piekn~owinnismy wiec przejmowac z...

8
~ CZY LITERATURA MOZE BYC WZOREM MOWY? ( Powiada sie: histona nauczycielka zycia. Podobnie edu- kacyjne zadania mozna przypisac takze literatur~)mó_ wia~e jest nauczycielka zycia, moralnosqt,'»byczajó~ historii itd~ mo~liwosr.ijP.!':t!':poro:)Ktos sIctonny bylby zapewne dorzucic: literatura jest takze, a moze - przede wszystkim, nauczycielka mowQkiedy bowiem obcujemy z utworami literacki~ie ograniczamy sie do biernej lektury;;przejmujemy z nich to lub owo. Czytajacynie traktujemy jezyka poetyckiego (tutaj szeroko rozumianego, bynajmniej nie ograniczonego do poezji w scislym sensie) jako swojego rodzaju jezyka obcego, funkcjonujacego tylko w pewnej dziedzinie wypowiedzi i jakby nieuzytecznego, , gdyby chciec sie nim poslugiwac w rejonach innych, czy po ,I, prostu w codziennej praktyce zyciowej. Zwolennik dydak- tycznej roli literatury w tej wlasnie sferze móglby argumen- towac w sposób nastepujacy: literatura0 jesli nawet nie zawsze jest, to powinna byc wzorem mówieni~o jezy& jakim sie poslugujC(Jjest wypracowany, bogaty, a prze~e wszystkim - piekn~owinnismy wiecprzejmowacz me- go,)o sie da, jego bogate slownictwo, oryginalna metafory- ke, a takze w miare moznosci skladnie, wolna od wszel-_ kiego rodzaju anakolutów, owe zdania pelne i zamknieteJ- w których mysli wyrazone sa precyzyjnie i elegancko. Utwory literacki0gdy przypisuje sie im taka role, t~ak: towane sa przeto Jako swoisty ideal,Clo którego pOwinni aspirowac takze er, którzy nie zajmuja sie ich pomnaza- ( o) 242 ~ ~ niem. Nasz entuzjasta literatury jako wzoru i nauczycielki J1lOWY rozumuje w sposób logiczny i konsekweDtny, jego dowodzenia wydac sie moga przekonujace, a przy tym - niewatpliwie szlachetne. A jednak juz teraz, na samym wstepie, nie moZIra nie zauwazyc, ze te zacne wywody sklaniaja do wielu pytan, na które niewatpliwie nie móglby on znalezc odpowiedzi, a w kazdym razie takiej od- powiedzi, która bylaby motywowana zarówno przez to, co dzieje sie w literaturze (przynajmniej wspólczesnej), jak i przez sytuacje jezykowa, w jakiej sie znajdujemyl. Cóz to bowiem znacz~ mamy mówic ta~ak w ksie- gach napisane? Na czym mamy sie wzorowac? Na klasy- kach? A ~~z~ na dzielach p'i~arzywspóJ~zesnyc.h1JNakiml {wiec: na Miloszu czy Gombrowiczu, na Marku Nowakow-, (o. .) skim czy Kazimierzu Brandysie? Na Herbercie czy n~ \8ialQge~~A jakis ZIYdUch pOclsuwa -pytanie:amoze na Romanie Bratnym, czy wrecz Wladyslawie Machejku? Zalózmy.QZCnasz glosiciel tez0 ze mowa powinna. na- sladowac literatur~ góry wylaczy dwu ostatnio wymienio- nych pisarzy ze wzgledu na watpliwa jakosc ich polszczyzny; docenimy jego smatc;)nie mozemy jednak orzec;ize ta rozsadna rezygnacja Chocby zblizala nas do odpowiedzi na postawione pytania. Nie negujac wagi problem~usimy bowiem stwierdzi~ zostaly zle, ibyt prostodusznie, sfor- mulowane. Aby na nie odpowiedzieS'nalezy sie bowiem przede wszystkimzastanowic nad tYIV.Qakiewarunki ~pel- niac winna literatura;- by mogla stac sie bezposrednim Jvzorem potocznego m6wienia,"i!takze co znaczyloby powie- lanie wzorców literackich w trakcie codziennych kontaktów Jezykowych. I to jest wlasnie mój glówny problem. I~ I~ I I I l W szkicu tym nie biore pod uwage dwóch przypadków szczególnych: przede wszystkim literaturytlla dzieci, której niewatpliwa funkcja spolecz- na jest wprowadzanie wjezyk, a takze utworów literackich traktowanych jako pomoc przy uczeniu sie jezyków obcych. , I I' 'V) " .):., ...~ Q r\. J1 ~ r. " l (43 I...

Transcript of piekn~owinnismy wiec przejmowac z...

~CZY LITERATURA MOZE BYC WZOREM MOWY?

(

Powiada sie: histona nauczycielka zycia. Podobnie edu-

kacyjne zadania mozna przypisac takze literatur~)mó_

wia~e jest nauczycielka zycia, moralnosqt,'»byczajó~historii itd~ mo~liwosr.i jP.!':t!':poro:)Ktos sIctonny bylbyzapewne dorzucic: literatura jest takze, a moze - przedewszystkim, nauczycielka mowQkiedy bowiem obcujemyz utworami literacki~ie ograniczamy sie do biernejlektury;;przejmujemy z nich to lub owo. Czytajacynietraktujemy jezyka poetyckiego (tutaj szeroko rozumianego,bynajmniej nie ograniczonego do poezji w scislym sensie)jako swojego rodzaju jezyka obcego, funkcjonujacego tylkow pewnej dziedzinie wypowiedzi i jakby nieuzytecznego,

, gdyby chciec sie nim poslugiwac w rejonach innych, czy po,I, prostu w codziennej praktyce zyciowej. Zwolennik dydak-

tycznej roli literatury w tej wlasnie sferze móglby argumen-towac w sposób nastepujacy: literatura0 jesli nawet niezawsze jest, to powinna byc wzorem mówieni~o jezy&jakim sie poslugujC(Jjest wypracowany, bogaty, a prze~ewszystkim - piekn~owinnismy wiecprzejmowacz me-go,)o sie da, jego bogate slownictwo, oryginalna metafory-ke, a takze w miare moznosci skladnie, wolna od wszel-_kiego rodzaju anakolutów, owe zdania pelne i zamknieteJ-w których mysli wyrazone sa precyzyjnie i elegancko.

Utwory literacki0gdy przypisuje sie im taka role, t~ak:towane sa przeto Jako swoisty ideal,Clo którego pOwinniaspirowac takze er, którzy nie zajmuja sie ich pomnaza-

( o)

242

~ ~

niem. Nasz entuzjasta literatury jako wzoru i nauczycielkiJ1lOWYrozumuje w sposób logiczny i konsekweDtny, jegodowodzenia wydac sie moga przekonujace, a przy tym -niewatpliwie szlachetne. A jednak juz teraz, na samymwstepie, nie moZIra nie zauwazyc, ze te zacne wywodysklaniaja do wielu pytan, na które niewatpliwie nie móglbyon znalezc odpowiedzi, a w kazdym razie takiej od-powiedzi, która bylaby motywowana zarówno przez to, codzieje sie w literaturze (przynajmniej wspólczesnej), jaki przez sytuacje jezykowa, w jakiej sie znajdujemyl.

Cóz to bowiem znacz~ mamy mówic ta~ak w ksie-gach napisane? Na czym mamy sie wzorowac? Na klasy-

kach? A ~~z~ na dzielach p'i~arzywspóJ~zesnyc.h1JNakiml{wiec:na Miloszu czy Gombrowiczu, na Marku Nowakow-, (o. .)skim czy Kazimierzu Brandysie? Na Herbercie czy n~

\8ialQge~~A jakis ZIYdUchpOclsuwa-pytanie:amozena Romanie Bratnym, czy wrecz Wladyslawie Machejku?

Zalózmy.QZCnasz glosiciel tez0 ze mowa powinna. na-sladowac literatur~ góry wylaczy dwu ostatnio wymienio-nych pisarzy ze wzgledu na watpliwa jakosc ich polszczyzny;docenimy jego smatc;)nie mozemy jednak orzec;ize tarozsadna rezygnacja Chocbyzblizala nas do odpowiedzi napostawione pytania. Nie negujac wagi problem~usimybowiem stwierdzi~ zostaly zle, ibyt prostodusznie, sfor-mulowane. Aby na nie odpowiedzieS'nalezy sie bowiemprzede wszystkim zastanowic nad tYIV.Qakiewarunki ~pel-niac winna literatura;- by mogla stac sie bezposrednim

Jvzorem potocznego m6wienia,"i!takze co znaczyloby powie-lanie wzorców literackich w trakcie codziennych kontaktówJezykowych. I to jest wlasnie mój glówny problem.

I~

I~

I

I

I

l W szkicu tym nie biore pod uwage dwóch przypadków szczególnych:

przede wszystkim literaturytlla dzieci, której niewatpliwa funkcja spolecz-na jest wprowadzanie wjezyk, a takze utworów literackich traktowanychjako pomoc przy uczeniu sie jezyków obcych.,

II' 'V)

" .):.,

...~ Q r\. J1 ~ r." l

(43

I...

--lllr

\/I

Wchodza tu w gre dwa typy czynników: pewne wlas.ciwosci strukturalne tekstu literackiego i sytuacja socjolin.gwistyczna, do której moze sie on odwolac. Stwierdzmy nawstepie, ze oba te czynniki sa scisle, nierozerwalnie wrecz,ze soba zwiazane, ze - gdy sie patrzy na nie ze wzgledu nakwestie, które tutaj nas interesuja - nie mozna ich odsiebie odseparowac. Pewnego rodzaju utwory literackiejakby z góry zakladaja istnienie ustabilizowanej sytuacjijezykowej, w której funkcjonuja wyraznie uformowanei respektowane standardy, w której wiadomo, jakie od-miany mówienia traktowane sa nie tylko jako poprawne,ale tez jako wartosciowe. Wiadomo nie specjalistom odpoprawnosci jezykowej (oni to wiedza zawsze), ale tym, cosie normalnie polszczyzna posluguja i na ogól czynia tobezrefleksyjnie. Owa ustabilizowana sytuacja jezykowaujawnia sie nie wówczas, gdy ma sie na uwadze mowe calejspolecznosci, wszystkich wchodzacych w jej sklad grupspolecznych. Ujawnia sie wtedy, gdy ~awiska literackie- -----

odnosi sie do praktyk mówienia jednej tylko grupy, dlaomawianej problematyki szczególnie waznej - inteligencji.-Inteligencji szeroko rozumianej, w sposób z socjologicz-nego punktu widzenia zapewne wysoce nieprecyzyjny.W przypadkach, które nas interesuja, nie chodzi o na-sladowanie tego jezyka, przejmowanie jego wlasciwosci,aleo swoiste bycie w nim, o ten zwiazek, który nie wynikaz jakichs szczególnych decyzji czy zamiarów, jest zasrezultatem jakby zwiazku naturalnego, zakladajacego prze-jecie mowy danej grupy spolecznej jako fakt oczywisty, niebudzacy podejrzen.

Wydaje sie bezsporne, ze na takiej wlasnie koncepcjijezyka opieral sie klasyczny realizm, realizm wjego kanoni-cznej dziewietnastowieczn~j wersji. Idea slowa przezroczys-tego, otwartego na swiat, przylegajacego do rzeczy, w ja-kiejs mierze - niewidocznego, byla nastepstwem co naj-mniej dwu procesów. Po pierwsze, wlasnie osadzenia

l )

...,

~, .>.....

244 \\ \

w mowie inteligenckiej, tej, która wiekszosci czytelnikówmusiala wydawac sie oczywista i swojska, zatem tworzylacos w rodzaju naturalnego otoczenia jezykowego. Podry~ _specyficznej koncepcji literacko~ci, literackoscioszczednej, umiarkowanej, dyskretnej, unikajacej wszelkichekstrawagancji. B

.

yly to dwie strony tego sameg

.

o zjawiska.

\Owa literackosc mogla byc wlasnie taka, a nie inna,

dlatego ze konceJ?cja jezyk~ zakladala scisle ~ha-.rm~niz.Q- i :jwanie dziela literackiego ~ !np~a og!,omnej wiekszQs.c! .,czytefnifów, a zalozenie takiej~t wlasnie warunkiem pod- ,.

-stawowym "przezroczystosci" (poSluguje sie tym tak nie-precyzy}Dym,mylacym wrec:l-stbWemtylko dlatego, ze niema odpowiedniego terminu; "przezroczystosc" byla niewa-tpliwym zludzeniem realistów). A wzorcem mowy moze byctylko ta literatura, która wlasnie z owej mowy codziennejbezposrednio sie wywodzi, ma wiec dane, by pelnic tespoleczna funkcje, gdy miedzy dzielem literackim a jezy-kiem potocznym istnieje dystans niewielki, gdy nie kwes-tionuje ono niczego, co w nim wydaje sie istotne i reprezen-tatywne. Aby tak sie jednak dzialo, literatura musi spelniacpewne warunki dodatkowe.

Musi mianowicie uznac ów jezyk, z którym w takiejharriloiiii wspólzyje, za szczególna wartosc, przyjac, zew skali róznych stylów spolecznych zajmuje on pozycjewysoka, ze zdecydowanie dominuje nad innymi i moze je

sobie- w taki czy inny sposób podporzadkowac. Przyznajemu wiec ona miejsce jezyka pierwszego, nadrzednego,zdolnego do tego, by wobec innych stylów, tak czy inaczejnacechowanych, wychodzacych poza to, co mialo bycmowa "przezroczysta", pelnic role metajezyka. Zjawiskoma wyrazny wymiar aksjologiczny, bo w tym jezykudominujacym mozna formulowac oceny pozostalych zja-wisk jezykowych, formulowac jawnie i autorytatywnie. I towlasnie wydaje sie fe'nomenem o pierwszorzednym znacze-niu. Fakt, ze ów jezyk jest zawsze potencjalnie metajezy-

~

I

J-< - (l.~. ...

1\ 't~ (.

245

-

kiem, ze bez trudu stac sie nim moze w kazdym niemalmiejscu narracji powiesciowej, tworzy jakby system bez~pieczenstwa tej literatury, niejako chroni ja przed przy~znaniem równorzednosci tym rejonom mowy, które wy~chodza poza uznane w niej granice. Trzeba tu przypomniectruizm, ze w powiesci realistycznej znalezc sie moga wszel~kie typy mowy, ale tez nalezy podkreslic, ze niektóre z nichmoga, a w pewnych wypadkach wrecz musza, zostacskomentowane. Jezykiem wlasciwym i aprobowanym jestten tylko, który pelnic moze role metajezyka o niekwes-tionowanej autorytatywnosci.

Ale zeby to stac sie moglo; w strukturze powiesciowejkonieczny jest jeszcze jeden element - ~szechw!edz~narrator. To on wlasnie jest glównym uzytkownikiem1ZafaZemglównym reprezentantem jezyka, który uznaje sieza najbardziej wartosciowy, to wlasnie w jego dyskursachpojawiac sie moga komentarze do wszelkich innych typówmowy, uznanych za dopuszczalne z takich czy innychwzgledów w obrebie dziela literackiego, ale wymagajacychwyjasnienia i oceny 2. Kiedy znika w prozie narracyjnejwszechwiedzacy opowiadacz, zmienia sie jej stosunek do

sytuacji socjolingwistycznej, traci ona dane, by opierac jena tych samych co poprzednio zasadach.

Wystepowanie wszechwiedzacego narratora jest zwiaza-ne zwykle z kreacja wyraziscie skonstruowanych postaci.Bohaterowie mówia zazwyczaj - przynajmniej w powiescirealistycznej - w ten sposób, ze ich slowa wyrózniaja siena tle innych wystepujacych w jej obrebie potoków mowyi sa tak czy inaczej umotywowane. Romand Zhnand,a nastepnie Egon Naganowski w dyskusji nad tym szkicemzauwazylP, ze to wlasnie mowa bohaterów bywa glównie

2 W tej czesci szkicu odwoluje sie"do rozwazan R. Barthesa z jegoklasycznej ksiazki Le, Degre zero de l'ecriture. Paris 1953,

J W pierwotnej wersji szkic ten byl referatem wygloszonym na kon-

246'

~

I przedmiot=--~asladow~nia Wjezyku P9t.!1an--YJIl,ze "mówi-sie Dohateraml'':'"WtaKIchprzypadkach sfera modelowa sa

te elementy -dziela, które maja na ogól charakter najbar-dziej kolokwialny, choc nie stanowi to bezwzglednej reguly,gdyz wypowiedzi bohatera moga przyciagac z tego powo-du, ze odznaczaja sie cechami wyrózniajacymi sie na tlemowy potocznej, sa wiec w sposób szczególny stylizowanei - co w powiesci idzie w parze - w sposób szczególnymotywowane.

Warunkiem-;;m&wienia bohaterami" jest wyrazista kon-strukCJa postaci. ~jaw~ -wiec-me moze krystalizo-wac sie wówczas, gdy podlegaja one dezintegracji, gdykonstruowane sa z materii sprzecznych, nie poddajacychsie harmonijnemu uporzadkowaniu, które czyniloby z 'nichfigury konsekwentne, korespondujace z potocznym doswia-dczeniem i - przede wszystkim - z potocznymi. wyob-razeniami. Mozna nie dodawac, ze te wlasnie "materiesprzeczne" dominuja w duzej liczbie powiesci XX wieku.Bo w prozie narracyjnej, paradoksalnie, warunkiem spój-nosci i wyrazistosci postaci jest twór tak wysoce literackii konwencjonalny jak wszechwiedzacy narrator, z regulyobdarzony autorytatywnoscia. To on wlasnie stanowi pod-stawe tej wspanialej harmonii, j~ka uksztaltowala sie mie-dzy dzielem literackim (czy takim jego elementem jakmowa bohatera) a potocznymi praktykami jezykowymi.

Nie trzeba przypominac, ze zala~ala- sie ona juz pQdkoniec XIX wieku, stalo sie to wraz z pojawieniem sie

-naturalizmu. Równoczesnie z zakwestionowaniem tej har-monii inaczej zarysowywac sie zaczal problem literaturyjako wzorca mowy. Wszechwiedza narratora byla takze

ferencji naukowej poswieconej literaturze najnowszej; konferencje te zor-ganizowala Sekcja Krytyki' Literackiej. dzialajaca przy TowarzystwieLiterackim im, Adama Mickiewicza, w grudniu 1986 r. w Warszawie.Przygotowujac tekst do druku wykorzystalem takze niektóre uwagikrytyczne innych dyskutantów - i bardzo im jestem za nie wdzieczny.

247

;;,

..Q

f'<.,)

. ...

~

fUjI

l

pewnym typem stosunku do jezyka, stanowila - rOZpat.rywana z tego punktu widzenia - rame, w której obrebiepojawiac sie mogly rozmaite style, nie naruszajace przyjetejhierarchii waznosci. W Polsce ostatnim bQdaj...pisar~" . ,operujacymw ten ~os~j jezykiem,byla MariaJ?abrows_ka, a w kazdymrazie ostatnim,u którego nie slano\VJlotouzurpacji. Po p~ostu zamykala o~a eR.ok~. _ -

/ Jezyk realizmu, aspirujacy do tego, co nazywa sie, jakzenieprecyzyjnie, przezroczystoscia, jakby bezposrednio tkwilw mowie pewnej grupy spolecznej, z niej wynikal i w jejobrebie funkcjonowal. Udalo mu sie osiagnac równowagemiedzy mowa wlasna a ta, która stanowila punkt wyjscia.A stalo sie tak dlatego, ze wlasnie w niej tkwil, nie musialwiec jej nasladowac. Równowaga ta zostala zachwianabadz dlatego, ze literatura zaczela sie fascynowac tym, comozna byloby nazwac tworzeniem mowy wlasnej, w jakiejsprzynajmniej mierze niezaleznej od standardów mowypotocznej, przeto wzmozona, zageszczona poetyckoscia,badz z tej racji, ze otworzyly sie przed nia mozliwoscinasladowania wszelkich gatunków i odmian mowy4, na-sladowania wolnego od jakiegokolwiek autorytatywnegokomentarza (a takim wlasnie komentatorem byl wszech-wiedzacy narrator), nie podporzadkowanego dokonywa-nym a priori ocenom; nasladowaniu takiemu nie towarzy-szy metajezyk, który pelnic by mógl role ostrzegawczaczy stac sie swojego rodzaju systemem bezpieczenstwa.Owa w duzej mierze autonomiczna poetyckosc i nieo-graniczone mozliwosci nasladowania sa dwiema stronamitego samego problemu - w kazdym razie wówczas,gdyrozpatruje sie sprawe literatury jako wzorca mowy. Sanawet wówczas, gdy sie przyzna, ze w pierwszym wypadkunawiazywacw mówieniucodziennym do literatury trudno, bO

4 M. Bachtin, Problem gatunków mowy [w:] idem, Estetyka twórczoscislownej, tlum. D. Ulicka, Warszawa 1986.

248

,jest od niego zbyt odlegla, a w drugim - bo znajduje siezbyt blisko niego, przejmuje jego elementy, na swój sposóbnimi operuje. Sytuacje takie nie musza zreszta znajdowac siena antypodach, skondensowana poetyckosc wyrasta czestoz potocznosci, a czasem wrecz - z jezyka niedbalegoi kalekiego, doswiadczenia literatury ostatnich dziesiecioleci(przede wszystkim Bialoszewskiego)swiadcza o tym dowod-nie. Splecenie wysokiej poetyckosci z codzienna materiajezykowa nie jest zreszta specjalnoscia literatury polskiej,jestto zjawiskoo wielkimzasiegu,obserwowacje mozna u takichklasyków prozy XX wiekU,jak Ct~line,Genet czy Simon.

Dla nas szczególne znaczenie ma kwestia jezykowegonasladowania. Arystotelesowska kategoria mimesis zmieni-la ostatnio sfere odniesienia. Odwoluje sie juz nie do osób,rzeczy i zdarzen, ale do slów, dO mówienia, do wszelkichpraktYk - JezyKOwych.-Literatura nie tyle- czerpie srodkiz mowY-oanej grupy spolecznej, na nich sie opiera i nimioperuje, Ileje przeasfilWlas: Jezyk przedstawiony - tak to,byC-moze, moznahazwac. Ktos sklonny bylby zapewnestwierdzic, ze nie ma tu niczego nowego, bo i powiescrealistyczna w jakiejs przynajmniej mierze przedstawialajezyk, skoro przedmiotem narracji byly w niej postacie nietylko dzialajace, ale takze mówiace (co przy róznychokazjach podkre§lal Bachtin). Nie zamierzam tej oczywis-tosci kwestionowac, chcialbym tylko zwrócic uwage, zemamy tu do czynienia ze zjawiskami róznymi zarówno codo charakteru, jak i funkcji. Nasladowanie mowy w powie-sci realistycznej dokonywac sie moglo jedynie na okres-lonym (z reguly niskim) poziomie jej struktury narracyjnej,Podczas gdy w literaturze wspólczesnej moze przebiegac,by tak powiedziec, na kazdym szczeblu. I ten fakt wlasniedecyduje o tej zasadniczej róznicy.

\

s Szerzej pisze o tym w artykule Mimesis jezykowa w wypowiedziliterackiej,zamiesz~onym w tym tomie.

249

( ,

\J'G

Teze nasza sformulujemy tak: w ostatnich dziesiecio.leclaClinie ma nicz~~ w mowie, co nIe mogloby sie znalezc

~ek--SCie liteI:ackil1!- _i, 19_V!.!cazdyIfijego miejscu, na.!~_zd.Yl!.lpozio!!}je,p.arra9jnej ~r.!l!ct'!.ry.~ie bez pewnej

<--przesadypowiedziec mozemy, ze literatura w tej dzieaiil11e--wyzwo]la.-Sle-odwszelkich ograniczen. Jest to tym bardziejznaczace i doniosle w konsekwencjach, ze nasladowanie,owa jezykowa mimesis, nie równa sie bezkrytycznemureprodukowaniu, znaczy problematyzowanie przejmowa_nego jezyka, czy to w .postaci takiego czy innego za-znaczania dystansu, czy tez w jakiejs innej formie. Moz-liwosci sa tu rzeczywiscie ogromne, bo filtr, przepusz-czajacy te odmiany jezyka, które stac sie moga budulcemtekstu, dziala na rozmaite sposoby. Wyróznikiem dziela niejest sama materia jezykowa, bo ta, gdy rozpatruje siesprawe, biorac pod uwage nie poszczególne utwory, aleliterature dzisiejsza jako swoista calosc, moze byc jakakol-wiek, lecz stosunek do niej, zatem pewien zespól operacji,których ona staje sie przedmiotem.

Mimesis jezykowa jest czyms innym, z pewnego punktuwidzenia - czyms wiecej,niz zwiazek genetycznyz praktykajezykowa danej grupy spolecznej,czytezz uksztaltowana przeztradycjeodrniaD.amoWy,jest pokazywaniem jezyka, uja~nlaniemjeg_om~clianrzmó~,uwiklani ograniczen,czylI-=

'\ w tej czy innej formIe, z Il!ni~s~a czy wieksza ~yraZlstos'

'<> ~ Cia - jegoKrytyka:skóro wyróznikiemliteraturyprzestalo"- Oycposfuglwamesfe pewnegotypu jezykiem,takim, który

z góry ma byc uznany za wartosciowy i poprawny,a niekiedy wrecz - modelowy, traci sens tradycyjne jejpojmowanie jako wzorca mowy. W sytuacji, gdy moze on~nasladowac jezyk wszelaki, trudne sie staje przejmowanie jejwlasciwosci w potocznym mówieniu. Zatem czy literatur~zrezygnowala w ostatnich dziesiecioleciach z tej funkcjispolecznej, która z mniejszym lub wiekszym powodzenieIJlpelnila w róznych momentach historycznych?

,J4

:-~'.:.: ~

~ '"'-tY

'"'..,...

~

250

~

2

Zanim odpowiemy na to podstawowe pytanie, musimyspojrzec na problem inaczej, a mianowicie zastanowic sie,jak sie sprawa przedstawia, gdy ujmuje sie ja ze wzgledu naprocesy zachodzace w toku mowy. Wydaje sie, ze i tutajzaszla zmiana, jesli chodzi o sposoby nawiazywania dotego, co jest wlasciwe utworom literackim. Zmiana w poró-wnaniu z tym, jak zjawiska te ksztaltowaly sie w okresierealizmu, czy szerzej - takze w innych epokach, które,chocby jak klasycyzm francuski, zakladaly bezposrednizwiazek z mowa konkretnych grup spolecznych. Jeslizwiazek taki rzeczywiscie istnieje, to przedzialy miedzytekstem literackim a praktyka mówienia sa relatywniemniejsze, a operowanie elementami szczególnie literackimi,lub przynajmniej tak czy inaczej do nich nawiazujacymi,nie wymaga w zasadzie odrebnych i wyrazistych uzasad-nien. Skoro jezyk narracji powiesciowej mial byc "prze-zroczysty", to w jakiejs mierze winien charakteryzowac sietym, czym odznaczala sie potoczna wypowiedz.

Inaczej mówiac, w czasach harmonii zarysowujacej siepomiedzy literatura a mówieniem codziennym, zblizeniemowy do tego, co literackie, nie musialo byc szczególnienacechowane (choc na .ogól w pewnym stopniu nacechowa-ne bylo), w konsekwencji nie musialo odwolywac sie dowyrazistej sytuacji retorycznej, która by je uzasadniala.A obecnie wlasnie retoryczne umotywowanie wydaje siekonieczne, nie moge bowiem po prostu "mówic literatura";zeby tak postepowac, musze znalezc sie w okolicznosciach,które czynilyby to czyms innym niz przejawem jezykowejl11aniery,lub sam w swojej wypowiedzi te okolicznoscistwarzyc. Koniecznosc retorycznych uzasadnien zmniej-Szyla. mozliwosci korzystania 'ze wzorców literackich.~ksztaltowal sie tutaj stosunek odwrotnie proporcjonalny:'111wieksze mozliwosci ma literatura w czerpaniu z najróz-

251

....

t

niejszych pokladów jezyka (bez obowiazku wprowadzan°jakichkolwiek sygnalów ostrzegawczych), tym mniejsze ~amozliwosci bezposredniego pozyczania z niej elementó~i operowania nimi w mowie potocznej. Czytelni~ z kOncaXIX wieku mógl traktowac jezyk powiesCiOrzeszkowej czyPrusa jak'o swój jezyk, to prawda, ulepszony i uszlachet-

-mony, w jakis sposób przefiltrowany, ale jednak SWój.Czytelnik z ostatniej cwierci XX wieku nie moze przyjactakiego zalozenia, gdy wchodzi w kOIltakt z utworamiPIsarzy sobie wspOlczesriych.W tym sensie literatura prze-staje byc ,jezykiem wlasnym".

Staje sie zas przedmiotem róznego rodzaju odwolan _cytatów, aluzji, stylizacji. Ksztaltuje sie zjawisko, któremozna okreslic jako intertekstualnosc potoczna, czy - jesli

kto woli - intertekstualnosckonwersacyjna.Intertekstual-nosc taka nie mogla sie w zasadzie uformowac6, gdydystans miedzy wyslowieniem literackim a mówieniem bylniewielki, lub zgola sie zacieral, polega ona bowiem nazwrocie do jezyka, którego nie uznaje sie za wlasny, lubktóry w tym sensie "wlasny" w ogóle byc nie moze.A siegniecie po elementy takiego jezyka zyskuje szczególnenacechowanie i wymaga odrebnych motywacji. Mówieniecytatami, gdy jest ich pozbawione, moze po prostu grani-czyc ze smiesznoscia. Inaczej niz w literaturze, wypowiedzipotocznej nie sposób zbudowac na zasadzie kolazu, niejestto domena "sylw wspólczesnych" 7. Jezyk, który z ideaprzezroczystosci dawno sie rozstal, tym bardziej staje siewidoczny wówczas, gdy przenosic sie chce jego elementy

6 Oczywiscie, tak sie dzieje przy pewnym tylko rozumieniu intertekS-tualnosci (stala sie ona kategoria wieloznaczna). Staralem sie je przed-stawic w artykule O intertekstualnosci, przedrukowanym w niniejszymtomie.

7 R. Nycz, Sylwy wspólczesne. Problem konstrukcji tekstu, WroClaW1984.

252

.....

'Viinna sfere. Trudno powiedziec, w jakich rejonach mowy

potocznej stosuje sie stylizacje, nie ulega watpliwosci, ze saone ograniczone. Powtórzmy: im jezyk. literatury bardziej

jest zróznicowany, im bardziej swobodny w podkreslaniuswej odrebnosci, tym' ma mniej danych, by byc wzorcemmówienia potocznego.

3

Czy znaczy to jednak, ze urwala sie wszelka lacznoscniiedzy literatUra a codziennymi praktykami fezyl(owymi, {

fi uf!acila ona wszelkie wplywy w tej~edzinie. Wniosektaki bylby nie tylko przedwczesny, ale tam jawnie nie-sluszny. I nie do niego poprowadzic mialy moje wywody.Chodzio cos calkiem innego, o to mianowicie, ze harmoniamiedzyjceykiem literatury a jezykiem pewnych grup Spore:-cznych!-c!tarakterystyczna dla takich kierunków, jikklasy-cyzmczy realizm, nalezy do raju utraconego i ze w konsek-wencjirelacje miedzy dwiema sferami ksztaltuja sie inaczej.Nie chodzi bowiem o to, by powielac wzorce literackie, czybezposrednio przejmowac ich elementy.

Jesli literatura moze 'odgrywac w tej materii jakies role,to dlatego, ze jezyk pok.azuje, ze traktuje go jako waznezagadnienie i dokonuje jego krytyki. Ze stala sie domenajezyka problematycznego i nie ulega naciskom mowyuschematyzowanej w jakiejkolwiek jej postaci, czy bedzienia jezyk totalitarnej propagandy, czy jezyk kiczu, wlas-ciwy kulturze masowej. Znajduja sie one w orbicie jejzainteresowania, moze z nich czerpac tak, jak z wszelkichinnych odmian mowy, nie stajac sie ich niewolnikiem,kazde bowiem nawiazanie równa sie problematyzacji, czyWreczdemonstrowaniu mechanizmów. Praktyki jezykoweWspólczesnej literatury sa wiec spolecznie doniosle niedlatego, ze tworza wzory, które mozna by nasladowac, niel tej racji, ze same w sobie sa wartosciowe(piekne,pre-

253

\\

cyzyjne, nowatorskie, czy jakiekolwiek inne). Ic~ wagapolega na tym, ze nie podporzadkowuja sie wymaganiomideologii, czyli na swój sposób sa wolne, i ze stanowia,a w kazdym razie stanowic moga, przeciwienstwo jezykaideologicznego.

Pojawialy sie oczywiscie, próby stotalitaryzowania jezy.ka literatury, najwazniejszym eksperymentem w tej dziedzi-nie byl realizmsocjalistyczny,nalezacy - w kazdym raziew literaturze polskiej - do zamierzchlej przeszlosci. Wszy-stkie usilowania tego rodzaju w pisarstwie najnowszym sazjawiskami marginesowymi i nie odgrywaja wiekszej roli.Literatura polska wyzwolila sie spod wladania jezykatotalitarnego w drugiej polowie lat piecdziesiatych - i jestto fakt nieodwracalny. Wyzwolenie nie znaczy jednakwylacznie odrzucenia czy zerwania kontaktów, przeprowa"dzenia linii granicznej, której nie mozna byloby prze-kroczyc. Z pewnego punktu widzenia pisarz, tworzacypowiesc czy dramat, a nawet wiersz liryczny, dziala w tejsamej sytuacji, co kazdy inny podmiot poslugujacy siewspólczesniejezykiem polskim, znajduje sie pod cisnieniemjezyka stereotypów i ideologicznego autorytaryzmu (na ogóljest to ten sam jezyk, ale nie stanowi to reguly bezwzglednej).Pozycja pisarza wyróznia sie jednak przede wszystkim tym,ze nawet gdy ów jezyk przejmuje, ma po temu wszelkiemozliwosci,by zaznaczyc wobec niego dystans, problematy-zowac go, wskazywac jego wlasciwosci. Nawiazujac doBachtina, powiedziecmozemy, ze jezyk totalitarny moze bycw utworze literackim juz tylko obcym slowem.

Pociaga to daleko idace konsekwencje. Literatura s~sie krytyka jezyka, a ta stara, ukuta przez Fritza Mauth-- .~ ..: .nera pod konIec XIX wieku formula nabiera szczególnejaktualnosci 8. Niekiedy o owej krytyce mozna mówic

,)

8 Z prac polskich poswieconych tej problematyce warto przede wszyst.kim wymienic dociekliwa ksiazke G. Sinki, Kryzys jezyka w dramacie

wspólczesnym. Wroclaw 1977.

254

,

w sensie literalnym, pokazywanie i problematyzowanie jezy-ka jest bowiem stala tendencja literatury polskiej ostat-nich dziesiecioleci. Juz w Poemacie dla doroslych Wa-zyka krytyka stalinizmu byla sprzezona z refutacja prak-tykowanego przezen wyslowienia9. A potem nurt tennarastal, byl charakterystyczny dla rozrachunkowej li-teratury popazdziernikowej, zdobyl silna pozycje w twór-czosci lat szescdziesiatych, stal sie - jak wiadomo -niemal glówna sprawa w dorobku tej grupy poetów,których zwyklo sie nazywac Nowa Fala, jest zywotnytakze dzisiaj. Mozna by zaryzykowac twierdzenie, ze kryty-ka jezyka zajela to miejsce, jakie w literaturze dawniej-sze] nalezalo do polemik ideologicznych i ze w jakiejsmierze pelni ich funkcje. Rzecz dotyczy juz nie konkret-

-nyC11-l,oncepcji, programó~, idei, ale samej jezykowej-materii, w której moga one byc formulowane. Literackispór dotyczy wiec rzeczy najbardziej elementarnej - two-rzywa.. Niekiedy przyjmuje on postac jawna, wrecz ostentacyjna.Byloby truizmem przypominanie tutaj znaczenia, jakiew literaturze wspólczesnej ma parodia i spokrewnione z niagry jezykowe 10.Warto wszakze podkreslic, ze krytyka je-zyka do parodii sie nie ogranicza, nie daje sie 'do niej spro-wadzic,zagarnia pod swe wladanie tereny znacznie obszer-niejsze - i w zasadzie nie musi mieCzadnych bezposred-nich wykladników formalnych. Nalezy jakby do samejspolecznej kondycji literatury. Aby byc soba, musi onadzialac w sferze jezyka wolnego. A swobode te zdobywaPoprzez okreslanie sie wobec tych gatunków mowy, któretego wyróznika sa pozbawione i zaleza od czynnikówróznego rodzaju, zarówno politycznych, jak i kulturowych.

9 Szerzej o tym w~moim artykule Wokól "Poematu dla doroslych",.Odra" 1985, nr 11.

10 Zob. np. L. Hutcheon,. A Theory oj Parody. The Teachings oj"J'wentieth-CenturyForm, New York and London 1985.

255

\

Jak sie zdaje, owej swobody wlasnie oczekuja od niejczytelnicy.

Trudno stwierdzic w tej materii cokolwiek, co bylobyczyms wiecej niz domyslem lub przypuszczeniem, skoro niemozna powolac sie na badania empiryczne (nigdy ich nieprzeprowadzano), wydaje siejednak niewatpliwe, ze w dzie.le literackim czytelnik (a w kazdym razie czytelnik fwiado~

""ln..yrzeczy) szuka nie pówtórzenia tego jezyka u~chem~.zowanego i stereotypowego, z którym nieustannieyit stykaw swej codziennosci, ale raczej jego zaprzeczenia (choC;dOdajmy, oczekiwac moze jezyka kiczowego, zwlaszczaw jego wersji luoycznej). Szuka nawet wówczas, góy :ni~zcUlJes06ie z (ego sprawy. Literatura uczy swych czytel.ników tego, czego maja sie po niej spodziewac, oswaja ichz danym horyzontem oczekiwan. I literatura wspólczesnawlasnie uczy nieustannie odbiorców, ze jest slowem wol-nym; to prawda, byla nim i przedtem, ale dopiero w XXwieku, kiedy znalazla sie wobec poteznego totalitaryzmu,problem ten nabral pierwszorzednego znaczenia, szczegól-nej wyrazistosci.

I tu dochodzimy do naszej glównej kwestii. Czytelnikutracil ten zwiazek z fiteratura~ jaki mÓgi nawiazywacw epokach dawniejszych. Nie moze w swym potocznymmówieniu bezposrednio przejmowac wzorców literackich.Nie moze, jesli nie stworzy specjalnych motywacji, mówicMiloszem, nie moze mówic Gombrowiczem, ani kimkol-wiek innym - Brandysem, Stachura, Bialoszewskim czyHlaska. Nie moze niezaleznie od tego, czy ów potencjalny

'wzór ódznacza sie podwyzszona literackoscia, czy teizbliza sie do ujec typu konwersacyjnego. Jak wynikajednak z dotychczasowych rozwazan, owa niemoznosc nieznaczy, ze literatura przestala byc wzorem uzyc jezykO-wych, ze utracila te funkcje, która pelnila od niepamietnycbczasów, a wlasciwie od zawsze.

Funkcja ta stala sie wazniejsza niz kiedykolwiek, choc

256

,.

przejawia sie inaczej niz dawniej. Juz nie w podsuwaniubezposrednich wzorów, ale w koncentrowaniu uwagi nasamym jezyku i róznorakich grach jezykowych, w pro-blematyzowaniu mowy, w podkreslaniu jej swoistej nie-

przezroczystosci, a takze w ciaglym poszerzaniu kompeten-cji jezykowej. Rozpatrywana z tego punktu widzenia,literatura jest wiec - mimo wszystko! - wzorem mowy,ale nie przez to, co bezposrednio zawiera i proponuje, zasprawa swoistego operowania jezykiem. Operowania nisz-czacego stereotypy i wszelkie zniewalajace schematy, uchy-lajacego naciski tak silne i wyrazne w innych gatunkachmowy. zle o lteraclCfe-me tWorzy przeto w zasadzie \pr adów pieknego wyslowienia i godnych imitowania \\~wzorów, które moglyby byc powielane w potocznychkontaktach jezykowych, daje cos wiecej. Wypracowuje -jako nieustanna krytyka jezyka - swoista metode po-slugiwania sie slowem, metode wykluczajaca jego totalitar-iDe uzycia. I w tym wlasnie wyraza sie spoleczna rolaliteratury. To bowiem, co dzieje sie w jezyku poetyckim, niestanowi tylko jej wewnetrznej sprawy, oddzialywa, a w kaz-dym razie oddzialywac moze, na wszelkie uzycia jezyka.W takim wlasnie sensie literatura bywa wzorem mowy.\..

\~