Zachodniopomorski KOD Szczecin, sierpień 2016...

8
Zachodniopomorski KOD Szczecin, sierpień 2016 r.

Transcript of Zachodniopomorski KOD Szczecin, sierpień 2016...

Zachodniopomorski KOD Szczecin, sierpień 2016 r.

2

Kartki z kalendarza17 sierpnia 1980Wkładam kask, a tu podchodzi do mnie Józek i pyta mnie ni z gruszki ni z pietruszki: A ty, Stasiek, byłbyś za straj-kiem? Patrzę na niego i mróz po plecach, bo chociaż sier-pień, to przed oczami grudzień mi przeleciał.

18 sierpnia 1980No i zaczęło się. Kurna, jak przypłynęli z Parnicy to już wiedzieliśmy, że Parnica stoi. Ponoć zaczęli zaraz po 6 rano. Przez głośnik ogłaszają, że przystępujemy do straj-ku. Józek mówi, że i inne zakłady się dołączą, że wcześniej, w lipcu, Lublin i Świdnik, że kolejarze przyspawali do to-rów pociąg. Że u nas już Transbud wcześniej strajkował, że Gdańsk też już stoi. Kurna, skąd ty to wiesz? W TV nic nie mówili – pytam. Patrzy na mnie jak na wariata i mówi: Radio Wolna Europa. Aha – odpowiadam i go nie słucham dalej, bo stoimy już przed bramą stoczni, a na przyczepie od ciągnika stoi Brych (I sekretarz KW PZPR), Ozimek (naczelny dyrektor stoczni) i widzę też Gienka Szerkuza. (Znam go z grudnia 70, był w komitecie strajkowym). Lu-dzie pytają: Co się dzieje w Gdańsku?, Solidaryzujemy się z Gdańskiem? Jakie postulaty zgłosili strajkujący w gdań-skiej stoczni? Po 1,5 godzinie gadania, przekrzykiwania, rozgorączkowani idziemy na wydziały, by wybrać przed-stawicieli do rozmów.

19 sierpnia 198036 spisanych, naszych postulatów MKS przekazuje PZPR. Jest o Wolnych Związkach Zawodowych i o podwyżkach pensji, poprawie lecznictwa, żeby na mieszkanie nie czeka-ło się więcej niż 5 lat. Przy tym postulacie wzdycham – 5 lat z teściami. Jeszcze.

21 sierpnia 1980Moja przepycha się do płotu. Brzuchem toruje sobie dro-gę, a inne kobiety ustępują jej miejsca. Dociska się w końcu i podaje zawiniątko. Płacze. Ściska mnie w dołku. Kurna mać!!!. Ma rodzić pod ko-niec sierpnia!!! Nic nie mówi. Tylko patrzy na mnie oczami pełnymi łez. Będzie dobrze – mówię – Cały czas gadają. A wiesz, przyjechał ktoś waż-ny z Warszawy na te rozmowy – ożywiam się – Barcikowski.

25 sierpnia 1980Nasi wracają z Gdańska. Po-jechali na rozmowy razem z Barcikowskim jako gwaran-tem nietykalności – jak tłu-maczył Józek. Ponoć ten Bar-cikowski ważny jest. Ponoć. Przybiega Zbyszek z  W-7 i  woła: Chłopaki! Chłopaki

czytajcie! Rozdaje pierwszy numer biuletynu „Jedność”- nasza gazetka. Mimo apeli władzy komunikacja stoi, stosy śmieci, bo nie wywożą. MKS prosi o cierpliwość i wyrozumiałość. A do strajku dołączają następne przed-siębiorstwa.

26 sierpnia 1980Widzę ją już z daleka. Macham. Podchodzi z wyraźnym wysiłkiem. Na szczęście jest z nią jej młodszy brat. Targa-ją torbę z wyżerką i bielizną. Fajki. Wiesz – mówię pod-ekscytowany – będziemy mieć Wolne Związki Zawodo-we! Zaczęliśmy już zbiórkę na fundusz – dodaję, a ona wyciąga zniszczoną portmonetkę, grzebie w niej i podaje mi zwitek banknotów. Masz – mówi – to od naszej trój-ki – i gładzi się po brzuchu. Żeby tylko wszystko dobrze się skończyło – wzdycha ciężko. Ja dzisiaj oddałem krew- mówię, żeby zagadać wzruszenie. Strajkuje już ponad 200 zakładów. 29 sierpnia 1980Co dzisiaj? Wiadomo już, że działa Komisja Ekspertów. Mają ustalić jak działać mają nasze związki. Wolne Związ-ki Zawodowe. Jak tornado przeszła po stoczni wiadomość, że ponoć mieli siłą port odbijać. Kurna mać!!! 70. ma się powtórzyć?

30 sierpnia 1980Podpisali. Porozumienie podpisali. Koniec. O 8.30 podpi-sany został „Protokół ustaleń ws. Wniosków i postulatów MKS z Komisją Rządową”. Jeszcze Gdańsk. Ponoć jutro. Południe. Wracam do domu. Stare schody skrzypią. Te-ściowa otwiera mi drzwi. Masz córkę – krzyczy. Stoję osłu-piały. 3,600 waży i 51 cm długa, zdrowiutka – słowa z ust teściowej wylatują jak z karabinu. Łzy lecą mi ciurkiem. Wiktoria – mówię – będzie miała na imię Wiktoria.

3

To mogło być kilka miesięcy przed Sierpniem, kiedy mama uświadomiła mnie, że w Polsce nie ma demokracji, że rzą-dzi Partia, taka przez wielkie „P” właśnie. Miałem 13 lat z kawałkiem. W szkole uczono mnie czego innego.– Jak to, dlaczego? – nie rozumiałem – Czemu Sejm się na to zgadza?– Sejm? – mama prawie zabiła mnie śmiechem.

Trzy kobietyInnymi słowy sytuacja była bardzo podobna jak dzisiaj. Po-tem jednak nadszedł Sierpień. Najpierw jednak był lipiec, kiedy zaczęły się strajki w Lublinie i Świdniku. Robotni-cy zareagowali w ten sposób na podwyżki cen żywności. O strajkach napomknięto nawet w telewizji, choć eufemi-stycznie nazwano je przestojami. Wtedy władzom wyda-wało się jeszcze, że opanują sytuację. Rządzący byli zresztą o włos od skutecznego wygaszenia strajków nawet wtedy, kiedy protesty rozlały się na wybrzeże, kiedy stanęły wiel-kie stocznie w Trójmieście i Szczecinie. Karol Modzelewski w swojej książce „Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca” opisuje sytuację, kiedy robotnicy Stoczni Gdańskiej byli już gotowi powrócić do pracy. Speł-niono bowiem ich podstawowe żądania: przywrócono do pracy Annę Walentynowicz i Lecha Wałęsę, zgodzono się na tablicę ku czci poległych w Grudniu ’70 i obiecano 1500 zł podwyżki. Sytuację uratowały wtedy trzy kobiety: wspo-mniana Anna Walentynowicz, Alina Pieńkowska i Henry-ka Krzywonos. Panie zatrzymały wychodzących ze stoczni

robotników, apelując do nich o kontynuację strajku w imię solidarności z innymi załogami.

Kobiety wygrały, wygrali robotnicy, wygrała Polska. 30  sierpnia 1980 r. podpisano porozumienia w Szczecinie, dzień później w Gdańsku, a słowo „Solidarność” zaczęto pi-sać z wielkiej litery. Modzelewski zwraca jednak uwagę, że władze potraktowały to porozumienie jako „pokój brzeski”. W  języku komunistów oznaczało to nawiązanie do trak-tatu, który w 1918 r. Rosja sowiecka zawarła z państwami centralnymi. I który od początku miała zamiar złamać, kie-dy tylko sytuacja stanie się dla niej korzystniejsza.

Pomyśl o dzieciachA ponieważ właściciele PRL-u od początku mieli takie nastawienie, 15 miesięcy karnawału „Solidarności” wy-glądało tak, jak wyglądało – jak pasmo niekończących się kryzysów. Wciąż wybuchały kolejne protesty, a propa-ganda obozu rządzącego jątrzyła: „Praca nakazem chwili”, „Strajk? Pomyśl o dzieciach!” – głosiły na murach partyjne plakaty. Za młody byłem, żeby strajkować, ale wraz z ko-legą obchodziłem miasto, żeby te propagandowe plakaty zrywać. Jednocześnie ze wzruszeniem wczytywałem się w „nasze”, pisane solidarycą obwieszczenia.

Nadszedł jednak Grudzień ’81 i ta wojna na plakaty oka-zała się nieistotna, bo władze wyprowadziły na ulice czołgi. Pamiętam, że obudziłem się i włączyłem radio, żeby posłu-chać audycji satyrycznej „Sześćdziesiąt minut na godzinę”. Niestety, zamiast Jacka Federowicza, usłyszałem generała

Wojciecha Jaruzelskiego, który oznajmił mi, że nie trzeba bu-dować barykad tam, gdzie po-trzebny jest most.

Wyszliśmy wtedy z kolegą na ośnieżone ulice miasta, mijali-śmy wojskowe patrole i rysowa-liśmy na śniegu kotwice. A w ko-lejnych dniach zaopatrzyliśmy się w zapas kredy, maszynę do pisania i zaczęliśmy zabawę w  mały sabotaż. A inny kolega nosił plakietkę „Nie zapomnę Sierpnia ’80”. Karol Modzelew-ski i Lech Wałęsa siedzieli w tym czasie w ośrodkach internowa-nia, a Jarosław Kaczyński nie. Jak sam powiedział, nie zgodził się na to, żeby go internowano.

Krzysztof Ulanowski

Nie zapomnę Sierpnia ’8015 miesięcy karnawału „Solidarności” to był okres wielkiej nadziei. Dziś już wiadomo, że wtedy nie mogło się udać, tym niemniej nie żałuję, że miałem szczęście w tamtych czasach dorastać.

4

Urodziłam się w 1980 r. Nigdy nie byłam zaangażowana politycznie. Po obejrzeniu kilku pierwszych posiedzeń Sejmu VIII ka-dencji ,,zeszłam z kanapy”. W KOD jestem niemal od początku. Przy organizowaniu obchodów Porozumień Sierpniowych spotkałam się z sześcioma osobami, które działały w Solidarności w latach 80. Dzię-kuję za to, co robiliście wtedy. Dziękuję, że jesteście z nami teraz.

Małgorzata TrembilskaW 1980 r. pracowałam w Bibliotece Patentowej w Woje-wódzkim Ośrodku Informacji Naukowej. Jak tylko można było, to założyłam tam Związek Zawodowy Solidarność. Zajmowaliśmy się przeważnie sprawami pracowniczymi. Stan wojenny nas zaskoczył. Mimo nieciekawych na-strojów społecznych tego się nie spodziewaliśmy. Moja działalność w opozycji zaczęła się od pomocy. Ludzie wspierali się nawzajem. Wiedzieliśmy kogo zamknęli, gdzie potrzebna jest pomoc. Przechowywaliśmy też róż-ne rzeczy, pożyczaliśmy sobie książki, przekazywaliśmy broszury i ulotki. Potem zaczęła się współpraca między

bibliotekami. Następnie pomiędzy zakładami pracy. Mój mąż pracował najpierw w Famabudzie, potem w Polmo. Łączyliśmy środowisko akademickie i pracowników in-nych zakładów. W 1983 r. szłam do koleżanki z torbą pełną kalendarzy solidarnościowych. Poszłam skrótem i wyszłam prosto na stojących pod jej domem agentów. Wpadłam w kocioł po prostu. Przesiedziałam pół roku i trzy dni. Najpierw w areszcie na Małopolskiej, potem w więzieniu w Kamieniu Pomorskim. To co się dziś dzieje w Polsce, widzę jako marnowanie tego, o co walczyliśmy. Samopoczucie mam czasem gorsze niż wtedy. Za komuny jadąc tramwajem miałam przynajmniej pewność, że wła-ściwie wszyscy jesteśmy po tej samej stronie. Dziś społe-czeństwo zostało bardzo podzielone. Jak patrzę na tych młodych ludzi ze znakiem Polski Walczącej na koszulce, to mam ciarki na plecach. Nie spodziewałam się, że za mojego życia coś takiego się jeszcze wydarzy. Ludziom pokroju Jarosława Kaczyńskiego nie przeszkadzał sam PRL, tylko osoby, które nim rządziły. Oni dziś chcą takie-go samego ustroju tylko z Kaczyńskim jako Pierwszym Sekretarzem. Chodzę na marsze KOD i mówię ludziom: róbcie co możecie, aby historia się nie powtórzyła.

Ryszard TrembilskiPracowałem w Famabudzie, miałem dostęp do radiowęzła. Gdy zaczął się strajk w stoczni w sierpniu 1980 r., to dzień później stanął Famabud. Od razu się zaangażowałem.

SOLIDARNI1980 2016

5

Przez cały rok ,,plułem w mikrofon” przekazując ludziom informacje. Podczas stanu wojennego wystawiliśmy na ze-wnątrz głośnik i przez ten radiowęzeł transmitowaliśmy wydarzenia ze stoczni. Wtedy nadawaliśmy także apele do wojska i milicji. W efekcie swojego zaangażowania zosta-łem zwolniony z Famabudu z tzw. ,,wilczym biletem”. Trud-no mi było potem znaleźć pracę. Jak się okazało, był wy-dany zakaz zatrudniania mnie do końca 1982 r. W 1983 r. dostałem się do pracy w Polmo jako konstruktor. Tam też chciałem zaangażować się działalność opozycyjną. Ludzie byli jednak nieufni, nie znali mnie. Dostałem od znajome-go działacza z Famabudu połówkę biletu tramwajowego, ktoś z Polmo miał drugą połówkę. Od tej pory byłem już swój. Dziś do władzy w Polsce doszli ludzi fanatyczni. Cza-sem zastanawia mnie, czy oni wierzą w to, co mówią. Na pewno wierzą w to, co robią. Ich działania mają jasno okre-ślony cel. Cynicznie wykorzystali katastrofę lotniczą pod Smoleńskiem. Można powiedzieć, że ,,po trupach” doszli do władzy.

Hanna ŁękowskaPierwszy raz udział w strajku brałam w grudniu 1970 r. Pracowałam wtedy w Zarządzie Portu Szczecin w warszta-cie Łasztownia. Byłam zatrudniona jako elektromechanik. Miałam 22 lata. Pracował tam też mój ojciec i dwaj bracia. Wszyscy byliśmy w opozycji. Najbardziej z tego czasu pa-miętam płonący budynek Komitetu PZPR, który znajdo-wał się przy pl. Żołnierza. Potem w sierpniu 1980 r. praco-wałam w pionie technicznym ZPS, w dziale dokumentacji technicznej. Ten strajk zgromadził bardzo dużo ludzi. Ja i inne strajkujące kobiety nie nocowałyśmy w  biurze, ale codziennie przychodziłyśmy. Dzieliłyśmy czas pomiędzy dom, rodzinę i strajk. Mój mąż pływał na statkach. Często przywoził różne rzeczy, które u nas były niedostępne. Dzię-ki temu wiedziałam jak wygląda inny świat. Gdzieś tam, daleko żyło się inaczej, łatwiej i przyjemniej. Dlatego mię-dzy innymi przystąpiłam do strajku. Obecny rząd Polski przypomina mi ten z 1980 r. Też ma swojego I sekretarza i jest mu bezwarunkowo podległy. Przeżyłam strajki i stan wojenny. Doczekałam wolności i demokracji. Chcę dalej żyć w wolnym i demokratycznym kraju, dlatego jestem te-raz w KOD.

Danuta SudaW czasie strajków w sierpniu 1980 r. pracowałam w Przed-siębiorstwie RUCH Oddział Szczecin, w biurowcu przy ul. Czackiego. Byłam referentem socjalnym w dziale kadr. Staraliśmy się wspierać strajkujących stoczniowców – zbie-raliśmy wśród załóg pieniądze i woziliśmy do stoczni. Pa-miętam moją pierwszą taką wyprawę. Wysłano mnie i ko-leżankę. Miałyśmy ,,laurkę” ze słowami poparcia i kopertę z zebranymi funduszami. Wpuszczono nas do wielkiej sali pełnej dymu papierosowego, gdzie przy długich sto-łach siedziało wielu ludzi – przedstawicieli strajkujących zakładów pracy. Takich delegacji z poparciem protestują-cych stała długa kolejka – podchodziliśmy do mikrofonu i przedstawialiśmy się. Wszystko, co działo się w tej sali, było przekazywane przez głośniki na zewnątrz. Rozmowy z Komisją Rządową trwały wiele dni. Wreszcie 30 sierp-nia 1980 r. zostało podpisane porozumienie w Szczecinie.

To był dopiero początek. Czekała nas ogromna praca or-ganizacyjna – zakładanie NSZZ ,,Solidarność”. Zostałam wybrana wiceprzewodniczącą Komisji Zakładowej i dele-gatką do Regionu Pomorza Zachodniego. Był to okres bar-dzo intensywnej pracy, ale i poznawania wielu ciekawych ludzi. Teraz aktywnie działam w KOD. Znów poznaję wielu wspaniałych ludzi, którzy widzą sens w bezinteresownym wspólnym działaniu, którzy są świadomi, że nie czas na obojętność.

Zbyszek StachnikW sierpniu 1980 r. pracowałem w Stoczni im. Adolfa War-skiego, byłem zatrudniony na wydziale W-7. Zajmowałem się dowożeniem materiałów z magazynu. Tak poznałem Mariana Jurczyka, który był wtedy kierownikiem magazy-nu nr 146. Dużo wtedy rozmawialiśmy na zakładzie o sy-tuacji w kraju. Pamiętaliśmy wszyscy Grudzień 1970 r. Ja wtedy mieszkałem blisko centrum wydarzeń – widziałem czołgi na ulicach, spalony gazik... Może dlatego wybuch strajku w 1980 był dla mnie zaskoczeniem. Stocznia sta-nęła błyskawicznie. Działałem na swoim wydziale W-7. Roznosiłem ulotki i rozmawiałem z ludźmi. Wszyscy obawialiśmy się powtórzenia krwawych zajść z grudnia 1970. Mimo lęku przystąpiliśmy do strajku i dziś wiem, że było warto. Obecnie działam w KOD. Chcę służyć swoim doświadczeniem. Jestem jednym z najstarszych hipisów w Szczecinie. Poczucie wolności, możliwość życia tak jak chcę są dla mnie bardzo ważne.

Ewa WeberPochodzę z rodziny inteligenckiej. Ojciec był członkiem partii. Nie pretendował do zajmowania wyższych sta-nowisk, ale był w partii do końca jej istnienia. W domu nie rozmawiało się o strajkach i nastrojach społecznych. W  1980 roku pracowałam w Polskich Liniach Oceanicz-nych, w dziale eksploatacji linii skandynawskich. Cały mój pokój, a było nas w sumie cztery osoby, należał do ,,So-lidarności”. Przez okna obserwowaliśmy teren stoczni. W czasie strajku byłam w Komisji Zakładowej. Zajmowa-łam się pomocą dla ludzi w potrzebie. Mieliśmy dostęp do różnych artykułów niedostępnych w Polsce. Pełniliśmy także dyżury, podczas których kontaktowaliśmy się z za-łogami statków. Naszym głównym zadaniem było organi-zowanie strajków na jednostkach pływających. Najbardziej z tamtego czasu pamiętam emocje. Z jednej strony obawa, lęk o to, co będzie dalej, z drugiej poczucie dumy, entuzja-zmu, że uczestniczę w bardzo ważnym momencie historii. Dziś doceniam to, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Mamy nowe drogi, pełne półki w sklepach i możliwość nieskrępo-wanego podróżowania po świecie. Na drugiej szali jednak kładę to, że zapomniano o ludziach, którzy o to walczyli. Tym ludziom rząd powinien zapewnić godne emerytury i w ten sposób ich uhonorować. Szkoda, że nie wypraco-waliśmy modelu demokracji takiego, jak w Finlandii, gdzie ważny jest każdy człowiek.

W 1989 r. odzyskaliśmy Wolność. Był to efekt walki, za-angażowania i poświęcenia wielu takich właśnie osób. Na-szym obowiązkiem jest o tę Wolność dbać, na jej rzecz pra-cować i nie pozwolić jej sobie odebrać.

6

Oskarżenia takie kierowane są więc wobec wszystkich dysydentów lat 80., którzy współtworzyli przemiany ustro-jowe na początku lat 90-tych, to jest do Lecha Wałęsy,

Po jednej stronie są w większości ci, którzy czują się zre-alizowani w nowym systemie gospodarczym. Po drugiej stronie znajdują się niezadowoleni z przemian ustrojo-wo – gospodarczych jakie w ostatnich 26 latach dokona-ły się w Polsce. Często niezadowolenie to wynika z faktu, że zmiany ustrojowe nie poprawiły sytuacji materialnej tej grupy osób lub nie dały im takiej pozycji społecznej, na jaką w ich opinii sobie zasłużyli. Grupa Zadowolonych raczej nie szuka sobie większych uzasadnień, dlaczego akurat jest w dobrej sytuacji. Jej narracja jest prosta – jest fajnie, cieszmy się życiem. Narracja Niezadowolonych jest oczywiście dużo bardziej rozbudowana. Musi ona przede wszystkim dać odpowiedź na pytanie: z czyjej winy zna-leźli się oni w tym miejscu, w którym są, bo przecież nie ze swojej własnej.

Grzech pierworodny polskich przemian ustrojowych lat 90-te

Wskazanie jest proste. Winnym jest brak rozliczenia pol-skich działaczy komunistycznych na progu przemian ustrojowych i dopuszczenie ich bez większych ograniczeń do funkcjonowania w gospodarce po roku 1989. To po-zwoliło byłym PZPR-owcom po części uwłaszczyć się na majątku państwowym lub stworzyć dochodowe interesy przy wykorzystaniu dotychczasowych wzajemnych po-wiązań tych osób oraz kapitału zgromadzonego jeszcze za czasów PRL-u. Nazwijmy to grzechem pierworodnym pol-skich przemian ustrojowych lat 90-tych.

Co ciekawe, w narracji tej nie tyle są istotni ci byli dzia-łacze PZPR, ile osoby, które im na to pozwoliły, czyli dzia-łacze polskiej opozycji antykomunistycznej lat 80. To oni stali się wrogami numer jeden Niezadowolonych. Jednak nie wszyscy. Ba, nawet nie wszyscy ci, którzy uczestniczyli w obradach Okrągłego Stołu, podczas których w myśl tej narracji dobijano targu z komunistami i Polskę przehan-dlowano. Jak więc rozpoznać, którzy dawni działacze opo-zycji są wrogami, a którzy nie? Odpowiedź znowu jest pro-sta: Wrogami są ci, którzy należą do grona Zadowolonych, bo to oznacza, że weszli w układ z komunistami i dzięki temu zyskali na przemianach ustrojowych, wobec tego już w czasach „Solidarności” lat 80. byli związani z władzami PRL-u i pewnie powiązani z SB.

Wojna polsko-polska o historięFrontów w tej wojnie jest kilka. Bohaterowie Powstania Warszawskiego, żołnierze podziemia walczący z władzami PRL-u, katastrofa smoleńska, jednak wojna największa to wojna o historię Solidarności.

Wskazanie jest proste. Winnym jest brak rozliczenia polskich działaczy komunistycznych na progu przemian ustrojowych i dopuszczenie ich bez większych ograniczeń do funkcjonowania w gospodarce po roku 1989. To pozwoliło byłym PZPR-owcom po części uwłaszczyć się na majątku państwowym lub stworzyć dochodowe interesy przy wykorzystaniu dotychczasowych wzajemnych powiązań tych osób oraz kapitału zgromadzonego jeszcze za czasów PRL-u. Nazwijmy to grzechem pierworodnym polskich przemian ustrojowych lat 90-tych.

Adama Michnika, Tadeusza Mazowieckiego, Jacka Kuro-nia  wielu innych. Oczywiście jeżeli jakiś dysydent związał się z obozem Zadowolonych w okresie późniejszym, jest on natychmiast również uznawany za wroga, który na pewno był powiązany wcześniej z władzami PRL-u, a jego zasługi (niepodważane dotychczas) są niezwłocznie marginalizo-wane, tak jak to się stało na przykład z Henryką Krzywo-nos (wydanie „wSieci” nr 1 (162) 2016). Na każdego coś się znajdzie. A to, że zna kogoś z SB albo jeździł z nim samo-chodem. I nieważne, że w wyniku pobicia przez SB w trak-cie jednego z przeszukań Henryka Krzywonos poroniła

dziecko. Nieważne, że wskutek tego dzieci swoich już nie mogła mieć. Kolaborowała z SB, sprzyjała uwłaszczeniu się komunistycznej nomenklatury i dlatego inny kolabo-rant premier Donald Tusk przyznał jej emeryturę specjal-ną w wysokości 3500 zł miesięcznie za wybitne zasługi dla naszego kraju.

Inny przykład sprzed paru dni. W wypowiedzi dla Ga-zety Wyborczej (wydanie szczecińskie) z dnia 22.08.2016 r. Mieczysław Jurek, szef NSZZ „Solidarność” Pomorza Za-chodniego, powiedział: „Wiem, że niektórzy nasi byli dzia-łacze poszli niewłaściwą drogą i są po stronie KOD-u. Dzi-wię się, że osoby, które mają ogromne zasługi dla tworzenia Solidarności, teraz biorą udział w marszach KOD-u. To może oznaczać, że nieszczerze działali w naszym związku.”Taka jest logika Niezadowolonych. Cały ten wielki zryw Polaków, który przeszedł do historii światowej, przera-biany jest na zorganizowany spisek służb bezpieczeństwa PRL mający na celu obalenie komunizmu i zyskanie na

Cały ten wielki zryw Polaków, który przeszedł do historii światowej, przerabiany jest na zorganizowany spisek służb bezpieczeństwa PRL mający na celu obalenie komunizmu i zyskanie na przyszłych przemianach ustrojowych. Prowadząc dalej tę logikę należy uznać, że największymi bohaterami naszej bezkrwawej rewolucji są w rzeczywistości Jaruzelski i Kiszczak.

przyszłych przemianach ustrojowych. Prowadząc dalej tę logikę należy uznać, że największymi bohaterami naszej bezkrwawej rewolucji są w rzeczywistości Jaruzelski i Ki-szczak.

Jakie mieliśmy alternatywy?

Opuśćmy jednak tę spiskową mgłę absurdu i wróćmy do poważnego tonu wywodu. Grzech pierworodny naszych przemian ustrojowych niewątpliwie miał miejsce. Jest to rzecz bolesna dla wielu osób, które w czasach PRL-u były poszkodowane, bo nie chciały wchodzić w układ z ko-munistyczną władzą i czerpać z tego tytułu profitów, a po przemianie ustrojowej też niewiele zyskały bądź wiodło się im jeszcze gorzej. Jednak trzeba też sobie z drugiej strony zadać pytanie: Jakie mieliśmy wtedy alternatywy? Z jednej strony handel przy Okrągłym Stole, w którym komuniści zyskują swobodną możliwość funkcjonowania w nowym ustroju i w zamian za to oddają władzę, co de facto się sta-ło. Zrobiliśmy bezkrwawą rewolucję – rzecz bez preceden-su w historii świata.

Drugą opcją na progu przemian było postawienie sprawy na ostrzu noża. Komunizm był już przecież sła-by. Można było rzec aparatczykom: zabieramy wam wa-szą władzę, wasze domy, wasze samochody, wszystko to, czego dorobiliście się za PRL-u i wszystkich decyzyjnych urzędników wsadzamy do więzień. Czy ktoś jest w sta-nie sobie wyobrazić, że w obliczu takiej alternatywy lu-dzie PZPR by odpuścili? Czy nie broniliby się? Czy „So-lidarność” była wtedy tak silna, by wyprowadzić ludzi do bratobójczej walki? I czy w ogóle rozwiązanie to byłoby słuszne? Przecież jeszcze do początku lat 90-tych sta-cjonowały u nas radzieckie wojska! Czy wobec tego nie byłby to kolejny tragiczny zryw, jak na przykład Powsta-nie Warszawskie? Znowu Polacy pokazaliby wielki hart ducha, ponieśli wielką ofiarę i rozlałyby się rzeki krwi, a system komunistyczny by się zabetonował na kolejne dziesięciolecia?

Na progu przemian ustrojowych w Polsce decyzyjni działacze opozycji położyli na szali dwie wielkie spra-wy – na jednej honor, a na drugiej wolność. Mogli wy-brać tylko jedną z nich, a drugą musieli stracić. Wybrali wolność i chwała im za to. Czy jeśliby postawili na ho-nor i  przyparli komunistów do muru, chcąc zabrać im wszystko, to też teraz żylibyśmy w wolnym świecie? We-dług mnie niekoniecznie, bo trzeba by im było wydrzeć to nożem i karabinem, a ci by się dziko bronili, jak ranne zwierzę.

Piewcy narracji Niezadowolonych, aktualnie nami rzą-dzący, nie pytają się o alternatywy dla tamtych czasów, widzą świat tylko zero-jedynkowo, bez światłocienia. Tak naprawdę ich jedynym celem jest powiązanie niezado-wolenia wynikającego z gorszej niż oczekiwana sytuacji materialnej części społeczeństwa ze swoimi przeciwnika-mi politycznymi. A że przy okazji depczą triumf w skali światowej w historii naszego narodu, to bez znaczenia, bo liczy się dla nich tylko doczesna korzyść polityczna, nic więcej.

Karol Koral

Oświadczenie koordynatorów regionalnych KOD w sprawie wydarzeń w Gdańsku 28.08.2016

Komitet Obrony Demokracji jest pokojowym ruchem, dla którego każda forma przemocy fizycznej jest niedopuszczalna. Wydarzenia, które miały miejsce pod Bazyliką Mariacką w Gdańsku, gdzie podczas uroczystej mszy żałobnej w intencji Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka” poturbowani i zranieni zostali przedstawiciele KOD, utwierdzają nas w przekonaniu, że Polska przestaje być Państwem prawa. Nawet bowiem obecność prezydenta i premier Rzeczypospolitej nie powstrzymała przedstawicieli nacjonalistycznych ugrupowań przed agresją. Stanowczo protestujemy przeciwko fali nienawiści, która zalewa nasz kraj, a której celem są ludzie, którzy apelują o pokój, demokrację i przyzwoitość. To nasza wspólna historia i żadna partia ani grupa nie ma prawa jej zawłaszczać.

Wzywamy prezydenta RP Andrzeja Dudę oraz premier rządu RP Beatę Szydło do stanowczego potępienia takich postaw, policję i służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo uroczystości do wykrycia sprawców i skierowania sprawy na drogę sądo-wą zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem.

Podpisano:

Magdalena Filiks – KOD ZachodniopomorskieKuba Karyś – KOD PodkarpackieMałgorzata Lech-Krawczyk – KOD DolnośląskieJarek Marciniak – KOD ŚląskieMirek Michalski – KOD ŁódzkieKatarzyna Mortoń – KOD InternationalMagdalena Musiał – KOD MałopolskieMartin Stan Mycielski – KOD InternationalDariusz Nocek – KOD LubuskieMateusz Rossa – KOD OpolskieAleksandra Solecka – KOD Kujawsko- PomorskieBartosz Sierpniowski – KOD LubelskieElwira Śliwinska – KOD PodlaskieMonika Szafraniec – KOD ŚwiętokrzyskieRadomir Szumełda – KOD PomorskiePiotr Wieczorek – KOD MazowieckieZbigniew Zawada – KOD Wielkopolskie