Szara mysz z chaty na skraju wspomnień
description
Transcript of Szara mysz z chaty na skraju wspomnień
4
5
W małej chacie na skraju wspomnień żyli sobie
babcia i dziadek. W norce koło starego
kaflowego pieca mieszkała u nich gościnnie sza-
ra mysz. Szara mysz kochała słuchać jak w piecu
buzuje ogień, wpatrywać się w rozgrzebane
pogrzebaczem
czerwone iskry,
a potem przy-
tulać s ię do
nagrzanej ścia-
ny swojej norki.
Niestety, bab-
cia i dziadek
palili w piecu
tylko zimą. Gdy
przychodziła wiosna, szara mysz robiła się mar-
kotna, i ani kakao z dwiema łyżeczkami cukru,
”It is a tale, and it is fairy,
but it is not a fairy tale”.
5
małej chacie na skraju wspomnień żyli sobie
babcia i dziadek. W norce koło starego
kaflowego pieca mieszkała u nich gościnnie sza-
ra mysz. Szara mysz kochała słuchać jak w piecu
buzuje ogień, wpatrywać się w rozgrzebane
pogrzebaczem
czerwone iskry,
a potem przy-
tulać s ię do
nagrzanej ścia-
ny swojej norki.
Niestety, bab-
cia i dziadek
palili w piecu
tylko zimą. Gdy
przychodziła wiosna, szara mysz robiła się mar-
kotna, i ani kakao z dwiema łyżeczkami cukru,
”It is a tale, and it is fairy,
but it is not a fairy tale”.
5
6
ani najlepsza szachowa końcówka nie potrafiły
jej pocieszyć. Tak było co roku, odkąd szara mysz
wprowadziła się do chaty na skraju wspomnień,
czyli jak daleko mysz była w stanie sięgnąć
pamięcią w przeszłość.
– Wiesz co? Nie jest jeszcze tak ciepło – zwró-
ciła się babcia do dziadka. – Jeszcze możesz napa-
lić w piecu.
– Przecież już kwiecień – sapnął dziadek. –
W kwietniu nie pali się w piecu, tylko wypatruje bo-
cianów.
– Zwłaszcza jak się jest szarą myszą to się wy-
patruje bocianów, a to żeś wymyślił! – przycięła
mu babcia.
– Przecież bocian nie zapuka do drzwi naszej cha-
ty szukać szarej myszy – będzie szukał żab na łące.
– Nie – pokręciła nosem szara mysz – bociany,
nawet takie, co nie pukają do drzwi, to nie to samo
co żar w piecu.
– Dobrze, dla świętego spokoju jeszcze napalę,
ale to będzie już ostatni raz.
Dziadek palił w piecu aż do pierwszych dni
maja. Jednak, gdy nad chatą przeszła pierwsza
6
ani najlepsza szachowa końcówka nie potrafiły
jej pocieszyć. Tak było co roku, odkąd szara mysz
wprowadziła się do chaty na skraju wspomnień,
czyli jak daleko mysz była w stanie sięgnąć
pamięcią w przeszłość.
– Wiesz co? Nie jest jeszcze tak ciepło – zwró-
ciła się babcia do dziadka. – Jeszcze możesz napa-
lić w piecu.
– Przecież już kwiecień – sapnął dziadek. –
W kwietniu nie pali się w piecu, tylko wypatruje bo-
cianów.
– Zwłaszcza jak się jest szarą myszą to się wy-
patruje bocianów, a to żeś wymyślił! – przycięła
mu babcia.
– Przecież bocian nie zapuka do drzwi naszej cha-
ty szukać szarej myszy – będzie szukał żab na łące.
– Nie – pokręciła nosem szara mysz – bociany,
nawet takie, co nie pukają do drzwi, to nie to samo
co żar w piecu.
– Dobrze, dla świętego spokoju jeszcze napalę,
ale to będzie już ostatni raz.
Dziadek palił w piecu aż do pierwszych dni
maja. Jednak, gdy nad chatą przeszła pierwsza
6
7
letnia burza, i babcia – jak tylko trochę podeschło
– wyniosła kuchenny stół do ogrodu, bo tam
można było słuchać śpiewu słowików, dziadek
nie wytrzymał.
– Słuchaj, szara myszo, w końcu to tylko od cie-
bie zależy, czy się dasz rozweselić, czy nie! Nie po-
dobają ci się bociany – w porządku, przestały cię
interesować szachy – twoja strata, nie smakuje ci
kakao – jak sobie życzysz, chcesz czekać na zimę
– niech i tak będzie! Jeszcze tylko maj, czerwiec,
lipiec, sierpień, wrzesień, i będziesz miała swój
trzaskający ogień; nam pozwól cieszyć się latem.
7
letnia burza, i babcia – jak tylko trochę podeschło
– wyniosła kuchenny stół do ogrodu, bo tam
można było słuchać śpiewu słowików, dziadek
nie wytrzymał.
– Słuchaj, szara myszo, w końcu to tylko od cie-
bie zależy, czy się dasz rozweselić, czy nie! Nie po-
dobają ci się bociany – w porządku, przestały cię
interesować szachy – twoja strata, nie smakuje ci
kakao – jak sobie życzysz, chcesz czekać na zimę
– niech i tak będzie! Jeszcze tylko maj, czerwiec,
lipiec, sierpień, wrzesień, i będziesz miała swój
trzaskający ogień; nam pozwól cieszyć się latem.
7
18
„To była historia chłopca, który na imię miał tak samo jak dziadek, który wyruszył z domu, by trochę powędrować po lesie. Na skraju lasu spotkał czar-nego psa, i ten pies powiedział dziadkowi, to znaczy chłopcu, że on zna cały las i będzie jego towarzy-szem, jeśli się chłopiec zgodzi. Chłopiec się zgodził i poszli razem. Wkrótce napotkali przydrożny głaz.
– To jest spragniony głaz, potrzebuje wody – powie dział pies i chłopiec oddał głazowi całą wodę, jaką wziął ze sobą z domu.
Poszli dalej, aż spotkali złamany dąb. – To jest złama-
ne drzewo – obja-śnił pies – potrzeb-ne mu są buty, żeby mogło pójść do gajowego, który je wyleczy.
Chłopiec oddał złamanemu dę-bowi swoje buty i znów ruszyli da-lej, teraz trochę wolniej, bo chło-piec musiał patrzeć uważnie pod nogi.
18
„To była historia chłopca, który na imię miał tak samo jak dziadek, który wyruszył z domu, by trochępowędrować po lesie. Na skraju lasu spotkał czar-nego psa, i ten pies powiedział dziadkowi, to znaczy chłopcu, że on zna cały las i będzie jego towarzy-szem, jeśli się chłopiec zgodzi. Chłopiec się zgodził i poszli razem. Wkrótce napotkali przydrożny głaz.
– To jest spragniony głaz, potrzebuje wody –powie dział pies i chłopiec oddał głazowi całą wodę,jaką wziął ze sobą z domu.
Poszli dalej, aż spotkali złamany dąb. – To jest złama-
ne drzewo – obja-śnił pies – potrzeb-ne mu są buty, żeby mogło pójść dogajowego, który jewyleczy.
Chłopiec oddał złamanemu dę-bowi swoje buty i znów ruszyli da-lej, teraz trochęwolniej, bo chło-piec musiał patrzećuważnie pod nogi.
18
19
– Słyszysz to stukanie? To dzięcioł kuje w drze-wo – odezwał się znowu pies.
Chłopiec niewiele słyszał; bolały go nogi, chciało mu się pić, a całą uwagę miał zajętą wypatrywaniem ostrych kamieni, sterczących patyków i żmij.
– A jemu czego potrzeba? – spytał w końcu. – Jemu potrzeba twojej wiary, że własną drogą
zmierzasz tam, gdzie chcesz, i nikt ci w tym nie przeszkodzi.
– Jak mogę mu oddać swoją wiarę? – zdziwił się chłopiec.
– Wystarczy, że zechcesz i już się stanie.– Bardzo mu potrzeba tej wiary? – Tak bardzo, jak kamieniowi potrzeba było
wody, a drzewu twoich butów. – Więc dobrze, niech sobie dzięcioł weźmie moją
wiarę. Ledwo chłopiec wypowiedział te słowa, a zorien-
tował się, że nie może zrobić kroku naprzód. Mógł iść w prawo albo w lewo, na ukos albo wstecz, ale nie mógł już iść prosto przed siebie. Usiadł pod kapli czką, zastanowił się chwilę i zapytał psa:
– Do czego byłem ci potrzebny?– Żebym się mógł przekonać, że nie wszyscy
ludzie są źli, jak włóczęga ze strzelbą, który chodzi po lesie i zabija zwierzęta.
– Ach tak – powiedział chłopiec, tak jakby się na to zgadzał.
– Chodź, zaprowadzę cię do domu – powiedział
pies”.
19
– Słyszysz to stukanie? To dzięcioł kuje w drze-wo – odezwał się znowu pies.
Chłopiec niewiele słyszał; bolały go nogi, chciało mu się pić, a całą uwagę miał zajętą wypatrywaniem ostrych kamieni, sterczących patyków i żmij.
– A jemu czego potrzeba? – spytał w końcu. – Jemu potrzeba twojej wiary, że własną drogą
zmierzasz tam, gdzie chcesz, i nikt ci w tym nie przeszkodzi.
– Jak mogę mu oddać swoją wiarę? – zdziwił się chłopiec.
– Wystarczy, że zechcesz i już się stanie.– Bardzo mu potrzeba tej wiary?– Tak bardzo, jak kamieniowi potrzeba było
wody, a drzewu twoich butów.– Więc dobrze, niech sobie dzięcioł weźmie moją
wiarę. Ledwo chłopiec wypowiedział te słowa, a zorien-
tował się, że nie może zrobić kroku naprzód. Mógł iść w prawo albo w lewo, na ukos albo wstecz, ale nie mógł już iść prosto przed siebie. Usiadł pod kapli czką, zastanowił się chwilę i zapytał psa:
– Do czego byłem ci potrzebny?– Żebym się mógł przekonać, że nie wszyscy
ludzie są źli, jak włóczęga ze strzelbą, który chodzi po lesie i zabija zwierzęta.
– Ach tak – powiedział chłopiec, tak jakby się na to zgadzał.
– Chodź, zaprowadzę cię do domu – powiedział
pies”.
19