Robb+Maggazine 11 2016 -...

5
34 35 11_2016 11_2016 JOSEPH FRANZKOWSKI (1850-1936) - SYCOWSKI KRONIKARZ (1) Aleksandra i Krzysztof Zielnicowie i niechrześcijan nie szed³ ju¿ tylko z tymi, którzy wypisywali jego imiê na swoich sztandarach i pasach ¿o³nierskich. To nie s³owa siê licz¹, lecz ¿ycie. Pañstwo krzy¿ackie upad³o i upad³o równie¿ pañ- stwo pruskie, jako z³e dziedzictwo krzy- ¿ackie; Prusów ba³tyckich (pierwotnych mieszkañców) nale¿y odró¿niaæ od Pru- saków pokrzy¿ackich. Przez te 1000 lat na polskich równinach Niemcy pogrze- ba³y miliony swoich ¿o³nierzy, a Polska istnieje w takich granicach jak 1000 lat temu i powiêkszy³a siê ludnościowo 38 razy. Okazuje siê, ¿e wartości duchowe mog¹ mieæ wiêksz¹ moc od zycznych, bowiem zachowywanie i umacnianie ich przek³ada siê na wzrost si³ zycznych i biologicznych. W historii, braliśmy z zachodu, w tym przede wszystkim od najbli¿szych nam Niemiec wielkie warto- ści i dobre wzory. Św. Bruno z Kwerfurtu jest jednym z tych kamieni wêgielnych pod postêpuj¹ce zbli¿anie siê materialne i duchowe Niemców i Polaków. Jakiekol- wiek nowe sytuacje mo¿e ¿ycie przynieśæ, fundamenty pozostaj¹. Gdy chodzi o obu naszych pierw- szych świêtych, chcia³oby siê powiedzieæ: Daj nam Bo¿e takich Polaków, jak ten Niemiec św. Brunon z Kwerfurtu i ta- kich Polaków, jak ten Czech Św. Woj- ciech z Libic ko³o Pragi. W STOLICY OTTONÓW 1000 LAT PO WOJCIECHU I BRUNONIE W stolicy Ottonów, w świêtym mieście Akwizgranie znalaz³em siê w 1998 r. G³ówna ulica tego miasta nosi imiê Św. Wojciecha. W katedrze akwizgrañskiej – pamiêtaj¹cej czasy karoliñskie – odby- wa³o siê uroczyste nabo¿eñstwo z okazji przyznania prof. Bronis³awowi Geremko- wi Orderu Karola Wielkiego. Maj¹c zaproszenie od nadburmistrza Akwizgranu Jurgena Lindena mog³em przejśæ kontrole policyjne i znaleźæ siê na nabo¿eñstwie wraz z ówczesnym prezy- dentem Niemiec (Roman Herzog) i Wê- gier (Arpad Goncz), wysokimi urzêdni- kami z Brukseli i wybitnymi politykami pañstw zachodnich. Na katolickiej mszy by³em w towarzystwie ewangelika Got- tfrieda von Kirchbacha, obok ludzie ró¿nych religii. Podczas mszy nikt nie klêka³, tam, gdzie lud w czasie mszy klê- ka, tutaj wstawano. Patrzy³em jak zaczaro- wany na to miejsce świête. Pierwsze i bar- dzo silne wra¿enie z wnêtrza katedry, to jej bizantyñski charakter, jakbym znalaz³ siê w Bizancjum, a nie w katedrze koro- nacyjnej cesarzy i królów niemieckich, na pograniczu z Francj¹, Belgi¹ i Ho- landi¹. Biskup niemiecki odprawiaj¹cy mszê powiedzia³, ¿e dostojnym gościem jest polski minister spraw zagranicznych prof. Bronis³aw Geremek, którego ojciec, zgin¹³ w Auschwitz. Zdawa³o mi siê, ¿e te s³owa odbijaj¹ siê wieloma echami, w przesz³ośæ i w przysz³ośæ, od dawnego Bizancjum, Aten i Jerozolimy po krañce Zachodu. W katedrze akwizgrañskiej cesarzy niemieckich w 1998 r. sta³ polski profesor, syn ¯yda zamordowanego w Auschwitz, jako ma³y ch³opiec poszukiwany przez hitlerowców – by go zabiæ, teraz Minister Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej. Dla niego by³o to nabo¿eñstwo z udzia³em przywódców pañstw, dla nie- go by³ teraz Order Karola Wielkiego, naj- wiêksze odznaczenie polityczne Niemiec i wielkie odznaczenie we wspó³czesnym świecie. By³ to widomy znak zwyciê- stwa Dobra nad z³em. S³ucha³em tych ech 1000 lat po Wojciechu i Bruno- nie. Minê³o dwa tysi¹ce lat od naro- dzin Mistrza z Nazaretu, blisko dwa i pó³ tysi¹ca lat od Platona i Sokratesa i jeszcze dalszych 1000 lat od Moj¿e- sza na pustyni. Dziêki chrześcijañ- stwu uczestniczymy w tym wielkim dziedzictwie dobra, pokonuj¹cego z³o. Świêci, jak Wojciech z Libic i Bru- no z Kwerfurtu pojawiaj¹ siê jako przewodnicy na drogach krêtych, id¹cych w nieznane. Mo¿emy jed- nak przyj¹æ i to zasadnie, ¿e krêtośæ tych dróg i ich nieznany kierunek ma tendencjê dobr¹. Dlaczego zasadnie? Dlatego, ¿e z³o nigdy nie wygrywa na dalsz¹ metê. Od nas – w du¿ej mierze – zale¿y w jakim szeregu idziemy i jak siê w nim zachowujemy; w ka¿dej sy- tuacji jest wiele wyborów. Powtórzmy ufnie za Micha³em Hellerem, ¿e we Wszechświat wpisane jest Dobro i ku niemu wszystko zmierza. P rzed ponad stu laty, w roku 1912, ukaza³o siê fundamentalne dla historiograi Syco- wa dzie³o Historia wolnego pañstwa stanowego, miasta i powiatu Syców (Geschichte der freien Standesherrschaft, der Stadt und des landrätlichen Kreises Gross Wartenberg). We wstêpie autor informuje, ¿e jego praca nad ow¹ monogra¹, obejmuj¹c¹ cza- sy od zarania miasta do pocz¹tków XX wieku, trwa³a ponad 35 lat i dokonywa³a siê niejako na marginesie jego podstawowych obowi¹zków zawodowych jako kierownika szko³y (Hauptlehrer) i organisty (Kantor). Badanie historycznych zawi³ości mojej ukochanej Ojczyzny uwa¿a³em za obo- wi¹zek, ale tak¿e przyjemnośæ (...) J. Franzkowski WIELKI SYCOWIANIN Walter Radler – autor artyku³u 1 – tak pisze o Josephie Franzkowskim z okazji jego 80. urodzin: Ten wielce szanowany i zas³u¿ony sycowianin ca³e swe d³ugie, uś wiêcone ¿ycie, wy- bitne zdolnoś ci i niewyczerpan¹ energiê poś wiêci³ ukochanej (ma³ej) ojczyźnie: wywodz¹cy siê z ro- dzinnej ziemi, mi³uj¹cy ojczyst¹ ziemiê, wierny oj- czystej ziemi, od ko³yski a¿ do swego patriarchalnego wieku. Urodzi³ siê w Sycowie 2 lutego 1850 roku. Na Przedmieś ciu Komorowskim znajduje siê jego rodzinny dom: Tam gdzie koñczy siê miasteczko, Droga skrêca na Św. Marek (...) 2 . Ju¿ jako ma³y ch³opiec u boku ojca listonosza (z zawodu tkacza) przemierza³ od Sycowa a¿ po Bralin, drogi i bezdro¿a ca³ego powiatu, którego piêkno przysz³o mu utrwalaæ dla potomnych w wie- ku dojrza³ym. Wcześ nie, jako dziecko, wykazywa³ siê bystroś ci¹, wra¿liwoś ci¹ i znakomit¹ pamiêci¹. Jednak niezamo¿ni rodzice, którzy oprócz Josepha posiadali jeszcze piêcioro dzieci, nie byli w stanie zapewniæ mu wykszta³cenia na poziomie pozwala- j¹cym na zdobycie odpowiedniego zawodu. Szczê- ś liwym trafem znalaz³a siê protektorka, ma³¿onka ksiêcia Kalixta Birona von Curland – ksiê¿na Helena Mestschersky, która s nansowa³a jego naukê w Seminarium Nauczycielskim w Peiskretscham (Pyskowice pow. Gliwice), a potem otoczy³a go wszechstronn¹, wieloletni¹ opiek¹ i pomoc¹ w cza- sie jego badañ nad dziejami Sycowskiego. W roku 1869 m³ody nauczyciel opuś ci³ mury Seminarium z wyró¿nieniem. Dziêki temu otwo- rzy³a siê przed nim mo¿liwoś æ objêcia posady po- mocnika nauczyciela we W³ochach (Wallendorf), pow. Namys³ów, Czarnow¹sach (Czarnowa- wanz) pow. Opole i Byczynie (Pitschen) pow. Klucz- bork. Po zdanych egzaminach kwalikacyjnych obj¹³ posadê najpierw w szkole w Toszku (Tost) pow. 1 Radler W.: Hauptlehrer u. Kantor Franzkowski der Chronist des Kreises Groß Wartenberg. [w:] Heimat- Kalender für die östlichen Grenzstreife Namslau, Groß Wartenberg und Oels für das Jahr 1931, s. 42. Artyku³ ten jest po dziś dzieñ najwa¿niejszym źród³em dotycz¹cym biograi J. Franzkowskiego. 2 W. Radler cytuje wersety (nieznanego nam) wier- sza, którego autorem zapewne jest J. Franzkowski. Gliwice, a w 1872 r. otrzyma³ powo³anie do szko³y w Sycowie. W 1873 r. przej¹³ tu funkcjê organisty, a po kilkunastu latach [w 1886 r.] awansowa³ na g³ównego nauczyciela kierownika szko³y katolic- kiej. Wprzódy odrzuci³ jeszcze zaszczytn¹ propozycjê nauczania w pewnym seminarium nauczyciel- skim, aby nie musieæ opuszczaæ Sycowa i móc pra- cowaæ poś ród swoich na rodzinnej ziemi 3 . Dwudziestodwuletni J. Franzkowski z dyplomem nauczycielskim i trzyletnim sta¿em pracy w szkole w Toszku wraca do Sycowa, aby z czasem obj¹æ tu wa¿n¹ funk- cjê kierownika szko³y katolickiej. Szko³y, zbudowanej w roku 1856 przez ks. Ignazego Kupca, w której jeszcze nie tak dawno sam rozpoczyna³ sw¹ szkoln¹ edukacjê (i byæ mo¿e widzia³ jak wznoszono mury tego obiektu). Zamieszka na poddaszu nowego budynku, bêd¹cego w³asności¹ kościo³a katolickiego. Jego prze³o¿onym jest wtedy wspomniany sycowski proboszcz ks. Ignaz Kupiec, który od roku 1861, w uznaniu za- s³ug za rozwój szkolnictwa i oświaty, mia- nowany zosta³ powiatowym inspektorem szkolnym. Podkreśliæ w tym miejscu nale¿y, jak wa¿ny wp³yw na przysz³ego dziejopisa mia³ ów sycowski proboszcz, który zna³ przecie¿ Josepha od dziecka. Gdy Franzkow- ski zosta³ nauczycielem w sycowskiej szkole, Kupiec jako inspektor szkolny zleca mu za- ³o¿enie Kroniki szko³y, a potem Kroniki koś cio- ³a i miasta. Niestety, dobra wspó³praca z prze³o¿onym na niwie oświaty trwa³a zaledwie cztery lata. Ks. Kupiec, na skutek przepracowania z po- wodu licznych obo- wi¹zków oraz kon- iktów z lokalnymi w³adzami miejskimi na tle praw w³asno- ściowych do zabudo- 3 Radler W., Hauptlehrer..., op. cit., s. 42. Widok od zachodu na: kośció³, dzwonnicê i szko³ê katolick¹ (Pocztówka ze zbiorów Dariusza Majewskiego)

Transcript of Robb+Maggazine 11 2016 -...

Page 1: Robb+Maggazine 11 2016 - img.iap.plimg.iap.pl/s/1029/208194/Edytor/Image/Franzkowski/RM_11_Franzkow... · z dyplomem nauczycielskim i trzyletnim sta¿em pracy w szkole w Toszku wraca

34 3511_2016 11_2016

JOSEPH FRANZKOWSKI (1850-1936) - SYCOWSKI KRONIKARZ (1)

Aleksandra i Krzysztof Zielnicowiei niechrześcijan nie szed³ ju¿ tylko z tymi, którzy wypisywali jego imiê na swoich sztandarach i pasach ¿o³nierskich. To nie s³owa siê licz¹, lecz ¿ycie. Pañstwo krzy¿ackie upad³o i upad³o równie¿ pañ-stwo pruskie, jako z³e dziedzictwo krzy-¿ackie; Prusów ba³tyckich (pierwotnych mieszkañców) nale¿y odró¿niaæ od Pru-saków pokrzy¿ackich. Przez te 1000 lat na polskich równinach Niemcy pogrze-ba³y miliony swoich ¿o³nierzy, a Polska istnieje w takich granicach jak 1000 lat temu i powiêkszy³a siê ludnościowo 38 razy. Okazuje siê, ¿e wartości duchowe mog¹ mieæ wiêksz¹ moc od fi zycznych, bowiem zachowywanie i umacnianie ich przek³ada siê na wzrost si³ fi zycznych i biologicznych. W historii, braliśmy z zachodu, w tym przede wszystkim od najbli¿szych nam Niemiec wielkie warto-ści i dobre wzory. Św. Bruno z Kwerfurtu jest jednym z tych kamieni wêgielnych pod postêpuj¹ce zbli¿anie siê materialne i duchowe Niemców i Polaków. Jakiekol-wiek nowe sytuacje mo¿e ¿ycie przynieśæ, fundamenty pozostaj¹.

Gdy chodzi o obu naszych pierw-szych świêtych, chcia³oby siê powiedzieæ: Daj nam Bo¿e takich Polaków, jak ten Niemiec św. Brunon z Kwerfurtu i ta-kich Polaków, jak ten Czech Św. Woj-ciech z Libic ko³o Pragi.

W STOLICY OTTONÓW 1000 LAT PO WOJCIECHU I BRUNONIEW stolicy Ottonów, w świêtym mieście Akwizgranie znalaz³em siê w 1998 r. G³ówna ulica tego miasta nosi imiê Św. Wojciecha. W katedrze akwizgrañskiej – pamiêtaj¹cej czasy karoliñskie – odby-

wa³o siê uroczyste nabo¿eñstwo z okazji przyznania prof. Bronis³awowi Geremko-wi Orderu Karola Wielkiego.

Maj¹c zaproszenie od nadburmistrza Akwizgranu Jurgena Lindena mog³em przejśæ kontrole policyjne i znaleźæ siê na nabo¿eñstwie wraz z ówczesnym prezy-dentem Niemiec (Roman Herzog) i Wê-gier (Arpad Goncz), wysokimi urzêdni-kami z Brukseli i wybitnymi politykami pañstw zachodnich. Na katolickiej mszy by³em w towarzystwie ewangelika Got-tfrieda von Kirchbacha, obok ludzie ró¿nych religii. Podczas mszy nikt nie klêka³, tam, gdzie lud w czasie mszy klê-ka, tutaj wstawano. Patrzy³em jak zaczaro-wany na to miejsce świête. Pierwsze i bar-dzo silne wra¿enie z wnêtrza katedry, to jej bizantyñski charakter, jakbym znalaz³ siê w Bizancjum, a nie w katedrze koro-nacyjnej cesarzy i królów niemieckich, na pograniczu z Francj¹, Belgi¹ i Ho-landi¹. Biskup niemiecki odprawiaj¹cy mszê powiedzia³, ¿e dostojnym gościem jest polski minister spraw zagranicznych prof. Bronis³aw Geremek, którego ojciec, zgin¹³ w Auschwitz. Zdawa³o mi siê, ¿e te s³owa odbijaj¹ siê wieloma echami, w przesz³ośæ i w przysz³ośæ, od dawnego Bizancjum, Aten i Jerozolimy po krañce Zachodu.

W katedrze akwizgrañskiej cesarzy niemieckich w 1998 r. sta³ polski profesor, syn ¯yda zamordowanego w Auschwitz, jako ma³y ch³opiec poszukiwany przez hitlerowców – by go zabiæ, teraz Minister Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej. Dla niego by³o to nabo¿eñstwo z udzia³em przywódców pañstw, dla nie-go by³ teraz Order Karola Wielkiego, naj-wiêksze odznaczenie polityczne Niemiec i wielkie odznaczenie we wspó³czesnym

świecie. By³ to widomy znak zwyciê-stwa Dobra nad z³em. S³ucha³em tych ech 1000 lat po Wojciechu i Bruno-nie. Minê³o dwa tysi¹ce lat od naro-dzin Mistrza z Nazaretu, blisko dwa i pó³ tysi¹ca lat od Platona i Sokratesa i jeszcze dalszych 1000 lat od Moj¿e-sza na pustyni. Dziêki chrześcijañ-stwu uczestniczymy w tym wielkim dziedzictwie dobra, pokonuj¹cego z³o. Świêci, jak Wojciech z Libic i Bru-no z Kwerfurtu pojawiaj¹ siê jako przewodnicy na drogach krêtych, id¹cych w nieznane. Mo¿emy jed-nak przyj¹æ i to zasadnie, ¿e krêtośæ tych dróg i ich nieznany kierunek ma tendencjê dobr¹. Dlaczego zasadnie? Dlatego, ¿e z³o nigdy nie wygrywa na dalsz¹ metê. Od nas – w du¿ej mierze – zale¿y w jakim szeregu idziemy i jak siê w nim zachowujemy; w ka¿dej sy-tuacji jest wiele wyborów. Powtórzmy ufnie za Micha³em Hellerem, ¿e we Wszechświat wpisane jest Dobro i ku niemu wszystko zmierza. •

Przed ponad stu laty, w roku 1912, ukaza³o siê fundamentalne dla historiografi i Syco-wa dzie³o Historia wolnego pañstwa stanowego, miasta i powiatu Syców (Geschichte der freien

Standesherrschaft, der Stadt und des landrätlichen Kreises Gross Wartenberg). We wstêpie autor informuje, ¿e jego praca nad ow¹ monografi ¹, obejmuj¹c¹ cza-

sy od zarania miasta do pocz¹tków XX wieku, trwa³a ponad 35 lat i dokonywa³a siê niejako na marginesie jego podstawowych obowi¹zków zawodowych jako kierownika szko³y (Hauptlehrer) i organisty (Kantor).

Badanie historycznych zawi³ości mojej ukochanej Ojczyzny uwa¿a³em za obo-

wi¹zek, ale tak¿e przyjemnośæ (...)J. Franzkowski

WIELKI SYCOWIANINWalter Radler – autor artyku³u1 – tak pisze o Josephie Franzkowskim z okazji jego 80. urodzin: Ten wielce szanowany i zas³u¿ony sycowianin ca³e swe d³ugie, uświêcone ¿ycie, wy-bitne zdolności i niewyczerpan¹ energiê poświêci³ ukochanej (ma³ej) ojczyźnie: wywodz¹cy siê z ro-dzinnej ziemi, mi³uj¹cy ojczyst¹ ziemiê, wierny oj-czystej ziemi, od ko³yski a¿ do swego patriarchalnego wieku. Urodzi³ siê w Sycowie 2 lutego 1850 roku. Na Przedmieściu Komorowskim – znajduje siê jego rodzinny dom:

Tam gdzie koñczy siê miasteczko,Droga skrêca na Św. Marek (...)2.Ju¿ jako ma³y ch³opiec u boku ojca listonosza

(z zawodu tkacza) przemierza³ od Sycowa a¿ po Bralin, drogi i bezdro¿a ca³ego powiatu, którego piêkno przysz³o mu utrwalaæ dla potomnych w wie-ku dojrza³ym. Wcześnie, jako dziecko, wykazywa³ siê bystrości¹, wra¿liwości¹ i znakomit¹ pamiêci¹. Jednak niezamo¿ni rodzice, którzy oprócz Josepha posiadali jeszcze piêcioro dzieci, nie byli w stanie zapewniæ mu wykszta³cenia na poziomie pozwala-j¹cym na zdobycie odpowiedniego zawodu. Szczê-śliwym trafem znalaz³a siê protektorka, ma³¿onka ksiêcia Kalixta Birona von Curland – ksiê¿na Helena Mestschersky, która sfi nansowa³a jego naukê w Seminarium Nauczycielskim w Peiskretscham (Pyskowice pow. Gliwice), a potem otoczy³a go wszechstronn¹, wieloletni¹ opiek¹ i pomoc¹ w cza-sie jego badañ nad dziejami Sycowskiego.

W roku 1869 m³ody nauczyciel opuści³ mury Seminarium z wyró¿nieniem. Dziêki temu otwo-rzy³a siê przed nim mo¿liwośæ objêcia posady po-mocnika nauczyciela we W³ochach (Wallendorf), pow. Namys³ów, Czarnow¹sach (Czarnowa-wanz) pow. Opole i Byczynie (Pitschen) pow. Klucz-bork. Po zdanych egzaminach kwalifi kacyjnych obj¹³ posadê najpierw w szkole w Toszku (Tost) pow.

1 Radler W.: Hauptlehrer u. Kantor Franzkowski der Chronist des Kreises Groß Wartenberg. [w:] Heimat-Kalender für die östlichen Grenzstreife Namslau, Groß Wartenberg und Oels für das Jahr 1931, s. 42. Artyku³ ten jest po dziś dzieñ najwa¿niejszym źród³em dotycz¹cym biografi i J. Franzkowskiego.

2 W. Radler cytuje wersety (nieznanego nam) wier-sza, którego autorem zapewne jest J. Franzkowski.

Gliwice, a w 1872 r. otrzyma³ powo³anie do szko³y w Sycowie. W 1873 r. przej¹³ tu funkcjê organisty, a po kilkunastu latach [w 1886 r.] awansowa³ na g³ównego nauczyciela – kierownika szko³y katolic-kiej. Wprzódy odrzuci³ jeszcze zaszczytn¹ propozycjê nauczania w pewnym seminarium nauczyciel-skim, aby nie musieæ opuszczaæ Sycowa i móc pra-cowaæ pośród swoich na rodzinnej ziemi3.

Dwudziestodwuletni J. Franzkowski z dyplomem nauczycielskim i trzyletnim sta¿em pracy w szkole w Toszku wraca do Sycowa, aby z czasem obj¹æ tu wa¿n¹ funk-cjê kierownika szko³y katolickiej. Szko³y, zbudowanej w roku 1856 przez ks. Ignazego Kupca, w której jeszcze nie tak dawno sam rozpoczyna³ sw¹ szkoln¹ edukacjê (i byæ mo¿e widzia³ jak wznoszono mury tego obiektu). Zamieszka na poddaszu nowego budynku, bêd¹cego w³asności¹ kościo³a katolickiego. Jego prze³o¿onym jest wtedy wspomniany sycowski proboszcz ks. Ignaz Kupiec, który od roku 1861, w uznaniu za-s³ug za rozwój szkolnictwa i oświaty, mia-nowany zosta³ powiatowym inspektorem szkolnym. Podkreśliæ w tym miejscu nale¿y, jak wa¿ny wp³yw na przysz³ego dziejopisa mia³ ów sycowski proboszcz, który zna³ przecie¿ Josepha od dziecka. Gdy Franzkow-ski zosta³ nauczycielem w sycowskiej szkole, Kupiec jako inspektor szkolny zleca mu za-³o¿enie Kroniki szko³y, a potem Kroniki kościo-³a i miasta. Niestety, dobra wspó³praca z prze³o¿onym na niwie oświaty trwa³a zaledwie cztery lata. Ks. Kupiec, na skutek przepracowania z po-wodu licznych obo-wi¹zków oraz kon-fl iktów z lokalnymi w³adzami miejskimi na tle praw w³asno-ściowych do zabudo-3 Radler W., Hauptlehrer..., op. cit., s. 42.

Widok od zachodu na: kośció³, dzwonnicê i szko³ê katolick¹ (Pocztówka

ze zbiorów Dariusza Majewskiego)

Page 2: Robb+Maggazine 11 2016 - img.iap.plimg.iap.pl/s/1029/208194/Edytor/Image/Franzkowski/RM_11_Franzkow... · z dyplomem nauczycielskim i trzyletnim sta¿em pracy w szkole w Toszku wraca

36 11_2016 37wañ i gruntów na Imielniku („Himmeltal” spolszczenie: Hamental), podupada na zdrowiu. Umiera nagle 24 kwietnia 1876 roku, w wigiliê św. Marka Ewangelisty – pa-trona ziemi sycowskich katolików. W po-grzebie swego prze³o¿onego bra³ udzia³ J. Franzkowski. To z jego przekazu wiemy, ¿e ta wielka ceremonia pogrzebowa, która wy-pad³a w okresie nasilonego Kulturkampfu, przerodzi³a siê w wielk¹ manifestacjê, któr¹ dziejopis tak wspomina: Dwudziestu piêciu ksiê¿y, po czêści z bardzo odleg³ych parafi i, przedsta-wiciele ksi¹¿êcego patronatu, duchowieñstwo ewan-gelickie, delegacje w³adz, nauczyciele z jego inspek-toratu i wielotysiêczne rzesze wiernych towarzyszy³o mu w ostatniej drodze na cmentarz Św. Marka4.

W tym trudnym okresie antypolskiego i antykatolickiego Kulturkampfu, ks. Ku-piec stawia³ skuteczny opór germanizacyjne-mu naporowi. Nic wiêc dziwnego, ¿e po jego śmierci miejskie w³adze chc¹ przej¹æ nowy budynek katolickiej szko³y. Dochodzi wiêc do ostrego konfl iktu miêdzy katolick¹ rad¹ kościeln¹, a burmistrzem Karlem von Euen na tle decyzji tego ostatniego o utworzeniu szko³y miêdzywyznaniowej. Dla wycisze-nia eskalacji konfl iktu, w³adze diecezjalne wola³y na dziesiêæ lat (1876-1886) nie powo-³ywaæ w Sycowie nowego proboszcza i tym sposobem wytr¹ciæ lokalnym w³adzom mo¿liwośæ przejêcia w³asności kościelnej, która by³a pozbawiona natenczas swego go-spodarza – proboszcza. Z dostêpnych nam źróde³ nie uda³o siê ustaliæ, kto wówczas by³ kierownikiem szko³y katolickiej, gdy sycow-ska parafi a by³a pozbawiona proboszcza. Mo¿emy tylko przypuszczaæ, ¿e w tym cza-sie niema³¹ rolê w obronie tej szko³y odegra³ niew¹tpliwie kantor Joseph Franzkowski, który mia³ oparcie zarówno w radzie kościel-nej, rodzicach swych uczniów, ale i w swym teściu Albercie Sylli – sekretarzu S¹du Powia-towego w Sycowie. Najprawdopodobniej za tê postawê w obronie w³asności kościelnej w okresie nasilonego Kulturkamfu, a potem ju¿ za liczne publikacje dotycz¹ce historii ko-ścio³a na Śl¹sku otrzyma on presti¿owe od-znaczenie od papie¿a Benedykta XV, o czym

bêdzie w dalszej czêści artyku³u. Franzkowski z czasem ju¿ jako kierownik szko³y na swej s³u¿bie trwa do koñca, nim nie odejdzie na zas³u¿on¹ eme-ryturê w wieku 70 lat. Przez kolejne lata ilośæ uczniów w jego szkole wynosi³a 60-70. Od pocz¹tku, najpierw jako

4 Zielnica K., Św. Marek – sycowska Czêstochowa, s. 5, Syców 2003.

nauczyciel i organista, a potem kierownik szko³y by³ dla swych uczniów autorytetem, choæ niekiedy niesfornych podopiecznych przywo³ywa³ do pos³uszeñstwa, stosuj¹c do-puszczalne wówczas kary cielesne. Tak, jesz-cze na pocz¹tku lat 90. ubieg³ego stulecia, wspominaj¹ sw¹ szko³ê jego byli uczniowie:

Rozpoczê³am naukê w szkole w roku 1918 – mówi Elisabeth Muschalla (z domu Schne-ider). Wówczas by³y trzy klasy w katolickiej szkole miejskiej z oko³o 60. uczniami. Moim wychowaw-c¹ by³ nauczyciel Paul. Zostaliśmy pozdrowieni przez kierownika Franzkowskiego, który mia³ swoje mieszkanie na górnym piêtrze szko³y i otrzymaliśmy przy okazji świêty obrazek. Natomiast sêdziwy pan Hans Schliwa tak zapamiêta³ szkolne lata w Sycowie: Franzkowski by³ dobrym pedago-giem z cechami ojcowskimi, który jednak nie znosi³ wyg³upów swoich uczniów i w razie konieczności bra³ do r¹k rózgê lub kij5.

Jako kierownik szko³y, nauczyciel i orga-nista Franzkowski czynnie udziela³ siê tak¿e w wielu dziedzinach ¿ycia spo³ecznego mia-sta i regionu. Pasjê badawcz¹, zogniskowan¹ na poznawaniu zawi³ej miejscowej historii, dzieli³ z aktywności¹ na polu wielu organi-zacji zwi¹zkowych i stowarzyszeñ, które nie-jednokrotnie przysz³o mu zak³adaæ. I tak, 16 września 1893 roku, powo³a³ do ¿ycia komór-kê zwi¹zkow¹ pod nazw¹ Katolicki Zwi¹zek Nauczycieli w Sycowie, podporz¹dkowany, jako terenowy oddzia³, Zwi¹zkowi Nauczy-cieli Katolickich Śl¹ska. Obdarzony du¿ym autorytetem wchodzi³ równie¿ w sk³ad Ko-misji Egzaminacyjnej dla Nauczycieli.

Zachowana w sycowskim Muzeum Regionalnym legitymacja dowodzi, i¿ jesz-cze w roku 1912 by³ aktywnym cz³onkiem Zwi¹zku Nauczycieli Katolickich Śl¹ska, a za³o¿ony przez niego sycowski oddzia³ tego Zwi¹zku, zaliczy³ ju¿ 19 lat swej dzia-³alności. W tym samym roku nadano Franzkowskiemu kolejny zaszczytny tytu³ – honorowego przewodnicz¹cego Zwi¹zku Mi³ośników Sycowa.

Natomiast z ksiêgi sycowskiego nota-riusza Wieczorka dowiadujemy siê, i¿ po podziale powiatu w 1919 r., wskutek posta-nowieñ traktatu wersalskiego i wynikaj¹-cej st¹d konieczności wytyczenia granicy polsko-niemieckiej w styczniu 1920 roku, Franzkowski pe³ni³ tak¿e funkcjê t³umacza przysiêg³ego w kontaktach z przedstawicie-lami stron Komisji Alianckiej.

Franzkowski da³ siê poznaæ tak¿e jako cz³onek sycowskiego Bractwa Kurkowego i zapewne jako animator jeszcze wielu in-nych stowarzyszeñ, które na prze³omie XIX i XX wieku spontanicznie tu powstawa³y. „Tylko w Sycowie do roku 1914 istnia³o po-nad 50 ró¿nych organizacji o charakterze lokalnym, prowincjonalnym lub ogólno-pañstwowym”6.

Pod auspicjami Stowarzyszenia Hi-storii Śl¹ska i Staro¿ytności wielokrotnie 5 Gross Wartenberger Heimattblatt Nr 11/1992.6 Kulak T., Mrozowicz W.: Syców i okolice od czasów

najdawniejszych po wspó³czesnośæ, s. 149.

publikowa³ swoje prace w czasopiśmie tego zwi¹zku – Zeitschrift des Vereins für Geschichte und Alterthum Schlesiens.

Jak widaæ sycowski kierownik szko³y, or-ganista i kantor w jednej osobie, bra³ czyn-ny udzia³ w ¿yciu swego miasteczka. Nie przeszkodzi³o mu to jednak w ka¿dej wol-nej chwili oddawaæ siê spisywaniu Kroniki szko³y i zg³êbianiu tajemnic historii szko³y, która by³a zawsze ściśle zwi¹zana z losami sycowskiego kościo³a, w zale¿ności od wy-znania pana stanowego wolnego pañstwa sycowskiego. Z czasem maj¹c do dyspozycji tak obszerny materia³, kronikarz Franzkow-ski móg³ ju¿ zaj¹æ siê szersz¹ tematyk¹ doty-cz¹c¹ dziejów miasta oraz histori¹ wolnego pañstwa stanowego i powiatu sycowskiego.

Tê pasjê móg³ realizowaæ tylko w czasie wakacyjnych poszukiwañ. Uzbrojony jedy-nie w o³ówek i papier, spenetrowa³ zasoby i cymelia wielu bibliotek, a w poszukiwaniu wiarygodnych źróde³ przewertowa³ stosy dokumentów, tomy starodruków, zw³aszcza tych w posiadaniu wroc³awskiego Archi-wum Diecezjalnego.

Jego swoiste opus magnum, czyli wspomi-nana ju¿ Historia wolnego pañstwa stanowego, miasta i powiatu Syców, powstawa³o na podda-szu skromnego mieszkania w latach 1902–1911. Ta fundamentalna i po dziś dzieñ naj-wa¿niejsza dla historiografi i Sycowskiego (a wiêc równie¿ dla Śl¹ska Średniego) publi-kacja, stanowi³a, jak ju¿ wspomniano, uko-ronowanie 35 lat pracy – gromadzenia i tak fachowego opracowania materia³ów źród³o-wych, ¿e zwyciêsko opar³a siê próbie czasu.

Druk dzie³a w 1912 r. poprzedzi³a w grudniu, jeszcze przed Świêtami Bo¿ego Narodzenia w 1911 r., edycja próbna (jak dziś powiedzielibyśmy – sampel) na koszt samego autora. Pozwoli³o to na usuniêcie drobnych uchybieñ i ostateczn¹ redakcjê ca³ości. W efekcie wydano ksi¹¿kê nie tylko bogat¹ w treśæ, ale i imponuj¹c¹ tak¿e pod wzglêdem edytorskim.

Zanim manuskrypt zosta³ z³o¿ony w drukarni Große’go, autor zabiega³ o środki na sfi nansowanie druku okaza³ej i obszernej przecie¿ ksi¹¿ki. Ówczesna lo-kalna gazeta Groß-Wartenberger Stadt- und Kreisbote w tej sprawie informowa³a: Jako sprawa pilna dotar³ wniosek pana kierownika szko³y i kantora Józefa Franzkowskiego do rozwa-¿enia, aby przyznaæ mu dodatek na koszt druku „Kroniki miasta i powiatu sycowskiego”. Jak wia-domo pan kantor Franzkowski w okresie 35 letniej pracy napisa³ bardzo dok³adn¹ , opart¹ na obfi tych źród³owym studium historiê powiatu, wolnego pañ-stwa sycowskiego i miasta Sycowa i dziêki temu wyświadczy³ nam i potomnym nieocenion¹ przys³u-gê. Aby zatem dzie³o jego ¿ycia oprzeæ na trwa³ym fundamencie, kronika powinna zostaæ wydruko-wana. Zosta³a ona oceniona przez tajnego radcê archiwalnego, dra Meinarbusa we Wroc³awiu i stanowi wed³ug jego oceny cenne, dok³adne i obiek-tywne dzie³o, zawieraj¹ce wszystkie wydarzenia w historii wspomnianych instytucji. Zgodnie z pro-

pozycj¹ magistratu zebranie przyzna³o bez dyskusji jednog³ośnie zadatek 750 marek na koszty druku. Przypuszczalnie powiat i wolne pañstwo sycowskie, jak i Prowincja Śl¹ska i pañstwo do³o¿¹ siê, tak aby koszty druku i tym samym trwa³e zachowanie dzie³a zosta³o zapewnione7 .

Miesi¹c później ta sama gazeta powia-damia, ¿e sprawa wniosku Franzkowskiego o przyznanie odpowiedniej kwoty na druk, zosta³a pozytywnie rozpatrzona przez wy-dzia³ powiatowy:

Poza porz¹dkiem dziennym landrat poinfor-mowa³ sejmik powiatowy, ¿e wydzia³ powiatowy udzieli³ panu kierownikowi szko³y i kantorowi Franzkowskiemu jednorazowej zapomogi 1000 ma-rek z zastrze¿eniem pozwolenia sejmiku powiatowe-go na pokrycie kosztów druku jego „Historii wolnego pañstwa, miasta i powiatu sycowskiego”. Decyzja ta nie mog³a jednak zostaæ udostêpniona cz³onkom sejmiku; postanowienie odnośnie tego zapadnie zatem dopiero na wiosennym posiedzeniu. Poniewa¿ jednak pośród cz³onków rady panowa³a zgoda co do posta-nowieñ wydzia³u powiatowego, nie ulega chyba w¹t-pliwości, ¿e sejmik powiatowy na swoim nastêpnym posiedzeniu subwencjê ostatecznie potwierdzi i tym samym zapewni w swej czêści trwa³e zachowanie dzie³a ¿ycia naszego lokalnego historyka, nad którym spêdzi³ 35 lat pracy8.

A ju¿ 8 lutego 1911 r. Groß-Wartenberger Stadt- und Kreisbote zamie-ści³a kolejn¹ pozytywn¹ wiadomośæ: Wydrukowanie napisanej przez pana kantora Franzkowskiego „Geschichte der Freien Standesherrschaft, der Stadt und des landrätlichen Kreises Groß Wartenberg” pod-jête zosta³o w tutejszej drukarni Große’go, której autor zleci³ wy-konanie9.

Mimo ¿e od powstania ksi¹¿ki Franzkowskiego minê³o 100 lat, to trudno jej znaczenie i rolê , jak¹ w śl¹skoznawczych bada-niach odegra³a, przeceniæ, tym bardziej ¿e nawet powstaj¹ce wspó³cześnie powa¿ne prace obfi cie posi³kuj¹ siê zawartymi w niej rzetelnymi infor-macjami i wnikliwymi przemyśleniami. W czasie tych wytê¿onych i ciê¿kich lat niestrudzonego bada-cza nadal wspiera³a ksiê¿-na Helene Mestschersky (Helena Mesczerska), co pozwala³o mu oddaæ siê bez reszty twórczej i meto-dycznej pracy. To w³aśnie Ksiê¿nej, zapewne jako

7 Groß-Wartenberger Stadt- und Kreisbote, Nr 93, 1910.

8 Groß-Wartenberger Stadt- und Kreisbote, Nr 102, 1910,

9 Groß Wartenberger Stadt- und Kreisbote, Nr 12, 1911.

Karta cz³onkowska J. Franzkowskiego Zwi¹zku Nauczycieli Katolickich Śl¹ska z 1912 r. (Muzeum Regionalne w Sycowie)

Informacja o ukazaniu siê Kroniki na Bo¿e Narodzenie w 1911 roku.

Nadszed³ rok 1912 i upragniony dzieñ, gdy mieszkañcy miasta i powiatu Syców

ujrzeli dzie³o swego rodaka.

11_2016

Page 3: Robb+Maggazine 11 2016 - img.iap.plimg.iap.pl/s/1029/208194/Edytor/Image/Franzkowski/RM_11_Franzkow... · z dyplomem nauczycielskim i trzyletnim sta¿em pracy w szkole w Toszku wraca

3911_201638 pierwszej, sk³ada³ relacje z postêpów w pisa-niu i to Jej w³aśnie dedykowa³ swe dzie³o.

Choæ we wstêpie sk³ada Ksiê¿nej wier-szowane wyrazy podziêki i uszanowania, to nie mo¿na wszak¿e zapomnieæ te¿ o tym, ¿e koszty druku dofi nansowa³ ówczesny sejmik powiatowy i rada miejska Sycowa kilkoma (roz³o¿onymi w czasie) dotacjami, o czym wielokrotnie wspomina³a sycowska Stadt- und Kreisbote.

W dziele Franzkowskiego szczególnie cenna jest czêśæ dotycz¹ca „Osobliwości z historii poszczególnych miejscowości powiatu” (Das Denkwürdigste aus der Geschichte der einzelnen Ortschaften des Kreises), opisuj¹ca z godn¹ uwagi akrybi¹ 105 wsi i miasteczek dawnego powiatu sycowskiego z ich pol-skimi nazwami i znakami diakrytycznymi (s. 296-363). Na dodatkowe podkreślenie zas³uguje dwujêzyczna pisownia nazw po-szczególnych miejscowości. Świadczy to nie tylko o znakomitej, bezb³êdnej dwujêzycz-ności autora, ale i o tym, ¿e pisownia nazw polskich by³a tu powszechnie u¿ywana i znana nie tylko autorowi, lecz i mieszkañ-com, jego przysz³ym czytelnikom. Przynaj-mniej ta czêśæ (sumarycznie porz¹dkuj¹ca) powinna zostaæ w przysz³ości przet³uma-czona, jako podstawowe źród³o informacji, zw³aszcza dla m³odszych pokoleñ miesz-kañców poszczególnych miejscowości.

Godzi siê nadmieniæ, i¿ J. Franzkowski zwróci³ uwagê, ¿e wykazy pierwszych ewan-gelickich duchownych sporz¹dzone przez: Daniela Gomolcke sycowskiego krupiarza i śpiewaka kościelnego, Friedricha Gustava Gerharda Kurtsa i Koenigka s¹ niepe³ne i chronologicznie b³êdne. Natomiast s³ów uznania nie szczêdzi³ dla lokalnego rysow-

nika, ks. Tomasza Gabriela, proboszcza pa-rafi i p.w. św. Anny w Bralinie, który za temat swych rysunków obra³ drewniane kośció³ki z terenu powiatu sycowskiego10. Zreszt¹ te-mat autorowi Historii... nie by³ obcy, bowiem

10 Wspomniane rysunki ks. Tomasza Gabriela znajdziemy u Franzkowskiego na stronach: s.404 – kośció³ pw. Świêtej Trójcy w Marcinkach i s. 416 – kośció³ pw. Narodzenia NMP „Na Pólku” w Bralinie.

wszechstronnie wykszta³cony nauczyciel dobrze zna³ historiê sztuki, o czym świad-cz¹ fachowe opisy ró¿nych zabytków, a zw³aszcza kościo³ów.

UZNANIE ZAS£UG Jeszcze przed ukazaniem siê dzie³a Joseph Franzkowski cieszy³ siê wielkim uznaniem, i to zarówno wśród swoich wychowanków, jak i szacownego grona nauczycielskiego. Cytowany wcześniej redaktor Walter Ra-dler wspomina³:

Franzkowski by³ dla swych uczniów i przy-jació³ wielkim autorytetem, nie tylko dlatego ¿e posiada³ wielk¹ wiedzê, ale by³ tak¿e dobrym cz³owiekiem, chrześcijaninem i obywatelem. Taka cecha osobowości i wzorowa postawa obywatelska zjednywa³a mu tak¿e przychylnośæ i uznanie naj-wy¿szych w³adz lokalnych. Wkrótce po ukazaniu siê „Historii wolnego pañstwa stanowego...” ju¿ w roku 1913 zosta³ nadany mu tytu³ Honorowego Obywatela Miasta11.

W tym samym roku 1913, za swe dzie³o, dotycz¹ce przecieæ w znacznym stopniu historii wolnego pañstwa stanowego pod panowaniem rodu Bironów von Curland, Josefh Franzkowski otrzymuje presti¿owy order od Hohenzollernów: Hausorden von Hohenzollern.

Wraz z zakoñczeniem pierwszej wojny światowej w listopadzie 1918 roku Franzkow-ski, jak ju¿ wspomniano, otrzyma³ kolejne odznaczenie od papie¿a Benedykta XV. By³ to medal ustanowiony w roku 1888 przez pa-pie¿a Leona XIII w formie krzy¿a z napisem Pro Ecclesia et Pontifi ce (Za zas³ugi dla Kościo³a i Papie¿a) 12. Na pami¹tkowym zdjêciu z jego 80. urodzin obchodzonych w Goszczu, za-uwa¿ymy, i¿ dostojny Jubilat ma wyekspo-nowane na swej piersi trzy odznaczenia.

Zas³ugi Franzkowskiego s¹ nieocenione nie tylko dla kościo³ów katolickich w diece-zji wroc³awskiej, ale dla macierzystej parafi i i kościo³a pod wezwaniem aposto³ów św. Piotra i Paw³a s¹ one szczególne. Pozostawi³ tu bowiem sporz¹dzon¹ w rêkopisie ( manu propria) kronikê kościo³a. Zachowany wspó³cześnie w parafi alnej kancelarii tom kroniki datowany od 1915 r. rozpoczyna jej za³o¿yciel kaligrafi cznym, godnym podzi-wu pismem gotyckim.

Jako cz³onek Stowarzyszenia Historii Śl¹ska i Staro¿ytności13, jeszcze przed uka-zaniem siê g³ównego dzie³a, nasz dziejopis by³ równie¿ licz¹cym siê autorem licznych wcześniejszych prac o regionie. Z bibliogra-fi cznego obowi¹zku nale¿y wymieniæ choæ-by niektóre z nich: 11 Radler W.: Hauptlehrer u. Kantor Franzkowski... [w:]

Heimat-Kalender... s. 42.12 Ordery kościelne, [w:] Encyklopedia katolicka, t. XIV.,

s. 726, Lublin 2010. 13 Stowarzyszenie Historii Śl¹ska powsta³o

17 stycznia 1846 roku we Wroc³awiu, a jego celem by³o badanie historycznych aspektów regionu. Nazwa zwi¹zku zosta³a rozszerzona w 1905 roku na: Stowarzyszenie Historii Śl¹ska i Staro¿ytności. Instytucjê tê reaktywowano w Niemczech w 1971 r.

• Panowie von Braun jako w³aściciele sycows-kiego wolnego pañstwa stanowego i stosunki podczas ich rz¹dów („Die Herren von Braun als Besitzer der freien Herr-schaft Wartenberg und Zustände un-ter deren Regierung”, 1890),

• By³e maj¹tki biskupie w powiecie sycowskim („Die ehemaligen Bisthumsgüter im Wartenberger Weichbilde ”, 1897),

• Nabycie Sycowa przez hrabiego Ernsta Johan-na Birona 1733-1735 („Die Erwerbung von Wartenberg durch den Grafen E. Joh. v. Biron. 1733-1735”), 1899 r.

• Historia katolickiej parafi i św. Piotra i Paw³a w Sycowie („Zur Geschichte der katho-lischen Stadtpfarrkirche ad St. Petrum et Paulum in Groß Wartenberg“). Podobne dokumenty pozostawi³ te¿ w katolickiej parafi i goszczañskiej, o czym w dalszej czêści artyku³u.

Laudacjê na temat dzia³alności i zas³ug Josepha Franzkowskiego odnajdujemy w liście prof. Dr. Wendta przewodnicz¹-cego Stowarzyszenia Historii Śl¹ska: „Dziê-kujemy Panu, jako wzorcowo oddanemu cz³owie-kowi, który podczas swojego 15 letniego cz³onko-stwa swoim autorytetem wspiera³ nas i wzbogaci³ nasze czasopismo o wartościowe prace. Dziêkujemy przede wszystkim badaczowi Ojczyzny, który we wzorcowy sposób pielêgnowa³ pe³n¹ oddania mi-³ośæ do naukowego badania historii przez ponad sześæ dziesiêcioleci poświêcaj¹c bezustannie ka¿d¹ woln¹ chwilê pracy dla w³asnej szko³y, dla mia-sta, wolnego pañstwa stanowego i powiatu Syców. Dziêki celowym d¹¿eniom i poszerzaniu historycz-nej wiedzy, po wolnej od ocen analizie historycz-nych źróde³ pocz¹tków, owocem Pañskiej pracy powsta³a „Historia wolnego pañstwa stanowego, miasta i powiatu Syców”, a nasza Ojczyzna zali-cza siê do najlepiej poznanych i przebadanych histo-rycznie czêści Śl¹ska. Zwyczajnie w tym zagro¿o-nym obszarze granicznym ma historia za zadanie wzmocnienie mi³ości do Ojczyzny”14.

Swoje artyku³y niejednokrotnie za-mieszcza³ w lokalnej prasie Groß Wartenberger Stadtbote. W numerze z 17 października 1883 r. znajdziemy jego historyczny szkic na temat znanej powszechnie inskrypcji – wyrytej w piaskowcu i wmurowanej w sycowski ra-tusz15. Natomiast 11 i 18 listopada 1885 r. czytelnicy tej gazety mogli przeczytaæ arty-ku³ pt. Udokumentowane wiadomości o Miêdzy-borzu. Ponadto teksty zacnego kronikarza odszukamy tak¿e w rocznikach kalenda-rza: Heimat-Kalender für die östlichen Grenzgebiete. Znajdziemy tam, m. in.: Wspomnienia o by³ym kościele św. Jadwigi w Dzia³oszy ko³o Sycowem lub Najstarsz¹ historiê Kościo³a na Śl¹sku. Ze szczegól-nym uwzglêdnieniem rozwoju stosunków kościel-nych w obszarze Sycowa a¿ do reformacji w XVI wieku.

Dnia 16.06.1909 r. obchodzi³ Franzkow-ski w Sycowie jubileusz 40-lecia pracy jako nauczyciel. Prze³o¿eni i koledzy postano-14 Radler W., Hauptlehrer..., op. cit., s. 42.15 Sycowski ratusz sp³on¹³ 21 stycznia 1945 r., czyli

w pierwszym dniu po wejściu Armii Czerwonej do Sycowa, a rozebrany zosta³ latem 1946 r.

wili tê okazjê godnie uczciæ, a szkolny inspektor p. Men-zel pod adresem szacowne-go Jubilata wyg³osi³ ciep³¹ przemowê.

Franzkowski, jak ju¿ wspomniano, pracowa³ a¿ do 70. roku ¿ycia, zali-czaj¹c 51 lat czynnej pracy w szkolnictwie i ¿yciu spo-³ecznym swego rodzinnego miasteczka. Jako nauczy-ciel, a po kilku latach ju¿ jako kierownik szko³y ka-tolickiej w Sycowie przez 48 lat trwa³ jak opoka na wyznaczonej mu placówce przez swego zwierzchnika – inspektora oświaty i za-razem swego proboszcza ks. Ignazego Kupca. A po jego śmierci, jak ju¿ wspo-mniano, przez 10 lat bêdzie broni³ powierzonej mu pie-czy nad szko³¹ katolick¹. Prze¿yje kolejnych swych prze³o¿onych – sycowskich proboszczów (aprobowa-nych ju¿ przez ksiêcia Gu-stava Birona): ks. Pula Dillê (1843-1899) i ks. Bedê Hah-na (1869-1933), którzy rów-nie¿ spoczêli na cmentarzu Św. Marka.

Na zas³u¿on¹ emerytu-rê przeszed³ Joseph Franz-kowski w roku 1920. Na wydarzeniu tym cieniem smutku po³o¿y³a siê, 3 stycz-nia, śmieræ ukochanej ¿ony Antonie (1846-1920). Spoczê³a na „sycow-skich Pow¹zkach”, czyli urokliwym przyko-ścielnym cmentarzu, naprzeciw g³ównego wejścia do drewnianego, zabytkowego ko-śció³ka p.w. św. Marka Ewangelisty, któremu nasz dziejopis i poeta poświêci³ kilkunasto-zwrotkowy wiersz:

Po lewej stronie - krzy¿ Pro Ecclesia et Pontifi ce (Za zas³ugi dla Kościo³a i Papie¿a), po prawej - presti¿owy pruski order (czwartego stopnia dla cywilów) rodu Hohenzollernów: Königlicher Hausorden von Hohenzollern. Wg Herberta Pietzonki oba te odznaczenia J. Franzkowskiego by³y w Izbie Pamiêci w Rinteln, obecnie znajduj¹ w Haus Schlesien.

Zdjêcie (2 luty 1930 r.) z okazji 80. Urodzin J. Franzkowskiego, wykonane w Goszczu. Nr 1 - J. Franzkowski, 2- ks. Schneider z Twardogóry, 3 - pani Radler, 4- ks. Kopka, 5 - wnuk Johan Lorke, 6- wnuczka Margarete Kinner (Hoffmann), 7 - córka Elizabeth Franzkowski, 8- syn, ks. Leo Franzkowski, 9 – Walter Radler, kierownik szko³y w Goszczu, 10 – ks. [Erich] Steinfels.

Od lewej: nauczyciel Artel, kierownik szko³y Franzkowski, nauczyciel Just, kapelan

Kowalski, nauczyciel Exner, rektor Pressler, nauczyciel Paul. Zdjêcie z atelier Walter.

Kopia strony z Kroniki kościo³a kato-lickiego w Sycowie p.w. aposto³ów Piotra i Paw³a za³o¿onej przez kantora Josepha

Franzkowskiego z jego podpisem

11_2016

Page 4: Robb+Maggazine 11 2016 - img.iap.plimg.iap.pl/s/1029/208194/Edytor/Image/Franzkowski/RM_11_Franzkow... · z dyplomem nauczycielskim i trzyletnim sta¿em pracy w szkole w Toszku wraca

40 4111_2016 11_2016Z daleka od gwaru świata,Samotny, cichy, leciwyKośció³ek stoi na wzgórzu,Na b³onie patrzy i niwy.Pobo¿nych naszych przodkówDuch sam oświeci³ jaśnie:Na cześæ i chwa³ê Marka Tu go zbudujcie w³aśnie! Czasy trwogi, niepokojuOgarnê³y miasto, wieś;¯niwo, przebogate ¿niwoZagarnê³a „czarna śmieræ”* Bóg jedynie móg³ to sprawiæ,By z³o wnet siê dobrem sta³oI to, o co Go b³agano,Przez Marka siê dokona³o.St¹d ku czci Świêtego MarkaWnet kośció³ek stan¹³ tu,Jako pomnik ‘cnej wdziêcznościOd sycowian wdziêcznych mu.Odt¹d w dniu świêtego Marka Zewsz¹d – z bliska i z dalekaNa to nasze Marka WzgórzeŚci¹ga tu pielgrzymów rzesza!

*czarna ospa (t³umaczenie wybranych strof: K. Zielnica)

Autor wspomina w nim dawne czasy, gdy d¿uma, zwana czarn¹ śmierci¹, dotar³a a¿ do sycowskiej ziemi, a cudem uratowani za wstawiennictwem św. Marka pobo¿ni przodkowie, wystawili mu na najwy¿szej górze (Markusberg) kośció³ek. Przez wieki, ka¿dego roku szli doñ z dziêkczynn¹ proce-sj¹, dziêkuj¹c Patronowi tej ziemi za opiekê, prosz¹c Go o b³ogos³awieñstwo i wyprasza-j¹c wszelkie ³aski na dalsze lata.

Ponadto w swej Kronice zamieści³ naj-starsz¹ legendê zwi¹zan¹ z budow¹ tego¿ kośció³ka i byæ mo¿e ju¿ za ¿ycia myśla³, ¿e i on tam niegdyś – po d³ugim, pracowitym i spe³nionym ¿yciu – spocznie w pobli¿u miejsca spoczynku swego prze³o¿onego ks. Ignazego Kupca, który ten kośció³ek urato-wa³ dla potomnych.

W tym¿e samym 1920 roku najm³odszy syn Josepha Franzkowskiego, Leo, zosta³ po-wo³any jako kapelan na parafi ê w Goszczu. To w³aśnie u ksiêdza Leo znalaz³ owdowia³y emeryt spokojn¹ przystañ na stare lata.

W zaciszu goszczañskiego archiwum parafi al-nego móg³ nadal oddaæ siê pracy badawczej, której wynikiem – jak pisze Walter Radler – by³a „Hi-storia Parafi i Goszcz“, opracowana od swoich po-cz¹tków po rok 1920. Liczy 223 strony i jest cennym źród³em obecnego, wspó³czesnego parafi alnego archi-wum. Dzie³o to znalaz³o swoj¹ kontynuacjê w za³o-¿onej i prowadzonej „Kronice Parafi i Goszcz“. Oba dzie³a s¹ wzorcowym opisem lokalnej historii16.

Jak ju¿ wspomniano, w gronie najbli¿-szej rodziny i przyjació³ w Goszczu, a nie w Sycowie, sêdziwy Jubilat obchodzi³ swoje 80. urodziny. Szczególnej opieki doświad-cza³ nie tylko ze strony syna, ks. Leo, ale i od 16 Radler W., op.cit.

troskliwej córki Elisabeth, która by³a gospo-dyni¹ w goszczañskiej plebanii.

Joseph Franzkowski odszed³ na wieczny spoczynek 29 września 1936 roku i spocz¹³ obok swojej ¿ony Antonie na przykościel-nym cmentarzu na Św. Marku (Markus-berg) w grobowcu ufundowanym mu przez miasto. Ten monumentalny nagrobek z czarnego granitu jeszcze 20 lat po wojnie dominowa³ nad skromniejsz¹, cmentarn¹ architektur¹, wśród której ci¹gle jeszcze przewa¿a³y drewniane nagrobki z dasz-kiem, zwane niekiedy cieplickimi krzy¿okaplicz-kami. Gdyby cmentarz na Św. Marku, jako spadek kultury materialnej, otoczony zosta³ trosk¹ spadkobierców: w³adz kościelnych oraz świeckich, ta nekropolia by³aby dzisiaj nie tylko unikatowym skansenem sztuki se-pulkralnej, ale tak¿e i wyj¹tkowym przyk³a-dem transgranicznej, etnicznej i kulturowej ró¿norodności pogranicza. Niestety, sta³o siê inaczej. Na przestrzeni ostatnich 40 lat cmentarz uleg³ haniebnej dewastacji i bez-przyk³adnej grabie¿y.

POLSKIE KORZENIE AUTORANiemieccy biografowie i historycy nie mieli powodu, aby ukrywaæ polskie po-chodzenie przodków Franzkowskiego. Tym bardziej cieszy nas, ¿e to w³aśnie z ich strony posiadamy dowody natury genealogicznej co do polskich korzeni naszego bohate-ra. Wnikliw¹ pracê w tym zakresie podj¹³ sycowianin Herbert Pietzonka i rezultaty swych ¿mudnych poszukiwañ opubliko-wa³ na ³amach Gross Wartenberg Heimatblatt. Wspomniany badacz dotar³ do potom-ków rodziny Franzkowskich: do wnuka Johannesa Lorke, który osiad³ w Pegau pod Lipskiem i wnuczki Margarete Hoffmann (ostanie dni sêdziwego ¿ycia spêdzi³a w Bad Salzufl en). Tam przegl¹da³ kronikê rodzin-n¹, któr¹ sporz¹dzi³ sam senior Joseph w Goszczu w ci¹gu ostatniego roku swego ¿ycia. Z tego¿ dokumentu pan Herbert dowiedzia³ siê, ¿e dziadek naszego zas³u¿o-nego kronikarza pochodzi³ ze staropolskiej zubo¿a³ej rodziny z Wielkopolski. W czasie trzeciego rozbioru Polski 1795 roku dotar³ do Byczyny (Pitschen) ko³o Kluczborka.

Relacje ojca – Johanna [Franckowskie-go] urodzonego w Pitschen znalaz³y po-twierdzenie w leksykonie polskiej szlachty, któr¹ przegl¹da³ sam dociekliwy Joseph Franzkowski w Archiwum Miejskim we Wroc³awiu.

W herbie Franckowskich znajduje siê siedz¹ca na odciêtej ga³êzi wrona (kruk?!) – symbol czujności17.

Zanim Franzkowski zacz¹³ poszukiwaæ rodowodu swoich przodków, to wcześniej przez dziesi¹tki lat zajmowa³ siê genealogi¹ rodów, by³ych w³aścicieli wolnego pañstwa stanowego, którzy panowali w Sycowie przed ksi¹¿êc¹ rodzin¹ Bironów von Cur-land. Znacznie ³atwiej by³o mu poznawaæ

17 Pietzonka H., Heimatblatt, Nr 4, 1994, s. 1-3.

historiê panuj¹cego rodu, gdy¿ istnia³a mo¿liwośæ dostêpu do archiwum wolnego pañstwa stanowego i skonfrontowania do-kumentów z przekazem sêdziwych cz³on-ków rodziny. Nic wiêc dziwnego, ¿e badacz Franzkowski najwnikliwiej pozna³ historiê rodu Bironów. Z tego przekazu wiemy, ¿e ksi¹¿êta Bironowie ¿enili siê z damami rów-nej sobie lub wy¿szej nawet pozycji spo³ecz-nej i stanowej, a które potem przez d³u¿szy lub krótszy okres swego ¿ycia przebywa³y u boku ma³¿onka na sycowskim zamku. Wyj¹tkiem by³a polska ksiê¿na Apolonia Poniñska (córka starosty Wschowy – ksiêcia Macieja Poniñskiego), która nie zamieszka-³a w Sycowie, gdy¿ nie rozstrzygniête by³y sprawy spadkowe miêdzy braæmi Peterem i jej mê¿em Karlem. Zostaj¹c drug¹ ¿on¹ Karla Ernsta Birona (1728-1801) von Cur-land, starosty babimojskiego, uratowa³a ród Bironów. To ona bezdzietnemu dotychczas ksiêciu urodzi³a dwóch synów i dwie córki. Starszy syn, Karla Ernsta, Gustav Kalikst Biron (1780-1821), bratanek Petera Birona, po uznaniu przez s¹dy pruskie fi deikomi-su i primogenitury zosta³ nowym panem stanowym sycowskich dóbr i jako pierwszy z Bironów podj¹³ w roku 1803 decyzjê prze-niesienia rodowej siedziby do Sycowa18.

Gdy w roku 1850 urodzi³ siê Joseph Franzkowski, dziedziczny wówczas ksi¹¿ê Kalikst Biron (1817-1882) wraz z ma³¿onk¹ Helen¹ mieszkali w Berlinie, gdy¿ sycowski zamek sp³on¹³, a budowa nowej rezydencji na Bielawkach rozpoczêta przez ojca Ka-liksta zosta³a zaniechana. Gdy nasz Joseph mia³ trzy lata (26 maja 1853r.) odby³o siê uroczyste po³o¿enie kamienia wêgielnego pod fundamenty nowego sycowskiego zam-ku. A w siedem lat później (9 października 1960 r.) ju¿ jako dziesiêcioletni ch³opiec, z rodzin¹ i ca³¹ spo³eczności¹ Sycowa, wita wje¿d¿aj¹cego na zamek ksiêcia Kaliksta z ma³¿onk¹ Helen¹, trzymaj¹c¹ na rêce swego jedynaka Gustava. Ksiê¿na Helena, nazywana niekiedy „prawdziw¹ matk¹ biednych”, jako niestrudzona protektor-ka i patronka wielu pomys³ów i poczynañ o charakterze charytatywnym otoczy wnet szczególn¹ opiek¹ zdolnego ch³opca, Jo-sepha Franzkowskiego. To dziêki niej, jak wspominaj¹ jego biografowie, zdobêdzie zawód nauczyciela, by w roku 1872 po-wróciæ do rodzinnego miasta. Podró¿uje ju¿ wtedy kolej¹ zbudowan¹ przez ksiêcia Kaliksta. Ju¿ wkrótce z nowego, piêknego sycowskiego dworca kolejowego (tak¿e zbu-dowanego przez ksiêcia Kaliksta) w ka¿de wakacje wyrusza³ na poszukiwania do wro-c³awskich bibliotek i archiwum, aby zg³ê-biaæ wiedzê o swej ziemi. Przez pó³ wieku 18 Niestety, Gustav Kalikst m³odo umiera. A gdy

i jego syn Karol (1811- 1848) tak¿e przedwcze-śnie umrze na tyfus, kolejnym dziedzicem sy-cowskiego pañstwa stanowego zostanie Kalikst (Calixt 1817-1882). To poślubiona w roku 1845 ¿ona ksiêcia Kaliksta (rosyjska ksiê¿na) Helena Mesczerska odegra wa¿n¹ rolê w edukacji Jose-pha Franzkowskiego.

bêdzie świadkiem i skrupulatnym kroni-karzem wydarzeñ w rodzinnym mieście, by potem umieściæ je w monografi i. Z racji swych funkcji uczestniczy³ w wielu wa¿-niejszych wydarzeniach, takich jak wjazd - w czerwcu 1885 r. - do miasta pierwszej ¿ony ksiêcia Gustawa, Adeli, a tydzieñ później, jako cz³onek Bractwa Kurkowego, bêdzie wi-ta³ jego Cesarsko-królewsk¹ Mośæ, nastêpcê tronu Fryderyka (późniejszego cesarza Nie-miec Fryderyka III). Wcześniej, w 1882 r., jest świadkiem pogrzebu ksiêcia Kaliksta, a piêæ lat później od powitalnego wjazdu ksiê¿nej Adeli uczestniczy w jej pochówku. M³odziutka ksiê¿na Adela wraz synkiem, spocznie w nieukoñczonym jeszcze parko-wym Ksi¹¿êcym Mauzoleum. Mimo tego rodzinnego dramatu, wdowa ksiê¿na Hele-na Mesczerska (bolej¹ca nad śmierci¹ syno-wej i wnuka) nadal bêdzie wspieraæ swego syna Gustawa i aktywnie dzia³aæ w sycow-skich towarzystwach dobroczynnych i za-k³adach opieki spo³ecznej. Z jej inicjatywy w roku 1872 powstanie ewangelicki Dom Pomocy i uruchomiona zostanie Kuchnia Ludowa z posi³kami dla biednych ludzi. Nie zaniecha tak¿e, mimo ponoszonych kosztów na zbo¿ne cele, opieki nad swym podopiecznym. Niestety, nie bêdzie dane ksiê¿nej Helenie ujrzeæ na w³asne oczy ksi¹¿ki, któr¹ autor jej zadedykowa³. Zmar-³a bowiem siedem lat wcześniej w sycow-skim zamku (na zapalenie p³uc) w sobotê – 7 października 1905 roku. Piêædziesiêcio-piêcioletni wówczas Joseph Franzkowski bêdzie uczestniczyæ w jej pogrzebie, który sta³ siê wielkim wydarzeniem siêgaj¹cym daleko poza mury miasta i zamku. Zapew-ne ¿a³obne nabo¿eñstwo w zamkowym ko-ściele w obrz¹dku grekokatolickim wywar³o na uczestnikach, a zw³aszcza na sycowskim organiście, wielkie wra¿enie. ¯egna³ prze-cie¿ bardzo blisk¹ i oddan¹ mu Ksiê¿nê, której tak wiele zawdziêcza³.

Gdy autor zbiera³ laury i honory za wydane dzie³o, zapewne nie przypuszcza³ jeszcze wtedy, ¿e ju¿ za kilka lat ta ziemia, któr¹ przemierza³ u boku ojca listonosza, a potem opisywa³ w swej Historii..., skutek przegranej Niemiec w pierwszej wojnie światowej, zostanie podzielona miêdzy dwa s¹siaduj¹ce pañstwa: Polskê i Niemcy. Czy to wówczas podczas rodzinnych rozmów i publicznych debat nad świadomości¹ i to¿samości¹ mieszkañców świe¿ego po-granicza, zrodzi³a siê myśl o szukaniu pol-skich korzeni swych przodków? A mo¿e wcześniej, gdy jako m³ody nauczyciel, mu-sia³ stawiaæ czo³a w obronie powierzonej mu szko³y katolickiej w okresie antypolskiego i antykatolickiego Kulturkampfu? Wiemy natomiast, ¿e bardzo ju¿ sêdziwy kronikarz w ostatnim roku swego ¿ycia, w Goszczu, za³o¿y³ kronikê rodzinn¹.

Tezom o polskich korzeniach autora, które Pietzonka wywiód³ z owej kroniki, zaprzecza³a jakoby wnuczka Franzkowskie-

J. Franzkowski w szkolnym ogrodzie w Sycowie (1910 r.)

Pierwotny wizerunek herbu hrabiów von Biron

Page 5: Robb+Maggazine 11 2016 - img.iap.plimg.iap.pl/s/1029/208194/Edytor/Image/Franzkowski/RM_11_Franzkow... · z dyplomem nauczycielskim i trzyletnim sta¿em pracy w szkole w Toszku wraca

42 4311_2016 11_2016go, Margarete Hoffman, powo³uj¹c siê na badania swojego krewniaka. Wed³ug jego ustaleñ, Franzkowscy s¹ potomkami kolo-nizatorów frankoñskich, którzy przybyli na Śl¹sk w czasach ksiê¿nej Jadwigi, póź-niejszej świêtej i patronki Śl¹ska. Ten wy-wód nie musi wykluczaæ polskich korzeni, do których przyznawali siê niekiedy odlegli w czasie potomkowie kolonistów. Znacz-na przecie¿ ich czêśæ, ¿yj¹c w enklawach pośród s³owiañskiego ¿ywio³u, a niekiedy zak³adaj¹c mieszane rodziny, z czasem siê polonizowa³a i kolejne pokolenia uwa¿a³y siê ju¿ za Polaków.

My jednak, pamiêtaj¹c jak dociekli-wym i wiarygodnym badaczem by³ Joseph Franzkowski, z nieskrywan¹ satysfakcj¹ przyjmujemy przekaz Herberta Pietzonki, który zada³ sobie wiele trudu, aby dotrzeæ do za³o¿onej przez seniora kroniki rodu Franzkowskich i podzieliæ siê z nami wyni-kami swoich badañ.

Pisze on: świe¿o „upieczony” kierownik kato-lickiej szko³y miejskiej, Joseph Franzkowski, zawar³ w roku 1874 ma³¿eñstwo z Antonie Sylli córk¹ re-ferendarza Wy¿szego S¹du Krajowego późniejszego sekretarza S¹du Powiatowego w Sycowie – Alberta Sylli i jego ¿ony Augustyny ur. Lehnhardt.

Dzieci Franzkowskiego:1. Gertrud, wysz³a za m¹¿ za nauczyciela Kinne-

ra, jej córka – Margarete Hoffmann,2. Elisabeth, gosposia w domu brata ks. Leo,3. Gabriele, wysz³a za m¹¿ za nauczyciela Lor-

ke, jej syn to ks. proboszcz Johannes Lorke,4. Stanislaus, asystent w biurze biskupiego wika-

riatu generalnego we Wroc³awiu,5. Leo, 1913 świêcenia, wikary w Landsberg

(Gorzów Wielkopolski) i Berlinie, 1920 pro-boszcz w Goszczu, 1931 dziekan milickiego powiatu kościelnego, zmar³ 27 września 1948 roku. Pochowany w Eichsfeld.Wróæmy raz jeszcze do ustaleñ Herber-

ta Pietzonki, który na pocz¹tku lat 90. ubie-g³ego stulecia zatrzyma³ siê u rodowitych sycowian. Wiemy, ¿e odwiedzi³ rodziny: Wilhelma Nêdzy i Heleny Orywo³ (z domu Chowañska). To od nich wiemy, ¿e nie uda-³o siê ju¿ odnaleźæ rodzinnego domu Franz-kowskiego (nr 10, niegdyś przy ulicy Komo-rowskiej, dziś Kossaka). Byæ mo¿e popad³ w ruinê jeszcze przed wojn¹. A przecie¿ sta³ on na prze³omie XIX i XX wieku, o czym wspomina³ - kierownik szko³y w Goszczu - Walter Radler, cytuj¹c w swym artykule wersety wiersza, które raz jeszcze dla po-tomnych przytoczyæ warto: Tam gdzie koñczy siê miasteczko...[Syców] / Droga skrêca na Św. Marek, na Przedmieściu Komorowskim, sta³ niegdyś rodzinny dom Jubilata [Josepfa Franzkowskiego]19.

Niestety, Herbert Pietzonka nie tylko nie ustali³ miejsca, gdzie sta³ rodzinny dom naszego dziejopisarza, ale te¿ nie odnalaz³ na cmentarzu (przy drewnianym kośció³-ku św. Marka) grobowca Franzkowskich, gdy¿ w latach siedemdziesi¹tych „nieznani

19 Za Radlerem W., op.cit.

sprawcy” skorzystali w pe³ni z zarz¹dzenia o likwidacji poniemieckich cmentarzy i „za-opiekowali siê” cennym, czarnym granitem.

Z t¹ bolesn¹ strat¹ nie móg³ siê pogo-dziæ badacz Pietzonka i sam ufundowa³ Franzkowskiemu nagrobek, lecz kaza³ go postawiæ kilkadziesi¹t metrów dalej od w³a-ściwego miejsca jego spoczynku, gdy¿ nikt z miejscowych sycowian ju¿ nie pamiêta³, gdzie sta³ ów okaza³y nagrobny- pomnik.

Na szczêście my (autorzy) dobrze za-pamiêtaliśmy, gdzie ten okaza³y grobowiec Franzkowskich by³ usytuowany. Dziêki temu mo¿emy dziś wskazaæ miejsce spo-czynku wielkiego sycowianina Josepha Franzkowskiego – Honorowego Obywatela Sycowa – i jego ¿ony Antonie. W zwi¹zku z powy¿szym Towarzystwo Świêtego Marka w Sycowie dokona rekonstrukcji piêknego nagrobka – w stylu krzy¿okapliczki cieplic-kiej- która upamiêtni w pierwotnym miejscu pochówku Tych dwoje, którzy uczyli ca³e ¿y-cie, jak nale¿y kochaæ sw¹ rodzinn¹ ziemiê..

Temu samemu celowi s³u¿y kolejny wniosek Towarzystwa Świêtego Marka w Sy-cowie o nadanie miejscowemu Muzeum Regionalnemu oraz jednej z sycowskich ulic – imienia Josepha Franzkowskiego. Z du¿¹ satysfakcj¹ przyjê³am umieszczenie w 2012r. pami¹tkowej tablicy na dawnym budynku Miejskiej Szko³y Katolickiej (dziś nowe skrzyd³o Gimnazjum im. Jana Paw-³a II) – a wiêc w miejscu ongiś tak bardzo z nim zwi¹zanym.

POS£OWIEPowy¿szy materia³ do niniejszego arty-

ku³u zebra³ i w znacznym stopniu przet³u-maczy³ z jêzyka niemieckiego mój nieod-¿a³owany śp. M¹¿ Krzysztof (1936-2012). Ja jedynie doda³am jego teksty z luźnych notatek, sporz¹dzanych odrêcznie w ostat-nich trzech tygodniach kwietnia (2012 r.), gdy postêpuj¹ca ju¿ szybko choroba przy-ku³a go do ³ó¿ka, a pismo stawa³o siê co-raz mniej czytelne. Na koniec notowa³am wskazówki i rady, co nale¿a³oby jeszcze sprawdziæ i dodaæ do rozpoczêtej dopiero co biografi i sycowskiego dziejopisa. Nie-stety, przy niektórych tekstach nie mog³am ustaliæ źród³a, sk¹d by³y zaczerpniête. Tak jest w przypadku danych dotycz¹cych ks. Ignazego Kupca, które pozyska³am z jego broszury Św. Marek – Sycowska Czêstochowa. Fragmenty dotycz¹ce ksiê¿nych Biron: Apolonii Poniñskiej i Heleny Mestschersky ( Mesczerskiej) uzupe³ni³am z jego artyku³u „Ksi¹¿êta, ksiê¿ne i hrabiny w Sycowie” za-mieszczonego w 20 numerze Zeszytów Hi-storycznych pt. By³y sobie zamki... wydanego w 2009 roku przez sycowskie Centrum Kul-tury i Muzeum w ramach obchodów EDD (Europejskie Dni Dziedzictwa). Wybrane przeze mnie fragmenty, które w³¹czy³am do artyku³u z myśl¹ o wspó³czesnym czytelni-ku, zaopatrzy³am w³asnymi komentarza-mi, aby przybli¿yæ czas, w którym ¿y³ nasz

dziejopis. Mam nadziejê, ¿e rozpoczêta przez Mê¿a biografi a Josefa Franzkowskie-go znajdzie kontynuatorów.

M¹¿ nie zd¹¿y³ te¿ przet³umaczyæ w ca-³ości wiersza Franzkowskiego Z daleka od gwaru świata..., który zamierza³ umieściæ w przygotowywanej do druku ksi¹¿ce (dru-giego poszerzonego wydania) – „Św. Marek – sycowska Czêstochowa”.

1 maja 2012 r. odszed³ kolejny badacz dziejów ziemi sycowskiej, tym razem z wiel-kopolskiego Wijewa rodem. Wraz z Rodzi-n¹, ca³ym Towarzystwem Świêtego Marka w Sycowie oraz Przyjació³mi z Wroc³awia, Sy-cowa, Kêpna, Bralina, Kobylej Góry, Ostrze-szowa i Miêdzyborza mogliśmy wype³niæ tylko ostatni¹ jego wolê, aby móg³ spocz¹æ na (jak¿e niegdyś urokliwym) cmentarzyku przy kośció³ku św. Marka, obok Josepha Franzkowskiego. Jego ¿yczeniem i zarazem prośb¹, by³ apel do Rodziny i Przyjació³, aby nie sk³adaæ kosztownych wieñców na jego grobie, a w zamian datki pieniê¿ne przezna-czyæ na now¹ kapliczkê (w stylu cieplickim) – nagrobek Josepha Franzkowskiego.

* * *Szczególne wyrazy uznania i podziêko-wania chcê z³o¿yæ moim Przyjacio³om z Sycowa: pp. Ma³gorzacie i Stanis³awowi Koz³owskim, którzy nie szczêdz¹c czasu i si³, pospieszyli mi z pomoc¹ merytorycz-no-redaktorsk¹. Za twórcz¹ wspó³pracê na niwie TSM w Sycowie ciep³e s³owa podziêki pragnê z³o¿yæ tak¿e na rêce niezast¹pio-nych pañ: Renaty Wojciechowskiej i Bogu-s³awy Kornatko. Dziêkujê równie¿ panu Adamowi Noczyñskiemu, który nie tylko dokoñczy³ t³umaczenia artyku³ów Herber-ta Pietzonki, ale i tekst niniejszy uzupe³ni³ swoimi poprawkami i wyszukanymi przez siebie źród³ami. Nie sposób w tym miejscu zapomnieæ o nieocenionym pan kustoszu Biblioteki Uniwersyteckiej na Piasku – panu Wac³awie Sobociñskim, który bardzo by³ pomocny przy t³umaczeniu niemiec-kich nazw miejscowości, za co mu sk³adam wyrazy serdecznej podziêki.

Wziê³am wiêc na siebie odpowiedzial-nośæ zredagowania ca³ości. W pe³ni zdajê sobie sprawê z tego, o ile doskonalej napi-sa³by ten przyczynek o J. Franzkowskim mój M¹¿, który zawsze by³ pe³en podziwu dla tego tytana pracy i czêsto wczytywa³ siê w jego „Historiê wolnego pañstwa stanowe-go, miasta i powiatu Syców”. Mamy t¹ dro-g¹ przyjemnośæ i obowi¹zek tych obydwu Honorowych Obywateli Miasta Syców „Przywróciæ pamiêci”, co oby siê sta³o!

Mam równie¿ nadziejê, ¿e inicjatywa Towarzystwa Świêtego Marka w Sycowie o nadanie sycowskiej ulicy i Muzeum Re-gionalnemu imienia Josepha Franzkow-skiego – spotka siê ze zrozumieniem, ak-ceptacj¹ spo³eczn¹ i zostanie niezw³ocznie wcielona w ¿ycie.

Aleksandra Ho³ubecka-Zielnica •

Nieistniej¹cy ju¿ rodzinny grobowiec Antonie i Josepha Franzkowskich na cmentarzu w Św. MarkuFot. ze zbioru K. Zielnicy

Zak¹tek cmentarza skomponowany wg pomys³u Ma³gorzaty i Stanis³awa Koz³owskich, powsta³y tak¿e dziêki zaanga¿owaniu i z wykorzystaniem środków cz³onków Towarzystwa Świêtego Marka: Aleksandry Ho³ubeckiej-Zielnicy, Renaty i Jerzego Wojciechowskich Bogus³awy i Jacka Kornatków, Ryszarda Homiñskiego oraz Anny Hryniewieckiej. Nagrobek J. Franzkowskiego (orygina³ – monu-

mentalny pomnik z czarnego granitu z roku 1936 nie zachowa³ siê) uda³o siê przenieśæ z przypadko-wego miejsca w g³êbi cmentarza i ulokowaæ w pobli¿u pierwotnego miejsca pochówku Kronikarza.

Na zdjêciach zrekonstruowana na podstawie fotografi i kopia dêbowej krzy¿okapliczki z 1920 r. w stylu cieplickim ¿ony J. Franzkowskiego – Antonie Franzkowski z motywem Matki Boskiej Bolesnej

dzie³a Zbigniewa Podurgiela, kamienny nagrobek Josepha Franzkowskiego ufundowany przez Her-berta Pietzonkê oraz dêbowa krzy¿okapliczka cieplicka, tak¿e autorstwa Z. Podurgiela – nagrobka

Krzysztofa Zielnicy z motywem Dobrego Pasterza. Fot. Stanis³aw Koz³owski

Nagrobek Josepha Franzkowskiego na cmentarzu Św. Marka ufundowany przez Herberta Pietzonkê 24 sierpnia 1992 r. Fot. Z. Podurgiel, 2012 r.