roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na...

16
roDZ ii a 2 TYG O D N IK K A TO LIC K I NR 16 (817) 18 KWIETNIA 1976 R. Wesołych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego wszystkim miłym Czytelniczkom i Czytelnikom życzy Redakcja Leopold Staff Alleluja ~ Zmartwychwstały Alleluja! Zmartwychwstały Idzie do nas Chrystus sam. On zwyciężył grzechu skały, By zapewnić niebo nam! Żyje Pan nasz i Zbawiciel! Wszędzie słychać błogą wieść Zmartwychwstał nasz Odkupiciel: Alleluja Mu i cześć! Alleluja zawołajmy, Bo Pan Jezus żyje w nas, Z serc dziecinnych pokłon dajmy: Zmartwychwstał po wszystek czas. Cześć i chwała Jezusowi! Niechaj z serca płynie wszerz. Wierność, miłość Chrystusowi, Ludu Boży, wszędzie szerz! Na okładce: Zmartwychwstanie — obraz El Greco (1598 r.)

Transcript of roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na...

Page 1: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

■ ■

roDZiia 2 Z Ł

T Y G O D N I K K A T O L I C K I

N R 16 (817) 18 K W IE T N IA 1 9 7 6 R.

Wesołych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego wszystkim miłymCzytelniczkom i Czytelnikom

życzy Redakcja

Leopold Sta ff

A lle lu ja ~ Z m artw ychw stały

Alleluja! Zmartwychwstały Idzie do nas Chrystus sam.On zwyciężył grzechu skały,By zapewnić niebo nam!

Żyje Pan nasz i Zbawiciel! Wszędzie słychać błogą wieść — Zmartwychwstał nasz Odkupiciel: Alleluja Mu i cześć!

Alleluja zawołajmy,Bo Pan Jezus żyje w nas,Z serc dziecinnych pokłon dajmy: Zmartwychwstał po wszystek czas.

Cześć i chwała Jezusowi!Niechaj z serca płynie wszerz. Wierność, miłość Chrystusowi, Ludu Boży, wszędzie szerz!

N a o k ła d ce : Z m a rtw y ch w sta n ie — obraz El G reco (1598 r.)

Page 2: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

W tym tygodniu:• 18.IV. — Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego# 19.IV. — Poniedziałek wielkanocny • 23.IV. — piątek — św. Wojciecha, Biskupa i męczennika (f997)

LEK C JA z listu Św. Pawła Apostoła (1 Kor. 5, 7—8). Jeżeli razem z Chrystusem (przez chrzest) powstaliście z m artw ych, szukajcie te ­go, co w górze jest, gdzie Chrystus zasiada po praw icy Bożej. O to, co w górze jest, zabiegajcie, nie o to, co jest na ziem i. Jesteście bo­w iem um arłym i (dla grzechu i świata), a życie wasze u kry te jest z Chrystusem w Bogu. Gdy jednak Chrystus, życie wasze, ukaże się, w tenczas i w y ukażecie się z N im w chwale.

E W A N G E LIA według Św. M arka (16, 1—7). W ow ym czasie, M a­ria Magdalena i Maria Jakubowa, i Salome nakupiły wonności, aby

pójść i namaścić Jezusa. I w czesnym rankiem dnia pierwszego po szabacie przychodzą do grobu ju ż po wschodzie słońca. A m ów iły m iędzy sobą: K to nam odwali kam ień od wejścia do grobu? Spoj­rzaw szy jednak zobaczyły, że kam ień jest odwalony; a był on bar­dzo w ielki. A wszedłszy do grobu zobaczyły młodzieńca po praw ej stronie, odzianego w szatę białą i zdum iały się. A on im m ówi: Nie lękajcie się. Szukacie Jezusa Nazareńskiego, ukrzyżowanego? Powstał z m artw ych, nie m a Go tu; oto miejsce, gdzie Go złożono. A le idźcie, powiedzcie uczniom Jego i P iotrowi: Idzie przed w am i do Galilei; tam Go zobaczycie, ja k w am powiedział.

będzie się na odwagę iść z nimi do grobu Jezusa? W każdym w y­padku nie spodziewały się sensa­cji, jaka na nich czekała.

Olbrzymi kamień leżał odwa­lony, a wejście do groty grobo­wej odsłonięte. Weszły do gro­bowca. Po prawej stronie m iej­sca, gdzie przedtem leżało ciało, zauważyły młodzieńca w bieli. Zdumiały się. Święty Marek ewangelista relacjonuje monolog anioła: „Nie lękajcie się, Jezusa szukacie Nazareńskiego, ukrzyżo­wanego? Wstał, nie ma Go tu, oto miejsce, gdzie Go położono. Ale idźcie i powiedzcie uczniom Jego i Piotrowi, że was uprzedza do Galilei, tam Go zobaczycie, jak wam powiedział!”

Czy niewiasty uwierzyły anio­łowi? Wątpię! Ewangelista kon­tynuując opowiadanie stwierdza: „One wyszły i uciekły od grobu, ogarnęło je bowiem zdumienie i przestrach. Nikomu też nic nie mówiły, bo się bały”.

Jezus wstał! Jakiż ładunek w e­sela niosło dla zbolałych serc to zawołanie. Ile w jednej chwili mogło zmienić w duszach tych, którzy weń uwierzyli! Niewiasty zdumiały się, a potem uciekły. Iluż ludzi czyni podobnie! Wcze­snym rankiem spieszymy wzorem niewiast Jerozolimskich do grobu Jezusa na rezurekcję, słuchamy z namaszczeniem słów Dobrej Nowiny o tym, że Pan Jezus — „Zwycięzca śmierci piekła i sza­tana wychodzi z grobu dnia trze­ciego z rana”, ale równocześ­nie — przyznajmy się — jak nam trudno uwierzyć, że tak było naprawdę.

Śmierć do dnia dzisiejszego sprawuje na ziemi władzę ab­solutną, dokumentowaną tysiąca­mi i milionami mogił, ale nie jest to władztwo wieczne. Jedna z mogił już została otwarta: mo­giła Jezusa. Jezus żyje i nas cze­ka życie wieczne. „Kto wierzy we mnie, chociażby umarł, żyć bę­dzie” — zapewnia Chrystus. To On własną ręką odwali kiedyś kamień zamykający nasz grób i wzbudzi nas do nowego życia.

KS. ALEKSANDER BIELEC

Kto nam odwali kamień?Wrogowie Zbawiciela dopięli

swego. Znienawidzony Nazarej­czyk zawisł na krzyżu na kilka godzin przed Paschą — dniem świętym żydowskim. Obeszło się bez rozruchów i zamieszek. Tłum zniechęcony lub przekupiony nie stanął w obronie Proroka, na którego cześć wykrzykiwał nie­dawno entuzjastycznie hosanna. Porażona strachem, grozą w y­padków i obawą o własne życie garstka zwolenników ukrzyżowa­nego Jezusa rozpierzchła się po m ieście lub zamknąwszy się w Wieczerniku truchlała na każdy mocniejszy odgłos kroków w przekonaniu, że straż arcykapłań- ska idzie aresztować ich — ucz­niów Chrystusa. W tej sytuacji na szczególną pochwałę zasłuży­ły niewiasty, Józef z Arymatei i Nikodem, którzy pochowali ciało zabitego.

Wrogowie nie odetchnęli je­szcze. Ich mózgi pracują z pre­cyzją dzisiejszych komputerów: On powiedział, że po trzech dniach wstanie; mógłby ktoś przenieść ciało w inne miejsce i rozgłosić plotkę, że Jezus ożył, musimy zapobiec wszelkim nie­spodziankom! — tłumaczą Piła­towi. Opieczętowali grób, posta­wili straże, ale z soboty na nie­dzielę nie spali spokojnie, prze­czuwali, że Jezusa stać na speł­nienie przepowiedni, a może nie­którzy z nich zaczęli wierzyć?

Pewne jest, że Maria Magda­lena, Maria Jakubowa i Salome, chociaż tak bardzo kochały sw e­go Nauczyciela i rozpaczały nad Jego cierpieniem, nie wierzyły w powrót Zmarłego do życia. Za­pytane, co sądzą o Chrystusie, powtarzały zapewne za Martą: Wierzymy, że zmartwychwstanie w dzień ostateczny. Na razie nie myślą o tym. Ocierając raz po raz łzy z oczu, rozważają jakby uzupełnić braki w obrzędach po­grzebowych. Nie mogły przy­gotować ciała Mistrza na wieczny

odpoczynek. Nie starczyło czasu w piątek. Nakupiły wonnych o- lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie mieścił się grób Jezusa. Do­piero w drodze pomyślały o ka­

mieniu, o innych przeszkodach nie wiedziały. Kto nam odwali kamień? — mówiły między sobą. Nie wróciły jednak po mężczyzn, by im pomogli, może postanowiły spróbować własnych sił, a mo­że wątpiły, czy ktokolwiek zdo-

2i

Page 3: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

Pusty grób — fundament wiary

C h rystu s ł d w ie M arie — obraz W iliam a H olm an a

„A Jezus znowu zawołał donośnym głosem i oddał ducha” (Mt. 27,50). Jezus u- m arł. Co do tego fak tu nie można mieć już żadnych w ąt­pliwości. Jego ciało zdjęto z krzyża i pochowano zgodnie ze zwyczajem żydowskim w grobie, k tó ry był w łasnością Józefa z A rym atei. Cerem o­nie pogrzebowe zakończyły się przed nastan iem zmroku. G rób zam knięto w ielkim k a ­mieniem. A rcykapłani — jak zwykle ostrożni — „zabezpie­czyli grób, pieczętując k a ­mień i zaciągając s traż” (Mt. 27, 66).

Dla wszystkich Żydów roz­począł się uroczysty dzień Paschy. Dla uczniów Jezusa nasta ły ciężkie chwile nie­pewności, żalu i trwogi. T rudno im było pogodzić się z myślą, że ten sam Jezus, k tó ry czynił w ielkie znaki i cuda, w którym oni pokładali tyle nadziei, z k tórym zw ią­zali swe życie, te raz po pros­tu p rzesta ł istnieć. Umarł. Mało! Zginął śm iercią ludzi z m arginesu społecznego, zgi­nął jak pospolity zbrodniarz, zginął na krzyżu!

A co będzie te raz z nimi? Oni byli przecież gorliwymi zwolennikam i Jezusa i Jego doktryny. Są przekonani, że czeka ich tak i sam los jaki spotkał Jezusa. P rzed arcy­kapłanam i i ich szpiclami trudno się ukryć. Siedzą więc zam knięci w domu jednego z przyjaciół. Teraz zastanaw ia­ją się już n ie ty le nad losem Jezusa ile nad własnym.

Tymczasem cała Jerozolim a cieszyła się. Radośnie i jak zwykle szumnie obchodzono św ięta Paschy. W św iątyni jerozolim skiej arcykapłani celebrowali uroczyste nabo­żeństwa. A Apostołowie? Oni drżeli ze strachu i n iepew ­ności. P rzegrali. Już nie p a ­m iętali o tym , co mówił im Jezus. Zresztą jak ie to m ia­ło w tej chw ili znaczenie? A przecież mówił w yraźnie: „Oto idziem y do Jerozolimy, a Syn Człowieczy będzie w y­dany arcykapłanom oraz u- czonym w Piśmie i skażą Go na śmierć. I wydadzą Go po­ganom na pośmiewisko i na ubiczowanie i na ukrzyżowa­nie, a dnia trzeciego zostanie wzbudzony z martwych” (Mt. 20,18—19). Ale czy moż­na w chwilach katastro fy p a ­m iętać o słowach kiedyś w y­powiedzianych? Czy w chwili takiej katastro fy jak ą prze­żyw ają można mieć jakąś n a ­dzieję? Dla nich nadzieja przestała istnieć, skończyła się w raz z przyw aleniem k a ­m ienia. Pozostało im jedynie wspom nienie chwil razem przeżytych ze swym M is­trzem i ta straszliw a wizja Umęczonego na Krzyżu. P rzykry , żałosny widok.

M inął jednak dzień Paschy. N astał brzask niedzielnego

poranka. K ilka niewiast, a w śród nich M aria M agdalena, Joanna i Salome, udały się do grobu z wonnościami. Mo­że chciały nam aścić ciało J e ­zusa? A może chciały tylko złożyć wonności u Jego stóp, jako w yraz wdzięczności, m i­łości i pam ięci? Szły nie b a ­cząc na niebezpieczeństwo. K ierow ały się w przeciw ień­stw ie do Apostołów nie tyle rozum em co sercem. M iały tylko jedno zm artw ienie. „Któż nam odwali kam ień od drzwi grobu” (Mk. 16,3). Ale gdy przyszły na miejsce zau­ważyły, że „kam ień od g ro­bowca został odsunięty” (Łk. 24,2). G rób był pusty. Pusty!!! Nie było w nim ciała Jezu­sa. Nie ma też straży przy grobie. Są zdum ione i oszo­łomione. Co to wszystko ma znaczyć! Jedna z nich — M a­r ia M agdalena — biegnie co tchu zanieść tę wiadom ość A- postołom. „Pobiegła więc i przyszła do Szymona P io tra i do drugiego ucznia, k tó re ­go m iłow ał Jezus, i rzekła do nich: Wzięli P ana z grobu i nie wiemy, gdzie go położyli” (J. 20,2). Apostołowie są jesz­cze bardziej zdezorientow anii, jak zaznacza św. Łukasz, „słowa te w ydały im się czczą gadaniną i nie dali im w iary” (Łk. 24,11). Postanow ili jednak całą spraw ę zbadać na miejscu. Tu przekonali się, że M aria M agdalena m ó­wiła praw dę. Grób je s t rze­

czywiście pusty. Całun, w k tóry zaw inięty był Jezus i chusta, k tó ra założona była na Jego twarz, leżały odłożo­ne na bok. A le Jego ciała nie ma. Dlaczego grób jest pusty? Te niewiasty, k tó re pozostały przy grobie mówią jeszcze dziwniejsze rzeczy. O św iad­czają, iż w idziały dwóch a- niołów, którzy oznajm ili im: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród um arłych? Nie ma Go tu, ale w sta ł z m artw ych. W spomnijcie, jak mówił wam, będąc jeszcze w G ali­lei, że Syn Człowieczy musi być w ydany w ręce grzesz­ników i m usi być ukrzyżow a­ny, a dnia trzeciego pow sta­nie” (Łk. 24,5—7).

Rzeczywiście Jezus mówił o tym. Teraz sobie przypom nie­li. M ówił też, że „jeśli z iar­no pszenicy w padłszy w zie­mię n ie obumrze, pozostanie tylko samo, ale jeżeli obum ­rze, przynosi obfity plon” (J. 12, 24). Czyżby więc...

W zdruzgotanych sercach zaczyna płonąć m aleńka is­k ierka nadziei. Może rzeczy­wiście spełniły się Pism a i to wszystko, co On im mówił? P io tr i Jan w raca ją zm iesza­ni, stropieni, „dziwiąc się te ­mu, co się stało” (Łk. 24,12), ale i z jakąś nadzieją w se r­cu. Czekają te raz na dalsze fak ty i w ydarzenia. Bo jeżeli Jezus żyje, to da im znać o sobie.

Tymczasem przy pustym

grobie pozostała ty lko M aria M agdalena. Dla niej pusty grób, to jeszcze w iększa u- dręka i rozpacz. Tak bardzo przecież kochała Jezusa. Chciała jeszcze raz spojrzeć na Jego ciało. Gdzie ono te ­raz jest? K to je zabrał? Nie docierają do niej rozmowy P io tra i Jana. N aw et n ie zau­ważyła, że wszyscy już odesz­li. Pozostała sama, pogrążona w bólu i łzach. Dla n ie j je d ­no jest teraz najw ażniejsze. Je j Pana i M istrza nie ma. Wtem, w m iejscu, gdzie leża­ło ciało Jezusa zauważyła dwóch aniołów”. A ci rzekli do niej: Niewiasto! Czemupłaczesz? Rzecze im : Wzięli P an a mego, a nie wiem, gdzie go położyli” (J. 19,13). P o ­przez łzy zauważyła, że do grobu zbliża się jakiś n iezna­jom y człowiek. „Niewiasto! Czemu płaczesz? Kogo szu­kasz? — zapytał. Sądziła, że to miejscowy ogrodnik. On na pewno wie, gdzie przenie­siono ciało Jezusa. „Panie, jeśli ty Go wziąłeś, powiedz mi, gdzie go położyłeś, a ja go wezm ę” (J. 19,14—15). Lecz on powiedział ty lko jedno słowo: „M ario!” Ten głosznała dobrze, rozpoznałaby go wśród tysiąca innych głosów. To był Jego głos. To był On! Teraz dopiero spostrzegła r a ­ny na Jego rękach. Chce Go objąć, rzucić Mu się z radoś­ci już nie do stóp, ale na J e ­go szyję i ram iona. Szepce: „R abbuni” — to znaczy N au­czycielu” (J. 19,16). R abbuni— Ty żyjesz!? Tyś pow stał z m artwych!? D latego grób jest pusty. Teraz w szystko rozu­mie. Ale co będzie dalej? „Ty nie dotykaj mnie, bo jeszcze nie w stąpiłem do Ojca. Idź do braci moich i powiedz im: W stępuję do Ojca mego i O j­ca waszego, do Boga mego i Boga waszego” (J. 19,17).

Jezus zm artw ychw stał! Przeszedł przez czarny tunel piątkow ej śm ierci, aby zjawić się w pełnym św ietle n ie­dzielnego, w ielkanocnego po ­ranka, aby rozpocząć nowy e- tap swego życia chw alebne­go, aby na zawsze pozostać znakiem w iary i treścią ży­cia dla tych, którzy w Niego i w Jego zm artw ychw stanie uwierzą.

F ak t pustego grobu sta ł się fundam entem w iary chrześ­cijan. Bez pustego grobu nie byłoby chrześcijaństw a. Bez pustego grobu fak t śm ierci Jezusa na krzyżu nie m iałby żadnego znaczenia. P raw da krzyża w pełni zajaśniała do­piero w św ietle p raw dy pus­tego grobu. D latego być chrześcijaninem oznacza w ie­rzyć w praw dę pustego gro­bu, wierzyć w zm artw ych­w stanie Panie. Bez te j w ia­ry, darem ne jest wszelkie nauczanie i przepowiadanie.

KS. TOMASZ WOJTOWICZ

Page 4: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

Młodzież z Łęk Dukielskich rzuca hasło: „Poznajmy się!”

Kolo Młodzieży Polskokatolickiej im. B iskupa Franciszka H odura w Łękach D ukielskich zw raca się za pośrednictw em tygodnika „Rodzina” do młodzieży polskokatolickiej w k ra ju i młodzieży polonijnej z serdecznym apelem: „Poznajm y się!” P ragniem y naw iązać kon tak t z młodzieżą naszych parafii w Polsce i parafii Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego działającego w śród Polonii zagranicznej, ażeby w zajem nie w y­m ieniać sw oje poglądy, dzielić się dobrym i doświadczeniami i w ten sposób lepiej służyć Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie. Wszelką korespondencję k ieru jcie do nas pod adresem :

Koło Młodzieży Polskokatolickiej im. Biskupa Franciszka Hodura 38-456 Łęki Dukielskie 107

* **

P arafia Polskokatolicka pw. Dobrego P asterza w Łękach Dukielskich w ubiegłym roku przeżyw ała swój w ielki dzień — jubileusz 50-lecia. Dla uczczenia te j w spaniałej rocznicy pod­jęto wiele zobowiązań, w ykonano szereg prac w czynach spo­łecznych. W pracach tych często przodowała młodzież naszej

parafii, k tóra je s t młodzieżą ofiarną i pracow itą, oddaną Kościołowi i Ojczyźnie.

K anony 164 i 165 Podstaw owego P raw a Kościoła Polsko- katolickiego mówią o istn ien iu przy poszczególnych parafiach organizacji o charak terze kościelnym. W p ara fii w Łękach Dukielskich jedną z nich jest „Koło Młodzieży Polskokatolickiej im. B iskupa Franciszka H odura”. Liczy ono 25 członków. Z ain­teresow ania młodzieży zrzeszonej w Kole są szerokie, po p ro ­stu in te resu je się ona wszystkim tym, co zajm uje dzisiejszą młodzież. Młodzi para fian ie grom adzą się na w spólne zebrania, dyskutują, śpiew ają, upraw ia ją sport i organizują inne roz­ryw ki. W ielu z nich to członkowie Parafialnego T ea tru A m a­torskiego, m ającego już na swym koncie k ilka sukcesów scenicznych.

Koło Młodzieży m a swój w łasny hymn, k tó ry po raz pierwszy został odśpiewany z okazji złotego jubileuszu parafii. Słowa hym nu oparte są na m otywach pieśni ułożonej przez Biskupa Hodura, a śpiewa się n a melodię „Roty" M arii Konopnickiej.

Ks. m gr Eugeniusz Elerowski O piekun Koła Młodzieży Polskokatolickiej

w Łękach D ukielskich

Z życia naszych parafii

Dzwoniq dzwony w Bażanówce

F ragm en t u ro c zy sto śc i B o żeg o C iała w B a ża n ó w ce

Między Krosnem i Sano­kiem, w odległości 17 kilo­m etrów na południowy za­chód od Sanoka, w śród lesis­tych pagórków leży wieś Ba- żanówka, zam ieszkała przez około 200 rodzin. W 1922 roku została tu zorganizow ana p a­ra fia polskokatolicka, k tóra pom yślnie rozw ija się od sa ­mego początku. Entuzjazm wyznawców now ej para fii przejaw ił się przede w szyst­kim w zbudow aniu własnego obiektu sakralnego. Kościół

jest w praw dzie drew niany, ale obszerny i okazały, z w y­soką wieżą, z k tórej rozlega się głos dwóch dzwonów, w zyw ających w iernych do m odlitwy.

W 1972 roku obchodziliśmy uroczyście 50-lecie para fii pod wezwaniem N ajśw iętsze­go Serca Jezusowego w B a­żanówce. Pracow ało tu przez 50 la t w ielu duszpasterzy. Od m arca 1971 roku proboszczem parafii w Bażanówce jest n i­żej podpisany. W ostatn im

pięcioleciu przy pomocy b a r ­dzo ak tyw nej Rady P ara fia l­nej i ogółu w iernych, jak rów nież dzięki serdecznej i troskliw ej opiece W ielebnego A dm inistra tora Diecezji K ra ­kow skiej ks. B enedykta Sę­ka, w ykonano bardzo dużo pracy. Przew odniczącym R a­dy P arafia lnej jest obecnie Józef Żuchowski, rolnik; se ­k reta rzem — S tan isław W ar­choł; skarbnikam i — Boles­ław Żebracki i Eugeniusz Wójcik. A ktyw ni członkowie Rady to: Józef Bury, zasłu­żony dla Kościoła działacz, Tadeusz Pańko, W ładysław Warchoł, Jan Żuchowski i w ielu innych, k tórych nie sposób wym ienić w krótkim artykule. A ktyw na R ada P a ­rafialna spowodowała, że w m inionym pięcioleciu w ym a­lowano kościół od zew nątrz i w ew nątrz; odrestaurow ano plebanię, w ybudow ano skrom ­ny budynek gospodarczy i doprowadzono gaz do zabudow ań plebanii i koś­cioła.

W szystkie te p race w yko­nano w miłej i zgodnej a t­mosferze, panującej w śród o- gółu parafian . Obecnie p a ra ­fia w Bażanówce, zachęcona dotychczasowymi sukcesam i, podejm uje dalsze am bitne plany zagospodarow ania o-

K ośció l p a ra fia ln y w B a ża n ó w ce k. S an ok a

biek tu i w ykonania w ielu in ­nych ważnych prac. Liczymy, że przy pomocy Bożej i dal­szej zgodnej w spółpracy wiernych, ta k silnie przyw ią­zanych do swojej parafii, po­konam y trudności. P ragnę tą drogą złożyć gorące podzię­kow anie Radzie P arafia lnej oraz w szystkim parafianom , życząc błogosław ieństw a Bo­żego w dalszej am bitnej p ra ­cy dla dobra para fii i O j­czyzny.

KS. JAN JELEŃ

4

Page 5: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

Leopold Staff

Zmartwychwstań

we mnie!

Zmartwychwstań, Jezu, w sercu moim,

Skrusz kamień grzechu, co w nim tkwi.

Zamiast grobowych czarnych cieni,

Niech światło życia we mnie lśni.

Niech przy mym sercu wciąż nie czuwa

Szatańska, silna, wroga straż,

Lecz przed Twą mocą pierzchnie, Panie,

I u Twych stóp padnie na twarz.

Odrodzi się wnet dusza moja

Do nowych czynów, nowych cnót

I bliźni mój zrozumieć zdoła,

Że zmartwychwstaniu stał się cud.

MAŁA ENCYKLOPEDIA TEOLOGICZNA (31)

Ainslie Peter — (ur. 1867 w D unnsville, zm. 1934 w B alti­more) — am erykański działacz ekum eniczny, zabiegający o zjednoczenie chrześcijan i Kościołów chrześcijańskich przy Wieczerzy P ańskiej i żarliw y głosiciel pokoju.Aja S ofia -► Hagia SophiaAjwazowski G abriel — (ur. 1812 w Teodozji, zm. 1880 r. w Teodozji, zm. 1880 r. w Tyflisie, Gruzja) — orm iański uczo­ny, h isto ryk i teolog, zrazu rzym skokatolicki, w 1854 r. został p rzy ję ty przez Kościół orm iańsko-narodow y w A r­menii. A utor w ielu prac. m.in. nap isał Zycie Jezusa (1854) oraz rozpraw y o Mszy św. i przeciw nieomylności papieża.

Akacjanie — grupa arian, k tórej przewodził A kacjusz z Ce­zarei (IV w.). Głównym ich poglądem było tw ierdzenie, że Jezus nie jest jako Syn Boży w spółistotny czyli rów ny Bo­gu Ojcu, uczyli natom iast, iż jest jedynie do Ojca podobny i to w zakresie tylko woli, a nie sam ej istoty bóstwa. P o­dobny pogląd głosili -*• anomejczycy.

Akademia — nazw a ta wywodzi się ze starożytności, po­chodzi m ianowicie od im ienia mitycznego -*■ herosa a teń ­skiego, Akadem osa, którego czczono w gaju położonym w pobliżu A ten, a w k tórym to gaju P laton, filozof grecki, założył sw oją szkołę, gdzie grom adził swoich uczniów i ów­czesnych uczonych, w ykładając im swoje poglądy filozo­ficzne i teologiczne i w zajem nie na tem aty te w spólne p ro ­wadzili dyskusje. To zgrom adzenie uczniów P latona i uczo­nych od miejsca, w którym ono odbywało się, poświęcone­go Akademosowi, poczęto nazywać A k a d e m i ą , a jej u- czestników a k a d e m i k a m i . A kadem ia P latońska, zm ie­niając profil ideowy, p rze trw a ła 900 lat. Obecnie, zapoży­czając nazwę od zinstytucjonalizow anej przez P latona nau ­ki, A kadem ie są tow arzystw am i uczonych: badaczy, teo re­tyków i p rak tyków — zawodowców oraz artystów , organi­zowanymi w celu inspirow ania i popierania rozw oju nauk, zawodów i sztuk, jako też w celu rozw ijania naukow ej działalności badaw czej i odkrywczej w zakresie tych dzie­

dzin i odpowiedniego ich ukierunkow yw ania dla potrzeb gospodarki narodow ej, dla debra człowieka i ludzkości. W większości tych A kadem ii w przeszłości i współcześnie nie tylko istniały i istn ieją W ydziały Teologiczne, a le istniały i istn ieją rów nież odrębne A kadem ie Teologiczne i d la te­go to hasło znalazło się w MET.

Pierw sze tego typu A kadem ie po w iekach przerw y (Aka­demię P la tońską zam knął w 529 r. specjalnym edyktem cesarz Justyn ian , a w ogóle m iało ich być dotąd podobno ponad 500, n iek tóre istn iały bardzo krótko) — zostały zor­ganizowane w XV i XVI w . w Neapolu, Florencji, Rzymie, W enecji (tu trzeba podkreślić, że -*■ U niw ersytety , k tóre po­częły pow staw ać w X II/X III w. m iały w ogólności inny ch a rak te r i cel, i ty lko w niewielkim procencie realizow a­ły n iektóre zadania A kadem ii np. głównie w zakresie dy­daktyki i rozw oju nauk, m niej w zakresie popierania roz­w oju nauk, prow adzenia kolektyw nych badań, m ecenatu nad uczonymi i artystam i, itp.) A kadem ią jednak w zna­czeniu bardzo zbliżonym do współczesnych A kadem ii np. do naszej, stojącej na bardzo wysokim poziomie,-^ Polskiej A kadem ii Nauk, była dopiero Academ ie francaise (czyt. A kadem i fransez) — A kadem ia F rancuska, założona w 1635 r. Potem pow stały podobne A kadem ie w Niemczech, w Czechosłowacji (w Pradze), w Jugosław ii (w Zagrzebiu), a przede w szystkim w A nglii Royal Society (1663). W Pol­sce w 1800 r. pow stało Tow arzystwo Przyjaciół N auk, a w 1873 r. pow stała Polska A kadem ia U m iejętności z siedzibą w K rakow ie. W 1901 r. pow stała B ritish Academy. I in. Nazwę A kadem ii p rzyjęły też w przeszłości i współcześnie niektóre wyższe uczelnie, k tórych obok pielęgnowania b a ­dań naukow ych indyw idualnych i zbiorowych (w in sty tuc­jach) głównym celem było i jest kształcenie studentów na dobrych fachowców poszczególnych dyscyplin i dziedzin pracy, nauki i sztuki. W naszej polskiej przeszłości nale­ży w skazać na następujące Akadem ie: A kadem ię K rakow ­ską, założoną przez K azim ierza W ielkiego w 1364 r. a od­powiednio przekształconą i odrodzoną w 1400 r. z wydzia-

Page 6: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

Człowiek stworzony do życia wiecznego

Patrząc na św iat widzimy w nim porządek i celowość. Róż­ne tw ory n a tu ry żywej i m a rt­wej uzupełn ia ją się wzajem nie. Są sobie potrzebne. Podobnie jak zegar stanąłby natychm iast, gdyby przestaw iono w nim lub w yjęto jedno kółeczko, ta k po­rządek św iata zostałby zakłóco­

ny, gdyby zabrakło w nim h a r ­monii. W szystko na świecie jest dokładnie obmyślone. Ja k w iel­ce pożyteczna jest np. zm iana pogody, zm iana dnia i nocy, zm iana pór roku, z których każ­da ma swoje zadanie. N aw et burze i pioruny oczyszczają po­w ietrze i czynią ziemię u ro ­

dzajniejszą. A co możemy po­wiedzieć, gdy spojrzym y w gó­rę, na ro je niezliczonych św ia­tów, rozmieszczonych w takim wzorowym porządku, jak kółka w zegarze? Zdajem y sobie sp ra ­wę, że bieg Księżyca naokoło Ziemi, krążenie Ziemi dokoła w łasnej osi i bieg je j dokoła Słońca — wszystko to oddziały­wa na k lim at Ziemi, daje jej ciepło i św iatło i czyni ją zdol­ną do zam ieszkania przez istoty żywe.

Gdy słyszymy piękne i miłe dla ucha tony, w iem y, że gra dobry m istrz. Podobnie z cu ­downego porządku w e wszech- świecie w nioskujem y, że u trzy ­m uje go M istrz nad w yraz m ąd­ry, najdoskonalszy — Bóg Wszechmocny.

Na pewno zdajem y sobie sp ra­wę, że spośród wszystkich stw o­rzeń człowiek jest arcydziełem mądrości Bożej, doskonalszym od innych stw orzeń dzięki is tn ie­niu w nim p ierw iastka ducho­wego. Ale i ciało człowieka z je ­go organam i jest arcydziełem . Zaiste w ielka M ądrość powołała taką istotę do bytu.

Ta isto ta — człowiek — jest mocno zw iązana z życiem. Czło­wiek kocha życie, broni się przed jego u tra tą , lęka się śmierci naw et wówczas, gdy wierzy głęboko, że po śm ierci przejdzie do życia wiecznego i nadal żyć będzie. Ten pęd do życia najbardzie j uwidacznia się

w m ałym dziecku, k tóre — choć mówić jeszcze nie po trafi — żywo się w szystkim in teresuje, wszystko je cieszy.

Życie człowieka jest darem Bożym. Pow inniśm y ten dar szanować i nigdy lekkom yślnie nie narażać się n a u tra tę życia. A już w żadnym w ypadku nie mamy praw a samowolnie gasić swego życia lub odbierać je bliź­niemu. C hrześcijanin odnajduje moc Bożą w każdej żywej isto­cie i dlatego w inien mieć sza­cunek dla życia.

„Jam jest zm artw ychw stanie i życie” — powiedział Jezus Chry­stus. On jest spraw cą życia Boże­go w naszych duszach, będącego pierw iastkiem przyszłego, w iecz­nego trw an ia z Bogiem. Niechaj więc życie Boże Z m artw ychw sta­łego P ana nas przeniknie, niech nas uczuli na piękno, ład i po­rządek całego w szechśw iata tak, abyśmy um ieli w nim dojrzeć dobroć i m ądrość Boga, w ;elbili Go przez pobożne życie i zjed­noczyli się kiedyś z Nim na wieki.

Ks. TEODOR ELEROWSKI

MAŁA ENCYKLOPEDIA TEOLOGICZNA (3!)

łami: filozoficznym, praw nym , medycznym i teologicznym (kontynuacją A kadem ii jest U niw ersytet Jagielloński); A ka­demię Lwowską, zorganizow aną przez Jezuitów w 1606 r. (kontynuacją był U niw ersytet Jan a Kazim ierza); Akadem ię Zam ojską, założoną w 1595 r. przez Jana Zam ojskiego w Zamościu. W spółcześnie w Polskiej Rzeczypospolitej Ludo­wej is tn ie ją i działają następujące A kadem ie; Akadem ia Górniczo-Hutnicza, A kadem ie Medyczne, A kadem ia Sztuk Plastycznych, W ojskowa A kadem ia Techniczna, Wojskowa Akadem ia Polityczna, istn ieją też i działają A kadem ie Teo­logiczne:-* C hrześcijańska A kadem ia Teologiczna w W ar­szawie i ->■ A kadem ia Teologii Katolickiej w W arszawie.

Akademia Teologii Katolickiej w W arszawie, pow stała w 1954 r., je s t wyższą państw ow ą uczelnią teologiczną rzym ­skokatolicką; je s t jakby dalszym ciągiem byłych W ydzia­łów Teologii Katolickiej U niw ersytetów W arszawskiego i K rakowskiego. A ktualn ie A kadem ia m a 3 W ydziały: teo ­logiczny (17 kated r, 19 zakładów naukowych), filozoficz­ny (7 katedr, 13 zakładów naukowych) i p raw a kanoniczne­go (8 katedr, 8 zakładów naukowych). A kadem ia liczy ok. 70 pracow ników naukow ych i ok. 900 studentów . Bibliote­ka posiada ponad 66 000 tomów. A kadem ia w ydaje poza pracam i naukow ym i swoich pracow ników — w oddzielnych publikacjach książkowych — periodyki: S tud ia Theologica V arsaviensia, S tudia Philosophiae C hristianae, P raw o K a­noniczne. Je j rek to ram i kolejno byli:-*- ks. Jan Czuj (1954— 56),->ks. W incenty K w iatkow ski (1956—65),-*- ks. Józef Iw anicki (1965—72) i rek to r obecny -> ks. Jan Stępień (1972).

Akcydens — łac. accidens = uboczny, albo przypadłość. Ten filozoficzny term in, pochodzący od A rystotelesa, może mieć w filozofii dw ojakie znaczenie: logiczne i realne albo k a ­tegoryczne. Przypadłość w sensie logicznym łączy się zaw ­sze z jakąś rzeczą lub substancją i nie decyduje o jej isto­cie, np. kolor skóry człowieka nie decyduje o istocie czło­wieczeństwa, bo w edług filozofii chrześcijańskiej człowiek

jest isto tą zm ysłow o-rozum ną i to stanow i jego istotę. Czy więc człowiek jest b iały czy czarny to nie m a żadnego wpływu na isto tę człowieka. P rzypadłość zaś w sensie rea l­nym lub kategorycznym jest bytem , k tóry nie może istnieć samodzielnie, przeciw staw ia się przeto substancji, k tóra jest w łaśnie bytem istniejącym samodzielnie. A zatem np. kolor jako przypadłość może istnieć tylko n a czy w in ­nym bycie, nie samodzielnie, np. n a ścianie lub w „kolo­rowym ” płynie. Substancją zaś jest to, co do swego istn ie­nia nie potrzebuje żadnej podstawy, żadnego podłoża. Sub­stancja jest więc podm iotem dla przypadłości. To rozróż­nienie między substancją i przypadłością m a w ielkie zna­czenie w przybliżeniu zrozum ienia istoty tajem niczej, czyli mistycznej ale praw dziw ej i realnej obecności Jezusa C hrys­tusa w N ajświętszym Sakram encie, w Eucharystii. Hostia i wino po konsekracji zachow ują przypadłości chleba i w i­na, w ięc smak, zapach, kolor, form ę itp, m im o iż istota chleba i w ina przem ieniła się w istotę Ciała i K rw i Jezusa. Cud_ więc E ucharystii polega na tym , że istotę, substancję, Najświętszego S akram entu stanow i Ciało i K rew Jezusa, a przypadłości (kolor, sm ak itd.) chleba i w ina istn ieją bez zm iany mimo zm iany ich uprzedniej substancji.Akiba — ben Josef (syn Józefa) — jeden z najsław niejszych żydowskich rabinów . Urodził się na początku naszej ery, podobno jako „poganin”, a później przyjął mczaizm. Żył i działał w Syrii. Poświęcił się żm udnym studiom n a d niepi­sanym praw em Mojżeszowym (tzw. Halacha) i przeanalizo­w aniu dawnych kom entarzy (tzw. Hagada). Usiłował zrefor­mować judaizm i oprzeć go o Talm ud w e w łasnej re ­dakcji i przy w spółpracy swego ucznia M eira, s tąd też Akibę uw aża się za pierwszego re d a k to ra -> Miszny. N ie­którzy przypisują A kibie au torstw o ksiąg kabalistycznych: Jezirach, O thiot i M echita. A kiba był też w spółpracow ni­kiem B ar Kochby i w spółorganizatorem pow stania, które wyw cłał tenże Bar Kochba. Ok. 135 r. został zabity przez Rzymian, działających z rozkazu cesarza H adriana (76— 138).

6

Page 7: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

Depesze i listy z życzeniami

z okazji uroczystości rocznicowych KościołaW dalszym ciągu z okazji 55 rocznicy zorganizowania i 30

•ocznicy legalizacji Kościoła Polskokatolickiego na ręce Bis- uipa Tadeusza R. Majewskiego, Przewodniczącego Rady Sy- lodalnej, napływają depesze i listy z życzeniami. Niżej po- iajemy teksty kilku spośród wielu nadesłanych życzeń.

AARTSBISDOMUTRECHT

UTRECHT, 9.02.1976 r.

CzcigodnyPierwszy Biskup Tadeusz R. MAJEWSKI WARSZAWA, POLSKA

Czcigodny Księże Biskupie, tZ okazji uroczystości 55 rocznicy zorganizowania i 30 rocznicy

prawnej legalizacji Kościoła Polskokatolickiego w Polsce proszę przyjąć m oje najserdeczniejsze życzenia.

Jestem przekonany, że uroczystości dziękczynienia w katedrze warszaw skiej w ypadły wspaniale i dzień ten będzie dalszym błogo­sław ieństwem dla Kościoła i Księdza Biskupa, jako aktualnego zw ierzchnika Kościoła Polskokatolickiego i naszego Brata w U rzę­dzie Pasterskim.

Zapewniając o naszych m odlitw ach w intencji Kościoła w Polsce, kreślę się z braterskim i serdecznym pozdrowieniem.

Brat w Chrystusie + Marinus K O K

ARCYBISKUP UTRECHTU

WIEDEŃ, 12 lutego 1976 r.

Jego EkscelencjaBiskup Tadeusz R. MAJEWSKIWARSZAWA, POLSKA

Ekscelencjo,

Starokatolicki Kościół A ustrii z okazji jubileuszow ych uroczystoś­ci Kościoła w Polsce przeżyw a wspólną radość. Jesteśm y radzi, że w uroczystościach w W arszawie udział w zięli nasi Bracia B iskupi ze Stanów Zjednoczonych A.P.

Z całego naszego serca życzym y, aby błogosławieństwo Boże to­warzyszyło Kościołowi w Polsce w Jego dalszej działalności.

Miło m i zawiadomić, iż zw róciłem się do duchow ieństwa i w ier­nych Kościoła w A ustrii z prośbą o m odlitw y w intencji Kościoła w Polsce i W aszej Ekscelencji.

Przy tej okazji proszę o nadesłanie nam reportażu z uroczystości Kościoła w Polsce do naszej kościelnej gazety.

Serdecznie pozdrawiam w Panu naszym Jezusie Chrystusie

+ Biskup Mikołaj HUMMEL

D onald COGGAN A rcy b isk u p C anterbury

NajprzewielebniejszyBiskup Tadeusz R. MAJEWSKIWARSZAWA, POLSKA

Z okazji pom yślnych rocznic serdeczne pozdrowienie w Panu na­szym , Jezusie Chrystusie, i gratulacje przesyła

+ DONALD ARCYBISKUP CANTERBURY

NajprzewielebniejszyPierwszy Biskup Tadeusz R. MAJEWSKI WARSZAWA — POLSKA

Ekscelencjo,Święto Sw. M ateusza Apostoła

24 lutego 1976 r.

Bogu W szechm ogącemu dziękujem y, że Kościół Polskokatolicki w Polsce obchodzi uroczystości upam iętnienia rocznicy zorganizowania i o ficjalnej legalizacji.

Radość Wasza jest i naszym udziałem. Jesteśm y z Kościołem w Polsce w duchow ej łączności. W najbliższą niedzielę cały nasz Koś­ciół złoży dziękczynienie i słać będzie m odły za naszych Braci i Siostry w Polsce i za W aszą Ekscelencję.

Przy te j okazji pragnę nadm ienić, iż jeden z naszych księży jest pol­skiego pochodzenia. Przyjechał do naszego kraju przed 40 laty. Święcenia kapłańskie o trzym ał z rąk rzym skokatolickiego biskupa, lecz od 10 lat z pożytkiem pracuje w Kościele L uzytańskim Portu­galii. Jest n im ks. dr E. L a n g e r z Avenida de Fauste de Figuci- redo, który do chw ili obecnej wspaniale posługuje się sw oim ojczys­tym językiem .

Proszę o przesyłanie m u „Rodziny”, „Posłannictwa”, kalendarza i innych W aszych publikacji, abyśm y mogli w naszej prasie kościel­nej podawać wiadomości o naszym Bratnim Kościele w Polsce.

Z miłością w Chrystusie Panu i najlepszymi życzeniami

+ Luis PEPEIRA Biskup Kościoła Luzytańskiego

A rcyb iskup Utreclitu M arinus K O K

7

Page 8: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

LIST PASTERSKI

Umiłowani Bracia Kapłani i Ludu Boży Koś­cioła Polskokatolickiego!

Łaska Wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa, i Ducha Świętego!

I znowu pozwala nam Bóg czcić rocznicę zm artw ychw stania Pana naszego Jezusa Chrys­tusa, rocznicę w ielką i pełną radości i nadziei. Wielką, bo zm artw ychw stanie Jezusa C hrystu­sa po Jego krw aw ych cierpieniach i praw dzi­wej śmierci krzyżowej stało się najw ażniej­szym, fundam entalnym dowodem prawdziwoś­ci zarówno Jego bóstwa, jak i wszystkich przez Niego głoszonych poglądów, tym samym praw ­dziwości religii chrześcijańskiej i założonego przez Jezusa Kościoła. Tak też rozum iał fakt zm artw ychw stania Jezusa Sw. Paweł, który chrześcijanom w Koryncie pisał: „Jeśli Chrys­tus nie zm artw ychw stał, darem ne jest nasze nauczanie, próżna jest także w iara nasza” (I Kor. XV, 14). I nieco dalej w tym że samym Liście z mocą stw ierdza: „A jednak Chrystus został wzbudzony z m artw ych i jest p ierw iast­kiem tych, którzy zasnęli. Skoro bowiem przy­szła przez człowieka śmierć, przez człowieka też przyszło zm artw ychw stanie. Albowiem jak w Adamie wszyscy um ierają, tak też w Chrys­tusie wszyscy ożywieni zostaną” (I Kor. XV, 20— 22 ).

Na tej podstawie święto wielkanocne jest pełne radości i nadziei. Pełne radości, bo śmierć, a umrzeć m usi każdy człowiek, nie kończy naszego życia, jest tylko właściwym stopniem, prowadzącym nas do naszego Ojca w niebie. Zm artw ychw stanie Jezusa daje wreszcie nie tylko nadzieję, ale zapewnienie, że m y kiedyś, w dniu ostatecznym, zm artw ych­wstaniem y, że nie tylko dusza nasza jest nie­śm iertelna, ale że zwłoki nasze, złożone do gro­bu, kiedyś mocą Boga zostaną przez duszę na­szą ożywione, że znowu żyć będziemy razem z Jezusem zm artw ychw stałym .

W tym wielkim święcie całego chrześcijań­stwa, w tym radosnym i teologicznie ważnym dniu składam Wam, moi Bracia i Siostry, i wszystkim ludziom dobrej woli serdeczne i najlepsze życzenia.

Jezus Chrystus po swoim zm artw ychw staniu ukazał się pobożnym niewiastom, apostołom i wielu chrześcijanom. Ukazał się apostołom, aby wzmocnić ich wiarę, ale żeby dać im równo­cześnie polecenie krzew ienia Jego nauki i za­pewnienie, iż w m isjonowaniu narodów apos­tołowie, uczniowie, później biskupi i kapłani cieszyć się będą Jego trw ałą opieką i obecnoś­cią. Sw. M ateusz tak pisze: „A Jezus (dodaj­m y tu od nas: zm artw ychw stały) przystąpiw ­szy rzekł do nich te słowa: „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi. Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc

je przestrzegać wszystkiego, com w am przyka- } zał. A oto Jam jest z wami po wszystkie dni 1 aż do skończenia św iata” (Mt. XXVIII, 18—20). i

2

Ludu Boży! cc

Kościół Polskokatolicki jest również z woli c Bożej praw dziw ym Kościołem Jezusa Chrystu­sa, Jezusa zm artwychwstałego, a ja jako Wasz biskup również jednym z praw dziw ych następ­ców apostołów. Opierając się o Słowo Boże za­w arte w Piśmie Św iętym Nowego Testam entu pragnę W am dzisiaj w tym uroczystym dniu pam iątki zm artw ychw stania naszego Pana, je­dynego, najwyższego Zwierzchnika Kościoła, przypom nieć obowiązki, jakie m am y wobec Oj­czyzny naszej i ludzkości, jako wielkiej rodzi­ny, oraz wobec naszego Świętego Polskokato­lickiego Kościoła. * *

I. Służbę człowieka wobec narodu i państwa, wobec swojej Ojczyzny i człowieka wierzące­go poprzez Kościół Bogu wspaniale ujął Jezus Chrystus w następującym stwierdzeniu: „Od­dajcie więc Cesarzowi to, co się Cesarzowi na­leży, i Bogu to, co się należy Bogu” (Mt. XXII,21).

1. Jezus Chrystus nakazuje oddać Cesarzowi to, co się jem u należy — oczywiście pod poję­ciem cesarza należy tu rozumieć w ogóle zwierzchnika czy Kierownictwo państwa, przy­wództwo narodu. Podkreślić też należy, że Je ­zus Chrystus na pierwszym miejscu mówi o obowiązkach wobec zwierzchnika państw a, a w jego osobie i poprzez niego o w ypełnianiu obo­wiązków wobec swojego państw a. Na tej pod­staw ie i my, Polacy, Bracia i Siostry, również z nakazu Jezusa, ale i równocześnie z wielkiej

Page 9: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

miłości oddajem y i oddawać będziemy zwierzchnikom naszego państw a ludowego, rozwijającego się w oparciu o zasady ustro ju sprawiedliwości społecznej, wszystko to, co się państw u należy. Czynimy to i czynić powinniś­my nie tylko w słowach, ale jak najbardziej konkretnie. Niech nasza pozytyw na postaw a wobec Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej u jaw ­nia się nie tylko w sum iennym płaceniu podat­ków, o czym mówi Pismo Sw., ale w bardzo sumiennej pracy na każdym stanowisku, na którym wypadło nam pracować; na ulepsza­niu metod pracy; na szanowaniu narzędzi p ra ­cy; na strzeżeniu i pom nażaniu własności na­rodu; na sum iennym w ykonyw aniu poleceń naszej ostatnio wolą narodu znowelizowanej Konstytucji oraz ustaw i rozporządzeń wyko­nawczych. Słowem, w ykonujm y jak najsum ien­niej wobec naszej Ojczyzny wszystkie obo­wiązki.

2. Dostojność państya , a w niej ma uzasad­nienie i miłość Ojczy: ,ny, opiera sdę również na w ielu tekstach Pisfna Św. Nowego Testa­m entu. Oto Sw. Paw ej pisze: „Każdy człowiek niechaj się poddaje'w jjadzom zwierzchnim ; bo nie m a władzy, jak ty<lko od Boga, a te, które są, przez Boga są usfinowione. Przeto kto się przeciw staw ia władcy przeciw staw ia się Bo­żemu postanow ieniu; . ci, którzy się przeciw­staw iają, sami na siebie potępienie ściągają. Rządzący bowiem nie są postrachem na tych, którzy pełnią dobre uczynki, lecz na tych, któ­rzy pełnią złe. Chcesz się nie bać władzy? Czyń dobrze, a będziesz micł od niej pochwałę; jest ona bowiem na służbie Boga, tobie ku dobre­mu. Ale jeśli czynisz źle, bój się, bo nie na próżno miecz nosi, wszak jest sługą Bożym. (...) Przeto trzeba się jej (tzn. władzy) poddawać, nie tylko z obawy przed gniewem, lecz także ze względu na sumienie (...). Oddawajcie każ­demu to, co m u się należy: kom u podatek, po­datek (...), kom u bojaźń, bojaźń, komu cześć, cześć” (Rz. XIII, 1— 7). A Św. P io tr dopowiada:

„W szystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, króla (tzn. władze, przedstawicieli w ła­dzy) czcijcie” (I P. 11,17).

Widzicie więc, Bracia i Siostry, że Pismo św. bardzo wyraźnie pisze o obowiązkach, jakie człowiek ma wobec swojej Ojczyzny oraz pod­kreśla niemniej wyraźnie i mocno konieczność poszanowania władzy, w ładzy oczywiście i pań­stwowej, i kościelnej, i rodziców wobec dzieci, bo „wszelka władza pochodzi od Boga” . Roz­ważmy przeto w naszych sercach, przeanali­zujm y w naszych um ysłach pytanie: czy ja nie mogę jeszcze bardziej miłować mojej Ojczyzny Ludowej, czy nie mogę jeszcze bardziej szano­wać przedstawicieli władzy, czy nie mogę bar­dziej kochać moich rodziców, bo oni też są władzą ustanow ioną i przez Boga, i przez na­turę, której On jest stwórcą. Na pewno może­m y zwiększyć naszą miłość do Ojczyzny, na pewno możemy pomnożyć naszą pracę, na pewno możemy bardziej dbać o porządek i czy­stość naszego otoczenia i brać udział w czy­nach społecznych.

Trzydziestolecie Polski Ludowej, a zwłaszcza ostatnie lata wytężonej i bardzo skutecznej pracy, niech przy pomocy Bożej zniewoli nas wszystkich do zw ielokrotnienia naszych sił na­turalnych i środków nadprzyrodzonych, tak by najbliższe lata dały nam wszystkim jeszcze lepsze osiągnięcia; by Polska rosła w siłę i zdo­byw ała na forum m iędzynarodowym coraz większą rangę. Pracując tak, pracujem y zara­zem dla dobra całej ludzkości i u trw alenia po­koju między narodami.

II. Jezus Chrystus nakazuje jednak, Drodzy Bracia i Siostry, oddać również Bogu to, co się Jemu należy. Każdy może mieć i ma również swój indywidualny stosunek do Boga, ale od wieków te z Bogiem kontakty ułatwia człowie­kowi wierzącemu Kościół. Czyni to, a czyni to w Polsce już od ponad 50 lat — po polsku — Kościół Polskokatolicki. I Jezus, którego zmar­twychwstanie dzisiaj uroczyście czcimy, naka­

zuje oddać Bogu to, co się Jemu należy. Czyń­my to w naszym Świętym i poprzez nasz Święty Kościół Polskokatolicki; zarówno kapłani, jak i katolicy świeccy.

1. Boga czcimy modlitwą, uczestnictwem we Mszy św., uczciwym życiem, dobrą pracą, czynną miłością bliźniego, zwłaszcza będącego w potrzebie, doskonaleniem się osobistym i przy pomocy korzystania z sakram entów świę­tych, zwłaszcza sakram entu pokuty. Do nas wszystkich, biskupów i kapłanów, katolików świeckich, do mężczyzn i kobiet, również do naszej młodzieży Jezus mówi bardzo jasno i w yraźnie: „Bądźcie w y tedy doskonali, jak Oj­ciec wasz niebiański doskonały jest” (Mt. V.48). Nie jesteśm y jeszcze doskonali. Ale Jezus Chrystus żąda, byśm y się udoskonalali. Rolę zasadniczą w tej dziedzinie doskonalenia Jezus Chrystus oddał właśnie również Kościołowi, a w nim przede wszystkim kapłanom. Dlatego jako biskup polecam wszystkim moim Kapła­nom, aby byli dla Was wszystkich wzorem tak w pracy dla naszej Ojczyzny i w Jej m iłowa­niu, jak przede wszystkim w doskonaleniu na­szego życia duchowego i prowadzenia Was do naszego Ojca, który jest w niebie. Przypom i­nam tu uchwały naszego ostatniego Synodu i polecam konsekw entną realizację ich treści.

2. Aby uprosić łaskę i jeszcze skuteczniejszą pomoc naszego Zm artwychwstałego Pana w urzeczyw istnianiu naszych obowiązków wobec naszej Ojczyzny, Polskiej Rzeczypospolitej Lu­dowej, i wobec naszego Kościoła Polskokato- lickiego, a przezeń przyczyniać się do pom na­żania i pogłębiania w iary u naszych kapłanów i u Was, Bracia i Siostry, polecam: W ielebni Księża Proboszczowie w tej właśnie intencji w drugą niedzielę po W ielkanocy, tj. w uroczys­tość Dobrego Pasterza odpraw ią uroczyste Msze św. i wygłoszą do naszego ludu Bożego Słowo Boże w oparciu o tekst Ewangelii św. Jana X, 11— 16. Was, Bracia i Siostry, proszę, abyście jak najliczniej przystąpili do Spowiedzi i Ko­m unii Świętej. Po uroczystej Mszy św. należy wspólnie odśpiewać m odlitw y za Ojczyznę (Ry­tuał, s. 224).

Umiłowani moi!

Niech głębokie przeżycie tajem nicy Zm ar­tw ychw stania Pańskiego odrodzi nas w szyst­kich wewnętrznie, silniej zjednoczy z Jezusem Chrystusem i Jego ideologią. Niech nas przy­sposobi i zapali do usilnej pracy m isyjnej w naszym Kościele, do zdobywania nowych pa­rafii, nowych w iernych, kandydatów na kapł^* nów w naszym Kościele. Nade wszystko zaś niech nam pomoże w zdobywaniu doskonałości, do jakiej wezwał nas Bóg.

Na tę zbożną pracę: ku chwale Bożej, roz­wojowi naszego Kościoła i ku dobru naszej u- miłowanej Ojczyzny — niech Wam i mnie błogosławi Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Świę­ty i niech to błogosławieństwo zostanie z nami na zawsze. Amen.

Wasz w Chrystusie Panu + Biskup Tadeusz R. MAJEWSKI

Warszawa, w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego

1976 R.P.(List Pasterski należy odczytać we wszystkich kościo­łach parafialnych w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego)

Page 10: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

Trzydzieści lał temu

(Z dziejów legalizacji wyznań w Polsce Ludowej)

Z obchodami jubileuszowym i związane są zawsze podsum ow a­nia, oceny, w spom nienia działa­czy i uczestników, biorących u- dział w życiu organizacji obcho­dzącej swój jubileusz. N a Sesji N aukow ej Rady Synodalnej Kościoła Polskokatolickiego w y­słuchaliśm y wnikliwego re fe ra ­tu, zaw ierającego analizę dzie­jów Kościoła Polskokatolickiego w Polsce Ludowej. Dla jednych, z dala obserw ujących życie Kościoła, jest to już historia, są to spraw y la t dawno minionych, dla innych, dla tych, którzy by­

K atedra Sw . D u ch a w W arszaw ie , p rzy u l. S zw o leżeró w

li aktywnym i, bezpośrednim i u- czestnikam i tego życia, je s t to dalszy ciąg przeżyć, w yw ołują­cych niekiedy wzruszenie, n ie­kiedy żal, że tego lub innego jeszcze nie zdołano zrobić.

Do takich w spom nień z tego 30-letniego okresu chciałbym do­łączyć i swoje, w ynikające z au ­topsji, bezpośredniego zetknię­cia się z fak tam i i spraw am i z życia Kościoła Polskokatolickie­go w m inionym trzydziestoleciu. Ograniczę się przede w szystkim do wyznaniowych spraw organi­zacyjno-praw nych pierwszych

la t po wyzwoleniu naszego k ra ­ju, okresu jakże obfitego w zda­rzenia rzu tu jące na losy nie ty l­ko Kościoła Polskokatolickiego, lecz i innych Kościołów i zw iąz­ków religijnych.

Z p rak ty k i m iędzywojennej wiadomo, że procesy legalizacji poszczególnych Kościołów i w y­znań były długotrw ałe, toczyły się bardzo powolnie. W tych procesach można rozróżnić dwa podstaw owe etapy:— praw ne uznanie w yznania

przez Państw o,— ustaw ow e uregulow anie sto ­

sunku P aństw a do ko n k re t­nego związku religijnego.

Jak wiadomo, w okresie m ię­dzywojennym sytuacja wyznań w Polsce była różna: działały w państw ie przepisy zaborcze, róż­ne w poszczególnych zaborach. Szereg w yznań i Kościołów dzia­łało w państw ie na podstaw ie tych przepisów, posiadając w ten sposób uznanie i osobowość p raw ną już nabytą. Już od pierw szych la t swego istnienia odrodzone Państw o rozpoczęło pracę nad uregulow aniem swego stosunku do poszczególnych związków religijnych. P raca trw ała bardzo powolnie. N aw et Kościół Rzymskokatolicki, Koś­ciół, k tórem u K onstytucja M ar­cowa z 1921 r. wyznaczyła m ie j­sce „naczelne w śród rów no­upraw nionych”, uregulow ał swe spraw y dopiero w 1925 r. w try ­bie konkordatu. Spraw a nato ­m iast ostatecznego uregulow ania stosunku P aństw a do innych wyznań, nierzym skokatolickich, była zała tw iana w tryb ie jesz­cze powolniejszym. T ak np. spraw y uregulow ania położenia praw nego Wschodniego Kościoła Staroobrzędowego, nie posiada­jącego h ierarch ii duchownej, zo­

sta ły załatw ione ostatecznie w 1928 r., Ew angelicko-A ugsbur­skiego — w 1936 r., Związków Religijnych M uzułm ańskiego i K araim skiego — również w 1936 r. oraz Polskiego A utokefa­licznego Kościoła Praw osław nego— dopiero w 1938 r. (Kościół P raw osław ny działał na podsta­wie Przepisów Tymczasowych, w ydanych w 1922 r. przez Mi­n is tra WRiOP z pominięciem norm alnego trybu ustawowego). Kościół Ew angelicko-Reform o­wany, posiadający uznanie na podstaw ie przepisów zaborczych, nie doczekał się przed w ojną u- regulow ania swej sy tuacji p raw ­nej. Pozostałe w yznania i tzw. Wolne Kościoły, zaledwie tolero­w ane na podstaw ie 111 art. K onstytucji M arcowej z 1921 r. w zględnie przepisów zaborczych, również nie doczekały się ani u- znania, ani uregulow ania swych stosunków z Państw em .

F ak ty te świadczą o specyficz­nej polityce w ładz państw owych okresu m iędzywojennego w sto­sunku do w yznań mniejszościo­wych, zrzeszających wyznawców narodowości w znacznej m ie­rze niepolskiej. Polityka ta św iadczyła o b raku zau­fan ia do tych w yznań ze strony władz. Czy była ona uza­sadniona jedynie ze względów narodowościowych? T rudno po­wiedzieć. Ale do w yznań m niej­szościowych należały równieżtakie Kościoły, jak Polskokato- licki i M ariaw icki, których w yz­nawcy w 100% byli narodowości polskiej. Należy więc przypusz­czać, że na stosunek władz sa­nacyjnych do tych Kościołów w pływ ały inne względy i oko­liczności. Praw dopodobnie w grę tu wchodziły nie tylko in teresy Państw a. Tę atm osferę, p rze ja­W nętrze k a ted ry św . M arii M agd a len y w e W rocław iu

10

Page 11: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

w iającą się wówczas w stosunku władz sanacyjnych do wyznań nierzym skokatolickich, doskonale scharakteryzow ał referen t.

Nie należy więc się dziwić, że podkreślenie w Manifeście PKW N zasad równości wobec p raw a w szystkich obyw ateli bez różnicy w yznania i narodowości wywołało w środow iskach m niej­szości w ielki entuzjazm i nadzie­je na lepsze ju tro , mimo iż k raj znajdow ał się po w ojnie w ru i­nie. Zapowiedź realizacji haseł wolnościowych przychylnie us­posabiała do nowych w ładz sze­rokie rzesze wyznawców Kościo­łów mniejszościowych, czego do­wodem były w izyty delegacji

resty tuow ano przedwojennego M inisterstw a WRiOP, lecz po­w ołano odrębny reso rt oświaty, natom iast spraw y wyznaniowe wyłączono, jako dziedzinę w o- becnych w arunkach z oświatą n ie związaną, należącą do zak re ­su adm inistracji państw owej. Zm iana ta nastąp iła w w ykona­niu ustaw y z dnia 21.V II.1944 r.o u tw orzeniu Polskiego K om ite­tu W yzwolenia Narodowego (Dz. U. n r 1, poz. 1). U tworzony w końcu 1944 r. D epartam ent V W yznaniowy przejął kom peten­cje dawnego departam en tu w y­znań w M inisterstw ie WRiOP, a mianowicie: „załatw ianie spraw w ynikających ze stosunku P ań -

w 1945 r. z dyrektora, dwóch radców i kilku pracow ników kancelaryjnych, przypadła w u- dziale w ielka p raca przygoto­wawcza, polegająca przede w szystkim na zb ieraniu odpo­w iednich m ateria łów inform a­cyjnych, statystycznych i nauko­wych, k tóre umożliwiłyby nale­żytą orientację zarówno w przedw ojennej sy tuacji w yzna­niowej i społeczno-praw nej s tru k tu ry ówczesnego życia r e ­ligijnego, jak i we współczesnym stanie faktycznym . Ale życie społeczne już praw ie od p ierw ­szych dni po w yzwoleniu zaczę­ło wym agać od w ładz in tegracji państw ow ej w zakresie bieżą­cych stosunków w yznaniowych, które, ja k wiadomo, w skutek wojny uległy znacznym prze­mianom. W zrost spraw w de­partam encie n as tąp ił z chwilą zakończenia wojny, kiedy refo r­my polityczne, gospodarcze i społeczne oraz zm iany w uk ła­dzie narodowościowym ludności P ań stw a w yłoniły szereg proble­m ów w ym agających rozw iąza­nia. N ależyte ich rozwiązanie często nastręczało państw ow ej adm inistracji wyznaniowej w ie­le trudności. Sytuacje kom pli­kowały ponadto ruchy m igra­cyjne ludności, co siłą rzeczy stw arzało nowe w arunki dla rozwoju i układu stosunków praw no-w yznaniow ych w P a ń ­stwie. Potężny i gwałtowny n u r t życia powojennego zm iótł zgni­łe tam y starego porządku. P rz e ­de w szystkim w kroczył on w dziedziny praw no-m ajątkow e Kościołów i związków w yznanio­wych, zakłócając w ielokrotnie stosunki międzywyznaniowe.

Zainicjow ana w tym czasie przez Rząd Jedności Narodowej akcja unifikacji praw a, a w tym również w dziedzinie w y­znaniowej, nałożyła na M inis­

terstw o A dm inistracji Publicz­nej i na D epartam ent W yzna­niowy obowiązek inicjatyw y u- stawodawczej i udziału w odpo­wiednich pracach legislacyjnych. P race te prow adzone były w D epartam encie W yznaniowym przez jego radców pod bezpo­średnim kierow nictw em dyrek­to ra dr J. Jurkiew icza, zdolne­go naukow ca i p raw nika, a szczególnie przy udziale doś­wiadczonego praw nika, sędziego Kazim ierza From a, w ścisłym porozum ieniu z W ydziałem Or­ganizacyjno-Praw nym M.A.P. o- raz z K om isją Praw niczą przy M inisterstw ie Sprawiedliwości. Głównym inicjatorem i w łaści­wym kierow nikiem akcji un ifi­kacyjnej w zakresie legalizacji w yznań był ówczesny M inister Sprawiedliwości, prof. dr H en­ryk Świątkow ski, w ybitny znaw ca problem atyki w yzna­niowej, szczególnie w okresie międzywojennym . Pod jego bez­pośrednim kierow nictw em doko­nano w ielkiej reform y ustaw o­daw stwa, a w tym aktów stanu cywilnego, w ykonyw anego przed w ojną przez Kościoły i związki relig ijne praw nie uznane, r e ­form y przeprow adzonej w b a r­dzo krótkim czasie — w ciągu kilku zaledw ie miesięcy 1945 r. (przepisy te j nowej ustaw y weszły w życie już z dniem 1 stycznia 1946 r.). Jego też in ic ja­tywie, doświadczeniu, a przede w szystkim gruntow nej znajo­mości p roblem atyki p raw no-w y- znaniow ej i społeczno-politycz­nej, zawdzięczają związki w y­znaniowe w łaściwe i stosunkowo szybkie uregulow anie ich sy­tuacji p raw nej w Polsce Ludo­wej.

(dokończenie w następnym nu­merze) S.K.

K o śció ł p o lsk o k a to lic k i w G d ań sk u

wyznaniowych w biurach PKWN na jesieni 1944 roku w Lublinie oraz zgłoszenia przez nie dekla­racji lojalności oraz czynnego u- działu w odbudowie ta k okrop­nie przez w ojnę i okupację zniszczonego kraju .

W ładza ludowa, biorąc pod u- wagę doniosłość problem u w y­znaniowego w życiu k ra ju oraz uznając konieczność jego nale­żytego uregulow ania, powołała już w pierw szych dniach po w y­zwoleniu odpow iednią kom órkę w składzie reso rtu adm in istracji publicznej, k tórej powierzyła całokształt spraw wyznaniowych. Zaniechano wówczas wzorów adm inistracji przedw ojennej: nie

stw a do w yznania katolickiego, innych w yznań chrześcijańskich i w yznań niechrześcijańskich”. W okresie lubelskim działalność tego departam entu , ze względu na jeszcze toczącą się w ojnę i nieznaczną wielkość obszarów wyzwolonych, była bardzo skrom na i m iała ch a rak te r r a ­czej doraźny. Na w łaściw e tory jednak weszła z chw ilą u tw orze­nia Rządu Tymczasowego (1.1. 1945—28.VI.1945), a następnie powołania Rządu Jedności N aro­dowej (28.VI.1945—5.II.1947).

D epartam entow i V, te j stosun­kowo m ałej komórce organiza­cyjnej M inisterstw a A dm inis­trac ji Publicznej, sk ładającej się K o śc ió ł w K o tło w ie

1 1

Page 12: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

Dzielimy się jajkiem szczęściem i radością...Niedziela W ielkanocna —

wróciliśmy w łaśnie z rezurekcji i zasiadam y całą rodziną przy św iątecznym stole. A na nim p a ­chną w ianki kiełbas, gotowane i wędzone szynki, w ielkie baby drożdżowe z rodzynkam i, m igda­łam i — na środku stołu koszy­czek ze święconką, a obok n a­krycia ojca talerzyk z pokrojo­nym święconym jajkiem . Dzieli­my się jajk iem , składam y sobie życzenia zdrowia, szczęścia i po­wodzenia. Jesteśm y wzruszeni, czujemy silną więź rodzinną i ważność rodzinnego domu.

Na stoliku pod oknem stoją wielkanocne, święcone palm y i piękne m alow ane ja jka . P a trzy ­my na siebie zadowoleni, że znowu możemy być razem . W naszej rodzinie tradycyjn ie wszyscy przyjeżdżam y na te św ięta do domu rodziców, m i­mo że cala nasza czw órka ro ­dzeństwa założyła już w łasne ro ­dziny. Przyjeżdżam y z żonami, mężami i dziećmi. Wesoło i gw arno je st w te dni św iątecz­ne w domu rodziców, w domu, w którym urodziliśm y się i do­rastaliśm y.

Już w dzieciństwie ogromnie lubiłam przygotow ania do tych świąt. W W ielki P ią tek rano za­czynałyśmy z babcią m alow anie jajek. Ileż było przy tym nie­spodzianek! Teraz obserw ując m oją córkę widzę w niej tę sa­m ą radość, k tóra ożywiała moje oczy przed laty, gdy spod zd ra­pywanego w osku ukazuje się biały ornam ent w zoru na b arw ­nej skorupie ja jka. A w P a l­mową Niedzielę szłyśmy z bab­cią do kościoła święcić palm y — puszyste baźki w ierzbowe przy­strojone zielonymi listeczkam i barw inku i kolorowymi w stą­żeczkami.

W W ielką Sobotę nie mogłam się doczekać chwili, gdy chleb, sól, ja jk a ugotowane na tw ardo i obrane ze skorupki, m asło u- form owane w baranka, m ała b a­beczka, krążek kiełbasy i chrzan znajdą się w wyłożonym białą

serw etką koszyczku, kiedy n a ­reszcie pójdę do kościoła wszy­stko to poświęcić. P am iętam ten rząd długi koszyczków ustaw io­nych do św ięcenia na stooniach ołtarza i wzruszenie, gdy unosi­ło się nade m ną i moim koszycz­kiem kropidło, gdy krople wody święconej padały na m oją twarz. A te raz to samo w zruszenie przeżywa moja córka — ona po­niosła koszyczek do święcenia.

Po śniadaniu, k tó re jak zw y­kle przeciągnęło się w obiad, nam ówiłam babcię, by opowie­działa m ojej córce, jak to daw ­niej w Polsce w Św ięta W iel- kiejnocy bywało. I ta k opowia­dała moja babcia:

„Za czasów jeszcze mojej p ra ­babki w Palm ow ą Niedzielę był zwyczaj łykania baziek z poś­więconych palm — m iały one u- chronić przed różnym i choroba­m i i uderzano się m łodym i ga­łązkam i wierzbowym i, co miało wypędzać złe z człowieka i przy­nosić m u szczęście. M awiano przy tym : „Któryś cierpiał za nas rany, Jezu C hryste zm iłuj się n ad nam i”. W W ielką Sobo­tę cała rodzina udaw ała się do kościoła oddać hołd Chrystusowi w grobie. W W ielki P ią tek i W ielką Sobotę jadano tylko postny żurek. Za to w Niedzielę W ielkanocną najadano się aż do przesytu, jakby za te wszystkie postne dni. W naszym domu — mówi babcia — był zwyczaj pie­czenia m ałego prosiaczka na św iąteczny obiad. Prosiaczek ten był nadziew any białą k iełbasą i jabłkam i. Upieczonego układało się na półm isku, w ry jek w sa­dzało m u się m alow ane jajko, a ogonek zaw ijało na kaw ałku chrzanu i przybierało wokół ga­łązkam i barw inku . N a stole św iątecznym koniecznie, oprócz święconki, m usiał stać baranek upieczony z m arcepana, z za ­tkn ię tą pod nóżkę w ielkanocną chorągiewką. Ja jk a kolorowe u- kładaliśm y na zieleni. Wcześniej trzeba było do dużego półm iska nasypać trochę czarnej ziemi i posiać w niej ziarna owsa. Na

Niedzielę W ielkanocną talerz pokryw ał się młodymi, zieloniut- kimi pędam i owsa, w śród k tó ­rych przepięknie w yglądały ko­lorowe jajka.

A w K rakow ie w czasie Wiel- kiejnocy słynęła zabaw a ludowa, zw ana „em aus”, n a pam iątkę a- postołów idących do Emaus. Przy dźwiękach wesołej muzyki tańczono, śpiew ano różne, naw et dość swawolne pieśni, a wśród nich i takie:

Jedzie Jezus, jedzie,W eźm ie żur i śledzie,Kiełbasę zostawi l pobłogosławi.

Dobre placki przekładane l kiełbaski nadziewane.Dałeś, Chryste, zażyć tego l doczekać święconego, hej!

A lleluja, Alleluja! C hrystus zm artw ychw staje ,

Szykujcie już brzuchy na św ię­cone ja je, hej!

Na terenie, n a k tórym organi­zowano tę zabawę, ustaw iano wiele kram ów , w których można było kupić paciorki, zabawki, fujarki, piszczałki.

A we w torek ludność K rako ­wa baw iła się na ta k zwanej „rękawce”. U rządzano ją nad Wisłą, n a K rzem ionkach, n a m o­gile legendarnego K rakusa. Bo­gatsi m ieszkańcy K rakow a ob­darow yw ali w tedy biedniejszych kiełbasą, babkam i, ja jkam i, p ie r­nikam i i różnymi sm akołykam i.

Ze śm iechem w spom ina bab ­cia Oblewane Poniedziałki. Raz gdy była na w si łowickiej całe w iadro wody wczesnym rankiem młody kuzyn w lał je j do łóżka. A na podwórzu czeladź oblew a­ła się w ielkim i ilościami wody prosto ze studni. Dziewczęta z piskiem i chichotem uciekały, chowały się gdzie popadło, a chłopcy, nieustępliw i, oblewali

je, aż w yglądały jak topielice. Chłopcy między sobą oblewając się w iadram i wody, smagali się jeszcze wierzbowym i w itkam i. W m iastach dystyngow ani p a ­nowie polewali panie wodą ko- lońską, a im więcej która była polana, tym większe m iała po­wodzenie. N iektóre panny to aż do Zielonych Św iątek nie mogły się pozbyć z ub ran ia silnego za­pachu. Choć ten zwyczaj dyn- gusa-śm igusa był bardzo pow ­szechny unikano stosowania go w stosunku do osób starszych, i dostojnych i rów nież księży. Za­bawom dyngusowym tow arzy­szył śm iech i radość, przyśpiew ­ki i żarty. Ten oblew any ponie­działek nazyw ano też Dniem Świętego Lejka, Polew anką, Ob- lewanką. Od oblania wodą moż­na było się w ykupić pięknie zdobionymi jajkam i, w ielkanoc­nym ciastem z rodzynkam i czy innym i sm akołykam i.

U lubioną też zabaw ą przy św iątecznym stole było bicie się kolorowymi jajkam i. Czyje ja j ­ko było najsilniejsze i najw ię­cej innych zbiło, ten zostaw ał jajecznym królem.

P rzed pójściem na rezurekcję trzeba było w kory tarzu ułożyć sobie gniazdko z siana na po­darunki, k tó re w czasie naszego pobytu w kościele przynosił za­jączek z łąk i lasów...”

Długo jeszcze opow iadała bab­cia, a że je j opowieści zostały dobrze zapam iętane przekona­łam się następnego dnia rano, gdy córeczka moja w lała mi pod kołdrę dw ulitrow y dzbanek wo­dy...

HELENA DYMSKA

f l ( li l i ;

12

Page 13: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

R edakcja nasza otrzym ała bardzo ciekawy lis t od m łode­go czytelnika. Oto treść listu:

Szanow na Redakcjo!Piszę do Was, gdyż jestem w w ielk iej rozterce ducho­

wej. M am 18 lat, chodzę do IV klasy liceum. Rodzice moi mają w yższe wykształcenie. Ojciec jest człow iekiem n ie­wierzącym , m atka, babka i siostra są w yznaw czyniam i Kościoła rzym skiego. Ja od półtora roku zacząłem kupować Wasze czasopismo. N iedawno sam stałem się w yznawcą Kościoła Narodowego. Próby rozm ow y z rodziną rui ten te ­m at kończyły się niepomyślnie. Babka i m atka z niechęcią odnosiły się do tego KoScioła. Zarzucano m i, że niepotrzeb­nie nabijam sobie głowę głupotam i zam iast przygotowywać się do m atury. Znając ten stosunek, starałem się ukryć fakt, że jestem wyznaw cą Kościoła Polskokatolickiego. Jednak niedawno w yszło to na jaw. Zaczęła się praw dzi­wa wojna. Babcia wołała, że w oli zabić m nie, n iż żebym był „hodurowcem”. M atka osoba religijnie dość obojętna, z niespotykanym nigdy przedtem sapałem zaczęła zabraniać m i chodzenia do Kościoła Polskokatolickiego. G dy to nie dawało żadnego rezultatu, wezw ano na pomoc ojca.

W ostatnią niedzielę rozpoczął się sąd nade mną. Cała trójka, niewiele znająca się na sprawach wiary, obrzucała Polskokatolicki Kościół stekiem obelg. W yśm iew ano się z budynku kościelnego („szopa dla bydła”), z księdza (przyp i­sywano m u takie cechy jak perfidia, obłuda, ogłupienie „smarkaczy") i z w iernych. W końcu m atka zawołała, że jak m am chodzić do „hodurowców”, to niech w ogóle nie chodzę do żadnego kościoła. Ojciec kategorycznie zabronił m i chodzić do Kościoła Polskokatolickiego, powiedział rów ­nież, że jak chcę, mogę chodzić do rzymskiego.

Dzisiaj cały dzień m atka dem onstracyjnie choruje i pow ­tarza, że ją zabiłem. N akazuje m i iść do pracy.

Nie mogę zrozum ieć ślepej nienawiści do Kościoła pol­skiego ze strony m oich rodziców, ludzi bądź^ co bądź w y ­kształconych. Nie rozum iem , dlaczego w Kościele Narodo­w ym m am być tum anionym i odryw anym od nauki, a w kościele rzym skim nie grozi m i to. Zm uszony jestem do chodzenia na rzym ską naukę religii, na rzym ską Mszę św. Dlaczego nie mogę sam w ybrać sobie Kościoła, ty lko m u ­szę być członkiem tego, w którym „urodziła m nie m atka”. Chyba już nie jestem bezm yślnym dzieckiem .

Bardzo proszę o poradę. Jestem bliski zw ątpienia w sens wiary, w istnienie Boga. Odpowiedzcie.

(Nazwisko i adres znane redakcji) JA N E K

Drogi Młodzieńcze!Problem poruszony w liście je s t niew ątpliw ie skom pli­

kowany i nie dziwimy się, że odczuwasz rozterkę ducho­wą. Oto Twoje sym patie do Kościoła Polskokatolickiego spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem całej rodziny, k tórą też kochasz. N ie wiesz teraz, co masz uczynić, jak po­stąpić, z czego zrezygnować.

Nasza rada dla Ciebie jest następująca:1. S taraj się przede w szystkim solidnie przygotować

do m atury , ażeby nie spraw ić zawodu rodzicom, którzy m o­gliby Ci słusznie zarzucić, że zajm ując się spraw am i re li­gijnym i zaniedbałeś swe podstaw owe obowiązki.

2. Powiedz rodzinie, że pełnoletni, młody człowiek nie jest w sum ieniu zobowiązany do posłuszeństw a rodzicom w następujących przypadkach: w wyborze stanu, w wyborze zawodu, w wyborze w yznania. Tak uczy teologia _ m oralna rzym skokatolicka. Jeśli nie uwierzą, niech zapy tają swego proboszcza. Można też dodatkowo przypomnieć, że K onsty­tucja PRL zapew nia swym obywatelom całkow itą wolność sum ienia i w yznania. A więc i Kościół, i P aństw o poręcza­ją Ci swobodę w yboru tej lub innej „w iary”.

N aturaln ie, rozmowę z rodziną należy prowadzić grzecz­nie, spokojnie, bez objawów zdenerw ow ania, z należytym szacunkiem i z usiłow aniem zrozum ienia je j stanow iska. Gdyby m atka (bo ojcowie są m ocniejsi) była w dalszym ciągu mocno zm artw iona Twoją „herezją” i to tak, że szko-

W zakończeniu listu piszesz: „Jestem bliski zw ątpienia w sens w iary, w istnienie Boga”. — No, nie przesadzajm y! P ierw sza m ała trudność w życiu, a już m ają się zawalić w gruzy najpiękniejsze ideały? A może w przyszłości, po skończeniu liceum, odczujesz w sobie powołanie do pracy kapłańskiej w Kościele Polskokatolickim ? Kościół po trze­buje młodych ludzi. M a -gdzie ich wysłać: do Brazylii, K a­nady, Stanów Zjednoczonych, na piękne placówki w P ol­sce. Pomyśl: może przez obecne trudności P an Jezus chce Cię wypróbować, czy nadajesz się na Jego ucznia?

dziłoby to je j zdrowiu, należałoby w tedy zerw ać na jakiś czas kon tak ty z Kościołem Polskokatolickim . Można w te ­dy powiedzieć: „Dobrze, M amusiu, nie będę chodził do te ­go Kościoła, ale wiedz, że to i tak nie zmieni moich prze­konań. Choć m am już pełne praw o do własnego zdania, jednakże dla tw ego zdrow ia gotów jestem na pew ien czas zrezygnować z k on tak tu z wyznaniem polskokatolickim, którego — nie znając — tak wszyscy nienaw idzicie”.

Nie zaszkodzi również, jeśli dyskusja trw ać będzie da­lej, zwrócić uw agę rodzinie, że Kościół Polskokatolicki ma w Polsce, Am eryce i K anadzie w spaniałe św iątynie, nie tylko skrom ne kaplice w rodzaju tej, do k tó rej uczęszczasz. Prawdziwość Kościoła nie polega zresztą na jego zew nętrz­nym wyrazie, lecz na bogactw ie wew nętrznym , na głębo­kiej w ierze w Boga jego wyznawców i na pełnieniu prze2 nich przykazania miłości, bliźniego. To zwłaszcza p rzyka­zanie, zabraniające nienawiści, obrzucania obelgami innych, jest najlepszym spraw dzianem ducha chrześcijańskiego i w artości w yznania, do którego ktoś należy.

13

Page 14: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

Uwaga! Ważne komunikaty dla CzytelnikówZM IA N A A D R E SU R E D A K C JI!

R e d a k c ja n a s z a (w ra z z c a ły m Z a k ła d e m W y d a w n ic z y m „ O d ro d z e n ie ” ) z m ie ­n i ła s w ą s ied z ib ę . W sz e lk ą k o re s p o n d e n c ję n a le ż y k ie ro w a ć p o d a d r e s e m : u l . K re d y to w a 4, 00-062 W arsz a w a . T e le fo n y r e d a k c j i : 27-89-42 i 27-03-33; a d m i­n is t r a c j i : 27-84-33.

M O Ż N A JE S Z C Z E ZA M Ó W IĆ K A L E N D A R Z K A T O L IC K I N A R O K 1976

S e rd e c z n ie p r z e p ra s z a m y ty c h C z y te ln ik ó w , k tó rz y z a m ó w ili K a le n d a rz K a ­to lic k i n a r o k 1976, le c z g o n ie o trz y m a li . P o p r o s tu n ie d la w s z y s tk ic h s t a r ­czy ło . I n f o rm u je m y , że k a le n d a r z m o ż n a je sz c z e z a m ó w ić ( s tro n 264, c e n a 20 z ł) . G d y o tr z y m a m y e g z e m p la rz e p rz e z k io s k i „ R u c h u ” n ie s p rz e d a n e , n i e ­z w ło cz n ie z a m a w ia ją c y m w y ś le m y . Z a m ó w ie n ia p ro s im y p rz e s y ła ć p o d a d r e ­sem : Z a k ła d W y d aw n ic z y „ O d ro d z e n ie ” , u l. K re d y to w a 4, 00-062 W arsz a w a , k o n ie c z n ie z p o d a n ie m n a k o p e rc ie : „ D o d a tk o w e z a m ó w ie n ie k a le n d a r z a ” .

P R Z Y Ś L IJ DO R E D A K C JI N IE P O T R Z E B N E C I K S IĄ Ż K I!

D ro d z y C z y te ln ic y ! Z a p e w n e i u W as w d o m u , b y ć m o ż e g d z ie ś n a s t ry c h u czy w p iw n ic y , z n a jd u ją s ię z a p o m n ia n e , n ie p o trz e b n e s ta r e B ib lie i k s ią ż k io tre ś c i r e l ig i jn e j z i lu s tr a c ja m i. P r o s im y W as, p rz y ś l i jc ie te k s ią ż k i p o d a d re s e m R e d a k c j i T y g o d n ik a K a to lic k ie g o „ R o d z in a ” , u l. K re d y to w a 4, 00-062 W arsz a w a .

W śró d C z y te ln ik ó w , k tó r z y n a d e ś lą n a jc ie k a w s z e s ta r e B ib lie i k s ią ż k i ro z ­lo so w an e z o s ta n ą a t r a k c y jn e n a g ro d y rz e cz o w e .

ZA M Ó W I P R Z E C Z Y T A J

• P is m a B is k u p a F r a n c is z k a H o d u ra , to m I i I I , r a z e m s tro n 418, c e n a 60 zl.— Z ło te m y ś li w ie lk ie g o P o la k a i B is k u p a , o rg a n iz a to ra P o ls k ie g o "N aro d o ­w eg o K o śc io ła K a to lic k ie g o . T o , co p rz e d la ty g ło s ił B is k u p H o d u r . z n a j ­d u je p o tw ie rd z e n ie w e w sp ó łc z e sn y m c h rz e ś c i ja ń s tw ie , j a k o s łu s z n e i z g o d ­n e z d u c h e m E w a n g e lii .

• K s ią ż k a o ró ż n y c h K o śc io ła c h i w y z n a n ia c h w P o ls c e : P r a w o w e w n ę trz n e .. . , k s . W ik to r W y so e z a ń s k i, s t ro n 236, c e n a 40 z l. W d o b ie e k u m e n iz m u p o ­w in n iś m y in te re s o w a ć s ię b ra tn im i w y z n a n ia m i c h rz e ś c i ja ń s k im i , b y le p ie j je z n a ć i p rz y c z y n ia ć s ię do p o ż ą d a n e j je d n o ś c i w s z y s tk ic h c h rz e ś c ija n .

a B ra c ia z E p w o r th , k s . W ito ld B e n e d y k to w ic z , s tro n 232, c e n a 45 z l. — K s ią ż ­k a p re z e s a P o ls k ie j R a d y E k u m e n ic z n e j i s u p e r in te n d e n ta K o śc io ła M eto - d y s ty c z n e g o w P R L , o p o w ia d a ją c a b a rw n y m ję z y k ie m o d z ie ja c h z a ło ż y ­c ie li m e to d y z m u — J a n ie i K a ro lu W es le y a ch .

• W ie rn o ść i k lą tw a , M ich a ł M in ia t, s t ro n 304, c e n a 50 z l. — I n te re s u ją c e d z ie je ś w ię ty c h C y ry la i M eto d eg o i ic h m is j i c h rz e ś c i ja ń s k ie j w ś r ó d S ło ­w ia n .

• M o d lite w n ik „ O jcz e n a s z ” , s t ro n 628, c e n a 15 zł.

W S P R A W IE PR E N U M E R A T Y „R O D Z IN Y ’5

D o R e d a k c ji n a d e s z ło w ie le l is tó w od C zy te ln ik ó w , k tó r z y z a p y tu ją , d la ­czeg o n ie o t r z y m u ją n a sz e g o ty g o d n ik a m im o o p ła c o n e j p r e n u m e r a ty n a ro k 1976. U p rz e jm ie w y ja ś n ia m y , ż e Z a k ła d W y d a w n ic z y „ O d ro d z e n ie ” n ie z a ła ­tw ia ż a d n y c h s p r a w z w ią z a n y c h z w y s y łk ą „ R o d z in y ” . W sze lk ie r e k la m a c je n a le ż y k ie ro w a ć p o d a d re s e m o d d z ia łó w i d e le g a tu r „ R u c h u ” lu b u rz ę d ó w p o c z to w y c h .

Z A S IŁ E K R O D Z IN N Y N A Ż O N ĘP an S tan isław J. je s t pracow nikiem i ojcem rodziny: m a na u trzy ­

m aniu żonę i dwoje dzieci w w ieku 9 i 12 lat. Zarobki m oje nie przekraczają 1100 złotych na osobę w rodzinie — pisze P an S ta ­nisław . Gdy m łodsza córka ukończyła 8 la t życia, zak ład pracy po­zbaw ił Go zasiłku rodzinnego na żonę. Żona P ana S tanisław a nie p racu je zarobkowo. Prow adzi dom. — Czy m iał praw o tak uczynić zakład pracy? — Tym pytaniem kończy lis t P an Stanisław .

P an a S tanisław a i innych zainteresow anych Czytelników infor­m ujem y o w arunkach, jakie trzeba spełnić, aby otrzym ywać zasiłek rodzinny na żonę. P rzede w szystkim przypom inam y, że trzeba sa­m em u być pracow nikiem i to na pełnym etacie (jednak za tru d n ie­nie w dwóch zakładach pracy po pół e ta tu też upraw nia do zasiłku). W arunek za trudn ien ia w pełnym w ym iarze czasu p racy nie je s t w y­m agany, jeżeli pracow nik jest inw alidą (tj. osobą, zaliczoną przez kom isję lekarską do spraw inw alidztw a i za trudnien ia, działającą przy ZUS, do jednej z g rup inwalidzkich). W tym przypadku w y­starczy za trudnien ie na pół etatu .

Zasiłek rodzinny na żonę przysługuje nie zawsze, ale w tedy tylko, jeśli są po tem u sform ułow ane w przepisach społeczne racje . A więc w tedy tylko, jeśli żona: 1) sam a nie p racu je i 2) pozostaje, jak P an i S tanisław ow a, na wyłącznym utrzym aniu męża. Są to dw a stałe i nieodzowne w arunki, ale jeszcze niew ystarczające. Żeby otrzym ać zasiłek rodzinny żona m usi nadto spełniać jeden z następujących w arunków . Mieć ukończone 50 la t albo być inw alidką zaliczoną do jednej z grup inwalidzkich, albo wreszcie — i tu dochodzimy do odpowiedzi na py tan ie postaw ione przez P an a S tan isław a — w y­chowywać dziecko w w ieku do 8 lat. Zasiłek rodzinny na żonę przy­sługuje także w razie spraw ow ania przez nią opieki nad dzieckiem do la t 16, k tóre ze względu n a zdrowie w ym aga pielęgnacji, a także starszym bez ograniczenia wieku, jeśli jest zaliczone do I lub II grupy inwalidów. (Za zonę uw aża się tylko osobę, z którą został zaw arty związek m ałżeński w form ie praw em przewidzianej).

PRAWNIK

WIĘCEJ RUCHU, STARSI PAŃSTWO!Już dawno lekarze doszli do w niosku, że ruch, podobnie

jak w łaściw a dieta, je s t podstaw owym w arunkiem zapo­biegającym w czesnej miażdżycy (sklerozie) i starczem u zniedołężnieniu. Odpowiednio daw kow ane i ostrożnie p ro ­wadzone ćwiczenia lub lekka praca fizyczna mogą i po­w inny być stosowane do późnej starości i to zasadniczo niezależnie od stanu zdrowia. U nieruchom ienie w łóżku czy całodzienne przesiadyw anie na fotelu, doprowadzają do ogólnego pogorszenia ukrw ienia w szystkich narządów , do zm ian stawowych, zakrzepów, zakażeń dróg moczowych czy naw et zapalenia płuc.

Oczywiście, intensyw ność ćwiczeń czy w ysiłków fizycz­nych, począwszy od masaży, nacierań, ruchów biernych aż do ruchów czynnych i w ysiłków fizycznych, jest uzależnio­ne od ogólnego stanu zdrowia. S tąd konieczność uprzedniej w izyty u lekarza.

Znaczenie ruchu dla organizm u ludzi starych je s t ogrom­ne. W ysiłek fizyczny wzmaga ukrw ienie mięśni, popraw ia krążenie krw i w innych narządach, a w tórn ie popraw ia spraw ność fizyczną i psychiczną całego organizm u. Ruch także w znacznej m ierze wzmaga przem ianę m aterii. Zbęd­ne pokłady tłuszczu oraz innego rodzaju złogi zostają „spa­lone” lub w ypłukane z tkanek i wydalone. Ruch w resz­cie przyczynia się do lepszego traw ien ia i pogłębia sen.

Jak ie ćwiczenia można wykonywać?1. P rzede w szystkim system atyczne, codzienne spacery,

niezależnie od norm alnej pracy (nie zaliczamy do space­rów chodzenie po zakupy od sklepu do sklepu!). W m iarę możności spacery te odbywać się pow inno w te ren ie za­drzewionym, w p ark u lub lesie.

2. Różnego rodzaju zajęcia domowe w ym agające pracy różnych grup mięśni. W m iarę możności, je ś li^p o ra jest odpowiednia, s ta ra jm y się te p race w ykonyw ać przy ot­w artym oknie.

3. G im nastyka poranna i w ieczorna, k tó rą połączyć moż­na z nacieraniem lub m asażem mięśni.

4. Różne rodzaje sportu , k tóre upraw ialiśm y w m ło­dych la tach , możemy i w późniejszym w ieku upraw iać, oczywiście bez dużych w ysiłków jak np. w iosłowanie, p ły ­wanie, kolarstw o itp.

5. W w ypadku zm ian kostno-staw ow ych, z objawam i bólowymi, m ożna upraw iać gim nastykę leczniczą w ośrod­kach rehabilitacyjnych, lub gim nastykę w domu według zaleceń lekarza czy in stru k to ra w ychow ania fizycznego. Chodzi tu bowiem o um ieję tne, poprzedzające, w łaściw e ćwiczenia, rozgrzew anie obolałych stawów.

Jak ie są przeciw skazania do ćwiczeń ruchow ych? Przede wszystkim w ystępujące po m ałych naw et w ysiłkach ogólne znaczne osłabienie, bóle za mostkiem, znaczna duszność, bez­senność, silne bóle głowy, bóle w okolicy w ątroby. To w szyst­ko jest sygnałem, że w ysiłek należy złagodzić lub przerw ać n a czas pewien i odwiedzić swego lekarza. Gdy stan ogólny się popraw i — znowu powrócić do ćwiczeń ruchowych.

Ruch opóźnia starość! Pam iętajm y o tym!LEKARZ

14

Page 15: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

Synowie

JakubaP atria rch a Jak u b m iał dw u­

nastu synów, z których dw aj najm łodsi nazyw ali się Józef i Beniamin. Nim jeszcze B enia­

m in przyszedł na św iat ojciec bardzo miłował Józefa, ponieważ był dobry i posłuszny. Bracia zazdrościli Józefowi i znienaw i­dzili go. Oni paśli trzody, a Jó ­zef najczęściej przebyw ał przy ojcu, k tóry spraw ił m u śliczną w zorzystą szatę.

Pew nego razu Józef opowie­dział braciom swój sen. Oto był z nim i na polu i w iązał snopy. Jego snop stał, a snopy braci kłaniały się jem u. Na to rzekli bracia: „Sądzisz, że będziesz n a ­szym królem ?” — i odtąd un i­kali go. D rugi sen opowiedział przy rodzicach: „W idziałem we śnie, jakoby mi się słońce, księ­życ i jedenaście gwiazd k łan ia­ło”. Izrael z ła ja ł syna za tak ą mowę: „Co sobie wyobrażasz, czyż ja, m atka tw oja i bracia twoi k łaniać ci się będziem y?” Potem jednak rozważył całą spraw ę w duszy, myśląc: „Być może, że Bóg przeznaczył Józefa do wielkich rzeczy”.

Jednego dnia m ówi Izrael d-o syna: „B racia tw oi pasą owce w Sychem, Idź, Józefie, i zobacz, czy im się dobrze powodzi i daj mi znać”. Józef posłusznie po­biegł szukać braci.

Bracia sprzedają

JózefaGdy bracia zobaczyli nadcho­

dzącego Józefa, mówili między sobą: „Oto idzie ów m istrz od snów, zabijm y go, a ojcu po­wiemy, że go dziki zw ierz po­żarł”. Słysząc to najstarszy b ra t R uben rzekł: „Nie zabijajcie go, ale w rzućcie do studni” — chciał go potem uratow ać.

Gdy Józef przyszedł do swoich braci oni ściągnęli z niego wzo­rzystą suknię i w rzucili go do s ta re j studni, w k tó re j nie by­ło wody. Potem uciekli, aby jeść chleb, k tóry im przyniósł Józef. Nagle zauw ażyli kupców nadjeż­dżających na w ielbłądach, w io­zących wonne korzenie, balsam i m irrę do Egiptu. W tedy rzekł Juda — jeden z braci: „Nie za­bijajm y, ty lko sprzedajm y Józe­fa ’'. W yciągnęli go ze studni i sprzedali kupcom za dwadzieścia srebrników , a ci zawieźli go do Egiptu.

Ruben nic nie w iedział o tym, co się stało, bo odszedł do trzo ­dy jeszcze wówczas, gdy bracia jedli. Podszedł do studni, a nie

znalazłszy Józefa rozdarł z żalu szaty swoje, ale bracia byli obo­ję tn i na jego ból. We k rw i koź­lęcia umoczyli szatę Józefa i posłali ojcu z zapytaniem : „Zna­leźliśmy tę szatę. Rozpoznaj, czy to suknia syna twego, czy też nie?” Izrael poznał szatę sy­na. Rozdarł i on z żalu szaty swoje i przez długi czas opłaki­w ał swego syna Józefa. P róbo­wali go pocieszyć, ale on ciągle p łakał i m ówił: „W żałobie zej­dę do syna mego do grobu”. Ból jego u sta ł nieco, gdy urodził mu się o sta tn i syn — Beniamin. Całą miłość sw oją przelał teraz Izrael na najm łodsze dziecię.

PomyślJak u b m iał dw unastu synów.

Oto ich im iona: Ruben, Symeon, Lewi, Juda, Dan, N eftali, Gad, Aser, Isachar, Zabulen, Józef, Beniamin. Podkreśl im iona tych synów Izraela, k tó re poznałeś w dzisiejszym opowiadaniu.

A te raz trudniejsze zadanie: Z astanów się, k tó ry z synów J a ­kuba był figurą w yobrażeniem P ana Jezusa i dlaczego? Może któryś z nich przypom ina także postać zdrajcy Judasza?

KSIĄDZ ŁUKASZ

Zmartwienie ArielaObm yślali też wspólnie, co

mógłby A riel zawieźć chorem u chłopcu ku rozw eseleniu i roz­rywce. Po długich naradach w y­brali jako najodpow iedniejszy u- pom inek parę rzadkich w G ali­lei synogarlic 4, k tó re nie ty l­ko gruchają, ale i śmiać się po­trafią , czym nieraz do śmiechu pobudzają dzieci. P tak i oswojone były i obłaskaw ione niezwykle ■— zlatyw ały na wezwanie, sia­dały na ram ieniu, jad ły z ręki, a naw et z w arg w yjm ow ały o- kruchy chleba, co spraw iało w ra ­żenie, iż cału ją się z człowie­kiem , k tóry je karm i.

Cenniejszym jednak podarkiem niż tu rkaw ki była k latka, w k tó ­re j A riel zam ierzał je umieścić. Była to szkatułka z k ilku bocz­nymi, równo w yciętym i otw oram i i z przejrzystą pokryw ką; całość kształtna, s tarannie wykończona z trzech rodzajów drzewa o róż­nej barw ie, co zdobiło jąwdzięcznie, a że jednym z drzew tych była m ira, więc skrzynecz­ka w ydaw ała z siebie miłą, orzeźw iającą woń.

W śród przygotow ań dni m ijały szybko i drugi już tydzień m iał

się ku końcowi, a Roboal nie usta lił jeszcze dnia odjazdu A rie­la, bo jakoś nie w ybierał się w tym czasie n ik t do K afarnaum , kom u chciałby dziecko zaw ie­rzyć. Tymczasem Saftia oczeki­w ał przyjaciela z w ielką n ie­cierpliw ością i tęsknotą, co w i­dząc Chuza posłał do K any zau­fanego sługę, im ieniem Darwi, aby przynaglił A riela do odw ie­dzin.

Sarw i nie był Żydem, ale m iał tak u jm ującą powierzchowność starego uczciwego człowieka, że Roboal od razu zdecydował się oddać m u A riela pod opiekę w tej podróży, zresztą niedalekiej.

— Jeśli w yruszycie ju tro przed św itaniem , to pod wieczór bez zmęczenia dojdziecie do K afar­naum.

— Jeśli w yruszym y przed św i­taniem — pow tórzył z uśm iechem Sarw i — to już przed południem będziemy w domu.

— Co mówisz? — zadziwił się Roboal. — Ani ty wszak, jako starzec, ani Ariel, jako dziecko nie możecie biec pędem szakali.

— My nie będziemy biegli: kto inny będzie biegł za nas i szyb­ciej niż szakal.

— Przywiodłeś konie?! — za­wołał radośnie Ariel. — Gdzieś je zostawił, w zajeździe?

— Nie konie — wielbłąda...— W ielbłąda!! — krzyknął

A riel i aż ręce obie ku górze wyrzucił. Na w ielbłądzie nigdy jeszcze nie siedział, a zakoszto­w ać tej jazdy niezwykłej było jednym z jego najgorętszych pragnień. Zaraz więc zaczął m o­lestow ać Sarwiego, by poszedł z nim do zajazdu, bo chciał dziś jeszcze obejrzeć swego ju trz e j­szego wierzchowca. Gdy zaś do

ojca powrócił, ją ł m u tłumaczyć, że skoro jechać m ają na w iel­błądzie, to nie potrzeba w y ru ­szać przed św itaniem , w y sta r­czy, gdy w yjadą po obiedzie, spiekoty teraz nie ma, a i tak przed w ieczerzą do K afarnaum nadążą.

Ojciec uśm iechnął się do­m yślnie.

— Już ja wiem, A riel, o co ci chodzi, chciałbyś, żeby cię cała K ana w idziała, gdy będziesz sie­dział na wielbłądzie, niby król jaki... Czy nie zgadłem?

— Tak jest — odparł szczerze chłopiec, nieco zaskoczony do­m yślnością ojca. — Chciałbym, żeby m nie w idział Sym i Zuza, i Tolmai, i wszyscy, których spotkam y, ale nie dlatego, że będę jechał jak król, tylko d la­tego, że się n ie boję jechać na w ielbłądzie; już dziś siedziałem na nim bez siodła, nazyw a się A lia h 2) Sarw i prow adził go dokoła zajazdu i pobiegł naw et bardzo szybko!

Sam też A riel w tej chwili rów nie szybko w ybiegł z domu, niby to z pożegnaniem do w szystkich krew nych i znajo­mych, a napraw dę, by roznieść wiadom ość o swym wyjeździe z K any w tak niebyw ałych okolicz­nościach. Nowina w yw ołała ogól­ne zaciekawienie. N azajutrz na głównej ulicy m iasteczka zgrom a­dziło się w iele osób, pragnących ujrzeć, jak to A riel dosiądzie w ielbłąda. N aw et Sym, k tóry niezupełnie jeszcze przyszedł do zdrowia, w ychylił się z drzw i do­

mu, aby podziwiać niezw ykłą jazdę.

Sarw i posadził chłopca przed sobą i podał m u powróz od uzd. Ariel prom ieniał radością.

— A riel — żartow ał Tolm ai — siedzisz tak wysoko, że ledwie się dojrzeć można. — Uważaj, nadciąga chm ura, żebyś o nią głową nie zawadził.

Ż arty w yw oływ ały ogólną w e­sołość, rozradow aną więc grom a­dą odprowadzili wszyscy zebra­ni do granic osady w spaniałego jeźdźca, k tó ry istotnie zadzierał nosa, jakby się czuł bohaterem dnia niepowszedniego.

I wszystko było p ięknie a do­brze, póki w ielbłąd szedł drob­nym stępem . Gdy w yjechali jed ­nak na drogę polną, Sarw i przy­naglił w ierzchowca, a zwierzę, czując że w raca do domu, raź­nym ruszyło truchtem . Wówczas siodło w poczuciu A riela p rze­mieniło się w jakąś dziw ną ko­łyskę: to na jeden bok, to na drugi, i naprzód i w tył, naprzódi w tył, znowu na boki i tak ciągle w kółko, bez ustanku. A riel w krótce poczuł, że po o- biedzie zjadł za dużo daktyli, k tórym i go na drogę uraczyła Zuza.

1) T urtur r isor ia — tu rk aw k a . k tó ­ra do g ru ch a n ia do łącza d źw ięk p rz y ­p o m in a ją c y śm ie ch ; p rz eb y w a sta le na p o łu d n iu Z iem i Ś w ię te j w o k o licy Alorza M artw ego.

2) A liah je s t to s ło w o h eb ra jsk ie o zn acza jące n a d b u d ó w k ę w zn o szo n ą często n a p ła sk ic h d ach ach d o m o stw , w y g lą d a on a n ieraz ja k garb.

TYGODNIK KATOLICKI „R O D Z IN A ” . W yd aw ca: S p o łeczn e T ow arzystw o P o lsk ich K ato lik ów . Z ak ład W y d a w n iczy „O d rod zen ie” . R ed agu je K o le ­g iu m . A d res red a k cji i ad m in is tra cji: u l. K red ytow a 4, 00-062 W arszaw a. T ele fo n y red a k cji: 27-89-42 i 27-03-33; ad m in is tra cji: 27-84-33. P ren u m era tę na k raj p rzy jm u ją O dd zia ły RSW „ P ra sa -K sią żk a -R u ch ” oraz urzęd y p ocztow e i d o r ę c z y c ie le : od 25 lis to p a d a na I k w a rta ł, I p ó łrocze i na ca ły rok n a s tę p n y ; n a to m ia st do dn ia 10 m ie s ią ca p o p rzed zającego ok res p ren u m era ty — na p o zo sta łe o k resy rok u b ieżą ceg o (k w arta ln ie — 26 zł, p ó łroczn ie — 52 zł, ro czn ie — 104 z ł) . Z lecen ia n a w y sy łk ę „ R o d z in y ” za

gra n icę p rzy jm u je oraz w sz e lk ic h in fo rm a cji n a te n tem a t u d z ie la : RSW „ P ra sa -K sią żk a -R u ch ” C entrala K olp ortażu P r a sy i W yd aw n ictw , u l. T o ­w aro w a 28, 00-958 W arszaw a. — N a d esła n y ch ręk o p isó w , fo to g ra fii i ilu ­stra cji r ed ak cja n ie zw ra ca oraz zastrzeg a sob ie p raw o d o k o n y w a n ia zm ian w tr e śc i n a d es ła n y c h a r ty k u łó w . D ru k : P rasow e Z a k ła d y G raficzn e RSW „ P ra sa -K sią żk a -R u ch ”, W arszaw a, u l. S m oln a 10. Z am . 518. J-GO.

Nr indeksu 37477

15

Page 16: roDZ iia ZŁ · lejków i wczesnym rankiem w niedzielę, tuż po szabacie, udały się do ogrodu na stoku Golgoty, gdzie ... nie, a dnia trzeciego zostanie

t a k sa m o , j a k d z i s i a j : ro z m o w a , t a ­n iec , m u z y k a , g ry i b a n k ie t s k ła d a ­ły s ię n a d a w n ie js z y p ro g r a m to w a ­rz y s k i. C h ę tn ie ta ń c z o n o s ły n n e g o p o lo n e z a . P r z y z n a w a n o ta k ż e z u z ­n a n ie m , że w d z ię k o w i i p o w a d z e te ­go ta ń c a ż a d e n in n y e u ro p e js k i t a ­n ie c n ie d o ró w n y w a ł, i ż e ż a d e n c u ­d z o z iem iec n ie z d o ła s o b ie p rz y s w o ić te j g ra c ji , z j a k ą ta ń c z ą p o lo n e z a P o la c y , P o d k o n ie c x v m w . d o ta r ł

p o lo n e z n a w e t d o s a lo n ó w p a ry s k ic h . S k o c z n y c h i w iro w y c h ta ń c ó w ra c z e j n ie lu b ia n o , g ry w a n o p rz e w a ż n ie n a lu tn i , k la w ik o rd z ie . Z g ie r b y ły w u ż y c iu o b o k s z a c h ó w i w a rc a b , g łó w ­n ie k o ś c i i k a r ty .

P r z e d ro z p o c z ę c ie m u c z ty p r z y ­s tę p o w a ło d o k a ż d e g o g o śc ia p o k o ­le i c z te re c h d w o rz a n . N a jp ie rw d w a j, z k tó r y c h je d e n n ió s ł d z b a n s r e b r n y z w o d ą , d ru g i z a ś m ie d z ia n ą lu b

Staropolskim oby cza jam...

Wielkanoc — na pewno każdy z nas docenia wyjątkowe zna­czenie i urok tych świąt. Cała przyroda budzi się do życia, wszystko się odradza — jest to przecież czas wiosenny. Należy też podkreślić i to, że są to tak­że święta wybitnie rodzinne. W tym okresie wiele młodych par wstępuje na ślubny kobierzec, więzi rodzinne zacieśniają się zwłaszcza przez świąteczne wizy­ty i rewizyty. Przyjmujemy w swoim domu zresztą nie tylko najbliższych krewnych, ale i przyjaciół, a także przyjaciół przyjaciół. Jak świat długi i sze­roki Polacy słyną z gościnności już od wielu, wielu wieków.

„ G o ść w d o m . B óg w d o m ” — p rz y s ło w ie to w p e łn i o d d a je ca łą e n tu z ja s ty c z n o ś ć s e rd e c z n o ś ć s ta r o ­p o lsk ie j g o ś c in n o ś c i. T a h is to ry c z n a p o ls k a g o ś c in n o ś ć ro z s ła w io n a b y ła , i je s t , p o c a ły m św iec ie p rz e z c u d zo ­z iem có w , k tó rz y k ie d y k o lw ie k p rz e ­b y w a li w P o ls c e . K a żd y gość, c h o ­c ia ż b y d a le k i, a n a w e t o b c y d o m o w i, p e w ie n b y ł n a jż y cz liw sze g o p rz y ję c ia— a c ó ż d o p ie ro go ść , k tó r e m u gos­p o d a rz b y ł szc z eg ó ln ie ra d . S ta w a ł s ie on w te d y n ie ja k o „ b o ż y s z c z e m ” sz la c h e c k ie g o d o m u . „ D w ó r ca ły , p iw n ic a , s p ic h le rz , s p iż a rn ia , a p te c z ­ka , s k a rb ie c , 'k ie sz eń i. .. d u s z a g o s ­p o d a rz a o tw ie ra ły s ie p rz e d n im s ze ­ro k o .”

B y w ało ta k , ż e je ż e l i g o ść co ś p o ­c h w a lił — g o s p o d a rz n a ty c h m ia s t o^ fiarow yrw ał^ m u t o w d a rz e , i m u ­s ia ł p rz y ją ć , b o g o s p o d a rz o c z y w iś c ie g o tó w b y ł u w a ż a ć o d m o w ę z a p y c h ę , a n a w e t m ó g ł s ię „ ś m ie r te ln ie ” o b ­ra z ić .

B aw io n o s ię p o d o m a c h w o k re s ie ś w ią te c z n y m ty m s a m y m , c h o ć n ie

s r e b r n ą m ie d n ic ę . J e d e n n a le w a ł w o ­d ę n a rę c e , d ru g i p o d trz y m y w a ł m ie d n ic ę . D w a j n a s tę p n i t r z y m a li za k o ń c e rę c z n ik d łu g o śc i k i lk u ło k c i.

Do s to łu z a s ia d a n o z a z w y c z a j z n a ­k r y tą g ło w ą , a o d k ry w a n o ją ty lk o w te d y , k ie d y g o s p o d a rz p ie rw s z y z d e jm o w a ł n a k ry c ie (X V II w ). T a k i b a n k ie t t r w a ł d łu g o — n ie ra z n a w e t 10 g o d z in . T o a s ty ro z p o c z y n a ł g o s ­p o d a rz , a w z n ie s io n y i w y c h y lo n y p rz e z n ie g o p u c h a r , p rz e c h o d z ił z rą k , a ra c z e j z u s t d o u s t, i w ra c a ł do n ieg o . P rz e d k a ż d y m g o śc ie m s ta ­ła f la s z k a w in a , w m ia rę p o trz e b y n a p e łn ia n a p rz e z u w a ż n ą s łu żb ę , i z te j to f la s z y n a le w a ł k a ż d y w in o do p o d a n e g o s o b ie o d s ą s ia d a w iw a to ­w eg o p u c h a r u . S ta ry m z w y c z a je m b y ło i_ to , ż e k a ż d e z d ro w ie s p e łn ia ­n o z in n e g o k ie lic h a . M ia ł te ż g o s ­p o d a rz p rz e d s o b ą c a łą k o le k c ję p u ­c h a ró w , k u b k ó w i s z k la n ic ; z d a r z a ­ło s ię , ż e g o ść u c z c z o n y k ie lic h e m z d o s to jn e j r ę k i r z u c a ł go p o w y c h y ­le n iu w in a , a b y s ię s t r z a s k a ł — n a z n a k , ż e j u ż n ik t n ie je s t g o d z ien p ić z m e g o w p rz y s z ło ś c i (c z a sa m i t ł u ­c zo n o t a k i k ie lic h n a w e t o w ła s n ą g łow ę), w c z a s ie b a n k ie tu , p rz e d to a s ta m i, n ie p i to w in a , k tó re s ię d o p ie ro la ło s t ru m ie n ia m i p o je d z e ­n iu , z re s z tą b a rd z o w y s z u k a n y m i w y k w in tn y m . L u b io n o n a to m ia s t p ić p iw o w w ie lk ic h s z k la n ic a c h , d o k tó ­rego rz u c a n o g rz a n k i c h le b a m a c z a ­ne w o liw ie .

W X V II w ie k u is tn ia ły p e w n e c e r e ­m o n ie i z w y c z a je s p e c ja ln ie p o lsk ie , k tó re z a c h o w y w a n o p r z y ś w ią te c z ­n y c h u c z ta c h . S to ły n p . u s ta w ia n o w p o d k o w ę , p rz y k ry w a n o j e c ie n k im i, k o s z to w n y m i o b ru s a m i. P ó łm isk ó w n ie s ta w ia n o b e z p o ś re d n io n a o b ru ­sie, le c z n a m e ta lo w y c h ta c a c h , a p rz e d k a ż d y m g o śc iem s ta w ia n o t a ­le rz z m a łą s e r w e tk ą p r z y k r y w a ją c ą c h le b i ły ż k ę . W a r to d o d a ć , ż e u d e ­rz a ją c ą w ła ś c iw o ś c ią s ta r e j k u c h n i p o ls k ie j b y ło u ż y w a n ie k o rz e n i do

w sz y s tk ie g o , i to w d u ż y c h ilo ś c ia c hD a w n y p o ls k i d o m s z la c h e c k i b y ł

ja k b y o s o b n y m , n ie z a w is ły m ś w ia ­tem . N ie b y ł o n je d n a k z a m k n ię ty , w p e łn y m te g o s ło w a z n a c z e n iu , gd y ż k ie ro w a ł s ie n a s tę p u ją c ą z a s a ­d ą :

„ B ra m a n a o śc ie ż o tw a r ta p rz e ­c h o d n io m o g ła sz a ,

ż e g o ś c in n a i in n y c h w g o ś c in ę z a p r a s z a .”

S ta r y i p o w s z e c h n y z w y c z a j p o ls k i g łosił, ż e t a k w k o m n a c ie p a n a j a ki w iz b ie c h ło p a , n a s to le •— n a k r y ­ty m u p a n a b ia ły m o b ru s e m lu b b a rw n y m k o b ie rc e m , a u c h ło p a rę c z n ik ie m — le ż a ł s ta le b o c h e n C h le ­ba^ i s ta ła s o ln ie z k a . W ita n o w ięc g o śc i ju ż w p ro g u o d w ie c z n y m o b y ­c z a je m : c h le b e m i so lą . W w ie lu w io s k a c h n a M azo w szu i P o d la s iu do dz iś te n z w y c z a j z o s ta ł z a c h o w a n y — c h le b z a w sz e le ży n a s to le p r z y k r y ­ty b ia ły m lu b s z a ry m o b ru s e m . W w ie lu p o ls k ic h d o m a c h w sp ó łc z e śn ie i s tn ie je z w y c z a j, że m ło d ą p a r ę w i­t a ją ro d z ic e w p ro g u d o m u w ła śn ie c h le b e m i s o lą .

D a w n ie j p rz y je z d n i n ie u d a w a li s ię do k a rc z m y lu b z a ja z d ó w , le c z p r o s ­to s z li d o z n a jo m e g o d w o ru . N ie u - w a ż a n o to b y n a jm n ie j z a p o u fa ło ś ć , lecz ja k b y za w y ś w ia d c z o n ą so b ie p rz y ja c ie ls k ą ła sk ę . S tą d p o ls k ie d o ­m y s ta ły o tw o re m , s tą d l ic z n e u c z ­ty . O k tó re j b ą d ź p o rz e g o ść p rz y ­b y ł, z a w sz e m ó g ł b y ć p e w ie n , ż e b ę ­dz ie n a le ż y c ie i s e rd e c z n ie p rz y ję ty . J e ż e li n p . z a p ro s iłe ś k o g o ś d o s ieb ie , te n m ia ł p ra w o p rz y p ro w a d z ić ze s o b ą je sz c z e k i lk u z n a jo m y c h lu b p rz y ja c ió ł . G o sp o d a rz e b y l i z ta k ie g o o b ro tu rz e c z y je sz c z e b a rd z ie j u r a ­d o w a n i, b o p rz e c ie ż : ,,G o ść w d o m , B óg w d o m ” .

C h y b a ż a d e n n a ró d , t a k j a k p o l­sk i, n ie j e s t a ż do te g o s to p n ia g o ś ­c in n y i s e rd e c z n y . Z a u w a ż y ć to m o ż n a s z c z e g ó ln ie w o k re s ie ś w ią ­te c z n y m . A w ięc , d ro d z y P a ń s tw o , s ta ro p o ls k im o b y c z a je m w ita m y n a ­s z y c h m iły c h g o ś c i: c z y m c h a ta b o ­g a ta !

M .S.

•li

f r

K R Z Y Ż Ó W K A N R 1 6PO Z IO M O : 1) im ię a u to rk i „ C u d z o z ie m k i” , 9) c z ło n e k k o śc io łae w a n g e lic k o -re fo rm o w a n e g o , 10) m ię d z y k o n d y g n a c ja m i b u d y n k u ,11) je d n a z n a u k śc is ły c h , 12) p rz y c z y n a w ie lu p o ż a ró w , 13) p ta k a lb o ... m a ś ć k o n ia , 18) m ię d z y s tę p e m a k łu s e m , 19) d e fe n sy w a , 20) k o n k u r e n t , 21) d z ie ln o ść , m ę s tw o , 22) k re s , m e ta , 23) w k o m i­n ie , 29) k w ia t je s ie n i, 30) o k re s rz ą d ó w je d n e g o p a p ie ż a , 31) a w a r ia w u k ła d z ie k rw io n o ś n y m , 32) w r ę k a c h s z o fe ra , 33) w y s p ia r s k ie p a ń s tw o .

PIO N O W O : 2) w a ż n a a r te r i a k o m u n ik a c y jn a , 3) m ia s to p łd . w sc h . o d B y d g o sz c zy , 4) w ś ró d p la s ty k ó w , 5) w s i ln ik u sa m o c h o d o w y m , 6) po ś c ię ty m d rz e w ie , 7) p r z y k r e u c zu c ie p o u ja w n ie n iu z łeg o p o ­s tę p k u , 8) o w o c p o łu d n io w y , 13) szk ło im itu ją c e d ro g ie k a m ie n ie , 14) p rz y c z y n a , 15) c h o ro b a p rz e w o d u p o k a rm o w e g o z w ie rz ą t , 16) im ię ż e ń s k ie , 17) z a ła tw ia j a k ą ś s p ra w ę w u rz ę d z ie , 24) s o ju s z n ik , s p rz y m ie rz e n ie c , 25) k o n e s e r , 26) o k re s w d z ie ja c h , 27) n o w e la P r u ­s a , 28) n ie ja d o w ity w ą ż -d u s ic ie l.

R o z w ią z a n ia n a le ż y n a d s y ła ć w c ią g u 10 d n i o d d a ty u k a z a n ia s ię n u m e ru p o d a d re s e m r e d a k c j i z d o p is k ie m n a k o p e rc ie lu b p o c z ­tó w c e : „ K rz y ż ó w k a n r 16” . D o ro z lo s o w a n ia :NAGRODY KSIĄŻKOWE

R o zw ią z a n ie k rz y ż ó w k i n r 10

P O Z IO M O : p o to p , p rz e s z k o d a , w id o k , p a tr io ty z m , In d ie , s k w a r , k a ­rz e ł, A lb io n , U rz ą d , o jc ie c , a r ty z m , h o n o r , k le k s , z a k r y s t i a n , ż n iw o , p rz e p ió rk a , s k ła d . P IO N O W O : o r ie n ta c ja , o k o lic z n ik , t r z a s k , te o r ia S z k o t, m o ty w , p la m a , s łu c h , w a z o n , r a d a r , o b s ta lu n e k , k o s z y k ó w k a , O s tró w , o p a s k a , s zo p a , s k a z a , w y sp a .

N a g ro d y w y lo s o w a li: Z b ig n ie w W o ło siew icz z C h o sz c zn a , J a nO lch er z G o rlic i J a n in a N o w a k z W arsz a w y .

i

łłętt>/ti*i*i**

>ł*tt

t