Soc, sex i historia

24

description

Krystyna Duniec, Joanna Krakowska

Transcript of Soc, sex i historia

Soc, sex i historia

Seria Idee 43

Seria wprowadza w polski obieg idei najważniejsze prace z zakresu fi lozofi i i socjologii politycznej, teorii kultury i sztuki. W serii publikowane są przekłady, a także prace polskich autorów oraz wznowienia. Jej głównym celem jest systematyczna budowa intelektualnej bazy dla ruchów lewicowych oraz aktywne włączanie w polskie debaty publiczne nowych dyskursów krytycznych. Chodzi o radykalną zmianę języka publicznego, a co za tym idzie – sposobów myślenia o najistotniejszych kwestiach współczesności.

Krystyna Duniec, Joanna Krakowska

Soc, sex i historia

wstęp Agnieszka Graff

Wydawnictwo Krytyki Politycznejwarszawa 2014

Krystyna Duniec, Joanna Krakowska, Soc, sex i historia

Warszawa 2014

Copyright © by Krystyna Duniec, Joanna Krakowska, 2014Copyright © for the foreword by Agnieszka Graff , 2014Copyright © for this edition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2014

Wydanie pierwsze

isbn 978-83-63855-93-2

Publikacja dofi nansowana przez Instytut Sztuki PAN.

Wydawnictwo Krytyki PolitycznejSeria Idee 43

ROZDZIAŁ 2

Rozczapierzanie

Nie wiem, na czym polega mechanizm złudzenia, ale i  mnie, trzeźwego czytel-nika zachwyca ten baśniowy, bezbronny kraj, którym żywią się czarne orły, głodnicesarze, Trzecia Rzesza i Trzeci Rzym.

Adam Zagajewski

1.

„Rozczapierzania” nie ma w Wikipedii. A powinno być, bo jeszcze, nie daj Boże, w zapomnienie pójdzie to historyczne już, ukute w stanie wo-jennym określenie symbolicznego gestu, który w pewnym sensie już od czasu rozbiorów jest fundatorem polskości. Istota gestu rozczapierzania polega bowiem na wspólnotowym przerabianiu narodowych upokorzeń w uniesienia. Hasło w Wikipedii powinno brzmieć tak:

Rozczapierzanie lub rozczapierzanie się – gest polityczny, w  Polsce wy-konywany zbiorowo podczas demonstracji patriotycznych i  niektórych uroczystości religijnych, polegający na wyciąganiu w górę rąk z palcami wskazującym i środkowym ułożonymi w kształt litery „V”. Litera „V” ma oznaczać Victorię, czyli Zwycięstwo, lecz gest rozczapierzania/rozcza-pierzania się wykonywany był najczęściej ku pokrzepieniu serc w chwi-lach dla Polski szczególnie trudnych – w  stanie wojennym podczas an-tyreżimowych manifestacji i  mszy za ojczyznę. Władza komunistyczna zwalczała rozczapierzanie/rozczapierzanie się przy pomocy ZOMO oraz SB, argumentując, że znak „V” to litera, której nie ma w  polskim alfabecie.

Inna sprawa, czy w polskim słowniku znajdziemy pojęcie „victoria”? A gdyby nawet, to czy nie zdziwiłaby nas jego defi nicja, z której – inaczej niż z obcojęzycznych leksykonów – dowiedzielibyśmy się, że:

68 rozdział 2

Victoria – najczęściej pośmiertna, moralna lub symboliczna – jest uro-czystym określeniem narodowych klęsk, w  rodzaju przegranych wojen, zdławionych powstań, masowych represji politycznych. Oznaczana bywa symbolem „V” w geście rozczapierzania/rozczapierzania się.

Alternatywne defi nicje „victorii”, rozumianej jako sukces, triumf, radość, Polaków z reguły nie pociągają. „Powstrzymywaliśmy się przed trium-falnym tonem. I dziś myślę, szkoda, że się powstrzymywaliśmy” – przy-znał jeden z  liderów opozycji1 po wielkim zwycięstwie „Solidarności” w wyborach 4 czerwca 1989 roku, które doprowadziło do odzyskania przez Polskę niepodległości. W polskiej historii miało wprawdzie miej-sce wiele zwycięstw, ale uważane są z różnych przyczyn za kłopotliwe. Najlepszy dowód, że w ekranizacji Ogniem i mieczem Jerzego Hoff mana zwycięstwo pod Beresteczkiem, puentujące powieść Sienkiewicza, za-stąpiła informacja o mających nadejść sto lat później rozbiorach Rze-czypospolitej.

Rozbiory – jedna z największych „victorii” w polskim rozumieniu tego pojęcia – stworzyły idealne warunki do wykonania symbolicznego, a zarazem najbardziej monumentalnego gestu rozczapierzania, jakim była Trylogia Henryka Sienkiewicza. Przerabianie klęsk politycznych w narcystyczną narrację narodową, pokrzepianie serc patriotycznymi uniesieniami i  budowanie sentymentalnej wspólnoty to właśnie roz-czapierzanie się Sienkiewicza. W ten sposób Trylogia wyposażyła Pola-ków w liczne cytaty, wizerunki przodków, wzorce bohaterstwa oraz, co najważniejsze, w skrzydła husarskie, które dzisiaj „jak garb ogromny / skrywają pod płaszczami”.

To garb tęsknot indywidualnych, aspiracji zbiorowych i  kulturo-wych uwikłań. Jakim jest ciężarem, pokazał podejrzliwy wobec pol-skich mitów, a zarazem je utrwalający fi lm Andrzeja Wajdy Wszystko na sprzedaż (1968). Jego bohater, Reżyser, w poszukiwaniu inspiracji do własnego fi lmu trafi a na plan Pana Wołodyjowskiego. Tam Wiesław

1 Bronisław Geremek w: Geremek opowiada, Żakowski pyta. Rok 1989, Plejada, Warszawa 1990, s. 196.

69rozczapierzanie

Dymny z przyczepionymi do ramion husarskimi skrzydłami opowiada mu scenariusz fi lmu prawdziwie „europejskiego” – coś o nocnym życiu paryskim, o dwojgu pogubionych ludziach i miłości niemożliwej – ale Reżyser słucha nieuważnie, tęsknym spojrzeniem wodząc za oddziałem polskiej jazdy. Jego rozmówca zaś już za chwilę będzie biegał wokół ka-mery fi lmującej szarżę husarii. „Wyżej, Wiesiek, skrzydła wyżej” – krzy-czy operator, który chce, by skrzydła pojawiły się w kadrze w odpowied-nim zbliżeniu. Skrzydła husarskie na plecach Wieśka bez zbroi i bez konia są drwiną, ale przecież to właśnie za ich sprawą nie będzie nowo-falowego fi lmu, tyko ekranizacja trzeciej części Trylogii i Wszystko na sprzedaż – nostalgiczno-ironiczna opowieść o uwiedzionych przez mity.

Jadą husarze od pracyZ połamanymi skrzydłamiKtóre jak garb ogromnySkrywają pod płaszczami

– śpiewała Danuta Rinn piosenkę2, która stała się w 1989 roku niefor-malnym hymnem „Solidarności”, rozpoczynającym audycje jej studia wyborczego. Uwznioślenie codziennych trudów i  kondycji prostego człowieka, obdarzenie go siłą, bojowością i determinacją, potraktowa-nie go jako depozytariusza narodowych wartości staje się możliwe dzię-ki przypięciu mu skrzydeł husarskich, choćby i połamanych.

A te skrzydła połamaneDeszczem ogniem wysmaganeA te skrzydła jeszcze grająJeszcze polskie pieśni znająA te skrzydła jak sztandaryNiepodległej starej wiaryJeszcze mają blask

2 Słowa: Ernest Bryll, muzyka: Włodzimierz Korcz.

70 rozdział 2

A te skrzydła okrwawioneW tylu bitwach poranioneChoć zmalały, spopielałyJeszcze siły nie straciłyJeszcze są jak dawniej byłyJeszcze skrzydła dawnej chwałyMogą unieść nas.

Teczki w spoconych rękachTrzymają tak kurczowoJakby w nich były zwinięteSławne chorągwie bojowe

Kołyszą się w PekaesachTramwajach, brudnych wagonach...

2.

Czy ci, co dali sobie wmówić, że w teczkach mają chorągwie bojowe, na plecach skrzydła zdolne ich unieść przy wtórze polskich pieśni, nie zostali przypadkiem sportretowani w Trylogii Jana Klaty3 jako pacjenci szpitala psychiatrycznego, lazaretu albo pensjonariusze przytułku dla ubogich? W każdym razie są ofi arami narcystycznego mitu narodowego, a zarazem jego depozytariuszami.

Raczej nie są już tacy młodzi. Zbyt rośli albo za mali, o zanadto obfi -tych kształtach lub chorobliwie mizerni, zaniedbani, tandetni, śmieszni. Charakteryzacja nie wydobywa i nie podkreśla walorów ich urody, ra-czej przeciwnie. Ubrali się najpewniej w sklepie z odzieżą na wagę. Cho-dzą w zadeptanych kapciach, tanich dresach, powyciąganych fl anelo-wych koszulach, kusych podkoszulkach. Wydają się chorzy, biedni albo

3 Trylogia według Henryka Sienkiewicza, dramaturgiczne opracowanie tekstu: Jan Klata i Sebastian Majewski, reżyseria i opracowanie muzyczne: Jan Klata, sce-nografi a: Justyna Łagowska, kostiumy: Mirek Kaczmarek, choreografi a: Maćko Prusak. Premiera w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie, 21 lutego 2009.

71rozczapierzanie

pomyleni. Aktorka ma zabandażowane nadgarstki, więc może się cięła? Inna nosi bandaż na szyi – czyżby zakrywała ślady przemocy domowej? Jeden z aktorów miał chyba operację woreczka, inny kontuzję kolan. Ale bandaże mogłyby też świadczyć o odniesionych w boju ranach. Może to kombatanci wojenni, może powstańcy? Widać, że są zmęczeni, znużeni życiem, że niejedno przeszli, że jeśli nie stali na barykadzie, to najeździli się w pekaesach, tramwajach i brudnych wagonach.

Teraz leżą na szpitalnych metalowych łóżkach pogrążeni w letargu. Jeśli coś jeszcze sprawi, że zerwą się na równe nogi, to wiadome zaklęcie: „a ty się nie zrywasz, szabli nie chwytasz, na koń nie siadasz?”. Na to zawołanie z miejsca wcielą się w swoje ulubione role. „Jam jest Skrze-tuski” – woła nobliwy starszy pan. „Jam jest Wołodyjowski” – rezerwu-je sobie rolę niepozorny emeryt o gołębim sercu. „Jam jest Kmicic” – krzyczy zadziorny grubas. „Jam jest Baśka” – zaklepuje temperamentna matrona. Odegrają swoje role całkowicie wbrew warunkom, a zarazem w pełni wiarygodnie i w zgodzie z literackimi pierwowzorami – czasem realistycznie, a czasem karykaturalnie, czasem wcielając się w postać, a czasem ujmując ją w cudzysłów. Odgrywają sceny z Trylogii z przeko-naniem, bo ich skrzydła husarskie, „choć zmalały, spopielały / jeszcze siły nie straciły”, i dlatego język Sienkiewiczowski uwodzi ich jak żaden inny.

I to jest temat tego przedstawienia.Znane na pamięć sceny z Trylogii pozwalają zwyczajnym ludziom

śnić ów sentymentalny sen o potędze, w którym przeplatają się oleodru-kowy patriotyzm z pogardą dla obcych, egzaltacje miłosne z gotowością na śmierć, rycerskość z oszołomstwem, kiczowata religijność z przeczu-ciem klęski, a nade wszystko poczucie wyższości z infantylizmem. Za sprawą Trylogii bohaterowie przedstawienia Klaty mogą więc przekro-czyć swą mizerną życiową kondycję i rozczapierzają się na całego. Ich identyfi kacja z  postaciami Sienkiewicza, przeżywanie fabuł, przepo-wiadanie cytatów stanowią kod porozumienia z widzami, których kon-dycja jest może trochę lepsza niż bohaterów scenicznych, ale emocje niejednokrotnie tożsame. Jan Klata nie jest pierwszym, który – dając się

72 rozdział 2

uwodzić Trylogii – poddał zarazem intelektualnej refl eksji skutki tych emocji, reperkusje kultywowania Sienkiewiczowskich sentymentów, konsekwencje noszenia skrzydeł husarskich pod płaszczem.

Dyskusja na temat Sienkiewiczowskich strategii uwodzenia, zaini-cjowana przez Stanisława Brzozowskiego, przetoczyła się w  polskiej prasie już w 1903 roku. Młodzi literaci oddając sprawiedliwość urokom tej prozy, dystansowali się zarazem od jej ducha i przesłania, przy wspar-ciu choćby Wacława Nałkowskiego, który już wówczas wykazywał, że twórczość Sienkiewicza „zaważyła fatalnie na psychospołecznym roz-woju naszego społeczeństwa”4. I już wówczas polemiści autora Potopu wytoczyli przeciw niemu niemal wszystkie działa, które w następnych latach miały wypalić jeszcze niejeden raz. Od wieku z okładem każdy Polak – niekoniecznie Gombrowicz czy Kołakowski – czuje się w obo-wiązku określić swój stosunek do Trylogii: uwielbiam albo nie znoszę, albo uwielbiam i nie znoszę zarazem.

Taka ambiwalencja postawy kryjąca dziecięcą fascynację i świato-poglądowe odrzucenie towarzyszyła Jackowi Kaczmarskiemu, kiedy pisał swój cykl trzech piosenek: Pan Podbipięta, Pan Kmicic i Pan Woło-dyjowski – prześmiewczych, ironicznych, ale i na swój sposób czułych. Opłakując pana Podbipiętę, z  Ogniem i  mieczem wydobył zarazem okrucieństwo i żądzę mordu, wysoko ulokowane w rycerskim kodeksie wartości:

Rycerz bez skazy, co jak smok gruchotałCzerń (co jest czerń? Dzisiaj nie ma czerni)[...]Lecz przecież krew ta jest tak miła Bogu,Że zaraz kreskę w niebieskim rejestrzeZarabiał szlachcic siekąc tępych wrogów.

4 Wacław Nałkowski, Na sposoby biorą się..., „Głos” 1903, nr 20. Przedruk w: Programy i dyskusje literackie okresu Młodej Polski, oprac. Maria Podraza-Kwiat-kowska, Ossolineum, Wrocław 1977, s. 169.

73rozczapierzanie

Potop streścił wiernie, ale dając się porwać awanturniczej narracji, po-łożył nacisk na sukcesywną legitymizację panakmicicowych zbójeckich skłonności: od „po łbie kto się napatoczy”, przez „swoich siec czy ob-cych, jedna praca”, po „masz Tatarów, w drogę ruszaj / raduj Boga rze-zią w Prusach”. Jeśli jednak w Panu Podbipięcie demaskował ideologię, a w Panu Kmicicu strategie narracyjne, to w Panu Wołodyjowskim dał wyraz przede wszystkim swoim wzruszeniom, pisząc nostalgiczne epi-tafi um Sienkiewiczowskiego bohatera:

Do nieba leci Mały Rycerz,Do nieba jest najbliżej – z Polski.Swoje odsłuchał i odsłużyłWiatraczkiem, sztychem, fi ntą płytkąI oto dzieło jego – w gruzy...Więc chyba rację miał, że – Nic to!Nie znał mądrości swej żołnierzykZajęty Baśką i szabelką:Nie wątpić, w sens ofi ary wierzyćJest rzeczą łatwą – bywa wielką.

„Wobec tak niepojętej śmierci / O której Michał rzekł, że – Nic to!”, Kacz-marski traci swój szyderczy kontenans. Pisze o „niepojętej śmierci”, ale czy przypadkiem nie bezsensownej? Pisze o wierze w sens ofi ary, ale czy nie o jej absurdalności? „Umrzeć łatwo, żyć jest trudno” – wymyka mu się, jakby mimochodem. Ironia ustępuje wzruszeniu.

Wydaje się, że Jan Klata przenosząc Trylogię na scenę, w  planie emocjonalnym odbiera ją bardzo podobnie. Tyle że poważnieje nie, jak Kaczmarski, wobec ofi ary pana Wołodyjowskiego, ale wcześniej – wo-bec politycznego i miłosnego dramatu Azji Tuhajbejowicza. Dotychczas bawił się wątkami powieści, demontując jej ideologię i struktury fabu-larne, by wydobyć podejrzane z tego, co pociągające. W Panu Wołody-jowskim – w chwili, gdy Azja zdaje sobie sprawę, że szansa na przymie-rze z Rzeczpospolitą jest niemożliwa – Jan Klata wprowadza ton serio, a nawet patos. Z demontażu Sienkiewiczowskiej narracji wyciąga rady-

74 rozdział 2

kalne wnioski dotyczące „psychospołecznego rozwoju społeczeństwa”, nie poprzestając na sentymentach.

Jego serio polega na pokazaniu historycznych skutków ujawnionej w  Trylogii ksenofobii i  pogardy; psychotycznych skutków Sienkiewi-czowskiej poetyki okrucieństwa; emocjonalnych skutków uwzniośla-nia rzeczywistości w narracjach narodowych i osobistych; politycznych skutków mitologizacji postaw heroicznych i straceńczych. Klata przed-stawia drastyczne konsekwencje dyskursów megalomanii, heroizacji, okrucieństwa i wzniosłości, z których skonstruowany jest światoobraz Trylogii.

Megalomanię, butę i brak empatii, którymi grzeszono w Trylogii, a zarazem w Rzeczypospolitej, Klata rozlicza wtedy, kiedy Azja, uosabia-jący upokarzane narody Wschodu, strzałami w tył głowy uśmierca po dwakroć wszystkich bohaterów, którzy tanecznym krokiem i z uśmie-chem na ustach, do wtóru pieśni Boże, coś Polskę, na śmierć idą po kolei, jak wiadome kamienie na wiadomy szaniec. Okrucieństwo, ocie-rające się o seksualną perwersję, dociera do widzów przez rezygnację z pośrednictwa teatralnych środków i oddanie głosu samemu Sienkie-wiczowi, kiedy przy całkowitym wyciemnieniu zostaje odczytany opis wbijania Azji na pal. Te dwie następujące po sobie sceny – martyrologii i bestialstwa, przedstawiające Polaków w roli ofi ar i oprawców, podwa-żają mesjanistyczną perspektywę patrzenia na polski los jako splot ofi ar-ności, wyjątkowości i słuszności.

Jednak nie historyczne racje, lecz właśnie owa mesjanistyczna per-spektywa stoi za praktykowaną indywidualnie – choć niewykluczone, że genetycznie uwarunkowaną – dialektyką miłości i misji, według której wezwanie ojczyzny przedłożyć trzeba nad indywidualne szczęście. Jan Klata scenę przysięgi Wołodyjowskiego, że z Kamieńca ustąpi jeno pod ziemię, umieścił bezpośrednio przed rozmową pożegnalną z Baśką. Pa-tos i zbiorowy rytuał przysięgi sakralizuje służbę ojczyźnie. Nadzieja na szczęście wieczne sankcjonuje doczesne poświęcenie. Tylko odpowied-nie uwznioślenie narodowej służby i osobistego poświęcenia pozwala się z tym pogodzić. W tej perspektywie wybór Wołodyjowskiego, jak-

75rozczapierzanie

kolwiek wydaje się absurdalny, jest naturalny. Splot patriotyzmu, religij-ności i bezrozumu przesądza po raz kolejny o polskim losie.

Mały Rycerz odkręca właz i ze słowami: „Pamiętaj, Baśka, nic to”, schodzi do kanału. Za nim Ketling: „Pamiętaj, Krzysiu, nic to”. Za nimi Skrzetuski: „Pamiętaj, Helenko, nic to”... Sienkiewiczowski dyskurs he-roiczny zyskuje wyrazistą straceńczą wykładnię przez odwołanie do po-wstańczego mitu.

Dziwnej aktualności nabierają więc w tym kontekście słowa Anto-niego Lange z 1903 roku:

Epos bohaterskie było koniecznym w  literaturze polskiej jako zamknię-cie dnia wczorajszego, ale duch przeszłości (moment historyczny), za-równo jak duch bitewny – nie wystarczają nam dzisiaj. Przeciw temu duchowi b i t e w n e m u występuje do walki, że tak się wyrażę, duch c y w i l n y – i to jest właściwą treścią sporu przeciwników Sienkiewicza z jego twórczością.5

Jan Klata wpisuje w Trylogię cywilnego ducha. Choćby empatię w sto-sunku do kobiet, które zostają same na żelaznych łóżkach, kiedy męż-czyźni znikają pod ziemią. I  współczucie dla Heleny, której zazula wykukała aż dwunastu chłopczysków. Duch cywilny Klaty jest mimo tego współczucia zdecydowanie prorodzinny. Husarskim skrzydłom obrońców Rzeczypospolitej przeciwstawia bowiem wielkie brzuchy ich ciężarnych żon. I Skrzetuski, i Kmicic są troskliwymi mężami, którzy wsłuchują się w bicie serc swoich nieurodzonych jeszcze dzieci i niczym w szkole rodzenia wspólnie z żonami wykonują ćwiczenia przygotowu-jące do porodu.

Dystans Klaty wobec ducha bitewnego ujawnia się jednak tak na-prawdę w transowej scenie cwału, powtarzającym się po wielekroć re-frenie spektaklu. Wszyscy bohaterowie Trylogii co pewien czas ulega-ją temu duchowi bitewnemu i cwałują na swych szpitalnych łóżkach

5 Antoni Lange, Z powodu sporu o Sienkiewicza, „Tydzień” 1903, nr 27. Prze-druk w: Programy i dyskusje..., dz. cyt., s. 176 [rozstrzelenia autorek].

76 rozdział 2

w zapamiętaniu. Cwał, obok rozczapierzania, to jeszcze inna podstawo-wa forma uprawiania polskości. Bo czym jest cwał?

Cwał – w Polsce stan ideowego, moralnego i emocjonalnego pobudzenia, objawiający się psychofi zyczną nadaktywnością zbiorową w sferze polity-ki i życia publicznego. Określany także mianem „zrywu”, wywoływanego w sposób nagły w wyniku katastrof narodowych, konfl iktów zbrojnych czy konfrontacji społecznych. Cwał charakteryzuje się przekonaniem o słusz-ności własnego kierunku, nierozglądaniem się na boki oraz niemożnością przejścia w kłus lub stęp. Można go uznać za łagodną formę fanatyzmu. W niektórych przypadkach jednostkowych opisywany jest jako „oszołom-stwo”, a w odniesieniu do większych grup obywateli określa się go jako „siłę polityczną”. Cwał krótkotrwały może przybrać formę patriotycznej histerii, a trwający zbyt długo – formę psychozy maniakalno-spiskowej.

Sienkiewicz prowokuje do cwału. Jan Klata przeniósł Trylogię na scenę z pełną świadomością, że cwał ma swój urok, ale że urok ma także na-rodowa mitologia, która do cwału porywa. I pozostawił nas z pytaniem: jak żyć z tą mitologią, jadąc stępa?

3.

Nie trzeba niewoli, by retorykę rozczapierzania zaprząc do kultywo-wania polskości – uwznioślania katastrof, do wpisywania ich w  po-rządek ofi arniczy i  do głoszenia pośmiertnych zwycięstw. Nie trze-ba Sienkiewicza, by ulec duchowi bitewnemu i puścić się cwałem ku mitom i  zbiorowym wzruszeniom. Ale nie trzeba też Gombrowicza, by cwałować w  kierunku przeciwnym. W  polskim pejzażu społecz-nym widać liczne grupy i  grupki cwałujące w  rozmaite strony. Cwa-łowali obrońcy krzyża. Cwałowali przeciwnicy Wawelu. Cwałowali Solidarni 2010 i  cwałowała Krytyka Polityczna6. Cwał jako zasada

6 Dokumentem tego retorycznego cwału jest wydana w serii publicystycznej Wydawnictwa Krytyki Politycznej książka Żałoba, Warszawa 2010, zbierająca

77rozczapierzanie

życia społecznego jest niebezpieczny, jako zasada życia intelektualnego jest zgubny.

Co nas może zniechęcić do rozczapierzania się? Kto nas powstrzy-ma przed cwałem? Ustrzeże przed przerabianiem upokorzeń w uniesie-nia i przed popadaniem w bitewne zapamiętanie? Kto? Błazen i dzięcioł. Wiadomo to nie od dziś.

Błazna przedstawiać nie trzeba. Ma dobre rekomendacje. Ta, któ-rą przywołujemy, pochodzi sprzed półwiecza. Przeciwstawia postawę błazna, krytyka mitologii – kapłaństwu, które ją wyznaje, opowiadając się za przetrwaniem przeszłości w jej niezmienionym kształcie, za prze-wagą jednego świata rzeczy nad wielością światów możliwych. Postawa błazna, będącą stałym wysiłkiem refl eksji nad możliwymi racjami idei przeciwstawnych, jest postawą negatywnej czujności. Postawa błazna jest zatem zaprzeczeniem cwału:

Jest to opcja za wizją świata, która daje perspektywę uciążliwego uzgadnia-nia w naszych działaniach wśród ludzi żywiołów najtrudniejszych do po-łączenia: dobroci bez pobłażliwości uniwersalnej, odwagi bez fanatyzmu, inteligencji bez zniechęcenia i nadziei bez zaślepień.7

Dzięcioł, tak jak błazen, podważa mity przeszłości, nie pozwalając, by wykorzystywano je jako alibi teraźniejsze. Kiedy w 1978 roku w Pen Clu-bie obchodzono sześćdziesięciolecie odzyskania niepodległości, zebrał się tam niemały tłum warszawskiej inteligencji, by dać wyraz swemu pragnieniu Polski niepodległej i uczcić jej pamięć. Innymi słowy, żeby uwznioślić przeszłość, a zarazem siebie jako tych, którym przyszło żyć w zniewolonym kraju. Spotkał ich jednak srogi zawód. Okolicznościo-we przemówienie profesora Stefana Kieniewicza dalekie było od apo-logii II Rzeczypospolitej, wskazywało na współodpowiedzialność elit

teksty publikowane na stronie internetowej Krytyki Politycznej bezpośrednio po katastrofi e smoleńskiej. 7 Leszek Kołakowski, Kapłan i błazen, „Krytyka” 1988, nr 28–29. Pierwodruk: „Twórczość” 1959, nr 10.

78 rozdział 2

za jej grzechy i porażki. Co gorsze, profesor Kieniewicz zasugerował, że i obecne elity, a więc między innymi osoby siedzące na sali, pono-szą jakąś odpowiedzialność za poczynania peerelowskiej władzy. Nie uwznioślił, więc nie pozwolił na rozczapierzanie się w niewoli w imię Niepodległej. Zdaniem Kazimierza Brandysa, który historię tę opisał, publiczność poczuła się dotknięta wystąpieniem profesora Kieniewicza i uznała je za gorszące: „przyszli, żeby słuchać łopotu orłów, a usłyszeli stukanie dzięcioła”8.

Nasi Aniołowie Stróże: dzięcioł i błazen. Żeby trafi ć pod ich skrzy-dła, trzeba pozbyć się tych husarskich. Połamanych.

8 Kazimierz Brandys, Miesiące 1978–1981, Iskry, Warszawa 1997, s. 35.

SPIS RZECZY

wstępAgnieszka Graff Rozczapierzeni, skandaliści i edukatorzy 5

rozdział 1 Wojna na narracje 15

Zainteresowanie historią wróciło, kiedy otrząsnąwszy się z  transforma-cyjnego entuzjazmu, z pierwszych liberalnych złudzeń i pierwszych bo-lesnych demokratycznych porażek, trzeba było skonfrontować się nie tylko z powrotem do władzy dawnych komunistów, ale przede wszystkim z własną pamięcią i doświadczeniem PRL. Historia wróciła, kiedy nostal-giczne wspomnienia obrazów, melodii i smaków zaczęły wypierać pamięć o kłamstwach, manipulacjach i krzywdach. Kiedy pokoleniowym doświad-czeniem okazały się nie konformistyczne postawy, lecz Stawka większa niż życie. Kiedy społeczna pamięć została sprowadzona do dwóch podstawo-wych dyskursów: nostalgicznego i lustracyjnego, wypierając świadomość historycznej złożoności czasów minionych, a tym samym stając się przed-miotem nachalnych zabiegów władzy. Kapitalizm dostrzegł w  nostalgii wielką rynkową szansę, a prawicowe partie zaczęły rozliczeniową retoryką z powodzeniem budować swój kapitał. Wydaje się więc, że prawdziwe za-interesowanie historią PRL przyszło w porę.

rozdział 2 Rozczapierzanie 67

„Rozczapierzania” nie ma w Wikipedii. A powinno być, bo jeszcze, nie daj Boże, w zapomnienie pójdzie to historyczne już, ukute w stanie wojennym określenie symbolicznego gestu, który w pewnym sensie już od czasu roz-biorów jest fundatorem polskości. Istota gestu rozczapierzania polega bo-wiem na wspólnotowym przerabianiu narodowych upokorzeń w uniesienia.

260 spis rzeczy

rozdział 3 Nie opłakali ich? 79

Homogenizowanie pamięci w  pierwszych powojennych dekadach, go-rączkowe próby odpominania w latach 80., negocjowanie pamięci między poczuciem winy i ofi ary w pierwszej dekadzie niepodległości oraz dzisiej-sze zinterioryzowanie żydowskiej pamięci, włączenie jej w krąg własnych myśli i przeżyć jako ciężaru, jako śladu i wreszcie jako nieodwracalnej już obecności – oto krótka historia konstruowania polskiej tożsamości po Za-gładzie.

rozdział 4 Nasza klasa, czyli słuszna sprawa 103

Szantażowi emocjonalnemu w słusznej sprawie trudno się oprzeć. Zwłasz-cza jeśli za żadne skarby nie chce się stanąć tam, gdzie stoją ci, co porów-nują Naszą klasę do sowieckiej i antypolskiej propagandy, pisząc, że każ-da scena i każdy dialog są w niej przewidywalne niczym artykuły z gazet wychodzących za Sowietów na Białostocczyźnie. Szantaż emocjonalny związany z tematyką sztuki to jedno, a presja opiniotwórczych środowisk to drugie. Jak tu podważać wartość sztuki uhonorowanej nagrodą Nike, dlaczego właściwie dezawuować przedstawienie, na którym publiczność podrywa się do owacji?

rozdział 5 Kino Polska: obywatel a Służba Bezpieczeństwa 119

Pamięć świadków, jak w przypadku Nowasza, bywa zawodna. Dokumenty, jak teczka Maćka Tomczyka, bywają sfałszowane. Kwity ubeckie, jak ten na zięcia Kocjana, trzeba traktować podejrzliwie. Raporty donosicieli, jak te podpisane przez Różyczkę, bywały naciągane. Źródła historyczne mają więc swoje słabości. Część takich źródeł spłonęła zresztą na wysypiskach, jak to pokazano w Psach (1992) Władysława Pasikowskiego czy w Szczurze (1994) Jana Łomnickiego.

Filmy też nie są doskonałe. Każdy z osobna, z tych poddawanych cen-zurze i autocenzurze, a potem regułom rynku i dyktatowi oglądalności fi lmów, ma swoje wady – uproszczenia, schematyzm, powierzchowne roz-wiązania. Wszystkie razem dają jednak wyjątkowo wszechstronny i złożo-

261spis rzeczy

ny, spójny i konsekwentny, bogaty w realia obraz relacji obywateli i aparatu bezpieczeństwa PRL.

rozdział 6 Pokolenie – biografi a zbiorowa 153

Narracje pokoleniowe urodzonych i wychowanych w PRL wydają się bar-dzo do siebie podobne w kontekście schematów fabularnych, w które by-wają ubierane, mechanizmów opresji czy ograniczeń systemowych, któ-rym dają świadectwo, wreszcie warunków życia codziennego, które opisują. Nawet więc przy pozorach konfl iktów pokoleń w okresie PRL nie zazna-czyła się wyraziście pokoleniowa odrębność, jeśli rozumieć ją, jak Zygmunt Bauman, jako taką okoliczność, w której „doświadczenia dla pierwszych zasadnicze nie mają odniesienia do doświadczeń tych drugich, a sprawy dla pierwszych kluczowe są dla drugich pozbawione znaczenia, jako że ich nie dotyczą”. W okresie PRL zmieniały się bowiem mody czy upodobania muzyczne, ale istotne aspiracje, doświadczenia społeczne i dylematy etycz-ne pozostawały w istotny sposób zbliżone. Wydaje się więc, że pokoleniowe narracje w peerelowskiej ramie układają się w biografi ę zbiorową o całkiem ponadpokoleniowym charakterze.

rozdział 7 Trans-sfer: dyskurs intymny w sferze publicznej 167

Strategie emancypacyjne zakładają włączenie do intymnego dyskursu, w którego obrębie działają, p r y w a t n o ś c i. Prywatne historie dotyczące na przykład przemocy domowej, traum aborcyjnych, życia seksualnego przenoszą bowiem emancypację z pola abstrakcyjnej konfrontacji świato-poglądowej na praktyczne rozwiązywanie problemów konkretnych osób. P r y w a t n o ś ć u w i a r y g o d n i a d y s k u r s i n t y m n y, a  w  dyskurs publiczny – jeśli oczywiście go nie korumpuje, jak to się dzieje w tablo-idach – wprowadza empatię. Zaprzęganie prywatności do intymnego dys-kursu, w którego ramach dokonuje się emancypacja, nie odbywa się jednak bezboleśnie, jeśli nie jest to prywatność cudza, lecz własna.

262 spis rzeczy

rozdział 8 Performans rodzinny 183

Jeśli ktoś mówi dzisiaj, że rodzina jest dla niego dobrem najwyższym, to najczęściej kłamie. Kłamie po pierwsze dlatego, że w praktyce pomija ro-dzinę jako obiekt konkretnych dążeń; po drugie dlatego, że hasło „rodzina” traktuje jako „prawdę wiary”, czyli jeden z argumentów w sporze świato-poglądowym; po trzecie wreszcie dlatego, że nie wie, co mówi, gdyż jego wyobrażenia o rodzinie odwołują się do wzorców zaczerpniętych z seriali telewizyjnych.

rozdział 9 Ja – chórem 205

Brak orgazmu i  brak miejsca w  parlamencie – to jednak jest porażka w uwarunkowanej kulturowo, a więc męskiej, hierarchicznej i teleologicz-nej strukturze pożądania. Czy zatem trzeba pogodzić się z niespełnieniem, czy raczej zredefi niować model spełnienia? To w istocie pytanie politycz-ne: czy z kobiecej logorei może wyłonić się nowy kulturowy paradygmat o równoprawnym charakterze? Wydaje się, że na poły autoterapeutyczne głosy kobiet, w większości pisarek-amatorek, są – każdy z osobna – pesy-mistycznym świadectwem procesu wewnętrznego godzenia się z niespeł-nieniami. Razem jednak tworzą chór, który nie tylko realizuje pozytyw-ny projekt kształtowania się na-scenicznej świadomości kobiet, ale także umożliwia im spełnienie na ich warunkach.

rozdział 10 Kres męskości 219

Dlaczego nie mówimy o kryzysie? Dlatego, że nie chcemy stwarzać męsko-ści szansy na jego przezwyciężenie. Kryzys jest bowiem postrzegany jako sytuacja rozwojowa, jako szansa na modyfi kację i rekonstrukcję starego paradygmatu, nadzieja na kolejny, chwilowy konsensus, a zatem i długo-falową frustrację. Skoro męskość przeżywa kryzys wyrastający z konfl iktu założeń i  ich realizacji, to rozbudzając oczekiwania – produkuje rozcza-rowania. Ale usilnie podtrzymując określone normy i  bojąc się ich od-rzucenia, broni się zarazem przed wszelką subwersją. Kryzys byłby zatem usankcjonowaniem starego porządku. Sztucznym utrzymywaniem przy

263spis rzeczy

życiu jednego z ostatnich bastionów hipokryzji w kulturze – dychotomii męskości i kobiecości.

rozdział 11 Soc, sex i historia 229

Soc, sex i historia antagonizują zawsze, nawet wtedy, gdy są kolonizowa-ne przez koniunkturalnych artystów. Polityczność jako taka nie musi być zatem wcale pochodną zaangażowania i certyfi katu jakości artystycznej, a siła wywołanego konfl iktu nie zawsze wynika z intensywności i radykali-zmu artystycznego przekazu – oczywiście jeśli brać pod uwagę skalę obu-rzenia, jakie może wywołać, i/lub wpływ, jaki może wywrzeć na odbiorców. Przedmiotem zainteresowania nie będą tu zatem strategie artystów i walo-ryzacja ich dokonań, tylko polityczność jako zdolność sztuki do wpływania na rzeczywistość i przekształcania świadomości społecznej.

postscriptum 251

indeks nazwisk 253nota bibliograficzna 258

Redakcja: Filip ModrzejewskiKorekta: Magdalena JankowskaProjekt okładki: Hanna Gill-Piątek, na podstawie koncepcji grafi cznej grupy TwożywoUkład typografi czny, skład: | manufaktu-ar.com

Druk i oprawa:

Wydawnictwo Krytyki Politycznej 00-372 Warszawa, ul. Foksal 16, II [email protected]

Książki Wydawnictwa Krytyki Politycznej są dostępne w promocyjnej cenie w siedzibie Krytyki Politycznej (ul. Foksal 16, Warszawa), Świetlicy KP w Łodzi (ul. Piotrkowska 101), Świetlicy KP w Trójmieście (ul. Nowe Ogrody 35, Gdańsk), Świetlicy KP w Cieszynie (ul. Zamkowa 1) oraz księgarni internetowej KP (krytykapolityczna.pl/wydawnictwo), a w cenie detalicznej w dobrych księgarniach na terenie całej Polski.