Sport uczy walki

3
ROZMOWY GŁOSU ROZMOWY GŁOSU Ze ZBIGNIEWEM DRZYMAŁĄ, prezesem zarządu Inter Groclin Auto SA, rozmawiamy o krętych ścieżkach polskiej transformacji, piłce, zmaganiach z kryzysem i inwestycjach na Ukrainie. Sport ROZMAWIALI| Damian Nowak, Sebastian Frąckiewicz ZDJĘCIA | Tomasz Jurgielewicz uczy walki MAMY ZA SOBĄ 20 LAT WOLNEGO RYNKU. JAK Z PUNKTU WIDZENIA CZŁOWIEKA, KTÓRY PROWA- DZIŁ BIZNES JESZCZE PRZED 1989 ROKIEM, WY- GLĄDA POLSKA PRYWATYZACJA? ZBIGNIEW DRZYMAŁA: Rozpocząłem swoją działalność gospodarczą już w 1977 roku, więc moja ocena prywatyza- cji różni się z pewnością od oceny ludzi, którzy startowali w biznesie dopiero po 1989 roku. Przed wprowadzeniem refor- my zastanawiałem się, według jakiego klucza będzie się ona odbywać. Wydawało mi się, że osoby, które wówczas zajmo- wały się już biznesem i wykazały się dobrymi wynikami, będą miały spore szanse. Ale klucz okazał się zupełnie inny. Jako kraj ponieśliśmy niepotrzebnie wysokie straty. Oczywiście nie istniała lepsza droga do sukcesu niż prywatyzacja, natomiast metoda Balcerowicza była moim zdaniem bardzo droga. Przede wszystkim nie wszystkie państwowe firmy były złe, a większość upadła. Decydował przypadek. Jeśli ktoś miał duży kredyt i rozpoczynał inwestycję, to przy oprocentowaniu wy- noszącym dziesiątki, a nawet setki procent – musiał się za- dłużyć, a w efekcie upaść. Zniszczył go gigantyczny procent. Zadłużone przedsiębiorstwo wobec banku nie miało szans i musiał odbyć się proces upadłości. Jak wiemy, nasza gospo- darka prywatyzowała się poprzez upadłość. Szanse na wykup tych upadających przedsiębiorstw miał przede wszystkim ka- pitał zagraniczny, bo on posiadał odpowiednie środki. Albo tylko twierdził, że posiadał. A poza tym obcokrajowcy byli faworyzowani – to właśnie klucz, o którym wcześniej wspo- minałem. Zachodni inwestor wpłacał wadium, przejmował firmę i pod zastaw tejże brał kredyt. Tak naprawdę więc za pieniądze pożyczone z naszych banków kupował polską firmę. ALE ZACHODNI INWESTOR BYŁ W STANIE TEN KRE- DYT ZABEZPIECZYĆ… Zabezpieczał go firmą, którą właśnie kupował, a nie wła- snym, osobistym majątkiem. Tym, czym się legitymował, było pochodzenie. I to wystarczyło. Mamy dziwnie liberalne po- dejście do obcego kapitału. Jeśli inwestor jest niepolski, to zasługuje na lepsze traktowanie. W tej chwili inwestor zagra- niczny również ma o wiele większe szanse na dofinansowanie lub wsparcie samorządu niż biznesmen z Polski. Dopiero nie- dawno zaczęło się to zmieniać za sprawą grantów unijnych. Za to wcześniej każdy biznesmen z Zachodu w powszechnym przekonaniu był nośnikiem lepszych technologii, nowoczesno- ści i większego kapitału, dlatego go wspierano. PANA ZDANIEM BYŁO TO DZIAŁANIE CELOWE POL- SKICH WŁADZ CZY RACZEJ PODŚWIADOME? Powiedziałbym, że działanie nieobiektywne i niesprawiedli- we. Prowadziło do tego, że nie szanowało się przedsiębiorców i ludzi aktywnych z własnego kraju. Moim zdaniem nasz po- mysł na prywatyzację był zbyt drogi. Nikt nie chciał kupować zadłużonego przedsiębiorstwa, a często były to zadłużenia przez przypadek. Jeśli mam kredyt oprocentowany na 1000% w skali roku – muszę upaść. PLOTKA GŁOSI TEŻ, ŻE CHODZIŁO O OSŁABIENIE WIELKICH PAŃSTWOWYCH MONOPOLÓW. To było zagranie czysto polityczne. Nie chodziło tyle o osłabienie monopolu, ile o odsunięcie od władzy dawnej no- menklatury. Chciano połączyć odsunięcie managera z tamte- go ustroju z prywatyzacją. Oczywiście dziś mogę sobie teo- retyzować, że mogłoby to wszystko wyglądać trochę inaczej. Ale życie napisało określony scenariusz. Niemniej nie każdy manager z tamtego ustroju, który miał poglądy socjalistycz- ne, był złym managerem. A wszystkich potraktowano jedna- kowo. MOŻE JEDNAK POTEORETYZUJMY TROCHĘ. GDYBY- ŚMY MIELI TAK NA SZYBKO SKONSTRUOWAĆ AL- TERNATYWNY SCENARIUSZ PRYWATYZACJI, TO JAK MÓGŁBY ON WYGLĄDAĆ? Balcerowicz miał mało czasu i to pewnie była jedna z przy- czyn takiego, a nie innego działania z jego strony. Deter- minacja społeczeństwa była wówczas ogromna, zaakcepto- wano by każdy program hamujący inflację, nawet bolesny. I właśnie taką drogą to poszło. Gdyby jednak przeprowadzono reformy bardziej racjonalnie, spokojniej, dając takie same szanse polskiemu, jak i zagranicznemu kapitaliście, byłoby to bardziej uczciwe wobec własnego społeczeństwa. Oczywi- ście, pomimo tych ułomności, polska prywatyzacja to sukces. JAK SIĘ PAN ODNALAZŁ ZE SWOIM PRZEDSIĘBIOR- STWEM W NOWYCH WARUNKACH EKONOMICZ- NYCH? W 1989 roku moje przedsiębiorstwo nie miało długów, więc mogło w sposób naturalny i organiczny się rozwijać. I tak się stało. Nie było już ograniczeń co do skali zatrudnie- nia, etc. A firma ze spółki z o.o. zmieniła się w spółkę akcyjną, jej pozycja na rynku motoryzacyjnym się umacniała i zatrudnia- liśmy, w najlepszym dla nas okresie, ok. 5000 pracowników. MÓWILIŚMY O TYM, ŻE POLACY UFAJĄ INWESTO- ROM ZAGRANICZNYM, Z KOLEI ZACHODNI BIZNES W LATACH 90. ZA BARDZO NIE UFAŁ POLAKOM, CIĄGLE KOJARZONO NAS Z SOCJALISTYCZNYMI NAWYKA- MI. JAK WOBEC TEGO UDAŁO SIĘ PANU NAKŁONIĆ DUŻE MARKI MOTORYZACYJNE DO WSPÓŁPRACY? Nie ma tu nic odkrywczego. Groclin oferował po prostu niższe ceny za podobną jakość, mieliśmy także wszystkie niezbędne certyfikaty. Kupiliśmy również licencję na fotele samochodowe od jednego z liderów branży. Potem zaczynali- śmy się specjalizować w kilku flagowych produktach, a przy polskich kosztach pracy oferowaliśmy materiały europejskiej klasy. Aby funkcjonować na tym rynku, trzeba sprzedawać poprzez międzynarodowe aukcje. Żeby móc wziąć udział w aukcji, trzeba być certyfikowanym przez potencjalnego klienta. My przechodziliśmy z powodzeniem przez audyty tuzów samochodowej branży, którzy postanowili nam zaufać. Zyski przeznaczaliśmy na nowe technologie i szkolenie ludzi. Dziś mamy jednak problem z ceną, co wynika z relacji zło- tówki do innych walut. Złotówka potrafi zachować się bardzo nieprzewidywalnie, zmieniając swoją wartość w stosunku do euro. A w przypadku kontraktów zawieranych w tej branży średnio na sześć lat, to tak naprawdę ciągłe balansowanie. Nie ma skutecznych systemów zabezpieczających, zresztą w czasie kryzysu spekulowano naszą walutą. A wsparcie pań- stwa dla eksporterów jest żadne. Wobec tego skala ryzyka ze względu na wszystkie te czynniki jest olbrzymia. Różnica w wycenie złotego dochodzi do 30%, a średnia rentowność eksporterów wynosi 5%, więc proszę sobie wyobrazić, jaka jest skala zagrożenia. Trzeba bardzo umiejętnie lawirować w przypadku treści kontraktu czy cięcia kosztów. W ZESZŁYM ROKU MIELIŚMY WŁAŚNIE TAKĄ SYTU- ACJĘ ZE ZŁOTÓWKĄ, WAHANIA BYŁY BARDZO DUŻE. CO ROBI SIĘ W TAKICH PRZYPADKACH? NEGOCJUJE KONTRAKTY NA NOWO? Renegocjuje. Przy cenie 3,2 zł za euro nasza rentowność była śladowa, więc gwałtownie staraliśmy się zmieniać kon- Oczywiście nie istniała lepsza droga do sukcesu niż prywaty- zacja, natomiast metoda Bal- cerowicza była moim zdaniem bardzo droga. Przede wszyst- kim nie wszystkie państwo- we firmy były złe, a większość upadła. Decydował przypadek. Jeśli ktoś miał duży kredyt i rozpoczynał inwestycję, to przy oprocentowaniu wynoszą- cym dziesiątki, a nawet setki procent – musiał się zadłużyć, a w efekcie upaść. Zniszczył go gigantyczny procent. GŁOS BIZNESU Nr 12010 10 Nr 12010 GŁOS BIZNESU 11

description

Ze ZBIGNIEWEM DRZYMAŁĄ, prezesem zarządu Inter Groclin Auto SA, rozmawiamy o krętych ścieżkach polskiej transformacji, piłce, zmaganiach z kryzysem i inwestycjach na Ukrainie.

Transcript of Sport uczy walki

Page 1: Sport uczy walki

ROZMOWY GŁOSU ROZMOWY GŁOSU

Ze ZBIGNIEWEM DRZYMAŁĄ, prezesem zarządu Inter Groclin Auto SA, rozmawiamy o krętych ścieżkach polskiej transformacji, piłce, zmaganiach z kryzysem i inwestycjach na Ukrainie.

Sport

ROZMAWIALI| Damian Nowak, Sebastian Frąckiewicz ZDJĘCIA | Tomasz Jurgielewicz

uczy walki

MAMY ZA SOBĄ 20 LAT WOLNEGO RYNKU. JAK Z PUNKTU WIDZENIA CZŁOWIEKA, KTÓRY PROWA-DZIŁ BIZNES JESZCZE PRZED 1989 ROKIEM, WY-GLĄDA POLSKA PRYWATYZACJA?

ZBIGNIEW DRZYMAŁA: Rozpocząłem swoją działalność gospodarczą już w 1977 roku, więc moja ocena prywatyza-cji różni się z pewnością od oceny ludzi, którzy startowali w biznesie dopiero po 1989 roku. Przed wprowadzeniem refor-my zastanawiałem się, według jakiego klucza będzie się ona odbywać. Wydawało mi się, że osoby, które wówczas zajmo-wały się już biznesem i wykazały się dobrymi wynikami, będą miały spore szanse. Ale klucz okazał się zupełnie inny. Jako kraj ponieśliśmy niepotrzebnie wysokie straty. Oczywiście nie istniała lepsza droga do sukcesu niż prywatyzacja, natomiast metoda Balcerowicza była moim zdaniem bardzo droga. Przede wszystkim nie wszystkie państwowe firmy były złe, a większość upadła. Decydował przypadek. Jeśli ktoś miał duży kredyt i rozpoczynał inwestycję, to przy oprocentowaniu wy-noszącym dziesiątki, a nawet setki procent – musiał się za-dłużyć, a w efekcie upaść. Zniszczył go gigantyczny procent.

Zadłużone przedsiębiorstwo wobec banku nie miało szans i musiał odbyć się proces upadłości. Jak wiemy, nasza gospo-darka prywatyzowała się poprzez upadłość. Szanse na wykup tych upadających przedsiębiorstw miał przede wszystkim ka-pitał zagraniczny, bo on posiadał odpowiednie środki. Albo tylko twierdził, że posiadał. A poza tym obcokrajowcy byli faworyzowani – to właśnie klucz, o którym wcześniej wspo-minałem. Zachodni inwestor wpłacał wadium, przejmował firmę i pod zastaw tejże brał kredyt. Tak naprawdę więc za pieniądze pożyczone z naszych banków kupował polską firmę.

ALE ZACHODNI INWESTOR BYŁ W STANIE TEN KRE-DYT ZABEZPIECZYĆ…

Zabezpieczał go firmą, którą właśnie kupował, a nie wła-snym, osobistym majątkiem. Tym, czym się legitymował, było pochodzenie. I to wystarczyło. Mamy dziwnie liberalne po-dejście do obcego kapitału. Jeśli inwestor jest niepolski, to zasługuje na lepsze traktowanie. W tej chwili inwestor zagra-niczny również ma o wiele większe szanse na dofinansowanie lub wsparcie samorządu niż biznesmen z Polski. Dopiero nie-

dawno zaczęło się to zmieniać za sprawą grantów unijnych. Za to wcześniej każdy biznesmen z Zachodu w powszechnym przekonaniu był nośnikiem lepszych technologii, nowoczesno-ści i większego kapitału, dlatego go wspierano.

PANA ZDANIEM BYŁO TO DZIAŁANIE CELOWE POL-SKICH WŁADZ CZY RACZEJ PODŚWIADOME?

Powiedziałbym, że działanie nieobiektywne i niesprawiedli-we. Prowadziło do tego, że nie szanowało się przedsiębiorców i ludzi aktywnych z własnego kraju. Moim zdaniem nasz po-mysł na prywatyzację był zbyt drogi. Nikt nie chciał kupować zadłużonego przedsiębiorstwa, a często były to zadłużenia przez przypadek. Jeśli mam kredyt oprocentowany na 1000% w skali roku – muszę upaść.

PLOTKA GŁOSI TEŻ, ŻE CHODZIŁO O OSŁABIENIE WIELKICH PAŃSTWOWYCH MONOPOLÓW.

To było zagranie czysto polityczne. Nie chodziło tyle o osłabienie monopolu, ile o odsunięcie od władzy dawnej no-menklatury. Chciano połączyć odsunięcie managera z tamte-go ustroju z prywatyzacją. Oczywiście dziś mogę sobie teo-retyzować, że mogłoby to wszystko wyglądać trochę inaczej. Ale życie napisało określony scenariusz. Niemniej nie każdy manager z tamtego ustroju, który miał poglądy socjalistycz-ne, był złym managerem. A wszystkich potraktowano jedna-kowo.

MOŻE JEDNAK POTEORETYZUJMY TROCHĘ. GDYBY-ŚMY MIELI TAK NA SZYBKO SKONSTRUOWAĆ AL-TERNATYWNY SCENARIUSZ PRYWATYZACJI, TO JAK MÓGŁBY ON WYGLĄDAĆ?

Balcerowicz miał mało czasu i to pewnie była jedna z przy-czyn takiego, a nie innego działania z jego strony. Deter-minacja społeczeństwa była wówczas ogromna, zaakcepto-wano by każdy program hamujący inflację, nawet bolesny. I właśnie taką drogą to poszło. Gdyby jednak przeprowadzono reformy bardziej racjonalnie, spokojniej, dając takie same szanse polskiemu, jak i zagranicznemu kapitaliście, byłoby to bardziej uczciwe wobec własnego społeczeństwa. Oczywi-ście, pomimo tych ułomności, polska prywatyzacja to sukces.

JAK SIĘ PAN ODNALAZŁ ZE SWOIM PRZEDSIĘBIOR-STWEM W NOWYCH WARUNKACH EKONOMICZ-NYCH?

W 1989 roku moje przedsiębiorstwo nie miało długów, więc mogło w sposób naturalny i organiczny się rozwijać. I tak się stało. Nie było już ograniczeń co do skali zatrudnie-nia, etc.

A firma ze spółki z o.o. zmieniła się w spółkę akcyjną, jej pozycja na rynku motoryzacyjnym się umacniała i zatrudnia-liśmy, w najlepszym dla nas okresie, ok. 5000 pracowników.

MÓWILIŚMY O TYM, ŻE POLACY UFAJĄ INWESTO-ROM ZAGRANICZNYM, Z KOLEI ZACHODNI BIZNES W LATACH 90. ZA BARDZO NIE UFAŁ POLAKOM, CIĄGLE KOJARZONO NAS Z SOCJALISTYCZNYMI NAWYKA-MI. JAK WOBEC TEGO UDAŁO SIĘ PANU NAKŁONIĆ DUŻE MARKI MOTORYZACYJNE DO WSPÓŁPRACY?

Nie ma tu nic odkrywczego. Groclin oferował po prostu niższe ceny za podobną jakość, mieliśmy także wszystkie niezbędne certyfikaty. Kupiliśmy również licencję na fotele samochodowe od jednego z liderów branży. Potem zaczynali-śmy się specjalizować w kilku flagowych produktach, a przy polskich kosztach pracy oferowaliśmy materiały europejskiej klasy. Aby funkcjonować na tym rynku, trzeba sprzedawać poprzez międzynarodowe aukcje. Żeby móc wziąć udział w aukcji, trzeba być certyfikowanym przez potencjalnego klienta. My przechodziliśmy z powodzeniem przez audyty tuzów samochodowej branży, którzy postanowili nam zaufać. Zyski przeznaczaliśmy na nowe technologie i szkolenie ludzi.

Dziś mamy jednak problem z ceną, co wynika z relacji zło-tówki do innych walut. Złotówka potrafi zachować się bardzo nieprzewidywalnie, zmieniając swoją wartość w stosunku do euro. A w przypadku kontraktów zawieranych w tej branży średnio na sześć lat, to tak naprawdę ciągłe balansowanie. Nie ma skutecznych systemów zabezpieczających, zresztą w czasie kryzysu spekulowano naszą walutą. A wsparcie pań-stwa dla eksporterów jest żadne. Wobec tego skala ryzyka ze względu na wszystkie te czynniki jest olbrzymia. Różnica w wycenie złotego dochodzi do 30%, a średnia rentowność eksporterów wynosi 5%, więc proszę sobie wyobrazić, jaka jest skala zagrożenia. Trzeba bardzo umiejętnie lawirować w przypadku treści kontraktu czy cięcia kosztów.

W ZESZŁYM ROKU MIELIŚMY WŁAŚNIE TAKĄ SYTU-ACJĘ ZE ZŁOTÓWKĄ, WAHANIA BYŁY BARDZO DUŻE. CO ROBI SIĘ W TAKICH PRZYPADKACH? NEGOCJUJE KONTRAKTY NA NOWO?

Renegocjuje. Przy cenie 3,2 zł za euro nasza rentowność była śladowa, więc gwałtownie staraliśmy się zmieniać kon-

Oczywiście nie istniała lepsza droga do sukcesu niż prywaty-zacja, natomiast metoda Bal-cerowicza była moim zdaniem bardzo droga. Przede wszyst-kim nie wszystkie państwo-we firmy były złe, a większość upadła. Decydował przypadek. Jeśli ktoś miał duży kredyt i rozpoczynał inwestycję, to przy oprocentowaniu wynoszą-cym dziesiątki, a nawet setki procent – musiał się zadłużyć, a w efekcie upaść. Zniszczył go gigantyczny procent.

GŁOS BIZNESU │ Nr 1│201010 Nr 1│2010 │ GŁOS BIZNESU 11

Page 2: Sport uczy walki

ROZMOWY GŁOSUROZMOWY GŁOSU

trakty. Oczywiście nie jest to mile widziane, a konkurencja z bardziej stabilnych rynków ma szansę na przejęcie zamó-wień. Dlatego podchodzimy do wyceny bardzo ostrożnie. Na-szą konkurencją są producenci z krajów niskich kosztów wy-twarzania, a więc Rumunia, Ukraina, kraje Afryki Północnej czy Turcja. Ze względu na system logistyczny, w jakim pra-cuje branża motoryzacyjna, a jest to system „just in time”, kraje takie jak Chiny nie mogą z nami konkurować. Nie są w stanie na czas dowieźć swoich produktów do fabryk, by te nie musiały ich magazynować.

CHCIELIBYŚMY TERAZ ZAPYTAĆ O INWESTYCJE ŚWIATA BIZNESU W SPORT. CZY TAKA PRZYGODA MOŻE SIĘ OPŁACAĆ? I CZY W PANA PRZYPADKU TO SIĘ OPŁACIŁO?

Futbol ma olbrzymią nośność. To najlepsza forma promo-cji dla przedsiębiorstwa, posiada ogromną siłę przebicia i nieporównywalną z niczym innym efektywność. Futbolem in-teresują się wszyscy, nawet w najdalszych zakątkach świata. W momencie gdy Groclin wchodził na giełdę, był już firmą znaną w branży, natomiast dla przeciętnego mieszkańca Pol-ski byliśmy nikim znikąd. Wcześniej nikt nie wiedział, gdzie jest Grodzisk Wielkopolski, a po tych latach zaangażowania w sport jesteśmy już rozpoznawalni. A ja, chcąc nie chcąc, zostałem osobą publiczną. Dlatego, wracając do pytania, w wymiarze wizerunkowym, promocyjnym jak najbardziej mi się to opłacało. Natomiast pod względem finansowym to od-

powiem dyplomatycznie: za każdą reklamę trzeba płacić, a w przypadku sportu nakłady są proporcjonalne do efektów. To nie jest tanie, ale skuteczne. Poza tym uprawiam sport i lubię sport, bo uczy walki.

JEST PAN PRZECIEŻ EKSPORTEREM. CZY ZATEM TA POPULARNOŚĆ W KRAJU BYŁA POTRZEBNA?

Debiutowałem na giełdzie i chciałem pozyskać jak najlep-szy akcjonariat, a do tego potrzebowaliśmy dobrej rozpozna-walności na rynku. Natomiast w przypadku moich klientów zagranicznych wygrane mecze przynosiły dobre efekty.

ŻAŁUJE PAN TEGO, ŻE TRZEBA BYŁO POŻEGNAĆ SIĘ Z KLUBEM?

Trudno nie identyfikować się z czymś, co się robiło przez 15 lat i co dawało mnóstwo satysfakcji. Natomiast musiałem dostosować się do nowej sytuacji ekonomicznej, w jakiej zna-lazł się Inter Groclin Auto. Poza tym sport też się zmienia: są o wiele większe stadiony i budżety dla klubów. Trzeba mieć

FOTO

: TO

MA

SZ

JU

RG

IELE

WIC

Z

toryzacyjnej. Postawiono nas właściwie pod ścianą. Byliśmy w trakcie budowy dwóch fabryk, a musieliśmy sprzedać spo-ro aktywów i wstrzymać inwestycję, żeby oddać część należ-ności bankowi. W efekcie spłaciliśmy połowę długów. Co do reszty – dogadaliśmy się z bankami w sprawie finansowania inwestycji w następnych latach.

KAŻDA RESTRUKTURYZACJA OKUPIONA JEST PEW-NYMI „OFIARAMI”. JAK TO WYGLĄDAŁO W PRZY-PADKU GROCLINU?

Musieliśmy wycofać się z kilku ważnych przetargów, a także zwolnić ludzi. Redukcje były duże.

A KIEDY POJAWIŁ SIĘ POMYSŁ NA INWESTYCJĘ NA UKRAINIE? DLACZEGO WŁAŚNIE TAM, A NIE NP. W RUMUNII?

Jeszcze przed kryzysem, wtedy gdy złotówka była abs-trakcyjnie droga. A dlaczego Ukraina? Bezpośrednie są-siedztwo, podobny język, poza tym wspólne doświadczenia

Futbol ma olbrzymią nośność. To najlepsza forma promocji dla przedsiębiorstwa, posiada ogrom-ną siłę przebicia i nieporównywal-ną z niczym innym efektywność. Futbolem interesują się wszyscy, nawet w najdalszych zakątkach świata. W momencie gdy Groclin wchodził na giełdę, był już firmą znaną w branży, natomiast dla przeciętnego mieszkańca Polski byliśmy nikim znikąd. Wcześniej nikt nie wiedział, gdzie jest Gro-dzisk Wielkopolski, a po tych la-tach zaangażowania w sport je-steśmy już rozpoznawalni.

środki, żeby dorównać do takiego poziomu, a Grodzisk to zbyt mały ośrodek, aby pozyskać tylu kibiców będących w stanie zasilać regularnie budżet swoją frekwencją na meczach.

SPODZIEWAŁ SIĘ PAN TAKIEGO SUKCESU SPORTO-WEGO, JAKI UDAŁO SIĘ OSIĄGNĄĆ?

Trudno było się spodziewać europejskich sukcesów z per-spektywy Grodziska. Chciałem po prostu zbudować przyzwo-ity zespół. Prowadziłem go tak jak firmę, w uporządkowany sposób. Jak się okazało, to wystarczyło, żeby dwukrotnie zdobyć Puchar Polski, być dwukrotnie wicemistrzem Polski, zdobyć Puchar Ekstraklasy i mieć kilka innych sukcesów. Dziś to już nie wystarczy, teraz trzeba mieć budżet budowany przez dziesiątki tysięcy kibiców.

ZAMIERZA PAN JESZCZE WRÓCIĆ DO PIŁKI W TA-KIEJ SKALI JAK KIEDYŚ?

Jak mówiłem – tu, w Grodzisku, nie mam takiego zaplecza.

TO MOŻE NA UKRAINIE? W KOŃCU PAN TAM INWE-STUJE?

Na Ukrainie w sport inwestują oligarchowie z ogromnymi pieniędzmi. Ja oligarchą nie jestem. Mam plany dotyczące swojego obiektu i je realizuję. Grodzisk jest uznawany za najlepszy ośrodek szkoleniowy w Polsce, w zeszłym roku odwiedziło nas wiele reprezentacji różnych krajów. Stadion zarabia na siebie, przynosi dochody. Tak jest dobrze.

MÓWI PAN O „NOWEJ SYTUACJI EKONOMICZNEJ” PANA KONCERNU. MOGLIBYŚMY O TYM BARDZIEJ SZCZEGÓŁOWO POROZMAWIAĆ?

Przed nastaniem kryzysu byliśmy grupą kapitałową czte-rech podmiotów. Musieliśmy przeprowadzić restruktury-zację, w efekcie powstał jeden podmiot łączący wszystkie obszary działalności. Cóż, musieliśmy ciąć koszty. Rynek motoryzacyjny stopniał mniej więcej o 1/3, więc nasza skala działania nie musiała być już tak duża. Ta restrukturyzacja przyniosła skutek.

CZY SPODZIEWAŁ SIĘ PAN TEGO KRYZYSU, CZY BYŁ ON DLA PANA OGROMNYM ZASKOCZENIEM?

To było zaskoczenie, aczkolwiek w motoryzacji kryzys objawił się chyba najwcześniej. Wszyscy w branży, a szcze-gólnie producenci aut luksusowych, musieli zmniejszyć pro-dukcję. My z takimi właśnie markami współpracowaliśmy w dużej mierze, więc na nas też to się poważnie odbiło. Dość szybko jednak wprowadziliśmy restrukturyzację, dlatego się powiodła. Teraz mamy coraz lepsze wyniki i myślę, że to się będzie utrzymywać.

TE LEPSZE WYNIKI POZWOLIŁY SIĘ DOGADAĆ Z BANKIEM BZ WBK W SPRAWIE ROZŁOŻENIA SPŁA-TY KREDYTU?

To osobna historia. Większość banków w Polsce należy do zagranicznych koncernów, proszę pamiętać, że banki-matki bez pomocy państw by upadły. Ale banki, zanim dostały pie-niądze, miały trudny okres i wycofywały się ze współpracy z klientami korporacyjnymi, a szczególnie tymi z branży mo-

ZBIGNIEW DRZYMAŁA Prezes zarządu spółki Integrociln Auto SA, która posiada fabryki zarówno w Polsce jak i na Ukrainie i współ-pracuje z liderami branży motoryzacyjnej. Pierwszą firmę założył w 1977 wraz z ojcem. Wbrew temu, co pisał „Wprost” , nie jest spokrewniony z Michałem Drzymałą, stawiającym opór Prusakom. Jednak Zbigniew Drzymała na ogół nie dementuje tej plotki, bo jak twierdzi, wszyscy i tak w nią uwierzyli. W latach 2000 – 2008 prezes Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. Teraz, gdy nie zajmuje się sportem, inwestuje w sztukę. Lubi malarstwo historyczne i realistyczne, szczególnie artystów szkoły monachijskiej na czele z Józefem Brandtem. Posiada dużą kolekcję obrazów, choć nie lubi się nią specjalnie chwalić.

Nr 1│2010 │ GŁOS BIZNESU 13GŁOS BIZNESU │ Nr 1│201012

Page 3: Sport uczy walki

ROZMOWY GŁOSU

historyczne. Początkowo braliśmy pod uwagę także Rosję i Białoruś, ale zdecydowaliśmy się na Ukrainę. Mamy tam dwie fabryki. Jedną w stolicy Zakarpacia – mieście Użhorod, a drugą w województwie iwano-frankowskim. Są to fabryki porównywalne do tych w Polsce. Moim zdaniem inwestowa-nie u naszego wschodniego sąsiada jest bardzo sensowne, biorąc pod uwagę relację hrywny do złotówki.

JAKICH NIESPODZIANEK MOŻE SPODZIEWAĆ SIĘ POLSKI INWESTOR NA UKRAINIE? MAM NA MYŚLI TO, ŻE JEST TO PAŃSTWO, KTÓRE SŁYNIE Z KORUP-CJI I BIUROKRACJI.

Ja kupuję pracę na Ukrainie, więc jestem trochę w innej sytuacji. Ci, którzy poszli na Ukrainę, aby sprzedawać, na ogół mają się gorzej. Oczywiście sposób funkcjonowania prawa pozostawia dużo do życzenia, a poza tym tamtejsze PKB spada. W tym, co panowie mówią, jest niestety wiele racji. Ukraińcy w sferze gospodarki są jednak bliżej Rosji. Nie mieli zachodnich wzorców, a Polacy tak, np. niemiec-kie. Spoglądają na Polskę, a nasz kraj też nie przestrzega prawa wzorowo, więc na Wschód wszystko dociera później i jest trochę zamazane. Nasi sąsiedzi sami są zmęczeni tym, że w ich wypadku demokracja nie ma przełożenia na prawo i bezpieczeństwo – a to są przecież fundamenty gospodarki.

Z KULTURĄ PRACY PEWNIE TEŻ BYWA RÓŻNIE?Też. Ludzie nie mieli przez lata dobrych wzorców, nie pra-

cowali nigdy wcześniej według standardów europejskich, do-piero się tego uczą. Selekcja kandydatów przyjmowanych do pracy jest duża, szkolimy ich w Polsce, ale po tym szkoleniu osiągają podobne wyniki do pracowników polskich. Nato-miast ukraińska mentalność jest inna. Na zwróconą uwagę Polak stara się mobilizować i odbiera ją jako instrukcję, aby po prostu naprawić błąd. Natomiast niektórzy Ukraińcy od-bierają uwagi bardzo osobiście, traktują je personalnie i są w stanie nagle, bez zastanowienia rozwiązać umowę, nie my-śląc, co będzie jutro. Dlatego z naszymi ludźmi na Ukrainie musimy postępować zupełnie inaczej. Poza tym mówi się, że w krajach młodych obcokrajowiec wzbudza poczucie lęku. Często dobra intencja odbierana jest negatywnie. Lepiej jest zatem, jeśli ten pracownik średniego szczebla to Ukrainiec, a nie Polak. Trochę ta kozacka, czupurna natura w tamtej-szych ludziach się objawia.

ŻEBY NIE BUDOWAĆ JAKIEJŚ JEDNOSTRONNEJ, CZARNEJ WIZJI UKRAINY, MOŻE WARTO POWIE-DZIEĆ O POZYTYWNYCH CECHACH TAMTEJSZYCH PRACOWNIKÓW, KTÓRYMI POLACY NIE DYSPONU-JĄ?

Trzeba ich podziwiać za to, że potrafią funkcjonować w tak trudnym kraju. Poza tym mają mnóstwo niedogodności w domach. Często są to kłopoty z prądem, wodą, a w zakładzie wymaga się od nich koncentracji, dokładności. To są wręcz wymagania z innego świata. Szczególny podziw należy się kobietom, bo w moim odczuciu gospodarka ukraińska wła-śnie na nich się opiera. Mężczyźni często piją, są trudni do zdyscyplinowania. A kobiety nie dość, że ciężko pracują, to jeszcze muszą wykonywać obowiązki domowe.

ZOSTAŁ PAN KONSULEM HONOROWYM UKRAINY. PODOBNO TO POMAGA W BIZNESIE, BO UKRAIŃCY Z SZACUNKIEM ODNOSZĄ SIĘ DO TYTUŁÓW.

To prawda. Status konsula ułatwia na przykład przekra-czanie granic. Ale poza tym Ukraińcy potrzebują w Polsce pomocy, szczególnie że wielu z nich pracuje w Polsce nielegal-nie, mają mnóstwo problemów. Jeśli Ukraińcy przyczyniają się do rozwoju mojej firmy, to powinienem im się zrewanżo-wać, dlatego zostałem konsulem.

Ukraińcy w sferze gospodarki są jednak bliżej Rosji. Nie mieli zachodnich wzorców, a Polacy tak, np. niemieckie. Spoglą-dają na Polskę, a nasz kraj też nie przestrzega prawa wzoro-wo, więc na Wschód wszystko dociera później i jest trochę za-mazane. Nasi sąsiedzi sami są zmęczeni tym, że w ich wypad-ku demokracja nie ma przełoże-nia na prawo i bezpieczeństwo – a to są przecież fundamenty gospodarki.

A JAK W PRZYSZŁOŚCI ROZŁOŻĄ SIĘ TE PROPORCJE W INWESTYCJACH POMIĘDZY POLSKĄ A UKRAINĄ?

Na razie nie musimy inwestować. Mamy duże moce pro-dukcyjne. Planujemy w ciągu pięciu lat podwojenie przycho-dów. Jak mówiłem, w branży motoryzacyjnej kontrakty są zawierane na długi okres, stąd możemy snuć dość dalekosięż-ne plany. Wiemy już, jakie auta pojawią się w 2012 roku. Teraz prawie każdy koncern będzie wprowadzał serie małych, ekonomicznych samochodów – taka jest moda. Dotyczy to również takich marek jak Mercedes i BMW. Negocjujemy nowe kontrakty i mamy nadzieję, że będziemy mogli wkrótce przyjmować ludzi do pracy. Wierzę, że z tego kryzysu wszyscy wyciągną wnioski i np. pracodawcy w końcu stworzą jedną, dużą i silną organizację biznesową, taką jak w Niemczech. Tam przedstawiciel przedsiębiorców ma ważny głos, a władza nie traktuje go jak petenta. U nas trzeba być silnym, żeby cię traktowano poważnie. Żadna polska ekipa rządowa nie potrafiła utrzymywać właściwych kontaktów z biznesem. Wydawało mi się, że Platforma Obywatelska będzie inaczej patrzeć na programy gospodarcze, ale na razie nie robi tego. Przedstawiciele polskich partii grzeszą wszystkim, tylko nie wiedzą ekonomiczną.

GŁOS BIZNESU │ Nr 1│201014