SPOTKANIE z POETĄ Witoldem Henrykiemskany.wbp.lodz.pl/pliki/bibik/bibik_73/bibik_73.pdf ·...

24
Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Łodzi MARZEC 2009 Rok 13, Numer 8 (73) BIBiK Biuletyn Informacji Bibliotecznych i Kulturalnych Moim debiutem było zamieszczenie w 1968 roku pod pseudonimem Stanisław Wihen kilkunastu wierszy w redagowanym przez Ś.P Redaktora Witolda Olszewskiego, ukazującym się w Paryżu piśmie „Horyzonty”. Następnie, między innymi, tygodnik „Msza Święta” zamieścił napisaną w 1969 roku „Pieśń Maryjną”, do której muzykę skomponował Pan Mariusz Matuszewski, i wiersz pt. „Znak Krzyża kreśląc”. Szereg moich wierszy, głównie o tematyce patriotycznej i religijnej oraz artykułów, wydrukowanych jest w numerach, wydawanego pod patronatem KUL-u i redakcją Pani Teresy Bloch, dwumiesięcznika „Nowy Przegląd Wszechpolski”. Redagowany w Brukseli przez Pana Dr. Stanisława Kozaneckiego periodyk „Syntezy” zamieścił drukiem niektóre moje utwory. Ostatnio, ukazujący się w Jarosławiu, kwartalnik o wychowaniu, „Słoneczna Skała” zamieścił na swoich łamach moje wiersze i powstałe z inspiracji niemieckich Autorów przekłady poetyckie Ich wierszy. Także łódzki kwartalnik Sejmiku Osób Niepełnosprawnych „Marzenia i Fakty” drukował niektóre moje wier- sze czy artykuły o spotkaniach poetyckich. Zachęcony życzliwym przyjęciem, organizowanych przeze mnie, spotkań autorskich w roku 2001 przekaza- łem Czytelnikowi, za pośrednictwem Wydawnictwa Biblioteka, tomik zatytułowany „...z bukietem wierszy moich”, który jest pierwszym, zawierającym większą ilość wierszy ostatnich, dawnych, często bardzo dawnych. Wydano też drukiem, zaakceptowane przez władze kościelne i Ojca Świętego papieża Jana Pawła II, moje refleksje o drodze krzyżowej pt. „Droga Krzyżowa”. Wiersze swoje dedykuję wielu bliskim i najbliższym mi ludziom z uśmiechem i sympatią, z wyrazami szacunku i miłości. Witold Henryk Smętkiewicz SPOTKANIE z POETĄ Witoldem Henrykiem SMĘTKIEWICZEM 12 marca 2009 r.

Transcript of SPOTKANIE z POETĄ Witoldem Henrykiemskany.wbp.lodz.pl/pliki/bibik/bibik_73/bibik_73.pdf ·...

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Łodzi

MARZEC 2009

Rok 13, Numer 8 (73)

BIBiK Biuletyn Informacji Bibliotecznych i Kulturalnych

Moim debiutem było zamieszczenie w 1968 roku pod pseudonimem Stanisław Wihen kilkunastu wierszy w redagowanym przez Ś.P Redaktora Witolda Olszewskiego, ukazującym się w Paryżu piśmie „Horyzonty”. Następnie, między innymi, tygodnik „Msza Święta” zamieścił napisaną w 1969 roku „Pieśń Maryjną”, do której muzykę skomponował Pan Mariusz Matuszewski, i wiersz pt. „Znak Krzyża kreśląc”.

Szereg moich wierszy, głównie o tematyce patriotycznej i religijnej oraz artykułów, wydrukowanych jest w numerach, wydawanego pod patronatem KUL-u i redakcją Pani Teresy Bloch, dwumiesięcznika „Nowy Przegląd Wszechpolski”.

Redagowany w Brukseli przez Pana Dr. Stanisława Kozaneckiego periodyk „Syntezy” zamieścił drukiem niektóre moje utwory.

Ostatnio, ukazujący się w Jarosławiu, kwartalnik o wychowaniu, „Słoneczna Skała” zamieścił na swoich łamach moje wiersze i powstałe z inspiracji niemieckich Autorów przekłady poetyckie Ich wierszy.

Także łódzki kwartalnik Sejmiku Osób Niepełnosprawnych „Marzenia i Fakty” drukował niektóre moje wier-sze czy artykuły o spotkaniach poetyckich.

Zachęcony życzliwym przyjęciem, organizowanych przeze mnie, spotkań autorskich w roku 2001 przekaza-łem Czytelnikowi, za pośrednictwem Wydawnictwa Biblioteka, tomik zatytułowany „...z bukietem wierszy moich”, który jest pierwszym, zawierającym większą ilość wierszy ostatnich, dawnych, często bardzo dawnych.

Wydano też drukiem, zaakceptowane przez władze kościelne i Ojca Świętego papieża Jana Pawła II, moje refleksje o drodze krzyżowej pt. „Droga Krzyżowa”.

Wiersze swoje dedykuję wielu bliskim i najbliższym mi ludziom z uśmiechem i sympatią, z wyrazami szacunku i miłości.

Witold Henryk Smętkiewicz

SPOTKANIE z POETĄ

Witoldem Henrykiem

SMĘTKIEWICZEM 12 marca 2009 r.

Str. 2 BIBiK

Witold Smętkiewicz

O rodzinnych korzeniach Przodków i mojej Rodzinie

Będąc zaledwie małym ogniwem w wędrującym łańcuchu pokoleń urodziłem się w 1946 roku do czego przyczynili się Henryk Smętkiewicz i Wanda z Kozaneckich. To po Rodzicach odziedziczyłem ten wrażliwy sposób widzenia otaczającego mnie świata, poprzez pryzmat serca i uczuciowości swojej.

Właściwie to od zawsze starałem się w świadomości zachowywać poczucie znacze-nia więzów rodzinnych i pamięci o swoich Przodkach. Byli Oni, zarówno ze strony Ojca jak i Mamy związani z Łodzią lub regionem łódzkim. Dziadkowie ze strony Taty, Wincenty i Stanisława z domu Świątkowska (zdjęcie), w latach trzydziestych XX w. kupili dużą par-celę w miejscowości Lućmierz Las za Zgie-rzem i pobudowali modrzewiową willę. (zdjęcie) Po wojnie rodzice moi sprowadzili się tam, gdzie urodziłem się i spędziłem dzieciń-stwo do czasu pójścia do szkoły podstawowej i zamieszkania w Łodzi.

Lućmierz Las — dom rodzinny W.H. Smętkiewicza (obecnie budynek ten już nie istnieje)

Stanisława (z domu Świątkowska) i Wincenty Tytus Smętkiewiczowie

Z uwagi na powagę czasu i miejsca chciałbym, chwilą niemej refleksji,

oddać Cześć Św. Pamięci Bliskim, którzy jedynie duchem z nami być mogą.

Str. 3 Rok 13, Numer 8 (73)

Natomiast ród Mamusi mojej – Wandy, z domu Kozaneckiej wywodzi się z Kozanek, wsi położonej pomiędzy Uniejowem a Łęczycą w pobliżu Świnic Wareckich, (zdjęcie, stan obecny) gdzie jeszcze w latach okresu międzywojennego XX w. zamieszkiwali jego przedstawiciele. Prapradziad Alojzy, od połowy XIX w. zamieszkiwał ze swoją liczną rodziną w dworze w Sędziejowicach (południowa część województwa łódzkiego), który to majątek przejął po nim Pradziad Radzisław. Jeszcze przed okresem Powstania Styczniowego, Alojzy Kozanecki był założycielem i fundatorem szkoły rolniczej, któ-rej budynek wraz z internatem przekazał społeczeństwu dla użytku pu-blicznego. Szkoła ta istnieje do dzisiejszego dnia i w sędziejowickim dworze mieści się teraz internat dla wyróżniających się w nauce uczniów obecnego Technikum Rolniczego. Może właśnie dlatego, obiekty te wraz z zabytkowym dworem i okalającym je parkiem (oczywiście nie bez koniecznych remontów) zachowały się w stosunko-wo dobrym stanie. Rodzina Kozaneckich, za udział w Powstaniu Styczniowym, utraciła częściowo swoje dobra w Sędziejowicach. Po konfiskacie majątku rozproszyła się i przeprowadziła, między inny-mi, do Łodzi. Pradziadek Radzisław, zostawiając po sobie sześcioro dzieci, nie zmarł już „u siebie”, a Dziadek Tadeusz, rodzinne Sędziejowice pamiętał z dzieciństwa.

Dwór w Kozankach Dwór w Sędziejowicach

Herb rodziny Kozaneckich

Stanisława i Tadeusz Kozaneccy Henryk Smętkiewicz i Wanda Smętkiewicz (z domu Kozanecka)

Str. 4 BIBiK

Chciałbym tu wspomnieć również o bracie Mamusi mojej, Kapitanie Witoldzie Kozaneckim, odznaczo-nym Krzyżem Virtuti Militari, który zginął w walkach o wyzwolenie Holandii w dniu 07.01.1945 r. i spoczywa na cmentarzu zasłużonych w Bredzie (Holandia) u boku swego dowódcy Generała Maczka (zdjęcie ze zbiorów Mu-zeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, gdzie dwa lata temu, podczas wystawy, otwarta została sala poświę-cona Jego Pamięci).

Grób Witolda Kozaneckiego

Mamusia moja Wanda Smętkiewicz z domu Kozanecka (zdjęcie), córka Tadeusza i Stanisławy z Gołę-biowskich dożyła 100 lat i jako seniorka rodu, zmarła rok temu, w 2008 r. Tato, Henryk Smętkiewicz zmarł w wieku 64 lat, w 1969 r. (zdjęcie) Z mojego rodzeństwa żyje siostra Krystyna, natomiast odeszli od nas bracia Janusz, Marek i siostra Zofia z męża Burchard.

Stanisław Kozanecki (wuj) Stanisław Kozanecki i Wanda Smętkiewicz (z domu Kozanecka)

Z linii pokoleniowej moich Rodziców, z rodu Kozaneckich, obecnie żyją jeszcze: Stanisław Kozanecki – były przewodniczący Polonii Belgijskiej, doktor nauk medycznych, znany w świecie publi-cysta, redaktor m.in. paryskich „Horyzontów”, obecnie ukazującego się w Brukseli periodyku „Syntezy”, więzień niemieckich obozów koncentracyjnych z czasów wojny. (zdjęcie) Maria Kozanecka – pedagog, wieloletni nauczyciel historii w III L.O. w Łodzi, współzałożyciel (sekretarz) rodzą-cych się w Łodzi Związków Zawodowych „Solidarność” Olga Kozanecka, z domu Kozłowska – seniorka, urodzona w 1915 r., żyjąca w Lipsku żona Jana Kozaneckiego.

Witold Kozanecki (wuj)

Str. 5 Rok 13, Numer 8 (73)

Ze względu na miejsce i okoliczności, w których przyszło mi wspominać nieżyjących już członków rodziny Smętkiewiczów i Kozaneckich pragnę wspomnieć jeszcze spokrewnione z tą rodziną, kuzynki mojej Mamusi, cio-cie Felicję Pieńkowską, i jej siostrę Halinę, (córki Marii Kozaneckiej – siostry Radzisława ; Felicja — żona Kazi-mierza Pieńkowskiego). To One, z godnym naśladowania zaangażowaniem, przez wiele lat prowadziły znaną łódzką bibliotekę przy ulicy Andrzeja Struga 5, z której korzystał m. in. i Julian Tuwim. (notatka z prasy).

Pamięci Felicji Pieńkowskiej Małe, niepozorne wejście po schodkach do pomieszczenia sklepowego przy ul. Andrzeja Struga 5. Ile ludzi wchodziło tu po tych schodkach, aby przyswoić sobie wiedzę zawartą w nieocenionych skarbach człowieka — jakimi niewątpliwie są książki. Tak, to tu. Ponad 60 lat istniała tu wypożyczalnia książek prowadzona niestrudzenie przez FELICJĘ PIEŃKOWSKĄ i jej siostrę Halinę. Wypożyczalnia ta miała duże znaczenie społeczne. Jeszcze za czasów zaboru rosyjskiego była to jedna z nielicznych placówek pol-skich tego typu o wybitnie oświatowym charakterze. Księgozbiór jej oprócz beletrystyki zawierał wiele cennych pozycji historycznych i popu-larnonaukowych. Chcąc upowszechnić polską literaturę, siostry Pieńkowskie wprowadziły abonamenty ulgowe, a nawet i bezpłatne. W miarę możliwości zasilały też darami biblioteki społeczne. Wypożyczalnia ta była również miejscem częstych spotkań działaczy konspiracyjnych SDKPiL w okresie niewoli. Wspomina o tym w swych pamiętnikach prof. LUDWIK KRZYWICKI. W okresie okupacji niemieckiej 25-tysięczny księgozbiór podzielił los wszystkich dzieł polskiej kultury i sztuki. Książki zostały wy-wiezione przez okupanta. Zaraz po wojnie Felicja Pieńkowska powróciła z Warszawy do Łodzi i rozpoczęła od nowa organizowanie wypożyczalni. Mimo sę-dziwego wieku (miała wówczas 70 lat) okazała się niestrudzoną działaczką na polu upowszechniania kultury. Felicja Pieńkowska zmarła 1 czerwca 1957 r. W dniu jej śmierci dobrze znana dawnemu pokoleniu łodzian placówka liczyła już po-nad 5000 tomów. Nasz wybitny poeta, Julian Tuwim, w liście do Felicji Pieńkowskiej przypomniał się jej jako dawny, sprzed 45 lat, abonent wypoży-czalni, wyrażając jednocześnie uznanie i wdzięczność dla organizatorki starej, łódzkiej wypożyczalni, której zawdzięczał dużo wiedzy i nieza-pomnianych wrażeń artystycznych. Podobnych uczuć doznawały tysiące łodzian, którzy korzystali z wypożyczalni książek przy ul. Andrzeja Struga 5 — będącej owo-cem długoletniej i niestrudzonej działalności bibliotekarskiej nieodżałowanej Felicji Pieńkowskiej.

C. JOT

Witold Smętkiewicz – Żonie Ewie Gdyby nie przyszło mi z Tobą, przez życie razem iść; byłbym jak wiatrem gnany, pożółkły, jesienny liść.

(Bowiem, jakże często zdarza się, że w samotności bywamy nieporadni i zagubieni.)

Zagubieni bywamy nieraz, a świadomie żyć, to znaczy być tu i teraz.

Tak więc, jeżeli w swoim życiu nie doznaję uczucia zagubienia i samotności, to jest to zasługą żony mojej Ewy (z domu Woic-kiej) i córek Karoliny i Katarzyny. W związku małżeńskim jesteśmy od przeszło 26, a Karolinka i Kasia są z nami od 25 i 23 lat. Starsza córka jest aktualnie na studiach doktoranckich Wydziału Geografii Uniwersytetu Łódzkiego i interesuje się w sposób szczególny energią geotermalną. Młodsza studiuje na ochronie środowiska oraz biologii UŁ. Ponadto interesuje się florystyką. Razem z Żoną, przed przejściem na emeryturę w 2008 r. byliśmy wieloletnimi pracownikami Uniwersytetu Łódzkiego, ja jako elektronik na etacie naukowo – technicznym, żona, geograf na etacie starszego wykładowcy, nauczyciela akademickiego. Zaznaczyć pragnę, że jako rodzina stanowimy bardzo zgrany i rozumiejący siebie wzajemnie, kwartet. Skutkuje to tym, że co-kolwiek byśmy nie robili, czy to indywidualnie, czy wspólnie, pomagamy sobie nawzajem.

Str. 6 BIBiK

Możliwości i granice tłumaczenia wierszy Autorzy projektu „Polsko-niemiecki mariaż poezji lirycznej Gerlinde Grossmann i Witolda Smętkiewi-cza — edukacyjne warsztaty poetyckie” postawili sobie za cel przetłumaczenie niemieckich wierszy Gerlinde Grossmann na język polski oraz polskich wierszy Witolda Smętkiewicza na język niemiecki. O skali trudności takie-go przedsięwzięcia wiedzą najlepiej ci, którzy sami zajęli się tłumaczeniem poezji. Z teorii dowiadujemy się, że tłumaczenie to przekład tekstu z jednego języka na inny. Taki przekład nie jest jednak wiernym odtworzeniem tekstu wyjściowego, lecz „tylko” interpretacją oryginału, której podjął się tłumacz. A interpretacja jest z jednej strony dobrze nam znaną czynnością życia codziennego, z drugiej zaś sztuką samą w so-bie. Codzienną, ponieważ interpretujemy wszystko, co nas w życiu otacza; sztuką zaś , ponieważ kunsztu wymaga wyrażenie tego, co jest nam bliskie. W codziennym życiu interpretujemy, dla przykładu, słowa przyjaciela czy kogoś z rodziny, gdy powtarzamy innym jego wypowiedź. Z reguły nie pamiętamy dokładnie sformułowań, lecz opowiadamy sens wypowiedzi wła-snymi słowami, czyli dokonujemy interpretacji. Ale interpretujemy również wówczas, gdy powtarzamy te same sło-wa czyjejś wypowiedzi. Nasza intonacja, mimika czy gesty zdradzają często dodatkowe treści (np. akceptację powta-rzanej wypowiedzi lub jej brak). Treści te mogą — w zależności od sytuacji — zubażać lub wzbogacać myśl zawartą w tekście oryginalnym. Interpretujemy otaczający nas świat, kładziemy nacisk na to, co dla nas jest ważne, a wynika z naszego światopoglądu, doświadczeń życiowych, tematów i problemów, którymi zajmujemy się w życiu. W tym miejscu pragnę skoncentrować się na poezji i jej wzajemnej relacji z tłumaczeniem. Pod względem treści dociera silniej niż inne wypowiedzi językowe do umysłu i do duszy człowieka, by pobudzić emocje, poruszyć duszę człowieka, by ją przemienić. Przyczyniają się do tego nie tylko słowo, ale i forma poetycka, jak wers, rytm, tempo, rym czy układ dźwięków. Rzadko udaje się tłumaczowi uwzględnić wszystkie te zjawiska, musi dokonać wśród nich wyboru, ustanowić priorytety. Trudności wynikają z faktu, że słowa różnych języków niecałkowicie się pokrywają, rymy jednego języka nie tworzą automatycznie rymów w drugim języku, mają inne brzmienie, inną dłu-gość, inny akcent. Dokonany wybór, wynikający z priorytetów, nie musi jednakże wiązać się z ograniczeniem, nie oznacza automatycznie, że tłumaczenie jest uboższe niż oryginał. Oznacza tylko, że tłumaczenie jest jedną z możli-wych interpretacji a mianowicie taką, która jest bliska tłumaczowi. Może się zdarzyć, że niektóre treści oryginału zo-staną utracone, może być i tak, że uzyska on nowe treści. Docierając do uczuć, do duszy człowieka, interpretacja może stać się dodatkowym impulsem refleksji, i to nie tylko dla osób znających obydwa języki. Dla tłumacza przekład oznacza jeszcze coś więcej. Nie może się on ograniczyć do czysto umysłowego zrozumienia słowa poetyckiego, lecz musi je głęboko przeżyć, często zapoznać się z okolicznościami jego powstania, zanim przekaże je w nowej formie. Ale również wtedy nie zakończy swojej pracy, ponieważ słowo powracając w nowo nadanej formie, sugeruje nowe treści i wymaga ponownej interpretacji. (...)

Jolanta Żurek

Ostatnio (...) ukazał się [w 2005 r.] dwujęzyczny tomik z wierszami Gerlinde Grossmann, przełożonymi z języka niemieckiego na polski, oraz wierszami Witolda Smętkiewicza, przetłumaczonymi z polskiego na niemiecki. Poezję poprzedzają noty biograficzne oraz szkice o twórczości obojga autorów. (...) Zaczęło się od warsztatów poświęconych twórczości Gerlinde Grossmann [i Witolda Smętkiewicza], jakie zaini-cjowali Witold Smętkiewicz i Reinhard Grossmann, mąż poetki. (...) Gerlinde Grossmann (1938-2001) napisała w sumie 109 wierszy. Niemal nieustannie pojawia się w nich napięcie pomiędzy życiem a śmiercią. Opozycji jest zresztą w tej poezji więcej: wolność i ograniczenie, ciemność i światło, spokój i poczucie zagrożenia. Oscylowanie pomiędzy sprzecznymi stanami ma niewątpliwie źródło w przeżyciach Grossmann, która straciła dziecko, a od 1975 r. przykuta była do wózka inwalidzkiego na skutek postępującego stwardnienia rozsianego. - Poetyckie obrazy (...) niejednokrotnie nabierają charakteru kodu - pisze prof. dr Harald Frommer. - Są wyrażoną za pomocą języka próbą odszukania tego, co nieznane, dotychczas niewypowiedziane lub tego, czego nie sposób oddać słowem.

(http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35135,3377925.html)

Str. 7 Rok 13, Numer 8 (73)

***

To ja. Właściwie niczego innego

w życiu nie robię ponad to,

że, często z różnym skutkiem,

uczę się kochać, by sobie i innym móc łatwiej uświadomić

co znaczy, będąca sensem życia,

miłość.

Przeznaczenie Z inspiracji wierszem

Gerlinde Grossmann – List św. Pawła do Rzymian 12

Współweselić się, współpłakać, współwierzyć, współmodlić, współwątpić i przeklinać. Nie znając nadziei zbawienia, ani jedności w różnicach różnorodności stworzenia. Żyjąc na dnie klepsydry krzyczymy, gdy upływający czas, dzień po dniu, piaskiem zasypuje nam usta.

Gerlinde Grossmann

Witold Henryk Smętkiewicz

Str. 8 BIBiK

Wiersz dla Mamy A więc znów jesteś w Polsce, mateńko kochana. Powróciłaś do gniazda już dorosłych dzieci i głowa twoja siwa, twarz zmarszczką zorana znowu nade mną w nocnym mroku świeci. Pochylasz się w ciemności i całujesz w czoło prawie już uśpionego malutkiego synka, we mnie gra delikatnie, radośnie, wesoło ze snów dziecięcych wzięta, mała katarynka. Usnę, gdy długo jeszcze troskom swym oddana ślęczysz nad igłą, do której przykuwa potrzeba i oczy łzawe mrużysz bardzo niewyspana, by dla nas zapracować na kawałek chleba. Obraz z dzieciństwa znany staje przed oczyma. Dzisiaj patrzę na niego z perspektywy lat. I teraz, gdyby nie istniała twa miłość matczyna byłby dla mnie nieszczęsnym, zwykły ludzki świat. Chciałbym dla ciebie matuś nowe piękna tworzyć, w nocy zapewnić spokój i beztroski sen. Chciałbym przed tobą skarbiec bezcenny otworzyć uczuć, co błyszczą słońcem nawet w pochmurny dzień. Lecz przychodzę do ciebie z pustymi rękoma, pragnę na twe kolana głowę skłonić nisko. Zapytać, czy nie jesteś mateńko zmęczona? To przecież tak niewiele, a dla ciebie wszystko.

Totus Tuus Spójrzmy na niemych witraży niewidoczne wzory. Kiedy mrok od nich odcina jasny światła strumień; jakaż, przemożna, ogarnia niepewność i trwoga... Przyszedł Człowiek – Apostoł pokory. Mocą Ducha rozjaśnił witraż ludzkich sumień. Jan Paweł II – Uśmiech Pana Boga. A teraz stoi w oknie Domu Ojca Swego i błogosławi nam, którzy Jego uśmiechem jesteśmy.

Tęsknota (fragment) Za czym w dzieciństwie tęskniłem i później w życiu, teraz tęsknię znów. Dziś pragnę o tym powiedzieć, powiedzieć zanim zabraknie mi słów. Ręce czułości pełne - tęsknię za wami. Dłonie opiekuńcze i pracowite, ręce do snu kołyszące, ręce przytulające, ręce karmiące, dłonie wrażliwe i głaszczące czule, dłonie odgarniające włosy z czoła, dłonie troskliwe i współczujące - tęsknię za wami. Dłonie drzazgi wyjmujące, dłonie opatrujące skaleczenia, dłonie pomoc i ukojenie niosące, dłonie cierpliwe i zaradne, dłonie ochraniające, uczciwe i czyste, dłonie Boga wskazujące - tęsknię za wami.

„Spiritus Dei fiat ubi vult” „Duch Boży objawia się gdzie zechce” Wszędzie tam, gdzie zechce, objawia się Duch Boży, ale nie poznajemy Go wcześniej, aż dokona się w nas. Bywa też, że nam rękę na głowie położy i Krzyż dłonią znaczy w błogosławieństwa czas. Bywa, Jednemu z ludzi da znak objawienia a Wiatr Jego Myśli w ręce Temu wkłada tak wielu ciężkich cierpień, moc przezwyciężenia, że będzie innym za przykład, jak żyć wypada. Wtedy słowo gołębiem wzleci ponad światem, gdy sił nie wystarczy, by wypowiadać słowa i tak barwnym rozkwitnie, cudu wiary, kwiatem, że w Jego wypowiedź wsłucha się świat, od nowa. Bóg Mu Księgę wiatrem zamknie na wieku trumny, (wszystko jest możliwe, niech nikt się nie łudzi) to właśnie dlatego byśmy, będąc zbyt dumni, wierzyli, że otworzy Ją sumieniem ludzi.

Str. 9 Rok 13, Numer 8 (73)

*** Przed spotkaniem z tobą założyć muszę maskę uśmiechniętego błazna, spod której smutek perlistymi kroplami opada. Przed spotkaniem z tobą przeczytać powinienem encyklopedię powszechną, aby imponować tobie wiedzą. Przed spotkaniem z tobą uzbroić powinienem się w cierpliwość, a ponadto nie zapomnieć wziąć ze sobą serca. Czasami zapominam o wszystkim.

*** Prawie trzydzieści temu lat, byłem malutki, ot kruszynka. Od paru dni widziałem świat, od paru godzin znałaś synka. Teraz, kochana, gdzie ten czas, kiedy jak brzózka byłem mały. Dziś dookoła brzozowy las i włosy Twoje posiwiały. Teraz dopiero, teraz wiem ile zawdzięczam Tobie Mamo. Kiedy sam czuwam nad dzieci snem, gdy niewyspany wstaję rano. I smutny jestem kiedy dziecko do rąk mych tuli główkę jasną, bo chciałbym jeszcze, tak jak kiedyś, wtulony w Twoje dłonie – zasnąć.

*** Polnych kwiatów bukiet cały Tobie matuś ślemy, aby łąki przypominały Twej rodzinnej ziemi i były Tobie wspomnieniem nigdy nie więdnącym, zamyśleniem, rozmarzeniem wiosennie pachnącym. Abyś mogła je utulić w dłoniach swych jak dzieci, aby widzieć jak Twe szczęście w oczach perłą świeci.

Dziękuję za „bukiet” poezji – z prośbą o następne wiązanki. Zofia i Krzysztof Bednarek

Sposób w jaki Ty patrzysz Sposób w jaki Ty patrzysz, to zmrużenie powiek uśmiech, który w kącikach ust twoich się błąka mówi mi jak szczęśliwym potrafi być człowiek, mimo, iż nieuchronnie czeka go rozłąka. Lecz zanim ona przyjdzie, nim wszystko przeminie jak zeschłej róży kolec świadomość uwiera. Pociechą niech nam będzie, może to jedynie, że tyle ile dajemy zwykle się odbiera.

*** Januszkowi

Tak mało wiemy o dzieciach, Tych za wysoką bramą

(stalowe pręty płotu Drogą ku niebu),

Gdzie kończy się horyzont - Dzieci nie mówią: mamo.

Na panią w białym fartuchu Mówią po prostu : ciociu. Rodziców rzadko widzą. Kto wie czy nawet nocą

Mama często się przyśni... I co dzień tak samo.

Do mojej Niobe Krysi Ile to już dni minęło, ile to już dni, a myślałem tylko o tobie. Czy pamiętasz mnie jeszcze ty, ty moja nieszczęśliwa Niobe. Ze strof tobie pomniki wykuwam jedyna, a wieńczę je słowami jak laurem. I stoisz w blasku słowa opłakując syna, otulona tęsknotą, jak jesiennym wiatrem.

Pan Witold Smętkiewicz jest poetą, którego wiersze są żywą ilustracją i zarazem potwierdzeniem o słuszności tezy „spiritus Dei fiat ubi vult” („Duch Boży objawia się gdzie chce”). Niesłychanie ekspresywne, źródła swe mają w poezji miłości Boga i ilustrują działanie bożych zamysłów w doli człowieczego pielgrzymowania. Wskazują potęgę dzieła Stwórcy, zmieniającego duszę człowieka i wiodą go w chwale do Domu Ojca. Arcydziełkiem poezji hołdu dla Stwórcy jest poemat ofiarny Droga Krzyżowa, w którym Witold Smętkiewicz składa prostymi słowami – z serca do serc – swój poetycki hołd Męce Chrystusa a jednocześnie – dedykując wiersz Matce swojej, odwdzięcza się skromnie za dar życia i Jej Poświęcenie. Słowo o Autorze / Kowalski Witold. W: Droga Krzyżowa / Witold H. Smętkie-wicz. – Łódź: Wydawnictwo Biblioteka, 2005

Treścią wierszy Pana Witolda jest miłość. Miłość — marzenie, miłość — tęsknota. - Jest walka o człowieczeństwo, wiara w Boga, pamięć, godność ludzka i warto-ści duchowe człowieka.

Anna Wojciekian

Str. 10 BIBiK

DROGA KRZYŻOWA [fragment] Za życia ofiarowanie I poświęcenie dla mnie własnego życia... Mamie dedykuję. Witold H. Smętkiewicz I PAN JEZUS NA ŚMIERĆ SKAZANY Wyrok Piłacie! Gdybyś poznał co trwoży, co boli nie osądzałbyś nigdy na przekór swej woli. Bowiem jeśli ominie kogo ludzka trwoga jedynie bać się musi sądów Pana Boga.

IV PAN JEZUS SPOTYKA MATKĘ SWOJĄ Spotkanie z Matką Mamo – to tylko drobiazg, Upadłem i boli. Potknąłem się o kamień w walce z ludzkim złem. Niechże to Ciebie Mamo już nie niepokoi. To nie jest moja wina...

- Wiem, Syneczku, - Wiem.

II PAN JEZUS BIERZE KRZYŻ NA RAMIONA Przyjęcie krzyża Ironia losu często niewinnych uprasza o poniesienie krzyża w zamian Barabasza. A Tobie Jezu w imię Twej Boskiej Miłości przyszło dźwigać to brzemię za winy ludzkości.

III PAN JEZUS PIERWSZY RAZ UPADA Upadek pierwszy Jezus pod krzyżem swoim upada raz pierwszy, by podnieść się po chwili, choć krzyż nie jest lżejszy. A ludzie, miłosierdzia objęci bezmiarem, wielokroć upadają pod grzechów ciężarem.

V PANU JEZUSOWI POMAGA SZYMON CYRENEJCZYK Pomoc Szymona Często imię Szymona jest nam bardziej bliskie, niż nasze własne imię. W pogoni za chwałą, dopomagając bliźnim, tak nam się zdawało, że czynimy zbyt wiele, a to wciąż – zbyt mało.

Str. 11 Rok 13, Numer 8 (73)

Str. 12 BIBiK

Samotność... i osamotnienie / Witold Smętkiewicz. W: Marzenia i Fakty 2008, nr 1, s. 32-33

Stokrotka

Stokrotko ukryta w gąszczu bujnej trawy, skromnością swą piękna – małe polne kwiecie. Niezauważona, nawet przydepnięta nieostrożną stopą. Zdobić chcesz wiązanki... Jakże marzyć możesz o strojnym bukiecie... Gdybyś miała sławę i pachniała różą, miałabyś też kolce i nie trwała dłużej niźli jutrzenki czar, co gaśnie zbyt szybko, pozostawiając żal. Dzieci lubią stokrotki, chcą być do nich podobne, w wyborze, nie zerwą róż. Dla nich, to samo słońce rozwija wszystkie kwiaty, aby piękniały co dnia i mogły być kochane. Aby znając swą wartość, jak dziecięca wybranka, roli róży nie grały pozostawały sobą. (napisane z inspiracji wierszem autorstwa Marie Therese Salliou osoby niepełnosprawnej w tłumaczeniu Jerzego Bińkowskiego i Aliny T. Midro)

Str. 13 Rok 13, Numer 8 (73)

Witold Smętkiewicz CYPRIAN KAMIL NORWID Cóżeś Ty swoim zrobił, Kamilu Cyprianie? Za co ta Twoja hojność i uległość ducha... Wielu nie zrozumiało. Dziś wielu nie słucha. Ni ich ziębi, ni parzy, to Twoje śpiewanie. Co uczyniłeś współczesnym Cyprianie Kamilu, że się okruchem chleba podzielić nie chcieli, że Ciebie — myśliciela za szaleńca mieli. Opuścili głodnego, w tak obłudnym stylu. Teraz się dopełniają, nasz wieszczu — Norwidzie, wypowiedziane wcześniej wszystkie Twoje słowa. Garść ziemi z Twej mogiły trafia do Krakowa. Swoi Cię przygarnęli... Zbyt późno! O hańbo! O wstydzie!!! Łódź, dnia 30.01.2008 r.

Il. z kwartalnika Słoneczna Skała 2005, nr 53, s. 37

Str. 14 BIBiK

Witold Smętkiewicz Żwir Motto: Taka bywa ironia i zrządzenie losu, że kiedy trzeba krzyczeć brakuje nam głosu.

Zmęczenie, zestresowanie, zniechęcenie, wypalenie i rezygnacja (ZZZWiR), to zjawiska i doświadczenia nieobce człowieko-wi. W danym jemu, niezależnie od tego jak długim, czasie, idąc przez życie uczestniczy, mniej lub bardziej aktywnie, w rozlicz-nych jego formach. W życiu rodzinnym, zawodowym, społecznym, politycznym, artystycznym czy też towarzyskim. Ludzie o pewnym potencjale twórczej energii, optymizmu, nadziei, miłości i wiary – nawet przy dużych przeciwnościach losu z pokorą i uśmiechem pokonują trudności. Na przykład rodzice niepełnosprawnego dziecka. Ileż w nich siły! Potykają się, upadają, ale podnoszą się i idą dalej. Działają, pomagają sobie i innym, i jeszcze innym. Bywa jednak, że z upływem czasu człowiek potyka się coraz częściej, trudności piętrzą się, ubywa sił i chęci… . Co wów-czas ? Zarówno w dziejach ludzkości jak i poszczególnego człowieka wszystko powtarza się, wszystko płynie. Nawet te najbardziej statyczne elementy naszego życia i bytu poddane są nieustannemu biegowi wszechwładnego czasu. Fakt ten daje nam świado-mość tego, iż to, co na pozór jest zjawiskiem nieodwracalnym, prędzej czy później zmieni się, zmuszając nas do tego, aby na za-staną rzeczywistość spojrzeć z zupełnie innego punktu widzenia i pod innym kątem. Stąd też c z a s jest nieustanną przyczyną stresu związanego z wszelkimi zmianami, ale i – odwiecznym źródłem nadziei, że to zło, które jest udziałem czyjegoś, czy też własnego losu, odmieni się na lepsze. Tym właśnie tropem idąc, nie zawaham się przed próbą odniesienia do pewnych negatywnych pojęć przedstawionych w tytu-le mojej wypowiedzi. Pojęcia te, same w sobie są tak bardzo szerokie, że siłą rzeczy należy temat ująć skrótowo, starając się utra-fić w sedno i podkreślić to, co w jego istocie jest pozytywne, co daje nadzieję optymistycznego spojrzenia w przyszłość. Otóż, to właśnie czas, z charakteryzującą go cechą nieustannych zmian, jest gwarantem tego, iż przy udziale ludzkiej dobrej woli: - zmęczenie – poprzez właściwy odpoczynek da nam zasób nowych sił, - zestresowanie – odmieni się w poczucie spokoju i stabilizacji, - zniechęcenie, wypalenie się – poprzez okazaną nam ludzką, bezinteresowną życzliwość, da twórczy zapał do realizacji pozytywnych inicjatyw, i rezygnacja, nawet wtedy, gdy zabraknie nam głosu, lub chwilowo ugrzęźnie nam on w gardle – na skutek czyjegoś pod-

szeptu lub krzyku, nieoczekiwanie przemienić się może w gotowość do dalszych pozytywnych działań dla dobra innych, a i również dla naszego własnego dobra.

Już na pierwszy rzut oka widać, że we wszystkich przedstawionych pojęciach, do jakichkolwiek zmian, nieodzowny jest czynnik ludzki i to on udziela głosu tym, którym akurat, w trudnym dla nich momencie, głosu tego zabraknie. Zabrak-nie woli wytrwania, lub bezsilnie opadną im skrzydła. Upraszczając nieco rozumne pojmowanie poruszanego wątku, mo-gę tutaj zacytować powszechnie znane powiedzenie, że: „wszystko zależy od ludzi” . Przypomniałem sobie jednak wcze-śniej napisaną fraszkę, i przytoczę ją tutaj:

Mawiał zapewne Święty Salezy wszystko od Boga, ale troszeczkę to i od ludzi zależy.

Z pewnością też miał rację. Wrócę jednak do istoty rzeczy, zaznaczając, że kiedy mówimy o zmęczeniu, wypaleniu i tym podobnych naszych reakcjach, wynikających nierzadko z nadmiernej uprzedniej aktywności, uświadomić należy sobie, że na tym świecie nigdy nie jesteśmy sami. Inni patrząc na każde nasze przedsięwzięcie, albo usiłują nam w jego realizacji dopomóc, albo dystansują się od tego co robimy. Istnieją też i tacy, o których możemy powiedzieć: „pomóc nie pomogą, ale żeby chociaż nie przeszkadzali”, nie byli – niczym żwir. Niejeden z nas, ludzi dorosłych, w dzieciństwie ucząc się jeździć na rowerze, szczególnie na wirażu nieutwardzonej, polnej drogi „przejechał się” na sypkim żwirze, kiedy to zdawało się, że ziemia cała usuwa się spod kół. Cóż wtedy pozostawało, jak tylko wstać, otrzepać się z kurzu, opatrzyć obolałe, czasami zakrwawione kolano i jechać dalej ? Jechać dalej, aby osiągnąć wcześniej wytyczony sobie cel… Z biegiem lat, w trakcie zdobywania życiowego doświadczenia, dają o sobie znać i inne podszepty. I zdrowo-rozsądkowe my-ślenie coraz częściej dochodzi do głosu. To ono, niejednokrotnie, nakazuje nam zawrócić ze żwirowej drogi, aby podleczyć rany i później znaleźć bardziej bezpieczną drogę. To ono każe nam dokonywać wyborów, nabierać dystansu do naszych działań, aby do przodu nie iść „za wszelką cenę”, aby pomagając innym nie zaszkodzić samemu sobie, lub też pomagając sobie nie zaszkodzić innym. Musimy nauczyć się oceniać nasze realne możliwości, bo trudno jest mieć znaczące osiągnięcia w jakiejkolwiek dziedzi-nie życia, gdy się ma pokaleczoną duszę, czy złamaną nogę. Kiedy to, w pierwszej kolejności musimy myśleć o tym, aby pomóc samemu sobie, chociażby po to, żeby dalej móc pomagać innym. Tak więc:

Nie powinna być przyczyną stresów, zdolność rezygnowania z sukcesów. A gdy już świadomie do takiej rezygnacji dojdzie, nie kręćmy wówczas bezradnie głową, nie okazujmy swojej dezaprobaty, nie popędzajmy i nie zawstydzajmy samych siebie, przynajmniej na czas potrzebny do odrodzenia się naszych sił. A potem – oby nie zabrakło nam pragnień i celów, do których (pomagając innym, a także i sobie) chcemy, czy też musimy dojść.

W drodze

Krysi i Aneczce

Gdy Bóg pokocha dziecko miłością wzajemną, to za rękę je bierze i mówi mu skrycie - chodź, pójdziemy na spacer poprzez całe życie. Ja sobie pójdę z tobą, a ty pójdziesz ze mną.

Droga pod górę wiedzie i jest kamienista. Wiele potknięć, upadków, nie zawsze zwycięska, więc z pomocą nam przyjdzie Panienka Przeczysta i podobnie ofiarna - dziecka - matka ziemska.

Tak przez życie prowadzi ręka matki i Uśmiech Boski - dzieci specjalnej troski - te, sercem najpełniej sprawne.

Wyjątkowe dziecko Niebios

W nieba bezmiarze aniołowie Panu swojemu powiedzieli: tchnijmy na Ziemię nowe życie, by dar miłości w dziecko wcielić.

Ludzie w nim braków się dopatrzą, no i zawiodą na nim srodze, bo poświęcenia żądać będzie od napotkanych na swej drodze.

Od nich on będzie trochę inny, odległy duchem i "zabawny". To przez różnice norm i rzeczy określą go "niepełnosprawny".

Zatem ważne kto go dostanie, by życie, jednak, szczęśliwe miał. Takich rodziców, daj mu Boże, dla których wzorem Tyś się stał.

Chociaż nie będą rozumieli, jak wielka rola przypadła im, wzmocni się miłość ich i wiara. Boga odnajdą w dziecku swym.

I wtedy będą już wiedzieli, że od niebios mają wielki dar - w ich dobrotliwym, miłym dziecku, ten wyjątkowy, niebiański czar.

Str. 15 Rok 13, Numer 8 (73)

Wiersz napisany z inspiracji utworem niemieckiego Nieznanego Autora, którego tłumaczenia z języka niemieckiego dokonał prof. Tadeusz Gerstenkorn.

Il. z: Słoneczna Skała 2004, nr 49, s. 33

Il. z: Marzenia i Fakty 2004, nr 3, s. 33

Str. 16 BIBiK

Ziemio!

Ziemio! Codziennie bochen pszennego chleba rodzisz. Ziemio! Zamieszkiwana przez potomków Piasta. Szanuję zieleń pola, wielbię mury miasta, trud pracy, która żyjesz – ten płód, co w sobie nosisz. Ziemio! Urodź nam dziecko, któremu na imię wolność i spokój, dobytek i praca. Bądź pochwalona Ty w trudu godzinie, który się w dobro ludzkości przeradza. Ziemio! Dziękuję, że tu właśnie żyję, że cenić umiem już zanim utracam, że każda twoja miedza jest mi równie droga, jak gdybym żył na obczyźnie i tęsknił, i wracał. Ziemio! Ziemio rodzinna każdą skibą płodna. Obrodziłaś kłosami wolności i chleba. Śpiewać ja ciebie będę madonno karmiąca póki czas mnie zwycięży i stanę się tobą – Ziemio.

Zimowe zwierzenia Patrz! Na ziemi jak w maju jasno od kwietnych jabłoni. Wiosennie, tak miło i ciepło, gdy tulisz dłonie w mej dłoni. Patrz! Oczy nam się śmieją i słów nie trzeba wcale abyśmy zrozumieli, że śnieg, to kwiaty czereśni w zimowym wibrują szale. A my, wyobcowani od świata, jedziemy w tramwaju jak gdyby kolejką linową na Aiguilles du Midi.

Bądźmy jak drzewa... Na dróg rozstajach nieopodal lasu rósł dąb wiekowy w szacie swoich liści, jak wiew historii co tutaj się ziścił w żywiole ziemi, powietrza i czasu. Na niw pustkowiach wolnych od hałasu wiatr szumem śpiewa co komu się wyśni w żywiole bytu i bezkresie myśli. Przy drzewie stoję nieopodal lasu. Bądźmy jak dęby samotne, ogromne wrośnięte w ziemię ojczystą, rodzimą. Choć burze przejdą, trwać będą niezłomne. Wieki przeminą, one nie przeminą. Jak dęby bądźmy niezłomne, ogromne wrośnięte w pamięć myślą, ojczystą, rodzimą.

Fot. z: Słoneczna Skała 2007, nr 61, s. 42

Fot. z: Słoneczna Skała 2007, nr 61, s. 40

Kilka uwag o poezji Witolda Smętkiewicza Zarówno recepcja sztuki jak i produkcja zawsze ewokują pytanie o świadomość i motywację artystycznego wyboru. Nie jest zatem błędem twierdzenie, iż każdy twórca jest w zasadzie „monotematyczny”, gdyż przenosi na papier to, co jemu i wyłącznie jemu jawi się w indywidualnym akcie poznania jako fundamentalne doświadczenie egzystencjalne. Tak jest również w przypadku Witolda Smętkiewicza. W aspekcie poetyckiego lejtmotywu poezja W. Smętkiewicza wpisuje się bezspornie w tradycję filozofii egzystencjalnej z jej centralnym dylematem bezgranicznego tragizmu ludzkiego życia. Z drugiej jednak strony typowy dla jego wierszy patos momentami może wydać się wręcz niezrozumiały, jeśli pominie się niezwykle głębokie zakorzenienie autora w paradygmacie twórczości religijno-patriotycznej, posiadającej w polskiej tradycji literackiej niewątpliwie bardzo silną pozycję. Spostrzeżenie to odnosi się zwłaszcza do wierszy, zebranych w niewielkim cyklu zatytułowanym „Droga Krzyżowa”. W wyborze tym w bardzo czytelny sposób krystalizuje się wielki temat poezji W. Smętkiewicza: vanitas vanitatum, temat nicości człowieka i przemijania wszystkiego, co ziemskie. Kompozy-cja wierszy plastycznie uzmysławia symboliczne otwarcie wymiaru doczesnego na wymiar metafizyczny, tj. projektuje życie człowieka jako antologię, jako imitację via dolorosa, drogi krzyżowej Chrystusa. Cykl ten dowodzi także bliskiego powinowactwa z tradycją po-ezji mistycznej również z tego powodu, że jego konstrukcja wznosi się na trzech duchowych filarach, splatających się w bardzo osobisty motyw Prinzip Hoffnung (nadziei) i subiektywną filozofię według motta „nadzieja mimo wszystko”. Owe trzy duchowe fila-ry – wiara, nadzieja i miłość – zostają podniesione do rangi wartości uniwersalnych, jak i – w sensie światopoglądowym – do rangi prywatnego credo człowieka, którego zinternalizowana wiara przejawia się w postaci tak bardzo typowej dla polskiej duchowości i reli-gijności. Pobrzmiewa tu również echo romantycznego mesjanizmu, mocno zaznaczonego w polskiej kulturze. W tym znaczeniu pod-miot liryczny przemawia w imieniu tej części polskiego społeczeństwa, która pojmuje wiarę jako ortodoksję, ujętą w gorset rytuału. Permanentna obecność tematyki religijnej w poezji Witolda Smętkiewicza potwierdza z jednej strony zaznaczającą się coraz silniej w całej Europie tendencję do „prywatyzowania” kwestii wiary, z drugiej zaś uświadamia problematyczność rozdziału tak pojmo-wanej religijności i tzw. „chrześcijaństwa kulturowego”, które dla jego wyznawców wyczerpuje się w świadomości chrześcijańskich korzeni Europy. Nawet jeśli czarna wizja radykalnej sekularyzacji Polski po przełomie politycznym 1989 roku – jak dotąd – nie stała się faktem, wielu naszych rodaków respektuje przykazania i nakazy religijne wyłącznie w sposób selektywny, co – paradoksalnie – uprawnia do postawienia pytania, które dla wielu jest bezspornie prowokujące, a mianowicie: Czy kościoły pełne ludzi nie wywierają takiego samego lub podobnego efektu jak środek nasenny? Coraz bardziej zyskującą na sile ideę chrześcijaństwa w znaczeniu li tylko fenomenu kulturowego, stającą się powoli, choć jeszcze nie powszechnie obowiązującym paradygmatem nowej religijności, ale również nieobecność sfery sacrum w życiu publicznym, wielu Polaków postrzega jako nieodwracalną utratę niezwykle istotnego elementu swej narodowej tożsamości. Witold Smętkiewicz podejmuje w swych wierszach próbę rozprawienia się z taką światopoglądową schizofrenią i relatywistyczną postawą w kwestiach wia-ry. W tym sensie podąża śladem najpopularniejszego polskiego poety w sutannie, księdza Jana Twardowskiego, czyniąc jego poetycki manifest także swym osobistym mottem. Ogniwem, spinającym inne wiersze Witolda Smętkiewicza jest trzeci filar chrześcijańskiej triady: nadzieja. Jednostkowe doświadczenie egzystencjalne zyskuje w wielu wierszach nowy wymiar w aplikacji historycznej. Jednym z najbardziej bolesnych do-znań, z jakimi zmaga się podmiot liryczny jest poszukiwanie sensu aktu ofiary. Także bez tego motywu nie sposób wyobrazić sobie kanonu tzw. martyrologicznej tradycji polskiej literatury. Romantyzm, mesjanizm i patriotyzm – charakterystyczny dla polskiego pojmowania dziejów moralny imperatyw rozpatrywa-nia przeszłości implikuje dylematy światopoglądowe. Także najnowsza historia naszego narodu uzmysławia, jak wielkim problemem dla polskiego społeczeństwa jest wyciąganie wniosków z przeszłości. Okoliczność ta w pewnym stopniu tłumaczy charakterystyczny dla Polaków pesymizm i brak wiary w sprawiedliwość dziejową; jednocześnie Polacy nie potrafią uwolnić się od fatalistycznego rozu-mienia historycznej ciągłości w gotowości do ponoszenia ofiar w imię bezwarunkowego patriotyzmu. W. Smętkiewicz podejmuje pró-bę odtabuizowania obarczonej wielkim balastem historii stosunków polsko-niemieckich. Bieg historii jawi się u niego w metaforycz-nym kostiumie maszynerii, w której tryby człowiek zostaje wplątany wbrew swej woli. W idei symbolicznego zmartwychwstania tych, którzy ofiarę własnego życia w imię wolności narodu pojmowali jako bezwzględny nakaz moralny, zaznaczają swą obecność klasyczne toposy, z których utkany jest autoportret Polaków. Nie brak tu więc heroicznej Matki-Polki, kochającego ojczyznę pod wszystko i gotowego na śmierć patrioty, Polaka-męczennika i Polaka-bohatera. W elegijnym pochodzie pełnym dramatycznych momentów, wychodząc od „prywatnej” historii swych przodków, podmiot liryczny podąża za całym szeregiem reprezentatywnych postaci: za pole-głym w Powstaniu Warszawskim młodziutkim poetą Krzysztofem Kamilem Baczyńskim (polską „ikoną” wojennego bohaterstwa), za oddającym swe życie w imię miłości bliźniego więźniem obozu zagłady w Auschwitz Maksymilianem Kolbe, za cierpiącą polską mat-ką, wreszcie za bohaterskimi żołnierzami spod Monte Cassino. Pochód wiedzie nas aż do współczesności, obarczonej nowym histo-rycznym brzemieniem: Jakie przesłanie kryje się za gestem przebaczenia – puszczenie w niepamięć i odrzucenie ukształtowanej losami narodowej tożsamości? Czy historia uwolni nas kiedykolwiek od obowiązku rozpamiętywania przeszłości, nawet jeśli jest ona tak bar-dzo traumatyczna? Tak sformułowane pytanie nie wyrasta zapewne wyłącznie z osobistego życiowego i historycznego doświadczenia autora. Jest to bowiem pytanie, które nadal stawia sobie wielu naszych rodaków. Trzecim wielkim lejtmotywem poezji Witolda Smętkiewicza jest miłość – do własnych korzeni i do ojczystego kraju, którego historyczny bagaż ukształtował człowieka takim, a nie innym. Choć obecna w różnych, subtelnych odcieniach, miłość nigdy nie jawi się tu jako niezmącone, idylliczne doznanie pełni radości i szczęścia. Jest odczuciem wielokrotnie złożonym, pełnym ekstremalnych napięć i wielopostaciową, nieustanną metamorfozą: wspomnieniem i rozstaniem, radością i melancholią, poczuciem jedności i tego, co dzieli. To również miłość do bliźnich i do rodzimej przyrody, malowanej techniką portretową lub też uchwyconej w kadrze w całej kaskadzie barw typowo polskiego pejzażu. (...)

Małgorzata Półrola

Str. 17 Rok 13, Numer 8 (73)

Pamiętaj! Nawet jeśli zdobędziesz tę najwyższą górę, nie zatrać nigdy chęci do pięcia się w górę. *** Sukces, niczym sława to sprawdzian gotowy, potrafi ludziom ukazać najprawdziwsze wzory. Chwiejnych bardziej osłabia, a prawych umacnia. Pierwszym - uderza do głowy, drugich – uczy pokory.

O fontannie w Alei Rubinsteina Należny hołd warszawskiej oddaję Syrence, za to łódzką chętniej wziąłbym dziś na ręce.

Zapewne Sposób na sukces to murowany, gdy się cieszymy z tego co mamy.

Str. 18 BIBiK

O fraszce Fraszka igraszka, skrzydlata ważka, złota traszka, świergot ptaszka. Nie ciężka, nie lekka, nie gruba, nie cienka, nie ładna, nie brzydka, wiotka witka. Igraszka fraszka.

Czyżby? Im dłużej na świecie żyję, nie mam innego wyboru, jak coraz bardziej liczyć na boskie poczucie humoru.

Tulipan żonie Ewie Tulił Pan żonę, tulił koleżankę; a teraz mają wspólną filiżankę. I może dziwić to Panią i Pana, że Pan uzyskał miano Tulipana. Byłoby rzeczą prostsza i mniej zagmatwaną jeśliby kwiatek zwał się Tuli Panią.

Przemijanie czasu Trzeba to stwierdzić nie bez cienia racji, czas jest to pieniądz po dewaluacji.

FRASZKI

Sny Śnimy sny i rozumieć ma się, że dzięki temu zyskujemy na czasie.

*** Sukcesy ludzkie, tak jak ludzkie losy, często siwizną przypruszają włosy.

Westchnienie grafomana Usiadłem na ławeczce Tuwima, a talentu jak nie było, tak ni ma.

Dobra rada Nie bądź jak brzęcząca miedź, chciej bardziej być, niż mieć.

Pamięć Nawet najlepsza pamięć się zaciera i obumiera „jasna cholera”!

Odczucia i wrażenia uczestników spotkań autorskich:

Bardzo sugestywne przypomnienie o tym co w naszym życiu powinno być najważniejsze: Rodzina, Dom, Korzenie i czuwający nad wszystkim Pan. W natłoku codziennych spraw tak niewiele czasu poświęcamy na zadumę i refleksję, zmęczeni, zestreso-wani, zniechęceni – Kilka wierszy i... znów mamy w co wierzyć.

Dorota i Piotr Sosnowscy

Spotykamy się często. Rozmawiamy. A jednak dopiero to, co wyrażone wierszem, pieśnią, obrazem, poruszyło najczulsze struny mojego wewnętrznego świata. Jak dobrze, że jest Ktoś, kto potrafi poezją wyrazić to, co jest we mnie. Daje to niczym nie zastąpione poczucie bliskości z drugim człowiekiem, oraz z Tym, któremu zawdzięcza-my wszystko...

Elżbieta Szkurłat

Witka znam od kilkunastu lat. Pracujemy w tej samej instytucji. Rozmawiamy ze sobą, jak to w pracy, niewiele i o różnych mało istotnych rzeczach. Na wieczorze autorskim Witek powiedział więcej niż przez lata znajomości. Mówił o Bogu, o Matce, o miłości, o przyrodzie... To bardzo trudno mówić tak szczerze i otwarcie o swoich głę-bokich, intymnych przeżyciach. Witek odważył się na to swoimi wierszami...

Sławomir Gurdała

Każdy z nas ma w życiu chwile dobre i złe. Zawsze jednak potrzebujemy ludzi, na których możemy się wes-przeć. Dla mnie takimi ludźmi są Rodzice. Chciałbym się do nich zwracać na co dzień tak jak Witek to robi w swoich wierszach.

Zbigniew Mikurenda

Poezja Pana Witka zasiewa w naszych sercach kwiaty miłości – dar Ducha Świętego. Dziękuję za nie.

Angelika Wochna

Spojrzenie na Krzyż, na miłość, na rodzinę i prawda płynąca z uczuć i emocji poety przelanych na papier są tak realne, że jest się razem z nim, w jego radościach, cierpieniu, zadumie i żywiole życia.

Piotr Bulesowski

Nie da się w jednym zdaniu zawrzeć tego, co czuje się po przeczytaniu Jego wierszy, ale niewątpliwie uczą one pokory i miłości do bliźniego.

Barbara Bulesowska

Wycieczką do sfery uczuć i emocji, chwilą wzruszenia, zadumy i refleksji – tym było dla mnie spotkanie z poezją Witka.

Ewa Osińska

Pełne miłości, wzruszające, proste i głębokie zarazem. Zostałem wciągnięty w tę grę, może dzięki niej stanę się odrobinę bardziej refleksyjny, może lepszy... ?

Janusz Burchard

Str. 19 Rok 13, Numer 8 (73)

17. 02. 2009. Joanna Siedlecka – Kryptonim Liryka Dodatkowy komentarz w formie fraszki do zamieszczonych w BIBiKu rysun-ków Andrzeja Krauze - strona 4: * * * Mało kto się pyta jak pięknym językiem włada skarżypyta. - strona 9: * * * Zanosi się cosik na mały donosik. - strona 10: * * * W tej bibliotece czytelników tak wielu i woluminów jest tyle, że trudno dociec, kto kogo czyta, dlaczego i za ile. - strona 12: Niedola i Dola Mielibyśmy wspaniałe do działania pole, gdyby tak można było pozamieniać role. Zapewne – Wynagradzane comiesięcznie solidne pranie mózgów, sterowane ręcznie. - strona 20 * * * Słowo ptakiem ulata, dlatego w oknie jest krata. - strona 22 * * * Tak zwany mól książkowy, albo raczej gnida. Psst ! Bo się wyda.

* * * O jakiejkolwiek rzeczy myśląc , zawsze mam ochotę, by poznać, rzeczy istotę. Sposób jest chyba mało prawdziwy i niestety, ciut brzydki; mówić o kimś tak, by nie zostało na nim suchej nitki. Prawda Najmniej prawdopodobna jest prawda, a rzeczy normalne, są przez innych widziane jako absurdalne. Mrowisko Wkładając kij w mrowisko, niechże świadomość tego nie omija, że mrówki się przedostaną na drugi koniec kija. Rozliczenie z przeszłością Wielka szkoda, że do tej pory nie dopadły knuty tego szewca, co nie był szewcem, ale innym szył buty. I nawet ten co jest bosy, może czuć się winnym, bo co wolno było szewcowi, tego nie można innym. * * * Przez innych kontrolowane życia ułatwianie, kończy się jego zagmatwaniem. * * * „Kryptonim Liryka” Zdarzało się to wcześniej, zdarza się teraz i nie tylko w Łodzi, że prawie każda książka za późno wychodzi. Chora rywalizacja Kiedyż to zdrowy rozsądek jasno tę sprawę postawi; wprawdzie prawda wyzwala, ale to miłość nas zbawi.

Wybrane spotkania na łamach BIBiKa komentowane

w formie fraszki przez Witolda Smętkiewicza.

Str. 20 Rok 13, Numer 8 (73)

12. 02. 2009 – Iwona Zielińska-Zamora – poezja i ma-larstwo Spotkanie To jesteś Ty, której jeszcze nie znałem. To jesteś Ty, uśmiechnięta, urocza. To jesteś Ty ? Ty, o której wiedziałem, że poznam Ciebie po uśmiechu w oczach. * * * Nawet będąc na „Parnasie”, trzeba wszystko robić w swoim i we właściwym czasie. * * * Można się zawieść, jakże srodze, pokładając nadzieję nie w sobie, a jedynie, w drodze. 27. 01. 2009 – Marek Srzednicki – Nieznane zbrodnie radzieckie… Dotyczący Katynia, fragment mojego wiersza pt. „Pamięć” … O niespełniony Żołnierzu, któremu szlak krótki, bojowy zakończył oddany z bliska, zdradziecki strzał w tył głowy… *** Dziś, prędzej z tym się godzimy, że prawda będzie uwierać, niż z faktem, że za nią właśnie, trzeba było umierać. *** Obojętne, czy mówi prawdę, czy kłamie, konsekwentnie przez lata, by inni chcieli takiego, uznać za wariata. W dbałości o świadomość przyszłych pokoleń; z historycz-nymi faktami, ich interpretacją i ocenami, należałoby zapo-znać przede wszystkim młodzież. Ważne, by głosić prawdę, ale też wiele znaczy, aby trafiała ona, do właściwych słuchaczy.

22. 01. 2009 – Adam Mazurkiewicz – Literatura i kultura grozy * * * Łatwo nas ludzie poznają, a ludzi poznamy i my; po tym co bawi, rozśmiesza i tym, czego się boimy. 09. 01. 2009 – Włodzimierz Krysiński – O literaturze światowej… Ryzyko mylnego przekazu W świadomość ludzi zapada, pomiędzy mową a ciszą, nie to, co do nich mówimy, a to, co sami usłyszą. Definicja ciszy Cisza jest negacją braku ciszy. Kłamstwem o naszym słuchu i prawdą o tym, czego się nie słyszy. Śmierć misjonarza W obcowaniu z ludźmi, albo się wypłynie, albo zginie. Wróg Największym wrogiem człowieka, wrogiem każdego z nas, jest jedno małe słowo – upływający czas. Symboliczne ludożerstwo W ramach tolerancji jestem skłonny, należną ludziom, oddawać cześć, lecz nie chcę być aż tak głupi, by się dać zjeść przez Tupi… Chyba nie dałbym się zjeść. Rzeczywistość Ze świadomości mojej nic tego faktu nie wydrze, że przesypuje się piaseczek w klepsydrze. 17. 12. 2008 – Danuta Mucha – ars poetica Żartobliwa gra słów Raz usiadła mała muszka na końcu mego paluszka. Tupie, skacze i swawoli poczym pyta, czy nie boli? To jej mówię, czekaj mucho,

Str. 21 Rok 13, Numer 8 (73)

jak cię złapię, będzie krucho. Kości tobie pogruchocę, bo to bardzo mnie łaskocze. Ale heca, ale bzdura, mucha wie, że nic nie wskóram i z radości w końcu palca przytupując tańczy walca. Pewna siebie, czyż nie tak? Skoro palcu końca brak ! Kwiaty Na miłość kwiatów, miłością odpowiem, jesienną barwą astrów i fioletem wrzosów. Ich delikatne piękno określając słowem, w którym ożywić pragnę puch dziewczęcych włosów. 27. 11. 2008 – Cezary Szczepaniak – Politechnika Łódzka i poezja * * * Mając świadomość tego, że umrę niedouczony… Ogromem wszelakiej wiedzy nie jestem zaskoczony. 6. 11. 2008 – Bogusław Kaczyński Teatr Wielki w Łodzi Jak wiele wspaniałych uczuć to słowo zawiera i jak wiele emocji… Ech Opera !. Opera ! 23. 10. 2008 – Janusz L. Wiśniewski – autor bestsellerów Zapewne nikt z ludzi światłych w to nie wątpi, że naszej osobowości żaden komputer nie zastąpi. 16. 10. 2008 – Evelina Kristanova – polskie czasopisma kobiece Doprawdy, niezbadane są boskie wyroki. Czas i moda się zmienia, ale niezmiennym zostaje tak zwany „duch epoki”. Najpiękniejsze są łodzianki Ozdobą naszego miasta, jest łódzka niewiasta . *** Niezależnie od wieku, czy starsza, czyli też młoda; piękna jest każda kobieta, dopóki na piękno jest moda.

Nam mężczyznom, ulegać kobiecej urodzie, to zawsze było w modzie. Moda Szata nie zdobi człowieka… Prawdę mówiąc uwierzę jedynie dopiero wtedy, kiedy się człowiek rozbierze. Trochę złośliwy, ale (czasami) prawdziwy komplement ! Jesteś piękna, jak urok młodego lasu … Do czasu ! Jeśli chodzi o panie Od wczesnego dzieciństwa do późnej starości, niezmiennym pozostaje urok kobiecości. Jeśli chodzi o mężczyzn Niezmienne przeświadczenie pokutuje w nas, że dla bliskich nam kobiet zatrzymał się czas. * * * Jeżeli o mnie chodzi, to próżne są moje o przyszłość niepokoje… Czas zrobi swoje. Zanim Zanim mnie pani odstawi do lamusa, skradnę jej – całusa. Bądź o to spokojna Los zawsze da tobie, szczerze serdeczne buzi, gdy wszystko potrafisz dopiąć, na ostatni guzik. 14. 05. 2008 – Anna Sztaudynger – Kaliszewicz , Dorota Sztaudynger – Zaczek – „Piórka prawie wszystkie” * * * W naszej pamięci nie umiera, chociaż się zaciera era Sztaudyngera, więc może pora na dublera?

Str. 22 Rok 13, Numer 8 (73)

Witold Smętkiewicz

jest autorem tekstów

do Nowych Pieśni Wielkopostnych

oraz tekstów do kolęd i kołysanek

bożonarodzeniowych

Ważne Ważne jest, tak swoje myśli wyrazić, aby nikogo, w niczym, nie urazić. U mistrza Jana Rym chociażby najpiękniejszy, albo jako taki stanowi tylko ramę… Za to obraz – jaki ! 06. 05. 2008 – Krystyna Bobrowska – Moja teatralna Łódź Wyjątkowe spotkanie Spotkanie to jest wyjątkowe, godne artystycznych refleksji. Tu można dosłownie utonąć w mgiełce boskiej secesji. Pani Krystyna Bobrowska Z uśmiechem przewodniczy teatralnej Łodzi i jest „dobrym duchem” tutejszej bohemy. Sprawia, że przy Niej czujemy się młodzi. Nie mówi do widzenia i nie schodzi ze sceny.

Informacje o W.H.Smętkiewiczu można znaleźć na stronie : http://www.wsmetkiewicz-poezja.pl/polish.html

Str. 23 Rok 13, Numer 8 (73)

Nowe Pieśni Wielko-postne / Mariusz Matu-szewski. — Pelplin : Wydaw. Bernardinum, 2008. — s. 53

Nowe Pieśni Wielko-postne na głos wysoki z fortepianem / Mariusz Matuszewski. —Nieporęt : „Contra”, cop. 2009 Lulaj Synku, lulaj : kolę-

dy, kołysanki / Mariusz Matuszewski. — Warsza-wa : „Contra”, cop. 2007

www.wimbp.lodz.pl

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łodzi

Numery BIBiKa dostępne są

na stronie www.wimbp.lodz.pl

w dziale Wydawnictwa własne

Wybór tekstów i redakcja: Witold Henryk Smętkiewicz Skład komputerowy: Julita Lendzian-Twardowska Nakład: 80 egz.

WiMBP zaprasza

NAGRODA Złoty Ekslibris Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łodzi

W kwietniu 2009 roku po raz siedemnasty zostanie wręczona Nagroda Złoty Ekslibris Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Nagroda przyznawana jest w czterech kategoriach: Najlepsza książka o Łodzi, Najlepsza książka o Ziemi Łódzkiej, Najlepsze wydawnictwo albumowe o Łodzi, Najlepsze wydawnictwo albumowe o Ziemi Łódzkiej. WiMBP zaprasza autorów, wydawców oraz inne zainteresowane instytucje i czytelników do zgłaszania książek do tej Nagro-dy. Jury oceniać będzie poziom merytoryczny i edytorski publikacji. Zgłoszenia książek wydanych w 2008 roku można składać w sekretariacie Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w godz. 8-15.30 (poniedziałek – piątek) lub przesłać na adres WiMBP (90-508 Łódź, ul. Gdańska 100/102) z dopiskiem „Złoty Ekslibris” lub przekazać pocztą elektroniczną na adres

[email protected] Zgłoszenia będą przyjmowane do dnia 9 marca 2009 r.

Regulamin Nagrody oraz informacje o dotychczasowych laureatach zamieszczono na stronie http://www.wimbp.lodz.pl

Przewodnicząca Jury Dyrektor WiMBP

Barbara Czajka

24 marca 2009 r. godz. 17.00

Spotkanie DKK przy WiMBP im. J.Piłsudskiego odbędzie się w pubie „Łódź Kaliska”

(ul. Piotrkowska 102, II p.). Będziemy dyskutować o książce

Andrzeja Kwietniewskiego pt.: „Blondynka z miasta Łodzi”.

18 marca 2009 r. o godz. 13.00

na spotkanie z prozaikiem, dramaturgiem, scenarzystą

Eustachym Rylskim

autorem powieści „Stankiewicz”, „Powrót” (1984), zbioru opowiadań „Tylko chłód” (1987), powieści „Człowiek w cieniu” (2004), „Warunek” (2005),

zbioru opowiadań „Wyspa” (2007”), szkiców literackich „Po śniadaniu” (2009)