TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom...

16
te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*. W Warszawie: rocznie mb. 8, kwartalnie rub. 2. Z przesyłką pocztową: rocznie rub. 10, półrocznie rub. 5. Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą. Redaktor Wszechświata przyjmuje ze sprawami redakcyjneini codziennie od godziny 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi. Adres Redakcyi: MARSZAŁKOWSKA Nr. 118. IZOMORFIZM I WŁASNOŚCI FIZYCZNE MIESZANIN IZOMORFICZNYCH. Przeważną część związków chemicznych możemy otrzymać w stanie krystalicznym; w naturze kryształy również przeważają, wskutek czego'[mineralogia do^dziś jest ze- spolona z krystalografią. Gdy podziwiamy niezwykłą prawidłowość,Sharmonię, jaka pa- nuje w świecie kryształów, nasuwa się nam z konieczności “pytanie: co wywołuje te cud- ne formy; i nasamprzód przychodzi nam na myśl odpowiedź, że forma jest wyrazicielką składu chemicznego. Jest bowiem całkiem naturalną rzeczą, że zespalamy w umyśle naszym pojęcie krystalizacyi z postacią czą- steczki, jako cegiełki, z której gmach krysta- liczny jest zbudowany, a wszak na cząstecz- kę składają się atomy. To też już twórca krystalografii naukowej Ilaiiy podniósł tę kwestyę i orzekł, że każdy gatunek materyi posiada jednę jedyną, jemu tylko właściwą, formę krystaliczną. Pomimo stanowczości, z jaką Haiiy wypowiedział był swe zdanie, musiał jednak'przyznać, że ciała, należące do układu regularnego, stanowią odrębną grupę; boć tu jednakowe kształty posiadają tak różne od siebie związki, jak KC1, Cu20, KAI (S04)2 12H20 i t. d. Gdy przyszła na porządek dzienny kwestya kalcytu i arago- nitu (obadwa te ciała mają wzór Ca C03; kalcyt jednak należy do układu heksagonal- nego, aragonit zaś do rombowego), twierdził, że różnica w formach zależy od domieszki węglanu strontowego, zawartej w aragonicie pomimo, że rozbiór chemiczny domieszki tej w wielu razach nie wykazał. W 1821 Mitscher- lich ogłosił swoję klasyczną rozprawę: „O sto- sunku pomiędzy składem chemicznym a for- mą krystaliczną arsenianów i fosforanów141), w której dowiódł niezbicie, że arsen i fosfor, analogiczne pod względem chemicznym, nie wykazują w solach swych prawie żadnej różnicy co do formy krystalicznej. We wstę- pie powiada, że pierwotnie był zdania, że wogóle ciała, posiadające w cząsteczce jedna- kową liczbę atomów, mają ten sam kształt; jednak, badając różne siarczany doszedł do przekonania, że bezwzględnie nie można te- go powiedzieć, wówczas postanowił ugrupo- ! wać związki krystaliczne według ich składu atomowego i przekonać się w ten sposób o podobieństwie lub różnicy postaci. Bada- nie dowiodło, że „pewne pierwiastki w połą- czeniu z jednakową liczbą atomów jednego lub kilku identycznych pierwiastków mają własność wytwarzania jednakowych postaci l) Mitscherlich: „Uber das Verhaltniss zwi- schen der chemischen Zusammensetzung und der krystallform arseniksaurer und phospborsaurer Salze“. Ostwalds Klassiker. str. 4.

Transcript of TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom...

Page 1: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

t e 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII.

T Y G O D N I K P O P D L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y N A U KOM P R Z Y R O D N I C Z Y M .PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

W W arszaw ie: rocznie mb. 8 , kwartalnie rub. 2.Z p rzesyłką p o cz to w ą: rocznie rub. 10, półrocznie rub. 5.

Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata

i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Redaktor Wszechświata przyjmuje ze sprawami redakcyjneini codziennie od godziny 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.

A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A N r . 118.

IZ O M O R F IZ M I W Ł A S N O Ś C I F IZ Y C Z N E

M IE S Z A N IN IZ O M O R F IC Z N Y C H .

Przeważną część związków chemicznych możemy otrzymać w stanie krystalicznym; w naturze kryształy również przeważają, wskutek czego'[mineralogia do^dziś jest ze­spolona z krystalografią. Gdy podziwiamy niezwykłą prawidłowość,Sharmonię, jaka pa­nuje w świecie kryształów, nasuwa się nam z konieczności “pytanie: co wywołuje te cud­ne formy; i nasamprzód przychodzi nam na myśl odpowiedź, że forma jest wyrazicielką składu chemicznego. Jest bowiem całkiem naturalną rzeczą, że zespalamy w umyśle naszym pojęcie krystalizacyi z postacią czą­steczki, jako cegiełki, z której gmach krysta­liczny jest zbudowany, a wszak na cząstecz­kę składają się atomy. To też już twórca krystalografii naukowej Ilaiiy podniósł tę kwestyę i orzekł, że każdy gatunek materyi posiada jednę jedyną, jem u tylko właściwą, formę krystaliczną. Pomimo stanowczości, z jaką Haiiy wypowiedział był swe zdanie, musiał jednak 'przyznać, że ciała, należące do układu regularnego, stanowią odrębną grupę; boć tu jednakowe kształty posiadają tak różne od siebie związki, jak KC1, Cu20, KAI (S04)2 12H20 i t. d. Gdy przyszła na porządek dzienny kwestya kalcytu i arago-

nitu (obadwa te ciała mają wzór Ca C 0 3; kalcyt jednak należy do układu heksagonal­nego, aragonit zaś do rombowego), twierdził, że różnica w formach zależy od domieszki węglanu strontowego, zawartej w aragonicie pomimo, że rozbiór chemiczny domieszki tej w wielu razach nie wykazał. W 1821 Mitscher- lich ogłosił swoję klasyczną rozprawę: „O sto­sunku pomiędzy składem chemicznym a for­mą krystaliczną arsenianów i fosforanów141), w której dowiódł niezbicie, że arsen i fosfor, analogiczne pod względem chemicznym, nie wykazują w solach swych prawie żadnej różnicy co do formy krystalicznej. We wstę­pie powiada, że pierwotnie był zdania, że wogóle ciała, posiadające w cząsteczce jedna­kową liczbę atomów, mają ten sam kształt; jednak, badając różne siarczany doszedł do przekonania, że bezwzględnie nie można te­go powiedzieć, wówczas postanowił ugrupo-

! wać związki krystaliczne według ich składu atomowego i przekonać się w ten sposób o podobieństwie lub różnicy postaci. Bada­nie dowiodło, że „pewne pierwiastki w połą­czeniu z jednakową liczbą atomów jednego lub kilku identycznych pierwiastków mają własność wytwarzania jednakowych postaci

l) Mitscherlich: „U ber das V erhaltniss zwi- schen der chemischen Zusam mensetzung und der krystallform arseniksaurer und phospborsaurer Salze“ . Ostwalds K lassiker. str. 4.

Page 2: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

. 802 W SZEC H ŚW IA T M 51

krystalicznych i że pierwiastki z tego pun­ktu widzenia magą być podzielone na grupy. Gwoli dogodności..., mówi dalej Mitscher- lich, nazwałem pierwiastki, które należą do tej samej grupy, izomorficznemi“. Widzimy więc jak oględnie autor ten określa pojęcie izomorfizmu, poprzestając jedynie na stwier­dzeniu faktów i nie wysnuwając żadnych wniosków ogólnych. Oczy wistem jest, że po badaniach Mitscherlicha, poglądy Hauya straciły zupełnie podstawę; należy jednak przyznać, że kwestyą zależności form y od składu chemicznego została po dawnemu nierozstrzygniętą. Ooprawda, już Mitscher- lich w końcu swej rozprawy powraca znów do zdania, że wogóle związki o jednakowej liczbie atomów m ają identyczne postaci, dodając, że od przyszłych badań będzie zale­żało ustalenie lub obalenie tego poglądu. Twierdzenie to daje się zbić z łatwością; tak naprzykład siarczan potasu i siarczan sodu mają różne formy krystalograficzne. Gdyby zresztą forma ciała krystalicznego miała za­leżeć jedynie od liczby atomów, to w takim razie musiałoby być słusznem i twierdzenie odwrotne — mianowicie, że ciała o tej samej formie mają tę samę liczbę atomów. A cóż znaczyłaby w takim razie jednaka postać w solach potasowych i amonowych, np. (NH4))2S 04 i K 2S 0 4. Tak więc pogląd ten stanowczo nie wytrzym uje krytyki. P ra ­gnąc, bądź co bądź, nadać pojęciu o równo- postaciowości jakieś ogólniejsze znaczenie, wypowiadano twierdzenie, że wogóle związ­ki ze składem analogicznym m ają jednakowe postaci; lecz i to tw ierdzenie musi upaść, bo jakże mamy rozumieć chociażby to, że sód i potas należą pod tym względem do różnych grup. Tembardziej zaś nie będzie słusznem twierdzenie odwrotne, że ciała o jednej po­staci mają skład analogiczny. A jednak wielu autorów stosowało w tem właśnie zna­czeniu pojęcie o izomorfizmie i przez to pię­trzyły się przed nimi trudności nie do zwal­czenia. Tak np. Clark, chcąc w ytłum a­czyć jednakową postać krystaliczną Na2S 0 4 i Ba(Mn04)2, utrzymywał, że ciężar atom o­wy sodu należy podwoić. P ragnąc różne przypadki podciągnąć pod powzięte a priori prawidło, zmieniano ciężary atomowe, wpro­wadzano mnóstwo nowych pojęć, jak izo­morfizm polimeryczny, heteromerya, plezyo-

morfizm i t. p. ') W ten sposób pojęcie izomorfizmu gmatwało się coraz bardziej, tak, że niektórzy uważali za korzystniejsze zrzec się go całkiem, niż stosować je w tak mętnem znaczeniu, jakiego nabrało z bie­giem czasu.

Nie ulega wątpliwości, że kwestyą zależ­ności formy krystalicznej od składu jest po dziś dzień nierozstrzygniętą i na to używa­nie słowa izomorfizm lub jakiegokolwiek - bądź innego nie poradzi; ale jeżeli będziemy stosowali pojęcie to oględnie, nadając mu tę tylko treść, jaką mu nadawał pierwotnie sam Mitscherlich, to zyskamy tyle, że w jednem krótki em słowie zawrzemy bogaty zapas do­świadczenia.

Sole izomorficzne, w Mitscherlichowskiem znaczeniu tego słowa, posiadają tę włas­ność, że mogą się wykrystalizowywać z roz­tworów razem, tworząc t. zw. mieszaniny izomorficzne. Ostatnie nie podlegają pra­wu stałości stosunków, tak że, mieszając, naprzykład, w odpowiedniej ilości roztwory M gS047H20 i Z nS047H20 , możemy otrzy­mać cały szereg kryształów o składzie mie­szanym; kryształy takie będą wogóle miały skład nM gS047EL,0 -f mZnSO^JHjO (m in bę­dą to jakieś liczby całe). Kryształy te będą całkiem jednorodne i będą wywierały w ra­żenie określonych związków chemicznych. Tego rodzaju tw ory częste są w naturze, i takie minerały, jak oliwin, granaty, plagio- klazy stanowią właśnie mieszaniny izomor­ficzne. Rzecz ta przez długi czas nie była zrozumiała, więc nic dziwnego, że nawret Berthollet, opierając się na tego rodzaju faktach, dowodził bezpodstawności prawa stałości stosunków chemicznych.

Powstawanie mieszanin izomorficznych niektórzy uważali za probierz izomorfizmu wogóle (a zatem — i analogicznego składa chemicznego). Ale i tego rodzaju pogląd musi być przyjmowany nader oględnie, gdyż mieszaniny, między innemi, dają takie związ­k i , jak albit (Na Al Sis 0 8) i anortyt (Ca Al2 Si2 0 8) ; Lehmann zaś dowiódł ekspe­rymentalnie, że różne ciała organiczne, acz­kolwiek sobie pokrewne, lecz bardzo różniące

3) Patrz: A rzruni „Physikalische Chemie der K ry s ta lle“ str. 91— 93.

Page 3: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

JMŚ 51 W SZECHŚW IAT 803

się składem, mają formy jednakowe. Wobec tego powstawanie kryształów mieszanych nie stanowi nowego punktu wyjścia.

Bądź co bądź, tworzenie się mieszanin izomorficznych jest faktem niezaprzeczonym, który zasługuje na pilną uwagę. Nasuwają się nam tu następujące pytania: jakie są wła­sności materyi, stanowiącej kryształ miesza­ny, w stosunku do własności związków pro­stych, na mieszaninę izomorficzną się skła­dających; jak się układają w kryształach mieszanych stosunki eteru do materyi. Oba- dwa te pytania, szczególniej zaś ostatnie, są niezwykle ciekawe, gdyż wiążą się z naj- ogólniejszemi zagadnieniami chemii i fizyki. Badań na tem polu było wiele; najbardziej owocnemi okazały się poszukiwania Retger- sa, dotyczące ciężaru właściwego miesza­nin izomorficznych i doświadczenia Dufeta w dziedzinie własności optycznych tychże mieszanin. Retgers brał takie pary c ia ł : K 2S 0 4 i (N H 4)2S 0 4 , K 2A 1,(S04)42 4 H ,0 i TlaAlj (S04)4 24 H ,0 , K 2Mg (S04)2 6 H 20 i (NH4)2 Mg(S04)2 6H20. Mieszając roztwory nasycone tych związków w najrozmaitszych stosunkach otrzymywał dla każdej pary cały szereg kryształów mieszanych; oczywiście, że krańcowemi wyrazami tego szeregu były czyste związki, np. K 2S 0 4 i (NH4)2S04. Cię­żar właściwy należało mierzyć bardzo do­kładnie, do czwartego znaku dziesiętnego; w tym celu Retgers użył metody ciężkich cieczy; do CH2J 2 (c. wł. około 3,3) dodawał benzolu dopóty, dopóki kryształek, który poprzednio pływał po powierzchni cieczy nie pozostawał w niej w zawieszeniu; oczy­wiście, że ciężar właściwy cieczy był wów ­czas równy ciężarowi właściwemu kryształu. W ten sposób oznaczenie ciężaru właściwe­go ciała stałego sprowadzało się do oznacze­nia ciężaru właściwego cieczy, co, jak wia­domo, można wykonać bez porównania do­kładniej. W rezultacie Retgers doszedł do wniosku, że jeżeli przechodzimy od kryszta­łów ciała lżejszego do kryształów ciała cięż­szego przez cały szereg ogniw pośrednich, to w miarę jak w krysztale mieszanym ilość względna cząsteczek ciała cięższego się po­większa, wzrasta też i ciężar wł. mieszaniny izomorficznej. Przyrost ten jest ciągły i je­dnostajny. Matematycznie daje się to ująć we wzór następujący:

6 ,- P i 100 ao H-Cd

gdzie Cj i C2 są to ciężary właściwe poszcze­gólnych soli, C—ciężar właściwy mieszaniny, a„ procent objętości drugiego (cięższego) cia­ła w mieszaninie. Czytelnik obeznany nieco z geometryą analityczną z łatwością dostrze­że, że C = f (a0) i że funkcya ta jest liniowa. Odchylenia od tego prawa są w badaniach Retgersa niekiedy dość znaczne, większe niż możliwe błędy spostrzeżeń w mierzeniu cię­żaru właściwego. Zważyć jednak trzeba, że są one zarówno dodatnie, jak odjemne i to przemawia za tem, że pochodzą wogóle z ma­łej dokładności, jaką osiągamy w badaniu chemicznem składu kryształów mieszanych.

W dziedzinie badań własności optycznych mieszanin izomorficznych najbardziej pozy­tywne rezultaty otrzymał H. Dufet, skutkiem nader przejrzyście obmyślanych doświad- cyeń. Do badań swoich użył on substancyj posiadających: 1) analogiczny skład che­miczny, 2) jednakowe postaci krystaliczne,3) jednakowe rozmieszczenie głównych kie­runków optycznych, 4) zdolność tworzenia doskonałych, zupełnie jednorodnych, miesza­nin izomorficznych. Były niemi: M gS047H20; N iS047 H20; M gS047H20 i ZnS047H20.Kryształy związków tych należą do układu rombowego; optycznie są dwuosiowe i jako takie mają trzy zasadnicze współczynniki załamania. Dufet w swej pierwszej pracy zbadał zmienność średniego współczynnika załamania w zależności od składu kryształu mieszanego i tak samo, jak Retgers w spra­wie ciężaru właściwego znalazł, że współ­czynnik załam ania, który jest mniejszy w M gS047H20 , w miarę przyłączania się do tej substancyi siarczanu niklowego, wciąż wzrasta, że przyrost jest ciągły i jednostaj- ny. W yrażając to zapomocą wzoru, otrzy­mamy :

N = n + ( n 2 - n , ) - ^ -

N —współczynnik załamania mieszaniny; n, i n2 współcz. załamania pierwszej i dru­giej soli; p2-—procent cząsteczek drugiej soli w krysztale mieszanym. I znów, jak przed­tem, N = f (p2); funkcya ta jest oczywiście liniowa. W drugiej pracy Dufet stosuje je­szcze ogólniejszy punkt widzenia. Bierze on tym razem mieszaniny M gS 047 H 20

Page 4: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

804 W SZECH ŚW IA T J\|ó 51

i Z nS047H20; kryształy są dwuosiowe; ką t osi optycznych daje się, jak wiadomo, wy­razić w zależności matematycznej od głó­wnych współczynników załamania w kry­sztale. Otóż uczony francuski zbadał na- samprzód dokładnie współczynniki załama­nia substancyj zasadniczych, a w mieszani­nach mierzył kąt osi optycznych. Analizu­

jąc mieszaniny, można było na zasadzie po­wyższego prawa i .n a zasadzie znajomości współczynników załamania ciał zasadniczych obliczyć, jakie powinny być współczynniki główne w każdem poszczególnem ogniwie i stąd przejść do kąta osi optycznych. W y­niki pracy Dufeta przedstawia 'następująca tabliczka1):

S o l eProcent cząsteczek Zewnętrzny kąt osi opt.

RóżnicaM gS0,7H ,0 ZnS047H20 zmierzony obliczony

M gS047H20 .......................... 100 0 78»18' _ —Mieszanina 1-sza . . . . 80,8 19.2 76°55'30” 76458'' + 2'30"

2 ................. 75,B 24,5 76°36' 76°37' + 1'3 .................. 42,75 57,25 74°15' 74°16' 4-1'4 ................. 40,95 59,05 74°9' 74°8'40" - 0,20"5 ................. 29,8 70,2 73°1G' 73°17'20" + 1'20"

ZnS047H20 .......................... 0 100 70°57' — —

Różnice pomiędzy rezultatam i spostrzeże­nia i obliczenia są niesłychanie małe, jeżeli zważymy, jak małą dokładność daje mierze­nie kąta osi optycznych. Odchylenia od matematycznie wyrażonego praw a leżą cał­kowicie w granicach błędów spostrzeżenia. Późniejsze badania Focka, dokonane na in­nym materyale niezupełnie potwierdziły słuszność praw a Dufeta. Badania Focka noszą atoli na sobie widoczne cechy niedbal­stwa i dlatego zbytniej wagi nadawać im nie można. H iortdahl otrzymał rezultaty bardzo zgodne z prawem Dufeta. Zagadnie­niem tem zajmowali się w ostatnich czasach i inni uczeni i, chociaż kwestyi nie można uznać za rozstrzygniętą ostatecznie, przy­znać jednak należy, że badania takie, jak Dufeta, nie tylko dają nam ścisłe prawa zjawisk, ale budzą też nadzieję, że na tej dro­dze zdołamy wedrzeć się w tajniki ściślej­szych stosunków cząsteczek m ateryalnych z okalającym je eterem. Czy nadzieje tego rodzaju nie są płonne i czy dróżka ta na bez­drożach izomorfizmu utorowana nie zarośnie chwastami, przyszłość pokaże.

St. Landau.

’) Comptes rendus, t. 91. 1880 r.

FIZYOLOCIA PŁYW ANIA.

Tak zwana specyalna fizyologia mięśni we wszystkich podręcznikach traktow ana jest

J bardzo pobieżnie, jakkolwiek na to zupełnie i nie zasługuje; znajomość jej przyczynić się

może do wyjaśnienia wielu kwestyj biologi- j cznych, a przy tem posiada ona doniosłe zna­

czenie praktyczne, gdyż pozwala nam w spo­sób naukowy zdawać sobie sprawę z różnych ćwiczeń cielesnych, gimnastyki i t. d.

Często przez lekarzy zalecane pływanie jest jednym z najmniej pod względem fizyo- logicznym zbadanych rodzajów ruchu. K o­rzystając z pracy p. R. Du Bois-Reymonda pragnąłbym przedstawić jego fizyologię.

Podczas pływania ciało nasze w części znacznej pogrążone jest w wodzie, czyli w środowisku niezwykłem; przedewszystkiem

j więc trzeba zdać sobie sprawę, jaki wpływ ! wywiera wogóle zamaczanie ciała w wodzie,

choćby nie połączone z ruchami umożliwia- jącemi pływanie; następnie dopiero zwróci­my się do analizy tych ostatnich.

Działanie kąpieli można podzielić na kilka kategoryj; przedewszystkiem idą wpływy na­tury chemicznej, na które zwykle kładzie się znaczny nacisk, jakkolwiek kwestyą ta nie należy do ściśle zbadanych. Zresztą w ra ­zie badania wpływów chemicznych wody

Page 5: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

No 51 W SZECHŚW IAT 805

chodzi zwykle o wody specyalnego rodzaju,0 wody mineralne, to też w ogólnem rozpa­tryw aniu zjawisk pływania punkt ten może­my zupełnie opuścić.

Z kolei rozpatrzeć wypada wpływ termicz­ny wody, który ma znaczenie bardzo powa­żne, i może być podzielony na dwie katego­rye: wpływ bezpośredniej podniety termicz­nej, oraz zmienionego przewodnictwa ciepl­nego otoczenia. Obadwa rodzaje wpływów były już niejednokrotnie badane, mimo to szczególniej o znaczeniu bodźców termicz­nych nic pewnego powiedzieć nie można.

W każdym razie organizm ludzki w wo­dzie traci bardzo wiele ciepła, czterominuto- wa kąpiel o temp. 12° odbiera 100 kaloryj, to jest tyle, ile w powietrzu tracimy w prze­ciągu godziny. Te straty ciepła muszą być przez organizm wyrównane, a więc kąpiel pobudza do produkcyi ciepła. Nic też dzi­wnego, że krótki pobyt w wodzie zimnej większy ma wpływ, niż dłuższy nawet w let­niej.

Trzecia grupa wpływów kąpieli jest wy­woływana przez ciśnienie hydrostatyczne1 dotychczas mało bywa uwzględniana. Na pierwszy rzut oka może się ona wydać bar­dzo małą, wszak dopiero słup wody wyso­kości 10 m wywiera ciśnienie jednej atmos­fery. P rosty rachunek przekonywa nas je ­dnak, że jesteśmy w błędzie. W yobraźmy so­bie ciało człowieka zanurzone w wodzie w pozycyi pionowej aż po szyję; niech po­wierzchnia piersi i brzucha poruszana przez oddychanie będzie kwadratem, którego bok wynosi 25 cm. Na górnej jego granicy — koło szyi — ciśnienie równe jest 0; na dol­nej zaś wynosi ono 25 cm słupa wody. Śred­nie przeto ciśnienie będzie 12,5 cm. Ponie­waż powierzchnia kw adratu wynosi 625 cm3, więc ostatecznie ciśnienie ogólne będzie ró- wnem 8 leg, czyli będzie dośćznacznem. W y­obraźmy sobie, że na brzuchu i piersiach człowieka leżącego umieścimy worek ważący8 leg—a wtedy dopiero otrzymamy pojęcie | o znaczeniu ciśnienia wody na ciało ludzkie w niej zanurzone.

Ruch powierzchni piersi wykonywany ; podczas oddychania wynosi mniej więcej 1 cm, czyli za każdym oddechem wykonywamy pracę równą 0,08 kilogramometra; w stosun­ku do normalnej pracy wykonywanej przez l

mięśnie oddechowe nie jest to zbyt dużo, gdyż zwiększenie wynosi zaledwie 10% do 15$, w każdym jednak razie taki przyrost pracy ma znaczenie, jeżeli pływanie uważać będziemy za ćwiczenie cielesne, choćby dla­tego, że w żaden inny sposób nie możemy zmusić mięśni oddechowych do powiększenia

j swych wysiłków.Zapoznawszy się z wpływem, jaki na sze­

reg zjawisk fizyologicznych wywiera wprost zanurzenie ciała w wodzie czyli kąpiel, za-

i stanówmy się z kolei nad właściwemi rucha- j mi podczas pływania wykonywanemi. Samo

tylko utrzymywanie się na wodzie nie wy- j maga, jak wiadomo, prawie żadnych wysił­

ków, często nawet spotkać się można z twier- j dzeniem, że ciało ludzkie ma niższy od wo­

dy ciężar właściwy; nie jest to jednak pra- \ wdą, gdyż podług pomiarów najnowszych | ciężar właściwy ciała ludzkiego wynosi 1,03.| W razie jednak bardzo głębokiego wdechu

ciężar ciała naszego staje się mniejszym od ciężaru wody wypchniętej, i gdyby możli-

\ wem było przez czas dłuższy utrzymać takie | wypełnienie płuc powietrzem, to pływanie

odbywałoby się bez wszelkiej pracy z naszej strony. Całkowicie inaczej sprawa się przed­stawia, jeżeli podczas pływania chcemy na­dać sobie ruch postępowy; wtedy nawet dla osiągnięcia szybkości niewielkiej zmuszeni jesteśmy do znacznych wysiłów mięśnio­wych; pływanie zaś szybkie w czasie bardzo krótkim wyczerpuje zupełnie nawet ludzi nader silnych. Zachodzi więc pytanie, jak wielką pracę wykonywać trzeba w czasie pływania postępowego w wodzie. Odpowie­dzi zupełnie ścisłej dać nie potrafimy, ale w sposób przybliżony pracę tę zmierzyć mo­żna, oznaczając ilość jej potrzebną do cią­gnięcia z pomocą łódki ciała ludzkiego po wodzie z szybkością mniej więcej odpowia­dającą tej, jaką osiągnąć można pływając. W tym celu trzeba tylko przyczepić dyna- mometr samozapisujący do liny, ciągnącej ciało człowieka. Wobec szybkości 48 m na 60 sek. okazało się, że maximum napięcia liny odpowiada 9 leg-, krzywa kreślona przez dynamometr miała charakter falisty, gdyż łódka nie płynie zupełnie jednostajnie. Oko­liczność ta nietylko że nie zmniejsza zaufa­nia do rezultatów otrzymanych, ale owszem nawet je powiększa, a to dlatego, że i pod­

Page 6: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

806 w s z e c h ś w i a t .Ne 51

czas pływania ciało bywa popychane niejako skokami.

Praca przeto podczas pływania nie prze­kracza 9 kgm na 1 m drogi, a ponieważ 1 m w warunkach powyższych przebywano w 3/4 sek., więc sprawność wynosi 7,1 mkg/sek.

Podczas chodzenia z szybkością zwykłą (85 m na minutę) praca wykonywana wynosi 5,9 kgmlsek., praca przeto podczas pływania jest tylko o 13# większa od pracy pod­czas chodzenia. A jednak możemy z łatw o­ścią w ciągu dłuższego czasu iść z szybko­ścią nawet 100 m na minutę, a pływanie tak szybkie wyczerpie nasze siły już po kilku minutach. Na zasadzie tej sprzeczności do­chodzimy z łatwością do przekonania, że sa­me ruchy, wykonywane podczas pływania, wymagają znacznej pracy. W yobraźmy so­bie człowieka zawieszonego w powietrzu i poruszającego rękami i nogami tak, jak to czynić zwykliśmy podczas pływania, to w y­kona on pracę nie małą, jakkolwiek naprzód wcale się nie posunie. Obliczyć tę pracę nie jest rzeczą łatwą, ale można ją ocenić z po­mocą rozumowania bardzo prostego. P rzy­puśćmy, że ruch nóg ku tyłowi odbywa się z taką samą siłą, z jaką noga opada z pozy- cyi skurczonej pod piersiami, wtedy, rozumie się, praca wykonana podczas tego ruchu bę­dzie równa pracy siły ciężkości wykonanej podczas opadania nogi. W tym ostatnim razie środek ciężkości obniża się o 0,5 to, a oceniwszy ciężar obu nóg na 20 kg, otrzy­mamy pracę równą 10 kg. Ten jeden rachu­nek wykazuje nam, jak mało ekomicznym rodzajem ruchu jest pływanie; gdyż praca zużyta na poruszenie różnych części nasze­go ciała, większa jest od tej, która popycha całe ciało poprzez wodę. Grdybyśmy pod­czas pływania mogli poruszać kończynami powoli, wtenczas straty pracy byłyby znacz­nie mniejsze, ale wtedy pływanie samo było­by niemożliwem zupełnie. Opór wody wzra­sta proporcyonalnie do kw adratu prędkości, jeżeli przeto nogi szybko bardzo przesuw a­my to opór stawiany małej powierzchni sto­py może być większy od oporu stawianego całemu powoli się poruszającemu ciału.

Widzimy więc, że koniecznym warunkiem pływania są szybkie ruchy kończyn, co w y­maga pracy bardzo znacznej. Prócz tego po każdym ruchu nóg i rąk ku tyłowi następu­

je przyciąganie ich ku przodowi, co znacznie zwiększa sumę pracy zużytej.

Ciekawą jest rzeczą rozpatrzeć budowę zwierząt w wodzie żyjących z punktu widze­nia mechaniki pływania; przystosowanie do tego celu może być osiągnięte w sposób dwo­jaki; albo powierzchnia organu wprowadza­jącego w ruch ciało jest bardzo wielka wała sunku do powierzchni całego ciała, a więc nawet powolne ruchy mogą pchnąć zwierzę naprzód, albo masa kończyn jest tak małą że nawet szybkie ich ruchy odbywają się ze stosunkowo niewielkim nakładem pracy.

Za przykład tej ostatniej metody mogą służyć nogi płetwo wate ssaków morskich. Budowa kończyn człowieka bardzo jest dla pływania niekorzystna; pod tym względem żaba znajduje się w położeniu podobnem — to też u niej m uskulatura nóg rozwinęła się nader silnie. Zdaje się nawet, że umiejętność skakania jest dopiero następstwem życia wodnego—-to też ropucha jest skoczkiem da­leko gorszym od żaby wodnej. 8.

ALKOHOL I NERW Y.

Już w głębokiej starożytności znano do­brze niebezpieczeństwo nadużywania alko­holu. Sokrates, Plato i Arystoteles przypo­minali ciągle w swych pismach masom, że trzeźwość jest obowiązkiem każdego obywa­tela. Z pieśni Homera, z podań Eddy, czer­pali starożytni wiadomości o zabójczych sku­tkach wina. Przeczuwano nawet dziedzicz­ność alkoholizmu, co potwierdzają w zupeł­ności najnowsze badania naukowe, bo Li- kurg zabronił ustawodawczo stosunków mał­żeńskich w stanie odurzenia przez alkohol. Jakgdyby zgadywał wielki ten prawodaw­ca, że dzieci poczęte w chwili upojenia alko­holem nawet u ludzi zupełnie trzeźwych, od­znaczać się będą wadliwym rozwojem ciała, skłonnością do pijaństw a i rozmaitych cho­rób fizycznych i umysłowych. Najnowsze badania i liczne bardzo obserwacye potwier­dziły w zupełności ten pogląd. Ale mimo to wszystko, wielu mędrców starożytnych tole­rowało użycie wina, jeden mąż tylko swym potężnym umysłem ogarnął trafnie wszyst­kie nieszczęścia płynące z alkoholu, zrozu­miał, że on to jest źródłem upadku umysło­wego i materyalnego ludzkości i zabronił

Page 7: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

.Na 51 W SZECHŚW IAT 807

swemu ludowi wszelkiego używania napo­jów odurzający cli w imię Boga. Mężem tym był Mahomet, który słusznie uznał w alko­holu truciznę. Inn i mieli na widoku tylko dobre strony napojów odurzających; sądzili błędnie, że podnoszą one siłę fizyczną i du­chową, że wzmacniają wątły ustrój, dodają fantazyi siły twórczej, że produkują, utlenia­jąc się, w organizmie ciepło. Ale chemia i fizyologia zadały kłam tym wszystkim ilu- zyom o działaniu alkoholu. Nie wzmacnia on, ale chwilowo ekscytuje i daje złudzenie większej siły fizycznej, nie dodaje siły tw ór­czej, ale paraliżuje jasność i krytycyzm sądu, nie ogrzewa ciała, ale oziębia je raczej. Po napiciu się wódki doświadczamy rzeczywi­ście uczucia ciepła, ale zawdzięczamy je roz­szerzeniu naczyń krwionośnych i obfitszemu dopływowi krwi do powierzchni ciała. Zmie­rzenie tem peratury ciała wykazuje dokład­nie, że nie uległa ona bynajmniej podwyż­szeniu, a nawet obniżyła się nieznacznie. Wiemy dobrze, że pijani najprędzej marzną na mrozie, ponieważ upadają bezsilni i orga­nizm prędko traci zupełnie ciepło. Ścisłe ba­dania chemiczne i fizyologiczne wykazały z całą dokładnością naukową, że alkohol jest najpotężniejszym wrogiem komórki żywej, że podobnie jak eter i chloroform działa za­bójczo na protoplazmę tkanek, odbiera im sprawność żywotną i działa silnie odurza­jąco na układ nerwowy, a mianowicie na komórki szarej substancyi korowej mózgu, będącej, jak wiadomo, siedliskiem subtel­nych procesów psychicznych.

Myślano również, że alkohol działa ko­rzystnie na odżywianie, że zaoszczędza roz­pad białka i tłuszczu, i wskazywano, niby na dowód, utuczony wygląd pijaków. Ale i tu ­taj brano pozór za rzeczywistość. Alkohol, pochłaniając chciwie tlen i zmniejszając spra­wność żywotną komórki, przytłumia sprawy utleniania w ustroju, będące źródłem ciepła i siły i tem samem zaoszczędza tłuszcz. Ale zmniejszając utlenianie się tłuszczu, pozba­wia on ustrój niektórych ważnych ciał, które są właśnie wytworami utleniającego się tłu ­szczu. Tu należą: lecytyna, niezbędny skła­dnik każdej komórki, kwasy tłuszczowe i cholesteryna. Na to szkodliwe działanie alkoholu zwrócił uwagę znakomity nasz uczony prof. Marceli Nencki.

Ale widzimy jeszcze i inne złe skutki dla ustroju, wynikające właśnie z ograniczenia spraw utleniania i przemiany materyi. Zna­ną jest rzeczą, że pijacy zapadają bardzo czę­sto na podagrę i moczówkę cukrową (diabe- tes). Otóż pierwsza jest następstwem wadli­wego spalania się ciał białkowatych, czego wynikiem jest nagromadzenie się kwasu mo­czowego w stawach, diabetes zaś powstaje przez niedostateczne utlenianie się cukru, wskutek czego ukazuje się on w moczu. I tak widzimy jasno, że ta rzekoma poprawa odży­wiania ma swe źródło w podkopaniu naj­istotniejszych procesów życiowych i wytwa­rza tak poważne sprawy patologiczne, jak podagrę, cukrówkę i chorobliwą otyłość.

Powiedzieliśmy już wyżej, że alkohol, po­dobnie jak eter i chloroform, działa zabójczo na komórkę, że ją poraża i znieczula. Zauwa­żono u psów, którym podawano przez czas. dłuższy znaczne dawki rozcieńczonego alko­holu, że komórki żołądka uległy mętnemu i ziarnistemu zwyrodnieniu. Komórki wą­troby ulegają często u pijaków zwyrodnie­niu tłuszczowemu; lub też tkanka łączna bu­ja nadmiernie, wskutek czego powstaje za­nik miąższu, tego ważnego dla życia organu i tak zwana marskość wątroby. Szcze­gólniej picie wódki jest przyczyną tych spraw zwyradniających w komórkach, na co już dawniej zwrócili uwagę badacze nie­mieccy.

Wiemy dobrze, jak długo medycyna łu ­dziła się o istotnej wartości alkoholu, aż jej z pomocą przyszły badania doświadczalne i laboratoryjne. W e wszystkich dłużej trw a­jących chorobach gorączkowych podawano w dużych ilościach alkohol, by zapobiedz wyczerpaniu się serca, by podnieść słabnącą sprawność układu nerwowego, by zaoszczę­dzić rozpad białka i tłuszczu i podnieść od­żywianie chorego. Nikt nie przypuszczał, jak się szkodzi w ten sposób choremu ustro­jowi, zwłaszcza podając alkohol przez czas dłuższy! Zapominano, niestety, o tem, że do zatrucia krwi, wywołanego przez bakte- rye chorobotwórcze i produkty ich przemia­ny materyi, dołączamy sami nowe zatrucie organizmu przez największego wroga żywej komórki, przez alkohol, wywołującego zwy­rodnienie najważniejszych dla życia orga­nów.

Page 8: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

808 jNś 51

Długiego czasu trzeba było, aż uznano tę prawdę! Niedawno dopiero nastąpił gw ał­towny zwrot przeciwko alkoholowi, ogło­szono go słusznie za największego wroga ludzkości, bo za cenę chwilowego tylko pod­niecenia, poraża serce, poraża mózg, organ naszej inteligencyi, upośledza myślenie, pod­kopuje stopniowo siłę woli i charakteru, odbiera nakoniec ochotę do pracy i spełnia­nia podniosłych celów życia! Sądzono ró­wnież dawniej, że tylko wielkie ilości alko­holu są dla ustroju szkodliwe; nowe badania wykazują, że i to było zupełnie błędne za­patrywanie. I małe dawki alkoholu, ale co­dziennie i systematycznie używane, wywie­rają właśnie szkodliwy wpływ na ustrój, sprowadzając zwyrodnienie mięśnia serco­wego i naczyń krwionośnych, znane w nau­ce pod nazwiskiem miażdżycy tętnic. Alko­holowi, jak wielu innym truciznom, np. na­parstnicy (digitalis) właściwem jest tak zwa­ne działanie kumulacyjne (zbiorowe); w ten sposób skutki małych jego ilości sumują się i wywołują działanie zbiorowe. Tę włsność alkoholu udowodnił doświadczalnie w labo- ratoryum prof. Kraepelina uczeń jego Smith, a i inni badacze ostrzegają przed zbiorowemi skutkami małych, ale systematycznie uży­wanych ilości alkoholu.

Nadto przekonywamy się, że alkohol, zmniejszając odporność ustroju, czyni go podatniej szym na zakażenie. Człowiek musi staczać zawziętą walkę z otaczającym go światem drobnoustrojów chorobotwórczych; zdrowy organizm wychodzi z tej walki po większej części zwycięzko, ale osłabiony ule­ga temu niewidzialnemu, ale tem niebezpie­czniejszemu światowi bakteryj. P ijak ulega najprędzej chorobom zakaźnym, które przy­bierają u niego ciężką formę. Zwracam tu ­taj z naciskiem uwagę na ten fakt, ponieważ szerokie masy, w czasie panujących epidemij, w celu zabezpieczenia się od zakażenia, ucie­kają się zwykle do alkoholu. Przypomnę tu ­taj o nowych a tak interesujących badaniach uczonych, wykazujących, że odporność ustro ­ju na choroby zakaźne zależy od działalności pewnej grupy komórek, zwanych fagocyta- mi, które są obdarzone zdolnością pochła­niania i strawiania bakteryj zakażających ustrój. „Ażeby sprawa ta, zwana fagocyto- zą, nastąpić mogła, mówi w swej cennej

pracy prof. Kiecki *), potrzeba przedewszyst­kiem, ażeby owe komórki do drobnoustrojów się zbliżyły, co przy normalnej wrażliwości fagocytów na jady bakteryjne zachodzi przez wchodzące tu taj w grę siły przyciągające, stanowiące t. zw. chemotaxis positiva, zja­wisko bardzo szeroko w przyrodzie rozpo­wszechnione, analogiczne z geotropizmem, heliotropizmem, reotropizmem i innemi zja­wiskami tego rzędu, otóż alkohol, jak to wy­kazały badania Massarta i K. Bordeta, po­dobnie jak inne narkotyki, np. opium, upo­śledza ową chemotaxis, a przez to osłabia obronę od zarazków, jaką w ustroju stano­wią fagocyty “. Tak więc wstrzemięźliwość od alkoholu ułatwia ustrojowi walkę z cho­robami zakaźnemi. Obserwacya wykazuje, że pijacy um ierają bardzo często na zapale­nie płuc wskutek paraliżu serca, którego włókna mięśniowo pod wpływem alkoholu uległy zwyrodnieniu tłuszczowemu. Delear- de przytacza bardzo ciekawy fakt tego ro ­dzaju. Alkoholik ukąszony przez psa wście­kłego, leczony w instytucie Pasteura, pomi­mo leczenia zmarł, chłopiec zaś ukąszony w tym samym czasie i przez tego samego psa, wyzdrowiał.

Ale najjaskrawszem jest działanie alko­holu na układ nerwowy, a mianowicie na nasz mózg. Jest on niewątpliwie najzgu- bniejszym jadem nerwowym, obniżającym już w małych ilościach sprawność umysło­wą. Alkohol nie podnosi siły duchowej, ale już w małych dawkach ją upośledza; subtel­ne procesy psychiczne ulegają opóźnieniu i zahamowaniu przez działanie alkoholu. Pracujący umysłowo powinien hołdować trzeźwości bezwzględnej, ponieważ alkohol jest trucizną dla mózgu. W spomnę tutaj o tak ciekawych i ważnych pracach laborato- ryjnych prof. Kraepelina w Heidelbergu, które wykazały, że już 8 g alkoholu utrudnia pracę umysłową, osłabia zdolność do tworze­nia kojarzeń i zmniejsza pamięć doznanych wrażeń Rachowanie, pojmowanie, zdolność skoncentrowania uwagi na jednym przed­miocie, naprzód cierpią pod wpływem wy­skoku, przyczem pracujący umysłowo subje- ktywnie doznaje uczucia, że praca idzie prędzej i dokładniej. Zasługuje przytem na

!) Alkoholizm i antyalkoholizm . S tr. 18, 1904.

Page 9: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

Ne 51 w s z e c h ś w i a t 809

baczną uwagę, że pod wpływem nieznacz­nych dawek alkoholu, wskutek postępują­cego porażenia komórek mózgowych, cierpią już wcześnie jasność i logiczność sądu. Już w pierwszem stadyum odurzenia wyskokiem nie jesteśmy zdolni do krytycznego sądu, do trafnego ocenienia stosunków, dokładnego zmierzenia trudności, wszystko zdaje się być łatwem, a życie całe pełne powabu igraszką...

Osiągamy tak łatwo ideały i marzenia młodości, ale, niestety, ten różowy pogląd na świat jest tylko wynikiem zahamowania myślenia, krytyki i realnego poglądu. To podniesione samopoczucie, wrażenie subjek- tywne większej siły duchowej i fizycznej, to oszukiwanie jednem słowem samego siebie, jest istotną przyczyną, dlaczego ludzie ucie- j

kają się do alkoholu i szukają zapomnienia trosk i kłopotów na dnie kieliszka.

Nadto badania doświadczalne prof. Krae- j pelina wykazały niezbicie, że znużenie, wy­stępujące wskutek pracy umysłowej, przy­chodzi prędzej po alkoholu, niż na trzeźwo. Odczytywanie sylab po dawkach nie przeno­szących 20—30 g, szło z początku lepiej, po­tem gorzej; po dawkach większych odczyty­wanie szło z samego początku gorzej.

Działanie alkoholu jest tem szkodliwsze, im więcej umysł jest znużony i wyczerpany; j

zwiększa on w każdym razie łatwe wyczer- j

pywanie się mózgu. Badania te wykazują, jak szkodzą swej twórczości umysłowej ci, którzy dla usunięcia przykrego uczucia zmę­czenia i wyczerpania duchowego, uciekają się do koniaku, mocnych win i t. d.; spokój odpoczynek i sen długi usuną napewno prę. i

dzej zmęczenie, aniżeli wyskok. Tradycyo- i nalny zwyczaj u nas pijania wódki przed obiadem i piwa podczas jedzenia sprawia, że po obiedzie jesteśmy ociężali, senni i niezdol­ni do pracy umysłowej. Alkohol nie pobudza trawienia, ale je upośledza, ścinając ciała białkowate; lekkość i świeżość umysłowa to­warzyszyć nam będzie i po obiedzie, ale zje­dzonym bez alkoholu. Bo, powtarzamy, z badań szkoły Kraepelinowskiej jasno wy­nika, że ilość alkoholu, zawarta w 2—3 kie­liszkach wódki, upośledza w wysokim sto­pniu czynności psychiczne; w 3 kieliszkach wódki zawierającej średnio 40 — 50# al­koholu, przyjmujemy 45 g czystego wyskoku.

Świeże doświadczenia Ridgego wykazały,

że alkohol już w małych dawkach upośledza wrażliwość zmysłów; już po 4—8 g alkoholu zmniejsza się bystrość wzroku, ostrość słu­chu i czułość dotyku; wrażenia zmysłowe, stanowiące źródło dla naszych procesów psy­chicznych, stają-się niepewne. W okolicach, gdzie mieszkańcy zajmują się hodowlą wina, lekarze słyszą częste skargi pacyentów, żo wzrok zaczyna im niedopisywać, że przed­mioty przedstawiają się im jakby zamglone, rozlane. W takich razach ginie wrażliwość na barwy, przedmioty drżą i ruszają się, a czyta­nie jest w wysokim stopniu utrudnione i ty l­ko wtenczas możliwe, gdy druk jest wielki. W ostatniej swej pracy dr. Ernest Riidin ‘) słusznie zwraca uwagę na niebezpieczeństwo dla ogółu, wynikające z używania chociażby małych dawek alkoholu w czasie pełnienia służby przez maszynistów kolejowych, gdyż życie tylu ludzi zależy właśnie od dokładnej czynności ich zmysłów i wierności spostrze­żeń. Badania naukowe o działaniu alkoholu prowadzą do wniosku, że państwo ma prawo żądać bezwzględnej trzeźwości od maszyni­stów kolejowych. Koniecznem jest pou­czenie dokładne tej sfery funkeyonaryuszów kolejowych o następstwach używania alko­holu, przytępiającego wyraźnie wrażliwość zmysłów. Dr. Riidin, jeden z uczniów prof. Kraepelina zwraca również uwagę, że i ze­znania świadków przed sądem przedstawiać mogą wątpliwą wartość, w razie używania przez świadka alkoholu, prowadzącego do niedokładności obserwacyi i niepewności w zapamiętaniu faktów, od których praw­dziwego opisu zależy często wynik sprawy. Słusznie też prof. W. S te rn 2) akcentuje, że świadkowie, którzy podczas obserwacyi czy­nu, o którym zeznają przed sądem, pozosta­wali pod wpływem alkoholu, nie powinni być dopuszczani do przysięgi.

Widzimy tedy, jak funkeyonowanie całej maszyny społecznej cierpieć musi pod wpły­wem działania alkoholu, obniżającego do­kładność wszystkich procesów intelektual­nych.

W ostrem zatruciu alkoholem na pierw-

*) Dr. E rn s t Riidin: Auffassung und Merk- fahigkeit u d te r Alkohol w irkung. Psycholog. Ar- beiten 1902.

2) Prof. W . Stern: Z ur Psychologie der Zeuge- | naussage. 1902.

Page 10: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

810 W SZECH ŚW IA T M 61

szym planie stoją więc zjawiska mózgowe: z jednej strony obserwować możemy działa­nie odurzające (narkotyczne), polegające na obniżeniu pewnych czynności duchowych, a z drugiej—wzmożenie popędu do ruchów i czynu. Dlatego to pod wpływem alkoholu decydujemy się szybko na wykonanie jakie­goś kroku, jakiegobyśmy po dokładnej roz­wadze nigdy nie wykonali. W czasie odurze­nia przez wyskok zwiększa się również i sug- gestyjność naszego mózgu, tak, że łatwo wy­konać możemy czyn jakiś bez należytej świa­domości jego doniosłości. W większych ilo­ściach alkohol zmniejsza odrazu, to jest bez pierwiastkowego pobudzenia, czynność mó­zgu, mlecza pacierzowego i rdzenia przedłu­żonego. W dużych ilościach znosi zupełnie funkcye tych organów, stan odurzenia się zwiększa, świadomość znika, układ mięśnio­wy ulega osłabieniu. Wobec bardzo dużych ilości giną odruchy, rdzeń przedłużony, w którym pomieszczone są ośrodki dla tak ważnych spraw oddychania i działalności serca, przestaje funkcyonować i następuje śmierć.

Na jednę jeszcze ważną okoliczność zwró­cić musimy uwagę, a mianowicie, że odu­rzające działanie na układ nerwowy nie dla wszystkich gatunków alkoholu jest jedna­kowe. W pływ odurzający alkoholu jest tem znaczniejszy, im większa w nim zawartość węgla. Dla porównania składu podajemy wzory chemiczne różnych alkoholów homo­logicznych :

Alkohol metylowy . . . . CH40» e ty lo w y ......................C2H60„ propylowy . . . . C3H80„ butylowy . . . . C4H 10O„ amylowy . . . . C3H 120„ heksylowy . . . . C6H l40.

Alkohol metylowy i etylowy należą do lżejszych gatunków wyskoku, pozostałe zaś do cięższych. Znakomity badacz francuski, R abu teau , któremu zawdzięczamy szereg pięknych prac, dotyczących naszego przed­miotu, robiąc doświadczenia na żabach z al­koholem butylowym, amylowym i propylo­wym, przekonał się dokładnie o słuszności twierdzeń Richardsona co do niejednakowe­go stopnia ich własności trujących. Doświad­czenia wykazały bowiem, że alkohol amylo­wy działał na żaby 15 razy silniej aniżeli

! etylowy, 3—4 razy zaś silniej aniżeli buty­lowy. Przeprowadziwszy odpowiedni szereg

i doświadczeń na samym sobie, Rabuteau prze­konał się, że alkohol etylowy działał znacz­nie mniej trująco od amylowego. Gdy 0,5 g pierwszego przyjęte w winie nie sprowadziło absolutnie żadnych zaburzeń, taka sama ilość alkoholu amylowego sprowadziła znaczne odrętwienie i odurzenie, uczucie ściskania w skroniach i znaczne osłabienie. W ordyna- ryjnych, żle oczyszczonych gatunkach wódki znajdują się właśnie znaczne ilości alkoholu

j amylowego, butylowego i heksylowego, dzia­łających tak trująco na układ nerwowy. Wszyscy badacze zwracają uwagę na ogro­m ną szkodliwość wódki, zwłaszcza pędzonej z ziemniaków; prof. Ziehen, znany psychiatra z Jeny, uważa ją za głównego sprawcę cho­rób umysłowych, a prof. Mendel z Berlina

; twierdzi również, że wódka ma najsilniejszy wpływ na powstawanie obłędu pijackiego. W tych krajach alkoholizm gra niewątpli­wie najważniejszą rolę, gdzie wódka stanowi zwykłą używkę robotnika. Należałoby więc przedewszystkiem bronić go od wódki; piwo naprzykład, jako zawierające znacznie mniej alkoholu, nie jest tak szkodliwe dla ustroju i zawiera w sobie części pożywne. Naznaczyć wypada, że nadużywanie, alkoholu stanowi jednę z ważniejszych przyczyn chorób um y­słowych; zwłaszcza wódka napełnia szpitale obłąkanymi i wywołuje najcięższe formy chorób umysłowych.

A teraz słówko należy powiedzieć o losach alkoholu w ustroju. W należytej koncen­tracyi alkohol zabija tkankę, odbierając jej chciwie wodę; z roztworów ścina ciała biał­kowate. W szystkie komórki potrzebują do swego istnienia wody; mogą one żyć tylko w stanie napojenia. Znaczna część alkoholu spala (utlenia) się w tkankach na dwutlenek węgla i wodę; mała zaś ilość tylko ulatnia się z oddechem i wydziela się w stanie nie­zmienionym w moczu. Ciekawe bardzo po­szukiwania Danilewskiego i Friedmana wy­kazały z całą ścisłością, że mózg najsilniej wchłania alkohol ze krwi, już mniej wątroba, a najmniej mięśnie. Nadto, co jest również bardzo ważne, to fakt, że systematyczne cho­ciażby w małych ilościach używanie alkoho­lu wywołuje poważne zmiany w naczyniach mózgowych, przez co cierpieć musi i odży-

Page 11: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

jYo 51 W SZECHŚW IAT 811

wianie samego mózgu. Najnowsze badania \ Petrowa o wpływie alkoholu na naczynia ! krwionośne wykazują, że pod jego wpływem cierpią najwięcej naczynia włoskowate mó- ! zgu i wątroby. Jak zaś szkodliwie alkohol działa na komórki mózgowe, dowodzą ba­dania doświadczalne, dokonane przez uczo­nego anatoma Nissla na królikach: otóż po zatruciu zwierząt przez dni kilka większemi ilościami alkoholu, badanie wykryło zanik i rozpad znacznej części komórek mózgo­wych, jądro było wybitnie zmniejszone, nie­które komórki uległy zwyrodnieniu tłuszczo­wemu. Podkładem więc anatomicznym owych zmian w inteligencyi i usposobieniu etycz- nem, tak często obserwowanych u pijaków, jest zanik mózgu.

Nadto ciekawym bardzo dla każdego przy­rodnika faktem jest, że pijaństwo przenosi się na potomstwo i wywołuje u niego upo­śledzenie układu nerwowego. Pijacy płodzą bardzo często idyotów, ludzi ograniczonych um ysłowo, ze skłonnościami do zbrodni i przestępstw. U dzieci pijaków spotykamy bardzo często objawy zwyrodnienia, wadliwy rozwój mózgowia, lwią paszczę, wodogłowie i t. d. Podobne zniekształcenia i objawy wstrzymanego rozwoju cielesnego otrzyma­no sztucznie u potomstwa zwierząt chronicz­nie alkoholem zatruwanych. Pisklęta wy­klute z jajek, do których wstrzykiwano al­kohol, okazywały zawsze potworności, brak pazurów, rozdwojenia kości palców i t. d. Je ­żeli do ziemi doniczki z rośliną Impatiens suł­tani dolewać będziemy b% roztwór alkoholu, liście żółkną jak w jesieni i opadają a ro­ślina zamiera.

Dr. Władysław Chodecki.

TOWARZYSTWO OGRODNICZE W ARSZAW SKIE.

Dnia 24 listopada odbyło się posiedzenie Ko- misyi P rzyrodniczej w lokalu Tow. Ogrodn. (ul. B agatela N? 3) o godzinie 7 !/ s wieczorem pod przewodnictwem prof. H. H oyera w obecności 37 osób. P rotokół z posiedzenia poprzedniego od­czytano i przyjęto, poczem prof. H. H oyer wygło­sił rzecz „O metafizyce w przyrodoznaw stw ie4* (ob. .No 49 W szechśw iata). Następnie p. K azi­mierz Białaszewicz przedstaw ił w yniki swych b a­dań nad budow ą parzydełek u stu łb i (H ydra fusca i H . grisea).

Skreśliw szy w ogólnych zarysach budow ę ana­tomiczną i histologiczną ciała stułbi, autor zazna­czył b rak ścisłej terminologii, dotyczącej tkanki parzydełkow ej i przeszedł do spostrzeżeń wła­snych.

Przedewszystkiem stw ierdził obecność dwu ścian w pęcherzyku parzydełkowym , przylegają­cych ściśle do siebie.

Oprócz wydzieliny wewnątrzpęcherzykowej, zapomocą m etody barw ienia za życia autor wyka-

I zał obecność wydzieliny w ew nątrzrurkow ej od­miennej od poprzedniej.

Prążkowatość części stożkowej knidoblastu (konisches Aufsatz Schneidra) nie dowodzi sfał­dowania tej części komórki parzydełkowej (co przypuszczali Schneider i Grenaeher), lecz są to poprostu w łókienka, zaczynające się zgrubieniam i w górnej części oddziału stożkowego knidoblastu przebiegające następnie wzdłuż otoczki protoplaz- matycznej i ogniskujące się w dolnej części kni­doblastu.

Obecność włókienek tych daje się wykazać za- potnocą zmodyfikowanej przez prelegenta metody Apathyego.

W yrostk i knidoblastów komórek, zawierają­cych małe owalne parzydełka, nie pozostają w ża­dnym związku z błoną podstawową, lecz grupują się w obrębie komórek nabłonkowo-mięśniowych

; koło włókien mięśniowych, stykając się swemi końcami wolnemi z powierzchnią włókien.

Posiedzenie zakończone zostało na przedstaw ie- | niu przez sekretarza K. Kulwiecia: 1) korzenia | i dolnej części pnia jabłoni, pociętych jak dłutem i przez t. zw. szczura wodnego (Arvicola (Paludico- | la) Amphibius]; 2) krzew u róży, k tóry korzeniem

przerósł na wylot łupinę orzecha włoskiego i 3) przyw ieziony z M orskiego Oka okaz skały

1 wapiennej, porysowany w różnych k ierunkach— przypuszczalnie przez lodowiec.

K. K-ć.

KRONIKA NAUKOWA.

— Fonograf elektrochemiczny. Fonograf i m agnetyczny obmyślony przez Poulsena, wzbu- j dził żywe zainteresowanie w kołach fizyków nie

ty le ze w zględu na niezm ierną czystość, z jaką odtw arza mowę, ile z powodu oryginalności za-

j sady, na k tórej opiera się jego działanie. Zam iast i odkształceń mechanicznych, występujących w fo­

nografie Edisona, Poulsen używa zmian magne- I tycznych, k tó re pod wpływem prądów mikrofo- I nicznych pow stają w ośrodku, łatw o dającym się ; magnesować, mianowicie w stali.

Otóż, je s t rzeczą oczywistą, że naogół każdo | zjawisko, pociągające za sobą jakąś zmianę trw a­

łą, proporcyonalną do sku tku fal głosowych, mo- | że być użyte w charakterze zasady fonograficznej, j W ziąwszy w tym celu np. elektryzacyę izolato­

rów, możnaby urzeczyw istnić układ elek trosta tjr-

Page 12: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

812 W SZECH ŚW IAT JSJo 51

czny, analogiczny z przyrządem elek trom agnety ­cznym Poulsena.

Opierając się na tem samem rozumowaniu, N ernst z G etyngi zbudow ał fonograf elektroche­miczny, w którym zużytkow ał zm iany trw ałe, w ytw arzane na elektrodzie przez p rąd y galw ani­czne, a mówiąc ściślej — przez polaryzacyę gal­waniczną. Do tego celu służyło następujące urządzenie. P latynow a w stęga bez końca, naw i­nięta na dw a walce i przesuw ająca się autom aty­cznie, polaryzuje się galwanicznie pod działaniem prądów galwanicznych. Poniew aż polaryzacya zmienna, w ytw arzana przez w ahania prądu, po­w inna w ystępować w m iejscach, w yraźnie pood- dzielanych. przeto prędkość przesuw ania się w stę­gi winna być dostateczna, a zetknięcie pomiędzy w stęgą i elektrolitem — bardzo dokładne. Te­mu ostatniem u w arunkow i sta je się w przybliże­niu zadość, jeśli, zam iast samego e lek tro litu cie­kłego, użyjem y k lina drew nianego, nasyconego cieczą dobrze przewodzącą, umieszczonego w na­czyniu szklanem, cieczą tą napełnionem i zaopa- trzonem w elektrodę. N ernst przekonał się, że doświadczenie udaje się doskonale, aczkolwiek czystość odtw arzanych dźwięków zależy w znacz­nej mierze od rodzaju użytego elek tro litu . Zapi­sane dźw ięki można odtw orzyć k ilka razy, zanim da się zauważyć dostrzegalna zmiana w ich natę­żeniu. Jednakże, godne uw agi je s t to, że trzeba, aby podczas odtw arzania głosu przebiegał przez obwód telefoniczny p rąd dodatkow y stały , k tó re­go natężenie rozstrzyga w łaśnie o natężeniu re- produkcyi.

Oczywiście, zjaw iska tego nie tłum aczy przy­puszczenie, że p rądy , k tó re podczas reprodukcyi w ytw arzają d rgan ia telefonu, są poprostu p rąd a­mi w yładow ania elektrody spolaryzow anej. W isto­cie, takie w yładow anie m usiałoby zachodzić bez w zględu na obecność lub nieobecność p rąd u do- j datkowego, a nadto p rądy sta le nie pow innyby j w yw ierać sku tku dostrzegalnego. N ernst sądzi, I że wahania prądów m ikrofonicznych w yw ołują dezagregacyę powierzchowną elektrody7 metalo­wej i że, w skutek tej dezagregacyi, w prądzie j stałym zachodzą w ahania, w ytw arzające d rgan ia | telefonu.

(R. g. d. S.) S. B .

— W pływ promieni rada na bakterye. Do­tychczasowe badania nad kw estyą w pływ u p ro ­mieni radu na bak terye w ykazały, że dopiero b a r­dzo długotrw ałe i z b liskiej odległości prom ienio­wania działają szkodliw ie na spraw ność życiową bak tery j. D oświadczenia P fe iffra i F ried lande- ra w ykazały, że laseczniki ty fusu zginęły dopiero po 24-godzinnem w ystaw ieniu na działanie pro­mieni z odległości 1 cm; gdy substancya prom ie­niotwórcza oddalona by ła o 5 cm, żadnego dzia­łan ia nie zauważono. T ak ie same w yniki dały dośw iadczenia z zarodnikam i (sporami) laseczni- ków w ęglika (Bacillus anthracis): te rów nież zg i­nęły dopiero po trzykrotnem w ystaw ieniu na dzia­

łanie prom ieni radu , gdy tymczasem dw ukrotna ekspozycya nie dała żadnego wyniku. A lan B. Grreen skonstatow ał również tak ie powolne bakte- ryobójcze działanie prom ieni rad u U żyw ał on w tym celu 0 ,01 g brom ku radowego, na którego działanie w ystaw ił krow iankę, zaw ierającą specy­ficzną d la niej bak teryę lub ziarniki ropotwórcze (Staphylococcus pyogenes aureus, S taph pyog. albus, Staph. cereus flavus, S taph. cereus albus), a także hodowle około dw udziestu innych, prze­ważnie chorobotwórczych bak tery j, jako to lasecz­n ik i zarazy morowej, w ibryony cholery azyatyckiej i laseczniki ty fusu brzusznego. Okazało się, że pomi­mo cienkiej w arstw y, branej do doświadczeń kro- w ianki lub ku ltu r i pomimo niewielkiej odległości od źródła prom ieniotwórczego, zasiew krow ianki w yginął dopiero po 22-godzinnem działaniu pro­mieni radow ych; niektóre laseczniki zniszczone zo­sta ły już po upływ ie 15, a naw et 2 —14 godzin. Zarodniki ginęły dopiero po 72-godzinnem dzia­łaniu prom ieni radu. Im dalej umieszczono bro­mek radu od hodow li tem słabsze było jego dzia­łanie bakteryobójcze. A więc hodow la gronkow- ca ropotwórczego złocistego (Staphylococcus pyo­genes aureus), w ystaw iona na działanie radu z odległości 1 cm, zginęła dopiero po 30-godzinnem prom ieniowaniu; z odległości 10 cm wogóle nie zauważono żadnego działania bakteryobójczego. Go więcej, naw et po 24 — 120-godzinnem prom ie­niow aniu z odległości 1 m m , b ak terye w ykazy­w ały jeszcze ślady czynności życiowych, które dały się uwidocznić na płycie fotograficznej. D la­tego też niektórzy badacze, ja k np.«yon B euren i Z insser, zupełnie nie uznają bakteryobójczego działania prom ieni radu. W ogóle nadzieje pokła­dane w leczniczem znaczeniu owych promieni oka­zały się płonnemi, a conajmniej przecenionemi szczególnie po ostatnich badaniach S. C. P rescot- ta nad laseczką okrężnicy (Bacterium coli), la ­seczką błonicy (Corynebacteriiun diphteria) i droż­dżami piwnem i (Saccharomyces cerevisiae). Jako źródła prom ieniotwórczego P resco tt używ ał brom­ku radowego o sile 1 5 0 0 0 0 0 jednostek . P re ­p ara t umieszczony b y ł w naczyniu metalowen, z pok ryw ą mikową. N ajpierw wzięte były do dośw iadczeń hodowle laseczki okrężnicy na agarze, k tó re z zachowaniem niezbędnych w arunków pod­daw ano działaniu prom ieni z odległości 1—2 cm. Okazało się, że po upływ ie 2 0 — 80 m inut nie znać było żadnego w strzym ującego działania radu na w zrost laseczek.

Iden tyczne rezultat}7 otrzym ane w doświadcze­niach z laseczkam i błonicy. P rzez to samo upa­da przypuszczenie, że uda się leczyć tę straszną chorobę przez w kładanie do jam y ustnej pacyen­ta ru rk i z radem .

W reszcie dośw iadczenia z drożdżami piwnemi również nie w ykazały szkodliwego działania p ro­m ieni radow ych.

W ogóle nie może być mowy o pożytku terapii radow ej tam , gdzie idzie o sz3Tbkie w ytępienie b ak tery j chorobotwórczych, najwyżej można za­

Page 13: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

AB 51 W SZECHŚW IAT 813

stosować promieniowanie w przypadkach infekcja przewlekłych. Do tego rodzaju chorób m ógłby być zaliczony rak , gdyby sprawdziło się przy­puszczenie, że zostaje wywołany przez specyalne- go pasorzyta. Je d n ak naw et w przeciwnym ra ­zie rad może da się zastosować w leczeniu raka, gdyż poza własnościami bakteryobójczem i nie można zaprzeczyć radow i specyficznego działania na skórę.

(Prom etheus). A. E.

— Nowa teorya fototropizm u została nie­dawno przedstaw iona Akadem ii P arysk iej przez znanego zoologa francuskiego, p. Jerzego Bohna. Zw raca on uw agę na okoliczność, że promienie świetlne,, wywołujące w istotach żywych zjawisko fototropizmu, mają. w przeważnej ilości p rzypad­ków kierunek bardzo rozm aity, większość tych prom ieni zostaje odbita lub załamana przez różne ciała. T rudno je s t wogóle zrozumieć, jak dana istota ma się zachowywać względem danej wiązki św ietlnej; w ielu uczonych, jak np. Loeb, R adl, napróżno męczyli się nad tem zagadnieniem. Loeb przypuszczał, że światło działa na ustroje zwie­rzęce za pośrednictwem czułych na św iatło sub­stancyj chemicznych, znajdujących się w skórze zwierząt; R adl zwrócił się do „ciśnienia św ietlne­go1*, słabego niezmiernie, lecz zmierzonego przez niektórych fizyków (Maxwell, B artolds).

Sam Bohn niedawno przedtem wykazał (por. W szechśw iat JV» 48), że u niektórych bezkrę­gowców (Convoluta, n iektóre pierścienice) zja­wisko fototropizmu je s t ty lko pozorne, i że w rze­czywistości uciekanie tych zw ierząt do miejsc za­cienionych je s t zależne od tonicznego działania św iatła na te zw ierzęta. Lecz u pewnych innych tkankowców (inne pierścienice, mięczaki, stawo­nogi) mamy do czynienia z niezaprzeczonym foto- tropizmem.

A utor zauważył, że ilekroć doświadczenie urzą­dzimy w tak i sposób, że dane zwierzę otrzym uje wrażenia św ietlne niejednakow ego natężenia przez oba oczy (drogą wycięcia lub zalakowania jed n e­go oka, a także połowicznego zasłonięcia przez ekran czarny), zawsze otrzym ujem y w rezultacie ruch kolisty — „ruch inaneżowy11, przyczem pro­mień koła, zakreślanego przez poruszające się w tych warunkach zwierzę, je s t tem mniejszy, im znaczniejsza je st różnica podrażnień św ietlnych w obu sym etrycznych narządach wzroku zwie­rzęcia.

W szelka płaszczyzna, oświetlona i umieszczona naprzeciw oka zwierzęcia, powoduje ruch dodatni lub odjemny w pewnym określonym kierunku. Z działania k ilku takich płaszczyzn powstaje ruch po w ypadkow ej, której kierunek zazwyczaj nie odpowiada kierunkow i promieni św ietlnych, idą­cych od zasadniczego źródła św iatła.

D latego też Bohn uważa działanie tropiczne św iatła za w ynik asym etrycznych działań tonicz- nych. Podrażnienie św ietlne, odczute przez oko za pośrednictw em uk ładu nerwowego w yw iera na

mięśnie tej samej strony działanie podniecające lub ham ujące, a to zależnie od okoliczności takich, jak położenie zwierzęcia, zawartość wody w jego tkankach, miejsce zamieszkania, przypływ lub odpływ morza i t. p. Podrażnienie asym etryczne powoduje ruch kolisty zwierzęcia, ustający z chwi­lą, gdy oba oczy zostaną oświetlone jednakow o.

Tak więc bezpośrednią przyczyną takiego a nie innego oryentowania się ciała zwierzęcia nie je s t ani kierunek oświetlających je promieni, ani po­łożenie przedmiotów sąsiednich, ale wyłącznie sposób oświetlenia obu oczu. Jeżeli na płaszczyz- nie poziomej połączymy w szystkie punkty jedna­kowo oświetlone, to otrzym amy linie ekwipoten- cyalne pola św ietlnego; w każdym danym punkcie zwierzę będzie musiało oryentow ać się pionowo do danej linii ekw ipotencyonalnej, w kierunku pola św ietlnego i tra jek to rya jego ruchu będzie odpowiadać linii sił pola św ietlnego. I w rzeczy­wistości: L ittorina w polu świetlnem okazuje się również czułą na podrażnienie św ietlne, jak igła magnesowa w polu nsagnesowem.

N iekiedy, oczywiście zależnie od jak ichś s ta ­nów szczególnych m ateryi ożywionej, stanów, do­tąd w ym ykających się naszemu badaniu, k ie ru ­nek siły, określającej ruch zwierzęcia, ulega pe­wnym oscylacyom naokoło kierunku w ypadko­wego i kierunek ten nie odpowiada ściśle k ierun­kowi pola św ietlnego podług definicyi powyższej. Musimy przypuszczać tedy , że linie sił w polu świetlnem ulegać mogą ustawicznym odkształce­niom, podobnym do odkształceń linij sił w polu magnetycznem.

(C. R.). J. T.

— Z biblioteki prywatnej J. Steenstrupa,niedawno zgasłego sędziwego zoologa duńskiego, została zakupiona pew na ilość dzieł i broszur do B iblioteki U niw ersyteckiej w W arszaw ie. P o­między innemi dostał się w moje ręce egzemplarz rozprawy znanego zoologa francuskiego, A. deQ ua- trefagesa, p. t. „Teratologie e t T eratogenie" (od­b itk a z „Journal des S avan ts“ , 1887). N a karcie tytułowej egzemplarz ten ma napis, starczą, lecz pewną ręką położony: ,, Jap etu s S teenstrup1'. Cie­kawe jes t, że uczony duński w paru miejscach ro­bił uw agi na m arginesach tego egzem plarza, a na szczególną uw agę zasługuje znak zapytania, poło­żony ołówkiem niebieskim u dołu str. 37 , gdzie Q uatrefages mówi o poglądach samego S teenstru­pa. Chodzi tu mianowicie o to, że autor p rzypi­suje w danym ustępie Steenstrupow i poglądy pre- formistyczne, tw ierdząc, że: „teorya przem iany pokoleń słynnego przyrodnika duńskiego, S teen­strupa, polega w zupełności na poglądzie, nie­zmiernie zbliżonym do idei p rzedistn ienia zarod­ków S teenstrup podkreślił ten ustęp i zazna­czył go pytajnikiem na m arginesie...

Nie wiem, czy S teenstrup kiedykolw iek później poruszył tę spraw ę publicznie, zdawał mi się więc godnym zaznaczenia ten nikły ślad, że kie­dyś, pryw atnie, w ciszy swego gabinetu, uczony

Page 14: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

814 Na 51

ten znakiem ołówka opowiedział się przeciwko teoryi przedistnienia. .7. Tur.

— Partenogeneza i zmienność u Bryonia dioica. W r. 1890 Focke stw ierdził, że B ryo­nia dioica może rozmnażać się partenogenetycz- nie; obecnie zbadaniem tego zjaw iska zajął się p. G. B itter. Izolował w tym celu egzem plarz żeński tej rośliny, tak aby nie mogło nastąp ić za­pylenie. Z w ielkiej ilości kw iatów podczas lata nie rozwinął się ani jeden owoc; we wrześniu utworzyło się k ilka zawiązków, opadły jednak w krótce. Dopiero w końcu peryodu w egetacyj­nego rozwinęła się pew na ilość owoców, z nasion wszakże w nich zaw artych ty lko szczupła m niej­szość posiadała zdolność kiełkow ania. D n. 27 paź­dziernika zebrano ogółem 20 owoców z 1 — 3 ziar­nami w każdym . Pew ną część nasion pokrajano w celu zbadania m ikroskopowego, pozostałe zaś zasiano na początku kw ietn ia w doniczkach na­pełnionych czystą ziemią. Z całego zasiew u roz­winęło się zaledwie 9 roślin, na których, rzecz szczególna, rozkw itły kw iaty wyłącznie pręciko­we. J e s t to pierw sza analogia z dziedziny b o ta ­n ik i z rozwojem tru tn i z niezapłodnionych ja j pszczoły z tym tym ty lko w yjątkiem , że u Bryo­nia dioica z pewnej części zapłodnionych zaląż­ków rozw ijają się także i rośliny męskie.

P a k t zaobserw ow any przez B itte ra wym aga jeszcze stw ierdzenia, gdyż F ocke z zalążków nie- zapłodnionj^ch otrzym yw ał wyłącznie osobniki żeńskie. T rzeba też zbadać, czy w danym razie rzeczywiście mamy do czynienia z isto tną parte- nogenezą.

B itte r zwraca uw agę na w ielką rozmaitość da­jącą zauważyć między osobnikam i B ryonia dioica ze w zględu na liście, kw iaty, a naw et wąsy. Są­dząc z rycin ilustru jących ciekaw e doniesienie je ­go, można wnosić, że są to w części dziedzicznie ustalone rasy; bliższe ich zbadanie może przynieść n iejeden jeszcze w ynik ciekawy.

(Natur. R und.). Ad. Cz.

— Nowe poszukiwania nad tw orzeniem się zieleni roślinnej. W iadom o, że chlorofil tw orzy się w roślinach, gdy rozw ijają się w św ie­tle; kiełki wyhodowane w ciemności barw nika zielonego nie posiadają zupełnie i są koloru bla- do-żółtego; zowią się one w tedy wypłonionemi. Pew ne jednak , nieliczne copraw da, rośliny, np. iglaste, posiadają własność w ytw arzania zieleni i w ciemności. Obecnie p. G. L opriore stw ierdza, że chlorofil tw orzy się n iekiedy i w takich orga­nach i tkankach, w których zw ykle go nie bywa.

A więc po pierw sze okazało się, że u Vicia F a- b a — hodowanej w cieczy odżyw czej— w św ietle rozproszonem, cylinder cen tralny korzeni głów­nych i bocznych barw i się na zielono, w ybitniej na końcu — słabiej zaś u podstaw y. B arw nik w y­stępuje tu w komórkach parenchym atycznych, w prost jako na zielono zabarw iona zaródź, lub wiąże się z osobnemi jej ziarnkami; ostatn ie spo-

j ty k a ją się też i w korze korzeniowej, z powodu jed n ak bardzo małej ilości nie zabarw iają je j tak widocznie, ja k cylinder centralny. Badania widmowe w yciągu alkoholowego zielonego barw ­nika dowiodty, że istotnie mamy tu do czynienia z chlorofilem.

G odne uw agi, że w łodydze i w liściu ziarnka zieleni tow arzyszą bardzo prawidłowo wiązkom łyko-drzew nym i że punkty zielone można stw ier­dzić naw et makroskopowo na poprzecznych i po­dłużnych przekrojach liścieni nasion kiełkujących, przyczem leżą zawsze w wiązkach, tu praw ie zu­pełnie zanikających: m ikroskop w ykazuje, że są to zielone komórki parenchym y, otaczającej na­czynia drzewne.

D rug i przypadek tw orzenia się chlorofilu w e­wnątrz organu spotykam y u nasion E riobo trya japonica l.indl. Pomimo bardzo grubej w arstw y miąższu owocowego i bronzowej tw ardej skorup­ki, liścienie nasion tych zielenieją w pobliżu za­rodka. Doświadczenia nad kiełkowaniem tej ro­śliny pod niebieskim lub czerwonym dzwonem Senebiera, zarówno ja k po zdjęciu tkanek , pokry­w ających nasienie, pozwoliły dojść do przekonania, że św iatło działa pobudzająco na proces badany. J a k w liścieniach V icia Faba, tak i tu p ierw sze naczynia drzewne wiązek są okolone przez komórki zielone. Podobny fak t daje się stw ierdzić w ko­rzeniach i łodydze, co wzięte razem z poprzednio przytoczonemi danemi, pozwala przypuszczać, że w dw u tych razach zachodzi pewien stosunek między zielenieniem a przeprowadzaniem soków, mianowicie, że barw nik zielony u ła tw ia w jak iś nieznany jeszcze sposób ten ostatni proces.

C harak terystyczny przykład nasion zielonych mamy u P istacia vera L. Czerwonawa lub bron- zowa skorupka, m ięsista czerwonawa nadowocnia i zdrew niała podowocnia bynajm niej nie przeszka­dzają aby liścienie barw iły się na ciemno-zielono. Podczas pierw szych stadyów tw orzenia się owocu nadow ocnia i podowocnia są zarówno zielone, póź­niej chociaż tracą to zabarw ienie i s ta ją się tw ard­sze, w edług wszelkiego praw dopodobieństw a prze­puszczają św iatło i to wywołuje tworzenie się zie­lonego barw nika w nasieniu, k tóre już przedtem

i posiada m aleńki zielony koniuszek. Rozpowszech­nione w niektórych podręcznikach mniemanie, że

i zabarw ienie zielone w danym razie spraw iają ziarnka aleuronu, je s t mylne, m ikroskopowe bo­wiem badania w ykazały obecność typowych chlo­roplastów; leżą one głównie w zewnętrznych w arstw ach tkank i liścieni, głębiej zaś znajduje się ich coraz mniej. W idm o w yciągu alkoholo­wego tego barw nika posiada charakterystyczne d la chlorofilu linie absorpcyjne w części czerwo­nej, żółtej i zielonej.

(Natur. Rund.). Ad. Cz

— Glikogen. A. B rau lt i M. Loeper, w pracy swej, poświęconej badaniom nad powstawaniem głikogenu w organizmach zwierzęcych i roślin­

Page 15: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

JMe 51 w s z e c h ś w i a t 815

nych, zaznaczają powszechne znaczenie, jakie po­siada ta spraw a w przyrodzie organizowanej.

P rzedew szystkiem na zasadzie całego szeregu badań, dokonanych nad przedstawicielam i róż­nych grup państw a roślinnego, autorowie stw ier­dzili obecność glikogenu u grzybów (grzybnia pleśniaka Mucor mucedo, zarodniki workowców Penicilium i A spergillus, zarodniki podstawcza- ków Boletus i t. d.) i u bak tery j; u tych o sta t­nich częściej spotyka się skrobię niż glikogen, u wyższych zaś roślin i u wodorostów, skrobia całkowicie zastępuje glikogen.

W edług zdania autorów, glikogen w ytw arza się prawdopodobnie tylko w tych roślinach najni­żej stojących pod względem filogenetycznym, w których zróżnicowanie czyrnności je s t najmniej posunięte na drodze rozwoju, a k tóre wraz z naj- niższemi zwierzętami tw orzą grupę mieszaną.

W każdym zaś razie pow stawania glikogenu nie należy uważać za funkcyę, ściśle związaną z pewnym organem lub pewną tkanką, ponieważ zjawisko to daje się obserwować w organizmach i w tkankach znajdujących się w okresie wzmo­żonej czynności rozwojowej, np. w tarczce zarod­kowej kurczęcia, w tkankach poczw arki muchy, w zarodkach g list (Ascaris) i soliterów (Taenia), w zarodnikach grzybów , w kanalikach nerko­wych, w nabłonku pęcherzyka Graafa, w tk an ­kach łożyska, w pęcherzykach i przewodach na­siennych robaków i t. d.

(R . Sc.) K . B .

— Jad pszczół. Dotychczas przypuszczano, że skład chemiczny ja d u pszczół (Apis mellifica, Xylocopa viołacea) je s t prosty, że substancya czynna ja d u je s t zasadą rozpuszczalną w kwasach i strącającą się po dodaniu amoniaku.

Niedawno fizyolog francuski P h isalix , badając działanie fizyologiczne cieczy, wydzielanej przez gruczoły jadow e pszczół i opierając się na istnie­niu w narządzie jadowym dw u gruczołów, do­szedł do wniosku, że ilość działających trująco substancyj, w ydzielanych przez narząd jadow y je s t większa, niż dotychczas przypuszczano. Me­toda, którą posługiwał się ten autor, opierała się na fizyologicznem działaniu jad u na wróble, któ­re poddawano ukłuciom żądeł k ilku pszczół w okolicy piersiowej; metoda ta okazała się nie­zm iernie czułą, albowiem w k ilka m inut po w pro­wadzeniu w taki sposób do organizmu jadu, zja­w iały się pierwsze oznaki zatrucia, po pewnym j czasie następow ały konw ulsyjne drgania całego J ciała, później senność, w końcu zaś paraliż, a po 2 — 3 godzinach śmierć.

W ydzielając ciecz tru jącą z gruczołów przez pogrążenie w yjętego z chloroformowanych pszczół | narządu jadowego w wodzie, poddając następnie otrzym any w tak i sposób roztw ór jadu działaniu j różnych tem peratur i wprowadzając go do orga­nizmu wróbli, p. Phisalix zdołał wydzielić trzy | substancye trujące: działanie pierwszej ujawnia się tylko u ludzi, sama zaś substancya je s t nietrw a- j

ła i rozkłada się po ogrzaniu je j w temp. 100° C* w przeciągu 25 min., druga, w yw ołująca u wró bli zjawisko konwulsyjnego drgania ciała, w ysta wioną przez długi przeciąg czasu na działanie po wietrzą, staje się nieczynną i rozkłada się w temp- 100° C. po 30 min., trzecia wreszcie substancya paraliżująca, je s t stosunkowo najbardziej trw ała , ponieważ nie powoduje właściwych objawów fizyologicznych, dopiero po 15-minutowem prze­byw aniu w temp. 150° C.

W ydzielając z narządu jadowego pszczół g ru­czoł produkujący jad o reakcyi kwaśnej i rozpu­szczając w ydzielinę w wodzie, autor stosując tę samę metodę działania fizyologicznego przekonał się, że gruczoł ten w ytw arza dwie substancye trujące: pierwszą i trzecią. D ruga substancya, wywołująca u wróbli konwulsye, tw orzy się praw ­dopodobnie w innym gruczole narządu jadowego, w ydzielającym ciecz alkaliczną.

(R. Sc.) K . B .

— Włókienka nerwowe. P. M arinesco stu- dyow ał zachowanie się włókienek nerwowych pod wpływem uszkodzeń natu ry fizycznej i chemicz­nej. Szereg doświadczeń autora, k tó ry posiłko­w ał się m etodą Bethego barw ienia włókienek nerwowych, doprowadził go do wniosku, że spo­sób reagow ania włókienek na czynniki szkodliwe stanow i cykl nader różnorodnych przekształceń morf ol ogiczny ch.

Przedewszystkiem następuje przekształcenie ziarniste w łókienek nerwowych: zjaw iają się zia­renka szeregujące się jedno obok drugiego i tw o­rzące układy, odpowiadające przebiegowi włókie­nek nerwowych. S tadyum drugie polega na fragm entacyi włókienek nerwowych, które rozpa­dają się na części, tworzące n itk i niejednakowej grubości i długości, proste, zgięte pętlicowato, lub wężykowato skręcone. W reszcie, ostatnim z tych procesów zanikowych, degeneracyjnych, je s t rozpadanie się tych n itek na ziarnka.

Oprócz tych zrnian prowadzących do zaniku, przez Ramon y Cajala i autora w pewnych przy­padkach chorobliwych został stw ierdzony fak t niezw ykłego grubienia włókienek nerwowych. Zasługującą na szczególniejszą uw agę je s t oko­liczność, że fakt analogiczny autor stw ierdził u nowonarodzonych zwierząt: w komórkach n er­wowych pow stają w łókienka stosunkowo bardzo grube, następnie włókienka cienkie, drugorzędne, silnie rozgałęziające się w protoplazmie ciała ko­mórkowego, a odbiegające od pierwszorzędnych grubych włókienek, które pow stają w kierunku od wyrostków do środka komórki nerwowej.

Oprócz badań, w ykazujących w ielką w rażli­wość włókienek nerwowych na działania szkodli­wych czynników zewnętrznych, k tóre powodują zw yrodnienie tych utw orów wewnątrzkom órko­wych, autor przytacza fak ty , stw ierdzające zdol­ność regenerowania się włókienek uszkodzonych mechanicznie, przyczem procesy, ujawniające się podczas odradzania się włókienek, są prawie an a ­

Page 16: TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM ......te 51 (1186)4 Warszawa, dnia 18 grudnia 1904 r. Tom XXIII. TYGODNIK POPDLARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA*.

816 W SZEC H ŚW IA T JMS 51

logiczne z tem i, k tóre zachodzą w obręb ie nowo­powstającej komórki neiw ow ej. Oprócz tego, b a ­dania autora wykazały większą zdolność regenero­wania się włókienek w yrostków kom órek nerw o­wych niż elementów splotu włókienkowego ciała komórkowego.

(R. Sc.) K . B.

ROZMAITOŚCI.

— Leczenie od ukąszeń wężów w B razy lii.Brazylia jest, ja k wiadomo, krajem obfitującym w liczne gatunki wężów jadow itych , których ukąszenia byw ają nader niebezpieczne. Próbo­wano tam stosować n ie jednokrotnie surowicę przeciwjadową Calm ettea, lecz nie zawsze o trzy­mywano w yniki pożądane, albowiem n a tu ra jad u je s t niezmiernie zmienna i zależy od gatunku węża. W ychodząc z tej zasady, p. V ital Brazil przyrządził drogą uodporniania psów i kóz— dwa rodzaje surow ic przeciw jadowych, z k tó rych je ­dna przeciwdzała ukąszeniu grzechotnika (Crotelus horridus), a d ru g a — jadow i węża z rodzaju Bothrops. N iestety, oba te rodzaje surow ic nie mogą być przechowywane przez czas dłuższy i szybko rozkładają się, tracąc swe własności lecznicze. Niedawno p. von Bassew itz zaradził tem u w sposób następujący. Zauw ażył on, zapomo­cą doświadczeń nad królikam i, że odporność wę­żów przeciw ich własnem u jadow i polega na w łas­nościach zobojętniających i antytoksycznych ich żółci i radzi wobec tego leczyć od ukąszeń w ę­żów w sposób następujący. Z węża zabitego — a przecież praw ie zawsze wąż, k tóry ugryzie, b y ­

wa zabijany zaraz na m iejscu „przestępstw a11.— należy w yjąć pęcherz żółciowy, rozetrzeć go w su­row icy fizyologicznej, odsączyć i zastrzyknąć pod skórę ukąszonemu. W yn ik i są bardzo dobre, oczywiście, o ile ma się pod ręk ą surowicę św ie­żo przyrządzoną. Pozatem dobrze je s t wiedzieć, że w miejscu owego zastrzyknięcia na skórze pa- cyenta tw orzy się absces dość bolesnjf. Mimo to, tak ie następstw o drobne nie pow inno— wobec groźnych skutków ja d u wężowego— pow strzym y­wać od stosowania środka, podanego przez Basse- witza, k tó ry może oddać poważne usługi nawet w naszym klim acie.

(R. g. d. Sc.) J . T.

N O TA TK A B IB LIO G R A FIC ZN A .

— W yszedł Kosmos, zeszyt IX — X , czaso­pismo Polskiego Tow arzystw a Przyrodników im. K opernika; zaw iera rozpraw y i artyku ły nastę­pujące: 1) Chrząszcze nowe dla fauny galicyjskiej podał A. M. Łom nicki. 2) Sprawozdanie z badań nad rozprzestrzenieniem wj^stępowania węgla brunatn . w niektórych okolicach Pokucia podał J . L . M. Łom nicki 3) Spostrzeżenia geologiczne w dorzeczu Czarnej (Nadw órniańskiej) B ystrzycy powyżej Zielonej z tablicą, napisał W . Łoziński.4) M edale M ikołaja K opernika opisane przez A. W ołyńskiego, z dw iem a tablicam i litograficz- nemi, przełożył A. Zdanowicz. 5) Spraw ozdania z prac astronom icznych autorów polskich za r. 1901 opracował M. E rnst. 6) N otatk i naukowe podali W . Łoziński i R . Zuber. 7) Sprawozdanie z lite ra tu ry przyrodniczej, podali E . Rosenhauch, A. M. Łom nicki, S. Opolski i Br. Duchowicz.

B U L E T Y N M E T E O R O L O G I C Z N Y za tydzień od d. 7 do d. 13 grudnia 1904 r.

(Ze spostrzeżeń na stacy i meteorologicznej p rzy Muzeum P rzem ysłu i R olnictw a w W arszaw ie).

Dzi

B a r o m e t r

700 mm -f-T e m p e r a t u r a w s t . C

HOOs «o '2“ i

HO

K ie r u n e k

w ia t r u

Szybkość w me­trach na sekundę

S um a

OPA­DU

U w a g i

7 r. l p. 9 w. 7 r. l p. 9 w. Najw. Najn.

7 ś. 36,0 36,4 35,9 5,0 7,2 5.1 7,5 2,5 85 s w 17w 9s w ! 6,2 %, • kilkakrotnie.8 c. 34,9 39,9 41,7 8,4 4,4 3,8 8,8 3,8 85 \ v 3s w 1w 49 p . 42,8 44,2 47,4 2,6 2,4 0,6 4,4 0,6 91 w 4 w 6 w 5 0,6 • -X- 11>° a. 12 h. a.

10 s. 49,8 48,4 46,4 - 2 0 -0 ,4 1,0 1,2 - 3.1 91 s w ‘e 3s 7 u11 N. 43,9 42,3 40,4 0,6 3,2 1,8 3,5 0,5 78 s 7s w 5s 6 5,7 • n.12 p . 40,8 43,0 42,0 1,6 2,8 1.1 3,4 I 1,1 90 w 3w 4e 8 • n.13 w. 40,2 41,2 43.9 2,2 4,0 3,2 5,0 1,4 95 S ^ E ^ 1 0,1 = n.

Średnie 42,0 2,7 88 12,6

TR EŚĆ . Izomorfizm i własności fizyczne m ieszanin izomorficznych, przez S t. L andau .— Fizyologia pływ ania, przez S. — Alkohol i nerw y, przez d-ra W ładysław a Chodeckiego. — Towarzystwo Ogro­dnicze W arszaw skie. — K ronika naukowa. — Rozmaitości. — N otatk i bibliograficzne. — Buletyn

m eteorołogiczny.

W ydaw ca W . W R Ó B L iw S K I . R edak to r B R . ZN A TO W IC Z.^o.-.hojoho ll,ełuypoH>. łjpiuaaa 2 ,U,eKaCp>i 1904 r . i)ruk itubieszew.s kiego i Wrotnowskiego, Nowy św iat 34.