Numer 125 (UW) (październik 2011)

84

description

Niezależny Miesięcznik Studentów "MAGIEL"

Transcript of Numer 125 (UW) (październik 2011)

Page 1: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 2: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 3: Numer 125 (UW) (październik 2011)

68

październik 2011

spis treści /Nienawidzę jak okruszki wpadają mi za stanik.

Page 4: Numer 125 (UW) (październik 2011)

Niestety my, studenci, w swojej nad-gorliwości, w poczuciu misji i przekona-niu o niemylności nie potrafimy rozróż-nić tego, co jest dobre, a co złe.

Fascynująca jest ta studencka masa. Nie ma innej tak nieprzewidywalnej grupy. Miliony ża-ków na całym świecie codziennie, bez wysiłku, dokonują nowych odkryć. Rozgrzany do czer-woności umysł nie znosi przestoju. Nasze świa-topoglądy mutują niczym wirus grypy. Systemy wartości upadają szybciej niż pusta puszka po pi-wie na wietrze.

A jednak to właśnie ten miękki monolit zwykł potrząsać światem w posadach. Zapał młodych, chociaż niestały, bo opalany słomą, potrafi po-rwać za sobą stary porządek niczym rwąca rze-ka. Każde "aha" wydobywające się ze studenc-kiego gardła może zwiastować burzę. Znamy to z historii. Ruch hippisowski. Plac Tiananmen. Odpor! w Jugosławii. Czy na naszym podwórku: Filomaci i Filareci, Pomarańczowa Alternatywa. Ruchy, które na zawsze zmieniły obraz świata, miały swoje źródło się w głowach buńczucznych studentów, którzy w ferworze zdarzeń zapomi-nali o ogromie przeciwności i barier stojących przed nimi.

Idea, która kiełkuje w umyśle, jest zaraźliwa. A im wznioślejsza, na tym żyźniejszy trafia grunt. Niestety my, studenci, w swojej nadgorliwości, w poczuciu misji i przekonaniu o niemylności, nie potrafimy rozróżnić tego, co jest dobre, a co złe. Co warto, a czego nie warto. Niewyczerpane po-

kłady energii przeznaczane są na sprawy w grun-cie rzeczy głupie i bezsensowne.

Idealnie w ten schemat wpisują się ruchy Obu-rzonych. Jest romantyczny cel – sprawiedliwość społeczna. Jest wróg – politycy i bankierzy od-powiedzialni za kryzys finansowy. A jednak nie wszystko pasuje.

Przy całej mojej sympatii do zapału Oburzo-nych, trudno mi znaleźć konsekwencję, myśl, która dałaby temu ruchowi szanse powodzenia. Intelektualna mielizna, na którą wyprowadzają studentów inspiratorzy, jest wręcz niebezpiecz-na. Protestujący ostatnio w ponad 950 mia-stach na całym świecie walczą, jak sami mówią, o większy udział w podziale władzy. A w walce o władzę cel uświęca środki.

120 osób rannych i podpalone ministerstwo obrony to bilans zamieszek w samym tylko Rzy-mie. Burda, w którą zamieniło się całe wydarze-nie, przypominała raczej niedawne szabrownic-two w Londynie.

Nic więc dziwnego, że już pojawiły się schizo-freniczne ruchy Oburzonych na oburzonych. To wszystko oznacza jedynie, że kolejni ludzie po-padają w paranoję spowodowaną paranoją ko-goś innego. Szkoda tylko tego wulkanu energii, tych milionów kilodżuli, które wydane zostają w próżnię. 0

Paranoja do kwadratu

A D A M P R Z E D P E Ł S K IR E D A K T O R N A C Z E L N Y

rys.

Mate

usz R

ażni

ewsk

i

04-05

Pozdro UW

Page 5: Numer 125 (UW) (październik 2011)

Tak było na III Śwątecznym Koncercie Talentów 2009

Polecamy do lektury:08 UCZELNIA Wszystko zaczyna się w Samorządzie

O działalności w Samorządzie opowiada przewodniczący Piotr Müller

11 UCZELNIA Wielcy nieobecniO problemach ze zdobyciem wpisu do indeksu

15 ORGANIZACJE Artykuły organizacji28 POLITYKA I GOSPODARKA Alfabet wyborczy

Abecadło z pieca spadło,O ziemię się hukło,

I wylądowało w Sejmie.

30 POLITYKA I GOSPODARKA Czemu Zachód upada?

Tomek:

Nigdy nie zapomnę wyjątkowego wieczoru, kiedy, zaproszony na obiad do domu wodza lokalnego plemienia nomadów w Iranie, usia-dłem z nim po posiłku i zacząłem rozmawiać o świecie, o Polsce i o Iranie. W pewnym momencie ponad 75-letni mężczyzna spogląda na mnie i zadaje bardzo wymowne pytanie: Czy to prawda, że ludzie w Europie myślą, że my tu w Iranie jesteśmy terrorystami?. Nie łatwo odpowiedzieć na takie pytanie, kiedy ma się przed sobą człowieka, do którego w ciągu ostatnich kilku godzin nabrało się wielki szacu-nek. Kiedy wyjaśniłem mu to, w jaki sposób Europejczycy patrzą na Iran, zobaczyłem twarz człowieka, której nie zapomnę do końca ży-cia. Mężczyzna, który w swojej społeczności jest niekwestionowanym autorytetem zwiesza głowę i ze łzami w oczach mówi: To niesamowi-te, co politycy zrobili z tym krajem. Myślę, że właśnie ten moment jest jednym z tych, które cenię sobie najbardziej, bo w ciągu 10 sekund nauczyłem się o życiu więcej niż mógłby mi dać jakikolwiek uniwer-sytet.

Więcej w artykule okładkowym.

fot.

Woj

ciech

Kucz

ek

wydarzenia z uczelni i ze świata /Z przyjaźnią damsko-męską jest jak z kompotem z ogórków - nie ma takiego kompotu

październik 2011

Page 6: Numer 125 (UW) (październik 2011)

Wakacje się skończyły. Ten prosty fakt z trudem przenika do umysłu rozleniwionego letnim słońcem studenta. Nie ma spania do południa. No bo trzeba jeszcze przecież zdobyć wszystkie wpisy.

Wielcy nieobecni

T e k s T: s t u d e n t

P o 3 miesiącach laby wypada-łoby się w końcu zaintereso-wać swoimi studiami. Mogę za-

łożyć się o dużą kawę z Coffee Heaven w BUW-ie, że jest wśród nas co najmniej jedna oso-ba, która nie załatwiła wszystkich spraw uczelnia-nych przed wakacjami. Poprawki? Są. Brakujące wpisy? Obecne. Niezłożone prace zaliczeniowe? Też się znajdą. Oczywiście, często jest to nasza wina, ale też zapewne spotkaliście się z sytuacją, gdy prowadzący wyraźnie pozwolił chociażby na odebranie wpisu we wrześniu. W takiej sytuacji korzyści są obopólne – chyba nikt nie obrazi się za dodatkowe dwa miesiące na napisanie pracy i możliwość nie zawracania sobie nią głowy w cza-sie sesji, czy za szansę przyjścia po wpis w innym, bardziej dogodnym terminie. Z kolei prowadzą-cy uwalniają się w ten sposób od pretensji studen-tów, narzekających na brak czasu, pracę, zajęcia, egzaminy, praktyki itp., uniemożliwiające im po-jawienie się po odbiór wpisu. Zwłaszcza, że wie-lu nauczycieli akademickich i tak pojawia się na wydziale we wrześniu, chociażby z uwagi na sesję poprawkową czy obrony prac magisterskich.

Pełna informacjaNo właśnie, „pojawia” to właściwe słowo uży-

te we właściwym miejscu, ponieważ tak napraw-dę nie ma ustalonych żadnych jasnych zasad, według których ćwiczeniowcy czy wykładowcy przychodzą na uczelnię przed rozpoczęciem za-jęć w nowym roku akademickim. Oczywiście, nie mam tu na myśli braku ustaleń na linii na-uczyciele – Dziekan, dotyczących urlopów. Mó-wię raczej o informacji dla studentów, którzy chcieliby bez problemów dowiedzieć się, w jakich dniach i w jakich godzinach mogą zastać daną osobę. Ktoś może powiedzieć: Bezczelni studenci, wszystko załatwiają na ostatnią chwilę! Może jesz-cze studia mam za nich zdawać?! Jestem wtedy, kie-dy przychodzę i koniec! Tu okazuje się, że studenci nie zawsze są tacy bezczelni i nie zawsze odkła-dają obowiązki na później. Za przykład niech sy-tuacja z życia.

Marcinowi, studentowi UW, USOS przydzie-lił bardzo niewygodny plan – zajęcia porozbijane nie tylko po całym tygodniu, ale również po ca-łym dniu, np. ćwiczenia o 8:00, wykład o 13:15 i kolejne ćwiczenia o 16:45. W ten sposób miał zajęte wszystkie dni, ale nie dlatego, że siedział

na zajęciach, tylko dlatego, że tworzyły mu się okienka. Za krótkie żeby jechać do domu i za długie, żeby zostać w mieście. (Marcin mieszka poza Warszawą). Dobrał sobie dwa przedmioty specjalistyczne, ale na niewiele się to zdało. Uda-ło mu się jednak znaleźć grupy, w których go-dziny zajęć układały się bardziej harmonijnie. Ponieważ wydział WPiA papierami stoi, Mar-cin napisał kilka podań z prośbą o zmianę grupy ćwiczeniowej. Żeby być pewnym przeniesienia, postanowił uzyskać zgody prowadzących grup, do których planował się przenieść. Dodatkowo, aby nie mieć problemów, udał się także do ćwi-czeniowców, od których chciał się wypisać. Mar-cin sprawdził w USOS-ie dyżury wszystkich pro-wadzących, których podpisów potrzebował i w pierwszym tygodniu września (a więc w trakcie trwania sesji poprawkowej) na te dyżury poszedł. Chyba nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeżeli powiem, że nikogo nie zastał, mimo że na kam-pusie spędził pół dnia. Przyszedł zatem w kolej-nym tygodniu, ale niestety ponownie pocałował klamkę. Zrozumiał, że jednak warto zrezygnować ze zgód dotychczasowych prowadzących i tych już nie szukał, ale i tak skończyło się na tym, że część podpisów dostał dopiero w październiku.

Jedna wersjaOczywiście wiadomo, że przypadek Marcina

jest dość szczególny, i że taka sytuacja nie przy-trafia się każdemu studentowi. Ponadto, niespra-wiedliwym byłoby gdybym powiedział, że wszy-scy pracownicy naszego wydziału zachowują się w podobny sposób. Sam musiałem w tym roku kilka spraw załatwić we wrześniu i o ile w nie-których przypadkach podzieliłem los Marcina, o tyle o wielu dyżurach dowiedziałem się albo z USOS-a (z tym, że nie każdy wykładowca wpisał tam nowe godziny, co wprowadzało zamęt, bo nie do końca wiadomo było kto to zrobił, a kto nie), albo mailowo, albo z informacji na kartkach przyczepianych przy gabinetach. Tylko po co ro-bić to na kilka sposobów, skoro można wybrać je-den i konsekwentnie się go trzymać?

Rozwiązanie?Wydaje mi się, że najprostszym rozwiązaniem

byłoby ustalenie, że dyżury rozpoczynają się naj-wcześniej np. 1 września i do tego terminu wpi-sać zaktualizowane godziny konsultacji na profi-

lu każdego aktualizowanie na USOS-ie. Można oczywiście ustalić, że o każdym dyżurze nale-ży powiadomić zainteresowanych mailowo, ale nie chciałbym być w skórze osoby, która dzień w dzień po kilka razy musi odpisywać studentom na pytania o najbliższe dyżury – przecież ten czas w trakcie urlopu można spędzić w o wiele przy-jemniejszy sposób. Niemniej jednak wprowadza-nie zmian w USOS-ie zajmuje chwilę, a dociera do każdego zainteresowanego i eliminuje pro-blem informowania studentów o ewentualnych zmianach w zaplanowanych wcześniej dyżurach. Zwłaszcza, że podobno taki był cel wprowadze-nia USOS-a – usprawnienie funkcjonowania ad-ministracji i ułatwienie studentom załatwiania wszelakich spraw uczelnianych. Jedno jest pew-ne, obecna sytuacja nie działa na korzyść jakości nauczania, ponieważ odrywa żaków od ich pod-stawowej funkcji – studiowania. 0

Doświadczenia z podaniami o dopisanie do grupy /

październik 2011

Page 7: Numer 125 (UW) (październik 2011)

Perspektywa studentastudenci najlepszych uczelni europy Środkowej coraz częściej zauważają brak perspektyw w swoich ośrodkach kształcenia i na krajowych rynkach pracy. W poszukiwaniu szansy na lepszą przyszłość decydują się na emigrację, odsuwając na dalszy plan życie prywatne.

T e k s T: A l e k s A n d R A k o s i o R , e wA s t e m P n i o w s k A I l u s T r a c j a : A l e k s A n d e R R e s z k A

N a początku 2011 roku firma dorad-cza Deloitte przy współpracy z Kate-drą Rozwoju Kapitału Ludzkiego Szko-

ły Głównej Handlowej przeprowadziła drugą już edycję regionalnego badania Pierwsze kroki na ryn-ku pracy. Ankietowanymi byli studenci z pięciu krajów regionu – Polski, Czech, Słowacji, Litwy i Łotwy. Średnia wieku badanych wynosiła 23 i pół roku, a przeważającą większość stanowili studenci studiów dziennych. Wyniki ankiety, choć w dużej mierze nie zaskakują, uwidaczniają coraz większy problem niedostatecznego przygotowania studen-tów do podjęcia pracy.

w uczelnianej nie-rzeczywistościBadanie wykazało przede wszystkim głębokie

niezadowolenie studentów z systemu szkolnictwa wyższego w ich krajach. Najbardziej krytycznie oceniają oni przygotowanie do procesu poszuki-wania pracy (72 proc. ankietowanych wypowie-działo się negatywnie w tej kwestii). Twierdzą, że nawet posiadając odpowiednią wiedzę, nie są w stanie starać się o satysfakcjonującą posadę, ponie-waż w procesie kształcenia nie zostali tego naucze-

ni. Nieco lepiej wypada samo przygotowanie stu-dentów do przyszłych obowiązków zawodowych, jednakże nie da się ukryć, że zmiany w progra-mach nauczania są konieczne. Zdaniem ankieto-wanych wiedza, którą uzyskują na uczelniach, jest zbyt teoretyczna, często daleka od realnych wy-zwań stawianych przez rynek pracy.

Pod presją doświadczeniaPonad 80 proc. badanych jest zdania, że ab-

solwent bez doświadczenia zawodowego ma nie-wielkie szanse na zdobycie pracy. Studenci szukają rozmaitych możliwości, aby zaspokoić wymaga-nia pracodawców. Znacząca większość ankieto-wanych uważa za najbardziej wartościowe prace i praktyki związane z kierunkiem studiów, odby-wane w kraju (91 proc.) oraz za granicą (88 proc.). Niestety taka pozycja w CV to dla większości tyl-ko marzenie, szczególnie jeśli chodzi o doświad-czenia zagraniczne (takie praktyki miało szansę odbyć zaledwie 7 proc. ankietowanych). Studen-ci podejmują jednak zatrudnienie w rozmaitych branżach, szukają prac dorywczych i sezonowych oraz uczęszczają na dodatkowe programy eduka-

cyjne i szkolenia oferowane przez pracodawców. Presja doświadczenia jest tak duża, że coraz po-pularniejszym rozwiązaniem jest własna działal-ność gospodarczą. W Polsce ten odsetek jest jed-nak mniejszy niż np. na Litwie i Łotwie, bowiem nasi rodacy w pierwszej kolejności szukają pracy u innych, by założyć własny biznes bogatsi o wie-dzę praktyczną. Wielu z nich upatruje także swojej szansy w działalności uczelnianej, poprzez udziela-nie się w kołach naukowych i organizacjach stu-denckich oraz działalność w samorządzie studen-tów.

money, money, money ?Poszukując stażu lub pracy, młodym zależy

przede wszystkim na możliwości rozwoju i zdoby-wania nowych umiejętności. Podejmując praktyki w danej firmie, studenci liczą na stałe zatrudnie-nie, a prestiż samego pracodawcy schodzi na dal-szy plan. Ważnym elementem w procesie poszuki-wania pracy są interesujące, rozwijające projekty (wskazanie aż 44 proc. ankietowanych w regio-nie i 46 proc. w Polsce). Istotne są także szkole-nia, jakie pracodawca oferuje swoim podopiecz-nym. Co ciekawe, wysokie zarobki wcale nie są czynnikiem determinującym wybór ścieżki karie-ry i przy satysfakcjonującej ofercie, kandydaci re-zygnują na jej korzyść z wyższego wynagrodzenia. Jednocześnie zarobki, jakich oczekują absolwenci, są znacznie wyższe od tych, które obecnie oferuje im rynek. Za swoją pierwszą pracę Polacy chcie-liby otrzymać 2996zł, co plasuje nas na trzecim miejscu w regionie.

Znacznie poniżej średniej dla regionu Polacy wypadają pod względem znaczenia przyjaznej at-mosfery w pracy przy wyborze pracodawcy. Czę-sto nasi studenci pomijają ten czynnik, uznając pierwszą pracę za trampolinę dla kariery, która ma być przede wszystkim efektywna. Nieistotne są dla nas także pakiety socjalne, samodzielność w działaniu, a nawet równowaga pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym. W zamian studen-ci zwracają większą uwagę na perspektywę przy-szłego awansu. Na początku swojej kariery goto-wi są pracować po 10-12 godzin na dobę, licząc w przyszłości na bardziej elastyczny czas pracy i możliwość rozwijania swoich pasji. Młodzi czują

/ Wyniki raportu firmy Deloitte dotyczącego perspektyw zawodowych studentów

12-13

/ Wyniki raportu firmy Deloitte dotyczącego perspektyw zawodowych studentów

Page 8: Numer 125 (UW) (październik 2011)

rosnącą konkurencję i skupiają się na rozwoju za-wodowym, przez co ich życie rodzinne schodzi na dalszy plan.

internet źródłem kontaktuZa najlepszą i najskuteczniejszą formę szuka-

nia pracy ankietowani uznali znajomości w firmie oraz informacje pochodzące od rodziny i przyja-ciół. Niestety, takie kontakty posiada jedynie 33 proc. z nas. Obecnie istotne źródło informacji sta-nowi Internet, szczególnie portale z ofertami pra-cy i strony pośredników. Podążając z duchem czasu, studenci zaczynają szukać pracy także na portalach społecznościowych, jednakże służą one bardziej wymianie informacji, niż bezpośrednim kontaktom z pracodawcami. Absolwenci dostrze-gają także profity działalności w organizacjach, dzięki którym udało im się zdobyć rozmaite kon-takty.

Istnieje wiele czynników prowokujących do za-niechania prób znalezienia zatrudnienia. Najbar-dziej znaczący to brak odpowiedzi na wcześniejsze aplikacje (pozytywnej lub negatywnej). Kolejnym istotnym powodem może być opinia znajomych na temat firmy, która, zestawiona z preferowaną formą kontaktu, jasno nakreśla ścieżkę dla pra-codawców – przede wszystkim dbałość o wizeru-

nek. Polacy wysyłają od kilku do kilkunastu CV rocznie w poszukiwaniu pracy, co wynika z chę-ci lepszego przygotowania się do podjęcia dane-go wyzwania.

„zabierz studentowi paszport”

Co trzeci badany w regionie deklaruje goto-wość przeprowadzki do innego miasta, a 61 proc. do wyjazdu za granicę w odpowiedzi na cieka-wą ofertę pracy. Oczywiście, można to odczyty-wać jako aspekt pozytywny. Dowód na to, że nasi studenci są elastyczni, znają języki obce i nie boją się wyzwań. Jednocześnie rodzi się obawa, że pra-codawcy z Polski i regionu nie będą w stanie za-trzymać młodych, których kusi głównie rynek brytyjski i chiński. Coraz częściej zagraniczne korporacje zatrudniają polskich head-hunterów, by wyszukiwali studentów o największym poten-cjale. Polska przegrywa „światową wojnę o talen-ty” nie tylko pod względem oferty rynkowej, ale również warunków życia, dostępnych świadczeń socjalnych i udogodnień prorodzinnych.

Jak wynika z raportu firmy Delloitte, jeszcze wiele trzeba zrobić, aby studenci chcieli pracować na swoich lokalnych rynkach, a dostępne tam oferty zaspokajały oczekiwania. Szansy na lepsze przygotowanie możemy upatrywać w studiach

podyplomowych, których programy znacznie szybciej reagują na potrzeby rynku. Jedną z idei jest także wprowadzenie doradców zawodowych na uczelniach, którzy ukierunkują młodych na lo-kalne rynki pracy i pokażą, że nie tylko za granicą mogą znaleźć satysfakcjonującą posadę. 0

Profesor Mikołaj jan Piskorski z Harvard Business school

oraz dr jerzy surma i dr jacek Wójcik z katedry Zarządzania

Wartością sGH organizują unikalny projekt badawczy.

celem projektu jest analiza zachowań użytkowników

internetowych sieci społecznych na przykładzie serwisu

Facebook.

Do wzięcia udział w badaniu zaproszeni są wszyscy stu-

denci. udział studentów w badaniu może przyczynić się do

powstania oryginalnego wkładu do nauki polskich naukow-

ców w zakresie biznesowego wykorzystania serwisów

społecznościowych. Wszyscy studenci biorący udział w ba-

daniu zostaną zaproszeni wiosną 2012 roku na zamknięty

workshop social Media and Digital Marketing oraz otrzymają

specjalne certyfikaty uczestnictwa. szczegółowe informa-

cje o projekcie są dostępne na stronie: www.surma.edu.pl/

facebook/. W razie pytań prosimy o kontakt z dr. jerzym

surmą, który koordynuje cały projekt, na e-mail: jerzy.sur-

[email protected]

Badanie social media

Wyniki raportu firmy Deloitte dotyczącego perspektyw zawodowych studentów /

Od 1 października 2011 roku uczelnie wyższe mają obowiązek podpisać umowy ze wszystkimi studentami. Taki zapis zawarty został w nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, regulując warunki odpłatności za studia i usługi edukacyjne. W praktyce jednak, tylko niektórzy rektorzy zdecydowali się na ten krok, a pozostali wstrzymali się, tłuma-cząc, że nowe prawo jest nieprecyzyjne.

Umowa, którą każdy student, zarówno uczelni publicznej, jak i prywatnej, po-winien podpisać na początku tego roku

akademickiego, w sposób jednoznaczny miała określać warunki odpłatności zausługi edukacyj-ne. Do tej pory takie umowy podpisywali jedynie studenci studiów niestacjonarnych (w trybie po-południowym i sobotnio-niedzielnym). Okazuje się jednak, że nawet żacy uczący się dziennie na uczelniach państwowych, zobowiązani są do uisz-czania rozmaitych opłat na rzecz uczelni. Szkoły wprowadzają dodatkowe odpłatności już w trak-cie trwania studiów lub podnoszą dotychczas ist-niejące. Studenci muszą ponosić koszty w związku z powtarzaniem przedmiotów, realizacją kursów doszkalających, egzaminami poprawkowymi i ko-misyjnymi, oraz dodatkowymi zajęciami nieobję-tymi planem studiów i tymi, prowadzonymi w ję-zyku obcym. Podpisanie umowy ma precyzować

listę opłat wymaganych od studenta, a co za tym idzie uczelnie nie będą już mogły żądać dodatko-wych płatności. Świeżo upieczeni studenci zostaną zatem z góry poinformowani o wszystkich moż-liwych kosztach. Ponadto, dokumenty regulują-ce przebieg studiów zobowiązani są podpisać tak-że studenci, którzy naukę na uczelniach wyższych rozpoczęli przed 1 października br.

Niestety, wiele uczelni do tej pory nie przy-gotowało wzorów umów dla swoich studentów. Władze tłumaczą się koniecznością implementa-cji wielu zmian wynikających z nowelizacji Usta-wy, odsuwając kwestię kontraktów na dalszy plan. Konsekwencją nowych przepisów jest konieczność zmiany statutów, regulaminów studiów czy zasad przyznawania stypendiów.

Analiza umów podpisanych do tej pory nie po-zostawia wątpliwości − studenci podpisując umo-wy powinni być bardzo ostrożni. Przepisy regulu-

jące konieczność wprowadzenia kontraktów są na tyle nieprecyzyjne, że pozwalają uczelniom oszu-kiwać żaków przez stosowanie prawnie niedozwo-lonych klauzul. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów stworzył rejestr niezgodnych zapi-sów. Do tej pory umieszczając w nim aż 196 przy-kładów naruszenia norm. Najczęściej stosowa-ny jest punkt mówiący, że opłata za studia może wzrosnąć bez podania konkretnej przyczyny. Za-kazane przepisy nie mają jednak mocy wiążącej, zatem studenci, którzy dali się w ten sposób oszu-kać mogą zaskarżyć uczelnię. Mając umowę, pol-scy żacy dużo łatwiej będą mogli bronić swoich interesów.

Nie wiadomo, jak kwestia umów zostanie roz-wiązana. Jedno jest natomiast pewne – studenci obecnego pierwszego roku, wraz z rozpoczęciem studiów, nie podpisywali żadnych jasno precyzu-jących ich edukację dokumentów. 0

październik 2011

Uczelniane kontrakty

T e k s T: e wA s t e m P n i o w s k A

Page 9: Numer 125 (UW) (październik 2011)

Wprowadzona niedawno nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym jest jedną z kilku reform, które na stałe zmie-niły obraz polskich uczelni wyższych. Po pięciu latach istnienia dwustopniowego, bolońskiego systemu studiów nad-szedł czas na podsumowania.

Pomysł na: reforma po bolońsku

Po 5 latach funkcjonowania systemu bo-lońskiego powoli żegnamy się ze stu-diami jednolitymi Wraz z końcem roku

akademickiego 2010/2011 studia jednolite stały się na większości kierunków jedynie reliktem dawnego systemu. I choć jedni do nich tęsknią, to tęsknota ta przypomina trochę tę za PRL-em, kiedy z punk-tu widzenia przyszłości patrzy się na przeszłość, ja-wiącą się nagle w dużo bardziej optymistycznych barwach.

europejskie zmianyReforma była postrzegana z jednej strony jako

potrzebna od dawna zmiana skostniałego systemu edukacji wyższej, z drugiej jednak bezpośrednie przełożenie wypracowanych za granicą wzorców na polskie podłoże mogło budzić wątpliwości, co do efektywności kopiowanych systemów, nawet jeśli sprawdzały się one w innych krajach.Polskie szkolnictwo wyższe musiało wcześniej czy później zostać dostosowane do wymogów europej-skich. Nastąpiło to już w dwa lata po wstąpieniu do wspólnoty, w roku akademickim 2006/2007. Reforma miała wprowadzić w życie rozwiązania, które sprawiłyby, że kwalifikacje przeciętnego stu-denta kończącego naukę na dowolnym z trzech po-ziomów studiów (licencjat/inżynier, magister, dok-tor) odpowiadałyby wiedzy studenta z innego kraju Europy na tym samym poziomie i kierunku. Jed-nocześnie otrzymane przez niego wykształcenie i zdobyte kompetencje zapewniłyby ich powszechną rozpoznawalność i uznanie na rynku pracy.Zmiany miały ujednolić polskie standardy naucza-nia wyższego standardami normami europejskimi i umożliwić porównywalność studiów nie tylko w kraju, ale także za granicą.

tęskniąc za przeszłościąGłównym i najbardziej odczuwalnym dla stu-

dentów skutkiem reformy było stworzenie dwu-stopniowego systemu uzyskiwania dyplomu ma-gistra. Wprowadzenie tej bądź co bądź radykalnej zmiany upodobniło nasz proces zdobywania dyplo-mu do systemu europejskiego, jednak odbyło się to kosztem kilku niezaprzeczalnych zalet starego sys-temu studiów jednolitych.

Często słyszy się, że wartość dyplomu wyższej uczelni spada w związku z obniżającym się dra-stycznie poziomem studiów. Takie stwierdzenie często łączone jest właśnie z faktem implementa-cji reformy bolońskiej. Zarówno studenci, jak i wy-kładowcy zarzucają nowemu systemowi powie-lanie treści na obu poziomach studiów. Z jednej strony zrozumiałym jest, że student, który rozpo-czyna nowy kierunek na poziomie magisterskim z pewnymi treściami spotyka się po raz pierwszy, jed-nak nie dziwi także reakcja tych studentów, którzy po raz kolejny przyswajają te same tematy, podczas gdy, czas ten mogliby poświęcić na studiowanie no-wych zagadnień.

Zjawisko to zaczynają dostrzegać także praco-dawcy, którzy nie traktują już dyplomu licencjata jako zapewnienie o kompetencjach i jakości wiedzy absolwenta studiów I stopnia. Ukończenie ich jest traktowane tylko jako zakończenie pewnego eta-pu edukacji wyższej, a nie autonomiczny, znaczący tytuł. Tym samym dyplom licencjacki postrzega-ny jest jako świadectwo niepełnego wykształcenia wyższego i samo w sobie nie jest wyróżniającym kandydata elementem dla pracodawcy.

Z drugiej jednak strony, możliwość porównania dokumentów wydawanych przez uczelnie z chwilą ukończenia studiów jest bezcenna. Dyplom naszej Uczelni wraz z suplementem, w którym opisane są treści kształcenia i w którym powinny być również opisane jego efekty , czyli zdobyte kompetencje i kwalifikacje, powinien coś znaczyć nie tylko dla ro-dzimego, ale także dla europejskiego pracodawcy.

Plan to podstawaJednym z utrudnień okazało się efektywne roz-

planowanie czasu studiów. Studiując bowiem w try-bie jednolitym, student IV-V roku, pracując inten-sywniej w pierwszych latach, dysponował później sporą ilością wolnego czasu, który mógł poświęcić chociażby na pierwszą pracę. Takie rozwiązanie jest nadal często praktykowane wśród starszych roczni-ków studiujących w trybie 3+2, jednak stanowi ono znacznie mniej komfortową opcję w związku z ko-niecznością zaliczenia dwóch seminariów oraz na-pisania dwóch prac dyplomowych.

Pozostaje też kwestia samej jakości studiów dwu-

stopniowych. Z założenia dwa stopnie miały dawać studentom większą mobilność i zapewniać możli-wość elastycznego rozwijania indywidualnych ście-żek kształcenia. W ten sposób student może nie tyl-ko wpływać na swój program studiów, ale także ma szansę na realizowanie różnych kierunków studiów, łącząc chociażby licencjat na filozofii z magisterką z fizyki jądrowej.

Ciężko stwierdzić też, czy zmiany administra-cyjne związane z nowym systemem doprowadziły do usprawnień. Niewątpliwie były one daleko idące – począwszy od stworzenia odrębnych programów studiów, utworzenia oddzielnych Dziekanatów czy stworzenia osobnego systemu Wirtualnego Dzieka-natu dla studiów licencjackich. Jednak nowe nie za-wsze jednak znaczy lepsze.

trzy razy „tak”Ewidentną zaletą systemu bolońskiego jest uła-

twienie studiowania na dwóch różnych uczelniach, nie będąc zmuszonym do przebrnięcia przez długie pięć lat studiów jednolitych.

Nie można też zapomnieć o tym, że dzięki wpro-wadzeniu systemu punktów ECTS podjęcie stu-diów za granicą i ewentualne przeliczenie zreali-zowanych przedmiotów nie stanowi już większego problemu, a problem realizacji programu studiów nie spędza już snu z powiek za granicą.

Reforma bolońska to jednak nie tylko studia li-cencjackie i magisterskie. To także realizacja idei kształcenia ustawicznego, przez całe życie poprzez rozwijanie instytucji Uniwersytetu Trzeciego Wie-ku czy wspieranie akademickich badań nauko-wych.

Czas pokażeNiewątpliwie ostatnie pięć lat było trudnym te-

stem dla nowego systemu dwustopniowego. Przy-zwyczaiwszy się jednak do niego można z powodze-niem stwierdzić, że mimo licznych mankamentów reforma bolońska jest krokiem w przód ku osiągnię-ciu standardów europejskich. I chociaż nie sposób uniknąć niedociągnięć związanych z każdą refor-mą, trzeba przyznać, że większość z nich potrzebu-je jedynie trochę czasu i wprowadzenia paru popra-wek. Aby wszystkim studiowało się lepiej. 0

T e k s T: A l e k s A n d R A t R A C z y k

14-15

/ Nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym

Page 10: Numer 125 (UW) (październik 2011)

/ Piotr Müller - przewodniczący Samorządu Studentów UW

08-09

Page 11: Numer 125 (UW) (październik 2011)

październik 2011

Page 12: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 13: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 14: Numer 125 (UW) (październik 2011)

06-07

/ Witamy na UW

Page 15: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 16: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 17: Numer 125 (UW) (październik 2011)

3M�@WÐM�J?RCK������P��(KNSJQ�UWQXCBÐ�X�6?PQX?UW�G�U�SÐ?KIS�QCISLBW�RP?ÂÐ�BM�*MNCLF?EG��4LGUCPQWRCR�6?PQX?UQIG �H?IM�NGCPUQX?�SAXCJLG?�U�/MJQAC �UWQÐ?Ð�IMKSLGI?R�U�NPMRMIMJC�3"/�(/��3?I����J?R�RCKS�L?PMBXGÐ�QGċ�U�L?QXWK�IP?HS�GLRCPLCR��

,OH�ZDUW�MHVW�SROVNL�LQʞHUQHW"

Od tego pionierskiego wydarzenia pokona-li!my kolosaln" drog#. Dzisiaj 60 proc. gospodarstw domowych w Polsce ma do-

st#p do sieci, a statystyczny internauta sp#dza na surfowaniu 14,5 godzin tygodniowo. Internet sta$ si# dla nas podstawowym kana$em komunikacji (jeste!my 3. krajem w !wiatowym rankingu u%yt-kowników Skype'a), &ród$em informacji, rozrywki i nauki. Miar" twórczego zaanga%owania polskich internautów mog" by' statystyki i Wikipedii – ha-s$a w j#zyku polskim zajmuj" czwarte miejsce pod wzgl#dem liczby artyku$ów, wyprzedzone jedynie przez angielski, francuski i niemiecki.

Cyfrowa rewolucjaO tym, %e internet zrewolucjonizowa$ nasze %y-

cie, wiemy wszyscy. Ale do tej pory nikt nie zmie-rzy$ tego, ile warta jest sie'! Jak" warto!' wnosi do gospodarki? Ile na internecie mo%na zarobi'? Jak szybko b#dzie si# rozwija$?

Zadanie oszacowania warto!ci internetu postawi$ przed (e Boston Consulting Group Google. Pol-ska by$a jednym z kilkunastu krajów, którym mie-

li!my si# przyjrze' i obliczy', ile do ich gospodarek wnosi globalna sie'.

Jednym przyciskiem myszyDo jakich wniosków doszli!my? W 2009 r. go-

spodarka internetowa w Polsce osi"gn#$a warto!' 35,7 mld z$, czyli mia$a 2,7-proc. udzia$ PKB. To wci"% mniej ni% do gospodarki wnosz" takie sekto-ry jak us$ugi )nansowe czy edukacja, ale wi#cej, ni% generuje rolnictwo czy bran%a hotelarsko-restaura-cyjna.

Liderem rewolucji internetowej w biznesie jest bankowo!' - Polacy maj" 7,4 mln rachunków in-ternetowych, a wi#kszo!' prostych transakcji (p$at-no!ci, operacji maklerskich itd.) wykonuj" samo-dzielnie on-line. 21 proc. us$ug )nansowych jest realizowanych w sieci – dla porównania jest to 18 proc., a na W#grzech – 16 proc. transakcji.

E-handelGospodark# internetow" nap#dzaj" wydatki

konsumpcyjne. Polacy masowo korzystaj" z tego, %e w sieci ceny s" !rednio o 15 proc. ni%sze ni% w zwyk$ych sklepach. A nawet ci, którzy nie kupuj" w sieci, zbieraj" w internecie informacje na temat pro-duktów i porównuj" ceny. Dlatego analizuj"c, jak internet wp$ywa na handel, nie ograniczyli!my si# wy$"cznie do zakupów on-line. Uwzgl#dnili!my te%

tzw. efekt ROPO (Research Online Purchase Of-*ine), który pokazuje, ile zakupów konsumenci do-konuj" w tradycyjnych sklepach po wcze!niejszym przeszukaniu internetu. Okaza$o si#, %e transakcje, w które zaanga%owany by$ internet (zako+czone za-kupem on-line lub w zwyk$ym sklepie), stanowi" ju% blisko 10 proc. handlu detalicznego w Polsce.

9�NPĈBIMIJAGĄ�IJUG?RÐ?Biznes z trudem nad"%a za oczekiwaniami kon-

sumentów. Z danych OECD wynika, %e w ubie-g$ym roku zaledwie 8 proc. )rm wykorzystywa$o internet jako kana$ sprzeda%y, a 11 proc. – do za-kupów. Dla porównania, w Czechach te wska&ni-ki wynosz" odpowiednio 15 i 27 proc., a w Wiel-kiej Brytanii – 19 i 27 proc. Dlaczego tak niewiele polskich )rm uczestniczy w internetowej rewolucji? Obok braku wiedzy i przekonania, %e "internet nie jest mi potrzebny" istotn" przeszkod" s" zapó&nie-nia infrastrukturalne. Zaledwie 6 na 10 przedsi#-biorców ma dost#p do internetu o szybko!ci wy%-szej ni% 256 kb/s. Z tym wynikiem znajdujemy si# na szarym ko+cu Europy, daleko za Islandi" (100 proc. )rm ma szybki internet), Hiszpani" (ponad 95 proc.), a nawet S$owacj", Czechami i W#grami (mi#dzy 70 a 80 proc.).

*JSAXCK�QĄ�GLLMU?AHCJe!li uda nam si# pokona' zapó&nienie infra-

strukturalne, Polsk# czeka internetowa rewolucja. Prognozujemy, %e w najbli%szych latach polska go-spodarka internetowa b#dzie rozwija$a si# w tempie 14 proc. rocznie – 3-krotnie szybciej ni% PKB. W 2015 r. internet b#dzie mia$ 4,1-proc. udzia$ w PKB – wi#cej ni% obecnie sektor energetyczno-paliwowy, ochrona zdrowia czy us$ugi )nansowe. To b#dzie rewolucja, na której w najwi#kszym stopniu skorzy-staj" )rmy najbardziej innowacyjne, odwa%ne i go-towe na nowe wyzwania.

W jaki sposób obliczyli!my warto!' gospodarki internetowej? Jak raport Polska Internetowa wp$y-n"$ na !wiat biznesu, polityki i mediów? Jakie pol-skie )rmy zbudowa$y swój sukces na internecie? Grzegorz Cimochowski i Magdalena Ra$, wspó$au-torzy raportu (e Boston Consulting Group, odpo-wiedz" na te pytania podczas wyk$adu 8 listopada 2011 r. o godz.11:40 w Auli VI, budynek G w Szko-le G$ównej Handlowej. 0

3 $ * 2 3� �&1 9 $&.1 9 � " ( ,. "'.62* ( �, &# + $- � 1 Ï

N?ĉBXGCPLGI�����

3FC�!MQRML�"MLQSJRGLE�&PMSN��

Page 18: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 19: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 20: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 21: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 22: Numer 125 (UW) (październik 2011)

Pytanie, czy gaz !upkowy (i zwi"za-na z jego wydobyciem metoda kru-szenia hydraulicznego nazywana

fracking) jest oby na pewno szans", czy raczej wielkim zagro#eniem, nurtuje ludzi na ca!ym $wiecie. Nie ma #adnych w"tpliwo$ci, #e eks-ploatacja tego surowca na du#" skal% w Europie diametralnie zmieni bilans energetyczny Stare-go Kontynentu. Dlatego nie dziwi wywieranie nacisków w tej sprawie przez ró#ne zaintereso-wane obozy.

Lobby zza oceanu

Zgodnie z szacunkami ameryka&skiej agen-cji rz"dowej, Energy Information Admini-stration (EIA), polskie zasoby gazu !upkowe-go wynosz" 5,3 biliona m3. Do tych prognoz sceptycznie podchodzi Polski Instytut Geolo-giczny, który zapowiedzia! przedstawienie w!a-snych wylicze& jeszcze w tym roku. Stanowisko to zdaje si% by' uzasadnione, bior"c pod uwa-g% tendencj% EIA do przeszacowywania swoich prognoz nawet o 80 proc. (jak w przypadku za-sobów rejonu Marcellus Shale w Pensylwanii).

Jednak#e g!ównym zainteresowanym w tej grze nie jest rz"d ameryka&ski, a prywatne koncerny wydobywcze z USA. (wiadcz" o tym, coraz cz%$ciej organizowane, po$wi%cone ga-zowi !upkowemu w Polsce i Stanach Zjedno-czonych konferencje, na których pojawiaj" si% globalni prezesi koncernów ameryka&skich, szefowie polskich oddzia!ów, ministrowie oraz ambasadorzy. Ci pierwsi, nota bene, przy wszel-kiej sposobno$ci podkre$laj" jeden, ten sam problem: niekompetencj% lokalnych urz%dni-ków, maj"cych wiele do powiedzenia w kwe-stii ochrony $rodowiska, pozwole&, dzier#awy itp., ale niedysponuj"cych #adnym do$wiadcze-niem w dziedzinie wielomilionowych i skom-plikowanych technologicznie projektów ener-getycznych.

Mówi"c o rentowno$ci wydobycia, nale-#y podkre$li', #e jeden odwiert w USA kosz-tuje przeci%tnie 5-10 milionów dolarów, pod-czas gdy w Polsce koszty s" dwukrotnie wy#sze (mi%dzy innymi z powodu g!%boko$ci zalega-

nia surowca oraz g%stego za-budowania terenów). Fakt ten jednak nie zra#a koncer-nów wydobywczych, które w rynku europejskim widz" ra-tunek w obliczu niskich cen gazu w USA, si%gaj"cych ju# granicy 4 dolarów za 1000 m3. Ich zyski b%d" zale#e' w du#ej mierze od wysoko-$ci tzw. severance tax, który musi zosta' wprowadzony w Polsce. Obecnie op!ata $ro-dowiskowa wynosi jedynie 1 proc. warto$ci wydobyte-go surowca, jednak#e propo-nowany ostatnio przez PiS projekt op!aty górniczej na poziomie 40 proc. wzbudzi! zdecydowany sprzeciw kon-cernów wydobywczych, któ-re twierdz", #e uczyni to ich projekty nieop!acalnymi. W zwi"zku z powy#szym nie zaskakuje charakter oraz zwi%kszona cz%stotliwo$' wizyt ameryka&skich poli-tyków najwy#szego szczebla, w tym prezydenta Obamy, maj"cych na celu zapewnie-nie )rmom zza oceanu ko-rzystnych warunków do in-westowania.

6�EĄQXAXS�CIQNCPRWXNad planami ameryka&-

skich )rm pi%trz" si% coraz to nowe problemy tak#e w in-nych krajach Starego Kon-tynentu. 29 lipca niemiecki minister ochrony $rodowi-ska Norbert Röttgen (CDU) ostudzi! zap%dy koncernów poszukuj"cych gazu !upko-wego, zapowiadaj"c zmia-ny w prawie geologicznym i

,�UGąA�M�NPXWQXÐMďAG�E?XS�ÐSNIMUCEM �K?ÐM�IRM�UGC �đC�NP?UBXGU?�EP?�RMAXW�QGċ�X�B?J?�MB�ďUG?RCÐ�PCÃCIRMP�U�G�AM-BXGCLLCEM�XEGCÐIS��6�AGCKLWAF�IMPWR?PX?AF �UďP�B�IÐċ@�U�N?NGCPMQMUCEM�BWKS �RPU?�U?JI?�L?�ďKGCPć�G�đWAGC��LGC�RWJIM�M�@GJGMLW�BMJ?P�U �JCAX�M�LMUW�NMPXąBCI�ďUG?R? �U�IR�PWK�BJ?�UGCJS�KMđC�X?@P?ILąć�KGCHQA?�

3 $* 2 3� �K A R O L M A Z U R *, J A K U B O L I P R A

Gazowa dyplomacja

*UCQRG?�QXIMBJGUMďAG�UWBM@WAG?�HSđ�B?ULM�QR?Ð?�QGċ�QNP?Uą�NMJG-RWAXLą�–�BM�EPW�UCQXÐW�NMRċđLC�EPSNW�GLRCPCQS�

DMR��#?LGCJ�%MQRCP �""�!

8�2 ����

22-23

��IRM�RMAXW�UMHLċ�JM@@GLEMUą�"M�RM�HCQR�LGA��/�Ð�JGRP?�L?�BU�AF����IQ��NPMD��)�XCD�3GQAFLCP

Page 23: Numer 125 (UW) (październik 2011)

górniczym. Zleci! równie# wykonanie ekspertyz maj"cych na celu zbadanie wp!ywu eksploata-cji tego surowca na $rodowisko w RFN. Wpro-wadzenie proponowanych zmian legislacyjnych spowoduje nierentowno$', a tym samym koniec poszukiwa& i wydo-bycia gazu !upko-wego w tym kraju. Jednak#e nie s" to jedyne dzia!ania nie-mieckich polityków zmierzaj"cych do za-blokowania wydoby-cia tego surowca.

Komisja $rodo-wiska Parlamentu Europejskiego, na której czele stoi niemiecki polityk Jo Leinen, przedstawi!a raport analizuj"cy oddzia!ywa-nie wydobycia gazu !upkowego na $rodowisko i zdrowie obywateli UE. W dokumencie mo-#emy przeczyta' o ska#eniu wód gruntowych i ma!ych trz%sieniach ziemi, jakie maj" by' nie-uchronnie zwi"zane z eksploatacj" gazu !up-kowego. Dodatkowo polityk zarzuca produ-centom gazu zani#anie o po!ow% szacunków poziomu emisji CO2 wydzielanego do atmos-fery podczas procesu wydobycia !upków. W zwi"zku z wynikami wspomnianych bada& swojej komisji Jo Leinen #"da wprowadzenia kar, a nawet ca!kowitego zakazu eksploatacji gazu !upkowego. Proponuje równie# wprowa-dzenie tzw. dyrektywy O jako!ci energii, któ-ra mia!aby zmusi' kraje cz!onkowskie UE do wprowadzenia ogranicze& lub zakazu pozyski-wania piasków ropono$nych, co jest równo-znaczne z dyskryminacj" energetyki konwen-cjonalnej na rzecz odnawialnej.

Mo#emy zastanawia' si%, dlaczego polity-cy w kraju o tak du#ych potencjalnych zaso-bach surowca (specjali$ci twierdz", #e tylko na terenie Dolnej Saksonii i Nadrenii Pó!nocnej-Westfalii znajduj" si% z!o#a, których wielko$' oszacowano na 2,2 biliona m3) s" tak nega-tywnie nastawieni do jego mo#liwego wydo-bycia. Odpowied* nasuwa si% sama po przyj-rzeniu si% autorom raportu komisji Leinena. Pi"tka z nich zatrudniona jest w Ludwig-Böl-kow-Systemtechnik GmbH, podmiocie go-spodarczym zajmuj"cym si% doradztwem na rynku energii odnawialnej. W$ród autorów znajduje si% tak#e pracownik Wuppertal Insti-tute for Climate, której w!a$cicielem jest land Nadrenii-Pó!nocnej Westfalii. Nie by!oby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, #e jest on rz"dzony jest przez koalicj% SPD/Zieloni, czy-li zagorza!ych przeciwników gazu !upkowego, którzy zd"#yli ju# wprowadzi' tam morato-rium na jego wydobycie.

Jednak to jedynie wierzcho!ek góry lodowej. Przeciwko !upkom aktywnie lobbuj" $rodowi-ska zwi"zane z )rmami dzia!aj"cymi w bran#y energii odnawialnej. Po awarii w Fukushimie, w zwi"zku z planami Niemiec dotycz"cymi

stopniowego wy!"czania elektrowni atomowych z systemu energetycznego, na rynku powstanie luka, któr" zape!ni' b%d" chcia-!y w!a$nie )rmy z tego sek-tora. Wydobyciem gazu z !upków nie b%d" zainte-resowane tak#e niemiec-kie koncerny energetycz-ne, które nie dysponuj" odpowiedni" technologi".

Zwi"zane s" one nadal g!ównie z wydobyciem oraz importem konwencjonalnego gazu ziem-nego i niew"tpliwie zale#y im na szybkim zwro-cie poniesionych nak!adów w du#e projekty ga-zowe, jak m.in. Nord Stream.

RMKMU?�IM?JGAH?Równie# we Francji kwestia wydobycia gazu

!upkowego budzi liczne kontrowersje. Na po-cz"tku pa*dziernika francuska minister ekolo-gii Nathalie Kosciusko-Morizet poinformowa-!a o decyzji rz"du dotycz"cej odebrania trzech pozwole& na wydobycie gazu !upkowego, przy-znanych wiosn" ubieg!ego roku francuskiemu koncernowi Total i ameryka&skiej grupie Schu-epbach. Decyzja rz"du jest wynikiem ustawy zakazuj"cej wydobycia gazu !upkowego tech-nik" fracking, uchwa-lonej w czerwcu przez francuski parlament. Prawo przewidu-je obecnie odebranie udzielonych uprzednio koncesji na eksploata-cj% z!ó# tego surowca, chyba #e prowadzona b%dzie metod" niepowoduj"c" zanieczyszcze&. Pomijaj"c aspekt ekologiczny (w badaniach nad udoskonalon" technik" kruszenia hydraulicz-nego nie wykazano, #e jest szkodliwa dla $rodo-wiska), decyzja francuskiego rz"du mo#e wyda-wa' si% zastanawiaj"ca tak#e z ekonomicznego punktu widzenia w sytuacji, w której kraj ten posiada z!o#a o potencjale zbli#onym do pol-skiego (ok. 5,1 bln m3). Jednak kiedy przyjrzy-my si% bran#y energetycznej we Francji, która jest potentatem je#eli chodzi o technologi% j"-drow", oraz skali wykorzystania jej nad Sekwa-n", odpowied* nasuwa si% sama. Wspólny g!os przeciw gazowi !upkowemu, wyra#ony przez, zwa$nionych zazwyczaj, francuskich polity-

ków na forum UE, przestaje dziwi', gdy we*-mie si% pod uwag% mo#liwo$' budowy nowych elektrowni j"drowych w krajach europejskich w!a$nie przez francuskie )rmy. W$ród poten-cjalnych klientów znajduje si% równie# Polska, stoj"ca w obliczu koniecznych zmian w przesta-rza!ym systemie energetycznym, która nie mo-g!aby si%gn"' do swoich z!ó# gazu !upkowego.

6G?RP�XC�6QAFMBSNie ma #adnych w"tpliwo$ci, #e Rosji zale-

#y na tym, aby nie tylko Polska, ale i ca!a Eu-ropa by!a skazana na jej dostawy gazu. Zwi"-zane jest to nie tylko z olbrzymimi zyskami z jego sprzeda#y (rosyjski gigant gazowy Gaz-prom tylko w pierwszym kwartale tego roku zarobi! ponad 11 mld dol.), ale i z narz%dziem politycznego nacisku. Dywersy)kacja dostaw gazu w krajach europejskich znacznie os!abi-!aby negatywne konsekwencje zakr%cania kur-ka, obni#aj"c si!% negocjacyjn" Rosji. Ca!a ta sytuacja stawia pod znakiem zapytania sens olbrzymiej inwestycji, jak" jest budowa ga-zoci"gu Nord Stream. Nic wi%c dziwnego, #e rosyjscy politycy wspieraj" wszelkie inicjaty-wy mog"ce zablokowa' mo#liwo$' wydobycia gazu !upkowego. W swoich wypowiedziach, w przeciwie&stwie do polityków francuskich i niemieckich, ma!o koncentruj" si% na kwe-stiach ekologicznych, zwracaj"c za to uwag% na w"tpliw" op!acalno$' tego rodzaju wydoby-cia. Co wi%cej, ostatnio w mediach ukaza!y si% dane, z których wynika, #e 21 proc. koncesji

na poszukiwanie gazu !upkowego w Polsce posiadaj" )rmy o kapi-tale rosyjskim. Istnieje zatem niebezpiecze&-stwo celowego spo-walniania poszukiwa& tego surowca. Nawet gro*ba utraty konce-sji jest niewystarczaj"-co dotkliwa, poniewa#

koszt jej uzyskania (500 tys. z!) jest kropl" w bud#ecie takiego giganta jak Gazprom.

Gaz !upkowy jest szans", która m"drze wy-korzystana mo#e przynie$' Polsce ogromne korzy$ci. Nale#y pami%ta' jednak o tym, #e wraz z odkryciem z!ó# tego surowca w naszym kraju, znale*li$my si% w samym $rodku bata-lii, która nie toczy si% bynajmniej tylko o na-sze interesy. Dobrze jest by' tego $wiadomym, by sen o drugim Kuwejcie nie przerodzi! si% w koszmar. 0

/MJQI?� LGC� KMEąA?� QGċELąć� BM�QUMGAF� XÐ�đ� E?XS� ÐSNIMUCEM �XL?HBXGC� QGċ� UďP�B� NMRCLAH?JLWAF�IJGCLR�U� DP?LASQIGAF� IMLACPL�U�?RMKMUWAF�

6WBM@WAGC� E?XS� ÐSNIMUCEM� QR?-UG?ÐM@W� NMB� XL?IGCK� X?NWR?LG?�QCLQ� MJ@PXWKGCH� GLUCQRWAHG � H?Ią�HCQR�E?XMAGąE�-MPB�2RPC?K�

� SRMP�NPMU?BXG�P�ULGCđ�QRPMLċ�GLRCPLCRMUą�NMďUGċAMLą�CIMLMKGAXLWK� ?QNCIRMK� CLCPECRWIG�� UUU�CLCPEW�CAM-LMKGAQ�LCR�

IRM�RMAXW�UMHLċ�JM@@GLEMUą���

N?ĉBXGCPLGI�����

Page 24: Numer 125 (UW) (październik 2011)

Dwie dyrektywy, dwa projekty rozporz"-dze& i dwie nowelizacje maj" na celu u!atwienie egzekwowania ustale& tzw.

Paktu Stabilno$ci i Wzrostu, dotycz"cych ogra-niczenia de)cytów krajów strefy euro do 3 proc. PKB i ich d!ugów publicznych do 60 proc. PKB. Dzi%ki temu euroland, pomimo ogromnego zró#-nicowania pod wzgl%dem rozwoju ekonomiczne-go, mia! unikn"' wewn%trznych nierównowag. Z kolei nowy pakiet ma umo#liwi' Komisji Europej-skiej bardziej bezpo$redni" kontrol% polityki bu-d#etowej pa&stw Unii, a tak#e sprawi', #e sankcje pieni%#ne b%d" szybko i skutecznie nak!adane na „rozrzutne” kraje cz!onkowskie.

-GCMAXCIGU?LC�ĎP�BÐM�IPWXWQSTrzeba przyzna', #e histeria dotycz"ca zbyt du-

#ych de)cytów i d!ugów publicznych ma pewne uzasadnienie, którego dostarcza do$' przygn%bia-j"cy przyk!ad Grecji, gdzie mieli$my do czynienia z fa!szerstwami fatalnych danych makroekonomicz-nych i przyt!aczaj"c" liczb" defraudacji publicz-nych pieni%dzy. Mimo wszystko jednak nie po-winny$my uznawa' tego typu zjawisk za g!ówn" przyczyn% drugiej fazy kryzysu. Wystarczy spojrze' na przyk!ad Hiszpanii, która w latach 2005-2007 odnotowywa!a nadwy#k% )nansów publicznych, przy jednoczesnym znacznym obni#eniu pozio-mu zad!u#enia publicznego. Komisja Europejska w zwi"zku z tym w licznych raportach chwali!a ten kraj jako wzorowo wywi"zuj"cy si% z zalece& Paktu Stabilno$ci i Wzrostu.

Na niewiele si% to zda!o. W czasie kryzysu sy-tuacja Hiszpanii zacz%!a si% raptownie pogarsza' – de)cyt bud#etowy w 2008 roku wynosi! ju# 3,8 proc. PKB, a w 2009 roku gwa!townie wzrós! do 9,5 proc. PKB, przez kolejny rok utrzymuj"c si% na podobnym, znacznie przewy#szaj"cym dopusz-czalne 3 proc., poziomie. Co wi%cej, d!ug publicz-ny na prze!omie 2010 i 2011 roku przekroczy! li-mit 60 proc. PKB.

Jak si% okaza!o, Pakt Stabilno$ci i Wzrostu zu-pe!nie pomija kwesti% nierównowag bilansów ob-rotów bie#"cych pomi%dzy krajami strefy euro, które nieuchronnie powstaj" w warunkach wspól-nej waluty. Poniewa# g!ównym sk!adnikiem ra-chunku bie#"cego jest bilans handlowy, rezygna-

cja z niezale#nej polityki pieni%#nej przez szereg krajów wytr"ci!a im z r"k bardzo wa#ne narz%dzie obrony konkurencyjno$ci rodzimych produktów – mo#liwo$' os!abienia w!asnej waluty, gdy krajowe towary staj" si% zbyt drogie na rynkach mi%dzyna-rodowych.

4IPWR?�LGCP�ULMU?E?�Problem nie by!by a# tak powa#ny, gdyby nie

fakt, #e równolegle z powstaniem strefy euro, Niemcy zacz%!y prowadzi' agresywn" polityk% proeksportow", polegaj"c" m.in. na zamro#eniu p!ac, co przy wysokim wzro$cie wydajno$ci ozna-cza!o znaczne zwi%kszenie konkurencyjno$ci nie-mieckich towarów. Polityka ta mia!a swoj" cen% – Niemcy przez niemal ca!" dekad% poprzedzaj"-c" kryzys zmaga!y si% ze stagnacj", wynikaj"c" w znacznej cz%$ci ze zduszenia krajowej konsumpcji. W efekcie $redni wzrost gospodarczy Niemiec w la-tach 1999-2007 wyniós! zaledwie 1,5 proc. Jedno-cze$nie kraje takie jak Hiszpania, W!ochy, Grecja, Portugalia czy Irlandia pozwoli!y, by p!ace ros!y wraz ze zwi%kszeniem wydajno$ci pracy. Odby!o si% to kosztem ich konkurencyjno$ci, co z kolei za-owocowa!o znacznymi de)cytami obrotów bie#"-cych tych pa&stw, a przede wszystkim de)cytami handlowymi wzgl%dem Niemiec i innych pa&stw

strefy, którym nie da!o si% zapobiec poprzez gr% na deprecjacj% rodzimej waluty. Dodatkowym czyn-nikiem by!a wspólna polityka pieni%#na Euro-pejskiego Banku Centralnego – ustalone przeze& stopy procentowe okaza!y si% zbyt wysokie dla Nie-miec, co hamowa!o ich gospodark% i jednocze$nie zbyt niskie dla krajów PIIGS, co zwi%ksza!o tam-tejsze inwestycje realizowane przy pomocy impor-towanych produktów.

Mo#na oczywi$cie spyta', co jest z!ego w nad-wy#ce importowej? Stany Zjednoczone kupuj" od zagranicy wi%cej, ni# eksportuj" ju# od wielu lat i nie s" w #aden sposób zagro#one. Problem w tym, #e zwykle na d!u#sz" met% nie mo#na konsumowa' wi%cej, ni# si% produkuje – brakuj"ce $rodki trzeba po prostu po#yczy'. Jednak dzi%ki temu, #e dolar jest $wiatow" walut" rezerwow", USA mog" zad!u-#a' si% na bardzo niski procent – obligacje tego kra-ju denominowane w dolarach s" po#"danym akty-wem. Poza tym w razie czego FED zawsze mo#e je sp!aci', zasilaj"c konta wierzycieli jednym klikni%-ciem, kreuj"c dodatkowe dolary.

!?ěI?�IPCBWRMU?Hiszpanie, którzy odnotowali na rachunku bie-

#"cym de)cyt na poziomie nawet 10 proc. PKB, byli w dalece mniej komfortowej sytuacji. Nie mo-

3DNW�QLHVʞDELOQRďFL�L�VʞDJQDFML/MJQI?�NPCXWBCLAH?�MBRPą@GÐ?�UGCJIG�QSIACQ�°�NMB�IMLGCA�UPXCďLG?�/?PJ?KCLR�$SPMNCHQIG�NPXWHąÐ�U�IMčAS�RXU��·QXC-ďAGMN?I¶ �AXWJG�N?IGCR�JCEGQJ?AWHLW�K?HąAW�RPXWK?ć�U�PWX?AF�ÂL?LQC�NS@JGAXLC�IP?H�U�CSPMJ?LBS��-GCQRCRW �U�QUMHCH�LCMJG@CP?JLCH�IP�RIMUXPMAXLMďAG�SRPU?J?�ML�HCBWLGC�GQRLGCHąAW �N?RMJMEGAXLW�QR?L�PXCAXW�

T E K S T: �! 13.29 � . + $ 2 ( ć 2* (

2SIACQ�NMJQIGCH�NPCXWBCLAHG�MBB?JGÐ�L?Q�MB�X?IMčAXCLG?�IPWXWQS�U�&PCAHG�

DMR��BSJJFSLI �""

�!8�2 ����

24-25

��QNMQ�@�L?�NMEÐċ@GCLGC�IPWXWQS�

Page 25: Numer 125 (UW) (październik 2011)

gli po prostu dodrukowa' dodatkowych euro – od tego jest niezale#ny i niech%tny eksperymentowa-niu Europejski Bank Centralny. Wobec tego, aby kupowa' towary z importu, Hiszpanie musieli za-po#yczy' si% w bankach krajów eksporterów za po-$rednictwem w!asnego systemu bankowego. W ten sposób pieni%dzy na zakup swoich produktów eks-portowych dostarczy!y same kraje eksportuj"ce.

Co gorsza, w warunkach wzrostu gospodarcze-go, który odnotowa!a Hiszpania (w latach 1999-2007 $rednio 3,7 proc.), bardzo !atwo o boom kredytowy, który szybko mo#e przerodzi' si% w pa-nik% gro#"c" upadkiem ca!ego systemu bankowe-go. Tak te# si% sta!o, a rz"d zmuszony by! wykupi' nadmierne d!ugi zagraniczne sektora prywatne-go – w ten sposób powsta!y ogromne de)cyty bu-d#etowe. Dodatkowo z!a sytuacja na rynkach )-nansowych zniech%ca!a )rmy do inwestowania, co znacznie ograniczy!o popyt, powoduj"c depre-sj% hiszpa&skiej gospodarki i dalsze pogarszanie si% sytuacji bud#etowej. Obecnie coraz cz%$ciej mówi si% z obaw" na temat mo#liwego bankructwa Hisz-panii.

,MģJGUC�PMXUGĄX?LG?�Wbrew pozorom wyj$cie z kryzysu nie wy-

maga wcale niesamowitych wyrzecze&. Oczy-wi$cie, niewykluczone, #e Grecja i tak w ko&cu zbankrutuje, niezale#nie od tego, jak g!%bokich ci%' bud#etowych dokona. Aby jed-nak unikn"' powtórzenia obecnej sytuacji za kilka-kilkana$cie lat, przywódcy musz" zro-zumie' rol% krajów eksporterów. Ju# samo zmniejszenie nacisku na ograniczenie p!ac u naszego zachodniego s"siada z!agodzi!oby de-)cyty handlowe wielu krajów, zwi%kszaj"c przy tym si!% nabywcz" samych Niemców – wszak popyt wewn%trzny jest równie# bardzo wa#-nym motorem wzrostu, szczególnie w krajach o tak g!%bokim rynku wewn%trznym. Wyma-ga!oby to jednak wi%kszej koordynacji polity-ki konkurencyjno$ci na poziomie Unii Euro-pejskiej – posuni%ciom ze strony np. Niemiec powinny towarzyszy' pewne dzia!ania dosto-sowawcze po stronie pa&stw importerów.

Niestety, uchwalenie „sze$ciopaku” dobit-nie $wiadczy o tym, #e rola zad!u#enia sektora prywatnego i nierównowag handlowych w ra-mach strefy euro nadal jest w aktualnej polity-ce gospodarczej ignorowana. Jedynym efektem zmian b%dzie bezwzgl%dna egzekucja niskich poziomów de)cytów, które pr%dzej czy pó*-niej i tak eksploduj" – ró#nice w konkuren-cyjno$ci nie maj" wiele wspólnego z sytuacj" bud#etow". Niestety, zaklinanie rzeczywisto-$ci ide" „zdrowych )nansów publicznych” bez wprowadzenia konkretnych narz%dzi zwalcza-nia przyczyn kryzysu, nie wró#y dobrze przy-sz!ym losom strefy euro. 0

DMR��PCB�QR?LBGLE@W �""�!

8�-"�-#����

6]DOHøVWZR�IUDQND.B�ISPQ�U�U?JSRMUWAF�X?JCđLG�Qą�UQXWQAW��.B�XUWAX?HLWAF�IMLQSKCLR�U�B�@P�GKNMPRMU?LWAF �NMNPXCX�NP?AMULGI�U�ÂPK�CIQNMPRSHąAWAF�QUMHC�UW-@MPW �?đ�NM�RWAF �IR�PXW�UXGċJG�IPCBWR�L?�QUMHC�KGCQXI?LGC�U�M@ACH�U?JSAGC��3WKAX?QCK�L?�PWLIG�U?JSRMUC�X?UGR?Ð?�IMJCHL?�X?UGCPSAF?�T E K S T: �R O B E R T S Z K L A R Z

Na pocz"tku wrze$nia Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) wyda! ko-munikat o rozpocz%ciu interwencji na

rynku walutowym na ogromn" skal%. Mianowi-cie, zobowi"za! si% kupowa' waluty obce w ta-kich ilo$ciach, w jakich b%dzie to konieczne, tak aby inwestorzy za jedno euro p!acili nie mniej ni# 1,2 franka, tym samym jednostronnie ogra-niczaj"c p!ynno$' kursu szwajcarskiej waluty.

3?LGM��3?IGC�PXCAXW�LGC�U�2XU?HA?PGGDecyzja ta by!a skutkiem sierpniowego za!a-

mania na rynkach )nansowych. Gdy warto$' niemal wszystkich mo#liwych aktywów dra-stycznie spada!a, inwestorzy zacz%li szuka' ja-kiej$ bezpiecznej inwestycji na te trudne czasy. Królowa!o z!oto, którego cena bi!a kolejne histo-ryczne rekordy, oraz waluta kraju, który zosta! uznany za niezagro#ony perturbacjami $wiato-wej gospodarki, czyli Szwajcarii.

Podczas gdy frank by! najdro#szy w histo-rii, a jego kurs niemal zrównywa! si% z kursem euro, gospodarka kraju Helwetów zacz%!a wpa-da' w coraz to wi%ksze tarapaty. Jest ona w du-#ym stopniu oparta na eksporcie, a wysoka cena rodzimej waluty przek!ada!a si% na wysok" cen% towarów sprzedawanych za granic", przez co co-raz trudniej by!o znale*' na nie nabywców. Co wi%cej, spad! popyt wewn%trzny, poniewa# bar-

dziej atrakcyjne stawa!y si% zakupy w przygra-nicznych sklepach Francji, Niemiec czy W!och. Aby sprosta' tej konkurencji, krajowi przedsi%-biorcy musieliby pr%dzej czy pó*niej obni#y' ceny, co wywo!a!oby presj% de+acyjn". Gospo-darce zagrozi! spadek produkcji i wzrost impor-tu, a Szwajcaria stan%!a przed widmem recesji, która jednak wcale nie odstrasza!a inwestorów, nadal masowo wykupuj"cych jej walut%.

-GCMEP?LGAXML?�GLRCPUCLAH?W odpowiedzi na dzia!ania spekulantów,

Szwajcarski Bank Narodowy najpierw obni#y! stop% procentow" praktycznie do zera, d"#"c do ograniczenia nap!ywu kapita!u, a nast%pnie zo-bowi"za! si% do zakupu takich ilo$ci walut ob-cych, jakie oka#" si% by' konieczne, aby zwi%k-szy' poda# emitowanej przez siebie waluty i zatrzyma' wzrost jej kursu. Do dyspozycji ma 253 mld franków rezerw, jednak jako emitent w ka#dej chwili mo#e dodrukowa' wi%cej, czyni"c swoje zasoby w zasadzie nieograniczonymi.

Oczywi$cie, dodruk pieni"dza stwarza ry-zyko in+acji, tak jak mia!o to miejsce w 1978 roku, kiedy SNB zdecydowa! si% na podobne jak teraz powi"zanie franka z mark" niemieck". Na razie jednak umiarkowany wzrost in+acji w momencie, gdy ceny padaj", by!by wr%cz korzystny. Gwa!towny wzrost cen w Szwaj- 1

N?LGIG�GLUCQRMP�U�AGąE�B?JQXW��

N?ĉBXGCPLGI�����

Page 26: Numer 125 (UW) (październik 2011)

carii jak na razie nie grozi, przynajmniej dopó-ki za wykup jej waluty odpowiadaj" zagraniczni inwestorzy, których celem jest jednak trzyma-nie w niej kapita!u.

Interwencja SNB wcale nie za#egna!a pro-blemu dro#ej"cych walut, a 700 tys. Polaków, które wzi%!o kredyty hipoteczne we frankach, nadal nie mo#e jeszcze spa' zupe!nie spokoj-nie. Problemem tym razem okaza!o si% by' dro#ej"ce euro, od którego kurs franka jest aktualnie bezpo$rednio zale#ny. Podczas gdy gospodarka Szwajcarii jest uznawana przez in-westorów za wyj"tkowo bezpieczn" i ka#dy chce trzyma' w jej walucie swój kapita!, Pol-ska zmaga si% z problemem wr%cz odwrotnym. Jako kraj rozwijaj"cy si%, jeste$my traktowa-ni przez rynki )nansowe za do$' ryzykowny i gracze, nie zwa#aj"c na wyj"tkowo zdrowe fundamenty naszej gospodarki, masowo wy-przedaj" swoje aktywa denominowane w z!o-tym, co przyczynia si% do jego os!abienia.

/MJ?I�RCģ�NMRP?ÂW zaistnia!ej sytuacji Premier Donald Tusk

otwarcie mówi! o ataku spekulacyjnym na na-sz" walut%, podobnym do tego, z którym mie-li$my do czynienia mi%dzy sierpniem 2008 a lutym 2009, kiedy to euro podro#a!o w sto-sunku do z!otego o ponad 50 proc. Nawet w tak dramatycznej sytuacji NBP nie zdecydo-wa! si% jednak na interwencj% i pozwoli! na wzrost kursu EUR/PLN do poziomu 4,91. Dzi%ki temu produkty eksportowane przez Polsk% sta!y si% za granic" wyj"tkowo konku-rencyjne, co jest uwa#ane za jedn" z przyczyn otrzymania przez Polsk% w kryzysowym roku 2009 tytu!u „zielonej wyspy”.

Cho' eksporterzy si% ciesz", na d!u#sz" met% tani z!oty stanowi jednak powa#ny pro-blem. Rosn" ceny dóbr importowanych, a za-d!u#eni w walutach obcych musz" sp!aca' wy#sze raty, co ogranicza ich konsumpcj%. Po-nadto, pojawia si% jeszcze problem polskie-go d!ugu publicznego. W oko!o 40 proc. jest on denominowany w walutach zagranicznych, wi%c ich umacnianie automatycznie zwi%ksza nasze nominalne zad!u#enie, zbli#aj"c nas do niebezpiecznej granicy relacji d!ugu do PKB, wynosz"cej 55 proc. Po jej przekroczeniu rz"d by!by zmuszony przez ustaw% o )nansach pu-blicznych do powa#nych ci%' bud#etowych, które nie tylko nie przynios!yby mu popular-no$ci, ale mog!yby tak#e powa#nie zaszkodzi' gospodarce. Ju# od d!u#szego czasu kursu z!o-tego broni nasze Ministerstwo Finansów, wy-mieniaj"c $rodki pozyskiwane z Unii Europej-skiej na rynku zamiast w Narodowym Banku Polskim. W tym roku by!a to kwota wynosz"ca oko!o 12 mld euro. Czy to du#o? Jest to równo-

warto$' mniej wi%cej 2-dniowych obrotów na tym rynku, a wi%c na d!u#sz" met% s" to $rodki niewystarczaj"ce, by skutecznie przyczyni' si% do zmiany kursu o wi%cej ni# 0,01 z!.

Aby nie dopu$ci' do nadmiernego os!abia-nia si% z!otego, na interwencj% na rynku walu-towym zdecydowa! si% tak#e nasz rodzimy Na-rodowy Bank Polski. Jednak w odró#nieniu od SNB, musi on zwi%kszy' popyt na swoj" wa-lut%, rzucaj"c na rynek swoje rezerwy dewizo-we, które kiedy$ si% sko&cz". Utrzymywane s" one na poziomie 100 mld dolarów i, podobnie jak $rodki Ministerstwa Finansów, nie s" one wystarczaj"ce do tego, by wzorem Szwajcarii postawi' nieprzekraczaln" barier% na wykresie przedstawiaj"cym kurs z!otówki. Wystarcza-j" jednak, by od czasu do czasu da' do zrozu-mienia rynkom, #e nie mog" bezpiecznie obsta-wia' spadków na z!otym, czyni"c spekulacje na naszej walucie bardziej ryzykownymi. A gdyby jednak broni' kursu za wszelk" cen%?

*JĈQI?�!?LIS� LEJGG16 wrze$nia 1992 roku, w dniu nazwanym

pó*niej Czarn" (rod", funt brytyjski pad! o)a-r" zmasowanego ataku spekulacyjnego, który by! jedn" z przyczyn tego, #e na Wyspach nie u#ywamy dzi$ wspólnej waluty, jak" jest euro. Na pocz"tku lat 90. ubieg!ego stulecia Wiel-ka Brytania przyst"pi!a do mechanizmu ERM (European Exchange Rate Mechanism), zobowi"-zuj"c si% tym samym do usztywnienia swojego kursu walutowego wzgl%dem niemieckiej mar-ki, tak, aby jego wahania nie przekroczy!y 2,25 proc. warto$ci 2,95 GBP/DEM.

Po nieca!ych dwóch latach od przyst"pienia Wielkiej Brytanii do mechanizmu ERM kurs funta okaza! si% przewarto$ciowany, a presja na deprecjacj% funta ros!a, coraz bardziej utrudniaj"c obron% kursu walutowego. Bieg wydarze& przy-spieszyli spekulanci (w szczególno$ci George So-ros, który na ca!ej operacji zarobi! ponad 1 mld dolarów), rozpoczynaj"c masow" sprzeda# fun-tów za niemieckie marki. Atak by! na tyle silny, #e Wielka Brytania ostatecznie nie by!a w stanie utrzyma' si% w korytarzu ERM i uwolni!a kurs w!asnej waluty. Straty skarbu pa&stwa poniesione z tego tytu!u przekroczy!y 3 mld funtów.

Czy Polsce tak#e grozi taka sytuacja? Wpraw-dzie kurs z!otego nie jest dzi$ usztywniony przez #adne korytarze walutowe, jednak NBP jest zdeterminowany, aby broni' kursu 4,5 EUR/PLN, który jest uwa#any za graniczny dla polskiego d!ugu publicznego tak, aby nie prze-kroczy! 55 proc. relacji do PKB. Doprowadzi to do powa#nej konfrontacji banku centralnego ze spekulantami, od wyniku której zale#y, jak trud-ne zadanie b%dzie sta!o przed nowo wybranym rz"dem. 0

, &($+��"XWK�HCQR�L?PMBMUMIJĉ�IJJĄQI?�)$198� &.19$+(*� Jest wiele de)nicji narodu i na-rodowo$ci. Moim zdaniem najw!a$ciwsza jest de)nicja subiektywna, która mówi, #e je$li ist-nieje jaka$ grupa osób, które poczuwaj" si% do danej to#samo$ci i okre$laj" j" w kategoriach odr%bnej narodowo$ci, to powinno si% uzna' istnienie takiej grupy, a nie dokonywa' wery-)kacji w oparciu o tzw. obiektywne kryteria.

)CBL?I�BCDGLGAH?�L?PMBMUMIJAG��LGCK?JģC�X?UQXC�X?IÐ?B?��·SAXCQRLGARUM� U� B?LCH� ISJRSPXC¶�� )CIJJG� L?XUĈ� QGC@GC�-GCKIĄ�AXW�%P?LASXIĄ �UA?JC�LGC�MXL?AX? �ģC�LGĄ�HCQRCK��,MH?� L?PMBMUMIJĉ� HCQR� XBCRCPKGLMU?L?� P�ULGCģ� NPXCX�ISJRSPĈ ��U�IR�PCH�QGĈ�UWAFMU?Ð?K�

Je#eli kto$ traktuje deklaracj% narodowo-$ci powa#nie, to swoj" decyzj% opiera na au-tore+eksji. W takiej autore+eksji pochodzenie i identy)kacja z dan" kultur" mog" równie# by' wa#ne.

"XWK�X?RCK�AF?P?IRCPWXSHC�QGĈ�ISJRSP?�IJJĄQI?�Najwa#niejsze dla Górno$l"zaków jest przy-

wi"zanie do okre$lonego terytorium i w!asna historia, na której zosta!a ukszta!towana hi-storyczna wra#liwo$' zupe!nie ró#ni"ca si% od polskiej. Obce jej s" romantyczne mity i sar-matyzm. Relacje spo!eczne na Górnym (l"sku by!y bardziej egalitarne ni# w pozosta!ych re-gionach Rzeczypospolitej. Natomiast decydu-j"cym czynnikiem $wiadcz"cym o odr%bno-$ci jest deklaracja samych zainteresowanych – a ka#da to#samo$' jest czym$ dynamicznym. B!%dem by!oby tworzenie takiego niezmienne-go standardu $l"sko$ci – jest ona taka, jacy s" w danym momencie (l"zacy. I kultura $l"ska jest taka, jak" w danym momencie dziejowym tworz" (l"zacy.

.UQXCK �UWQRĈNSHĄ�RS� PCEGML?JLC�NGCIJLG� G� �MPE?LGX?AHC �IR�PC�NPMKSHĄ�ISJRSPĈ�·K?ÐCH�MHAXWXLW¶ �L?�NPXWIÐ?B�XC-

QN�Ð�·ĩJĄQI¶��"XWK�RM�QGĈ�P�ģLG�MB�PCEGML?JGXKS��Odr%bno$' kulturowa Górnego (l"ska od

reszty regionów obecnej Rzeczypospolitej jest wi%ksza ni# np. ró#nice mi%dzy Mazowszem a Ma!opolsk", chocia#by w sferze j%zykowej. Jednak bez wzgl%du na to, jak poszczególne j%-zyki s" podobne, nie ma skali, która wskazu-je, #e od pewnego momentu mo#emy mówi' o odr%bno$ci narodowej. To jest kwestia samo-$wiadomo$ci samych zainteresowanych. Przy-k!adowo j%zyk Kurdów jest tak wewn%trznie zró#nicowany, #e ludzie z wiosek po!o#onych kilkadziesi"t kilometrów od siebie maj" proble-my ze wzajemn" komunikacj". Jednak wci"# maj" $wiadomo$' przynale#no$ci do tego sa-mego narodu, mimo #e ró#nice kulturowe mie-dzy nimi mog" by' wi%ksze ni# ró#nice mi%dzy mieszka&cami Republiki Czeskiej i S!owacji.

26-27

��N?LGIG�GLUCQRMP�U�AGąE�B?JQXW�

Page 27: Numer 125 (UW) (październik 2011)

-?�QRPMLGC�GLRCPLCRMUCH�1SAFS� SRMLMKGG�ĩJĄQI?�KMģCKW�QGĈ�BMUGCBXGCĉ �ģC�&�PLMIJJĄX?AW�BMIJUG?BAX?JG�PCNPCQHG�XC�QRPMLW� /MJ?I�U� NM� BPSEGCH� UMHLGC� IJUG?RMUCH�� #J?AXCEM�/?ěQI?�MPE?LGX?AH?�NMBIPCIJJ? �ģC�@WÐW�RM�PCNPCQHC�L?�RJC�L?PMBMUMIJAGMUWK � QIMPM�UGCJS� ĩJĄX?I�U� AXSÐM� QGĈ� /M-

J?I?KG��� �6�R?KRWAF�AX?Q?AF�/MJ?AW�@WJG�NPXCIJJ?BMU?LG�NPXCX�GLLWAF�/MJ?I�U�X�NMUMB�U�P�ULGC�GPP?AHML?JLWAF�

W Polsce po 1945 roku ideologia komuni-styczna zosta!a integralnie spleciona z ideologi" nacjonalistyczn". Represje na Górno$l"zakach a represje na #o!nierzach Armii Krajowej mia-!y zupe!nie inny wymiar, mimo #e dokonywa-!y si% r%kami tego samego aparatu bezpiecze&-stwa. Z jednej strony, komuni$ci eliminowali swoich przeciwników politycznych, których wi-dzieli mi%dzy innymi w osobach AK-owców czy #o!nierzy Narodowych Si! Zbrojnych, ale z drugiej strony d"#yli równie# do ustanowie-nia pa&stwa jednolitego narodowo i osadzanie Górno$l"zaków w obozach mia!o w!a$nie takie pod!o#e. Powojenny re#im nie chcia! w Polsce

ani Niemców, ani nikogo, kogo mo#na by!o-by podejrzewa' o sk!onno$ci czy sympatie pro-niemieckie. By!y te# inne grupy „podejrzane” – Mazurzy czy S!owi&cy. Nie jestem zwolenni-kiem odpowiedzialno$ci zbiorowej i nie uwa-#am, #e poczucie krzywdy mia!oby by' moto-rem politycznej ideologii. Natomiast mo#na si% domaga' uwzgl%dnienia w polityce historycz-nej tego, co si% sta!o po 1945 roku na (l"sku czy na terenach zamieszkanych przez ,emków lub Mazurów.

"M�U�RCH�QWRS?AHG�NMUGLGCL�XPM@Gĉ�PXĄB�Dobrym gestem, który zako&czy!by tradycj%

bagatelizowania problemu, mog!oby by' poja-wienie si% Prezydenta Rzeczpospolitej pod bra-m" obozu na Zgodzie podczas uroczysto$ci, które odbywaj" si% tam co roku.

/MKWQÐ� ?SRMLMKGG� @GCPXC� QGĈ� EÐ�ULGC� X� MBKGCLLMIJAG�ISJRSPMUCH� ĩJĄX?I�U� AXW� QNCAWDGIG� PCEGMLS�� ,GJGMLW�JSBXG� X?KGCQXISHĄAWAF�&�PLW�ĩJĄQI�LGC�SRMģQ?KG?�QGĈ� XC�IJJĄQIMIJAGĄ�� ċC@W� NMNPXCĉ� GBCĈ� ?SRMLMKGG � X?NCULC�KS-

QGCJG@W�SUGCPXWĉ �ģC�NM�HCH�UNPMU?BXCLGS�U�H?IGIJ�QNMQ�@�·@ĈBXGC�ģWÐM�QGĈ�JCNGCH¶�L?�ĩJĄQIS�

Nie ma na (l"sku organizacji, która d"#y-!aby do autonomii kulturowej jednej grupy. RA(, jak sama nazwa wskazuje, d"#y do auto-nomii "l#ska, czyli do autonomii terytorialnej, która obejmowa!aby swoim zasi%giem ludzi bez wzgl%du na ich to#samo$', co jest rozwi"-zaniem lepszym ni# obecna kulawa wersja sa-morz"dno$ci. RA( zrzesza poza tym osoby o bardzo ró#nej to#samo$ci. Podstawowym ar-gumentem za zmian" obecnego systemu jest to, #e gros $rodków na szczeblu centralnym jest marnotrawione, natomiast w o$rodkach regio-nalnych wydatki s" ustalane o wiele racjonal-niej. Dzisiaj decyzje podejmowane s" na szcze-blu centralnym, natomiast ich konsekwencje ponosz" samorz"dy – dobrym przyk!adem jest subwencja o$wiatowa. W przypadku wielu gór-no$l"skich miast subwencja z centrali pokrywa wydatki na o$wiat% ledwie w ok. 60 proc., resz-

DMR��*PXWQXRMD�#SB? �""�!8�2 ����

$XʞRQRPLD�MH�JU\IQD .� 1SAFS� SRMLMKGG� ĎJąQI?� XPM@GÐM� QGċ� EÐMďLM� NPXW� MI?XHG� MQR?RLGCEM� QNGQS�NMUQXCAFLCEM �IGCBW�RM�UGCJC�MQ�@�X�P�đLWAF�AXċďAG�/MJQIG�LGCMAXCIGU?LGC��X?AXċÐM� K?LGDCQRMU?ć� QUMHą� GLBCLRWÂI?AHC� X� L?PMBMUMďAGą� ďJąQIą�� "XWJG�UÐ?ďAGUGC�X��AXWK��.�RWK�G�M�UWHąRIMUMďAG�ĎJąQI?�, &($+�PMXK?UG?Ð�X�NPXC-UMBLGAXąAWK�1 Ď �)CPXWK�&MPXCJGIGCK��

1.9, 6 ( Ï � �M A R TA K O R C Z A K

t% kosztów musz" ponosi' samorz"dy. Oznacza to, #e kiedy rz"d zadecyduje o podwy#ce pensji dla nauczycieli, to $rodki na jej pokrycie b%d" musia!y znale*' w!adze lokalne. Wprowadze-nie autonomii oznacza!oby, #e )nansowe kon-sekwencje decyzji ponosiliby ci, którzy je po-dejmuj".

)CBL?I� U� BXGQGCHQXWAF� PC?JG?AF� X?NPMU?BXCLGC� ?SRM-

LMKGG � AXWJG� NPXWUP�ACLGC� 2CHKS� AXW� 2I?P@S� ĩJĄQIGCEM �LGCIMLGCAXLGC�@ĈBXGC�MXL?AX?ÐM�XPCBSIMU?LG?�@GSPMIP?-

AHG�°�KMģL?�UĄRNGĉ �ģC�X�RCEM�NMUMBS�H?IGIJ�SPXĈBLGI� �U�6?PQX?UGC�QRP?AGÐ@W�NP?AĈ��6�PCXSJR?AGC�L?�SRPXWK?LGS�NMB?RLGI�U� @ĈBXGC� UGĈACH� NP?AMULGI�U� N?ěQRUMUCH�?BKGLGQRP?AHG�

Biurokracja powinna by' sprawna, natomiast biurokracja centralna z de)nicji jest nieefek-tywna. Strach, #e centrala nie zredukuje liczby etatów nie jest istotnym argumentem przeciw-ko autonomii, dlatego #e Warszawa dostawa-!aby o wiele mniej $rodków ni# teraz. Decyzje dotycz"ce wi%kszo$ci wydatków spoczywa!aby na lokalnej w!adzy, która dystrybuowa!aby pie-ni"dze o wiele racjonalniej. Dzisiaj o rozdawa-niu publicznych pieni%dzy decyduj" g!ownie oligarchowie partyjni, którzy narzucaj" swo-im pos!om dyscyplin% w g!osowaniu. Propo-nujemy przekszta!ci' Senat w Izb% Regionów – sk!adaj"c" si% z przedstawicieli rz"dów z au-tonomicznych regionów dysponuj"cych man-datem imperatywnym. W ten sposób, mniej wi%cej, jest zorganizowany Bundesrat.

"XWJG�?SRMLMKG?�ĩJĄQI?�G�GLLWAF�PCEGML�U��6�H?IG�QNMQ�@�XMQR?Ð?@W�NMBXGCJML?�/MJQI?��

O tym rozstrzygn"' powinni sami zainte-resowani: elity i spo!eczno$ci regionalne, ze $wiadomo$ci", #e b%dzie trzeba utrzyma' swo-j" administracj%. Dla zbyt ma!ych jednostek móg!by to by' spory ci%#ar. Je$li chodzi za$ o metod% rozliczania z central", to dobrym roz-wi"zaniem by!oby ustalenie w specjalnej umo-wie, jaki procent wp!ywów do bud#etu Polski dana jednostka ma pokry'. Tego typu system funkcjonuje mi%dzy Krajem Basków a rz"dem Hiszpanii.

9�H?IĄ�GBCMJMEGĄ�UGĄģC�QGĈ�IMLACNAH?�·/MJQIG�PCEGML�U¶�Autonomi$ci s" na prawicy, lewicy i w cen-

trum. Dla mnie autonomia $wietnie wpisuje si% w ide% liberaln". W „Konstytucji wolno$ci” Hayek jasno pisze, #e w!adz% pa&stwa mo#na ogranicza' przez podzia!. Chodzi zarówno o klasyczny trójpodzia! w!adzy, jak i podzia! te-rytorialny. Wtedy #aden o$rodek nie skupia w swoich r%kach wystarczaj"cych $rodków, aby zagrozi' swobodom obywatelskim. 0

�EPWDL?�–�ďJ��D?HL? �U�NMPXąBIS�

ďJąQIMďć�BJ?�I?đBCEM���

N?ĉBXGCPLGI�����

Page 28: Numer 125 (UW) (październik 2011)

$OIDEHW�Z\ʌRUF]\

T E K S T: �/ ( .31 � % ( + ( / �, ( " 4 Ï � * 1 9 829 3. % � / 6+ *

A jak Anio!ki Kaczy"skiego – na plakacie, na krze$le, na skuterze, z psem i z ksi"#kami. Tajna bro& konspiratorów z ul. Nowogrodz-

kiej. O ile w kultowym serialu Anio$ki Charliego dziewcz%ta zna!y jedynie g!os swojego mocodawcy, to w przypadku Anio!ków Kaczy&skiego o g!o-sie Prezesa wiedzia!y tyle, #e zostanie on oddany na Karola Karskiego w Warszawie. Udany przepis na podwójn" przegran", bo zarówno Karskie-go, jak i #adnego z Anio!ków w Sejmie nie zobaczymy.

B jak Brunatna fala – podobnie# wzbiera w Polsce i idzie przez Euro-p%, jak obwie$ci! podczas kampanii Seweryn Blumsztajn na !amach

„Gazety Wyborczej”. Innymi s!owy: falanga Prawa i Sprawiedliwo$ci, przywdziani w brunatne dresy kibole, zainfekowani faszyzmem i mow" nienawi$ci. Redaktor Blumsztajn zre+ektowa! si% jednak i w swoim felieto-nie sam stwierdzi!, #e ma$o kto o niej s$ysza$. Rzeczywi$cie, ma!o kto.

C jak Czarny ko" – (1) niegdy$ nieo)cjalny pseudonim Andrzeja Olechowskiego, na salonach bardziej znany jako „wieczny czar-

ny ko&”, który tak naprawd% nigdy niczego nie wygra! (2) Tajemnicze zwierz% karmione przez Paw!a Kowala w spocie wyborczym PJN. Wy-niki wyborów udowodni!y, #e ugrupowaniu bli#ej do spasionego kucyka ni# arabskiego ogiera. Od tego momentu powiedzenie nie mog% Ci pomóc, jestem koniem nabra!o zupe!nie nowego znaczenia.

D jak Dost#p do informacji publicznej – jego ograniczenie poprzez ustaw% wywo!a!o szerok" debat% publiczn". Od zdrady stanu, przez

grymas Schetyny, po zasadno$' istnienia Senatu. Ustawa wesz!a w #ycie w ostatnim etapie kampanii i, z dost%pnych nam publicznie informacji, nie mia!a wp!ywu na wynik wyborów.

F jak Frank szwajcarski – w czasie wakacji z tym panem by!o tro-ch% jak z Waltem Disneyem. Nakre$li! kilka bajkowych scenariu-

szy tylko po to, aby miliony ludzi w kraju s"dzi!o pó*niej, #e nale#a!o go zamrozi'. Za kilka lat sytuacja si% powtórzy i z dum" napiszemy wtedy: stare wraca!

G jak Grzegorz ze Szczecina – niekwestionowany bohater kampa-nii. W czasie wyborów zmienia si% w mistrza kiczu i z!ego smaku.

Cz!owiek o wielu twarzach. Grzegorz sta! si% nawet bohaterem nauko-wym. Uczeni ekonometrycy wszak odkryli zale#no$' mi%dzy liczb" kro-ków ze Szczecina do Warszawy a utrat" wyborców przez prezesa SLD. Po-wiedzenie traci wyborców na ka&dym kroku uzyska!o nowego znaczenia. Jedyny cz!owiek w SLD, który do kompromitacji nie potrzebowa! afery. Z niecierpliwo$ci" wyczekujemy psychologicznego poradnika Pana Grze-gorza pt.: Zarz#dzanie kryzysowe – jak &y' ze strat#. B%dzie bestseller.

H jak Homo Homini – ostatnia nadzieja SLD. Sonda#ownia, któ-rej sonda#e pojawiaj" si% i znikaj" z pr%dko$ci" decyzji producen-

tów wieczorów wyborczych. Dzi%ki wielkiemu uczonemu Grzegorzowi ze Szczecina wiemy, #e )rma w monopolistycznym segmencie sonda#ow-ni nie ma szans z liderem rynku, tj. Pa&stwow" Komisj" Wyborcz". Py-tanie: kto zamawia badania w Homo Homini? staje si% w $wietle kolejnych wyborów bardziej intryguj"ce ni# znane i lubiane jak &y'?

I jak Internetgate – potoczna nazwa jednej z bardziej drama-tycznych historii kampanii. Beata Kempa, znana z opanowa-

nych i niebanalnych wypowiedzi publicznych, tym razem nie zapa-nowa!a nad swoim mailem. Sprawa ma wymiar mi%dzynarodowy. Spekulanci twierdz", #e stoj" za tym dwie grupy z ojczyzny bikini –

JD?@CR�RM�L?HNMNSJ?PLGCHQXW�QWQRCK�X?NGQWU?LG?�KMUW��,?�NGċć�XL?AXCč �X�IR�PWAF�NGąRC�M@CHKSHC�·SđWAGC�LGCNM-NP?ULC¶ �AXWJG�L?XWU?LGC�?JD?@CR?KG�QWQRCK�U�LGC@ċBąAWAF�LGKG�RXU��NQCSBM?JD?@CRW��)?IM�đC�RCEMPMAXL?�I?KN?-LG?�UW@MPAX?�MI?X?Ð?�QGċ�NQCSBMI?KN?LGą �UWLGIG�NQCSBMUWLGI?KG �?�UW@MPW�NQCSBMUW@MP?KG �NMQR?LMUGJGďKW�U�NMUW@MPAXCH�QGCJ?LAC�X?NPCXCLRMU?ć�L?QX�NQCSBM?JD?@CR�

28-29

��QK?AXIG�I?KN?LGG�UW@MPAXCH

Page 29: Numer 125 (UW) (październik 2011)

miejscowi, którzy maj" ju# do$' dwuosobowych delegacji w sprawie „jakiego$ tam ruskiego samolotu” i nasi, którym wybory zejsz$y si% z Thenksgiwing dej. Ta cz%$' spo!ecze&stwa, która wpad!a w eufori% i zacz%!a spekulowa', jaki kocia… tfu, anio!ek Prezesa otworzy list% w Kielcach, szybko przekona!a si% o warto$ci porzekad!a cuda niewidy. Nieoficjalnie wiemy, i# niewiadomi sprawcy dopisani zostali do listy PiS-u o roboczej nazwie Ci, których znajdziemy, gdy do w$adzy doj-dziemy. Byleby sprawa si% nie przedawni!a.

J jak Janusz Korwin-Mikke – jedyny #yj"cy polityk, którego na-zwisko pojawi!o si% na listach, mimo #e nie startowa! w #adnym

okr%gu. Pono' jest to jedna z przes!anek do uniewa#nienia wyborów. Szanse marne, ale jaki temat! Najwi%kszy od czasów Tomasza Morusa i Grzegorza Napieralskiego twórca opisów utopijnego $wiata.

K jak Kwiatkowski Adam – z tym kandydatem z list PiS w War-szawie wi"#" si% dwie ciekawe wiadomo$ci. Pierwsza jest taka, #e

dosta! si% do Sejmu, zajmuj"c ostatnie (czterdzieste) miejsce na li$cie, a druga, #e uczyni! to, umieszczaj"c na swojej ulotce informacj% o tym, #e pracowa! w Kancelarii Prezydenta RP, gdzie m.in. by! odpowiedzialny za przygotowywanie wizyt i spotka& $p. Prezydenta Lecha Kaczy&skiego. Wobec tego faktu mamy nadziej%, #e materia!y promocyjne nie wpad!y w r%ce Antoniego Macierewicza.

M jak Mucha – (1) Joanna, d!ugonoga bro& Platformy Obywatel-skiej, do niedawna najpi%kniejsza pos!anka Sejmu VI Kadencji,

czar prys! po popadni%ciu w nie!ask% w!adz Jedynej Partii. Powabny m!ot na Palikota w Lublinie nie powstrzyma! ekspansji Ruchu Poparcia. (2) Wróg ludu, czyt. zapluty karze! reakcji, bo#e stworzenie, które o$mieli-!o si% uprzykrza' premierowi podró# Tuskobusem (patrz: Tuskobus). Ku uciesze widzów YouTube i Szk!a Kontaktowego zdezintegrowana przez premiera Tuska na szybie gazet" nieznanego pochodzenia (patrz: Bru-natna Fala).

N jak Naczas $ukasz – kandydat do Sejmu startuj"cy z poziomu wy#ej od Salomona, bo nalewa podobno i z pustego. Obrotny biz-

nesmen, o czym $wiadczy fakt, #e specjalizuje si% w kupowaniu iPadów za pieni"dze pochodz"ce z opodatkowania ksi%#y i likwidacji IPN. Zna si% tak#e na prostytucji zbiorowej (rozumiemy, #e chodzi o wynik SLD w wyborach?) i korzystaniu z wyszukiwarki internetowej, czym mia! okazj% si% pochwali' w wywiadzie z Robertem Mazurkiem. Fajni kole-dzy i kole#anki, bot na stronie internetowej i je#d#enie smartem w spo-cie wyborczym nie pomog!o – nie w tych wyborach czas na Naczasa.

O jak Obywatele do Senatu – nowa si!a na polskiej scenie po-litycznej. Jak si% okazuje, inicjatywa zosta!a odrzucona niemal

w ca!ym kraju. Matecznik „Obywateli” – Wroc!aw – zdo!a! wy!oni' obywatelskiego jedynaka, który pono' chce wprowadzi' samorz"d-no$' do Senatu. By' mo#e tylko tu i ówdzie pojawi si% pytanie: Tylko po co?. W powyborczych analizach specjali$ci g!osz", #e winna jest na-zwa. – Przecie& nie jest sprecyzowane, jacy obywatele jakich opcji! A po listach czasem ci%&ko by$o znale(' jednoznaczn# odpowied( – burzy si% nadpolitolog Piotr F. Micu!a.

P jak Poparcie – punkt G sceny politycznej, czyli ma!o kto je wi-dzia!, ale ka#dy go poszukuje. Kamie& )lozo)czny w $wiecie, w

którym wszyscy g!osuj" przeciwko innym. Na PiS g!osuje si% przeciwko PO, na PO przeciwko PiS, na Palikota przeciwko wszystkim. Nikt jego serca jeszcze nie zdoby!, a Ci, którzy twierdz", #e je maj", ko&cz" wy-

bory z wynikami oscyluj"cymi w granicach b!%du statystycznego (patrz: Janusz Korwin-Mikke). Ostatnio podobno widziane na niezobowi"zu-j"cej kolacji z PSL, chocia# Pawlak temu zaprzecza (oczywi$cie Krzysz-tof Pawlak, wspó!autor niniejszego tekstu!).

R jak Ruchy Poparcia – patrz: Poparcie – samoistne, cykliczne ruchy mas posiadaj"cych bierne prawo wyborcze. Wspó!cze-

$nie zjawisko to zaobserwowa' mo#na w drugim trymestrze roku wyborczego. Z regu!y posiada dwa punkty zaczepienia: PO i PiS. Nauka jednak p!ata f igle i niedawno odkryto trzeci punkt, a zara-zem osobliw" odmian% ruchu poparcia, pod nazw" Ruch Poparcia Palikota. Przegl"daj"c pos!ów tego ostatniego, przychodzi na my$l legendarne powiedzenie: Panowie, Wersal si% sko)czy$ !

S jak Staruchowicz ps. Staruch – wed!ug tych, co walcz" o prawd% – m"# stanu (szyty na miar%), o$rodek dyskusji spo-

!ecznych i pierwszy wi%zie& polityczny wspó!czesnego wymia-ru sprawiedliwo$ci. Wed!ug tego w!a$nie wymiaru niebezpiecz-ny przest%pca, przywódca grupy chuliga&skiej, obecnie w areszcie. Wiemy jedynie, #e racj% ma kto$, kto w nazwie ma sprawiedliwo$'. Najpewniej Ci, którzy jej nie zmieni". Jak to mówi", nie od razu Kraków zbudowano, a jak wiadomo nawet $w. Tomasz mia ! te gor-sze momenty.

T jak Tuskobus – (1) autobus klasy LUX (bardziej LUX ni# na wycieczkach do Chorwacji), którym szef rz"du wizytowa! f la-

gowe inwestycje projektu PwB, odwiedza! uciemi%#onych nieubez-pieczonych, a tak#e mija! ekspertów negocjacyjnych Brunatnej Frak-cji Kibiców, znanych inaczej jako „przyjaciele przemys!u jajecznego”. Wie$' gminna niesie, i# Premier mia! tylko dwa #yczenia: #adnej pa-pryki w kuchni pok!adowej oraz, cytuj%: keine Geschwindigkeitsüber-schreitung*. (2) mobilne centrum rz"dzenia we wspó!czesnych ustro-jach demokratycznych.

*[niem.] #adnego przekraczania dozwolonej pr%dko$ci.

U jak Uprawa papryki – uprawy w Polsce, które mia!y przynie$' PiS-owi #niwa w postaci zwyci%stwa w wyborach parlamentar-

nych, a sprowadzi!y tylko kl%sk% nieurodzaju. Papryka sta!a si% nie-formaln" wizytówk" kampanii wyborczej Anno Domini 2011 – jej hodowca z woj. mazowieckiego zas!yn"! w po!owie sierpnia wycelo-wanymi w Tuska pytaniami natury egzystencjalnej ( Jak &y', panie premierze? – patrz: -ycie). Wystarczy!a chwila, by Paprykarz sta! si% gwo*dziem programu konwencji PiS-u w Krakowie i oprowadza! sa-mego Prezesa po swoich w!o$ciach. Pomimo ostrych s!ów, sama pa-pryczka nie okaza!a si% dostatecznie pikantna.

W jak Wijas J#drzej – koniunkturalista. Kandydat, który zdy-wersyfikowa! kampani% i wyst"pi! w heavy-metalowym spocie

w stroju dyrektora firmy konsultingowej. Niestety Pan J%drzej nie doceni! elektoratu, który zorientowa! si%, #e spot nie jest „heavy”, a Pan J%drzej – bogaty. W istocie to spot by! biedny, a Wijas ci%#ki (do zaakceptowania w Sejmie).

" jak %ycie – o jego sens pytania zadawali sobie my$liciele od czasów sokratejskich, a Jean-Paul Sartre wypali! niejedn" pacz-

k% Gauloises, !ami"c sobie umys! nad tym problemem. Tym opty-mistycznym akcentem warto zako&czy' i w perspektywie kolejnych czterech lat zada' ponownie pytanie: Jak &y', panie premierze? 0

N?ĉBXGCPLGI�����

QK?AXIG�I?KN?LGG�UW@MPAXCH��

Page 30: Numer 125 (UW) (październik 2011)

Przez ostatnie lata w$ród wielu intelek-tualistów dominowa! pogl"d o two-rzeniu si% cywilizacji uniwersalnej, w

oparciu o zasady b%d"ce fundamentem kultury zachodniej. Demokracja liberalna, pluralizm, in-dywidualizm czy prawa cz!owieka mia!y by' war-to$ciami powszechnie po#"danymi i uznawany-mi za s!uszne. Sama idea cywilizacji uniwersalnej mia!a s!u#y' jako legitymizacja promowania za-chodnich warto$ci na $wiecie, odbywaj"cego si% jednak przy u#yciu metod cz%sto jednak z nimi sprzecznych.

*MLGCA�IMěA?�FGQRMPGGCywilizacja zachodnia prze#ywa!a dwa szczyty

pot%gi: najpierw jako Europa w XIX wieku, a pó*-niej jako Stany Zjednoczone w XX wieku. Dlatego te#, mi%dzy innymi za spraw" Francisa Fukuyamy, Zachód doszed! wniosku, #e jego forma spo!ecze&-stwa i pa&stwa (czyli demokracja liberalna) s" naj-wy#szymi osi"gni%ciami rodzaju ludzkiego i naj-doskonalszym modelem. Ka#de pa&stwo i ka#da cywilizacja powinny do niej d"#y'. Samo za!o#e-nie, #e osi"gn%li$my apogeum, znale*li$my opty-malny model i form% pa&stwa, $wiadczy o s!abo$ci, o ko&cu rozwoju i braku innowacyjno$ci. Zapew-ne Henri Bergson zde)niowa!by ten stan jako wy-ga$ni%cie elan vital, si!y #yciowej, która mobilizuje wszystkie istoty do rozwoju. Podobny pogl"d po-siada! ju# w 1961 roku Carrol Quigley, który prze-s!anek rozwoju cywilizacji upatrywa! w posiadaniu „instrumentu ekspansji”, czyli organizacji, plat-formy militarnej, edukacyjnej, spo!ecznej, czy te# technologicznej, która jest w stanie akumulowa' wytwarzane nadwy#ki i wykorzystywa' je w ce-lach innowacyjnych po to, aby uzyska' przewag% nad innymi. Stany Zjednoczone nadal posiadaj", cho' s!abn"ce, instrumenty ekspansji, zarówno po-lityczne, jak i militarne czy edukacyjne. Natomiast Europa, poprzez wprowadzenie modelu pa&stwa dobrobytu (welfare state), nie tylko krótkowzrocz-nie konsumowa!a wytwarzane nadwy#ki, podno-sz"c przez to na nied!ugi czas stopie& zamo#no$ci obywateli, ale tak#e zad!u#a!a si% u pa&stw nale#"-cych do innych cywilizacji.

Ekspansja zachodniego konsumpcjonizmu i kul-tury masowej sk!oni!a bar-dzo wielu do uznania, #e wraz z nimi rozpowszech-niaj" si% na ca!y $wiat war-to$ci kultury zachodniej, a bior"c pod uwag% ska-l% globalizmu i westerni-zacj%, #e mo#na obwie$ci' narodziny i tryumf cywi-lizacji uniwersalnej. Racj% mia! Samuel Huntington, który twierdzi!, #e w ten sposób trywializujemy tylko kultur% Zachodu. Jej fundamentem bowiem jest Wielka Karta Swobód, a nie budynek z wielkim z!otym !ukiem, gdzie mo-#emy kupi' hamburgery lub napi' si% coli. Azjaci mog" zajada' si% Big Macami, ale wraz z tym wcale nie przyswajaj" sobie zachodnich warto$ci.

,SJRG�ISJRG�?�BSAF�$SPMNWNajwi%kszym problemem cywilizacji za-

chodniej jest jednak odci%cie si% od tradycji i od w!asnej kultury. .omas Je/erson jednoznacz-nie zde)niowa! warto$ci Zachodu: wolno$', in-dywidualizm, demokracja liberalna, w!asno$' i konstytucjonalizm. Europa, poprzez polityk% multi-kulti, promowa!a ró#norodno$' i odcina-!a si% od swoich korzeni (ciekawe jak zamierza-no po!"czy' chocia#by silny kolektywizm czy hierarchizm wyp!ywaj"cy z Koranu, czyli war-to$ci b%d"ce fundamentem cywilizacji islam-skiej, z przeciwstawnymi fundamentami cywi-lizacji zachodniej, takimi jak indywidualizm czy równo$'). M!odzi, zdolni, dynamiczni imi-granci mogliby wprowadzi' sporo innowacyj-no$ci, jednak Europa, poprzez rozbudowany system socjalny, przyci"ga!a najbiedniejszych i leniwych, a nie zdolnych. Kl%ska tej polityki jest ostatnio bardzo dobrze widoczna, co przy-znali i potwierdzili przywódcy europejscy. De-grengolad% tych warto$ci pokazuje chocia#by zmiana w de)niowaniu cz!owieka. W XVI wie-ku, pod wp!ywem humanizmu oraz racjonali-

zmu, okre$lano nas jako humanistów, silnie ak-centowano „cz!owiecze&stwo”. Humanista by! osob", która zna!a j%zyki obce, kultur% antycz-n", posiada!a szerokie spectrum zainteresowa&, od prawa, sztuki, )lozo)i, po ekonomi% czy astronomi%. W XVI wieku byli$my wi%c owy-mi humanistami, racjonalistami. W XIX wieku starano si% de)niowa' ludzi jako jednostki, ak-centowano silny indywidualizm. Mia!o to sens w walce z absolutyzmem i despotyzmem mo-narchii. W XXI wieku jeste$my za$ po prostu podmiotami – podmiotami praw, podmiotami gospodarczymi. Usta!a dyskusja o warto$ciach czy godno$ci.

"X?Q�L?�BXG?Ð?LGCĂS!abn"ce wp!ywy Europy na $wiecie, a tak-

#e coraz cz%stsze negowanie hegemonii Stanów Zjednoczonych przez rosn"ce w si!% pa&stwa azjatyckie czy nap%dzane boomem demogra)cz-nym kraje islamskie, sk!aniaj" raczej do odrzuce-nia uniwersalistycznych zap%dów Zachodu. Nie-obce naszej kulturze Realpolitik nakazuje raczej zabezpieczaeni przewagi Zachodu w Radzie Bez-piecze&stwa ONZ, wiod"cych pozycji w MFW czy Banku (wiatowym. Po dekadzie zaniedba&, konsumowania dobrobytu i #ycia na kredyt, Za-chód powinien zabezpieczy' swoje interesy do-st%pnymi (jeszcze) narz%dziami, chocia#by z obawy przed zbyt surow" ocen" historyczn" na-szej epoki przez potomno$'. 0

Czemu Zachód upada?6�77(�UGCIS�?IQHMK?RCK�KG?ÐM�@Wć�RM �đC�I?NGR?Ð�LGC�K?�MHAXWXLW�?LG�L?PMBMUMďAG �đC�đWHCKW�U�ďUGCAGC�@CX�EP?LGA �U�ďUGCAGC�AMP?X�@?PBXGCH�XEJM@?JGXMU?LWK��.@QCPUMU?ć�KGCJGďKW�NPMACQ�NMJCE?HąAW�L?�IMLUCPECLAHG�ISJRSP��3?I�QGċ�HCBL?I�LGC�QR?ÐM��#J?AXCEM�?đ�R?I�@?PBXM�L?Q�RM�X?QIMAXWÐM�

T E K S T: �M A C I E J T O M E C K I

%P?LAGQ�%SISW?K?�SMQ?@G?�UGCJIą�NMKWÐIċ�9?AFMBS�

DMR��?NCQNFCPC�"

"�!8�2 ����

30-31

��PCÃCIQH?�L?�RCK?R�X?AFMBLGCH�AWUGJGX?AHG

Page 31: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 32: Numer 125 (UW) (październik 2011)

.DZD�F]DUQD�F]\�ELDöD"

MAGIEL: /?LGC�#WPCIRMPXC �H?IM�ģC�HCQR�/?L�XUGĄX?LW�X?P�ULM�X�ÂJKCK �H?I�G�X�RC?RPCK �BMIĄB�X?@P?Ð@W�/?L�QUMHĄ�BXGCUAXWLĈ�L?�P?LBIĈ �BM�IGL?�AXW�RC?RPS���1M@CPR�&JGčQIG� Oba gatunki bardzo kocham, dlate-go zabra!bym j" i do kina, i do teatru. W weekend do teatru, a w tygodniu do kina. Dlaczego tak? Weekendy w kinach s" koszmarne – jest du#o lu-dzi, wsuwaj" orzeszki, popcorn, wierc" si$ i w do-datku jeszcze szumi klimatyzacja. Natomiast teatr to pewnego rodzaju msza, skupienie na tym, co odbywa si$ na scenie. Dlatego %wietnie jest pój%& z dziewczyn" do teatru i obejrze& co% razem. Po spektaklu trzeba zaprosi& j" na kaw$ lub piwo i… porozmawia&, a temat do rozmowy nasuwa si$ sam. Jej spodoba si$ pierwsza scena, która akurat mnie nie przypadnie do gustu. Mamy ju# piece of conversation. Teatr, przez to, #e ma #ywych akto-rów na scenie i !"czy si$ zazwyczaj z jak"% propo-zycj" literack", proponuj"c jednocze%nie ciekaw" form$, stanowi istotne bogactwo formalno-my-%lowe. Takie bogactwo w!a%nie jest dobrym tema-tem do rozmowy z dziewczyn".

"XWJG�RC?RP�G�ÂJK�RM�XSNCÐLGC�P�ģLC�BXGCBXGLW �IR�PC�NPXWAGĄE?HĄ�XSNCÐLGC�MBKGCLLĄ�NS@JGAXLMIJĉ��

Ró#ne? Tylko z pozoru. Pomi$dzy 'lmem a te-atrem istnieje wiele wspólnych rzeczy, które !"-cz" te dwie, wydawa!oby si$ oddzielne dyscypli-ny. Kiedy% zapytano Leona Schillera, wielkiego polskiego re#ysera teatralnego, czym ró#ni si$ re-#yseria 'lmowa od teatralnej i on odpowiedzia!, #e niczym. Wszystko jest kwesti" warsztatu. W tym jest du#o prawdy. Schiller twierdzi!, #e mo-torem post$pu w teatrze jest 'lm. Czyli to, co on przynosi ze sob" – nie tylko obraz, ale pewien spo-sób opowiadania, inny stosunek do narracji. To wszystko ma ogromny wp!yw na to, co dzieje si$ w teatrze.

Je%li chodzi jednak o publiczno%&, to ró#nice s" zauwa#alne. W kinie mamy do czynienia z jak"% mas". Do teatru natomiast przychodz" konkretne osoby, indywidualno%ci, a nie anonimowe postacie. Mo#emy stwierdzi&, #e przyszed! lekarz, urz$dnik, prawnik, student. Ka#dy czego% szuka, dlatego tu przyszed!. W kinie jest widownia, a w teatrze widz. Film to kultura masowa. Dlatego wol$, gdy w ki-nie na moim 'lmie jest 5 osób i s" to ciekawe oso-by, ni# 500 osób, które stanowi" jedn" masówk$.

2N�HPXKW� RCP?X� X� BPSEGCH� QRPMLW�� )?I� PCģWQCP� NMQRPXCE?�NP?AĈ�L?B�ÂJKCK �?�H?I�L?B�QNCIR?IJCK��

Teatr jest dla re#ysera bardzo ciekawy, bo wy-maga skupienia na cz!owieku. Przy 'lmie nie za-wsze jest na to czas. W teatrze mamy spokój, kon-centracj$ na aktorze, z tej wspó!pracy co% si$ rodzi. Do tego dochodzi inscenizacja, scena oraz mnó-stwo innych elementów, które tworz" spektakl. Ostatnio jest taka moda, #e w sztuce pokazuje si$ projekcje 'lmowe, po prostu erupcja 'lmu na sce-nie. A to nic nowego, ju# w latach dwudziestych sam Leon Schiller stosowa! projekcje. Stanowi" one po prostu dodatkowe pole manewru re#yse-ra teatralnego.

.QR?RLGM� KMBL?� QR?Ð?� QGĈ� IPWRWI?� U?PQX?UQIGCEM� RC?RPS��3UGCPBXG�QGĈ �ģC�X?�K?ÐM�HCQR�R?I�LMUMAXCQLWAF�QACL �H?I�R?�U�6?Ð@PXWAFS��"M�/?L�QĄBXG�L?�RCL�RCK?R��

To nieprawda. Narzekanie jest charakterystycz-ne dla nas, Polaków. Teatry s" takie, jakie by!y. Zawsze by!y takie, które sz!y w jedn" stron$, dru-gie proponowa!y co innego. W ka#dym teatrze s" spektakle lepsze i gorsze. Nie ma te# tak, #e ja-ki% teatr wystawia same arcydzie!a. W dodatku nie ma #adnego aksjomatu, #e akurat to jest fan-tastyczne i koniec. To jest w!a%nie niesamowite, #e jeden teatr proponuje jedn" form$, drugi inn". Tu jest spektakl muzyczny, tu oparty na s!owie i one s" w ró#ny sposób inscenizowane, to %wiad-czy w!a%nie o sile #ycia teatralnego w Warszawie. Mamy zró#nicowan" ofert$. Krytyka powinna doceni&, #e to nie jest wy!"cznie jeden garnitur. Co by by!o, gdyby w restauracji serwowano tyl-ko jedno danie, bo kto% powiedzia!, #e pomidoro-wa i schabowy s" najlepsze? I wszyscy musie-liby je%& ten sam obiad. W!a%nie nie! Otó# to jest %wietne w restauracji, #e mo#emy sobie co% wybra&. Jeden woli co% lekkie-go, inny co% ci$#kiego. I to jest wspania-!e, #e w Warszawie mamy tak boga-te menu.

/MUGCBXG?Ð� /?L� MQR?RLGM� M� 3C?RPXC� /M-UQXCAFLWK � ģC� /MUQXCAFLW� K?� @Wĉ� NM-UQXCAFLW��)?IG�X?RCK�@ĈBXGC�L?HUGĈIQXW�RC-?RP�NM�NP?UCH�QRPMLGC�6GQÐW�U�6?PQX?UGC�NMB�BWPCIAHĄ�1M@CPR?�&JGěQIGCEM��

Chcia!bym, #eby Powszechny by! teatrem, który nie pod"#a za jakimi% modami, za pustymi eks-perymentami. (eby jego istota le#a!a w obsza-rze my%li i w obszarze emocji. Aby po obejrzeniu spektaklu widz wyszed! z konstatacj" my%low". Jest taka grupa twórców, która przywi"zuje wiel-k" wag$ do formy, bo im si$ wydaje, #e jest jaka% fantastyczna i nowa. Mimo to forma, któr" pro-ponuj", jest stara, oklepana. By& mo#e nie widzie-li tych spektakli, nie wiedz", #e taki teatr istnia!, dlatego tak si$ tym fascynuj". Wa#ne jest, czy widz potra' komunikat p!yn"cy ze sceny, opako-wany w te ró#ne formy artystyczne, odczyta&.

Chc$, #eby przychodzili tu ró#ni ludzie – i m!odsi, i starsi. Mówi"c m!odsi, mam na my-%li nie tylko m!odzie#, ale tak#e dzieci, które s" chyba najbardziej wdzi$czn" i aktywn" publicz-no%ci". Przede wszystkim chcemy w teatrze roz-mawia& o tym, co nas otacza, o %wiecie wspó!-czesnym w znaczeniu obyczajowym, moralnym, spo!ecznym. Jednocze%nie uwa#am, #e teatr ma d!ug o charakterze misyjnym wobec pokole), któ-re dojrzewaj". Dlatego musimy m!odym ludziom przypomina& od czasu do czasu, #e mamy takich poetów, jak Czes!aw Mi!osz czy Wis!awa Szym-

borska. Oczywi%cie te na-zwiska musz" by& prze-

tworzone w teatrze w komunikatywny sposób, zrozumia!y dla m!odego widza

i tak, by odnosi!y si$ do wspó!cze-

sno%ci. B o

nie

)Sđ�LGCBÐSEM�LGIR�LGC�NMUGLGCL�KGCć�UąRNJGUMďAG �đC�3C?RP�/MUQXCAFLW�RM�LGC�RWJIM�L?HU?đLGCHQX?�QACL?�NM�NP?UCH�QRPMLGC�6GQÐW �?JC�R?IđC�HCBL?�X�L?HU?đLGCHQXWAF�U�6?PQX?UGC��.�LMUWAF�NPMHCIR?AF �UWHďAGS�NMX?�QGCBXG@ċ�G�P�đLWAF�NPXWQK?I?AF�, &($+�PMXK?UG?Ð�X�LMUWK�BWPCIRMPCK�3C?RPS�/MUQXCAFLCEM �1M@CPRCK�&JGčQIGK�1.9, 6 ( Ï8� �)42 3 8- �. 1 Ï.62* �,.- ( * � 2 ( $ # + $ " *

DMR���3M

K?QX�!

GCJ?I

32-33

��1M@CPR�&JJGčQIG���LMUW�BWPCIRMP�3C?RPS�/MUQXCAFLCEM%GJK�°�RM�RC?RP�U�NSQXAC�MB�IMLQCPU����,?PACJ�/?ELMJ

Page 33: Numer 125 (UW) (październik 2011)

chodzi o to, #eby pokaza& Szekspira dla samego Szekspira. Ma by& on pretekstem do rozmowy o czasach wspó!czesnych.

�H?IGC�IMLIPCRLC�BXG?Ð?LG?�HSģ�QĄ�X?NJ?LMU?LC��Niektóre ju# s" nawet realizowane. Zapra-

szamy widzów na rozmowy z aktorami, któ-rzy z ch$ci" zostan" po spektaklu. Organizuje-my tak#e spotkania Na !aweczce, na których we wspó!pracy z TVP prezentujemy najwybitniej-sze spektakle Teatru Telewizji, a po ich projekcji widz ma mo#liwo%& dyskusji z twórcami, którzy siedz" „na !aweczce”.

Uwa#am, #e nie mo#na si$ zamyka&. Dla-tego przyci"gamy ró#ne instytucje. Oprócz wspó!pracy z ZTM, nawi"zali%my kontakt ze Szko!" Wy#sz" Psychologii Spo!ecznej, której siedziba mie%ci si$ niedaleko teatru. Ruszamy tak#e w Polsk$, bo musimy pokazywa& nasze przedstawienia. Gdziekolwiek nas zaprosz", tam pojedziemy.

Nie mo#na zapomina& o Stadionie Narodo-wym po drugiej stronie ulicy. Cz$%& z kibiców z

pewno%ci" przyjdzie do nas po meczu, trzeba ich tylko zainteresowa&. Ilu? Policz$ i wtedy powiem, ale z pewno%ci" b$d$ si$ %mia! ze sceptyków.

Nie mo#emy tak#e pozwoli& na to, #eby na-sze spektakle by!y powierzchowne, o niczym, ta-kie ble, ble, ble. Spektakl typu „hamburger” to spektakl, który s!u#y tylko do prze#ucia, zaspo-kojenia pierwszego g!odu – i do widzenia. Na-tomiast potrawy powinny by& bardziej wyra-'nowane i mie& wi$kszy charakter, a czy b$d" bardziej s!odkie, czy s!one, to ju# jest sprawa in-dywidualnych smaków.

.@CALGC�K?ÐM�IRM�NGHC�EMPXIĄ�AX?PLĄ�I?UĈ��/M�A?ÐWK�RWEMBLGS�NP?AW�UGĈIQXMIJĉ�X�L?Q�AFAC�AXCEMIJ�QÐMBIGCEM �NPXWHCKLCEM��"XW�R?I?�NS@JGAXLMIJĉ�XL?HBXGC�QNCIR?IJ�BJ?�QGC@GC�U�3C?RPXC�/MUQXCAFLWK��

Ró#ne osoby pij" ró#ne kawy. Jedni pij" bar-dzo gorzk" i nie chc" s!odzi&, zw!aszcza Panie. A s" tacy, którzy kaw$ mocno s!odz". A znam jesz-cze kogo%, kto s!odzi kaw$ miodem. Jedni dole-waj" mleka, drudzy nie. Bardzo ró#ne s" sposo-by na t$ kaw$.

�H?IĄ�/?L�JS@G�I?UĈ��Ja osobi%cie wol$ gorzk", bo jest to bardziej ener-

getyczne, wywo!uje wi$ksz" reakcj$. S!odycz usy-pia, daje poczucie, #e wszystko jest OK. Takie po-czucie te# czasami b$dziemy dawa&. Natomiast generalnie trzeba szokowa& goryczk", bo chcemy opowiada& o czasach wspó!czesnych. Nie mówi$, #e b$d" same spektakle gorzkie, ale je%li temat b$-dzie tego wymaga!, bo podejmie dra#liwy problem spo!eczny, to niestety tak b$dzie. Natomiast je%li b$dziemy opowiada& o czym%, co ma w sobie jak"% s!odycz, to trzeba b$dzie czasem doda& miodu. 0

%LRJUDʦD

1M@CPR�&JGčQIG� ���� � PCđWQCP�ÂJKMUW� G� RC?RP?JLW �?@�

QMJUCLR�/62%3TG3�U�ÏMBXG �MB������PCIRMP�RCH�SAXCJLG��6�

3C?RPXC�/MUQXCAFLWK�XPC?JGXMU?�K�GL��QNCIR?IJC�'?JM �RM�

H?����� �1MK?LQ����� �+MPCRR?�������1CđWQCPMU?Ð�U�

3C?RPXC� RCLCSK�RCIQRW�3?BCSQX?�*MLUGAIGCEM �+SGEGCEM�

/GP?LBCJJ?�G�3C?RPXC�#P?K?RWAXLWK�U�6?PQX?UGC�EÐMďL?�

*P�JMU?�NGċILMďAG�X�+CCL?LC��)CEM�L?H@?PBXGCH�XL?LC�ÂJKW�

to "XCďć�3CPCQI? i ĎUGLIG�

°�-GC� HCQRCK�BXGCUAXWLIąĂ�°�IPXWAXW�IMLDMPKGQR?�� 1?X�

NP?UGC�SJCE?�KċđAXWĉLGC �KGKM�RM�đCLG�QGċ�X�&SJGą�/?SJGL?�

'MJRX �@W�KGCć�·LMPK?JLC�đWAGC¶�� (LLWK�P?XCK�EU?ÐAG�AXW�

Hąď� đMLċ � NM� AXWK�@Ð?E?� Hą � ?@W�SAGCIÐ?� X� LGK�BM� KCPWIG�

/MÐSBLGMUCH��2NPXCAXLMďć�EMLG�QNPXCAXLMďć�� �KMđC�RM�NM�

NPMQRS�IMLDMPKGXK�

,?PACJJM� ,GAF?Ð� 2GR?PQIG � RWRSÐMUW� IMLDMPKGQR? � Ð?RUM�

SJCE?�NPMN?E?LBXGC�UÐMQIGAF�D?QXWQR�U��/PXWHKSHC�GAF�U?P�

RMďAG�X?�QUMHC��6�BXGCAGčQRUGC�LGC�KG?Ð�JCIIM��)CEM�L?H@JGđ�

QXC�UXMPAC �IR�PC�BC�D?ARM�LGKG�LGC�@WÐW�RM�K?RI?�°�ćNSLI?�

NPXC@GCP?HąA?� U� KċđAXWXL?AF� MP?X� MHAGCA� °� X?RU?PBXG?ÐW�

D?QXWQR? �IR�PW�U�IMčAS�JąBSHC�U�QXNGR?JS�NQWAFG?RPWAXLWK��

!GRW�G�XLGCU?đ?LW �,?PACJJM�QXSI?�JSBXG �IR�PXW�EM�BMACLGą��

6WB?U?ÐM@W�QGċ�HSđ �đC�MBL?J?XÐ�R?IGAF�UďP�B�UWXL?UA�U�

,SQQMJGLGCEM �HCBL?I�UAGąđ�AMď�LGC�B?HC�KS�QNMIMHS�

*MLDMPKGQR?�U�PCđWQCPGG�,?PI?�%GCBMP?�NPCXCLRSHC�EÐċ�

@MIG�PWQ�NQWAFMJMEGAXLW�,?PACJJ?��2NCIR?IJ �SRPXWK?LW�H?IM�

AGąEÐ?�PCRPMQNCIAH? �NMXU?J?�UGBXMUG�QSIACQWULGC�MBIPW�

U?ć� NPXWAXWLW� NMQRċNMU?LG?� RWRSÐMUCEM� *MLDMPKGQRW � ?�

BMQIML?Ð?�IPC?AH?�,GAF?Ð?�2GR?PQIGCEM�BMB?RIMUM�UNÐWU?�

L?�NMXWRWULW�MB@G�P�QXRSIG�

3CK?RWI?� *MLDMPKGQRW� HCQR� UAGąđ� ?IRS?JL?�� "XÐMUGCI�

LGCP?X�X?IÐ?B?�K?QIċ�U�GKGċ�CEMGQRWAXLWAF�NMRPXC@ �EBWđ�

@MG�QGċ �đC�HCEM�NP?UBXGUC�·H?¶�LGC�XMQR?LGC�X??IACNRMU?�

LC��"M�HCBL?I�QGċ�QR?LGC �HCďJG�IRMď�KS�Rċ�K?QIċ�X?@GCPXC�

) 4 2 3 8- �. 1 Ï.62* MACL

?�PCB?

IAHG�

xxxxz

2RMJGI �X?�LGK�DMRCJC �U�RJC�UGRPWL?�X�JSQRP?KG��"XRCPW�NMQR?�

AGC�QGCBXą�UWEMBLGC �I?đB?�X�LGAF�MNMUG?B?�FGQRMPGċ�UW@P?LCH�

MQM@W �AFUGJ?KG�H?I@W�QR?HąA�QGċ�LGą��6�RCL�QNMQ�@�(U?L�6WPW�

N?HCU �?SRMP�QXRSIG� (JSXHC �MNMUG?B?�L?K�FGQRMPGċ�BU�AF�X?�

NPXWH?ĉLGMLWAF�K?ÐđCčQRU�S�IPCQS�đWAG?��"FMAG?đ�NMAXąRIMUM�

GAF�XUGąXIG�UWB?Hą�QGċ�GBC?JLC �QWRS?AH?�SJCE?�IMKNJGI?AHG��2GÐ?�

GJSXHG�LGC�NMXU?J?�L?K�MIPCďJGć �IRM�MBL?J?XÐ�NP?UBXGUą�KGÐMďć�

?LG�L?�AXWK�NMUGLL?�NMJCE?ć�NMQXSIGU?L?�QR?ÐMďć�U�RWK�LGC�

QR?ÐWK�IMQKMQGC��.BNMUGCBXG�KSQGKW�QXSI?ć�Q?KG�

#MQIML?Ðą� EPċ� X?NPCXCLRMU?JG� ?IRMPXW�� #MKGLGI?� .QR?�

ÐMUQI? �#MPMR?�+?LBMUQI? �ÏSI?QX�+CU?LBMUQIG �*PXWQXRMD�

2RPMGčQIG�� /MP?BXGJG� QM@GC� X� RPSBLWK� X?B?LGCK� SRPXWK?LG?�

UGBX?� U� L?NGċAGS� HCBWLGC� KMLMJME?KG� °� EP?LC� NPXCX� LGAF�

NMQR?AGC� X?UGCQXMLC� Qą� H?I@W� U� MBBXGCJLWAF� NPXCQRPXC�

LG?AF��9L?IMKGAGC�UWIMPXWQR?LC� HCQR�EP?HąAC�L?�đWUM�RPGM�

H?XXMUC � IR�PC� NMBAX?Q� N?SX� LGC� NMXU?J?� MBCPU?ć� QGċ� MB�

NPXCBQR?UGCLG?�

2?K�6WPWN?HCU�L?XWU?�QUMHą�QXRSIċ�IMKCBGą��-GC�@CX�

NPXWAXWLW�°�AFMć�(JSXHC�NMPSQX?Hą�NMU?đLW�RCK?R�QR?ÐCH�KG�

ÐMďAG �L?B�A?ÐMďAGą�SLMQG�QGċ�H?I@W�GPMLGAXLW�SďKGCAF�@MF?RC�

P�U�MNMUG?B?HąAWAF�L?K�FGQRMPGċ��(�KGKM�đC�NPM@JCK�L?JCđW�

BM� R?I� RPSBLWAF � đC� ?đ� X?KG?R?LWAF�NPXCX�UQN�ÐAXCQLMďć�

NMB� BWU?L � RM� HCBL?I� QNCIR?IJ� MB@GCP?� QGċ� Ð?RUM � AXċQRM�

UW@SAF?HąA�ďKGCAFCK��,MđC�U�RWK�UÐ?ďLGC�RIUG�MJ@PXWKG?�

NPXWHCKLMďć�MEJąB?LG?�(JSXHG�

+ $ * 2 -# $ 1 � 2 3 $ +, 2 9" 9 8 *

0DöİHøVWZD�W\ONR�]�SR]RUX"

*MLDMPKGQR?1Cģ��,?PCI�%GCBMP3C?RP�/MUQXCAFLWSJ��)?L?�9?KMWQIGCEM���

(JSXHC1Cģ�� ELGCQXI?�&JGěQI?3C?RP�L?�6MJG�GK��3?BCSQX?�ÏMKLGAIGCEMSJ��*?QNPX?I?���

MACL

?�PCB?

IAHG�

xxxxz

3R�SURVWX�NRQIRUPL]P

DMR���3M

K?QX�!

GCJ?I

1M@CPR�&JGčQIG���LMUW�BWPCIRMP�3C?RPS�/MUQXCAFLCEM���PCACLXHC��

N?ĉBXGCPLGI�����

Page 34: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 35: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 36: Numer 125 (UW) (październik 2011)

36-37

/ Groupon prywatyzacja /

Page 37: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 38: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 39: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 40: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 41: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 42: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 43: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 44: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 45: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 46: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 47: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 48: Numer 125 (UW) (październik 2011)

-?NP?UBċ� HCQRCK� NMB� UGCJIGK� UP?đCLGCK� RCEM ��

đC�)?EECPMUG�HCQXAXC�QGċ�AFAC��,?HąA�X?�QM@ą�NP?IRWAXLGC�N�Ð�

UGCIS�EP?LG?�X�HCBLWK�X�L?HU?đLGCHQXWAF�PMAIMUWAF�XCQNM-

Ð�U �RWJC�Q?KM�J?R�AGċđIGCEM�GKNPCXMU?LG?�G����J?R�L?�I?PIS �

)?EECP� LGC� XU?JLG?�U�ME�JC� RCKN?�� 9?KG?QR� RCEM�NMUMÐSHC�

BM�đWAG?�QSNCPEPSNċ�G�X?NP?QX?�BM�LGCH�XL?LWAF�G�ACLGMLWAF�

KSXWI�U�X�A?ÐCEM�ďUG?R?��°�#?KG?L?�,?PJCW? �)MQQ?�2RMLC³? �

#?TC³?�2RCU?PR?�X�$SPWRFKGAQ�G� �1��1?FK?L? �IMKNMXWRMP?�

KSXWIG� BM� ÂJKS� 2JSKBME�,GJGMLCP�� 2SNCPEPSN?� L?XWU?� QGċ�

2SNCP'C?TW� G� R?I�U� ME�JC � RM�UQXWQRIM� HCQR� R?K� QSNCP�� �

NPXWL?HKLGCH�R?I�@Wć�KG?ÐM�

-GCQRCRW �UWB?LGC�RCH�NÐWRW�AFW@?�@?PBXGCH�NMK?E?�XPMXS-

KGCć�RM �H?I�BXG?Ð?�EJM@?JGX?AH?�G�BXGQGCHQX?�@P?Lđ?�KSXWAXL?�LGđ�

RM �H?I�KMEÐ?@W�@PXKGCć�XHCBLMAXML?�KSXWI?�A?ÐCH�ISJG�XGCK-

QIGCH��9�EJM@?JGX?AHą�HCQR�UGċA�R?I �đC�NGċAGS�KSXWI�U�X�P�đLWAF�

QRPML�ďUG?R?�NMRP?ÂÐM�L?EP?ć�UQN�JLą�NÐWRċ�U�QRSBG?AF�L?-

EP?LGMUWAF�XJMI?JGXMU?LWAF�L?�A?ÐWK�ďUGCAGC �U�RWK�L?�H?AF-

AGC�UGACQXCD?�,GAPMQMDRS�NÐWU?HąAWK�NM�,MPXS�ĎP�BXGCKLWK��

9� IMJCG�UGCJIGC�UWB?ULGARU?�KSXWAXLC�NM� P?X� IMJCHLW�SBM-

UMBLGÐW �đC�KSXWI?�Q?K?�QGċ�HSđ�LGC�QNPXCB?��-?�NCULM�LGC �

HCďJG�LGC�@ċBXGC�NMNPXCBXML?�QXSKLWK�/1�CK�NPXCÐ?BMU?LWK�

AFUWRJGUWKG� GLDMPK?AH?KG �L?�NPXWIÐ?B�M�L?EPWU?LGS�UMI?JG�

UÐ?ďLGC�L?�H?AFAGC�X�BUMK?�FCJGIMNRCP?KG�G�ÐMBXGą�NMBUMBLą��

(�KMđC�HCQXAXC�M�RWK �đC�*CGRF�1GAF?PBQ �EGR?PXWQR?�2RMLCQ�U �

NS@JGAXLGC�UWďKGCU?Ð�QGċ�MQR?RLGM�X�PMXKG?P�U�AXÐMLI?�)?E-

ECP? �NPXCX�AM����JCRLG�XCQN�Ð�LGC�L?EP?�U�L?H@JGđQXWK�AX?QGC�

LMUCEM�?J@SKS�

-GC�GL?AXCH�HCQR�RCđ�X�KSXWIą�NPMHCIRS��/P?A?�U�R?I�JGAXLCH�

EPSNGC�LGC�NPXWAXWLGÐ?�QGċ�BM�QRUMPXCLG?�AXCEMď�LMUCEM��*?đ-

BW�X�UWIML?UA�U �AFMć�X?NCULC�B?HąA�X�QGC@GC�UQXWQRIM �LGC�

UWAFWJ?�QGċ�HCBL?I�NMX?�XL?LC�QM@GC�QAFCK?RW �AM�U�PCXSJR?AGC�

@PXKG�H?I�GAF�UQN�JLC �QIJCHMLC�XC�QM@ą�3FC�!CQR�.D��/PXW�AXWK�

L?�NGCPUQXWK�NJ?LGC�XBCAWBMU?LGC�QÐWAF?ć�)?EECP? �IR�PCKS�

P�ULGC�BM@PXC�UR�PSHC�KÐMBW�,?PJCW��1CQXR?�XMQR?HC�U�RWJC�

#M@PWK�NMBQSKMU?LGCK�UWB?Hą�QGċ�@Wć�RSR?H�QÐMU?�2Ð?UM-

KGP?�,PMđI? �IR�PW�U�JGďAGC�BM�2R?LGQÐ?U?�+CK?�L?NGQ?Ð�IGCBWď��

-GC@WU?ÐC �H?IG�ďUG?R�HCQR�BSđW�G�H?I�LGA�X�RCEM�LGC�UWLGI?�

, ( " ' Ï �6 ( # $ 1 $ *

MACL

?�

88777

2SNCP'C?TW2SNCP'C?TW

4LGTCPQ?J

*?Q?@G?L5CJMAGP?NRMPĂ"MJSK@G?

"XċQRM�KSXWAW�NM�L?EP?LGS�BU�AF�JS@�RPXCAF�BM@PWAF�

NÐWR�LGC�NMRP?Âą�SLGCďć�AGċđ?PS�MAXCIGU?č �R?I�UÐ?QLWAF �

H?I� G� D?L�U�� 'GQRMPG?� NCÐL?� HCQR� NPXWN?BI�U� QXW@IGAF�

SN?BI�U� BMNGCPM� AM� PMXNMAXWL?HąAWAF� I?PGCPċ� XCQNM-

Ð�U�� 9� RCEM� NMUMBS� X� NCULWK� LGCNMIMHCK� QGċE?ÐCK� NM�

L?HLMUQXC� BXGCÐM� XCQNMÐS� *?Q?@G?L� –� 5CJMAGP?NRMPĂ�� 9�P?BMďAGą�KMEċ�HCBL?I�MEÐMQGć �đC�RPXWK?�MLM�NMXGMK �BM�

IR�PCEM�!PWRWHAXWAW�X� +CGACQRCP�NPXWXUWAX?GJG� QÐSAF?AXW�

NMNPXCBLGKG�RPXCK?�?J@SK?KG��

6� MBP�đLGCLGS� MB� $KNGPC� G� 6CQR� 1WBCP� /?SNCP� +SL?-

RGA� QWJSK�NÐWR?� PMXNMAXWL?� QGċ� BMďć� QNMIMHLGC�� )CBL?I�

LGCAF�6?Q�RM�LGC�XKWJG �@M�HSđ�NM�AFUGJG�K?KW�LGCUąRNJGUą�

NPXWHCKLMďć� NMQÐSAF?ć� @?PBXGCH� CLCPECRWAXLCEM� G� UN?-

B?HąACEM�U�SAFM�QGLEJ?�–�#?WQ� PC�%MPEMRRCL�� �#?JCH� HCQR�AMP?X� �@?PBXGCH� GLRPWESHąAM��9CQN�Ð�X?QI?ISHC�L?Q�LGCK?J�

X�I?đBCH�QRPMLW��9� HCBLCH� QRPMLW�K?KW�MI?XHċ�NMQÐSAF?ć�

QCIAHG�QKWAXIMUWAF �@W�X?�KMKCLR�NPXCLGCďć�QGċ�BM�IMK-

NMXWAHG�PMBCK�X�J?R�QXCďćBXGCQGąRWAF�G�QGCBCKBXGCQGąRWAF��

-?UCR�EBW�KSXWAW�XU?JLG?Hą�L?�AFUGJċ�RCKNM �RM�KMđCKW�

@Wć� NCULG � đC� U� L?QRċNLCH� NGMQCLAC� SQÐWQXWKW� KMALC�

CJCIRPMLGAXLC� @PXKGCLGC� ?J@M� AGCI?UGC� UIMKNMLMU?LC�

AF�PIG��)CBL?I�BMNGCPM�NGMQCLI?�2UGRAF@J?BC�2KGJCQ�NPC-

XCLRSHC�NCÐCL�U?AFJ?PX� GAF�KMđJGUMďAG��4RU�P�RCL�RM�NC-

PCÐI? �IR�PCH�*?Q?@G?L�KMđC�NMX?XBPMďAGć�LGCHCBCL�XCQN�Ð��

,MAL?�NCPISQH?�G�@?Q�I?NGR?JLGC�IMKNMLSHą�QGċ�X�AF�PI?KG�

G� @?PBXM� CLCPEGAXLWK� UMI?JCK� 3MK?� ,CGEF?L?�� 4RU�P�

LGCNPXWN?BIMUM�XL?J?XÐ�QGċ�R?IđC�L?�ďAGCđAC�BĉUGċIMUCH�

L?HLMUQXCH�MBQÐMLW�EPW�%(% ��� �AM�L?�NCULM�NMKMđC��NM-

QXCPXCLGS�G�R?I�HSđ�JGAXLCH�EPSNW�D?L�U��

5CJMAGP?NRMPĂ�RM�IMJCHLW�BMU�B�L?�RM �đC�*?Q?@G?L�KMA-

LM� UWP�đLG?� QGċ� UďP�B� LGH?IGAF� G� LGCK?HąAWAF� NMKWQÐS�

@PWRWHQIGAF�XCQNMÐ�U� GLBGC�PMAIMUWAF��-GC�K?� RCđ�X@WR-

LGCH�NPXCQ?BW�U�QÐMU?AF�EGR?PXWQRW�2CPEGM�/GXXMPLM �IR�PW�

QRUGCPBXGÐ �đC�AXSHą�QGċ�X�XCQNMÐCK �H?I�QNPGLRCP �IR�PW�@GC-

ELGC�BM�NPXMBS �MBUP?A?�QGċ�G�LGC�UGBXG�LGIMEM�

, " ( $ ) � 9 8 *4 ! $ *

MACL

?�

88887

6?QFCB�.SR6GRFGL�?LB�6GRFMSR2S@�/MN���6CGPB�6MPJB

6� HCBLWK� X� UWUG?B�U� 6MHAGCAF� 6?EJCUQIG� NMUGCBXG?Ð �

đC�UMJG�BXGSPċ�LGđ�X?NAF?H�BXGSPċ �BJ?RCEM�UW@GCP?� AGQXċ � X?-

KG?QR�PMXK?GRWAF�AFGJJ�MSR�AXW�H?IGď�R?K�QKMMRF�H?XX��,�UGąA�

R?I � BMÐąAXWÐ� LGC� RWJIM� BM� EPML?� IPWRWI�U� XCQNMÐ�U � R?IGAF�

H?I�%JSLI �!MLM@M�AXW�PCACLXMU?LCEM�6?QFCB�.SR �?JC�R?IđC�

BM�XÐWAF�NPMPMI�U �IR�PXW�U�MQR?RLGK�AX?QGC�X?AXċJG�UGCďAGć�

IMLGCA�NMNSJ?PLMďAG�KSXWIG�AFGJJU?TC�G�BMULRCKNM��/MBM@LM�

AFUGJMUW�RPCLB �IR�PCEM�ECLCXW�KMđL?�SN?RPWU?ć�QGċ�U�KM-

BXGC�L?�KSXWIċ� G�ISJRSPċ�2I?LBWL?UGG �K?�QGċ� HCBL?I�BM@PXC�

G�LGC�X?KGCPX?�MBB?U?ć�QUMHCH�NMXWAHG�L?�PWLIS�KSXWAXLWK��

-?HJCNQXWK� RCEM� NPXWIÐ?BCK�KMđC� @Wć� LMUC�UWB?ULGARUM�

?KCPWI?čQIGCEM�KSXWI?�$PLCQR?�&PCCLC³?��/M�BM@PXC�NPXWHċ-

RWK�BC@GSR?LAIGK�?J@SKGC�+GDC�MD�+CGQSPC�LGC�JGAXċ�����IMNGG�

I?QCRMUCEM�UWB?ULGARU?�'GEF�3GKCQ �IR�PW�RP?IRMU?LW�@W�

@?PBXGCH� H?IM� X?NMUGCBĉ� AXCEMď� NMU?đLGCHQXCEM� LGđ� Q?KM-

BXGCJLW�?J@SK�G�UWQRċNGC�L?�/GRAFDMPI�,SQGA�%CQRGT?J�U������

PMIS�XMQR?Ð �JCIIM�L?�UWPMQR �MIPXWILGċRW�BPSEGK�3MPM�8��,MG�G�

BMÐąAXWÐ�BM�NPCISPQMP�U�QUMHCEM�E?RSLIS��

"FMć�6GRFGL�?LB�6GRFMSR�LGC�X?QI?ISHC�LGAXWK�LMUWK �RM�

L?� NCULM�K?� QNMPM�BM� X?MDCPMU?LG?�� #CJGI?RLC� G� NPXWHCKLC�

BĉUGċIG�QWLRCX?RMP?�U�NMÐąAXCLGS�X�LGCL?PXSA?HąAWK�QGċ�UM-

I?JCK�RUMPXą�AMď�L?NP?UBċ�UWHąRIMUCEM��(�LGCNPXWN?BIMUM�

?J@SK�XMQR?Ð�UWB?LW�U�ďPMBIS�U?I?AHG��/PXCX� KMP�%?RG�AXW�

6GRFGL� ?LB� 6GRFMSR� ?đ� NPXCAGCI?� IJGK?R� X?AFMB�U� QÐMčA?�

G� AGCNÐWAF� JCRLGAF� LMAW� QNċBXMLWAF� L?� L?BKMPQIGCH� NJ?đW��

,ÐMBXGCčAXC�RċQILMRW�XL?HBSHą�QUMHC�MBXUGCPAGCBJCLGC�U�LC-

E?RWULGC�NPXWHċRWK�QGLEJS�NPMKSHąAWK�$WCQ�!C�"JMQCB �NPXW�

IR�PWK�K?�QGċ�NMAXSAGC �đC�HCQRCďKW�U�QR?LGC�NPXCLMQGć�E�PW �

?�ďUG?R�JCđW�S�L?QXWAF�QR�N��6GRFGL�?LB�6GRFMSR�RM�F?PKMLGHL? �

BM@PXC�NPXCKWďJ?L?�A?ÐMďć �SRPXWK?L?�U�RWK�Q?KWK�IJGK?AGC�

G�QRWJGQRWAC�

�/MBM@LM�BM@P?�KSXWI?�KSQG�UISPX?�6GRFGL�?LB�6GRFMSR�

LGC�UISPX? �?JC�GLQNGPSHC�G�L?NCÐLG?�MNRWKGXKCK��3M�KSXWI?�BM�

Q?KMRLWAF�QN?ACP�U�G�KMKCLR�U�@P?IS�UCLW��3M�KMH?�KSXW-

I?�IMčA?�J?R?�

, &# �, + $ "

MACL

?�

88889

48-49

��PCACLXHC

Page 49: Numer 125 (UW) (październik 2011)

Nie znaczy to jednak nic wi"cej ni# mo#liwo&' zap!aty za zakupy polsk% kart% p!atnicz% i szansy odnalezienia w katalogu muzycznym piosenek polskich wykonawców. Nic

wi"cej, poniewa# obs!uga sklepu nadal pozosta!a w j"zyku angielskim, ceny piosenek i albumów podawane s% w euro, a dost"p do dzia!u filmów i seriali jest zablokowany.

(LLW�IJUG?RKiedy w 2003 roku Apple zaprezentowa!o pomys! wirtualnego sklepu

z muzyk%, oczywiste by !o, #e bran#a muzyczna b"dzie musia !a si" zmieni'. Kilka lat po otwarciu iTunes ponad 50 proc. muzyki na ca !ym &wiecie sprzedaje si" w!a&nie w Internecie, a sprzeda# p!yt CD ca !y czas maleje. Globalna sytuacja nie przek !ada si" jednak na nasz% krajow% rzeczywisto&', gdzie niezwykle ma !a ilo&' kupowanych p!yt wcale nie oznacza zwi"kszaj%cego si" popytu na legaln% muzyk" w formacie mp3. Darmowe serwery pe!ne ca!ych dyskografii, zupe!nie nowych albumów i najnowszych singli wci%# wygrywaj% nad Wis!% z tradycyjnymi sklepami. I nie zmieni tego udost"pnienie nam mi"dzynarodowe-go katalogu muzyki od Apple. Za bardzo mija si" on z nasz% rze-czywisto&ci%.

9?AFMBLGC�ACLWTak jak wszystkie inne produkty Apple, iTunes Store jest w Polsce

po prostu za drogi. Przeliczanie cen z euro i du#a mar#a powoduje, #e za jedn% piosenk" zap!acimy tam 5,5 z! (1,29 euro), a za ca !y album –

na przyk!ad kr%#ek Granda Brodki – 44 z! (9,99 euro). Przy czym fizyczn% wersj" tego albumu w ka#dym sklepie muzycznym mo#na kupi' za 35 z!, a za 40 z! mo#emy naby' wersj" z DVD. Kto zatem skusi si" na taki zakup? Ja na pewno nie. Nie wyobra#am sobie kupowania muzyki w formacie mp3 za wi"ksz% cen" ni# za namacalny no&nik CD razem z do!%czon% ksi%#eczk% i innymi bonusami. Nie mówi%c ju# o braku mo#liwo&ci odstawienia takiego zakupu na pó!k" z ca !% kolekcj% innych albumów. Pobudki osób, które dokona !y zakupu w sklepie iTunes, s% mi osobi&cie nieznane.

/MJQI?�PXCAXWUGQRMIJĉTo, #e kilka plików mp3 nie równa si" ciekawie wydanej p!ycie CD

zrozumia!y za to niektóre polskie wydawnictwa i sklepy z cyfrow% muzyk%. Dla porównania, w internetowym sklepie labelu Prosto za p!yt" w empetrójkach zap!acimy tylko… 7 z!. Podobnie w serwisie muzodajnia.pl, gdzie za najnowszze wydawnictwa, nawet te zagraniczne, zap!acimy oko!o 8 z!. Apple nie mo#e jednak dostosowa' cen do polskiego rynku. Stosuje t" sam% polityk" cenow% dla wszystkich krajów. Dlatego te# jeszcze raz warto podkre&li', #e nie b"dzie on rozwi%zaniem dla ma!ej sprzeda#y muzycznych wydawnictw i du#ego piractwa w naszym kraju. Je&li mia!aby w tym pomóc sprzeda# empetrójek, to z pewno&ci% b"d% to te z polskich sklepów, a nie ze sklepu iTunes. I nie teraz, ale dopiero za jaki& czas. Bo #eby zamiast z pirackiego serwera wi"kszo&' Polaków &ci%ga!a album z legalnego sklepu potrzeba nie tylko zmian w mentalno&ci, ale tak#e w zasobno&ci portfeli. 0

iTunes iPolska iNic/MB� IMLGCA� UPXCďLG?� RCEM� PMIS� UWB?PXWÐM� QGċ� RM ��M� AXWK� AFW@?� UQXWQAW� D?LG� K?PIG� NNJC� U� /MJQAC��K?PXWJG� MB� B?UL?�� (LRCPLCRMUW� QIJCN� QNMB� QXWJBS��L?BEPWXGMLCEM� H?@ÐI?� °� G3SLCQ� –� XMQR?Ð� MÂAH?JLGC����������������SBMQRċNLGMLW�BJ?�/MJ?I�U�3$* 2 3� �, ( " ' Ï �6 ( # $ 1 $*

N?ĉBXGCPLGI�����

G3SLCQ���PCJ?AH?�IMLACPR�#S@�%7��

*MLACPR� #S@� %7³?� MRUMPXWÐ� ME�JLMNMJQIG� AWIJ��

IMLACPR�U� JCR³Q� D?AC� GR � AXWJG� GKNPCX � L?� IR�PWAF��

IP�JSHC� LGCNMBXGCJLGC� BS@QRCN�� -?HUGċIQX?��

EUG?XB?� RCH� QCPGG� NMH?UGÐ?� QGċ� U� 6?PQX?UGC��

�� N?ĉBXGCPLGI?�� )CQXAXC� H?IGď� AX?Q� RCKS� #S@� %7��

UWQRċNMU?Ð� L?� SJGAW � ?� HCEM� L?PXCAXML?� %JMUCP��

%?GPW� UWK?AFGU?Ð?� NÐWRą� X� HCEM� BCK?KG�� 3CP?X��

UC� BUMHC� HCđBđą� NM� ďUGCAGC � X?NCÐLG?HąA� A?ÐC� IJS@W���

3?I� RCđ� @WÐM� RWK� P?XCK � U� SQWRSMU?LWK� L?� /P?BXC�

,���� 6GBXG?ÐCK� QCRIG� P?XW� L?� 8MS3S@GC � H?I� #S@� %7��

UWB?HC� X� QGC@GC� P�đLC� BĉUGċIG� G� JMMNSHC� HC � RUMPXąA��

U� RCL� QNMQ�@� A?ÐIGCK� LGCRPWUG?JLC� @GRW � BM� IR�PWAF��

L?QRċNLGC� ďNGCU?�� )CBL?I� XM@?AXWć� G� SQÐWQXCć� L?�

đWUM � H?I� ·@SBSHC¶� NGMQCLIċ� MB� NMBQR?U � HCQR� AXWKď��

XSNCÐLGC�GLLWK��/MBAX?Q�RCEM�BUSEMBXGLLCEM�IMLACPRS��

UWIML?� QUMHC� L?H@?PBXGCH� XL?LC� LSKCPW � AXWJG��

K�GL�� ,?BC � 1SBC� !MW � +MTC� ,C� MP� -MR� AXW� +MTC��

2MKCMLC� IR�PW� X?BCBWIMU?� X?QXRWJCRMU?LCKS��

IGJI?� BLG� NPXCB� IMLACPRCK� D?LMUG�� *S� X?QIMAXCLGS��

G� X?BMUMJCLGS� #S@� %7³?� BSđ?� AXċďć� NS@JGAXLMďAG��

XL?Ð?�UGċIQXMďć� RCIQR�U�NGMQCLCI�� /MNSJ?PLMďć� HCEM��

SRUMP�U� NMI?XSHC � đC� LGC� HCQR� ML� HSđ� XUWIÐą��

AGCI?UMQRIą� KSXWAXLą � ?� @?PBXGCH� ?PRWQRą � IR�PW��

QUMHą� KSXWIą� X?P?đ?� A?ÐC� RÐSKW� JSBXG�� -GC � L?��

NCULM�LGC�@WÐ�RM�L?HJCNQXW�IMLACPR�ďUG?R?��6�NCULWAF��

KMKCLR?AF� UWQRċN� RP?AGÐ� RCKNM � U� BSđCH� KGCPXC��

BXGċIG� L?PXCAXMLCH � IR�P?� RCđ� KG?Ð?� QUMHC��

NPXWQÐMUGMUC� NGċć� KGLSR � AXW� NMBAX?Q� AGCI?UWAF ��

?JC� RCđ� LGC� NMU?J?HąAWAF� DPCCQRWJ�U�� -GC� KG?ÐM��

RM� HCBL?I� UGċIQXCEM� XL?AXCLG? � @M� #S@� %7� QUMGK��

R?JCLRCK� NMPU?Ð� NS@JGAXLMďć � X?NCULG?HąA� NPXW� RWK�

ďUGCRLą� X?@?Uċ�� *GJI?� QÐ?@QXWAF�KMKCLR�U� LGC� KM-

EÐM� NMNQSć� BM@PCEM� UP?đCLG? � H?IGC� UWU?PÐ�� !?UGÐ��

QGċ� KSXWIą � @WÐ� LGCQ?KMUGAGC� NMXWRWULW � ?� BM� RCEM��

L?H@?PBXGCH�KMđJGUGC�NP?UBXGUW�U�RWK �AM�PM@GÐ�

/ ( . 3 1 � 9 6 ( ĩ + *

#S@�%7�+GTC6?PQX?U?,��

Page 50: Numer 125 (UW) (październik 2011)

!P?I� NPąBS � XÐC� L?EÐMďLGCLGC� G� LGCBXG?Ð?HąAC��

MďUGCRJCLGC�L?�LGCIR�PWAF�IMLACPR?AF� RM� HCBWLC�U?BW�

RCEMPMAXLCEM�.%%�%CQRGT?JS��!M�QX?JCHąAC�@SPXC �BCQXAX�

G� @ÐMRM� KMđL?� RP?IRMU?ć� H?IM� QR?ÐC� CJCKCLRW� JCRLGAF��

DCQRGU?JG�� .%% � MB@WU?HąAW� QGċ� MB� XCQXÐCEM� PMIS��

U�*?RMUGA?AF �KMđC�HCBL?I�NMAFU?JGć�QGċ�AMP?X�JCNQXą�

MPE?LGX?AHą�G�ďUGCRLWK�JGLC�SNCK�

,SXWAXLGC� .%%� HCQR� XBCAWBMU?LGC� L?HJCNQXWK��

DCQRGU?JCK�KSXWIG�?JRCPL?RWULCH�U�/MJQAC �?�X?NCULC�

R?IđC�HCBLWK�X�L?HJCNQXWAF�U�$SPMNGC��#J?RCEM�RCđ�LGC�

BXGUGÐ�D?IR �đC�L?�I?đBWK�IPMIS�KMđL?�QGċ�@WÐM�L?RILąć�

L?�X?EP?LGAXLWAF�EMďAG�XU?@GMLWAF�UXEJċBLGC�LGQIGKG�

ACL?KG�MP?X�ďUGCRLWKG�IMLACPR?KG��9?NPMQXCLG�U�RWK�

PMIS� ?PRWďAG� RM� UCRCP?LG� QACLW� EGR?PMUCH � H?I� /S@JGA��

(K?EC�+RB��AXW�RCđ�&?LE�MD�%MSP �đWUC�JCECLBW�?JRCPL?-

RWUW�°�#CCPFMMD�MP?X�+MU�AXW�NPXCBQR?UGAGCJC�@PXKGCč�

CIQNCPWKCLR?JLWAF �H?I�AFMAG?đ@W�7GS�7GS�AXW�.LCGB?��

6� RCEMPMAXLWK� JGLC�SNGC� @?PBXM� QGJLą� EPSNċ��

KSXWI�U� QR?LMUGÐ?� PCNPCXCLR?AH?� /MJQIG�� *SPW ��

"XCQÐ?U� ĎNGCU? � H?I� G� *?NCJ?� XC� 6QG� 6?PQX?U? � RM��

EPSNW �IR�PC�NMKGKM�QUMGAF�UQGSPQIGAF�L?XU �EPMK?BXą�

L?�QUMGAF�IMLACPR?AF�QCRIG�D?L�U �QR?LMUGąA�RWK�Q?KWK��

DCQRGU?JMUC� NCULG?IG� EU?P?LRSHąAC� NS@JGAXLMďć���

!?PBXGCH� I?KCP?JLGC � HCBL?I� LGCK?J� DCLMKCL?JLGC� X?-

EP?JG�*WQR �,GIPMIMJCIRWU�G�3UGJGRC��

ĎUGCRLW� QFMU� X?NPCXCLRMU?JG� EP?HąAW� U� BCQXAXS�

KSXWAW� X� PGCJ� /GLI³Q� '?SLRCB� &P?DD GRG�� -GA� U� RWK��

HCBL?I�BXGULCEM �QIMPM�QRPMHąA�QGċ�NPXCB�IMLACPRCK� PGCJ��

UQN�JLGC� X� IMJCE?KG� X� XCQNMÐS� X?N?JGÐ� PXSAM-

LCEM� KS� NPXCX� IMEMď� X� NS@JGAXLMďAG� QIPċR?�� �

KċQIą� AXċďć� NS@JGAXLMďAG� U� L?PIMRWAXLW� QR?L�

K�EÐ� UNPMU?BXGć� UWQRċN� BXGCUAXWL� X� 6?P-

N?GLR � IR�PC� MNP�AX� QMJGBLCH� EGR?PMUCH� KSXWIG�

NPCXCLRMU?ÐW�RCđ�QUC�IM@GCAC�UBXGċIG��

,GKM� KMHCH� UGCJIGCH� QWKN?RGG� BM� +G?PQ� GAF� IMLACPR��

L?H@?PBXGCH�PMXAX?PMU?Ð�� (AF�K?ÐM�CLCPEGAXL?�NMQR?U?��

L?�QACLGC�RWJIM�XLGCAFċA?Ð? �?�BMďć�QÐ?@M�BM@P?LW�K?RCPG?Ð�

GPWRMU?Ð���#M�LGCX@WR�SB?LWAF�KMđL?�RCđ�X?JGAXWć�IMLACPR�

)SLGMP�!MWQ �IR�PWAF�UWQRċNW�BSđM�@?PBXGCH�L?B?Hą�QGċ��

L?�QACLW�L?KGMRMUC��

.%%� %CQRGU?J� @CX� UąRNGCLG?� NLGC� QGċ� AMP?X� UWđCH��

U� P?LIGLES� DCQRGU?JG � L?� IR�PWAF� LGC�KMđC� X?@P?ILąć��

đ?BLCEM�KCJMK?L?��-GCQRCRW�L?�IMJCHLą�CBWAHċ�KSQGKW�

NMAXCI?ć�?đ�BM�QGCPNLG?�

/ 4+(- �&Ï.&.62*

�����

��DCQRGU?JC

.B�IGJIS�CBWAHG�"MIC�+GTC�,SQGA�%CQRGT?J�QR?P?�QGċ�XKGC-

LGć� QU�H� AF?P?IRCP� X� DCQRGU?JS� NMNMUM�FGN�FMNMUCEM��

L?� PMAIMUW�� 3PXC@?� HCBL?I� NPXWXL?ć � đC� RM� UWQRċNW�

*GB� "SBG� G� *?LWC� 6CQR?� @WÐW� L?HKMALGCHQXWKG� NSLIR?KG��

RCEMPMAXLCH�MBQÐMLW�

-GCQRCRW� U� KCLS� PMAIMUWK� KMEJGďKW� XL?JCĉć��

EÐ�ULGC� MBEPXCU?LC � MNCL³CPMUC� IMRJCRW�� -?H@?PBXGCH��

CIQAWRSHąAą�AXċďAGą�DCQRGU?JG�Qą�IMLACPRW�XCQNMÐ�U �IR�PC�

EP?Hą�U�/MJQAC�NM�P?X�NGCPUQXW�G�RCEM�UÐ?ďLGC�X?@P?IÐM�"MIC�

+GTC�BM�NMUR�PXCLG?� DPCIUCLAWHLCEM�QSIACQS�X�XCQXÐCEM�

PMIS�� /MBM@LW� QRWJ� EP?LG?� XCQNM�U � R?IGAF� H?I� (LRCPNMJ �

$BGRMPQ� AXW�6FGRC� +GCQ� NMUGLGCL�UWIJSAX?ć� P�ULMAXCQLW�

SBXG?�RCH�RP�HIG�U�HCBLWK�DCQRGU?JS�

-?�GAF�RJC�UWP�đLGÐ�QGċ�@PWRWHQIG� �XCQN�Ð��8MS�,C� R�2GV�

EP?HąAW� KCJMBWHLCEM� PMAI?�� 9� NMAXąRIS� MLGCďKGCJML?��

NS@JGAXLMďć �X�AX?QCK�B?Ð?�QGċ�NMPU?ć�NMNMUM�NSLIMUWK�

@PXKGCLGMK�G�QWKN?RWAXLWK�KSXWIMK �IR�PXW�X�Ð?RUMďAGą��

BWPWEMU?JG� RÐSKCK � SPXąBX?HąA� @GRUW� ·L?� EÐMďLMďć¶��

NMKGċBXW�NP?UWK�G�JCUWK�QCIRMPCK�

!CX�UąRNGCLG?�L?HUGċIQXą�EUG?XBą�RCEMPMAXLCH�CBWAHG�

@WÐ� *?LWC�6CQR � IR�PCEM� BUSEMBXGLLC� QFMU� NPXWćKGÐM�

UQXWQRIGAF� UWQRċNSHąAWAF� ?PRWQR�U�� /PXCPMďLGċRC� CEM��

P?NCP?� X?MUMAMU?ÐM� LGCXUWIÐą� MNP?Uą� UGXS?JLą��

IMLACPRS � U� RWK� BUSBXGCQRMK?� R?LACPI?KG� UGHąAWKG��

QGċ� L?� QACLGC� G� D?HCPUCPI?KG�� )CBCL� X� L?H@?PBXGCH��

XLGCL?UGBXMLWAF� L?� ďUGCAGC� KSXWI�U� LGCHCBLMIPMRLGC�

UXPSQX?Ð �K�GL��UWIMLSHąA����KGLSRMUą�UCPQHċ�1SL?U?W�

AXW�'CW�,?K?�

9ÐMđMLW� X� RPXCAF� ?IR�U� UWQRċN� UWL?EPMBXGÐ��

UQXWQRIGK�NGċć�J?R�AXCI?LG?�L?�HCEM�NMUP�R�BM�/MJQIG�

3CEMPMAXL?� CBWAH?� DCQRGU?JS� SBMU?BLG? � đC� AX?QCK�

KLGCH� XL?AXW� UGċACH�� #U?� BLG� UWQR?PAXą � @W� QRUMPXWć��

AGCI?UW� JGLC�SN� MBNMUG?B?HąAW� P�đLWK�ESQRMK�KSXWAX-

LWK�� �L?�NPXWQXÐMďć�đWAXċ�"+,% �@W�QGċ�LGC�PMXP?QR?Ð �@M�

@P?I����RWQGċAXLCEM�RÐSKS�@?L?LMUCH�KÐMBXGCđW�G�NGH?LWAF��

LEJGI�U�HCQR�HCEM�L?HUGċIQXą�X?JCRą�

) 4 2 3 8- � 2 ( 3 1 2*

"MIC�+GTC�,SQGA�%CQRGT?J*P?I�U

.NCL³CP�%CQRGT?J�����+MRLGQIM�!?@GC�#MÐW���&BWLG?

/MBM@LGC� H?I� NMNPXCBLGCEM� PMIS � RCEMPMAXL?� CBWAH?�

.NCL³CP?�LGC�NMU?JGÐ?�L?�IMJ?L?�

Đ?ÐMU?ć�KSQGCJG� "G � IR�PXW� X� BXGCQGąRą� CBWAHą� .NCL³CP?�

UGąX?JG� UGCJIGC� L?BXGCHC�� (K� @?PBXGCH� X@JGđ?Ð� QGċ� NGCPUQXW�

UCCICLB�JGNA? �RWK�@?PBXGCH�SNCULG?LG�@WJGďKW �đC�U�JGLC�

SNGC�RPSBLM�@ċBXGC�XL?JCĉć�NP?UBXGUC�EUG?XBW��"M�NP?UB?�

U�L?QXWK�IP?HS� NM� P?X� NGCPUQXW�NMH?UGÐ� QGċ� "MJBNJ?W � ?JC�

LGCXUWIJC� EÐMďLC� X?NPMQXCLGC� /PGLAC³?� NPXWNMKGL?ÐM� HSđ�

@?PBXGCH� MBEPXCU?LGC� QR?PCEM� IMRJCR?�� #Mďć� PMXAX?PMUS-

HąA?� @WÐ?� P�ULGCđ� JGAX@?� X?NPMQXMLWAF� ?PRWQR�U� X� /MJQIG��

9PCQXRą�UąRNJGUW�HCQR�·ISLQXR¶�RWAF �IR�PXW�HSđ�RC�X?NPM-

QXCLGC�MRPXWK?JG�AXWR?H�LN��3FC�!J?AI�3?NCQ�

)CQR�RCđ�X?�AM�NMAFU?JGć�EBWčQIG�DCQRGU?J��/M�NGCPUQXC�

.NCL³CP�HCQR�AGąEJC�LGCBMďAGELGMLW�U�/MJQAC�NMB�UXEJċBCK�

MPE?LGX?AWHLWK�� ,?PI?� XM@MUGąXSHC� G� UGċIQXMďć� QNP?U�

UWB?U?Ð?� QGċ� @Wć� BMNGċR?� L?� MQR?RLG� ESXGI�� .NCL³CP� RM�

P�ULGCđ� LGCXUWIÐ?� P�đLMPMBLMďć� ?IRWULMďAG� NMX?KS-

XWAXLWAF��"M�HCBL?I�L?HU?đLGCHQXC �.NCL³CP�RM�B?JCH�HCBWL?��

KMđJGUMďć�XM@?AXCLG?�U�L?QXWK�IP?HS�KSXWAXLCH�AXMÐ�UIG����

-GC�X?UG�BÐ�"MJBNJ?W �L?�IR�PCEM�AXCI?ÐW�MEPMKLC�PXCQXC�

D?L�U�X�A?ÐCH�/MJQIG��/MKGKM�QRPSKGCLG�UMBW� JCHąAWAF�QGċ�

X� LGC@? � UGCJS� X?� L?HJCNQXW� IMLACPR� SXL?� UWQRċN� /SJN���

"GCI?UGC� @WÐM� P�ULGCđ� U� L?KGMAGC � AM� KMEą� NMRUGCPBXGć�

RÐSKW�NMB�QACLą�L?�3UM�#MMP�"GLCK?�"JS@�AXW�"?PG@MS��9�

NMJQIGAF�?PRWQR�U�L?HJCNQXC�UP?đCLGC�XPM@GJG�NMUP?A?HąAW�

L?�QACLċ�2GQR?PQ�MP?X�LGCXUWIJC��CLCPECRWAXLW�&MMP?J�

.NCL³CP� AGąEJC� X?HKSHC� U?đLC� KGCHQAC� L?� K?NGC���

CSPMNCHQIGAF� DCQRGU?JG�� 6WB?HC� QGċ� HCBL?I � đC� NMNPXCB-

LGC� CBWAHC� NMQR?UGÐW� NMNPXCAXIċ� X?� UWQMIM� G� X� I?đBą�

LMUą�AGċđIM�X?BMUMJGć�NPXCAGċRLCEM�UGBX?��)?I�UWEJąB?ć��

@ċBXGC� NPXWQXÐMďć� .NCL³CP?�� 3M� L?� P?XGC�UGCJI?� X?E?BI?��

,GIMÐ?H�9G�ÐIMUQIG �QXCD� JRCP?PR � HCQR�NMBM@LM�XLSBXMLW�

AGąEÐWK� NMP�ULWU?LGCK� IMJCHLWAF� CBWAHG� G� K?� NMQR?UGć�

NPXCBC� UQXWQRIGK� L?� BM@Pą� KSXWIċ � ?� LGC� RWJIM� QÐWLLC��

G�·AFMBJGUC¶�XCQNMÐW���9?NMUG?B?�P�ULGCđ�UGċIQXą�NPMKM-

AHċ� PMBXGKWAF�I?NCJ��6�IR�Pą�QXSÃ?Bċ�UPXSAGć�NMUWđQXC�

X?NCULGCLG? �NCULGC�BMUGCKW�QGċ�UIP�RAC�

*4 ! �6 1- ( $ Ï.

.%%�%CQRGT?J�����*?RMUGAC

Page 51: Numer 125 (UW) (październik 2011)

N?ĉBXGCPLGI�����

JSđ� MB� NML?B� RPXCAF� RWEMBLG� L?� CIP?L?AF� IGL�KMđL?� NMBXGUG?ć�

NGCPUQXą� NMJQIą� NCÐLMKCRP?đMUą� NPMBSIAHċ� �#� °� ����� !GRU?�

6?PQX?UQI?�� 6GCJS� IPWRWI�U� G� RU�PA�U� NMJQIGCEM� IGL?� X� LGC-

AGCPNJGUMďAGą�UWAXCIGU?ÐM�NPCKGCPW��-GA�BXGULCEM �@WÐ� RM�@MUGCK�QUMGQRW�

QNP?UBXG?L� KMđJGUMďAG� PMBXGKWAF� R?JCLR�U� MB� CDCIR�U� QNCAH?JLWAF � H?I�

P�ULGCđ� MBU?đL?� NP�@?� MđWUGCLG?� FGQRMPGG� XBM@WAX?KG� L?HLMUQXCH� RCAF-

LMJMEGG�� )?I� RU�PAW�UW@PLċJG� X� RCEM�NGMLGCPQIGCEM�UWXU?LG?��3S�XB?LG?�Qą�

H?I�XUWIJC�@?PBXM�NMBXGCJMLC��3WK�P?XCK�HCBL?I�K?RCPG?�BM�?L?JGXW�HCQR�

XL?AXLGC�@?PBXGCH�XÐMđMLW��-GCXJGAXMLC�PCACLXHC�UWP?QR?HąAC� H?I�EPXW@W�NM�

BCQXAXS�U�PS@PWI?AF�ISJRSP?JLWAF �L?�NMPR?J?AF�D GJKMUWAF�G�U�NGQK?AF�LGC-

X?JCđLWAF�BM@GRLGC� NMI?XSHą � đC� AFMć� LGC�KMđL?� MBBXGCJ?ć�U?PQRUW� D?@S-

J?PLCH�MB�RCAFLGAXLCH�QRPMLW�NPMBSIRS �RM�HCBL?I�LGC�QNMQ�@�QNP?UGCBJGUGC�

MACLGć�A?ÐMďć�

9?AXLGHKW�MB� D?@SÐW��-GCQRCRW �SXL?LG�U�@P?LđW�LGC�KWJą� QGċ�U�QÐMU?AF�

IPWRWIG� G� LGCNMAFJC@LWAF� MACL?AF�� %GJK� L?� GLLC� XUWAX?HLGC� LGC� X?QÐSESHC��

)Sđ� L?� NGCPUQXW� PXSR� MI?� UGB?ć � đC� QACL?PXWQR?� LGC� KG?Ð� NMKWQÐS� L?� FG-

QRMPGċ � MR�� 2ą� DSLBSQXC��*PċAGKW�U��#��2ACL?PGSQX�� )?IGIMJUGCI��!Wć�KMđC�

R?IG�@WÐ�X?KWQÐ �@W�NPXCBQR?UGć�NPMQRC�JMQW�XUWAX?HLWAF�@MF?RCP�U �IR�PXW�

LGC�NPXWQÐMLGą�UMHCLLCH� RP?SKW� G� QI?JG�@GRUW � H?I?�QGċ� PMXCEP?Ð?��-GCQRCRW �

NPXCBQR?UGMLą� FGQRMPGċ� SNPMQXAXMLM� BM� RCEM� QRMNLG? � đC� SKILċÐ?� EBXGCď�

NM� BPMBXC� A?Ð?� HCH� GQRMR?�� 9?KG?QR� NPXCI?XS� K?KW� QIP�RMUM�IMKGIQMUą�

MNMUGCďć�X�NPXWN?BIMUWKG�@MF?RCP?KG�U� RJC � IR�PWAF�U�BMB?RIS� PCđWQCP�

X?NMKLG?Ð�NMÐąAXWć�X�RWRSÐMUą�@GRUą��2?K?�FGQRMPG?�HCQR�RPSBL?�BM�XÐMđCLG?�

U� A?ÐMďć � @M� XBCAWBMU?LGC� @P?ISHC�UGċXG� NMKGċBXW� SPWUI?KG �U� IR�PWAF�

)?LCI�°�EÐ�ULW�@MF?RCP�°�NPXCKGCPX?�L?�IMLGS�K?JMULGAXC�NMJ?�G�UQGC �L?H-

UWP?ĉLGCH�@CX�NMKWQÐS�AM�B?JCH �MP?X� PCUGMUWKG�UWAXWL?KG� HCEM�đWAGMUCH�

N?PRLCPIG �.JG��6QXWQRIGC�NMQR?AGC �H?I�AF?P?IRCPW�XC�UQNMKLG?LCEM�IMKGI-

QS �NMX@?UGMLC�Qą�EÐċ@G�G�NP?UBXGUWAF�CKMAHG �?�QACL?PGSQX�L?HUWP?ĉLGCH�LGC�

X?IÐ?B?Ð�đ?BLWAF�?IRMPQIGAF�NMNGQ�U �@M�X?KG?QR�?IRMP�U�K?KW�L?�CIP?LGC�

ISIGCÐIG� QRCPMU?LC� QXLSPI?KG� XX?� PCđWQCPQIGCH� I?KCPW�� 2IąNC� BG?JMEG� Qą�

UWKSQXMLC�G�@?PBXM�SRC?RP?JLGMLC �AM �X?KG?QR�NPXW@JGđ?ć�UGBXMK�NMQR?UW�

G�NPM@JCKW�KMP?JLC�@MF?RCP�U �QNP?UG? �đC�IMJCHLC�SHċAG?�UWB?Hą�QGċ�AMP?X�

@?PBXGCH� MBPC?JLGMLC�� /MKGKM� ďUGCRLCH� M@Q?BW � RPSBLM� BMQXSIGU?ć� QGċ� L?�

NJ?LGC�EPW�?IRMPQIGCH��6WHąRIGCK�HCQR�RS�@?PBXM�BM@P?�IPC?AH?� B?K?�%CPCL-

ACEM �IR�PCKS�SB?ÐM�QGċ�X@SBMU?ć�NMQR?ć�UGCJMUWKG?PMUą�°�AX?PLCEM�AF?-

P?IRCPS �IR�PW�X?QI?ISHC�HCBLMAXCďLGC�GLRCJGECLAHą �QNPWRCK�G�FSKMPCK�

*MLQRPSIAH?�D?@SÐW�XL�U�PMXAX?PMUSHC��/PXCX�UGċIQXą�AXċďć�D GJKS�UGBX�

MAXCISHC�L?�ISJKGL?AHċ �IR�P?�LGEBW�LGC�L?BAFMBXG��6�X?KG?L�MRPXWKSHC�NM-

I?ĉLą�B?UIċ�NGPMRCAFLGIG�X�KGCQX?LIą�@ÐMR? �IPUG �NMSPWU?LWAF�IMčAXWL �

XK?Q?IPMU?LWAF�AG?Ð� G�A?ÐCEM�RCEM�UMHCLLCEM�@?Ð?E?LS�U�XPC?JGXMU?LWAF�

X�UGCJIGK� PMXK?AFCK� G� PM@GąAWAF�UP?đCLGC � ?AX� LSđąAWAF� QACL?AF� @?R?JG-

QRWAXLWAF��/M�LGCK?J����KGLSR?AF�QRPXCJ?LGLW�G�UW@SAF�U �EBW�NMUMJG�MB-

QÐ?LG?� QGċ� IP?HM@P?X� NM@GRCULW � ?� X� MN?B?HąACEM� ISPXS�UWÐ?LG?� QGċ� HCBWL?�

L?� NMJS� @GRUW� đWU?� BSQX?� °� .J? � R?LACPI?� PCUGMU?� U� KSLBSPXC � HCBWLC�

IMÐ?R?HąAC� QGċ� NM� EÐMUGC� NWR?LG?� @PXKGą�� "XW� HSđ� NM�UQXWQRIGK�� "XW� M� Rċ�

@GRUċ�AFMBXGÐM¹�

'MDDK?LL� L?IPċAGÐ� UÐ?ďAGUW� QM@GC � QGCLIGCUGAXMUQIM� UWEÐ?BXMLW � X�

X?ÐMđCLG?� FGQRMPWAXLW� NCHX?đ� UMHCLLW�� *S� NMIPXCNGCLGS� QCPA� MAXWUGďAGC��

)?I� Q?K� X?NMUG?B?Ð � D GJK�KG?Ð� @Wć� QMJGBLą� NMPAHą� PMXPWUIG � ?� LGC� @PWIGCK�

X� FGQRMPGG� BJ?� XLSBXMLWAF� đ?I�U�� 1XCAXWUGďAGC � @CX� NMBQR?UMUCH� UGCBXW�

FGQRMPWAXLCH�G�XL?HMKMďAG�QCIUCLAHG�UWB?PXCč �KÐMBW�UGBX�LGC�HCQR�U�QR?LGC�

UWLGCďć�X� D GJKS�đ?BLCH�L?SIG�� %?@SÐ?� RM�XJCNCI�QNP?ULGC�L?IPċAMLWAF �?JC�

LGCNMUGąX?LWAF�XC�QM@ą�DP?EKCLR�U��9?UGCBXCLG�Qą�P�ULGCđ�FGQRMPWAW��%GJK�

BMďć� J?IMLGAXLGC� MBXUGCPAGCBJ?� NP?UBXGUC� UWB?PXCLG?�� 6@PCU� NMXMPMK �

@?PBXM�QIPSNSJ?RLGC�UWUGąX?LM�QGċ�X�B@?ÐMďAG�M�L?HBPM@LGCHQXC�QXAXCE�ÐW �

X?@P?IÐM� L?RMKG?QR� IMLRCIQRS� FGQRMPWAXLCEM � NMNP?ULMďAG� AFPMLMJMEGAX-

LCH�G�XUGąXI�U�NPXWAXWLMUM�QISRIMUWAF��-?X@WR�QISNGMLM�QGċ�RCđ�L?�UW-

NGCP?LGS�XC�ďUG?BMKMďAG�NMJQIGCEM�UGBX?�·"SBS�L?B�6GQÐą¶ � H?I�XUWIÐM�QGċ�

CIP?LGXMU?Lą�@GRUċ�MIPCďJ?ć��-GCHCBCL�FGQRMPWI�NMRUGCPBXG �đC�PMJ?�/GÐQSB-

QIGCEM�LGCUąRNJGUGC�@WÐ?�XL?AXąA? �HCBL?I�D GJK �U@PCU�X?KGCPXCLGMK �UA?JC�

RCEM�LGC�NMI?XSHC�� �G�L?�PXCAXMLW�ASB�LGC�K?�AM�JGAXWć�

6�IMLRCIďAGC� D?@SJ?PLCEM� D G?QI?� LGCUGCJIą� NMAGCAFą� HCQR� LGC� L?HEMPQX?�

U?PQRU?� RCAFLGAXL?� D GJKS�� 9BHċAG?� SXL?LCEM�U� @P?LđW� D GJKMUCH� 2Ð?UMKG-

P?� (BXG?I?� LGCUąRNJGUGC� NMBLMQXą�U?JMPW� CQRCRWAXLC� D GJKS � ?� H?IM� RU�PA?�

NGCPUQXCH�U�/MJQAC�NCÐLMKCRP?đMUCH�NPMBSIAHG�UWIML?LCH�U�RCAFLGAC�QRC-

PCMQIMNMUCH �(BXG?I�QNGQ?Ð�QGċ�XL?AXLGC�JCNGCH�LGđ�Q?K�PCđWQCP�

/MKGKM�UGCJS�IPWRWAXLWAF�MNGLGG �SU?đ?K �đC�RCAFLMJMEG?��#�UWQXÐ?�!G-

RUGC�XBCAWBMU?LGC�L?�BM@PC��6�IMčAS�HCQR�RM�HCBWLW�?QNCIR �X?�H?IG�KMđL?�

NMAFU?JGć� D GJK�� $IGN?�QNCAH?JGQR�U�QNċBXGÐ?�BÐSEGC�KGCQGąAC�L?�BMQIML?JC-

LGS� U?PQXR?RS� G� L?SAC� IMPXWQR?LG?� X� L?HLMUMAXCďLGCHQXWAF� PMXUGąX?č� U�

RCH� BXGCBXGLGC�� )?I� NPXWXL?Hą � NMAXąRIG�UA?JC� LGC� @WÐW� Ð?RUC�� $DCIR� D GL?JLW�

AGCQXW�MAXW��/PXCBC�UQXWQRIGK�NMH?UGÐW�QGċ�A?ÐIGCK�LMUC�U�ďUGCAGC�RP�HUW-

KG?PMUCEM�IGL?�CJCKCLRW �R?IGC�H?I�BMďć�CDCIRMULC�@JGQIGC�SHċAG?�AXW�RCAF-

LGI?� KSJRGNJGIMU?LG?� M@P?XS � BXGċIG� AXCKS� RWQGąAC� QX?PđSHąAWAF� SÐ?L�U�

G� BXGCQGąRIG� AGąELąAWAF� X� B?JCI?� MBBXG?Ð�U� NGCAFMRW� L?IPċAMLM� X� NMKMAą�

X?JCBUGC� RWQGąA?� QR?RWQR�U�� 4BMUMBLGMLM� NPXW� RWK � đC� LGC� RWJIM� B?JCIGC�

NJ?LW�BM@PXC�MBB?Hą�EÐċ@Gċ�CIP?LS��4HċAG?�IPċAMLC�NPXCX�QNCA�U�QR?RWQR�U�

X� RXU�� PċIG�NMRP?D Gą� PM@Gć�UP?đCLGC �LN��U�QACLGC �U�IR�PCH� XL?HBSHCKW�QGċ�

L?EJC�NMKGċBXW�QCRIą�E?JMNSHąAWAF�IMčQIGAF�IMNWR�

#MRWAFAX?Q� RCAFLGI?� �# � XC� UXEJċBS� L?� LGCXJGAXMLC� CDCIRW� QNCAH?JLC� G�

DSLIAHċ� NPXCBC�UQXWQRIGK� PMXPWUIMUą �UWIMPXWQRWU?L?� @WÐ?� EÐ�ULGC�U�

NPMBSIAH?AF� 2AG�%G � D GJK?AF� L?HCđMLWAF� K?EGą � RCAFLGIą � LMUMAXCQLMďAGą�

MP?X� @?HI?AF�� 9?QRMQMU?LGC� HCH�U� D GJKGC� FGQRMPWAXLWK�@WÐM� X?B?LGCK�LGC-

XUWIJC�UWK?E?HąAWK� G�SU?đ?K �đC�CIGNGC�!GRUW�SB?ÐM�QGċ� RCKS�QNPMQR?ć��

"WDPMU?� RCAFLMJMEG?� QRCPCMQIMNMU?� L?B?J� LGC� HCQR� HCQXAXC� BMNP?AMU?L?��

2NCAH?JGďAG�PM@Gą�HCBL?I�MEPMKLC�NMQRċNW �?�NPXW�R?I�MEPMKLWK�UIÐ?BXGC�U�

PMXU�H�M@P?XS�RP�HUWKG?PMUCEM �IGLM��#�L?�NCULM�LGC�NMXMQR?LGC�HCBWLGC�

IP�RIMRPU?Ðą�D?QAWL?AHą�

-GCQRCRW � NMKGKM�MEPMKLCEM � H?I�L?�NMJQIGC�U?PSLIG � @SBđCRS�MNGCU?-

HąACEM�L?�NML?B����KGJGML�U�XÐ� G� PCIMPBMUCH�BMR?AHG�X�/(2%���KJL�XÐ � D GJK�

�����!GRU?�6?PQX?UQI?�LGC�QNCÐLGÐ�NMIÐ?B?LWAF�U�LGK�L?BXGCG��/MJ?AW�NM-

I?X?JG �đC�LGC�QRP?QXL?�GK�RCAFLGI?��# �?JC�BM�IPċACLG?�NP?UBXGUWAF�D GJK�U�

L?�KG?Pċ�BSđCEM�CIP?LS�QNMPM�HCQXAXC�@P?ISHC�

E W E L I N A R U T K O W S K A

6ʞDUH�G]LHMH�Z�QRZ\P�NLQLH

1920 Bitwa Warszawska (Polska 2011)1Cģ��)CPXW�'MÁK?L/PCKGCP?�����UPXCďLG?������/MJQI?����UPXCďLG?������ĎUG?R

MAXC

IGU?L

G?�PCB

?IAHG�

xyzzz

PCACLXHC��31.+.+.+.+.+.

Page 52: Numer 125 (UW) (październik 2011)

OB�B?UL?�AXCI?K�L?�ÂJK�M�KMGK�đWAGS��-?XWU?K�QGċ�.JGTCP�3?RC��/MLGCU?đ�K?Ð-

đCčQRUM�KMGAF�PMBXGA�U�HCQR�X?EPMđMLC�NPXCX�KċđAXWXLċ�NPMU?BXąACEM�ISP-

QW�BMQIML?JCLG?�IMLBWAHG�NQWAFMÂXWAXLCH �U�ÂJKGC�X?NCULC�XL?HBą�QGċ�QACLW �U�

IR�PWAF�UWKWďJLGC�EM�SďKGCPA?K��9L?HąA�KLGC �?�XL?K�QGċ�LGCĉJC �XBXGUGċ�QGċ �HCďJG�ÂJK�@ċ-

BXGC�RPU?Ð�IP�ACH�LGđ�RPXW�EMBXGLW��(LDMPK?AH?�BJ?�NP?QW��NPXW�MNGQWU?LGS�ÂJKS�L?JCđW�SđW-

U?ć�NPXWKGMRLGI�U�·MJďLGCU?HąAW¶�G�·NMPWU?HąAW¶ �?�R?IđC�XUPMRS�·CNMIMUC�MQGąELGċAGC¶��

-GC�@WÐM�UWKWďJLWAF�KMPBCPQRU��.R � R?IG�SLGI?RMUW�M@P?X�@CX�FCPMGAXLWAF�FCPMQ�U �

UXBWAF?HąAWAF�M@GCIR�U�UCQRAFLGCč�G�Ð?BLWAF�JSBXG�

-GC�@WÐM�RCđ�RPXCAF�EMBXGL��,?KW�X?KG?QR�RCEM����KGLSR�AX?PSHąACEM� G�@CXNPCRCLQHM-

2FHDQ�PD���NP�JöÏERNRďFL

,MH?�Ð�BĎ�NMBUMBL?�6GCJI?�!PWR?LG?�����1Cģ��1GAF?PB� WM?BC/PCKGCP?�����QRWAXLG?������/MJQI?����UPXCďLG?������ĎUG?R

MAXC

IGU?L

G?�PCB

?IAHG�

xxxyz

L?JLCEM�BXGCLLGI?�KÐMBCEM�AXÐMUGCI? �IR�PW�LGCXEP?@LGC�NP�@SHC�X?BMKMUGć�QGċ�U�QUMGK�

UAXCQLM�BMPMQÐWK�đWAGS��)CďJG�L?NGQXċ�HCBL?I �đC�2S@K?PGLC�RM�KMPXC �BXGCUAXWL?�U�AXCP-

UMLWK�NÐ?QXAXWIS �NCR?PBW�G�I?JCHBMQIMN �RM�X?@PXKG�RM�KLGCH�UGċACH�R?I �H?I@WK�NMUGC-

BXG?Ð? �đC�%GEFR�"JS@�RM�MNMUGCďć�M��NP?AMULGIS�@GSPMUWK �IR�PW�X?AXWL?�SNP?UG?ć�@MIQ �

?�#XGCč�ĎUGP?�RM�FGQRMPG?�M�RWK �H?I����JCRLG�L?SAXWAGCJ�HċXWI?�NMJQIGCEM�HCBXGC�L?B�KMPXC��

2S@K?PGLC�K?�H?H?���3CL�ÂJK�RM�NMÐąAXCLGC�MQM@JGUMďAG� KCJGG�G�2CIPCRLCEM�BXGCLLGI?� BPG?L?�

,MJC³?�SUGCAXLGMLC�L?�IJGQXW�X�CDCIRCK�JMKM�

2C?LQ�NPXWNMKGL?�MEJąB?LGC�QJ?HB�U�X�KÐMBMďAG�L?QXWAF�PMBXGA�U�NMB�U?PSLIGCK �đC�

Qą�L?NP?UBċ�BXGULWKG�JSBĉKG��)CQR�MHAGCA �IR�PW�XB?HC�QGċ�PC?EMU?ć�CKMAHML?JLGC�RWJIM�L?�

D?IR �đC�U�7(5�UGCIS�UWEGLċÐ?�IP�JCUQI?�PW@?�°�@GCÐSE?�G�IR�PW�XL?�L?�N?KGċć�LSKCP�BM�9?-

PXąBS�#P�E�/S@JGAXLWAF��)CQR�K?RI?�G�HCH�IMAF?LCI �IR�PW�RUGCPBXG �đC�HCQR�NPWXK?RCK��9B?-

LGCK�.JGTCP?�HCQR�AM�NP?UB?�LGLHą �IR�PW�QR?P?�QGċ�PMX@Gć�XUGąXCI�HCEM�PMBXGA�U �?JC�U�HCEM�

MAX?AF�UQXWQRIM�UWB?HC�QGċ�LGCAM�@?PBXGCH�QIMKNJGIMU?LC��)CQR�RCđ�)MPB?L?�X�CEXCKą �X�

IR�Pą�.JGTCP�X?KGCPX?�QRP?AGć�BXGCUGARUM�NPXCB����RWKG�SPMBXGL?KG�G�IR�Pą�B?PXW�LGCQIPċ-

NMU?Lą �?BCIU?RLą�BM�UGCIS�KGÐMďAGą��

2ą�@CX@ÐċBLC�BG?JMEG �@PWRWHQIG�?IACLR �?PAWAGCI?UC�P?BW�đWAGMUC�BMRWAXąAC�ďJCBXCLG?�

đWAG?�QCIQS?JLCEM�L?QXWAF�PMBXGA�U�G�SPXCI?HąAW�QMSLBRP?AI� JCV?�3SPLCP?��*J?QWAXL?�FG-

QRMPG? ��SJMIMU?L?�EBXGCď�L?B�,MPXCK�"CJRWAIGK�U�NMÐMUGC�J?R����RWAF �AXSÐ?@W�QGċ�P�ULGC�

BM@PXC�U�I?đBWK�GLLWK�KGCHQAS�G�AX?QGC��2RąB�UWLGI?Hą�RCđ�NMP�UL?LG?�NMUGCďAG�)MC�#SL-

RFMPLC³? �IR�P?�NMQÐSđWÐ?�X?�@?Xċ�BM�QACL?PGSQX? �BM�NML?BAX?QMUCEM�!SQXSHąACEM�U�X@M-

đS.

(QRLGCHC�BSđC�NP?UBMNMBM@GCčQRUM �đC�NM�UWHďAGS�X�IGL?�X?N?KGċR?KW�RWJIM�RM �đC�MAC?L�

K?���IGJMKCRP�U�EÐċ@MIMďAG �?�)MPB?L?�SAXSJCLGC�L?�NQW �?JC�RM�HCQR�UÐ?ďLGC�RCL�KGJGML�X@ċB-

LWAF�QXAXCE�Ð�U �LGCX@ċBLWAF�@W�SAXWLGć�RCL�ÂJK�·MJďLGCU?HąAWK¶�G�·NMPWU?HąAWK¶��

6WEJąB?�L?�RM �đC�KSQXċ�HSđ�RWJIM�UAGQLąć�EBXGCď�·CNMIMUC�MQGąELGċAGC¶�

$6 � ĩ6 ( ħ3 $ " *

CFMć�NMAXąRIMUM�KG?Ð�@Wć� RM�BMISKCLR�M�đWAGS� G� RU�PAXMďAG�LGCKGCAIGCH�

AFMPCMEP?D�/GLW�!?SQAF � HCH�L?EÐ?�ďKGCPć�U������PMIS�UWKSQGÐ?�XKG?Lċ�

IMLACNAHG� BJ?� A?ÐCH� NPMBSIAHG�� 9?RWRSÐMU?LW� GKGCLGCK� ?PRWQRIG� ÂJK� HCQR�

QUMGQRWK�FMÐBCK�QIÐ?B?LWK�BWPCIRMPAC�G�AFMPCMEP?DAC�3?LXRFC?RCP�6SNNCPR?J�/GL?�

!?SQAF�U�6SNNCPR?JS�U�-GCKAXCAF � RC?RPS� R?čA?�UQN�ÐAXCQLCEM� L?� L?HUWđQXWK�

ďUG?RMUWK�NMXGMKGC �IR�PW�UWXL?AX?Ð�RPCLBW�G�QR?LMUGÐ�UX�P�BJ?�A?ÐCH�RCH�DMPKW��/GL?�

RM�R?IđC�I?JCHBMQIMN�R?LACPXW �IR�PXW�BMP?QR?JG �@SBMU?JG�QUMHC�QACLGAXLC�·H?¶�NMB�

MIGCK�KGQRPXWLG��/GL?�RM�P?BWI?JLW�NMQXSIGU?AX �X?EJąB?HąAW�EÐċ@MIM�U�L?QXC�BSQXC�

À�K�UG�HCBL?�X�AXÐMLIGč�XCQNMÐS�

/PMBSIAH?�6CLBCPQ?�X?UGCQXML?� HCQR�EBXGCď�NMKGċBXW�IGLCK�?� RC?RPCK � AM�BM-

QIML?JC�QNP?UBX?�QGċ�U�NPXWN?BIS�QNCIR?IJG�?SRMPQRU?�/GLW�!?SQAF��"FMPCMEP?DI?�

UWIMPXWQRWU?Ð?�PMX@SBMU?Lą�QACLMEP?Âċ �CDCIRW�R?IGC�H?I�JCHąA?�QGċ�L?�N?PIGCR�UMB?�

À�UQXWQRIM�RM�@?PBXM�EÐ?BIM�NPXCIÐ?B?�QGċ�L?�QXIJ?LW�CIP?L��6CLBCPQ�UQN?LG?JC�@?UG�

QGċ�X@JGđCLG?KG�L?� RU?PXC �BÐMLGC �NMI?XSHąA�QXAXCPMďć� RMU?PXWQXąAWAF�R?LACPXMK�

CKMAHG�G�NCPDCIAHċ�I?đBCEM�X�GAF�IPMI�U��2CPUSHC�L?K�UQN?LG?ÐC�QRSBGSK�PSAFS��1C-

đWQCP�NPXCLMQG�AXċďć�SHċć�U�NPXCQRPXCč�KGCHQIą �IR�P?�MI?XSHC�QGċ�BM@PXC�UQN�ÐEP?ć�

X�QSPPC?JGQRWAXLWKG�AFMPCMEP?Â?KG �BMB?RIMUM�BMNCÐLG?HąA�IMLACNAHG �@W�NMI?XWU?ć�

DP?EKCLR?PWAXLGC �U�P�đLWK�SHċAGS�G�IJGK?AGC �X?�RM�@?PBXM�UWP?XGďAGC�

)?I�I?đBW�NP?UBXGUW�ÂJK�M�R?čAS�LGC�I?QMU?�IMKCBG?�PMK?LRWAXL? �EBXGC�R?LGCA�HCQR�

RWJIM�SPMAXM�AIJGUWK�BMB?RIGCK �/GL?�LGC� HCQR�BJ?�UQXWQRIGAF��9?UGCBXCLG�@ċBą�AG �

IR�PXW�X?QSECPSHą�QGċ�MIPCďJCLGCK�HCH�H?IM�KSQGA?J��-GC�XL?HBXGCKW�RS�@MUGCK�FGQRMPGG�

MNMUG?B?LCH�NPXCX�P?BMďLGC�PMXR?čAXMLW�RÐSKCI�BXGCPJ?RCI�U�IMJMPMUWAF�QN�BLGAX-

I?AF�?LG�đ?BLWAF�GLLWAF�KLGCH�JS@�@?PBXGCH�QÐSQXLGC�NPXWNGQWU?LWAF�KSQGA?JMK�QRC-

PCMRWN�U��)CBL?IđC�L?UCR�R?LCAXLG� J?GAW�KMEą�X?AFUWAGć�QGċ�LGCQNMIMHLGC�NGċILą�

KSXWIą �IMPMLIMUą�AFMPCMEP?Âą�AXW�L?Ð?BMU?Lą�@SPXąAWKG�QGċ�CKMAH?KG�L?PP?AHą�

NPXCBQR?UG?LWAF�QNCIR?IJG��/GL?�!?SQAF�UWK?E?Ð?�MB�QUMGAF�R?LACPXW�LGCSQR?LLCEM�

EMLGCLG?�QUWAF�RċQILMR�G�NPXCLMQXCLG?�GAF�L?�BCQIG�RC?RPS��3?I�NMUQR?ÐW�QACLW�NCÐ-

LC�L?KGċRLMďAG �AXċQRM�EP?LGAXąAC�X�QX?JCčQRUCK �NCÐLC�SAXSć �IR�PC�X?AXWL?Hą�@Wć�

NP?UBXGUC �?�LGC�RWJIM�NCPDCIAWHLGC�X?EP?LC��/GL?�RM�UPXąAC�đWUGMÐW �LGCQÐWAF?L?�?S-

RCLRWAXLMďć�R?LACPXW �M@P?XW�LGCXUWIJC�NGċILC�U�QUCH�?@QRP?IAHG��!P?I�RS�XUWIÐWAF�

QACL �@P?I�D?@SÐW �@P?I�BG?JME�U��)CQR�X?�RM�QXRSI?�U�AXWQRCH�NMQR?AG��/WR?LGC �AXW�

AFACKW�QGċ�HCH�MBB?ć�

) 4 + ( �, " ( $ ) $62*

7DøF]P\��LQDF]HM�MHVʞHďP\�]JXELHQL

/GL?�-GCKAW�����1Cģ��6GK�6CLBCPQ/PCKGCP?�����N?ĉBXGCPLGI?������/MJQI?����JSRCEM������ĎUG?R

MAXC

IGU?L

G?�PCB

?IAHG�

xxxyz

52-53

��PCACLXHC

Page 53: Numer 125 (UW) (październik 2011)

"WUMR� B?QG?�,G?SAXWčQIGCEM�QR?HC�QGċ�AMP?X�RPSBLGCHQXW��/�ÐRMPCH�BCI?-

BW�RCKS�U�-GA�ďKGCQXLCEM�@WÐ�NM�NPMQRS�AG?K?HBą��6�#LGS�ĎUGP?�BMP�QÐ �

?JC�U�BSNċ�IMNLċÐ?�EM�PXCAXWUGQRMďć �LGCQNPXWH?HąA?�GLRCJGECLRMK�GBC-

?JGQRMK�� B?ď�NMEMBXGÐ�QGċ�G�X�RWK �?JC�RC�@?@W��3M�MLC�QNċBX?Hą�KS�QCL�X�NMUGCI�U�

BLGS�BXGQGCHQXWK��!M�MAXCISHą�ASB�U�U�Ð�đIS �@M�NÐ?Aą�I?PRą�L?UCR�X?��� ���XÐ �?�

U�X?KG?L�RWJIM�K?PSBXą�G�LGC�KMEą�QGċ�L?�LGA�XBCAWBMU?ć��#J?RCEM�LMUW�D GJK�,?PI?�

*MRCPQIGCEM �PCđWQCP?�Q?EG�M�,G?SAXWčQIGK �HCQR�Q?RWPą�L?�RXU��UMHLċ�NÐAG�

%?@SÐW�LGC�K?��2ACL?PGSQXMUW�/GCPUQXW� B?K�6MPMLMUGAX �IR�PCEM�@GHC�

đML?�RWJIM�H?I�QM@GC�X?QÐSđċ�NMBP�đSHC�U�LGCMIPCďJMLWK�ACJS�UP?X�X�#PS-

EGK� 1M@CPR� 6GċAIGCUGAX � IR�PCEM� KGL?� L?HAXċďAGCH� UWP?đ?� AFċć� NM@GAG?�

.ʞR�]�0DUVD��NʞR�]�:HQXV

!?@W�QĄ�H?IGCIJ�GLLC�/MJQI?�����1Cģ��,?PCI�*MRCPQIG/PCKGCP?�����N?ĉBXGCPLGI?�����

MAXC

IGU?L

G?�PCB

?IAHG�

xxzzz

QUMHCH�� (�EBW�R?I�H?Bą �RM�BWQISRSHą�M�@?@?AF��2NMQ�@�MNMUG?B?LG?�HCQR�RW-

NMUW�BJ?�*MRCPQIGCEM��(�RS�X?AXWL?�QGċ�NPM@JCK��"F?P?IRCPWQRWAXL?�BJ?�PC-

đWQCP?�K?LG?I?�NMNP?ULMďAG� HċXWIMUCH� DMPK?�NPXCI?XS � IR�P?� BMQIML?JC�

QNP?UBX?Ð?�QGċ�U�HCEM�NMNPXCBLGAF�D GJK?AF �RS �BCJGI?RLGC�K�UGąA � GPWRSHC��

6WPXSACLGC� LGCIR�PWAF� NMUR�PXCč� ?J@M� MBKG?L� IMčA�UCI� NMXUMJGÐM@W� JC-

NGCH�QISNGć�QGċ�L?�RWK �AM�K�UGą�@MF?RCPMUGC �?�LGC�U�H?IG�QNMQ�@�RM�PM@Gą�

6GċIQXMďć� NPXWR?AX?LWAF� QRCPCMRWN�U� HCQR� MAXWUGďAGC� ďKGCQXL? � ?JC�

HCBLMAXCďLGC�MIP?QXML?�R?IGK�L?RċđCLGCK�USJE?PWXK�U �đC�QR?HC�QGċ�NPX?-

ďL? � ?� KMKCLR?KG� LGCQK?AXL?�� 9� BPSEGCH� HCBL?I� QRPMLW � /GCPUQXW� G� #PSEG�

NPXCX�@JGQIM����KGLSR�NMPSQX?Hą�RWJIM� HCBCL�RCK?R �?�KGKM�RM� D GJK�QGċ�LGC�

LSBXG�

-?� MQM@Lą� UXKG?LIċ� X?QÐSESHC� NMQRNPMBSIAH?� UWIML?L?� NPXCX� JSBXG�

X� 3FC� "FGKLCW� /MR��6�UGCJIGK� QIP�AGC��UQXWQRIGC� QACLW� L?IPċAMLM�U� F?JG�

XBHċAGMUCH �?�L?�K?RCPG?Ð�ĉP�BÐMUW�U�NPMACQGC�AMKNMQRGLES�L?ÐMđMLM�XL?JC-

XGMLC�U�NJCLCPXC�RÐ?�?IAHG��1CXSJR?R�HCQR�X?QI?ISHąAW���$DCIRW�QNCAH?JLC�QR?-

LMUGą����NPMA��SHċć �?�HCBL?I�UGBX�NP?UGC�GAF�LGC�X?SU?đ?�

6WB?U?ÐM@W� QGċ � đC� !?@W� Qą� H?IGCď� GLLC� RM� ISKNCJQI?� MNMUGCďć � IR�P?�

NMUGLL?�X?SPMAXWć�KċđAXWXL�G�PMXHSQXWć�IM@GCRW�� �MRM�X�RWNMUM�KċQIGAF �

QXMUGLGQRWAXLWAF�BMUAGN�U�BSđM�EÐMďLGCH�G�AXċďAGCH�PCAFMR?ÐW�NPXCBQR?UG-

AGCJIG�NÐAG�NGċILCH��9L?I�LMUWAF�AX?Q�U�

"�đ �L?HLMUQXW�D GJK�,?PI?�*MRCPQIGCEM�HCQR�LGAXWK�QRCPCMRWNMU?�@?@?��

/PXW�NGCPUQXWK�QNMRI?LGS�NMKWQÐ �XUG?QRSLW�UWB?HC�QGċ�@Wć�K?RCPG?ÐCK�

GBC?JLWK�� � HCBL?I� U� KG?Pċ� PMXUMHS� RCH� XL?HMKMďAG� BMQRPXCE?KW� IMJCHLC�

QI?XW��(�AFMć�U�X?JCUGC�QKSRLWAF �UPċAX�AGCPNGċRLGAXWAF�NMJQIGAF�NPMBSIAHG �

RM�UAGąđ�BM@P?�NPMNMXWAH?�L?�HCQGCLLW�UGCAX�P �RM�RWK�P?XCK�KSQXċ�QR?Ląć�

NM�QRPMLGC�@?@ �?�LGC�!?@.

, " ( $ ) � ) ! Ï.ć2* (

NGC� HCQR� R?HCKLGAą � đC� L?� BÐSEGC� HCQGCLLC�UGCAXMPW� L?HJCNQXC� Qą¹�

AXCIMJ?B?� G� BPSE?� NMÐ�UI?�� #J?RCEM� UQXWQAW � IR�PXW� UGCPXą� U�

QR?PC�NMJQIGC�NMUGCBXCLGC �đC�BPME?�BM�QCPA?�UGCBXGC�NPXCX�đMÐą-

BCI �XBCAWBMU?LGC�NMUGLLG�NMXL?ć�LMUW�DP?LASQIG�D GJK�/PXCNGQ�L?�KGÐMďć!

'MJJWUMMBXIGC�FGQRMPWHIG�MNMUG?B?HąAC�M�KGÐMďAG�QXCD?�G�NP?AMULGAW�Qą�XL?LC�

G�@?L?JLGC�NPMQRC��)CBL?I�UAFMBXąA?�UÐ?ďLGC�L?�NMJQIGC�CIP?LW�DP?LASQI?�IM-

KCBG?�PMK?LRWAXL?�/PXCNGQ�L?�KGÐMďć�HCQR�LGCRWNMU? �@M�AGCNÐ?�G�NMX@?UGML?�

MRMAXIG�XBP?BW�AXW�I?PGCPW�U�UGCJIGCH�IMPNMP?AHG��9?KG?QR�QXCPCES�MIJCN?LWAF�

GLRPWE � ?NCRWR�UGBX?�NMBQWA?Hą�?NCRWAXLC�NP?JGLIG � EBWđ�EÐ�ULW�@MF?RCP�À�

5?L�#CL�'SEBC�!CLM�R�/MCJTMMPBC�XL?LW�X�PMJG�U�"MAM�"F?LCJ�RM�UÐ?ďAGAGCJ�

SN?B?HąACH� D?@PWIG� AXCIMJ?BW � NMQXSISHąAW� SR?JCLRMU?LCEM� NPXCBQR?UG-

AGCJ?� F?LBJMUCEM � IR�PW� SP?RMU?Ð@W� HCEM� @GXLCQ�� /PXCX� NMKWÐIċ� X?RPSBLG?�

SPMAXą �KÐMBXGSRIą� LECJGOSC�(Q?@CJJC�"?PP� �IR�P?�U�PXCAXWUGQRMďAG� HCQR�

BMQIML?ÐWK�RU�PAą�NP?JGLCI �XL?HąAWK�NPXCNGQ�L?�L?HJCNQXC�AXCIMJ?BIG�NMB�

QÐMčACK �HCBL?I�IGCNQIG�X�LGCH�QNPXCB?UA?��)?I�KMđC�BMHďć�BM�R?IGCH�NMKWÐIG��

.R�đ�M@MHC�AGCPNGą�L?�QWLBPMK�AFMPM@JGUCH�LGCďKG?ÐMďAG� G�N?LGAXLGC�@MHą�QGċ�

PMXK�U�X�JSBĉKG �NPXCX�AM�UWUMÐSHą�UGCJC�LGCNMPMXSKGCč��9�NMUMBS�QUMHCH�

QÐ?@MďAG�5?L�#CL�'SEBC�XC�QRPCQS�BMQÐMULGC�X?JCU?�QGċ�NMRCK �EBW�NPXWAFM-

BXG�KS�PMXK?UG?ć�X�MQM@ą�NÐAG�NPXCAGULCH �X?ď� LECJGOSC�NPXCX�BÐSEG�MIPCQ�

UWQRċNSHC� H?IM� R?HCKLGAXW� NSQRCJLGI� NPMBSISHąAW� UWďKGCLGRC� AXCIMJ?BIG �

EBWđ�@MG�QGċ�NPXWXL?ć �đC�RM�UÐ?ďLGC�ML?�HCQR�K?CQRPM�AXCIMJ?BW��*GCBW�BPMEG�

RWAF�BUMHE?�NPXCAGL?Hą�QGċ �MI?XSHC�QGċ�đC�X�KGÐMďAG�BM�RUMPXCLG?�QÐMBIMďAG�

KMđC� QGċ� XPMBXGć� NP?UBXGUC� SAXSAGC�� (� RS� NMH?UG?Hą� QGċ� IMKNJGI?AHC� °� L-

ECJGOSC� G� 5?L� #CL� 'SEBC�K?Hą� R?I� MEPMKLC� NPM@JCKW� X� NPXCXUWAGċđCLGCK�

QUMHCEM� QRP?AFS� NPXCB� PMXKMU?KG� X� JSBĉKG � đC� LGEBW� LGC� UG?BMKM � IGCBW�

IR�PCď�X�LGAF�QN?LGISHC�G�M@P�AG�IMJCHLC�QNMRI?LGC�U�A?ÐIMUGRą�NMP?đIċ��"XW�

X?RCK�B?BXą� P?Bċ�SP?RMU?ć� D?@PWIċ� AXCIMJ?BW�NPXCB�@?LIPSARUCK �?� QGC-

@GC�L?UX?HCK�NPXCB�Q?KMRLMďAGą �UWLGI?HąAą�X�M@CXUÐ?BLG?HąAWAF�L?N?B�U�

LGCďKG?ÐMďAG�� /PXCIML?AGC� QGċ� Q?KG� HSđ� LGC@?UCK � QG?B?HąA�U� DMRCJS� IGL?� X�

R?@JGAXIą�AXCIMJ?BW�X?KG?QR�N?AXIG�NMNAMPLSĂ

,.- ( * � 2 ( $ # + $ " *

/HV��PRWLIV�DQRQ\PHV

/PXCNGQ�L?�KGÐMIJĉ�%P?LAH?�����1Cģ��)C?L�/GCPPC� K�PGQ/PCKGCP?�����N?ĉBXGCPLGI?������/MJQI?���JGQRMN?B?������ĎUG?R

MAXC

IGU?L

G?�PCB

?IAHG�

xxyzz

PCACLXHC��

N?ĉBXGCPLGI�����

Page 54: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 55: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 56: Numer 125 (UW) (październik 2011)

56-57

��NMBP�đ�NM�3P?LQWJU?LGG°�!?AM �K?AGC�U�U?QXCH�KGCHQAMUMďAG�H?IGCď�?RP?IAHC�BJ?�RSPWQR�U��°�,GCJGďKW �?JC�LGCB?ULM�UWQXÐ?�X?�Kąđ��

Page 57: Numer 125 (UW) (październik 2011)

NMBP�đ�NM�3P?LQWJU?LGG�

N?ĉBXGCPLGI�����

Page 58: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 59: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 60: Numer 125 (UW) (październik 2011)

60-61

"XCIJĉ �EMPMJPi!karza spotykam na Dworcu Centralnym. Razem czekamy na poci"g

do Katowic. Do miasta, w którym prze#y! ca!e swoje #ycie, 48 wiosen. Znaj"c moje szcz$%cie pewnie b$d$ musia! si$ tam m$czy& kolejne tyle! – #artuje. Gdy dowiaduje si$, #e do stolicy 'l"ska jad$ na wakacje, na jego twarzy pojawia si$ delikatny u%miech. Ten %wiat to ju# zwariowa!!

On te# kiedy% zwariowa!. Na punkcie pieni$dzy. Pami$tam swoj" pierw-sz" wyp!at$ po meczu m!odzie#owej reprezentacji. Zamiast wróci& do mo-jego klubu sportowego, dwa tygodnie sp$dzi!em w klubach nocnych. Mia!em pieni"dze na wszystko: alkohol, panien-ki. Szuka!a mnie matka, szukali trene-rzy i koledzy z dru#yny. Gdy w ko(cu wyda!em wszystkie pieni"dze, wróci!em do domu. Matce powiedzia!em, #e mu-sia!em za!atwi& sprawy zwi"zane z woj-skiem. Po#yczy!em od niej par$ z!otych i poszed!em na trening.

6XMPMUW�SAXCěMówi, #e w pi!k$ gra odk"d pami$-

ta. Jako maluch ca!ymi dniami biega! po piaskowym boisku nieopo-dal kamienicy, w której mieszka! z matk". To przez pi!k$ notorycz-nie wagarowa! i mia! ogromne problemy ze zdaniem do nast$pnej klasy. Ale w szkole %redniej by!em ju# jednym z lepszych uczniów! W czasie ca!ego roku szkolnego pojawi!em si$ tam tylko na rozpo-cz$cie i zako(czenie. A %wiadectwo mia!em i tak zawsze z czerwo-nym paskiem. I to nie na dupie, tak jak w podstawówce.

Wszystko za!atwia! klub sportowy. Dbali o Pi!karza, bo wiedzie-li, #e takiego talentu nie spotyka si$ codziennie. Umowa by!a pro-sta: – Je%li tylko chodzi!em na treningi, to kierownik dru#yny co miesi"c szed! do pani dyrektor, usprawiedliwia! nieobecno%ci i za!a-twia! oceny. Wszystkie klasówki mia!em zaliczone na 5, a odpowie-dzi na 4. Mi to pasowa!o. Wcze%niej nigdy nie widzia!em pi"tki przy moim nazwisku. A jaka mama by!a dumna!3PCLGLEG�L?�E?XGC

Mówili o nim, #e tak szybkiego zawodnika w polskiej lidze jeszcze nie by!o. W klubie strzela! jak na zawo!anie. W m!odzie#owej repre-

zentacji równie#. By! ulubie(cem kibiców. Od chwili, gdy zacz"!em gra& w pierwszej lidze w Katowicach, sta!em si$ kim%. By!y pierwsze wywiady. Zacz$li mnie zaprasza& na ró#ne imprezy. Odmawia! tyl-ko wtedy, gdy nast$pnego dnia mia! mecz. Po ka#dym melan#u trze-ba by!o jednak w ko(cu pój%& na trening. Czasami wyrzucali mnie, bo by!em za bardzo pijany, ale zazwyczaj przymykali oko. Bo i tak strzela!em bramki.

A# w ko(cu przesta! strzela&. Moja szcz$%liwa karta znów si$ odwró-ci!a. Czu!em, #e z ka#dym meczem mam coraz mniej si!. Przeciwnicy nie nabiera-li si$ na moje zwody, bo po prostu by!em ju# za wolny. Gdy przez d!u#szy czas nie pojawia! si$ na treningach, nikt nie inte-resowa! si$ za bardzo tym, co robi. Ka#-dy jednak wiedzia!, #e aby go znale)& wy-starczy!o wej%& do którego% z nocnych klubów. Pewnego dnia, gdy przyszed!em na trening, powiedzieli, #e nie mam wst$-pu do szatni. Wyp!acili jak"% kas$ na od-chodne i podzi$kowali.

-?HU?ģLGCHQXW�KCAXPytam Pi!karza, co by zrobi!, gdyby móg! wróci& do dawnych cza-

sów. Teraz jestem m"dry i mog$ powiedzie& Ci, #e te pieni"dze zaniós!-bym matce i poszed! dalej trenowa&. Ale wtedy sytuacja by!a zupe!nie inna. Wszyscy dooko!a przyje#d#ali drogimi samochodami, otaczali si$ pi$knymi dziewczynami. Chcia!em by& taki jak oni. Chcia!em te# mie& co% od #ycia. Widzia!em naprawd$ wiele przez okres swojej m!odo%ci. Czasami by!o tak, #e nie mieli%my co do garnka w!o#y&. A jak ju# mie-li%my, to przyje#d#a! ojciec i wszystko krad!. Mia!em do%& naszej biedy. Czu!em, #e chwyci!em byka za rogi. Momentalnie te wszystkie dziew-czyny, które wcze%niej nawet na mnie nie spojrza!y, nie mog!y si$ ode mnie odczepi&. Wreszcie czu!em, #e #yj$.

Ci$#kie jest #ycie z prze%wiadczeniem, #e przegra!e% swoj" szans$ i drugiej ju# mie& nie b$dziesz. Dlatego przez wi$kszo%& czasu wola-!em, #eby czasy mojej m!odo%ci by!y bia!" kart" w moich wspomnie-niach. Moje dzieci nie wiedz" o przesz!o%ci swojego ojca. Teraz jedy-ne czego chc$, to by oni nie zmarnowali swojej szansy.

*GCBWď�@WJG�L?�HċXWI?AF�UGCJS��3CP?X�UMJą�NMXMQR?ć�?LMLGKMUG��ÏąAXW�GAF�LGC�RWJIM�MEPMKLW�R?JCLR �?JC�P�ULGCđ�QRP?-AMLC�QX?LQC�NPXCQXÐMďAG��-?HAXċďAGCH�LGC�K�UGą�M�QUMGAF�FGQRMPG?AF�� �EBW�HSđ�RM�PM@Gą �LGC�HCQR�RM�BJ?�LGAF�Ð?RUC�NPXC-đWAGC�

3 $* 2 3� � ) *4! �6 1- ( $ Ï.

Sukces nie zawsze QLHVLH�]D�VRE» kolejny...

"GċđIGC�HCQR�đWAGC�X�NPXCďUG?BAXCLGCK �đC�NPXC-EP?ÐCď�QUMHą�QX?LQċ� G�BPSEGCH� HSđ�KGCć�LGC�@ċ-BXGCQX�� #J?RCEM� NPXCX� UGċIQXMďć� AX?QS� UMJ?-ÐCK �đC@W�AX?QW�KMHCH�KÐMBMďAG�@WÐW�@G?Ðą�I?PRą�U�KMGAF�UQNMKLGCLG?AF�,MHC�BXGCAG�LGC�UGCBXą�M�NPXCQXÐMďAG�QUMHCEM�MHA?�

Page 61: Numer 125 (UW) (październik 2011)

N?ĉBXGCPLGI�����

/

%?ACR�XC�QKWI?ÐIĄUprzedzaj"c twoje pytanie, nie przenios!em si$ do tego schroniska,

#eby by& z dala od kasyna. Gdy przyje#d#a!em do tej wioski, nie mia!em ju# prawie nic – rozpoczyna nasz" rozmow$ Dyrektor.

Dyrektor jest absolwentem Szko!y G!ównej Handlowej. Uko(czy! j" z wyró#nieniem. Od trzeciego roku stu-diów pracowa! w du#ej, prywatnej *r-mie marketingowej. By! przebojowy i szybko wspina! si$ po szczeblach karie-ry. Nie wiem nawet, czy nie za szyb-ko. Ju# w wieku 25 lat sta!em si$ prawie najwa#niejsz" person" w *rmie. By!em prze!o#onym ludzi z trzydziestoletnim sta#em.

Gdy teraz ogl"da swoje reklamówki, z jego twarzy nie schodzi u%miech i duma. Jestem bardzo zadowolony, #e niektóre teksty przetrwa!y do dzi%, a nawet zacz$!y #y& swoim w!asnym #yciem. Bez w"tpienia mia! smyka!k$ do reklamy. Jego plany marketingowe nieraz uznawane by!y za najlepsze w swoich kategoriach. Firma powi$ksza!a swoje wp!ywy na rynku. To on wprowadzi! j" do czo!ówki polskich agencji marketingowych.

W *rmie pozna! te# swoj" przysz!" #on$. Pomimo tego, #e du#o pra-cowali%my, nasze relacje by!y %wietne. Lubili%my razem podró#owa&. Na-sz" pasj" by!y góry. Nie by!o takiego szlaku w Polsce, na którym nie byli-

%my. Rok po tym jak si$ pobrali, na %wiat przyszed! pierwszy syn, trzy lata pó)niej drugi. Zdecydowali%my, #e #ona przestanie pracowa& i zajmie si$ wychowywaniem maluchów. Problemów z pieni$dzmi przecie# nie mie-li%my #adnych.

,�H�NGCPUQXW�P?XW #yciu najbardziej boj$ si$ tylko jedne-

go – przypadku. Boj$ si$ tego, #e tak niewie-le od nas zale#y. To w!a%nie przez przypa-dek Dyrektor znalaz! si$ kiedy% w kasynie. Kumpel mia! ma!e problemy *nansowe. Za-proponowa!, #ebym towarzyszy! mu pew-nej nocy w wypadzie na ruletk$. Zach$ca!

mnie: „Ja si$ odkuj$, Ty zobaczysz chocia# raz w #yciu kasyno”. Pami$tam te s!owa jak dzi%. To by! pierwszy, ale nie ostatni raz.

Hazard to okropna choroba, któr" mo#na porówna& do alkoholizmu. Ca!e tygodnie przesiadywa!em w kasynie. W domu mówi!em, #e robimy wa#ny projekt albo konferencj$. I jecha!em si$ odku&. Oczywi%cie by!y takie dni, kiedy wygrywa!em ogromne sumy. Nigdy jednak nie zd"- #y-!em si$ nimi nacieszy&, bo którego% tam dnia wszystko przegrywa!em. 1

Zreszt" by!o tak, #e wygrana nie dawa!a prawie #adnej satysfakcji. Wa#-ny by! moment niepewno%ci. Chwile pomi$dzy postawieniem pieni$dzy, a og!oszeniem wyniku losowania.

6� đWAGS� L?H@?PBXGCH� @MHċ� QGċ� RWJIM� HCBLCEM� °�NPXWN?BIS�� !MHċ� QGċ� RCEM � đC� R?I� LGCUGCJC� MB�L?Q�X?JCđW�

DMR��/?@JM �""

Page 62: Numer 125 (UW) (październik 2011)

62-63

Nie musz$ chyba mówi&, jak wygl"da!a moja sytuacja w pracy. Przy-chodzi!em tam kompletnie zm$czony. Przez ca!y dzie( by!em jakby nie-obecny. Od momentu rozpocz$cia na!ogowego grania w kasynie nie wy-kona!em #adnego projektu. W domu by!o jeszcze gorzej. Dwójka ma!ych synów prawie w ogóle nie widywa!a si$ z ojcem, który albo by! w pracy, albo wykonywa! wa#ny projekt w… kasynie. +ona podejrzewa!a, #e j" zdradza, bo codziennie przychodzi! pó)no w nocy. Prawie zawsze kom-pletnie trze)wy, wi$c co% by!o nie tak.

)?I�BME?B?ĉ�QGĈ�X�QWL?KG�Pieni$dzy na koncie ci"gle uby-

wa!o. Gdy #ona dowiedzia!a si$ o moim na!ogu, próbowa!a mi po-móc. Robi!a wszystko, co by!o w jej mocy. Chcia!a uratowa& nie tyl-ko nasze finanse, ale przede wszyst-kim nasze ma!#e(stwo. Niestety jej si$ nie uda!o. Rozwiedli si$, gdy ich syn szed! do podstawówki. Miesi"c pó)niej Dyrektora wylali z pracy. Dopiero wtedy si$ otrz"sn"!. Zapisa! si$ na odwyk, chodzi! regular-nie do psychologa. Jednak by!o za pó)no, by wróci& do poprzednie-go #ycia. Tu!a!em si$ od kumpla do kumpla, ci"gle si$ zapo#yczaj"c. Mia!em kilka propozycji pracy w marketingu i jedn", troch$ inn", nad któr" nie zastanawia!em si$ ani chwili: „Dyrektor, mam dla cie-bie robot$. Mo#esz prowadzi& schronisko”. Uzna!em, #e to jedyna mo#liwo%& u!o#enia sobie tego wszystkiego w mojej g!owie. Spako-wa!em si$, usun"!em Facebooka i przyjecha!em tu.

Jak widzi swoj" przysz!o%&? Dalej b$d$ spacerowa! po górach, przy-gotowywa! now" po%ciel odwiedzaj"cym i od czasu do czasu jecha! do miasta, #eby zobaczy& si$ z moimi synami. Powoli znów zaczynam si$ czu& wolnym cz!owiekiem. I chc$ by& nim w pe!ni.

Na koniec dodaje: Ten Facebook mo#e nie by!by takim g!upim po-mys!em. Przynajmniej mia!bym mo#liwo%& porozmawiania z moimi synami. Ciekawe tylko, czy nie wstydziliby si$ przyj"& mnie znowu do swoich znajomych?

6SUSXCJC�U�ÂJF?PKMLGNasza rozmowa z Muzyczk" rozpoczy-

na si$ s!owami: Muzyka jest z jednej stro-ny moim najwi$kszym sukcesem, a z dru-giej strony pocz"tkiem d!ugiej drogi w dó!. Aby j" spotka&, wystarczy tylko par$ kro-ków w dó!. Na stacj$ metra. Zarabiam tu wi$cej ni# w szkole – mówi z u%miechem w przerwie jednej z piosenek. Jej pi$kny g!os przyci"ga przechodniów, którzy jeden za drugim, wrzucaj" drobniaki do pokrowca

na gitar$. Wydaje si$ by& szcz$%liwa. Jednak im d!u#ej rozmawiamy, tym bardziej jej twarz pos$pnieje, a g!os

staje si$ !amliwy. 20 lat temu, ko(cz"c Akademi$ Muzyczn" im. Frydery-ka Chopina, mia!a mnóstwo pomys!ów na swoje #ycie i miejsce w orkie-strze jednego z warszawskich teatrów. Co roku %piewa!a w chórkach na Festiwalu w Opolu. To w!a%nie w Opolu dogada!a si$ z szefem Filharmo-nii Narodowej, w którego orkiestrze rozpocz$!a pó)niej gr$. Je)dzili%my po ca!ym %wiecie i dawali%my %wietne koncerty. Afryka, Azja, Ameryka

·#WPCIRMP �K?K�BJ?�AGC@GC�PM@MRċ��,MđCQX�NPM-U?BXGć�QAFPMLGQIM¶��4XL?ÐCK �đC�RM�HCBWL?�KMđ-JGUMďć�SÐMđCLG?�QM@GC�RCEM�UQXWQRIGCEM�U�KMHCH�EÐMUGC��2N?IMU?ÐCK�QGċ �SQSLąÐCK�%?AC@MMI?�G�NPXWHCAF?ÐCK�RS�

DMR�� J?L�$L

EJGQF

�"/ �""

Page 63: Numer 125 (UW) (październik 2011)

N?ĉBXGCPLGI�����

Po!udniowa. Pewnie w #yciu nie zobaczy!abym #adnego z tych kontynen-tów, gdyby nie muzyka. Nigdy nie zapomn$ naszego jedynego koncertu w Kenii, który zagrali%my… w sali gimnastycznej. Nikt z nas nie spodziewa! si$ !atwego wyst$pu, szczególnie #e chyba nikt na widowni nie wiedzia!, kim by! Fryderyk Chopin. Nasze zdumienie by!o ogromne, gdy podczas koncertu wi$kszo%& sali lekko st"pa!a z nogi na nog$, próbuj"c ta(czy&, a na koniec otrzymali%my owacje niczym pi!karze na stadionie. Oczywi%cie przy u#yciu wuwuzeli z puszek od konserw.

9?�N�ĎLMProblemy zacz$!y si$ dopiero wtedy,

gdy rozchorowa!a si$ jej matka. Ojca w #yciu nie pozna!am, zgin"! w wypadku samochodowym, gdy mia!am dwa lata. Zosta!y%my z mam" same. Matka by!a w jej #yciu kim% najwa#niejszym. Ca!" moj" m!odo%& zawsze mnie wspiera!a. By!a %wietn" wychowawczyni". Wie-dzia!a, kiedy trzeba mnie pochwali&, a kiedy nale#y mi si$ nagana. My%l$, #e to w du#ym stopniu dzi$ki niej uda!o mi si$ odnie%& moje najwi$ksze sukcesy. Gdy dowiedzia!a si$, #e matka mia!a wylew, by!a razem z orkie-str" w Chicago. Zrobi!a wszystko, by jak najszybciej wróci& do kraju. Le-karze nie dawali matce zbyt wielkich szans na prze#ycie wi$c liczy!a si$ ka#da chwila.

Gdy wróci!a do Warszawy, rozpoczyna!y si$ przygotowania do pogrze-bu. Moje ca!e #ycie si$ zawali!o. Przez miesi"c w ogóle nie wychodzi!am

z domu. Nie jad!am, nie my!am si$. Pi!am tylko wod$ z kranu. Wzi$!a dwumiesi$czny urlop w Filharmonii. Po paru tygodniach zniszczy!a swój kontrabas. Nie potra*!am zagra& nawet jednej nuty. Nie mog!am na nie-go patrze& i pewnego dnia po prostu rozszarpa!am go na strz$py. Niema-!o si$ przy tym pokaleczy!am. Powróci& do %wiata „#ywych” pomóg! jej kumpel z orkiestry. W ko(cu przekona! mnie, #e szpital b$dzie najlep-szym rozwi"zaniem. Pomog!o. Niestety na powrót do Filharmonii by!o ju# za pó)no.

2R?RSQ�OSMGranica mi$dzy normalno%ci" a sza-

le(stwem jest niezwykle cienka. Dopiero teraz potra*$ j" zauwa#y&. Ludzie nawet nie zdaj" sobie sprawy, jak cz$sto j" prze-kraczaj". I my%l$, #e jest to nieuniknio-ne. Wa#ne jednak, by mie& w kim% opar-cie, by zdawa& sobie spraw$ z tego, #e to, jak #yj$ i to, co robi$ w tej chwili nie jest

normalne. I mie& si!y to zmienia&. Mam nadziej$, #e ja ju# zawsze b$d$ mia!a na tyle si!y i odwagi, by ci"gle kocha& #ycie. Nie mog$ znowu stra-ci& nadziei. Nikt nie mo#e.

Gdy mówi$, #e metro nie jest miejscem dla osoby z takim talentem, oponuje. Pracuj$ jak ka#dy inny i nawet mam za co #y&. Na razie nie po-trzebuj$ niczego innego. Tutaj jestem bezpieczna. Pewnie z czasem co% wykurzy mnie z tego miejsca, ale na razie kocham #ycie takim, jakie jest. Nawet na stacji metra. 0

&P?LGA?� KGċBXW� LMPK?JLMďAGą� ?� QX?JCčQRUCK�HCQR�LGCXUWIJC�AGCLI?��#MNGCPM�RCP?X�NMRP?Âċ�Hą�X?SU?đWć��+SBXGC�L?UCR�LGC�XB?Hą�QM@GC�QNP?-UW �H?I�AXċQRM�Hą�NPXCIP?AX?Hą�

Page 64: Numer 125 (UW) (październik 2011)

64-65

/ tabu pokarmowe#XGCUAXċR?�X�.PCEMLS�42 �IR�PC�K?H?�NMLGđCH����J?R �LGC�KMEą�NGć�I?UW�U�KGCHQA?AF�NS@JGAXLWAF�NM�EMBXGLGC��������

Page 65: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 66: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 67: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 68: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 69: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 70: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 71: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 72: Numer 125 (UW) (październik 2011)

72-73

Page 73: Numer 125 (UW) (październik 2011)

N?ĉBXGCPLGI�����

Page 74: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 75: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 76: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 77: Numer 125 (UW) (październik 2011)

3URVʞR��NU©WNR�L�SU]\MHPQLH

DyplomacjaAllan B. CalhamerAvalon Hill

���XÐ

1LH�XID½�QLNRPX

Ticket To Ride: Marklin EditionAlan R. Moon

Days of Wonder

���XÐ

Dyplomacja� HCQR� H?I� QX?AFW�� 9CPM� JMQMUMďAG �

NPMQRMR?� X?Q?B � MEPMKL?� XÐMđMLMďć� G� IGJIS-

L?QRMEMBXGLLC� N?PRGC�� /MP�UL?LGC� BM� EPW�

NJ?LQXMUCH�UQXCAF�AX?Q�U�HCQR�@Wć�KMđC�L?�UWPMQR �JCAX�

LGC� SJCE?� UąRNJGUMďAG � đC� Dyplomacja� RM� IJ?QWI?� K?HąA?�

QUMGAF�KGÐMďLGI�U�

2?K� XCQR?U� BM� EPW� NMXMQR?UG?� UGCJC� BM� đWAXCLG?��

/J?LQX?�K?N?�KMEÐ?@W�@Wć�LGCAM�UGċIQX? �?�I?PRMLMUC�

XL?AXLGIG� ?PKGG� G� ÃMR� QNP?UG?Hą � đC� X?XBPMQLWK� MIGCK�

QNMEJąB?KW�L?�QR?PQXC�CBWAHC�EPW�X�NJ?QRGIMUWKG�NGML-

I?KG��,?KW�X?�RM�@JMAXCI�X�UWBPSIMU?LWKG�K?NI?KG �AM�

SÐ?RUG?�MK?UG?LGC�NMQSLGċć �EBW�QNGQISHCKW�X�L?QXWKG�

QMHSQXLGI?KG�X�B?J?�MB�E�ULCEM�KGCHQA?�EPW�

6�EPXC�NPXCLMQGKW�QGċ�BM�$SPMNW�U������PMIS� G�QR?-

HCKW�L?�AXCJC�UMHQI�HCBLCEM�X�QGCBKGS��UAXCQLWAF�KM-

A?PQRU��*?đBC�X�LGAF�BWQNMLSHC�IGJIMK?�NPMUGLAH?KG�MP?X�

NCULą �LGCUGCJIą�X�NMAXąRIS�QGÐą�MDCLQWULą��"F?P?IRC-

rystyczne dla Dyplomacji� HCQR� RM � đC�U� I?đBCH� NPMUGLAHG�

KMđC�QR?AHMLMU?ć�RWJIM�HCBL?�HCBLMQRI? �LGCX?JCđLGC�AXW�

RM� ?PKG? � AXW� ÃMR?�� /ML?BRM�UQXWQRIGC�K?Hą� HCBL?IMUą�

QGÐċ��"FAąA�MB@Gć�NPMUGLAHC �NMRPXC@SHCKW�X?RCK�UQN?P-

AG?�X�NPMUGLAHG�QąQGCBLGAF��1X?BIM�Q?KG�HCQRCďKW�U�QR?-

LGC�NPXCÐ?K?ć�MN�P�NPXCAGULGI?��*RMď�KSQG�L?K�NMK�A�G�

RS�X?AXWL?�QGċ�X?@?U?�

2MHSQXC � XBP?BW � QNGQIG � IÐ?KQRU? � NS@JGAXLC� BCIJ?-

P?AHC �PMXKMUW�L?�QRPMLGC �UX?HCKLC�EPXCAXLMďAG�G�U@G-

H?LGC�LMđ?�U�NJCAW��6�RWK�UQXWQRIGK�@ċBXGCKW�KSQGCJG�

MBL?JCĉć�QGċ�EP?HąA�U�#WNJMK?AHċ��/J?LQX�UI?�QIÐ?B?�QGċ�

@MUGCK�NPXCBC�UQXWQRIGK�X�LCEMAH?AHG��/CPRP?IRSHCKW�X�

GLLWKG� EP?AX?KG � SQR?J?HąA � H?IGC� NMBCHKGCKW� ?IAHC�� )C-

QRCďKW�RPMAFċ�H?I�NMJGRWAW�U�I?KN?LGG�UW@MPAXCH��KMđC-

KW�NMUGCBXGCć�UQXWQRIM �@WJC�L?K�X?SD?JG��.@GCRLGA�LGC�

KSQGKW�HCBL?I�BMRPXWK?�1MXI?XW�X?NGQSHCKW�L?�I?PR-

AC �IR�PCH�LGC�UMJLM�L?K�LGIMKS�NMI?XWU?ć�LGC�KMđL?�

B?ć�QRSNPMACLRMUCH�EU?P?LAHG �đC�BMRPXWK?KW�QÐMU?�

@W�UWEP?ć�@ċBXGCKW�KSQGCJG�PMXK?UG?ć�NP?IRWAXLGC�

X�I?đBWK��/?KGċR?ć�KSQGKW�M� RWK �đC�AFMć� GK�UGċIQXą�

AXċďć� K?NW� IMLRPMJSHCKW � RWK� UGċIQX?� L?QX?� QGÐ? � RM�

R?IđC� RWK�UGċIQXWK� HCQRCďKW� X?EPMđCLGCK� BJ?� PCQXRW�

EP?AXW�� +?UGPMU?LGC� U� NMIPċRLCH� QGCAG� MRU?PRWAF� QMHS-

QXW� G� AGAFWAF�QNGQI�U� HCQR�IJSAXCK�BM�XBM@WAG?�NMÐMUW�

$SPMNW �?�RWK�Q?KWK�UWEP?LG?�EPW�

&P?�NMJCE?HąA?��EÐ�ULGC�L?�UGCJMEMBXGLLWAF�LCEM-

AH?AH?AF� L?� HCBLą� RSPċ� NPXWN?B?� X?XUWAX?H� AM� L?H-

KLGCH�IU?BP?LQ�NCPRP?IR?AHG�BJ?�UGCJS�MQ�@�MI?XSHC�

QGċ�X@WR�đKSBL?��,GLSQ�QR?LMUG�D?IR �đC�EP?�NPXCXL?-

AXML?�HCQR�BJ?�QGCBKGS�MQ�@�G�HCQR�QÐ?@M�NPXWQRMQMU?-

L?�BM�KLGCHQXCH� GJMďAG�EP?AXW��/ML?BRM�XB?PX?�QGċ �đC�

NM�QÐ?@WK�NMAXąRIS�IR�PWď�X�EP?AXW�MBK?UG?�B?JQXCH�

EPW �SLGCKMđJGUG?HąA�X?@?Uċ�PCQXAGC��2ÐMUCK �AFMć�U�

Rċ�EPċ�LGEBW�LGC�K?�IGCBW �?LG�X�IGK�X?EP?ć �Dyploma-

cji�RPXC@?�QNP�@MU?ć��9LGCAFċAGKW�QGċ�JS@�NMIMAF?KW�

Hą�P?X�L?�X?UQXC�

M AT E U S Z R A D E C K I

JCBWLC�NMAGąEG �IR�PC�IMH?PXą�KG�QGċ�X�RWKG�MIPC-

ďJCLG?KG� RM� RC� X� NJ?LQX�UIG�� 3PSBLM� XL?JCĉć�

?K?RMP?� EGCP� @CX� NPąBS � IR�PW� LGC� EP?Ð� LGEBW�

U�IR�Pąď� X� JGAXLWAF�UCPQHG� 3GAICR� RM� 1GBC. Nic w tym spe-

AH?JLGC�BXGULCEM �NMLGCU?đ�QCPG?�HCQR�NMUQXCAFLGC�JS@G?L?�

–�NGCPUQX?�MBQÐML? �PMXEPWU?HąA?�QGċ�L?�K?NGC�42 �XMQR?Ð?�UW@P?L?�EPą�PMIS�������,MđL?�Hą�NML?BRM�XL?JCĉć�LGC�RWJIM�

L?�N�ÐI?AF�QIJCN�U�QNCAH?JGQRWAXLWAF�

9?XL?HMKGCLG�X�QCPGą�LGC�@ċBą�X@WR�X?QIMAXCLG�NM�MRU?P-

AGS�NSBCÐI?��)?I�XUWIJC�XL?HBXGCKW�U�LGK�QNMPą �NMPXąBLGC�

UWIML?Lą� K?Nċ�NJ?LQXċ� RWK� P?XCK� X?EP?KW� U� -GCK-

AXCAF�G�Ð?BLC�K?ÐC�NJ?QRGIMUC�U?EMLGIG��)?IM�đC�N?PRLCPCK�

RCH �QXSKLGC�L?XU?LCH�IMJCIAHMLCPQIą �CBWAHG�HCQR�LGCKGCAIG�

NPMBSACLR�IMJCHCI�,�PIJGL �L?�I?đBCH�X�NML?B�QRS�I?PR�U?-

EML�U� G� JMIMKMRWU�XL?HBXGCKW�NMBM@GXLċ� GLLCEM�KMBCJS�

UWIML?LCEM�NPXCX�ÂPKċ��,GÐW�QK?AXCI �AFMć�LGIR�U�RP?IAGC�

EPW�LGC�XUP?A?�L?�RM�SU?EG��-MUMďAGą�Qą�X?�RM�đCRMLW�NSLI-

R�U�PMXIÐ?B?LC�L?�NJ?LQXW��-GCQRCRW�Qą�MLC�K?ÐC �Ð?RUM�HC�

XES@Gć �?�X?N?QMUWAF�LGC�K?��9�BPSEGCH�QRPMLW�@CX�NPM@JCKS�

NMP?BXGKW�QM@GC�@CX�IGJIS��

/MBQR?UMUC� X?Q?BW� Qą� R?IGC� H?I� U� GLLWAF� MBQÐML?AF�

·/MAGąE�U¶��9K?E?KW�QGċ�U�EPMLGC�MB���BM���EP?AXW�G�NÐ?-

AąA�I?PR?KG�U?EML�U �SIÐ?B?KW�X�IMJMPMUWAF�U?EMLGI�U�

MBAGLIG�RP?Q��2R?P?KW�QGċ�BMUMJLGC�UW@P?Lą�BPMEą�NMÐąAXWć�

miasta wskazane na kartach misji. Naszym celem jest ze-

@P?LGC�L?HUGċIQXCH�GJMďAG�NSLIR�U �?�PMXEPWUI?�IMčAXW�QGċ �

EBW�IMKSď�X�EP?HąAWAF�X?AXLGC�@P?IMU?ć�U?EMLGI�U�

-MUMďAGą�U�,�PIJGL�$BGRGML�HCQR�RM �đC�KMđCKW�NMHCAF?ć�

X?�EP?LGAċ�� 2XIMB? �đC� RU�PA?�EPW�SXL?Ð � đC�LGC�K?�QCLQS�

HCĉBXGć�/*/ �@M�BMRPXCć�KMđCKW� HCBWLGC�BM�#?LGG �'MJ?LBGG �

%P?LAHG�G� SQRPGG��,?KW�RCđ�BU?�LMUC�PMBX?HC�I?PR�MP?X�R?I�

XU?LWAF�N?Q?đCP�U �IR�PXW�UWP�đLG?Hą�Rċ�CBWAHċ��2ÐSđą�MLG�

BM� X@GCP?LG?� UWđCH� UQNMKLG?LWAF� đCRML�U� X� NJ?LQXW�� 3M�

BMB?RIMUC� ĉP�BÐM� NSLIR�U� XL?AXLGC� PMXQXCPX?� U?AFJ?PX�

KMđJGUWAF�QRP?RCEGG�G�AXWLG�Rċ�UCPQHċ�KMHą�SJS@GMLą�X�QCPGG�

·/MAGąEG¶�RM�NMXWAH?�BJ?�I?đBCEM��2XW@IGC�PSAFW �U�IR�-

PWAF� UWIMLSHCKW� X?UQXC� RWJIM� HCBLą� IP�RIą� AXWLLMďć�

QNP?UG?Hą � đC� L?UCR� EBW� EP?KW� U� NGċć� MQ�@ � LGC� LSBXG-

KW� QGċ�� 1MXEPWUI?� HCQR� IP�RI? � NPXW�K?IQWK?JLCH� GJMďAG�

EP?AXW� RPU?� MIMÐM� EMBXGLW�� -MUWK�EP?AXMK� @SBMU?LGC�

RP?Q� X�U?EMLGI�U� QNP?UG� NPXWHCKLMďć � ?�KGÐMďLGAW� EGCP�

NJ?LQXMUWAF� XL?HBą� NMJC� BM� QIMKNJGIMU?LWAF� XK?E?č�

QRP?RCEGAXLWAF��-GCUGCJI?� JMQMUMďć� G� D?IR � đC�EP?�ďUGCR-

LGC�BMN?QMUSHC� QGċ�BM�I?đBCH� GJMďAG� EP?HąAWAF�QNP?UG?Hą �

đC�·/MAGąEG¶�QXW@IM�QGċ�LGC�XLSBXą��

M AT E U S Z R A D E C K IMA

CL?�PCB?

IAHG�

xxxxy

MACL

?�PCB?

IAHG�

xxxzz

&PW�@CX�µNPąBS¶��-GC�K?�AXCEMď�R?IGCEM��

&18�!$9�/1Ą#4 recenzje/

N?ĉBXGCPLGI�����

Page 78: Numer 125 (UW) (październik 2011)

W i e k : 23 lata

M i e j s c e U r o d z e n i a : Warszawa

F U k c j a W o r g a n i z a c j i : Przewodnicząca Komisji Finansowej Zarządu Samorzą-

du Studentów UW

r o k s t U d i ó W : II rok SM

k i e r U n e k s t U d i ó W : MISH

z a i n t e r e s o Wa n i a : balet, literatura rosyjska, fin de siècle, Skandynawia,

Indie

N a j w i ę k s z a z a l e ta : bezgranicznie uczciwa i pomocna

N a j w i ę k s z a wa d a : nadmiernie wymagająca i rozpieszczona

o s o b a p o d z i W i a n a : Agnieszka Graff

U l U b i o N y F i l m : brak

U l U b i o N a k s i ą ż k a : Dżuma Alberta Camusa

U l U b i o N a G a z e ta : „Wysokie Obcasy”

U l U b i o N y a r t y s ta : Anna Bilińska

U l U b i o N y a l k o h o l : whisky

N a j w i ę k s z y s U k c e s : na pewno jeszcze przede mną

N i e s p e ł N i o N e m a r z e N i e : wszystkie marzenia kiedyś się spełnią

ż y c i o w e m o t t o : Anantam śastram, bahulaśća wighnah, swalpaśća kalah.

(Nieskończona wiedza, wiele przeszkód, mało czasu)

W i e k : przejrzały

M i e j s c e U r o d z e n i a : szpital na Solcu

t y t U ł N a U k o w y : dr hab.

U k o ń c z o N a U c z e l N i a : Uniwersytet Warszawski

p r o wa d z o N y p r z e d m i o t: historia ustroju i prawa polskiego

z a i n t e r e s o Wa n i a : teren pofałdowany

N a j w i ę k s z a z a l e ta : brak wad

N a j w i ę k s z a wa d a : brak zalet

o s o b a p o d z i W i a n a : zależy w jakim aspekcie…

U l U b i o N y F i l m : gruzińska etiuda Parasolka

U l U b i o N a k s i ą ż k a : Przygody dzielnego wojaka Szwejka (ale –

w tłumaczeniu P. Hulki-Laskowskiego)

U l U b i o N a G a z e ta : niestety nie mam

U l U b i o N y a r t y s ta : zależy w jakiej dziedzinie sztuki...

N a j w i ę k s z y s U k c e s : dzieci

N i e s p e ł N i o N e m a r z e N i e : umrzeć szybko i dyskretnie, bez bólu

ż y c i o w e m o t t o : Chłopie, unikaj idiotycznych ankiet!

Kto jest Kim?

dlaczego wybrał pan karierę nauczyciela akademickiego?Przez przypadek, nie interesowała mnie praktyka w zawodzie prawniczym, interesowała zaś przeszłość.

kim chciałby pan być, gdyby nie była pani tym, kim jest? Tym, kim nie jestem.

co pana razi u studentów?U niektórych: wąskie horyzonty, u innych: zupełny brak dobre-go wychowania (m.in. listy zaczynające się: Witam!), jeszcze u in-nych: szaleńczy pęd do kariery.

co należy zmienić w Uw?Usprawnić zarządzanie, zburzyć mury obronne, którymi wydziały izolują się od innych jednostek i od całego Uniwersytetu.

jaką radę dałby pan studentom?Mniej uczyć się, więcej studiować.

kim chciałaś być jako dziecko?Skrzypaczką.

jakie masz plany na przyszłość?Bronię magisterkę i wyjeżdżam do Indii budować szkoły.

co daje ci działalność w samorządzie?Przede wszystkim jest to wspaniała zabawa z cudownymi ludźmi, ale oczywiście zdobywane doświadczenie i w zasadzie nieograniczone możliwości realizowania swoich pomysłów są ważną korzyścią.

co ci się najbardziej podoba na Uw?Uniwersytet jest ogromną i bardzo zróżnicowaną uczelnią, dlatego rozwinąć można tu każde zainteresowania. Dużo się dzieje również poza zajęciami – spotkania, konferencje, festiwale.

co należy zmienić w Uw?Każda uczelnia ma chyba te same problemy – niedostosowanie do rynku pracy. UW kształci przede wszystkim akademicko, mnie to odpowiada, ale potrzeby większości są jednak inne.

Andrzej ZakrzewskiDyrektor Instytutu Historii Prawa UW

Basia BanasikSamorząd Studentów UW

78-79

/ Andrzej Zakrzewski / Basia Banasik

Page 79: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 80: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 81: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 82: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 83: Numer 125 (UW) (październik 2011)
Page 84: Numer 125 (UW) (październik 2011)