Wielkie Pytania

25
Nr 40/2014 DODATEK NAUKOWY (1) WIELKIE PYTANIA GRANICE NAUKI

description

Granice Nauki Nr 40/2014 DODATEK NAUKOWY 1

Transcript of Wielkie Pytania

Page 1: Wielkie Pytania

Nr 40/2014

DODATEKNAUKOWY (1)

WIELKIE PYTANIA

GRANICE NAUKI

Page 2: Wielkie Pytania

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

3

FO

TO

: G

RA

ŻY

NA

MA

KA

RA

, D

AV

ID K

AR

P/

AP

/ E

AS

T N

EW

S,

WW

W

Wielkie Pytania – Wielka Odpowiedź

KS. PROF. MICHAŁ HELLER

Na pierwszy rzut oka wydają się bardzo odległe od naszych prywatnych, niezwykle ważnych pytań. Ale to one wszystkim innym dojmującym pytaniom

udzielają swojej niepokojącej mocy.

J uż w szkole podstawowej dowiedzieli-śmy się, że są zdania oznajmujące i py-tające. Zdanie oznajmujące oznajmia coś, informuje o czymś, a więc może

być prawdziwe, gdy to, o czym informuje, zgadza się z rzeczywistością – lub fałszywe, w przeciwnym przypadku. Zdanie pytają-ce nie ma tej własności; ono nie odróżnia prawdy od fałszu. Ale nie jest też nieczułe na prawdę – wręcz przeciwnie, jest nastawione na nią; choć jej nie zna, niejako wychyla się w stronę zdania oznajmującego, które było-by na nie odpowiedzią.

Język tym się różni od rozmaitych dźwię-ków, które językiem nie są, że kryje w so-bie pewną treść. To właśnie treść zamienia dźwięki w język. Ale stosunek między ję-zykiem a treścią nie jest jednoznaczny. Ję-zyk może być nabrzmiały treścią albo pra-wie pusty, graniczący z dźwiękiem. Odnosi się to zarówno do zdań oznajmujących, jak i pytających. Zdania oznajmujące oznajmia-ją swoją treść. Treść zdań pytających jest bar-dziej nieokreślona; gdy staje się określona, pytanie zmienia się w odpowiedź.

Są różne pytania, zależnie od tego, na jaką odpowiedź są nastawione. Chociaż niekiedy (wcale nie tak rzadko) odpo-wiedź może być zaskoczeniem. Wówczas może zmienić się ciężar gatunkowy py-tania. W tym sensie powiadamy, że pyta-nie daje się poprawnie sformułować do-piero wtedy, gdy znana jest na nie odpo-wiedź. Ale wówczas kończy się pewien etap, problem zawarty w pytaniu został rozwiązany. Nie oznacza to jednak zam- knięcia sprawy. Rozwiązany problem sta-wia nowe problemy, pytania się mnożą, proces dociekania trwa.

Pytania małe i wielkieSą pytania małe, większe i największe. Ale granica pomiędzy nimi jest płynna. „Któ-ra godzina?”, „Jaki wybrać kierunek stu-diów?”, „Czy życie ma sens?”. Pytanie o go-dzinę może się stać krytycznie doniosłe, je-żeli nie wiem, czy zdążę na decydujące spo-tkanie. Niepowodzenie na studiach może komuś przesłonić sens życia. Są pytania prywatne, stawiane w swoim własnym interesie, i pytania ogólnoludzkie – takie, które roztrząsają filozofowie i których peł-na jest literatura. Na ogół pytania prywat-ne są dla nas ważniejsze niż ogólnoludzkie, bo cóż mnie obchodzi, czy historia ludzko-ści zmierza w jakimś określonym kierun-ku, gdy muszę podjąć konkretną decyzję, która zadecyduje o mojej najbliższej przy-szłości?

Istnieją wszakże pytania o szczególnym ciężarze gatunkowym; często nazywa się je Wielkimi Pytaniami. Na pierwszy rzut oka wydają się one bardzo odległe od naszych prywatnych, niezwykle ważnych pytań, ale przy bliższej inspekcji okazuje się,

PA

WE

Ł T

OP

OLS

KI

/ P

AP

Szanowni Czytelnicy, ODDAJEMY W WASZE RĘCE pierw-szy dodatek z cyklu „Wiel-kie Pytania”, przygotowany wspólnie przez „Tygodnik Po-wszechny” i Centrum Koper-nika Badań Interdyscyplinar-nych. Tytuł serii – jak wyja-śnia powyżej ks. prof. Michał Heller – zaczerpnęliśmy od jednego z projektów Fundacji Johna Templetona, w przeko-naniu, że poszukiwanie i przy-bliżanie odpowiedzi na owe Wielkie Pytania to jeden z klu-czowych elementów misji za-

równo „Tygodnika”, jak i Cen-trum Kopernika.

W pierwszym odcinku cy-klu zajmujemy się granicami nauki z punktu widzenia fi-zyki i kosmologii, nauk ko-gnitywnych i normatywnych oraz filozofii i teologii, któ-rych badaniu poświęcony był realizowany przez Centrum Kopernika projekt badaw-czy pt. „The Limits of Scientific Explanation” („Granice wy-jaśniania naukowego”), fi-nansowany przez Fundację Templetona. W ramach tego projektu łącznie przygotowa-

nych zostało 300 artykułów naukowych, 31 książek – mo-nografii i prac zbiorowych, 120 artykułów popularno-naukowych, odbyło się też 18 międzynarodowych konfe-rencji naukowych i 75 wykła-dów otwartych. Ponadto uka-zało się 13 tłumaczeń książek popularnonaukowych, a 180 filmów – nagrań wykładów lub wywiadów ze światowej sławy naukowcami – zostało opublikowanych online.

Niniejszy dodatek przybli-ża główne idee grantu. Mate-riały przygotowane w ramach

projektu znaleźć można m.in. na stronie GraniceNauki.pl, kanale youtube.com/Coperni-cusCenter, a większość ksią-żek można zamówić na stro-nie wydawnictwa Copernicus Center Press: www.ccpress.pl.

REDAKCJA: Mateusz Hohol, Michał Kuźmiński, Łukasz Kwiatek projekt graf.: Marek Trojanowski

WSPÓŁWYDAWCA: Fundacja Centrum Kopernika

OKŁADKA MARK GARLICK / GETTY IMAGES

Badania, Edukacja, Popularyzacja Nauki, Publikacje.Wszechświat, Mózg, Umysł, Ewolucja, Relacje Nauki i Religii, Historia Nauki, Filozofi a, Teologia.

Copernicus Center Press poleca:Ks. Michał Heller

10:30 u MaksymilianaWybór kazań wybitnego filozofa i kosmologa, głoszonych w tarnow-skiej parafii pw. M.M. Kolbego

Jan Woleński

Wywiad rzekaJan Woleński w rozmowie z Jolantą Workowską, Jackiem Prusakiem i Sebastianem Kołodziejczykiem

Daniel Dennett, Alvin Plantinga

Nauka i religiaCzy można pogodzić naukowy obraz świata z wiarą w Boga?

W księgarniach od 16 października Zamów w przedsprzedaży na: www.ccpress.pl, tel. 12 430 63 00

www.copernicuscenter.edu.pl

CENTRUM KOPERNIKA BADAŃ INTERDYSCYPLINARNYCH jest wspólną jednostką badawczą Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, założoną i kierowaną przez ks. prof. Michała Hellera.

ZOBACZ WIĘCEJ:

Kanał youtube.com/CopernicusCenter – serie wykładów światowej sławy uczonych Serwis popularnonaukowy GraniceNauki.pl – jakie odpowiedzi na odwiecznepytania filozofów proponująwspółczesne nauki?

NIE PRZEGAP:

▪ inauguracji serwisu www poświęconego relacjom nauki i religii (październik 2014)▪ Granice Nauki VI: Dwie Księgi – kolejnej edycji otwartych wykładów popularnonaukowych (listopad 2014)▪ Copernicus College – inauguracjipierwszego polskiego e-uniwersytetu (luty 2015)▪ Copernicus Festival: Geniusz – drugiej edycji krakowskiego festiwalu poświęco-nego miejscu nauki w kulturze (maj 2015)

ODWIEDŹ:

De Revolutionibus Books&Cafe, gdzie znajdziesz wyborną kawę i najlepszy wybór książek oraz weźmiesz udział w naszych licznych wydarzeniach – wykładach otwartych, dyskusjach i warsztatach (szczegóły na www.derevolutionibus.com.pl).

W księgarniach od 16 października Zamów w przedsprzedaży na: www.ccpress.pl, tel. 12 430 63 00W księgarniach od 16 października Zamów w przedsprzedaży na: www.ccpress.pl, tel. 12 430 63 00

Page 3: Wielkie Pytania

5

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

dalej. Ten swoisty ekspansjonizm jest wpi-sany w samą ideę nauki. Wytyczanie ro-zumieniu nieprzekraczalnej granicy (jeżeli nawet takowa istnieje) stanowi zdradę ro-zumienia. Jak granice nauki przesuwały się w historii? Jaki jest ich stan obecny? Co ro-bić, aby wyjść poza obecne ograniczenia? To są żywotne pytania dla filozofii nauki i orga-nizacji naukowego postępu.

Ale problem granic nauki sięga także w inne regiony. Niewątpliwie istnieją dziś takie obszary, do których metoda naukowa nie sięga. Wielkie Pytania najcięższego ka-libru – pytania o sens, o istnienie, o dobro i zło, o racjonalność i wartości (można by do nich dołączyć pytanie o wartość nauki) – niewątpliwie leżą w tym obszarze. Czy na-uka nigdy tam nie sięgnie?

Napisałem, że wyznaczanie nauce nie-przekraczalnych barier stanowi zdradę ra-cjonalności. Ale czym innym jest wytycza-nie „nieprzekraczalnych” barier, a czym innym racjonalne dociekanie, czy takie ba-riery istnieją i czy są naprawdę nieprzekra-czalne. Jeżeli nawet obszar racjonalnych do-ciekań jest szerszy niż obszar kontrolowany metodą naukową, to to, czego nauczyliśmy się od nauki na temat racjonalnych metod,

LUDWIK PASTEUR

Skąd się biorąchoroby?

ok.7 mln

lat temu

ok.2500 r.p.n.e.

VII--V w.p.n.e.

V w.p.n.e.

460--370 r.p.n.e.

IV/V w.

1623-1662 r.

1637 r. 1781 r. 1899 r. 1903 r.

1905-1915 r.

1922 r. 1925 r.

1942-45 r.

1950 r. 1953 r. 1970 r. 1986 r.

Lata 60. Lata 70.

1992 r. 2012 r.1268--1273 r.

1492 r. 1543 r. 1687 r. 1697 r. 1859 r.

1860-1864 r. Lata 30.

WIELKIE PYTANIA

BUDOWNICZYSTONEHENGE

Co rozkazujągwiazdy?

PRESOKRATYCY

Jaka zasadarządzi światem?

SOKRATES

Czym jestdobro?

OSTATNI WSPÓLNY PRZODEK LUDZI I SZYMPANSÓW

Jak współpracowaćz podobnymi do mnie?Kooperacja odegrałakluczową rolę w ewolucji umysłu.

ARYSTOTELES

Jakieprzyczynyrządzą światem?

KRZYSZTOF KOLUMB

A może istniejeinna droga?

BLAISE PASCAL

Czy serce ma swoje racje,których nie zna rozum?

IZAAK NEWTON

Jakieprawarządzą światem?

GOTTFRIED WILHELM LEIBNIZ

Dlaczegoistnieje raczej coś niż nic?

IMMANUEL KANT

Co możemy wiedzieć?

ZYGMUNT FREUD

Co znacząsny?

NIELS BOHR

Jak wyglądajądro atomu?

KAROL DARWIN

Skąd taróżnorodnośćżycia?

ERWIN SCHRÖDINGER

Czemu prawaNewtonanie działająw mikroskali?

KONSTANTIN CIOŁKOWSKI

Jak poleciećw kosmos?

ALAN TURING

Czy umysłjest maszyną?

JANE GOODALL

Co różni ludzii szympansy?

BRANDON CARTER

Czy Wszechświatsprzyjapowstaniu człowieka? Sformułował tzw. zasadę antropiczną: gdyby stałe kosmologiczne były minimalnie inne, nie mogłoby się rozwinąć życie.

CERN

Co dalejz fizyką? Bozon Higgsato ostatnia cząstka przewidziana przez model standardowy budowy materii. Czas badać nowsze teorie.

ALEKSANDER WOLSZCZAN

Czy poza UkłademSłonecznym istnieją inne światy?

VERA RUBIN

Dlaczego galaktyki poruszają się inaczej, niż wskazująobliczenia?Odpowiedź przyczyniła siędo odkrycia tzw. ciemnej materii: poznawanie budowy Wszechświata dopiero miało się zacząć.

ENRICO FERMI

Czemu życienie jestw kosmosie czymś powszechnym?

ROBERT OPPENHEIMER

Czy możnapowstrzymać wojny?Uczestnicy Projektu Manhattan wierzyli, że stworzenie broni atomowej powstrzyma wszystkie przyszłe wojny.

FRANCIS CRICK

Jak dziedziczymy cechy?Rozszyfrował „kod życia” – DNA.

KARTEZJUSZ

Skąd wiem,że istnieję?

MIKOŁAJ KOPERNIK

Czy Ziemiajest centrum Wszechświata?

TOMASZ Z AKWINU

Jak pogodzićrozum z wiarą?

DEMOKRYT

Z czego składasię materia?

AUGUSTYN

Skąd zło? PLATON

Co istnieje?

Michael Gazzaniga

Czy lewa półkula mózgu to Ja?

ALFRED TARSKI

Czym jest prawda?

ALBERT EINSTEIN

Czy takie same prawa przyrody obowiązująw całymWszechświecie?

MARIA SKŁODOWSKA--CURIE

Czym jest radioaktywność?

Gdy wgłębiamy się w Wielkie Pytania, ich waga zaczyna stopniowo przyćmiewać nasze prywatne problemy. Albo lepiej: Wielkie Pytania stają się coraz bardziej naszymi – już nie tyle prywatnymi, ile raczej osobistymi – pytaniami.

na pewno musi zostać jakoś wykorzystane tam, gdzie nauka (obecnie) nie sięga.

Nie lubimy granic, bo one nas ograni-czają, a my kochamy wolność. Dlatego nie chcielibyśmy, aby istniały jakiekolwiek gra-nice (chyba tylko takie, które broniłyby na-szej wolności przed innymi). Jest wszakże granica, której szczególnie nie lubimy. Naj-chętniej w ogóle o niej wolelibyśmy nie myśleć. Ale nie mamy najmniejszej wątpli-wości, że istnieje. To granica naszego życia. Ona sama dla siebie jest Wielkim Pytaniem. I nie potrzebuje innych pytań, by dodawa-ły jej niepokojącej siły. Raczej przeciwnie – dzięki temu jednemu Wielkiemu Pytaniu wszystkie inne pytania stają się bardziej pa-lące: bo istnieje granica, poza którą nie bę-dzie już żadnego pytania.

Będzie tylko Wielka Odpowiedź? ņ

KS. PROF. MICHAŁ HELLER jest kosmologiem, filozofem i teologiem, laureatem Nagrody Templetona przyznawanej za pokonywanie barier między nauką a wiarą (2008 r.). Fundator i dyrektor Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych.

4

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

że to one wszystkim innym dojmują-cym pytaniom udzielają swojej niepokoją-cej mocy. Typowym przykładem Wielkie-go Pytania, i to pytania z najwyższej półki, jest pytanie o sens. Niekoniecznie o sens życia czy sens Wszechświata. Po prostu o sens. Wszystkie inne pytania – nie mam oczywiście na myśli pytań, które stawiamy jedynie po to, aby coś powiedzieć – są tylko rozmienieniem na drobne tego Wielkiego Pytania.

Są i inne pytania podobnego kalibru. Na przykład: „Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?”, „Na czym polega granica między do-brem i złem?”, „Dlaczego należy myśleć i postępować racjonalnie?”, „Co to są warto-ści?”. Chociaż zapewne i te pytania są tylko jakimś rozwinięciem pytania o sens.

Gdy wgłębiamy się w te i podobne py-tania, ich waga zaczyna stopniowo przy-ćmiewać nasze prywatne problemy. Albo lepiej: Wielkie Pytania stają się coraz bar-dziej (przynajmniej na jakiś czas) naszy-mi – już nie tyle prywatnymi, ile raczej osobistymi – pytaniami, i wtedy zaczy-nają się one mnożyć, i coraz bardziej to-warzyszy im zarówno nasze zaangażo-wanie, jak i nasza zwykła ciekawość po-znawcza.

Pytania własneWielkie Pytania są nie tylko skierowane

w stronę odpowiedzi, których poszukują; one same niosą cień odpowiedzi na pytanie, kim jest ten, kto pyta. Karl Rahner twierdzi, że transcendencja człowieka w stosunku do świata przejawia się w niekończącym się łańcuchu jego pytań, w tym nienasyco-nym łaknieniu, by nic nie zostawić bez od-powiedzi.

Wielkie Pytania (Big Questions) są flago-wym tematem Fundacji Johna Templetona. Idąc śladami swojego założyciela, Fundacja promuje Wielkie Pytania na różne sposo-by: przez publikacje, internetowe dyskusje i blogi, granty i konkursowe nagrody.

Zbierzmy z internetowych stron Fun-dacji Templetona przykładową próbkę Wielkich Pytań:▪ „Jak wiara w nieśmiertelność wpływa na nasze życie?”▪ „Czy maszyny staną się kiedyś istota-mi ludzkimi?”▪ „Czy fizyka kwantowa ułatwia wiarę w Boga?”▪ „Czy religia chrześcijańska i teoria ewolucji nie pozostają w sprzeczności?”

▪ „Na czym polega różnica między wiedzą a rozumieniem?”▪ „Czy jesteśmy sami we Wszechświe-cie?”

Ta dość przypadkowo wybrana próbka daje pewne wyobrażenie o tym, co w Fun-dacji Templetona rozumie się przez Wiel-kie Pytania. Zapewne każdy Czytelnik byłby w stanie dowolnie wydłużać tę listę o swoje własne propozycje. Centrum Kopernika Ba-dań Interdyscyplinarnych oraz „Tygodnik Powszechny” pragną się włączyć w temat Wielkich Pytań. Przeglądając nasze publi-kacje i nasze strony internetowe, łatwo się przekonać, że właściwie temat ten (cho-ciaż wprost nienazwany) od dawna jest tam obecny. Zgodnie z profilem naszej działalno-ści będziemy w dalszym ciągu zajmować się tymi aspektami Wielkich Pytań, które w ja-kiś sposób wiążą się z nauką.

A aspektów takich nie brak.

Granice i wolnośćJednym z kluczowych Wielkich Pytań

jest pytanie o granice nauki. Jest ono ważne dla nauki, bo przecież w jej własnym intere-sie leży przesuwanie swoich granic jak naj-

LUDWIK PASTEUR

Skąd się biorąchoroby?

ok.7 mln

lat temu

ok.2500 r.p.n.e.

VII--V w.p.n.e.

V w.p.n.e.

460--370 r.p.n.e.

IV/V w.

1623-1662 r.

1637 r. 1781 r. 1899 r. 1903 r.

1905-1915 r.

1922 r. 1925 r.

1942-45 r.

1950 r. 1953 r. 1970 r. 1986 r.

Lata 60. Lata 70.

1992 r. 2012 r.1268--1273 r.

1492 r. 1543 r. 1687 r. 1697 r. 1859 r.

1860-1864 r. Lata 30.

WIELKIE PYTANIA

BUDOWNICZYSTONEHENGE

Co rozkazujągwiazdy?

PRESOKRATYCY

Jaka zasadarządzi światem?

SOKRATES

Czym jestdobro?

OSTATNI WSPÓLNY PRZODEK LUDZI I SZYMPANSÓW

Jak współpracowaćz podobnymi do mnie?Kooperacja odegrałakluczową rolę w ewolucji umysłu.

ARYSTOTELES

Jakieprzyczynyrządzą światem?

KRZYSZTOF KOLUMB

A może istniejeinna droga?

BLAISE PASCAL

Czy serce ma swoje racje,których nie zna rozum?

IZAAK NEWTON

Jakieprawarządzą światem?

GOTTFRIED WILHELM LEIBNIZ

Dlaczegoistnieje raczej coś niż nic?

IMMANUEL KANT

Co możemy wiedzieć?

ZYGMUNT FREUD

Co znacząsny?

NIELS BOHR

Jak wyglądajądro atomu?

KAROL DARWIN

Skąd taróżnorodnośćżycia?

ERWIN SCHRÖDINGER

Czemu prawaNewtonanie działająw mikroskali?

KONSTANTIN CIOŁKOWSKI

Jak poleciećw kosmos?

ALAN TURING

Czy umysłjest maszyną?

JANE GOODALL

Co różni ludzii szympansy?

BRANDON CARTER

Czy Wszechświatsprzyjapowstaniu człowieka? Sformułował tzw. zasadę antropiczną: gdyby stałe kosmologiczne były minimalnie inne, nie mogłoby się rozwinąć życie.

CERN

Co dalejz fizyką? Bozon Higgsato ostatnia cząstka przewidziana przez model standardowy budowy materii. Czas badać nowsze teorie.

ALEKSANDER WOLSZCZAN

Czy poza układemsłonecznym istnieją inne światy?

VERA RUBIN

Dlaczego galaktyki poruszają się inaczej niż wskazująobliczenia?Odpowiedź przyczyniła siędo odkrycia tzw. ciemnej materii: poznawanie budowy Wszechświata dopiero miało się zacząć.

ENRICO FERMI

Czemu życienie jestw kosmosie czymś powszechnym?

ROBERT OPPENHEIMER

Czy możnapowstrzymać wojny?Uczestnicy Projektu Manhattan wierzyli, że stworzenie broni atomowej powstrzyma wszystkie przyszłe wojny.

FRANCIS CRICK

Jak dziedziczymy cechy?Rozszyfrował „kod życia” – DNA.

KARTEZJUSZ

Skąd wiem,że istnieję?

MIKOŁAJ KOPERNIK

Czy Ziemiajest centrum Wszechświata?

TOMASZ Z AKWINU

Jak pogodzićrozum z wiarą?

DEMOKRYT

Z czego składasię materia?

AUGUSTYN

Skąd zło? PLATON

Co istnieje?

Michael Gazzaniga

Czy lewa półkula mózgu to Ja?

ALFRED TARSKI

Czym jest prawda?

ALBERT EINSTEIN

Czy takie same prawa przyrody obowiązująw całymWszechświecie?

MARIA SKŁODOWSKA--CURIE

Czym jest radioaktywność?

TR

Ć:

MA

TE

US

Z H

OH

OL

, M

ICH

KU

ŹM

IŃS

KI,

ŁU

KA

SZ

KW

IAT

EK

| G

RA

FIK

A:

LEC

H M

AZU

RC

ZY

K

WIELKIE PYTANIA

Page 4: Wielkie Pytania

5

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

dalej. Ten swoisty ekspansjonizm jest wpi-sany w samą ideę nauki. Wytyczanie ro-zumieniu nieprzekraczalnej granicy (jeżeli nawet takowa istnieje) stanowi zdradę ro-zumienia. Jak granice nauki przesuwały się w historii? Jaki jest ich stan obecny? Co ro-bić, aby wyjść poza obecne ograniczenia? To są żywotne pytania dla filozofii nauki i orga-nizacji naukowego postępu.

Ale problem granic nauki sięga także w inne regiony. Niewątpliwie istnieją dziś takie obszary, do których metoda naukowa nie sięga. Wielkie Pytania najcięższego ka-libru – pytania o sens, o istnienie, o dobro i zło, o racjonalność i wartości (można by do nich dołączyć pytanie o wartość nauki) – niewątpliwie leżą w tym obszarze. Czy na-uka nigdy tam nie sięgnie?

Napisałem, że wyznaczanie nauce nie-przekraczalnych barier stanowi zdradę ra-cjonalności. Ale czym innym jest wytycza-nie „nieprzekraczalnych” barier, a czym innym racjonalne dociekanie, czy takie ba-riery istnieją i czy są naprawdę nieprzekra-czalne. Jeżeli nawet obszar racjonalnych do-ciekań jest szerszy niż obszar kontrolowany metodą naukową, to to, czego nauczyliśmy się od nauki na temat racjonalnych metod,

LUDWIK PASTEUR

Skąd się biorąchoroby?

ok.7 mln

lat temu

ok.2500 r.p.n.e.

VII--V w.p.n.e.

V w.p.n.e.

460--370 r.p.n.e.

IV/V w.

1623-1662 r.

1637 r. 1781 r. 1899 r. 1903 r.

1905-1915 r.

1922 r. 1925 r.

1942-45 r.

1950 r. 1953 r. 1970 r. 1986 r.

Lata 60. Lata 70.

1992 r. 2012 r.1268--1273 r.

1492 r. 1543 r. 1687 r. 1697 r. 1859 r.

1860-1864 r. Lata 30.

WIELKIE PYTANIA

BUDOWNICZYSTONEHENGE

Co rozkazujągwiazdy?

PRESOKRATYCY

Jaka zasadarządzi światem?

SOKRATES

Czym jestdobro?

OSTATNI WSPÓLNY PRZODEK LUDZI I SZYMPANSÓW

Jak współpracowaćz podobnymi do mnie?Kooperacja odegrałakluczową rolę w ewolucji umysłu.

ARYSTOTELES

Jakieprzyczynyrządzą światem?

KRZYSZTOF KOLUMB

A może istniejeinna droga?

BLAISE PASCAL

Czy serce ma swoje racje,których nie zna rozum?

IZAAK NEWTON

Jakieprawarządzą światem?

GOTTFRIED WILHELM LEIBNIZ

Dlaczegoistnieje raczej coś niż nic?

IMMANUEL KANT

Co możemy wiedzieć?

ZYGMUNT FREUD

Co znacząsny?

NIELS BOHR

Jak wyglądajądro atomu?

KAROL DARWIN

Skąd taróżnorodnośćżycia?

ERWIN SCHRÖDINGER

Czemu prawaNewtonanie działająw mikroskali?

KONSTANTIN CIOŁKOWSKI

Jak poleciećw kosmos?

ALAN TURING

Czy umysłjest maszyną?

JANE GOODALL

Co różni ludzii szympansy?

BRANDON CARTER

Czy Wszechświatsprzyjapowstaniu człowieka? Sformułował tzw. zasadę antropiczną: gdyby stałe kosmologiczne były minimalnie inne, nie mogłoby się rozwinąć życie.

CERN

Co dalejz fizyką? Bozon Higgsato ostatnia cząstka przewidziana przez model standardowy budowy materii. Czas badać nowsze teorie.

ALEKSANDER WOLSZCZAN

Czy poza UkłademSłonecznym istnieją inne światy?

VERA RUBIN

Dlaczego galaktyki poruszają się inaczej, niż wskazująobliczenia?Odpowiedź przyczyniła siędo odkrycia tzw. ciemnej materii: poznawanie budowy Wszechświata dopiero miało się zacząć.

ENRICO FERMI

Czemu życienie jestw kosmosie czymś powszechnym?

ROBERT OPPENHEIMER

Czy możnapowstrzymać wojny?Uczestnicy Projektu Manhattan wierzyli, że stworzenie broni atomowej powstrzyma wszystkie przyszłe wojny.

FRANCIS CRICK

Jak dziedziczymy cechy?Rozszyfrował „kod życia” – DNA.

KARTEZJUSZ

Skąd wiem,że istnieję?

MIKOŁAJ KOPERNIK

Czy Ziemiajest centrum Wszechświata?

TOMASZ Z AKWINU

Jak pogodzićrozum z wiarą?

DEMOKRYT

Z czego składasię materia?

AUGUSTYN

Skąd zło? PLATON

Co istnieje?

Michael Gazzaniga

Czy lewa półkula mózgu to Ja?

ALFRED TARSKI

Czym jest prawda?

ALBERT EINSTEIN

Czy takie same prawa przyrody obowiązująw całymWszechświecie?

MARIA SKŁODOWSKA--CURIE

Czym jest radioaktywność?

Gdy wgłębiamy się w Wielkie Pytania, ich waga zaczyna stopniowo przyćmiewać nasze prywatne problemy. Albo lepiej: Wielkie Pytania stają się coraz bardziej naszymi – już nie tyle prywatnymi, ile raczej osobistymi – pytaniami.

na pewno musi zostać jakoś wykorzystane tam, gdzie nauka (obecnie) nie sięga.

Nie lubimy granic, bo one nas ograni-czają, a my kochamy wolność. Dlatego nie chcielibyśmy, aby istniały jakiekolwiek gra-nice (chyba tylko takie, które broniłyby na-szej wolności przed innymi). Jest wszakże granica, której szczególnie nie lubimy. Naj-chętniej w ogóle o niej wolelibyśmy nie myśleć. Ale nie mamy najmniejszej wątpli-wości, że istnieje. To granica naszego życia. Ona sama dla siebie jest Wielkim Pytaniem. I nie potrzebuje innych pytań, by dodawa-ły jej niepokojącej siły. Raczej przeciwnie – dzięki temu jednemu Wielkiemu Pytaniu wszystkie inne pytania stają się bardziej pa-lące: bo istnieje granica, poza którą nie bę-dzie już żadnego pytania.

Będzie tylko Wielka Odpowiedź? ņ

KS. PROF. MICHAŁ HELLER jest kosmologiem, filozofem i teologiem, laureatem Nagrody Templetona przyznawanej za pokonywanie barier między nauką a wiarą (2008 r.). Fundator i dyrektor Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych.

4

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

że to one wszystkim innym dojmują-cym pytaniom udzielają swojej niepokoją-cej mocy. Typowym przykładem Wielkie-go Pytania, i to pytania z najwyższej półki, jest pytanie o sens. Niekoniecznie o sens życia czy sens Wszechświata. Po prostu o sens. Wszystkie inne pytania – nie mam oczywiście na myśli pytań, które stawiamy jedynie po to, aby coś powiedzieć – są tylko rozmienieniem na drobne tego Wielkiego Pytania.

Są i inne pytania podobnego kalibru. Na przykład: „Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?”, „Na czym polega granica między do-brem i złem?”, „Dlaczego należy myśleć i postępować racjonalnie?”, „Co to są warto-ści?”. Chociaż zapewne i te pytania są tylko jakimś rozwinięciem pytania o sens.

Gdy wgłębiamy się w te i podobne py-tania, ich waga zaczyna stopniowo przy-ćmiewać nasze prywatne problemy. Albo lepiej: Wielkie Pytania stają się coraz bar-dziej (przynajmniej na jakiś czas) naszy-mi – już nie tyle prywatnymi, ile raczej osobistymi – pytaniami, i wtedy zaczy-nają się one mnożyć, i coraz bardziej to-warzyszy im zarówno nasze zaangażo-wanie, jak i nasza zwykła ciekawość po-znawcza.

Pytania własneWielkie Pytania są nie tylko skierowane

w stronę odpowiedzi, których poszukują; one same niosą cień odpowiedzi na pytanie, kim jest ten, kto pyta. Karl Rahner twierdzi, że transcendencja człowieka w stosunku do świata przejawia się w niekończącym się łańcuchu jego pytań, w tym nienasyco-nym łaknieniu, by nic nie zostawić bez od-powiedzi.

Wielkie Pytania (Big Questions) są flago-wym tematem Fundacji Johna Templetona. Idąc śladami swojego założyciela, Fundacja promuje Wielkie Pytania na różne sposo-by: przez publikacje, internetowe dyskusje i blogi, granty i konkursowe nagrody.

Zbierzmy z internetowych stron Fun-dacji Templetona przykładową próbkę Wielkich Pytań:▪ „Jak wiara w nieśmiertelność wpływa na nasze życie?”▪ „Czy maszyny staną się kiedyś istota-mi ludzkimi?”▪ „Czy fizyka kwantowa ułatwia wiarę w Boga?”▪ „Czy religia chrześcijańska i teoria ewolucji nie pozostają w sprzeczności?”

▪ „Na czym polega różnica między wiedzą a rozumieniem?”▪ „Czy jesteśmy sami we Wszechświe-cie?”

Ta dość przypadkowo wybrana próbka daje pewne wyobrażenie o tym, co w Fun-dacji Templetona rozumie się przez Wiel-kie Pytania. Zapewne każdy Czytelnik byłby w stanie dowolnie wydłużać tę listę o swoje własne propozycje. Centrum Kopernika Ba-dań Interdyscyplinarnych oraz „Tygodnik Powszechny” pragną się włączyć w temat Wielkich Pytań. Przeglądając nasze publi-kacje i nasze strony internetowe, łatwo się przekonać, że właściwie temat ten (cho-ciaż wprost nienazwany) od dawna jest tam obecny. Zgodnie z profilem naszej działalno-ści będziemy w dalszym ciągu zajmować się tymi aspektami Wielkich Pytań, które w ja-kiś sposób wiążą się z nauką.

A aspektów takich nie brak.

Granice i wolnośćJednym z kluczowych Wielkich Pytań

jest pytanie o granice nauki. Jest ono ważne dla nauki, bo przecież w jej własnym intere-sie leży przesuwanie swoich granic jak naj-

LUDWIK PASTEUR

Skąd się biorąchoroby?

ok.7 mln

lat temu

ok.2500 r.p.n.e.

VII--V w.p.n.e.

V w.p.n.e.

460--370 r.p.n.e.

IV/V w.

1623-1662 r.

1637 r. 1781 r. 1899 r. 1903 r.

1905-1915 r.

1922 r. 1925 r.

1942-45 r.

1950 r. 1953 r. 1970 r. 1986 r.

Lata 60. Lata 70.

1992 r. 2012 r.1268--1273 r.

1492 r. 1543 r. 1687 r. 1697 r. 1859 r.

1860-1864 r. Lata 30.

WIELKIE PYTANIA

BUDOWNICZYSTONEHENGE

Co rozkazujągwiazdy?

PRESOKRATYCY

Jaka zasadarządzi światem?

SOKRATES

Czym jestdobro?

OSTATNI WSPÓLNY PRZODEK LUDZI I SZYMPANSÓW

Jak współpracowaćz podobnymi do mnie?Kooperacja odegrałakluczową rolę w ewolucji umysłu.

ARYSTOTELES

Jakieprzyczynyrządzą światem?

KRZYSZTOF KOLUMB

A może istniejeinna droga?

BLAISE PASCAL

Czy serce ma swoje racje,których nie zna rozum?

IZAAK NEWTON

Jakieprawarządzą światem?

GOTTFRIED WILHELM LEIBNIZ

Dlaczegoistnieje raczej coś niż nic?

IMMANUEL KANT

Co możemy wiedzieć?

ZYGMUNT FREUD

Co znacząsny?

NIELS BOHR

Jak wyglądajądro atomu?

KAROL DARWIN

Skąd taróżnorodnośćżycia?

ERWIN SCHRÖDINGER

Czemu prawaNewtonanie działająw mikroskali?

KONSTANTIN CIOŁKOWSKI

Jak poleciećw kosmos?

ALAN TURING

Czy umysłjest maszyną?

JANE GOODALL

Co różni ludzii szympansy?

BRANDON CARTER

Czy Wszechświatsprzyjapowstaniu człowieka? Sformułował tzw. zasadę antropiczną: gdyby stałe kosmologiczne były minimalnie inne, nie mogłoby się rozwinąć życie.

CERN

Co dalejz fizyką? Bozon Higgsato ostatnia cząstka przewidziana przez model standardowy budowy materii. Czas badać nowsze teorie.

ALEKSANDER WOLSZCZAN

Czy poza układemsłonecznym istnieją inne światy?

VERA RUBIN

Dlaczego galaktyki poruszają się inaczej niż wskazująobliczenia?Odpowiedź przyczyniła siędo odkrycia tzw. ciemnej materii: poznawanie budowy Wszechświata dopiero miało się zacząć.

ENRICO FERMI

Czemu życienie jestw kosmosie czymś powszechnym?

ROBERT OPPENHEIMER

Czy możnapowstrzymać wojny?Uczestnicy Projektu Manhattan wierzyli, że stworzenie broni atomowej powstrzyma wszystkie przyszłe wojny.

FRANCIS CRICK

Jak dziedziczymy cechy?Rozszyfrował „kod życia” – DNA.

KARTEZJUSZ

Skąd wiem,że istnieję?

MIKOŁAJ KOPERNIK

Czy Ziemiajest centrum Wszechświata?

TOMASZ Z AKWINU

Jak pogodzićrozum z wiarą?

DEMOKRYT

Z czego składasię materia?

AUGUSTYN

Skąd zło? PLATON

Co istnieje?

Michael Gazzaniga

Czy lewa półkula mózgu to Ja?

ALFRED TARSKI

Czym jest prawda?

ALBERT EINSTEIN

Czy takie same prawa przyrody obowiązująw całymWszechświecie?

MARIA SKŁODOWSKA--CURIE

Czym jest radioaktywność?

TR

Ć:

MA

TE

US

Z H

OH

OL

, M

ICH

KU

ŹM

IŃS

KI,

ŁU

KA

SZ

KW

IAT

EK

| G

RA

FIK

A:

LEC

H M

AZU

RC

ZY

K

WIELKIE PYTANIA

Page 5: Wielkie Pytania

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

NA

SA

/ W

MA

P S

CIE

NC

E T

EA

M

Granica – czyli co?Słowo „wszechświat” oznacza potocznie „wszystko, co istnieje” (taki zwrot znajdziemy np. w  Uniwersalnym Słowniku Języka Polskiego PWN). Jest to definicja ele-gancka, ale mało praktyczna. Rodzi się więc pokusa, aby skonstruować tzw. definicję enumeratywną, czyli listę rzeczy należących do zakresu definiowanego po-jęcia. Umberto Eco w „Szaleństwie katalogowania” ze-brał wiele pięknych przykładów ludzkiej obsesji wypi-sywania „wszystkich rzeczy istniejących”.Można w ten sposób skonstruować własny wszechświat, wybierając składniki – wedle swoich preferencji filozo-ficznych i teologicznych – z bogatego menu, w którym znajdują się m.in.: przedmioty fizyczne, prawa przyro-dy i liczby, esencje i żywioły; koboldy, gnomy i dżin-ny; anioły, demony i dusze (osób żywych i zmarłych); a w końcu demiurdzy, bogowie i tytani... Wystarczy obok każdej nazwy postawić „krzyżyk” bądź „ptasz-ka” i voilà! Wybór ten wyznacza jednocześnie granice świata, zaś poza nimi – z definicji – nie istnieje nic.

W kosmologii „Wszechświat” rozumiany jest wąsko. Centralną rolę pełni w niej tzw. równanie Einsteina, dostarczające przepisu na krzywiznę czasoprzestrzeni. Niektóre z rozwiązań tego równania określane są jako rozwiązania kosmologiczne, ponieważ hipotetyczny obserwator umieszczony w środku opisywanego przez nie obiektu geometrycznego „widzi” wszechświat łu-dząco podobny do naszego. Od nazwisk matematyków, którzy po raz pierwszy odnaleźli dane rozwiązanie, po-chodzą określenia typu „wszechświat de Sittera” albo „wszechświat Einsteina-Friedmanna”. Wszechświat tego typu może (choć nie musi) mieć wyraźne granice – tak jak granicę posiada kula albo sześcian. Geometria dopuszcza ponadto, aby obok jednego wszechświata znajdował się drugi, można więc bez trudu zdefiniować obiekt znajdujący się poza (naszym) Wszechświatem.Proces „zbliżania się” nauki do Wielkiego Wybuchu jest zatem – dosłownie – przybliżaniem się do granicy Wszechświata rozumianego fizycznie. Czy jest również zbliżaniem się do granicy Wszechświata rozumianego filozoficznie – zależy w dużym stopniu od tego, gdzie postawimy „ptaszki”. ŁL

POŚWIATA POCZĄTKÓW WSZECHŚWIATA: Sonda WMAP oraz jej następca, sonda Planck, zmierzyły temperaturę promieniowania z najodleglejszych rejonów Wszechświata, czyli pochodzącego z samych jego początków. Pozwoliło to m.in. oszacować wiek i skład Wszechświata. Te obserwacje wyznaczają dziś granice naszego bezpośredniego poznania wczesnych faz ewolucji Kosmosu.

6

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

Kosmologia to nauka o Kosmosie: o galaktykach i ich gromadach, o promieniowaniu i materii, o po-czątkach i losie Wszechświata.

W zasadzie – zdawałoby się – nauka jak każda. Jeden naukowiec bada ptaki, inny Wszechświat; jeden ma lornetkę, a drugi te-leskop. Czemu więc istnieje Watykańskie Obserwatorium Astronomiczne, a nie Wa-tykańskie Centrum Badania Ptaków? Dla-czego nagrodę Templetona, przyznawaną od 1973 r. w celu promowania „postępu w ba-daniach i odkryciach na temat rzeczywisto-ści duchowej”, otrzymało aż dziewięciu fizy-ków / kosmologów, a żaden ornitolog?

Okazuje się, że w ciągu ostatnich stu lat, zupełnie niepostrzeżenie, „przyziemna” procedura naukowa doprowadziła nas ku tematom, przy omawianiu których świet-nie dotychczas działające metody opisu i interpretacji zaczynają zawodzić. Wyglą-da na to, że dające się rozwiązać zagadnie-nia naukowe mimochodem przechodzą w nierozwiązywalne problemy filozoficz-ne czy wręcz teologiczne. Jak to się dzieje? Spróbujmy odtworzyć tę ścieżkę krok po kroku.

Ogień zaskoczy, rozsądzi i ogarnie wszystko

Fundamentalny problem, przed którym stoi kosmologia, wynika z równie podsta-wowej własności Kosmosu: im bardziej co-famy się w czasie ku jego początkom, tym bardziej – nieograniczenie – rosną tempe-ratura i gęstość Wszechświata. Mogłoby się wydawać, że to mało znaczący fakt fizycz-ny, który można postawić na naszej prywat-nej półce z faktami tuż obok informacji, że temperatura i gęstość Ziemi również rośnie

ku jej środkowi. Wiąże się z tym jednak do-niosła kwestia: w miarę wzrostu temperatu-ry następuje proces, który można obrazowo opisać jako demontaż świata.

Spójrzmy na to z punktu widzenia nas sa-mych – delikatnych, ciepławych istot, nie-pewnie przytulonych do wielkiej kamien-nej kuli. Po podniesieniu temperatury do 50°C przeżycie człowieka zaczyna być nie-możliwe, a przy 100°C powoli przestaje być możliwe nawet dla najbardziej zahartowa-nych bakterii termofilnych. W temperatu-rze 250°C drewno, papier czy skóra sponta-nicznie się zapalają, a przy 300°C nietrwała jest większość organicznych związków che-micznych. Po przekroczeniu 1000°C rozpo-czyna się topnienie metali. W temperaturze 3000°C cząsteczki wody zaczynają się rozpa-dać na atomy tlenu i wodoru, a większość metali wrze. Najbardziej trwały w wyso-kich temperaturach pierwiastek, wolfram, topi się w temperaturze 3695°C i wrze przy 5828°C. Dalsze podnoszenie temperatury prowadzi do rozpadu wszystkich znanych form uporządkowania atomów – materia zamienia się w pył, a potem w gaz. Ostatnie wiązania chemiczne pękają przy temperatu-rze rzędu 100 tys. stopni Celsjusza i w końcu spełnia się sen Heraklita o ogniu, który po-chłania wszystko.

Zatrzymajmy się na moment, żeby do-cenić filozoficzne znaczenie tych faktów. Każdy narząd zmysłu i każdy instrument badawczy, jaki jesteśmy w stanie wymyślić, opiera się w swoim działaniu na detekcji pewnego typu informacji zawartej w Natu-rze. Funkcjonowanie zmysłu dotyku wyma-ga istnienia stawiających opór powierzchni – te zaś nie mogą istnieć w świecie składają-cym się wyłącznie z gorącego gazu. Węch i smak opierają się na wykrywaniu związ-

ków chemicznych – są więc bezużyteczne w świecie, w którym wszystkie związki che-miczne się rozpadły.

Wielka gęstość materii przewidywana we wczesnym Wszechświecie oznacza po-nadto, że cząstki nieograniczenie wymienia-ją się energią, błyskawicznie „rozmywając” wszelkiego typu niejednorodności w rozkła-dzie materii i energii. Z każdym stopniem Celsjusza Kosmos zaczyna się robić coraz bardziej jednorodny.

Zastanówmy się teraz, czym są tak na-prawdę odbierane przez nas na co dzień sy-gnały. Fakt, że widzę w tej chwili za oknem drzewo, wymaga tego, aby z odrobinę inne-go kąta trafiał do moich oczu nieco inny ob-raz. Mój mózg przetwarza uporządkowane przestrzennie plamki o odmiennym kolorze na bliski mi język: oto liście i gałęzie. Róż-ne sygnały docierające z różnych miejsc to jednak przecież niejednorodność; w sytu-acji doskonałej jednorodności (którą fizy-cy w tym kontekście określają precyzyjniej jako izotropowość) z każdego kierunku do-cierałoby do mnie światło o dokładnie ta-kich samych właściwościach. To samo do-tyczy dźwięku. Dźwięk to wędrujące zabu-rzenie gęstości i, żebym mógł cokolwiek usłyszeć, w jednym punkcie ośrodka musi występować inna gęstość niż w punkcie są-siednim – a więc niejednorodność.

Hipotetyczny obserwator cofający się w czasie miałby więc wrażenie, że zaczyna-ją go, zupełnie dosłownie, opuszczać zmy-sły. Po zniknięciu dających się dotykać po-wierzchni i rozpadzie dających się wywą-chać lub posmakować substancji następuje rozmywanie się wszelkich różnic w jasno-ści i kolorze – cały świat staje się niemal do-skonale jednolitym morzem światła – oraz zamiana wszelkich rozpoznawalnych

Aż po granice Kosmosu

ŁUKASZ LAMŻA

Kosmologia jest nauką obserwacyjną, ale chce zaglądać poza nieprzeniknione bariery. Czy zdoła sięgnąć

do początku Wszechświata?

WIELKIE PYTANIA

Page 6: Wielkie Pytania

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

NA

SA

/ W

MA

P S

CIE

NC

E T

EA

M

Granica – czyli co?Słowo „wszechświat” oznacza potocznie „wszystko, co istnieje” (taki zwrot znajdziemy np. w  Uniwersalnym Słowniku Języka Polskiego PWN). Jest to definicja ele-gancka, ale mało praktyczna. Rodzi się więc pokusa, aby skonstruować tzw. definicję enumeratywną, czyli listę rzeczy należących do zakresu definiowanego po-jęcia. Umberto Eco w „Szaleństwie katalogowania” ze-brał wiele pięknych przykładów ludzkiej obsesji wypi-sywania „wszystkich rzeczy istniejących”.Można w ten sposób skonstruować własny wszechświat, wybierając składniki – wedle swoich preferencji filozo-ficznych i teologicznych – z bogatego menu, w którym znajdują się m.in.: przedmioty fizyczne, prawa przyro-dy i liczby, esencje i żywioły; koboldy, gnomy i dżin-ny; anioły, demony i dusze (osób żywych i zmarłych); a w końcu demiurdzy, bogowie i tytani... Wystarczy obok każdej nazwy postawić „krzyżyk” bądź „ptasz-ka” i voilà! Wybór ten wyznacza jednocześnie granice świata, zaś poza nimi – z definicji – nie istnieje nic.

W kosmologii „Wszechświat” rozumiany jest wąsko. Centralną rolę pełni w niej tzw. równanie Einsteina, dostarczające przepisu na krzywiznę czasoprzestrzeni. Niektóre z rozwiązań tego równania określane są jako rozwiązania kosmologiczne, ponieważ hipotetyczny obserwator umieszczony w środku opisywanego przez nie obiektu geometrycznego „widzi” wszechświat łu-dząco podobny do naszego. Od nazwisk matematyków, którzy po raz pierwszy odnaleźli dane rozwiązanie, po-chodzą określenia typu „wszechświat de Sittera” albo „wszechświat Einsteina-Friedmanna”. Wszechświat tego typu może (choć nie musi) mieć wyraźne granice – tak jak granicę posiada kula albo sześcian. Geometria dopuszcza ponadto, aby obok jednego wszechświata znajdował się drugi, można więc bez trudu zdefiniować obiekt znajdujący się poza (naszym) Wszechświatem.Proces „zbliżania się” nauki do Wielkiego Wybuchu jest zatem – dosłownie – przybliżaniem się do granicy Wszechświata rozumianego fizycznie. Czy jest również zbliżaniem się do granicy Wszechświata rozumianego filozoficznie – zależy w dużym stopniu od tego, gdzie postawimy „ptaszki”. ŁL

POŚWIATA POCZĄTKÓW WSZECHŚWIATA: Sonda WMAP oraz jej następca, sonda Planck, zmierzyły temperaturę promieniowania z najodleglejszych rejonów Wszechświata, czyli pochodzącego z samych jego początków. Pozwoliło to m.in. oszacować wiek i skład Wszechświata. Te obserwacje wyznaczają dziś granice naszego bezpośredniego poznania wczesnych faz ewolucji Kosmosu.

6

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

Kosmologia to nauka o Kosmosie: o galaktykach i ich gromadach, o promieniowaniu i materii, o po-czątkach i losie Wszechświata.

W zasadzie – zdawałoby się – nauka jak każda. Jeden naukowiec bada ptaki, inny Wszechświat; jeden ma lornetkę, a drugi te-leskop. Czemu więc istnieje Watykańskie Obserwatorium Astronomiczne, a nie Wa-tykańskie Centrum Badania Ptaków? Dla-czego nagrodę Templetona, przyznawaną od 1973 r. w celu promowania „postępu w ba-daniach i odkryciach na temat rzeczywisto-ści duchowej”, otrzymało aż dziewięciu fizy-ków / kosmologów, a żaden ornitolog?

Okazuje się, że w ciągu ostatnich stu lat, zupełnie niepostrzeżenie, „przyziemna” procedura naukowa doprowadziła nas ku tematom, przy omawianiu których świet-nie dotychczas działające metody opisu i interpretacji zaczynają zawodzić. Wyglą-da na to, że dające się rozwiązać zagadnie-nia naukowe mimochodem przechodzą w nierozwiązywalne problemy filozoficz-ne czy wręcz teologiczne. Jak to się dzieje? Spróbujmy odtworzyć tę ścieżkę krok po kroku.

Ogień zaskoczy, rozsądzi i ogarnie wszystko

Fundamentalny problem, przed którym stoi kosmologia, wynika z równie podsta-wowej własności Kosmosu: im bardziej co-famy się w czasie ku jego początkom, tym bardziej – nieograniczenie – rosną tempe-ratura i gęstość Wszechświata. Mogłoby się wydawać, że to mało znaczący fakt fizycz-ny, który można postawić na naszej prywat-nej półce z faktami tuż obok informacji, że temperatura i gęstość Ziemi również rośnie

ku jej środkowi. Wiąże się z tym jednak do-niosła kwestia: w miarę wzrostu temperatu-ry następuje proces, który można obrazowo opisać jako demontaż świata.

Spójrzmy na to z punktu widzenia nas sa-mych – delikatnych, ciepławych istot, nie-pewnie przytulonych do wielkiej kamien-nej kuli. Po podniesieniu temperatury do 50°C przeżycie człowieka zaczyna być nie-możliwe, a przy 100°C powoli przestaje być możliwe nawet dla najbardziej zahartowa-nych bakterii termofilnych. W temperatu-rze 250°C drewno, papier czy skóra sponta-nicznie się zapalają, a przy 300°C nietrwała jest większość organicznych związków che-micznych. Po przekroczeniu 1000°C rozpo-czyna się topnienie metali. W temperaturze 3000°C cząsteczki wody zaczynają się rozpa-dać na atomy tlenu i wodoru, a większość metali wrze. Najbardziej trwały w wyso-kich temperaturach pierwiastek, wolfram, topi się w temperaturze 3695°C i wrze przy 5828°C. Dalsze podnoszenie temperatury prowadzi do rozpadu wszystkich znanych form uporządkowania atomów – materia zamienia się w pył, a potem w gaz. Ostatnie wiązania chemiczne pękają przy temperatu-rze rzędu 100 tys. stopni Celsjusza i w końcu spełnia się sen Heraklita o ogniu, który po-chłania wszystko.

Zatrzymajmy się na moment, żeby do-cenić filozoficzne znaczenie tych faktów. Każdy narząd zmysłu i każdy instrument badawczy, jaki jesteśmy w stanie wymyślić, opiera się w swoim działaniu na detekcji pewnego typu informacji zawartej w Natu-rze. Funkcjonowanie zmysłu dotyku wyma-ga istnienia stawiających opór powierzchni – te zaś nie mogą istnieć w świecie składają-cym się wyłącznie z gorącego gazu. Węch i smak opierają się na wykrywaniu związ-

ków chemicznych – są więc bezużyteczne w świecie, w którym wszystkie związki che-miczne się rozpadły.

Wielka gęstość materii przewidywana we wczesnym Wszechświecie oznacza po-nadto, że cząstki nieograniczenie wymienia-ją się energią, błyskawicznie „rozmywając” wszelkiego typu niejednorodności w rozkła-dzie materii i energii. Z każdym stopniem Celsjusza Kosmos zaczyna się robić coraz bardziej jednorodny.

Zastanówmy się teraz, czym są tak na-prawdę odbierane przez nas na co dzień sy-gnały. Fakt, że widzę w tej chwili za oknem drzewo, wymaga tego, aby z odrobinę inne-go kąta trafiał do moich oczu nieco inny ob-raz. Mój mózg przetwarza uporządkowane przestrzennie plamki o odmiennym kolorze na bliski mi język: oto liście i gałęzie. Róż-ne sygnały docierające z różnych miejsc to jednak przecież niejednorodność; w sytu-acji doskonałej jednorodności (którą fizy-cy w tym kontekście określają precyzyjniej jako izotropowość) z każdego kierunku do-cierałoby do mnie światło o dokładnie ta-kich samych właściwościach. To samo do-tyczy dźwięku. Dźwięk to wędrujące zabu-rzenie gęstości i, żebym mógł cokolwiek usłyszeć, w jednym punkcie ośrodka musi występować inna gęstość niż w punkcie są-siednim – a więc niejednorodność.

Hipotetyczny obserwator cofający się w czasie miałby więc wrażenie, że zaczyna-ją go, zupełnie dosłownie, opuszczać zmy-sły. Po zniknięciu dających się dotykać po-wierzchni i rozpadzie dających się wywą-chać lub posmakować substancji następuje rozmywanie się wszelkich różnic w jasno-ści i kolorze – cały świat staje się niemal do-skonale jednolitym morzem światła – oraz zamiana wszelkich rozpoznawalnych

Aż po granice Kosmosu

ŁUKASZ LAMŻA

Kosmologia jest nauką obserwacyjną, ale chce zaglądać poza nieprzeniknione bariery. Czy zdoła sięgnąć

do początku Wszechświata?

WIELKIE PYTANIA

Page 7: Wielkie Pytania

9

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

trywano początku Wszechświata. Dzięki temu zabiegowi Hartle i Hawking mogli za-proponować model „wyłaniania się” całego Wszechświata z odpowiednio zdefiniowa-nego stanu kwantowego.

To jednak nie koniec. Kosmolog amery-kański Lee Smolin od lat bada możliwość ist-nienia nie tylko jednego („naszego”) Wszech-świata, ale całego potężnego zbioru wszech-światów znanego jako Wieloświat (Multi-verse). Aby jednak dało się uczynić z tego modelu wyjaśnienie istnienia i cech naszego Wszechświata, należy przyjąć, że w Wielo-świecie obowiązuje przynajmniej część zna-nych nam praw przyrody – które „rozlewają się” teraz daleko poza dostępne nam granice Kosmosu na wielką społeczność miliardów i miliardów wszechświatów...

Jedną nogą w wiecznościKosmologia stoi więc w rozkroku. Jest bo-wiem nauką obserwacyjną, którą zdradził sam Wszechświat, ustawiając nieprzenik-nione – jak by się zdawało – bariery dla przepływu informacji. Na pierwszy plan wchodzą więc modele, teorie i prawa fizyki. Śmiałe spekulacje typu modelu Hartle’a- -Hawkinga albo Smolina mają rację bytu tylko wtedy, jeśli prawa fizyki są jednocze-śnie wiecznymi i niezmiennymi prawami przyrody. Wiecznymi, ponieważ chcemy je stosować do opisu procesów dziejących się dowolnie daleko w przeszłości i przy-szłości. Niezmiennymi, ponieważ chcemy je stosować w formie, którą ustaliliśmy tu i teraz. Naukowe wyjaśnienia Wszech-świata jawnie domagają się istnienia ele-mentu wiecznego i niezmiennego. Szcze-gólnej ważności zaczyna nabierać więc matematyka, która jeszcze w XVII czy XVIII w. była zaledwie skromną służką „prawdziwego” przyrodoznawstwa, czyli pilnego obserwowania skał, roślin, zwie-rząt, chmur i oceanów.

W większości dziedzin nauki rola mate-matyki jest użytkowa – geolog badający for-mację skalną albo biotechnolog sekwencjo-nujący genom bakteryjny korzystają z wielu narzędzi matematycznych, jednak zasadni-czym przedmiotem ich zainteresowania jest konkretny, namacalny obiekt przyrodniczy. Kosmolodzy podejmujący próby coraz bar-dziej wyczerpującego wyjaśnienia Wszech-świata – podobnie zresztą jak ich koledzy zajmujący się coraz bardziej fundamental-nymi teoriami cząstek, pól i oddziaływań – od pewnego punktu mają do dyspozycji wy-łącznie matematykę.

Wróćmy na chwilę do przedstawionego wyżej obrazu cofania się w czasie: w trakcie podróży ku najwcześniejszym chwilom ist-nienia świata jesteśmy stopniowo „opusz-

czani” przez świat zjawisk, a wszelkie realne i dające się wyobrazić zmysły natrafiają albo na pustkę, albo na jednolity, niedostarczają-cy żadnych informacji szum. Jest to świat, który milczy. Eksperyment i obserwacja to nic innego, jak pytania zadane światu. Świat jednak nie odpowiada.

Zwieńczeniem tendencji do matematyza-cji fizyki jest sugestia, że elementarne skład-niki Wszechświata są po prostu obiektami matematycznymi. Jest to stara hipoteza, wy-suwana m.in. przez pitagorejczyków, którzy nadawali prymat Liczbie, a także niektó-rych platończyków, którzy u podstaw świa-ta przyrody widzieli Formy Geometrycz-ne. Dzisiaj propozycje tego typu – w któ-rych rolę obiektów fundamentalnych peł-nią abstrakcyjne obiekty matematyczne, jak rozmaitości różniczkowalne albo wręcz roz-wiązania pewnych równań – wyłaniają się niespodziewanie jako końcowy efekt „obie-rania” nauki z podłoża obserwacyjnego.

Dziwny KosmosOd tych tendencji dziwniejszy jest chyba tylko fakt, jak niepostrzeżenie wyrastają one z ciała nauki. Nie istnieje prosta me-toda sprawdzenia, czy dany tekst lub wy-kład jest tekstem naukowym, czy nie. Nie ma w kosmologii wybojów na drodze wio-dącej od skromnego, systematycznego ba-

dania struktury galaktyk na podstawie ob-fitych danych obserwacyjnych po konstru-owanie najbardziej spekulatywnych scena-riuszy matematyczno-fizycznych. Każdy na-ukowiec i komentator nauki wyrabia sobie zdanie na ten temat samodzielnie, a w prze-strzeni publicznej nie brakuje ciągnących się latami dyskusji na temat tego, co jeszcze mieści się w ramach nauki o Przyrodzie, a co już nie.

Zostaliśmy postawieni w sytuacji, gdy docieramy do granic Kosmosu, które oka-zały się jednocześnie granicami kosmolo-gii i nauki jako takiej. Sam świat – nie z na-szej winy czy zaniedbania, lecz dzięki naszej staranności i dociekliwości – każe się nam zastanawiać nad kwestiami statusu praw przyrody i matematyki; roli obserwacji i teo-rii w nauce; wreszcie nad kosmicznym zna-czeniem piękna, elegancji i prostoty.

I pomyśleć, że to wszystko wynikło z ob-serwowania małych świecących punkcików na nocnym niebie... ņ

DR ŁUKASZ LAMŻA jest filozofem, specjalizuje się w filozofii przyrody. Członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych. Autor książki „Przekrój przez Wszechświat” (Copernicus Center Press, 2014).

ZESKANUJ KOD I OBEJRZYJ FILM:

Gdy na kolejnych stronach odnajdziesz fotokody, zeskanuj je smartfonem albo tabletem, żeby obejrzeć wypowiedzi naukowców na temat granic nauki (w jęz. angielskim).

GEORGE COYNE

(ur. 1933) amerykański teolog i kosmolog, były dłu-goletni dyrektor Watykań-skiego Obserwatorium Astronomicznego.

NATURALNIE – granice wy-jaśniania istnieją w każ-dej dziedzinie. Bo w każdej dziedzinie istnieją tajem-nice przekraczające ludzką zdolność wyjaśniania. W nauce poszukuje się na-

turalnych wyjaśnień dla naturalnych zjawisk. Moż-na by się długo spierać, co rozumiemy przez „na-turę”, ale z pewnością ist-nieją doświadczenia, które poza naturę wykraczają. Weźmy miłość – zarówno w sensie międzyludzkim, jak i religijnym. Jeśli jest to miłość prawdziwa, ist-nieją jej widoczne oznaki, które da się obserwować: naturalne zjawiska, które o niej świadczą. Ale miłości samej w so-bie nauka wyjaśniać nie potrafi, ponieważ przy-należy ona do sfery

wewnętrznej. Owa sfera wewnętrzna istnieje nie tyl-ko w istotach ludzkich, ale w całej naturze, i znajduje się poza zasięgiem nauki. Najlepiej, gdy nauka pozo-staje otwarta na istnienie takich doświadczeń. Nazy-wam je doświadczeniami, nie zaś wyjaśnieniami, po-nieważ zostawia to otwarte drzwi dla zagadnień takich jak miłość czy nasza relacja z Bogiem. Jeśli wierzę, że Bóg istnieje, to nie jest on dla mnie tylko Bogiem wy-jaśniającym, ale i Bogiem kochającym. I tu się wła-śnie kryją granice nauki.

CZY ISTNIEJĄ GRANICE NAUKI?

8

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

dźwięków w jednolity szum. Świat po prostu znika.Wróćmy do kosmologii. Ten sam problem dotyczy wszelkich dających się wyobra-zić metod pozyskiwania informacji. Istnie-je skończona liczba źródeł wiedzy o wcze-snym Wszechświecie i każde z tych źródeł – nośników informacji – ma ściśle określony zakres stosowania. Fotony „sięgają” wyłącz-nie do okresu, który nastąpił ok. 380 tys. lat po Wielkim Wybuchu. Zjawisk czy obiek-tów spoza tej granicy nie da się więc bez-pośrednio zobaczyć – zarejestrować foto-ny, które miały z nimi kontakt. Da się tylko wnioskować o ich istnieniu, opierając się na modelach teoretycznych. Neutrina penetru-ją nieco „głębiej” i Wszechświat staje się dla nich nieprzezroczysty ok. dwie sekundy po „punkcie zero”.

Naciąganie kołderkiDane obserwacyjne są pokarmem nauki. Co się dzieje przy ich braku? Renesanso-wi kartografowie lubowali się w wypełnia-niu białych plam na mapach, kreśląc nieist-niejące rzeki na nieistniejących kontynen-tach. Współcześni kosmolodzy są bardziej ostrożni, wykazując się przy tym niebywałą pomysłowością przy próbach „dopowiedze-nia” historii o początkach świata.

Część z tych prób to przezorne, trzeźwe ekstrapolacje. Badania prowadzone w Wiel-kim Zderzaczu Hadronów potwierdzają skuteczność zastosowania teorii kwantowej do energii odpowiadających temperaturom rzędu 1016°C. Wydaje się dość naturalne, że pytając o stan Wszechświata przy tempera-turze, powiedzmy, 1018°C, wciąż można ją stosować – bo to temperatury „zaledwie”

stukrotnie wyższe. Ale ostrożność gładko przechodzi w brawurę. Czy teorię kwanto-wą można stosować dla temperatur miliar-dy razy wyższych? Przypadek szczególnej teorii względności to pouczająca lekcja, że „demontaż fizyki” może nastąpić w wyniku tak trywialnego na pozór procesu, jakim jest zwiększanie prędkości.

Gdy rozciąga się zakres stosowania praw fizyki, pojawia się niepostrzeżenie pytanie o ich uniwersalność: czy znane przez nas prawa są tylko dogodnymi uogólnieniami, które mają nam pomagać w porządkowa-niu wiedzy, czy też Prawdziwymi Prawami Przyrody, czyli niezmiennym fundamen-tem Kosmosu w świecie rzeczy zmiennych i przemijających? Gdyby udało nam się uchwycić jeden z tych „odłamków wiecz-ności”, uzyskalibyśmy grunt dla poszerza-nia wiedzy poza granice obserwacji.

Sama idea Wielkiego Wybuchu rozu-mianego jako „punkt początkowy” wyni-ka z tego samego odruchu przedłużania stosowalności teorii fizycznych. Istnieją do-bre przesłanki obserwacyjne, by uważać, że przy cofaniu się w czasie następuje sprę-żanie się materii. W ramach ogólnej teorii względności Einsteina da się to modelować jako „obkurczanie się” czasoprzestrzeni, zaś najprostszy model przewiduje, że zbliżają-ce się do siebie „linie świata” spotykają się w jednym punkcie, nazywanym „osobliwo-ścią początkową”.

Mówiąc obrazowo, tym, co jesteśmy w stanie zaobserwować, są coraz bardziej zbliżające się do siebie linie, które nikną w gorącej, świetlistej „zupie”. Choć nasza wyobraźnia widzi punkt, w którym mo-głyby się one spotkać, sama teoria się tego jednak nie domaga. W języku matematyki

można wyrazić dowolny stan rzeczy – czaso-przestrzeń może się kończyć punktem, ale też węzełkiem, bańką albo kształtem świń-skiego ogonka. Punkt to jednak ewentual-ność najprostsza lub, mówiąc językiem nie-których fizyków-kosmologów, najbardziej elegancka. Poszukiwanie rozwiązań naj-prostszych to rozsądna reguła metodologicz-na, znana jako brzytwa Ockhama. W XX w. coraz częściej mówi się dodatkowo w fizyce o kryterium elegancji (Weinberg, Greene) czy wręcz piękna (Feynman, Gell-Mann). Już sam ten fakt pokazuje, że naukowcom zaczyna brakować bazy obserwacyjnej. Czy ornitolodzy powołują się na piękno albo ele-gancję teorii, gdy trzeba zadecydować, która z koncepcji ewolucyjnego pochodzenia śpie-wu ptaków jest prawdziwa?

Rozciąganie zakresu stosowania teorii bywa czasem doprowadzane jeszcze dalej i przypomina to, co Małgorzata Musiero-wicz nazwała przykrywaniem słonia koł-derką. W 1983 r. James Hartle i Stephen Hawking opublikowali artykuł, w którym zastosowali jedno z narzędzi matematycz-nych teorii kwantowej do opisu powstania Wszechświata. Wykorzystali procedurę ma-tematyczną, która pozwoliła na usunięcie z równań osobliwości początkowej, dzięki czemu z Wszechświata zniknęła wyraźna granica wyznaczająca jego „wnętrze”. Jest to o tyle istotne, że prawa fizyki definiowa-ne są zawsze na określonym obszarze cza-soprzestrzeni i granice tego obszaru stano-wią jednocześnie granice stosowania praw fizyki. Założenie Hartle’a-Hawkinga bywa czasem określane po prostu jako warunek braku granic (no boundary condition), z cze-go wynikać może stosowanie się praw fizy-ki poza „miejscem”, gdzie tradycyjnie upa-

Istnieje skończona liczba źródeł wiedzy o wczesnym Wszechświecie i każde ma ściśle określony zakres stosowania. Fotony np. „sięgają” wyłącznie do ok. 380 tys. lat po Wielkim Wybuchu.

WIELKIE PYTANIA

AD

HE

MA

R D

UR

O /

GE

TT

Y I

MA

GE

S

Page 8: Wielkie Pytania

9

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

trywano początku Wszechświata. Dzięki temu zabiegowi Hartle i Hawking mogli za-proponować model „wyłaniania się” całego Wszechświata z odpowiednio zdefiniowa-nego stanu kwantowego.

To jednak nie koniec. Kosmolog amery-kański Lee Smolin od lat bada możliwość ist-nienia nie tylko jednego („naszego”) Wszech-świata, ale całego potężnego zbioru wszech-światów znanego jako Wieloświat (Multi-verse). Aby jednak dało się uczynić z tego modelu wyjaśnienie istnienia i cech naszego Wszechświata, należy przyjąć, że w Wielo-świecie obowiązuje przynajmniej część zna-nych nam praw przyrody – które „rozlewają się” teraz daleko poza dostępne nam granice Kosmosu na wielką społeczność miliardów i miliardów wszechświatów...

Jedną nogą w wiecznościKosmologia stoi więc w rozkroku. Jest bo-wiem nauką obserwacyjną, którą zdradził sam Wszechświat, ustawiając nieprzenik-nione – jak by się zdawało – bariery dla przepływu informacji. Na pierwszy plan wchodzą więc modele, teorie i prawa fizyki. Śmiałe spekulacje typu modelu Hartle’a- -Hawkinga albo Smolina mają rację bytu tylko wtedy, jeśli prawa fizyki są jednocze-śnie wiecznymi i niezmiennymi prawami przyrody. Wiecznymi, ponieważ chcemy je stosować do opisu procesów dziejących się dowolnie daleko w przeszłości i przy-szłości. Niezmiennymi, ponieważ chcemy je stosować w formie, którą ustaliliśmy tu i teraz. Naukowe wyjaśnienia Wszech-świata jawnie domagają się istnienia ele-mentu wiecznego i niezmiennego. Szcze-gólnej ważności zaczyna nabierać więc matematyka, która jeszcze w XVII czy XVIII w. była zaledwie skromną służką „prawdziwego” przyrodoznawstwa, czyli pilnego obserwowania skał, roślin, zwie-rząt, chmur i oceanów.

W większości dziedzin nauki rola mate-matyki jest użytkowa – geolog badający for-mację skalną albo biotechnolog sekwencjo-nujący genom bakteryjny korzystają z wielu narzędzi matematycznych, jednak zasadni-czym przedmiotem ich zainteresowania jest konkretny, namacalny obiekt przyrodniczy. Kosmolodzy podejmujący próby coraz bar-dziej wyczerpującego wyjaśnienia Wszech-świata – podobnie zresztą jak ich koledzy zajmujący się coraz bardziej fundamental-nymi teoriami cząstek, pól i oddziaływań – od pewnego punktu mają do dyspozycji wy-łącznie matematykę.

Wróćmy na chwilę do przedstawionego wyżej obrazu cofania się w czasie: w trakcie podróży ku najwcześniejszym chwilom ist-nienia świata jesteśmy stopniowo „opusz-

czani” przez świat zjawisk, a wszelkie realne i dające się wyobrazić zmysły natrafiają albo na pustkę, albo na jednolity, niedostarczają-cy żadnych informacji szum. Jest to świat, który milczy. Eksperyment i obserwacja to nic innego, jak pytania zadane światu. Świat jednak nie odpowiada.

Zwieńczeniem tendencji do matematyza-cji fizyki jest sugestia, że elementarne skład-niki Wszechświata są po prostu obiektami matematycznymi. Jest to stara hipoteza, wy-suwana m.in. przez pitagorejczyków, którzy nadawali prymat Liczbie, a także niektó-rych platończyków, którzy u podstaw świa-ta przyrody widzieli Formy Geometrycz-ne. Dzisiaj propozycje tego typu – w któ-rych rolę obiektów fundamentalnych peł-nią abstrakcyjne obiekty matematyczne, jak rozmaitości różniczkowalne albo wręcz roz-wiązania pewnych równań – wyłaniają się niespodziewanie jako końcowy efekt „obie-rania” nauki z podłoża obserwacyjnego.

Dziwny KosmosOd tych tendencji dziwniejszy jest chyba tylko fakt, jak niepostrzeżenie wyrastają one z ciała nauki. Nie istnieje prosta me-toda sprawdzenia, czy dany tekst lub wy-kład jest tekstem naukowym, czy nie. Nie ma w kosmologii wybojów na drodze wio-dącej od skromnego, systematycznego ba-

dania struktury galaktyk na podstawie ob-fitych danych obserwacyjnych po konstru-owanie najbardziej spekulatywnych scena-riuszy matematyczno-fizycznych. Każdy na-ukowiec i komentator nauki wyrabia sobie zdanie na ten temat samodzielnie, a w prze-strzeni publicznej nie brakuje ciągnących się latami dyskusji na temat tego, co jeszcze mieści się w ramach nauki o Przyrodzie, a co już nie.

Zostaliśmy postawieni w sytuacji, gdy docieramy do granic Kosmosu, które oka-zały się jednocześnie granicami kosmolo-gii i nauki jako takiej. Sam świat – nie z na-szej winy czy zaniedbania, lecz dzięki naszej staranności i dociekliwości – każe się nam zastanawiać nad kwestiami statusu praw przyrody i matematyki; roli obserwacji i teo-rii w nauce; wreszcie nad kosmicznym zna-czeniem piękna, elegancji i prostoty.

I pomyśleć, że to wszystko wynikło z ob-serwowania małych świecących punkcików na nocnym niebie... ņ

DR ŁUKASZ LAMŻA jest filozofem, specjalizuje się w filozofii przyrody. Członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych. Autor książki „Przekrój przez Wszechświat” (Copernicus Center Press, 2014).

ZESKANUJ KOD I OBEJRZYJ FILM:

Gdy na kolejnych stronach odnajdziesz fotokody, zeskanuj je smartfonem albo tabletem, żeby obejrzeć wypowiedzi naukowców na temat granic nauki (w jęz. angielskim).

GEORGE COYNE

(ur. 1933) amerykański teolog i kosmolog, były dłu-goletni dyrektor Watykań-skiego Obserwatorium Astronomicznego.

NATURALNIE – granice wy-jaśniania istnieją w każ-dej dziedzinie. Bo w każdej dziedzinie istnieją tajem-nice przekraczające ludzką zdolność wyjaśniania. W nauce poszukuje się na-

turalnych wyjaśnień dla naturalnych zjawisk. Moż-na by się długo spierać, co rozumiemy przez „na-turę”, ale z pewnością ist-nieją doświadczenia, które poza naturę wykraczają. Weźmy miłość – zarówno w sensie międzyludzkim, jak i religijnym. Jeśli jest to miłość prawdziwa, ist-nieją jej widoczne oznaki, które da się obserwować: naturalne zjawiska, które o niej świadczą. Ale miłości samej w so-bie nauka wyjaśniać nie potrafi, ponieważ przy-należy ona do sfery

wewnętrznej. Owa sfera wewnętrzna istnieje nie tyl-ko w istotach ludzkich, ale w całej naturze, i znajduje się poza zasięgiem nauki. Najlepiej, gdy nauka pozo-staje otwarta na istnienie takich doświadczeń. Nazy-wam je doświadczeniami, nie zaś wyjaśnieniami, po-nieważ zostawia to otwarte drzwi dla zagadnień takich jak miłość czy nasza relacja z Bogiem. Jeśli wierzę, że Bóg istnieje, to nie jest on dla mnie tylko Bogiem wy-jaśniającym, ale i Bogiem kochającym. I tu się wła-śnie kryją granice nauki.

CZY ISTNIEJĄ GRANICE NAUKI?

8

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

dźwięków w jednolity szum. Świat po prostu znika.Wróćmy do kosmologii. Ten sam problem dotyczy wszelkich dających się wyobra-zić metod pozyskiwania informacji. Istnie-je skończona liczba źródeł wiedzy o wcze-snym Wszechświecie i każde z tych źródeł – nośników informacji – ma ściśle określony zakres stosowania. Fotony „sięgają” wyłącz-nie do okresu, który nastąpił ok. 380 tys. lat po Wielkim Wybuchu. Zjawisk czy obiek-tów spoza tej granicy nie da się więc bez-pośrednio zobaczyć – zarejestrować foto-ny, które miały z nimi kontakt. Da się tylko wnioskować o ich istnieniu, opierając się na modelach teoretycznych. Neutrina penetru-ją nieco „głębiej” i Wszechświat staje się dla nich nieprzezroczysty ok. dwie sekundy po „punkcie zero”.

Naciąganie kołderkiDane obserwacyjne są pokarmem nauki. Co się dzieje przy ich braku? Renesanso-wi kartografowie lubowali się w wypełnia-niu białych plam na mapach, kreśląc nieist-niejące rzeki na nieistniejących kontynen-tach. Współcześni kosmolodzy są bardziej ostrożni, wykazując się przy tym niebywałą pomysłowością przy próbach „dopowiedze-nia” historii o początkach świata.

Część z tych prób to przezorne, trzeźwe ekstrapolacje. Badania prowadzone w Wiel-kim Zderzaczu Hadronów potwierdzają skuteczność zastosowania teorii kwantowej do energii odpowiadających temperaturom rzędu 1016°C. Wydaje się dość naturalne, że pytając o stan Wszechświata przy tempera-turze, powiedzmy, 1018°C, wciąż można ją stosować – bo to temperatury „zaledwie”

stukrotnie wyższe. Ale ostrożność gładko przechodzi w brawurę. Czy teorię kwanto-wą można stosować dla temperatur miliar-dy razy wyższych? Przypadek szczególnej teorii względności to pouczająca lekcja, że „demontaż fizyki” może nastąpić w wyniku tak trywialnego na pozór procesu, jakim jest zwiększanie prędkości.

Gdy rozciąga się zakres stosowania praw fizyki, pojawia się niepostrzeżenie pytanie o ich uniwersalność: czy znane przez nas prawa są tylko dogodnymi uogólnieniami, które mają nam pomagać w porządkowa-niu wiedzy, czy też Prawdziwymi Prawami Przyrody, czyli niezmiennym fundamen-tem Kosmosu w świecie rzeczy zmiennych i przemijających? Gdyby udało nam się uchwycić jeden z tych „odłamków wiecz-ności”, uzyskalibyśmy grunt dla poszerza-nia wiedzy poza granice obserwacji.

Sama idea Wielkiego Wybuchu rozu-mianego jako „punkt początkowy” wyni-ka z tego samego odruchu przedłużania stosowalności teorii fizycznych. Istnieją do-bre przesłanki obserwacyjne, by uważać, że przy cofaniu się w czasie następuje sprę-żanie się materii. W ramach ogólnej teorii względności Einsteina da się to modelować jako „obkurczanie się” czasoprzestrzeni, zaś najprostszy model przewiduje, że zbliżają-ce się do siebie „linie świata” spotykają się w jednym punkcie, nazywanym „osobliwo-ścią początkową”.

Mówiąc obrazowo, tym, co jesteśmy w stanie zaobserwować, są coraz bardziej zbliżające się do siebie linie, które nikną w gorącej, świetlistej „zupie”. Choć nasza wyobraźnia widzi punkt, w którym mo-głyby się one spotkać, sama teoria się tego jednak nie domaga. W języku matematyki

można wyrazić dowolny stan rzeczy – czaso-przestrzeń może się kończyć punktem, ale też węzełkiem, bańką albo kształtem świń-skiego ogonka. Punkt to jednak ewentual-ność najprostsza lub, mówiąc językiem nie-których fizyków-kosmologów, najbardziej elegancka. Poszukiwanie rozwiązań naj-prostszych to rozsądna reguła metodologicz-na, znana jako brzytwa Ockhama. W XX w. coraz częściej mówi się dodatkowo w fizyce o kryterium elegancji (Weinberg, Greene) czy wręcz piękna (Feynman, Gell-Mann). Już sam ten fakt pokazuje, że naukowcom zaczyna brakować bazy obserwacyjnej. Czy ornitolodzy powołują się na piękno albo ele-gancję teorii, gdy trzeba zadecydować, która z koncepcji ewolucyjnego pochodzenia śpie-wu ptaków jest prawdziwa?

Rozciąganie zakresu stosowania teorii bywa czasem doprowadzane jeszcze dalej i przypomina to, co Małgorzata Musiero-wicz nazwała przykrywaniem słonia koł-derką. W 1983 r. James Hartle i Stephen Hawking opublikowali artykuł, w którym zastosowali jedno z narzędzi matematycz-nych teorii kwantowej do opisu powstania Wszechświata. Wykorzystali procedurę ma-tematyczną, która pozwoliła na usunięcie z równań osobliwości początkowej, dzięki czemu z Wszechświata zniknęła wyraźna granica wyznaczająca jego „wnętrze”. Jest to o tyle istotne, że prawa fizyki definiowa-ne są zawsze na określonym obszarze cza-soprzestrzeni i granice tego obszaru stano-wią jednocześnie granice stosowania praw fizyki. Założenie Hartle’a-Hawkinga bywa czasem określane po prostu jako warunek braku granic (no boundary condition), z cze-go wynikać może stosowanie się praw fizy-ki poza „miejscem”, gdzie tradycyjnie upa-

Istnieje skończona liczba źródeł wiedzy o wczesnym Wszechświecie i każde ma ściśle określony zakres stosowania. Fotony np. „sięgają” wyłącznie do ok. 380 tys. lat po Wielkim Wybuchu.

WIELKIE PYTANIA

AD

HE

MA

R D

UR

O /

GE

TT

Y I

MA

GE

S

Page 9: Wielkie Pytania

11

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

wiedzi poprzez naciśnięcie odpowiednie-go przycisku.

Sama aktywność mózgu mierzona jest pośrednio. Bezpośrednio pomiarowi pod-lega tzw. sygnał zależny od poziomu utle-nowania krwi (używa się skrótu BOLD, od blood-oxygen-level-dependent). Pomiar jest możliwy, gdyż utlenowana hemoglobi-na reaguje na silne pole magnetyczne wy-twarzane przez aparaturę inaczej niż nie-utlenowana. Przestrzeń skanu dzieli się na trójwymiarowe jednostki zwane wok-selami (woksel to jakby piksel obdarzony trzecim wymiarem), które nakładane są na anatomiczną mapę mózgu. Zakłada się, że obszary mózgu (a właściwie odpowia-dające im woksele), które zaangażowane są w wykonywanie konkretnych zadań, zgłaszają zapotrzebowanie na większą ilość „paliwa” – stąd transportowana po-winna być do nich większa ilość tlenu niż do obszarów mózgu, które nie uczestni-czyły bezpośrednio w przetwarzaniu da-nego bodźca lub rozwiązywaniu danego problemu. Naukowcy zakładają więc, że mapa przemian metabolicznych, obser-wowanych w poszczególnych wokselach, pokrywa się z mapą szczególnie aktyw-nych w danej sytuacji struktur mózgo-wych. Znane z mediów obrazy (kolorowe lub czarno-białe) prezentujące wyniki ba-dań powstają w rezultacie skomplikowa-nych procedur matematycznych.

Stare problemyW teorii wszystko wygląda świetnie. Bacz-niejsze przyjrzenie się eksperymentom po-kazuje jednak, że rzeczy są znacznie bardziej skomplikowane, niż wydają się na pierwszy rzut oka. Poucza o tym także historia nauki.

Na przełomie XVIII i XIX wieku ogromną karierę zrobiła frenologia, spopularyzowa-na przez austriackiego psychologa i neuro-loga Franza Josepha Galla. Uczony ten prze-konany był, że poszczególne obszary kory mózgowej odpowiedzialne są za konkret-ne aspekty psychiki ludzkiej i cechy zacho-wania jednostki. Założenie to samo w sobie nie jest kontrowersyjne – wiemy bowiem współcześnie, że np. inne struktury mózgo-we odpowiedzialne są za emocje (np. kora wyspy), a inne za przetwarzanie informa-cji wzrokowych (np. obszar V4 w korze po-tylicznej odpowiada za widzenie barwne). Swego rodzaju potwierdzeniem idei freno-logii było zlokalizowanie ośrodków Bro-ki i Wernickego, odpowiedzialnych od-powiednio za generowanie i rozumienie mowy. Gall poszedł jednak znacznie da-lej. Twierdził bowiem nie tylko, że funkcje psychiczne ściśle łączą się z organami mó-zgu („wykazał” aż 27 takich powiązań), ale że natężenie cech psychicznych łączy się z w i e l k o ś c i ą tych organów. Przypomi-nał tu innego słynnego uczonego tych cza-sów, antropologa i kryminologa Cesarego Lombroso, który w kształcie czaszki upa-trywał przyczyn skłonności przestępczych. Wątpliwość budzić mogą same stosowane przez Galla „metody badawcze”. Co praw-da, gdy ogłosił on, że ze względu na rozmiar płatów czołowych mózgu ludzkie zdolno-ści poznawcze są znacznie lepiej rozwinięte niż u innych zwierząt, to opierał się na ana-tomii porównawczej, jednak gdy połączył wielkość oczu ze świetnymi zdolnościami pamięciowymi, wystarczającym „dowo-dem” stała się obserwacja jednego „okazu” – własnego kolegi. Co ciekawe, frenologia wyszła poza mury uniwersytetów i przeisto-czyła się w swego rodzaju ruch społeczny.

Oceny tego zjawiska dokonywane przez hi-storyków nauki nie są jednoznaczne – jedni we frenologii widzą szkodliwą szarlatanerię, zaś inni burzliwe początki współczesnych nauk o mózgu.

Da się zaobserwować spore podobień-stwo pomiędzy frenologią Galla a niektó-rymi interpretacjami współczesnych da-nych, uzyskiwanych choćby za pomocą fMRI. Niektórzy twierdzą nawet złośliwie, że mamy do czynienia z powrotem do fre-nologii, czy też z neofrenologią. Wśród naukowców nie brakuje wciąż zwolen-ników rozpowszechnionego w latach 80. ubiegłego stulecia, a nawiązującego do po-mysłu Galla poglądu, że organizacja mó-zgu ma charakter modularny. Zgodnie z tą ideą konkretne moduły – obszary za-równo kory mózgowej, jak i starsze ewo-lucyjnie struktury podkorowe – odpowia-dają za nasze zachowania, zdolności po-znawcze, emocje i treści umysłu. Zwolen-nicy tego poglądu twierdzą, że fMRI po-zwala nam uzyskać „obrazy umysłu”, któ-re rozumiane są całkiem dosłownie. Czy znajdujemy się więc na dobrej drodze, aby dowiedzieć się wszystkiego o mózgowym podłożu życia naszych umysłów? Wiele pozwala sądzić, że odpowiedź jest twier-dząca. Warto zachować jednak dozę zdro-wego rozsądku i sceptycyzmu.

Czy przez dziurkę od klucza widać wszystko?

Jedną z zadziwiających cech mózgu jest jego plastyczność. Przejawia się ona m.in. w tym, że funkcje uszkodzonych struk-tur przejmowane mogą być przez zdro-we – dzięki temu możliwa jest choćby re-habilitacja osób, których mózgi uległy

Mózg autora tekstu zobrazowany metodą rezonansu magnetycznego

AR

CH

IWU

M P

RY

WA

TN

E

10

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

M ożna zaryzykować stwierdze-nie, że spośród wszystkich dziedzin wiedzy największy postęp dokonuje się obecnie

w neuronauce, czyli dyscyplinie badają-cej mózg oraz wpływ zachodzących w nim procesów na zachowanie całego organizmu. Również jak w żadnej innej dyscyplinie po-stęp ten wzbudza społeczne zainteresowa-nie – eksperymenty i teorie neuronaukowe opisywane są przez media, a nawet stają się przedmiotem kawiarnianych dyskusji, zaś książki neuronaukowców zajmują wysokie miejsca na listach bestsellerów.

Dzieje się tak przede wszystkim dlate-go, że badania prowadzone przez neuro-naukowców często dotykają odwiecznych problemów filozoficznych, takich jak na-tura świadomości, istnienie wolnej woli czy podstawy moralności, i skłaniają przy-najmniej do przeformułowania lub dopre-cyzowania tych pytań, a czasami wręcz proponują odpowiedzi podważające po-toczne wyobrażenia o ludzkiej naturze. Co więcej, liczba projektów naukowych

z przedrostkiem „neuro” w nazwie może przyprawiać o lekki zawrót głowy – napo-tykamy już nie tylko neuropsychologię czy neurokognitywistykę, ale także: neu-roestetykę, neuroekonomię, neurofilozo-fię, neuroetykę, a nawet i neuroteologię.

Łatwo więc ulec pokusie uznania, że to właśnie neuronauka jest dyscypliną, któ-ra rozstrzygnęła już (lub zrobi to nieba-wem) ważkie problemy kondycji ludzkiej. Popularyzatorzy nauki, dziennikarze, a nawet sami uczeni często zapominają jednak, że czym innym są dane uzyskiwa-ne za pomocą skomplikowanej i niezwy-kle kosztownej aparatury, a czym innym teoretyczne interpretacje tych danych.

Warsztat podglądaczaNeuronaukowcy dysponują współcześnie wieloma – dobrze wypróbowanymi oraz stosunkowo nowymi – metodami badaw-czymi. Do tej pierwszej grupy należą m.in. badania wpływu uszkodzeń mózgu (lezji) na zachowanie oraz rejestrowanie aktyw-

ności elektrycznej pojedynczych neuronów. Drugą grupę stanowią natomiast metody obrazowania aktywności całego mózgu lub wybranych jego struktur za pomocą tech-nik bazujących na rezonansie magnetycz-nym (MR).

Choć całkiem niedawno neuroanato-mia wzbogaciła się o zaawansowaną tech-nikę wizualizacji struktury mózgu, opar-tą na śledzeniu dyfuzji cząsteczek wody (DTI), największą uwagę przykuwa funk-cjonalne obrazowanie rezonansem mag-netycznym (fMRI). Główna zaleta tej upo-wszechnionej w latach 90. XX wieku me-tody wiąże się z możliwością „podgląda-nia”, jak aktywność mózgu zmienia się w czasie wykonywania rozmaitych za-dań. Co kilka sekund (w praktyce oko-ło trzech) generowany jest nowy obraz, co pozwala „przyłapać mózg na gorącym uczynku”, gdy mierzy się on z zadania-mi postawionymi przez badacza. Bodźce wyświetlane są zazwyczaj w specjalnych okularach lub odtwarzane za pomocą słu-chawek, zaś badana osoba udziela odpo-

Czy można podglądać umysł?

MATEUSZ HOHOL

Badania neuronaukowe nie są łatwe: wymagają aparatury, wiedzy i świadomości ograniczeń. Łatwo się za to tworzy w tej dziedzinie mity.

NA

SA

/ J

PL-

CA

LTE

CH

WIELKIE PYTANIA

Page 10: Wielkie Pytania

11

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

wiedzi poprzez naciśnięcie odpowiednie-go przycisku.

Sama aktywność mózgu mierzona jest pośrednio. Bezpośrednio pomiarowi pod-lega tzw. sygnał zależny od poziomu utle-nowania krwi (używa się skrótu BOLD, od blood-oxygen-level-dependent). Pomiar jest możliwy, gdyż utlenowana hemoglobi-na reaguje na silne pole magnetyczne wy-twarzane przez aparaturę inaczej niż nie-utlenowana. Przestrzeń skanu dzieli się na trójwymiarowe jednostki zwane wok-selami (woksel to jakby piksel obdarzony trzecim wymiarem), które nakładane są na anatomiczną mapę mózgu. Zakłada się, że obszary mózgu (a właściwie odpowia-dające im woksele), które zaangażowane są w wykonywanie konkretnych zadań, zgłaszają zapotrzebowanie na większą ilość „paliwa” – stąd transportowana po-winna być do nich większa ilość tlenu niż do obszarów mózgu, które nie uczestni-czyły bezpośrednio w przetwarzaniu da-nego bodźca lub rozwiązywaniu danego problemu. Naukowcy zakładają więc, że mapa przemian metabolicznych, obser-wowanych w poszczególnych wokselach, pokrywa się z mapą szczególnie aktyw-nych w danej sytuacji struktur mózgo-wych. Znane z mediów obrazy (kolorowe lub czarno-białe) prezentujące wyniki ba-dań powstają w rezultacie skomplikowa-nych procedur matematycznych.

Stare problemyW teorii wszystko wygląda świetnie. Bacz-niejsze przyjrzenie się eksperymentom po-kazuje jednak, że rzeczy są znacznie bardziej skomplikowane, niż wydają się na pierwszy rzut oka. Poucza o tym także historia nauki.

Na przełomie XVIII i XIX wieku ogromną karierę zrobiła frenologia, spopularyzowa-na przez austriackiego psychologa i neuro-loga Franza Josepha Galla. Uczony ten prze-konany był, że poszczególne obszary kory mózgowej odpowiedzialne są za konkret-ne aspekty psychiki ludzkiej i cechy zacho-wania jednostki. Założenie to samo w sobie nie jest kontrowersyjne – wiemy bowiem współcześnie, że np. inne struktury mózgo-we odpowiedzialne są za emocje (np. kora wyspy), a inne za przetwarzanie informa-cji wzrokowych (np. obszar V4 w korze po-tylicznej odpowiada za widzenie barwne). Swego rodzaju potwierdzeniem idei freno-logii było zlokalizowanie ośrodków Bro-ki i Wernickego, odpowiedzialnych od-powiednio za generowanie i rozumienie mowy. Gall poszedł jednak znacznie da-lej. Twierdził bowiem nie tylko, że funkcje psychiczne ściśle łączą się z organami mó-zgu („wykazał” aż 27 takich powiązań), ale że natężenie cech psychicznych łączy się z w i e l k o ś c i ą tych organów. Przypomi-nał tu innego słynnego uczonego tych cza-sów, antropologa i kryminologa Cesarego Lombroso, który w kształcie czaszki upa-trywał przyczyn skłonności przestępczych. Wątpliwość budzić mogą same stosowane przez Galla „metody badawcze”. Co praw-da, gdy ogłosił on, że ze względu na rozmiar płatów czołowych mózgu ludzkie zdolno-ści poznawcze są znacznie lepiej rozwinięte niż u innych zwierząt, to opierał się na ana-tomii porównawczej, jednak gdy połączył wielkość oczu ze świetnymi zdolnościami pamięciowymi, wystarczającym „dowo-dem” stała się obserwacja jednego „okazu” – własnego kolegi. Co ciekawe, frenologia wyszła poza mury uniwersytetów i przeisto-czyła się w swego rodzaju ruch społeczny.

Oceny tego zjawiska dokonywane przez hi-storyków nauki nie są jednoznaczne – jedni we frenologii widzą szkodliwą szarlatanerię, zaś inni burzliwe początki współczesnych nauk o mózgu.

Da się zaobserwować spore podobień-stwo pomiędzy frenologią Galla a niektó-rymi interpretacjami współczesnych da-nych, uzyskiwanych choćby za pomocą fMRI. Niektórzy twierdzą nawet złośliwie, że mamy do czynienia z powrotem do fre-nologii, czy też z neofrenologią. Wśród naukowców nie brakuje wciąż zwolen-ników rozpowszechnionego w latach 80. ubiegłego stulecia, a nawiązującego do po-mysłu Galla poglądu, że organizacja mó-zgu ma charakter modularny. Zgodnie z tą ideą konkretne moduły – obszary za-równo kory mózgowej, jak i starsze ewo-lucyjnie struktury podkorowe – odpowia-dają za nasze zachowania, zdolności po-znawcze, emocje i treści umysłu. Zwolen-nicy tego poglądu twierdzą, że fMRI po-zwala nam uzyskać „obrazy umysłu”, któ-re rozumiane są całkiem dosłownie. Czy znajdujemy się więc na dobrej drodze, aby dowiedzieć się wszystkiego o mózgowym podłożu życia naszych umysłów? Wiele pozwala sądzić, że odpowiedź jest twier-dząca. Warto zachować jednak dozę zdro-wego rozsądku i sceptycyzmu.

Czy przez dziurkę od klucza widać wszystko?

Jedną z zadziwiających cech mózgu jest jego plastyczność. Przejawia się ona m.in. w tym, że funkcje uszkodzonych struk-tur przejmowane mogą być przez zdro-we – dzięki temu możliwa jest choćby re-habilitacja osób, których mózgi uległy

Mózg autora tekstu zobrazowany metodą rezonansu magnetycznego

AR

CH

IWU

M P

RY

WA

TN

E

10

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

M ożna zaryzykować stwierdze-nie, że spośród wszystkich dziedzin wiedzy największy postęp dokonuje się obecnie

w neuronauce, czyli dyscyplinie badają-cej mózg oraz wpływ zachodzących w nim procesów na zachowanie całego organizmu. Również jak w żadnej innej dyscyplinie po-stęp ten wzbudza społeczne zainteresowa-nie – eksperymenty i teorie neuronaukowe opisywane są przez media, a nawet stają się przedmiotem kawiarnianych dyskusji, zaś książki neuronaukowców zajmują wysokie miejsca na listach bestsellerów.

Dzieje się tak przede wszystkim dlate-go, że badania prowadzone przez neuro-naukowców często dotykają odwiecznych problemów filozoficznych, takich jak na-tura świadomości, istnienie wolnej woli czy podstawy moralności, i skłaniają przy-najmniej do przeformułowania lub dopre-cyzowania tych pytań, a czasami wręcz proponują odpowiedzi podważające po-toczne wyobrażenia o ludzkiej naturze. Co więcej, liczba projektów naukowych

z przedrostkiem „neuro” w nazwie może przyprawiać o lekki zawrót głowy – napo-tykamy już nie tylko neuropsychologię czy neurokognitywistykę, ale także: neu-roestetykę, neuroekonomię, neurofilozo-fię, neuroetykę, a nawet i neuroteologię.

Łatwo więc ulec pokusie uznania, że to właśnie neuronauka jest dyscypliną, któ-ra rozstrzygnęła już (lub zrobi to nieba-wem) ważkie problemy kondycji ludzkiej. Popularyzatorzy nauki, dziennikarze, a nawet sami uczeni często zapominają jednak, że czym innym są dane uzyskiwa-ne za pomocą skomplikowanej i niezwy-kle kosztownej aparatury, a czym innym teoretyczne interpretacje tych danych.

Warsztat podglądaczaNeuronaukowcy dysponują współcześnie wieloma – dobrze wypróbowanymi oraz stosunkowo nowymi – metodami badaw-czymi. Do tej pierwszej grupy należą m.in. badania wpływu uszkodzeń mózgu (lezji) na zachowanie oraz rejestrowanie aktyw-

ności elektrycznej pojedynczych neuronów. Drugą grupę stanowią natomiast metody obrazowania aktywności całego mózgu lub wybranych jego struktur za pomocą tech-nik bazujących na rezonansie magnetycz-nym (MR).

Choć całkiem niedawno neuroanato-mia wzbogaciła się o zaawansowaną tech-nikę wizualizacji struktury mózgu, opar-tą na śledzeniu dyfuzji cząsteczek wody (DTI), największą uwagę przykuwa funk-cjonalne obrazowanie rezonansem mag-netycznym (fMRI). Główna zaleta tej upo-wszechnionej w latach 90. XX wieku me-tody wiąże się z możliwością „podgląda-nia”, jak aktywność mózgu zmienia się w czasie wykonywania rozmaitych za-dań. Co kilka sekund (w praktyce oko-ło trzech) generowany jest nowy obraz, co pozwala „przyłapać mózg na gorącym uczynku”, gdy mierzy się on z zadania-mi postawionymi przez badacza. Bodźce wyświetlane są zazwyczaj w specjalnych okularach lub odtwarzane za pomocą słu-chawek, zaś badana osoba udziela odpo-

Czy można podglądać umysł?

MATEUSZ HOHOL

Badania neuronaukowe nie są łatwe: wymagają aparatury, wiedzy i świadomości ograniczeń. Łatwo się za to tworzy w tej dziedzinie mity.

NA

SA

/ J

PL-

CA

LTE

CH

WIELKIE PYTANIA

Page 11: Wielkie Pytania

13

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

Wbrew granicomGRZEGORZ JANKOWICZ

Spotkanie między nauką a humanistyką jest niezbędne także dlatego, że obydwa światy mogą się inspirować i wery�kować.

P ytanie o granicę danej dyscypliny nauki jest zarazem pytaniem o jej podstawową regułę, którą kieru-ją się badacze – czyli nomos. Każda

z dziedzin wiedzy posiada swój własny zbiór zasad. Grecki rzeczownik nomos tłumaczy się zazwyczaj jako „prawo”, ale źródłowy sens tego słowa był inny i odsyłał do gestu zajęcia jakiegoś terytorium.

Własne toryWyobraźmy sobie kawałek przestrzeni, któ-ry grupa ludzi postanawia zaanektować, by utworzyć na nim nowe państwo. Chcą wy-dzielenia strefy, odłączenia jej od reszty ob-szaru, czyli wykreślenia granicy. Starożytni Grecy ów proces łączyli z ustanowieniem pierwszej reguły, która wyznaczała zakres dopuszczalnych działań danej wspólnoty i należących do niej jednostek. Zajmując te-rytorium, natychmiast obrysowywano je li-nią graniczną, a następnie tworzono właści-we mu zasady postępowania. Ci, którzy się do nich stosowali, mieli prawo przebywać w granicach. Innym wstęp był wzbroniony.

Rozwój dyscyplin humanistycznych i przyrodniczych sprowadzał się do podziału uniwersum wiedzy na terytoria, które bar-dzo często przypominały (i nadal przypo-minają) warowne twierdze, zamieszkiwane przez strażników strzegących ich suweren-ności. Granice były, rzecz jasna, potrzebne. Po pierwsze, by wyznaczyć zakres tematycz-ny danej dziedziny: czym ma się zajmować humanistyka, a czym nauki przyrodnicze? Gdzie kończą się kompetencje filozofii, a za-czynają powinności teorii nauki? Po drugie, granice pomagały w wypracowaniu metod badania, w tworzeniu narzędzi, bez których żadna z dyscyplin obejść się nie może. Po trzecie, wydzielenie konkretnych obszarów służyło pozyskiwaniu środków na studia i eksperymenty. Stawki były więc (i są) bar-dzo wysokie, nie powinno zatem dziwić, że granice stawały się coraz szczelniejsze.

Największy podział zarysował się między humanistyką a naukami przyrodniczymi. W XX w. przedstawiciele obu obszarów wie-dzy podkreślali rozłączność swych zaintere-sowań, metod oraz celów. Na fundamental-

ne pytania (o naturę świata, o to, czym i kim jest człowiek, jakie jest nasze miejsce wśród innych bytów) udzielano całkowicie róż-nych odpowiedzi. Ale nie sama różnica oka-zała się źródłem problemu, lecz założenie, że dyscypliny humanistyczne i nauki przy-rodnicze są względem siebie całkowicie nie-współmierne. Że nauka podąża innym to-rem niż humanistyka, że osiągnięcia jednej nie mają nic wspólnego z ustaleniami dru-giej, że dialog między obydwoma światami jest nie tylko niemożliwy, ale wręcz zbędny.

Dialog, a choćby spórW 1956 r. ukazała się książka Ch. P. Sno-wa pt. „Dwie kultury”, która opowiada o podziale na kulturę naukową oraz huma-nistyczną. Pierwsza powstaje i rozwija się w ośrodkach akademickich. Jest dostępna nielicznym specjalistom, którzy swe bada-nia prezentują we własnym gronie, nie ma-jąc narzędzi, które pozwoliłyby im przedło-żyć efekty pracy szerszej publiczności. Dru-ga natomiast, ignorując naukę, wypełnia przestrzeń społeczną własnymi narracjami. Snow sceptycznie odnosił się do ewentual-nej zmiany tego stanu, ale w kolejnych wy-daniach swej pracy sugerował, że w przy-

OLI

SC

AR

FF

/ G

ET

TY

IM

AG

ES

szłości być może powstanie „trzecia kultu-ra” – efekt bezpośredniego współdziałania między humanistami a naukowcami.

Czterdzieści lat później John Brockman uczynił z frazy Snowa tytuł zredagowanego przez siebie zbioru tekstów różnych auto-rów. Ale w jego wizji „trzecia kultura” jest zjawiskiem zupełnie innym. Zamiast alian-su zwaśnionych światów, obserwujemy roz-wój nowej kultury naukowej, która – już bez pośrednictwa humanistów – zaczęła się komunikować ze społeczeństwem, propo-nując nowe modele myślenia. Fundamen-tem tych ostatnich byłyby już nie dywaga-cje filozofów i teologów, lecz efekty nauko-wych badań. W domyśle: kultura naukowa gwarantuje pewniejszą podstawę naszych przeświadczeń o naturze świata i życiu.

We wstępie do rozprawy pt. „Czy fizyka jest nauką humanistyczną?” ks. prof. Michał Heller twierdzi, że Brockmanowska wiara w nieograniczone możliwości nauki, która doskonale radzi sobie bez wsparcia huma-nistyki, jest bezpodstawna. Nie chodzi bo-wiem jedynie o popularyzację efektów ba-dań i umieszczenie ich w przestrzeni pu-blicznej, ale przede wszystkim o wspólny namysł nad kwestiami, które ani w obrę-bie nauk przyrodniczych, ani humanisty-ki nie znajdują ostatecznego rozstrzygnię-cia. Zgadzam się z tą tezą, ale chętnie bym ją wzmocnił. Spotkanie na granicy między humanistami a naukowcami jest potrzeb-ne także dlatego, że oba światy mogą się in-spirować i weryfikować. Osiągnięcia nauk przyrodniczych zmieniają sposób postrzega-nia rzeczywistości, wskazując zjawiska oraz procesy, których wcześniej nie uwzględnia-liśmy. Z drugiej strony – humanistyczny na-mysł może pomóc w powstrzymaniu pew-nych działań naukowych, których celem jest np. nadmierna technologizacja naszego życia. Nie chodzi bowiem jedynie o pozna-nie, o naukowe efekty prowadzonych przez nas badań, lecz przede wszystkim o ich wpływ na naszą egzystencję. Celem nie po-winno być wynajdywanie nowych narzędzi do władania jakimś terytorium, lecz jego do-bre zamieszkiwanie.

Rozwój ludzkości jest stymulowany nie tylko przez pokonywanie przeszkód, mate-rialnych czy intelektualnych. Także – cza-sem – przez ich ustanawianie. Humanistyka i nauka nie mogą się zamykać w swych gra-nicach, lecz muszą działać wbrew tym gra-nicom, inicjując nieustający dialog, przera-dzający się – dlaczegóż by nie! – w otwarty spór. ņ

DR GRZEGORZ JANKOWICZ jest krytykiem literackim i dyrektorem wykonawczym Festiwalu Kopernika.

12

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

uszkodzeniu (neuronauka porzuciła spotykany jeszcze niekiedy w szkołach mit, jakoby mózgi osób dorosłych nie były podatne na żadne zmiany). Oczywi-ście plastyczność ta ma swoje granice, jed-nak z pewnością trzeba zapomnieć o moż-liwości przyporządkowania jeden-do-je-den danej funkcji do określonej struktu-ry mózgowej. Co więcej, jedno z najważ-niejszych odkryć neuronauki ostatnich lat dotyczy tzw. neuronów lustrzanych. Ba-dacze z Parmy odkryli, że te same neuro-ny kory motorycznej mózgu aktywowane są zarówno wtedy, gdy makak sam chwy-ta przedmiot, jak i wtedy, gdy tylko obser-wuje analogiczną czynność wykonywaną przez inną małpę (np. naukowca). Okazu-je się więc, że pewne komórki, czy też ich zespoły, mogą kodować informacje doty-czące pozornie tak odległych sfer aktyw-ności jak widzenie (percepcja) i chwytanie czegoś (działanie). Nie istnieje więc mó-zgowy „moduł chwytania” odseparowany od „modułu widzenia”.

Jeśli chodzi o samo obrazowanie mó-zgu za pomocą funkcjonalnego rezonan-su magnetycznego, problemy sprawia po-średni charakter tej techniki. Jak pamię-tamy, faktycznie mierzona jest nie tyle aktywność mózgu, co skorelowane z nią przemiany metaboliczne – sygnał BOLD. Z badań aktywności pojedynczych neu-ronów, gdzie pomiar dokonywany jest za pomocą mikroelektrod wprowadzanych bezpośrednio do tkanki, wiadomo, że nie wszystko, co dzieje się w naszych mó-zgach, odciska swe piętno w postaci sy-gnału rejestrowanego przez aparaturę re-zonansu magnetycznego. Pewne ekspery-menty pokazują, że sygnał BOLD, infor-mujący o zmianach poziomu krwi niosą-cej tlen, wcale nie musi się ściśle wiązać z aktywnością komórek nerwowych.

Oczywiście, wiedza ta nie podważa całkowicie fundamentalnego założenia, na którym opiera się najpopularniejsza i prawdopodobnie najlepsza technika ob-razowania aktywności mózgu, jaką obec-nie dysponujemy, ale pokazuje, że nie mówi nam ona wszystkiego. Problemem jest ponadto rozdzielczość aparatury. W odstępach czasowych, gdy uzyskiwa-ne są kolejne obrazy, w mózgu dzieje się bardzo dużo.

Jeszcze innym przykładem „proble-mów z fMRI” jest przyznanie w 2012 r. Craigowi Bennettowi, Abigail Baird, Mi-chaelowi Millerowi i George’owi Wol-forowi nagrody Ig Nobla (potocznie na-zywanej „antynoblem”). Wykorzystując aparaturę MR oraz statystykę, zauważy-li oni „mózgowy sygnał”... martwego ło-sosia atlantyckiego. Przykład ten poka-

zuje, że ograniczenia techniczne to nie wszystko. Na domiar złego, niektórzy uczeni swobodnie podchodzą do standar-dów badawczych.

Niekiedy trudno również wnioskować, czy uczestnik eksperymentu, rozwią-zujący jakiś problem leżąc w klaustro-fobicznych warunkach, w głośnej i nie-wygodnej maszynie, nierzadko nawet przez godzinę, w normalnych życiowych warunkach zachowałby się tak samo. Np. w badaniach dylematów moralnych może paść pytanie – skądinąd bardzo ży-ciowe – o to, czy uczestnik ściągałby na egzaminie, wiedząc, że gdyby spostrzegł to profesor, mógłby zastosować zbiorowe kary. Czy badany w prawdziwym życiu postąpiłby dokładnie tak, jak odpowie-dział w eksperymencie?

Oczywiście, każdy eksperyment na-ukowy wiąże się z uproszczeniami. Jest wręcz tak, że nowożytna nauka narodzi-ła się, gdy zamiast poszukiwania ostatecz-nej natury doceniono wartość idealizacji. Jednak w przypadku badania zachowań w sytuacjach społecznych i moralnych, które interesują neuronaukowców i eks-cytują popularyzatorów, uproszczenia te mogą być szczególnie trudne do zaakcep-towania. Sceptyk mógłby powiedzieć, że warunki panujące w fMRI i wiedza, że uczestniczy się w sztucznej, zaaranżowa-nej przez zespół badawczy sytuacji ekspe-rymentalnej, nie może prowadzić do rze-telnej wiedzy. To zdecydowanie zbyt ra-dykalny sceptycyzm, jednak życie bogate jest w niuanse, których nie da się włączyć w plan eksperymentalny.

Neuronauka – to skomplikowaneNeuronauka może się chlubić ogromny-mi sukcesami, ale zdrowy sceptycyzm, po-wstrzymujący wyciąganie zbyt pochopnych wniosków, bez wątpienia jej nie zaszkodzi. Podobnie jak nie ma w świecie dwóch iden-tycznych odcisków palców, nie ma również dwóch takich samych mózgów. Tak samo jak gołym okiem widzimy różnice w wyglą-dzie ludzi, tak nawet laik zauważy, że ob-razy dwóch różnych mózgów silnie się od siebie różnią. Mózg nie jest ponadto ściśle zaprogramowanym komputerem – a przy-najmniej jest nie tylko nim. Skomplikowa-na maszyneria neuronalna sterowana jest licznymi substancjami chemicznymi, zwa-nymi neurotransmiterami. Modulują one połączenia międzyneuronalne, a te z kolei wpływają na nasze nastroje i zachowania – także te społeczne.

Maszyneria, która czyni nas tym, kim jesteśmy, jest naprawdę skomplikowa-na i subtelna. Podróż w głąb mózgu to fa-scynująca przygoda i naprawdę warto się w nią udać. Prócz książek i artykułów nie za-szkodzi zabrać w nią jednak także zdrowego rozsądku. ņ

DR MATEUSZ HOHOL jest kognitywistą i filozofem. Pracuje na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II oraz w dziale naukowym „TP”. Członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych. Autor książki „Wyjaśnić umysł” (Copernicus Center Press, 2013).

WILLEM DREES

(ur. 1954) holenderski filo-zof, autor wielu książek po-święconych relacjom nauki i religii oraz redaktor na-czelny prestiżowego czaso-pisma naukowego „Zygon”.

TAKICH GRANIC jest wie-le. Znaczna część to grani-ce praktyczne: gdy brakuje

nam danych lub nie jesteśmy w stanie trafnie przewidywać. Ale istnieją też granice dale-ko bardziej fundamentalne. Jedna z nich polega na tym, że nauka zawsze wyjaśnia stan aktualny, odnosząc się do stanów wcześniejszych: jeśli chcesz zrozumieć dzi-siejszą pogodę, musisz wiedzieć, jaka pogoda była wczoraj czy przedwczoraj. Dlatego np. na pytanie: „Dla-czego coś w ogóle istnieje?” – nauka nie potrafi udzielić odpowiedzi. Bo wymagało-by to poznania stanu wcze-śniejszego, a właśnie o ów

stan wcześniejszy pytamy. To jakby chcieć się zbliżyć do horyzontu – zaraz poja-wia się nowy horyzont i nie wiadomo, co jest poza nim. Inna tego rodzaju granica tyczy się wartości. Zarów-no sądów na temat pięk-na, jak i sądów moralnych: o dobru i złu. Ludzkie zacho-wanie daje się wytłumaczyć naukowo, ale wciąż pozosta-je pytanie, czy jest ono do-bre, czy złe. Odpowiedź na nie wymaga zdecydowanie szerszej perspektywy niż ta, której dostarcza wyja-śnianie naukowe.

WIELKIE PYTANIA

CZY ISTNIEJĄ GRANICE NAUKI?

Page 12: Wielkie Pytania

13

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

Wbrew granicomGRZEGORZ JANKOWICZ

Spotkanie między nauką a humanistyką jest niezbędne także dlatego, że obydwa światy mogą się inspirować i wery�kować.

P ytanie o granicę danej dyscypliny nauki jest zarazem pytaniem o jej podstawową regułę, którą kieru-ją się badacze – czyli nomos. Każda

z dziedzin wiedzy posiada swój własny zbiór zasad. Grecki rzeczownik nomos tłumaczy się zazwyczaj jako „prawo”, ale źródłowy sens tego słowa był inny i odsyłał do gestu zajęcia jakiegoś terytorium.

Własne toryWyobraźmy sobie kawałek przestrzeni, któ-ry grupa ludzi postanawia zaanektować, by utworzyć na nim nowe państwo. Chcą wy-dzielenia strefy, odłączenia jej od reszty ob-szaru, czyli wykreślenia granicy. Starożytni Grecy ów proces łączyli z ustanowieniem pierwszej reguły, która wyznaczała zakres dopuszczalnych działań danej wspólnoty i należących do niej jednostek. Zajmując te-rytorium, natychmiast obrysowywano je li-nią graniczną, a następnie tworzono właści-we mu zasady postępowania. Ci, którzy się do nich stosowali, mieli prawo przebywać w granicach. Innym wstęp był wzbroniony.

Rozwój dyscyplin humanistycznych i przyrodniczych sprowadzał się do podziału uniwersum wiedzy na terytoria, które bar-dzo często przypominały (i nadal przypo-minają) warowne twierdze, zamieszkiwane przez strażników strzegących ich suweren-ności. Granice były, rzecz jasna, potrzebne. Po pierwsze, by wyznaczyć zakres tematycz-ny danej dziedziny: czym ma się zajmować humanistyka, a czym nauki przyrodnicze? Gdzie kończą się kompetencje filozofii, a za-czynają powinności teorii nauki? Po drugie, granice pomagały w wypracowaniu metod badania, w tworzeniu narzędzi, bez których żadna z dyscyplin obejść się nie może. Po trzecie, wydzielenie konkretnych obszarów służyło pozyskiwaniu środków na studia i eksperymenty. Stawki były więc (i są) bar-dzo wysokie, nie powinno zatem dziwić, że granice stawały się coraz szczelniejsze.

Największy podział zarysował się między humanistyką a naukami przyrodniczymi. W XX w. przedstawiciele obu obszarów wie-dzy podkreślali rozłączność swych zaintere-sowań, metod oraz celów. Na fundamental-

ne pytania (o naturę świata, o to, czym i kim jest człowiek, jakie jest nasze miejsce wśród innych bytów) udzielano całkowicie róż-nych odpowiedzi. Ale nie sama różnica oka-zała się źródłem problemu, lecz założenie, że dyscypliny humanistyczne i nauki przy-rodnicze są względem siebie całkowicie nie-współmierne. Że nauka podąża innym to-rem niż humanistyka, że osiągnięcia jednej nie mają nic wspólnego z ustaleniami dru-giej, że dialog między obydwoma światami jest nie tylko niemożliwy, ale wręcz zbędny.

Dialog, a choćby spórW 1956 r. ukazała się książka Ch. P. Sno-wa pt. „Dwie kultury”, która opowiada o podziale na kulturę naukową oraz huma-nistyczną. Pierwsza powstaje i rozwija się w ośrodkach akademickich. Jest dostępna nielicznym specjalistom, którzy swe bada-nia prezentują we własnym gronie, nie ma-jąc narzędzi, które pozwoliłyby im przedło-żyć efekty pracy szerszej publiczności. Dru-ga natomiast, ignorując naukę, wypełnia przestrzeń społeczną własnymi narracjami. Snow sceptycznie odnosił się do ewentual-nej zmiany tego stanu, ale w kolejnych wy-daniach swej pracy sugerował, że w przy-

OLI

SC

AR

FF

/ G

ET

TY

IM

AG

ES

szłości być może powstanie „trzecia kultu-ra” – efekt bezpośredniego współdziałania między humanistami a naukowcami.

Czterdzieści lat później John Brockman uczynił z frazy Snowa tytuł zredagowanego przez siebie zbioru tekstów różnych auto-rów. Ale w jego wizji „trzecia kultura” jest zjawiskiem zupełnie innym. Zamiast alian-su zwaśnionych światów, obserwujemy roz-wój nowej kultury naukowej, która – już bez pośrednictwa humanistów – zaczęła się komunikować ze społeczeństwem, propo-nując nowe modele myślenia. Fundamen-tem tych ostatnich byłyby już nie dywaga-cje filozofów i teologów, lecz efekty nauko-wych badań. W domyśle: kultura naukowa gwarantuje pewniejszą podstawę naszych przeświadczeń o naturze świata i życiu.

We wstępie do rozprawy pt. „Czy fizyka jest nauką humanistyczną?” ks. prof. Michał Heller twierdzi, że Brockmanowska wiara w nieograniczone możliwości nauki, która doskonale radzi sobie bez wsparcia huma-nistyki, jest bezpodstawna. Nie chodzi bo-wiem jedynie o popularyzację efektów ba-dań i umieszczenie ich w przestrzeni pu-blicznej, ale przede wszystkim o wspólny namysł nad kwestiami, które ani w obrę-bie nauk przyrodniczych, ani humanisty-ki nie znajdują ostatecznego rozstrzygnię-cia. Zgadzam się z tą tezą, ale chętnie bym ją wzmocnił. Spotkanie na granicy między humanistami a naukowcami jest potrzeb-ne także dlatego, że oba światy mogą się in-spirować i weryfikować. Osiągnięcia nauk przyrodniczych zmieniają sposób postrzega-nia rzeczywistości, wskazując zjawiska oraz procesy, których wcześniej nie uwzględnia-liśmy. Z drugiej strony – humanistyczny na-mysł może pomóc w powstrzymaniu pew-nych działań naukowych, których celem jest np. nadmierna technologizacja naszego życia. Nie chodzi bowiem jedynie o pozna-nie, o naukowe efekty prowadzonych przez nas badań, lecz przede wszystkim o ich wpływ na naszą egzystencję. Celem nie po-winno być wynajdywanie nowych narzędzi do władania jakimś terytorium, lecz jego do-bre zamieszkiwanie.

Rozwój ludzkości jest stymulowany nie tylko przez pokonywanie przeszkód, mate-rialnych czy intelektualnych. Także – cza-sem – przez ich ustanawianie. Humanistyka i nauka nie mogą się zamykać w swych gra-nicach, lecz muszą działać wbrew tym gra-nicom, inicjując nieustający dialog, przera-dzający się – dlaczegóż by nie! – w otwarty spór. ņ

DR GRZEGORZ JANKOWICZ jest krytykiem literackim i dyrektorem wykonawczym Festiwalu Kopernika.

12

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

uszkodzeniu (neuronauka porzuciła spotykany jeszcze niekiedy w szkołach mit, jakoby mózgi osób dorosłych nie były podatne na żadne zmiany). Oczywi-ście plastyczność ta ma swoje granice, jed-nak z pewnością trzeba zapomnieć o moż-liwości przyporządkowania jeden-do-je-den danej funkcji do określonej struktu-ry mózgowej. Co więcej, jedno z najważ-niejszych odkryć neuronauki ostatnich lat dotyczy tzw. neuronów lustrzanych. Ba-dacze z Parmy odkryli, że te same neuro-ny kory motorycznej mózgu aktywowane są zarówno wtedy, gdy makak sam chwy-ta przedmiot, jak i wtedy, gdy tylko obser-wuje analogiczną czynność wykonywaną przez inną małpę (np. naukowca). Okazu-je się więc, że pewne komórki, czy też ich zespoły, mogą kodować informacje doty-czące pozornie tak odległych sfer aktyw-ności jak widzenie (percepcja) i chwytanie czegoś (działanie). Nie istnieje więc mó-zgowy „moduł chwytania” odseparowany od „modułu widzenia”.

Jeśli chodzi o samo obrazowanie mó-zgu za pomocą funkcjonalnego rezonan-su magnetycznego, problemy sprawia po-średni charakter tej techniki. Jak pamię-tamy, faktycznie mierzona jest nie tyle aktywność mózgu, co skorelowane z nią przemiany metaboliczne – sygnał BOLD. Z badań aktywności pojedynczych neu-ronów, gdzie pomiar dokonywany jest za pomocą mikroelektrod wprowadzanych bezpośrednio do tkanki, wiadomo, że nie wszystko, co dzieje się w naszych mó-zgach, odciska swe piętno w postaci sy-gnału rejestrowanego przez aparaturę re-zonansu magnetycznego. Pewne ekspery-menty pokazują, że sygnał BOLD, infor-mujący o zmianach poziomu krwi niosą-cej tlen, wcale nie musi się ściśle wiązać z aktywnością komórek nerwowych.

Oczywiście, wiedza ta nie podważa całkowicie fundamentalnego założenia, na którym opiera się najpopularniejsza i prawdopodobnie najlepsza technika ob-razowania aktywności mózgu, jaką obec-nie dysponujemy, ale pokazuje, że nie mówi nam ona wszystkiego. Problemem jest ponadto rozdzielczość aparatury. W odstępach czasowych, gdy uzyskiwa-ne są kolejne obrazy, w mózgu dzieje się bardzo dużo.

Jeszcze innym przykładem „proble-mów z fMRI” jest przyznanie w 2012 r. Craigowi Bennettowi, Abigail Baird, Mi-chaelowi Millerowi i George’owi Wol-forowi nagrody Ig Nobla (potocznie na-zywanej „antynoblem”). Wykorzystując aparaturę MR oraz statystykę, zauważy-li oni „mózgowy sygnał”... martwego ło-sosia atlantyckiego. Przykład ten poka-

zuje, że ograniczenia techniczne to nie wszystko. Na domiar złego, niektórzy uczeni swobodnie podchodzą do standar-dów badawczych.

Niekiedy trudno również wnioskować, czy uczestnik eksperymentu, rozwią-zujący jakiś problem leżąc w klaustro-fobicznych warunkach, w głośnej i nie-wygodnej maszynie, nierzadko nawet przez godzinę, w normalnych życiowych warunkach zachowałby się tak samo. Np. w badaniach dylematów moralnych może paść pytanie – skądinąd bardzo ży-ciowe – o to, czy uczestnik ściągałby na egzaminie, wiedząc, że gdyby spostrzegł to profesor, mógłby zastosować zbiorowe kary. Czy badany w prawdziwym życiu postąpiłby dokładnie tak, jak odpowie-dział w eksperymencie?

Oczywiście, każdy eksperyment na-ukowy wiąże się z uproszczeniami. Jest wręcz tak, że nowożytna nauka narodzi-ła się, gdy zamiast poszukiwania ostatecz-nej natury doceniono wartość idealizacji. Jednak w przypadku badania zachowań w sytuacjach społecznych i moralnych, które interesują neuronaukowców i eks-cytują popularyzatorów, uproszczenia te mogą być szczególnie trudne do zaakcep-towania. Sceptyk mógłby powiedzieć, że warunki panujące w fMRI i wiedza, że uczestniczy się w sztucznej, zaaranżowa-nej przez zespół badawczy sytuacji ekspe-rymentalnej, nie może prowadzić do rze-telnej wiedzy. To zdecydowanie zbyt ra-dykalny sceptycyzm, jednak życie bogate jest w niuanse, których nie da się włączyć w plan eksperymentalny.

Neuronauka – to skomplikowaneNeuronauka może się chlubić ogromny-mi sukcesami, ale zdrowy sceptycyzm, po-wstrzymujący wyciąganie zbyt pochopnych wniosków, bez wątpienia jej nie zaszkodzi. Podobnie jak nie ma w świecie dwóch iden-tycznych odcisków palców, nie ma również dwóch takich samych mózgów. Tak samo jak gołym okiem widzimy różnice w wyglą-dzie ludzi, tak nawet laik zauważy, że ob-razy dwóch różnych mózgów silnie się od siebie różnią. Mózg nie jest ponadto ściśle zaprogramowanym komputerem – a przy-najmniej jest nie tylko nim. Skomplikowa-na maszyneria neuronalna sterowana jest licznymi substancjami chemicznymi, zwa-nymi neurotransmiterami. Modulują one połączenia międzyneuronalne, a te z kolei wpływają na nasze nastroje i zachowania – także te społeczne.

Maszyneria, która czyni nas tym, kim jesteśmy, jest naprawdę skomplikowa-na i subtelna. Podróż w głąb mózgu to fa-scynująca przygoda i naprawdę warto się w nią udać. Prócz książek i artykułów nie za-szkodzi zabrać w nią jednak także zdrowego rozsądku. ņ

DR MATEUSZ HOHOL jest kognitywistą i filozofem. Pracuje na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II oraz w dziale naukowym „TP”. Członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych. Autor książki „Wyjaśnić umysł” (Copernicus Center Press, 2013).

WILLEM DREES

(ur. 1954) holenderski filo-zof, autor wielu książek po-święconych relacjom nauki i religii oraz redaktor na-czelny prestiżowego czaso-pisma naukowego „Zygon”.

TAKICH GRANIC jest wie-le. Znaczna część to grani-ce praktyczne: gdy brakuje

nam danych lub nie jesteśmy w stanie trafnie przewidywać. Ale istnieją też granice dale-ko bardziej fundamentalne. Jedna z nich polega na tym, że nauka zawsze wyjaśnia stan aktualny, odnosząc się do stanów wcześniejszych: jeśli chcesz zrozumieć dzi-siejszą pogodę, musisz wiedzieć, jaka pogoda była wczoraj czy przedwczoraj. Dlatego np. na pytanie: „Dla-czego coś w ogóle istnieje?” – nauka nie potrafi udzielić odpowiedzi. Bo wymagało-by to poznania stanu wcze-śniejszego, a właśnie o ów

stan wcześniejszy pytamy. To jakby chcieć się zbliżyć do horyzontu – zaraz poja-wia się nowy horyzont i nie wiadomo, co jest poza nim. Inna tego rodzaju granica tyczy się wartości. Zarów-no sądów na temat pięk-na, jak i sądów moralnych: o dobru i złu. Ludzkie zacho-wanie daje się wytłumaczyć naukowo, ale wciąż pozosta-je pytanie, czy jest ono do-bre, czy złe. Odpowiedź na nie wymaga zdecydowanie szerszej perspektywy niż ta, której dostarcza wyja-śnianie naukowe.

WIELKIE PYTANIA

CZY ISTNIEJĄ GRANICE NAUKI?

Page 13: Wielkie Pytania

15

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

S iger z Brabantu to jedna z najciekaw-szych postaci filozofii średniowiecz-nej. Urodził się ok. 1240 r., a w poło-wie lat 60. XIII w. był już mistrzem

sztuk na paryskim uniwersytecie – i to nie byle jakim! Można z dużą dozą pewności stwierdzić, że był jednym z wybijających się i najbardziej popularnych uczonych swo-ich czasów. Musiał mieć też duży posłuch wśród braci akademickiej. Gdy w 1271 r. do-konywano wyboru Alberica z Reims na rek-tora Uniwersytetu Paryskiego, grupę jego oponentów określano mianem pars Sigeri.

Siger należał do tego pokolenia filozofów średniowiecznych, które mogło już studio-wać dzieła Arystotelesa. Niemal całkowicie zapomniane we wczesnych wiekach śred-nich, zostały na nowo odkryte w XII w., w dużej mierze pod wpływem arabskim. Dzięki wysiłkom szkół na Sycylii i w Toledo na początku następnego stulecia myśliciele łacińskiej Europy dysponowali przekładami całego bez mała korpusu dzieł Arystotelesa, częściowo przetłumaczonych z arabskie-go, ale w części już z greckiego oryginału. Nietrudno odgadnąć, co w filozofii Stagiry-ty było tak pociągające, że uwiodła ona nie tylko Sigera, ale i innych filozofów średnio-wiecznych. Oto otrzymywali rozbudowany system pojęciowy, oparty jednak na potocz-nym doświadczeniu świata. Zamiast urzeka-jących, acz nieprecyzyjnych metafor i pięk-nej retoryki neoplatończyków, Arystoteles proponował precyzję pojęć i niezawodność dedukcyjnych wynikań. Ta filozofia była po prostu skuteczna w opisie świata.

Na mocy wiarySiger – przynajmniej na początku – zdawał się nie przejmować zbytnio pytaniem, czy dzieło Arystotelesa jest zgodne z dogmatami wiary chrześcijańskiej. Nie był w końcu teo-logiem. Jego celem była czytelna prezentacja i odpowiednia interpretacja spuścizny Sta-giryty. Dlatego nie wzbraniał się przed prze-konywaniem, że – jak chciał Arystoteles – Wszechświat jest wieczny, ani przed roz-

ważaniem, jak rozumieć Arystotelesowską naukę o duszy. Wedle jednej z interpretacji Arystoteles uważał duszę za śmiertelną, we-dle innej (tzw. monopsychizmu) miała być nieśmiertelna, ale tylko jedna – każdy czło-wiek „uczestniczy” w życiu tej samej duszy (tzw. intelektu czynnego).

Rzecz jasna obie te doktryny, podobnie jak teza o wieczności Wszechświata, były sprzeczne z nauką Kościoła. I choć Siger podkreślał, że przedstawia poglądy secun-dum viam philosophiae (wedle metody filo-zoficznej), spotkała go nieprzychylność pa-ryskich teologów. W 1270 r. spór ten był na tyle ostry, że zareagował biskup Paryża, Ste-fan Tempier, dekretem z 10 grudnia potę-piając 13 filozoficznych i teologicznych tez.

Siger stał się ostrożniejszy. W jego dzie-łach z lat 70. XIII w. – choć ciągle przedsta-wiają filozofię Arystotelesa – co krok na-trafiamy na zapewnienia, że jedyną praw-dą jest prawda wiary chrześcijańskiej, jak choćby w ostatnim fragmencie „De aeterni-tate mundi”, gdzie czytamy: „W tym miejscu kończy się traktat dotyczący pewnego argu-mentu niektórych osób odnoszącego się do stworzenia istot ludzkich. Z natury tego stworzenia wnoszą oni, że Wszechświat miał początek, choć ani to, ani teza przeciw-na nie mogą być udowodnione, i jedynie na mocy wiary należy utrzymywać, że świat miał początek”. Jednak takie deklaracje nie uspokoiły przeciwników Sigera, tym bar-dziej że w swych wypowiedziach najpew-niej w ostrzejszej formie stawiał problem re-lacji między filozofią Arystotelesa a prawda-mi wiary. Św. Tomasz z Akwinu – również wielki zwolennik filozofii Stagiryty – rzucił nawet Sigerowi wyzwanie: „Niech nie mówi po kątach ani w obecności młodych, którzy nie wiedzą, jak wyrobić sobie zdanie w tak trudnych sprawach. Przeciwnie, niech od-powie na piśmie, jeśli śmie”.

Intelektualny dramatLata 70. XIII w. na Uniwersytecie Paryskim musiały być niezwykle burzliwe, a napię-

cie między teologami a filozofami takimi jak Siger, określanymi dziś mianem awer-roistów łacińskich, ciągle narastało. Kul-minacją tego procesu było drugie potępie-nie paryskie, które Stefan Tempier ogłosił 7 marca 1277 r. Tym razem naprędce przy-gotowany dokument uznawał aż 219 tez za niezgodne z nauką Kościoła, a na chaotycz-nej liście znalazły się nawet elementy dok-tryny św. Tomasza. Sigera nie było już w Pa-ryżu. Kilka miesięcy wcześniej wezwał go Inkwizytor Generalny Francji, Simon Du-val. Skłoniło to Sigera, a także kilku innych mistrzów Wydziału Sztuk Wyzwolonych, do ucieczki z Francji. Siger trafił w końcu na dwór papieski w Viterbo, gdzie w charakte-rze gościa – a może raczej więźnia – przeby-wał aż do swej śmierci w 1284 r.

We wstępie do potępienia z 1277 r. bi-skup paryski pisał: „Tak niektórzy filozofo-wie twierdzą, że są rzeczy prawdziwe wedle filozofii, ale nie wedle wiary katolickiej, jak gdyby istniały dwie sprzeczne prawdy i jak gdyby istniała prawda w dziełach pogan, któ-ra jest sprzeczna z prawdą Pisma Świętego”. Nie ma wątpliwości, że miał tu na myśli nie tylko Sigera, ale i innych awerroistów łaciń-skich: Boecjusza z Dacji, Gosvina z La Cha-pelle czy Berniera z Nivelles. Ciekawsze jest jednak to, w jaki sposób Tempier sformu-łował swój zarzut przeciwko awerroistom: jego zdaniem utrzymują oni, że istnieją dwie sprzeczne prawdy – ta zawarta w pismach Arystotelesa i ta głoszona przez Kościół. We-dle zgodnej opinii historyków filozofii opi-nia ta jest podstawowym źródłem „legendy podwójnej prawdy” – twierdzenia, że istnie-li filozofowie, którzy uważali, iż ten sam po-gląd może być prawdziwy z punktu widze-nia teologii, ale fałszywy na gruncie tzw. filo-zofii naturalnej, a zatem refleksji uprawianej w oderwaniu od Objawienia.

Czy Sigerowi lub jego zwolennikom rze-czywiście można przypisać przychylność dla teorii podwójnej prawdy? Teksty Sigera, a także to, co wiemy o jego życiu, nie pozwa-lają na potwierdzenie tej tezy. Możliwe są trzy inne interpretacje. Wedle pierwszej

Podwójna prawdaBARTOSZ BROŻEK

Ten epizod z historii wzajemnych relacji �lozo�i i teologii pokazuje, że granic nauki nie ustala się z zewnątrz.

I nie są dane raz na zawsze.

14

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

SEKCJADZ I A Ł

WIELKIE PYTANIAD

OM

EN

A P

UB

LIC

ZN

A

Page 14: Wielkie Pytania

15

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

S iger z Brabantu to jedna z najciekaw-szych postaci filozofii średniowiecz-nej. Urodził się ok. 1240 r., a w poło-wie lat 60. XIII w. był już mistrzem

sztuk na paryskim uniwersytecie – i to nie byle jakim! Można z dużą dozą pewności stwierdzić, że był jednym z wybijających się i najbardziej popularnych uczonych swo-ich czasów. Musiał mieć też duży posłuch wśród braci akademickiej. Gdy w 1271 r. do-konywano wyboru Alberica z Reims na rek-tora Uniwersytetu Paryskiego, grupę jego oponentów określano mianem pars Sigeri.

Siger należał do tego pokolenia filozofów średniowiecznych, które mogło już studio-wać dzieła Arystotelesa. Niemal całkowicie zapomniane we wczesnych wiekach śred-nich, zostały na nowo odkryte w XII w., w dużej mierze pod wpływem arabskim. Dzięki wysiłkom szkół na Sycylii i w Toledo na początku następnego stulecia myśliciele łacińskiej Europy dysponowali przekładami całego bez mała korpusu dzieł Arystotelesa, częściowo przetłumaczonych z arabskie-go, ale w części już z greckiego oryginału. Nietrudno odgadnąć, co w filozofii Stagiry-ty było tak pociągające, że uwiodła ona nie tylko Sigera, ale i innych filozofów średnio-wiecznych. Oto otrzymywali rozbudowany system pojęciowy, oparty jednak na potocz-nym doświadczeniu świata. Zamiast urzeka-jących, acz nieprecyzyjnych metafor i pięk-nej retoryki neoplatończyków, Arystoteles proponował precyzję pojęć i niezawodność dedukcyjnych wynikań. Ta filozofia była po prostu skuteczna w opisie świata.

Na mocy wiarySiger – przynajmniej na początku – zdawał się nie przejmować zbytnio pytaniem, czy dzieło Arystotelesa jest zgodne z dogmatami wiary chrześcijańskiej. Nie był w końcu teo-logiem. Jego celem była czytelna prezentacja i odpowiednia interpretacja spuścizny Sta-giryty. Dlatego nie wzbraniał się przed prze-konywaniem, że – jak chciał Arystoteles – Wszechświat jest wieczny, ani przed roz-

ważaniem, jak rozumieć Arystotelesowską naukę o duszy. Wedle jednej z interpretacji Arystoteles uważał duszę za śmiertelną, we-dle innej (tzw. monopsychizmu) miała być nieśmiertelna, ale tylko jedna – każdy czło-wiek „uczestniczy” w życiu tej samej duszy (tzw. intelektu czynnego).

Rzecz jasna obie te doktryny, podobnie jak teza o wieczności Wszechświata, były sprzeczne z nauką Kościoła. I choć Siger podkreślał, że przedstawia poglądy secun-dum viam philosophiae (wedle metody filo-zoficznej), spotkała go nieprzychylność pa-ryskich teologów. W 1270 r. spór ten był na tyle ostry, że zareagował biskup Paryża, Ste-fan Tempier, dekretem z 10 grudnia potę-piając 13 filozoficznych i teologicznych tez.

Siger stał się ostrożniejszy. W jego dzie-łach z lat 70. XIII w. – choć ciągle przedsta-wiają filozofię Arystotelesa – co krok na-trafiamy na zapewnienia, że jedyną praw-dą jest prawda wiary chrześcijańskiej, jak choćby w ostatnim fragmencie „De aeterni-tate mundi”, gdzie czytamy: „W tym miejscu kończy się traktat dotyczący pewnego argu-mentu niektórych osób odnoszącego się do stworzenia istot ludzkich. Z natury tego stworzenia wnoszą oni, że Wszechświat miał początek, choć ani to, ani teza przeciw-na nie mogą być udowodnione, i jedynie na mocy wiary należy utrzymywać, że świat miał początek”. Jednak takie deklaracje nie uspokoiły przeciwników Sigera, tym bar-dziej że w swych wypowiedziach najpew-niej w ostrzejszej formie stawiał problem re-lacji między filozofią Arystotelesa a prawda-mi wiary. Św. Tomasz z Akwinu – również wielki zwolennik filozofii Stagiryty – rzucił nawet Sigerowi wyzwanie: „Niech nie mówi po kątach ani w obecności młodych, którzy nie wiedzą, jak wyrobić sobie zdanie w tak trudnych sprawach. Przeciwnie, niech od-powie na piśmie, jeśli śmie”.

Intelektualny dramatLata 70. XIII w. na Uniwersytecie Paryskim musiały być niezwykle burzliwe, a napię-

cie między teologami a filozofami takimi jak Siger, określanymi dziś mianem awer-roistów łacińskich, ciągle narastało. Kul-minacją tego procesu było drugie potępie-nie paryskie, które Stefan Tempier ogłosił 7 marca 1277 r. Tym razem naprędce przy-gotowany dokument uznawał aż 219 tez za niezgodne z nauką Kościoła, a na chaotycz-nej liście znalazły się nawet elementy dok-tryny św. Tomasza. Sigera nie było już w Pa-ryżu. Kilka miesięcy wcześniej wezwał go Inkwizytor Generalny Francji, Simon Du-val. Skłoniło to Sigera, a także kilku innych mistrzów Wydziału Sztuk Wyzwolonych, do ucieczki z Francji. Siger trafił w końcu na dwór papieski w Viterbo, gdzie w charakte-rze gościa – a może raczej więźnia – przeby-wał aż do swej śmierci w 1284 r.

We wstępie do potępienia z 1277 r. bi-skup paryski pisał: „Tak niektórzy filozofo-wie twierdzą, że są rzeczy prawdziwe wedle filozofii, ale nie wedle wiary katolickiej, jak gdyby istniały dwie sprzeczne prawdy i jak gdyby istniała prawda w dziełach pogan, któ-ra jest sprzeczna z prawdą Pisma Świętego”. Nie ma wątpliwości, że miał tu na myśli nie tylko Sigera, ale i innych awerroistów łaciń-skich: Boecjusza z Dacji, Gosvina z La Cha-pelle czy Berniera z Nivelles. Ciekawsze jest jednak to, w jaki sposób Tempier sformu-łował swój zarzut przeciwko awerroistom: jego zdaniem utrzymują oni, że istnieją dwie sprzeczne prawdy – ta zawarta w pismach Arystotelesa i ta głoszona przez Kościół. We-dle zgodnej opinii historyków filozofii opi-nia ta jest podstawowym źródłem „legendy podwójnej prawdy” – twierdzenia, że istnie-li filozofowie, którzy uważali, iż ten sam po-gląd może być prawdziwy z punktu widze-nia teologii, ale fałszywy na gruncie tzw. filo-zofii naturalnej, a zatem refleksji uprawianej w oderwaniu od Objawienia.

Czy Sigerowi lub jego zwolennikom rze-czywiście można przypisać przychylność dla teorii podwójnej prawdy? Teksty Sigera, a także to, co wiemy o jego życiu, nie pozwa-lają na potwierdzenie tej tezy. Możliwe są trzy inne interpretacje. Wedle pierwszej

Podwójna prawdaBARTOSZ BROŻEK

Ten epizod z historii wzajemnych relacji �lozo�i i teologii pokazuje, że granic nauki nie ustala się z zewnątrz.

I nie są dane raz na zawsze.

14

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

SEKCJADZ I A Ł

WIELKIE PYTANIA

DO

ME

NA

PU

BLI

CZ

NA

Page 15: Wielkie Pytania

17

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

KAROLINA PROCHOWNIK Zajmuję się kognitywi-styką religii – dziedziną badającą myśli i zacho-wania religijne z perspektywy nauk o umyśle oraz teorii ewolucji.

Najważniejsze pytanie:Dotyczy wpływu religii na moralność. Czy ludzie wierzący w Boga

zachowują się bardziej prospołecznie niż niewierzący, tak jak pod-powiada nam powszechna opinia? Eksperymentalne badania do-wodzą, że taki wpływ faktycznie zachodzi, jednak jest stosunkowo ograniczony. Wierzący zachowują się bardziej prospołecznie jedynie w pewnych okolicznościach, np. gdy „przypomni się” im o wyzna-wanych wartościach (w naszym kręgu kulturowym ma to miejsce w niedzielę po nabożeństwie). W tej chwili nie dysponujemy jed-nak dostateczną ilością badań nad wpływem czynników indywidu-alnych, takich jak osobista religijność, na prospołeczne zachowania.

Granica, z którą się mierzę:Kognitywne teorie religii aspirują do wyjaśnienia religii z per-

spektywy teorii ewolucji. Według niektórych naukowców zdol-ność do myśli lub zachowań religijnych wyłoniła się w procesie doboru naturalnego; dla innych są produktem ubocznym naszych systemów poznawczych. Odpowiedź na pytanie o pochodzenie re-ligii znajduje się obecnie poza granicą naszej wiedzy.

MAGDALENA SENDERECKA Prace badawcze pro-wadzę w obszarze neuronauki poznawczej – dyscy-pliny badającej, jak z elementarnych, biologicznych procesów w mózgu powstaje umysł. Interesuje mnie zwłaszcza, jak działa mózg, gdy planujemy, kontrolu-jemy i zmieniamy nasze zachowania, dostosowując je do otoczenia, w którym żyjemy.

Najważniejsze pytanie:Dzięki użyciu nowoczesnych metod rejestrowania zmian aktyw-

ności mózgu próbuję odpowiedzieć na pytanie, jaka relacja łączy mózg, umysł i zachowanie. Staram się zwłaszcza określić, co od-różnia pracę mózgu osób impulsywnych oraz tych, które potrafią efektywnie kontrolować swoje działania. Wyniki, korespondujące z rezultatami innych prowadzonych w tym obszarze badań, wska-zują na kluczowe znaczenie aktywności kory czołowej.

Granica, z którą się mierzę:Dotyczy ona możliwości interpretacji uzyskanych wyników.

Większość badań neuronaukowych nie pozwala jednoznacznie wyznaczyć kierunku związku przyczynowo-skutkowego między zmianami w układzie nerwowym i w naszym umyśle. Nie potrafi-my zatem do końca określić, czy to mózg działa na umysł, czy też łącząca je relacja ma odwrotny kierunek.

ŁUKASZ KUREK Zajmuję się zagadnieniami z dziedziny filozofii prawa i filozofii umysłu. Szczególnie interesuję się problemem wolnej woli i odpowiedzialności oraz zagadnieniem roli pojawiających się w nauce prawa zdroworoz-sądkowych założeń dotyczących funkcjonowania umysłu.

Najważniejsze pytanie:Przynajmniej kilka pytań uważam za równie istotne, jednym

z nich jest pytanie o granice odpowiedzialności. To co prawda jedno spośród najstarszych pytań filozoficznych, ale wydaje się, że obec-nie można zaproponować nowe jego rozwiązania, z perspektywy licznych eksperymentów dotyczących naszego zachowania – nie-dostępnej dla filozofów zajmujących się tym zagadnieniem jeszcze kilkadziesiąt lat temu.

Granica, z którą się mierzę:Jedna z nich to granica wykorzystania dorobku nauk doświad-

czalnych w filozofii. Filozofia nie byłaby sobą, gdyby niektórzy jej przedstawiciele nie zaproponowali argumentów, iż w kontekście problemu odpowiedzialności wyniki eksperymentów naukowych mogą mieć w najlepszym przypadku znaczenie drugorzędne. Sądzę, że taki wniosek idzie za daleko.

TOMASZ MILLER Współczesna fizyka wspiera się na dwóch filarach: ogólnej teorii względności oraz mechanice kwantowej. Fizycy od lat próbują połączyć je w jedną spójną teorię, tzw. kwan-tową teorię grawitacji. Celem tzw. nieprze-miennego modelu unifikacji rozwijanego przez grupę ks. prof. Hellera, której jestem członkiem, jest znaleźć strukturę matematyczną na tyle boga-tą, by pogodzić „gryzące się” struktury w ramach harmonijnej całości.

Najważniejsze pytanie:Czy geometria nieprzemienna pozwoli sformułować kwantową

teorię grawitacji? Wiadomo, że każdą z dwu wielkich teorii z osob-na da się wyrazić w języku geometrii nieprzemiennej – to już coś. Ciągle jednak nie jest jasne, czy dostarczy ona właściwego przepisu na ich połączenie.

Granica, z którą się mierzę:Jest nią swego rodzaju „linia demarkacyjna” między domenami

zjawisk relatywistycznych i kwantowych. Przebiega ona w obrębie dobrze poznanej fizyki, toteż może się wydawać, że nie stanowi gra-nicy naszej wiedzy. Historia pokazuje jednak, że zacieranie takich wewnętrznych podziałów często owocuje nowymi, zaskakującymi odkryciami. ņ

Pytania robocze„Najbardziej ekscytującym zwrotem oznajmiającym nowe odkrycia nie jest »Eureka!«,

ale »To zabawne...«” – twierdził Isaac Asimov. Wielkie Pytania kumulują się z mniejszych pytań, które mogą się okazać szczególnie ważne. Dlatego poprosiliśmy młodych naukowców z Centrum Kopernika, żeby opowiedzieli o pytaniach badawczych, które sobie dziś zadają.

AR

CH

IWU

M P

RY

WA

TN

E x

3,

AD

AM

WA

LAN

US

16

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

Siger wierzył w to, co pisał – był zatem myślicielem, którego urzekła filozofia Ary-stotelesa, uważał ją za prawdziwą, ale tam, gdzie była ona sprzeczna z prawdami wia-ry, pierwszeństwo dawał wierze. Druga in-terpretacja każe czytać między wierszami. Jeśli ktoś poświęca całe traktaty na prezen-tację doktryn Stagiryty, dyskutuje szczegóło-wo argumenty za nimi przemawiające, a je-dynie na końcu zaznacza, że prawdą jest to, co głosi Kościół, to można domniemywać, iż ta ostatnia deklaracja stanowi taktyczny wy-bieg, mający uchronić autora przed Inkwizy-cją. Wystarczy porównać pisma Sigera z trak-tatami św. Tomasza: w jednych kwestie zgod-ności Arystotelesowskich teorii z dogmata-mi wiary nie są w ogóle analizowane, pod-czas gdy w drugich analizy takie zajmują po-czesne miejsce. W tej interpretacji Siger był po prostu osobą niewierzącą, a jedynie sytu-acja instytucjonalna, w której się znajdował, zmuszała go do afirmacji wiary.

Jest jednak jeszcze trzecia możliwość, którą pięknie podsumowuje jedno ze zdań z Sigerowego „Questiones in Metaphysicam”: „Nie wydaje się możliwe, by ktoś znał praw-dę, ale nie wiedział, jak odeprzeć racje jej przeciwne”. Wypowiedź ta podkreśla inte-lektualne napięcie: oto mamy myśliciela, który szczerze wierzy w prawdy objawione, ale równocześnie nie potrafi ich pogodzić z najlepszymi dostępnymi mu teoriami, któ-re dziś nazwalibyśmy naukowymi, a które w średniowieczu określano mianem filozo-fii naturalnej. Nie można wykluczyć prze-cież, że Siger rzeczywiście był osobą wierzą-cą, ale równocześnie przeżywał coś w ro-dzaju intelektualnego dramatu – nie umiał pogodzić pewnych aspektów swej wiary z tym, czego dowiedział się od Arystotelesa.

Co ciekawe, tworzący ledwie kilkadzie-siąt lat później inny mistrz sztuk wyzwo-lonych z paryskiego uniwersytetu, Jan Bu-rydan, nie ma już takich rozterek. Burydan twierdził, że należy odróżnić dwa porząd-ki rzeczy: naturalny i ponadnaturalny. Ten pierwszy określa „zwykły bieg natury”, zaś drugi to porządek boskich (cudownych) in-gerencji w prawa rządzące przyrodą. Odróż-nienie dwóch porządków wydaje się rozwią-zywać problem, z którym zmagał się Siger. Argumentacja Arystotelesa i wypracowane przez niego oraz jego komentatorów kon-cepcje są wartościowe – stanowią wszak naj-lepszy opis tego, jak wygląda porządek natu-ralny. Równocześnie Objawienie może być, przynajmniej w odniesieniu do niektórych kwestii, sprzeczne z doktrynami Stagiryty, gdyż traktuje ono o porządku ponadnatural-nym. Dlatego możliwe jest, że Wszechświat miał początek, choć nie sposób dojść do tego wniosku mocą ludzkiego rozumu. Za wpro-wadzonym przez Burydana odróżnieniem

porządku naturalnego i ponadnaturalnego szło inne rozróżnienie: prawdy absolutnej, której źródłem jest wiara, i prawdy „przy założeniu zwykłego biegu natury”, którą odkrywać można z pomocą metod właści-wych filozofii (nauce). Koncepcja Burydana jest zatem nie tyle teorią opartą na idei po-dwójnej prawdy, co raczej koncepcją dwóch prawd, z tym że prawdy te nie są równoważ-ne – absolutna prawda Objawienia stoi wy-żej w hierarchii niż prawda rozumowa.

Relacje bardziej subtelneOdróżnienie dwóch porządków, natural-nego i ponadnaturalnego, nie przetrwało jednak próby czasu. Rozwój nowożytnych nauk przyrodniczych pokazał, że wiele zja-wisk, które średniowieczni przypisaliby do porządku ponadnaturalnego, można wyja-śnić. Ale źródeł klęski Burydanowskiego spo-sobu myślenia doszukiwać się można głębiej. Jego koncepcje stawiają nauce pewne grani-ce, poza którymi jej metody mają być niesku-teczne. Rzecz w tym, że jednym z założeń me-tody naukowej jest brak takich wyznaczo-nych arbitralnie granic. Naukowiec nie może powiedzieć, że pewnymi zjawiskami się nie zajmuje, gdyż – z definicji – nie da się ich wy-jaśnić. Przeciwnie – zakłada się, że przyrodę zawsze można „wyjaśnić przyrodą”, a postu-lowanie istnienia porządków ponadnatural-nych stanowi nieskuteczną taktykę badaw-czą. To oczywiście nie pociąga za sobą wnio-sku, że poza tym, co potrafi zbadać nauka,

nic nie istnieje. Ale widać przy tym, że relacje między nauką a teologią są bardziej subtelne, niż wydawało się Burydanowi. Teolog, który chce w pełni zrozumieć fenomen nauki, nie może po prostu postawić apriorycznych gra-nic metodzie naukowej, zaś naukowiec, któ-ry pragnie wypowiadać się o teologii, musi pamiętać, że założenie, iż nauka wyjaśnić może wszystko, nie ma charakteru ontolo-gicznego, lecz metodologiczny.

Stanowisko Sigera – w jednej z przywo-ływanych interpretacji – wyraża głębokie intelektualne, ale i egzystencjalne napię-cie; wszak „nie wydaje się możliwe, by ktoś znał prawdę, ale nie wiedział, jak odeprzeć racje jej przeciwne”. Jednak rozwiązanie Bu-rydana nie okazuje się pomocne: nie zrozu-miemy, czym jest nauka, jeśli wykreślimy jej z góry aprioryczne granice. Historia teo-rii podwójnej prawdy, czy też Burydanow-skich dwóch prawd, odkrywa przed nami prawdę odnośnie do granic nauki: nie usta-la się ich z zewnątrz i nie są dane raz na za-wsze. Bliższe nam powinny być wątpliwości Sigera niż sztuczna pewność Burydana, bo tylko one otwierają drogę do twórczej teolo-gicznej refleksji nad nauką. ņ

PROF. BARTOSZ BROŻEK jest kognitywistą, filozofem i prawnikiem. Członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych. Autor m.in. książki „Granice interpretacji” (Copernicus Center Press, 2014).

GEORGE ELLIS

(ur. 1939) południowoafry-kański matematyk, fizyk i filozof, najbardziej cenio-ny za osiągnięcia w dziedzi-nie kosmologii. W 2004 r. uhonorowany Nagrodą Templetona.

NAUKA ma do czynienia ze związkami przyczynowymi i stanami powtarzalnymi. Zajmuje się systemami wy-izolowanymi, wykluczając czynniki, które je zaburza-ją. Dopiero wtedy możliwe jest uzyskanie powtarzal-nego wyjaśnienia. Nauka

nie zajmuje się pięknem, sensem czy dobrem i złem, ponieważ nie da się stwo-rzyć powtarzalnego ekspe-rymentu, który pozwolił-by ustalić, czy np. coś jest dobre, czy złe. Nie istnieją jednostki miary dobra i zła. Dlatego nauka nie zajmuje się np. etyką.Granice nauki wynikają też z jej metodologii. Nauka za-kłada, że prawa stosują się do szeregu podobnych obiek-tów, a np. kosmologia zaj-muje się jednym obiektem: Wszechświatem. Jeśli nawet istniałyby prawa dla takiego obiektu, to nie ma jak zbadać ich doświadczalnie. Podobnie nie zbadamy np. teorii Wielo-świata, a to właśnie weryfika-cja doświadczalna decyduje

o sukcesie nauki. Ekspery-menty także podlegają ogra-niczeniom – przy najwięk-szych i najmniejszych skalach. W pierwszym przypadku nie możemy sięgnąć wzrokiem poza horyzont wyznaczony przez światło, które podró-żowało ku nam od począt-ku istnienia Wszechświata. W drugim przypadku, mikro-skopy sięgają najwyżej skali atomowej. Akceleratory po-zwalają obserwować cząstki elementarne, ale też ograni-cza je rozmiar i maksymalna energia, którą dysponują. Po-wyżej pewnej granicy możemy tylko ekstrapolować to, co już wiemy. Potrafimy dokonywać bardzo eleganckich ekstrapo-lacji, ale to wciąż tylko zga-dywanki.

WIELKIE PYTANIA

CZY ISTNIEJĄ GRANICE NAUKI?

AR

CH

IWU

M P

RY

WA

TN

E x

3,

AD

AM

WA

LAN

US

Page 16: Wielkie Pytania

17

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

KAROLINA PROCHOWNIK Zajmuję się kognitywi-styką religii – dziedziną badającą myśli i zacho-wania religijne z perspektywy nauk o umyśle oraz teorii ewolucji.

Najważniejsze pytanie:Dotyczy wpływu religii na moralność. Czy ludzie wierzący w Boga

zachowują się bardziej prospołecznie niż niewierzący, tak jak pod-powiada nam powszechna opinia? Eksperymentalne badania do-wodzą, że taki wpływ faktycznie zachodzi, jednak jest stosunkowo ograniczony. Wierzący zachowują się bardziej prospołecznie jedynie w pewnych okolicznościach, np. gdy „przypomni się” im o wyzna-wanych wartościach (w naszym kręgu kulturowym ma to miejsce w niedzielę po nabożeństwie). W tej chwili nie dysponujemy jed-nak dostateczną ilością badań nad wpływem czynników indywidu-alnych, takich jak osobista religijność, na prospołeczne zachowania.

Granica, z którą się mierzę:Kognitywne teorie religii aspirują do wyjaśnienia religii z per-

spektywy teorii ewolucji. Według niektórych naukowców zdol-ność do myśli lub zachowań religijnych wyłoniła się w procesie doboru naturalnego; dla innych są produktem ubocznym naszych systemów poznawczych. Odpowiedź na pytanie o pochodzenie re-ligii znajduje się obecnie poza granicą naszej wiedzy.

MAGDALENA SENDERECKA Prace badawcze pro-wadzę w obszarze neuronauki poznawczej – dyscy-pliny badającej, jak z elementarnych, biologicznych procesów w mózgu powstaje umysł. Interesuje mnie zwłaszcza, jak działa mózg, gdy planujemy, kontrolu-jemy i zmieniamy nasze zachowania, dostosowując je do otoczenia, w którym żyjemy.

Najważniejsze pytanie:Dzięki użyciu nowoczesnych metod rejestrowania zmian aktyw-

ności mózgu próbuję odpowiedzieć na pytanie, jaka relacja łączy mózg, umysł i zachowanie. Staram się zwłaszcza określić, co od-różnia pracę mózgu osób impulsywnych oraz tych, które potrafią efektywnie kontrolować swoje działania. Wyniki, korespondujące z rezultatami innych prowadzonych w tym obszarze badań, wska-zują na kluczowe znaczenie aktywności kory czołowej.

Granica, z którą się mierzę:Dotyczy ona możliwości interpretacji uzyskanych wyników.

Większość badań neuronaukowych nie pozwala jednoznacznie wyznaczyć kierunku związku przyczynowo-skutkowego między zmianami w układzie nerwowym i w naszym umyśle. Nie potrafi-my zatem do końca określić, czy to mózg działa na umysł, czy też łącząca je relacja ma odwrotny kierunek.

ŁUKASZ KUREK Zajmuję się zagadnieniami z dziedziny filozofii prawa i filozofii umysłu. Szczególnie interesuję się problemem wolnej woli i odpowiedzialności oraz zagadnieniem roli pojawiających się w nauce prawa zdroworoz-sądkowych założeń dotyczących funkcjonowania umysłu.

Najważniejsze pytanie:Przynajmniej kilka pytań uważam za równie istotne, jednym

z nich jest pytanie o granice odpowiedzialności. To co prawda jedno spośród najstarszych pytań filozoficznych, ale wydaje się, że obec-nie można zaproponować nowe jego rozwiązania, z perspektywy licznych eksperymentów dotyczących naszego zachowania – nie-dostępnej dla filozofów zajmujących się tym zagadnieniem jeszcze kilkadziesiąt lat temu.

Granica, z którą się mierzę:Jedna z nich to granica wykorzystania dorobku nauk doświad-

czalnych w filozofii. Filozofia nie byłaby sobą, gdyby niektórzy jej przedstawiciele nie zaproponowali argumentów, iż w kontekście problemu odpowiedzialności wyniki eksperymentów naukowych mogą mieć w najlepszym przypadku znaczenie drugorzędne. Sądzę, że taki wniosek idzie za daleko.

TOMASZ MILLER Współczesna fizyka wspiera się na dwóch filarach: ogólnej teorii względności oraz mechanice kwantowej. Fizycy od lat próbują połączyć je w jedną spójną teorię, tzw. kwan-tową teorię grawitacji. Celem tzw. nieprze-miennego modelu unifikacji rozwijanego przez grupę ks. prof. Hellera, której jestem członkiem, jest znaleźć strukturę matematyczną na tyle boga-tą, by pogodzić „gryzące się” struktury w ramach harmonijnej całości.

Najważniejsze pytanie:Czy geometria nieprzemienna pozwoli sformułować kwantową

teorię grawitacji? Wiadomo, że każdą z dwu wielkich teorii z osob-na da się wyrazić w języku geometrii nieprzemiennej – to już coś. Ciągle jednak nie jest jasne, czy dostarczy ona właściwego przepisu na ich połączenie.

Granica, z którą się mierzę:Jest nią swego rodzaju „linia demarkacyjna” między domenami

zjawisk relatywistycznych i kwantowych. Przebiega ona w obrębie dobrze poznanej fizyki, toteż może się wydawać, że nie stanowi gra-nicy naszej wiedzy. Historia pokazuje jednak, że zacieranie takich wewnętrznych podziałów często owocuje nowymi, zaskakującymi odkryciami. ņ

Pytania robocze„Najbardziej ekscytującym zwrotem oznajmiającym nowe odkrycia nie jest »Eureka!«,

ale »To zabawne...«” – twierdził Isaac Asimov. Wielkie Pytania kumulują się z mniejszych pytań, które mogą się okazać szczególnie ważne. Dlatego poprosiliśmy młodych naukowców z Centrum Kopernika, żeby opowiedzieli o pytaniach badawczych, które sobie dziś zadają.

AR

CH

IWU

M P

RY

WA

TN

E x

3,

AD

AM

WA

LAN

US

16

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

Siger wierzył w to, co pisał – był zatem myślicielem, którego urzekła filozofia Ary-stotelesa, uważał ją za prawdziwą, ale tam, gdzie była ona sprzeczna z prawdami wia-ry, pierwszeństwo dawał wierze. Druga in-terpretacja każe czytać między wierszami. Jeśli ktoś poświęca całe traktaty na prezen-tację doktryn Stagiryty, dyskutuje szczegóło-wo argumenty za nimi przemawiające, a je-dynie na końcu zaznacza, że prawdą jest to, co głosi Kościół, to można domniemywać, iż ta ostatnia deklaracja stanowi taktyczny wy-bieg, mający uchronić autora przed Inkwizy-cją. Wystarczy porównać pisma Sigera z trak-tatami św. Tomasza: w jednych kwestie zgod-ności Arystotelesowskich teorii z dogmata-mi wiary nie są w ogóle analizowane, pod-czas gdy w drugich analizy takie zajmują po-czesne miejsce. W tej interpretacji Siger był po prostu osobą niewierzącą, a jedynie sytu-acja instytucjonalna, w której się znajdował, zmuszała go do afirmacji wiary.

Jest jednak jeszcze trzecia możliwość, którą pięknie podsumowuje jedno ze zdań z Sigerowego „Questiones in Metaphysicam”: „Nie wydaje się możliwe, by ktoś znał praw-dę, ale nie wiedział, jak odeprzeć racje jej przeciwne”. Wypowiedź ta podkreśla inte-lektualne napięcie: oto mamy myśliciela, który szczerze wierzy w prawdy objawione, ale równocześnie nie potrafi ich pogodzić z najlepszymi dostępnymi mu teoriami, któ-re dziś nazwalibyśmy naukowymi, a które w średniowieczu określano mianem filozo-fii naturalnej. Nie można wykluczyć prze-cież, że Siger rzeczywiście był osobą wierzą-cą, ale równocześnie przeżywał coś w ro-dzaju intelektualnego dramatu – nie umiał pogodzić pewnych aspektów swej wiary z tym, czego dowiedział się od Arystotelesa.

Co ciekawe, tworzący ledwie kilkadzie-siąt lat później inny mistrz sztuk wyzwo-lonych z paryskiego uniwersytetu, Jan Bu-rydan, nie ma już takich rozterek. Burydan twierdził, że należy odróżnić dwa porząd-ki rzeczy: naturalny i ponadnaturalny. Ten pierwszy określa „zwykły bieg natury”, zaś drugi to porządek boskich (cudownych) in-gerencji w prawa rządzące przyrodą. Odróż-nienie dwóch porządków wydaje się rozwią-zywać problem, z którym zmagał się Siger. Argumentacja Arystotelesa i wypracowane przez niego oraz jego komentatorów kon-cepcje są wartościowe – stanowią wszak naj-lepszy opis tego, jak wygląda porządek natu-ralny. Równocześnie Objawienie może być, przynajmniej w odniesieniu do niektórych kwestii, sprzeczne z doktrynami Stagiryty, gdyż traktuje ono o porządku ponadnatural-nym. Dlatego możliwe jest, że Wszechświat miał początek, choć nie sposób dojść do tego wniosku mocą ludzkiego rozumu. Za wpro-wadzonym przez Burydana odróżnieniem

porządku naturalnego i ponadnaturalnego szło inne rozróżnienie: prawdy absolutnej, której źródłem jest wiara, i prawdy „przy założeniu zwykłego biegu natury”, którą odkrywać można z pomocą metod właści-wych filozofii (nauce). Koncepcja Burydana jest zatem nie tyle teorią opartą na idei po-dwójnej prawdy, co raczej koncepcją dwóch prawd, z tym że prawdy te nie są równoważ-ne – absolutna prawda Objawienia stoi wy-żej w hierarchii niż prawda rozumowa.

Relacje bardziej subtelneOdróżnienie dwóch porządków, natural-nego i ponadnaturalnego, nie przetrwało jednak próby czasu. Rozwój nowożytnych nauk przyrodniczych pokazał, że wiele zja-wisk, które średniowieczni przypisaliby do porządku ponadnaturalnego, można wyja-śnić. Ale źródeł klęski Burydanowskiego spo-sobu myślenia doszukiwać się można głębiej. Jego koncepcje stawiają nauce pewne grani-ce, poza którymi jej metody mają być niesku-teczne. Rzecz w tym, że jednym z założeń me-tody naukowej jest brak takich wyznaczo-nych arbitralnie granic. Naukowiec nie może powiedzieć, że pewnymi zjawiskami się nie zajmuje, gdyż – z definicji – nie da się ich wy-jaśnić. Przeciwnie – zakłada się, że przyrodę zawsze można „wyjaśnić przyrodą”, a postu-lowanie istnienia porządków ponadnatural-nych stanowi nieskuteczną taktykę badaw-czą. To oczywiście nie pociąga za sobą wnio-sku, że poza tym, co potrafi zbadać nauka,

nic nie istnieje. Ale widać przy tym, że relacje między nauką a teologią są bardziej subtelne, niż wydawało się Burydanowi. Teolog, który chce w pełni zrozumieć fenomen nauki, nie może po prostu postawić apriorycznych gra-nic metodzie naukowej, zaś naukowiec, któ-ry pragnie wypowiadać się o teologii, musi pamiętać, że założenie, iż nauka wyjaśnić może wszystko, nie ma charakteru ontolo-gicznego, lecz metodologiczny.

Stanowisko Sigera – w jednej z przywo-ływanych interpretacji – wyraża głębokie intelektualne, ale i egzystencjalne napię-cie; wszak „nie wydaje się możliwe, by ktoś znał prawdę, ale nie wiedział, jak odeprzeć racje jej przeciwne”. Jednak rozwiązanie Bu-rydana nie okazuje się pomocne: nie zrozu-miemy, czym jest nauka, jeśli wykreślimy jej z góry aprioryczne granice. Historia teo-rii podwójnej prawdy, czy też Burydanow-skich dwóch prawd, odkrywa przed nami prawdę odnośnie do granic nauki: nie usta-la się ich z zewnątrz i nie są dane raz na za-wsze. Bliższe nam powinny być wątpliwości Sigera niż sztuczna pewność Burydana, bo tylko one otwierają drogę do twórczej teolo-gicznej refleksji nad nauką. ņ

PROF. BARTOSZ BROŻEK jest kognitywistą, filozofem i prawnikiem. Członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych. Autor m.in. książki „Granice interpretacji” (Copernicus Center Press, 2014).

GEORGE ELLIS

(ur. 1939) południowoafry-kański matematyk, fizyk i filozof, najbardziej cenio-ny za osiągnięcia w dziedzi-nie kosmologii. W 2004 r. uhonorowany Nagrodą Templetona.

NAUKA ma do czynienia ze związkami przyczynowymi i stanami powtarzalnymi. Zajmuje się systemami wy-izolowanymi, wykluczając czynniki, które je zaburza-ją. Dopiero wtedy możliwe jest uzyskanie powtarzal-nego wyjaśnienia. Nauka

nie zajmuje się pięknem, sensem czy dobrem i złem, ponieważ nie da się stwo-rzyć powtarzalnego ekspe-rymentu, który pozwolił-by ustalić, czy np. coś jest dobre, czy złe. Nie istnieją jednostki miary dobra i zła. Dlatego nauka nie zajmuje się np. etyką.Granice nauki wynikają też z jej metodologii. Nauka za-kłada, że prawa stosują się do szeregu podobnych obiek-tów, a np. kosmologia zaj-muje się jednym obiektem: Wszechświatem. Jeśli nawet istniałyby prawa dla takiego obiektu, to nie ma jak zbadać ich doświadczalnie. Podobnie nie zbadamy np. teorii Wielo-świata, a to właśnie weryfika-cja doświadczalna decyduje

o sukcesie nauki. Ekspery-menty także podlegają ogra-niczeniom – przy najwięk-szych i najmniejszych skalach. W pierwszym przypadku nie możemy sięgnąć wzrokiem poza horyzont wyznaczony przez światło, które podró-żowało ku nam od począt-ku istnienia Wszechświata. W drugim przypadku, mikro-skopy sięgają najwyżej skali atomowej. Akceleratory po-zwalają obserwować cząstki elementarne, ale też ograni-cza je rozmiar i maksymalna energia, którą dysponują. Po-wyżej pewnej granicy możemy tylko ekstrapolować to, co już wiemy. Potrafimy dokonywać bardzo eleganckich ekstrapo-lacji, ale to wciąż tylko zga-dywanki.

WIELKIE PYTANIA

CZY ISTNIEJĄ GRANICE NAUKI?

AR

CH

IWU

M P

RY

WA

TN

E x

3,

AD

AM

WA

LAN

US

Page 17: Wielkie Pytania

19

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

ALEXANDER VILENKIN

(ur. 1949) rosyjski kosmolog, twórca m.in. idei wiecznej in-flacji i autor modelu kosmolo-gicznego, zgodnie z którym Wszechświat wyłonił sięz kwantowej próżni.

NIE WIEMY, gdzie te granice przebiegają. Za każdym ra-zem, gdy ludzkość próbuje odkryć coś nowego, istnieje groźba, że te granice osią-gnie. Dobrym przykładem

może być teoria inflacji ko-smologicznej – naukow-cy zajęli się zdarzeniami z niezwykle wczesnego eta-pu historii Wszechświata, po których nastąpiło tak wiele innych zdarzeń, że podejrzewano, iż wszelkie ślady inflacji zostały przez te późniejsze zdarzenia za-mazane. Niemniej dziś tę teorię potwierdzają dane z obserwacji. Dzielni twór-cy teorii inflacyjnej, którzy zmierzyli się z granicami ówczesnej nauki, mogą być dziś dumni. Sam zajmuję się problemem powstania

Wszechświata z niczego i nie umiem sobie dziś wyobrazić, jak można by to przebadać doświadczalnie.A nawet gdyby dało się to wyobrazić, pozostaje pyta-nie – być może najbardziej intrygujące ze wszystkich: co określa kształt praw przy-rody, sposób, w jaki ewolu-uje Wszechświat, a także to, jak powstał z niczego? Nie potrafi my dziś wyobrazić sobie odpowiedzi na takie pytania. Ale być może znów okaże się to granicą wyłącznie naszej wyobraźni?

Przewodnikpo pograniczach

MICHAŁ KUŹMIŃSKI

Olbrzymi dystans między kosmologią, mechaniką kwantową czy ewolucjonizmema pytaniami o dobro, piękno i poezję – rozdział po rozdziale okazuje się coraz mniejszy.

N ie będzie łatwo. Ks. prof. Michał Heller, kosmolog, filozof i teo-log, nie daje czytelnikowi forów – więc jeśli nie jest się matema-

tykiem bądź fizykiem, przy lekturze war-to zapewnić sobie dyskretny dostęp choćby do Wikipedii. Ale w podróży po miejscach, gdzie nauka styka się z dziedzinami, do któ-rych poznanie naukowe się nie stosuje, pro-fesor Heller jest przewodnikiem idealnym: nie prowadzi na skróty, nie wodzi utarty-mi ścieżkami, przestrzega przed cepelią i ni-gdy czytelnika nie porzuci w drodze do celu. A tym – jak na prawdziwej wyprawie poza granice – okazuje się doświadczanie piękna.

Oprowadziwszy czytelnika po macierzy-stym gruncie kosmologii, profesor Heller za-puszcza się z nim na terytoria graniczne, za-dając pytania: czy matematyka jest poezją? Czy fizyka jest teorią piękna? Czy w struk-turze Wszechświata jest miejsce na dobro? I – dopytuje ksiądz Heller – czemu Bóg we Wszechświecie woli działać incognito?

Bohaterem tej książki jest w gruncie rze-czy racjonalność. Broniona przed zapęda-

mi ideologów, zwolenników poszukiwa-nia w Biblii odpowiedzi na pytania nauko-we czy promotorów „Inteligentnego Pro-jektu”, wedle którego nic w wielkich pro-cesach Wszechświata i przyrody nie dzieje się przypadkiem, lecz musi koniecznie stać za nimi celowy zamysł. Profesor Heller bro-ni przypadkowości, dowodząc – z olśnie-wającą prostotą – że rachunek prawdopo-dobieństwa jest przecież nie gorszą teorią matematyczną niż wszystkie inne. A że

Wszechświat jest realizacją programu ma-tematycznych struktur, jest w nim precy-zyjne miejsce również na przypadek. Tu ksiądz Heller dodaje: „Co by to była za teo-logia, która w naturalnych procesach wi-działaby konkurencję dla Boga?”.

Przygoda z „Granicami nauki” polega rów-nież na tym, że olbrzymi z pozoru dystans między kosmologią, mechaniką kwantową czy ewolucjonizmem a etyką, estetyką, po-ezją czy refleksją nad egzystencją – raz po raz okazuje się tu zadziwiająco mały. Przez granice między nimi profesor Heller prze-prawia czytelnika po solidnych pomostach. I tak, przy okazji odnalezienia miejsca dla przypadku w racjonalności, pada odpowiedź na pytanie... o sens życia. „Czy nie można by sobie wyobrazić, że – podobnie jak w przy-padku racjonalności świata istnieją luzy na działanie przypadków – także i w tej dziedzi-nie istnieją pewne »wolne miejsca« na dzia-łanie wolnej woli i jej nieracjonalnych de-cyzji? – pyta autor. – Jeżeli zgodzimy się na taką koncepcję, ludzkie dramaty i istnienie zła przestają być argumentem na rzecz bez-sensu, lecz stają się tajemnicą racjonalności”.

Albo weźmy funkcję dzeta, opisaną przez Bernharda Riemanna: choć nieskompliko-wana w zapisie (dla matematyka...), to przy odpowiednich parametrach może opisać do-wolną krzywą. A więc i każdą treść, bo prze-cież zapis to też krzywa. „Jeśli ktoś jeszcze wątpi w to, że matematyka jest poezją – kon-kluduje prof. Heller – niech napisze wiersz, poemat, cokolwiek..., w którym zawierałyby się wszystkie utwory poetyckie świata (...). Je-żeli ideałem poezji jest prostota zapisu przy bogactwie treści, to żaden Szekspir nie napi-sał nic piękniejszego od funkcji Riemanna”.

„Nauka jest piękną przygodą, nie tylko dla uczonych, ale dla całej ludzkości – czy-tamy na koniec jednego z rozdziałów. – Ale naukę warto uprawiać tylko wtedy, gdy żyje się w środowisku sensu”. ņ

MICHAŁ HELLER, GRANICE NAUKI, Copernicus Center Press, Kraków 2014.

CZY ISTNIEJĄ GRANICE NAUKI?

18

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

P ytanie „skąd pochodzę?” od zawsze było specjalnością religijnej mitolo-gii. Bardziej rozwinięte religie od-powiadały także na pytanie „dokąd

zmierzam?”. Obie odpowiedzi pomagają nam odnaleźć tożsamość – zorientować się, kim jesteśmy, jakie miejsce zajmujemy we Wszechświecie i jaki jest sens naszego życia.

W historii religii padały różne, czasem zadziwiające odpowiedzi na temat genezy człowieka. Np. w babilońskim poemacie „Enuma Elisz” ludzkość zostaje stworzona z krwi Kingu – boga buntownika skazanego na śmierć przez innych bogów. Mity grec-kie przekazują wiele opowieści o powsta-niu człowieka. Według jednej człowiek zo-stał ulepiony z gliny i łez przez podrzędne-go boga Prometeusza. Według innej – z ka-mieni rzucanych za siebie przez boską parę Deukaliona i Pyrrę. Według jeszcze innej – z posianych w ziemię zębów zabitego smo-ka. Z kolei w jednym z mitów hinduskich wszystko – także ludzkość – wyłoniło się z rozpadającego się ciała boga Pradżapatie-go. Mity te uzasadniały naszą tęsknotę za lepszym światem (obecny w nas boski pier-wiastek), ale zarazem skłonność do zła (je-steśmy konsekwencją zbrodni dokonanej w boskim świecie). Pozwalały pogodzić się także z naszą bytową mizerią (ludzkość to efekt degradowania się świata boskiego). Jak zauważa katolicki teolog o. Jacek Salij, we-dług mitów człowiek jest „czymś w rodza-ju metafizycznego śmietnika”. Z takiego pa-trzenia wyłamuje się biblijna opowieść o po-czątku, w której motywem stworzenia czło-wieka jest miłość Boga, a zepsucie moralne zawdzięcza on własnym decyzjom.

To właśnie Biblia w cywilizacji zachod-niej przejmie na długie wieki monopol na wyjaśnianie, kim jest człowiek, skąd po-chodzi i dokąd zmierza. Sytuacja zmieni się w XIX wieku, kiedy to swoją odpowiedź na pytanie o genezę człowieczeństwa zapropo-nuje nauka. Po ukazaniu się w 1871 r. dzie-ła Karola Darwina „O pochodzeniu człowie-ka” niektórzy myśliciele uznali, że wreszcie ludzkość dowiedziała się o sobie prawdy, a odpowiedź nauki definitywnie zastąpiła mitologię biblijną. W czasach Darwina ta-kim naiwnym entuzjazmem wykazali się m.in. Spencer i Haeckel, dziś podobne idee

głoszą tzw. nowi ateiści – Richard Dawkins, Sam Harris czy Daniel Dennett.

Czy rzeczywiście nauka daje odpowiedź, na którą dawniej odpowiadała mitologia, czyli snuje nową opowieść o człowieku? Ści-śle rzecz biorąc: nie. Nauka produkuje tysią-ce hipotez, mniej czy bardziej empirycznie potwierdzonych, będących próbami odpo-wiedzi na mnóstwo szczegółowych pytań dotyczących człowieka. Ten pokawałkowa-ny obraz wcale nie składa się automatycznie w spójną całość. Za dużo tu niewiadomych, zbyt wiele niepewności. Wątpliwe, czy w ogóle nauka będzie kiedykolwiek zdolna do opowiedzenia jednej, spójnej, przekonu-jącej historii naturalnej człowieka.

Nie znaczy to, że takiej opowieści nie mamy. Przeciwnie, mamy – i to w wielu od-mianach. Mam na myśli książki popularno-naukowe, stawiające sobie za cel opowiedze-nie historii powstania człowieka. Jako przy-kład wymieńmy dwie: „Przepis na człowie-ka” Marcina Ryszkiewicza i „Zanim czło-wiek stał się człowiekiem” Roberta Foleya.

Wyjątkowe miejsce wśród takiej popular-nonaukowej literatury zajmuje „Nowa hi-storia ewolucji człowieka” Robina Dunba-ra, opublikowana przez Copernicus Center Press w tym roku. Swoją wyjątkowość za-wdzięcza przede wszystkim literackim ta-lentom autora – antropologa i psychologa ewolucyjnego z Uniwersytetu w Oksfordzie. Ale także temu, że sam Dunbar jest twórcą kilku błyskotliwych antropologicznych hi-potez (m.in. słynnej „liczby Dunbara” okre-ślającej wielkość grupy osobników, z któ-rymi potrafimy utrzymywać kontrolowa-ną relację – zdaniem autora jest to 150 osób;

powyżej tej liczby grupie nie wystarczy psy-cho-biologiczne wyposażenie, musi wytwo-rzyć instytucje, a więc kulturę).

Niczym Homer czy Hezjod kodyfikują-cy starożytne mity, Dunbar zbiera hipotezy różnych nauk o człowieku i tworzy z nich spójną opowieść. Dodajmy – przedstawio-ną tak by stała się jak najbardziej przystęp-na: każdy z siedmiu rozdziałów, opowiada-jących o etapach uczłowieczenia (wyprosto-waniu postawy, rozroście mózgu, kompli-kowaniu się relacji społecznych, pojawie-niu się języka, kultury i religii), poprzedzo-ny jest krótką fabularną historią napisaną z perspektywy naszych antenatów. Mamy wrażenie, że wędrując przez dzieje ostatnich 3,5 mln lat, nabywamy coraz to nowych cech, które za każdym razem pozwalają do-kładniej się nam rozpoznać i zrozumieć. Lekturze na pewno sprzyja fakt, że książka została bardzo sprawnie przetłumaczona na polski przez Bartłomieja Kucharzyka.

Skoro mamy do czynienia z pojawieniem się nowego gatunku literackiego (twórczość Dunbara jest tu wyjątkowo dobrym przy-kładem), który można by określić jako „re-alistyczną mitologię” (realistyczną – bo ba-zującą na osiągnięciach nauki; mitologię – bo wypełniającą białe plamy wiedzy), jak się przedstawia dzisiaj sprawa z religią?

Jest faktem, że powstanie teorii ewolucji wymusza inne podejście do lektury pierw-szych rozdziałów Księgi Rodzaju – mniej do-słowne i fundamentalistyczne, co niewątpli-wie wychodzi na dobre samej religijności. Odpowiedź Biblii na pytanie o pochodze-nie człowieka, a zwłaszcza o sens jego ży-cia i ostateczny cel, nic nie straciła jednak na aktualności – osoby wierzące mają oka-zję zdać sobie sprawę, że należy ją odczy-tywać w metafizycznie najszerszym i egzy-stencjalnie najgłębszym kontekście. Warto jednak zadbać, by odpowiedź religijna nie była sprzeczna z odpowiedzią dawaną przez współczesną naukę, gdyż zanegowanie war-tości tej ostatniej od razu wepchnie nas w ir-racjonalizm. ņ

ROBIN DUNBAR, NOWA HISTORIA EWOLUCJI CZŁOWIEKA, przeł. Bartłomiej Kucharzyk.Copernicus Center Press, Kraków 2014.

Nowa opowieść o człowiekuARTUR SPORNIAK

Na naszych oczach powstaje wyjątkowa mitologia.To nie tylko nowy gatunek literacki, ale też nowe zjawisko w kulturze.

WIELKIE PYTANIA

Page 18: Wielkie Pytania

19

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

ALEXANDER VILENKIN

(ur. 1949) rosyjski kosmolog, twórca m.in. idei wiecznej in-flacji i autor modelu kosmolo-gicznego, zgodnie z którym Wszechświat wyłonił sięz kwantowej próżni.

NIE WIEMY, gdzie te granice przebiegają. Za każdym ra-zem, gdy ludzkość próbuje odkryć coś nowego, istnieje groźba, że te granice osią-gnie. Dobrym przykładem

może być teoria inflacji ko-smologicznej – naukow-cy zajęli się zdarzeniami z niezwykle wczesnego eta-pu historii Wszechświata, po których nastąpiło tak wiele innych zdarzeń, że podejrzewano, iż wszelkie ślady inflacji zostały przez te późniejsze zdarzenia za-mazane. Niemniej dziś tę teorię potwierdzają dane z obserwacji. Dzielni twór-cy teorii inflacyjnej, którzy zmierzyli się z granicami ówczesnej nauki, mogą być dziś dumni. Sam zajmuję się problemem powstania

Wszechświata z niczego i nie umiem sobie dziś wyobrazić, jak można by to przebadać doświadczalnie.A nawet gdyby dało się to wyobrazić, pozostaje pyta-nie – być może najbardziej intrygujące ze wszystkich: co określa kształt praw przy-rody, sposób, w jaki ewolu-uje Wszechświat, a także to, jak powstał z niczego? Nie potrafi my dziś wyobrazić sobie odpowiedzi na takie pytania. Ale być może znów okaże się to granicą wyłącznie naszej wyobraźni?

Przewodnikpo pograniczach

MICHAŁ KUŹMIŃSKI

Olbrzymi dystans między kosmologią, mechaniką kwantową czy ewolucjonizmema pytaniami o dobro, piękno i poezję – rozdział po rozdziale okazuje się coraz mniejszy.

N ie będzie łatwo. Ks. prof. Michał Heller, kosmolog, filozof i teo-log, nie daje czytelnikowi forów – więc jeśli nie jest się matema-

tykiem bądź fizykiem, przy lekturze war-to zapewnić sobie dyskretny dostęp choćby do Wikipedii. Ale w podróży po miejscach, gdzie nauka styka się z dziedzinami, do któ-rych poznanie naukowe się nie stosuje, pro-fesor Heller jest przewodnikiem idealnym: nie prowadzi na skróty, nie wodzi utarty-mi ścieżkami, przestrzega przed cepelią i ni-gdy czytelnika nie porzuci w drodze do celu. A tym – jak na prawdziwej wyprawie poza granice – okazuje się doświadczanie piękna.

Oprowadziwszy czytelnika po macierzy-stym gruncie kosmologii, profesor Heller za-puszcza się z nim na terytoria graniczne, za-dając pytania: czy matematyka jest poezją? Czy fizyka jest teorią piękna? Czy w struk-turze Wszechświata jest miejsce na dobro? I – dopytuje ksiądz Heller – czemu Bóg we Wszechświecie woli działać incognito?

Bohaterem tej książki jest w gruncie rze-czy racjonalność. Broniona przed zapęda-

mi ideologów, zwolenników poszukiwa-nia w Biblii odpowiedzi na pytania nauko-we czy promotorów „Inteligentnego Pro-jektu”, wedle którego nic w wielkich pro-cesach Wszechświata i przyrody nie dzieje się przypadkiem, lecz musi koniecznie stać za nimi celowy zamysł. Profesor Heller bro-ni przypadkowości, dowodząc – z olśnie-wającą prostotą – że rachunek prawdopo-dobieństwa jest przecież nie gorszą teorią matematyczną niż wszystkie inne. A że

Wszechświat jest realizacją programu ma-tematycznych struktur, jest w nim precy-zyjne miejsce również na przypadek. Tu ksiądz Heller dodaje: „Co by to była za teo-logia, która w naturalnych procesach wi-działaby konkurencję dla Boga?”.

Przygoda z „Granicami nauki” polega rów-nież na tym, że olbrzymi z pozoru dystans między kosmologią, mechaniką kwantową czy ewolucjonizmem a etyką, estetyką, po-ezją czy refleksją nad egzystencją – raz po raz okazuje się tu zadziwiająco mały. Przez granice między nimi profesor Heller prze-prawia czytelnika po solidnych pomostach. I tak, przy okazji odnalezienia miejsca dla przypadku w racjonalności, pada odpowiedź na pytanie... o sens życia. „Czy nie można by sobie wyobrazić, że – podobnie jak w przy-padku racjonalności świata istnieją luzy na działanie przypadków – także i w tej dziedzi-nie istnieją pewne »wolne miejsca« na dzia-łanie wolnej woli i jej nieracjonalnych de-cyzji? – pyta autor. – Jeżeli zgodzimy się na taką koncepcję, ludzkie dramaty i istnienie zła przestają być argumentem na rzecz bez-sensu, lecz stają się tajemnicą racjonalności”.

Albo weźmy funkcję dzeta, opisaną przez Bernharda Riemanna: choć nieskompliko-wana w zapisie (dla matematyka...), to przy odpowiednich parametrach może opisać do-wolną krzywą. A więc i każdą treść, bo prze-cież zapis to też krzywa. „Jeśli ktoś jeszcze wątpi w to, że matematyka jest poezją – kon-kluduje prof. Heller – niech napisze wiersz, poemat, cokolwiek..., w którym zawierałyby się wszystkie utwory poetyckie świata (...). Je-żeli ideałem poezji jest prostota zapisu przy bogactwie treści, to żaden Szekspir nie napi-sał nic piękniejszego od funkcji Riemanna”.

„Nauka jest piękną przygodą, nie tylko dla uczonych, ale dla całej ludzkości – czy-tamy na koniec jednego z rozdziałów. – Ale naukę warto uprawiać tylko wtedy, gdy żyje się w środowisku sensu”. ņ

MICHAŁ HELLER, GRANICE NAUKI, Copernicus Center Press, Kraków 2014.

CZY ISTNIEJĄ GRANICE NAUKI?

18

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

P ytanie „skąd pochodzę?” od zawsze było specjalnością religijnej mitolo-gii. Bardziej rozwinięte religie od-powiadały także na pytanie „dokąd

zmierzam?”. Obie odpowiedzi pomagają nam odnaleźć tożsamość – zorientować się, kim jesteśmy, jakie miejsce zajmujemy we Wszechświecie i jaki jest sens naszego życia.

W historii religii padały różne, czasem zadziwiające odpowiedzi na temat genezy człowieka. Np. w babilońskim poemacie „Enuma Elisz” ludzkość zostaje stworzona z krwi Kingu – boga buntownika skazanego na śmierć przez innych bogów. Mity grec-kie przekazują wiele opowieści o powsta-niu człowieka. Według jednej człowiek zo-stał ulepiony z gliny i łez przez podrzędne-go boga Prometeusza. Według innej – z ka-mieni rzucanych za siebie przez boską parę Deukaliona i Pyrrę. Według jeszcze innej – z posianych w ziemię zębów zabitego smo-ka. Z kolei w jednym z mitów hinduskich wszystko – także ludzkość – wyłoniło się z rozpadającego się ciała boga Pradżapatie-go. Mity te uzasadniały naszą tęsknotę za lepszym światem (obecny w nas boski pier-wiastek), ale zarazem skłonność do zła (je-steśmy konsekwencją zbrodni dokonanej w boskim świecie). Pozwalały pogodzić się także z naszą bytową mizerią (ludzkość to efekt degradowania się świata boskiego). Jak zauważa katolicki teolog o. Jacek Salij, we-dług mitów człowiek jest „czymś w rodza-ju metafizycznego śmietnika”. Z takiego pa-trzenia wyłamuje się biblijna opowieść o po-czątku, w której motywem stworzenia czło-wieka jest miłość Boga, a zepsucie moralne zawdzięcza on własnym decyzjom.

To właśnie Biblia w cywilizacji zachod-niej przejmie na długie wieki monopol na wyjaśnianie, kim jest człowiek, skąd po-chodzi i dokąd zmierza. Sytuacja zmieni się w XIX wieku, kiedy to swoją odpowiedź na pytanie o genezę człowieczeństwa zapropo-nuje nauka. Po ukazaniu się w 1871 r. dzie-ła Karola Darwina „O pochodzeniu człowie-ka” niektórzy myśliciele uznali, że wreszcie ludzkość dowiedziała się o sobie prawdy, a odpowiedź nauki definitywnie zastąpiła mitologię biblijną. W czasach Darwina ta-kim naiwnym entuzjazmem wykazali się m.in. Spencer i Haeckel, dziś podobne idee

głoszą tzw. nowi ateiści – Richard Dawkins, Sam Harris czy Daniel Dennett.

Czy rzeczywiście nauka daje odpowiedź, na którą dawniej odpowiadała mitologia, czyli snuje nową opowieść o człowieku? Ści-śle rzecz biorąc: nie. Nauka produkuje tysią-ce hipotez, mniej czy bardziej empirycznie potwierdzonych, będących próbami odpo-wiedzi na mnóstwo szczegółowych pytań dotyczących człowieka. Ten pokawałkowa-ny obraz wcale nie składa się automatycznie w spójną całość. Za dużo tu niewiadomych, zbyt wiele niepewności. Wątpliwe, czy w ogóle nauka będzie kiedykolwiek zdolna do opowiedzenia jednej, spójnej, przekonu-jącej historii naturalnej człowieka.

Nie znaczy to, że takiej opowieści nie mamy. Przeciwnie, mamy – i to w wielu od-mianach. Mam na myśli książki popularno-naukowe, stawiające sobie za cel opowiedze-nie historii powstania człowieka. Jako przy-kład wymieńmy dwie: „Przepis na człowie-ka” Marcina Ryszkiewicza i „Zanim czło-wiek stał się człowiekiem” Roberta Foleya.

Wyjątkowe miejsce wśród takiej popular-nonaukowej literatury zajmuje „Nowa hi-storia ewolucji człowieka” Robina Dunba-ra, opublikowana przez Copernicus Center Press w tym roku. Swoją wyjątkowość za-wdzięcza przede wszystkim literackim ta-lentom autora – antropologa i psychologa ewolucyjnego z Uniwersytetu w Oksfordzie. Ale także temu, że sam Dunbar jest twórcą kilku błyskotliwych antropologicznych hi-potez (m.in. słynnej „liczby Dunbara” okre-ślającej wielkość grupy osobników, z któ-rymi potrafimy utrzymywać kontrolowa-ną relację – zdaniem autora jest to 150 osób;

powyżej tej liczby grupie nie wystarczy psy-cho-biologiczne wyposażenie, musi wytwo-rzyć instytucje, a więc kulturę).

Niczym Homer czy Hezjod kodyfikują-cy starożytne mity, Dunbar zbiera hipotezy różnych nauk o człowieku i tworzy z nich spójną opowieść. Dodajmy – przedstawio-ną tak by stała się jak najbardziej przystęp-na: każdy z siedmiu rozdziałów, opowiada-jących o etapach uczłowieczenia (wyprosto-waniu postawy, rozroście mózgu, kompli-kowaniu się relacji społecznych, pojawie-niu się języka, kultury i religii), poprzedzo-ny jest krótką fabularną historią napisaną z perspektywy naszych antenatów. Mamy wrażenie, że wędrując przez dzieje ostatnich 3,5 mln lat, nabywamy coraz to nowych cech, które za każdym razem pozwalają do-kładniej się nam rozpoznać i zrozumieć. Lekturze na pewno sprzyja fakt, że książka została bardzo sprawnie przetłumaczona na polski przez Bartłomieja Kucharzyka.

Skoro mamy do czynienia z pojawieniem się nowego gatunku literackiego (twórczość Dunbara jest tu wyjątkowo dobrym przy-kładem), który można by określić jako „re-alistyczną mitologię” (realistyczną – bo ba-zującą na osiągnięciach nauki; mitologię – bo wypełniającą białe plamy wiedzy), jak się przedstawia dzisiaj sprawa z religią?

Jest faktem, że powstanie teorii ewolucji wymusza inne podejście do lektury pierw-szych rozdziałów Księgi Rodzaju – mniej do-słowne i fundamentalistyczne, co niewątpli-wie wychodzi na dobre samej religijności. Odpowiedź Biblii na pytanie o pochodze-nie człowieka, a zwłaszcza o sens jego ży-cia i ostateczny cel, nic nie straciła jednak na aktualności – osoby wierzące mają oka-zję zdać sobie sprawę, że należy ją odczy-tywać w metafizycznie najszerszym i egzy-stencjalnie najgłębszym kontekście. Warto jednak zadbać, by odpowiedź religijna nie była sprzeczna z odpowiedzią dawaną przez współczesną naukę, gdyż zanegowanie war-tości tej ostatniej od razu wepchnie nas w ir-racjonalizm. ņ

ROBIN DUNBAR, NOWA HISTORIA EWOLUCJI CZŁOWIEKA, przeł. Bartłomiej Kucharzyk.Copernicus Center Press, Kraków 2014.

Nowa opowieść o człowiekuARTUR SPORNIAK

Na naszych oczach powstaje wyjątkowa mitologia.To nie tylko nowy gatunek literacki, ale też nowe zjawisko w kulturze.

WIELKIE PYTANIA

Page 19: Wielkie Pytania

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

– oni produkują przecież coraz lepsze ani-macje, a tu się okazuje, że im lepsza, tym mniej się widzom podoba. Jest w tym jakiś paradoks.

Najpierw po prostu pokazywaliśmy uczestnikom eksperymentu nagrania fil-mu z żoną, z androidem oraz ze zwykłym robotem. I pytaliśmy badanych, na ile każ-de z nich polubili. Okazało się, że andro-id jest generalnie lubiany. Wtedy popro-siliśmy uczestników, którzy oglądali na-grania, o odpowiedź na pytanie, czy mają w danym przypadku do czynienia z czło-wiekiem, czy z robotem. Następnie znów zapytaliśmy, jak bardzo polubili bohate-

rów nagrań. Co się okazało? Android nie był już tak lubiany.

Tylko dlatego, że zmusił badanych do wysiłku umysłowego?Tak to wyjaśnialiśmy. Umysł zawsze

próbuje kategoryzować elementy otacza-jącej nas rzeczywistości. Jednak gdy coś, jak android, znajduje się w „dolinie nie-oznaczoności”, trudniej zakończyć ak-tywność poznawczą, co przekłada się na stres, brak pozytywnego afektu itd. Na-zwaliśmy to teorią „fluencji” (ang. fluen-cy – biegłość, sprawność), poświęciliśmy temu zjawisku również inne eksperymen-

ty. Nieszczęsny android jest ofiarą naszej kategoryzacji.

Ale skąd pewność, że badani nie kłamali, że coś im się podoba lub nie?Z tym faktycznie może być problem. I nie

tylko dlatego, że ktoś mógł skłamać. Rów-nież dlatego, że słowo „lubić” może być uży-wane w różnych znaczeniach. Na przykład mogę powiedzieć: „bardzo podoba mi się ta lodówka”. Ale niekoniecznie znaczy to, że coś czuję – może to być określenie czysto funkcjonalne.

W badaniach te same emocje aktywowały różne struktury mózgu, w zależności od kontekstu.

KIM

BE

RR

YW

OO

D /

GE

TT

Y I

MA

GE

S

20

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

ŁUKASZ KWIATEK: Twój zespół bada m.in. emocje z perspektywy poznania społecznego. Czym konkretnie się ostatnio zajmowaliście?PROF. PIOTR WINKIELMAN: Niedawno prze-

prowadziliśmy eksperyment na temat języ-ka i emocji, inspirowany teorią „usytuowa-nej konceptualizacji” rozwijaną przez Law-rence’a Barsalou. Spróbujmy to najpierw wyjaśnić. Odpowiedz szybko: jaka jest ce-cha piłki?

Jest kulista?Większość ludzi odpowiada właśnie

w ten sposób. A teraz wyobraź sobie, że to-niesz. Jaka jest cecha piłki?

Unosi się na wodzie.No i właśnie – za teorią „usytuowanej

konceptualizacji” kryje się idea, że umysł nie wydobywa naraz wszystkich znaczeń danego pojęcia, tylko posługuje się nim w jakimś kontekście; to kontekst narzuca znaczenie. Czasami może to być kontekst pragmatyczny – jak wtedy, gdy toniesz. W teorii pojęć to bardzo ważna idea, bo su-geruje ona, że kontekst może wpływać na wiele różnych mechanizmów umysłowych. Również na emocje. Niektórzy uczeni sądzą wręcz, że w emocjach właściwie ważniej-szy jest kontekst niż sam afekt. Opierają ten pogląd na danych uzyskanych za pomocą neuroobrazowania, które sugerują, że nie ma wzorców aktywności neuronalnej spe-cyficznych dla danych emocji. Czyli nie jest tak, że dana grupa komórek nerwowych ak-tywuje się zawsze, gdy mówisz o strachu czy radości, lecz wzorce aktywacji są uzależnio-ne od tego, w jakim kontekście masz do czy-nienia z tym strachem czy radością.

Jak wyglądał eksperyment? Straszy-liście lub uszczęśliwialiście ludzi leżących w skanerach?

W naszym eksperymencie badani leże-li w skanerze i czytali zdania o emocjach typu: „Był tak wściekły, że zaczął walić w stół” lub: „Była tak wściekła, że aż go-towała się w środku”. Albo z inną emo-cją: „Była taka smutna, że aż załamywa-ła ręce” czy „Była taka smutna, że czuła, iż nic się w niej nie porusza”. Jedne zda-nia obrazowały więc wewnętrzny aspekt emocji (gotować się w sobie), a inne – ze-wnętrzny (uderzać w stół, załamywać ręce). Dla porównania wyświetlaliśmy również zdania o stanach poznawczych: „Drapał się po głowie, żeby coś sobie przy-pomnieć” czy „Wyciągał wspomnienia z wczorajszej nocy ze swoich zwojów mó-zgowych”. Okazało się, że inne struktury mózgu „świecą się” na komputerowym obrazie – czyli wykazują aktywność – przy zewnętrznych zdaniach emocjonalnych i poznawczych (kora przedruchowa i dol-ny zakręt czołowy – IFG), a inne przy wewnętrznych zdaniach poznawczych oraz emocjonalnych (brzuszno-przyśrod-kowa kora przedczołowa – vmPFC). Czy-li te same emocje rzeczywiście aktywowa-

ły różne struktury mózgu, w zależności od kontekstu czy perspektywy (wewnętrzne przeżycia oraz zewnętrzne działanie).

Lisa Feldman Barrett na podstawie podob-nych eksperymentów próbuje pokazać, że nie ma w mózgu żadnych specjalnych „mo-dułów” konkretnych emocji, lecz są one cał-kowicie kontekstowe.

Tylko czy mówimy o samych emocjach, czy raczej o pojęciach, o rozumieniu języka, którym opisuje się emocje?Lisa Barrett próbuje ominąć ten problem,

np. wyświetlając film, który ma wystra-szyć badaną osobę. Argumentuje, że bar-dzo trudno znaleźć jakieś wspólne aktywa-cje mózgowe np. dla strachu w różnych sy-tuacjach. Owszem, są artykuły naukowe, które opisują takie wspólne aktywacje, ale rzeczywiście znacznie większe różnice po-jawiają się w zależności od usytuowania da-nej emocji w kontekście.

A inne Wasze eksperymenty związane z emocjami?Prowadziliśmy je np. w kontekście pro-

blemów ludzi z jednoznacznym przypisa-niem obiektu czy pojęcia do danej katego-rii. Japoński inżynier z naszego zespołu skonstruował androida bardzo podobne-go do własnej żony. Mogliśmy więc wyko-rzystać w różnych badaniach trzy warun-ki: spotkanie z prawdziwą żoną, spotka-nie z androidem przypominającym żonę oraz spotkanie z robotem pozbawionym „skóry żony” – wyglądającym po prostu jak robot.

W pierwszym badaniu sprawdzaliśmy, jak ludzie postrzegają tego androida na tle prawdziwej żony i zwyczajnego robota. Ist-nieje teoria głosząca, że nie lubimy przed-miotów sztucznych, które przypominają ludzi, ale nimi jednak nie są. Takimi ba-daniami bardzo interesuje się Hollywood

Na granicy umysłu, ciała i emocji

PIOTR WINKIELMAN, PSYCHOLOG:

Wydaje mi się, że pewne wrażliwości społeczne, pewne podstawowe mechanizmy empatii, mamy wrodzone.

Wierzę jednak, że istnieje również racjonalny altruizm.

WIELKIE PYTANIA

MA

TE

US

Z H

OH

OL

Page 20: Wielkie Pytania

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

– oni produkują przecież coraz lepsze ani-macje, a tu się okazuje, że im lepsza, tym mniej się widzom podoba. Jest w tym jakiś paradoks.

Najpierw po prostu pokazywaliśmy uczestnikom eksperymentu nagrania fil-mu z żoną, z androidem oraz ze zwykłym robotem. I pytaliśmy badanych, na ile każ-de z nich polubili. Okazało się, że andro-id jest generalnie lubiany. Wtedy popro-siliśmy uczestników, którzy oglądali na-grania, o odpowiedź na pytanie, czy mają w danym przypadku do czynienia z czło-wiekiem, czy z robotem. Następnie znów zapytaliśmy, jak bardzo polubili bohate-

rów nagrań. Co się okazało? Android nie był już tak lubiany.

Tylko dlatego, że zmusił badanych do wysiłku umysłowego?Tak to wyjaśnialiśmy. Umysł zawsze

próbuje kategoryzować elementy otacza-jącej nas rzeczywistości. Jednak gdy coś, jak android, znajduje się w „dolinie nie-oznaczoności”, trudniej zakończyć ak-tywność poznawczą, co przekłada się na stres, brak pozytywnego afektu itd. Na-zwaliśmy to teorią „fluencji” (ang. fluen-cy – biegłość, sprawność), poświęciliśmy temu zjawisku również inne eksperymen-

ty. Nieszczęsny android jest ofiarą naszej kategoryzacji.

Ale skąd pewność, że badani nie kłamali, że coś im się podoba lub nie?Z tym faktycznie może być problem. I nie

tylko dlatego, że ktoś mógł skłamać. Rów-nież dlatego, że słowo „lubić” może być uży-wane w różnych znaczeniach. Na przykład mogę powiedzieć: „bardzo podoba mi się ta lodówka”. Ale niekoniecznie znaczy to, że coś czuję – może to być określenie czysto funkcjonalne.

W badaniach te same emocje aktywowały różne struktury mózgu, w zależności od kontekstu.

KIM

BE

RR

YW

OO

D /

GE

TT

Y I

MA

GE

S

20

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

ŁUKASZ KWIATEK: Twój zespół bada m.in. emocje z perspektywy poznania społecznego. Czym konkretnie się ostatnio zajmowaliście?PROF. PIOTR WINKIELMAN: Niedawno prze-

prowadziliśmy eksperyment na temat języ-ka i emocji, inspirowany teorią „usytuowa-nej konceptualizacji” rozwijaną przez Law-rence’a Barsalou. Spróbujmy to najpierw wyjaśnić. Odpowiedz szybko: jaka jest ce-cha piłki?

Jest kulista?Większość ludzi odpowiada właśnie

w ten sposób. A teraz wyobraź sobie, że to-niesz. Jaka jest cecha piłki?

Unosi się na wodzie.No i właśnie – za teorią „usytuowanej

konceptualizacji” kryje się idea, że umysł nie wydobywa naraz wszystkich znaczeń danego pojęcia, tylko posługuje się nim w jakimś kontekście; to kontekst narzuca znaczenie. Czasami może to być kontekst pragmatyczny – jak wtedy, gdy toniesz. W teorii pojęć to bardzo ważna idea, bo su-geruje ona, że kontekst może wpływać na wiele różnych mechanizmów umysłowych. Również na emocje. Niektórzy uczeni sądzą wręcz, że w emocjach właściwie ważniej-szy jest kontekst niż sam afekt. Opierają ten pogląd na danych uzyskanych za pomocą neuroobrazowania, które sugerują, że nie ma wzorców aktywności neuronalnej spe-cyficznych dla danych emocji. Czyli nie jest tak, że dana grupa komórek nerwowych ak-tywuje się zawsze, gdy mówisz o strachu czy radości, lecz wzorce aktywacji są uzależnio-ne od tego, w jakim kontekście masz do czy-nienia z tym strachem czy radością.

Jak wyglądał eksperyment? Straszy-liście lub uszczęśliwialiście ludzi leżących w skanerach?

W naszym eksperymencie badani leże-li w skanerze i czytali zdania o emocjach typu: „Był tak wściekły, że zaczął walić w stół” lub: „Była tak wściekła, że aż go-towała się w środku”. Albo z inną emo-cją: „Była taka smutna, że aż załamywa-ła ręce” czy „Była taka smutna, że czuła, iż nic się w niej nie porusza”. Jedne zda-nia obrazowały więc wewnętrzny aspekt emocji (gotować się w sobie), a inne – ze-wnętrzny (uderzać w stół, załamywać ręce). Dla porównania wyświetlaliśmy również zdania o stanach poznawczych: „Drapał się po głowie, żeby coś sobie przy-pomnieć” czy „Wyciągał wspomnienia z wczorajszej nocy ze swoich zwojów mó-zgowych”. Okazało się, że inne struktury mózgu „świecą się” na komputerowym obrazie – czyli wykazują aktywność – przy zewnętrznych zdaniach emocjonalnych i poznawczych (kora przedruchowa i dol-ny zakręt czołowy – IFG), a inne przy wewnętrznych zdaniach poznawczych oraz emocjonalnych (brzuszno-przyśrod-kowa kora przedczołowa – vmPFC). Czy-li te same emocje rzeczywiście aktywowa-

ły różne struktury mózgu, w zależności od kontekstu czy perspektywy (wewnętrzne przeżycia oraz zewnętrzne działanie).

Lisa Feldman Barrett na podstawie podob-nych eksperymentów próbuje pokazać, że nie ma w mózgu żadnych specjalnych „mo-dułów” konkretnych emocji, lecz są one cał-kowicie kontekstowe.

Tylko czy mówimy o samych emocjach, czy raczej o pojęciach, o rozumieniu języka, którym opisuje się emocje?Lisa Barrett próbuje ominąć ten problem,

np. wyświetlając film, który ma wystra-szyć badaną osobę. Argumentuje, że bar-dzo trudno znaleźć jakieś wspólne aktywa-cje mózgowe np. dla strachu w różnych sy-tuacjach. Owszem, są artykuły naukowe, które opisują takie wspólne aktywacje, ale rzeczywiście znacznie większe różnice po-jawiają się w zależności od usytuowania da-nej emocji w kontekście.

A inne Wasze eksperymenty związane z emocjami?Prowadziliśmy je np. w kontekście pro-

blemów ludzi z jednoznacznym przypisa-niem obiektu czy pojęcia do danej katego-rii. Japoński inżynier z naszego zespołu skonstruował androida bardzo podobne-go do własnej żony. Mogliśmy więc wyko-rzystać w różnych badaniach trzy warun-ki: spotkanie z prawdziwą żoną, spotka-nie z androidem przypominającym żonę oraz spotkanie z robotem pozbawionym „skóry żony” – wyglądającym po prostu jak robot.

W pierwszym badaniu sprawdzaliśmy, jak ludzie postrzegają tego androida na tle prawdziwej żony i zwyczajnego robota. Ist-nieje teoria głosząca, że nie lubimy przed-miotów sztucznych, które przypominają ludzi, ale nimi jednak nie są. Takimi ba-daniami bardzo interesuje się Hollywood

Na granicy umysłu, ciała i emocji

PIOTR WINKIELMAN, PSYCHOLOG:

Wydaje mi się, że pewne wrażliwości społeczne, pewne podstawowe mechanizmy empatii, mamy wrodzone.

Wierzę jednak, że istnieje również racjonalny altruizm.

WIELKIE PYTANIA

MA

TE

US

Z H

OH

OL

Page 21: Wielkie Pytania

23

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

ślenia, czy po prostu myśląc dłużej czło-wiek dochodzi do trafniejszych wniosków. Z drugiej strony, niektóre badania pokazują, że czasami im dłużej się zastanawiasz, tym mniej trafny sąd podejmiesz.

A jak w to wszystko wpisuje się teoria Michaela Gazzanigi, zgodnie z którą wyposażeni jesteśmy w moduł (zlo-kalizowany w lewej półkuli mózgu) interpretujący rzeczywistość, w tym nasze zachowania, ex post? Czyli naj-pierw działamy, dopiero potem to sobie uświadamiamy i tłumaczymy.To bardzo popularna teoria. W ten para-

dygmat wpisuje się Haidt – racjonalne uza-sadnienia moralnych decyzji są formułowa-ne post factum, najpierw działa czynnik emo-cjonalny, który warunkuje decyzję. Gdy słu-cham dyskusji politycznych, które sprowa-dzają się do tego, że mówca stwierdza, iż cze-goś nie lubi, a potem dobiera do tego zasadę moralną, to wierzę w to podejście.

Pizarro zobrazował to w ciekawym eks-perymencie. Badani mieli rozwiązać słyn-ny „dylemat wagonika” – pociąg za chwilę rozjedzie pięć osób, jedyne, co możesz zro-bić, to przełożyć zwrotnicę, co sprawi, że pociąg wjedzie na inny tor i rozjedzie tylko jedną osobę. W wersji Pizarra ludzie na to-rach byli przedstawicielami różnych ras – pociąg sunął na pięcioosobową grupę bia-łych, na sąsiednim torze był czarnoskóry muzyk jazzowy. Inna grupa badanych mia-ła odwrotną sytuację. Gdy badani mówili, że nie zaingerują w przebieg wydarzeń (zginie pięć osób), cytowali imperatyw Kanta. Gdy chcieli ingerować, cytowali utylitarystycz-ne zasady Milla (lepiej by zginęła jedna oso-ba niż pięć). Rozstrzygając później też inne dylematy trzymali się raz wybranych zasad moralnych, ale badania wykazały, że wybór zasad zależał od tego, czy woleli, by ginęli czarnoskórzy, czy biali.

Ale dlaczego jeden badany wolał ocalić białych, a inny – czarnoskórych?Z tej perspektywy decyzje brałyby się np.

z poczucia winy wobec czarnoskórych osób albo z niechęci do nich czy z chęci udziele-nia „politycznie poprawnej” odpowiedzi. To zresztą ogromny problem eksperymental-nej psychologii moralności – ludzie twier-dzą, że podejmują decyzje, których w rzeczy-wistości by nie podjęli.

Patricia Churchland uważa, że decyzje moralne nie mogą być podejmowane ze względu na zasady – w konkretnych sytu-acjach jest zbyt dużo szczegółów, a zasady są zbyt ogólne. Świetnie nadają się one jednak do uzasadniania decyzji post factum.

Co to wszystko mówi o naszej naturze?

Psychologia pokazuje fenomeny na gra-nicy. Można podawać wiele przykładów, że w konkursie pomiędzy reakcjami emocjo-nalnymi a zasadami moralnymi wygrywają jednak zasady. Czasem dajemy bezdomnym pieniądze, choć wyglądają tak okropnie, że najchętniej byśmy uciekli. Ratujemy zwie-rzęta, a najłatwiej byłoby odwrócić wzrok.

Dlaczego jesteśmy do tego zdolni? Zostaliśmy tego nauczeni, czy mamy wrodzoną tendencję do altruizmu?Wydaje mi się, że mamy wrodzone pew-

ne wrażliwości społeczne, pewne podstawo-we mechanizmy empatii. Tomasello poka-zywał, że już trzyletnie dzieci chcą poma-gać, ale musi to być podbudowane zasada-mi. Jako ojciec dziecka wiem, że gdy daję synowi czekoladę i proszę, by poczęstował mnie kawałkiem, to się krzywi – woli sam zjeść całą. Albo robię pranie, a on chce mi pomóc, lecz jeśli tylko zobaczy swojego iPada – ta chęć mu przechodzi.

Wierzę jednak, że istnieje również racjo-nalny altruizm – oparty na rozumieniu uży-teczności społecznej. Mimo że nie chcemy płacić podatków, to jednak wiemy, że gdyby nikt ich nie płacił, wszystko by upadło. Gło-sowanie jest lepszym przykładem: choć wie-my, że nasz głos nie jest istotny – nawet na Florydzie nie rozstrzygnął nigdy pojedynczy głos – to jednak idziemy głosować.

Ja nie zagłosowałem w wyborach do europarlamentu. Chyba z oburze-nia, że przywileje i zarobki europosłów

w ogromnym stopniu przewyższają ich kompetencje i obowiązki.To było w jakiś sposób racjonalne. Chcia-

łeś dać sygnał, co o tym sądzisz.

Albo tylko zracjonalizowałem to sobie ex post. No tak, nie chciało ci się iść głosować

i wymyśliłeś sobie wygodne uzasadnienie.To wszystko trudne do rozstrzygnięcia.

Gdy uczę na temat altruizmu, opowiadam swoim studentom o eksperymentach Ro-berta Cialdiniego. Wmawiał on ludziom, że podał im lek, który przez kilka godzin za-pobiega odczuwaniu przyjemności (mood- -freezing pill). I projektował sytuacje, w któ-rych ludzie ci mogli pomagać. Niektórzy przestawali pomagać – najwidoczniej by-wają altruistami po to, by poczuć się lepiej. Ale inni dalej pomagali – bo chyba uważali, że to, co robią, jest właściwe.

Altruizm częściowo jest oparty na me-chanizmach odczuwania przyjemności, na oczekiwaniu nagrody społecznej czy me-chanizmie empatii, ale część zachowań al-truistycznych opiera się jednak po prostu na przekonaniu, że dane postępowanie jest właściwe. Ja jednak lubię takich filozofów jak Kant. Ludzie mimo wszystko częściowo kierują się jakimś imperatywem. ņ

ROZMAWIAŁ ŁUKASZ KWIATEK

PROF. PIOTR WINKIELMAN jest psychologiem na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego. Zajmuje się zależnościami między emocjami, procesami poznawczymi i świadomością.

ROBERT AUDI

(ur. 1941) amerykański fi-lozof, jeden z najbardziej wpływowych współcze-snych myślicieli, specjalizu-jący się w dziedzinie etyki i epistemologii.

TO DWUZNACZNE pytanie. Weźmy, po pierwsze, gra-nice, które nazwałbym wew- nętrznymi. Wyobraźmy so-bie – jak się sądzi w mecha-nice kwantowej – że nasz świat jest niedetermini-styczny. Oznaczałoby to, że istnieją zjawiska, które nie

podlegają niezaprzeczalnym prawom przyrody. Pewne podstawowe prawa byłyby statystyczne. I weźmy teraz zjawisko, którego prawdo-podobieństwo wynosi 1/2. Jak wyjaśnić, że do niego doszło? To z pewnością gra-nica wyjaśniania.Albo rozważmy Wielki Wy-buch jako pierwsze zjawisko naturalne. Jeśli tak, to nie istnieje poprzedzające go zjawisko, za pomocą którego można by go wyjaśnić. Byłby więc wyjaśnieniem niewyja-śnialnym. I nauka musiałaby się pogodzić ze zdarzeniem irracjonalnym, niedającym się wyjaśnić naukowo. Granice zewnętrzne zaś dotyczą dziedziny aprio-rycznej. Jest prawdą aprio-

ryczną, że wynikanie jest przechodnie: jeśli z p wy-nika q, a z q wynika r, to z p wynika r. Wyjaśnianie na-ukowe się tym nie zajmuje, bo samo zakłada prawdzi-wość takiego założenia.Dziedziną pozanaukową – nie „nienaukową” – są normy. Odpowiedzi na pyta-nia, dlaczego kłamstwo czy zbrodnia są złe, są aprio-rycznymi normami, a zatem nie wymagają wyjaśniania. Nawet jeśli wyjaśnimy, że od skłonności do szczerości albo altruizmu zależy prze-trwanie gatunku, nie wyja-śnia to, dlaczego kłamstwo wartościuje się negatywnie. W tak ważnej dziedzinie wy-jaśnianie naukowe nie ma zastosowania.

CZY ISTNIEJĄ GRANICE NAUKI?

22

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

„Bardziej lubię tę teorię, a nie konku-rencyjną”...Właśnie – nie znaczy to, że odczuwam po-

zytywny afekt do jakiejś teorii, tylko że uwa-żam ją za lepszą od innej.

Ale nie musimy się opierać wyłącznie na odpowiedziach – możemy mierzyć reak-cje fizjologiczne. W innych badaniach, też z naszym androidem, stosowaliśmy elektro-miografię (EMG). Polega ona na śledzeniu za pomocą mikroelektrod aktywności mię-śni. Jedną z technik, którą lubię – funkcjo-nalnie: ponieważ jest łatwa w interpretacji – jest badanie ludzkiego uśmiechu, np. przez przykładanie elektrod do policzków i brwi. Elektrody wychwytują minimalne skurcze mięśni. Konfrontowanie wyników EMG i ankiet pokazuje, że stuprocentowej odpo-wiedniości nie ma. Ale i tak jest bardzo duża – badani nie kłamią w eksperymentach.

Co więcej, obecnie świetnie działają rów-nież programy do analizy ekspresji twarzy. Przy subtelnych reakcjach potrzebne są elektrody, ale w większości sytuacji całko-wicie wystarczają te programy.

Są lepsze niż ludzcy obserwatorzy?Mogą być. W jednym z eksperymentów

w pierwszej fazie uczono ludzi, na którym zdjęciu osoba symuluje ból, a na którym rzeczywiście go doświadcza. Komputer też dostał taki zestaw do nauki. Potem prowa-dzone były badania: zadanie polegało na roz-strzyganiu, czy na kolejnych obrazkach oso-ba udaje, czy naprawdę odczuwa ból. Pro-gram poradził sobie znacznie lepiej.

A jeśli ktoś jest świetnym aktorem?Paul Ekman, który prowadzi tego typu

badania, twierdzi, że potrafi wyłowić zarów-no dobrych oszustów, jak i dobrych detekto-rów. Pracuje m.in. z agentami CIA. Podob-no na sto osób tylko pięć dobrze wykrywa oszustwa. Mało jest też dobrych oszustów. Ale może po prostu Ekman nie ma szczęścia w doborze próby?

Wróćmy do androida. Do jakich ekspe-rymentów może się jeszcze przydać?Przy użyciu innego androida – Einsteina

– sprawdzaliśmy poziom imitacji ekspre-sji mimicznych skorelowanych z emocja-mi. Takie naśladowanie mimiki jest funda-mentalnym zjawiskiem w poznaniu spo-łecznym. Na nim, zgodnie z pewną teorią, opiera się empatia i zdolność do postrzega-nia innych ludzi jako istot podobnych do mnie. Michael Tomasello twierdzi wręcz, że bez imitacji nie byłoby ani kultury, ani ludzkiego umysłu.

Einstein ma bogaty repertuar wyrazów mimicznych – gdy się uśmiecha, napraw-dę wygląda to na uśmiech, a gdy się gniewa

– na gniew. Uczestnicy siedzieli naprzeciw robota i mieli go obserwować. Rejestrowa-liśmy ich reakcje fizjologiczne, by spraw-dzić, czy spontanicznie imitują ekspresje mimiczne androida.

Gdy ludzie siedzieli naprzeciw Einsteina, pokazała się nam rewelacyjnie silna imita-cja. Pytaliśmy też tych ludzi, co sądzą na te-mat robota – czy go lubią i czy uważają, że jest on intencjonalny: chodzi o skalę opraco-waną przez Adama Waytza, w której pyta się m.in. o to, czy obiekt ma własny umysł, świa-domość, wolną wolę, kieruje się intencjami, odczuwa emocje itd. Ludzie niespecjalnie po-lubili Einsteina i uważali, że jego poziom in-tencjonalności nie jest zbyt wysoki. Wypadł blado nawet w porównaniu z rybą. Ale i tak mimowolnie bardzo silnie go naśladowali.

Imitacji poświęciłeś też swoje słynne badania prowadzone z V.S. Ramachan-dranem. Udowodniliście, że trzymanie patyka między zębami – co utrudnia uśmiech i inne ekspresje mimiczne – osłabia m.in. rozpoznawanie cudzych emocji.Przeprowadziliśmy też nową wersję tego

eksperymentu: sprawdzaliśmy, na ile rozu-mienie zdań nacechowanych emocjonalnie wymaga sygnału cielesnego. Weźmy zda-nie: „Łukasz wstał rano i zobaczył, jak jego kotek wymiotuje przy łóżku” albo: „Łukasz wstał rano i zobaczył, jak jego kotek bawi się przy łóżku”. Żeby zrozumieć to zdanie, musisz wiedzieć, co to znaczy „wymioto-wać” – przypomnieć sobie, jak się czułeś, gdy wymiotowałeś. Stosowaliśmy technikę elektroencefalografii (EEG). Okazało się, że przy zdaniach pozytywnych, wywołujących uśmiech, patyk w ustach utrudniał ich zro-zumienie. Badani je rozumieli, ale wymaga-ło to od nich znacznie większego wysiłku poznawczego.

Wasze eksperymenty godzą w karte-zjański dualizm ciało–umysł, ponieważ wykazujecie, że emocje są ucieleśnio-ne. A jak współczesna psychologia poznawcza odnosi się do innych filo-zoficznych debat – na temat konfliktu między emocjami a rozumem? Niektó-rzy przekonują, że nie jesteśmy tak racjonalni, jak wyobrażali to sobie oświeceniowi myśliciele.Jest kilka linii obrony racjonalności. Jed-

ną z nich nakreślił Antonio Damasio. Jego teoria markerów somatycznych głosi, że dzięki emocjom uczymy się unikać kary i zdobywać nagrody. W słynnym ekspery-mencie „Iowa gambling task” osoby z zabu-rzeniami w emocjonalnych centrach mózgu podejmowały gorsze decyzje, ponieważ nie odczuwały emocjonalnych konsekwencji

swoich negatywnych wyborów i nie uczyły się na błędach. Zdrowi uczą się na błędach, ale też lękają się ryzyka i mogą przegapić do-bre oferty – w innych badaniach pacjenci zy-skiwali na tym, że działali śmielej.

Z kolei Joseph LeDoux zauważa, że emo-cje pomagają przyspieszyć prawidłową reak-cję na bodziec. Gdy mignie ci w trawie wąż, odskakujesz, zanim sobie uświadomisz, że znalazłeś się w niebezpieczeństwie. Gdybyś się nie wystraszył, mógłbyś nie mieć drugiej szansy na uratowanie się. To swoista racjo-nalność wbudowana w emocje.

Robert Frank twierdzi coś podobnego w kontekście emocji bardziej złożonych niż strach – np. wstydu czy poczucia winy. Te emocje działają trochę tak, jakby służyły za-pobieganiu negatywnym konsekwencjom, których obawia się organizm, ale świadomy umysł o nich nie myśli. Np. nie oddaliśmy pożyczonych pieniędzy i jest nam wstyd. Żeby pozbyć się wstydu, dzwonimy do wie-rzyciela, przepraszamy i zwracamy pienią-dze. Eliminujemy emocję, która właściwie była zakodowaną w mózgu wiedzą o tym, że zachowanie, które tę emocję wywołało, może mieć negatywne konsekwencje, jak np. utrata zaufania. Emocja wywołuje na-sze racjonalne zachowanie.

Z kolei Jonathan Haidt uważa, że naj-częściej działamy emocjonalnie, a potem tylko racjonalizujemy nasze postępowanie.Haidt mówi o decyzjach moralnych.

Jego słynny przykład z rodzeństwem, któ-re dopuściło się kazirodztwa, pokazuje, jak wielką rolę w decyzjach moralnych odgry-wa sąd emocjonalny. Ludzie mają silne po-czucie, że kazirodztwo jest złe, jednak nie potrafią tego racjonalnie uzasadnić. Inte-lektualni potomkowie Haidta, jak David Pizarro, wnioskują ze swoich eksperymen-tów, że np. homofobia bierze się z fizycz-nego zniesmaczenia względem praktyk homoseksualnych. Nie jest w tym sensie racjonalnie uzasadniona – wynika z pro-stych wizualnych skojarzeń. Ktoś po pro-stu uważa, że to obrzydliwe, więc nie lubi homoseksualistów.

Konflikt między emocjami a racjonalno-ścią w jakiś sposób odbija się również w teorii „dwóch systemów” Daniela Kahnemana... Tak, Kahneman pokazuje, że „myślenie

pierwszego rodzaju” – oparte na szybkim, intuicyjnym sądzie – często zawodzi. Do lep-szych – racjonalnych – wniosków prowadzi nas myślenie „drugiego rodzaju”: wolniej-sze, zgodne choćby z regułami teorii praw-dopodobieństwa. Oczywiście można deba-tować, czy to dwa specyficzne „tryby” my-

WIELKIE PYTANIA

Page 22: Wielkie Pytania

23

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

ślenia, czy po prostu myśląc dłużej czło-wiek dochodzi do trafniejszych wniosków. Z drugiej strony, niektóre badania pokazują, że czasami im dłużej się zastanawiasz, tym mniej trafny sąd podejmiesz.

A jak w to wszystko wpisuje się teoria Michaela Gazzanigi, zgodnie z którą wyposażeni jesteśmy w moduł (zlo-kalizowany w lewej półkuli mózgu) interpretujący rzeczywistość, w tym nasze zachowania, ex post? Czyli naj-pierw działamy, dopiero potem to sobie uświadamiamy i tłumaczymy.To bardzo popularna teoria. W ten para-

dygmat wpisuje się Haidt – racjonalne uza-sadnienia moralnych decyzji są formułowa-ne post factum, najpierw działa czynnik emo-cjonalny, który warunkuje decyzję. Gdy słu-cham dyskusji politycznych, które sprowa-dzają się do tego, że mówca stwierdza, iż cze-goś nie lubi, a potem dobiera do tego zasadę moralną, to wierzę w to podejście.

Pizarro zobrazował to w ciekawym eks-perymencie. Badani mieli rozwiązać słyn-ny „dylemat wagonika” – pociąg za chwilę rozjedzie pięć osób, jedyne, co możesz zro-bić, to przełożyć zwrotnicę, co sprawi, że pociąg wjedzie na inny tor i rozjedzie tylko jedną osobę. W wersji Pizarra ludzie na to-rach byli przedstawicielami różnych ras – pociąg sunął na pięcioosobową grupę bia-łych, na sąsiednim torze był czarnoskóry muzyk jazzowy. Inna grupa badanych mia-ła odwrotną sytuację. Gdy badani mówili, że nie zaingerują w przebieg wydarzeń (zginie pięć osób), cytowali imperatyw Kanta. Gdy chcieli ingerować, cytowali utylitarystycz-ne zasady Milla (lepiej by zginęła jedna oso-ba niż pięć). Rozstrzygając później też inne dylematy trzymali się raz wybranych zasad moralnych, ale badania wykazały, że wybór zasad zależał od tego, czy woleli, by ginęli czarnoskórzy, czy biali.

Ale dlaczego jeden badany wolał ocalić białych, a inny – czarnoskórych?Z tej perspektywy decyzje brałyby się np.

z poczucia winy wobec czarnoskórych osób albo z niechęci do nich czy z chęci udziele-nia „politycznie poprawnej” odpowiedzi. To zresztą ogromny problem eksperymental-nej psychologii moralności – ludzie twier-dzą, że podejmują decyzje, których w rzeczy-wistości by nie podjęli.

Patricia Churchland uważa, że decyzje moralne nie mogą być podejmowane ze względu na zasady – w konkretnych sytu-acjach jest zbyt dużo szczegółów, a zasady są zbyt ogólne. Świetnie nadają się one jednak do uzasadniania decyzji post factum.

Co to wszystko mówi o naszej naturze?

Psychologia pokazuje fenomeny na gra-nicy. Można podawać wiele przykładów, że w konkursie pomiędzy reakcjami emocjo-nalnymi a zasadami moralnymi wygrywają jednak zasady. Czasem dajemy bezdomnym pieniądze, choć wyglądają tak okropnie, że najchętniej byśmy uciekli. Ratujemy zwie-rzęta, a najłatwiej byłoby odwrócić wzrok.

Dlaczego jesteśmy do tego zdolni? Zostaliśmy tego nauczeni, czy mamy wrodzoną tendencję do altruizmu?Wydaje mi się, że mamy wrodzone pew-

ne wrażliwości społeczne, pewne podstawo-we mechanizmy empatii. Tomasello poka-zywał, że już trzyletnie dzieci chcą poma-gać, ale musi to być podbudowane zasada-mi. Jako ojciec dziecka wiem, że gdy daję synowi czekoladę i proszę, by poczęstował mnie kawałkiem, to się krzywi – woli sam zjeść całą. Albo robię pranie, a on chce mi pomóc, lecz jeśli tylko zobaczy swojego iPada – ta chęć mu przechodzi.

Wierzę jednak, że istnieje również racjo-nalny altruizm – oparty na rozumieniu uży-teczności społecznej. Mimo że nie chcemy płacić podatków, to jednak wiemy, że gdyby nikt ich nie płacił, wszystko by upadło. Gło-sowanie jest lepszym przykładem: choć wie-my, że nasz głos nie jest istotny – nawet na Florydzie nie rozstrzygnął nigdy pojedynczy głos – to jednak idziemy głosować.

Ja nie zagłosowałem w wyborach do europarlamentu. Chyba z oburze-nia, że przywileje i zarobki europosłów

w ogromnym stopniu przewyższają ich kompetencje i obowiązki.To było w jakiś sposób racjonalne. Chcia-

łeś dać sygnał, co o tym sądzisz.

Albo tylko zracjonalizowałem to sobie ex post. No tak, nie chciało ci się iść głosować

i wymyśliłeś sobie wygodne uzasadnienie.To wszystko trudne do rozstrzygnięcia.

Gdy uczę na temat altruizmu, opowiadam swoim studentom o eksperymentach Ro-berta Cialdiniego. Wmawiał on ludziom, że podał im lek, który przez kilka godzin za-pobiega odczuwaniu przyjemności (mood- -freezing pill). I projektował sytuacje, w któ-rych ludzie ci mogli pomagać. Niektórzy przestawali pomagać – najwidoczniej by-wają altruistami po to, by poczuć się lepiej. Ale inni dalej pomagali – bo chyba uważali, że to, co robią, jest właściwe.

Altruizm częściowo jest oparty na me-chanizmach odczuwania przyjemności, na oczekiwaniu nagrody społecznej czy me-chanizmie empatii, ale część zachowań al-truistycznych opiera się jednak po prostu na przekonaniu, że dane postępowanie jest właściwe. Ja jednak lubię takich filozofów jak Kant. Ludzie mimo wszystko częściowo kierują się jakimś imperatywem. ņ

ROZMAWIAŁ ŁUKASZ KWIATEK

PROF. PIOTR WINKIELMAN jest psychologiem na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego. Zajmuje się zależnościami między emocjami, procesami poznawczymi i świadomością.

ROBERT AUDI

(ur. 1941) amerykański fi-lozof, jeden z najbardziej wpływowych współcze-snych myślicieli, specjalizu-jący się w dziedzinie etyki i epistemologii.

TO DWUZNACZNE pytanie. Weźmy, po pierwsze, gra-nice, które nazwałbym wew- nętrznymi. Wyobraźmy so-bie – jak się sądzi w mecha-nice kwantowej – że nasz świat jest niedetermini-styczny. Oznaczałoby to, że istnieją zjawiska, które nie

podlegają niezaprzeczalnym prawom przyrody. Pewne podstawowe prawa byłyby statystyczne. I weźmy teraz zjawisko, którego prawdo-podobieństwo wynosi 1/2. Jak wyjaśnić, że do niego doszło? To z pewnością gra-nica wyjaśniania.Albo rozważmy Wielki Wy-buch jako pierwsze zjawisko naturalne. Jeśli tak, to nie istnieje poprzedzające go zjawisko, za pomocą którego można by go wyjaśnić. Byłby więc wyjaśnieniem niewyja-śnialnym. I nauka musiałaby się pogodzić ze zdarzeniem irracjonalnym, niedającym się wyjaśnić naukowo. Granice zewnętrzne zaś dotyczą dziedziny aprio-rycznej. Jest prawdą aprio-

ryczną, że wynikanie jest przechodnie: jeśli z p wy-nika q, a z q wynika r, to z p wynika r. Wyjaśnianie na-ukowe się tym nie zajmuje, bo samo zakłada prawdzi-wość takiego założenia.Dziedziną pozanaukową – nie „nienaukową” – są normy. Odpowiedzi na pyta-nia, dlaczego kłamstwo czy zbrodnia są złe, są aprio-rycznymi normami, a zatem nie wymagają wyjaśniania. Nawet jeśli wyjaśnimy, że od skłonności do szczerości albo altruizmu zależy prze-trwanie gatunku, nie wyja-śnia to, dlaczego kłamstwo wartościuje się negatywnie. W tak ważnej dziedzinie wy-jaśnianie naukowe nie ma zastosowania.

CZY ISTNIEJĄ GRANICE NAUKI?

22

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

„Bardziej lubię tę teorię, a nie konku-rencyjną”...Właśnie – nie znaczy to, że odczuwam po-

zytywny afekt do jakiejś teorii, tylko że uwa-żam ją za lepszą od innej.

Ale nie musimy się opierać wyłącznie na odpowiedziach – możemy mierzyć reak-cje fizjologiczne. W innych badaniach, też z naszym androidem, stosowaliśmy elektro-miografię (EMG). Polega ona na śledzeniu za pomocą mikroelektrod aktywności mię-śni. Jedną z technik, którą lubię – funkcjo-nalnie: ponieważ jest łatwa w interpretacji – jest badanie ludzkiego uśmiechu, np. przez przykładanie elektrod do policzków i brwi. Elektrody wychwytują minimalne skurcze mięśni. Konfrontowanie wyników EMG i ankiet pokazuje, że stuprocentowej odpo-wiedniości nie ma. Ale i tak jest bardzo duża – badani nie kłamią w eksperymentach.

Co więcej, obecnie świetnie działają rów-nież programy do analizy ekspresji twarzy. Przy subtelnych reakcjach potrzebne są elektrody, ale w większości sytuacji całko-wicie wystarczają te programy.

Są lepsze niż ludzcy obserwatorzy?Mogą być. W jednym z eksperymentów

w pierwszej fazie uczono ludzi, na którym zdjęciu osoba symuluje ból, a na którym rzeczywiście go doświadcza. Komputer też dostał taki zestaw do nauki. Potem prowa-dzone były badania: zadanie polegało na roz-strzyganiu, czy na kolejnych obrazkach oso-ba udaje, czy naprawdę odczuwa ból. Pro-gram poradził sobie znacznie lepiej.

A jeśli ktoś jest świetnym aktorem?Paul Ekman, który prowadzi tego typu

badania, twierdzi, że potrafi wyłowić zarów-no dobrych oszustów, jak i dobrych detekto-rów. Pracuje m.in. z agentami CIA. Podob-no na sto osób tylko pięć dobrze wykrywa oszustwa. Mało jest też dobrych oszustów. Ale może po prostu Ekman nie ma szczęścia w doborze próby?

Wróćmy do androida. Do jakich ekspe-rymentów może się jeszcze przydać?Przy użyciu innego androida – Einsteina

– sprawdzaliśmy poziom imitacji ekspre-sji mimicznych skorelowanych z emocja-mi. Takie naśladowanie mimiki jest funda-mentalnym zjawiskiem w poznaniu spo-łecznym. Na nim, zgodnie z pewną teorią, opiera się empatia i zdolność do postrzega-nia innych ludzi jako istot podobnych do mnie. Michael Tomasello twierdzi wręcz, że bez imitacji nie byłoby ani kultury, ani ludzkiego umysłu.

Einstein ma bogaty repertuar wyrazów mimicznych – gdy się uśmiecha, napraw-dę wygląda to na uśmiech, a gdy się gniewa

– na gniew. Uczestnicy siedzieli naprzeciw robota i mieli go obserwować. Rejestrowa-liśmy ich reakcje fizjologiczne, by spraw-dzić, czy spontanicznie imitują ekspresje mimiczne androida.

Gdy ludzie siedzieli naprzeciw Einsteina, pokazała się nam rewelacyjnie silna imita-cja. Pytaliśmy też tych ludzi, co sądzą na te-mat robota – czy go lubią i czy uważają, że jest on intencjonalny: chodzi o skalę opraco-waną przez Adama Waytza, w której pyta się m.in. o to, czy obiekt ma własny umysł, świa-domość, wolną wolę, kieruje się intencjami, odczuwa emocje itd. Ludzie niespecjalnie po-lubili Einsteina i uważali, że jego poziom in-tencjonalności nie jest zbyt wysoki. Wypadł blado nawet w porównaniu z rybą. Ale i tak mimowolnie bardzo silnie go naśladowali.

Imitacji poświęciłeś też swoje słynne badania prowadzone z V.S. Ramachan-dranem. Udowodniliście, że trzymanie patyka między zębami – co utrudnia uśmiech i inne ekspresje mimiczne – osłabia m.in. rozpoznawanie cudzych emocji.Przeprowadziliśmy też nową wersję tego

eksperymentu: sprawdzaliśmy, na ile rozu-mienie zdań nacechowanych emocjonalnie wymaga sygnału cielesnego. Weźmy zda-nie: „Łukasz wstał rano i zobaczył, jak jego kotek wymiotuje przy łóżku” albo: „Łukasz wstał rano i zobaczył, jak jego kotek bawi się przy łóżku”. Żeby zrozumieć to zdanie, musisz wiedzieć, co to znaczy „wymioto-wać” – przypomnieć sobie, jak się czułeś, gdy wymiotowałeś. Stosowaliśmy technikę elektroencefalografii (EEG). Okazało się, że przy zdaniach pozytywnych, wywołujących uśmiech, patyk w ustach utrudniał ich zro-zumienie. Badani je rozumieli, ale wymaga-ło to od nich znacznie większego wysiłku poznawczego.

Wasze eksperymenty godzą w karte-zjański dualizm ciało–umysł, ponieważ wykazujecie, że emocje są ucieleśnio-ne. A jak współczesna psychologia poznawcza odnosi się do innych filo-zoficznych debat – na temat konfliktu między emocjami a rozumem? Niektó-rzy przekonują, że nie jesteśmy tak racjonalni, jak wyobrażali to sobie oświeceniowi myśliciele.Jest kilka linii obrony racjonalności. Jed-

ną z nich nakreślił Antonio Damasio. Jego teoria markerów somatycznych głosi, że dzięki emocjom uczymy się unikać kary i zdobywać nagrody. W słynnym ekspery-mencie „Iowa gambling task” osoby z zabu-rzeniami w emocjonalnych centrach mózgu podejmowały gorsze decyzje, ponieważ nie odczuwały emocjonalnych konsekwencji

swoich negatywnych wyborów i nie uczyły się na błędach. Zdrowi uczą się na błędach, ale też lękają się ryzyka i mogą przegapić do-bre oferty – w innych badaniach pacjenci zy-skiwali na tym, że działali śmielej.

Z kolei Joseph LeDoux zauważa, że emo-cje pomagają przyspieszyć prawidłową reak-cję na bodziec. Gdy mignie ci w trawie wąż, odskakujesz, zanim sobie uświadomisz, że znalazłeś się w niebezpieczeństwie. Gdybyś się nie wystraszył, mógłbyś nie mieć drugiej szansy na uratowanie się. To swoista racjo-nalność wbudowana w emocje.

Robert Frank twierdzi coś podobnego w kontekście emocji bardziej złożonych niż strach – np. wstydu czy poczucia winy. Te emocje działają trochę tak, jakby służyły za-pobieganiu negatywnym konsekwencjom, których obawia się organizm, ale świadomy umysł o nich nie myśli. Np. nie oddaliśmy pożyczonych pieniędzy i jest nam wstyd. Żeby pozbyć się wstydu, dzwonimy do wie-rzyciela, przepraszamy i zwracamy pienią-dze. Eliminujemy emocję, która właściwie była zakodowaną w mózgu wiedzą o tym, że zachowanie, które tę emocję wywołało, może mieć negatywne konsekwencje, jak np. utrata zaufania. Emocja wywołuje na-sze racjonalne zachowanie.

Z kolei Jonathan Haidt uważa, że naj-częściej działamy emocjonalnie, a potem tylko racjonalizujemy nasze postępowanie.Haidt mówi o decyzjach moralnych.

Jego słynny przykład z rodzeństwem, któ-re dopuściło się kazirodztwa, pokazuje, jak wielką rolę w decyzjach moralnych odgry-wa sąd emocjonalny. Ludzie mają silne po-czucie, że kazirodztwo jest złe, jednak nie potrafią tego racjonalnie uzasadnić. Inte-lektualni potomkowie Haidta, jak David Pizarro, wnioskują ze swoich eksperymen-tów, że np. homofobia bierze się z fizycz-nego zniesmaczenia względem praktyk homoseksualnych. Nie jest w tym sensie racjonalnie uzasadniona – wynika z pro-stych wizualnych skojarzeń. Ktoś po pro-stu uważa, że to obrzydliwe, więc nie lubi homoseksualistów.

Konflikt między emocjami a racjonalno-ścią w jakiś sposób odbija się również w teorii „dwóch systemów” Daniela Kahnemana... Tak, Kahneman pokazuje, że „myślenie

pierwszego rodzaju” – oparte na szybkim, intuicyjnym sądzie – często zawodzi. Do lep-szych – racjonalnych – wniosków prowadzi nas myślenie „drugiego rodzaju”: wolniej-sze, zgodne choćby z regułami teorii praw-dopodobieństwa. Oczywiście można deba-tować, czy to dwa specyficzne „tryby” my-

WIELKIE PYTANIA

Page 23: Wielkie Pytania

25

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

rzeń. Ale jak on działa? Czy jest elektrycz-ny, chemiczny, czy jeszcze inny?

Potrafimy precyzyjnie mierzyć aktyw-ność elektryczną mózgu, ale jesteśmy jak elektryk w fabryce komputerów: rozu-miemy, jak komputer przekazuje impulsy między swoimi elementami, i umiemy je zmierzyć, ale bez znajomości systemu ope-racyjnego nie pojmiemy, jakie informacje są przekazywane.

A pamięć to tylko początek. Dlaczego śpi-my? Jak działa nasza percepcja? I czym jest świadomość? Mózg ma przed sobą jeszcze wiele pracy, zanim zrozumie, jak działa.

A może poprosić o pomoc?Choć może mózg będzie mógł liczyć na wsparcie. Bo jeśli badania takich naukow-ców, jak prof. Kevin Warwick, będą dalej postępować w podobnym tempie i kierun-ku jak dotąd, możemy się doczekać cyfro-wych „protez” dla mózgu. Pierwsze próby już trwają: University of Pennsylvania pra-cuje na zlecenie wojskowej agencji badaw-czej DARPA nad protezą pamięci, która ma pozwolić – zapewne najpierw rannym żoł-nierzom – odzyskać zdolność zapisywania i odczytywania długoterminowej pamięci. Implant ma być gotowy za cztery lata.

A jeśli się uda, czy pójdziemy o krok dalej? Budując urządzenia, które będą poprawiały „parametry” naszych mózgów? Czy będzie-my chcieli? Czy powinniśmy?

Budujemy konkurencjęA jeśli już zrozumiemy, jak działają nasze umysły, zbudujemy coś na ich obraz i podo-bieństwo? Inżynierowie Google, pod wodzą guru futurystów Raya Kurzweila, są prze-konani, że tak. Głęboko w ich laboratoriach wre praca nad algorytmami, które pozwala-ją maszynom uczyć się świata podobnie, jak robią to ludzie. Już dziś wyszukiwarka inter-netowa Google korzysta z nich, żeby zrozu-mieć użytkowników, ale w przyszłości taka „mapa pojęć”, pokazująca komputerowi, jak łączą się ze sobą np. słowa „matka”, „dziec-ko”, „miłość” – ma pozwolić komputerowi zrozumieć już nie pytania wpisywane do wyszukiwarki, ale to, co za nimi stoi.

W połączeniu z superszybkimi kompute-rami kwantowymi, które – być może, to bu-dzi wciąż gorące dyskusje – pracują już na rzecz Google, może doprowadzić to do po-wstania sztucznej inteligencji, która po pro-stu rozumie świat – i jest świadomą istotą. Elektronicznym dzieckiem. Tylko na kogo to dziecko wyrośnie?

Pożyjemy, zobaczymyŻeby się o tym przekonać, przydałoby się pożyć trochę dłużej – powiedzmy, kilka stuleci. Ale nieśmiertelność, która jeszcze za czasów Mary Shelley wydawała się na wy-ciągnięcie ręki, stale się nam wymyka. Rozu-miemy, po co z biologicznego, ewolucyjne-go punktu widzenia istnieje śmierć ze staro-ści: robi miejsce dla kolejnych pokoleń, o ge-nach nieco lepiej przystosowanych do aktu-alnych warunków niż geny rodziców. Ale jak ten proces zahamować? Pewnie wyeli-minujemy, jedna po drugiej, choroby zakaź-ne czy wady wrodzone – to kwestia uporu i wytrwałości lekarzy. Ale co z rakiem, który wydaje się bezpośrednio związany z proce-sem starzenia? Im bliżej wydaje się cel, tym trudniej go nam uchwycić.

Wśród rozlicznych bon motów Yogiego Berry znalazł się i taki: „Przyszłość nie jest taka jak kiedyś”. Święta prawda. Jest dużo ciekawsza. ņ

WOJCIECH BRZEZIŃSKI jest dziennikarzem Polsat News, gdzie prowadzi autorski program popularnonaukowy „Horyzont zdarzeń”. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

LUDWIK PASTEUR

A czy ja jestem królik w śmietanie?Odparł, gdy usłyszał, że powinien spocząć na laurach.

ok.7 mln

lat temu

ok.2500 r.p.n.e.

VII--V w.p.n.e.

V w.p.n.e.

460--370 r.p.n.e.

IV/V w.

1623-1662 r.

1637 r. 1781 r. 1899 r. 1903 r.

1905-1915 r.

1922 r. 1925 r.

1942-45 r.

1950 r. 1953 r. 1970 r.

Lata 60.

1992 r. 2015 r.1268--1273 r.

1492 r. 1543 r. 1687 r. 1697 r. 2011 r.1859 r.

1860-1864 r.

MAŁE WIELKIE PYTANIA

OSTATNI WSPÓLNY PRZODEK LUDZI I SZYMPANSÓW

GHRRHHRAHGRRR?Z pewnością nie posługiwał się mową, która jest późniejszym wynalazkiem.

ARYSTOTELES

Co by tu jeszczesklasyfikować…

KRZYSZTOF KOLUMB

A może innimają złoto?

BLAISE PASCAL

Założysz się?

IZAAK NEWTON

Jak dalekospada jabłko od jabłoni?

GOTTFRIED WILHELM LEIBNIZ

Czyżmogłoby być lepiej?

IMMANUEL KANT

Jaki mamy czas?Podobno według jego spacerów regulowano zegarki. Sam twierdził, że czas jest tylko produktem umysłu.

ZYGMUNT FREUD

Czy kochaszmamę?

NIELS BOHR

I jak tu się dogadać?Miał ogromne problemyz językami obcymi. Mawiano,że używa „bohrish”– mieszanki angielskiego, niemieckiego i duńskiego.

KAROL DARWIN

A cóż to za diabeł? „Naszym dziademjest diabeł pod postacią pawiana”.

ERWINSCHRÖDINGER

Czy kot może byćrównocześnie żywyi martwy?

KONSTANTIN CIOŁKOWSKI

Jak posłać Sowietóww kosmos?

ALBERT EINSTEIN

Kto ma tytoń?Był nałogowym palaczem fajki. Lekarz zabronił mu kupowania tytoniu, ale Einstein uznał, że nie ma zakazu podkradania go od Nielsa Bohra.

ALAN TURING

Dlaczego o tozapytałeś?To typowa odpowiedź botów: programów udających ludzi.

JANE GOODALL

Dlaczego niktmi nie wierzy?Długo nie chciano uwierzyć w doniesienia niewykształconej młodej dziewczyny na temat złożoności życia społecznego szympansów. CERN

Co teraz zrobić z tym całym żelastwem? Wielki Zderzacz Hadronów przygotowuje się do restartuz jeszcze większymi energiami,by szukaćnowych cząstek, opisanychprzez teorie wykraczające poza model standardowy.

LABORATORIUMGRAN SASSO

Czy neutrinasą szybsze od światła? Nie.

ALEKSANDER WOLSZCZAN

Czy w Polsce nie może być normalnie?

VERA RUBIN

Czy wszystkojest możliwe?Swoje starania o większy udział kobiet w nauce podsumowała:„30 lat temu myślałam, że wszystko jest możliwe”.

ENRICO FERMI

Gdzie Oni są?Oni, czyli cywilizacje pozaziemskie.

ROBERT OPPENHEIMER

Dlaczegonie wierzyłem hinduskim księgom?Po próbnej eksplozji bomby atomowej zacytował jednąz nich: Jasność tysiąca słońc, rozbłysłychna niebie, oddaje moc Jego potęgi.Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów.

FRANCIS CRICK

Jak literami A, T, G i C opisać i człowieka,i dinozaura?

KARTEZJUSZ

Ile to będzie konimechanicz-nych?Uważał, że zwierzęta tow zasadzie maszyny.

MIKOŁAJ KOPERNIK

Jak nie trafićna indeks?

DEMOKRYT

Czy filozofia możebyć śmieszna?Przeszedł do historii jako „śmiejący się filozof”.

PRESOKRATYCY

Czy można dwa razy wejść dotej samej rzeki?Gdyby Heraklit zapytał praczekz Efezu, powiedziałyby mu, że robią to codziennie.

AUGUSTYN

Czy kobiety teżmają dusze?

PLATON

Czy warto się wychylać?…również z jaskini, metafory ludzkiego poznania.

DOUGLAS ADAMS

Jaka jest odpowiedźna ostateczne pytanieo życie, Wszechświati wszystko inne? 42

BUDOWNICZY STONEHENGE

Ciekawe, co sobie o nas pomyślą?Nie tylko archeolodzy: obserwacje gwiazd były przejawem wierzeń religijnych,a te wymagają teorii umysłu– zdolności do wyobrażenia sobie cudzych (również boskich) myśli.

SOKRATESCzy cykuta też jest dobra?

TOMASZ Z AKWINU

Co dziś na obiad?

Michael Gazzaniga

Kto tu rządzi?Ja czy mój mózg?

ALFRED TARSKI

Czy Berkeley może stać się Lwowem?Marzył, że odbuduje tam Szkołę Lwowsko--Warszawską.

MARIA SKŁODOWSKA-CURIE

Czy suknia ślubna musi być biała?Wolała czarną– żeby w niej chodzićpo laboratorium.

Lata 70.Lata 30.

1978-1979 r.

24

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

B ył jednym z najlepszych łapaczy w historii baseballa. Ale do historii trafił dzięki bon motom – genial-nym w swojej nieporadności. Stał

się dzięki nim tak popularny, że studio Han-na-Barbera na jego cześć nazwało kresków-kowego niedźwiedzia.

To Yogi Berra. A skąd się wziął w artyku-le o nauce? Bo zdołał w pigułce zawrzeć pro-blem, z którym futuryści, naukowcy i inży-nierowie zmagają się każdego dnia: „Przewi-dywanie jest trudne, zwłaszcza jeśli chodzi o przewidywanie przyszłości”.

Jak wyobrażaliśmy sobie rok 2014 dwa-dzieścia, trzydzieści czy sto lat temu? Mie-liśmy mieć teleportację, kosmiczne wy-cieczkowce, mieliśmy wygrać z rakiem i żyć 200 lat. Nie wyszło. Ale zamiast tego

mamy w kieszeniach urządzenia, które pozwalają czerpać z całego zasobu wiedzy ludzkości. To, że służą nam do wrzucania fotek na Facebooka, jest mniej istotne.

Nie możemy przewidzieć, co będziemy wiedzieli za kilkaset czy choćby kilkanaście lat. Ale mamy za to świadomość, jak ogra-niczona jest nasza wiedza o rzeczywistości. Wiemy więc, czego szukać.

Gdzie są wszyscy?Choć wypatrujemy ich od ponad stulecia, wciąż nie spotkaliśmy żadnych kosmicz-nych sąsiadów. Nawet mikroskopijnych. Odkrycie życia w innych światach było-by przewrotem kopernikańskim: mogło-by wywrócić nasze wyobrażenie o miej-

scu naszego gatunku we Wszechświecie. Wiemy już, że co najmniej kilka światów w naszym Układzie Słonecznym – Eu-ropa, Enceladus, Tytan, być może Mars – nadawałoby się na dom dla innych form życia.

A poszukiwania kogoś, z kim mogliby-śmy porozmawiać? Naukowcy z programu SETI są przekonani, że moglibyśmy odkryć inną cywilizację w ciągu dziesięciu lat, jeśli tylko znajdzie się polityczna wola i budżet dla astronomów. Choć dziesięć lat temu pa-dały podobne deklaracje.

Jak myślisz?Ale czy mamy szanse na zrozumienie ob-cej inteligencji, skoro nie do końca rozu-miemy własną? A z tego, jak działają na-sze mózgi, nie rozumiemy zbyt wiele. Po-trafimy manipulować procesem powsta-wania pamięci, naukowcom udało się na-wet wytworzyć fałszywe „wspomnienia” u myszy, ale to nie oznacza jeszcze, że wie-my, jak pamięć jest magazynowana ani jak mózg wspomnienia odzyskuje. Wie-my np., że proces „sczytywania” wspo-mnień może doprowadzić do ich zabu-rzenia, co udało się wykorzystać do „wy-mazania” pewnych zapamiętanych wyda-

LUDWIK PASTEUR

A czy ja jestem królik w śmietanie?Odparł, gdy usłyszał, że powinien spocząć na laurach.

ok.7 mln

lat temu

ok.2500 r.p.n.e.

VII--V w.p.n.e.

V w.p.n.e.

460--370 r.p.n.e.

IV/V w.

1623-1662 r.

1637 r. 1781 r. 1899 r. 1903 r.

1905-1915 r.

1922 r. 1925 r.

1942-45 r.

1950 r. 1953 r. 1970 r.

Lata 60.

1992 r. 2015 r.1268--1273 r.

1492 r. 1543 r. 1687 r. 1697 r. 2011 r.1859 r.

1860-1864 r.

MAŁE WIELKIE PYTANIA

OSTATNI WSPÓLNY PRZODEK LUDZI I SZYMPANSÓW

GHRRHHRAHGRRR?Z pewnością nie posługiwał się mową, która jest późniejszym wynalazkiem.

ARYSTOTELES

Co by tu jeszczesklasyfikować…

KRZYSZTOF KOLUMB

A może innimają złoto?

BLAISE PASCAL

Założysz się?

IZAAK NEWTON

Jak dalekospada jabłko od jabłoni?

GOTTFRIED WILHELM LEIBNIZ

Czyżmogłoby być lepiej?

IMMANUEL KANT

Jaki mamy czas?Podobno według jego spacerów regulowano zegarki. Sam twierdził, że czas jest tylko produktem umysłu.

ZYGMUNT FREUD

Czy kochaszmamę?

NIELS BOHR

I jak tu się dogadać?Miał ogromne problemyz językami obcymi. Mawiano,że używa „bohrish”– mieszanki angielskiego, niemieckiego i duńskiego.

KAROL DARWIN

A cóż to za diabeł? „Naszym dziademjest diabeł pod postacią pawiana”.

ERWINSCHRÖDINGER

Czy kot może byćrównocześnie żywyi martwy?

KONSTANTIN CIOŁKOWSKI

Jak posłać Sowietóww kosmos?

ALBERT EINSTEIN

Kto ma tytoń?Był nałogowym palaczem fajki. Lekarz zabronił mu kupowania tytoniu, ale Einstein uznał, że nie ma zakazu podkradania go od Nielsa Bohra.

ALAN TURING

Dlaczego o tozapytałeś?To typowa odpowiedź botów: programów udających ludzi.

JANE GOODALL

Dlaczego niktmi nie wierzy?Długo nie chciano uwierzyć w doniesienia niewykształconej młodej dziewczyny na temat złożoności życia społecznego szympansów. CERN

Co teraz zrobić z tym całym żelastwem? Wielki Zderzacz Hadronów przygotowuje się do restartuz jeszcze większymi energiami,by szukaćnowych cząstek, opisanychprzez teorie wykraczające poza model standardowy.

LABORATORIUMGRAN SASSO

Czy neutrinasą szybsze od światła? Nie.

ALEKSANDER WOLSZCZAN

Czy w Polsce nie może być normalnie?

VERA RUBIN

Czy wszystkojest możliwe?Swoje starania o większy udział kobiet w nauce podsumowała:„30 lat temu myślałam, że wszystko jest możliwe”.

ENRICO FERMI

Gdzie Oni są?Oni, czyli cywilizacje pozaziemskie.

ROBERT OPPENHEIMER

Dlaczegonie wierzyłem hinduskim księgom?Po próbnej eksplozji bomby atomowej zacytował jednąz nich: Jasność tysiąca słońc, rozbłysłychna niebie, oddaje moc Jego potęgi.Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów.

FRANCIS CRICK

Jak literami A, T, G i C opisać i człowieka,i dinozaura?

KARTEZJUSZ

Ile to będzie konimechanicz-nych?Uważał, że zwierzęta tow zasadzie maszyny.

MIKOŁAJ KOPERNIK

Jak nie trafićna indeks?

DEMOKRYT

Czy filozofia możebyć śmieszna?Przeszedł do historii jako „śmiejący się filozof”.

PRESOKRATYCY

Czy można dwa razy wejść dotej samej rzeki?Gdyby Heraklit zapytał praczekz Efezu, powiedziałyby mu, że robią to codziennie.

AUGUSTYN

Czy kobiety teżmają dusze?

PLATON

Czy warto się wychylać?…również z jaskini, metafory ludzkiego poznania.

DOUGLAS ADAMS

Jaka jest odpowiedźna ostateczne pytanieo życie, Wszechświati wszystko inne? 42

BUDOWNICZY STONEHENGE

Ciekawe, co sobie o nas pomyślą?Nie tylko archeolodzy: obserwacje gwiazd były przejawem wierzeń religijnych,a te wymagają teorii umysłu– zdolności do wyobrażenia sobie cudzych (również boskich) myśli.

SOKRATESCzy cykuta też jest dobra?

TOMASZ Z AKWINU

Co dziś na obiad?

Michael Gazzaniga

Kto tu rządzi?Ja czy mój mózg?

ALFRED TARSKI

Czy Berkeley może stać się Lwowem?Marzył, że odbuduje tam Szkołę Lwowsko--Warszawską.

MARIA SKŁODOWSKA-CURIE

Czy suknia ślubna musi być biała?Wolała czarną– żeby w niej chodzićpo laboratorium.

Lata 70.Lata 30.

1978-1979 r.

TR

Ć:

MA

TE

US

Z H

OH

OL

, M

ICH

KU

ŹM

IŃS

KI,

ŁU

KA

SZ

KW

IAT

EK

| G

RA

FIK

A:

LEC

H M

AZU

RC

ZY

K

Nauka ma przyszłośćWOJCIECH BRZEZIŃSKI

Jest dobra wiadomość: z grubsza wiemy, czego nie wiemy. Możemy się więc skoncentrować na wyjaśnianiu zagadek,

które stawia przed nami Wszechświat. Albo nasz mózg.

WIELKIE PYTANIA

Page 24: Wielkie Pytania

25

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

rzeń. Ale jak on działa? Czy jest elektrycz-ny, chemiczny, czy jeszcze inny?

Potrafimy precyzyjnie mierzyć aktyw-ność elektryczną mózgu, ale jesteśmy jak elektryk w fabryce komputerów: rozu-miemy, jak komputer przekazuje impulsy między swoimi elementami, i umiemy je zmierzyć, ale bez znajomości systemu ope-racyjnego nie pojmiemy, jakie informacje są przekazywane.

A pamięć to tylko początek. Dlaczego śpi-my? Jak działa nasza percepcja? I czym jest świadomość? Mózg ma przed sobą jeszcze wiele pracy, zanim zrozumie, jak działa.

A może poprosić o pomoc?Choć może mózg będzie mógł liczyć na wsparcie. Bo jeśli badania takich naukow-ców, jak prof. Kevin Warwick, będą dalej postępować w podobnym tempie i kierun-ku jak dotąd, możemy się doczekać cyfro-wych „protez” dla mózgu. Pierwsze próby już trwają: University of Pennsylvania pra-cuje na zlecenie wojskowej agencji badaw-czej DARPA nad protezą pamięci, która ma pozwolić – zapewne najpierw rannym żoł-nierzom – odzyskać zdolność zapisywania i odczytywania długoterminowej pamięci. Implant ma być gotowy za cztery lata.

A jeśli się uda, czy pójdziemy o krok dalej? Budując urządzenia, które będą poprawiały „parametry” naszych mózgów? Czy będzie-my chcieli? Czy powinniśmy?

Budujemy konkurencjęA jeśli już zrozumiemy, jak działają nasze umysły, zbudujemy coś na ich obraz i podo-bieństwo? Inżynierowie Google, pod wodzą guru futurystów Raya Kurzweila, są prze-konani, że tak. Głęboko w ich laboratoriach wre praca nad algorytmami, które pozwala-ją maszynom uczyć się świata podobnie, jak robią to ludzie. Już dziś wyszukiwarka inter-netowa Google korzysta z nich, żeby zrozu-mieć użytkowników, ale w przyszłości taka „mapa pojęć”, pokazująca komputerowi, jak łączą się ze sobą np. słowa „matka”, „dziec-ko”, „miłość” – ma pozwolić komputerowi zrozumieć już nie pytania wpisywane do wyszukiwarki, ale to, co za nimi stoi.

W połączeniu z superszybkimi kompute-rami kwantowymi, które – być może, to bu-dzi wciąż gorące dyskusje – pracują już na rzecz Google, może doprowadzić to do po-wstania sztucznej inteligencji, która po pro-stu rozumie świat – i jest świadomą istotą. Elektronicznym dzieckiem. Tylko na kogo to dziecko wyrośnie?

Pożyjemy, zobaczymyŻeby się o tym przekonać, przydałoby się pożyć trochę dłużej – powiedzmy, kilka stuleci. Ale nieśmiertelność, która jeszcze za czasów Mary Shelley wydawała się na wy-ciągnięcie ręki, stale się nam wymyka. Rozu-miemy, po co z biologicznego, ewolucyjne-go punktu widzenia istnieje śmierć ze staro-ści: robi miejsce dla kolejnych pokoleń, o ge-nach nieco lepiej przystosowanych do aktu-alnych warunków niż geny rodziców. Ale jak ten proces zahamować? Pewnie wyeli-minujemy, jedna po drugiej, choroby zakaź-ne czy wady wrodzone – to kwestia uporu i wytrwałości lekarzy. Ale co z rakiem, który wydaje się bezpośrednio związany z proce-sem starzenia? Im bliżej wydaje się cel, tym trudniej go nam uchwycić.

Wśród rozlicznych bon motów Yogiego Berry znalazł się i taki: „Przyszłość nie jest taka jak kiedyś”. Święta prawda. Jest dużo ciekawsza. ņ

WOJCIECH BRZEZIŃSKI jest dziennikarzem Polsat News, gdzie prowadzi autorski program popularnonaukowy „Horyzont zdarzeń”. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

LUDWIK PASTEUR

A czy ja jestem królik w śmietanie?Odparł, gdy usłyszał, że powinien spocząć na laurach.

ok.7 mln

lat temu

ok.2500 r.p.n.e.

VII--V w.p.n.e.

V w.p.n.e.

460--370 r.p.n.e.

IV/V w.

1623-1662 r.

1637 r. 1781 r. 1899 r. 1903 r.

1905-1915 r.

1922 r. 1925 r.

1942-45 r.

1950 r. 1953 r. 1970 r.

Lata 60.

1992 r. 2015 r.1268--1273 r.

1492 r. 1543 r. 1687 r. 1697 r. 2011 r.1859 r.

1860-1864 r.

MAŁE WIELKIE PYTANIA

OSTATNI WSPÓLNY PRZODEK LUDZI I SZYMPANSÓW

GHRRHHRAHGRRR?Z pewnością nie posługiwał się mową, która jest późniejszym wynalazkiem.

ARYSTOTELES

Co by tu jeszczesklasyfikować…

KRZYSZTOF KOLUMB

A może innimają złoto?

BLAISE PASCAL

Założysz się?

IZAAK NEWTON

Jak dalekospada jabłko od jabłoni?

GOTTFRIED WILHELM LEIBNIZ

Czyżmogłoby być lepiej?

IMMANUEL KANT

Jaki mamy czas?Podobno według jego spacerów regulowano zegarki. Sam twierdził, że czas jest tylko produktem umysłu.

ZYGMUNT FREUD

Czy kochaszmamę?

NIELS BOHR

I jak tu się dogadać?Miał ogromne problemyz językami obcymi. Mawiano,że używa „bohrish”– mieszanki angielskiego, niemieckiego i duńskiego.

KAROL DARWIN

A cóż to za diabeł? „Naszym dziademjest diabeł pod postacią pawiana”.

ERWINSCHRÖDINGER

Czy kot może byćrównocześnie żywyi martwy?

KONSTANTIN CIOŁKOWSKI

Jak posłać Sowietóww kosmos?

ALBERT EINSTEIN

Kto ma tytoń?Był nałogowym palaczem fajki. Lekarz zabronił mu kupowania tytoniu, ale Einstein uznał, że nie ma zakazu podkradania go od Nielsa Bohra.

ALAN TURING

Dlaczego o tozapytałeś?To typowa odpowiedź botów: programów udających ludzi.

JANE GOODALL

Dlaczego niktmi nie wierzy?Długo nie chciano uwierzyć w doniesienia niewykształconej młodej dziewczyny na temat złożoności życia społecznego szympansów. CERN

Co teraz zrobić z tym całym żelastwem? Wielki Zderzacz Hadronów przygotowuje się do restartuz jeszcze większymi energiami,by szukaćnowych cząstek, opisanychprzez teorie wykraczające poza model standardowy.

LABORATORIUMGRAN SASSO

Czy neutrinasą szybsze od światła? Nie.

ALEKSANDER WOLSZCZAN

Czy w Polsce nie może być normalnie?

VERA RUBIN

Czy wszystkojest możliwe?Swoje starania o większy udział kobiet w nauce podsumowała:„30 lat temu myślałam, że wszystko jest możliwe”.

ENRICO FERMI

Gdzie Oni są?Oni, czyli cywilizacje pozaziemskie.

ROBERT OPPENHEIMER

Dlaczegonie wierzyłem hinduskim księgom?Po próbnej eksplozji bomby atomowej zacytował jednąz nich: Jasność tysiąca słońc, rozbłysłychna niebie, oddaje moc Jego potęgi.Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów.

FRANCIS CRICK

Jak literami A, T, G i C opisać i człowieka,i dinozaura?

KARTEZJUSZ

Ile to będzie konimechanicz-nych?Uważał, że zwierzęta tow zasadzie maszyny.

MIKOŁAJ KOPERNIK

Jak nie trafićna indeks?

DEMOKRYT

Czy filozofia możebyć śmieszna?Przeszedł do historii jako „śmiejący się filozof”.

PRESOKRATYCY

Czy można dwa razy wejść dotej samej rzeki?Gdyby Heraklit zapytał praczekz Efezu, powiedziałyby mu, że robią to codziennie.

AUGUSTYN

Czy kobiety teżmają dusze?

PLATON

Czy warto się wychylać?…również z jaskini, metafory ludzkiego poznania.

DOUGLAS ADAMS

Jaka jest odpowiedźna ostateczne pytanieo życie, Wszechświati wszystko inne? 42

BUDOWNICZY STONEHENGE

Ciekawe, co sobie o nas pomyślą?Nie tylko archeolodzy: obserwacje gwiazd były przejawem wierzeń religijnych,a te wymagają teorii umysłu– zdolności do wyobrażenia sobie cudzych (również boskich) myśli.

SOKRATESCzy cykuta też jest dobra?

TOMASZ Z AKWINU

Co dziś na obiad?

Michael Gazzaniga

Kto tu rządzi?Ja czy mój mózg?

ALFRED TARSKI

Czy Berkeley może stać się Lwowem?Marzył, że odbuduje tam Szkołę Lwowsko--Warszawską.

MARIA SKŁODOWSKA-CURIE

Czy suknia ślubna musi być biała?Wolała czarną– żeby w niej chodzićpo laboratorium.

Lata 70.Lata 30.

1978-1979 r.

24

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

B ył jednym z najlepszych łapaczy w historii baseballa. Ale do historii trafił dzięki bon motom – genial-nym w swojej nieporadności. Stał

się dzięki nim tak popularny, że studio Han-na-Barbera na jego cześć nazwało kresków-kowego niedźwiedzia.

To Yogi Berra. A skąd się wziął w artyku-le o nauce? Bo zdołał w pigułce zawrzeć pro-blem, z którym futuryści, naukowcy i inży-nierowie zmagają się każdego dnia: „Przewi-dywanie jest trudne, zwłaszcza jeśli chodzi o przewidywanie przyszłości”.

Jak wyobrażaliśmy sobie rok 2014 dwa-dzieścia, trzydzieści czy sto lat temu? Mie-liśmy mieć teleportację, kosmiczne wy-cieczkowce, mieliśmy wygrać z rakiem i żyć 200 lat. Nie wyszło. Ale zamiast tego

mamy w kieszeniach urządzenia, które pozwalają czerpać z całego zasobu wiedzy ludzkości. To, że służą nam do wrzucania fotek na Facebooka, jest mniej istotne.

Nie możemy przewidzieć, co będziemy wiedzieli za kilkaset czy choćby kilkanaście lat. Ale mamy za to świadomość, jak ogra-niczona jest nasza wiedza o rzeczywistości. Wiemy więc, czego szukać.

Gdzie są wszyscy?Choć wypatrujemy ich od ponad stulecia, wciąż nie spotkaliśmy żadnych kosmicz-nych sąsiadów. Nawet mikroskopijnych. Odkrycie życia w innych światach było-by przewrotem kopernikańskim: mogło-by wywrócić nasze wyobrażenie o miej-

scu naszego gatunku we Wszechświecie. Wiemy już, że co najmniej kilka światów w naszym Układzie Słonecznym – Eu-ropa, Enceladus, Tytan, być może Mars – nadawałoby się na dom dla innych form życia.

A poszukiwania kogoś, z kim mogliby-śmy porozmawiać? Naukowcy z programu SETI są przekonani, że moglibyśmy odkryć inną cywilizację w ciągu dziesięciu lat, jeśli tylko znajdzie się polityczna wola i budżet dla astronomów. Choć dziesięć lat temu pa-dały podobne deklaracje.

Jak myślisz?Ale czy mamy szanse na zrozumienie ob-cej inteligencji, skoro nie do końca rozu-miemy własną? A z tego, jak działają na-sze mózgi, nie rozumiemy zbyt wiele. Po-trafimy manipulować procesem powsta-wania pamięci, naukowcom udało się na-wet wytworzyć fałszywe „wspomnienia” u myszy, ale to nie oznacza jeszcze, że wie-my, jak pamięć jest magazynowana ani jak mózg wspomnienia odzyskuje. Wie-my np., że proces „sczytywania” wspo-mnień może doprowadzić do ich zabu-rzenia, co udało się wykorzystać do „wy-mazania” pewnych zapamiętanych wyda-

LUDWIK PASTEUR

A czy ja jestem królik w śmietanie?Odparł, gdy usłyszał, że powinien spocząć na laurach.

ok.7 mln

lat temu

ok.2500 r.p.n.e.

VII--V w.p.n.e.

V w.p.n.e.

460--370 r.p.n.e.

IV/V w.

1623-1662 r.

1637 r. 1781 r. 1899 r. 1903 r.

1905-1915 r.

1922 r. 1925 r.

1942-45 r.

1950 r. 1953 r. 1970 r.

Lata 60.

1992 r. 2015 r.1268--1273 r.

1492 r. 1543 r. 1687 r. 1697 r. 2011 r.1859 r.

1860-1864 r.

MAŁE WIELKIE PYTANIA

OSTATNI WSPÓLNY PRZODEK LUDZI I SZYMPANSÓW

GHRRHHRAHGRRR?Z pewnością nie posługiwał się mową, która jest późniejszym wynalazkiem.

ARYSTOTELES

Co by tu jeszczesklasyfikować…

KRZYSZTOF KOLUMB

A może innimają złoto?

BLAISE PASCAL

Założysz się?

IZAAK NEWTON

Jak dalekospada jabłko od jabłoni?

GOTTFRIED WILHELM LEIBNIZ

Czyżmogłoby być lepiej?

IMMANUEL KANT

Jaki mamy czas?Podobno według jego spacerów regulowano zegarki. Sam twierdził, że czas jest tylko produktem umysłu.

ZYGMUNT FREUD

Czy kochaszmamę?

NIELS BOHR

I jak tu się dogadać?Miał ogromne problemyz językami obcymi. Mawiano,że używa „bohrish”– mieszanki angielskiego, niemieckiego i duńskiego.

KAROL DARWIN

A cóż to za diabeł? „Naszym dziademjest diabeł pod postacią pawiana”.

ERWINSCHRÖDINGER

Czy kot może byćrównocześnie żywyi martwy?

KONSTANTIN CIOŁKOWSKI

Jak posłać Sowietóww kosmos?

ALBERT EINSTEIN

Kto ma tytoń?Był nałogowym palaczem fajki. Lekarz zabronił mu kupowania tytoniu, ale Einstein uznał, że nie ma zakazu podkradania go od Nielsa Bohra.

ALAN TURING

Dlaczego o tozapytałeś?To typowa odpowiedź botów: programów udających ludzi.

JANE GOODALL

Dlaczego niktmi nie wierzy?Długo nie chciano uwierzyć w doniesienia niewykształconej młodej dziewczyny na temat złożoności życia społecznego szympansów. CERN

Co teraz zrobić z tym całym żelastwem? Wielki Zderzacz Hadronów przygotowuje się do restartuz jeszcze większymi energiami,by szukaćnowych cząstek, opisanychprzez teorie wykraczające poza model standardowy.

LABORATORIUMGRAN SASSO

Czy neutrinasą szybsze od światła? Nie.

ALEKSANDER WOLSZCZAN

Czy w Polsce nie może być normalnie?

VERA RUBIN

Czy wszystkojest możliwe?Swoje starania o większy udział kobiet w nauce podsumowała:„30 lat temu myślałam, że wszystko jest możliwe”.

ENRICO FERMI

Gdzie Oni są?Oni, czyli cywilizacje pozaziemskie.

ROBERT OPPENHEIMER

Dlaczegonie wierzyłem hinduskim księgom?Po próbnej eksplozji bomby atomowej zacytował jednąz nich: Jasność tysiąca słońc, rozbłysłychna niebie, oddaje moc Jego potęgi.Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów.

FRANCIS CRICK

Jak literami A, T, G i C opisać i człowieka,i dinozaura?

KARTEZJUSZ

Ile to będzie konimechanicz-nych?Uważał, że zwierzęta tow zasadzie maszyny.

MIKOŁAJ KOPERNIK

Jak nie trafićna indeks?

DEMOKRYT

Czy filozofia możebyć śmieszna?Przeszedł do historii jako „śmiejący się filozof”.

PRESOKRATYCY

Czy można dwa razy wejść dotej samej rzeki?Gdyby Heraklit zapytał praczekz Efezu, powiedziałyby mu, że robią to codziennie.

AUGUSTYN

Czy kobiety teżmają dusze?

PLATON

Czy warto się wychylać?…również z jaskini, metafory ludzkiego poznania.

DOUGLAS ADAMS

Jaka jest odpowiedźna ostateczne pytanieo życie, Wszechświati wszystko inne? 42

BUDOWNICZY STONEHENGE

Ciekawe, co sobie o nas pomyślą?Nie tylko archeolodzy: obserwacje gwiazd były przejawem wierzeń religijnych,a te wymagają teorii umysłu– zdolności do wyobrażenia sobie cudzych (również boskich) myśli.

SOKRATESCzy cykuta też jest dobra?

TOMASZ Z AKWINU

Co dziś na obiad?

Michael Gazzaniga

Kto tu rządzi?Ja czy mój mózg?

ALFRED TARSKI

Czy Berkeley może stać się Lwowem?Marzył, że odbuduje tam Szkołę Lwowsko--Warszawską.

MARIA SKŁODOWSKA-CURIE

Czy suknia ślubna musi być biała?Wolała czarną– żeby w niej chodzićpo laboratorium.

Lata 70.Lata 30.

1978-1979 r.

TR

Ć:

MA

TE

US

Z H

OH

OL

, M

ICH

KU

ŹM

IŃS

KI,

ŁU

KA

SZ

KW

IAT

EK

| G

RA

FIK

A:

LEC

H M

AZU

RC

ZY

K

Nauka ma przyszłośćWOJCIECH BRZEZIŃSKI

Jest dobra wiadomość: z grubsza wiemy, czego nie wiemy. Możemy się więc skoncentrować na wyjaśnianiu zagadek,

które stawia przed nami Wszechświat. Albo nasz mózg.

WIELKIE PYTANIA

Page 25: Wielkie Pytania

t y g o d n i k p o w s z e c h n y 4 0 | 5 p a ź d z i e r n i k a 2 0 1 4

3

FO

TO

: G

RA

ŻY

NA

MA

KA

RA

, D

AV

ID K

AR

P/

AP

/ E

AS

T N

EW

S,

WW

W

Wielkie Pytania – Wielka Odpowiedź

KS. PROF. MICHAŁ HELLER

Na pierwszy rzut oka wydają się bardzo odległe od naszych prywatnych, niezwykle ważnych pytań. Ale to one wszystkim innym dojmującym pytaniom

udzielają swojej niepokojącej mocy.

J uż w szkole podstawowej dowiedzieli-śmy się, że są zdania oznajmujące i py-tające. Zdanie oznajmujące oznajmia coś, informuje o czymś, a więc może

być prawdziwe, gdy to, o czym informuje, zgadza się z rzeczywistością – lub fałszywe, w przeciwnym przypadku. Zdanie pytają-ce nie ma tej własności; ono nie odróżnia prawdy od fałszu. Ale nie jest też nieczułe na prawdę – wręcz przeciwnie, jest nastawione na nią; choć jej nie zna, niejako wychyla się w stronę zdania oznajmującego, które było-by na nie odpowiedzią.

Język tym się różni od rozmaitych dźwię-ków, które językiem nie są, że kryje w so-bie pewną treść. To właśnie treść zamienia dźwięki w język. Ale stosunek między ję-zykiem a treścią nie jest jednoznaczny. Ję-zyk może być nabrzmiały treścią albo pra-wie pusty, graniczący z dźwiękiem. Odnosi się to zarówno do zdań oznajmujących, jak i pytających. Zdania oznajmujące oznajmia-ją swoją treść. Treść zdań pytających jest bar-dziej nieokreślona; gdy staje się określona, pytanie zmienia się w odpowiedź.

Są różne pytania, zależnie od tego, na jaką odpowiedź są nastawione. Chociaż niekiedy (wcale nie tak rzadko) odpo-wiedź może być zaskoczeniem. Wówczas może zmienić się ciężar gatunkowy py-tania. W tym sensie powiadamy, że pyta-nie daje się poprawnie sformułować do-piero wtedy, gdy znana jest na nie odpo-wiedź. Ale wówczas kończy się pewien etap, problem zawarty w pytaniu został rozwiązany. Nie oznacza to jednak zam- knięcia sprawy. Rozwiązany problem sta-wia nowe problemy, pytania się mnożą, proces dociekania trwa.

Pytania małe i wielkieSą pytania małe, większe i największe. Ale granica pomiędzy nimi jest płynna. „Któ-ra godzina?”, „Jaki wybrać kierunek stu-diów?”, „Czy życie ma sens?”. Pytanie o go-dzinę może się stać krytycznie doniosłe, je-żeli nie wiem, czy zdążę na decydujące spo-tkanie. Niepowodzenie na studiach może komuś przesłonić sens życia. Są pytania prywatne, stawiane w swoim własnym interesie, i pytania ogólnoludzkie – takie, które roztrząsają filozofowie i których peł-na jest literatura. Na ogół pytania prywat-ne są dla nas ważniejsze niż ogólnoludzkie, bo cóż mnie obchodzi, czy historia ludzko-ści zmierza w jakimś określonym kierun-ku, gdy muszę podjąć konkretną decyzję, która zadecyduje o mojej najbliższej przy-szłości?

Istnieją wszakże pytania o szczególnym ciężarze gatunkowym; często nazywa się je Wielkimi Pytaniami. Na pierwszy rzut oka wydają się one bardzo odległe od naszych prywatnych, niezwykle ważnych pytań, ale przy bliższej inspekcji okazuje się,

PA

WE

Ł T

OP

OLS

KI

/ P

AP

Szanowni Czytelnicy, ODDAJEMY W WASZE RĘCE pierw-szy dodatek z cyklu „Wiel-kie Pytania”, przygotowany wspólnie przez „Tygodnik Po-wszechny” i Centrum Koper-nika Badań Interdyscyplinar-nych. Tytuł serii – jak wyja-śnia powyżej ks. prof. Michał Heller – zaczerpnęliśmy od jednego z projektów Fundacji Johna Templetona, w przeko-naniu, że poszukiwanie i przy-bliżanie odpowiedzi na owe Wielkie Pytania to jeden z klu-czowych elementów misji za-

równo „Tygodnika”, jak i Cen-trum Kopernika.

W pierwszym odcinku cy-klu zajmujemy się granicami nauki z punktu widzenia fi-zyki i kosmologii, nauk ko-gnitywnych i normatywnych oraz filozofii i teologii, któ-rych badaniu poświęcony był realizowany przez Centrum Kopernika projekt badaw-czy pt. „The Limits of Scientific Explanation” („Granice wy-jaśniania naukowego”), fi-nansowany przez Fundację Templetona. W ramach tego projektu łącznie przygotowa-

nych zostało 300 artykułów naukowych, 31 książek – mo-nografii i prac zbiorowych, 120 artykułów popularno-naukowych, odbyło się też 18 międzynarodowych konfe-rencji naukowych i 75 wykła-dów otwartych. Ponadto uka-zało się 13 tłumaczeń książek popularnonaukowych, a 180 filmów – nagrań wykładów lub wywiadów ze światowej sławy naukowcami – zostało opublikowanych online.

Niniejszy dodatek przybli-ża główne idee grantu. Mate-riały przygotowane w ramach

projektu znaleźć można m.in. na stronie GraniceNauki.pl, kanale youtube.com/Coperni-cusCenter, a większość ksią-żek można zamówić na stro-nie wydawnictwa Copernicus Center Press: www.ccpress.pl.

REDAKCJA: Mateusz Hohol

Michał KuźmińskiŁukasz Kwiatek

PROJEKT: Marek Trojanowski WSPÓŁWYDAWCA:

Fundacja Centrum Kopernika

Badania, Edukacja, Popularyzacja Nauki, Publikacje.Wszechświat, Mózg, Umysł, Ewolucja, Relacje Nauki i Religii, Historia Nauki, Filozofi a, Teologia.

Copernicus Center Press poleca:Ks. Michał Heller

10:30 u MaksymilianaWybór kazań wybitnego filozofa i kosmologa, głoszonych w tarnow-skiej parafii pw. M.M. Kolbego

Jan Woleński

Wywiad rzekaJan Woleński w rozmowie z Jolantą Workowską, Jackiem Prusakiem i Sebastianem Kołodziejczykiem

Daniel Dennett, Alvin Plantinga

Nauka i religiaCzy można pogodzić naukowy obraz świata z wiarą w Boga?

W księgarniach od 16 października Zamów w przedsprzedaży na: www.ccpress.pl, tel. 12 430 63 00

www.copernicuscenter.edu.pl

CENTRUM KOPERNIKA BADAŃ INTERDYSCYPLINARNYCH jest wspólną jednostką badawczą Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, założoną i kierowaną przez ks. prof. Michała Hellera.

ZOBACZ WIĘCEJ:

Kanał youtube.com/CopernicusCenter – serie wykładów światowej sławy uczonych Serwis popularnonaukowy GraniceNauki.pl – jakie odpowiedzi na odwiecznepytania filozofów proponująwspółczesne nauki?

NIE PRZEGAP:

▪ inauguracji serwisu www poświęconego relacjom nauki i religii (październik 2014)▪ Granice Nauki VI: Dwie Księgi – kolejnej edycji otwartych wykładów popularnonaukowych (listopad 2014)▪ Copernicus College – inauguracjipierwszego polskiego e-uniwersytetu (luty 2015)▪ Copernicus Festival: Geniusz – drugiej edycji krakowskiego festiwalu poświęco-nego miejscu nauki w kulturze (maj 2015)

ODWIEDŹ:

De Revolutionibus Books&Cafe, gdzie znajdziesz wyborną kawę i najlepszy wybór książek oraz weźmiesz udział w naszych licznych wydarzeniach – wykładach otwartych, dyskusjach i warsztatach (szczegóły na www.derevolutionibus.com.pl).

W księgarniach od 16 października Zamów w przedsprzedaży na: www.ccpress.pl, tel. 12 430 63 00W księgarniach od 16 października Zamów w przedsprzedaży na: www.ccpress.pl, tel. 12 430 63 00