#Potwierdzone Info · 2016-03-16 · grób. Kto czuje w sobie polską krew, przeklina go. Niech...
Transcript of #Potwierdzone Info · 2016-03-16 · grób. Kto czuje w sobie polską krew, przeklina go. Niech...
#Potwierdzone_Info nr 3/2016(13)
3/2016(13)
#Potwierdzone_Info
A także:
Zwrot ku historii
Zakupy w PRL
Wywiad z belfrem
Poznaj maturzystę
Kącik polityczny — Pharma bro
O wegetarianizmie
Przyroda lekarstwem dla wszel-
kich chorób
Żołnierze Wyklęci
Relacja ze spotkania z panem Gerardem Położyńskim
Obrona terytorialna
„Hobbit” - recenzja książki
Relacja z koncertu braci Lawrence
Wiosna tuż tuż W tym numerze:
Str. 3
#Potwierdzone_Info
Od Redakcji
Marzec to wbrew pozorom bardzo piękny miesiąc. Oczywiście w przyrodzie męczy nas szarość,
brak zieleni oraz blasku słońca, a w sobie samych czujemy narastające zmęczenie. Ale to są właśnie
owe pozory. Oprócz nich marzec ma nam sporo do zaoferowania. Na przykład Narodowy Dzień Pamię-
ci Żołnierzy Wyklętych, Dzień Kobiet, pierwszy dzień wiosny (czyli święto wszystkich wagarowiczów), a
w tym roku nawet Wielkanoc i upragnioną przerwę świąteczną!
W naszej gazetce staramy się odpowiedzieć na wszystkie marcowe wyzwania. Piszemy o Żoł-
nierzach Niezłomnych, pokazując ich od bardzo zwyczajnej, ludzkiej strony. A skoro o historii mowa,
to przypominamy też pewne tragiczne wydarzenia z 10 lutego 1940 roku, kiedy Sowieci dokonali
pierwszej deportacji Polaków mieszkających na dawnych Kresach Wschodnich (potem były jeszcze
trzy); jest to historia mało znana, a przecież stanowiąca wielki dramat tysięcy polskich rodzin skaza-
nych na wywózkę na Syberię bez jakiegokolwiek powodu. Wielu z tych Polaków pozostało na Wscho-
dzie na zawsze, wielu zmarło w czasie długiej podróży w koszmarnych warunkach lub podczas morder-
czej pracy, a wielu ich potomków do dziś przebywa na terenach dawnego Związku Radzieckiego (m.in.
w Rosji, Kazachstanie, Uzbekistanie i innych państwach). Miejmy nadzieję, że uda się umożliwić tym
ostatnim zamieszkanie w Polsce – przecież są takimi samymi Polakami jak my.
Ale nie tylko poważne historyczne i społeczne sprawy nam w głowie. Chłopakom poszukują-
cym prezentów dla kobiet swojego życia (mam, babć, cioć, sióstr, koleżanek, wychowawczyń, ukocha-
nych dziewczyn... ależ ich dużo!) uprzytamniamy, że żyją w czasach dobrobytu i dostatku, kiedy
wszystko można kupić – byle mieć za co, a jeszcze ich ojcowie tak łatwo nie mieli. Wszystkim zmęczo-
nym polecamy artykuły o diecie i sposobach na ożywienie zmęczonego zimą organizmu. A gdy już od-
zyskacie formę, to macie do wyboru – przeczytać „Hobbita” albo zapisać się do organizacji wchodzącej
w skład obrony terytorialnej. Albo... zmierzyć się z siłą charakteru dwóch kasprzakowych dziewczyn:
pani Małgorzaty Szudejko oraz Adrianny Słowińskiej – przeczytajcie sami wywiady i zobaczcie, z kim
macie do czynienia w szkole!
Wszystkim naszym Czytelnikom życzymy pięknej wiosny, w czasie której w pełni odczujecie ra-
dość Wielkanocy
Str. 4
#Potwierdzone_Info
AKTUALNOŚCI - Wielkanoc z jajem… i nie tylko
Co roku, w okolicy kwietnia, obchodzimy
Wielkanoc. Jest ona zwieńczeniem Wielkiego Postu
i uczczeniem zmartwychwstania Jezusa. Co roku
maluje się jajka i szykuje święconki, oraz… jednym
słowem co roku to samo. Jednak nie tak dawno w
naszej polskiej tradycji istniało wiele ciekawych, a
dla niektórych nawet dziwnych obyczajów. Oto
kilka z nich:
Topienie Judasza
W Wielką Środę ze słomy i starych ubrań
robi się kukłę (coś na podobieństwo marzanny) i
ciągnie na łańcuchach. Przechodnie uderzają ją
wówczas kijami. Na koniec wrzuca się ją do jeziora.
Tak wymierza się sprawiedliwość Judaszowi.
Wielkie Grzechotanie
Gdy milkły dzwony, rozlegał się dźwięk
grzechotek. Miało to na celu obudzenie wiosny.
Była to też okazja dla młodszych, aby postraszyć
przechodniów.
Pogrzeb żuru
W ostatnich dniach postu, jako symbol jego
zakończenia, wylewano żurek, który był jedzony
przez cały okres postu.
Wieszanie śledzia
Kolejnym symbolem żegnania postu, było
„powieszenie” śledzia. A dokładniej przybicie go do
drzewa. W taki oto sposób żegnano kolejną wiel-
kopostną potrawę.
„Eliksir piękna”
No może trochę przesada z tym eliksi-
rem. Jednak istniało takie przekonanie, według
którego obmycie twarzy w wodzie po gotowa-
niu jajek na święconkę powodowało zniknięcie
wszystkich mankamentów skóry.
Wielkie porządki
Nawet sprzątanie domu miało sens
symboliczny. Poza porządkami, razem z bru-
dem wymiatano z niego zimę, wraz z choroba-
mi i złem, zaczynając wiosnę.
Procesja grzeszników
W Wielki Piątek organizowano procesję, w któ-
rej odziani w worki żałobne grzesznicy kładli
się na ziemi i przepraszali za grzechy.
Obmywanie stóp
Do dziś w Wielki Czwartek dalej prakty-
kuje się obmywanie stóp dwunastu mężczy-
znom, co symbolizuje ostatnią wieczerzę z
apostołami.
Artur Rzemek
Str. 5
#Potwierdzone_Info
AKTUALNOŚCI - Wiosna za pasem
Już za parę dni przybędzie do nas długo
wyczekiwana wiosna. 21 marca to dla wielu
uczniów podwójna radość. Nie dość, że data ta
oznacza koniec kalendarzowej zimy, to na doda-
tek tego dnia wielu uczniów obchodzi nieformal-
ne święto czyli dzień wagarowicza.
Dzień wagarowicza
Początki tego „święta” są związane z typo-
wym dla większości ludzi zamieszkujących strefę
klimatu umiarkowanego rozprężeniem wiosen-
nym i ogromną chęcią przebywania na świeżym
powietrzu. Oczywiście wagary nie są legalne, a
zwłaszcza w ten dzień władze szkolne nie przymy-
kają oczu na tego typu wybryki.
Topienie Marzanny
Aby uczniowie nie opuszczali tego dnia
zajęć, wiele szkół organizuje w tym czasie różnego
typu atrakcje. Najpopularniejszą z nich jest wielo-
letni zwyczaj topienia Marzanny. Marzanna to
słowiańska bogini zimy i śmierci. Marzanna jako
kukła jest symbolem odchodzącej zimy, a zwyczaj
jej topienia lub palenia jest znany od czasów, kie-
dy Polska nie była jeszcze ochrzczona.
Wiosenne porządki
Początek wiosny to również czas na nie-
lubiane przez większość z nas porządki. Wypuco-
wanie domu na błysk wymaga wielkiego wysiłku
i niejednokrotnie nie udaje się tego zrobić jedne-
go dnia.
Zmiana czasu
Ze zmianą pory roku związana jest rów-
nież zmiana czasu. Zegarki przestawiamy z godzi-
ny drugiej na trzecią w nocy 26 marca. Pomysło-
dawcą wprowadzenia zmiany czasu był amery-
kański polityk Benjamin Franklin. Zmiana czasu
miała na celu „wydłużenie dnia” tak, aby dłużej
po południu było jasno. Całe to zamieszanie mia-
ło spowodować mniejszy pobór energii elek-
trycznej.
Piotr Chmielewski
Str. 6
#Potwierdzone_Info
ZWROT KU HISTORII - Zdies budziet wasza Polsza
Ujadanie psa. Głośny łomot w drzwi. W nich funkcjonariusz NKWD. W tieczenije 15 minut nada sobrat-
sia, wziat 12 kilogramow na cziełowieka i wychadit na podwody. Opór nie zda się na nic, wobec wyce-
lowanych karabinów. Niet oszybki. Pakowanie w pośpiechu. Nie masz pojęcia, dokąd Cię wywożą i na
jak długo. Atmosfera chwili, która tłumi logikę działania. Cały czas popędzany, zostajesz siłą załadowa-
ny do wagonu. Wewnątrz drewniana prycza, „koza”, wiadro z węglem. Dziura w podłodze jako sanita-
riat. Okna zakratowane, drzwi ryglowane od zewnątrz. Z tobą wchodzą cale rodziny. Maleńkie dzieci,
kobiety i starcy. Po zapełnieniu reszty wagonów pada komenda. Ryglowanie drzwi, zasłanianie okien.
Ścisk i chłód. Węgiel w
wiadrze szybko znika. Po
kilku godzinach jazdy
pociąg zatrzymuje się.
Ktoś uchyla okno. Lwów.
Dowiadujesz się od
mieszkańców, że takich
transportów przeszło już
kilka. To jakaś masowa
akcja deportacyjna. Po krótkim postoju pociąg rusza. Zatrzymuje się co kilka godzin, na otwartym polu
i bocznicach. N drugi dzień uzupełniono węgiel. Dodano też wiadro gorącej wody. To wszystko na do-
bę dla kilku rodzin. Oszukujesz żołądek śniegiem. Sanitariat staje się uciążliwy. Ciągłe upokorzenie:
płeć, wiek, zimno... Dokucza tęgi mróz. Kijów. Odsłaniają okno, lecz nie pozwalają wyjść. Widzisz niebo
i białe odludzie. Zmuszasz się do ruchu, by rozgrzać trochę ciało. Po dwóch tygodniach większość osób
nie może wstać na nogi.
Ludzie zaczynają odchodzić. Pierwsza osoba – ta starsza kobieta z naprzeciwka. Miała przesłodkie jabł-
ka w sadzie. Miła, ciepła, zawsze uśmiechnięta. Nie robiła nic, za co mogłaby być wywieziona. Trudno
się pogodzić z faktem, że nie można jej godnie pochować. Obcy ludzie zabierają ją z wagonu i odwożą
nie wiadomo dokąd na taczce. Zgony stają się zwykłym zdarzeniem każdego dnia. Ciała albo są wywo-
żone, albo rzucane w śnieg w czasie jazdy. Zaczynasz rozumieć, że taki koniec czeka wszystkich. Podróż
trwa ponad miesiąc. Jesteś sponiewierany moralnie i fizycznie, obdarty, wychudzony, nie myty, nie
golony, nie strzyżony i cuchnący. Na ciele pojawiają się rozległe rany. Dokuczają wszy. Docierasz na
miejsce.
Str. 7
#Potwierdzone_Info
Zabierasz swoje rzeczy, opuszczasz wagon. Przechodzicie wszyscy do baraku. Jest czysto i ciepło. Do-
stajesz gorącą zupę i chleb. Następnego ranka zawożą Cię na małą leśną polanę. Stoi tu jedynie sybe-
ryjska chata. Zdies budziet wasza Polsza. Stoisz w gromadzie, słaby i wynędzniały, na odkrytej tajdze.
Surowa zima, mróz. Jesteś przerażony, bo tu masz teraz mieszkać. Nie wiesz kiedy i czy kiedykolwiek
wrócisz. Wziąłeś właśnie udział w jednym z wielu transportów w ramach absurdalnego i brutalnego
„oczyszczenia” obszarów zajętych przez ZSRR. Teraz czeka cię praca w lesie lub kopalni. Jedyne ma-
rzenie? By przetrwać, by przeżyć, i do Ciebie, Polsko, powrócić kiedyś..
Adrianna Słowińska
ZWROT KU HISTORII - Żołnierze Wyklęci
Żołnierze Wyklęci inaczej nazywani Polskim Powojen-
nym Podziemiem Niepodległościowym i Antykomuni-
stycznym, Żołnierzami Niezłomnymi. Był to antykomu-
nistyczny ruch partyzancki stawiający opór ZSRR. Lu-
dzie ci toczyli walkę z polskimi służbami bezpieczeń-
stwa tworzonymi głównie po to, by umocnić wpływ
Związku Radzieckiego na losy powojennej Polski.
Ale czy ktoś się zastanawiał, co robili i kim byli poza
partyzantką i walką? Niektórzy z nich byli zwykłymi
cywilami, którym się nie podobało to, co komuniści
robili z naszym krajem. Część z nich mieszkała w lesie z
innymi partyzantami, wspierając ich zbrojnie, a inni
pomagali partyzantom przez przyjmowanie ich do do-
mu, dawanie im jedzenia (którego i tak już sami mieli
bardzo mało), ukrywanie przed łapankami i
"polowaniami" na nich. Ci, którzy zostali w domach,
przekazywali informacje do rodzin partyzantów, którzy siedzieli w lesie i się ukrywali. Wiele o ich ży-
ciu nie można napisać, żyli albo w lasach, albo w domach jak zwykli cywile.
Str. 8
#Potwierdzone_Info
Wyklęci byli dlatego, że komuniści dokonywali nad nimi prawdziwie guślarskich obrzędów propagan-
dowych. Mieli być przeklęci i zapomniani, żądano wyrzeknięcia się ich przez bliskich. Mówi o
tym fragment charakterystycznego dla tamtych czasów listu informującego młodą kobietę z nowo na-
rodzonym dzieckiem o śmierci męża, którego jedyną przewiną było to, że nie przyznał się do tego, że
był wcześniej żołnierzem Armii Krajowej i musiał ukrywać się w lesie: „Okrył siebie, Was i Wasze dziec-
ko hańbą. Zdradził sprawę narodową, naród i ojczyznę. Pomógł najgorszemu wrogowi Hitlerowi przez
dywersję w naszych szeregach. Ziemię nad jego grobem wyrównano i niech nie szpeci ziemi ojczystej
naszej grób zdrajcy. Wieczna hańba i nienawiść naszych żołnierzy i oficerów towarzyszy mu i poza
grób. Kto czuje w sobie polską krew, przeklina go. Niech więc wyrzeknie się go własna żona i dziec-
ko” - pisze Leszek Żebrowski.
To właśnie byli Wyklęci: ludzie, którzy chcieli coś zmienić. Zarówno cywile, jak i żołnierze.
Patryk Golba
Str. 9
#Potwierdzone_Info
ZWROT KU HISTORII - Zakupy w PRL
Polska Rzeczpospolita Ludowa powstała w 1952 roku. Na czym tak właściwie polegał wspomniany
PRL? Państwem rządziła tzw. gospodarka centralna, ceny były narzucane przez państwo, brak kon-
kurencji, można było nabywać jedynie produkty rodzimej produkcji.
Na półkach sklepowych w tamtych czasach można było kupić kilka owoców egzotycznych, lecz z po-
wodu swoich wysokich cen najczęściej były kupowane na święta. Podobnie było z wszelkimi słody-
czami. Kolejka w rzeźniku stała się nieodłącznym elementem życia w tamtych czasach. W latach
sześćdziesiątych sklepy w ogóle były słabo zaopatrzone, chociaż nie osiągnięto jeszcze stanu z lat
osiemdziesiątych, kiedy to półki dosłownie świeciły pustkami (z wyjątkiem octu), a rola pani ekspe-
dientki polegała na powtarzaniu słów: ''Nie ma''.
Były cztery sposoby zakupu zachodnich towarów. Pierwszym z nich były KOMISY - do komisów rze-
czy sprzedawali głównie marynarze. Pewexy, w których można było kupić: ubrania, żywność, papie-
rosy, alkohol i zabawki, ale tylko za dolary lub bony towarowe. Dolarów nikt w domu nie mógł trzy-
mać, chyba że dostał je w legalny, udokumentowany sposób. Były także sklepy Baltona, które za-
opatrywały głównie statki i marynarzy w żywność, kosmetyki, papierosy, alkohol czy ubrania.
Ubrania oraz obuwie produkowano hurtowo, po czym część wysyłano do ZSRR. Przykładem mogą
być buty Relaks. Polskie fabryki produkowały barwne i nowoczesne ubrania, jednakże nie dla swo-
jego kraju, ale na eksport. Polacy ścigali się o tak zwane "odpadki z eksportu", które często pozosta-
wały w kraju.
Nie było kolorowych zeszytów czy piórników. Okładki zeszytów były szare, wyblakłe niebieskie lub
beżowe. Do sklepów towary rzucano stopniowo: najpierw zeszyty w kratkę, potem kredki, potem
zeszyty w linie. Trzeba było doskonale orientować się, gdzie, co i kiedy „rzucą”. O podręczniki nie
było również łatwo. Na nowe książki mogli pozwolić sobie jedynie prymusi, którzy dostawali w na-
grodę za dobre stopnie specjalne talony na podręczniki, a reszta musiała między sobą odkupywać
książki.
Str. 10
#Potwierdzone_Info
Poza tym należy również opisać sytuację ludzi w Polsce w latach siedemdziesiątych, jeśli chodzi o
wykonywane zawody, gdyż sytuacja ta była dość specyficzna, obca na pewno teraźniejszemu społe-
czeństwu polskiemu. Przede wszystkim nie było bezrobocia, a wprost przeciwnie: brakowało ludzi
do pracy. Niewyobrażalne - a jednak prawdziwe. Głównie brakowało ludzi do wykonywania naj-
mniej skomplikowanych zawodów typu: sprzątaczka, salowa, elektryk, hydraulik. Dlatego też na
wielu filmach (w tym "Nie lubię poniedziałku") można zobaczyć, jaką ważną rolę odgrywał na przy-
kład zwyczajny mechanik. Najlepszą sytuację życiową miały naturalnie osoby należące do partii
(PZPR - bo tylko jedna istniała), nie było związków zawodowych.
Po roku 1981 zaczęło przybywać towarów na kartki, podwyższano ich ceny. W latach 1981-83 miał
miejsce stan wojenny w Polsce, który tylko pogorszył nastroje w kraju. Polacy coraz częściej zdawali
sobie sprawę z tego, że PRL to nie jest ich wymarzony kraj miodem i mlekiem płynący. Ludzie nie
mieli żadnych perspektyw. Sklepy świeciły pustkami. W lutym 1981 roku wprowadzono kartki na
mięso i wędliny, było to 2,5 kg – na miesiąc dla dorosłych pracujących umysłowo i 4 kg dla dzieci i
dorosłych pracujących fizycznie. W kwietniu wprowadzono kartki na przetwory mięsne, masło, mą-
kę, ryż i kasze. Zdesperowana sytuacją żywnościową i materialną ludność zaczęła na wszelkie możli-
we sposoby próbować wpłynąć na władze Polski. We wrześniu 1981 roku wprowadzono kolejne
kartki, tym razem na mydło i proszek do prania. Jednak największe podwyżki cen od 1982 roku na-
stąpiły w lutym 1988 roku, co oficjalnie nazwano "operacją cenowo-dochodową". Następnie mogło
być już tylko lepiej, gdyż nikt chyba nie wyobrażał sobie gorszego stanu. Okres reglamentacji towa-
rów zmierzał ku końcowi. Pojawiła się gospodarka wolnorynkowa, a wraz z nią nowe państwo:
Rzeczpospolita Polska, odrodzona po tylu latach komunistycznych rządów.
Klaudia Makaruk
Str. 11
#Potwierdzone_Info
DZIEJE SIĘ W KASPRZAKU - Spotkanie z panem Gerardem Położyńskim
Kasprzak nieczęsto gości takich ludzi jak pan Gerard Poło-
żyński, który jest autorem kilku książek, grał w teatrze, reżyserował
przedstawienia, był związany z Warszawskim Ośrodkiem Kultury,
miał powiązania z warszawskim Muzeum Niepodległości, uczył
WOK-u w liceum im. Tomasza Zana w Pruszkowie. Przyszedł do
nas na prośbę pani Edyty Pawłowskiej, która dowiedziawszy się, że
dziadek jednego z jej uczniów jest taką nadzwyczajną osobą, nie
mogła nie zaprosić go na wykład do naszej szkoły.
Historia pana Położyńskiego
Pan Gerard już po skończeniu liceum wiedział, że chce studiować w szkole teatralnej. Złożył
podanie na uczelni w Warszawie, ale tak łatwo przeszedł do etapu drugiego, że stwierdził, iż stać go
na więcej. Zabrał papiery z Warszawy i wybrał się do Łódzkiej Szkoły Filmowej. To jednak się na nim
zemściło, gdy na przesłuchaniu dowiedział się, że według pani z jury kompletnie nie nadaje się do fil-
mów. Ma zbyt przeciętną twarz, zbyt duży nos, charakterystykę twarzy, która z głosem lirycznym nie
idą w parze. Dostał jednak list, który miał zanieść do szkoły teatralnej w Łodzi. Tam powiedziano mu,
aby przyniósł na następny dzień interpretację wybranego dramatu. Nie miał zielonego pojęcia, jak się
do tego zabrać, więc poszedł do biblioteki, wypożyczył książkę z polskimi dramatami i zaczął podpa-
trywać, co piszą inni studenci. Następnego dnia w szkole teatralnej powiedziano mu, że ten tekst to
zupełnie nie to, o co chodziło, ale wezmą go na przesłuchanie. Jury zapytało go, dlaczego nie przyjęto
go do szkoły filmowej, a kiedy usłyszało odpowiedź, zaczęło się śmiać i żartować, że pewnie z tego
samego powodu (siedzącemu w jury aktorowi) Sekule tak trudno o rolę, bo ma za duży nos. Koniec
końców Pan Gerard dostał się do szkoły teatralnej i tam studiował aktorstwo i reżyserię. Potem grał w
mniej ważnych przedstawieniach w teatrze Studio w Poznaniu. Nie zadowalało go to, więc wrócił do
Warszawy. Tam skończył pedagogikę i podyplomowe zarządzanie kulturą Dostał pracę w Muzeum
Niepodległości, co uważa za zabawne, ponieważ jego oceny z historii wyglądały tak: 2 z odpowiedzi, 5
z referatu, 2 z odpowiedzi, 5 z referatu, 2 z odpowiedzi itd. itd. W tym muzeum reżyserował krótkie
sztuki teatralne, a’la lekcje historii. Organizował uroczystości na Placu Centralnym w Warszawie. Zo-
stał dyrektorem Warszawskiego Ośrodka Kultury i nauczycielem wiedzy o kulturze w liceum w Prusz-
kowie.
Str. 12
#Potwierdzone_Info
Tomasz “Arcy” Zan
Ucząc WOK-u, zainteresował się postacią Tomasza Zana, a gdy zobaczył, jak skromnie jest on
opisany w podstawie programowej, postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Napisał książkę pt.
“Arcy” (Arcy to jeden z pseudonimów Zana). Zan wraz z Mickiewiczem i innymi poetami XIX wieku na-
leżał do Towarzystwa Filaretów. Chociaż o Mickiewiczu mówi się najwięcej, to w porównaniu do reszty
filaretów pisał wówczas najmniej, dlatego że pracował zawodowo w szkole. Często zostawiał uczniów
samych, a sam uciekał ze szkoły do mieszkającej na przeciwko pani doktorowej, ale tylko wtedy, kiedy
wystawiła za okno kwiatek, co symbolizowało, że jej męża nie ma w domu.
Kiedy władze Rosyjskie zaczęły zsyłać na Syberię wszystkich potencjalnych przeciwników rządu
(którymi filareci z pewnością byli), Zan przyjął całą winę na siebie i został wywieziony w głąb Rosji. Już
nigdy nie mógł wrócić do Wilna.
Pytanie do eksperta
Po opowiedzeniu o sobie i Zanie przyszła
pora na pytania. Zadała je m.in. pani Marta Guga-
ła, a pierwsze z nich dotyczyło znajomości pana
Położyńskiego ze słynnym aktorem Marcinem Do-
rocińskim. Gość opowiedział historię ich poznania
i wspólnej pracy, że był jego najwybitniejszym
uczniem i jedynym, z którym nadal utrzymuje
kontakt, kilka razy do roku się spotykają. Pierwszą
większą sztuką, w jakiej można było zobaczyć Do-
rocińskiego, była sztuka w reżyserii Krystyny Jan-
dy, w której zagrał na drugim roku studiów. We-
dług pana Gerarda Janda jest beznadziejną reży-
serką i odradzał przyjacielowi granie u niej. Jed-
nak Dorociński zgodził się na ofertę (dostał za nią
całkiem duże pieniądze, kupił sobie za nie wtedy
nowy samochód). Sztuka (nagrana do telewizji)
czekała 2 lata na premierę, na którą pan Położyń-
ski został zaproszony, ale się na niej nie zjawił.
Str. 13
#Potwierdzone_Info
Drugie pytanie brzmiało: “Dlaczego ważne jest dla uczniów czytanie lektur takich jak “Dziady”
cz. III, czy “Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza”. Odpowiedź zaskoczyła polonistkę i ucieszyła uczniów,
ponieważ brzmiała “Nie wiem”. Pan Gerard następnie wytłumaczył, że większość uczniów nie zrozu-
mie do końca tych lektur i dopiero teraz on sam, kiedy już kilkadziesiąt lat później do nich wraca, na-
reszcie je naprawdę rozumie. Są jednak takie książki jak np. “Cierpienia młodego Wertera”, których
nawet po upływie tylu lat nie jest w stanie przeczytać i uważa je za przestarzałe. Wspomniał też, że
nigdy nie zapomni Orzeszkowej za długie, zbędne opisy w “Nad Niemnem”.
Kilka słów mądrości od Pana Gerarda:
“Człowiek jest od tego, aby innym robił dobrze” - Ten cytat nie wiadomo czemu rozśmieszył
uczniów.
“Niczym nie różnimy się od tych, co żyli od nas dwa wieki temu. No, może oprócz lenistwa”.
„Pamiętajmy o ojcach, matkach, dziadkach, babciach i nie bójmy się ich pytać o to, co nas cieka-
wi, bo może wkrótce nie będziemy mieli do tego już okazji”.
Adam Brol
Str. 14
#Potwierdzone_Info
WYWIAD Z BELFREM
Z panią Małgorzatą Szudejko, nauczycielką fizyki i matematyki w Kasprzaku, osobą podobno bardzo
wymagającą, ale jak się okazuje – pełną poczucia humoru i ciekawych pomysłów na spędzanie wol-
nego czasu, rozmawia Patryk Maciński.
Str. 15
#Potwierdzone_Info
Jak długo pracuje Pani w Kasprzaku?
W Kasprzaku pracuję kilka lat. Była to moja pierw-
sza praca, którą rozpoczęłam po ukończeniu stu-
diów.
Oprócz tego uczy Pani jeszcze w szkole ogólno-
kształcącej. Proszę wskazać plusy i minusy szkół
średnich ogólnokształcących i zawodowych.
Kilka godzin w tygodniu uczę fizyki na poziomie
rozszerzonym w LO. Nasuwają mi się same oczy-
wiste plusy i minusy, które na pewno każdy uczeń
już przeanalizował przy wyborze szkoły.
Zauważyłam, że uczniowie liceum wcześniej koń-
czą zajęcia (wynika to oczywiście z braku przed-
miotów zawodowych), a tym samym mają więcej
czasu na naukę w domu. Poświęcają czas tylko na
przedmioty ogólnokształcące, żeby jak najlepiej
zdać maturę i dostać się na wymarzone studia.
Jeżeli uczeń myśli o kierunku technicznym, np.
elektronice, informatyce itp., to uważam, że do-
brym wyborem jest technikum. Patrząc na staty-
styki, śledząc losy absolwentów lub zerkając na
ranking okazuje się, że w Kasprzaku można osią-
gnąć to, co w dobrym liceum i dodatkowo uzy-
skać zawód. Wystarczy tylko chcieć!
Dlaczego zdecydowała się Pani pracować w szko-
łach średnich? Uczniowie są często zuchwali i
aroganccy.
Nie powiedziałabym, że są często zuchwali i aro-
ganccy, a raczej że zdarzają się uczniowie zu-
chwali i aroganccy, jednak traktuję to jako ryzy-
ko zawodowe (śmiech). Można powiedzieć, że to
takie minusy mojej pracy.
Nie byłam od początku studiów zdecydowana na
pracę w szkole, nawet nie wybrałam na studiach
specjalności fizyka nauczycielska. Do końca
czwartego roku studiów myślałam, że będę roz-
wijała się w kierunku fizyki jądrowej, poszerzając
wiedzę o promieniowaniu jonizującym i dozy-
metrii poprzez pracę w laboratorium. Jednak
gdy zaczęłam na piątym roku udzielać korepety-
cji, to doszłam do wniosku, że chcę zostać na-
uczycielką. Mieć pracę, w której będę rozmawia-
ła z ludźmi.
Wśród uczniów często można zauważyć przykła-
dy sympatii oraz antypatii. Czy tak samo jest
wśród nauczycieli? Jeżeli tak, to z czego to wyni-
ka? Zaskakujące pytanie, czytałam poprzednie
wywiady i żaden nauczyciel nie był tak podpusz-
czony (śmiech). Zaczynając pracę w Kasprzaku,
nie miałam żadnego doświadczenia, a spotkałam
się tutaj z dużą pomocą, życzliwością i wspar-
ciem ze strony dyrekcji i dużej grupy nauczycieli.
Osobiście uważam, że w Kasprzaku jest bardzo
dobra atmosfera. Gdybym miała inne zdanie,
zmieniłabym pracę.
Str. 16
#Potwierdzone_Info
Podobała się Pani tegoroczna studniówka? Coś
Panią zadziwiło?
Zadziwiło mnie, że Ciebie nie było (śmiech). Pomi-
mo że nie lubię imprez masowych, to studniówka
bardzo mi się podobała.
Już niebawem najlepsza klasa 4A opuści mury tej
szkoły. Może jakaś rada od Pani? Jaki dalszy kie-
runek edukacji wybrać?
Niezmiernie cieszy mnie to, że 4A myśli o dalszej
edukacji! Myślę, że każdy z was już obrał jakąś
ścieżkę i ma ambitne plany, które z sukcesem bę-
dzie realizował, czego Wam życzę. Rada ode mnie:
żebyście więcej od siebie samych wymagali.
Jaki był Pani ulubiony przedmiot w czasach szkol-
nych, a którego pani nie lubiła?
Zależy na którym etapie edukacyjnym. Na początku
bardzo lubiłam historię. W liceum przedmioty hu-
manistyczne zaczęły mi przeszkadzać, polubiłam
fizykę, a pod koniec drugiej klasy wiedziałam, że
będę studiować na tym kierunku. Nie lubiłam języ-
ka niemieckiego.
Jakie jest Pani hobby?
Hobby to za dużo powiedziane, ale kiedyś bardzo
lubiłam chodzić do antykwariatów (teraz z lenistwa
korzystam z Internetu) i kupować stare książki,
dotyczące oczywiście fizyki, ale takie ambitne.
Nie chcę, żeby uczniowie, którzy będą to czytać,
pomyśleli, że skupuję stare podręczniki (śmiech).
Jakiej muzyki Pani słucha?
Nie jestem wybredna. W czasie studiów uczyłam
się przy muzyce, słuchając najczęściej radia RMF
MAXXX, teraz się starzeję i jeśli czegoś słucham,
to jest to np. RMF Classic. Lubię też polską muzy-
kę rockową.
Co daje Pani szczęście?
Mój mąż i wszystkie miłe momenty w życiu. Nie
lubię takich pytań.
Jak spędza Pani wolny czas?
Na orbitreku, bieżni, TBC..., ale niestety ostatnio
bardzo to zaniedbuję. Bardzo lubię oglądać filmy
i czytać książki (zwykle nadrabiam w wakacje).
Lubię też jeździć na rowerze, ale nie po mieście.
Dziękuję za rozmowę.
Str. 17
#Potwierdzone_Info
POZNAJ MATURZYSTĘ
Z Adrianną Słowińską – jedną z najbardziej
aktywnych uczennic Kasprzaka, znaną chyba
we wszystkich szkolnych agendach i środowi-
skach, dziewczyną, która świetnie sobie radzi i
w szpilkach, i w wojskowych glanach, rozma-
wia Marta Gugała.
Jesteś jedną z niewielu dziewczyn w naszej
szkole. W klasie 4e jest was pięć, w młodszych
klasach też kilka się znajdzie. Powiedz, jak się czu-
łaś przez ostatnie cztery lata, będąc jedną z nie-
licznych dziewczyn na szkolnych korytarzach?
Na samym początku, kiedy tylko przyszłam do Ka-
sprzaka w czasie rekrutacji, podeszłam do wywie-
szonych list klas. Zobaczyłam moje nazwisko i dwa-
dzieścia nazwisk chłopa dookoła... Dziwnie było.
Jednak szczerze mówiąc, nigdy nie miałam z tym
problemu, bo zawsze byłam wychowywana przez
ojca; mama robiła karierę zawodową, a tata był na
rencie, więc byłam non stop z tatą i z jego znajo-
mymi, np. w straży pożarnej, gdzie pracował. W
podstawówce i gimnazjum wolałam przebywać z
chłopakami, bo uważałam, że dziewczyny potrafią
być bardziej dwulicowe. Faceci są bardziej konkret-
ni niż kobiety. Może w Kasprzaku trochę brakuje
dziewczyn, ale na moje wyczucie taka liczba jak
teraz jest akurat. W mojej klasie jest nas pięć i my-
ślę, że to już za dużo – pojawiają się na przykład
niepotrzebne konflikty. Dwie – trzy w klasie jest
idealnie.
A czy zawód informatyka to było właśnie to,
czym się kierowałaś przy wyborze Kasprza-
ka?
Moimi wyborami szkolnymi kierowała przede
wszystkim mama: „nie idziesz do liceum, bo
nie będziesz miała zawodu”. Padło więc na
technikum, a trzeba przyznać, że tych w mo-
ich okolicach nie ma wielkiego wyboru, z ko-
lei dojeżdżać daleko też jest bez sensu. Tech-
nik informatyk wydał mi się najlepszy. Mia-
łam informatykę w gimnazjum i myślałam, że
jest spoko. Oczywiście nie sądzę, że będę ja-
kimś wielkim informatykiem, bo nie potrafię
za długo usiedzieć w jednym miejscu.
Patryk Maciński, nasz współredaktor, twier-
dzi, że to za nim przyszłaś do Kasprzaka...
Nie! Ja byłam pierwsza! Wybrałam tę szkołę,
bo jest do niej blisko z Brwinowa. Rozmawia-
łam o tym ze znajomymi i wtedy Patryk
Str. 18
#Potwierdzone_Info
stwierdził, że skoro tu jest też elektronik, to on
też tu przyjdzie. Czyli to on przyszedł za mną!
Czyli jak zwykle ściemniał... Ada, a jak oce-
niasz kształcenie zawodowe w szkole?
Na początku był duży natłok zajęć, teraz już nie
mamy zawodowych. Ale mam wrażenie, jakby
nauczyciele od zawodowych nudzili się swoją
pracą. Nie wszyscy potra-
fią zafascynować informa-
tyką. Jeden z nauczycieli
powiedział nam kiedyś:
„uczcie się, będziecie in-
formatykami”, co za-
brzmiało jak: „skończycie
tak jak ja”. Poza tym
sprzęt nie pozwala na ja-
kieś szersze działania. Pa-
miętam, że na zajęciach ze
składania komputerów
mogła złożyć sprzęt tylko jedna osoba z obawy
przed tym, że się pourywają druciki. Reszta się
patrzyła, nie można było niczego dotknąć. Tak
więc myślę, że szkoła ma potencjał, ale pro-
blem jest w tym, że sprzęt jest za stary, a jak
już jest nowy, to nie można go dotykać (np.
gdy przyszły nowe komputery, były tylko na
egzamin). Męczące były też częste zastępstwa i
zmiany nauczycieli. Poza tym czasem informa-
tyki uczą nauczyciele wykształceni w innym
kierunku, co nie zawsze wydaje mi się przemy-
ślane.
A jak oceniasz praktyki zawodowe w trzeciej kla-
sie?
Praktyki mi się przydały. Po pierwsze w zakresie
informatyki, po drugie miałam je w Komendzie
Głównej Państwowej Straży Pożarnej. Pokazałam
więc, że chcę współpracować ze strażą, że mi zale-
ży. Mam wciąż kontakt z tymi ludźmi. Większość
ważnych rzeczy nauczyłam się właśnie na prakty-
kach, ale raczej umiejętności praktycznych; teorii
trzeba się samemu nauczyć.
W technikum realizujecie też program przedmio-
tów ogólnych, taki sam jak w liceum. Jak oceniasz
ich jakość i przydatność?
Przydatność jest oczywista, choćby ze względu na
maturę. Problem jest tylko w tym, że każdy na-
uczyciel uważa, że jego przedmiot jest najważniej-
szy. Język polski czy matematyka są w klasie matu-
ralnej bardzo potrzebne, ale na niektórych przed-
miotach, na przykład niemieckim czy informatyce
mogłoby być więcej luzu, skoro nie zdajemy ich na
maturze. Myślę, że Kasprzak dobrze przygotowuje
do matury. Oczywiście wszystko zależy od chęci
ucznia; jak ktoś nie chce, nie ma motywacji, to nie
zda. Ogólnie poziom nauczania wydaje mi się w
porządku – jesteśmy przecież jedną z lepszych
szkół w Warszawie [śmiech].
Str. 19
#Potwierdzone_Info
Zawsze było Ciebie pełno w Kasprzaku. Gdzie
się człowiek nie obejrzał, wszędzie był Kacper,
Rudy albo Ada. Przez cały czas działałaś w sa-
morządzie szkolnym, przez rok byłaś jego
przewodniczącą. Powiedz, jakie masz odczu-
cia związane z tą sferą aktywności szkolnej.
W samorządzie głównie się denerwowałam, że
ludzie się nie słuchają, np. przy „górze grosza”,
kiedy trudno było się doprosić, żeby przynieśli
przeliczone pieniądze. Ale chyba z roku na rok
jest coraz silniejsza tendencja, że ludzie nie
chcą współpracować. Przez to nie dało się wy-
korzystać wielu pomysłów. Na przykład miał
być maraton filmowy, ale wtedy pani dyrektor
nie zgodziła się ze względu na dużą liczbę
osób, która może przyjść. Czasem miałam wra-
żenie, jakby nauczyciele bali się wykorzystywać
pomysły uczniów. Ale cieszę się, że dzięki sa-
morządowi poznałam mnóstwo ludzi, choć cią-
gle mi szkoda, że wielu spraw nie zrealizowa-
łam.
Ada, ale ty już w pierwszej klasie zaistniałaś w
Kasprzaku, grając w pięknym folklorystycz-
nym stroju w przedstawieniu „Matura na we-
selu” w czasie obchodów jubileuszu szkoły.
Jak wspominasz to wydarzenie?
Było śmiesznie. Karolina Ciszewska, która grała
główną rolę, podeszła do nas i spytała, czy
chcemy zagrać w przedstawieniu. Stwierdzi-
łam, że robiłam
już takie rzeczy w
gimnazjum i mo-
gę spróbować.
Tylko Karolina nie
powiedziała, z
jakim rozmachem
to będzie organi-
zowane, jak praw-
dziwy spektakl
teatralny! Pamiętam, że na początku strasznie się
bałam, jak nigdy. Miałam straszną tremę, bo nie
wiedziałam, jak to zagrać. Grałam dziewczynę,
której nagle na maturze zachciało się siku, musia-
ła wyjść, po czym zobaczyła masę potworów – jak
to zagrać??? Myślę jednak, że to było bardzo faj-
ne doświadczenie, poznałam ludzi i w ogóle fajnie
wyszło.
I chyba pokazało taką kasprzakową stronę części
nauczycieli?
Tak, byliśmy trochę zdziwieni, że nauczyciele też
grają – jak to możliwe? Wśród ludzi panuje jesz-
cze taki stereotyp, że nauczyciel to jest ktoś, do
kogo nie należy się odzywać, nie jest to ktoś, do
kogo można normalnie mówić, a nie podnosić rę-
kę i czekać. Wielu uczniów nie ma poczucia
współpracy. Dlatego gra nauczycieli to był szok.
Str. 20
#Potwierdzone_Info
W Kasprzaku w ogóle niektórzy nauczyciele
mają dość swobodne relacje z uczniami. Od-
powiada to uczniom? Tobie?
Mnie – owszem. Jak znam nauczyciela, nie bo-
ję się odpowiadać na lekcji. Przy nauczycielu,
który grozi palcem, człowiek nie chce się po
prostu odzywać.
A przy tych swobodniejszych relacjach nie
upada autorytet nauczyciela?
To zależy od nauczyciela. Trzeba czasem poka-
zać, że jest się nauczycielem. Na przerwie czy
w czasie wolnym jednak fajnie jest sobie po-
śmiać się, pożartować, na lekcji czasem też, ale
jednak trzeba zachować jakiś umiar. Obie stro-
ny – i nauczyciele, i uczniowie muszą zdawać
sobie sprawę ze swoich ról.
Jest jeszcze jedna dziedzina Twojej szkolnej
aktywności – gazetka. Do redakcji należysz od
początku jej działalności, jesteś jej filarem,
nie ma numeru bez Twojego tekstu. Jak trafi-
łaś do redakcji i jak oceniasz swoją pracę
dziennikarską?
Jak trafiłam... Chyba tak naprawdę to ja naj-
bardziej kłóciłam się z panią dyrektor o tę ga-
zetkę (śmiech). Gdyby nie pomysł pewnej pani
od polskiego, to wcale bym się w to nie bawiła
(śmiech). Mieliśmy najpierw robić coś na Face-
booku, ale pani dyrektor powiedziała katego-
rycznie NIE, bo nie będzie nad tym kontroli. Po
jakimś czasie zgodziła się na wersję elektroniczną.
Po pierwszym numerze wszyscy bardzo się w re-
dakcji zdenerwowali, bo gazetka miała być gło-
sem młodzieży, a tu cenzura! Ale cenzurę można
ominąć w różny sposób... Ostatecznie jednak nie
ma odgórnie narzuconego schematu, możemy
pisać o sprawach szkoły, tylko w kulturalny spo-
sób. Pojawia się też w gazetce dużo różnych te-
matów – historia, książka, nawet polityka. Tylko
gazetka jest trochę za mało nagłaśniana. Brakuje
reklamy.
Wyjdźmy wreszcie ze szkoły... Ada, jak na dziew-
czynkę przystało, jedynaczkę, słodką blondy-
neczkę, niskiego wzrostu, drobnej budowy... je-
steś strażakiem! Od kiedy i dlaczego?
Ze strażą pożarną jest związana historia mojej ro-
dziny. Dziadek był komendantem w obecnej na-
szej OSP, tata też się udzielał jako konserwator i
zawodowy strażak, brat mamy też jest zawodo-
Str. 21
#Potwierdzone_Info
wym strażakiem. Jako jedynaczka wychowa-
łam się w miejscowości, w której główną roz-
rywką jest straż, więc też tam trafiłam. Do stra-
ży formalnie należę od niedawna – od sześciu
czy siedmiu lat. Oczywiście nie od razu biegnie
się do pożarów, najpierw trzeba swoje odsie-
dzieć. Do 18 roku życia byłam w młodzieżów-
ce, brałam udział w zawodach. Po 18 urodzi-
nach poszłam na kurs, musiałam zdać egzamin
teoretyczny i praktyczny, i teraz jeżdżę do po-
żarów i innych akcji.
Nie boisz się?
Nie. Trzeba mieć zaufanie do innych i przede
wszystkim do siebie. Jeśli czuję, że nie dam ra-
dy czegoś zrobić, to wiem, że ktoś inny może
mi pomóc. Oczywiście nie pcham się jak boha-
ter na filmach w ogień; do każdej akcji przewi-
dziana jest procedura, trzeba wiedzieć, z czym
ma się do czynienia. Trzeba ufać ludziom – gdy
wchodzi się do budynku, to trochę zawierza się
siebie innym, bo w razie czego oni muszą mnie
uratować. No i przede wszystkim trzeba posługi-
wać się własnym rozumem. Nie ma się co pchać
tam, gdzie nie wiadomo, co się dzieje.
Niedawno rozmawiałam z Twoją mamą. Mówiła,
że chciała kupić Ci na Gwiazdkę balerinki, a Ty
wolałaś nóż. Jak rodzice reagują na Twoje szalo-
ne pomysły bycia strażakiem, strzelcem...
Tata sam mnie zabierał do straży, więc chyba miał
świadomość, że kiedyś do nich dołączę. Po prostu
zabierał mnie, gdy na przykład miał jakiś samo-
chód do zreperowania, a nie miał mnie z kim zo-
stawić. Moi rodzice przypominają taką fajną hi-
storię, że gdy miałam cztery lata, tata naprawiał
wielki samochód, Kamaz. Robił coś pod samocho-
dem, a że mi się nudziło, wzięłam wszystkie klu-
cze w wielkiej walizie, położyłam się obok niego i
podawałam mu te klucze. I za każdym razem, gdy
kładł się pod reperowany samochód, to mówił, że
musi być też obok kocyk dla mnie.
Córeczka tatusia...?
Tak (śmiech). Mama to najchętniej by chciała, że-
by córcia była słodką blondyneczką w spódniczce i
na obcasikach. A w każdym razie żebym zajęła się
czymś bardziej bezpiecznym. Na przykład żebym
była informatykiem. A jak już chcę iść na tę che-
mię, to dobrze, tylko byle na taką delikatną... A ja
Str. 22
#Potwierdzone_Info
chcę iść na specjalizację ratownictwo chemicz-
ne i odpady niebezpieczne... Ale rozumiem
moją mamę, bo jestem jedynaczką. Kiedyś, gdy
syrena wzywała na akcję, mama się denerwo-
wała. Zawsze wynajdywała jakieś powody, że-
bym nie jechała. Jednak gdy zobaczyła, że mnie
naprawdę do tej pracy ciągnie, to sama zawozi
mnie na akcję. Szanuje moją wolność.
A jest jeszcze jedna rzecz, która pewnie na
początku wyprowadziła Twoją mamę z rów-
nowagi, a potem sprawiła, że jest z Ciebie
bardzo dumna. Strzelec. O tej organizacji pisa-
liście już z Łukaszem Zwierzchowskim w ga-
zetce. Jak tam trafiłaś i co Ci daje działalność
w Strzelcu?
Pan Łapko zabrał nas jako wolontariuszy do
PAST-y na Noc Muzeów. I byli tam Strzelcy jako
pilnujący porządku. Na widok mundurów oczy
nam się zaświeciły – mi, Łukaszowi
(Zwierzchowskiemu – MG) i Sebastianowi
(Wolniewiczowi – MG). Okazało się, że rekru-
tacja do Strzelca dawno się zaczęła, ale gdzieś
nas wcisnęli. Rodzinie wyjaśniłam, że Strzelec
to nie jest latanie z karabinem, tylko ćwiczenia
pozwalające przetrwać w ekstremalnych sytu-
acjach, a także zachować różne tradycje.
Pierwsze zajęcia to była przede wszystkim
musztra. Na pewno zajęcia poprawiają kondy-
cję, bo można połazić, pobiegać, poczołgać się
(ostatnio mało zęba o kamień nie straciłam). Jest
to i fajna zabawa, i przygotowanie do służby woj-
skowej. I przede wszystkim okazja do poznania
nowych ludzi, co uwielbiam.
A czy patriotyczna strona Strzelca jest dla Ciebie
istotna?
Kiedyś nie czułam się patriotką. Brałam udział w
gimnazjum różnych imprezach historycznych,
spotkaniach IPN, jakieś filmy nam puszczali – zaw-
sze w ramach oceny z historii. Teraz się dziwię,
jak wtedy mogłam nie słuchać, nie uważać. W
chyba 2011 roku z okazji święta 1 marca pojecha-
liśmy ze sztandarem na Plac Piłsudskiego, złożyli-
śmy piękny wieniec, bo nasza szkoła miała otrzy-
Str. 23
#Potwierdzone_Info
mać imię Stowarzyszenia Wolność i Niezawi-
słość. Musiałam siedzieć w kościele, było mi
zimno, nie czułam się patriotką. Zmieniło się to
dopiero tutaj, w tej szkole. Kiedyś pani Klisz-
czyńska zadała nam na religii pytanie, czy czu-
jemy się patriotami; nie wiedziałam, bo nie
znałam się na historii ani na polityce, ale jeden
z kolegów (już odszedł z klasy) oznajmił, że
TAK! A jego patriotyzm polegał na tym, że gdy
pani Bonder puściła kolędę po niemiecku, on
oznajmił, że wychodzi z klasy. I wtedy ja zaczę-
łam się zastanawiać, na czym polega jego pa-
triotyzm. Potem w programie szkolnym było
coraz więcej tematów o patriotyzmie i Polsce. I
tak się zaczęło. Teraz wartość ojczyzny jest dla
mnie duża. Czasem gadamy z ludźmi, co by by-
ło, gdyby nastąpił jakiś konflikt; prawie wszy-
scy oznajmiają, że wyjechaliby, ja jednak zasta-
nowiłabym się, co mogę zrobić dla kraju. Na-
wet jeśli wyjadę. Oczywiście sama jedna nie
pokonam wroga, ale jednak wiem, że coś trze-
ba robić. Teraz, gdy nie ma żadnego konfliktu,
przede wszystkim musimy być potrzebni Pol-
sce: uczyć się, pracować i pamiętać – nie roz-
pamiętywać! – co było kiedyś. Według mnie to
jest patriotyzm.
Takie połączenie romantyzmu z pozytywi-
zmem?
Tak. Chwytamy za broń, gdy trzeba, ale nie le-
cimy z szabelkami na czołgi. Trzeba przede
wszystkim MYŚLEĆ – to jest najważniejsze. Oczy-
wiście jak prawdziwy Polak wzruszam się, gdy leci
jakaś żołnierska piosenka (śmiech), ale staram się
nie manifestować patriotyzmu, nie biegam poma-
lowana cała na biało-czerwono, bo kocham Pol-
skę. Staram się postępować zdroworozsądkowo.
Mam jeszcze pytania od Patryka Macińskiego!
Patryk pyta, co uważasz za swoją największą si-
łę.
Boże... Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. W
ogóle nie bardzo lubię gadać o sobie... Może to,
że jestem bardzo ambitna. Jak już sobie coś po-
stanowię, to MUSZĘ to osiągnąć.
To o Twoje słabe strony nie pytam, skoro nie lu-
bisz gadać o sobie...
Nie no, mam słabe strony. Przede wszystkim za
bardzo ufam ludziom. Trzeba ufać, ale nie aż tak
jak ja czasami. I jeszcze często nie umiem wyrazić
swojego zdania w konfliktach. Mam też problem z
rozpoznawaniem natury ludzi, tego, jacy są.
Patryk jeszcze pyta, czy masz jakieś autorytety,
wzorce?
Jako takich wzorców osobowych to nie mam...
Patryk pewnie by chciał usłyszeć, że jest nim mój
przyszywany brat Patryk, ale mu tej satysfakcji nie
Str. 24
#Potwierdzone_Info
dam (śmiech). Z takich znanych osób to może
Marszałek Piłsudski, bo przez Strzelca jestem z
nim związana. Bardzo lubię temat kobiet w
historii, tak więc Emilia Plater albo nawet Inka,
choć jej obraz zaczyna być przesłodzony. Ale
ostatecznie nie mam jednego wzorca.
I prawie na finał: najprzystojniejszy nauczyciel
lub uczeń?
Ha ha ha! Nie zastanawiam się nad tym. Ludzi
nie można tak oceniać, czy są ładni, czy nie.
Muszą coś sobą reprezentować. Nie stawiam
wyglądu na pierwszym miejscu.
Jeszcze podpowiedź dla potencjalnego wielbicie-
la: co byś wolała na prezent, róże czy czekolad-
ki? A może granat ręczny??? (śmiech)
Czekoladki! Bo lubię słodycze!
Przesłanie dla pierwszaków?
Kasprzak jest spoko. Radźcie sobie!
Str. 25
#Potwierdzone_Info
KĄCIK POLITYCZNY - Pharma bro
Martin Shkreli to multimilioner i właścicielem firmy farmaceutycznej. W Stanach Zjednoczonych nazy-
wany jest najbardziej znienawidzoną osobą w internecie, choć przed paroma miesiącami ludzie o nim
mówili jako o ‘dobrym bracie farmaceutyki’. Czemu nastąpiła ta zmiana? Shkreli nabył wraz ze swoją
firmą prawa do leku na HIV i niemalże natychmiast podniósł cenę leku o 5000%, przez co lek koszto-
wał ponad $750. Media oraz w dużej mierze władza urządziły na niego nagonkę, tak jak to było w
przypadku Rossa Ulbricht. Shkreliego jednak nie obchodziło zdanie innych i szedł naprzód w tym, co
robił; dla potrzebujących, czyli ludzi, którzy mają zaświadczenie od lekarza o zarażeniu HIV, lek sprze-
dawał za $1. Pacjenci wpadli w radość i przysyłali mu prezenty oraz karty z podziękowaniami, wtedy
też dostał przydomek ‘pharma bro’, lecz lewicowe lobby skutecznie zniszczyło mu wizerunek i miał
rozprawę sądową w Waszyngtonie. Była ona dość ostentacyjna, Martin był zasypywany głupimi pyta-
niami i wyglądało to jak obrona przed wyzwiskami, a nie przedstawianie zarzutów.
Przybliżę tę sytuację od początku i zostawię do przemyślenia. Martin podwyższa o 5000% cenę leku,
do którego prawa nabył wcześniej, ale decyduje się na sprzedaż go za $1 ludziom, którzy go naprawdę
potrzebują. Lek ten jest przestarzały i praktycznie wyszedł już z użycia, a na rynku istnieje bardzo dużo
zamienników. Za zysk ze sprzedaży leku producent prowadzi badania nad nowym lekiem, innowacyj-
nym, który rzeczywiście będzie niósł pomoc i da realne szanse na wyleczenie ludzi z tej choroby. W
międzyczasie Martin dostaje szczere podziękowania, że sprzedaje lek poniżej ceny rynkowej i najbied-
niejsi mogą go nabyć. W pewnym momencie wszystko zaczyna się sypać i Martin trafia przed sąd. Zo-
stał oskarżony o „fałszowanie bilansów firmy sprzed 6 lat”, a pytania na rozprawie sądowej dotyczyły
sprawy podwyżki ceny leku; czyli generalnie rzecz biorąc, chcą skazać człowieka, ale nie mają za co.
Shkreli powiedział w wywiadzie, że uważa kongresmenów za debili, na co kongres odparł, że nie ma
pojęcia czemu. Według niektórych, w tym według mnie, o tym człowieku nakręcą film, tak jak zrobili
to z Rossem Ulbrichtem po pokazowej rozprawie i skazaniu go za nie swoje czyny.
Wiktor Molenda
Str. 26
#Potwierdzone_Info
SUBIEKTYWNIE - Mogłam być kim zechcę, więc zostałam wege.
„Dlaczego miałbym się spowiadać z tego, że godziwie się odży-
wiam? Gdybym się opychał pieczonymi trupami zwierząt,
to wtedy mielibyście podstawy do indagowania mnie,
czemu tak postępuję.”
George Bernard Shaw
Czym w ogóle jest wege i z czym to się je
Przejrzyjmy trochę strony Wikipedii i to, co można tam znaleźć. Oczywiście na początek geneza wege-
tarianizmu, która prowadzi nas do Indii oraz Grecji. Tam niezależnie od siebie nawzajem dieta bez-
mięsna pojawiła się po raz pierwszy i była mocno związana z tamtejszymi wierzeniami religijno-
filozofiznymi. U niektórych może wzbudzić zaskoczenie to, że wegetarianizm pojawia się także w lite-
raturze. Konkretniej mówiąc w „Odysei” Homera. Mimo tego, że wegetarianizm pojawiał się jeszcze
dużo razy, np. w średniowiecznym Kościele, kiedy to mnisi rezygnowali z mięsa dla ascezy, to zaistniał
on na dobre w naszej codzienności pod koniec XIX wieku.
Musimy jednak pamiętać, że rozróżniamy odmiany wegetarianizmu, takie jak: laktoowowegetaria-
nizm (rezygnacja z potraw mięsnych, dopuszczalne jednak są nabiał, jajka i miód); laktowegetarianizm
(rezygnacja z jajek, dopuszczanie mleka i jego przetworów), owowegetarianizm (ze wszystkich pro-
duktów pochodzenia zwierzęcego dopuszczalne są tylko jajka), weganizm (rezygnacja ze wszystkich
produktów pochodzenia zwierzęcego, w tym serów, jaj i mleka, jedynie kwestia miodu jest sporna),
witarianizm (rezygnacja z napojów typu kawa, herbata, spożywanie wyłącznie świeżych produktów
oraz odrzucenie potraw gotowanych), frutarianizm (oprócz produktów pochodzenia zwierzęcego od-
rzucenie owoców i warzyw, których zerwanie uśmierciłoby roślinę), liquidarianizm (spożywanie wita-
riańskich produktów w formie soku) oraz sprautarianizm (dieta złożona z większości kiełków tj. nasion
roślin - zbóż, warzyw, owoców itd.).
„Ta sałata UMARŁA tylko po to, żebyś mógł być WEGETARIANINEM! Miej sumienie, jedz kamienie” – krzyczą
mięsożerni hejterzy.
Str. 27
#Potwierdzone_Info
W ostatnich latach coraz więcej słyszy się o ludziach, któ-
rzy wybrali niecodzienne diety – czy to bezmięsne, czy
bezglutenowe. Niestety nasze społeczeństwo cechuje się
staroświeckim nastawieniem i silną wiarą w stereotypy, a
to, co inne i oryginalne, uznawane jest często za złe. Mam
wrażenie, że niektórzy pragną, żeby wszystko było szare,
wszyscy nazywali się Kowalski i nikt nie miał od nikogo in-
nego lepiej.
Tak właśnie traktuje się wegetarian, jak niepotrzebny wy-
nalazek. Idąc za tym, pojawia się coraz więcej haseł jak te
tytułowe. Mięsożerni hejterzy stwierdzili, że przecież rośliny też mają uczucia, więc nie tylko mięso z
diety wege powinno być wykreślone. Jednak twórcy takich prowokacji to najczęściej dzieciaki lub
ludzie nie znający się na temacie i nie mający zielonego pojęcia, o czym w ogóle jest mowa. I tu po-
jawia się małe faux pas, ponieważ istnieje coś takiego jak frutarianizm.
Ludzie, którzy stosują taką dietę, rzeczywiście wierzą w „uczucia” roślin. Czyli oprócz mięsa i pro-
duktów pochodzenia zwierzęcego, nie jedzą żadnych owoców i warzyw, których zerwanie uśmierci-
łoby roślinę (np. takiej sałaty). Ich pokarmem jest produkt naturalny, którego pozyskanie nie wyma-
ga „zabicia” rośliny.
Czy wegetarianinem zawsze jest szalony ekolog lub obrońca praw zwierząt?
Niekoniecznie. Na wegetarianizm ludzie decydują się z najróżniejszych powodów. Motywacją do
zmiany diety jest dla niektórych przekonanie o możliwości zmniejszenia głodu na świecie. Zmniejsza
to, ich zdaniem, ilość produktów roślinnych przeznaczonych na żywność dla ludzi i ogranicza możli-
wość dostarczania jej biedniejszym regionom, np. Afryce.
Takie zmiany są też spowodowane wiarą.
Większość religii wypowiada się na temat zabi-
jania zwierząt, a niektóre wręcz zakazują tego,
uważając, że zwierzęta mają takie samo prawo
do życia jak ludzie. Jest to między innymi bud-
dyzm, hinduizm, ruch Rastafari, dżinizm.
Str. 28
#Potwierdzone_Info
W judaizmie mięso może być spożywane tylko wtedy, gdy spełnia zasady koszerności. W islamie za-
broniona jest tylko wieprzowina, krew oraz padlina.
Oprócz tego powodów jest mnóstwo. Niektórzy ludzie uważają mięso za nieapetyczne i brzydzą się
jego jedzeniem. Inni zostali wychowani przez wegetarian i są przyzwyczajeni do takiego stylu życia
lub zostają wegetarianami ze względu na swojego partnera życiowego, członka rodziny albo przyja-
ciela. Ja natomiast zaczęłam się tym interesować z powodów zdrowotnych. Okazuje się, że wegeta-
rianizm bardzo szybko i skutecznie obniża to cholesterol i wcale nie powoduje anemii ani innych
chorób, od których podobno może uchronić nas tylko mięso.
Smacznie bez mięsa? Da się!
Okazuje się, że wchodząc do sklepu, oprócz mięsa znajdziemy tam też wiele innych produktów ta-
kich jak warzywa czy owoce. Kto by się spodziewał, no nie? Powiem wam, że istnieje nawet mleko
roślinne, tzw. sojowe. Tak więc da się jeść zdrowo i smacznie na diecie wegetariańskiej. Dla osób,
które chciałyby spróbować, ale boją się zrobić pierwszy krok, bardzo polecam stronę internetową
zostanwege.pl, na której można uzyskać bezpłatny dostęp do specjalnych jadłospisów i gotowych
przepisów skomponowanych na 30 dni.
Nie jesz mięsa – nie uprawiasz sportu. MIT!
To chyba jeden z największych mitów, który pozostał w prze-
konaniach osób bojących się przejść na dietę wegetariańską.
Istnieje wielu słynnych sportowców na wegetariańskiej diecie,
którzy cały czas walczą o podia i medale. Do takich osób nale-
żą między innymi: narciarz Bode Miller – wegetarianin od uro-
dzenia, Paavo Nurmi – jeden z najwybitniejszych długodystan-
sowych biegaczy w historii, Chris Campbell – jest mistrzem
świata oraz brązowym medalistą olimpijskim w wrestlingu,
„Czuję się silniejsza niż kiedykolwiek byłam,
zarówno psychicznie, fizycznie, jak i emocjonalnie.
Dieta roślinna otworzyła przede mną wiele drzwi.
Wznoszę się na zupełnie inny poziom. Jakiś rok temu przesta-
łam jeść zwierzęta i czuje się jak nowo narodzona, jak nowa
osoba, nowy sportowiec”
Hannah Teter, snowboardzistka
Str. 29
#Potwierdzone_Info
Mam swoje życie i swoje racje. Więc pamiętajcie, żyjemy w
wolnym kraju i każdy ma prawo do swojej opinii. Należy się
nią dzielić, ale nie narzucać. Każdy z Was może przestać jeść
mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego w dowolnej chwili,
choćby dla spróbowania, ale nikt nie musi. Szanujmy swoje
zdanie i przekonania wzajemnie, zarówno wegetarianie, jak i
osoby mięsożerne.
Oliwia Okrasa
SUBIEKTYWNIE— „Przyroda jest lekarzem dla wszystkich chorób”
Hipokrates
Słowa jednego z prekursorów współczesnej medycyny Hipokratesa, greckiego lekarza mają
odzwierciedlenie w niemalże każdym elemencie ludzkiej fizjologii. Zaczynając od zapobiegania cho-
robom, aż po pozytywne oddziaływanie na zdrowie psychiczne i samopoczucie. Wydają się kluczo-
we, jeżeli na celu mamy poprawienie swoich osiągów sportowych, lub – co większość z czytelników
może zaskoczyć – są ważne również w bardziej efektywnym procesie przyswajania wiedzy!
Ale zacznijmy od początku!
Nasz układ nerwowy do prawidłowej pracy potrzebuje niezbędnych mikro- i makroelemen-
tów, które są "pożywieniem" dla naszego organizmu. Mózg jest tak stworzony, że do swojej pracy
oprócz tlenu potrzebuje białek, węglowodanów, witamin, minerałów oraz lipidów i innych wartości
odżywczych, których nie potrafi sobie sam dobrze magazynować. Oznacza to, że musimy ciągle dole-
wać paliwa w postaci wartości odżywczych, aby działał na najwyższych obrotach. To tak jak z silni-
kiem w samochodzie - im lepsze paliwo wlejemy w niego, tym lepsze będzie jego użytkowanie. Dla-
tego nasze odżywianie ma olbrzymi wpływ na to, jak się uczymy i jak żyjemy. Nasz mózg komunikuje
się za pomocą przesyłania związków chemicznych (tzw. neurotransmiterów)), które przy niewłaści-
wej diecie, suplementacji i złym stylu życia mogą nie wytworzyć się w takiej ilości, jakiej potrzebuje
Str. 30
#Potwierdzone_Info
Prowadzi to do obniżenia nastroju, stanów depresyjnych, a co nas najbardziej w tym momencie inte-
resuje, do gorszego przesyłania informacji.
To w takim razie czym poprawić pracę naszego mózgu?
Prawidłowo skonstruowana dieta oparta na nisko- lub nieprzetworzonych białkach, tłuszczach
oraz węglowodanach jest tutaj najistotniejsza. Wykluczenie bądź minimalizowanie produktów prze-
tworzonych, goitrogenów (np. glutenu), cukru, laktozy oraz innych alergenów, które mogą prowadzić
do autoagresji i rozszczelniania naszych jelit, będzie stanowiło podstawę do poprawy sprawności w
zdobywaniu wiedzy.
Dieta HFLC (high-fat low-carb) może się tutaj świetnie sprawdzić. Polega ona na ograniczeniu
spożywania węglowodanów i zwiększeniu spożywania tłuszczy. Ograniczymy w ten sposób wyrzuty
insuliny i poprawimy jej selektywność. Obniżona ilość węglowodanów sprawi, że nie będziemy mieli
tzw. zjazdów energetycznych. Prawie każdy z nas miał tak, że po zjedzeniu jakiegoś posiłku od razu
mógłby się położyć spać, a jego koncentracja znacznie spadła. Dzieje się tak przy zaburzeniach gospo-
darki glukozy oraz insuliny. Gdy nastąpi nagły wzrost poziomu tej pierwszej w naszej krwi, ta druga
jest wydzielana w nadmiarze, co w następstwie powoduje jeszcze mniejszą ilość glukozy niż pierwot-
nie - i nagle nie wiadomo dlaczego brakuje nam energii... Takie częste niekontrolowane wydzielanie
insuliny powoduje uodpornienie się naszych komórek (insulinooporność, czyli cukrzycę typu 2) i pozo-
stała glukoza jest upychana w tkankę tłuszczową.
Właściwe dostarczanie witamin i minerałów jest bardzo ważne dla funkcjonowania całego or-
ganizmu. Czasami brak jednej substancji odżywczej prowadzi do reakcji łańcuchowej, pogorszenia na-
szego zdrowia i wyglądu. Niestety na przestrzeni niespełna 20 lat odnotowano spadek zawartości wi-
tamin i minerałów w warzywach i owocach. Waha się między 20 a 90%. Zawartość składników takich
jak kwas foliowy i witamina B6 w bananach zmniejszyła się o odpowiednio: 79 i 95%. W innych warzy-
wach i owocach poziom kluczowych makroelementów, jak magnez i wapń, spadł nawet o 75%. Dlate-
go niezbędna jest dodatkowa suplementacja.
Suplementacja witaminami i minerałami jest niezbędna, chociażby dlatego, że aby posiadać np. wła-
ściwy poziom witaminy D3, musielibyśmy naświetlać się promieniami słonecznymi w godzinach połu-
dniowych z odkrytą większą częścią ciała niż ręce i twarz. Witamina D3 jest odpowiedzialna za prawi-
dłową pracę neuronów, gospodarkę fosforanowo-wapniową, ponadto jest silnym antyoksydantem
Str. 31
#Potwierdzone_Info
oraz działa antykancerogennie (zapobiega rozwojowi raka). Witamina D3 musi być spożywana z tłu-
stymi pokarmami, ponieważ tak samo jak witaminy z grupy A, D, E, K rozpuszcza się tylko w tłusz-
czach. Do witaminy D3, niezbędna jest suplementacja witaminą K2, która ingeruje w wytwarzanie
osteokalcyny i prawidłową pracę osteblastów i osteoklastów, które są kolejno odpowiedzialne za
prawidłowy transport wapnia, tworzenie nowych komórek kości oraz usuwanie starych. Warto do-
dać do naszej suplementacji kwasy tłuszczowe omega-3 i –9, które działają przeciwzapalnie oraz
pomagają utrzymać bilans omega -3 do omega -6 w stosunku 1:1 bądź 1:2, kompleks witamin i mi-
nerałów o dobrej wchłanialności (ja polecam Orange Triad firmy Controlled Lab), Witaminę C w ilo-
ściach dla typowego "Kowalskiego" około 1g dziennie. Glutamina podawana rano oraz wieczorem w
ilości 5-10 g może działać profilaktycznie na uszczelnienie naszych jelit, co przekłada się na pracę
całego układu odpornościowego.
Jeżeli mamy problem z niedosypianiem, pracujemy do późna, a rano musimy wstać, możemy rozpo-
cząć wieczorną suplementację kwasu gamma-aminomasłowego (GABA), 5-HTP, Forskoliny
(wyciąg z pokrzywy indyjskiej) bądź kupić sobie preparat z zawartością cynku, magnezu oraz wita-
miny B6. Suplementów witaminowych i prozdrowotnych jest wiele, lecz nie ma potrzeby wymieniać
ich wszystkich. Moja propozycja suplementacji składa się z podstaw, które mam nadzieję nikogo nie
przestraszyły
Chcę nadmienić, że ten artykuł starałem się pisać jak najbardziej przystępnym językiem i
nie wspomniałem o wszystkich aspektach, które mogą mieć znaczenie, ponieważ byłby to zbyt
obszerny materiał. Dodatkowo każdy z nas różni się od innych i na każdego może zadziałać coś
innego, dlatego należy metodą prób i błędów znaleźć dla siebie najbardziej efektywny sposób po-
prawy zdrowia.
Kamil Ratyński
Str. 32
#Potwierdzone_Info
PO LEKCJACH – HOBBY - Obrona terytorialna
Siły zbrojne państw członkowskich NATO łączy jedna cecha - obrona terytorialna. Jest ona kompo-
nentem nowoczesnej struktury militarnej, która może mieć decydujący wpływ na przebieg działań
militarnych na własnym terytorium. Dyskusję na temat potrzeby powołania nowego organu obron-
nego Polski rozpoczęto po aneksji Krymu przez Rosję oraz pod wpływem wojny, która teraz toczy się
na terenach Ukrainy. Nowy rząd zapowiedział zwiększenie wydatków na obronność do 2% PKB, co
ma częściowo sfinansować nowo powstałe struktury.
Ale czym tak naprawdę ma być obrona terytorialna w Polsce? Koncepcja jest znakomita w swojej
prostocie - wykorzystanie istniejących już od wielu lat i prężnie rozwijających się jednostek pro-
obronnych, czyli ofinansowanie ich, danie im dostępu do broni, a także możliwości szkolenia. Ludzi,
którzy od wielu lat są pasjonatami militariów, patriotami jest w Polsce obecnie bardzo dużo. Ilu?
Wystarczy nadmienić, że Federacja Organizacji Proobronnych - stowarzyszenie stworzone przez gen.
Bogusława Placka zrzesza ponad 100 tys. osób. Grzechem jest niewykorzystywanie ich potencjału w
kształtowaniu obronności Polski. W 2016 roku na północnym wschodzie kraju planowane jest powo-
łanie trzech brygad obrony terytorialnej liczących łącznie kilkanaście tysięcy osób. W przyszłości pla-
nowane jest utworzenie 380 kompanii złożonych z ok. 100 osób - po jednej na każdy powiat Polski.
Tworzeniem całej struktury zajmują się eksperci Narodowego Centrum Studiów Strategicznych: ppłk
rez. dr Grzegorz Kwaśniak, mianowany przez ministra obrony Antoniego Macierewicza na pełnomoc-
nika MON ds. tworzenia obrony terytorialnej kraju, oraz płk rez. Krzysztof Gaj. Obrona terytorialna
ma składać się z dwóch komponentów - stacjonarnych sił lokalnych i mobilnych sił krajowych. Szere-
gowi mają być powoływani na odbywające się w weekendy ćwiczenia na 24 dni w roku, podoficero-
wie na 30 dni, a oficerowie na 46 dni. Trzeba pamiętać, że jednostki zrzeszone w obronę terytorialną
(w przyszłości Gwardię Krajową) mają ściśle współpracować z armią zarówno w czasie pokoju, jak i
wojny. Projekt ustawy ma być gotowy na przełomie marca i kwietnia.
Koszt całego przedsięwzięcia to około 400mln zł.
Str. 33
#Potwierdzone_Info
Żyjemy w czasach, kiedy patriotyzm nareszcie staje się modny, wojsko i militaria nie kojarzą nam
się już z przymusowym poborem i zjawiskiem fali. Jeżeli jesteś patriotą, interesujesz się wojskiem,
chcesz nauczyć się czegoś nowego - śmiało! Poszukaj jednostek paramilitarnych w Twojej okolicy!
My polecamy zaprzyjaźnioną jednostkę JS1003 ŻP Warszawa, która zrzesza wspaniałych ludzi z na-
szego miasta.
Już niedługo będziesz mógł wziąć udział w profesjonalnych szkoleniach i symulacjach pola walki,
nauczyć się strzelać, a w szczególności poznać wielu ciekawych ludzi o podobnych zainteresowa-
niach. Warto w dzisiejszej sytuacji geopolitycznej potrafić obsłużyć broń czy wiedzieć, jak przetrwać
w ekstremalnych warunkach. Teraz każdy chętny Polak będzie miał do tego okazję.
Łukasz Zwierzchowski
PO LEKCJACH – KĄCIK KSIĄŻKI - J.R.R. Tolkien "Hobbit"
Na dzisiaj wyciągnąłem dzieło mojego ulubionego autora - J.R.R. Tolkie-
na.
Książka nosi tytuł Hobbit. (Nie spodziewacie się tego, że opowiada o
Hobbicie. Dobry plot twist). Nasz mały bohater, który nosi imię Bilbo
Baggins oraz mieszka w Shire, jest bardzo wygodnicki. Wiedzie spokoj-
ne życie w bardzo ładnym domku pod pagórkiem. Dosłownie pod pa-
górkiem, ponieważ jest on wykopany w pagórku. Nie lubi niespodzie-
wanych zdarzeń. Natomiast uwielbia swój nudny i spokojny tryb życia,
który pozwala mu na cieszenie się ustatkowaną codziennością.
Pewnego dnia odwiedza go czarodziej Gandalf szary, który namawia go na przygodę. Bilbo się nie
zgadza i odprawia czarodzieja, mówiąc mu, że w Shire nie znajdzie chętnych na takie niebezpieczne
atrakcje. Lecz Gandalf pozostawia na jego drzwiach tajemniczy znak, który sprawia, że Bilbo wkrótce
przekona się, jak bardzo się mylił.
Hobbit to książka, która mówi nam wprost kilka rzeczy. Przygoda, choćby niosła ze sobą niebezpie-
czeństwo, jest lepsza niż prowadzenie nudnego życia, w którym nic się nie dzieje. Przyjaźń jest czymś
więcej niż tylko więzią między ludźmi i żeby ją odkryć, potrzeba naprawdę wiele wysiłku. A moim
zdaniem najważniejszą rzeczą, jaką nam mówi powieść Tolkiena, jest to, że w życiu nie warto kiero-
wać się chciwością i materializmem.
Możliwe, że w kolejnym numerze poczytacie o Silmarillionie. Krystian Gawroński
Str. 34
#Potwierdzone_Info
PO LEKCJACH - KONCERT - Jak być w undergroundzie i wybić się do main-streamu – relacja z koncertu Disclosure
Wraz z premierą swojego najnowszego albumu bracia Lawrence wybrali się na europejską trasę
koncertową. 13 lutego gościli oni na warszawskim Torwarze.
Bracia Guy i Howard Lawrence to artyści ze stosunkowo krótkim stażem w branży muzycznej, jed-
nak wypuszczając najnowszy album „Caracal”, ugruntowują swoje miejsce w mainstreamie. O płycie
„Caracal” mogliśmy przeczytać w recenzji Patryka w numerze 2/2015.
Koncert rozpoczęli od kilku utworów z ich pierwszego albumu, jak White Noise czy F For You, by na-
stępnie przejść do największych hitów z ich najnowszego dzieła. Dla mnie osobiście największym
zaskoczeniem było wykorzystanie prawdziwych instrumentów przez artystów. Zarówno Guy jak i
Howard grali na gitarach i perkusji. Było to miłe zaskoczenie, gdyż wiele osób mówiło, że koncert
Disclosure będzie najzwyklejszym dj’skim setem. Od strony technicznej koncert był zrealizowany
perfekcyjnie. Nawet na najwyższym miejscu na trybunach odczucia były bardzo pozytywne. Za sce-
ną znajdował się duży telebim, na którym były wyświetlane wizualizacje nawiązujące do teledy-
sków, a podczas utworów, w których śpiewają bracia Lawrence, mogliśmy zobaczyć obraz na żywo
prosto ze sceny. Koncert trwał około półtorej godziny, co wystarczyło, aby usłyszeć takie hity jak
Omen, Echoes czy Magnets. Bardzo miłym akcentem był występ Brendana Reilly, który zaliczył wy-
stęp w utworze Moving Mountains. Świetnie wypadł Pomo, który odegrał świetny support dla Disc-
losure.
Dawid Kadaj