„Opowieści z babcinego sekretarzyka, czyli historia pewnej ... · PDF fileOcena: 5,5...

3

Click here to load reader

Transcript of „Opowieści z babcinego sekretarzyka, czyli historia pewnej ... · PDF fileOcena: 5,5...

Page 1: „Opowieści z babcinego sekretarzyka, czyli historia pewnej ... · PDF fileOcena: 5,5 pkt. „Opowieści z babcinego sekretarzyka, czyli historia pewnej fotografii”

Ocena: 5,5 pkt.

„Opowieści z babcinego sekretarzyka, czyli historia pewnej fotografii”

Kobieta podniosła się z trudem i odłożyła album na biurko. Podeszła do okna

i pomyślała: „Życie bywa smutne, a to, co się przeżyło nigdy nie powróci. Może to

nawet dobrze ?”. Otworzyła drzwi i wyszła z pokoju do swoich wnuków, którzy

czekali na nią z niecierpliwością. Jedno z dzieci zapytało się o to, co babcia robiła

w pokoju. „Rozmyślałam” powiedziała i zaproponowała wnukom herbatę. Gdy

kobieta ruszyła do kuchni, chłopiec, który znajdował się w pokoju poszedł do pokoiku

babci. Zaciekawiony zaczął oglądać album… Babcia wróciła z kuchni niosąc herbatę.

Podała filiżankę każdemu z dzieci, ale zauważyła, że w salonie nie ma małego Jasia.

Weszła do swojego pokoju…

- Tu jesteś ! – zawołała do wnuka.

- Babciu… Kim jest ta śmiesznie ubrana pani z dzieckiem?

- To, mój drogi Jasiu, jest niemiecka rodzina, u której pracowała wasza prababcia,

a moja mama.

- Musiała u nich pracować ?

- Tak. W czasie II wojny światowej, w 1942 r. wywieziono ją do Niemiec, na prace

przymusowe. W tamtych czasach wielu ludzi musiało opuścić swoje domy. Wasza

prababcia pracowała w wielkim gospodarstwie. Pomagała w opiece nad dziećmi. Była

pomocą kuchenną, musiała również pomagać na roli. Kiedyś, gdy rodzina, u której

pracowała poszła do kościoła, babcia musiała doglądać obiadu. Pani domu nakazała

jej, aby posoliła rosół przed końcem gotowania. Prababcia pomyliła pojemniki

i zamiast posolić, posłodziła rosół. Kiedy tylko zauważyła pomyłkę, starała się

naprawić swój błąd, dobrze go doprawiając. Bardzo bała się, że zostanie surowo

ukarana za tę pomyłkę. Ku jej zaskoczeniu rosół wszystkim wyjątkowo smakował.

Prababcia jednak nikomu się nie przyznała do tego błędu. Od tamtej pory dodawała do

rosołu trochę soli i trochę cukru. Taki zwyczaj pozostał w naszej rodzinie do dzisiaj.

Ja doprawiam rosół w ten sposób, twoja mama też tak robi.

- Dlatego twój rosół jest zawsze taki pyszny !

- Być może...- zaśmiała się babcia. – Wasza prababcia ciężko pracowała, ale rodzina,

u której przebywała, dobrze ją traktowała. Dostała od nich właśnie to zdjęcie, o które

mnie spytałeś. W okolicznych gospodarstwach zmuszonych do pracy było wielu

Polaków. Nie mieli oni tyle szczęścia. Często byli bici i nie dostawali jedzenia.

Prababcia starała się im pomóc, więc dzieliła się jedzeniem, które dostawała po pracy

w kuchni. Pewnej nocy, na polu przy oborach, w których prababcia wraz z innymi

robotnikami spała na piętrze, wylądowali dwaj, najprawdopodobniej angielscy,

Page 2: „Opowieści z babcinego sekretarzyka, czyli historia pewnej ... · PDF fileOcena: 5,5 pkt. „Opowieści z babcinego sekretarzyka, czyli historia pewnej fotografii”

spadochroniarze. Prababcia i inni Polacy ukryli ich, dali im jedzenie i wodę. W sianie

schowano ich spadochrony. Następnego dnia ktoś przyszedł i zabrał ze sobą

spadochroniarzy i babcia więcej ich nie zobaczyła. Po kilku dniach okoliczne

gospodarstwa zaczęło przeszukiwać wojsko. Prababcia bardzo się bała, że zostanie

rozstrzelana za pomoc angielskim żołnierzom. Zmusiło ją to do ucieczki. Wróciła do

domu w Młoszowej, do swoich rodziców, którzy ukryli ją na strychu. Za ucieczkę

z robót przymusowych groziła wywózka do obozu koncentracyjnego [Auschwitz]

w Oświęcimiu. Wiadomym było, że gdy ktoś ucieknie, żołnierze będą najpierw szukać

w domu rodzinnym, więc rodzice postanowili ukryć ją u swojej rodziny w Krakowie.

Wasz prapradziadek, a tata prababci Jasi był kolejarzem. Miał zaufanego przyjaciela,

który był maszynistą. I parowozem codziennie jeździł z Trzebini do Krakowa.

Umówili się, że pod osłoną nocy maszynista zwolni lokomotywę przejeżdżając przez

Młoszową, a prababcia wskoczy do wagonu towarowego. W Krakowie odebrała ją

ciotka, która prowadziła sklep. Prababcia pomagała w sklepie na zapleczu. Jednak

kiedy Niemcy zaczęli często rewidować sklep, musiała znowu uciekać. Tym razem

przygarnęła ją rodzina z Paszkówki, u której została do końca wojny. Dopiero po

trzech latach takiej tułaczki powróciła do domu w Młoszowej.

- Bardzo ciekawa historia. Naprawdę twoja mama ją przeżyła ?

- Oczywiście Jasiu – babcia uśmiechnęła się. – Zdaje się, że dziewczynki w końcu

zauważyły nasze zniknięcie.

- Tak… Ale przyszły trochę za późno.

- Dlaczego „za późno” ? Co się stało ? – zapytała najstarsza wnuczka.

- Przyszłyśmy, bo strasznie długo was nie było. – tłumaczyła młodsza.

- Mam nadzieję, że Jasiu wszystko wam opowie dziewczynki. – zachichotała babcia.

Dzieci wyszły z pokoju i pobiegły się bawić. Babcia znowu została sama. Usiadła na

bujanym fotelu i pomyślała: „Jedna fotografia – jedna historia. A w całym albumie tyle

fotografii…”. Kobieta westchnęła i z trudem wstała z fotela. – Co robiłaś babciu ? –

zapytały dzieci.

- Rozmyślałam. – odrzekła tajemniczo babcia…

To prawdziwa historia mojej prababci Jasi z Młoszowej, która zmarła zanim ja

się urodziłam. Historię tę opowiedziała mi moja babcia Kazia, a w opowiadaniu

występuje mój brat, moja siostra i ja.

Emilia Czapor,

Szkoła Podstawowa w Młoszowej

Page 3: „Opowieści z babcinego sekretarzyka, czyli historia pewnej ... · PDF fileOcena: 5,5 pkt. „Opowieści z babcinego sekretarzyka, czyli historia pewnej fotografii”