Vadim Bass, Architektura na wynos

6
„T eraz spotyka się osobliwego rodzaju ludzi, w większości przypadków są to młodzi poeci, którzy słowo «niemiecki» wy- mawiają prawie zawsze z zadartym nosem”, pisał oświecony i dowcipny Georg Lichten- berg pod koniec XVIII wieku. Wówczas uwa- ga ta brzmiała całkiem niewinnie. Jaką zaś postać przybrało owo zadzieranie nosa w cią- gu minionych dwóch stuleci opowiadać nie trzeba. Idea narodowa skompromitowała się jak żadna inna. Dziś politycznie poprawne kręgi, odstawiwszy drewniane cyrkle, wolą mówić o „narodowej swoistości” i o „tożsa- mości”. Historycy sztuki, otrząsnąwszy się z powojennego szoku, znowu zadają sobie pytania z gatunku tych, z których kiedyś po- wstał ich zawód: jak przejawia się charakter narodowy, co jest właściwie niemieckiego w sztuce niemieckiej, angielskiego w angiel- skiej itd. Na liście dostawców luster, w któ- rych przyglądają się narody ciekawe samych siebie, architekci ustawili się na samej górze obok literatów. ja mam w duszy ognistego ptaka i tęsknię za monarchą Próby budowania rosyjskiej tożsamości na- rodowej z elementów dostępnych zwykle przypominają korzenny koktajl, którego składniki to prawosławie, samodzierżawie i ludowość w różnych proporcjach. Zresztą z początku architektom wychodziły raczej „blamanż z kisielem”, mieszanka francu- skiego z niżnonowogrodzkim. Nic w tym dziwnego: kraj był im znany praktycznie jak „krańce Chin”. W romantycznych fantazjach z końca XVIII wieku na tematy średniowieczne – powiedzmy u Wasilija Bażenowa 1 albo Matwieja Kazakowa 2 rosyjskie oznaczało w ogóle gotyckie. Ale ojców narodowego budownictwa lepiej poszukiwać wśród klasycystów. „Suro- 1 Vassilij Baženov (1738-1799). [Wszystkie rosyjskie nazwiska podajemy w tekście w transkrypcji polskiej, natomiast w przypisach – ich odpowiedniki w trans- krypcji międzynarodowej ze względu na jej uniwersal- ny charakter; wszystkie przypisy w art. – E. R.]. 2 Matvej Kazakov (1738-1812). wo-smukli” Rossi, Stasow, Woronichin, Montferrand 3 … Trzeba wysiłku, żeby sobie wyobrazić te nazwiska w jednym rzędzie z ideowcami Ropetem, Gornostajewem, Sherwoodem lub Pomierancewem 4 . Na- wiasem mówiąc, także projekt pierwszej z „narodowych” cerkwi Konstantina Tona powstał w 1830 roku, kiedy wokół pełną parą budowano wielkorosyjskie zespoły – oblicze Puszkinowskiego, ancien regime’o- wego Petersburga. Ten sam Lichtenberg napisał: „Byłem w An- glii, żeby nauczyć się pisać po niemiecku”. Dla człowieka naszych czasów, nauczonego „wyobcowania” i „wczuwania”, myśl to na wskroś trywialna. Ale dwieście lat temu Rosjanie musieli przejechać całą Europę 3 Carlo Rossi (1775-1849), Vasilij Petrovič Stasov (1769- -1848), Andrej Nikiforovič Voronichin (1759-1814), Auguste de Montferrand (1786-1858). 4 Ivan Pavlovič Ropet (1845-1908), Aleksej Maksimovič Gornostaev (1808-1862), Vladimir Vladimirovič Še- rvud (1867-1930), Aleksandr Nikanorovič Pomerancev (1849-1918). Vadim Bass architektura na wynos autoportret 3 [32] 2010 | 80

description

 

Transcript of Vadim Bass, Architektura na wynos

Page 1: Vadim Bass, Architektura na wynos

„Teraz spotyka się osobliwego rodzaju ludzi, w większości przypadków są to młodzi poeci, którzy słowo «niemiecki» wy-

mawiają prawie zawsze z zadartym nosem”, pisał oświecony i dowcipny Georg Lichten-berg pod koniec XVIII wieku. Wówczas uwa-ga ta brzmiała całkiem niewinnie. Jaką zaś postać przybrało owo zadzieranie nosa w cią-gu minionych dwóch stuleci opowiadać nie trzeba. Idea narodowa skompromitowała się jak żadna inna. Dziś politycznie poprawne kręgi, odstawiwszy drewniane cyrkle, wolą mówić o „narodowej swoistości” i o „tożsa-mości”. Historycy sztuki, otrząsnąwszy się z powojennego szoku, znowu zadają sobie pytania z gatunku tych, z których kiedyś po-wstał ich zawód: jak przejawia się charakter narodowy, co jest właściwie niemieckiego w sztuce niemieckiej, angielskiego w angiel-skiej itd. Na liście dostawców luster, w któ-rych przyglądają się narody ciekawe samych siebie, architekci ustawili się na samej górze obok literatów.

ja mam w duszy ognistego ptaka i tęsknię za monarchą Próby budowania rosyjskiej tożsamości na-rodowej z elementów dostępnych zwykle przypominają korzenny koktajl, którego składniki to prawosławie, samodzierżawie i ludowość w różnych proporcjach. Zresztą z początku architektom wychodziły raczej „blamanż z kisielem”, mieszanka francu-skiego z niżnonowogrodzkim. Nic w tym dziwnego: kraj był im znany praktycznie jak „krańce Chin”. W romantycznych fantazjach z końca XVIII wieku na tematy średniowieczne – powiedzmy u Wasilija Bażenowa1 albo Matwieja Kazakowa2 – rosyjskie oznaczało w ogóle gotyckie. Ale ojców narodowego budownictwa lepiej poszukiwać wśród klasycystów. „Suro-

1 Vassilij Baženov (1738-1799). [Wszystkie rosyjskie nazwiska podajemy w tekście w transkrypcji polskiej, natomiast w przypisach – ich odpowiedniki w trans-krypcji międzynarodowej ze względu na jej uniwersal-ny charakter; wszystkie przypisy w art. – E. R.].2 Matvej Kazakov (1738-1812).

wo-smukli” Rossi, Stasow, Woronichin, Montferrand3… Trzeba wysiłku, żeby sobie wyobrazić te nazwiska w jednym rzędzie z ideowcami Ropetem, Gornostajewem, Sherwoodem lub Pomierancewem4. Na-wiasem mówiąc, także projekt pierwszej z „narodowych” cerkwi Konstantina Tona powstał w 1830 roku, kiedy wokół pełną parą budowano wielkorosyjskie zespoły – oblicze Puszkinowskiego, ancien regime’o-wego Petersburga.

Ten sam Lichtenberg napisał: „Byłem w An-glii, żeby nauczyć się pisać po niemiecku”. Dla człowieka naszych czasów, nauczonego „wyobcowania” i „wczuwania”, myśl to na wskroś trywialna. Ale dwieście lat temu Rosjanie musieli przejechać całą Europę

3 Carlo Rossi (1775-1849), Vasilij Petrovič Stasov (1769- -1848), Andrej Nikiforovič Voronichin (1759-1814), Auguste de Montferrand (1786-1858).4 Ivan Pavlovič Ropet (1845-1908), Aleksej Maksimovič Gornostaev (1808-1862), Vladimir Vladimirovič Še-rvud (1867-1930), Aleksandr Nikanorovič Pomerancev (1849-1918).

Vadim Bass

architektura na wynos

autoportret 3 [32] 2010 | 80 autoportret 3 [32] 2010 | 81

Page 2: Vadim Bass, Architektura na wynos

i zdobyć Paryż, żeby poczuć wreszcie pod nogami swój kraj. Odtąd weszła na stałe do naszego menu zupa z ognistego ptaka, gęsto zaprawiana makaronem państwowym. To te „rosyjsko-bizantyńskie” cerkwie, wybudo-wane według „reguł dobrego Tona”, te same, które Aleksander Hercen nazwał pięciogło-wymi sosjerkami z cebulastą kopułą zamiast korków. To te „bohaterskie wrota”, te ręczni-ki haftowane i dalsze wykwinty „Ropetowsz-czyzny”. To różnorodne plony archeologicz-nych wypraw i historycznych studiów. To pojawiające się na przełomie XIX i XX wieku narodowo-romantyczne wariacje na motywy Pskowa i Nowogrodu, w literaturze zwane „neorosyjskimi” (nie mylić z „pseudo”!). I tak dalej aż do powojennego budownictwa „socjalistycznego w treści i narodowego w formie” i obecnych atrap świętej Rusi.

Zresztą w Petersburgu namiętne umiłowanie rodziny carskiej do wizualnych przejawów rosyjskości tłumiła inercja otoczenia – obrazy cesarskiej stolicy, szkoły klasycznej. W przeciwnym razie – proszę wyobrazić so-bie zabawkowe „Fieodorowskie miasteczko”5 i pozostałe carskosielskie drobnoszlacheckie uciechy, tylko na skalę całego miasta. Prze-cież były projekty w rodzaju Muzeum Wojen-

5 Fieodorowskie miasteczko (Фео́доровский городо́к) to kompleks budynków utrzymanych w stylu XVII wieku, wybudowanych według projektu Stepana Kriczinskiego (Stepan Samojlovič Kričinskij) wspólnie z Władimirem Pokrowskim (Vladimir Pokrovskij) w latach 1913-1917 w mieście Puszkin (dawne Carskie Sioło) przy Parku Fermskim. Symboliczna wymowa jednolitej stylistyki budynku wykraczała daleko poza funkcję użytkową zespołu, podkreślając jedność imperium Romanowów.

no-Historycznego Władimira Pokrowskiego (1908) albo gigantycznego stadionu-kremla naprzeciwko Strzałki6 autorstwa tegoż Pokrowskiego i Jeronima Kitnera7 (1914). W miastach historycznych zaś – o dziwo – podobna architektura wygląda w pełni orga-nicznie, nawet niezależnie od jej ewidentnej wtórności, albo wręcz dzięki niej.

W 1829 roku, trzy lata wcześniej nim Siergiej Uwarow8 ukuł swoją trojaką formułę „prawo-sławie – samodzierżawie – ludowość”, dokoń-czono budowlę demonstrującą poszukiwania rosyjskiej specyfiki. Ponieważ – jak wiadomo – rosyjski bóg jest „bogiem w szczególności Niemców”, to, co rosyjskie, w architekturze

6 Strzałka Wyspy Wasilewskiej (Стрелка Васильевского острова) to wschodni cypel Wyspy Wasilewskiej w Sankt Petersburgu – jeden z najpiękniejszych kom-pleksów architektonicznych miasta.7 Ieronim Sevast’janovič Kitner (1839-1929).8 Sergej Semënovič Uvarov (1786-1855).

objawia się w pierwszej kolejności Niemcom. „Nasza penetracja planety” rozpoczęła się od kolonii Aleksandrowka koło Poczdamu. Nic dziwnego, że twórcą wybudowanej tu cerkwi Aleksandra Newskiego został wspomniany już Wasilij Pietrowicz Stasow, autor – praw-dopodobnie najbardziej rosyjskiej z peters-burskich świątyń – soboru Trójcy Świętej (1827-1835). I trzeba przyznać, że przyjęła się tradycja sprawdzania własnej narodowej tożsamości na sąsiadach.

na siebie spojrzeć, innym pokazać „Wszystko przypominało […] obraz jednego ze znanych miast Azji, w których istnie-nie jakoś nie chce się wierzyć i które, zdawałoby się, istnieją tylko w bogatej wyobraźni arabskich poetów”. Proszę zastąpić arabskich poetów hollywoodzkimi reżyserami, aby przekonać się, że w swoich wyobrażeniach o rosyjskiej architekturze

wik

imed

ia

Sobór Świętej Trójcy w Petersburgu, proj. Wasilij Stasow, 1828-1835

autoportret 3 [32] 2010 | 80 autoportret 3 [32] 2010 | 81

Page 3: Vadim Bass, Architektura na wynos

dzisiejsi przeciętni Europejczycy lub Ame-rykanie daleko nie odeszli od francuskiego oficera, który wkraczał do Moskwy w 1812 roku. Zresztą sami jesteśmy temu winni. W dużej mierze sposób, w jaki widzi nas świat, zawdzięczamy staraniom architek-tów o „stworzenie pozytywnego wizerunku Rosji za granicą”.

Efektami tych starań w końcu XIX i na początku XX wieku intensywnie obrastają krańce imperium: obecne Litwa, Łotwa, Estonia oraz Polska, Finlandia. Architektu-ra na eksport jest demonstracyjna w swej rosyjskości i nie chce mieć nic wspólne-go z otoczeniem, co też zrozumiałe: jaki generał-gubernator zmarnuje okazję, by zademonstrować podległej nacji, kto jest tu gospodarzem? I tak, według estońskiego po-

dania, sobór Aleksandra Newskiego w Rewlu (obecny Tallin, architekt Michaił Preobra-żenskij9) wzniesiono na miejscu mogiły epickiego bohatera Kalevipoega. Drugi sobór, warszawski (najwyższa ówcześnie budowla miasta; sobór ukończono w 1912 roku), padł ofiarą „wewnętrznego sporu Słowian”: po odzyskaniu niepodległości dzieło Leontija Benois10 wysadzono w powietrze. Za to sobór Uspieński Aleksieja Gornostajewa, pomimo wszystkich sporów pomiędzy Finami i Rosja-nami, do dziś stoi w centrum Helsinek.

Również na dalekiej obczyźnie architek-ci budowali małą ojczyznę dla rodaków, specjalnie się nie oglądając na francuskich, włoskich lub niemieckich aborygenów. Efekt: dyplomatyczne cerkwie we Florencji, Wiedniu, Dreźnie, Genewie i innych mia-stach. Świeży przykład: cerkiew św. Katarzy-ny w Rzymie, wybudowana według projektu Andrieja Obolienskiego11 na terenie należącej do ambasady willi Abamelek-Lazarev, nieda-leko bazyliki św. Piotra. Wielu Włochów nie jest zachwyconych takim podarunkiem. Przy czym wszystkich przyzwoitości przestrzega-no: krzyż nad kopułą nowego budynku jest o osiem metrów niższy od „Piotrowskiego”. Swoistą odpowiedzią na te cerkwie amba-sadzkie była budowa kościoła francuskiego w Petersburgu, dzieła Leontija Benois i Ma-riana Pierietiatkowicza12.

9 Michail Timofeevič Preobraženskij (1854-1930).10 Leontij Nikolaevič Benois (1856-1828).11 Andrej Obolenskij.12 Marian Marianovič Peretjatkovič (1872-1916).

wik

imed

ia

flic

kr

Sobór św. Aleksandra Newskiego w Tallinie, proj. Michaił Preobrażenskij, 1894-1900

Poniżej: sobór Uspieński w Helsinkach, proj. Aleksiej Gornostajew, 1862-1868

autoportret 3 [32] 2010 | 82

Page 4: Vadim Bass, Architektura na wynos

Budowania świątyń za granicą oczywiście nie warunkowały tylko potrzeby korpusu dyplomatycznego. Po wojnie rosyjsko-tu-reckiej (1877-1878) wznoszono cerkwie dla braci Słowian. W 1912 roku Aleksiej Szczu-siew13 zbudował zespół domu pielgrzyma z cerkwią w Bargradzie, włoskim Bari. Rosyjskie cerkwie pojawiają się nawet w kurortach. Kuracjusze z imperium mogli zapić nostalgię wodą mineralną. Karlsbad i inne „bady”, San Remo, „pa-stuszy Vevey”, Nicea – „ci Rosjanie znają sens życia”…

Prawdziwymi targowiskami architek-tonicznej próżności stały się jednak wystawy światowe. Pawilon rosyjski na wystawie światowej w 1878 roku w Pa-ryżu zaprojektował Iwan Ropet, w 1900 roku kraj reprezentował minikreml autorstwa Roberta Friedricha Meltzera14. Fiodor Szechtel15 zabłysnął bajkowym miasteczkiem w Glasgow (1901), w pierw-szej dekadzie XX wieku Europa ujrzała „neorosyjskie” pawilony Szczusiewa i Pokrowskiego. Dwudziestowieczne wystawy ujawniają nie tylko poszuki-wanie siebie, lecz także prowadzenie polityki poprzez architekturę. Grafion przyrównano do bagnetu. Czasem rywa-lizacja budowniczych przybierała formy kuriozalne. Dość wymienić detektywi-styczno-komiczną historię z Albertem Speerem, który zapoznał się w tajemnicy

13 Aleksej Viktorovič Ščusev (1873-1949).14 Zruszcz. Roman Fëdorovič Mel'cer (1860-1943).15 Fëdor Osipovič Šechteľ (1859-1926).

z projektem pawilonu radzieckiego na wystawę 1937 roku, żeby postawić vis-à-vis coś „mocniejszego”.

„rosjanin z niemcem spoczną obok siebie… …na przykład pod Stalingradem”. Albo wcześniej pod Lipskiem, gdzie w setną rocznicę bitwy narodów z 1813 roku po-jawiły się pomniki w najlepszy z możli-wych sposobów ilustrujące wyobrażenie o tożsamości narodowej. „Rosyjskość” wcieliła się w słynną cerkiew namiotową, wypełnioną przez Władimira Pokrowskie-go motywami z cerkwi Wniebowstąpienia w Kołomienskoje pod Moskwą. Symbo-lem „niemieckości” został cyklopiczny monument, dzieło Brunona Schmitza. W budowli tej, podobnie jak i w licznych pomnikach Bismarcka rozsianych po ca-

łych ówczesnych Niemczech, napuszona powaga osiąga stopień niepokojący. W ar-chitekturze pierwszej dekady XX wieku ambasada niemiecka Petera Behrensa na placu św. Izaaka w Petersburgu dała powód do dyskusji o charakterze naro-dowym. Krytyka budynku w ówczesnej prasie rosyjskiej zdradza nawet jakieś nieokreślone poczucie ulgi. Słowo zostało znalezione: oto ona, architektoniczna formuła teutońskiego imperializmu. Wszystko rozjaśniło się definitywnie z rozpoczęciem pierwszej wojny świa-towej: Niemcy to barbarzyńcy, którzy niszczą cywilizację i kulturę, my – to odpowiednio – Rzym, ba, wręcz wszystkie trzy Rzymy w jednym.

W XX wieku historycy sztuki, a w ślad za nimi także architekci, wykonali ruch konia

broo

kly

n m

use

um

, new

yor

k

Pawilon rosyjski na Wystawie Światowej w Paryżu, proj. Iwan Ropet, 1900

autoportret 3 [32] 2010 | 82

Page 5: Vadim Bass, Architektura na wynos

szachowego, zgłosiwszy narodowe pretensje do klasyki. To, co wcześniej było po prostu Europą i częścią Zachodu, stało się – Rosją. Takich, którzy pragnęli spojrzeć na siebie jako na jedynych prawowitych spadkobierców antyku, było wystarczająco dużo zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Rosjanin i Niemiec także w tym porywie okazali się jedyni. To zresztą tłumaczy całkiem pomyślny los cerkwi w stylu rosyjskim na niemieckiej ziemi. Świątynie w Aleksandrowce, w Dreź-nie, Darmstadcie, w odróżnieniu od wielu ich rosyjskich współbraci, nie zostały zniszczone. Mało tego, obecny prawosławny sobór kate-dralny w Berlinie został założony… w 1936 roku i konsekrowany w 1938.

Za to wśród zwolenników klasyki działa-nia wojenne były prowadzone w pełnym

natężeniu sił. Trzeba było stworzyć „stolicę świata” i uwieńczyć ją „najważniejszym budynkiem wszech czasów i narodów”. Projekty tych budowli mogłyby niejedno powiedzieć o specyfice narodowego poczu-cia formy. W rzeczywistości germański duch przerodził się w patetyczną nudę Troosta i Speera. Dalej w „krew i ziemię” nowych niemieckich przysiółków, w walkę z kosmopolitycznymi płaskimi dachami na rzecz narodowych i spiczastych, w „zamki zakonne”, projekty gigantycznych „żołnier-skich sal” i monumentów Wilhelma Kreisa oraz dalsze proste teutońskie przyjemności. Dzieła radzieckich kolegów czasem bardzo trudno odróżnić od „wrogich”. Na przykład projekty panteonu bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (1942-1943) są podobne do pomnika Frontu Wschodniego Kreisa:

ten sam kurhan, ta sama megalomania. W latach trzydziestych architekci bez różnicy języka lubili uproszczony porządek i kolumnady. Otóż po zwycięstwie architek-tura radziecka rozkwitła snopami i kło-sami, „narodowymi” drapaczami chmur i niestworzonymi bzdurami wystroju metra na kanwie moskiewskiego baroku. W su-mie idealny entourage dla hollywoodzkich niedźwiedzi i uszanek. Nawiasem mówiąc, naczelny zleceniodawca, któremu tradycja przypisuje pomysł zwieńczenia Siedmiu Sióstr16 dachami namiotowymi i iglicami, okazał się niepospolicie dokładny w wy-borze sposobu sformułowania „uczucia narodowego”.

wyobrażona wspólnota Jeśli rosyjscy budowniczowie narodową tożsamość „lepili z tego, co było”, sąsiedzi Finowie dali odmienny przykład tego, jak można stworzyć swój rozpoznawalny język wizualny, działając właściwie w pustce (jeśli nie brać pod uwagę „obrazów rodzimej przyrody”, mitologii i innych daleko niearchitektonicznych materii). Powstała architektura spokojna i solidna, doskonale odzwierciedlająca wyobrażenia o fińskim charakterze narodowym.

16 Siedem Sióstr Stalina (ros. Сталинские высотки) to siedem wysokościowców zbudowanych w Moskwie na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych z okazji osiemsetlecia założenia miasta. Do Sióstr Stalina zali-cza się czasami także gmach Akademii Nauk w Rydze i Pałac Kultury i Nauki w Warszawie. Siostry Stalina są czołową realizacją stalinowskiego empiru i zostały pomyślane jako tło dla ostatecznie niewybudowanego Pałacu Rad.

wik

imed

ia

Sobór św. Aleksandra Newskiego w Warszawie, proj. Leontij Benois, 1894-1912, rozebrany 1924-1926

autoportret 3 [32] 2010 | 84

Page 6: Vadim Bass, Architektura na wynos

Trochę surowa i czasem zabawkowa, ale zupełnie wdzięczna i przyjazna. Takiego języka nie uniknęli także petersburscy architekci. Zresztą niezależnie od tego, czy winę ponosi klasycyzujące środowisko czy też imperialna pycha, rozczarowanie przyszło szybko i terminy „fiński styl” czy „fińska moderna” nabrały wydźwięku pejoratywnego. A przecież jest jeszcze mnóstwo wariantów architektonicznej tożsamości: szwedzki, szkocki, kataloński…

Jak pisał Benedict Anderson: „naród jest wspólnotą wyobrażoną; narody odróżniają się od siebie historiami, które sami o sobie opowiadają”. Jeśli popatrzymy na architek-turę pod kątem „motywów narodowych”, „bajeczki” te okazują się często raz trochę straszne, innym razem szkolno-nudne, kiedy indziej zaś błogo-głupkowate. Bywają jednak też przyjemne wyjątki. Szczególnie jeśli architekt, zgodnie z formułą Szwajcara Maria Botty, „pracuje w obszarze pamięci”.

tłumaczenie z rosyjskiego: emiliano ranocchi

Artykuł ukazał się w czasopiśmie „Ermitaż” nr 4/2006.

wik

imed

ia

Główny budynek Uniwersytetu Moskiewskiego im. M. Łomonosowa − jedna z „siedmiu sióstr Stalina”, proj. Lew Rudniew, 1949-1953

autoportret 3 [32] 2010 | 84