Tytuł Nr 107

8
# 103 Paź 10 1 zł # 107 luty 2011 G a z e t a I L O i m . S t a n i s ł a w a D u b o i s 16 Tytuł \ kwiecień Błazen Stańczyk / Anna Wołoszyn Redaktor naczelna: Magdalena Rudnik Opiekun: Joanna Brożyna - Stępniak Redaktorzy: Anna Wołoszyn, Mag- da Rudnik, Marta Bargieł, Kamila Rogowska, Agnieszka Lewucha, Martyna Skuratowicz, Tomek Korbak Skład : Dominik Staszak Adres redakcji: 75-070 Koszalin, ul. K.E.N. 1 Kontakt: [email protected] Tytuł redagują P ROF . R UDECKI : [rozmowa o statystyce i związanych z nią „kwiatkach”] Kobieta w bikini statystycznie jest goła... P ROF . P AWELSKI : Prof. Pawelski: Ja wieczorami lubię uprawiać fizykę Prof. Pawelski: A teraz podam wam na- jprymitywniejszy sposób Akurat dobry dla was, hehe. Prof. Pawelski: Kto stęka?! Tego nie zniosę! Prof. Pawelski: A teraz sprawdziany, bo miałem wam pokazać. Nie wiem, czy ich nie wyrzuciłem P rof . K rośKo: Prof. Krośko: [rozmowa o lekturach sz- kolnych] - Ja myślałam, że umrę tam przy tych „Chłopach”! - 100 razy się do tych „Krzyżaków” zabierałam! Jakie to nudne jest! - Te wszystkie lektury w całości są tak nudne, tyle tam tych opisów [...] i stąd wzięły się fantastyczne streszczenia! Prof. Krośko: [na temat uczniów podchodzących do odpowiedzi] No chłopaki jak przychodzą do odpowiedzi to ręce albo z przodu jedną do kieszeni, żeby przypadkiem gdzieś nie uciekła, albo z tyłu wkładają obydwie i się tam masują. [mija 25 minut przegadanej lekcji histo- rii] Uczennica: Chciałabym zgłosić „nieprzy- gotowanie”. Prof. Krośko: Co ty?! Głupia jesteś?! Prof. Krośko: No, Olechowski mi się podoba... Ale nie jak facet od „tych” rzec- zy! Prof. Krośko: [...] bo w pewnym wieku płeć nie jest ważna P ROF . C HOLEWICZ : Prof. Cholewicz: Style są używane w życiu. Jakie mają na przykład zastosowanie? Uczeń: Życiowe! Prof. Cholewicz: Dobrze!... Prof. Cholewicz: [a propos CV] Na końcu macie nalać trochę wody. Na przykład piszecie, że szybko nawiązujecie kon- takty. Uczennica: A pan tak pisał, że szybko nawiązuje kontakty? Prof. Cholewicz: Hue, hue. Nie, że szyb- ko, ale że jestem kontaktowy. Hue, Hue.

description

Tytuł Nr 107

Transcript of Tytuł Nr 107

Page 1: Tytuł Nr 107

#103Paź 10

1 zł

# 107

luty

2011

G a z e t a I L O i m . S t a n i s ł a w a D u b o i s

16Tytuł \ kwiecień

Błazen Stańczyk

/ Anna Wołoszyn

Redaktor naczelna: Magdalena Rudnik Opiekun: Joanna Brożyna - Stępniak Redaktorzy: Anna Wołoszyn, Mag-da Rudnik, Marta Bargieł, Kamila Rogowska, Agnieszka Lewucha,

Martyna Skuratowicz, Tomek Korbak

Skład : Dominik Staszak

Adres redakcji: 75-070 Koszalin, ul. K.E.N. 1Kontakt: [email protected]

Tytuł redagują

Prof. rudecki:

[rozmowa o statystyce i związanych z nią „kwiatkach”] Kobieta w bikini statystycznie jest goła...

Prof. Pawelski:

Prof. Pawelski: Ja wieczorami lubię uprawiać fizykę…

Prof. Pawelski: A teraz podam wam na-jprymitywniejszy sposób… Akurat dobry dla was, hehe.

Prof. Pawelski: Kto stęka?! Tego nie zniosę!

Prof. Pawelski: A teraz sprawdziany, bo miałem wam pokazać. Nie wiem, czy ich nie wyrzuciłem…

Prof. KrośKo:

Prof. Krośko: [rozmowa o lekturach sz-kolnych]

- Ja myślałam, że umrę tam przy tych „Chłopach”! - 100 razy się do tych „Krzyżaków” zabierałam! Jakie to nudne jest! - Te wszystkie lektury w całości są tak nudne, tyle tam tych opisów [...] i stąd wzięły się fantastyczne streszczenia!

Prof. Krośko: [na temat uczniów podchodzących do odpowiedzi] No chłopaki jak przychodzą do odpowiedzi to ręce albo z przodu jedną do kieszeni, żeby przypadkiem gdzieś nie uciekła, albo z tyłu wkładają obydwie i się tam masują.

[mija 25 minut przegadanej lekcji histo-rii] Uczennica: Chciałabym zgłosić „nieprzy-gotowanie”. Prof. Krośko: Co ty?! Głupia jesteś?!

Prof. Krośko: No, Olechowski mi się podoba... Ale nie jak facet od „tych” rzec-zy!

Prof. Krośko: [...] bo w pewnym wieku płeć nie jest ważna…

Prof. cholewicz:

Prof. Cholewicz: Style są używane w życiu. Jakie mają na przykład zastosowanie? Uczeń: Życiowe! Prof. Cholewicz: Dobrze!...

Prof. Cholewicz: [a propos CV] Na końcu macie nalać trochę wody. Na przykład piszecie, że szybko nawiązujecie kon-takty. Uczennica: A pan tak pisał, że szybko nawiązuje kontakty? Prof. Cholewicz: Hue, hue. Nie, że szyb-ko, ale że jestem kontaktowy. Hue, Hue.

Page 2: Tytuł Nr 107

WSTĘP

12.04.2011, Hala Arena w Poznaniu. Archive, bry-tyjska grupa progrockowa z Londynu, ,,Faceci w czerni” znowu odwiedzili Polskę. Tym razem grupa postanowiła odwiedzić Poznań z niewielką zmianą, otóż obok gości z Wysp na scenie pojawiła się poznańska Orkiestra Kam-eralna L’Autunno założona przez Adama Banaszaka. Orkiestrę tworzą młodzi, kreatywni muzycy - stu-denci polskich akademii muzycznych. L’Autunno działa od 2006 roku i ma na swoim koncie występy w tak prestiżowych miejscach Poz-nania jak Aula Uniwersytecka UAM, Aula Nova Akademii Muzycznej, Kolegiata Farna, Kościół oo. Dominikanów czy wspomniana już poznańska Arena.

OCZEKIWANIE

Rozpoczęcie, godzina 20.00. Hala Arena wydaje się być mała, a publiczność wcale nie pcha się do wejścia, powiedziałabym nawet, że jest nadzwyczaj spokojnie. Ja, która byłam już pół godz-iny przed rozpoczęciem, widząc tak małą frekwencję zaczęłam się zastanawiać, czy dotarłam na właściwe miejsce. Kiedy weszłam do Hali, okazało się, że miejsce wcale nie jest przepełnione, na płycie owszem – wszystko było zajęte, ale główne sek-tory pozostają wolne. Nie ukrywam, że nowością dla mnie było to, iż na koncer-cie musiałam siedzieć. Hala Arena swoją wielkością, czy raczej niewielkością pow-oduje, iż atmosfera staje się bardziej intymna, stwarza klimat. Z niecierpliwością czekam na koncert, gdyż do końca nie wiem, czego się spodziewać. Archive z orkiestrą? Brzmi co najmniej interesująco. Wyobrażałam sobie połączenie orkiestry z tym znakomitym zespołem, ale nie wiedziałam, że to połączenie będzie na tyle

trafne.LIGHTSNo i zaczęło się. Gasną światła. Na scenę wchodzą ,,Faceci w czerni” (tylko takie określenie przychodzi mi do głowy, gdyż rozpoznawczym elementem tej grupy jest właśnie czarny ubiór), nie witają się, stoją na baczność i jak zawsze z kamienną twarzą wpatrują się w publiczność przeszywając ich wzrokiem. Do zebranych na koncercie widzów dobiegają pierwsze dźwięki. Już wiadomo, co to za utwór. Narasta podniece-nie. ,,Lights” w połączeniu z sekcją smyczkową powoduje, że włos jeży się na ciele. Co prawda utwór jest skrócony, ale trudno grać koncertowo piosenki, które w oryginalnej wersji mają po 18 minut.

YOU MAKE ME FEEL

Następny utwór to doskonale znana piosenka z reklamy piwa czy dżinsów - ,, You make me feel”, w wykonaniu Marii Q, której głos, jego głębokość i prawdziwość świetnie wprowadza w nas-trój, rzekłabym tajemniczości, grozy. Zespół płynnie przechodzi z jednego do drugiego utworu, nie mówiąc przy tym niepotrzebnych słów. Wydawać by się mogło, że w ogóle nie zwracają uwagi na publiczność, po-woli wprowadzając ją w swój własny świat, bo obserwując grupę miało się wrażenie, że znajdują się zupełnie gdzie indziej, a ja uczestniczę w czymś intymnym, indywidu-alnym. Niesamowity klimat wywołuje gra świateł. W utworze ,,Lights” na refre-nie światła są tak mocne, jednocześnie nie gwałtowne - nie dyskotekowe, przeszywają nas. Wszystko jest świetnie zgrane. Z kolei w bardziej melancholijnych utworach, szczególnie w pi-osenkach wykonywanych przez Marię Q, światła są de-likatne, zlewają się z melodią, powoli wprowadzają nas w klimat.

BLACK

Czasami zespół wydawał się bawić z publicznością, przez dłuższą chwilę grając wolne kawałki, miało się wrażenie, że tak już będzie do końca, ale nic bardziej mylnego, zespół nie pozwala się nudzić i bez szczególnych przygotowań wchodzi w szybsze kawałki. ,,Black” - przy tym utworze, rozpoczynającym się od charakterystycznych rytmów perkusji, ma się wrażenie, iż uczestniczy się w jakimś obrzędzie, rytuale, gdyż bu-dowa hali powodowała, że perkusja ,odbijała się” od ścian wywołując efekt echa. Przechodząc w utwór ,,Bul-lets”, słysząc jego pierwsze dźwięki po prostu nie da się wysiedzieć na krześle. Gra świateł, energia wokalistów, wszystko to sprawiało, że ciało samo podrywało się z miejsca. Zespół schodzi ze sceny. Wszyscy zrywają się z miejsc, niepewnie podchodzą do sceny i tut-aj kolejna niespodzianka: żadnych barierek, ochroni-arze wcale nie są agresywni i nie starają się przepędzić tłumu ( którego przecież wcale nie ma). To kolejny plus tak małej liczby osób. Publiczność domaga się więcej i więcej, no – przecież nie było jeszcze ,,Again!”. Zaczyna się tupanie nogami, koncert był zdecydowanie za krótki. No i wchodzą. Są z powrotem. Zaczyna się. Tym razem mam ich naprzeci-wko siebie. Nie mogę w to uwierzyć. Zaczyna się ,,Dan-gervisit” w końcu możemy razem zaśpiewać, będąc tak blisko nich cała trzęsę się ze szczęścia. A kiedy potem grają ,,Again” publiczność szaleje. Dopiero wtedy można było powiedzieć, że czujemy swego rodzaju więź między sobą, bo siedząc na krzesłach nie było to możliwe. Ostatnim utworem - już naprawdę ostatnim okazuje się być ,,Control-ling Crowds”, którego słowa: ,,Cause Im scared of their controlling crowds, keep me

calmcause I’m scared of their con-trolling crowds” towarzyszyły mi przez cały czas w drodze powrotnej do domu.GOODBYENiestety czas się rozstać, zespół podszedł do sceny, wraz z koleżanką szukałyśmy tylko wzroku Smileya – perku-sisty i szybko przesyłamy so-bie buziaki - może brzmi to trochę dziecinnie, ale właśnie ten gest dał dowód na to, że mimo braku rozmowy i tak są z nami i również czują radość z bycia tutaj, na tej scenie, w Poznaniu.

PODSUMOWANIE

Pomysł na koncert z orkiestrą był dobry, choć czasami miało się wrażenie, iż w ogóle jej nie słychać, ale zespół nie pozostawił jej samej sobie. Orkiestra mogła się zaprezentować „solo” w utworze ,,Organ Song”, gdzie mogliśmy posłuchać doskonałego popisu smycz-kowego.Jedyne czego można żałować to tego, iż właśnie ze względu na orkiestrę na kon-cercie były miejsca siedzące, a tak, jak to powiedziała moja koleżanka ,,przez 2 godziny mogliśmy wąchać stopy zespołowi” i zabrakło rapera Rosko Johna, a mnie osobiście piosenki ,,Fuck U”, na którą miałam ogromną nadzieję. Koncert był nieza-pomniany, można go nazwać popisem trzech wokalistów : Davea Pena, Pollarda Ber-riera oraz Marii Q, którzy pokazywali szeroką skalę głosu, udowadniając swoją dobrą formę, umiejętności muzyczne, powodując, ze publiczności włos jeżył się na głowie. A każdy ele-ment występu składał się w jednolitą całość, wszystko było przemyślane, dopra-cowane. Warto było po raz kolejny uczestniczyć w takim koncercie.

wydarzenie

kwiecień / Tytuł

Od

re

da

kto

rów

Zbliża się konieckwietnia. Przerwa świątecznaminęłaijakbywcalejejniebyło.Szara rzeczywistość jest jużtrochę mniej szara, a to przezsprzyjającą posiadywaniu wplenerze pogodę. Jestem pew-na, że te okoliczności każdyuczeń I LOwykorzysta produk-tywnie i sensownie. Doszłymnie bowiem słuchy, jakobygigantyczna część młodzieżyspędzałaczasalbonicnierobiącna facebooku, albo pijąc alko-hol w miejscach publicznych.Jednak, jak to mówią, bujaćtomy, ale nie nas, nie uwierzęw takie brednie. Nadchodząmatury, trzecioklasiści ślęcząnad książkami, a drugie klasyprzygotowują się (chociażbymentalnie) do zajęcia ichmiejsca. Mimo że większość znas z utęsknieniem czeka nazdanie matury i wydostaniesię z okowów ogólniaka, mo-ment opuszczania jego murówniesie za sobą wiele nostal-gii i przemyśleń. Nie żebymto wiedziała, bo i skąd mamwiedzieć. Po prostu przypuszc-zam, chyba trafnie. Z tej okazjiniepozostajeminicinnego,jakżyczyć starszym kolegom po-wodzenia i dużodobrej zabawyw imieniu zarówno moim, jak icałejzałogi„Tytułu”. A skoro już mówimyo gazecie, to w tym numerzeskupimy się głównie na życiuszkolnym. Znaleźć będziemożna artykuł o TygodniuJęzyka Angielskiego i związanyz nim wywiad z (jedynymi chy-ba) gwiazdami szkolnej scenyrockowej, zespołem Strutter.

Poruszony zostanie też tematrankingów–dlakogosąonetaknaprawdę ważne, dla uczniów,czy też nauczycieli, amoże dlawszystkich? Mam wrażenie, żewiększość czytelników zain-teresuje artykuł Marty Bargieł,traktującyotakzwanych„schod-achmiłości”, które robią furoręw naszej szkole. Oprócz tegotrochęoyoutubowejdziałalnościnaszej Rady Samorządu Uc-zniowskiego oraz spektaklu,który widziały prawie wszyst-kie klasy I LO - „Romeo i Julii”.Stałąrubrykąw„Tytule”jestjużsport (tymrazemkrótkiereflek-sje związane z Licealiadą) orazrecenzje, tym razem głośnegofilmu „Sala samobójców” orazkoncertu zespołu Archive. Dlarozluźnieniapolemikaznośnymdzisiaj tematem, a mianowiciepiciemalkoholu przezmłodzieżwróżnychdziwnychmiejscach–tymrazemnaprzystankachau-tobusowych. A na zakończeniejeszcze jeden wywiad, tymrazem z jednym z uczestnikówprojektu „Żywa książka” orga-nizowanym przez KoszalińskąBibliotekęPubliczną. Do przeczytaniawszystkich stron serdeczniezachęcam, bo jakżeby inaczej.Z dumą mogę poinformować,że dzięki czytelnikom powróciłBłazen Stańczyk, co pewniewszyscy zauważyli... jeszczeprzedkupnemgazety.

Magdalena RudnikRedaktor naczelna „Tytułu”

aktualności / Magdalena Rudnik

Do you speak english?

Szkolne potyczki

Wywiad z osobą homoseksualną

Amory i zmory

Władca przystankersów

Po zwycięstwo!

Shakespeare różem spowity

Nothing to lose

Archieve Again

Błazen Stańczyk

s.3

s.6

s.9

s.10

s.11

s.12

s.13

s.15

s.16

Spis treści # 107

2Tytuł \ kwiecień

ARCHIVE AGAIN

Tradycyjne już Teatry Francuskojęzyczne

Organizowany przez I LO, Centrum Kultury 105 i Ambasadę Francji Festiwal Teatrów Francuskojęzycznych Szkół Średnich odbył się w Koszalinie już po raz szesnasty. Uczestnicy i widzowie tego wy-darzenia w dniach 17, 18 i 19 marca w Teatrze „Dialog” mogli obejrzeć sztuki grup z Poznania, Gdyni, Łodzi, Sosnowca oraz Francji i Ukrainy. Niebagatelną rolę w organizacji Festiwalu odegrały profesor Paula Mu-cha oraz Dominika Tyborska.

Rady Samorządów Uczniowskich debatują

Z inicjatywy Rady Samorządu Uczniowskiego I LO 30 marca odbyło się spotkanie Rad Samorządów szkół gimnazjalnych i ponadg-imnazjalnych miasta Koszalin. Młodzież debatowała aż 4 godziny. Nie zabrakło tematów gorących, niejednokrotnie dochodziło do podno-szenia głosów. Oprócz uczniów placówek wśród uczestników spotka-nia znajdowały się takie osobistości jak dyrektor I LO Rafał Janus czy wiceprezydent Koszalina Przemysław Krzyżanowski. Całość zorga-nizowana była perfekcyjnie i profesjonalnie, co jest w przeważającej części zasługą naszej RSU.

Angielski tydzień

Może nie tydzień, ale dwa dni przesycone lingwistyczny-mi wrażeniami mieli okazję przeżyć uczniowie I LO 17 i 18 marca. Z pewnością większym zainteresowaniem niż wykład o edukacji w Wiel-kiej Brytanii cieszył się Konkurs Piosenki Angielskiej, w którym wygrał zespół Strutter. Obszerniejsze sprawozdanie z Tygodnia Języka Angiel-skiego i wywiad ze zwycięzcami w dalszej części numeru.

Powiew francuskości

Niezwykły gość odwiedził nasze liceum 15 kwietnia. W progi Dubois zawitał bowiem pan François Barry Delongchamps, ambasador Francji w Polsce. Spotkanie miało dwie części – w pierwszej uczniowie I

LO mogli zadawać dowolne pytania, w drugiej pan ambasador spotkał się ze wszystkimi koszalińskimi nauczycielami języka francuskiego. Py-tania uczniów dotyczyły głównie edukacji i szans na kształcenie się we Francji.

Drzwi Dubois otwarte dla trzecioklasistów z gimnazjów

Wszyscy zainteresowani I LO mogli odwiedzić je 14 kwietnia. W godzinach popołudniowych odbywał się bowiem Dzień Otwarty, na który przybyło wielu gimnazjalistów. Prezentowały się wszystkie klasy, zarówno te ścisłe, jak i te humanistyczne. Niecodziennym wydarzeni-em był koncert grupy rockowej Strutter, znanej już całej społeczności Dubois. Podczas Dnia Otwartego wręczono też nagrody za konkurs o Puchar Dyrektora I LO w języku angielskim

Wielkie plany Rady Rodziców Rada Rodziców zdecydowała się w ostatnim czasie na dwa istotne przedsięwzięcia, mianowicie w niedalekiej przyszłości ma być odnowiony parking dla rowerów. Rozbudowie ma ulec także radiowęzeł. Trzymamy kciuki. I czekamy na efekty.

Dobra nowina Z szybkością błyskawicy całą społeczność Dubois ogarnęła radosna wiadomość – profesor Marta Dembińska została mamą małej Michaliny! Profesor gratulujemy, serdecznie pozdrawiamy i życzymy wszystkiego dobrego.

Marynara i fryzura W końcu nadszedł ten czas – czas matur. Od początków maja wszyscy uczniowie klas trzecich będą zmagali się z egzaminem dojrzałości. Życzymy im powodzenia i ze smutkiem żegnamy, oficjalny koniec roku dla klas trzecich odbędzie się 29 kwietnia.

15

/ Kamila Rogowska

Page 3: Tytuł Nr 107

rzeniu, za którym stoi jego najlepszy przyjaciel Alex, załamanego chłopaka „ratu-je” Sylwia – królowa wirtu-alnej Sali Samobójców.

W filmie brakuje popu-larnych ostatnio twarzy. W postać Dominika wciela się młody aktor Jakub Gierszał, który genialnie poradził sobie z trudną i szokującą rolą, której nie podałoby niejeden zawodowiec. Kole-jne miejsce zajmują jego rodzice – Anna Kulesza i Krzysztof Pieczyński, których poziom aktorski podkreśla tylko geniusz

filmu. Całość otoczona jest młodzieżową muzyką: Billy Talent, DJ Adams, Wet Fin-gers, co podkreśla, że twór-ca dobrze zna współczesną popkulturę.

Dramat przede wszystkim porusza tematykę rozpac-zliwej próby zwrócenia na siebie uwagi, ostenta-cyjnego odwrócenia się od świata... Jednak za tą maską obojętności, skrywa się kompletna bezradność i lęk wobec otaczającego społeczeństwa, a w szczególności rówieśników. Reżyser w niezwykle dys-

kretny sposób ukazuje również problem polskiej homofobii, strach przed innością i niszczycielskie działanie internetu.

Myślę, że większość czytających widziała ten film, możliwe więcej niż jeden raz. Kto nie oglądał, nich żałuje i nadrabia jak najszybciej, ponieważ bez względu na to, czy od-biór jest pozytywny, „Sala Samobójców’ wywołuje ogromne poruszenie a nieuporządkowane myśli i cisza po scenie końcowej były dla mnie najlepszym

powodem geniuszy Jana Komasy, który zostawił nas z słowami Sylwii: „Nie chcieliśmy takiego zakończenia. Chcieliśmy żyć. Ten świat nie ma miłości, ten świat umiera, ten świat nas nie zasłużył, dlatego musimy odejść. Nasza his-toria już została opowied-ziana... My odchodzimy, a wy zostaniecie. Zabijacie się powoli, sami o tym nie wiedząc... To wy jesteście salą samobójców”

14Tytuł \ kwiecień

felieton

/ Martyna Skuratowicz

Tydzień Języka Angielskiego

to wydarzenie odbywające

się cyklicznie w I LO im.

Stanisława Dubois. I choć w

tym roku ograniczyło się do

dwóch dni, to i tak spotkało

się z entuzjazmem uczniów,

szczególnie tych z klas o

profilu językowym.

Jednym z wydarzeń był

wykład o edukacji w Wielk-

iej Brytanii, w którym wzięły

udział klasy językowe.

Konkurs Piosenki Angiel-

skiej odbył się w piątek, 18

marca. Do walki o zwycięstwo

stanęło 13 wykonawców,

zarówno zespołów, jak i

solistów, a

k ib icowal i

im koledzy

z klas.

W y s t ę p y

o c e n i ć

miało jury

w składzie:

prof. Alek-

sandra Des-

ka, prof. Bea-

ta Stojek,

Magdalena

C z a j k a ,

M i c h a l i n a

Ruczyńska.

W muzyc-

zny nastrój

w i d o w n i ę

wprowadzili

Agnieszka

L e w u c h a

i Michał

S u s z e k ,

k t ó r z y

z a t a ń c z y l i

walca an-

gielskiego.

Zaraz po

tym ucznio-

wie kolejno

chwytali za

mikrofon i

prezentowali przygotowaną

piosenkę. Z wielkim en-

tuzjazmem został przyjęty

występ Patryka Kowalczyka

z klasy I f, a właściwie jego

wykonanie „I’m here with-

out you baby”. Widzowie

pomagali mu śpiewać, a

występ uhonorowali oklaska-

mi. Jak zawsze niezwykłą

popularnością cieszył się

Błażej Papiernik, który tym

razem zaprezentował swoje

umiejętności wokalne w

piosence „I’m still stand-

ing”. Przewodniczący nie

zapomniał jak ważny jest

wygląd sceniczny, dlatego

zaśpiewał, a nawet zatańczył,

w kapeluszu i ciemnych

okularach, niczym sam El-

ton John. Ten wstęp podbił

serca publiczności, o czym

świadczyły gromkie brawa.

Jednak to ostatni wykonawcy

okazali się być zwycięzcami.

Zespół „Strutter”, złożony w

większości z uczniów klasy

III f, powalił publiczność na

kolana. Chłopcy wykonali

„Don’t cry” grupy Guns N’

Roses i wywołali nie tyle po-

ruszenie, co piski żeńskiej

części publiczności i coraz

głośniejsze prośby o bis.

„Strutter” zagrali zatem kul-

towy utwór grupy Pink Floyd

„Another Brick In The Wall”

oraz piosenkę własnego au-

torstwa. Owacje na stojąco

przypieczętował werdykt

jury, chłopcy zajęli pierwsze

miejsce. Na drugiej pozy-

cji uplasowały się ex ae-

quo Beata Kępa i Wiktoria

Wizner, natomiast trzecią

lokatę otrzymała Aleksan-

dra Okuniewska. Po skan-

dowaniu publiczności zda-

nia „Gdzie jest Błażej?”,

również przewodniczącemu

przypadło wyróżnienie,

a mianowicie nagroda

publiczności.

„I wanna be a rockstar!”

Po bezapelacyjnym

zwycięstwie w Konkursie Pi-

osenki Angielskiej, chłopcy

z zespołu „Strutter” stali się

z pewnością bardziej roz-

poznawalni w I LO. W związku

z tym „Tytuł” postanowił

przeprowadzić z naszymi

muzycznymi gwiazdami ich

pierwszy wywiad!

Tytuł: Skąd pomysł na

stworzenie zespołu?

Przemek: Wszystko zaczęło

się kiedy w liceum poznałem

Janka i postanowiłem,

tak jak on, nauczyć się

gry na gitarze. Po dwóch

miesiącach postanowiliśmy

razem zagrać. Na

początku mieliśmy trzech

gitarzystów, ale wspólna

gra spodobała nam się na

tyle, że postanowiliśmy

to kontynuować. Inni

członkowie zespołu do-

szli z czasem, a to kto

zostanie wokalistą, było

właściwie kwestią przypad-

ku. Wybraliśmy po prostu

osobę, która najgłośniej się

wydzierała i padło na mnie

(śmiech).

T: Jakie macie doświadczenie,

jeśli chodzi o wspólną grę?

P: Gramy razem od pierwszej

klasy liceum. Wstępowaliśmy

kilka razy w Bobolicach

przed małą, ale bardzo dobrą

publicznością. A jeśli chodzi

o występy na konkursach, to

mamy to w planach.

T: Dlaczego gracie akurat ten

gatunek muzyki?

P: Po prostu wszyscy lubimy

rocka. Oczywiście każdy ceni

w nim coś innego, bardziej

interesuje się innym podga-

tunkiem.

Janek: Dzięki grze w tym

właśnie gatunku możemy

się spełniać muzycznie.

Rock dobrze odzwiercied-

la nas wszystkich. A poza

tym uważam, że to jeden z

bardziej ambitnych rodzajów

muzyki.

T: Twórczość jakich zespołów

jest dla was inspiracją?

J: Zespoły złotych lat rocka,

czyli lat 70. Ja jestem fanem

Led Zeppelin, ale chodzi

też o grupy takie jak Black

Sabbath. Z polskich for-

macji Dżem, TSA, Turbo,

czyli zespoły których moim

zdaniem naprawdę warto

posłuchać.

P: Ja ostatnio słucham

bardzo dużo muzyki Pink

Floyd’ów, podoba mi się

sposób ich gry, łączenie

różnych brzmień. A z pols-

kich to Perfect, Dżem.

T: Skąd nazwa zespołu?

P: Od piosenki zespołu Kiss

o takim właśnie tytule, czyli

„Strutter”. Kiedy szukaliśmy

nazwy dla naszego zespołu,

pomógł nam mój kuzyn,

który zaproponował właśnie

nazwę tego utworu. Wtedy

graliśmy tylko same cover’y

angielskich piosenek i

uznaliśmy, że to określenie

dobrze pasuje.

dni języka angielskiego

3kwiecień / Tytuł

Do you speak English?

Page 4: Tytuł Nr 107

Jeszcze me ucho stu słów nie wypiło. Z tych ust, a przecież dźwięk już ich mi znany.(akt 2, scena 2, wers 889-890)

Trudno chyba o bardziej przysypany cukierkowatością, holly-woodzkimi schematami true love i komediowymi przerysowaniami kawałek literatury pięknej niż „Ro-meo i Julia”. Pisząc te słowa zerkam właśnie na trailer najnowszej adaptacji kinowej, przenoszącej dra-mat werońskich kochanków w realia ogródka z różowymi, plastikowymi palemkami, a za protago-nistów obierającej sobie dwoje krasnali ogrodow-ych, poróżnionych kolorem czepeczki. Zgroza. Tytuł „Romeo i Julia” nie wywołuje już skojarzenia z twórczością Shakespeare’a, ale jednym ze współczesnych mitów — z tą idealną, sygnowaną marką Barbie miłością zdolną pokonać wszyst-kie przeciwności losu i spełniającą się w jakieś odpowiednio romantyc-znej scenerii, kiedy wszyscy

się godzą, a w tle płynie odpowiednio pompaty-czna muzyka — „Romeo i Julia” to dziś motyw w sam raz na happy end. I nic nie szkodzi, że oryginalny tekst był przede wszystkim tragedią, że pięć trupów, że fatum. „Znany i lubiany romans” — tak opis dys-trybutorski przywołanego „Gnomea i Julii” określa jego shakespeare’owski pierwowzór.Wszystko to piszę na margi-nesie musicalowej adaptacji „Romea i Julii” wystawianej w BTD od jakiegoś miesiąca — tej, na którą większość klas miała okazję pójść ze szkołą w ramach ukultur-alniania młodzieży pol-skiej. Wobec Shakespeare’a przerzutego na wszyst-kie możliwe sposoby i wyplutego na bruk kultury popularnej, koszalińska adaptacja nie stara się wcale zachować elżbietańskiej powagi — i tym, moim zdaniem, się broni. Zami-ast dołączać się do chórku piewców estetycznej apoka-lipsy, krytyków degeneracji kultury wyższej i pokolenia popcornożerców, akcep-tuje nowych Romea i Julię w całej ich cukierkowatości

— i na tej bazie tworzy coś nowego.Oczywiście, z początku mogło to przerażać: mi otwierająca spektakl pi-osenka o nienawiści wcale nienawistnie nie brzmiała (prawdę mówiąc moim pierwszym skojarzeniem na te podskakujące, kol-orowo ubrane ludziki było: Power Rangers — i czekałem tylko aż wszyscy wsiądą do jakiegoś mega-zorda). Musicalowatość, o ile zwykle mnie męczy, tym razem jakoś nie męczyła. Konwencja jest obrana tak, a nie inaczej („Shakespere nie do końca poważnie”) i przez cały czas jest konse-kwentnie realizowana; od strony technicznej i aktor-skiej też wypadło wszystko w porządku (tak myślę; nie znam się na tyle żeby to oceniać). No, może Ju-lia jakaś taka niejuliowata była (ale zaznaczam, że tutaj odnoszę się do roli Magdaleny Łoś — Julii z Dubois nie widziałem).No więc było różowo. I o to chodziło — żeby było tak różowo, że aż ten róż staje się niebanalnym środkiem wyrazu. (A przynajm-niej mam nadzieję, że o

to chodziło). Na próżno oczywiście doszukiwać się tam nie wiadomo jak-ich intertekstualności czy stwierdzać, że świadomie dali rolę Romeo aktorowi, który dubbingował polską wersją High School Mu-sical. W zakończeniu z konieczności było tego różu mniej (oprócz płatków sypiących się na stygnące ciała dwojga głównych bo-haterów), wcześniej jeszc-ze skończyły się sprośne dowcipy Merkucja — i miałem wrażenie, że odtąd zaczynały się słabsze mo-menty. Do „Romea i Julii” trudno dopowiedzieć coś nowego — można podejść do tematu z pełną powagą i zaryzykować śmieszność bądź przekształcić oryginał prześmiewczo i narazić się na oburzenie poważnych widzów.

Masz inne zdanie? Chciałbyś się nim podzielić? Chciałbyś pomóc współtworzyć „Tytuł”? Czekamy na pole-miki pod adresem: [email protected]!

T: Jednak podczas występu

na Konkursie Piosenki An-

gielskiej zaprezentowaliście

własny utwór. Kto jest au-

torem tekstów?

P: Jeśli chodzi o muzykę,

tworzy ją Janek. Ja zajmuję

się tekstami.

T: Ile czasu poświęcacie na

próby?

P: Próby mamy w Ośrodku

Kultury w Bobolicach, gdzie

jest potrzebny nam sprzęt.

Gramy w piątki od 3 do 3,5

godziny.

T: Czy jest to jedynie wasze

hobby, czy może wiążecie z

muzyką swoją przyszłość?

Marzy wam się kariera „gwi-

azd rocka”?

J: Mamy nadzieję dostać się

na studia do Wrocławia i tam

kontynuować grę. Po matu-

rach planujemy nagranie

dema, wstępnie będą to 3

kawałki.

P: Ale jeśli chodzi o bycie

„gwiazdą rocka”, to uważam,

że w Polsce jest to naprawdę

trudne do zrealizowania.

Jeśli już, to musielibyśmy

spróbować za granicą.

T: W związku z nagraniem

dema, czy będzie można

znaleźć wasze kawałki w

sieci?

J: Myślę, że będzie to możliwe

na portalach typu myspace,

youtube.

T: Wasz występ podczas

Konkursu Piosenki Angiel-

skiej okazał się być wielkim

sukcesem. Jak wy to odbi-

eracie? Macie jakieś fanki w

szkole?

P: Bardzo się cieszymy,

że nasze wykonanie się

podobało. I chyba nic więcej

nie trzeba tu dodawać.

A jeśli chodzi o fanki to

rzeczywiście… powiedzmy, że

są pewne sygnały (śmiech).

Dawid: Do tej pory zawsze

graliśmy w Bobolicach,

a tam ludzie przychodzili

głównie przy okazji jakiegoś

festiwalu, a nie tylko dla nas.

Z resztą tam nasze wyko-

nanie oceniali najczęściej

członkowie rodziny i przy-

jaciele. A dzięki temu

występowi przekonaliśmy

się, że obcym nam ludziom

również podoba się to co ro-

bimy, to jak gramy.

A jeśli chodzi o fanki, to

ciężko powiedzieć. Nie odc-

zuwamy jakiejś większej

zmiany, za krótko nas jeszc-

ze znacie (śmiech).

T: A teraz pytanie specjalnie

dla żeńskiej części naszej

szkoły. Czy jesteście wolni?

D: Nie wszyscy (śmiech). Ja

na przykład jestem powolny.

P: Niektórzy po prostu

biegają szybciej!

T: Bardzo dziękuję wam za

rozmowę.

P: My również dziękujemy.

Zespół „Strutter” dopiero

zaczyna swoją muzyczną

karierę. Grupa ma jednak

potencjał, a chłopcy dużo

chęci do pracy nad swoim

warsztatem. Życzymy im

zatem wielu sukcesów i

światowej sławy. Kto wie,

może kiedyś będziecie

chwalić się przed znajomy-

mi, że chodziliście do jednej

szkoły z „gwiazdami rocka”.

4Tytuł \ kwiecień

dni języka angielskiego recenzje

13kwiecień / Tytuł

Shakespeare różem spowity

/ Tomek Korbak

„Nie ma nic do stracenia, gdy nikt nie zna nawet Twojego imienia. Nie ma nic do zyskania, a dni zdają się nie zmieniać”

Debiut Jana Ko-masy, „Sala Samobójców”,

jest niewątpliwym fenom-enem polskiego, jak i za-granicznego kina. Ogromy atut to, oprócz świetnej gry aktorskiej, bardzo ciężka, współczesna tematyka, której w tak bezpośredni sposób nie „dotknął” dotąd

żaden film.Akcja toczy się wokół 18-letniego Dominika, które-mu materialnie nie brak niczego. Nie ma jedynie oparcia w domu, ponieważ rodzice to lodowaci i skupi-eni na własnej pracy kari-

erowicze. Zbliżając się do matury, nastolatek zaczyna się zmieniać, poznawać siebie, a studniówka i jej późniejsze następstwa są jedynie katalizatorem kole-jnych tragicznych wydarzeń. Po internetowym upoko-

Nothing to lose

/ Katarzyna Jóźwiak

Page 5: Tytuł Nr 107

15? Grająca posłusznie w Scrabble, Twistera, dom-ino, śpiewająca piosen-ki pod dyktando pani? Dominik Parzych chyba nigdy nie był nastolatkiem. Albo ma bardzo krótką pamięć. Jedyną rozsądną osobą w artykule wydaje

się być przewodniczący Rady Gminy Świętajno Zygmunt Zbigniew Pam-puch, który szczerze wątpi w możliwość odpowied-niego zorganizowania czasu dla młodzieży, nie przez krnąbrnych nasto-latków jednak, a przez

niechęć nauczycieli do zaangażowania po godzi-nach pracy. Cóż, każdy kij ma dwa końce. Do-minikowi Parzychowi nie brakuje jednak zapału do ratowania świata, wzy-wa do „ratowania osób z tego bagna”. Jak Pan

chce to zrobić, Dominiku? Młodzież zdobędzie alko-hol w ten czy inny sposób i wypije go w lesie, opuszc-zonym budynku, domu kolegi. Niekoniecznie na przystanku.

12

Jest środa. Środa, czyli najbardziej przerażający dzień tygod-nia. Dlaczego? Wytłumaczę to tylko jednym, banal-nie prostym słowem: geografia. Teraz chyba już wszystko jasne. Wchodzę do szkoły, z rąk wypadają mi notatki o światowych konfliktach. Idę pod klasę, a tam, ku mojemu szczer-emu zaskoczeniu, zami-ast zwyczajowego: „Nic nie umiem”, wita mnie chóralne: „Gdzie masz coś czerwonego?”. Jest środa, szesnasty dzień marca. Finał Licealiady. I geografia nagle staje się jakaś taka prostsza, a już na pewno nie tak ważna, jak była jeszcze przed chwilą.

Oczywiście coś cz-erwonego na sobie miałam, jak większość szkoły. Jako osoba, która niemal co sobotę zasiada przed telewizorem w koszulce ulubionej drużyny, nie mam nic przeciwko taki-emu wspieraniu szkolnego zespołu. Choć zauważyłam, że nie każdemu ten pomysł przypadł do gustu i po korytarzach jak zwykle przewinęła się prawdziwa feeria barw, od bieli po granaty i czernie. Tego dnia nie dało się jednak nie dostrzec przewagi czer-

wieni, widocznej zwłaszcza już na hali, gdzie trybuny zostały zalane jej falą. Garstka gości z V LO im. Stanisława Lema bardzo wyróżniała się na naszym tle. Na salę weszłam kilka minut po rozpoczęciu star-cia, co oznaczało niestety jedynie możliwość zajęcia zaszczytnego miejsca na podłodze, ale przynajmniej ominęły mnie przedmec-zowe spekulacje. Wystarc-zy, że przez cały wtorek musiałam słuchać o tym, że

w finale nie mamy szans, a drużyna przeciwników ma ewidentnie najlepszy skład. Nie interesuję się jakoś specjalnie koszykówką i nie znam na tym zbyt do-brze, więc możliwe, że

tak było, ale ten brak wi-ary naprawdę ciężko mi zrozumieć. To trochę dzi-wne z góry zakładać, że nasza drużyna przegra. Wiara i odrobina opty-mizmu naprawdę czasami się opłaca i tym razem też tak było. Wrzawa na trybu-nach powodowana zdoby-waniem kolejnych punk-tów, a wreszcie końcowym zwycięstwem, rozwiała wszelkie wątpliwości dotyczące tego, kto był na boisku lepszy. Drużyna I LO okazała się najlepszą

ekipą w Koszalinie (co z przyjemnością wytykałam każdemu, kto jeszcze dzień wcześniej gorliwie zapewniał mnie, że nie mamy żadnych szans w finale) i awansowała do

kolejnego etapu rozgry-wek. Mecze, które odbywają się w naszej szkole to zawsze coś w rodzaju święta. Nie wspominając już o finale, do którego niektórzy przygotowują się w sposób naprawdę wyjątkowy - wystarczy wspomnieć chociażby o transparentach i pom-ponach, które w tym roku zagościły na trybunach. Sportowa rywalizacja budzi się nie tylko w tych kilku osobach, które biegają po boisku, ale również w wielu z tych, które siedzą wokół i z zaciśniętymi kciukami obserwują zmieniający się wynik. To dla nas niepow-tarzalna okazja by w jakiś sposób wesprzeć swoją szkołę, świetnie się przy tym bawiąc. Nie tylko dlat-ego, że może to oznaczać u s p r a w i e d l i w i o n ą nieobecność na lekcjach. Godziny spędzone na try-bunach obfitują w śmiech i mnóstwo pozytywnych emocji. Dlatego ja już nie mogę doczekać się przyszłorocznej Liceali-ady i mam nadzieję, że będę mogła wspominać ją równie dobrze, jak tę, która gościła na parkiecie Dubois w zeszłym miesiącu.

Tytuł \ kwiecień

felieton

/ Magdalena Rudnik

dni języka angielskiego

5kwiecień / Tytuł

Po zwycięstwo!

/ Anna Wołoszyn

Page 6: Tytuł Nr 107

zególnych par na „schodach miłości” są stałe i niezmi-enne. Przechodząc słynącym z miłosnych uścisków ko-rytarzem, niejednokrotnie widzę te same, przyklejone do siebie twarze i ludzi na pozycjach bojowych, czy może raczej… godowych? Tu i ówdzie zauważymy pos-platane kończyny, gdzie in-dziej zaś usłyszymy głośne mlaśnięcia. I tu pojawiają się kolejne spostrzeżenia- ta ma jakoś poczochrane włosy, ten znów chyba jest głodny… Albo po prostu lubi smak podkładu swojej dziew-czyny! Nie ma co, widok „zachęcający” do zjedze-nia drugiego śniadania! Pewne umiejętności trzeba trenować, oczywiście! Tylko dlaczego na oczach setek osób? Oglądanie takiej ohydy- i przy okazji czyichś migdałków- to z pewnością jakaś kara… W dodatku

zbiorowa, bo, przypomni-jmy- wszyscy musimy na to patrzeć!

Ławeczka

I jak tu zachować powagę, gdy na usta cisną się słowa „Darujcie!”? Wygląda jednak na to, że zakochańce z Dubois za nic mają na-pomnienia nauczycieli oraz jęki obrzydzenia przechod-niów. Oczywiście, nie ma nic złego w zauroczeniu, ale czy wszyscy w szkole muszą oglądać ich umizgi? A może by tak znaleźć nieco bardziej ustronne miejsce, ot, na przykład park? W końcu nadeszła wiosna, a wraz z nią aura nastrajająca do okazywania uczuć! Poza szkołą

felieton

11kwiecień / Tytuł

Niektórzy wciąż myślą, że mogą odkryć coś nowego. Na domi-ar złego są przekonani, że swoim natchnionym postępowaniem zbawiają ludzkość. Ja nazywam takie zachowanie syn-dromem Kolumba, tudzież Chrystusa. Do grona od-krywców Ameryki dołączył Dominik Parzych, redak-tor portalu internetowego wiadomości24.pl. W swoim artykule „Przystankersi” porusza temat wyklucia się nowej subkultury, do której należy młodzież pijąca na przystankach i gadająca o głupotach „na fazie”. Wyraźnie poruszony nowo

odkrytym zjawiskiem autor publikacji z pełną powagę twierdzi, że jest to problem rozpościerający swe macki na całą młodzież, dążącą do nieuniknionej „degra-dacji”. Technika przeba-dania rzekomej subkultury „przystankersów” objęta przez Parzycha jest wysoce niemiarodajna. Swój pocho-pny osąd młodzieży opiera on na rozmowie z jedną nastolatką występującą pod kryptonimem „Moni-ka” oraz obserwacji kilku pijanych wyrostków, przebywających w miejscu publicznym. Parzych sam tworzy problem z niczego, od dawna bowiem wiado-

mo, że młodzież pije, i to nie tylko w zaciszu własnych domów, podobnie jak dwudziesto-, trzydziesto-, czterdziestolatkowie i emeryci. Wielokrotnie miałam nieprzyjemność natknąć się w różnych punktach miasta na, jak ich nazywa Parzych, „żuli”, ale nie uważam, żebym zetknęła się z dopiero co wykluwającym się ruchem, dajmy na to, „alkohol-odziadkersów”. Dominik Parzych myli pojęcia i krzy-wdzi członków innych sub-kultur, nadając temu słowu znaczenia patologicznego. Subkultura to bowiem sk-upisko ludzi wyznających jakieś wartości, dzielących

pasje i mających określone cele – czy da się zatem tym mianem ochrzcić kilku nieletnich, sączących piwo na przystanku? Dodatkowo au-tor artykułu wykazał się wyciskającą łzy z oczu naiwnością. Na podstawie głosu „młodzieży” (czyli wypowiedzi Moniki) wysnuł wniosek, że młodzież nie piłaby tyle i nie spędzała cennego czasu na przys-tankach, gdyby mi-asto zorganizowało dla nich jakieś rozrywki, przykładowo w amfiteatrze czy szkole. Czy ktokolwiek z nas jest w stanie wyobrazić sobie młodzież spędzającą czas w szkole po godzinie

Ogłoszenie wyników XIII Rankingu Szkół Ponadg-imnazjalnych organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i „Perspektywy” za nami. Niektórzy odczuli to silnie, inni prawie wcale. Na „telewizorze” ze szczęśliwym numer-kiem pojawił się komunikat o miejscu, które zajęło I LO w Koszalinie – 37. w tak zwanym Nowym Rankingu (liczą się zarówno olimpiady, jak i matura), 33. w Rankingu Olimpijskim oraz drugie miejsce w województwie, zaraz za owianą wręcz mistyczną już sławą „Trzynastką”. Jest to

nasz sukces, czy może sromotna klęska? Kogo bardziej obchodzi wzbudzający kontrowersje Ranking: uczniów czy nauczycieli? I wreszcie: czy można Rankingowi wierzyć? Na te pytania usiłowałyśmy odpowiedzieć, przeprowadzając sondę wśród uczniów Dubois.Pytań było pięć, każde dotyczyło Rankingu i spraw z nim związanych. Ostatnie odwoływało się do inwencji twórc-zej i własnego zdania ankietowanych, wymagało bowiem napisania czegoś od siebie.

6Tytuł \ kwiecień

Szkolne potyczkiranking

Pytanie pierwsze dotyczyło roli, jaką mógł odegrać przy wyborze szkoły Ranking. Większość ankietowanych uc-zniów (45%) podaje, że miało inne powody, by przyjść do I LO. Ranking okazał się bardzo ważny jedynie dla 7% pytanych. 36% o Rankingu słyszała, można by więc przypuszczać, że wywarł on (choćby znikomy) wpływ na ich wybór. Zupełnie bez powodu Dubois wybrało 12% ankietowanych. Przypadki chodzą po ludziach

Następna była kwestia tego, jak widzimy nasze miejsce w Rankingu. Co zadziwiające, zdecydowana większość zareagowała surowo, bo wybrała opcję: „Schodzimy na psy!”. Czy potrzebne jest aż takie umartwianie się? A może będzie to skuteczna motywacja? Na szczęście 32% mówi, że to duże osiągnięcie – choć mogliśmy zajść wyżej. Trzecie miejsce (23%) zajmuje teza, że to wielki sukces szkoły. Tylko 2% uczniów żyje w nieświadomości i nie ma pojęcia, na czym polega Ranking ani co to w ogóle jest.

12% 7%

36%

45%

Nie, wybrałam/łem tę szkołę przez przy-padek

Tak, było to dla mnie bardzo ważne

Tak, słyszałam/łem o rankinguNie, miałam/łem inne powody

1. Czy wybierając Dubois kierowałaś/łeś się miejscem szkoły w rankingu?

/ Marta Bargieł

Władca przystankersów

Page 7: Tytuł Nr 107

że muszę wyjsc wcześniej bo moja partnerka wróci pózno z pracy a ktoś pow-inien wyprowadzić psa na spacer. Reakcje? Są pozyty-wne, myślę że wynika to właśnie z mojego natural-nego podejścia.

A.L.: Wśród członków rodz-iny również?

“Ż.K.”: Moja babcia modli się za mnie (śmiech), także na przykład przy okazji urodzin dostaję informacje, że wykupiła mszę za moje nawrócenie. Ale oprócz

babci reszta rodziny przyjęła spokojnie to, iż jestem lesbijką.

A.L.: Jest Pani młodą kobietą i nieodzownym element-em planów na przyszłość jest z pewnością założenie rodziny, stabilizacja i macierzyństwo. Co z tymi tematami?

“Ż.K.”: To jest otwarta kwes-tia, to znaczy ja na ten mo-ment nie jest gotowa na macierzyństwo. Nie chce-my z moją partnerką mieć dziecka z “wpadki”, zdaję

sobie sprawę, że trzeba w wychowanie włożyć wiele energii i zaplanować szereg działań. Mam czasami “fazy” i bardziej myślę o dziecku, ale z drugiej strony myślę o jego dobru, o tym że pójdzie do przedszkola i może spotkać się z różną reakcją wśród rówieśników, a na pewno nie chcę stwarzać mu przykrości.

A.L.: Wśród wielu negaty-wnych opinii na temat ho-moseksualizmu odnalazłam jedno zdanie, które wyróżnia się na tle innych, a miano-

wicie, że: “Każdy idiota potrafi podążać za naturą, ale czy nie jest prawdziwie wielką rzeczą powiedzieć kocham Cię tak bardzo, że złamię dla Ciebie wszystkie prawda przyrody?”.

“Ż.K.”: Zgadzam się z tym całkowicie. Trzeba pamiętać, że trudno wywalczyć jest w sobie taką pewność siebie, którą zapewnić może je-dynie akceptacja.

A.L.: Dziękuję za rozmowę.

“Ż.K.”: Dziękuję.

10Tytuł \ kwiecień

wywiad

Amory i zmory

ranking

7kwiecień / Tytuł

Próbowałyśmy również wybadać, jak uczniowie I LO postrzegają miarodajność Rankingu. Często pojawiają się głosy, jakoby nie odpowiadał on prawdziwemu obrazowi szkół, że liczą się matura, a nie Olimpijczycy… Społeczność Dubois odpowiedziała tu mniej katego-rycznie, niż w pytaniu drugim – prawie 70% przyznaje,

że Ranking jest potrzebny, choć nie niezbędny do pomiaru poziomu edukacji. Tylko 9% stwierdza, że to oszustwo, jednakże jeszcze mniej (bo 5%) całkowicie ufa Rankingowi. Na miejscu drugim plasuje się teza, że Ranking nie jest wiarygodny.

2. Co sądzisz o miejscu, które zajęło Dubois w tegorocznym Rankingu Szkół Średnich?

36%

2%

43%

32%

Schodzimy na psy!Uważam, że to wielki sukces szkoły

Mogło być lepiej, ale to i tak duże osiągnięcie

3. Co sądzisz o samym rankingu?

67%To pomocny, choć nie jedyny wyznacznik poziomu edukacji

5%9%

19%

Nie jest wiary-godny

To oszustwo!

Jest on wymierny i rzeczywiście oddaje poziom szkoły

Magia uczuć nie zawsze udziela się osobom postronnym

Miłość zwykle roz-kwita wiosną… Tak przyna-jmniej się mówi. Jednak w Dubois to gorące uczucie unosi się w powietrzu już od dawna. Więcej! Nic-zym mgła zawisło w jednym, konkretnym miejscu- ko-rytarzu na tyłach szkoły. Nic więc dziwnego, że obserwa-torzy szybko ochrzcili go mi-anem „schodów miłości”. Prywat(nie)

Codziennie od rana, przez wszystkie przerwy, na stopniach wiodących na szczyt szkoły rozsiadają się pary. Zamiast cieszyć się swoim towarzystwem na osobności, kilkanaście osób pokłada się i na schod-ach, i na sobie, najwyraźniej nic sobie nie robiąc ze świadków. Czułe słówka,

szepty, tak miłe dla za-kochanych, tracą wiele ze swego uroku, wypowiadane w towarzystwie znajomych,

całujących się na ich oc-zach. Gdzie tu miejsce na prywatność, czy roman-tyzm? Sprawa budzi pow-

szechne rozbawienie wśród uczniów i pracowników Dubois. To oczywiste, że sz-kolne pary trzymają się za ręce, wymieniają dyskretne pocałunki. Nie ma w tym - z mojego także punktu widze-nia- nic złego, ale właśnie słowo „dyskrecja” jest tut-aj kluczem. Być może w niektórych kulturach takie epatowanie uczuciami jest akceptowane, ba! Nawet pożądane, jednak tak lib-eralne podejście do oka-zywania czułości w szkole, jakie można zobaczyć na „schodach miłości”, byna-jmniej nie jest na miejscu.

Pokażmy się z różnych stron

Trudno właściwie powiedzieć, co jest w tym najgorsze- jawny ekshibic-jonizm, czy może wątpliwa estetyka owych obrazków? Co ciekawe, miejsca poszc-

Page 8: Tytuł Nr 107

Najbardziej interesujące oraz dające do myślenia okazało się pytanie piąte, ostatnie, otwarte! Co sądzicie o tak znaczącej różnicy pomiędzy I LO w Koszalinie a inny-mi liceami. Niektórzy z ankietowanych zostawili puste miejsce, za co zapewne trafią do czyśćca czy gdzieś tam. Większość stwierdzała, że nasze liceum jest wspaniałe i są dumni z należenia do wspólnoty ludzi inteligentnych i oryginalnych. Dwie osoby wyraziły głębokie oburze-nie niskim według nich miejscem szkoły i apelowały o „wzięcie się do roboty”. Wśród odpowiedzi znajdowały się też kwestie dość enigmatyczne, takie jak „ROCK-ET FUEL!”, „Jesteśmy kotami”, czy „Nie powiem wam”. Szokujący odsetek (aż 4%) ankietowanych mówi językami i z zadziwiającą determinacją twierdzi, że „Bronek sux” – cokolwiek to znaczy.

8Tytuł \ kwiecień

Od zawsze zadajemy sobie pytanie, kto jest bardziej zain-teresowany podnoszeniem poziomu w Dubois – ucznio-wie czy nauczyciele? Tak samo rzecz się ma z Rankingi-em. 55% pytanych wypowiedziało się, że według nich na miejscu w Rankingu zależy obu stronom. 22% orzekło, iż

to nauczyciele stoją za pragnieniem podnoszenia renomy Dubois. Aż 18% w ogóle nie obchodzi ta kwestia – może to i dobrze, mają mniej stresu w i tak już stresującym życiu pełnym pędzących tirów i krecich kopców. 5% zwala winę na współtowarzyszy niedoli, czyli innych uczniów.

/ Magdalena Rudnik Agnieszka Lewucha

ranking

Jesteśmy otwartym społeczeństwem, idziemy przecież z duchem czasu i ewolucja cywilizacyjna nas nie omija. Zmieniają się ludzie, zmienia się świat, dlatego też zmie-nia się nasze podejście do otaczającej rzeczywistości. A jednak słyszy się głosy: “Homoseksualizm to choro-ba”, “Gej równa się pedofil”, “To przeciwko naturze!!!”, a jednak określa się związek osób tej samej płci jako: anomalię, odstępstwo czy też chorobę, a jednak wciąż stereotypowe myślenie bier-ze górę nad tolerancją...Korzystając akcji zorgani-zowanej przez Koszalińską Bibliotekę Publiczną pod nazwą “Żywa książka”, miałam niepowtarzalną okazję porozmawiać z reprezentantką jednej z wielu dyskryminowanych współcześnie grup - osobą homoseksualną. Pogodna kobieta, dwudziestosied-miolatka, psycholożka i lesbijka udostępniła swoją “opowieść” również mnie - zaciekawionemu czytelnikowi.

Agnieszka Lewucha: W społeczeństwie krąży wiele prób interpretacji “homo-seksualizmu”, a jak Pani in-terpretuje to pojęcie?

“Żywa książka”: Ja bym przede wszystkim używała pojęcia “homoseksualność” a nie “homoseksualizm”, ze względu na skojarzenia końcówki “-izm” z choro-bami, a homoseksualność została wykreślona z listy chorób jakiś czas temu. To jest drobna, kosmety-czna zmiana, ale kreuje język. A jak ja zdefiniuję “homoseksualność”? Jako orientację psycho-seksualną związaną z pociągiem, atrakcyjnością osób tej samej płci.

A.L.: Często spotyka się negatywne opinie na temat homoseksualistów, określa się tę sytuację jako anomalię, chorobę, odmienność, odstępstwo od normy... Jak Pani ustosunkowuje się do takich wypowiedzi?

“Ż.K.”: Ja ustosunkowuję się tak samo jak Międzynarodowa Organizac-ja Zdrowia, która wykreśliła właśnie homoseksualność z listy chorób.

A.L.: Jednak społeczeństwo nadal nie popiera otwar-cie związków homoseksu-alnych.

“Ż.K.”: No tak, ja rozumiem, że zmiana społeczna wymaga

więcej czasu niż wykreślenie homoseksualności z listy chorób, jednak uważam, że trzeba dementować takie in-formacje, bo medyczne au-torytety, na które należy się powoływać, mówią o tym, iż nie jest to zaburzenie.

A.L.: A teraz mam prywatne pytanie, czy wierzy Pani w Boga? I jak ma się wiara do homoseksualności?

“Ż.K.”: Ja nie wierzę w dog-maty katolickie, wierzę w to, że każdy z nas ma w sobie potencjał boski, popychający do działania. Moje przeko-nanie religijne rozmija się z katolickim, raczej zmierzam w stronę buddyjskiej inter-pretacji istnienia jakiegoś boga.

A.L.: Pytam się dlatego o wiarę, bo nietrudno zauważyć, że wiele krytyki co do homoseksualistów po-chodzi właśnie od głęboko wierzących osób. Czy według Pani należy otwar-cie demonstrować i głośno przekonywać do tolerancji tej grupy ludzi, czy też lepiej cicho godzić się z odmien-nymi opiniami?

“Ż.K.”: Ja uważam, że wszyst-ko jest ważne. Komunikat na poziomie demonstracji

jest też formą oddziaływania zarówno na społeczeństwo, jak też na władze lokalne. Natomiast bardzo duże zmi-any poglądów zachodzą przy bezpośrednim kontakcie. Wciąż mało osób homosek-sualnych przyznaje się do swojej orientacji i otwarcie o tym mówi, dlatego też mało osób heteroseksualnych może powiedzieć, że ich zna. Pozostając w ukryciu jesteśmy postrzegani jako mała grupa, co powoduje stereotypowe myślenie wśród ludzi. W bezpośrednim kontakcie tolerancja wzrasta bo widzimy konkretnego człowieka a nie jakiś ogół, niezidentyfikowaną grupę, nieznaną “masę”...

A.L.: A więc z jakimi reakc-jami spotykała się Pani, mówiąc innym o swojej ori-entacji?

“Ż.K.”: Ja staram się mówić na luzie jak najbardziej potrafię, nie aranżuję poważnych rozmów z nowopoznanymi przyjaciółmi, że siadamy i ja ogłaszam: “Słuchaj, jestem lesbijką”. W tej chwili jestem w stałym związku i moja orientacja wychodzi w na-jzwyklejszych, życiowych sytuacjach, na przykład opowiadając co robiłam w weekend, czy tłumacząc się,

wywiad

9kwiecień / Tytuł

Wywalczyć pewność siebie

czyli rozmowa

z osobą homoseksualną

18%

55%22%

5%

A co mnie to obchodzi?

Zdecydowanie dla uczniów!

Sądzę, że na pozycji w Rankingu zależy zarówno uczniom, jak i nauczycielomTo głównie nauc-

zycielom zależy na renomie szkoły

4. Według Ciebie Ranking jest ważniejszy dla uczniów czy nauczycieli?