Podzi kowanie dla Umesha Nautijala - Witaj! -...

88

Transcript of Podzi kowanie dla Umesha Nautijala - Witaj! -...

RedakcjaJanusz Krzy owski

KorektaDanuta Wdowczyk

Projekt ok adki i stron tytu owychPiotr Szurgott

Sk ad komputerowyPiotr Szurgott

Wydanie I, Warszawa 2011

Ka da cz tej ksi ki mo e by reprodukowana lub przenoszona w jakiejkolwiekformie na wszelkie no niki elektroniczne, mechaniczne lub inne stworzone terazlub w przysz o ci, w czaj c kserokopiowanie, nagrywanie i wszelkie inne systemymagazynowania i odzyskiwania informacji, bez wcze niejszej pisemnej zgody autora.

Adaptacja d atak na podstawie Jatakamala wg angielskiego przek adu A.N.D. Haksara.Tybeta skie drzeworyty dotycz ce poszczególnych d atak pochodz z The Asian ClassicsInput Project. (The woodblock drawings are also available for anyone to downloadwithout charge, and use in their own work.)Obraz na ok adce wykonany przez Surmaajava Chimeddorja jest w asno ci JanuszaKrzy owskiego.

WydawcaIndo Polish Cultural Committee i Subamarus

ISBN 83 60440 09 3

Spis tre ci

Wst p . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7

Tygrysica . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9

Król Siwi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13

Miska owsianki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17

Odwa ny kupiec . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22

Niezwyci ony . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 28

Po wi cenie zaj ca . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32

Asceta . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 38

Król Mitribala . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44

Ksi Wi wantara . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 50

Po wi cenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 54

akra . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 59

Ucze i jego guru . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61

Rzucaj ca urok . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 64

Nawigator Suparaga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 70

Ryba . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 76

Nieopierzona przepiórka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 80

Dzban . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 84

Nowicjat ksi cia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 89

Korzonki lotosu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93

Nadzorca królewskiego skarbca . . . . . . . . . . . . . . . . . 99

Historia Kuddabodhi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 105

Dwa ab dzie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 110

Asceta Mahabodhi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 113

Wielka ma pa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 121

Antylopa Szarabha . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 126

Jele Ruru . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 130

Król ma p . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 135

Nauczyciel wyrozumia o ci . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 141

Okropno ci piekie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 145

S o . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 150

Ksi Sutasoma . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 154

Ksi z elaznego Zamku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 160

Bawó . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 165

Dzi cio . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 169

7

Wst p

ataki to opowie ci opisuj ce najwa niejsze wydarzeniaz poprzednich ywotów Gautamy Buddy, kiedy to nazy

wany by Bodhisattw . Teksty te s niezwykle wa ne dla zrozumienia podstawowych zasad buddyjskich nauk dotycz cychw a ciwego ycia, które prowadzi powinno do wyzwoleniaz cierpienia b d cego rzeczywisto ci ycia ludzkiego.

Prezentowane opowie ci — d ataki — s te niezwyklepomocne do zrozumienia, jak toczy o si ycie kulturalnei religijne staro ytnych Indii. Ich autor, Arja ura, pisz cyw sanskrycie tworzy najpewniej w IV w. n.e. Pozostawi posobie dzie o zatytu owane D ataka mala, czyli Girlanda d atak.Napisane pi knym, kwiecistym stylem s poematami czcymi proz i poezj . To buddyjskie dzie o opisuje 34 najbardziej znane d ataki. Opracowane przez Arja ur d atakiznalaz y swoje malarskie odzwierciedlenie w grotach Ad antypochodz cych z VI wieku. O dziele tym wspomina mnichi pielgrzym chi ski w VII wieku, a kilkaset lat pó niej ca edzie o Arja ury mia o swe t umaczenia w j zyku chi skim,tybeta skim, bengalskim i kaszmirskim. Szkoda, e autor zdy napisa zaledwie 34 przypowie ci w „girlandzie opowie ci”.Wed ug tradycji wi cej nie zd y , ale w tym zbiorze 12 z nichto utwory niepublikowane nawet w olbrzymim dziele palij

D

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

8

skim zawieraj cym 547 historii o bodhisattwach. D atakimówi o tych bodhisattwach, którzy wcielali si w istoty ludzkie, a nawet zwierz ta, po to by ratowa ludzi z nieszcz ciai pomaga im w poznaniu drogi wyzwolenia. Z biegiem czasuprzypowie ci te, przekazywane przez tradycj ustn , zosta yuznane za pouczenia samego Buddy, który opisa w nich swojeprzesz e wcielenia, kiedy odradza si jako zwierz , cz owiek,bóg albo duch. Dzi d ataki uwa ane s za kluczowy elementtradycji buddyjskiej i stanowi pochwa szlachetnego ycia.

9

Tygrysica

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Mistrz narodzi si jako Bodhisattwaw rodzinie bramina w kraju le cym u stóp Himalajów. Przepe nia o go uczucie mi o ci i wspó czucia dla wszystkich yjcych stworze : ludzi i zwierz t. Posiadaj c wybitn inteligencj i przyk adny zapa do nauki, ju w m odzie czych latachposiad wszelk wiedz , jaka nagromadzona by a w tej zacnejrodzinie. Zosta szybko doradc królewskim, dla uczniów byza jak ukochany ojciec. Pro ci ludzie uwa ali, e jest jednz tych istot, które zst pi y z niebia skich wy yn, aby s u yludowi.

Po wyczerpuj cym tygodniu spe niania wszelkich przypisanych mu i dobrowolnie przyjmowanych obowi zków Bodhisattwa uda si cie k u podnó a gór na spacer ze swym wiernym uczniem Ad item. W jednej z jaski , któr akurat mijali,zobaczyli os abion porodem dwojga tygrysi tek ich matk .Tygrysica mia a ci ki poród i od wielu dni nic nie jad a. Niemog a si utrzyma na nogach, z g odu zabrak o jej mleka,a obok le a y jej os abione dzieci.

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

10

Sercem Bodhisattwy wstrz sn a fala wspó czucia, a by a takwielka jak te, które wstrz saj ziemi i krusz ska y. Powiedzia wtedy do Ad ita:

— Mój ch opcze!I doda :

Spójrz na ten bezsensowny wiat!G ód zabija bezbronne zwierz ta.Nawet matka odchodz ca od zmys ówgotowa zje w asne potomstwo.

— Id , drogi Ad icie, i poszukaj jakiego po ywienia dla tejnieszcz liwej istoty, zanim pope ni ona, w desperacji, jakistraszny czyn.

Bodhisattwa bez nadziei, aby uczniowi uda o si znalew okolicy cokolwiek, czym mo na by oby nakarmi gin cez g odu zwierz , pomy la :

Gdzie szuka bez nadzieicho kawa ka mi sa,gdy moje cia o jest tu.To poszukiwanie jest bezsensowne!

Moje cia o przemijaj ce, nietrwa e,mo e by jedynie ród em bólu.Je li zrzuc je ze ska y,mo e ono ocali tygrysic i jej ma e.Odsunie od niej pokus pope nienia dzieciobójstwa!

Tygrysica

11

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

12

Bodhisattwa wspi si na ska wisz c nad grot tygrysicyi bez oci gania si run w dó . Gdy po pewnym czasie powróci , zrozpaczony niepowodzeniami w poszukiwaniach, wiernyucze , zasta mro c krew w y ach sytuacj . Oto os abionatygrysica dowlok a si do jego mistrza i po era a jego cia o,a z ka d chwil wida by o, jak wst powa y w ni utraconesi y. Ad it gorzko zap aka i powiedzia :

— Niech b dzie b ogos awiony mój mistrz — ucieczkawszystkich pogr onych w rozpaczy i bólu istnienia. Esencjawspó czucia dla cierpi cych w okowach egzystencji. Bezpieczneschronienie, dla tych, którzy uciekaj od z a. Spokojna przysta dla dobrych, chroni cych ka d yw istot .

Ziemi , na której le a y ko ci mistrza, pokryto pó niej girlandami bia ych szarf i obsypano obficie proszkiem z drzewasanda owego, a pami o jego heroicznym po wi ceniu przetrwa a wieki.

13

Król Siwi

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu pot ny król Siwi panowa w krajuo tej samej nazwie, a jego stolic by a Aritthaoura. Bodhisattwaurodzi si jako jego syn królewski i nazwany by Ksi ciemSiwi. By to m odzieniec wiat y i uczony — sko czy studia nauniwersytecie w Taksasili. Gdy jego ojciec zmar , wst pi natron. Stara si zawsze unika w swych rz dach szata skichcie ek i i drogami cnoty. Wybudowa wiele tanich domów,które odda do dyspozycji biednym obywatelom kraju. Codziennie na jego rozkaz skarbnik wyp aca ludziom potrzebuj cymbezzwrotne zapomogi. Król sam dogl da budowy tych domów i dystrybucji pieni dzy.

Pewnej ksi ycowej nocy monarcha nie móg spa . Rozmy la : Wszystko, co ofiaruj biednym, pochodzi z mego bogactwa gromadzonego przez moich przodków. Powinienemw darze da potrzebuj cemu co , co jest moj wy czn w asno ci . To by by prawdziwy dar. Gdyby kto potrzebowamojej krwi, to lekarz powinien otworzy mi y i kropla pokropli dawa j potrzebuj cemu! Gdyby kto uwa a , e powi

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

14

nienem pracowa ci ko jak niewolnik w moim pa acu, powinienem przebra si w strój niewolnika i w znoju pe ninajtrudniejsze prace.

Deklaracje królewskie us yszano w niebie i dobrze zapami tano. Postanowiono sprawdzi , czy to czcze obietnice witoszka, czy prawdziwa cnota. Tote nast pnego dnia, kiedy pok pieli i namaszczeniu pachnid ami monarcha wspi si nas onia i uda do miejsca, gdzie rozdawano ja mu n , wys anotam równie lepego bramina. Ten w pewnym momenciezosta doprowadzony do króla i powiedzia :

— Panie, nie ma w Indiach krainy, gdzie nie by yby znanetwe szlachetne czyny, szczodro i wspó czucie dla biednych.Straszny jest los lepca! Musi czepia si cudzych r k, byprzej cho by kawa ek drogi bez obawy, e upadnie lub stracinawet ycie. Panie, ty jeste s yn cy ze wspó czucia. Ulituj sinad biedakiem! Masz dwoje oczu, a ja adnego. Daj mi jednoswoje oko, prosz !

Król zastanowi si : W a nie dzi w nocy rozmy la em, abyz cz stki siebie uczyni dar dla potrzebuj cego. Ten biedakpotrzebuje w a nie mojego oka. Dam mu oboje moich oczu!Nie jestem przecie ma ostkowy. Przywo ano nadwornegomedyka, Siwak , który zawsze mu towarzyszy w wyprawachdo biednych i kalek.

— Doktorze, wyjmij mi oczy i daj je temu lepcowi. Takiejest moje yczenie i rozkaz!

Dworzanie wpadli w pop och. Zacz li krzycze , p aka i b aga monarch :

— Panie, nie daj si okaleczy . Jak b dziesz nami rz dzidalej? Co si stanie, je li napadnie nas wróg?

Król Siwi

15

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

16

Królowa, która by a obecna przy tym akcie desperacji m a,przypad a do jego nóg i b aga a:

— Panie mój i m u, nie czy tak strasznej rzeczy! Czy bynie chcia w przysz o ci ogl da naszych wnuków, jak b dro li i si rozwijali? Czy zmierzi ju ci widok twej ony?Panie, nie czy tego!

Król jednak kaza odda i drugie oko. Okaleczony i obola ypozwoli si zaprowadzi do pa acu. Bramin szcz liwy oglda wiat podarowanymi oczami. Bóstwa, chc ce sprawdziprawdziwo s ów monarszych o gotowo ci ofiarowania cz stki jego cia a, gdy przekona y si o ich szczero ci, sprawi y, ecudownym sposobem odros y darczy cy nowe oczy.

17

Miska owsianki

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Mistrz narodzi si jako Bodhisattwaw rodzinie królewskiej w kraju Ko ala. Gdy sam zosta królem,zawsze kierowa si sprawiedliwo ci wobec swych poddanych, ale równie wrogów. By wspania omy lny, nie chowado ludzi urazy a uczciwych szczodrze wynagradza . W krajupanowa dobrobyt pomna any jeszcze staraniem pracowitychmieszka ców. Wydawa by si mog o, e same niebiosawspieraj poczynania królewskie. Niejeden w adca popad byw tak sprzyjaj cych okoliczno ciach w pych i rych o móg bysta si okrutnym tyranem. W adca Ko ali pozostawa skromny i tylko pilnie przestrzega , aby niebu sk adano nale ytedzi kczynienie, a pud e — wielkie pa stwowe ofiary — by yzawsze radosnym wi tem ca ego narodu.

Pewnego dnia królowi przypomnia o si szcz liwe yciew poprzednim wcieleniu. Z tego tak radosnego powodu razjeszcze zaprosi swój lud do wspólnego dzi kczynienia zaprzesz e i obecne królewskie powodzenie. Tego dnia rozdaubogim jeszcze wi cej darów, wojsko otrzyma o ekstra ufun

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

18

dowany o d, a jego bliscy wspó pracownicy wysokie odznaczenia. Król wraz z ma onk odwiedzili okoliczne szpitale,pocieszaj c chorych i kalekich, przywie li ze sob te wieledrogich leków z dworskiej apteki.

Wszyscy byli rado ni tego dnia, tylko królewskie oblicze odczasu do czasu zasnuwa o si mg melancholii. W takichchwilach szcz liwy monarcha recytowa dziwne strofy:

Marno ci jest ten szum i zgie k,dary me i rado wasza.W mym sercu stale go ci l k.Warto chwa y mnie przestrasza,to jest jak miska owsianki.

Marno ci armia, rz dy s oni,poddanych mrowie, pi kny dwór.W mym kraju ez nikt nie roni.Wdzi czno ludu, pochlebców chór,to jest jak miska owsianki.

Dziwili si bliscy dworzanie, s ysz c tak nieodpowiednies owa do tak rado nie prze ywanych przez wszystkich chwil.Zatroska a si królowa: Sk d u m a tyle melancholii, wszakpotrafi wszystkim sprawi tak wiele rado ci? Zapyta a goo powody tak gorzkich refleksji, jednocze nie przepraszaj c,e jej wielka ciekawo nie pozwoli na dyskretne przemilczenia tego zdarzenia.

— Moja droga — rzek monarcha. — Nie dziwi si twejciekawo ci. Wszak moi najbardziej uczeni doradcy i dowódcy

Miska owsianki

19

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

20

te nie rozumiej , dlaczego w mej wypowiedzi pobrzmiewasmutek. Pozwól, e ci to wyja ni :

Tak jak cz owiek budz cy si ze snu przypomina sobie swojeprzerwane przed chwil sny, tak ja przypomnia em sobie mojepoprzednie ycie. Stan o mi ono wyra nie przed oczami.

y em ju poprzednio w tym mie cie. By em jednak wtedytylko przeci onym prac murarzem. By em biedakiem, cow pocie czo a zarabia na kromk chleba. By em jednak cz owiekiem na wskro uczciwym. I pewnie dlatego sw pracwzbogaca em innych, sam pozostaj c w pod ej kondycji. Poganianie, popychanie, nieobyczajne przekle stwa mia y mniezmusi do jeszcze wi kszego wysi ku w pracy. Nierzadkofa szywe oskar enia pozwala y zrabowa mi ci ko zarobionegrosze. A przecie mia em rodzin na utrzymaniu. Pewnegodnia odwiedzi a mój dom para mnichów. Z sercem pe nymnabo no ci ofiarowa em im skromny pocz stunek — ka demupo miseczce owsianki.

Sama rozumiesz, moja droga — wyja nia król, e w tejsytuacji czuj si zobligowany odp aca losowi i niebu taksam szczodrobliwo ci , jak zosta em obdarowany.

— Czy wiesz, panie — rzek a królowa — ja te mam ci codo wyznania. Ba am si jednak mówi o tym wcze niej, abymnie nie odprawi . Te y am w poprzednim wcieleniu w tymmie cie. Te by am ubog zahukan dziewczyn . S u y amu okrutnych i sk pych ludzi. Raz, gdy do naszego domu przyszed stary biedny wi ty m , moi pa stwo oddalili go w nieuprzejmych s owach. Cichaczem wysz am za nim, zanosz c mutroch ry u, który akurat przyrz dza am dla rodziny bogaczy.Starzec podzi kowa mi i pob ogos awi . Po przyj ciu do domu

Miska owsianki

21

zapad am w sen, z którego obudzi am si ju jako królowau twego boku, panie.

— Tak, tak, moja droga, yczliwe ofiarowanie ja mu nymo e do nas wróci jak deszcz aski bo ej — rzek król.

22

Odwa ny kupiec

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu y w Indiach bogobojny kupiec, którydzi ki wyj tkowemu szcz ciu w swych przedsi wzi ciachstawa si coraz bogatszy, a zosta , jednym z najzamo niejszych przedstawicieli swego zawodu w tamtym czasie. Nie stasi on, na szcz cie, tak jak inni przedstawiciele jego klasy,wyrafinowanym oszustem, ale zawsze kierowa si w swychprzedsi wzi ciach honorem i uczciwo ci . Ponadto, a dziwbierze, by cz owiekiem uczynnym, wra liwym na niedoleinnych, a dom jego znany by jako miejsce, gdzie ka dy potrzebuj cy znajdzie pomoc. Tak yczliwe usposobienie przysparza o mu wiele uznania w ród mieszka ców okolicy. Miajednak i wrogów: zazdro ników i nieudaczników, ryzykantówi kupców pragn cych zbyt szybko i bez uczciwego wysi ku sidorobi . Najwi kszym jego wrogiem by Mara — demon —uosobienie nieprawo ci, kusiciel i z y duch, rozpalaj cy w ródludzi najgorsze instynkty, nieobyczajne pragnienia, niezaspokojone po dania. I ten w a nie wróg, najbardziej niebezpieczny dla rodzaju ludzkiego, poprzysi g sobie, e nie ustanie

T

Odwa ny kupiec

23

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

24

w wysi kach, aby zburzy cnot opisywanego kupca. Okazja kutemu nadarzy a si niebawem.

Mistrz, wkrótce po O wieceniu, w drowa przez kraj jakoubogi ebrz cy mnich. Pewnego wi tecznego dnia stanw progu u drzwi kupca. Ze schylon g ow i spuszczonymwzrokiem, w milczeniu czeka ze sw miseczk na jaki datek.W domu kupca by o sporo go ci. Wszyscy rozgrzani winemprzekrzykiwali si opowiadaj c dykteryjki i dowcipy, racz csi wybornymi potrawami. A trzeba doda , e nasz kupieczatrudnia jednego z najlepszych kucharzy w okolicy. Go ciezawsze ch tnie przybywali do jego domu, bo wiedzieli, esp dz czas w beztroskiej, pogodnej atmosferze, któr gospodarz potrafi zawsze stworzy i jedzenie te by o wy mienite i wyszukane. Wszyscy s udzy wiedzieli, e ich pan nigdynie pozwoli odej adnemu biedakowi spod drzwi z pustymir koma. Tote widz c blask bij cy od ubogiego ja mu nika,powiadomili gospodarza o jego przyj ciu. Kupiec stanw drzwiach wewn trznych holu, by zobaczy prosz cego.Szlachetno i skromno , któr wida by o w postawiemnicha, zdecydowa a, e postanowi , aby odpowiedni datekprzekaza a prosz cemu sama gospodyni, a by to wyrazw a ciwego uznania niechybnie wysokiej pozycji prosz cegoo wsparcie.

Mara, zawsze maj cy na oku dom kupca, zdecydowa tymrazem na posuni cie maj ce na celu obdarcie kupca z cnotyi wrzucenie jego sumienia do do u, gdzie przebywali wszyscyoszu ci, przeniewiercy, fa szywi dobroczy cy i tym podobnekreatury. Si magii stworzy w holu domu gospodarza piekieln przepa pe n k saj cych p omieni, przypiekaj cych

Odwa ny kupiec

25

pogr onych w niej grzeszników. Widok straszny, bo niktjeszcze na ziemi niczego podobnego nie ogl da .

Pani domu wzi a z r k m a datek i ju mia a przejprzez hol, gdy owion j ar straszliwy, przenikn piekielnysw d i ujrza a przed sob przepa piekieln . Wystraszonacofn a si , w jej oczach zab ys y zy, a ca a posta wyra a apaniczny l k. Pospieszy a do m a, mówi c:

— Panie, w naszym domu otworzy a si przepa piekielnai zagrodzi a mi drog do mnicha. Bardzo si boj . To pewniejaka miertelnie niebezpieczna zasadzka, któr sprowadzilina nas twoi wrogowie.

Kupiec pomy la przez chwil : Nie mo e tak si sta , abyten mnich o tak szlachetnym obliczu i skromnej postawieodszed z mego domu bez ja mu ny. Powiedzia :

— Moja droga, wró do go ci, a ja sam za atwi t spraw .Dama z oci ganiem odesz a od drzwi, ale po chwili odwró

ci a si i pe na l ku czeka a, co zrobi jej m . Ten jednakz determinacj skierowa si w stron holu, nios c datek dlamnicha i mrucz c pod nosem:

— Có , u diab a, to wszystko mo e znaczy ?I mia racj , bo za chwil diabe Mara ukaza mu si w ca ej

postaci, unosz c si nieco nad ziemi .— Panie — rzek — oto widzisz przed sob najstrasz

niejsze piek o, jakie kiedykolwiek powsta o. Nazywa si onoMaharurawa. Stworzone zosta o dla tych, którzy uzale nienis od dawania ja mu ny, przetracaj c w trudzie zarobionepieni dze. S to istoty bezmy lne, pop dliwe, niebacz ce nadobro swych bliskich, tylko zaspakajaj ce swoje kaprysy i fanaberie. Zazwyczaj s oni tak zapami tali w swych b dach, e

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

26

musz sp dza w tej czelu ci tysi ce lat, zanim jakakolwiekrozs dna refleksja do nich dotrze. Wszak bogactwo jest wymogiem i sprawdzianem cnoty. A kto nie ma w sobie prawdziwej cnoty, ten musi by poddany ci kiej karze. Ofiaruj cdatki wp dza si biednych ludzi w na óg nieróbstwa, ma siudzia w ich permanentnej biedzie a nawet si j pog bia. Nierób tego b du, panie! B d rozumnym posiadaczem bogactwa! Pomna aj je! Dawaj zaradnym bogaci si ! Niech biedninie wicz si w wyci ganiu r k!

Mara przez d u szy czas przemawia ze swad , kupiec jednak pomy la : Có ta wredna istota b dzie mi m ci w g owiei przeszkadza w czynieniu dobra! Je li mam przej przezpiek o, to wida taki jest mój los. Nie zrezygnuj ze swychzasad, nie zejd ze cie ki dobroci i wspó czucia dla wszystkichistot wymagaj cych pomocy. Takim na zawsze pozostan !Powiedzia jeszcze do z ego ducha:

— Wybacz panie, ale mój ograniczony ludzki umys niemo e poj , jak wspó czucie i pomoc innym mo e wykluczasi z pracowito ci , zaradno ci , talentem kupieckim, realizowaniem pomy lnych transakcji, czy wreszcie osi ganiem sukcesu yciowego i materialnego. I w a nie, dlatego na ludziachtego pokroju spoczywa obowi zek bycia szczodrym dla tych,których los pokrzywdzi , którzy pob dzili, a chc si poprawi , dla wdów i sierot, chorych i kalek.

To mówi c, zdecydowanie wkroczy w obszar piekielnejczelu ci, wolny od l ku przed ogniem i sw dem, nieczu y naj ki pot pionych wydobywaj ce si z g bi. Zrobi krok i… I nicsi nie sta o. Nadal szed po g adkim marmurze swego holu.Mara z sykiem niezadowolenia znikn , a echo z oddali powta

Odwa ny kupiec

27

rza o jakie dziwne dudnienie wydobywaj ce si spod posadzki.Kupiec podszed do stoj cego przy drzwiach mnicha, któryprzez ca y czas trzyma g ow nieco pochylon , a wzrok miaskromnie skierowany na stopy kupca. Poda go ciowi datekz rado ci w sercu i pokor . Mnich odpowiedzia skinieniemg owy, z o y r ce przed sob w ge cie podzi kowania i b ogos awie stwa i odszed w ciszy.

28

Niezwyci ony

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu y w Indiach pewien utalentowanyi szcz liwy kupiec. By on cz owiekiem mi uj cym swobod ,nie tylko dla siebie, ale i nie znosi przemocy w ogóle. Cechowa a go rzadka w tym zawodzie uczciwo i skrupulatnow wype nianiu wszelkich powinno ci, zarówno wobec w adcy,spo eczno ci, w której y , jak i w stosunku do kontrahentówz dalekich krajów. Go cinno jego by a przys owiowa, szczodro wobec biednych i skrzywdzonych przez los nieograniczona. Wydawa si wzorcem wszelkich ludzkich cnót, dotego stopnia, e niedowiarkowie uwa ali, i jest wprost niemo liwe, aby sumienie jego nie by o „czym ” splamione. Równie bogowie, patrz cy na ludzki padó z wysoka i z pob a liwo ci , nie wierzyli, aby ziemianin móg na sta e pozostawaw cnocie i nie by zdolny z ama swych zasad. Dlatego nazywali go Awiszahija — Niezwyci ony. Ludzie, którzy zwracalisi do niego po pomoc, odchodzili zawsze ze spe nionymipro bami a ofiaruj cy im pomoc kupiec z zadowoleniemw sercu, e raz jeszcze móg by po yteczny i jego dobra s u

T

Niezwyci ony

29

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

30

te innym. yczliwy ten cz owiek wierzy , e cz owiek szczodrobliwy bywa bogatszy: a kto nasyca, sam te jest bardziejnasycony. Gdy latami szczodro nie mija a, a w zachowaniuAwiszahija nie zachodzi a adna zmiana bogowie postanowiliwystawi jego niez omno na prób .

Na pocz tek, je li co darowa potrzebuj cym, to jego majtek w magiczny sposób zmniejsza si w dwójnasób. Trwa o tojaki czas a kupiec pozostawa niewzruszony. Nie baczy , emaj tek pomniejsza si w nienaturalny sposób i dalej nieustawa w pomaganiu potrzebuj cym. Mnisi, biedacy, chorzyani kaleki nie odeszli spod jego drzwi bez wsparcia. Na nic sizda y ostrze enia zarz dzaj cego ksi gami handlowymi anidozorcy magazynów. Kupiec pozostawa niewzruszony, a conajwy ej m drymi posuni ciami handlowymi stara si naprawia dziwacznie pojawiaj ce si niedobory.

Bogowie doszli do wniosku, e post puj c w taki sposób,odwlekaj tylko chwil ostatecznego wypróbowania si y charakteru Awiszahiji. Postanowili jedn decyzj pozbawi go ca egomaj tku. Tak wi c znikn pi kny dom, magazyny pe ne towarów, odeszli s udzy i kontrahenci handlowi. Z ca ego dobytkukupcowi pozosta tylko stary sierp i k bek sznurka. Gdy wi cnast pnego dnia obudzi si w pustych cianach podupadajcej szopy i zadziwiony stwierdzi , e wszystko znik o, pomyla : Je li zabra to wszystko kto potrzebuj cy i podzieli simym dobrem z innymi, to niech tak b dzie. Pewnie sam bymdo tego doszed którego dnia. Je li jednak wszystko to ma ina zatracenie, to by aby wielka szkoda; tylu ludziom mog obyto wszystko s u y przez wiele lat. W pierwszej chwili pomyla , e teraz on móg by o co poprosi innych, a mo e nawet

Niezwyci ony

31

co u ebra , ale od razu poczu wielki wstyd na t my l.Zastanowi si i zrozumia , z jak wielk desperacj musz siliczy prosz cy lub ebrz cy ludzie, jak wielk jest to dla nichprzykro ci , wstydem, a cz sto i poni eniem. Pomy la : Jaksamolubny by em, e tylko dawa em, a nigdy nie potrafi emdobrze si wczu w prze ycia ludzi prosz cych.

Usiad na awce pod jakim drzewem i rozmy la : jak teraz,maj c do dyspozycji zaledwie sierp i sznur b dzie móg pomaga innym? e musi nadal tak dzia a , w to nie w tpi . Mo etrzeba b dzie wynaj si i zarabia przy niwach.

Bogowie zastanawiali si czy Awiszahija w swej obecnejkondycji nie zmieni zapatrywania na konieczno pomaganiainnym, bardziej potrzebuj cym. On sam, tak jakby przeczuwaowo pytanie, odpowiedzia w my lach na nie:

Mam, co prawda, tylko sierp i sznur, ale jestem zdrowyi silny. B d pracowa przy niwach, zaoszcz dz troch grosza i pomog jeszcze tym, co s s abi i chorzy. B d tak czyni ,póki mi si starczy. Wszak bogactwo spad o ze mnie jakzu yte szaty, a ja jestem stale sob , nawet przyodziany w tojedno dothi.

Bóstwa przekona y si , e nic nie jest w stanie poruszysilnych przekona tego cz owieka, tak jak wiatr nie jest w stanie przesun górskiego o nie onego szczytu. Zdecydowano,e nale y za pomoc magii zwróci mu wszystko, czego zostapozbawiony. Na pewno b d c bogatym, przemy lnym i pracowitym, b dzie w stanie bardziej pomaga wszystkim potrzebuj cym istotom.

32

Po wi cenie zaj ca

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Pewnego razu, gdy Brahmadatta panowa w Benares, Bodhisattwa przyszed na wiat jako m ody zaj c, który mieszkaw lesie. Po jednej stronie lasu znajdowa o si podnó e góry,po drugiej rzeka, a w pobli u wie . Zaj c mia troje przyjació ,ma p , szakala i wydr . Zwierz ta y y w wielkiej przyja ni,ka de z nich zdobywa o po ywienie na swój sposób, a wieczorem wszystkie zbiera y si razem. Zaj c, który prze y szczliwie wiele lat dzieli si swym do wiadczeniem i m dro ciz przyjació mi. Mówi im, e nale y obserwowa prawo moralne, wi ci dni wi te i dawa ja mu n . Przyjaciele bez sprzeciwu akceptowali jego nauki i starali si do nich stosowa .

Tak mija czas, a Bodhisattwa, obserwuj c niebo i ksi yc,wiedzia , kiedy nast pnego dnia b dzie dzie postu. Dlategozawsze w przeddzie zwraca si do przyjació :

— Jutro jest post. Niech ca a wasza trójka pami ta o moralnych zasadach i uczci dzie wi ty. Tym, którzy sp dzaj postna praktyce moralnej, dawanie ja mu ny przynosi dodatkowowspania nagrod . Dlatego nakarmcie wszystkich ebraków,

T

Po wi cenie zaj ca

33

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

34

którzy przyjd do was, daj c im jedzenie z waszego w asnegosto u.

Zazwyczaj wszyscy si na to zgadzali i sp dzali dzie zgodnie z zaleceniami do wiadczonego kolegi. Pewnego jednak dniawydra wyp yn a do wcze nie w poszukiwaniu po ywieniai dotar a do brzegu Gangesu. Tam min a rybaka, który z owisiedem czerwonych ryb i po zwi zaniu ich zakopa w piaskuna brzegu rzeki. Potem ponownie wyp yn na rzek . Wydrawyczu a zakopane ryby, a wyci gaj c je, krzykn a:

— Czy te ryby do kogo nale ?Nikt si nie odezwa , gdy rybak by z dala od brzegu.

Chwyci a je w z by i zanios a do d ungli, do miejsca, w którymy a, z zamiarem zjedzenia ich, gdy nadejdzie odpowiedniczas. A potem le a a, rozmy laj c, jak bardzo jest cnotliwa!

Szakal tak e wybra si do lasu w poszukiwaniu jedzenia.I on „znalaz ” w szopie le nika dwa ro na, spor jaszczurk orazdzban kwa nego mleka. Trzykrotnie zawo a :

— Do kogo nale te rzeczy?Nie znajduj c „w a ciciela”, za o y sobie na kark sznur, aby

unie dzban, chwyci ro en i jaszczurk i zaniós je do swojejjamy, my l c: W odpowiedniej chwili b d mia posi ek. Po oy si , my l c, jak bardzo by dzi cnotliwy.Ma pa tak e zapu ci a si w k p drzew mango, zbieraj c

nar cze owoców, które zanios a do swego legowiska. Ona teuwa a a, e cnotliwie sp dzi a dzie . W pewnym momencieBodhisattwa wy oni si z zaro li, chc c po ywi si trawku a. Pó niej, gdy, si najad , pomy la : Niemo liwe, abymosobom chodz cym po pro bie proponowa traw , a przecienie mam sezamu, ry u i nic takiego. Je li pojawi si jakikol

Po wi cenie zaj ca

35

wiek ebrak, powinienem mu zaoferowa raczej moje w asnecia o do zjedzenia.

Na ten wspania y przejaw szczodro ci, bij cy w niebo niezwyk ym blaskiem, bogowie zainteresowali si zaj cem — istoto tak wielkim sercu. Postanowili sprawdzi , czy wszystkiezwierz ta z tego lasu s tak niezwyk e.

Jeden z nich przebrany za bramina stan przed jam wydry,a zapytany o przyczyn przybycia odpowiedzia :

— Pani, gdybym móg dosta co do jedzenia po przestrzeganiu postu, móg bym wykonywa wszystkie moje obowi zkiascety.

Wydra wypowiedzia a wtedy te wersy:

Siedem czerwonych rybbezpiecznie wy owi am z Gangesu.Braminie, jedz je, prosz ,i zosta w lesie.

Nast pnego dnia uda si do szakala, a gdy ten zapytao powód przybycia, bramin udzieli tej samej odpowiedzi.Szakal poszed do swej jamy i powiedzia te s owa:

Jaszczurka oraz dzban kwa nego mleka,wieczorny posi ek stra nika,Dwa ro ny pieczonego mi sa,które bezprawnie ukrad em,

To wszystko, co mog ci da ;braminie, jedz prosz ,

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

36

I zechciej askawie zostaz nami w lesie.

Na koniec uda si do ma py która te go pocz stowa a,mówi c:

Lodowaty potok, dojrza e mango,przyjemny cie w zieleni,Mo esz si tym cieszy ,je li zamieszkasz na le nej polanie.

Na koniec bramin uda si do zaj ca. Ten odpar :— Braminie, dobrze zrobi e , przychodz c do mnie po

jedzenie. Dzi obdaruj ci skarbem, którego nigdy wcze niejnikomu nie da em, ale nie mo esz z ama moralnego prawa,odbieraj c zwierz ciu ycie. Id , przyjacielu i kiedy nazbieraszju drewna i rozpalisz ogie , przyjd i mi o tym powiedz, a japo wi c si , wskakuj c w rodek p omieni, a kiedy moje cia oupiecze si , powiniene zje moje mi so i wype ni wszystkieobowi zki ascety.

Wtedy to cudowne moce sprawi y, e pojawi o si ognisko,aby zaj c móg spe ni sw obietnic . Ten wyszed z jamy,otrz sn si trzy razy, aby zrzuci insekty siedz ce w futrze.Przecie one powinny unikn mierci. Potem oferuj c swojecia o jako dar, wskoczy w ar z p on cego drewna. Ale p omienie nawet nie tkn y sier ci Bodhisattwy. Wtedy zwrócisi do mnicha:

— Braminie, ogie , który rozpali e , jest lodowato zimny;nie spali nawet sier ci na mojej skórze. Co to znaczy?

Po wi cenie zaj ca

37

— Nie jestem braminem, tylko wys annikiem niebios i przyszed em, aby sprawdzi twoj cnot . O m dry zaj cu, b dcnot znan na ca ym wiecie.

Pó niej wys annik niebios namalowa znak zaj ca na kuliksi yca. Do dzisiaj mo emy go tam ogl da .

38

Asceta

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu, gdy w Benares rz dzi król Brahmadatta, Bodhisattwa urodzi si w rodzinie brami skiej. Gdydorós , studiowa pod okiem znanego na ca ym wiecie nauczyciela w Taksasili. Pozna Trzy Wedy i Osiemna cie Ga ziwiedzy. Kiedy zako czy wieloletni edukacj , zdecydowa sizosta ascet i znale siedzib pod Himalajami. Studiowatam nadal wtedy, po ci i umartwia si . Tak jak chmury potrafi równo obdarza swym yciodajnym deszczem pola uprawnei nieu ytki, tak on roztacza swoj wiedz nie sk pi c jej nikomu, ani bogatym, ani biednym. Nikomu te nigdy nie odmawia pomocy ni wsparcia i udziela go w miar swoich skromnych mo liwo ci. W jego pustelni zawsze mo na by o dostamiseczk zupy z tego, co sam uzbiera w lesie lub z niewielkich datków, jakie dawali mu prosz cy o porad strapieni p tnicy. Nigdy nie szcz dzi swego czasu, aby pomaga ludziomrozwi zywa ich zawi e dylematy moralne. By sk onny opiekowa si ca ym wiatem, cho sam nie mia przy sobie adnejyczliwej duszy. Któ zreszt wytrzyma by tak srog ascez ,

T

Asceta

39

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

40

wyrzeczenia, niedostatki i bied ? I cho w ascezie nie miaw owym czasie sobie równych to jednak jego s awa jako bezinteresownego darczy cy wyprzedza a nawet s aw jego ascezy.

Jego wielka przenikliwo i jasny rozum mówi y, e zwyk erodzinne ycie wie niaka, rzemie lnika czy kupca nie jest dlaniego. Musia by, b d c w roli m a lub ojca, troszczy si o dostatek, wygod rodziny a przecie cz owiek zabiegaj cy o jakiekolwiek ziemskie dobra jest wystawiony zawsze na skrytepodszepty szatana i atwo mo e zej ze cie ki wytrwa ejcnoty. ycie przeci tnego cz owieka jest zawsze tarcz zmartwie , niepokojów o doczesno , ród em cielesnych po dai rywalizacji.

yj c samotnie na pi knej wyspie, nad brzegiem turkusowego morza, w pobli u lasów pe nych owoców i innych poywnych ro lin, ze strumykami pe nymi krystalicznej wody,w samodzielnie wykonanym sza asie, nie musia si troszczyo pieni dze, dostatek ani o przysz o rodziny. Okoliczne ludy,mieszkaj ce na sta ym l dzie, by y dumne, e wi ty mwybra ich wysp jako swoj yciow przysta . Nawet yj cepo lasach bestie wiedzia y, e jest on kim wyj tkowym i niezwyk ym.

Bogowie uznali, e w tak idyllicznym otoczeniu atwo byascet i atwo dzieli si po ywieniem, którego wokó by ope no. akra — jeden z boskich Aditjów — postanowi ascetpodda próbie cnoty. Za jego przyczyn na wyspie zabrak owszelkiego po ywienia. Drzewa i krzewy przesta y owocowa ,zmarnia y po ywne bulwy i inne jadalne korzenie. Zwierz taopu ci y wysp , w okolicznych wodach nie by o ryb. Ludzieprzestali te przyp ywa i tylko nieliczni odwiedzali j , aby

Asceta

41

spotka si z ascet i dosta jego po ywienie. Biedak wychudi przypomina szkielet, mimo to emanowa a z niego energia,jak z ksi yca, który zbli a si do pe ni. ywi si tylko li mii jak zwierz ta — trawami. Odwiedzaj cy zawsze dostawalijako pocz stunek zup z li ci i nikt nie narzeka . B ogos awie stwa i przyjazna obecno wi tego m a wynagradza yim wszelkie trudy. Wtedy akra zdecydowa , aby drzewai krzewy straci y li cie. Wokó , w lesie i na ce, nie wida by oni zielonej plamy. Asceta zacz zbiera dawno opad e zesch eli cie. ywi si nimi i przyrz dzon z nich zup cz stowacoraz rzadziej odwiedzaj cych go pielgrzymów. Ani na chwilnie wyczerpa o si w nim ród o wspó czucia dla innych, potrzebuj cych i cierpi cych. Wszystko, co dosta od nielicznychodwiedzaj cych oddawa innym, dla siebie pozostawia tylkozesch e li cie i spokojne otoczenie na wyspie.

akra postanowi wreszcie sam odwiedzi ascet . Stanprzed nim pod postaci jednego z ubogich pielgrzymów. Takjak ka dy zosta pocz stowany zup z suszonych li ci, przyprawian wod morsk . I o dziwo by a ona smaczna i jad o sij z przyjemno ci . Odwiedza go jeszcze przez dwa kolejnedni i zawsze by przyjmowany z du ym respektem, serdeczno ci i zawsze goszczony, na tyle na ile, starcza o pustelnikowi suchych li ci na zup . Widz c niewzruszon yczliwopustelnika, akra postanowi si ujawni i na koniec przybrasw w a ciw bosk posta . Rzek :

— Dobry cz owieku, ja i inni bogowie w niebie obserwujemy ci od d u szego czasu. Nie mo emy wyj ze zdziwieniadla twej wytrwa o ci w ascezie i yczliwo ci dla wszystkichistot. Jak to si sta o, e zrezygnowa e z ycia rodzinnego,

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

42

które dostarcza stale wam, miertelnym, tak wielu pozytywnychpodniet. Pobudza do starania si o szcz cie w asne i bliskich.Jest si nap dow waszych dzia a , satysfakcja za mozo yi trudy, nagrod za wyrzeczenia. Je li mo esz mi na to odpowiedzie , to zaspokoisz moj i bliskich mi niebia skich istotciekawo .

— Panie, wszak zgodzisz si ze mn , e ko o wiecznychnarodzin jest zazwyczaj naturalnym ród em cierpienia. Staro , choroby i wszelkie ci gle powtarzaj ce si u omno cizwi zane z tym faktem s te przyczyn cierpie istot odradzaj cych si . Ja dzi ki wyborowi drogi ascezy staram sitemu zapobiec, a przekazuj c wiedz o mo liwo ci unikni ciacierpienia, pomagam innym istotom miertelnym.

akra zrozumia intencje wi tego m a. Uzna je i postanowi go wynagrodzi za niewzruszone trwanie we wspó czuciu dla wiata. Powiedzia :

— wi ty m u. Przekona e mnie. Chcia bym w nagrodspe ni jedno twoje yczenie. Powiedz je, a otrzymasz odp atza tw sta o .

— Panie, chcia bym na zawsze wyzby si pragnienia, któreniestety mnie jeszcze od czasu do czasu nachodzi, pragnienia,aby mie rodzin , on i dzieci, spokojny i dostatni dom.Chcia bym, aby nigdy ju nie nachodzi a mnie taka s abo .

— Czcigodny asceto, szlachetne jest twoje yczenie —powiedzia akra. — Spe ni je z przyjemno ci , a nawetjestem gotów spe ni twoj jeszcze jedn pro b .

— Boski wys anniku, dzi kuj za twoj szczodro — odparasceta. Chcia bym jeszcze, aby nigdy w mym sercu nie mog aobudzi si niech do kogokolwiek. Z niej bowiem l gnie si

Asceta

43

nienawi , która podst pnie jak wróg potrafi opanowa ludzkie serce. Nie chcia bym nigdy zazna takiego uczucia.

— wi ty m u, ja i inne niebia skie istoty, podziwiamytwe cnoty i skromno oraz szlachetne post powanie i wspóczucie dla wszelkich cierpi cych istot. Z przyjemno ci speniam twoje skromne yczenia. yj dalej w spokoju na swejpi knej wyspie, która odrodzi si w swym pi knie i dostatku,aby s u y tobie i wszelkiemu stworzeniu.

44

Król Mitribala

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.Dawno, dawno temu Bodhisattwa urodzi si jako król

o imieniu Mitribala. Jego s awa w adcy sprawiedliwego i wraliwego na los ka dego poddanego, ba, nawet ka dego stworzenia w królestwie by a powszechnie znana, ceniona i rozchodzi a si po ca ych Indiach jak kr gi po wodzie. Monarchaod dzieci stwa rozwija w sobie cnoty wspó czucia, szczodro cii niepoddawania si adnym z ym w asnym emocjom anispokój burz cym podszeptom ze strony otoczenia. Jego mieczby raczej ornamentem w adzy, któr sprawowa , ni atrybutem wojownika. Nigdy w czasie d ugiego panowania nie splami go niczyj krwi . Nawet wobec krn brnych poddanych byjak surowy, lecz sprawiedliwy i wybaczaj cy ojciec. Otoczonyby powszechn mi o ci i szacunkiem. Rz dzi krajem potnym, o sprawnej armii, która, na szcz cie, sp dza a czas tylkona wiczeniach i nie musia a stawa do boju.

Pewnego razu pi ciu jakszów, z rodu tych przekl tych,zab ka o si do królestwa Mitrabali. Te z e istoty zwyk y pobudza ludzi do czynów niecnych, gwa townych, ko cz cych siz regu y awanturami i bójkami. Ich po ywieniem by a prze

T

Król Mitribala

45

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

46

lana krew i zw oki poleg ych od krwawi cych ran. Rozgl dalisi pilnie na wszystkie strony wielkiego królestwa. Nikogojednak nie mogli podburzy do walki lub skrytobójstwa. Ludby radosny, spe niony. W kraju panowa dostatek i sprawiedliwo . Pop dliwym po wi cano sporo czasu na t umaczeniei przedstawienia sprawiedliwych racji. Wygaszano w zarodkuwszelk gwa towno , ch zemsty, czy inne niebezpiecznedla porz dku zachowania. Przywódca tej szajki jakszów rzekdo pozosta ych:

— To dziwne! Ci ludzie przecie nie wyró niaj si specjaln m dro ci ani wiedz . Nie s za lepieni w adnej srogiejreligii a mimo to nie mo emy ich pobudzi do dzia ania, abyutoczyli troch krwi swych krajan. Nasze wszystkie wysi ki,nasz spryt i do wiadczenie tu nie dzia aj . Co si tu dzieje?

Postanowili „zasi gn j zyka” u jednego z mieszka cówdziwnego kraju. Zobaczyli pasterza siedz cego w cieniu drzewana pobliskiej polanie. Zapytali:

— Pasterzu, nie boisz si siedzie sam w tak odleg ym odludzkich siedzib miejscu? Przecie tutaj, móg by ci ktonapa , zabi i zabra stado!

— Dlaczego mia bym si ba ? — pyta zdziwiony pasterz.— Czy nie s ysza e o zbójcach lub z ych duchach: niecnych

jakszach, demonach albo gulach, ywi cych si ludzk krwii cia em?

— Wida jeste cie tu zupe nie obcy — odpar ch opak. —W naszym kraju nie ma z oczy ców, a z e duchy nie majdost pu do ludzi o szczerych sercach, do przestrzegaj cychnaturalnego prawa ani do bogobojnych. Tak wi c, nic mi tunie grozi. Ludzi, których chroni talizman dobroci, wspó czu

Król Mitribala

47

cia dla innych i dobrych uczynków, nawet bogowie nie sw stanie skrzywdzi , a có dopiero jakie po lednie demony.

— Powiedz, ch opcze, o jakim talizmanie mówisz? Co jesttwym talizmanem?

— Nie co, lecz kto — odpar pasterz. — Talizmanem chroni cym wszystkich jest u nas nasz król Mitribala. Jego sercejest wielkie i z ote, jak ogromna góra. Twarz jego promieniejedobroci , jak jesienny ksi yc. A silny jest jak boski bykNandi. On jest owym chroni cym nas talizmanem!

— Drogi ch opcze, sk d wasz król posiad tak wielk ,nadnaturaln si ?

— Cnota jest jego si — odpar m ody cz owiek. — Dobradharma jest jego zabezpieczeniem, a bogactwem niewzruszony honor. Poddani go b ogos awi , modl si za niego, coczyni go jeszcze silniejszym.

Jakszowie postanowili pozna tego króla, za którego przyczyn od czasu przebywania w tym przekl tym kraju cierpipragnienie i g ód. Udali si na dwór pod postaciami ja mu ników. Król Mitribala przyj ich yczliwie, jakby byli d ugooczekiwanymi go mi. Zleci te kucharzowi naszykowa dlanich jedzenie wedle upodobania. A gdy kucharz naszykowaim wybór swych najlepszych da , oni patrzyli na nie z takimapetytem, jak tygrys na traw . Zaniepokojony wydarzeniemkról zaprosi ich do siebie i zapyta :

— Czy jeste cie chorzy, wi ci m owie, czy mo e waszeposty s tak srogie, e niczego nie chcecie tkn ?

— O, monarcho o lotosowych oczach! Panie, którego modlitwy zawsze s spe niane przez niebiosa. My nale ymy to takiegogatunku jakszów, które ywi si wie krwi i mi sem ludz

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

48

kim. Jednak w twoim królestwie nigdzie nie natrafili my naprzelewan krew ani dopiero co zabitego cz owieka. Zginiemytu z g odu i b dzie to niebawem.

Na potwierdzenie tego pokazywali, jak s wychudzeni, w osyim wypadaj , zapad e w g b oczy straci y blask, a skór mielinienaturalnie pomarszczon . Król przygl da im si uwa nie.Pomy la : To s gule, niezbyt dobre duchy, które rzeczywi ciedo ycia potrzebuj ludzkiej krwi i mi sa. Co mam z nimizrobi ? Jeszcze kilka dni i wszystkie pomr na mej go cinie.Sk d wezm dla nich niezb dne wie e jedzenie? Oni zwrócilisi przecie do mnie o pomoc! Chyba odkroj kawa ek swegocia a i tym ich pocz stuj . Cia o jest przecie tylko tymczasowo nam dane. Sprawia ono zazwyczaj cz owiekowi tylkozb dne k opoty. Przysparza bólu, g odu i jest siedliskiem wszelkich chorób i zmartwie . Je li tylko tego potrzebuj , aby wype ni wi te prawo go cinno ci, to przecie nie jest wiele.Zawo a natychmiast medyka, aby ten utoczy z niego trochkrwi i odci mu r k . Biedny s uga, gdy us ysza królewskieyczenie natychmiast zemdla i nie mo na go by o docuci .Wzburzeni ministrowie zacz li t umaczy w adcy niestosowno jego yczenia. Je li zemrze z powodu ran, co stanie siz jego królestwem? Kto poprowadzi naród? Kto b dzie imwskazywa w przysz o ci w a ciw drog post powania? B dpozostawieni jak stado owiec bez opieki we wrogim wieciewilków. Król s ucha wypowiedzi doradców z uwag . Odparjednak:

— Je li ja pierwszy z ami naczeln zasad go cinno ci, tokto b dzie j stosowa w przysz o ci? Je li wyjmie si jedenkamie z fundamentów prawa, to jak ma sta ca y gmach? Nie

Król Mitribala

49

mog odst pi od swego zamiaru. Przyprowad cie o nierzazaprawionego w bojach i nawyk ego do widoku krwi, je li mójmedyk jest do tego nienawyk y!

Jednak nie znaleziono adnego wojaka, który chcia by okaleczy tak dobrego w adc . Zdesperowany król wyci gn mieczi zamierza sam odr ba sobie drug r k . W tym momenciezadr a a ziemia, z gór zacz y toczy si lawiny kamieni, morzewyst pi o z brzegów. Królowi miecz wypad z r ki i padaj c namarmurow posadzk p k na dwie cz ci. Pojawi y si ciemnechmury i z nieba zacz spada deszcz b yskawic. Zaniepokojeni bogowie pos ali na ziemi akr , aby zobaczy , jaki jestpowód tak wielkiego poruszenia natury. Có za wielka niegodziwo tam si dzieje? akra zasta opisan powy ej mro ckrew w y ach sytuacj . Zwróci si uprzejmie do króla:

— Królu Mitrabalo, wida nie wszyscy w niebie uwierzyliw twoj niezachwian cnot i umi owanie prawa. Zapewnechcieli ci wypróbowa . Ale by o to zupe nie zb dne, bowiemani ja, ani Brachma czy Indra ani przez chwil nie w tpili my w ciebie. Wy za niegodne jaksze, bezmy lne narz dziaw czyim zamy le oddalcie si natychmiast z tego miejsca! Nictu po was! Na ciebie za panie, czeka wiecznie kwitn cy ogródw mym królestwie.

50

Ksi Wi wantara

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa urodzi si w królewskiejrodzinie w Mithili jako ksi Wi wantara. Jego ojciec, królSand aja, s yn z agodno ci i roztropno ci. W kraju panowadostatek, a ludzie, którzy z powodu wypadków losowychpopadali w bied , zawsze znajdowali oparcie w rozbudowanejsieci wsparcia dla potrzebuj cych. Nadworny riszi przepowiedzia królewskim rodzicom, e b d mieli nadzwyczajnegosyna. Zdziwili si jednak, kiedy w kilka dni po porodzie osesekpoprosi matk , aby da a mu drobne monety, bo chce je rozda ubogim. Kiedy mia dziesi lat, sk onny by ofiarowanawet swoje serce i cia o na ofiar dla potrzebuj cych. Kiedyrodzice podarowali mu cudownego s onia spe niaj cego wszystkie pro by i stanowi cego podstaw bogactwa ca ego królestwa. Kiedy jednak s siedni kraj nawiedzi a susza i ludnopopad a w n dz , szczodry królewicz natychmiast odda imswoj wielk maskotk . Tego mieszka com Mithili by o ju zadu o. Wielu czcigodnych m ów uda o si na królewski dwóri poskar y o:

T

Ksi Wi wantara

51

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

52

— Panie nasz, ofiarowanie potrzebuj cym ywno ci, odzienia, byd a, a nawet cz ci zbiorów jest chwalebne i godnenast pcy tronu. Jednak oddanie im symbolu majestatu królewskiego — bia ego s onia — to rzecz nies ychana. Przekracza towszelk miar dobroczynno ci, jest raczej post powaniem niegodnym przysz ego króla. S o ten symbolizuje pot g naszegokraju i jego pomy lno , a nie jest b ahostk , któr lekk r kmo na da biedakom.

Na tym spotkaniu apelowano do rady królewskiej, aby bacznie przyjrza a si post powaniu królewicza. Na ko cu wymoglina królu, pod gro b rewolty, wygnanie syna, a jako powódpodano jego rozrzutno . Razem z Wi wantar na wygnanieuda a si jego ona i dwoje dzieci. Nawet teraz zubo a y ksinadal nikomu nie potrafi odmówi pomocy. Swój wóz i rumakiodda napotkanemu biednemu w drowcowi. Innemu staremui schorowanemu braminowi odda do pomocy swoje dzieci.Twierdzi , e cz owiek ten bardziej od niego jest w potrzebie.

Gdy szlachetny ksi wygnaniec w drowa przez kraj:

Drzewa zgina y przed nim swe ga zie,tak jakby chcia y go cz stowa owocamii pozdrawia y swymi sk onami.Jeziora przyozdabia y si kwiatami lotosów,zawsze, ilekro pi z nich wod .Chmury, w najwi ksze upa ylekk bryz studzi y w druj cego.

Bramin, któremu do pos ugi ksi odda dzieci, le je traktowa i bi , zmuszaj c do ci kiej pracy. Zachowywa si nie

Ksi Wi wantara

53

ludzko i bogowie nie chcieli d u ej tego tolerowa . Przegnalikap ana precz, nasy aj c na niego dzikie bestie. Dzie mi zaopiekowali si mieszka cy Mithili. Dopiero teraz zrozumieliswoje niesprawiedliwe zachowanie. Wszak ksi Wi wantaranikomu nie potrafi odmówi pomocy. Sprowadzili go ponownie do kraju z poni aj cego wygnania i po latach zosta ichkrólem.

54

Po wi cenie

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa by królem w kraju, gdzietron dziedziczony by ju od wielu pokole . Czasy by y spokojne i ani ludno królestwa, ani s siedzi nie przysparzali powa niejszych problemów. W adca traktowany by jednak jakobohater. Potrafi bowiem przezwyci y wszystkie ludzkies abo ci i by jak probierz wszelkich cnót. Wyzby si po dliwo ci, umia opanowa burz c krew zmys owo . W s dachsprawiedliwy, w zabawach umiarkowany, w rzadko wymierzanych karach sk onny zawsze do wybaczania, do dawaniaoskar onym szansy poprawy, potrafi jednakowym szacunkiemdarzy wszystkich ludzi. Mierzy ich jedn miar , miar ichcnoty.

Ten kraj, niepodobny do istniej cych wokó , siedlisko spokoju, sprawiedliwo ci i dobrobytu, chyba przez kaprys losunawiedzi a sroga susza. Król opró ni w asne magazyny, a nawetwojskowe spichrze ze wszystkich zapasów jedzenia. Kiedy jednak po pewnym czasie g ód znów zacz si dawa powa niewe znaki ludno ci, w adca zaprosi na narad wszystkich wa

T

Po wi cenie

55

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

56

niejszych ministrów, znanych kap anów i zacniejszych obywateli kraju. Sk adano na o tarzach wiele wspania ych darów,odmawiano bezustannie najwa niejsze wedy i silne mantry,lecz wszystko to nie przynosi o oczekiwanego rezultatu —upragnionego deszczu. Wszyscy zebrani doradcy doszli downiosku, e tylko jakie wyj tkowe po wi cenie czy ofiara zestrony samego w adcy mo e odmieni tragiczny los ichojczyzny. My leli oni o z o eniu wielkiej liczby zwierz t nao tarzach, wr cz o hekatombach biednych stworze . Król nieby zadowolony z tego typu rad. My la : Jak mo e zabiciejakiegokolwiek biednego zwierz cia, mimo wielowiekowegozwyczaju, odmieni los innych yj cych stworze ? Jak mogone przed tronami bóstw prosi o szcz cie swych zabójców?Odpowiedzia wi c doradcom dyplomatycznie:

— Moi drodzy, dzi kuj wam za trosk , jak wykazujecie,spotykaj c si tu i sp dzaj c d ugie godziny bez odpoczynkuna doradzaniu waszemu zatroskanemu monarsze. Zawszeb d pami ta wasz dobr wol i gotowo s u enia miradami. Z tej jednak nie mog skorzysta . Przez ca e yciestara em si dba nie tylko o mój lud, ale o wszystkie yj cew kraju istoty. Teraz nie mog zgodzi si na hekatombzwierz t ofiarnych, to by oby przeciwne memu sumieniu. Je lijednak potrzebna jest nadzwyczajna ofiara, to powinni mymy, ludzie, si po wi ci . Rozkazuj wi c przygotowa si do tejceremonii dok adnie. Musimy wybudowa hol ofiarny z wielkim o tarzem. Nale y wybra tysi c mieszka ców z miast i wsi,z których ka dy mia w przesz o ci co na sumieniu, i z nichz o ymy ofiar ! O wyborze w a ciwych osób zdecyduj moiszpiedzy.

Po wi cenie

57

— Panie — wystraszyli si doradcy — czy nie lepiej by obypozabija ich osobno i po cichu. Tysi c poddanych za jednymrazem, to mo e wywo a rozruch i niepokoje w kraju.

— Nie l kajcie si — powiedzia monarcha — ja im wyt umacz t konieczno . Mój lud mnie zrozumie.

Heroldzi og osili w ca ym kraju proklamacj królewsk , eod tej pory obserwowane b d i badane uczynki wszystkichludzi w pa stwie, gdy niezb dne jest znalezienie w a ciwychosób do przeprowadzenia wielkiej ofiary w intencji sprowadzenia deszczu i odwrócenia kl ski g odu. Ludno ca a, jak zadotkni ciem czarodziejskiej ró d ki zaprzesta a wszelkich,najdrobniejszych nawet z ych uczynków. Na ka dym krokumieszka cy prze cigali si w askawo ci, yczliwo ci i dobroci.Mimo usilnych stara szpiegów nie uda o si nikogo wytypowa na ofiar . Zmartwieni wrócili do króla i powiedzieli o swejbezsilno ci, obiecali jednak, e nie ustan w dociekliwo ci.Król odpar im w obecno ci ministrów:

— Ciesz si , moi drodzy, e do o yli cie wiele trudu, abysprosta zadaniu. Ludzie si jednak naprawd zmienili. Trzebaim to wynagrodzi . Od dzisiaj codziennie wszyscy moi dworzanie b d rozdawa pieni dze i inne dobra zgromadzonew naszym skarbcu. B d to czyni w miastach, na wsiach i nadrogach, w ród w druj cych pielgrzymów.

Równolegle do tej akcji zaobserwowano narastanie ciemnych chmur na horyzoncie, które nabrzmiewa y coraz bardziej,a nap ywaj c bli ej nad obszar królestwa, otworzy y swe tamyi woda z ca ym impetem d ugo wyczekiwanego monsunu spad apotokami deszczu. Zazieleni y si pola, b otniste po acie wyschni tego gruntu zamieni y si w jeziora pe ne szmaragdowej

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

58

orze wiaj cej wody. Ziarna sp tane grudami suchej ziemiwystrzeli y w gór . Na wym czonych drzewach pojawi y sip ki, a pó niej dorodne kwiaty, obiecuj c dostatek owoców.Wszyscy wiedzieli, e sta o si to dzi ki akcji, jak podj król.Wtedy przemówi on do ludu:

— Moi drodzy poddani. Gdyby my zgodzili si na hekatomb zwierz t, by mo e nast pnym krokiem by oby sk adanie ludzi na o tarzu ofiarnym. Sami zobaczyli cie, do jakiegoabsurdu mo e to doprowadzi . Zmienili cie si zdecydowaniepod wp ywem l ku. Stali cie si dobrzy, wspania omy lni,wspó czuj cy bez wisz cego miecza nad g owami. Nie dlapozorów, ale w przekonaniu o s uszno ci takiego wyboru.Zabijanie zwierz t bez wyra nej potrzeby nigdy nie przynosichwa y ani pomy lno ci. Musicie te wiedzie , e praktykowanie cnót, wspó czucia i dobrych uczynków przynosi zawszedobro.

59

akra

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa po wielu pomniejszychwcieleniach, w uznaniu zas ug i samoopanowania, wspó czuciadla biednych i potrzebuj cych, narodzi si jako jedno z bóstwniebia skich, jako mocarny akra. Patrolowa ziemi i niebiosa,nagradzaj c sprawiedliwych i napominaj c grzesz cych. Peanyna cze jego chwa y we wszech wiecie nie ustawa y. Tego by oju za du o dla gromady demonów. Postanowi y one zapomnie o dziel cych je sprawach i zjednoczy swe si y w wojniez owym królem dobroci. Zebra y olbrzymi armi pomniejszychszkodników, zgromadzi y wiele pot nych s oni bojowych, rydwany zaprz one i parskaj ce ogniem rumaki, ca mo liwdo zjednoczenia konnic i piechot z o on z gulów, z ych jakszów i wampirów. Ju samo gromadzenie si tej armii wywoa o na ziemi tumult tak wielki, jakby ni potrz sa y wielkiesi y tkwi ce w jej wn trzu. Bitwa mia a si rozegra na szerokiej pla y, gdzie w oddali wida by o wzburzone morze.

akra mia z ocisty rydwan zaprz ony w tysi c najlepszychwyselekcjonowanych rumaków bojowych. Sam pojazd by ze

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

60

szczerego z ota wysadzany diamentami. Bóstwu towarzyszy aarmia arhatów i dobrych duchów. Gdy na pocz tku nast pi aszar a i zwarcie si s oni bojowych obu armii, znów zatrz s asi biedna ziemia. Grozy dodawa y jeszcze dudni ce po obustronach wielkie wojskowe b bny. Uderzaj ce o siebie z potwornym zgrzytaniem wozy bojowe wydawa y b yski i odg osy piorunów w straszliwej burzy. S onie z przeciwleg ych armii zwala ysi z wielkim impetem na siebie jak spadaj ce ska y. Wielka by asi a armii demonów. Ust powa y jej stopniowo si y bóstwa, tylkojeden rydwan akry przebija si przez zast py wroga. Po pewnym czasie by ju otoczony wrogami. Matali, wo nica z otegorydwanu, widz c manewry zwyci aj cej armii wroga, zawrócipojazd i mia zamiar zjecha z pola bitwy. W pewnym momencie, ju chroni c si przed demonim t umem, akra zobaczyna mijanym drzewie sokole gniazdo. Krzykn do wo nicy:

— Zawracaj, zawracaj! Ta fala wrogiego wojska zniszczygniazdo ptaka, a tam na pewno o tej porze s m ode, niezdolne do lotu. Musimy obroni ptaki przed zag ad !

— Panie — krzykn wo nica. — Taki manewr zgubi nassamych. Nie wracajmy!

— Tak czy inaczej, zawracaj!I wtedy tysi ckonny rydwan natar na wrogów jak rozw cie

czony nosoro ec. A kiedy ponownie wdarli si w t um demonów, zadaj c razy na prawo i lewo, boska armia w odwrociezatrzyma a si . Po chwili uniesiona entuzjazmem wodza, zawróci a i ca ym impetem natar a na wroga. Z amany zostaduch bojowy demonów, które rozpierzch y si w panice. Takto, wspó czucie dla biednych, ma ych i zagro onych odwróci olosy wielkiej bitwy, a mo e nawet losy wiata.

61

Ucze i jego guru

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa urodzi si w rodzinieuczonego bramina i sam te zosta hinduskim kap anem.Zgromadzi wokó siebie pewn liczb uczniów, którzy pilnies uchali jego wyk adów, uczyli si medytacji i wzorowali najego post powaniu. Wszyscy ch opcy pochodzili z dobrychdomów, byli zdolni, pilni i w prowadzonych dyskusjach umieliwyci ga prawid owe wnioski. Gdy min rok, nauki braminpomy la , e czas podda uczniów praktycznemu egzaminowii sprawdzi jak dalece przyswoili sobie wyk adane nauki.

Pewnego dnia podczas wyk adów bramin zacz napomyka o swej biedzie, o niedostatkach, które dotykaj jego rodzin ,o marnym jedzeniu, jakie spo ywa musz jego bliscy, o tym, enie jest w stanie, mimo usilnej pracy zaspokoi podstawowychpotrzeb swych bliskich. Zacz coraz cz ciej wspomina , ejego status wymaga troch oznak dobrobytu, w przeciwnymrazie ludzie mog s dzi , e jest marnym nauczycielem. Mówi :

— Bramin, który nie jest dostatecznie szanowany przezotoczenie i cierpi bied , w wietle ksi g i staro ytnych zwy

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

62

czajów mo e nawet sobie przyw aszczy bez grzechu obcerzeczy. Je li ludzie nie mog mu ofiarowa cho troch luksusu, który wskazywa by na wysok pozycj jego stanu, musisam o to zadba , a kradzie nie jest dla bramina niczym z ymani nadzwyczajnym. W przesz o ci tak yli niektórzy wielcyuczeni i nic to nie zawa y o na ich reputacji. Musicie wiedzie— ci gn — e ubóstwo bramina jest usprawiedliwieniemtakich czynów. W najbli szym tygodniu, ka dy z was ma coniezauwa enie ukra i przynie to jako ofiar dla mnie.

Uczniowie s uchali tych wywodów ze zdziwieniem. Wierzyli jednak swojemu mistrzowi. Jeden z nich powiedzia dokolegów:

— Nasz mistrz jest cz owiekiem uczonym w pismach, znaprawo i tradycj . Na pewno wie, co mówi.

Zacz li planowa , rozgl da si wokó , co by tu ukra niespostrze enie i bez konsekwencji. Tylko Bodhisattwa siedziasmutny, zdumiony, rozczarowany i zdecydowa , e nic nieukradnie. Siedz c, g ow zwiesi w dó , obj j r koma, abynie s ysze rozmów kolegów czyni cych plany najbli szej kradzie y. Nauczyciel zach ca ch opców do energicznego dzia ania i bycia poza zasi giem zwyk ych ocen moralnych. Widz cbrak entuzjazmu w zachowaniu swego najlepszego ucznia,powiedzia :

— Ty, ch opcze, pewnie nie rozumiesz tego problemu, bopochodzisz z zamo nej rodziny, a mo e nie jeste dostatecznie odwa ny na takie przedsi wzi cie?

— Panie — odpar ucze — jestem tak samo odwa ny jakinni. Jednak ze wszystkich twoich dotychczasowym nauk dostatecznie wynika o, e kradzie jest czynem niecnym, niegod

Ucze i jego guru

63

nym adnego cz owieka, szczególnie ludzi z naszej kasty.Biedni mog prosi króla o pomoc, której monarcha nasz nigdynie odmawia. Mo na te liczy na pomoc rodziny i s siadów.Wsz dzie wokó s ludzie mi osierni. Najubo szemu wypadanawet wyci gn miseczk z pro b o jedzenie, ale nie kra .

— Z udzeniem jest — ci gn — e jakikolwiek ludzki czynpozostanie niewidzialny lub niezauwa ony. Je li nawet w pobli u nie ma innych ludzi to zawsze jest oko opatrzno ciboskiej, widz cej wszystkie nasze, nawet najbardziej skrywaneczyny. Poza tym kradn c pod nieobecno innych ludzi sprawc i wiadkiem kradzie y jest sam kradn cy. Jego sumienie teto widzi i ono w a nie najszybciej, dr czeniem i wyrzutami,zacznie go kara .

Guru, s ysz c te s owa, ca y rozpromieniony poderwa siz siedzenia i zakrzykn :

— Nauka moja nie posz a na marne!Obj w u cisku pilnego ucznia i krzykn :— Prawdziwa cnota nigdy nie schodzi ze swej cie ki, nikt,

ale to nikt na wiecie nie powinien namówi was do niecnegouczynku! Moja zach ta by a tylko wasz prób . Dobrze, echo jeden z was j przeszed bez szwanku. Praktyki ascetyczne, nauka i m dro to jedyne bogactwo, jakiego potrzebujeuczciwy bramin i ka dy doskonal cy sw dusz cz owiek.

64

Rzucaj ca urok

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa by królem Siwi. Rz dziswoim królestwem rozs dnie, zwracaj c zawsze uwag napotrzeby poddanych. Potrafi by wyrozumia y i wybaczaj cy,nawet dla ludzi, którzy w swym post powaniu zb dzili, alewyrazili skruch . W adca cechowa si g bok m dro ci , byprzewiduj cy i zapobiegliwy, dlatego krajowi nie grozi y okresyg odu nawet po nieurodzajnych latach. Ponadto stara si rozwija u swych poddanych respekt dla obu wiatów — ziemskiego i boskiego, wychowywa ich jak kochaj cy dzieci ojciec,darz c mi o ci i przyzwyczajaj c do rzetelnego wype nianiawszystkich powinno ci wobec rodziny i kraju.

W jednej z arystokratycznych rodzin w stolicy przysz a nawiat dziewczynka o zachwycaj cej urodzie. Bij cym od niejczarem i delikatno ci przypomina a, niebia sk nimf . Gdydoros a, by a przez to podobna do ri — bogini pomy lno cilub Rati, ma onki boga mi o ci — Kamy. Ka dy, kto cho razna ni spojrza , traci rozum z mi o ci. Z tego powodu nazywana by a Unmadajanti — Czarodziejka. Ojciec poinformowa

T

Rzucaj ca urok

65

monarch o nieskazitelnym pi knie córki i e jest ona klejnotem godnym w adcy. Król zawezwa do siebie uczonych, znajcych m dro ze wszystkich ksi g i maj cych du wra liwona pi kno. Powiedzia :

— Moi drodzy, nigdy na waszych radach si nie zawiod em.Id cie, zobaczcie córk tego zamo nego kupca i sprawd cie,czy by aby godna dost pi miana królewskiej ma onki.

Ojciec dziewczyny chcia przygotowa j na t wizyt ,a raczej wizytacj . Powiedzia do niej:

— Mój pi kny skarbie, przyb d do nas niebawem wys annicy naszego w adcy. B d chcieli oceni twoj urod i maniery.Chcia bym, aby sama us ugiwa a nam do sto u.

— Tak jest, ojcze — odpowiedzia a dziewczyna i stara a sinale ycie wykonywa swoje zadanie.

Go cie oczarowani jej wdzi kiem, powabn postaci , niewinnie spuszczonymi w dó oczami, zostali wprost zauroczeni,doznali niepokoju i zam tu w sercach i umy le. Jak moglispokojnie je podawane potrawy, kiedy zapominali nawetsi ga po podawane smako yki. Po kilku chwilach gospodarzzorientowa si w przyczynach zamieszania i powiedzia :

— Dzi kujemy ci, moja droga. Teraz id pomaga matce,a ja sam zajm si moimi szanownymi go mi. — Pó niej, doko ca uczty, us ugiwa im sam.

Po wyj ciu bramini zacz li rozmawia mi dzy sob .— Ta pi kna dziewczyna ma czarown moc —mówi jeden.— Je li zosta aby now on naszego w adcy, to wywo a

aby bunt w ród kobiet w haremie — powiedzia drugi.— Nasz w adca na pewno straci by dla niej g ow , zanied

ba sprawy pa stwowe i nie dawa by baczenia na nasze rady.

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

66

Po pewnym czasie w kraju zapanowa by chaos, gdyby myprzestali radzi królowi — uzupe ni pierwszy z braminów.

Gdy wrócili do pa acu i zostali wezwani przed obliczemonarchy, powiedzieli:

— Panie, ta dziewczyna ma urod , ale pospolit . Ponadto jestona zepsutym, kapry nym i pustym dzieckiem. Nie warto nawet,panie, aby j ogl da , ponadto na skórze twarzy ma kilka drobnych znamion, które wskazuj , e b dzie mia a pechowe yciei mo e przez to unieszcz liwi m czyzn , który si z ni zwi e.

Ojciec dziewczyny, który zosta poinformowany o braku zainteresowania w adcy jego córk , wyda j niebawem za zakochanego w niej ministra o imieniu Abhiparaga. Jesieni tegosamego roku, jak zwykle w czasie pe ni ksi yca, obchodzonow ca ym kraju uroczy cie wi to Kamundi, w czasie któregodziewcz ta przebrane za gopi ta cz i pl saj wokó m odzie ca przebranego za Kriszn . W czasie tego wi ta król, corok odwiedza stolic . Miasto by o wysprz tane, przybranew girlandy kwiatów i flag. Mieszka cy ubrani od wi tnie spdzali czas na grach, zabawach i ta cach. Z ca ego kraju zjed ali wtedy aktorzy, kuglarze i opowiadacze dawnych mitów.Równie w adca wyrusza do miasta w ca ym swym majestacie.Jecha na rydwanie w z otym kolorze, przebrany w strojne szaty.Przed nim kroczy a pa acowa orkiestra, tu za nim jecha y,pi kne jak kwiaty ze zdobnego bukietu, ony i damy dworu,a dalej maszerowa o wojsko, równie w galowych strojach.

Unmadajanti, od momentu odrzucenia jej przez w adc ,nosi a w sercu skrywan niech . Mówi a do swych s u ek:

— To by o poni aj ce oskar a mnie, e mam jakie wady,czy przynosz ce nieszcz cie znamiona, e mam jakie defekty!

Rzucaj ca urok

67

Obra ona, w o y a najlepsze szaty i wszystkie ozdoby i takstan a na balkonie w pa acyku m a. Wszystkie dziewcz taz s siedztwa schroni y si do domów, aby nie porównywanoich urody z Czarodziejk . Nawet zazdrosne s o ce kry o swojez ote lico wstydliwie za chmur . Nie by o pi kniejszej i powabniejszej postaci kobiecej w ca ym mie cie, a pewnie i w kraju.W pewnym momencie przeje d aj cy do em król spojrza , tam,gdzie wszyscy kierowali swój wzrok. I wtedy w a nie strza aKamy ugodzi a w jego serce. W haremie mia najpi kniejszedziewcz ta z ca ego kraju, zna wiele pi knych jak boginiekobiet w przesz o ci, ale nigdy dot d nie by tak poruszonyurod adnej z nich. Kaza orszakowi zwolni , aby lepiej przyjrze si tej niezwyk ej pi kno ci. Nie móg wprost oczu od niejoderwa , a i tak mia wra enie g bokiego niedosytu. Tote , gdytylko wróci do pa acu, natychmiast zawo a swego wezyra.

— Czyj to by dom o bia ych cianach i tak ozdobnymbalkonie? — nie czekaj c na odpowied , pyta dalej. — Kimjest, ta pi kno , której czar mnie porazi ?

— Panie, to pa acyk twego dworzanina, m odego Abhiparagi, a kobieta owa jest jego on i ma na imi Unmadajanti.

— Doprawdy zas u y a na takie imi , jest prawdziw Czarodziejk — z zachwytem powiedzia monarcha. — Jej pi kno,s odki u miech, delikatno naprawd mnie zaczarowa y.

Westchn i powiedzia :

Doprawdy, chcia bym j ju zapomnie ,lecz widz oczami wyobra ni.Z przykro ci musz te wam dzi wspomnie :Czekam, jak n dzny niewolnik, ka ni.

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

68

Chocia król wiedzia , e nie nale y po da cudzej ony,to jednak dza jego rozpali a si p omieniem nie do ugaszenia. Wydawa o si , e nied ugo monarcha sp onie w nim.Przesta jada , opu ci go sen, chodzi jak senna mara popa acu, poj kuj c co jaki czas. Zaniepokoili si wszyscy dworzanie, wszak trudno by o sobie wyobrazi lepszego w adc ,lepszego ojca narodu. Abhiparaga kocha króla i wiedzia , dlaczego cierpi jego szlachetna dusza. Prosi o pos uchanie, a gdyzosta dopuszczony przed królewskie oblicze, powiedzia :

— Szlachetny panie, dzi rano, gdy modli em si o twojezdrowie i pomy lno , objawi mi si jaksza, wys annik z niebai powiedzia : „Pewnie wiesz, e w adca do szale stwa zakochasi w Unmadajanti i tylko jego wrodzona szlachetno wstrzymuje go, aby ci jej nie zabra ?” Je li to prawda, panie, to prosz ,oddaj ci j i wiem, e decyzja moja jest w a ciwa, rozs dnai przychodzi mi ona bez bólu. Wszak, ty, panie, jeste g owi sercem narodu. Bez twej si y i równowagi wszyscy niebawemzginiemy. Wrogowie nas rozszarpi .

— Mój dobry Abhiparago, tak by nie mo e. Z bólemw sercu musz odmówi twej ofiary. Mój lud przecie b dziewiedzia , e yj w grzechu. Naruszy bym zdrowe fundamentynaszego kraju.

— Mój panie, przecie nikt poza nami nie musi wiedzieo tej umowie.

— Nie masz racji, mój zacny s ugo. Wiem, jak szlachetnymi intencjami si kierujesz, po wi caj c si dla mnie. Aleprzecie grzech pozostanie grzechem, nawet je li grzeszymysamotnie. To tak, jakby pi w skryto ci trucizn i oczekiwa ,e b dziemy zdrowi.

Rzucaj ca urok

69

— Panie — nalega dalej wierny dworzanin. — Je li przeszkod jest fakt, i jest ona moj on , to j opuszcz , pozbawi wszelkich rodków do ycia, wtedy ty, panie, zaopiekujeszsi ni , zrobisz dobry uczynek i nie b dzie to grzech.

— Nie, nie, Abhiparago. Je liby tak zrobi , musia bym jakosprawiedliwy w adca ukara ci mierci , za tak niecny czyn.Nie mo esz nawet o tym my le !

— Panie, wszak królowie s jednocze nie najwy szymikap anami i wyroczniami w kraju. Gdy b dziesz odprawiarytualne nabo e stwo, podaruj ci j jako ofiar . W takiejsytuacji nie mo esz odmówi mi z o enia ofiary dla dobrai pomy lno ci kraju.

— Nie, nie, Abhiparago. Tak nie mo e by . Z a intencjapowoduje z e, nies uszne my li!

— Panie, zapewne wiesz, co g osz wszystkie stare ksi gi.Najwi kszymi pasjami cz owieka s : dharma, artha i kama;czyli d enie do lepszego losu, do zamo no ci i mi o ci. Podaj c tymi naturalnymi, wrodzonymi dla szlachetnego cz owieka cie kami, post pujemy s usznie. Panie, ow adn a cimi o i masz prawo kocha , a moim obowi zkiem jest akceptowa boskie wyroki losu.

— Nie, nie, Abhiparago. Tak nie mo e by . Je li sam niepotrafi opanowa nami tno ci, to jak b d mia prawooczekiwa tego od moich poddanych? Je li kto zapragnie coinnemu skra , czy b d móg go ukara , post puj c tak samo?Pozwól mi, wierny przyjacielu, kroczy cie k mej dharmy,nawet gdyby mia o to by bolesne. A teraz wracaj do ony!

70

Nawigator Suparaga

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa urodzi si w rodzinieeglarzy i sam zosta znamienitym kapitanem statku, znanymjako szcz liwy nawigator, który w ka dej sytuacji potrafi prawid owo okre li pozycj statku i dalszy kierunek podró y. Jegoumiej tno ci opiera y si na znakomitej znajomo ci pozycjis o ca, gwiazd i pr dów morskich. W zale no ci od sezonupotrafi poda prawid owy kierunek rejsu lub kierunek wiatrów, jakie napotkaj eglarze. Wiedzia , jak unika zdradliwychp ycizn, raf morskich lub szlaku, którym b dzie przebiegahuragan. Nawet kiedy doszed do s dziwego wieku, bywado cz sto zapraszany by dowodzi statkiem, zw aszcza je licelem by y odleg e morza i wyspy na nich.

Zdarzy o si raz, kiedy dzielny kapitan od pewnego czasukorzysta z zas u onego wielomiesi cznego wypoczynku, eprzyby do niego bogaty kupiec z Sumatry, prosz c, aby poprowadzi jego statek na powrót do domu. Dotychczasowi kapitanowie byli do nieudolni. Statek b ka si po obcychmorzach d ugie miesi ce, nara ony na niebezpiecze stwa,

T

Nawigator Suparaga

71

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

72

a cz przewo onych towarów si popsu a.— Panie, mówiono mi, e ja, za oga, statek i moje towary

b dziemy bezpieczni, je li ty obejmiesz dowództwo — uni enieprosi Suparag .

— Drogi go ciu — odpowiedzia eglarz. — Mój podesz ywiek zasnu mi bystre dot d oczy, lekk mg . Ci ka praca,sta e zm czenie i niewygody na morzu popsu y mi pami .Nieraz nie starcza mi si , aby by , na co dzie samowystarczalnym i obchodzi si bez pomocy dobrych ludzi.

— Panie, obiecuj ci wszechstronn pomoc ca ej za ogi.Wystarczy, aby zajmowa si nawigacj , a twoje do wiadczeniew tej mierze jest bezcenne. Twoje wynagrodzenie b dzie dwarazy wi ksze, ni oferuje si innym kapitanom. Tylko si zgód !

Suparaga kocha morskie wyprawy. Od wielu miesi cy nieby ju na morzu. Lubi szum wiatru i opotanie agli. Lubimarynarzy, ich opowie ci i piewy po wachcie. I nie podwójnewynagrodzenie, ale ambitny cel wyprawy przewa y y szaljego decyzji. Wyrazi zgod . Ponadto wspó czucie dla kupców,którzy nie mog wróci do domu, te na tak decyzj napewno mia o istotny wp yw.

Statek by ju gotów do drogi, wi c nie min o wiele dni,gdy znale li si na bezkresnym oceanie po udniowym, gdzieani wysepki adnej nie by o wida , ani ptaków nie by o naniebie, za to morska kipiel stawa a si coraz bardziej zawzi tai nieokie znana. Na horyzoncie pojawi y si oznaki zbli aj cegosi sztormu. Woda zacz a konwulsyjnie dr e , a wreszciefale stawa y si coraz wi ksze i z potworn si uderza y w statek. Wielog owe czarne chmury lun y obfitym deszczempoprzez ciemn kurtyn , któr co chwila dr y y b yskawice.

Nawigator Suparaga

73

Wydawa o si , e za chwil wiat pogr y si w nowym potopie i statek nie b dzie mia szansy, nawet gdyby wyszed z tejopresji ca o, przybi gdziekolwiek, bo i l du ju nie b dzie.

Okr t skrzypia , st ka pod naporem mas wodnych. Odg osy,jakie wydawa co chwil przypomina y ostatnie j ki konaj cego.Nadal jednak jakim cudem, utrzymywa si na powierzchni.Suparaga po raz pierwszy zetkn si z tak si wrogiego ywio u. Wydawa jednak polecenia utrudzonej za odze g osemdono nym i spokojnym. Natomiast kupcy byli sterroryzowanistrachem. Kilku g o no lamentowa o, na zmian ze wznoszeniem b agalnych modlitw do wszelkich mo liwych bóstw, innios upieli w zgrozie i nie odzywali si ani s owem. Kapitannakaza wszystkim skupi si w jednej cz ci statku, tak, abynie przeszkadzali biegaj cym, jak op tani, po pok adzie majtkom. Mimo heroicznych wysi ków ca ej za ogi kapitan nie byw stanie utrzyma obranego kursu. Okr t miota si , jakby samby trawiony gor czk , co jeszcze pog bia o obawy za ogi, elada chwila prze amie si , a oni sami zostan tylko strawmorskich potworów. Te, jakby tylko oczekiwa y na t chwil ,bo co jaki czas w przepa ciach, mi dzy wielkimi jak góryfalami, pojawia y si jakie monstrualne ich by. Wydawa simog o, e owe monstra urz dzi y sobie na oczach zastraszonejza ogi festiwal rado ci i oczekuj tylko, kiedy statek zacznieton . Wydawa o si e, konwojuj statek ku nieuchronnejzgubie. Ten za , jakby popychany przez tabuny demonów,bezw adnie dryfowa , a znalaz si na nieco innych, ale taksamo wrogich, wodach Oceanu Olbrzymich Trzcin. Tu dowielu zagro e dosz a jeszcze obawa, e za chwile roztrzaskajsi o któr z nich. Gdy po pewnym czasie z niego wyp yn ,

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

74

l ki za ogi i kupców nie zmniejszy y si , bo przed okr temk bi o si Morze Girland Kopyt, a by y one wielkie i spiczastejak górskie szczyty. Jedynie Suparaga wiedzia , gdzie si znajduj , bo ju kiedy by w tych stronach i obieca sobie wtedy,e adna si a nie skusi go do powtórzenia podobnego rejsu.Pomy la : A jednak da em si skusi i b dzie to niechybniemój ostatni rejs!

Nie by to jednak koniec bolesnych do wiadcze dla statkui jego zdesperowanej za ogi. Przep yn li jeszcze przez OceanMleka, który by w stanie wzburzenia tak wielkiego, jakbyw a nie ubijano. Czeka o ich jeszcze Morze Ognistych Girland,po czym zapanowa a na kilka chwil z owroga cisza. Kapitanz opowie ci zna ten obszar oceanu. W tym miejscu wodap yn a wartko w jedna stron , stale ze zwi kszaj c si si .Wiadomo by o, e na ko cu wpada w czelu bezdenn , któranazywa si Paszcz Mary — bóstwa uosabiaj cego z o wiatai pot pienie.

Wtedy Suparaga pad na kolana, podniós r ce ku górzei zawo a :

— Oceanie! Niebia scy Bogowie! Wszyscy wiedz , e w ci gumojego d ugiego ycia nigdy, ani razu, nie skrzywdzi em adnej ywej istoty! Je li moja dotychczasowa cnota, podobnie jaktysi ce y innych bogobojnych ludzi, ma dla Was jakiekolwiek znaczenie, a moje ycie mia o jakikolwiek sens, to pomócie mi teraz wyj z opresji i uratowa tych wszystkich, którzymi zaufali! Pomó cie mi wydoby si z tego przekl tego pr du,który zatopi nas w Paszczy Mary!

Ju po chwili burza nieco przycich a. Statek odzyskiwapowoli sterowno . agle zacz y p cznie od sprzyjaj cego

Nawigator Suparaga

75

wiatru. Stopniowo kierowa si przeciw morskiemu pr dowip yn cemu ku przepa ci. Rozja ni o si niebo. Teraz ju szyper wiedzia , w jakim kierunku ma zmierza statek. Nast pnego dnia, przy spokojnym morzu, nakaza za odze zarzucisie . Gdy poczuli, e jest ju dostatecznie obci ona, za ogaz wysi kiem j wydobywa a na wierzch. Okaza o si , e siejest pe na cennych z otych przedmiotów, bogato wysadzanychszlachetnymi kamieniami. By o to tak, jakby morze chcia o imzrekompensowa przebyte trudy i l ki, a bogowie wykaza , etrwanie w cnocie zawsze b dzie nagrodzone.

Napi te agle, jak skrzyd a olbrzymiego ptakanios y okr t pe en roze mianych ludzi.Z nadziej p yn li do celu,a statek by jak wielki bia y ab dsun cy przestworzami.

76

Ryba

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa urodzi si jako ryba.Wspólnie z innymi rybami mieszka w do du ym jeziorku,którego woda, przejrzysta i klarowna, na wiosn ustrojona by azawsze bia ymi i ró owymi lotosami, gdzieniegdzie zmieszanymiz liliami. Bodhisattwa ze wzgl du na sw roztropno i nieposzlakowany charakter zosta wybrany królem swych pobratymców. Zawsze mówi im, e wszystkie dobre uczynki, wspaniaomy lno wobec innych stworze powinny by przewodnimmotywem ycia i to nie bynajmniej dla jakiej nagrody w przysz ym yciu, ale w czasie obecnym i bez my lenia o nagrodach:

Szlachetno przez jej praktykowaniestaje si cz ci twego charakteru.Dzia ania takie, tylko dla przysz ego ycias bezowocne, tak jak dzia ania we nie.

Bodhisattwa post powa wobec innych ryb tak, jakby byich wyrozumia ym, kochaj cym, lecz sprawiedliwym ojcem.

T

Ryba

77

Dzi ki takiemu zachowaniu, wyp ywaj cym z mi o ci, uda omu si nawet wypleni instynktown drapie no wyst puj cu niektórych z nich. W wodach jeziora panowa a zgoda i kwitdostatek, pe no by o te ruchliwego narybku, gwarantuj cegospokojn przysz o jego mieszka ców. Rybie królestwo przypomina o kraj dobrze prosperuj cy pod rz dami sprawiedliwego i zapobiegliwego monarchy.

Nic jednak, co dobre nie trwa wiecznie. Spokój jest tylkopo danym stanem przej ciowym. Ka da egzystencja jestjednak przecie wcze niej czy pó niej do wiadczana ró nymipróbami, a niektóre z nich potrafi by doprawdy bolesne.

Tego roku w ca ym kraju panowa a susza. S dzi mo naby o, e monsuny obrazi y si na Indie i pogna y yciodajne,nios ce deszcze chmury w inn stron wiata. I tak pi knejezioro, kwitn ce zazwyczaj o tej porze dywanami kwiatówkadamba, pozosta o niespodziewanie bez tej ozdoby. Ma otego: jego wody straci y przys owiow klarowno , zacz y m tnie , a pod wp ywem okrutnego s onecznego aru zacz y wysycha . Ju wkrótce wspania e jeziorko zacz o przypominaniewielk sadzawk . Stawa o si te coraz p ytsze. Nie by o junaturalnych g bokich miejsc, gdzie ryby chroni y si zazwyczaj przed wodnym drapie nym ptactwem. Setki tych g odnychzaprzysi g ych nieprzyjació wodnego plemienia obsiad o okoliczne drzewa. Inne, na wysokich nogach, powoli kroczy yw wodzie przy brzegu i natychmiast apa y ka d zdobycz,która wyp yn a na p ycizn .

Rybi król popad w g boki smutek. Powiedzia do swychpobratymców:

— Có to za nieszcz cie! Dlaczego los zgotowa nam tak

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

78

miertelnie niebezpieczne do wiadczenie? Wszak woda, z dniana dzie wysycha coraz szybciej, a adna najmniejsza nawetchmurka nie zapowiada deszczu. Nie mamy gdzie uciec i donikogo nie mo na si zwróci o pomoc! Có mamy zrobi ?Pomodli si :

Osaczony ponurymi my lami,jestem bez pomocy znik d.A przecie y em sprawiedliwie,nie przypominam sobie,abym kiedykolwiek co z ego zrobi innej istocie.Kln si na si tej prawdy,niech dotrze ona do najwy szej istotyi niech sprowadzi ona deszczna to biedne wysuszone jezioro!

Wielka ilo nagromadzonych przez rybiego króla zas ug,jego bezkompromisowa prawdomówno , szacunek dla bogówi zawsze goszcz ce w jego sercu wspó czucie dla wszystkichyj cych istot spowodowa y, e modlitwa bezpo rednio dotar ado akry, a to on mia czuwa nad ziemskim wiatem.

W ci gu kilkunastu minut ciemne chmury zas oni y s o ce.Usta lej cy si z nieba ar, który potrafi topi nawet o owianedachy w pa acu. Formuj ce si przy szczytach gór deszczowehuragany zacz y wia w doliny. Przepe nione by y o lepiajcymi wiat ami b yskawic, a grzmoty sprawia y, e a trz s ysi Himalaje. Deszcz strugami la si z nieba. Wydawa by simog o, e gdzie tam na górze p k a tama wielkiego zbiornikai teraz masa wody spada na ziemi . Wszystkie ptaki przesia

Ryba

79

duj ce wokó jeziora z krzykiem i l kiem ucieka y do lasu.Ryby o y y w wie ej wodzie lej cej si z nieba. Odzyska y tenadziej , e niebezpiecze stwo ich zag ady zosta o usuni te.Bodhisattwa pomodli si :

— Dzi ki ci, mi osierny akro, e zechcia e pochyli sinad losem niemych ryb.

80

Nieopierzona przepiórka

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa narodzi si w rodzinieprzepiórek. Zaledwie przed kilkoma dniami wyklu si , mozolnie pracuj c, ze skorupki jajka. Mimo, e rós do szybkodzi ki troskliwo ci rodziców, co raz to wk adaj cych mu w dziobek ró ne przyniesione przysmaki, to jednak nadal pozostawanieopierzonym piskl ciem o zbyt ma ych i bez lotek skrzyd ach. Nawet w tym wieku Bodhisattwa wiedzia , co jestdobre, a co moralnie naganne. Mia du e wyczucie sprawiedliwo ci i pa a mi o ci do rodziców, do innych przepiórekz okolicy, ale równie do wszystkich yj cych istot wokó . Zdecydowany czyni w przysz o ci tylko dobre i mi osierne uczynkipami ta , co powiedziane jest w Dhammapadzie:

Osobnik bezwstydny i zuchwa y jak kruk,yj cy podle z paskudnymi uczynkami,ma atwe i przyjemne ycie,cho jest ono pe ne grzechów.

T

Nieopierzona przepiórka

81

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

82

Ten, który stara si by umiarkowany,skrupulatnie przestrzega prawa,yje w podziwianej czysto ci ducha,lecz los jego jest ci ki.

Pewnego dnia, gdy rodzice m odego ptaka wyprawili sina poszukiwanie po ywienia, w lesie, niedaleko od drzewaz gniazdem przepiórki wybuch po ar. Szybko ogarnia oncoraz wi ksze obszary. Wi kszo zwierz t ucieka a piesznieprzed gor cymi podmuchami i dusz cym dymem. Ptaki z ssiednich drzew, wszystkie starsze od ma ej przepiórki, rozwin y skrzyd a i te , czym pr dzej odfrun y. P kaj ce w p omieniach drzewa zdawa y si j cze w agonii. Po pewnym czasiej zyki ognia zbli y y si do miejsca, na którym by o gniazdoz ma ym ptakiem. Rodzice nie przyfrun li, bo dym i ogie stanowi y miertelne niebezpiecze stwo. Bodhisattwa próbowarozpina swe ma e skrzyde ka i macha nimi bezradnie. Brakpiór i si y nie pozwoli y mu poderwa si z gniazda. Widz cbezowocno swych wysi ków, poskar y si skromnie na los:

Na ma ych stópkach nie mog uciec,ma e skrzyd a jeszcze nie doros y,bym zd y szybko uciec st d,tak jak moi rodzice.

Ogniu!, mimo e przybywasz tu w go cin ,nie mam ci nic do zaoferowania.Czy w tej sytuacji nie powiniene si cofni odst pi od tego drzewa?

Nieopierzona przepiórka

83

Ogie , bior c do gor cego serca szczere s owa Bodhisattwy,znaj c jego charakter bez skazy, odst pi od drzewa, cofn si ,na tyle by dym nie udusi ptaka. Jest to wyra n wskazówk ,e nawet ogie , nawet z y i okrutny los musz niekiedy ustpi przed czyst dusz .

84

Dzban

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa urodzi si jako bóstwo,opiekun ziemi — akra. By on zasadniczo bóstwem agodnym,tolerancyjnym, gdy patrz c z wysoko ci nieba na ziemi ,widzia ju niejedn nieprawo ludzi, ich agresywne zachowania sprowadzaj ce na maluczkich cierpienia, widzia te po dliwo i jej skutki, zna rozbite rodziny, porzucone ony z ma ymidzie mi, wi tokradztwa braminów, sprzeniewierzanie si zasadom sprawiedliwo ci królów.Wiedzia , e to plemi , tam na dole,nie jest doskona e i zawsze mo na si po ich przedstawicielachczego niecnego spodziewa . Wiedzia jednak te , e od czasudo czasu. zdarzaj si tu ludzie o mocnych zasadach, skromni,mimo e zamo ni, wspó czuj cy, mimo e nigdy naprawd niezaznali biedy. Ja nieli oni jak gwiazdy na ciemnym firmamenciewyst pków i niecnoty. Wiedzia te , e w ka dej ludzkiej duszytkwi ma e ziarenko dobra, które tylko nie zawsze jest chronionei zadbane, tak aby wyda w przysz o ci kwiat dobra.

Od pewnego dnia akra, spogl daj c na uwijaj ce si w dolejak mrówki ludzkie istoty, spostrzeg swym przenikliwym wzro

T

Dzban

85

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

86

kiem dziwne zjawisko. A im d u ej je obserwowa , tym oczyjego robi y si wi ksze ze zdumienia. Oto pobo ny dot d królSarwamitra popad w z e towarzystwo, a pó niej niecne obyczaje rozszerzy y si na stolic i ca y jego kraj. Boski obserwator zorientowa si , e powodem zapa ci tak dobrze prosperuj cego dot d kraju by o upodobanie monarchy do alkoholu.Trucizna ta bowiem pod niewinnymi pozorami uspakajania,agodzenia l ku i niepokoju, pokonywaniu rzekomego tchórzostwa, dawa a poczucie z udnego szcz cia, beztroski, a cz stonieprawdopodobnej si y. Alkohol, pod pozorem zadowolenia,zawsze prowadzi uzale nionych nieszcz ników do ruinyi zguby. akra powiedzia do innych bogów:

— Król musi zdecydowanie przej kuracj odwykow .Ludzie zawsze potrzebowali przywódców, ale je li ów b dzi,to ku zatraceniu id wszyscy mu podlegli.

Doszed szy do takiej konkluzji, akra przybra posta uczonego bramina i zst pi , w czasie posiedzenia rady, na dwórkróla Sarwamitry. Bramin by prawdopodobnie pustelnikiem,bo by niezmiernie wychudzony, a odzieniem jego by a owczaskóra. W lewej r ce trzyma dzban z alkoholem. Król, siedz cna tronie z pucharem wina w r ce, prowadzi lekkie i beztroskie rozmowy z dworzanami. A ci równie trzymali kielichyw r kach i wszyscy byli bardzo rozbawieni.

Bramin uk oni si uni enie przed tronem i zapyta :— Kto z obecnych zechce odkupi ode mnie ten dzban,

pe en napoju, przyozdobiony kwiatkami, które delikatnie poruszaj si przy lada wietrzyku?

— Poznaj , szanowny go ciu — rzek król — e musisz byjednym z tych znamienitych m ów, którzy w pustelni i ascezie

Dzban

87

oczyszczaj dusz . Powtórz, jakie masz yczenie, a spe nimyje z przyjemno ci .

— Widz , e mnie pozna e , królu. Teraz jednak proponujci, by kupi ten puchar nape niony p ynem. On gwarantuje cibezmiar cierpienia w przysz ym yciu, ale nieszcz cie dotknieci jeszcze w tym wcieleniu.

— Asceto! Twój rodzaj zach ty do kupowania oferowanegotowaru jest doprawdy bezprecedensowy! Wszak ludzie chc cyco sprzeda zachwalaj swoje towary i skrz tnie ukrywajwszelkie jego wady. A ty czynisz wszystko na odwrót! Powiedzmi, dlaczego?

— Panie, ka dy, kto b dzie pi z tego dzbana na pewnoutraci kontrol nad swym zachowaniem. B dzie si potykai pada nawet na prostej drodze. B dzie traci pami . Nieb dzie rozró nia dobra od z a, a czyni b dzie to drugiez upodobaniem. To wszystko jest w tym z owrogim dzbanie.Kup go, jest teraz na sprzeda !

— Opami taj si , starcze! Chcesz nam sprzeda trucizn ,która mo e doprowadzi do utraty maj tku, czci i ha by?

— Królu, panie nasz! W tym dzbanie jest tylko alkohol i onczyni w a nie z lud mi to ca e z o, o którym mówi em wczeniej. On jest t trucizn , która z ludzi czyni dzikie bestie,z cnotliwych niewiast ladacznice, z bohaterów mi kkich tchórzy. On ju kiedy zm ci umys y Jadawów, którzy przyst pilido bratobójczej walki. On otwiera drog demonom do naszychserc i umys u. Pod jego wp ywem cz owiek przestaje rozumie ,co jest dobre, a co z e i pod e. On zapewnia nam trwa e miejsce w krainie pot pienia, w najgorszym piekle — Awiczi. We ,królu, ten dzban pe en wina, daj ci go w prezencie!

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

88

Zawstydzi si król, spu ci oczy, opar g ow na dr cychr kach, g boko si zamy li . Odezwa si po d u szej chwili:

— Asceto, zawstydzasz mnie. Mówisz do mnie jak kochaj cy ojciec, pouczasz jak troskliwy nauczyciel, jak guru pozwalasz, abym odró nia dobro od z a. Troszczysz si o mnie, mójdwór i królestwo. Dzi ki ci za to. Jeszcze alkohol nie wypaliwe mnie resztek godno ci. Widz ogrom mych zaniedbai przepa , w któr ci gn em mój lud. To si musi zmieni !Dobrze, e dzi ki tobie przejrza em na oczy. Przyrzekamsolennie od tej chwili kierowa si drogowskazami ku przyzwoito ci, uczciwo ci i pobo no ci. Zaprzestan pi alkohol —napój, który niszczy wol , odwag i moralno . Przyrzekam jai t przysi g na pewno te podejm moi dworzanie, a za nimica y lud.

— Oby , królu, wytrwa w tym postanowieniu! — powiedzia asceta i znikn jak duch.

89

Nowicjat ksi cia

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa urodzi si w rodziniekróla i by wychowywany jak cz owiek z tej najwy szej klasyspo ecznej. Jego rodzina zawsze wspiera a zg aszaj cych si popomoc mnichów i ascetów. Jej dobra by y zawsze dost pne, byudziela pomocy przyjacio om, o ile zasz a taka potrzeba. Zewzgl du na szlachetno post powania jej cz onków cieszy asi w ca ym kraju wielkim uznaniem i autorytetem od wielupokole . M ody Bodhisattwa zgodnie z rodzinn tradycj oddzieci stwa by wdra any w obowi zki i sekrety rodzinne. Bym odzie cem rozwa nym i roztropnym. Uczy si pilnie nietylko sztuki panowania, ale literatury i innych sztuk pi knych.Poznawa prawo i tradycje, a nawet skomplikowane sytuacjepolityczne w najbli szych s siedzkich królestwach. W miardojrzewania interesowa o go jednak ycie ascety. Oferowa oono czas do g bokiej refleksji nad w asn osob i innymi ziemskimi sprawami. Odsuwa o od atwych i pustych przyjemno ci,które zostawiaj jeno niedosyt i pustk . Wiedzia ponadto, emo e owa zwyczajna egzystencja, z powodu nieostro nych

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

90

dzia a , powodowa ból lub rani innych ludzi. Nie poci ga ogo ani ycie rodzinne, ani zaszczyty w adzy. Nienawidzikonfliktów zbrojnych. Nie chcia te w przysz o ci zawieradwuznacznych kompromisów, jakie niezb dne s w polityce.Trwa uparcie w postanowieniu prowadzenia ycia ascety. Kuwielkiemu zmartwieniu matki i ojca opu ci dwór i udaj c siw odludne miejsca, zacz szuka odpowiedniej samotnej pustelni. Dotychczasowe skwapliwe praktykowanie medytacji uciszy o jego m ode zmys y i uspokoi o roziskrzony my lamiumys . Jego mowa sta a si stonowana, lecz zawsze wyra a asi przekona . Zawsze potrafi odró ni z o od dobra. By :

Szlachetny, wzbogaconyprzez urod i dobre urodzenie.Swymi zaletami promieniowa ,jak ksi yc w pe ni.

Stary przyjaciel ojca, pe en podziwu dla niez omnegocharakteru m odego ascety, przyby pewnego razu do niego.Powiedzia :

— Panie, zapewne powa ne przemy lenia sk oni y ci dowyboru takiej drogi yciowej. Zapewne mia e uzasadnionepowody, aby zostawi rodzin i obowi zki nast pcy tronu. Aleprzecie cnot i wszystkie inne rygory z ni zwi zane mo narównie dobrze uprawia w domu, jak i w pustelni. A czy yciezamo nego cz owieka nie nak ada na niego wi kszego jeszczeobowi zku dzielenia si bogactwem, ile wi cej dobrego mo ezrobi wspó czuj cy król bogatego kraju, ni asceta w lesie,który nic nie posiada. Szansa rozs dzania sporów, co jest obo

Nowicjat ksi cia

91

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

92

wi zkiem monarchy, czy nie daje szansy szerzenia sprawiedliwo ci, bronienia oszukiwanych, zatrzymywania chciwo cinieuczciwych a bogatych? yjesz, panie, w poniewierce, w niedostatku, w ci g ym zagro eniu ycia. Nawet nasi odwieczniwrogowie u alaj si nad twym nieszcz snym losem.

— Dzi kuj ci za trosk i dobre s owa. Zawsze by e przyjacielem naszej rodziny — mówi ksi . — Wiem, e kierujtob dobre i szlachetne intencje. Przyzna jednak musisz, ewieckie ycie niesie ze sob wiele ryzyka, a w efekcie zmartwie i smutku. Czy nie musimy si wtedy martwi i zaprz taumys powodzeniem ca ej rodziny, interesami brata, szwagrai innych krewnych? Czy ich k opoty lub nieszcz cia niedotykaj nas? A odwieczne martwienie si o zaszczyty, ambicje,troski, o uszczuplaj cy si maj tek, pragnieniem, by dobrzewychowa synów, odpowiednio wyda córki za m , potrafiby zgryzot ycia rodzinnego. Czy nie?

— Ja wybra em drog ascety — kontynuowa zdeterminowany ksi swoj wypowied . — Do tego czuj powo anie.Wszak nie wszyscy ludzie umiej si modli , niektórzy niechc , a innym brak na to czasu, bo s bardzo obci eni obowi zkami, zawodowymi lub rodzinnymi. Ja postanowi em siza nich wszystkich modli . Czy jest w tym co z ego?

— Nie, ksi , na pewno nie. Skoro trwasz w swym szlachetnym postanowieniu, to w nim wytrwaj. Modlitwy twojena pewno trafiaj do nieba i chyba tylko pomy lno mogsprowadza , na tych, za których si modlisz — powiedziaprzyjaciel królewskiej rodziny i wróci opowiedzie wszystkoojcu m odzie ca.

93

Korzonki lotosu

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa urodzi si zamo nejrodzinie kupieckiej. Mia jeszcze sze ciu m odszych braci, a najm odsza by a siostra. Bodhisattwa od dzieci stwa pod okiemznamienitego guru studiowa wiele dawnych ksi g a szczególnie rozmi owa si w Wedach wraz z komentarzami do nich.By m odzie cem m drym, cechowa o go umiarkowanie i pow ci gliwo . Sta si te po pewnym czasie naturalnym przewodnikiem duchowym m odszego rodze stwa. Gdy zmarli ichrodzice, na Bodhisattw , jako na najstarszego syna przypadobowi zek zaj cia si ceremoniami pogrzebowymi i zapaleniapogrzebowych stosów.

Po kilku dniach przepisanej a oby zwróci si do rodze stwa:— Smutkiem i g bok refleksj napawa my l o nieomal e

beznadziejnej kondycji rodu ludzkiego. Okrutna mier rozdziela nawet najbli szych i nie wiadomo jak d ugo uda namsi jeszcze tak y w harmonii razem. Dlatego b d c wiadomym niepewnego naszego losu w przysz o ci, postanowi empój cie k wiod c do zbawienia, zanim mier uniemo

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

94

liwi zapobiec nieuchronno ci losu. Wiecie, jak bardzo kochaem dotychczasowe nasze spokojne ycie rodzinne. Mamnadziej , e dzi ki staraniom naszych kochanych rodziców,zamo no naszego domu pozwoli wam, moi drodzy, wiespokojne i godne ycie, tu na miejscu. Uczcie si nadal pilnie,bierzcie zawsze za przyk ad m drych i szlachetnych ludzi,miejcie respekt dla waszych przysz ych nauczycieli, unikajcieludzi z ych, ponurych i k ótliwych. Wspierajcie ubogich, a ka dywydany grosz biedakowi niechybnie wróci do was w przysz o cijako nagroda. Opiekujcie si siostr !

Rodze stwo by o poruszone t przemow brata i decyzjzostania pustelnikiem. Odezwa si jeden z nich, a przemówiw imieniu wszystkich:

— Drogi bracie, szanujemy twoj wol zostania pustelnikiem i pozostawienia nam do dyspozycji ca ego domu i mieniapo rodzicach. Dlaczego jednak my lisz, e wybrana drogaascetycznego ycia jest odpowiednia tylko dla ciebie? Czynasze dotychczasowe post powanie czymkolwiek na to wskazywa o? Wszak yli my tak jak ty. Uznawali my te same ideei autorytety, karmili my si t sam wiedz .

— Moi drodzy — odpar starszy brat. — Od dawna noszsi z my l udania si do pustelni, nawyk em ju do niej. Stopniowo, bez rozg osu, rezygnowa em ze zwyczajowych ziemskichprzyjemno ci. Dla ludzi, którzy prowadzili jednak normalnei szcz liwe ycie rodzinne i otoczeni byli gronem serdecznych przyjació odsuni cie si od niego mo e przypominaspadni cie z wysokiego klifu do morskiej otch ani.

— Drogi starszy bracie, nie doceniasz determinacji naszegopostanowienia i faktu, jak silne s nasze braterskie wi zy,

Korzonki lotosu

95

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

96

upodobania i jak dojrza e przekonania. Pójdziemy z tob alboza tob !

— Ciesz si , je li jest taka wasza wola i silne przemy lanepostanowienie.

I tak ca e rodze stwo, zostawiaj c dom i maj tno podopiek krewnych, wyruszy o do lasu w poszukiwaniu oddalonego miejsca, które nadawa oby si na za o enie pustelni.egnali ich za amuj cy r ce krewni i zrozpaczeni przyjaciele.

Wreszcie dobrowolni wygna cy znale li odpowiednie miejsceprzy brzegu oddalonego od wszelkich ludzkich szlaków le negojeziora. Tu ka de z nich wybudowa o sobie z li ci palmowychsza asy, na tyle od siebie oddalone, by mogli spokojnie oddawasi pobo nej medytacji. Co kilka dni spotykali si na polancei prowadzili filozoficzne dysputy pod przewodnictwem Bodhisattwy. Siostra dba a o ich zmniejszone teraz do minimumpotrzeby yciowe. Przyszli asceci postanowili dla umocnieniaswego charakteru przej na cis diet wegetaria sk . Polecili, aby siostra codziennie przynosi a im korzonki lotosówi dzieli a na sze porcji po dwie sztuki, nie wi cej. W tensposób ywili si czas jaki a nabrali wygl du prawdziwych,szczup ych, m odych ascetów. Utar si taki zwyczaj, e Bodhisattwa zabiera swoj porcj jako ostatni. Podzieliwszy w tensposób sk pe po ywienie ka de z nich zabiera o swoje jedzenie i w milczeniu spo ywa o w swym sza asie, nie trac c czasuna bezowocne pogwarki z innymi.

Praktykom tym przygl da si z nieba boski akra. Zaczsi zastanawia , jak dalece silne s postanowienia braci i potrafi wytrwa w nich w przypadku jakich nieprzewidzianychtrudno ci. Trudno ci bowiem s prawdziwymi próbami wsze

Korzonki lotosu

97

lakiej cnoty. akra zacz codziennie przybywa niespostrzeenie do le nej pustelni i codziennie zabiera pozostawion dlanajstarszego brata porcj . Bodhisattwa zdziwi si , nie zastaj c z dnia na dzie lotosowych korzonków. Pomy la : Pewnoktóre z mego biednego rodze stwa os ab o i dla podratowania zdrowia zjad o dodatkowo moj porcj . Nikomu o tym niemówi c, g odowa dzie po dniu. My la pó niej: Które z nichnie wytrzyma o twardej dyscypliny od ywiania si tylko dwomakorzonkami lotosu dziennie. Nie b d o tym mówi , aby ichnie zawstydza . Powtarza tylko w duchu:

Dla dobrego cz owieka moralna pora kabardziej jest straszna ni sama mier .Rozs dny nie b dzie si zbyt emocjonowa ,by k a swe ycie na szali ryzyka.

Wreszcie, gdy oczy mu si zapad y z g odu, twarz poszarza a,w osy zacz y wypada i straci si y w tak wielkim stopniu, esi przewraca w czasie próby chodzenia, akra przekona si ,e adna próba nie jest w stanie odwie Bodhisattwy od razpowzi tego zobowi zania. Wola umrze z g odu, ni oskar aktóre z rodze stwa o kradzie jedzenia. Objawi si rodzestwu, gdy przebywali razem. Wyja ni , e on codziennie zabieraskrycie jedn porcj jedzenia najstarszemu ascecie, aby sprawdzi , czy sytuacja taka wywo a niesnaski w ich gronie. Nie widzijednak sensu ci gn bezowocnej próby. Nic nie jest w staniezak óci ich determinacji w ascezie ani pobudzi do wzajemnych oskar e . Pó niej zwróci si do najstarszego z braci:

— Dzielna duszo, przepraszam, e próbuj c tw sta o

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

98

i hart ducha, cho przez chwil w ciebie w tpi em. Wybacz mito i nie chowaj do mnie urazy.

— Oczywi cie, wybaczam ci, panie — powiedzia Bodhisattwa. – Niebiosa maj prawo poddawa próbie nas, ludzi.

Po tych s owach akra pozostawi rodze stwo w pokojui b ogos awi c ich znikn .

Pó niej, po wiekach wszyscy bracia odrodzili si jako uczniowie Buddy Siakjamuni, jako: Sutriputra, Maudgalajajana,Kasijapa, Purna i Ananda. Siostra odrodzi a si jako Satagiri.

99

Nadzorcakrólewskiego skarbca

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa by nadzorc królewskiego skarbca. Wiadomo, e stanowiska takie przekazuje si zawsze ludziom bezwarunkowo uczciwym i o nieposzlakowanejopinii, niepodatnym na wi kszo yciowych pokus i bez na ogów, i takim w a nie by nowo mianowany bankier. Znany byz umiarkowania, a uczciwa praca by a dla niego przyjemnoci . Jego j zyk cechowa a elegancja i zwykle trafia w sednoanalizowanego zagadnienia.

Pewnego dnia, gdy poszed z wizyt do króla, te ciowaodwiedzi a jego dom, chc c poplotkowa z córk . Po ceremonialnym przywitaniu obie panie oddali y s u b i zosta y tylkoz dzie mi. W tym czasie pewien znamienity guru zbieraw ród znaczniejszych mieszka ców datki na wybudowaniesieroci ca. Starsza dama rzek a do córki:

— Moja droga, wiesz zapewne, czym yje teraz ca e miasto.Wszyscy znaczniejsi ludzie wspomagaj godn akcj wi tegom a. Zapewne twój m poprze j równie i nie posk pi grosza. Wszak ma on poczucie sprawiedliwo ci i wspó czucia dla

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

100

biednych, skrzywdzonych przez los i akcje charytatywne nies mu obce.

— Oczywi cie, matko — odpowiedzia a gospodyni. — Jeston uczulony na takie problemy i jak ka dy rozs dny cz owiekpragnie wnikn w yciowe potrzeby biedaków. Wszak i onchcia by równie dozna o wiecenia i odrodzenia si w lepszymwiecie.Starsza pani, zapewne z powodu wieku, nie zrozumia a

istoty wypowiedzi córki. Zamy li a si i wybuch a p aczem:— O wiecenia, powiadasz, pragnie on o wiecenia? Nie b dzie

wi c dba ju o dom, o ciebie i dzieci. Zostanie ascet i zamieszka w pustelni! Teraz, kiedy jest w pe ni si , zdrowy i takiprzystojny, chce wybra cie k zarezerwowan dla staruchów!Ma tak wysokie stanowisko i zapewniony dobrobyt. Król muzaufa , a teraz on to wszystko zostawi. Biedny monarcha nawetnie wie, jakiego nieprzyjemnego figla los mu gotuje! Có zanieszcz cie ci spotka o, moja biedna córko. Wiedz jednak,e na matk mo esz zawsze liczy . B d ci wspiera w tymopuszczeniu ze wszystkich si .

S owa i lament matki wstrz sn y m od m atk . Czy abymatka si nie myli a, a mo e wyczu a co , co usz o mojej uwadze— pomy la a? Mo e jej zdradzi swój sekret, a mnie chcia towyzna pó niej. Doprawdy nie wiem ju , co mam my le !Pewnie matka odwiedzi a nas teraz, aby mnie pocieszy ?

Zacz a te p aka i lamentowa :— M ma mnie ju dosy . Ma dosy rodziny. Chce si

„o wieca ”. Dlaczego ma to robi bez nas, najbli szych kochanych istot? Czy taka asceza, nie jest egoistyczna, samolubna?O, ja nieszcz liwa!

Nadzorca królewskiego skarbca

101

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

102

Po chwili lamentowa a ju ca a s u ba, bo gdzie znajddrugiego, tak szlachetnego pana. Do tych p aczów do czyli sis siedzi, wszak yczliwy s siad — bankier, niecz sto si zdarza.Akurat wraca on z dworu. Widz c rozpaczaj cych ludzi, dopytywa si s siadów o przyczyn tego zamieszania.

— Szlachetny panie — powiedzia jeden z nich — dosz y donas bardzo niepokoj ce wie ci. Podobno, panie, masz dosy dworskiego ycia i pragniesz zosta ascet . To bardzo szlachetne, alei zarazem smutne dla nas. Tak mi e by o twoje s siedztwo!

Bankier, jak ka dy cz owiek szlachetny z natury, dobroduszny i wspó czuj cy bólowi innych pomy la : Wida ludzietutaj maj o mnie bardzo dobre mniemanie, do tego stopnia,i uwa aj , e by bym godny wej na cie k ascetów. Ceni ctak wysoko moje zas ugi i mo liwo ci, czy nie zawiód bym ich,wracaj c do normalnego mieszcza skiego ycia? Czy nie jestto podpowied losu? Mo e powinienem porzuci to, tak ma owa ce ycie doczesne i zaj si sprawami wieczno ci? To ycie, w którym tylko trud nas spotyka i mozó , gdzie szcz ciejest tylko iluzj ? Mo e dojrza em wreszcie do pustelniczegoycia, czysto ci modlitw i umys u, bez po da i tym podobnych yciowych wiecide ek, które jak mg a poranna s ulotnei pozostawiaj nagie kontury yciowych faktów. Powinienemo moich planach powiadomi monarch , który by zawsze dlamnie jak dobry ojciec. Zg osz si do niego jeszcze dzisiaj!

Król bez adnych trudno ci znalaz dla niego czas naaudiencj i z troskliwo ci w g osie, wywo an zapewne niecozasmuconym wygl dem bankiera, zapyta :

— Có ci do mnie sprowadza, szanowny ministrze? Czyby mia jaki k opot? Mo e potrzebujesz pieni dzy, na kupno

Nadzorca królewskiego skarbca

103

nowego domu? Je li tak, to ch tnie ci po ycz , wiesz, edzi ki tobie mój skarbiec jest teraz pe en z otych monet.

Bankier powiedzia o swoich przemy leniach, o sugestiach,jakie podsuwaj mu wszyscy yczliwi bliscy, dworzanie i s siedzi. Przyzna , e w g bi serca podj ju decyzj udania si dopustelni. Teraz tylko prosi, aby jego askawy opiekun i monarcha wyrazi zgod .

— Panie, stokrotne dzi ki, nie mam bynajmniej k opotówfinansowych. Jednak od pewnego czasu wszyscy z mojegootoczenia, zarówno moi przyjaciele, jak i ludzie nie zawsze mich tni, uwa aj , e powinienem uda si do pustelni i zostaascet . Tak bardzo s o tym przekonani, e co w tym musichyba by ! W efekcie postanowi em porzuci wieckie yciei zaopatrzywszy rodzin w niezb dny kapita na przysz ooraz po ustaleniu odpowiedniej umowy z przysz ymi te ciamicórki, nic poza posad bankiera z tym yciem mnie nie trzyma. A ty, szlachetny panie, zapewne pozwolisz mi odej , abywype ni o si moje przeznaczenie, cho przyznam szczerze, ewcze niej o tym nie my la em.

— Mój drogi — powiedzia w adca — ludzie o takiej pozycjijak twoja, po zebraniu tylu zas ug, nie musz we wszystkimkierowa si opini publiczn . Plotki nie powinny korygowanaszych wcze niej podj tych zamys ów.

— Panie, je li jednak wszyscy wysoko ceni moj reputacji uwa aj , e sprosta bym trudnemu yciu ascety, to nie mogich zawie .

Tak przebiega a dyskusja, w czasie, której król próbowaodwie bankiera od jego, zdaniem monarchy, pochopnegozamiaru. Bankier stale powtarza jednak: „Nie mog ich zawie ”.

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

104

Król, zm czony bezowocn dyskusj , zaakceptowa decyzjministra. Ten za , po ostatecznym za atwieniu spraw rodzinnych, niewzruszony p aczem bliskich, odszed do odleg ego lasu,by wie ycie pustelnika i piel gnowa sw wysoko ocenianprzez wszystkich cnot .

105

Historia Kuddabodhi

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu, kiedy w Benares rz dzi m dry królBrahmadatta, Bodhisattwa odrodzi si w zamo nej rodzinieposiadaczy wielu nieruchomo ci w stolicy. Nosi imi Kuddabodhi. Wiód ycie dostatnie, co zapewnia a mu doskona aedukacja i fortuna rodziny. W jednym z obszernych domównieopodal królewskiego pa acu za o y szko . By jej w a cicielem i g ównym nauczycielem. Szed prosto cie k dharmydzi ki zas ugom w poprzednich wcieleniach. Umys mia czystydzi ki wiedzy, któr posiad , intencje zawsze szczere, zas ugizdobywane bez ogl dania si na korzy ci. Jego szcz cie dopenia a jeszcze m dra i kochaj ca ona, dziel ca z nim wszystkieudane chwile ycia, jak i nieliczne troski. ona, tak jak on,kroczy a cierpliwie i z zadowoleniem cie k swej dharmy,dziel c z ma onkiem jego przekonania i wyznaj c te samezasady moralne. Bodhisattwa wiedzia , e najcenniejsza i najszybciej prowadz ca do pe nego o wiecenia jest droga ascety.Jednak, ze wzgl du na wrodzon delikatno ony, któraprzypomina a krucho niektórych dzie stworzonych r koma

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

106

natchnionych artystów, ycie w pustelni by oby dla niej zatrudne. W le nych pustelniach wiod o si surowe ycie, stalegrozi o zetkni cie z jakim drapie nikiem lub jadowitymw em. Nawet z ni nie rozmawia na ten temat, boj c si , eambitna kobieta uzna odsuni cie si od czynnego ycia zaw a ciwe. A przecie tak wietnie radzi a sobie ze wszystkimiobowi zkowymi zaj ciami wynikaj cymi z wysokiej pozycjispo ecznej jej i m a. Z rado ci i bez przymusu pomaga abiednym i chorym. Bra a zawsze czynny udzia w akcjachmaj cych na celu dobroczynno .

Kuddabodhi nie móg jednak st umi w sobie powo ania doycia ascetycznego. Prosi sw pi kn on o wybaczenie, gdymusi na czas jaki , a mo e na zawsze, uda si do pustelnii wie ycie ascetyczne. Mówi :

— Droga ono, nie zostawiam ci tu bez opieki ani w niedostatku. Moi i twoi rodzice b d ci wspomaga w czasie mejnieobecno ci, a nasz dom i ca y zgromadzony maj tek jest dotwojej wy cznej dyspozycji. Wybacz mi odej cie, ale muszy zgodnie z moim przekonaniem. Los i przeznaczeniewybra o dla mnie cie k ascezy. Kochaj c mnie, zrozumieszto bez trudu.

— Tak, kochany m u, rozumiem twój wybór, ale i ty powiniene wiedzie , e moim jedynym przeznaczeniem jest byz tob i nie zostawi ci bez wzgl du na okoliczno ci i sytuacj ,w jakich wypadnie ci y .

Przysz y asceta by zaszokowany bezkompromisowo cii postanowieniami ony. Postanowi wyj z domu bez po egnania, aby oszcz dzi im ez i aby ona nie mog a i za nim.Ta, znaj c intencje m a i przeczuwaj c jego decyzj , bez

Historia Kuddabodhi

107

zw ocznie pod y a za nim, gdy tylko opu ci wczesnymrankiem dom. Kuddabodhi szybkim krokiem przemierzapodmiejskie lasy, nie zatrzymuj c si , pod a przez okolicznewsie i nie zdawa sobie sprawy, e ona, jak ona dzikiej g si,wiernie idzie za nim. Po kilku dniach nasz bohater znalazciche, spokojne i pi kne miejsce na le nej polanie, na obrzeach, której by o sporo drzew owocowych. Usiad i zacznuci dzi kczynn rag . Jego ona równie podesz a do polanyi bez zwracania na siebie uwagi usiad a pod drzewem. Kuddabodhi od razu j spostrzeg , ale nie odezwa si ani s owem.

Akurat w tym czasie król przeje d aj cy przez tutejszokolic niespodziewanie trafi równie na ow polan . By toczas pe nego kwitnienia okolicznych drzew i krzewów. Polanai okolice przypomina y rajski ogród. Król zdziwi si , widz cw tym uroczym miejscu jednego ze znamienitych mieszkaców stolicy. Po stroju i medytacji zorientowa si , e m czyznaów wst pi na cie k ycia pustelnika. Maj c wielki szacunekdo uczonych i wi tych m ów, pozdrowi go grzecznie i usiadko o niego. Jeszcze bardziej zdziwi si , gdy opodal zobaczymedytuj c pi kn niewiast , równie w stroju ascetki. Pomyla : Pewnie ta kobieta równie wyrzek a si wiata i jest towarzyszk tego ascety. W czasie, gdy na ni spogl da , poczu , ejest oczarowany jej urod , skromno ci i szlachetno ci zachowania. Z apany w sie przez boga mi o ci zachowa jednakspokój i nie da po sobie pozna , jak g boko ugodzi a gostrza a Kamy. Od razu przysz a mu do g owy my l, aby uwolni t unikaln istot od szorstkiego ycia w lesie. Jej miejscejest na dworze przy moim boku — pomy la . Jednak ascecipotrafi , przez swoj si duchow , by niebezpieczni. Musz

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

108

si najpierw przekona , jak si dysponuje ten asceta. Odezwa si przeto do medytuj cego w mi ych s owach:

— Wasza wysoko , w wiecie pe nym gwa tów, upadkumoralnego i zgnilizny nie jest bezpiecznie mieszka na takimodludziu z pi kn kobiet . Je li zostaniecie napadni ci, cómo ecie zrobi ? Wszak wasz gniew nasili by tylko z o agresora. A poza tym, na có kobieta ascecie! A gdyby ktozechcia ci ja uprowadzi ?

— Panie, nie zach ca em jej, aby mieszka a w tak prymitywnych warunkach, ona, która nawyk a do najdelikatniejszych jedwabi i najbardziej wykwintnych potraw. To jest jejswobodny wybór i musz uszanowa jej wol . Jednak, panie,musisz wiedzie , e nie pozwoli bym uj karze agresorowi!

Król pomy la : Jednak chyba ten wi ty m jest przywizany do swojej kobiety. A nie odrzuciwszy wszystkich wi zówze wiatem doczesnym, nie mo e on mie niebezpiecznejduchowej mocy. Z takim przekonaniem, opanowany przezdzik dz , nakaza s ugom uprowadzi kobiet do swegoharemu. Sam zosta na polanie i czeka na reakcj ascety.

Porwana wylewa a potoki ez, czuj c si jak ania w pazurach tygrysa. Krzycza a:

— O, czemu mój m sta jak s up i pozwoli na tak niegodziwo ! Przecie gdyby zechcia , móg by sw duchow sipiorunem razi niegodziwców. Spotyka mnie taka niesprawiedliwo ze strony monarchy, który powinien by dla naswszystkich jak ojciec. Kto teraz b dzie strzeg cnoty w tymkraju? Odwróc si od niego nawet bogowie!

W tym czasie m biednej kobiety siedzia nadal, nieporuszony. Nie da si opanowa przez z o i gniew. Ich pierwsze

Historia Kuddabodhi

109

oznaki strz sn z siebie i kontynuowa piew zacz tej ragi.Król ponownie zwróci si do niego, przerywaj c wi t pie .Krzykn :

— Cz owieku, masz chyba lód w sercu. Jeste potworem,a nie yw istot . Nie wida po tobie ani alu, ani gniewu. Niema w tobie serca, ni sumienia, ni czci!

— Królu, nie l kam si o moj on , bo nic z ego jej si stanie mo e. Wszak chroni ja swoj moc i niebawem ona do mniewróci. Moim prawdziwym wrogiem jest z o , jaka mog abymnie opanowa , gdybym jej pofolgowa , ta z a emocja potrafispl ta umys i popchn do nierozwa nych czynów. Nad nimusia em zapanowa . To by i jest mój najwi kszy wróg, któremu musz si przeciwstawia , aby go pokona . Gniew jestognistym i podst pnym demonem. Ów ogie potrafi zniszczyka d cnot i doprowadzi ludzi do szale stwa. Z drogi cnotymo e sprowadzi na najbardziej plugaw drog wyst pku.

Król poj wielko ducha ascety i drzemi ce w nim si y.Zrozumia , e nie mo e by mowy, by nie posiada dostatecznejsi y duchowej, aby przeciwstawi si ziemskiej sile monarchy.Czym pr dzej wys a umy lnego z nakazem sprowadzenia onyascety na powrót do pustelni. Powrót ten powinien odby siz zachowaniem etykiety, jaka przys uguje ksi niczkom z obcychkrajów. Potem uk oni si przed wi tym m em, w któregosi ju nie w tpi , i przeprosi za swoj gwa town i nieokrzesan reakcj . Powiedzia :

— Wiedz, wielki guru, e po danie jest te wielkim i gronym demonem, który potrafi popchn nawet rozs dnych doniecnych czynów. Zechciej wybaczy swemu królowi chwils abo ci.

110

Dwa ab dzie

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu, kiedy w Benares rz dzi m dry królBrahmadatta, Bodhisattwa by królem g siego stada i nosi imiDhritarachtra, a jego pierwszym ministrem by wierny przyjaciel z lat, kiedy obaj byli dzie mi. Mia on na imi Saamukha.Stado y o zgodnie, pilnie przestrzegaj c zarz dze ich w adcyi obro cy. Nigdy nie wybucha y w nim adne spory czy niesnaski. M dry przywódca stada znalaz pod Himalajami pi kne,spokojne jezioro, ukryte w ród lasów, gdzie ab dzie mia ypod dostatkiem jedzenia i tylko nieliczni wie niacy wiedzielio istnieniu tego rezerwatu ciszy i spokoju. Miejsce wydawa osi rajem na ziemi.

Jednak s awa m drych rz dów ab dziego króla stopniowoprzedostawa a si w g b kraju i sta a si nawet przys owiowa.Mówiono, e „jak rz dzi m dry monarcha, to nawet w g simkrólestwie panuje spokój i dobrobyt”.

Parze królewskiej z Benares przytrafi a si dziwna i pouczaj ca historia. Pewnej nocy królowej Khemie przy ni si z otyg sior. Po obudzeniu poprosi a m a:

T

Dwa ab dzie

111

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

112

— Mój drogi m u, na pewno nie bez powodu przy ni misi g si król, o którym ostatnio tak wiele si mówi. Zapewnezna on tajemnic , jak zapewni swemu ludowi dobrobyt. Namsi ostatnio jako gorzej wiedzie. Namów go, aby nas odwiedzi i podzieli si swym sekretem. Je li nie b dzie chcia przyj ,to niech go z api i przyprowadz . Trzeba aby my i my mieliczas prosperity!

— Spe nia yczenia kochaj cej ony, jest obowi zkiemm a — odpar monarcha i u miechn si .

Król by znanym i sprytnym my liwym. Razem ze swoimptasznikiem zastawili sid a i z apali pi knego ptaka. W czasiepolowania uciek y wszystkie inne g si z wyj tkiem g siegoministra, który postanowi podzieli los ptasiego króla. Kiedydoprowadzono oba ptaki przed oblicze królewskie, okaza o si ,e z oty g sior mówi ludzkim g osem. Król cierpliwie wys uchawszystkich rad i opowie ci m drego ptaka, a by o ich wiele:o dawaniu pos uchu nale nego starszym i nauczycielom, o porz dku spo ecznym i o obowi zkach ka dego cz owieka, niezale nie od kasty, w jakiej si narodzi , i wreszcie, e nie powinnosi krzywdzi adnego ywego stworzenia. Król wypu ci obauczone ptaki, które ulecia y na zbocza wi tej góry Czitrakuty.Dopiero pó niej król dowiedzia si , e go ci u siebie podpostaci g si Anand — najwierniejszego ucznia M drca z roduSiakjów oraz samego Gautam Budd .

113

Asceta Mahabodhi

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Mistrz narodzi si i y jako ascetao imieniu Mahabodhi. Zanim jednak zdecydowa si zostaascet prowadzi spokojny ywot cz owieka ceni cego nauki,studiuj cego wiedz i zaspakajaj cego w ten sposób wrodzonciekawo wiata. Gdy zdecydowa si wyrzec doczesnychprzyjemno ci, jakie oferuje otaczaj cy wiat i zosta ascet ,po wi ci si swym studiom filozoficznym jeszcze gorliwiej, azosta uznany za uczonego guru i profesora. Dzi ki olbrzymiejwiedzy, skromno ci i yczliwo ci wobec ka dego napotkanegocz owieka sta si znanym doradc , zarówno ludzi zamo nych,jak i ubogich. Zdarza o si nawet, e i monarcha zasi ga jegorad. Mówiono o nim:

Ja nieje cnot i licznymi zas ugami.za agodno post powania jest kochany,nawet wrogowie czuj przed nim respekti staraj si przy nim dba o reputacj .

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

114

Chc c by z rad jego mog o korzysta wiele osób Mahabodhistale w drowa przez rozliczne wsie i miasta. Cz sto bywa natargach, gdzie pomaga rozstrzyga bie ce spory i ró ne konflikty. Tak w druj c przez Indie trafi pewnego razu do s siedniego królestwa, a s awa ascety wyprzedza a go. Król ju naniego czeka i by bardzo rad z wizyty, tak czcigodnego m drca.Rozstawiono dla niego pi kny namiot w pa acowych ogrodach, przed którym czeka o grono przysz ych studentów —potencjalnych uczniów. Mahabodhi uhonorowa króla i jegodworzan ciekawym dyskursem dotycz cym moralnych obowi zków ka dego cz owieka. W miar jednak up ywu czasu,im bardziej król przej ty by naukami ascety, tym on sambudzi wieksz nienawi w sercach ministrów i reszty dworzan. Z era a ich zazdro do tego „przyb dy” i „uzurpatoraask królewskich”. Jednak w adnej publicznej debacie niktz dworzan ani tutejszych uczonych nie by w stanie wykazajak kolwiek nieprawid owo w rozumowaniu lub wnioskachprzyby ego m drca. By on niepokonany w dysputach, potrafiw kozi róg zap dzi ka dego uczonego z królestwa. Nie bylioni równie w stanie os abi coraz silniejszego przywi zaniamonarchy do uczonego. Dlatego postanowili uknu niecnintryg . Pewnego dnia jeden z ministrów tak odezwa si dokróla:

— Panie, nie mo esz wszystkich informacji od uczonegoprzybysza bra powa nie i samemu obdarza go tak wielkimzaufaniem. By mo e, który z naszych s siednich monarchów,znaj c, twoje, panie, umi owanie do nauk i dysput wys a tegobystrego i elokwentnego uczonego jako szpiega, aby uwierzyw jego s owa i czyste intencje, a pó niej we w a ciwej dla nich

Asceta Mahabodhi

115

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

116

chwili wykorzystaj twoj ufno i wszystkie tajemnice wojskowe i pa stwowe.

Drugi z ministrów kontynuowa zacz ty przez poprzednikaw tek:

— Panie, ten podejrzany cz owiek uczy ci wspó czucia dowszystkich ludzi, dobrych i z ych, do przyjació i wrogów. Czystarczy ci, panie, si y by podj walk , zabija wrogów i grabie ców, gdy b dzie taka potrzeba? Czy kraj nasz b dziebezbronny, gdy nasz w adca oka e mi kkie serce i niech dozabijania naje d ców? Wszak zauwa y e , panie, jak zgrabniesi on porusza w ród dyplomatów i ambasadorów innych dworów. Wida , e nie s mu obce sprawy zwi zane z polityk i niejest chyba tylko pokornym i wyalienowanym uczonym, na cowyra nie pozuje.

Po wielu takich opiniach i sugestiach, ze strony bliskich mudworzan, króla zacz y trapi w tpliwo ci, co do czysto ciintencji goszcz cego u niego uczonego. Insynuacje, powoli jakjad s czone do jego uszu, zacz y oplata umys monarchyi coraz cz ciej, natr tnie by y tematem jego rozmy la . Dworzanie, widz c wahania w adcy, nasilili jeszcze swoj akcj . Pokilku dniach Mahabhodi zg osi si do króla i powiedzia , eniebawem uda si w dalsz drog . Kiedy wchodzi do sali,w której monarcha przyjmowa go ci, spokojny dot d ale gronie wygl daj cy pupil królewski — pies, s u cy zazwyczaj dotropienia wilków, tego dnia powita wchodz cego ascet z gronym warczeniem. Nigdy dot d nic podobnego si nie zdarzy o.Król zaniepokoi si decyzj m drca, którego dot d szanowa ,a cie w tpliwo ci pojawi si w jego intoksykowanym umy ledopiero od niedawna:

Asceta Mahabodhi

117

— Czemu, mój guru, chcesz mnie opu ci ? Wszak jeszczewiele m dro ci mia by zapewne nam do przekazania.

— Panie, wyczuwam ziarna w tpliwo ci do mej skromnejosoby w twym umy le. Nawet twój wierny pies, który by dot dprzyjazny, teraz zachowuje si wobec mnie wrogo. Znamludzi, wiem, e s cz do twych uszu jad, panie. Zatrzyma emsi na twym dworze i tak d u ej, ni pocz tkowo zamierza em.Tylu jeszcze biednych ludzi oczekuje mojej rady i wsparcia.Musz ruszy dalej, aby tu atmosfera si oczy ci a. Nie chcby powodem intryg i niesnasek.

— Masz racj , mój nauczycielu. Prawd jest, e nienawistniludzie potrafi zepsu ka d yczliw ludzk relacj . Ale widz cjedno niedopatrzenie, w tym wypadku moje, nie nale y zapomina o ca ej d ugotrwa ej przyja ni, która niestety jest niekiedy poddawana próbie.

— Masz racj , panie. Zawsze b d pami ta tw yczliwo ,umi owanie wiedzy i szczodro . Mój pobyt tu, chocia by zewzgl dów politycznych jest ju niewskazany. Ty, panie, musiszjednak zwa a na nastawienie twoich ludzi, twego dworu i tychuczonych, którzy pochodz z twego ludu. Ja i tak mia em zamiaruda si w drog , i tak d ugo zabawi em w jednym miejscu,miejscu, które na zawsze zostanie w moim sercu, ze wzgl duta twoj osob , panie, twoj szlachetno i yczliwo .

— Obiecaj mi, e nas jeszcze odwiedzisz — rzek monarcha.— Panie, wiesz, jak cz sto obiektywne przeszkody uniemo

liwiaj nam realizowanie powzi tych uprzednio planów, leczje li b d móg odwiedz ci ch tnie, szlachetny panie.

Jak mo na by o si spodziewa zaraz po odej ciu ascetyz królestwa, tutejsi uczeni, uprzednio ju aktywni w m ceniu

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

118

jasno ci widzenia monarchy, nasilili swe fa szywe teorie i przekonywali do nich w adc . Jeden mówi , e po to natura wyposa y a zwierz ta w pazury i k y a cz owieka w inteligencj , abywalczy i zdobywa , a nie po wi ca czas i ycie bezsensownemu wspó czuciu. Inny minister przekonywa króla, ew yciu liczy si tylko przyjemno cielesna, której seks jestnajwa niejszym elementem. W adca mog cy spe nia swe najbardziej wyszukane fantazje w tej materii powinien yciepo wi ca na doznawaniu rozkoszy, a wtedy kraj ca y bior cprzyk ad z monarchy te b dzie szcz liwy, lub d cy dotego stanu ducha. Jeszcze inni doradcy przedstawiali inne cele,do których powinien d y cz owiek rozumny, ale aden z nichnie wi za si ze wspó czuciem, mi o ci do wszystkich stworze czy doskonaleniem duchowym. Kompas królewskiego sercaoddala si coraz bardziej od rad mistrza, który opu ci kraj.

Mahabhodi, dzi ki swej nadnaturalnej mocy, widzia co sidzieje na dworze i jakie w tpliwo ci targaj monarch , któregotak bardzo kiedy ceni . Zdecydowa si wróci raz jeszcze dotego kraju, który niechybnie pogr y by si w chaosie. Niechcia jednak reagowa wprost, potrzebowa czasu na w a ciwdecyzj . Przywdzia w tym celu posta du ej ma py i skierowasi do pa acu. Stra om oznajmi , e przyby odwiedzi królai ten go natychmiast przyj na audiencji ogólnej, w obecno cica ego dworu i wszystkich ministrów, którzy ascecie byliniech tni.

— Witaj, mój guru, dawno ci u nas nie by o. Wielu z nas tskni o za twymi naukami — powiedzia monarcha, ale dlaczegomasz na sobie tak dziwn , ma pi skór ? Czy to co znaczy?

— Panie, asceta mieszka w lesie. pi na pos aniu z trawy

Asceta Mahabodhi

119

i mchu. Ostatnio noce by y bardzo ch odne. Musia em wi czabi wielk ma p , aby przyodzia si w jej skór .

— Dziwne, dziwne — szepn król.Natychmiast kilku ministrów zacz o mówi , jeden przez

drugiego.— To oszust, panie. Ca y czas mówi , e nie nale y zabija

adnej istoty, a teraz chwali si tym. Widzisz, panie, e tok amca i kr tacz! Zostanie pot piony i w przysz ych yciachb dzie na wieczno tkwi w ciele szakali na samym dniepiekielnej czelu ci!

— Jak wyt umaczysz taki rozd wi k mi dzy twymi naukamia czynami, mój asceto — zapyta w adca.

— Panie — odpar przyby y — czy nie mówiono ci, e nale y dba tylko o w asne dobro, nie licz c si z niczym i nikim,Ministrowie twoi przekonywali ci , panie, aby najecha s siednie królestwo, wytraci m czyzn, a kobiety i inne dobra zagarn dla siebie. Je li ja mówi , e zabi em ma p , aby ogrza sijej skór to mnie pot piaj . Dlaczego s tak niekonsekwentni?Czy tylko mnie obowi zuj surowe regu y nie czynienia nikomu krzywdy?

— Prawda, prawda — powiedzia król. — Raz twierdzicie tak,a innym razem odwrotnie. Nie ma sensu wasza argumentacja.Dlaczego zarzucacie, przybywaj cemu do nas uczonemu, niekonsekwencj , skoro sami nie jeste cie konsekwentni? Alez drugiej strony, ty szlachetny nauczycielu, chyba te nie jestekonsekwentny? Dlaczego zabi e ma p ?

— Panie, nie zabi em adnego zwierz cia. Ta skóra jest tylkoz udzeniem, wynikiem si y mojej sugestii. Spójrz, jak znika onabez ladu!

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

120

W tym czasie zrzuci z siebie ma pie okrycie, które zamieni o si w py i po chwili znik o ca kowicie.

— Potrzebowa em w tym momencie magii, aby przekonaci , panie, jakimi kr taczami s niektórzy twoi doradcy, a mówi c o swobodzie w korzystaniu z przemocy, zbrodni i gwa tu,nara aj tylko ci , panie, na wieczne pot pienie, a kraj nazatracenie. wiat jest bowiem tak stworzony, e ka da niegodziwo jest wcze niej, czy pó niej ukarana.

Bolesna lekcja, jakiej udzieli asceta monarsze i ca emu dworowi przekona a wszystkich, e jedyn bezpieczn drog , jakpowinien kroczy w adca ze swym ludem, to sprawiedliwo ,dobro i wspó czucie dla wszystkich yj cych istot.

121

Wielka ma pa

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Mistrz narodzi si i y jako WielkaMa pa w s onecznej i zalesionej dolinie u stóp Himalajów.Ukwiecone trawy pokrywa y jej ki i dlatego przez z rzadkaodwiedzanych w drowców nazywana by a Dolin Kwiatów.Li ciaste krzewy i drzewa okrywa y j jedwabi cie l ni c szat .Na unosz cych si od niej zboczach zobaczy mo na by owiele srebrzystych wodospadów i wodnych kaskad. Drzewaprzesyca y j odurzaj cym zapachem kwiatów i dojrzewaj cychowoców. Wielka Ma pa y a tu w spokoju i dostatku, maj czapewnione przez wi kszo roku wie e po ywienie i dostatek wody. yj c samotnie w tej g uszy bardziej przypomina a,tkwi cego w oddaleniu od spraw wiata ascet , ni swoichma pich pobratymców. Wszystkim istotom, du ym, i ma ym,spotkanym na swej drodze wykazywa a serdeczn pomoci wspó czucie, kiedy tylko zaistnia a taka potrzeba.

Pewnego dnia wie niak z oddalonej wsi zab ka si tuw poszukiwaniu krowy, która mu uciek a. Poszukiwa jej wcinawo uj c j po imieniu a nieopatrznie ze lizgn si na

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

122

gliniastym zboczu i dalej zsuwaj c si coraz szybciej wpad dog bokiej jamy, do której sp ywa strumyk. Tam padaj c na grzsk ziemi nie dozna adnych obra e , ale nie by w staniewspi si po cianach jamy. Zawodzi wi c g o no:

— O, bogowie! Zgin w tej czelu ci, gdy nikt mnie tu nieb dzie szuka , bo nie wiedz , dok d i po co si uda em.

Przesiedzia tak w jamie ze dwa dni i dwie noce, ale nie by oobawy, e zginie z g odu czy pragnienia, bo wody mia poddostatkiem, a co raz to do jamy spada y dojrza e owoce z pobliskich drzew. Tak si z o y o, e Wielka Ma pa, w poszukiwaniu smacznych owoców mango, znalaz a si w pobli u owejjamy. Us ysza a biadania wie niaka, które po kilku dniach by yju coraz s absze, jako e nadzieja na uratowanie powoli opuszcza a nieszcz nika. Jak zwykle czu a na niedol drugiej istoty,pochyli a si nad kraw dzi zapadliny i zawo a a:

— Hej, cz owieku, co ci si sta o?— Wpad em przez nieuwag do jej czelu ci i zgin tu

niechybnie, je li mi nie pomo esz! B agam, ratuj mnie i mrodzin . Beze mnie oni nie po yj d ugo, bo i krowa namgdzie zgin a. Ratuj mnie, bracie!

— Pomog ci, je li tylko dam rad . Wiedz jednak, e jestemma p , mówi c ludzkim g osem, a nie cz owiekiem. Poczekajjeszcze chwil , niech si rozejrz jak tam wej , a teraz maszkilka dojrza ych mango aby si wzmocni .

Wielka Ma pa obejrza a dok adnie kraw dzie i ciany jamy,miejsca gdzie mo na by o si chwyci przy schodzeniu i wdrapywaniu si do góry. Pó niej powoli, z powodu braku dostatecznego o wietlenia, opuszcza a si w g b rozpadliny. Gdydotar a na dó , biedny wie niak rzuci si jej do stóp.

Wielka ma pa

123

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

124

— Wybawco! Do ko ca ycia ja i moje dzieci b dziemy si zaciebie modli . ObyWisznu i inni bogowie byli dla ciebie askawi!

Uwi ziony m czyzna by drobnej postury, a na dodatekprzymusowy kilka dni trwaj cy, post spowodowa , e by wr czwychudzony. Bodhisattwa widz c to, doszed do wniosku, echyba da rad o w asnych si ach uratowa biedaka.

— Siadaj mi na plecy i trzymaj si mocno. Nie kr sitylko, bo razem odpadniemy od ciany. Tu tylko te kilka wystaj cych korzeni pozwala mie nadziej , e si wygramolimyjako na powierzchni .

Gdy m czyzna usadowi mu si na grzbiecie i mocnochwyci go obur cz, powoli czepiaj c si korzeni i wystaj cychlian, ci ko dysz c ze zm czenia, Wielka Ma pa pi a si kugórze. Gdy wreszcie wydostali si na powierzchni oboje wyczerpani legli na murawie. Zwierz by o wyczerpane prac ponadsi y. Nawet dla bardzo du ej ma py yj cej w Indiach by towysi ek morderczy. Ostatkiem si osi gn a kraw d i terazprawie zemdlona le a a obok wie niaka, z zamkni tymi oczami,ci ko oddychaj c. M czyzna by w lepszej sytuacji. Szybkousiad na trawie i zacz rozmy la : Jestem bardzo os abionyg odówk . Pewnie nie dam rady doj do domu, je li nie zdob d troch po ywienia. W tej g uszy s tylko owoce i towysoko na drzewach. Czym si posil ? Je li zabij ma p ,która i tak ledwo dyszy, i zjem jej mi so, to dam rad wrócido domu o w asnych si ach. Wiedziony tym impulsem wsta nanogi, rozejrza si wokó , i widz c spory kamie chwyci goobur cz i wycelowa w g ow ma py. Przeceni jednak swojesi y. Kamie by do ci ki i cios by niecelny. Wielka Ma pazraniona zosta a tylko do mocno w skro . Krzykn a:

Wielka ma pa

125

— Co robisz, nieszcz niku? Dlaczego chcesz mnie zabi ?Przecie dopiero co uratowa em ci ycie, a tak mi odp acasz?

— Panie, wybacz! Pewnie g ód pomiesza mi rozum, bochcia em zje mego wybawiciela! Nie wrzucaj mnie tylko napowrót do jamy. O, moje biedne dzieci, co zrobicie bez ojca!

Tak zawodz c i wij c si u stóp ma py wie niak sprawiawra enie skr caj cego si po ziemi robaka, którego za chwilma rozdepta czyja silna stopa.

— Przesta , ju przesta , cz owieku — powiedzia a BoskaIstota. — Nic ci nie zrobi . Masz tu jeszcze kilka owocówmango, posil si i ruszymy w drog do twojej wsi.

Ludzie potrafi nawet bezinteresownie pomaga innym,potrafi te zapomina , cho z pewnym trudem, urazy i niegodziwo innych. Ale trzeba wielkiej si y wspó czucia i wyrozumia o ci, aby wybacza od razu i by gotowym pomaganiewdzi cznikowi. Tak potrafi czyni istoty niebia skie lubci, do których dotar o wiat o nauk Mistrza.

126

Antylopa Szarabha

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Mistrz narodzi si i y jako antylopaSzarabha. Pas si swobodnie na s onecznej polanie, która granicz c z niezbyt g stym lasem, dawa cie i schronienie w raziepotrzeby. By a z niego dorodna, skoczna, pe na energii antylopai wida by o, e cieszy si yciem. Mimo, e w okolicy by osporo zwierzyny Szarabha lubi samotno , tak jakby praktykowa jog i ascez . Mimo tych przyzwyczaje by pe enwra liwo ci dla innych yj cych stworze i w miar mo liwo ci zawsze stara si im pomaga , s u c dobr rad lubprzyk adem.

Pewnego dnia król, do którego nale a ten rozkoszny kawaek w o ci, wybra si do pobliskiego lasu na polowanie. Dosiadapi knego, m odego ogiera, a z olbrzymim ukiem, ko czanemstrza i stosownym bogatym strojem, król przypomina bogaSziw , który wyruszy na polowanie. Ambitny rumak rwa doprzodu i wkrótce monarcha wyprzedzi ca wit i samotniep dzi przez nieznane bezdro a. Dziarski monarcha zobaczyw oddali antylop Szarabha i przy pieszywszy jeszcze konia,

T

Antylopa Szarabha

127

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

128

wyci gn strza z ko czana i napi uk. Ju mia razi zwierzmiertelnym grotem, gdy nagle ko si potkn o wystaj cz ziemi k od zwalonego drzewa i… Je dziec sam, jak strza awylecia z siod a i zwali si w poszycie le ne jak le ny demonw przepa .

Szarabha w momencie, gdy spostrzeg nadje d aj cego i mierz cego do niego z uku ksi cia, w po piesznym zrywie uskoczy w bok. Po chwili jednak, nie s ysz c ha asu konia, zwolni ,stan i nas uchiwa . Na koniec powoli zbli a si do stoj cegosamotnie konia. Zorientowa si w mig, co si sta o. Poszeddalej w poszukiwaniu króla. Pomy la : Ten cz owiek zapewneteraz cierpi, a przecie królowie nie s nawykli do cierpienia,tak jak zwyczajni ludzie. Trzeba mu, czym pr dzej pomóc.

Szarabha pe en wspó czucia zapomnia wnet, e sam mógpa ofiar królewskiego polowania i e w jego serce by a wymierzona miertelna strza a. Teraz, ta biedna ludzka istotawymaga pomocy! Znalaz , na koniec miejsce, gdzie spoczywamonarcha. By to niewielki do ek w le nym poszyciu. M odycz owiek le a nieprzytomny, ze z amanym ko czanem, z pogitym diademem i porwan odzie . Spokojnymi s owami odezwa si do króla, który akurat zacz odzyskiwa wiadomo .

— Królu, jestem tylko antylop , ale mówi ludzkim j zykiem. Mam na imi Szarabha. Le spokojnie, panie, a ja postaram ci si pomóc.

M ody w adca zastanawia si : To dziwne stworzenie, mówi ce do mnie ludzkim g osem, nie ywi do mnie urazy. Przecie chcia em je przed paroma minutami zabi i pewnie tak bysi sta o, gdyby nie potkni cie konia. Odezwa si , przeto doantylopy:

Antylopa Szarabha

129

— Dzi kuj ci, za ch pomocy i to, e nie masz do mnieurazy. Na szcz cie nie po ama em cz onków a ból po upadkuda si wytrzyma . Jestem zadziwiony twoj wspania omy lno ci .

Po tej kurtuazyjnej konwersacji antylopa wesz a do do u, królwspi si na jej grzbiet i zwierz powoli wysz o na muraw .Tu król uradowany, e jest ju na powierzchni zrobi g bokiuk on przed zwierz ciem i powiedzia :

— Szarabho, jestem twoim d u nikiem i b d nim do ko caycia.Widz c konia, który zbli y si l kliwie, monarcha poklepa

go po pysku i powiedzia :— To nie twoja wina, mój wierny towarzyszu, nie masz si ,

o co martwi . Nic mi si nie sta o.A zwracaj c si znów do antylopy powiedzia :— Szarabho, zapraszam ci na mój dwór. B dziesz moim

honorowym go ciem i wszyscy b d ci us ugiwa .— Panie, dzi kuj za tak zaszczytne zaproszenie — powie

dzia Szarabha — ale tutaj w lesie jest mój dom i moi przyjaciele. Na co dzie s u im rad i pomoc . Nie mog zbytniosi st d oddala . Okazywan mi ask i tak zaszczytn chgoszczenia mnie, zamie , panie, na okazanie wspó czuciai dobroci dla najbiedniejszych z twoich poddanych, a sprawiszmi tym wielk rado . B d , panie, cierpliwy i wybaczaj b dynawet swoim wrogom, a wtedy b d wiedzia , e do wiadczenie dzisiejszego dnia nie przeminie bez ladu, ale jaka jegocz stka zostanie na zawsze w twym sercu. Wracaj spokojniedo swych dworzan, którzy zapewne z l kiem ci poszukuj .Niech przysz e lata b d dla ciebie szcz liwe!

130

Jele Ruru

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Mistrz narodzi si i y jako jele Ruruw pi knym lesie pod Himalajami. Futro tego jelenia l ni oz ot barw , na której widnia y pasemka innych odcieni przypominaj ce po wiat ró nych szlachetnych kamieni i mineraów. Jego oczy b yszcza y ró nymi odcieniami b kitu a wielkie,pi kne poro e przypomina o zwielokrotnione rozga zieniakoralowca. Ruru wiedzia , e by by cennym upem i trofeumka dego zapalonego króla — my liwego, a mo e nawet samegocesarza. Z tego te wzgl du by nadzwyczaj czujny, ostro nyi stara si nigdy nie zbli a do ludzi. Porusza si tylko pooddalonych i zalesionych regionach dolin. Pewnego dnia, niespodziewanie us ysza przepe nione l kiem krzyki jakiego cz owieka. Pe en wspó czucia dla wszystkich stworze momentalnie pospieszy zab kanemu w tym odludziu cz owiekowi naratunek. Okaza o si , e jaki wie niak zap dzi si w tutejszebezdro a i pragn c przej przez rzek zosta porwany przezjej rw cy nurt. Uznaj c potrzeb udzielania pomocy wa niejsz od konieczno ci ukrywania si i nara aj c si na zdemasko

T

Jele Ruru

131

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

132

wanie Ruru bez wahania wskoczy w nurt. Podp yn do toncego ju biedaka, tak blisko, aby ten móg si chwyci jegosier ci i dr c z zimna i wysi ku p yn z niedosz ym topielcemdo brzegu. Z trudem dop yn , ale gdy na nim stan by cakowicie wyczerpany i ci ko oddycha , a serce wali o mu jakm otem. Wie niak, cudem wyratowany z r k boga mierciJamy, pad przed nim na ziemi powtarzaj c:

— Dzi ki, ci szlachetna istoto! Uratowa e mi ycie, któreja narazi em na utrat przez sw lekkomy lno . Chcia em przep yn rzek , a przecie marnie p ywam. Dzi ki ci, pi kny jeleniu, doprawdy musisz by boska istot w ciele tego zwierz cia.

Bodhistattwa poprosi w zamian za okazan ask , aby wieniak nikomu, nigdy nie opowiada o tym spotkaniu i by o tojedyne jego yczenie wobec uratowanego. M czyzna zaklinasi na wszystkich znanych i nieznanych bogów, na g owy swychdzieci i na wiele jeszcze innych bezcennych dla niego warto ci,e nigdy nikomu nie zdradzi miejsca pobytu jelenia. Pó niejRuru wyprowadzi zab kanego na drog wiod c do najbliszej wsi i rozstali si w przyja ni.

W jaki czas pó niej zdarzy o si , e królowa tej krainy mia asen, w którym ukaza si jej pi kny jele o ma ci takiej jakRuru, o podobnym spojrzeniu i poro u. Zapragn a go miew swoim parku. Wyjawi a swe pragnienie ma onkowi, a e tenj bardzo kocha , postanowi spe ni to marzenie. Og osi przezheroldów, e ka dy, kto wska e miejsce pobytu takiego jeleniadostanie w zamian wiele sztuk z ota i kawa ek pola. O tej nieprawdopodobnie interesuj cej okazji na wzbogacenie si us ysza równie wie niak — niedosz y topielec, uratowany przezRuru. Z natury by on dobrym cz owiekiem, ale by równie

Jele Ruru

133

bardzo biedny i na dodatek, z powodu przewlek ej chorobyony, obarczony sporymi d ugami. Walczy o w nim poczucie,e nie nale y zdradzi z o onej Ruru przysi gi z dz wzbogacenia si . Wreszcie to ona zwyci y a i biedak, co si , pop dzina dwór. Ju od bram krzycza :

— Wiem! Wiem, gdzie mo na znale cudownego jelenia!Powiem to jednak tylko samemu królowi!

Poniewa nie zg osi si dot d nikt z podobn propozycjzosta szybko dopuszczony przed królewskie oblicze.

— Czy na pewno wiesz gdzie przebywa jele ? Nie mo esznas zwodzi bezsensownym poszukiwaniem, bo wtedy zamiastnagrody dostaniesz sto batów! — oznajmi w adca surowymg osem.

— Wiem, panie, nie k ami . Widzia em jelenia na w asneoczy. Jest taki jak opisa a go królowa. Przepi kny, a na dodatek mówi ludzkim g osem!

— Mówi ludzkim g osem? — Zastanowi si monarcha. —To brzmi zbyt bajkowo. Chyba nie igrasz ze mn ?

— Panie, na pewno zaprowadz owczych do niego. Znamdrog .

Ruru us ysza z daleka zbli anie si my liwych. Gdy samkról zbli y si do niego z wycelowan w ofiar strza Rurug o no krzykn .

— Stój, panie, nie chcesz chyba pope ni zabójstwa na istociemówi cej ludzkim g osem? Kto ci tu przywiód ? Musia byto zapewne jaki niegodziwiec, z którym nie powinien przestawa dzielny monarcha.

M ody w adca wskaza d oni na wie niaka. Wtedy Bodhisattwa opowiedzia dok adnie ca histori , jak uratowa ch opu

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

134

ycie, nara aj c w asne, opowiedzia o przysi dze wie niakai o jej z amaniu.

— To czyn niegodny, z ama przysi g zw aszcza wobecosoby, która uratowa a ycie, temu dnemu pieni dzy wyrzutkowi.

Król zapa a gniewem.— Nie b dzie nagrody tylko sto batów i wyrzucenie z mego

królestwa! — grzmia monarcha.— Panie, surowo twoja jest uzasadniona i sprawiedliwa —

rzek Ruru. — Musisz jednak zrozumie , e bieda i g ód sz ymi doradcami i wystawiaj n dzarzy na pokusy, których niezna i nie rozumie cz owiek syty.

— Pi kny jeleniu! B dzie dla nas zaszczytem, je li zgodziszsi wraz z moim orszakiem, w pe ni dobrowolnie odwiedzi królow , moj on . To ona w a nie, w proroczym nie, widzia aci , jak ywego i zapewne chcia aby te skorzysta na twoichmoralnych naukach. Zrób, prosz mi t ask ! A ten biedakniech mi zniknie z oczu i ju nigdy mi si nie pokazuje.

Pó niej monarcha wyda wielkie przyj cie na cze Ruru,a ten pozosta czas jaki na dworze, nauczaj c o cie kachdharmy.

135

Król ma p

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno temu, kiedy w Benares rz dzi król Brahmadatta,w himalajskiej dolinie Bodhisattwa y jako ma pa. Kiedy dorósi osi gn dojrza o , by silny i energiczny. Dowodzi stadem,które liczy o oko o osiemdziesi ciu tysi cy ma p. W pobli ubrzegu rzeki Ganges ros o drzewo mango z konarami i gaziami, daj ce g boki cie , jak szczyt góry. Jego s odkie owoce,o boskim zapachu i smaku, by y du e jak dzbany na wod .Z wielu ga zi owoce spada y na ziemi , ale z jednej do wodyGangesu. Raz Bodhisattwa, jedz c owoce z grup ma p, pomyla : Pewnego dnia spotka nas niebezpiecze stwo z powoduowoców tego drzewa spadaj cych do wody. Tak wi c, aby niezostawi adnego owocu na ga zi, która ros a nad wod ,kaza zrywa kwiaty, gdy tylko pojawia y si p ki. Pomimo tojeden dojrza y owoc, niedostrze ony przez osiemdziesi t tysi cyma p, ukryty w g stym listowiu, wpad do rzeki i niesionyprzez wod utkn w sieci obok króla Benares, który za ywak pieli. Król sp dzi ca y dzie na rozrywkach w wodzie wrazz dworzanami. Pod wieczór, kiedy mia wraca do pa acu,

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

136

rybacy, którzy wyci gali sie , zobaczyli pi kny owoc i niewiedz c, co to jest, pokazali go królowi.

Król zapyta :— Có to za owoc, taki pi kny, o tak intensywnym zapachu?— Nie wiemy, panie — odpowiedzieli rybacy, gdy nic

takiego wcze niej nie widzieli.— Kto mo e wiedzie ?— Le nicy, panie.W adca kaza wi c wezwa le ników i dowiaduj c si od

nich, e jest to mango, przeci je no em i najpierw kaza jele nikom, potem jad sam i da po kawa ku swoim dworzanom.Smak dojrza ego mango ow adn ca e cia o króla. Ogarni typragnieniem, aby spo ywa owoce cz ciej, pyta le ników, gdzierosn takie drzewa. S ysz c, e jest tylko jedno takie drzewoi ro nie na brzegu rzeki, w dolinie Himalajów, rozkaza po czywiele tratw i pop yn w gór , drog wskazan przez le ników.Dok adna liczba dni tej wyprawy nie jest znana. W ko cuwyprawa dotar a do celu. Le nicy powiedzieli do króla:

— Panie, to jest to drzewo, o które pyta e .Król zatrzyma tratwy i w du ym towarzystwie dalej uda si

pieszo, po czym kaza sobie przygotowa namioty u podnó awielkiego drzewa. Po zjedzeniu kolejnych owoców mango i rozkoszowaniu si ich nieprawdopodobnym smakiem, z ka dejstrony drzewa rozstawi stra e i kaza rozpali ogie . Gdy ludziezasn li, o pó nocy pojawi si król ma p — Bodhisattwa zeswoimi towarzyszami. Osiemdziesi t tysi cy ma p poruszajcych si z ga zi na ga jad o mango czyni c przy tym sporoha asu. Król obudzi si i widz c stado ma p, wezwa uczników i powiedzia :

Król ma p

137

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

138

— Otoczcie te ma py, które zjadaj mango, tak eby niemog y uciec, i zastrzelcie je. Jutro b dziemy je mango z misem ma p.

ucznicy natychmiast rozbiegli si wokó drzewa z gotowymido strza u ukami. Na ten widok ma py, boj c si mierci, zwróci y si do Bodhisattwy:

— Panie, ucznicy stoj wokó drzewa, mówi c: „zestrzelimyte bezdomne ma py”. Co mamy zrobi ?

Król ma p odpowiedzia :— Nie bójcie si , uratuj wam ycie.Tak pocieszaj c swych poddanych, wspi si na ga , która

ros a pionowo, przeszed wzd u kolejnego konara, ci gn cegosi w stron Gangesu, i skacz c z jego ko ca, przeby sto d ugo ci uku, po czym wyl dowa w zaro lach na brzegu. Wtedyzaznaczy odleg o , mówi c:

— To b dzie dystans, jaki przeby em.Nast pnie odci bambusowy p d przy ziemi i czyszcz c go

powiedzia :— Tyle samo b dzie przyczepione do drzewa i tyle samo

b dzie zwisa w powietrzu.Wyliczaj c dwie d ugo ci, zapomnia o cz ci przyczepio

nej do w asnego pasa. Bior c rozp d przymocowa jeden jegokoniec do drzewa na brzegu Gangesu, a drugi do w asnej talii,nast pnie wykona wielki heroiczny skok ku wielkiemu drzewuna drugim brzegu. Jednak, poniewa pomyli si w obliczeniach, nie uda o mu si wskoczy na drzewo, lecz wyci gaj cr ce uchwyci tylko poblisk ga . Pó niej krzykn do ma p:

— Szybko ruszajcie, krocz c po moich plecach wzd u p dubambusa!

Król ma p

139

Osiemdziesi t tysi cy ma p uciek o w ten sposób, po drodzedzi kuj c po wi caj cemu si Bodhisattwie. Dewadatta, odwieczny wróg O wieconego, by na ko cu uciekaj cego stada.Pomy la : To jest szansa, aby zobaczy koniec mojego wroga.

Wspi si na ga i z wysoko ci skoczy na plecy wroga.Serce Bodhisattwy p k o w paroksyzmie bólu i O wiecony dogorywa . Król Brahmadatta, obserwuj c t scen powiedzia :

— To zwierz , nie patrz c na w asne ycie, zapewni o bezpiecze stwo ca emu stadu. Niedobrze jest zabija króla ma p,zabior go ze sob i zajm si nim.

Wracaj c tratw w dó Gangesu, zorganizowa pomoc dlaBodhisattwy. Przyodzia go w ó t szat , umy w rzece, da dopicia os odzon wod , sprawi , e lekarz oczy ci ma pie rani nasmarowa oliw , potem za po o y go na pos aniu. Samusiad obok i wypowiedzia te s owa:

Zrobi e ze swojego cia a most dla stada,aby przesz o bezpiecznie,Kim jeste dla nich, ma po,kim oni s dla ciebie?

S ysz c te s owa, Bodhisattwa wypowiedzia kolejne wersy:

Wspania y królu, chroni em stado,jestem ich panem i przywódc ,Kiedy by y ogarni te strachemprzed tob i pogr one w alu.Skoczy em na stukrotn d ugorozci gni tego uku,

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

140

Doskoczy em do drzewajak b yskawica p dzona podmuchem wiatru,Straci em si , ale schwyci em konar,trzyma em go mocno d o mi.I gdy tak wisia em rozci gni ty,trzymany przez p d i konar,Moje ma py przesz y po moich plecachi s teraz bezpieczne.Dlatego nie czu em adnego strachuprzed mierci , ani bólu wi zów,Szcz cie tych, nad którymi panowa emby o dla mnie wygran .Parabola dla ciebie, królu,je li odkryjesz tu prawd .Szcz cie królestwa i armii, i zwierz tMusi by ci drogie, inaczej nie b dziesz panowa .

W ten sposób Bodhisattwa pouczaj c króla, zmar . Król wezwawszy swoich ministrów, wyda rozkazy, aby król ma p miaceremoni pogrzebow jak prawdziwy w adca, i pos a po dworzan, mówi c:

— Chod my na cmentarz, jako wita króla ma p, z czerwonymi szatami i rozczochranymi w osami, i pochodniamiw d oniach.

Ministrowie zrobili z drzewa stos pogrzebowy. Po pogrzebie Brahmadatta kaza zbudowa kaplic w miejscu pochówkuBodhisattwy. Kaplic dekorowa kwiatami i kadzid em do ko caycia. Przyjmuj c jego nauki, czyni dobro i dawa ja mu n ,a panuj c uczciwie, zas u y na obecno w niebie.

141

Nauczycielwyrozumia o ci

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Mistrz by ascet o silnym charakterze, nieustannie umacniaj cym swoj d no do perfekcjii wyrzekania si ziemskich przyjemno ci. Cechowa go spokójwewn trzny, promieniowa dobroci i wyrozumia o ci wobecinnych s abszych i b dz cych istot. By g boko przekonany,e codzienne ycie rodzinne stwarza za ma o motywacji do wiczenia si y woli i unikania ró norodnych pokus. ycie ascetynatomiast atwiej przed nimi zabezpiecza. Jako istota silna duchem udziela rad i poucze wszystkim, którzy rad potrzebowali, a poucze s ucha chcieli. Nazywany by przez okolicznludno zaszczytnym imieniem Kszantiwadin — NauczycielWyrozumia o ci. y w lesie w miejscu do odludnym, leczpi knym przez dary natury, pe nym owoców, ptactwa i motyli.W pobliskim jeziorku, co roku kwit y symbole czysto ci —ró owe i niebieskie lotosy. Mo na by o s dzi , e miejsce toprzypomina Nandan — boski ogród. Z rzadka odwiedzaj cy testrony ludzie przychodzili pobiera moralne nauki od Kszantiwadina.

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

142

Pewnego razu przyby tu nawet miejscowy król z ca ymswym haremem, aby wys ucha rekolekcji ascety. Po przybyciu jednak do tego pi knego zak tka jego czar tak ow adndworem, e urocze dziewczyny zacz y piewa , ta czy , cieszy si czarem tego pi knego zak tka. Ptaki swymi trelamizacz y im wtórowa , a pawie powtarza taneczne figury. Nawetpszczo y zmylone zapachami ich perfum i pudrów zacz y kry wokó niewiast zamiast spija nektar z kwiatów. Wszyscysi cieszyli, miali, plotkowali. Król bra w tych zabawachczynny udzia . Na koniec jednak zm czony podró i pewnilo ci wina, zasn spokojnym snem na delikatnej murawie.Dziewcz ta nie chc c budzi monarchy oddali y si zrywaj ckwiaty, i co pi kniejsze li cie, z otaczaj cego je lasu. Ustroi ysi girlandami owego kwiecia, pozostawiaj c biedne krzewyi drzewa bez naturalnych ozdób. Na koniec dotar y do miejscagdzie mieszka Kszantiwadin. Na nic si zda y zakazy haremowej s u by, aby nie niepokoi y ascet . Uparte dziewcz ta,a szczególnie na o nice królewskie, nie chcia y nikogo s ucha .Podochocone piewami i ta cami stara y si by coraz bardziej zalotne.

Zasta y ascet w pozycji medytacyjnej, siedz cego poddrzewem daj cym chroni cy cie . Wydawa si emanowawewn trznym spokojem i dostojno ci . Jego wy wiczony umysani na chwil nie zak óci a obecno rozszczebiotanych pi kno ci. Powaga m drca w ko cu uciszy a rozhukane panny.Usiad y dooko a m drca w skupieniu. Wtedy asceta grzecznieje przywita , jak na gospodarza tego miejsca przysta o. Pó niejpowiedzia delikatnie:

— Có , pi kne panie, mo e porozmawiamy teraz o powin

Nauczyciel wyrozumia o ci

143

no ciach poszukiwania w a ciwej drogi ycia, któr ka darozumna istota powinna pod a ? Wszak ka da istota, z naturype na emocjonalno ci i pasji, le czyni, je li dni swoich nienaznaczy pi knymi uczynkami, nie powinna si oszukiwa , etak p ocha i beztroska pozostanie na zawsze. Nie zabierzemy zesob do innego wiata, naszej pi kno ci, zas ug ani bogactwa.Nasza dobro , wspania omy lno , yczliwo czy wspó czuciewobec wszystkich yj cych istot na zawsze zostanie naszymwiadectwem. Kwiaty, zapachy, kolory to naturalne ozdobykrzewów i drzew. Prawdziwymi klejnotami ludzi s cnota,pobo no i dobre uczynki. One nie przekwitaj , nie tracswej warto ci i nie przemijaj . Wiedz c o tym, nale y unikaniegodziwo ci i zwróci si ku czynieniu dobra. I to jest drogado prawdziwego szcz cia i wiecznej chwa y. Niegodziwojest jak ogie , rozprzestrzenia si szybko i potrafi spopieli ,nawet czyje dobre na pocz tku ycia, serce.

W czasie tego podnios ego monologu ascety, do siedz cychzbli y si król, który obudzi si , co prawda, ze snu, ale jeszcze ca kiem nie wytrze wia . Widz c swoje kobiety, rozmodlonym wzrokiem, wpatruj ce si w tego starego m czyzni darz ce go niespotykanym u nich respektem, zatrz s siz gniewu, jakby asceta skrad mu cz jego w asnych praw dobycia adorowanym. Podniós g os i mimo pró b trze wiejszychdworzan, aby nie krzycza na szanowanego przez wszystkichguru, nie móg si opanowa :

— Ten lubie ny starzec plecie o szlachetno ci, a jakim dziewiczym wiankiem si tu otoczy ! Gdyby móg skrad by mi ca yharem! To to hipokryta i oszust! Trzeba go napi tnowa !

Kobiety poderwa y si i otoczy y swego w adc .

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

144

— Panie, nie czy nic gwa townego. Ten asceta, to szlachetny Kszantidewin!

Niestety, diabe z o ci opanowa umys monarchy i zatrujadem jego serce. Wyci gn miecz i trzymaj c go w niepewnych po przepiciu r kach zbli a si do ascety, chc c odci mug ow . Ten jednak siedzia spokojny i w agodnych s owachodezwa si do nadci gaj cego jak chmura gradowa, gro negomonarchy:

— Panie, kto, jak kto, ale monarcha musi dzia a rozwanie i z namys em. Gdy jest porywczy mo e zgubi siebie i ca ykraj. Rozs dek i rozwaga dodaje w adcom tylko wi kszejchwa y. Odsu od siebie z o — z ego doradc i z opanowaniem rozwa raz jeszcze, co tu widzia e .

— Ja ci naucz szacunku do osoby w adcy — krzyknkról i jednym ruchem odci ascecie r k , która akurat by aw ge cie nauczania, tak, e obci te palce wi tego upad ydaleko w traw . Pó niej krzycz c odci mu drug r k . Lecznawet wtedy, gdy cia o jego ra one by o ostrym mieczem, a r ceodpada y od cia a, asceta ani na chwil nie reagowa gniewemczy z o ci , a z powag i lito ci patrzy na miotaj cego simonarch . I takie samo pozostawa o jego spojrzenie a domomentu, gdy wyzion ducha.

Los króla by równie tragiczny. Gdy wróci do pa acui chcia zazna troch wytchnienia w swym pi knym ogrodzie,ziemia si przed nim otworzy a i poch on a nieszcz nika.

145

Okropno ci piekie

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Bodhisattwa dzi ki trwaj cemu przezwiele wciele yciu, w którym spe nia tylko dobre uczynki,wykazywa bezgraniczne wspó czucie i mi osierdzie dla wszystkich istot yj cych, odrodzi si jako bóstwo w Brahmaloka —najwy szym niebie. Uwa a on bowiem, e:

Nawet mi o zmys owa mo e uczynicz owieka bezwarto ciowym i pot pionym.Lecz cnotliwy nigdy nie b dzie krych ci by dawa innym dobro,nawet gdy oddaje si medytacji.

Z owej Brahmaloki, z góry spogl da Bodhisattwa na ziemi ,na kraje, w których kiedy y . Wsz dzie widzia wiele po dliwo ci, nieprawo ci, gwa tów i przemocy. Uwag jego przykukról Angadinna, w adca Widehy. Od lat w adca ów wpad w z etowarzystwo i straci wszelkie zainteresowania sprawami duchowymi. Nie zajmowa a go ani religia, ani dobroczynno , nurza

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

146

si tylko w zmys owych uciechach, alkoholu i sadyzmie. Odsun od siebie wszelkie ksi gi, zarówno opisuj ce szlachetnepost powanie dzielnych bohaterów, jak i wszelk po ytecznwiedz , mog c poprawia kondycj kraju stopniowo zatapiaj cego si w stagnacji i mizerii. Nie mia uznania dla kap anów,a wszystkich z kasty brami skiej traktowa obcesowo. Wygoni z kraju ascetów, wi tych i uczonych. Na swym dworzech tnie go ci wszelkiego autoramentu magików, aferzystów,sprytnych oszustów. Za jego rz dów powsta o wiele nowychzamtuzów, a dziewki lekkich obyczajów na ulicach owi y lekkomy lnych m czyzn. Kraj popada w d ugi i wkrótce sta by sibezbronnym upem s siadów, gdy armia by a wiecznie pijana,a dowódcami zostali wy cznie kompani burd i biesiad króla.

Zmartwi si , patrz cy z Brahmaloki na te wszystkie niegodziwo ci Bodhisattwa. Zjecha na dó , na ziemi na s onecznympromieniu i stan przed nieszcz snym, do zatracenia d cymAngadinn . Przemówi do niego s owami pe nymi zatroskania:

— Królu Angadinno, opanuj si ! Nie zdzier y em d u ejpatrze na niegodziwo ci dziej ce si w twoim, niegdy takpi knym i bogobojnym kraju. To za twoich rz dów wszelkiad zosta tu przewrócony do góry nogami. Pot piasz cnotliwych, a niegodni z ciebie bior przyk ad, nagradzaj c takichjak oni sami.

Na te s owa, widz c wietlist bosko go cia, pomiarkowasi król, ofiarowa bóstwu wod , obmy mu stopy i przemówido Bodhisattwy s owami s odkimi, pe nymi udawanej pokory:

— O, wielki wi ty! Dzi kuj ci, e mnie odwiedzi e . Twójblask bosko ci l ni bardziej ni tysi ce s o c. Powiedz, z jaknowin do mnie przybywasz?

Okropno ci piekie

147

— Je li posta moja promienieje, to ów blask jest wynikiempobo nego i pe nego wspó czucia prze ycia wszystkich mychpoprzednich wciele . Ka dy sprawiedliwy mo e do tego d yi w efekcie mo e zbli a si do boskiej chwa y.

— Mój niebia ski go ciu, czy jest tak, jak wmawiaj namwszyscy wi toszkowie, czy jest jakie ycie, po tym yciu?

— Tak — odpar Bodhisattwa — istnieje ono na innymwiecie.— Jak mamy w to uwierzy , boska istoto? — pyta skon

fundowany w adca Widehy.— Jest to uchwytne, o ile sta b dzie cz owieka na wzbo

gacanie swej percepcji. Tak jak s o ce adoruje niebo a ksi ycjest adorowany przez gwiazdy, wszystkie yj ce istoty przezmnogo swych postaci i bogactwo formy s wskazówk naistnienie jeszcze innej wy szej si y i innego bytu, i innej egzystencji. Nie powiniene w to w tpi . Wielu umiej cych medytowa potrafi przypomnie sobie fakty z poprzedniej egzystencji,a nowo narodzone dziecko te wyposa one jest w okruchywiedzy i potrafi zachowywa si tak, jakby dba o o swoje ycie.To wszystko wyra nie wskazuje, e istnieje jakie ycie pozatym, w którym aktualnie istniejemy. Wiemy te , e dzieci majniekiedy charaktery zdecydowanie odmienne ni ich rodzice,a nie mo e tak by bez przyczyny. Wszak musz by jakoobci one i dziedziczy wady lub zalety ze swych poprzednichegzystencji.

— Ale , panie — powiedzia król — przecie kwiaty lotosuotwieraj si i zamykaj same, tak jak noworodek wie, epotrzebuje ssa pier kobiety. Czy i kwiaty maj dusz , któraw druje przez ró ne egzystencje.

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

148

— Nic nie dzieje si bez przyczyny, mój panie — odparBodhisattwa.— S o ce tak dzia a na kwiaty, e si otwieraji zamykaj . Jednak noworodek przychodzi na wiat z pewnpodstawow wiedz o poprzedniej egzystencji. Wa nych, yciowych wiadomo ci nie mo e zagubi , boby nie prze y .

— Boski pos a cu, widz , e g boko wierzysz w to, comówisz, wierzysz w przysz e ycie — stwierdzi , nie ca kiemprzekonany, król. — Dlatego mam dla ciebie n c c propozycj : po ycz mi w tym yciu pi set z otych monet, a ja cioddam w przysz ym tysi c. Zgoda?

— Królu, zapewne wiesz, e wszyscy powinni by w sprawach pieni nych bardzo rozwa ni. Wiesz te , e nikt nieudzieli po yczki cz owiekowi, który prowadzi hulaszczy trybycia, jest leniwy i ma s aby charakter. Po yczanie pieni dzytakim ludziom zawsze prowadzi do ruiny. A ty, panie, prowadzisz ryzykowne ycie. Tracisz nie tylko swój maj tek, alepanuj c, zuba asz swój lud, rujnujesz kraj, zaprzepaszczaszszans na pomy lne odrodzenie si w przysz o ci. Jak mo eodda w przysz o ci pieni dze kto , kogo czeka piekielna czelu bez dna? Có mo e zdzia a kto przebywaj cy w samymj drze wiata pot pie ców? Kto zaabsorbowany przeszywajcymi, pal cymi i szarpi cymi bez przerwy bólami. Czy b dziemóg nawet przez moment pomy le o d ugu, który zaci gn ?Czy mo e mie na uwadze d ugi, kto przygnieciony skalnymmasywem wielkim jak Sangata, kruszony przez jej ci ar nadrobny piasek, gdzie ka da jego drobinka jest obarczona, bólemtak wielkim, jakby przeznaczony by dla ca ego wiata? A o czymmo e pomy le szarpany i rozrywany na kawa ki przez nieub agane s ugi boga mierci — Jamy? Przecie po tysi ckro prze

Okropno ci piekie

149

ywa on w ka dej chwili sw agoni , bez widoku na przysz o ,bez pomocy, nawet bez wspó czucia. Mo e te dla odmianyprze ywa zawijanie w czerwone od gor ca elazne blachy lubsta e wieszanie na haku. wiartowanie cia a, amanie cz onków,topienie w ekskrementach mog by jego jedynym urozmaiceniem wiecznego poha bienia.

S ysz c o wszystkich wymienianych piekielnych udr kach,które prawdopodobnie sam sobie zgotowa , wystraszony królzacz dr e z l ku. Odgania od siebie koszmarne wyobra eniaswej przysz ej egzystencji, ale one wraca y bez przerwy, jak krwig odne wampiry. Wreszcie nie zdzier y , rozp aka si i rzucido stóp bóstwa.

— Panie, mój umys by zamglony przez po danie, zamcony przez z ych kompanów, zagubiony na drogach nieprawo ci. Ratuj mnie! Powiedz, jak unikn tych wszystkich odmian piekielnej przysz o ci? Z e uczynki zam ci y mój umys .Jestem jak dziecko, które gubi c drog szybko pogr a o siw bagnie. Ratuj mnie, panie!

Bodhisattwa, wspó czuj cy ka dej zab kanej duszy, w swejdobroci gotów nawet wybaczy nawróconemu demonowi, objani dr cemu w l ku królowi zasady godnego, sprawiedliwegoi umiarkowanego ycia. Wiele mówi o wspó czuciu dla wszystkich cierpi cych, o konieczno ci naprawiania wyrz dzonychludziom krzywd, o szanowaniu przewodników duchowych,ascetów i innych, którzy swe ycie po wi caj i maj na celudobro ogó u. Tym sposobem rozja niony zosta mrok w sercukróla, rozwiane mg y niepewno ci i pojawi a si prosta droga,prowadz ca do przysz ego odrodzenia w godnym yciu.

150

S o

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu w himalajskiej dolinie Bodhisattway jako pot ny s o . Dolina by a pi kna i bogata w ziele .Drzewa mango owocowa y obficie, inne stara y si nie ust powa im w bogactwie swych darów, olbrzym dzieli si z ma pamii ptakami. Nieliczne polany w tej g uszy pe ne by y soczystejtrawy. S o prowadzi ycie spokojne, dostatnie praktyczniepozbawione k opotów. Z powodu oddalenia i pustyni, któraoddziela a ten bliski rajowi zak tek, ludzie praktycznie tu niedocierali. Nie by o wi c zagro enia ani niszcz cej eksploatacji,jakie zwi zane s z nasz ras . S o ywi si tylko ro linami,których by o tu pod dostatkiem. Ten olbrzym jednak w owejkrainie obfito ci zachowywa si pow ci gliwie. Jada tyle tylko,ile potrzebowa do utrzymania si w dobrym zdrowiu. Stroninawet od przysmaków, za którymi jego gatunek przepada,takich jak wie e p dy lotosów. Rzec by mo na, e ten atletaw ród zwierz t mia zaznaczon sk onno do umiarkowania,a nawet ascezy. Nikogo to jednak nie dziwi o w tym odludziu,a prowadz c samotnicze ycie nie bywa przez inne s onie ani

T

S o

151

chwalony, ani krytykowany. On sam przyj w asne moralnezasady: y pow ci gliwie, nikomu nie zadawa gwa tu, a nawetuwa a , aby sw si a i wielk mas , przez przypadek, nie zraniadnego. Stara si te bez potrzeby nie niszczy otaczaj cegoi ywi cego lasu.

Pewnego dnia od strony pustyni wype nionej bezmiaremja owego piasku dosz y go jakie dziwne i niespotykane nigdyodg osy. By y to zawodzenia, j ki, p acze, oznaki desperacjii zgrozy. Wiedzia , e to ludzie je wydaj i najpewniej znale lisi w jakiej gro nej sytuacji. Przeszed przez kniej , zbli ysi do granicy lasu i zacz obserwowa . Jego oczom ukaza asi znaczna gromada ludzi, którzy najwyra niej opadli ju zsi , a wielu nawet le a o na piachu jak nie ywi. Pomy la : Ciludzie s wycie czeni i niechybnie grozi im wszystkim mierw m czarniach. Trzeba im pomóc!

Wyszed z lasu i pop dzi w ich stron . Biedacy, przekonani,e olbrzym na nich szar uje, z trudem podnosili si i próbowali ucieka . Wielu jednak nie mia o nawet si ratowa ycie.Z przera eniem patrzyli na zbli aj ce si zwierz i wznosilir ce do nieba, w ge cie ostatniej modlitwy. S o raptowniezatrzyma si przed ludzk gromad , zrobi to tak szybko, ea wzbi tumany drobnego piasku. Gdy wreszcie on opad ,Bodhisattwa przemówi ludzkim g osem, wzbudzaj c jeszczewi ksz konsternacj w ród zal knionych:

— Nie bójcie si . Chc wam tylko pomóc, bo widz , ejeste cie w strasznej niedoli. Przypuszczam, e zgubili ciedrog , ale jak to si sta o, e tak wielka gromada si zagubi a?Ja tu mieszkami i znam ca okolic wi c mo e b d mógs u y dobr rad .

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

152

Ludzie, gdy tylko us yszeli yczliwe wypowiedzi, i na dodatek w ich j zyku, uspokoili si szybko i zacz li przekrzykiwa siw wyja nieniach. Wynika o z nich, e s grup , która sprzeciwi a si woli króla — tyrana, z s siedniego kraju i w efekciezostali wszyscy wygnani na pustyni na zatracenie. Pocz tkowoliczyli tysi c osób, a teraz przy yciu zosta o tylko siedemset,w tym wielu chorych, a nawet umieraj cych z g odu i pragnienia. Dawno ju nic nie jedli, a pili ostatni raz trzy dni temu.

Nie znam tych ludzi i nie wiem, czy mieli racj , buntuj c siprzeciw królowi — pomy la s o . Jednak nie mo na dopu ci ,aby tak wiele istot zgin o marnie. Przecie ycie ka dej istotyjest cenne, niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju. A tu jestich tak wielu. Za dzie , dwa, nie b d ju yli, je li im niepomog . Jak ich nakarmi i napoi ? Przecie oni nie jedztrawy ani li ci. Chyba ofiaruj im swoje cia o. Wszak ono jesti tak nietrwa ym miejscem przebywania mego ducha. Chybatak musz zrobi . Zwróci si do ludzi przed nim, z którychwielu nawet na nogach nie mog o si utrzyma :

— Widzicie zapewne, tam niedaleko, za kilkoma wydmamistoj c ska . Zaraz za ni jest ród o, a przy nim le y martwys o . Id cie tam, zabierzcie swoich chorych, a napoicie si i nasycicie mi sem tego zwierz cia. Pó niej z jego jelit zrobicie buk aki na wod i tak zaopatrzeni id cie dalej prosto. W tamtymkierunku pustynia rych o si sko czy i dotrzecie do zamo negokrólestwa, którego w adca ma od dawna na pie ku z waszymkrólem. Na pewno was przyjmie i dla ka dego znajdzie praci dom. Id cie wi c niezw ocznie — przynagla Bodhisattwa —bo s o ce tu jest mordercze na tym pustkowiu.

— Dzi ki ci, panie, za tw yczliwo i szlachetno ! yczy

S o

153

my ci pomy lno ci, d ugiego i szcz liwego ycia! Zaraz wyruszamy, w kierunku wskazanym przez ciebie.

— Id cie, ju id cie!Gdy zb kani zbierali si , aby uda si w kierunku wskaza

nej góry, i zabierali swych bezsilnych towarzyszy, Bodhisattwaszybko pop dzi inn drog , te w jej kierunku. Min o trochczasu, gdy strudzeni biedacy przeszli obok góry i natrafili naród o z o ywcz wod . Napoili swych towarzyszy, nasycili sisami i nowe si y wydawa y si w nich wst powa . Pojawi a sinadzieja i ona doda a biedakom jeszcze wi cej animuszu.Niebawem jeden z nich dostrzeg u podnó a góry le cegomartwego s onia. Musia on ulec wypadkowi niedawno. Podeszli i ze zdziwieniem spogl dali na ogromn gór mi siwa,czekaj c na nich.

— Zaraz, zaraz — zacz krzycze jeden z nich — spójrzciena te plamy wokó oczu martwego s onia! — I na postrz pioneu do u uszy — wo a drugi. — Przecie nasz olbrzym mia takiesame! — To jest on — krzyczeli pozostali. — Mówi , e tu znajdziemy martwego s onia. Pewnie, dopiero, co, skoczy z tej ska y.Po wi ci dla nas ycie. To musia a by jaka boska istota.

I mieli racj .Wygna cy po sytym jedzeniu i nabraniu si wype nili jelita

zwierz cia wod i ruszyli we wskazanym kierunku. Wielu sijeszcze ogl da o za siebie, szepcz c modlitwy dzi kczynne. Nakoniec dotarli do królestwa, w którym rz dzi sprawiedliwymonarcha, gdzie zostali z ch ci przygarni ci, tak jakby nanich od dawna czekano.

154

Ksi Sutasoma

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Mistrz narodzi si jako Bodhisattwaw znanej rodzinie Kurawów, wojowników s yn cych z m stwai niez omnych przekona . On te wyró nia si spo ród swychrówie ników bystro ci , odwag i wszelkimi danymi wskazujcymi, i b dzie kontynuowa wielk tradycj swego rodu. Z jegopi knej jak ksi yc twarzy bi blask, który pojawia si w róddzieci raz na kilka pokole . Z tego powodu nadano mu imi„Ksi ycowego Dziecka” — Sutasomy. Ch opiec by te pilnymuczniem. Szybko zapozna si z Wedami, owym od staro ytno ci bij cym nieprzerwanie ród em wiedzy w Indiach. Znaponadto prawie wszystkie komentarze do nich, teksty pomocnicze, interpretacje i obszerne wyja nienia. Ksi by od dzieckauczony te o istocie dzia a dobroczynnych, o wiczeniach nadwzmacnianiem pozytywnych cech charakteru, o wspó czuciudla wszystkich istot i wiedz t przyjmowa z pe nym zrozumieniem, wcielaj c w codzienne uczynki. Mia ponadto jasne,radosne nastawienie do ycia, czysty umys i fenomenalnpami . By o pewne, e dla tak dobrze zapowiadaj cego si

T

Ksi Sutasoma

155

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

156

m odzie ca, w adca znajdzie odpowiednie wysokie stanowiskow swej radzie lub w ród dowódców wojskowych, a by mo ezostanie wyznaczony na nast pc tronu.

Pewnego razu Sutasoma uda si do pobliskiego lasu, bynasyci si jego wiosennymi urokami. Ca a przyroda obudzonado ycia, wydawa a si gorliwie s u y swym pi knem chwalcym jej stwórc . Kwiaty, jakby stawa y do konkursu pi kno ci,ka dy stara si , by w a nie jego kolory i zapachy by y jak najbardziej n c ce, licz c na wyprzedzenie innych w tej rywalizacji. Roje pszczó jak pijane buszowa y w pi knym poszyciulasu i w ród ga zi drzew. Liczne ptactwo przepe nia o swymwiergotem, trelami, kl skaniem, kukaniem ów gaj. Od czasudo czasu kuku ka sm tnie przypomina a o sobie, a paw stawa dokonkursu pi kno ci z kwiatami. M ody ksi igra w otoczeniuswych on i przypomina zabawy Kriszny otoczonego wiankiemgopi. Kiedy s o ce mia o stan w zenicie, do owego le negouroczyska mia przyby uczony bramin aby przedstawi ksi ciunieznane mu jeszcze starodawne pismo, zaopatruj c je w autorsk interpretacj . Ta zabawa i rado mia a by zrównowa onarównie czasem na refleksj i ewentualn medytacj .

Z g bi lasu jednak da y si s ysze jakie straszliwe ha asy.Pogoda by a pi kna, bezwietrzna, a jednak co wywraca o i ama o drzewa. Ziemia zdawa a si dr e pod czyimi wielkimikrokami. Kilku dworzan, którzy z l kiem pobiegli sprawdzi ,co w tak okrutny i bezceremonialny sposób zak óca ich rajsksielank , powróci o dr c na ca ym ciele z l ku i j kaj c si :

— Panie, o, panie, zbli a si do nas straszny kanibal Kalmaszapada Saudasa. Uciekajmy, bo z ka dego z nas utoczy krwi,

Ksi Sutasoma

157

a wszystkich niechybnie zagryzie. Ma on bowiem nadludzkmoc, a energi czerpie z po erania ludzi.

Wida by o, e zbli anie si potwora wystraszy o nie tylkoca y dwór, ale i zwierz ta stawa y si bardzo niespokojne.Nawet wielki s o , którym przyjecha ksi , zdradza oznakiniepokoju.

— Kim jest ów Kalmaszapada? Jeszcze o nim nie s yszaem — pyta spokojnie m odzieniec.

— Panie, to straszna kreatura. Wcze niej by te ksi ciem.Mia na imi Saudasa. Jego matka na pewien czas przed urodzeniem dziecka by a porwana przez rozszala ego konia, dalekood domu, do g bokiego lasu. y a w nim przez pewien czas,a jej partnerem by straszliwy lew. Kiedy urodzi si ch opiec,wróci a jednak do ludzi, a bezdzietny król zaadoptowa malca,który wykazywa cechy królewskiego pochodzenia. By nadzwyczaj odwa ny, bitny, a takiego nast pcy potrzebowa o os abionebrakiem dziedzica królestwo. Jednak ch opak mia odziedziczon nie tylko odwag lwa, ale musia si po ywia ludzkimmi sem i pi krew. Po pewnym czasie tyranizowa ca y kraji domaga si ludzkich ofiar. Wszed w konszachty z demonami, tak jak on ludojadami, i obieca im dostarcza regularnienajdelikatniejsze ludzkie mi so. Pochodzi ono powinno z m odych ksi t i ksi niczek. Teraz, niechybnie, przyszed zabraci ycie, panie.

— Nie uciekajmy, poczekajmy. Mo e nawróc tego biedakai wyzwol jego dusz z sieci z ych duchów. Musz si z nimspotka – mówi spokojnie ksi do swego dworu. Czeka naprzybycie Kalmaszapady. Ten niezad ugo z ha asem wychynz le nej g stwiny. Jego wygl d móg przyprawi nawet zaharto

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

158

wanego wojownika w dr enie. Dzikie oczy, grzywa z potarganych w osów mog a go upodabnia do lwa ogarni tego z o ci .Ha as, z jakim wyst pi wobec eleganckiego dworu ksi cia,jeszcze pot gowa obraz nieokie znania i dziko ci.

— Ha, ha, mój ksi . Przyby em, aby ci po re . B dzieszkolejn ofiar w mej kolekcji m odzie ców o szlachetnej krwi,jak obieca em zebra ku chwale mych przyjació demonów.egnaj si wi c ze swymi niewiastami, cho i one wygl daj

apetycznie.— Szlachetnie urodzony, panie — odpowiedzia ksi Suta

soma — jestem gotów stawi si do twej dyspozycji, jednakwcze niej umówi em si na par chwil z uczonym braminem,który tu w okolicy mia mi pokaza nowo odkryte stare pismo.Nie wypada zawie mi tego szlachetnego m a. Pójd do niegoi niebawem wróc do ciebie. Wiesz, panie, e obietnic nale ydotrzymywa , a szczególnie obowi zuje to nas, ksi t.

Kanibal, do którego zaapelowano w tak grzecznej formiei wspomniano jego szlachetne pochodzenie zacz si zastanawia . Powiedzia na koniec:

— Id , mój ksi , ale w czasie, jakiego potrzeba do odmówienia kilku mantr, masz by z powrotem. Nie licz, e miuciekniesz. Jestem szybki jak wiatr i dogoni bym ci niechybnie. Id , da e mi s owo, i wracaj niebawem. G ód czuj jucoraz wi kszy!

Ksi uda si w kierunku miejsca, gdzie ju oczekiwa naniego bramin. Wróci nim min o kilka chwil. Powiedzia ;

— Pozwolisz, panie, e zacytuj ci kilka zda z poematu,który w a nie mi odczytano.

Zacz recytowa pi kny utwór, owoc moralnych przemy le

Ksi Sutasoma

159

jakiego zapomnianego poety. S owa te wzruszy y wszystkichs uchaczy. Zas ucha si te Kalmaszapada. Wtedy ksi przerwa recytacj i powiedzia :

— Go ciu, jestem do twojej dyspozycji.— Ksi — odezwa si kanibal — nie przerywaj, doko cz

poemat. Wszak nigdzie nam si nie pieszy.Sutasoma dalej powtarza zas yszane strofy, a by y one o szla

chetno ci, wspó czuciu i poszanowaniu ka dego ycia, o zas ugach, jakie gromadzimy przez dobre uczynki, i nagrodach, jakiesamorzutnie z nich wynikaj . O spokoju ducha i sumienia,o mi o ci innych ludzi, o mo liwo ci wyzwolenia si z ko asamary przez szlachetne post powanie. Kalmaszapada s uchatych s ów z coraz wi ksz uwag . Zacz y mu si przypominadawne czasy, kiedy móg y jak pogodny, beztroski m odzieniec na dworze swego ojca króla. Wszak picie ludzkiej krwii ywienie si ich cia ami nie dawa o zaspokojenia. Pragnienienadal go dr czy o, a g odu nie móg nasyci . Przeczuwa , ejest to droga donik d, do zatracenia, w g b przepa ci bezdna. W jego sercu obudzi y si dawno nieodczuwane impulsydobra, przenika y go, a wraz z nimi ogarnia o go uspokojenie.Zamy li si i postanowi odmieni swoje ycie. Powiedzia :

— Id wolno, ksi . Ja pójd swoj drog . Udam si dojakiej pustelni, gdy wiele spraw musz jeszcze przemy le .

160

Ksiz elaznego Zamku

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno, dawno temu Mistrz narodzi si jako Bodhisattwaw rodzinie królewskiej. Monarcha og osi ten dzie wi tem w caym kraju, a poniewa ów syn by boskim darem, od dawnawyczekiwanym, to dwór i poddani mieli weseli si przez ca ytydzie . Pó niej, jeszcze przez wiele lat wspominano atrakcjei szczodro króla w owym czasie. Do królestwa zaproszenibyli najlepsi b bniarze, muzycy, sztukmistrze. Zewsz d zjechalikupcy ze swymi kramami. Król w czasie uroczystych przemarszów przez miasto rozrzuca szczodrze wiele srebrnych monet.Dworzanie i dowódcy wojskowi dostali wiele odznacze i zaszczytnych tytu ów. Poeci uk adali ody na cze szcz liwej dynastii, powtarzaj c: „oby panowa a wiecznie”. Wi zienia zosta yotwarte, a ich „u ytkownicy” mogli znów cieszy si wolnoci . Z najodleglejszych stron Indii nap ywa y gratulacje i cennedary dla szcz liwego ojca, matki i przysz ego dziedzica.

Doprawdy by o czym si cieszy , tym bardziej e wszyscypoprzednio urodzeni ch opcy w królewskim rodzie yli zaledwie po kilka dni. Wida jakie fatum wisia o nad tym rodem.

T

Ksi z elaznego Zamku

161

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

162

To jednak ch opie mia o si dobrze, ros o jak na dro d ach,u miecha o si , wyci gaj c drobne r czki do rodziców i napeniaj c ich serca miodem.

Astrolodzy wyja nili w adcy, e poprzednie niepowodzeniaw przed u aniu linii rodu wynika y z niecnej ingerencjijakiego niezadowolonego demona. Dlatego w adca zawczasuzbudowa z elaza ma y zamek, który z racji niewielkichrozmiarów mie ci si we wn trzu jego fortu. Grube elazneciany mia y by ochron przed inwazj si nieczystych. I jakpokazywa o do wiadczenie, aden z y impuls nie móg siprzez nie przebi , bo m ody ksi rozwija si dobrze,nape niaj c serca królowej matki i zatroskanego ojca nowyminadziejami. Lud nazywa malca Ksi ciem z elaznego Domu.Ch opiec nie móg jednak go opuszcza do czasu a pojawisi u niego znaki dojrza o ci i przestanie by bezbronnymdzieckiem. Jego dworzanie, nauczyciele, towarzysze zabaw,wchodzili do tego domu i wychodzili bez trudu, on sam yjednak w nierealnym wiecie harmonii, m odo ci, rado ci, bezobowi zków, przymusów otoczony pi knem i mi o ci . Ksiz prawdziw przyjemno ci czerpa wiedz od swoich uczonychpreceptorów. Przeczyta chyba wszystkie Wedy, cz z nichzna na pami . Pilnie studiowa inne wi te teksty. Umacnia asi jego wiara i krystalizowa o w nim poczucie obowi zku,prawa, yczliwo ci wobec ludzi i wspania omy lno ci. Gdy ksi

by ju dorastaj cym ch opakiem w mie cie rozpocz y siprzygotowania do dorocznego wi ta Kaumadi, które tego rokumia o by szczególnie uroczyste z racji przypadaj cego jubileuszu panowania dynastii. Zwróci si do ojca:

— Panie, mój ojcze. Jestem ju doros y i aden demon nie

Ksi z elaznego Zamku

163

mo e mi zagrozi . Chroni e mnie, gdy by em bezbronny. Terazpotrafi broni si sam!

Król zgodzi si uwolni z elaznego Domu swego jedynaka.Astrolodzy i bramini zapewniali go przecie , e b d c w wiekum skim ksi b dzie ju uodporniony na zakusy z a. Jednak,tak jak w ka dym ojcu tli a si iskra niepewno ci. Czy abyuczeni wszystko dobrze obliczyli, czy dok adnie sprawdzilihoroskopy? Ale i tak nie móg wiecznie trzyma syna z dala odrealnego wiata. Postanowi jednak, na wszelki wypadek damu dodatkow eskort zbrojnych.

— Id , mój synu. Przysz y monarcha musi pr dzej czy póniej zmierzy si z wrogiem i z o liwymi demonami. Niech ciprzy wieca twoja szcz liwa gwiazda!

Miasto sw dekoracj przypomina o rajskie ogrody. Rado nimieszka cy wznosili pochwalne okrzyki na cze króla i ksi cia.Jego z oty rydwan te wydawa si , jakby to sam Suria by jegow a cicielem i oto zjecha z niebosk onu specjalnie na to wi to.Przydzielona mu gwardia przyboczna prezentowa a si , odwag i zdawa a si nie do pokonania.

Pi kny ksi wygl da jednak na zatroskanego. Rzeczywicie w jego sercu k bi y si nieznane wcze niej obawy, a g owzaprz ta y zgo a nie wi teczne my li. Có wart jest ten ca ysplendor, skoro ju jutro b dzie tylko bladym wspomnieniem?Jak bezradny wobec losu jest ka dy cz owiek? Jak ludzie mogmy le w rado ci i szcz ciu, gdy czeka ich bezsilna staro ,a ona sama mierci tylko wygl da? Ile czasu mo na trwa bezchoroby, najazdu wrogów czy innego nieszcz cia, które mo esi czai ju w dniu jutrzejszym? Wszak jeste my jak chmury,które bezwiednie przep dza wiatr, w stron , która mu si

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

164

spodoba? Czy nie trzeba uprawia dobrej dharmy, aby uwolni si od tych wszystkich pozornych i bezmy lnych, a z udnychchwil, które wydaj si szcz ciem?

I ju nie potrafi si radowa wespó ze swym ludem.Powzi bowiem postanowienie, aby wst pi na cie k ascezyi usilnym staraniem uwolni si od z udze osi gni cia wyzwolenia prowadz c ycie, jakie mu wyznaczyli astrolodzy. Wszaks oni tylko bezmy lnymi po rednikami mi dzy bezrozumnymiliczbami, a ufnie wierz cym ludem. Po rych ym powrocie dopa acu o swej nieodwo alnej decyzji powiadomi ojca. W monarch wst pi a furia.

— Czy tak l kliwego mam syna, e boi si odpowiedzialno ci za rodzin i kraj? Czy aby bogowie nie zakpili ze mnie,zabieraj c mi poprzednio przedwcze nie i podst pnie dziedziców godnych korony? Czy takiej nagrody mog em si spodziewa , chroni c ci przez wszystkie te lata, które sp dzi ew elaznym Domu?

Po w ciek o ci serce monarchy wype ni bezbrze ny smutek,a po nim rezygnacja. Ksi by bowiem zdeterminowany juod zaraz y jako asceta. Król zrozumia , e nawet powodzenie, w adza, uroda i bogactwo nie mog prawdziwie mi uj cegoascez , sprowadzi ze cie ki do wiod cej. Pogodzi si z synemi da mu b ogos awie stwo w osi gni ciu celu, który m ody cz owiek sobie wyznaczy .

165

Bawó

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno temu, kiedy w Benares rz dzi król Brahmadatta,w himalajskiej dolinie Bodhisattwa y jako bawó . By zwierzciem silnym, ale agodnym, dobrodusznym i cierpliwym. Bardzolubi tylko po najedzeniu si do syta, odpoczywa w pobliskimb otnistym bajorku. Te zalety wielkiego zwierz cia, a szczególnie atwe wybaczanie wszelkiego dokuczania, by y znanemieszkaj cym na pobliskich drzewach ma pom. Szczególniejedna znacznie przewy sza a inne z o liwo ci , jak cechowa asi ca a jej rodzina. Jej nie wystarcza o, e mog a si naje dosyta, musia a jeszcze, co dzie zrobi jak przykro spokojnemu s siadowi. Ten móg , co prawda, jednym machni ciempot nych rogów pozbawi j ycia, ale nigdy nawet podobnamy l nie przychodzi a mu do g owy.

Ma pa wi c wskakiwa a mu na kark i trzymaj c si rogów,odbywa a niemal codziennie przeja d ki na grzbiecie bawo u.Wyprawia a ró ne akrobacje na nim, ale nic nie wytr ca oolbrzyma ze spokoju i równowagi. Szczypa a, drapa a, aby szybciej si porusza , ale wó , zgodnie ze sw natur , nie chcia

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

166

przy piesza . Pozosta e ma py, usadowione na okolicznychdrzewach, mia y codzienne, bezp atne widowisko. Piskamii gestami zach ca y swoj towarzyszk do jeszcze odwa niejszych figli, które by y niew tpliwie utrapieniem olbrzyma. Tenjednak znosi je cierpliwie. Pewnie my la : Ma py ju takie s ,z o liwo le y w ich naturze. Trzeba by cierpliwym.

Ogl da te sceny pewien dobry jaksza. Bezmy lne dokuczanie zwierz ciu i ca e skandaliczne zachowanie z o liwej ma pyzgniewa o go wreszcie. Pomy la : Ten dobroduszny olbrzymznosi wszystko cierpliwie, gdy ma szlachetn dusz i mi kkieserce. Nie powinien da z siebie kpi . Cierpliwo te powinnasi sko czy w obliczu bezwstydnych prowokacji. Powinno sima pom da nauczk ! Zbli y si do bawo u i rzek :

— Panie, jeste równie silny jak lew. Czy by nie zna swejmocy? Jak mo esz tak rozzuchwala z o liwe i wredne ma py.Jeden twój ruch rogiem i pozb dziesz si dr czycielki.

— Drogi przyjacielu — odpar bawó . — Znam sw sii dlatego za bezmy lne zachowanie nie mog skaza na mierniem dre zwierz . Cierpliwo jest jedn z kardynalnych cnót.Ja j teraz w a nie wicz . Dokuczania ma py nie s wcalenajwi kszymi utrapieniami, z jakimi mo emy si zetkn natym wiecie. Nie b d jej kara , bo nawet najs abszy mój klapsmóg by j zabi . Nie martw si o mnie, mój drogi.

Akurat jaksza ów by krewkim zwierz ciem. Pomy la : Niemo na tak zostawi ma pich zniewag. Kto musi nauczy jemoresu. Ten potulny biedak nie jest do tego zdolny. Muszco sam wymy li !

Kilka dni pó niej, gdy bawó , o którym mowa poszed pasi na s siedni polan , niedaleko ma piego gaju pojawi o si

Bawó

167

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

168

inne, równie wielki zwierz . Trudno by o je doprawdy rozróni z tutejszym olbrzymem. Jaksza zbli y si do nowo przybyego i zagadn :

— Panie, zaszczycasz nasz polan swym przybyciem. Mamytu naprawd dobr traw i szkoda, aby zwierz ta po ledniejszego gatunku j wyjada y. Ponadto mamy tu, na skraju polanywspania e bajoro z mu em tak delikatnym, e zachwyca wszystkie strudzone czworonogi. Zechciej, panie, korzysta z naszejgo cinno ci.

Nowy bawó ucieszy si takim powitaniem. Podjad sporosoczystej trawy i poszed odpocz w bajorze. Ma pa by apewna, e „stary niedorajda znów si przywlók ”. Zeskoczy az drzewa, podbieg a do bajora i jednym susem wskoczy a nakark zwierz cia. Zacz a go szczypa , targa za rogi, podskakiwa i wyczynia jeszcze inne harce. Na dodatek wy miewa asi z niego, a wtórowa y jej wszystkie ma py na drzewie. Z ozagotowa a si w bawole. Oczy zasz y mu krwaw w ciek o ci .Strz sn g upi ma p jednym ruchem g owy, a gdy upad a naziemi , przyku do ziemi rogiem.

— Cierpliwo i tolerancja dla cudzych zachowa jest wielkcnot istot o wieconych, ogarni tych mi o ci i wspó czuciemdo nich — powiedzia jaksza — ale niekiedy ignorant i z o liwiec mo e trafi na podobnie jak on pop dliwego i wtedyzawsze si to le ko czy.

169

Dzi cio

ak s ysza em od mego guru. On sam by uznanym przezswego mistrza autorytetem w krzewieniu nauk buddyj

skich i wieci przyk adem buddyjskich cnót.

Dawno temu, kiedy w Benares rz dzi król Brahmadatta,w himalajskiej dolinie Bodhisattwa y jako dzi cio , zdobnyw kolorowe piórka i wyposa ony w mocny dziób. Pracowiciebieg y mu dnie. Mówiono, e leczy wszystkie chore drzewa,wydziobuj c z nich larwy korników. Pewnego razu spostrzeglwa budz cego zawsze strach, który cierpi c, rycza i bezradniebiega po puszczy. Na koniec król zwierz t zacz rozpaczliwiedrapa ziemi pazurami.

Mo e trafi a go zatruta strza a my liwego? — zastanawia sizaniepokojony bólem bestii dzi cio . Zapyta na koniec:

— Co ci jest, przyjacielu?Pytanie by o pe ne wspó czucia dla mocarza kniei.— Ko mi utkwi a w gardle. Mo e ty mi pomo esz? Nie

bój si , nic ci nie zrobi — j cza król zwierz t.— Mówiono mi, e jeste niebezpieczny dla ka dego ywego

stworzenia. Nie masz przyjació , bo wszystkich po ar e .— Prawda, e mam dobry apetyt, a g ód mo e uczyni

mnie nieobliczalnym. Teraz jestem jednak najedzony i tylko

T

Janusz Krzy owski Girlanda d atak

170

ta nieszcz sna ko zdradliwie wbi a mi si w podniebienie.Usu j , a dostaniesz, co zechcesz. Obiecuj sowit nagrod !

Dzi cio zastanowi si przez chwil , na koniec jednak sfrun z drzewa. Lew rozwar szeroko paszcz .

Ptak wsadzi mu w poprzek niej kawa ga zi i wtedy wydoby tkwi c g boko ko . Pó niej wyj zabezpieczaj c gai odfrun na drzewo.

— A teraz, co z zap at , panie lwie? — pyta dzi cio .— Kto z yciem uszed z mej paszczy, ten ju powinien by

zadowolony. Oto zap ata — zarycza lew gro nie.— Wi cej ju ci nie pomog — odpar ptak. — Kto nieu yty

i niewdzi czny, temu nikt nigdy nie pomo e

Dzi cio

171