Radoslaw Karbowiak „do zobaczenia w Omanie"

20
Radosław Karbowiak do zobaczenia w Omanie... WRZEŚNIA 2016

description

Katalog wystawy fotografii w Muzeum im. Dzieci Wrzesińskich we Wrześni (11-18.03 2016) Autor prezentuje fotografie wykonanie w Omanie. Pisze w katalogu: Nasze zdjęcia z Omanu zrobione w maju i czerwcu 2015 r. to raczej szybkie fotograficzne szkice, sprawiające, że wymagający odbiorca (bez wrażliwości i wyrozumiałości) nie zobaczy zbyt wiele. Kiedy wychodziło się z klimatyzowanych pomieszczeń, falę gorąca, jaka uderzała i pozostawała wokół człowieka, porównać można do uczucia, gdy zbyt mocno pochylimy się nad otwieranym gorącym piekarnikiem. Nierzadko nawet dwie godziny po zachodzie Słońca nie było czym oddychać – wszystko „odparowywało” jeszcze spiekotą – a myśli krążyły wokół niespełnionej prośby: „Kiedy oni zamkną te piekarniki?”.

Transcript of Radoslaw Karbowiak „do zobaczenia w Omanie"

Radosław Karbowiak

do zobaczenia w Omanie...

WRZEŚNIA 2016

2 3

Inspiracją do wystawy był wykład dla studentów Wrzesińskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku (10.02.2016 r.). Chciałem, obok słów i filmów, dać możliwość zobaczenia nieruchomych obrazów – szczególnie sekcji fotograficznej tej uczelni. Poniższy tekst służył częściowo jako komentarz do nagrań prezentowanych na wykładzie. Kiedy padła propozycja wystawy w muzeum (11-18.03.2016 r.), odniosłem wrażenie, że po drobnej redakcji, równie dobrze tekst może posłużyć jako obszerny wstęp do katalogu – ilustracja słowna wystawy, komentarz, jaki pozostał w pamięci.

Autor

2 3

Radosław Karbowiak

do zobaczenia w Omanie...

Ten tytuł można traktować jako opowieść, projekcje obrazów czy filmów o tym, co możemy w Omanie zobaczyć... ale można traktować jako słowa, które mogą być rzeczywistością... Świat, nie od dzisiaj, staje się globalną wioską - nie tylko w takim znaczeniu, że wejdziemy w Rzy-mie czy w Dubaju do sklepu i na półkach zobaczymy te same towary, co we Wrześni (może tylko w innych cenach). Czasem być może w takim Omanie zaskoczą nas swoją retoryką „wyjątkowe” pamiątki – w stylu: „marketowy święty Mikołaj prowadzący wielbłądy” czy „matrioszki w ubiorach władców pustyni”. Ale globalna wioska dotyczy również odległości. Internet jeszcze bardziej skrócił dystanse, nie tak dawno będące, jak się wydawało, barierą nie do pokonania.Słuchacze wykładu-inspiracji byli uczestnikami historycznego połączenia w telekonferencji z Joanną Dera w Omanie, która na żywo odpowiadała na wiele pytań studentów (wspólnie z mężem miesz-kają już kilka lat w tym mało znanym kraju, a przez prawie 3 tygodnie byli dla mnie i mojej żony doskonałymi gospodarzami, restauratorami i przewodnikami).

WRZEŚNIA 2016

4 5

ODWIEDZINYKiedy 50 lat temu, planując odwiedziny szwagra, mieszkającego w Kaczanowie czy Kołaczkowie, musieliśmy przygotować wyprawę – zabrać wałówkę i wsiąść do kolejki. Dziś, po pół wieku, właściwie niewiele się zmieniło – wspólnie z żoną ja również chciałem odwiedzić szwagra. Zapakowałem wałówę i wsiadłem do kolejki. Nie przebyłem 5, ale 5 tysięcy kilometrów i dzięki gościnności szwagrostwa poznałem w ułamku procenta kraj, o którym mogę troszkę już opo-wiedzieć (dla nas podróż odbywała się promocyjnym lotem Air Serbia z przesiadką w Belgra-dzie, lądowaniem w Abu Dhabi, dalej „latającym autobusem” do Dubaju, później samochodem 500 km do stolicy Omanu – ale to temat na inny film i inną wystawę). W naszej podróży trafiliśmy na „niesprzyjającą pogodę” (chodź moja żona była zadowolona, twierdząc, że jest fantastycznie, bo gdy wyjedzie się nad polskie morze i rano odsłania zasło-nę, spogląda się w niebo z pytaniem: czy będzie dziś słonecznie? Tam nie ma takich pytań). Bli-sko 50-stopniowe upały powodowały, że z trudem trzymałem aparat czy kamerę, nie mówiąc już o myśleniu: jaką zastosować kompozycję, aby zdjęcie (ujęcie) było ciekawe. Czy wysiąść z samochodu... Czy się zatrzymać... Czy raczej zrobić fotkę przez szybę? Nasze zdjęcia z Oma-nu zrobione w maju i czerwcu 2015 r. to raczej szybkie fotograficzne szkice, sprawiające, że wymagający odbiorca (bez wrażliwości i wyrozumiałości) nie zobaczy zbyt wiele. Kiedy wy-chodziło się z klimatyzowanych pomieszczeń, falę gorąca, jaka uderzała i pozostawała wokół człowieka, porównać można do uczucia, gdy zbyt mocno pochylimy się nad otwieranym gorą-cym piekarnikiem. Nierzadko nawet dwie godziny po zachodzie Słońca nie było czym oddychać – wszystko „odparowywało” jeszcze spiekotą – a myśli krążyły wokół niespełnionej prośby: „Kiedy oni zamkną te piekarniki?”.

WCZORAJ I DZIŚPatrząc na historię Omanu, na skalę i dynamikę przemian, można ją w skrócie zilustrować zdania-mi jednego z blogerów: Niespełna 40 lat temu w Omanie były 2 szpitale, 3 szkoły i 10 kilometrów dróg asfaltowych. Sułtanat Omanu i Maskatu był jednym z najbardziej odciętych krajów świata. Od czasu, gdy w 1970 r. władzę po swoim ojcu przejął Sułtan Kabus ibn Sa’id, w Omanie doko-nała się ogromna przemiana. Już w ciągu pierwszych 5 miesięcy jego panowania powstało 16 szkół podstawowych dla prawie 10 tysięcy uczniów (źródło: www.mamasaidbecool.pl/category/oman).

Września / Dubaj / Muscat

4 5

Dziś Oman, jeśli chodzi o infrastrukturę dróg, nowoczesność budynków, centrów handlowych, być może przewyższa nawet Polskę. Ludzie poruszający się najdroższymi samochodami i ko-rzystający z najdroższych telefonów – 50 lat temu jeździli tylko na wielbłądach. Prawie przez trzy tygodnie mogłem żyć w kraju rządzonym przez władcę absolutnego, którego portrety są nie tylko na walucie, ale również: w sklepach, na bilbordach, banerach, plakatach, neonach, chorą-giewkach... Jeśli Sułtan choruje – płacze naród, jeśli zdrowieje – jest organizowane spontanicznie wielkie święto. Jest nie tylko głową państwa, ale też szefem rządu, ministrem spraw zagranicz-nych, obrony i finansów. Nie ma parlamentu, konstytucji, partii politycznych i nie ma podatków.Co podobne jest w Polsce i Omanie? Powierzchnia prawie taka sama... i to by było na tyle. Według danych z 2013 roku: Oman – PKB na głowę 21.929,01 USD, ludność 3 mln 632 tys., Polska - PKB na głowę 13.647,96 USD, ludność 38 mln 530 tys. … (źródło: Bank Światowy).

MIESZKAŃCY75% Omanu to wyznawcy odłamu islamu: charydżyci – a właściwie wyznawcy jego nurtu – ibadyci. Ale na próżno szukać wśród nich jakichkolwiek wrogości wobec innych religii - bez problemów funk-cjonują np. w Muscacie dwie parafie katolickie (jedną, prowadzoną przez księdza proboszcza z Filipin, udało nam się odwiedzić). Trzeba przyznać, że na niedzielnej mszy byli głównie hindusi. Ujęła nas at-mosfera: pieśni, homilii i całej eucharystii – bardzo radosna, pełna słów o kochającym Bogu (jakże róż-niąca się od pełnych smutku i moralizatorstwa wielu naszych świątyń). Omańczycy są bardzo otwarci i serdeczni – kilkakrotnie przekonałem się o tym, rozmawiając z przygodnie spotkanymi osobami (brali mnie za obywatela USA, Francji albo Rosjanina). W Omanie pracuje kilkaset tysięcy obcokra-jowców, przeważnie są to obywatele Indii i Pakistanu. W stolicy głównie zamieszkują dzielnicę Ruwi. Kiedy znalazłem się tam po zachodzie Słońca, czułem się lekko nieswojo, a przyczyną tego był tłum – setki, tysiące mężczyzn chodzących lub po prostu stojących na ulicach. Ruwi to nie tylko „sypialnia dla pracowników fizycznych”. To również miejsce, gdzie można kupić wszystko, gdzie poszczególne ulice opanowane są przez sprzedawców czy rzemieślników jednej branży. Jeden obraz szczególnie mnie rozbawił – przywołujący po trosze filmy Barei – kubek na łańcuchu przykuty do dystrybutora z wodą... Dla równowagi nieprzebrany tłum kobiet i dzieci przywitał nas na lotnisku w Muscacie, kiedy w sobotę odlatywaliśmy do Abu Dhabi – przyleciały na weekend do swoich mężów i ojców i odlatywały „jak my” do domu (weekend „tam” to piątek i sobota).

Sultan Qaboos / Suk / Ruwi

6 7

Sultan Qaboos Grand Mosque

6 7

POLONIAW samym Muscacie „ujawnia się” i integruje około 100 osób. Spotykają się przy okazji wspólnych wypraw turystycznych, uroczystości rodzinnych, świąt religijnych czy po prostu bez okazji: zapra-szając do wspólnej biesiady i przyniesienia do jadła i popitki „co kto ma”. Z ich życzliwości i goś-cinności mieliśmy okazję korzystać wielokrotnie. Przez cały czas nosimy w pamięci wieczór spę-dzony u Reginy i Krzysztofa i anegdoty związane z historią tamtejszej Polonii (spokojnie mogą wypełnić karty niejednej książki). Ich dom jawił się nam jako „twierdza polskości” na obcej ziemi i „żywe muzeum historii Polonii w Omanie” - jej chwil pięknych i czasem takich, których lepiej, żeby nie było... I ta tabliczka przywieziona dla Reginy przez jednego z notabli: „SOŁTYS” – na ambasa-dę jeszcze Polonii za mało, ale na sołectwo… Szczególnie dla mnie dodatkowo niebywałe było to, że tak daleko od kraju i w takim momencie można spotkać osobę, której korzenie są niemal tożsame z historią rodziny mojej żony. Okazało się że przodkowie Reginy pochodzą z Wołynia. Było to dla mnie tym bardziej zaskakujące, że wziąłem sobie w podróż materiały do opracowania z mojego projektu: Wrzesińskie Spotkania z Wołyniem.

MECZETW 30. rocznicę rozpoczęcia rewolucji w Omanie Sułtan podarował narodowi Wielki Meczet (najwięk-sza budowla w kraju i trzecia co do wielkości tego typu na świecie). Z daleka widoczne jest pięć minaretów, z czego najwyższy ma wysokość 90 m (symbolizują pięć filarów islamu: wyznanie wiary, modlitwę, jałmużnę, post i pielgrzymkę do Mekki). To z nich muezzini, wyśpiewując adhan pięć razy dziennie, nawołują do modlitwy. Jest to jedyny meczet w stolicy otwarty dla zwiedzających (oprócz piątków, codziennie od godz. 8.00 do 11.00). Należy jednak pamiętać o odpowiednim stroju: obo-wiązuje zakaz wstępu w szortach i bluzkach odkrywających ramiona, ponadto panie powinny mieć zakrytą głowę i kostki (np. w marketach obowiązują mniej rygorystyczne przepisy – panie nie muszą zakrywać głowy – informuje o tym zawsze stosowna tablica). Przy wejściu, w specjalnej bramie, moja żona i szwagierka zostały jednak zatrzymane przez strażników (po drobnej korekcie ubioru jednak weszliśmy). Architektoniczny kompleks budynków, bram, murów, krużganków zbudowany w latach 1995-2001 z białych i szarych marmurów, z wypolerowanymi chodnikami i podłogami, rozłożony jest na ponad 4 hektarach przepięknie zaaranżowanych terenów zielonych: z drzewami, palmami, krzewami, kwiatami, fontannami i kaskadami. Harmonia i piękno, przy oszczędnych deta-lach architektonicznych, emanuje szczególną estetyką twórców.

Sołtys / Sultan Qaboos Grand Mosque x 2

8 9

Obuwie zostawiliśmy przed salami na półkach. W salach niebieskie dywany wyznaczają miejsca, po których można się poruszać. Dużą uwagę przykuwają drzwi – zawsze w obiektach nie tylko sa-kralnych, ale również użyteczności publicznej – z pietyzmem bogato zdobione w elementy roślinne i geometryczne.Główna sala modlitewna (musalla) mieści 6 i pół tysiąca osób, kopuła wznosi się na wysokość 50 m od posadzki. Największy na świecie żyrandol, ważący 11 ton, zdobiony jest kryształami Swa-rovskiego, a jego metalowe elementy pokryto 14-karatowym złotem (średnica 8 m, wysokość 14 m). Dywan o wymiarach 70x60 m i wadze 21 ton jest obecnie drugim co do wielkości dywanem na świecie (przez 4 lat był ręcznie tkany przez 600 irańskich rzemieślników).

FORT I WIOSKAFort Nakhal to jedna z najczęściej odwiedzanych fortyfikacji w Omanie (podobnych w całym kraju znajdziemy setki). Dokładna data, w której został zbudowany, nie jest znana, ale wiele osób uważa, że jego początki przypadają na czasy przedislamskie. Fort znajduje się w oazie Nakhal, 120 km od Muscatu. Można w nim, oprócz militariów, zobaczyć pomieszczenia urządzone w sposób, jaki do niedawna żyła i w niektórych rejonach jeszcze żyje ludność – dywan i poduszki wokół (bez stołu i krzeseł). Sala mężczyzn, kuchnia, spiżarnie, sala zabaw dzieci, wieże strzelnicze. Z jednej strony góry, z drugiej równina i fort pośrodku oazy. Temperatura ponad 50 stopni i wilgotność prawie zero dawały nam się we znaki.Do Wakan Village – małej wioski położonej ponad 1100 m n.p.m. – dotarliśmy samochodem 4x4 po kamienistych drogach. Samochód zostawiliśmy na parkingu. Widok stamtąd na trasę, którą pokonaliśmy w dolinie, już był niesamowity. I dalej przez ogródek, wypełniony uprawami, pięliśmy się wyżej do 1800 m n.p.m. po kamienistych stopniach i ścieżkach poprzecinanych nierzadko faladżami – kanalikami transportującymi w pewnych okresach wodę (niektóre z nich zbudowa-no jeszcze za czasów perskich). Wiele zakrętów i rozgałęzień faladży pozatykano szmatami, uniemożliwiając „ucieczkę” życiodajnej wody (wskazywało to, że część z pól i poletek, tarasowo usadowionych na zboczu góry, nie jest uprawianych). Mijane drzewa pełne jeszcze zielonych gra-natów, winogron, bananów, fig, daktyli i powietrze, którym mogliśmy oddychać, sprawiały, że było nam tam bardzo przyjemnie. Doszliśmy do punktu widokowego. Zobaczyliśmy nie tylko przebytą pieszo drogę „przyozdo-bioną” co jakiś czas pióropuszami palm daktylowych, ale także mijane wioski i drogę pokonaną samochodem – zachodzące Słońce uwydatniało barwy skał i roślinności. Droga powrotna to inna

Jabal al Akhdar / Fort Nakhal / Wakan Village

8 9

Wakan Village

10 11

PDO Beach

10 11

Grand Canyon of Arabia

12 13

perspektywa, inny widok, inny obraz stworzony przez Stwórcę i gdzieniegdzie tylko ruszony ręką człowieka przez biel widocznych w dole zabudowań wioski, tarasy ogrodów i serpentyny dróg.

JEBELPojechaliśmy jeszcze wyżej i zobaczyliśmy najwyższe góry Omanu z kanionem zwanym Wielkim Kanionem Arabii. W góry te wpuszczane są tylko samochody 4x4. Można tam poruszać się albo dro-gami asfaltowymi albo kamienistymi. Fantazja szwagrostwa była wielka i wieźli nas tymi najbardziej uwalniającymi adrenalinę. Do naszej wyprawy dołączyło dwóch Wojtków – Polaków. Kolorystyka była naprawdę niesamowita. Krajobraz, pomimo że ciągle górzysty, nie miał nic z monotonii - skały zaskakiwały swoją kolorystyką od żółcieni, przez brązy, do głębokich szarości. Wioski położone wy-soko nie tylko miały oazy pełne palm daktylowych, ale również... boiska piłkarskie. Kiedy dotarliśmy do punktu widokowego na wysokość 2350 m n.p.m., naprawdę wiało i rozpościerał się iście księżycowy krajobraz. Była okazja do zrobienia fotograficznych pamiątek przywołujących później emocje, które towarzyszą każdej podróży. Powoli dotarliśmy do celu naszej wyprawy: Wielki Kanion Arabii (głębokość jest różnie podawana – od 1 do 2 kilometrów – pewnie dlatego, że kanion leży u podnóża najwyższej góry Omanu – Jebel Shams (Góry Słońca) 3009 m n.p.m., (na jej szczycie znajdują się budynki wojskowe i można tam dojechać samochodem). Jak stoi się na krawędzi takiej dziury i patrzy się kilometr w dół… oj... Razem z nami piękno Stwórcy podziwiała grupa z Arabii Saudyjskiej. Moja żona chwyciła za apa-rat i uwieczniła jedną „czarną owcę” (czyli mnie).Fantazja naszych gospodarzy wspięła się naprawdę wysoko... Na zboczu wielkiego kanionu wa-łówka z Polski, upieczona na grillu, przy zachodzącym Słońcu, smakowała naprawdę nieziemsko... Nocleg w namiotach na wysokości ok. 2300 m n.p.m. – super sprawa. Jeśli będą tam Państwo nocować w maju, proszę pamiętać: temperatura nocą spada poniżej 15 stopni. Kolacja i śniada-nie oferowane przez tamtejszą restaurację naprawdę godne polecenia.

BEACHZobaczenie drugiego (dla mnie), obok gór, „dobra Omanu”, czyli Zatoki Omańskiej, to doświad-czenie niezapomniane (szczególnie dla kogoś, kto z mórz widział do tej pory tylko Bałtyk i Śród-ziemne). Pierwsza plaża, z której korzystaliśmy, to bardzo urokliwe miejsce w zatoce między niewielkimi skałami schodzącymi wprost do wody. Obsadzona palmami kokosowymi (do których oczywiście doprowadzona jest wężami słodka woda) przywodzi na myśl Karaiby. Jest to plaża

Jebel Shams Resort / Grand Canyon of Arabia / PDO Beach

12 13

Wadi Bani Khalid

14 15

Rimal Ash Sharqiyah

14 15

koncernu naftowego PDO, która razem ze szkołą, basenem, przedszkolem i salami wykładowy-mi tworzy zamknięty kompleks. Dostaliśmy się tam dzięki zaproszeniu Polaków: Darka i Kasi. Niestety woda nie chłodzi, ma ponad 35 stopni (zasolenie powoduje, że niewiele potrzeba do unoszenia się na powierzchni), piasek parzy niemiłosiernie – ale na pewno przy tej temperaturze powietrza wypoczynek w tym miejscu jest niezapomniany nawet z filtrem 50. Tutaj mogliśmy korzystać z prysznica ze słodką wodą, co nie było możliwe na miejskiej, ogólnodostępnej plaży w dzielnicy Shati (ze względu na upały kurki ze słodką wodą niestety zakręcono). Plażę miejską, ciągnącą się kilka kilometrów, również obsadzono palmami kokosowymi. Kiedy któregoś dnia na nią przyjechaliśmy, może było tam z nami kilka osób po horyzont… Około godziny 17.00 przy-szło kilkuset młodych chłopaków, ustawili małe bramki i na kilkunastu boiskach grali przez ponad godzinę w piłkę nożną – dopóty nie wygonił ich przypływ. Ja miałem kłopoty z oddychaniem, co chwilę sięgałem po wodę, a oni biegali na maksa. Po godz. 19.00 plaża opustoszała, szybko za-szło Słońce, a my mogliśmy skorzystać z kąpieli przy blasku Księżyca w naprawdę ciepłej wodzie.

WADIWadi to dolina, którą mogliśmy zobaczyć w drodze na pustynię. Podobnych jest bardzo wiele w pokrytym górami kraju, ale ta jest naprawdę nieziemska. Zanim do niej dojechaliśmy, przejeż-dżaliśmy w pobliżu portu, w którym tankuje się statki przeznaczone do przewozu gazu (obok ropy naftowej i miedzi stanowi on główne bogactwo Omanu). Omijaliśmy też bramki na początku pierwszej autostrady budowanej jeszcze przez Hiszpanów zgodnie z europejskim projektem. Suł-tan, otwierając autostradę, stwierdził, że u niego w kraju nikt nie będzie płacił za poruszanie się drogami. Bramki zostały jako pomnik jego wspaniałomyślności.Do Wadi Bani Khalid prowadzi droga pośród gór – to wznosząc się, to opadając, w końcu prze-chodząc w porośniętą po obu stronach palmami i „obłożoną” olbrzymimi głazami. Ze względu na łatwość dojazdu, podczas weekendów jest odwiedzana przez wiele osób (moja żona stwierdziła, że to taki Skorzęcin), których przyciąga nie tylko niespotykany krajobraz, zieleń, ale nade wszyst-ko słodka woda. Zaparkowaliśmy samochód i pieszo poszliśmy kilkaset metrów do urokliwego miejsca. Woda przez miliony lat rzeźbiła kanion, którego mogliśmy zobaczyć tylko fragment. Wy-żej podobno jest jeszcze piękniej – niestety, ze względu na chęć zobaczenia tego dnia pustyni, musieliśmy zadowolić się namiastką tego arcydzieła przyrody. Pewnie tam jeszcze wrócimy.

Shati Beach / Wadi Bani Khalid x2

16 17

PUSTYNIAUdało nam się też zobaczyć trzecie „dobro Omanu” – pustynię. Najbliższa położona jest 300 km od stolicy i obejmuje obszar 80 na 180 kilometrów. Podzielono ją w zależności od typu wydm – na niską i wysoką Wahiba. Wydmy znajdujące się na północy osiągają do 100 m wysokości. Podobno na pustyni żyje obecnie ok. 3000 Beduinów. My zobaczyliśmy kilku wypasających kozy i wielbłądy, korzystaliśmy z możliwości jazdy samochodem po wydmach (oczywiście najpierw wypuszczając powietrze z kół). Podziwialiśmy też pustkę pustyni, zachód Słońca i związany z tym wiatr.

SIFAHNa plażę obok małej wioski Sifah (oddalonej od stolicy 50 km) jechaliśmy wykutymi w skałach drogami niedaleko linii brzegowej, wcinającej się w ląd jęzorami zatok. Niektóre z zatoczek były tak płytkie, że kiedy wracaliśmy po trzech godzinach, w odległości 300, 400 m nie było już w nich wody. Na drodze co chwilę spotykaliśmy zwierzęta: kozy, osły albo wielbłądy. Dotarliśmy do małej wioski, za którą rozpościera się przepiękna plaża – nasi gospodarze kilka razy do roku (w chłodniejszych miesiącach) biwakują na niej pod namiotem. My, ze względu na palące Słońce, przyjechaliśmy tylko na kilkadziesiąt minut. Tłumów nie było – byliśmy my i... nikogo po horyzont. Korzystaliśmy z kąpieli w porywistych falach, niosących silnymi prądami tony piasku. Fale były naprawdę silne, zdolne nawet przy brzegu powalić człowieka. Jakże inne doświadczenie niż pobyt na spokojnych miejskich plażach. Woda niesamowita, krajobraz również. Wybrzeże Zatoki Omań-skiej słynie z plaż, na których jaja składają żółwie. Możliwość zobaczenia tego zjawiska wczesnym rankiem jest nie lada atrakcją. Niestety, podczas naszego pobytu nie mieliśmy możliwości tego zobaczyć… Może przy innej okazji. W drodze powrotnej na szczytach gór pracowały maszyny kruszące skały – w Polsce pewnie nie dopuściliby do tego „zieloni”, a tam „dziubali” na całego, wy-stawiając na drodze (w formie ostrzeżenia) kukły robotników z chorągiewkami. Zatrzymaliśmy się na chwilę jeszcze przy parze wielbłądów wędrujących swobodnie (wydaje się, że są bezpańskie, ale wystarczy, że zdarzy się jakiś wypadek i „broń Boże” wielbłąd ucierpi, od razu zjawia się kilku właścicieli naraz żądających odszkodowania). Wracaliśmy do Muscatu, podziwiając drogi fanta-zyjnie krzyżujące się z kanałami odprowadzającymi wodę deszczową (kilka razy do roku spływa nimi, niosąc znamiona kataklizmu). Zanim dojedzie się do stolicy i znajdzie przy pałacu sułtana, mija się marinę, gdzie na lądzie i wodzie parkują łodzie – jedną z nich poznaliśmy w następnej części naszej wyprawy.

Jabal al Akhdar / Rimal Ash Sharqiyah / Sifah Beach

16 17

Bandar al Jissa

RAFAOman słynie z wielu miejsc do nurkowania. My popłynęliśmy około 15 km do małej zatoczki. O bezpieczeństwo się nie martwiliśmy, bo za sterami łodzi motorowej stał Michał (pilot samo-lotów pasażerskich), który wspólnie ze swoją żoną Kasią gościł nas tego dnia, jak tylko Polacy potrafią. Dość spokojne wody umożliwiły nam podróż, wypatrywaliśmy delfinów lubiących w tych rejonach podpływać do łodzi – jednak tego dnia razem z żółwiami miały inne zajęcia – może poza jednym, który dał się zauważyć – nie miały ochoty na spotkanie z nami. Dziewczyny były w swoim żywiole, ja natomiast próbowałem nie wypaść za burtę i uwiecznić te pełne relaksu chwile. Za-toczka powitała nas jasnozieloną wodą z ciemniejszymi obszarami rafy. Nurkowanie powierzch-niowe nad rafą, która od 3 do 5 metrów była pod nami, było naszym zajęciem na kilka godzin. W wodach zatoki żyje około 200 gatunków ryb. Pływanie wyczerpuje – na pokładzie czekały na nas napoje i wałówka z Polski (w Omanie nie ma praktycznie wieprzowiny – widzieliśmy jedno stoisko w markecie w formie małego pokoju z wielkim napisem „Nie dla muzułmanów”; nie ma też alkoholu – poza hotelami w specjalnych sklepach dostępny jest dla obcokrajowców mających status rezydenta i wykupujących co roku pozwolenie na kupno alkoholu w reglamentowanej na miesiąc ilości). Ryby najbardziej komunikatywne i mało płochliwe stawały się po poczęstunku: w menu dla nich mieliśmy skibki chleba (jak to w globalnej światowej wiosce). Całe ławice miały niezłą ucztę i dały temu wyraz długo jeszcze płynąc za nami, kiedy opuszczaliśmy zatoczkę.

Te kilka wybranych obrazów – pod tytułem „do zobaczenia w Omanie...” nie wyczerpuje nawet w kilku procentach tematu, ale mam nadzieję, że choć trochę przybliżyło Wam jedyny kraj na O. Chciałbym raz jeszcze podziękować za uwagę i... do zobaczenia... w Omanie. Specjalne podziękowania dla:– Muzeum im. Dzieci Wrzesińskich za życzliwość i pomoc w zorganizowaniu wystawy– Wrzesińskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku za zaproszenie na wykład– Joanny i Marcina za gościnę w Omanie– Polonii, a w szczególności dla Darka i Kasi, Michała i Kasi, Wojtka 1, Wojtka 2, Reginy i Krzysztofa za wszystko...– Szymona za informacje, instrukcje i spotkanie przed wyprawą

bez Was nie byłoby tej wystawyBandar al Jissa x 3

© Copyright by Radosław Karbowiak

Projekt i układ całości: VIA STUDIO Radosław KarbowiakFotografie: Radosław Karbowiak, Magdalena Karbowiak

Na okładce: Grand Canyon of Arabia / Nakhal Fortdruk: Kolormax

Wydawca: Muzeum Regionalne im. Dzieci Wrzesińskich we Wrześni

ul. Dzieci Wrzesińskich 1362-300 Września

Wydanie I, WRZEŚNIA 2016

ISBN 978-83-924220-7-5

20 OR

ISBN 978-83-924220-7-5