Spalmy swoje statki
-
Upload
przemek-losko -
Category
Documents
-
view
218 -
download
0
description
Transcript of Spalmy swoje statki
2012
spalmy swoje statki
~ ii ~
spis treści
spalmy swoje statki .................................................................. iii
wszystko, co napędza wiatr ........................................................ iv
wyjście z zielonej nocy .............................................................. v
czynię to, ale podróż odzyskała sens ............................................. vi
fen ..................................................................................... vii
cały jesteś z wiatru, ................................................................ viii
~ iii ~
spalmy swoje statki,
spalmy, niech pozostanie pustka blogów
i zawieszenie wszystkiego co pałęta się
w etyce z zeszłego sezonu. spalmy, że
świszczy kos i spalmy ciała splecione
po przypadkowej wódce, spalmy białe
piraty, boćki i jantary, spalmy burzowy lot
i spalmy westchnienia, wszystko kurwa spalmy,
spalmy jak pali się stare klisze, flanele i szmaty,
spalmy każde słowo, a potem gadajmy,
że spaliły się same, twierdźmy z największym żalem,
że nie dorósł do skoku lęk, że nie dorosła krew,
że nic nie urosło do spalenia, a trzeba spalić -
zostawmy tylko przerażenie i tę pustkę, którą
wsadzasz do swego statku i w niej wzlatujesz
~ iv ~
wszystko, co napędza wiatr
chciało mnie dziś wyprosić za drzwi:
wieżyczkowate niebo i kot, i ogród
za podmiejskim domem. tu piłem
wódkę w tamten bosy śnieg, tu
radowała mnie przejrzystość szyb -
myliłem ją z wejrzeniem w Was.
wybrałem podróż, wybrałem kłus
przez winnej góry zbyt niewinną chęć -
taki się sobie jawię coraz mniejszy.
i wszystko, co napędza wiatr składa
skrzydła siadając przy mnie na najniższej
z traw: weź się w garść, radzi. lub jakoś tak
~ v ~
wyjście z zielonej nocy
zamiast najsmutnego, smutniejszego lęku
ja, że do dwóch miłości dostałem dwie nowe.
dzięki Ci, boziaku, jakoś nie myślałem
że wyjdziemy razem do Dobrego Miejsca.
bo zadajmy teraz: którędy przebiegał
okop piękna? gdzie swołocz wygody
urządziła potrzask? dniało od tych pytań
i ostatnia flara wyblakła nad dumą -
- nie będę się migać od zielonej bramy.
jak do ognia dojrzeć i chłopcem pozostać,
jak ocalić prążki, kołnierze na bakier?
i czy wróci, boziaku, czy wróci tu po Nas
kot umorusany, pisię i gadziora - czy przytuli,
i z kim wyjdzie z księgi do Dobrego Miejsca?
~ vi ~
czynię to, ale podróż odzyskała sens
w jesienniku na zakolu narwii - pierogi
z gryczaną, ser na słodko z miętą,
sinawa rozmowa w gospodzie i spowiedź,
co całkiem utonęła w deszczu. zdziadziałem.
tak niecnie, że chciałem na głos czytać bunina
jak gdyby można było wrócić światu cięte bańki
i jazdę na kolebającej windzie. dziadku,
nie chcemy jeszcze spać - przekonały mnie
osobiste przeźrocza i wywołały mnie w tu i tam,
i w siedmiu i trzech czwartych podlejszego edenu
na dowód tego, że kłamstwo jest jedyną ostoją
straceńców i mnichów. dziękuję ci kontesso
i tobie milordzie za grę w odwrócone domino -
żegnam się i posapuję w uporczywą mżawkę,
adieu!
kiedy na wiatach siwa mgła nocuje,
(kiedy na stepie siwa mgła nocuje , poprawia bunin), chuj iwan z tobą,
bracie serdeczny, chuj że sino. nie mam
trudności ze znalezieniem wiary - chcę ją porzucić,
uwolnić jaźń od nelsona i ufać przywidzeniu,
tumanowi, bańkom. a potem je zdradzić, więc
~ vii ~
fen
nie wiem, czy wciąż na mnie czeka białe domostwo
nad ciepłym, sargassowym morzem. we śnie, który
stał się moim dwunastym domem odszedłem już
ciasnym zakrętem na zawietrzną, pod cumulus congestus
nie wiem, czy na mnie czeka biała jak koryncki popiół
dziewczyna. jej włosy w liściach winogron, strugach
po łodzikach, czy czekają na moją dłoń, aż zetrze
je cieniem w popiół szary, ten, na który nie jesteśmy gotowi?
raczej wołają mnie głosy wszystkich spalonych wiatrem,
ich uśmiech, słowa, którym przywrócono wagę. chcę teraz
odejść do ich czarnobiałego świata, zawsze o tym marzyłem,
a teraz tego chcę, panienko w błękicie, zajączku na twardówce
~ viii ~
cały jesteś z wiatru,
mały książę, usłyszałem, cały jesteś z wiatru.
nie będziesz mieć gazanii, glicynii, ani pnącej
róży, nie będziesz mieć domu i zimą do ogrodu
nie wyjdziesz nigdy boso, by liczyć neptuny -
jesteś tu przejazdem. przejeżdżasz przez serca,
śpisz w nich, przykrywasz się życiem, ale budzisz
w podróży, bo nic co z ziemi, nie wyrasta w tobie:
dziewczyna z jasnym warkoczem, twoje dzieci,
lokaty, teściowie - wszystko w dwunastym domu,
za siódmym irtyszem czeka na ciebie tęskniąc,
ale ty, mały książę, jak już mówiłem cały jesteś
z wiatru. i tylko wiatr kochasz, głupio i na próżno
wiersze: anioł pułkownika buendii
grafiki: przemek łośko pierwsza strona okładki: blue tale 7 ostatnia strona: pułkownik buendia