Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na...

32

Transcript of Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na...

Page 1: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym
Page 2: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-2 -

Wstęp

Szanowni Państwo,

Oddajemy do Waszych rąk kolejne wydanie klubowego biuletynu. Specjalna okazja - specjalny biuletyn. Po raz pierwszy w historii polskiej kynologii mamy okazję spotkać się na największym święcie naszej organizacji. Przez kilka najbliższych dni Poznań jest gospodarzem Światowej Wystawy Psów Rasowych. Mamy więc okazję zaprezentować nasze piękne polskie rasy całemu światu.

Ten cel przyświecał również wydawcom i autorom niniejszego biuletynu. Chcemy, aby wszyscy dowiedzieli się jakie znaczenie mają dla hodowców, właścicieli i kynologów Ogary Polskie i Gończe Polskie. Ma to szczególne znaczenie w momencie, kiedy dobiega końca procedura rejestracji w FCI Gończego Polskiego - ostatniej nie zarejestrowanej jeszcze polskiej rasy. Kończy się więc ponad 20 letnia ciężka praca wielu osób zmierzająca do zarejestrowania tej dynamicznie rozwijającej się rasy.

Z tego miejsca, jako przewodniczący Klubu Ogara i Gończego Polskiego pragnę złożyć serdeczne podziękowania wszystkim ludziom dobrej woli, hodowcom, sędziom, kynologom, którzy mimo wielu problemów konsekwentnie zmierzali do celu, jakim była rejestracja Gończego Polskiego.

Ogromne podziękowania dla biura Zarządu Głównego, Głównej Komisji Hodow-lanej, władz Związku Kynologicznego w Polsce z Panią Elżbietą Junikiewicz, Panami Andrzejem Manią i Piotrem Śliwką na czele, za olbrzymi wkład pracy i dyplomację; oraz dla naczelnych władz FCI “dowodzonych” przez Pana Przewodniczącego Hansa Mullera za zrozumienie i życzliwość z jakimi spotykaliśmy się na każdym etapie naszej pracy. Mam głęboką nadzieję, że już wkrótce będziemy wspólnie cieszyli się efektami naszych wieloletnich starań.

Pozostaje mi życzyć Państwu miłej lektury i wielu niezapomnianych wrażeń wyniesionych ze Światowej Wystawy Psów Rasowych.

Jan Ryk

Page 3: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-3 -

Zalatani, zabiegani, tak upływał dzień po dniu. Całymi latami. Moje i synów marzenie posiadania psa wisiało cały czas gdzieś nad nami... Wysoko, nieuchwytne. Czas mijał, synowie dorośli, a my z mę-żem coraz częściej zostawaliśmy sami, robiło się cicho i... po prostu smutno. I nagle “głowa rodziny”, która przez te wszystkie lata nie wyrażała zgody na spełnienie naszego marzenia (twierdząc, ze mieszkając w bloku, nie mamy warun-ków na posiadanie psa), najzwyczajniej w świecie dostała... olśnienia! KUPCIE SOBIE PSA - padło któregoś wieczo-ra. Cała nasza trójka mało nie dostała z wrażenia zawału! Obawiając się, że to tylko chwilowa zachcianka mężczyzny w okresie andropauzy, musieliśmy działać błyskawicznie!

W tym celu natychmiast popędziliśmy do jedynej bliskiej nam osoby, swobodnie poruszającej się w świecie kynologii: mojej bratowej. Po wysłuchaniu wizji, jak powinien wyglądać NASZ PIES i czego od niego oczekujemy (a więc: średnia wielkość, krótki włos, długi pięk-ny ogon, wzbudzający zachwyt wygląd pyska niezależnie od wieku, mądre oczy, inteligencja, żywotność, ruchliwość, duży temperament, koniecznie niekłopotliwy w mieszkaniu i niewymagający żadnej (!) dodatkowej pielęgnacji upiększającej, a przy tym wszystkim wierny oddany przyjaciel, obrońca i stróż, od razu za-strzegła, że - znając nasz stosunek do życia - w grę wchodzą tylko dwie rasy:

Gończy polski... nowe życie

gończy polski i ogar polski. Ona już zamówiła dla siebie szczeniaka ogara polskiego. Ponieważ nie chcieliśmy, aby w najbliższej rodzinie były dwa psy takiej samej rasy, pozostał nam gończy polski. Bratowa lojalnie nas uprzedziła, że rasa nie jest zarejestrowana w FCI i nie sądzi, aby nastąpiło to szybko. Kto by się przej-mował jakąś urzędniczą formalnością! GOŃCZY POLSKI i kropka! Niestety, pojawił się mały problem: w jej bogatym kynologicznym księgozbiorze nie było jego zdjęcia! Po drobiazgowych zapisach i uwagach, które nam przekazała, wrócili-śmy do domu niepocieszeni! Jednak już nad ranem w internecie znaleźliśmy nie-pozorne zdjęcie... Tak, to było to, o czym marzyliśmy przez te wszystkie lata!

W ciągu trzech dni, od chwili doznania olśnienia przez głowę naszej rodziny, wybraliśmy rasę, hodowlę, wpłaciliśmy symboliczną zaliczkę, a czas oczekiwania na pojawienie się w naszym domu nowego i pełnoprawnego członka rodziny wypeł-nialiśmy niekończącymi się dyskusjami, głosowaniami nad jego imieniem. JEGO, bo to ja zadecydowałam, że będzie to kolejny, czwarty facet w naszym domu - nie zniosłabym konkurencji w domowym zaciszu! Tak też się stało. Ja jedna, ich czterech... I każdy z nich, mimo upływu już wielu lat, ciągle zabiega o moje wzglę-dy! Czy w takich warunkach jakakolwiek kobieta może narzekać?

Page 4: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-4 -

A życie... Domowe życie z chwilą poja-wienia się “naszego marzenia” wywró-ciło się do góry nogami... na lepsze!!! Mąż, mając świadomość, że to jego decyzja sprawiła, że wszyscy jesteśmy szczęśliwsi, nie ukrywa swojej dumy z faktu posiadania psa rasy polskiej. Mniej czasu spędza przed telewizorem (zmorą i konkurencją dla każdej żony), bo... “nasze biegające marzenie” potrafi - sobie tylko znanymi sposobami - zmo-bilizować go do aktywniejszego trybu życia. Wychodzi mu to na zdrowie i jest chwalony za piękna sportową sylwetkę! Synowie, choć dorośli i usamodzielnieni, o każdej porze dnia i nocy mają chętnego i niezmordowanego kumpla do wszelkich zabaw, wypadów, wycieczek, wyjazdów. Nasz krąg znajomych i przyjaciół powięk-szył się o grono wielu cudownych ludzi

(właścicieli/hodowców), mieszkających w całym kraju. A ja... przestałam spędzać weekendy ze ścierką w ręku w domu, nie bardzo wiedząc, od czego zacząć. Stałam się spokojniejsza, pogodna, uśmiechnięta. Mając u boku gończego polskiego, czuję się pewnie i bezpiecznie. Nie przywiązuję już wagi do drobiazgów, które często każ-demu potrafią uprzykrzyć życie... Bo jak spojrzę w te piękne, spokojne i pogodne, ciemne oczy “naszego marzenia - gończe-go polskiego”... chce mi się żyć!!!

Małgorzata Gnoińska

RELAKS Hulaj Dusza - „rozwiane ucho”

Page 5: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-5 -

Długo zastanawialiśmy się, jakiej rasy pies byłby dla nas odpowiedni. Mieliśmy ustalone kryteria, którymi się kierowaliśmy.

Miał być mądry, posłuszny, spokojny, przy-jacielski. Zależało nam, aby mógł zostawać sam na kilka godzin i nie potrzebował dużej przestrzeni życiowej (domu z ogrodem)..

Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym charakterem. Całkowicie speł-niał nasze wymagania. Gdy pierwszy raz zobaczyłam go na wystawie, wiedziałam, że to jedyny pies, którego możemy mieć. Byłam pewna wyboru, a coraz bardziej interesując się tymi psami, tylko utwierdzałam się w tym przekonaniu. Na początku, mimo, że ogar się im podobał, moi rodzice mieli wątpliwości. Zastanawiali się, czy uda nam się sprostać jego potrzebom. Jednak po wielu miesiącach, kiedy pojawiło się w gazecie ogłoszenie, że małe ogarki przyszły na świat, zgodzili się.

Tak zostałam właścicielką ogara polskiego

o imieniu MISZA. Mimo tego, że jest z nami dopiero od siedmiu miesięcy, już stał się ulu-bieńcem całej rodziny. Ma w sobie tyle uroku. Codziennie dowiaduję się o nim czegoś nowe-go, ponieważ jest psem o niezwykle barwnej osobowości. Rano kiedy jeszcze śpię, a on chce iść na spacer, przychodzi do pokoju i albo trąca mnie swoją ogromną łapą, albo podgryza mi stopy. Kiedy jednak widzi, że jest jeszcze za wcześnie na wyjście, spokojnie czeka na odpowiednią chwilę. Czasem zdumiewa mnie i zachwyca jego cierpliwość.

Gdy jesteśmy w restauracji, kładzie się pod stołem i spokojnie czeka aż skończymy posiłek i wrócimy do domu. Wydaje się być ponad wszystko, nie interesuje go zamiesza-nie wokół, zdaje się nie dostrzegać innych psów. Jest bardzo pojętny. Szybko uczy się nowych rzeczy, słucha, kiedy ma odpowiednią motywację - na przykład obiecany jakiś sma-kołyk. Na spacerach, nawet jeżeli zdarzy mu się gdzieś dalej odbiec, cały czas utrzymuje z nami kontakt i pilnuje, żeby się nie zgubić.

Jak wygląda życie z ogarem?

MISZA Galicyjska Sfora i ja

Page 6: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-6 -

Lubi być tam, gdzie my w danej chwili prze-bywamy. Nawet kiedy jest mało miejsca zwija się i choć mu niewygodnie, leży koło nas. Bardzo zależy mu na naszej akceptacji. Kocha pieszczoty i całą miłość przelewa na nas, liżąc po twarzy i witając po długiej nieobecności. Nie potrzebuje domu z ogrodem, nie liczy się dla niego to gdzie mieszka, ale z kim. Kiedy nas nie ma w domu zazwyczaj śpi, albo bawi się swoimi zabawkami. Potrzebny mu jest przynajmniej dwa razy w tygodniu długi, ciekawy spacer, na którym może się do woli wyszaleć i wybiegać. Gdy mu się tego nie zapewni, roznosi go energia, w nocy chodzi i nie wie co ze sobą zrobić.

MISZA ma swoją dumę i czasem lubi się podrażnić. Chociaż wie, że nie wolno mu wykopywać wrzosów z doniczki na balkonie, potrafi przyjść z pyskiem całym umorusanym ziemią i stanąć przed nami, z taką miną, jakby chciał nam powiedzieć: byłem we wrzosach, ale się was nie boję, bo co mi zrobicie.

Kochamy go i traktujemy jak członka ro-dziny, którym tak praktycznie już jest. Wnosi do naszego domu wiele radości, narzuca zdro-wy tryb życia. Ogar ma wiele pozytywnych cech. Jest psem niemalże idealnym. O MISZ-CE mogłabym pisać bez końca.

Jeżeli chcecie mieć przyjaciela, który będzie z wami na dobre i na złe, bez względu na wszystko - wybierzcie ogara polskiego. Zapewniam, że nigdy nie pożałujecie swojej decyzji!

Karolina Habryło

Page 7: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-7 -

W dniach 17-19 sierpnia 2006 r. z inicjaty-wy i staraniem koleżanki Dominiki Bom-Gaw-rońskiej, właścicielki dwóch wspaniałych pol-skich gończych AMBERA i DRAKI, w Trześni koło Kolbuszowej odbyły się po raz pierwszy warsztaty dzikarzy. Gospodarzem spotkania było gościnne Koło Łowieckie “BOREK”, które oddało do dyspozycji uczestników domek myśliwski i umożliwiło korzystanie z wyśmienitej do celów treningowych dziczej zagrody. Panu Marianowi Stąporowi, Prezeso-wi Koła Łowieckiego “BOREK”, dziękujemy za przychylność i poparcie pomysłu naszej koleżanki.

Impreza, początkowo planowana jako towarzyskie spotkanie miłośników psów

myśliwskich połączone z odrobiną szkole-nia, przerodziła się w doskonałe warsztaty dydaktycze, zarówno dla psów, jak i dla ich właścicieli. Ogromną rolę w całym przedsię-wzięciu odegrał kolega Piotr Zając z Lublina, sędzia kynologiczny, który na co dzień szkoli psy myśliwskie, a także sędziuje konkursy i próby pracy. Piotr podjął się poprowadzenia

zajęć w ramach naszego spotkania i trzeba przyznać, że doskonale wywiązał się z tego zadania. Rozległa wiedza kynologiczna i doświadczenie Piotra w postępowaniu tak z psami, jak i z ich przewodnikami, jego za-pał w propagowaniu myśliwskiego szkolenia i cierpliwość w odpowiadaniu na setki pytań niedoświadczonych menerów, a przy tym ser-deczność i łatwość nawiązywania kontaktów czynią z niego naprawdę wybornego trenera i nauczyciela. Zapał kolegi Piotra udzielił się wszystkim uczestnikom. Wielkie podziękowa-nia dla niego i jego żony Anny za wsparcie!!! Mamy nadzieję, że zechcą spotkać się z nami w przyszłym roku.

A było tak. Trzy cudowne letnie dni spę-dzili ze sobą myśliwi i za-twardziałe mieszczuchy, doświadczeni hodowcy, kynolodzy i właściciele pierwszego w życiu psa. Dyskutowali, wymieniali doświadczenia, uczyli się od siebie nawzajem, a przy tym wszyscy doskonale się bawili.

Na s ta łe w domku myśliwskim zakwatero-wanych było 9 psów: 5 gończych polskich, 2 jagd-terriery, 2 alpejskie gończe krótkonożne wraz z ich właścicielami - razem 13 osób. Na wybrane zajęcia

dojeżdżały jeszcze mieszkające w okolicy: gończy polski, jagdterrier, seter angielski, wy-żeł oraz labrador. Wszyscy w ciągłym ruchu. Od rana szkolenie w zakresie posłuszeństwa, nauka odłożenia, sprawdzanie reakcji na strzał i ostrzelanie, praca na farbie - wędrówka po doskonale ułożonych ścieżkach tropowych dostosowanych indywidualnie do możliwości

Warsztaty dzikarzy w Trześni k/Kolbuszowej

Może to początek nowej dobrej tradycji?

Page 8: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-8 -

i umiejętności każdego z psich studentów i ich przewodników oraz emocjonujące dla nowi-cjuszy wejścia do dziczej zagrody (pojedyncze i grupowe). Jak widzicie, Piotr bardzo dużo od nas wymagał. Do tego już tylko dla me-nerów, bo czworonogi muszą przecież kiedyś odpocząć, omówienie zasad i regulaminów prób i konkursów pra-cy psów myśliwskich, teoretyczna i praktycz-na nauka samodzielne-go układania ścieżek i przyjaznych dla lasu technik ich znakowa-nia, zapoznanie ze sposobami konserwo-wania i przechowywa-nia farby, aby każdy z nas po powrocie do domu mógł sam ćwi-czyć z psem pracę na sfarbowanej ścieżce, zapoznanie ze sprzętem niezbędnym w szko-leniu myśliwskim psa, a także omawianie zasad bezpieczeństwa i udzielania pierwszej pomocy w razie wypadku. A wieczorami przy wspólnej kolacji i kropelce przedniej myśliwskiej nalewki (a trzeba tu zaznaczyć, że przepisy na degustowane specjały godne były zapamiętania) omawianie tego, co psy i przewodnicy zrobili w ciągu dnia, plany na kolejny dzień warsztatów, a potem długie w noc rozmowy i opowieści o lesie i dzi-kich zwierzętach, o psach, o ludziach i o ich wspólnym życiu i współpracy. Było pięknie i chciałoby się wrócić do tego miejsca i jego niepowtarzalnej atmosfery.

Koło Łowieckie “BOREK” z Kolbuszo-wej, które udostępniło domek myśliwski, zaskoczyło nas ciepłym przyjęciem i dbałością o każdy drobiazg wyposażenia dla naszej wygody. Miejscowi myśliwi powitali nas serdecznie i zaprosili chętnych na pierwsze w sezonie zbiorowe polowanie na kaczki. Dla nowicjuszy w myśliwskiej przygodzie, tak

psów jak i ludzi, było to niezapomniane prze-życie. Dziękujemy za tę gościnność i serce.

Szczególnie gorące podziękowania należą się koledze Jurkowi Wojdyło za wsparcie

w organizacji warsztatów i czuwanie nad bezpieczeństwem psów oraz dzików. Bez jego osobistego wkładu całe przedsięwzięcie pewnie by przepadło.

Cóż, powiecie może, że to zwykła kole-żeńska impreza, o której nie warto pisać na tak zacnych łamach. Otóż warto, bo takie właśnie spotkania, to doskonała szansa szkolenia i pro-mowania użytkowości psów myśliwskich, któ-re w znacznej większości znajdują się w rękach osób nie będących myśliwymi, to promocja kultury i tradycji łowieckiej oraz aktywnego stylu życia w kontakcie z przyrodą.

Spotkajmy się w Trześni za rok.

Monika Pianowska

Kontakt z organizatorem przyszłorocznych warsztatów: Dominika Bom-Gawrońska

tel. 0 501 755546 lub [email protected]

Page 9: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-9 -

Marzyłam o psie. Kiedy przeprowa-dziliśmy się na południe Polski i zamiesz-kaliśmy w domu z ogródkiem, wydawało się, że nie ma żadnych przeszkód, aby marzenie wreszcie się zrealizowało. Wcześniejsze argumenty, że oboje pra-cujemy, że mieszkanie małe i w bloku, stały się nieaktualne. Niestety, w nowych warunkach pojawiły się nowe wątpliwo-ści i kiedy temat psa powracał, czasem nawet burzliwie, zgody między nami nie było! Mieliśmy piękny dom, duży metraż, wypielęgnowany ogródek i kominek, przy którym czasem snuliśmy bezpieczne w końcu fantazje, że gdyby jednak to na psa jakiej rasy zdecydowalibyśmy się... Pojawiały się więc różne nazwy, przymierzaliśmy się do owczarków nie-mieckich, dogów, seterów i wielu, wielu innych, ale w naszych rozmowach nigdy nie padło słowo ogar! Nic nie wiedzieli-śmy o tej rasie i szczerze mówiąc nawet nie pamiętaliśmy o jej istnieniu. Trzy lata chodziliśmy na spacery po łąkach i lasach, wyobrażając sobie, że obok nas biegnie szczęśliwy pies, mimo że nadal nie byli-śmy zdecydowani ani co do rasy ani na psa w ogóle! Przez trzy lata... bo właśnie po takim okresie zapadła decyzja powrotu do Warszawy! Wiązało się to z ponowną zmianą stylu życia, zamianą domu na małe mieszkanie i tym wszystkim, co przynosi ludziom duże miasto.

Zamieszkaliśmy prawie w centrum, w niewielkim dwupokojowym mieszkan-ku na trzecim piętrze. I temat psa już nie pojawiał się w naszych rozmowach, co wydawało się całkiem oczywiste, biorąc

pod uwagę nowe warunki. Wydawało się! Bo właśnie wtedy poznałam JĄ!

DUNIAZaprosiła nas do siebie dawno nie

widziana kuzynka, pojechaliśmy z wizytą. Na nasze spotkanie wybiegł pies, średniej wielkości, o umaszczeniu w pięknych jesiennych barwach i czarnym czapraku, miękkich wiszących uszach i cudownych oczach! I wtedy dowiedzieliśmy się, że właśnie poznaliśmy przedstawicielkę rasy ogar polski - DUNIĘ Grające Trawy. Zapałałam do niej miłością od pierwszego wejrzenia! Sunia nie dość, że piękna to jeszcze niezwykle urokliwa, o manierach damy, łagodna, serdeczna acz nie natręt-na, reprezentowała ten typ psa, o jakim marzyłam. Ponieważ spotykaliśmy się często, miałam okazję poznać ją bliżej i przy okazji wiele dowiedzieć się o oga-rach od rozmiłowanej w rasie właścicielki - hodowcy. Temat psa w naszym domu powrócił, kiedy dowiedzieliśmy się, że DUNIA będzie miała szczeniaczki. Ku mojej wielkiej radości, zgodnie podję-liśmy decyzję na tak! Zdecydowaliśmy również, że czekamy na “chłopaczka” - syna DUNI i TROPA Olfactus.

BAJANPojawił się na świecie 1 września

2004 roku w towarzystwie pięciorga rodzeństwa i jeszcze tego samego dnia, a właściwie wieczora, wzruszeni zoba-czyliśmy go po raz pierwszy! Większość ludzi czeka z wyborem aż szczeniaki pod-rosną i pokazują swój charakter. Pewnie to

BAJAN - Ogar Polski z M3

Page 10: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-10 -

słuszne podejście. Spędzaliśmy i spędza-my z nim wiele czasu, wyjeżdżamy razem na wakacje, wspólnie przeżywaliśmy trudne chwile ciężkiej kontuzji i okres rehabilitacji. Każdego dnia ma udział w naszym życiu.

Dziś BAJAN ma 2 lata i jest doro-słym psem. Przez ten czas z malutkiego szczeniaczka, który sięgał do wymarzonej kanapy nie więcej jak noskiem, wyrósł

na dużego, silnego psa. Pokazujemy się na wystawach i idzie nam coraz lepiej. W Warszawie dostał swoje pierwsze CWC, a na klubowej w Świerklańcu za-jął drugie miejsce i przeszedł pomyślnie przegląd hodowlany i testy. Niedługo sam będzie mógł zostać ojcem.

Często zdarza się, że na spacerze ktoś

nas zatrzymuje, podziwia naszego BAJA-NA, pyta o rasę. Bywa zdziwiony, kiedy dowiaduje się, że nie mieszkamy w domu z ogrodem, a my nie jesteśmy myśliwymi! I wtedy opowiadam, jak wspaniałym i nie-kłopotliwym psem rodzinnym jest ogar. O jego łagodności, statecznym zrów-noważonym charakterze, o wspaniałym przystosowaniu się do warunków w jakich żyje. O tym, że robimy długie spacery,

po których na ulubionej kanapie zasypia smacznie i jak fajnie umiemy się bawić na niewielkiej powierzchni naszego miesz-kania. Również o naszych wypadach nad Wisłę czy na działkę, gdzie może się nabiegać i popływać. Odwiedzamy też rodzimą hodowlę BAJANA, gdzie może pobrykać ze swoją mamą DUNIĄ

Page 11: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-11 -

Niestety, czas szybko płynie... Pamiętam, jak pojechałam do hodowcy i zobaczyłam dwa siedzące pieski, oparte o siebie. Wybór padł na tego mniejszego. To był mój BARD z Kicibo-rza, najmniejszy i najdrobniejszy z piesków. Pamiętam jak przyjechał do domu, jak bał się schodzić po schodach na pierwszych space-rach... To było prawie 9 lat temu. Potem moja przygoda z ogarami nabrała tempa. Wiem już na pewno, że ogar jest psem mojego życia.

Na pierwsza wystawę pojechaliśmy dość późno, Bard miał półtora roku i nie odnieśli-śmy większego sukcesu. Na kolejnych też bywało różnie, jednak nigdy nie traktowałam tych imprez ambicjonalnie i może dlatego sprawiały mi one dużą przyjemność. Przy-jemnie było spotkać się ze starymi znajomymi

Weteran na wystawachi poznać nowych właścicieli ogarów. Do tego dochodziła oczywiście adrenalina, ale wysta-wa zawsze była dla mnie przede wszystkim miłą formą spędzania wolnego czasu, nigdy obowiązkiem.

W zeszłym roku BARD skończył osiem lat i przeszedł do klasy weteranów, co skłoniło mnie do pewnych refleksji, które mam nadzie-ję, mogą być wskazówką dla początkujących wystawców. Po pierwsze, po 24 wystawach, w których uczestniczyliśmy, wiem, że nie można być niczego pewnym. Oceny od tego samego sędziego mogą się diametralnie różnić na przestrzeni zaledwie kilku miesięcy. Nigdy nie należy się poddawać, gdy na początku ka-riery wystawowej pojawi się niższa ocena. My na pierwszej dostaliśmy ocenę bardzo dobrą,

i młodziutką HARMONIĄ. Zdarzają się też atrakcje specjalne, jak wspólny wiel-kanocny spacer ogarów i gończych pol-skich, kiedy to zjawiło się na nim ponad 20 psów i przez trzy godziny biegły razem leśnym traktem, poznając się przy tym i nawiązując sympatie. To było niezwykłe przeżycie i dla właścicieli i dla psów!

BAJAN towarzyszy nam też często tam, gdzie inne, nie oswojone z miastem psy, nie potrafiłyby się odnaleźć. Spo-kojnie spaceruje z nami po ruchliwych warszawskich ulicach, po Krakowie kiedy tam bywamy i innych mniejszych miastach. Tłumy turystów nie robią na nim wrażenia, podobnie przeraźliwy sygnał pędzącej karetki. Grzecznie cze-ka, kiedy pijemy kawę w kawiarence, a ostatnio nawet towarzyszył nam podczas kolacji w restauracji, gdzie spotkaliśmy się z przyjaciółmi. Taki pies, do lasu i na salony! Nasz ogarek, nasz BAJAN - ko-

chany przyjaciel i pupilek!Czasami marzymy o domku z ogro-

dem, tym razem dla trojga. Może się to kiedyś spełni, może nie. Dziś wiem, że nie jest to żaden wymóg dla naszego psa. Jemu wszystko jedno, czy mieszka z nami w namiocie, czy w pałacu. Żaden ogród nie zastąpi mu wspólnych spacerów i czasu, jaki mu poświęcamy. Czasami mijamy takie miejsca, piękny dom, wielki ogród i pies przy bramie z pyskiem mię-dzy sztachetami, zadowolony, że jego nudę przerywa możliwość obszczekania przechodniów. I myślę sobie wtedy, że nasz BAJAN jest szczęśliwszy!

Małgorzata Bochenek

Page 12: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-12 -

ale już na trzeciej BARD został najlepszym psem w rasie i dostaliśmy pierwsze CWC. W ciągu następnego sezonu otrzymaliśmy bra-kujące CWC i BARD został championem.

Po drugie, psa trzeba przygotować do wystawiania, a najważniejsza jest tu na-uka chodzenia i biegania przy nodze oraz ustawiania w bezruchu. Ważna jest również umie-jętność pokazywania zę-bów. Wszystko to można ćwiczyć w domu, ale wy-stawa często weryfikuje te umiejętności w przykry dla właściciela sposób (np. psy są przestraszone albo zbytnio rozbawione). To też nie powinno zrażać, bo już po trzech, czterech wystawach pies zrozumie, o co w tym wszystkim chodzi i jeżeli wykaże-my się cierpliwością oraz okażemy mu trochę serca, z pewnością się odwdzię-czy. Nagrodą dla nas bę-dzie duma i radość, gdy nasz pies wygra klasę, rasę czy też zajmie wysokie miejsce w konkurencjach finałowych.

Przekonałam się, że warto pokazywać psa w każdym wieku, chociaż ze względu na brak konkurencji w klasie honorowej, dreszczyk emocji jest rzadkim uczuciem. Miło jest jednak usłyszeć, że nasz pies, mimo nieuchronnie mijającego czasu, jest nadal w bardzo dobrej formie, świetnie się prezentuje czy posiada pożądaną cechę, coraz rzadziej występującą w obecnej populacji. Właściwie prezentowanie weterana to czysta przyjemność, bo nie ma już “ciśnienia” na osiągnięcia czy tytuły. Pies jest obyty z tego rodzaju imprezami, a właścicielowi ogromną radość sprawiają wyrazy uznania usłyszane od sędziego, czy też innych wystawców, mimo

iż wie, że jego przyjaciel lata świetności ma już za sobą...

Mam nadzieję, że jeszcze przez wiele lat, ja i BARD będziemy spotykać się z innymi wielbicielami ogarów na różnych imprezach. Moim marzeniem byłoby również, aby coraz więcej przedstawicieli tej rasy w każdym wie-

ku było prezentowanych na wystawach. Oby towarzyszyła im równie wspaniała atmosfera, jak ta na wystawie klubowej w Świerklańcu. Ale to już zależy od nas wszystkich...

Anna Walentynowicz

Page 13: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-13 -

W Ośrodku Szkolenia Psów Myśliwskich w Przechlewku ZO PZŁ Słupsk odbyło się już osiem edycji Kursu Pracy Tropowców i Dzikarzy Dla Ogarów i Gończych Polskich. Organizatorem był ZO PZŁ w Słupsku oraz Komisja Kynologiczna przy Okręgowej Radzie Łowieckiej w Słupsku. Pierwszy miał miejsce w roku 1997. Uczestniczyłem w nim jako kur-sant ze swoim pierwszym gończym polskim ZWINKĄ z Wójtowej Wsi i do dziś jestem stałym uczestnikiem tyle, że jako prowadzący i szkolący. Wcześniej, w latach siedemdziesią-tych odbywały się konkursołowy dla ogarów polskich organizowane w Wielkopolsce.

Po pierwszym kursie z roku 1997 nastąpiła przerwa z powodu... braku chętnych. Program

Kursy Pracy Tropowców i Dzikarzy dla Ogarów i Gończych Polskich w Przechlewku

kursu opracowałem biorąc pod uwagę wymogi Regulaminów Prób i Konkursów Pracy Psów Myśliwskich, dotyczących pracy tropowców i dzikarzy. Sądzę, że jest to dobra droga do ukierunkowania właścicieli psów w przyszłej pracy szkoleniowej. Podstawowe elementy szkolenia obejmowały: posłuszeństwo (cho-dzenie z psem na smyczy w lesie, odesłanie i przywołanie psa, odłożenie), oswajanie ze strzałami, praca psa dzikarza w zagrodzie z dzikami, praca na farbie. Poza tym codzien-nie był jeden wykład z następujących zagad-nień: Regulaminy Prób i Konkursów Pracy Psów Myśliwskich, wystawy psów (Regula-min Wystaw Psów Rasowych), wykład z we-terynarii (choroby psów, szczepienia, urazy

Page 14: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-14 -

psów użytkowanych w łowiectwie, pierwsza pomoc), psy gończe i ich wykorzystanie we współczesnym łowiectwie. Uważam, że kon-kursy pracy są dość dobrym sprawdzianem wartości użytkowej psów myśliwskich, dlatego przy opraco-wywaniu programu kursu oparłem się na Regulaminach Prób i Konkursów Pracy Psów Myśliwskich.

Podstawowym ce-lem tego przedsięwzię-cia jest propagowanie wśród polskich my-śliwych ras polskich psów gończych: goń-czego polskiego i oga-ra polskiego. Pierwsze efekty tych działań już widać. W pierwszym kursie z roku 1997 w większości brali udział nie myśliwi ze swoimi psami - i chwała im za to! W następnej edycji kursu w roku 1999 proporcje były już trochę lepsze, a na kolejnych edycjach myśliwi byli w zdecydowanej przewadze i, co szcze-gólnie cieszy, było wielu myśliwych leśników! Cieszy, że osoby nie polujące podejmują trud sprawdzenia i szkolenia swoich psów pod kątem użytkowości łowieckiej. Dla dobra obu ras konieczne jest sprawdzanie i zachowanie ich cech użytkowych.

Główny nacisk podczas szkolenia kładę na praktyczne szkolenie psów w terenie, wy-korzystując dużą zagrodę z dzikami i ścieżki farbowe zakładane codziennie dla wszystkich psów. Prowadzono również “intensywne” oswajanie ze strzałami, zwłaszcza psów nie-polujących. Efekty są zadowalające, gdyż po kilku dniach “ostrzeliwania” większość psów reaguje prawidłowo.

Należy jednak pamiętać, że w większości są to psy młode, a część z nich nie ukończyła jeszcze pierwszego lub drugiego roku życia i właściwie są ciągle na etapie szkolenia!

Z pewnością kurs pomaga właścicielom psów poznać zasady i metody szkolenia psa myśliw-skiego. Taki jest zresztą drugi, główny, poza promocją ras, cel tego kursu. Jest oczywiste,

że nikt nie jest w stanie w ciągu czterech dni wyszkolić dzikarza, czy tropowca. Można natomiast pokazać jak to robić. Myślę, że ten cel również został osiągnięty, bo po kilku latach wielu z uczestników kursu wyrażało swoje zadowolenie z postępów swoich psów. Niestety w ciągu czterech dni kursu nie da się nadrobić zaległości z roku czy dwóch lat. W szkoleniu psów nie ma szybkich efektów. Poza tym część psów nie wykazuje odpowied-niej pasji łowieckiej, co być może ma związek z brakiem “edukacji terenowej”. W przypadku dzikarzy jest jeszcze coś, to coś, jak mawia mój znajomy, szczenię musi wyssać z mle-kiem matki i jak pokazuje życie dotyczy to wszystkich ras.

Waldemar Feculak

Page 15: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-15 -

Zanim ja i mój, aktualnie już mąż, zdecy-dowaliśmy się na posiadanie psa, nie zastana-wialiśmy się nad wyborem rasy. Oczywiście wiedzieliśmy, że nie może to być doberman, rottweiler, bo osoby, które w końcu decydują się na ogara, nie należą do ludzi lubiących agresywność w psach.

Pewnego dnia Jacek wypatrzył w kalen-darzu zdjęcie ogara polskiego i stwierdził, że to będzie jego pies. Nie byłam przekonana do tego pomysłu. Po pierwsze, nie miałam poję-cia, jaki jest charakter takiego psa. Po drugie ogar, kojarzył się z psem, który na spacerze umęczy cię bieganiem, ganianiem za napotkanymi kaczkami, będzie zahasany, zalatany, z jęzorem na wierzchu. Nie-zbyt mi się to uśmiechało, bo szczerze nie znoszę uprawiać biegu. Jednak słowo się rze-kło, będzie ogar i już. Jacek czuł, że ten pies idealnie do nas pasuje, chociaż miał niewielkie pojęcie, czego można się spodziewać po ogarze. Zaczęły się poszu-kiwania informacji, hodow-li, kontakty z hodowcami, mnóstwo pytań, odpowiedzi i coraz mniej wątpliwości, że to jest to.

Po dwóch - trzech miesią-cach zostaliśmy opiekunami małego RASCALA. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam szczeniaki, wiedziałam, że zakochałam się w tej rasie na

amen. RASCAL wyglądał jak mała pluszowa przytulanka. I te niebieskie oczka! Kiedy go zabieraliśmy od matki był trochę wystraszony, ale już po kilku godzinach podróży wiadomo było, że nie będzie większych problemów ada-ptacyjnych. I to jest jedna z wielu fantastycz-nych cech ogara. Jeśli poczuje, że teraz jesteś jego rodziną, to już jest cały twój - oddany i wierny. Jako szczenię ogar jest miłym i da-jącym się lubić pieskiem, nawet jeśli pogryzie twoje ulubione kapcie (tudzież fantastyczne buty, na które wydałaś więcej pieniędzy niż

Rascal

Page 16: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-16 -

RASCAL Galicyjska Sfora

przewidywał twój budżet - takie raz na jakiś czas szaleństwo, buty, które do tej pory pamię-tam). Poświęciłam parę butów, parę kapci, no i oczywiście urozmaiciłam zgryzanie obcasów kilkoma zabawkami. Na szczęście smak mebli ani drzwi RASCALA nie interesował. Może dlatego, że miał do zabawy sporo atrakcyjnych gadżetów.

Wydawać by się mogło, że ogar chętnie wszystko pożarłby w domu. Zatem tak się nie stanie jeśli zapewnimy mu trochę atrakcji i zachęcimy wspólną zabawą. Ogar to nie maskotka (tak tylko wygląda), który robi co-kolwiek zechcesz. Owszem, potrafi świetnie dostosować się do trybu życia właścicieli, ale ma też ścieżki, którymi sam chadza - i koniec, kropka.

Dlatego RASCAL nie zawsze biegał za piłeczką, którą rzucałam na łące. Zaobserwo-wałam, że jeśli coś przykuje jego uwagę, na przykład gdzieś daleko na horyzoncie potrafi

stać i stać i wpatrywać się w dal, lub usiąść pod drzewkiem i bacznie wsłuchiwać się w głosy natury. Mogę wtedy mówić, wołać. Owszem, odwróci się, tak jakby chciał dać znak, że wie że tu jestem, ale chwilę zapatrzenia lub zasłu-chania będzie przeciągał aż uzna, że możemy już iść. Trochę filozof, trochę romantyk, trochę indywidualista.

Nie zapomnę, jak podczas któregoś pobytu na Mazurach siedzieliśmy z grupą znajomych przy ognisku. Nagle ktoś zauważył, że nie ma RASCALA. Wpadłam w lekką panikę i zaczęłam go szukać na podwórku. RASCAL nic sobie nie robił z tego, że go wołam dopiero przyłapany odwrócił się, spojrzał na mnie i uraczył nas swoim towarzystwem. Gdzie zniknął? Otóż nasz, wówczas mały, roman-tyk przeszedł na inną część działki, usiadł na pagórku i podziwiał wielki księżyc. Po prostu siedział gapiąc się w księżyc i gwiaz-dy. Mieliśmy niezły z niego ubaw! Już taką

Page 17: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-17 -

wrodzoną wrażliwość ma ten nasz RASCAL. Potwierdził to również jego stosunek do wła-snych szczeniąt, a zwłaszcza jednego, który pozostał u moich rodziców. RASCAL bardzo się cieszył, że ma takiego małego towarzysza. Chodził za nim, nie odstępował krok, lizał po pysku, spał z nim na posłaniu, kładąc swój łeb na brzuszku szczeniaka, pozwalał mu na zabawę i podgryzanie uszu. Po prostu okazał się czułym tatuśkiem.

Jednak RASCAL nie jest rozlazłym typem, o nie!! Uwielbia pieszczochy i przytulanki, śpi z powyginanymi łapami (nie wiem jak on to robi!!), w dziwacznych pozycjach, z brzuchem do góry, co wygląda komicznie. Wskakując do samochodu nagminnie uderza się w łapę. Kiedy otwieram drzwi do domu, zawsze tak się ustawi, że musi oberwać nimi w głowę (też nie wiem, jak on to robi!!). RASCAL to twar-dziel. Niech na podwórku pojawi się jakiś pies jego gabarytów albo jeszcze lepiej dwa razy większy od niego, wtedy godny z niego rywal. Jaki on jest wtedy dumny, postawny, pręży się i jeży, powarkuje, niekiedy szczeknie (a głos ma!), niekiedy nawet podbiegnie (oczywiście nie za blisko). Niezłe widowisko ten jego cały waleczny rytuał. Oczywiście, patrzę z przy-mrużeniem oka na tę jego odwagę, bo wiem, że więcej w tym pozorów. Ale przynajmniej czuję się bezpiecznie, wychodząc z nim na spacer. Jego wygląd budzi respekt. Poza tym, od początku nie pozwalałam, żeby obcy lu-dzie na ulicach go zagłaskiwali. Oczywiście, RASCAL nie rzuca się na ludzi, to nie w jego naturze. I wie, że to my wydajemy polecenia, nikt inny.

Wydaje mi się, że między ogarami a ich właścicielami nawiązuje się specyficzna więź. Jedno bez drugiego długo nie wytrzymuje, po prostu tęsknimy za sobą. Jeśli wyjeżdżamy gdzieś na parę dni i nie bierzemy RASCALA, po powrocie jest wielka radość. RASCAL wyje z radości (nie umiem tego opisać, to

trzeba usłyszeć), biega pomiędzy nami, kła-dzie się na podłogę, wydaje jęczące dźwięki, sam nie wie, co z sobą zrobić. Takie powitanie daje wiele radości.

Ogar polski ujmuje swoją bezpośredno-ścią. Jeśli można użyć takiego określenia w stosunku do psa. Uwielbia towarzystwo ludzi, potrafi być opiekuńczy w stosunku do innych zwierząt (mamy szczura i są kumplami) i dzieci. Nie przeszkadza mu ich towarzystwo, nie jest agresywny, po prostu je akceptuje. Uj-muje świetną umiejętnością dostosowania się do warunków, mieszkanie w bloku i brak po-dwórka, na którym mógłby spędzić cały dzień, nie jest problemem. Nie jest smutasem, może czasami “panem obrażalskim”. Mimo, że ma swoje indywidualne zachowania, nie jest psem ciężkim do ułożenia. Z drugiej jednak strony ogar polski nie jest dla tych, którzy zamiast psa chcą robota na każde zawołanie. Myślę, że największą radością z przebywania z ogarem czerpie się właśnie ze świadomości, że nie jest to pies ślepo słuchający rozkazów właściciela, ale pozostawia sobie pole na własne ja. Odkry-wanie tego dostarcza wiele radości i pozwala na lepsze poznanie naszego psa.

Wiem na pewno, kolejny nasz pies też będzie ogarem.

Ewa Szyncel

Page 18: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-18 -

Jestem młodym myśliwym. Moje zaintere-sowanie myślistwem sięga czasów szkolnych, kiedy jako nastolatek brałem udział w po-lowaniach, w tak zwanej “nagance”. Moim towarzyszem był zawsze pies. Były to różne psiaki - wtedy najczęściej mieszańce, ale ma-jące w sobie rozwiniętą pasję polowania.

Mój dziadek, którego ojciec również po-lował, często opowiadał mi o ogarach, psach, które spełniały wszystkie marzenia myśliwe-go, a dodatkowo - wspaniałych towarzyszy domowych. Już wówczas marzyłem o ogarze. Spełniło się to, kiedy w moim domu pojawiła się JUMA Galicyjska Sfora - 3 letnia suka.

JUMA, zwana też DELTĄ, okazała się mą-drym, zrównoważonym psem, z którym szyb-ko nawiązałem bliski kontakt. Przy wyjściach w łowisko zawsze okazuje radość i z wielką pasją “przeczesuje” młodniki w poszukiwaniu zwierzyny. Okazała się być dobrym psem polującym na lisy, zające i nie mającą strachu przed większą zwierzyną, jak dzik czy jeleń. Sprawdza się również jako tropowiec. Potrafi po kilkunastu godzinach odszukać ranną, po-strzeloną zwierzynę, a tropiąc ją nawet kilka godzin nie zniechęca się i nie traci zapału.

Uważam, że ogar to pies o wspaniałym węchu, wszechstronny, pracujący górnym i dolnym wiatrem, potrafiący szukać po tropie

zimnym i ciepłym. Oprócz swych umiejętno-ści łowieckich cieszy swą obecnością domow-ników. Jest bardzo przyjaźnie nastawiona do dzieci, z którymi bawi się chętnie i dzielnie znosi ich czasem dokuczliwe “pieszczoty”. Od tej właśnie suki zaczęła się moja hodowla “Z Beskidzkich Wysp”.

W zeszłym roku dołączył do niej pies o imieniu TANGO z hodowli Olfactus. Jest dużym, dorodnym reproduktorem z wielką pasją myśliwską. Para tych ogarów ładnie współpracuje w łowisku. Często zdarza się, że wspólnie tropiąc znajdują zwierzynę i osaczają ją, dostarczając mi niezapomnianych wrażeń. Polowanie z ogarami to czysta przyjemność.

Uważam, że teoria, iż współczesny ogar jest psem “kanapowym” jest dla niego krzyw-dząca. Oczywiście, nie każdy osobnik tej rasy musi polować. Nie każdemu właścicielowi psa na tym zależy, a pozostałe cechy charakteru ogara czynią z niego wspaniałego przyjaciela i domownika. Każdy jednak ogar ma do po-lowań predyspozycje.

To, czy dany pies będzie polował zależy w głównej mierze od jego właściciela. Czy obudzi on w nim pasję myśliwską i czy będzie ją rozwijał. Jeśli uczynimy odpowiednie ku temu kroki to uważam, że każdy posiadają-cy psa tej rasy będzie osiągał duże sukcesy

w pracy w łowisku i, co niezmiernie ważne, czerpał wiele radości z sa-mego faktu przebywania z psem. Sam tego doświadczam i wszystkim życzę. Darz Bór.

Jerzy Opyd

Ogar - pies myśliwski

Page 19: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-19 -

Dlaczego gończy polski?Zanim trafiłem na tę rasę, miałem krótki

epizod z terierem walijskim podarowanym mi przez łowczego mojego macierzystego koła łowieckiego. Psa znaleziono w lesie, a że wykazywał cechy psa myśliwskiego, trafił do mnie, czyli do młodego wiekiem i stażem myśliwego i leśnika. Pies był całkiem dobry, tylko ja nie bardzo miałem pojęcie o szkoleniu i polowaniu z psem. Byłem wtedy początku-jącym myśliwym i to pierwszym w rodzinie. Leśników też u nas nie było. Muszę z przy-krością przyznać, że miałem wtedy niewielką świadomość kynologiczną, a o psach rasowych wiedziałem tyle, ile przewidywał program na-uki łowiectwa w szkole leśnej. Jednak ziarno trafiło na podatny grunt i chociaż mój pierwszy wspomniany terier zginął w efekcie spotkania ze wściekłym lisem w stodole przy leśniczów-ce (nie lis był sprawcą - sam zginął w tym starciu - lecz służby weterynaryjne i moja nie-świadomość przepisów), to od tego momentu zawsze miałem psy. Teraz już świadomie i z własnej potrzeby. Jeszcze przed goń-czymi polskimi przez kilka lat polowałem z jamniczką, wspaniałą użytkowo, niestety nie na wszystkie warunki terenowe i atmosfe-ryczne. Wtedy moim środkiem lokomocji w lesie był mój rówie-śnik, niezastąpiony motocykl marki WSK podarowany mi przez ojca. Jednak zimą po lesie poruszałem się głównie na nogach,

a jamniczka często towarzyszyła mi w pracy. Potem okazywało się, że ma poobcierane i odmrożone sutki, co było przykre i dla psa i dla mnie. Zacząłem myśleć o nowej rasie, takiej, która spełni moje wymagania co do walorów użytkowych, a dodatkowo by wy-kazywała cechy stróżujące bardzo pożądane dla leśników.

Do każdego tematu staram się podchodzić solidnie przygotowany, zatem przed wyborem właściwej rasy wczytywałem się w dostępną literaturę (mój księgozbiór powiększył się o nowy dział - kynologię). „Odkryłem” też imprezy kynologiczne: wystawy i konkursy. Jednak to na konkursach pracy psów myśliw-skich szukałem czegoś dla siebie. Tu mogłem zobaczyć na żywo nie tylko psy, ale też ich pracę, co miało dla mnie decydujące znacze-nie. Potrzebowałem psa do polowania a nie do pokazywania i podziwiania jego urody. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że właśnie zaczynam „schodzić na psy”, i że wkrótce psy staną się moją pasją. Kiedy już wiedziałem czego po-

GOŃCZY POLSKI - pies, jakiego szukałem nie wiedząc, że istnieje

Page 20: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-20 -

trzebuję, po analizie paru ras zdecydowałem się na gończego słowackiego, czyli kopowa. Rasa ta wydała mi się najbardziej przydatna dla mnie w łowiskach leśnych z przewagą zwierzyny grubej, gdzie potrzebny jest pies do pracy jako dzikarz, ale też dobry tropowiec. Zanim zrealizowałem swój wybór, trafiłem na konkurs pracy dzikarzy w Przechlewku. Było to w roku 1993. Wiedziałem, że w konkursie będą brały udział między innymi kopowy i chciałem jeszcze raz przyjrzeć się ich pracy przy dzikach i na farbie. W stawce około dwudziestu psów startowało trzy lub cztery kopowy. Wszystkie wypadły wspaniale. To, co pokazały w zagrodzie i na farbie przekonało mnie, że dokonałem słusznego wyboru. Moją uwagę zwrócił zwłaszcza pies, który popisowo rozpracował dziki dając pokaz zwinności, odwagi i zdecydowanej, szybkiej pracy. Do-datkowo był nieco większy od pozostałych kopowów i lepiej zbudowany, co wydało mi się korzystniejsze do pracy. Postanowiłem zagadnąć właściciela o pochodzenie tego psa. Takiego właśnie chciałem mieć. Jakież było moje zdziwienie, kiedy usłyszałem, że „mój” kopow to gończy polski. Rasa nieznana mi wcześniej. W moich poszukiwaniach nie natra-fiłem na nią, a przewertowałem kilka książek z rasami psów. Znalazłem jedynie informacje i fotografie o ogarach polskich, ale były to

psy w innym typie. Nawet myślałem o nich, ale niestety nie udało mi się ich obejrzeć ani na wystawie, ani na konkursie. Przedstawi-cielem „nowej” (dla mnie) rasy był SUŁEK z Wójtowej Wsi, a jego właścicielem Jarosław Paradowski, młody człowiek z Łodzi, jeszcze wtedy nie myśliwy. Z ciekawością wysłucha-łem krótkiego wykładu o gończych polskich. Okazało się, że „nowa rasa” ma bardzo odległe korzenie i jest tak stara jak ogary polskie, je-dynie sama nazwa „gończy polski”jest nowa i funkcjonuje dopiero od kilkunastu lat. Jesz-cze obfotografowałem Sułka przy pracy i już wiedziałem na sto procent jakiego psa będę miał. Gończy polski - pies jakiego szukałem nie wiedząc, że istnieje!

Spotkanie w Przechlewku miało daleko idące konsekwencje. Znajomość z właścicie-lem SUŁKA zaowocowała naszymi częstymi kontaktami. W krótkim czasie dotarłem do różnych dostępnych materiałów i „wchłoną-łem” wszystkie możliwe informacje o ogarach, bo tak od wieków nazywano w Polsce psy gończe. Następnym krokiem było zamówie-nie szczenięcia. Pierwszym moim gończym polskim była suka ZWINKA z Wójtowej Wsi, po którą jechałem na drugi koniec Polski do Gliwic. Było to w 1995 roku. Z tego, co wiem, był to jeden z pierwszych gończych polskich na Pomorzu. Pamiętam jak myśliwi przyjeż-

Page 21: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-21 -

dżali obejrzeć „tego ogara” i dziwili się, że wydałem pieniądze na coś takiego, zamiast wziąć jamniczka lub teriera. Pamiętam, jak u niektórych pojawiał się uśmiech, kiedy mó-wiłem o możliwościach tej rasy. Dzisiaj wiem, że było to podyktowane nieznajomością rasy. Później wielokrotnie ci sami myśliwi mieli okazję korzystać z pracy moich gończych na polowaniach zbiorowych lub przy dochodze-niu postrzałków. ZWINKA wyrosła na mocną sukę, doskonałą użytkowo, o czym przekonało się wielu myśliwych krajowych i dewizowych. Do dzisiaj ZWINKA jest niezastąpiona przy dochodzeniu najtrudniejszych postrzałków. Jej cechy wrodzone plus szkolenie i doświad-czenie zdobyte na dużej liczbie odnalezionych postrzałków stawiają ją w pierwszym szeregu znanych mi tropowców i posokowców. Docho-dząc postrzałka ze ZWINKĄ nie muszę nawet kontrolować tropu i szukać potwierdzenia w postaci farby. Przez te parę lat nauczyłem się „jej pracy” i mogę powiedzieć, że rozu-miemy się bez słów. Nieważne, czy trop ma osiem godzin, czy dwadzieścia, czy ma pięćset metrów, czy pięć kilometrów (a były i dłuższe) to, co i jak robi ZWINKA mówi mi wszystko; czy idzie po tropie, kiedy gubi trop, kiedy poprawia, czy idziemy po zimnym, czy już po ciepłym tropie, czy postrzałek jest żywy, czy martwy, (kiedy suka pracuje bez otoku), wszystko to widać i słychać podczas pracy. Swoje walory użytkowe wielokrotnie spraw-dzone w praktyce ZWINKA potwierdziła także na konkursach tropowców. Większość konkursów, w których brała udział wygrała, a były to imprezy różnej rangi: regionalne, krajowe i międzynarodowe. Między innymi trzy razy z rzędu wygrała w Olsztynie Między-narodowy Konkurs Posokowców, Alpejskich Jamniko Gończych, Ogarów i Gończych Polskich w klasie tropowców.

Zanim ZWINKA ukończyła rok ja już byłem skutecznie zarażony kynologią. Nie tylko zapisałem się do Związku Kynologicz-nego, zostałem też asystentem kynologicznym prób i konkursów pracy psów myśliwskich. Muszę przyznać, że mam dość słabe tempo

w zaliczaniu kolejnych asystentur, chociaż często biorę udział w konkursach, jednak głównie jako uczestnik, rzadziej jako asystent. Ciągle się uczę i nabieram doświadczenia w pracy z psami, co wydaje mi się będzie z pożytkiem dla mnie, jeśli kiedyś zostałbym sędzią, na co na razie się nie zanosi. Bardziej pociąga mnie praca z psami a chyba jeszcze bardziej ich hodowla.

O tym, że pies jest niezbędny, przekonywałem się wielokrotnie. Jedno ze zdarzeń na początku mojej „psiej” drogi pokazało, że mam rację. Był bardzo śnieżny grudzień. W sobotę brałem udział w polowaniu zbiorowym ze swoją kilkuletnią jamniczką. Miałem już wtedy ZWINKĘ, ale mając w pamięci porady dotyczące szkolenia psów, nie brałem jej ze względu na młody wiek na polowania zbiorowe. W jednym z miotów myśliwy postrzelił kozę. Została trafiona, ale poszła. Wydawało się, że sprawa jest prosta; gruba pokrywa śniegu, wyraźny, sfarbowany trop rannej sarny. Okazało się, że koza, choć ranna w cewkę, uchodziła bardzo szybko i daleko. Na dokładkę półmetrowa warstwa śniegu, który ciągle sypał, spowodowała, że w efekcie małe psy musiały się poddać. Moja jamniczka pomimo wielkich chęci nie dawała sobie rady w śniegu, który trzykrotnie ją prze-wyższał, a drugi nieco większy, ale też bar-dziej kudłaty mieszaniec terieropodobny po kilkuset metrach był tak oblepiony śniegiem, że kiedy jego pan doszedł do niego i podniósł do góry, to pies przypominał bałwana, jego nogi i podbrzusze były obwieszone kulkami śniegu wielkości kurzych jaj. Psy nie dały rady a śnieg przysypał trop i sprawa była przesą-dzona. Jeden z „doświadczonych” myśliwych stwierdził, że widocznie rana nie jest groźna, skoro koza tak daleko poszła bez zalegania. Po polowaniu rozjechaliśmy się do domów a ja pomyślałem, że może myśliwy miał rację. Następnego dnia ciągle myślałem o rannej zwierzynie i nieskutecznym dochodzeniu. Postanowiłem pojechać do lasu ze ZWINKĄ, była młoda i niedoświadczona, ale sprawdzić nie zaszkodzi. Na miejscu byłem o godzinie

Page 22: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-22 -

trzynastej, czyli około dwadzieścia sześć godzin po postrzeleniu kozy. Sam nie bardzo wierzyłem w skuteczność poszukiwań, gdyż śnieg dokładnie przysypał wszystkie ślady. Właściwie, zwątpiłem w sens tego, co robię, ale skoro już tu dotarłem, to spróbowałem. Pamiętałem, gdzie były ostatnie tropy i farba i z tego miejsca rozpocząłem poszukiwania. Nawet pod kilkucentymetrową warstwą śniegu odgrzebałem trochę różowego od farby śniegu. ZWINKA szła, ale ja nie byłem pewien, czy aby po właściwym tropie. Po około kilometrze weszliśmy na świeższy trop, bo suka zaczęła wręcz ciągnąć. Ponieważ nie byłem pewien, czy to trop rannej kozy, nie puszczałem suki luzem i dalej szła na otoku. W końcu z podszytu wyskoczyła koza i była to ta ranna sztuka. Po dwustu metrach doszliśmy ją na skraju uprawy. Leżała obok stosu drewna, miała przestrzeloną cewkę i oczy pełne bólu i strachu, nie miała jednak już sił do dalszej ucieczki. Była bezsilna i nawet bliskość czło-wieka i psa nie była w stanie wyzwolić w niej odruchu ucieczki. Strzał skrócił jej męczarnie i pozwolił uniknąć dalszych cierpień, śmierć

była nieuchronna a zwierzę cierpiało już ponad dwadzieścia godzin. Do dzisiaj pamiętam peł-ne śmiertelnego przerażenia spojrzenie tego zwierzęcia. Wtedy tam przy dostrzelonej już zwierzynie tak naprawdę zdałem sobie sprawę z roli psa w myślistwie.

Waldemar Feculak

Page 23: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-23 -

Po stracie dalmatyńczyka BONGA za-stanawiałem się z całą rodziną jaką rasę wybrać na jego następcę. Jasne dla nas było, iż rodzina bez psa jest niepełna. Po ostrej selekcji, uwzględniającej rodzinny charakter, a jednocześnie czujność i nieufność do obcych, a także zgodnie z sugestią brata, który jest weterynarzem, wybraliśmy ogara polskiego. Obkupiliśmy się w książki, ściągnąłem sporo materiału z internetu, to wszystko tylko nas przekonało w słuszności naszego wyboru. Po przeczytaniu artykułu w miesięczniku “Pies” (polecam), na temat udziału ogarów w filmie “Pan Tadeusz”, trafiłem do hodowli p. Kuby Żelechowskiego, którego suczka FUGA akurat miała małe. Zarezerwowaliśmy psa... Miot miał nadaną literę “R”. Po rodzinnym referendum wybraliśmy imię RAGO - czyli OGAR wspak.

Nadszedł dzień, w którym RAGO do nas trafił. P. Kuba przyjechał z RAGIEM i z trójką jego rodzeństwa. RAGO od razu przylgnął do mojej żony (czym zawojował jej serce) i już został.

Strzał w dziesiątkęPo paru miesiącach, kiedy wyrósł z RAGA

piękny młodzieniec, postanowiłem pojechać z nim na pierwszą wystawę - Międzynarodo-wą Wystawę Psów Rasowych w Katowicach. Było to dla nas duże przeżycie, gdyż i RAGO i ja pierwszy raz braliśmy udział w takiej im-prezie. RAGO zdobył swój pierwszy złoty me-dal. I tak połknęliśmy bakcyla. Teraz RAGO ma dwa i pół roku, tytuł Młodzieżowego Championa Polski i Championa Polski.

W międzyczasie braliśmy udział w Warsz-tatach Tropowców w okolicach Krosna, zje-chało się wspaniałe towarzystwo miłośników ogara i gończego polskiego. Spędziliśmy tam niezapomniane dni na nauce pracy na po farbie (tropienia po śladach krwi). Wszystkie psy były w swoim żywiole, a myślę, że ich właściciele też. Wieczorami, wraz z psami, spotykaliśmy się przy ognisku, śpiewając i wysłuchując niesamowitych historii, których głównymi bohaterami oczywiście były ogary i gończe. Przy tej okazji koniecznie muszę wspomnieć p. Anię Łuczak i p.Jurka Dyło, którzy niestrudzenie pracują nad popularyza-

cją, tej czysto polskiej rasy.Dzisiaj wiem, iż nasz wybór był

strzałem w dziesiątkę. RAGO jest odda-ny nam, a my jemu.

Gdy wyjeżdżamy tęskni, mimo że to kawał psa, pcha się na kolana, lubi bawić się z dziećmi i ogromnie lubi spa-cery do lasu. Jednocześnie jest bardzo czujny i nieufny, informuje nas o każ-dym obcym pięknym “jodlowaniem”. Gdy ktoś z nas ma jakieś kłopoty, siada, patrzy prosto w oczy, jakby wszystko rozumiał, chcąc doradzić i pocieszyć.

Krzysztof Ziemiński

Page 24: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-24 -

Względność czasu została już udowodnio-na wielokrotnie - ale gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, to można zawsze “skorzystać” z gończego... Mój eksperyment trwa już pra-wie 9 lat, są to więc obserwacje z pierwszej dekady.

Większość “gończych ludzi” dzieli swo-je życie na dwie zasadnicze epoki: “przed posiadaniem gończego” i “z gończym”. Jest to podejście jak najbardziej słuszne i uza-sadnione: nawet bowiem ci, którzy się na przyjęcie gończego starannie przygotowywali, najczęściej są szczegółami życia z gończym zaskakiwani. Na szczęście, najczęściej są to przyjemne niespodzianki.

Dla mnie zaskoczeniem była aktywność psa - po prostu “nie do zdarcia”, szczególnie w psiej młodości, w okresie pomiędzy szóstym miesiącem a drugim rokiem. Wówczas miałam wrażenie, że 20 godzin na dobę ruchu i wrażeń to mniej więcej tyle ile pies potrzebuje. Goń-czego “zapotrzebowania” na ruch i atrakcje nie podobna oszukać - na przykładzie tych psów szczególnie się sprawdza zasada “dobry pies, to zmęczony pies”. Gończe szybko uczą wła-ściciela starannego zarządzania czasem: młody pies to naprawdę średnio coś około pół etatu i trzeba ten czas wygospodarować w swoim dniu. Pomysłów na sposób zarządzania cza-sem jest pewnie tyle co par “pies-właściciel”. Najczęstsze to: wstawać wcześniej, rezygno-wać ze “zbędnych” zajęć lub wykonywać je szybciej, wynajdywać kolejne rzeczy, które można zrobić z gończym (np. rower.. wodny lub żeglarstwo), etc. Nie można liczyć na to, że uda się skrócić “należny” psu czas (chyba że zwiększając dawkę wrażeń) - “oszczędność” czasu poświęconego psu bywa pozorna, bo niewybiegany, znudzony gończy domaga się uwagi, “plącze” pod nogami, w skrajnym przypadku obgryza przedmioty, obszczekuje “coś” lub “kogoś” etc. - często z nudów wła-śnie. W efekcie, przy “niewybieganym” psie, właściciel ma mniejsze szanse na sprawne uporanie się z “niegończymi” zajęciami lub też musi poświęcić dodatkowy czas na uporanie

się z efektami gończej nudy. Warto także pamiętać, że w tym właśnie

“najbardziej aktywnym” wieku psy uczą się wyjątkowo szybko i radośnie, więc też i czas spędzany z psem jest nie tylko przyjemnością, ale i “inwestycją” we wspólną przyszłość. Na szczęście jednak gończych nie dotyczy przysłowie “czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał” - o ile przewodnik z psem pracuje, o ile codziennie i dowodnie pokazuje psu, że zawsze ma mu coś ciekawego i miłego do zaoferowania - gończe bardzo chętnie uczą się do wieku mocno dojrzałego (że do 9 lat, to wiem już na pewno, liczę na kolejne lata...). Jako psy szybkie w ruchach i decyzjach, we-sołe, ciekawe świata, wymagające ruchu i wy-magające “psich rozrywek intelektualnych”, bardzo szybko uczą właścicieli spostrzegaw-czości i szybkich reakcji, niezbędnych by sprostać swojemu psu (a czasem mieć szansę wyprzedzić jego reakcje). To kolejny powód, dla którego właściciele gończych wraz z psem zyskują... przyspieszenie.

Po kilku miesiącach (że o latach nie wspo-mnę) życia z gończym czas spędzany bez psa, na rzeczach “innych” wydaje się trochę jakby bledszy... Oczywiście, każdy z nas ma nadal wiele obszarów zainteresowania (czasem tak-że i pracy), ale coraz częściej tym momentem dnia, za którym tęskni także i przewodnik, jest chwila zdjęcia smyczy z wieszaka.

Objawy takie z czasem nie znikają - prze-ciwnie: nasilają się. Powoduje to uruchomie-nie nowych zasobów inwencji np. skoro wiele czasu spędzam w podróżach służbowych, w tym w terenie, to oczywistym jest, że pies ów teren przemierza wraz ze mną. Ponadto okazuje się, że gończy to prawdziwy “pies na konferencje” - po kilku latach zdziwienie budzi raczej, gdy zjawiam się gdzieś bez psa, a spacery “dyskusyjne” są mile wspominane i często praktykowane. A przy okazji okazuje się, że zaciekli adwersarze, jeśli chodzi o te-maty zawodowe, mają bardzo podobne gusta gdy chodzi o psy, co czasem pomaga osiągnąć konsensus...

Względność czasu na przykładzie gończych

Page 25: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-25 -

Mimo wielu wspólnych przygód i kilku spędzonych razem lat, gończy posiada miłą (choć czasem męczącą) zdolność ciągłego zaskakiwania właściciela. Lata wydają się być łaskawe tak dla gończej wytrzymałości fizycznej, jak i dla typowej dla tych psów zdolności do “kombinowania”. Moja suka wciąż mnie przyjemnie zaskakuje tym, że mimo upływu lat nadal chętnie uczy się coraz to nowych rzeczy (na kolejnych rozmaitych

etapach naszego wspólnego rozwoju z różną intensywnością zajmowały nas m.in. wyprawy piesze i rowerowe, ścieżki tropowe i harce w dziczej zagrodzie, zabawy we flyball oraz na torze agility, a także rozmaite “sztuczki ku uciesze gawiedzi” oraz elementy sportowego posłuszeństwa). Niektórych z tych rzeczy pró-bowałyśmy, gdy suka miała lat 2, do innych “podchodziłyśmy” gdy miała 6 czy 8 - a en-tuzjazm jej wciąż był ten sam. Ta cecha psa działa “terapeutyczne” także na właściciela: dowodzi bowiem, że w każdym wieku można i warto spróbować czegoś nowego. Patrząc na sukcesy mego psa w klasie weteranów, chętniej zgadzam się tą opinią, a nawet doda-ję z uśmiechem, że do niektórych sukcesów trzeba... dojrzeć.

Z uwagi na zmiany, jakie w życiu właści-cieli wprowadzają gończe, nikt tak właściciela gończego nie zrozumie jak... inny właściciel gończego. Stąd zloty i zjazdy, spotkania i spacery. Czasem na mniejszą skalę (miasta), czasem na większą (kraju). Miłym i pożytecz-nym pretekstem do spotkań są także warsztaty, służące nie tylko przyjemności wspólnego

spędzenia czasu, ale także nauczenia się tego, jak by tu jeszcze rozmaite rzeczy z psem robić ku obopólnemu zadowoleniu. Wieloletnią już tradycję mają majowe spotkania w Prze-chlewku - od lat niezmiennie dla gończych gościnnym. Wielokroć także miały miejsce lipcowe warsztaty w Krośnie. W tym czasie właściciele uczą się, jak pracować z psem na tropie i w dziczej zagrodzie, a psy odkrywają lub doskonalą to, do czego zostały stworzone... Chęć wykorzystania także i zimy na spotkania zaowocowała w tym roku spotkaniem w So-bieszewie, co może być początkiem nowej gończej tradycji. Kilometry zaśnieżonych plaż, na nich rozbrykane ogary i gończe oraz czerpiący radość z takiego widoku i wzajem-nego towarzystwa przewodnicy psów, a także zajęcia z posłuszeństwa i zwinności (agility), w których po raz kolejny psy zadziwiały wła-ścicieli - to naprawdę impreza, którą warto wpisać na stałe do “gończego kalendarza”.

Od zeszłego roku “gończy kalendarz” to już nie tylko przenośnia - dzięki zapałowi jednej “gończej osoby” i entuzjastycznemu poparciu całej rzeszy właścicieli ogarów i goń-czych w tym roku mamy piękny kalendarz, z portretem innego z naszych ulubieńców na każdy kolejny tydzień. Oby taki kalendarz także stał się nową gończą tradycją!

Reasumując;Po pierwsze: czas z gończym upływa

szybciej.Po wtóre: czas bez gończego strasznie

się dłuży.Po trzecie: dobry gończy jak wino - im

starszy, tym więcej pięknych cech można w nim dostrzec i tym bardziej...uderza do głowy.

Po czwarte: gończe (i wino) najlepiej smakują w doborowym towarzystwie - a że “kto z sobą nosi nikogo nie prosi”, ale przede wszystkim “dobrego nigdy dość” - od kilku miesięcy nasza rodzina powiększyła się o mło-dą suczkę ogara....

Urszula

fot. M. Michalska

Page 26: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-26 -

To imię, JEŻYNA, nadała mojej suczce Hania. Gdy brałam ogarzynkę do domu miałam pewność, iż to właśnie imię powinno pozostać. Było jedyne w swoim rodzaju, tak jak i dla mnie był to pierwszy taki moment kontaktu z psem.

Jeżyna jest moim pierwszym psem. W domu mojej matki nie było miejsca dla żadnego zwierzaka. Również dla psa. Matka zbyt bardzo obawiała się długotrwałej kon-frontacji z niesfornym, nie do wyuczenia, w jej mniemaniu, zwierzęciem. Nie do wyuczenia, gdyż cierpliwości było brak.

W tym czasie ja zachłystywałam się książ-kami o przygodach Tomka Sawyera, Winnetou i ciężkim życiu samotnego niedźwiadka Barre-go. Pragnęłam przygody, podróży, przyjaźni. W czasie wakacji na wsi uciekałam do lasu na długie samotne wycieczki aby przeżyć wy-imaginowaną wycieczkę w nieznane. Wtedy zawsze marzył mi się przyjaciel pies. Kundel, burek znający każde miejsce i w wiosce i w le-sie. Towarzysz wszędzie.

Potem przyszły bardzo zajęte lata i znowu nie było mowy o zwierzęciu. Wiele podróży, długotrwałe nieobecności i mieszkanie w naj-różniejszych warunkach. Już nie myślałam o zwierzęciu. Życie zdawało mi się być tak intensywne, iż pies stałby się jedynie nad-mierną komplikacją. Nie posiadając żadnego doświadczenia w obyciu ze zwierzakiem, skazywałam się dobrowolnie na ten pewien rodzaj samotności, z celami przejmującymi dominującą rolę w życiu.

Po latach poświęconych zdobywaniu miej-sca w świecie, pojawiło się pytanie: no i co? Przygoda jest. „Wspaniale przecież wszystko się układa!”. Tylko jak podzielić się nią z ludź-

Jeżyna Malina Leśna Dziewczyna

mi, którzy mają, tak samo jak ty, „ważkie” priorytety, gdy nikt nie chce akceptować kompromisów w swoich wyborach… Myśl o wycieczkach dzieciństwa przelatywała przez głowę. Pies, zwierzę, które zawsze będzie ze mną. Ono nie będzie zastanawiać się nad sobą inaczej niż radosnym skakaniem i merdaniem, gdy brzuch jest pełny. Przecież?

Czy poradzę sobie z dobrym utrzymaniem zwierzaka? Przecież nic o tym nie wiem. Znając siebie, wiedziałam iż nie podejmę pochopnie żadnego kroku. Tak zaczęło się zwlekanie...

Gdy któregoś dnia jeden z moich przyjaciół powiedział mi, że na urodziny dostanę żywą niespodziankę, przestraszyłam się, że to szczera obietnica. Nie chciałam niespodzianek. Nie ma przypadków. Wyboru dokonam ja.

Tylko jak? Nie wiedząc nic o psach, nie wiedziałam, czego szukam. Czasami prze-glądałam książki, pytałam, obserwowałam ludzi na spacerach, wciąż niezadowolona, gdyż moja dezorientacja rosła. Nie chciałam poduszki na kanapę. Miał to być zrywny, wytrzymały pies. Tylko co, jeśli będzie dyna-mitem zawsze, nawet gdy będę chciała ciszy, którą tak lubię...

Szybko zdecydowałam, że chcę dziew-czynkę. Dziewczynki częściej wybierają towarzystwo człowieka ponad to pieskie.

Któregoś dnia trafiłam do jednego z dużych sklepów zoologicznych. Niedziela, dużo czasu. Przeglądam książki, oglądam zdjęcia. Szukam.

Wiele psów mi się podoba, średniej wiel-kości, o zgrabnej budowie. To miał być pies Tomka Sawyer’a! Pies natury i przygody. Odważny i dumny, ale nie agresywny i nad-

Page 27: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-27 -

miernie uparty. Charakter przyszłej Jeżyny był równie ważny. Otworzyłam kolejną stronę i zaczytałam się w opisie ogarów. To pierwszy tekst o ogarach jaki znalazłam. Pies na zdjęciu podobał mi się bardzo. Zgrabny, stabilny, nie nazbyt duży. Szybki, pracowity, oddany pracy dla człowieka. Lojalny. Nieskłonny do neuro-tycznych, nagłych zachowań. Potrafi pozostać sam na długie godziny. Byłam zachwycona. Chyba się dogadamy, myślałam.

Ekspedientka w sklepie, znudzona moim pasywnym zachowaniem, podeszła do mnie; W czym mogę pomóc? Popatrzyłam na nią i wskazałam na zdjęcie psa: proszę telefon do hodowcy! Nawet nie zdążyłam się zdziwić, gdy kobieta szybko sięgała po notatnik, po chwili podała mi karteczkę z numerem tele-fonu do Hani Łuczak. Wychodząc ze sklepu byłam już z Hanią umówiona na wizytę. Nie ma przypadków.

Jeżyny nie było jeszcze na świecie. Nie

było jej nawet w drodze na świat. Basta i Gaw-ra dopiero wkrótce miały spotkać przyszłych tatusiów.

Od wejścia polubiłam Gawrę. Bardzo niepewny był dla mnie ten pierwszy kontakt. Jak rozmawiać z psem? Tymczasem Gawra przejęła inicjatywę. Podeszła do mnie na-tychmiast, prowokowała do dotyku. To ją wybrałam na matkę.

Po urodzeniu szczeniaków byłam u Hani kilka razy. Brałam je na ręce, wyczuwając ich bijące serduszka, szukałam jakiegoś zna-ku. Nie szukałam najbardziej rasowej suczki ale przyjaciółki. Wszystkie szczeniaki były wspaniałe. Zdrowe i silne.

Po kilku spotkaniach intuicja mówiła mi, że to właśnie Jeżyna spokojniej niż inne leży w moich ramionach. Jak gdyby od początku mi ufała. To była moneta, którą mnie sobie kupiła. W ten sposób któregoś dnia razem trafiłyśmy do domu.

Page 28: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-28 -

Od piętnastu miesięcy wiele rzeczy się u mnie zmieniło. Na korzyść. Powrót do domu ma sens. Zwierzak czeka ze spokojny-mi, rozespanymi oczami. Spędzam z nią sporo czasu biegając, umiarkowane wciąż jeszcze, kilkukilometrowe dystanse nad Wisłą. Jest jesień, zabawa kasztanami. Lada miesiąc zaczniemy robić razem coraz więcej.

Uczyłam się Jeżyny, jej języka. Ona uczyła się mnie. Wciąż zadziwia mnie, jak wiele wspólnego ze sobą mamy i jak prosta może być komunikacja psa z człowiekiem.

Jest wspaniałym, pogodnym, zadziwia-jąco socjalnym psem. Uwielbia inne psy, nie ma w sobie wrogich zachowań. Kocha ludzi, i, niestety, skakać na nich też uwielbia. Oduczenie tego to trudne dla mnie zadanie, mimo że Jeżyna uwielbia się uczyć. Wie, co robi. Nagroda jest nagrodą i warto dla niej popracować.

Nauczyłam się wiele dzięki niej. Swoim nieustannym optymizmem, pogodą życia, szczeniacką, radosną werwą, gdy zawrotnie

szybko biegnie zwinnie między krzewami, rozkopuje w galopie piach, przypomina mi o prostocie.

Jest ogarem w stu procentach. Ktoś nie-dawno powiedział, że: „Ogar z niej w siwy dym”! Ponoć ma duży talent, aby stać się pomocnikiem myśliwych i potencjalną wy-grywająca konkursy tropowców. Nie mówiąc o tym, iż dla mnie jest psią gwiazdą i zwycięż-czynią konkursów piękności.

Czy to jednak ważne? Istotne jest tylko, że jest ze mną.

Monika Jędrzejczak

Warsztaty dla dzikarzy 2007W dniach 29 kwietnia - 6 maja 2007 roku w Trześni k/Kolbuszowej

odbędą się drugie warsztaty dla dzikarzy

Zainteresowanych prosimy o kontakt bezpośredni z organizatorem:Dominika Bom-Gawrońska; tel. 501 755 546

Serdecznie zapraszamy!!!!

Page 29: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-29 -

Telefony do władz klubu: Przewodniczący: JanRyk,0-502393442 Wiceds.ogarów: CezaryŻelechowski,0-605227767 Sekretarz: AnnaŁuczak,0-603972133 Skład,przygotowaniedodruku: “ARP”Krosno,0-134362562 Druk: “DrukarniaZ.Jaskulski”Krosno

Nakład350sztuk,oddanododruku:26.10.2006r.OficjalnastronaKlubu:www.ogaryigoncze.republika.pl

Humor

Do weterynarza dzwoni telefon. - Panie doktorze, naszą Misię ukąsiła

pchła! - Czy to pies, czy to kot ? - Owad, panie doktorze, owad!!

Przechwala się trzech myśliwych. Pierw-szy z nich:

- Ja to byłem w Afryce i polowałem na lwy!

Drugi: - A ja to byłem na Alasce i polowa-łem na łosie!

Na to ostatni: - Hm, panowie, a ja byłem w Norwegii... - A fiordy widziałeś? - Fiordy!? Panowie, fiordy to mi z ręki

jadły.

Dwaj myśliwi idą przez las. W pewnej chwili jeden z nich osuwa się na ziemię. Nie oddycha, oczy zachodzą mu mgłą. Drugi myśliwy wzywa pomoc przez telefon ko-mórkowy.

- Mój przyjaciel nie żyje! Co mam ro-bić? - woła do słuchawki. Po chwili słyszy odpowiedź:

- Proszę się uspokoić. Przede wszystkim proszę się upewnić, że pański przyjaciel na-prawdę nie żyje.

Po chwili rozlega się strzał. - W porządku - woła do telefonu myśliwy.

- I co dalej?

Dwa psy wracają ze szkoły. -O co cię pytali na egzaminie z mitolo-

gii? -O psa Cerbera. A ciebie o co pytali z ję-

zyków obcych? -Kazali mi miauczeć.

Pani idzie przez park, w jednej ręce trzyma na smyczy dwa pieski, a w drugiej niesie toreb-kę z kupkami po swoich pupilach.

Piesek:- Jak bym wiedział, że ona to potrzebuje,

to bym jej zrobił w domu na dywanie.

GACEK

Page 30: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-30 -

Page 31: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym

-31 -

Page 32: Wstęp - klubgonczypolski.pl · Spośród wielu ras, po długich poszukiwa-niach trafiliśmy na ogara polskiego. Zachwycił nas nie tylko urodą, ale przede wszystkim wspaniałym