ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do...

168
TOWA R Z YST WO NAU KOW E W TORU N I U WYDZIAŁ NAUK HISTORYCZNYCH ZAPISKI HISTORYCZNE POŚWIĘCONE HISTORII POMORZA I KRAJÓW BAŁTYCKICH UKAZUJĄ SIĘ OD 1908 ROKU (DO ROKU 1955 JAKO „ZAPISKI TOWARZYSTWA NAUKOWEGO W TORUNIU”) TOM LXXVIII – ROK 2013 ZESZYT 2 TORUŃ 2013

Transcript of ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do...

Page 1: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

T O W A R Z Y S T W O N A U K O W E W T O R U N I UWYDZIAŁ NAUK HISTORYCZNYCH

ZAPISKI HISTORYCZNEPOŚWIĘCONE HISTORII POMORZA

I KRAJÓW BAŁTYCKICH

UKAZUJĄ SIĘ OD 1908 ROKU(DO ROKU 1955 JAKO

„ZAPISKI TOWARZYSTWA NAUKOWEGO W TORUNIU”)

TOM LXXVIII – ROK 2013ZESZYT 2

TORUŃ 2013

Page 2: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

RADA REDAKCYJNA ZAPISEK HISTORYCZNYCHPrzewodniczący: Mieczysław Wojciechowski

Członkowie: Karola Ciesielska, Jerzy Dygdała, Karin Friedrich, Rolf Hammel-Kiesow, Grzegorz Jasiński, Edmund Kizik, Janusz Małłek, Ilgvars Misāns, Michael G. Müller, Alvydas Nikžentaitis, Stanisław Salmonowicz, Jürgen Sarnowsky, Jacek Staszewski ,

Janusz Tandecki, Kazimierz Wajda, Edward Włodarczyk

KOMITET REDAKCYJNY ZAPISEK HISTORYCZNYCHRedaktor: Bogusław Dybaś, zastępca redaktora: Roman Czaja

Członkowie: Mirosław Golon, Tomasz Kempa, Piotr Oliński, Przemysław Olstowski, Magdalena Niedzielska, Mariusz Wołos

Sekretarze Redakcji: Paweł A. Jeziorski, Katarzyna Minczykowska

Tłumaczenie streszczeń, spisu treści i słów kluczowychPaulina Górak (jęz. niemiecki),

Agnieszka Chabros, Michał Targowski (jęz. angielski)

Adiustacja i korektaAneta Dąbrowska-Korzus

Skład i łamanieWłodzimierz Dąbrowski

Teksty publikowane w tomie za rok 2012 recenzowali:Józef Borzyszkowski, Roman Czaja, Mirosław Golon, Igor Hałagida, Tomasz Kempa,

Zdzisław Noga, Stanisław Roszak, Dorota Samborska-Kukuć, Wojciech Skóra

Adres RedakcjiTowarzystwo Naukowe w Toruniu

87-100 Toruń, ul. Wysoka 16www.tnt.torun.pl/zapiski

www.zapiskihistoryczne.ple-mail: [email protected]

Instrukcja dla autorów znajduje się na stronie internetowejoraz w każdym zeszycie pierwszym czasopisma

Articles appearing in this journal are abstracted and indexed in „Historical Abstracts”

Wydanie publikacji dofi nansowane przezMinisterstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego

ISSN 0044-1791

TOWARZYSTWO NAUKOWE W TORUNIU

Wydanie I. Ark. wyd. 12,7 Ark. druk. 10,7

Wąbrzeskie Zakłady Grafi czne87-200 Wąbrzeźno, ul. Mickiewicza 15

www.wzg.com.pl

Page 3: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

SPIS TREŚCI

A r t y k u ł yKarol Łopatecki, Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych” na przykładzie

Rigischer Artikelsbrieff z 1600 roku ............................................................................... 5Tomasz Łaszkiewicz, Zbytkowne hobby ziemian czy racjonalna gospodarka? Łowie-

ctwo na Pomorzu w okresie dwudziestolecia międzywojennego ............................. 39Arkadiusz Słabig, Pozostać czy wyemigrować? Autochtoni i Ukraińcy w województwie

pilskim w latach 1975–1989 w dokumentach Służby Bezpieczeństwa .................... 59

Ź r ó d ł a , m a t e r i a ł y , m i s c e l l a n e aMarta Czyżak, Arkadiusz Wagner, Odnaleziony modlitewnik biskupa chełmińskiego

Wikbolda Dobilsteina ..................................................................................................... 99Stanisław Salmonowicz, Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka ........................ 117

R e c e n z j e i o m ó w i e n i aPrusy Królewskie. Społeczeństwo, kultura, gospodarka 1454–1772. Szkice z dziejów, red.

Edmund Kizik (Stanisław Salmonowicz) ..................................................................... 155Tomasz Nowicki, Ministri ecclesiae. Służba kościelna i witrycy w diecezji włocławskiej

w XVIII wieku (Izabela Skierska) ................................................................................... 158Anna Tarnowska, Z dziejów unifi kacji administracji II Rzeczypospolitej. Rola przepisów

pruskich (Przemysław Olstowski) .................................................................................. 162

INHALTSVERZEICHNIS

A r t i k e lKarol Łopatecki, Charakteristik der „städtischen Militärartikel” am Beispiel des Rigi-

schen Artikelsbrieff s aus dem Jahre 1600 ...................................................................... 5Tomasz Łaszkiewicz, Ein opulentes Hobby der Landbesitzer oder eine rationelle Tätig-

keit? Die Jagdwirtschaft in Pommerellen in der Zwischenkriegszeit ....................... 39Arkadiusz Słabig, Bleiben oder auswandern? Die Autochthonen und Ukrainer in der

Woiwodschaft Piła 1975–1989 in der Dokumentation des Staatssicherheitsdienstes 59

Q u e l l e n , M a t e r i a l i e n , M i s c e l l a n e aMarta Czyżak, Arkadiusz Wagner, Das wiedergefundene Gebetbuch des Bischofs von

Kulm Wikbold Dobilstein .............................................................................................. 99Stanisław Salmonowicz, Zwischen der DDR und BRD. Aus den Erinnerungen eines

Historikers ....................................................................................................................... 117R e z e n s i o n e n u n d B u c h b e s p r e c h u n g e n ................................................... 155

Page 4: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

[190]

CONTENTS

A r t i c l e s Karol Łopatecki, Description of the “municipal military articles” from the example of

Rigischer Artikelsbrieff of the year 1600 ........................................................................ 5Tomasz Łaszkiewicz, Luxurious hobby or rational activity? Th e hunting economy in

Pomerania during the interwar period ........................................................................ 39Arkadiusz Słabig, To stay or to emigrate? Indigenous inhabitants and Ukrainians in the

Piła Province between 1975–1989 in the fi les of the Security Service ..................... 59

S o u r c e s , M a t e r i a l s , M i s c e l l a n e aMarta Czyżak, Arkadiusz Wagner, Discovered prayer book of the bishop of Chełmno

Wikbold Dobilstein ......................................................................................................... 99Stanisław Salmonowicz, Between the German Democratic Republic and the Federal

Republic of Germany: a historian’s memoir ................................................................ 117B o o k R e v i e w s a n d C o m m e n t s ........................................................................ 155

4

Page 5: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I I I — R O K 2 0 1 3Zeszyt 2

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

KAROL ŁOPATECKI (Białystok)

CHARAKTERYSTYKA „MIEJSKICH ARTYKUŁÓW WOJSKOWYCH” NA PRZYKŁADZIE RIGISCHER ARTIKELSBRIEFF Z 1600 ROKU

Słowa kluczowe: dyscyplina wojskowa, Infl anty, milicja miejska, prawo wojskowe, Ryga

Problematyka prawa wojskowego obowiązującego w Rzeczypospolitej szlachec-kiej jest stosunkowo dobrze zbadana. Dzięki wydawnictwu źródłowemu przygo-towanemu przez Stanisława Kutrzebę1 w powojennej Polsce powstały liczne prace poświęcone temu zjawisku. Podstawowe znaczenie nadal odgrywa artykuł Grze-gorza Błaszczyka, który uporządkował wiedzę o artykułach wojskowych, postawił główne tezy badawcze i wyznaczył kierunki dalszych badań2. Obecnie najlepiej zbadanym pod tym kątem okresem jest panowanie Stanisława Augusta Poniatow-skiego, głównie dzięki pracy Wojciecha Organiściaka dotyczącej kodyfi kacji prawa wojskowego z 1775 r.3 Prócz tego dobrze scharakteryzowany został rozwój prawa wojskowego w Koronie i Wielkim Księstwie Litewskim do połowy XVII w.4 Pod-kreślić należy, iż w 2009 r. ukazała się książka Tomasza Ciesielskiego o armii ko-ronnej w okresie panowania Augusta III, która zobrazowała przemiany w prawie i dyscyplinie wojskowej z tego okresu5.

1 Polskie ustawy i artykuły wojskowe od XV do XVIII wieku, oprac. S. Kutrzeba, Kraków 1937. 2 G. Błaszczyk, Artykuły wojskowe i ich rola dla ustroju polskich sił zbrojnych i prawa wojskowego

(do końca XVII wieku), Czasopismo Prawno-Historyczne (dalej cyt. CPH), t. 31: 1979, z. 2, s. 77––106.

3 W. Organiściak, Kodeksy wojskowe w Polsce roku 1775, Katowice 2001, oraz liczne jego arty-kuły, przykładowo: idem, Ze studiów nad reformą prawa wojskowego za czasów Stanisława Augusta, CPH, t. 53: 2001, z. 1, s. 177–200; idem, Polskie artykuły wojskowe z 1775 roku, Kwartalnik History-czny, t. 109: 2002, z. 1, s. 41–59.

4 Z. Spieralski, Instrukcje i artykuły hetmańskie Jana Tarnowskiego, Studia i Materiały do Historii Wojskowości (dalej cyt. SMHW), t. 34: 1991, s. 271–308; G. Błaszczyk, Ustawy i artykuły wojskowe Polski i Litwy do 1569 roku, ibid., t. 39: 1998, s. 29–75; K. Łopatecki, „Disciplina militaris” w wojskach Rzeczypospolitej do połowy XVII wieku, Białystok 2012; idem, Organizacja, prawo i dyscyplina w pol-skim i litewskim pospolitym ruszeniu (do połowy XVII wieku), Białystok 2013.

5 T. Ciesielski, Armia koronna w czasach Augusta III, Warszawa 2009, passim (przede wszystkim s. 128–147, 391–444). Zob. również W. Organiściak, Artykuły wojenne Augusta III Sasa z 1749 roku, Z Dziejów Prawa, t. 3: 2010, s. 163–177; idem, Artykuły wojskowe Hieronima Radziwiłła dla garni-zonu słuckiego z 1733 roku na tle prawa wojskowego Wielkiego Księstwa Litewskiego, ibid., t. 5: 2012, s. 361–374.

Page 6: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [192]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Obok badań prezentujących chronologiczny rozwój prawa wojskowego poja-wiają się również prace dotyczące określonego typu artykułów wojskowych. Do-tychczas zanalizowane zostały morskie, artyleryjskie oraz konfederackie przepisy porządkowe6. Przybliżono również artykuły wojskowe wydawane dla wojsk pry-watnych na przykładzie aktów normatywnych ogłaszanych przez Radziwiłłów7.

Istnieją jednak obszary, które dotąd nie zostały zanalizowane. W szczególności brak badań nad przepisami dotyczącymi wojsk zaciąganych i opłacanych przez największe miasta Rzeczypospolitej przełomu XVI i XVII w. (m.in. Gdańsk, Ryga i Toruń). W niniejszym artykule przybliżam ten typ źródeł prawa wojskowego, szczegółowo analizuję zaś nieznane w historiografi i ryskie artykuły wojskowe ogłoszone w 1600 r. Przepisy te znalazły się w zespole archiwum zewnętrznego miasta Rygi, w jednostce poświęconej artylerzystom i inżynierom wojskowym8. Dzięki temu, że ówcześni archiwiści miejscy wykonywali sumariusze dokumen-tów dla każdej jednostki, możemy stwierdzić, iż odnalezione artykuły wojskowe zostały wtórnie do niej przeniesione9. Kwerenda archiwalna pozwoliła ustalić, iż pierwotnie przepisy porządkowe przechowywane były w jednostce zatytułowanej „Bürger und Krieges Hauptleüte Bestallüngen Krieges-Articuln”. W sumariuszu tej jednostki dokładnie odnotowano nazwę dokumentu wraz z datą10.

Na wstępie należy zastanowić się, czy wprowadzanie nowego pojęcia („miej-skie artykuły wojskowe”) jest zasadne i przydatne w badaniach historyczno-praw-nych. Dokumenty te ogłaszały władze miejskie, co wiązało się z przyznaniem mia-stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne-go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby wojskowej11.

6 W. Magnuszewski, Z dziejów elearów polskich. Stanisław Stroynowski, lisowski zagończyk, przy-wódca i legislator, Warszawa–Poznań 1978, s. 120–176; S. Bodniak, Polska a Bałtyk za ostatniego Jagiellona, Kórnik 1946, s. 93 n. (w szczególności s. 129–135); В. В. Каляда, Артыкулы пушкарске 1557–1567 гг. як крыишцы вайсковага заканадаўства Въяликага Княства Литоўскага, [in:] Леў Сапега (1557–1633 гг.) i яго час, рэд. С. В. Марозав, Гроднo 2007, s. 184–186.

7 V. Rakutis, Radvilų milicija XVIII a., Karo archyvas, t. 20: 2005, s. 101–154; W. Organiściak, Ar-tykuły wojskowe dla Milicji Karola Stanisława Radziwiłła na tle prawa wojskowego Wielkiego Księstwa Litewskiego, Z Dziejów Prawa, t. 4: 2011, s. 299–319.

8 Latvijas Valsts vēstures arhīvs, Rīga (dalej cyt. LVVA), f. 673, op. 1, nr 1182, k. 3–6. Szerzej o hi-storii „archiwum zewnętrznego” miasta Rygi (Rigas maģistrāta Ārējais arhīvs – f. 673): K. Łopatecki, Źródła dotyczące ziem Rzeczypospolitej szlacheckiej w Łotewskim Państwowym Archiwum Historycz-nym, Miscellanea Historico-Archivistica, t. 17: 2011, s. 41–56; A. Ziemlewska, Archiwum Zewnętrzne Rady Ryskiej w Łotewskim Państwowym Archiwum Historycznym, ibid., s. 57–64.

9 W teczce zatytułowanej „Bestallungen der Artellerie – Zeugmeister und Mechaniker” (LVVA, f. 673, op. 1, nr 1182, k. 1–46v) pierwotnie znajdowały się umowy, przysięgi, kwity i rewersy związane z pełnieniem powinności na rzecz miasta z lat 1562–1648 przez inżynierów i artylerzystów. Obecnie na 46 kartach znajdują się dokumenty z lat 1600–1703.

10 LVVA, f. 673, op. 1, nr 1177, k. 2, 5.11 B. Dybaś, Fortece Rzeczypospolitej. Studium z dziejów budowy fortyfi kacji stałych w państwie

polsko-litewskim w XVII wieku, Toruń 1998, s. 317, przyp. 135. Najstarsze artykuły wojskowe wydawa-ne przez władze miejskie pochodzą już z połowy XV w., czego przykładem jest akt ogłoszony dla 33 żołnierzy przez radę miejską Bardiowa (Štátny archív v Prešove, pobočka Bardejov, f. Magistrát mesta Bardejova, č. 1987, s. 1–6). Akt prawny odkrył i omówił Vladimír Segeš, zob. idem, Mestá v uhorskom

6

Page 7: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[193]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

W konsekwencji zawsze do artykułów wojskowych dołączana była przysięga woj-skowa, w której żołnierze zobowiązywali się do wierności miastu i jego organom12. Sądzę, że ten element jest przesądzający o konieczności wyodrębnienia tego typu praw. Grzegorz Błaszczyk dokonując podziału praw wojskowych z uwagi na wy-dające je podmioty, uwzględnił artykuły: hetmańskie, konfederackie, aprobowane przez sejm, królewskie13. Artykuły ogłaszane przez władze miejskie nie mieszczą się w żadnej z zaproponowanych kategorii. Dodać należy, że również współcześni dostrzegali specyfi kę tych źródeł, gdyż wyodrębniali je z ogólnej kategorii „arty-kułów wojskowych”14.

W Rzeczypospolitej szlacheckiej wzmianki o ogłaszaniu miejskich artykułów wojskowych pochodzą jedynie z Gdańska, Torunia i Rygi, czyli miast o wyjątkowo silnej pozycji prawnej i ekonomicznej15. W Toruniu wobec zagrożenia szwedzkie-go w 1629 r. władze miejskie zdecydowały się wydać szereg regulacji: odnośnie do zaprowiantowania, wyjazdów z miasta, zgromadzeń czeladników, ochrony prze-ciwpożarowej itp. 15 maja ustalono, że klucze do bram miejskich złożone zostaną u burmistrza, a dnia następnego wydano artykuły wojenne dla wojsk miejskich16.

W Gdańsku trudno jednoznacznie określić, kiedy rada miejska przejęła ini-cjatywę od kondotierów w ogłaszaniu artykułów wojskowych dla oddziałów na-jemnych. Jeszcze w XVI stuleciu władze miejskie akceptowały posiadane przez kompanie Artikelbriefe, na które żołnierze składali przysięgę. Niewątpliwie ko-

vojenstve na konci stredoveku, [in:] Armáda, mesto, spoločnost od 15. storočia do roku 1918 (Vojenské, politické, hospodárske aspekty a súvislosti), ed. V. Dangl, J. J. Varga, Bratislava 2002, s. 23–27.

12 Przysięga stosowana w Gdańsku w pierwszej połowie XVII w. miała następującą treść: „Ich N. N. gelobe und schwere, demnach ich die puncta des Artickelbriefs habe hören lesen und dieselbe wol verstanden, dass ich denenselben gemäss, der Stadt Danczig, alss nemlich der Oberkeit, und ganczen Bürgerschaft wil trewe und holt sein, ihren scha den verhütten und bestes befördern. Ich wil E. Raht dieser Stadt und von demselben mir furgestelten Hohen und Nieder Offi cirern recht-schaff enen gehorsam leisten undt alle Kriegesdienst verrichten, wie mir die selbe anbefohlen werden” (Der Stadt Dantzigk Kriegs-Artickel, [in:] W. Hahlweg, Das Kriegswesen der Stadt Danzig durch eine Einführung und einen Dokumenten-Anhang erweiterter Neudruck der Ausgabe Berlin 1937, Bd. 1: Die Grundzüge der Danziger Wehrverfassung 1454–1793, Osnabrück 1982, s. 23; Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej cyt. APG), sygn. 300, XVIII/3, k. 627d). O przysiędze składanej przez burgrabiego w Gdańsku: S. Sarnicki, „Księgi rycerskie”, w: Archiwum Główne Akt Dawnych, Archiwum Publi-czne Potockich (dalej cyt. AGAD, APP), sygn. 325, t. I, s. 454.

13 G. Błaszczyk, Artykuły wojskowe, s. 81–85.14 Uczynił to m.in. Johann Christian Lünig (Corpus Iuris Militaris, Bd. II, hrsg. v. J. C. Lünig,

Leipzig 1723, nr 410–427, s. 1227–1262), który cały 5 rozdział (zatytułowany „Von Reichs- und Han-see-Städten”) poświęcił artykułom miejskim.

15 W Rzeczypospolitej próby likwidacji przywileju „prawa załogi” wobec Torunia i Elbląga pod-jęto dopiero w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XVII w. (B. Dybaś, op.cit., s. 317, 320–322; M. Wagner, Prawa i obowiązki ofi cerów armii koronnej w drugiej połowie XVII w. Ze studiów nad rozwojem prawa wojskowego w dawnej Rzeczypospolitej, SMHW, t. 36: 1994, s. 38–40).

16 J. E. Wernicke, Geschichte Th orns aus Urkunden, Dokumenten und Handschrift en, Bd. 2: Die Jahre 1531–1840 umfassend, Th orn 1842, s. 219–221; Historia Torunia, red. M. Biskup, t. II, cz. 2: W czasach renesansu, reformacji i wczesnego baroku (1548–1660), oprac. S. Cackowski, B. Dybaś, K. Maliszewski, Z. Naworski, Toruń 1994, s. 151.

7

Page 8: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [194]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nieczność narzucenia treści i wprowadzenia skutecznego nadzoru miejskiego nad zachowaniem żołnierzy były istotne dla utrzymania niezależności sądowni-czej miasta. Brak skutecznego wymiaru sprawiedliwości mógł powodować skargi, które rozpatrywane byłyby na dworze królewskim17. Zmiana jakościowa nastą-piła w latach dwudziestych i trzydziestych XVII w. Utrzymywano wówczas stale około 600-osobowy garnizon, który w okresach zagrożenia powiększano nawet dziesięciokrotnie. Od 1624 r. funkcjonowała permanentnie Rada Wojenna, któ-ra sprawowała nadzór wojskowy nad oddziałami, z wyjątkiem załogi Wisłoujścia, które podlegało bezpośrednio burmistrzowi18. Już w 1626 r. ogłoszono drukiem porządek pełnienia straży i wart19. Dokument ten nie regulował zasad dotyczących utrzymania dyscypliny wojskowej, jednakże dziesięć lat później powstały najstar-sze stworzone przez gdańską radę miejską artykuły wojskowe20. W 1646 r. zosta-ły one gruntownie przeredagowane oraz rozszerzone i wydane pod tytułem: Der Stadt Dantzigk Kriegs-Artickel für ihre Vnterhaltene Soldaten zu Ross und Fuss21. Regulacje te w niezmienionej formie wydano powtórnie dwa lata później22.

Warto zwrócić uwagę na realną próbę ingerencji w system wojskowy Gdańska, co zdarzyło się pod koniec panowania Zygmunta Augusta. Komisarze prezentu-jący na sejmie warszawskim w 1570 r. stosunki panujące w mieście podkreślali: „Ludzie służebne nad zakazanie W.K.Mci. przyymowali. Od postronnych ludzi, ktorych wieksza cześć iest niźli tutecznych, przysiegi na imie Krolow Polskich nie-brali, co byli winni czynic. Hetmany w Mieście wedle upodobania swego ludzie obcego narodu stawili, y przysiegą ie sobie wiązali”23. Zarzuty te w pełni potwier-

17 Przykładowo w 1595 r. w wyniku odmowy rozpatrzenia pozwu przeciwko żołnierzom gdań-skim o zranienie i obrabowanie szlachcica pisarz kancelarii koronnej – Stanisław Roszkowski – oskar-żył Gdańsk przed sądem asesorskim (Z. Rymaszewski, Sprawy gdańskie przed sądami zadwornymi oraz ingerencja królów w gdański wymiar sprawiedliwości XVI–XVIII w., Wrocław–Warszawa–Kra-ków–Gdańsk–Łódź 1985, s. 31).

18 W. Hahlweg, op.cit., s. 47 n. W 1626 r. Gdańsk zaciągnął około 5000 piechoty, na którą w ciągu roku miano przeznaczyć 960 tysięcy zł (J. Seredyka, Sejm w Toruniu w 1626 roku, Wrocław–War-szawa–Kraków 1966, s. 50. Por. T. Węsierska-Biernatowa, J. Czaplicka, M. Sławoszewska, Archiwum miasta Gdańska. Przewodnik po zespołach 1253–1945, Warszawa 1970, s. 83).

19 Wacht-Ordnunge, darnach sich ein jeder Rottmeister, Bürger und Einwohner der königlichen Stadt Dantzigk, in der Nachtwache, zurichten und zuverhalten wird wissen: Wie auch auff was weise der Rottmeister die Wacht heget, Danzig 1626, k. [1–4].

20 „Articulsbrieff der Konigl. Statt Dantzigk, darauff die löbliche Soldatesca alda mitt Eisdes-pfl icht verbunden ist” z 26 II 1636 r. (Biblioteka Gdańska PAN (dalej cyt. BG PAN), sygn. 2903 (Ms Ortm q 6), k. 1–4v); Katalog der Handschrift en der Danziger Stadtbibliothek, T. 2: Handschrift en zur Geschichte Danzigs (Nachträge); Handschrift en zur Geschichte von Ost- und Westpreussen; Hand-schrift en zur Geschichte Polens; Sonstige Handschrift en historischen Inhalts; Ortmannsche Handschrif-ten; Uphagensche Handschrift en, bearb. v. O. Günther (Katalog der Danziger Stadtbibliothek, Bd. 2), Danzig 1903, s. 527.

21 Der Stadt Dantzigk Kriegs-Artickel für ihre Unterhaltene Soldaten zu Ross und fuss verfasset im Anfang des Jahres 1646, [in:] W. Hahlweg, op.cit., s. 17–24; APG, sygn. 300, XVIII/3, k. 627a–627d.

22 Der Stadt Dantzigk Kriegs-Artickel, [in:] W. Hahlweg, op.cit., s. 24; BG PAN, 1204, s. 557.23 Relacja spraw gdańskich na sejmie walnym warszawskim roku 1570, [b. m. w., 1570], k. B2v-B3

(egzemplarz przechowywany w Bibliotece Książąt Czartoryskich w Krakowie, 394 I).

8

Page 9: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[195]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

dziły się siedem lat później, podczas walk prowadzonych ze Stefanem Batorym. Wówczas rada miejska wynajęła znanego kondotiera Hansa Winkelbrucha, który sprowadził swoich żołnierzy do walki z wojskami koronnymi24. Wojna nie zmieni-ła pozycji Gdańska w zakresie władzy wojskowej25.

Przechodząc do analizy ryskich artykułów wojskowych, warto odnotować spe-cyfi kę sił zbrojnych Gdańska i Rygi na tle wojsk istniejących w Rzeczypospolitej. Oba ośrodki miejskie miały pełną autonomię w kwestiach militarnych. Niezależ-nie od woli króla i sejmu wydawały listy przypowiednie i werbunkowe – co inte-resujące bez podpisu, pieczęci, a nawet zgody władcy26. Dokumenty te ogłaszano w imieniu rady miejskiej i przykładano do nich własną pieczęć27. Również Rewel po przejęciu przez Szwedów w drugiej połowie XVI stulecia zachował analogiczną autonomię28.

Autonomia militarna Rygi w ramach Rzeczypospolitej była porównywalna do gdańskiej. Miastu przez dwadzieścia lat (1561–1581) udało się utrzymać nieza-leżność od władców Rzeczypospolitej, wzorując swój status na wolnych miastach istniejących w Rzeszy (niem. Freie Reichsstadt)29. W tym czasie dochodziło nawet do działań zaczepnych z wojskami litewskimi i koronnymi30. Ostatecznie jednak Stefan Batory w Drohiczynie w roku 1581 wydał Privilegium Stephaneum, a dele-gacja miejska złożyła przysięgę wierności i posłuszeństwa31. Realna kontrola Rze-czypospolitej nad Rygą była możliwa dzięki obsadzeniu przez wojska państwowe

24 Por. Historia Gdańska, t. II: 1454–1655, red. E. Cieślak, Gdańsk 1982, s. 580 n. 25 Kolejne próby włączenia gdańskich sił zbrojnych w struktury państwowe nastąpiły w latach

1655–1656 oraz w roku 1678 (E. Cieślak, Walki społeczno-polityczne w Gdańsku w drugiej połowie XVII wieku: interwencja Jana III Sobieskiego, Gdańsk 1962, s. 199, 207; idem, Wojskowo-polityczne i gospodarcze znaczenie Gdańska w wojnie polsko-szwedzkiej, [in:] Wojna polsko-szwedzka 1655–1660, red. J. Wimmer, Warszawa 1973, s. 358–381).

26 Król wydawał władzom miejskim zgodę na werbunek na terenach podlegających jego władzy zwierzchniej. W 1608 r. Zygmunt III Waza przyzwolił na zaciąg żołnierzy na terenie Prus (LVVA, f. 673, op. 3, dział 14, nr 94).

27 Przykładowo w Rydze przechowywano je w teczce z adnotacją „Bürger- und Kriegs-Haupt-leute Bestallung”. Tekst listu werbunkowego zaczynał się od sformułowania: „Wir Bürgermeister und Radtmanne der Stadt Riga [...], Burgermeistere undt Rath der Köninglichen Stadt” (LVVA, f. 673, op. 1, nr 1177, k. 3, 97, 102).

28 Zob. T. Schiemann, Revaler Landsknechte zur Zeit der ersten Russennoth, Baltische Monats-schrift , Bd. 32, Reval 1885, s. 229–239.

29 A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczypospolitej polsko-litewskiej (1581–1621), Toruń 2008, s. 40–60, 69–76.

30 Przykładowo, na zjeździe stanów Wielkiego Księstwa Litewskiego w Wilnie z 1574 r. pisano: „Ryżanie przepomniawszy powinności swej powinnej ku tej R(zeczy)p(ospolitej) prawie nieprzy-jacielskim obyczajem rzuciwszy się na zamek JKM Blocaus, on mocą zburzyli i jeszcze do innych, a mianowicie do Demomontu [Dźwinoujścia – K. Ł.] gotują się i przegrażają” (Akta zjazdów stanów Wielkiego Księstwa Litewskiego, t. 1: Okresy bezkrólewi (1572–1576, 1586–1587 1632, 1648, 1696––1697, 1706–1709, 1733–1735, 1763–1764), oprac. H. Lulewicz, Warszawa 2006, s. 107).

31 Codex diplomaticus Regni Poloniae et Magni Ducatus Lituaniae, T. V, ed. M. Dogiel, Vilnae 1759, s. 306 („Recognitio Civitatis Rigensis praestiti Sacrae Regiae Maiestati Juramenti”, Ryga, 7 IV 1581 r.), 308–314 („Jurium omnium, Immunitatum, Privilegiorum Civitatis Rigensis”, Drohiczyn, 14 I 1581 r.).

9

Page 10: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [196]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

zamku (twierdzy) ryskiej, wybudowanie i obsadzenie u ujścia Dźwiny fortyfi kacji – Dźwinoujścia oraz w pobliżu miasta blokhauzu32. Charakterystyczne, iż sejm w 1620 r. w dowód uznania za wierność Rzeczypospolitej przedłużył władzom ry-skim dzierżawę Ikskil (łot. Ikšķile) i Kircholmu (łot. Salaspils) na kolejne 20 lat, zastrzegając, „że tam żadnych fortec, ani propugnacula, zakładać nie maią”33.

Podległość żołnierzy ryskich władzy państwowej była bardziej skomplikowana niż w Gdańsku34. W myśl postanowień konstytucji batoriańskich miasto mogło utrzymywać własne wojska, jednakże w czasie wojny powinno wystawiać kontyn-gent zbrojny na potrzeby Rzeczypospolitej (300 żołnierzy oraz artylerię)35. Siły te należy traktować jako element składowy wojsk Rzeczypospolitej, podobnie jak powinności lenników Prus Książęcych, Kurlandii i Semigalii, a także Ordynacji Ostrogskiej, które to podmioty w okresie wojny wysyłały kontyngenty wojskowe36. Henryk Wisner nazwał te wojska „oddziałami ponadpaństwowymi”37, przez co na-leży rozumieć, iż proces werbunku, zasady dyscyplinarne i organizacyjne, w końcu obsadzenie kadry ofi cerskiej było w ich przypadku niezależne od centralnych or-ganów państwowych – króla, sejmu lub hetmanów.

Rada miejska akceptując obowiązek wspomagania wojsk Rzeczypospolitej, starała się uzyskać kolejne przywileje. Przede wszystkim dążono do otrzymania zwolnienia z powinności podatkowych lub możliwości zatrzymania większej czę-ści wpływów z ceł, z uwagi na utrzymywanie stałych sił zbrojnych. Taka sytuacja występowała m.in. w latach 1589, 1598 i 1599, 160138.

Nie tylko konieczność dostarczania kontyngentu zmuszała mieszczan do utrzy-mywania stałych sił zbrojnych. Przede wszystkim żołnierze stanowili przeciwwagę dla wojsk państwowych i funkcjonującej administracji państwowej. Dźwinoujście, Kokenhausen, ryski „Blokhauz”, a nawet zamek w Rydze posiadały załogi wojsko-we podporządkowane bądź to administratorowi Infl ant, staroście ryskiemu, bądź (szczególnie w XVII w.) hetmanom koronnym lub litewskim39. Ryga toczyła bata-

32 Analogiczne działania podjęli Szwedzi w Rewlu (T. Schiemann, op.cit., s. 231–232). Tym-czasem w Gdańsku nie stacjonowała załoga wojsk koronnych, a Wisłoujście zostało wybudowane i obsadzone przez żołnierzy gdańskich. W 1570 r. komisarze królewscy skarżyli się: „Kapitany na Blockausie gdzie są wrota do Korony, ludzie obce stawili” (Relacia spraw gdańskich, k. B2v).

33 Volumina Legum (dalej cyt. VL), t. III, wyd. J. Ohryzko, Petersburg 1859, s. 182. Interesujące, iż starosta dyjamencki Jan Ostrowski energicznie przeciwstawiał się budowie latarni, która w rzeczy-wistości miała być ufortyfi kowanym punktem obsadzonym przez ryską załogę. Zob. postanowienie rewizorów królewskich, którzy uznali, że budowa latarni nie stanowi niebezpieczeństwa dla twier-dzy: LVVA, f. 673, op. 1, nr 94, k. 9, 11–11v, 39–40.

34 Szczegółowy opis zob. w: A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczypospolitej, s. 73–80.35 LVVA, f. 673, op. 1, nr 1220, k. 105.36 M. Balcerek, Księstwo Kurlandii i Semigalii w wojnie Rzeczypospolitej ze Szwecją w latach

1600–1629, Poznań 2012, passim (w szczególności s. 56–70); K. Łopatecki, Organizacja, s. 449–461.37 H. Wisner, Rzeczypospolita Wazów, t. 2: Wojsko Wielkiego Księstwa Litewskiego – dyplomacja

– varia, Warszawa 2004, s. 10.38 LVVA, f. 673, op. 1, nr 1220, k. 105; A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczypospolitej, s. 208, 213.39 Przykładowo: atak wojsk ryskich na przedmieścia podlegające jurysdykcji zamku (LVVA,

f. 673, op. 3, dz. 13, nr 18. Por. A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczypospolitej, s. 80, 106–108, 112–114, 123–124, 152–153, 164–171).

10

Page 11: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[197]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

lię prawną, która nierzadko przekształcała się w otwarty konfl ikt z rotmistrzami i starostami zamków40. Nawet w czasie największego zagrożenia miasto odmawiało przyjęcia załogi wojskowej: w samym 1601 r. dwukrotnie zamknięto bramy przed wojskami Jerzego Farensbacha, a we wrześniu (co wywołało już powszechne obu-rzenie) nie wpuszczono oddziałów litewskich dowodzonych przez Krzysztofa Ra-dziwiłła „Pioruna”41. W 1604 r. pomiędzy radą miejską a gildiami zawarto umowę, w świetle której żadne wojska nie mogły wkroczyć w obręb murów miejskich, co stanowiło urzeczywistnienie „prawa załogi”42.

O suwerennej pozycji Rygi w strukturach Rzeczypospolitej świadczy swobo-da w dysponowaniu swoim wojskiem. Przykładowo 6 IV 1619 r. zawarto sojusz wojskowy pomiędzy radą miejską a hetmanem polnym Wielkiego Księstwa Litew-skiego. Umowa skierowana była przeciwko Wolmarowi i Janowi Farensbachom. Ciężar walk miał spaść na hetmana, jednak miasto wśród różnych zobowiązań podjęło się wystawienia przynajmniej 200-osobowego dobrze wyszkolonego od-działu pieszego43. W 1608 r. wypożyczono 6 żołnierzy do angielskich statków ka-perskich udzielających pomocy ryżanom44.

Genezy powstania specjalnych praw dla żołnierzy stacjonujących w Rydze można upatrywać w połowie XVI stulecia. Podczas wojny infl anckiej arcybiskup ryski – Wilhelm Hohenzollern wydał w grudniu 1558 r. najstarsze znane ryskie artykuły wojskowe45. Akt składał się z 28 nierzadko rozbudowanych przepisów,

40 Skargi na Jana Ostrowskiego będącego dowódcą Dźwinoujścia odnotowane zostały w: LVVA, f. 673, op. 1, nr 93–105. Pod numerem 97 przechowywane są również dokumenty potwierdzają-ce agresywne poczynania obu stron konfl iktu. Por. F. Nyenstädt, Livländische Chronik, nebst dessen Handbuch, hrsg. v. G. Tielemann, [in:] Monumenta Livoniae Antiguae. Sammlung von Chroniken, Berichten, Urkunden und anderen schrift lichen Denkmalen und Aufsätzen, welche zur Erläuterung der Geschichte Liv-, Ehst- und Kurlands dienen, Bd. 2, Riga–Leipzig 1839, s. 110 n.

41 S. Herbst, Wojna infl ancka 1600–1602, Warszawa 1938, s. 62, 120; A. Ziemlewska, Ryga w Rze-czypospolitej, s. 215, 227. Niewątpliwie na tej decyzji zaciążyły negatywne doświadczenia z 1581 r., kiedy Jerzy Farensbach stacjonował przez krótki czas w Rydze wraz z zaciągniętymi w Rzeszy landsk-nechtami, którzy dopuszczali się licznych nadużyć i krwawych porachunków (Jürgen Padel’s und Cas-par Padel’s Tagebuch, hrsg. H. J. Böthführ, Mitteilungen aus dem Gebiete der Geschichte Liv-, Est- und Kurlands, Bd. 13: 1886, s. 381). Nie wiemy, jak zareagowała rada na propozycję Gdańska z 1601 r. wysłania 60 żołnierzy w celu wzmocnienia garnizonu miejskiego (LVVA, f. 673, op. 1, 1228, s. 104).

42 LVVA, f. 673, op. 1, nr 809, k. 42–44v. Rada miejska po konsultacji z gildiami odmówiła staro-ście ryskiemu zorganizowania dla załóg w Rydze i Dźwinoujściu procesji Bożego Ciała (A. Ziemlew-ska, Ryga w Rzeczypospolitej, s. 177–178). Dla porównania w 1577 r. luterańskie władze Gdańska udzieliły zezwolenia na ofi cjalne nabożeństwa i pogrzeby prezbiteriańskie na potrzeby szkockich wojsk służących w mieście (A. Biegańska, Żołnierze szkoccy w dawnej Rzeczypospolitej, SMHW, t. 27: 1984, s. 100).

43 Российская Национальная Библиотека, Санкт Петербург (dalej cyt. РНБ), Ф. 971, Авт. 321/2, № 18, s. 1–4; LVVA, f. 673, op. 1, 348, s. 479–482; Archiwum Główne Akt Dawnych, Archi-wum Radziwiłłów (dalej cyt. AGAD, AR), dz. II, sygn. 715, s. 1–4. Realizacja zapisów umowy: LVVA, f. 673, op. 1, nr 348, s. 500, pkt. 4.

44 LVVA, f. 673, op. 1, nr 1219, k. 57v.45 Kriegs- und Lager-Artikel des EB. Wilhelm, Archiv für die Geschichte Liv-, Est- und Curlands, Bd. 1,

Reval 1861, s. 290–296; W. Urban, Nowożytni najemnicy, tłum. A. Romanek, Warszawa 2008, s. 64.

11

Page 12: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [198]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

co interesujące – mających charakter powszechny (obowiązywały wszystkie ro-dzaje sił zbrojnych). Na początku dokumentu znalazło się wezwanie do modlitwy oraz umiarkowania w jedzeniu i piciu, następnie omówienie zasad składania uro-czystych przysiąg wojskowych. W artykule 3 zakazano landsknechtom, miejsco-wym żołnierzom i milicji czynienia krzywdy kobietom, dzieciom oraz starcom. Interesujący był artykuł 4 apelujący o zaniechanie waśni wewnątrz oddziałów, co było odpowiednikiem artykułu 52 (wersja K) Porządku praw rycerskich46. Kolej-ny przepis wzywał mężczyzn zamieszkujących ziemie arcybiskupa do zaciągania się do wojska. W dalszej kolejności mieliśmy do czynienia z mniej oryginalnymi rozwiązaniami, które przede wszystkim opisywały przestępstwa wojskowe: gwałt, plądrowanie, handel bronią, dezercja itp.

Z okresu władania Rygą przez Rzeczpospolitą znamy zaledwie jeden przykład ogłoszonych przez radę miejską artykułów wojskowych47. Dwa niezależne źród-ła potwierdzają, że Rigischer Artikelsbrieff opublikowany został w 1600 r., choć nie odnotowano miesiąca i dnia ogłoszenia48. Dokument składał się z 29 nume-rowanych przepisów prawnych opatrzonych krótkim wstępem oraz informacją o sposobie złożenia przysięgi na artykuły wojskowe49. Brak podobnych przepisów z późniejszego okresu może oznaczać, że akt ten miał charakter wieczyście obo-wiązujący, co na tle niemieckich miejskich artykułów wojskowych jest typowym rozwiązaniem50. Oprócz tego władze miejskie często wydawały listy werbunkowe, które zawierały normy dotyczące zasad dyscypliny wojskowej51. W 1602 r. ogło-szono akt normatywny, który regulował zasady postępowania przełożonego nad wojskiem. Dokument ten prawdopodobnie uzupełniał artykuły, ale jego treść po-zostaje nieznana52. Warto zauważyć, że prawa wojskowe nie zawierały odniesień do aktualnych wydarzeń politycznych lub konkretnej kampanii wojennej. Niektó-re artykuły (1, 5, 6, 15, 17, 18, 24) dotyczyły sytuacji, w których działania wojenne toczyć się miały poza murami miasta, tym samym odwoływały się do obowiązku wystawienia podczas działań wojennych 300-osobowego kontyngentu piecho-ty53. Potwierdzają to spostrzeżenie artykuły 10 i 11, które określają zasady współ-życia społecznego w „ryskim regimencie”. Artykuły dostosowane są do potrzeb

46 Polskie ustawy, s. 72.47 Z wcześniejszego okresu podstawowe regulacje dotyczące dyscypliny wojskowej zawierał akt

(„Bürger Ordnung”) z 1573 r. (LVVA, f. 673, op. 1, nr 1177, k. 4v, 51–58).48 Ibid., f. 673, op. 1, nr 1177, k. 5; nr 1182, k. 6.49 Analiza na podstawie: ibid., f. 673, op. 1, nr 1182, k. 3–6 (zob. również aneks źródłowy).50 W sumariuszu aktów normatywnych dotyczących wojsk ryskich odnotowano tylko raz arty-

kuły wojskowe (z 1600 r.), zob. ibid., f. 673, op. 1, nr 1177, k. 4–6. Prawdopodobnie do artykułów wojskowych z 1600 r. odwołuje się list werbunkowy z 1617 r., który nakazuje utrzymanie dyscypliny wojskowej i przestrzeganie przepisów zawartych w Artikelsbrief f, zob. ibid., f. 673, op. 1, nr 1177, k. 103 v.

51 Wydawane one były m.in. w 1581, 1592, 1601, 1602, 1606, 1610, 1611, 1617, 1618 i 1621 r., zob. ibid., f. 673, op. 1, nr 1177, k. 4–6, 63–116v.

52 Ibid., f. 673, op. 1, nr 1177, s. 5; nr 1182, k. 3–6.53 S. Herbst, op.cit., s. 21, 26.

12

Page 13: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[199]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

wojsk pieszych54. Umieszczenie dokumentu w jednostce dotyczącej artylerii może wskazywać, że przepisy obowiązywały również artylerzystów i ich pomocników55. Struktura dowodzenia zaś – że przepisy te stosowane były również w oddziałach milicji, o czym szerzej w dalszej części tekstu.

Niewiele można powiedzieć o strukturze oddziałów ryskich na przełomie XVI i XVII stulecia. Z przepisów (art. 1, 4, 6, 10, 13–16, 20–22, 24–25, 27–29) wynika, iż władzę zwierzchnią nad armią sprawowała rada miejska, wraz ze specjalnie po-wołanymi w tym celu organami miejskimi określanymi w źródłach jako: Regenten56 oraz Musterherrn57. Struktura dowodzenia w oddziałach opierała się na pułkow-nikach, kapitanach i rotmistrzach (w źródle: Obersten, Hauptman, Heuptleüten, Rottmeistern) oraz podofi cerach i służbie porządkowej (Profosen, Weibel, Leute-nant, Fendrich)58. Aby zrozumieć strukturę ryskich oddziałów, należy się posłużyć analogią do oddziałów stacjonujących w Gdańsku. Z zapiski w kronice Wenzela Mittendorfa, odnoszącej się do 1623 r. wynika, iż oddziały piesze milicji podzie-lone były na chorągwie (kompanie) dowodzone przez kapitana (Hauptman) oraz porucznika i chorążego (Leutenant, Fendrich) i liczyły od 300 do 400 osób. Trzy roty dowodzone przez dwóch rotmistrzów (Rottmeister) oraz kapitana wchodziły w skład kompanii. Te zaś jednostki składały się z 3–6 kapralstw, które liczyły od 14 do 97 osób. Autor odnotował również 600-osobowy oddział najemny, podzielony na 3 kompanie (po 200 osób każda) o tradycyjnej strukturze dowodzenia. Od-działy dowodzone były przez kapitana Antoniego Müllera, kapitan-lejtnanta Kon-rada Kölera i lejtnanta Michela Hülsemana. W twierdzy Wisłoujście stacjonował 200-osobowy oddział dowodzony przez kapitana Michela Tönniesa59.

Sądzę, że w Rydze mieliśmy do czynienia z analogiczną sytuacją. Oddziały mi-licji dowodzone były przez kapitana, który do pomocy miał porucznika i chorąże-

54 Inaczej sytuacja prezentowała się w Gdańsku, gdzie obok piechoty występowali rajtarzy i dra-goni, zob. Der Stadt Dantzigk Kriegs-Artickel, [in:] W. Hahlweg, op.cit., art. 6, s. 18.

55 Rada miejska Rygi utrzymywała około 50 artylerzystów, tak przynajmniej było w 1621 r., kiedy ogólną liczbę najemników określano na 334 osoby (E. Jekabsons, Miasto Ryga i twierdza Dźwinouj-ście w czasie wojny polsko-szwedzkiej 1600–1621, Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska w Białymstoku, z. 12: 1998, s. 30).

56 W mieście na początku XVII stulecia pieczę nad artylerią i oddziałami pieszymi sprawował Rötger zur Horst, jednak wobec kroków podjętych przez jego brata (Johanna) i podejrzeń o utrzymy-wanie kontaktów ze Szwedami postanowiono powierzyć tę odpowiedzialną funkcję innym osobom, zob. F. Nyenstädt, op.cit., s. 114–116; por. P. A. Jeziorski, Właściciele majątków ziemskich na terenie Infl ant Polskich u schyłku XVI wieku, [in:] Stan badań nad wielokulturowym dziedzictwem dawnej Rzeczypospolitej, t. 3: Infl anty Polskie, red. W. Walczak, K. Łopatecki, Białystok 2012, s. 73–76.

57 W 1601 r. na stanowisko to wybrani zostali: Bernd von Gerten i Ernst Lindhorft , zob. F. K. Ga-debusch, Livländische Jahrbücher, Bd. 2, Riga 1781, s. 243. Na Warmii tytuł Musterherrn oznaczał dowódcę pospolitego ruszenia (T. Grygier, Zarządzanie Warmią na przełomie XV/XVI w., Studia Warmińskie, t. 9: 1972, s. 163).

58 Nominacje dowódców wojskowych: LVVA, f. 673, op. 1, nr 1177, 1189 (od 1617 r.).59 „Wenzel Mittendorfs krönika” w: Svenska Riksarkivet Stockholm (dalej cyt. SRS), Krigsarkivet,

Gustav Adolfsverket, C 14:1 (Avskrift samlingen 286), s. 3–16; por. J. Maroń, Militarne aspekty wojny trzydziestoletniej na Śląsku, Wrocław 2000, s. 71.

13

Page 14: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [200]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

go, te zaś dzieliły się na roty z rotmistrzami. W skład rot wchodziły „kapralstwa” dowodzone przez sierżantów. Prawdopodobnie analogiczna struktura obowiązy-wała w oddziałach najemnych. Całością dowodził wybierany przez radę pułkow-nik (Oberst), który – jak się wydaje – przejmował dowodzenie jedynie na czas wy-prawy poza granice miasta60.

Artykuły wojskowe znacznie ograniczyły kompetencje kapitanów. Po pierw-sze, w świetle artykułu 20 rada miejska mogła swobodnie dobierać, a nawet zwięk-szać lub zmniejszać liczbę poruczników, chorążych i sierżantów. Po drugie, artykuł 21 ograniczył możliwości werbunkowe. Zakazano przejmować żołnierzy z innych oddziałów bez zgody pułkownika, regenta lub kapitana. Co więcej, zakazano rot-mistrzom, którzy byli podwładnymi kapitanów, zgadzać się na zmianę składu oso-bowego swoich oddziałów61. Nie jest jasne, jak wyglądała sytuacja z nominacją kapitanów. Prawdopodobnie uzależnione było to od sposobów zaciągu. Obok sie-bie występowały oddziały najemne z niezbywalnymi prawami kapitana do oddzia-łu62, potwierdzonymi w listach werbunkowych (niem. Bestallung), oraz jednostki, którym władze miejskie narzuciły własnych dowódców. Druga z sytuacji miała podobno miejsce w 1592 r., kiedy miasto zaatakowało Dźwinoujście. W prote-stacji dotyczącej tego zdarzenia odnotowano, iż rada miejska „zaciągnąwszy so-bie liczbę niemałą służebnych do boju czechowych knechtów, przydawszy jem dla zwierzchności z pośrodka siebie niektórych starszych za rotmistrzy”63. Wszystkie

60 Sądownictwo i zasady utrzymania dyscypliny poza obszarem należącym do miast wymagały od władz szczegółowych rozwiązań. W gdańskich artykułach wojskowych z 1636 r. odnotowano: „Letzliche in allen hohen verbrechen, so diesen articuls brieff entgegen, u[nd] vom h[ohen] obersten durch den regiments schutzen sties malefi tz recht gebracht, u[nd] daselbst geurtheilet werden, be-helt die exaction, schärff ung u[nd] begnädigung des verbrechens E. Rath innerhalb d[er] statt u[nd] schanzen zur Weißelmunde sich gantz bevor, da wird sich niemand setzen, nicht wird sprechen, noch tadelen, sondern fur genehm und gutt halten solle. Zu kriegszeit aber ist außerhalb d[er] statt vom E. Rath der justitien administration, in fällen, welche kriegsdisciplin zuerhalten, eine geschwin-de execution erforderen, dem h.[ohen] obersten gentzlich vertrawet u[nd] ubergeben: wonach sich ein jed[er] zurichten, u[nd] fur die verbrechen, welche in vorher gehenden articulen mitt angedraw-ter straff e begriff en sein, wird zu halten wißen” („Articulsbrieff der Konigl. Statt Dantzigk, darauff die löblische Soldatesca alda mitt Eisdespfl icht verbunden ist”, art. [16], k. 3).

61 „Soll kein Heuptman dem andern Knechte aufnehmmen und das kein Rottmeister, ohn eines Erb. Raths Obersten, Heuptmann und Regenten Wissen, Zulaß und Befelch, keinen zu erlauben oder anzunehmmen, Macht haben soll” (zob. aneks źródłowy, art. 21).

62 W państwach Habsburgów nawet wojna trzydziestoletnia nie złamała autonomicznej po-zycji kondotierów. Otrzymywali oni patenty, które gwarantowały im dowództwo nad oddziałem oraz możliwość wyznaczania wszystkich ofi cerów. Mimo stopniowego ograniczania ich uprawnień (w 1634 r. wprowadzono zakaz posiadania więcej niż jednego pułku; zaczęto stosować praktykę za-początkowaną przez Albrechta von Wallensteina, która polegała na nierozwiązywaniu jednostki po śmierci pułkownika itp.), do końca XVII w. nie zlikwidowano własnościowych praw do pułku. Po-legały one m.in. na możliwości handlowania oddziałami i decydowaniu o zaopatrzeniu i uzbrojeniu armii (J. A. Mears, Th e Th irty Years’ War, the „General Crisis” and the Origins of a Standing Profes-sional Army in the Habsburg Monarchy, Central European History, vol. 21: 1988, no. 2, s. 132–140).

63 LVVA, f. 673, op. 1, nr 100, s. 14.

14

Page 15: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[201]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

te działania zmierzały w kierunku stworzenia oddziałów zaciężnych, gdzie dowód-cy podlegają silnej kontroli władz miejskich.

Wiemy, że na początku XVII w. 300-osobowym ryskim korpusem piechoty wspomagającym siły Rzeczpospolitej dowodził pułkownik Otto Dönhof64. War-to odnotować, iż posiadał on dziesięciokonny poczet, możliwe zresztą, że w jego skład wliczały się służby porządkowe (profos i jego podwładni)65. Rola profosa była zresztą w artykułach ryskich wyeksponowana. Był on odpowiedzialny za utrzy-manie dyscypliny wojskowej, w szczególności zobowiązano go do łapania prze-stępców i przyprowadzania podejrzanych przed oblicze sądu (14). Interesujące, że w świetle artykułu 10 na ręce profosa należało składać skargi oraz informować o konfl iktach pojawiających się pomiędzy żołnierzami. Artykuł 3 informował, że sankcje będzie egzekwował kat (Henker). W świetle badań Pawła A. Jeziorskiego kat w Rydze był również odpowiedzialny za pochówek żołnierzy miejskich, którzy popełnili samobójstwo66. Z argumentum a minori ad maius wynika, że kat zobo-wiązany był również grzebać żołnierzy, na których wykonał egzekucje.

Rigischer Artikelsbrieff liczący 29 przepisów prawnych na tle współczesnych artykułów wojskowych jest dokumentem krótkim. Warto wskazać, że litewskie prawa wojskowe wydane w 1601 r. przez Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” liczyły 72 artykuły, koronne Jana Zamoyskiego z 1593 r. – 73, szwedzkie Karola IX Suder-mańskiego z 5 V 1599 r. – 72, czeskie artykuły Petra Woka z Rożenberga (1594 r.) – 54, przepisy zatwierdzone przez Zjednoczone Prowincje Niderlandów w 1590 r. – 82, artykuły Księstwa Wirtembergii z 1588 r. – 61, austriackie z 1597 r. – 6767. Zestawienie to pokazuje, że akt nie regulował całokształtu ówczesnej problematy-

64 Vertzeichnüss wass sich in Lieffl and und Riga von Anno 1593 zugetragen, so vom H. Bodecker kürtzlich auff gezeichnet, [in:] Bodeckers Chronik Livländischer und Rigascher Ereignisse 1593–1638, hrsg. v. J. G. L. Napiersky, Riga 1890, s. 4; Diarium uber die izige Kriegsleuff e, Rigische Stadtblätter, Riga 1895, s. 135–136; S. Herbst, op.cit., s. 80, 89, 92. Zachowała się informacja o liście werbunko-wym dla Otto Dönhofa prawdopodobnie z 1611 r., zob. LVVA, f. 673, op. 1, nr 1771, k. 5v.

65 W 1561 r. Zygmunt August mianując Floriana Zebrzydowskiego hetmanem korpusu posiłko-wego wysyłanego do Infl ant przydał mu trzydziestoosobowy oddział porządkowy pod dowództwem profosa. Podobnie w 1578 r. do rejestrowej piechoty kozackiej (500 żołnierzy) dowodzonej przez Jana Oryszowskiego dodano trzydziestoosobowy oddział (Materiały do działalności wojskowej Flo-riana Zebrzydowskiego, wyd. J. Jasnowski, Przegląd Historyczno-Wojskowy, R. 9: 1937, z. 2, s. 275; W. Semkowicz, Popis wojska polskiego z lat 1561–1564 i wyobrażone na nim piętna końskie, Wiado-mości Numizmatyczno-Archeologiczne, t. 12: 1928–1929, s. 106).

66 P. A. Jeziorski, Margines społeczny w dużych miastach Prus i Infl ant w późnym średniowieczu i wczesnych czasach nowożytnych, Toruń 2009, s. 260–306 (w szczególności s. 279–280).

67 Holländisches Kriegsrecht von 1590, [in:] E. Frauenholz, Das Heerwesen in der Zeit des dreis-sigjährigen Krieges, Teil 1: Das Söldnertum, München 1938, s. 329–349; Polskie ustawy, s. 341––351; „Karl IX krigsartiklar [...] 1592 juni 12”, SRS, Militaria M 904, karty niepaginowane; Práva a nařízeni lidu vojenskému vydána od pana Petra Voka z Rožmberka, nejvyššího hejtmana polního lidu českého r. 1594, podal J. Umlauf, Časopis Národního musea, t. 5: 1847, s. 202–210; Artikel-Brief für das Fußvolk, vom 11. Januar 1588, [in:] Sammlung der württembergischen Kriegs-Gesetze, Th eil 1, hrsg. v. Kapff , Tübingen 1849, s. 83–90; Artikelsbrief, darauf denen Ehrwürdigen, [in:] F. Kurz, Oestrer-reichs Militärverfassung in ältern Zeiten, Linz 1825, s. 439–457.

15

Page 16: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [202]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ki karno-wojskowej68. Dlatego też w ostatnim artykule dopuszczono stosowanie analogii, przyzwalając radzie miejskiej oraz dowódcom („Erb. Raths, Obersten, Regenten und Heuptleuten”) na karanie innych wykroczeń. Mowa tu o mniej istot-nych dla porządku wojskowego przestępstwach dyscyplinarnych, które nie wiązały się z groźbą śmierci czy karami mutylacyjnymi (ucięciem ręki, nosa, uszu itp.)69.

Wobec osób naruszających reguły dyscypliny opisane w artykułach wojsko-wych zapowiedziano (art. 29): „Wo einer oder viel, so dise vorgeschriebne Arti-cul einen oder mehr verbrechen wurde, derselbige soll nach Erkentnus eines Erb. Raths Regenten und Heuptleuten als eidtbrüchlich, peinlich gestraff et werden”. A zatem do sądzenia przestępstw wymienionych w artykułach wojskowych upraw-nieni byli jedynie dowódcy oddziałów oraz regent rady miejskiej. Sądzę, że w naj-poważniejszych sprawach skład sądu mógł być kolegialny. Sędziów upoważniono do przeprowadzenia inkwizycji szczególnej, w tym do zastosowania tortur wobec oskarżonych70. Proces sądowy był więc tożsamy dla prawa miejskiego i wojsko-wego obowiązującego w Koronie i w Wielkim Księstwie Litewskim71. Charakte-rystyczne, że z kompetencji sądowniczych wyłączony był burgrabia mianowany przez króla spośród czterech kandydatów wystawianych przez miasto, któremu przysługiwała szeroka jurysdykcja sądowa72.

We wstępie do Rigischer Artikelsbrieff znalazła się informacja, że artykuły zostały wydane przez ryską radę miejską i powinny być przez wszystkich żołnie-rzy zaprzysiężone przed dowódcami oddziałów73. Forma przysięgi odnotowana została na końcu tekstu. Ceremonia ta odbywała się podczas pierwszego popisu (musztry) i polegała na przyjęciu uroczystej postawy, złożeniu dłoni do przysięgi, wysłuchaniu artykułów oraz potwierdzeniu zrozumienia ich treści oraz podpo-rządkowania się im wraz z formułą kończącą: „Alß mir Gott helff und sein heil-

68 Podobna sytuacja wystąpiła w Gdańsku. „Articulsbrieff der Konigl. Statt Dantzigk, darauff die löblische Soldatesca alda mitt Eisdespfl icht verbunden ist” ogłoszony 26 II 1636 r. zawiera 16 przepi-sów prawnych (w tym 15 numerowanych).

69 Por. J. Muszyński, Przestępstwo wojskowe a przewinienie dyscyplinarne w polskim prawie woj-skowym, Warszawa 1967, passim (w szczególności s. 108–111).

70 W Rydze tortury przeprowadzane były w „Wieży Prochowej” nieopodal siedziby kata. O tor-turach w procesie wojskowym: P. Papus, Holländisch Kriegs-Recht, Und Articuls-Brieff mit angehefft en Kayser Maximiliani II. Articuls-Brieff : item Caroli V. Peinliche Halßgerichts-Ordnung, Straßburg 1643, s. 122–124.

71 M. Mikołajczyk, Proces kryminalny w miastach Małopolski XVI–XVIII wieku, Katowice 2013, passim. W wojsku proces inkwizycyjny, stosowanie tymczasowego aresztowania oraz użycie tortur były charakterystyczne jedynie dla wojsk najemnych i oddziałów wchodzących w skład autoramentu cudzoziemskiego. W pospolitym ruszeniu oraz autoramencie narodowym postępowanie było zbli-żone do reguł obowiązujących w prawie ziemskim (K. Łopatecki, Organizacja, s. 548–565, 586–589; J. Sowa, „W czym vertitur powaga moja hetmańska...” Organizacja i procedura sądu hetmańskiego w Koronie w latach 1683–1699, CPH, t. 65: 2013, z. 1, s. 203–228).

72 Por. A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczypospolitej, s. 81–82.73 Była to istotna różnica w stosunku do litewskich i koronnych praw wojskowych, gdzie Jan

Tarnowski przeforsował wycofanie przysięgi na wierność artykułom wojskowym (zob. J. Tarnowski, Consilium rationis bellicae, oprac. T. M. Nowak, Warszawa 1987, s. 65, 127–129).

16

Page 17: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[203]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

liges Evangelium”74. Dodać należy, że w niemieckojęzycznym kręgu kulturowym przysięga wojskowa polegała na podniesieniu prawej ręki, ugięciu dwóch palców (małego i serdecznego) oraz wymówieniu słów roty75.

Ta uroczysta ceremonia odbyła się po raz pierwszy 12 I 1601 r., gdy „der Stadt Riga Knechte 800 bei der Vogelstange gemustert, daselbst die fahne im Schwengen entzwey gebrochen”76. Od tego momentu omawiane artykuły wojskowe zaczęły obowiązywać żołnierzy, co znajduje potwierdzenie w artykule 3, gdzie poinfor-mowano, że służba zaczynała się od popisu (musztry), podczas którego spisywa-no imię, stan i miejsce urodzenia wszystkich żołnierzy. Wówczas następowała też kontrola uzbrojenia oraz wypłata żołdu77. Niestety, nie wiemy, z jakich terenów zaciągnięci w tym okresie przez władze miejskie Rygi żołnierze pochodzili. Nie-wątpliwie nie byli to Łotysze, Polacy, Litwini, Szwedzi czy Rusini. Sformułowa-nie przepisów prawnych w języku niemieckim, jak i informacja udzielona przez Krzysztofa Skorobowicza w 1612 r. świadczą o tym78, że zaciągani byli z obszarów niemieckojęzycznych. Tym samym mogli oni pochodzić zarówno z Rzeszy Nie-mieckiej, jak i Prus, Infl ant oraz samej Rygi.

Dodać należy, że żołnierze zobowiązani byli do złożenia dwóch przysiąg: na wierność radzie miejskiej oraz podporządkowanie się przepisom prawa wojsko-wego79. Fundamentalny charakter, właściwy „miejskim artykułom wojskowym” miała norma znajdująca się w artykule 180. Jej treść odzwierciedlała rotę przysięgi na wierność składaną przez żołnierzy. Zawarto tam pięć najważniejszych posta-nowień: posłuszeństwa wobec rady miejskiej i ofi cerów, zakończenia służby woj-skowej jedynie za zgodą rady, akceptowania nominacji urzędników wojskowych

74 Analogiczna przysięga na artykuły wojskowe występowała w Gdańsku (rota brzmiała: „Alle Artickel, so mir itzt fürgelesen und ich wol verstanden habe, wil ich stetts veste unnd unvorbrüchlich halten, so war mir Godt helff e und sein heiliges Evangelion”), por. W. Hahlweg, op.cit., s. 125.

75 A. Junghans, KriegsOrdnung zu Wasser und Landt, Cölln 1594, s. 23–24.76 Vertzeichnüss wass sich in Lieffl and, s. 3. Liczba wojsk najemnych na służbie miejskiej zmienia-

ła się z uwagi na stopień zagrożenia zewnętrznego i sytuacji ekonomicznej. W 1586 r. zaciągniętych było 500, w 1608 r. – 1000, w 1618 r. – 600, a w 1621 r. – 400 osób (F. Dsirne, Der Rigasche Kalender-streit zu Ende des 16. Jahrhundert, Riga 1867, s. 106–107; A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczypospolitej, s. 235; E. Jekabsons, op.cit., s. 27, 29).

77 Wszelkie przypadki patologii, które miały na celu oszustwo fi nansowe, utożsamiono z krzy-woprzysięstwem i zaliczono do najcięższych zbrodni prawa wojskowego. Szczegółową analizę proce-dury popisu w oddziałach piechoty z pierwszej połowy XVI w. zob. w: A. Bołdyrew, Piechota zacięż-na w Polsce w pierwszej połowie XVI wieku, Warszawa 2011, s. 24–31, 286–287.

78 K. Skorobowicz do K. Radziwiłła, z Popila 5 V 1612 r. (AGAD, AR V, sygn. 14507, s. 1–2), gdzie autor listu oceniał, że z terenu Infl ant można zaciągnąć dobrze wyszkolonych żołnierzy: do 200 drabów pochodzących ze Szkocji i Anglii, „a z Niemcami, co służyli na Rydze do 300”.

79 Zob. treści rot składanych na wierność radzie miejskiej i „królewskiemu miastu Ryga” (LVVA, f. 673, op. 1, nr 1182, k. 11; nr 1174, k. 53, 58v).

80 „Das sie einem Erb. Rath gemelter Stadt Riga, drei Monat, oder so lang sie dieselben bedürff en werden, treulich dienen, und iren Befelchhabern, Rottmeistern und Weiblen, so von einem Erb. Rath gesezet, gehorsam sein und was sie mit ihnen schaff en und gebieten, dasselbige ohn alle Widerre-de und Aufzug thun, darin keine Meuterung machen oder fürnehmen und keinen Zug gegen dem Feindt, und anders, wie die Not erheischet, abschlagen sollen”.

17

Page 18: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [204]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

przez władze miejskie, zakaz buntów oraz nakaz wyruszenia na wyprawę wojenną na polecenie rady. Oczywiście nie odnotowano tam sankcji, a konkretyzacja prze-pisów oraz kary za ich nieprzestrzeganie zawarte zostały w kolejnych normach prawnych. W tym miejscu warto zaakcentować, że przepis ten faktycznie likwido-wał zwyczaj istniejący wśród najemników polegający na demokratycznym wybo-rze własnych ofi cerów81. Odnotowywał bowiem, iż „Befelchhabern, Rottmeistern und Weiblen” wybierani są przez radę miejską. Nowatorstwo tego przepisu wi-doczne jest w porównaniu z pruskimi artykułami wojskowymi ogłoszonymi przez Albrechta Hohenzollerna, gdzie umożliwiano jeszcze żołnierzom wybór „furiera i weybla, ale wszytkie inne urzędy przedni hetman jako by od samego wojennego pana osadzić ma”82.

Treść artykułu 1 stała się jedną z przyczyn politycznego sporu pomiędzy mieszczanami w 1604 r. Wówczas podczas wyborów starszego Wielkiej Gildii, wy-stąpiono przeciwko radzie miejskiej, zarzucając jej, że żołnierze ryscy podlegają jedynie radzie, a oddziały wysyłane są z miasta bez zgody starszych gildii83. Rada miejska potrzebując wsparcia gildii podczas toczonych wojen, porozumiała się z protestującymi. Zobowiązano żołnierzy ryskich do złożenia przysięgi wierności zarówno radzie, jak i starszym gildii. Urzędnicy wojskowi mieli być odtąd zatwier-dzani w porozumieniu z nimi, a pieczęć na dokumentach miała być przystawiana w obecności starszych84. Pomimo faktu, że Zygmunt III Waza nie zatwierdził tego aktu, faktycznie obowiązywał on w Rydze do 1621 r. Trzeba było również dostoso-wać do niego artykuły wojskowe85.

Na jakich zasadach wystawiany był ryski kontyngent wojskowy, nie jest pewne. W 1620 r. Zygmunt III Waza żądał od rady miejskiej wyekspediowania oddziału jako eskorty dla Jana Karola Chodkiewicza, który miał negocjować ze Szwedami warunki rozejmu86. Do negocjacji nie doszło z uwagi na chorobę hetmana. Miasto jednak również nie wywiązało się ze swoich obowiązków, wobec czego król polecił Chodkiewiczowi na poczet przyszłych negocjacji zaciągnięcie stuosobowego od-działu piechoty niemieckiej, która miała być opłacona przez ryżan87. Stąd wniosek, że konsekwencją niewystawienia właściwej pomocy mogło być zaciągnięcie na po-lecenie króla oddziałów na koszt skarbu miejskiego. Oczywiście w trakcie działań wojennych szybkie zaciągnięcie oddziału piechoty było niemal niemożliwe, stąd hetmani skupiali się jedynie na perswazji i prośbach.

81 Por. H. M. Möller, Das Regiment der Landsknechte. Untersuchungen zu Verfassung, Recht- und Selbstverständnis in deutschen Söldnerheeren des 16. Jahrhundert, Wiesbaden 1976.

82 „List z artykułami pieszych ludzi”, [in:] A. Hohenzollern, „Księgi o rycerskich rzeczach a sprawach wojennych”, Biblioteka Kórnicka PAN (dalej cyt. BK), sygn. 669, art. 35, k. 124.

83 F. Nyenstädt, op.cit., s. 102; A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczypospolitej, s. 141–142.84 LVVA, f. 673, op. 1, nr 809, k. 42–44v.85 Podobne dążenia obserwujemy również w Gdańsku w drugiej połowie XVII w., por. E. Cieślak,

Walki społeczno-polityczne, s. 57.86 Zygmunt III Waza do rady ryskiej, b. m. 28 IV 1620 r. (LVVA, f. 673, op. 1, nr 1219, k. 102).87 K. Radziwiłł do J. Ulricha i T. Rama, b. m. 16 V 1620 r. (Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu,

sygn. 16, k. 135).

18

Page 19: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[205]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Posiadamy informacje, że we wrześniu 1600 r. miasto wzbraniało się przed przekazaniem swojego korpusu Jerzemu Farensbachowi. Rada starała się nawet uwolnić od zobowiązań militarnych, proponując przekazanie pieniędzy na zaciąg 200 pieszych żołnierzy88. Pierwszą samodzielną akcję ryżanie podjęli dopiero 2 V 1601 r., wysyłając 200-osobowy oddział pod Ikskil (łot. Ikšķile)89. Pod Kokenhau-zen (łot. Koknese), gdzie oczekiwać należało głównej batalii ze Szwedami, władze miejskie wysłały korpus dopiero 22 V 1601 r. Jeszcze 27 V 1601 r. Krzysztof Ra-dziwiłł, nie wiedząc o tym, pisał do syndyka ryskiego: „Też się wydziwić niemogę, że tej piechoty i strzelby, którą tu IchM pod Kokenhauz posłać obiecali nieposłali jeszcze i dotąd, [...] proszę abyś to [...] perswadował IchM do mnie tu pod Koken-hauz posłać raczyli, gdyż z pożytkiem to samych IchM będzie”90. Argumentacja hetmana, który negocjuje, prosi, akcentuje korzyści samego miasta, pomija zaś możliwość poniesienia jakichkolwiek konsekwencji, jest symboliczna91. Przejście pod rozkazy naczelnego wodza następowało dopiero w obozie wojskowym, cho-ciaż nadal posługiwano się odrębnymi regulacjami prawnymi.

Wydaje się, że koordynacja działań militarnych była słaba i opierała się na dobrej woli władz ryskich. Istniała co prawda konstytucja sejmowa z 1589 r., ale regulowała ona tę kwestię w sposób daleko nieprecyzyjny. W jej świetle hetmani koronni i litewscy podczas ekspedycji przejmowali władzę nad oddziałami inf-lanckimi92. Konstytucja wprost nie przyznawała kompetencji sądowniczych nad wojskami infl anckimi, ponadto nie odnotowano, że do tego kontyngentu zaliczają się również żołnierze ryscy.

Niezwykle charakterystyczne są w omawianym kontekście dwa przepisy (17 i 18), które odnoszą się do problemu współdziałania z wojskami litewskimi, ko-ronnymi, pruskimi, kurlandzkimi i infl anckimi. Nie są one oryginalne, występują w wielu ówczesnych przepisach prawnych, ale ich zamieszczenie w tym niewielkim przecież akcie jest zastanawiające. Po pierwsze, zobowiązano piechotę do ustąpie-nia miejsca w obozie jeździe, co oznaczało, iż po połączeniu wojsk oddziały ryskie miały ustąpić miejsca autoramentowi narodowemu oraz służbie ziemskiej znajdu-jącej się pod dowództwem hetmana koronnego, litewskiego czy infl anckiego. Po drugie, zakazano żołnierzom ryskim odnosić się z pogardą i lekceważeniem do

88 J. Farensbach do Zygmunta III Wazy, Burtniki 21 IX 1600 r. (BK, sygn. 293, k. 57; H. Wisner, op.cit., s. 14).

89 Vertzeichnüss wass sich in Lieffl and, s. 4; LVVA, f. 673, op. 1, nr 1298, k. 6 (podziękowanie K. M. Dorohostajskiego za pomoc udzieloną Dźwinoujściu).

90 K. Radziwiłł do NN (syndyka ryskiego), obóz pod Kokenhauzen 27 V 1601 r. (РНБ, Ф. 971, Авт. 321/1, № 99). Zob. J. K. Chodkiewicz do Z. Chodkiewicz, Ryga 24 II 1611 r., [in:] Korresponden-cye Jana Karola Chodkiewicza [...], oprac. W. Chomętowski, Warszawa 1875, s. 75: „Panowie Ryżanie i teraz choć obiecali przecie zełgali: już się śmieję z nich, z ich nikczemności; ale cóż mam rzec”.

91 Zob. K. Radziwił „Piorun” do ryskiej rady miejskiej, Kokenhauzen 1601 r. (LVVA, f. 673, op. 1, nr 1296, k. 29), gdzie hetman dziękuje za posiłki.

92 VL, t. II, wyd. J. Ohryzko, Petersburg 1859, s. 279.

19

Page 20: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [206]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

autochtonów (mieszkańców Infl ant) lub osób innej narodowości93. Bardzo podob-ny przepis zmuszony był wydać Krzysztof Radziwiłł „Piorun” dla wojsk litewskich w 1601 r. W artykule 64 tego zbioru wspomniano o obowiązku dobrego trakto-wania żołnierzy węgierskich i niemieckich znajdujących się na usługach króla, po czym dodano niezwykłej wagi zapis: „tak i cudzego człowieka właśnie jako tego, który za brata nam być ma i który zaraz w sprawie z nami stanie i tegoż rozkazania którego i Polak powolny jest, aby zawżdy czcił i szanował, oni też takież przeciwko polskiej i litewskiej nacjej przystojnie się zachować mają, tak też w inszej karności być [podkreślenia – K. Ł.]”94. Powyższa norma odnosi się do innych posiłkowych armii walczących przeciwko Szwedom: ryżan, Kurlandczyków, Infl antczyków. Od-działy litewskie powinny się odnosić do tych korpusów z czcią i poszanowaniem. Co ważne, zaznaczono, że analogiczny przepis znajduje się w koronnych artyku-łach wojskowych oraz w przepisach dotyczących dyscypliny wojskowej armii po-siłkowych (w tym ryskiej). Pomiędzy omawianymi artykułami 18 i 64 zachodzi ścisła korelacja. Uważam, że powyższy fragment świadczy o znajomości przepi-sów ryskich przez Radziwiłła oraz o późniejszym wydaniu artykułów litewskich. Ponadto sądzić można, iż na poziomie poszczególnych wodzów lub za pośredni-ctwem króla uzgodniono konieczność wzajemnego respektowania honoru i czci żołnierzy.

Walki pomiędzy żołnierzami ryskimi a polskimi i litewskimi nie należały do rzadkości95. Wydanie w 1600 r. ryskich artykułów wojskowych w istotny sposób zmniejszyło skalę zjawiska. Wszystkie patologie nie zostały jednak wyelimino-wane. Szczególnie burzliwy był rok 1602. Wówczas Maciej Leniek, starosta ryski, skarżył się, że w dniach 5–7 czerwca jego podwładni zostali zaatakowani i poranie-ni96. Największe jednak starcia miały miejsce w lipcu 1602 r., kiedy doszło do re-gularnych walk pomiędzy żołnierzami koronnymi i ryskimi. Śledztwo w tej spra-wie prowadził Jan Zamoyski, który chciał ukarać prowodyrów rozruchów. W toku dochodzenia okazało się, że winni zajść byli polscy żołnierze97. Powyższy przykład

93 W całości przepis brzmi: „Es soll auch irer keiner, obs Sach were, dass frembd Kriegeswolkh aus der Landtschafft oder andere Nation zu inen keme, dieselbigen in keinen Weeg verachten oder bespotten” (zob. aneks źródłowy, art. 18).

94 РНБ, Ф. 971, Авт. 321/1, № 141, art. 64, k. 95.95 W 1587 r. Martin Giese zorganizował nieudany i okupiony dużymi stratami atak na ryski

blokhauz. Przybyli do miasta 17 VII 1589 r. komisarze królewscy uznali rozruchy i towarzyszący im atak na blokhauz za zbrodnię obrazy majestatu i doprowadzili do skazania prowodyrów zajścia na karę śmierci (A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczypospolitej, s. 112–113, 123–124).

96 LVVA, f. 673, op. 1, nr 1013, k. 11–11v.97 T. Hiärn, Ehst-, Lyf- und Lettländische Geschichte, [in:] Monumenta Livoniae antiquae, Bd. 1,

hrsg. v. C. E. Napiersky, Riga–Dorpat–Leipzig 1835, s. 394–395. Wydarzenie to zostało również odnotowane w Vertzeichnüss wass sich in Lieffl and, s. 14–15: „Denn 15. Julii nachdem viele Pohlen nach dem Lager gezogen, haben 300 Mann in dem aufziehen einen Hoff , so nicht weit von Riga ge-legen und den Rigischen zugehörig, auß muthwillen angezündet, darauf drey Rotten der Rigischen Soldaten gelegen, derselben, unangesehen Sie sich wohl und tapff er gewehret, etzliche erschoßen, auch jämmerlich zerhacket und ezliche verbrand, davon nur 9 zum Th eil verwundet zu Riga ange-kommen. Nachdem aber die Rigischen solchen frevel und gewald erfahren, sind insonderheit die

20

Page 21: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[207]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

sugeruje, że w przypadku popełnienia przestępstwa zarówno przez żołnierzy ry-skich, jak i koronnych lub litewskich, władnym do rozpatrzenia takiej sprawy był hetman wielki koronny lub litewski.

Dodać należy, że ingerencja hetmanów w ryski wymiar sprawiedliwości była bardzo rzadka. Zaobserwować to możemy, analizując najcięższe zbrodnie popeł-niane przez żołnierzy regimentu ryskiego. Do nich można zaliczyć bunt i tumult (art. 12), zdradę (art. 13), które to czyny powinny być karane bez wszelkiej lito-ści najcięższym rodzajem sankcji. W praktyce przepisy te zastosowano w 1602 r. Wówczas miasto wysłało 600 muszkieterów do pomocy wojskom polsko-litew-skim. Oddział ten w trakcie marszu wypowiedział posłuszeństwo i złupił okolice Aahof (łot. Ādaži). Władze Rygi wynajęły nowy oddział, który otrzymał zadanie rozbrojenia niekarnego zaciągu. Co interesujące, działanie mieszczan potępił Jan Karol Chodkiewicz, który uznał podjęte kroki za zbyt represyjne98.

Jakie organy były właściwe do sądzenia żołnierzy, można przeanalizować dzię-ki zbrodni, której dopuścili się dwaj żołnierze pod koniec 1608 r. Wówczas oddział koronny złapał pod Dźwinoujściem Jakuba Müntera oraz Christiana Gohra. Pierw-szy z nich był chorążym w rocie polskiej, a drugi dowódcą oddziału miejskiego, prawdopodobnie rotmistrzem milicji ryskiej (w źródle określony został jako „Füh-rer”). Nie tylko dopuścili się oni dezercji, ale chcieli także dokonać zdrady („Ha-ben bekann, dass Sie gesinnet die Stadt zu verrathen, nemblich auf Weynachten nacht wollen Sie bey der Masselpforten die Schlusse mit 1000 Mann anfallen und den Wall einnehmen”). Podjęto śledztwo, zgodnie z właściwością rzeczową jeden z nich trafi ł do zamku ryskiego, drugi zaś do miasta. W obu przypadkach właściwe organy sądowe przeprowadziły inkwizycję połączoną z torturami. Pomiędzy or-ganami wymiaru sprawiedliwości dochodziło do ścisłej współpracy, m.in. przeka-zywano zeznania i konfrontowano je z informacjami udzielonymi przez drugiego podejrzanego. Postępowanie sądowe na zamku przeprowadzał porucznik Lacki, a akta sporządzano w języku polskim. W Rydze sprawą zajął się wieloosobowy sąd wojskowy. W wyniku postępowania okazało się, że prowodyrem był Jakub Münter, który „z towarzyszem się zmówił”. Działanie to wiązało się z nieodnotowanym w źródłach sporem z radą miejską, tym samym przygotowanie do zdrady miało charakter zemsty za „przegranie sprawy mej u Ryżan”. Organy ścigania sprawdziły możliwość istnienia całej siatki szpiegowskiej. Podejrzenia skierowano na żonę Ja-

Bürger und Soldaten sehr entrüstet und zornig geworden, begehrende mit einem Außfall solchen muthwillen zu rechnen, daß dann E. Erb. Rath auf Jhr hartes anhalten endlich bewilliget, seind also diejenigen Gesellen und Soldaten zusambt etzlichen Bürgern umb 12 Uhr in der Nacht außgelaßen, welche dann die Pohlen bei der Neuen Mühlen angetroff en, und obwohl die Pohlen hatten eine wa-genburg geschlagen, haben Sie dennoch tapff er zu Jhnen angesetzet und mit Feldtstücken herraußge-locket, mit Jhnen scharmiitziret, also daß von den Pohlen 200 zum theil erschlagen und in das waßer gejaget, da Sie dann ersoff en, haben die wagen zum theil geplündert, die übrigen begnadet hat man Jhres weges ziehen laßen, und seind also die Pohlen von den Teutschen und Unteutschen damahls redlich tractiret worden und haben also Jhres frevels buße thun müßen. Von den Rigischen Soldaten seind 9 mit Tode umbgekommen, von Burgern und Gesellen Gottlob keiner beschediget”.

98 E. Jekabsons, op.cit., s. 25.

21

Page 22: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [208]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

kuba Müntera oraz dwie osoby wskazane przez Christiana Gohra. Prawdopodob-nie w stosunku do tych osób postępowanie umorzono, natomiast żołnierze w obu sądach skazani zostali na karę śmierci. Przyczyniła się do tego postawa Müntera, którzy na torturach utrzymywał, że „żaden [żołnierz – K. Ł.] o tym nie wiedział prócz Krystyianusa, który siedzi w mieście”. Charakterystyczne, że egzekucje od-były się w różnym czasie i miejscu, odmienny był również rodzaj sankcji. Gohr został 20 grudnia ścięty na terenie miasta, po czym jego korpus ku przestrodze nałożono na koło, a głowę wbito na pal. Trzy dni później, na terenie przedmieść należących do administracji zamku wykonano egzekucję Müntera bez dodatko-wych działań zaostrzających kaźń99.

Rada miejska prowadziła również w 1608 r. śledztwo w sprawie poddania twierdzy Dźwinoujście, gdzie stacjonowało 150 żołnierzy ryskich. Nie stwier-dzono wówczas złamania prawa. Uznano, że propozycję warunków poddania twierdzy ustalili wspólnie żołnierze polscy i ryscy. Ze strony koronnej negocjował Franciszek Białłozor, żołnierze ryscy wysłali dwóch żołnierzy, niejakiego Jakuba oraz porucznika Bartosza Ruckiego. Jednakże, jak wykazało śledztwo, komendant Dźwinoujścia „niż się naszy wróczili od Mansfelda [...] bronę otworzono, za czym gdy naszy przyszli, porwał się Bartosz do szable na p. Białozora i chciał go ciąć, ale go drudzy słudzy uchwycili”100. Członkowie rady miejskiej zasiadający na trybuna-le wojskowym uwolnili żołnierzy od zarzucanych czynów, uznając, iż kapitulacja nastąpiła bez ich zgody.

Ryskie artykuły wojskowe rzadko konkretyzowały rodzaj kar za popełniane przestępstwo. Określano jedynie typ sankcji: pieniężne, na ciele lub życiu. Kara śmierci występowała na tle innych artykułów wojskowych bardzo rzadko (art. 9, 12, 14, 19, 25) i określona była w sposób pośredni, gdyż informowano jedynie o ka-raniu bez wszelkiej litości („soll man sie straff en ohn alle Gnad”)101. Egzekucje żoł-nierzy wykonywane były poprzez ścięcie. Wydarzenie takie miało miejsce 16 VIII 1601 r., kiedy to w Rydze „4 Rigische Soldaten auf dem Markte enthauptet, weil Sie zweyer Herren geld genommen, als erstlich von der Stadt und zum andern von der Frau Roseschen auf Mojan und Rope”102. Biorąc pod uwagę, że karą za kradzież była honorowa egzekucja poprzez ścięcie, sądzę, iż wobec żołnierzy nie stosowano kary powieszenia103. Powyższe przykłady zastosowania prawa w praktyce wskazują,

99 Vertzeichnüss wass sich in Lieffl and, s. 38; „Inquisitia zdrayce pod Dyiamentem poymanego” (LVVA, f. 673, op. 1, nr 1013, k. 28–28v). O procesach dotyczących zdrad popełnianych podczas działań wojennych zob. w: K. Łopatecki, Organizacja, s. 247–269.

100 LVVA, f. 673, op. 1, nr 104, k. 99 n. (cytat: ibid., k. 108); E. Jekabsons, op.cit., s. 26–27.101 Nietypowe było również sformułowanie użyte w artykule 27. Złapanym dezerterom powinny

zostać skonfi skowane rzeczy i mieli być przez dowódców wojskowych „im Feld weiter gestrafft ”, co również można uznać za karę śmierci.

102 Vertzeichnüss wass sich in Lieffl and, s. 5. Inne egzekucje poprzez ścięcie zob. ibid., s. 14–15, 38, 52.

103 Dodać należy, że egzekucje przeprowadzane na rynku miały charakter niehańbiący, w odróż-nieniu od kaźni wykonywanej na wzgórzu szubienicznym, zob. P. A. Jeziorski, Margines społeczny, s. 471–472, 477, 480.

22

Page 23: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[209]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

że pomimo łagodnych sankcji przewidzianych w artykułach starano się w praktyce przestrzegać przepisów prawnych. Fakt skazania i co ważniejsze egzekucji zbrod-niarzy w niewielkim, zaledwie kilkusetosobowym kontyngencie wojskowym może budzić uznanie na tle praktyki sądowej w wojsku koronnym lub litewskim104.

Złamanie przysięgi wiązało się z uznaniem przestępcy za bezecnego, określa-nego jako szelma („Schelmen”)105. Taką sytuację przewidziano w artykułach 4 i 25 wobec dezerterów i uciekinierów z pola bitwy. W razie złapania dezertera karano przestępcę na ciele i majątku. Ponadto przewidziano karę hańbiącego wydalenia ze służby (bez możliwości uzyskania jakiegokolwiek dokumentu potwierdzającego służbę wojskową)106. Była to nieco inna konstrukcja prawna niż w monarchiach, gdzie złamanie przysięgi złożonej władcy mogło pociągnąć oskarżenie o zbrodnię zdrady lub obrazy majestatu królewskiego107.

Interesujący przykład hańbiącego wyrzucenia z wojska i wspólnoty lands-knechtów, analogiczny do opisanego w artykule 4, został odnotowany w źród-łach o proweniencji infl anckiej pod datą 31 VIII 1571 r. Wówczas żołnierz służą-cy w Rewlu – Jungeblud von Oldenburg – został oskarżony, iż uciekł z duńskiej twierdzy Helsingborg, gdzie pełnił kiedyś służbę wojskową. W odpowiedzi na oskarżenie o krzywoprzysięstwo (złamał przysięgę wiernej służby) sformułowane przez profosa sąd wojskowy orzekł na nim hańbiącą karę śmierci przez powiesze-nie. Rada miejska musiała potwierdzić wyrok, w tym przypadku złagodziła dekret wojskowy. Żołnierz został pozbawiony czci i w uroczystej ceremonii wyrzucony z obozu wojskowego „bei Sonnenschein”. Wszystkim żołnierzom zakomuniko-wano: „dass er forthin die Tag seines Lebens nimmermehr, wo ehrliche Lands-knechte wohnen, es sei auf Wasser oder Land, in Städten, Schlössern, Märkten, Flecken, Besatzungen noch Blockhäusern oder anderswo wohnen und sich fi nden lassen soll”108. Ważne, że Oldenburg został wyrzucony bez otrzymania paszportu,

104 Por. K. Łopatecki, Egzekucja Piotra Jakuszewskiego. Z badań nad poziomem dyscypliny wojsko-wej w Rzeczypospolitej szlacheckiej, [in:] Vetera novis augere. Studia i prace dedykowane Profesorowi Wacławowi Uruszczakowi, t. 1, red. S. Grodziski, D. Malec, A. Karabowicz, M. Stus, Kraków 2010, s. 621–632.

105 Kara ta była zbliżona do śmierci cywilnej i powszechnie występowała w Europie Zachod-niej. Polegała na przybiciu do szubienicy imienia zbrodniarza lub innych czynnościach uwłaczają-cych czci. W wojskach Rzeczypospolitej i Rosji taką formę kary za zdradę wprowadzono dopiero na przełomie XVII i XVIII w. (S. Brodowski, Corpus Iuris Militaris Polonicum, Elbląg 1753, s. 144; Polskie ustawy, art. VIII, s. 294; Краткое изображение процессов или судебных тяжеб, [in:] Памятники русского права, Вып. 8: Законодательные акты Петра I, первая четверть XVIII в., ред. К. А. Софроненко, Мockвa 1961, s. 600; П. О Бобровский, Военные законы в рукописях и первопечатных изданиях, Санкт-Петербург 1887, s. 52–53).

106 Wydalenie z wojska odbywało się poprzez wykreślenie z listy żołnierzy („ex catalogo mili-tum”), zob. W. Organiściak, Z badań nad karami na czci w prawie wojskowym Rzeczypospolitej szla-checkiej w XVI–XVIII wieku, [in:] Z dziejów prawa, cz. 2, red. A. Lityński, Katowice 1999, s. 70.

107 S. Sarnicki, „Księgi hetmańskie” (AGAD, APP, 325, t. I, s. 283–287); Corpus Iuris Militaris, Bd. I, hrsg. v. J. C. Lünig, Leipzig 1723, s. 222–234; J. Kostka, Observationes Militares Th eoretico-Prac-ticæ, Wien 1738, s. 119 n.

108 T. Schiemann, op.cit., s. 233–234.

23

Page 24: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [210]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

co poświadczało, iż w świetle prawa i społeczności landsknechtów był bezecny. Sądzę, że analogiczne rozwiązania stosowane były w Rydze109. Dezercja mogła być również karana na ciele, poprzez kary mutylacyjne, a nawet karą śmierci. Osoby, które nie uzyskały najwyższego wyroku lub nie zostały złapane, były pozbawia-ne czci poprzez przybicie imienia do szubienicy lub uroczyste wygnanie z obozu bez wydania paszportu. W Rzeczypospolitej analogiczna instytucja nazywana była wyświeceniem lub wytrąbieniem z wojska. Chociaż zastosowanie takiej sankcji z jednej strony powodowało utratę cennego żołnierza, z drugiej jednak zapewniało wysokie morale i odpowiedni poziom dyscypliny. Działanie takie mogło przynieść skuteczne rezultaty jedynie w przypadku zaciągania zawodowych żołnierzy, u któ-rych wykształcony był silny etos zawodowy110.

Karanie za specjalne formy dezercji przewidziano w artykułach 25 oraz 27. Pierwszy przepis dotyczył samowolnego oddalenia się podczas wyprawy wojskowej bez wymaganych dokumentów. Była to łagodniej traktowana forma przestępstwa, która zagrożona była jedynie konfi skatą majątku oraz niesprecyzowaną sankcją („nachgeschrieben, und ferrner zu irer Straff getrungen werd[en]”), prawdopodob-nie karą na ciele. Kwalifi kowaną formą dezercji była ucieczka z pola bitwy (oblęże-nia). Zgodnie z przyjętą w całej Europie konstrukcją prawną opartą na prawie rzym-skim uciekiniera należało zatrzymać lub zabić „na miejscu” bez wyroku sądu111.

Plaga dezercji, która przybierała masowy charakter, wymagała podjęcia nad-zwyczajnych działań. Dlatego artykuł 27 zobowiązywał, że żołnierzy podróżują-cych bez upoważnienia (paszportu) należało łapać, karać odebraniem całego ma-jątku, a nawet śmiercią112. W tym aspekcie współpracowano z armią litewską i ko-ronną, a nawet z organami cywilnymi. Dezerterując, żołnierze mogli albo przejść

109 Wygnanie z miasta było popularną karą stosowaną w „miejskich artykułach wojskowych”. Przykładowo w Norymberdze w użyciu były czasowe banicje – żołnierzom nakazywano opuszczenie miasta na rok lub 10 lat. W świetle uchwalonych w 1730 r. artykułów wojskowych dezertera również uznawano za „szelmę”, zob. H. Knapp, Das alte Nürnberger Kriminalrecht. Nach Rats-Urkunden er-lautert, Berlin 1896, s. 299–300.

110 Pod tym względem piesze oddziały koronne i litewskie prezentowały się bardzo źle. Przy-kładowo Maciej Wiesiołowski informował Krzysztofa II Radziwiłła 12 I 1622 r.: „dzisiejszej nocy piechota wszystka z zamku rumborskiego z rynsztunkiem uciekła, za którym P. Rotmistrz Porucz-nika swego zarazem wysłał, a on sam z chorążym tylko a kilku ich zostało; przyczyny wiedzieć nie mogę, gdyż im na żywności dotąd jeszcze nieszkodziło” (AGAD, AR, dz. V, sygn. 17357, s. 44). Za humorystyczne wręcz należy uznać kary stosowane wobec zbiegłych wybrańców, które polegały na ponownym umieszczeniu ich pośród załogi zamku (H. Wisner, Wojna polsko-szwedzka w Infl antach 1621–1622, Zapiski Historyczne, t. 56: 1991, z. 4, s. 48).

111 Odpowiednią regułę w Digestach umieścił Arrius Menander: „Qui in acie prior fugam fe-cit spectantibus militibus propter exemplum capite puniendus est” (Digesta 49. 16. 6. 3). Zob. C. E. Brand, Roman Military Law, Austin 1968, s. 184; G. Kuleczka, Studia nad rzymskim wojskowym prawem karnym, Poznań 1974, s. 93–94.

112 Podczas przeprowadzonego śledztwa nad dwoma żołnierzami ryskimi, którzy zdezerterowali i zamierzali dokonać zdrady, schwytani zeznali: „jednego dnia ułapili nas dwu chłopi, którym po-kazawszy paszport, rozumiejąc zechmy zbłądzili puścili nas, tegoż dnia znowu towarzystwo z roty Je[go] M[o]ści Laskiego z wieczoru nas znowu do Dyiamentu przychodzących pojmali”, zob. „Inqui-sitia zdrayce pod Dyiamentem poymanego” (LVVA, f. 673, op. 1, nr 1013, k. 28, pkt. 5).

24

Page 25: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[211]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

na stronę wroga, albo opuścić ogarnięte wojną Infl anty. Generalnie istniały dwie drogi ucieczki – morska przez Rygę i lądowa, której szlak prowadził przez Wilno. Dlatego Krzysztof Radziwiłł „Piorun” jako wojewoda wileński zwrócił się w 1600 r. do urzędu grodzkiego i miasta Wilno: „jeśliby tu do Wilna, ktokolwiek z tych żoł-nierzów, którzy do Infl ant odprawieni byli przyjechał, a nie pokazał listu [od do-wódców – K. Ł.] tedy WM bliskiego urzędu [miasta Wilno – K. Ł.] proszę, a wam urzędowi swemu grodzkiemu rozkazuję abyście WM każdego takiego z powin-ności urzędu swego zatrzymali, nie wypuszczali go z miasto do dalszej nauki mej, zaaresztowawszy konie i statek [...] a pacholiki tak jezdne jak i piesze abyście WM w więzieniu zatrzymali”113. Rok później hetman skierował analogiczną prośbę do ryskiej rady miejskiej114.

W ryskich artykułach wojskowych wyróżniają się te przepisy, które mają charakter wyraźnie dopasowany do sytuacji polityczno-militarnej Rygi i Infl ant. Wojska ryskie nie tylko miały bronić miasta, lecz podejmowały również działania ofensywne. Już w artykule 1 zobowiązano żołnierzy do niekontestowania rozkazu wymarszu poza mury miejskie. Uszczegółowieniem tego przepisu był artykuł 5, który zobowiązywał żołnierzy do podjęcia wyprawy nawet w sytuacji, gdy rada miejska nie zapłaciła na czas, a oddział służył „na borg”. W rzeczywistości wielo-krotnie wojska ryskie, czy to jako kontyngent Rzeczypospolitej, czy też samodziel-nie, operowały na terenie Infl ant115. Interesujący charakter ma również artykuł 26. Zakazano w nim samowolnego wybierania żywności na obszarach sojuszniczych oraz atakowania kupców, a także wyrządzania krzywd mieszkańcom Infl ant. Są-dzić należy, że ochroną objęto terytoria Rzeczypospolitej oraz Kurlandii i Semi-galii. Żywność należało kupować według uregulowanych przez głównodowodzą-cego cen w dokumentach zatytułowanych „ustawy”116. Istniała przy tym instytucja

113 Uniwersał Krzysztofa Radziwiłła wojewody wileńskiego, Wilno 17 XI 1600 r. (РНБ, Ф. 971, Авт. 242, № 2; oryginał).

114 LVVA, f. 673, op. 1, nr 1296, k. 34.115 Tylko w 1601 r. 200 żołnierzy udało się do Ikskil (22 kwietnia). Kontyngent piechoty (300

osób) wyruszył pod Kokenhauzen (12 maja), a 200 żołnierzy skierowanych zostało do Dźwinoujścia (24 czerwca), wreszcie od sierpnia oddziały ryskie wielokrotnie wspomagały armię Jerzego Farens-bacha (Vertzeichnüss wass sich in Lieffl and, s. 4–6). Opis działań wojennych, toczonych wówczas w okolicy Rygi, zob. w: E. Jekabsons, op.cit., s. 21–33; A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczypospolitej, s. 209–244; M. Balcerek, op.cit., s. 71–133, 175–291; S. Herbst, op.cit., passim.

116 Dokument taki wydał Krzysztof Radziwiłł „Piorun” na potrzeby wojny w Infl antach w 1601 r. Prawdopodobnie korpus ryski wspomagający wojska polsko-litewskie stosował powyższe regulacje, stąd podaję ten akt normatywny w całości: „Żyta beczka za groszy litewskie dwadzieścia cztyry. Słodu pszenne[go] beczka za groszy litewskie trzydzieści. Słodu jęczmienne[go] beczka za grosz litewskich dwadzieścia. Gryki beczka za groszy litewskich dziesięć. Grochu beczka za groszy litewskich dwa-dzieścia. Owsa beczka za grosz litewskich dziesięć. Siana wóz za groszy litewskich dwa. Wół za kop litewskich dwie. Jałowica za groszy litewskich trzydzieści. Krowa za kopę groszy litewskich trzydzie-ści. Baran za groszy litewskich dziesięć. Wieprz za groszy litewskich dwadzieścia cztyry. Połeć mięsa za groszy litewskich dwanaście. Gęś za groszy litewskich dwa. Kokosz za pół grosza litewskie[go]. Masła pud za groszy litewskich dwadzieścia cztyry. Syr węglasty za grosz litewski jeden” (РНБ, Ф. 971, Авт. 321/1, № 142, s. [1]).

25

Page 26: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [212]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

kwatermistrza, który przeliczał i odnotowywał prowiant dostarczany do obozu117. Przepis ten na tle działań wojsk litewskich i koronnych jest bardzo represyjny, wy-magający od żołnierzy poniesienia większych nakładów fi nansowych118. Artykuł 15 zakazywał „picowania” (czyli grabienia ludności cywilnej w celu zaopatrzenia żołnierzy w żywność) oraz podpalania dobytku. Czynności takie mogły być podję-te jedynie na wniosek rady miejskiej lub głównodowodzącego.

Artykuł 2 doprecyzowywał reguły wynagradzania, które musiały być zawar-te we wzorze listu werbunkowego (który się nie zachował). Bardziej szczegóło-we informacje o obowiązującym wówczas żołdzie posiadamy dzięki werbunkowi przeprowadzanemu w 1612 r. przez Krzysztofa Skorobowicza. On to zaciągając byłych żołnierzy ryskich, płacił muszkieterom 4 talary, sierżantom 8, chorążemu i porucznikowi przekazywał sukno oraz 8 talarów119. Talar, podobnie jak użyty w artykułach wojskowych termin „Gülden”, mógł oznaczać zarówno złotą monetę, jak i jednostkę obrachunkową w stosunku do srebrnych groszy (1 gulden = 30 gro-szy). W artykułach wojskowych odnotowano, że płaca miała dochodzić co 30 dni, oraz doprecyzowano, że pod pojęciem guldena należy rozumieć jednostkę przeli-czeniową w stosunku do systemu pieniężnego istniejącego w tym czasie w Infl an-tach120. Jedna złotówka miała mieć wartość trzech i pół grzywny oraz sześciu sze-lągów ryskich. Na obszarze Infl ant istniał odrębny system monetarny opierający się na grzywnach – wiardunkach – szelągach, a ich wartość w stosunku do groszy litewskich wynosiła odpowiednio: 6 – 1½ – 1/6. Wynika z tego, że władze miejskie zaniżyły wartość złotego opisanego w kontrakcie werbunkowym i zobowiązały się do wypłacenia 22 groszy litewskich, co równało się 27,5 grosza polskiego, za każ-dego opisanego w kontrakcie guldena121.

Dodatkowym wynagrodzeniem dla żołnierzy służących miastu Ryga były łupy wojenne. Gwarantował to artykuł 6, który potwierdzał, iż to co zostanie zdobyte podczas szturmu, zgodnie z prawem wojennym przechodzi na własność żołnierza. Złamanie zasad prawa wojennego oznaczało, że rzeczy pozyskane w ten sposób

117 Nominacje na kwatermistrzów: LVVA, f. 673, op. 1, nr 1181; F. K. Gadebusch, op.cit., s. 243. Problem zaopatrzenia żołnierzy w piwo: LVVA, f. 673, op. 1, nr 1025. Ceny żywności w 1600 r. zob. w: F. K. Gadebusch, op.cit., s. 225.

118 Zob. ustawę na żywność wydaną przez Wolmara Farensbacha z 15 X 1611 r. ustanawiającą przystawstwo dla chorągwi Anzelma Kotliga, z odnotowanymi powinnościami pobieranymi „z chło-pa” (SRS, Extranea IX Polen, 90, karty niepaginowane).

119 Bazując na tych danych, można założyć, że sierżant otrzymywał 7 talarów, podobnie porucz-nik i chorąży, którzy jednak dodatkowo zapewnione mieli sukno (K. Skorobowicz do K. Radziwiłła, z Popila 5 V 1612 r., AGAD, AR, dz. V, sygn. 14507, s. 1–2).

120 Zapis ten był o tyle ważny, że Ryga była jednym z głównych ośrodków menniczych w Rze-czypospolitej, jednakże – co podkreślali współcześni – wybijano tu monety słabej jakości, a przede wszystkim nie dostosowywano się do relacji groszy do talara i dukata (A. Ziemlewska, Ryga w Rze-czypospolitej, s. 78).

121 Z. Żabiński, Systemy pieniężne na ziemiach polskich, Wrocław 1981, s. 184–185; K. W. Stężyń-ski-Bandtkie, Numismatyka krajowa, t. 1, Warszawa 1839, s. 74–77. Za pomoc w rozwiązaniu kwestii monetarnych składam podziękowania prof. Krzysztofowi Filipowowi oraz dr. Piotrowi Guzowskie-mu.

26

Page 27: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[213]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

konfi skowano, a żołnierz podlegał karze zasądzonej przez władze wojskowe. Prze-pis wprowadzał istotne ograniczenie prawa do łupu. Gdyby rada miejska uwolniła zamek lub miasto od groźby plądrowania, żołnierze powinni się tym regułom pod-porządkować i nie żądać zadośćuczynienia za tę decyzję122.

Elementy prawa humanitarnego w artykułach istniały, ale na tle polskich i li-tewskich artykułów wojskowych były słabo rozwinięte. Podstawowe znaczenie miał artykuł 9, który zobowiązywał żołnierzy do zachowania czci i godności osobistej kobiet w ciąży lub zajmujących się niemowlęciem, dziewic (kobiet niezamężnych) oraz ludzi starych. A contrario kobiety zamężne oraz mężczyźni w sile wieku nie byli objęci ochroną. Osoby te mogły być obiektem napaści seksualnych, tortur lub innych represji ze strony landsknechtów123. Natomiast w artykule 6 przewidziano możliwość uwolnienia przez radę miejską nieprzyjacielskiego miasta lub zamku od plądrowania. Wynika z tego, że w przeciwnym wypadku dobytek i ludzie tam zamieszkujący padali łupem zwycięzców. Ochronie podlegały młyny (art. 23), co oznacza, że inne obiekty użyteczności publicznej (kościoły, klasztory, szpitale, szkoły itp.), które były standardowo uznane w innych artykułach wojskowych za punkty bezpieczeństwa, mogły paść łupem żołnierzy124.

Z ryskich artykułów wojskowych możemy wyodrębnić instytucję „pokoju po-spolitego” (miru obozowego)125. Zasadę tę wprowadza artykuł 10, który nakazuje życie w zgodzie pomiędzy żołnierzami. Jeżeli istnieją zadawnione animozje, należy o tym poinformować przełożonych, którzy pogodzą żołnierzy lub ukarzą opor-nego. Artykuł 11 dotyczy sytuacji, gdy w jednym miejscu znajdują się żołnierze z różnych oddziałów, nacji czy formacji zbrojnych. Prawo takim miejscom nadaje mir wojskowy. Oznacza on, iż żołnierze nie mogą w jakikolwiek sposób występo-wać przeciwko sobie. W razie naruszenia reguł żołnierz powinien być trzykrotnie upomniany. W miejscach takich nie wolno było także strzelać, rzucać bronią lub przedmiotami. Łamiący mir wojskowi mogli zostać skazani na karę śmierci.

Aby zapewnić właściwe relacje pomiędzy żołnierzami, rada miejska wprowa-dziła kilka przepisów regulujących zachowanie landsknechtów (art. 7, 8, 22, 28). Przede wszystkim zakazano gier hazardowych oraz zwracania się do siebie w or-dynarny sposób, pod surową karą na ciele. Starano się ograniczyć pijaństwo, wpro-

122 Por. H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie podczas wojny infl anckiej 1576–1582. Sprawy orga-nizacyjne, cz. III, SMHW, t. 17: 1971, z. 2, s. 122–124; M. Iwanejko, Prawo zdobyczy wojennej w dok-trynie XVI–XVIII wieku, Kraków 1961, passim.

123 Postępowania takiego w żadnym przypadku nie można uznać za wyjątkowe i stanowiło ra-czej normę powszechnie stosowaną podczas wojen, zob. K. Łopatecki, Les Misères et les Malheurs de la Guerre Jacques’a Callota – wymowa ideologiczna serii, Barok. Historia–Literatura–Sztuka, R. 16: 2009, z. 2, s. 167–176.

124 Por. Idem, Inter arma silent leges? Jan Tarnowski jako twórca humanitarnego prawa wojennego, [in:] Polska myśl wojskowa na przestrzeni dziejów, red. T. B. Łach, Olsztyn 2008, s. 136–146.

125 Por. T. Vogel, Fehderecht und Fehdepraxis im Spätmittelalter am Beispiel der Reichshauptstadt Nürnberg, Frankfurt am Main 1998; H. Obenaus, Recht und Verfassung der Gesellschaft en mit St. Jörgenschild in Schwaben. Untersuchung über Adel, Einzug, Schiedsgericht und Fehde im fünfzehnten Jahrhundert, Göttingen 1961.

27

Page 28: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [214]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

wadzając zakaz przymuszania do picia, oraz wyłączono pijaństwo jako okoliczność łagodzącą karalność czynu. Zakazano żołnierzom bluźnić, przeklinać oraz składać fałszywe przysięgi pod karą grzywny. Aby nie wywoływać niepotrzebnej paniki i zamieszania, zakazano używać broni palnej w nocy bez zgody przełożonego126.

Niezwykle represyjny, na tle niezbyt surowych przepisów, jest artykuł 19. Zaka-zywał on uprawiania czarów, pod groźbą utraty życia. Niewątpliwie na tle polskich i litewskich artykułów wojskowych był to przepis nietypowy127. Z drugiej strony wśród landsknechtów praktyki magiczne były rozpowszechnione. Analogiczne przestępstwo było wspominane w innych „miejskich artykułach wojskowych”. Przykładowo paranie się magią, gusłami, demonologią zakazane było wśród żoł-nierzy służących w Norymberdze. W mieście tym w 1608 r. ścięto jednego z na-jemników za rzekome zawarcie przymierza z diabłem128.

W wojskowym prawie ryskim istniała instytucja donosicielstwa. Żołnierz, któ-ry podejrzewał swojego współtowarzysza o zdradę albo że on „böse Stückh triebe”, zobowiązany był do poinformowania o tym przełożonych (art. 13). W świetle ar-tykułów 19 i 25 do denuncjacji zobowiązani byli ci, którzy dowiedzieli się o prak-tykach magicznych wśród żołnierzy lub byli świadkami ucieczki z pola bitwy. Brak reakcji ze strony landsknechtów wiązał się z groźbą kary analogicznej do grożącej sprawcy. Tym samym prawodawca uznawał, że żołnierz zwlekający z przekaza-niem informacji o tych przestępstwach był współwinny zbrodni. Dodatkową in-stytucją gwarantującą lojalność żołnierzy był zakaz porozumiewania się z wrogiem (art. 16). Zakaz stosowania wendety i samopomocy (samodzielnego wymierzania sprawiedliwości129) został określony w artykułach 10 i 14. Wrogość lub spór po-między żołnierzami powinny być rozpatrywane przez władze wojskowe. Przeciw-stawianie się wymiarowi sprawiedliwości i służbom porządkowym zagrożone było karą śmierci.

Analiza przepisów wykazała, że omawiany akt prawny oparty był na rozwiąza-niach rozpropagowanych przez Michaela Otta von Echterdingena i Jakuba Preus-sa, następnie przyjętych i częściowo zmodyfi kowanych przez Albrechta Hohenzol-

126 Landsknechtom zaciągniętym w 1592 r. przez Karola IX Sudermańskiego również narzucono podobne regulacje: jeżeli pijany zachowywał się gwałtownie, miał być po wytrzeźwieniu aresztowany przez profosa. Hazard był dozwolony, jednakże maksymalną stawką mogło być miesięczne wynagro-dzenie. Jeżeli żołnierz przegrał większą kwotę, był zwalniany z obowiązku zapłaty długu („Karl IX krigsartiklar [...] 1592 juni 12”, SRS, Militaria, M 904, karty niepaginowane, art. [30–31, 37], s. [6–7]; oryginał).

127 W wojskach Rzeczypospolitej panowały w tym względzie łagodniejsze obyczaje. Przykłado-wo Marcin Bielski w połowie XVI w. oceniał wróżbiarstwo jako praktyczną umiejętność pozwalającą zdobyć przydatne informacje o liczbie nieprzyjaciół, miejscach obozowania wroga itp. (M. Bielski, Sprawa rycerska, [in:] Archiwum domowe do dziejów literatury krajowej z rękopisów i dzieł najrzad-szych, wyd. K. W. Wojcicki, Warszawa 1856, s. 331–332).

128 H. Knapp, op.cit., s. 301.129 Z. Kaczmarczyk, B. Leśnodorski, Historia państwa i prawa Polski, t. 2: Od połowy XV wieku

do r. 1795, red. J. Bardach, Warszawa 1971, s. 580.

28

Page 29: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[215]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

lerna130. Tylko część przepisów pod względem redakcji normy prawnej było orygi-nalnych (art. 1, 7, 19, 20, 21, 26)131. Znaczne podobieństwo do artykułów Albrechta Hohenzollerna nie jest niczym niezwykłym w prawie wojskowym. Nie zauważy-łem jakiejkolwiek recepcji przepisów litewskich i polskich oprócz wspólnego we wszystkich armiach nakazu poszanowania żołnierzy innych nacji.

Artykuły ryskie udowadniają, że zaciągając landsknechtów, pracodawca mógł znacznie ingerować w ostateczny kształt Artikelbrief. Hipotezę tę możemy zwery-fi kować, zestawiając artykuły ryskie z 1600 r. ze szwedzkimi artykułami wydanymi dla landsknechtów przez Karola IX Sudermańskiego w 1592 r.132 Wynika z nich, że zaledwie dziesięć przepisów prawnych było tożsamych, pięć podobnych i aż czter-naście jednostek redakcyjnych nie występowało w artykułach szwedzkich. Liczby te nabierają znaczenia, jeżeli uwzględnimy, że przepisy Karola IX Sudermańskiego były dłuższe i liczyły aż 43 artykuły.

Warto odnotować, dlaczego ryskie artykuły były tak krótkie. Przepisy te były zintegrowane z prawodawstwem miejskim i nie dążyły do całościowego uregulo-wania problematyki dyscypliny wojskowej (co było charakterystyczne dla artyku-łów wojskowych). W konsekwencji dokument ten, jak i inne miejskie artykuły woj-skowe, miał nierozbudowany charakter, brakowało w nich bowiem szczegółowych informacji o zasadach obozowania, ciągnienia, prowadzenia działań wojennych i oblężniczych. Niewiele miejsca poświęcono również rozbudowanym w innych przepisach regułom wartowniczym, co wskazuje, że istniały w tym czasie w Ry-dze inne akty mające charakter regulaminów wojskowych133. Ogromna większość regulacji ryskich dotyczy zasad zachowania w stosunku do ludności cywilnej i po-między żołnierzami oraz zasad służby wojskowej, co jest typowe dla „miejskich artykułów wojskowych”.

* * *

130 Za podstawę dla porównania przyjąłem przepisy wojskowe z Prus Książęcych oraz prawa wojskowe Ferdynanda I Habsburga z 1527 r. (BK, sygn. 669, k. 121v–124; Kriegsartikel König Ferdin-ands II (1527), [in:] H. Meynert, Geschichte der k. k. österreichischen Armee, ihrer Heranbildung und Organisation, Bd. 2, Wien 1852, s. 55–60).

131 Trudno mówić w przypadku artykułu 7 o nowatorskim rozwiązaniu pod względem mery-torycznym. W przepisie tym karano bluźniercze zachowania polegające na przeklinaniu i składaniu fałszywych świadectw. Normy takie były pod koniec XVI w. w powszechnym użyciu w Europie, zob. jako przykład: Lavves and Ordinances militarie, sett downe and established by the right excellente Ro-bert Earle of Leycester, Leyden 1586, art. 1, s. 2.

132 Zestawienie na podstawie: LVVA, f. 673, op. 1, nr 1182, k. 3–6; „Karl IX krigsartiklar [...] 1592 juni 12”, SRS, Militaria, M 904, karty niepaginowane.

133 Przykłady regulaminów wojskowych obowiązujących żołnierzy miejskich: Eines Ehrnvesten Hochweisen Raths der Stadt Leipzig [et]c. Wacht-Ordnung, Leipzig 1631, s. 1–7; Eines Erbarn Rahts dero Stadt Hildeßheimb WachtOrdnung, [Hildesheim] 1626, s. [1–16]; Eines Erbarn Raths Dieser Statt Franckfurt ernewerte Wachtordnung, Wornach sich die Capitain, Leutenant, und andere Befelchsha-bere, wie auch die jenigen, welche zu den Wachten auß der Bürgerschafft allhier verordnet werden, jedesmals gemäß verhalten, [Frankfurt am Main] 1621, s. 1–7; Neue gemeine Wachtordnung wie sie ein Erb-Rath der St. Cölln hat aufgericht, Cölln 1586, s. [1–61].

29

Page 30: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [216]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Ryskie artykuły wojskowe ogłoszone zostały pod koniec 1600 r. W życie we-szły 12 I 1601 r. i obowiązywały prawdopodobnie do końca przynależności Rygi do Rzeczypospolitej, choć i pod panowaniem szwedzkim miasto w dalszym ciągu zobowiązane było do wystawiania 300-osobowego kontyngentu wojskowego134. Treść Rigischer Artikelsbrieff zbieżna jest, co oczywiste, z niemieckim dorobkiem prawnym, wzorce litewskie i koronne dostrzegamy natomiast w niewielkim stop-niu. Twórcą artykułów wojskowych był organ kolegialny (rada miejska), który oparł swoje prace na wzorcowym Artikelbrief, znajdującym się w drukowanych traktatach wojskowych, lub wersji rękopiśmiennej artykułów będącej w posiada-niu dowódcy lub miasta135. Sądzę, że modelowym aktem były artykuły Albrech-ta Hohenzollerna zawarte w Kriegsordnung lub stosowane w miastach i zamkach pruskich obsadzonych przez załogę136.

Artykuły wojskowe ogłoszone przez radę miejską pozwalały utrzymać wysoki poziom dyscypliny wojskowej i to mimo dużo łagodniejszych sankcji w stosunku do odpowiedników obowiązujących w wojskach polowych. Było to możliwe dzię-ki wykorzystywaniu miejskiego aparatu porządkowego w celu utrzymania dyscy-pliny. Ponadto starano się stosować w praktyce ogłoszone przepisy. Najbardziej spektakularne zbrodnie były surowo osądzane, a wyroki egzekwowano, gdy nato-miast na ziemiach koronnych i litewskich litera prawa była często bardzo daleka od praktyki137.

Charakterystyczny na tle innych artykułów miejskich był szczególny nacisk na problem wypraw wojennych. Na uwagę zasługuje przepis, który zakazywał podej-mowania nieprzyjacielskich akcji przeciwko sojuszniczym armiom. Należy pamię-tać, że w szczególności na terenie Infl ant byliśmy świadkami niezwykłego, nawet jak na standardy nowożytne, rozdrobnienia obowiązujących regulacji wojskowych. W ciągu pierwszych lat XVII w., kiedy Rzeczypospolita toczyła wojnę ze Szwecją, mieliśmy do czynienia z siedmioma różnymi artykułami wojskowymi. Oprócz ry-skich artykułów wojskowych z 1600 r., istniały przepisy litewskie ogłoszone przez Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w 1601 r., koronne Jana Zamoyskiego z 1601 r., kurlandzkie Wilhelma Kettlera z 1603 r.138 Powyższy zestaw należy uzupełnić arty-

134 A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczypospolitej, s. 246.135 Zob. K. Łopatecki, Czy Jan Tarnowski jest twórcą prawa wojskowego na terenie Korony i Wiel-

kiego Księstwa Litewskiego?, [in:] Kultura społeczna i religijna Małopolski od XIII do XVI wieku, red. W. Szymborski, J. Kozioł, Tarnów 2011, s. 13–21; idem, Okoliczności tworzenia prawa wojskowego w Wielkim Księstwie Litewskim (1535–1673). Z badań nad kulturą prawną Rzeczypospolitej szlachec-kiej, [in:] Środowiska kulturotwórcze i kontakty kulturalne Wielkiego Księstwa Litewskiego od XV do XIX wieku, red. U. Augustyniak, Warszawa 2009, s. 173–189.

136 A. Hohenzollern, „Kriegs ordenung bin ich genant wer kriegt”, Staatsbibliothek zu Berlin, Ms. boruss., 1254; J. Voigt, Des Herzogs Albrecht von Preussen Kriegstudien und Kriegsanft alten, Neue Preussische Provinzial-Blätter, Bd. 4: 1859, s. 11.

137 J. Zawisza, Wskrócenie prawnego procesu koronnego 1613, wyd. A. Winiarz, Kraków 1899, s. 39–40.

138 РНБ, Ф. 971, Авт. 321/1, № 141, k. 91–96; Авт. 321/2, № 283, k. 5–13; Gravamina auf dem Landtage zu Mitau Anno 1606, [in:] Monumenta Livoniae Antiquae, Bd. 2, hrsg. v. J. F. Recke, Leipzig

30

Page 31: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[217]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

kułami infl anckimi Jerzego Farensbacha139, pruskimi Albrechta Hohenzollerna140 oraz regulacjami obejmującymi towarzyszących wojskom artylerzystów, którzy podlegali pod specjalne artykuły artyleryjskie – ich treść pozostaje jednakże nie-znana.

1839, s. 197. Jan Zamoyski wydał dla rotmistrzów pieszych edykt również pod Białym Kamieniem (8 IX 1602 r.), zob. Polskie ustawy, s. 354.

139 Jerzy Farensbach wydał je jako starosta (hetman) szlachty infl anckiej. Urząd ten istniał w latach 1578–1602 (przed Farensbachem sprawował go Johann Tyzenhauz), a do jego kompeten-cji należało dowodzenie pospolitym ruszeniem szlachty infl anckiej, zob. Urzędnicy infl anccy XVI––XVIII wieku. Spisy, oprac. K. Mikulski, A. Rachuba, Kórnik 1994, s. 37; A. Parve, Jürgen Farens-bach (1551/52–1602). Ühe Eestimaa päritolu väepealiku sõjateest, KVÜÕA Toimetised, no. 8: 2007, s. 152–156; K. E. Napiersky, Index corporis historico-diplomatici Livoniae, Esthoniae, Curoniae, T. 2: Vom Jahre 1450 bis zum 1631, Riga–Dorpat 1835, nr 3697, s. 341.

140 Jerzy Fryderyk Hohenzollern wysłał w 1601 r. do Infl ant 300 piechurów (S. Herbst, op.cit., s. 108).

ANEKS ŹRÓDŁOWY

Ryskie artykuły wojskowe z 1600 r.

Latvijas Valsts vēstures arhīvs, Rīga, f. 673, op. 1, nr 1182, k. 3–6.

Uw.: Przechowywany w Łotewskim Państwowym Archiwum Historycznym do-kument jest kopią wykonaną na potrzeby władz miejskich (pozbawiony jest pieczęci i podpisów). Akt normatywny sporządzono w języku niemieckim, przepisy praw-ne wyodrębnione zostały za pomocą numerowanych akapitów, pismo jest staranne, w całości wykonane przez jedną osobę.

Przy edycji źródła oparłem się na metodzie wydawniczej zawartej w „Richtlinien für die Edition von Quellen zur neueren deutschen Geschichte”1. Wytyczne tam za-warte zalecają przy edycji tekstów niemieckojęzycznych począwszy od XV w. daleko posuniętą modernizację pisowni. Z uwagi na fakt, że mamy do czynienia z aktem normatywnym, w którym bardzo istotną rolę odgrywa precyzja zapisu, w uzasad-nionych przypadkach pozostawiałem wyraz bez modyfi kacji, opatrując go wykrzyk-nikiem w nawiasie kwadratowym. Ingerencja w wydane źródło dotyczyła przede wszystkim modernizacji pisowni wielką i małą literą wedle współczesnych zasad, uwspółcześniono także interpunkcję. Litery „w” – „u” – „v” stosowano w źródle alter-natywnie, transkrybowano je odpowiednio do ich wartości fonetycznej, modernizacji uległa także pisownia łączna i rozdzielna. Typowe skróty zostały rozwiązane bez zaznaczenia, z wyjątkiem używanego w dokumencie określenia „czcigodnej rady”

1 Richtlinien für die Edition von Quellen zur neueren deutschen Geschichte, [in:] Richtlinien für die Edition landesgeschichtlicher Quellen, hrsg. v. W. Heinemeyer, Marburg–Hannover 2000, s. 36–38.

31

Page 32: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [218]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

(„Erb. Raths”). W nawiasie kwadratowym odnotowano uzupełnienia, natomiast wy-stępujące w tekście ligatury rozwiązano bez zaznaczania tego w tekście2.

[k. 6] Rigischer Artikelsbrieff Anno 1600 den Kriegsleuten vorgelesen3.

[k. 3] Diese nachfolgende Articul sollen von wegen eines Erb. Raths der Stadt Riga, den Kriegsleuten vorgehaltten und von ihnen, sampt und sonderlichen, beschwo-ren werden.

1. Das sie einem Erb. Rath gemelter Stadt Riga, drei Monat, oder so lang sie diesel-ben bedürff en werden, treulich dienen, und iren Befelchhabern, Rottmeistern und Weiblen, so von einem Erb. Rath gesezet, gehorsam sein und was sie mit ihnen schaff en und gebieten, dasselbige ohn alle Widerrede und Aufzug thun, darin kei-ne Meuterung machen oder fürnehmen und keinen Zug gegen dem Feindt, und anders, wie die Not erheischet, abschlagen sollen.

2. Sollen die Kriegsleute von einem Erb. Rath nicht mehr dan die izige gewonliche Besoldung, nemblich drithalb Markh 6 Schill. Rigisch auf einen Gülden zurech-nen, anheischen oder fordern, und sollen sie dreißig Tag für einen Monat zu die-nen schuldig sein. Deßgleichen sollen sich die Befelhshabere und andere Empter an irer versprochenen B[e]soldung auch begnüegen lassen.

3. Soll sich in der Musterung ein jeder mit seinem Rechten und Zunahmen, auch die Stadt, darinnen oder darbei er nechst geboren ist, nehmen und einschreiben lassen. Auch in der Musterung keiner auf des andern Namen durchgehen oder ander Vortheil gebrauchen, noch iemanden darzu helff en, rathen oder fürdern, damit ein Erb. Rath von deßwegen er besteltt, mit unbillichen und unzulesigen Solden, wie das geschehen köndte oder möchte keinerleiweise betragen oder be-schweret werden müchte; [k. 3v] welchera das uberführe, der soll nicht allein treu-los, sondern auch meineidig sein und für einen Schelmen gehaltten, darzu auch mit dem Henker an seinem Leib peinlich gestrafft werden4.

a Przed tym wyrazem skreślono słowo „keinerleiweise”.2 Charakterystyczna w źródle jest ligatura, w której oczko stanowi połączenie liter „s” i „h”, sta-

nowiąc znak „sch”. Inne przykłady takich ligatur zob. w: D. Mikulėnienė, On the history of Lithuanian orthography: traditions and innovations, Acta Baltico-Slavica, t. 33: 2009, s. 47.

3 Artykuły wojskowe ofi cjalnie zaczęły obowiązywać 12 I 1601 r. wraz z przeprowadzeniem popisu dla zwerbowanych 800 żołnierzy (Vertzeichnüss wass sich in Lieffl and, s. 3). Szerzej o działaniach wo-jennych w latach 1600–1621 zob. w: A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczypospolitej polsko-litewskiej (1581––1621), Toruń 2008, s. 210–244.

4 Niestety rejestry popisowe dla miasta Rygi nie zachowały się. Należy jednak podkreślić, że w woj-skach pieszych odnotowanie imienia, stanu oraz miasta (regionu), z którego żołnierz się wywodził, było w Koronie standardową praktyką już w pierwszej połowie XVI w. Zob. A. Bołdyrew, Piechota zaciężna w Polsce w pierwszej połowie XVI wieku, Warszawa 2011, s. 24–30, 90–92, 113–158.

32

Page 33: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[219]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

4. Welcher Geltt empfehet, darumb er noch zu dienen schuldig ist, und darüber ohne kundtliche Erlaubtnus eines Erb. Raths verordneten Musterherrnsb, Heupt-mans oder Regenten hinwek zuge, soll auch treulos, meineidig und ein Schelm sein, darzu an Leib und Gut gestrafft werden, und derselbige nirgent kein Freiheit, Gleit, oder Sicherheit haben.

5. Ob sichs begebe, dass ein Erb. Rath ihnen, den Kriegsknechten, ein kleine Zeit durch Kriegsnot oder Unfall schuldig wurde, und darnach ein Zug vorhanden, es sei zu dem Feind, oder an andere Örter, wie die Notturfft erheischet, dass sie sol-ches nicht abschlagen, sondern als die treue Kriegsleut thun wollen.

6. Wan Schloß oder Städte, oder andere Vostungen mit dem Sturm gewonnen werden, soll einem jeden bleiben, was er mit Zuchten gewinnet, aber was er mit Unzuchten gewinnet oder nehmmen wurde, so soll er, was er gewonnen hatt, ver-liehren und darzu eine Straff , nach eines Erb. Raths Obersten, Heuptleuten und Regenten Erkendtnis, verdient haben. Wer aber Schloß, Städt oder andere Besa-zungen aufgeben werden, soll ein Erb. Rath ihnen, den Kriegsleuten, nicht schul-dig sein, die Kreigsleut auch darumb ferrner oder weiter echtes an einen Erb. Rath oder desselbigen Obersten, Heuptleuten oder Regenten fordern oder heischen5.

7. Soll niemandt leichtfertig oder gotslesterlich fl uchen oder schweren, der dar-über verfahren und betretten wurde, soll gebürlichen gestrafft werden.

8. Das Trinkhen soll dermassen verbotten sein, wo einer [k. 4] oder mehr in der vollen weiß etwas mißhandelt, soll er gleichwol, als were er nüechtern gewesen, gestrafft werden; auch keiner den andern zu solchen Trinken nötigen6.

9. Sollen die Kriegsknecht die Kindbetterinen, schwangere Frauen und Junkhfrau-en, auch alte Leute in Ehren haltten, sie schüzen und schirmen, in keinerlei Weeg beleidigen; welcher dem zugegen thut, soll ohne Gnad gestrafft werden7.

10. Soll keiner keinen alten Neid oder Haß im Feld oder Stadt rechen und kein Arges fürnehmen, sondern, so einer uff den andern Haß hatt und fi ndet ihn un-

b Po tym wyrazie skreślono słowo „Musterherrn”.5 Reguły prawa wojennego obowiązujące podczas zdobywania punktów umocnionych zob.

w: H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie podczas wojny infl anckiej 1576–1582. Sprawy organizacyjne, cz. III, SMHW, t. 17: 1971, z. 2, s. 122–124.

6 Por. W. Wach, Królewskie i hetmańskie artykuły wojskowe w sprawie alkoholizmu, Trzeźwość, R. 12: 1937, z. 8, s. 525–541, gdzie opisano inne reguły prawne przeciwdziałające nadmiernemu spo-żywaniu alkoholu.

7 Szerzej o rozwoju norm humanitarnych w prawie wojennym: K. Łopatecki, Kształtowanie się humanitarnego prawa wojny w Rzeczypospolitej Szlacheckiej, [in:] Sprawiedliwość – tradycja i współ-czesność, red. P. Nowakowski, J. Smołucha, W. Szymborski, Kraków 2006, s. 97–117; idem, Inter arma silent leges? Jan Tarnowski jako twórca humanitarnego prawa wojennego, [in:] Polska myśl wojskowa na przestrzeni dziejów, red. T. B. Łach, Olsztyn 2008, s. 136–146.

33

Page 34: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [220]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ter dem Rigischen Rechiment [!], soll er solches, und fürnemlich, was Ehr und Glümpf antrifft , nicht verschweigen, sondern dem Profosen anzeigen; wurde er es aber verschweigen und dem andern darnach vorwerff en, der soll selbst in der Stede pleiben und nach Glegenheit der Sachen gestrafft werden.

11. Wan die Knechte miteinander in Uneinigkeit oder Aufrhur kommen, soll sich kein Partei wider die ander rotten, sondern von Stundt an Fried nehmmen; wel-cher aber den Fried nicht haltten woltt und einer den Fried zum dritten Mal an sie erheischete und darüber nicht Fried hielten, so sollen sie peinlich darumb gestrafft werden. So auch einer oder mehr sein Wehr auf ein andern schöße oder nachwurf-fe, auch jemandts steche oder ligende hiebe, es were vor oder nach dem Frieden, der soll gestrafft werden an seinem Leibe8.

12. Soll keiner Meuterei, Aufl auff , noch Larmen unter ihnen machen; wa[nn] aber solches geschehe, soll man sie straff en ohn alle Gnad.

13. Wa[nn] die Knecht innen wurden, dass einer Verrätherei oder böse Stückh triebe, den soll man dem Profosen anzeigen, so soll der Profoß mit ihm handlen nach Lauth seines Ampts.

[k. 4v] 14. Da ein Ubelthäter were und die Articul nicht hielte, und der Profoß und seine Knechte ihn darüber annehmmen wurden, so sollen sich die Kriegsleute des-selbigen nicht annehmmen, damit das Ubel gestrafft würdt, und vor das ubersehe, der soll gestrafft werden an Leib und Leben. Und ob einer oder mehr dem Profoß oder seinem Knecht einen Gefang verhinderten und der Mißhandler dardurch wekqueme, soll derselbe oder dieselbigen, die darzu geholff en haben, an des Miß-handlers Stette angenohmmen werden.

15. Soll auch keiner auß dem Lager ziehen auf die Beute und anderswohin, auch keinerlei Weg brandtschazen, noch brennen, in gleich kein Lager anzünden, ohne eines Erb. Raths Heuptleut und Befelchhabern Anzeig und Befelch, bei Leibs-straff .

16. Soll keiner mit dem Feind Sprach haltten, ohn eines Erb. Raths Heuptleut oder Regenten Befelch.

17. Wa[nn] auch Reißige und Fußknecht beieinander im Lager ligen, sollen die Knechte zu zimlicher Notturfft weichen, damit die Reisigen ire Pferdt unterbrin-gen mügen und sich miteinander leiden9.

8 Na temat instytucji „miru wojskowego”, do której odwoływały się artykuły 10 i 11, zob. idem, „Disciplina militaris” w wojskach Rzeczypospolitej do połowy XVII wieku, Białystok 2012, s. 35–41.

9 Uprzywilejowana pozycja jazdy nie miała swej genezy w prawie koronnym ani litewskim, lecz została wprowadzona w wojskach niemieckich (nawiązując do rozwiązań węgierskich) już w 1527 r.

34

Page 35: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[221]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

18. Es soll auch irer keiner, obs Sach were, dass frembd Kriegeswolkh aus der Landtschafft oder andere Nation zu inen keme, dieselbigen in keinen Weeg ver-achten oder bespotten.

19. Sollen die Kriegsknechte kein Gmein halten, sondern drei verordnen, damit, ob ihnen jenige gelegene Not anzubringen were, sie es denen anzeigen können, die-selben mügen die Sachen, worvon es dan ist, weiter anbringen und welche Knecht darüber handelen, die sollen an Leib und Leben gestrafft werden.

[20.] Will ein Erb. Rath Leutenampt, Fendrich und Weibel selbst zu besezen und zu entsezen, sich vorbehaltten haben.

[k. 5] 21. Soll kein Heuptman dem andern Knechte aufnehmmen und das kein Rottmeister, ohn eines Erb. Raths Obersten, Heuptmann und Regenten Wissen, Zulaß und Befelch, keinen zu erlauben oder anzunehmmen, Macht haben soll.

22. Es soll bei Nacht kein Hakenschüz im Heer abschießen, sondern er habe dan Befelch von seinem Obersten, damit kein vergeblicher Allarm werd10.

23. Das keiner keine Müle beschedigen, noch etwas daran zurutten oder zerreisen soll, bei Leibesstraff .

24. Wor [!] ein Zug geschicht, soll keiner aus der Ordnung ziehen ohn gebürliche Ursachen und wa[nn] einer in solchem mutwillig oder verächtlich were, so sollen die Heuptleut und Weibel, mit Hülf gmeiner Knechte, die ungehorsamen in die Ordnung treiben, Preiß machen, sie berauben, und ihnen nehmen, was sie ha-ben.

25. Wa[nn] einer oder mehr weren, die eine Flucht machen, im Felde oder sonsten an Schlachten oder Scharmüzeln, so soll der nechst, der ihn errichten kann, in ihn stehen oder zu Todt schlagen und den nichtes verfallen haben; wa[nn] aber derhalben jemandt entlief, so soll er eines Erb. Raths Heuptleuten und Regenten angezeigt werden, damit er zu einem Schelmen erkandt werde11.

(Kriegsartikel König Ferdinands II (1527), [in:] H. Meynert, Geschichte der k. k. österreichischen Ar-mee, ihrer Heranbildung und Organisation, Bd. 2, Wien 1852, , art. 17, s. 57; por. G. Pálff y, Katonai igazságszolgáltatás a királyi Magyarországon a XVI–XVII. században, Győr 1995).

10 Nocą obowiązywał zaostrzony reżim prawny, który rozpoczynał się wraz z „wytrąbieniem hasła”, a kończył „pobudką” (K. Łopatecki, Cykl dobowy wojska w Rzeczypospolitej w XVII i XVIII wieku, [in:] Człowiek wobec miar i czasu w przeszłości, red. P. Guzowski, M. Liedke, Kraków 2007, s. 116–129; idem, Instytucja wytrębowania hasła w wojskach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Białostockie Teki Historyczne, t. 3: 2005, s. 75–100).

11 Szerzej o kontratypie polegającym na możliwości zabicia towarzysza uciekającego podczas walk, zob. idem, Przestępstwo ucieczki z pola bitwy w Rzeczypospolitej szlacheckiej – z badań nad karą śmier-

35

Page 36: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [222]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

26. Sollen die Kreigsknechte nicht uber die Proviant fallen, so in das Heer oder La-ger zugefüert würdt, noch die angriff en, ehe die geschazet und wor [!] sie ziehen, durch Herrschafft en und Gebiete, mit welchen die Stadt in Bündtnußen stehet, dass sie daselbst Jederman güetlich bezalen und niemandt beschädigen sollen oder wollen12.

27. So einer oder mehr ohne Paßborte, welche eines Erb. Raths [k. 5v] Regenten zugeben haben, aus dem Feldzugen, denen soll man nehmmen, was sie haben, und dazu von vorgeschriebnen Regenten oder Heuptleuten im Feld weiter gestrafft , oder wa[nn] sie hinwekh kommen, ihnen nachgeschrieben, und ferrner zu irer Straff getrungen werd[en].

28. Soll sich ein jeder hüeten für falsch Spil und für Schelttwortt, so nicht zu er-weisen sein, da aber einer darüber wurde befunden, soll ohn alle Gnad am Leib gestrafft werden.

29. Zum lezsten, wa[nn] einer oder viel, so dise vorgeschriebne Articul einen oder mehr verbrechen wurde, derselbige soll nach Erkentnus eines Erb. Raths Regen-ten und Heuptleuten als eidtbrüchlich, peinlich gestraff et werden. Und ob etwas in vorgemelten Articuln vergessen were, das Kriegsleute zu halten schuldig, die-selben Mißhendler sollen alle auch nach Bescheidt vilgedachter eines Erb. Raths Obersten, Regenten und Heuptleuten gestrafft werden.

Nach Verlesung solcher vorhergehender Artikel soll dem Heuptman von den Kriegsknechten einen izlich, insonderheit nach Aufh alttung und Ausstrekhung Arm und Finger, nachgesprochen werden. Was mir vorgelesen ist und ich mit Wortten wol verstanden hab, solches will ich stöt und vöst haltten, auch demselbigen treulich und ungefärlich nachkommen. Alß mir Gott helff und sein heilliges Evangelium.

ci wymierzaną w trybie pozasądowym, [in:] Culpa et poena. Z dziejów prawa karnego, red. M. Mikuła, Kraków 2009, s. 189–204.

12 W tym czasie podstawową formą pozyskiwania żywności był zakup po odgórnie ustalonych przez głównodowodzącego cenach. Rodzaje towarów oraz ich ceny określane były w tzw. ustawach, por. РНБ, Ф. 971, Авт. 321/1, № 142, s. [1].

36

Page 37: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Charakterystyka „miejskich artykułów wojskowych”...[223]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

CHARAKTERISTIK DER „STÄDTISCHEN MILITÄRARTIKEL” AM BEISPIEL DES RIGISCHEN ARTIKELSBRIEFFS AUS DEM JAHRE 1600

Zusammenfassung

Schlüsselbegriff e: militärische Disziplin, Livland, städtische Miliz, Wehrrecht, Riga

Der hier vorgestellte Aufsatz greift das Th ema der „städtischen Militärartikel“ auf, also der Vorschrift en, die für die von der Stadt angeworbenen Streitkräft e von dem Stadt-rat erließen oder gebilligt wurden. Diese Art der normativen Akte entwickelte sich in der Frühen Neuzeit vor allem auf dem Gebiet des Deutsch-Römischen Reichs, der Alten Eidgenossenschaft auf der Apenninenhalbinsel und der Adelsrepublik. Aus den Gebieten von Polen-Litauen kennen wir Militärartikel, die von dem Danziger, Rigaer und Th or-ner Stadtrat erließen wurden. Die in der Geschichtsschreibung unbekannten Rigaer Vor-schrift en für Landsknechte entstanden Ende 1600 und wurden am 12. Januar 1601 von 800 Besatzungsmitgliedern feierlich angenommen. Diese Vorschrift en galten wahrscheinlich bis zum Ende der Herrschaft der Adelsrepublik über Riga. Der Inhalt der Artikelbriefe überschneidet sich mit den deutschen juristischen Errungenschaft en. Vermutlich wurden sie den preußischen Artikeln von Albrecht von Brandenburg, die in der Kriegsordnung enthalten waren, nachgebildet.

Die Rigaer Militärartikel ließen die militärische Disziplin während der Heerzüge in Livland auf hohem Niveau halten. Im Vergleich mit polnisch-litauischen Truppen verhiel-ten sich die Rigaer Soldaten relativ ruhig. Die spektakulärsten Verbrechen wurden streng verurteilt und die Urteile wurden vollstreckt, was zu dieser Zeit recht selten vorkam. Eine besondere Bedeutung wurde der Frage der Feldzüge beigemessen, was als eine untypische Lösung im Vergleich mit den anderen „städtischen Militärartikeln“ fungierte. Bemerkens-wert ist die Vorschrift , kraft der es verboten war, feindliche Akte gegen die verbündeten Armeen zu verüben. Ihre Äquivalenten fi nden wir in den damals erlassenen polnischen und litauischen Artikeln.

37

Page 38: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

K a r o l Ł o p a t e c k i [224]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

DESCRIPTION OF THE “MUNICIPAL MILITARY ARTICLES” FROM THE EXAMPLE OF RIGISCHER ARTIKELSBRIEFF OF THE YEAR 1600

Summary

Key words: military discipline, Livonia, municipal police, military law, Riga

Th e article concerns the “municipal military articles” – regulations issued or accept-ed by the town council for military forces employed by the town. Th is type of standard act developed in the early modern period mainly in the Reich, the Swiss Confederacy in the Apennine Peninsula and in the Polish Rzeczpospolita. As far as the Polish-Lithuanian Commonwealth is concerned, we are familiar with military articles issued by the council of Gdańsk, Riga and Toruń. Th e regulations of Riga for the Landsknechte, unknown in historiography, were created at the end of 1600; the ceremony of their acceptance by a team of 800 people took place on 12 January 1601. Th e regulations were in force probably as long as Riga remained within the borders of the Polish Rzeczpospolita. Th e text of Artikelbrief coincides with German law. Probably the regulations followed the model of Prussian arti-cles written by Albrecht Hohenzollern included in Kriegsordnung.

Th e military articles of Riga helped to maintain a high level of military discipline dur-ing military campaigns in Livonia. When set behind the troops of the Polish Crown and Lithuania, the soldiers of Riga behaved relatively peacefully. Th e most spectacular crimes were harshly judged and sentences were executed, which at that time was quite rare. Special emphasis was given to the issue of military expeditions, which was an uncharacteristic so-lution when compared with other “municipal military articles”. Attention should be drawn to a regulation which prohibited undertaking attacks against allied armies, the equivalents of which were to be found in Lithuanian and Polish articles issued at that time (1601).

38

Page 39: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I I I — R O K 2 0 1 3Zeszyt 2

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

TOMASZ ŁASZKIEWICZ (Toruń)

ZBYTKOWNE HOBBY ZIEMIAN CZY RACJONALNA GOSPODARKA? ŁOWIECTWO NA POMORZU

W OKRESIE DWUDZIESTOLECIA MIĘDZYWOJENNEGO

Słowa kluczowe: życie codzienne, myślistwo, ziemiaństwo, rolnictwo, II Rzeczpospolita

Podążając za słowami Eustachego Sapiehy, śmiało rzec można, że myślistwo było sportem uprawianym przez wszystkich ziemian w Polsce1. Oczywiście w takim sformułowaniu jest pewna przesada i pamiętać należy, że nie wszyscy z równym zaangażowaniem oddawali się tej pasji, a nawet bywało, że niektórzy wyzbywali się jej z pobudek ideowych czy humanitarnych. Przykład taki odnajdujemy w osobie kresowego ziemianina Tadeusza Giedroycia, którego postać przywołuje syn – Mi-chał, na kartach swoich wspomnień2. Z kolei pochodzący z Pomorza Jan Sikorski, pod wpływem wojennych przeżyć – ocierania się o śmierć – wstydził się swojej wcześniejszej pasji myśliwskiej, do której już więcej nie powrócił3. Jeszcze dobit-niej wyraził swoją niechęć do łowiectwa Antoni Wielopolski, pisząc, że „zabijanie zwierzyny stało się przykrym i nawet obrzydliwym wspomnieniem”4. Niemniej myślistwo w międzywojennej Polsce było powszechną rozrywką ziemian, w du-żej mierze ograniczoną dla przedstawicieli innych grup społecznych5. W związku z tym nasuwa się pytanie: czy było ono jedynie elitarnym hobby tej warstwy, do-wodząc tym samym słuszności Veblenowskiej teorii klasy próżniaczej. Czy istotnie pasje łowieckie ziemian były przejawem skłonności do podboju i okrucieństwa, jak chce amerykański socjolog? Wyraźnie odrzuca on myśliwskie pobudki etyczne i ideowe, jako płytkie i banalne6. Nie zwraca jednak uwagi na kwestie ekonomicz-ne i gospodarcze. Dlatego warto się przyjrzeć bliżej tej problematyce, próbując uwzględniać jej różne aspekty.

1 E. Sapieha, Tak było. Niedemokratyczne wspomnienia Eustachego Sapiehy, Warszawa 1999, s. 71.

2 M. Giedroyć, Na krawędzi krateru. Wspomnienia, Warszawa 2010, s. 39–40.3 J. Sikorski, Ziemianin bez kompleksów. Wspomnienia, Gdańsk 1990, s. 16.4 A. Wielopolski, „Łowy w Częstowicach – Ostrowcu”, s. 1 (rękopis spisany w latach osiemdzie-

siątych XX w., przechowywany w zbiorach Biblioteki Kórnickiej PAN, sygn. BK 13509). 5 A. Kwilecki, Ziemiaństwo wielkopolskie, Warszawa 1998, s. 226.6 T. Veblen, Teoria klasy próżniaczej, przeł. J., K. Zagórscy, wstępem opatrzył J. Górski, Warszawa

1971, s. 17, 225–226.

Page 40: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

To m a s z Ł a s z k i e w i c z [226]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Przedwojenny model łowiectwa, podobnie jak w innych krajach, opierał się na własności gruntów. Jego podstawą prawną na Pomorzu była pruska ustawa z 15 VII 1907 r. obowiązująca niemal do końca 1927 r., kiedy wydane zostało rozporządze-nie prezydenta Rzeczypospolitej o prawie łowieckim, ujednolicając przepisy w tym zakresie na terenie całego kraju. Dzika zwierzyna zamieszkująca prywatne pola, lasy czy śródpolne zarośla była przynależna do tych ziem i ich właściciela. Oczy-wiście w całej pełni obowiązywały przepisy ochronne dotyczące terminów polo-wań, stałego zakazu odstrzału zagrożonych gatunków czy zakazów doraźnych, obowiązujących od roku do kilku lat, wprowadzanych przez wojewodów w celu podniesienia liczebności określonej zwierzyny. Wszystkie majątki ziemskie, nawet najmniejsze tworzyły własne, odrębne obwody łowieckie, pruska ustawa bowiem przewidywała obszar 75 ha dla najmniejszego obwodu, rozporządzenie prezydenta RP z 1927 r. zaś podnosiło tę wielkość do 100 ha. Prawo dotyczące własności zwie-rzyny dzikiej obejmowało również gospodarstwa chłopskie, które ze względu na niewielką powierzchnię nie mogły stanowić odrębnych obwodów. Z tego powodu komasowano pola chłopskie zainteresowanych i możliwość polowania na ich tere-nie oddawano w dzierżawę. Rejestrację obwodów łowieckich i licytację dzierżaw prowadziły starostwa powiatowe. Niektóre dzierżawy chętnie wykupywali sąsia-dujący z polami chłopskimi właściciele majątków ziemskich, chcąc powiększyć własne obwody. W licytacjach brali też udział pasjonaci myślistwa mieszkający w miastach oraz powstające po pierwszej wojnie światowej kluby myśliwskie7.

Pierwszy po wojnie tego typu klub na Pomorzu powstał już w 1920 r. w Gru-dziądzu i skupiał głównie wojskowych – amatorów myślistwa. Jednak wśród 38 założycieli znajdujemy również około 6–7 ziemian8. Klub dzierżawił własne tereny łowieckie oraz integrował środowisko myśliwych w regionie Grudziądza. Dzięki niemu dostęp do myślistwa otworzył się nieco szerzej dla osób mniej zamożnych, których nie było stać na samodzielną dzierżawę. Ten stan rzeczy nie wpłynął po-zytywnie na gospodarkę łowiecką dzierżawionych terenów, wielu członków klubu bowiem uczestniczyło w jego szeregach wyłącznie z chęci strzelania, nie dbając o hodowlę. Wydaje się, że udział tych osób wynikał w dużej mierze z pragnienia zaistnienia w tzw. wyższych sferach, za jakie uchodziło grono myśliwych (głównie ziemian). Większość z nich wycofała się z łowiectwa z nastaniem wielkiego kryzysu gospodarczego, ograniczając swoje wydatki osobiste. Wówczas klub utracił dzier-żawione tereny, które odzyskał dopiero po 1933 r. Odbudowując struktury klu-bu, aby uniknąć niezdrowej konkurencji i zwiększyć odpowiedzialność członków, ograniczono jego liczebność do 20 osób9. Drugi klub myśliwski, dwa lata młodszy,

7 Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej o prawie łowieckiem z dnia 3-go grudnia 1927 roku (Dz. U. R. P. nr. 110 poz. 934 z 14/12 1927) a Ustawa Łowiecka z dnia 15-go lipca 1927 roku (zbiór ustaw pruskich, str. 207), oprac. S. Sczaniecki, Poznań 1929, passim.

8 Spis założycieli wymienia w większości nazwiska bez imion, dlatego przynależność do grupy ziemian tych osób jest domniemana, acz wysoce prawdopodobna. Byli to: Leon Ossowski, płk Bole-sław Donimirski, Gajewski, Działowski, Stefan Różycki, Stanisław Ossowski, Ślaski.

9 Łowiska pomorskie. Pomorskie Towarzystwo Łowieckie w Toruniu 1928–1938, [Poznań 1938], s. 17–18.

40

Page 41: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Zbytkowne hobby ziemian czy racjonalna działalność?...[227]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

zawiązano w Chojnicach, dzięki staraniom miejscowego lekarza, dr. Jana Łuko-wicza, człowieka chyba najbardziej zasłużonego dla rozwoju łowiectwa na Pomo-rzu10. Liczebność tego koła wynosiła około 25 osób, zarówno mieszkańców miast, jak i ziemian. W 1929 r. w zarządzie Zachodnio-Pomorskiego Klubu Myśliwych w Chojnicach znajdujemy wspomnianego już dr. Jana Łukowicza jako prezesa oraz ziemian: Tadeusza Lerchenfelda, Alojzego Pruszaka, Adama Wolszlegiera, a także nadleśniczego Bolika, który sprawował funkcję łowczego11. Cele chojnickiego klu-bu daleko wykraczały poza zapewnienie łowiska dla jego członków. Za sprawą pre-zesa podejmowano szereg działań zmierzających do podniesienia kultury i gospo-darki łowieckiej, wprowadzenia rasowej hodowli psów myśliwskich, organizacji konkursów strzeleckich. Zadaniem tych ostatnich było ograniczenie postrzałków, czyli strzałów raniących, przysparzających cierpień zwierzynie. Istotnym walorem tego typu klubów były spotkania pasjonatów łowiectwa, w trakcie których mogli wymieniać swoje doświadczenia, spostrzeżenia, na szerszym forum szerzyć włas-ne poglądy. W latach trzydziestych liczniej zaczęły powstawać podobne stowa-rzyszenia w: Starogardzie, Brodnicy, Toruniu, Tczewie, Pucku, Gdyni, Chełmnie i Lidzbarku. Kluby zachowały pewną elitarność, jednakże ich liczebność wzrastała, dla przykładu koło w Starogardzie w 1938 r. liczyło już 105 osób12. Głównym celem tych towarzystw było zapewnienie rewirów myśliwskich dla swych członków oraz prowadzenie na ich terenie gospodarki łowieckiej. Do klubów łowieckich należe-li przedstawiciele lokalnych elit: urzędnicy, adwokaci, lekarze, ofi cerowie, a także – jak już zauważono – przedstawiciele ziemiaństwa i dzierżawcy majątków.

W celu centralizacji działań coraz liczniejszych towarzystw myśliwskich w wo-jewództwie pomorskim podjęto już w 1927 r. prace nad założeniem Pomorskiego Towarzystwa Łowieckiego (PTŁ)13. Rok później rozpoczęło ono swoją działalność pod kierownictwem Stanisława Ossowskiego, ziemianina z Najmowa, byłego po-sła Chrześcijańsko-Narodowego Stronnictwa Rolniczego i zapalonego myśliwego. Działania towarzystwa nie przekroczyły jednak wstępnych prac organizacyjnych, gdy nagle, 21 I 1929 r., zmarł prezes Ossowski14. Skłoniło to założycieli do zwo-łania walnego zebrania, które wybrało nowy zarząd, uchwaliło też nowy statut organizacji oraz przeprowadziło rejestrację sądową. Na czele PTŁ stanął równie zaangażowany myśliwy Tomasz Komierowski, ziemianin z Komierowa. Do zarzą-du weszli obok niego: lekarz, dr Jan Łukowicz, nadleśniczowie Feliks Soboczyński i Kazimierz Sulisławski, Naczelnik Wydziału Leśnictwa Pomorskiej Izby Rolni-czej (PIR) inż. Michał Bernakiewicz oraz dziennikarz Aleksander Czarliński. Już z pierwszych decyzji młodego towarzystwa jasno wynika, że miało ono na celu

10 Por. J. W. Kobylański, Pięć sylwetek z pomorskiej zielonej galerii zasłużonych, [in:] Łowiectwo na Pomorzu. La chasse en Poméranie: wydane w roku jubileuszowym 25-lecia Polskiego Związku Ło-wieckiego 1923–1948, red. J. Goetz, Toruń 1948, s. 21–24.

11 Łowiec Polski, nr 38 z 21 IX 1929 r., s. 670.12 Łowiska pomorskie, s. 20.13 Ibid., s. 16.14 Łowiec Polski, nr 6 z 9 II 1929 r., s. 99.

41

Page 42: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

To m a s z Ł a s z k i e w i c z [228]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

podniesienie tzw. zwierzostanu, poprawę warunków bytowania zwierzyny i ostrą walkę z kłusownictwem. Postanowiono m.in. podjąć interwencję u wojewody po-morskiego w sprawie wstrzymania odstrzału saren-kóz w całym 1929 r. oraz za-lecenie niestrzelania dzików15. Takie odważne działania były elementem racjonal-nej hodowli, zapewniając przyrost zwierzyny w kolejnych latach, nie były jednak popularne wśród szerokich rzesz myśliwych, pozbawiały ich bowiem możliwości polowania na te popularne gatunki zwierząt. Dlatego trudno było przekonać po-morskich myśliwych do udziału w stowarzyszeniu, a jeszcze trudniej do aktywnej pracy. Większość zadań wykonywali członkowie zarządu i grupka kilku działa-czy, takich jak: inż. Leon Ossowski, dr Marceli Łukowicz i Konstanty Łyskowski. W drugiej połowie lat trzydziestych liczba członków zaczęła wzrastać i po deka-dzie towarzystwo liczyło 700 osób16. Najważniejszą rolę w organizacji myślistwa na terenie województwa pomorskiego odgrywali jednak tzw. delegaci powiatowi. Oni właśnie referowali starostom szereg istotnych zagadnień łowieckich, a prze-de wszystkim opiniowali wnioski o wydanie kart łowieckich uprawniających do wykonywania polowania. Ziemianie odgrywali w tych strukturach czołową rolę, ponieważ wśród 24 delegatów powiatowych z terenu Pomorza na Walny Zjazd delegatów powiatowych Centralnego Związku Polskich Stowarzyszeń Łowieckich w Poznaniu w czerwcu 1929 r. było aż 17 właścicieli ziemskich i dzierżawców17. Pod koniec lat trzydziestych wpływy ziemian w strukturach łowieckich zmala-ły, choć nadal były znaczące. Na 16 łowczych powiatowych 7 było ziemianami18. Z kolei Tomasz Komierowski pozostał prezesem PTŁ do 7 XII 1937 r., czyli dnia jego likwidacji. Następnie w wyniku wyborów dotychczasowy zarząd PTŁ z Ko-mierowskim na czele utworzył Zarząd Wojewódzkiej Rady Łowieckiej Polskiego Związku Łowieckiego19.

Kwintesencją myślistwa jest oczywiście polowanie. Nie ograniczało się ono do odstrzału przypadkowej czy wyselekcjonowanej zwierzyny łownej. Polowanie było elementem życia towarzyskiego, bywało, że niekiedy przesłaniało jego inne dzie-dziny. Same łowy, ze względu na formę, możemy podzielić przynajmniej na dwie grupy: polowania zbiorowe i indywidualne. Te pierwsze organizowane były w róż-norodnych kręgach towarzyskich. Do własnych rewirów, od jesieni, zapraszało się rodzinę, sąsiadów, znajomych, nieraz także wpływowych urzędników – staro-stów, wojewodów lub ministrów. Dla przykładu w dwudniowym polowaniu w Ko-mierowie, w grudniu 1930 r. uczestniczyli obok dobrych znajomych i członków rodziny Tomasza Komierowskiego, w osobach Jana Łukowicza, Jana Górskiego, Romana i Mariana Lasockich, barona Tadeusza Lerchenfelda, ks. Feliksa Zieliń-skiego, Jana Ślaskiego i hrabiego Jundziłła również wojewoda Wiktor Lamot oraz

15 Archiwum Państwowe w Toruniu (dalej cyt. APT), Rejestr Stowarzyszeń, sygn. 56, protokół z walnego zebrania Pomorskiego Towarzystwa Łowieckiego z 25 III 1929 r.

16 Łowiska pomorskie, s. 16.17 Łowiec Polski, nr 24 z 15 VI 1929 r., s. 421. 18 Ibid., nr 30 z 20 X 1937 r., s. 596.19 Myśliwy, 1938, nr 1, s. 15.

42

Page 43: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Zbytkowne hobby ziemian czy racjonalna działalność?...[229]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

bliżej niezidentyfi kowani dyrektorzy Jasieński i Trzebiński20. Było to polowanie na zające, które należało do najbardziej popularnych na Pomorzu. Większość właś-cicieli rewirów łowieckich urządzało takie polowanie raz lub dwa razy do roku. Ze względu na liczne więzy towarzyskie i rodzinne oznaczało to, że od listopada do stycznia każdy ziemianin bywał co najmniej na kilku polowaniach. Przygo-towanie łowów było dużym przedsięwzięciem organizacyjnym. Za stronę czysto myśliwską odpowiedzialny był oczywiście gospodarz. Pomagali mu zatrudnieni w majątku leśniczowie lub inni pracownicy. Przed polowaniem trzeba było odpo-wiednio przygotować nagonkę, pojazdy do przemieszczania się myśliwych, posiłek w terenie, przygotować miejsce na pokot (ułożenie upolowanej zwierzyny wedle hierarchii łowieckiej), a nade wszystko dobrze rozpoznać rewir i ustalić, gdzie by-tuje zwierzyna. Z kolei do zadań pani domu należało przygotowanie dworu na przyjęcie gości. Ziemianki nadzorowały więc dekorację stołu, przygotowanie po-koi, i przede wszystkim atrakcyjnego menu21. Polowania były nie tylko pretekstem do spotkań i zabawy. Pozwalały odpocząć, nabrać dystansu do pracy i codziennych zajęć. Stanisław Kurnatowski z Wielkopolski dwa tygodnie po krachu na giełdzie nowojorskiej w 1929 r. zapraszał Komierowskich na „małe polowanko”, a siostrze tłumaczył: „trzeba trochę odświeżyć dusze i serce tę niewin[n]ą przyjemnością. Tem energiczniej się potem chwyta pracy i obowiązków”22. Z kolei Maria Bielska w okresie szalejącego już w Polsce kryzysu informowała babcię, że dzięki miłej kompanii na polowaniu można było choć na chwilę zapomnieć „o tych strasznych czasach”23. Udział w polowaniach umożliwiał nawiązanie nowych kontaktów, wy-mianę doświadczeń, informacji czy wprost prowadzenie interesów. Takie niefor-malne spotkania na gruncie towarzyskim były doskonałą okazją do przygotowania transakcji, uzyskania kredytu bądź zdobycia poręczenia majątkowego.

Zwyczajowo przed rozpoczęciem łowów we dworze odbywał się poczęstunek, a następnie, w zależności od pogody, myśliwi wyruszali saniami bądź bryczką na miejsce polowania. Tutaj czekała już najczęściej kilkudziesięcioosobowa grupa pracowników majątku, która stanowiła nagonkę. Na zające polowano wśród pól, w tzw. kotły. Nagonka tworzyła wówczas duży krąg, następnie postępując do przo-du, a przy tym hałasując kołatkami, zacieśniano go. W ten sposób przepłaszano zające, które wybiegały poza nagonkę lub uciekały do środka, pozostając w „kotle”. Wówczas myśliwi idący wśród naganiaczy strzelali do płoszonej zwierzyny. Był to sposób bardzo widowiskowy, zaciskając bowiem „kocioł” z dużej odległości strzel-cy widzieli kluczące zające, z których wiele przeciskało się pomiędzy naganiacza-mi. Ze względu na bezpieczeństwo polujących strzelano wyłącznie do środka „kot-ła”. W tych okolicznościach myśliwi, będący przecież cały czas w ruchu, musieli

20 Łowiec Polski, nr 6 z 7 II 1931 r., s. 115.21 Archiwum Państwowe w Bydgoszczy (dalej cyt. APB), Archiwum Komierowskich, sygn. 56,

list Franciszki z Komierowskich Bielskiej do Róży z Zamoyskich Komierowskiej z 17 XI 1925 r.22 Ibid., sygn. 46, list Stanisława Kurnatowskiego do Marii z Kurnatowskich Komierowskiej

z 6 XI 1929 r., 23 Ibid., sygn. 42, list Marii Bielskiej do Marii z Kurnatowskich Komierowskiej z 14 XI 1931 r.

43

Page 44: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

To m a s z Ł a s z k i e w i c z [230]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

się wykazać dużą sprawnością, aby polowanie uwieńczyć sukcesem24. Na terenach leśnych uczestnicy polowania ustawiali się w linii, a nagonka z drugiej strony, idąc przez młodniki płoszyła zwierzynę w stronę strzelców. Polowania pędzone orga-nizowano również na lisy i grubą zwierzynę – najczęściej na dziki. Z reguły po-lowano cały dzień, dlatego w polu lub w lesie serwowano w południe śniadanie myśliwskie, najczęściej w postaci staropolskiego bigosu25.

Po kilku godzinach łowów myśliwi zjeżdżali do gościnnego dworu, gdzie po przebraniu zasiadali do uroczystej wieczerzy, która trwała nieraz do późnych go-dzin nocnych. Myśliwym towarzyszyły wówczas żony, które nie zawsze uczestni-czyły w łowach. Sceny z polowania przeżywano po raz kolejny, opowiadano aneg-doty i dowcipy. Bez względu na wyniki myśliwi dobrze się bawili w wesołej kompa-nii. Podczas polowań obecny był oczywiście również element współzawodnictwa i to na kilku płaszczyznach. Najwyższym honorem było uzyskanie tytułu króla polowania, związane z ustrzeleniem największej liczby zwierzyny. W towarzystwie budziło to uznanie i respekt, dowodziło pewnej ręki, dobrego oka i ogólnej spraw-ności. Duża liczba „pudeł” była z kolei powodem do zmartwień, bo wskazywała na coś zupełnie przeciwnego. Z kolei każdemu gospodarzowi polowania zależało na obfi tym jego wyniku, co świadczyło o umiejętnej gospodarce i zasobności rewiru. Dawało to również zadowolenie gościom, co było kolejnym powodem radości dla gospodarza. W przypadku gdy w polowaniu uczestniczyli goście honorowi (np. urzędnicy państwowi), organizatorowi polowania jeszcze bardziej zależało na do-brym wyniku, bo dowodziło jego zaangażowania i było formą oddania gościowi należnego szacunku czy złożenia hojnego upominku. Pokoty pomorskie nie nale-żały jednak do imponujących. Zwykle zamykały się liczbą kilkudziesięciu do stu sztuk zajęcy. Na wspomnianym polowaniu w Komierowie udało się strzelić 188 sztuk, a królem został Marian Lasocki26. Najwyższymi wynikami polowań mógł się poszczycić Jan Donimirski, w którego podtoruńskim majątku podczas jednodnio-wego polowania 14 XII 1933 r. przy słonecznej i mroźnej pogodzie 7 strzelców ubi-ło 550 sztuk zwierzyny (głównie zajęcy i bażantów)27. Rok później 12 myśliwych nie powtórzyło tego wyniku, strzelając 301 sztuk zwierzyny28. Jan Donimirski, jak przystało na dobrego gospodarza polowania, nie królował we własnym rewirze, a umożliwiał to swoim gościom: Marianowi hrabiemu Czarneckiemu z Ruska, a w następnym roku Aleksandrowi Płoskiemu z Sokołowa. Bynajmniej Donimir-ski nie należał do przeciętnych strzelców, przeciwnie – sięgał po tytuł króla, ale wówczas gdy bawił u Aleksandra Płoskiego w Sokołowie, z imponującym rezulta-tem 75 sztuk. Wyniki tych łowów odbiegają w górę od innych pomorskich rezulta-tów, nie mogą się jednak równać z polowaniami choćby z niedalekich Kujaw, gdzie

24 H. Donimirska-Szyrmerowa, Był taki świat... Mój wiek XX, Warszawa 2003, s. 70.25 Przegląd Myśliwski i Łowiectwo Polskie, nr 5 z 1 III 1925 r.26 Łowiec Polski, nr 6 z 7 II 1931 r., s. 115.27 Ibid., nr 2 z 10 I 1934 r., s. 38.28 Ibid., nr 2 z 10 I 1935 r., s. 38.

44

Page 45: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Zbytkowne hobby ziemian czy racjonalna działalność?...[231]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

u barona Kronenberga padało blisko tysiąc sztuk zwierzyny, czy jeszcze bardziej obfi tymi w dobrach kresowych29.

Szczególnie uroczystą oprawę miał bieg myśliwski Świętego Huberta. Urzą-dzany był raz do roku z okazji święta patrona myśliwych, w okolicach dnia 3 lis-topada. Na Pomorzu organizował go Erwin Hasbach, lider mniejszości niemiec-kiej w Polsce, długoletni parlamentarzysta i dzierżawca majątku Hermanowo pod Starogardem30. Zwykle gromadziło się wówczas kilkunastu jeźdźców ubranych w czerwone surduty, białe spodnie i wysokie buty do jazdy konnej. Polowanie par force (określenie na polowanie konno z psami) prowadził master – często gospo-darz polowania. Zebrani myśliwi wyczekiwali, aż łowczy, prowadzący sforę psów, wypłoszy z zagajnika lisa, a wówczas ruszali w gonitwę. Przez całe polowanie jeźdźcom przewodził master, który sprawował pieczę nad przebiegiem gonitwy. Pilnował, aby pogoń trzymała odpowiedni dystans do sfory psów, w razie potrzeby (kiedy np. sfora zmyliła trop) wstrzymywał jeźdźców, aby później dać sygnał do dalszego biegu. Polowania par force były raczej konkurencją zręcznościową, w któ-rej wygrywali nie tylko najszybsi czy najlepiej pokonujący przeszkody, ale również obdarzeni zmysłem obserwacji i podejmujący śmiałe (nieraz ryzykowne) decyzje. Polskie środowisko myśliwych na Pomorzu dopiero w połowie lat trzydziestych zorganizowało własną gonitwę za lisem. Jej inicjatorem byli dr Jan Łukowicz i rtm. Włodzimierz Kliński (rodem spod Chojnic) z 17. pułku ułanów wielkopolskich, który został masterem polowania. W pomorskim biegu wzięli udział głównie woj-skowi, wśród 16 uczestników tylko trzech było cywilami: Edmund Sikorski z Leś-na, sędzia Janowski oraz Palędzki ze Zbenin, przy czym ten ostatni został trium-fatorem gonitwy31. Pomorscy myśliwi próbowali w ten sposób nawiązać do presti-żowych imprez organizowanych tradycyjnie w największych majątkach ziemskich, dysponujących szanowanymi stadninami. Najbardziej znane tego typu gonitwy w zachodniej Polsce odbywały się od 1911 r. u Mielżyńskich w Iwnie. Uroczystej oprawie biegu, w którym brało udział blisko 100 jeźdźców, towarzyszyły zawo-dy hippiczne i mecz polo. Wśród 200 gości obserwujących par force w Iwnie byli przedstawiciele wszystkich ważniejszych rodów arystokratycznych i ziemiańskich Wielkopolski32. Podjęcie próby wprowadzenia przez niestrudzonego działacza ło-wiectwa – Jana Łukowicza – biegu za lisem w warunki pomorskie było przejawem krzewienia kultury łowieckiej. Pomorskie par force nie mogło oczywiście odgry-wać takiej roli towarzyskiej, ponieważ środowisko pomorskich ziemian i myśli-wych nie było tak zintegrowane, brakowało również wpływowych i zamożnych liderów tej grupy, a hodowla koni stała również na innym poziomie.

29 Ibid., nr 3 z 20 I 1936 r., s. 58. Rekordowy pokot na ziemiach zachodniej Polski został od-notowany w 1914 r. w majątku Klęka, pod Jarocinem i wynosił 1871 sztuk zajęcy, a król polowania – Otto von Bernuth, ustrzelił 180 sztuk, por. H. Fr. v. Rosen, Bilanz. Das deutsche Gut in Posen und Pommerellen, Hameln 1972, s. 122.

30 H. Fr. v. Rosen, op.cit., s. 124.31 Łowiska Pomorskie, s. 55.32 Łowiec Polski, nr 27 z 10 XII 1927 r.; Album zdjęć fotografi cznych z polowań „par force” w Iwnie,

dnia 6. Listopada 1911 r., Poznań 1911.

45

Page 46: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

To m a s z Ł a s z k i e w i c z [232]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Stosunkowo niskie stany zwierzyny (zarówno grubej, jak i drobnej) w okresie powojennym były w dużej mierze wynikiem szerzącego się podczas wojny kłusow-nictwa i nadmiernej eksploatacji łowisk przez ich właścicieli. Braki aprowizacyjne w pierwszych latach po wojnie nadal sprzyjały takim działaniom. Dlatego myśliwi pomorscy nie mogli się poszczycić w latach dwudziestych znaczącymi trofeami. Wprawdzie podczas pierwszej pomorskiej wystawy rolnictwa i przemysłu w 1925 r. udało się im zaprezentować skromną ekspozycję w pawilonie leśno-łowieckim. Musiała być jednak niezbyt atrakcyjna, ponieważ dziennikarze składający relacje z wystawy, w miesięczniku krajoznawczym „Ziemia”, nie poświęcili jej najmniejszej uwagi33. W kolejnych latach pojedyncze osoby, jak Jan Łukowicz i płk Tadeusz So-kołowski, wystawiały swoje trofea na wystawach łowieckich w Poznaniu czy War-szawie34. Klub Myśliwski w Brodnicy wspólnie z kołem Towarzystwa Ziemianek zorganizował w 1930 r. wystawę łowiecką. Miała ona jednak ograniczony charakter, gdyż obejmowała w zasadzie tylko teren powiatu brodnickiego35. Dopiero jesienią 1933 r. pomorscy myśliwi zorganizowali w Toruniu własną, dużą wystawę łowie-cką. Była ona sukcesem PTŁ, które coraz skuteczniej integrowało tutejsze środowi-sko myśliwych. Wzięło w niej udział kilkudziesięciu wystawców, zarówno polskiej, jak i niemieckiej narodowości. Wystawa prezentowała pokaz konkursowy trofeów zwierzyny pozyskanej w sezonie łowieckim 1932/1933 oraz ekspozycję trofeów zdobytych od czasu przyłączenia Pomorza do Rzeczypospolitej. Przegląd trofeów pozyskanych w okresie niepodległości pokazał, że najznamienitszy wieniec jelenia osiemnastaka zdobył Hans Jürgen von Wilckens w 1926 r. na terenie własnego ma-jątku w Sypniewie, któremu przyznano imponującą liczbę 224 punktów. Oprócz tego złote medale przyznano trofeom wystawionym przez hrabiego Joachima von Alvenslebena z Ostromecka (pozyskany w 1922 r.) oraz Jana Górskiego z Kamieni-cy (pozyskany w 1931 r.). Z kolei w pokazie bieżącego sezonu złote medale przyzna-no wieńcom Feliksa Soboczyńskiego, nadleśniczego ze Zbiczna, Rudolfa Fischera, ziemianina z Jarcewa oraz dr. Jana Łukowicza. Medale za trofea danieli przyzna-no wyłącznie hrabiemu Alvenslebenowi (2 złote, 2 srebrne i 1 brązowy). Z kolei najbardziej okazałe parostki (poroża) sarny zaprezentował Rudolf von Maercker z Rulewa. Wszystkie trzy medalowe trofea pozyskał na terenie majątku teściowej, Anny von Wilckens, w Iłowie. Drugi złoty medal uzyskał Jan Łukowicz. Natomiast w przeglądzie parostków z bieżącego sezonu nagrodzono trofea Anny von Ma-ercker ze Starej Jani, Andrzeja Rzyskiego, dzierżawcy z Pustej Dąbrówki i Leszka Mieczkowskiego, ziemianina z Niedźwiedzia. Wśród oręży (kłów) dzików złotym medalem nagrodzono trofea należące do Alfonsa Lamparskiego oraz Rudolfa von Maerckera. Poza konkursem zaprezentowano kilka interesujących kolekcji łowie-ckich. W pierwszym rzędzie swój zbiór przedstawił dr Jan Łukowicz, gdzie oprócz

33 D. Binder, Pierwsza Pomorska Wystawa Rolnictwa i Przemysłu dn. 26. VI – 12. VII – 25 r. w Grudziądzu, Ziemia, 1925, nr 9, s. 162–164; A. Janowski, Wrażenia z wystawy grudziądzkiej, ibid., s. 165–166.

34 Łowiec Polski, nr 23 z 8 VI 1929 r., s. 394; nr 49 z 20 XII 1932 r., s. 779–783.35 Ibid., nr 45 z 8 XI 1930 r., s. 932.

46

Page 47: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Zbytkowne hobby ziemian czy racjonalna działalność?...[233]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

licznych trofeów myśliwskich była kolekcja broni odebranej kłusownikom, w tym wiele chałupniczych produkcji. Interesujące były czaszki kopalne jelenia i żubra oraz zbiór rzadkich gatunków ptactwa. W zbiorach hrabiego Alvenslebena obok kapitalnych wieńców jelenich uwagę przykuwały rogi bizonów, wypchane głuszce, cietrzewie, orzeł. Właściciel majątku w Komierowie, Tomasz Komierowski, zapre-zentował własną kolekcję kapitalnych parostków (głównie sprzed pierwszej wojny światowej). Jego sąsiad z Sośna, dr Lütke von Ketelhodt, przedstawił bogaty zbiór parostków z własnego rewiru, prezentujący wpływ racjonalnej hodowli na popu-lację sarny. Z kolei Hans Jürgen von Wilckens z położonego nieopodal Sypniewa przedstawił kolekcję wieńców jeleni z własnego rewiru. Na zakończenie wysta-wy przyznano jeszcze 12 medali za całokształt wystawionych trofeów. Medalem złotym nagrodzono hrabiego Joachima von Alvenslebena, Jana Górskiego, Feliksa Soboczyńskiego i dr. Jana Łukowicza36. Warto podkreślić, że wystawy łowieckie organizowane przez PTŁ gromadziły zarówno polskich, jak i niemieckich myśli-wych, przy czym niemieccy ziemianie reprezentowali różne grupy społeczne (od arystokratów po drobniejszych rolników spoza szlachty) i polityczne. Np. kosmo-polityzm hrabiego Joachima von Alvenslebena wyrażał się poniekąd w jego obu małżeństwach: najpierw z Polką Katarzyną Bnińską, a później z Węgierką Gizelą (Gizi) Kaszonyi37. Natomiast wspomniany dr Lütke von Ketelhodt, który zachował w okresie międzywojennym niemiecki paszport, był organizatorem i pierwszym przewodniczącym NSDAP na terenie województwa pomorskiego38.

Popularną formą rozrywki ziemian-myśliwych były zawody strzeleckie. Na terenie województwa pomorskiego odbywało się w ciągu roku co najmniej kil-ka imprez tego typu. Niektóre miały charakter lokalny, inne ogólnowojewódzki. Do tych ostatnich należały zawody urządzone w czerwcu 1930 r. w Grudziądzu, w których wzięło udział 130 strzelców (w tym dziewięć kobiet). Uczestnikami byli głównie ziemianie i wojskowi. Wśród zwycięzców znaleźli się w różnych katego-riach właściciele ziemscy: Konstanty Łyskowski z Komorowa, hrabia Alvensleben z Ostromecka oraz Egbert von Bieler z Mełna, poza nimi wygrywali zawodowi żołnierze39. Różnorodne narodowościowo środowisko ziemian pomorskich nie przeszkadzało wyłonić wspólnej drużyny na zawody międzynarodowe w Sopocie. W jej składzie, oprócz wspomnianych już E. von Bielera i K. Łyskowskiego, zna-leźli się Schilemann oraz Detlew von Hennig z Zakrzewa. Pomorzanom w kon-kursie strzelania do rzutków udało się pokonać drużynę gdańską i warszawską, z kolei Hennig zdobył indywidualną nagrodę sopockiego kasyna40. Kilka tygodni

36 Ibid., nr 35 z 10 XII 1933 r., s. 458–460.37 J. Wojtowicz, Ród Schoenbornów-Alvenslebenów. (Szkic z przeobrażeń socjalnych XVIII/XIX w.

w ziemi chełmińskiej), Rocznik Grudziądzki, t. 4: 1965, s. 101–102; Genealogisches Handbuch der gräfl ichen Häuser, Bd. 11: 1983 (Genealogisches Handbuch des Adels, Bd. 82), s. 20.

38 M. Niendorf, Minderheiten an der Grenze. Deutsche und Polen in den Kreisen Flatow (Złotów) und Zempelburg (Sępólno Krajeńskie) 1900–1939, Wiesbaden 1997, s. 215.

39 Łowiec Polski, nr 24 z 14 VI 1930 r., s. 490.40 Gazeta Gdańska, nr 163 z 19 VII 1930 r., s. 4; Stadjon, nr 30 z 24 VII 1930 r., s. 2; Łowiec Polski,

nr 31 z 2 VIII 1930 r., s. 631.

47

Page 48: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

To m a s z Ł a s z k i e w i c z [234]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

później odbywały się zawody strzeleckie klubu myśliwskiego w Chojnicach. Tutaj w trzech konkurencjach wygrywał K. Łyskowski, a obok niego również Jan Łuko-wicz i Jan Główczewski41. Na koniec sezonu strzeleckiego w 1930 r. zmierzyli się jeszcze myśliwi i wojskowi w Grudziądzu. Także tutaj bezkonkurencyjni okazali się Konstanty Łyskowski i Detlew von Hennig. Po turnieju odbyło się w salach Ka-syna Obywatelskiego spotkanie towarzyskie z tańcami42. Rezultaty Łyskowskiego znacząco odbiegały od pozostałych, właściciel Komorowa bowiem zaczął uprawiać strzelectwo profesjonalnie. Od 1931 r. przyjeżdżał wprawdzie na zawody do przy-jaciół w Chojnicach, ale występował poza konkursem, pozwalając miejscowym ziemianom rozegrać konkurencje pomiędzy sobą. Wówczas trofea zdobywali: Witold Sikorski, Ignacy Sikorski, Alojzy Pruszak i Adam Wolszlegier43. Konstanty Łyskowski startował w licznych zawodach krajowych i międzynarodowych, zdo-bywając różnorodne tytuły i trofea. Jednak podczas najważniejszych imprez ustę-pował bezkonkurencyjnemu od lat Józefowi Kiszkurno, wielokrotnemu mistrzowi Polski i mistrzowi świata z 1936 r. Łyskowski wszedł na stałe do polskiej ekipy strzeleckiej, uczestnicząc w najważniejszych imprezach strzeleckich w Europie. Na mistrzostwach świata zajmował czwarte i piąte miejsce, natomiast sześciokrotnie był wicemistrzem Polski. W ostatnich mistrzostwach kraju, latem 1939 r. udało mu się pokonać wieloletniego rywala i sięgnąć po tytuł mistrza Polski44.

Istotną rolę w rozwoju racjonalnej gospodarki łowieckiej na Pomorzu odgry-wała hodowla psów rasowych. Pies był nie tylko towarzyszem wypraw myśliwskich, ale podczas polowań mógł spełniać kluczową funkcję. W warunkach pomorskich propagowano hodowlę wyżła niemieckiego, jako psa wszechstronnego. Użyteczny był zarówno jako płochacz i aportowiec w polowaniach na ptactwo, ale również jako tropowiec czy posokowiec na grubą zwierzynę. Połączenie tych dwóch cech w terenie obfi tującym w jeziora, pola i lasy było dla myśliwych doskonałym roz-wiązaniem. Podkreślić należy, że do dzisiaj posiadanie i używanie psów w polo-waniach nie jest w Polsce praktyką powszechną. W przypadku płoszenia i aporto-wania ptactwa rola psa jest oczywista. Niedoceniany był jednak w polowaniach na grubą zwierzynę. Wyżły dzięki doskonałemu zmysłowi powonienia i odpowiedniej tresurze mogły być wykorzystane do tropienia zwierzyny postrzelonej. Postrzałków było wiele, a próby ich tropienia bez psa najczęściej kończyły się fi askiem. Pomor-scy myśliwi z Janem Łukowiczem i Tomaszem Komierowskim na czele występo-wali przeciwko takim praktykom. Rezygnacja z dochodzenia rannej zwierzyny jest nieetyczna, naraża ją bowiem na cierpienia i przekreśla sens polowania, które nie kończy się jej pozyskaniem. Ranione w ten sposób zwierzęta padały najczęściej po kilkunastu godzinach, nigdy nieodnalezione w niedostępnych młodnikach. Dzia-łanie takie zubożało również rewir ekonomicznie, ponieważ zmniejszała się licz-

41 Łowiec Polski, nr 35 z 30 VIII 1930 r., s. 713.42 Ibid., nr 43 z 25 X 1930 r., s. 876.43 Ibid., nr 32 z 8 VIII 1931 r., s. 656.44 Myśliwy, 1939, nr 8, s. okładkowa – ostatnia; J. Wysocki, Zawsze ten sam..., [in:] Łowiectwo na

Pomorzu, s. 117–118.

48

Page 49: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Zbytkowne hobby ziemian czy racjonalna działalność?...[235]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ba zwierzyny, nie przynosząc żadnej korzyści. Dlatego Jan Łukowicz już w 1924 r. zorganizował w Chojnicach pomorski konkurs psów myśliwskich. Po pierwszych doświadczeniach działacze PTŁ przekształcili go w cykliczny Konkurs Wyżłów Do-wodnych (szorstkowłosych), który odbywał się najczęściej na terenie Nadleśnictwa w Klosnowie lub w Komierowie45. Z czasem konkurs zaczął zyskiwać na znacze-niu, a wśród wystawców pojawili się leśnicy i ziemianie spoza Pomorza – z Ku-jaw i Wielkopolski. Zaproszenie do komisji sędziowskiej przyjmowali m.in. prof. Maurycy Trybulski, kynolog z Warszawy i Adam hrabia Rzewuski, znany pisarz i publicysta łowiecki46. Ten ostatni w swoim obszernym sprawozdaniu wskazał na duże osiągnięcia środowiska pomorskich myśliwych w hodowli wyżła dowodnego. Wyrażał swój podziw nie tylko dla tych zasług, ale także dla wzorowej organizacji i staropolskiej gościnności udzielonej przez Tomasza Komierowskiego we własnym majątku47. Wzorem rolniczych związków hodowlanych również PTŁ założyło i pro-wadziło księgi rodowodowe wyżłów niemieckich szorstko- i gładkowłosych. W po-morskie psy zaopatrywali się myśliwi z różnych stron Polski48. Uznaniem dla profe-sjonalizmu pomorskiego środowiska myśliwych – hodowców psów rasowych było powołanie w 1938 r. aż ośmiu ich przedstawicieli do 42-osobowej grupy sędziów ogólnopolskiego Międzyklubowego Komitetu Kynologicznego49. Kolejny konkurs wyżłów dowodnych odbył się we wrześniu 1938 r. w majątku Leszka Mieczkow-skiego w Niedźwiedziu. Nie należał on jednak do udanych, ze względu na słabą obsadę konkursu. Po raz pierwszy w ciągu jego dziesięcioletniej historii sędziowie przerwali próby polowe psów ze względu na ich nieprzygotowanie. Relacjonujący te zdarzenia inż. Leon Ossowski zwracał uwagę, że nie można obniżać poziomu konkursu, choćby dlatego że przyjeżdżają nań potencjalni nabywcy psów z odle-głych stron. Chwalił natomiast wzorową organizację i gospodarza tej imprezy, któ-ry dołożył wszelkich starań, aby zapewnić jej sprawny przebieg50. Ostatni konkurs przed wojną odbył się 19 VIII 1939 r. w Tucholi, jednak podobnie jak rok wcześniej zaprezentowane psy nie uzyskały wysokich ocen jurorów51.

Z łowiectwem niemal immanentnie związane jest również zjawisko kłusownic-twa. Nestor pomorskich myśliwych Stefan Różycki twierdził, że dopóki w lasach jest zwierzyna, dopóty będzie kłusownictwo. Dawniej przywilej myślistwa zare-

45 J. Łukowicz, Pomorski Konkurs Wyżłów Dowodnych w Komierowie urządzony przez Pom. Tow. Łowieckie, Łowiec Polski, nr 45 z 8 XI 1930 r., s. 924–927; idem, Pomorski pokaz i konkurs wyżłów dowodnych w Klosnowie 4. VII 1931 r., ibid., nr 44 z 31 X 1931 r., s. 897.

46 M. Bernakiewicz, Pokaz i konkurs wyżłów dowodnych w Klosnowie, ibid., nr 42 z 15 X 1932 r., s. 691–693; A. Rzewuski, Wrażenia z konkursu psów Pomorskiego Towarzystwa Łowieckiego, ibid., nr 30 z 20 X 1934 r., s. 605–606.

47 Ibid.48 M. Bernakiewicz, Pomorski pokaz i konkurs wyżłów dowodnych w Klosnowie, ibid., nr 30 z 20 X

1937 r., s. 591–593.49 Ibid., nr 4 z 1 II 1938 r., s. 73.50 L. Ossowski, Pokaz i konkurs wyżłów dowodnych w Niedźwiedziu, Myśliwy, 1938, nr 10,

s. 157.51 E. Soboczyński, Psy myśliwskie na Pomorzu, [in:] Łowiectwo na Pomorzu, s. 112.

49

Page 50: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

To m a s z Ł a s z k i e w i c z [236]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

zerwowany był dla szlachty, a od XIX w. dostępny stał się również dla nowych elit drobnomieszczańskich. Dotychczasowe ograniczenia stanowe zastąpiły barie-ry ekonomiczne. Dzięki temu myślistwo stało się bardziej otwarte, jednak nadal niedostępne dla rzesz ubogiej ludności wiejskiej, zarówno drobnych rolników, jak i robotników folwarcznych. W rzeczywistości żyli i pracowali oni najbliżej siedlisk dzikiej zwierzyny, stąd pokusa wzbogacenia swojej spiżarni o darmowe mięso była duża. Zmiany w mentalności ludności pomorskiej, tradycyjnie przywiązanej do poszanowania prawa, przyniosła pierwsza wojna światowa oraz kolejne dwa lata po niej następujące. Pojawiające się problemy aprowizacyjne, brak mięsa w ogóle skłaniały ludzi do ponoszenia zwiększonego ryzyka. Destabilizacja władzy, szerzą-ce się ze wschodu i zachodu idee rewolucyjne podkopywały autorytet dotychcza-sowego ładu prawnego. Kłusownictwo było jedynie drobnym i marginalnym tego przejawem. W okresie pierwszego powojennego kryzysu ekonomicznego wśród panujących strajków i demonstracji dochodziło do licznych wypadków masowej kradzieży żywności. Dla przykładu w Pelplinie miejscowa ludność zatrzymała wa-gon z bydłem zarodowym, które przeznaczono na rzeź i zrabowano. W innym przypadku po samowolnym zarekwirowaniu bydła ludność zmusiła starostę do wydania decyzji o sprzedaży mięsa po zaniżonych cenach. W tym samym czasie w Kościerzynie zrabowano ładunek ziemniaków, w Grudziądzu zaś na targowisku wybuchły rozruchy, w trakcie których rozkradziono artykuły spożywcze. Podczas zamieszek nieskuteczne były zarówno oddziały policji, jak również wzywane jed-nostki wojska52. Wobec tych zdarzeń „wycieczki” ubogiej ludności wiejskiej do lasu, zastawianie sideł i wnyków dla wielu były działaniami niemal dopuszczal-nymi. Kłusowano na różne sposoby. Najprostszy polegał na zastawianiu wnyków, które kilka razy w tygodniu obchodzono i dobijano pałką złapaną zwierzynę. Spo-sób ów miał tę wadę, że wnyki mogli odnaleźć leśnicy i zaczaić się w ukryciu, aby przyłapać kłusownika na gorącym uczynku. Dlatego równie często wybierali się do lasu z bronią w ręku. Najczęściej jedna osoba stała na czatach, a druga podchodzi-ła zwierzynę, nie bacząc oczywiście na żadne zasady łowieckie. Wykorzystywano również wylewy Wisły, które podtapiały przybrzeżne zarośla i wyganiały zające na otwartą przestrzeń, gdzie kłusownicy zabijali je pałkami. Kiedy indziej łapano je na specjalnie przygotowane jętki53.

W miarę stabilizacji ekonomicznej i politycznej walka z kłusownictwem przy-bierała na sile. Należy tutaj zaznaczyć, że miewała ona charakter „regularnej woj-ny” z licznymi ofi arami śmiertelnymi po obu stronach. Kłusownicy wyposażeni byli nie tylko we wnyki, potrzaski i pałki, ale przede wszystkim w broń palną, za-równo wojskową, myśliwską, jak i tzw. samopały własnej produkcji. Dość powie-dzieć, że podczas obławy policji w jednej tylko wsi powiatu morskiego ujawniono

52 APB, Urząd Wojewódzki Pomorski w Toruniu 1920–1939 (dalej cyt. UWPom.), sygn. 30226, pismo Naczelnika Wydziału Bezpieczeństwa Publicznego Urzędu Wojewódzkiego Pomorskiego do Wojewody Pomorskiego Jana Brejskiego z 9 VIII 1921 r.

53 Łowiec Polski, nr 33 z 20 XI 1934 r.; nr 11 z 10 IV 1935 r.

50

Page 51: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Zbytkowne hobby ziemian czy racjonalna działalność?...[237]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

34 sztuki broni palnej54. Kłusownicy zdawali sobie sprawę z konsekwencji złapania w lesie z bronią w ręku lub na gorącym uczynku. Dlatego nie wahali się używać broni przeciw gajowym, leśnikom czy właścicielom majątków. Bywało, że starali się nastraszyć strażników leśnych, innym razem napadali z zemsty, z zamiarem zabójstwa. Dla przykładu jesienią 1927 r. leśniczy z Sumina na Kaszubach spłoszył w lesie kłusownika i oddał strzał za uciekającym. Kilka dni później, około północy kłusownicy zakradli się pod okna sypialni leśniczego i oddali dwa strzały z broni śrutowej. Strzelali w górną część okna, chcąc pokazać, że to oni panują nad sytua-cją, a życie leśnika i jego rodziny zależy od ich woli55.

Najczęściej jednak do starć dochodziło, gdy kłusownicy zostali spostrzeżeni w lesie. W obawie przed rozpoznaniem strzelali, aby zgładzić świadków ich proce-deru. Nieraz zabijali bądź sami ginęli podczas szamotaniny z leśnikami. Prawdopo-dobnie z ręki kłusowników zginął latem 1928 r. Wiktor Dettmering, młody dziedzic majątku Jastrzębie w powiecie świeckim. Wybrał się on na polowanie na dziki do swoich krewnych w Brzemionach. Z polowania nie wrócił. Ugodzony został dwoma strzałami z broni śrutowej56. Na terenie tegoż powiatu miesiąc wcześniej odnale-ziono w lesie pod Płochcinem zwłoki leśniczego Zdzisława Borowskiego, zastrze-lonego z karabinu57. Kilka miesięcy później leśniczy majątku Obozin, pod Koście-rzyną, zastrzelił podczas szamotaniny kłusownika58. Rok później w tym regionie na grupę leśników napadło sześciu kłusowników. Podczas regularnej wymiany ognia śmierć poniósł jeden z kłusowników59. W pobliskim Borczu leśnicy majątku urzą-dzili w 1933 r. obławę, która doprowadziła do strzelaniny, ranienia i ujęcia jednego z przestępców60. W roku 1935 podofi cer Straży Granicznej, Franciszek Tokarski, przyłapał młodzieńca płoszącego jelenie. Nie zdawał sobie sprawy, że ma do czynie-nia z dobrze zorganizowaną siedmioosobową bandą, która postanowiła odbić towa-rzysza. Strażnik zginął ugodzony dwoma strzałami. Policja wykryła sprawców i po-stawiła ich przed sądem. Dwóch zabójców skazano na karę śmierci61. Tego samego roku w strzelaninach w lesie zginęło dwóch kłusowników, z kolei dwaj leśniczowie zostali ranieni62. Leśnicy, którzy strzelali w obronie własnej, również odpowiadali przed sądem za pozbawienie życia kłusowników. Leśniczy z majątku Księży Dwór pod Działdowem został skazany za zabicie napastnika na 4 lata więzienia, jednak sąd apelacyjny go uniewinnił63. Przytoczone przykłady krwawych starć na prze-

54 Ibid., nr 48 z 30 XI 1929 r.55 Archiwum Państwowe w Gdańsku, Starostwo Powiatowe Kartuskie, sygn. 1, Sprawozdanie

tygodniowe starosty kartuskiego z 7 XII 1927 r.56 Łowiec Polski, nr 32 z 10 VIII 1929 r.; Rolnik Polski, nr 110 z 15 IX 1928 r.57 Łowiec Polski, nr 42 z 13 X 1929 r.58 Ibid., nr 3 z 18 I 1930 r.59 Ibid., nr 26 z 27 VI 1931 r.60 Ibid., nr 16 z 1 VI 1933 r.61 Ibid., nr 25 z 1 IX 1935 r.; Orędownik na powiat nowotomyski, nr 97 z 24 VIII 1935 r.; nagro-

bek Franciszka Tokarskiego na cmentarzu parafi alnym w Konarzynach.62 Łowiec Polski, nr 12 z 20 IV 1935 r.; nr 13 z 1 V 1935 r.; nr 30 z 20 X 1935 r.63 Ibid., nr 2 z 10 I 1935 r.

51

Page 52: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

To m a s z Ł a s z k i e w i c z [238]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

strzeni zaledwie kilku lat dają pewne wyobrażenie o skali problemu. Warto zwrócić uwagę, że proceder kłusowniczy był bardzo trudny do wykrycia, większość przy-padków była nieujawniona. Zdarzało się nawet, że przyłapanemu kłusownikowi nie można było dowieść jego czynu. Na łamach fachowej prasy skarżył się właściciel Komierowa, że chłopak przyłapany z kuropatwą, aresztowany przez policję został bez kary wypuszczony przez sędziego, gdyż oświadczył, że znalazł martwego ptaka przy drodze. Sąd wobec braku innych dowodów dał wiarę niekaranemu wcześniej młodzieńcowi64.

Podczas polowań zdarzały się również przypadkowe postrzały, zarówno innych myśliwych, jak i naganiaczy. Najbardziej dramatyczny wypadek zdarzył się w ma-jątku Alojzego Pokrzywnickiego w Małej Cerekwicy. Właściciel dóbr zaprosił na pędzone polowanie Karola Niewoza z Niemiec. Ten idąc przez pole, potknął się, a jego broń wypaliła prosto w brzuch idącego nieopodal Jana Pokrzywnickiego, pięt-nastoletniego syna gospodarza polowania. Sprawca przerażony wypadkiem pobiegł prosto do Chojnic, a stąd wyjechał zagranicę65. W podobnych okolicznościach broń wypaliła niemieckiemu dyplomacie, polującemu samotnie na jelenie w lasach swojej teściowej – Mety Albrecht. Kula ugodziła pechowca w klatkę piersiową, który zginął na miejscu66. Z kolei Tadeusz Szubański padł od postrzału w głowę podczas polo-wania na zające w Łasinie pod Grudziądzem67. Innym razem Krystyna Chełkow-ska strzeliła przypadkowo w plecy jednemu z naganiaczy68. Nie zawsze kwestia winy i zadośćuczynienia była oczywista. Jak wspomniano, Karol Niewóz uciekł przed od-powiedzialnością do Niemiec. W pobliskiej Wielkopolsce Bogdan Szembek radził swojemu znajomemu Piotrowi Komierowskiemu z Mazowsza ugodę z postrzelonym w głowę naganiaczem, gdyż ten zapowiadał proces. Zresztą dobrowolne odszkodo-wanie, wedle szacunków Szembeka, mogło wynieść około 1000 zł. Była to kwota dla ziemianina niewielka, niemal równa kosztom procesu w pierwszej instancji, dlatego zabiegał, aby poszkodowanego skłonić do przyjęcia propozycji69.

W okresie międzywojennym ziemianie, których majątki przynosiły niewielkie zyski, a nawet straty, zaczęli poszukiwać w myślistwie źródła dochodów. Oczywista była próba pozyskania gotówki ze sprzedaży mięsa dziczyzny. Problem dochodo-wości łowiectwa był nawet w 1933 r. przedmiotem dyskusji na zjeździe starostów województwa pomorskiego. Referujący wówczas te zagadnienia Aleksander Górski przekonywał przede wszystkim, że łowiectwo przestało już być „rozrywką i zaba-wą ludzi możnych”. Wskazywał, że województwo pomorskie przoduje w statystyce ogólnopolskiej liczby wydawanych kart łowieckich, która wynosi 3,8 na 1 tysiąc mieszkańców. Zdaniem Górskiego podstawą dochodowości łowiectwa pomor-

64 Ibid., nr 7 z 1 IV 1927 r.65 Ibid., nr 4 z 1 II 1936 r.66 Ibid., nr 45 z 9 XI 1929 r.67 Ibid., nr 6 z 8 II 1930 r.68 Ibid., nr 3 z 20 I 1936 r.69 Biblioteka Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, sygn. rkp. 1552, k. 887 (list Bogdana

Szembeka do Piotra Komierowskiego z 14 VI 1939 r.).

52

Page 53: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Zbytkowne hobby ziemian czy racjonalna działalność?...[239]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

skiego była sprzedaż zajęcy. Pozyskiwano tutaj rocznie 61 tysięcy sztuk, co było drugim wynikiem w kraju, o sto tysięcy mniej niż w przodującym w tym zakresie Poznańskiem. Eksport dziczyzny z Pomorza szacowano w 1930 r. na 2,3 mln zł, co zdaniem autora referatu było kwotą niewystarczającą i nieodpowiadającą poten-cjałowi łowiectwa pomorskiego70.

Wielu hodowców podejmowało działania prowadzące do zwiększenia liczeb-ności swojej zwierzyny łownej. Przede wszystkim sprowadzano do wytrzebionych przez wojnę rewirów kuropatwy, bażanty i zające. Do wytrwałych hodowców należał Stefan Przanowski, który kupił w 1923 r. blisko tysiąchektarowy majątek Nowa Wieś w powiecie starogardzkim. Poza tępieniem drapieżników zaprzestał wszelkich polowań na trzy lata. Sprowadził kilkadziesiąt bażantów z zakładu ho-dowlanego w Krośniewicach, także stamtąd oraz z Anglii przywieziono kilkaset jaj tych ptaków. Dla zabezpieczenia tworzonego w ten sposób łowiska przed rabun-kowymi polowaniami w sąsiednich obwodach wydzierżawił jeszcze polowania na 3 tysiącach ha sąsiadujących z jego majątkiem. Już po czterech latach widać było wymierne efekty. Stan bażantów szacowano na 800 sztuk, które spotkać można było wśród pól i remiz, a zwłaszcza w dworskim parku. W niewielkim stuhekta-rowym lesie żyło około 25 saren71. Na terenie powiatu wąbrzeskiego oprócz jednej starszej bażantarni w 1928 r. założono dwie kolejne. Po kilku latach odstrzeliwano w nich około tysiąca sztuk rocznie. Dla poprawy warunków bytowych zwierzyny, a jednocześnie ochrony własnych plonów Walter Fischer zakładał na rozrzuco-nych poletkach i nieużytkach rolnych uprawę bulwy topinamburu. Przynosiło to zamierzone rezultaty, odciągał bowiem grubą zwierzynę od wartościowych upraw, dając jej przy tym pożywną karmę. Jego śladem poszli też inni myśliwi w powiecie wąbrzeskim72. Coraz powszechniejsze stawały się głosy, aby traktować łowiectwo jako nowoczesną hodowlę w przestrzeni otwartej. Propagatorem takiego podej-ścia na Pomorzu był dr inż. Leon Ossowski, łowczy Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu, który jako pierwszy w Polsce przygotował doktorat z leśnictwa o spe-cjalności łowieckiej. Zwracał uwagę, że hodowla zwierzyny dzikiej opierać się po-winna na podobnych zasadach jak praca rolnika. Proponował rozpowszechnienie na Pomorzu hodowli danieli, które wprawdzie ustępują urodą jeleniom, jednak dobrze przyjęły się w warunkach pomorskich. Dowodził, że podobnie jak w rol-nictwie najpierw należy zadbać o właściwą i wartościową paszę, a później selekcję prowadzącą do wyhodowania samców o pożądanych cechach poroży. Ossowski zwracał uwagę, że nowoczesna hodowla danieli zwiększy atrakcyjność łowisk oraz zapewni ich właścicielom wymierne korzyści ekonomiczne73.

70 A. Górski, Rola starostów w tępieniu kłusownictwa, Łowiec Polski, nr 21 z 20 VII 1933 r., s. 250.

71 J. Żarnowski, Zwierzostan i hodowla zwierzyny w pow. starogardzkim, ibid., nr 16 z 16 VIII 1927 r., s. 250–251.

72 Ibid., nr 31 z 1 XI 1933 r., s. 779.73 Ibid., nr 1 z 2 I 1932 r., s. 10–12; nr 24 z 20 VIII 1935 r., s. 475; L. Ossowski, O danielach

w otwar tem łowisku (szkic biologiczno-hodowlany), ibid., nr 2 z 9 I 1932 r., s. 29–31.

53

Page 54: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

To m a s z Ł a s z k i e w i c z [240]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Zupełnie inny kierunek poszukiwań dochodowości łowiectwa wskazał hrabia Maurycy Potocki. Z jednej strony występował przeciwko stereotypowi myśliwego jako zdziwaczałego bogatego, próżniaka. Z drugiej zaś chciał jednak wstrząsnąć myśliwymi, zwłaszcza ziemianami, którzy „bawili się” w myślistwo, a nie dostrze-gali możliwości czerpania z niego dochodów. Potocki wskazał mianowicie na możliwość sprzedaży polowań i czerpania zysków z ich organizacji. Oczywiście pozyskane trofea można było dodatkowo wyceniać, źródłem dochodów byłyby też opłaty za noclegi, wyżywienie i inne usługi turystyczne. Jako wzór wskazy-wał Austrię i Niemcy, które potrafi ły zmienić nastawienie społeczeństwa i samych myśliwych do prowadzenia gospodarki łowieckiej. Dzięki temu generowała ona wielokrotnie wyższe dochody niż w Polsce, zarówno dla samych właścicieli łowisk, jak i dla państwa. Zważywszy na urbanizację tych krajów, rozwój sieci drogowej, kolejowej oraz mniejsze połacie zwartych kompleksów leśnych, zwłaszcza o cha-rakterze pierwotnym, było to porównanie dla Polski wyjątkowo niekorzystne74.

Model czerpania dochodów z łowiectwa proponowany przez hrabiego Po-tockiego dość wcześnie wdrożyły Lasy Państwowe. Dysponowały one zwartymi kompleksami leśnymi, zasobnymi w zwierzynę łowną, zwłaszcza jelenie, których brakowało wielu „polnym” rewirom. Dlatego na rykowiska do pomorskich lasów przybywali myśliwi z różnych regionów kraju oraz z Niemiec. Płacili za pobyt i wy-żywienie, najczęściej w leśniczówce położonej w środku łowiska, oraz za organiza-cję polowania i naturalnie za ustrzeloną zwierzynę. Zamożni ziemianie pomorscy również bywali klientami tamtejszych nadleśnictw. Pobyty takie wspomina Jan Woj-ciechowski, który w latach trzydziestych był leśnikiem w Bukówkach, w północnej części powiatu chojnickiego. Dużym wydarzeniem był przyjazd nieokreślonego z imienia niemieckiego ziemianina von Bielera, najprawdopodobniej z pomorskiej rodziny Bielerów spod Grudziądza. W oczach polskiego leśniczego był to wytraw-ny i doświadczony myśliwy, którego pałac wypełniały trofea bawołów, lwów, kro-kodyli, nosorożców i innych zwierząt, przywiezione z egzotycznych wypraw, oraz liczne wieńce jeleni. W Bukówkach szukał wspaniałych przeżyć i „medalowych” trofeów. Nie był zainteresowany strzelaniem do jeleni ze średnim lub nawet do-brym wieńcem, jego celem był wyłącznie tzw. byk kapitalny. Niemiec ki ziemianin przyjechał z własnym lokajem i szoferem. Oprócz tego przywiózł ze sobą własną zastawę, winogrona, różnorodne potrawy i skrzynię starych trunków. Mimo że leśniczyna w zasadzie nic wokół gościa nie robiła, ten płacił za siebie i służbę 40 zł dziennie. W czasie kilku dni polowania von Bieler wielokrotnie podchodził jelenie, z bliska obserwował ich gody, jednak żaden nie był wystarczająco okazały. Dopiero pod koniec polowania udało się podejść imponujący okaz, który jednak spłoszył się z winy leśniczego. Wojciechowski wyrzucał sobie swój brak profesjonalizmu, jednak gość cieszył się z przeżytej przygody myśliwskiej. Innym razem von Bie-ler nie chciał strzelać zwierzęciu w szyję, uznając taki strzał za nieetyczny (czyli narażający zwierzę na cierpienie) i niepewny, nie strzelał również do jelenia znaj-

74 Ibid., nr 25–26 z 22 VI 1929 r., s. 443–444.

54

Page 55: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Zbytkowne hobby ziemian czy racjonalna działalność?...[241]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

dującego się na drodze będącej granicą rewirów. Tego dnia po południu ustrzelił go w swoim obwodzie, nieopodal granicy, Edmund Sikorski, ziemianin z Leśna. Kiedy wspólnie oglądali trofeum, niemiecki gość szczerze je podziwiał, nie żywiąc do nikogo żalu czy zazdrości. Ujęło to leśniczego, ale jeszcze większe wrażenie zro-biła na nim pasja von Bielera. Wyrażała się jego etyczną postawą i chęcią przeżycia ekscytującej przygody myśliwskiej, a nie jedynie żądzą zdobycia trofeum75. Wśród licznych gości w Bukówkach bawił również z żoną Franz von Gordon, ziemianin z Laskowic. Polował na głuszce, ale to nie jego przygody myśliwskie opisał leśniczy. Wspominał bowiem żonę von Gordona, która jako jedyna kobieta zdołała w jego towarzystwie podejść tokującego ptaka na odległość kilku kroków. Nie strzelała do niego, kontentując się jedynie samym widokiem76.

Ze względu na niedostatek materiału źródłowego trudno jednoznacznie stwier-dzić, czy pomorscy ziemianie, czerpiąc z pomysłu hrabiego Potockiego, sprzeda-wali odstrzały i gościli w swoich dworach myśliwych-turystów. Wiemy natomiast, że gościli u siebie urzędników oraz osoby spoza kręgu rodzinnego. Wizyty takie nie przynosiły oczywiście bezpośrednich dochodów. Dawały jednakże możliwość prowadzenia nieformalnych rozmów czy uzyskiwania przychylnych decyzji, które mogły mieć skutki fi nansowe. Bez wątpienia poprawiały również wizerunek spo-łeczny gospodarza. Dlatego taką funkcję polowań można określić niematerialnym zyskiem majątku ziemskiego.

Wielu myśliwych wychowanych wśród pomorskich pól i lasów zżytych było z przyrodą i z należnym szacunkiem odnosiło się do żyjącej w nich zwierzyny. Etyka myśliwska nie była banalnymi zapisami w prawie łowieckim, ale wpojona od dziecka tkwiła w nich głęboko. Od najwcześniejszych lat życia biegali po le-sie, podglądając dziką przyrodę. Kilkuletni chłopcy dostawali wówczas wiatrówki, którymi straszyli ptactwo żerujące na paszy dla krów. Później ojcowie kupowa-li nastolatkom fl owery (rodzaj broni palnej małego kalibru), z którymi nabywali pierwszych doświadczeń łowieckich. Z czasem wyrabiali w sobie pogląd, wyrażony przez wspomnianego już Eustachego Sapiehę: „Po co strzelać, kiedy strzał był tak łatwy, że żadnej przyjemności nie dawał [...]. Całe życie polowaliśmy dla radości podchodu, czy samej akcji polowania, ale strzelać, żeby strzelać?”77.

Szukając odpowiedzi na pytanie postawione w tytule, warto przytoczyć pole-mikę Stefana Różyckiego z Wlewska z młodym ziemianinem z Wielkiego Łęcka, Kornelem Skąpskim. Ten ostatni opublikował na łamach „Przeglądu Myśliwskie-go” sprawozdanie z polowań zorganizowanych w kilku majątkach powiatu dział-dowskiego. Oprócz relacji z łowów zawarł w nim ostrą krytykę pudłujących myśli-wych. Nie omieszkał wyszukać innych, drobnych uwag pod adresem gospodarzy polowań. Tak oto Tadeuszowi Goetzendorf-Grabowskiemu z Kramarzewa zarzucił złą organizację i bagatelizowanie polowania. W Białutach u Draheima organizacja

75 J. Wojciechowski, W pomorskich lasach. Wspomnienia leśniczego-myśliwego, oprac. J. Borzysz-kowski, Gdańsk 1992, s. 91–94.

76 Ibid., s. 113.77 E. Sapieha, op.cit., s. 75.

55

Page 56: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

To m a s z Ł a s z k i e w i c z [242]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

i gościna we dworze były wprawdzie pierwszorzędne, ale talerzy w lesie zabra-kło. Z kolei u Pawła Morawskiego w Koszelewkach leśne śniadanie obyło się bez bigosu. Skąpski wytknął jeszcze Ignacemu Mieczkowskiemu, właścicielowi Cibo-rza w powiecie brodnickim, że niedostatecznie dogląda swego rewiru, znaleziono tam bowiem zwierzynę we wnykach78. Różycki, jako stary, doświadczony myśliwy, z nieskrywaną wrogością odniósł się do młodzieńca, którego ojciec z początkiem lat dwudziestych osiedlił się na Pomorzu. W pierwszym rzędzie wytknął Skąpskie-mu, przygotowującemu się właśnie do matury, brak skromności, obycia i doświad-czenia myśliwskiego. Trafnie podkreślił, że w jego relacji z łowów tylko polowanie w ojcowskim Wielkim Łęcku wypadło nienagannie. Na zarzuty tyczące się braku talerzy czy bigosu odpowiedział krótkim, retorycznym pytaniem: „Cóż pan chcesz na śniadanie w lesie jadać i pić jeśli nie kanapki z chleba i wódkę?”79. Zasadnicze jednak pretensje miał do Skąpskiego za jego krytykę słabej skuteczności myśli-wych. Otóż Różycki, mentor dla wielu pomorskich myśliwych i leśników, zalecił młodzieńcowi z Wielkiego Łęcka przyswojenie sobie znanej na Pomorzu maksymy niemieckiej: „jeder Tag ist Jagdtag, aber nicht jeder Tag ist Fangtag” (czyli: „każ-dy dzień jest dniem polowania, ale nie każdy dniem [udanych] łowów”)80. Dalej ten wyśmienity myśliwy i strzelec zapewnił, że dla niego najmilsze są polowania, w których uczestniczy dobrana kompania, a rezultat może być nawet zerowy. Mało tego, uważał, że bicie rekordów należy powstrzymywać. Na dowód tego przyto-czył polowanie na zające u Konstantego Łyskowskiego, gdzie strzelcy zrezygnowali z dalszych łowów ledwo po trzech godzinach, we dwóch bowiem odstrzelili już 100 sztuk. Łyskowskiemu nie zależało jednak na wybiciu zwierzyny, a przeciw-nie – chciał mieć jej wysoki stan w kolejnych latach. Różycki zapewnił ironicznie swego młodego adwersarza, że może sobie zaprosić kilkunastu myśliwych strze-lających bez pudła, urządzić polowanie, wystrzelać „co do nogi zające a potem napisać w »Kronice myśliwskiej«: Ja, Kornel Jelita Skąpski, karmię całą zimę zwie-rzynę i u mnie nikt nie kłusuje! – Bo i na cóż ma kłusować? Przecież wystrzelanej zwierzyny nie można drugi raz zabić, a paszenie w podobnym wypadku też nie jest zbyt kosztowne”81. Zdaje się, że opinia Różyckiego została zgodnie przyjęta. Dość powiedzieć, że Kornel Skąpski nigdy później nie znalazł się we władzach ja-kiejkolwiek organizacji łowieckiej na Pomorzu oraz więcej nie publikował w prasie łowieckiej. Natomiast S. Różycki był nie tylko współtwórcą pierwszego klubu my-śliwskiego na Pomorzu, ale również w 1929 r. delegatem powiatowym Centralnego Związku Polskich Stowarzyszeń Łowieckich, a w 1932 r. został odznaczony złotym medalem zasługi łowieckiej za zaangażowanie w hodowli i organizacji łowiectwa82. Kiedy zmarł w 1937 r., żegnały go nie tylko rzesze rodziny, przyjaciół, ziemian, ale

78 Przegląd Myśliwski i Łowiectwo Polskie, nr 5 z 1 III 1925 r.79 Ibid., nr 15 z 1 VIII 1925 r.80 Ibid.81 Ibid.82 Łowiec Polski, nr 24 z 15 VI 1929 r., s. 421; nr 4 z 1 II 1933 r., s. 45.

56

Page 57: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Zbytkowne hobby ziemian czy racjonalna działalność?...[243]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

również duża grupa zawodowych leśników, którzy nad jego mogiłą oddali pożeg-nalną salwę i zatrąbili „koniec łowów”83.

Nie wchodząc w rozważania socjologiczne nad zasadnością teorii „klasy próż-niaczej” Th orsteina Veblena, wyłania się nam jednak zróżnicowany obraz myśli-stwa na Pomorzu. Bez wątpienia część pomorskich myśliwych cechował bezrefl ek-syjny, pierwotny instynkt potwierdzający poglądy uczonego. Jednak ostra wypo-wiedź prasowa Stefana Różyckiego dobrze oddaje poglądy drugiej grupy pomor-skich ziemian na myślistwo. Było ono dla nich swoistą fi lozofi ą życiową. Zgodnie z prawami natury człowiek-myśliwy mógł korzystać z darów pól i lasu. Jednakże tak jak odpowiedzialnie dbał o ziemię, którą uprawiał, nawoził, meliorował, zobo-wiązany był dbać o zwierzynę, która na niej żyła. Chęć polowania nie wykluczała szacunku do leśnej fauny. Tkwiący w myśliwych atawizm łowcy nie ograniczał ich tylko do zabijania, ale również – a może nawet bardziej – skłaniał do podziwu, szacunku i opieki nad zwierzyną. Pomorski zmysł gospodarczy dyktował jedno-cześnie konieczność racjonalnej hodowli. Polegała ona na utrzymaniu rozsądnych proporcji pomiędzy liczbą zwierzyny a zyskami z upraw, na których ona bytowała. Natomiast wyhodowanie okazów nadających się na medalowe trofeum wymaga-ło dalszych kosztów i cierpliwości. Dlatego też doświadczony pomorski myśliwy tak obcesowo upomniał młodzieńca, który uczył się jeszcze w odległej Warszawie, a tylko na kilka dni przyjechawszy do domu, polował, pouczał i krytykował kwa-lifi kacje strzeleckie. Na podobny problem wskazał w swoim artykule w „Łowcu Polskim” Aleksander Górski. Piętnował on właścicieli obwodów, którzy bezmyśl-nie strzelali do zwierzyny przechodzącej z innych rewirów, niszcząc w ten sposób wysiłki hodowlane sąsiadów. Myśliwych pozbawionych etyki łowieckiej stawiał na równi z pospolitymi kłusownikami. Dodawał jeszcze, że byli oni nawet bardziej szkodliwi, ponieważ ich działalności nie można było ścigać z mocy prawa84.

83 Ibid., nr 13 z 1 V 1937 r., s. 251.84 A. Górski, Rola starostów w tępieniu kłusownictwa, ibid., nr 21 z 20 VII 1933 r., s. 250.

EIN OPULENTES HOBBY DER LANDBESITZER ODER EINE RATIONELLE TÄTIGKEIT? DIE JAGDWIRTSCHAFT IN POMMERELLEN

IN DER ZWISCHENKRIEGSZEIT

Zusammenfassung

Schlüsselbegriff e: Alltag, Jagdwesen, Landbesitzer, Landwirtschaft , Zweite Polnische Re-publik

Der Autor dieses Aufsatzes nahm sich vor, das Bild des Jagdwesens in Pommerellen in der Zweiten Polnischen Republik zu schildern. Die Jagdwirtschaft war nicht mehr nur für die Adeligen bestimmt, sie blieb jedoch stets die Domäne der Landbesitzer. Als ein unbe-

57

Page 58: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

To m a s z Ł a s z k i e w i c z [244]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

LUXURIOUS HOBBY OR RATIONAL ACTIVITY? THE HUNTING ECONOMY IN POMERANIA DURING THE INTERWAR PERIOD

Summary

Key words: everyday life, hunting, landed gentry, agriculture, the Second Polish Republic

Th e author of the article attempts to outline the status of hunting in Pomerania dur-ing the Second Polish Republic, when it was no longer reserved purely for the nobility, but yet still remained a pastime for owners of land. Undoubtedly, hunting was an important element of a landowner’s everyday life but was accessible to only minor burghers and was completely out of bounds to poorer inhabitants of towns and villages. Th e author describes hunting organizations, forms of hunting, issues connected with pedigree dog breeding, shooting and poaching. Th e most important issues raised by the author is the question posed in the title. Was hunting only an idle atavistic entertainment for landowners, or was it part of the rational management of a farm? Th e article presents various attitudes and opinions; the author demonstrates that for landowners, to a larger extent than for the representatives of city elites associated with hunting clubs, hunting was part of a rational economy. Hunting helped them to protect their crops; nevertheless, they managed to rec-oncile this need with the respect they felt for forest fauna, their passion and hunting ethics. Since hunting constituted an additional source of income, they made an eff ort to raise the quantity of game and looked aft er its physical well-being. To a great extent managing forest game resembled the breeding of farm animals, the only diff erence being that it took place in open spaces.

strittenes Element ihres Alltags war sie für die Kleinbürger weniger, und für die Stadt- und Landbevölkerung kaum zugänglich. In dem Artikel wurden Jagdorganisationen, Jagdme-thoden und die mit ihnen zusammenhängenden Fragen der Zucht von Rassenhunden, des Schießens und der Wilderei besprochen. Das Kernproblem, das der Autor des Aufsatzes anspricht, ist die in dem Titel gestellte Frage. War das Jagdwesen lediglich eine zeitver-schwenderische und atavistische Unterhaltung der Landbesitzer oder ein Element der ra-tionellen Bewirtschaft ung des Vorwerkes? Indem der Autor unterschiedliche Haltungen und Meinungen aufzeigt, beweist er, dass die Grundbesitzer in größerem Maße als die in den Jagdvereinen zusammengeschlossenen Vertreter der Stadteliten das Jagdwesen als eine Form der rationellen Wirtschaft betrieben. Zwar hüteten sie ihre Ernten durch die Verringerung des Wildbestandes, sie versuchten dies jedoch mit dem tief verwurzelten Respekt vor der Waldtierwelt, mit der Leidenschaft und Jagdethik zu verbinden. Da sie in der Jagdwirtschaft eine zusätzliche Einkommensquelle sahen, bemühten sie sich um die Vergrößerung des Wildbestandes und die gute physische Kondition des Wildes. Die Verwaltung von Ressourcen des Jagdwildes erinnerte weitgehend an die Zucht von land-wirtschaft lichen Nutztieren, mit dem einzigen Unterschied, dass ersterem ein off ener Le-bensraum zur Verfügung stand.

58

Page 59: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I I I — R O K 2 0 1 3Zeszyt 2

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ARKADIUSZ SŁABIG (Słupsk)

POZOSTAĆ CZY WYEMIGROWAĆ? AUTOCHTONI I UKRAIŃCY W WOJEWÓDZTWIE PILSKIM

W LATACH 1975–1989 W DOKUMENTACH SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA

Słowa kluczowe: mniejszość ukraińska, Niemcy, polska ludność rodzima, Ziemie Zachod-nie i Północne, aparat bezpieczeństwa

WPROWADZENIE

W wyniku reformy administracyjnej w 1975 r. z peryferyjnych obszarów wo-jewództw bydgoskiego, koszalińskiego i poznańskiego utworzono województwo pilskie. Jego powierzchnia obejmowała 8205 km2, które zamieszkiwało 417 tysię-cy osób. Średnia gęstość zaludnienia (51 osób na 1 km2) należała do najniższych w kraju1. Znaczną część obszaru województwa zajmowały lasy, rozległe użytki rolne należące do „sektora uspołecznionego” (aż 43 procent ogółu gruntów rol-nych)2 oraz tereny poligonów wykorzystywanych przez Wojsko Polskie i Armię Radziecką. Północna i środkowa część Pilskiego, leżąca na północ od Noteci, po zakończeniu drugiej wojny światowej była terenem intensywnych procesów mi-gracyjnych i przekształceń narodowościowych. Tutejszą, kształtowaną od podstaw społeczność na równi z przybyszami z ziem przedwojennej Polski współtworzyli też przedstawiciele polskiej ludności rodzimej oraz osadnicy ukraińscy. O ile auto-chtoni (przede wszystkim Krajniacy mieszkający w okolicach Złotowa) byli żywym dowodem przynależności tych ziem do przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, o tyle Ukraińcy swoją obecnością zaświadczali o stosowaniu przez niedemokratyczne państwo zasady odpowiedzialności zbiorowej i realizacji polityki narodowościo-wej za pomocą przymusowych przesiedleń. Obie grupy były obserwowane z dużą podejrzliwością przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Owocem wielolet-niej inwigilacji jest dokumentacja zebrana w sprawach o kryptonimach „Moor” i „Ideowcy”. W związku ze znikomym rozmiarem spuścizny archiwalnej woje-wódzkich władz administracyjnych i partyjnych w Pile3 materiały poesbeckie sta-

1 Mały Rocznik Statystyczny 1977, Warszawa 1977, s. 24.2 A. Cichy, Pilskie, Poznań 1979, s. 5, 10.3 Według informacji pracowników pilskiego oddziału Archiwum Państwowego w Poznaniu (da-

lej cyt. APP) do udostępniania przygotowano wszystkie dokumenty pozostałe po dawnym aparacie administracyjnym i partyjnym, które uzyskano w ubiegłych latach. Tym samym istnieje duże praw-

Page 60: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [246]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nowią cenne źródło informacji o położeniu tutejszych autochtonów i Ukraińców w ostatnich piętnastu latach istnienia Polski Ludowej. Te zaś stały pod znakiem burzliwych przemian politycznych i głębokiego kryzysu gospodarczego. Trudna sytuacja materialna, frustrująca niemożność rozwoju osobistego i awansu, za-chwiane poczucie bezpieczeństwa i wreszcie brak wiary w zreformowanie sytemu pchnęły przeszło milion obywateli PRL ku emigracji, zarówno drogą legalną, jak i nielegalną4. Wśród wychodźców znaleźli się też przedstawiciele polskiej ludności rodzimej i członkowie społeczności ukraińskiej. Dla pierwszych krajem docelo-wym była Republika Federalna Niemiec (RFN), państwo oferujące im pełnię praw obywatelskich i rozmaite świadczenia socjalne5, a dla drugich przede wszystkim Kanada, państwo do pewnego czasu przyjazne wychodźcom z Europy Środkowo--Wschodniej, miejsce osiedlenia przeszło miliona Ukraińców.

Jednak wydarzenia polityczne z pierwszej połowy lat osiemdziesiątych XX w. – przede wszystkim wyłom w systemie poczyniony przez rejestrację Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” – dla pewnej grupy autochto-nów i polskich Ukraińców były impulsem mobilizującym nie tyle do opuszczenia kraju, co do podjęcia wzmożonej aktywności społecznej6. Na terenie całego kraju notowano próby powołania organizacji skupiających autochtonów deklarujących niemiecką przynależność narodową oraz młodą inteligencję ukraińską. Miały być to struktury wpisujące się w ówczesny porządek ustrojowy7 albo też całkowicie

dopodobieństwo, że cenne materiały dotyczące choćby nadzoru nad Kościołami greckokatolickim i prawosławnym czy też kontroli Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego uległy znisz-czeniu. Autor niniejszego artykułu podczas kwerendy w inwentarzach pilskiego oddziału APP nie odnalazł żadnych śladów po tych materiałach.

4 D. Stola, Kraj bez wyjścia? Migracje z Polski 1949–1989, Warszawa 2010, s. 327.5 Dariusz Stola podaje, że w 1988 r. przesiedleńcom (tzw. Aussiedlerom) przysługiwało w RFN

aż 40 typów różnych świadczeń (idem, op.cit., s. 361).6 O aktywizacji mniejszości narodowych (w tym Niemców i Ukraińców) w Polsce po sierpniu

1980 r. zob. szerzej: J. Hytrek-Hryciuk, J. Syrnyk, Mniejszości narodowe w Polsce wobec fenomenu „Solidarności”, [in:] NSZZ „Solidarność”, t. 7: Wokół „Solidarności”, red. Ł. Kamiński, G. Waligóra, Warszawa 2010, s. 461–509. Cenne informacje na temat reakcji środowisk ukraińskich na powstanie „Solidarności” zawarto też w pracach: [NN], Ukraińcy w Polsce wobec „Solidarności”, Warszawa 1985; R. Drozd, Ukraińska mniejszość narodowa wobec przemian politycznych w Polsce w latach 1980–1989, Słupskie Studia Historyczne, 1999, nr 7, s. 175–185; B. Berdychowska, Ukraińcy a „Solidarność”, Więź, 2003, nr 1 (artykuł zamieszczony na stronie internetowej: http://laboratorium.wiez.pl/teksty.php?ukraincy_a_solidarnosc; dostęp z 22 VI 2013 r.).

7 W okresie „karnawału Solidarności” studenci ukraińscy, reprezentujący większość ośrodków akademickich w kraju, czynili starania na rzecz rejestracji Zrzeszenia Studentów Ukraińskich. Po fi a-sku tego przedsięwzięcia młodzi Ukraińcy walnie przyczynili się do powstania Ogólnopolskiej Rady Kultury Studentów Mniejszości Narodowych przy Krajowej Radzie Kultury Zrzeszenia Studentów Polskich. Na poziomie lokalnym jej ogniwami, rejestrowanymi jako Studenckie Grupy Aktywności, były sekcje kultury ukraińskiej (J. Syrnyk, Ukraiński ruch młodzieżowy w Polsce w latach siedemdzie-siątych i osiemdziesiątych XX wieku, Pamięć i Sprawiedliwość, 2011, nr 1 (17), s. 199–200). W podob-nym czasie osoby deklarujące niemiecką tożsamość narodową (m.in. Norbert Gaida z Rożkowa koło Raciborza i Zbigniew Doroszkiewicz z Warszawy) podjęły starania na rzecz zarejestrowania Niemie-ckiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego (niezależnego od koncesjonowanego tworu o podob-

60

Page 61: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[247]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

odeń niezależne8. Rolę konsolidującą, dającą poczucie siły i wspólnoty losów od-grywały również regularne, organizowane w szerszym kręgu spotkania towarzy-skie (aktyw niemiecki raz w miesiącu odwiedzał restaurację „Eka” w Jemielnicy koło Strzelec Opolskich)9, imprezy artystyczne (przeznaczony dla młodzieży ukra-ińskiej „Jarmark Młodzieżowy” w Gdańsku) czy też letnie obozy wędrowne (prze-de wszystkim rajd „Karpaty”)10. Zdawano sobie doskonale sprawę, że przyjęcie takich form integracji i podtrzymywania odrębności pozwalało ominąć ówczesne restrykcyjne przepisy dotyczące organizacji życia publicznego, a tym samym ogra-niczyć do minimum ingerencję ze strony władz.

Wobec uaktywnienia środowisk akcentujących swoją niepolską przynależność etniczną ówczesne władze komunistyczne nie potrafi ły wypracować spójnej linii postępowania. Każde posunięcie stawiało pod znakiem zapytania skuteczność do-tychczasowej polityki narodowościowej, zakładającej stworzenie zintegrowanego, jednolitego pod względem etnicznym społeczeństwa. Niepokoiło zwłaszcza zja-wisko połączenia fal emigracji z procesem ewolucji tożsamości w środowiskach autochtonicznych11. Z chwilą, gdy tracono kolejne grupy polskiej ludności rodzi-mej – czy to wyjeżdżające do RFN, czy też deklarujące niemieckość – słabły ar-gumenty uzasadniające powrót państwa polskiego nad Odrę i Bałtyk. Uciekający w podobnym czasie z PRL Ukraińcy, prosząc o azyl, powoływali się na ucisk na tle narodowościowym i wyznaniowym. Przedostanie się tego rodzaju informacji do zachodniej opinii publicznej szkodziło wizerunkowi państwa znajdującego się w katastrofalnej sytuacji gospodarczej, uzależnionego od obcych kredytów. Poza tym, jak sugerowali przedstawiciele Departamentu III Ministerstwa Spraw We-wnętrznych (MSW), ukraińscy uciekinierzy pozostając na Zachodzie, przyczyniali się do „odmłodzenia” emigracyjnych organizacji nacjonalistycznych, wrogo nasta-wionych wobec ZSRR i PRL. Część wykorzystanych w niniejszym artykule doku-mentów po części ukazuje niekonsekwentne wysiłki władz na rzecz zachowania kontroli nad społeczeństwem i sterowania procesami etnicznymi zachodzącymi w jego obrębie.

nej nazwie z Dolnego Śląska), które przyjęłoby ramy organizacyjne podobne do innych, istniejących już stowarzyszeń przeznaczonych dla ludności niepolskiej. Aż do stycznia 1990 r. decyzja władz w tej sprawie była negatywna (Instytut Pamięci Narodowej w Poznaniu (dalej cyt. IPN Po), sygn. 080/60, t. 1, „Informacja dotycząca przejawów działalności sił rewizjonistycznych”, 11 IX 1984 r., k. 40–41; P. Madajczyk, Niemcy polscy 1944–1989, Warszawa 2001, s. 481).

8 W 1983 r. młodzież ukraińska skupiająca się wokół duchownych greckokatolickich powołała nieofi cjalne Bractwo św. Włodzimierza (J. Syrnyk, Ukraiński ruch, s. 200–201). Natomiast autochto-niczni mieszkańcy Opolszczyzny od 1985 r. tworzyli tzw. Niemieckie Koła Przyjaźni (P. Madajczyk, op.cit., s. 477–478).

9 T. Kudyba, 10 lat mniejszości niemieckiej na Górnym Śląsku. Lista mniej obecnych (http://www.kudyba.pl/index.php?go=1314&go2=1328, dostęp z 15 XII 2011 r.).

10 J. Syrnyk, Ukraiński ruch, s. 195–196.11 D. Stola, op.cit., s. 257.

61

Page 62: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [248]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

LICZEBNOŚĆ I ROZMIESZCZENIE

Ustalenie liczebności środowiska autochtonicznego i osób pochodzenia nie-mieckiego było jednym z zadań terenowych komórek kontrwywiadu i, zapewne, pionu paszportowego MSW. Podstawą szacunków była, jak sugerowano, bieżąca analiza wniosków o wyjazd do RFN i Berlina Zachodniego oraz bezpośrednie roz-mowy z ubiegającymi się o paszport12. Być może brano też pod uwagę materiały archiwalne z poprzednich dekad. Najbardziej wiarygodne szacunki ogólne, do-tyczące całego województwa pilskiego, pochodzą ze stycznia 1990 r. z dokumen-tu podsumowującego kilkunastoletnią pracę. Wskazywano w nim na obecność w Pilskiem 10 tysięcy osób wywodzących się z polskiej ludności rodzimej13, z tego w poszczególnych rejonach: złotowskim około 8 tysięcy osób, wałeckim około 100 rodzin, pilskim 75 osób, czarnkowskim 42–58 osób i trzcianeckim 25 osób. Znacz-nie mniejsza, bo trzystuosobowa, była grupa osób deklarujących narodowość nie-miecką. Cząstkowe dane wskazują na ich obecność w rejonach chodzieskim (oko-ło 30 rodzin), wągrowieckim (10–19 osób) i pilskim (14 osób)14.

Nie sposób również precyzyjnie ustalić liczby osób pochodzenia ukraińskie-go mieszkających w granicach województwa15. Już szacunki dotyczące osadników z akcji „Wisła” wykazują pewne różnice. Eugeniusz Misiło wskazuje na przybycie 2734 deportowanych do powiatu wałeckiego i 1437 do powiatu pilskiego16. Z ko-lei Roman Drozd wymienia 2668 osadników ukraińskich w powiecie wałeckim

12 IPN Po, sygn. 0062/230, t. 3, „Plan pracy do sprawy obiektowej kryptonim »Moor«”, 20 II 1989 r., k. 17.

13 Ibid., t. 1, „Analiza sprawy obiektowej kryptonim »Moor«”, 24 I 1990 r., k. 6. Znacznie mniej zaufania budzą dane z 1984 r., według których w województwie pilskim miało mieszkać 19 tysię-cy autochtonów i osób pochodzenia niemieckiego: w rejonie złotowskim 13 tysięcy, w mieście Piła 2,5 tysiąca, w rejonie trzcianeckim 1,5 tysiąca, w chodzieskim 1 tysiąc i czarnkowskim 1 tysiąc (ibid., t. 7, „Charakterystyka województwa pilskiego po zagadnieniu rewizjonizmu niemieckiego”, 12 VIII 1984 r., k. 28).

14 Ibid., t. 6, „Charakterystyka terenu RUSW w Chodzieży po zagadnieniu rewizjonizmu za-chodnioniemieckiego w sprawie obiektowej kryptonim »Ideowcy«”, 14 XI 1984 r., k. 7; t. 3, „Wykaz osób w operacyjnym zainteresowaniu RUSW w Trzciance, [1985 r.]”, k. 20; t. 1, „Charakterystyka operacyjna po zagadnieniu rewizjonizmu zachodnioniemieckiego”, 4 I 1989 r., k. 5; „Charakterystyka po zagadnieniu rewizjonizmu zachodnioniemieckiego”, 30 X 1984 r., k. 1.

15 Już w połowie lat sześćdziesiątych SB z Wałcza miała problemy z ustaleniem liczebności Ukra-ińców na podległym sobie terenie. W 1956 r. lokalni przedstawiciele aparatu bezpieczeństwa znisz-czyli „księgi i wykazy” osadników ukraińskich. Liczbę 2614 Ukraińców w powiecie wałeckim uważa-no za zaniżoną (Instytut Pamięci Narodowej w Gdańsku (dalej cyt. IPN Gd), sygn. 018/31 (obecnie w zbiorach IPN w Szczecinie), „Informacja przekrojowa po zagadnieniu nacjonalizmu ukraińskiego i na zakładach pracy powiatu wałeckiego”, 22 V 1965 r., k. 1).

16 Było to łącznie osiem transportów (Akcja „Wisła”. Dokumenty, oprac. E. Misiło, Warszawa 1993, zał. nr 4: „Rozmieszczenie transportów z ludnością ukraińską wysiedloną do województw pół-nocnej i zachodniej Polski w okresie od 1 maja do 16 sierpnia 1947 r. [według powiatów osiedlenia]”, s. 443–444). Na terenie powiatu wałeckiego osiedlono Ukraińców pochodzących głównie z powia-tów: leskiego, lubaczowskiego i przemyskiego. Z kolei w powiecie pilskim wśród przesiedleńców dominowali dawni mieszkańcy powiatów gorlickiego i nowosądeckiego (http://www.cerkiew.net.pl/index.php?glowna=ksiega_akcja_wisla, dostęp z 3 III 2012 r.).

62

Page 63: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[249]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

i 1278 w pilskim17. Nie wiadomo też, ilu Ukraińców przybyło na ten teren w drodze dwóch fal tzw. repatriacji z ZSRR18 i późniejszych migracji zarobkowych. Padające w dokumentach SB wyliczenia trzeba traktować czysto orientacyjnie. W 1977 r. sugerowano obecność 4 tysięcy osób narodowości ukraińskiej19, osiem lat póź-niej 5 tysięcy20, a w 1988 r. aż 560021. Duże rozbieżności w szacunkach były m.in. skutkiem zaniedbań ze strony funkcjonariuszy SB. Część z nich uznała to zadanie za niewykonalne. Funkcjonariusze SB ze Złotowa stwierdzili, że „Ujęcie liczbowe osób narodowości ukraińskiej jest niemożliwe do określenia ponieważ większość tych osób nie określa swojej odrębności narodowej. Stosunkowo stanowi to 70% mieszkańców wsi”22. W miarę precyzyjne szacunki poczyniono w 1986 r. jedynie w rejonach trzcianeckim i czarnkowskim, gdzie najprawdopodobniej na podsta-wie najnowszych danych meldunkowych uaktualniono listy przesiedleńców z akcji „Wisła” pochodzące z końca lat czterdziestych. Z szacunków wyeliminowano oso-by, które zmarły lub wyjechały na inne tereny. Dało to łącznie 660 osób pochodze-nia ukraińskiego w pasie nadnoteckim województwa pilskiego23. Większość Ukra-ińców, mimo nasilającej się wędrówki do miast, nadal zamieszkiwała wsie i osady w północnej i środkowej części województwa pilskiego24. Równocześnie w byłych miastach powiatowych (Trzcianka i Wałcz) i miasteczkach (Człopa, Jastrowie, Krzyż, Mirosławiec, Okonek i Tuczno) tworzyły się nowe grupy liczące od kilku-nastu do stu osób pochodzenia ukraińskiego. Nie wiadomo, nawet w przybliżeniu, ilu Ukraińców mieszkało na terenie Piły, która uzyskując status miasta wojewódz-kiego, przeżywała po 1975 r. swój dynamiczny rozwój.

Na liczebność społeczności ukraińskiej miał też z pewnością wpływ długo-falowy proces polonizacji. Zapewne najsilniej dotykał mieszkańców pasa nadno-teckiego, gdzie ludność pochodzenia ukraińskiego żyła w znacznym rozprosze-niu i gdzie zabrakło jakichkolwiek ofi cjalnych (lub na poły ofi cjalnych) struktur podtrzymujących jej odrębność narodową25. Zapewne nie więcej niż kilkadziesiąt

17 R. Drozd, Droga na zachód. Osadnictwo ludności ukraińskiej na ziemiach zachodnich i północ-nych Polski w ramach akcji „Wisła”, Warszawa 1997, s. 91, 104.

18 O ukrywanie pochodzenia ukraińskiego podejrzewano „repatriantów” osiedlonych w Hucie Szklanej i Wizanach w gminie Krzyż Wielkopolski.

19 IPN Po, sygn. 0062/235, „Informacja dotycząca Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kultu-ralnego”, 18 IV 1977 r., k. 15.

20 Ibid., „Charakterystyka sprawy obiektowej nr 7/200 kryptonim »Ideowcy«”, 29 VII 1985 r., k. 29.

21 Ibid., „Ocena stanu bezpieczeństwa do sprawy obiektowej »Ideowcy« za rok 1988”, b.d., k. 217.22 Ibid., „Pismo do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 3 II 1987 r., k. 54.23 Ibid., „Wykaz osób z akcji »W« aktualnie zamieszkałych na terenie miast i gmin Trzcianka,

Wieleń, Krzyż”, 1 VII 1987 r., k. 89–100; „Wykaz osób z akcji »W« aktualnie zamieszkałych na terenie podległym RUSW Czarnków”, 7 I 1987 r., k. 101–104.

24 Osoby pochodzenia ukraińskiego zamieszkiwały w sumie około pięćdziesięciu osad wiejskich, z tego najwyższy odsetek takich mieszkańców miały Nadarzyce, Sypniewo, Budy, Rusinowo, Papowo, Brzeźnica, Stobno i Przesieki.

25 W 2002 r. w pasie nadnoteckim (teren powiatów pilskiego i czarnkowsko-trzcianeckiego) w gminie miejsko-wiejskiej Trzcianka narodowość łemkowską zadeklarowało 28 osób, a ukraiń-

63

Page 64: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [250]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

osób (w porównaniu z przeszło tysiącem osiedlonych) z tego terenu uczestniczy-ło w życiu wspólnoty greckokatolickiej w Wałczu, a jedynie pojedyncze działały w Ukraińskim Towarzystwie Społeczno-Kulturalnym (UTSK) poza miejscem swe-go zamieszkania26. Asymilacja dużo wolniej postępowała w rejonie Wałcza, gdzie w niektórych leżących na uboczu miejscowościach ludność ukraińska domino-wała pod względem procentowym. Niebagatelny wpływ na zachowanie jej tożsa-mości kulturowej miała istniejąca od 1959 r. nieformalna parafi a greckokatolicka i ogniwa UTSK27.

W porównaniu z poprzednimi dekadami nie posiadamy informacji, które zob-razowałyby nam skalę zaangażowania Ukraińców w koncesjonowaną działalność polityczną, czyli członkostwo w szeregach miejscowych komórek Polskiej Zjed-noczonej Partii Robotniczej, Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, Stronnictwa Demokratycznego i ich przybudówek28. Niewiele też, prócz imiennego wskazania kilku najbardziej znanych osób, możemy powiedzieć o strukturze zatrudnienia środowiska ukraińskiego. Z większym powodzeniem starano się określić liczbę osób, które na podstawie zewnętrznych przesłanek uznano za najbardziej odporne na polonizację. Ustalono liczebność członków UTSK, byłych działaczy ukraińskich organizacji nacjonalistycznych (na terenie byłego powiatu wałeckiego 95, z tego 38 po odbyciu kary więzienia)29, uczniów i absolwentów IV Liceum Ogólnokształcą-cego w Legnicy z ukraińskim językiem nauczania, stałych prenumeratorów ukra-ińskojęzycznego tygodnika „Nasze Słowo” i wreszcie, w przybliżeniu, osób pocho-dzenia ukraińskiego utrzymujących kontakty z bliskimi za granicą.

ską jedynie 24. W sąsiedniej Pile narodowość ukraińską podało 19 osób (http://www.stat.gov.pl/gus/5840_4520_PLK_HTML.htm, dostęp z 15 VII 2011 r.).

26 IPN Po, sygn. 0062/235, „Pismo zastępcy szefa RUSW ds. SB w Trzciance kpt. Piotra Kukawki do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 12 IV 1989 r., k. 231. Z Dzierżążna Wielkiego w rejonie trzcianeckim pochodził Włodzimierz Gbur, w latach 1986–1987 przewodniczący koła UTSK w Zie-lonej Górze (ibid., „Pismo zastępcy naczelnika Wydziału III WUSW w Zielonej Górze do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 25 XI 1988 r., k. 446). W Drawskim Młynie koło Krzyża mieszkał Lech Konopnicki, członek działającego przy Zarządzie Głównym Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno--Kulturalnego zespołu „Żurawli”.

27 Dane z 2002 r. mówią o 257 osobach narodowości ukraińskiej w powiecie wałeckim (woje-wództwo zachodniopomorskie), z tego w mieście Wałcz 95, gminie miejsko-wiejskiej Tuczno 50, gminie miejsko-wiejskiej Człopa 40, gminie miejsko-wiejskiej Mirosławiec 40 i gminie wiejskiej Wałcz 32. W województwie wielkopolskim, w sąsiednim powiecie złotowskim pochodzenie ukra-ińskie zadeklarowało łącznie 45 osób, z tego 20 w gminie miejsko-wiejskiej Jastrowie i 25 w gminie miejsko-wiejskiej Okonek (http://www.stat.gov.pl/gus/5840_4520_PLK_HTML.htm, dostęp z 15 VII 2011 r.).

28 Wzmiankuje się tylko 3 członków UTSK z legitymacjami PZPR (IPN Po, sygn. 0062/235, „In-formacja dotycząca Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego”, 18 IV 1977 r., k. 15).

29 Ibid., „Charakterystyka ukraińskiej mniejszości narodowej zam. na terenie RUSW w Wałczu”, 26 IV 1985 r., k. 27.

64

Page 65: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[251]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

DZIAŁALNOŚĆ WYZNANIOWA I KULTURALNA

Wśród autochtonów w województwie pilskim pod względem liczebnym do-minowali Krajniacy z ziemi złotowskiej, którzy odznaczali się wysokim pozio-mem polskiej świadomości narodowej. W okresie przedwojennym ich stopień zorganizowania w polskich strukturach mniejszościowych (przede wszystkim w Związku Polaków w Niemczech – ZPwN) był czterokrotnie wyższy niż w in-nych regionach Niemiec. Te czynniki sprawiły, że to właśnie na ziemi złotowskiej najsprawniej, w porównaniu z innymi regionami zaliczanymi do tzw. Ziem Od-zyskanych, przebiegała weryfi kacja narodowościowa. Mimo nieprzyjaznej polity-ki władz w okresie stalinowskim to właśnie tu najszybciej i najpełniej dokonała się też integracja ludności rodzimej z napływową. Ułatwiło ją wspólne wyzna-nie (przynależność obu grup do Kościoła rzymskokatolickiego) i włączenie się dawnych działaczy ZPwN w odbudowę życia społecznego. Dzięki ich aktywno-ści emigracja do Niemiec w drugiej połowie lat pięćdziesiątych nie przybrała tak dużych rozmiarów jak choćby na Śląsku, Warmii i Mazurach. W okresie rządów Władysława Gomułki władze (zwłaszcza wojewódzkie z siedzibą w Koszalinie), w celu uwiarygodnienia tezy o odwiecznej polskości Ziem Zachodnich i Północ-nych, skwapliwie wykorzystywały dzieje autochtonów ze Złotowszczyzny. Ich uporczywą walkę o zachowanie polskości wielokrotnie przypominano przy okazji uroczystości rocznicowych, popularyzując je równocześnie w lokalnych środkach masowego przekazu30. W późniejszych latach, zwłaszcza po reformie administra-cyjnej z 1975 r., odwoływanie się do tradycji mniejszości polskiej z terenu Krajny przejściowo straciło na znaczeniu31. Ponownie doceniono ją w latach 1986–1989, w związku z poczuciem zagrożenia wywołanym m.in. aktywizacją nieuznawanej mniejszości niemieckiej, wspieranej przez władze RFN. Wykorzystaniem bogate-go dorobku organizacyjnego ludności rodzimej ziemi złotowskiej zajął się pilski oddział Stowarzyszenia „Wisła-Odra” (SW-O), deklarujący w swym statucie „po-pularyzowanie piastowskiego nurtu politycznego, ideowego i terytorialnego” oraz „nawiązanie do tradycji ZOKZ [Związku Obrony Kresów Zachodnich – A. S.], PZZ [Polskiego Związku Zachodniego – A. S.], TRZZ [Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich – A. S.]”32. Jego działacze, po części wywodzący się ze społecz-ności autochtonicznej, pod wpływem poprawy stosunków na linii państwo–Koś-ciół, zyskali możliwość publicznego uhonorowania księży katolickich zasłużonych dla polskiego ruchu narodowego na ziemiach przedwojennej Krajny. Podczas uro-czystości w Zakrzewie (21 IV 1986 r.), pośmiertnie odznaczono Medalem Rodła33

30 Z. Romanow, Krajniacy złotowscy w Polsce Ludowej w latach 1945–1975, Słupsk 2010, s. 197––200.

31 Idem, Tradycje regionalne w polityce władz województwa koszalińskiego w latach 1950–1975, [in:] Koszalin i ziemia koszalińska. Historia i kultura, red. W. Łysiak, Koszalin 2003, s. 221.

32 Archiwum Państwowe w Poznaniu, Oddział w Pile (dalej cyt. APP Pi), Urząd Wojewódzki w Pile (dalej cyt. UWP), sygn. 508, „Sprawozdanie z działalności Zarządu Wojewódzkiego Stowarzy-szenia »Wisła-Odra« za okres 6 XII 1985 do 16 XII 1986 [r.]”, k. 35.

33 Niniejszy order ustanowiono ustawą z dnia 18 IV 1985 r.

65

Page 66: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [252]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ks. Bolesława Domańskiego, prezesa ZPwN w latach 1931–193934. Wymienione odznaczenie nadano w następnych latach przeszło czterystu mieszkańcom ziemi złotowskiej, w większości byłym członkom organizacji polonijnych. Na początku marca 1988 r. z dużym rozmachem zorganizowano obchody pięćdziesiątej roczni-cy Kongresu Polaków w Niemczech, obejmujące m.in. okolicznościowe wystawy, koncerty, capstrzyki, a także rajd turystyczno-motorowy „Synowie godni ojców”. Ostatnie duże przedsięwzięcia kulturalne, przywołujące tradycje rodzimej ludno-ści Złotowszczyzny, odbyły się w kwietniu 1989 r., kiedy obchodzono w Zakrzewie pięćdziesiątą rocznicę śmierci ks. Domańskiego i sześćdziesięciolecie powołania szkół mniejszościowych w Niemczech35.

Z wykorzystywanych w niniejszym artykule materiałów kontrwywiadu MSW nie wypływają w zasadzie żadne informacje, które opisywałyby aktywność religij-ną czy też społeczno-kulturalną autochtonów z województwa pilskiego. Własny dialekt36 (czy też w niektórych przypadkach język niemiecki) oraz rodzime wzory kultury były zapewne kultywowane wyłącznie w kręgu rodzinnym. Obrazu tego nie zmieniają odnotowane przez SB próby przystąpienia jednego mieszkańca Krajny najpierw do tworzonego pod patronatem ambasady RFN Niemieckiego Towarzystwa Kulturalnego, a później do Niemieckiego Koła Przyjaźni (Deutscher Freundschaft skreis) z Opolszczyzny. Niewiele też wiadomo o skutkach wizyty przybyszy z województwa opolskiego, którzy w grudniu 1989 r. jakoby gromadzili w Złotowie podpisy osób deklarujących niemiecką przynależność narodową37.

Mniejszości ukraińskiej w Polsce w walce o zachowanie tożsamości pomogły z kolei dwie instytucje funkcjonujące w koncesjonowanym życiu publicznym – na poły ofi cjalny Kościół greckokatolicki oraz powołane z inicjatywy władz Ukraiń-skie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne.

W pierwszych latach powojennych struktury Kościoła greckokatolickiego uległy faktycznej, choć niepopartej żadnym ofi cjalnym dokumentem, likwidacji w wyniku masowych przesiedleń ludności ukraińskiej i zmiany przebiegu gra-

34 Złożono też wiązanki na grobach innych księży działających do 1945 r. w środowisku auto-chtonicznym.

35 APP Pi, UWP, sygn. 508, „Stowarzyszenie »Wisła-Odra«. Zarząd Wojewódzki w Pile. Kalen-darium 1986–1989”, Piła, 24 II 1990 r., k. 70–84.

36 Silnie zróżnicowane gwary krajeńskie stanowią pomost językowy między Kaszubami i Wiel-kopolską. Wskutek tego w mowie Krajniaków zauważono wpływy języka kaszubskiego, gwar wiel-kopolskich, borowiackich i kociewskich, a także sporo zapożyczeń z języka niemieckiego (J. Kęciń-ska-Kaczmarek, O gwarach Krajny uwag kilka, [in:] http://www.muzeumkrajny.pl; dostęp z 5 III 2012 r.).

37 IPN Po, sygn. 080/60, t. 1, „Notatka służbowa pracownika Wydziału II WUSW w Pile”, 22 XII 1989 r., k. 2. Według danych spisu powszechnego z 2002 r. na terenach zlikwidowanego wojewódz-twa pilskiego, które weszły w skład województwa wielkopolskiego, mieszkały 252 osoby narodowości niemieckiej, z tego w: mieście Piła – 47, mieście Złotów – 148, gminie wiejskiej Złotów – 12, gminie wiejskiej Lipka – 14, gminie miejsko-wiejskiej Krajenka – 18, gminie miejsko-wiejskiej Jastrowie – 13. Na terenie miasta Wałcza włączonego do województwa zachodniopomorskiego odnotowano obecność 16 Niemców (http://www.stat.gov.pl/gus/5840_4520_PLK_HTML.htm, dostęp z 15 VII 2011 r.).

66

Page 67: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[253]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nic państwowych. W marcu 1957 r., w odpowiedzi na liczne postulaty dawnych księży greckokatolickich i aktywistów UTSK, Urząd do Spraw Wyznań zgodził się na pewne połowiczne rozwiązanie, wspomagające od dawna oczekiwaną stabili-zację Ukraińców na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Zaakceptowano stwo-rzenie kilkunastu placówek greckokatolickich, w których działalność w rodzimym obrządku podjęli kapłani zaaprobowani przez prymasa Stefana Wyszyńskiego38. W październiku 1958 r. zwierzchnik Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce za-decydował o rozszerzeniu uprawnień duszpasterskich dla szesnastu duchownych greckokatolickich działających na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Zezwolono im na udzielanie chrztów, błogosławienie małżeństw, odprawianie nabożeństw pogrze-bowych i udzielanie innych posług kapłańskich oraz zobowiązano do prowadze-nia ksiąg metrykalnych. Jednak decyzja o udostępnieniu określonych obiektów sakralnych należała do miejscowych proboszczów rzymskokatolickich39. Kolejne istotne zmiany w funkcjonowaniu Kościoła greckokatolickiego w Polsce nastąpiły dopiero na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego stule-cia wraz z przebudową systemu politycznego. Stopniowe przywrócenie najwyższej hierarchii kościelnej40 pozwoliło w lipcu 1996 r. powołać do życia greckokatolicką metropolię przemysko-warszawską. W jej skład weszły archieparchia przemysko--warszawska i eparchia wrocławsko-gdańska. Tej ostatniej podporządkowano de-kanat koszaliński z parafi ą w Wałczu41.

Istniejąca od 1959 r. placówka greckokatolicka w Wałczu była jedynym ośrod-kiem życia religijnego Ukraińców – grekokatolików w województwie pilskim42. Za zgodą rzymskokatolickich władz diecezjalnych użytkowała kościół pomocniczy pw. Świętego Krzyża, administrowany przez łacińską parafi ę pw. Świętego Miko-łaja. We wskazanej świątyni, którą przystosowano do wymogów liturgii wschod-niej, w niedziele i święta odbywały się regularne nabożeństwa przyciągające licz-nych wiernych z całego województwa43. Nabożeństwom towarzyszyły katechezy

38 R. Drozd, Polityka władz wobec ludności ukraińskiej w Polsce w latach 1944–1989, Warszawa 2001, s. 145–147.

39 I. Hałagida, Działania aparatu bezpieczeństwa PRL wobec greckokatolickiego kapłana ks. mi-trata Stefana Dziubiny, [in:] Aparat bezpieczeństwa wobec mniejszości narodowych i etnicznych oraz cudzoziemców, red. J. Syrnyk, Warszawa 2009, s. 223.

40 16 IX 1989 r. ks. Jan Martyniak otrzymał na Jasnej Górze sakrę biskupią i przez kilkanaście najbliższych miesięcy pełnił funkcję biskupa pomocniczego prymasa Polski dla wiernych obrządku greckokatolickiego. 16 I 1991 r., już w nowych warunkach politycznych, Stolica Apostolska miano-wała go Ordynariuszem Diecezji Przemyskiej Obrządku Greckokatolickiego (http://archidiecezja-gr.opoka.org.pl/martyniak01.htm; dostęp z 20 II 2012 r.)

41 http://www.cerkiew.net.pl/index.php?glowna=_XX&cerkiew=cerkiew (dostęp z 9 III 2012 r.).42 Fiaskiem zakończyła się próba ustanowienia na początku 1958 r. stałego punktu duszpaster-

skiego w Krzyżu (S. Nabywaniec, Łemkowie na Ziemiach Odzyskanych. Życie kościelne i religijne, [in:] Łemkowie, Bojkowie, Rusini – historia, współczesność, kultura materialna i duchowa, t. 3, red. S. Du-dra, B. Halczak, R. Drozd, I. Betko, M. Šmigel’, [b. m. i d. w.], s. 143). W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku nie powiodła się próba zorganizowania nabożeństw greckokatolickich w Trzciance (informacja ks. Arkadiusza Trochanowskiego z 27 X 2010 r.).

43 Z okazji najważniejszych świąt odprawiano też niekiedy nabożeństwa w kaplicach w Nada-rzycach i Rusinowie.

67

Page 68: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [254]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

organizowane w przykościelnej salce dla młodzieży pochodzenia ukraińskiego. W ich prowadzeniu pomagały kapłanom siostry służebnice Najświętszej Marii Panny (s. Melania Kuzio i s. Teresa Łukowycz), organizujące także przykościelną działalność kulturalną44. Od 1974 r., aż do śmierci dziewięć lat później, duszpaste-rzem grekokatolików w Wałczu był ks. Jarosław Hrebeniak. Na dwa lata (1983––1985) obowiązki jego przejął dojeżdżający z Koszalina ks. Włodzimierz Pyrczak, wspomagany przez księży wikariuszy Romana Wruszczaka i Bogdana Hałuszkę. W 1985 r. podjęto decyzję o powierzeniu wałeckiej parafi i (w tym czasie jeszcze nieformalnej) ks. Hałuszce, który kierował nią do 2001 r.45

Uczestnictwo w życiu wałeckiej placówki greckokatolickiej w istotny sposób pomagało miejscowym Ukraińcom w zachowaniu tożsamości, sprzyjało też inte-gracji środowiska w skali ponadlokalnej. Rokrocznie duże zorganizowane grupy (w 1987 r. aż 80 osób) wyjeżdżały pod patronatem kapłanów na wrześniowe odpu-sty (przypadały w święto Narodzenia Najświętszej Marii Panny według kalendarza juliańskiego) do Białego Boru, gdzie spotykali się Ukraińcy z całego Pomorza46. W 1988 r., w czasie obchodów Tysiąclecia Chrztu Rusi, wałeccy grekokatolicy wzięli udział w uroczystościach milenijnych organizowanych w Częstochowie i Rzymie. Prócz tego, z inicjatywy ks. W. Pyrczaka, wspólnie z mieszkańcami Ko-szalina i okolic, pielęgnując pamięć o przeszłości, odwiedzali miejsce pochodzenia – wieś Nowy Lubliniec w dawnym powiecie lubaczowskim, gdzie porządkowano tamtejszy cmentarz i opuszczoną świątynię greckokatolicką47.

Po 1977 r. funkcjonowanie greckokatolickiej quasi-parafi i w Wałczu skom-plikował niepotrzebny spór na tle wspólnego użytkowania świątyni z katolikami obrządku łacińskiego. Kościół pomocniczy pw. Świętego Krzyża w październiku 1974 r. ofi cjalnie stał się własnością parafi i rzymskokatolickiej pw. Świętego Miko-łaja48. Jednak we wrześniu następnego roku, w trakcie rozmów między jej ówczes-nym proboszczem, ks. dziekanem Bernardem Wituckim, przedstawicielami kurii biskupiej w Koszalinie i ks. mitratem Bazylim Hrynykiem, zwierzchnikiem greko-katolików w Polsce, doszło do ustalenia zasad współkorzystania z Domu Bożego. Przewidziano, że msze święte w rycie rzymskim, przeznaczone dla mieszkańców

44 S. Melania Kuzio patronowała powstaniu i działalności dziecięcego zespołu „Zirky”. Przygoto-wywała też z udziałem dzieci uroczystości religijne: powitanie Świętego Mikołaja i tzw. wertep, czyli szopkę bożonarodzeniową (H. Komar, Życie kulturalne wspólnoty ukraińskiej w powiecie wałeckim, [in:] Mniejszość ukraińska w trosce o swoją identyczność. Jubileusz 50-lecia wspólnoty greckokatolickiej w Wałczu, red. J. Moskałyk, Wałcz 2010, s. 71).

45 M. Syrnyk, Ukraińcy w powiecie wałeckim, [in:] Mniejszość ukraińska, s. 50; A. Trochanowski, Dzieje grekokatolików na ziemi wałeckiej, [in:] ibid., s. 97–104.

46 A. Trochanowski, op.cit., s. 106. 47 IPN Po, sygn. 0062/235, „Wyciąg z informacji uzyskanej od TW ps. »Okoń«”, 1 VIII 1985 r.,

k. 132; „Wyciąg z informacji uzyskanej od TW ps. »Okoń«”, 30 IX 1985 r., k. 134. Dawna cerkiew greckokatolicka w Nowym Lublińcu jest dziś kościołem fi lialnym rzymskokatolickiej parafi i w po-bliskim Starym Lublińcu.

48 Podstawą prawną tej decyzji była Ustawa z dnia 23 VI 1971 r. o przejściu na osoby prawne Kościoła Rzymskokatolickiego oraz innych kościołów i związków wyznaniowych własności niektó-rych nieruchomości położonych na Ziemiach Zachodnich i Północnych.

68

Page 69: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[255]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

szybko rozrastającego się wałeckiego osiedla Dolne Miasto, będą się odbywały re-gularnie dwa razy w tygodniu. Niestety ku rozczarowaniu grekokatolików nabo-żeństwom łacińskim, celebrowanym od września 1977 r., towarzyszyła częściowa przebudowa wnętrza świątyni. Przeprowadzono ją wbrew woli ks. J. Hrebeniaka i podległych mu parafi an. Ci w ciągu kilku najbliższych lat próbowali wielokrot-nie interweniować u władz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej i prymasa Stefana Wyszyńskiego. W 1993 r. sprawą zainteresowano także nuncjusza apostolskiego w Polsce. Dopiero rok później, wraz z jubileuszem dwudziestopięciolecia istnienia wspólnoty greckokatolickiej w Wałczu, kościół pod zmienionym wezwaniem (od-tąd Podwyższenia Krzyża Pańskiego) stał się jej wyłączną własnością49.

Działalność greckokatolickiej wspólnoty wyznaniowej w Wałczu znajdowała się pod stałą, ale powierzchowną kontrolą aparatu bezpieczeństwa. Prawdopo-dobnie pion wyznaniowy pilskiej SB nie wszczął odrębnej sprawy na obrządek greckokatolicki, czyniąc jego rozpracowanie jednym z elementów zbiorczej pracy „po zagadnieniu” wyznań nierzymskokatolickich. Większość informacji na temat ukraińskich katolików obrządku wschodniego gromadzili funkcjonariusze pionu III, najbardziej zaangażowani w problematykę ukraińską. Nakazano im zwracać szczególną uwagę na działania duchowieństwa powstrzymujące polonizację, w tym próby odzyskania pobratymców objętych czasową opieką przez Kościół rzymsko-katolicki. W rejonie wałeckim nie stwierdzono tego rodzaju wysiłków. Nie odno-towano również zaangażowania duchownych i świeckich aktywistów w próby re-stytucji Kościoła greckokatolickiego (w tym odbudowy najwyższej hierarchii) oraz rewindykacji jego utraconych dóbr na południowym wschodzie kraju. Przykoś-cielny kolportaż obejmował nie tyle przemycone z Zachodu druki nacjonalistycz-ne, co wyłącznie modlitewniki i tygodnik „Nasze Słowo”. Kapłani greckokatoliccy unikali też otwartego krytykowania władz. W 1986 r. odnotowano z satysfakcją, że podczas wyborów do sejmu PRL ksiądz przesunął godzinę nabożeństwa, tak by „każdy mógł spokojnie rano wziąć udział wyborach”50. W meldunkach z pozosta-łych rejonów Pilskiego, pozbawionych punktów duszpasterskich, brak jakichkol-wiek informacji opisujących aktywność wyznaniową grekokatolików51.

Niemal całkowicie brak informacji na temat uczestnictwa osób pochodzenia ukraińskiego w życiu erygowanej w 1947 r. wałeckiej parafi i Polskiego Autoke-falicznego Kościoła Prawosławnego52. Co prawda w gronie parafi an dominowali tzw. repatrianci z dawnych Kresów Wschodnich (prócz Białorusinów, Rosjan i Po-

49 L. Bąk, Życie religijne w Wałczu w latach 1945–2005, [in:] Zarys historii Wałcza w latach 1945––2005, t. 6: Garnizon wałecki. Życie religijne, red. L. Bąk, M. Bobelak, Piła 2008, s. 225–227.

50 IPN Po, sygn. 0062/235, „Charakterystyka ukraińskiej mniejszości narodowej zamieszkałej na terenie RUSW Wałcz”, 1 VI 1986 r., k. 40.

51 Ibid., „Pismo zastępcy szefa RUSW ds. SB w Wałczu do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 3 IV 1985 r., k. 254; „Pismo zastępcy szefa RUSW ds. SB w Trzciance do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 1 IV 1985 r., k. 253.

52 Pierwsze prawosławne nabożeństwa w Wałczu odprawiano już rok wcześniej w mieszkaniach prywatnych. Powstała w 1947 r. parafi a początkowo należała do dekanatu szczecińskiego, później koszalińskiego, prawosławnej diecezji wrocławsko-szczecińskiej.

69

Page 70: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [256]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

laków prawdopodobnie także Ukraińcy), jednak nie można wykluczyć, że przej-ściowo opieką kapłańską otoczono także grekokatolików, pozbawionych do 1959 r. nabożeństw w rodzimym obrządku. Parafi a prawosławna w Wałczu, mimo legal-nego funkcjonowania, przychylnej postawy lokalnych władz i posiadania niemal od samego początku własnego budynku sakralnego, była tworem słabym, liczą-cym w 1951 r. zaledwie 32 wiernych. Po 1956 r. jej rozwój utrudniały konwersje dotychczasowych wyznawców prawosławia na rzymski katolicyzm, powroty prze-siedleńców z akcji „Wisła” w rodzinne strony na południowym wschodzie kraju oraz zainicjowanie duszpasterstwa greckokatolickiego53.

W województwie pilskim struktury UTSK istniały wyłącznie na terenie zli-kwidowanego powiatu wałeckiego. Było to łącznie sześć kół terenowych uloko-wanych w Wałczu, Budach, Rusinowie, Sypniewie, Nadarzycach i Papowie54. Po 1975 r. przez dziewięć lat podlegały bezpośrednio Zarządowi Głównemu (ZG) UTSK. W 1984 r. po wprowadzeniu struktur pośrednich między „centralą” a tere-nem – tzw. zarządów oddziałów – zostały podporządkowane Zarządowi Oddziału (ZO) UTSK w Koszalinie. W 1975 r., w przededniu reformy administracyjnej, licz-ba członków ukraińskiego Towarzystwa w Pilskiem wynosiła ogółem 99 osób, by dwa lata później spaść do 85. W 1989 r. co prawda zniknęło jedno z ogniw (koło w Papowie), lecz zauważalnie wzrosła liczebność pozostałych, wykazujących łącz-nie 116 członków55. W lutym następnego roku, wraz z przekształceniem UTSK w Związek Ukraińców w Polsce (ZUwP), dotychczasowe koła Towarzystwa na zie-mi wałeckiej weszły w skład nowej organizacji56.

Lata siedemdziesiąte XX w., stojące pod znakiem migracji ludności ukraiń-skiej do miast, wpłynęły na oblicze UTSK, jego strukturę terenową i społeczną.

53 L. Bąk, op.cit., s. 215–223; S. Dudra, Kościół prawosławny na ziemiach zachodnich i północnych Polski po II wojnie światowej, Zielona Góra 2004, s. 172, 187. Warto nadmienić, że z wałecką parafi ą prawosławną nieformalnie związana była istniejąca do 1977 r. placówka w Pile.

54 IPN Po, sygn. 0062/235, „Charakterystyka dotycząca ukraińskiej mniejszości narodowej za-mieszkałej na terenie podległym RUSW w Wałczu”, 12 XII 1983 r., k. 20; „Pismo naczelnika Wydziału III WUSW w Pile do zastępców szefów RUSW ds. SB”, 29 I 1986 r., k. 275–278. W latach osiem-dziesiątych w skład poszczególnych zarządów kół UTSK wchodzili: Ewa Karpińska, Andrzej Ferenc, Stefan Kij, Jan Artymowicz, Mikołaj Terefenko, Anna Terefenko, Eudokia Terefenko, Stefania Tere-fenko, Mirosława Rybałt, Roman Ogrodnik, Irena Artymowicz, Włodzimierz Olejar, Jan Hańczaryk, Halina Karepin, Jan Hańczaryk i Katarzyna Zubenko (koło miejskie w Wałczu); Jan Fil, Michał Ko-gut, Anastazja Pyłypeć, Aleksander Bablak, Bazyli Karpiński, Anastazja Kozij, Stefan Buczko (koło w Budach); Stefan Sudyn, Jan Artymowicz, Stefan Chomyn, Katarzyna Waplak, Dymitr Gryćko, Jan Szymański (koło w Rusinowie); Bohdan Hołowid, Maria Zalitacz, Aleksander Kostyk, Bohdan Ho-łowid, Bazyli Zalitacz, Michał Czuba (koło w Sypniewie); Szymon Żurawski, Ksenia Lis, Jarosław Nowakowski, G. Hałuszka, Stefan Lewic, Mirosław Stachnik (koło w Nadarzycach) i Jan Hrudeń (koło w Papowie).

55 W. Serkiz, Zasydannja Powitowo prawlinnja u Wałczu, Nasze Słowo, nr 11 (970) z 16 III 1975 r.; IPN Po, sygn. 0062/235, „Informacja dotycząca Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalne-go”, 18 IV 1977 r., k. 15; M. Syrnyk, op.cit., s. 55–56.

56 Na temat przekształcenia UTSK w ZUwP zob. szerzej w: R. Drozd, Polityka władz wobec, s. 331; J. Syrnyk, Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne (1956–1990), Wrocław 2008, s. 436–444.

70

Page 71: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[257]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Najbardziej żywotne ogniwa Towarzystwa, bazujące głównie na młodej inteligen-cji, działały w ośrodkach miejskich. W województwie pilskim największą aktyw-nością wykazywało się istniejące od 3 III 1972 r. Koło Miejskie w Wałczu. Liczba jego członków systematycznie wzrastała – z 11 w 1975 r. do 43 w 1988 r.57 Jednak działalność statutową komplikował brak własnej świetlicy umożliwiającej prowa-dzenie pracy kulturalnej. Niepowodzeniem zakończyła się próba uzyskania lokalu od władz miasta, poczyniona w listopadzie 1985 r., kiedy przedstawiciele zarzą-du koła wraz delegatami ZO UTSK w Koszalinie złożyli wniosek o przydział po-mieszczenia. Z konieczności przystano na propozycję władz miejskich, sugerującą możliwość korzystania z pomieszczeń Muzeum Ziemi Wałeckiej. Prócz tego, po-dobnie jak w poprzednich latach, wynajmowano sale w Wałeckim Domu Kultury, Urzędzie Miejskim i Domu Rzemiosł. Spotkania organizacyjne i przygotowania do występów artystycznych odbywały się także w mieszkaniach prywatnych58.

Działalność społeczno-kulturalna wałeckiego UTSK, zgodnie ze statutem or-ganizacji, w praktyce obejmowała: kolportaż tygodnika „Nasze Słowo” i „Kalen-darzy Ukraińskich”, organizację stałych lub okazjonalnych imprez artystycznych i rozrywkowych oraz prelekcji popularnonaukowych związanych z tematyką ukraińską, amatorską działalność artystyczną, a także wspieranie nauczania języka ukraińskiego. Na polu organizacyjnym działacze z Wałcza koordynowali pracę kół wiejskich z terenu dawnego powiatu wałeckiego oraz uczestniczyli w kampaniach sprawozdawczo-wyborczych Towarzystwa na szczeblu regionalnym i krajowym59. Imprezy kulturalne, podobnie jak uroczystości religijne, miały charakter integra-cyjny. Wielokroć zapraszano na nie ukraińskie zespoły taneczne i wokalne z całego kraju60. Jak wynika z rocznych planów pracy wałeckiego UTSK, do stałych ele-mentów działalności należały: „małanki” (imprezy sylwestrowe według kalenda-rza juliańskiego), akademie szewczenkowskie (czyli upamiętniające postać poety Tarasa Szewczenki), koncerty z okazji Dnia Matki, „andrzejki”, letnie spotkania przy ognisku w podwałeckich miejscowościach61 i wreszcie regularne, cieszące się dużą popularnością, wyjazdy na przeglądy amatorskich zespołów ukraińskich w Koszalinie (Centralny Przegląd Dziecięcych Zespołów Artystycznych) i Sopocie (Centralny Przegląd Zespołów Artystycznych UTSK). Młodzież brała też udział w corocznych „Jarmarkach Młodzieżowych” w Gdańsku i rajdach „Karpaty”62. Po-

57 W. Serkiz, op.cit.; IPN Po, sygn. 0062/235, „Pismo do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 17 X 1988 r., k. 187.

58 Ibid., „Odpis sprawozdania z działalności ZM UTSK w Wałczu za okres 25 XI 1985 do 13 XII 1987, [styczeń 1988 r.]”, k. 367.

59 Ibid., „Notatka służbowa”, 26 III 1983 r.; k. 117–118; „Plan pracy Koła Miejskiego w Wałczu na 1985 r., [styczeń 1985 r.]”, k. 256.

60 W latach osiemdziesiątych do Wałcza zaproszono m.in. „Żurawli” (męski chór reprezenta-cyjny przy ZG UTSK), „Łemkowynę” (Bielanka), „Prolisky”, „Werchowynę” (Biały Bór), „Sołokiję” (Bytów) oraz kabaret „Inicjatywna Hrupa” z Przemyśla (por. H. Komar, op.cit., s. 70).

61 Ogniska organizowano w Budach, Papowie i Mirosławcu (IPN Po, sygn. 0062/235, „Plan orga-nizacji imprez przez Koło Miejskie UTSK w Wałczu na 1986 r., [styczeń 1986 r.]”, k. 283).

62 Informacja p. Marka Syrnyka z dnia 14 II 2012 r.; IPN Po, sygn. 024/610, „Pismo ppłk Bogda-na Kasprzyka do naczelnika Wydziału III KW MO w Zielonej Górze”, 30 IV 1981 r., k. 48–49.

71

Page 72: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [258]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nadto organizatorzy życia kulturalnego okazjonalnie nawiązywali do rocznic waż-nych czy to dla narodu ukraińskiego, czy też ówczesnych władz komunistycznych. W 1987 r. świętowano zarówno stosześćdziesiątą rocznicę urodzin Łeonida Hli-bowa, ukraińskiego bajkopisarza i poety, jak i siedemdziesiątą rocznicę rewolucji październikowej63.

Pod patronatem koła działał dziecięcy zespół „Zirky”, który, prócz występów na terenie Wałcza, w latach 1975–1987 regularnie brał udział w przeglądach grup młodzieżowych w Koszalinie. Jego opiekunami byli m.in. s. Melania Kuzio, a póź-niej Mikołaj Terefenko64. W połowie lat osiemdziesiątych pod kierunkiem Ewy Karpińskiej działała dwuosobowa grupa poezji śpiewanej „Na Strunach Sercia”, która wystąpiła na festiwalu w Sopocie w 1985 r.65

Nie udało się zapewnić regularnego nauczania języka ukraińskiego. W 1983 r., najprawdopodobniej dzięki zadeklarowaniu lojalnej postawy wobec władz66, na pe-wien czas uruchomiono punkt nauczania przy Szkole Podstawowej nr 1 w Wałczu. Na zajęcia zapisało się dwudziestu uczniów. Inicjatywa upadła po niespełna roku z powodu choroby nauczycielki Anny Sanajko. W 1985 r. podjęto próbę reaktywa-cji zajęć z języka ukraińskiego w dwóch grupach wiekowych, przy czym UTSK do prowadzenia zajęć wytypowało Andrzeja Ferenca (wiceprzewodniczącego zarządu koła), absolwenta IV Liceum Ogólnokształcącego w Legnicy. Realizację powyż-szych planów pokrzyżowała negatywna odpowiedź pilskiego kuratorium oświaty, które swą odmowę argumentowało brakiem wykształcenia wyższego u kandyda-ta67. Warto nadmienić, iż cały czas prowadzono agitację wśród rodziców na rzecz posyłania dzieci do ukraińskojęzycznych szkół – podstawowej w Białym Borze68 i wspomnianej licealnej w Legnicy. Wśród uczniów „legnickiej twierdzy”, znanej z wysokiego poziomu nauczania i kształtowania u wychowanków ukraińskiego etosu patriotycznego69, corocznie notowano obecność kilkunastu przybyszy z wo-

63 Ibid., sygn. 0062/235, „Plan pracy Koła Miejskiego UTSK w Wałczu na 1987 rok, [styczeń 1987 r.]”, k. 331.

64 Ibid., „Plan pracy w zakresie zabezpieczenia środowiska mniejszości narodowej ukraińskiej na terenie woj. pilskiego w II półroczu 1982 r.”, 10 VII 1982 r., k. 109; M. Syrnyk, op.cit., s. 60; H. Komar, op.cit., s. 71.

65 IPN Po, sygn. 0062/235, „Sprawozdanie z działalności koła miejskiego UTSK w Wałczu za 1985 r., [styczeń 1986 r.]”, k. 280; J. Syrnyk, Ukraińskie Towarzystwo, s. 366.

66 Zarząd koła wybrany w styczniu 1983 r. ofi cjalnie zapowiedział „współudział członków UTSK we wszystkich poczynaniach służących umocnieniu ekonomicznemu PRL oraz na rzecz postępu i so-cjalizmu” (IPN Po, sygn. 0062/235, „Notatka służbowa Wydziału III KW MO w Pile”, 26 III 1983 r., k. 118).

67 Ibid., „Ocena sytuacji w środowisku ukraińskiej mniejszości narodowej na terenie wojewódz-twa pilskiego w 1985 roku do sprawy obiektowej krypt. »Ideowcy« nr ewid. 200”, 31 XII 1985 r., k. 35; „Szyfrogram z RUSW w Wałczu”, 13 XI 1985 r., 263.

68 Placówkę w Białym Borze, w odpowiedzi na jej problemy z zakwaterowaniem uczniów za-miejscowych, wspierano poprzez przekazywanie dobrowolnych składek na budowę internatu. Obiekt oddano do użytku w 1989 r. Rok później w Białym Borze rozpoczęło działalność ukraińskojęzyczne liceum (http://www.liceum-bialybor.pl/historia-szkoly.html, dostęp z 10 II 2012 r.).

69 Na temat IV LO w Legnicy i działań SB wobec tej placówki zob. szerzej w: J. Syrnyk, „Szkoła pod specjalnym nadzorem” – inwigilacja IV Liceum Ogólnokształcącego w Legnicy przez komunistycz-

72

Page 73: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[259]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

jewództwa pilskiego (najwięcej w roku szkolnym 1976/1977 – aż 19). Dla ich ro-dziców był to znaczny wysiłek fi nansowy70. Pewną formą działalności edukacyjnej było organizowanie prelekcji popularyzujących wiedzę na temat przeszłości i kul-tury narodu ukraińskiego. I tak np. w drugiej połowie marca 1985 r. w sali Urzędu Miejskiego odbyło się spotkanie z docentem Stefanem Zabrowarnym, w którym udział wzięło około 50 osób. Przybysz ze Szczecina przybliżył słuchaczom historię narodu ukraińskiego na przełomie XIX i XX w. Omówił również wyniki przepro-wadzonej niedawno ankiety socjologicznej na temat położenia mniejszości ukra-ińskiej w Polsce71. W nawiązaniu do niej apelował o kultywowanie obrzędowości narodowej i religijnej72.

W cieniu koła miejskiego w Wałczu funkcjonowało pięć kół wiejskich UTSK. Warto przypomnieć, że jedno z nich – koło w Nadarzycach – w latach sześćdzie-siątych ubiegłego wieku należało do najaktywniejszych ogniw ukraińskiego To-warzystwa w Polsce. Pod jego patronatem działały: amatorski zespół teatralny, chór oraz punkt nauczania języka ukraińskiego (do roku szkolnego 1973/1974)73. W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, już w nowych ramach administracyj-nych, działalność ukraińskich kół w okolicach Wałcza ograniczała się w zasadzie do kolportażu wydawnictw ukraińskojęzycznych. Stosunkowo rzadko, prawdo-podobnie z inicjatywy aktywistów wałeckich, zwoływano zebrania organizacyjne, urządzano ogniska integracyjne i zabawy taneczne74.

ną Służbę Bezpieczeństwa, [in:] Ukraińcy w najnowszych dziejach Polski 1918–1989, red. R. Drozd, Słupsk 2007, s. 269–279.

70 M. Syrnyk, op.cit., s. 58. Minimalny stan przypada na rok szkolny 1984/1985, gdy naliczono jedynie 14 uczniów z Pilskiego (IPN Po, sygn. 0062/235, „Wykaz osób z terenu naszego województwa uczących się w IV LO w Legnicy z ukraińskim językiem nauczania”, 17 I 1986 r., k. 138).

71 W 1985 r. w ramach programu badawczego prowadzonego na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego przeprowadzona została ankieta pt. „Opinie Ukraińców w Polsce na temat sytuacji swojej grupy narodowościowej”. Jej wyniki opublikował S. Zabrowarny w polskojęzycznym numerze czasopisma „Zustriczi” w 1988 r. Ankieta przyniosła szereg cennych obserwacji na temat kondycji społeczności ukraińskiej w Polsce i wpłynęła na treść raportu doty-czącego stanu mniejszości ukraińskiej przygotowanego przez UTSK, który miał się stać podstawą do ponownego zdefi niowania postulatów tej ludności w nowych realiach społeczno-politycznych (J. Syrnyk, Ukraińskie Towarzystwo, s. 437). Funkcjonariusze SB ze Szczecina poprosili kolegów z Pil-skiego o zdobycie przynajmniej jednego egzemplarza ankiety.

72 Zdaniem Zabrowarnego owoce badań były dalekie od oczekiwań, gdyż uzyskane odpowiedzi były mało wyczerpujące. Z goryczą przy tym stwierdził, że „Ukrainiec o ile napije się wódki ma od-wagę zaśpiewać, że jeszcze Ukraina nie umarła, nie stać go natomiast na odważne publiczne wystą-pienie” (IPN Po, sygn. 0062/235, „Szyfrogram zastępcy naczelnika Wydziału III WUSW w Szczecinie do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 20 III 1985 r., k. 249; „Pismo naczelnika Wydziału III WUSW w Pile do naczelnika Wydziału III WUSW w Szczecinie”, 27 III 1985 r., k. 252).

73 M. Syrnyk, op.cit., s. 50–56; W. Serkiz, op.cit. W Nadarzycach do 1975 r. mieścił się Zarząd Powiatowy UTSK na powiat wałecki (IPN Gd, sygn. 0018/31 (obecnie w zbiorach IPN w Szczecinie), „Informacja przekrojowa po zagadnieniu nacjonalizmu ukraińskiego i na zakładach pracy powiatu wałeckiego”, 22 V 1965 r., k. 1).

74 IPN Po, sygn. 0062/235, „Pismo zastępcy szefa RUSW ds. SB w Złotowie do naczelnika Wy-działu III WUSW w Pile”, 2 II 1984 r.; k. 23; „Informacja dotycząca Ukraińskiego Towarzystwa Spo-łeczno-Kulturalnego”, 18 IV 1977 r., k. 15–16, 54; „Pismo do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 3 II 1987 r., k. 54.

73

Page 74: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [260]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Działacze ukraińscy z Wałcza i okolic brali aktywny udział w życiu organiza-cyjnym UTSK. W 1985 r. współorganizowali jedno z posiedzeń Prezydium Zarzą-du Oddziału w Koszalinie, które odbyło się w sali konferencyjnej Urzędu Miejskie-go w Wałczu. Prawdopodobnie towarzyszyło mu spotkanie z naczelnikiem miasta, podczas którego złożono wniosek o przydział lokalu na potrzeby koła75. Trzy lata później (20 III 1988 r.) siedmiu działaczy76 wzięło udział w II konferencji sprawo-zdawczo-wyborczej koszalińskiego Zarządu Oddziału. Z tego grona dwie osoby (Jan Fil i Mikołaj Terefenko) weszły w skład nowych władz, kolejne dwie (Roman Horodyk i Andrzej Ferenc) wydelegowano na zbliżający się zjazd krajowy UTSK77. Przebieg konferencji wzbudził żywe zainteresowanie władz bezpieczeństwa. Jeden z koszalińskich aktywistów, Anatol Maruszeczko, zgłosił projekt uchwały, w któ-rym pojawiły się postulaty: zmiany statutu UTSK (tak by umożliwiał prowadze-nie działalności gospodarczej i nawiązywanie szerokich kontaktów międzynaro-dowych), wyjęcia Towarzystwa spod nadzoru MSW i przekazanie Ministerstwu Kultury i Sztuki, uznania akcji „Wisła” za akt wrogi wobec ludności ukraińskiej, a tym samym umożliwienie masowych powrotów na dawne ziemie i wypłacenie odszkodowań za utracone mienie. Ostatecznie omówiona inicjatywa upadła. Rów-nocześnie odnotowano, że zachowanie delegatów z województwa pilskiego nie bu-dziło żadnych zastrzeżeń. „Ze strony osób z Waszego terenu nie odnotowaliśmy wystąpień o charakterze wrogim politycznie bądź zabarwieniu nacjonalistycznym” – pisali funkcjonariusze SB z Koszalina do swoich kolegów w Pile78.

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych społecznością ukraińską w wojewódz-twie pilskim zainteresowali się lokalni muzealnicy i dziennikarze. W grudniu 1985 r. zorganizowano w Muzeum Ziemi Wałeckiej czasową ekspozycję zatytu-łowaną Kultura ludowa mieszkańców południowo-wschodniej Polski na Ziemiach Zachodnich, de facto prezentującą dorobek kulturowy tamtejszych Ukraińców79. Celowe pominięcie ich w nazwie wystawy oddaliło przewidywane komplikacje ze strony władz. W lipcu 1988 r. Jacek Prześluga, dziennikarz „Tygodnika Pilskie-go”, napisał artykuł pt. Notatki z podróży po wałeckiej Ukrainie. Odwiedzając osa-dy ukraińskie w okolicach Wałcza, stopniowo przełamując nieufność ich miesz-kańców, uzyskał relacje na temat bolesnej przeszłości, zwłaszcza przymusowego przesiedlenia, konfl iktów z polskimi sąsiadami i tęsknoty za utraconą „małą oj-czyzną”. Wartość artykułu podnosiły też odniesienia do polskojęzycznej literatu-ry (m.in. publikacji Józefa Burszty, Władysława Pobóg-Malinowskiego, Jerzego

75 Ibid., „Sprawozdanie z działalności Koła Miejskiego UTSK w Wałczu za 1985 r., [styczeń 1986 r.]”, k. 280.

76 Byli to: Andrzej Ferenc (Wałcz), Roman Horodyk (Wałcz), Mikołaj Terefenko (Wałcz), Miro-sław Sudyn (Tuczno), Irena Łys (Nadarzyce), Jan Fil (Budy) i Bohdan Hołowid (Sypniewo).

77 IPN Po, sygn. 0062/235, „Pismo zastępcy naczelnika Wydziału III WUSW w Pile do zastęp-ców szefów RUSW ds. SB w Wałczu i Złotowie”, 7 IV 1988 r., k. 398.

78 Ibid., „Pismo zastępcy naczelnika Wydziału III WUSW w Koszalinie kpt. Krzysztofa Czar-nowskiego do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 29 III 1988 r., k. 395–397.

79 Ibid., „Charakterystyka ukraińskiej mniejszości narodowej zamieszkałej na terenie RUSW w Wałczu”, 1 VI 1986 r., k. 39.

74

Page 75: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[261]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Tomaszewskiego i Włodzimierza Mokrego) rzeczowo, jak na tamte lata, kreślącej obraz stosunków polsko-ukraińskich80. Felieton wprawił w zakłopotanie władze wojewódzkie. Okręgowy Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk w Pile wykazał się niezdecydowaną postawą. Jego pracownicy początkowo nie wyrazili zgody na dopuszczenie artykułu do druku, ale też nie podjęli decyzji o jego defi nitywnym wykluczeniu. Rozterki rozwiała akceptacja publikacji wyrażona przez I sekretarza KW PZPR w Pile81.

EMIGRACJAW latach 1975–1989 drogą legalną i nielegalną emigrowało z Polski około

1,3 mln osób82. Do przejściowego zahamowania wychodźstwa, wskutek zaost-rzenia przepisów paszportowych, doszło w latach 1982–1987. Wstrzymano m.in. wszelkie zezwolenia na emigrację do RFN83. Była to odpowiedź polskich władz na podnoszony przez polityków zachodnioniemieckich – zasiadających w gabinecie Helmuta Kohla – problem rzekomego istnienia w PRL przeszło milionowej gru-py Niemców84. Niepokojem napawała też bezpowrotna utrata cennego kapitału ludzkiego. Latem 1983 r. MSW ograniczyło do minimum możliwości legalnej emi-gracji absolwentów szkół wyższych i osób posiadających kwalifi kacje szczególnie przydatne dla gospodarki narodowej85. Jednak obostrzenia w polityce emigracyjnej spowodowały wzrost liczby ucieczek. W latach 1983–1988 nie powróciło do kraju ponad 530 tysięcy osób. Najwięcej zbiegów nie wracało z czasowych wyjazdów prywatnych, lecz najbardziej spektakularne były masowe ucieczki z wycieczek za-granicznych. Tę nielegalną formę opuszczenia PRL próbowano ograniczyć stosu-jąc do 1987 r. zasadę: komu odmówiono zgody na emigrację, temu równocześnie nie zezwalano na jakiekolwiek wyjazdy czasowe86. Skłaniało to osoby zdecydowa-ne defi nitywnie pożegnać kraj do cierpliwego oczekiwania na okazję. Stwarzały ją właśnie zbiorowe, zorganizowane wycieczki, w których uczestnictwo nie było obwarowane wymogiem posiadania zaproszenia od obcokrajowca87.

W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych z terenów, które weszły w skład woje-wództwa pilskiego, emigrowały łącznie 964 osoby do RFN, z tego 11 to osoby, które odmówiły powrotu z wyjazdów krótkoterminowych88. W odniesieniu do kolejnych lat

80 J. Prześluga, Notatki z podróży po wałeckiej Ukrainie, Tygodnik Pilski, nr 31 (445) z 29 VII 1988 r., s. 6–7.

81 IPN Po, sygn. 0062/235, „Meldunek operacyjny nr 123/88”, 30 VII 1988 r., k. 425.82 D. Stola, op.cit., s. 355, 484–485. Około jednej trzeciej wyjeżdżających stanowili mieszkańcy

województw katowickiego i opolskiego (ibid., s. 358–359).83 MSW aż 14 razy odrzucało prośbę o wyjazd mieszkanki Jastrowia, która borykając się z trud-

nymi warunkami bytowymi, chciała dołączyć do męża w RFN (ibid., s. 349).84 P. Madajczyk, op.cit., s. 332–333.85 D. Stola, op.cit., s. 346.86 Ibid., s. 352.87 Ibid., s. 341.88 IPN Po, sygn. 0062/230, t. 7, „Charakterystyka kontrwywiadowczego zabezpieczenia terenu

województwa pilskiego przed wrogą działalnością służb specjalnych i rewizjonistycznych działaczy”, 17 VI 1975 r., k. 9.

75

Page 76: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [262]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

dysponujemy niekompletnymi materiałami z okolic Złotowa, Trzcianki i Czarnkowa. W latach 1977–1984 obszar ziemi złotowskiej opuściło ogółem 338 osób, z tego do RFN i Berlina Zachodniego skierowały się aż 30489. W 1985 r. szacowano, że 53 osoby z rejonu złotowskiego ubiegały się o wyjazd na pobyt stały do Niemiec Zachodnich90. Znacznie mniej osób emigrowało z rejonów trzcianeckiego i czarnkowskiego, które w latach 1983–1984 opuściło łącznie 8 osób osiadających w RFN91.

Lata osiemdziesiąte były też okresem wzmożonej emigracji przedstawicieli mniejszości ukraińskiej. Do dziś nie wiadomo, ilu Ukraińców opuściło we wska-zanym okresie PRL, w tym rozpatrywane w niniejszym artykule województwo pil-skie. „Obecna polityka paszportowa nie pozwala na ustalenie stopnia emigracji ludności pochodzenia ukraińskiego z naszego terenu. Tutejszy Rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych nie jest też informowany o osobach pozostających za grani-cą na pobyt stały lub czasowy. Z naszego rozpoznania wynika, że najwięcej osób narodowości ukraińskiej na pobyt stały wyjechało z miejscowości Rusinowo gm. Tuczno, byli to ludzie młodzi, gdyż ci w większości wyjeżdżają na pobyt stały” – napisali funkcjonariusze SB z Wałcza92. W materiałach archiwalnych znalazły się jedynie dane odnoszące się do masowych ucieczek93. Ustaleniom wymyka się mniej spektakularna emigracja indywidualna, zarówno legalna, jak i nielegalna. Na losach społeczności ukraińskiej w województwie pilskim zaważyły pielgrzymki do Rzymu, organizowane w latach 1984 i 1988 przez ks. W. Pyrczaka.

W latach osiemdziesiątych XX w. dla mieszkańców PRL główną bramą ku emigracji była niewymagająca wiz Austria. Do obozu dla uchodźców w Traiskir-chen koło Wiednia w pewnym momencie napływało po 100–200 osób dziennie, a liczba wniosków o azyl złożona przez obywateli polskich osiągnęła w 1981 r. pułap 29 tysięcy. W samym podaniach powoływano się zazwyczaj na opozycyj-ne doświadczenia i doznane prześladowania na tle politycznym lub etnicznym. Osoby zarejestrowane i przesłuchane wysyłano na pewien czas do innych obozów lub pensjonatów, gdzie czekały na rozpatrzenie podań imigracyjnych do krajów docelowych94. Dogodne warunki dla polskich emigrantów stworzyła m.in. Kana-

89 Najwięcej osób wyjechało w roku 1979 (114 do RFN i 2 do NRD) i 1981 (102 do RFN i 3 do NRD) (ibid., t. 5, „Kontrwywiadowcza charakterystyka rejonu złotowskiego po zagadnieniu rewi-zjonizmu zachodnioniemieckiego”, 30 XI 1984 r., k. 7; „Wykaz osób, które wyjechały emigracyjnie za granicę z rejonu złotowskiego, [1985 r.]”, k. 25).

90 Ibid., „Wykaz osób ubiegających się o wyjazd na stałe do krajów kapitalistycznych z terenu RUSW w Złotowie, [1985 r.]”, k. 35–36.

91 Ibid., t. 2, „Charakterystyka kontrwywiadowcza terenu RUSW w Czarnkowie”, 12 XI 1984 r., k. 6; t. 3, „Charakterystyka do sprawy obiektowej krypt. »Moor« po zagadnieniu rewizjonizmu nie-mieckiego”, 12 XII 1984 r., k. 1.

92 Ibid., t. 5, „Pismo zastępcy szefa RUSW w Wałczu płk. Tadeusza Pacanowskiego do naczelnika Wydziału Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa WUSW w Pile”, 21 XI 1989 r., k. 489.

93 Jarosław Hryckowian sugeruje, że w latach 1980–1984 w trakcie wycieczek na terenie Austrii pozostało 450 osób narodowości ukraińskiej pochodzących z terenu Pomorza Zachodniego (J. Hryc-kowian, Z historii wspólnoty greckokatolickiej w Koszalinie (1971–2010), Rocznik Koszaliński, nr 37: 2009, s. 206).

94 D. Stola, op.cit., s. 309–310.

76

Page 77: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[263]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

da, której władze wprowadziły nową kategorię uciekinierów z bloku wschodniego (Eastern European Self-Exiled Persons), ułatwiającą uzyskanie azylu przez osoby niespełniające kryteriów międzynarodowej konwencji o uchodźcach95. W latach 1981–1989 do „Kraju Klonowego Liścia” przybyło legalnie aż 65 tysięcy polskich obywateli96.

Niewielki ułamek tej liczby stanowili Ukraińcy z województwa pilskiego. W lipcu 1984 r. wśród 180 greckokatolickich pielgrzymów zmierzających do Rzy-mu znalazło się łącznie dwudziestu mieszkańców Wałcza, Rusinowa, Ługów, Mar-cinkowic i Sypniewa. Gdy 19 lipca grupa dotarła do Wiednia, pod tamtejszym kościołem Świętej Barbary aż 120 osób (w tym 15 z Pilskiego) podjęło decyzję o pozostaniu na terenie Austrii. Pozostałe 60 kontynuowało podróż i wróciło do kraju97. Po ulokowaniu w obozach przesiedleńczych uciekinierzy wszczęli starania o zgodę władz w Ottawie na imigrację. Kierowany przez liberałów rząd kanadyj-ski zgodził się pokryć koszty osiedlenia dla 109 osób, w tym wspomnianej pięt-nastoosobowej grupy z okolic Wałcza. Uciekinierzy przyjechali na teren Kanady w październiku i listopadzie 1984 r. Po entuzjastycznym powitaniu przez rodaków w Toronto mogli liczyć, dzięki wsparciu ze strony kanadyjskiej gałęzi Ukraińskiego Towarzystwa Pomocy Imigrantom (Ukrainian Immigrant Aid Society – UIAS), na znalezienie zakwaterowania i pracy98.

Nowe przepisy wprowadzone przez MSW w czerwcu 1988 r., które przyspieszyły procedury opiniowania wniosków, zdezorganizowały dotychczasowy restrykcyjny system paszportowy PRL99. Wbrew intencjom pomysłodawców ułatwiły kolejne masowe ucieczki ze zbiorowych wyjazdów zorganizowanych, w tym z ostatniej pielgrzymki do Rzymu prowadzonej przez ks. W. Pyrczaka (lipiec 1988 r.). Otóż 5 lipca o godzinie 18.00 Radio Wolna Europa podało informację, że 181 turystów z Polski przybyło autokarami do Traiskirchen, prosząc o udzielenie azylu politycz-nego, powołując się na prześladowania z powodów narodowościowych i wyzna-niowych. Wśród uciekinierów z Pomorza Zachodniego, podobnie jak poprzednio, część (40 lub 42 osoby) pochodziła z województwa pilskiego, przede wszystkim z Wałcza, Wołowych Lasów, Szwecji i Rusinowa. Były to głównie osoby w młodym wieku – najmłodsza liczyła 14 lat, a najstarsza 31100. Po rejestracji i trzydniowym pobycie w obozie przejściowym przybyszy z Polski rozdzielono i skierowano dzięki

95 Ibid., s. 310.96 Ibid., s. 357.97 IPN Po, sygn. 0062/235, „Pismo naczelnika Wydziału III WUSW w Pile do naczelnika Wy-

działu V Departamentu III MSW w Warszawie”, 14 VIII 1984 r., k. 245.98 118 Ukrainians defect, Th e Ukrainian Weekly, nr 31 z 29 VII 1984 r., s. 1; M. Bociurkiw, Can-

ada will take in Ukrainian defectors, ibid., s. 1, 13; Ukrainian defectors Canada bound, ibid., nr 44 z 28 X 1984 r., s. 3; Dramatic defection from Poland, ibid., nr 53 z 30 XII 1984 r., s. 12; IPN Po, sygn. 0062/235, „Informacja dotycząca osób z woj. pilskiego, które nie powróciły do kraju z pielgrzymki do Rzymu organizowanej w lipcu 1984”, 22 XI 1985 r., k. 265.

99 D. Stola, op.cit., s. 340.100 IPN Po, sygn. 0062/235, „Pismo szefa RUSW w Wałczu do naczelnika Wydziału IV WUSW

w Pile”, 27 VII 1988 r., k. 428.

77

Page 78: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [264]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

wsparciu Caritasu do pensjonatów Deutsch Goritz i Schwechaterhof. Uciekinierzy po początkowych rozterkach z optymizmem spoglądali w przyszłość. Z pomocą pospieszyli im mieszkający w Austrii przedstawiciele diaspory ukraińskiej (m.in. dr Jarosław Nowicki), którzy uruchomili bezpłatne nauczanie języka angielskiego i przekazali ukraińskim organizacjom emigracyjnym apel o pomoc materialną.

Ubiegający się o azyl oczekiwali na rozmowę kwalifi kacyjną połączoną z eg-zaminem z języka ukraińskiego, która miała być przeprowadzona w placówce dy-plomatycznej ich kraju docelowego – Kanady101. W porównaniu z sytuacją sprzed czterech lat pojawiło się szereg komplikacji. Coraz trudniej było uzyskać status uchodźcy gwarantujący prawo do stałego pobytu na Zachodzie, dający upraw-nienia do pomocy socjalnej i znacząco zwiększający szanse na uzyskanie wizy imigracyjnej do atrakcyjnych krajów osiedlenia102. Na tle dramatycznej sytuacji uchodźców z krajów Trzeciego Świata opowieści zbiegów z Polski brzmiały coraz mniej przekonująco. Ponadto władzę w Kanadzie przejęli konserwatyści, którzy z trudem akceptowali przyjęcie kolejnej dużej grupy przybyszy z Europy Środ-kowo-Wschodniej. Niechęć przedstawicieli kanadyjskiego Departamentu Zatrud-nienia i Imigracji przełamali delegaci UIAS deklarujący pokrycie kosztów osiedle-nia rodaków. Prawdopodobnie chodziło tu o wyłożenie kaucji (2 tysiące dolarów kanadyjskich na osobę), która miała być wykorzystana w razie trudności ze znale-zieniem pracy dla imigrantów103.

Motywy, jakie przyświecały organizatorowi wyjazdów na Zachód ks. W. Pyr-czakowi, pozostają do dziś niejasne104. Część ukraińskich działaczy społecznych w znaczącym ubytku młodego pokolenia widziała jedynie zjawisko negatywne, osłabiające aktywność środowiska i przyspieszające jego polonizację. Chroniczne problemy lokalowe oraz emigracja wielu młodych aktywistów na Zachód spowo-dowały pod koniec lat osiemdziesiątych niemal całkowity zanik ukraińskiej dzia-łalności kulturalnej w województwie pilskim. Jak stwierdził Marek Syrnyk: „Po 1988 r. Wałcz jakby przestał istnieć na mapie ukraińskich społeczności w Polsce”105. Podobny wniosek można wysnuć z lektury dokumentów SB z lat 1987–1990106.

101 Ibid., „Meldunek operacyjny nr 177/88”, listopad 1988 r., k. 181; „Pismo do naczelnika Wy-działu III WUSW w Pile”, 17 X 1988 r., k. 186.

102 D. Stola, op.cit., s. 337.103 192 Ukrainians from Poland defect while on Rome trip, Th e Ukrainian Weekly, nr 28 z 10 VII

1988 r., s. 1; Toronto society wants to assist 197 defectors, ibid., nr 31 z 31 VII 1988 r., s. 3, 10.104 Na ten temat zob. w: J. Hryckowian, op.cit., s. 206.105 M. Syrnyk, op.cit., s. 59– 60.106 IPN Po, sygn. 0062/235, „Analiza sytuacji operacyjnej w środowisku ludności pochodzenia

ukraińskiego w 1987 roku na terenie województwa pilskiego”, 16 XII 1987 r., k. 154; „Analiza sprawy obiektowej krypt. »Ideowcy« nr ewid. 200”, 21 I 1990 r., k. 687.

78

Page 79: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[265]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

OBRAZ AUTOCHTONÓW I UKRAIŃCÓW W ZWIERCIADLE ARCHIWALIÓW SB

Służba Bezpieczeństwa z Pilskiego, mimo jasno sprecyzowanych wytycznych, nie podjęła się trudu opisania przemian społecznych i światopoglądowych w śro-dowisku autochtonicznym, określenia jego stosunku do wydarzeń politycznych w kraju107. W odnalezionych dokumentach nie znajdziemy żadnych informacji na ten temat. Trudno powiedzieć, czy zawiniła tu specyfi czna optyka funkcjonariuszy kontrwywiadu, wyczulonych na rejestrowanie raczej obcego niż rodzimego zagro-żenia, czy też zawodziło rozpoznanie agenturalne. Być może agentura wywodząca się z polskiej ludności rodzimej lub rekrutowana wśród ostatnich miejscowych Niemców unikała donoszenia na własne środowisko, równocześnie skwapliwie in-formując o pobycie turystów z RFN.

Pewną ilość danych, choć wyrywkowych i zniekształconych przez stereotypo-we myślenie funkcjonariuszy policji politycznej, zebrano za to w odniesieniu do miejscowych Ukraińców. Podobnie jak większość ich rodaków w Polsce w okresie „karnawału »Solidarności«” trzymali się na uboczu, unikając nie tylko włączania się w działalność opozycyjną, ale też wypowiedzi sugerujących sprzyjanie które-muś z obozów politycznych108. W lipcu 1982 r., czyli już po wprowadzeniu sta-nu wojennego, funkcjonariusze SB z Piły stwierdzili: „Biorąc pod uwagę aktualne tendencje w środowisku ukraińskim do nieangażowania się w sprawy polityczne nie przewiduje się w tym okresie powstania nowych zagrożeń”109. Nieco na wyrost przypisano tej grupie narodowościowej „pozytywne nastawienie do wydarzeń poli-tycznych i działań podjętych przez rząd”110. Jak głosiła odnotowana przez bezpiekę obiegowa opinia, Ukraińcy, przeświadczeni o swym zdyscyplinowaniu i pracowi-tości, obwiniali polskie otoczenie o doprowadzenie do kryzysu gospodarczego111.

Jaskrawa ambiwalencja będąca skutkiem czy to zakorzenionej podejrzliwo-ści, czy też mechanicznego przejmowania stawianych przez „centralę” tez, które nie pasowały do lokalnej specyfi ki, wyziera z dokumentów Rejonowego Urzędu

107 O aktywizacji środowisk niemieckich w Polsce po sierpniu 1980 r. zob. szerzej w: J. Hytrek--Hryciuk, J. Syrnyk, op.cit., s. 474–482.

108 Działalność „Solidarności” wywołała uaktywnienie działaczy ukraińskich dążących do zre-formowania UTSK. Kierownictwo organizacji, mimo presji wywieranej z terenu, głównie przez ak-tyw z ośrodków szczecińskiego, koszalińskiego, przemyskiego, a także legnickiego, przyjęło postawę wyczekującą. Wstrzemięźliwość większości Ukraińców była skutkiem sygnałów ostrzegawczych kierowanych do nich przez władze państwowe. Nieufność budziły też hasła narodowe głoszone przez niektóre środowiska związane z „Solidarnością”. Skutkiem tego do Związku przystąpiły jedynie nieliczne, lecz za to wybitne osoby pochodzenia ukraińskiego, mieszkające w większych ośrodkach miejskich (J. Syrnyk, Ukraińskie Towarzystwo, s. 316–317).

109 IPN Po, sygn. 0062/235, „Plan pracy w zakresie zabezpieczenia środowiska mniejszości na-rodowej ukraińskiej na terenie województwa pilskiego w II półroczu 1982 r.”, 10 VII 1982 r., k. 109––111.

110 Ibid. 111 Ibid., „Pismo szefa RUSW w Złotowie do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 2 II 1984 r.,

k. 23.

79

Page 80: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [266]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Spraw Wewnętrznych w Wałczu. Jeden z pracowników operacyjnych początkowo stwierdzał, że ludność ukraińska, ze względu na nieangażowanie się w działalność opozycyjną i krytykę systemu, nie stwarzała bezpośredniego zagrożenia dla pań-stwa. Jednak już w podsumowaniu tego samego dokumentu wyrażał przekona-nie, że wzrastający poziom wykształcenia miejscowych Ukraińców, zdobywanie przez nich nowych kwalifi kacji zawodowych, pełnienie odpowiedzialnych funkcji w administracji państwowej i służbie zdrowia czy wreszcie wstępowanie do PZPR w połączeniu z odrębnością wyznaniową (Kościół greckokatolicki) i organizacyjną (UTSK) może w przyszłości stwarzać „pewnego rodzaju skłonności do reaktywo-wania działalności konspiracyjnej w tym środowisku”112.

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych stosunkowo rzadko notowano głosy krytyki pod adresem władz. Jeden z nich odnosił się do wyborów do fasadowego Sejmu PRL: „[Ukraińcy] twierdzą, iż wybory powinny być przeprowadzone tak jak to robią kraje zachodnie. Twierdzą oni tylko, że jest to przejście z innego stanowiska na wyższe, a w rządzie i tak te same osoby pozostają i tak będzie w rządzie burdel, jak był do tej pory, bo to wszystko jest stara klika i wszyscy się dobrze znają i będą robić to, co im się podoba, a społeczeństwo i tak nie będzie miało nic do powiedze-nia, jak zrobią tak musi być”113. Najczęściej rozmawiano o kłopotach ekonomicz-nych kraju – trudnościach w zaopatrzeniu i spadku stopy życiowej po ostatnich podwyżkach cen artykułów konsumpcyjnych. Dla wielu Ukraińców oznaczały one brak jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. Nie różnili się pod tym względem od polskich sąsiadów114. Najsilniejsze pragnienie zmiany położenia i zapewnienia sobie godziwego bytu wyrażała młodzież, która „gdyby tylko mogła natychmiast wyjechałaby na Zachód”115. Odnotowano, że grupka uczniów w Zespole Szkół Rol-niczych w Wałczu w prywatnych rozmowach nie tylko akcentowała swe ukraińskie pochodzenie, ale też „podkreślała idee dobrobytu w państwach kapitalistycznych” i zgłaszała chęć emigracji. W przełomowych latach 1989–1990 nie zanotowano żad-nych komentarzy na temat wyborów do Sejmu „kontraktowego” i powstania rządu Tadeusza Mazowieckiego. Jakoby pozytywnie oceniano wybór generała Wojciecha Jaruzelskiego na urząd prezydenta i wyrażano pełne uznanie dla ostatniego przy-wódcy „Kraju Rad”. W jednym z dokumentów stwierdzono: „Wielką sympatią i sza-cunkiem ludność ta darzy przywódcę rządu ZSRR Michaiła Gorbaczowa uważając, że ZSRR do tej pory nie miał jeszcze tak wielkiego i światłego przywódcy”116 .

112 Ibid., „Charakterystyka dotycząca ukraińskiej mniejszości narodowej zamieszkałej na terenie podległym RUSW w Wałczu”, 12 XII 1983 r., k. 20.

113 Ibid., „Wyciąg z informacji uzyskanej od TW ps. Józef ”, 2 XI 1988 r., k. 184.114 Ibid., „Pismo zastępcy szefa RUSW ds. SB w Wałczu do naczelnika Wydziału III WUSW

w Pile”, 29 IV 1988 r., k. 401–402115 Ibid., „Ocena stanu bezpieczeństwa do sprawy obiektowej »Ideowcy« za rok 1988 [b. d.]”,

k. 217.116 Ibid., „Analiza sytuacji operacyjnej w środowisku ludności pochodzenia ukraińskiego w 1987

roku na terenie województwa pilskiego”, 16 XII 1987 r., k. 154; „Analiza sprawy obiektowej krypt. »Ideowcy« nr ewid. 200”, 21 I 1990 r., k. 687.

80

Page 81: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[267]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

KONTAKTY Z OBCOKRAJOWCAMI

Teren województwa pilskiego był stosunkowo często odwiedzany przez tury-stów z RFN. O ile w 1970 r. odnotowano tylko 510 wizyt, to już sześć lat później aż 3546117. Przybysze z Niemiec odwiedzając swoje rodzinne strony, nie tylko od-nawiali kontakty z dawnymi sąsiadami, ale też próbowali się zapoznać z osadnika-mi zajmującymi ich niegdysiejsze posesje. Po przełamaniu wzajemnej nieufności wykonywano pamiątkowe zdjęcia, wymieniano się adresami, składano zaprosze-nia i przekazywano podarunki. Sporadycznie współorganizowano także większe imprezy integracyjne. Spontaniczne, wymykające się urzędowej kontroli kontakty obywateli RFN z mieszkańcami Polski były negatywnie postrzegane przez przed-stawicieli MSW. W ich odczuciu było to działanie obliczone na uzależnienie lud-ności miejscowej od obcych czynników, co w dalszej perspektywie miało ułatwić „realizację rewizjonistycznych celów”118. Sugerowano możliwość inspirowania przez przybyszów z zachodnich Niemiec negatywnych zjawisk znanych z innych części kraju (przede wszystkim z Górnego Śląska) – nasilenia tendencji emigracyj-nych, deklarowania niemieckości przez osoby uznane urzędowo za polską ludność rodzimą, prób powołania niemieckich struktur organizacyjnych i kolportażu dru-ków bezdebitowych. Niepokój podsycały częste przyjazdy członków dwóch du-żych organizacji ziomkowskich – Ziomkostwa Pomorskiego (Pommersche Lands-mannschaft )119, skupiającego dawnych mieszkańców terenów na północ od Noteci i Ziomkostwa „Wisła–Warta” (Landsmannschaft Weichsel–Warthe), do którego przynależeli Niemcy z przedwojennego województwa poznańskiego120. O ile zwią-zek ziomków pomorskich uchodził za twór jednoznacznie nieprzyjazny państwu polskiemu, dążący do rewizji granic na Odrze i Nysie, o tyle ocena jego południo-wego odpowiednika była bardziej wyważona. Sugerowano, że organizacja „Wisła– –Warta”, ze względu na swą słabość, prowadziła elastyczniejszą politykę, propa-gującą hasła pojednania Niemców i Polaków. Po wprowadzeniu stanu wojennego przekazywała pomoc materialną dla obywateli PRL121.

Do najbardziej intrygujących SB wydarzeń należały sporadyczne msze dwuję-zyczne odprawiane w kilku miejscowościach na potrzeby turystów z RFN. Pierwsze z nich odbyły się latem 1983 r. w Wałczu i Skrzatuszu. Prócz przybyszy z Niemiec Zachodnich wzięli w nich udział przedstawiciele nielicznej miejscowej ludności

117 Ibid., sygn. 080/60, t. 1, „Notatka w sprawie aktywności Ziomkostwa Pomorzan na terenie województwa pilskiego”, 6 VI 1977 r., k. 15.

118 Ibid., sygn. 0062/230, t. 1, „Charakterystyka po zagadnieniu rewizjonizmu zachodnioniemiec-kiego”, 30 X 1984 r., k. 5–6.

119 Ich wizyty w Polsce organizowało istniejące od 1974 r. Biuro Podróży „Greif Reisen” należące do Aloisa Mantheya, jednego z działaczy Ziomkostwa Pomorzan. Wśród odwiedzających wojewódz-two pilskie aktywistów tej organizacji wymieniano też: Georga Draheima, Joachima Korta, Paula Mallacha, Magdalenę Sprengler i Brigittę Jacobs.

120 IPN Po, sygn. 080/60, t. 1, „Analiza sprawy obiektowej kryptonim »Moor«”, 24 I 1990 r., k. 6–8.

121 Ibid.; sygn. 0062/230, t. 7, „Charakterystyka województwa pilskiego po zagadnieniu rewizjo-nizmu zachodnioniemieckiego”, 12 VIII 1984 r., k. 41.

81

Page 82: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [268]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

rodzimej122. W latach 1984 i 1986 r. polsko-niemieckie nabożeństwa celebrowano także w Lubaszu (rejon czarnkowski). Gościom z Zachodu przewodził ks. Wolf-gang Pollmeyer z Bergisch Gladbach123.

Jak już sygnalizowano, SB interesowała się także kontaktami zagranicznymi Ukraińców z województwa pilskiego. Były to w przeważającej mierze kontak-ty rodzinne utrzymywane za pomocą listów czy też coraz częstszych, zwłaszcza w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, rozmów telefonicznych. W 1977 r. wymie-niano 80 osób narodowości ukraińskiej korespondujących z obywatelami obcych państw124. W okresie stanu wojennego liczba ta, zapewne w wyniku rygorystycznej kontroli, spadła do 24, by już po trzech latach wzrosnąć do 134. W 1988 r. krąg osób kontaktujących się z obcokrajowcami był już na tyle duży, że policja politycz-na zrezygnowała z prób jego oszacowania. W jednym z dokumentów zadowolono się ogólnikowym stwierdzeniem: „Po ucieczkach każda rodzina posiada kogoś za granicą”125. Aby uniknąć kontroli korespondencji, emigranci przekazywali listy do bliskich w kraju przy pomocy pośredników, którzy przewozili przesyłki przez gra-nicę i wrzucali do skrzynek już na terenie Polski126. Nie uszło to uwadze SB, która jednak w tym czasie koncentrowała się jedynie na kontaktach o wyraźnym podtek-ście politycznym. Funkcjonariusze z Pilskiego na prośbę pracowników Wydziału V Departamentu III MSW gromadzili dane na temat zameldowanej w Wałczu (lecz mieszkającej w Warszawie) Lidii Zalitacz, która podczas wizyty w USRR zapoznała się z Mychajłem Horyniem i Wjaczesławem Czornowołem, znanymi działaczami opozycyjnymi, członkami Ukraińskiego Związku Helsińskiego127.

DZIAŁANIA OPERACYJNE SB

W latach 1975–1983, w związku z nowym podziałem administracyjnym kraju i likwidacją powiatów, działania operacyjne w Pilskiem wobec środowisk auto-chtonicznych i ukraińskich prowadziły wyłącznie dwie komórki SB wchodzące w skład Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej (KW MO) w Pile. Polską

122 Ibid., sygn. 0062/230, t. 5, „Pismo Zastępcy Naczelnika Wydziału II WUSW w Pile do zastęp-cy szefa ds. SB RUSW w Wałczu”, 27 VIII 1984 r., k. 22–23.

123 Ibid., t. 2, „Sprawozdanie RUSW w Czarnkowie po zagadnieniu rewizjonizmu zachodnionie-mieckiego”, 10 III 1988 r., k. 14.

124 Ibid., sygn. 0062/235, „Informacja dotycząca Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kultu-ralnego”, 18 IV 1977 r., k. 15.

125 Ibid., „Wykaz osób ukraińskiej mniejszości narodowej utrzymującej kontakty z KK i ZSRR zam. na podległym terenie RUSW w Wałczu”, 12 XII 1983 r., k. 71; „Wykazy osób utrzymujących kontakty z zagranicą [b. d.]”, k. 80–84; „Pismo do naczelnika Wydziału III WUSW”, 17 X 1988 r., k. 186.

126 Ibid., „Pismo naczelnik Wydziału III WUSW do zastępcy szefa RUSW w Wałczu”, 10 XI 1988 r., k. 441.

127 Ibid., „Pismo naczelnika Wydziału V Departamentu III MSW płk. Edwarda Kudybińskiego do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile kpt. S. Jankowskiego [1989 r.]”, k. 226. Lidia Zalitacz do chwili rozmowy z autorem była przekonana o zachowaniu w tajemnicy spotkań z ukraińskimi dysy-dentami. W swoim odczuciu nie doświadczyła nacisku ze strony komunistycznego aparatu bezpie-czeństwa (rozmowa telefoniczna z p. Lidią Zalitacz z dnia 22 VI 2013 r.).

82

Page 83: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[269]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ludność rodzimą i ostatnich „uznanych” Niemców rozpracowywała Sekcja III Wy-działu II128, natomiast Ukraińców Sekcja II (później V) Wydziału III KW MO129. W sierpniu 1983 r. doszło co prawda do przemianowania KW MO na Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych (WUSW) w Pile, lecz zaszeregowanie interesujących nas struktur pozostało bez zmian. W podobnym czasie, wraz z powołaniem re-jonów, w większości dawnych miast powiatowych utworzono Rejonowe Urzędy Spraw Wewnętrznych (RUSW)130. Pracujący w ich ramach funkcjonariusze SB, podzieleni najczęściej na grupy (w większych ośrodkach także na referaty, sek-cje i wydziały), realizowali zadania poszczególnych pionów operacyjnych aparatu bezpieczeństwa131. Ich działania związane z problematyką „rewizjonizmu zachod-nioniemieckiego” i „nacjonalizmu ukraińskiego” koordynowali koledzy z wymie-nionych uprzednio komórek WUSW. Pod koniec 1989 r. zagadnieniem wszystkich mniejszości narodowych (w tym niemieckiej) na krótko zajął się nowo powołany Wydział Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa (WOKPP) WUSW w Pile132. Funkcjonariusze inwigilujący środowiska ludności autochtonicznej i ukraińskiej współpracowali z pracownikami Wydziału IV KW MO/WUSW (problematy-ka wyznaniowa) i Wydziału Paszportów. Pierwszej komórce przekazywano dane agenturalne dotyczące życia religijnego mniejszości ukraińskiej, natomiast przy pomocy drugiej pozyskiwano szereg wstępnych informacji dotyczących wybra-nych osób. Czerpano je z rozmów prowadzonych w trakcie składania wniosków o paszport lub w chwili zdawania dokumentów podróży po powrocie do kraju133.

Sprawy obiektowe134 założone w 1975 r. przez pilską SB były kontynuacją roz-pracowań założonych przez jednostki powiatowe pięć lat wcześniej. Przejęto ich dokumentację i, w niektórych przypadkach, kryptonimy. I tak Sekcja III Wydziału II KW MO w Pile inicjując pracę „po zagadnieniu rewizjonizmu zachodnionie-

128 Wydział II KW MO/WUSW, na szczeblu centralnym podporządkowany Departamentowi II MSW, zajmował się ochroną kontrwywiadowczą kraju.

129 Departament III MSW i podległe mu Wydziały III KW MO/WUSW zajmowały się głównie zwalczaniem działalności antypaństwowej i „ochroną” organizacji społecznych i politycznych.

130 W województwie pilskim RUSW powstały w Czarnkowie, Trzciance, Wałczu, Wągrowcu, Złotowie.

131 Na temat kompetencji poszczególnych pionów operacyjnych MSW i jego przemian struk-turalnych zob. szerzej w: Aparat bezpieczeństwa w Polsce. Kadra kierownicza, t. 3: 1975–1990, red. P. Piotrowski, Warszawa 2008, s. 22–52.

132 Podlegał Departamentowi Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa MSW.133 IPN Po, sygn. 0062/235, „Plan pracy w zakresie zabezpieczenia środowiska mniejszości naro-

dowej ukraińskiej na terenie woj. pilskiego w II półroczu 1982 r.”, 10 VII 1982 r., k. 109–111.134 Sprawy obiektowe zakładano z myślą o zapewnieniu stałego dopływu informacji o środowi-

skach, które uznano za narażone na różnego rodzaju „niebezpieczeństwa” (m.in. penetrację obcych służb specjalnych lub rozprzestrzenianie się nastrojów antysystemowych). Dokumentacja sprawy składała się przede wszystkim z: charakterystyki „obiektu”, wykazu „czynnych” i wyeliminowanych osobowych źródeł informacji, planów przedsięwzięć operacyjnych, materiałów operacyjnych oraz ofi cjalnych danych o osobach związanych z inwigilowanym „obiektem” (F. Musiał, Podręcznik bez-pieki. Teoria pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa w świetle wydawnictw resortowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL (1970–1989), Kraków 2007, s. 250–259).

83

Page 84: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [270]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

mieckiego”, przejęła materiały i nazwę sprawy kryptonim „Moor”, prowadzonej do niedawna w województwie koszalińskim. Dołączono do nich pozostałości po „wy-cinku” sprawy kryptonim „Warta” prowadzonym w byłym powiecie trzcianeckim, dotychczas należącym do województwa poznańskiego. Z kolei funkcjonariusze Sekcji II Wydziału III, rozpracowując środowisko ukraińskie, zebrali materiały z poprzednich spraw „Prawica” (były Referat ds. Służby Bezpieczeństwa Komendy Powiatowej MO (dalej cyt. R ds. SB KP MO) w Trzciance), „Czajki” i „Ideowcy” (w obu przypadkach były R ds. SB KP MO w Wałczu), decydując się na powtór-ne użycie ostatniego z kryptonimów. Dziś wiadomo, że funkcjonariusze kontr-wywiadu (czyli Wydziału II KW MO/WUSW) prócz „obiektówki” o kryptonimie „Moor” prowadzili kilka mniejszych spraw (tzw. spraw operacyjnego sprawdzenia i kwestionariuszy ewidencyjnych135) dotyczących osób posądzanych o kontakty z „Bundesnachrichtendienst” (zachodnioniemiecką Federalną Służbą Wywiadow-czą) oraz utrzymujących kontakty z ambasadą RFN w Warszawie i niezależnymi organizacjami niemieckimi na Górnym Śląsku136. Inwigilacja ludności ukraińskiej odbywała się wyłącznie w ramach wspomnianej sprawy kryptonim „Ideowcy”, do której dołączano materiały dotyczące pojedynczych osób „zasługujących na kon-trolę operacyjną”137. Po powstaniu Rejonowych Urzędów Spraw Wewnętrznych lo-kalne warianty wymienionych spraw obiektowych wszczęto dopiero na przełomie lat 1984 i 1985. Ich dokumentację gromadzono w ramach tzw. podteczek138.

Komórki kontrwywiadu stawiały sobie za cel operacyjne zabezpieczenie po-bytu czasowego obywateli RFN, rozpoznania działalności wybranych ziomkostw oraz rozpracowanie pojedynczych osób bądź grup „podatnych na podjęcie wro-giej działalności”. Do tych ostatnich zaliczono wywodzące się z polskiej ludno-ści rodzimej osoby „znane z rewizjonistycznych poglądów i negatywnej postawy wobec PRL” oraz powiązane rodzinnie lub towarzysko z mieszkańcami zachod-nich Niemiec. Działania operacyjne wymierzone w środowiska autochtoniczne w latach osiemdziesiątych, pod wpływem rozgrywających się ważkich wydarzeń w stosunkach polsko-niemieckich, dwukrotnie nabierały rozmachu. W 1984 r. kie-rownictwo Wydziału III Departamentu II MSW nakazało podległym jednostkom wszechstronnie rozpracować środowiska skłaniające się ku tworzeniu odrębnych organizacji niemieckich. Na terenie województwa pilskiego dokonano oszacowa-nia grup ludności rodzimej i osób pochodzenia niemieckiego, określono skalę

135 Kwestionariusze ewidencyjne służyły monitorowaniu życia osób uznawanych za potencjal-nie groźne dla systemu. Nieco rzadsze sprawy operacyjnego sprawdzenia wszczynano po uzyskaniu wstępnej, niepotwierdzonej informacji o przygotowywaniu lub prowadzeniu przez kogoś działalno-ści antysystemowej (ibid., s. 242–245).

136 Były to sprawy operacyjnego sprawdzenia: „Kaskader”, „Pechowiec”, „Odwet”, „Opuszczeni” i „Ziomek” oraz kwestionariusze ewidencyjne: „Kazio”, „Przemytnik”, „Milczek” i „Plastyk”.

137 IPN Po, sygn. 0062/235, „Pismo zastępcy szefa RUSW ds. SB w Wałczu do naczelnika Wy-działu III WUSW w Pile”, 29 IV 1988 r., k. 401–402.

138 Ibid., „Wniosek o wszczęcie sprawy obiektowej kryptonim »Ideowcy« w RUSW w Wałczu”, 30 I 1985 r., k. 10–11; „Wniosek o wszczęcie sprawy obiektowej krypt. »Ideowcy« w RUSW w Trzcian-ce”, 22 II 1985 r., k. 12.

84

Page 85: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[271]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

emigracji i kontaktów z obcokrajowcami, a także wymieniono najbardziej „niepo-kojące” zjawiska o podłożu „rewizjonistycznym”. W ramach działań zapobiegaw-czych skutecznie zniechęcono jednego z mieszkańców Krajny do utrzymywania kontaktów z Niemieckim Kołem Przyjaźni na Opolszczyźnie139.

Pięć lat później, w listopadzie 1989 r., w odpowiedzi na wizytę w kraju kancle-rza RFN Helmuta Kohla, nastąpił ponowny wzrost zainteresowania problemem niemieckim. Do zadań nowo powstałych Wydziałów Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa (WOKPP) w ramach WUSW należała „ochrona stowarzyszeń i innych organizacyjnych form mniejszości niemieckiej w Polsce (kluby, funda-cje, czytelnie itp.)”. Wymienione struktury SB, w tym WOKPP WUSW w Pile, zo-bowiązano do sporządzenia we współpracy z kontrwywiadem MSW, Wojskami Ochrony Pogranicza i wydziałami społeczno-administracyjnymi urzędów woje-wódzkich kompleksowych raportów obejmujących: ocenę liczebności i aktywno-ści mniejszości niemieckiej na danym terenie; charakterystykę istniejących sto-warzyszeń bądź grup nieformalnych; opis ewentualnych inicjatyw strony zachod-nioniemieckiej w kierunku tworzenia powiązań gospodarczych i kulturalnych, które w dalszej perspektywie umacniałyby zaplecze mniejszości niemieckiej oraz rozpoznanie wpływu listopadowej wizyty Helmuta Kohla i sytuacji w Niemieckiej Republice Demokratycznej na działalność miejscowych Niemców. Ponadto pole-cono przesłać Departamentowi OKPP MSW charakterystyki lokalnych aktywi-stów niemieckich140.

Zdecydowanie mniejsze znaczenie miało prewencyjne zabezpieczenie obcho-dów przypadającej na 1985 r. czterdziestej rocznicy powrotu Ziem Zachodnich do państwa polskiego. Na wyrost obawiano się prób zakłócenia uroczystości przez miejscowych autochtonów i Niemców. Innym doraźnym działaniem, nieujętym w planach pracy operacyjnej, było uniemożliwienie spontanicznej integracji lud-ności miejscowej z turystami niemieckimi. Prócz rozmów ostrzegawczych przy-najmniej raz (incydent z Batorowa koło Złotowa) z inicjatywy SB obłożono karami administracyjnymi przybyszy z RFN i obywateli PRL, którzy współorganizując im-prezę w sali wiejskiej, jakoby złamali obowiązujące przepisy141.

Można przypuszczać, że brak struktur SB na poziomie dawnego powiatu znacz-nie osłabił penetrację przynajmniej niektórych środowisk uznanych za „niepewne” czy wręcz wrogie systemowi. W porównaniu z pierwszą połową lat siedemdzie-siątych ubiegłego wieku zaniedbano rozpracowanie środowiska ukraińskiego. Jak stwierdził dyrektor Departamentu III MSW, „od 1980 r. obserwuje się niepokojącą tendencję zmniejszania aktywności operacyjnej na odcinku rozpoznania, zapo-

139 A. Słabig, Aparat bezpieczeństwa wobec mniejszości narodowych na Pomorzu Zachodnim w la-tach 1945–1989, Szczecin 2008, s. 108–109, 111–112.

140 IPN Gd, sygn. 002/37, t. 4, „Pismo dyrektora Departamentu Ochrony Konstytucyjnego Po-rządku Państwa do zastępcy szefa Wydziału OKPP WUSW w Słupsku”, 14 XI 1989 r., k. 138; IPN Po, sygn. 0062/230, t. 6, „Szyfrogram naczelnika WOKPP WUSW w Pile do zastępców szefów RUSW ds. SB”, 20 XI 1989 r., k. 145.

141 A. Słabig, op.cit., s. 107, 109.

85

Page 86: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [272]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

biegania i przecinania zagrożeń w środowiskach narodowościowych. Przejawem tego jest m.in. systematyczne zmniejszenie się w skali kraju ilości spraw operacyj-nych (spadek ten wynosi ponad 50%), niepokojąco słaba, niekiedy wręcz zerowa aktywność rozpoznania zagrożeń, brak nowych wartościowych pozyskań osobo-wych źródeł informacji z możliwościami głębokiego rozpoznania sytuacji i zagro-żeń. Częstym zjawiskiem jest niedostateczna ilościowo obsada pracowników na odcinku zwalczania zagrożeń nacjonalistycznych, przenoszenie doświadczonych i wartościowych pracowników na inne stanowisko lub obciążanie ich innymi za-daniami operacyjnymi”142.

Z dużym prawdopodobieństwem powyższe uwagi można odnieść do pracy SB w województwie pilskim, choć lektura planów rocznej pracy operacyjnej stwarzać może niekiedy mylne wrażenie totalnej inwigilacji środowiska ukraińskiego. Tak naprawdę większość deklarowanych zadań mechanicznie kopiowano z wytycz-nych nadsyłanych z MSW, a tylko nieliczne były formułowane na podstawie anali-zy lokalnej specyfi ki. Za priorytet uznano kontrolę UTSK. W dokumencie z lipca 1982 r., w związku z przewidywanym wzrostem aktywności kulturalnej Ukraiń-ców, zakładano utrzymywanie kontaktu „z wydziałami spraw społeczno-admini-stracyjnymi urzędów miejskich i gminnych celem uzyskania informacji o działal-ności terenowych kół UTSK, organizowanych zebraniach, imprezach artystycz-nych, zabawach noworocznych, zamierzeniach i planach, a także składu władz kół terenowych UTSK”143. Cztery lata później przyczyną ponownej intensyfi kację działań operacyjnych był cykl uroczystości upamiętniających trzydziestą rocznicę powstania stowarzyszenia. „W związku z tym proszę o rozpoznanie programu ob-chodów tego święta poprzez poszczególne koła UTSK oraz operacyjne zabezpie-czenie organizowanych z tej okazji imprez” – polecił naczelnik Wydziału III KW MO w Pile144. Zdawano sobie jednak sprawę, iż środowisko ukraińskie integrowało się i podtrzymywało swoją odrębność także poprzez wymykające się urzędowej kontroli uroczystości rodzinne. Zamierzano je obserwować przy pomocy agentu-ry, która miała też „dążyć do ich osłabiania” (czyli zmieniać ich czysto ukraiński charakter)145. W odpowiedzi na ucieczki obywateli PRL na Zachód i domniemaną „aktywizację zachodnich kół nacjonalistycznych” polecono: rozpoznać kontakty z obywatelami państw kapitalistycznych i komunistycznych, ujawnić nielegalne organizacje oraz próby rozpowszechniania literatury i wydawnictw nacjonalistycz-nych przez emisariuszy, Kościół greckokatolicki i osoby powracające z zagranicy

142 Instytut Pamięci Narodowej w Białymstoku, sygn. 066/515, „Pismo dyrektora Departamentu III MSW do szefa WUSW ds. SB w Olsztynie”, 15 VIII 1984 r., k. 12–13.

143 IPN Po, sygn. 0062/235, „Plan pracy w zakresie zabezpieczenia środowiska mniejszości na-rodowej ukraińskiej na terenie województwa pilskiego w II półroczu 1982 r.”, 10 VII 1982 r., k. 109––111.

144 Ibid., „Pismo naczelnika Wydziału III WUSW w Pile do zastępców szefów RUSW ds. SB”, 4 VI 1986 r., k. 308.

145 Ibid., „Plan przedsięwzięć operacyjnych do sprawy obiektowej krypt. »Ideowcy«”, 1 II 1985 r., k. 131.

86

Page 87: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[273]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

oraz zaktywizować inwigilację osób utrzymujących kontakty z kadrą jednostek wojskowych Armii Radzieckiej i Wojska Polskiego146. Równocześnie standardowo, podobnie jak w ubiegłych dekadach, obserwowano nastroje w środowisku ukraiń-skim, czyli „ocenę decyzji politycznych i gospodarczych Partii i Rządu i samookre-ślenie się Ukraińców w odniesieniu do życia społeczno-politycznego PRL”. Prócz tego badano: reakcje na podwyżki cen i zbliżający się X zjazd PZPR, opinie na temat „pieriestrojki” w ZSRR, prenumeratę legalnej prasy i wydawnictw ukraiń-skojęzycznych, przynależność do organizacji społeczno-politycznych147 lub religij-nych oraz pełnione funkcje w organach administracji państwowej148.

Prócz standardowych dla całego kraju wytycznych opracowano też te specy-fi czne dla województwa pilskiego. Przewidziano m.in. „kontrolowanie operacyjne prób utworzenia na terenie województwa pilskiego niezależnego punktu nauczania j. ukraińskiego”149. Funkcjonariuszom RUSW w Trzciance polecono „szczegółowo rozpoznać co robią Łemkowie, jakie są wzajemne powiązania między Ukraińcami a Łemkami – stanowią jednolitą czy odrębną grupę etniczną?”150. Zamierzano też notować ewentualne komentarze miejscowych Ukraińców na temat pobytu pre-miera Zbigniewa Messnera w Pile i Wałczu151.

Z dokumentów przebija silna nieufność wobec młodej inteligencji – jak suge-rowano – obiektu zainteresowania ukraińskiej diaspory, stanowiącego także poten-cjalne zaplecze „nieformalnych centrów nacjonalistycznych w Polsce”. W 1986 r. ustalono listę uczniów i absolwentów IV LO w Legnicy152. Dwa lata później pono-wiono te zabiegi. Zastępca naczelnika Wydziału III WUSW z Piły pisał: „W zain-teresowaniu Wydziału III tutejszego WUSW pozostają osoby z podległego nam terenu, które uczęszczają lub uczęszczały do LO z językiem wykładowym ukra-ińskim. W związku z powyższym proszę o ustalenie aktualnych i byłych uczniów tej grupy, ich pełnych danych personalnych oraz w miarę możliwości charaktery-

146 Ibid., „Charakterystyka operacyjna obiektu do sprawy obiektowej kryptonim »Ideowcy«”, 22 VIII 1985 r., k. 31.

147 W 1988 r. nakazano prowadzić rozpoznanie „osób narodowości ukraińskiej będących człon-kami Stronnictwa Demokratycznego i Kół Młodych Demokratów, starających się wykorzystać na-cjonalistyczne tendencje środowiska ukraińskiego w działalności swych stowarzyszeń i organizacji” (ibid., „Plan pracy w zakresie operacyjnego zabezpieczenia środowiska osób pochodzenia ukraiń-skiego w województwie pilskim do SO »Ideowcy«”, 20 XII 1988 r., k. 212).

148 Ibid., „Pismo zastępcy naczelnika Wydziału III WUSW w Pile do zastępców szefów RUSW ds. SB”, 14 VII 1986 r., k. 311.

149 Ibid., „Plan pracy w zakresie operacyjnego zabezpieczenia środowiska osób pochodzenia ukraińskiego w województwie pilskim do sprawy obiektowej »Ideowcy«”, 20 XII 1988 r., k. 212.

150 Ibid., „Wytyczne do pracy po zagadnieniu ukraińskiej mniejszości narodowej”, 17 VIII 1988 r., k. 171.

151 Ibid., „Szyfrogram zastępcy szefa RUSW ds. SB w Wałczu do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 8 IX 1986 r., k. 313.

152 Ibid., „Pismo naczelnika Wydziału III WUSW w Legnicy do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 14 I 1986 r.; „Wykaz osób z terenu naszego województwa uczących się w IV LO z Legnicy z ukraińskim językiem nauczania”, 17 I 1986 r., k. 138.

87

Page 88: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [274]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

styk operacyjnych”153. „Profi laktycznym” nadzorem objęto też osoby kontynuujące naukę na szczeblu wyższym154. W odniesieniu do młodzieży akcentującej swoje pochodzenie nakazano nie tylko przeciwdziałać organizowaniu przezeń „nielegal-nych grup nacjonalistycznych”, ale też „zajmowaniu przez te osoby dystyngowa-nych stanowisk”155. Na podstawie planów operacyjnych z lat 1984–1985 można domniemywać, że SB wzięła udział w zablokowaniu wznowienia nauczania języka ukraińskiego w Wałczu. Niedwuznacznie sugerowano, że zapoznawanie młodych Ukraińców z rodzimym językiem sprzyja powstawaniu antagonizmów narodo-wościowych156. W podobny sposób uzasadniano też potrzebę inwigilacji grupki Ukraińców z Zespołu Szkół Rolniczych w Wałczu157.

„Prześwietlano” także ukraiński aktyw społeczny „pod kątem głoszonych poglądów oraz postaw etyczno-moralnych i politycznych”158. Chodziło tu prze-de wszystkim o działaczy UTSK, zwłaszcza tych biorących udział w działalności organizacji na szczeblu ponadwojewódzkim159. Identyfi kowano nieliczne osoby pochodzenia ukraińskiego zajmujące „kierownicze stanowiska w zakładach pracy celem eliminowania podjęcia przez nich ewentualnej wrogiej działalności na rzecz tych zakładów pracy”. Podobnie ustosunkowano się do Ukraińców zatrudnionych w administracji państwowej. „W przypadku ujawnienia osób wykorzystujących piastowane stanowiska w administracji i gospodarce państwowej do czerpania korzyści osobistych i propagowania tendencji nacjonalistycznych w ochranianym

153 Ibid., „Pismo zastępcy naczelnika Wydziału III WUSW w Pile do naczelnika Wydziału III WUSW w Legnicy”, 10 XI 1988 r., k. 443.

154 Należał do nich Marek Syrnyk, mieszkaniec podwałeckich Bud, studiujący na Wydziale Peda-gogiki i Psychologii UMCS w Lublinie. Funkcjonariuszom lubelskiej SB polecono opracować kom-pleksową charakterystykę wymienionego obejmującą: „dane personalne oraz osobowo-poznawcze, aktualne miejsca stałego i czasowego zameldowania, pracy i nauki, opinie, postawę etyczno-moralną, kontakty z krajami kapitalistycznymi lub klerem i ich charakter oraz ewentualne plany po zakoń-czeniu nauki” (IPN Po, sygn. 0062/235, „Pismo naczelnika Wydziału III WUSW w Pile ppłk. Jana Tarczyńskiego do naczelnika Wydziału III WUSW w Lublinie”, 7 II 1986 r., k. 285). Treść odpowie-dzi, która nadeszła z Lublina, brzmiała: „Nie dysponujemy materiałami operacyjnymi świadczącymi o negatywnej działalności politycznej ww.” (ibid., „Pismo kpt. Zdzisława Gałązki naczelnika Wydzia-łu III WUSW w Lublinie do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 14 II 1986 r., k. 286).

155 Ibid., „Plan przedsięwzięć operacyjnych do sprawy obiektowej krypt. »Ideowcy«”, 1 II 1985 r., k. 131.

156 W jednym z planów pracy przewidziano: „Rozpoznanie występowania elementów nacjonali-stycznych oraz antagonizmów narodowościowych w Szkole Podstawowej nr 1 w Wałczu prowadzącej klasy z nauką j. ukraińskiego” (ibid., „Plan pracy w zakresie operacyjnego zabezpieczenia środowiska mniejszości narodowej ukraińskiej na terenie woj. pilskiego w 1984 r.”, 3 I 1984 r., k. 119).

157 Ibid., k. 121; „Plan pracy w zakresie operacyjnego zabezpieczenia środowiska ukraińskiej mniejszości narodowej woj. pilskiego w 1986 r. do sprawy obiektowej krypt. »Ideowcy«”, 31 XII 1985 r., k. 137.

158 Kierownictwo pionu III SB z Piły nakazało funkcjonariuszom z Wałcza objąć kontrolą ope-racyjną: Mieczysława Undro, Stefanię Terefenko i Helenę Komar (ibid., „Pismo zastępcy naczelnika Wydziału III WUSW w Pile do zastępcy szefa RUSW Wałcz”, 12 XII 1988 r., k. 203).

159 Ibid., „Pismo zastępcy naczelnika Wydziału III WUSW w Pile do zastępców szefów RUSW ds. SB w Wałczu i Złotowie”, 7 IV 1988 r., k. 398.

88

Page 89: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[275]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

środowisku, powiadamiać władze polityczne województwa, oraz dążyć do elimi-nacji ww. osób z zajmowanych stanowisk”160. W dokumencie z lutego 1985 r. wska-zano konkretny cel działań operacyjnych – Michała Komara, naczelnika miasta i gminy Tuczno. Zamierzano rozpoznać jego kontakty z rodzinami uciekinierów oraz wyjaśnić „udzielanie pomocy ludności ukraińskiej, wykorzystując do tego piastowane stanowisko”161. Jednak praca rejonowych ogniw policji politycznej, w odczuciu koordynujących ją przełożonych z Piły, pozostawiała wiele do życze-nia. Funkcjonariuszy RUSW, mimo jasnych dyrektyw, cechował „całkowity brak własnej inicjatywy w rozpoznawaniu zagrożeń”162. Informacje operacyjne, które przekazywali z dużym opóźnieniem, były „lakoniczne, skąpe, czy wręcz niepraw-dziwe”163. Często zaniedbywali obowiązek sporządzania „aktualnych ocen sytua-cji” oraz planów przedsięwzięć operacyjnych164.

Wykorzystywana przez rejonowy szczebel SB agentura nie relacjonowała prze-biegu zebrań i imprez kulturalnych UTSK165. Informowali o nich jedynie współpra-cujący z bezpieką przedstawiciele władz administracyjnych sprawujący urzędowy nadzór nad Towarzystwem. Nie brano czynnego udziału w doraźnych działaniach operacyjnych podejmowanych na skalę krajową. Gdy w czerwcu 1985 r. funkcjo-nariusze SB z Gdańska szykowali się do zabezpieczenia festiwalu w Sopocie, ich koledzy z Piły poinformowali, że choć z Pilskiego wyjedzie na przegląd aż 150 osób narodowości ukraińskiej, to nie będzie wśród nich ani jednego osobowego źródła informacji, ani też towarzyszących im ofi cerów operacyjnych166. Podob-nie zbagatelizowano postulat współuczestnictwa w kontroli zjazdu absolwentów IV LO w Legnicy. Tamtejsi funkcjonariusze SB poprosili swoich kolegów w kraju m.in. o przekazanie listy osób wybierających się na uroczystości, z wyróżnieniem agentury. Odpowiedź przesłana przez Wydział III WUSW z Piły brzmiała: „Nie uzyskano żadnych danych świadczących o przygotowaniach do wyjazdu na ob-chody XXX-lecia LO w Legnicy osób pochodzenia ukraińskiego zamieszkałych na terenie woj. pilskiego. Nie przewiduje się także w związku z tym przyjazdu do Leg-

160 Ibid., „Plan pracy w zakresie operacyjnego zabezpieczenia środowiska osób pochodzenia ukraińskiego w województwie pilskim do SO »Ideowcy«”, 20 XII 1988 r., k. 213

161 Ibid., „Plan przedsięwzięć operacyjnych do sprawy obiektowej krypt. »Ideowcy«”, 1 II 1985 r., k. 130.

162 Ibid., „Wytyczne do pracy po zagadnieniu ukraińskiej mniejszości narodowej krypt[.] Ideo-wcy”, 17 VIII 1988 r., k. 170.

163 Ibid., „Analiza sytuacji operacyjnej w środowisku ludności pochodzenia ukraińskiego w 1987 roku na terenie województwa pilskiego”, 16 XII 1987 r., k. 154.

164 Ibid., „Notatka służbowa z kontroli podteczki sprawy obiektowej »Ideowcy« przeprowadzo-nej w dniu 29 X 1986 w RUSW w Złotowie”, 30 X 1986 r., k. 318.

165 Ibid., „Wyciąg z informacji TW ps. »Wiking« ze spotkania odbytego 18 IX 1987”, 19 IX 1987 r., k. 345.

166 Ibid., „Szyfrogram do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 21 VI 1985 r., k. 260; „Szyfro-gram z RUSW w Wałczu do Samodzielnej Sekcji Analityczno-Informacyjnej”, 21 VI 1985 r., k. 261.

89

Page 90: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [276]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nicy naszych OZI”167. Tymczasem, jak pokazały działania rozpoznawcze legnickiej SB, w zjeździe wzięło udział siedem osób z rejonu wałeckiego168.

Niejasny pozostaje stosunek SB do ucieczek młodych Ukraińców. Nie natra-fi ono na żaden dokument, który sugerowałby umożliwienie wyjazdu określonym grupom Ukraińców uznanych za uciążliwych dla państwa. Nie ma też jakichkol-wiek informacji o negatywnych czy pozytywnych dla państwa skutkach zabloko-wania czy też na odwrót – otwarcia drogi do nielegalnego wychodźstwa. Zaskakuje jednak niska aktywność aparatu policyjno-paszportowego, który mimo doświad-czeń z ubiegłych lat odmówił zgody na przekroczenie granicy PRL jedynie nielicz-nym osobom. Również inicjatorowi wyjazdów – ks. Włodzimierzowi Pyrczakowi – nie zabroniono organizowania „pielgrzymek” w latach 1984 i 1988, choć logika nakazywałaby to uczynić już po pierwszych incydentach z początku dekady.

Pierwszą informację o przygotowaniach do zbiorowej ucieczki pilska SB uzy-skała 11 VI 1984 r. Do akt sprawy obiektowej włączono doniesienie mieszkańca Lotynia mówiące o działalności na terenie województw koszalińskiego i pilskie-go „nielegalnej organizacji nacjonalistów ukraińskich”, którą rzekomo kierował ks. Pyrczak. Pojawia się tam też przypuszczenie, że przynajmniej 30 osób z po-wyższej grupy nosi się z zamiarem wyjazdu z kraju i pozostania na terenie Au-strii. Notatka ta co prawda nie została zewidencjonowana, lecz na jej podstawie 19 czerwca sporządzono informacje dla ogniw rejonowych SB. W drugiej połowie czerwca 1984 r. naczelnik Wydziału III KW MO w Pile poprosił funkcjonariuszy Wydziału Paszportów o sporządzenie wykazu osób z rejonów wałeckiego i złotow-skiego, które ubiegały się o zgodę na wyjazd w następnym miesiącu do Wiednia. Sugerowano, iż w tej grupie mogą się znajdować członkowie wspomnianej „nie-legalnej” organizacji169. Ostatecznie nikomu z wnioskodawców nie odmówiono wydania paszportu. Choć pozyskano wśród nich jednego TW (Igor B.), ten jed-nak zamiast kontrolować pozostałych uczestników pielgrzymki, zdecydował się pozostać w Austrii170. Aby w kolejnych latach nie doszło do powtórzenia się „incy-dentu” (a tak naprawdę, by nie narazić się na zarzut bezczynności), zobowiązano rejonowy aparat bezpieczeństwa do przeprowadzenia „wnikliwego” rozpoznania operacyjnego osób zamierzających wziąć udział w kolejnych pielgrzymkach, także tych organizowanych wyłącznie dla rzymskich katolików. Szczególnemu nadzoro-wi miały podlegać osoby noszące się z zamiarem sprzedaży domu lub samochodu.

167 Ibid., „Pismo zastępcy naczelnika Wydziału III WUSW w Pile do naczelnika Wydziału III WUSW w Legnicy”, 28 IX 1987 r., k. 347.

168 Uczestników zjazdu nakazano objąć kontrolą operacyjną. Miał być to wstęp do pozyskania wśród nich agentury (ibid., „Pismo naczelnika Wydziału III WUSW w Legnicy ppłk. Wacława Benec-kiego do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 25 XI 1987 r., k. 349).

169 Ibid., „Pismo naczelnika Wydziału III WUSW w Pile ppłk. J. Torczyńskiego do naczelnika Wydziału Paszportów WUSW w Pile”, 20 VI 1984 r., k. 244.

170 Ibid., „Sprawozdanie z przeprowadzonych ustaleń w Wydziale Paszportów i Wydziale III WUSW w Pile dot. wycieczki osób narodowości ukraińskiej do Włoch w dniach 9–26 VII 1984 [r.]”, k. 287.

90

Page 91: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[277]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Zalecono zbadać ich „stronę ideowo-polityczną”171. Przypominano funkcjonariu-szom RUSW o obowiązku przeprowadzenia rozmów sondażowych z Ukraińcami ubiegającymi się o wyjazd na Zachód, względnie stamtąd wracającymi. Nakazano również odbycie rozmów z rodzinami osób, które przebywały „za granicą bez zgo-dy władz paszportowych”172.

Skuteczność aparatu operacyjnego i paszportowego SB w województwie pil-skim została zweryfi kowana przez kolejną masową ucieczkę, do której doszło w lipcu 1988 r. Już kilka miesięcy wcześniej (kwiecień tego roku) agentura przeka-zała doniesienie o planowanej pielgrzymce. Wstępne informacje nie pozostawiały złudzeń co do rzeczywistego charakteru „wycieczki”. „Wszystko jest tak zorgani-zowane, że w Wiedniu na wycieczkę będzie oczekiwał gość z Kanady, ze środowi-ska tamtejszych emigrantów ukraińskich i wszyscy uczestnicy wycieczki zostaną w Wiedniu i tam po pobycie w obozie wyjadą do Kanady. Autokar nie dojedzie do Rzymu, a z Wiednia próżny powróci do kraju” – donosił TW ps. „Kuba”173. W od-powiedzi na to funkcjonariuszy SB z rejonowych USW zobowiązano do wszech-stronnego rozpoznania łącznie 61 osób174, które zgłosiły wolę wyjazdu175, zwłaszcza ich kontaktów z krajami kapitalistycznymi i wypowiedzi na temat planowanego fi nału pielgrzymki176. Jedynie ośmiu osobom Wydział Paszportów WUSW w Pile odmówił wydania dokumentów wyjazdowych. Przy ich nazwiskach umieszczono adnotację: „Zachodzi duże prawdopodobieństwo, że wymienieni odmówią po-wrotu do kraju”177. Równocześnie w odniesieniu do innych wyjeżdżających zba-gatelizowano niepokojące dane. W niektórych przypadkach wnioski o paszporty składały całe rodziny wraz z dziećmi. Zaobserwowano też „zbiorowe odprowadza-

171 Ibid., „Pismo naczelnika Wydziału III WUSW w Pile ppłk. J. Torczyńskiego do zastępcy sze-fów RUSW ds. SB w Złotowie i Wałczu”, 1 X 1985 r., k. 248; „Plan pracy w zakresie operacyjne-go zabezpieczenia środowisk mniejszości narodowej ukraińskiej na terenie województwa pilskiego w 1985 r.”, grudzień 1984 r., k. 123–126. Owocem przejściowego zaostrzenia lokalnej polityki pasz-portowej było uniemożliwienie dwóm młodym Ukraińcom z rejonu wałeckiego wyjazdu do Włoch w ramach wycieczki organizowanej przez PTTK. Jak wynikało z informacji agenturalnych, wymie-nieni krytycznie oceniali sytuację w Polsce i nosili się z zamiarem ucieczki (ibid., „Meldunek RUSW w Wałczu”, 5 IV 1985 r., k. 255).

172 Ibid., „Pismo por. S. Jankowskiego do zastępcy szefa RUSW ds. SB w Wałczu”, 4 V 1987 r., k. 332.

173 Ibid., „Pismo inspektora grupy III RUSW w Wałczu sierż. M. Wolińskiego[.] (Wyciąg z infor-macji od TW ps. Kuba)”, 30 IV 1988 r., k. 412.

174 Dane dotyczące liczebności pielgrzymów nieco różnią się między sobą. Według informacji Departamentu III MSW w podróż ruszyło 55 mieszkańców województwa pilskiego i 174 z woje-wództwa koszalińskiego, zajmujących łącznie osiem autokarów dostarczonych przez koszalińskie biuro „Turysta” (ibid., „Notatka służbowa dotycząca ustaleń w sprawie pielgrzymki do Włoch orga-nizowanej przez oddział Biura »Turysta« w Koszalinie”, 14 VII 1988 r., k. 431–433).

175 Ubiegający się o paszporty indywidualne przedkładali zaświadczenia wystawiane przez kurię diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.

176 Ibid., „Pismo zastępcy naczelnika Wydziału III WUSW w Pile do naczelnika wydziałów WUSW w miejscu”, 9 V 1988 r., k. 413.

177 Ibid., „Pismo zastępcy szefa RUSW ds. SB w Wałczu do naczelnika Wydziału III WUSW”, 29 IV 1988 r., k. 401–402.

91

Page 92: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [278]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nie uczestników [pielgrzymki – A. S.] na punkt zbiórki” nie tylko przez pozostają-cych w kraju krewnych, ale i sąsiadów178. Jest wielce prawdopodobne, iż powodem zaniechania skrupulatnej kontroli osób ubiegających się o zgodę na wyjazd była zaskakująca decyzja kierownictwa Biura Paszportów MSW z czerwca 1988 r., na-kazująca podległym komórkom m.in. skrócić czas oczekiwania na paszport oraz „odstąpić od każdorazowych, czasochłonnych sprawdzeń, jeśli petent nie znajdo-wał się w kartotece zastrzeżeń”179. Postanowienie, które miało uspokoić nastroje społeczne i umożliwić czasowe wyjazdy zarobkowe za granicę, faktycznie pozwo-liło, jak pokazuje to przykład Ukraińców z Pomorza Zachodniego, opuścić raz na zawsze PRL. Bezowocne rozmowy wyjaśniające, które prowadzono z nielicznymi osobami, które zdecydowały się wrócić do Polski, były już zabiegiem czysto for-malnym, niewpływającym ani na kształt działań operacyjnych, ani na procedury paszportowe. „Osoby te nie chcą przekazać żadnych informacji tłumacząc, że nic nie widziały i nic nie wiedzą na temat pozostania reszty uczestników pielgrzymki poza granicami kraju” – pisano w jednym z meldunków180.

AGENTURA

Od 1975 r. systematycznie rozbudowywano sieć agenturalną pracującą „po zagadnieniu rewizjonizmu zachodnioniemieckiego”. W czerwcu 1975 r., w chwili powstania struktur wojewódzkich SB w Pile, liczyła ona co najmniej 15 tajnych współpracowników (TW), z tego z byłego powiatu złotowskiego 10 („X-15”, „21”, „Kazik”, „Piotruś”, „Henryk”, „Ryszard”, „Kowalski”, „Wanda”, „Albert” „Delta” i „Stefan”), a z byłego powiatu wałeckiego 4 („Ada”, „Hari”, „Hans” i „Stasiek”). Dziewięć lat później stan wynosił 23 osobowe źródła informacji, z tego RUSW Złotów – 10, RUSW Wałcz – 5, Wydział II WUSW w Pile – 4, RUSW Wągrowiec – 3 i RUSW Trzcianka – 1181. W 1987 r. liczba ta wzrosła do 35 TW182. Tylko częś-ciowo znamy przydział zadań operacyjnych agentury. Zadania wywiadowcze na terenie RFN, polegające na inwigilacji przesiedleńców z Polski i penetracji orga-nizacji ziomkowskich realizowali pochodzący z Pilskiego TW o pseudonimach: „21”, „Ania”, „Karoliński”, „Miron”, „Inga” i „Jadwiga”. „Zabezpieczenie” pobytu zachodnioniemieckich turystów oraz kontrolę osób pochodzenia miejscowego, które stykały się z organizacjami ziomkowskimi, powierzono „Hansowi”, „Jaku-

178 Ibid., „Notatka służbowa dotycząca ustaleń w sprawie pielgrzymki do Włoch organizowanej przez oddział Biura »Turysta« w Koszalinie”, 14 VII 1988 r., k. 431–432

179 D. Stola, op.cit., s. 335.180 IPN Po, sygn. 0062/235, „Meldunek operacyjny nr 102/88”, 28 VI 1988 r., k. 157.181 Ibid., sygn. 0062/230, t. 7, „Charakterystyka województwa pilskiego po zagadnieniu rewizjo-

nizmu zachodnioniemieckiego”, 12 VIII 1984 r., k. 28.182 Ibid., „Plan przedsięwzięć operacyjnych w sprawie obiektowej kryptonim »Moor« na lata

1987–1988”, 17 IV 1987 r., k. 106. SB z powodzeniem rozbudowała sieć agenturalną nawet w tych rejonach, gdzie środowisko autochtoniczne było nieliczne. RUSW w Czarnkowie nie dysponując w 1984 r. żadnym TW działającym wśród ludności rodzimej, cztery lata później miał ich już trzech (ibid., t. 2, „Pismo zastępcy szefa RUSW ds. SB do naczelnika Wydziału II WUSW w Pile”, 8 XI 1988 r., k. 105).

92

Page 93: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[279]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

bowi”, „Johnowi” i „Skale”. „Gustaw” i wspomniany już „Karoliński” badali dzia-łalność pracowników ambasady RFN. Wreszcie „Karol” i „Wirski” mieli nawiązać kontrolowane przez SB kontakty z Niemieckim Kołem Przyjaźni z województwa opolskiego183.

Znacznie mniejsza była sieć informacyjna wykorzystana w sprawie kryptonim „Ideowcy”. Choć pilscy funkcjonariusze SB podsumowując kilkunastoletnią pracę, podali łączną liczbę 14 TW i 1 Kontakt Operacyjny (KO)184, to jednak z analizy po-jedynczych dokumentów wynika, że „po zagadnieniu ukraińskim” faktycznie wy-korzystano nieco więcej osobowych źródeł informacji. Znamy je z pseudonimów: „Wisła”, „Genek”, „Wiking”, „Okoń”, „Jowita”, „Jacek”, „Czarnecki”, „Pszczelarz”, „Balbina”, „Józef ”, „Franek”, „Kowalski”, „Z-12”, „Tolek”, „Kuba”, „Paweł”, „Omega”, „Karol” i „Olgierd”. Większość z nich była związana z pionem III SB (Wydział III KWMO/WUSW i Grupy III RUSW), nieliczne z kontrwywiadem oraz komórka-mi „ochrony” gospodarki rolnej i leśnej185. Warto jednak wyjaśnić, że mamy tu do czynienia ze zbiorczym zestawieniem z kilkunastu lat pracy operacyjnej. Jednora-zowo liczba TW rozpracowujących środowisko ukraińskie w Pilskiem nie prze-kraczała pięciu186. Największe nadzieje wiązano z pracą pierwszych trzech konfi -dentów („Wisła”, „Genek”, „Wiking”), którzy dzięki przynależności do UTSK mieli, przynajmniej teoretycznie, zapewniać bieżącą kontrolę działalności kół w Wałczu, Nadarzycach i Budach. Chodziło w tym przypadku głównie o „zabezpieczenie” imprez kulturalno-oświatowych. Uzyskanie od agentury wstępnych informacji po-zwalało uruchomić środki zapobiegawcze uniemożliwiające wykorzystanie ukra-ińskiej organizacji do „działalności sprzecznej z interesami PRL”. Pozostali tajni współpracownicy zbierali ogólne dane o nastrojach w środowisku ukraińskim oraz jego kontaktach z obywatelami państw zachodnich i ZSRR. Sporadycznie przy ich pomocy obserwowano osoby „znane z nacjonalistycznych poglądów”187. Pewną charakterystyczną cechą ówczesnej pracy z agenturą była częściowa rezygnacja

183 Ibid., sygn. 080/60, t. 2, „Meldunek operacyjny nr 39/75”, 14 XI 1975 r., k. 118; „Informacja z pobytu w Hamburgu TW ps. »Miron« na terenie obozu przejściowego”, 20 I 1986 r., k. 14; „Mel-dunek operacyjny nr 41/75”, 20 XI 1975 r., k. 116; „Meldunek operacyjny nr 31/75”, 23 X 1975 r., k. 123.

184 Ibid., 0062/235, „Analiza sprawy obiektowej krypt. »Ideowcy« nr ewid. 200”, 21 I 1990, k. 691.

185 Ibid., „Charakterystyka ukraińskiej mniejszości narodowej zamieszkałej na terenie RUSW Wałcz”, 1 VI 1986 r., k. 37; „Wykaz tajnych współpracowników i kontaktów operacyjnych”, b.d., k. 59.

186 Ibid., „Plan pracy w zakresie operacyjnego zabezpieczenia środowisk mniejszości narodowej ukraińskiej na terenie województwa pilskiego w 1985 r.”, grudzień 1984 r., k. 126.

187 Ibid., „Plan pracy w zakresie zabezpieczenia środowiska mniejszości narodowej ukraińskiej na terenie województwa pilskiego w II półroczu 1982 r.”, 10 VII 1982 r., k. 109; „Charakterystyka dotycząca ukraińskiej mniejszości narodowej zamieszkałej na terenie podległym RUSW w Wałczu”, 12 XII 1983 r., k. 20.

93

Page 94: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [280]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

z wymogu sporządzania przez TW doniesień na piśmie (przekazywali je ustnie) i podpisywania formalnego zobowiązania do współpracy188.

Posiadana sieć agenturalna w odczuciu funkcjonariuszy Wydziału III z Piły nie gwarantowała pełnego zabezpieczenia środowiska ukraińskiego. Dlatego rokrocz-nie powtarzano postulat werbunku nowych osobowych źródeł informacji189. W tym kierunku zmierzały też sugestie przekazywane przez pracowników Departamentu III MSW. Ci w marcu 1988 r. przysłali sporządzone przez PESEL (Powszechny Elektroniczny System Ewidencji Ludności) wydruki dotyczące kilku osób naro-dowości ukraińskiej i białoruskiej mieszkających w województwie pilskim, które w ich odczuciu mogły pomóc w „typowaniu, opracowaniu i pozyskiwaniu OZI w kategorii TW”. Zalecono przy tym zwrócić szczególną uwagę na osoby repre-zentujące młode pokolenie o statusie inteligenckim, które miały jakoby stanowić obiekt zainteresowania ze strony ośrodków nacjonalistycznych190. Z odpowiedzi udzielonej przez funkcjonariuszy SB z Piły wynika, że wśród wymienionych przez „centralę” osób znajdował się już jeden Kontakt Służbowy i dysponent lokalu kon-taktowego. W przypadku pozostałych osób, ze względu na ich podeszły wiek lub zerwanie kontaktów ze środowiskiem, z którego się wywodzili, ewentualne wer-bunki były bezcelowe. Prócz tego poinformowano przełożonych, że, niezależnie od nadesłanych przez nich danych, jednostki rejonowe SB w Wałczu i Trzciance zarejestrowały dwóch kandydatów na TW191.

Warto nadmienić, że niektóre osoby pochodzenia ukraińskiego „pozyskane” przez miejscową SB, mimo zaangażowania w działalność organizacyjną UTSK, nie zostały wykorzystane do penetracji własnego środowiska. Za przykład niech posłuży przypadek tajnego współpracownika „Kowalskiego”, członka władz koła miejskiego UTSK w Wałczu i równocześnie pracownika jednego z banków. „Po-zyskany na zasadzie obywatelskiej współodpowiedzialności za bezpieczeństwo i porządek publiczny w kraju” podczas dziesięcioletniej (1980–1990) współpra-

188 Ibid., „Notatka z kontroli podteczki SO »Ideowcy« przeprowadzonej w dniu 29 X 1986 [r.] w RUSW w Złotowie”, 30 X 1986 r., k. 318. O niechęci do podpisywania formalnych zobowiązań do współpracy z SB informuje zapis rozmowy przeprowadzonej z działaczem wałeckiego UTSK. „Oświadczył, że deklaracji takiej o powyższej treści nie podpisze argumentując tym, że napisanie ta-kiej deklaracji powodowałoby u niego stan zagrożenia i obaw, że teraz czy w przyszłości mogłoby się to wydać. Dodał, że w historii powojennej, zwłaszcza w momentach przełomowych różnie bywało, sugerując że w przyszłości w przypadku zaistnienia sytuacji kryzysowej np. podobnej do Czerwca 56’, gdyby napisane przez niego zobowiązanie dostało się w ręce osób niepowołanych jego sytuacja była-by co najmniej kłopotliwa” (IPN Po, sygn. 0042/3502, t. 1, „Notatka służbowa st. inspektora Wydzia-łu IV WUSW w Pile Wiesława Wacha”, 15 XI 1983 r., k. 77v).

189 Ibid., sygn. 0062/235, „Plan pracy w zakresie operacyjnego zabezpieczenia środowisk mniej-szości narodowej ukraińskiej na terenie województwa pilskiego w 1985 r.”, grudzień 1984 r., k. 126; „Plan pracy w zakresie operacyjnego zabezpieczenia środowiska osób pochodzenia ukraińskiego w województwie pilskim do sprawy obiektowej »Ideowcy«”, 16 XII 1987 r., k. 152.

190 Ibid., „Pismo naczelnika Wydziału V Departamentu III MSW płk. Edwarda Kudybińskiego do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 7 III 1988 r., k. 376.

191 Ibid., „Pismo zastępcy naczelnika Wydziału III WUSW w Pile Bogusława Znajdka do naczel-nika Wydziału V Departamentu III MSW”, 28 XI 1988 r., k. 379–380.

94

Page 95: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[281]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

cy (przez pierwsze trzy lata jako Kontakt Operacyjny „Krzysztof ”) i sześćdziesię-ciu spotkań przekazywał informacje wyłącznie na temat „negatywnych zjawisk w działalności fi nansowej jednostek rolnictwa uspołecznionego”, „patologii spo-łecznych”, „negatywnych wystąpień kleru rzymskokatolickiego” i „niemoralnego prowadzenia się” księży. Równocześnie wzbraniał się przed donoszeniem na włas-ne środowisko192. Prośbę jego respektowano, co było wynikiem nie tyle kurtuazji ze strony funkcjonariuszy SB, co raczej drugoplanowego znaczenia problematyki mniejszości narodowych dla pracy operacyjnej193.

Działania operacyjne w ramach spraw obiektowych „Ideowcy” i „Moor” za-kończono w dniach 22–24 I 1990 r. Zamknięcie pierwszego z rozpracowań uza-sadniano „zmianą sytuacji społeczno-politycznej co związane jest z ustaniem za-grożenia w ochranianym środowisku”194. W lokalnych strukturach kontrwywiadu kres aktywności operacyjnej tłumaczono wyłącznie „zmianą form pracy”. Tak naprawdę bezpośrednią przyczyną zamknięcia spraw obiektowych było zniesie-nie rejonowych komórek SB, które zapoczątkowało proces stopniowej likwidacji policji politycznej.

192 Ibid., sygn. 0042/3502, t. 1, „Charakterystyka TW ps. Kowalski”, 24 V 1990 r., k. 109v; „Plan kierunkowego wykorzystania i szkolenia TW ps. »Kowalski« nr ewid. 4232”, 10 V 1988 r., k. 101v––102.

193 W innych przypadkach pojawiała się wyraźna adnotacja dotycząca rzeczywistego celu wer-bunku: „pozyskany pod legendą kontaktu w miejscu pracy TW, jest w trakcie naprowadzania na pra-ce po zagadnieniu ukraińskiej mniejszości narodowej” (ibid., sygn. 0062/235, „Pismo do naczelnika Wydziału III WUSW w Pile”, 17 X 1988 r., k. 188).

194 Ibid., „Wniosek o zakończenie SO »Ideowcy«”, 22 I 1990 r., k. 695; ibid., sygn. 0062/230, t. 7, „Wniosek o zakończenie SO »Moor«, 24 I 1990 r., k. 229.

95

Page 96: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

A r k a d i u s z S ł a b i g [282]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

BLEIBEN ODER AUSWANDERN? DIE AUTOCHTHONEN UND UKRAINER IN DER WOIWODSCHAFT PIŁA 19751989 IN DER DOKUMENTATION

DES STAATSSICHERHEITSDIENSTES

Zusammenfassung

Schlüsselbegriff e: ukrainische Minderheit, Deutschland, einheimische Bevölkerung Po-lens, westliche und nördliche Gebiete, Sicherheitsapparat

Auf dem Gebiet der im Jahre 1975 errichteten Woiwodschaft Piła (deutsch: Schnei-demühl) wurden zwei kleinere Bevölkerungsgruppen verzeichnet, die sich von den an-deren Einwohnern durch ihre Genese und kulturelle Identität unterschieden. Es handelt sich hier um die Autochthonen, also die einheimische Bevölkerung Polens, sowie um die Ukrainer, die im Rahmen der Aktion „Weichsel“ (1947) in das angegebene Gebiet depor-tiert wurden. Die Autochthonen, die sich vor allem in der Nähe von Złotów (deutsch: Flatow) niederließen, wurden als „Krajniacy“ bezeichnet. Vor dem Hintergrund anderer ethnischer Gemeinschaft en des deutsch-polnischen Grenzgebiets identifi zierten sie sich am stärksten mit dem Polentum und passten sich mit verhältnismäßig größter Leichtig-keit an die nach dem Krieg eingetretenen gesellschaft spolitischen Verhältnisse an. Die aus dem südöstlichen Polen stammenden Ukrainer waren einer kontinuierlichen Assimilati-onspolitik ausgesetzt. Da sie verstreut in einer fremden Umgebung lebten, konnten sie nur schwer ihre kulturelle und konfessionelle Identität bewahren. Die Verschlechterung der wirtschaft lichen Lage Polens nach 1975 bewegte viele junge Autochthonen und Ukrainer dazu das Land zu verlassen. Erstere schlugen ihren Weg in die Bundesrepublik Deutsch-land ein, wo ihnen alle Bürgerrechte und verschiedene soziale Annehmlichkeiten gesichert wurden, letztere begaben sich nach Kanada, wo sich Millionen Menschen ukrainischer Abstammung niederließen. Einige Personen aus den erwähnten Kreisen wurden im Zu-sammenhang mit der sich dynamisch verändernden politischen Situation im sozialen Be-reich aktiv. Dank ihnen wurde die Tätigkeit der sozial-politischen Gesellschaft der Ukraine und der Einrichtungen der zur Hälft e griechisch-römischen Kirche lebhaft er. Inzwischen erklärten sich einige Autochthonen bereit, der illegalen Strukturen, die die Personen mit der deutschen Nationalidentität zusammenschlossen, beizutreten. Die Ukrainer, sowie Vertreter der einheimischen Bevölkerung Polens, die als „unsicheres Element“ befunden wurden, waren bis zum Ende des Jahres 1989 vom Staatssicherheitsdienst überwacht. Die Dokumentation der Operationshandlungen, die als Nachlese der Aktionen unter den Decknamen „Moor“ und „Ideowcy“ (Ideenverfechter) fungiert, wurde zur Grundlage der vorliegenden Abhandlung.

96

Page 97: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Pozostać czy wyemigrować?...[283]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

TO STAY OR TO EMIGRATE? INDIGENOUS INHABITANTS AND UKRAINIANS IN THE PIŁA PROVINCE BETWEEN 19751989 IN THE FILES

OF THE SECURITY SERVICE

Summary

Key words: Ukrainian minority, Germany, Polish indigenous population, Western and Northern Lands, security apparatus

In the Piła Province established in 1975, two small groups of inhabitants were recorded who diff ered from the rest of the population in terms of their origin and cultural identity. Th ey were indigenous inhabitants (Polish natives) and Ukrainians deported there within the “Akcja Wisła” campaign (1947). Indigenous inhabitants who lived mainly in the area of Złotów were referred to as Krajniacy. Compared with other communities from the former Polish-German borderland, Krajniacy identifi ed themselves most strongly with Polish-ness and found it relatively easy to adjust to new social-political conditions aft er WWII. Ukrainians from south-east Poland were subjected to a long-lasting process of assimila-tion. Dispersed in a foreign surrounding, they found it diffi cult to maintain their cultural and religious identity. Th e deterioration of Poland’s economic situation aft er 1975 made many young indigenous inhabitants and Ukrainians leave the country. Th e former emi-grated mostly to West Germany, which provided them with full civic rights and social ben-efi ts; the latter chose Canada – a country inhabited by over a million of people of Ukrainian origin. Some of them became social activists. Th ey revived the activity of the Ukrainian Social-Cultural Society and institutions of the quasi-offi cial Greek Catholic Church. Some indigenous inhabitants expressed their will to join bodies open only to people of German national identity, which had not yet been legalized. Ukrainians and representatives of the Polish indigenous population were considered “suspicious” and, until the end of 1989, they were invigilated by the Security Service. Th e article is based on the documentation of op-erational activities connected with cases under the operational code-names of “Moor” and “Ideowcy”.

97

Page 98: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I I I — R O K 2 0 1 3Zeszyt 2

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

MARTA CZYŻAK (Toruń), ARKADIUSZ WAGNER (Toruń)

ODNALEZIONY MODLITEWNIK BISKUPA CHEŁMIŃSKIEGO WIKBOLDA DOBILSTEINA

Słowa kluczowe: książka średniowieczna, Biblioteka Uniwersytecka w Toruniu, Kolonia, introligatorstwo.

W inwentarzu rękopisów Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu pod numerem 100 wpisano datowany na XV w. „Modlitewnik biskupa chełmińskiego”, cytując obok notę własnościową z karty 2: „Iste libellus domini W episcopi Culmensis continet [...]” (il. 1). Nota podaje tylko skrót imienia biskupa, długo zatem nie zda-wano sobie sprawy, do kogo faktycznie należał modlitewnik. Dopiero w czasie pod-jętych w ostatnich latach prac nad katalogiem rękopisów średniowiecznych Biblio-teki Uniwersyteckiej okazało się, że „W episcopus” to pochodzący z holenderskiej części księstwa limburskiego biskup chełmiński Wikbold Dobilstein (1363–1385). Sam rękopis powstał najprawdopodobniej w czwartej ćwierci XIV w., już w czasie pobytu Wikbolda w Rzeszy, w Koblencji i w Kolonii: wskazują na to utwory w nim zawarte, należące do nadreńskiej szkoły mistycznej, niezwykła oprawa – dzieło jednego z warsztatów kolońskich, a także ramy życia i los samego biskupa, jak pi-sał o sobie – wygnańca, pochowanego w chórze kościoła cystersów w Altenbergu w pobliżu Kolonii.

Zanim przedstawimy zawartość i oprawę modlitewnika oraz jego historię, przyjrzymy się najpierw postaci fundatora i właściciela kodeksu. Wikbold wywo-dził się z rodziny rycerskiej pozostającej w służbie książąt Limburgii i arcybisku-pów Kolonii. Do Prus przybył w 1352 r. jako człowiek już czterdziestoletni, razem ze swym krajanem, wielkim mistrzem Winrichem von Kniprode jako jego kape-lan i spowiednik. Był także kierownikiem kancelarii wielkiego mistrza, a w dwóch transumptach spisanych na jego zlecenie w 1356 r. nazwany został kanonikiem kapituły pomezańskiej1. Być może w tym właśnie okresie powstał wiersz De septem

1 F. Gerss, Zu Hermann Bischof von Samland und Wicbold Bischof von Culm, Altpreussische Mo-natsschrift , Bd. 13: 1876, s. 467–477; P. Oliński, Cysterskie nekrologi na Pomorzu Gdańskim od XIII do XVII w., Toruń 1997, s. 84–86; M. Armgart, Wikbold Dobbelstein – Hochmeisterkaplan, Bischof und Mäzen in der Zeit Winrichs von Kniprode, [in:] Preußische Landesgeschichte. Festschrift für Bernhart Jähnig zum 60. Geburtstag, hrsg. v. U. Arnold, M. Glauert, J. Sarnowsky, Marburg 2001, s. 151–153; s. 151, przyp. 4 – obszerna literatura na temat Wikbolda; Kancelaria Wielkich Mistrzów w Malborku.

Page 99: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

M a r t a C z y ż a k , A r k a d i u s z Wa g n e r [286]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

gaudia beate virginis z akrostychem „WICBOLDUS”, zachowany w piętnastowiecz-nym rękopisie Biblioteki Gdańskiej Polskiej Akademii Nauk2. Po jedenastu latach w służbie Winricha, 24 III 1363 r. otrzymał prowizję papieską na biskupstwo cheł-mińskie i był to pierwszy przypadek awansu na stolicę biskupią w Prusach bezpo-średnio z otoczenia wielkiego mistrza; dopiero w bulli prowizyjnej nazwany został kanonikiem chełmińskim3.

W kwietniu 1375 r. został napadnięty i uprowadzony ze swej stolicy przez ry-cerzy ziemi chełmińskiej w związku z próbą egzekwowania świętopietrza. Zakon nie przyszedł mu z pomocą, niechętny biskupowi ze względu na próby egzekwo-wania kary papieskiej nałożonej na diecezję za niepłacenie dziesięciny4. Po ośmiu tygodniach, 29 V 1375 r. w zamian za gwarancję wyjednania w Stolicy Apostol-skiej dyspensy od kar kościelnych dla porywaczy odzyskał wolność (rzeczywiście wstawił się za nimi u papieża), ale po przebytych doświadczeniach na początku następnego roku opuścił diecezję: udał się najpierw do Koblencji, gdzie zamieszkał w dworze kartuzów, wykupił tutaj nawet w 1376 r. dożywocie5. W 1386 r. przeniósł się jednak do opactwa cysterskiego w Altenbergu, którego kościół i ołtarze konse-krował już w 1379 r. z ramienia (ex commissione) arcybiskupa Kolonii6. W wysta-wionych w Kolonii dokumentach przyrównywał siebie do męczenników Lamberta z Utrechtu i Tomasza z Canterbury, którzy także w czasie prześladowań chronili się w klasztorach: „qui tempore adversitatis et pressure sue mansionem in reli-giosibus domibus sibi elegerunt”7. Na początku 1385 r. zrezygnował z biskupstwa w zamian za roczną pensję 500 fl orenów8. Dochody płynące z Prus tak wcześ-

Katalog wystawy 15 czerwca – 15 sierpnia 2001, oprac. J. Trupinda, Malbork 2001, s. 34; A. Nadolny, Wikbold Dobilstein, [in:] Die Bischöfe des Heiligen Römischen Reiches 1198 bis 1448: ein biographi-sches Lexikon, hrsg. v. E. Gatz, Berlin 2001, s. 306–307; M. Glauert, Das Domkapitel von Pomesanien (1284–1527), Toruń 2003, s. 552–555; M. Sumowski, Pochodzenie i drogi awansu biskupów chełmiń-skich w średniowieczu, [in:] „Swój” i „obcy”. Materiały z I Międzynarodowej Sesji Humanistycznej, Toruń 17–19 V 2009 r., Toruń–Warszawa 2009, s. 92, 95, 98.

2 Katalog der Handschrift en der Danziger Stadtbibliothek, Bd. 5, bearb. v. O. Günther, Danzig 1921, s. 491 (Ms. Mar. Q 15, k. 221v–222r) – jeśli uznać tożsamość przyszłego biskupa chełmińskiego i autora wiersza. Być może był nim jednak wywodzący się z Elbląga Wikbold kanonik warmiński zmarły przed 22 IV 1376 r., zob. T. Borawska: Wikbold, [in:] Słownik biografi czny kapituły warmiń-skiej, red. J. Guzowski, Olsztyn 1996, s. 273–274; A. Mentzel-Reuters, Arma sipiritualia. Bibliotheken, Bücher und Bildung im Deutschen Orden, Wiesbaden 2003, s. 175.

3 M. Armgart, op.cit., s. 154, przyp. 19 (być może, jak przypuszcza autor, zamienił kanonię po-mezańską na prebendę w kapitule chełmińskiej w związku z promocją na biskupstwo chełmińskie). Por. Urkundenbuch des Bisthums Culm, Bd. 1, bearb. v. C. P. Woelky, Danzig 1885 (dalej cyt. UBC), nr 310, s. 238.

4 UBC, nr 340, 342, 343, 383 (3 XII 1389 r.: „multiplicibus iniuriis et carceribus et dira captivitate constricti, etiam ab his, quorum praesidio nos et ipsa ecclesia in tuto stare debebamus, et demum auxiliante domino liberati exulare cogeremur”); M. Armgart, op.cit., s. 155–156.

5 UBC, nr 346 (11 XI 1376 r.); nr 376 (7 V 1387 r., rezygnacja z dworu w Koblencji).6 Ibid., nr 353 (2–3 VII 1379 r.); nr 413, s. 320: „in viridario domus habitacionis nostre, quam

infra emunitatem claustri monasterii Veteris montis continue inhabitamus [...]” .7 F. Gerss, op.cit., s. 472.8 UBC, nr 375; M. Glauert, op.cit., s. 554–555.

100

Page 100: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Odnaleziony modlitewnik biskupa chełmińskiego...[287]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

niej, jak i później przeznaczał na pobożne fundacje w Nadrenii. Darował łącznie 4070 fl orenów węgierskich na ukończenie i wyposażenie kościoła w Altenbergu, zwanego z powodu swego ogromu katedrą (m.in. 400 fl orenów na maswerk okna zachodniego – największego obecnie gotyckiego okna witrażowego na północ od Alp), na fundację szpitala klasztornego dla ubogich oraz odnowienie i rozbudowę dworu cystersów w Kolonii, gdzie jako dobroczyńca klasztoru otrzymał wcześniej mieszkanie od opata9. W 1388 r. kupił od Gerharda Kniprode rodzinną posiadłość wielkiego mistrza – Kniprode, a następnie przekazał ją poprzedniemu właścicie-lowi w dzierżawę za roczny czynsz 30 guldenów, który przeznaczył na uposażenie dwóch wikarii w kolegiacie św. Kuniberta w Kolonii – trudno powiedzieć, czy była to pomoc fi nansowa dla Gerharda, bratanka wielkiego mistrza, czy raczej znak wybaczenia doznanych krzywd10. W 1391 r. po pożarze kościoła (do którego pa-rafi i należał) przeznaczył wysoką kwotę na jego odbudowę11. Darował także duże sumy – po kilkaset fl orenów – dziewięciu innym klasztorom i fundacjom kościel-nym w Kolonii i w Nadrenii „pro sui memoria” – na swój anniwersarz12.

W 1396 r. sporządził testament, w którym m.in. z 500 fl orenów zaległej pen-sji z dóbr biskupstwa przeznaczył 300 grzywien na potrzeby budowlane katedry w Chełmży, a 200 dla opactwa w Pelplinie13. Zmarł w dworze kolońskim zapewne 21 VII 1400 r. Został pochowany w chórze kościoła w Altenbergu: tumbę grobową zdobiła brązowa płyta z bogato opracowaną, rytą kompozycją, prezentującą m.in. postać biskupa. Została ona zniszczona w 1830 r.14

W dniach 21–22 VII 1400 r. egzekutorzy testamentu biskupa spisali w obu jego cysterskich mieszkaniach, w Kolonii i w Altenbergu, inwentarz pozostawionych ruchomości15. W dworze kolońskim znaleźli dwa brewiarze, Jakuba de Voraigne Historia Lombardica (= Legenda aurea), martyrologium współoprawne z kolek-tarzem, penitencjał („Libellus incipientes in rubrica sua »Oratio penitentis et per cunctorum graviumque peccatorum suorum«”), psałterz z fragmentem brewiarza: „cum commune sanctorum”. Składały się one – jak ocenia Arno Mentzel-Reuters

9 Wszystkie darowizny wylicza dokument z 7 V 1386 r. zatwierdzający m.in. fundację szpita-la: UBC, nr 374, s. 292–295 (s. 292: „item CCCC. fl orenos pro fenestra maiore ad ornatum faciei templi versus occidentem”); nr 353, 382 (1 VII 1389 r.); zob. też B. Lymant, Die mittelalterlichen Glasmalereien der ehemaligen Zisterzienserkirche Altenberg (mit einem Beitrag von Gerd Steinwascher, Wikbold Doppelstein, Bischof von Kulm), Bergisch Gladbach 1979 oraz http://www.altenbergerdom.de/ad/westfenster/index.html (dostęp z 29 V 2012 r.).

10 UBC, nr 378, 383, 393, 395; takie dwie interpretacje tego zakupu podają Friedrich Gerss (op.cit., s. 472–473) i Martin Armgart (op.cit., s. 157–158).

11 UBC nr 405; M. Armgart, op.cit., s. 157–158. 12 UBC, nr 380. 13 Ibid., nr 412; P. Oliński, op.cit., s. 86.14 M. Armgart, op.cit., s. 158–159. Zachował się przerys płyty, zob. P. Clemen, E. Renard, Die

Kunstdenkmäler des Kreises Müllheim am Rhein (Die Kunstdenkmäler der Rheinprovinz, Bd. 5), Düsseldorf 1900, Abb. VI; reprodukcja w: A. S. Labuda, Wielkopolskie płyty „vischerowskie” – z za-gadnień czasu powstania, autorstwa i stylu, Kronika Miasta Poznania, 1991, nr 3–4, s. 49–51, il. 1.

15 UBC, nr 426, s. 330–333.

101

Page 101: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

M a r t a C z y ż a k , A r k a d i u s z Wa g n e r [288]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

– na typowe wyposażenie małej kaplicy krzyżackiej. W kaplicy domu zlokalizo-wanego na terenie opactwa znajdowała się także „librum de sanctis in papiro con-scriptum”, a w innej izbie kilka ksiąg, które zmarły zapisał kolegiacie św. Kuniber-ta oraz kodeksy użyczone mu przez opactwo16. Inwentarz nie wspomina jednak modlitewnika – zapewne biskup już wcześniej rozdysponował księgi ze swej pry-watnej biblioteki.

Przyjrzyjmy się tekstom zawartym w rękopisie. O ich wyborze zadecydował za-pewne sam właściciel: były wśród nich obok modlitw liturgicznych przede wszyst-kim teksty służące indywidualnemu rozmyślaniu. Karty 3r–11v zajmują modlitwy odmawiane przez kapłana przed mszą świętą i po niej. Na kartach 11v–15r wpisa-no Rhythmica oratio ad membra Christi, utwór przypisywany św. Bernardowi. Jest to ujęta w strofy modlitwa skierowana ku poszczególnym członkom ukrzyżowa-nego Chrystusa („Ad pedes, ad genua, ad manus, ad latus, ad pectus, ad cor, ad ca-put”), przy czym z części „Ad pectus” wpisano tylko pierwszą strofę z odesłaniem do dalszego ciągu na karcie 2. Autorem pierwszych czterech części i ostatniej jest cysters Arnulf z Louvain (zm. 1250), a twórcą dołączonej później części „Ad cor” (incipit: Summi regis cor, aveto) Herman Józef z Kolonii, premonstratens w Stein-feld na południe od Akwizgranu17.

Internetowa baza Manuscripta mediaevalia zawierająca opisy rękopisów prze-chowywanych w bibliotekach niemieckich wymienia 45 rękopisów z Rhythmica oratio, w tym 40 z incipitem w postaci Salve mundi salutare i tylko pięć z incipitem Salve meum salutare, takim jak w naszym rękopisie. Trzy ze wspomnianych pięciu pochodzą ze średniowiecznych bibliotek kolońskich: dwa z biblioteki kartuskiego opactwa św. Barbary (Hs. 2244, powstały w diecezji utrechckiej w XIV w. oraz Hs. 1109, przepisany w miejscowym kartuskim skryptorium około 1518 r.), jeden z biblioteki kanoników regularnych zakonu Świętego Krzyża w Kolonii (GB 8o 8, pierwsza połowa XV w.)18.

Kolejnym utworem rękopisu jest Iubilus de sancta Ursula et sociis autorstwa premonstratensa Hermana Józefa z Kolonii, przedstawiciela nadreńskiej szkoły mistycznej (autora autobiografi i mistycznej i wspominanego hymnu Summi re-gis cor, aveto, określanego jako najstarszy znany utwór poświęcony sercu Jezusa).

16 Ibid., nr 426, s. 332: „item invenerunt in eadem camera diversos libros, quorum aliquos di-xerunt ad ipsum quondam dominum Wicboldum testatorem pertinere et ecclesie sancti Kuniberti Coloniensi per ipsum eundem testatorem esse legatos”; A. Mentzel-Reuters, op.cit., s. 176–177.

17 F. Brunhölzl, Arnulf von Löwen, [in:] Lexikon des Mittelalters, Bd. 1–9 (dalej cyt. LMA), Stutt-gart 1999, tu: Bd. 1, kol. 625; F. J. Worstbrock, Arnulf von Löwen, [in:] Die deutsche Literatur des Mittelalters. Verfasserlexikon, hrsg. v. K. Ruh (Bd. 1–8), B. Wachinger (Bd. 9–14), Berlin–New York 1978–2008 (dalej cyt. VL), tu: Bd. 1, kol. 500–501.

18 G. Achten, L. Einzenhöfer, H. Knaus, Die lateinischen Gebetbuchhandschrift en der Hessischen Landes- und Hochschulbibliothek Darmstadt, Wiesbaden 1972, s. 28, 30 (Hs. 2242, fol. 23v–27r (Salve mundi salutare), fol. 84v–87r (Salve meum salutare)); s. 89 (Hs. 1109, fol. 93v–99r); J. Vennebusch, Die theologischen Handschrift en des Stadtarchivs Köln, Teil 3, Köln–Wien 1983, s. 9 (GB 8o 8, fol. 26r–31r).

102

Page 102: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Odnaleziony modlitewnik biskupa chełmińskiego...[289]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Modlitwa Iubilus de sancta Ursula wysławia patronki Kolonii św. Urszulę i jej to-warzyszki19.

Na kartach 17r–23v wpisano Ordo confi rmacionis episcopalis, ukazujący ob-rzędy udzielanego przez biskupa sakramentu bierzmowania i błogosławieństwa towarzyszące konsekracji naczyń i szat liturgicznych.

Najobszerniejszym i z pewnością najciekawszym z punktu widzenia badań hi-storyczno-literackich (a także badań nad duchowością właściciela modlitewnika) utworem jest Vita Christi (karty 23v–160v) – anonimowy tekst, uznany przez Wal-tera Baiera, autora obszernej monografi i poświęconej Vita Christi kartuza Ludolfa z Saksonii (zm. 1378), za dzieło włoskiego augustianina Michała de Massa (1298––1337), powstałe w latach 1330–1335 i stanowiące jedno ze źródeł Ludolfa, przez innych badaczy określany jako praca anonimowego kartuza z Nadrenii z około 1400 r., zawierająca skrót prologu Vita Christi Ludolfa (utworu uznawanego za najwybitniejsze dzieło niemieckiej mistyki) i Meditationes vitae Christi Pseudo--Bonawentury, powstałych około 1300 r. w Toskanii20.

Według W. Baiera tekst zachował się w pięciu rękopisach (nie znał naszego przekazu), przy czym jeden z nich (GB 4o 242, z około 1420 r.) pochodził z tej samej biblioteki kanoników Świętego Krzyża w Kolonii co wspominany wyżej rękopis z Rhythmica oratio ad membra Christi21. Tutaj zapewne przechowywano i kopiowano oba utwory.

Incipit, eksplicit, a także kolejność i tytuły rozdziałów naszej wersji tekstu od-powiadają Vita Christi z rękopisu lipskiego z lat dwudziestych XV w. (Ms 800), uznanego przez W. Baiera za najważniejszy – bo jako jedyny zaopatrzony w imię autora: Michała de Massa – przekaz utworu22. Wszystkie wspominane przez autora monografi i rękopisy pochodzą z XV w. – nasz tekst (z tytułem Libellus iste intytu-latur vita Christi) byłby zatem najstarszym znanym rękopisem Vita Christi! Jego istnienie wzmacnia tezę Baiera, przypisującą autorstwo tekstu Michałowi de Mas-sa. Vita Christi mający charakter medytacji uobecniającej życie i mękę Zbawiciela posłużył w pierwszej połowie XV w. za wzór dla tłumaczenia na język holenderski

19 F. J. Worstbrock, Hermann Josef von Steinfeld (1155/1160–po 1225), [in:] VL, Bd. 3, kol. 1062––1066.

20 W. Baier, Untersuchungen zu den Passionsbetrachtungen in der „Vita Christi” des Ludolf von Sachsen, Bd. 2 (Analecta Cartusiana, vol. 44), Salzburg 1977, s. 339–340, 344–350; A. Zumkeller, Michael v. Massa, [in:] LMA, Bd. 5, kol. 605; pogląd przeciwny: K. Ruh, Ludolf von Sachsen, [in:] VL, Bd. 5, kol. 975–976; zob. też H. Fromm, Michael de Massa, [in:] VL, Bd. 6, kol. 503–510; G. List, Die Handschrift en der Stadtbibliothek Mainz, Bd. 2, Wiesbaden 1998, s. 208–209 (Hs. I 204) (autorstwo sporne); por. Universitäts- und Landesbibliothek Bonn, S 0322, http://www.manuscripta-mediaeva-lia.de/ (o kompilacyjnej budowie utworu, dostęp z 28 XII 2011 r. ).

21 W. Baier, op.cit., s. 562; J. Vennebusch, Die theologischen Handschrift en des Stadtarchivs Köln, Teil 2, Köln–Wien 1980, s. 251–252 (GB 4o 242, fol. 1r–104v).

22 Leipzig, Universitätsbibliothek, „Katalog der mittelalterlichen theologischen Handschrift en”, Bd. 2, 3: Ms 751–869, vorläufi ge Beschreibung v. A. Märker, Ms 800, k. 1r–100r, http://www.manu-scripta-mediaevalia.de/hs/projekt_leipzig.htm (dostęp z 4 V 2012 r.); W. Baier, op.cit., s. 344–345, 348–350.

103

Page 103: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

M a r t a C z y ż a k , A r k a d i u s z Wa g n e r [290]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

– i w tej wersji (Leven van Jezus) był popularny w klasztorach kręgu „Devotio mo-derna”.

Wydaje się także, że utwór Vita Christi może pomóc w datowaniu całego rę-kopisu. W latach 1376–1386 Wikbold zamieszkiwał w dworze kartuzów w Kob-lencji. Żywa była tam jeszcze na pewno pamięć o Ludolfi e z Saksonii, który w la-tach 1343–1348 był przeorem koblenckiej kartuzji, zanim przeniósł się do kartuzji w Moguncji. W klasztornej bibliotece pozostały zapewne źródła, z których ko-rzystał, wśród nich Vita Christi włoskiego augustianina. Tutaj biskup chełmiński mógł się zapoznać z tym utworem i włączyć go do swego powstającego zbioru. Dodajmy, że nasz rękopis zawiera liczne korektury dokonane jedną ręką – może właśnie Wikbolda?

Na ostatnich kartach kodeksu (karty 160v–164v) wpisano modlitwy ku czci Najświętszej Marii Panny: hymn Ave mundi spes Maria, odmawiany przed komu-nią23, oraz dwie oryginalne, pisane rytmiczną prozą modlitwy: Hodie intacta virgo Deum nobis genuit, rozpoczynającą się antyfoną ze święta Bożego Narodzenia, od-mawianą w oktawie tego święta oraz Ante chorum huius virginis, rozpoczynającą się antyfoną ze święta Oczyszczenia Najświętszej Marii Panny, odmawianą przez 40 dni po Bożym Narodzeniu.

* * *

Nie mniej interesująca od zawartości księgi jest jej oprawa. Należy ona bowiem do bardzo nielicznej grupy zachowanych do dziś dzieł introligatorstwa kolońskie-go drugiej połowy XIV w.

W świetle niedawnych badań konserwatorskich sporządzono ją z desek dębo-wych, które pierwotnie powleczono czerwoną skórą, zaopatrzoną w zapięcie na skórzanym pasku z bolcem pośrodku górnej okładziny24. Zapewne brak walorów dekoracyjnych okładziny sprawił, że niedługo później pokryto ją brunatną skórą, wzbogaconą dziesięcioma okrągłymi guzami oraz dwoma zapięciami na skórza-nych paskach (il. 2). Dekorację okładzin oparto na ślepych wyciskach strychulca oraz stempli introligatorskich. Te ostatnie ukazują czterolistne medaliony wpisane w okrąg i kwadrat, mieszczące motywy wspiętego lwa oraz orła, podlegające he-raldycznej konwencji przedstawieniowej. Wyciśnięto je naprzemiennie w ośmiu poziomych rzędach zestawionych w cztery pionowe ciągi, które odznaczają się

23 Por. G. Achten, L. Einzenhöfer, H. Knaus, op.cit., s. 110 (Hs. 1127, k. 155v).24 A. Wagner, Zwei neu entdeckte Zimelien der mittelalterlichen Buchbinderei in der Bibliothek der

Mikołaj Kopernik Universität zu Toruń, Einband Forschung, H. 32: 2013, s. 29, il. 1; Fragmenty pier-wotnej skóry są doskonale widoczne na wewnętrznej stronie desek okładzin, na których wyłaniają się spod później nałożonej warstwy. Ze względu na wysokie walory historyczne i artystyczne dzieła, a ponadto ze względu na brak wskazań konserwatorskich zrezygnowano z oddzielenia obu warstw. Fakt ten uniemożliwia jednoznaczne stwierdzenie, czy pierwsza z nich pokryta była dekoracją. Dzię-kujemy paniom Barbarze Wojdyle, Lidii Bannach-Szewczyk i Ilonie Miller z Oddziału Konserwacji Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu za udostępnienie wyników badań konserwatorskich.

104

Page 104: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Odnaleziony modlitewnik biskupa chełmińskiego...[291]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

regularnym i ścisłym rozmieszczeniem. Wynika to m.in. z wyznaczenia strychul-cem linii kompozycyjnych na powierzchni okładzin, których ślady dostrzegalne są jeszcze dziś. Kompozycję z medalionów obramiono wyciskami stempli z motywa-mi potrójnych, czterolistnych rozetek w wąskich listewkach, o mniej regularnym rozmieszczeniu. Znacznie skromniej od okładzin prezentują się zdobienia grzbie-tu, w którego kompartymentach wyciśnięto strychulcem dwie skrzyżowane linie.

Dekoracja oprawy wpisuje się w trendy charakterystyczne dla introligatorstwa kolońskiego drugiej połowy XIV w., wykazując bliskie analogie formalne z paroma znanymi dziś dziełami. Pierwsze z nich wykonane zostało w końcu 1356 lub na po-czątku 1357 r. w warsztacie anonimowego „Mistrza Złotej Bulli” (niem. „Meister der Goldenen Bulle”)25. Jest nim oprawa pergaminowego rękopisu, której okładzi-ny ozdobiono dziewięcioma poziomymi rzędami poczwórnych wycisków kwadra-towych stempli, ukazujących naprzemiennie gryfa oraz lwa w czterolistnych me-dalionach. Podwójne obramienie kompozycji składa się z gęsto rozmieszczonych wycisków drobnych rozetek oraz krótkich listewek z podwójnymi, maswerkowymi rozetkami. Wedle poglądów ugruntowanych w nauce niemieckiej powyższy sche-mat kompozycyjny oraz ikonografi a zastosowanych stempli wytyczyły kierunek ewolucji formalnej wyrobów lokalnego introligatorstwa przynajmniej na kilka de-kad26. Należy jednak podkreślić stosunkowo niski poziom wykonawczy oprawy, objawiający się nieregularnymi i krzywymi wyciskami stempli. Dowodem braku umiejętności lub niedbalstwa introligatora jest zwłaszcza szeroka luka w dekora-cji prawej części zwierciadła górnej okładziny, powstała wskutek złego rozmiesz-czenia wycisków stempli medalionowych. Została ona zamaskowana motywami rozetek w listewkach, wyciśniętymi ze stempli. Okoliczności te, wespół z użyciem przez introligatora innych narzędzi niż w oprawie toruńskiej, przesądzić muszą o uznaniu obu dzieł za wytwory innych pracowni.

Formalnie bliższymi toruńskiemu cymelium są oprawy z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIV w., atrybuowane „Mistrzowi Księgi Przysiąg” (niem. „Eid-buch-Meister”)27. Wśród nich wyróżnia się oprawa mszału ze zbiorów Universi-

25 Zob. m.in.: A. Schmidt, Bucheinbände aus dem XIV–XIX Jahrhundert in der Landesbibliothek zu Darmstadt, Leipzig 1921, s. 7, tabl. I, il. 1; idem, Der Einband der Goldene Bulle von 1356 in der Landesbibliothek zu Darmstadt, [in:] Buch und Bucheinband. Aufsätze und graphische Blätter zum 60. Geburtstage von Hans Loubier, Leipzig 1923, s. 105–117, il. bez numeracji; H. Helwig, Handbuch der Einbandkunde, Bd. 1: Die Entwicklung der Einbanddekoration, ihre Bestimmung, Bewertung und Lite-ratur. Konservieren und Katalogisieren. Die Eindbandliebhaberei in den Jahrhunderten, Hamburg 1953, s. 168, il. 28; H. Knaus, Einbandstempel des 14. Jahrhunderts, [in:] Festschrift Ernst Kyriss, Stuttgart 1961, s. 59–62. Określenie „Mistrz Złotej Bulli” wprowadziła do literatury Ilse Schunke (eadem, Bei-träge zum frühgotischen, vornehmlich Kölner Bucheinband, Gutenberg Jahrbuch, Bd. 44: 1969, s. 258).

26 Na trwałość charakterystycznej formuły dekoracyjnej w oprawach kolońskich aż po drugą po-łowę XV w. wskazują reprodukcje dzieł zamieszczone przez Adolfa Schmidta (idem, Bucheinbände, s. 9, tabl. X, il. 12; tabl. XII, il. 15); zob. też: I. Schunke, Beiträge, s. 258, 263.

27 Zob. m.in.: A. Schmidt, Der Einband, s. 110–111, il. bez numeracji; H. Knaus, op.cit., s. 60–64; I. Schunke, Beiträge, s. 258–259; eadem, Die Schwenke-Sammlung gotischer Stempel und Einbanddur-schreibungen nach Motiven geordnet und nach Werkstätten bestimmt und beschrieben, Berlin 1979, s. 12, przerys 291.

105

Page 105: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

M a r t a C z y ż a k , A r k a d i u s z Wa g n e r [292]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

täts- und Landesbibliothek w Darmstadt, wykonana prawdopodobnie w ósmej dekadzie XIV w. (il. 3)28. Jej okładziny zapełnia sześć rzędów ślepo wyciskanych, czterolistnych medalionów wpisanych w kwadrat, mieszczących naprzemiennie motyw orła i wspiętego lwa w ujęciach heraldycznych. Otaczają je ślepo wyciska-ne motywy listewek z potrójnymi, czterolistnymi rozetkami. Całość kompozycji dopełnia linearna rama strychulcowa, przecinająca się z końcówkami linii wyzna-czających pola dla stempli. Takie cechy dekoracji oprawy jak rozmieszczenie wycis-ków i ich wzajemne relacje czy też zastosowanie zewnętrznej ramy strychulcowej, są analogiczne do oprawy księgi biskupa Dobilsteina. Jednakże szczegóły ikono-grafi czne motywu orła oraz lwa w medalionach dowodzą, że wyciśnięto je z róż-nych stempli. Różnice tego rodzaju nie omijają także innych dzieł przypisywanych „Mistrzowi Księgi Przysiąg”29.

Czy zatem oprawę modlitewnika biskupa Dobilsteina można powiązać ze wspomnianym mistrzem? Biorąc pod uwagę wysoki stopień pokrewieństwa for-malnego, a jednocześnie zastosowanie innych stempli introligatorskich, przyjąć należy dwie możliwości. Po pierwsze: wykonanie oprawy toruńskiej w warsztacie „Mistrza Księgi Przysiąg”, z jednoczesnym zastrzeżeniem, że musiała to być duża pracownia, dysponująca replikami niektórych stempli. Bardziej prawdopodobna jest jednak druga możliwość, mianowicie istnienia dotąd nieznanego warsztatu kolońskiego, w którym zdobiono oprawy wedle identycznych założeń formalnych jak w pracowni „Mistrza Księgi Przysiąg”, ale dysponowano innymi stemplami. Ich niemal analogiczna forma była zaś efektem wykonania przez tego samego, naj-prawdopodobniej kolońskiego, rzemieślnika (złotnika lub tzw. wycinacza stempli – Stempelschneider).

W określeniu hipotetycznego czasu powstania oprawy pomaga zawartość treś-ciowa modlitewnika, w tym zwłaszcza modlitwy wykorzystywane w liturgii bisku-piej. Te ostatnie sygnalizują bowiem, że dolna granica chronologiczna rękopisu i jego pierwotnej oprawy sytuuje się po 1363 r., czyli dacie otrzymania przez Dobilsteina sakry biskupiej. Jej zastąpienie nowszą i elegantszą oprawą mogło zaś nastąpić po przybyciu hierarchy do Koblencji (druga połowa lat siedemdziesiątych – pierwsza połowa lat osiemdziesiątych XIV w.), a zwłaszcza do Kolonii (1386 r.). Druga data budzi wprawdzie zastrzeżenia związane z faktem rezygnacji Dobilsteina w 1385 r. z sakry biskupiej. Tym samym wydaje się mało prawdopodobne, by w późniejszym okresie dążył on do ponownego oprawienia rękopisu o częściowo nieprzydatnej treści. Z drugiej jednak strony kodeks ten mógł mieć szczególną wartość sentymen-talną dla starego hierarchy, co wespół z ewentualnym zużyciem pierwotnej oprawy stanowiłoby podstawę do jej zastąpienia nową oprawą, w dodatku obfi cie zdobioną i odpowiadającą aktualnym trendom w lokalnym introligatorstwie.

28 H. Knaus, Einbandstempel, s. 62–64, il. bez numeracji, przerysy wycisków stempli na s. 61; I. Schunke, Beiträge, s. 258–259; A. Wagner, op.cit., s. 30–31, il. 3. Zob. też: L. Einzelhöfer, H. Knaus, Die liturgischen Handschrift en der Hessischen Landes und Hochschulbibliothek Darmstadt, Wiesbaden 1968, s. 139–140.

29 I. Schunke, Beiträge, s. 259, il. 3.

106

Page 106: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Odnaleziony modlitewnik biskupa chełmińskiego...[293]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Obecny stan wiedzy o biografi i Dobilsteina, jak również o dorobku kolońskie-go introligatorstwa ostatniej ćwierci XIV w. uniemożliwia sformułowanie katego-rycznych stwierdzeń w tej kwestii. Jednakże formalne analogie oprawy toruńskiego kodeksu ze wspomnianymi oprawami „Mistrza Księgi Przysiąg” przesądzają o za-datowaniu jej na drugą połowę lat siedemdziesiątych – lata osiemdziesiąte XIV w.

Jakie były dalsze losy rękopisu? Jego kolejnym znanym właścicielem był klasz-tor bernardynów w Lubawie, można zatem przypuszczać, że biskup darował – może w osobnej dyspozycji, sam testament nie wspomina bowiem ksiąg – modlitewnik bibliotece na zamku biskupim w Lubawie, gdzie ufundował wcześniej kaplicę św. Michała i św. Jana Chrzciciela (1366 r.)30. Następnie jeden z biskupów chełmińskich, może Mikołaj Chrapicki, fundator klasztoru bernardynów w Lubawie (1502 r.), przekazał rękopis bibliotece klasztornej31. Wiemy, że biskup odnowił ufundowaną przez Wikbolda kaplicę zamkową, a w 1503 r. przekazał konwentowi część swojej biblioteki, m.in. inkunabuł z ekslibrisem malowanym (protoekslibrisem) biskupa Stefana z Nidzicy (zmarłego w 1495 r.) i książki pozyskane rok wcześniej z bibliote-ki braci wspólnego życia z Chełmna32. Śladem tego okresu jest sygnatura biblioteki bernardynów „B 1” wpisana na drugiej karcie. Po kasacie klasztoru przez władze pruskie w 1821 r. jako jedyny z pergaminowych rękopisów bernardynów wraz z dużą częścią księgozbioru został przekazany bibliotece Królewskiego, od 1920 r. Państwowego Gimnazjum Męskiego w Chojnicach (1816–1939)33.

W czerwcu 1946 r. wraz z wybranymi książkami z biblioteki chojnickiej – w ra-mach szerszej akcji przejmowania tzw. księgozbiorów zabezpieczonych (głównie poniemieckich) modlitewnik biskupa Dobilsteina został przewieziony do Bibliote-ki Uniwersyteckiej w Toruniu34.

Jako pierwszy informację o nim przekazał Hermann Deiters, dyrektor ów-czesnego królewskiego Gimnazjum w Chojnicach; w katalogu biblioteki z 1874 r.

30 G. Liek, Die Stadt Löbau in Westpreussen mit Berücksichtigung des Landes Löbau, Marienwer-der 1893, s. 453–454.

31 M. Strutyńska, Biblioteka Bernardynów w Lubawie, [in:] Z badań nad polskimi księgozbiorami historycznymi, t. 9, Warszawa 1986, s. 9–11.

32 E. Szandrowska, Biblioteka i pracownia introligatorska Braci Wspólnego Życia w Chełmnie. Próba rekonstrukcji, Rocznik Biblioteki Narodowej, [R.] 9: 1973, s. 270; A. Liedtke, Zarys dziejów die-cezji pelplińskiej do 1945 roku, Pelplin 1994, s. 43–44; J. Obłąk, Chrapicki Mikołaj, [in:] Encyklopedia katolicka, t. 3, Lublin 1979, kol. 267; A. Radzimiński, Stefan z Nidzicy biskup chełmiński, [in:] Polski słownik biografi czny, t. 43, Kraków 2004, s. 171–172; J. Tondel, Inkunabuły w zbiorach Biblioteki Wyż-szego Seminarium Duchownego w Pelplinie, Toruń–Pelplin 2007, s. 54–57, 78–79.

33 G. Liek, op.cit., s. 460–463; Die Handschrift en und alten Drucke der hiesigen Gymnasialbi-bliothek, [in:] Programm des Königlichen Gymnasiums in Conitz: Schuljahr 1874–75, hrsg. v. H. Dei-ters, Conitz 1875 (dalej cyt. Deiters), s. 19–23; S. Tync, Biblioteka Gimnazjalna w Chojnicach, [in:] Biblioteki wielkopolskie i pomorskie, red. S. Wierczyński, Poznań 1929, s. 301–302; M. Strutyńska, Biblioteka Bernardynów w Lubawie, s. 12; eadem, Stare druki bibliotek gimnazjalnych Chojnic i Cheł-mna w zbiorach Biblioteki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, [in:] Bibliologia dyscypliną integrującą. Studia ofi arowane profesor Barbarze Bieńkowskiej, red. M. Mlekicka, Warszawa 1993, s. 127–137.

34 Archiwum Biblioteki UMK, spis nr 1/276: „Spis książek z biblioteki Państwowego Gimnazjum Męskiego z Chojnic, 22 czerwca 1946 r.” Spis podpisany przez Leonida Żytkowicza „delegata Uniwer-sytetu Toruńskiego” liczy 1834 tytuły.

107

Page 107: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

M a r t a C z y ż a k , A r k a d i u s z Wa g n e r [294]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

zacytował kluczową notę z karty 2v: „Iste libellus domini W episcopi Culmensis continet orationes ante et post missam dicendas et soliloquium sancti Bernardi ad membra domini crucifi xi et pulchram orationem de XI milibus virginum et ordinem confi rmationis episcopalis cum aliis per episcopum benedicendis et li-bellum de vita Christi”35. Jednak dopiero Max Perlbach zidentyfi kował rękopis jako własność Wikbolda Dobilsteina36. Wspominał o nim Arno Mentzel-Reuters, przedstawiając księgozbiór biskupa, jednak nie znał miejsca jego obecnego prze-chowywania37.

Rękopis po z górą sześciu wiekach istnienia nosił ślady działania czasu: utracił swe pierwotne zapięcia, co spowodowało odkształcenie bloku książki. W 2012 r. został poddany całkowitej konserwacji w Oddziale Konserwacji Biblioteki Uni-wersyteckiej w Toruniu, wykonanej przez Lidię Bannach-Szewczyk i Ilonę Miller pod kierunkiem Barbary Wojdyły. Jest obecnie dostępny w Kujawsko-Pomorskiej Bibliotece Cyfrowej38.

OPIS KATALOGOWY

Wykaz skrótów:Ed. – edycja

Wykaz literatury cytowanej w skrótach:AH – Analecta hymnica medii aevi, ed. G. M. Dreves, C. Blume, H. M. Ban-

nister, vol. 1–55, Leipzig 1886–1922;Chevalier – U. Chevalier, Repertorium hymnologicum: catalogue des chants,

hymnes, proses, séquences, tropes en usage dans l’Église latine depuis les origines jusqu’a nos jours, vol. 1–6, Louvain 1892–1920;

HC – W. A. Copinger, Supplement to Hain’s Repertorium bibliographicum, Part 1–2, Milano 1950;

Mone, Lateinische Hymnen – F. J. Mone, Lateinische Hymnen des Mittelalters, Bd. 1–3, Freiburg 1853–1855 (Aalen 1964);

PL – J.-P. Migne, Patrologiae cursus completus [...] Series Latina, vol. 1–221, Parisiis 1844–1864;

RB – F. Stegmüller, Repertorium biblicum medii aevi, vol. 1–11, Matriti 1940––1980;

Walther, Initia – H. Walther, Initia carminum ac versuum medii aevi posterioris Latinorum, Göttingen 1959;

35 Deiters, s. 22–23.36 M. Perlbach, Zur Geschichte des Bücherwesens im Ordenslande Preussen, Zentralblatt für Bi-

bliothekswesen, Jg. 11: 1894, s. 162, nr 65.37 A. Mentzel-Reuters, op.cit., s. 176–177.38 Rps 100/I, Modlitewnik Wikbolda Dobilsteina, http://kpbc.umk.pl/dlibra/docmetadata?id=7

7788&from=&dirids=1&ver_id=&lp=22&QI=.

108

Page 108: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Odnaleziony modlitewnik biskupa chełmińskiego...[295]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Zumkeller, Manuskripte – A. Zumkeller, Manuskripte von Werken der Auto-ren des Augustiner-Eremitenordens in mitteleuropäischen Bibliotheken, Würzburg 1966.

Biblioteka UMK, Rps 100/IŁac. 4. ćwierć XIV w. Pergamin. 19,5 x 12,5 cm. 164 k.

Nr 1) k. 2r: Rhythmica oratio ad membra Christi (fragment Ad pectus) – Vere reverendum pectus ex dilecto quo dilectus, pane vite et intellectus habun-

dantur est refectus ... >< ... per te mundum sit mundator ab omni prorsus vitio.Zob. nr 3.

Nr 2) k. 3r–11v: Orationes ante et post missam dicendas– <S>umme sacerdos et vere pontifex, qui te obtulisti Deo patri hostiam vivam,

puram et immaculatam in ara crucis pro nobis miseris peccatoribus ... >< [k. 10r] Oratio dicenda post missam. Eya Deus meus misericordia mea, remittere mihi in-digno peccatori omnia peccata mea ... [k. 11v] et purgandos a purgatorio liberare digneris in eternum. Qui cum Deo Patre in unitate Spiritus Sancti vivit et regnat per omnia secula seculorum. Amen.

Nr 3) k. 11v-15r: Arnulfus Lovaniensis, Rhythmica oratio ad singula membra Christi patientis

Ad pedes. – Salve meum salutare, salve, salve Ihesu care, tue cruci me aptare ... >< ... cum me iubes emigrare, Ihesu dulcis tunc appare, o amator amplectende, temet ipsum tunc ostende, in cruce salutifera, qui vivis et regis.

k. 14, przy części Ad pectus dopisek: Quod hic defi cit respice in principio libri ad talem signum Y. Zob. nr 1.

Ed.: PL, vol. 184, kol. 1319–1323; Chevalier, vol. 2, nr 18056, 18073; Walther, Initia, nr 17121.

Nr 4) k. 15r–17r: Hermannus Josephus Steinfeldensis, Iubilus de sancta Ursula et sociis

– O vernantes Christi rose super modum speciose, o ridentes Margarite ... >< ... o puelle palliate, et me Deo presentate, coram eo mecum state, causam meam defen-sate, ne draco locum habeat. Versus. Adducentur regi. Oratio. Dominus, qui digne sanctis tibi virginibus.

Ed.: Mone, Lateinischen Hymnen, Bd. 3, s. 542–545, nr 1195; AH, vol. 50, s. 537, nr 369.

Nr 5) k. 17r – 23v: Ordo confi rmacionis episcopalis cum aliis per episcopum

benedicendis

109

Page 109: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

M a r t a C z y ż a k , A r k a d i u s z Wa g n e r [296]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Ordo confi rmacionis. Nemo carnalem fi lium aut fi liam de baptismo suscipiat vel ad confi rmandum teneat et qui non est confi rmatus nullum ad confi rmandum teneat ... >< [k. 23] ... Benedictio incensi sive thimiamatis. Deus omnipotens Deus Abraham ... [k. 23v] nec intret hostis in viscera eorum, nec habitum ibi vel sedem possit habere.

Nr 6) k. 23v–160v: Michael de Massa?, Vita Christi Libellus iste intytulatur vita Christi[Prologus] – <F>undamentum aliud nemo potest ponere, preter id quod po-

situm est, quod est Christus. II [sic !] Corinthos IIIo [1 Kor 3, 11]. Cum sicut dicit Augustinus Deus sit res summe suffi ciens et homo sit res summe defi ciens ... >< [k. 31v] ... patriarchas et prophetas ac virginem gloriosam, de quibus primo videamus. [Textus] – De quibusdam, que incarnacionem precedent. Cum per longissima tem-pora circa spacium quinque milium et fere ducentorum annorum miserabiliter ge-nus humanum iaceret ... >< ... et gratie omnium iustifi catorum ac emundacionis omnium purgandorum necnon in revelacionem omnis indigencie corporis et anime singulorum. Amen.

Ed.: Ludolphus Carthusiensis, Vita Jesu [Köln, około 1472 r.], HC, Part II, nr 3662; RB, vol. 3, nr 5637; Zumkeller, Manuskripte, nr 692 (Vita Christi).

Nr 7) k. 160v –164v: Modlitwy do NMP 1. Oratio ante communionem ad beatam Virginem. – Ave mundi spes Maria, ave

mitis, ave pia Ave virgo mater Christi tu que sola meruisti ... >< [k. 161r] ... Ut dum resurgam te visurus, semper tecum sim mansurus, qui cum Patre et Spiritu Sancto vivit et regnat in secula seculorum. Amen.

Ed.: Mone, Lateinische Hymnen, Bd. 2, s. 324–326, nr 536; Chevalier, vol. 1, nr 1978.

2. [k. 161r] Sequitur oratio ad beatam Virginem, que convenientur dicitur pro gloria natalis Domini per totam octavam natalis eius. [k. 161v] – Hodie intacta Vir-go Deum nobis genuit teneris indutum membris, quem lactare meruit, ipsum omnes adoremus, qui venit salvare nos. Domina mea sancta Maria Virgo ineff abilis ... >< [k. 162r] ... in suo natali ad eternam vitam regnaturus. Qui cum omnipotente Deo Patri et Spiritu Sancto vivit et regnat Deus per omnia secula seculorum. Amen. Ista est conclusio supplicationis devoti peccatoris pro gloria nati salvatoris.

3. Oratio ad beatam Virginem pro tempore quod observavit per XL dies in suo puerperio, qua istis diebeus competenter dici potest. – Ante chorum huius virginis frequentate nobis dulcia cantica dragmatis. Haec est, quae nescivit thorum, habebit fructum in respectione refectionis animarum sanctarum. Optima mater misericordie ...>< [k. 164v] ... mihi commitant, ut incrastins redeum [?] solitum devotionis mee servicium expleturus.

110

Page 110: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Odnaleziony modlitewnik biskupa chełmińskiego...[297]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Składki1–165+5 (k. 1–159), 173 + 3–1 (k. 160–164). Kustosze Ius – XIIIIus: k. 30v, 40v, 50v, 60v, 70v, 80v, 90v, 100v, 110v, 120v, 130v,

140v, 150v, 160v. Ostatnia karta wycięta najprawdopodobniej po 1875 r.: Deiters, s. 23 podaje jeszcze liczbę 165 kart.

Pismo i zdobieniaTekstura jednej ręki, jedna kolumna, lustro tekstu: 13,5 x 8,5 cm. Tytuły pod-

rozdziałów rubrą, inicjały poszczególnych utworów lub rozdziałów – lombardy o wysokości 2 wersów. Wielkie litery przekreślone rubrą, podkreślone cytaty.

Proweniencja1. [Biskup Wikbold Dobilstein, zmarły w 1380 r.] – Iste libellus domini

W[icboldi] episcopi Culmensis continet ..., k. 2v.2. [Bernardyni, Lubawa] – sygn. B.1, k. 2r.3. [Gimnazjum w Chojnicach] – sygn. N. 123a, J. 79, 1 (wyklejka górnej okład-

ki, nalepka na grzbiecie); pieczęć biblioteki Królewskiego Gimnazjum Męskiego w Chojnicach: „Gymn. Bibliothek des Koenigl. Gimn. zu Conitz”, k. 1.

LiteraturaDeiters, s. 22–23, nr VII; M. Perlbach, op.cit., s. 162, nr 65; A. Mentzel-Reuters,

op.cit., s. 176–177.

111

Page 111: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

[298]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Il. 1. Modlitewnik biskupa Dobilsteina, nota własnościowa na k. 2v, Biblioteka UMK, Rps 100/I, fot. Piotr Kurek

112

Page 112: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

[299]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Il. 2. Anonimowy introligator z kręgu „Mistrza Księgi Przysiąg”, oprawa modlitewnika biskupa Dobilsteina, Kolonia, prawdopodobnie 1375–1385. Stan przed konserwacją;

Biblioteka UMK, Rps 100/I, fot. Piotr Kurek

113

Page 113: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

[300]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Il. 3. „Mistrz Księgi Przysiąg”, oprawa mszału, Kolonia, lata siedemdziesiąte XIV w., zbiory Universitäts- und Landesbibliothek Darmstadt, fot. © Universitäts- und Landesbibliothek Darmstadt

114

Page 114: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Odnaleziony modlitewnik biskupa chełmińskiego...[301]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

DAS WIEDERGEFUNDENE GEBETBUCH DES BISCHOFS VON KULM WIKBOLD DOBILSTEIN

Zusammenfassung

Schlüsselbegriff e: mittelalterliches Buch, Universitätsbibliothek in Th orn, Köln, Buchbin-derei

Der Gegenstand dieser Abhandlung ist das Gebetbuch des Bischofs von Kulm Wik-bold Dobilstein (1363–1385). Da die Geschichte des Manuskripts mit der Lebensgeschich-te seines Besitzers eng verbunden ist, wurde in dem ersten Teil des Aufsatzes die Biografi e des Bischofs, insbesondere die Zeit, die er „im Exil“ verbrachte, geschildert: im Jahre 1376, nach seinem Konfl ikt mit dem einheimischen Rittertum und dem Deutschen Orden, ver-ließ Wikbold seine Diözese. Zuerst hielt er sich auf dem Hof der Kartäuser in Koblenz auf, danach in der Zisterzienserabtei in Altenberg. Zu dieser Zeit entstand vermutlich das Gebetbuch, das die Gesänge der rheinländischen Mystik enthält. Das Gebetbuch hat einen eff ektvollen Einband, der von einem unbekannten Kölner Buchbinder aus dem Kreis des Meisters des Eidbuches in der zweiten Hälft e der 70er oder in den 80er Jahren ausgeführt wurde. Bestimmt vermachte der Bischof das Gebetbuch seiner Bibliothek im Schloss Lö-bau, danach wurde es zum Eigentum des Konvents der Bernhardiner. Nachdem der Orden im Jahre 1821 aufgelöst worden war, wurde das Gebetbuch an die Gymnasiumbibliothek in Konitz übergeben, um schließlich im Jahre 1946 die Sammlungen der Universitätsbiblio-thek in Th orn zu bereichern. Erst in den letzten Jahren wurde die Abkürzung des Vorna-mens des Besitzers, Wikbold Dobilstein, entziff ert.

115

Page 115: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

M a r t a C z y ż a k , A r k a d i u s z Wa g n e r [302]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

DISCOVERED PRAYER BOOK OF THE BISHOP OF CHEŁMNO WIKBOLD DOBILSTEIN

Summary

Key words: medieval book, the University Library in Toruń, Cologne, bookbinding

Th e subject of the article is the discovered prayer book of the bishop of Chełmno Wik-bold Dobilstein (1363–1385). As the history of the manuscript is closely connected with the fate of its owner, the fi rst part of the article addresses the biography of the bishop, particularly the years spent „in exile”: Wikbold left the diocese in 1376 aft er a confl ict with local knights and the Teutonic Order. He fi rst settled down in the court of Karthaus (Kartuzy) in Koblenz, and later in the Cistercian Abbey in Altenberg. Th is was probably the time when the prayer book containing works belonging to the Rhine mystical school were created. It has an impressive cover made by an unknown bookbinder from Cologne from the circle of the Master of the Book of Vows in the second half of the 1370s- the 1380s. Th e bishop probably bequeathed the prayer book to his library in the castle in Lubawa – it later became the property of the Bernandine convent there. Aft er the convent was cassated in 1821, the prayer book was passed over to the library of a secondary school in Chojnice, and in 1946 it was transported to the University Library in Toruń. It was not until recent years that the abbreviated name of its author was identifi ed as Wikbold Dobilsten.

116

Page 116: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I I I — R O K 2 0 1 3Zeszyt 2

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

STANISŁAW SALMONOWICZ (Toruń)

MIĘDZY NRD I RFN. ZE WSPOMNIEŃ HISTORYKA

Słowa kluczowe: historiografi a, międzynarodowe kontakty naukowe, stypendia, konferen-cje, biografi e uczonych

WSTĘP

Międzynarodowym poziomem badań historycznych, a zwłaszcza historyczno-prawnych interesowałem się szczególnie od okresu moich studiów na Uniwersy-tecie Jagiellońskim. Rzecz jasna, w klimacie PRL, a zwłaszcza lat, kiedy z przyczyn politycznych nie mogłem marzyć o wyjazdach zagranicznych na mityczny Zachód (od roku 1970 do lat osiemdziesiątych), kontakty osobiste, nieraz przypadkowe, oraz studia nowości wydawniczych i rzadkie związki korespondencyjne z uczony-mi różnych krajów zastępowały mi szersze możliwości prac badawczych zagranicą. Tak czy inaczej, przez długie lata na łamach „Kwartalnika Historycznego”, „Czaso-pisma Prawno-Historycznego” czy wreszcie od ponad 30 lat w „Revue His torique de Droit Français et Étranger” wydawanym w Paryżu omawiałem nowości nauko-we publikowane w różnych krajach i różnych językach, z tym jednak, że przede wszystkim omawiałem prace autorów francuskich i niemieckich. Po latach żyw-szych kontaktów naukowych nawiązanych w takich krajach, jak Francja, Niemcy, Austria czy Włochy, spoglądałem z tej perspektywy na naukę światową, a w każdym razie europejską, przynajmniej w tych sprawach, które były przedmiotem moich szczegółowych zainteresowań. Kilka lat temu zainicjowałem jako członek Komi-sji Historii Nauki PAU publikacje dotyczące naszych międzynarodowych kontak-tów1. W opublikowanym tekście pisałem obszernie o moich związkach z nauką francuską. Publikacja przeszła bez większego echa... Mimo wszystko sądzę, że kil-ka poniższych refl eksji i informacji o moich związkach z nauką niemiecką, refl eksji siłą rzeczy wycinkowych czy subiektywnych, może jednak stanowić nie tylko przy-czynek do badań tych kwestii, ale i służyć jako swego rodzaju informator o doko-naniach pewnej grupy uczonych niemieckich, zwłaszcza tych, którzy zajmowali się problematyką stosunków polsko-niemieckich. Czasami badacze młodszego

1 Por. tom 14 „Monografi i Komisji Historii Nauki PAU” pt. Zagraniczne peregrynacje i przyjaźnie naukowe polskich uczonych (t. 1, Kraków 2008), w którym ogłosiłem studium pt. Z wędrówek i przy-jaźni naukowych: Francja (s. 9–50).

Page 117: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [304]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

pokolenia zbyt łatwo ulegają pokusie „nowości bibliografi cznych”, zapominając, iż – w przeciwieństwie do nauk ścisłych, w których stan badań zmienia się szybko i radykalnie – w naukach humanistycznych starzeją się szybko tylko próby synte-tyczne i podręczniki o dużym stopniu ogólności, natomiast solidne, szczegółowe prace źródłowe pozostają nieraz na długie dziesiątki lat ostatnim słowem nauki w danej kwestii. Czasami zresztą mamy do czynienia z błyskotliwymi nowościa-mi, które przecież do naszej znajomości problemu niczego nowego nie wnoszą, są nieraz powtórzeniem ustaleń monografi i sprzed pół wieku, wzbogaconym jedynie o nowoczesną terminologię...2

Dziś, kiedy z pewną emfazą, zgoła naiwną, żądamy od naszej humanistyki, by zdobywała laury na arenie międzynarodowej, warto wracać do pewnych do-świadczeń z epoki PRL, doświadczeń w wielu kwestiach nadal aktualnych3. Po-wtórzę tu raz jeszcze kilka banalnych stwierdzeń, dziwnie z reguły niedostrzega-nych w kierowniczych kołach naszej nauki, opanowanych wyłącznie niemal przez przedstawicieli nauk ścisłych i technicznych. Po pierwsze, język angielski może być ewentualnie wyłącznym językiem polskiej nauki w zakresie tych nauk, któ-rych przedmiot badań ma charakter jednoznacznie globalny (międzynarodowy, jak w chemii, medycynie czy fi zyce), nie ma bowiem chemii specyfi cznie polskiej, nie ma biologii specyfi cznie polskiej! Dodajmy, po drugie, że uczeni tych nauk nie piszą swoich prac z myślą o jakimkolwiek szerszym kręgu czytelniczym, są bowiem to prace o wyłącznie fachowym przeznaczeniu, niemające znaczenia dla kultury danego kraju. Inaczej przecież jest z reguły w naukach humanistycznych: większość polskich humanistów pisuje, siłą rzeczy, o sprawach ściśle polskich (his-toria Polski, polska literatura, polska sztuka). Oczywiście, istnieją takie czy inne zbieżności i byłoby dobrze, gdyby uczeni obcy czasem te prace studiowali, jed-nakże istnieje bariera językowa i techniczna (fi nansowa), a także psychologiczna. Polskie książki z zakresu humanistyki (a w humanistyce na serio liczą się tylko książki, a nie wąskie artykuły!) mają szanse na druk głównie w Polsce, nieliczne wyjątki (także mego pióra!) potwierdzają tylko ten fakt. W istocie ważna książka o historii Polski musi być publikowana ze względów zrozumiałych w języku pol-skim. Dobrze byłoby, gdyby mogła się niekiedy ukazać także w języku światowym. Jest tu jednak nie tylko problem niemal nie do rozwiązania kosztów tłumaczenia czy druku, ale i rozpowszechniania: stwierdzam jako fachowiec, że wydawane nie-

2 Tu przypominam, że niejeden z naszych gorliwych quasi-marksistów po roku 1945 całą swoją wiedzę źródłową czerpał z publikacji „burżuazyjnych”, jako swój wkład dodając jedynie krytykę tych publikacji wzbogaconych o terminologię marksistowską!

3 Wskazuję tu, że mimo pewnych własnych sukcesów na polu międzynarodowym jestem gene-ralnie sceptykiem w tych sprawach: opublikowałem kilka książek jako autor bądź współautor w ję-zykach kongresowych, w tym po niemiecku moją próbę syntezy dziejów Prus (Preussen. Geschichte von Staat und Gesellschaft , aus dem Polnischen übersetzt v. M. V. Stefanski, Herne 1995, ss. 447). Nie udało się mi jednak opublikować w Niemczech biografi i Fryderyka II (choć były już gotowe tłuma-czenie i pozytywne recenzje fachowców, w tym Klausa Zernacka). Generalnie powiedzieć trzeba, że monografi e autorów polskich, jeżeli nie dotyczą spraw spoza Polski i jeżeli nie są wydawane w tłuma-czeniu w naszym kraju, rzadko mają szanse na druk w którymś z języków kongresowych.

118

Page 118: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[305]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

kiedy w dobie PRL czy III Rzeczypospolitej przez polskie wydawnictwa publika-cje w językach kongresowych i tak, nie wchodząc tu w liczne tego przyczyny, nie docierają z reguły w szerszej mierze do środowisk opiniodawczych zagranicą. Jest natomiast niemal pewne, że książka historyka polskiego o polskiej kulturze czy literaturze nie ma wielkich szans na druk w jakimś komercyjnym wydawnictwie krajów Europy Zachodniej, o USA nawet nie wspominając... Dam jeden przykład: literatura naukowa w języku polskim o takich sprawach, jak zbrodnie niemieckiej okupacji, dzieje powstania warszawskiego czy zbrodnie komunistyczne, była nie-kiedy już stosunkowo bogata przed 1990 r., także dzięki niektórym historykom emigracyjnym. Nie zmieniło to faktu, że gros tych publikacji nigdy nie zostało przetłumaczonych na język angielski i wydanych w USA, a nieliczne publikacje z tego zakresu w językach kongresowych są do dziś z reguły przemilczane4.

Nieco lepiej wyglądały nasze sprawy, jeżeli chodziło o kontakty z nauką francus-ką i niemiecką (RFN), jednakże sukcesy przynosiły głównie badania epok niebu-dzących szczególnych problemów politycznych, a więc epoki średniowiecza i daw-nej Rzeczypospolitej. Dla uczonych w naszym kraju szersze możliwości działania powstały dopiero po zakończeniu epoki stalinowskiej (1956) i wówczas kontakty naukowe, drukowanie polskich referatów czy artykułów naukowych zagranicą sta-ły się realne. Jak to wyglądało, jak mimo przeszkód udawało się wiele zdziałać, będę ukazywał na przykładzie głównie moich kontaktów z nauką niemiecką, które przecież dla lat po roku 1960 będą w pewnej mierze analogiczne dla szerszych kontaktów toruńskich uczonych starszej wówczas generacji z nauką w NRD czy w RFN. W sumie byłem wówczas i dziś jestem raczej bardzo umiarkowanym pe-symistą (takim był też Czesław Miłosz po latach własnych doświadczeń na uni-wersytetach amerykańskich). Nie da się zaprzeczyć, że dla krajów drugiej kategorii (a my do tego grona bezsprzecznie należymy) trudności są ogromne, niewiele się

4 Zbiorowa publikacja Polacy i Niemcy. 100 kluczowych pojęć, red. E. Kobylińska, A. Lawaty, S. Rüdiger, Warszawa 1996, zawiera liczne ciekawe szczegółowe studia fachowców, w tym traktuje też obszernie o problemie „wypędzonych” Niemców, przesiedleniach itd. Zabrakło w niej jednak nie tylko jakiegokolwiek tekstu o zbrodniach niemieckich epoki okupacji hitlerowskiej, ale i np. o fak-cie, stale przemilczanym niemal wszędzie, że pierwsze „wypędzenia” epoki drugiej wojny światowej dotyczyły części Polaków i wszystkich Żydów z terytoriów anektowanych wbrew prawu międzyna-rodowemu przez III Rzeszę (zwłaszcza z Pomorza, Śląska, Wielkopolski). Notabene to niemiecki au-tor, znany jako specjalista od spraw polsko-niemieckich, Klaus Bachmann w tekście pt. Roszczenia do Oświęcimia (ibid., s. 404) napisał bardzo istotne zdanie: „Polska jako ofi ara II wojny światowej funkcjonuje w świadomości niemieckiej w tak znikomym stopniu, że podczas Festiwalu Filmowego w Berlinie z okazji 50. rocznicy wybuchu wojny w 1989 r. obok powodzi fi lmów radzieckich zabra-kło chociaż jednego polskiego”. Bachmann podkreślił, że akcentowała to prasa polska omawiająca Festiwal. Ze swej strony dodam, iż mało kto w III RP, na czele z naszym ministerstwem spraw za-granicznych, zdaje sobie sprawę z tego, że „na Zachodzie”, łącznie z USA, dzieje polskie w okresie drugiej wojny światowej pozostają tematem nieznanym bądź niechcianym. Częściowo była to wina naszych władz komunistycznych, częściowo, moim zdaniem, pragnienie „Zachodu” skreślenia spraw polskich po Jałcie ze świadomości ich społeczeństw. Dziś jest to w dużej mierze problem spóźniony: nikogo już zbrodnie III Rzeszy nie interesują, najmniej media, które nie darmo od lat powtarzają „pomyłkę geografi czną”, że Oświęcim i Majdanek to były polskie obozy śmierci dla Żydów...

119

Page 119: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [306]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

tu zmieniło na naszą korzyść po upadku komunizmu, ponieważ w miejsce trud-ności polityczno-cenzuralno-paszportowych, weszły, ze zdwojoną siłą, problemy z fi nansowaniem polskiej nauki... To wszystko, co napisałem powyżej jako uwagi wstępne, nie oznacza, że nie należy działać. Trzeba jednak pamiętać i o dotych-czasowych doświadczeniach, i o ogromie trudności obiektywnych. Mój opis to zarazem przyczynek do dziejów naszej nauki pod rządami PRL, jak i przyczynek do charakterystyki środowisk naukowych historycznych i historii prawa zarówno w NRD, jak i w RFN.

LATA KRAKOWSKOWARSZAWSKIE 19561966

W latach tych byłem naprzód aspirantem historii prawa u boku Karola Kora-nyiego na Uniwersytecie Warszawskim, a potem starszym asystentem i adiunktem na Uniwersytecie Jagiellońskim w katedrze powszechnej historii państwa i prawa. Jedyne wówczas moje dwa wyjazdy zagraniczne, niezwykle cenne, dotyczyły jed-nak Francji, która była początkowo głównym przedmiotem moich zainteresowań: studia podyplomowe w Nancy w 1960/1961 r. i pobyt na uniwersytecie w Grenoble (trzy miesiące w 1966 r.). W tych latach nie miałem natomiast żadnych możliwości wyjazdów ani do NRD, ani do RFN, choć moje najważniejsze publikacje tych lat wiązały się z tematyką polsko-niemiecką czy głównie niemiecką. W 1963 r. profe-sor prawa rzymskiego na uniwersytecie w Saarbrücken, Wilhelm Wegener, ogło-sił obszerną i dla mnie bardzo pozytywną recenzję z mojej rozprawy doktorskiej o prawniku toruńskim Krystianie Steinerze5. Książka ta zawierała obszerny wstęp o nauce prawa w Niemczech i w Polsce w XVIII w. oraz streszczenie niemieckie, jednakże dopiero mój artykuł w języku francuskim otwierał możliwość szersze-go poznania wyników mojej pracy6. W tych latach każdy chyba profesor prawa w Niemczech znał oczywiście francuski, co dziś w młodym pokoleniu niemieckim jest już raczej rzadkością. Nie pamiętam, czy za pośrednictwem moich mistrzów (Michał Patkaniowski, Adam Vetulani, Karol Koranyi), czy też dzięki wysyłaniu mojej książki lub odbitek artykułów uzyskałem w latach 1962–1966 pewne kon-takty korespondencyjne i otrzymywałem cenne książki albo odbitki od uczonych z RFN. Wystarczy tu wspomnieć, że jeden z ówczesnych już seniorów historii pra-wa w RFN, prof. Hans Th ieme (1906–2000), wówczas na uniwersytecie we Frei-burgu (był tam także rektorem w latach 1960/1961), a także współredaktor czaso-

5 S. Salmonowicz, Krystian Bogumił Steiner (1746–1814), toruński prawnik i historyk. Studium z dziejów nauki prawa doby Oświecenia w Polsce, Toruń 1962, ss. 194. Recenzja W. Wegenera ukazała się w: Zeitschrift der Savigny-Stift ung für Rechtsgeschichte. Germanische Abteilung (dalej cyt. ZRG GA), Bd. 80: 1963, s. 530–534. Recenzja ta była nawet dla mnie bardziej korzystna niż ówczesne recenzje autorów polskich i ona niewątpliwie otworzyła mi drogę do kontaktów z niemieckimi hi-storykami prawa. Drugą recenzję ogłosił znany historyk spraw niemiecko-polskich Albert Heise w: Ostdeutscher Literatur-Anzeiger, Bd. 9: 1963, 1, s. 17–18.

6 Por. S. Salmonowicz, La littérature juridique du XVIIIe siècle polonais et le débuts de la Science de l’Histoire du droit, Revue Historique de Droit Français et Étranger (dalej cyt. RHD), A. 42: 1964, no. 1, s. 84–95.

120

Page 120: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[307]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

pisma „Zeitschrift der Savigny-Stift ung für Rechtsgeschichte”, podziękował mi za odbitkę i pozostawaliśmy odtąd w kontakcie korespondencyjnym. Osobiście mia-łem okazję go poznać dopiero wiele lat później, kiedy z jego inicjatywy zostałem zaproszony po raz pierwszy na zjazd niemieckich historyków prawa (Deutscher Rechtshistorikertag) w Augsburgu (1980), a prof. Th ieme przewodniczył dysku-sji nad moim referatem7. Zapamiętałem prof. Th ieme jako eleganckiego w sposo-bie bycia, starszego już wówczas pana, który na zjazdach historyczno-prawnych w Niemczech odgrywał szczególną rolę. Potem jednak miały miejsce moje kłopoty polityczne i kiedy pojawiłem się na zjeździe niemieckich historyków prawa w Ber-nie w 1994 r., Th ieme już w nim udziału nie wziął.

Do czołowych profesorów historii prawa po drugiej wojnie światowej w RFN należał także Hermann Conrad (1904–1972), który od 1948 r. był profesorem w Bonn (kierował katedrą historii prawa niemieckiego, cywilnego, handlowego i kościelnego). Do swej przedwczesnej śmierci był nade wszystko znawcą śred-niowiecznej historii prawa niemieckiego oraz historii prawa karnego czasów no-wożytnych. Nie miałem okazji poznać go osobiście, ale zawdzięczałem mu dzięki naszym kontaktom korespondencyjnym dar, ówcześnie dla mnie, początkujące-go historyka spraw niemieckich, niezwykle cenny: przysłał mi swój dwutomowy, najlepszy właściwie do dziś, podręcznik pt. Deutsche Rechtsgeschichte, Bd. 1–2 (pierwsze wydanie: 1954–1966, najnowsze z roku 2011), które ujęło z pełną pre-cyzją i erudycją dzieje państwa i prawa niemieckiego od wczesnego średniowiecza po rok 1806. Tomu trzeciego, obejmującego prawo prywatne oraz wiek XIX po 1918 r., autor przed przedwczesną śmiercią nie ukończył8.

Wielką postacią niemieckiej nauki prawa karnego i historii prawa karnego był w RFN prof. Eberhard L. F. Schmidt (1891–1977), związany nade wszystko z pru-skimi sprawami, uczeń głównie słynnego karnisty Franza von Liszta, który także interesował się żywo historią prawa karnego. Już w młodym wieku Schmidt został profesorem prawa karnego we Wrocławiu, a następnie w Lipsku. W czasie drugiej wojny światowej działał jako zmobilizowany ofi cer – sędzia wojskowy i pełniąc tę funkcję, znalazł się w 1943 r. w ostrym konfl ikcie z władzami III Rzeszy, broniąc zasad praworządności w prawie karnym. Ostatecznie po wojnie (od 1948 r.) aż do emerytury wykładał na uniwersytecie w Heidelbergu. Schmidt był autorem licz-

7 H. Th ieme należał do czołowych znawców historii prawa prywatnego niemieckiego i recepcji prawa rzymskiego w Niemczech. Był doktorem honoris causa wielu uniwersytetów, w tym paryskiej Sorbony. Do najcenniejszych należą jego prace o pruskiej kodyfi kacji z 1794 r. (Landrecht Pruski), istotne także dla polskich badań. Por. księgę na jego siedemdziesięciolecie: Rechtshistorische Studien. Hans Th ieme zum 70. Geburtstag zugeeignet von seinen Schülern, Köln–Weimar–Wien 1977. Wśród licznych nekrologów por. A. Laufs, Nachruf auf Hans Th ieme, ZRG GA, Bd. 119: 2002, s. 15.

8 Por. Beiträge zur Rechtsgeschichte. Gedächtnisschrift für Hermann Conrad, hrsg. v. G. Klein heyer, P. Mikat, Paderborn 1979. Następcą Conrada na katedrze w Bonn został także historyk głównie pra-wa karnego, Gerd Kleinheyer, mocno jednak „pruski” w swym sposobie bycia. Gościłem u niego po latach w Bonn z wykładem i utrzymywałem z nim kontakty, ale życzliwego stosunku do otoczenia, które charakteryzowało Conrada, raczej nie odziedziczył. Inny wybitny historyk prawa, Karl S. Ba-der, określił Conrada jako człowieka z gruntu dobrego i wrażliwego.

121

Page 121: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [308]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nych cennych publikacji z dziejów prawa karnego i sądownictwa niemieckiego9. Jego prace wielokrotnie wykorzystywałem w moich badaniach nad historią prawa. Kiedy przebywałem na stypendium naukowym na Wydziale Prawa Uniwersyte-tu w Grenoble redaktor „Revue Historique de Droit Français et Etranger”, dobrze mi już znany prof. Jean Imbert, zaproponował mi napisanie recenzji ze świeżo wówczas publikowanego podręcznika historii prawa karnego i procedury karnej E. Schmidta, ofi arowując mi egzemplarz recenzyjny, co było rzecz jasna najważ-niejsze w tych latach... Stąd napisałem dość obszerną recenzję, w której wspomnia-łem, iż autor jako sędzia w Wehrmachcie (co wiedziałem z jakiegoś opracowania historii sądów w dobie III Rzeszy) bronił zasad prawa przeciw samowoli władz III Rzeszy10. Wkrótce po ukazaniu się mojej recenzji otrzymałem bardzo miły list od E. Schmidta i do jego śmierci pozostawaliśmy w kontakcie. W 1980 r. już nie żył i na zjeździe w Augsburgu poznałem tylko jego syna, profesora prawa11.

Od jesieni 1966 r. przeniosłem się z Krakowa do Torunia, obejmując stanowi-sko kierownika katedry historii państwa i prawa polskiego, jednakże, równocześ-nie, ulegając naleganiom prof. Zbigniewa Zdrójkowskiego, podjąłem się bardzo trudnej pracy polegającej na dokończeniu monografi i Stanisława Tynca o gymna-sium academicum toruńskim (protestanckim), które to dzieje częściowo Tync do-prowadził do roku 1680, a w wielu sprawach głównie tylko do początków XVII w. Przez wiele lat pracowałem głównie nad dziejami kultury, oświaty i nauki Prus Królewskich (XVII–XVIII w.), ze szczególnym uwzględnieniem bogatych mate-riałów toruńskich.

PEJZAŻE NRD

Ze zrozumiałych względów postanowiłem moje narastające, mimo trudności politycznych, kontakty z nauką niemiecką odrębnie omówić dla spraw związanych z nauką w NRD, a osobno w RFN. To dopiero po roku 1990 będziemy mieli do czynienia z wyłącznie jednolitymi sytuacjami w kontaktach ze zjednoczonymi Niemcami. Tak więc pierwszy mój wyjazd do Niemiec był wyjazdem do NRD,

9 O E. Schmidtcie chciałbym obszerniej napisać. Liczne jego prace dotyczyły historii prawa karnego, procedury karnej i dziejów więziennictwa w państwie prusko-brandenburskim, głównie w XVIII w., por. m.in.: E. Schmidt, Staat und Recht in Th eorie und Praxis Friedrichs des Grossen, Leipzig 1936; idem, Rechtssprüche und Machtsprüche der preussischen Könige des 18. Jahrhunderts, Leipzig 1943. Szereg artykułów poświęcił także historii niemieckiego i włoskiego prawa karnego (i nauki prawa) w średniowieczu i w wieku XVI.

10 Por. idem, Einführung in die Geschichte der deutschen Strafrechtspfl ege, Göttingen 1965 (wyd. 3; wyd. 1 to raczej skromny skrypt z 1947 r.). Moja recenzja ukazała się w: RHD, A. 44: 1966, no. 4, s. 638–642.

11 E. Schmidt był po wojnie w RFN niezwykle ceniony, jego podręczniki, zwłaszcza procedu-ry karnej, ukazywały się w wielu wydaniach. Por. o nim szczególnie: S. von Hardenberg, Eberhard Schmidt (1891–1977). Ein Beitrag zur Geschichte des Rechtsstaats, Berlin 2009. Ważne mniejsze prace E. Schmidta z zakresu prawa karnego zostały wydane w: E. Schmidt, Beiträge zur Geschichte des preussischen Rechtsstaates, Berlin 1980. Por. moją recenzję w: Czasopismo Prawno-Historyczne (da-lej cyt. CPH), t. 35: 1983, z. 2, s. 232.

122

Page 122: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[309]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

związanym głównie i ofi cjalnie z moimi pracami nad dziejami toruńskiej szkoły protestanckiej, która odgrywała od początków XVII w. po drugą połowę wieku XVIII rolę jako ważny ośrodek nauki i oświaty, quasi-półszkoła wyższa tej epoki, także powiązana licznymi więzami międzynarodowymi (kraje niemieckie, czeskie, węgierskie, nawet daleki Siedmiogród). Na przełomie XVII/XVIII w. toruńskie gimnazjum akademickie utrzymywało bliskie kontakty z utworzonym ówcześnie i na owe czasy nowoczesnym uniwersytetem pruskim w Halle, a zwłaszcza z silnym ośrodkiem pietyzmu luterańskiego, który utworzył u boku uniwersytetu August Hermann Francke, twórca zespołu instytucji kulturalno-oświatowych (później nazwanych Franckesche Stift ung), które oddziaływały na całą Europę Środkowo--Wschodnią. Szukałem głównie druków i rękopisów związanych z działalnością toruńczyków w Haupt-Bibliothek der Franckeschen Stift ung, którą kierował wów-czas, łącznie z archiwum A. H. Franckego, źle widziany przez władze komuni-styczne dr Jürgen Storz, któremu zawdzięczałem liczne istotne informacje. Gene-ralnie ówcześnie budynki Fundacji Franckego zostały przejęte przez uniwersytet w Halle12. W czasie tej podróży zebrałem pewien materiał do moich prac, choć generalnie pobyt w Halle był za krótki, by ogarnąć bogate zbiory Archiwum Fran-ckego13. W Halle jednak zdołałem poznać wybitnego historyka prawa, prof. Rolfa Lieberwirtha, jak się zdaje wyraźnie wówczas dalekiego od władzy komunistycz-nej, pracującego niemal wyłącznie nad tematami z historii średniowiecza i czasów nowożytnych14. Krótki natomiast pobyt w Lipsku w drodze powrotnej zaowocował ciekawymi kontaktami z prof. Walterem Markovem, o którym bliżej nieco później. W drodze powrotnej z mej podróży zatrzymałem się jakby prywatnie w Dreźnie dzięki życzliwej gościnie przyjaciela Polaków, prof. Rudolfa Forbergera.

Moje kłopoty polityczne spowodowały, że ponownie wróciłem do licznych podróży po NRD dopiero od połowy lat siedemdziesiątych. W epoce, kiedy nie dostawałem paszportu na wyjazdy „na Zachód”, do NRD puszczano mnie bez

12 Formalnie Archiv der Franckeschen Stift ung należał jako Dział do Biblioteki Uniwersyteckiej w Halle.

13 Wspomnę tu też, że ówcześnie, w okresie NRD, rozwinął się w Halle silny ośrodek slawistyki, acz głównie skierowany na sprawy rosyjskie. Jego szefem, który jednak naraził się władzom komu-nistycznym (nawet okresowo miał zakaz działalności dydaktycznej), był prof. Günther Mühlpfordt. Wziąłem udział w wielkim hołdzie dla jego działalności naukowej, por. trzytomowe dzieło zbioro-we: Europa in der Frühen Neuzeit. Festschrift für Günther Mühlpfordt, hrsg. v. E. Donnert, Bd. 1–3, Köln–Weimar–Wien 1997. Dzieło Mühlpfordta kontynuuje Erich Donnert, nade wszystko jednak specjalista w zakresie historii Rosji i jej kultury w XVIII w. Jako dobrze widziany znawca tej prob-lematyki otrzymał księgę pamiątkową już na sześćdziesięciopięciolecie urodzin: Gesellschaft und Kultur Mittel-, Ost- und Südosteuropas im 18. und beginnenden 19. Jahrhundert. Festschrift für Erich Donnert zum 65. Geburtstag, hrsg. v. H. Reinalter, Frankfurt am Main 1994.

14 R. Lieberwirth był jedynym historykiem prawa w NRD, którego poznałem i którego prace recenzowałem. Był on uczniem prof. Gertrud Schubart-Fikentscher, znakomitej historyczki prawa epoki międzywojennej. Lieberwirth otrzymał szereg ważnych godności i wyrazów uznania w RFN. Poza wydaniami źródeł ogłosił też cenne prace o prawie karnym i humanitaryzmie w XVIII w., w tym o Krystianie Th omasiusu. Por. moje uwagi w: Z problematyki procesów o czary. Uwagi na marginesie najnowszej literatury, CPH, t. 13: 1961, z. 2, s. 209–221, a także: ibid., t. 21: 1969, z. 2, s. 282–283.

123

Page 123: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [310]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

trudu, nasza Służba Bezpieczeństwa miała bowiem, jak wynika z korespondencji zawartych w moich aktach w Instytucie Pamięci Narodowej, pełne zaufanie do en-erdowskiej Stasi, która rzeczywiście, jak zresztą podejrzewałem już wtedy, opieko-wała się moją osobą bardzo ściśle, także w latach osiemdziesiątych. Ofi cjalne łatwe zezwolenia na wyjazd do NRD wiązały się z faktem, że po okresie „bezrobotnego pracownika nauki” od 1972 r. zostałem pracownikiem Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie i moim ofi cjalnym zadaniem badawczym stała się praca nad trzecim (a potem i czwartym, którego zostałem redaktorem) tomem Historii Pomorza, które to prace wymagały skorzystania przynajmniej z archiwów i bibliotek w NRD, co zapewniała umowa między PAN a akademią nauk w NRD. Główne dawne archiwum pruskie (ale dotyczące w zasadzie spraw przed XIX w.) znajdowało się poza moim zasięgiem, ale część druga pozostała w NRD i była umieszczona jako Oddział Centralnego Państwowego Archiwum NRD w Merse-burgu, dwadzieścia kilometrów od Halle (na szczęście funkcjonował bezpośredni tramwaj Halle–Merseburg). W rezultacie tego właśnie do Merseburga, gdzie były główne akta pruskie z wieku XIX, parokrotnie podróżowałem, ponadto do Halle, potem także do Lipska, Berlina Wschodniego i raz do Greifswaldu z wypadem do archiwum w Stralsundzie.

Niemiecka Republika Demokratyczna, co już dziś pewnie trochę zapomina-my, była prawdziwie totalitarnym krajem łączącym w sobie niektóre pruskie cnoty. W tym prawdziwie doskonałym państwie policyjnym, rzadkością była rozmowa w miarę liberalna, prywatna, ponieważ zawsze mogła się okazać niebezpieczna dla obu stron. W istocie rozmów quasi-politycznych czy krytycznych z nikim w zasadzie się w NRD nie prowadziło, oni tego unikali, nawet jeżeli zdawali so-bie sprawę z tego, że nie jestem miłośnikiem komunizmu. Ja sam też wiedziałem, że muszę bardzo uważać, nie opowiadać nikomu dowcipów antyradzieckich itd. W. Markov był człowiekiem szerokich horyzontów naukowych, ale całe życie na-leżał do establishmentu. Do R. Forbergera w Dreźnie miałem pełne zaufanie, ale obaj unikaliśmy tematów jednoznacznych. Zazwyczaj profesorowie NRD – o ile to nie wynikało bezpośrednio z ich obowiązków urzędowych – unikali prywatnych kontaktów z cudzoziemcami. Podobnie trudno byłoby utrzymywać jakieś oży-wione kontakty pisemne, skoro ich korespondencja przechodziła przez cenzurę u nich, a i ja wiedziałem, że moja też jest kontrolowana. Nieco inaczej było czasami w ramach ofi cjalnej polsko-enerdowskiej Komisji Historyków, której nieco póź-niej zostałem członkiem (z inicjatywy profesora Mariana Biskupa, mojego zresztą ówcześnie szefa w IH PAN). Było jednak i tu rzeczą jasną, iż wszyscy członkowie tej Komisji z NRD byli dokładnie pilnowani i sami pilnowali. Tak więc moje po-byty w NRD były raczej pracowite (archiwa i biblioteki), a mało ciekawe. Notabene w tych latach, obok prac zrealizowanych w ramach planu zadaniowego IH PAN oraz zadań realizowanych poza Toruniem, zdołałem opracować dwie duże książki. Biografi ę kompletną Fryderyka Wielkiego, pierwszą tego typu piórem polskim, która miała szereg wydań w kraju. Łącznie sprzedano około 200 tysięcy jej eg-

124

Page 124: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[311]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

zemplarzy, na czym głównie zarobiło wedle ówczesnych przepisów Ossolineum, a nie autor. Był to jednak główny sukces fi nansowy mego życia. Druga książka była pierwszą obszerną w języku polskim próbą syntezy całości dziejów państwa pru-sko-brandenburskiego pt. Prusy. Dzieje państwa i społeczeństwa (wydanie pierw-sze: Poznań 1987; łącznie trzy wydania). Sprawy niemieckie widziane oczami pol-skiego historyka rzadko osiągają sukces w Niemczech. Moja biografi a Fryderyka II została przetłumaczona na język niemiecki, ale ostatecznie nikt jej nie wydał... Natomiast dzieje Prus po latach starań dr. Wolfganga Kesslera (Herne) ukazały się po latach po niemiecku nakładem Max-Opitz-Stift ung, Herne15. Notabene mimo wyważonego mojego pisarstwa w obu tych książkach (co do Fryderyka II potwier-dziła to bardzo pozytywna recenzja znawcy tej miary co profesor Klaus Zernack)16 generalnie potwierdziła się stara reguła, że autorzy polscy na rynku historycznym niemieckim niezwykle rzadko mogą liczyć na sukces. Charakterystyczne było przemilczanie mojej syntezy Prus mimo rozesłania wielu egzemplarzy recenzyj-nych. W istocie, po krótkim okresie milczenia czy krytykowania dorobku Prus w dziejach Niemiec, wielkie postacie Fryderyka II, Otto von Bismarcka czy nawet zjawisko militaryzmu pruskiego wracały etapami do łask, kolejnymi tak zwanymi „pruskimi falami”17. Dokonywała tego nie tylko konserwatywna publicystyka, ale i historiografi a akademicka, naprzód piórami starych apologetów (szkoła Walthe-ra Hubatscha czy Hans-Joachim Schoeps), a potem i autorów młodszego pokole-nia (zwłaszcza Gerd Heinrich, ale i Johann Kunisch, w jakiejś mierze i Wolfgang Neugebauer)18 wróciła na nieco stonowane ścieżki apologetyczne dynastii Hohen-zollernów. Warto jednak dodać, że najlepsza biografi a Fryderyka II w RFN, pióra Th eodora Schiedera, generalnie znanego ze swych mocno dawniej prawicowych poglądów, w sporej mierze zbliżyła się swoimi ocenami do mojego stanowiska, którego Schieder, polskim raczej się nie posługujący, oczywiście nie znał i nie cy-tował19. Dziś także w historiografi i anglosaskiej oraz francuskiej mamy nieraz taką sytuację, że rzetelne faktografi cznie stare dzieło Otto Hintzego sprzed pierwszej

15 Por. S. Salmonowicz, Preussen. Geschichte von Staat und Gesellschaft .16 Zob. recenzję K. Zernacka w: Jahrbuch für die Geschichte Mittel- und Ostdeutschlands, Bd.

35: 1986, s. 368–372; por. także: R. H. Labrenz, Zur neueren polnischen Einschätzung Friedrich des Grossen. Eine Posener und Th orner Schule?, [in:] Friderizianischen Miniaturen. Forschungen und Stu-dien zur Friderizianischen Zeit, Bd. 2, hrsg. v. J. Ziehmann, Bremen 1988, s. 193–206.

17 Por. S. Salmonowicz, Pokłosie „pruskiej fali”, Olsztyńskie Studia Niemcoznawcze, t. 2: 1989, s. 5–21.

18 Por. G. Heinrich, Geschichte Preussens. Staat und Dynastie, Frankfurt am Main–Berlin–Wien 1984 (wyd. 1: 1981); W. Neugebauer, Die Hohenzollern, Bd. 1, Stuttgart–Berlin–Köln 1996. Obaj autorzy nieco kronikarsko identyfi kują państwo pruskie z dynastią Hohenzollernów. Formalnie czy-nił tak w tytule i O. Hintze przed pierwszą wojną światową (idem, Die Hohenzollern und ihr Werk. Fünfh undert Jahre vaterländischer Geschichte, Berlin 1915), ale ujmował całość o wiele głębiej jako historyk społeczeństwa.

19 Por. T. Schieder, Friedrich der Grosse. Ein Königtum der Widersprüche, Frankfurt am Main 1983.

125

Page 125: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [312]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

wojny światowej jest częściej wykorzystywane, niż niektóre pośpieszne podręczni-ki dziejów pruskich z ostatnich lat trzydziestu.

Wracając do moich kontaktów z uczonymi w NRD, warto wspomnieć goś-cinny dom profesora historii techniki i gospodarki, Rudolfa Forbergera (1910––1997)20. Był on od młodości inwalidą, z trudem poruszał się za pomocą kul. Od lat miał z nim kontakty w Toruniu prof. Jacek Staszewski. Forberger zaprosił mnie na krótki pobyt w jego domu w Dreźnie. Był znawcą dziejów Saksonii, a w związ-ku z tym interesował się także żywo polskimi sprawami XVIII w. Miał duży au-torytet jako badacz historii techniki i gospodarki, chociaż generalnie nauka hi-storyczna w NRD, z małymi wyjątkami, stała nisko. Dla spraw XIX/XX w. była wręcz raczej częścią propagandy. Drugim ciekawym uczonym z NRD był wspo-mniany już Walter Markov (1909–1993), który wywodził się z Austrii, ale z rodzi-ny o słowiańskich korzeniach21. W młodości mieszkał w Jugosławii, ale doktorat zrobił w 1934 r. w Bonn. Był jednak komunistą i przez długie lata więziono go w hitlerowskich więzieniach (1935–1945). Nie przeszkodziło to jednak temu, że po wojnie zrobił błyskotliwą i zasłużoną karierę. Nie zdawałem sobie początko-wo sprawy z tego, iż mimo swej przeszłości komunistycznej został za „odchylenie od linii partyjnej” wydalony z partii komunistycznej NRD (1951 r.), ale nie był dalej represjonowany. Wiedziałem, że jest jedynym znawcą rewolucji francuskiej w NRD, a były to kwestie, które mocno mnie interesowały. Był przyjacielem Al-berta Soboula, „paryskiego papieża” jakobińskiej historiografi i. Od mojego pierw-szego pobytu w Lipsku miałem dobre stosunki z Markovem, powoływałem się na Soboula i na Bogusława Leśnodorskiego, a rozmawialiśmy zawsze po francusku, co w klubie uniwersyteckim w Lipsku budziło niejaką sensację (ciekawym, czy to nagrywali?). Całe życie byłem daleki od tak zwanej jakobińskiej historiografi i, ale sam Markov, choć reprezentował generalnie jakobińskie postawy, to podobnie jak Soboul w konkretnych rozprawach z dziejów rewolucji francuskiej reprezentował szeroką wiedzę źródłową, ogromną erudycję i wzbogacił historiografi ę w znaczny sposób. Ceniłem wielce i recenzowałem po latach jego kilkutomową sagę o anar-

20 R. Forberger posiadał wykształcenie techniczne i tytuł zawodowy inżyniera, ale po drugiej wojnie światowej uzyskał na uniwersytecie berlińskim Humboldta habilitację na podstawie rozprawy pt. Die Manufaktur in Sachsen vom Ende des 16. bis zum Anfang des 19. Jahrhunderts, Berlin 1958. Początkowo działał w Bergakademie Freiberg, a następnie na uniwersytecie jako profesor historii gospodarczej. Por. o nim: R. Gross, Nachruf zu Rudolf Forberger, Jahrbuch der Sächsischen Akademie der Wissenschaft en, 1997/1998, Leipzig 1999, s. 387–391.

21 W. Markov był od 1949 r. profesorem w Lipsku. Należał do nielicznych historyków NRD o renomie międzynarodowej (Francja, kraje Ameryki Łacińskiej, gdzie wielokrotnie wykładał). Wraz z A. Soboulem wydał wielkie wydawnictwo źródłowe: Die Sansculotten von Paris. Dokumente zur Geschichte der Volksbewegung 1793–1794, Berlin 1957. Także z nim ogłosił sztandarowy w NRD pod-ręcznik historii rewolucji francuskiej: 1789. Die Grosse Revolution der Franzosen, Berlin 1973. Por. moją recenzję w: Deutsche Literaturzeitung für Kritik der Internationalen Wissenschaft , Jg. 1975, H. 4, s. 314–315. W sprawie oceny obfi tej bibliografi i W. Markova por. S. Heikamp, Walter Markov. Ein DDR-Historiker zwischen Parteidoktrin und Profession, Leipzig 2003.

126

Page 126: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[313]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

chiście księdzu Roux22. Rozmawialiśmy o sprawach francuskich, a byłem w tym czasie dobrze zorientowany w historiografi i rewolucyjnej, czego jednak nigdy nie ujawniłem większą książką; hamował mnie brak dostępu do francuskich źródeł archiwalnych, ale i komunistyczne ograniczenia. Ofi cjalną historiografi ę polską w tym względzie zaczął reprezentować w parę lat później Jan Baszkiewicz, idąc wiernie za Soboulem czy Albertem Mathiezem. Bezpośrednio tylko raz z nim po-lemizowałem, nie bez trudności, ale, podobnie jak Bogusław Leśnodorski, byłem krytyczny wobec gloryfi kacji jakobinizmu i Robespierre’a. Markov był osobiście czarującym człowiekiem, nie widać było po nim skutków wieloletnich więzień, a miał wartościowy dorobek naukowy, także w późniejszych latach. Mniej ceniłem w tej epoce Eduarda Wintera, choć jego wcześniejsze prace z historii kultury Eu-ropy Środkowo-Wschodniej były bardzo cenne. Markova widziałem po raz ostat-ni na wielkiej konferencji międzynarodowej, zainicjowanej głównie przez Alberta Soboula pozostającego w sporze z historykami węgierskimi na temat oświeconego absolutyzmu. Był to rok 1986, a konferencja zorganizowana przez Markova od-bywała się w Lipsku z udziałem licznych historyków z różnych krajów. Ja byłem jedynym uczonym zaproszonym z Polski. Poprzednio historycy węgierscy organi-zowali szereg konferencji oświeceniowych w Matrafüred. A. Soboul był w istocie wrogiem oświeconego absolutyzmu, jako miłośnik wszelkich rewolucji bowiem nie doceniał roli polityki reform w historii. Stąd po konferencji w Lipsku sam się wycofałem z dalszych prac w tym zespole. W czasie pobytów w Lipsku pozna-łem też średniowiecznika, prof. Gustava Seebera, oraz interesującego się sprawami polskimi dr. Eduarda Meriana, który działa od lat jako sekretarz lipskiej, dobrze znanej w Polsce „Societas Jablonoviana”. Po latach zostałem jej członkiem, nieko-niecznie jednak mającym realne możliwości brania udziału w posiedzeniach tej zasłużonej dla spraw polskich instytucji23.

Jak już wspomniałem, po latach zostałem członkiem Komisji Historyków PRL––NRD. Złośliwie stwierdzę, iż wyjazdy do NRD nie były w cenie, w przeciwieństwie do wyjazdów do RFN. Skoro jednak nie byłem członkiem Komisji Podręcznikowej PRL–RFN, musiałem się zadowolić komisją zbierającą się głównie w NRD, co też miało pewne dla mnie pozytywy. Początkowo Komisji z ramienia NRD przewod-

22 Por. W. Markov, Die Freiheiten des Priesters Roux, Berlin 1969; idem, Jacques Roux. Scripta et Acta, Berlin 1967; idem, Exkurse zu Jacques Roux, Berlin 1970; Freiheit wird die Welt erobern. Reden und Schrift en von Jacques Roux, hrsg. v. W. Markov, Leipzig 1985. Otrzymałem propozycję omówie-nia jego edycji źródłowych we wspomnianym „Deutsche Literaturzeitung für Kritik der Internatio-nalen Wissenschaft ” (ibid., Jg. 1974, H. 3, s. 204–206). Książkę zaś recenzowałem w Kwartalniku Historycznym, R. 76: 1969, z. 1, s. 209–211. Można się było z nim nie zgadzać, ale był znawcą epoki i źródeł.

23 Wszelkie gromkie dywagacje na temat koniecznej współpracy międzynarodowej, jeżeli nie dysponujemy pieniędzmi na koszta związane z tą współpracą, do niczego nie prowadzą! W latach dziewięćdziesiątych odrzucałem wiele zaproszeń międzynarodowych, często z uwagi na fakt, iż stro-na polska nie była gotowa refundować kosztów podróży, a na Zachodzie zaczęto nas traktować od strony fi nansowej „normalnie”, a nie ulgowo, jak to często bywało w PRL: wielokrotnie moje wyjazdy zawsze się samofi nansowały, bądź wykładami, bądź strona zapraszająca pokrywała koszty.

127

Page 127: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [314]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

niczył prof. Heinrich Scheel24, którego wielką książkę o jakobinach niemieckich (niewolną wprawdzie momentami od pewnej przesady) recenzowałem w swo-im czasie w „Kwartalniku Historycznym”25. Scheel był wielką fi gurą partyjną, ale w swej monografi i wykonał sporo pracy nad nieznanym materiałem archiwalnym. Potem przewodniczącym delegacji niemieckiej był prof. Helmut Bleiber, historyk spraw społecznych wieku XIX, którego bliżej nie znałem. Czołowym natomiast ofi -cjalnym historykiem NRD był Gerhard Schilfert (1917–2001), długie lata profesor na uniwersytecie Humboldta w Berlinie, autor ofi cjalnych podręczników historii niemieckiej w NRD26. Można jednak zaryzykować pogląd, że niektórzy członko-wie Komisji z NRD szukali po polskiej stronie odrobiny oddechu liberalnego. Do-tyczyło to z pewnością dobrze znającego sprawy polskie dr. Heinza Lemke, który kariery naukowej nie zrobił, nie tyle może z zamiłowania do wysokoprocentowych napojów, co chyba z przyczyn politycznych. Czy zresztą alkoholizm w NRD nie oznaczał nieprzystosowania się do zgrzebnej rzeczywistości, protestu przeciwko przymusowi? Lemke był autorem dwóch dobrych prac z tematyki polskiej i eru-dytą27.

Nolens volens wziąłem udział w czterech posiedzeniach Komisji (Frankfurt nad Odrą, gdzie Stasi dokładnie przeszukała moje bagaże, Neubrandenburg, Wit-tenberga, Poczdam). Konferencja w Wittenberdze, związana z rocznicą wystąpie-nia Marcina Lutra, pozostawiła mi wiele wrażeń niekoniecznie ściśle naukowych. Wspomnę jeszcze o kilku osobach ze środowiska naukowego NRD. Postacią in-teresującą, acz niejednoznaczną, był prof. Johannes Kalisch z uniwersytetu w Ro-stocku, jeden z nielicznych dobrych specjalistów historii Polski w NRD. Pochodził z rodziny niemiecko-śląskiej z Górnego Śląska28. Znaczna część jego rodziny zgi-nęła w czasie wojny i młody Kalisch mieszkał w PRL i dopiero po latach wyjechał do krewnych w NRD, tam skończył studia i zajął się głównie epoką unii polsko-sa-skiej. Nie cieszył się zaufaniem strony polskiej. Nie był zresztą intelektualistą, choć dobrym fachowcem w swej dziedzinie29. Nie miałem jednak wrażenia, by wyciągał polskich kolegów na rozmowy polityczne. Rzecz jasna, że był pilnowany i sam chy-

24 H. Scheel (1915–1996) był od młodości komunistą, w czasie wojny przebywał w więzieniu. Od 1980 do 1990 r. był prezesem Historiker-Gesellschaft w NRD. Napisał także wspomnienia: H. Scheel, Vom Leiter der Berliner Schulfarm Scharfenberg zum Historiker des deutschen Jakobinismus (1946––1966). Autobiographische Aufzeichnungen, Velten 1996.

25 Por. S. Salmonowicz w: Kwartalnik Historyczny, R. 71: 1964, z. 1, s. 1087–1089.26 Por. o nim L. Mertens w: Lexikon der DDR-Historiker, München 2006, s. 530–531.27 Por. zwłaszcza: H. Lemke, Die Brüder Załuski und ihre Beziehungen zur Gelehrten in Deutsch-

land und Danzig, Berlin 1958.28 J. Kalisch (1928–2002) od 1976 r. był profesorem historii Europy Wschodniej w Rostocku.

Długie lata działał jako sekretarz Komisji Historyków PRL–NRD, a po upadku NRD został człon-kiem polsko-niemieckiej Komisji Podręcznikowej. Współpracował szczególnie z polskimi specjali-stami spraw saskich (Józef Andrzej Gierowski, Jacek Staszewski).

29 M.in. wraz z prof. J. A. Gierowskim wydał cenny zbiór prac pt. Um die polnische Krone. Sach-sen und Polen während des Nordischen Krieges 1700–1721, Berlin 1962.

128

Page 128: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[315]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ba pilnował, ale nie czynił tego z gorliwością neofi ty30. Podczas bardziej kameral-nych spotkań (często przyjeżdżał do Polski) nieraz wyczuwało się w nim pewną nostalgię za stosunkami polskimi, bardziej liberalnymi niż reżim NRD. Zdawałem sobie jednak sprawę z sytuacji i ograniczałem się do rozmów historycznych czy towarzyskich. Faktem jest, że nawet po upadku NRD stale kontynuował ze mną kontakty, miał też zasługi w zakresie powstawania wspólnych publikacji31. Warto dodać, że w tych latach nie brakowało przecież podobnych sytuacji i w środowisku polskim, w którym nie każdy zgoła zasługiwał na jakieś zaufanie...

Osobą dla mnie dość jednoznacznie negatywną była Ingrid Mittenzwei (1929––2012) z Berlina, wschodząca wówczas gwiazda NRD w zakresie nowej „polityki historycznej” wobec Fryderyka Wielkiego32. Była żoną Wernera Mittenzwei, wy-soko postawionego ideologa reżimu. Swego rodzaju zaskoczeniem dla mnie było spotkanie jej w Wiedniu w 1990 r., kiedy wygłosiła w dobie likwidacji NRD odczyt o Fryderyku II znów nieco przeobrażony w świetle nowej sytuacji... Nie da się zaprzeczyć, że NRD była państwem paranoicznym, w którym nie wiedziało się, czy dana osoba głosi własne poglądy, czy tylko powtarza własnymi słowami kolej-ną politykę reżimu. W Polsce Edwarda Gierka, choć tajne służby wszystko obser-wowały, coraz częściej dopuszczano pluralizm poglądów, pod warunkiem że nie naruszało to bezpośrednio interesu władzy ludowej przy formalnym zachowaniu liturgii systemu, w który nie wierzyli już nawet jej czołowi przedstawiciele.

WYJAZDY DO RFN

Chronologicznie pierwszy mój wyjazd odbył się w 1980 r. Na przełomie września i października tego roku zapewne władza miała inne kłopoty na głowie, więc po raz pierwszy otrzymałem paszport na wyjazd do RFN. Wyjechałem jako gość (z pokryciem wszystkich kosztów) na zjazd historyków prawa w Niemczech (Deutscher Rechtshistorikertag) odbywający się w Augsburgu. Zgłosiłem referat pt. „Prawo karne Pruskiego Landrechtu z 1794 r.” Zaproszenie zawdzięczałem głównie nestorowi historyków prawa i znawcy kodyfi kacji z 1794 r., prof. Hansowi Th ieme. Zjazd był masowy, brało w nim udział chyba około 400 osób, nie wszyscy byli czynnymi badaczami, częściowo obradowano w sekcjach. Przyjechała silna ekipa z Instytutu Maxa Plancka z Frankfurtu nad Menem, z którym na długie lata związały mnie bliższe kontakty, co ułatwiła mi na tym zjeździe pracująca wówczas w Instytucie Krystyna Bukowska (były docent prawa rzymskiego na Uniwersytecie

30 Wspomnienia ukazujące się po śmierci prof. J. Kalischa ogłoszone w RFN w niczym nie na-wiązują do epoki reżimowych działań NRD. Wielokrotnie podkreślano, że był bardzo zasłużony dla współpracy polsko-niemieckiej.

31 Prof. J. Kalisch wydawał w Rostocku (w bardzo skromnej typografi cznej formie) „Studien zu den deutsch-polnischen Beziehungen”. Łącznie wyszło 15 zeszytów, złożonych głównie z referatów wygłaszanych na obradach Komisji Historyków PRL–NRD, w tym i moje publikacje.

32 Por. I. Mittenzwei, Friedrich II. von Preussen. Eine Biographie, Berlin 1979 (wyd. 1). Najlepszą jej książką była natomiast monografi a źródłowa pt. Preussen nach dem Siebenjährigen Krieg. Ausein-andersetzungen zwischen Bürgertum und Staat um die wirtschaft liche Politik, Berlin 1979.

129

Page 129: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [316]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Warszawskim). Podczas obrad wygłosiłem referat, któremu przewodniczył osobi-ście Hans Th ieme, ale nie wywołał on większej dyskusji. Notabene zainteresowa-nie Pruskim Landrechtem z 1794 r. przyniosła dopiero w RFN okrągła rocznica, czyli lata około 1994 r. W jednej z takich konferencji wziąłem udział. Zbyt liczny zjazd w Augsburgu miał także złe strony: trudno było nieraz dotrzeć do osób dla mnie ciekawych, a wielu uczestników było przedstawicielami młodszych roczni-ków, nieznanych mi z bibliografi i... Brakowało mi wcześniejszych wyjazdów do RFN. Stąd szerszych kontaktów osobistych w Augsburgu nie nawiązałem. Wbrew pozorom tylko Francuzi zazwyczaj mają lekką i otwartą postawę wobec cudzo-ziemców i pewien styl towarzyski, którego innym raczej brakuje. Głównym rezul-tatem zjazdu w Augsburgu było jednak nawiązanie współpracy z Instytutem Maxa Plancka we Frankfurcie nad Menem (Max-Planck-Institut für europäische Rechts-geschichte). Jest to właściwie jedyna tego typu placówka w skali Europy. Pierwszy mój pobyt w Instytucie, jeszcze w jego pierwszej, skromnej siedzibie (dziś jest to wielki nowoczesny budynek przy Hausener Weg 120, ale położony dość daleko od centrum Frankfurtu), miał miejsce jednak dopiero w kwietniu 1989 r. i trwał tylko trzy tygodnie. Wygłosiłem wówczas tylko jeden odczyt (o prawie chełmińskim). Pracowałem pilnie w bibliotece Instytutu, która dziś nie ma sobie równej z punktu widzenia fachowego w Europie. Dyrektorem Instytutu był wówczas prof. Dieter Simon, znany bizantynista, bardzo wpływowy w życiu naukowym RFN. Uprzed-nio przebywał raz w Toruniu, gdzie go poznałem. Drugi z ówczesnych dyrektorów, na tle bliżej mi nieznanych „wojen wewnętrznych” jakby odsunięty od wpływów, Walther Wilhelm, był znakomitym znawcą historii Francji i także historii prawa. Ciężka choroba odsunęła go wkrótce od dalszej działalności. Generalnie zespół pracowników Instytutu – działającego na podobnych zasadach jak w Polsce in-stytuty badawcze PAN – był na wysokim poziomie. Zazwyczaj zresztą pracowni-cy Instytutu po latach pracy i uzyskaniu habilitacji odchodzili do którejś ze szkół wyższych, ale pewna grupa, na czele z pełnym erudycji dr. Heinzem Monhauptem, pozostawała w Instytucie aż do emerytury33. We frankfurckim Instytucie okreso-wo pracowało wielu cudzoziemców (m.in. Filippo Ranieri, Krystyna Bukowska, Tomasz Giaro, jako stypendyści przebywali wiele razy z Polski Ludwik Łysiak, Ire-na Malinowska-Kwiatkowska, wcześniej wiele razy Lesław Pauli). W latach dzie-więćdziesiątych moja współpraca z Instytutem rozwinęła się szeroko i to na kilku różnych płaszczyznach: od ponad 30 lat jestem względnie byłem stałym recenzen-

33 Por. Rechtsgeschichte in den beiden deutschen Staaten (1988–1990). Beispiele, Parallelen, Posi-tionen, hrsg. v. H. Monhaupt, Frankfurt am Main 1991; H. Monhaupt, Revolution, Reform, Restau-ration. Formen der Veränderung von Recht und Gesellschaft , Frankfurt am Main 1988; prace zebra-ne H. Monhaupta: Historische Vergleichung im Bereich von Staat und Recht. Gesammelte Aufsätze, Frankfurt am Main 2000. Heinz Monhaupt wraz z Hansem-Andreasem Schönfeldem opracował zbiór informacji o polskim prawie w dobie PRL, por. pracę zbiorową pt. Normdurchsetzung in Ost-europäischen Nachkriegsgesellschaft en (1944–1989). Einführung in die Rechtsentwicklung mit Quellen-dokumentation, Bd. 3: Polen (1944–1989/90), hrsg. v. H. Monhaupt, H.-A. Schönfeld, Frankfurt am Main 1997.

130

Page 130: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[317]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

tem wielu publikacji Instytutu w „Revue Historique de Droit Français et Etran-ger” w Paryżu. Pracowałem w Instytucie jeszcze dwukrotnie. Jeden z pobytów we Frankfurcie nie był wprawdzie związany z Instytutem w tym sensie, że wiązał się z moją ówczesną współpracą, także trwającą przez lata, z Deutsches Polen-Institut w Darmstadzie, kierowanym przez Karla Dedeciusa, często odwiedzającego To-ruń34. Biorąc udział w jednym z przedsięwzięć zbiorowych Instytutu Dedeciusa, miast formalnego honorarium uzyskałem pokrycie kosztów trzytygodniowego po-bytu we Frankfurcie w celu pracy w miejscowych bibliotekach35. Pracowałem tym razem głównie w wielkiej narodowej Deutsche Bücherei we Frankfurcie, która za-łożona po drugiej wojnie światowej miała dla RFN zastępować narodową bibliote-kę niemiecką w Lipsku, podlegającą różnym decyzjom władz NRD. Stąd Deutsche Bücherei, dość skromnie zaopatrzona w publikacje wcześniejsze, posiada z kolei komplet niemieckich wydawnictw od 1945 r. W czasie tego pobytu we Frankfurcie pojechałem po raz pierwszy z wizytą i odczytem do Moguncji (Mainz) na zapro-szenie znanego mi już wcześniej profesora historii nowożytnej, Petera C. Hart-manna, znawcy głównie historii Bawarii36. W Moguncji miałem też od lat kontakty korespondencyjne, a potem i osobiste, z ważnym ośrodkiem badawczym historii nauki (nie tylko medycyny), koncentrującym swoje badania przede wszystkim na postaci wielkiego toruńczyka, uczonego niemieckiego z przełomu XVIII/XIX w. Samuela T. Soemmeringa (1755–1830), wybitnego anatoma, lekarza, ale i fi zyka. Dr Frantz Dumont kierował przy mogunckiej Akademii Nauk Instytutem Historii Medycyny (Medizinhistorisches Institut), a moje pierwsze z nim związki wynikały z faktu, że dostarczyłem mu informacje z archiwum w Toruniu na temat rodziny Soemmeringów37. W Moguncji po raz trzeci przebywałem jeszcze jako uczestnik konferencji naukowej, zorganizowanej przez prof. P. C. Hartmanna, zatytułowa-nej „Regionen in Europa der Neuzeit” (28–31 IV 1993 r.). Notabene leciałem do Frankfurtu nad Menem samolotem, wszystkie koszty bowiem szczodrze pokry-wała strona niemiecka. We Frankfurcie, w Instytucie Maxa-Plancka, przebywałem

34 Parokrotnie bywałem w Darmstadzie, pisałem dla K. Dedeciusa różne opinie, uwagi, a tak-że wziąłem udział (jako jedyny polski historyk) w księdze pamiątkowej poświęconej jego osobie, por. „Suche die Meinung”. Karl Dedecius, dem Übersetzer und Mittler zum 65. Geburtstag, hrsg. v. E. Grözinger, A. Lawaty, Wiesbaden 1986.

35 Po przejściu K. Dedeciusa na emeryturę Instytut w Darmstadzie zwrócił się bardziej ku współ-czesności, nawet politycznej. Byłem wprawdzie nadal zapraszany, ale nie miał kto pokrywać kosztów wyjazdu.

36 Prof. Peter C. Hartmann przebywał czas dłuższy we Francji, wykładał także historię europej-ską wczesnonowożytną. Od 1988 r. był profesorem w Moguncji, w 2005 r. przeszedł na emeryturę. Jest autorem licznych książek z dziejów niemieckich, francuskich i europejskich, jak: P. C. Hartmann, Französische Verfassungsgeschichte der Neuzeit (1450–2002), Berlin 2003; idem, Kulturgeschichte des Heiligen Römischen Reiches 1648 – bis 1806, Wien 2001; idem, Bayerns Weg in die Gegenwart, Re-gensburg 2004. Por. o nim w: Bayern und Europa. Festschrift für Peter Claus Hartmann zum 65. Ge-burtstag, hrsg. v. K. Amann, L. Pelizaeus, A. Reese, H. Schmahl, Frankfurt am Main 2005.

37 Współpracy z F. Dumontem zawdzięczałem publikację mego studium pt. Georg Forster und sein Polenbild. Kosmopolitismus und nationales Stereotyp, Medizinhistorisches Journal. Internationa-le Viertleljahresschrift für Wissenschaft sgeschichte, Bd. 23: 1988, H. 3/4, s. 277–290.

131

Page 131: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [318]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

po raz ostatni w październiku 1993 r. przez miesiąc i był to pobyt bardzo udany. Mieszkałem w pokojach gościnnych Instytutu, mając wszelkie udogodnienia do własnej pracy naukowej. Odtąd utrzymywałem bliskie kontakty z nowym dyrekto-rem Instytutu, prof. Michaelem Stolleisem38. Przeszedł on ostatnio na emeryturę, ale po uzyskaniu przeze mnie pierwszych stypendiów na pobyt we Frankfurcie dla mojej uczennicy, Danuty Janickiej, prof. Janicka kontynuuje ścisłe związki naszej katedry z Frankfurtem nad Menem, gdzie dziś rządzi już o wiele młodsze od mojej generacji pokolenie.

KOMISJA PODRĘCZNIKOWA PRLRFN

Wspomnieć trzeba o moich związkach z działalnością Komisji Podręczniko-wej, która powstała na fali dążeń do budowy bardziej naukowego z obu stron po-dejścia do historii i geografi i w stosunkach obu krajów. Głównym celem miało być wyeliminowanie z podręczników szkolnych, dzięki współpracy fachowców z obu krajów, treści stereotypowych, nacjonalistycznych, z ignorancją zwykłą na czele. Genezy tych spraw dokładnie nie poznałem, ponieważ polscy członkowie Komisji podlegali bardzo ścisłej kontroli politycznej ze strony władz w Warszawie; nie brakowało na żadnym posiedzeniu Komisji osób, których status naukowy nie był jasny, a więc wszyscy zdawali sobie z tego sprawę, o co chodzi. Jak te sprawy wyglądały od strony niemieckiej, nie wiem, ale faktem jest, że strona niemiecka z reguły przysyłała profesorów o bardzo znanych nazwiskach. Po stronie polskiej, poza osobami dyspozycyjnymi czy zaufanymi władzy, dominowali także dobrzy fachowcy, ale siłą rzeczy – takimi zostawali z reguły uczeni z Warszawy, ewentu-alnie z Poznania, który cieszył się w tych latach zasłużoną sławą ostrej „antynie-mieckości” (ale oczywiście skierowanej przeciw RFN wyłącznie). Toruń często był spychany na bok, w kręgu bowiem Mariana Biskupa czy moim prowadzone były badania wolne od wszelkich pozanaukowych przesłanek. Rzecz jasna, że obciążo-ny do tego politycznie, nigdy nie zostałem członkiem Komisji, nawet w okresie po roku 1990, kiedy na odmianę niektórzy „niemcożercy” przerzucili się dość rap-townie na pozycje daleko idącego zrozumienia dla tez niemieckich! Mogę o sobie powiedzieć, z pewną satysfakcją, iż ani w okresie przed 1989, ani w okresie po 1989 r. nie zmieniłem swoich poglądów na temat takich czy innych aspektów sto-sunków polsko-pruskich czy polsko-niemieckich. Moje prace z zakresu historii kultury czy dziejów Pomorza w pełni odzwierciedlały obiektywnie istniejący przez

38 Prof. M. Stolleis zorganizował wielkie badania i prace źródłowe nad dziejami tzw. ordynacji policyjnych w krajach niemieckich. Towarzyszyłem tym badaniom licznymi recenzjami przez sze-reg lat, by je ostatecznie podsumować w artykule pt. Niemieckie ordynacje policyjne (XVI–XVIII w.). Uwagi o sytuacji badawczej, Czasy Nowożytne, t. 23: 2010, s. 149–175. Bogaty dorobek naukowy prof. Stolleisa może być tylko zasygnalizowany. Był m.in. autorem parotomowej znakomitej monografi i pt. Geschichte des öff entlichen Rechts in Deutschland, Bd. 1–3, München 1988–1999. Tom 3 doprowadził narrację aż do roku 1945, obejmując zarówno naukę prawa państwowego (konstytucyjnego), jak i prawa administracyjnego. Michael Stolleis i Dieter Simon wydali razem pracę zbiorową pt. Rechts-geschichte im Nationalsozialismus. Beiträge zur Geschichte einer Disziplin, Tübingen 1989.

132

Page 132: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[319]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

wieki stan rzeczy w Toruniu czy w Gdańsku, natomiast odrzucałem zawsze daleko idące próby apologii państwa pruskiego czy postaci Bismarcka, jak i podchodzi-łem ostrożnie do skomplikowanych spraw lat 1939–1945, zwłaszcza od momentu, kiedy częściowo w historiografi i czy publicystyce niemieckiej pojawiały się silne tendencje do relatywizowania epoki zbrodni III Rzeszy.

Mój praktyczny więc udział w pracach wspomnianej Komisji nie był zbyt wiel-ki, nie od mojej woli bowiem zależało uczestniczenie w jej pracach. Specyfi czną cechą kierowniczych gremiów historycznych w Warszawie (sterowanych siłą rze-czy przez odpowiedni wydział w biurach KC PZPR) była skomplikowana procedu-ra powoływania delegacji uczonych na jakąkolwiek konferencję międzynarodową poza granicami Polski. Inaczej nieco było w obradach naukowych na terytorium krajowym, kiedy także liczba chętnych do udziału w takich konferencjach z reguły bardzo malała... Nic też chyba dziwnego, że pierwszy raz powołany zostałem do prac Komisji jako ekspert z referatem pionierskim na dość trudny temat („Pru-sy Królewskie i Prusy Książęce jako terytoria spotkania dwóch kultur”) na sesji w Zamościu w czerwcu 1981 r. Warto przypomnieć, że sesja odbywała się w bar-dzo napiętej atmosferze pogłosek o możliwości ewentualnej zbrojnej interwencji sowieckiej w Polsce. Goście niemieccy zjawili się przecież w komplecie i autoka-rem z Warszawy pojechaliśmy razem do Zamościa. Spotkanie trwało kilka dni. Poznałem wreszcie osobiście Gottholda Rhode, od lat pozostającego w bliskich kontaktach z Marianem Biskupem i Jerzym Serczykiem. Wśród uczestników nie-mieckich byli także Peter Baumgart, Ernst Hinrichs, Gottfried Schramm i Klaus Zernack. Chciałbym niektóre sylwetki ważnych postaci dla stosunków obu histo-riografi i bliżej omówić.

Gottholda Rhode (1916–1990)39 z jego licznych publikacji dobrze już znałem. Wiedziałem, że wywodzi się ze znanej dynastii pastorów protestanckich od lat związanej głównie z Wielkopolską. Ogłosił on w czasie wojny bogatą źródłowo, ale niewątpliwie jednostronną w ogólnym ujęciu rozprawę doktorską z dziejów bran-denburskich interwencji w obronie protestantów w Polsce. Publikowana w 1941 r. w Lipsku rozprawa miała typowe ówczesne dość nieprzyjemne akcenty40. Nota-bene, mimo że go parokrotnie za tę pracę (na tle spraw tzw. tumultu toruńskie-go z 1724 r.) krytykowałem, nigdy nie miał o to pretensji. Dziś po latach mogę stwierdzić, że Rhode, jako chyba już wówczas najstarszy wiekiem, był swego ro-dzaju mentorem tej grupy zachodnioniemieckich historyków, którzy od około lat

39 G. Rhode był synem pastora Arthura Rhode. W 1934 r. uzyskał maturę w Poznaniu, a następ-nie studiował na uniwersytetach niemieckich.

40 Por. G. Rhode, Brandenburg-Preussen und die Protestanten in Polen 1640–1740. Ein Jahrhun-dert preussischer Schutzpolitik für eine unterdrücte Minderheit, Leipzig 1941 (obrona tego doktoratu odbyła się na uniwersytecie we Wrocławiu w 1939 r.). Parokrotnie w swoich tekstach związanych ze sprawą tumultu toruńskiego z 1724 r. podkreślałem, że ówczesna rozprawa G. Rhodego miała cha-rakter bardzo jednostronny, por. S. Salmonowicz, O problematyce politycznej i prawnej tzw. tumultu toruńskiego z 1724 roku, CPH, t. 24: 1972, z. 1, s. 223 n.

133

Page 133: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [320]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

sześćdziesiątych podjęli liczne działania i starania na rzecz współpracy naukowej polsko-niemieckiej.

Gotthold Rhode był poznaniakiem, ale i znawcą Łodzi, po polsku mówił zna-komicie, miał przedwojenną polską maturę, a potem studiował już w Niemczech. Po wojnie był profesorem historii wschodnioeuropejskiej na uniwersytecie w Mo-guncji. Opublikował szereg cennych prac z zakresu tematyki polsko-niemieckiej i ceniony zarys historii Polski41. Od pierwszego spotkania budził sympatię życzli-wym, eleganckim sposobem bycia. W dużej mierze to dzięki niemu i jego uczniom katedry historii Europy Wschodniej w RFN pozostawały przynajmniej częściowo w rękach historyków, którzy nie byli wyłącznie rusycystami (a nawet rusofi lami...), jak notabene większość tego typu specjalistów Europy Wschodniej w USA czy we Francji. Ekipa ta, związana obok Rhodego w późniejszych latach głównie z Klau-sem Zernackiem, znała się dobrze na sprawach polskich. Można się było z nimi w tej czy innej kwestii nie zgadzać, ale byli to fachowcy dobrze zorientowani także co do naszych badań i wykazywali z reguły pragnienie budowania mostów pol-sko-niemieckich nad przepaściami powstałymi podczas drugiej wojny światowej. Dodam tu, że ośrodek toruński, dzięki wieloletnim wysiłkom Karola Górskiego, Mariana Biskupa, Zenona H. Nowaka i Janusza Małłka, stworzył w tych latach ko-lejną płaszczyznę dla cyklicznych kontaktów polsko-niemieckich, skoncentrowa-nych wokół spraw średniowiecza polsko-krzyżackiego i Prus Książęcych. W tych badaniach i dyskusjach natury głównie bardzo fachowej, mediewistycznej żadnego udziału nie brałem. Tak się bowiem składało, że choć byłem uczniem wielkich mediewistów (Michał Patkaniowski, Adam Vetulani, Karol Koranyi), sam jednak badań nad średniowieczem w zasadzie nigdy nie prowadziłem i stąd owe płomien-ne, ale i rzeczowe dyskusje nad rolą zakonu krzyżackiego obserwowałem tylko z daleka.

Wśród uczestników sesji w Zamościu był także uczony ciekawy, wybitny, przed-wcześnie niestety zmarły, prof. Jörg K. Hoensch (1935–2001)42, który wywodził się bodaj z Niemców sudeckich, interesował się historią Czech, ale obok, a może i przede wszystkim, był znawcą historii Polski. Kierował katedrą historii Europy Wschodniej w Saarbrücken (Universität des Saarlandes), był także autorem znako-mitego podręcznika historii Polski (Geschichte Polens, Stuttgart 1983; wyd. 1) oraz

41 Była to habilitacja G. Rhodego: Die Ostgrenze Polens. Politische Entwicklung, kulturelle Bedeu-tung und geistige Auswirkung, Köln 1955 (habilitacja odbyła się w Hamburgu w 1952 r.). Por. także idem, Geschichte Polens. Ein Überblick, Darmstadt 1980 (wyd. 3; wyd. 1: 1965). Był także wydawcą dzieła zbiorowego pt. Tausend Jahre Nachbarschaft , Bd. 1: Deutsche in Südeuropa, München 1981. Istnieje dysertacja doktorska pióra Eike Eckerta obroniona w 2011 r. na uniwersytecie w Kolonii pt. Zwischen Ostforschung und Osteuropahistorie. Zur Biographie des Historikers Gotthold Rhode (publi-kacja: Osnabrück 2012). Por. także jego nekrolog pióra J. Serczyka w: Zapiski Historyczne (dalej cyt. ZH), t. 56: 1991, z. 1, s. 159–162.

42 J. K. Hoensch odbył długie znakomite studia naukowe w kraju i na świecie (Wiedeń, Bristol, USA), doktorat uzyskał na podstawie pracy o Słowacji w czasie drugiej wojny światowej (Tybinga, 1963 r.). Bogata bibliografi a Hoenscha obejmuje rozprawy i podręczniki dotyczące także Czech, Wę-gier i Rosji.

134

Page 134: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[321]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

niedocenianego wielkiego dzieła pt. Sozialverfassung und politische Reform. Polen im vorrevolutionären Zeitalter (Köln–Wien 1973), wielkiej panoramy społeczno-politycznej Rzeczypospolitej przed rokiem 176443. Kilka lat później gościłem go wraz z Gottfriedem Schrammem w Toruniu. Zaryzykowałbym pogląd, że to grono zachodnioniemieckich historyków wychowanych już po drugiej wojnie światowej było zafascynowane historią Polski, szukając – być może – w niej klucza, dlaczego Prusy czy Niemcy nigdy nie potrafi ły od XVIII w. rozwiązać problemu wzajemnych stosunków obu narodów. Moje kłopoty polityczne nie pozwalały mi na kontynuo-wanie wielu ciekawych znajomości. Do Saarbrücken nigdy nie zdołałem dojechać. Nie podejmuję się oceny wkładu każdego ze stałych uczestników Komisji Pod-ręcznikowej ze strony niemieckiej w jej działania. W kontekście dziejów dawnej Rzeczypospolitej polsko-litewskiej wkład osobisty G. Rhode, J. K. Hoenscha oraz K. Zernacka, o którym będzie jeszcze mowa, był ogromny. Osobno wspomnieć trzeba o błyskotliwej postaci prof. Gottfrieda Schramma, syna słynnego także hi-storyka niemieckiego Percy E. Schramma. G. Schramm był specjalistą głównie spraw polskich i dziejów protestantyzmu w Polsce. Znakomicie zadomowiony od lat w podróżach badawczych, głównie do Warszawy, należał także do czołowych uczestników Komisji Podręcznikowej44. Schramm w Toruniu rzadko bywał, choć interesował się także Prusami Królewskimi. Prywatnie był jednak moim zdaniem bardzo „pruski” w sposobie bycia. Jego matka wywodziła się ze znanej pruskiej rodziny von Th addenów.

Czołową postacią wielu obrad, także od strony organizacyjnej, był wśród nie-mieckich uczestników Komisji prof. Ernst Hinrichs (1937–2009), który w latach 1974–1992 był dyrektorem Instytutu w Brunszwiku, badającego międzynarodowe aspekty podręczników szkolnych. Pełna nazwa Instytutu, z którym współpraco-waliśmy, brzmiała: Georg-Eckert-Institut für internationale Schulbuchforschung w Braunschweigu. Hinrichs był profesorem historii nowożytnej europejskiej i działał wiele lat na różnych stanowiskach, między innymi w Paryżu, a pod koniec życia na uniwersytecie w Oldenburgu45.

43 Por. moją recenzję tego dzieła w: CPH, t. 28: 1976, z. 1, s. 196–200.44 Rocznik 1929, G. Schramm był od 1965 do 1994 r. profesorem historii Europy Wschodniej we

Freiburgu. Jego habilitacja pt. Der polnische Adel und die Reformation: 1548–1607, Wiesbaden 1965, była wysoko oceniona w nauce polskiej. Był także znawcą historii Rosji. Napisał przed wielu laty bar-dzo pozytywną ocenę mojej rozprawy o konfederacji warszawskiej 1573 r. Otrzymał za zasługi nad badaniami z historii Polski Krzyż Ofi cerski Orderu Polonia Restituta. Niedawno wydany został zbiór jego prac po polsku pt. Polska w dziejach Europy Środkowej. Studia, przeł. E. Płomińska-Krawiec, Poznań 2010.

45 E. Hinrichs zajmował się szczególnie historią Prus oraz generalnie dziejami nowożytnej Europy, por. m.in.: idem, Einführung in die Geschichte der Frühen Neuzeit, München 1980; idem, Absolutismus, Frankfurt am Main 1986; idem, Fürsten und Mächte: zum Problem des europäischen Absolutismus, Göt-tingen 2000; idem, K. Zernack, Daniel Chodowiecki (1726–1801): Kupfersteher, Illustrator, Kaufmann, Tübingen 1997. Hinrichs utrzymywał bliskie kontakty z Polską. Pozostawałem z nim w związkach aż do jego śmierci, a w roku 2000 wziąłem udział w konferencji naukowej w Oldenburgu, w której on również uczestniczył, por. Reiche und Territorien in Ostmitteleuropa. Historische Bezeichnungen und politische Herrschaft slegitimation, hrsg. v. D. Willoweit, H. Lemberg, München 2006.

135

Page 135: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [322]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Po zjeździe w Zamościu jeszcze dwukrotnie byłem zaproszony do udzia-łu w sesjach Komisji (Braunschweig 1982 i Poznań 1987) i muszę stwierdzić, że w obradach tych, mimo istnienia różnych dyżurnych „aniołów stróżów” po stronie polskiej, panowała z reguły podczas dyskusji i nieofi cjalnych spotkań bardzo przy-jacielsko-towarzyska atmosfera. Natomiast, i o tym nie można jednak zapominać, szereg istotnych tekstów (uchwał, referatów), przyjętych przez obie fachowe stro-ny, nigdy w rzeczywistości oświatowej RFN (w syntezach czy w podręcznikach, zwłaszcza szkolnych) większego, a może i żadnego znaczenia nie uzyskało. Od lat spraw najnowszych w tym kontekście nie śledzę, może więc sytuacja w ostatnich 15 latach uległa pewnej zmianie. O tym jednak, jak przyjmowano nieraz w kołach nauki niemieckiej nasze wystąpienia czy dyskusje, niech świadczy jeden przykład, którego byłem, jeżeli można tak to określić, negatywnym bohaterem dla pewnych tendencji w historiografi i niemieckiej. Otóż w Zamościu byłem autorem dobrze przyjętego w dyskusji referatu pt. „Preussen Königliches Anteils und Herzogtum Preussen als Gebiet der Begegnung zweier Kulturen vom 16. bis 18. Jahrhundert” (publikowany po niemiecku w 1982 r., dwukrotnie po polsku, w 1982 i 1987 r.). Mój tekst był syntetycznym spojrzeniem, opartym zarówno na historiografi i nie-mieckiej, jak i polskiej, oraz na moich badaniach na temat przenikania się spraw polskich i niemieckich w kulturze epoki, traktował m.in. o roli polskiej kultury w Prusach Książęcych XVI/XVII w. Pośrednio śledzący prace Komisji Podręczni-kowej wychodzący w Brunszwiku periodyk „Internationale Schulbuchforschung” ogłosił w 1984 r. arogancką polemikę z moim referatem, której autorem był pa-stor, niegdyś gdański, dr Heinz Neumeyer, historyk protestantyzmu niemieckiego na ziemiach polskich. Był on jednak typowym Privatgelehrte, do tego szowinistą o wyraźnie antypolskim obliczu. W swoich tekstach o Pomorzu Gdańskim czy o Prusach Wschodnich nigdy nie poniżył się do cytowania prac czy źródeł pol-skich, choć z pewnością jako przedwojenny obywatel Wolnego Miasta Gdańska język polski znał przynajmniej biernie. Redakcja periodyku zwróciła się jednak do mnie jako autora zaatakowanego o ewentualną odpowiedź. Podejmowanie pole-miki merytorycznej z człowiekiem, który dosłownie pisał, że nie można dyskuto-wać o stosunku dwóch kultur, polska kultura bowiem w ogóle na tych terytoriach nie istniała itd., wydawało mi się rzeczą nie tylko zbędną, ale i etycznie niedo-puszczalną. Odpowiedziałem więc w stylu klasycznym, że nie będę podejmował polemiki merytorycznej z autorem, który nie zna stanu badań i znać nawet nie chce, i dodałem ostro, ale i sentencjonalnie, iż w Polsce historyk, który chciałby się wypowiadać na tematy polsko-niemieckie, nie znając niemieckiego (czy nie chcąc znać!) i stanu badań historiografi i niemieckiej, nieuchronnie zostałby uznany za ignoranta... Warunek drugi, który sformułowałem jako konieczność wynikającą ze stanu badań, należy, co podkreśliłem, do abecadła każdego historyka z prawdziwe-go zdarzenia: obowiązuje zasada, iż dżentelmeni nie dyskutują o faktach. Kiedy zaś fakty z obu stron są uznane za bezdyskusyjne, wiarygodne, to oczywiście, w ocenie znaczenia niektórych z nich można się różnić, ale w granicach zdrowego rozsąd-

136

Page 136: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[323]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ku. Każda historiografi a narodowa ma tu swoje prawo do własnego spojrzenia, do akcentowania takich czy innych aspektów historii, ale pod warunkiem, że prze-strzega się wyżej sformułowanych zasad, które są obce dr. Neumeyerowi...46 Nie odnotowałem dalszych ech tej polemiki, była ona jednak typowa dla panujących nadal dość często poglądów zwłaszcza w kołach historyków związanych z tradycją pruską.

Ostatni raz zostałem zaproszony na jubileuszową sesję Komisji, która odbywa-ła się z wielką pompą organizacyjną w Poznaniu w maju 1987 r., ale, poza sporą ilością okazji towarzysko-naukowych, wiele chyba nie wniosła. Notabene w ostat-nich latach przed upadkiem PRL kierownictwo polskiej strony przejął bardzo reżi-mowy historyk poznański, Antoni Czubiński, który zastąpił coraz bardziej libera-lizującego socjologa i politologa, Władysława Markiewicza, kiedyś wprawdzie wy-sokiego rangą członka władz PZPR, który w latach osiemdziesiątych dystansował się jednak wyraźnie od systemu. Miałem z nim rzadkie, ale bardzo miłe spotkania, nie znam kulis jego odejścia z tej funkcji. Prawdopodobnie jemu głównie zawdzię-czałem niektóre zaproszenia.

Nie sposób w moim tekście omawiać wszystkich ważnych niemieckich człon-ków tej Komisji. Wspomnę tylko, że do najwybitniejszych należeli także Hartmut Boockmann (średniowiecze, zakon krzyżacki), Hans Henning Hahn (wiek XIX, znawca spraw polskich), Rudolf Jaworski (XIX–XX w.), Michael G. Müller, czoło-wy uczeń Klausa Zernacka, dziś profesor w Halle, zajmował się głównie polskim wiekiem XVII i XVIII, także dziejami protestantyzmu i Prus Królewskich. Nie po-znałem bliżej przewodniczącego czas długi delegacji niemieckiej, specjalisty spraw polsko-niemieckich, Waltera Mertineita.

MIĘDZY WOLFENBÜTTEL A MONACHIUM I HAMBURGIEM

Współczesne Wolfenbüttel to niewielkie zabytkowe miasto w bezpośredniej bliskości Brunszwiku, które przez wieki było także siedzibą książąt brunszwickich, a w którym książę August stworzył w pierwszej połowie XVII w. fundamenty dzi-siejszej biblioteki: Herzog-August-Bibliothek in Wolfenbüttel. Po drugiej wojnie światowej biblioteka, która szczęśliwie ocalała, stała się swego rodzaju dużym kom-binatem naukowo-kulturalnym, ważnym ośrodkiem badań historycznych. Jest to może najwspanialsza historyczna biblioteka niemiecka, zawierająca nie tylko w sporej mierze rękopiśmienny dorobek niemieckiego średniowiecza i wspaniałe zbiory starodruków z XVI–XVIII w., ale także bogate zbiory muzealne i muzycz-ne. Określano wielokrotnie zbiory Wolfenbüttel jako „Schatzhaus voller Bücher”. Dzięki ówczesnemu wieloletniemu dyrektorowi Biblioteki, prof. Paulowi Raabe, oraz dzięki kierowniczce Działu Naukowego (do którego należały m.in. decyzje o stypendiach i pobytach gości), dr. Sabine Solf, właśnie w okresie wydawałoby się najgorszych dla polskiej nauki lat osiemdziesiątych Herzog-August-Bibliothek rozwinęła na szeroką skalę współpracę z europejskim Wschodem, głównie z Pol-

46 Por. mój tekst pt. Erwiderung, Internationale Schulbuchforschung, Jg. 6: 1984, H. 2, s. 196–197.

137

Page 137: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [324]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ską. Punktem wyjścia były tu wcześniejsze ożywione kontakty Wolfenbüttel z Bi-blioteką Jagiellońską, kierowaną wówczas przez prof. Jana Pirożyńskiego, mojego starego przyjaciela. Współpraca ta ogarnęła szeroko także Toruń, Warszawę i inne polskie miasta. Być może władze okresu stanu wojennego nie robiły większych trudności z wyjazdami do Wolfenbüttel, zbiory te bowiem w zasadzie nie dotyczy-ły XIX–XX w., a może i dlatego, że ówczesna taktyka SB polegała na tym, by jak najwięcej osób, ewentualnie kłopotliwych w kraju, wypuszczać za granicę! Otrzy-małem stypendia na moje badania kulturalnych związków polsko-niemieckich XVII–XVIII w. i przebywałem dwukrotnie w Wolfenbüttel: w maju–lipcu 1983 i lipcu–sierpniu 1985 r.47 Biblioteka gromadziła jako stypendystów czy badaczy przybywających studiować jej bogate zbiory nie tylko uczonych niemieckich, ale i szczególnie licznie germanistów z USA, Kanady, Włoch i innych krajów. Orga-nizowano także często konferencje, odczyty, kursy naukowe. Parokrotnie wygła-szałem różne odczyty. Długie pobyty w Wolfenbüttel wykorzystywała liczna grupa polskich uczonych na czele ze znakomitą germanistką z Uniwersytetu Warszaw-skiego, prof. Elidą Szarotą, licznymi badaczami z Uniwersytetu Jagiellońskiego (m.in. prof. Jerzy Wyrozumski i prof. Stanisław Waltoś). Z Torunia bardzo długie stypendia wykorzystywali dr Henryk Rietz i dr Teresa Borawska, z Warszawy pro-fesorowie Maria Bogucka, Jan Garewicz, Juliusz Domański, Zbigniew Ogonowski, Tomasz Szarota. Warunki pracy w Wolfenbüttel były znakomite, personel fachowy i sympatyczny. Pani dr Solf, której mąż wywodził się ze starej rodziny pruskiej, nawiązała bardzo przyjacielskie stosunki z polskimi gośćmi Biblioteki48.

Pobyt w Wolfenbüttel wykorzystałem także do szerszych prób nawiązywa-nia kontaktów naukowych w różnych ośrodkach RFN. Warto tu przypomnieć, że formalnie każdy uczony wyjeżdżający z kraju w dobie PRL otrzymywał (od PAN czy własnego uniwersytetu) zezwolenie na tylko ściśle określony pobyt w danym kraju. Formalnie wszelkie podróże, odczyty itd., nieprzewidziane planem wyjaz-du, wymagały... zgody Warszawy. Był rok 1983 i, nie pierwszy zresztą raz w życiu, postanowiłem zupełnie się nie przejmować tymi przepisami i organizować pobyt w RFN w miarę swoich możliwości. Miałem już kontakty korespondencyjne z his-torykiem prawa, Stenem Gagnèrem, Szwedem z urodzenia, który był profesorem historii prawa w Monachium. Także w Monachium mieszkał mój serdeczny przy-jaciel jeszcze ze studiów we Francji, dr Karl Schädler, historyk sztuki. W Bremie miałem w związku z moimi badaniami nad Fryderykiem Wielkim kontakt z prof. Jürgenem Ziechmannem. Ze zjazdu w Zamościu zachowałem znajomość z profe-

47 Byłem także po raz trzeci w Wolfenbüttel na sesji slawistów niemieckich i polskich pt. „Cho-dowiecki und die Kunst der Aufk lärung in Polen und Preussen” (30 IX–3 X 1983 r.).

48 Po latach wziąłem udział w publikacji pt. Beiträge der polnischen Stipendiaten der Herzog Au-gust Bibliothek zur Philosophie, Geschichte und Philologie, hrsg. v. J. Pirożyński [i in.], Kraków 1994, która zawierała następującą dedykację: „Haec Studia Feminae Doctissimus atque Humanissimae Sabinae Solf a gratis Polonis off eruntur...” Wśród współautorów wydawnictwa bardzo licznie był re-prezentowany zespół polskich historyków fi lozofi i, a wśród historyków znaleźli się Józef Andrzej Gierowski, Antoni Mączak, Helena Madurowicz-Urbańska.

138

Page 138: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[325]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

sorem historii w Würzburgu, specjalistą od spraw pruskich, Peterem Baumgartem. Napisałem więc do nich wszystkich listy, zawierające propozycję przyjazdu z od-czytem, by w ten sposób pokryć koszty moich podróży, dewiz bowiem za dużo nie miałem. Moje propozycje zostały natychmiast pozytywnie przyjęte. Równo-cześnie niemal, nie wiem już z jakiej inicjatywy, otrzymałem list od prof. Hansa Lemberga ze słynnego Instytutu Herdera w Marburgu, proponujący wygłoszenie odczytu z pełnym pokryciem wszystkich kosztów podróży i pobytu. Ta propozy-cja była przedmiotem moich pewnych wahań, ponieważ, jak wiadomo, Instytut Herdera w Marburgu, nastawiony na badania związków Niemiec z krajami Euro-py Środkowo-Wschodniej, był postrzegany, nie bez silnych racji, przez długi czas jako instytucja „zimnej wojny”, często wyrażająca interesy „przesiedleńców” czy „wypędzonych”. Zdawałem sobie sprawę też z tego, że w przeciwieństwie do moich odczytów raczej kameralnych w innych miastach taki odczyt Polaka w Marburgu bez echa nie przejdzie, będzie też publikowany w informacjach samego Instytutu... Po namyśle jednak zdecydowałem się pojechać i tam, ale wybrałem temat, który raczej ewentualnym „rewizjonistom” nie mógłby się podobać i jasno to napisałem Lembergowi, który odpowiedział pozytywnie.

Owe podróże po RFN, po raz pierwszy na taką skalę, pozwoliły mi na pozna-nie szerokiej galerii uczonych. W kilku zdaniach warto te wrażenia zanotować. W Bremie prof. Jürgen Ziechmann nie zrobił na mnie, jak się okazało później nie bez racji, dobrego wrażenia. Był nie tylko profesorem uniwersytetu, ale i władał (?) spółką wydawniczą „Edition Ziechmann”. Mój odczyt o Fryderyku II i jego stosunku do Polski nieliczne miejscowe audytorium przyjęło zupełnie nieźle. Sam Ziechmann obiecywał mi wydanie mojego Fryderyka II po niemiecku, z czego nic nie wyszło, podobnie jak z innych jego propozycji czy obietnic. Zrealizował jednak ogromną publikację międzynarodową, godną uwagi, pt. Panorama der Friderizia-nischen Zeit. Friedrich der Grosse und seine Epoche. Ein Handbuch (Bremen 1985) z udziałem Jerzego Wojtowicza z UMK i moim co do spraw polskich. Wydawni-ctwo to do dziś pozostaje prawdziwą kopalnią informacji, dziełem wielu czoło-wych specjalistów europejskich, a liczyło ponad 1000 stron dużego formatu. Jego autorzy niekoniecznie uzyskali obiecane honoraria i później dochodziły do mnie wieści z Niemiec, że wydawnictwa Ziechmanna mają nie najlepszą sławę jako nie-zbyt szacowne przedsięwzięcia komercyjne. Stąd moje kontakty z Ziechmannem uległy zawieszeniu.

W Würzburgu gościł mnie wydział humanistyczny na czele z prof. Peterem Baumgartem49. Pewien konserwatywny sposób bycia Baumgarta nie zmienia faktu, że jest to uczony wybitny, daleki od nazbyt nostalgicznej apologetyki „starych Prus”,

49 P. Baumgart (rocznik 1931), uczeń głównie Carla Hinrichsa, od 1967 r. do emerytury wykładał w Würzburgu. Interesował się nie tylko sprawami pruskimi, dziejami pietyzmu, ale i historią uni-wersytetów w XVII–XVIII w. Por. zwłaszcza: P. Baumgart, Brandenburg-Preussen unter dem Ancien Régime. Ausgewählte Abhandlungen, hrsg. v. F.-L. Kroll, Berlin 2009; idem, Universitäten im konfes-sionellen Zeitalter. Gesammelte Beiträge, München 2006.

139

Page 139: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [326]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

którą uprawiał długie lata w Berlinie prof. Gerd Heinrich, autor podręcznika dzie-jów Prus, nazbyt tradycyjnego już w momencie jego publikacji50. W Monachium czekał na mnie wspomniany już historyk prawa Sten Gagnèr (1921–2000), który był znakomitym znawcą dziejów kodyfi kacji w Europie i stąd moje z nim związki. Od 1964 r. był kierownikiem katedry (chyba dlań ad personam stworzonej), któ-ra nosiła ofi cjalną nazwę Lehrstuhl für nordische und europäische vergleichende Rechtsgeschichte51. Mieszkałem w Monachium naprzód u mojego przyjaciela, dr. Schädlera, a potem u Gagnèra, który mi to z miejsca zaproponował, i w jego kate-drze miałem odczyt. Także Gagnèr zaproponował i zorganizował dla mnie drugi odczyt na uniwersytecie w Augsburgu u prof. Hansa Schlossera, którego poznałem wcześniej na zjeździe historyków prawa w Augsburgu52. Należy on dziś do szeroko znanych w Europie historyków prawa53. Mój odczyt w Augsburgu na tematy kody-fi kacji europejskich XVIII w. nie spotkał się jednak z większym zainteresowaniem. Warto tu może dodać uwagę ogólną, która od lat odnosi się także do sytuacji na naszych uniwersytetach: przyjeżdża taki czy inny uczony gość na uniwersytet i fre-kwencja na jego odczycie jest problemem najczęściej żenującym. To nie tylko kwe-stia nadal kiepskich umiejętności językowych wielu młodszych kolegów, ale prze-de wszystkim lekceważenie dobrych obyczajów uniwersyteckich, owa pogoń tylko za dydaktyką przynoszącą dochody, a brak zainteresowań wykraczających poza konieczne „tłuczenie”, nolens volens, tematu doktoratu czy habilitacji, metodą ko-nia, który jedno oko ma zasłonięte, jak to bywało w dorożkach... Warto więc przy-pomnieć, że stosunkowo może rzadkie przyjazdy historyków obcych do Torunia w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych gromadziły jednak z reguły grono ówczesnych profesorów, bez względu na to, czy temat dotyczył średniowiecza, czy czasów nowszych, a po takiej konferencji na koszt własny tego grona zapraszało się cudzoziemca na kolację. Zagranicą bywało różnie, u Francuzów bardzo gościnnie, natomiast problem frekwencji był równie dyskusyjny, co tym razem nie polegało

50 Por. G. Heinrich, Geschichte Preussens. Staat und Dynastie, Wien 1981 (wyd. 1).51 Warto dodać, że wśród historyków prawa, którzy byli uczniami S. Gagnèra, był także Michael

Stolleis, późniejszy dyrektor Instytutu Maxa-Plancka historii europejskiej prawa we Frankfurcie nad Menem, a także znani historycy prawa, jak Joachim Rückert i Reiner Schröder. Po latach recen-zowałem doktorat ucznia Gagnèra, Michaela Kunze z historii prawa karnego. Najważniejsze dzieła Gagnèra to: Studien zur Ideengeschichte der Gesetzgebung, Uppsala–Göteborg 1960; oraz obszerny wybór jego prac: Abhandlungen zur europäischen Rechtsgeschichte, hrsg. v. J. Rückert, M. Stolleis, M. Kriechbaum, Goldbach 2004, ss. 823! Wsród licznych wspomnień por. tekst Joachima Rückerta w: ZRG GA, Bd. 173: 2002, s. 1094–1112.

52 H. Schlosser był w latach 1971–2002 kierownikiem katedry prawa cywilnego i historii prawa w Augsburgu. Nadal prowadzi ożywioną działalność naukową i dydaktyczną (od 2004 r. jako profe-sor wykładający w Bratysławie). Jego główną specjalnością była historia prawa cywilnego w Niem-czech. Jest także autorem wielokrotnie wznawianego podręcznika pt. Grundzüge der neueren Priva-trechtsgeschichte (wyd. 10: Heidelberg 2005).

53 H. Schlosser wziął także udział w sesji organizowanej przez prof. Grzegorza Górskiego i przeze mnie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, por. materiały z tej sesji: Evolution of the Judicial Law in XIXth Century, ed. G. Górski, Lublin 2000.

140

Page 140: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[327]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

na trudnościach lingwistycznych, skoro polscy uczeni wygłaszali swoje odczyty we Francji po francusku, a w Niemczech po niemiecku54.

Ostatni mój pobyt poza Wolfenbüttel miał miejsce we wspomnianym już Marburgu w Instytucie Herdera, a gościł mnie Hans Lemberg (1933–2009), naj-wybitniejszy wówczas historyk w Marburgu, specjalista od spraw Czech, Śląska i Polski55. Wygłosiłem w Instytucie w niemal pełnej dużej sali konferencyjnej nieco przeredagowany mój odczyt z Komisji Podręcznikowej o związkach kultury pol-skiej i niemieckiej na Pomorzu Wschodnim w XVI–XVIII w. Miałem pewne oba-wy związane z tym wystąpieniem, ale został przyjęty niemal z aplauzem, a takie czy inne wypowiedzi dyskusyjne nie budziły moich oporów, nie było żadnych wy-powiedzi „rewizjonistycznych”. Omówiono obszernie mój odczyt w lokalnej pra-sie i w wydawnictwach Instytutu, ale „Warszawa” tego nie zauważyła. Miała dość innych problemów w tym czasie.

Wcześniej jeszcze pojechałem z Wolfenbüttel także do Hamburga, zatrzymu-jąc się na dwa dni u dr. Heinza Ischreyta w Lüneburgu. Moja wyprawa do Ham-burga była efektem kontaktu z poznanym w Toruniu niezwykle sympatycznym prof. Wernerem Jochmannem, który był głównym specjalistą od historii Niemiec doby nazizmu56. Formalnie byłem gościem Akademii Ewangelickiej w Hamburgu, w której wygłosiłem odczyt o Fryderyku Wielkim, raczej dla szerszej publiczno-ści. Przekonałem się, że właśnie owe kulturalno-religijne akademie ewangelickie gromadzą w RFN z reguły publiczność otwartą na wiele kwestii. Moje obawy, że się narażę, mówiąc nieco cierpko o narodowym bohaterze pruskim, że zaszkodzę

54 Kiedy wygłaszałem odczyt na fl amandzkim uniwersytecie w Leuven (Louvain) u slawistów, to, ponieważ wiedziałem o tej zapiekłej niechęci Flamandów do języka francuskiego, pozwoliłem sobie zacząć wykład po francusku od stwierdzenia, że skoro nie wszyscy moi słuchacze znają dostatecznie polski, a ja od wczoraj jeszcze nie nauczyłem się w Leuven fl amandzkiego, to proszę wybaczyć, że będę mówił o Konstytucji 3 Maja po francusku...

55 Bogata bibliografi a H. Lemberga, także dla spraw rosyjskich, zebrana została w księgach pa-miątkowych mu poświęconych, por. zwłaszcza: Finis mundi – Endzeiten und Weltenden im östlichen Europa. Festschrift für Hans Lemberg zum 65. Geburtstag, hrsg. v. J. Hösler, Stuttgart 1998. Po upadku komunizmu był także redaktorem szeregu ważnych zbiorowych wydawnictw, w tym (wraz z Wło-dzimierzem Borodziejem) kilku tomów źródeł o losach Niemców na terytoriach przejętych przez Polskę w latach 1945–1950.

56 W. Jochmann (1921–1994) kierował w Hamburgu Forschungsstelle für die Geschichte des Nationalsozialismus in Hamburg. Jego życiorys, skomplikowany przez wydarzenia drugiej wojny światowej, początkowy pobyt w NRD, którą porzucił w 1946 r., określiła praca nad dziejami nazizmu. Był także specjalistą w zakresie dziejów antysemityzmu w Niemczech, a choć bliski SPD, pozostawał daleki od dziwacznych nieraz wśród socjalistów niemieckich w RFN sympatii dla Rosji. Interesował się ogromnie sprawami polskimi, był między innymi ekspertem w procesie hamburskim Ludwiga Hahna, w czasie okupacji szefa SS i SD w Warszawie. Uważał się głównie za ucznia Franza Fischera i należał do stosunkowo nielicznych w jego generacji wytrawnych analityków genezy nazizmu. Por. U. Büttner, Werner Jochmanns Wirken als Leiter der Forschungsstelle für die Geschichte des National-sozialismus, [in:] Das Unrechtsregime. Internationale Forschung über den Nationalsozialismus, Bd. 1, hrsg. v. U. Büttner, unter Mitwirkung v. W. Johe, A. Voss, Hamburg 1986, s. XV–XVII. Poza liczny-mi wydawnictwami źródłowymi por. także: W. Jochmann, Gesellschaft skrise und Judenfeindschaft in Deutschland 1870–1945, Hamburg 1988.

141

Page 141: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [328]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nadmiernie nostalgicznym sympatiom starszego pokolenia, okazały się płonne, a odpowiadając na różne pytania, wyszedłem obronną ręką. Pytano mnie zresz-tą głównie o sprawy polsko-niemieckie XIX–XX w. Potem nawet, już w ramach spotkania towarzyskiego, składano mi wiele miłych życzeń. Oczywiście, trzeba pa-miętać, iż Hamburg, miasto ze starymi tradycjami liberalno-socjalistycznymi, to nie Bawaria! W RFN wielokrotnie stwierdzałem, że łatwiej znaleźć wspólny język z kręgami kulturalnymi protestanckimi niż z katolickimi...

OŚRODEK STUDIÓW WSCHODNICH W LÜNEBURGU

Przez długie lata bliskie kontakty wiązały mnie z Lüneburgiem. Lüneburg, dziś miasto jakby w cieniu niedalekiego Hamburga, żyje ciągle swoją piękną średnio-wieczną przeszłością, kiedy to nawet odgrywało pewną rolę jako port z dostępem do Bałtyku. Po latach Lüneburg jest także siedzibą uniwersytetu. Już po wojnie powstała tu prężna protestancka akademia Ost-Akademie oraz Nordostdeutsches Institut, nastawiony początkowo głównie na sprawy ludności niemieckiej w kra-jach bałtyckich57. Pracownik tego Instytutu, dr Heinz Ischreyt, rodem z Niemców bałtyckich, w istocie działając samodzielnie (głównie przy pomocy swej żony Ire-ny), zorganizował od końca lat sześćdziesiątych swego rodzaju nieformalne stowa-rzyszenie historyków Europy Środkowo-Wschodniej i Południowo-Wschodniej dla badań głównie kultury oświecenia na tym szerokim terytorium od przełomu XVII/XVIII w. aż po pierwsze dziesiątki lat XX w. (zwłaszcza dla takich krajów, jak Polska, Rumunia czy Rosja, w których oświeceniowe przemiany ogarnia-ły społeczeństwo nieraz dopiero w pierwszych dziesiątkach lat XIX w.). W ten sposób narodził się Studienkreis für Kulturbeziehungen in Mittel- und Osteuropa. Na kolejnych sesjach, zdobywając w różny sposób fundusze, gromadził Ischreyt w Lüneburgu bądź w innych miejscowościach niemieckich grono specjalistów, zwłaszcza z Polski, Rumunii, Węgier. Sporo trudności sprawiał natomiast prob-lem kontaktów z krajami wchodzącymi wówczas w skład Związku Radzieckiego. Nie zawsze udawało się sprowadzanie uczonych, a „Moskwa” czasem przysyłała w latach osiemdziesiątych swoich reprezentantów, których raczej nie osiągnięcia naukowe kwalifi kowały do podróży do Lüneburga... Spośród badaczy związanych z Toruniem szeroką współpracę z Lüneburgiem rozpoczął prof. Jerzy Wojtowicz i dr Henryk Rietz, następnie i mnie udało się włączyć w te badania. Pierwsze cztery tomy badań inspirowanych przez H. Ischreyta publikowano w latach 1972–1977 jako „Studien zur Geschichte der Kulturbeziehungen in Mittel- und Osteuropa”. Warto dodać, że choć sam Ischreyt pisywał głównie o sprawach kultury krajów

57 Prawdą jest, że różne instytucje czy stowarzyszenia nastawione w RFN na kultywowanie pa-mięci o niemieckiej ludności różnych terytoriów Europy Wschodniej nieraz odgrywały w okresie „zimnej wojny” rolę bardzo dyskusyjną. Działalność dr. H. Ischreyta była na polu kontaktów niemiec-kich z Europą Wschodnią przykładem absolutnie pozytywnym i udział w tych badaniach, związany z przedstawianiem polskiego punktu widzenia oraz polskiego stanu badań, zawsze przynosił nam korzyść. Dziś niekiedy dostrzegamy zbytnie uleganie nowym tendencjom obecnym w historiografi i niemieckiej, widoczne w niektórych polskich ośrodkach uniwersyteckich.

142

Page 142: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[329]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

bałtyckich i Rosji i interesowały go głównie echa niemieckiego oświecenia na tych terytoriach, to był przecież otwarty na wszelkie tematy związane z szerokim po-jęciem kultury różnych krajów. Dyskusje naukowe na zjazdach lüneburskich były z reguły na wysokim poziomie naukowym. Pierwszy raz wziąłem w nich udział podczas zjazdu na przełomie września – października 1981 r. (zamek Schwan-nenberg koło Würzburga), wygłaszając tam referat na temat polskich czasopism oświeceniowych wieku XVIII58. Zależnie od tematyki szczegółowej na zjazdach bywali różni specjaliści, głównie oczywiście historycy z RFN i Austrii interesują-cy się Europą Środkowo-Wschodnią. Stałymi niemal uczestnikami zjazdów byli profesorowie Dan Berindĕi (Bukareszt), Erich Donnert (Halle), Alexander Dutŭ (Rumunia), Istvan Fried (Węgry), Hans Lemberg (Marburg), Antonin Mestvan (emigrant czeski, profesor we Freiburgu), Rex Rexheuser (wówczas Lüneburg, potem przez lata dyrektor Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie), dr Edith Rosenstrauch-Königsberg z Wiednia, Privatgelehrte, która wspomagała fi nansowo imprezy Ischreyta, Gert Robel (Monachium), Erich Amburger (eme-rytowany profesor, specjalista spraw rosyjskich), Luise Schorn-Schütte (wówczas w Gießen, wybitna uczennica prof. Zernacka). Wśród Polaków, którzy bywali na sesjach Ischreyta, wspomnieć trzeba dodatkowo Michała Cieślę (UW, germani-sta), Jana Pirożyńskiego (UJ), Gerarda Koziełka (germanista z Wrocławia), Jacka Staszewskiego (UMK) i Stanisława Grodziskiego (UJ). W sumie ukazało się kilka-naście książek związanych z działalnością Ischreyta, w tym i księga pamiątkowa ku jego czci, w której nie mogłem z przyczyn politycznych wziąć udziału59. Moim zdaniem dorobek zespołu kierowanego przez Ischreyta nie został do tej pory wy-starczająco wykorzystany. Notabene po jego śmierci materiały ostatniej sesji już się nie ukazały, a prace zespołu nie były kontynuowane. Ja jeszcze dwukrotnie byłem w Lüneburgu, we wrześniu 1984 r. na sesji u Ischreyta60 oraz po raz ostatni na konferencji naukowej powstałego tam Wydziału Prawa w Lüneburgu, którego ów-czesny szef, prof. Jürgen Wolff , nawiązał na szereg lat współpracę z moją katedrą w Toruniu (także z Danutą Janicką). Sesja odbyła się w rocznicę wejścia w życie pruskiej kodyfi kacji z 1794 r.61 Jest rzeczą niewątpliwie niesłuszną, że gros pol-

58 Por. S. Salmonowicz, Die Zeitschrift en in Polen und ihre Rolle als Förderer der Aufk lärung, [in:] Zeitschrift en und Zeitungen des 18. und 19. Jahrhunderts in Mittel- und Osteuropa (Studien zur Geschichte der Kulturbeziehungen in Mittel- und Osteuropa, Bd. 6), hrsg. v. J. Fried [i in.], Berlin 1986, s. 65–90. Notabene redakcję ostateczną tekstów publikowanych po niemiecku realizował sam dr Ischreyt, a każdy tom zawierał obszerne indeksy nazw geografi cznych i nazwisk.

59 Por. Kulturbeziehungen in Mittel- und Osteuropa im 18. und 19. Jahrhundert. Festschrift für Heinz Ischreyt zum 65. Geburtstag, hrsg. v. W. Kessler, H. Rietz, G. Robel, Berlin 1982, ale zob. też mój tekst pt. Königsberg, Th orn und Danzig. Zur Geschichte Königsbergs als Zentrum der Aufk lärung, [in:] Königsberg und Riga, hrsg. v. H. Ischreyt, Tübingen 1995, s. 9–28.

60 Z referatem pt. Beccaria und die polnische Strafrechtsreform in Polen des 18. Jahrhunderts, który, wobec załamania się inicjatyw wydawniczych H. Ischreyta, opublikowałem dopiero po latach w „Comparative Law Revue” (vol. 6: 1996, s. 91–103).

61 Por. mój tekst pt. Das ALR in Westpressen, [in:] Das Preussische Allgemeine Landrecht. Politi-sche, rechtliche und soziale Wechsel- und Fortwirkunegn, hrsg. v. J. Wolff , Heidelberg 1995, s. 97–100.

143

Page 143: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [330]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

skich badaczy oświecenia dziś działających to historycy literatury, którzy korzysta-ją głównie z publikacji francuskich, a ich wiedza porównawcza dla spraw Europy Środkowo-Wschodniej jest często niewielka, ponadto mało kto spośród nich sięga po tomy lüneburskie.

W BERLINIE ZACHODNIM

W latach stanu wojennego – w ramach współpracy IH PAN z Historische Kom-mission zu Berlin – byłem aż trzykrotnie w Berlinie, za każdym razem po mie-siącu (1982, 1984, 1988), studiując w bibliotekach i archiwach dla potrzeb syntezy dziejów Pomorza i dla mojej pracy o dziejach Prus. Brałem także udział w paru konferencjach na tematy pruskie62. Warto dodać, że w Historische Kommission nie brakowało fachowców zainteresowanych współpracą z nauką polską63. Generalnie jednak wielu historyków z Freie Universität takich zainteresowań nie reprezentowa-ło64. Na szczególne nasze uznanie zasługiwała grupa historyków skupionych wokół Klausa Zernacka, później także przewodniczącego Historische Kommission, której członkiem zagranicznym zostałem w okresie późniejszym. W sumie jednak nieraz w czasie moich pobytów w Berlinie Zachodnim mogłem się przekonać, że mimo wielu cennych prac niemieckich, także nieraz uwzględniających polskie badania (tu wspomnijmy dodatkowo Hansa-Jürgena Bömelburga, Andreasa Lawatego, Mi-chaela G. Müllera), a także tłumaczonych na język niemiecki wielu istotnych stu-diów polskich (m.in. Gerard Labuda, Marian Biskup, Bogdan Wachowiak, Janusz Małłek) rzeczywiste rozpowszechnianie tych ustaleń i poglądów w szerszej mierze zdarzało się niezwykle rzadko, a np. poglądy K. Zernacka, najlepszego znawcy sto-sunków prusko-polskich o roli sprawy polskiej w dziejach Prus, nie znajdowały ra-czej akceptacji w kręgach tych historyków niemieckich, którzy sami nie zajmowali

Mój tekst nie był referatem, lecz głosem w dyskusji informującym niemieckich historyków o polskich badaniach nad ALR.

62 W 1988 r. mieszkałem wraz z Jerzym Borejszą w pałacyku Historische Kommission (HIKO). Konferencja polsko-niemiecka (HIKO i IH PAN) w Berlinie Zachodnim w dniach 13–17 I 1986 r. za-kończyła się naukowo moim publicznym wykładem pt. „Preussen aus polnischer Sicht”, który stresz-czał moje poglądy jako autora syntezy dziejów Prus, por. S. Salmonowicz, Preussen aus polnischer Sicht. Vortrag gehalten im Hause der Historischer Kommission zu Berlin am 15. Januar 1986, Berlin 1987, ss. 18.

63 Jeżeli nawet mogłem mieć uznanie u fachowców miary Klausa Zernacka, którzy znali polski stan badań, nie byli mentalnie „prawdziwymi Prusakami”, to generalnie nie zauważyłem, by moja publikacja po niemiecku wywołała szersze zainteresowanie historyków z kręgu Walthera Hubatscha czy Gerda Heinricha. Na drugiej konferencji w 1987 r. miałem referat o Prusach w okresie 1701––1870.

64 Miło wspominam takich znawców spraw pruskich, jak Wilhelm Treue, autor dzieła pt. Wirt-schaft s- und Technikgeschichte Preussens, Berlin–New York 1984, por. moje uwagi w: CPH, t. 36: 1984, z. 2, s. 234–235. Redaktorem wielotomowej historii Prus był prof. Otto Büsch, przez długie lata czołowa postać w Historische Kommission oraz profesor na Freie Universität Berlin. Natomiast bliższe kontakty nawiązałem także z prof. Stefi Jersch-Wenzel, która specjalizowała się w historii społecznej i sprawach antysemityzmu, por. zwłaszcza jej rozprawę pt. Juden und „franzosen” in der Wirtschaft des Raumes Berlin/Brandenburg zur Zeit des Merkantilismus, Berlin 1978.

144

Page 144: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[331]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

się kontaktami z nauką polską65. Jako autor nie tylko syntezy dziejów Prus i biografi i Fryderyka Wielkiego wracałem wielokrotnie do tej tematyki, także w recenzjach, przeglądach badań i w różnych wystąpieniach konferencyjnych66. Pobyty moje w Berlinie Zachodnim były z reguły pracowite, ale i dość nudne. Historycy związa-ni z Freie Universität czy generalnie młodsze pokolenie badaczy nie byli specjalnie zainteresowani kontaktami z kolegami z Polski. Brakowało im nawet tej kinder-sztuby, która charakteryzowała w przyjemny sposób starsze pokolenie, profesorów Otto Büscha czy Wilhelma Treue. Po długich latach doświadczeń na arenie mię-dzynarodowej jestem generalnie także dość sceptyczny wobec realnych rezultatów różnych konferencji i zjazdów. Rzecz często kończyła się na gołosłownej wymianie wizytówek: dziś nikomu niemal nie chce się wysyłać odbitek artykułów kolegom, odpowiadać na listy... Wbrew pozorom epoka internetu, moim zdaniem, zubożyła stosunki międzyludzkie, odebrała im osobisty charakter...

Kilka słów poświęcić jednak trzeba postaci najciekawszej, w pewnym sensie sztandarowej, dla spraw związków historiografi i naszej i niemieckiej w szerokim spektrum wszystkich niemal spraw, może poza sprawami historii najnowszej. Mam na myśli wspominanego już powyżej prof. Klausa Zernacka67, który miał od lat grono bliskich polskich kolegów w Poznaniu, Warszawie czy Toruniu68. Prof. Zernack niewątpliwie był, po śmierci G. Rhodego, najlepszym niemieckim znawcą historii Polski. Jako osobowość był dla mnie (i nie tylko dla mnie!) po-stacią widzianą z pewnego dystansu, który w jakiejś mierze sam stwarzał swoim sposobem bycia. Charakterystyczny z reguły ubiór i zachowanie w publicznych wystąpieniach określały go w jakiejś mierze jako profesora tradycjonalistę, dba-jącego także o własny prestiż. Jest wprawdzie w moim wieku, ale wydawał się za-

65 Mam wrażenie, że nie doczekał się przełomowej roli tekst K. Zernacka pt. Polen in der Ge-schichte Preussens, [in:] Handbuch der preussischen Geschichte, Bd. 2: Das 19. Jahrhundert und Grosse Th emen der Geschichte Preussens, hrsg. v. O. Büsch, Berlin–New York 1992, s. 377–448. Był to tekst znakomity, por. także jakże ważny dwugłos w sprawach polsko-niemieckich: M. Biskup, Preussen und Polen. Grundlinien und Refl exionen, Jahrbuch für Geschichte Osteuropas, Bd. 31: 1983, H. 1, s. 1–27 oraz K. Zernack, Die Geschichte Preussens und das Problem der deutsch-polnischen Beziehun-gen. Zugleich ein erster Rückblick auf die Preussen-Welle, ibid., s. 28–49.

66 M.in. także w referacie pt. „Problem Prus” wygłoszonym w ramach konferencji pt. „Niemcy i Europa”, zorganizowanej w IH PAN (31 III–2 IV 1982 r.), a także na ostatniej już konferencji na terenie NRD, która odbywała się w Poczdamie.

67 K. Zernack (rocznik 1931), rodowity berlińczyk, po studiach (m.in. w Uppsali), podczas których wykazywał się już ogromną wiedzą fi lologiczną, początkowo zajmował się stosunkami ro-syjsko-szwedzkimi w XVII w. Od 1966 do 1978 r. był profesorem historii Europy Wschodniej we Frankfurcie nad Menem, potem w Gießen, a od 1984 do 1999 r. na Freie Universität w Berlinie i rów-nocześnie odgrywał czołową rolę w berlińskiej Historische Kommission. Obejmował swoimi zainte-resowaniami, zwłaszcza z punktu widzenia historii stosunków międzynarodowych w XVII–XIX w., sprawy polskie, rosyjskie i szwedzkie. Stał się główną postacią w kontaktach naukowych Polska–RFN w zakresie historii. Otrzymał liczne międzynarodowe wyrazy uznania, w tym tytuły doktora honoris causa UAM i UW; w Toruniu także Nagrodę im. Samuela Bogumiła Lindego (nagroda Toruń–Ge-tynga).

68 W Toruniu szczególnie blisko pozostawali z nim w kontaktach Marian Biskup i Zenon H. No-wak.

145

Page 145: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [332]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

wsze z każdego punktu widzenia osobą poważniejszą, starszą: ubrany tradycyjnie z żabotem, a nie krawatem, zrobił na mnie raczej wrażenie profesora epoki sprzed pierwszej wojny światowej. Być może jego zainteresowania, skoncentrowane głów-nie na historii dyplomacji i polityki, powodowały, że ze mną bliskich kontaktów nie szukał. Notabene jedyna moja książka, którą jednak zrecenzował i to pozytywnie, to była moja biografi a Fryderyka Wielkiego. Ja natomiast wiele jego prac w Polsce recenzowałem oraz pilnie studiowałem i podkreślam, że naukowo oceniałem bar-dzo wysoko, także dlatego że swoją fachowość (również w zakresie historii Rosji i nawet krajów skandynawskich) łączył ze zdecydowanym odrzuceniem klasycznej nacjonalistycznej historiografi i prusko-niemieckiej69. Niewątpliwie historiografi a polska, polscy historycy wiele mu zawdzięczają.

Wśród profesorów historii działających we Freie Universität bliższy kontakt nawiązałem jedynie z prof. Stefi Jersch-Wenzel, która z mężem, także historykiem, wiodła bardzo oryginalną działalność intelektualną, wolną notabene od zajmowa-nia się sprawami życia codziennego. Jako historyczka specjalizowała się głównie w historii społecznej oraz w dziejach antysemityzmu w Niemczech70. Polskimi sprawami interesowała się badawczo prof. Adelheid Simsch, specjalistka w zakre-sie historii społecznej, z którą miałem czas jakiś miłe kontakty, a które zakończyła jej przedwczesna śmierć71. Natomiast z historykami typowo pruskimi, jak Gerd Heinrich i Wolfgang Neugebauer, bliższych kontaktów nie nawiązałem. Freie Uni-versität była, w dobie konfrontacji z systemem komunistycznym, uczelnią specy-fi czną. Od wielu profesorów różniło się dość międzynarodowe grono studentów o bardzo nieraz lewicujących poglądach, co głęboko zdumiewało człowieka, który znał realia komunistyczne... Szerzyli oni np. w latach osiemdziesiątych hasła tak

69 M.in. recenzowałem zbiór jego prac pt. Preussen – Deutschland – Polen. Aufsätze zur Geschich-te der deutsch-polnischen Beziehungen, Berlin 1991, por. ZH, t. 58: 1993, z. 4, s. 162. Do najważniej-szych publikacji Zernacka należą: Osteuropa. Eine Einführung in seine Geschichte (1977); Nordost-europa. Skizzen und Bausteine zu einer Geschichte der Ostseeländer (1993); Polen und Rußland. Zwei Wege in der europäischen Geschichte (1994, polski przekład: 2000). Jego wszechstronna działalność na odcinku spraw polsko-niemieckich może być porównywana jedynie z wieloletnim wysiłkiem Ge-rarda Labudy czy Mariana Biskupa. Wspomnieć jeszcze warto, że swego rodzaju spuścizną naukowej działalności K. Zernacka są organizowane od 2010 r. seminaria specjalistyczne zatytułowane „Klaus Zernack Colloquium”, odbywające się periodycznie w Centrum Badań Historycznych PAN w Ber-linie, organizowane wspólnie przez Roberta Trabę i Michaela G. Müllera, ucznia prof. Zernacka, specjalistę także od spraw polsko-niemieckich, a obecnie profesora w Uniwersytecie Halle – Witten-berga. Właśnie w Centrum Badań Historycznych w Berlinie odbyła się specjalna uroczystość polsko--niemiecka z okazji 80 rocznicy urodzin prof. Zernacka, w której to uroczystości wziął także udział ze strony polskiej Prezes PAN, prof. Michał Kleiber.

70 Por. zwłaszcza zbiór prac pod redakcją S. Jersch-Wenzel pt. Deutsche – Polen – Juden: ihre Be-ziehungen von den Anfängen bis ins 20. Jahrhundert (Berlin 1987) oraz inny zbiór prac pod jej redak-cją pt. Juden und Armut in Mittel- und Osteuropa (Köln–Wiemar–Wien 2000). Ogólnie o tematyce żydowskiej na pograniczu spraw polsko-pruskich por. moje uwagi w recenzji z wielkiej monografi i: T. Schenk, Wegbereiter der Emanzipation? Studien zur Judenpolitik des „Aufgeklärten Absolutismus” in Preussen (1763–1812), Berlin 2010, w: Acta Poloniae Historica, t. 102: 2010, s. 189–197.

71 A. Simsch była autorką rozprawy pt. Die Wirtschaft spolitik des preussischen Staates in der Pro-vinz Südpreussen 1793–1806/7, Berlin 1983.

146

Page 146: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[333]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

zadziwiające jak „besser Rot als Tod”, które były wyrazem ich przekonania, iż nie warto bronić Republiki Federalnej przed Armią Czerwoną! Dodatkowo umacnia-ły wydźwięk tych haseł plakaty ku czci Ernesta Che Guevary!

Po upadku komunizmu, choć związki generalnie (także stypendialne) mię-dzy RFN a Polską zaczęły słabnąć, to nadal jeszcze działało porozumienie HiKo – IH PAN i parokrotnie jeszcze bywałem w Berlinie, tym razem już zjednoczonym (lata 1993, 1995, 1996). Natomiast na zjazdy HiKo w późniejszym okresie, choć jako jej członek byłem zapraszany, nie jeździłem, bo jako emeryt nie byłem w sta-nie opłacać tych podróży z własnej kieszeni, a nie było instytucji, która miałaby je fi nansować. Stąd moje bliskie kontakty ze środowiskiem berlińskim kurczyły się, także dlatego, że sam prof. K. Zernack przeszedł na emeryturę, a po latach choroba wytrąciła go z czynnego życia naukowego.

UWAGI O LATACH DZIEWIĘĆDZIESIĄTYCH

Był to okres, w którym nie tylko z Berlinem Zachodnim wiązały mnie bliskie kontakty, także działania w kraju, jak i w innych ośrodkach niemieckich. Wspo-mnę między innymi bardzo udany miesięczny pobyt badawczy w Monachium, gdzie byłem gościem wybitnego znawcy oświecenia, oświeconego absolutyzmu i rewolucji francuskiej, prof. Eberharda Weisa72. Dzięki współpracy z instytucjami niemieckimi uzyskałem także miesięczny pobyt na uniwersytecie w Bonn, gdzie korzystałem z opieki czy gościny dobrze znanego w Toruniu prof. Udo Arnolda73, a także nawiązałem kontakty z czołowym wówczas znawcą dziejów Brandenburgii w XVII w., prof. Ernstem Opgenoorthem74. Istotny, zwłaszcza dla moich poszuki-wań bibliografi cznych, był miesięczny pobyt w Instytucie Herdera, którego byłem

72 Por. E. Weis, Montgelas 1754–1790. Zwischen Revolution und Reform, München 1971; tegoż szereg publikacji o epoce rewolucji francuskiej w Niemczech. E. Weis był także współautorem pod-ręcznika pod redakcją T. Schiedera pt. Handbuch der europäischen Geschichte, Bd. 4, Stuttgart 1968. W czasie pobytu w Monachium wygłosiłem odczyt pt. „Die Wiederherstellung der religiösen Tole-ranz in Polen des 18. Jahrhunderts”, ogłoszony następnie w „Historische Zeitschrift ” (S. Salmono-wicz, Die Wiederherstellung der religiösen Toleranz in Polen in der Epoche der Aufk lärung, ibid., Bd. 256: 1993, H. 2, s. 309–322).

73 U. Arnold, profesor w Bonn, jest nade wszystko specjalistą od spraw zakonu krzyżackiego oraz dziejów Prus Książęcych. Odegrał istotną rolę w stosunkach naukowych historyków polskich z RFN. M.in. doktor honoris causa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie (2012), czło-nek honorowy Towarzystwa Naukowego w Toruniu, doktor honoris causa Uniwersytetu w Saratowie (1999). Wydawca licznych publikacji źródłowych, zwłaszcza do dziejów zakonu krzyżackiego. Por. także zbiór jego publikacji pt. Deutscher Orden und Preussenland. Ausgewählte Aufsätze anlässlich des 65. Geburtstages, hrsg. v. B. Jähnig, G. Michels, Marburg 2005.

74 E. Opgenoorth był nade wszystko specjalistą od spraw brandenburskich, por. jego biografi ę Wielkiego Elektora pt. Friedrich Wilhelm, der Grosse Kurfürst von Brandenburg: 1620–1660, Bd. 1–2, Göttingen 1971–1978. Wydał także zbiorową pracę pt. Handbuch der Geschichte Ost- und Westpreus-sens, Bd. 1–4, Lüneburg 1993–1998. Jeżeli chodzi o wątki polskie, to podręcznik ten, którego autorzy nieraz (także i sam Opgenoorth) nie znali polskiego, zawierał istotne braki, por. moją recenzję w: ZH, t. 62: 1997, z. 1, s. 140–141 oraz t. 65: 2000, z. 2, s. 206–209. Jeżeli po stronie niemieckiej autorzy piszący o Prusach Książęcych czy Prusach Wschodnich i Zachodnich nie ustosunkowali się do pol-skich badań, siłą rzeczy ich synteza budziła liczne wątpliwości.

147

Page 147: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [334]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

gościem, dzięki czemu mogłem nawiązać liczne kontakty z pracownikami Insty-tutu75. Z pobytem w Marburgu wiązała się moja kolejna podróż do Herne, w któ-rym przebywałem bodaj po raz czwarty, zawsze gościnnie zapraszany na pobyty i wykłady przez dyrektora tamtejszej Martin-Opitz-Bibliothek, która ze związaną z biblioteką fundacją kulturalną rozwijała także od dawna ożywioną działalność, generalnie skierowaną na sprawy czeskie i polskie. Dyrektorem Biblioteki w Herne został jeszcze w latach osiemdziesiątych dr Wolfgang Kessler, specjalista głównie od spraw kultury Europy Wschodniej, który nawiązał w Polsce liczne kontakty na-ukowe i kulturalne, między innymi z Biblioteką Jagiellońską i Biblioteką Uniwersy-tecką UMK w Toruniu. Znałem go jeszcze z czasów mojego pobytu w Wolfenbüttel i to on zaproponował mi różne formy współpracy z Biblioteką w Herne, a wresz-cie, prowadząc także działalność wydawniczą, zdołał mimo trudności zrealizować publikację mojej książki o Prusach po niemiecku76, jak również wydał m.in. zbiór prac poświęconych pamięci wielkiego poety niemiecko-śląskiego, Martina Opitza, który odegrał w niemieckiej poezji pierwszej połowy XVII w. rolę porównywalną z rolą Jana Kochanowskiego w Polsce pół wieku wcześniej77. Moje związki z Herne (które także wykorzystywało stare westfalskie zainteresowania sprawami polskimi, skoro w Westfalii nawet dziś żyje sporo rodzin o korzeniach polskich) wiązały się więc także z tym, że w dobie wojny trzydziestoletniej Opitz jako protestant szukał schronienia na ziemiach polskich, wszedł w tajną służbę dyplomatyczną Włady-sława IV i początkowo mieszkał w Toruniu, a potem, do przedwczesnej śmierci w Gdańsku. Biblioteka w Herne prowadziła działalność kulturalną, popularnonau-kową, a zatem wygłaszałem tu odczyty, jak również podróżowałem po Westfalii.

Moja książka o Prusach, choć wolna od jakiegoś bojowego polonocentryzmu, nie zyskała sobie szerszego rozgłosu i to mimo tego, że doceniali ją tacy znawcy tych spraw, jak Klaus Zernack czy historyk prawa Dietmar Willoweit78. Siłą rze-

75 Miałem jednak wrażenie, że Instytut w Marburgu tracił już swoje znaczenie jako środowisko badawcze, a ograniczał się głównie do działań informacyjno-bibliotekarskich i bibliografi cznych. Dla zwłaszcza młodych pracowników naukowych, pracujących nad problemami polsko-niemiecki-mi, pobyt w Marburgu jest jednak nadal niezwykle cenny. Sam Marburg należy do najciekawszych zabytkowych miast niemieckich. Dla pracowników Instytutu wygłosiłem jeden odczyt o sprawach historii Torunia.

76 Prace nad tym wydaniem trwały kilka lat. Była to kwestia nie tylko tłumaczenia, pewnych po-prawek czy uzupełnień do wydania niemieckiego, ale i problem funduszy. Oczywiście musiałem, rzecz jasna, zrezygnować z honorarium, ale ostatecznie ogromne moje dzieło ukazało się w małym nakła-dzie po niemiecku, pieczołowicie wydane przez dr. Kesslera, co jednak nie oznaczało, że liczni pruscy apologeci byli skłonni je akceptować, choć, przecież, moja próba syntezy daleka jest od jakiegokolwiek „polonocentryzmu”... Docenili to natomiast Klaus Zernack i historyk prawa Dietmar Willoweit.

77 Por. mój tekst pt. Martin Opitz und das Th orner intelektuelle Milieu in den dreißigen Jahren des 17. Jahrhunderts, [in:] Martin Opitz 1597–1639. Fremdheit und Gegenwärtigkeit einer geschichtlichen Persönlichkeit, hrsg. v. J.-U. Fechner, W. Kessler, Herne 2006, s. 105–126.

78 Wspomnę tu o moich wieloletnich kontaktach z tym wybitnym historykiem prawa (rocznik 1936), profesorem w Würzburgu (1984–2004), poprzednio w Berlinie i Tübingen, który żywo inte-resował się także sprawami Europy Wschodniej, urodził się bowiem w Kłajpedzie. Nade wszystko jest to specjalista od średniowiecza i czasów nowożytnych, historii prawa karnego i historii Żydów

148

Page 148: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[335]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

czy niewiele tu zmienił fakt, iż dr Kessler, wykorzystując mój przyjazd do Her-ne po opublikowaniu książki, urządził jej promocję dzięki Instytutowi Polskiemu w Düsseldorfi e. Stąd pojechałem do Düsseldorfu i po zagajeniu przez dr. Kesslera wygłosiłem odczyt o Prusach. Niestety, był to okres wakacyjny, a dość liczne grono słuchaczy składało się bądź to z bywalców Instytutu, bądź to z osób, które zain-teresował odczyt. Po odczycie, warto to wspomnieć, zadawano więc wiele pytań raczej świadczących o małej orientacji w stosunkach polsko-pruskich i w ogóle w sprawach polskich, łącznie z okresem drugiej wojny światowej. Trudno tu raz jeszcze nie podkreślić, że w RFN po wojnie zdołano w dużej mierze wyprzeć ze świadomości społecznej, jak wyglądały sprawy polskie w latach 1939–1945 i na czym polegała rola niemiecka w ich kształtowaniu...

Jednym z ostatnich spotkań z dużym gronem historyków niemieckich, które zostało mi w pamięci, był wielki kongres międzynarodowy, zorganizowany wspól-nie przez Francuzów i Niemców w Strasburgu w 1998 r. dla uczczenia 350. rocz-nicy zawarcia pokoju westfalskiego, kończącego wojnę trzydziestoletnią. Kongres potraktowano szeroko jako okazję dla rozważań nad nowoczesnymi koncepcjami prawa międzynarodowego, tolerancji religijnej i dążenia do pokojowego regulo-wania sporów między państwami79. Wśród niemieckich organizatorów byli Jürgen Voss oraz Klaus Malettke, znawca niemieckiego wieku XVII. Sprawy polskie, o któ-rych mówiłem, np. tradycji tolerancji religijnej, raz jeszcze niekoniecznie były zna-ne szerszemu kręgowi badaczy80. Nie wziąłem natomiast udziału w innym ważnym kongresie zorganizowanym z tej samej okazji w Osnabrück81, mimo że otrzymałem zaproszenie od prof. Klausa Garbera, ówczesnego dyrektora Instytutu, z którym już wcześniej współpracowałem (Interdisziplinären Institut für Kulturgeschichte der Frühen Neuzeit interesował się historią kultury Pomorza Gdańskiego i Prus Książęcych) i współorganizowałem z nim konferencję naukową w Gdańsku82.

Na zakończenie tych uwag szczegółowych chciałbym także wspomnieć, że moje wieloletnie działania na odcinku współpracy naukowej polsko-niemieckiej znalazły też odbicie w moim udziale w dwóch prestiżowych przewodach o dok-

w średniowieczu. Por. z jego obfi tej bibliografi i szczególnie: D. Willoweit, Staatsbildung und Juris-prudenz. Spätmittelalter und frühe Neuzeit. Ausgewählte Aufsätze 1974–2002, Bd. 1–2, Stockstadt am Main 2009; idem, Deutsche Verfassungsgeschichte, München 2009 (wyd. 6); idem, Rechtsgrundlagen der Territorialgewalt, Köln 1975. D. Willoweit jest też redaktorem m.in. zbioru prac pt. Die Entste-hung des öff entlichen Strafrechts, Köln–Weimar–Wien 1999.

79 Tytuł konferencji brzmiał: „La Paix, la Guerre, la Tolèrance. Anniversaire de la Paix en 1648” (14–17 X 1998 r.).

80 Byłem jedynym uczestnikiem zjazdu ze strony polskiej i wygłosiłem referat pt. „La tolèrance religieuse dans la »modèle polonais« (XVIe–XVIIIe siècles)”.

81 Kongres w Osnabrück obradował na temat: „Der Frieden. Rekonstruktion einer europäischer Vision” (25–31 X 1998 r.). Polska historiografi a nie była ostatecznie na tym kongresie reprezentowana.

82 Por. publikację: Kulturgeschichte Preussens königlich polnischen Anteils in der Frühen Neuzeit, hrsg. v. S. Beckmann, K. Garber, Tübingen 2005, w tym mój referat pt. Das protestantische Gymna-sium Academicum in Th orn im 17. und 18. Jahrhundert (s. 395–409), który podsumował moje bada-nia nad tym tematem trwające ponad 10 lat.

149

Page 149: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [336]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

toraty honoris causa, w których byłem recenzentem: na UMK w uroczystości na-dania doktoratu honoris causa hrabinie Marion von Dönhof, a na Uniwersytecie Gdańskim w uroczystości ku czci ówczesnego prezydenta RFN, Richarda von Weiz säckera.

REFLEKSJE KOŃCOWE

Mój artykuł nie rości sobie prawa do dalej sięgających uogólnień. Opieram się głównie na własnych doświadczeniach osobistych, które w wielu kwestiach, jak kontakty mediewistyki polskiej i niemieckiej czy kwestie XX w., pozostawały ówcześnie na marginesie moich zainteresowań. Warto jednak generalnie podkre-ślić, że mimo strat wojennych nauka niemiecka dysponowała, może już od końca lat pięćdziesiątych, najliczniejszą chyba w Europie i kompetentną kadrą naukową w zakresie historiografi i. W tej kwestii niemiecki model kariery naukowej (dok-torat – habilitacja) bił w moim przekonaniu model bardziej elastyczny, ale mniej naukowy przeciętnych karier francuskich czy anglosaskich. Chciałbym także z punktu widzenia metodologicznego podkreślić, choć może to być kwestia kon-trowersyjna, że dwa najżywsze trendy metodologiczne historiografi i europejskiej po drugiej wojnie światowej stanowiły z jednej strony pewne wątki historiografi i czerpiące z metodologii i koncepcji nie tyle może „marksistowskiej” (w rozumieniu sztywnym i ortodoksyjnym historiografi i komunistycznej), co, owszem, ze źródeł płynących także od Karola Marksa, ale zazwyczaj widzianego przez pryzmat po-glądów Maxa Webera czy Otto Hintzego, a z drugiej strony działały czas długi ożywcze prądy płynące od francuskiej szkoły „Annales”. Dziś chętnie pisze się o jej pewnych niedostatkach, o jej kryzysie czy o „przezwyciężaniu” jej jednostronności przez strukturalizm, antropologię kulturową, czy tak zwane teorie postmoderni-styczne. Nowoczesna antropologia, socjologia czy współczesne nauki o kulturze świadczą o możliwościach tworzenia nowych punktów odniesienia, rewaloryza-cji tych czy innych płaszczyzn poznania historycznego. Nadal przecież w moim przekonaniu, wbrew pewnym prądom relatywizacji spojrzenia badawczego, dys-kusyjnych koncepcji „narracyjnych” historiografi i, ulegania sugestiom mediów, to właśnie także szereg wskazań, formułowanych w nauce niemieckiej ostatniego półwiecza przez wybitnych badaczy, pozostaje nadal godnych uwagi. Chodzi mi tu przykładowo o takie nazwiska, jak Hansa U. Wehlera83, Heinza Schillinga84,

83 Nie miałem okazji osobiście poznać H. U. Wehlera, jednego z najważniejszych niemieckich historyków po drugiej wojnie światowej, autora monumentalnej Deutsche Gesellschaft sgeschichte (szereg tomów wydawanych od 1995 r.).

84 H. Schilling (rocznik 1942) jest najwybitniejszym niemieckim znawcą historii walk wyzna-niowych XVI–XVII w., badaczem tak zwanej powtórnej konfesjonalizacji wieku XVII. Po upadku NRD przeszedł na stanowisko profesora w berlińskim Uniwersytecie Humboldta, w którym kierował badaniami nad historią nowożytną do emerytury w roku 2010. Sprawy historii niemieckiej ujmuje zawsze na szerokim tle europejskim. Odgrywał także rolę na spotkaniach polsko-niemieckiej komi-sji PRL–RFN do spraw podręczników historii. Jego dorobek naukowy obrazuje księga pamiątkowa: Wege der Neuzeit. Festschrift für Heinz Schilling zum 65. Geburtstag, hrsg. v. S. Ehrenpreis (Histori-sche Forschungen, Bd. 54), Berlin 2007. Do najważniejszych jego publikacji należy tłumaczony także

150

Page 150: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[337]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Reinharda Kosellecka85, Hansa Hattenhauera86 czy Rudolfa Joachima von Th ad-dena87. Osobno trzeba pamiętać o sprawach XX w. (Hans Roos88, Martin Broszat89 czy Karl Dietrich Bracher90). Jeżeli nauka francuska w pewnej mierze przodowała czystymi impulsami teoretycznymi (Claude Lévi-Strauss, Michel Foucault, Louis Althusser), to, zgodnie z moim, kiedyś już ogłoszonym poglądem, dana teoria metodologiczna nieraz mogła zostać uznana za zweryfi kowaną dopiero wówczas, kiedy jej przydatność udowodnili uczeni niemieccy w poważnych monografi ach źródłowych...

Moje zainteresowania naukowe historiografi ą niemiecką trwają już ponad 50 lat. W dobie III Rzeszy gros autorów (z wyjątkiem głównie emigrantów) dość gorliwie uprawiała tematykę bliską ideologii nazizmu91. Przedwojenni profesoro-wie historii, którzy przeżyli, z reguły spokojnie kontynuowali swoją działalność

na język polski zbiór prac pt. Konfesjonalizacja – Kościół i państwo w Europie doby przednowoczesnej, Poznań 2010.

85 R. Koselleck dokonał unowocześnienia badań historyków prawa w swej klasycznej dziś mo-nografi i pt. Preussen zwischen Reform und Revolution. Allgemeines Landrecht, Verwaltung und soziale Bewegung von 1791–1848, Stuttgart 1967 (wyd. 1).

86 Podkreślam wagę moich kontaktów ze znakomitym historykiem prawa H. Hattenhauerem, profesorem w Kilonii, autorem istotnej próby podręcznika pt. Europäische Rechtsgeschichte (wyd. 4: Heidelberg 2004), ale i wielu ważnych prac z historii biurokracji, administracji, problemów państwa prawnego. Rzecz jasna, że pełen erudycji w zakresie głównych państw Europy Zachodniej podręcz-nik Hattenhauera niewiele wnosił do wiedzy o Europie Środkowo-Wschodniej. Wszechstronnego podręcznika historii prawa dla całej Europy nie posiadamy poza polskim podręcznikiem Karola Ko-ranyiego, który pozostał niedokończony i oczywiście nie jest wykorzystywany przez autorów spoza Polski.

87 R. J. von Th adden (rocznik 1932) był długie lata profesorem historii nowożytnej w Getyndze. Interesował się żywo sprawami polskimi, a jako historyk spraw pruskich należał do grona badaczy nowoczesnych, wolnych od nadmiernej nostalgii. Obok historii Prus jego główne zainteresowania dotyczyły historii stosunków francusko-niemieckich. W czasie drugiej wojny światowej rodzina von Th addenów brała udział w antyhitlerowskim ruchu oporu. Swego rodzaju metodologicznym pod-sumowaniem spojrzenia na dzieje Prus jest tom szkiców von Th addena pt. Fragen an Preussen. Zur Geschichte eines aufgehobenen Staates, München 1981.

88 Nie miałem okazji poznać osobiście H. Roosa (1919–1984), wybitnego niemieckiego znawcy spraw polskich XX w., profesora historii Europy Wschodniej w Getyndze, autora próby syntezy pt. Geschichte der polnischen Nation 1918–1978. Von der Staatsgründung im Ersten Weltkrieg bis Gegen-wart (wyd. 3: Stuttgart 1979).

89 M. Broszat był nade wszystko badaczem dziejów III Rzeszy, który jako pierwszy ze strony niemieckiej podjął próbę ukazania polityki III Rzeszy wobec Polski w pracy pt. Nationalsozialistische Polenpolitik 1939–1945, Stuttgart 1961 (wyd. 1).

90 K. D. Brachera można określić jako czołowego badacza totalitarnego charakteru III Rzeszy Niemieckiej, por. jego Die deutsche Diktatur. Entstehung, Struktur und Folgen des Nationalsozialis-mus, Köln–Berlin 1976, oraz szereg zbiorowych prób syntezy, takich jak: Nationalsozialistische Dik-tatur 1933–1945. Eine Bilanz, hrsg. v. K. Bracher, D. Funke, M. Jacobsen, Düsseldorf 1983.

91 Por. w tej kwestii obszerne rozważania Henryka Olszewskiego pt. Nauka historii w upadku. Studium o historiografi i i ideologii historycznej w imperialistycznych Niemczech, Warszawa–Poznań 1982. Studium to, mimo pewnych „stylistycznych” wad swej epoki, zawiera ogromny materiał in-formacyjny. Por. także moje uwagi w tekście: Historycy i historia w III Rzeszy, Historyka, t. 13: 1983, s. 141–154.

151

Page 151: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [338]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

w RFN, niekiedy nadal głosząc ściśle konserwatywno-nacjonalistyczne poglądy92. Nieliczni tylko, jak senior historyków, Friedrich Meinecke, głęboko analizowali przeszłość. Koryfeusze III Rzeszy raczej kontaktów z polskimi historykami nie szukali93. Dialog ten podjęło głównie młodsze pokolenie, generacja uczonych uro-dzonych około roku 1930/1935, która jako pierwsza podjęła na szeroką skalę trud przewartościowania wielu tradycji niemieckich, także w stosunku do spraw pol-skich. Z tą właśnie generacją miałem głównie bliskie związki i wspominam je bar-dzo pozytywnie. Dziś do głosu doszła już znacznie młodsza ekipa profesorów i nie da się zaprzeczyć, że po upadku komunizmu, a przy roli mocarstwowej RFN w Eu-ropie, nieraz możemy obserwować powroty na tory tradycyjnej historiografi i nie-mieckiej z epoki – powiedzmy – sprzed pierwszej wojny światowej. Jeżeli po roku 1956 polska historiografi a uprawiała ożywione kontakty głównie z nauką francu-ską i włoską, a kontakty z nauką niemiecką natrafi ały z różnych przyczyn na wiele trudności, to wkrótce jednak zainteresowania historyków RFN problemami Prus, stosunkami z Polską w historii, sprawami ziem spornych czy przemiennie przyna-leżnych do jednego z dwóch sąsiadów spowodowały, że owe kontakty polsko-nie-mieckie nabrały, w każdym razie gdzieś od końca lat sześćdziesiątych, ogromnego znaczenia94. Stąd pewne wzajemne sukcesy na tym polu, o których szerzej napi-sałem. Nie zmienia to faktu, że sukcesy były raczej rzadsze. Dotyczy to zarówno skutków działania Komisji Podręcznikowej, jak i recepcji wielu naszych publikacji, i to nawet wtedy, gdy były one publikowane w językach kongresowych. Trzeba ciąg-le zdawać sobie sprawę z faktu, że niekoniecznie bariery językowe, raczej pewne bariery stereotypów, tradycji, poglądów typu „Polonica non leguntur”, powodują, iż mimo wszystko nie zawsze udawało się uzyskiwać w obustronnych relacjach ten stopień wzajemnego zrozumienia, który charakteryzował wiele środowisk powy-żej opisanych, środowisk, które przecież stanowiły tylko pewien fragment, nawet jeżeli znaczący, ale nieogarniający całego społeczeństwa i wielu zagadnień.

92 Uwaga moja dotyczy głównie takich autorów, jak profesorowie czynni nadal w RFN po woj-nie: Walther Hubatsch, Hermann Aubin, Erich Keyser, Gerhard Ritter. Natomiast Th eodor Schieder w pewnej mierze odszedł od swoich poglądów sprzed roku 1939.

93 Wybitnego historyka nowożytnych dziejów prawa karnego Friedricha Schaff steina w Getyn-dze nie odwiedziłem z uwagi na jego akcentowaną nazistowską przeszłość.

94 Przykładowo wskażę tu na moje kontakty z autorami wielkiej niemieckiej syntezy pt. Deut-sche Verwaltungsgeschichte, Bd. 1–6, Stuttgart 1983–1988, której redaktorami naukowymi byli Kurt G. A. Jeserich, Hans Pohl i Georg von Unruh. Moje prace nad historią administracji pruskiej na Pomorzu w XIX–XX w. spowodowały, że nawiązali oni kontakt korespondencyjny, a następnie od-wiedzili mnie w Toruniu. W tomie 3 wykorzystali moje informacje. Notabene nasi dość liczni autorzy podręczników z zakresu europejskiej historii administracji zapominają o konieczności sięgania do tej monumentalnej niemieckiej syntezy (6 tomów liczy blisko 5,5 tysiąca stron). Warto dodać, że redaktorzy wspomnianej syntezy na czele z K. G. A. Jeserichem zajmowali przez długie lata także wysokie stanowiska w administracji RFN.

152

Page 152: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Między NRD i RFN. Ze wspomnień historyka[339]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ZWISCHEN DER DDR UND BRD. AUS DEN ERINNERUNGEN EINES HISTORIKERS

Zusammenfassung

Schlüsselbegriff e: Geschichtsschreibung, internationale wissenschaft liche Kontakte, Sti-pendien, Tagungen, Biographien der Gelehrten

Hinsichtlich des Konzepts greift der hier vorgestellte Text auf die Publikation: Aus den Wanderungen und wissenschaft lichen Freundschaft en: Frankreich, die im ersten Band der Sammlung Ausländische Pilgerreisen und wissenschaft liche Freundschaft en der polni-schen Gelehrten (Krakau 2008) erschien, zurück. Aufgrund der eigenen Erfahrungen aus der Epoche der Volksrepublik Polen beschreibt der Autor die Schwierigkeiten beim Zu-gang zur ausländischen Literatur und die ersten Kontaktversuche mit den Forschern, vor allem mit den Historikern und den Rechtshistorikern, die hinter dem „eisernen Vorhang“ lebten. Dies war erst nach dem Jahre 1956 möglich, allerdings nur in einem beschränkten Maße. Es wird betont, dass man sich beispielsweise in den wissenschaft lichen Kontakten mit den Forschern aus der BRD über längere Zeit auf das Mittelalter und die Zeit bis zum Ende des 18. Jahrhunderts konzentrierte, weil diese Epochen die wenigsten Konfl ikte ge-nerierten, insbesondere im Vergleich mit dem 2. Weltkrieg. Der Autor erwähnt seine er-sten Reisen nach Frankreich in den 60er Jahren des 20. Jahrhunderts, seine ersten Kontakte mit den deutschen Wissenschaft lern (u.a. mit Hans Th ieme, Hermann Conrad, Eberhard L. F. Schmidt), die auf dem Briefwege geknüpft wurden und erst nach vielen Jahren, we-nigstens in manchen Fällen, einen persönlichen Charakter bekamen. Weiterhin teilt er sei-ne Überlegungen bezüglich seiner Exkursionen, zuerst in die DDR und dann – seit dem Anfang der 80er Jahre – in die BRD mit, er präsentiert die besuchten wissenschaft lichen Institutionen (Herder-Institut in Marburg, Herzog-August-Bibliothek in Wolfenbüttel, Max-Planck-Institut in Frankfurt am Main und Zentrum der östlichen Studien in Lüne-burg), sowie die Kontakte, die diese Einrichtungen mit den polnischen Wissenschaft lern aufrechterhielten. Der Autor geht auch auf die gehaltenen Vorträge, am Rand geführten Diskussionen und angesprochenen Probleme ein. Seine Erinnerungen konzentrieren sich stets um die herausragenden Vertreter der wissenschaft lichen Kreise von Ostdeutschland: (u.a. Rolf Lieberwirth, Walter Markov, Rudolf Forberger, Gustav Seeber, Eduard Merian, Heinrich Scheel oder Johannes Kalisch), sowie von Westdeutschland: (z.B. Dieter Simon, Walther Wilhelm, Heinz Monhaupt, Karl Dedecius, Peter Hartmann, Peter Baumgart, Klaus Zernack und viele andere), die er auf seinen zahlreichen wissenschaft lichen Reisen kennen lernen konnte. In dem Text fi nden sich auch Bemerkungen über die französische Geschichtsschreibung, die Teilnahme des Autors an den Arbeiten der Historikerkommis-sion der Deutschen Demokratischen Republik und der Volksrepublik Polen sowie der deutsch-polnischen Schulbuchkommission und die letzten Besuche des Autors in dem vereinigten Deutschland in den 90er Jahren. Schließlich fehlt es im Text nicht an den vie-len persönlichen Bemerkungen, die beispielsweise mit den Schwierigkeiten der polnischen Historiker, sich auf dem deutschen Verlagsmarkt durchzusetzen oder mit dem ambivalen-ten Verhältnis der deutschen Historiker verschiedener Generationen zu den Fragen des Nationalsozialismus oder der preußischen Traditionen, zusammenhängen.

153

Page 153: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

S t a n i s ł a w S a l m o n o w i c z [340]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

BETWEEN THE GERMAN DEMOCRATIC REPUBLIC AND THE FEDERAL REPUBLIC OF GERMANY: A HISTORIAN’S MEMOIR

Summary

Key words: historiography, international scientifi c contacts, scholarships, conferences, bi-ographies of scholars

Th e article refers to the publication titled Z wędrówek i przyjazni naukowych: Francja, included in the fi rst volume of the collection Zagraniczne peregrynacje i przyjaznie nau-kowe polskich uczonych (Cracow 2008). Its author, on the basis of his own experience from the period of the People’s Republic of Poland, describes how diffi cult it was to obtain access to foreign literature and presents the fi rst attempts to establish contact with research-ers – mainly historians or specifi cally historians of law - from behind the “Iron Curtain”, which became feasible aft er 1956. He underlines that for a long time academic contact with researchers from West Germany concerned the Middle Ages and the period until the end of the 18th century since those were the epochs which generated fewest confl icts – particularly when compared with the times of WWII. Th e author recollects his fi rst visits to France in the 1960s, the fi rst contacts with academics from Germany (i.e. Hans Th ieme, Hermann Conrad, Eberhard L. F. Schmidt), which for a long time were maintained only via correspondence. He shares his refl ections connected with research missions fi rst to the German Democratic Republic, and next – from the beginning of the 1980s – to the Federal Republic of Germany; he presents the institutions he visited (i.e. the Herder Insti-tute in Marburg, the Herzog-August-Bibliothek in Wolfenbüttel, the Max-Planck Institute in Frankfurt am Main, the Centre for Eastern Studies in Lüneburg) and the contact with Polish researchers maintained by those institutions. He also mentions papers he read, dis-cussions inspired by them and issues explored. Th e author’s memoirs focus around some outstanding academic representatives from East Germany (i.e. Rolf Lieberwirth, Walter Markov, Rudolf Forberger, Gustav Seeber, Eduard Merian, Heinrich Scheel or Johannes Kalisch) and West Germany (i.e. Dieter Simon, Walther Wilhelm, Heinz Monhaupt, Karl Dedecius, Peter Hartmann, Peter Baumgart, Klaus Zernack and many others) whom he met during his numerous research trips. Th e article also contains remarks about French historiography and the author’s participation in the work of the Committee of Historians of the People’s Republic of Poland and the German Democratic Republic, the Committee for School Coursebooks of the People’s Republic of Poland and the German Democratic Republic, and his fi nal visits to a united Germany in the 1990s; he also notes the diffi culties which Polish historians encountered in the German publishing industry, and the varying attitude of German historians from various generations towards the question of Nazism and Prussian traditions.

154

Page 154: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I I I — R O K 2 0 1 3Zeszyt 2

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

RECENZJE I OMÓWIENIA

Prusy Królewskie. Społeczeństwo, kultura, gospodarka 1454–1772. Szkice z dziejów, red. Edmund Kizik, Muzeum Narodowe w Gdańsku, Gdańsk 2012, ss. 602, ISBN 978-83-63185-16-9.

Żyjemy dziś w epoce szumu elektronicznego, który redukuje szersze zainteresowania historią do sensacji i ciekawostek. Jedną z dróg ratujących sytuację i krzewiących wiedzę historyczną, mniej formalną i nie tak daleką jak cywilizacja grecko-rzymska czy monar-chia Karola Wielkiego, jest droga regionalizmu. Polegać ona powinna na przystępnym uka-zywaniu przeszłości w węższych granicach, przez nawiązywanie do spraw danego miasta, jego regionu, jego zabytków, nieraz do dziś istniejących. Omawiana publikacja może sta-nowić w tej kwestii ważny głos. Wynika to z istotnego faktu, iż po drugiej wojnie światowej badania nad przeszłością Pomorza rozwinęły się w historiografi i polskiej w sposób zgoła nie do przewidzenia. W dobie PRL badania nad nowymi i starymi polskimi ziemiami pół-nocnymi nie pociągały za sobą kłopotliwych problemów w stosunkach polsko-rosyjskich, co więcej – były nawet wielokrotnie promowane. Naprzód były przedmiotem ożywionych studiów w ośrodku toruńskim, który po 1945 r. zgromadził znakomite grono historyków, nieco później rozwinął się dynamiczny ośrodek gdański. Oba początkowo w sporej mierze działały pod opieką Poznania, gdzie kontynuowano przedwojenne jeszcze tradycje badań pomorzoznawczych. Zasługą kilku wielkich uczonych minionej doby (zwłaszcza Gerarda Labudy, Mariana Biskupa i Edmunda Cieślaka) był fakt, iż zdołaliśmy uniknąć, w każ-dym razie w badaniach niezwiązanych z historią XX w., znacznej liczby niebezpieczeństw tendencyjnie upraszczających proces historyczny. Także środowisko warszawskie (m.in. Henryk Samsonowicz i Maria Bogucka) miało tu swój wielki wkład. Stąd też dysponujemy dziś ogromną powojenną literaturą przedmiotu i pojawiają się nowe grona specjalistów, dzięki którym łatwiej dziś opracowywać wszelkie nowe próby dużych monografi i czy syn-tez i podręczników1.

Rzecz jasna, iż nadal pozostają, także dla epoki nowożytnej ujętej w omawianej pub-likacji, pewne białe plamy. Wskazał na nie we wstępie redaktor całości dzieła – Edmund Kizik. W sporej mierze leży odłogiem wiele spraw tak zwanego życia codziennego, mental-ności. Istnieją także luki w badaniach historii lokalnej. Autor wstępu położył także nacisk na brak syntezy dziejów sztuki regionu, która zazwyczaj w ogólniejszych opracowaniach historycznych pozostaje na marginesach głównych wątków. Również to, co nazywamy no-woczesną historią kultury (a więc nie tylko kultura twórcza, ale i kultura materialna i du-chowa społeczeństw), nadal jest jeszcze dziedziną godną wielu badań.

W tym ujęciu merytorycznym, jakie przedstawia omawiane opracowanie, skromnie nazwane „szkicami z dziejów” Prus Królewskich, było wcześniej już kilka prób zwięzłych

1 Edmund Kizik w uwagach wstępnych do recenzowanej pracy kładzie raczej nacisk na trudno-ści w prowadzeniu niektórych badań i luki w naszej wiedzy.

Page 155: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

[342]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

i przystępnych ujęć, nie tylko w języku polskim2. Pionierem, autorem odważnego, chociaż może zbyt powierzchownego, ogólnego zarysu dziejów Prus Królewskich był profesor Uni-wersytetu Gdańskiego, wychowanek Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, Wac-ław Odyniec3. Jego dzieło, w szerszych ramach chronologicznych, kontynuowali autorzy Dziejów Pomorza Nadwiślańskiego (Gdańsk 1978) redagowanych zresztą przez samego W. Odyńca4. Ważne zwięzłe przedstawienie całości tej problematyki stanowi zbiór studiów Pomorze w dziejach Polski poświęconych Stanisławowi Gierszewskiemu5. To niezwykle po-pularne ujęcie określało miejsce Pomorza w polskiej historii, czego inni autorzy raczej nie próbowali realizować.

Publikacja, którą omawiam, jest generalnie dziełem historyków i historyków sztuki średniego, a nawet młodszego pokolenia, z Gdańska i Torunia. Należy na wstępie podkre-ślić, iż recenzowana tu praca wydana została pieczołowicie, wręcz wytwornie typografi cz-nie i ilustracyjnie6. Nie udało się wprawdzie uniknąć erraty, jak i błędów marginesowych, których i errata nie załatwiła. Podkreślam jednak, nie tylko jako autor wielu recenzji i włas-nych prac monografi cznych: w dobie komputerowo-elektronicznej nie ma chyba tekstów, które uniknęłyby pewnej liczby błędów drukarskich. Wspominam z niejakim rozrzewnie-niem tradycyjną Drukarnię Uniwersytetu Jagiellońskiego (w latach pięćdziesiątych XX w. została zabrana uniwersytetowi). Jeszcze u progu lat sześćdziesiątych jej zecerzy przyjmo-wali niekiedy od starych profesorów teksty rękopiśmienne i składali je bez żadnego błędu... Tempi passati, jak mawiają Włosi.

Warto podkreślić pewne interesujące nowości, które znalazły się w omawianej pracy. Przede wszystkim część tekstów jest ilustrowana fragmentami źródeł historycznych, przy czym teksty oryginalne niemieckie otrzymały także tłumaczenie polskie. Jest to ważne, gdyż tenże materiał źródłowy może służyć jako znakomita pomoc dydaktyczna i wzbudzić zainteresowanie czytelników niebędących historykami. Na szczególne uznanie zasługuje bibliografi czna oprawa pracy. Każdy szkic zawiera własną, wybraną bibliografi ę źródeł i literatury, a ponadto na końcu książki otrzymaliśmy w miarę bogatą bibliografi ę ogólną (na stronach 512–526), uwzględniającą cały zestaw informacji bibliografi cznych, zbiory, źródła, informatory, literaturę przedmiotu. Spór o pominięcia daleko by nas nie zapro-wadził. Uważam tylko, że skoro podaliśmy kilka publikacji autorów obcych w językach światowych, to można było podać kilka polskich publikacji książkowych w tychże języ-kach. Inną kwestią jest kilka drobnych błędów w nazwiskach autorów w zestawieniach bibliografi cznych, dotyczy to m.in. mojej osoby i Zbigniewa Naworskiego. Zadziwia brak niektórych prac Janusza Małłka, a także upomniałbym się o dużą monografi ę Włodzimie-

2 Dawniejsze niemieckie, ogólniejsze próby ujęcia historii tej części Pomorza budziły rozliczne zastrzeżenia. Jedynym wyjątkiem jest tu monografi a autorki dobrze znającej także stan badań pol-skich, Karin Friedrich, pt. Th e other Prussia. Royal Prussia, Poland and Liberty 1569–1772, Cambrid-ge 2000 (tłumaczenie polskie: Inne Prusy. Prusy Królewskie i Polska między wolnością a wolnościami 1569–1772, tłum. G. Waluga, Poznań 2005), której opracowanie pozwala poznać obcemu czytelniko-wi fenomen polityczno-ustrojowy Prus Królewskich.

3 W. Odyniec, Dzieje Prus Królewskich 1454–1772. Zarys monografi czny, Warszawa 1972.4 Praca ta, zwłaszcza ujęcie historii Prus Królewskich w dobie nowożytnej, spotkała się jednak

z pewnymi zastrzeżeniami, por. M. Grzegorz, J. Dygdała, W. Wrzesiński, Synteza Pomorza Nadwi-ślańskiego, Komunikaty Mazursko-Warmińskie, 1980, nr 2, s. 221–248.

5 Pomorze w dziejach Polski, red. J. Borzyszkowski, Gdańsk 1991.6 Poszczególne studia pozbawione są przypisów erudycyjnych, ale praca jest obfi cie ilustrowana,

uzupełniona tabelami i wykresami oraz bibliografi ą, do której jeszcze wrócę.

156

Page 156: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a[343]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

rza Zientary Gottfried Lengnich. Ein Danziger Historiker in der Zeit der Aufk lärung (T. 1–2, Toruń 1995–1996).

Oczywiście każdy specjalista może wskazywać na takie czy inne zbyt skąpe informacje na dany temat. Nie wszystkie płaszczyzny procesu dziejowego zostały w omawianym dziele ujęte. Widoczna dominacja wątków z historii sztuki i życia codziennego wynika w jakiejś mierze z genezy tej książki. Otóż początkowo miała ona towarzyszyć wielkiej wystawie sztuki nowożytnej z terenu Prus Królewskich. Niestety nie udało się tej wystawy zorgani-zować. Nie zmienia to faktu, że zespół autorów stanowią znani specjaliści danej problema-tyki. Większość autorów wywodzi się z Gdańska, co ma niekiedy wpływ na proporcje pew-nych wątków. Nikt oczywiście nie kwestionuje zasadniczej roli Gdańska, metropolii Prus Królewskich, miasta najważniejszego nieraz dla całej Rzeczypospolitej. Badaczowi spraw toruńskich brakuje jednak czasem owych innych wątków, zwłaszcza kultury Torunia.

Ponieważ nie jest możliwe szczegółowe omówienie wszystkich szkiców, chciałbym zwrócić uwagę na niektóre tylko zagadnienia. Pamiętać przy tym trzeba, że Prusy Kró-lewskie, prowincja czy region Rzeczypospolitej polsko-litewskiej, znane ze szczególnych dokonań gospodarczych i cywilizacyjnych, jak i ze specyfi cznych stosunków etnicznych, językowych i wyznaniowych, powinny zasługiwać na szersze zainteresowanie czytelników. W sprawy ogólne wprowadzają trzy pierwsze szkice: zwięzłe uwagi wstępne Edmunda Ki-zika (o środowisku geografi cznym, administracji i demografi i) oraz dwa rozdziały o hi-storii politycznej – Jacka Wijaczki dla lat 1454–1660 i Jerzego Dygdały dla okresu póź-niejszego (lata 1660–1772/1793). Następne teksty mają już charakter bardziej szczegółowy. Edmund Kizik zwięźle przedstawia system prawny obowiązujący w Prusach Królewskich, Jacek Wijaczka problematykę gospodarczo-społeczną, a Sławomir Kościelak jakże pogma-twane sprawy wyznaniowe prowincji.

Kultura, życie artystyczne, sprawy dnia codziennego są ujęte w następnych szkicach i wyraźny jest tu prymat dziejów sztuki (o przyczynach tego stanu rzeczy już wspomnia-łem), co – nawiasem mówiąc – może jest i rozwiązaniem słusznym z myślą o szerszym kręgu czytelników. Szczególnie ważne są tu trzy rozdziały: Jacka Tylickiego Sztuka Prus Królewskich, malarstwo i rysunek, Jacka Kriegseisena Rzemiosło artystyczne w Prusach Kró-lewskich oraz Ewy Barylewskiej-Szymańskiej i Zofi i Maciakowskiej Urbanistyka i archi-tektura miast Prus Królewskich. Łącznie te trzy studia z historii sztuki zajmują 156 stron, a tymczasem Edmund Kizik na sprawy oświaty, literatury, muzyki, teatru i nauki oraz na problemy dnia codziennego poświęcił tylko 89 stron.

Zgadzam się z autorem i redaktorem omawianej tu książki, że badania nad życiem codziennym czy szeroko pojętą kulturą dawnego społeczeństwa nadal pozostają na margi-nesie historiografi i, co poniekąd wynika też z braku źródeł do wielu kwestii. Trochę mi jed-nak zabrakło szerszej roli kultury Torunia w XVII–XVIII w. Autor nie mógł wykorzystać monografi i Moniki Kuleczki Między sztuką a religią. Dramat i teatr protestancki w Prusach Królewskich (Gdańsk, Toruń, Elbląg 1550–1650) na tle mieszczańskiej kultury materialnej i duchowej (Kraków 2011), ale sprawy imprez parateatralnych, jak i teatru szkolnego były już przedmiotem wielu studiów szczegółowych (m.in. Bronisława Nadolskiego, Edmunda Kotarskiego czy Stanisława Salmonowicza). Zdaję sobie sprawę z tego, że rozmiary pub-likacji narzucały różne ograniczenia, jednakże chciałbym zaakcentować, iż w dobie dość znacznego upadku oświaty i nauki w Rzeczypospolitej (lata 1660–1748?) rola Gdańska i Torunia, zwłaszcza w sprawach nauki, była ogromna. Zabrakło mi także choćby krótkiego podsumowania redaktora tomu znaczenia właśnie Prus Królewskich dla rozwoju kultu-

157

Page 157: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

[344]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Tomasz Nowicki, Ministri ecclesiae. Służba kościelna i witrycy w diecezji włoc-ławskiej w XVIII wieku, Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, Lublin 2011, ss. 476, ISBN 978-83-7306-525-3.

Parafi a i jej funkcjonowanie to temat stale obecny w badaniach nad dziejami Kościoła – również w Polsce i także niezależnie od momentu dziejów. Pomijając tu kwestie genezy, pierwotnego zasięgu najstarszych parafi i w Polsce czy ich majątku fundacyjnego, najczęś-ciej w literaturze poruszane są sprawy funkcjonowania parafi i w praktyce – głównie przez pryzmat elementów uposażenia (często sporów o nie) czy relacji wiernych z plebanami. Dotyczy to zwłaszcza średniowiecza – ze względu na określony zasób źródeł. Pozwalają te źródła zresztą na znacznie lepsze rozpoznanie środowiska plebanów niż grupy świeckich zapewniających codzienne funkcjonowanie świątyni, w tym witryków, czyli osób zarzą-dzających fabryką kościoła, tj. wydzielonym funduszem przeznaczonym na powstanie, remonty i utrzymanie codziennej służby liturgicznej1. Masowych informacji o funkcjono-waniu witryków i służby kościelnej dostarczają dopiero akta wizytacyjne parafi i – znane od około końca XVI w. Pozwalają one wszakże często na wnioskowanie wstecz – wolno bowiem przyjąć, zwłaszcza w świetle pewnych możliwych dla średniowiecza obserwacji, że owe acta visitationum pokazują utrwalanie się dawnych praktyk. Dostarczają one wie-lu różnorakich informacji – właściwe ich wykorzystanie wymaga jednak doświadczenia w pracy ze źródłem masowym, a równocześnie sporego rozpoznania środowiska, w któ-rym akta te powstawały. Wyzwanie to podjął Tomasz Nowicki, który tematem zarządu

1 Zob. np. I. Skierska, „Zarząd fi nansami parafi i w późnym średniowieczu” (w druku w: Ecclesia. Studia z Dziejów Wielkopolski, t. 8) – gdzie omówienie wcześniejszej literatury, przede wszystkim prac ks. Stefana Sołtyszewskiego i Eugeniusza Wiśniowskiego. Ich zestawienie zob. też w: E. Wiśniow-ski, Udział świeckich w zarządzie parafi ą w średniowiecznej Polsce, Roczniki Humanistyczne, t. 18: 1970, nr 2, s. 45–67, tu s. 54–67; idem, Parafi e w średniowiecznej Polsce, Lublin 2004, s. 175–187.

ralnego Rzeczypospolitej XVII i pierwszej połowy XVIII w. Liczyłbym może na drugie wydanie tego dzieła rozszerzające niektóre wątki.

Nasuwa się pytanie, czym były Prusy Królewskie w dawnej Rzeczypospolitej. Była to prowincja o szczególnej sytuacji wyznaniowo-etnicznej, przykład panującej przez długi czas tolerancji religijnej (ale i jej granic z każdej strony). To również obraz prowincji bę-dącej oknem Rzeczypospolitej na świat, także głównego centrum gospodarki i fi nansów, i wreszcie kultury i nauki. Był to region mający, nieprzerwanie od średniowiecza, żywe i korzystne kontakty z czołowymi środowiskami Europy Zachodniej i Północnej; nie tylko z krajami niemieckimi i skandynawskimi, ale też z Niderlandami (tu związki były szczegól-nie bliskie), Anglią a nawet Francją.

Skonkludujmy, iż interesująco napisana przez grono fachowców publikacja zasługuje na uznanie i szerszy zasięg, co już dziś, niestety, nie zależy ani od autorów, ani od recen-zentów. Praca ta powinna być wykorzystywana w dydaktyce historii regionalnej (także na poziomie uniwersyteckim), w studiach historycznych, a także jako quasi-próba syntezy wielkiego tematu, podsumowująca dotychczasowy stan badań.

Stanisław Salmonowicz (Toruń)

158

Page 158: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a[345]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

parafi ami w nowożytnej Polsce zajmuje się od dość dawna. Opublikował on m.in. Słow-nik biografi czny rządców parafi i archidiakonatu pomorskiego w osiemnastym wieku (Lublin 2004) oraz Plebani archidiakonatu pomorskiego w XVIII wieku. Studium prozopografi czne (Lublin 2008) – w obu w szerokim zakresie wykorzystane zostały akta wizytacyjne.

Recenzowana praca składa się ze wstępu, sześciu rozdziałów (s. 47–416), krótkiego zakończenia (s. 417–421), bibliografi i źródeł rękopiśmiennych i drukowanych oraz litera-tury (s. 423–452), niemieckiego streszczenia (s. 453–454), a także spisów tabel i wykresów (s. 455–460) oraz z indeksów (s. 461–475).

W obszernym wstępie autor zaprezentował stan badań (z szerokim przedstawieniem dotychczasowego dorobku historiografi i) oraz wykorzystane źródła i strukturę pracy (s. 7–45). T. Nowicki oparł się na analizie około 100 woluminów akt wizytacyjnych diecezji włocławskiej z końca XVII oraz z XVIII w.: przede wszystkim protokołów wizytacji gene-ralnych diecezji oraz cząstkowych (dekanalnych, archidiakonalnych). Nieomal wszystkie one pozostają w rękopisach, przechowywanych obecnie w archiwach (archi)diecezjalnych w Gnieźnie, Pelplinie i we Włocławku. Autor co prawda nie podał objętości poszczegól-nych wykorzystanych jednostek archiwalnych, ale już pobieżne nawet przejrzenie przypi-sów pokazuje, że nierzadko jednostki te liczą ponad 400 kart, a niekiedy ich objętość zbliża się przynajmniej do 900 kart. To zaś uświadamia ogrom podstawy źródłowej, na której T. Nowicki oparł swoje analizy. Wykorzystane akta wizytacyjne autor precyzyjnie opisał – tak w zakresie chronologii, jak i zasięgu terytorialnego. Można się jedynie zastanawiać, czy zasadne było umieszczenie we wstępie pełnych (i dość długich) opisów poszczegól-nych, licznie tam przywoływanych jednostek archiwalnych, gdy identyczne opisy pomiesz-czone zostały w bibliografi i (vide „Wstęp”, s. 28–42; „Bibliografi a”, s. 423–431). Podobnie – wystarczyło podawać skrócone cytowanie tytułów pozycji ujętych w bibliografi i, zamiast przytaczać pełne ich brzmienia przy pierwszym przywołaniu w każdym z rozdziałów.

Pozyskany materiał autor starał się ujmować statystycznie. Analizował go w przekro-jach czasowych: warunkowanych oczywiście stanem zachowanych źródeł, ale i pontyfi ka-tami poszczególnych biskupów inicjujących procedury wizytacyjne – ramy chronologicz-ne pracy zamykają się generalnie w latach 1699–1791. Grupował też materiał wedle trzech archidiakonatów, na które dzieliła się diecezja włocławska: kruszwickiego i włocławskiego (w części kujawskiej diecezji) oraz pomorskiego. Takie podejście jest uzasadnione, a wręcz niezbędne – ze względu na dzieje obu tych części diecezji (o czym będzie jeszcze mowa).

Tomasz Nowicki na wstępie zaznaczył, że do kategorii ministri ecclesiae można zali-czyć wszystkie osoby posługujące w kościele, a więc duchownych (w tym samego plebana) i świeckich. Przyjął jednak nieco węższe – i najczęstsze – ujęcie: ministri ecclesiae to osoby świeckie wykonujące różne obowiązki w parafi i, „a zatem witrycy i słudzy kościelni – oso-by, bez których parafi a i świątynia mogły się wprawdzie obyć, ale ich obecność była po-trzebna wspólnocie wiernych”. Obok witryków (prowizorów) zatem – których, podkreślił autor, nie należy zaliczać do sług kościelnych, nie pobierali bowiem wynagrodzenia za swo-je działania – byli to zakrystianie, organiści, nauczyciele, kantorzy, dzwonnicy, ministranci (choć o nich wiadomo chyba najmniej), kalikanci, grabarze, a także położne. Te ostatnie – ze względu na fakt, że w stanie zagrożenia zobowiązane były do udzielenia chrztu, a kler parafi alny miał obowiązek kontrolować i kształtować ich umiejętności (znajomość formuł) w tym zakresie (s. 7–8). T. Nowicki opisał sieć parafi alną diecezji włocławskiej i jej zmia-ny w XVIII w., a także terminologię używaną w źródłach dla oznaczenia poszczególnych kategorii ministrów kościelnych (rozdział I, s. 47–90). Następnie analizował – osobno dla

159

Page 159: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

[346]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

witryków i osobno dla służby kościelnej – liczebność poszczególnych grup (rozdział II, s. 91–162), pochodzenie i związki rodzinne (rozdział III, s. 163–214), długość i powta-rzalność sprawowania konkretnych funkcji / urzędów, stawiane wobec nich wymagania (kwalifi kacje, postawa moralna i religijna; rozdział IV, s. 215–270), wiek, mobilność, łącze-nie funkcji (rozdział V, s. 271–326). Sporo uwagi poświęcił też kwestiom wynagradzania poszczególnych służb kościelnych (rozdział VI, s. 327–416).

Wedle ustaleń T. Nowickiego witryków (zwanych też prowizorami) znacznie częś-ciej wspominają akta wizytacyjne parafi i z terenu archidiakonatu pomorskiego. Rzadziej re jestrują ich wizytacje parafi i w części kujawskiej diecezji. Witryków wybierano spośród parafi an – zwykle (tak w mieście, jak i na wsi) dwóch i zawsze mężczyzn. Gdy kościół para-fi alny znajdował się w mieście, funkcję tę pełnili generalnie mieszczanie, ale i tu zauważalne są różnice na Pomorzu: jak pokazuje przykład Pucka, witrykami mogli być też mieszkańcy wsi należących do parafi i, której centrum znajdowało się w mieście. Generalnie funkcje witryków pełnili mieszczanie lub chłopi, jednak na Pomorzu, na terenach o silnym osad-nictwie drobnoszlacheckim, bywali nimi także przedstawiciele szlachty. Wtedy jednak, jak zaobserwował T. Nowicki, szlachcica nazywano prowizorem, a tworzącego z nim „parę” chłopa – witrykiem. Owi współzarządcy majątkiem parafi alnym należeli do grup domi-nujących na konkretnym partykularzu elit: w mieście wywodzili się często z patrycjatu, na wsi – z gminnych elit; bywało, że kolatorzy promowali na tę funkcję sołtysów ze swoich wsi. W kilku pomorskich parafi ach katolickich wśród witryków poświadczeni są i innowiercy. Głównym wszak warunkiem stawianym kandydatowi na witryka była nienaganna postawa moralna i religijna, niekoniecznie zaś umiejętność czytania czy rachowania, choć były to umiejętności pożądane przy prowadzeniu rachunków parafi alnych. Kadencja „podstawo-wa” trwała rok, ale często te same osoby sprawowały funkcję witryka przez kilka lat (częściej zdarzało się to na wsi niż w mieście, gdzie rotacja na tej funkcji była większa). Działalność witryków miała zaś – przypomnijmy – charakter honorowy. Być może – acz T. Nowickiemu nie udało się tego potwierdzić źródłowo – także w diecezji kujawskiej mogli oni partycypo-wać w pewnych przywilejach, jak poświadczone jest to dla Śląska w XVII w., gdzie, wedle ustaleń Walentego Wójcika2, witrycy miewali np. prawo do darmowego użytkowania koś-cielnych nieruchomości gruntowych czy budowlanych (zob. s. 330).

Z kolei liczba i rodzaj wyspecjalizowanej służby kościelnej były różne w parafi ach die-cezji włocławskiej – w zależności od potrzeb, dochodów i wielkości, ale i usytuowania. Najwięcej poświadczonych jest organistów – często byli oni jednocześnie nauczycielami w szkołach parafi alnych. O ile witryk musiał pochodzić z parafi i, w której administrował funduszem fabryki kościoła, o tyle służbie kościelnej nie stawiano takiego wymogu, w jej przypadku bowiem liczyły się kompetencje (zwłaszcza u organisty i nauczyciela), dyspo-zycyjność, zgoda na proponowane warunki fi nansowe, mobilność. I znów, podobnie jak przy witrykach, to w części pomorskiej diecezji poświadczone jest częstsze niż w części kujawskiej zatrudnianie w parafi ach służby kościelnej. Na dwóch–trzech ministrów mogły pozwolić sobie bogatsze parafi e miejskie, w wiejskich – częściej była to tylko jedna osoba wypełniająca różne, aktualnie potrzebne, funkcje (w przebadanym materiale około 40% sług kościelnych łączyło różne funkcje). Brak informacji o wyspecjalizowanych pracowni-kach w danej parafi i nie oznacza, że pewnych czynności nie miał kto wykonywać – mogły one należeć np. do plebana (uczenie, śpiew liturgiczny), wikariusza (jak prowadzenie ra-

2 W. Wójcik, Instytucja witrykusów w świetle śląskich protokołów wizytacyjnych z XVII wieku, Prawo Kanoniczne, t. 6: 1963, nr 1–4, s. 72–73.

160

Page 160: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a[347]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

chunków) czy parafi an okazyjnie lub rotacyjnie wykonujących pewne czynności (grabarz, dzwonnik). Podobnie – i witrycy mogli spełniać np. obowiązki dzwonnika.

Przebadane przez T. Nowickiego źródła niewiele przyniosły informacji o pochodze-niu sług kościelnych – najczęściej wywodzili się oni z mieszczaństwa i chłopstwa. Autor przypuszcza (na podstawie analizy nazwisk, miejsc pochodzenia i zatrudnienia), że część z nich – zwłaszcza organistów, kantorów i nauczycieli – urodziła się w rodzinach sług koś-cielnych. Od „wyspecjalizowanej” służby kościelnej wymagano konkretnych umiejętnościi moralnego prowadzenia się, ale już wiek odgrywał tu znacznie mniejszą rolę. Wedle ustaleń T. Nowickiego w momencie wizytacji przeciętny wiek sługi kościelnego wynosił około 43–44 lat, a jego staż – około 10 lat. Dłużej słudzy pracowali w tym samym miejscu w parafi ach wiejskich niż miejskich. Byli wynagradzani najczęściej w pieniądzu (salarium). W części kujawskiej diecezji środki na ten cel pochodziły z funduszy plebana, a w miastach dopełniały je środki z magistratu czy prowizja z ustanowionej specjalnie na dany cel fun-dacji (np. śpiew rorat). Na Pomorzu jednak pensje kościelnych sług wypłacane były (przez witryków) z uposażenia fabryki kościoła, wyodrębnionego od benefi cjum plebańskiego3. Słudzy kościelni mogli „dorabiać” okazyjnie: np. w związku z dodatkowymi czynnościami dla bractw religijnych. Istotne znaczenie miały też dla wynagrodzenia sług kościelnych różnorakie daniny składane przez parafi an, jak na Pomorzu dla organisty wiertlowe (dani-na w ziarnie, zwykle 1/4 tego, co otrzymywał od parafi an pleban) i kantoporne (danina pie-niężna płacona na kwartalne Suche Dni przez kmieci i zagrodników w parafi ach wiejskich) czy w całej diecezji włocławskiej: kolęda, ofi ary paschalne, opłaty za udział w chrztach, ślubach czy pogrzebach. Słudzy kościelni często korzystali również z ogrodu, sadu czy ról uprawnych przynależnych do kościoła parafi alnego. Jak ustalił też T. Nowicki, w XVIII w. najlepiej wynagradzali byli organiści.

Wielokrotnie T. Nowicki podnosił różnice między częścią pomorską a kujawską diece-zji włocławskiej; podkreślał przy tym, że „nie wydaje się, by przyczyna tego [zaobserwowa-nego – I. S.] stanu rzeczy tkwiła w zbadanych źródłach, choć ogólnie mówiąc z pewnością te dotyczące Pomorza wydają się bardziej szczegółowe i pełniejsze” (s. 420). Archidiakonat pomorski był – jak pokazują akta wizytacyjne – lepiej zorganizowany niż część kujawska. Autor przypuszczał, że korzenie tej sytuacji sięgają jeszcze czasów krzyżackich. Przypo-mnijmy, że w diecezjach pruskich (będących pod kontrolą zakonu) już w końcu XIV w. normy diecezjalne i akta praktyki mówią o obowiązkach witryków4. T. Nowicki podniósł, że ta różnica to także efekt – tu dodajmy: również w wyniku odmiennych losów kościel-nych obu części diecezji – innego zorganizowania dóbr parafi alnych: na Pomorzu fundusz fabryki kościoła był wyraźniej wyodrębniony od majątku plebańskiego niż na Kujawach. Najpewniej z tego powodu to właśnie na Pomorzu więcej jest poświadczonych sług koś-cielnych. Sytuacja ta zresztą może być też kolejnym istotnym czynnikiem w rozważaniach, czy instytucja witryków została przeszczepiona do Polski wraz z kolonizacją na prawie niemieckim (a tak przypuszczał, dodajmy, np. ks. Stefan Sołtyszewski)5.

3 Nb. opłacanie przez witryków w pewnych warunkach np. organisty poświadczone jest i w ma-teriale średniowiecznym. Przykładowo, tak mieli, zgodnie z wyrokiem ofi cjalskim z 1480 r., czynić witrycy w podpoznańskiej parafi i Św. Marcin (Słownik historyczno-geografi czny województwa po-znańskiego w średniowieczu, t. V, z. 1, Poznań 2011, s. 179).

4 Zob. I. Skierska, op.cit.5 S. Sołtyszewski, Geneza instytucji witrykusów w polskim ustawodawstwie synodalnym, Prawo

Kanoniczne, t. 2: 1959, nr 1–2, s. 437–438; por. też E. Wiśniowski, Parafi e, s. 177.

161

Page 161: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

[348]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Z pracy T. Nowickiego wyłania się ciekawy obraz środowiska dotąd w zasadzie nieroz-poznawanego. To pierwsza, jak napisał recenzent wydawniczy, Ryszard Szczygieł, „w histo-riografi i polskiej próba całościowej charakterystyki grupy osób świeckich, wykonujących zadania pomocnicze w parafi ach” (IV strona okładki). Jest to próba tym bardziej interesu-jąca, że otrzymujemy tu obraz funkcjonowania owej grupy w diecezji dwuczłonowej pod względem tradycji kościelnej, co wyraźnie rysuje się jeszcze w końcu XVIII w. (w 1766 r. ustanowiony został – właśnie z tego powodu – specjalny biskup sufragan włocławski dla części pomorskiej diecezji, rezydujący na stałe w Gdańsku).

Korzystanie z bogatego materiału zawartego w książce ułatwiają załączone na jej koń-cu spisy tabel (w sumie 64) i wykresów (24) – pomieszczonych w odnośnych miejscach publikacji, w syntetyczny sposób ujmujących analizowane dane i sukcesywnie ilustrują-cych wykład, co pozwala czytelnikowi śledzić wywód autora (s. 455–460). Pomocne są także indeksy: osób i nazw miejscowych (odpowiednio: s. 461–467, 469–475) – zestawione tylko odnośnie do bohaterów książki i opisywanych w wizytacjach miejscowości.

Tomasz Nowicki z podjętej pracy wywiązał się bardzo solidnie. Opracowanie (m.in. przetworzenie danych pozyskanych z akt wizytacyjnych na budowane pod przeróżnym kątem zestawienia) i analiza uzyskanych informacji zostały poprowadzone w sposób prze-myślany i świadczący o dobrym rozpoznaniu tematyki, a więc np. świadomości charakteru źródła, z jakim autor miał do czynienia, warunków jego powstania. To dobry wzorzec do naśladowania przy badaniu innych diecezji w dobie nowożytnej. To również cenna wska-zówka dla mediewistów, ukazująca, jak posiłkując się późnymi aktami wizytacyjnymi i wy-korzystując to, co oferują średniowieczne źródła, badać świeckie środowisko, bez pracy którego także średniowieczna parafi a nie mogłaby w miarę sprawnie funkcjonować.

Izabela Skierska (Poznań)

Anna Tarnowska, Z dziejów unifi kacji administracji II Rzeczypospolitej. Rola przepisów pruskich, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Koperni-ka, Toruń 2012, ss. 324, ISBN 978-83-231-2780-2.

Prezentowana praca stanowi skróconą wersję rozprawy doktorskiej pt. „Rola prawa pruskiego w dziejach administracji terytorialnej II Rzeczypospolitej”, obronionej przez au-torkę w 2007 r. na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w To-runiu. Anna Tarnowska uczyniła przedmiotem swych badań kwestię roli ustawodawstwa pruskiego w administracji państwowej i samorządzie terytorialnym województw byłej dzielnicy pruskiej (poznańskiego i pomorskiego) oraz Górnego Śląska w latach II Rzeczy-pospolitej oraz problem inspiracji polskiej myśli ustrojowej rozwiązaniami nawiązującymi do tego ustawodawstwa, inspiracji, która znalazła następnie odbicie w aktach prawnych o znaczeniu ogólnopolskim. Praca ta zatem – oddając głos autorce – stanowi „próbę anali-zy doktryny międzywojennej oraz projektów ustawodawczych pod kątem ich ewentualnej inspiracji nauką i ustawodawstwem pruskim i oceny przyjętych w II RP rozwiązań admini-stracyjnych” (s. 12). Z tych ostatnich przedmiotem szczególnej uwagi autorki stały się – bę-dące po zamachu majowym 1926 r. istotnie „kamieniami węgielnymi administracji tereno-wej” (s. 12) – Rozporządzenie Prezydenta RP z 19 stycznia 1928 r. o organizacji i zakresie działania władz administracji ogólnej i Ustawa z 23 marca 1933 r. o częściowej zmianie

162

Page 162: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a[349]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ustroju samorządu terytorialnego. Cel postawiony przez autorkę – „zbadanie unifi kacji te-renowej administracji rządowej i samorządowej przez pryzmat wpływów pruskich” (s. 14) – stanowi o prekursorskim charakterze omawianej publikacji.

Praca oparta została na szerokiej podstawie źródłowej. Przedmiotem badań autor-ki nie była praktyka funkcjonowania organów administracji, stąd ograniczony charakter kwerendy archiwalnej, przeprowadzonej w Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kultur-besitz w Berlinie (akta rejencji bydgoskiej i prowincji Prusy Zachodnie), Archiwum Akt Nowych w Warszawie (akta Ministerstwa Spraw Wewnętrznych), Archiwum Państwowym w Bydgoszczy (akta Urzędu Wojewódzkiego Pomorskiego w Toruniu i Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Toruniu), Archiwum Państwowym w Katowicach (akta Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego, Śląskiej Rady Wojewódzkiej i Urzędu Wojewódzkiego Śląskiego) oraz w Archiwum Państwowym w Poznaniu (akta Urzędu Wojewódzkiego Po-znańskiego i Starostwa Krajowego w Poznaniu). Zasadniczą natomiast podstawę dla roz-ważań autorki stanowiły, obok literatury przedmiotu, źródła prawa, zarówno akty norma-tywne państw zaborczych (tu w największej mierze pruskie, z kolei austro-węgierskie dla Królestwa Galicji i Lodomerii oraz rosyjskie dla Królestwa Polskiego i ziem zabranych), jak i Rzeczypospolitej Polskiej. W wypadku prawa polskiego wyróżnić należy: a) akty praw-ne organów dzielnicowych; b) akty rangi konstytucyjnej; c) dekrety Naczelnika Państwa, ustawy Sejmu RP oraz rozporządzenia Prezydenta RP; d) ustawy Sejmu Śląskiego, rozpo-rządzenia wojewody śląskiego i delegata wojewody przy Dowódcy Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Śląsk” w 1938 r.; e) rozporządzenia i okólniki Rady Ministrów i poszczegól-nych ministrów. Jeśli idzie o wykorzystaną przez autorkę obszerną literaturę przedmiotu, zarówno polską, jak i niemiecką, stwierdzić wypada jej kompletność. Może jedynie, w od-niesieniu do literatury polskiej, upomnieć by się warto o dwuczęściowy artykuł Zdzisła-wa Chmielewskiego na temat ustroju i organizacji władz miejskich na obszarze obu woje-wództw byłej dzielnicy pruskiej: poznańskiego i pomorskiego1. W kontekście poruszanej miejscami praktyki administracyjnej i organizacji urzędów wojewódzkich, obok znanej autorce pracy Melanii Dereszyńskiej-Romaniuk2, także o monografi ę autorstwa Waldema-ra Kozyry3. Nadto zaś autorka – przywołując na kartach tej pracy swój własny dorobek – przez skromność zapewne nie wymieniła bardzo wartościowego studium sprzed lat bez mała dziesięciu, które należy w tym miejscu przypomnieć4.

Omawiana praca składa się, obok wstępu i zakończenia, z czterech rozdziałów uję-tych w układzie problemowym, bibliografi i, która obok obszernego wykazu wykorzystanej przez autorkę literatury przedmiotu zawiera wzmiankowane wyżej źródła prawa, co uła-twia lekturę książki, jak też streszczenia w języku niemieckim i wykazu skrótów5. Wydaje się, że lekturze pracy sprzyjałoby zaopatrzenie jej w indeks osobowy, który, obok nie tak

1 Z. Chmielewski, Ustrój i organizacja władz miejskich Pomorza i Wielkopolski w latach 1919––1933, Przegląd Zachodniopomorski, t. 28: 1984, z. 1–2, s. 29–40; idem, Ustrój i organizacja władz miejskich Pomorza i Wielkopolski w latach 1933–1939, ibid., t. 29: 1985, z. 3–4, s. 41–55.

2 M. Dereszyńska-Romaniuk, Kancelaria Urzędu Wojewódzkiego Pomorskiego w Toruniu w la-tach 1919–1939, Warszawa 1998.

3 W. Kozyra, Urząd Wojewódzki w Lublinie w latach 1919–1939, Lublin 1999.4 A. Tarnowska, Wpływ prawa pruskiego i niemieckiego na kształt samorządu terytorialnego na zie-

miach zachodnich w latach 1918–1939, Czasopismo Prawno-Historyczne, t. 55: 2003, z. 2, s. 31–59.5 Niestety nie całkiem kompletnego, a czytelnik chciałby zapewne w trakcie lektury wiedzieć, co

oznaczają skróty: „Dz.Urz. ZTPiE” (s. 75, przyp. 262) oraz „Dz.U. i Rozp. Kr. Śl.” (s. 101, przyp. 326).

163

Page 163: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

[350]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

wprawdzie licznych osób wymienionych w tekście głównym, zawierałby też nazwiska au-torów cytowanych prac.

Polska administracja terenowa w II Rzeczypospolitej od początku przyjęła charakter dualistyczny, właściwy dla administracji pruskiej i austriackiej. Prócz organów administra-cji państwowej funkcjonowały zatem organa administracji samorządowej, obok admini-strowania majątkiem komunalnym wykonujące też właściwe dla swego szczebla, poruczone im zadania z zakresu administracji państwowej ogólnej. Podobnie jak w modelu pruskim (rola landrata) na szczeblu powiatu nastąpiła koncentracja zwierzchnictwa nad administra-cją państwową i samorządową w ręku starosty powiatowego. Z kolei samorząd wojewódzki funkcjonował w II Rzeczypospolitej (z wyjątkiem istnienia do 1928 r. pewnej jego namiast-ki w Galicji w postaci Tymczasowego Wydziału Samorządowego) jedynie na terenie obu województw byłej dzielnicy pruskiej, przejmując zadania i majątek pruskiego samorządu prowincjonalnego. Na pozostałym obszarze kraju, mimo iż konstytucja RP z 17 III 1921 r. przewidywała powołanie samorządu wojewódzkiego, istniał samorząd tylko na szczeblu gminnym i powiatowym, po wejściu w życie zaś Ustawy z 23 III 1933 r. o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorialnego, która w kwestii podziału administracyjnego przewidy-wała rozciągnięcie charakterystycznej dla byłego zaboru rosyjskiego gminy zbiorowej także na teren byłego zaboru austriackiego i pruskiego, najniższym szczeblem samorządu stała się gromada. Terenowa administracja państwowa pierwszej i drugiej instancji (powiatowa i wojewódzka), której wiele działów przed wejściem w życie Rozporządzenia Prezydenta RP z 19 I 1928 r. o organizacji i zakresie działania władz administracji ogólnej miało charakter resortowy i podlegało bezpośrednio właściwym ministrom, zaczęła po 1928 r. w coraz więk-szym stopniu konsolidować działalność i unifi kować swe struktury w obrębie administracji ogólnej (a więc w urzędach starościńskich i wojewódzkich), przy jednoczesnym zwiększeniu nadzoru zwierzchników tej ostatniej (starostów i wojewodów) nad urzędami administracji specjalnej (niezespolonej). Rozporządzenie Prezydenta RP z 19 I 1928 r. i ustawa scaleniowa z 23 III 1933 r., jakkolwiek przyczyniły się w znacznym stopniu do zunifi kowania admini-stracji terytorialnej państwowej i samorządowej w skali całego państwa, to jednak nie w peł-ni wyeliminowały odrębności ustrojowe, szczególnie wyraźne w byłej dzielnicy pruskiej, a w pewnej mierze także w byłym zaborze austriackim. Odrębną kwestią był brak pełnej unifi kacji z resztą kraju w zakresie administracji terytorialnej województwa śląskiego, co było efektem obowiązywania tam od 1922 r. śląskiego statutu organicznego, uchwalonego przez Sejm RP 15 VII 1920 r. w formie ustawy konstytucyjnej.

Powyższe uwagi, z konieczności ogólnej natury, nie mogą oddać skali wyzwania, jakim dla polskiego ustawodawstwa i władz centralnych było zbudowanie i zunifi kowanie w skali całego kraju administracji terytorialnej, wykonującej zadania dla państwa i samorządu. O ile jednak unifi kacja terenowej administracji państwowej, przy zachowaniu pewnych odrębności w województwach zachodnich, przyniosła po 1928 r. jej ujednolicenie oraz koncentrację uprawnień nadzorczych (także nad samorządem) w obrębie administracji ogólnej, co – przy całej świadomości znaczenia zmian, jakie zaszły po zamachu majowym 1926 r. – było logiczną konsekwencją prawidłowej rozbudowy aparatu państwowego, o tyle poważnym przedsięwzięciem władz państwowych była rozbudowa i unifi kacja samorządu w skali kraju. Ten bowiem przed wybuchem pierwszej wojny światowej istniał faktycznie jedynie w zaborze austriackim i pruskim, przy czym w prowincjach pruskich był bardziej rozbudowany i zdecydowanie lepiej funkcjonował. Wprowadzenie w latach wojny na oku-powanym przez wojska państw centralnych obszarze Królestwa Polskiego – zależnie od

164

Page 164: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a[351]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

strefy okupacyjnej – rozwiązań pruskich i austriackich, zaowocowało u progu niepodległo-ści ich wpływem na ustawodawstwo polskie, przeniesione z kolei na obszar województw wschodnich (odzyskanej w latach 1919–1921 części dawnych ziem zabranych). Poważnych zmian dokonano z biegiem lat dwudziestych w samorządzie galicyjskim. Z kolei bardzo rozbudowany samorząd w obu województwach byłej dzielnicy pruskiej (poznańskim i po-morskim), w stosunku do którego zmiany po 1920 r. ograniczyły się w głównej mierze do jego polonizacji instytucjonalnej i personalnej, został zunifi kowany z resztą kraju dopiero wskutek ustawy scaleniowej z 23 III 1933 r., lecz do końca istnienia II Rzeczypospolitej oba te województwa pozostały jedynymi, w których funkcjonował samorząd wojewódz-ki. Likwidacja w samorządzie terytorialnym byłej dzielnicy pruskiej wielu pozostałości ustrojowych będących dziedzictwem okresu zaboru pruskiego nie zmieniała jednak faktu, że to w ustawie scaleniowej w największym stopniu odbijały się „tropy” i „zapożyczenia” z rozwiązań ustrojowych pruskich, określając przez to ich wpływ na kształt samorządu terytorialnego w całym kraju po 1933 r. Jakkolwiek autorka pisze o „dokonaniu syntezy przepisów pruskich z nowymi regulacjami unifi kacyjnymi” (s. 273), to jednak zaznacza wyraźnie (s. 275), że pojęcia „zapożyczenie”, „wpływ” czy „tropy” są dla zrozumienia istoty roli, jaką odegrały pruskie przepisy w polskim ustawodawstwie samorządowym, znacznie bardziej adekwatne niż termin „recepcja”. Podobnie rzecz się miała w wypadku niektórych rozwiązań ustrojowych w administracji państwowej, choć wpływ przepisów pruskich wy-raźniej zaznaczył się właśnie w ustawodawstwie samorządowym.

Spośród czterech rozdziałów swej rozprawy pierwsze dwa poświęciła autorka kwestii organizacji i unifi kacji administracji państwowej, kolejne dwa zaś – problematyce unifi ka-cji samorządu terytorialnego. W pierwszym wypadku wewnętrzną cezurą jest rozporzą-dzenie Prezydenta RP z 19 I 1928 r. o organizacji i zakresie działania władz administracji ogólnej, w drugim – ustawa z 23 III 1933 r. o częściowej zmianie ustroju samorządu tery-torialnego.

W rozdziale pierwszym („Sytuacja prawna terenowej administracji rządowej do 1928 r.”) obok uwag ogólnych porządkujących kwestię aparatu pojęciowego omówiono organizację administracji terenowej w poszczególnych zaborach w drugiej połowie XIX i początkach XX w. (ze zwróceniem szczególnej uwagi na ziemie zaboru pruskiego), po czym ewolucję każdej z tych administracji u progu niepodległości, a odrębnie organizację administracji terenowej w województwie śląskim po przyłączeniu tej dzielnicy w 1922 r. do Polski, odrębność ta bowiem wynikała ze śląskiego statutu organicznego z 1920 r. Następ-nie przeanalizowano sytuację prawną państwowej administracji terytorialnej do 1928 r., a więc przed wprowadzeniem w życie rozporządzenia Prezydenta RP z 19 I 1928 r. Za-tem – status i kompetencje wojewody i jego urzędu, władz miasta stołecznego Warszawy, organizację urzędów wojewódzkich, problem rad wojewódzkich jako organu doradczego wojewody, status i kompetencje starosty i jego urzędu oraz organizację władz administracji ogólnej pierwszej instancji w miastach wydzielonych z powiatowego związku samorzą-dowego. Rozdział ten, będąc syntetyczną i rzeczową analizą dziedzictwa trójzaborowego w zakresie organizacji i ustroju administracji terytorialnej oraz osiągnięć władz polskich w przedmiocie unifi kacji i budowy własnej administracji terenowej przed 1928 r., stanowi niezbędny wstęp do rozważań na temat zmian spowodowanych wprowadzeniem w życie jednego z dwóch zasadniczych aktów prawnych w odniesieniu do organizacji administra-cji terytorialnej: rozporządzenia Prezydenta RP z 19 I 1928 r. Może jedynie w wypadku organizacji urzędów wojewódzkich, w odniesieniu do praktycznego wymiaru tego zagad-

165

Page 165: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

[352]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nienia, przydałoby się pełniejsze uwzględnienie znanej autorce pracy Melanii Dereszyń-skiej-Romaniuk opartej na szerokiej kwerendzie zasobu aktowego Urzędu Wojewódzkiego Pomorskiego w Toruniu, a także sięgnięcie do monografi i urzędu wojewódzkiego w Lub-linie pióra Waldemara Kozyry.

Rozdział drugi („Rozporządzenie Prezydenta RP z 19 stycznia 1928 r. o organizacji i zakresie działania władz administracji ogólnej – unifi kacja administracji terytorialnej?”) niebezzasadnie opatrzony został przez autorkę znakiem zapytania. Mimo bowiem stworze-nia tym aktem „pierwszej wspólnej podstawy prawnej dla administracji rządowej wszyst-kich ziem II Rzeczypospolitej (poza województwem śląskim)” (s. 271) rozporządzenie to nie było, bo na tym etapie jeszcze być nie mogło, aktem prawnym, na podstawie którego dokonać można byłoby pełnej unifi kacji administracji państwowej. Podobnie zresztą było z późniejszą ustawą z 23 III 1933 r. o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorialnego i zachowanie w obu wypadkach pewnych istotnych odrębności na terenie województw byłej dzielnicy pruskiej – choć jest tego najwyraźniejszym chyba objawem – pokazuje dowodnie, iż celem ustawodawcy nie była całkowita unifi kacja administracji i samorządu za pomo-cą jednego aktu prawnego, lecz raczej zunifi kowanie obu tych obszarów sfery publicznej w wymiarze zasadniczym, gwarantujące strukturalną i prawną jednolitość oraz sprawność funkcjonowania administracji terytorialnej, przy zachowaniu zwierzchności i nadzoru nad samorządem ze strony czynnika państwowego. W rozdziale drugim omówiono status wo-jewody i jego urzędu oraz zmiany w organizacji urzędów wojewódzkich w świetle rozpo-rządzenia Prezydenta RP z 19 I 1928 r. (dla urzędów wojewódzkich w Poznaniu i Toruniu oznaczające zniesienie kolegialności tych urzędów), jak też przewidziane tym rozporzą-dzeniem: kompetencje władz miasta stołecznego Warszawy, rolę rad wojewódzkich jako kolegialnych organów doradczych u boku wojewody, jednocześnie pomyślanych przez ustawodawcę jako forma udziału czynnika obywatelskiego w administracji, a w gruncie rzeczy substytut samorządu wojewódzkiego (który pozostał w dzielnicach zachodnich), status i kompetencje powiatowych organów pierwszej instancji administracji państwowej ogólnej (starosty i jego urzędu, władz powiatów miejskich, organizację władz pierwszej instancji administracji ogólnej w Gdyni w związku z powołaniem tam w 1930 r. Komisarza Rządu), wreszcie zaś, co szczególnie istotne, partykularyzm ustroju państwowej admini-stracji terytorialnej w byłej dzielnicy pruskiej po wprowadzeniu w życie rozporządzenia Prezydenta RP z 19 I 1928 r., zwłaszcza w zakresie uprawnień wojewodów, współpracy wojewody i jego urzędu z sejmikiem wojewódzkim, sądownictwa administracyjnego czy utrzymania obwodów wójtowskich zniesionych dopiero rozporządzeniem ministra spraw wewnętrznych z 27 III 1935 r. Przy bardzo rzetelnej analizie zmian przepisów prawnych brak jednak uwzględnienia towarzyszącego im czynnika politycznego. Zmiany te nie wyni-kały bowiem z samych tylko tendencji unifi kacyjnych, wyraźnych już przed Majem 1926 r., lecz z przejęcia władzy w wyniku majowego zamachu stanu przez formację polityczną dą-żącą do wzmocnienia władzy wykonawczej i przeprowadzenia możliwie szybkiego – przy tym odgórnego – procesu modernizacji państwa, a docelowo i społeczeństwa. Tymczasem był to czynnik bardzo istotny i w dużym stopniu określający intencje ustawodawcy. Co nie zmienia faktu, że wprowadzenie w życie rozporządzenia Prezydenta RP z 19 I 1928 r. generalnie ocenić należy pozytywnie.

W rozdziale trzecim omówiono organizację i kompetencje samorządu terytorialnego na podstawie różnych w wielu punktach przepisów dzielnicowych, przed wprowadzeniem w życie ustawy scaleniowej z 23 III 1933 r. Podobnie jak w rozdziale pierwszym rozważania

166

Page 166: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a[353]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

autorki poprzedziły uwagi ogólne poświęcone miejscu i roli idei samorządności w doktry-nach ustrojowych i przepisach prawnych, ze szczególnym uwzględnieniem prawa pruskie-go i myśli samorządowej polskiej. Następnie omówiono zasady funkcjonowania samorzą-du na ziemiach polskich pod zaborami i u progu niepodległości (z najobszerniejszym pod-rozdziałem na temat najbardziej rozbudowanego samorządu w zaborze pruskim), z kolei ustrój i funkcjonowanie samorządu do 1933 r. na obszarze byłego Królestwa Polskiego i województw wschodnich (ziem zabranych), w byłym zaborze austriackim, w wojewódz-twie śląskim i w obu województwach byłej dzielnicy pruskiej (osobno wojewódzkiego, po-wiatowego, miejskiego i gminnego).

W rozdziale czwartym („Na drodze do unifi kacji ustroju samorządu terytorialnego w II RP. Ustawa »scaleniowa« z 23 marca 1933 r.”), wychodząc od elementów ustawo-dawstwa samorządowego i niesfi nalizowanych projektów reform samorządowych przed 1933 r., przez istotne fragmenty debaty nad kształtem i modelem samorządu terytorial-nego, ukazano drogę do uchwalenia przez Sejm RP Ustawy z 23 III 1933 r. o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorialnego. Następnie omówiono nową strukturę samo-rządu terytorialnego po unifi kacji oraz przedstawiono sytuację samorządu na terenie obu województw zachodnich: poznańskiego i pomorskiego, na szczeblu wojewódzkim, powia-towym oraz gmin miejskich i wiejskich, także w kontekście zachowania pewnych odręb-ności ustrojowych samorządu w byłej dzielnicy pruskiej w sytuacji dążenia ustawodawcy do ściślejszego związania samorządu terytorialnego z terenową administracją rządową. Właśnie w odniesieniu do owych dążeń ustawodawcy w kierunku bardzo istotnych dla obozu rządzącego rozwiązań ustrojowych, jednej kwestii mi jednak w tym rozdziale za-brakło – podobnie jak w rozdziale drugim w wypadku Rozporządzenia Prezydenta RP z 19 I 1928 r. o organizacji i zakresie działania władz administracji ogólnej – a mianowi-cie wyraźniejszego przedstawienia politycznego kontekstu zmian zaordynowanych ustawą scaleniową z 23 III 1933 r. O ile bowiem intencją ustawodawcy była unifi kacja samorządu terytorialnego w całym kraju (choć ustawodawca nie był tu konsekwentny do końca, nieza-leżnie od pozostawienia odrębności ustrojowych w byłej dzielnicy pruskiej), o tyle rzeczą nie mniej istotną było konsekwentne po Maju 1926 r. dążenie obozu władzy do uczynienia samorządu możliwie sprawnym i funkcjonalnym, szczególnie na obszarze województw centralnych i wschodnich, przez to zaś osiągnięcie efektu szerszego włączenia obywateli w obręb spraw publicznych z jednoczesnym uczynieniem z samorządu, a zwłaszcza z jego organów wykonawczych, czynnika pomocniczego w stosunku do władz terenowych admi-nistracji państwowej ogólnej.

Praca Anny Tarnowskiej jest jednak przede wszystkim studium prawno-historycz-nym, w którym przeanalizowano aspekty prawne i instytucjonalne procesu unifi kacji ad-ministracji terytorialnej w II Rzeczypospolitej, ze szczególnym uwzględnieniem roli usta-wodawstwa pruskiego i wpływu przepisów pruskich na ustawodawstwo polskie, zarówno w byłej dzielnicy pruskiej, jak i w skali ogólnopolskiej. Jest monografi ą dobrze napisaną i udokumentowaną, a szczególną zasługą autorki jest przeanalizowanie i usystematyzowa-nie wiedzy na temat zmian w systemie organizacji i zasad działania administracji państwo-wej i samorządu, następujących z ewolucją przepisów prawnych oraz poglądów na kształt i model tej administracji w latach II Rzeczypospolitej. Jest przez to znakomitym punktem wyjścia do badań nad praktyką administracyjną i funkcjonowaniem administracji teryto-rialnej w II Rzeczypospolitej.

Przemysław Olstowski (Toruń)

167

Page 167: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

L I S T A A U T O R Ó W Z E S Z Y T U 2

Marta Czyżak, dr, Biblioteka Uniwersytecka w Toruniu, [email protected] Łaszkiewicz, dr, Zakład Historii Pomorza i Krajów Bałtyckich Instytutu Historii

PAN w Toruniu, [email protected] Łopatecki, dr, Instytut Historii, Uniwersytet w Białymstoku,

[email protected] Przemysław Olstowski, dr hab., prof. IH PAN, Zakład Historii Pomorza i Krajów

Bałtyckich Instytutu Historii PAN w Toruniu, przemysł[email protected]ław Salmonowicz, prof. dr hab., Wydział Prawa i Administracji UMK w ToruniuIzabela Skierska, dr hab., prof. IH PAN, Zakład Słownika Historyczno-Geografi cznego

Ziem Polskich w Średniowieczu Instytutu Historii PAN w Warszawie, [email protected]

Arkadiusz Słabig, dr, Instytut Historii i Politologii, Akademia Pomorska w Słupsku, [email protected]

Arkadiusz Wagner, dr, Instytut Informacji Naukowej i Bibliologii UMK w Toruniu, [email protected]

Page 168: ZAPISKI HISTORYCZNE · stom „prawa załogi” (ius praesidii), czyli uprawnieniem ich do posiadania własne- go wojska, a w związku z powyższym samodzielnej organizacji służby

SPRZEDAŻ NUMERÓW BIEŻĄCYCH I ARCHIWALNYCHprowadzi:

Biuro Towarzystwa Naukowego w Toruniuul. Wysoka 16

87-100 TORUŃtel./fax 56-622-39-41

www.tnt.torun.ple-mail: [email protected]