Poziomice, Izobary, Itp.
description
Transcript of Poziomice, Izobary, Itp.
Kwantologia stosowana – kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).
Część 11.7 – poziomice, izobary, itp.
Jako osobowości przywykłej do obrazków, takich map oraz podobnych rysunków, jako byt w sobie logiczny – jako ktoś taki, co to zawsze i wszędzie upatruje przyczyny i skutku, a nawet reguły zmiany tak po całości się domaga – no, jako takie cuś zastanawiam się czasem, co też na tych obrazkowych mapach daje się postrzec - co to jest i co znaczy? I dlaczego tak?Ot, popatrzy sobie człek na te wykreślne zawijasy i pokrzywione na wszelkie kierunki kreseczki, obczai takie tam izobary i izotermy, a nawet dokładnie sczyta w opisie poziomice w przestrzeni – no i się zastanawia: czemu to takie mało regularnie symetryczne i fikuśnie zakręcone, i pogmatwane? - Co się za tym kryje i co wyznacza? Ale dla mnie żadną odpowiedzią na wyłuszczone powyżej dylematy nie jest stwierdzenie, co to w poniektórych lokalach się słyszy, a też w poniektórych głowach to się kołacze – że tak to jest, bo tak jest. W moim zestawie wyjaśnień to żadne wyjaśnienie, to unik po całości i pokraczna terminologia z pobocza logicznego.
I żeby była jasność ogólnie tematyczna, dla mnie nie jest ważne, co też owe wykreślone krzywe oznaczają, z czego w terenie to wynika i jak to się ma do tego materialnego usypiska czy powietrznych wirów – ja tu stawiam pytanie generalne, zasadnicze i fundamentalne: co i dlaczego tak się prezentuje, czym wyjaśnić takie kształty?I kolejne dla jasności, tematyka już w dyskutowaniu ze sobą była się objawiła, płaszczyzną wielowymiarową ukazała, a też rolę patrzącego uwypukliła. Ale ciągle nie wszystko zostało w sprawie pokazane i w szczegółach istotnych wykazane – dlatego tu i aktualnie po kolejne i istotne argumenty trzeba się schylić, logicznie się rozwinąć. - Po co? Żeby prześwietlić, żeby zrozumieć.
No to takim krokiem wstępnym postawmy my sobie jakiego tam fagasa czy innego osobnika, który będzie za obserwatora świata robił, no i postawmy go wobec płaszczyzny, kartki papieru znaczy się - albo i mapy tak na przykład. I zadajmy temu płaszczakowi zasadne i ważne pytanie: co on widzi, jak mu się na tę postrzeganą oraz doznawaną na każdym etapie istnienia płaszczyznę spuści rzut jakiej bryły - tak przykładowo kulistej sfery – co taki byt ustala?I wy macie rację, wy dobrze kombinujecie: okrąg rejestruje. Taka w jego zakresie postrzegania się wykreśli figura, dobrze geometrycznie obeznana i szkolnie przetrawiona.
Ale tak po prawdzie, widzicie, to nie do końca tak jest – realnie tenże płaski po całości osobnik nie okrąg, a koło ustala, w świecie jego na płaszczyźnie odbija się, istnieje – tworzy się wypełnione detalicznie w zakreślonym okręgu koło. I to jest tu takie ważne, i to wymaga podkreślenia.Dlaczego? Ponieważ to zmienia postrzeganie tego rzutowania - tak w
tej podstawowej szkole już wdrukowanego w myślenie, że w wyższej od tego się uwolnić nie sposób. Nie okrąg na/w płaszczyźnie się realizuje – a pełne, jedno i płaskie koło.
Upieracie się, że jednak okrąg, że się mylę. - Dobrze, zatrzymajmy się w argumentacji na tym etapie, ponieważ to rzeczywiście istotne zagadnienie, a jego postrzeganie wynika z przywołanego wcześniej i wpisanego na beton szkolnego ujęcia. Z czego wynika postrzeganie w tym rzucie okręgu? Z geometrii, z jej generalnych cech i utwardzonych przez wieki abstrakcji. Czy błędnie stosuje się geometrię? Nie, potwierdza się na każdym kroku. Ale na skutek tego, że pomija się, nie uwzględnia się - nawet nie wie się, że w tak prowadzonym opisie zjawisk znajduje się zawsze "czas", a więc zmiana, to skutkuje "usztywnieniem", postrzeganiem stałości w zdarzeniu; kiedy ono właśnie jest zdarzeniem, procesem, przemianą. Jak to ma miejsce w układzie współrzędnych, taka konstrukcja odnosi się jak najbardziej do świata, jest oddaniem jego cech. No i zawsze odnosi się do zmiany, zawiera w sobie zmianę w każdym elemencie i definiuje zmianę. Ale ta zmiana, popularnie określana jako czas, w tym opisie to nie występuje - ponieważ jest obecna jako konieczność i oczywistość. Że skryta, to wyłania się w pogłębionej analizie – ale na co dzień można to pominąć. Dlatego, że tak czy owak zmiana w ujęciu się znajduje, więc wnioski z tego się potwierdzą. Osobnik nic o tym nie wie, ale poprawnie tworzy i wykorzystuje abstrakcję. A że w sposób niepełny? Co to ma za znaczenie, kiedy trzeba iść i trzymać się drogi.Za ten stan odpowiada, trzeba to podkreślić, rzeczywistość, która na takie "utwardzone" abstrakcje zezwala – a po drugie szkolne, do bólu wtłaczane w myślenie schematy. Jak to już zostanie zapakowane w te główki, to i zostanie – i przesłoni na wieki wieków świat, co to się zmienia ustawicznie i o żadnym twardym nic nie wie. Zasłona abstrakcji różną ma postać. Także geometryczną.
Dowód w tej chwili opiera się na tym, że popularne, wielokrotnie w mediach czy w szkole prezentowane rzutowanie sfery na płaszczyznę, w czym rzeczywiście widać okrąg – że to deformuje rozumienie tego fragmentu świata, ale i całości. Tu lokuje się główny powód złego postrzegania otoczenia.Dlaczego? Ponieważ we wspomnianym rzutowaniu kuli na płaszczyznę, w geometrycznym ujęciu tego faktu, nie ma zmiany, jej z zasady tu nie może być, przecież taki opis jest sztywnym, celowo uproszczonym do maksimum zobrazowaniem faktu. I w nim musi się pokazać okrąg, więc pozbawiony zmiany prosty fakt. W ramach tylko tego zakresu, takiego sposobu obrazowania świata, tu wszystko jest poprawne, logiczne, a więc sprawdza się. I niech tak będzie.
Ale trzeba teraz zrobić kolejny krok, czyli wprowadzić w geometrię przemieszczanie się elementów. I tu obraz się zmienia, dopełnia – a na pewno urealnia.Bo czym w świecie płaszczaka jest rzutowanie sfery w jego zakres? Przejściem, przechodzeniem tego rzutu przez płaszczyznę. To zmiana w trakcie realizowania się. Rzut z usuniętym czasem da okrąg - ale
ten sam rzut ze zmianą jako faktem koniecznym buduje koło. Zmiana w trakcie zachodzenia tworzy w jego zakresie obserwacji kolejne stany i zbiory.To początkowo jest punkt biegunowy, acz wiadomo, że niepostrzegalny – bo nie ma rejestracji punktu i brzegu - później kolejne elementy ze sfery się obrazują, aż do najszerszego zakresu, równika. I dalej to podlega zanikowi, aż do punktu. - Płaszczak rejestruje zawsze, i to zawsze płaski, jednowymiarowy stan chwilowy – a więc koło, więc "plasterek" przechodzącej przez płaszczyznę sfery.
Sfera, czy dowolna bryła przemieszczając się przez płaszczyznę, to zostawia ślad w tej płaszczyźnie, ale ten "ślad" dla tego bytu jest wszystkim dostępnym – przecież nie widzi stanu powyżej ani poniżej swojej płaszczyzny, która jest całym jego światem. A co więcej, ten ślad jest nie tylko rzutem na płaszczyznę "zewnętrznej" sfery, ale jest zarazem rzutem "w" płaszczyznę – tworzy ten płaski byt. Zakresu powyżej nie ma w obserwacji fizycznie dostępnej płaszczakowi, bo to przyszłość oraz niedookreśloność, a zakres poniżej to już historia, czasami niebywale odległa. - Czyli do doznawania i poznawania jest tylko i wyłącznie płaski świat aktualnego "plasterka". I to on jest tym światem, tworzy okolicę i samego płaszczaka-obserwatora. - A że tych rzutów jest do tego świata wiele i mnogość, to efektem będzie stabilny grunt, który osobnika unosi i pozwala się rozejrzeć.
I teraz o ten "plasterek" chodzi – o stan chwilowy "rzutowania".
Rysunek jest po to, żeby pokazać warstwy tworzące sferę, ale także po to, żeby powiedzieć, że sprawa jest banalna, znana, oczywista – i że to abstrakcje, ich rozumienie przesłania treść. To nie świat jest dziwny, ale obserwator nieostro go postrzega. Oraz że wymaga działanie wielu słów, żeby dotrzeć do sedna.
I jest ten stan jednostkowy - te dwa w świecie płaszczaka wymiary, a trzy w realnym. Plus wspomniany tok zmiany, który definiuje się jako "czas".I pytanie: co i jak postrzega obserwator fizyczny, zanurzony w tych swoich czterech wymiarach, kiedy "rzutowany" w ten zakres jest fakt w formule na przykład n-wymiarowej sfery, dowolny wielowymiarowy i skomplikowany kształt?I odpowiedź: niczym to się nie różni od tego, co w uproszczonym na poprzednim etapie ujęciu rejestruje płaszczak. To jest dokładnie w detalach ten sam obraz. Plus oczywiście trzeci wymiar, a dalej też czwarty. W sensie logicznym to jest to samo.
Bo co widzi, co rejestruje obserwator zmiany w takim układzie? Na początku "punkt", później kolejne warstwy tej sfery. I dla niego w odbiorze są to "plasterki", warstwy, zajmujące trzy wymiary fakty, które tworzą jego poznanie - i jego samego na dokładkę. Doznaje tak na jeden fakt, jedną warstwę – a poznaje co najmniej dwie, zbiór w postaci co najmniej dwu warstw tego rzutu. Poznaje dopiero wówczas, kiedy są dwa elementy, które można do siebie odnieść i porównać – w pomiarze zawsze są dwa elementy.
Ale, co wymaga podkreślenia, w jego obserwacji jest zawsze-i-tylko ten jeden element w doznaniu, jako stan fizyczny. Zakresu powyżej nie ma, bo to dla niego nadchodząca przyszłość, nigdy pewna, nigdy jednoznaczna – ale się tworząca. Przecież tego "dalszego" może nie być w obserwacji uczestniczącej, bowiem coś się "omsknie" w zmianie i jakiejś warstwy zmiany zabraknie. I jest pustka, jest przerwa, i jest brak pomiaru.Ale również w postrzeganiu nie ma już stanów, które są poniżej tak zdefiniowanej płaszczyzny postrzegania, to oddalająca się "w głąb" historia, oddziałała na stan świata, ale jej nie ma. - Jest jedynie chwila o trzech wymiarach, do której za "chwilę", za "tyknięcie" w warstwach kwantowych doda się kolejna. Doda w zbiorze danych takiej konstrukcji obserwującej, ale nie fizycznie – tu, na fundamencie i najgłębszym stanie rzeczywistości, tu jest zawsze tylko jednostka, punkt czegoś. Warstwa czegoś fizycznie.Postrzeganie zmiany to już obserwacja – jest tylko doznanie.
Ale postrzegana i doznawana rzeczywistość - to, co obserwator sobie składa w rzeczywistości i tak to określa – to jest jedynie dostępne i tylko to istnieje. Powyższego i nadchodzącego nie ma, poniższego i oddalającego się nie ma, jest stan chwili - jest warstwa sfery w trakcie przemieszczania się, która tę chwilę buduje. To nie jest w formule losowości i chaosu, ponieważ wcześniejsze warstwy wpływają na aktualne, a te wpłyną na dalsze, ale jest tylko tu-i-teraz - to można doznać, a w złożeniu pomierzyć.
Oczywiście "płaszczak" może, na bazie doznanego i zarchiwizowanego w stałej pamięci, dobudować do postrzeganego zakres miniony, nawet w tym ustalić rytm i zobrazować jako na przykład sferę – a dalej i drugą, jeszcze nie zaistniałą część "obiektu" dodać do ujęcia. Oraz ustalić w niej rytm. Wychodząc z zasady symetrii, może dodać w wizji procesu brakujące elementy. - Przecież skoro wcześniejsze warunkuje nadchodzące...Istnieje tylko "moment" teraz, a wytworzona na tej podstawie wizja i abstrakcja – to już znajduje się w głowie, w zasobach obserwatora – ale istnieje właśnie dlatego, że "kolejne" spełnia warunki zmiany i nie jest dowolnością. Buduje się w tej doznawanej aktualności, tu znajduje się i realizuje poziom swobodnego wyboru ułożenia jednostek – ale to, co się może składać w stan chwili - to jest uwarunkowane tym, co było wcześniej.Swobodnie, ale w trybach (reguły).
Istotnym teraz punktem analizy takiego "rzutu" oraz przejścia sfery
przez wielowymiarową płaszczyznę jest to, jak obserwator może się do niego odnieść – jak go rejestruje. I tu są generalnie, na najbardziej ogólnym ujęciu, trzy możliwe do wyróżnienia działania: obserwator rejestruje całość zdarzenia, więc odbiera go z brzegami i w pełni – a to dotyczy obiektów małych, na małym zakresie; po drugie widzi równolegle do swojego tempa reakcji i obserwacji, czyli odbiera płynnie dziejący się "film"; a trzeci poziom zjawisk to wielkie, przekraczające go obiekty. I dla każdego z tych ujęć warto przeanalizować pozyskany obraz.
Przede wszystkim wypada odnotować, że takich rzutów na/w świat, na płaszczyznę jest zawsze wiele – a to oznacza, że postrzegany stan, fizyczny stan rzeczywistości, to mieszanina małych, średnich, dużych – i wszelkich faktów. Czyli idealnie tu kreślony "rzut" sfery jest w obrazie fizyka zdeformowany - małe elementy przesłonięte dużymi, duże gdzieś brzegiem odkształcane przez małe i średnie, itd. Zamęt fizyczny jest powodowany "ściskiem" nakładających się na siebie w ramach tej wielowymiarowej płaszczyzny składników, to logiczny oraz uporządkowany tok zmian - ale zobrazowany, upostaciowany na losowy przebieg.W logicznym "tle" tak rejestrowanej rzeczywistości jest wspominana wcześniej "sala kinowa", gdzie są ściśle przyporządkowane do danej zmiany "rzędy" (warstwy rzutowanej sfery) – ale dla obserwatora na zawsze jest dostępna płaskość "ekranu", ściana jaskini. Na/w której i on sam się zawiera.
Postrzeganie małych "wirów" energetycznych, małych sfer rzutowanych na/w płaszczyznę wielowymiarową, to oczywiście istotne dla opisu, z punktu widzenia niosących przez te zjawiska energii warto i trzeba się tym zajmować; są ruchliwe, wpływają na otoczenie, fizycznie nie sposób tego pominąć w analizie. Ale żeby nie przedłużać nadmiernie tu prowadzonych zobrazowań zagadnienia, a jest jeszcze coś dalszego do dodania, i to ciekawego – wypada odnotować tylko tyle, że takie fakty obserwator rejestruje "z góry", czyli całościowo. Jakiś "atom" dojrzy, jakiś "kamyk" – słowem, odbiera twardą i stałą powierzchnię tego zbioru energetycznego w trakcie przechodzenia przez świat, ale że to zmiana w jej maksymalnym i chwilowym stanie, to już umyka mu z rejestracji. Widzi wszystko, a to dalece nie wszystko.
Drugi typ zmian, współbieżny do tempa reakcji obserwatora - jego w rejestracji poziom (i okolice) – to rodzaj "filmu", który odbiera klatka po klatce. - I nie jest to nadmiernie literackie ujęcie, bo przecież chodzi o te "kadry", którymi fizycznie są warstwy sfery w trakcie przenikania przez rzeczywistość i jej budowania. Widać dla odbiorcy ciągłość akcji i miejsca, a to poklatkowany "film", który buduje się w trakcie odtwarzania. Ciągłość jest tu elementem zasadniczym pojmowania – rzutuje bowiem na rozumienie tego zakresu. Pełne rozumienie, co i jak się dzieje. Że jest to dokładnie taki sam film, jak w przypadku małych i dużych obiektów, to już wykracza poza proste doznanie - oraz równie proste ustalenie o własnościach świata, tego poziomu trzeba się dopracować w licznych złożeniach.
I teraz duże i ogromne fakty obserwacyjne, najciekawsze z logicznego punktu widzenia zjawiska.Pytanie: co postrzega wielowymiarowy płaszczak, kiedy w jego zakres doznań i obserwacji wchodzi wielki obiekt?I odwiedź: kawałek, fragment, część zdarzenia. Albo nawet fragment fragmentu, jeżeli jest to już skrajnie wielki fakt. Widać wszystko - ale to dalece nie wszystko.
Ot, jest ten osobnik, wspomniany fagas obserwujący, no i coś tam w przyrodzie ustala – na przykład wyż lub niż, lub górę czy dół. I co, on widzi wszystko? - Dla niego jest to wszystko, niczego więcej nie ma po horyzont – a nawet dalej niczego więcej nie ma. Przecież do obserwacji jest tylko oraz zawsze dostępna ta fizyczna "anomalia" w/na płaszczyźnie, wspomniana góra lub dól, wyż lub niż.Tylko czy to jest wszystko?
Ale osobnik obserwuje, rejestruje w pamięci chwilowe stany i składa je w nadrzędny, nigdy tak realnie istniejący obraz. No i wychodzi mu po jakimś tam "czasie", czyli wyskalowanej zmianie, że wspomniany wyż czy niż, albo i góra czy dół, że to się zmieniło. Że wyż się wypełnił - że niż pogłębił - że góra skarlała albo nawet i wypiętrzyła - że dół też jakoś się pogłębił albo wypełnił... Itd. itp.
I teraz pytanie: dlaczego to się tak zadziało? A co więcej, dlaczego przewidywalnie? Tam, na dole, pozornie wszystko się losowo kotłuje i splątane, a tu krok po kroku się dopełnia lub ubywa – i zobaczyć to można, i policzyć to można, i skalę na to można nanieść - i nawet się zgadza. I poziomicą taką górę można opisać, izobary w wyżu lub niżu wyznaczyć. I będzie to z grubsza biorąc kołowy układ kolejnych kręgów zmiany.W takim obrazie jest i punkt centralny - czasami podwojony, jeżeli widać dwa bieguny sfery – dalej można ustalić warstwy zmiany, ich następowanie w kolejności do najszerszej podstawy – a jeszcze dalej ponowne zbieganie się "w punkt"; jest rotacja, przekształcenia, są lokalne i generalne ciągi zdarzeń.
A kiedy taka obserwacja dotyczy wielkiego faktu? Tu współwystępują wszystkie wspomniane zależności – tylko "po kawałku".Przecież zawarty w wielowymiarowej płaszczyźnie osobnik nie może w swój zakres obserwacji wprowadzić elementu, którego nie ma, to jest poza nim. Oczywiście zawsze jest tak, że tylko element aktualny ma postać namacalną i jest doznawany lub obserwowany, wszystko powyżej jednostkowego stanu "teraz" jest złożeniem – jednak ta zasada ma w sposób szczególny zastosowanie dla dużych i ogromnych przebiegów w ewolucji wszechświata. - Mówiąc inaczej, kiedy osobnik coś odbiera w/na płaszczyźnie, to ten fakt może mieć dopełnienie w zdarzeniu, które zgładziło dinozaury, to w przeszłości, "poniżej" warstwy tu i teraz – ale też będzie miało dopełnienie w odległej przyszłości, a więc znajduje się "powyżej" aktualności. Ta warstwa już realnie w całości układu może istnieć, ale do momentu, aż zacznie przechodzić w chwili tutejszej dla obserwatora, to jest zjawisko odległe, więc
nawet nie przeczuwane. Nie może dla niego być w obserwacji realnie obecne w poznaniu, ponieważ nie ma elementów do ich rejestracji. On, obserwator, tych elementów nie ma do dyspozycji. Co nie oznacza - na co zwracam usilnie uwagę - że takich elementów nie ma dla innego, już inaczej zbudowanego i lokującego się w innej warstwie wielowymiarowej płaszczyzny obserwatora. Czyli na przykład dla "obserwatora przyrządowego".
I dalej – obserwator naturalnie może te szczegóły zebrać, dopełnić nawet najmniejsze elementy pasującymi do nich zdarzeniami z zakresu "przed" i "po" – bo skoro wcześniejsze wpływa na dalsze... Czyli w swój zakres postrzegania, realne "teraz" - wprowadzić istniejące w każdym momencie, nawet jeszcze nie zaistniałe. I na tej podstawie zbudować obraz "faktu", zbudować "czasoprzestrzeń abstrakcyjną", a więc dopełnić płaszczyznę wielowymiarową o n-wymiarów - o zakres w fizyce nigdy nie występujący. Ale zakres konieczny, ponieważ oznacza to wszystko, co można doznać-poznać.Wychodząc z tu-i-teraz, można dojść do zawsze-i-wszędzie.
Czym są więc postrzegane "góry" i "doły", "wyże" i "niże"? To tak na bieżąco i warstwa po warstwie, obserwowane stany chwilowe sfery – bo to w skali maksymalnej zawsze jest sfera – to przejście, notowane punkt po punkcie kolejne stany chwilowe toczącej się zmiany. To przechodzenie w ramach oraz poprzez wielowymiarową płaszczyznę "faktu". - Widać poziomice góry, widać rozkład izobary wyżu - a to namacalnie zobrazowane uwarstwienie tej przemieszczającej się sfery, to rozciągnięte przez czas i przestrzeń jedno zdarzenie powiązane z całością bytu, ale w tu i teraz widoczne jako czubek góry lodowej. - To w obserwacji cała góra, nawet z jej historią, jednak w logicznym ujęciu to zaledwie "czubek" zmiany w pełnym zakresie rzeczywistości, warstwa jedna z wielu.Dla mnie - chwilowego w tym zdarzeniu obserwatora - to stałość oraz nieprzeliczalny ciąg zjawisk, ale logicznie to element z całości, który miał swoje umocowanie we wcześniejszym i będzie dopełniony w dalszym. A ja-my tu tylko na tę punktową chwilę.
Tylko że to jeszcze nie koniec, ten obraz można jeszcze dopełnić o kolejne, tym razem już faktycznie o n-wymiarowe ujęcie.Bo co będzie dalej, jak postrzegać tę czasoprzestrzeń abstrakcyjną, której nigdy realnie nie ma, ale która to wszystko warunkuje?Trzeba przeprowadzić "rzutowanie", wyobrazić sobie przejście przez n-wymiarową sferę n-ilości n-wymiarowych sfer. Bo to tak wygląda aż po horyzont – i poza horyzontem. - I wszystko, co było-jest-będzie. Że brzmi to skomplikowanie? Bez paniki, nas to nie tyka. Za nas tym zajmuje się, i to skutecznie, tak zwana rzeczywistość – zachodzi w taki sposób, te n-wymiary się przenikają i przenikają, lokalnie się z tego wykluwa niekiedy coś zdatnego do wyobrażania sobie tego, ale męczyć się tym nie ma co. Wystarczy sobie przedstawić funkcjonalne uproszczenie, i już.
Czyli działanie obserwatora ustalającego w świecie regułę muszą się sprowadzić tylko do wcześniej opisanego - tu prezentowanego na tej zasadzie, że sfera przechodzi, "rzutuje"się w/na płaszczyznę. Można do tego dodać, że na wielowymiarową płaszczyznę, że jest też zmiana, która wyskalowana robi za "czas" – że jest również wyłanianie się i zanikanie w tle a to "wyżu", a to "niżu", a to "góry". I że można to sobie tak poziomicami czy podobnymi zapętlonymi kreskami na kartce notować. I to wystarczy.
Bo przecież nie ma co sobie zawracać głowy tym n-wymiarowym ciągiem zdarzeń - zachodzi. I dobrze. Można to smakować na różny sposób. Ale do jego zrozumienia wystarczy "wypreparowane" ujęcie, jedno starczy za całość. Jak komu do czegoś to potrzebne, może ten szkic sytuacji mnożyć i mnożyć (albo i dzielić, jak taka wola) - sobie zależności n-wymiarowe obserwować logicznie – tylko że to już sztuka dla tej tam sztuki. To można zrzutować w komputer, niech przelicza, samemu zaś te gwiazdy w ich wielowymiarowym świeceniu podziwiać.To jest i milsze, i zmysły porusza, i w ogóle. Prawda?
Bo ja-my tu tylko na chwilę.
cdn.
Janusz Łozowski