… strona mocy (komórek) Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny Zwracamy uwagę już...

10
Cześć! Zuzia, przewodnicząca naszego samorządu uczniowskiego, wyznala kiedyś, że gdy patrzy z wysokości swoich 188 centymetrów wzrostu na gimnazjalny tlum, z ulgą zauważa tych, którzy nie ulegają owczemu pędo- wi, nie upodabniają się na silę do przywódców stada, lecz zachowują ludzką twarz. „pozytywnie zakręceni”. Cieszymy się, że udalo nam się ich pozyskać do naszej gazetki. Mamy nadzieję, że gdy przeczytacie w spokoju ich artykuly, odnajdziecie w nich swoje odczucia, myśli, poglądy. Tak na- prawdę wszyscy mamy podobne pragnienia, ma- rzenia. A że przylecialy już do Mlodzieszyna bo- ciany, życzymy Wam po- myślnej, obfitującej w szczęśliwe wydarzenia, wiosny. Ważne tematy: Co z budynkiem po szkole w Starych Budach? Uwaga: fonoholizm! Gimnazjum teatrem stoi Odkrywanie Bulhakowa Data wydania: kwiecień 2015 Rok szkolny 2014/2015, numer 2 www.gimmlodz.edupage.org www.gimmlodz.e-sochaczew.pl W tym numerze: Dwuglos o szkole w Starych 2-3 Ciemna strona mocy 4 Warto się chwalić 5 Być aktorem 5 Walentynkowy zawrót glowy 6 Miejsce pracy—więzienie 7 Trójglos o „Mistrzu i Malgorza- cie” 7—9 Golębie serce 9—10

Transcript of … strona mocy (komórek) Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny Zwracamy uwagę już...

Page 1: … strona mocy (komórek) Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny Zwracamy uwagę już nie tylko na to, czy ktoś ma te-lefon ale na to JAKI ma te-lefon... Szkoła muzyczna

Cześć!

Zuzia, przewodnicząca

naszego samorządu

uczniowskiego, wyznała

kiedyś, że gdy patrzy z

wysokości swoich 188

centymetrów wzrostu na

gimnazjalny tłum, z ulgą

zauważa tych, którzy nie

ulegają owczemu pędo-

wi, nie upodabniają się

na siłę do przywódców

stada, lecz zachowują

ludzką twarz . Są

„pozytywnie zakręceni”.

Cieszymy się, że udało

nam się ich pozyskać do

naszej gazetki.

Mamy nadzieję, że gdy

przeczytacie w spokoju

ich artykuły, odnajdziecie

w nich swoje odczucia,

myśli, poglądy. Tak na-

prawdę wszyscy mamy

podobne pragnienia, ma-

rzenia. A że przyleciały

już do Młodzieszyna bo-

ciany, życzymy Wam po-

myślnej, obfitującej

w szczęśliwe wydarzenia,

wiosny.

Ważne tematy:

• Co z budynkiem po szkole

w Starych Budach?

• Uwaga: fonoholizm!

• Gimnazjum teatrem stoi

• Odkrywanie Bułhakowa

Data wydania: kwiecień 2015

Rok szkolny 2014/2015, numer 2

www.gimmlodz.edupage.org

www.gimmlodz.e-sochaczew.pl

W tym numerze:

Dwugłos o szkole w Starych 2-3

Ciemna strona mocy 4

Warto się chwalić 5

Być aktorem 5

Walentynkowy zawrót głowy 6

Miejsce pracy—więzienie 7

Trójgłos o „Mistrzu i Małgorza-

cie”

7—9

Gołębie serce 9—10

Page 2: … strona mocy (komórek) Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny Zwracamy uwagę już nie tylko na to, czy ktoś ma te-lefon ale na to JAKI ma te-lefon... Szkoła muzyczna

STYK reporterski Str. 2

Początki szkoły

Wielu z nas zapewne słyszało o szkole w miejscowości Stare Budy. Jej historia zaczyna się w 1920 r., kiedy to na placu zaku-pionym przez mieszkańców wsi postawiono drewniany, kryty sło-mą budynek. Znajdowała się tam tylko jedna sala lekcyjna i izba

mieszkalna dla nauczyciela. W czasie drugiej wojny światowej szkoła została doszczętnie znisz-czona, a ocalałe pomoce i wypo-sażenie przeniesiono do niemiec-kiej szkoły w Nowej Wsi. W czasie okupacji odbywały się we wsi komplety tajnego nauczania, pro-wadzone m.in. w prywatnym do-mu Władysława Kornackiego. Uczniowie byli karani, jeśli Niemcy znajdowali u nich polskie podręcz-niki.

Dzieci musiały zadbać o swoje wygody, jeśli np. chciały mieć cie-pło w zimę podczas nauki, musia-ły przynieść drewno. Nie posiada-ły zeszytów, a książki tylko po starszym rodzeństwie. Przedmio-tami uczonymi w czasie okupacji były: najpierw nauka czytania i pisania, śpiew pieśni patriotycz-

nych, język polski, geografia, hi-storia, matematyka i przyroda. Uczniów chodzących do klas 1-7 było wtedy 46.

W 1946 r. mieszkańcy Bud wzięli się do odbudowy szkoły. W latach 1947-1948 dostawiono mieszka-nie nauczycielskie, które zajęła Otylia Kozłowicz, odznaczona

Krzyżem Kawalerskim Orderu Od-rodzenia Polski za organizowanie tajnego nauczania. Mimo iż raz została przyłapana przez Niem-ców i ukarana wysoką grzywną, kontynuowała pracę z dziećmi. Była nauczycielką i kierowniczką do 1966 r.

Szkoła po wojnie

W latach 1949-1950 dobudowano jeszcze jedną izbę lekcyjną. Wów-czas szkoła posiadała trzy sale, korytarz z szatnią, ogrzewanie piecowe. Wodę w wiadrze przyno-szono z pobliskiej studni. Ojcowie robili tornistry z drewna zamykane klapą, przybijali szelki. W latach sześćdziesiątych mieszkańcy schodzili się do szkoły, aby oglą-dać telewizję. W tym czasie także zmieniono pokrycie dachowe ze słomy na papę. Po wojnie

szkoła uczyła dzieci od klasy pierwszej do czwartej, a od roku 1962/1963 stała się szkołą ośmio-letnią. We wrześniu 1973 r. pozo-stawiono klasy 1-4, później nato-miast z powodu niżu zostały tylko zerówki i klasy I-III. W związku z niespełnionymi wymogami higie-niczno-sanitarnymi w placówce pod koniec czerwca 1982 r. roz-

p o c z ę t o s t a r a n i a zmierzają-ce do bu-dowy no-wej szkoły. W maju 1984 r. za-częto bu-dowę, w której soli-darnie bra-ła udział cała wieś. Jedni płacili p ien iądze (nikt nie chciał być g o r s z y , więc wpła-cano 500 lub 1000 starych zło-

tych), inni przywozili materiały. Nie było mieszkańca, który by nie przyłożył się do budowy. Szkoła odpłacała się organizowaniem wystaw sztuki, koncertami chóru, a także występami recytatorskimi, do których wiersze układali sami uczniowie. Dzieci działały w róż-nych organizacjach: PCK, SKO, ZHP. Organizowano wiele imprez okolicznościowych, takich jak Dzień Dziecka, Dzień Matki, Cho-inka. Przeprowadzano także rajdy motocyklistów na sokołach i juna-kach. Organizowano wycieczki. Odbudowana szkoła była wyposa-żona w łazienki, szatnię, bibliote-kę, kuchnię, stołówkę, mieszkanie dla nauczyciela, cztery sale lek-cyjne. Placówkę wyposażono w telewizor i pomoce dydaktyczne. Szkoła działała bez zarzutu. Uczniowie czuli się w niej dobrze,

Dwugłos o szkole w Starych Budach

Page 3: … strona mocy (komórek) Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny Zwracamy uwagę już nie tylko na to, czy ktoś ma te-lefon ale na to JAKI ma te-lefon... Szkoła muzyczna

Str. 3

Gdy czas świetności minął…

W mojej rodzinnej miejscowości Stare Budy znajduje się budynek szkoły podstawowej, do której nie miałam okazji uczęszczać. Szkołę tę znam tylko z opowieści moich rodziców, którzy są jej wychowankami, oraz dziadków – którzy pomagali w budowie tego obiektu. Nowy budynek miał za-stąpić drewnianą szkołę, w której uczyły się dzieci z miejscowości Stare Budy, Rokocina i Kujawki.

Moi rozmówcy wspominają na-ukę w drewnianej szkole z roz-rzewnieniem i nostalgią; opowia-dają o dużym kaflowym piecu, który stał w największej klasie i stanowił główne źródło ciepła

dla wszystkich uczniów, o gorą-cej szklance mleka w zimowe dnie, a także o wspaniałej zaba-wie choinkowej i świętym Mikoła-ju, za którego przebierał się je-den z rodziców. Te momenty są wciąż żywe w ich pamięci.

Obecnie budynek szkoły w Sta-rych Budach jest niewykorzysta-ny – placówka przestała funkcjo-nować w latach 90-tych i od tego czasu niszczeje. Mieszkańcy Starych Bud już wielokrotnie wy-powiadali się co do dalszego przeznaczenia budynku i terenu wokół; dodać należy, że w są-siedztwie szkoły znajduje się cmentarz żołnierzy poległych podczas II wojny światowej w 1939 roku oraz piękny sosno-

wy las.

Znacząca większość moich roz-mówców (85%) jest zdania, że budynek szkoły powinien zostać sprzedany, tylko 10% respon-dentów uważa, że jest on własnością wsi i powinien pozostać w jej rękach, a pozo-stałe 5% nie ma zdania.

Patrząc obiektywnie, budynek szkoły wraz z upływem czasu niszczeje i już najwyższa pora, aby nowy/stary właściciel za-troszczył się o jego wygląd i oto-czenie.

Agata Winnicka

STYK Dwugłos o szkole w Starych Budach

lecz niestety w roku 2001 została zamknięta z powodu niżu demo-graficznego. Zbierano podpisy przeciw zamknięciu placówki. Pe-tycję podpisała większość miesz-kańców, lecz rada gminy nie wy-raziła zgody na funkcjonowanie szkoły. Co ciekawe, szkoła w Bu-dach Starych miała stać się także gimnazjum, lecz pieniądze na ten cel zostały przekazane na budo-wę szkoły w Janowie, co zniwe-

czyło plany reorganizacji. Było wiele koncepcji zagospodarowa-nia budynku, lecz za każdym ra-zem były odrzucane przez władze gminy. Myślano o założeniu ośrodka rehabilitacyjnego, domu starców, Centrum Edukacji Naro-dowej, zielonej szkoły. Obecnie budynek stoi pusty. Wszyscy mieszkańcy uważają, iż należy coś z tym faktem zrobić. Nikt nie zgadza się na sprzedaż obiektu.

Część osób uważa, iż plac zabaw znajdujący się koło domu ludowe-go można było zrobić właśnie na placu przed szkołą. Jedno jest pewne – mieszkańcy nie sprzedadzą budynku, lecz są w stanie zgodzić się, aby został przerobiony np. na punkt rehabili-tacyjny. Budynek nie może prze-cież stać bezużyteczny.

Krystian Winnicki

Page 4: … strona mocy (komórek) Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny Zwracamy uwagę już nie tylko na to, czy ktoś ma te-lefon ale na to JAKI ma te-lefon... Szkoła muzyczna

Str. 4

Duża przerwa. Na górnym koryta-

rzu - policzyłam - 28 uczniów. To ci,

którzy nie zeszli na obiad do szkolnej

stołówki. Większość siedzi pod ścia-

nami. Kilka par krąży po korytarzu.

U dziewiętnaściorga widzę w dło-

niach komórki. Nawet dwie koleżan-

ki, prowadzące ożywioną rozmowę,

jednocześnie zawzięcie naciskają wy-

świetlacze swoich telefonów. Ja rów-

nież sięgnęłam po swojego samsunga.

Po to, żeby uruchomić kalkulator.

Wyszło mi, że 67,9% widzianych

przeze mnie kolegów i koleżanek nie

jest w stanie relaksować się inaczej

jak za pomocą komórek...

Trochę historii:

Próby stworzenia telefonii komórko-

wej to lata 40. i 50. ubiegłego wieku.

Pierwszy prototyp telefonu komórko-

wego wykonała w 1956 roku szwedz-

ka firma Ericsson. Telefon ważył aż

40 kilogramów i ani trochę nie przy-

pominał dzisiejszych nowoczesnych

smartfonów. Kiedyś z telefonów

można było tylko dzwonić, ale z cza-

sem zaczęto produkować coraz to

nowsze modele z coraz to większą

liczbą przeróżnych funkcji.

Z telefonów można już nie tylko

dzwonić i wysyłać SMS, ale także

korzystać z Internetu – co według

mnie jest bardzo pożyteczne. Dzisiaj

trudno spotkać osobę, która nie mia-

łaby telefonu komórkowego. Nawet

nasze babcie, z racji wieku niekiedy

z rezerwą odnoszące się do nowych

technologii, przełamują swoje opory

i dostrzegają korzyści z możliwości

swobodnego komunikowania się.

Na osobę, która nie ma telefonu, lu-

dzie patrzą jak na dziwaka, no bo jak

w XXI wieku można nie mieć telefo-

nu komórkowego??? Tacy niestety

jesteśmy.

Zwracamy uwagę już nie tylko

na to, czy ktoś ma telefon ale na to

JAKI ma telefon... Mam nadzieję że

nie dojdzie do tego, że ludzie nie bę-

dą umieli się podpisać, no bo po co

używać długopisu, skoro można

szybko wystukać odpowiednie literki

na telefonie?

Jest też bowiem i ciemna strona

mocy komórek. Mówię tu o fonoholi-

zmie - czyli uzależnieniu od telefonu.

Wiele osób nie zdaje sobie z tego

sprawy. Uzależnienie objawia się

tym, że człowiek przywiązuje dużą

wagę do posiadania telefonu komór-

kowego. Musi mieć go cały czas przy

sobie, a gdy nie ma naładowanego

telefonu - odczuwa dyskomfort. Wy-

syła dużo SMS lub prowadzi długie

rozmowy ze znajomymi. Nerwowo

nasłuchuje sygnału dzwonka bądź

dźwięku sygnalizującego otrzymanie

SMS... Muszę też wspomnieć o tym,

że są różne rodzaje uzależnień. Uza-

leżnienie od nowych modeli objawia się tym, że osoba wydaje dużo pienię-

dzy, aby nabywać coraz to nowsze

modele telefonów. Można też być

uzależnionym od gier - taka osoba

nieustannie używa telefon jako kon-

soli do gier. Istnieje też uzależnienie

od pisania SMS - które objawia się

ciągłą chęcią wysyłania wiadomości.

Osoby uzależnione powinny pomocy

szukać u specjalistów psychologów.

Jeśli chce-

cie się dowie-

dzieć, czy nie

jesteście uzależ-

nieni, zróbcie

sobie postano-

wienie, że przez

dwa dni nie bę-

dziecie w ogóle

korzystać

z telefonu. Jeśli

wam się uda, to

raczej wszystko

jest w porządku,

ale jeśli nie do-

trzymacie dane-

go sobie słowa -

to może warto

byłoby poszukać

pomocy?

Monika Majew-

ska

Ciemna strona mocy (komórek)Ciemna strona mocy (komórek)Ciemna strona mocy (komórek)Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny

Zwracamy uwagę już nie

tylko na to, czy ktoś ma te-

lefon ale na to JAKI ma te-

lefon...

Page 5: … strona mocy (komórek) Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny Zwracamy uwagę już nie tylko na to, czy ktoś ma te-lefon ale na to JAKI ma te-lefon... Szkoła muzyczna

Szkoła muzyczna jest dla mnie szcze-

gólnym miejscem. Chodzę do niej,

bo po prostu kocham muzykę.

Nikt mnie do niej siłą nie ciągnął. Chciałbym wią-zać z nią przyszłość. Nie mógłbym teraz przestać grać, ponieważ za bardzo się uzależniłem od kon-certowania. W chwilach wolnych nie miałbym co ze sobą robić. Muzyko-wanie jest moim hobby, a zarazem umiejętnością, która wyróżnia mnie spo-śród grona przyjaciół.

W szkole muzycznej pa-nuje niesamowity klimat, którego by mi bardzo bra-kowało. Zamiast leżeć na kanapie w domu i oglądać telewizję, można zdobyć wiele cie-kawych informacji na temat muzyki. Przydaje się to w szkole, bo można

dostać kilka dobrych ocen u pana od muzyki.

Szkoła muzyczna różni się tym, że

w zwykłej szkole mamy dwa seme-stry, a tutaj trzy. W szkole muzycz-

nej na każde zakończenie semestru piszemy sprawdzian, którego nie-stety nie można poprawić. Zamiast

kartkówek na początku trzech semestrów ma-my przesłuchanie. Ma to na celu udowod-nienie nauczycielowi i członkom komisji, że się czegoś nauczyli-śmy. Po przesłuchaniu każdy z uczniów dosta-ję ocenę.

Według mnie szkoła muzyczna w pewien sposób wychowuje na świadomego warto-ściowego człowieka, a przede wszystkim otwartego na innych ludzi.

Kamil Cieśluk

Str. 5

Warto się chwalić

Dwa lata temu zapisałam się do szkolnego

koła teatralnego, prowadzonego przez

panią Alicję Wlazło. Praca w nim wyzwala

we mnie bardzo dużo emocji.

Uwielbiam wczuwać się w rolę odgry-waną w przedstawieniu. W spektaklu każda kreacja jest ważna, nie liczy się, czy rola jest mała, czy duża. Wszyscy muszą ze sobą współ-pracować. To jest pod-stawa. Istotne jest też to, żeby się nie wstydzić. W naszej grupie teatralnej są właśnie takie osoby, które nie wstydzą się zrobić z siebie „błaznów”.

Na początku może jest trochę tremy, ale kiedy już się wyjdzie na scenę, to paraliżujący dotąd stres mija. Przykładem osoby odważnej jest mój kolega Krystian, którego od początku pierwszej klasy uważałam za chłopaka - luzaka, któremu wszystko jest obojętne i nie lubi występować. Ale gdy zobaczyłam, że chętnie się zgłasza do różnych ról i wczuwa się w odgrywane postacie, zmieniłam zdanie o nim.

Członkowie koła na pewno są utalento-wani, piszą też artykuły do szkolnej

gazetki, ostatnio nawet byli w rozgłośni radiowej w czasie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Niezapomnianym, debiutanckim moim przedstawieniem były „Jasełka 2013”. Byłam wtedy w klasie pierwszej. Przy-gotowania trwały długo, byliśmy zestre-sowani, ponieważ miał to być premiero-

wy występ w gimnazjum. Baliśmy się dużej widowni, tego, że koledzy będą się śmiać z nas. Nasze obawy okazały się płonne. I nauczyciele, i uczniowie nagrodzili nas gorącymi brawami. Jed-nym z najlepszych naszych występów był „Cyrk przyjechał!” przedstawiany

dzieciom z klas przedszkolnych i pierw-szakom. Maluchy chętnie uczestniczyły w zabawach przygotowanych przez nas. Przedstawienie bardzo im się po-dobało. Później panie z zerówek opo-wiadały, że dzieci przez cały tydzień opowiadały, że były w prawdziwym cyr-ku, że widziały różne zwierzęta, a na koniec mogły je pogłaskać i zrobić

sobie z nimi zdjęcia. Nie muszę dodawać, że małpami, kucykami, lwami i niedźwiedziami byliśmy my sami…

Przygotowania do występów są zawsze pełne śmiechu. Wygłupia-my się i popisujemy. Ale na próbie generalnej jesteśmy spięci, myśli-my o występie i zapominamy o żartach. Nauczyliśmy się, że gdy coś w spektaklu nie wyjdzie, gramy dalej, improwizacją nadrabiając to, że zapomniało się kwestii lub po-wiedziało się ją w niewłaściwym czasie. Zdobyte umiejętności po-mogły mi zwalczać szkolny stres, nauczyłam się również otwierać na

ludzi i współpracować.

Żeby być aktorem, trzeba dużo praco-wać. Na równi z talentem liczy się od-waga i wyrazistość. Bardzo lubię pracę w kole teatralnym i żałuję, że w klasie trzeciej tych zajęć już nie będzie.

Wiktoria Wiciak

STYK pasjonacki

Być aktorem

Page 6: … strona mocy (komórek) Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny Zwracamy uwagę już nie tylko na to, czy ktoś ma te-lefon ale na to JAKI ma te-lefon... Szkoła muzyczna

Str. 6 Rok szkolny 2014/2015, numer 2

Widownia, przed którą się wy-stępuje, jest bardzo wymagają-ca, ale czasami za mało dojrza-ła, aby zrozumieć sens niektó-rych spektakli. Jednak klasy drugie nie schowały głowy w piasek. Doprowadziły swoją pracą i umiejętnościami do te-go, że w walentynki zaintrygo-wani uczniowie zobaczyli tur-niej obu klas drugich, który do-wiódł, że można się bawić lite-rackimi tekstami i uczynić je atrakcyjnymi.

W każdej klasie możemy znaleźć ciekawe osobowości, talenty. Wie-le osób jest jednak zbyt nieśmia-łych, żeby otworzyć się przed pu-blicznością i wystąpić na scenie. W naszej szkole żaden talent arty-styczny nie jest marnowany; wszystkie mają szansę się rozwi-jać.

Uczniowie klas II postanowili wy-korzystać walentynki do teatralnej rywalizacji. Poloniści, którzy byli trenerami klas, wymyślili konku-rencje, a aktorom z klas drugich pozostało tylko dopasować się do ról, w jakie mieli się wcielić. Poza konkursem liryczny nastrój stworzyła nam para: wiolonczelist-ka Wiktoria i akordeonista Kamil. Po nich klasa IIa wystawiła za-bawny skecz o kulisach wystawie-nia sztuki „Romeo i Julia”. A po-

tem się zaczęło! Wszyscy rozra-dowani czekali co się wydarzy, bo rozpoczynał się konkurs recytato-rów. IIa wystawiła Anię i Karolinę, które zaprezentowały „Modlitwę o męża”. Naprzeciw nich stanęli Ka-rina z „Listem Hanusi” i przeza-bawny mim Patryk z IIb. Jak się później okazało, była to tylko za-powiedź możliwości naszych akto-rów. Drugim wyzwaniem było wy-stawienie sceny balkonowej ze sztuki Szekspira. Monika i Kacper chcieli pokazać, że są najlepszymi

amantami, jednak ich występ nie mógł się równać ze świetnym przygotowaniem i zaangażowa-

niem Damiana i Dominiki. Dodat-kowo uświetniło go tango w wyko-naniu Mateusza i Justyny. Jakby tego było mało, artyści postanowili zaśpiewać na scenie. Klasa IIa do przeboju „Facet to świnia” wyzna-czyła piękne dziewczyny. Patrząc na widownię, można było od razu stwierdzić, że nie spodobało się to chłopakom. IIb, żeby nie dyskry-minować mężczyzn, powołała kla-sową gwiazdę muzyczną – Wikto-rię, aby zaśpiewała przebój z filmu „Titanic”. Ostatnia konkurencja sprawdzała znajomość zakocha-nych postaci literackich. Zasady były bardzo proste. Każda klasa wybierała dwóch przedstawicieli, w IIa byli to Bartek i Janek, a w IIb Rafał i Dagmara. Ku uciesze wychowawcy IIb pana Daniela Małka i polonistki Alicji Wlazło tę niezwykle zaciętą wojnę arty-styczną wygrała klasa IIb.

Występ przyniósł uczestnikom wielką popularność w szkole i udowodnił, że opłaca się ujaw-niać swoje talenty.

Dagmara Walkowska, Rafał Kę-dziora

Walentynkowy zawrót głowy

Styk sprawozdawczy

Page 7: … strona mocy (komórek) Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny Zwracamy uwagę już nie tylko na to, czy ktoś ma te-lefon ale na to JAKI ma te-lefon... Szkoła muzyczna

Str. 7

Co dalej, gimnazjalisto? - to pyta-

nie stawiają sobie ci z moich kole-

gów i koleżanek, którzy poważnie

myślą o swojej przyszłości i chcą ją

kształtować.

Ja chciałabym pójść w ślady moje-

go wujka i pracować w służbie mun-

durowej. Wujek jest zatrudniony

w łowickim więzieniu. Zgodził się

uchylić rąbka tajemnicy i opowie-

dział o swoim zawodzie.

Od kiedy w Łowiczu działa za-

kład karny? Powstał on w 1974 r .w pomiesz-

czeniach po Polskich Kolejach Pań-

stwowych. Od 1978 r. jest samo-

dzielną jednostką.

Jakiego typu jest to więzienie? To zakład półotwarty dla mężczyzn

recydywistów. Są tu też oddziały

aresztu śledczego oraz terapeutycz-

nego dla uzależnionych od środków

odurzających.

-Ile znajduje się tam cel? Około 700 więźniów przetrzymy-

wanych jest w 103 celach.

Kto może korzystać z tzw. prze-

pustek? Korzystają z nich więźniowie, któ-

rzy mają bliski termin odbycia kary.

Jak więźniowie komunikują się ze

światem zewnętrznym (np. rodzi-

ną, przyjaciółmi)? Za pomocą listów, telefonów stacjo-

narnych, skypa.

-Za jakie przewinienia osadzeni

odbywają karę?

Na przykład za pobicia, kradzieże,

rozboje, zabójstwa, alimenty, narko-

manię.

Z jakiej odzieży korzystają więź-

niowie? Chodzą we własnej odzieży, a osa-

dzeni pod tzw. grupą R1 mają ubra-

nie skarbowe.

A jaki ubiór obowiązuje funkcjo-

nariuszy? Służba ochronna występuje w ubra-

niu polowym (moro). Natomiast

wychowawcy występują po cywil-

nemu, a pozostali korzystają

z umundurowania wyjściowego

(gabardyna).

W jakich zajęciach uczest-

niczą więźniowie? Mają do dyspozycji dwa bo-

iska, bibliotekę, świetlicę, a

także redagują miesięcznik

„Pasiaczek”.

Czy w Zakładzie Karnym

pracują także kobiety? Tak, jest ich ok. 30%. Pracu-

ją one w służbie zdrowia,

działach finansowym i orga-

nizacyjno-prawnym.

W jaki sposób funkcjona-

riusze po pracy odreagowu-

ją emocje? Gramy w piłkę, jeździmy na

rowerze, biegamy, a także

chodzimy na siłownię.

Co wujka skłoniło cię

do podjęcia tej pracy? Na pewno zamiłowanie

do munduru.

Jak można otrzymać tę pracę? Trzeba przejść przez szereg testów

psychologicznych i sprawnościo-

wych.

Co w nie jest ciekawego? Kontakt z ludźmi, a także spełnianie

obowiązków, które należą do mnie.

Plusy i minusy tego zawodu? Plusy - stała praca, a minusy - wy-

palenie zawodowe jako odpowiedź

organizmu na stres i długotrwałe

przeciążenie obowiązkami.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad przeprowadziła Ania Kor-

nacka

Powieść autorstwa Michała Bu-łhakowa "Mistrz i Małgorzata", licząca ponad 600 stron, zaskakuje nas spoj-rzeniem na dobro i zło, a w szczegól-ności historię Jezusa/Jeszui.

W Rosji, w latach dwudziestych ubiegłego wieku, na Patriarszych Pru-dach dwóch literatów - Berlioz oraz Iwan Nikołajewicz Ponyriow pseudo-nim Bezdomny - poznaje tajemnicze-go cudzoziemca. Ów szaleniec, za którego uważają go pisarze, opowiada im o pewnym człowieku zwanym Je-szua, a także przepowiada śmierć jednego z artystów przez ucięcia gło-wy. Konwersacja staje się z lekka

przerażająca dla redaktora i poety, podejrzewają nieznajomego o niepo-czytalność umysłową.

Tego samego dnia staje się zadziwiająca rzecz, przepowiednia rzekomego profesora spełnia się, Ber-lioz traci głowę. Iwan rusza w pogoń za tym, który zapowiedział śmierć jego przyjaciela. W wyniku pościgu traci ubranie i trafia do zakładu psychia-trycznego.

Książka jest frapująca. Opisuje rosyjską rzeczywistość, tak odmienną od naszej polskiej. Dużym plusem utworu są elementy fantastyczne. Inte-resujące postacie takie jak mówiący

kot oraz szatan Woland są w stanie oczarować czytającego. Tytułowa Mał-gorzata nie jest osobą jednowymiaro-wą. Z jednej strony jest mądrą, kocha-jącą niewiastą, a z drugiej niewierną żoną.

Zwłaszcza czytelniczkom utwór przypadnie do gustu. Jest w nim bo-wiem wielka miłość od pierwszego wejrzenia, napotykająca na swej dro-dze wiele kłopotów.

Twórca "Mistrz i Małgorzaty" miał ogromne problemy z wydaniem swego utworu. Pierwsze wydanie było mocno ocenzurowane. Władze w so-wieckiej Rosji kontrolowały każdą

Miejsce pracy: więzienie Styk odpytuje

Styk czytelniczy Trójgłos o „Mistrzu i Małgorzacie”

Page 8: … strona mocy (komórek) Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny Zwracamy uwagę już nie tylko na to, czy ktoś ma te-lefon ale na to JAKI ma te-lefon... Szkoła muzyczna

Rok szkolny 2014/2015, numer 2 Str. 8

dziedzinę życia. Kraj był izolowany od reszty świata.

Na podstawie książki Bułhakowa powstało całe mnóstwo filmów, spekta-kli oraz seriali. Jedną z ważniejszych ekranizacji jest film Jurija Kary, jak rów-

nież serial produkcji rosyjskiej z 2005 r. Niewątpliwie ciekawostką jest, że utwór "Sympathy for the Devil" zespołu The Rolling Srones został zainspirowany właśnie tą powieścią.

Czy nie chcielibyście przeczytać

książki, która zawiera w sobie szaleń-stwo, tragizm oraz miłość z domieszką magii?

Agata Ścigocka

Styk czytelniczy c.d. ze str. 7.

Michaił Bułhakow to rosyjski pi-sarz, który w pierwszej połowie XX wieku podjął ryzyko napisania książki, która, jak uważał, i tak nie miała szans na opublikowanie z powodu cenzury panującej w ojczystym kraju, sowieckiej Ro-sji. Autor przez dwanaście lat bo-rykał się z utworem, aż do swojej śmierci, jednak i tak nie uzyskał satysfakcjonującej go wersji. Dzie-ło czekało ponad trzydzieści lat na publikację, a gdy już trafiło do czy-telników, spotkało się z różnymi opiniami. Nie inaczej jest współ-cześnie: jedni czytają ten utwór z przymusu lekturowego, niektó-rzy uważają je za klasykę i arcy-dzieło, które każdy powinien prze-czytać, a jeszcze inni sądzą, że jest to wytwór stworzony ludz-ką ręką propagujący satanizm. Może niektórzy z Was się domyślili - mowa tu o słyn-nym "Mistrzu i Małgorzacie".

Akcja powieści dzieje się w Ro-sji, w latach trzydziestych XX wieku. Dwóch literatów: Michaił Berlioz oraz Iwan Bezdomny - co warto nadmienić, będących ateistami - rozmawia o Jezusie Chrystusie oraz religii. W trakcie rozmowy do dyskusji wtrąca się pewien tajemniczy cudzozie-miec. Uważa on, że zarówno Bóg, jak i diabeł, istnieją, a na dowód tego opowiada artystom historię o Jeszui. Co więcej, ta-jemniczy mężczyzna przepowia-da śmierć Berlioza, która, ku

zdziwieniu Iwana, sprawdza się. Bezdomny rozpoczyna więc swe-go rodzaju pościg za cudzoziemcem, który skutecz-nie ukrywa swoją prawdziwą toż-samość - aż do czasu - i jego to-warzyszami.

Jest to jedynie zalążek tego, co rzeczywiście czeka Was w tym utworze. Recenzja nie polega na tym, aby streścić Wam całą fabułę, lecz, żeby, w miarę możli-wości, zachęcić do przeczytania książki.

,,Mistrz i Małgorzata" nie bez po-wodu nie jest lekturą dla gimna-zjum. Wątpię, aby dużej liczbie uczniów udało się zrozumieć ten utwór (a i sama momentami mia-łam z tym problemy). Warto do-dać, iż nawiązanie do tytułu od-najdujemy dopiero drugiej połowie

książki. Nie bez powodu opisałam na początku genezę tego utworu: bez niej ciężko by było zrozumieć symbolikę, jaka łączy Mistrza z Michaiłem Bułhakowem.

Autor w trzech rozrzuconych po książce rozdziałach przedstawia nam historię o Poncjuszu Piłacie, śmierci Jezusa oraz wyrzutach sumienia prokuratora po wydaniu wyroku na skazańcu. Powieścio-wa historia w zupełnie inny spo-sób prezentuje nam wydarzenie, będące podstawą naszej religii. Bułhakow pokazuje postacie biblij-ne w sposób ludzki i realny tak, że łatwiej nam jest zrozumieć ich emocje. To te trzy rozdziały są fundamentem całego utworu i, muszę przyznać, najbardziej chwyciły mnie za serce.

Warto wspomnieć, iż ,,Mistrz

Page 9: … strona mocy (komórek) Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny Zwracamy uwagę już nie tylko na to, czy ktoś ma te-lefon ale na to JAKI ma te-lefon... Szkoła muzyczna

Str. 9 STYK czytelniczy

„Mistrz i Małgorzata” to najważ-niejsze i najwybitniejsze dzieło Michaiła Bułhakowa. Pisał ją przez 12 lat i ukończył na kilkana-ście dni przed śmiercią. Powieść ukazała się w druku po 40 latach i niemal natychmiast stała się światowym bestsellerem! Jedni czytają tę książkę z przymusu i jęczą, że nic nie rozumieją, inni wznoszą ją pod niebiosa i ogłaszają klasyką, a jeszcze inni nazywają ją Ewangelią Szatana, napisaną pod dyktando ciemnych sił. Czym jest „Mistrz i Małgorza-ta”, co ma do powiedzenia, co ukrywa, a co pokazuje – do dziś nikt powiedzieć nie może. I to jest fakt. „A fakty to najbardziej uparta rzecz pod słońcem”. Akacja powieści toczy się jedno-cześnie w dwóch przestrzenno-czasowych płaszczyznach: w Mo-skwie lat 30 XX wieku i w Jerozoli-mie, w czasach Chrystusa. Mo-skwę odwiedzają niezwykli goście - szatan Woland ze swoją iście diabelską świtą: Korowiowem w kraciastej marynarce, Azazel-lem, nagą Hellą i kotem Behemo-tem. Towarzystwo to nieźle na-miesza w stolicy sowieckiego im-perium. Głowa przewodniczącego organizacji literackiej Massolit za sprawą… oleju potoczy się po uli-

cach, a damy paradować będą po nich w samej bieliźnie, ruble za-mienią się w dolary, a z opuszczonego w niejasnych okolicznościach przez lokatorów mieszkania dochodzić będą ta-jemnicze dźwięki. Tytułowy Mistrz jest zaszczutym przez krytykę pi-sarzem, zakochanym z wzajem-nością w Małgorzacie. Przez wiele lat pisał powieść o Poncjuszu Pi-łacie, poświęcając jej całe swoje życie, jednak wydawnictwo odma-wia opublikowania książki. W wy-darzenia moskiewskie wpleciona jest opowieść o biblijnej Jerozoli-mie Tam Poncjusz Piłat ma osą-dzić oskarżonego o podburzanie ludu Jeszuę. Kapłani żydowscy domagają się wyroku śmierci dla uwięzionego, Piłat natomiast, po rozmowie z Je-szuą wolałby go uwolnić. Poddaje się jednak woli ludu i skazuje Jeszuę na ukrzyżowanie. Książka pełna jest magii i czarów. Nie zabraknie w niej również ukrytych prawd o ludziach, którym tylko z pozo-ru wiedzie się do-brze i o przekona-

niach, które powierzchownie są słuszne. I niczym jak w baśniach, dobry wygra, a zły zostanie ukara-ny… tyle że kto tu jest tym złym? Odczytywanie tej powieści do-słownie może przyprawić o zawrót głowy – całość będzie po prostu bez sensu, pozbawiona logiki i spójności. Bo tak naprawdę „Mistrz i Małgorzata” jest skompli-kowanym kodem, który można różnie interpretować. Tu wszystko jest metaforą. Nikt nigdy do końca nie rozszyfrował tej książki. Książ-ki, w której nawet szatan jest sprawiedliwy, będąc siłą sprawia-jącą wiele dobrego – zarówno Mo-skwie, jak i tytułowym bohaterom powieści.

Olga Gołdych

Był to ponury, wietrzny dzień - jeden z tych parszywych, które wprowadzają człowieka w stan nie-uzasadnionego przygnębienia. Nie

spiesząc się, wracałem do swojego zimnego, nieznośnie pustego miesz-kania. Przez pewien czas nie zwraca-łem uwagi na otoczenie, będąc po-grążonym w smutku po bezpowrotnej

utracie ukochanej.

Świat jest taki niesprawiedli-wy - myślałem - zarówno dobrych, jak i złych ludzi czeka niechybna śmierć.

Nie będąc świadom tego,

Gołębie serce STYK literacki

i Małgorzata" jest utworem, które-go nie da się jednoznacznie skla-syfikować. W powieści są elemen-ty zarówno poważne, jak i zabaw-ne, historyczne i nierealne, ko-miczne i tragiczne... Podsumowu-jąc: zbiór kontrastów. Nie powiem, nadało to książce tego "czegoś",

co sprawiło, że stała się wyjątko-wa.

Uważam, iż "Mistrza i Małgorzatę" warto przeczytać, chociażby dla tych trzech rozdziałów o historii Poncjusza Piłata. Książka z każdą kolejną stroną wciąga coraz bar-

dziej i sprawia, że nie można się od niej oderwać. Zdecydowanie polecam każdemu, niekoniecznie tylko miłośnikom rosyjskiej litera-tury.

Ewelina Zielonka

c.d. ze str. 8.

Page 10: … strona mocy (komórek) Ciemna strona mocy (komórek) STYK publicystyczny Zwracamy uwagę już nie tylko na to, czy ktoś ma te-lefon ale na to JAKI ma te-lefon... Szkoła muzyczna

Rok szkolny 2014/2015, numer 2 Str. 10 STYK literacki

co robię, przystanąłem i począłem bacznie obserwować nieszczęśli-wych, wiecznie zabieganych ludzi sukcesu. Nie widzieli - nie mogli wi-dzieć - jak wiele wartości gubią, wspi-nając się na szczyt kariery zawodo-wej. Potrzeba cudu, aby otworzyć oczy tym ślepcom, zanim spadną w bezdenną przepaść wła-snej chciwości i pychy.

W tamtej chwili nie potrafiłem jeszcze do-strzec, że sam byłem jed-nym z nich...

S p o j r z a w s z y przelotnie na kąpiące się w kałuży gołębie, zauwa-żyłem bezdomnego. Przy-odziany w rozdartą na klatce piersiowej kurt-kę, karmił ptaki okruchami bułki pszennej.

- Co pan robi? - zapytałem cicho, podcho-dząc do starca. Wyglądał na zmęczonego.

- Tylko to, co mo-gę - odparł z niewyraźnym uśmiechem, rozświetlają-cym jego pomarszczoną twarz.

U s i a d ł e m na brudnej ławce tuż obok mężczyzny. Po chwili kil-ka ostrożniejszych gołębi sfrunęło na ziemię. Do-tychczas trzymały się na uboczu, najwyraźniej bo-jąc się mnie - intruza. Te-raz łapczywie połykały kawałki pie-czywa.

- Jest pan głupcem - stwier-dziłem gorzko.

- Nie sądzę, proszę pana - odrzekł uprzejmie starzec, rzucając okruchy pod gołębie nóżki.

Zawahałem się. Zaskoczyła mnie odpowiedź tego biedaka. Nie miał nic: nie miał pieniędzy, rodzi-ny ani dachu nad głową, a mimo to dzielił się tym, co przyniósł mu dzień.

- Dlaczego pan to robi?

Starzec nie odpowiedział

od razu. Nieruchomymi oczyma spo-glądał w niebo, jak gdyby widział tam coś, czego nie mogłem dostrzec ja. W pewnym momencie błyszcząca łza spłynęła po jego policzku, ale na twa-rzy nadal malował się uśmiech. Po-czułem się jak zły człowiek. Zacząłem nawet wierzyć, że nim jestem.

- One są głodne tak samo, jak głodny jestem ja - odezwał się wreszcie, błądząc przenikliwym wzro-kiem. - Czy tylko moje człowieczeń-stwo ma czynić mnie dobrym?

Ze zdumieniem spojrzałem na bezdomnego. Wydawało mi się, że swoimi zmęczonymi oczyma zaj-rzał w głąb mojej nieczystej duszy.

- Oczekuje pan cudu - konty-nuował z lekka oskarżającym tonem, który nie przypadł mi do gustu - ale czy nie sądzi pan, że trzeba mu po-móc? Cud to kapryśny twór, który wymaga zachęty.

Starzec rzucił porcję okru-chów na mokry chodnik, nucąc pod nosem nieznaną mi melodię, a ja wciąż czułem się podle. Powoli za-czynało do mnie docierać, z jak okrut-ną wyższością traktowałem ludzi.

- To pan jest początkiem zmian - wyszeptał bezdomny.

Próbowałem zapytać go o sens jego ostatnich słów, ale nie pamiętał już, o czym mówił. Nie pa-miętał też ani mojej twarzy, ani moje-go głosu. Wręczyłem mu stuzłotowy banknot, za który serdecznie podzię-kował, po czym bez słowa ruszyłem w kierunku mieszkania.

Gołębie kąpały się w kału-żach, a ja zrozumiałem, że każdy od-powiada za swój własny cud - cud, który zdarza się każdego dnia.

Angelika Pawlicka

Gołębie serce

Drugi (kwiecień 2015) w roku szkolnym 2014/2015 numer gazetki szkolnej STYK opracował zespół gimnazjalistów z Młodzieszyna pod opieką pp. Alicji i Janusza Wlazło.

Zamieszczone zdjęcia pochodzą z archiwum gazetki.

ciag dalszy ze str. 9.