More Maiorum nr 19

88
1 More Maiorum

description

Sierpniowy numer More Maiorum

Transcript of More Maiorum nr 19

Page 1: More Maiorum nr 19

1 More Maiorum

Page 2: More Maiorum nr 19

2More Maiorum

Redakcja More Maiorum:Redaktor Naczelny – Alan Jakman email: [email protected] Redaktora Naczelnego – Marcin MaryniczKorekta – Marta ChmielińskaSkład i łamanie tekstu – Alan JakmanOkładka oraz oprawa graficzna – Alan Jakman

Autorzy tekstów:

Alan Jakman – Korzenie wieszczów - Cyprian Kamil Norwid, akuszerki, Genealogiczne województwo, Z pierwszych stron gazet, Nowości, Wydarzenie miesiąca, HumorMarcin Marynicz – przodkowie “Zośki”, Osoba miesiąca Paweł Becker – Mieczkowski i jego muzealia Agnieszka Kubas – Genealogia, genetyka i medycyna Historykon.pl – Jakub Kazimierz RubinkowskiwMeritum.pl – Polacy w wojnie secesyjnejGenealogia Polaków – Wczesne wychowanie patriotyczneLisak.net – Jarmark a targ Ogrodywspomnien.pl – Rozmowa z Aleksandrą Petrażycką

&Wszystkie prawa zastrzeżone

(włącznie z tłumaczeniem na języki obce).

Zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim jakiekolwiek

kopiowanie, rozpowszechnianie (we fragmentach, lub w całości) zamieszc-zonych artykułów, opisów, zdjęć bez

zgody Redakcji będzie traktowane jako naruszenie praw autorskich.

&

Page 3: More Maiorum nr 19

3 More Maiorum

More Maiorumnr 8(19), 10 sierpnia 2014 r.

Zapraszamy na naszą stronę internetową oraz

fanpage’a na Facebooku!

Nie wstydzę się genealogii chłopskiej, nigdy nie szukałam herbowej szlachty

o swoich poszukiwaniach genealogicznych, Lubuskim Towarzystwie genealogicznym

opowie:

Anna Sołtyszewska

Był to niesamowity, jedyny w swoim ro-dzaju obiekt. Budynek, który był jednocze-śnie dworem – domem mieszkalnym ... Na

wycieczkę po muzeum Mieczkowskiego zaprasza:

Paweł Becker

Rozmowy przeprowadzone z najstarszymiczłonkami naszego rodu mogą pozwolić

znaleźć odpowiedź na bardzo ważne pytanie– na co chorowali i umierali nasi przodko-wie? O genetyce i medycynie w genealogii

opowie:

Agnieszka Kubas

A w numerze także:

• Rozmowa z sanitariuszką Powstania Warszaw-skiego• Czym się różni jarmark od targu • Akuszerki

Zapraszamy do współpracy!

“Zośka”, akt chrztu i przodkowie

Po

lec

am

y

4 wywiad z anną sołtyszewską8 korzenie wieszczów - cyprian k. norwid14 przodkowie “zośki”48 jakub kazimierz rubinkowski52 mieczkowski i jego muzealia58 polacy w wojnie secesyjnej61 wczesne wychowanie patriotyczne 63 genealogia, genetyka i medycyna68 jarmark a targ 70 akuszerki 72 rozmowa z aleksandrą petrażycką 54 woj. łódzkie i genealogia80 osoba miesiąca 82 wydarzenie miesiąca84 z pierwszych stron gazet 85 nowości86 humor

Page 4: More Maiorum nr 19

Anna Sołtyszewska - z wyksz-tałcenia jestem magistrem prawa oraz magistrem administracji - jednak w tej chwili nie pracuję w zawodzie. Mam męża i czter-ech synów, a od przeszło roku również synową i wnuczka Huberta, który stał się moim oczkiem w głowie. W Zielonej Górze mieszkam od kilkunastu lat, wcześniej miesz-kałam w Płocku, ale wówczas jeszcze nie interesowałam się tak bardzo genealogią , a szkoda bo wiele materiałów znajduje się w tamtejszych archiwach. I choć Płock to moje miasto teraz już pozostały w nim tylko groby moich Rodziców i daleka Rodzi-na.

4More Maiorum

wywiadanna sołtyszewska

Jak długo zajmuje się Pani poszukiwaniami przodków?

■ Poszukiwaniem przodków zajmuję się od 16 lat, wcześniej po-dejmowałam nieśmiałe próby, poprzez wypytywanie krewnych o koligacje rodzinne. Jednak na poważnie zabrałam się za to po śmierci Mamy. Stwierdziłam wówczas , że z rodzeństwa Mamy żyje jeszcze tylko jedna siostra, a o dalszej rodzinie nic nie wiem. Niestety większość ze starszych członków rodzin już nie żyło, a młodsi nie interesowali się przodkami. Zaczęłam szukać w Internecie i tak trafiłam na portal genealogiczny GenPol. Bardzo pomogła mi wymiana doświadczeń w poszukiwaniach z innymi użytkownikami.

Czy należy Pani do Lubuskiego Towarzystwa Genealo-gicznego (dalej LTG) od jego powstania? Ile lat działa już LTG?

■ Lubuskie Towarzystwo Genealogiczne w Zielonej Górze istnieje od 2005 roku, nie byłam w grupie inicjującej powstanie, jednak uczestniczyłam w pierwszym spotkaniu, już po rejestracji Towarzystwa, na którym dokonano wyboru Zarządu. Dwa lata później zostałam wybrana na Sekretarza Towarzystwa i funkcję tę pełnię nadal.

Jakie tematy poruszane są na spotkaniach LTG? Czy spotkania są również otwarte dla osób nie będących członkami LTG? Jak zostać jego członkiem?

■ Zwykłe spotkania Lubuskiego Towarzystwa Genealogicznego do-stępne są dla wszystkich, zarówno członków jak i sympatyków. Każ-dy kto chce w takim spotkaniu uczestniczyć ma do tego prawo i je-śli przekona się do nas, może pobrać deklarację członkowską, wy-pełnić, podpisać i w ten sposób zostać członkiem Towarzystwa. Zamknięte jest tylko Walne Zebranie, podczas którego dokonujemy wy-boru Zarządu.

Tematyka poruszana na spotkaniach jest różnorodna, dotyczy zarówno hi-storii regionu, losów ludności miejscowej jak i osób przesiedlonych zza wschodniej granicy. Na spotkania zapraszamy przedstawicieli organizacji Sybiraków, Pionierów Zielonogórskich, przedstawicieli kadry naukowej Uniwersytetu Zielonogórskiego. Urzędników zarówno Urzędu Stanu Cy-wilnego jak i Wydziału Spraw Obywatelskich. Stałym kontakcie jesteśmy z Dyrektorem Archiwum Państwowego, który jest także członkiem nasze-go Towarzystwa.

Czy LTG prowadzi projekty indeksacyjne lub fotografowania me-tryk z terenu woj. lubuskiego?

■ Obecnie trwają rozmowy z Dyrektorem Archiwum Państwowego w kwestii uruchomienia projektu indeksacji, jak również projektu opraco-wania teczek osobowych Sybiraków. Kwestia projektu indeksacji jest już na końcowym etapie rozmów. Opracowanie teczek Sybiraków napotyka pew-ne trudności z uwagi na przepisy o ochronie danych osobowych...

Naszym ostatnim projektem było opracowanie listy 6 tysięcy nazwisk pol-

Page 5: More Maiorum nr 19

5 More Maiorum

skich oficerów więzionych w Obozie „Woldenbur-g”(Dobiegniew)

Czy do LTG zgłaszają się obcokrajowcy, którzy szukają swoich przodków w Polsce? Z jakich krajów najczęściej pochodzą te osoby?

■ Z racji specyfiki naszego terenu z zasobów archi-wum korzystają głównie nasi sąsiedzi z Niemiec. Spo-wodowane jest to faktem, że tereny te do 1945 roku były niemieckie. Niewielkie jest zainteresowanie gene-alogów polskich zasobami zarówno archiwalnymi jak i pomocą ze strony członków Towa-rzystwa.

Jak daleko wstecz udało się Pani wyprowadzić swój wywód przod-ków?

■ Moje osobiste poszukiwania dzie-lę na siedem drzew, które buduję z mniejszym lub większym sukcesem. Najbardziej rozbudowane drzewa to Ród Portalskich i Sołtyszewskich.

Ród Portalskich (moi przodkowie po mieczu) – udało mi się tutaj dotrzeć do udokumentowanych informacji z roku 1740. Jednak posiadam in-

formacje z czasów panowania Stefana Batorego, kie-dy to nazwisko moich antenatów pojawiło się wśród zasłużonych chłopów, którzy brali udział w wojnie z Iwanem Groźnym o Inflanty. Po powrocie z wojny otrzymali oni od króla za zasługi wojenne ziemię na własność oraz zostali zwolnieni z podatków.

W kronice parafialnej pierwsza wzmianka o rodzie po-jawia się w 1635 roku, kiedy to imiennik mojego Ojca – Wacław Portalski, bierze ślub z Haliną Chylińską. Niestety nie udało mi się dotąd sprawdzić jak dalej potoczyły się losy tej pary i jak rozdzieliły się gałęzie przodków.

Ród Sołtyszewskich po mieczu mojego męża opraco-wałam do 1760 roku niestety stanęłam przed „murem” i próbuję znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie.Wszyst-kie dowody wskazywały, że korzenie Sołtyszewskich wywodzą się z Chruślina, ale po dokładnym przejrze-niu ksiąg od 1600 r. nie znalazłam ani jednego nazwi-ska. Zatem trop wiedzie do Parzęczewa. Czeka mnie wycieczka do tamtejszej parafi…

Pozostałe drzewa doprowadziłam do początków XIX wieku, brak ksiąg powoduje, że nie mogę cofnąć się na krok, ale wciąż wierzę, że to tylko kwestia czasu!

Z jakich terenów wywodzą się Pani antenaci i czy pochodzą oni głównie z miast, czy ze wsi?

■ Moi antenaci wywodzą się głównie z Mazowsza i Wielkopolski. Zarówno moi przodkowie jak i przod-kowie mojego męża w większości pochodzą ze wsi, gdzie byli zarówno posiadaczami ziemi jak i wyrobnika-mi. Trafiłam na wielu rzemieślników: szewców, kowali, młynarzy… Dopiero pod koniec XVIII wieku zaczy-nają migrować do miast.

» Antoni Portalski /fot. prywatne archiwum p. Anny Sołtysze-wskiej

» Prababcia Katarzyna Furmankiewicz, jej córka Babcia Józia Jopek i Dziadek Stanisław Jopek z dziećmi Marianem, Janem i Stefanią /fot. prywatne archiwum p. Anny Sołtyszewskiej

Page 6: More Maiorum nr 19

6More Maiorum

Nie wstydzę się genealogii chłopskiej, nigdy nie szuka-łam herbowej szlachty i nie zniechęcałam się gdy nie znajdowałam herbów. Kiedyś większość społeczeństwa stanowili chłopi, a ja uważam że należy im się szacunek i większe zainteresowanie, bo dzięki ich pracy utrzymy-wały się pozostałe warstwy społeczne.

Jak długo żyli Pani przodkowie? Czy były to oso-by długowieczne? Czy widzi Pani wśród swoich przodków zależność pomiędzy wiekiem, w któ-rym umierali a miejscem ich zamieszkania?

■ Przeglądając metryki często zastanawiałam się nad długością życia moich przodków i zauważyłam, że wraz z rozwojem medycyny wiek przodków w mo-mencie śmierci się zmieniał. Początkowo średnia wieku moich przodków wynosiła 30-50 lat, gdzie w wieku 50 lat umierali „na starość”. W wieku XIX było to już 60 lat ,natomiast w wieku XX przodkowie często kończyli żywot w wieku 75-79 lat.

W obecnym XXI w. długość życia wydłużyła się nawet do 90-100 lat.Trudno natomiast ustosunkować się do kwestii zależ-ności pomiędzy wiekiem a miejscem w którym umiera-li. Przyczyny umieralności były tak różne, że w zasadzie mogły przytrafić się w każdym miejscu.

Jaki jest Pani aktualny priorytet związany z po-szukiwaniem przodków? ■ Moim priorytetem na naj-bliższe miesiące, a nawet lata, jest wypełnienie luki w rodzie Portalskich w latach 1635-1740. Chociaż zapew-ne nie będzie to proste. Natomiast jeżeli chodzi o ród Sołtyszewskich to najważniejsze będzie dla mnie teraz dotarcie do akt parafii Piątek i Parzęczew, aby połączyć kilkadziesiąt „wystających nitek” w celu zakotwiczenia ich na moim drzewie. W najbliższym czasie chciałabym też skończyć dla Geneteki indeksację parafii Chruślin.

Czy bliska rodzina wspiera Panią w badaniach genealogicznych?

■ Największe wsparcie w badaniach genealogicznych mam w swoim mężu Jarosławie, choć sam nie angażuje się w dokumentowanie materiałów, to służy mi pomocą jako osoba towarzysząca mi we wszystkich wyjazdach

do parafii czy wędrówkach po cmentarzach ,miejscach zamieszkiwania przodków oraz w wizytach u bardzo dalekich krewnych.

Próbuję zarazić swoją pasją dwóch synów 31-letnie-go Sebastiana oraz 29-letniego Macieja. Myślę, że to oni „pociągną” kiedyś wywody przodków, ale obecnie jeszcze nie dojrzeli do tego. I pewnie nie wiedzą jesz-cze, że ja tak na poważnie właśnie w nich pokładam swoje nadzieje.

Jaki jest Pana największy sukces w genealogii?

■ Moim największym sukcesem jest niewątpliwie fakt, że udało mi się zbudować 7 drzew genealogicznych swoich przodków. Każde z tych drzew zawiera kilka wieków życia, pracy, urodzin, ślubów i śmierci ludzi, dzięki którym dziś jesteśmy właśnie tacy. Oczywiście wszystkie te informacje mam potwierdzone dokumen-tami. Z opowieści rodzinnych wyłuskuję tylko kieru-nek poszukiwań, ponieważ nie raz okazywało się ze zawierają one upiększenia, koloryzacje i błędy.

Ogromnym sukcesem i satysfakcją była dla mnie moż-liwość poznania fantastycznych ludzi z taką samą pa-sją, których nigdy bym nie poznała gdyby nie portale genealogiczne i spotkania na żywo, czy wreszcie odna-

leziona daleka kuzynka mojego męża Eliza Parcheniak. Od lat wspieramy się wzajemnie i zachęcamy do poszukiwań , kiedy brakuje cierpliwości, a niemoż-liwe nagle staje się możliwe.

Dlaczego - według Pani – warto in-teresować się historią rodziny?

■ Rodzina to dobro najwyższe, a chęć dotarcia do ko-rzeni własnego rodu dla każdego jest ważnym odnie-sieniem, nie tylko historycznym, ale i ważnym elemen-tem konstytuującym, teraźniejszość rodziny. Ustalenie korzeni przybliża nas do historii, dostrzegamy uczest-nictwo naszych przodków w wydarzeniach historycz-nych. W moim przypadku sięgających wojen z Iwa-nem Groźnym o Inflanty, czy też w powstaniach na-rodowych i wojnach. Zaszczepiając genealogicznego bakcyla dzieciom mamy nadzieję, że i o nas wiedza nie zaginie. Wzbudzamy szacunek do bliskich, integruje-my rodzinę i budujemy więzy emocjonalne z bliższy-mi i dalszymi krewnymi. Poszukiwania genealogiczne rozszerzają wyobraźnię historyczną, odtwarzamy dzie-

/ Rodzina to dobro najwyższe.

» Akt chrztu prababci Agnieszki Gryniewicz /fot. prywatne archiwum p. Anny Sołtyszewskiej

Page 7: More Maiorum nr 19

7 More Maiorum

je rodzinne, zbieramy informacje o osobach których jesteśmy spadkobiercami – zarówno genów fizycz-nych jak i cech psychicznych. Rozpoczynając badania genealogiczne miałam do dyspozycji akta metrykalne w archiwach, dokumenty z USC, wizyty w parafiach. Wszędzie napotykałam na osoby bardziej lub mniej życzliwe. Dziś, z perspektywy kilkunastu lat pracy, do-szłam do wniosku, że nie zamieniłabym żadnej z go-dzin spędzonych na poszukiwaniach, na dzisiejszy do-stęp do akt w sieci, na przeglądanie cyfrowych zdjęć…

Zapach ksiąg, ekscytacja ze znalezienia – czasem po latach brakującego ogniwa, niepewność i radość – bezcenne…! Nic nie jest w stanie tego zastąpić. Jaką satysfakcje mają genealodzy, którzy zasiądą przed mo-nitorem i w kilka godzin znajdą kilka pokoleń przod-ków nie ruszając się z miejsca?

Ułatwiono poszukiwania, ale ograniczono inne uczu-cia. Ja cieszę się ,że miałam, może mniejsze możliwości, inne szanse, ale za to ogromną satysfakcję i radość, że właśnie w taki sposób odtworzyłam dzieje rodzinne! Wkrótce pojawią się one w opracowaniu rodu, które tworzę przy współudziale innych członów rodziny.

Pani Annie serdecznie dziękujemy za udzie-lony wywiad! Życzymy samych sukcesów gene-alogicznych oraz pomyśloności w działaniach Lubuskiego Towarzystwa Genealogicznego!

\» Pani Anna Sołtyszewska z daleką krewną Jadwigą Drozdowicz z Sołtyszewskich

Page 8: More Maiorum nr 19

8More Maiorum

korzenie wieszczówAlan Jakman

Ostatnim już opisywa-nym poetą, który co prawda do grona wiesz-czów się nie zalicza,

ale jego dorobek literacki w okresie romantyzmu zasługuje na to, aby pojawił się obok Mickiewicza, Sło-wackiego i Krasińskiego, jest Kamil Cyprian Norwid. Sam Norwid nie uznawał nawet romantycznego po-jęcia wieszcz.

Cyprian Kamil Norwid, a właściwie Cyprian Ksawery Gerard Walenty Norwid, urodził się na Mazowszu w majątku swojej matki Lasków-Głu-chy. Nazwa wzięła się z połączenia dwóch wsi – Laskowa i Głuchowa.

24 września 1821 r. na świat przy-szedł mały Cyprian, jego ojcem był Jan Norwid - plenipotent Ra-dziwiłłów, a później administracji Namiestnictwa. Z kolei matką była Ludwika z Zdzieborskich,. Ród Norwid wywodził się ze starodaw-nej rodziny ziemiańskiej pochodzą-cej ze Żmudzi. Jan Norwid, urodzo-ny 27 czerwca 1784 r. w powiecie teleszewskim, gdzie jego ojciec Szy-mon miał swoje rodzinne majątki. Samo nazwisko Norwid jest już in-teresujące, bowiem wedle litewskiej etymologii słowo to może oznaczać „ten, który chce widzieć”. W swojej Autobiografii Cyprian Kamil pisał tak: N o r w i d y, a pierwotnie N o r w i

t h y, na Litwie i Żmudzi, No wity, w wy-mawianiu mazowieckim przez d stward-niałe, datują od wycieczek normandzkich na brzeg mórz północnych. Unia dała im w głównej linii rodu herb Topór, mający jeszcze przed uchwałą koszycką przywilej k s i ą ż ę c i a (dux), koronę książąt i purpurę (czego jednak nie używa się). Żadnego wielkiego dostojnika w rodzie Norwidów nie było zwykła amarantowa szlachta - i tylko dwa słowa o nich kroni-karze mówią: »służyli rycersko«, tudzież: »starożytni« [...]

Z kolei w aktach Heroldii guber-ni mińskiej można przeczytać: ... od najdawniejszych czasów w Księstwie Żmudzkim jeszcze przed przyłączeniem

Wielkiego Księstwa Litewskiego do Ko-rony Polskiej, w zaszczytach urządzenia szlacheckiego zostając, prerogatywy temu stanowi przyzwoite piastowała, za wier-ność usługi dla kraju i tronu, wieloliczne od królów polskich miała sobie w pose-sjach ziemskich nadania, a torem cnoty i honorów z poprzedników zlanych postępu-jąc, żadnym śladem urodzonego sobie do-stojeństwa nie zatarłszy nieprzerwanie aż dotąd, zajmując się zawsze usługami tak wojennymi jako i cywilnymi, początkowe swoje nadanie posiada, znacznie rozro-dziwszy się, wieloliczne rodu szlacheckiego zajmuje gałęzie [...]1

1 „Starożytność” rodu Norwidów, http://ksiazki.onet.pl/fragmenty-ksiazek/starozytnosc-rodu-norwidow/9kbbx, dostęp: [28.07.2014 r.]

Ojciec poety – Jan, był żonaty aż czterokrotnie! Po raz pierwszy z Kazimierą Węcławowiczówną, która zmarła w 1812 r., następnie z Julią Kamieńską, z którą wziął rozwód, trzecią wybranką jego ser-ca, a zarazem matką Cypriana Ka-mila, była Ludwika Zdzieborska, która zmarła 7 lat po ślubie, licząc zaledwie 27 lat (!), w roku 1825. Już rok później, w październiku 1826 r., w parafii Jasieniec znaleźć możemy zapis dot. ślubu Jana Norwida komi-sarza do poszczególnych poleceń przy Xię-ciu ministrze przychodów i Skarbu Kró-lestwa Polskiego Krzyża Maltańskiego Kawalera. Ludwika Remblińska była z kolei córką Jana Augustyna szam-

belana byłego dworu polskiego i Tekli z Mroczkiewiczów. To małżeństwo także zakończyło się rozwodem.

Ewa Felińska – pamiętnikarka tak wspominała Jana Norwida: … umysł jego - pisała Felińska - znajdo-wał czas na wszystko: robił on, odgady-wał, rozwoził i rozsyłał szarady po świe-cie. (był członkiem bractwa sza radowego – dopisek red.) Pan Norwid był człowiek młody, przystojny, wesoły, dowcipny: czy to przychodziło wysłowić się piórem, czy własnym językiem, czy prozą, czy wier-szem, zawsze szło gładko jak po maśle. Jego listy, pół prozą, pół wierszem, były wielkim specjałem dla jego koresponden-tów i przyjaciół tych korespondentów, a

» Akt chrztu Cypriana Kamila Norwida

Page 9: More Maiorum nr 19

9 More Maiorum

skoro się pojawił w jakim towarzystwie, zaraz owładnął rozmowę i prowadził ją swoim kosztem. Cóż dopiero gdy trafił na amatorów szarad? Wtenczas był skarbem nieocenionym. Szarady, logogryfy, anagra-ma i wszystkie łamigłówki sypały się u niego jak z rękawa...

W Kuryerze Litewskim z 1833 r. znaleźć można informacje o pozwie wniesionym przez Rafała Węcło-wowicza, brata pierwszej żony Jana Norwida, wobec swojego byłego szwagra. Węcłowowicz zarzucał Norwidowi podejmowanie poży-czek i następnie nie wywiązywanie się z zobowiązań wobec Eleonory Węcłowowiczównej i jej rodziny na kwotę 150 tys. złotych. Zapewne wynikłe problemy doprowadziły do choroby. W 199 numerze Kuriera Warszawskiego z roku 1835 znaleźć można informacje o śmierci Jana Norwida.

Cyprian Norwid swoje wczesne dzieciństwo spędził we wsi, w której się urodził. Został jednak ochrzczo-ny w pobliskiej miejscowości Dąb-rówka, gdzie 4 lata po narodzinach zmarła jego matka Ludwika – tam też została pochowana. Norwid wraz z rodzeństwem i ojcem prze-niósł się na włości swej prababki – miecznikowej Hilarii Sobieska, której mąż był potomkiem króla Jana III Sobieskiego. Fakt koligacji Norwidów z Sobieskimi podkreślał często sam poeta. Niewiadomo jed-nak czy historia o pokrewieństwie Norwida z królem Sobieskim nie jest mitem stworzonym przez same-go poetę na „potrzeby pochodze-nia”. Mickiewicz, Krasiński, a także i trochę Słowacki, pochodzili z mniej lub bardziej znanych rodów. Nor-wid zapewne nie chciał odstawać od swoich współtowarzyszy. Na pewno

istnieje koligacja pomiędzy Cypria-nem Kamilem Norwidem i Janem III Sobieskim, ale nie jest to raczej tak bliska rodzina jakby nam się wy-dawało…

Hilaria Sobieska wkrótce zmarła czasie i już w roku 1830 rodzina Norwidów przeniosła się do War-szawy. W stolicy Cyprian pobierał nauki. Razem z bratem Ludwikiem rozpoczęli naukę w drugiej klasie Gimnazjum Praktyczno-Pedago-gicznego przy ul. Leszno. Norwid przerywał jednak często naukę i ostatecznie zakończył swoją eduka-cję w piątej klasie. Po śmierci ojca dziećmi zaopiekował się ojczym matki – Ksawery Dybow-ski. Tam też poznał swoją pierwszą miłość, córkę swego opiekuna – Bry-gidę Dybowską. Jednak przeciwny temu związ-kowi był ojciec Ksawery, który uważał, że Nor-wid nie jest w stanie za-pewnić odpowiedniej przyszłości córce. Norwid wiele zdziałać niestety w tej kwestii nie mógł, jego miłość nie była nawet odwzajemniona, więc piętnastoletnia panna zaak-ceptowała decyzję ojca. W póź-niejszych latach poeta w kilku swoich wierszach „wbił parę szpilek” swojemu wujowi. Z kolei Brygidzie poświęcił wiersz „Beatrix”, który zakończył tak:

Dlatego znam cię, Realno-ści-wdowo! I znam twą śliczność, I powiem tobie tylko jedno słowo: Tyś… jak… pu-bliczność.

Warto poświęcić jeszcze nieco uwagi rodzinnym koneksjom mat-ki Norwida z Sobieskimi. Babka macierzysta CK Norwida – Anna, miała siostrę Juliannę, której mę-żem był Józef Adam Kleczkowski. Z związku tego narodził się Michał Aleksander Kleczkowski, później-szy dyplomata francuski w Chi-nach. Norwid utrzymywał kontakt z kuzynem, który wspomagał po-etę finansowo, kiedy ten przebywał w Paryżu.

Najstarszy brat babki Anny Sobie-skiej – Michał, w 1824 r. wieku 45 lat awansował do stopnia podpuł-kownika w Królestwie Polskim. Podczas powstania listopadowe-go przebywał w sztabie głównym. Po zakończeniu kariery wojskowej Sobieski rozpoczął służbę cywilną pod pieczą namiestnika Królestwa

Polskiego Iwa-na Paskie-

wicza.

FOT. W

IKIM

EDIA

CO

MM

ON

SFO

T. K

URI

ER W

ARS

ZA-

WSK

I, N

R 19

9, 1

835R

.

Page 10: More Maiorum nr 19

10More Maiorum

Dzięki temu w 1836 r. został na-czelnikiem w Heroldii Królestwa Polskiego. Lojalna postawa wobec carskiej Rosji zaowocowała awan-sem na stanowisko radcy stanu. Sam Paskiewicz zatrudnił Sobieskiego w Wydziale Technicznym Heroldii. Józef Krasiński określał krewnego Norwida jako zapalonego karciarza wysługującego się podwładnymi, których szpiegował, a dzięki którym zyskiwał kolejne odznaczenia.

Sam Norwid pisał o swoim pocho-dzeniu w ten sposób:

Nie jestem Słowianinem (niewolnikiem) - pochodzę z Normandów - tyle wieku, zupełnie tyle, jestem Polakiem, ile Angli-kiem i Francuzem; jestem z pochodzenia i krwi maltański kawaler - nawet za Mi-kołaja I nie byłem niewolnikiem” (do B. Zaleskiego 2 XI 1868).W wieku 16 lat, w 1837 r., Cyprian Norwid rozpoczął studia malarskie w Warszawie, które później będzie kontynuował za granicą. Przez dwa lata pobierał również prywatne nauki znanego wówczas malarza i kolekcjonera sztuki Jana Klemensa Minasowicza.

Od 1840 r. CK Norwid rozpoczy-na pracę w Heroldii Królestwa Pol-skiego, o której mówił żartobliwie: W HEROLDII polskiej, niby to będąc urzędnikiem, więcej czytałem w biurze, niż co robiłem, i przychodziłem głównie, aby śp. Dziad mój, pułkownik Michał Janina Sobieski, który w tejże Heroldii był radcą stanu, widział mię przy stoliku biurowym. Chciał on ażebym wyszedł na »porządnego człowieka« - ale mu się to nie udało!

Hrabia Albert Potocki darzył Nor-wida niesamowitą przyjaźnią i ser-decznością. Niech mu Bóg i Jego anio-łowie na drodze życia przewodniczą.

Dawno tyle kogo nie kochałem, dawno tyle godnym kochania kogo nie znałem, jak Norwid. Biedny on, między ludźmi jest jak gołąb pośród sępów, jastrzębiów i krogulców.

Przed wyjazdem za granicę zdążył poznać jeszcze 28-letnią marszał-kową Joannę Kuczyńską – żonę i matkę… ponownie spotkali się w Paryżu, ale o tym za chwilę.

W latach 40. XIX w. rozpoczął się etap życia Norwida, w którym po-dróżował on po różnych krajach Europy. Poprzez Kraków, Wrocław dostał się do Drezna, później Pragi,

» Akt zgonu prababki Norwida - Hilarii Sobieskiej - źródło /fot. szukajwarchiwach.pl

FOT. K

URIER W

ARSZAW

SKI, N

R 88 1825 R.

Page 11: More Maiorum nr 19

11 More Maiorum

Monachium czy Florencji. Jednym z powodów podjęcia decyzji o wyjeź-dzie z kraju była nasilająca się rusy-fikacja i cenzura ze strony zaborcy.

W Berlinie poznał wielu znanych ar-tystów i polityków – krótko mówiąc - ówczesną „śmietankę towarzyską. W 1846 r. po aresztowaniu zmuszo-ny był do opuszczenia Prus. Nor-wid odnalazł się w Brukseli, gdzie poznał m.in. Krasińskiego i Mickie-wicza. W czasie rewolucji w Rzymie w 1848 r., wraz z Krasińskim bro-nił zagrożonego papieża Piusa IX. Czyn ten poeta zamienił również w słowa przelewając je na papier:

Niech jak Rzym będzie i Mszy — dzie-jów słucha, Tak, jak on, perląc różaniec łańcucha, Milcząc, jak milczy, trwając, jak tam trwają, Pokąd się harfy nie ponastrajają…

Poeta wyraził się również tak:

Jak wiadomo Pani, jestem obywatelem

rzymskim — civis romanum sum — Władca Rzymu jest moim monarchą — nie wiem przeto bynajmniej, jakie są urządzenia w Polsce, i nie wiem, jakie cenzury są prawa, ani wiedzieć tego nie mam obowiązku, będąc Rzymianinem, choć w Polsce urodzonym — tak jak niegdyś Paweł Apostoł Żydem z uro-dzenia był, a jednakże prawo obywatela rzymskiego obowiązywało go.

Po śmierci papieża Piusa IX Norwid napisał następujące słowa:

Jego Świątobliwość Monarcha Mój, i jedy-ny na świecie Monarcha, który wygłaszał prawa Polski nawet ze śmiertelnego łoża swego — przeszedł do wieczności

Dzięki zagranicznym wojażom Norwid dostał również drugie imię Kamil. Od tej pory był Cyprianem Kamilem Norwidem. Norwid był pozbawiony obywatelstwa polskie-go – nie uznawał władzy carskiej, sam uważał się za Rzymianina – dla-tego przyjął rzymskie imię Kamil.

Wracając do marszałkowej Joan-ny. Po niespełna dwudziestu latach spotkali się ponownie. Tym razem w romantycznym Paryżu.

Jest sztuka jedna, co jak słońce w niebie Świeci nad wiekiem - Mieć moc pocieszać, moc zasmucać siebie, A być człowiekiem. (...) Dlatego Panią innymi drogami Tamże zabiegłą Dostrzegło oko me, prawie ze łzami

Wiersz „Do Pani na Korczewie”, datowany „Paryż na jesieni 1861”, opatrzył Norwid notą: Żałując że nie byłem na śniadaniu w Korczewie, piszę te strofy.

W przeciągu tych dwudziestu lat Norwid zdążył już spotkać naj-większą miłość swego życia. „Bia-ła Dama”, „Biała Czarodziej-ka”, „Biała Symfonia” – tak o Marii Kalergis mówili ówcześni panowie. Swą urodą zachwycała największych i najzamożniejszych. » Akt zgonu ojca Norwida - Jana Norwida - źródło/fot. szukajwarchiwach.pl

Page 12: More Maiorum nr 19

12More Maiorum

Była córką Niemca … szefa żan-darmerii rosyjskiej (!) w Warszawie. W wieku 17 lat została wydana za mąż. Związek ten zakończył się jednak rychłą separacją. Do roz-

wodu nigdy nie doszło. Małżon-kowie chociaż formalnie nimi byli w rzeczywistości nawet ze sobą nie mieszkali. „Biała Syrena” – bo tak też nazywano Marię, pobierała na-uki o samego Chopina. Jednak zna-jomość z Norwidem, który darzył swoją księżniczkę niesamowitym uczuciem, zapisała Marię na kartach historii literatury. Miała włosy zło-ciste i źrenice jak fiołki parmeńskie. Wiosną 1845 roku Norwid towarzy-szył w wyprawie na południe Włoch tej, którą w jednym z przepięknych wierszy miłosnych nazwie: „Pani Błękitno-oka z równym profilem Minerwy, Marmur biały...” Ona była muzą do której pisał i która była jego natchnieniem. Cyprian Kamil oświadczył się nawet swojej miłości, ta jednak zaręczyny odrzuciła.

Wracając jeszcze na chwilę do zna-jomości Krasińskiego z Norwidem. Ten pierwszy tak opisał wygląd poety: Na via Sistina, przez koryta-rze i schody labiryntowe, dostałem się do Norwida. Lampa zasłonięta, gdyby iskra konająca jedna wśród ciemności - a w tym zmierzchu człowiek młody, fan-tazji ogrom i tkliwości. Nerwowa natura, zagmatwana, ale prześliczna! Ogień w alabastrowym naczyniu. Choroba, nędza, a wszystko w tęczy! Uprzejmość, grzecz-ność, wdzięczność i wdzięk! Jednak nawet Krasiński nie zrozumie jego poezji, narzekając: Co za styl nierozgmatwany u tego chłopca! Coraz ciemniej pisze... Apelował również do Norwida …

Wszystkie giętkości, wszystkie skarby, wszystkie morza i lądy i błękity leżą uta-jone w Tobie - Miej więcej prostoty, a mniej podejrzliwości i drażliwości..

Zachowała się korespondencja Norwida z marszałkową Joanną. W jednym z listów Joanna podaro-wała mu zestaw ołówków i wytwor-ne rękawiczki, przesłał w zamian do Korczewa swój portret w konfede-ratce, zowiąc ją „czapką-ranną” nie od słowa poranny, lecz od... ranny - zraniony.

Amarantową włożyłem na skronie Konfederatkę, Bo jest to czapka, którą Piast w koronie Miał za podkładkę.

W 1863 r., kiedy wybuchło po-wstanie styczniowe, Norwid moc-no podupadł na zdrowiu. Chociaż bardzo chciał wziąć czynny udział w walce życiowa sytuacja mu to uniemożliwiała. Jedyne co mógł wówczas zrobić to „zawalczyć pió-rem”. Poprzez swoje teksty chciał wpłynąć na przebieg powstania.

Głosem narodu jest harmonia ojczysta, mieczem - jedność i zgoda, celem - prawda (...). Bo Ojczyzna - Ziomkowie - jest to moralne zjednoczenie, bez którego partie są jak bandy lub koczowiska polemiczne, których ogniem niezgoda, a rzeczywisto-ścią dym wyrazów (...). Ojczyzna jest to zbiorowy – obowiązek

Następne lata Norwid spędza w nę-dzy, mieszkał w Domu Św. Kazimie-rza – przytułku dla Polaków we Fran cji.

O s t a t -nie miesiąca

leżał bezwładnie w łóżku. Zmarł 22 maja 1883 roku o siódmej rano. Pieniądze na pogrzeb uzbierał u przyjaciół i krewnych Michał Za-leski, weteran powstania listopa-dowego, który czuwał nad poetą w jego ostanie dni – do śmierci...

W jednym z listów Norwid napisał słowa, które doskonale opisują jego życie: ...jestem samotny na świecie jak nikt z ludzi, których znam. Tak samotny jestem.

Przykryjcie mnie lepiej – tak brzmieć miały ostatnie słowa poety.

W 1888 roku minął termin opłaty za mogiłę. Przed wyrzuceniem do wspólnego dołu uratował „popioły Norwida” Władysław Mickiewicz, syn Adama, mówiąc: w sercach naszych tkwi nadzieja, że kiedyś kości nasze do Ojczyzny zostaną przeniesione…

„Wspomnienie wioski”

Już wracam myślą – wzrok jej sokoli Naprzód zobaczyły lipy cieniste, Zielone smugi i wody czyste. ...Noc – rosa pada, myśl ma na Chwilkę leci, Między lipowe, topolowe drzewa Tam, kędy w oknie blady, płomyk świeci I przeleciała – pod płotem stanęła, Jak żebrak co się jałmużny spodziewa lecz nikt nie widział, że ona tam stoi nikt jej tam wcale nie czekał, Tylko pies wierny zerwał się – zaszcze-kał. ■

Page 13: More Maiorum nr 19

13 More Maiorum

» Akt zgonu Cypriana Kamila Norwida

» Grób rodzinny Norwidów - fot. ogrodywspomnien.pl

Page 14: More Maiorum nr 19

14More Maiorum

przodkowie “Zośki”marcin marynicz

Tadeusz Leon Józef Zawadzki, pseud. Zośka - uro-dził się 24 stycznia 1921 r. w Warszawie, zmarł 20 sierpnia 1943 r. w Sieczychach), syn Józefa Tade-usza Bonawentury Zawadzkiego i Leony Ludwi-

ki Anny Siemieńskiej. Harcmistrz, żołnierz Armii Krajowej. We wrześniu 1933 rozpoczął naukę w Państwowym Gimna-zjum im. Stefana Batorego w Warszawie. W jego klasie uczy-li się późniejsi żołnierze warszawskich Grup Szturmowych: Jan Bytnar ps. „Rudy”, Maciej Aleksy Dawidowski ps. „Alek” i Krzysztof Kamil Baczyński ps. „Krzyś”. Od 1933 r. w Związku Harcerstwa Polskiego, od 1939 r. w konspiracji, od 1940 r. w Związku Walki Zbrojnej – Armii Krajowej, od 1941 r. w Szarych Szeregach. W latach 1942-1943 dowódca Grup Sztur-mowych Szarych Szeregów Chorągwi Warszawskiej i zastępca dowódcy Oddziału Specjalnego „Jerzy” Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej. Dowodził akcjami pod Arsenałem oraz pod Celestynowem (1943 r.). Zginął w czasie ataku na niemiecką strażnicę graniczną w Sieczychach koło Wyszkowa.

FOT. W

IKIM

EDIA

CO

MM

ON

S

» Akt chrztu Tadeusza Zawadzkiego - archiwum parafii Najświętszego Zbawiciela w Warszawie probant

Page 15: More Maiorum nr 19

» Obecny wygląd kamienicy przy ul. Pięknej 58 - fot. Google Street View

15 More Maiorum

Bohater artykułu urodził się 24 stycznia 1921 r., co znajduje swoje potwierdzenie w metryce chrztu datowanej na 10 czerwca tego samego roku. Zapisano tam, że okazane przez Józefa Tadeusza Bonawenturę Zawadzkie-go – 35-letniego profesora politechniki, dziecko przyszło na świat przy ulicy Pięknej pod numerem 58. Matką dziecka, a także żoną stawającego, była Leona Ludwika Anna zd. Siemieńska. Razem z ojcem dziecka stawili się Tadeusz Zawadzki – obywatel ziemski oraz Janusz Stokowski – podporucznik. Niespełna 5-miesięczne niemowlę na chrzcie świętym otrzymało imiona Tadeusz Leon Józef, a rodzicami chrzestnymi byli prawdopo-dobnie ww. Tadeusz Zawadzki oraz Wanda Dzierzbicka. Trzy imiona otrzymane przy chrzcie świętym mogły zostać nadane na cześć nieżyjących już dziadków (Tadeusza Zawadzkiego i Leona Siemieńskiego), a także żyjącego ojca (Józef Zawadzki). Są to co prawda domysły, ale prawdę rodzice zabrali do grobu. Z tej metryki wyczytać jeszcze można wiek rodziców, a mianowicie – ojciec miał mieć 35 lat, zaś matka była o rok starsza.

Ślub rodziców „Zośki” odbył się trochę ponad kilometr od parafii jego chrztu, a dokładniej w warszawskim rzymskokatolickim kościele pw. św. Aleksandra. Małżeństwo zawarte zostało 8 maja 1916 r. w obecności świad-ków – Tadeusza Zawadzkiego, obywatela ziemskiego i Józefa Siemieńskiego, profesora uniwersytetu. Wystę-pujący już drugi raz świadek to prawdopodobnie młodszy o 3 lata brat Józefa. Według powyższej metryki, pan młody to Józef Tadeusz Bonawentura Zawadzki, 29-letni kawaler, asystent Uniwersytetu, urodzony w „parafii tutejszej”, syn Tadeusza Szymona Brunona Zawadzkiego i jego żony Julii Eufemii Anny zd. Domaszewskiej. Panna młoda to 31-letnia Leona Ludwika Anna Siemieńska, panna przy matce zamieszkała, urodzona we wsi

Page 16: More Maiorum nr 19

16More Maiorum

» Akt ślubu Józefa Zawadzkiego z Leoną Siemieńską - źródło/ fot. metryki.genealodzy.pl rodzice

Page 17: More Maiorum nr 19

17 More Maiorum

Skrzydłów (parafia Mstów), córka Leona Siemieńskiego i Zofii zd. Zielonka. Z dalszej części aktu wynika, że Józef Zawadzki w chwili zawierania związku małżeńskiego mieszkał przy ulicy Nowo-Wielkiej pod numerem 5160 (parafia św. Barbary), zaś Le-ona Siemieńśka przy ulicy Wspólnej pod numerem 1640 (par. św. Aleksandra).

Odejmując wiek Józefa od roku ślubu, wychodzi 1887 r., jednak w księgach parafii św. Aleksandra za ten rok brak jego aktu chrz-tu. Prawdopodobnie ksiądz podał wiek faktyczny, a nie roczni-kowo, ponieważ Józef Tadeusz Bonawentura ochrzczony został dnia 17/29 października 1886 r., z kolei urodził się 2/14 lipca tego samego roku. Ojcem był Tadeusz Zawadzki, architekt, a matką Julia zd. Domaszewska. Dziecko okazane zostało w przytomności dwóch krewnych ojca – Jana Zawadzkiego, i Aleksandra Zawadzkiego. Ojcem chrzestnym był kolejny krewny – Józef Zawadzki, a matką Eufenia Rezler, prawdopodobnie pra-babcia chrzczonego dziecka!

» Akt chrztu Józefa Zawadzkiego - źródło/ fot. metryki.genealodzy.pl

FOT.

BIU

RO D

S. P

ROM

OC

JI I

INFO

RMA

CJI

PO

LITE

CH

NIK

I W

ARS

ZAW

SKIE

J

ojciec

Page 18: More Maiorum nr 19

18More Maiorum

» Akt ślubu Tadeusza Zawadzkiego i Julii Domaszewskiej - źródło/fot. szukajwarchiwach.pl dziadkowie

Page 19: More Maiorum nr 19

19 More Maiorum

Z metryki chrztu wynika, że matka miała zaledwie 21 lat, czyli mogło to być maksymalnie kilka lat po ślubie. I faktycznie jest tak, ponieważ ślub odbył się w tej samej parafii (pw. św. Aleksandra) trochę ponad 1,5 roku wcześniej, a dokład-niej 16/28 października 1884 r. Świadkami zawarcia związku małżeńskiego byli prawdopodobnie dwaj krewni pan-ny młodej – Aleksander (lat 75) i Leopold (lat 64) Domaszewscy. Pierwszy z nich mieszkał w Radomie, z kolei drugi w Kielcach. Z powyższego aktu wyczytać można, że ślub wzięli Tadeusz Szymon Brunon Zawadzki i Julia Eu-femia Anna Domaszewska. Pan młody był 35-letnim kawalerem, urodzonym we wsi Brudzeń (w akcie błędnie zapisano – Budzeń), synem Józefa Zawadzkiego, doradcy kredytowego i Anastazji zd. Gosk. Panna młoda była 19-letnią panną zamieszkałą przy matce, urodzoną w Warszawie, córką zmarłego Bolesława Domaszewskiego i żyjącej Anny zd. Resler. Odnalezienie metryki chrztu pana młodego było nieco utrudnione z powodu błędnie zapisanej nazwy miejsco-wości, w której się miał urodzić. Nie podano także parafii, do której ta wieś należała. Oczywiście dla chcącego, nic trudnego. W podanej nazwie brakowało tylko jednej litery – “r”

» Akt chrztu Tadeusza Szymona Brunona Zawadzkiego - źródło/fot. szukajwarchiwach.pl

Dnia 30 listopada / 12 grudnia 1848 r. w Bądkowie Kościelnym stawił się 34-letni Wielmożny Józef Zawadzki, posesor dzierżawny dóbr Brudzeń. Pojawili się także Maciej Kamiński, 68-letni dziedzic dóbr Janoszyce oraz Stanisław Patorski, 35-letni ekonom. Z metryki wynika, że okazał on dziecko płci męskiej, które urodziło się w Brudzeniu dnia 24 września / 6 listopada (sic!) 1848 r. z jego małżonki Anastazji z Gosków, lat 30. Rodzicami chrzestnymi byli: Wielmożni ww. Maciej Kamiński oraz Sabina Kamińska. W akcie jest pewna nieścisłość dotyczą-ca dnia narodzin, jednak rozwiązanie jest banalne. Otóż zastosowano w nim podwójną datację, ale zrobiono to źle (wrzesień – listopad, gdzie różnica wynosiła 12 dni, co jest niemożliwe). Początkowo wydawało się, że data jest nie do odgadnięcia, natomiast chwila namysłu i proste rozwiązanie się nasunęło. Trzeba sprawdzić, w których mie-siącach zamiana jest możliwa (24 na 6) i wyszło na to, że muszą to być wrzesień i październik, ponieważ wówczas różnica wynosiła 12 dni, z kolei gdyby był to październik i listopad, to trzeba byłoby odjąć jeden dzień, ponieważ październik ma 31 dni, a wrzesień – 30.

dziadek

Page 20: More Maiorum nr 19

20More Maiorum

Życie Tadeusza Szymona Brunona niestety nie było dłu-gie. Według znalezionego w „Kurierze Warszawskim” nekrologu, zmarł on 12 czerwca 1900 r. w Lekowie, przeżywszy 51 lat. Wiek się zgadza z tym metrykalnym. Pozostawił on po sobie matkę (!), żonę, dzieci i innych krewnych oraz przyjaciół, kolegów i znajomych, których zapraszają na eksportację zwłok z Lekowa na stację kolei Ciechanów, a także na nabożeństwo żałobne, które mia-ło miejsce w warszawskiej parafii św. Aleksandra na trzy dni po śmierci i ostatecznie na odprowadzenie zwłok do grobu rodzinnego na cmentarzu powązkowskim. We-dług metryki zgonu z lekowskiej parafii, Tadeusz zmarł o godzinie 8 rano. Z aktu wyczytać jeszcze można dane o rodzicach – zmarłym Józefie i żyjącej Anastazji zd. Gosk, a także o pozostałej żonie Julii zd. Domaszew-skiej. Ciekawy jest też fakt, że zgłaszający podali wszyst-kie trzy imiona zmarłego!

» Akt zgonu Tadeusza Szymona Brunona Zawadzkiego - źródło/fot. metryki.genealodzy.pl dziadek

Page 21: More Maiorum nr 19

21 More Maiorum

Według wcześniej wspomnianych metryk, rodzicami dziadka Tadeusza „Zośki” Zawadzkiego byli Józef Zawadz-ki i Anastazja Gosk. Ojciec zmarł przed 12 czerwca 1900 r., zaś matka przeżyła swojego syna. Józef żył jeszcze w chwili ślubu swego syna Tadeusza pod koniec października 1884 r.

» Akt zgonu Józefa Zawadzkiego - źródło/fot. szukajwarchiwach.pl

Józef Zawadzki zmarł w Warszawie dnia 26 września / 8 października 1890 r. Zgon zgłosili Tadeusz Zawadzki, architekt (czyli zapewne jego syn) oraz Władysław Jakubowski. Niewiele jednak o samym Józefie się dowiadujemy. Miał on 76 lat, był doradcą kredytowym, urodził się w płockiej guberni i był synem Szymona (imienia matki zgła-szający nie podali), pozostawił po sobie żonę Anastazję zd. Gosk.

Żona Józefa i matka Tadeusza zmarła – jak już wcześniej wspomniałem – po 12 czerwca 1900 r. Według metryki chrztu syna, urodziła się ok. 1818 r. W Internecie dostępne są księgi zmarłych z par. św. Aleksandra w Warszawie, więc była nadzieja na odnalezienie tego aktu, jednak po sprawdzeniu, okazało się, że aktu nie ma. Po przejrzeniu kilku warszawskich parafii, naszła myśl, aby zobaczyć też w Lekowie i to był celny strzał!

» Akt zgonu (fragment) Anastazji Zawadzkiej - źródło/fot. metryki.genealodzy.pl

pradziadek

prababcia

Page 22: More Maiorum nr 19

22More Maiorum

Anastazja z Goskich Zawadzka zmarła 25 listopada / 8 grudnia 1904 r. w Lekowie. Według metryki była ona 87-letnią wdową, córką zmarłych Franciszka i Pauliny z Kruszyńskich małżonków Goskich. Urodziła się w miejscowości Kuczwały (pow. chełmińskiego), mieszkała w Lekowie i utrzymywała się z własnych funduszy (з собственныхсредств).

Wracając jeszcze do aktu małżeństwa Tadeusza Szymona Brunona Zawadzkiego i Julii Eufemii Domaszewskiej, to z metryką chrztu panny młodej było nieco łatwiej, ponieważ urodziła się w tym samym mieście, w którym brała ślub, czyli w Warszawie. Dnia 20 marca 1865 r. w warszawskiej parafii p.w. św. Andrzeja stawił się 35-letni obywatel ziemski – Bolesław Domaszewski, zamieszkały we wsi Paciorkowa Wola (pow. radomski), a czasowo w Warszawie przy ulicy Elektoralnej. W przytomności dwóch świadków – Józefa Wyszomierskiego i Edwarda Ło-puszyńskiego – okazał dziecię płci żeńskiej, które urodziło się ósmego lutego tego samego roku z jego małżonki Anny zd. Roesler, lat 22. Dziecko na chrzcie świętym otrzymało ww. imiona – Julia Eufemia Anna, a rodzicami jej chrzestnymi byli Julian i Eufemia Roeslerowie (prawdopodobnie dziadkowie po kądzieli)

» Akt chrztu Julii Eufemii Anny Domaszewskiej - źródło/fot. metryki.genealodzy.pl babcia

Page 23: More Maiorum nr 19

23 More Maiorum

Rodzice (głównie matka) byli stosunkowo młodzi, więc pobrać powinni się maksymalnie kilka lat przed narodzi-nami Julii. I tak też jest, ponieważ rodzice byli niespełna rok po ślubie.

» Akt ślubu Bolesława Adolfa Domaszewskiego z Anną Marią Ludwiką Roesler - źródło/fot. szukajwarchiwach.pl

prad

ziad

ko

wie

Page 24: More Maiorum nr 19

Bolesław Adolf Domaszewski i Anna Maria Ludwika Roesler pobrali się w Warszawie dnia 30 kwietnia 1864 r. Jednym ze świadków był Aleksander Domaszewski z Radomia, brat stryjeczny pana młodego. Prawdopodobnie ten sam krewny 20 lat później był świadkiem na ślubie swojej bratanicy (już jako 75-latek). Według powyższej metryki, pan młody był 35-letnim kawalerem, obywatelem ziemskim, urodzonym we wsi Paprotnia w powiecie łukowskim, synem zmarłych Franciszka Domaszewskiego i Agnieszki z Sikorskich. Panna młoda miała 22 lata i była stanu wolnego. Urodziła się w Warszawie i mieszkała przy swych rodzicach – Julianie Roeslerze, kupcu i Eufemii z Mireckich. Niestety pomimo tego, że Bolesław Domaszewski powinien urodzić się ok. 1829 r., to i tak księgi metrykalne z parafii chrztu nie są dostępne w Internecie, stąd odnalezienie metryki narodzin jest niemożliwe. Lepiej jest z jego żoną, która na świat przyszła w miejscu, gdzie odbył się ślub. Według aktu małżeństwa, urodzić się powinna w 1842 r. i na całe szczęście udało się znaleźć metrykę chrztu.

» Akt chrztu Anny Marii Ludwiki Roesler - źródło/fot. szukajwarchiwach.pl

24More Maiorum

prababcia

Page 25: More Maiorum nr 19

Anna Maria Ludwika Rösler urodziła się 26 lipca (wtedy też jest wspomnienie św. Anny) jako córka 25-letniego kupca – Juliana Röslera i 21-letniej Eufemii z Mireckich. Rodzicami chrzestnymi byli krewni obojga rodziców – Karol Edward Rösler i Marianna Mirecka. „Meldunek spóźniony (2,5 miesiąca po narodzinach – przyp. red.) z woli rodziców”.

Niestety nie udało się odnaleźć metryki Juliana Roeslera. Brak też o nim wzmianki na grobowcu rodzinnym, w którym pochowana jest jego żona Eufemia, córka Anna i wielu innych krewnych (w tym głównie potomnych).

» Akt zgonu Eufemii Roesler - źródło/fot. metryki.genealodzy.pl

Z żoną Juliana – Eufemią było łatwiej, ponieważ jej akt zgonu udało się odnaleźć w archiwach warszawskiej pa-rafii św. Aleksandra w księdze za rok 1908. Dnia 23 lutego / 7 marca stawił się Julian Wiśniewski i Jan Pietras. Oświadczyli oni, że dwa dni wcześniej (tj. 21 lutego / 5 marca) w Warszawie zmarła Eufemia Roesler, wdowa, lat 88 mająca, urodzona we wsi „Grzondziel” w guberni warszawskiej. Była ona córką Teodora Mireckiego i Marii zd. Kernickiej. Niestety poszukiwania przodków Eufemii zakończyły się niepowodzeniem.» Akt zgonu Bolesława Domaszewskiego - źródło/fot. metryki.genealodzy.pl

Jak już wcześniej było wspomniane, córka Juliana i Eufemii Roeslerów – Anna wyszła za Bolesława Domaszew-skiego. Ślub w 1864r., w następnym roku narodziny córki, a po jakimś czasie opuszczenie Warszawy. Na pewno mieszkali w miejscowości Kamień, gdzie urodziło się kilkoro ich dzieci, ale niestety zmarł też tam sam Bolesław. Stało się to 4 stycznia 1880 r. we wcześniej wspomnianej wsi. Według metryki zgonu, zmarły miał 50 lat, był sy-nem Franciszka i Agnieszki z Sikorskich małż. Domaszewskich i pozostawił po sobie owdowiałą żonę Annę zd. Roesler.

2x prababcia

25 More Maiorum

pradziadek

Page 26: More Maiorum nr 19

» Akt zgonu Agnieszki Domaszewskiej- źródło/fot. szukajwarchiwach.pl

Matka Bolesława – Agnieszka z Sikorskich Domaszewska zmarła 26 czerwca 1848r. w Warszawie. Akt zgonu spo-rządzony jeszcze tego samego dnia. Według tego, co podali stawiający – była ona mężatką (Franciszek Domaszew-ski), miała 55 lat, urodziła się we wsi Korytnica (gubernia lubelska), była córką Ignacego i Agnieszki z Rychlickich małż. Sikorskich.

Niestety nie udało się ustalić późniejszych losów Franciszka Domaszewskiego. Być może przeniósł się do swojego brata mieszkającego w Radomiu, który pojawiał się w Warszawie w ważnych dla jego potomnych chwilach albo zamieszkał w dobrach (Paprotnia), których był dziedzicem, o czym zaświadcza nekrolog poniżej.

W tym miejscu kończy się li-nia przodków po mieczu Ta-deusza „Zośki” Zawadzkiego. Na chwilę obecną zostały zna-lezione wszystkie metryki jego antenatów znajdujące się w In-

ternecie.

Matką „Zośki” była Leona Ludwika Anna Siemieńska. Jej narodziny zgłosiła akuszerka – 40-letnia Ludwika Mi-lewska i Jarosław Tymowski (przyrodni brat dziadka) i Antoni Nojszewski. Oświadczyli oni, że dnia 21 marca / 2 kwietnia 1885 r. we wsi Skrzydłów urodziło się dziecko płci żeńskiej. Była córka Ludwika Leona Siemieńskiego, zmarłego 29 listopada / 11 grudnia 1884 r. i jego żony Zofii zd. Zielonka, lat 37. Rodzicami chrzestnymi byli Franciszek Siemieński i Janina Tymowska (żona ww. Jarosława).

Leona urodziła się jako pogrobowiec, więc stanowczo była ostatnim dzieckiem tej pary. Matka w chwili narodzin córki miała 37 lat, więc ślub mogła wziąć nawet kilkanaście lat wcześniej.

2x prababcia

26More Maiorum

Page 27: More Maiorum nr 19

» Akt chrztu Leony Ludwiki Anny Siemieńskiej- źródło/fot. Family Search

» Akt zgonu Leona Siemieńskiego- źródło/fot. szukajwarchiwach.pl

matkadziadek

27 More Maiorum

Page 28: More Maiorum nr 19

Podana w akcie chrztu córki data zgonu zgadza się z tą, która wpisana jest w metryce śmierci Leona Siemieńskiego. Dnia 1/13 grudnia stawili się Józef Orłowski, lat 50 i Karol Krzętowski, lat 28 i oświadczyli, że dwa dni wcześniej zmarł Leon Siemieński, lat 43 mający, właściciel Skrzydłowa, tam też zamieszkały, urodzony we wsi Masłowice, syn zmarłego Leona i żyjącej Zuzanny zd. Billewicz (w akcie błędnie zapisano – Bielewicz), zamieszkałej w War-szawie. Zostawił po sobie żonę Zofię zd. Zielonka.

» Akt ślubu Ludwika Leon Siemieńskiego z Zofią Zielonką- źródło/fot. Family Search dziadkowie

28More Maiorum

Page 29: More Maiorum nr 19

Dnia 19 czerwca 1867 r. w Mstowie odbył się ślub Ludwika Leona Siemieńskiego i Zofii Zielonki. Według powyż-szej metryki, pan młody był 26-letnim kawalerem, dziedzicem dóbr Masłowice, synem zmarłego Stanisława Woj-ciecha Leona (właściwie Leona Stanisława Wojciecha) Siemieńskiego i żyjącej Zuzanny Marcjanny zd. Billewicz, urodził się w Masłowicach. Panna młoda była stanu wolnego, miała 19 lat, była córką żyjących Józefa Zielonki i Wiktorii zd. Plichta, urodziła się we wsi „Krasiewicach”.

» Akt chrztu Ludwika Leon Siemieńskiego - źródło/fot. Family Search

Wiek pana młodego (Ludwika Leona Siemieńskiego) zgadza się w metryce ślubu. Urodził się on 25 sierpnia 1840 r. we dworze w Masłowicach. Był on synem Leona Stanisława Wojciecha Siemieńskiego h. Leszczyc, dziedzica wsi Masłowice z przyległościami, lat 26 mającego i Zuzanny Marcjanny (w akcie błędnie wpisano Marianna) z Billewi-czów, lat 22. Rodzicami chrzestnymi byli ksiądz Kacper Lipiński, kanonik kaliski, proboszcz chełmski i Wielmożna Franciszka Anna Krzeczowska.

Rodzice byli stosunkowo młodzi, więc ślub wzięli niewiele przed narodzinami ww. syna.

» Akt ślubu Leona S. W. Siemieńskiego z Zuzanną Billewicz - źródło/fot. Family Search

dziadek

pradziadkowie

29 More Maiorum

Page 30: More Maiorum nr 19

Dnia 7/19 lipca 1836 r. w tej samej parafii (Chełmo) ślub wzięli Wielmożny Leon Stanisław Wojciech Siemieński, kawaler, lat 22 i 2 miesiące, dziedzic dóbr Masłowice, urodzony we wsi Saniki w parafii Radomsko, synem zmar-łego Franciszka Siemieńskiego i żyjącej Kajetany Tekli zd. Tymowskiej, dziedziczki dóbr Kobiele Duże (Wielkie) i Wielmożna Zuzanna Marcjanna Billewicz, panna, lat 18 i pół, córka zmarłego Ludwika Billewicza, byłego kapi-tana wojsk polskich i żyjącej Zuzanny zd. Ungier, urodzoną w Warszawie i tam zamieszkała.

30More Maiorum

Page 31: More Maiorum nr 19

» Akt ślubu Leona S. W. Siemieńskiego z Zuzanną Billewicz - źródło/fot. Family Search

Leon Stanisław Wojciech Siemieński w chwili ślubu (lipiec 1836 r.) miał mieć 22 lata i 2 miesiące, więc łatwo wyli-czyć, że na świat przyjść powinien w okolicach kwietnia – maja 1814 r. Dnia 21 kwietnia 1814 r. przed ławnikiem miasta Radomsko, który sprawował obowiązku urzędnika stanu cywilnego, stawił się Franciszek Siemieński, były podprefekt powiatu radomskiego, dziedzic dóbr gminy Masłowice, a we wsi Saniki zamieszkały i oświadczył, że poprzedniego dnia (tj. 20 kwietnia) w jego domu urodziło się dziecię płci męskiej, spłodzone z niego i jego mał-żonki Kajetany Tekli z Tymowskich, lat 20 mającej. Dziecko na chrzcie świętym otrzymało imiona Leon Stanisław Wojciech, a świadkami tego byli dziadkowie – Stanisław Tymowski, poseł powiatu częstochowskiego, ozdobiony medalem zasługi, dziedzic dóbr Kobiele Wielkie, lat 53 i Jacek Siemieński, dziedzic dóbr gminy Żytno, lat 63.

pradziadkowie

31 More Maiorum

Page 32: More Maiorum nr 19

» Akt chrztu Leona Stanisława Wojciecha Siemieńskiego - źródło/fot. Family Search

Matka dziecka według powyższej metryki miała 20 lat, więc prawdopodobnie było to krótko po ślubie. Z końco-wej części aktu, wywnioskować można, że dziadek dziecka (ojciec matki) był dziedzicem dóbr Kobiele Wielkie. Nazwa ta już wcześniej pojawiła się w chwili ślubu ww. Leona Stanisława Wojciecha Siemieńskiego w 1836 r. Zapi-sano wówczas, że matka była dziedziczką tej samej miejscowości, więc prawdopodobnie ojciec już nie żył, a dobra przeszły w ręce córki. Dane te więc sugerują pochodzenie Kajetany Tekli Tymowskiej.

pradziadek

32More Maiorum

Page 33: More Maiorum nr 19

pradziadek

33 More Maiorum

Page 34: More Maiorum nr 19

» Akt ślubu Franciszką Siemieńskiego z Kajetaną Józefą Teklą Tymowską - źródło /fot. Family Search

Dnia 3 lutego 1812 r. w Kobielach Wielkich odbył się ślub Franciszka Józefa Siemieńskiego i Kajetany Józefy Tekli Tymowskiej. Według powyższej metryki, pan mło-dy był podprefektem powiatu radomskiego, ochrzczony w parafii Żytno, skąd została wyjęta metryka urodzenia, miał 32 lata, był synem Jacka Siemieńskiego, chorąże-go radomskiego i Ewy zd. Skórkowskiej, zamieszkałych w dobrach Żytno. Panna młoda była stanu wolnego, mia-ła 16 lat, ochrzczona została w parafii ślubu, czyli w Ko-bielach Wielkich, była córką Stanisława Tymowskiego, sędziego pokoju powiatu częstochowskiego i Agnieszki zd. Ostrowskiej.

Franciszek Siemieński niestety długo w małżeństwie nie pożył, ponieważ zmarł niespełna 6 lat po ślubie, a dokładniej 12 grudnia 1817 r. Miał zaledwie 38 lat. Metryka jest uboga w informacje i nie wymienia nawet małżonki zmarłego.

» Akt zgonu Franciszka Siemieńskiego - źródło/ fot. Family Search

34More Maiorum

2x p

rad

ziad

ko

wie

2x pradziadek

Page 35: More Maiorum nr 19

Kajetana wdową została bardzo młodo, więc naturalną rzeczą był ponowny ślub. Prawdopodobnie był to jej daleki krewny, ponieważ po zawarciu ponownego małżeństwa, nosiła takie same nazwisko, jakie miała będąc panną. Ze związku z Wincentym Tymowskim miała m.in. syna Jarosława, który ożenił się z wnuczką Kajetany! Innymi słowy mówiąc – matka pana młodego była babcią panny młodej, czyli pokrewieństwo bardzo bliskie, ale akt ślubu nie wspomina o żadnej dyspensie, czy chociażby istniejącym między nimi pokrewieństwie.

Sama Kajetana zmarła 12 grudnia 1845 r. (równe – co do dnia – 28 lat po swoim pierwszym mężu). W tym ak-cie podano więcej informacji, niż w poprzednim przypadku. Zmarła liczyła sobie 51 lat, była córką nieżyjących Stanisława i Agnieszki z Ostrowskich małżonków Tymowskich i pozostawiła po sobie męża Wincentego i trzech synów – Leona, Kajetana i ww. Jarosława.

» Akt zgonu Kajetany Tymowskiej 1v. Siemieńskiej - źródło /fot. Family Search

Jacek Siemieński zmarł 11 marca 1815r. w wieku 68 lat. Zgon zgłosili dwaj synowie – Leonard Siemieński, lat 33 i Jan Nepomucen Siemieński, lat 29. Niestety metryka jest bardzo uboga w informacje. Oprócz wieku i informacji o tym, że zmarły był dziedzicem dóbr żytniowskich, o jego rodzinie (oczywiście nie licząc ww. synów) nie dowia-dujemy się niczego nowego – nawet nie zapisano nic o żonie, która został wdową.

» Akt zgonu Jacka Siemieńskiego - źródło /fot. Genbaza

35 More Maiorum

2x prababcia

3x pradziadek

Page 36: More Maiorum nr 19

2x prad

ziadek

3x prababcia

» Akt chrztu Kwiryna Franciszka Józefa Siemieńskiego, syna Jacentego Siemieńskiego h. Leszczyc i Ewy Skórkowskiej - źródło /fot. Family Search

Ewa Siemieńska w 1815 r. pochowała męża, a dwa i pół roku później syna Franciszka. Sama pożyła jeszcze kilka-naście lat, bo zmarła 28 grudnia 1831 r. Według metryki, miała 84 lata i była wdową. Zapisano również, że była kolatorką kościoła w Żytnem (kolator – fundator kościoła lub jego spadkobierca mający dawniej prawo przedsta-wiania kandydatów na urzędy kościelne).

» Akt zgonu Ewy Siemieńskiej - źródło/fot. Genbaza

36More Maiorum

Page 37: More Maiorum nr 19

2x prababc

ia

» Akt chrztu Kajetany Józefy Tekli Tymowskiej, córki Stanisława Tymowskiego i Agnieszki zd. Ostrowskiej - źródło/ fot. Family Search37 More Maiorum

Page 38: More Maiorum nr 19

3x pradziadkowie

3x pradziadek

» Akt ślubu Stanisława Tymowskiego z Agnieszką Ostrowską - źródło /fot. Family Search

» Akt zgonu (fragment) Stanisława Tymowskiego - źródło /fot. Family Search

38More Maiorum

Page 39: More Maiorum nr 19

3x prababcia

Stanisław Tymowski zmarł 28 września 1829 r. w Kobielach Wielkich. Według metryki zgonu, był on senatorem i kasztelanem królestwa polskiego, dziedzicem dóbr Kobiele Wielkie z przyległościami. Miał 69 lat i był synem Józefa i Marianny z Siemieńskich małżonków Siemieńskich. Pozostawił po sobie żonę Agnieszkę z Ostrowskich i dzieci, w tym córkę Kajetanę, wdowę po Franciszku.

» Akt chrztu Stanisława Feliksa Tymowskiego, syna Józefa Ty-mowskiego i Marianny zd. Siemieńskiej. Rodzicami chrzestnymi byli Kazimierz Tymowski i Zofia Tymowska (imiona pasują, więc może byli to dziadkowie dziecka), (3xpradziadek) - źródło

» Akt zgonu Marianny z Siemieńskich Tymowskiej. Zmarła ona 21 listo-pada 1771 r. o godzinie 10 po południu (22.00). Była żoną Józefa Tymows-kiego. Pochowano ją 3 później, (4xprababcia) - źródło

Po ok. 3,5 roku od śmierci Stanisława Tymowskiego, jego żona Agnieszka dołączyła do niego. Zmarła 18 marca 1833 r. w Kobielach Wielkich. Miała 72 lata, była córką Alexego i Heleny z Zapolwskich (Zapolskich) małżonków Ostrowskich. Była wdową i pozostawiła po sobie dwójkę dzieci – Tomasza i Kajetanę (już powtórnie zamężną).

» Akt zgonu Agnieszki Tymowskiej - źródło /fot. Family Search

39 More Maiorum

Page 40: More Maiorum nr 19

4x prad

ziadek

» Józef Tymowski zmarł 20 sierpnia 1780 r. o godzinie 7 rano w wieku ok. 43 (lub 48 – zapis nieczytelny) lat. To prawdopodobnie ten sam Józef Tymowski, który był ojcem Stanisława i mężem Marianny zd. Siemieńskiej - źródło /fot. Family Search

» Akt chrztu (z wody – ex aqua) Agnieszki Konstancji Ostrowskiej, córki Alexego i Marianny z Zapolskich małżonków Ostrows-kich. Rodzicami chrzestnymi byli Michał Ostrowski i Marianna Ziomecka - źródło /fot. Family Search

40More Maiorum

3x p

rab

abc

ia

Page 41: More Maiorum nr 19

babcia

Od strony dziadka po mieczu bohatera artykułu – Tadeusza Leona Józefa Zawadzkiego – na ten moment to wszystko, co udało się ustalić nt. jego przodków, czyli głównie rodziny Siemieńskich, Tymowskich i Billewiczów. Natomiast o babci macierzystej niewiele było powiedziane. Wspomniałem jedynie przy akcie jej ślubu i chrztu córki. W metryce małżeństwa zapisano, że była córką żyjących Józefa Zielonki i Wiktorii zd. Plichta, miała 19 lat i urodziła się we wsi Krasiewice.

Prawda – jak widać – okazała się inna, ponieważ Zofia Wanda Zielonka urodziła się w miejscowości Kaszewy Ko-ścielne. Stało się to 16 marca 1848 r. Ojciec – Józef Zielonka miał 27 lat i był posesorem zastawnym tej wsi, z kolei matka miała 18 lat. Chrzest odbył się w parafii Skoszewy 11 czerwca tego samego roku. Opóźnienie spowodowa-ne było słabością matki. Razem z ojcem dziecka, stawił się Jan Plichta, 52-letni dziedzic dóbr Moskwa i Byszewy z przyległościami, sędzia pokoju okręgu brzezińskiego, a prywatnie dziadek macierzysty nowo narodzonej Zofii Wandy. Rodzicami chrzestnymi byli Jan i Ludwika Plichtowie – dziadkowie.» Akt chrztu Zofii Wandy Zielonki - fot. AP Łódź, Akta stanu cywilnego parafii Skoszewy

41 More Maiorum

Page 42: More Maiorum nr 19

pradziadkowie

Matka dziecka – Wiktoria z Plichtów Zielonka – miała 18 lat, więc bardzo młodo urodziła córkę Zofię Wandę. I o dziwo, prawdopodobnie było to jedyne dziecko tej pary. Okazuje się, że dziecko urodziło się tydzień po 9 miesiącach od ślubu rodziców, więc bardzo szybko zadbali o potomstwo.

» Akt ślubu (fragment) Józefa Zielonki z Wiktorią Plicht- fot. AP Łódź, Akta stanu cywilnego parafii Skoszewy

Józef Zielonka i Wiktoria Teodozja Joanna Plichta pobrali się w Skoszewach dnia 9 czerwca 1847 r. Pan młody był 26-letnim kawalerem, urodzonym we wsi Tobolice, synem Józefa Zielonki i zmarłej Rozalii zd. Raczyńskiej. Panna młoda miała 17 lat, była stanu wolnego, urodziła się w mieście Płocku. Jej rodzicami byli Jan Plichta i Ludwika zd. Łempicka.

42More Maiorum

Page 43: More Maiorum nr 19

2x pradziadkowie

Niestety metryki chrztu Józefa Zielonki nie udało się odnaleźć wśród dokumentów dostępnych online, ale za to udało się zdobyć akt małżeństwa jego rodziców!

» Akt ślubu (fragment) Józefa Jana Zielonki z Różą A. J. Raczyńską- źródło/ fot. szuka-jarchiwach.pl

43 More Maiorum

Page 44: More Maiorum nr 19

Józef Jan Zielonka i Róża Antonina Józefa Raczyńska pobrali się w Płocku dnia 23 sierpnia 1816 r. Pan młody był 29-letnim kawalerem, oficjalistą rady departamentu płockiego, ochrzczony był w parafii Chodecz, a rodzicami jego byli Kazimierz i Anna z Zakrzewskich małżonkowie Zielonka. Panna młoda miała 22 lata i była stanu wolnego. Ochrzczono ją w złakowskim kościele. Rodzicami jej byli Stefan i Teresa z Luboradzkich małżonkowie Raczyńscy.

Róża (Rozalia) Zielonka zd. Raczyńska zmarła dość młodo. Stało się to 24 sierpnia 1831r. w Suchorzynie. Miała więc ok. 37 lat. Data pochodzi z aktu małżeństwa. 16 października 1832 r. w Łęczycy jako wdowiec ślub wziął Józef Jan Zielonka. Jego drugą żoną została Teodozja Katarzyna Grabska.

Ze strony Zielonków niestety nic więcej nie udało się ustalić. Ciekawe jest to, że Józef Zielonka i Róża Raczyńska ślub wzięli w Płocku, gdzie po kilkunastu latach ochrzczono ich przyszłą synową. Z kolei ich syn urodził się z dala od Płocka.

Wiktoria Teodozja Joanna Plichta urodziła się w Płocku dnia 19 grudnia 1829 r. Jej rodzicami byli Jan Plichta, 33-letni patron trybunału cywilnego pierwszej instancji województwa płockiego i 22-letnia Ludwika Łempicka.

» Akt chrztu Wiktorii Teodozji Joanny Plichty - źródło /fot. szukajwarchiwach.pl prababcia

44More Maiorum

Page 45: More Maiorum nr 19

» Akt zgonu Ludwiki Plichty - źródło /fot. Genbaza

Ludwika Plichta zmarła 21 października 1859 r. we wsi Janów. Zgon zgłosili Włodzimierz Plichta, dziedzic wsi By-szewy z przyległościami i Piotr Maliszewski, ekonom z Janowa. Oświadczyli oni, że zmarła Ludwika była mężatką, dziedziczką wsi Janów, miała 52 lata, była córką zmarłych Józefa i Domiceli z Trzcińskich małżonków Łempic-kich, urodzona w Zalesiu, zamieszkała zaś w Janowie. Pozostawiła po sobie męża Jana.

» Akt zgonu Jana Plichty- fot. AP Łódź, Akta stanu cywilnego parafii Skoszewy

prababcia

2x prababcia

2x pradziadek

45 More Maiorum

Page 46: More Maiorum nr 19

Jan Plichta zmarł 1 maja 1868 r. we wsi Byszewy. Według metryki zgonu był on 73-letnim wdowcem, urodzonym we wsi Moskwa, synem zmarłych Teodora i Teodozji zd. Błociszewskiej małżonków Plichtów.

» Akt zgonu Teodora Plichty - fot. AP Łódź, Akta stanu cywilnego parafii Skoszewy

Teodor Plichta zmarł we wsi Moskwa dnia 13 stycznia 1833 r. Według metryki zgonu był on byłym dziedzicem dóbr Moskwa. Był także 77-letnim wdowcem, synem Walentego i Anny Plichtów.

W tym miejscu kończymy genealogiczną podróż, w trakcie której poznaliśmy przodków Tadeusza „Zośki” Za-wadzkiego. Zostało zaprezentowanych prawie 50 metryk związanych z jego przodkami. Jeśli ktoś z Państwa posia-da metryki - lub inne dokumenty - dotyczące rodziny „Zośki” bardzo prosimy o kontakt.

Chciałbym również serdecznie podziękować p. Justynie Krogulskiej, p. Annie Stręgiel oraz p. Leszkowi Ćwiklińskiemu za pomoc w odnalezieniu poszczególnych metryk samego Tadeusza Zawadzkiego, jak i jego przodków. Dziękuję również wszystkim fotogra-fującym i indeksującym księgi parafialne, dzięki którym możemy bez wychodzenia z domu znaleźć tyle fascynująych dokumentów!

Wywód przodków Tadeusza „Zośki” Zawadzkiego w formie pliku PDF można pobrać z naszej strony interneto-wej - zakładka Genealogie Znanych Osób.

3x pradziadek

Ciekawostki: ■ Brat matki „Zośki”– Józef Jan Julian Siemień-ski (1882, Skrzydlów – 1941, Oświęcim) – był dyrektorem Archiwum Głównego Akt Dawnych (AGAD),

■ Matka Zawadzkiego była pogrobowcem,

■ Jego prababcia, jej matka i jej babcia na pierwsze imię miały Zuzanna.

46More Maiorum

Page 47: More Maiorum nr 19

» Krzyż na grobie Tadeusza Zawadzkiego w kwaterze Batalionu Zośka (A-20) na warsza-wskim Cmentarzu Wojskowym na Powązkach - fot. Wikimedia Commons

3x pradziadek

47 More Maiorum

Page 48: More Maiorum nr 19

48More Maiorum

Jakub Kazimierz Rubinkowskihistorykon.pl

Artykuł pochodzi ze strony Histo-rykon.pl

Pochodzenie

Rubinkowski Kazimierz Ja-kub urodził się 1 V 1668 roku w Szaflarach (wieś niedaleko Nowego Targu,

w średniowieczu znajdował się tam zamek, który popadł w ruinę już w XVI wieku; obecnie nie istnieje) jako syn Wojciecha Rubinkowskie-go i Katarzyny z domu Niegoszow-skiej. Stare herbarze nie uwzględ-niają Rubinkowskich. Sam Jakub natomiast mówi, że jego ojciec miał brać udział w wyprawie Jana III Sobieskiego w 1683 roku (odsiecz wiedeńska). W walce pod Wiedniem prawdopodobnie zginęli również dwaj bracia Jakuba – Ambroży oraz Hieronim. O Rubinkowskim i jego pochodzeniu mówią poświęcone mu panegiryki (uroczysty tekst sła-wiący osobę bądź czyn czy też wy-darzenie) jednak informacje zawarte bywają sprzeczne. Wiadomo nato-miast, że Rubinkowski pieczętował się herbem Topór, który opisał Ka-sper Niesiecki:

Topór biały powinien być w czerwonym polu, ostrzem w lewą tarczy obrócony. Na hełmie takiż topór, tylko że ostrzem trochę nachylony ku ziemi, jakby końcem utkwiony w koronie.

Szlachectwo Rubinkowskiego stoi jednak pod znakiem zapytania, o czym pisze Trepka w spisie na-zwisk „fałszywej szlachty” z XVII wieku. Pisze on: Rubinkowski nazy-wał się Ambroży, syn chłopa Rubina ze wsi Łobozowa, od Żarnowca niedaleko. Miał on być na służbie u kuzyna Trepki, natomiast w momencie kie-dy dorobił się majątku na soli dodał do nazwiska -ski oraz zaczął pieczę-tować wspomnianym wyżej herbem. Potem ożenił się i pozostawił kilku synów. Przekaz Trepki nie jest je-

dynym, który ukazuje dyskusyjność szlachectwa Rubinkowskich.

Można przyjąć mimo wszystko, że Wojciech, ojciec Jakuba, pochodził z linii Rubinkowskich osiadłych w okolicach Żarnowca. Być może był on jednym z potomków założyciela rodu, Ambrożego (można wysnuć taką teorię, ponieważ nie wszystkie imiona synów były znane). O mat-ce jednak nie wiadomo prawie nic, jedynie to, że była skoligacona z ro-dzinami osiadłymi na terenie Mało-polski.

Kariera

Z okresu dzieciństwa oraz wczesnej młodości Jakuba Kazimierza nie ma przekazów szczegółowych. Po-jawiają się jedynie wzmianki, dzięki którym wiemy, że zdobył podsta-wowe szkolne wykształcenie a na-stępnie dostał się na dwór królewski i sam mówił, że przebywał tam 13 lat, jednak jak dowodzi K. Mali-szewski faktycznie był tam krócej. Prawdopodobnie pełnił tam jakąś niską funkcję, jednak miał stycz-ność z tą elitą, czerpiącą wzorce z kultur zachodu, głównie z Francji. Ten styl życia, owe obyczaje stały się dla Rubinkowskiego ideałem, do którego zawsze dążył. Dodatkowo dość szybko zyskał sobie przychyl-ność króla Sobieskiego, który po-wierzył mu urząd pisarza podlaskiej komory celnej. Od 1694 roku był już superintendentem ceł wodnych i lądowych prowincji pruskiej i ma-zowieckiej.

Kariera Rubinkowskiego opiera się niestety na oszustwach, które były nagminne wśród celników w tam-tym okresie. Dzięki temu zyskał kontakty z magnaterią a od 1694 r. był już na służbie u kasztelana krakowskiego i hetmana wielkiego koronnego Adama Sieniawskiego a następnie został agentem handlo-

wym i informatorem Elżbiety z Lu-bomirskich Sieniawskiej, żony Ada-ma. Pod koniec życia króla Jana III wystarał się Jakub Kazimierz o tytuł sekretarza królewskiego.

W 1695 r. Rubinkowski sam sobie wytoczył proces o naganę szlachec-twa, ze względu na pewną nieufność panującą wokół niego. Wynajął on Przyłuskiego, by ten wysunął prze-ciw niemu zarzut nieszlachectwa. Rubinkowski przedstawił metrykę pochodzenia wyciągniętą z ksiąg parafialnych w Szaflarach. Warto zauważyć, któż podpisał tę metrykę, bowiem był to brat przyrodni Jaku-ba – Jan Kazimierz, proboszcz no-wotarski. Przyłuski odwołał swoje oskarżenie.

Rok później przybył do Torunia, a w dniu 2 VI 1669 r. nabył prawa miejskie i został wpisany na listę obywateli przybyszów miasta. Ru-binkowski wiedział, że żeby do-stać się do kręgów patrycjatu to-ruńskiego musi mieć silną pozycję ekonomiczną. Próbę powiększenia swojego majątku podjął 22 I 1700 r., gdzie Jakub ożenił się z zamoż-ną wdową Elżbietą von Kreckin z Gdańska, która jednak umarła nie-długo po ślubie. 25 XI tego samego roku Rubinkowski żeni się drugi raz z mieszczanką toruńską Katarzyną z Bohenów Gęzą. Była ona córką Al-brechta Gęzy, rzemieślnika i szmu-klerza, obywatela drugiej kategorii.

Już przed 1703 r. Rubinkowski po-siadał trzy kondygnacyjną kamie-nicę na Starym Mieście przy ulicy Żeglarskiej 137 (obecnie nr 11). Posiadanie kamienicy było ważne, gdyż dzięki temu mógł rozpocząć działalność kupiecką na szerszą skalę. Następnie kupił ziemię, na której założył folwark Rubinkowo. Potem przyłączając w sposób bardziej lub mniej legalny rozszerzył swoją posiadłość i założył wieś o tej

Page 49: More Maiorum nr 19

49 More Maiorum

samej nazwie. Na swoich ziemiach Jakub Kazimierz Rubinkowski zbu-dował owczarnie, następnie browar, gorzelnie oraz karczmę a pod ko-niec życia młyn. Dodatkowo zajmo-wał się handlem. Obracał dosłow-nie wszystkim, co miał, nie zważając na ograniczenia prawne. Sprzedawał zarówno zboże jak i sól, artykuły żelazne czy delikatesowe. Głównym ośrodkiem handlowym dla Rubin-kowskiego był Gdańsk, do którego transportował towary Wisłą. Tam wysyłał zboże a sprowadzał towa-ry zagraniczne, takie jak np. ostrygi czy tkaniny. Oczywiście sprzedawał również swoje wyroby, choćby wód-kę. Rubinkowski nie przebierał rów-nież w środkach aby się wzbogacić i wykorzystywał swoją posadę cel-nika do tego. Zdarzało się, że kon-

fiskował towary bądź wyłudzał do-datkowe opłaty celne, co dotarło również do króla Augusta II. Jakub Kazimierz Rubinkowski przez ja-kiś czas pozostawał nawet w aresz-cie miejskim, gdyż władze Torunia oskarżyły go o przywłaszczenie pie-niędzy pobranych jako cło.

Rubinkowski starał się prowadzić wielkopański styl życia. Ubierał się zgodnie z modą sarmacką. Nosił kolorowy strój szlachecki, co już było oznaką przepychu, gdyż kolory czy ogółem barwienie tkanin było kosztowne. Składał się z żupana, kontusza szerokiego pasa i czerwo-nych butów. Nosił również karabelę, szablę którą dostał od Sieniawskiej.

Jakub, będąc osobą wpływową, stał

się również osobą popularną i cenio-ną w Toruniu. Utrzymywał kontakty z elitą Rzeczpospolitej. Prawdopo-dobnie dzięki pieniądzom i protek-cji dygnitarzy uzyskał w 1715 r. sta-nowisko poczmistrza królewskiego w Toruniu, będące równocześnie dochodowym stanowiskiem. Przed-siębiorczy i sprytny mieszczanin stawał się często stroną konfliktu ze względu na pewne oszustwa, jednak nie stracił stanowiska do końca ży-cia. Dzięki temu zyskiwał nie tylko kontakty z wpływowymi ludźmi ale również informacje, które potrafił wykorzystać. Od 1716 r. redagował gazety pisane. W niedługim cza-sie stał się głównym informatorem z Prus Królewskich. Przyczyniło się to do uzyskania poparcia u kró-la Augusta II, który to wydał dekret królewski, na mocy którego Rubin-kowski wszedł do Rady Torunia.

Życie prywatne

Szczęście, które dopisywało Rubin-kowskiemu w jego działalności za-równo kupieckiej jak i urzędniczej nie przeniosło się na życie rodzin-ne. Miał pięcioro dzieci: cztery cór-ki oraz jednego syna. Troje z nich zmarło – córki Konkordia i Kune-gunda oraz jedyny syn Jan Karol, z którym Jakub Kazimierz Rubin-kowski wiązał ogromne nadzieje. Widział w nim swojego spadkobier-cę, kształcił go oraz starał się dla niego o posadę sekretarza królew-skiego jednak ten zmarł nieoczeki-wanie. Jedyna córka, która pozosta-ła Rubinkowskiemu wyszła za mąż w 1736 r., natomiast przed 1739 r. zmarła mu również żona. Samotny starzec poświęcił się wtedy do koń-ca karierze publicznej. Nie mógł jednak często uczestniczyć w posie-dzeniach Rady Miejskiej, gdyż nęka-ły go choroby. Mógł za to rozwijać swoje zainteresowania bibliofilskie, kolekcjonerskie i pisarskie.

Pod koniec życia Rubinkowski był niejako rozerwany duchowo. Pogor-szyły się stosunki z jezuitami. Pro-

FOT.

HIS

TORY

KON

.PL

Page 50: More Maiorum nr 19

Zostań redaktorem na stronie MM!

Napisz na maila:

[email protected]

50More Maiorum

testanci mówili z kolei o jego „bluź-nierczym i bezbożnym” końcu życia – Jakub Kazimierz Rubinkowski miał odmówić pociechy duchowej. Prawdopodobnie były to zwyczajne plotki, jednak kryje się w nich za-pewne jakiś cień prawdy. Zmarł 14 XI 1749 r.

Spuścizna

Stwierdzenia, że Rubinkowski był erudytą tłumaczyć nie trzeba. Gdzie i w jaki sposób uzyskał jednak wy-kształcenie? Początków jego wy-kształcenia szukać należy prawdo-podobnie w nowotarskiej szkole parafialnej. Uzyskał umiejętności retoryczne, poznał łacinę. Nauczył się również wielu fragmentów dzieł starożytnych pisarzy czy gotowych sentencji czy zwrotów, które wyko-rzystywał w swoich dziełach. Jednak zdobyta przez niego wiedza, czy erudycja, mimo że była błyskotliwa pozostawała dość płytka. Owo wy-kształcenie nie odbiegało od ówcze-snego typu edukacji i wychowania. Rubinkowski jednak dzięki swoim kontaktom z magnaterią rozszerzył swoją wiedzę.

Jakub był pełen podziwu również dla króla Jana III Sobieskiego. Był on dla niego ideałem wodza, ry-cerza. Rubinkowski do końca ży-cia podziwiał i kultywował postać króla, czego wyraz mamy w Janinie, dziele Jakuba. Stąd też podobień-stwo portretów: Jakuba Kazimierza Rubinkowskiego, który znajduje się w bazylice św. Jana w Toruniu i Jana III Sobieskiego z ryngrafem z po-dobizną Obrazu Matki Boskiej Czę-stochowskiej (podobne tło, postaci mają podobne postawy, ukazane w elipsie). Oczywistym jest, że por-tret Sobieskiego był wzorem.

Z kolei autorytetem intelektual-nym dla Rubinkowskiego był Sta-nisław Herakliusz Lubomirski. Był to polityk, poeta i filozof, twórca polskiego baroku. Był on również reprezentantem sarmatyzmu oświe

c o n e -go, pro-pagatorem neostoicyzm. Jednak wpływ na postrzeganie świata i człowieka dla Rubinkowskiego była również Biblia, którą traktował rów-nież jako źródło historyczne. Do-datkowo źródłem erudycji był dla Jakuba okres antyku. Spośród pol-skich twórców sięgał po Wincen-tego Kadłubka oraz Jana Długo-sza, dwóch czołowych kronikarzy średniowiecznych. Kolekcjonował też różnego rodzaju sylwy rodzinne („silva rerum”). Prowadził również swoje, w których umieszczał choćby kazania czy mowy, z których czerpał wiedzę.

Rubinkowski swoje pisarstwo roz-wijał na wielu płaszczyznach. Były to zwyczajne zapiski, teksty publicy-styczne w gazetach i większe prace typu historyczno-panegirycznego. Dorobek artystyczny, czy też literac

k i , R u b i n -

kow s k i e g o nie ogranicza

się jednak tylko do Janiny. Zostawił on

wiele drobnych panegirycznych utworów i rękopisów. Jest on rów-nież autorem pracy historycznej pt. Miscelanea albo Hesperyjski Ogród, któ-rą zadedykował Elżbiecie Sieniaw-skiej. Znalazły się w niej również rysunki autorstwa samego Jakuba. Były to rysunki postaci biblijnych, mitologicznych i historycznych. W Ogrodzie Hesperyjskim autor zamieścił również antyczne dziedziny wiedzy, mające drugie życie w okresie rene-sansu i baroku: astrologia, alchemia i magia. Część prac Rubinkowskie-go niestety została zniszczona, jak choćby rękopis Summa historii nayia-śnieyszych królów polskich, różnemi re-wolucjami, dowcipnościami, responsami, inskrypcjami zebrana, który spłonął w czasie powstania warszawskiego 1944 r.

FOT. H

ISTORYKO

N.PL

Page 51: More Maiorum nr 19

Zostań redaktorem na stronie MM!

Napisz na maila:

[email protected]

Autor: Krzysztof Maliszewski, Historykon.pl

51 More Maiorum

Najlepszą i najbardziej znaną pracą Rubinkowskiego była wspomniana już Janina opowiadająca dzieje życia Jana III Sobieskiego. Można powie-dzieć, że jest to praca synkretyczna wręcz, gdyż zawiera elementy dzieła historycznego, poematu epicko-ry-cerskiego i panegiryku. Wydarzenia z życia Jana III Sobieskiego, jego ży-ciorys, przeplatany jest dygresjami autorskimi, cytatami czy mowami bohaterów. W dziele Rubinkow-ski zamieszcza również informacje o wróżbach zwiastujących wojnę – wybuch Etny na Sycylii, kometa pod Wiedniem czy opady czerwonego śniegu na granicy turecko-austriac-kiej. W Janinie zawarty jest też opis marszu wojsk polskich pod Wiedeń. Mówi również o dwóch wymiarach bitwy – ziemskim i metafizycznym. Wg Jakuba zwycięstwo odniosła „Ręka Najwyższa” będąca siłą bo-ską, którą uosabiał nie kto inny jak Sobieski.

Jakub Kazimierz Rubinkowski był niesamowicie barwną postacią. Jego długi, 81- letni żywot przypadający na okres panowania Jana III Sobie-

skiego i czasy saskie jest interesujący i warty zgłębienia. Stanowi przykład sarmaty, erudyty. Jego życie pokazu-je jak ważne były kontakty i wpływy oraz pozycja materialna i społecz-na w okresie sarmatyzmu. Niejako również pokazuje problematykę sarmatyzmu i pochodzenia ówcze-snych elit. Postać Jakuba Kazimie-rza Rubinkowskiego może posłużyć

jako bodziec do bliższego zaintere-sowania się i zagłębienia w epokę sarmatyzmu w Rzeczpospolitej1,2. ■

1 Maliszewski Kazimierz Jakub Kaz-imierz Rubinkowski : szlachcic, mieszcza-nin toruński, erudyta barokowy, Warsza-wa 19822 Niesiecki Kasper Herbarz Polski T.9 1839-1846

FOT. H

ISTORYKO

N.PL

Page 52: More Maiorum nr 19

52More Maiorum

paweł becker

Był to niesamowity, je-dyny w swoim rodzaju obiekt. Budynek, który był jednocześnie dworem

– domem mieszkalnym jego wła-ścicieli i zarazem muzeum udostęp-nionym każdemu chętnemu. Mowa o dworze w Niedźwiedziu (powiat wąbrzeski, województwo kujawsko-pomorskie).

Dwór

Wieś była początkowo domeną bi-skupów płockich, potem krzyżac-ką, następnie należała do biskupów chełmińskich, a po sekularyzacji dóbr biskupich w 1773 roku stała się własnością szlachecką. W 1822 roku Niedźwiedź staje się własno-ścią Kucharskich. Po śmierci Ku-charskiego wdowa po nim wyszła ponownie za mąż, za kapitana Pod-czaskiego. Jednak Podczaski nie stał się właścicielem majątku, gdyż na mocy testamentu, dziedziczyć go miało potomstwo Kucharskie-go. W 1832 roku, po śmierci mat-

ki, administratorem majątku został Jan Kucharski (1811-1869), który w 1840 roku spłacił rodzeństwo i stał się jedynym właścicielem Niedźwie-dzia. Poślubił Walentynę Paliszew-ską (1815-1896). On to wybudował w Niedźwiedziu dwór, który prze-trwał do dziś, jako korpus główny rezydencji. W 1869 po śmierci Jana Niedźwiedź przeszedł w ręce jego syna Kazimierza. Po bezpotomnej śmierci Kazimierza w 1882 roku właścicielką majątku została jego siostra, Zofia z Kucharskich (1841-1904), która od 1861 roku była żoną Józefa Mieczkowskiego herbu Za-głoba (1835-1907). Następnie ma-jątek przechodzi w ręce Wacława Mieczkowskiego (1869-1947) a po-tem jego syna, Leszka.

Dwór w Niedźwiedziu jest zbudo-wany na planie wydłużonego pro-stokąta na północnej osi dawnego parku francuskiego. Jest on mu-rowany. Od północy przylega do niego kolisty podjazd i prowadząca doń aleja od głównej drogi wioski.

Aleja ta obsadzona jest z obu stron kasztanowcami. Cały dwór jest roz-członkowany, dzięki czemu można łatwo wyodrębnić jego części i etapy powstawania obecnej budowli.

Najstarszą częścią jest korpus głów-ny, zbudowany jeszcze przez ro-dzinę Kucharskich w połowie XIX wieku. Był parterowy z piętrowym facjatkami i częściowo podpiwni-czony. Pośrodku elewacji południo-wej (ogrodowej) znajduje się ryzalit trójosiowy z wejściem głównym przed którym umieszczono taras a na nim kamienną balustradę i sze-rokie flankowane postumenty za-kończony wazonami. Na wysokości poddasza umieszczono kwadratowe kanelowane wieżyczki. Na elewa-cji północnej między oknami na wysokości gzymsów umieszczono 10 łbów niedźwiedzich (na chwilę obecną pozostały tylko 2 głowy), nawiązujących do nazwy miejsco-wości.

Przy bokach dobudowano dwa pa-

FOT. PRYW

ATNE ZBIO

RY AN

DRZEJA

MIEC

ZKOW

SKIEG

O

Mieczkowski i jego muzealia

Page 53: More Maiorum nr 19

53 More Maiorum

wilony, wschodni i zachodni, wy-stępujące ryzalitowo od strony ogrodowej. Ich elewacje są pokryte zdobniczymi elementami w postaci kanelowanych pilastrów o jońskich głowicach. Zwieńczone są kamien-nymi balustradami z neorokoko-wymy wazonami. Nad wejściem do wschodniego pawilonu umiesz-czono pochylone ku sobie tarcze herbowe Działowskich (Prawdzic) i Mieczkowskich (Zagłoba). Pawi-lon zachodni stykał się z oficyną zachodnią, posiadała od północy ośmioboczną wieżyczkę. Pawilon zachodni i oficyna połączone są ukośnym łącznikiem, najpóźniej-szym elementem dworu. W oficynie mieściła się kuchnia.

Układ wnętrz zmieniał się wraz z dobudowywaniem kolejnych pa-wilonów i łącznika. Został dodatko-wo zniekształcony w trakcie stwo-rzenie licznych ścianek działowych w okresie istnienia PGR. W pawilo-nie wschodnim zachowany jest fryz stiukowy o motywach roślinnych. Z kolei w dawnej zbrojowni (jadal-nia, sala balowa) zachowały się wy-strój ścian, ozdobny sufit, podciąg z kolumnami i obramienia wnęk. Na parterze zachował się mozaikowy parkiet w tejże sali, a w pokojach korpusu głównego parkiet w jo-dełkę. Nadto terakota znajduje się w korytarzu, kuchni, łazience, a w sieni są płytki glazurowane.

Według Heleny Mieczkowskiej dwór liczył 17 pokoi, nadto kuch-nię, spiżarnię, łazienkę, pokoje dla służby, korytarze, piwnice. Same pokoje na piętrze zajmowały 140 m2. Zdecydowana większość z nich przeznaczona była na ekspozycję muzealną.

Wacław Mieczkowski

Wacław Mieczkowski urodził się w Ciborzu 4 listopada 1869 roku.

Początkowo pobierał nauki w domu, przygotowywany do nauki w gimnazjum. Wraz z braćmi tra-

fił na stancję w Brodnicy, tam też ukończył gimnazjum. Następnie udał się do Krakowa, by tam studio-wać rolnictwo. Jednocześnie uczył się w konserwatorium muzycznym, które ukończył 1896 roku. Wacław Mieczkowski osobiście znał Wy-spiańskiego, Malczewskiego i Ma-tejkę. Najbardziej przyjaźnił się z tym ostatnim i w jego pracowni naj-częściej bywał (stąd zapewne w jego zbiorach szkice Matejki).

W 1899 roku Wacław Mieczkowski ożenił się. Na ślubnym kobiercu stanął z Władysławą Działowską. Władysława Działowska urodziła się 18 stycznia 1879 roku w Dzia-łowie, jako druga córka Eustachego Działowskiego i Marii Mittelsta-edt. Wywodziła się z zasłużonego ziemiańskiego rodu Działowskich

herbu Prawdzic Gniazdem rodo-wym Działowskich było Działowo, znajdujące się w rękach tej rodziny od XV wieku aż do 1940 roku. Dziś Działowo i Niedźwiedź znajdują się w jednym powiecie wąbrzeskim.

W chwili ślubu Wacław miał 30 lat, jego małżonka – 20. Mawiano, że Władysława była najpiękniejszą panną na Pomorzu. Relacje rodzin-ne dotyczące tego małżeństwa są dość rozbieżne. Ich córka, Krystyna pisze, że Byli bardzo dobraną parą. Jed-nocześnie ich wnuki zgodnie twier-dzą, że w małżeństwie tym częste były zgrzyty.

Wacław chętnie podróżował. Prze-ważnie celem jego wędrówek po Europie było poszukiwanie na au-kcjach dzieł sztuki, które trafiały

FOT. PRYW

ATNE A

RCH

IWU

M RED

AKC

JI

Page 54: More Maiorum nr 19

54More Maiorum

potem do Niedźwiedzia. Najczę-ściej bywał w antykwariatach Ber-lina, Wiednia, Drezna i Paryża. Skupywał cenne dzieła sztuki, ale tez pamiątki narodowe. Powiększał kolekcję rozpoczętą przez swego teścia, Kucharskiego. Dwór stał się w tym czasie muzeum, prywat-nym, w pełni działającym Muzeum Mieczkowskich. Mieczkowski we dworze zatrudnił malarza i rzeźbia-rza Marcina Rożka, wspierał me-cenatem Sigmunda Lipinsky`ego i Franciszka Żmurkę. Muzeum było otwarte dla gości przez cały rok, zwiedzających oprowadzał osobi-ście Wacław Mieczkowski.

W 1912 roku Wacław Mieczkowski miał wybrać się w podróż do Sta-nów Zjednoczonych. Miał już na-wet zaplanowany rejs jednym z naj-słynniejszych statków świata, jakim stał się Titanic. W ostatniej chwili zrezygnował z podróży ze względu na chorobę córki, Krystyny, która akurat zaraziła się odrą.

Powróciwszy po studiach z Kra-kowa do Niedźwiedzia pan Wa-cław Mieczkowski działał aktywnie w Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół” w Wąbrzeźnie, którego był prezesem w latach 1897-1899, a później był jego honorowym członkiem.

Gdy wybuchła I wojna światowa Wacław uznał, że żona i dzieci bez-pieczniejsze będą w Bydgoszczy. Władysława z trójką dzieci zamiesz-kała więc z dala od Niedźwiedzia, w którym został sam pan Wacław. W styczniu 1920 roku wojska pol-skie przejęły Pomorze i w praktyce Władysława mogła wrócić do męża. Odesłała do niego dzieci, a sama zdecydowała się pozostać w Byd-goszczy. Był to w praktyce koniec ich małżeństwa. Ich wnuk, Andrzej Mieczkowski pisze: Z początkiem lat dwudziestych w Niedźwiedziu nastąpi-ły istotne zmiany w życiu rodzinnym. Od dłuższego czasu zgrzytało i iskrzyło w małżeństwie mojego dziadka Wacława

– ówczesnego właściciela Niedźwiedzia. Wreszcie państwo Mieczkowscy postano-wili się rozstać. Moja babka Władysła-wa – wówczas niespełna czterdziestoletnia kobieta wyprowadziła się i wkrótce po raz drugi wyszła za mąż, natomiast dziadek Wacław pozostał w Niedźwiedziu.

W okresie międzywojennym Wa-cław zaangażował się w działalność Polskiego Instytutu Narodowego. Organizacja ta powstała 26 listopa-da 1921 roku z inicjatywy czwórki młodopolskich artystów, którzy przyjechali do Wąbrzeźna na waka-cje. Byli to Włodzimierz Tetmajer, Stanisław Jasiński, Antoni Choło-niewski i Ludwik Stasiak. Celem Polskiego Instytutu Narodowego było bronienie spraw polskich na Pomorzu i wydawanie książek i cza-sopism o tematyce morskiej i po-morskiej. Instytut prócz założycieli zrzeszał takie osoby, jak gen. Kazi-mierz Sosnkowski, Jan Zamoyski, kard. Aleksander Kakowski, Stefan Żeromski, Stanisław Przybyszew-ski i innych. Wśród nich był także Wacław Mieczkowski, który już na zebraniu założycielskim Instytutu został wybrany na przewodniczą-cego sekcji rewizyjnej. Instytuto-wi przyświecały światłe i ambitne cele. Wśród nich było założenie w Wąbrzeźnie nawet uniwersyte-tu. W rzeczywistości Instytut sku-pił się na pojedynczych odczytach, zakładaniu licznych kół Instytutu w Polsce oraz wydawaniu czaso-pism, których żywot kończył się szybko. Wraz ze śmiercią głównych działaczy i założycieli (Tetmajer zmarł w 1923 roku, Chołoniewski i Stasiak w 1924, Żeromski w 1925) działalność Instytutu podupadała. Ostatecznie uległ on rozwiązaniu w 1927 roku. Wiadomo też, że w la-tach 1902-1925 Wacław Mieczkow-ski był członkiem Towarzystwa Na-ukowego w Toruniu (podobnie jak jego krewni Józef, Leon, Zygmunt).

Wtedy też Wacław Mieczkowski an-gażuje się w działalność polityczną. Po przewrocie majowym w 1926

roku, 20 listopada 1927 roku w są-siednim Wałyczu hrabia Aleksan-der Dąmbski zainicjował zebranie przedstawicieli polskiego ziemiań-stwa z Pomorza. Rok później, 28 września 1928 roku w Wąbrzeźnie powstał powiatowy komitet organi-zacyjny BBWR, którego prezesem został Wacław Mieczkowski.

Po wybuchu wojny, mimo, że roz-proszyła ona rodzinę, Wacław Mieczkowski pozostał w Niedźwie-dziu. Nie został wysiedlony przez Niemców z dworu. Dożywiany przez niedźwiedzkich chłopów do-trwał, mieszkając w bocznym skrzy-dle dworu, do 1945 roku. W latach 1945-47 nadal mieszkał we dworze.

28 lutego 1947 roku, w wieku 78 lat Wacław Mieczkowski umiera. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Niedźwiedziu, gdzie znajduje się jego nagrobek.

Zbiory muzealne

Mówiąc o Niedźwiedziu zawsze podkreśla się jego wspaniałe zbiory muzealne. Ich liczba sięgała kilku-set eksponatów, do dziś zachowało się ledwie kilkadziesiąt, w tym nie-mal żaden z najcenniejszych. Meble, obrazy, rzeźby, sztuka użytkowa, pamiątki po wielkich postaciach hi-storycznych, ubrania, księgozbiór… Bez najmniejszych wątpliwości na czoło wysuwają się tutaj dwa dzie-ła Marcello Bacciarellego, nadwor-nego malarza ostatniego polskiego króla, Stanisława Augusta Ponia-towskiego; były to Portret Stanisława Augusta w stroju koronacyjnym oraz Portret Stanisława Augusta w półpostaci ze wstęgą orderu Orła Białego. Obydwa dzieła to repliki warsztatowe. Obok Bacciarellego zaszczytne miejsca zajmowali tez inni znani malarze polscy, m.in. Kossak, Malczewski czy Suchodolski. Dziełem Juliusza Kossaka był Czerkies na koniu. Jacka Malczewskiego reprezentowały dwa obrazy – Dziewczynki w ogrodzie oraz Głowa siwobrodego starca. January Su-

Page 55: More Maiorum nr 19

55 More Maiorum

chodolski był z kolei autorem dzie-ła Wyścigi konne na Polu Mokotowskim w Warszawie. Spośród najbardziej znanych polskich artystów trzeba także wymienić Jana Matejkę. W zbiorach Mieczkowskich znajdował się oprawiony w czerwoną skórę album, w którym znajdowało się 17 rysunków tegoż malarza. Warto zwrócić uwagę na dzieło Wniebo-wzięcie Najświętszej Maryi Panny, które według relacji było dziełem autor-stwa samego Petera Paula Rubensa.

Prócz malarstwa spora była kolek-cja rzeźb. Tutaj na czoło wysuwa się Zraniona dziewica dłuta Georga Eberleina. Było to jedno z najsłyn-niejszych dzieł w niedźwiedzkim muzeum, częstokroć wspomina-ne w opisach, jedno z szerzej opi-sanych. Zraniona dziewica powstała w Rzymie w 1890 roku spod dłuta uznanego już za życia niemieckie-go rzeźbiarza, Gustawa Eberleina (1847-1926). W 1891 roku rzeźba została wystawiona na Międzynaro-dowej Wystawie Sztuki w Berlinie,

gdzie zdobyła złoty medal. Wtedy też została ona zakupiona przez Wacława Mieczkowskiego.

O ile wśród malarstwa na podium wysuwały się dzieła Bacciarellego, a wśród rzeźb – Zraniona dziewica, o tyle wśród militariów nie było dzieła aż tak wysuwającego się na pierwsze miejsce. Bez wątpienia wśród zwiedzających największy zachwyt musiały wzbudzać pełne zbroje ustawione w jadalni (stąd zwano ją też zbrojownią). Było to dziewięć, pełnych zbroi płytkowych, pochodzących z XVI i XVII wieku. Były to: dekorowana mosiądzem zbroja husarska z medalionem Mat-ki Bożej Niepokalanej oraz krzyżem kawalerskim na napierśniku; zbroja holenderska z XVI wieku, zbroja austriacka zakupiona w Linzu po arcyksięciu Janie Salwatorze, zbroja hiszpańska, zbroja francuska, nie-kompletna zbroja niemiecka (zwana krzyżacką), a także węgierska zbroja dziecięca.

Nie brakowało w Muzeum Miecz-

kowskich także wspaniałych zbio-rów porcelany, zarówno serwisów, jak i figurek. Ogółem zbiory por-celany liczyły ponad 1000 sztuk i pochodziły z polskich i zagranicz-nych wytwórni. Na czoło wszyst-kich zbiorów porcelanowych bez najmniejszych wątpliwości wysuwa się serwis do kawy należący niegdyś do księcia Józefa Poniatowskiego. Książę Poniatowski otrzymał ów serwis jako dar od swoich żołnierzy. Składał się on z 10 filiżanek, tylu też spodków, cukiernicy, mlecznika i dzbanka. Serwis ów wyróżniał się napisami na filiżankach i dzbanku. Na każdej filiżance w wieńcu z liści laurowych widniała nazwa bitwy, w której brał udział książę Józef, natomiast na dzbanku widniała de-dykacja.

Na pierwszym miejscu wśród pa-miątek narodowych znajdował się ogromny, dwumetrowy różaniec, którego paciorki miały formę głów kobiecych i męskich, rzeźbione były w kości słoniowej. Wedle tradycji

FOT. PRYW

ATNE A

RCH

IWU

M RED

AKC

JI

Page 56: More Maiorum nr 19

56More Maiorum

różaniec ten należał do królowej Jadwigi, a największy z paciorków z kobiecą twarzą wyobrażał właśnie królową, inne miały przedstawiać Władysława Jagiełłę i innych człon-ków rodziny królewskiej, natomiast mniejsze paciorki (tzw. zdrowaśki) miały przedstawiać dwórki i dwo-rzan z zamku wawelskiego. Spośród monarchów polskich jesz-cze król Jan III Sobieski był tym, do którego należał wcześniej je-den z eksponatów. Tutaj mowa jest o prochownicy wykonanej z łosiego rogu, która zdobiona była scenami myśliwskimi oraz herbem Janina.

W 1917 roku zorganizowana zo-stała w poznańskim Muzeum im. Mielżyńskich wystawa poświęcona Tadeuszowi Kościuszce. Na wy-

stawie tej znalazło się 27 obiektów z Niedźwiedzia związanych tema-tycznie z Tadeuszem Kościuszką, z których najcenniejsze znajdowały się w I i II dziale ekspozycji (I – Pa-miątki osobiste po Kościuszce, II – Pamiątki z czasów kościuszkow-skich). Były to złoty, emaliowany, pierścień, zdobiony po bokach wo-jennymi emblematami, na środku którego znajdowała się przylutowa-na srebrna tarcza a na niej herby Polski i Litwy; luneta polowa Ko-ściuszki; dwa flakoniki z porcelany pochodzące z wytwórni koreckiej, które to miały być ofiarowane Ko-ściuszce przez Teklę Żurowską. Na wystawie nie było natomiast taba-kiery i złotego krzyżyka z emaliowa-ną postacią Chrystusa, który miała darować Naczelnikowi panna So-

snowska, córka hetmana polnego litewskiego, co ciekawe ten przed-miot posiadał certyfikat autentycz-ności(!).

Nadto z czasów kościuszkowskich pochodziła kosa z insurekcji, z tegoż samego powstania łopata saperska, oraz bilet na 4 złote również z cza-sów powstania z 1794 roku. Na wy-stawie kościuszkowskiej w Poznaniu ze zbiorów Wacława Mieczkowskie-go wypożyczono też obrazy, minia-tury czy nawet filiżanki związane z postacią Kościuszki, ale też księcia Józefa i całą epoką.

Warto wymienić tutaj też postaci niezwiązane z dziejami Polski i nale-żące do nich przedmioty w zbiorach niedźwiedzkich, wśród których były m.in. łóżko Napoleona, zabawki jego syna, meble Milana IV Obre-nowica i inne.

Zniszczenie muzeum

Rok 1939 przynosi zagładę mu-zealnej kolekcji Mieczkowskich. Z wyjątkiem Wacława cała rodzi-na opuściła dwór w ucieczce przed Niemcami. Przeżyli niemal wszyscy. Tymczasem we dworze pozostał sa-motnie Wacław Mieczkowski, który powiedział, że mogą go Niemcy zaraz rozstrzelić, a z rodzinnego gniazda się nie ruszy. I rzeczywiście, jakimś cudem pozostał on we dworze aż do zakoń-czenia wojny. Mało tego, gdy wyra-biano mu niemieckie dokumenty, w rubryce narodowość wpisano: Polak, a w rubryce zawód: posiadacz dóbr rycerskich. Wacław pozostał we dworze. Miał przyznawane racje żywnościowe, były one jednak zbyt nędzne, by mógł z nich wyżyć. Po-magali mu okoliczni chłopi, przyno-sząc coś do jedzenia. W listopadzie 1939 rozpoczęła się wywózka dzieł sztuki. Tutaj relacje rodzinne się różnią. Pewne jest to, że hitlerow-cy skrupulatnie pakowali do skrzyń po kolei niemal wszystkie eksponaty muzealne wywożąc je w nieznanym kierunku. Nie była to grabież w głąb

FOT.

PRY

WAT

NE

ZBIO

RY A

ND

RZEJ

A M

IEC

ZKO

WSK

IEG

O

Page 57: More Maiorum nr 19

57 More Maiorum

Rze-szy do jej muze-ów i instytucji kultury i sztuki. Była to grabież osób prywatnych. I tak gauleiter Albert Forster po dokona-niu oględzin, zleconych przez namiestnika Rzeszy oraz panów architekta Fricka i profesora Bringmanna, (…) życzy sobie przekazania do swojej siedziby urzędowej w Gdańsku następującyh (pisownia oryginalna) przedmiotów, pochodzących z majątków Niedźwiedź, Orłowo i Piąt-kowo. Owymi przedmiotami miały być antyczne meble, obrazy, szty-chy, waz z Delft i posągi, dokładna lista nie jest znana. Każdy z kolej-nych treuhanderów miał wywozić jakąś część zbiorów jako prywatne trofea wojenne. Ostatni z nich, Fi-scher, miał załadować resztki zbio-rów w skrzynie i chciał wywieźć je do rodziny do Gdańska. Gdy oka-zało się, że transporty prywatne są niemożliwe w związku ze zbliżają-cym się frontem Armii Czerwonej, postanowił wszystko zdeponować u swojej kochanki, w jej kamieni-cy w Wąbrzeźnie. Fischer przeżył wojnę, i po 1945 roku przyjeżdżał

do Wąbrzeźna, wywożąc etapami wszystkie zbio-

ry za Odrę. Prawda wyszła na jaw po

1970 roku, gdy wszystkie zbio-

ry opuściły już wąbrze-ską kamie-nicę. Wy-j ą t k o wo z dworu n iczeg o nie ukra-dli ani nie zniszczyli Sowiec i , którzy we-dle wszyst-

kich relacji zabezpieczyli

resztki muze-aliów!

W 1946 roku w Niedźwiedziu

na terenie dawnego ma-jątku utworzono Zakład Rol-

ny, który wszedł w skład Pań-stwowego Zakładu Rolnego w Wałyczu. Dwór został zaadapto-wany na celem mieszkalno-biurowe, a w jego murach znalazły się miesz-kania pracownicze (na piętrze pała-cu), biura Zakładu Rolnego, Klub Rolnika i Związek Młodzieży Wiej-skiej. Nie zachowały się informacje na temat dokładnego rozmieszcze-nia poszczególnych miejsc we dwo-rze. Wiadomo, że Klubokawiarnia, czyli Klub Rolnika, została umiesz-czona w dawnej sali rycerskiej.

W 1991 roku rozwiązane zostają Państwowe Gospodarstwa Rolne. Właścicielem dawnego zespołu dworskiego zostaje Agencja Wła-sności Rolnej Skarbu Państwa.

Wraz z upadkiem Państwowych Gospodarstw Rolnych dwór w Niedźwiedziu opustoszał. Część pomieszczeń jeszcze w latach dzie-więćdziesiątych zajmowali lokato-rzy. Już wówczas dwór zaczął po-

padać w ruinę. Ostatecznie ostatni lokatorzy wyprowadzili się z obiektu w 1992 roku.

W 1995 roku runęła wieża dwor-ska w wyniku wichury, choć jak twierdzą niektórzy, nie runęła tylko z przyczyn naturalnych, ale w wy-niku zaniedbań lub też celowych działań. W tym samym roku dwór w Niedźwiedziu został wystawiony na sprzedaż. Dopiero w 2012 roku znalazł się w rękach prywatnych. Obecni właściciele powoli acz syste-matycznie przywracają blask niedź-wiedzkiej siedzibie. ■

Wybrana bibliografia:

1. Buze Ewa, Rejmanowski Maciej, Niedźwiedź, gmina Dębowa Łąka. Zespół dworsko-parkowy, Toruń 1995

2. Czarnecki Aleksander, Dwo-ry giną inaczej, „Gazeta Po-morska” 2005

3. Gradowski Michał, Epita-fium Niedźwiedzia, „Spotka-nia z zabytkami” nr 6/1981

4. Gradowski Michał, Zbio-ry muzeum w Niedźwiedziu, [w:] Materiały do dziejów kultury i sztuki Bydgoszczy i regionu, nr 9, Bydgoszcz 2004

5. Gradowski Michał, „Zranio-na nimfa” w Filharmonii Po-morskiej [w:] Materiały do dzie-jów kultury i sztuki Bydgoszczy i regionu, nr 7/2002

6. Sągolewska Helena, Skarby rzucone w błoto „Uważam Rze Historia” nr 2/2013

7. Stenzel Adam, Pałace i dwory ziemi wąbrzeskiej, Wąbrzeźno 2011

8. Schenk Dieter, Albert Forster. Gdański namiestnik Hitlera Gdańsk 2002

FOT.

PRY

WAT

NE

ARC

HIW

UM

RED

AKC

JI

Page 58: More Maiorum nr 19

Podczas Wojny Secesyjnej (1861-1865) w Stanach Zjednoczonych miesz-kało ok. 30 tys. Polaków.

4 tys. z nich wzięło udział w woj-nie po stronie Unii (166 oficerów) oraz 500 po stronie Konfederatów. W niniejszym tekście chciałbym przypomnieć sylwetki kilku najwyż-szych rangą oficerów polskiego po-chodzenia. Bohaterowie tekstu nim zostali żołnierzami amerykańskimi służyli w armii rosyjskiej, tureckiej, węgierskiej, austriackiej, włoskiej, polskiej, pruskiej czy nawet argen-tyńskiej.

Ojciec po jednej – synowie po drugiej stronie

Ciekawą postacią jest Zygmunt Żuławski. Ciekawą o tyle, że W 1884 roku w mieście Frederick, w stanie Maryland, pewien 92-letni sta-rzec został zatrzymany za włóczęgostwo, a następnie skazany za to przestępstwo na trzydziestodniowy areszt. Nie wiek jednak skazanego był zdumiewający, ale fakt, że podawał się on za pochodzącego z Polski arystokratę, który jakoby wal-czył pod sztandarami i orłami Napoleona, brał udział w walkach Wiosny Ludów, a także był uczestnikiem wojny secesyjnej. – czytamy na stronie zbigkurzawa.cyberdusk.pl (redaktor „Secesji N & S”). Sprawą Żuławskiego zajęły się

media, w 20. latach minionego wie-ku. Urodził się on w Godowie (Ga-licja lub Ukraina) w 1791 r. Był po-chodzenia hrabiowskiego. W 1806 r. lub 1807 r. znalazł się w szkole woj-skowej w Paryżu. Walczył w kampa-nii rosyjskiej w 1812 r. i niemieckiej w 1813 r. (m.in. pod Lipskiem). Miał zostać kapitanem i wziąć później udział w powstaniu listopadowym. W 1835 r. poślubił Emilię Kossuth, siostrę węgierskiego polityka Lajosa Kossutha. W czasie Wiosny Ludów na Węgrzech Żuławski udziału nie brał, lecz działalność jego szwagra przyczyniła się do skonfiskowania ich majątku zarówno Żuławskich, jak i Kossuthów oraz do wyeksmi-towania z kraju. Żuławscy trafili przez Niemcy do Belgii, a następ-nie do USA. Przez trudną sytuację majątkową Żuławski popadł w al-koholizm i na przełomie 1853/1854 ulotnił się z resztką pieniędzy zo-stawiając żonę z czterema synami. Emilia zmarła w 1860 r. na chorobę płuc (prawdopodobnie gruźlica). W kwietniu 1861 r. rozpoczęło się formowanie oddziałów konfederac-kich. Żuławski został tam zastępcą kompanii kapitana Hadesty. Warto przypomnieć, że wówczas Żuławski miał już 70 lat. Prawdopodobnie w szeregach tej kompanii walczył on latem 1861 r. w dolinie Shenandoah i pod Manassas. 12 października

1861 r. Żuławski został podporucz-nikiem kawalerii. 25 kwietnia znalazł się w 28 batalionie artylerii ciężkiej. Na początku 1864 r. został porucz-nikiem. Uniknął on niewoli. W jaki sposób? Nie wiadomo. W 1866 lub 1867 poznał 33 – letnią wdowę po konfederacie – Margaret McIver, z którą wziął ślub. Miał wówczas 75 lub 76 lat. W 1875 r. został wy-mieniony jako pułkownik Żuławski. Kiedy otrzymał awans? Również nie wiadomo. Wiadomo jednak, że rozstał się z żoną w 1878 r. kiedy ta urodziła syna. Wówczas Zygmunt miał 86 lat (!). Kilka miesięcy póź-niej Żuławski został złapany na pró-bie kradzieży, za co został skazany na 2 lata więzienia w Waupan. Wy-chodząc w 1879 r. Zygmunt Żuław-ski, hrabia i pułkownik, włóczęga, złodziej i pijak zmarł ok. 1884 – 1886 r. W tym roku został złapany na włóczęgostwie, a już w 1886 r. jego żona wzięła po raz kolejny ślub.

Spośród 4 synów Zygmunta wszyscy poszli w lepsze ślady ojca i wybra-li karierę wojskową. Ale co dziwne, w przeciwieństwie do ojca walczy-li… w szeregach Unii (!). Syn Zyg-munta – Kazimierz został podpo-rucznikiem i adiutantem w 10. pułku piechoty, już w 1861 r. Za kradzież pieniędzy z kasy pułkowej został zdegradowany i usunięty. Wstąpił

58More Maiorum

wmeritum.plPolacy w wojnie secesyjnej

Page 59: More Maiorum nr 19

później do 5. pułku kawalerii i wal-czył jako szeregowiec pod Kansas, Arkansas i Missouri.

W pierwszym roku wojny 17 – letni Zygmunt junior (tak go nazwijmy by odróżnić od ojca) wstąpił do 8. pułku piechoty. Został podporucz-nikiem w 10. Korpusie Afrykań-skim (składający się z czarnoskó-rych mieszkańców Ameryki). Tam też znaleźli się dwaj jego bracia, o których w dalszej części tekstu. Zyg-munt junior zmarł jako 19 – latek na tyfus w 1863 r.

Pozostali bracia – Władysław i Emil, mieli już za sobą doświad-czenie wojskowe, w służbie u boku Giuseppe Garibaldiego w legio-nie węgierskim. Walczyli na Sycylii i w Neapolu. Licząc na wojnę Włoch z Austrią, zawiedli się i powrócili do USA. Tam wstąpili do wojsk Unii. Wiosną 1863 r., kiedy powstał 10. Korpus Afrykański, Władysław zo-stał podpułkownikiem, a Emil po-rucznikiem w tej jednostce. Bracia skończyli wojnę w randze pułkow-nika (Władysław Żuławski) i kapita-na (Emil Żuławski). Na poniższym zdjęciu prawdopodobnie widać Władysława (wysunięty do przodu): http://zbigkurzawa.cyberdusk.pl/africa_korps.jpg

W służbie czterech armii

Hipolit Oladowski urodził się w 1798 r. Początkowo służył w ar-mii rosyjskiej, gdzie dosłużył się rangi kapitana. W chwili wybuchu powstania listopadowego prze-szedł na stronę polską. Po ucieczce z niewoli rosyjskiej trafił do USA. Początkowo pracował w Federal-nym Departamencie Uzbrojenia, a następnie walczył w wojnie w Meksykiem (1846 – 1848). W marcu 1861 r. przeszedł na stronę Konfe-deratów, w stopniu kapitana. Już na początku wojny był szefem służby uzbrojenia całej armii Mississip-

pi. Walczył pod Shiloh zdobywając uznanie generała Braxtona Bragga. Na początku maja Oladowski został podpułkownikiem. Do końca wojny był kwatermistrzem armii, uzysku-jąc po drodze stopień pułkownika. Po wojnie pracował jako inżynier w stanie Alabama, gdzie zmarł w 1878

Pułkownik z Virtuti na piersi

Po stronie Konfederatów znalazł się nasz major (pułkownik CSA) Kasper (w CSA Gaspar)Tochman. Urodzony w 1797 r. w Łętowni k. Leżajska. Ukończył Wydział Prawa i Administracji na Uniwersytecie Warszawskim, zostając prawnikiem. Był majorem podczas powstania li-stopadowego, a po bitwie pod Bia-łołęką odznaczony został Złotym Krzyżem Virtuti Militari (jako pod-porucznik w 8. pułku piechoty linio-wej). Później zamieszkał we Francji, a następnie w USA, gdzie początko-wo uczył języka francuskiego, a po uzyskaniu obywatelstwa amerykań-skiego otworzył własną kancelarię

prawną. Silnie działał w społeczno-ści polonijnej. Po wybuchu wojny secesyjnej znalazł sie w armii kon-federackiej. Stworzył „Polską Bry-gadę” walczącą pod Gettysburgiem. Wojnę zakończył w randze pułkow-nika. Po przegranej był komisarzem ds. imigracyjnych stanu Virginia. Zmarł w Spotsylvanii w tym stanie w 1880 r.

Colonel Sky

Colonel Sky, czyli Ignacy Szymań-ski, był kawalerzystą w pułku uła-nów księcia Adama Woroneckiego, podczas powstania listopadowego. W wieku 25 lat, gdy upadło po-wstanie, wyemigrował do USA i w 1835 r. trafił do Nowego Orleanu. Był właścicielem plantacji baweł-ny i stadniny koni wyścigowych. Gdy wybuchła wojna secesyjna zo-stał mianowany dowódcą pułku w Chamlette armii konfederackiej. Był agentem ds. wymiany jeńców De-partamentu Trans-Mississipi. Wojnę zakończył w randze pułkownika. Po wojnie był plantatorem i działaczem polonijnym. Zmarł w 1874 r.

Pułkownik Inżynier

Walerian Sułakowski, jako 21-latek wziął udział w Wiośnie Ludów na Węgrzech, gdzie służył u generała Józefa Bema. Później wyemigrował do USA, gdzie w Nowym Orleanie spotkał Tochmana, Szymańskiego oraz Oladowskiego (w dalszej części tekstu). Przed wojną był działaczem polonijnym, a w wyniku jej wybuchu został dowódcą Polskiej Brygady 14. pułku piechoty Konfederacji w randze pułkownika. Po wojnie pra-cował jako inżynier i zmarł w 1873 r.

Polak zorganizował wojsko i obronił stolicę

Najbardziej znany żołnierz polski wojny secesyjnej to niewątpliwie Włodzimierz Bonawentura Krzy-

59 More Maiorum

» Grób Hipolita Oladowskiego w USA, fot. Wikimedia Commons

Page 60: More Maiorum nr 19

żanowski herbu Świnka. Urodził się on w 1824 r. w Różnowie, w Wiel-kopolsce. Jego ojciec i dwaj wujowie walczyli u boku Napoleona, a brat – w powstaniu listopadowym. On sam, jako 22-latek, wziął udział w antypruskich demonstracjach i aby uniknąć prześladowań musiał wy-emigrować do USA. Pracował jako inżynier w USA i został członkiem Partii Republikańskiej. W 1861 r. zgłosił się do wojska Unii. W wy-niku pierwszych ataków Konfede-ratów, Krzyżanowski zorganizował oddział imigrantów i skutecznie obronił Waszyngton. Za tę zasłu-gę został mianowany kapitanem, a później majorem. Następnie wal-czył pod Cross Keys w Dolinie She-nandoah, w II bitwie pod Bull Run, pod Chancellorsville, pod Gettys-burgiem i pod Knoxville. Na czele 58. ochotniczego pułku piechoty zdobył stopień pułkownika. Prezy-dent Abraham Lincoln trzykrotnie próbował awansować go na gene-rała – majora (pol. generał bryga-dy): w 1862, 1863 i dopiero w 1865 r. udało mu się, gdyż wcześniejsze dwie kandydatury blokował senat. Po wojnie pełnił różne stanowiska: był agentem Departamentu Skar-bu, później dyrektorem. Przebywał na Alasce i w San Francisco. Zmarł w 1887 r.

Filolog generałem

Józef Karge urodził się w 1823 r. w Olędrach Terespotockich. Wstą-pił do armii pruskiej, gdzie był ofi-cerem, lecz zdezerterował, by wziąć udział w powstaniu wielkopolskim w 1848 r. Później wyemigrował przez Francję, Anglię do USA, gdzie wykładał filologię klasyczną i języki obce. Po wybuchu wojny secesyjnej stanął po stronie Unii i walczył jako oficer w 58. pułku Krzyżanowskie-go. Jako podpułkownik, a później pułkownik, znalazł się w kawalerii z New Jersey. Walczył w II bitwie nad Bull Run, pod Fredericksbur-

giem i Bolivar, na czele 2. Pułku Ka-walerii. W 1865 r. prezydent Lincoln awansował go do stopnia generała – majora. Po wojnie wykładał litera-turę na Princeton University. Zmarł w 1892 r. w Nowym Jorku.

Z wojska cesarskiego do armii Unii

Albin Franciszek Schoepf urodził się w Podgórzu (dziś część Krako-wa), w 1822 r. Studiował na Wyższej Szkole Wojskowej w Wiedniu, gdzie uzyskał stopień porucznika artylerii. Zdezerterował by walczyć podczas Wiosny Ludów w Legionie Polskim w randze… szeregowca. Lecz szyb-ko zauważono jego talent i awanso-wano na majora. Po upadku powsta-nia przedostał się do armii tureckiej, gdzie był instruktorem artylerii. Po dotarciu do USA, w latach 50. XX w., pracował w Departamencie Woj-ny. Po wybuchu wojny, Schoepf został generałem – majorem. Wy-grał bitwy pod Camp Wildcat, Mill Springs, walczył też pod Perryville. W 1863 r., z powodu złego stanu zdrowia, został wycofany z frontu i mianowany dowódcą Fortu Dela-

ware. Po wojnie pracował w Urzę-dzie Patentowym. Zmarł na raka żołądka w 1886 r.

Przemierzył cały świat w służbie pięciu armii

Robert Adolf Chodasiewicz urodził się w 1832 r. w Wilnie i po skończe-niu szkoły wojskowej został miano-wany podporucznikiem. Uchodził w szkole za specjalistę od topografii. Walczył w armii rosyjskiej pod Ba-łakławą podczas wojny krymskiej, a następnie… przeszedł na stronę brytyjską, gdzie brał udział w two-rzeniu jednostek wywiadowczych. Po wojnie krymskiej podróżował po Europie, a potem trafił do polskiej jednostki w armii tureckiej. W 1862 r. trafił do USA i wstąpił do wojsk Unii. Był w jednostkach artyleryj-skich Ulyssesa Granta i fortyfikował Waszyngton oraz obiekty w stanie Virginia. W 1865 r., krótko po za-kończeniu wojny, ówczesny poseł Argentyny Domingo Faustino Sar-miento (późniejszy prezydent) na-mówił Chodasiewicza do wstąpienia do armii jego kraju. Podczas wojny Argentyny z Paragwajem Chodasie-wicz był w korpusie inżynieryjnym, początkowo pod dowództwem ar-gentyńskim, później brazylijskim. Po wojnie był też wykładowcą szkoły wojskowej, a gdy odchodził z wojska był podpułkownikiem. Był też pionierem wojsk balonowych. Zmarł w Buenos Aires w 1896 r.

Polacy, którzy wyemigrowali w po-szukiwaniu nowej ojczyzny musieli walczyć o jej wolność, często prze-ciwko sobie. Konfederaci obiecali im stworzenie koloni „Nowej Pol-ski”. Większość z nich zaangażo-wało się w środowiska polonijne, niewielu doczekało roku 1918, kie-dy to Polska odrodziła się jak feniks z popiołów ■

60More Maiorum

» Generał Włodzimierz Krzyżanowski jest najbardziej znanym Polakiem walczą-cym w wojnie secesyjnej, fot. Wikimedia Commons

Autor: Łukasz Cichy, wMeritum.pl

Page 61: More Maiorum nr 19

61 More Maiorum

genealogia polaków

Religia w procesie wycho-wawczym w XIX wieku miała niezwykle istotne znaczenie z dwóch po-

wodów. Przede wszystkim, takie były zasady wielusetletnie Polaków. Po drugie religia została silnie zwią-zana z nadziejami na odzyskanie wolności, modlitwy o wolność Pol-ski kierowano do Boga i przez to łączono bardzo wyraźnie obydwie sfery – religijną i patriotyczną. Wy-chowanie i kształcenie świadomo-ści, we dworach szlacheckich miało trzy wyraźne stopnie.

Pierwszym etapem, jeszcze przed nabyciem umiejętności czytania i pi-sania było wychowanie religijne. Nie ograniczało się jedynie do powta-rzania pacierza. W najmłodszych latach dzieci powierzano opiece bo-żej w opiece przeciwko chorobom. Nie bez znaczenia był też fakt, że dzieci przebywały w najmłodszych latach pod opieką babć lub opieku-nek, a one w naturalny sposób były silnie związane z religijnością czy to ze względów podeszłego wie-ku, czy też pochodzenia. Niemniej wczesne wychowanie religijne było świadomie wprowadzane. Czyta-no i opowiadano dzieciom żywoty świętych, wydarzenia biblijne. Od najmłodszych lat wprowadzano do rozpoczynania dnia od pacierza wzbogacanego też często o modli-twy bardziej patriotyczne.

Wszechmogący Boże ojców naszych, litości nad narodem!Uwolnij Boże kraj od najeźdźców. Cie-miężców Niemców i Moskwy!Chroń Boże kraj od zdrajców, wyrodnych synów jego!Od ludzi złych, zepsutych, złodziei, pod-palaczy!O podniesienie ducha w upadłych prosimy Cię Panie!

Elementem bardzo przemawiają-cym do wyobraźni i odciskający piętno były tradycje świąteczne, zarówno wielkanocne czy bożo-narodzeniowe, jak też licznych in-nych świąt kościelnych jak Zielone Świątki. Charakterystyczne było to również dla Polaków przebywają-cych poza granicami kraju, tak emi-grantów jak i zesłańców. Siła emocji związanych z wieczerzą wigilijną w łagrach pokazuje dobitnie jak silny wpływ miała ta rzeczywistość na najwcześniejsze wychowanie dzieci.

Niezwykłą wagę przywiązywano do przykładu. Józef Ignacy Kraszewski

opisywał, że babcia jego po przewi-nieniu dawała mu suszoną gruszkę jako dowód na to, że Pan Bóg do-brem za zło płacić karze. Ojcowie przykładali niezwykłą wagę do przy-kładu, i to nawet ci nieliczni niewie-rzący, chodzili do kościoła, odma-wiali pacierze itp. – aby dać przy-kład swoim zachowaniem. Udział w mszach świętych, nabożeństwach i świętach stanowił ważny element w życiu dzieci, działając na ich wy-obraźnię, co widać było po tym, że często miały miejsce też w zabawach np. odtwarzających mszę dla lalek.Postępowanie takie nie było jedynie domeną wiary katolickiej. W innych

FOT. W

IKIM

EDIA

CO

MM

ON

S

Autor: Łukasz Cichy, wMeritum.pl

wczesne wychowanie patriotyczne

Page 62: More Maiorum nr 19

62More Maiorum

Opracowanie redakcja „Genealogia Polaków”, www.genealogia.okiem.pl

wyznaniach postępowano podob-nie, choć zachowując oczywiście odpowiadający styl, prawosławny, czy grekokatolicki.

Drugi etap wychowawczy to przede wszystkim kształtowanie charakte-ru oparte na nabytych już zracho-waniach religijnych. W ten sposób postępowanie znajdowało odniesie-nie do wiary, i rozwijało ją dalej w warstwie emocjonalnej i intuicyjnej. Okres ten związywano silnie z widzą historyczną, patriotyczną, z nauką postaw społecznych wobec zabor-ców. Bardzo ważne miejsce w spo-łeczności dworskiej zajmowali sta-rzy wiarusi, nazywani często stryj-kami nawet jeśli nie byli powiązani rodzinnie. Tacy starzy żołnierze, mieli obowiązek jedyny prowadzić do stołu Panią domu i zajmować ją opowieściami o wydarzeniach których byli świadkami. Świadka-mi tych opowieści były oczywiście i dzieci, które często bawiły się w ich towarzystwie. Wspominał o tym

Franciszek Morawski, pisząc: Dziwił się owczesnym mężom, ucztom, strojom, Wąsatych się wojaków przysłuchiwał bo-jom, I sam pewien, że z wrogiem stacza bitwę wielkąZ drewnianego konika wywijał szabelką

Uzupełnieniem tej nauki były liczne pamiątki narodowe i rodzinne, ob-razy, które nawet Tadeusz Soplica oglądał z rozrzewnieniem wracając do domu. Małe jeszcze dzieci czyta-ły historie i więzieniach i napaściach zaborców. W drugiej połowie XIX wieku trzeba jednak było uważać, gdyż reżim zaborczy coraz bardziej ograniczał możliwości. Bano się aby nierozważne dziecko swoją emo-cjonalną postawą nie dało zbytnio poznać prawdziwych postaw za-chowywanych w domu. Nawet pie-lęgnowanie kultu religijnego mogło narazić w niektórych okresach i ob-szarach na poważne represje, tak jak po powstaniu styczniowym zakaz

publicznego kultu.

Dlatego starano się wychowanie religijne wpajać od lat najmłod-szych jako stan wewnętrzny. Znane było przekonanie, że nawet przyj-mowanie obcych mód strojów czy zwyczajów nie zmieni intuicyjnego przywiązania do wartości. Bardzo dobrze zdało to egzamin podczas akcji imigracyjnej niemieckiej i au-striackiej, które to akcje miały zarzu-cić Polskę osobami innych wyznań i przekonań. Nie zdało to egzaminu, gdyż bardzo często osadnicy szyb-ko polonizowali się, przechodząc na katolicyzm i stają się już w dru-gim pokoleniu żarliwymi polskimi patriotami. Przykładem może być Władysława Fritze – córka Irene-usza, żyjąca w rejonie tarnopolskim. Jej mąż walczył w Legionach wraz ze wszystkimi młodocianymi jesz-cze synami, a ona sama aktywnie agitowała. Na ścianach w ich domu wisiały portrety o patriotycznym wyrazie a biblioteczka pełna była patriotycznych pozycji.

Dopiero trzecim etapem wycho-wawczym było nabywanie wiedzy. Czyniono to nierzadko pod okiem guwernantek obcego pochodze-nia, w obcym języku. Ich zwyczaje – nawet jeśli były innego wyznania – stanowiły już tylko naukę innych, obcych kultur i zwyczajów. Pozwa-lały też zabezpieczyć dzieci przed „wpadką” wobec przypadkowych obserwatorów, żołnierzy i urzędni-ków. Dzieci nabywały umiejętność posługiwania się obcym językiem i stosowania obcych zwyczajów, po-zostając jednak intuicyjnie związane z polską tradycją i religijnością. ■

FOT.

WIK

IMED

IA C

OM

MO

NS

Page 63: More Maiorum nr 19

63 More Maiorum

agnieszka kubas

FOT.

WIK

IMED

IA C

OM

MO

NS

genealogia, genetyka i medycyna

Informacja - ze względu na brak możliwości dotarcia do dokumen-tów archiwalnych - obecnie Ar-chiwum Państwowe w Żywcu ma przerwę wakacyjną, dalsza część „Dziejopisu Żywieckiego ...” pojawi się w innym numerze More Maio-rum.

Analiza minionych dzie-jów naszej rodziny do-starcza nam informacji o najważniejszych wyda-

rzeniach w życiu każdego z naszych przodków. W dalszej kolejności, w miarę posiadania materiału źró-dłowego, dążymy do poznania i zrekonstruowania szczegółowego przebiegu życia interesujących nas osób. Kwerenda archiwalna oraz rozmowy przeprowadzone z naj-starszymi członkami naszego rodu mogą również pozwolić znaleźć odpowiedź na bardzo ważne pyta-nia – na co chorowali i umierali nasi przodkowie, czy w mojej rodzinie mogły występować choroby gene-tyczne, czy wśród naszych przod-ków odnajdujemy bliźnięta, bądź trojaczki?

Gregor Johann Mendel, odkrywając w połowie XIX wieku podstawy za-sad dziedziczenia na podstawie ob-serwacji przekazywanych cech przez

skrzyżowane odmiany grochu, za-początkował fascynującą drogę do poznania zasad dziedziczenia. Komplet genów, który otrzymujemy od naszego ojca i matki kieruje na początku rozwojem embrionalnym każdego człowieka, następnie przez całe życie wzrostem organizmu czy wszelkimi procesami zachodzący-mi w ciele człowieka. W tym nie-zwykłym łańcuchu, pojawiają się czasami „wadliwe” geny – nośniki

cech dominujących, które bywają przyczyną chorób dziedzicznych. Analiza przeszłości naszej rodzi-

ny, z uwzględnieniem chorób, jakie się w niej pojawiały, może czasa-mi uchronić nas przez niektórymi, bądź zwrócić uwagę na ewentualne czynniki, niesprzyjające utrzymaniu dobrego stanu zdrowia. Dlatego do-konując kwerend w metrykalnych księgach zgonów, bądź rozmawiając z najstarszymi członkami rodziny próbujmy jednocześnie tworzyć na-sze rodzinne drzewo zdrowia.

Sięgając do historii wielu rodów panujących w Europie możemy za-uważyć, że choroby genetyczne były często obecne. Jednym z najbardziej znanych przykładów jest hemofilia, na którą chorowali męscy potomko-wie żyjącej w XIX wieku brytyjskiej królowej Wiktorii – między innymi syn cara Rosji Mikołaja II – Aleksy. Hemofilia to choroba spowodowa-nia przez niedobór czynnika krzep-nięcia krwi, którego brak powoduje nadmierne krwotoki, występujące nawet po niewielkich urazach. Cho-roba jest sprzężona z płcią – kobie-ty są nosicielkami wadliwego genu, natomiast chorują potomkowie płci męskiej. Właśnie w skutek takiego dziedziczenia, zachorował potomek rosyjskiego cara. Matka Aleksego – Aleksandra Fiodorowna, odziedzi-czyła wadliwy gen po swojej matce Alicji i babce Wiktorii.. Nosicielką

» Aleksy Nikołajewicz Romanow, fot. Wikimedia Commons

Page 64: More Maiorum nr 19

64More Maiorum

choroby była również jej siostra Ire-na, a jej dwaj synowe zachorowali na hemofilię1.

Przykładem innej choroby dziedzi-czonej wśród rodów europejskich była tak zwana „warga habsburska” – defekt powszechnie występujący w rodzinie Habsburgów. Był to pro-gnatyzm – czyli nadmierne wysunię-cie kości trzewioczaszki, które było charakterystyczne dla człowieka we wczesnym stadium ewolucji. Scho-rzenie miało być już zauważone u cesarza Maksymiliana I i następ-nie u prawie wszystkich potom-ków władcy. Choroba występowała coraz intensywniej z powodu zbyt bliskiego pokrewieństwa osób za-wierających małżeństwa w rodzinie Habsburgów.

Sięgając z kolei do historii Stanów Zjednoczonych odnajdujemy przy-1 Nowaczyk M., Rodzinne drzewo zdro-wia. Genetyka dla każdego, Warszawa 2007, s. 157-158.

padek dziedziczenia zespołu von Hippla-Lindaua u znanej rodziny McCoyów. McCoyowie byli znany z głośnego sporu z rodziną Hat-fieldów, z którą z drugiej połowie XIX wieku prowadzili prywatną wojnę na pograniczu Zachodniej Wirgini i Kentucky. Zespół von Hippla-Lindaua to naczyniakowość siatkówkowo-móżdżkowa – scho-rzenie genetyczne dziedziczone au-tosomalnie dominująco. Przyczyną jest mutacja w genach, która obja-wia się nadmierną podatnością na zachorowanie na nowotwory nerek, ośrodkowego układu nerwowego, szczególnie móżdżku, nadnerczy i siatkówki. Nie ma możliwości le-czenia przyczynowego choroby, natomiast dzięki badaniom gene-tycznym zdiagnozować chorobę przez pojawieniem się nowotworów. W przypadku rodziny McCoyów częstotliwość występowania guzów i ich umiejscowienie wskazuje, że ród został dotknięty tą ciężką cho-

robą, z powodu której zmarło wie-lu McCoyów. Współczesne hipo-tezy wskazują, że spór z rodziną Hatfieldów mógł być częściowo spowodowany dziedziczoną chorobą, której objawy somatyczne takie jak zdenerwowanie i niepokój, mogły wpływać na porywcze charaktery poszczególnych McCoyów2.

Powyżej przykłady pokazują, że wpływ przekazywanych genów ma ogromne znaczenie w historii każ-dej rodziny. Badając historię naszych przodków możemy zauważyć, czy istnieją w naszej rodzinie możliwe genetyczne przyczyny zachorowań na niektóre choroby np. zespół Tur-nera, choroby krwi, cukrzyca, cho-roby serca, choroby psychiczne czy niektóre nowotwory. Podstawowym źródłem informacji jest wywiad z członkami rodziny. Niestety często nie uzyskamy dokładnej informacji co było przyczyną śmierci naszego pradziadka, ponieważ nie została ona dokładnie zbadania. Ale dzięki informacją o symptomach choro-bowych, możemy spróbować zi-dentyfikować chorobę. Aby uzyskać wiarygodną informację na temat medycznej historii rodziny należy zbadać przynajmniej trzy pokolenia wstecz3. Oczywiście najbardziej wia-rygodnym źródłem danych są karto-teki medyczne, które jednak mogły ulec już zniszczeniu (jeśli sięgamy daleko wstecz). Warto pamiętać, że nasi odlegli przodkowie, mieszkają-cy na wsiach bardzo rzadko korzy-stali z porad lekarza. Interesujące nas informacje na temat stanu zdro-wa możemy odnaleźć na przykład w rejestrach poborowych. Warto rów-nież przejrzeć rodzinne fotografie, na których mogły znaleźć się osoby, których choroba charakteryzowała się specyficznymi cechami fizyczny mi (np. zespół Downa). Powszech-nie dostępnym źródłem informacji 2 Zespół von Hippla-Lindaua, w: http://chorujena.pl/Choroba/441-Zespl_von_HipplaLindaua, dostęp: 20 sierpnia 2014. 3 Nowaczyk M., op. cit., s. 29.

» Karol II Habsburg (1661-1700), król Hiszpanii z widocznym defektem – „wargą habsburską” , fot. Wikimedia Commons

Page 65: More Maiorum nr 19

65 More Maiorum

FOT. WIKIMEDIA COMMONS

są parafialne księgi zgonów, w któ-rych umieszczano przyczynę zgonu – morbus et qualitas mortis/ morbus aut causa mortis. Należy zwrócić uwagę, że wpisane przyczyny często były bardzo nieścisłe, ponieważ poziom wiedzy medycznej był bardzo niski, a sama informacja najczęściej nie pochodziła od lekarza. Stanowiła zatem opis objawów zewnętrznych lub nazwę narządu wewnętrznego, którego schodzenie uznano na przy-czynę śmierci.

Przyjrzyjmy się zatem łacińskie-mu nazewnictwu przyczyn śmierci, z którym spotykamy się w księgach metrykalnych (prowadzonych w ję-zyku łacińskim). Na początku nale-ży wyróżnik czynniki, które nie na-leżą do kategorii „chorób”:

• senex, senio – starość, albo wiekowości. Kategoria nie jest precyzyjna, ponieważ „starość” czasami była sy-tuowana w przedziale wie-kowym 60-80 lat, innym razem 40-50 lat. Drugi przy-padek powinien zmusić nas poddania przyczyny śmierci wątpliwości. Być może dana osoba nie zdradzała ewi-dentnych objawów choroby.

• marasmus senilis – wyniszcze-nie, osłabienie starcze.

• odrdinarnia – zwyczajna przyczyna śmierci (dziś nie-wiadomo jaka).

• naturalia – naturalna przy-czyna śmierci.

• indetermina – nieustalona.

Przyczyną występowania takich opi-sów przyczyny śmierci był brak wie-dzy o chorobach osoby dokonującej wpisu, albo po prostu z lenistwa4.

Możemy również dokonać katego-ryzacji przyczyn ze względu na ro-dzaj choroby, bądź zdarzenia, które mogło doprowadzić do śmierci (tj. ciąża). Na początek przyjrzyjmy się 4 Ibidem, s. 33.

chorobom wewnętrznym:

• dolor ventris (dur brzusz-ny) – w ten sposób mógł być oznaczany tzw. zespół ostrego brzucha i jednostki chorobowe, w przypadku których jest niezbędna in-terwencja chirurgiczna (za-tor jelit, zapalenie wyrostka robaczkowego, zapalenie otrzewnej).

• coelus (kolka) – kolka była często zapisywana jako przyczyna śmierci dzieci i osób starszych.

• dolor pectoris (ból klatki pier-siowej) – w tej kategorii można wyróżnić choro-by, które doprowadziły do nagłej śmierci (atak serca, zator płucny) lub śmierci, w wyniku powikłania po innej chorobie (zapalenie opłuc-nej, po zapaleniu płuc).

• subita (nagła przyczyna śmierci) – pojęcie niezwykle obszerne, które nie pozwala nam jednoznacznie zidenty-fikować czynnika powodują-cego śmierć, ponieważ mógł

Legenda:

- kółka – kobiety- kwadraty – mężczyźni- zaczernione figury – obecność nowotworu (* – potwierdzenie gene-tyczne mutacji w genie VHL)- białe figury – brak informacji (znak ?) albo brak objawów chorobowych- niecałkowicie zamalowana figura oznacza nowotwór w wywiadzie rodzinnym (nie potwierdzony pato-morfologicznie)

Page 66: More Maiorum nr 19

66More Maiorum

FOT. W

IKIM

EDIA

CO

MM

ON

S

to być atak serca, wylew, za-tor płucny, bądź pęknięcie aorty. Nagła śmierć mogła być również spowodowana przez niezidentyfikowane wady wrodzone układu krwionośnego czy nerw- owego. Nagła śmierć była często uznawana za przy-czynę zgony małych dzieci.

• cholera (choroba zakaźna, lub żółtaczka) – żółtaczka mogła stanowić objaw raka wątroby.

• hydropsis/hidropsis (puchlina wodna) – przyczyna śmierci, która mogła być związana z marskością wątroby, zapa-leniem nerek i niewydolno-ścią mięśnia sercowego albo sepsą. Czasami zapisywano dokładniej miejsce występo-wania owej puchliny – np. w brzuchu – hydropsis ventris.

• tussis (kaszel) – często poda-wany jako przyczyna śmierci w rzeczywistości był zapew-ne spowodowany inną cho-robą – gruźlicą consumptio, zapaleniem płuc inflamma-tio pulmonari, rozedmą płuc lub astmą astma. Sam zapis consumptio lub phthysis ozna-czał gruźlicę. Wcześniej phthysis oznaczało chorobę wyniszczającą czyli „sucho-ty” . Mógł to być także rak. Czasami w księgach pojawia się również słowo dyspnea, czyli duszności, które należy rozumieć jako objaw innej choroby.

Choroby układu nerwowego:

• dolor capitis (ból głowy) – jako przyczynę śmierci w tym wypadku należy ro-zumieć wylew, albo zator, bądź wirusowe lub bakte-ryjne zapalenie opon mó-zgowych albo mózgu, które posiadało odrębną nazwę

inflammatio cerebri. Ból głowy stanowił również objaw no-wotworu.

• delirium (zaburzenie świa-domości) – objaw choroby zakaźnej centralnego ukła-du nerwowego albo skutek gorączki.

• paralysis (paraliż) – paraliż świadczył o chorobach mó-zgu lub uszkodzeniu rdzenia kręgowego. Czasami paraliż zapisywano jako apopleksja.

• convulsio (drgawki) – był to zapewne objaw padaczki. Czasami pojawiało się ty-

powe określenie „padacz-ka”/ „epilepsja” – morbus comitialis. Atak epilepsji, jako przyczynę śmierci, określa-no także jako coitus. Drgaw-ki należy łączyć również z zapaleniem opon mózgo-wych i mózgu, końcowym stadium tężca lub poważnej choroby zakaźnej.

Choroby nowotworowe:

• cancer (rak) – za chorobę no-wotworową prawdopodob-nie do połowy XX wieku uznawano każdy guz tumor lub massa albo narośl – tu-ber. Najczęściej nie rozpo-

Page 67: More Maiorum nr 19

67 More Maiorum

FOT. A

RCH

IWU

M RED

AKC

JIFO

T. ARC

HIW

UM

REDA

KCJI

znawano raka narządów we-wnętrznych.

Śmierć w wyniku powikłań po ciąży:

• mors puerpera (śmierć około-porodowa) – ogóle określe-nie śmierci kobiety w wyni-ku porodu.

o ad partum – przy porodzie; in patu – w porodzie. Okre-ślenia wskazuję, że śmierć została spo-wodowana praw-dopodobnie przez krwotok lub rzu-cawkę – ecclampsia. Rzucawka była czę-sto przyczyną śmier-ci także dziecka, jeśli objawy pojawiły się w trakcie porodu.

o febris puerpera – śmierć kobiety kil-ka dni po porodzie z powody gorączki połogowej i sepsy.

• morte in agua embrio (zmarłe w wodach płodowych) – na-rodziny martwego dziecka lub poronienie. Wymiennie stosowano określenie mor-te antesusepto (zmarłe przed narodzinami). Informacje o narodzinach martwych dzieci były umieszczane w księgach narodzin. Dzie-ci nie otrzymywały wtedy imion, natomiast czasami pojawiała się informacja o „chrzcie z wody”.

Choroby dziedziczne:

Występowanie chorób dziedzicz-nych możemy określić jedynie na podstawie raportów medycznych, jeżeli takie istnieją. Wyłącznie w przypadku rodzin królewskich w księgach można spotkać informacje o chorobie genetycznej np. hemofi-lii. Czasami możemy podejrzewać,

że dzieci, których przyczynę śmier-ci określono jako ex defecti virium vitalum (brak, zanik sił życiowych) zmarły w wyniku nierozpoznanych chorób genetycznych, zwłaszcza je-żeli w jednej rodzinie kilkoro dzieci zmarło właśnie z tego powodu.

Wady wrodzone:

• debili natus (osłabienie wro-dzone), debilitas a nativiate (osłabienie, uszkodzenie przy urodzeniu) – była to często przyczyna śmierci dzieci do 2 roku życia. Nale-ży je rozumieć jako wrodzo-ne kalectwo dziecka lub uraz okołoporodowy. Czasami osoba odnotowująca śmierć dziecka w księdze mogła użyć dokładnego określenia – formationis naturom (wady wrodzone). Osobno zapisy-wano także bardzo widocz-ne wodogłowie hidropis lub hidropis capitis.

Choroby zakaźne:

• typhus (dur plamisty)

• variola (ospa prawdziwa)

• varicella (ospa wietrzna)

• dissinteria (biegunka zakaźna)

• thussis (koklusz)

• diphteria (dyfteryt)

• rubeola (odra)

• rubella (różyczka)

• scarlatina (szkarlatyna)

• pestis (dżuma)5.

Jak pokazuje powyższy wykaz nasi przodkowie umierali wielu powo-dów. Choroby zakaźnie dziesiąt-kowały wsie i doprowadzały do śmierci najsłabszych. Oczywiście niektórzy nasi przodkowie ginęli w trakcie walk w wojnach czy powsta-niach, w nieszczęśliwych wypadkach bądź stali się ofiarami morderstw, bądź popełnili samobójstwo. Jednak dokładna analiza stanu zdrowia naszych przodków na podstawie dostępnych materiałów pomoże zrekonstruować nam rodzinne drzewo zdrowa i zauważyć pewne zjawiska. Możemy także wywnioskować, czy wśród człon-ków naszego rodu mógł występować gen długowieczności. ■

5 Wykaz chorób opracowany na podsta-wie: Nowaczyk M., op. cit., s. 38-45.

Page 68: More Maiorum nr 19

Czy zastanawiali się Pań-stwo kiedyś nad tym, czym w dawnych czasach różniły się targi od jar-

marków?

Targi, organizowano regularnie np. co wtorek, czy też co wtorek i pią-tek. Sprzedawano na nich chleb, jajka, płody rolne, konie…. Jar-marki miały natomiast bardziej uroczysty – by nie rzec wielkopań-ski – charakter. Odbywały się raz do kilku razy w roku. Możliwość ich organizowania była dla miasta sporym wyróżnieniem. W czasach zaborów, gdy wszystkiego bra-kowało w sklepach, dawały one nadzieję, że może tym razem uda się kupić to, czego szukano od wielu miesięcy. W wielu kalenda-rzach drukowano dni jarmarków na cały rok z podaniem miejsco-wości, tak aby każdy wiedział, co, gdzie i kiedy można sprzedać lub kupić. Były to szczególnie cenne informacje dla osób, prowadzą-cych handel obwoźny. Ciągnęła więc do miast w „dni jarmarkowe” ludność z najdalszych regionów kraju, a nawet spoza granic (z Wę-gier czy Czech). Przyjeżdżali sprze-dawcy produktów z wyższej półki oraz tych pospolitych: maziarze, garncarze, koszykarze… Do tego dla okrasy prostytutki, wędrowni śpiewacy, złodzieje, kuglarze, a na-wet trupy teatralne. Każdy szukał zarobku. Na łatwowiernych czekały cyganki przepowiadające świetlaną przyszłość, loterie fantowe, ruletki prowadzone przez Żydów i szulerzy ze znaczonymi kartami. Wprawdzie księża grzmieli z ambony, napomi-nali, że trwonienie pieniędzy na ha-zard to grzech, wciąż jednak znajdo-wali się naiwni.

Porządny jarmark to taki, który nie

mieścił się na jednym placu, ale roz-pościerał po wielu ulicach miasta. No i koniecznie musiał trwać kilka dni. Handlowano prawie wszędzie. Dla eksponowania tych lepszych produktów sprzedawcy wynajmo-wali budki, a nawet sale hotelowe.

Po ulicach rozwieszano „uwiado-mienia jarmarkowe”, w których za-praszano kupujących. Na jednym z takich „uwiadomień” przechowy-wanym w zbiorach Biblioteki Jagiel-lońskiej czytamy, że będzie miała miejsce „rzeczywista najrzetelniej-sza wyprzedaż” płótna, bielizny sto-łowej, ręczników, chustek do nosa, a wszystko w Hotelu de l’Europe.

Z innego znów ogłoszenia dowia-dujemy się, że B. Zahler z Brodów przybył na tegoroczny jarmark z wielkim zapasem „chińskiej ka-rawanowej herbaty” w wybornych gatunkach i po umiarkowanych ce-nach, o czym „Szanowną Publicz-ność uwiadamia”. Miejsce sprze-daży: Plac Ferdynanda, naprzeciw hotelu Europejskiego.

Inny znów, tym razem Mołda-wianin J. Fiehmann w ogłoszeniu z 1858 roku podawał w związku z jarmarkiem we Lwowie, że w swojej budce na placu Ferdynanda będzie sprzedawać: konfitury cukrowe, sorbety, chałwę, prawdziwe fajki stambulskie, papier do cygar itp.

***

Komuż niewiadomo jak nasze miasteczka pospolicie ciche i smętne, przybierają nagle postać ożywioną i wesołą w dzień jarmarczny. Zgiełk ludu, natłok wozów i bydląt domowych, wrzawa targujących się, wołania zachęcających do kupna kramarzy, brzmienia wędrownych muzyk w pozakładanych na około targowiska szynkowniach, rżenie koni na sprzedaż wyprowadzonych, wszystko to jest nader zajmującym widokiem…

Pisał anonimowy autor artykułu publikowanego w „Magazynie Po-wszechnym” z 1836 roku.

***

W przypadku zdjęć, przedstawiają-cych uliczny handel, nie sposób od-gadnąć po latach, czy przedstawiają one targi czy też jarmarki. W dodat-ku autorzy, którzy opisują zdjęcia, często nie widzą pomiędzy tymi po-jęciami żadnej różnicy.

TARG

W wielu miastach organizacja miejsc zbiorowej sprzedaży była sprawą wagi urzędowej. Przecież nie można było pozwolić na to, by sprzedawać byle co, byle kiedy, byle gdzie i byle jak. Wydawano w tej materii przepi-sy porządkowe, dzięki którym dziś możemy obejrzeć te miejsca z naj-drobniejszymi szczegółami. Z „Re-gulaminu dla targów i jarmarków w mieście Tarnowie…” z 1893 roku

68More Maiorum

lisak.netjarmark a targ

Page 69: More Maiorum nr 19

wynika, że dla ich odbywania wy-znaczono 6 miejsc:

- Pierwsze na placu św. Ducha (zwa-ne Burek) – sprzedawano tu zboże, ziemniaki, garnki, kożuchy, buty i kapusty. Czyli różnorodność asor-tymentu jak w prawdziwym super-markecie.

- Drugie na placu Kazimierza Wiel-kiego – dla sprzedaży nabiału.

- Trzecie na placu obok „Targowi-cy” na wprost ul. Lwowskiej – dla sprzedaży słomy i siana, drewna, na-czyń domowych takich jak cebrzy-

ki, konewki, beczki skrzynie, łóż-ka, a także dla sprzedaży sprzętów gospodarskich tj. wozów, pługów, bron…

- Czwarte na placu Rybnym – dla sprzedaży ryb, drobiu zarżniętego i pieczywa.

- Piąte na Rynku – dla sprzedaży jaj, drobiu żywego, owoców, pieczywa,

kwiatów, słoniny, wędlin, wieprzo-winy, siekier, nożów, kłódek, płótna.

- Szóste na placu obok ulicy Krętej – dla sprzedaży lnu i konopi czesa-nych.

W przepisach określano nie tylko to, co można sprzedawać i gdzie, ale także kiedy. We wtorki i piątki miała się odbywać sprzedaż „wiktułałów i pospolitych artykułów potrzeb po-wszednich”. W dodatku co piątek trzoda chlewna, a w co drugi piątek bydło rogate (konie, owce, kozy).

Celem zapewnienia porządku na

drogach zabroniono handlu na uli-cach, który mógłby tamować ruch. W dodatku konie „złośliwe, kąsają-ce lub wierzgające” należało „opa-trzyć” kagańcami i trzymać na ubo-czu, a przechodniów ostrzegać.

Do godziny 9 rano zabroniono szwendania się po targu osobom, które same na nim sprzedawały. Był to czas zastrzeżony wyłącznie dla

mieszkańców miasta, co dodatkowo oznaczała biało – niebieska chorą-giewka wywieszona na ratuszu.

W regulaminie były także przepisy poświęcone jakości. Zakazywano sprzedawania na targu artykułów fałszowanych, tj. mąki z miesza-nego ziarna, chleba poniżej wagi urzędowo narzuconej, zbóż i nasion moczonych dla zwiększenia wagi. W dodatku wszystko miało być czy-ste, nie zepsute i zdrowe. Zakazywa-no sprzedaży artykułów bezpośred-nio z ziemi. Miały być układane na taczkach, stołkach czy też ławecz-kach.

No i jeszcze jeden przepis, który po-zwalam sobie zacytować dosłownie: „kto by na placu targowym nieprzy-zwoicie się zachowywał, nie słuchał bez zwłoki inspektorów lub nadzor-ców targowych albo ich nakazom sprzeciwiał się, lub kto by w celu podniesienia cen fałszywe pogłoski rozsiewał, będzie z placu wydalo-ny i wedle okoliczności ulegnie ka-rom…” ■

69 More Maiorum

Źródło: blog historyczno – obyczajowy Agnieszki Lisak, http://www.lisak.net.pl/blog/?p=3999, http://www.lisak.net.pl/blog/?p=3983

Page 70: More Maiorum nr 19

70More Maiorum

Page 71: More Maiorum nr 19

71 More Maiorum

akuszerkialan jakman

Zawód ten jest stary jak świat, a może i jeszcze starszy. Poród jest dla kobiety jedną z najważ-

niejszych chwil w życiu. Chwil tych jednak w dawnych czasach było co najmniej kilka… Akuszerka dla ro-dzących kobiet była niemal niezbęd-na... Przeglądając metryki z różnych parafii na terenie Polski – szczegól-nie tam gdzie zapisy były prowadzo-ne tabelarycznie, zauważyć można, że praktycznie każdy poród odbie-rany był przez miejscową akuszerkę.

Poród w dawnych czasach był dla kobiet niebezpieczny – zbierał ogromne żniwo w postaci martwo urodzonych dzieci. Często przy po-rodzie z wycieńczenia umierała mat-ka. Medycyna nie była wówczas na tyle rozwinięta, aby zdiagnozować uszkodzenie płodu lub inne zagro-żenia, które mogły napotkać rodzą-ca kobietę. Jedyną pomocą, na którą mogła liczyć matka, była akuszer-ka – często starsza kobieta, która „z doświadczenia” wiedziała jak po-stępować podczas porodu.

W każdej wsi mieszkała co najmniej jedna kobieta, która odpowiedzialna była za odbieranie porodów. Była to przeważnie wdowa – w starszym bądź średnim wieku, która sama miała co najmniej kilkoro dzieci. Babka – bo tak też nazywano aku-szerki, odgrywała niezwykle ważną rolę w czasach średniowiecznych. Uczestniczyła ona we wszystkich wydarzeniach od momentu poro-du do otrzymania chrztu świętego. Władze kościelne trzymały wów-czas pieczę nad akuszerkami, tak aby w momencie zagrożenia życia dziecka babka mogła udzielić mu chrztu świętego. Na taką sytuację zawsze nosiły przy sobie flakonik wody święconej.

W XVI w. głównym celem mał-żeństwa była prokreacja. Lokalni

politycy posunęli swe działania do tego stopnia, że na długoletnich kawalerów nakładano horrendalne podatki. Oczywistym następstwem były ataki „władzy” na akuszerki i zielarki, które posądzano o czary, które z kolei doprowadzać miały mężczyzn do niepłodności. „Zaka-zana wiedza”, którą posiadały aku-szerki – czyli metody antykoncepcji, z czasem zaczęła „wypływać” poza wyznaczone kręgi osób wtajemni-czonych. Władza nie tolerowała takich występków i akuszerki, które miały „za długi język” były surowo karane.

W późniejszych wiekach zaczę-to nawet wydawać odpowiednie książki o tym jak należy zostać „fachową akuszerką”. Pierwsze polskie wydanie tego rodzaju po-radnika ukazało się w 1521 r., a tytuł brzmiał następująco: O ro-dzeniu dziatek. Zasięg tego typu podręczników był jednak znikomy. Akuszerki były przecież prosty-mi kobietami, nie potrafiły czytać, więc swoją wiedzę o położnictwie czerpały z doświadczenia życio-wego, które było przekazywane z pokolenia na pokolenie.

W 1532 r. u naszych zachodnich sąsiadów w Reichstagu na mocy powszechnego kodeksu karnego akuszerki zostały obarczone funk-cją donosicielek. Co to oznaczało? Akuszerki miały donosić władzy sy-tuacje, w których kobieta zabiła swe nienarodzone dziecko lub zrobiła to zaraz po jego urodzeniu. Kobiety, które nie mogły decydować o kwe-stiach związanych ze swoim macie-rzyństwem często mordowały swoje nowonarodzone dzieci. Nawet jeśli winowajczyni udało się ukryć ciążę oraz poród, można ją było skazać za dzieciobójstwo, publicznie udowad-niając jej zbrodnie, poprzez obna-żenie wyciekającego z piersi mleka.

Miało być ono dowodem na to, że dana kobieta została matką.

W XVI w. Kościół wydał odpo-wiedni Regulamin Akuszerstwa, który zakazywał rodzenia kobietom w sprzyjających warunkach. Wszel-kiego rodzaju maści, napoje, które miały uśmierzyć ból, były nielegal-ne! Jedyną pomocą, którą mogła legalnie zaoferować akuszerka było … cytowanie wersetów z Biblii…

W niektórych krajach Europy za-chodniej akuszerki odgrywały tak istotną rolę, że Kościół wyświęcał odpowiednie kobiety na tę funkcję! W XVIII w. w Angers we Francji ceremonia „wyświęcenia” kandy-datki na akuszerkę odbywała się podczas niedzielnej mszy. Przy-szła akuszerka składała uroczystą przysięgę, stojąc ze świecą w dło-ni przed ołtarzem. Pierwszą znaną z imienia położną w Rzeczypospoli-tej, była prawdopodobnie żona rajcy krakowskiego Jana Ulla.

W Ameryce Północnej pierwszą kobietą z tytułem doktora była Elizabeth Blackwell. Dołoży-ła wszelkich starań, by pierwszy w Nowym Jorku szpital dla kobiet i dzieci przyjmował lekarki i hono-rował ich dyplomy. Zasłynęła z po-wiedzenia ,,Profilaktyka jest lepsza niż terapia”.

W maju 1871 r. artykuł 218 Ko-deksu Karnego Związku Północ-noniemieckiego ukrócił poczynania ,,fabrykantek aniołów”. Znachorki, parające się spędzaniem płodów, nie zważając na grożące im pięcioletnie więzienie, pomagały ciężarnym po-zbyć się niechcianej ciąży. Również lekarze oraz obsługujące poród ko-biety dokonywały aborcji nie tylko w przypadku zagrożenia życia mat-ki, ale również wtedy, gdy zamożne pacjentki zapłaciły im odpowiednią kwotę. ■

Page 72: More Maiorum nr 19

72More Maiorum

rozmowa z Aleksandrą Petrażyckąogrodywspomnien.pl

Aleksandra Petrażycka, urodzona w 1924 roku, pseudonim „Ola–Ola”, „Ola dwa”, harcerski batalion Armii Krajowej „Wigry”.

Proszę powiedzieć, co pani za-pamiętała z pierwszego września 1939? Pierwszy września – wybuch wojny. Byłam wtedy dziewczynką, nie po-jechaliśmy do szkół ze względu na napięcie związane z ewentualnym wybuchem wojny. Pamiętam, że obudził mnie w domu ruch. Miesz-kaliśmy na pograniczu Brwinowa i Podkowy Leśnej. Wyszłam z po-koju do holu, zobaczyłam mojego tatę w mundurze, mamę strasznie przejętą ze łzami w oczach i słowa mojego ojca: „A więc wojna” Tak to się zaczęło.

Ojciec poszedł do wojska? Ponieważ był już w randze pułkow-nika na emeryturze, zgłosił się na ochotnika. Był w sztabie generała Smorawińskiego. Jechali na wschód organizować obronę Włodzimie-rza Wołyńskiego przed Niemcami. Miał siostrę w Równem Wołyńskim i mieli majątek pod Równem – Ter-czyn. Ewakuował mamę i nas dwoje – miałam starszego brata – i tam nas zostawił. Sam był we Włodzimierzu Wołyńskim i tam 17 września zagar-nęli ich Sowieci. Trafił do Starobiel-ska, zamordowany w Charkowie.

Dowiedziała się pani o tym wszystkim po wojnie? Dokładnie tak, to znaczy znając Sowietów i ich nastawienie do Po-laków, a szczególnie do oficerów, do inteligencji polskiej, zdawałyśmy sobie z mamą sprawę, że przeżycie ojca będzie graniczyło z cudem. Bę-dąc w Równem, w domu wujostwa, dostałyśmy od ojca jeden jedyny list z listopada 1939 roku, pisany w Sta-

robielsku. List mam do dziś dnia. Ponieważ ojciec był senatorem II Rzeczypospolitej ostatniej kadencji, więc z ramienia Senatu byli u mnie w mieszkaniu panowie, robili zdję-cia. Jest w książce wydanej przez Se-nat fotokopia listu, zdjęcie mojego ojca i jego dzieje.

Jak mama sobie poradziła? Wróciliśmy do domu pod Warsza-wę. To znaczy do domu nie można było wrócić, bo w czasie oblężenia Warszawy u nas w domu stacjono-wali Niemcy. Dom był pozbawiony szyb, zima, czterdziestostopniowe mrozy, zniszczone piece, dom za-nieczyszczony i obrabowany. Nie mówię, że akurat obrabowany przez Niemców, dlatego że żołnierz bę-dący na froncie nie brałby ciuchów damskich, na pewno obrabowali miejscowi. Nie było do czego wra-cać, nie było możliwości mieszka-nia. Zatrzymałyśmy się u ciotecznej siostry mojej mamy w Warszawie w mieszkaniu, w którym przy czter-dziestostopniowych mrozach nie było ani razu palone, bo nie było opału. Dla mnie obecne mrozy to jest drobiazg. Młodsze pokolenia nie mogą sobie wyobrazić jak wy-glądała Warszawa w 1939 roku, nie było aż takich zniszczeń jak po Po-wstaniu. Naturalnie w ogóle były, bo Warszawa była przecież bombardo-wana, ale nie było komunikacji, nie było opału, sanie konne jeździły po ulicach Warszawy, śnieg był bardzo wysoki. Nie było możliwości goto-wania w mieszkaniu, bo tam, gdzie my mieszkałyśmy, gaz był tak słaby, że duży pięciolitrowy czajnik wody do rana na tym się nie zagotował.

Początki były w takim razie straszne... Nie było ojca, co mama zrobiła? Przede wszystkim zrobiło się ciepło,

wróciłyśmy do domu. Nie powiem, jakie było sprzątanie. Później w zi-mie nie było możliwości – dom był ośmioizbowy, piętrowy, cztery sy-pialnie na górze, trzy pokoje, kuch-nia, łazienka i druga łazienka na gó-rze – kwestia ogrzania tego, nie było w ogóle opału. Jeśli był węgiel, to kupowało się kradziony. Ponieważ na terenie naszego ogrodu był las, cięłyśmy sosny i paliło się drzewem, mieszkałyśmy w kuchni. Kuchnia była duża i w kuchni mieszkałyśmy właściwie całą wojnę w zimie, bo w lecie można było już mieszkać normalnie.

W jakiej miejscowości? Brwinów. Chodziłam na komplety, uczyłam się.

Tajne komplety? Tak, oczywiście, innych nie było.

Gdzie się to odbywało? U znajomych, zamiennie dawali lo-kal, u mnie też się odbywały. Później maturę zdawałam. Ponieważ przed wojną byłam w szkole w Szymano-wie u Sióstr Niepokalanek, u nich zdawałam na Kazimierzowskiej ma-turę w 1942 roku. Oczywiście świa-dectwa maturalne zaginęły, ale póź-niej dostałam kopię od sióstr, dzięki temu mogłam wstąpić na uniwersy-tet po wojnie. Rok 1942. Najpierw zahaczyłam się w tajnej organiza-cji, w Brwinowie, nie umiem sobie przypomnieć, co to było, nawet mama mnie wciągnęła. Tam prze-chodziłam przeszkolenie sanitarne. Byłam na praktyce w ośrodku zdro-wia. Dojeżdżałam parę kilometrów na rowerze, później rower zabrali Niemcy, więc chodziłam na piecho-tę. Później dołączyłam do „Wigier” w Warszawie. W „Wigrach” byłam cały czas w konspiracji od marca 1942 roku. Tam było przeszkole-

Page 73: More Maiorum nr 19

73 More Maiorum

FOT. O

GRO

DYW

SPOM

NIEN

.PL

nie sanitarne. Uczyła nas koleżan-ka, wtedy już lekarz, żyje jeszcze do dziś dnia w Wielkiej Brytanii, bar-dzo starsza pani. Ona dostała się po Powstaniu do niewoli, później tam po oswobodzeniu wyszła za mąż za Polaka i przenieśli się do Anglii. W Londynie pracowała przeszło czterdzieści lat jako lekarz. Przecho-dziłam przeszkolenie łącznikowe, różne szkolenia, trudno powiedzieć bojowe, ale zawsze coś – rzuty gra-natem, coś tam było. Tak było do Powstania.

Jak pani zapamiętała godzinę „W”? Ponieważ była koncentracja trzy dni wcześniej, zamieszkałam u znajo-mych na Wspólnej 10 i miałam łącz-ność ze swoim oddziałem.

Kto był pani dowódcą? Dowódcą mojego plutonu był Ro-man Kaczorowski, pseudonim „Prokop”. Dowiedziałam się, że dzisiaj Powstanie nie wybuchnie, więc spytałam się, czy mogę po-jechać zobaczyć, co jest z mamą, ponieważ znowu stali Niemcy w na-szym i sąsiednim domu. Odpowie-dział, że tak, spokojnie. Pojechałam rano, ale byłam niespokojna, powie-działam mamie, że zaraz wracam. Mama zdawała sobie sprawę, co się dzieje. Odprowadziła mnie na stację do Podkowy Leśnej z moim psem na smyczy, wilczurem, wabił się „Trop”. Pusta kolejka do Warszawy. Byłam sama jedna w wagonie. Wy-chyliłam się przez okno, pies siadł na peronie. W momencie, kiedy ko-lejka ruszyła, zaczął strasznie wyć. Tak wył, że od Podkowy Głównej do Wschodniej słyszałam wycie psa. Mama później mi mówiła: „Wtedy sobie uprzytomniłam, że może być coś strasznego, bo psy wyczuwają niebezpieczeństwo” Wróciłam i za-stałam na Wspólnej rozkaz zbiórki na Kilińskiego 1. Pobiegałam tam, chwyciłam swoją torbę z opatrun-

kami, ale nikt się nie liczył z tym, że Powstanie będzie tak długo trwało, mówiło się kilka dni. Przybiegłam, już byli chłopcy, czyścili broń, już był ruch. Tak wyglądał pierwszy dzień, ale już się zaczęły strzały, już było słychać po południu. Pierwszy dzień był spokojny. Później już się zaczęło naprawdę Powstanie.

Zbiórka była na Kilińskiego? Dowództwo nasze było na Długiej 7 – dawne Ministerstwo Sprawiedli-wości, a Kilińskiego, to był budynek naprzeciwko. Tam w mieszkaniu profesora Henkla mieliśmy punkt zborny i później cały czas punkt sanitarny na pierwszym piętrze, bo to jest ważne. Jak chodzi o sławny wybuch czołgu, to właśnie wyszłam na balkon zobaczyć. Widziałam jak niby czołg, bo to nie był czołg... Na rogu Kilińskiego i Podwala była barykada, oni chcieli najpierw ją rozebrać, próbowali przejechać i zdecydowali się przejechać. Rze-czywiście przejechali, bo to nie była bardzo wysoka barykada. Jak prze-jechali, spadło żelastwo, jak jechał pojazd, to terkotało. Przejechali pod moim balkonem. Byłam wychylo-na i koleżanka lekarka, która jest w Londynie, też. Ale ona odeszła. Widziałam chłopczyka w mundurze

wojskowym, jak dla dzieci, z szabelką, a później to był czarny strzęp spalo-ny. Przejechali, weszłam do pokoju. W momencie, kiedy się odwróciłam, byłam na progu pokoju, tyłem do drzwi balkonowych, nastąpił wy-buch. Gdybym wtedy zginęła, ni-czego bym nie poczuła, nic by nie bolało. To był potworny wybuch. Kątem oka widziałam ogień, byłam wtedy zupełnie głucha. Jaka była siła wybuchu, kiedy z jezdni kadłuby ludzkie bez głów, bez ubrania, bez nóg, gołe, waliły na pierwsze pię-tro! Kadłub uderzył mnie w plecy. Musiałam upaść w ułamku sekundy, nic nie czułam. Miałam wrażenie jak na zwolnionym filmie, że wyciągam ręce do ziemi i padam. Niczego nie czułam. Ochłapy zdjęłam, głucha, półślepa, półprzytomna. Wpadli wtedy chłopcy, żołnierze, którzy mieli służbę na barykadzie u wylotu Długiej, Kilińskiego. Zaczęli mnie ściągać na dół. Przy wyjściu leżała oderwana noga bez buta, straszny zapach. To był taki zapach–– chy-ba tylko w piekle może być, bo to proch i spalone mięso. Ci wszyscy, którzy byli w pobliżu pojazdu i na nim – ci co na nim, w ogóle nie było gdzie ich szukać – ale to były spalone kadłuby mięsne. Poza tym wszędzie wisiały wnętrzności, po-

Page 74: More Maiorum nr 19

74More Maiorum

rozrzucane, pourywane głowy. To był koszmarny widok. Mnie zapro-wadzili na punkt, ponieważ miałam rozwalony łokieć, cała byłam pocię-ta szkłem, była na mnie cudza krew i moja. Zaprowadzili mnie na punkt sanitarny, do dziś dnia nie wiem, kto mnie tam zaniósł i dlaczego nie na Długą, gdzie był nasz główny szpi-tal, tylko na ulicę Mławską.

Ilu was tam było? Dużo było sanitariuszek. Jedne szły do akcji, drugie opatrywały ran-nych, trzecie miały dyżury w szpi-talach. To było różnie w sierpniu, dlatego że każda z nas miała różne przydziały w różnych momentach. Byłam w akcji w tak zwanym get-cie. Akcja nic nie przyniosła, żad-nych rezultatów, tylko ktoś był tam ranny. Poza tym większość czasu byłam jednak w szpitalu przy dok-tor Beli i przy przedwojennej pielę-gniarce dyplomowanej. Była starsza ode mnie, do dzisiaj żyje w Gdyni, „Iskra” miała pseudonim, nazwisko Woźniak. Ona, jako jedna z nielicz-nych w Polsce ma medal Florence Nightingale, najwyższe odznaczenie pielęgniarskie. Ponad dziewięćdzie-sięcioletnia pani, ale całkiem spraw-na umysłowo. Pamiętam moment, że przyniesiono na Kilińskiego – już było ciemno – rannego od granat-nika, był cały usiany odłamkami, bo to charakteryzowało granatniki. Przy świecach wydłubywałyśmy to. Położyłyśmy go – był zwój mate-raców – na materacach. Krew się lała. Przyszła jakaś pani i mówi, że będą poplamione materace. To będę pamiętać do śmierci – „Iskra”, któ-ra była bardzo łagodna, z natury spokojna, bardzo twardym głosem powiedziała wtedy: „Nie życzyła-bym pani, żeby to był pani syn” Ta pani ucichła, wyniosła się. Później, bardzo znaczący moment, to była próba przebicia się wierzchem do Śródmieścia. To był koniec sierpnia, chyba 28. My jako sanitariuszki mia-

łyśmy ewakuować rannych w ślad za wojskiem. W nocy na wysoko-ści obecnej katedry polowej byłam z noszami, a także druga koleżanka, ranny i czekaliśmy na wynik przebi-cia. Całą noc tam się stało, czekało, były odgłosy bitwy. Paru naszych się przebiło przez Ogród Saski. Później się okazało, że przebicie się zała-mało, że jest niemożliwe i zaczęło świtać. Wtedy mi przyszła do głowy myśl, którą się podzieliłam z kole-żanką – jak zaczną bombardować, a przecież Niemcy bombardowali od świtu do zmroku zupełnie bez-karnie, to tutaj będzie miazga. Ewa-kuowałyśmy ich z powrotem do piwnic, do szpitali. Później już było bardzo ciężko. W ogóle straszne były bombardowania całodzienne. Jak wróciłam do domu po Powsta-niu, bo nie poszłam do niewoli – niepokoiłam się o mamę, jak mówi-łam, Niemcy stali w domu, chciałam wrócić – znalazłam u mamy gazetki z okresu Powstania. Mama wiedzia-ła, że byłam na Starym Mieście – tam zawsze codziennie huraganowy ogień na Stare Miasto. Tak było cały sierpień. To były okropne rzeczy. Zresztą widać było po Powstaniu jak wyglądała Starówka, w ogóle właściwie jej nie było. Jakie rzeczy tam ginęły, jakie cenne zabytki! Ka-tedrę wysadzili, spaliła się. Nasz ba-talion walczył w katedrze, byli ranni, przechodziła z rąk do rąk. Później jednak zdecydowali, że już nie da się obronić Starego Miasta. Były tylko małe odcinki, które pozostawały w polskich rękach. Niemcy zacieśniali pierścień. Rozkaz ewakuacji ze Sta-rego Miasta. To było dramatyczne, bo ci ranni, którzy jako tako mogli się poruszać, to wiadomo było, że przejdą kanałami, a ci którzy nie mo-gli, mieli ciężkie rany nóg czy brzu-cha, musieli zostać. Oni wszyscy zostali zamordowani. Koniec Sta-rówki. Pierwszego września zaczęła się ewakuacja. Wyszłam drugiego września o świcie z rannym, miał

pseudonim „Orion”, Maciejewski. Zmarł po wojnie na raka w sile wie-ku. On był ranny w nogę, ale tak, że mógł iść. Na ulicy Długiej domów już nie było, tylko bramy. Ponieważ robiło się jasno i zaraz samoloty miały latać, więc skokami od bramy do bramy, w jednej bramie czekało się na doskok do włazu. Pamiętam, że jak przyszła moja kolej – wsko-czyłam. Parę stopni, później pode-ścik, bariera drewniana i za barierą czerń, ciemność, nie widać niczego, słychać chlupot wody. Trzeba było nogi przez to przełożyć, zsunąć się na oślep. Nie było na szczęście aż tak bardzo wysoko. Wtedy sobie po-myślałam „To niemożliwe żebym to była ja, to jest film, to mi się śni.” Droga była koszmarna.

Szła pani z rannym? Tak, on szedł za mną. Nie musia-łam go nieść na szczęście, przy-stawaliśmy, podpierałam go. Tam dno było szerokości dwóch cegieł. O tym, żeby iść obok siebie, nie było mowy. Oślizgłe ściany i kom-pletna ciemność, człowiek nie wie-dział, gdzie jest, gdzie idzie, jak to wygląda, można było samemu się stuknąć w twarz, nie widzieć.

Jak długo trwała droga? Weszliśmy bardzo wcześnie rano, koło piątej, wyszłam o siedemnastej na rogu Wareckiej i Nowego Światu.

Tam pomogli wyjść? Tak, zajęli się nami. Byliśmy okrop-nie zmęczeni, brudni, śmierdzą-cy, kompletnie oszołomieni. Wy-szliśmy i spotkałam kolegę, który jako łącznik poszedł wcześniej do Śródmieścia, a ponieważ wiedział, że Starówka wychodzi, więc przy-chodził do włazu, żeby swoich odebrać. Wyszłam i mówię: „Ro-gala, popatrz, przecież tu są szyby w oknach, nawet panie z pieskami na smyczy.” To nam się wydawało czymś nieprawdopodobnym. Oczy-

Page 75: More Maiorum nr 19

75 More Maiorum

wiście, że to się szybko skończyło, ale wtedy tak było. Oferowali kwa-tery, ubrania, papierosy, wszystko, bo Starówka. Starówka miała opinię bardzo ciężkiej dzielnicy i rzeczy-wiście była ciężka. Nie na darmo Podlewski pisząc po wojnie swoją książkę, dał tytuł „Przemarsz przez piekło” To było o Starówce. Później w Śródmieściu byłam na Lwowskiej 15, gdzie był nasz punkt sanitarny. Tam byłam już do kapitulacji.

Jak wyglądała kapitulacja? Nieprawdopodobna rzecz, zupełna cisza, żadnych strzałów – to było coś tak dziwnego i niespodziewa-nego, że nawet pierwszą noc, to nie można było spać, bo tak było cicho. Wszystko przyzwyczajenie. Zdecy-dowałam z dwiema koleżankami, że nie idziemy do niewoli.

To znaczy, że dołączacie do lud-ności cywilnej? Idziemy z ludnością cywilną. Bardzo mądre, jeszcze całą noc poprzedza-jącą wyjście – w Warszawie nie było co jeść – a my, nie wiem dlaczego, wyobrażałyśmy sobie, że poza War-szawą to też nic nie ma do jedzenia. To nieprawda, bo Warszawa nie odbierała towaru i wszędzie było wszystko półdarmo. To był paź-dziernik, a cały sierpień i wrzesień badylarze na około produkowali po-midory, warzywa, owoce, a nie było normalnego odbioru, bo miasto nie odbierało. Był palący się, nadpalony jęczmień z browaru Haberbuscha na Grzybowskiej. To przynosili, to się gotowało i w nocy na kuchennych płytach piekło się placki. My sobie też przygotowałyśmy. Może trafimy do obozu, bo z tym się trzeba było liczyć, więc, żeby było co jeść. Tam państwo, zresztą pamiętam nazwi-sko, Aleksandrowiczowie opuszcza-li mieszkanie, starsze małżeństwo,

mówili: „Dziewczyny bierzcie, bo to wszystko zostaje.” Wzięłam ręcz-nik, łyżkę, nóż, widelec, na wszel-ki wypadek kubek blaszany, żeby w obozie było czym pić, pelerynę. Popołudniem wyszłyśmy, bo my-ślałyśmy, że po ciemku łatwiej się będzie urwać z transportu, bo kie-rowali piechotą do Pruszkowa, do przejściowego obozu. Wiedziałam, że się urwę, bo w Podkowie Leśnej mam mamę. Było ciemno, co ileś metrów były posterunki niemieckie, nawet dawali cebulę, jabłka, ale my byłyśmy honorowe, nie chciałyśmy od Niemca. W miejscowości, to był chyba Raków, wyrwałyśmy się. Były niewielkie domki, zabudowania pry-watne. Tam wpadłyśmy – bo było pełno takich samych mądrych jak my warszawiaków, ale pani bardzo przejęta i miła, mówi: „Dziewczyny, idźcie trochę dalej, tam są też przy-gotowani dla warszawiaków, ale tu już jest pełno. Przeszłyśmy przez ogródki gdzieś dalej. Kapusta z po-midorami, kartofle z okrasą – muszę powiedzieć, że pierwszy raz jak kar-tofle jadłam, to aż mi łzy ciekły, bo przez całe Powstanie nie miałyśmy tego w ustach, najwyżej kasza, krup-nik czy jęczmień w Śródmieściu. Widzimy, że pełno jedzenia i wspa-niałomyślnie – pani miała kozy – od-dałyśmy jej placki. Ona zabrała dla kóz, potem przychodzi zapłakana i mówi: „Dziewczyny wy to musia-łyście jeść, a przecież moje kozy nie chcą tego wziąć do pyska” To było świństwo okropne. Tam przenoco-wałyśmy, dwie poszły gdzie indziej, a ja rano do kolejki EKD doszłam, wsiadłam w pierwszą kolejkę, jaka szła, bo dowoziła robotników, szła tylko do Rakowa. Przyjechałam do Podkowy, nie widziałam, co się dzie-je w domu. Znaną dziurą w parkanie przeszłam na teren naszego ogrodu, nie widziałam nigdzie Niemców, ci-

cho. Później bratowa mojej mamy wyszła na taras, trzepała ścierkę. Już wiedziałam, że wszystko w porząd-ku. Weszłam. Oczywiście rodzina z płaczem, z radością mnie witała, ale mamy nie było. Mama poszła na nasłuch radiowy. Wybiegłam przed furtkę, bo były dwa dojścia do domu, nie wiedziałam, którą drogą mama będzie szła. Czekam przed furtką. Mama wychodzi zza rogu ogrodzenia, biegnę do niej. Widzę, że mama z trudem przełyka śli-nę. Podbiegłam, rzuciłam się jej na szyję, mama szlochającym głosem mówi: „Boże, jaką ty masz brudną szyję” To było przywitanie! Pewnie, że miałam brudną, nie było wody do mycia, bo woda była dla rannych. Tam myło się ręce spirytusem, de-naturatem, tu dalej były panterki, co było na szyi, to nie było ważne. Tak już zostałam.

Jakie ma pani własne remini-scencje na temat Powstania? Uważałam, że spełniliśmy swój obowiązek. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła nie przystąpić do Po-wstania. Muszę powiedzieć, że wy-buch Powstania był z takim entuzja-zmem przywitany, z taką radością, na to się czekało pięć lat! My byli-śmy do Powstania przygotowywani cały czas. Uważaliśmy to za wielkie szczęście. Później przebieg Powsta-nia był inny niż się myślało. Jednak był ogromnym dramatem. Zginęła część najlepszego pokolenia, wy-jątkowo dobrze wykształconego, zdolnego, wyjątkowo patriotyczne-go. Myśmy byli pokoleniem, które się wychowywało w wolnej Polsce. Wtedy wychowywał dom, wycho-wywała szkoła, teraz tego nie ma.

Warszawa, 23 stycznia 2006 rokuRozmowę prowadziła Iwona Brandtogrodywspomnien.pl

Page 76: More Maiorum nr 19

Województwo łódzkie - jedno z 16 województw Polski, położone w centralnej części kraju. Obejmuje obszar o powierzchni 18 218,95 km². Według danych z 1 stycznia 2013 województwo miało 2,52 mln mieszkańców. Ma najmniejszą lesistość w kraju.

Województwo łódzkie zostało złożone z kilku mniejszych województw z poprzedniej reformy administracyjnej:

łózkiego, sieradzkiego, piotrkowskiego (oprócz gmin Fałków i Kluczewsko), skierniewickiego (oprócz gmin powiatów sochaczewskiego i żyrardowskiego), płockiego (tylko gminy powiatów kutnowskiego i łęczyckiego oraz gmina Kiernozia), kaliskiego (tylko gminy powiatu

wieruszowskiego), częstochowskiego (tylko 5 gmin powiatów pajęczańskiego i radomszczańskiego), konińskiego (tylko gminy Uniejów, Grabów i Świnice Warckie), radomskiego (tylko gmina

Drzewica).

Województwo łódzkie obejmowało (do 1938) wschodnią część obecnego województwa wielkopolskiego z Kaliszem i Koninem oraz południową i centralną część łódzkiego.

W 1930 podzielone było na 13 powiatów ziemskich oraz 1 miejski. W skład województwa wchodziło także 46 miast (1930) i 232 gminy. Graniczyło z 3 województwami: od zachodu z poznańskim, od południa z kieleckim, od północy oraz wschodu z warszawskim, a także od południowego zachodu z Niemcami.Według pierwszego spisu powszechnego w 1921 roku województwo zamieszkiwało 2.252.769 osób.Podział ludności ze względu na narodowość:

Polacy 1.873.629 (83,2%) Żydzi 270.437 (12,0%) Niemcy 103.484 (4,6%)

W roku 1926 ludność województwa zamieszkująca miasta wynosiła 38,7%. Polacy stanowili 83,2% ogółu mieszkańców, Żydzi - 12%, Niemcy - 1,6%. 77% mieszkańców łódzkiego wyznawało religię katolicką, 14,5% mojżeszową, 7,6% ewangelicką i 0,7% unicką.

PARAFIE

Pod względem kościoła rzymskokatolickiego, województwo łódzkie obejmuje następujące diecezje: łódzka, łowicka, płocka, częstochowska, radomska, włocławska, kaliska.

76More Maiorum

genealogiczne województwo

WOJ. ŁÓDZKIE

Page 77: More Maiorum nr 19

77 More Maiorum

Towarzystwo skupia miłośników genealogii z rejonu centralnej Polski. W naszych szeregach są już osoby ze Skierniewic, Łodzi, Pabianic, Tuszyna, Brzezin, Radomia, Radomska, Sieradza, Łasku, Zgierza, Kutna, Konstan-tynowa Łódzkiego, Szadku, Dobrej, a nawet Białegostoku i Warszawy. Od niedawna naszymi członkami mogą zostać również genealodzy z zagranicy.

Są wśród nas zarówno zaawansowani poszukiwacze, jaki i poszukiwacze, którzy niedawno zaczęli przygodę z poszukiwaniami własnych korzeni. W naszej grupie łączymy wszystkich, gdyż każdy może wnieść coś nowego, interesującego, bo siłą rzeczy szuka w nieco innym rejonie i innych rodzin. Dlatego każdy poszukiwacz z regionu działania TGCP jest dla nas cenny - strona WWW Towrzystwa Genealogicznego Centralnej Polski

» Akt chrztu Józefa Chełmońskiego

Page 78: More Maiorum nr 19

ŁÓD

Ź

■ STOLICA - Łódź■ WAŻNE MIASTA - Pabianice - Zgierz - Piotrków Trybunalski - Bełchatów - Skierniewice - Tomaszów Mazowiecki - Radomsko■ ZNANE OSOBY - Julian Tuwim - Józef Chełmoński - Maksymilian Maria Kolbe - Jan Karski - Władyław Grabski

» Bazylika Archikatedralna, fot. W

ikimedia C

omm

ons

» FOT. W

IKIM

EDIA

CO

MM

ON

S

78More Maiorum

FAKTY

1332■ pierwsze wzmianka

pisemna o wsi Łodzia 1471■ rozpoczęcie prowa-

dzenia ksiąg miejskich1534■pierwszy spis ludności

70 rodzin mieszczańskich

i około 30 domostw1777■ częściowe wyludnienie

miasta. Łódź liczyła wówczas

tylko 265 mieszkańców 1793■ Łódź trafia do zaboru

pruskiego1820■ Łódź zostaje przezna-

czona do utworzenia ośrodka

tkackiego i sukienniczego

Page 79: More Maiorum nr 19

P O M O C N I K G E N E A L O G A

STRONY

■ Stankiewicze.com - indeksy z niektórych łódzkich parafii■ Welka.pl - indeksy wielkopolskich parafii■ Metryki.genealodzy - skany metryk z woj. łódzkiego ■ Genbaza - skany metryk z woj. łódzkiego■ Geneteka - indeksy wielkopolskich parafii■ Szukajwarchiwach.pl - skany metryk z całej Polski■ FamilySearch - skany metryk z wielu łódzkich parafii ■ TGCP- plany łódzkich cmenatrzy ■ TGZCz- indeksy z niektórych parafii obecnego woj. łódzkiego■ Poznań Project - indeksy małżeństw do 1899 r. z całej Polski - w tym łódzkich parafii■ Projekt Prosna - indeksy z niektórych łódzkich parafii■ Fara Opoczno - indeksy z parafii w Opocznie■ Dostepnawiedza.pl - indeksy z parafii w Raczynie

ARCHIWA PAŃSTWOWE

■ Archiwum Państwowe w Łodzi pl. Wolności 1 90-950 Łódź■ Archiwum Państwowe w Łodzi Oddział w Pabianicach ul. Gdańska 6 96-200 Pabianice■ Archiwum Państwowe w Łodzi Oddział w Sieradzu ul. POW 5 98-200 Sieradz■ Archiwum Państwowe w Piotrkowie Trybunalskim ul. Toruńska 4 97-300 Piotrków Trybunalski■ Archiwum Państwowe w Piotrkowie Trybunalskim Oddział w Tomaszowie Mazowieckim ul. Spalska 120 97-200 Tomaszów Mazowiecki

ARCHIWA DIECEZJALNE

■ Archiwum Diecezjalne w Łodzi ul. KsiędzaIgnacego Skorupki 3 90-532 Łódź ■ Archiwum Diecezji Łowickiej Stary Rynek 19 A 99-400 Łowicz■ Archiwum Diecezjalne we Włocławku ul. Gdańska 2/4 87-800 Włocławek■ Archiwum Diecezjalne w Kaliszu ul. Widok 80-82 62-800 Kalisz■ Archiwum Diecezjalne w Płocku ul. Abpa A. Nowowiejskiego 2 09-400 Płock ■ Archiwum Archidiecezjalne w Częsrtochowie al. Najświętszej Marii Panny 54; ul. Św. Barbary 41 42-200 Częstochowa

WAŻNIEJSZE BIBLIOTEKI NAUKOWE

■ Biblioteka Uniwersytecka w Łodzi ul. Matejki 34/38 90-950 Łódź■ Miejska Biblioteka Publiczka im. Ludwika Waryńskiego ul. Gdańska 102 90-508 Łódź

» FOT. W

IKIM

EDIA

CO

MM

ON

S

79 More Maiorum■ Łódź trafia do zaboru

pruskiego1820■ Łódź zostaje przezna-

czona do utworzenia ośrodka

tkackiego i sukienniczego 1830■ Łódź liczy już 4 tys.

mieszkańców 1865■ nagły rozwój miasta,

w którym mieszkało już

ponad 40 tys. ludzi 1872■ w Łodzi zaczęły

powstawać pierwsze banki

1914■ rozpoczęła się

niespełna 4-letnia okupacja

miasta

1940■ zmiania nazwy

z „Łódź” na „Litzmannstadt”

1944■ likwidacja

getta

Page 80: More Maiorum nr 19

» Władysław

Anders, fot. W

ikimedia C

omm

ons

» Akt chrztu Władysława Andersa, fot. metryki.genealodzy.pl

80More Maiorum

osoba miesiąca - Anders

Władysław Albert Anders, ur. 11 sierpnia 1892 r. w Bło-niu, zm. 12 maja 1970 r. w Londynie. Jego ojciec, Albert Anders, był agronomem i pracował jako administrator majątków ziemskich; matką była Elżbieta z domu Ta-

uchert. Generał, polityk. Oficer kawalerii armii rosyjskiej, od 1917 r. w 1. Korpusie Polskim na Wschodzie, od 1918 r. w Wojsku Polskim. Od 1919 r. szef sztabu Armii Wielkopolskiej, w 1926 r. szef sztabu dowództwa wojsk rządowych w czasie przewrotu majowego, w latach 1928-1939 dowódca brygad kawalerii (wołyńskiej i nowogródzkiej). We wrześniu 1939 r. walczył z oddziałami niemieckimi i radzieckimi; w latach 1939-1941 w niewoli radzieckiej, więziony m.in. na Łubiance, zwolniony na mocy układu polsko-radzieckiego i mianowany dowódca wojska polskiego tworzonego w ZSRR. W latach 1942-1943 dowódca Armii Polskiej na Wschodzie, w latach 1943-1946 dowódca 2. Korpusu Polskiego. Po wojnie na uchodźstwie w Londynie, w latach 1946-1954 Naczelny Wódz i Generalny Inspektor Polskich Sił Zbrojnych RP, od 1954 r. członek Rady Trzech. Autor wspomnień Bez ostatniego roz-działu: Wspomnienia lat 1939-1946 (1949).

Page 81: More Maiorum nr 19

81 More Maiorum

FOT.

WIK

IMED

IA C

OM

MO

NS

Page 82: More Maiorum nr 19

I powstanie śląskie – wystąpienie zbrojne zorganizowane przez Polską Organizację Wojskową Górnego Śląska mające na celu przyłączenie Górnego Śląska do Polski. Rozpoczęło się w nocy z 16 na 17 sierpnia, i trwało do 24 sierpnia 1919. Powstańcami niezadowolonymi z terroru i represji niemieckich, dowodził Alfons Zgr-zebniok. Powstanie objęło powiaty: katowicki, lubliniecki, pszczyński, rybnicki, tarnogórski oraz część raci-

borskiego. Zaangażowanie militarne od 14 lutego 1919 w wojnę z Rosją sowiecką na wschodzie Polski, uniemoż-liwiło rządowi poparcie dla tego powstania. Zakończyło się przegraną i ucieczką powstańców przed represjami na teren Polski. W 1920 wybuchło II powstanie śląskie.

Przyczyny: 1) Strajk sierpniowy – śląs-cy górnicy i hutnicy w czasie strajku od 11 do 14 sierpnia zażądali nied-opuszczania do pracy członków bo-jówek niemieckich Oberschlesisches Freiwilligen-Korps terroryzujących Górny Śląsk oraz byłych grenz-schutzowców. Robotnicy wysunęli także takie żądania jak: zaniechania masowych zwolnień robotników jak miało to miejsce w kopalniach “Li-thandra” i “Prinzengrube”, podwyż-ki płac i odwołanie stanu oblężenia. Strajk przybrał ogromne rozmiary – 14 sierpnia 1919 r. uczestniczyło w nim 140 tys. robotników; 2) Masakra w Mysłowicach – w dniu 15 sier-pnia 1919 przed bramą kopalni “Mysłowice” zebrało się około 3 tys. śląskich robotników z żonami i dz-iećmi w celu podjęcia wynagrodze-nia za pracę. Niemiecka dyrekcja przesuwała termin wypłaty do mo-mentu, gdy ok. godziny 13 zaczęto wpuszczać na teren kopalni około 30 osobowe grupki robotników. Wzburzony długim oczekiwaniem tłum wtargnął na podwórze kopalni w związku z czym oddział Grenz-schutzu otworzył ogień: zabitych zostało 7 górników, 2 kobiety i 13-letni chłopiec, liczby rannych nie udało się ustalić. Masakra wywołała ogromny szok i zradykalizowała nastroje polskiej ludności na Górnym Śląsku.

W nocy 17 sierpnia 1919 r. o godz. 2.00 z obozu w Piotrowicach na Śląsku Cieszyńskim wyruszyła 40-osobowa grupa powstańców, których dowódcą był Maksymilian Iksal. Powstańcy po potyczce z oddziałem Grenzschutzu zdobyli Gołkowice (województwo śląskie), a następnie opanowali dworzec kolejowy w Godowie. W trakcie walki zginęło dwóch powstańców: Franciszek Panus i Franciszek Sernik oraz 6 Niemców. Niemieckich jeńców pow-stańcy odprowadzili do Cieszyna.

82More Maiorum

FOT. W

IKIM

EDIA

CO

MM

ON

S

wydarzenie miesiąca

Page 83: More Maiorum nr 19

83 More Maiorum

FOT. W

IKIM

EDIA

CO

MM

ON

S

Page 84: More Maiorum nr 19

Kuryer Codzienny, 22 sierpnia 1920, nr 230

Dziennik Poznański, 10 sierpnia 1939, nr 182

84More Maiorum

Niech żywa noga najeźdźcy nie wyjdzie z polskiej ziemi!(Odezwa Naczelnika Państwa do ludności polskiej w obszarach oswobodzonych)

Warszawa (PAT). Na terenach oswobodzonych z pod najazdu bolszewickiego ogłoszono następu-jącą odezwę: Ludu Polski! Rząd bolszewicki zajął sporą połać naszego kraju wojskiem swojem. Zaślepiony chwilowem powodzeniem, zwlekając z odpowiedzią na propozycye pokojowe rządu polskiego, parł na Warszawę hordy dzikusów w złudnej nadziei zdobycia stolicy, nas prawych gos-podarzy na naszych ziemiach chciał uczynić swoimi niewolnikami.

Ludu Polski! Przeliczył się rozzuchwalony wróg. Zasilone licznymi ochotnikami wojsko, stojące pod mojem dowództwem, w piorunowym ataku pobiły nieprzyjaciela na południu i północy i odrzuciły go od Warszawy. Rozbite i odcięte bandy bolszewickie błąkają się jeszcze, kryją po lasach grabiąc i rabując dobytek mieszkańców.

Ludu Polski! Stań jak jeden mąż do walki z pierzchającym wrogiem niech żywa noga najezdnicza nie wyjdzie z polskiej ziemi!

Za poległych w obronie ojczyzny ojców i braci, za zniszczone zbiory, za zrabowane zagrody, niech karząca Twoja pięść, zbrojna we widły, kosy i cepy, padnie na kark bolszewików. Wziętych żywcem odstawcie w ręce władz najbliższych wojskowych lub cywilnych. Niech wróg nie zazna w odwrocie ani chwili wytchnienia, niech zewsząd nań czyha śmierć i niewola.

Ludu Polski, do broni!

Piłsudski, Warszawa, 18 sierpnia 1920

Mussoloni stanowczo przeciwstawił się wywołaniu wojny z powodu Gdańska.Hitler chce osobiście przekonać swojego włoskiego sojusznika.

PARYŻ, 9.VIII. Agencja A. T. E. donosi: Ożywiona wymiana listów odręc-znych między Hitlerem a Mussolinim oraz częste rozmowy telefoniczne obu dyktatorów, sygnalizowane od kilku dni przez korespondentów prasy fran-cuskiej z Berlina i Rzymu wzbudziły w tutejszym świetle politycznym bardzo duże zainteresowanie. Mimo zastrzeżeń ze strony niemieckiej, w dalszym ciągu utrzymują się pogłos-ki jakoby w bliskim czasie nastąpić miało spotkanie osobiste Hitlera z Mus-solinim w Innsbrucku. (…)Prasa tutejsza przypuszcza, że konkretne pokojowe postulaty włoskie w kwestii gdańskiej są głównym przedmiotem rozważań Hitlera w toku narady prze-prowadzonej obecnie w Berchtesgaden z jego najbliższymi współpracownikami i doradcami. (…)

z pierwszych stron gazet

Page 85: More Maiorum nr 19

Baza online jeńców I wojny światowej

Międzynarodowy Czerwony Krzyż udostępnił - na razie częściowo - bazę jeńców I wojny światowej - http://grandeguerre.icrc.org/

meldunkowe.genealodzy.pl

“Przez ostatnie tygodnie pracowałem nad projektem, do którego przymierzałem się od około roku. Wreszcie mogę go zaprezentować, mimo, że jeszcze sporo pracy pozostało do zrobienia. http://meldun-kowe.genealodzy.pl jest z wyglądu bardzo podobny do metryk. Starałem się zachować znany wszystkim interfejs aby maksymalnie ułatwić korzystanie z serwisu. W założeniach mają się tam znaleźć indeksy Ksiąg Ludności Stałej, List mieszkańców (np. poborowych, otrzymujących paszporty, inne) oraz Notari-atów.Na stronie http://meldunkowe.genealodzy.pl/jak-indeksowac-KLS.php jest dostępny arkusz excela dla indeksujących KLS-y i w miarę szczegółowy opis. Arkusze dla List Ludności i Notariatów powstaną na podstawie pierwszych indeksów, które do nas dotrą. Obecnie mamy serwisie indeksy KLS Raciążek (bez skanów) i skany skany Zespołu 1 Włocławka (bez indeksów).”

!INDEKSY METRYKALNE Z PODBESKIDZIA!

Podbeskidzie na genealogicznej mapie Polski to biała pla-ma - metryk brak, w archiwach państwowych niewiele, a większość dokumentów znajduje się na parafiach. Pierwsza tego typu wyszukiwarka dla parafii z okolic Bielska-Białej jest już dostępna! Niesamowite efekty pracy Łukasza Kominiaka można zobaczyć tutaj.

15 tys. przekazane z 1% dla WTG!

“Dzięki Wam zebraliśmy 15.339,60 zł, a kwota ta może się jeszc-ze nieco zmienić, bowiem w zeszłym roku drobne wyrównania od Urzędów Skarbowych pojawiały się jeszcze w sierpniu. W tym roku pieniądze wpłynęły z Urzędów w takich miastach jak: Będzin, Bydgo-szcz, Czarnków, Gdańsk, Gdynia, Gliwice, Głogów, Głowno, Gniez-no, Gorzów Wlkp., Gryfino, Inowrocław, Jarocin, Kalisz, Katowice, Kolno, Konin, Kościan, Kraków, Krosno Odrzańskie, Kwidzyń, Lesz-no, Lublin, Łask, Łódź, Międzyrzecz, Mikołów, Mińsk Maz., Mogil-no, Myślibórz, Nakło n.Notecią, Nowy Tomyśl, Oborniki, Olsztyn, Ostrów Wlkp., Piaseczno, Piła, Pleszew, Poznań, Pruszków, Radom, Ruda Śląska, Ryki, Sieradz, Sopot, Sosnowiec, Suwałki, Szamotuły,

Szczecin, Śrem, Środa Wlkp., Świnoujście, Toruń, Turek, Tychy, Warszawa, Wągrowiec, Włocławek, Wolsztyn, Wołów, Wrocław, Września, Wyszków, Zambrów, Zamość, Zgierz, Złotów, Żary, Żywiec - mam nadzieję że żadnego nie pominęliśmy w tej rozpisce, bo wpłat było ponad 127 (niektóre oczywiście zawierały podatek od kilku osób).”

85 More Maiorum

nowości

Page 86: More Maiorum nr 19

O czarach:

***Ludzie często nosili ze sobą amulety. Pliniusz napisał w encyklopedii przyrodniczej „Historia naturalna” o działaniu ametystu o purpurowym kolorze. Miał

on pozwolić zachować trzeźwość nawet przy dużym pijaństwie. Do tego jeśli umieści się na nim nazwę

księżyca albo słońca i zawiesi na szyi z włosami pawiana lub piórami jaskółczymi to taki kamień

chronił także przed czarami.

***Według Paracelsusa (XVI wiek) istniał „kamień filo-zofów” (lapis philosophorum),który miał odmładzać,

uzdrawiać choroby a przede wszystkim zamieniać metale w złoto.

***Chłopi francuscy wierzyli, że wymioty były

spowodowane odczepieniem się żołądka. Znachor, który zajmował się wyleczeniem nieszczęśnika sam padał z jękiem na ziemię. Dzięki temu miał mu się

także odczepić żołądek. Następnie cały proceder był powtarzany a żołądek się przyczepiał, co przynosiło

także ulgę choremu.

***Relikwie były także przedmiotem handlu. Przykład-owo Ludwik IX Święty zakupił za 20 tysięcy funtów

srebra koronę cierniową Jezusa.***

U Franków istniała wiara w strzygi lub strzygonie. Mieli być to ludzie, którzy zamieniali się w wampiry

oraz pożerają wnętrzności człowieka. Wiara była na tyle mocna, że Karol Wielki w 785 wydał prze-pis: „Gdyby ktoś uwiedziony przez diabła wierzył, według zwyczaju pogan, że jakiś mężczyzna lub kobieta jest strzygą i pożera ludzi, i gdyby z tego

powodu spalił strzygę lub dał jej zwłoki do zjedzenia lub zjadł ją, ma być ukarany śmiercią”.

***W Bretanii miało być źródło o cudownych mocach. Wystarczyło zaczerpnąć z niego wodę i polać leżący obok kamień, aby na niebie pojawiły się chmury i

spadł deszcz.

86More Maiorum

humor

Page 87: More Maiorum nr 19

87 More Maiorum

» A

kt śl

ubu

rodz

iców

Krz

yszt

ofa

Kam

ila B

aczy

ński

ego

Page 88: More Maiorum nr 19

88More Maiorum

Zapraszamy do współpracy!

More Maiorum

Lekceważenie pamiątek rodzinnych jest zarazem pomiataniem narodową przeszłością

~Józef Ignacy Kraszewski

Współpracują z nami: