·w - e-teatr.pl · PDF filedramat J. P. Sartre'a Więźniowie z Altany, ... Korzysta...
Transcript of ·w - e-teatr.pl · PDF filedramat J. P. Sartre'a Więźniowie z Altany, ... Korzysta...
X:::> X Z H O H V W V '1 IM ·w I H .L V 3 .L
Dyrektor i kierownik artystyczny : HUGON MORYCIN"SKI
Kierownik literacki: JERZY NIESIOBĘDZKI
LEON KRUCZKOWSKI
NIEMCY
PREMIERA 14 WRZESIEN" 1969 R. •
LEON KRUCZKOWSKI
N I E M c y D Z I S I A J
Po trzeba dramatu wystawiającego rachunek moralny narodowi niemieckiemu wydawała się po wojnie oczywista. Do dziś zresztą niepokoi pisarzy i myślicieli. Ostatni dramat J. P. Sartre'a Więźniowie z Altany, pomiędzy wszystkimi problemami stawia przecież i takie pytanie: dlaczego Niemcy mordowali, dlaczego współuczestniczyli
w zbrodni. Ale przed dwunastu laty pytanie zasadnicze należało formułować inaczej. Dlaczego mordowali? - to było oczywiste: obłąkana idea faszystowskiego panowania i rasizmu, typowo niemieckie posłuszeństwo wobec rozkazów wodza, wobec por z ą d ku; a wreszcie strach, normalny ludzki strach, bowiem w tym czasie stało
się - jak napisał Kruczkowski - iż sumieniem niemieckiego człowieka jest drugi niemiecki człowiek. Motywy zbrodni wydawały się więc oczywiste.
Ale ważniejsze było pytanie inne: dlaczego nie przeciwstawili się temu szaleństwu ludzie naprawdę uczciwi, dalekowzroczni, wartościowi zarówno moralnie jak ·intelektualnie, którzy zdawali sobie sprawę, ku czemu Niemcy i ich kraj zmierzają; dlaczego jedyną formą protestu tych ludzi - uczonych czy myślicieli czy artystów - była
tzw. wewnętrzna emigracja, izolowanie się w swojej dziedzinie zainteresowań czy pracy, próba uprawiania czystej nauki, czystej filozofii, czystej sztuki - nieskażo
nych polityką, na której akceptowanie nie mogli się zgodzić, a której przeciwstawić się„. Właśnie - dlaczego nie mogli czy nie chcieli jej się przeciwstawić? I czy naprawdę ta ich izolacja i czyste, pozapolityczne zainteresowania byty możliwe? Czy w samym fakcie niesprzeciwiania się czynnego złu - nie tkwiła już w jakiś sposób jego akceptacja?
Takie py tania zdawały s ię zaraz po wojnie najis totniejsze. Jak to si ę s tał o , że
zbrodni ludobójs twa móg ł się dopuśc i · naród - nie jak ikolwie k, ale naród i i/ozoi ów i poetów, za jaki od dwóch wieków co na jmnie j uchodz ił y w Euro pie Niem y . I w okół tego problem u osn u ł swoj ą sztukę Niemcy, najwyb itniejszy utwór scen iczny la t powojennych , Le on Kru czkowski.
Edward Csalo tak charakteryzuje autora w k i ążce Dwie strony rampy (1 956) :
„ Kruczkowsk i n ie j est pisarze m spontanicz ny m. vV jego twórczośc i rcilek j a prze waża nad wyobraźn ią , nad owym żywym potokiem obrazów, który r odzi s ię ze wzburzon. eh namię tności. Uczucia i przeżycia ludzkie w j ego sztukach przeważ nie
sa doskonale ok re '/o ne, dążą do ja sn ości, wyraźności, zdefiniowania. Tę ja s n o5ć osią
gają pr zede w szystkim w dysk usji. Dysku ja j es t ulubionym środ kiem pisarsk im au tora „ Niemców", j es t j edny m z zasad niczych el ementówj ego teatralnej poe ty k i. Obraz,
kt órego często pisarze unikają, bojąc się malej a tr akcyjności, obraz pa ry boha terów, siedzących naprzeciwko siebie i o ądzających swoje racje - u K rucz k owskiego pojawia się stale w ro li k ulminacy jnego momentu utwo ru ... Dy k u ja n ie j est n igdy przerwą w akcji, lecz staje się innym sposob em j ej prowadzenia, tak im, w któ ry m działan ia boha terów doprowadzają do starcia dw óch różnych postem• moraln ych, ró ż
ny ch pog lądów na świat" .
W Niemcach ta m etoda pi arska nabier szczególnej wyrazis tości. Trzeci, węzłowy ak t sztuki, to właściwie dwie wielk ie rozmowy, w k tórych ś ciera j ą ię racje bohaterów.
Kruczkow k i nie jest pr zy tym stronniczy : żad nej ze stron nie da je wyrażnego
p i e rwszeństwa: osąd moralny i de cyzję pozostawia czy te lni kow i czy w idzowi tea tra lnemu . Główne pytan ia , o których b yła mowa s k upiaj ą i ę w lej sztuce ' dwóc h posta
ciach: profesora Sonnenbrucha i jego cór ki Ruth. On j es t naukowcem, k tór y właśnie obchodzi swój wielki jubil eusz. Niezależny od polityki, obcy bru na t nemu r eżimowi
hitlerowców, pog rążony w swojej pra cy na ukowej. Do tego topnia obcy i ob oj ętny,
że zda je s ię go ni e i nteres ować nawet, iż syn j ego j st oficerem gestapo , a żona
zaśl epioną faszystką . Profesor jest ponad lym, pon ieważ s ądz i, że polityka jes t czyms drug orzędnym, b z znaczenia, wyzwala niskie instynk ty, od których intelektualista powinien się odw-rócić.
Ru th jest pia nistką. Jej także n ie i nteresu j ą ani k lę ski, an i zwycięstwa. le suk-cesy wojsko"".e Rzeszy otworzyły prze d ni ą wszyst kie e trady ko ncertowe ni emieck iej
•
Europy. Korzys ta więc z tej za n y , wy tępuje , od nosi tr iumfy artys ty czne, rozw ija swo j ą sz tukę wiftuozowską , żyj e niezależnie, szeroko, w świec ie sztuki i intelek tu, który jej jedynie odpow ia a - można by powied.lieć , że jest s7 zęś liwa.
Rodzina potyka się w d omu profesora, na jeg o jubileus.i:u. I ' yb ucha skandal. Do wi lli bowiem wpadł ścigany uciekinie r z obozu koncentracyjnego, komu nista Pe ters. \Va rto zauważyć, że tym samym chwytem l iterackim - stosunek spo!eueństwa
niemieckiego do uciekinierów z obozu -- p osłużyła si w swoje j znakom ite j powieś ci
" iódmy krzyż" wybitn<1 p i ·arkd niemiecka Anna Seghers.
Cóż zrob ić :t. P tersem? Ruth w długiej rozmowie z nim podejmuje s ię go oca li ć .
!-'odejmuje ryzyko, wciąg a ją gra. ie pr zekona! j ej swoją pos tawą ide wą . Ale jes t czł owiekiem , c z ł o' iekiem ściga nym , któremu niep isany kodeks m or alny n <i ka7.U je udz i e lić pomocy. Ru lh pode jmuj e grę , które j stawką jes t życie i zapłac i pełną enę ;
b · oca li I e tersc1, a le sama wpadnie w ręce gestapo. Ona , jeśli gra , chce płacić
pełną stawkę : j es t artystką, lać mnie na to, mówi. Ruth zac howała p iękną l udzką
postawę , al e czy to wystarczy, aby przec iws tawić s ię bru natnemu zaleństwu , czy ocalenie indywidualne jes t dostatecz ną odpowiedzią na system zbrodniczy1 Na pewno nie. Będzie zaledwie ziarnkiem pias ku w lrybac b maszyny , startym przez nie bezlil oś nie i. do nico ś c i.
Trudni j sza sprawa jest z profeso rem. W nim nie ma te j żył k i hazardu, k tóra Rut uczyniła pełnym cz ł ow iekiem . Mówi Peters :
Chcę, żeby pan do mnie przemówił po Jud zku! Pan się zagubi/ w obcowaniu z cie uiami. Proiesorze! Mó j profesorze! N iech pan wreszcie odrzuci swó j okropny szczelny p/aszcz l N iec h pan zadrży na widok c zło wiek a. Po to tu przyszedłem .1"
Kru czkowski nie roLstrzyga i tego pro !emu. Profesor zos ta j e, w t rzą s nięty tym, cu przeżył w ta k uroczys tym dla s iebi e dniu. Czy ten wstrząs potrafi odmien ić jego żvc i e ? Czy zrozumie, że izolacja i ucieczka od świata to tylko pozo ry, które nie rnrn i ej szają wcale jego odpow iedzialno ści za to, co za jego milczącym i wyizolowanym przyz olenie m dzieje się w Niemczech?
A utor sztuki p os tawił tu zaga dnie nie n dzwycz j os tro , bezkom promisow o. tworzył
problem sonnenbruc h izmu, który w okresie minione j woj ny , w la tach j ą poprzedzaj ących , był zagadnieniem nadzwycza j isto tnym. Intelektuali śc i odwracali s ię od brud nej polityki , chc iel i upraw ia ć s wą dys cypl i nę poza życ iem i ponad ży ciem. Ale czy to
życie i ta polity ka nie potrafią wedrz eć się do ich samotni? I postawić wobec konieczności wyboru moralnego, jak im zawsze jest sprawa ocalenia c z łowieka?
A„ S. Leon Kruczkowski: N iemcy Zycie Literackie Nr 49, 1961 r.
Niemcy Kruczkowskiego weszły do literatury dwudziestolecia powojennego jako jeden z tych utworów, któr ych wa r tość: mierzy się niekoniecznie kryteriami odkrywczo ści dramatycznej czy tea tralnej, ale trafnością pewnych tez moralnych, wysnutych z konkretnej sytuacji politycznej . I poli tyka, a więc najbardziej bezwzględ ny, ter aź
ni ej szy czas historii , jest miarą dzisiejszej prawdy tego dramatu. Trybut, który płaci
każdorazowo litera tura odzw ierciedlająca problemy dnia. Rzecz w tym jednak , że
niektóre problemy dni a s taj ą się w pew nyc h okolicznościach problema mi wieków. takim j est dla każdego Polaka pr blem ni emieck i. Ten za ś adres - ś c iśle polski -
drama tu Kruczkows kiego, ad res grozy i ni enawiśc i , zawarty w I akcie N iem ców, nie był j ego mocną s troną a ni w hwil i powstania drama tu, a ni tym bardziej dziś. iegdyś - prze s zkadzała w tym świeża pamięć o rzeczywistości, po stokroć okrutniejsze j niż sceniczne strzały Kru czko\ sk iego, któ r ą potrafi t oddać w sposób artys tycznie adekwatny chy ba ty lko Ta deusz Borowski. Dzi · świa t dos ta rcza zna cznie więcej fin ezy jnych możliwości mordowania , by wyobraż niu na sza mogla si ę zad owolić as cetyczną
s y ntezą Kru czkowskiego. Więc nie prze łanie groz y pows tało z Niemców na dz iś.
Problem na dz i~ i jutro ( choć jut ro pol it yk i m że n przekonać o bez uży t eczności
wszelkiego morale) pozostała sprawa odpo iedzialno · ci, sprawa profesora Sonne nbrucba. Casus Sonnenb ru ch jes t przeciei: tylko szczegulnym przyp adk iem na zej odpowiedz i alności za wszys tko. okolwiek złego dzie je się w ró żnyc h ludzkich ojczy-
znach , w Europach i J\z jach, na l ądach , kturych nazwami zwykliśmy określać przy-a leżno .' ć ich -prn w do cudą h sum ien. okolwiek się dzie je - dzieje się przecież
z dal od naszych amo tno~c i, k tóre są jedynym alib i Judzi 7. gru ntu porządnych, uczciwych, dobrze spelnid j ący ch swoje oba' i ą7k i, wyznact.0ną im przez społeczenstwo robotę. ieszc zęśc ie polega na tym, że dobr wypeł n iame wojej roboty nie wyczerpuje w pe' nyc h sy tua cjach peł nej t r e ści humanizmu, a w pewnych przekreś l a huma nizm w ogóle . Cam usowsk i dok tor Rie ux także co pra' dd uważał, że najważniejsze
to dobrze wykon}'wać swój zawód, ale zakres ob owiązków i lclkres sumienia b yły dla niego tożsame - rzecz niezwyk le r zadko spotykana wśr · d i grun tu porządny h /ucizi .
Tea tr dzisiejszy zasta j w ięc mora lną tezą Kruclk owsk iego przy życ iu . R esztę może
odrzucić: - je śli nic chce być anachronicznym. A nie ch odli tu o anachronizm wyłącznie <1rtystyczny. Ar tyslyczn wyrok Kru czkow k iego - jak powstr.1 je totali J
r yw1 - miał przeci eż być odbiciem pruw rzeczywis to5c i kameralnej zamknię tej w czterech śc ianac h mieszczan kiego domu Sonnen bruch (J W. Aby ten dom uczyn ić św iatem,
trzeba zrez ygnować z namaszczone j celebry w odtwarlan iu rodzinnej a tmos fery .
Elżb i n ta Morawiec: „Niemcy dz i iaj" 2ycie L i terackie nr 39, 1968 r.
Prof. Sonnenbruch Berta - jego żona Ruth - ich córka W illi - ich syn Liesel - wdowa po ich sta rszym synu Joach im Pe ters Hoppe Schultz Juryś
Pani Soerensen Marika Tour tere Ile
Fanchette
Oficer Wehrmachtu Gefreiter
Antoni
U rzędnik policyjny Dziecko żydowskie
Heini
REŻYSERIA: HUGON MORYCIN SKJ
ASYSTENT REZ.: EWA EKWINSKA
LEON KRUCZKO"\iVSKI
NIEM CY sz tuka w .trzech aktach
o s oby: - JERZY ŚLIW A - ZOFIA MELECHOWN - T A T! NA PAWŁOWSKA - JERZY KOZŁOWSKI
- EW A EKW!ŃSKA - MAREK BARGIEŁOWSKI
- PAWEŁ TOMASZEWSKI - ZENON JAKUBIEC - TADEUSZ PELC - GRAŻYNA KORSAKOW - WANDA SLĘZAK - TA EU Z TUSIACKI
J - MONIKA LIPOWSKA l - HALIN A SOBOLEWSKA
- ANDRZEJ BOGUSZ - ZYGMUNT SIERAKOWSKI
{ -- JULIUSZ TERA JEWI CZ - JÓZEF SADOWSKI - TOMASZ W ITT
* * * * * •
SCENOGRAFIA : ANTONI TOST A
OPRAC. MUZYCZNE : GRZEGORZ KARDAS
l
LEO N KRUC O vVSPÓŁCZE S NE J
ZKO\VSKI DRAJ\IIATURGII
W ielu w idzom osta tnie j ins cn izacj i „ N icmc<Jw" w Tea trze arodowym podobało się r ozw iq zan ic s eny ostatniej. Decydują ca r ozmow a rewoluc j onist y z profe sorem odbywa się nie w e wną trw willi , nie j e t do s I o w n a. pór toczy się w n ie okre ślonej prze trzen i scenic znej, moż e g dz ieś w ogrodzie w ill i, może g cl z i e .ś w III R ze s z y .
\ Viem , że niek t · rzy kry tycy zarzucali k ameralnemu rozw i ąza niu tej sceny pewne -na zw ijm y to - pr zekroczenie za sad y pr<1wdopodobień ·twa. Zarzu t, jak my lę , niezby t mo ny. Boh<1terowie m oi maj ą do'ć czasu na rozmo\ ę , jeżeli n<1we t tę sytu acj ę scen iczną wyobraz ić obie życiowo . Proszę zajrzeć do tek lu , właśnie v. edle zasady praw-opodob ień twa gestapo nie poj, wi . ię natychmia t po raz drugi w w ill i Sonnen
bruchów. A zresz t ą tea tr ma własne prawa . Zegtl!y na lawia ię Lam wedle cza u
scenicznego. Teat r ma własne prawa. To też dysku j a rewolucjonisty z l iberałem może się tak
amo t oczyć w willi , ja k gdziekolwiek, gdzieś w mroku niemieckiej nocy. A małe µo prost u w mroklJ nie poko j nego sumienia„ . Czy nie sqdzi Pan, ie pór Pete1sa z So11nenbrucl1cm wyras ta poza tytułowy problem sztuk i o iemcach? Zako1icze 11 ie takie, j ak w inscenizacji Teatru Narodowego, wskawje chyba wyraźnie na możliwość ak tua l i zacji. Tkw i ona w tek 'cie, w starciu postawy uczestn ic twa z postawą u myt y c h r ąk . Czy już pi ząc „ Niemców" miał Pan intencję uogóln ienia, czy już wted y :.taw ia l Pan genera ln e py tanie o gr a 11 i ce w o I n oś ci i ·o słu sznoś ć ludzk ieg o
dz ia łania ?
W czasie wojny, gdy byłem w obozie, stawiałem sobie często pytanie: jacy są
Niemcy u siebie w domu? Oni, funkcjonariusze okupacyjnych zbrodni, jacy oni są
wśród swoich żon, dzieci , m atek, w cztere ch ścianach swego zwycza jnego życ ia? C o myślą i jak postępują? Wtedy granice moj e j wolnoś c i i wolności mych kolegów były ściśle ograniczo ne drutem kolczastym, a z całej Europy dochodz iły wiadomoś c i o niemieck ich zbrodniach. J ak oni godzą miłość własnych dzieci ze zorganizowanym w ich imie niu morderstwem cudzych dzieci? Przyznam , że w czasie pis a nia sztuki o Niemcach interesowa ł mnie wyłącznie problem niemi eck i. Nie myślałem o możliwy ch uogólnieniach. W literaturze i publicystyce pierwszych la t po w ojnie Niemców poka zywano plakatowano, to był dalszy ciąg bez pośredniej rozprawy z hitleryzmem, ze z brodniczą
hitlerowską b e stią. Mnie jednak interesowa ła. ra czej postawa uczciweg o iemca, na przykład profesora humanisty , wybitnego Europejczyka, lub z drugiej strony jego porządnego waż nego , który s łuży na W schodzie w mundune żandarma. Wybra łem
właśnie niemiecką rodz inę profesorską, szło mi o dr amatyczną konfron tacj ę życ ia
takiej rodziny z życiem p olityczny m III Rzeszy. Stąd Peters, ucie kinier z obozu, czynny anty faszysta , w donłu rnezacrng a:i:owa nego, wewnętrznie uczci ego, w olnego intelektual isty. Szło o k onfrontac j ę pos ta\ realnych , hi storycznie i społecznie zaświadczo
nych. Ank ie ty ga ze t niemieck ic h po berli11sk iej pre mierze m ojej sztuki potw i erdził y,
że tak w ybr a ny i rozwiąLany drama t niemiec kiej rodziny utr a fił w istotne zagad ni enia tamtego cu 1s u.
Czas sceniczny dramatu ma także w/a ne prawa, jak widać. A dobrze „trafiony " problem rozw ija s ię i po po stcnvieniu przez autora os tatn i j kropki w o tatn iej scenie.
Od historycznego konkretu ku uogóln ieni u, od prawdy fa k tu k u pra dzie py ta nia o pods taw y dzia łania czło wie k a. Oto choc i a żby „Pi erw szy dzieil wolnośc i" pisał
Pan w oparciu o realia czasu i miej sca ...
w· opar iu o w!a sne wspomnienia i przeżyc i a, mo je i paru moich k olegów.
A właśn ie w „Pierw szym dniu wolności" jak najbardziej reprezentatywnie dokonuje s ię prze jśc ie od konkretnej sy tuacji grupy Ju dzi, ściśle uwarunkowany ch czase m i mie jscem, do pytań o ogólne zasady p ostęp owania. Przecież demonstrowaniem dobrego i złego działania zajmował się Pan we w szy stk ich właściwie utw orach, tak w „Odwetac h". jak i w „Juliuszu i Et/Je!". I w każdym z t eh dramatów punktem wyjścia
uogólnienia była r ealnie oznaczona i umo tyw owana sy tuac ja . Proces aktualizowania
i generali zow ania problematy ki „ N i emców" zdaje si ę j ak nGjba rdziej charakterys ty czny i zgodny z t y m ty pem drama tur gii, k tóry Pan upr aw ia.
Tak , z wyj ą tkiem Sm ierci gub ernatora, tam k on cepcja ogólna , za łożenie ideowe wy przedza ł o k onkretyza cję , ten r ealny p unk t wyj ści a , o którym Pan tu mówił. J a k za ś
dal ece k onkre tny p unk t wyj ścia po tr zebny byw a pi sarzow i, niech o t ym powie a negdotyczny wł a ściw i e s zczegó ł zw i ą za ny z Juliuszem i Ethe/. Sprawą Rosenbergó'v in teresowal en1 s ię, oczywiśc i e , jak my w szy cy w tedy , ale o p is a niu dramatu pomyślałem
w m omencie , gdy dowiedzia ł em s ię o telefoni e :za łożonym w celi Ethe l. Telefon w celi s kazd iicd, to przec i eż partner , osoba drama tu, od podn iesi e nia slnchawki zawi s ł wybór :t.ycia lub ~m i e rci, k a pitulacja lub zwy cię s two . W tym telefo nie, za łożonym dla jednej tylko rozmowy, zob a czyłem Zcll ążek sy tuacj i drama tyczne j. Punkt wyjś ci a b y ł przypadk ow o k onkr e tny. J eżeli za ś idz ie o przej śc i e od r ealnie zar y sowanej, konkr e tne j s ytu a cj i ludzki ej do uog ólnie ń, generalizacji -- sądzę , że to zja wis ko szersze niż osobis ly tem per am e nt pisarski, czy ty p uprawia ne j dra mc1t urgii. Po prostt1 uczciwy wo bec L.y cla drama t m us i przekra czać sfe rę codzienny ch konkr e tów, n ie może poprzestać na r az danej, określonej s y tua cji boha tera. Myślę tu o doświa d czeniu współ czesnej
dram a tur gii, k tóre je st po prostu uo góln ieniem naszych ostr ych doświadczeń . J edynie w czasa ch wzg lę d nej s tab iliza cji społ ec znej można rozgrywać konflikt dra ma ty czny Lylko - nazw ijmy to - między l udźm i , w sferze psy chologii, oby cz a j owości , sprzecznyc h in ter esó w osobistych. My m us imy br a ć pod uwagę ws p ułczynnik gwałtownej,
zmiennej rzeczywis to ś c i , która bru talnie ingeruje w św ia t wewnę trzny c.dow iek a dzia ł d j ą cego .
My śli Pan o niej ako konieczny m uh istorycznien iu w spól czesnej drama tur gii. O tym, :le h i stor ia jGk o siła cl zia/Gjqc G, mo tywując a, j es t st GJe obecnG na scen ie. Jest e lemen tem składowym - jak że czą sto cie cy cl ują cy m - o osobistej, in dyw idualnej sytuacj i Judzk iej.
W zasadzie t ak . Tylko, że w czasa ch , da jmy na to, Zap ols kie j, można bylo is tniej ą cy
stabilny uk ła d sp ołe czny nie jako eliminować: ze sceny, przyjmować w za łoże niu j i1ko dany i rozwij ć sprawy ludzkie jak gdy by niezależnie od wszędobyl s twa uwarunkowań społeczny ch . Umyślnie w ym ien iam pis a rkę zaang ażowaną społecznie . Ta k samo je j b oh aterowie s ą s połecz n ie o kre ślen i, a j ej utwor y pełne r eal iów. I z tym pis arstw o Zapolskiej określa pr ześw i adcze n i e o trwa ło śc i stosunków społeczny ch, tło konfl iktów w świecie jej boh at er ów jest niezmienne. iezmienne, a \ ięc można się z nim
pozornie nie li czy ć , przesta j e s ię je d ostrzega ć . N a m hi storia przypomina co chwil a o s~vej ob ecnoś ci . To są fa k ty t ego rzęd u , j ak os ta tn i wojna , rozpa d koloni alizm u, grozba a tom owej zag ła dy - czy.„ perspek tywy zwycięstwa k om unizmu . Na w ielk i m echa.nizm hi: to rii można pa trzeć: z obawą i s tra chem, można też patrzeć z nad zi eją . To J uz kwes ti ~ osob is teg o zaa n gażowa n i a , pos tawy pol ityczn e j, tra f no ' ci wy boru tej postaw y . Al e swia t nasz dla wszys tk ich ulega zmia nom , r ewolucy jnym i gwałtownym, drama tur g po d grozą fałszu nie może nd awa ·, że ma do czynienia z niezmi e nny mi, zy sty m1 schem~ tami po tępowa n ia wych boh a terów . Swia t zewnę trzny, gwałtown i e
.:m1ema 1 ą c.e się zy c1e _ społeczn'." , wkracza wszędz i e , przenik a do życ i ct indywidualnego, w s f erę nie tylk o dos \ lildczen, ale i w ~ fe r ę decyzji i oce n ety czny ch.
Oczyw iscie , ów element pozaind y widualny , his torię n a scenie drn ma ttl ]Lidzkiego m ozna przecls t cnviać bczpo 'r ednio, można też posługiwać· się s 1ste111em metafor i hipo tez. Czy n ie sądz i Pan, że dnowie11ie tematu anty cznego, tak częs te ob ecn ie w dr a-11wtur gii sięgan ie do tra dycy j nych mitów tłumaczy ię właśnie ch ęcią pokazan ia s il historyczny ch, splą tanyc h z _l osem Judzi? Mi t ma zamknię t ą s trukturę, człow ie k wal czy tam z fo tum z ru euch ronn o ciq, j est jti ż jak by w po taci go towe j schemat z ależn ości j ed nostki od sił poza inclywidua lny ch.
Być może. Tylk o, że \ s tru k tur ze mitu rozwiązanie dan e jest r az na zawsze. Cz ł o wi e k z r e g u ły pr zegry wa. J a zaś sądzę , że cz łow iek w kont rontacj i z h istor i ą nie mus i s z u k a ć swej ni eu chronnej klęski. Może szukać swego mi ejsca włas ciweg o , m ąd r e j zgo_dy - czę sto tru dn.ej zgody z życ i em . Może zrozum i eć mec banizm społeczny i wply w ac na r ew olucy1ne Jego przemia ny. konfrontacj i ze zm ien nym światem zew nqtrzny m człow iek bud t1je swój lo s.
W clramac1e tak zw on y m „ czarnym" cz łow iek dochodzi do koni-iluzji ty !ko n egaty w ny ch. W ie, ze nie moze budować sw ego lo~ u , że wszy stk o poza. nimi j est absurdem. A le i tam, w dra ma turgii ro zpaczy, j eż eli tak j q nazwać, h istor ia s!G le j est obecna.
Ta k: ale ja k o c_zynn ik wył ącznie n ega tywn y, j c1 ko sita n iepoznaw alna, za wsze w rog a czlow1ek ow i. To Jes t osobl iwa antr opomorfizacja p roce sów sp o ł ecznych , przy pisywanie im ce ch . z ł ego .cza rown ika , k tór ego motywów dz ia ł a nia jedno cześni e i nie rozumie my, l r ozuauemy, ze są zawsze w rogie. To s ta nowisko smutne, na iwne, il i pol ity zn ie r.:h y ba d ość ja s no ok r eś lon e . .
. Z aczę lismy_ od r o zw iązania os tatniej sceny w nowej in s enizacji „ Niemców". Sqdzę , ze w ty m u1 ęcw objawił a ona swq żywo tność w!asnic wo /J ec centralnej dziś prob /e-
ma ty ki - nie tylko dramatu - wobec pytania o stosunek wewn ętrzn ej zg ody zlowieka z samym sobą d o "wiata zewnętrrnego. Lepiej chyba niż w dniach pra
premiery „Niemców" widzimy kruchość i złudność postawy profesora - ale też bardzie j potralimy mu wspólcwć ...
Nie wypada sp ierać się z własnym utworem. Oczywiście zgadzam się, że doświad
czenie historycrne dorwcilo nowe akcenty do pol emik i Peter a z Sonnenbruchem. Dialektyka życia raz jeszcze pokonała porządnego, \ cwnętrzn ie uczciwego samotnika . • a pewno nie po raz ostatn i, j eżeli N iem cy dalej będą żyć na scen.ie.
„Problemy wspolczesne j dramaturgi i" Rozmowa „ Przegląd u Kultural nego" z Leonem Kruczkowskim „Przegląd
Kulturalny" nr 47, 1961 r.
ZGT - Zam. 163q - I 1. ?. r,q - M- 13/1307 - 20 O
Inspicjentura: MIRO S ŁAW CZARNY
* Sufler:
B AR B R A TOMASZEWSK A
* Kierownik techniczny: A L F R ED OLSZEWSK I
* Oświetlenie:
E u G E N u s z o T R E M B A Akustyk :
J A E K p A s N s K
* Kierownicy pracowni krawieckich:
S T EFAN S NOPEK HE L ENA CYBUL A
* Pracownia kapeluszy damskich:
HE L E NA REDD GK Toruń, ul. Zeglarska 27
* Kierownik pracowni perukarskiej:
E U GEN I US Z ORŁOWSKI
* Kierownik pracowni stolarskiej : J A N S Y P E K
* Prace malarskie: A L O J Z Y K L M E K
* Prace modelatorskie:
EDMUND Z I ENTARSKI
MICHAŁ
* Rekwizytor : STASZKIEW ICZ
* Pracownia szewska:
.I A N B O R O W
* Brygadier sceny:
E C
ZY UM UN T TRZC T ŃSKI
*