Zeszyty Szkolne 2004 nr 1 (11) zima Z perspektywy Z ... · siŒ na —wieszczówfl, ale i oni,...

22
17 Zeszyty Szkolne Z Zeszyty Szkolne 2004 nr 1 (11) zima Z perspektywy pozytywizmu – rozmowa Slawomira Jacka Żurka Slawomira Jacka Żurka Slawomira Jacka Żurka Slawomira Jacka Żurka Slawomira Jacka Żurka z prof. Józefem Bachórzem prof. Józefem Bachórzem prof. Józefem Bachórzem prof. Józefem Bachórzem prof. Józefem Bachórzem (Uniwersytet Gdański) Romantyzm i pozytywizm są sytu- owane przez niektórych badaczy, a co za tym idzie nauczycieli polonistów, w opo- zycji. Czy wtedy – w polowie XIX w. – także w ten sposób pojmowali się nawza- jem romantycy i pozytywiści? Taka konwencja antynomiczno-batali- styczna jako zasada widzenia świata faworyzu- je agon, klótnię, niezgodę, zaciera natomiast momenty wspóldzialania. Antynomiczne trak- towanie formacji literackich, zachęcające do opozycyjności, wykazuje pozytywne skutki pognębiania przeciwników, usprawiedliwia swary jako naturalny sposób istnienia, wymu- sza akceptację ataku i pochwalę antagonizmu. Często widzeniu procesu literackiego towarzy- szy magia klótni i walki. Tymczasem pozytywi- ści na początku drugiej polowy XIX w. mówili o romantyzmie i k r y t y c z n i e, i p r z y j a ź - n i e. Krytyka romantyzmu w wypowiedziach pozytywistycznych „mlodych” nie byla ostrzej- sza niż np. ta zawarta w eseju Nowa epoka poezji polskiej (1835 r.) romantyka Goszczyńskiego. Norwid też niejedno ironiczne slowo powie- dzial o romantycznych „wielkoludach”. Po- między pozytywizmem a romantyzmem odby- walo się nieustanne „krążenie” dóbr i ludzi. Niechętnie pamiętamy, że niektórzy pozytywi- Józef Bachórz profesor zwyczajny w Zakladzie Historii Literatury Polskiej XIX w. na Wydziale Filologiczno-Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego; w jego naukowym dorobku znajduje się ponad 230 publikacji – arty- kulów i książek, m.in.: Poszukiwanie reali- zmu. Studium o polskich obrazkach prozą w okresie międzypowstaniowym 1831– 1863 (1972), Realizm „bez chmurnej jaz- dy”. Studia o powieściach Józefa Korze- niowskiego (1979), Pozytywizm. Podręcznik dla szkól ponadpodstawowych (STENTOR 1997), Mickiewiczowska idea Europy. W dwusetną rocznicę urodzin Adama Mickiewicza (1998), Jak pachnie na Litwie Mickiewicza i inne studia o romanty- zmie (2003); redaktor i wspólautor Slowni- ka literatury polskiej XIX wieku (2002)

Transcript of Zeszyty Szkolne 2004 nr 1 (11) zima Z perspektywy Z ... · siŒ na —wieszczówfl, ale i oni,...

17Zeszyty Szkolne

ZZeszyty Szkolne 2004nr 1 (11) zima

Z perspektywypozytywizmu

– – – – – rozmowa Sławomira Jacka ŻurkaSławomira Jacka ŻurkaSławomira Jacka ŻurkaSławomira Jacka ŻurkaSławomira Jacka Żurkaz prof. Józefem Bachórzem prof. Józefem Bachórzem prof. Józefem Bachórzem prof. Józefem Bachórzem prof. Józefem Bachórzem

(Uniwersytet Gdański)

n Romantyzm i pozytywizm są sytu-owane przez niektórych badaczy, a co zatym idzie nauczycieli polonistów, w opo-zycji. Czy wtedy – w połowie XIX w. –także w ten sposób pojmowali się nawza-jem romantycy i pozytywiści?

n Taka konwencja antynomiczno-batali-styczna jako zasada widzenia świata faworyzu-je agon, kłótnię, niezgodę, zaciera natomiastmomenty współdziałania. Antynomiczne trak-towanie formacji literackich, zachęcające doopozycyjności, wykazuje pozytywne skutkipognębiania przeciwników, usprawiedliwiaswary jako naturalny sposób istnienia, wymu-sza akceptację ataku i pochwałę antagonizmu.Często widzeniu procesu literackiego towarzy-szy magia kłótni i walki. Tymczasem pozytywi-ści na początku drugiej połowy XIX w. mówilio romantyzmie i k r y t y c z n i e, i p r z y j a ź -n i e. Krytyka romantyzmu w wypowiedziachpozytywistycznych „młodych” nie była ostrzej-sza niż np. ta zawarta w eseju Nowa epoka poezjipolskiej (1835 r.) romantyka Goszczyńskiego.Norwid też niejedno ironiczne słowo powie-dział o romantycznych „wielkoludach”. Po-między pozytywizmem a romantyzmem odby-wało się nieustanne „krążenie” dóbr i ludzi.Niechętnie pamiętamy, że niektórzy pozytywi-

Józef Bachórzprofesor zwyczajny w Zakładzie Historii

Literatury Polskiej XIX w. na WydzialeFilologiczno−Historycznym Uniwersytetu

Gdańskiego; w jego naukowym dorobkuznajduje się ponad 230 publikacji – arty−kułów i książek, m.in.: Poszukiwanie reali−

zmu. Studium o polskich obrazkach proząw okresie międzypowstaniowym 1831–

1863 (1972), Realizm „bez chmurnej jaz−dy”. Studia o powieściach Józefa Korze−

niowskiego (1979), Pozytywizm. Podręcznikdla szkół ponadpodstawowych (STENTOR

1997), Mickiewiczowska idea Europy.W dwusetną rocznicę urodzin Adama

Mickiewicza (1998), Jak pachnie na LitwieMickiewicza i inne studia o romanty−

zmie (2003); redaktor i współautor Słowni−ka literatury polskiej XIX wieku (2002)

18 Zeszyty Szkolne

ści zaczynali jako romantycy, żez romantycznej „szkoły” wychodziliAsnyk, Bałucki, Bliziński… Kraszew-ski też miał „obywatelstwo” obuokresów, podobnie Żmichowska,a twórczość Korzeniowskiego zamk-nęła się w roku 1863 i była niemaltak pozytywistyczna, jak Orzeszkowej.Również pisarstwo Konopnickiejkształtowało się wśród nieustannychnawiązań do poezji romantycznej.Romantyczni wielcy bywali za życiatraktowani bezceremonialnie i każdyz nich czytywał o sobie słowa ostrzej-sze, a nieraz bardziej niesprawiedliwe,niż padały w czasach pozytywizmu.Słowackiemu, jakkolwiek pozytywiścizżymali się na jego nadmiar fantazji,wybujały indywidualizm i inne„zwichnięcia”, wiodło się w epocepozytywistycznego „życia po życiu”dużo pomyślniej niż w latach pisaniaBeniowskiego.

n Czy można wskazać jakieśanalogie pomiędzy romantykamia pozytywistami?

n Jedni i drudzy mieli poczucieprzynależności do tego samego mar-nego czasu dziejowego niewoli i bory-kali się z podobnymi problemami,a choć pozytywistyczne odpowiedzina romantyczne „pytania epoki” nie-kiedy bardzo się różniły od odpowie-dzi romantyków, to przecież pozyty-wiści nie uchylali doniosłości tychpytań. I romantycy, i pozytywiści od-dychali historyzmem, dramatyczniepytali o sens cierpienia, mieli poczu-cie tragizmu kondycji człowieka, przyczym jeśli romantycy szturmowaliniebo w imię pokonywania tragizmu,to pozytywiści chcieli nauczyć siężycia w jego cieniu. Jedni i drudzyrozważali kwestię granic wolnościjednostki, mając świadomość tego, żeliteratura jest działalnością misyjną,a „urząd” pisarza to coś więcej niż

zawód. Wprawdzie pozytywiści nienazywali tych obowiązków wzniosły-mi słowami, stronili od stylizowaniasię na „wieszczów”, ale i oni, nawołu-jąc do tendencyjności, nie byli dalecyod romantycznej wiary w misyjnośćliteratury. Przesuwały się pola zaanga-żowania ze sfery narodowej na spo-łeczną (ale nadal przynależną do dzie-dziny „dóbr” narodowych) i zesłużebności wodzowskiej na nauczy-cielską – choć o sztuce dla sztukiw obu okresach wypowiadano sięz najwyższą niechęcią.

n Jak Pan uważa, które ideały– romantyczne czy pozytywistycz-ne – mogą być bliższe pokoleniuwspółczesnych maturzystów?

n Preferencje dla romantyzmu lubpozytywizmu w deklaracjach młodzie-ży szkolnej bywają pogłosem przyzwy-czajeń lub poglądów nauczycielii rodziców. Pochwały romantyzmu,które młodzież ujawniała np. podczasegzaminów wstępnych na polonistykę„w okolicach” roku 1980, w jakiejśmierze odzwierciedlały „przedwiedzę”tej młodzieży o oczekiwaniach i gu-stach tych, którzy przyjmowali tenegzamin. Wybory wynikające z wła-snych przemyśleń młodzieży nie byłytu regułą. Sądzę, że wtedy nauczycielei rodzice przedkładali Dziady i Księginarodu oraz np. wiersz Słowackiegoo słowiańskim papieżu (Pośród niesna-sków – Pan Bóg uderza…) – nad Lalkę.Odwroty młodzieży od romantyzmu,jakie obserwowałem po roku 1989, teżraczej wydawały mi się pogłosem po-glądów i postaw pokolenia ich rodzi-ców i nauczycieli. Dziś młodzi ludziesą chyba najczęściej romantycznie-pozytywistyczni – i uważam to za„wybór” dobry.

n Czy tendencję tę można od-czytywać również jako widocznywe współczesnym świecie „dialog”

rozmowa z prof. Józefem Bachórzem

19Zeszyty Szkolne

między romantyczną a pozytywi-styczną wizją świata?

n Jeśli chcemy nazwać „dialogiemmiędzy pozytywistyczną a romantycz-ną wizją świata” dbałość o material-ny fundament pomyślności i jedno-cześnie marzenie o transcendencji,świętości czy przeżywanie rozterekduchowych, to… nazywajmy, alemożna by było w takim momencieprzypomnieć sobie, że najbardziej ro-mantyczny z romantyków polskich –Słowacki – nie miał poczucia rozbra-tu z samym sobą jako poetą, kiedydokładnie obrachowywał swoje przy-chody i z powodzeniem grywał nafrancuskiej giełdzie papierów warto-ściowych. Sądzę zresztą, że uzgad-nianie potrzeb duchowych, w tymi tęsknot religijnych człowieka, z wy-mogami pragmatyzmu, należy do od-wiecznych zadań czy problemów na-szego „kontynentu” kulturowego i że„praktykowali” je zarówno antycznibohaterowie Homera i Hezjoda, jaki XIX-wieczni z Nad Niemnem, Lalkii Emancypantek.

n Jak pozytywiści oceniali fa-scynacje swoich poprzednikówmistyką, magią i religią – pozy-tywnie, czy też widzieli je jakoobjaw dewocji, bigoterii, a ichsamych jako ludzi żyjących pozarzeczywistością tego świata i jegoproblemami?

n Pokolenie Orzeszkowej i Prusamiało do magii stosunek podobny jakdo zabobonu – i taki pozostał do koń-ca epoki. Do mistyki na początku ży-wiono zdecydowaną nieufność (wte-dy wyrazu „mistycyzm” używanowymiennie z wyrażeniami w rodzaju„tuman mgły”, „żałosny obłęd”, „męt-ne majaczenia”, „mistyczne bredze-nia” itp.), później – darzono ją zainte-resowaniem, nieraz i życzliwym.W fazie „młodości pozytywizmu”

przeważało nastawienie zdystansowa-ne do religii, ale zarazem nacechowa-ne żądaniem tolerancji dla wszystkichwyznań oraz dla agnostycznego „niewiem”. Orzeszkowa w programowychKilku uwagach nad powieścią (1866 r.)była zdania, że „kwestie religijne bo-daj pozostać powinny – a dla pew-nych względów i pozostaną – pozaobrębem powieści”. Te „pewne wzglę-dy” przypuszczalnie rozumiała jakoniestosowność debaty nad stanempolskiej religijności katolickiej podokiem antypolskich ideologów urzę-dowych w prawosławnej Rosji i prote-stanckich Prusach. Przez całą pisarskąmłodość nie kryła niechęci do myśle-nia „metafizycznego” oraz nieufnoścido Kościoła i kleru. Sarkastycznie (np.w powieści Cnotliwi, 1871 r.) pisałao zakłamaniu dewotek i załganej po-bożności na pokaz. Długo poczytywa-ła się za pozytywistkę-agnostyczkę.W 1884 r. pisała w liście do Jana Kar-łowicza: „o nadprzyrodzoności wsze-lakiej […] śmiało i szczerze mówię:nie wiem!”. Ale już wtedy zastanawia-ła się, czy odbieranie ludowi „ułudi pociech, które mu dotąd niosły reli-gijne wierzenia, nie będzie dlań jed-nym więcej nieszczęściem?”. W NadNiemnem (1887 r.) religijność należydo folklorystyczno-kulturowego posa-gu regionu, Cham (1888 r.) jednakżeprzynosi znaki przełomu myśleniaOrzeszkowej o religii. Odtąd jej drogawiodła ku religijności, której sednemstała się wiara w Boga osobowegoi nieśmiertelność duszy oraz przeko-nanie o moralnej wielkości naukiChrystusa. Z tego wszakże nie wyni-kała zgoda pisarki na „formułki”i dogmaty kościelne ani skłonność dopublicznego manifestowania swejreligijności.

Prus w młodości również był dale-ki od religii, miał się za „niedowiarka”,

Z perspektywy pozytywizmu

20 Zeszyty Szkolne

ale i wtedy nie uważał się za ateistę,dystansując się od wolnomyślicielstwai antyklerykalizmu, a o postawachdewocyjnych wspominał raczej z hu-morem niż z ironią. W Kro-nikach nie-raz posługiwał się biblijnymi motywa-mi starotestamentowymi w takisposób, jak mitologicznymii baśniowymi, ale nienaruszalną dlańlekcją mądrości pozostawało ewange-liczne Kazanie na Górze. Problema-tyka metafizyczna w całej wielkiejpowadze pojawia się w obrazie tra-gicznego przeżycia Wokulskiego pojego próbie samobójstwa, a zwrot kureligii – w Emancypantkach (1893 r.),które zawierają obszerny wykład o mo-żliwości pogodzenia scjentystycznejmyśli pozytywistycznej z ideą duszynieśmiertelnej i biblijną wizją kosmo-su. Od Emancypantek poczynając, wi-dać w twórczości Prusa intensyfikacjętęsknot metafizycznych, która wyra-żała się przekonaniem o niezbywalnejwartości wiary, ale i on też nie godziłsię na religijność dogmatyczną i ruty-nę obrzędową wypraną z przeżyć we-wnętrznych.

n Jakie było znaczenie słowa„miłość” dla pozytywisty?

n Pozytywiści nie lubili definio-wania miłości, śmielej natomiast niżromantycy pisali o biologicznych pod-stawach erotyki, czyli miłości płcio-wej. Dalecy jednak byli – tak Orzesz-kowa, jak Prus – od utożsamianiamiłości z „czystą” erotyką, tyle że bezaspektu erotycznego nie uznawalimiłości za wystarczającą podstawęmałżeństwa, choć ich zdaniem sameros nie zapewniał trwałości związku.W przeciwieństwie do romantykównie zgodziliby się ze zdaniem, że:„Gdy na dziewczynę zawołają: żono! /Już ją żywcem pogrzebiono”. W pozy-tywistycznym pojęciu miłości zawierałsię element „stabilizujący”, a więc

czynnik przyjaźni, uzależniający więźnie tylko od samego porywu sercai pragnień szczęścia człowieka zako-chanego, lecz i od szczęścia człowiekakochanego. Można tu myśleć o miło-ści w znaczeniu greckiej agape, mimoże pozytywiści w tej mierze nie odwo-ływali się do tradycji religijnej. A mo-że należałoby wskazać na pokrewień-stwo z Arystotelesowską formułą philia?Z pewnością pozytywistów, którychmłodość „dokonywała się” w epocetrwania czaru romantycznego, wabiłaformuła miłości wielkiej i jedynej, niechcieli jednak oni rozumieć jej jakoprzeżycia nieuchronnie tragicznego,jakiego prawzory ustanawiał Goethew Cierpieniach młodego Wertera i Mic-kiewicz w IV części Dziadów, czylitej miłości, która – choć zawiera sięw niej pożądanie erotyczne – to w is-tocie nie ma na celu erotycznego speł-nienia, a nawet takim spełnieniemgardzi. Pozytywista nie zgodziłby sięz romantycznym przekonaniem, żenieszczęściem dla człowieka większymniż miłość nieszczęśliwa byłby jejbrak. Prus w Lalce opisał uczucie Wo-kulskiego do panny Izabeli jako wyraztragizmu egzystencji, ale zarazemzawarł w powieści rodzaj buntu prze-ciw takiej formule relacji między ko-bietą a mężczyzną. W tym rozumieniumiłości, o jakim marzą bohaterowieLalki (i Emancypantek), jest to prag-nienie dobra i szczęścia ukochanej,ale także promieniowanie dobrociączłowieka zakochanego – Wokulskikochający pannę Łęcką odkrywaw sobie potrzebę uszczęśliwiania całe-go świata.

n Czyli pozytywizm patrzył nafenomen tzw. miłości romantycz-nej nieufnie?

n Zazwyczaj tak. Opisywano boha-terów zainfekowanych lub porażo-nych miłością romantyczną jako ludzi

rozmowa z prof. Józefem Bachórzem

21Zeszyty Szkolne

głęboko nieszczęśliwych. W Nad Nie-mnem mit romantycznej miłości, jedy-nej, nieodpartej i nieuchronnie tra-gicznej, podlega zakwestionowaniu,choć Orzeszkowa nie przeprowadzaotwartego przeciw niemu procesu.Justyna Orzelska, zakochana w Zyg-muncie Korczyńskim według receptromantycznych, przeboleje krach tejmiłości, a jej serce zregeneruje się domiłości ponownej (do Jana Bohatyro-wicza), będzie to jednak miłość „kon-trolowana” przez domieszkę rozsądku.Romantycznie w swoim małżonkukochała się w młodości Emilia Kor-czyńska, ale płomieni tego uczuciastarczyło tylko na czas odświętny;potem z romantycznego uniesieniazostało zgorzkniałe marzycielstwo.W Lalce Prusa – wielogłosie o kocha-niu (wszystkie jej najważniejsze posta-cie wypowiadają się o miłości), miłośćromantyczna została pokazana jakouczucie wzniosłe, tajemnicze i nieza-leżne od człowieka zakochanego, aleniszczycielskie.

n Z kwestią tej miłości wiążesię nierozłącznie samo pojęcia„romantyczność”…

n Pozytywiści wypowiadali siękrytycznie o romantycznym świato-poglądzie i postawie politycznej,aprobatywnie o romantycznymprądzie literackim, a zazwyczaj bar-dzo przychylnie lub i entuzjastycznie– o osiągnięciach poetyckich. Oczywi-ście krytycyzm wobec romantycznegoświatopoglądu miewał różne odcie-nie: od ostrego protestu po wyrozu-miałą „debatę”. Tacy krytycy romanty-zmu, jak ks. Franciszek Krupiński(Romantyzm i jego skutki, 1876 r.) i kie-lecki nauczyciel Żeromskiego AntoniGustaw Bem (Obywatel polski doby ro-mantyzmu, 1881 r.) widzieli w roman-tyzmie chorobliwą uczuciowość, po-gardę dla zdrowego rozsądku, samo-

bójczy program polityczny, który,przyniósłszy straszliwe klęski, oddaliłnas od zakładanych celów. Na takąkrytykę romantyzmu z reguły jednakreagowano głosami sprzeciwu. Kru-pińskiemu odpowiadali liczni polemi-ści, a w obronie nie tyle treści jegowypowiedzi, ile prawa do takich po-glądów, zabrał głos tylko Prus. W Lal-ce, gdzie wyraz „romantyk” oznaczaidealistę (jest nim przede wszystkimRzecki), nie rzuca się na romantyzmgromów i zwraca uwagę, że opróczwersji przykolorowanej maniakalnąegzaltacją (odnotowuje to Rzecki,wspominając Małgorzatę Minclowąi agitatora Leona w sytuacjach przed-styczniowych) istniał romantyzmprawdziwej ofiarności i patetycznegoheroizmu. Z całą pewnością czasypozytywizmu były okresem kultu po-ezji Mickiewicza, a choć Słowackiegoi Krasińskiego nie traktowano z takąestymą jak Mickiewicza, to przecieżi ich uznawano za mistrzów słowa.Ceniono poemat Malczewskiego,twórczość Syrokomli, Ujejskiegoi Lenartowicza. To w epoce pozytywi-zmu poezja romantyczna stawała sięklasyką edukacyjną wszędzie tam,gdzie istniało szkolnictwo polskie.

n Czy istniały takie hasła ro-mantyczne, które pozytywiściwłączali do swojego programui systemu aksjologii?

n Istniały, i to w obfitości! Naprzykład w Nad Niemnem – sztandaro-wej powieści pozytywistycznej – po-mieścił się cały skarbiec wartościzwiązanych z romantyzmem i powsta-niem styczniowym (tyle że utwór niezawiera jakiegokolwiek wezwania donowego zrywu zbrojnego). Są w tymskarbcu: uznanie ludu za podstawęnarodu, szacunek i sympatia dla jegokultury, dyrektywa demokratycznegozbliżenia się dworu do chłopskiej wsi,

Z perspektywy pozytywizmu

22 Zeszyty Szkolne

żarliwość patriotyczna, pochwała po-święcenia, wierność tradycjom ojczy-stym i mogiłom narodowym, przywią-zanie do regionu, wiara w młodość.Także w Lalce niejedno przesłanie wy-wodzi się z formacji romantycznej.Tak przeciwny mesjanistycznej apote-ozie „narodowej męki” i tak niechęt-ny postękiwaniom pseudopatriotównad „nieszczęśliwym krajem” Prusuznaje jednak uszlachetniającą war-tość jednostkowego cierpienia ludz-kiego. Spis romantycznych cytatóww Lalce, przywoływanych aprobatyw-nie (bo są i przywoływane krytycz-nie), byłby nieubogi: od „Nie trzebadeptać. I Niemcy są ludźmi” w pa-miętniku Rzeckiego z rewolucji wę-gierskiej – po pochwałę romantyczne-go „wariactwa”, jaką w ostatnimrozdziale powieści wygłasza Ochocki,mówiąc, że „cywilizacji nie stworzyliani filistrowie, ani geszefciarze, lecztacy [jak Wokulski] wariaci… Gdybyrozum polegał na myśleniu o docho-dach, ludzie do dzisiejszego dnia byli-by małpami…”. Tym, co pozytywiściwłączali do swego programu, był teżpostulat służebności na rzecz wspól-noty, wylansowany przecież przezromantycznych indywidualistów.

n Czy zgodziłby się Pan Profe-sor z tezą, że mimo wszystko ro-mantycy i pozytywiści słowo „oj-czyzna” rozumieli podobnie?

n Zgadzam się, lecz jednocześniechciałbym dodać, że pozytywiści świa-domie stronili od emfatycznej retory-ki i wielkosłowia patriotycznego. Toz ich tradycji wywodzi się Kasprowi-czowskie Rzadko na moich wargach…Zrośnięci aż do bólu z krajem, nie-odrywalni od swoich miejsc, Orzesz-kowa i Prus zaświadczali, że ojczyznato nie wyimaginowany pejzaż idealny,lecz realna rzeczywistość. Mogliby zaKsięgami pielgrzymstwa polskiego Mickie-

wicza powiedzieć: „Tam ojczyzna,gdzie źle”, mając na myśli krainę mar-nie „urządzoną”, zaniedbaną, zacofa-ną, lecz – naszą. Orzeszkowa w NadNiemnem powiada, że z jej ojczyznyten jest, kto t u t a j się boryka z bo-lesnymi problemami, a nie argonauci,co wybiorą miejsce na życie tam, gdziezłote runo – pozytywiści nie budująmitu wychodźstwa. Prus w Placówcepokazuje, że ten jest z ojczyzny, ktotrwa na ojcowiźnie – mimo niewygo-dy i niepogody, czyli Ślimaki i Grzyby,nie zaś potomkowie dawnych rycerzy,beztrosko sprzedający ziemię obcym.Dewizą Prusa było: „W każdym poło-żeniu, czy ono jest wygodne, czy nie-wygodne, naród winien pracować wkierunku praw swego rozwoju, nicnie dokładając do lepszych czasów”(Szkic programu w warunkach obecnegorozwoju społeczeństwa, 1883 r.). Roman-tycy pojmowali ojczystą całość jakowieloetniczną Rzeczpospolitą przed-rozbiorową. N as z y m i byli nie tylkoPolacy, lecz także i „Rusini”, i Żydzi,i spolonizowani Tatarzy, i Ormianie.Pozytywiści podtrzymywali wyobraże-nie Rzeczypospolitej sprzed 1772 r.,ale np. w Prusowskiej recenzji Ogniemi mieczem dochodzi do głosu świado-mość, że „Rusini” nie chcą być „nasi”.Wymagałoby osobnych badań, w jakiejmierze Prus dopuszczał myśl, że przy-szłość Europy może nie być przyszło-ścią całkowicie niepodległych państwnarodowych, lecz ich federacją. Podtym względem interesujące są rozwa-żania takich pozytywistów, jak Wło-dzimierz Spasowicz w pracy Co to jestnarodowość, który taką możliwość roz-patrywał. Na tym tle warto by byłospojrzeć i na Lalkę, gdzie Prus pokazu-je nie tylko niemiecką genezę war-szawskiego mieszczaństwa i kwe-stię żydowską, lecz także przedstawiamożliwość współżycia polsko-rosyj-

rozmowa z prof. Józefem Bachórzem

23Zeszyty Szkolne

skiego (Suzin jako przyjaciel Wokul-skiego).

n Co Pana zdaniem jest żyw-sze we współczesnej literaturze –romantyzm czy pozytywizm?

n Pamiętam, że w 1993 r. odbyłasię w Instytucie Badań LiterackichPAN konferencja naukowa poświęco-na romantyzmowi, zorganizowana –jak to określiła Alina Witkowska –w poczuciu, „że ta właśnie epoka lite-ratury, obok współczesności, znalazłasię na gorącej linii przewartościowańi ostrzału krytycznego”. Powiało oba-wą, że oto w warunkach suwerenno-ści politycznej mogą się pojawić próbyspychania romantyzmu „do muzeumarcheologii literackiej” (cytuję zewstępu do książki pokonferencyjnejNasze pojedynki o romantyzm, 1995 r.,s. 6). Chodziło głównie o dydaktycznąrecepcję romantyzmu, ale nie tylkoo nią. Pozytywistom w ostatnich la-tach nie zagrażał specjalny „ostrzałkrytyczny” zapewne dlatego, że przed-tem nie znajdowali się na pozycji na-rodowego sacrum, ale z „ostrzału”romantyzmu nie wynikały korzyścidla pozytywizmu. Romantyzm jakoskładnik ideowy narodowej świętościpolitycznej został istotnie zdegrado-wany, ale nadal większe znaczenie niżrealizm pozytywistyczny ma dziś dlapisarzy romantyczna tradycja kreacjo-nizmu, nawet jeśli w sferze idei obra-ca się ona przeciw romantyzmowi.Pozytywizm – owszem – wabi badaczyi pisarzy (Lalka i perła Olgi Tokarczuk)kilkoma arcydziełami o wielkim bo-gactwie znaczeń, ale z tradycji roman-tycznej, a nie z pozytywizmu biorą siętakie zjawiska, jak pogoń za oryginal-nością i niepowtarzalnością, jak ży-wotność symboliki, paraboli, fantasty-ki, groteski, ironii i konceptu czypowodzenie różnorakich doświadczeńtransgresyjnych.

n Po co – z perspektywy bada-cza pozytywizmu – romantyzmwe współczesnej szkole?

n Jak to „po co”? Przecież tookres literacki ważny w dziejach na-szej literatury, w którym powstałyarcydzieła uważane u nas dotychczasza bezsporne. Już to powinno star-czyć za argument. Podobnie jak przedstu laty pozytywista, tak i dziś badaczpozytywizmu nie powinien aprobo-wać nauczania w szkole polskiej bezczytania Mickiewicza, Słowackiego,Norwida, Krasińskiego czy Fredry.Jeden ze stopni dydaktycznej wspi-naczki ma na imię romantyzm. Ko-chać go nie musimy, ale poznać i sza-nować powinniśmy. Uczniowiew szkole nie mogą być udręczani np.nudą, ale winni wiedzieć, że uczeniesię to nie sama rozrywka, że trzeba siętu liczyć z koniecznością wysiłku.Poznawanie romantyzmu to uczeniesię wartościowej literatury, ale takżetego rodzaju idei, które wpłynęły nanaszą świadomość. Rzecz tylko w tym,by nie przemieniało się to w apoteozęromantyzmu jako jedynej i najsłusz-niejszej prawdy o życiu czy jedynegopiękna poetyckiego, bo laudacyjnefrazesy, nie tylko w wykonaniu profe-sora Pimki, szkodziły literaturze. Porateż, by podziw dla poezji romantycz-nej nie stawał się lekcją historii, naktórej uczy się uczniów o tym, „jakzwyciężać mamy”. Aby nie stawał sięwpajaniem wiary w naszą niewinnośći nasze szczególne zasługi przed Bo-giem i światem. Aby też nie stawał sięlekcją przekonania o tym, że prawdzi-wy doktor Bécu był skończonym łaj-dakiem, którego na dodatek pokarałpiorun przez Boga nasłany, a zwabio-ny przez judaszowe ruble. Lecz ażebyna zajęciach o moralnych i poetyckichwalorach III części Dziadów znalazłosię parę minut na informację o rze-

Z perspektywy pozytywizmu

24 Zeszyty Szkolne

czywistym pierwowzorze Doktora,który na inną pamięć zasługuje niżsugestywny wizerunek zdrajcy w VIIIscenie Dziadów. Jest w literaturzeromantycznej wiele piękna i wielewzruszeń, jest potęga wyobraźni, jestwiele wiedzy o uczuciach, o bólui o egzystencjalnych zgryzotach – „Takarta będzie na wieki płakała / I łez jej

stanie”. Ale na tej karcie – jak nawszystkich dziełach ludzkich – sąskazy. Jeśli nie nauczymy się jej cenić,nie przemilczając skaz – a pozytywi-styczny kult romantyzmu nie jest tunajgorszym przykładem czci krytycz-nej – to nasze uczucie będzie masko-waniem, narażającym romantyzm naniechybny kryzys zaufania.

Rozmowę przygotował do drukuSławomir Jacek Żurek

rozmowa z prof. Józefem Bachórzem

25Zeszyty Szkolne

KZeszyty Szkolne 2004nr 1 (11) zima

Alina Kowalczykowa

Kobiety dwóch polskich romantyków

Wstyd się przyznać: nigdy nie lubi-łam ani romantycznego ideału kobie-ty, ani romantycznej miłości. Pewniebym lubiła, gdybym była mężczyzną:miło byłoby mi widzieć drugą płeć ja-ko powołane do zaspokojenia moichpotrzeb emocjonalnych, upiększająceświat, zwiewne, skłonne do poświęceńsentymentalne istoty. Ale ponieważjestem kobietą, to wedle romantycznejkonwencji przypadłaby mi rola owejosoby idealnej, i nieco ograniczonej in-telektualnie – nie wydaje się to propo-zycją zachęcającą. Dlatego chyba, jakoistocie przyziemnej, zawsze bliższy niżMickiewicz – kreator wzorców uducho-wionej dziewicy i kobiety-Polki – byłmi Słowacki.

Kobiety oświecone

Po rewolucji francuskiej nie powró-cił czas oświeceniowego liberalizmu;nastąpiła inwazja myśli konserwatyw-nej, której konsekwencją stało się mię-dzy innymi narzucanie przez literaturęromantyczną nowego, przeciwstawne-

go wobec wykształconego w poprzed-niej epoce, wzorca kobiety.

W zwierciadle literatury epoki o-świecenia kobieta ukazywała się jakoczłowiek, czyli jako osoba władająca ro-zumem podobnie jak mężczyzna, potra-fiąca racjonalnie myśleć i postępować,a także uczestniczyć w intelektualnychrozrywkach. Mogła żyć pożytecznie lubpędzić czas na zabawach, a tolerancjaobyczajowa sprawiała, że nawet jawnewystępki przeciw cnocie nie skazywałyjej – podobnie jak nie skazywały męż-czyzny – na potępienie w opinii oto-czenia. Zacytujmy fragment z Niektó-rych wyrazów księdza Franciszka Saleze-go Jezierskiego: „[Kobieta] wspólnejjest natury z mężczyzną i w niczym niejest oddalona od wykorzystania woli,zażywania rozumu i władzy sił swoich.Cnoty i miernoty mogą być równiedziełem obojej płci”1.

Toteż oświecona kobieta nie wzdra-gała się przed samodzielnym podejmo-waniem ważkich decyzji i nie krępowałjej szczególnie gorset moralnych zaka-zów. Jej przykład znajdziemy choćby

1 J. Ławski, Marie romantyków, Białystok 2003, s. 31.

26 Zeszyty Szkolne

w powieści Pani Podczaszyna MichałaKrajewskiego, która „ukazuje wzorco-wy obraz życia szlachcianki, populary-zując schemat Nowej Heloizy przystoso-wany do sytuacji polskiej”2. Gdy boha-terka, młoda panna, nagle dziedziczymajątek, decyduje się na małżeństwoz rozsądku, lecz z góry planuje, że od-rzucony a miły jej sercu zalotnik pozo-stanie jej kochankiem, a może nawet –jako ten trzeci – będzie zamieszkiwałwspólnie z nią i jej mężem, gdyż „nie-wierność nie jest rzadkim występkiemwieku naszego; żyć wolnie jest tonemwielkiego świata, a co dawniej poczy-tano za zbrodnię, teraz wolność myśle-nia zowie przesądami”3. Wprawdziepóźniej nie realizuje tych zamysłów;ważne jest jednak, że gdy podejmowaładecyzję o rozstaniu ze swym lubym,mogła – w powieści dydaktycznej! – nietonąć w marzeniach ani w rozpaczy,lecz spokojnie rozważać i takie swobod-ne wersje swojej przyszłości.

Kobiety u Mickiewicza

Romantyczny wzorzec ustawiał ko-bietę na piedestale, długo prezento-wany przez historyków literatury ja-ko najpiękniejsze jej uwznioślenie, jakoapoteoza istoty, którą mężczyzna wiel-bi i chroni. Krzewiony był przez litera-turę i wcześniej, ale nigdy tak mocnojak wtedy poezja nie wpływała na życierealne, na ludzkie zachowania. A je-śli poezja wzorce narzucała – to natu-ralnie w Polsce słowo „poezja” możnazastąpić słowem: „Mickiewicz”, bo w la-tach romantyzmu jeden tylko poeta byłwielkim przywódcą duchowym, tylkoon z mocą kształtował świadomośći opinie rodaków. Nie tylko w kwe-

stiach patriotycznych – wcześniej na-rzucił modele postrzegania i modeleprywatnych zachowań kobiety i męż-czyzny. Zupełnie odmienne od tych, doktórych wcześniej przywyknięto.

Nikt tak wzruszająco jak on niewyidealizował kobiety. Dzieje Gustawai Maryli stały się pierwowzorem obra-zu (czy stereotypu) romantycznej mi-łości. Moc uczucia spajała w jednoserca i dusze, kochankowie odczuwali„też same w myślach składnie i w czu-ciach płomienie”, spędzali czas razemna niewinnych zabawach (ona przynim łowiła rybki: karpia i pstrąga),„Russa czytaliśmy razem” i „znaliśmynawzajem czucia wspólnej duszy, /Cojedno pomyśliło, już drugie odgadło”.Zachwycała: jako puch lekka, „wietrz-na istota”, „biegła, jak lekkie zefiru po-wiewy”, by zaraz zniknąć – „na kształtbłyskawicy”.

Wspaniale została wyidealizowana –ale jaka była ta dziewczyna, ukazanaprzez Mickiewicza, co o niej wiemy?Nic właściwie, bo tyle tylko, co zauwa-żył i zapisał w swej pamięci Gustaw,a zapisał ją jako eteryczną istotę, którastała się przyczyną jego cierpień. Niewiemy, jak wyglądała, nie wiemy nawet,czy go kochała (scena pożegnania wca-le o tym nie świadczy). Bo nie wyda-je się to ważne. Dla Gustawa nieszczę-ście stało się istotnym doświadczeniemegzystencjalnym – wiodło ku poznaw-czej refleksji i do duchowego przeło-mu, do przekształcenia się w Konrada,człowieka nowego. Każde bowiem bo-lesne przeżycie w biografii Mickiewi-czowskiego bohatera-mężczyzny otwie-ra przed nim nowe przestrzenie hory-zontów intelektualnych. A idealnakobieta romantyczna? Miewa tylko

2 M. Klimowicz, Oświecenie, Warszawa 1972, s. 230.3 Tamże, s. 231.

Alina Kowalczykowa

27Zeszyty Szkolne

wiarę i czucie, i serce (albo właśnie brakserca), ale do wykorzystania cierpieńemocjonalnych dla własnego rozwojuduchowego zdecydowanie nie jest zdol-na. Jeśli myśli, to o sprawach od świataoderwanych, o losach bohaterek powie-ści lub – nie wiadomo o czym, bo auto-rom nie wydawało się to ważne.

Dla młodzieńca sentymentalizmstawał się punktem wyjścia do anty-oświeceniowej reakcji, był pierwsząformą buntu. Kobiety jednak nie wiódłdo intelektualnych zrywów. Weźmyinny przykład – Romantyczność. Karusię„czucie i wiara” prowadzą do szaleń-stwa (podobnie jak Gustawa do samo-bójstwa). Ale nie Karusia pod ich wpły-wem odkrywa inny świat, lecz czyni toobserwujący jej rozpacz – i całą scenę –młodzieniec. Karusia „widzi”, a on z jejwidzenia i z reakcji gromady ludu wy-ciąga wnioski poznawcze dla siebie.Ona czuje i tęskni do Jasieńka, on ob-serwuje, odkrywa to, co nawet mędr-com się nie śniło. Karusia pojawiła sięw poezji po to, by On coś ważnego po-jął. Maryla – podobnie: by On przeżyłtajemnicę wiodącego do prawdy cier-pienia. On się przekształca duchowo,ona nie wykracza poza konwencje ana-chronicznego już wtedy sentymenta-lizmu.

W ten sposób Mickiewicz ustano-wił granicę między horyzontami otwie-rającymi się przed mężczyzną a perspek-tywami życiowymi kobiety, wyraziścieograniczonymi przez miałkie właści-wości jej psychiki. Co więcej, i co waż-niejsze, także granicę drugą: zdecy-dowanego rozróżnienia między tym, cowprowadza się w obręb fikcji literac-kiej, a tym, co w życiu, mówiąc skróto-wo: między Marylą a skrytą poza obrę-bem poezji panią Kowalską (skrytą, aleanonimowo przecież istniejącą, bo toz nią, a nie z Marylą, były związane „naj-piękniejsze wspomnienia” Mickiewicza

z Litwy, z doliny kowieńskiej, wpisanedo Konrada Wallenroda).

Po powstaniu listopadowym udu-chowienie kobiety sięgnie innego po-ziomu – w śnie widzącym Ewa z IIIczęści Dziadów ujrzy cierpienie „dzieci”,czyli patriotyczną gehennę mężczyzn.W życiu ucieleśnieniem wzoru udu-chowionej kobiety-anioła stanie sięprzykład legendarny – Klaudyna Potoc-ka. A w literaturze Mickiewicz rozwi-nie jeszcze drugi wzorzec, drugą szan-sę stylizacji dla ówczesnej dziewczynyczy kobiety – to Grażyna i Aldona, któ-re znajdą godną kontynuację w EmiliiPlater.

Romantyzm uwięził kobietę w klat-ce konwenansu. Można by rzec – dzia-ło się to w literaturze, miało byt fikcyj-ny, a tak piękne uwznioślenie kobietypozostawiło trwały ślad w wyobraże-niach Polaków o Polkach: tajemnicze,delikatne i zwiewne, a gdy trzeba – nie-złomne. Bo jak już było mówione, lite-ratura romantyczna (czyli Mickiewicz)tak mocno narzucała wzorce przeno-szone w życie realne. Likwidowały oneideę intelektualnej edukacji kobietyi nawet rozwijania talentów artystycz-nych, takie aspiracje dziewcząt – jakświadczą wskazówki wychowawcze –wydawały się niewłaściwe, nieprzydat-ne w życiu domowym.

Poetyckie uwznioślenie kobiety –niosące tak fatalne konsekwencje – pa-radoksalnie dobrze współgrało z ro-mantycznym kultem geniusza i z apo-teozą indywidualizmu. Przy genialnym,samotnym i w samotności cierpiącymbohaterze nie było miejsca ani dla to-warzyszącej mu kobiety, ani nawet nagłębsze zainteresowanie czymś tak pło-chym jak ona. Okazała się przydatnatylko jako osobliwy atrybut – coś w ro-dzaju pamiątki, a także przyczyny od-nawiających się cierpień, jeśli innych potemu pretekstów nie było.

Kobiety dwóch polskich romantyków

28 Zeszyty Szkolne

Kobiety u Słowackiego

Spośród kobiecych kreacji Słowac-kiego nie przypadkiem zapewne histo-rycy literatury najwyżej cenili te, któredo owego uduchowionego wzorca byłyjakoś zbliżone, np. Eloe i Ellenai, w sy-birskich przestrzeniach towarzysząceAnhellemu, czy anonimową bohater-kę poematu W Szwajcarii (charaktery-styczne jednak, że pomijano zmysłowefragmenty tej kreacji – gdy dziewczyna,jak Afrodyta ukazała się bohaterowiw potokach piany z kaskady, „ścinającpiersią” kwiat lilii, oraz przedziwną sce-nę połączenia się kochanków – w ciem-nej wilgotnej jaskini, przy wtórze pio-runów). Milcząca, tajemnicza kochan-ka, krążąca z bohaterem po alpejskichłąkach, dobrze dopełniała modelu kobie-ty, której sens istnienia polega na pro-wokowaniu mąk miłosnych mężczyzny.

Heroiny dramatów Słowackiego da-leko od tych wzorów odbiegają. Przedewszystkim – mają wyraziste charakte-ry. Bywają bezwzględne i okrutne, jakBalladyna i jak Gwinona z Lilli Wenedy.Obie zagarniają władzę w swoje ręce,obie twardą ręką manipulują męż-czyznami, zmierzają konsekwentnie docelów, które narzuca im ambicja i py-cha. Mają rysy zbrodnicze, ale mocącharakteru daleko przewyższają swoichtowarzyszy. Jakże blade i naiwne sąw porównaniu z nimi kreacje Kirko-ra, Kontryna, Lecha... Oni pełni są wa-hań, trudno im przekroczyć granice złai okrucieństwa – one prą naprzód. Sąokrutne – ale czyż nie tacy byli boha-terowie szekspirowskich tragedii?

Bohaterki innych dramatów Sło-wackiego są niejednoznaczne, zmien-

ne, zadziwiające. Ich atrybutami stająsię kameleonowatość, maska, poza, gra.

Są mniej zwiewne, bardziej cielesne.Ukazują się „od stóp do warkoczy”(znów: W Szwajcarii), a Idalia w Fanta-zym jakby w łożu – oczy ma jak „dwieczarne plamy atramentu / Na przeście-radle białym...”, warkocze „błękitno-kruczane”, oczy miewają zresztą – jakDiana – też dziwne: wydają się raz czar-ne, kiedy indziej szare, błękitne... Uro-da kobieca zwraca uwagę. Bywa przezSłowackiego – głosami bohaterów – zeznawstwem opisywana, jakże eleganc-ko i jak zmysłowo:

Patrz na nią – [...]Patrz, te piersi, dwa miesiąceW staniku ze złotej lamy.Dwa słońca, dwa kręgi głośne,Które – gdy jej ust słuchamy –One do ust niosą głosy,Jak harfy sercem dotknięte.Patrz na jej leciuchne włosy,Spod zieleni... Na te wcięte,A pełne tajemnych zaciszGorsy, te łabędzie chody...Patrz i pomyśl, co ty tracisz!Na Boga! gdybym był młody,Pomyślałbym o tym dwa razy.

(Regimentarz do synaw Śnie srebrnym Salomei, akt V)4

Uroda, styl ubierania się, ruchy, mi-mika, rumieńce i łzy – wszystko to two-rzy jakże ważny w dramatach Słowac-kiego cielesny aspekt wizerunku kobie-ty. Poetycko metaforyzowany, osadza-ny pośród kwiatów, zjawisk niebieskichi cennych kamieni, lecz wyrastającymiędzy innymi z własnych obserwacjipoczynionych podczas spotkań, które

Alina Kowalczykowa

4 Wszystkie cytowane fragmenty dramatu pochodzą z: J. Słowacki, Dzieła wybrane, t. V– Dramaty, red. J. Krzyżanowski, Ossolineum, Wrocław –Warszawa–Kraków– Gdańsk– Łódź 1990.

29Zeszyty Szkolne

młody, emocjonalnie zaangażowanySłowacki, nawet sam czasem aranżował.Tak było z panną Korą Pinard, pary-żanką, córką drukarza. W liście do przy-jaciela sławił jej płomienną urodę: „matwarz Hiszpanki i krew hiszpańską”,a w listach do matki opisywał dośćokrutne gry, jakie prowadził, wypróbo-wując siłę jej (i własnych) uczuć, reje-strując uśmiechy, chorobliwą bladość,rumieńce, łzy i zachowania panienki.Ów zewnętrzny rys, zdradzający myślii uczucia, stale go fascynował. Dlategopiękno kobiet z dramatów Słowackie-go nie jest konwencjonalne, lecz oży-wiane – ruchem, gestykulacją, całągamą spojrzeń, a nadto zmienne, takjak zmienna jest uroda, oglądana w róż-nych sytuacjach, światłach i przezróżnych bohaterów.

Są nie tylko piękne, lecz porywaneprzez namiętności i szalone – jak Judy-ta z Księdza Marka, córka żydowskiegokarczmarza, zrozpaczona kochanka pol-skiego szlachcica winna śmierci ojca,potem uniesiona żądzą zemsty zdraj-czyni, wpuszczająca Moskali do Barui wreszcie – rozgrzeszona pokutnica.Niesamowita kreacja teatralna.

Są mądre (jak na przykład hrabinaRespektowa, dzielnie rządząca podupa-dającym domem i stawiająca czoło nie-oczekiwanym komplikacjom), inteli-gentne, a i przebiegłości im nie brak.Można ją dostrzec nawet u anielskichna pozór, młodych żon starych mężów:Wojewody z Mazepy oraz Horsztyńskie-go. Oddane mężom, kochające i posłusz-ne – a przecież uczucia Wojewodzinydo pasierba nie wydają się macierzyń-skie, zaś przeświadczenie o wiernościmałżeńskiej Salomei Horsztyńskiej jestw tekście dramatu niebezpodstawniepodważane.

Wojewodzina i Salomea Horsztyń-ska to jednak kreacje drugoplanowe,

natomiast hrabina Idalia ze wspania-łą przemyślnością potrafi kierowaćsytuacją. Przebiegła (bo zakochana),przesadna w wyrażaniu swych uczući myśli kochanka Fantazego w Rzy-mie, gnająca za nim na Podole, trud-ne ma zadanie – odbić go młodszeji pięknej pannie, z powrotem rozkochaćw sobie, doprowadzić do ślubu. Te za-biegi, choć wpisane do drugiego planudramatu, są mistrzowsko ukazane.Zmienność Idalii, przybierane przez niąmaski kobiety namiętnej, porzuconejkochanki i damy mistycznie rozegzal-towanej – wkładane są zawsze odpo-wiednio do nastrojów kochanka, alekocha naprawdę, i to prowadzi ją dodesperacji i snucia intryg. I do wy-granej!

Równą determinacją w dążeniu dopołączenia się z kochankiem (i równieżostatecznie zakończoną zapowiedziązaślubin) wykazała się Salusia ze Snusrebrnego Salomei. Nie dał jej Słowackiświatowego obycia Idalii, skazana więcbyła na metody bardziej prymitywne:zatajenie ważnej wiadomości i szantaż.Uboga panna respektowa zakochanaw synu magnata. Ma na tyle mądrości(choć nieco okrutnej), by w odpowied-nim czasie nie podzielić się z nikim tre-ścią snu proroczego (a wiadomo byłowtedy, że sny prorocze się realizują), za-powiadającego zamordowanie jej mat-ki, babuni i rodzeństwa przez hajdama-ków. W rezultacie zostali wyrżnięci,lecz ich „chłopski” język i obyczaje nieskompromitowały panienki w oczachamanta.

A potem jakże wspaniała jest scena,w której kochankowie spotykają się no-cą w ogrodzie – on ma jej dosyć, bo jestnudna jak „baran do rznięcia” (tylkoSłowacki mógł takie słowa włożyć w us-ta bohatera!), nadszedł czas zerwania.Dochodzi do nieuchronnej konfron-

Kobiety dwóch polskich romantyków

30 Zeszyty Szkolne

tacji, ale tuż przed nią Leon wygłaszakapitalny monolog na temat kobiecejzwodniczości:

Sali prosta jest i wierna. –Ale w najprościejszej leżyTaka obłuda misterna,Tyle gołębiej odzieży,Taki kałkuł na dnie duszy,Taki instynkt oszukaństwa, [...]Że wierność ich – jest to sztuka,

W którą czart oczy pochował. (akt I, zmiana II)

I, jak dalej dodaje Leon, „wiernościąnudzą, lub zwodzą”, póty z męża wysy-sając siły, aż pozostanie z niego tylko„kwiat zwiędły w sercu kobiety”.

Tyle Leon – a Salusia wprowadza,z panieńską skromnością niedopowie-dziany, język szantażu:

I porzucić chcesz, jak widzę?Ale póki ja nie w grobie,To się ty nie możesz żenić.

Nie może się żenić, oczywiście, bo„będą dwie skargi / Z jednych ust prze-ciwko tobie”, bo „z jednych ust wyjdądwa głosy”.

(Takie, jak tu je przedstawiam, zary-sy sylwetek kobiecych są oczywiścieprzejaskrawione, ale póki dbamy głów-nie o to, by nie kalać romantycznegoideału kobiety – póty zauważając jegosubtelne piękno, akceptujemy wizjękobiety wyzutej z indywidualności,z rozumu, talentów i ambicji).

I na koniec, moja ulubiona boha-terka – Księżniczka ze Snu srebrnego Sa-lomei. Piękna. Prezentuje się sympatycz-nie. Błyskotliwa – potrafi się uporać zeswą skomplikowaną sytuacją. Przeby-wając na dworze Regimentarza, niemoże wyznać, że jest mężatką, a musi,nie obrażając gospodarza, umknąć odzaręczyn z jego synem. Ileż świetnych

ripost pada w dialogach tych dwoj-ga godnych siebie przeciwników! JestKsiężniczka muśnięta tajemniczym du-chem: coś łączy ją z widunem Werny-horą, widzi – lecz niezbyt pojmuje –jakieś niejasne mary przyszłości.

Najbardziej jednak wyróżnia Księż-niczkę autorefleksja, próba głębszegozrozumienia samej siebie, swej istoty.Jest w tym bliska – chciałoby się rzec –Słowackiemu. Tak jak on, w wieluutworach, ona również docieka: jakajestem?

[...] gdybym mogła z opalów,Z pereł, brylantów, z koralówPleść jako oceanidyWieniec na zielonej fali,Albo z siarki, co się pali,Robić powój pasożytny,I włos długi, rozczesanyOwijać w ten kwiat błękitnyPalący się, kwiat siarczany;I pokazać się tej szlachcieTaką, jaką w myślach jestem:Nazwaliby mnie azbestem,I w moim ślubnym kontrakcieZawarowaliby sobie,Że w domu ognia nie zrobię,Wioski nie spalę zarzewiem.Skąd mi ten duch? – sama nie wiem...

(akt II)

A czy my wiemy? Czy same wiemy, ja-kie jesteśmy?

Kobiety z dzieł Słowackiego są wład-cze, mądre, miewają dusze i skompli-kowane myśli. Są tak świetne, że pod-porządkowywane im zostają kreacjemęskie w momentach, gdy dwie płciestykają się z sobą na scenie. Spięciasłowne kończą się rejteradą panów (naprzykład Fantazego po scenie oświad-czyn) lub ich wyraźną kapitulacją. Aleto przy nich bohaterowie mogą nie lę-kać się okazania słabości, u nich szu-kają ukojenia. Młody Kordian duma

Alina Kowalczykowa

31Zeszyty Szkolne

z głową na kolanach Laury, a podob-nych sposobów zaradzenia melancho-lijnym nastrojom w Paryżu szukał samSłowacki. Pisał do matki: „Smutno mi– ale co robić, jutro pójdę do Kory –może, kiedy mi zacznie patrzeć w oczyi uśmiechać się, może ten smutek roz-proszy – choć dalibóg nie kochamjej…”5.

5 Korespondencja Juliusza Słowackiego, oprac. E. Sawrymowicz, t. I, Wrocław 1962, s. 132.

Alina Kowalczykowahistoryk literatury; profesor w Instytucie Badań Literackich PAN; autorkalicznych artykułów naukowych i monografii, m.in.: Ciemne drogi szaleń−

stwa (1978), Programy i spory literackie w dwudziestoleciu 1918–1939(1981), Siedmiu bohaterów romantycznych (1981), Pejzaż romantyczny

(1982), Słowacki (1999), a także wielu podręczników szkolnych

W dziełach Słowackiego kobietomprzypada miejsce ważne. Są inne i fa-scynują swą innością. Lecz z pewno-ścią nie nadają się do pełnienia rólpostaci wzorcowych. Ani dla wychowy-wania bluszczowatych ideałów, aniprzyszłych matek-Polek. Zbyt są różno-rodne, zbyt mądre, a przez swe słabości– zbyt ludzkie.

Kobiety dwóch polskich romantyków

37Zeszyty Szkolne

N

Rafał Rutkowskinauczyciel języka polskiego

w Gimnazjum Samorządowymnr 2 w Iławie; doktorant

w Zakładzie TeoriiLiteratury UMK w Toruniu

Zeszyty Szkolne 2004nr 1 (11) zima

Rafał Rutkowski

Najnowszapoezja wobec

tradycji romantycznej

n 1Na początku lat 90. XX w. Maria Janion obwieściła

koniec panowania paradygmatu romantycznego w kultu-rze polskiej1 . Przewidywała, że po 1989 r. kształt naszejkultury, która do tej pory organizowała się wokół takichwartości (z ducha romantycznych), jak ojczyzna, wolnośćczy solidarność narodowa, ulegnie diametralnej zmianie.Idee, którymi sztuka polska żywiła się przez blisko dwie-ście lat – pisała badaczka – okażą się w nowej sytuacji spo-łecznej mało atrakcyjne lub zgoła bezwartościowe; arty-ści, nagle zwolnieni z obowiązku służenia znajdującej sięw potrzebie ojczyźnie, przestaną mówić jednym głosemi zaczną poszukiwać inspiracji artystycznych poza polskątradycją romantyczną, poza naszym kręgiem kulturowym.

Zmierzch paradygmatu romantycznego w minionej de-kadzie szczególnie wyraźnie zaznaczył się w polskiej po-ezji. Tradycję romantyczną w nowej sytuacji społeczno--kulturowej zdecydowanie odrzucili i zaczęli kontestowaćw swoich tekstach zwłaszcza poeci młodzi (urodzeni w la-tach 60.), którzy debiutowali po 1989 r. Model poezjiwiernej romantycznym (i nie tylko romantycznym) ideomi wartościom, liryki zainteresowanej zarówno problemamispołeczno-kulturowymi, jak i kwestiami natury metafizycznej

1 Por. M. Janion, Wolny rynek marzeń, [w:] tejże, Projekt krytyki fantazmatycznej. Szkiceo egzystencjach ludzi i duchów, Warszawa 1991; Pożegnanie z romantyzmem. Z M. Janion rozmawiaA. Bernat, „Nowe Książki” 1991, nr 6.

38 Zeszyty Szkolne

oraz religijnej, zakwestionował na przełomie lat 80. i 90. Marcin Świetlickiw słynnym już wierszu Dla Jana Polkowskiego. W utworze tym młody krakowskipoeta wyszydzał „poezję niewolników”, czyli twórczość takich pisarzy, jak JanPolkowski, Czesław Miłosz czy Zbigniew Herbert, którzy pisarstwo zawsze po-strzegali jako posłannictwo, jako kulturową misję. Co Świetlicki zaproponowałw zamian? Lirykę – wedle określenia ukutego przez młodych krytyków, którzyw latach 90. wylansowali Świetlickiego i całe zastępy jego naśladowców – „na-gich faktów egzystencjalnych”. „Inaczej mówiąc – pisał już w 1989 r. MarianStala – opcja Świetlickiego jest w swej istocie odmową uczestnictwa w świeciewykraczającym poza przeżycia jednostkowe i międzyosobowe. Nie są ważne ideei wspólnoty, nieistotna jest polityka, etyka, metafizyka. Naprawdę jest tylkowłasny, odrębny, osobny świat”2. Nie tylko omawiany wiersz, lecz w ogóle całatwórczość Świetlickiego – to swego rodzaju odmowa udziału w życiu społecz-nym i kulturowym, to negacja tego wszystkiego, co stanowi dobro wspólne:wypracowanych w ciągu wieków idei, prawd, wartości. W twórczości tej liczysię jedynie „ja”; ono jest alfą i omegą, początkiem i końcem, jak w innym wier-szu Świetlickiego o wymownym tytule Świat, pochodzącym z opublikowanejw 1994 r. Schizmy:

Na początku jest moja głowa w moich rękach.Następnie z tego miejsca rozchodzą się koła.Koło stół kwadratowy. Koło pokój. Kołokamienica. Koło ulica. Koło miasto. Kołokraj. I kontynent opasany kołem.Koło półkula. Koło. Koło wszystko.Na samym końcu jest maleńka kropla.

„Ja” u Świetlickiego to centrum świata. Nic poza „ja” nie liczy się dla poety.W utworze ...ska, pochodzącym również ze Schizmy, czytamy:

Dlaczego twój niepokój obraca się wokółwyrazów: niepodległość, wolność,równość, braterstwo, Polska od morza do morza,bezrobocie, podatki, „Gazeta Wyborcza”?

Czy nie wiedziałeś, że są to małe wyrazy?Czy nie wiedziałeś, że są to wyrazy najmniejsze?

„Opcja Świetlickiego”, inspirowana dokonaniami poetów amerykańskich(głównie Franka O’Hary’ego oraz Johna Ashbery’ego), trafiła w minionej deka-dzie na bardzo podatny grunt. Model liryki zaproponowany przez autora Zim-nych krajów stał się w latach 90. w obrębie młodej polskiej poezji modelem jeślinie dominującym, to na pewno jednym z najbardziej wyrazistych. Bardzo szybkowyrosły, o czym wspomniałem już wyżej, całe zastępy naśladowców Świetlickiego.

2 M. Stala, Polkowski, Machej, Świetlicki, Tekieli... Kilka uwag o nowych poetach, zapisanychjesienią 1989 roku, [w:] tenże, Druga strona. Notatki o poezji współczesnej, Kraków 1997, s. 158.

Rafał Rutkowski

39Zeszyty Szkolne

Oprócz nich pojawili się oczywiście poeci oryginalni, odrębni, piszący niekiedyw zupełnie innej niż Świetlicki poetyce: Jacek Podsiadło, Mariusz Grzebalski,Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, by wymienić tylko najwybitniejszych i najgłośniej-szych spośród nich. Mówiąc ogólnie, wszyscy oni podzielali jednak przekonanieautora Zimnych krajów o tym, iż literaturę należy „robić” z „nagich faktów egzy-stencjalnych”, że nie powinny się w niej pojawiać takie wyrazy, jak „niepod-ległość”, „wolność”, „równość” czy „braterstwo”3.

Obok „opcji Świetlickiego” najbardziej wyrazistą w latach 90. propozycją po-etycką w obrębie młodej liryki była „opcja Sosnowskiego”. Andrzej Sosnowskiposzedł jeszcze dalej niż Świetlicki; jego twórczość jest nie tylko „antyroman-tyczna”, lecz również – by tak rzec – „antyliryczna”. Sosnowskiego nie interesu-je mówienie ani o społeczeństwie, ani o kulturze, ani o metafizyce, ani nawet –tak jak autora Schizmy – o sobie. Jego hermetyczne wiersze, inspirowane z jednejstrony erudycyjnymi poematami Pounda, z drugiej zaś dekonstrukcjonizmemDerridy, to w istocie zaszyfrowane, na wskroś przesycone ironią i szyderstwemkomunikaty o języku. Komunikaty, które przypominają bełkot i programowo„gadają o niczym”. Ich jedynym celem jest bowiem – mówiąc w wielkim uprosz-czeniu – zwrócenie uwagi odbiorcy na fakt, że język, którym posługują się lu-dzie, nie tyle umożliwia, co raczej uniemożliwia komunikację i zrozumienieświata. Karol Maliszewski w interesującym tekście zatytułowanym znamienniePrecyzja chaosu tak pisał o poezji Sosnowskiego:

Bohater wierszy Andrzeja Sosnowskiego jest szydercą. Źle. To sam autor jest szyder-cą [...]. Ta poezja jest gestem szyderczym, wymierzonym w historię literatury polskiej[...]. Chyba trzeba odłożyć na bok następujące kwestie: tradycje polskiego wiersza,afirmacja pokoleniowości, mimetyczne przesłanki rzeczywistości przedstawionej, typliryki ze względu na sposób ukształtowania podmiotu, stosunek do wartości, świato-pogląd etc. Pozostaje wersyfikacja, aliteracja (i pokrewne środki stylistyczne), sposo-by uruchamiania potocznej polszczyzny i innych kodów zapożyczonych. [...] Pozosta-je ludyczny aspekt tego projektu, nastawienie na persyflaż, parodię i pastisz4.

W wierszach Sosnowskiego, które w większości trudno odnieść do rzeczywisto-ści pozajęzykowej, znika nawet – tak ważne u Świetlickiego – „ja”. Nie ma tumiejsca na osobę. Czytelnik tych wierszy pozostaje sam na sam z bełkotem, jąka-jącym się językiem, z samonapędzającą się lingwistyczną maszyną, z przemyślniei przewrotnie skonstruowanym poetyckim chaosem wziętych w ironiczny cu-dzysłów związków frazeologicznych, środków stylistycznych, chwytów, konwen-cji, cytatów oraz aluzji.

Również ta opcja poetycka znalazła w minionej dekadzie swoich zwolenni-ków; wystarczy wspomnieć chociażby twórczość Andrzeja Niewiadomskiego czy

3 Piszą o tym J. Klejnocki i J. Sosnowski w książce Chwilowe zawieszenie broni. O twórczościtzw. pokolenia „bruLionu”, Warszawa 1996; zob. zwłaszcza podrozdział To przytrafiło się mnie,s. 61–65.

4 K. Maliszewski, Precyzja chaosu, [w:] tenże, Nasi klasycyści, nasi barbarzyńcy. Szkice o nowejpoezji, Bydgoszcz 1999, s. 38.

Najnowsza poezja wobec tradycji romantycznej

40 Zeszyty Szkolne

Tomasza Majerana. Obecnie – na progu XXI w. – staje się ona coraz bardziejpopularna. Wśród poetów najmłodszych (urodzonych w latach 70.) niezwyklemodne są obecnie wszelkiego rodzaju poetyckie, ludyczne zabawy językiem. Igra-nie konwencjami, żonglowanie cytatami, stylistyczna ekwilibrystyka, która wła-ściwie niczemu ani nikomu nie służy – są na porządku dziennym w najmłodszejpoezji5. Poezji, która nie ma już zupełnie nic wspólnego z tradycją romantycznąi która zaczyna mieć coraz mniej wspólnego z poezją w ogóle.

n 2Pod koniec lat 90. Piotr Śliwiński opublikował bardzo ciekawy tekst Albo

Mickiewicz6. Poznański krytyk badał w nim stosunek poetów, którzy debiutowa-li po 1989 r., do twórczości Mickiewicza, pytając – w istocie – o stosunek młodejpoezji do tradycji romantycznej. Analizując teksty wspomnianych wyżej i kilkujeszcze innych twórców, Śliwiński próbował pokazać nie tylko to, że poetówurodzonych w latach 60. i 70. ogólnie biorąc nie interesuje twórczość Mickiewi-cza oraz tradycja romantyczna, ponieważ zafascynowani są oni poetami amery-kańskimi oraz najnowszymi prądami intelektualnymi spod znaku postmoderni-zmu. Autor Przygód z wolnością starał się także – i to wydaje się w jego tekścienajciekawsze – określić konsekwencje odrzucenia tradycji romantycznej przezmłodą poezję.

Poeci – dowodził Śliwiński – którzy w swojej twórczości rezygnują z ważnychzadań społeczno-kulturowych i nie chcą brać odpowiedzialności za cokolwiek,przyczyniają się do tego, że pisarz przestaje być powszechnie postrzegany jakoktoś, kto ma do powiedzenia o świecie i człowieku coś ważnego, istotnego, cze-go warto by wysłuchać. Sama literatura zaś, która coraz częściej przedstawia,mówiąc słowami Herberta, „małą duszę z wielkim żalem nad sobą” lub też stajesię jedynie językową grą, przestaje być traktowana poważnie – czytelnicy zaczy-nają w niej widzieć po prostu towar, który ma służyć intelektualnej rozrywce.

Odrzucenie tradycji – zwłaszcza romantycznej, w której poeta pełni rolę wiesz-cza, a literatura ma moc „przerabiania ludzi w anioły” – okazuje się więc kwestiązłożoną. Nie chodzi tu bowiem tylko o zanegowanie pewnego modelu poezji.Odrzucenie tradycji romantycznej jest w istocie zgodą na poważne obniżeniekulturowej rangi pisarza i literatury.

n 3Z dotychczasowych moich rozważań wynika, że poezja polska po 1989 r. zu-

pełnie odcięła się od romantyzmu. Nie jest to jednak prawdą. Tradycja roman-tyczna stanowiła w minionej dekadzie ważny punkt odniesienia dla kilku mło-dych poetów: Krzysztofa Koehlera, Jarosława Klejnockiego czy Wojciecha Wencla

5 Pisze o tym – bardzo krytycznie – Śliwiński w tekście Kariera cudzysłowu, [w:] tenże,Przygody z wolnością. Notatki o poezji współczesnej, Kraków 2002. Warto w tym miejscu wspo-mnieć, że twórczości poetów urodzonych w latach 70. został poświęcony jeden z ostatnichnumerów sopockiego dwumiesięcznika „Topos” (2003, nr 1–3). Numer ten zawiera bardzoobszerny i reprezentatywny wybór wierszy najmłodszych polskich poetów.

6 Tekst ukazał się pierwotnie w „Res Publice Nowej” (1998, nr 7–8), później zaś wszedł dowspomnianej w poprzednim przypisie książki Śliwińskiego Przygody z wolnością.

Rafał Rutkowski

41Zeszyty Szkolne

– pisze o tym Śliwiński we wskazanym wyżej tekście Albo Mickiewicz. Tradycja tabyła i jest do dziś istotna jednak przede wszystkim dla wybitnych pisarzy starsze-go pokolenia, zwłaszcza dla Miłosza, który – jak wiadomo – od wielu już latfascynuje się wielkim poetyckim dziełem Mickiewicza. O tej fascynacji, o wpły-wie autora Pana Tadeusza na Miłosza pisze Marian Stala w wydanej niedawnoksiążce Trzy nieskończoności7. Krakowski badacz twierdzi w niej, że model poezjizaproponowany przez Miłosza – poezji zawsze usiłującej mierzyć się z wielkimiproblemami współczesnego świata – wręcz przeniknięty jest duchem Mickiewi-cza. Bez Mickiewicza nie byłoby Miłosza takiego, jakiego znamy – sugeruje Stala.

O fascynacji Mickiewiczem pisze również sam Miłosz w swoim ostatnim to-mie poetyckim Druga przestrzeń, ściślej: w zamieszczonym w nim Traktacie teolo-gicznym8. Poemat ten jest poświęcony kwestiom religijnym i metafizycznym. Wartojednak odczytać go również w kontekście tego, co dzieje się w młodej poezjipolskiej, która zdecydowanie odrzuca tradycję romantyczną.

W piątym wierszu Traktatu, zatytułowanym Obciążenie, Miłosz pisze: „TenMickiewicz, po co nim się zajmować, jeżeli i tak wygodny. / Zmieniony w rekwi-zyt patriotyzmu dla pouczania młodzieży. / W puszkę konserw, która po otwar-ciu miga scenami kreskówki / o dawnych Polakach”. Autor Doliny Issy bardzotrafnie charakteryzuje stosunek współczesnych Polaków do Mickiewicza. Dlawiększości z nich wielki polski poeta jest rzeczywiście czymś w rodzaju muzeal-nego eksponatu, przydatnego jedynie w szkołach. Tak też postrzegają Mickiewi-cza poeci średniego i najmłodszego pokolenia, którzy negują tradycję roman-tyczną i poszukują inspiracji artystycznych w literaturach obcych. Dla Miłoszajednak rzecz przedstawia się zupełnie inaczej. Jak? – o tym mówi w siódmymwierszu Traktatu, zatytułowanym Mnie zawsze podobał się:

Mnie zawsze podobał się Mickiewicz, ale nie wiedziałem dlaczego.

Aż zrozumiałem, że pisał szyfrem i że taka jest zasada poezji,dystans między tym, co się wiei tym, co się wyjawia.

Czyli treść jest ważna, niby ziarno w łupinie, a jak będą bawić sięłupinami, nie ma większego znaczenia.

Błędy i dziecinne pomysły poszukiwaczy tajemnicypowinny być wybaczone.

Mnie wyśmiewali za Swedenborgi i inne ambaje,ponieważ wykraczałem poza przepisyliterackiej mody.

7 M. Stala, Trzy nieskończoności. O poezji Adama Mickiewicza, Bolesława Leśmiana i CzesławaMiłosza, Kraków 2001; por. moja recenzja tej książki: Spotkanie z nieskończonością, „Znak” 2003,nr 9.

8 W Traktacie teologicznym jest zawartych sporo tekstów bezpośrednio dotyczących Mickiewi-cza i jego twórczości: Obciążenie; Mnie zawsze podobał się; Ależ tak, pamiętam; Według Mickiewicza;Tak więc Ewa; Nie można się dziwić.

Najnowsza poezja wobec tradycji romantycznej

42 Zeszyty Szkolne

Wykrzywione w szyderczym grymasie gębymałpoludów rozprawiających o moich zabobonachpobożnego dziecka.

Które nie chce przyjąć jedynej dostępnej nam wiedzy,o wzajemnym stwarzaniu się ludzii wspólnym stwarzaniu tego, co nazywają prawdą.

Podczas gdy ja chciałem wierzyć w Adama i Ewę,Upadek i nadzieję przywrócenia.

Miłosz ukazuje tu Mickiewicza (samego siebie zresztą również) jako „poszu-kiwacza tajemnicy” oraz jako twórcę, który zgłębił istotę („zasadę”) poezji. Mó-wiąc o tajemnicy, Miłosz bez wątpienia ma na myśli transcendencję. AutoraDoliny Issy zawsze bowiem interesowała przede wszystkim problematyka metafi-zyczna w Mickiewiczowskich dziełach. Warto wspomnieć, że dostrzegał ją nawetw utworach, które na pierwszy rzut oka z metafizyką nie mają nic wspólnego.„Wbrew pozorom – pisał Miłosz w Ziemi Ulro – a także wbrew świadomym za-miarom autora, Pan Tadeusz jest poematem na wskroś metafizycznym, to znaczyjego przedmiotem jest rzadko dostrzegany w codziennie nas otaczającej rzeczy-wistości ład istnienia jako obraz (czy odbicie w lustrze) czystego Bytu. Tutaj jestsekret «ostatniego eposu w europejskiej literaturze» [...]. Wschody i zachody słońca,zwykłe czynności, jak przyrządzanie kawy czy zbieranie grzybów, są więc i tym,za co bierze je czytelnik, i powierzchnią, pod którą ukrywa się wielka akceptacja,która ożywia i podtrzymuje opis”9. Do takiej interpretacji arcydzieła Mickiewiczamożna oczywiście zgłaszać zastrzeżenia. Świetnie pokazuje ona jednak, w jakisposób Miłosz odbiera poezję wieszcza. Jest ona dla niego czymś w rodzaju „szy-fru transcendencji”10. W wierszu Mnie zawsze podobał się mowa jest wszak o tym, żeMickiewicz „pisał szyfrem” i że istotą poezji jest „dystans między tym, co się wie”(o rzeczywistości nadprzyrodzonej), a „tym, co się wyjawia” (o tej rzeczywisto-ści w dziele literackim). Mickiewicz – zdaniem Miłosza – mówił nieodmiennieo sprawach ducha, czyli o kwestiach najistotniejszych dla każdego człowieka,zawsze robiąc to w sposób subtelny, bardzo wyrafinowany artystycznie – jakw Panu Tadeuszu. Ważne jest również, że autor Traktatu teologicznego wyraźniezaznacza, iż w dziełach arcypoety forma nigdy nie przesłania treści („treść jestważna, niby ziarno w łupinie”).

W cytowanym wyżej liryku Miłosz, mówiąc o Mickiewiczu, mówi takżeo sobie, jako o nieulegającym literackim modom poecie, który – wzorem wielkie-go romantyka – „poszukuje tajemnicy”, inspirując się przy tym pismami teozo-fów i mistyków (takich jak np. Swedenborg). Mówi również o przenikniętychduchem Mickiewicza komentatorach swoich dzieł.

9 Tegoż, Ziemia Ulro, Warszawa 1982, s. 132–133.10 Określenie „szyfr transcendencji” (oznaczające element utworu literackiego lub cały utwór

odnoszący się do sfery sacrum) stosuję tu za W. Gutowskim; badacz posłużył się nim w swojejksiążce Wśród szyfrów transcendencji. Szkice o sacrum chrześcijańskim w literaturze polskiej XX wieku,Toruń 1994.

Rafał Rutkowski

43Zeszyty Szkolne

Owi komentatorzy ukazani są jako szydercy, którzy zdecydowanie odrzucajątradycję romantyczną z jej przekonaniem o dualistycznej naturze rzeczywisto-ści i o prymacie ducha nad materią. Usiłujące zawsze podążać i nadążać za inte-lektualnymi modami „małpoludy”, opisane przez Miłosza – to relatywiści (prze-konani o tym, że nie istnieje prawda) oraz ateiści (ponieważ drwią z naiwneji dziecinnej – w ich mniemaniu – wiary Miłosza w „Adama i Ewę, / Upadeki nadzieję przywrócenia”). Wiersz Mnie zawsze podobał się jest więc nie tylko osobi-stym wyznaniem starego mistrza, który zwierza się czytelnikom ze swoich lite-rackich i filozoficznych fascynacji. To również „rozprawa” z przeciwnikami Mic-kiewicza i całej tradycji romantycznej. Utwór ten można więc odczytać jakoswoistą polemikę Miłosza z takimi poetami, jak Świetlicki czy Sosnowski. Pole-miczny charakter tekstu widać zwłaszcza w kontekście utworu otwierającegoTraktat teologiczny, zatytułowanego Takiego traktatu, w którym Miłosz informujeodbiorcę o powodach, dla których napisał swój trzeci – po Traktacie poetyckimoraz Traktacie moralnym – wielki poemat: „Jest to, po wielu próbach, po prostudziękczynienie, / a także pożegnanie dekadencji, / w jaką popadł poetycki językmego wieku”.

n 4W najnowszej poezji polskiej istnieją dwa, diametralnie różne sposoby odno-

szenia się do tradycji romantycznej. Z jednej strony jest jej wierny Miłosz, któryod Mickiewicza nauczył się, że liryka jest czymś istotnym, mającym do odegraniaważną rolę w życiu kulturowym, w związku z czym poeta zawsze powinien sięzajmować kwestiami natury społecznej, moralnej, filozoficznej czy teologicznej.Z drugiej strony – poeci średniego i najmłodszego pokolenia, którzy tradycjęromantyczną zdecydowanie odrzucają, dowodząc, po pierwsze, iż twórczość jestcałkowicie prywatną sprawą pisarza, po drugie zaś, że literaturę należy „robić”z literatury, wyszydzając przy tym anachroniczne przekonanie, iż ma ona cokol-wiek wspólnego z rzeczywistością pozatekstową. Miłosz – jako zagorzały obroń-ca i apologeta romantyzmu – jest na współczesnej scenie literackiej bardzo osa-motniony, mając zaledwie kilku sprzymierzeńców. Zdecydowaną większośćstanowią przeciwnicy romantyzmu, którzy w Mickiewiczu – arcywzorze poetyromantycznego – widzą „puszkę konserw, która po otwarciu miga scenami kre-skówki o dawnych Polakach”. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że spraw-dziły się przewidywania Marii Janion, wspomniane na początku artykułu.

Sytuację tę można oczywiście oceniać w sposób bardzo różny. Są krytycy,którzy twierdzą, iż tacy poeci, jak Świetlicki czy Sosnowski znacznie odświeżylijęzyk polskiej liryki. Jednak nie brakuje też badaczy, którzy dowodzą, że młodapoezja jest słaba pod względem artystycznym i zupełnie bezradna wobec rzeczy-wistości właśnie dlatego, że zanegowała tradycję (m.in. romantyczną). I zwolen-nicy, i przeciwnicy twórczości odwołującej się do dokonań Mickiewicza, Słowac-kiego czy Norwida mają po części rację. Wydaje się jednak, że radykalne odcięciesię od idei i wartości, które przez prawie dwieście lat stanowiły fundament pol-skiej kultury, stwarza więcej niebezpieczeństw niż szans.

Najnowsza poezja wobec tradycji romantycznej