Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

18

description

 

Transcript of Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

Page 1: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"
Page 2: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"
Page 3: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

LourdestajemnicaLourdestajemnicaLourdes

Vittorio Messori

CzyBernadeta

nasoszukała?

Wydawnictwo Znak Kraków 2014Wydawnictwo Znak Kraków 2014

przekładAgata Ferens-Kręciszewska

Page 4: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"
Page 5: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

7

I. ta g rota – dlaczego?

Projekt tej książki i pragnienie jej napisania towarzyszą mi od kil-kudziesięciu lat. Jednakże pomimo upływu czasu i nagromadzonej dokumentacji właśnie teraz, bardziej niż kiedykolwiek, czuję, jak bardzo słuszne było stwierdzenie pewnego doświadczonego badacza i autora: „Pisania książki się nie kończy, pisanie książki się przerywa”.

Są takie książki, które bardziej niż inne wymagają podjęcia de-cyzji o przerwaniu poszukiwań i zmuszeniu się do spisania tego, co dotychczas udało się ustalić. I może rzeczywiście pierwszym do-wodem na prawdziwość osiemnastu objawień w Lourdes i szcze-rość jedynego ich świadka jest – jak uznałem po latach – właśnie owa niemożność wyczerpania tematu. Zaskakujące, zważywszy, że u początku badawczej drogi mogło mi się wydawać, iż to po prostu zwykła bajka: „U stóp gór żyła sobie raz uboga dziewczynka, która poszła zbierać chrust nad strumieniem. Nagle w grocie, do której wejście przesłaniał krzak róży, ujrzała uśmiechniętą piękną panią...”. W wypadku poważnego badacza złudzenie, że szybko uda się upo-rać z tematem, rozwiewa się w miarę poszukiwań, które wydają się nie mieć końca. Przyczynia się do tego fakt, iż archiwa dotyczące opisywanej s p r a w y są niezwykle obszerne, a literatura tematu –

Page 6: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

8

i ta nagromadzona przez ponad półtora wieku, i ta powstająca na bieżąco we wszystkich językach – jest bezkresna.

Teologowie ukuli pewne powiedzenie opisujące tajemnicę badań dotyczących Maryi, Matki Jezusa, o której w Ewangeliach zapisano niewiele, a w Dziejach Apostolskich raptem jedno zdanie – w listach Świętego Pawła, gdzie wspomina on o „niewieście”, nie podając na-wet Jej imienia. Jakaż to skromna i mizerna podstawa... A jednak zbudowano na niej wielki gmach, który wciąż rośnie. Rośnie zaś by-najmniej nie ponad miarę – jak mógłby pomyśleć ktoś, kto tak na-prawdę nie zna sprawy. To konstrukcja logiczna i bardzo solidna, cała dyscyplina wiedzy zwana mariologią. I tak oto teologowie powiada-ją: „De Maria numquam satis” – o Maryi nigdy nie powie się i nie uda się powiedzieć wystarczająco wiele. Czasami odkrywając wciąż nowe – pomimo rozlicznych badań – aspekty i szczegóły dotyczące zmarłej w wieku zaledwie trzydziestu pięciu lat skromnej mieszkanki francuskiej prowincji, a także jej współczesnych, chciałoby się – pół-żartem, lecz równie poważnie – sparafrazować powyższe powiedze-nie i rzec: „De Bernardina numquam satis”. Ta niemożliwość wyczer-pania tematu ma także swoje znaczenie – jeśli rację miał Chesterton, twierdząc, że podobnie jak Święty Franciszek jest odbiciem Jezusa, tak Święta Bernadeta z Lourdes jest odbiciem Maryi.

Tak czy inaczej, nieuchronna starość (nie zapominam Psalmu 90, aktualnego do dziś pomimo naszych iluzorycznych nadziei związa-nych z cudami medycyny) narzuca bezlitosny kalendarz, zmuszający mnie do przerwania przygotowań i przystąpienia do redakcji tego pierwszego tomu. Piszę „pierwszego”, gdyż zgromadzona po tak długiej pracy dokumentacja mogłaby zniechęcić najbardziej zago-rzałego czytelnika. Na kolejnych stronach podaję więc to, co uzna-łem za najistotniejsze w poszukiwaniach prawdy (to mój jedyny cel) o tej, która na wątłych ramionach niedożywionej i chorowitej na-

Page 7: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

9

stolatki dźwiga kolosalny ciężar – największe centrum pielgrzymek w dziejach chrześcijaństwa. Mamy tylko jej własne świadectwo. To właśnie mogłoby oznaczać pozorną kruchość objawień z Lourdes, a tymczasem jest dowodem ich siły, zgodnie z paradoksami, jakich pełna jest Ewangelia.

W drugim tomie, który ukaże się w następnej kolejności – Deo adiuvante (Bóg wspomożyciel) – chciałbym rozszerzyć rozważania o kontekst wydarzeń w grocie i  tajemnicy tamtejszych objawień. Wiele jest bowiem przedziwnych zbiegów okoliczności (a znaków Opatrzności dla wierzącego) co do miejsc, dat, symboli i znaczeń. Zadawałem sobie rozliczne pytania: Dlaczego w tej skalnej niszy ukazała się Maryja – a nie sam Jezus? Dlaczego spośród tylu imion wybrała „Niepokalaną”? Dlaczegóż to w miejscu zwanym Lourdes? Dlaczego właśnie wtedy? Czy to prawda, że miejsce to od wieków było predestynowane do takich wydarzeń? Co powiedzieć o innych objawieniach, które wydają się zapowiadać objawienia z Lourdes, i o tych, które są jakby ich kontynuacją i dopełnieniem? W drugiej książce podejmę pewne próby odpowiedzi – o ile czasu i sił wystar-czy, by przejść od gotowego już w dużej mierze materiału do jego spisania. Z pokorą daną wiedzącym, że dotykają Tajemnicy, której kontury można ewentualnie zakreślić, lecz nigdy nie da się jej od-kryć całkowicie.

Myślę, że zalążek tych dwóch tekstów przyszedł mi na myśl na po-czątku jakże odległego 1958 roku, chociaż w sposób, którego nie byłem wtedy świadomy. Byłem wówczas uczniem jak najbardziej laickiego liceum w mieście wielkich świętych, ale też groźnych de-monów – w Turynie. To miasto, gdzie przechowywany jest słynny całun, ma także istotny związek z Lourdes. Związek, z którego wie-lu turyńczyków nie zdaje sobie sprawy. Kiedy zbliżało się stulecie

Page 8: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

10

objawień – właśnie w 1958 roku, o którym mowa – biskup Tar-bes1 zdecydował o oczyszczeniu groty Massabielle z wszelkich do-datków – kul i  innych wotów związanych z cudownymi uzdro-wieniami – aby przywrócić temu miejscu jego pierwotny wygląd. Kazał usunąć również kratę zamykającą wejście do groty, na której przez cały wiek odcisnęły się dziesiątki milionów rąk pielgrzymów modlących się i błagających o uzdrowienie. Ta drogocenna krata wykuta przez kowali z Pirenejów, to żelazo, które było świadkiem wszelkich możliwych cierpień, nadziei i uzdrowień duchowych oraz fizycznych, spogląda od dziesiątków lat na Turyn ze Wzgó-rza Kapucyńskiego, otaczając figurę Niepokalanej odlaną w brą-zie specjalnie z okazji jubileuszu. Spośród wszystkich miast, które o tę właśnie kratę prosiły, biskup Lourdes wybrał właśnie Turyn. Wpływ na tę decyzję, jak sądzę, miał fakt, że coroczna pielgrzym-ka pracowników Fiata (organizowana, lecz nie opłacana przez kon-cern, którym kierował wtedy jawny i zatwardziały mason Vittorio Valletta) była jedną z najliczniejszych, najbardziej zdyscyplinowa-nych i najbardziej żarliwych.

Na wybór Turynu jako odbiorcy daru miało wpływ również i to, że w tym właśnie mieście ksiądz Bosco i  jego świątobliwi współ-bracia, których w Turynie nie brakowało, prześcigali się w nabo-żeństwie do Matki Bożej właśnie w czasie krótkiego życia Berna-dety, witając entuzjastycznie ogłoszenie dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. Ponadto święci ci, czy to w parafialnych kościołach, czy to w hospicjach, czy w  fundowanych i prowadzonych przez sie-bie szpitalach, powtarzali słuchającym ich tłumom o wydarzeniach w  grocie Massabielle, dając w ten sposób początek coraz szerszemu

1 Tarbes – miejscowość i gmina we Francji, w regionie Midi-Pyrénées, w de-partamencie Pirenejów Wysokich.

Page 9: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

11

zainteresowaniu Lourdes. Dzięki temu pielgrzymi z Włoch od daw-na stanowią w Lourdes najliczniejszą grupę narodowościową, oczy-wiście zaraz po Francuzach, chociaż niekiedy przybywają liczniej nawet niż ci ostatni. Także w rejestrze sześćdziesięciu siedmiu osób uznanych oficjalnie za cudownie uzdrowione Włosi stanowią naj-liczniejszą grupę, zaraz po Francuzach.

Na próżno Mussolini, chcąc podporządkować swojej władzy także i kult religijny, utrudniał pielgrzymowanie do stóp Pirenejów, bojkotując słynne „białe wagony” dla chorych, i starał się skiero-wać wiernych wyłącznie do włoskich sanktuariów. Marna polity-ka. Jeśli Zjawiona mówiła do Bernadety nie po francusku, w dum-nym języku „cesarstwa”, lecz w mało znanym dialekcie pirenejskiej doliny, może czyniła tak również i po to, by przestrzec przed nie-bezpieczeństwem nacjonalizmu, który doprowadził do znanych wyniszczających wojen. Wysiłki Duce okazały się oczywiście da-remne. Nie zmniejszyły miłości Włochów do pielgrzymkowych ośrodków na Półwyspie Apenińskim, ale i  tak Lourdes pozosta-ło i stawało się coraz częściej najchętniej wybieranym celem piel-grzymek naszych rodaków. Prawie zawsze zapominają oni, że Naj-świętsza Panna, przed którą modlą się w grocie Massabielle, figura przedstawiana na milionach wysyłanych przez nich widokówek, ta przesławna Madonna w białej szacie z błękitnym pasem – pocho-dzi właśnie z Włoch. Jej autor – Józef Fabisch, lyoński artysta pol-skiego pochodzenia – zażyczył sobie do jej wykonania najlepszego spośród marmurów dostępnych na świecie i wybrał ten najczyst-szy – karraryjski. Odpowiedni blok został wycięty specjalnie dla niego w toskańskim kamieniołomie, z którego korzystali Michał Anioł, Bernini i Ca nova. Przyznam, że za każdym razem gdy od-wiedzam grotę w tłumie wiernych, odczuwam pewną dumę z fak-tu, że oto włoski marmur jest wielbiony na każdym kontynencie.

Page 10: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

12

Nie jest to w żadnym razie objaw nacjonalizmu. Jak nam bowiem niestrudzenie przypominał pierwszy słowiański papież: należy sza-nować i respektować wszystkie narody, ale można, co więcej – na-leży – kochać własny. Sam Jezus płakał, widząc przyszłą ruinę swo-jego narodu – Izraela.

Wracam do początku roku 1958: 16 kwietnia miałem skończyć siedemnaście lat. W kalendarzach, które wtedy posiadałem, poda-wano, iż jest to dzień Świętego Lamberta – męczennika. Nie wie-działem, kim był, i – szczerze mówiąc – niewiele mnie to obcho-dziło. Jedyni bogowie, jacy mnie interesowali, to ci z Olimpu, ze względu na mą pilną naukę łaciny i greki oraz lekturę klasyków w tych językach. Nie przyszło mi do głowy (i żaden profesor mi o tym nie wspomniał), że także i Nowy Testament został spisany w grece, choć w rzeczy samej – literacko słabej. Myśli moje błą-dziły chętnie wokół Olimpu, a nie Synaju ani góry Tabor czy tym bardziej Golgoty. Te trzy ostatnie góry wzbudzały mój sprzeciw, choć raczej powierzchowny – jak to u agnostyka (bo to bardziej eleganckie niż wulgarny ateusz). Uznawałem je za początek religio execrabilis (według słów wielkich starożytnych filozofów) – kul-tu ukrzyżowania, będącego według mnie jedną z przyczyn upad-ku wielkiego imperium.

Tak więc nie wiedziałem i  nie chciałem wiedzieć, kim był męczennik Lambert. Zresztą, gdybym nawet chciał, zbyt wiele bym się nie dowiedział. Bowiem nie wiadomo o nim prawie nic. Jedynie tyle że jego ciało zostało złożone w bazylice Świętej En-kratydy – obok ciał osiemnastu męczenników z czasów prześlado-wań Dioklecjana – w sławnym rzymskim mieście Cezaraugusta, które później zwano po arabsku Zaragoza, a nam znanym jako Saragossa.

Page 11: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

13

Co ciekawe, wiele lat później napisałem pierwszą włoską książkę2 poświęconą temu, co Aragończycy zwą el gran milagro3. Od 1640 roku, czyli od ponad dwóch wieków, w mieście Calanda (w diecezji Saragossa) znajdowała się odpowiedź na późniejsze szydercze słowa Emila Zoli wypowiedziane w grocie w Lourdes, gdzie wieszano laski i kule cudownie uzdrowionych – owe wota, o których już wcześniej wspomniałem, a które usunięte zostały stamtąd w 1958 roku. Ten prekursor naturalizmu w literaturze udał się na miejsce, by przygo-tować książkę o Lourdes, do której jeszcze wielokrotnie będę nawią-zywał, i powiedział: „Widzę wiele kul, ale nie widzę żadnej drewnia-nej nogi!”. Miało to znaczyć, że dopiero odrośnięcie amputowanej części ciała byłoby prawdziwym cudem, takim, któremu zaprzeczyć nie sposób i który każdego by przekonał.

Cóż, chociaż ja sam byłem bardzo sceptyczny (działanie Boga nigdy nie jest oczywiste, a to dlatego żeby chronić naszą wolność uwierzenia lub nie; światło zawsze miesza się z cieniem, chrześci-jański Bóg najbardziej lubi światłocień), jednak liczne podróże do Aragonii i żmudne wizyty w starych archiwach i bibliotekach zmu-siły mnie do kapitulacji. Istniejąca dokumentacja doprowadza hi-storyka – o ile nie chce on zanegować bardzo licznych i wiarygod-nych źródeł – do przyznania, że naprawdę w Calanda noga odrosła po kilku latach od jej amputacji. Oskarżającym mnie o naiwność lub niebezpieczne halucynacje polecam lekturę tamtej książki moje-go autorstwa. Tu pragnę nadmienić, że „wielki cud” wydarzył się za wstawiennictwem Virgen del Pilar – Madonny z Pilastro, czczonej

2 V. Messori, Cud. Hiszpania, 1640: dochodzenie w sprawie najbardziej wstrzą-sającego cudu maryjnego, tłum. W. Zasiura, Katowice: Księgarnia św. Jacka, 2000.

3 El gran milagro – Wielki Cud, to najbardziej wstrząsający cud maryjny z 1640 r. Doświadczył go Juan Miguel Pellicer, który stracił – amputowaną w wy-niku gangreny – nogę, a kilka lat później obudził się, mając obie nogi.

Page 12: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

14

jako patronka Saragossy, gdzie wzniesiono jedno z Jej najbardziej imponujących sanktuariów w Europie. Tak więc – w przedziwny sposób – mój los został związany z miastem, w którym męczeńską śmierć poniósł ów nieznany Lambert, wymieniany w kalendarzu 16 kwietnia – w dniu moich narodzin.

Dość późno natomiast odkryłem, że ów wiosenny dzień był także dies natalis4 – jak tradycja katolicka nazywa dzień śmierci, a więc narodzenia do życia wiecznego – wizjonerki z Lourdes, Świę-tej Bernadety Soubirous, która w życiu konsekrowanym przyjęła imię Marie Bernard. Co więcej, sprawdzając w „kalendarzu stulet-nim”, dowiedziałem się, że 16 kwietnia w 1879 roku – gdy odeszła do lepszego świata – wypadał w środę po Wielkiej Nocy. Dokładnie tak samo jak w przypadku 16 kwietnia „mojego” roku. Kiedy Bene-dykt XVI był jeszcze kardynałem Josephem Ratzingerem, widywa-liśmy się czasami z uwagi na to, że pisaliśmy razem Raport o stanie wiary, który nie przeszedł niezauważony. Nasze poglądy na obecny stan Kościoła były bardzo podobne. Pewnego dnia przy stole wyko-rzystałem rozluźnioną atmosferę i jego poczucie humoru, by żarto-bliwie mu dokuczyć: „16 kwietnia, dzień urodzin kardynała – po-wiedziałem – był bardzo ważnym dniem – Wielką Sobotą. Ale nie pokrywa się tak dokładnie jak w moim przypadku z dniem, w któ-rym Bernadeta przeniosła się do świata, gdzie według obietnicy Nie-pokalanej miała być nareszcie szczęśliwa”. Kardynał, ze swym po-błażliwym uśmiechem wielkiego czciciela Lourdes (pielgrzymka do tego sanktuarium była jedną z jego pierwszych podróży papieskich, a przez dwa dni mówił o nim piętnaście razy, często improwizując i z widocznym wzruszeniem), przyznał, że o tym nie wiedział, i zgo-dził się, że otrzymałem wspaniałe „wyróżnienie”, za które powinie-

4 dies natalis (łac.) – dzień narodzin dla nieba.

Page 13: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

15

nem być wdzięczny. Staram się wyrazić moją wdzięczność, między innymi pisząc tę książkę.

Powróćmy więc jeszcze raz do roku 1958. Pamiętam bardzo dobrze, jak w starej księgarni w centrum (jej stałym klientem był Nietzsche, który – o zgrozo! – tylko w Turynie czuł się jak w domu) przegląda-łem nowości na stołach. Moją uwagę przykuła wtedy książka zatytu-łowana Cento anni di miracoli a Lourdes (Sto lat cudów w  Lourdes). Autor Michel Agnellet, według noty bibliograficznej na okładce, był praktykującym katolikiem, znanym we Francji pisarzem i dzien-nikarzem. Włoskim wydawcą był ten sam, który opublikował ni-niejszą książkę – Mondadori. Zdumiałem się, ponieważ w owych czasach istniało silne rozróżnienie między wydawnictwami laicki-mi i katolickimi. Laickie wydawnictwa nie odkryły wtedy jeszcze, że czytelnicy zainteresowani kwestiami religijnymi stanowią zna-czącą i silną grupę – są więc warci uwagi z komercyjnego punktu widzenia. Książka o Lourdes napisana przez wierzącego, na doda-tek o wyraźnym apologetycznym charakterze, ze wstępem wielkie-go „papisty” Daniela-Ropsa5, w owym czasie mogła być wyłącznie specjalnością Wydawnictwa Paulistek lub innych oficyn religijnych, które miały (jeszcze od czasów antyklerykalnego Risorgimenta6) własną sieć księgarń, skądinąd mnie samemu podówczas nieznaną. Zdumiało mnie, że Mondadori umieścił tego typu książkę w swoim

5 Daniel-Rops, właściwie Henri Petiot (1901–1965) – francuski pisarz związa-ny ze środowiskiem katolickim. Napisał wiele prac na temat historii Kościoła. Kry-tyczny wobec cywilizacji współczesnej, przestrzegał przed odrzucaniem wartości chrześ cijańskich, stanowiących warunek jedności duchowej i stabilności człowieka.

6 Risorgimento – proces jednoczenia się państw Półwyspu Apenińskiego pod władzą Królestwa Sardynii, zapoczątkowany w 1859 roku i stanowiący kilkuna-stoletni okres w historii Włoch.

Page 14: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

16

katalogu. Owszem, znałem go jako wydawcę kulturalnego i ekume-nicznego – lecz nie sądziłem, że aż do tego stopnia, by publikować teksty broniące wyraźnie cudów i objawień. W istocie, czytając in-formacje na obwolucie, zrozumiałem powód takiego przekrocze-nia granic, jakże niezwykłego w owych czasach. Otóż rok 1958 był setną rocznicą objawień i bardzo wiele mówiło się o Lourdes, także poza kręgami kościelnymi. Dlatego to właśnie Arnoldo7 – ten ge-nialny i uważny stary lis, wtedy jeszcze w pełni sił – wyczuł okazję wykorzystania takiego wydarzenia. I tak „cuda” z groty zabłądziły na laickie stoły ulubionej księgarni proroka „śmierci Boga”, który by-wał w niej właśnie wtedy, gdy pisał swojego Antychrysta – nie wia-domo, czy bardziej okropnego, czy groteskowego.

Oczywiście nie kupiłem książki o Lourdes. Moje studenckie fi-nanse były bardzo skromne i nie należało ich uszczuplać z powodu tego rodzaju tekstów, jak dla mnie mało atrakcyjnych. Okładka książ-ki stanowiła tylko niespodziewany błysk, jednakże na tyle zaskakujący, że pamiętam ją do dziś. Wobec niewielkiej wiedzy, jaką dysponowa-łem, Lourdes nadal było dla mnie odstręczającym miejscem: polem cudów, gdzie współistniały choroby w terminalnym stadium, prze-sąd, chciwy i bezczelny handel, spoceni księżulkowie oprowadzający swe parafialne pielgrzymki i kicz kościołów udających średniowiecz-ne wśród triumfu fałszywego romantyzmu i gotyku. Po prostu świat katolickiej subkultury. Najgorsza rzecz dla tej, która sama siebie zwie kulturą wysoką, a w której nie bez dumy właśnie się kształciłem.

Ale kara wcześniej czy później (prawie zawsze) nadchodzi. I tak też stało się w wypadku mojego konformizmu młodzieńca wyeduko-

7 Arnoldo Mondadori (1889–1971) – włoski wydawca, założyciel do dziś największego we Włoszech wydawnictwa: Arnoldo Mondadori Editore.

Page 15: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

17

wanego w pewnych kwestiach, a w innych ignoranta, mojego laicy-zmu turyńskiego wykształciucha wychowanego w surowych (i po-wściągliwie eleganckich) „cnotach obywatelskich” przez mistrzów wyłącznie i obowiązkowo „laickich, demokratycznych i antyfaszys-towskich”, jak głosiła kanoniczna litania. Mistrzów, którzy jako livre de chevet 8 zalecali uczniom – jakby to była Biblia – konstytu-cję Republiki, a jako lekturę duchową teksty Gramsciego i Gobet-tiego9 – podalpejskich dioskurów, istnych Kosmę i Damiana czczo-nych przy Mole Antonelliana10.

Los jednak pokarał mój młodzieńczy konformizm liberała do tego stopnia, że w połowie lat dziewięćdziesiątych po opublikowa-niu wywiadu rzeki przeprowadzonego przeze mnie z Janem Paw-łem II ówczesny biskup Tarbes i Lourdes poprosił mnie, bym prze-prowadził się pod Pireneje, wynajął tam dom i kierował pracami biura prasowego sanktuarium oraz ogólnie zajął się jego relacjami zewnętrznymi. Nie byłaby to synekura. Lourdes nadal jest sensacją. Nadal, jak u swych początków, dla jednych stanowi stolicę Ducha, a dla innych – wstydliwą zarazę, którą należałoby wyeliminować. Dochodzi nawet jeszcze i dzisiaj do interpelacji poselskich – jak za czasów belle époque – z zapytaniami do rządu francuskiego, dlacze-go nie zamknie sanktuariów, gdyż są one zagrożeniem dla zdrowia publicznego (ze względu na baseny i skupisko tak licznych chorych na małej przestrzeni), a także narzędziem żerowania na ludzkiej

8 livre de chevet (fr.) – dosł.: „książka u wezgłowia” – książka do poduszki, ulubiona książka, którą chce się zawsze mieć pod ręką.

9 Antonio Gramsci (1891–1937) – działacz komunistyczny, teoretyk mar-ksizmu, filozof. Piero Gobetti (1901–1926) – włoski krytyk teatralny, liberał, wydawca i dziennikarz.

10 Mole Antonelliana – dawna synagoga w Turynie, obecnie muzeum kina, będące symbolem miasta. Jest uwieczniony na dwucentówkach włoskich.

Page 16: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

18

łatwowierności. Właśnie kiedy piszę te słowa, brytyjska państwowa instytucja ochrony konsumentów przed nieuczciwą reklamą – Ad-vertising Standards Authority – interweniowała przeciwko grupie katolików, która podejmuje się modlić za chorych. Jest to bowiem według Authority „nadużycie propagandowe, nielegalne i nieodpo-wiedzialne, ponieważ rodzi złudne nadzieje”. Rząd odpowiedział na tę interpelację, że równie dobrze mógłby wystąpić przeciwko sto-warzyszeniom kościelnym z Wielkiej Brytanii, które od ponad wie-ku wysyłają do Lourdes chorych, każąc im wierzyć, iż mogą zostać uzdrowieni. Nie warto dociekać – warto zrozumieć. Mówiąc z fran-cuska: tout se tient11 – z pewnych przesłanek nasza kultura może wy-ciągnąć tylko określone wnioski.

Ale jest to także dobry znak. To, co wynika ze słów Bernade-ty, nie pozostawia obojętnym, lecz wywołuje – i mam nadzieję, że tak będzie zawsze – żywe reakcje. Reakcje, które prowadzą nawet do przemocy. Za naszych czasów pod grotą wybuchła bomba, któ-ra miała zniszczyć figurę. Święci zgodnie powiadają, że trudności są znakiem działania Boga, którego Syn budził sprzeciw do tego stop-nia, że powieszono Go na krzyżu. Wciąż aktualne jest ostrzeżenie: „Jeśli wszyscy przyznają ci rację, gdy mówisz jako chrześcijanin – za-stanów się, gdzie się pomyliłeś”.

Wracając do mojej planowanej przeprowadzki do budynku biu-rowego w pobliżu groty: propozycja lokalizacji wyszła ode mnie, na nieśmiałą prośbę biskup odpowiedział natychmiast z takim przeko-naniem, że utwierdziłem się w postanowieniu. Projekt jednak nie doszedł do skutku z różnych przyczyn, niezależnych od woli bi-skupa i mojej.

11 tout se tient (fr.) – wszystko się ze sobą łączy.

Page 17: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"

Spis treści

I. Ta Grota – dlaczego?  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 II. Kiedy? Gdzie? Jak?  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 47 III. Rodzice?  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 68 IV. Księża? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 104 V. Komediantka?  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 181 VI. Cierpiąca na halucynacje?  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 241 VII. Wyparcie, zwątpienie?  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 295 VIII. Sceptycyzm w klasztorze? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 313 IX. Szatan?  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 335Pożegnanie  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 343

Page 18: Vittorio Messori, "Tajemnica Lourdes. Czy Bernadeta nas oszukała?"