Problematyka sportu zawodowego - sp48.net · serca oraz mózgu, albo nawet nagłą śmierć. ......
Transcript of Problematyka sportu zawodowego - sp48.net · serca oraz mózgu, albo nawet nagłą śmierć. ......
Problematyka sportu
zawodowego
Doping w sporcie zawodowym
Stosowanie dopingu to zdecydowanie najbardziej nurtujący nas
problem dotyczący sportu zawodowego. Wstrzykiwanie
niedozwolonych substancji wspomagających zabija rywalizację.
Sprawia, że od mozolnego i morderczego treningu, dużo większą
wartość przyjmują pigułki i zastrzyki pochodzące od klubowego lekarza.
Niestety, doping w sporcie jest już zjawiskiem powszechnym i nikt
nawet nie próbuje się łudzić, że istnieje poważna dyscyplina, w której
nie jest on stosowany.
Eufemiano Fuentes, zwany „szarlatanem dopingu”, bohater jednego z
najgłośniejszych skandali dopingowych ostatnich lat, rzekł, iż jego
klientami byli zarówno kolarze, bokserzy, piłkarze, tenisiści,
szczypiorniści, jak i lekkoatleci. Przedstawiciele niemal wszystkich
najpopularniejszych dyscyplin.
Jednak w tym wszystkim nie chodzi tylko i wyłącznie o zabijanie ducha
sportu i czystości rozgrywki. Dla samych sportowców, którzy się
„wspomagają”, stosowanie dopingu jest niemałym zagrożeniem. Na
krótką metę mała pigułka może dać ci powera o jakim nawet ci się nie
śniło. Ale nierzadko stosowanie niedozwolonych środków niesie za sobą
fatalne konsekwencje w przyszłości. Nierzadko kończy się na
poważnych problemach zdrowotnych – i głównie mamy tu na myśli
kłopoty z sercem.
Bywało i gorzej. Doskonały przykład to piłkarska kadra Algierii, która na
przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dwukrotnie
zakwalifikowała się do Mistrzostw Świata, co było wówczas nie lada
sensacją. Owy zespół z Afryki był prawdziwą rewelacją, a cały świat
wytrzeszczył oczy ze zdziwienia, gdy okazało się, że Algierczykom nie
sprostali nawet futboliści z RFN. Djamel Menad, ówczesny gracz
popularnych Lisów Pustyni, przyznał, że zespół przyjmował nielegalne
środki od sowieckiego doktora, który towarzyszył kadrze. Właśnie
Menad i siedmiu jeszcze innych zawodników, którzy grali w tamtych
czasach dla Algierii, ma ciężko upośledzone dzieci. Parafrazując klasyka:
„Przypadek? Nie sądzę”.
Ale zacznijmy od początku. Czym tak naprawdę jest doping, jakie są
jego skutki i rodzaje?
***
Doping wydolnościowy to sztuczne podnoszenie wydolności fizycznej i
psychicznej zawodnika metodami wykraczającymi poza normalny,
"naturalny" trening, choć w praktyce granica między dopingiem i
treningiem jest często bardzo trudna do ustalenia. Ogólnie za doping
uważa się metody medyczne, potencjalnie szkodliwe dla zdrowia, które
zostały oficjalnie zabronione.
Doping jest często szkodliwy dla zdrowia, czasami może
wywołać kalectwo lub śmierć, szczególnie jeśli jest stosowany
nieostrożnie, bez naukowych podstaw. Niektóre, współczesne metody
dopingu stosowane pod ścisłą kontrolą specjalisty są niezwykle trudne
do wykrycia, a umiejętnie stosowane wcale nie muszą powodować
ujemnych efektów zdrowotnych, przynajmniej w okresie aktywności
sportowej. Ich efekty uboczne mogą się jednak ujawnić już po
zakończeniu kariery sportowej, gdyż bezpieczeństwo większości
stosowanych metod i środków dopingowych nie jest tak dobrze
przebadane jak dostępne na rynku legalne środki farmakologiczne.
Ze względu na stosowane metody doping dzielimy na:
Doping farmakologiczny – polega na zażywaniu specjalnych substancji
w celu podniesienia sprawności fizycznej i psychicznej zawodnika.
Najczęściej stosuje się:
Sterydy anaboliczne, które działają głównie poprzez
wzmocnienie masy mięśniowej, jak np. testosteron.
Do niekorzystnych skutków przyjmowania anabolików zaliczamy:
zaburzenia psychiczne (napady agresji i wściekłości, podniecenie
i depresja, panika i urojenia, zaburzenia osobowości a nawet próby
samobójcze), zmiany skórne, choroby wątroby, nowotwory płuc oraz
wątroby, zanik jąder, impotencja, przerost prostaty etc.
Związki okresowo zwiększające wydolność lub zapobiegające
odczuwaniu bólu przy nadmiernym wysiłku fizycznym, tzw.
stymulanty – takie jak np.: amfetamina, ecstasy i ich pochodne.
Do najgorszych skutków stosowania stymulantów zaliczamy:
nadciśnienie i przyspieszoną akcję serca, brak apetytu, bezsenność,
zaburzenia termoregulacji, zaburzenia psychiczne, wzrost agresywności
i utratę kontroli nad zachowaniem
Hormony pobudzające wzrost czerwonych krwinek takie jak np.
EPO, czyli erytropoetyna.
Naukowcy z zespołu Maxa Gassmanna (uniwersytet w Zurychu) podczas
testów na myszach zaobserwowali, że erytropoetyna poprawia także
motywację do wysiłku - i to tuż po jej wstrzyknięciu, zanim jeszcze zdąży
zwiększyć liczbę czerwonych krwinek.
Do niekorzystnych skutków nadużywania EPO zaliczamy: wzrost
lepkości krwi i jej zagęszczenie, zakrzepy wewnątrznaczyniowe, zawał
serca oraz mózgu, albo nawet nagłą śmierć.
Doping fizjologiczny - polega na stosowaniu rozmaitych technik
medycznych, czasowo zwiększających wydolność organizmu. Jest on
dość trudny do wykrycia.
Najczęściej spotykaną formą dopingu fizjologicznego są
właśnie transfuzje krwi. Stosowane są zarówno autotransfuzje krwi
własnej, uprzednio zmagazynowanej, jak i transfuzje krwi pochodzącej
od wyselekcjonowanych dawców. Można stosować transfuzję całej
krwi, jak i wybranych jej składników, np plazmaferezę. Zazwyczaj celem
tego zabiegu jest zwiększenie do maksimum liczby czerwonych
krwinek w organizmie, gdyż to one odpowiadają za szybki
transport tlenu do mięśni. Większa liczba czerwonych ciałek we krwi
oznacza wzrost wytrzymałości a także zwiększoną zdolność do
krótkotrwałego wysiłku fizycznego.
Do szkodliwych skutków ubocznych transfuzji krwi zaliczamy: reakcje
gorączkowe, uczulenie (reakcje uczuleniowe mogą prowadzić nawet
do śmierci!), zagrożenie zarażeniem żółtaczką, wirusem HIV, wirusem
zapalenia wątroby typu B czy też malarią.
Inne, rzadziej spotykane formy dopingu fizjologicznego to: operacyjne
usuwanie tkanki tłuszczowej, przeszczepy mięśni i ścięgien,
przeszczepy szpiku kostnego, podskórne zastrzyki powietrza. Wszystkie
te metody są w dużym stopniu zarzucone, gdyż są łatwe do wykrycia i
obarczone są dużym ryzykiem szybkiego i nieodwracalnego zrujnowania
zdrowia zawodnika.
Doping genetyczny - to najnowsza technika dopingowa polegająca na
dokonywaniu manipulacji na materiale genetycznym zawodnika lub
kontroli ekspresji genów. Istnieją generalnie trzy możliwe techniki
dopingu genetycznego:
ingerencja w ekspresję genów zawodnika, prowadząca do
wzrostu liczby komórek tkanek szczególnie potrzebnych do
uprawiania sportu (głównie mięśni oraz szpiku kostnego)
dokonywanie wszczepu obcych tkanek, wcześniej
zmodyfikowanych genetycznie, które namnażają się w
organizmie
podawanie preparatów zawierających zmodyfikowane
genetycznie mikroorganizmy – np.: bakterie produkujące
hormony.
Tymczasem zabierzemy was na przejażdżkę po świecie
dopingu w piłce nożnej, później skupimy się na najbardziej
przeżartym niedozwolonymi środkami kolarstwie, a
zakończymy na pozostałych dyscyplinach sportu.
„Futbol pełen jest legend, które tak naprawdę były po prostu
oszustami.”
Autorem powyższych słów jest legendarny szkoleniowiec Arsenalu
Londyn, Arsene Wenger. Prowadzi The Gunners od 1996 roku, a więc
zarzucić mu można wszystko, ale na pewno nie brak doświadczenia w
pracy na najwyższym światowym poziomie. Ten sam człowiek stwierdził
również, iż gracze, których ściąga na Emirates, mają nienaturalnie
wysoką liczbę czerwonych krwinek w organizmie. Wyniki ich badań są
wręcz nienormalne.
Wątpliwości co do braku czystości w sporcie nie ma również były
bramkarz reprezentacji Niemiec, Toni Schumacher, który w wydanej w
1987 roku autobiografii napisał: "Niektórzy zawodnicy w kadrze Niemiec
byli prawdziwymi mistrzami świata. Mistrzami świata w szprycowaniu
się różnymi substancjami wzmacniającymi. Wśród nich był pewien
znany gracz z Monachium, którego nazywano chodzącą apteką".
Mniej więcej w tym samym czasie Paul Breitner powiedział: „Doping to
normalka dla wszystkich klubów w Bundeslidze. Albo piłkarze używają
go na własną rękę, albo zauważają, że ich koledzy lub przeciwnicy to
robią. Po tylu latach grania potrafisz dostrzec różnicę".
Mimo wszystko, głosy takie jak ten Schumachera czy Breitnera, to wciąż
rzadkość. Niby wszyscy wiemy, że doping w futbolu jest powszechny,
ale jednak lwia część futbolowego społeczeństwa nie ma odwagi, by
mówić o tego typu problemach. Tę sprawę poruszył jednak gracz
angielskiego Queens Park Rangers, Joey Barton, mówiąc: „Tam gdzie
pojawiają się duże pieniądze, ludzie będą manipulować, łamać
zasady”.
„Czy zastanawialiście się kiedyś – kontynuował Barton - jakim cudem
piłkarze grający w Serie A mogą tak długo grać na wysokim poziomie?
Biegać w wieku 40 lat, jakby mieli 30, rozgrywając 80 meczów w
każdym sezonie? Nikt nie powie, że używają niedozwolonych substancji,
ja też tego nie stwierdzę. Stawiam tylko pytanie, bo wciąż jest to tabu.
Piłkarz reprezentacji Anglii opowiadał mi, że podczas mistrzostw świata
w 1998 roku brał "witaminowe" zastrzyki. Wziął je przed meczem
ćwierćfinałowym z Argentyną i przyznał, że w ogóle nie czuł zmęczenia.
Czy to była witamina C? Być może. Niczego nie sugeruję. „
Nadszedł czas, byście bliżej poznali parę ciekawych, często nie do końca
rozwikłanych zagadek związanych z dopingiem w futbolu.
Zidane, Deschamps i reszta
Lata dziewięćdziesiąte to jeden z tych okresów, w których włoski
Juventus Turyn należał do najlepszych zespołów na planecie, a trenerzy
wszystkich zespołów w Europie, słysząc słowo Juve, doznawali palpitacji
serca. Nazwiska takie jak Del Piero, Vialli, Ravanelli czy Deschamps to
zaledwie niewielka część plejady gwiazd, która wówczas przywdziewała
koszulki Starej Damy. Pamiętacie Zidane’a? Tak, to właśnie ten, który w
finale mistrzostw Świata 2006, znokautował głową Marco
Materazziego. To ten, który rywali onieśmielał wymyślnymi i niezwykle
skutecznymi dryblingami, a swoimi prostopadłymi podaniami
doprowadzał ich do szewskiej pasji. Ot cały Zizou. On również swoje
symfonie grał wtedy dla publiczności w Turynie.
W 1996 roku wielka drużyna Juve pokonała w finale Ligi Mistrzów Ajax
Amsterdam. Giuseppe d'Onofrio i Alessandro Donatiego postawili tezę,
jakoby gracze z Włoch mieli szprycować się Erytropoetyną (EPO), która
stymuluje wytwarzanie krwinek czerwonych w organizmie. Świadczyć o
tym miały dokumenty znalezione podczas rewizji klubu w 1998 roku czy
też analizy próbek krwi piłkarzy.
Jean Pierre Paclet, były lekarz reprezentacji Francji, stwierdził, iż przed
wygranymi przez Tricolores Mistrzostwami Świata w 1998, wyniki badań
krwi takich zawodników jak Deschamps czy Zidane , wykazywały spore
„nieprawidłowości”, a nawet więcej – ewidentnie wskazywały na
obecność EPO w organizmie wspomnianych graczy. Jak już pisaliśmy,
zarówno Deschamps, jak i Zidane, grali wówczas dla Juventusu.
W międzyczasie Zdenek Zeman rzucił, iż tak zdynamizowany i wielki
rozwój mięśniowy Del Piero czy Vialliego jest możliwy tylko poprzez
doping. Sprawa została zbadana. Okazało się, że wątpliwości dotyczące
„czystości” piłkarzy grających dla Starej Damy, były w stu procentach
uzasadnione. Do odpowiedzialności pociągnięty został ówczesny szef
sztabu medycznego Juve. Co ciekawe, jakiś czas później afera
zamieciona została pod dywan, a wspomniany doktor ponownie wstąpił
w szeregi włoskiego klubu.
Zidane vol. 2.0
W 2003 roku na jaw wyszła informacja o rzekomym dotlenianiu krwi
przez francuskiego gwiazdora. Cały proceder miał odbywać się w
szwajcarskiej klinice. Tego typu kuraż jest zakazany dla profesjonalnych
sportowców.
1994 – Reprezentacja Argentyny
Tutaj akurat mamy sprawę, która nie została w ogóle zbadana. Ale
wystarczy tylko cytat. Diego Armando Maradona, „boski Diego” :-
Dorzucają nam czegoś do napojów, dzięki czemu mamy więcej sił. Sztab
powiedział nam, że dopingowe kontrole nic nie wykryją.
I nie wykryły.
„Jeśli chciałbym zeznawać, to reprezentacja Hiszpanii w piłce
nożnej zostałaby pozbawiona tytułu mistrza świata za Mundial w
RPA”.
Takich słów użył Eufemiano Fuentes w kontekście kadry „La Furia Roja”.
„Mr Doping” przygotowywał pewną część planów przygotowań do
sezonu FC Barcelony i Realu Madryt, wspartych nieuczciwymi
zabiegami.
Jeden z kolarzy, Jesus Manzano, dziennikarzom stacji telewizyjnej „France 3” zdradził, że widział niejednego znanego gracza, korzystającego z usług Fuentesa. Inny, Oscar Pereiro Sio, powiedział: „Zidane potwierdził, że przeszedł transfuzję krwi w Szwajcarii, w celu zregenerowania swojego organizmu. W kolarstwie takie działania są zabronione. Mam nadzieję, że Fuentes któregoś dnia odważy się, by wszystko wyznać. Policja w trakcie śledztwa odkryła torby z krwią, podpisane „Mistrzostwa Europy”. A w kolarstwie przecież nie ma Mistrzostw Europy”.
Real Sociedad 2001 – 2007
Na początku 2013 roku były prezes Realu Sociedad San Sebastian, Inaki
Badiola, przyznał, iż przez sześć lat jego klub kupował środki
dopingujące. Miało to mieć miejsce za kadencji prezesa Jose Luisa
Astiazarana, który w późniejszym okresie czasu został szefem całej
hiszpańskiej ligi. W odniesieniu do Realu pojawiają się nazwiska dwóch
doktorów: Eduardo Escobaara i Antxona Gorrotxategi. To oni byli
rzekomo odpowiedzialni za kupowanie dopingu. Badiola twierdzi, iż za
jego kadencji pozbyto się tego typu nielegalnych praktyk.
Co ciekawe, dzień po wywiadzie, jakiego Badiola udzielił madryckiemu
dziennikowi „AS”, wyznając powyższe rewelacje, hiszpańska prasa
opublikowała wycieki z akt Eufemiano Fuentesa. Ponoć wśród
zamówień jest folder o nazwie „RSoc”. Natomiast wśród rozliczeń
finansowych „szarlatana” widnieje rubryka „Rachunki Astiego”. Owym
„Astim” miałby być wspomniany prezes Astiazaran.
Jakiś czas później ponownie do głosu doszedł Badiola, który – tym
razem na łamach „Daily Telegrapgh” przyznał, iż klub swego czasu
wykonał przelew na konto Fuenetsa. Kwota miała oscylować w
granicach trzystu tysięcy euro.
Choć nie wszystko w tej sprawie zostało już wyjaśnione i pewnie wiele
rzeczy nie wyjdzie na światło dzienne, nikt na hiszpańskim poletku nie
ma już wątpliwości, że na Estadio Anoeta doping był stosowany na
szeroko zakrojoną skalę. A wicemistrzostwo Hiszpanii klubu z San
Sebastian z roku 2003 wcale nie musiało być wynikiem morderczych
treningów.
Doping w niemieckiej piłce nożnej na przestrzeni lat
Jakiś czas temu niemieccy naukowcy zaszokowali cały piłkarski świat
raportem „Doping w Niemczech od 1950 roku do dziś”. Zaczyna się
oczywiście od słynnego finału Mistrzostw Świata z 1954 roku. Wówczas
reprezentacja postrzegana była jako typowy europejski średniak.
Natomiast ówczesna reprezentacja Węgier, z Ferencem Puskasem na
czele, była potęgą. Oba zespoły spotkały się w fazie grupowej
pamiętnego mundialu. „Madziarowie” nie mieli wtedy najmniejszego
problemu z rywalami z Zachodu i rozgromili ich aż 8:3.
Ponownie spotkali się w finale. Tam, sensacyjnie, lepsi okazali się gracze
z RFN. Po meczu w szatni nowych mistrzów świata znaleziono igły i
strzykawki. Doktor niemieckiej kadry tłumaczył się, mówiąc, iż swoim
zawodnikom wstrzykiwał placebo i witaminę C. Okazało się, że tak
naprawdę Niemcy byli wówczas szprycowani metaamfetaminą,
środkiem o nazwie Pervitin. Z substancji zwanej „pancerną czekoladką”
korzystały również wojska Trzeciej Rzeszy podczas Drugiej Wojny
Światowej. Przeglądając internet możemy natknąć się nawet na
artykuły prasowe, w których pervitin był uważany za tajną broń Hitlera.
Po tamtym finale wielu pewnie rzekło, iż futbol jest piękny, taki
nieprzewidywalny i zaskakujący. Niestety, wówczas nikt nie zdawał
sobie sprawy z tego, że tym razem zwyciężyli zwykli oszuści.
A ta akcja, to – uwaga – dopiero początek. Kropla w morzu łez.
Po finale z 1966 roku u trzech istotnych zawodników kadry niemieckiej
wykryto znaczne ilości efedryny.
W 1974 reprezentacja z Beckenbauerem na czele miała korzystać z
tajemniczych naparów oraz transfuzji krwi. Sprawozdanie, nad którym
przeszło pięć lat pracowali naukowcy Uniwersytetu Humboldta w
Berlinie, zawiera podobno informacje o kolejnych incydentach.
Jeszcze większego szoku mogliśmy doznać wtedy, gdy dziennik
„Süddeutsche Zeitung” opublikował tekst, w którym ujawnił kulisy
programu dopingowego w Niemczech trwającego przez dwa lata.
Sportowcy otrzymywali najprzeróżniejsze substancje – od EPO po
insulinę. Na całe przedsięwzięcie grube miliony wydawał niemiecki rząd.
DOPING W KOLARSTWIE
Czas odstawić na bok piłkę nożną i skupić się na innych dyscyplinach.
Zaczniemy od kolarstwa, czyli sportu, którego doping jest nieodłączną
częścią. Czasami można odnieść wrażenie, że tam szprycuje się znaczna
większość zawodników. Z tym, że niektórzy potrafią zastosować takie
metody, że podczas pierwszej lepszej kontroli obecność
niedozwolonych środków nie zostanie wykryta w ich organizmie. Każdy
nowy środek dopingujący jest konstruowany w ten sposób, aby nie
mógł być wykryty przez kontrole antydopingowe.
Od kilku lat nieodmiennie kolarstwo kojarzy się nam wszystkim z
dopingiem. Przez to już dawno ewidentnie zaczęło brakować
sponsorów, a poszczególne teamy zaczęły upadać.
„Przychodzą pierwsze porażki, mimo że więcej trenujesz. Stajesz przed
lustrem i się zastanawiasz, gdzie jesteś. W pewnym momencie, nie
wiesz kiedy, rzeczy, które wydają się nie fair, stają się fair. Widzisz, że
tak postępują wszyscy” – mówił skazywany niegdyś za doping były
kolarz, Zamana.
Inny kolarz, Tyler Hamilton, napisał kontrowersyjną i rzucającą nowe
światło na doping w kolarstwie książkę zatytułowaną „Wyścig
tajemnic”. Autor należał do bliskich współpracowników Lance’a
Armstronga
„Jestem w trudnej sytuacji, bo sądziłem, że nasze systemy są bardziej
szczelne, w czym utwierdzały mnie sympozja i prace Światowej Agencji
Antydopingowej. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo byliśmy
oszukiwani, wręcz zapędzeni do kąta” - powiedział podczas panelu
dyskusyjnego w Centrum Olimpijskim profesor Smorawiński, kierujący
od 20 lat polską Komisją ds. Zwalczania Dopingu w Sporcie.
„Dopiero ta książka uświadomiła mi, jak ten system działał, jak - nie
zawaham się użyć tego słowa - mafia organizowała ten proceder, jak on
wyglądał od strony technicznej i jak dalece był rozpracowany od strony
fizjologiczno-medycznej” – kontynuował profesor.
W 2003 roku Jesus Manzano został wyrzucony z teamu Kemle.
Postanowił więc „odwdzięczyć” się swoim byłym pracodawcom i na
łamach „ASA” przybliżył nam rzeczywistość, w jakiej się obracał.
Dziennie przyjmował po kilkanaście zastrzyków. Do organizmu
wtłaczano mu dosłownie wszystko: insulinę, hormon wzrostu,
testosteron, EPO czy podawany psom w czasie alergii Oxyblogin.
Manzano kontynuował:
„Podczas przygotowań do Tour de France spuszczono ze mnie litr krwi.
Wydawało mi się dziwne pozostawienie jej w plastikowym opakowaniu
bez oznaczenia, bo przecież pobierano ją nie tylko ode mnie! Pół roku
później wezwano mnie do Walencji, gdzie asystent lekarza Kelme
dokonał transfuzji. Krew nie była podpisana; równie dobrze mogła być
pobrana od Pepito Floresa. Zgodziłem się jednak na jej przetoczenie, bo
odmowę kierownictwo zespołu mogło potraktować jako bunt. Bałem
się wyrzucenia z teamu. Wstrzyknięto mi jakieś 175 ml krwi, gdy
poczułem się bardzo źle. Było mi zimno, przez ciało przechodziły
dreszcze. Postanowiłem jednak tego samego dnia wrócić pociągiem do
Madrytu. Dreszcze nie ustawały. Konduktor na prośbę mojej
dziewczyny wyłączył klimatyzację w wagonie. Ktoś powiedział: „Ten
chłopak nie dojedzie do Madrytu, wcześniej umrze”. Menedżer Kelme
wezwał lekarza. Trafiłem do szpitala.”
Lance Armstrong, czyli najboleśniejszy upadek w historii…
Lance Armstrong przez kilkanaście lat swojej kariery wyrobił sobie
wielką, niepowtarzalną markę. Był uznawany za bezapelacyjnie
najlepszego kolarza na globie. Z roku na rok coraz bardziej powiększała
się gablota z jego trofeami.
Zaczynał od triathlonu, później przerzucił się na kolarstwo. W 1996 roku
zdiagnozowano u niego raka jąder. Australijczyk nie poddał się
chorobie. Co więcej, przezwyciężył ją i już w 1999 roku wystartował w
najbardziej elitarnym wyścigu kolarskim świata, Tour de France. Tuż
przed wyścigiem poddał się kontroli dopingowej. Wynik pozytywny.
Wykryto u niego ślady zakazanego kortyzonu. Przed wykluczeniem z
wyścigu Lance’a uratowała fałszywa antydatowana recepta wystawiona
przez lekarza US Postal na leczenie otarcia od siodełka. W wywiadzie dla
"Daily Mail" Armstrong zdradził, że to sam Hein Verbruggen, były szef
światowego kolarstwa i jeden z najbardziej wpływowych działaczy
Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, nie tylko poinformował go
o wyniku testu (takie były przez lata zwyczaje w kolarstwie), ale też
zachęcił go do kłamstwa.
Lance wygrał zawody w 1999 roku. Triumfował też w 2000. I 2001, i
2002. Zwyciężył w Tour de France siedem razy z rzędu, poczynając od
1999, a na 2005 kończąc. Nieprawdopodobne wręcz osiągnięcie.
Ponadto zdobył łatkę wielkiego człowieka. Udzielał się charytatywnie,
założył fundację walki z nowotworem. Ikona sportu, a zarazem
człowiek, który pokonał nowotwór, a teraz pomaga innym go
przezwyciężyć. Tak przez wiele lat mówiło się o Armstrongu. W
samiutkich superlatywach.
Aż nagle, jak grom z jasnego nieba, spadły na Australijczyka oficjalne
oskarżenia ze strony Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA).
Lance Armstrong w oświadczeniu z 23 sierpnia 2012 na swojej stronie
internetowej odmówił współpracy z USADA i oświadczył, że nie będzie
się ubiegał o udowodnienie swojej niewinności. Armstrong wytykał
bezsensowność i bezpodstawność oskarżeń USADA. Tym samym zostały
mu odebrane wszystkie sukcesy, jakie osiągnął w latach 1996 – 20010.
Boleśnie spadł na ziemię. I pewnie mu się należało. Ale, z drugiej strony,
będący wiecznie za jego plecami Jan Ulrich, szprycowany był jeszcze
intensywniej niż Armstrong. Najbardziej zatrważające jest jednak to,
przez jak wiele lat Lance’owi udawało się triumfować pozostając
niezauważonym przez wszelkie służby antydopingowe.
***
Wedle naszej opinii, doping to najpoważniejszy problem związany ze
sportem zawodowym. Należy z tym walczyć. Organizacje muszą
zwiększać częstotliwość i efektywność kontroli. Kary muszą być
niezwykle surowe. A wszystko po to, by nie powstawały kolejne
sztuczne ikony sportu, takie jak wspomniany Armstrong. Wszyscy ci,
którzy się szprycują, bezczelnie nas oszukują. A na to w sporcie nie
powinno być miejsca.
Korupcja w sporcie
Korupcja to kolejny trudny temat związany ze sportem zawodowym.
Obecna jest, w większym lub mniejszym stopniu, w każdym sporcie.
Angielscy naukowcy wykryli jej ślady w starożytnym Egipcie. Badacze
odszyfrowali papirus z odpowiednim kontraktem, potwierdzającym, że
w 267 roku naszej ery mecz zapaśniczy między niejakim Demetriusem
a Nicantinousem był "ustawiony". Demetrius "podłożył się" za 3 800
drachm w srebrze.
Podczas igrzysk organizowanych w antycznej Olimpii, Delfach i Atenach
sędziowie (hellenodikowie) oraz zawodnicy tuż przed wejściem na płytę
stadionu, mijali 12 posągów Zeusa (tzw. dzanes), ufundowanych z
grzywien pobranych od sportowców, którzy zostali przyłapani na próbie
wzięcia lub wręczenia łapówki. Posągi były dla sportowców i
przypominały, iż zwycięstwa nie można kupić ani sprzedać.
W większości przykłady korupcji dotyczą piłki nożnej i to na niej chcielibyśmy się skupić w głównej mierze. Ściganie takich działań przez organy wymiaru sprawiedliwości stało się możliwe po wprowadzeniu z dniem 1 lipca 2003 do kodeksu karnego przestępstwa tzw. przekupstwa sportowego.
Afera Calciopoli
Mówimy o najgłośniejszej sprawie korupcyjnej ostatnich lat, jeśli chodzi o piłkę nożną. W Calciopoli zamieszane były takie potęgi jak: Milan, Lazio, Fiorentina i Juventus Turyn. Zarzuty miały związek z intensywną komunikacją pomiędzy zarządami klubów a włoskimi arbitrami. Liderem w tym względzie był dyrektor sportowy Juventusu Turyn, Luciano Moggi.
Faktem jest, że w wyniku afery Calciopoli to właśnie Juventus ucierpiał bardziej, niż jakikolwiek inny klub w nią zaangażowany. Turyńskiemu klubowi odebrano dwa tytuły mistrzowskie, zdobyte w 2005 i 2006 roku. Do tego został on zdegradowany do Serie B, gdzie sezon zaczynał z ujemnymi punktami na koncie. Cały skandal, jaki wybuchł wokół Juventusu, opierał się o trzy główne zarzuty: 1) Kontrola nad agencją piłkarską GEA. GEA była jedną z wielu agencji włoskich, która reprezentowała interesy piłkarzy i trenerów. Zarzut opierał się na twierdzeniu, iż Moggi swoimi działaniami mógł sterować rynkiem transferowym na korzyść Juve (decydując o ruchach piłkarzy pomiędzy klubami). 2) System międzynarodowych kart SIM, używany do komunikowania się z sędziami. Podejrzewano, iż Moggi używał słynnych kart SIM, by stworzyć system komunikacyjny z sędziami, który miał być nie do namierzenia przez nikogo. 3) Ustawianie meczów bądź usiłowanie tego. W początkowej treści zarzutu chodziło o kilka konkretnych spotkań - ostatecznie nigdy go nie postawiono. Pozostałe kluby również zostały surowo ukarane. Fiorentina pozostała w Serie A z minus piętnastoma oczkami, Lazio z trzema, Reggina z piętnastoma, Siena z jednym (za przekroczenie przepisów finansowych), a Milan z ośmioma. Kilka lat po ujawieniu afery okazało się, że w całym procederze brała udział w dużej mierze śmietanka włoskiego futbolu. Adriano Galliani (dyrektor sportowy Milanu), Massimo Moratti (prezes Interu Mediolan) to tylko kropla w morzu ludzi umoczonych w największą aferę korupcyjną na Półwyspie Apenińskim. Co jakiś czas wychodzą kolejne nazwiska związane z Calciopoli. Korupcja w polskiej piłce nożnej
Śledztwo dotyczące domniemanej korupcji w polskiej piłce
nożnej rozpoczęło się w maju 2004, po zamieszczeniu artykułu we
wrocławskiej edycji Gazety Wyborczej. Według dziennikarzy tego
dziennika, przed rozegranym 8 maja 2004 meczem II ligi,
pomiędzy Polarem Wrocław i Zagłębiem Lubin (0:4), piłkarze obu
klubów kontaktowali się ze sobą celem ustawienia wyniku spotkania.
Ten wątek, w mediach zwany sprawą Polaru, w toku śledztwa został
wydzielony do osobnego postępowania prowadzonego przez
Prokuraturę Rejonową Wrocław-Psie Pole.
Okazało się, że korupcja w polskim futbolu była rzeczą bardzo
powszechną. Praktyką stosowaną na co dzień. Dlatego tak wiele
ważnych dla polskiej piłki osobistości było w nią umoczonych.