Choroba Parkinsona najczęstsze pytania i najtrudniejsze zagadnienia
Uczmy się cieszyć życiem mimo choroby Parkinsona
Transcript of Uczmy się cieszyć życiem mimo choroby Parkinsona
Uczmy się cieszyć życiem mimo choroby Parkinsona
Warszawa 2013 r.
Wydanie niniejszej publikacji zostało sfinansowane przez Urząd Miasta Stołecznego Warszawy, za co
Autorzy wyrażają Władzom Miasta serdeczne podziękowanie
Autorzy serdecznie dziękują Pani Julicie Chrapińskiej za techniczne
zredagowanie tekstu oraz Panu Leszkowi Dobrowolskiemu za pomoc okazaną w przygotowaniu do wydania go drukiem.
Egzemplarz bezpłatny
2
Autorzy:
Wiesława Dramińska
Aleksandra Januszewska-Szymczak
Jerzy Łukasiewicz
Halina Ognik
Lucyna Osmolak
Jadwiga Skierczyńska /redakcja/
Andrzej Strzylak
Łucja Suchocka
Wanda Śliwińska
Renata Tyszka
Zofia Wasilewska
Jan Witkowski
3
Spis treści
1. Wprowadzenie
2. Informacja o chorobie Parkinsona
3. Ośrodek dziennego pobytu dla osób z chorobą Parkinsona -
projekt finansowany ze środków Europejskiego Funduszu
Społecznego
4. Sposoby radzenia ze stresami
5. Żyjmy dniem dzisiejszym
6. Uczmy się myśleć pozytywnie
7. Wszyscy chcemy być szczęśliwi
8. Cieszmy się życiem
9. Posłowie
10. Piśmiennictwo
4
1. Wprowadzenie
Publikacja „Uczmy się cieszyć życiem mimo choroby Parkinsona”
jest uzupełnieniem wydanej w 2010 r. w Warszawie książki „O
chorobie Parkinsona mówią sami chorzy”, w której autorzy starali
się przedstawić wpływ choroby na ich życie rodzinne i towarzyskie,
oraz na działalność zawodową i społeczną; główny nacisk położony
był na ukazanie trudności zdiagnozowania choroby Parkinsona
(ChP) i opis wywołanych chorobą dolegliwości fizycznych.
Chorobie Parkinsona - co chcielibyśmy szczególnie mocno
podkreślić - towarzyszą również problemy psychiczne, które niemal
zawsze prowadzą do depresji. Jak temu zapobiegać, jak walczyć o
zdrowie psychiczne i dobre samopoczucie, co czynić aby mimo
dręczących dolegliwości móc cieszyć się życiem - o tym traktuje
niniejsza publikacja.
Rozdział 2 zawiera podstawowe wiadomości dotyczące (ChP); w
rozdziale 3 podano informacje o placówkach i organizacjach
utworzonych dla osób dotkniętych tą chorobą; rozdziały (4–8)
obejmują: opisy zwalczania stresów oraz pożyteczne rady i
wskazówki jak odnaleźć radość życia i drogę wiodącą do
szczęścia.
Treść rozdz. (4-8) naszkicowana została przez redaktorkę tej
publikacji, a następnie wzbogacona – głównie przykładami z
własnego życia - przez pozostałych autorów: członków
Mazowieckiego Stowarzyszenia Osób z Chorobą Parkinsona, oraz -
„wypączkowanego” z tego Stowarzyszenia i działającego na terenie
5
Komorowa – Stowarzyszenia Aktywnych Seniorów i Osób
Dotkniętych Chorobą Parkinsona.
W „Posłowiu” zamieszczono krótkie podsumowanie treści
zawartych w publikacji.
Jadwiga Skierczyńska
2. Informacja o chorobie Parkinsona (Przedruk z publikacji:
„Choroba Parkinsona – najczęstsze pytania i najtrudniejsze
zagadnienia” autorstwa dr Anny Potulskiej-Chromik i dr Izabeli
Stefaniak).
Choroba Parkinsona należy do chorób neurozwyrodnieniowych,
oznacza to, że z powodu bliżej nieznanej przyczyny dochodzi do
uszkodzenia komórek nerwowych (przede wszystkim struktury mózgu
określanej istotą czarną) produkujących dopaminę. Rozpoznanie
choroby Parkinsona powinno być postawione przez neurologa.
Postawienie diagnozy opiera się na badaniu klinicznym i
stwierdzeniu objawów choroby, do których należą m. in.: drżenie ręki
lub nogi występujące głównie w spoczynku, sztywność mięśniowa,
niekiedy prezentująca się, jako zmniejszenie sprawności kończyny,
spowolnienie ruchowe oraz zaburzenie postawy najczęściej
przedstawiające się, jako pochylenie sylwetki do przodu -
„zgarbienie”, brak balansowania kończynami (najpierw po stronie
rozpoczęcia objawów). Inne charakterystyczne objawy kliniczne
choroby Parkinsona to: mikrografia, czyli pisanie małymi (coraz
mniejszymi) literami, hipomimia, czyli mniej wyrazista/uboga mimika
twarzy, ślinotok, łojotok, zaparcia. Depresja w chorobie Parkinsona
6
najczęściej przejawia się jako uczucie smutku, niechęć, lęk przed
przyszłością, brak odczuwania radości.
Aktualnie w leczeniu choroby Parkinsona dysponujemy szeregiem
preparatów, które pozwalają znacznie zmniejszyć objawy typowej
choroby Parkinsona. To, z czym zapewne większości chorych
najtrudniej się pogodzić to fakt, że choroba Parkinsona jest chorobą
przewlekłą, której wyleczenie jest niemożliwe.
7
3. Ośrodek dziennego pobytu dla osób z chorobą Parkinsona – projekt finansowany ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego
Projekt Ośrodek dziennego pobytu dla osób z
chorobą Parkinsona został zainicjowany w
odpowiedzi na potrzeby i oczekiwania mieszkańców Warszawy
dotkniętych tym schorzeniem. Oprócz osób chorych na Parkinsona,
jest on skierowany również do chorych na stwardnienie rozsiane
(SM) oraz z zaburzeniami psychicznymi o podłożu organicznym,
jak również do opiekunów osób chorych. Wartość projektu to blisko
3 miliony złotych.
Głównym celem projektu jest aktywizacja zawodowa i społeczna
osób chorych oraz ich opiekunów. Zajęcia mają przeciwdziałać
izolacji, ograniczyć skutki niepełnosprawności fizycznej, pomóc w
powrocie na rynek pracy nie tylko chorym, ale także ich
opiekunom.
Działania projektu są skierowane łącznie do 660 osób, w tym 470
dotkniętych chorobą Parkinsona, chorych na stwardnienie rozsiane
i zaburzenia psychiczne o podłożu organicznym oraz 190
opiekunów.
Udział w projekcie mogą wziąć osoby, które:
- posiadają zaświadczenie lekarskie o zdiagnozowanej chorobie
Parkinsona, stwardnieniu rozsianym, chorobie psychicznej z
zaburzeniami o podłożu organicznym lub są opiekunem osoby
chorej,
- mieszkają w Warszawie,
- mają 20-64 lat,
8
- są nieaktywne zawodowo.
Ośrodek dziennego pobytu dla osób z chorobą ParkinsonaW ramach projektu utworzono ośrodek dziennego pobytu dla
chorych na Parkinsona, stwardnienie rozsiane i zaburzenia
psychiczne o
podłożu
organicznym. Jest
to pierwsza tego
typu placówka na
Mazowszu. Mieści
się przy ul. J.
Strusia 4/8
w Warszawie
w Samodzielnym Zespole Publicznych Zakładów Lecznictwa
Otwartego - Warszawa Wawer. W Ośrodku prowadzone są zajęcia
usprawniająco-aktywizujące dla chorych na Parkinsona,
stwardnienie rozsiane i zaburzenia psychiczne o podłożu
organicznym. Oprócz tego, uczestnicy projektu mogą także wziąć
udział w grupach wsparcia oraz skorzystać z poradnictwa
zawodowego.
Z zajęć rehabilitacyjnych w ośrodku oraz terapii można korzystać
codziennie od poniedziałku do piątku. W ciągu dnia są zapewnione
posiłki, napoje oraz miejsce do odpoczynku. Dziesięciu najbardziej
wymagających pomocy uczestników zajęć może liczyć na bezpłatny
transport do Ośrodka.
9
Specjaliści pracujący w placówce pomagają w rozwiązywaniu
codziennych problemów, m.in.
poprzez codzienną rehabilitację,
uzyskiwanie wsparcia grupowego
potrzebnego do przełamywania
poczucia osamotnienia i
wykluczenia, pomocy
psychologicznej w radzeniu sobie
z obniżonym nastrojem wynikającym z choroby. Aktywizowanie
chorych polega również na podejmowaniu samodzielnego wysiłku
(treningi poznawcze, społeczne, zadaniowe). To wszystko zaś
przekłada się na wzrost poczucia własnej wartości osób z chorobą
Parkinsona, chorych na stwardnienie rozsiane oraz chorych
psychicznie. Na uczestników czekają też bezpłatne wyjazdy
szkoleniowe i integracyjne.
Ośrodek powstał w nowym budynku przychodni. W salach znajduje
się nowoczesny sprzęt rtv, drabinki, maty, schody i poręcze
korekcyjne, stoły masażu i inne niezbędne wyposażenie do
rehabilitacji oraz wsparcia psychologicznego i zawodowego.
Bezpłatne szkolenia wyjazdowe dla chorych na Parkinsona, stwardnienie rozsiane i z zaburzeniami psychicznymi na podłożu organicznym oraz ich opiekunówW ramach projektu odbywają się dwa rodzaje szkoleń:
1. z zakresu radzenia sobie z codziennymi problemami dla osób
chorych,
2. integracyjne – dla opiekunów i osób chorych.
10
Celem szkoleń pierwszego rodzaju jest nauka aktywnego szukania
pracy oraz radzenia sobie z codziennymi trudnościami. Podczas
zajęć uczestnicy mają okazję do udziału w wykładach i rozmowach
ze specjalistami, m.in. psychologiem, rehabilitantem, doradcą
zawodowym oraz udziału w zajęciach praktycznych, takich jak
tworzenie profesjonalnego CV i listu motywacyjnego, rozwijania
umiejętności i kompetencji społecznych niezbędnych na rynku
pracy. Podczas szkoleń przeznaczonych dla osób chorych i
opiekunów, uczestnicy biorą udział w zajęciach psychologicznych
ze szczególnym uwzględnieniem współdziałania i integracji.
Szkolenia trwają cztery dni, zapewniony jest przejazd, wyżywienie i
całodobowa opieka specjalistów oraz ubezpieczenie na czas
wyjazdu.
Miejsce przeprowadzania szkoleń:Centrum Kompleksowej Rehabilitacji Sp. z o.o.
Ul. Gąsiorowska 12/14
05-510 Konstancin Jeziorna
www.ckr.pl
Więcej informacji na temat projektu można uzyskać na stronie
internetowej: http://parkinson.um.warszawa.pl/
Warszawskie organizacje wspierające osoby z chorobą ParkinsonaFundacja „Żyć z chorobą Parkinsona”
11
Partnerem w realizacji projektu jest Fundacja
„Żyć z chorobą Parkinsona”, której celem jest
działalność na rzecz chorych i ich rodzin,
cierpiących z powodu choroby Parkinsona
oraz działalność na rzecz ochrony zdrowia i
opieki społecznej. Fundacja realizuje swoje cele, między innymi
poprzez:
- niesienie pomocy materialnej i przeciwdziałanie postawom
rezygnacji;
- osamotnieniu i bezradności wśród osób chorych, szczególnie
osób najciężej poszkodowanych;
- objęcie patronatem specjalistycznych poradni, przychodni
dziennego i stałego pobytu chorych;
- finansowanie badań naukowych związanych z celami
Fundacji;
- prowadzenie doradztwa w zakresie opieki i rehabilitacji
chorych z chorobą Parkinsona przebywających w domu;
- dotowanie działań regionalnych i lokalnych na rzecz
zreformowania systemu opieki nad nieuleczalnie chorymi, aby
mogli jak najdłużej pozostawać pod odpowiednią opieką we
własnych mieszkaniach;
- organizowanie zajęć z psychoterapii, terapii ruchowej oraz
szkoleń dla rodzin i opiekunów chorych osób. Finansowanie
usług związanych z poprawą ich kondycji fizycznej i
psychicznej;
12
- prowadzenie poradni internetowej dla osób z chorobą
Parkinsona;
- organizowanie imprez turystycznych, rekreacyjnych,
pielgrzymek, spotkań, zjazdów, prelekcji, wystaw związanych
z celami Fundacji.
Adres Fundacji:ul. Czerska 18, klatka X, pierwsze piętro, lokal 243
00-732 Warszawa
Telefon: 22 409 77 56
www.parkinsonfundacja.pl
Mazowieckie Stowarzyszenie Osób z Chorobą Parkinsona
Stowarzyszenie powstało w 1995 r.; do 1999 r. działało jako
Stołeczne Stowarzyszenie Osób z Chorobą Parkinsona.
Celem Stowarzyszenia jest
reprezentowanie interesów jego członków
zarówno chorych jak i ich najbliższych, oraz
wyzwalanie inicjatywy u osób cierpiących
na chorobę Parkinsona w kierunku
wszechstronnej rehabilitacji i leczenia dla zapewnienia im
optymalnego poziomu sprawności i zdolności do kierowania
własnym życiem.
Cele te realizowane są poprzez:
1. rozpowszechnianie informacji o chorobie i metodach leczenia
drogą wymiany doświadczeń i publikacji,
13
2. współdziałanie z organami administracji państwowej,
placówkami służby zdrowia oraz organizacjami społecznymi
działającymi na rzecz osób niepełnosprawnych,
3. organizowanie samopomocy członkowskiej, mającej na celu
przeciwdziałanie postawom rezygnacji i osamotnienia.
Mazowieckie Stowarzyszenie Osób z Chorobą Parkinsona
organizuje dla członków Stowarzyszenia cotygodniowe spotkania
integracyjne i comiesięczne wykłady specjalistów, finansuje poza
tym prowadzenie grupowej gimnastyki usprawniającej w sali
gimnastycznej i w basenie z podgrzewaną wodą, a także
indywidualną rehabilitację w domu chorego i domowe wizyty
lekarskie
Adres Stowarzyszenia:ul. Wołoska 137, teren szpitala MSWiA - pawilon S, II p. pokój 224
02-507 Warszawa
Telefon: 22 508 18 88;
www.parkinson.waw.pl
Warszawskie szpitale i poradnie specjalistyczne świadczące pomoc osobom z chorobą Parkinsona:Mazowiecki Szpital Bródnowski
ul. Kondratowicza 8
03-242 Warszawa
Telefon - Centrala: 22 326 5500
Poradnia Neurologiczna
14
Telefon: 22 326 54 64
www.szpital-brodnowski.waw.pl/
Samodzielny Publiczny Centralny Szpital Kliniczny
ul. Banacha 1a
02-097 Warszawa
Telefon - Centrala: 22 599 10 00
Poradnia Neurologiczna
Telefon: 22 599 10 50
www.spcsk.amwaw.edu.pl/
Samodzielny Szpital Kliniczny i. Prof. W. Orłowskiego
Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego
ul. Czerniakowska 231,
00-416 Warszawa
Telefon - Centrala: 22 58 41 400
Poradnia Neurologiczna
Telefon: 22 584 12 27; 22 584 13 27; 22 584 12 29
15
4.Sposoby radzenia ze stresamiRozmowę na temat przykrych konsekwencji zadręczania się,
zamartwiania i lęków - czyli tak zwanych „stresów” - rozpoczęła
jedna z obecnych osób od przypomnienia znanego dowcipu o
różnicy między pesymistą i optymistą:
Pesymista: Stan mego zdrowia jest fatalny: mam silny rozstrój
żołądka, boli mnie skaleczona ręka, odczuwam sztywnienie mięśni
nogi i zgodnie z diagnozą neurologa mam chorobę Parkinsona; na
dodatek wszystkiego męczy mnie ból zęba. Jestem na dnie
rozpaczy. Gorzej już ze mną być nie może.
Optymista: Może, może...
Dowcip ten wyraża mądrość ludową, która mówi: „ Nigdy nie jest aż
tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej”.
Starajmy się być optymistami. Zamiast martwić się tym, że
wyszliśmy z kolizji autobusów ze złamaną nogą, cieszmy się, że z
tej katastrofy wyszliśmy tylko ze złamaną nogą. Jeżeli okaże się,
że mamy chorobę Parkinsona, zamiast martwić się tym, pomyślmy,
że mogło nas spotkać coś znacznie gorszego, na przykład atak
złośliwego nowotworu.
Dziś wiemy, że przyczyną całego szeregu chorób - w tym depresji,
która tak często towarzyszy chorobie Parkinsona - jest niezdolność
człowieka do radzenia sobie ze stresami. Ale wiemy również, że o
naszej tolerancji na stresy decyduje nasza a k t u a l n a
postawa psychiczna, a zatem czynnik zależny od nas ! Naszą
postawę psychiczną możemy korzystnie dla nas kształtować
poprzez wzmacnianie pozytywnych cech psychicznych, takich jak
cierpliwość, wyrozumiałość, wewnętrzny spokój. [6; 11]
16
A oto przepis, jak sobie radzić ze stresami:
I. Jeżeli mamy do czynienia z drobnymi stresującymi nas zdarzeniami, starajmy się spojrzeć na nie okiem optymisty, bądź w ogóle nie zajmować się nimi.II. Jeżeli sytuacja jest poważna, postarajmy się przede wszystkim wyobrazić sobie najgorszy wariant tej sytuacji i zaakceptować go, dopiero wtedy spokojnie poszukajmy wyjścia z sytuacji zaistniałej.Mówi Zofia Z.:
„W latach szkolnych byłam stworzeniem ogromnie roztrzepanym,
wciąż coś gubiłam: a to zapodziała mi się gdzieś kokarda, którą
mama zawiązała mi warkocz, a to zostawiłam gdzieś śliczną
obsadkę, którą otrzymałam ostatnio w prezencie. Nad każdą z tych
strat ogromnie bolałam, czułam też lęk przed czekającymi mnie z
tego powodu wymówkami.
Sytuacje te ogromnie zatruwały mi życie; w końcu znalazłam na
nie rozwiązanie: po zagubieniu każdego drobiazgu, starałam się
wyobrazić sobie sytuację, w której znalazłabym się, gdybym
zgubiła rzecz dużo większą i cenniejszą. Wyobrażałam sobie jak w
domu tłumaczę się z tego i jakie ponoszę konsekwencje.
Dopiero, kiedy zaakceptowałam tę wirtualną sytuację i pogodziłam
się z tą stratą i z jej konsekwencjami, powracałam do sytuacji
realnej. Wtedy stratą pięknej obsadki – tylko pięknej obsadki (!) -
zamiast zamartwiać się, potrafiłam się cieszyć.”
Wypowiedź Marii B.:
„Mimo iż jestem w wieku, w którym nie powinno się jeszcze
17
odczuwać skutków sklerozy, stale mam kłopot z odnajdywaniem
różnych swoich rzeczy. Może to wina mego trochę
bałaganiarskiego trybu życia; z utrzymaniem idealnego porządku w
swoim mieszkaniu zawsze miałam problem. Obecnie mieszkam
sama i nikomu ta moja wada nie przeszkadza. Ciągłe
poszukiwanie czegoś byłoby dla mnie ogromnie stresujące,
gdybym nie nauczyła się z tym jakoś sobie radzić. Po prostu
staram się niczego nie szukać zbyt długo i intensywnie. I tak na
przykład, jeżeli nie wiem gdzie jest bluzka, którą właśnie chciałam
nałożyć, nie robię z tego problemu: nakładam inną. Jeżeli nie
pamiętam, gdzie położyłam portmonetkę z pieniędzmi, zrobienie
planowanych zakupów odkładam na termin późniejszy.
Portmonetka – mówię sobie – na pewno się odnajdzie. I
rzeczywiście odnajduje się.
I tak jest ze wszystkimi innymi rzeczami: odnajdują się po pewnym
czasie same. Wiem o tym. I dzięki temu potrafię zachowywać
wewnętrzny spokój, mimo tylu - zdaniem moich znajomych -
stresujących sytuacji.”
A oto relacja z przeżyć Teresy S. mieszkanki Lublina:
„W czasie studiów, pracowałam jako nauczycielka w jednej z
zawodowych szkół. Podczas obowiązkowych dla nauczycieli badań
lekarskich stwierdzono, że w szczycie prawego płuca mam jakieś
zaciemnienia i dostałam skierowani do sanatorium gruźliczego. Po
upływie około pół roku po tym pobycie wśród ludzi chorych (osoby
prątkujące nie były tam izolowane od osób znajdujących się w
stanie podobnym do mego) miałam niewielki krwotok. Byłam teraz
18
pewna, że mam otwartą gruźlicę, ale lekarze – moje płuca
prześwietlane promieniami Roentgena oglądało dwóch lekarzy -
stwierdzili, że płuca mam zupełnie zdrowe. Chciałam wiedzieć, co
może być przyczyną tego, że źle się czuję i mam wysokie O.B.?
Usłyszałam odpowiedź, że przyczyny mogą być bardzo różne;
może to być na przykład rak. Otrzymałam więc diagnozę mego
schorzenia: nowotwór! Trudno mi znaleźć odpowiednie słowa do
opisu tego, co wtedy czułam i przeżywałam przez najbliższe dni.
Kiedy jednak minął pierwszy szok, postarałam się na zimno
przeanalizować zaistniały stan rzeczy. Oczywisty dla mnie fakt, że
niedługo umrę, nie przerażał już mnie. Zastanawiając się nad tym,
jak mogę zaradzić przygniatającym mnie zmartwieniom,
postanowiłam szczerze porozmawiać o stanie swego zdrowia z
panią K. właścicielką wynajmowanego przeze mnie lokalu.
Rozmowa ta okazała się dla mnie zbawienna. Pani K. załatwiła mi
prywatną wizytę u znanego specjalisty chorób płuc, prof.
Kielanowskiego, który - jak się okazało - był lekarzem nie tylko
dobrym, ale też niezwykle sympatycznym (chciałam zauważyć, że
od studentów nie pobierał on żadnych opłat za prywatne wizyty).
Prof. Kielanowski badał mnie niezwykle starannie i ostatecznie
wykrył, że mam pod obojczykiem kawernę wielkości wiśni. Zgodnie
z radą profesora zgodziłam się na założenie odmy i po trzech
latach leczenia się - wspomaganego nowo odkrytym lekiem:
streptomycyną – mogłam zapomnieć o przebytej chorobie.
Dziś wiem, że zupełnie nieświadomie zastosowałam w opisanym
przeze mnie sposobie wydobycia się ze zmartwień, metodę
„akceptacji najgorszego wariantu”: dopiero kiedy pogodziłam się z
19
faktem swojej śmierci, zaczęłam trzeźwo myśleć i to pozwoliło mi
znaleźć wyjście z trudnej życiowej sytuacji.”
III. Jeżeli stwierdzisz, że nie ma wyjścia z zaistniałej stresującej sytuacji, musisz pogodzić się z tym faktem i nauczyć się usuwania myśli o dręczącym cię problemie.Wiesława D. opowiada zdarzenie ze swego życia:
„Podczas mego pobytu w szpitalu, jedna z chorych leżących na
sali – siostra zakonna - opowiedziała nam świadectwo pewnego
człowieka, który uważał, że jest bardzo ciężko doświadczany przez
los i czuł się ogromnie pokrzywdzony. Pewnej nocy przyśniło mu
się, że rozmawia z Panem Bogiem. Skorzystał więc z okazji i
pożalił się Bogu, jakie to on ma ciężkie życie. Pan Bóg wysłuchał
go i mówi:,, Każdy człowiek niesie jakiś krzyż; popatrz, przed tobą
otwarte pomieszczenie w którym są różne krzyże, wybierz sobie,
który chcesz nieść.” Człowiek patrzy na te krzyże - duże i małe,
drewniane i metalowe – ogląda je starannie i przymierza, w końcu
podejmuje decyzję i mówi: „Panie Boże, wybieram ten.”
A Pan Bóg na to: „człowieku, to jest właśnie twój krzyż; ten krzyż
ty niesiesz.”
Opowiadanie to nauczyło mnie ważnej życiowej prawdy: trzeba zaakceptować swój krzyż i nieść go. I nie należy uważać się za
osobę pokrzywdzoną, bo nasze odczucia i porównania z losem
innych ludzi są zawsze subiektywne. I nie należy zastanawiać się,
czy nie lepszy byłby jakiś inny krzyż, bo dla nas on mógłby okazać
się znacznie cięższy od tego, który teraz niesiemy.”
20
Musimy pogodzić się z tym, co jest nieuniknione: akceptować swój
krzyż. Czy istnieją metody zapominania o nim? Metody usuwania
myśli o problemie, który nas dręczy?
Jedyną skuteczną metodą usuwania z umysłu problemu, który wywołuje stres, jest zajęcie się czymś, co mocno nas zaabsorbuje.Mówi Jadwiga S.:
„Moim problemem, powodem mego niepokoju jest w istocie moje
schorzenie: choroba Parkinsona. Na chorobę Parkinsona - która
rozpoczyna się drżeniem dłoni i sztywnieniem mięśni nóg, a
kończy poważnym inwalidztwem - medycyna nie zna jeszcze
skutecznego leku. Dzięki łasce Nieba zaakceptowałam swoją
chorobę: nie czuję wewnętrznego buntu, ani pretensji do losu za
obarczenie mnie tym krzyżem. Martwi mnie jedynie świadomość,
że mogę kiedyś stać się ciężarem dla mego najbliższego
otoczenia, dla mojej rodziny. Jedynym ratunkiem przed
pogrążaniem się w tym niepokoju pozostaje w mojej sytuacji nie
myśleć o chorobie. Staram się więc całym swoim umysłem i
sercem angażować w pracy: ostatnio są to gównie zajęcia
związane z troską o grupę osób cierpiących - podobnie jak ja - na
chorobę Parkinsona: organizowanie integracyjnych spotkań i
wspólnych ćwiczeń rehabilitacyjnych oraz spacerów z kijkami
nordic walking; dzięki tym zajęciom zupełnie zapominam o swojej
chorobie. Muszę stwierdzić - w oparciu o własne doświadczenie -
że praca stanowi doskonałą terapię na wszelkiego rodzaju
dręczące nas zmartwienia i niepokoje.”
21
Jednym z najistotniejszych czynników pozwalających radzić sobie
w sytuacji bez wyjścia jest jej akceptacja. Akceptacja choroby i
siebie w sytuacji choroby, polega na pogodzeniu się ze zmianami
zaistniałymi w funkcjonowaniu naszego organizmu, oraz z
wynikającymi stąd zmianami naszego trybu życia. Nie powinniśmy
przy tym rezygnować z dotychczasowych form spędzania wolnego
czasu; choroba nie powinna powodować naszego wycofania się z
dotychczasowego życia towarzyskiego i skupienia uwagi wyłącznie
na sobie. Nie ukrywajmy naszej choroby przed naszą rodziną i
znajomymi, rozmawiajmy o naszej chorobie z innymi, ale też nie
zanudzajmy ich zbytnio opisywaniem swoich dolegliwości.
Postarajmy się jak najwięcej czasu poświęcać na różnego typu
zajęcia, przede wszystkim te, które lubimy: na nasze hobby; a
głównie na aktywność fizyczną: gimnastykę, spacery z kijkami
nordic walking, pływanie; poprawi to nie tylko naszą fizyczną
kondycję, ale również kondycję psychiczną: polepszy nasze
samopoczucie. Pamiętajmy też o zdrowym odżywianiu się i
regularnym konsultowaniu się z neurologiem.
Podsumujmy wymienione wyżej metody terapii:
- akceptacja zaistniałej sytuacji;
- utrzymywanie kontaktów towarzyskich;
- rozmawianie o zaistniałej sytuacji;
- wypełnianie czasu zajęciami (głównie naszym hobby);
- rozwijanie aktywności fizycznej;
- zdrowe odżywianie się;
- konsultacje z neurologiem.Wypowiedź Zofii W.:
22
„Po latach spokojnego i szczęśliwego życia, nieszczęście spadło
na mnie w sposób zupełnie nieoczekiwany... Mędrcy czasów
biblijnych uważali, że człowiek przygnieciony nieszczęściem wije
się jak przydeptany robak, zmieniając się cały w krzyk bólu i
pytanie: „dlaczego?” Pytanie to, pozostaje zwykle bez odpowiedzi.
Simone Weil pisze: „Gdyby nie było na naszym świecie
nieszczęścia, moglibyśmy przypuszczać, że jesteśmy w raju.”
Tak, ja dziś nie mam już najmniejszej wątpliwości, że nie jestem w
raju, a żyję na Ziemi... Ostatnio popsuły się moje relacje z
najbliższą rodziną. Moi najbliżsi i opiekunowie nie są w stanie
mnie zrozumieć i pojąć rozmiaru bólu człowieka pogrążonego w
depresji. Lekarze mają problem z diagnozą schorzenia i doborem
odpowiednich leków. A ja po kilku latach kurowania się, jestem
świadoma, że odpowiednich leków po prostu nie ma.
Balsamem na moje zbolałe serce, są obecnie kontakty z moją
dziewięcioletnią wnuczką Marysią. Jej troska o mnie i ciepłe
skierowane do mnie słowa łagodzą moje bóle. Podobnie
terapeutycznie działają spotkania z osobami, które podobnie jak ja
cierpią na trudne do zdiagnozowania schorzenia, połączone z
depresją. Łatwo znajduję z nimi wspólny język. Ci ludzie rozumieją
mnie. Wiele się od nich uczę. Wiem dziś, że zamiast tkwić w bólu,
buncie i rozpaczy i wciąż tylko o tym rozprawiać, można wznieść
się ponad to, co nas przygniata i łamie i uczynić z naszego
nieszczęścia piękną kartę historii życia. A nawet przemienić je we
wspaniały akt zbawczy. Ale tego nie da się dokonać wyłącznie
ludzką siłą. Boże, przymnóż mi wiary.”
23
Mówi Wanda Ś.:
„Życia łatwego nie mam. I chyba nigdy nie miałam. Przez
wszystkie lata - a przeżyłam już ich nieco ponad siedemdziesiąt –
zawsze musiałam „iść pod górkę”. Ale wiem, że Bóg stale czuwał
nade mną. W wieku 35 lat miałam poważny wypadek
samochodowy; przez parę tygodni trwała walka o moje życie; po
trzech miesiącach powróciłam ze szpitala do domu, gdzie
oczekiwali mnie mąż i szesnastoletni wówczas syn. A po dwunastu
latach przeżyliśmy znów silny wstrząs: u syna naszego wykryto
raka tarczycy. Ale i tym razem wszystko skończyło się pomyślnie:
udała się operacja, przerzutów nie było. A więc po raz drugi
zdarzył się w moim życiu wielki cud. Syn teraz pracuje naukowo,
ożenił się i ma już trójkę dzieci. Kocham moje wnuki, ale nie
widuję ich zbyt często. Życie tak się nam ułożyło, że mieszkamy
osobno. Ostatnio mieszkam sama i stanowi to przyczynę wielu
trudnych sytuacji, ponieważ staję się już coraz bardziej
niedołężna: mam zaawansowaną chorobę Parkinsona i cierpię na
nadciśnienie; od czasu do czasu „ląduję” w szpitalu.
Ostatnio byłam świadkiem rozmowy dotyczącej depresji, na którą
skarży się dziś tak wiele osób i usłyszałam zdanie, że „ ludzie
głęboko wierzący nie zapadają na depresję.” Nie wiem, czy moja
wiara jest wystarczająco silna, wiem jednak z całą pewnością, że
depresji nie mam. I również za to jestem Panu Bogu
niewypowiedzianie wdzięczna.”
Zdaniem psychiatrów ludzie prawdziwie religijni nie zapadają na
nerwice, nie znają depresji. Silna wiara i modlitwa pomagają
24
osiągać wewnętrzny pokój. Modlitwa zaspakaja podstawową
potrzebę psychiczną człowieka: potrzebę dzielenia się przeżyciami
z drugą osobą; stwarza poczucie, że nie jesteśmy samotni [10]. Na
szczególną uwagę przy opracowaniu strategii radzenia sobie ze
stresem zasługuje medytacja [11 str. 142]. Medytację, jako jedną z
metod radzenia sobie ze stresem, akceptują nawet niektóre
uczelnie, np. Harvard Medical School (USA). Rozdział ten
zakończymy krótką modlitwą o umiejętność radzenia ze
stresującymi nas problemami:
Boże, daj mi siłę bym przyjął to, Czego zmienić nie mogę,
Daj odwagę, bym zmieniał to, co zmienić mogę,I mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.(z modlitewnika dla AA: ,,Twenty Four Hours a Day” [13]
25
5. Żyjmy dniem dzisiejszymPrzewidywanie przyszłości, by ją rozsądnie ułożyć, albo
przywoływanie przeszłości po to, by wynieść z niej korzyści lub by
zaczerpnąć siłę z ponownego przeżywania radosnych chwil – to
wartościowe działania, pod warunkiem, że nie odciągają nas zbyt
długo od chwili obecnej.
Już przed dwoma tysiącami lat pewien ubogi wędrowny nauczyciel
słynący z krasomówstwa i posiadanego daru uzdrawiania, w mowie
wygłoszonej do otaczającego go tłumu wypowiedział słowa, które
wzbudziły - i nadal wzbudzają - wielką konsternację: „Nie
troszczcie się, więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o
siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.” Te
słowa są dla wielu z nas znane…Tak, to wypowiedź Jezusa z
Nazaretu zapisana przez ewangelistę Mateusza (Mt.6.34) [15].
Słowa „nie troszczcie się zbytnio” oznaczają w istocie, „nie
martwcie się, nie obawiajcie się”.
Zamartwianie się o przyszłość jest w wielu przypadkach powodem
poważnych nerwowych i psychicznych schorzeń; stało się też
przyczyną wielu samobójstw.
Skończmy, więc z zamartwianiem się o nasze jutro!
Mówi Stanisław S.:
„Z lat studenckich przypominam sobie pewne towarzyskie
spotkanie nas, młodych ludzi, z kilku profesorami. Jeden z nich -
prof. Armin Teske podczas rozmowy wypowiedział bardzo głęboką
myśl, radę skierowaną do obecnej tam młodzieży: „Nie odkładajcie
cieszenia się życiem na później; na czas po ukończeniu studiów;
po znalezieniu pracy; po ożenieniu się; po ustabilizowaniu swego
26
życia.. Nauczcie się cieszyć się tym, co przynosi wam każdy dzień
dzisiejszy.” Zapamiętałem tę wypowiedź; i choć nie jestem pewny,
czy potrafię dziś w pełni cieszyć się tym co mam i co mnie
spotyka, to jednak wiem na pewno, że nie odkładam cieszenia się
życiem na jakiś termin późniejszy.”
Świat w którym żyjemy nie jest światem doskonałym: dużo w nim
cierpienia, zła, nieuczciwości; ale wiele spraw i zjawisk, które nam
się nie podobają – akceptujemy, ponieważ w istocie nie mamy na
nie żadnego wpływu. Możemy natomiast w bardzo zasadniczy
sposób wpływać na kształtowanie się naszego wewnętrznego ja i w
pracy nad sobą uzyskiwać niezwykle interesujące wyniki i czerpać
z niej wiele satysfakcji. Ograniczając się do drobnych zadań, które
będziemy wyznaczać sobie na każdy dzień życia, możemy nauczyć
się dostrzegać urok tych mijających chwil nawet wtedy, gdy wydaje
się, że chwilowo los nam nie sprzyja.
Cieszmy się tym,
co przynosi nam każdy aktualny dzień!
Żyjmy dniem dzisiejszym!
Dostrzegajmy urok bieżących chwil!
27
6. Uczmy się myśleć pozytywnieWypowiedź Haliny O.:
„Jestem po przebytej parę tygodni temu operacji t. zw. głębokiej
stymulacji mózgu (DBS); aktualnie czuję się stosunkowo dobrze,
toteż moje „sojuszniczki w walce z Parkinsonem” uznały, że
powinnam koniecznie zabrać głos i do przygotowywanej publikacji
o umiejętności cieszenia się życiem, przekazać wypowiedź o
swoich sposobach radzeniu sobie z chorobą, podzielić się swoimi
przemyśleniami na ten temat i ujawnić skąd czerpię swój życiowy
optymizm i zdolność do radosnego szczerego śmiechu. Oto moja
krótka wypowiedź na temat zmagania się z chorobą:
Przede wszystkim staram się nie dopuszczać do tego, aby moje
otoczenie – w tym najbliższa rodzina – traktowało mnie jak osobę
chorą; aby manifestowano litość nade mną i współczucie. A ja
sama, zamiast tracić czas na jałowe rozważania dotyczące mego
położenia, staram się zajmować innymi osobami, które wymagają
troski i pomocy.
Do utrzymania pozytywnego stosunku do życia ogromnie ważne
jest zafascynowanie jakimś zajęciem: pamiętam, że w pierwszych
miesiącach po opanowaniu sztuki chodzenia z kijkami nordic
walking odbywałam bardzo długie spacery z kijkami, ogromnie
korzystne dla mego stanu zdrowia fizycznego i psychicznego. Moje
zafascynowanie tym sportem było tak wielkie i tak widoczne dla
otoczenia, że mijające mnie osoby zatrzymywały się i pytały, gdzie
można kupić takie kijki.
Najważniejszą rzeczą w pracy nad sobą, uważam, jest
akceptowanie stanu w jakim znajdujemy się. Nie wiem kiedy i
28
gdzie o tym czytałam, ale mam w pamięci mocno zakodowane
stwierdzenie, że aby „oswoić się '' z jakimś przykrym stanem i
zaakceptować go, trzeba podejść do niego z humorem. Tak
właśnie staram się w życiu postępować. I pogląd ten szerzę wśród
mego otoczenia: podejmując na przykład przed paru laty pracę w
Stowarzyszeniu Osób z Chorobą Parkinsona ogłosiłam wśród
członków Stowarzyszenia konkurs na pisanie dowcipnych
wierszyków na temat choroby. W rezultacie nie powstały co
prawda znakomite limeryki dotyczące walki z Parkinsonem, ale
sama praca nad ich pisaniem bardzo wszystkim pomogła do
traktowania tematu choroby z humorem.
Podstawą mojej pogody ducha – chciałam to mocno podkreślić -
jest wypracowana przeze mnie i stale pogłębiana umiejętność
patrzenia na życie z dystansem, z dużym poczuciem humoru.”
Urywki z listu Andrzeja S.:
„(…) Fakt mego włączenia się do zajęć z muzykoterapii pobudził i
zmobilizował mnie do odnowienia dawnych zainteresowań
muzycznych t.j. śpiewania i akompaniowania na gitarze. Ale
pierwsze – po długiej przerwie – zetknięcie z tym instrumentem i
próba śpiewu, skłoniły mnie do pewnych refleksji: stwierdziłem, że
nie dysponuję co prawda takimi możliwościami głosowymi jakie
miałem w przeszłości, jednak moje obecnie bogatsze wnętrze
pozwoli na dobranie takiego sposobu wyrazu, aby w swoich
piosenkach oddać to wszystko co myślę o życiu, miłości, smutku i
radości oraz o wierze w sens istnienia.(...)
Chciałem przypomnieć, że pierwszym bodźcem, który niegdyś
29
uruchomił we mnie chęć muzykowania była moja wizyta u dr
Jakuba Sienkiewicza w Warszawie, w lokalu fundacji ”Żyć z
chorobą Parkinsona”. Ten uznany autorytet w leczeniu choroby
Parkinsona swoim przykładem, to jest oddaniu się pasji
muzykowania, zaszczepił we mnie, w jakiś magiczny sposób, to
najlepsze na chorobę Parkinsona i najskuteczniejsze „ lekarstwo o
przedłużonym działaniu”.
Dziś z całą pewnością mogę powiedzieć, że mój czas spędzany na
samotnym, spokojnym i nie przeszkadzającym nikomu
muzykowaniu, wzmacnia siły witalne mego organizmu: buduje
„ pancerz ochronny” do walki z objawami tej uciążliwej choroby.
W najbliższej przyszłości chciałbym zachęcić do wspólnego
śpiewania popularnych piosenek biesiadnych liczną grupę moich
przyjaciół cierpiących na chorobę Parkinsona. Jestem pewien, że
polubią oni ten sposób relaksu, który jest bardzo korzystny dla
zdrowia i lepszego samopoczucia.
Z pozdrowieniami A.
S.
Mówi Ola J.-Sz.:
„Chciałam przedstawić swoje refleksje na temat umiejętności
cieszenia się życiem. Chcę przede wszystkim podkreślić, że z
własnych życiowych doświadczeń znam psychiczne załamania i
stany głębokiej depresji. Jak z tego wydostałam się? Co robię
obecnie, aby utrzymywać się w dobrej formie psychicznej?
Wiem dziś, że żadne środki farmaceutyczne nie zlikwidują
depresji, jeżeli nie będzie temu towarzyszyło pozytywne myślenie
30
pacjenta. Pacjent powinien wyrobić w sobie postawę osoby
zadowolonej z życia: powinien zacząć doceniać dobre strony
swojej sytuacji życiowej i starać się nie dostrzegać zła, jakie
istnieje wokół; powinien cieszyć się z tego co ma i nie przejmować
się drobiazgami; przestać zamartwiać się o przyszłość i przeszłość
i starać się żyć dniem dzisiejszym.
Wyrobienie takiej postawy życiowej wymaga dużej wytrwałości i
cierpliwości. A także czasu ( w moim przypadku ten okres
wytężonej pracy nad sobą trwał około pięciu lat!).
Każdy z nas chce być szczęśliwy. I każdy może być szczęśliwy, bo
umiejętność cieszenia się życiem, uważam, czyni nas
szczęśliwymi. W mojej sytuacji największym szczęściem, jakiego
doznałam w życiu, było moje otwarcie się na Boga. Bogu
powierzam dziś wszystkie swoje troski i całe swoje życie. Nie
jestem przesądna i nie obawiam się, że moje szczere wyznanie, że
czuję się szczęśliwa, może to uczucie zmienić („zapeszyć”).
Wierzę, że Bóg chce naszego szczęścia, bo nas kocha. Pozwólmy
więc Mu działać.”
Starajmy się zatem pamiętać, że radość wpływa pozytywnie na
stan naszego zdrowia! Twierdzenie, jakoby radośni i szczęśliwi
mogli być tylko ludzie zamożni i zdrowi jest nieprawdziwe. Mówią o
tym m. in. takie pozycje literatury, jak wydana ostatnio książka
pisarki i publicystki Elżbiety Isakiewicz „Ulicznica”. Bohaterami
zawartych w niej reportaży są ludzie z marginesu społecznego;
autorka pokazuje, że ludzie ci - w naszym pojęciu bardzo
nieszczęśliwi – potrafią być szczęśliwymi.
31
A także publikacja „Miasto radości” [7], ukazująca życie w Kalkucie
ludzi najbiedniejszych, najbardziej opuszczonych, trędowatych;
autor tej książki Dominique Lapierre pisze we wstępie: „To był
największy wstrząs w moim życiu. Bo w samym środku tego piekła
znalazłem więcej bohaterstwa, współczucia, wzajemnej pomocy,
radości i wreszcie – więcej szczęścia, niż w wielu miastach
naszego bogatego Zachodu”.
Szczęśliwi nie są ci, którzy wiele posiadają, lecz ci, którzy mniej
pożądają, którzy potrafią obejść się bez wielu rzeczy [10]. Radość,
jaką czerpiemy z życia, nie zależy od tego gdzie i kim jesteśmy i
zewnętrzne sytuacje niewiele mają z tym wspólnego.
Powinniśmy uświadomić sobie niezwykle istotny fakt, że nasze
nastawienie psychiczne ma zasadniczy wpływ na naszą kondycję:
Jeśli myślimy o szczęściu; o szczęściu, którym może obdarzać nas
każdy zwyczajny dzień życia, będziemy szczęśliwi. Jeśli nasze
myśli są żałosne i w ciemnych barwach widzimy naszą
codzienność, zgotujemy sobie życie żałosne.
A zatem największym problemem, z jakim musimy sobie poradzić,
jest umiejętność właściwego myślenia.
Postanówmy więc myśleć pozytywnie!
Starajmy cieszyć się życiem!
Nie bójmy się być ludźmi szczęśliwymi!
32
7. Wszyscy chcemy być szczęśliwi„Wszyscy ludzie chcą być szczęśliwi i najgoręcej dążą do tego, a i
do innych rzeczy dążą dla szczęścia” - pisze św. Augustyn.
Jedni poszukują szczęścia w gromadzeniu dóbr materialnych, inni
w karierze i sławie, jeszcze inni w miłości. Są tacy, którzy uważają
że szczęście polega na używaniu życia, na zabawie. I tacy, którzy
spodziewają się znaleźć szczęście w ciszy klasztornych murów.
Jakże niewielu jest jednak tych, którzy mogą powiedzieć, że czują
się szczęśliwi [8].
O szczęściu pisano już wiele. Jest obszerna monografia na ten
temat prof. Władysława Tatarkiewicza: „O szczęściu” [12] i
interesujące rozważania prof. Tadeusza Kotarbińskiego:
„Medytacje o życiu godziwym” [5]. Jeżeli jednak ktoś zechce
znaleźć w tych książkach sposób na osiąganie szczęścia –
zawiedzie się. Książki cytowanych wyżej filozofów zapoznają
czytelników głównie z teoretycznymi poglądami na istotę szczęścia:
w różnych okresach różni ludzie, bardzo różnie pojmowali
szczęście. Współcześni filozofowie określają szczęście podobnie
jak Demokryt (V w.p.n.e.): szczęście jest dziełem własnym
człowieka; zarówno pomyślny los, jak i dobra zewnętrzne
przyczyniają się do szczęścia, ale nie wystarczają; szczęście jest
sprawą subiektywną: życie szczęśliwe to takie, z którego człowiek
jest zadowolony.
Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że przez mędrców różnych
czasów i różnych ludów głoszona była teoria szczęścia polegająca
na wyrzeczeniu. Zasady jej niewątpliwie są trudne do realizacji.
33
Zgodnie z tą teorią najpewniejszą drogą do osiągania szczęścia
jest wyrzekanie się dóbr zewnętrznych i ograniczanie potrzeb.
„Nie przyzwyczajaj się do rzeczy, a nie będą ci konieczne; nie mów
sobie, że są ci nieodzowne, a nie będą nimi”- pisał Epiktet ( I w.
n.e.)
Teoria osiągania szczęścia przez wyrzeczenia – co warto
podkreślić za prof. Tatarkiewiczem – nie jest odosobnionym
przepisem oryginalnych myślicieli, lecz ma wręcz przewagę w
filozoficznych teoriach szczęścia. Głosiło ją większość myślicieli
religijnych. Teorię taką znajdujemy również w szeregu filozofiach
Dalekiego Wschodu: taoizm na przykład głosi, że „radość polega
na oderwaniu się od rzeczy tego świata i na harmonii z Naturą”, a
buddyzm zen naucza, że „wszelkie bogactwa i honory są niczym”;
„szczęścia należy szukać wewnątrz siebie”. [2; 9].
Interesującym wariantem tej teorii jest nauka głoszona przez
Jezusa z Nazaretu [15; 4]. Jest dziś wiele pozycji literatury
zachęcających do naśladowania Go. Ci, którzy starają się Jezusa
naśladować, nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, że był On
człowiekiem nie tylko nieskazitelnej czystości moralnej, ale również
głębokiej, promieniującej na otoczenie radości życia. Radości, o
jakiej Seneka (I w. p. n. e.) pisał: „wszak nie sądzicie, że radość
polega na śmiechu, radość to rzecz bardzo poważna.”
O umiejętności radosnego, na sposób czysto ludzki, przeżywania
przez Jezusa codziennych dni – świadczy szereg faktów podanych
w Ewangeliach. Nie był On ascetą, nie unikał biesiad i stołów
zastawionych jedzeniem i piciem, miał wielu przyjaciół - zarówno
wśród mężczyzn, jak i kobiet. Słowami „miłość” i „radość” utkana
34
jest treść Jego nauki: „Jeżeli będziecie zachowywać moje
przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja
zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To
wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość
wasza była pełna” (J 15, 10-11)[15].
Pierwszym cudem uczynionym przez Jezusa – na co warto zwrócić
uwagę - było przemienienie na weselu w Kanie Galilejskiej wody w
wino, czyli zadbanie o doczesne szczęście ludzi. Treść Jego
Kazania na Górze - jak przekazuje nam Ewangelia Mateusza (Mt 5-
7) [15] - dotyczy właśnie szczęścia (słowo figurujące tu w tekstach
greckim i łacińskim oznacza w potocznym języku polskim
„szczęśliwi”, a nie „błogosławieni”). Nauka zawarta w Ewangelii jest
w istocie nauką o szczęściu; o niezawodnym szczęściu, którego
człowiek poszukuje, a które Chrystus utożsamia z „Królestwem
Bożym”. Gdzie mamy go szukać? Chrystus – największy mistyk
wszech czasów [4; 10] - mówi: „Królestwo Boże pośród was jest”
(Łk 17, 21) [15]; „Czy nie wiecie, żeście świątynią Boga i że
Duch Boży mieszka w was?”(Kor 3, 16)[15]. Pamiętajmy zatem, że
dopóki nie pojmiemy, że nasz „skarb” jest w nas, dopóty - na
próżno (!) - będziemy szukać szczęścia na zewnątrz.
35
8. Cieszmy się życiem
Cieszenie się życiem, szczere zadowolenie z przeżywanych dni
jest atrybutem ludzi, którzy są szczęśliwi. Z przedstawionych wyżej
rozważań wynika, że prawda o szczęściu jest w istocie bardzo
prosta. Tak prosta, że nieomal trudna do przyjęcia: szczęście może
osiągnąć każdy. Za darmo... Trzeba tylko mieć siłę, aby oprzeć się
owczemu pędowi tłumu i odwagę, aby zboczyć z szerokiego traktu,
po którym on pędzi zaślepiony, odurzony, dopingowany przez
media. Do źródła szczęścia prowadzi bowiem niepozornie
wyglądająca, mało uczęszczana ścieżka [8].Wypowiedź Renaty T.:
„Dla mnie , sposobem na znalezienie sensu i zadowolenia w życiu
okazało się pomaganie innym. Od dawna o tym myślałam, a
do sprecyzowania formy pomocy i zebrania grupy osób
potrzebujących, zainspirowała mnie pewna moja znajoma, która
mimo choroby i zaawansowanego wieku bardzo aktywnie działa na
rzecz innych chorych. Myślę, że dzięki temu jest we wspanialej
kondycji fizycznej i umysłowej, tłumi w zarodku postęp swojej
choroby. Spotkanie z ludźmi, którym mogę dać coś z siebie,
pomaga również mnie. Okazuje się, że wielu starszych ludzi,
którzy często są zupełnie sprawni, może być przykładem
optymizmu, znajdowania radości w życiu. Umieją cieszyć się z
drobiazgów, nie są zgorzkniali, chętni do dzielenia się swą
radością z innymi. Kiedy widzę ich zadowolenie ze spotkań z
innymi, z zajęć, które organizuję, bardzo mnie to cieszy i
wzmacnia moją samoocenę.
Na wielu przykładach zauważyłam, że ludzie, którzy znaleźli w
36
życiu jakąś pasję, zajęcie, które ich angażuje emocjonalnie i
fizycznie , nie poddają się depresji, smutkom, są zdrowsi i radośni.
Lekarze i psychologowie zalecają taką aktywność.
Pewien pan, będący już na emeryturze, którego miałam
przyjemność spotkać wiosną tego roku, mimo choroby Parkinsona
bardzo aktywnie zarządza łódzkim Stowarzyszeniem Osób z
chorobą Parkinsona. Jego energii i chęci do działania mogłoby mu
pozazdrościć wielu młodych, zdrowych ludzi. Kiedy wyraziłam
podziw dla jego aktywności, odpowiedział, że jest to jego terapia w
walce z chorobą. Dopiero teraz dobrze go zrozumiałam, kiedy
sama zasmakowałam takiego działania.”
Mówi Lucyna O.:
„Nie jestem już ani młoda, ani piękna, nie jestem też ani bogata,
ani zdrowa, ale nie czuję się nieszczęśliwa.
Wielką radością jest dla mnie obcowanie z naturą i praca na
działce, którą sama uprawiam. Jest ona miejscem do którego
uciekam zawsze, gdy jest mi ciężko i źle. Tu mogę spokojnie
podziwiać barwy kwiatów własnoręcznie posianych, sycić oczy
zielenią drzew i błękitem nieba, słuchać śpiewu ptaków i czuć się
cząstką tego, co jest wokół mnie i do stwarzania czego
przyczyniam się.
Obserwowanie, jak we własnoręcznie przeze mnie zbudowanym
„domku” lęgną się młode pisklęta sprawia mi ogromną radość;
lubię przyglądać się jak pszczoły i inne owady spijają nektar z
kwiatów… Pięknie tu jest gdy świeci słońce, ale także wtedy, gdy
w liściach szumią krople deszczu i wiatr nagania chmury. Tu
37
odpoczywam najpełniej…
Czuję się szczęśliwa, gdy odwiedza mnie rodzina, gdy wnuczka
przytula się do mnie, dzieli się swymi smutkami i radościami i
powierza mi swoje „największe tajemnice”.
Kocham ludzi i zwierzęta. Bardzo lubię wieczory, gdy moje
najpiękniejsze „znajdy” (koty): Zuzia, Lila i Duduś prowokują mnie
do zabawy: chcą być pieszczone i po swojemu wyrażają mi swoją
miłość i wdzięczność za adopcję. Wdzięczna jestem Panu Bogu za
wszystko czym mnie obdarza i dziękuję Mu za każdą daną mi
chwilę życia.”
Najpewniejszym sposobem na uzyskiwanie wewnętrznego pokoju i
radości życia - czyli na osiąganie szczęścia – jest wiara w Boga.
Pięknie wyrażają to starotestamentowe psalmy:
„Panie Zastępów, szczęśliwy jest człowiek, który Tobie ufa!” (Ps
84,13) [16] ,,Szczęśliwy człowiek, który w Panu pokłada swoją
nadzieję…” (Ps 40,5) [16].
Poczucie łączności z Bogiem pozwala cieszyć się każdą chwilą
życia, nie przejmować się niepowodzeniami. Nawet smutkom i
cierpieniom nadaje sens. Czując obecność Pana – potrafimy
odczytywać w troskach, niepowodzeniach i bólach Jego znaki.
Widzimy w nich pouczenia, wskazówki i rady. Dochodzący poprzez
znaki głos Boga – Boga, który jest miłością – staje się źródłem
naszej radości. A jeżeli nawet nie potrafimy zrozumieć jaki jest
sens przeżywanego bólu, to wierzymy, „że w tym niepojętym bólu -
jak pisze Jan Dobraczyński [3] - zawiera się wola i sens Boski, że
38
Bóg chce abyśmy właśnie to wycierpieli – i chce tego, wiedząc, że
w tym zawiera się nasze dobro.”
A świadomość odejścia z tego świata, która wielu napawa lękiem,
dla ludzi silnej wiary staje się wydarzeniem, które pogodnie
akceptują; wierzą bowiem że Ten, w Którym ,,żyjemy, poruszamy
się i jesteśmy...” (Dz 17,28), przeprowadzi każdego przez próg
oddzielający doczesność od wieczności, w sposób najlepszy i dla
każdego najwłaściwszy.
A zatem, co możemy zrobić już dziś, aby cieszyć się życiem, aby
poczuć że jesteśmy szczęśliwi? Pomoże nam w tym poniższy tekst:
39
Co zrobię dziś, aby cieszyć się życiem1. Dziś uwierzę w siebie. Będę myślał pozytywnie o sobie i
wszystkich swoich znajomych. Postaram się czuć się szczęśliwy i
cieszyć się życiem, bo - jak mocno wyraził to Jarosław
Iwaszkiewicz: „Wielki to grzech nie dostrzegać szczęścia swego
życia”.
2. Dziś postaram się zaakceptować wszystkich swoich bliskich
takimi, jakimi są. Nie będę starał się ich zmieniać, ani pouczać.
Będę chciał, aby odczuli że ich kocham. Nie będę też narzekał ani
na istniejącą sytuację ekonomiczną i polityczną, ani na stan swego
zdrowia, ani na to wszystko, co mnie drażni i denerwuje. Postaram
się patrzeć na świat przez różowe okulary
3. Dziś będę chciał żyć tylko dniem dzisiejszym i realizując
zaprojektowany plan dnia cieszyć się tym, co piękne; kochać i
wierzyć, że swoją miłością ogarnę wkrótce i tych, których
chciałbym kochać, a których kochać jeszcze nie potrafię.Janek W., mieszkaniec Warszawy, mówi:
„Bardzo podobają mi się podane w tym opracowaniu wypowiedzi
zachęcające do osiągania szczęścia poprzez pracę nad sobą.
Uważam, że jednak nie jest to takie proste, jak wydają się
sugerować ich autorzy. Wprost przeciwnie: jest to zadanie
najtrudniejsze, jakie możemy postawić przed sobą.
Czy jest na świecie ktoś, kto nie chciałby być szczęśliwy?...
Jednak nikt nie uczy nas, jak stać się człowiekiem szczęśliwym.
Autorzy tego opracowania piszą: „Nauczcie się cieszyć się tym,
co przynosi nam każdy dzień.”
A więc mamy uczyć się sami. Uczenie się samemu radości życia,
40
trzeba od czegoś zacząć. I właśnie w rozpoczęciu tej nauki
pomaga mi to opracowanie; wiele rzeczy uświadamia mi i
podpowiada.
Zastanawiam się zatem i analizując swoje fizyczne możliwości
rozważam, co przy mojej chorobie (od trzech lat zmagam się z
chorobą Parkinsona) mogę jeszcze robić, co daje mi radość i
zadowolenie. I oto jak wygląda mój dobrze zaplanowany dzień:
Wstaję rano i idę do wnuczki. Cieszę się, że czeka na mnie i wita
mnie z uśmiechem. Raduje mnie każde jej nowe słowo. Po
obiedzie wychodzę na spacer z psami, bardzo lubię to zajęcie;
kocham zwierzęta; odczuwam podziw dla piękna przyrody.
Jestem zadowolony z tak przeżytego dnia.
To jest chyba szczęście...
Przyrzekłem sobie, że często będę czytał przedstawione powyżej
rady: „Co zrobię dziś, aby cieszyć się życiem” i spróbuję wcielać je
w życie.”
Rozdział ten zamykamy wypowiedzią Jerzego Ł.:
„Każdy z nas ma w życiu jakieś zadanie do wykonania. Zadanie
wyznaczone mu przez Stwórcę. Jedni wyraźnie je dostrzegają,
innym zostaje ono ukazane po długim okresie błądzeń i
poszukiwań. Zadanie to jest zawsze związane ze służbą drugiemu
człowiekowi, z realizacją przykazania miłości. Jeżeli jeszcze dziś
nie wiesz, co konkretnego masz w życiu robić – rozejrzyj się wokół
i przynajmniej jednej utrudzonej znajdującej się w pobliżu ciebie
osobie pomóż w wykonywanej przez nią pracy; a do tej, na której
twarzy odczytasz cierpienie – zbliż się nie zwlekając: na pewno
41
potrzebuje wsparcia; jeżeli nie jesteś w stanie ulżyć jej cierpieniu,
to przynajmniej uśmiechnij się do niej serdecznie i powiedz jej coś
miłego.. Będzie to zaczątek twojej służby na rzecz cierpiących,
zagubionych, samotnych.
Służba ta wkrótce pochłonie cię całkowicie, da ci dużo satysfakcji i
- jak wiem z własnego doświadczenia - potrafi bardzo skutecznie
wyeliminować z twego umysłu wszystkie dręczące cię problemy…
Choroba od piętnastu lat, choć powoli, opanowuje i osłabia moje
ciało. Nadała ona jednak mojemu życiu bardziej duchowy wymiar.
Nauczyła pokory i cierpliwości. Jest przyczyną mojej słabości, ale i
siły. Daje świadomość upływu czasu i możliwość czerpania radości
z kontaktu z innymi ludźmi. Choroba jest moim krzyżem i ciąży na
co dzień, ale mogę też być jej wdzięczny. Przede wszystkim
pozwoliła mi dostrzec wokół bezmiar cierpienia i samotności oraz
potrzeby innych Zrozumiałem, że mogę ulżyć innym i odnaleźć mój
własny sens życia w chorobie. Z tych przemyśleń narodził się
pomysł powołania Fundacji „Żyć z chorobą Parkinsona”.
Jerzy Łukasiewicz
Założyciel i wieloletni Prezes
Fundacji „Żyć z chorobą Parkinsona”.
42
9. P o s ł o w i e
Celem tej publikacji jest poprawienie jakości życia osób
dotkniętych chorobą Parkinsona, poprzez przekazanie, przede
wszystkim, umiejętności zwalczania stresów, które stanowią
główną przyczynę depresji. O odporności danej osoby na stresy
decyduje jej postawa psychiczna, którą można świadomie
kształtować poprzez regularną pracę nad sobą. Do takiej pracy
zachęca właśnie ta publikacja.
Autorzy publikacji apelują o pozytywny stosunek do życia:
zachęcają do cieszenia się z tego co mamy; nie przejmowania się
drobiazgami; nie zamartwiania się o przyszłość i przeszłość. Uczą
dostrzegania uroku bieżących chwil i umiejętności radosnego ich
przeżywania. W publikacji zamieszczone są praktyczne wskazówki,
co czynić, aby móc cieszyć się życiem
43
10. P i ś m i e n n i c t w o
1. Carnegie Dale: ,,Jak przestać martwić się i zacząć żyć”; wyd. Emka, Warszawa (2005).
2. Ching-hsiung Wu John: ,, O radości”; wyd. Werbinum, Warszawa (1991).
3. Dobraczyński Jan: „Wielkość i świętość”; wyd. Inst.Wyd. PAX, Warszawa (1958).
4. Frossard Andre': „Niedokończona Ewangelia”; wyd.Jedność, Kielce (1996).
5. Kotarbiński Tadeusz: „ Medytacje o życiu godziwym”wyd. Wiedza Powszechna, Warszawa (1986).
6. Ludwig Ewelin i inni:„Choroba Parkinsona”;wyd.eSPe; Kraków (2003).
7. Lupierre Dominique: „Miasto radości”; wyd.”Epoka”, Bytom (1990).
8. de Mello Anthony: „ Przebudzenie”; wyd. ZYSK I S-KA, Poznań (2011).
9. Merton Thomas: „Droga Chuang Tzu”; wyd.WAMKraków (2005).
10. Nouwen Henri J.M.: „Dziennik z klasztoru trapistów”;wyd. Istyt. Wyd. PAX, Warszawa (1987).
11. Sławek Jarosław (red.): ,,Mam chorobę Parkinsona”; wyd. VIA MEDICA; Gdańsk(2010).
12. Tatarkiewicz Władysław: „ O szczęściu”; wyd.Naukowe PWN, Warszawa (2005).
13. „Twenty- Four Hours a Day” (for members of AA);Hazelden Foundation, Inc. USA (1995).
14. Weksler-Waszkinel Romuald Jakub:” Błogosławiony Bóg Izraela”;wyd. Tow. Naukowe KUL, Lublin (2000).
15. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu – „Biblia Tysiąclecia”; wyd. Pallottinum, Poznań - Warszawa (1990).
44
16. „Psałterz”; wyd. Instytut Wyd. „PAX”,Poznań - Warszawa (1990).
45