Sławomir Mrożek - Opowiadania

download Sławomir Mrożek - Opowiadania

of 166

Transcript of Sławomir Mrożek - Opowiadania

OPOWIADANIA

Sawomir Mro ek Opowiadania

Sawomir Mro ek OPOWIADANIAWydanie II poszerzone

Wydawnictwo Literackie Krakw

2

Sawomir Mro ek Opowiadania

P R A C W O O N W P R Z Y G O T O W A N I E W E R S J I E L E K T R O N I C Z N E J D E D Y K U J W S Z Y S T K I M P O S Z U K U J C Y M M D R O C I

Obwolut i okadk projektowa ANDRZEJ DAROWSKI Redaktor IRENA SMORG Printed in Poland Wydawnictwo Literackie, Krakw 1974 Wyd. II. Nakad 30 000+283 egz. Ark. wyd. 15. Ark. druk. 18,25 Papier offs. imp. kl. III, 82X104, 80 g Oddano do skadania 19 XII 1973 Podpisano do druku 13 V 1974 Druk ukoczono w lipcu 1974 Zam. nr 896/73. S-63-17. Cena z 40. Drukarnia Narodowa, Krakw, Manifestu Lipcowego 19

3

Sawomir Mro ek Opowiadania

SPIS TRECI

PPANCERZE PRAKTYCZNE Ppancerze praktyczne ............................................................................................. 7 Sprawa porucznika C.: opowiadanie Arkadego N. ................................................... 9 Sztabskapitan Hipolit................................................................................................. 11

SO Z ciemnoci ............................................................................................................... 13 Chc by koniem ....................................................................................................... 14 Dzieci......................................................................................................................... 15 abdzie .................................................................................................................... 17 May........................................................................................................................... 18 Lew ............................................................................................................................ 20 Przypowie o cudownym ocaleniu .......................................................................... 22 Monolog .................................................................................................................... 23 O ksidzu proboszczu i orkiestrze stra ackiej........................................................... 24 *** ............................................................................................................................. 27 To epoki.................................................................................................................... 29 W szufladzie .............................................................................................................. 31 Fakt ............................................................................................................................ 32 Wyznania o Zygmusiu............................................................................................... 34 Przygoda dobosza ...................................................................................................... 36 Spdzielnia Jeden ................................................................................................. 38 Zote myli i sentencje............................................................................................... 40 Ostatni husarz ............................................................................................................ 42 Koniki ........................................................................................................................ 44 Poezja ........................................................................................................................ 46 Droga obywatela........................................................................................................ 48 Z gawd wuja ............................................................................................................ 50 Pastor ......................................................................................................................... 53 ycie wspczesne..................................................................................................... 55 Zdarzenie ................................................................................................................... 56 W podr y ................................................................................................................. 58 Sztuka ........................................................................................................................ 60 Zakochany gajowy..................................................................................................... 61 Wiosna w Polsce........................................................................................................ 63 Weteran pitego puku............................................................................................... 65 Sceptyk ...................................................................................................................... 67 So............................................................................................................................ 68 Kronika obl onego miasta ....................................................................................... 70

4

Sawomir Mro ek Opowiadania

WESELE W ATOMICACH Muchy do ludzi.......................................................................................................... 76 O nagoci ................................................................................................................... 77 Spotkanie ................................................................................................................... 79 Odjazd........................................................................................................................ 81 Ni ej .......................................................................................................................... 83 Rkopis znaleziony w lesie ....................................................................................... 85 Profesor Robert.......................................................................................................... 86 Podanie ...................................................................................................................... 89 Przygoda w czasie ferii.............................................................................................. 90 Wina i kara ................................................................................................................ 93 Przeja d ka................................................................................................................ 95 Kto jest kto?............................................................................................................... 97 Wesele w Atomicach ................................................................................................. 99 Wspomnienia z modoci........................................................................................... 101

DESZCZ May przyjaciel.......................................................................................................... 105 Gral .......................................................................................................................... 108 Wspczucie .............................................................................................................. 110 Ptaszek ugupu ............................................................................................................ 111 Ad astra...................................................................................................................... 114 Nadzieja ..................................................................................................................... 124 Wierny str .............................................................................................................. 127 Upadek orlego gniazda .............................................................................................. 130 Na biwaku.................................................................................................................. 138 Jak walczyem ........................................................................................................... 140 Testament optymisty ................................................................................................. 144 Mon gnral............................................................................................................... 145 Ten gruby, co si mia.............................................................................................. 150 Interwa...................................................................................................................... 152 Szach.......................................................................................................................... 155 Pasa er ....................................................................................................................... 161

5

Sawomir Mro ek Opowiadania

PPANCERZE PRAKTYCZNE

6

Sawomir Mro ek Opowiadania

PPANCERZE PRAKTYCZNE Jestem starym subiektem i widziaem w swoim yciu wiele towarw niechodliwych, ale eby a tak... Gdy otwieralimy paczki z ostatniego transportu bysk metalu pozwala przypuszcza, e s to aluminiowe garnki. Tymczasem diabli wiedz co si stao w dystrybucji czy planowaniu. Nasz Dom Towarowy otrzyma czterysta nowych ppancerzy, model XVI wiek, u ywany swego czasu przez landsknechtw. Zdaje si, e byy one przeznaczone do rekwizytorni jakiego teatru, ale nawet gdyby tak byo, to po co jednemu teatrowi tyle ppancerzy? Nie byo jednak rady. Towar jest towarem i musi by sprzedany. Kolega nasz, Eugeniusz, ktrego uwa alimy za specjalist od reklamy, umieci kilka ppancerzy na wystawie, zaopatrujc je sloganami: Ppancerz w ka dym domu Jeli harcerz kup ppancerz Nie pomo e ko ni wie a jeli nie masz ppancerza (Haso dla szachistw) Na razie jednak nikt nie da ppancerzy. Przeciwnie klienci odnosili si do ppancerzy z lekcewa eniem a nawet z wesooci. Nie pomogy dalsze pocignicia kolegi Eugeniusza, ktry ogosi, e co dziesity ppancerz, nabyty w naszym Domu wygrywa w charakterze premii czapeczk krakowsk z pawim pirem, a co dwunasty Pirnik z napisem: Pamitka z Zakopanego. Tymczasem zbli a si okres remanentw i sytuacja stawaa si powa na. Wtedy wanie zgosi si do nas staruszek, ktry w zamian za udostpnienie mu kupna czajniczka do herbaty podj si sprzeda cay zapas ppancerzy. Propozycja zostaa przyjta. Staruszek zacz od tajnej konferencji z panem Eugeniuszem, a nazajutrz, w godzinach najwikszego ruchu, zjawi si w PDT, podszed do lady i rzek do kolegi Genia: Prosz o dwadziecia ppancerzy. Niestety, sprzedajemy tylko po dwie sztuki. Ale ja potrzebuj dwadziecia sztuk. Niestety, wykluczone. Jako pierwszy zwrci na nich uwag pospny blondyn ze zamanym nosem. Zatrzyma si obok i sucha ciekawie. Panie, chocia pitnacie sztuk, ja mam dzieci baga staruszek. Nie mog, askawy panie, nie mog bi si w piersi sprzedawca. Ju po chwili otacza ich may tumek. Porodku klcza staruszek i ze zami w oczach prosi o pi sztuk ppancerzy. Eugeniusz zasania oczy rkoma, lecz nie ustpowa. Gdzie si pani pcha?! zawoa nagle pospny blondyn. Na drugi dzie, gdy przechodziem koo tandety, zauwa yem pospnego blondyna, ktry woa monotonnie: Plastyczne, elastyczne, ppancerze praktyczne!!! W czasie przerwy obiadowej przybieg do mnie kolega Eugeniusz, zadyszany, w przekrconym krawacie i prosi o pomocnika. Sprzedano pierwsze partie ppancerzy. Niektrzy wychodzili od nas byszczc kadubami odzianymi w stal, z wyrazem zadowolenia na twarzach, inni natomiast, tylko w marynarkach, wymykali si upokorzeni, obiecujc sobie jednak przyj nazajutrz. Zapas by na wyczerpaniu. W parku, na ulicach, zaczli pojawia si modzi ludzie w eleganckich ppancerzach, ktrzy spotkawszy znajomych mru yli jedno oko i mwili niedbale: Gdzie kupiem? Prywatnie. Kosztowao? Nooo, naturalnie... 7

Sawomir Mro ek Opowiadania

Staruszek zosta moim przyjacielem i chtnie spdzalimy czas na pogawdkach. I pewnego razu, kiedy owilimy ryby w Wile, usyszelimy tak rozmow: Dokd to pani idzie, pani Modrzejewska? Do PeDeTu! Po co! Tam nic nima! Byam wczoraj, pytaam si o te ppancerze. Nima, syszaa pani? Nima, nima! 1951 r.

8

Sawomir Mro ek Opowiadania

SPRAWA PORUCZNIKA C.: OPOWIADANIE ARKADEGO N. Wielu spord nas zacz Arkady N., wieloletni czonek stuosobowego chru mskiego Eol polski spotkao si prawdopodobnie z takimi wypadkami, ktre nale aoby rozpozna jako objawy kumoterstwa. Aby dowie, jak nie sprzyja kumoterstwo pomylnemu funkcjonowaniu danej instytucji, a wprost zgubne jest dla samego protegowanego opowiem nastpujc histori: Dziao si to pidziesit lat temu. Prezesem towarzystwa piewaczego Eol polski by wwczas pan B., czowiek znany, dobrze widziany w Wiedniu. Prezes B. mia bratanka, porucznika C. Porucznik C. na skutek wybuchu beczki z prochem straci such, lecz postanowi powici si karierze piewaczej. Dziki stanowisku swego stryja, prezesa B. porucznik C., zrzuciwszy mundur, wstpi do towarzystwa piewaczego Eol polski. Porucznik C nie mia suchu kompletnie. Jedyn melodi, jak zna, pamitajc j jeszcze z wojska, byo: Cru, co ty tam z huzarem. Piosenk t piewa zawsze, ilekro nasz chr wystpowa, bez wzgldu na to, co byo w programie. Rzecz jasna, e przy takim stanie rzeczy jego nadzieje na szybk karier okazayby si zawodne, gdyby nie pewien przypadek. Mianowicie na skutek po aru porucznik C. zacz si jka. Obecnie nie piewa Cru, co ty tam z huzarem, ale Ccc-r-ru-co-oooo-tty-ttam-z-huz-aa-rem. Dziki temu szczliwemu zbiegowi okolicznoci sowa jego piosenki nie brzmiay ju tak wyrazicie, ale rozcigay si na pojedyncze zgoski i dlatego czsto udawao si nam je zagusza, gdy nasz chr piewa na przykad uroczyste Veni Creator albo Czy to w dzie, czy o zachodzie. Oczywicie zawsze musielimy piewa forte. W ten sposb pozycja porucznika C. w naszym chrze znacznie si poprawia. Na niektrych wystpach udawao si nawet tak dalece, e publiczno w ogle go nie syszaa. Jednak nale y wtpi, aby porucznik C. si wybi, gdyby nie zrzdzenie losu. Mianowicie pod wpywem przestrachu spowodowanego ywioow klsk powodzi porucznik C. oniemia. Odtd ju nie byo wtpliwoci, e zrobi karier. Prezentowa si wspaniale postawny, szeroki w ramionach, zawsze sta na rodku, w pierwszym rzdzie. Jego krucze wosy, zaczesane na bok, lniy, biay gors nieskazitelnego fraka przykuwa uwag. Nie wydajc adnego gosu rusza do taktu ustami. Oczywicie, w naszym stuosobowym chrze nie robio to adnej r nicy i nikt nam nie zarzuci, e piewa nas tylko dziewidziesiciu dziewiciu. Poza tym skoczyo si raz na zawsze Cru, co ty tam z huzarem i nawet zaczlimy o tej piosence z wolna zapomina. Porucznik C. ruszy w drog od zaszczytu do zaszczytu. Prezes B. za porednictwem ksicia V. wyjedna mu wysokie odznaczenie. Order ten, wykonany w zocie wyglda szczeglnie efektownie na piersi porucznika C., na tle szerokiej, bkitnej szarfy. W poczeniu z byskiem jego pysznych, biaych zbw jedna mu powszechn uwag i uznanie. Nie nale y zapomina, e dziki pozbyciu si owego Cru, co ty tam z huzarem nasz chr w przecigu krtkiego czasu zrobi znaczne postpy. Dlatego wic nazwisko porucznika C. tym atwiej przenikno do recenzji. Potem zaczto pisa recenzje tylko o nim, chwalc jego gos i technik piewu. Oczywicie byo to nadu ycie, poniewa aden z recenzentw nie mg sysze jego gosu. Mijay lata. Hod skadano nie tylko jego sztuce, ale i jego skromnoci, poniewa porucznik C. z wiadomych przyczyn nigdy nie udziela adnych wywiadw, a jego milczenie w rozmowach prywatnych przypisywano trosce o gos. Wreszcie sam porucznik C. doszed do przekonania, e jest prawdziwym, sawnym piewakiem. Dziki jego stryjowi, prezesowi B., nie moglimy mu niczego odmwi. Gdy pewnego razu obieca zapiewa na imieninowej garden-party u barona D. musielimy tam pj wszyscy razem z nim, dziewidziesiciu dziewiciu, aby wrd murawy, w blasku lampionw 9

Sawomir Mro ek Opowiadania

zawieszonych na starych jaworach odpiewa z nim: Przepikna, cicha noc majowa i Na twe abdzie ono dr ce. Potem wszyscy zebrani, a tak e baronostwo D., entuzjastycznie gratulowali mu sukcesu, jemu jednemu. Innym razem, kiedy nie przyszed na prb, poniewa przezibi sobie gardo, musielimy poczeka, a wyzdrowieje, cho jasne byo, e jego obecno nie bya a tak konieczna. Mijay lata. Prezes B. zmar i zosta pochowany na cmentarzu w N., a nad grobem jego bratanek, porucznik C., odpiewa wspaniale, jak mniemano, w obecnoci tumw Requiescat in pace. Oczywicie stojc w pierwszym rzdzie naszego chru Eol polski. O tym Requiescat dugo jeszcze potem mwiono. By to jednak najwietniejszy wystp porucznika C. Wszystko, co dziao si od mierci stryja jego, prezesa B., zapowiadao nieuchronny upadek naszego piewaka. W zalepieniu swoim przyj zaproszenie na gocinny wystp w miecie P. Na dworzec przyszo nas tylko szedziesiciu. Przecie prezes B. ju nie y. Nastpnie zgodzi si piewa na przyjciu u hrabiego Y. Stary totumfacki hrabiego, czek niezwykle skrupulatny, ktry liczy nawet y eczki podawane do stou przed ka dym przyjciem, przeliczy tak e chrzystw przybyych z porucznikiem C. Okazao si, e byo nas tylko dwudziestu siedmiu. Porucznik C. zorientowa si wreszcie w sytuacji. Ale sawie swojej, osignitej tylko przez protekcj, nie mg ju zapobiec. Zaproszenia na wystpy otrzymywa w dalszym cigu, a nawet podejrzewam, e niektre z nich, cho jeszcze nie wszystkie, wysyane byy do niego przez zwyk zoliwo. Jednak opinia o nim, jako o artycie, bya u r nych wpywowych osb nadal wymienita. A wreszcie nadszed dzie jego pierwszego jubileuszu. Jubileuszu jego pracy na polu sztuki. Sala Filharmonii bya pena. Jubilata przystrajano kwiatami, wygaszano do niego przemwienia, wreszcie poproszono, eby co zapiewa. Stao si to, co si sta musiao. Z caego stowarzyszenia piewaczego Eol polski stan przy nim tylko jeden jedyny chrzysta, w dodatku fatalnie zachrypnity. Porucznik C., stojc twarz w twarz z ogromn publicznoci, porusza bezradnie ustami. Tak skoczya si jego kariera. * Obywatel Arkady N. skoczy swe opowiadanie. Siedzielimy w milczeniu. Wreszcie Arkady powsta i rzek: Dzi wanie przypada dzie drugiego jubileuszu porucznika C., ofiary protekcji na polu sztuki. Powstamy i odpiewajmy jak piosenk. Mo e akurat porucznik C. przechodzi ulic i w i d z i przez okno, jak piewamy? Niech sobie staruszek u yje po raz ostatni. Powstalimy i odpiewalimy Jak szybko mijaj chwile.

10

Sawomir Mro ek Opowiadania

SZTABSKAPITAN HIPOLIT O, nie! Nie od razu zosta sztabskapitanem. Kiedy powoano go do su by w Cesarskim Wojsku, w roku 1844 nie by nawet sztabsporucznikiem. Co mwi! Nawet sztabskapralem, sztabsstarszym szeregowcem nawet. Zamierza studiowa filozofi. Dopiero na pocztku roku 1854 spotkao go pierwsze wyr nienie. Armata przejechaa mu nog i zosta wymieniony w spisie chorych. Pocztkowo otrzymywa listy od przyjaci. Krztanina koszarowa wypeniaa mu ycie. A to upa, a to powsta, a to Niech yje Najjaniejszy Dom!, zakrzykn. Tpia. W roku 1859, przed defilad, nie pozwolono mu nosi okularw. Po co? pytano si go. Surowe byo jego ycie. W roku 1867 kopn go ko od lawety. Zacz traci pami. Z uczu ludzkich zostaa mu tylko gorca mio do zwierzt. W roku 1872 przez zapomnienie ubra skarpetki. Nasano na dwa puki andarmerii konnej. Przejechali go. Leczy si w szpitalu wojskowym. W roku 1880 umar, ale dosta powtrne powoanie. Musia si stawi. Stwardnia ju zupenie. Kiedy w roku 1893 przyjecha na pierwszy urlop, za da na obiad tylko wody z bagna. Jeszcze w roku 1914 u ywano go jako oki w taborach. A potem nikt ju nie sysza o sztabskapitanie Hipolicie. Taka to historia.

11

Sawomir Mro ek Opowiadania

SO

12

Sawomir Mro ek Opowiadania

Z CIEMNOCI Straszna nas na tej wsi guchej ciemnota ogarnia i zabobon. Ot i ja wyszedem na stron za wasn potrzeb, ale teraz nietoperze-gacki caymi stadami, jak licie w padzierniku, lataj, o szyby skrzydami bij, boj si, e mi si ktry do wosw na wiek wiekw wkrci. Wic siedz, wyj nie mog, cho mi pilno i sprawozdanie do was, towarzysze, pisz. Zatem, co si tyczy skupu zbo a: od kiedy diabe si we mynie ukaza i czapk si piknie pokoni procenty spadaj. A czapk mia kolorow: czerwon, bia i niebiesk, z napisem Tour de la Paix po francusku. Chopi myn omijaj, za kierownik myna i jego ona rozpili si ze zgryzoty i ju si zdawao, e przeomu adnego nie bdzie, kiedy mynarz mynarzow wdk obla i podpali, a sam si puci a do uniwersytetu ludowego, eby si tam zapisa, bo, jak powiada, dosy ju tych pierwiastkw irracjonalnych ma i chce co przeciwstawi. Za mynarzowa spona i przybya nam jeszcze jedna strzyga. Bo trzeba wam wiedzie, e u nas nocami co tak wyje... e a si serce kurczy. Jedni mwi, ze to duch biedniaka Karasia tak zawodzi na kuakw, inni e to bogacz Krzywdo po mierci tak si skar y na obowizkowe dostawy. Ot, zwyczajna walka klasowa. A moja chata samotna pod lasem stoi, noc czarna i las czarny i myli moje jak kruki. Ssiad mj Jusienga raz pod lasem na pniaku siedzia i czyta Horyzonty techniki, a tak go co zaszo od tyu, e trzy dni chodzi z oczami w sup. Poradcie, towarzysze, my tu sami jedni w rodku kraju le ymy, a dookoa wiorsty i mogiy. Mwi mi lenik jeden, e kiedy penia na duktach i przesiekach same gowy bez tuowiw tocz si i goni, w czoa zimne si pukaj i turlaj, jakby dokd chciay, a kiedy wit wszystko znika i tylko chojary szumi, ale nie za gono, bo si boj. Bo e jedyny! Za nic teraz nie wyjd, nawet za najwiksz potrzeb. I tak ze wszystkim jest. Wy nam mwcie: Europa. A tu, co postawimy mleko na kwane, to skd wya garbate karzeki i szczaj nam do garnkw. Raz stara Glusiowa si obudzia cakiem zlana potem. Patrzy a tu na pierzynie kredyt maluki siedzi, co go jeszcze przed wyborami przyznali na wybudowanie mostku, a zaraz potem umar bez ostatniego pocieszenia siedzi, cay zielony, mieje si i dusi. Baba w krzyk. Ale nikt nawet z domu nie wyjdzie. A bo to zawsze wiadomo, kto krzyczy? Z jakich pozycji krzyczy? A na tym miejscu, gdzie mia by mostek, z powodu jego braku, utopi si artysta. Mia dopiero dwa lata, ale to by geniusz i jakby wyrs, to by wszystko poj i opisa. A tak, to tylko lata i fosforyzuje. Rzecz jasna, e przez te wszystkie wypadki w naszej psychice zachodz zmiany. Ludzie daj wiar gusom i zabobonom. W utopcw, w upiory, nawet w czarownice wierz. Owszem, jest u nas taka jedna baba, co krowom mleko odbiera i kotuny sprowadza. Jak e one tymi skrzydami opoc, Bo e uchowaj, jak lataj, jak piszcz: Pi pi i Pi pi znowu! Hej, nie ma to, jak te wielkie budowle, wszystko tam jest pewnie pod dachem i nie trzeba wychodzi pod las. Ale to wszystko nie jest najgorsze. Gorzej, e jak to pisz, drzwi si otwary, wiski ryj si w nich ukaza i tak jako dziwnie na mnie patrzy, patrzy... A nie mwiem, e u nas inna specyfika?

13

Sawomir Mro ek Opowiadania

CHC BY KONIEM Mj Bo e, jak bardzo chciabym by koniem... Gdybym tylko zobaczy w lustrze, e zamiast ng i rk mam kopyta, z tyu ogon i autentyczn kosk gow natychmiast udabym si do urzdu mieszkaniowego. Prosz o nowoczesne, du e mieszkanie powiedziabym. Niech pan zo y podanie i czeka na swoj kolej. Ha ha! zamiabym si. Czy panowie nie widz, e ja nie jestem zwyczajnym, takim sobie, szarym czowiekiem? Ja jestem kim innym, kim ekstra! I zaraz otrzymabym nowoczesne, du e mieszkanie z azienk. Wystpowabym w kabarecie i nikt by nie mg powiedzie, e jestem niezdolny. Nawet wtedy, gdyby moje teksty byy niedobre. Przeciwnie. Jak na konia, to znakomite chwalono by mnie. Ten ma eb mwiliby inni. Nie mwi ju o korzyciach, jakie wycignbym z przysw i porzekade: koskie zdrowie, umia si jak ko, ko ma cztery nogi i te si potknie... Oczywicie, b y c i e koniem miaoby pewne strony ujemne. Moim wrogom dabym now bro do rki. Piszc do mnie anonimy, zaczynaliby w ten sposb: Pan jest ko? Pan Jest kucyk! Kobiety interesowayby si mn. Pan jest taki inny... mwiyby. Idc do nieba otrzymabym, si faktu, skrzyda. Stabym si wtedy pegazem. Skrzydlaty ko! Czy mo e by co pikniejszego dla czowieka?

14

Sawomir Mro ek Opowiadania

DZIECI Tej zimy napadao tyle niegu, ile kto chcia. Na rynku dzieci lepiy bawanka. Rynek by obszerny, wiele osb codziennie przechodzio tamtdy. Okna licznych urzdw patrzyy na rynek. A rynek nic sobie z tego nie robi, tylko rozciga si. Na samym rodku tego rynku dzieci, wrd wrzawy i uciechy, lepiy ze niegu pocieszn figur. Najpierw utoczyy du kul. By to brzuch. Potem mniejsz to byy plecy i barki. Potem jeszcze mniejsz i zrobiy z niej gow. Guziczki zrobiy bawankowi z czarnych wgielkw, eby mg zapina si cay od gry do dou. Nos mia z marchwi. By to wic zwyczajny bawanek ze niegu, jakich kilkanacie tysicy powstaje rokrocznie w caym kraju, o ile opady nie ne dopisuj. Wiele zabawy miay przy tym dzieci. Byy bardzo szczliwe. R ni ludzie przechodzili, ogldali bawanka i szli dalej. Urzdy urzdoway, jakby nic nie zaszo. Ojciec cieszy si bardzo, e jego dzieci tak baraszkuj na wie ym powietrzu, e policzki im od tego r owiej i apetyt przybiera na sile. Ale wieczorem, gdy ju wszyscy siedzieli w domu, kto zapuka do drzwi. By to sprzedawca gazet, ktry na rynku mia swoj budk. Przeprasza, e tak pno, e taki kopot, ale uwa a za swj obowizek podzieli si z ojcem uwagami. Bo to dzieci, jak wiadomo, s jeszcze mae, ale trzeba pilnowa, bo inaczej nic z nich nie wyronie. I dlatego on by si nigdy nie omieli z tym przyj gdyby nie wzgld na dobro dzieci. Wychowawczo. W sprawie tego nosa z marchwi, co go dzieci zrobiy bawankowi. e czerwony. On sam, sprzedawca gazet, ma wanie czerwony nos. No bo sobie odmrozi. Wcale nie z wdki. Ale czy to ju zaraz powd, eby tak publicznie robi przytyk do jego czerwonego nosa? Wiec on prosi eby wicej tego nie byo. Tak sobie, wychowawczo. Ojciec bardzo si przej tymi uwagami. Rzeczywicie dzieci nie powinny naigrawa si, nawet je eli kto ma czerwony nos. One jeszcze tego nie rozumiej. Przywoa dzieci i zapyta surowo, wskazujc na sprzedawc: Czy to prawda, e, majc na myli tego pana, naumylnie zrobiycie bawankowi czerwony nos? Dzieci byy szczerze zdumione, najpierw nie rozumiay nawet, o co chodzi. Gdy wreszcie pojy, odpary, e nic podobnego. Ale tatu na wszelki wypadek, za kar, nie da im kolacji. Sprzedawca podzikowa i poszed. W drzwiach zetkn si z prezesem gminnej spdzielni. Prezes przywita si z panem domu, ktremu mio byo powita u siebie tak znaczn, bd co bd, osob. Ujrzawszy dzieci prezes zmarszczy si, fukn i rzek: Dobrze, e je tu widz, te smyki. Pan je powinien krtko trzyma. Mae to, ale zuchwae. Patrz ja dzisiaj z okna naszego magazynu na rynek i widz co widz? One sobie najspokojniej lepi bawana ze niegu. Ach, panu o ten nos chodzi... domyli si tatu. Nos gupstwo, ale wyobra pan sobie, one najpierw lepi jedn kul, potem drug kul, potem trzeci kul i co? T drug stawiaj na tej pierwszej, a t trzeci na tej drugiej. Czy to nie oburzajce? Poniewa ojciec nie rozumia, wic prezes zdenerwowa si jeszcze bardziej. Jak to, przecie to jasne, co one w ten sposb chciay da do zrozumienia. Chciay da do zrozumienia, e w tej gminnej spdzielni jeden zodziej siedzi na drugim. Ale to jest oszczerstwo. Nawet je eli do prasy daje si takie rzeczy, to trzeba na to mie dowody, a co dopiero gdy daje si to do zrozumienia publicznie, na rynku. Ale on, prezes, ma

15

Sawomir Mro ek Opowiadania

wzgld na mody wiek, na nierozwag. Nie bdzie da sprostowania. Tylko eby wicej tego nie byo. Dzieci, zapytane, czy istotnie, kadc jedn kul niegow na drugiej, chciay da do zrozumienia, e w gminnej spdzielni siedzi zodziej na zodzieju day odpowied przeczc i rozpakay si. Jednak na wszelki wypadek, za kar, ojciec postawi je w kcie. Nie na tym skoczy si w dzie. Na dworze rozlegy si dzwoneczki u sanek, a potem nagle umilky przed samym domem. Do drzwi zapukay jednoczenie dwie osoby. Jedn z nich by gruby nieznajomy w ko uchu, a drug sam przewodniczcy rady narodowej. My tu w sprawie waszych dzieci powiedzieli chrem od progu. Ojciec by ju obyty z takimi odwiedzinami, wic podsun im krzesa, eby usiedli. Przewodniczcy spojrza z ukosa na nieznajomego, dziwic si, kto to mo e by, po czym zacz pierwszy: Zdumiewam si, e pan toleruje w swoim domu tak wrog robot. Pan chyba nie jest upolityczniony? Niech si pan przyzna od razu. Ojciec nie rozumia, dlaczego miaby by nieupolityczniony. Bo to zaraz wida po paskich dzieciach. Kto robi satyr na organa wadzy ludowej? Paskie dzieci robi. One postawiy tego bawana akurat przed oknami mojej kancelarii. Rozumiem szepn ojciec niemiao e to niby zodziej na zodzieju... Zodzieje to gupstwo! Ale czy pan nie wie, co oznacza ulepienie bawana tu przed oknem przewodniczcego rady narodowej? Ja dobrze wiem, co ludzie o mnie mwi. Dlaczego paskie dzieci nie lepi bawana pod oknem Adenauera na przykad? Co? Ha, milczy pan! To milczenie jest wymowne. Ja z tego mog wycign konsekwencje. Na dwik sowa konsekwencje gruby nieznajomy powsta i rozgldajc si, ukradkiem, na palcach, wycofa si z pokoju. Za oknem znowu rozlegy si dzwoneczki od sanek i, cichnc stopniowo, umilky w oddali. Tak, drogi panie, radz panu nad tym pomyle cign dalej przewodniczcy. Aha, i jeszcze jedno. To, e ja chodz po domu porozpinany, to ju jest moja prywatna sprawa. Paskie dzieci nie maj prawa robi z tego artw. Te guziki od gry do dou na bawanie, to rwnie jest dwuznaczne. A ja panu powtarzam, e jak mi si spodoba, to bd po domu chodzi w ogle bez spodni i paskie dzieci nie maj nic do tego. Zapamitaj pan to sobie. Oskar ony wezwa swoje dzieci z kta i za da, aby si natychmiast przyznay, e lepic bawanka ze niegu miay na myli pana przewodniczcego, a przybierajc go guzikami od gry do dou zrobiy dodatkowy, niesmaczny art na temat faktu, i pan przewodniczcy chodzi po domu porozpinany. Dzieci wrd szlochw i ez zapewniay, e bawanka ulepiy tylko tak sobie, dla zabawy, bez adnych ubocznych myli. Jednak na wszelki wypadek ojciec, za kar, nie tylko pozbawi je kolacji i postawi do kta, ale kaza im rwnie klcze na twardej pododze. Kilka osb ponadto pukao tego wieczoru do drzwi, ale gospodarz ju nie otwiera. Nazajutrz przechodziem koo ogrdka i tam zobaczyem dzieci. Na rynku nie pozwolono im si bawi. Dzieci zastanawiay si wanie, jak by wybra zabaw. Ulepimy bawanka powiedziao jedno. Eee, takiego zwykego bawanka, to nie jest adna zabawa rzeko drugie. No to ulepimy pana, co sprzedaje gazety. Zrobimy czerwony nos. On ma czerwony nos, bo pije wdk. Sam wczoraj powiedzia owiadczyo trzecie. Eee, ja wol ulepi spdzielni! A ja wol pana przewodniczcego, bo on jest bawan. I mo na mu zrobi guziki, bo chodzi porozpinany. Dzieci zaczy si kci. Wreszcie postanowiy ulepi wszystko po kolei. Ochoczo zabray si do pracy. 16

Sawomir Mro ek Opowiadania

ABDZIE W parku znajdowa si staw. Ozdob parku by abd. Pewnego razu abd zgin. Ukradli go chuligani. Zarzd Zieleni Miejskiej postara si o nowego abdzia. Aby zabezpieczy go przed losem poprzednika zgodzono do specjalnego str a. Str em zosta may staruszek, od lat samotny. Gdy obj swoj posad akurat zaczy si zimne wieczory. Nikt nie przychodzi do parku. Staruszek kr y wok stawu i dawa baczenie na abdzia, a czasem spoglda w gwiazdy. Byo mu zimno. Pomyla, e dobrze byoby wstpi do maej gospody poo onej niedaleko od parku. Ju skierowa by kroki w tamt stron, gdy przypomnia sobie o abdziu. Przelk si, e w czasie jego nieobecnoci kto mo e ukra abdzia. W tym wypadku straciby posad. Zaniecha wic gospody. Ale zimno dokuczao mu coraz bardziej i potgowao jego samotno. Wreszcie postanowi pj do gospody i zabra abdzia ze sob. Nawet je eli kto przyjdzie do parku rozumowa aby odetchn piknem przyrody, to i tak nie zauwa y od razu braku abdzia. Noc jest gwiezdna, ale bezksi ycowa. A my tymczasem wrcimy zakonkludowa. Zabra wic abdzia ze sob. W gospodzie panowao mie ciepo i unosia si wo sma onych potraw. Staruszek posadzi abdzia na krzele, po drugiej stronie stolika, eby go mie na oku. Potem zamwi skromny posiek i szklaneczk wdki na rozgrzewk. Gdy tak spo ywa baranin z ochot i zadowoleniem zauwa y, e abd patrzy na niego jako szczeglnie. al mu si zrobio ptaka. Nie mg je, gdy czu na sobie jego wzrok, peen wyrzutu. Przywoawszy wic kelnera, zamwi dla abdzia bia bueczk, maczan w mocnym, grzanym piwie z cukrem. abd powesela i po skoczonym posiku obaj, rzecy i zadowoleni, wrcili na posterunek. Nastpny wieczr by rwnie chodny. Tym razem gwiazdy wieciy niezwykle jasno, a ka da gwiazda bya niczym zimny gwd, wbity do ciepego, samotnego serca staruszka. On jednak wzbrania si przed odwiedzeniem gospody. Na rodek stawu wypyn abd. agodnie wieci bia plam. Myl o tym, jaki dreszcz musi przenika ka dego, kto w tak noc zetknie si z wod, poruszya staruszka. Biedny abd, czy mu si nic od ycia nie nale y? By niemal pewny, e abd chtnie poszedby gdzie do ciepego kta, zjadby co... Wzi wic abdzia pod pach i zanis do gospody. I znowu nadszed wieczr, i znowu przebi staruszka ostrzem melancholii. Lecz tym razem starowina postanowi nie i ju do gospody. Wczoraj, gdy wrcili do parku, abd taczy i wypiewywa niestworzone rzeczy. Gdy siedzia tak na brzegu, wpatrzony w niebo, w parku pustym i przenikliwym poczu delikatne szarpnicie za nogawk. To abd, podpynwszy do brzegu, upomina si o co. Poszli. W miesic potem wyrzucono z posady staruszka razem z abdziem. abd zatacza si na wodzie w biay dzie. Matki maych dzieci, ktre przychodziy do parku wypoczywa i oglda ptaka wniosy za alenie. Ze wzgldu na dzieci. Najskromniejsze nawet stanowisko wymaga pionu moralnego.

17

Sawomir Mro ek Opowiadania

MAY By pewien zesp teatralny liliputw, wystpujcy pod szyldem Tyci. Zesp solidny, stay, dajcy przedstawienia nie rzadziej ni cztery razy w tygodniu, miao nawizujcy do wszystkich zagadnie nic dziwnego, e z czasem zosta przez ministerstwo kultury podniesiony do rangi wzorcowego teatru liliputw i otrzyma now nazw, ktra w poszerzonej wersji brzmiaa: Centralny Tyci. Zapewniao mu to dobre warunki pracy i otrzymanie posady w tym teatrze stao si marzeniem ka dego liliputa, czy to amatora, czy to zawodowca. Zesp jednak by skompletowany, rozporzdza wietnymi siami. Do najjaniejszych jego gwiazd nale a liliput, ktry grywa role amantw i bohaterw, poniewa by najmniejszy. Zarabia dobrze, mia powodzenie, krytyka podkrelaa jego znakomite rzemioso. Raz nawet udao mu si zagra Hamleta tak doskonale, e mimo i chodzi po scenie, widownia w ogle go nie zauwa ya, taki by may, taki rasowo, niedocignienie may. N a s z w treci, a lilipuci w formie. Je eli teatr sta, to przede wszystkim dziki niemu. Pewnego razu, charakteryzujc si w garderobie, a byo to przed premier Bolesawa miaego, w ktrej gra gwn rol zauwa y, e lustro nie odbija zotej korony, ktr mia na gowie. W chwil potem, wychodzc, zawadzi koron o grn framug drzwi, tak e spada na podog i potoczya si z metalowym oskotem jak elazna fajerka. Podnis koron i uda si na scen. Wracajc po pierwszym akcie do garderoby instynktownie schyli si. Budynek Centralnego Tyciego stawiany by specjalnie dla zespou i wedug jego proporcji. Przedstawienia Bolesawa miaego szy, nasz aktor przyzwyczai si ju do pochylania gowy, kiedy opuszcza garderob lub do niej wchodzi. Raz jednak przyapa na sobie spojrzenie starego fryzjera teatralnego, rwnie liliputa, nie tak jednak maego, ktry, bdc za du y, nie gra na scenie, ale spenia funkcje pomocnicze; rozgoryczony, w duszy zazdroci wszystkim i wszystkiego. Spojrzenie byo uwa ne i ponure. Wyszed na scen z niedobrym uczuciem. Nie opuszczao go jeszcze jaki czas; z tym uczuciem nie uwiadomionym budzi si i zasypia, cho usiowa je oddali. Sam przed sob udawa, e go nie dostrzega, podwiadomie broni si przed podejrzeniem, ktre w nim poczo kiekowa. Jednak czas nie przynis mu uspokojenia. Przeciwnie. Nadszed dzie, kiedy, wychodzc z garderoby, musia si schyli, pomimo e by bez nakrycia gowy. Na korytarzu min si z fryzjerem. Tego dnia postanowi spojrze prawdzie w oczy. Ju powierzchowne pomiary dokonane u siebie, w eleganckim apartamencie przy zapuszczonych storach powiedziay wszystko. Nie mo na si ju byo udzi. Rs. Wieczr spdzi jak sparali owany, w fotelu, przy szklance grogu, wpatrzony nieruchomo w fotografi swojego ojca, rwnie liliputa. Nazajutrz ci obcasy. Mia nadziej, e proces ma charakter przejciowy, e mo e nawet pniej przyjdzie regresja. Przez jaki czas cite obcasy pomagay. Ale wreszcie, gdy wychodzi z garderoby w obecnoci starego fryzjera, umylnie wyprostowany, nabi sobie guza na czole. W oczach tamtego dojrza szyderstwo. Dlaczego rs? Dlaczego nagle, po tylu latach, jego hormony obudziy si z letargicznego snu? Uczepi si pewnej hipotezy. Pamita, e w propagandzie czsto spotyka si z hasem: U nas ludzie rosn... Zwykli ludzie? Tak, ale czy i liliputy? Na wszelki wypadek przesta sucha radia, zarzuci czytanie gazet. Wmawia sobie, e jest jednostk aspoeczn, ba, usiowa nawet, mimo obrzydzenia do samego siebie, sta si apologet imperializmu, ale wszystko to byo sztuczne, bo dziaa w nim niezawodny instynkt klasowy, ktry z jego ojca, liliputa-biedniaka, przeszed na syna. Wic zrozpaczony rzuci si z jednej ostatecznoci w drug, hula po przedszkolach i pi caymi

18

Sawomir Mro ek Opowiadania

naparstkami, byle zaguszy swoje nieszczcie. Ale bezlitosny czas, powoli, lecz cigle, dokada milimetr po milimetrze do jego wzrostu. Czy zesp ju wiedzia? Kilkakrotnie widzia starego fryzjera, jak w zakamarkach kulis szepta z aktorami; szepty milky, gdy zbli a si do nich i nastpowaa banalna wymiana zda. Uwa nie ledzi twarzyczki kolegw, ale niczego z nich nie mg wyczyta. Na ulicy coraz rzadziej zwracay si do niego starsze panie: Chopczyku, czy zgubie mamusi? Kiedy kto powiedzia do niego po raz pierwszy: Prosz pana. Wrci potem do domu, rzuci si na tapczanik i dugo le a bez ruchu, wpatrujc si w sufit. Ale w kocu musia zmieni pozycj, bo nogi zdrtwiay mu wystaway z tapczanika, ktry ju sta si dla niego za krtki. Wreszcie nie mg ju mie wtpliwoci co do kolegw z Centralnego Tyciego. Wiedzieli albo domylali si. Mia wra enie, e entuzjastyczne dawniej recenzje jakby milky, e coraz rzadziej ukazyway si pochlebne wzmianki. A mo e to tylko jego rozgorczkowana wyobrania dopatrywaa si wszdzie spojrze wspczujcych lub szyderczych? Na szczcie dyrekcja nie zmienia stosunku do niego. W Bolesawie miaym odnis przecie znaczny sukces, wprawdzie nie taki jak w Hamlecie, niemniej jednak du y. Bez wahania, jak zawsze, powierzono mu rol tytuow w sztuce, ktra niebawem miaa wej na afisz, w Zawiszy Czarnym. Przez okres prb mczy si bardzo, jednak bez szczeglnych trudnoci doszo do premiery. Siedzia przed lustrem nie patrzc we, ju ucharakteryzowany, gotw. Na dzwonek inspicjenta podnis si ci ko i rozbi gow lamp u sufitu. Odwrci si do drzwi. W korytarzu jasno owietlonym sta pkolem prawie cay zesp, z fryzjerem porodku. Obok fryzjera drugi amant zespou, rwnie bardzo zdolny, ktrego jednak zawsze dotd bi o par centymetrw. Przez chwil patrzyli sobie w oczy. Musia rozsta si z teatrem. Pniej ima si kolejno r nych zawodw, w miar tego jak przybywao mu wzrostu. Jaki czas statystowa w Teatrze Modego Widza, potem by chopcem na posyki. Przekada te wajch na skrzy owaniu linii tramwajowych. Sta na skrzy owaniu nieruchomo, w ko uchu czowiek redniego wzrostu. Ale gwnie y z wyprzeda y zasobw nabytych w okresie wietnoci. Potem troch jeszcze podrs i tak ju pozosta. Jak cierpia? Co odczuwa? Nazwisko jego dawno znikno z afiszw i okryo si pyem zapomnienia. Zosta urzdnikiem w Ubezpieczalni. Po latach, w sobot, pragnc spdzi jako dzie wolny od pracy, trafi do teatru liliputw. Siedzc na widowni mia si, w miar rozbawiony, w miar zainteresowany, odwijajc mitowe cukierki z papierka. Potem w szatni, gdy dopina dugie, granatowe palto, sapn do siebie, zadowolony, poniewa czekaa go kolacja: Owszem, zabawni malcy.

19

Sawomir Mro ek Opowiadania

LEW Ju Cezar da znak. Podniosa si krata i jakby grzmot coraz to pot niejszy zacz si wydobywa z czarnego lochu. Chrzecijanie zbili si w gromadk na rodku areny. Tum powsta z miejsc, eby lepiej widzie. Chrapliwy pomruk, toczcy si jak lawina gazw po osypisku grskim, gwar peen podniecenia i krzyki lku. Pierwsza lwica, prdko i mikko przebierajc apami, wybiega z tunelu. Igrzyska rozpoczy si. Dozorca lww, Bondani Kajus, uzbrojony w dug erd, sprawdzi, czy wszystkie zwierzta wziy udzia w strasznej zabawie. Ju by odetchn z ulg, kiedy dostrzeg, e przy samej bramie zatrzyma si lew i nie kwapic si do wyjcia na aren, spokojnie je marchewk. Kajus zakl, poniewa do jego obowizkw nale ao pilnowanie, aby aden drapie nik nie krci si po cyrku bezu ytecznie. Zbli y si wic na odlego przewidzian przepisami o bezpieczestwie i higienie pracy, i uku erdzi lwa w poladek, eby go podra ni. Ku jego zdziwieniu lew odwrci si tylko i machn ogonem. Kajus uku go po raz drugi, troch silniej. Odczep si powiedzia lew. Kajus podrapa si w gow. Lew da niedwuznacznie do zrozumienia, e nie chce agitacji. Kajus nie by zym czowiekiem, ale ba si, e nadzorca, widzc jego zaniedbywanie si w pracy, wrzuci go midzy skazanych. Z drugiej strony nie mia ochoty kci si z lwem. Sprbowa go wic namawia. Mgby to zrobi dla mnie powiedzia do lwa. Nie ma gupich odrzek lew nadal zajadajc marchewk. Bondani zni y gos. Nie mwi, eby od razu kogo po era, ale eby chocia troch pokrci si i porycza, tak dla alibi. Lew machn ogonem. Czowieku, mwi ci: nie ma gupich. Zobacz mnie tam i zapamitaj, a potem i tak nikt ci nie uwierzy, e nikogo nie zjade. Dozorca westchn. Zapyta z odcieniem alu: Ale waciwie dlaczego nie chcesz? Lew spojrza na niego uwa nie. U ye sowa alibi. Czy nie przyszo ci do gowy, dlaczego ci wszyscy patrycjusze sami nie biegaj po arenie i nie po eraj chrzecijan, zamiast posugiwa si nami, lwami? Nie wiem. Zreszt to przewa nie ludzie starsi, astma, zadyszka... Starsi... mrukn z politowaniem lew. Nic si nie znasz na polityce. Oni po prostu chc mie alibi. Niby przed kim? Przed pierwiastkiem nowego, ktre kiekuje. W historii zawsze trzeba si orientowa wedug tego, co nowe, co kiekuje. Czy nigdy nie mylae o tym, e chrzecijanie mog doj do wadzy? Oni do wadzy? A tak. Trzeba tylko umie czyta midzy wierszami. Co mi si wydaje, e Konstantyn Wielki prdzej czy pniej dogada si z nimi. I co wtedy? Rewizje, rehabilitacje. Wtedy tym w lo ach atwo bdzie powiedzie: To nie my. To lwy. Rzeczywicie, nie pomylaem o tym. Widzisz. Ale mniejsza z nimi. Mnie chodzi o moj skr. Jak przyjdzie co do czego, to wszyscy widzieli, e jadem marchewk. Chocia , midzy nami, marchewka to wielkie wistwo. A jednak twoi koledzy jedz tych chrzecijan a mio powiedzia zoliwie Kajus. Lew skrzywi si:

20

Sawomir Mro ek Opowiadania

Prymityw. Krtkowzroczni koniunkturalici. Id na byle co. Element bez zmysu taktycznego. Ciemnota kolonialna. Suchaj zajkn si Kajus. No? Jakby ci chrzecijanie, wiesz... Co chrzecijanie? No, doszli do wadzy... No? To mgby wtedy zawiadczy, e ja ci do niczego nie zmuszaem? Salus rei publicae summa lex tibi esto powiedzia sentencjonalnie lew i zabra si z powrotem do swojej marchewki.

21

Sawomir Mro ek Opowiadania

PRZYPOWIE O CUDOWNYM OCALENIU ...Aby za atwiej skruszy serca wasze opowiem wam dzi wydarzenie prawdziwe, ktre wiadczy o tym, jak niezbadanymi drogami Bg prowadzi nas ku ocaleniu. Przed wojn minion y w naszym miecie Hamburgu czowiek pewien imieniem Eryk Kraus. Czowiek ten mia on i czworo dzieci. Ale koledzy wywierali zy wpyw na niego i Eryk wtpi w suszno i sprawiedliwo zarzdze Bo ych. Zamiast z pokor poddawa si wyrokom Bo ym mdrkowa i by pacyfist. Wonczas a by to rok 1939 powoano go do wojska. Eryk bardzo sobie krzywdowa. Woa, e nie chce odchodzi z domu swego. Buntowa si przeciw zarzdzeniom wadzy, dopatrywa si w nich jakowego nieszczcia, a tym samym podawa w wtpliwo istot boskich zarzdze, jako e bez woli Boga nic na wiecie si nie dzieje. Tak wic, wcielony do piechoty, z wielkim lamentem a narzekaniem na los swj, odjecha eszelonem. Najpierw by w Polsce. Ka dy dzie oddala go od Hamburga. A przeszed przez Polsk i stan na granicy rosyjskiej. A cigle myla o swym rodzinnym Hamburgu i aowa, e tak jest ode daleko. Przez nastpne lata Eryk Kraus w dalszym cigu oddala si od Hamburga. Z natury wty i nie zahartowany kaprysi i narzeka na niedogodnoci podr y, a przede wszystkim oskar a wojn, jak gdyby wojna nie nale aa do wyrokw Bo ych. Blunic w ten sposb, posuwa si coraz dalej i dalej na Wschd. Kiedy dotar do Kaukazu, jego niezadowolenie z ycia osigno punkt szczytowy. Verflucht! mwi. Na co mi to wszystko? Wiele bym da, ebym teraz mg siedzie w moim Hamburgu. Zupenie nie rozumiem, po co mnie a tutaj zawloka ta przeklta wojna! Takie i tym podobne rzeczy mwi Eryk Kraus, jak ka dy zreszt niedowiarek, z tych, co to wiecznie s niezadowoleni z losu przeznaczonego im przez Boga. A wtedy okazao si, dlaczego pan Bg w nieskoczonej dobroci swojej dowiadczy Eryka. Eryk otrzyma zawiadomienie z Hamburga, e pewnej nocy w kamienicy, gdzie przemieszkiwa wraz z rodzin, pod wpywem bombardowania zawali si sufit, grzebic jego on i czworo dzieci. Przeczytawszy ten list, Eryk pad na kolana i wznoszc rce ku niebu zawoa: Dziki Ci, o, Panie! Teraz ju wiem, dlaczego stworzye Wehrmacht i t ca wojn, w jakim celu wywiode mnie jak najdalej od Hamburga, nie baczc na moje gupie sprzeciwy. Zrobie to po to, aby mnie ocali. Abym nie zgin niespodziewanie, przywalony sufitem, w rozkwicie moich grzechw. A ja, niegodny, narzekaem i zorzeczyem. Przebacz mi, o, Panie! Eryk Kraus powrci do Hamburga. Ale jak e gruntownie si zmieni! Nie narzeka ju na nieprzewidziane zarzdzenia wadz i zawsze bdzie gosowa na Chrzecijask Parti Demokratyczn. Nie jest ju pacyfist, bo pamita o swoim cudownym ocaleniu. O eni si i wanie urodzio mu si czwarte dziecko. Codziennie, przy niadaniu, powiada wpatrujc si w sufit: Moje dzieci, pamitajcie, e gdy tylko zajdzie potrzeba i pan kanclerz Adenauer ogosi mobilizacj, wasz ojciec pierwszy ruszy w pole. Za o Wehrmachcie nie da sobie zego sowa powiedzie. A wy, bracia i siostry, a wy?

22

Sawomir Mro ek Opowiadania

MONOLOG Panno Stasiu, jeszcze dwie gbsze. Szkodzi? Mnie te szkodzi. Prosz ci. Lato mino. Ostatnie kukuki przestaj kuka. Mam do ciebie prob... Czy mgby by tak uprzejmy i zakuka par razy? Bd dobrym koleg. Nie kukasz? Ja te nie kukam. Tak, bracie. Mickiewicza znowu stawiaj na nogi. I co? zapytuj. A bo ja wiem, co... Waciwie to nie mam nic przeciwko niemu. Czowiek jak i inni. Zapalisz? Nie palisz? Ja te nie pal. Waciwie zima ma swoje dobre strony. Hajda, trojka, snieg puszistyj!... Siedzisz i pdzisz przez pola. Mijasz sioa. Ale mimo to... mwisz co? Ja te nic nie mwi. A jednak przyroda jest najwa niejsza. Postawisz sobie pelargoni, patrzysz... A potem kierownik biura obcina ci premi albo tramwaj obcina ci nog. A pelargonia trwa. Nasze zdrowie. Nie jeste zdrowy? Ja te nie. Kiedy byem may, nie lubiem orkiestry symfonicznej. mieszyo mnie to. Czy pamitasz: Si, si, si to wczgi serenada? Wtedy miaa by wojna z Litw czy co takiego. Sanacja. Wszystko mino szczliwie. Hej kolego, wicej ycia! Kochaem lekk piosenk. Teraz s te spywy Wis. Spyw Wis to nie taka prosta rzecz. Wisa to krlowa naszych rzek. Dwadziecia metrw w najw szym miejscu. I woda. Wszdzie woda. Du o wody. W rodku Wanda. Panno Stasiu, prosimy o dwie takie same. Historia nasza obfituje w szczegy. Taki Grunwald. Czowiek wiedzia, na co go sta. Ja osobicie wol porzeczki. Mniej zachodu. Tylko za du o je nie mo na, bo mdli. Najwa niejsze, ebymy wszyscy byli zdrowi. A ja jestem roztargniony. Kiedy wszedem do toalety i rozpiem konierzyk. Trzeba umie y. Wemy te gbiny morskie. Pywaj tam meduzy, wgorze, paszczaki. I chciayby si czego napi. Rozgldaj si, a tu nie ma dosownie nic do picia. W sytuacji o ile lepszej my si znajdujemy. Nie pijesz? Ja te nie pij. Zak serkiem. To pikny serek, pikny jak Capri albo Luwr. Nie lubisz Luwru? Ja te nie. Czuj do niego odruchow niech. Tote trzymam si z daleka. Kto wie, czy nie widzimy si po raz ostatni. Przenios si do Wieliczki. W Wieliczce jest najciekawsza w Europie kopalnia soli. Trzeba si czego trzyma. Wieczorami bd patrzy na un wiate nad Krakowem. Tam czuwaj pomyl sobie. Konno nie umiem jedzi. wietnie je d tramwajem. Ale te miaem wypadek. Gupstwo, nie warto wspomina. Kto mnie zapyta: O co panu waciwie chodzi? I nie umiaem odpowiedzie. Panno Stasiu, dwie. Ja nie z soli ani z roli... Zby mnie bol. Sztuka a ycie. Mo na by du o mwi. Na przykad taki jamnik. Siedzi jamnik na drzewie i ludziom si dziwuje, czemu aden z nich nie wie, gdzie si szczcie znajduje. To z Asnyka. I tak byo. Panno Stasiu, jeszcze raz. Znaem jednego re ysera. Zdolny by. Czy uwierzysz, e ja mam ju reumatyzm? To od wody. ywioy mog nam zrobi wiele zego, jeli chc. Bardzo lubi zalesia. Ka de wito lasu jest moim witem. Las to zdrowie i mleko. Panno Stasiu jak wy ej. Ja, bracie, nigdy nie cierpiaem. Owszem, czasem trafi si jaki szakal. Takiemu nie podaj rki. W gruncie rzeczy mo emy si cieszy, o ile mamy z czego. ysiejesz? Ja te ysiej. Wsio praszo, poriedie moj woos. Ko izdoch, opustie nasz dwor... To z Jesienina. W tym co jest, jak powiedzia kto wskazujc na trumn, w ktrej le a jego ojciec. Panno Stasiu... 23

Sawomir Mro ek Opowiadania

O KSIDZU PROBOSZCZU I ORKIESTRZE STRA ACKIEJ Pne, sobotnie popoudnie. We wsi przed kocioem zebraa si stra acka orkiestra. W koronach kwitncych lip uwijaj si pracowite pszczoy. Coraz to ktra z nich wpadnie do mosi nej trby, poobija si chwil o ni i z gniewnym brzczeniem ucieka w swoj stron. A orkiestra zebraa si, eby da koncert. Wie jest maa i na ka dym jej kocu sycha bardzo wyranie gos trby. Wieniacy siedz na progach, na przyzbach, a bogatsi na aweczkach. Suchaj. Ju kapelmistrz da znak:

odezway si instrumenty. Gos ich dolecia do plebanii. Mieszka tam proboszcz staruszek. Do polityki si nie miesza. Herboryzowa jedynie. Usysza ksidz proboszcz wieck muzyk:

Sign po lask, bez ktrej coraz trudniej byo mu chodzi. Podrepta alejk od plebanii do kocika Otworzy ksidz staruszek furtk prowadzc na majdan kocielny. Zardzewiaa bya, stara. Na dziedzicu zatrzyma si. Rk przyo y do ucha

zagrali teraz. wieckie pieni przed bo ym przybytkiem graj... A nicponie!...

24

Sawomir Mro ek Opowiadania

Ha, dam ja im zagrzewa si poczciwina. Dotar do drugiej furtki, z dziedzica kocielnego na placyk. Wida std byo orkiestr jak na doni. Szeciu stra akw z trbami, w hemach. Kapelmistrz mia piro na hemie. Wiadomo: mody, lubi si pokaza.

Urwisy... Ale przecie ... ja te byem mody. I przypomniao si staruszkowi, jak w seminarium jeszcze, na podwrku, grali w palanta. Nale aoby ich jednak skarci. Stoj przecie i graj wieckie pieni. Tu przed kocioem.

Lipy mocno pachniay. W krtkich przerwach midzy strofkami, gdy stra acy wcigali powietrze w puca, sycha byo brzczenie pszcz. Wielkie wyrozumienie dla czowieka i jego saboci zalao serce staruszka. On sam... ile ju prze y... Czy nie powinnimy poba a uomnoci blinich? Czy cierpienie, z ktrym rodzi si i umiera czowiek, nie rwnowa y tych maych swawoli?

Lecz mimo wszystko nie powinni tego robi. Bo jak e to?... gniewa si jeszcze.

25

Sawomir Mro ek Opowiadania

Skrzypna furtka. Stra acy obejrzeli si. Przestali gra. Proboszcz zbli y si do nich. Siwiuteki, o lasce... Pokonili si pokornie. A on przystan, podnis palec i kiwajc nim to do gry, to na d, powiedzia: Ej!... Ej!... Ale bya przy tym w jego niebieskich oczach figlarno jakby. Po czym skrci do ogrodu plebaskiego.

grali stra acy.

26

Sawomir Mro ek Opowiadania

*** ...Kiedy zobaczyem j po raz pierwszy, znajdowaa si w towarzystwie pukownika, ktry, zbli ywszy si do niej, jedn rk podkrci wsa, a drug wo y gboko za jej dekolt. Jestem chopcem ufnym i pogodnym, tote nie zdziwio mnie to wcale, poniewa sdziem po prostu, e pukownik co zgubi i jest rzecz zupenie naturaln, i pragnie swoj zgub odszuka. Na myl, e gest ten mg mie podo e erotyczne, naprowadziy mnie dopiero sowa wypowiedziane przez wojskowego: No co, malutka? Ach! pomylaem sobie nie jest wic tak nieprzystpna, jak mi si wydawao! Odkrycie to zdawao si by potwierdzone przez fakt, e nazajutrz widziaem j konno w towarzystwie trzech porucznikw. Wtedy to zakiekowao we mnie zuchwae pragnienie, aby okaza si m czyzn. Przez nastpny tydzie zbieraem si w sobie, wyczekujc na chwil odpowiedni do zuchwalstwa. Chwila taka wnet nastpia. Przeamawszy wszystkie opory, ukoniem si jej na promenadzie i mimo i przera ony wasn bezczelnoci powiedziaem z miym umiechem: Dzie dobry! Zaczepiona tak bezkompromisowo, skina gow i zmarszczywszy wyniole brwi, przesza mimo. Sponem ze wstydu. Jak mo na byo zachowa si tak brutalnie? Dobrze mi wic, mnie gupiemu. Gdyby to nie byo jeszcze wiksz gruboskrnoci, jak e chtnie pobiegbym teraz za ni i proszc o przebaczenie stara si j przekona, e nie jestem taki nachalny, jak to na skutek mojego brzydkiego postpku na pewno jej si wydawao. Na wszelki wypadek przez kilka dni nie pokazywaem si jej na oczy. Tote wiadomoci o ruchach wojsk w okolicy kojarzyem jedynie z jakimi ich manewrami lub czym takim. Wychodziem z domu tylko wieczorami, zapuszczaem si w puste aleje, eby tam oddawa si rojeniom i postanowieniom. To, e widziaem j tam, przedzierajc si przez chaszcze, byo tylko dzieem przypadku. Na szczcie nie bya sama. Inaczej musiabym przezwyci y moje skrpowanie, stanbym wobec koniecznoci decydowania, eby podej i uwie j. Obecno szwadronu kawalerii uwalniaa mnie od tego. Kilka dni odosobnienia miao jednak ten ujemny skutek, e straciem rozeznanie, gdzie i kiedy mgbym j spotka, poza krzewami; na jakim przyjciu, polowaniu lub uroczystoci powicenia kamienia wgielnego, a wic w warunkach, ktre mi si wydaway najodpowiedniejsze dla rozwinicia mojej uwodzicielskiej dziaalnoci. Los jednak przyszed mi z pomoc. W rozmowie z pewnym znajomym cywilem pado jej imi. Okr n drog, udajc najwy sz obojtno i chd, daem wyraz swojemu zainteresowaniu jej osob. Znajomy wychyli si przez okno i gwizdn przecigle trzy razy. Potem odwrci si do mnie i powiedzia: Trzymam j na podwrzu, eby mi nie przeszkadzaa. Kiedy przysza na gr, mj znajomy dokona prezencji. Pocaowaem j w rk, mimo e przeszya mnie hardym spojrzeniem i natychmiast rozwinem mistern koronk dowcipu, dosypujc cae narcza point. Tymczasem ciemnio si i zagrzany wasn wymow postanowiem posun si dalej ni kiedykolwiek: nieznacznie, cal po calu, wysunem ku niej rk. Jaka bya moja rado, kiedy napotkana do nie cofna si. Upojony tym pierwszym zwycistwem mwiem coraz pikniej, koncentrujc si w rzeczywistoci na delikatnych pieszczotach doni. Moje upojenie byoby niewtpliwie wiksze, gdyby nie okazao si, e do, ktr znalazem tak blisko jej kibici, i z anatomicznego punktu widzenia nie mogem mie wtpliwoci, e jest jej doni, nale aa w istocie do mojego druha. Pniej jednak nie aowaem tego tak dalece jak w pierwszej chwili. Bowiem kiedy w p roku potem, podczas wsplnej akademii, ujem jej do, tym razem autentyczn, 27

Sawomir Mro ek Opowiadania

wycofaa j agodnie, lecz stanowczo, dodajc przyjacielsko, acz surowo, e tego si po mnie nie spodziewaa. Bardzo mnie zawstydzia. Nastpnego dnia zaniosem jej kwiaty. W ciemnym przedpokoju potknem si o bben, jaki zwykle nosz pukowi dobosze i upadem, tukc si bolenie. I tak zreszt nie mogaby mnie wtedy przyj, gdy , jak mi powiedziaa nastpnego dnia, le aa, cierpic na zoliwe przezibienie. Wreszcie, a byo to ju jako na drug wiosn, owiadczya mi mimochodem, e przyjdzie do mnie o zmierzchu po yczy zapaki. Przedtem spotkaem j w sumie kilkanacie razy na rozmaitych polowaniach, przyjciach i powiceniach kamieni wgielnych. Postanowiem by bezwzgldnie brutalny. Odwoaa si jednak do mojego poczucia honoru i daa wyraz swojemu rozczarowaniu, e jestem jak inni m czyni, podczas kiedy zawsze cenia mnie wy ej i nie chciaaby si omyli. Nastpnie domagaa si zapaek. Poniewa zupenie zapomniaem o zapakach, musiaem wyj po nie, wrci i po yczy jej. Skina mi gow, ze wzruszenia zasalutowaem, i posza. Nie powinienem jednak si skar y. Podobno wyra a si o mnie przychylnie. Mwi, e jestem bardzo subtelny.

28

Sawomir Mro ek Opowiadania

TO EPOKI Wprowadziem si do domu przy ulicy, ktra ju przed kilkudziesiciu laty bya jedn z gwnych arterii miasta. Sufit w pokoju by wysoki, dwa parterowe okna te wysokie i wskie jak strzelnice, drzwi rwnie nadmiernie wydu one, klamki brudno te i ozdobne. W pokoju byo szaro, mrok niezwyci ony przez cay dzie w poudnie cofa si tylko nieznacznie do ktw i pod ten wysoki sufit, a bezczelnie wyazi z powrotem ju wczesnym popoudniem. Okna ukazyway tylko rzdy takich samych okien naprzeciwko, lepych, poniewa w ich wntrzach panowa taki sam mrok. Nad parapetem pyny nakrycia gowy przechodniw, jakby gdzie utono miasto i teraz prd unosi nieprzerwanie kapelusze damskie i mskie, ktre zostay na powierzchni po topielcach. Nieustanny szelest krokw, przenikajcy przez szyby, te sprawia, e czsto mylaem o rzece. Pewnego razu na powierzchni przepyn midzy innymi kapelusz niepodobny do innych czarny melonik. Przepyn i znikn, strumie pyn dalej. Ale kiedy w minut potem kto zadzwoni do drzwi i kiedy je otworzyem odnalaz si na gowie starszego pana, ktry, wycierajc nogi, cho od tygodnia panowaa susza i przed drzwiami nie byo wycieraczki, uchyli ten swj kapelusz i zapyta, czy mo e wej. Kiedy wszed, rozejrza si i zagadn, wyjmujc z kieszeni podu nie zo on gazet: Przyniosem rozwizanie. Jakie? Wycign do mnie gazet. Miaa barw starych pytek do gry w domino, wykonanych z koci. Drukowana bya czcionkami o kroju dzi ju nie stosowanym: literki na wtych i wysokich n kach, ich stopy i gwki zaznaczone cienkimi, poziomymi kreseczkami. Wpada mi w oczy data korespondencji: 6 czerwca 1906. Bie cy tydzie w BadenBaden... Rebus podsun, widzc, e si nie orientuj. Po drugiej stronie by rebus. Obok starannie napisane rozwizanie chemicznym, linionym owkiem. Widz. Cay rozwizany. Tak. Przyniosem do redakcji, wedug adresu. Wolaem sam przynie. Ale zdaje si, e tu ju nie ma redakcji doda przygldajc si meblom. Istotnie, ju nie ma. Teraz jest tutaj prywatne mieszkanie. Szkoda. Rozwizaem wszystko. A gdzie teraz jest redakcja? Wzruszyem ramionami. Kiedy si wprowadzaem, przede mn te byo prywatne mieszkanie. A jeszcze przedtem? Nie wiem. Zdaje si, e przedtem te byo prywatne mieszkanie. Wielka szkoda. Sam rozwizaem. Mo e tu kiedy bya redakcja, ale dawno powiedziaem zoliwie. Kiwn gow. Tak, pidziesit lat temu. Ten pinteligent zacz mnie wyprowadza z rwnowagi. Co pan ze swoim rebusem! Chyba pan wie, e od tego czasu du o si zmienio! Trudno, nie jestem profesorem, prosz pana. Sam do wszystkiego doszedem powiedzia obra ony. Chwil milczelimy, potem przeczytaem tytu tej jego gazety. Oburzyem si. Czy pan wie, e paskie pismo byo organem realizujcym perfidn polityk monarchii, separujcej mniejszoci narodowe? 29

Sawomir Mro ek Opowiadania

To byo w niedziel. Przyszed do nas stryj i mia w kieszeni t gazet. Siedzielimy w ogrodzie, bo byo gorco. Ojciec i stryj powiedzieli, e bd grali w karty. Chciaem zagra z nimi, ale ojciec mi nie pozwoli, bo mwi, e jestem za mody i e jak dorosn, to bd gra. Potem zdjli marynarki i zostali w kamizelkach. Zaczli gra, a ja wycignem t gazet z kieszeni, bo marynarka stryja wisiaa na sku czereni. Takem zacz sobie rozwizywa. I dopiero teraz pan skoczy... dopowiedziaem uszczypliwie. To byo bardzo trudne, prosz pana. Czy pan wie, co to jest adekwatny? A tam byy jeszcze gorsze. Panie, a pierwsza wojna wiatowa? przypomniaem sobie. Mnie reklamowali. mieszny pan jeste. Taki przewrt, taki kolosalny skok, republika weimarska, plebiscyty... Pan myli, e to tak atwo. My w dziewiset dziesitym jeszcze nie bardzo wiedzielimy, co znaczy Zeppelin. Poziomo. Dopiero jak mi wyszo welocyped i ziele wie pan, inaczej rolina to dopiero wtedy na to wpadem. A jednak pan mi dziaa na nerwy. Kryzys w dwudziestym dziewitym, a pan cigle z tym rebusem... Mo e nie jestem specjalnie uzdolniony, prosz pana. Mo e si panu wydaje, e miaem za du o czasu. Ale ja musiaem pracowa, prosz pana, i rozwizywaem przewa nie wieczorami. A Hitler pana nie obchodzi? Ani Hiszpania? Co pan wtedy robi? Przecie mwi panu, e sam wszystko rozwizywaem. Byo du o obcych sw. Ale od czego gowa? Pan jest Salomon kpiem zimno. Pewnie w czasie drugiej wojny te pan nad tym siedzia? Pan jest Einstein, ale bomby atomowej pan nie wymyli. Nie umia pan! Bomba bomb. Ja nad tym nie pracowaem. Czy pan myli, e starszemu czowiekowi tak atwo? Wszystko, co ze szkoy, to si pozapominao i troski ma si inne. Ale mog powiedzie, e si nie daem. miaem si gono, zoliwie. Sposzy si, potem wsta i powiedzia: Prosz si nie mia. To nie ja wymyliem bomb, ale co na to mo na poradzi? W dziewiset czternastym mnie reklamowali, ale i tak mnie trafio rykoszetem w gow, tylko e jeszcze wczeniej, w Czarnogrze. Pan si mieje, ale myl ludzk trzeba szanowa, prosz pana. Oto rebus. Myl ludzka nie zgina.

30

Sawomir Mro ek Opowiadania

W SZUFLADZIE Dzisiaj rano, kiedy wysunem rodkow szuflad biurka, eby znale okulary zobaczyem, e yj w niej mali ludzie. Midzy futeraem na okulary a kopert ze zdjciami staa niedu a, ale mia i moda para. On wielkoci poowy mojej doni, umiechnity, o jasnych oczach, ona jak mj palec serdeczny, zgrabna i zota. Wosy spite na karku, przypominajce byszczcy wirek, muskay jej plecy. Wpatrywali si w siebie, a kiedy otworzyem szuflad sposzonym, jednoczesnym ruchem obrcili gowy w moj stron, przy czym musieli patrze od razu do gry. Byem wobec nich wielki jak Bg i ci ki. Umiechnem si, a mj umiech musia by dla nich tym, czym zmiana pogody na niebie. Zreszt nie okazywali trwogi. Wziwszy si za rce, zbli yli si o kilka centymetrw do mojej klatki piersiowej, odzianej w granatowy weniany sweter, o ktr wspieraa si wysunita szuflada. Pod ich stopami szeleci tygodnik ilustrowany, ktrym wysane jest jej dno. Nachyliem si, czujc, e ka de moje poruszenie mo e by dla nich trzsieniem ziemi. Nie mogem spostrzec wyrazu ich oczu, bo byy zbyt mae: jak ciemne ziarenka. Wyjanili mi swobodnie, e maj kopoty. Jej matka nie chce si zgodzi na ma estwo. Wygldao to na prob o pomoc. Byem po niadaniu, w doskonaym humorze. W mojej szufladzie kryy si wiaty, uczucia, problemy. Bo to by przypadek, e ujrzaem najpierw ich dwoje. Okazao si, e maj rodziny bli sze i dalsze, e mieszkaj w malekich domkach, rwnie mieszczcych si w mojej szufladzie, e jest tam nawet maa uliczka, a mo e co wicej. W ka dym razie szuflada moja zawsze bya pena tsknot, mioci i niechci, co odkryem ze zdumieniem. Mieli swoje sprawy a nagle znaleziona relacja midzy ich yciem a moimi rkami, moim gosem, mn sprawia mi dziwn i nie znan dotd przyjemno. Bo staem si niespodziewanie nieograniczon si, ktra ni std, ni zowd zahaczywszy o bieg ich prze y, moga na nie wpywa. Byli tak mali, e w gruncie rzeczy byli dla mnie niczym; ja mogem by dla nich wszystkim. Powtarzam, e byem w wietnym humorze i zaraz zajem si ich probami. Obiecaem pomwi z matk malekiej zotowosej. Z gry cieszyem si myl, jak wielkim autorytetem bd dla niej. Wpatrzywszy si lepiej w szuflad, zobaczyem tam te horyzont, ktrego istnienia w tym maym drewnianym pudle nawet nie podejrzewaem. Byem askawy i przyjacielski. Sierpniowy dzie zapowiada si pogodnie. artowaem z nimi, miaem si, a nawet podszedem do lustra, eby zobaczy moje oczy szarozielone, nieprzyzwoite i wielkie w porwnaniu z elegancj ich drobnych, ziarenkowych oczu. Wreszcie, delikatnie dawszy im do zrozumienia, e musz wyj udaem si do miasta. W kawiarni widziaem si z kim, kto sdzi, e trzeba si udzi w stosunku do mnie. Akurat zachmurzyo si i spad deszcz. Potem, kiedy wracaem do domu, ju nie padao, ale na le brukowanej ulicy zostay kau e. Przeje d ajca ci arwka rozpryskiwaa rzadkie boto. Odszedem pod mur, ale bezskutecznie, bo moje nowe, jasne spodnie, na ktrych bardzo mi zale ao, i tak zostay pochlapane. W domu otworzyem szuflad szukajc szczotki. Sta tam mj znajomy mody czowiek i dawa mi znaki. Umiechajc si niemiao, tumaczy, e wanie teraz jest sposobna pora, abym im pomg, e... Zmiotem ich wszystkich jednym, niecierpliwym ruchem rki.

31

Sawomir Mro ek Opowiadania

FAKT Spowiadam si tobie, ojcze duchowny... Ach, nie wiem czy potrafi... Czy ojciec mo e... Mam m a. ...? Sucham? Ach, nie, nie, skd e znowu? Polubiam go oczywicie. Organy gray i miaam dugi, dugi, biay welon. I byo kadzido, i lilie. I powiedziaam: tak i wszyscy si cieszyli, i mama pakaa, i... ...? Zaraz, zaraz dojd. Ja byam mod, biedn dziewczyn. Miaam du e oczy i dugie warkocze. On przyjecha samochodem. By wielki i mocny. Prowadzi mnie na wzgrze i mwi dononym i dwicznym gosem o przyszoci. By peen planw. Tuliam si do jego byszczcych guzikw z metalu. Lubiam je dotyka policzkiem, mogam si w nich przeglda jak w lusterkach... ...? Tak, tak, oczywicie, prosz ojca, wiem, to bya pr no, tak, bardzo auj. Potem pobralimy si. ...? Och, nie, nie zmieni si i po lubie. Zawsze by stanowczy, ale delikatny. Oczywicie, zdarzay si nieporozumienia, ale niegrone. Prawie nigdy nie rozstawalimy si na dugo... ...? Ale , prosz ojca, co te ojciec znowu... Tak, syszaam o tym, ale on nie, to jest... Nigdy, jak e , nic podobnego. ...? Mo e, nie wiem. Ale przecie to ja si spowiadam, a nie on. To ja... to ja przychodz... ja... potrzebuj... pomocy... rady... po... cie... Nie, nie pacz. Niech ojciec wemie t rk. ...? Oczywicie, e wyszam za niego z mioci. Co ja biedna jestem winna? Prosz spyta, kogo ojciec chce, wszyscy go szanowali, by taki zdolny, taki zasu ony!... ...? Prosz? ...? Ja? Nigdy! Naprawd nigdy. Nie zdradziam go ani razu, ani nawet myl. Byam mu wierna. Czy ojciec uwierzy? ...? Nie. ...? Nie. ...? Te nie. ...? Wic o co chodzi? Ach, ojcze, przyszam tutaj... To zbyt trudne do uwierzenia. Po siedmiu latach po ycia... W tym roku pojechalimy na letnisko. Namwiam go, eby odpocz. Jest na stanowisku, praca, kraj, ogromna odpowiedzialno. Siedzimy rano przy niadaniu, naprzeciw siebie. Za nim byo otwarte okno z widokiem na ogrd, drzewa. Pokj obity tapet w malutkie, r owe kwiatki, dziesitki tysicy malutkich, r owych kwiatkw. W chwili kiedy podnosi fili ank, spojrzaam na niego. Jedno z tych zwykych, nie zamierzonych spojrze. I wtedy zobaczyam... ...? Wanie co? Jak, dlaczego, przecie przez siedem lat dzieliam z nim st i o e, dlaczego dopiero teraz? Niech ojciec poradzi, bo jeli to grzech... 32

Sawomir Mro ek Opowiadania

...? Wtedy, dopiero wtedy zobaczyam, e on jest z plasteliny. ...? Tak. Cay. Sztuczny. Pochyliam si nad nim. Widocznie miaam szeroko otwarte oczy, bo odstawi fili ank i zapyta spokojnym gosem: Co si stao? A przecie nie myl si ju teraz. On by zawsze, on jest z plasteliny. Cay! Dlaczego przekonaam si o tym dopiero teraz?! No i co bdzie?! ...? Uniewa nienie ma estwa? Ale , prosz ojca, to gupstwo! Ale ja mam z nim dzieci!

33

Sawomir Mro ek Opowiadania

WYZNANIA O ZYGMUSIU Nadszed nowy rok szkolny, nie od rzeczy bdzie powiedzie w kocu, co wiem o Zygmusiu. Zygmu nachodzi mnie nie od dzi. Gdy pojawi si ostatnio, musiaem usi w trzcinowym fotelu i wygosi monolog o Zygmusiu. By to pierwszy wieczr ksi ycowy po nocach jasnych, ale posugujcych si tylko gwiazdami. Dzisiaj ju nawet wiem, jak Zygmu wyglda. Blady, z du gwk na cienkiej szyjce, ma odstajce uszka, pod grzywk wosw pracuje mylce czko. Pierwszym tematem, ktry uwid moj biedn wyobrani, uwizi j i przyku do Zygmusia na zawsze bya sprawa limaka. Ka demu si wydaje, e wie, co to jest limak. A jednak Zygmu podszed do limaka w sposb tylko sobie waciwy. Otwrzmy jego kajecik. Pod nagwkiem Szcz Bo e przeczytamy wypracowanie: limak jest to stworzonko, ktre utrzymuje si za pomoc wystawiania rogw, w zamian za co otrzymuje pewn ilo sera, z ktrego wyrabia pierogi. W szkole Zygmu zapyta: A jak limak idzie na przechadzk i chce kogo kopn, to ktr nog? Na to nauczyciel: Zygmusiu, przecie limak ma tylko jedn nog. Dlaczego nie uwa ae, kiedy bralimy o limaku? Aha, ju przypominam sobie: bo siedziae wtedy pod awk. Ale Zygmu nie jest zbity z tropu. Trzeba przyzna otwarcie: Zygmu kamie. Przyszedszy do domu, tak odpowiedzia na pytanie, co byo w szkole: Pan profesor mwi, e limak kopie lew nog, ale ja mu powiedziaem, e to nieprawda, bo limak ma tylko praw nog. Ale on nie uwa a, bo siedzia pod awk. Jednak limak zaj Zygmusia. Po kilku dniach Zygmu zapyta wujaszka: A jak limak ma i do poboru wojskowego i chce mie dwie nogi, eby go uznali, to on nie mo e sobie drugiej nogi po yczy od kolegi? Nie mo e, Zygmusiu, bo kolega te ma tylko jedn nog i sam by nic nie mia. A ten drugi kolega nie mo e sobie po yczy od trzeciego? Nie, bo znowu trzeci byby bez niczego. A ten trzeci od czwartego? Zygmusiu, jest ju pno, id spa. A ten czwarty od pitego? Zygmusiu, id bawi si na podwrko! A ten pity od szstego? Zygmusiu! Wujaszku... No? Jak ja bym by limakiem, to bym mia trzy nogi i bym po ycza kolegom. To adnie, Zygmusiu, to znaczy, e masz dobre serduszko. Rzeczywicie. Pewnego razu, kiedy rudy Tomek mczy zwierzta, Zygmu powiedzia: Czekaj, czekaj! Jak ci Pan Bg zapie, to ci poka e!... A jednak jest w nim co, co wnosi nastrj wzajemnej nieufnoci i niedomwie. Kiedy, wchodzc do klasy, nie zdj berecika. Nauczyciel upomnia go: Zygmusiu, dlaczego nie zdje berecika? Bo mamusia mwi, ebym nie zdejmowa berecika, bo si przezibi. A znowu po powrocie do domu rzek: Mamusiu, ja ju jestem przezibiony, bo pan nauczyciel kaza mi zdj berecik. I nazajutrz nie przyszed do szkoy. Potem nauczyciel zapyta go: Zygmusiu, dlaczego nie bye wczoraj w szkole?

34

Sawomir Mro ek Opowiadania

Bo mamusia mwi, e wszdzie dobrze, ale najlepiej w domu. W miar przerabiania materiau nauczyciel wykada, jak to czowiek dla ochrony przed zimnem z czasem nauczy si po ytkowa wen zwierzc i wkna rolin, sporzdzajc sobie z nich ciepe odzienie i nakrycia gowy. Zygmu zamyli si i owiadczy: Mj tatu nosi kapelusz, bo mwi, e jakby kiedy szed nad jeziorem i wpad do wody, to kapelusz zostanie na wodzie i bd wiedzieli, w ktrym miejscu maj tatusia szuka. I po namyle doda: My ju mamy wykupione miejsce w grobowcu rodzinnym. Ciocia mwi, e zawsze razem najraniej. Taki jest Zygmu. Strze cie si go. Miy, ale... Wkrtce znowu zaczn si wieczory ksi ycowe.

35

Sawomir Mro ek Opowiadania

PRZYGODA DOBOSZA Kochaem mj bben. Nosiem go na szerokim pasie zao onym na kark. Bben by du y, biem w jego matowo- ty wierzch paeczkami z dbowego drzewa. Paeczkom moje palce naday z czasem poysk, wiadczcy o mojej pracowitoci i ochocie. Szedem sobie z tym bbnem gocicami to biaymi od kurzu, to czarnymi od bota, a wiat po obu stronach bywa zielony, zoty, brunatny i biay, zale nie do pory roku; nad wszystkim jednak bez przerwy turkota wartko gos mojego bbna, poniewa moje rce nie nale ay do mnie, ale do niego i kiedy bben milcza czuem si niezdrw. Bbniem sobie wanie wawo pewnego wieczora, kiedy podszed do mnie genera. Genera ukaza si w stroju niepenym, w kurtce mundurowej rozpitej pod szyj i w kalesonach. Przywita si, pochrzka, pochwali rzd i pastwo, wreszcie rzek jakby od niechcenia: A wy tak cigle bbnicie? Tak jest! wrzasnem, uderzajc w bben z podwjn si. Ku chwale ojczyzny! Susznie, susznie przytakn, ale jako smtnie. A dugo jeszcze tak bdziecie? Pki starczy si, wasza towarzysko! odwrzasnem radonie. Ot, zuch! pochwali genera i podrapa si w gow. A na dugo wam jeszcze starczy? A do koca! zawoaem dumnie. No no... zdziwi si genera i zamilk na chwil, mylc nad czym. Potem zacz z innej beczki: Pno ju powiedzia. Pno jest tylko dla wroga, dla nas nigdy! krzyknem. Jutro nale y do nas! Bardzo susznie, bardzo susznie zgodzi si genera, lekko poirytowany. Ja mwi, e jest pno w znaczeniu: pna godzina. Godzina walki, ktra wybia! Niech zabrzmi dziaa, niech bij dzwony! krzyczaem w szlachetnym uniesieniu prawdziwego dobosza. Nie, nie, dzwony nie! zawoa pospiesznie genera. To jest dzwony owszem, ale od czasu do czasu. Susznie, obywatelu generale! podchwyciem, cay ponc. Na co nam dzwony, kiedy mamy werble. Gdy odezwie si mj werbel, niech zamilkn dzwony! I na potwierdzenie zadudniem jak do szturmu. Nigdy odwrotnie, prawda? zapyta genera niepewnie, dyskretnie przysaniajc sobie usta. Nigdy! huknem. Nasz werbel bdzie grzmia nieustannie, generale, mo ecie polega na waszym doboszu! Czuem, e ogarnia mnie i ponosi ognista fala zapau. Nasza armia mo e by dumna z was rzek genera kwano. Trzs si nieco, bo na biwak spada nocna mga. Z siwego oparu stercza jedynie sto ek namiotu generalskiego. Tak jest, dumna. Nie ustaniemy, chobymy mieli maszerowa, tak... maszerowa, panie, dniem i noc. A ka dy nasz krok... tak, krok... ... Ka dy nasz krok, to nieustajcy werbel zwycistwa! wyrzuciem z siebie omoczc w bben. O, to, to mrukn genera. Tak. Wanie tak i poszed w kierunku swego namiotu. Zostaem sam. Ale osamotnienie wzmogo jeszcze bardziej moj ofiarno i poczucie odpowiedzialnoci jako dobosza. Odszede, generale mylaem ale wiesz, e twj wierny dobosz czuwa. Ty w skupieniu, z czoem przeoranym zmarszczkami, obmylasz strategiczne plany, chorgiewkami wyznaczasz na mapie drog naszego wsplnego zwycistwa. I ty, i ja obaj zdobdziemy jutrzenk, to jasne jutro, ktre ja w twoim i swoim imieniu obwieszcz oskotem werbla. I taka mnie ogarna 36

Sawomir Mro ek Opowiadania

tkliwo dla generaa, taka wola powicenia dla sprawy, e biem w bben jeszcze szybciej i goniej o ile to byo mo liwe. Noc ju zapada gboka, a ja z caym arem modoci, nasycony ide, oddawaem si memu zaszczytnemu trudowi. Czasem tylko, midzy poszczeglnymi uderzeniami paeczek, syszaem od strony generalskiej paatki skrzypienie spr ynowego materaca jakby kto, nie mogc zasn, przewraca si z boku na bok. Wreszcie koo pnocy biaa posta zamajaczya na tle namiotu. By to genera w koszuli nocnej. Gos mia ochrypy. Wic powiadacie, e tego... e bdziecie jeszcze bbni, co? zagadn. Wzruszyo mnie, e chciao mu si chodzi do mnie po nocy. Prawdziwy ojciec dla onierzy! Tak jest, generale! Nie pokona mnie ani chd, ani senno, gotw jestem bbni pki ycia, jak nakazuje mi mj obowizek i sprawa, o ktr walczymy, jak ka e regulamin i honor dobosza! Dalibg! Kiedy to woaem, nie przywiecaa mi ani ch wykazania mojej su bistoci generaowi, ani przypodobania mu si. Nie byy to czcze przechwaki obliczone na awans albo odznaczenie. Nawet przez myl mi nie przeszo, e mo na by to w ten sposb poj. Zawsze byem szczerym, prostolinijnym i do kroset! dobrym doboszem. Genera zgrzytn zbami. Mylaem, e to z zimna. Potem rzek gucho: Dobrze, bardzo dobrze. I odszed. Wkrtce potem aresztowano mnie. Ront, ktry wykonywa ten rozkaz, otoczy mnie w milczeniu, zdj mi z szyi bben, wyj z osabych, zzibnitych rk paeczki. W dolinie rozlega si cisza. Nie mogem si porozumie z towarzyszami, ktrzy mnie wzili midzy bagnety i prowadzili gdzie poza obz. Nie pozwala na to regulamin. Tylko jeden z nich da mi do zrozumienia, e zostaem aresztowany z rozkazu generaa pod zarzutem zdrady. Zdrady! Wanie zaczo wita. Pojawiy si pierwsze, r owe oboczki. Witao je tylko zdrowe chrapanie, ktre wyranie syszaem, kiedy mijalimy namiot generaa.

37

Sawomir Mro ek Opowiadania

SPDZIELNIA JEDEN Kierownik podnis suchawk. Halo... tak... tak... ulica Zwycizcw? Tak jest, przyjte. Zaraz pol dy urnego. Odo y suchawk. Widzi pan powiedzia nie narzekamy na brak klientw. Musz wyj na chwil do personelu. Mo e pan mi towarzyszy, je eli pan ma ochot. Biuro Spdzielni Jeden miecio si w dawnym mieszkaniu prywatnym, teraz naprdce przerobionym. Z pokoju kierownika od frontu, z balkonem przeszlimy do korytarza, a stamtd do nastpnego pomieszczenia. Bya to niegdy azienka, ale bardzo obszerna, z urzdze pozostaa tylko wanna, piecyk gazowy usunito i ciana ziaa ceglast wnk po wydartych rurach. Wzdu kafelkowych cian, w tym wietle arwki, siedzieli albo le eli na awkach wyblakli m czyni w brudnych ubraniach. Wikszo spaa, kilku jado drugie niadanie skadajce si z korniszonw i barszczu. Ktry nastpny? zawoa kierownik stajc w drzwiach. Z awki podnis si czowiek w rednim wieku, o wosach przerzedzonych i powiekach zapuchnitych. Jaki adres, szefie? zapyta ochryple. Zwycizcw trzy. Wiadomo w sklepie. W porzdku mrukn opuchnity, zapinajc guziki. Wrcilimy do pokoju administracji. Na cianie wisia plakat Roku Mickiewiczowskiego. Organizacyjne zasady s proste wyjani mj gospodarz. Niskie opaty skadane przez naszych klientw pokrywaj tylko koszta manipulacji, telefonu, czynszu i staej pensji dla kierownictwa, buchaltera i sprztaczki. Nadwy ki przekazujemy na Fundusz Budowy Szk. A pracownicy? To zale y. Zasadniczo bazujemy na pracownikach-amatorach, ktrych pan widzia w dy urce. Oni stanowi skad pogotowia, czynnego ca dob bez przerwy. Pracuj na zasadzie odpatnoci w naturze, czyli po prostu tylko za porednictwo. Ponadto jednak dysponujemy kadr pracownikw specjalnych i kwalifikowanych. Jak doszo do powstania Spdzielni? O, prosz pana! Ilu jest ludzi, ktrzy w danej chwili potrzebuj towarzystwa! Ka dy z nas zna z dowiadczenia te chwile, kiedy ma ochot wypi, ale nie ma z kim. Pije pan z koleg, potem kolega musi odjecha. Odprowadza go pan na dworzec, wraca z dworca, i co? Straszna samotno. Albo ma pan wolny dzie, przedpoudnie, znajomi w pracy, knajpy jeszcze puste. Co pana czeka? Osamotnienie. Albo gbok noc gryzie pana troska, wszyscy pi, kupi pan p litra i siedzi pan przy pustym stole. Tak czy inaczej wymieniem tylko niektre z nie koczcego si szeregu sytuacji, kiedy samotno, tak nieznona dla ludzi pijcych, mo e da si we znaki. Ot usugi naszej Spdzielni polegaj na tym, e oferujemy wyjcie proste i skuteczne. Nie ma ju trwogi przed opuszczeniem, nie ma gorczkowego i mozolnego poszukiwania znajomych, ktrzy przecie nie zawsze chc i mog z nami pi. Po prostu nakrcamy odpowiedni numer telefonu i podajemy adres. Natychmiast zjawia si jeden z ludzi naszego pogotowia, gotowy, oddany, serdeczny, kole eski, wspczujcy, chtny do pomwienia o wszystkim, do u alenia si, taki, ktry nigdy nie powie: nie. Pogotowie rekrutuje si z ludzi fachowych, ktrzy te pragn w danej chwili wypi, ale nie maj za co. My tylko dajemy klucz do wzajemnego porozumienia. Dziki nam odnajduj si ci, ktrzy chc i maj, i ci, ktrzy nie maj, ale chc. Gdyby nie my jedni i drudzy mijaliby si na ulicach obojtnie, spragnieni i smutni, ale bez szansy porozumienia, jak zimne wiata odlegych galaktyk. Wic humanizm. 38

Sawomir Mro ek Opowiadania

Tak, ale nie tylko. Odgrywamy te pewn rol gospodarcz, przyczyniajc si do zwikszenia obrotu w handlu monopolowym. Niech pan pomyli o tych litrach dodatkowych, ktrych by nie wypito, gdyby nie my. Wiadomo przecie , e w towarzystwie pije si lepiej, chtniej, wicej. W tej chwili rozlego si gone trzaniecie drzwi wejciowych i matowy gos mski zanuci w korytarzu: Nie chod, Marysiu, do lasa. Pan wybaczy powiedzia kierownik ale wanie jeden z naszych dy urnych wraca z terenu. Musz przyj raport. Do pokoju wniesiono funkcjonariusza Spdzielni Jeden. Kierownik wprawnym ruchem wyla na niego wiadro wody. Z Alei Bohaterw dwanacie meldowa przybyy. Eksportowa zakrapiana. ona go porzucia, mia ci kie dziecistwo, w czterdziestym smym przechodzi zapalenie puc. Ep! Mwi, e wiat jest pikny, tylko ludzie s li. Prosz zwrci si do mnie znw kierownik, kiedy spracowany funkcjonariusz opuci nas i piewajc Bkitne fale Renu uda si do pokoju dla dy urnych. Jeszcze jeden czowiek uratowany przed samotnoci. Wspomnia pan o pracownikach specjalnych i kwalifikowanych? Tak. Zdarzaj si klienci wybredniejsi. S tacy, ktrzy wszystko prze ywaj bardzo lirycznie. Do nich wysyam pijcych poetw. Dzwoni do nas profesor, specjalista od kultury Majw, przecie nie polemy mu byle kogo. Inni przy kieliszku lubi dysputy religijne. Mam na to w pogotowiu jednego niedoszego duchownego, ktry opuci przed ukoczeniem seminarium. Sowem utrzymujemy stay kontakt ze specjalistami, ktrzy pracuj dla nas na zlecenia. Na biurku zadzwoni aparat. Kierownik rzuci si do suchawki. Halo, tu Spdzielnia Jeden, czyli Na jednego. Sucham? W miar jak przyjmowa telefon, jego twarz przybieraa wyraz coraz bardziej zatroskany. W kocu zakry rk suchaw i rzek do mnie pgosem: Dzwoni jaki klient z placu Wszystkich witych. Chce mie kogo, ale takiego, eby mg z nim pomwi o perspektywach rozwoju moralnoci socjalistycznej. Skd ja mu takiego wezm? A co jest do picia? zapytaem. Chwileczk powiedzia kierownik do suchawki. Czy mo e pan nas poinformowa, jakim gatunkiem trunku pan dysponuje? Po wysuchaniu odpowiedzi znowu zakry suchawk i rzek do mnie: Ajerkoniak i Cherry Cordial. To ja pjd zaproponowaem. wietnie! ucieszy si kierownik. W sam raz mam wolny etat! I do suchawki: Przyjte.

39

Sawomir Mro ek Opowiadania

ZOTE MYLI I SENTENCJE ... O Murzynach: Tam-tam odpowied, jak da nam Murzyn-jkaa zapytany o drog.

Dobrze wychowany (kulturalny) krajowiec nie mwi Twoja by (np. Twoja by biaa), ale: Paska by (np. Paska by biaa).

piewacy murzyscy piewaj najczciej gosami lekko zachrypnitymi, a to z powodu chrypki, ktrej nabawiaj si na skutek fatalnych warunkw mieszkaniowych. ... Spoeczne: Obsesja sesja nad rzek Ob.

Chopiec na posyki, ktry si zestarza starzec na posyki.

Haso postkomunizmu: Ludzie wszystkich planet, czcie si! ... O florze, faunie i w ogle wiecie przyrody: nieg: woda w proszku.

Nie w ka dej muszli sycha morze.

Sero venientibus ossa! okrzyk, ktry wydziera si psu pno przychodzcemu na obiad.

Ziemia posiada ksztat balona. Kto go z niej zrobi? O sztuce: Ulubiona technika krasnoludkw-plastykw: grzyboryty.

Przezwisko wrd literatw: Ty brudnopisie!

Rolniku! Myj zby! ... O czowieku: Czowiek myli sobie to i owo, ale jednak najczciej to.

40

Sawomir Mro ek Opowiadania

Ojciec czowiek, ktry by przedtem. ... Kulinarne: Czy zrazy la Nachimow nie s jednak lepsze? ... Sanitarne: Mie pluskwy nawet w okularach. ... Historyczne: Atylla pejcz bo y. ...Transcendentalne: Samobjstwo: je eli kto przyo y sobie do gowy pistolet zamiast suchawki telefonicznej.

wiatowiec, gdy umrze: zawiatowiec.

Ojciec-upir o swoim synu-upiorze (pochlebnie): Ten chopiec to prawdziwa zota czaszka.

Zawd miosny: gdy nekrofil znajdzie partnera, ktry jest w letargu.

Wic to na zawsze... westchnienie, jakie wydaje si po przybyciu do pieka.

41

Sawomir Mro ek Opowiadania

OSTATNI HUSARZ Lucusia spowijaa mga tajemnicy i wa noci. R ni ludzie, znajomi, wiedzieli o tym mniej lub wicej, ale w s z y s t k o wiedzieli tylko niektrzy. W s z y s t k o wiedziaa tylko ona Lucusia, mama Lucusia i babka Lucusia. Pozostali krewni Lucusia, ba, nawet jego dzieci skazani byli na domysy. ona Lucusia, codziennie, gdy dzieci ju poszy spa, a Lucu siedzia przy lampie, w pantoflach, z gazet w rce zbli aa si do niego, kada mu gow na kolanach i dugo, dugo patrzc mu w oczy szeptaa: Na mio bosk, Lucusiu, uwa aj na siebie... Lucu nie lubi rosou na kociach cielcych i ustroju. Lucu jest bohaterem. Zdarza si, e przychodzi do domu rozpromieniony, milczcy, ale domowi wiedz, e gdyby chcia i mg, to miaby wiele do powiedzenia. Wieczorem ona pyta go niemiao, z nie tajonym podziwem: Znw?... Lucu kiwa gow i przeciga si w ramionach. Caa jego posta wyra a msko i si. Gdzie?... zapytuje dalej ona, przejta wasnym zuchwalstwem. On wstaje, podchodzi do drzwi, otwiera je nagym ruchem i sprawdza, czy nikt nie podsuchuje. Sprawdza tak e rolety na oknach. Odpowiada ciszonym gosem: Tam, gdzie zwykle... Ty... powiada ona. W tym sowie jest wszystko. Wrd bliskich znajomych Lucusia, jak ju wspomnielimy, kr y niejasna, podniecajca fama: Lucu musi uwa a... Czy Lucusiowi co grozi?... Ach, ten Lucu... Lucu im daje, no no... Jego mama niepokoi si o Lucusia, ale jest z niego dumna. Nie mwi o nim inaczej jak mj syn. Natomiast babka Lucusia, niezomna matrona, mieszkajca osobno, jest tylko dumna. adnych obaw nie okazuje na zewntrz. Mwi do swojej crki, matki Lucusia: W naszych czasach trzeba si nara a. Sprawie potrzebni s ludzie nieustraszeni. Gdyby Eustachy y, dziaaby tak samo jak Lucu. W rozmowie z prawnuczkami robi tak e aluzje: Cieszcie si, e macie takiego ojca i pokazuje im obrazki przedstawiajce rycerzy w piropuszach, galopujcych przez rwniny. Wasz ojciec mgby tak samo. On si nie zaama. Tymczasem Lucu wstpuje do szaletu publicznego. Starannie zamyka si w kabinie. Po upywie chwili z tygrysim wiatem w oczach rozglda si raz jeszcze czy jest sam? po czym byskawicznie wyjmuje z kieszeni owek i pisze na cianie: Precz! Wypada z ustpu, wskakuje do pierwszej lepszej doro ki lub takswki i kluczc ulicami wraca do domu. Wieczorem ona zapytuje go niemiao: Znw?... Lucu dziaa od dawna i chocia ycie tak intensywne szarpie mu nerwy i przyprawia o bezsenno nie rezygnuje. Lucu jest ostro ny, zmienia charakter pisma. Od czasu do czasu po ycza tak e w biurze wieczne piro od swojego zwierzchnika. Je eli zidentyfikuj, do kogo nale y piro, ktrym to napisaem... Ha ha... i mieje si gronie na myl, jak z pyszna bdzie si mia kierownik biura i jak w bd zostan wprowadzeni jego, Lucusia, przeladowcy. Czasami sytuacja cina krew w yach Lucusia. Zdaje si, e nie ma wyjcia. Na przykad pewnego razu, gdy pisa na cianie: Katolicy si nie dadz kto gwatownie zaomota do drzwi. Serce Lucusia zamaro. By pewien, e to oni. Gorczkowo star wie y napis. omotanie nie ustawao. Lucu pokn jeszcze owek i dopiero wtedy otworzy. Wpad tgi m czyzna z teczk (czy by prokurator? przemkno Lucusiowi 42

Sawomir Mro ek Opowiadania

przez myl), czerwony na twarzy, bez sowa wypchn Lucusia i sam si zamkn. Ale Lucu dugo pamita t chwil. Rwnie fizjonomie babci klozetowych przyprawiay go o niepokoje. A nu to jedynie charakteryzacja? A pewnego zimowego dnia, kiedy zmierza ku zwykemu polu bitwy, przystan i zamar. Drzwi publicznego szaletu byy zamknite. A na nich, w poprzek, widnia brutalny napis kred, niewtpliwie uczyniony rk siepacza: REMONT. Lucu poczu si jak husarz, ktremu w wirze batalii nagle wytrcono koncerz rozglda si i nie znajduje swej broni. Postanowi jednak walczy nadal. Poszed na dworzec kolejowy. Ale wanie z peronu wychodzia kompania onierzy i wielu z nich skierowao si tam, gdzie i Lucu. W Lucusiu zrodzio si podejrzenie. A wic nie tylko u yli zdradzieckiego chwytu REMONT, ale wprowadzaj stan wyjtkowy. W Lucusiu powstaa wizja wszystkich peronw i ustpw publicznych obsadzonych przez wojsko. Nie, Lucu jest zbyt przebiegy, Lucu pozna si na tym. Tak Lucusia nie wezm. Nie wtpi, e o n i obsadzili ju wszystkie pozostae obiekty w miasteczku; a wic s ju w hotelu ,,Polonia i w punkcie wy ywienia zbiorowego Gastronom I. Ale postanowi, e ostatnie sowo bdzie nale ao do niego. Wsiad do pocigu, cho tam te by ostro ny. Wysiad na nastpnej stacji. Opodal le aa niewielka, uboga wioska. Dobrnwszy do pierwszego domu, zapyta o ubikacj. Czego? zdziwiono si. My, panie, chodzimy do lasu... W zagajniku byo ju mroczno. Tym lepiej pomyla Lucu. Wszed w sam rodek krzakw i napisa patykiem na niegu: Genera Franco wam poka e. Wrci do domu. Tego wieczoru dugo sta przed lustrem, sprawdzajc, czy do jego ramion nadawayby si orle skrzyda.

43

Sawomir Mro ek Opowiadania

KONIKI Musiaem pojecha do N. w sprawie rodzinnej. Dostaem stamtd list napisany nieortograficznie, rk widocznie nie nawyk do pira: jaki nieznany poczciwiec donosi mi, e prochy mojego dziadka, powstaca z 63 roku, zostay usunite z reprezentacyjnego grobowca przez dyrektora pastwowej stadniny, ktry na ich miejscu pochowa swoj sekretark, o ktrej wszyscy wiedzieli, e bya jego kochank. Autor listu nie podpisa si, dajc do zrozumienia, e i tak si nara a, informujc mnie o fakcie. Uzyskawszy dwa dni urlopu, przybyem do N. Byo to miasteczko, ktrego nigdy przedtem nie widziaem. Po wyjciu ze stacji odszukaem od razu dom miejscowego grabarza. Nie zastaem go jednak, gdy , jak powiedziaa mi jego ona, poszed wanie do kuni podku konia. Postanowiem poczeka i usiadem na awce pod murem cmentarnym. Wreszcie grabarz pojawi si na cie ce. By to ogromny, ponury chop, prowadzcy za uzd konia, a waciwie maego, piknego kucyka o lnicej sierci, brzczcego nowymi podkowami o tu i wdzie napotkane kamienie. Dowiedziawszy si, z czym przyjechaem, grabarz spochmurnia jeszcze bardziej, rzuci na mnie ze spojrzenie i owiadczy, e o niczym takim nie wie. Potem odwrci si do mnie plecami i znikn za bram cmentarn. Wobec tego udaem si do Miejskiej Rady Narodowej. Przed budynkiem sta, przywizany do supka, malutki konik. Zostaem przyjty przez przewodniczcego. Powiedziaem, o co chodzi. W odpowiedzi zacz si wykrtnie tumaczy nawaem innych spraw, a kiedy nie ustpowaem, zaczerpn z innej beczki: Nie wiem, czy wam wiadomo, e i tak mielimy uchwa Miejskiej Rady, na miejscu waszego dziadka pochowa specjalnie sprowadzone zwoki nieznanego onierza. I popatrzy mi badawczo w oczy. Wzburzony opuciem Miejsk Rad i pobiegem wprost do Rady Powiatowej. Przewodniczcy by energicznym, modym czowiekiem o jasnym spojrzeniu. Kiedy opowiedziaem mu o przebiegu poprzedniej wizyty, sam si oburzy: Tak. Wiele jest jeszcze niedocigni w ni szych instancjach. Tak. Wasz dziadek? Tak, co nieco syszelimy o tej sprawie. Tak, postaramy si j wyjani. Ale... ...Ale? Ale to musi potrwa, tak potrwa... W tej chwili spoza drzwi, prowadzcych z gabinetu do nastpnego pomieszczenia, rozlego si donone, dziarskie r enie r enie, jakie wydaje tylko may konik p o n y , zwany powszechnie kucykiem. Oczy przewodniczcego zataczyy niespokojnie. Serce cisn mi lodowaty chd przeczucia. Odwrciem si i wybiegem. Grabarz z kucykiem, kucyk przed Miejsk Rad, to r enie w Powiatowej Radzie. Te kucyki zaczy mi si kojarzy z oporem, na jaki napotykaem wszdzie, gdzie chciaem wyjani spraw prochw mojego dziadka rotmistrza. Musia istnie jaki zwizek midzy amaniem praworzdnoci a ras tych maych koni. Szedem ze spuszczon gow w stron Komitetu Frontu. Ale doszedszy na miejsce, stanem jak wryty. Przed bram staa bryczka zaprz ona w dwa pikne, rasowe kucyki. Odwrciem si i powoli ruszyem z powrotem. Przesadziwszy mur, znalazem na grzdkach prezesa Samopomocy Chopskiej wyrane lady maych kopytek. Prezes Zwizku Bojownikw i kierownik Delikatesw te od jakiego czasu mieli kucyki. Ale co z t