Modlitwa o lepsze dni

30

description

Książka jest udaną próbą realistycznego opisu sytuacji we współczesnym Meksyku. To pięknie napisana, chwytająca za serce opowieść – potężny, nieokiełznany świat handlarzy narkotyków, porywaczy, zabójców ukazany jest oczami dzielnej Ladydi, bystrej dziewczyny, której przyszło żyć w brutalnym świecie. Guerrero, stan w Meksyku, gdzie dziewczęta przebierane są za chłopców, szpecone i ukrywane, aby nie zostały uprowadzone; tym, które wpadły w ręce porywaczy, stały się ich ofiarami, grozi, że zostaną zmuszone do szmuglowania narkotyków do Stanów Zjednoczonych lub uprawiania prostytucji; kartele narkotykowe, zbójcy rozprawiający się z ofiarami z zimną krwią to codzienność w tym miejscu. Sępy wskazują miejsca porzucenia kolejnych ciał, z nieba spada deszcz pestycydów; Ladydi nazywa to miejsce domem.

Transcript of Modlitwa o lepsze dni

Page 1: Modlitwa o lepsze dni
Page 2: Modlitwa o lepsze dni

Modlitwy o lepsze dni.indd 2Modlitwy o lepsze dni.indd 2 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 3: Modlitwa o lepsze dni

Modlitwy o lepsze dni.indd 3Modlitwy o lepsze dni.indd 3 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 4: Modlitwa o lepsze dni

Tytuł oryginału: Prayers for the Stolen

Przekład: Jolanta Sawicka

Projekt okładki: Katarzyna Konior

Redaktor prowadzący: Bożena Zasieczna

Redakcja techniczna: Karolina Bendykowska

Korekta: Maria Talar

Na okładce wykorzystano zdjęcie:

© Hugo Ortuño Suárez/Demotix/Corbis/FotoChannels

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2014

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana,

przechowywana jako źródło danych i przekazywana w jakiejkolwiek

formie zapisu bez pisemnej zgody posiadacza praw.

ISBN 978-83-7758-779-9

MUZA SA

Warszawa 2014

Modlitwy o lepsze dni.indd 4Modlitwy o lepsze dni.indd 4 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 5: Modlitwa o lepsze dni

CZĘŚĆPIERWSZA

Modlitwy o lepsze dni.indd 5Modlitwy o lepsze dni.indd 5 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 6: Modlitwa o lepsze dni

Modlitwy o lepsze dni.indd 6Modlitwy o lepsze dni.indd 6 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 7: Modlitwa o lepsze dni

– 7 –

Rozdział pierwszy

– A teraz cię zeszpecimy – powiedziała mama. Gwizdnęła. Jej usta były tak blisko mojej szyi, że mimowolnie mnie opluła. Poczułam zapach piwa. W lustrze widziałam, jak smaruje mi twarz kawał-kiem węgla.

– Parszywe życie – szepnęła.To moje pierwsze wspomnienie. Podsunęła mi

przed oczy stare, pęknięte lustro. Musiałam mieć wtedy około pięciu lat. Przez to pęknięcie moja twarz wyglądała jakby ktoś przełamał ją na dwie części. W Meksyku lepiej być brzydulą.

Nazywam się Ladydi Garcia Martínez. Mam brązową skórę, brązowe oczy i także brązowe, kręcone włosy. Wyglądam tak samo jak wszyscy inni znani mi ludzie. Kiedy byłam dzieckiem, mama zwykle przebierała mnie za chłopca i na-zywała Boy.

Modlitwy o lepsze dni.indd 7Modlitwy o lepsze dni.indd 7 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 8: Modlitwa o lepsze dni

– 8 –

– Powiedziałam im, że urodził się chłopiec – oznajmiła.

Gdybym była dziewczynką, zostałabym wykra-dziona. Handlarzom narkotyków wystarczyło do-wiedzieć się, że gdzieś w okolicy jest ładna dziew-czyna, żeby wkrótce wpadać do naszych wsi w swych czarnych cadillacach escalade i wywieźć ją w nieznane.

Widziałam w telewizji dziewczęta, które pod-kreś lały swoją urodę, czesały włosy i wplatały w nie różowe wstążki albo się malowały, ale coś takiego było nie do pomyślenia w moim domu.

– Może należałoby ci wybić zęby – powiedziała kiedyś mama.

Dorastając, zamazywałam białe szkliwo żółtym lub czarnym pisakiem, żeby moje zęby wyglądały na zepsute.

– Nie ma nic bardziej odpychającego niż pa-skudne usta – mawiała matka.

Pomysł kopania dołów wyszedł od mamy Pauli. Mieszkała naprzeciwko nas i miała swój własny mały domek i poletko papai.

Moja matka stwierdziła, że stan Guerrero prze-kształca się w króliczą kolonię, jako że młode dziewczyny ukrywają się w dołach po całej okolicy.

Kiedy tylko ktoś usłyszał dźwięk nadjeżdżające-go SUV-a albo zobaczył w oddali czarny punkcik,

Modlitwy o lepsze dni.indd 8Modlitwy o lepsze dni.indd 8 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 9: Modlitwa o lepsze dni

– 9 –

albo dwa lub trzy punkciki, wszystkie dziewczęta uciekały do dołów.

Tak właśnie wyglądało życie w Guerrero, gorącej krainie drzew kauczukowych, węży, iguan i skor-pionów, jasnych, przezroczystych skorpionów, któ-re trudno było zobaczyć, a które potrafiły zabić. Guerrero miało też więcej pająków niż jakiekolwiek inne miejsce na świecie – tego byłyśmy pewne – i więcej mrówek. Czerwonych mrówek, za któ-rych przyczyną nasze ręce i nogi puchły i wygląda-ły okropnie.

– Chlubimy się tu tym, że jesteśmy najbardziej przepełnionymi gniewem i najwredniejszymi ludź-mi na całym świecie – mówiła mama.

Kiedy przyszłam na świat, moja matka oznajmi-ła sąsiadom i ludziom na targu, że urodził się chło-piec.

– Dzięki Bogu urodził się chłopiec! – powie-działa.

– O tak, Bogu niech będą dzięki i Maryi Dzie-wicy – przytaknęli wszyscy, choć przecież nikt nie dał się na to nabrać. Na naszej górze rodzili się tylko chłopcy, tyle że niektórzy z nich, kiedy mieli mniej więcej jedenaście lat, zmieniali się w dziewczęta. Na dodatek ci chłopcy stawali się brzydkimi dziew-czętami, które czasami były zmuszone kryć się w dziurach w ziemi.

Modlitwy o lepsze dni.indd 9Modlitwy o lepsze dni.indd 9 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 10: Modlitwa o lepsze dni

– 10 –

Byłyśmy jak króliki chowające się przed bezpań-skim, głodnym psem; psem, który lata po polu z wywieszonym jęzorem i czuje już smak króliczego futerka. Królik tupie tylną łapą, ostrzegając przed niebezpieczeństwem, a sygnał ten przenosi się po ziemi i stawia innych mieszkańców króliczej kolonii w stan pogotowia. W naszej okolicy ostrzeżenie było niemożliwe, jako że byłyśmy zbyt rozrzucone po okolicy, mieszkałyśmy zbyt daleko od siebie. Jed-nak zawsze miałyśmy się na baczności i starałyśmy się usłyszeć nawet coś, co było bardzo daleko od nas. Mama co rusz pochylała głowę, zamykała oczy i w skupieniu nadsłuchiwała pomruku silnika lub odgłosów, jakie wydają zaniepokojone ptaki albo małe zwierzątka, kiedy nadjeżdża samochód.

Nikt nigdy nie wrócił. Żadna dziewczyna, która została wykradziona, nigdy nie wróciła ani nawet nie przesłała listu, jak mówiła mama, nawet listu. Żadna poza Paulą. Ona jedna wróciła, rok po upro-wadzeniu.

Matka Pauli setki razy opowiadała o tym, jak ją wykradziono. A potem pewnego dnia Paula wróci-ła do domu. Miała siedem kolczyków wbitych w brzeg małżowiny lewego ucha, które wspinały się po nim, tworząc prostą niebiesko-żółto-zieloną linię, a także tatuaż wijący się wokół nadgarstka ze słowami Dziecko Kanibala.

Modlitwy o lepsze dni.indd 10Modlitwy o lepsze dni.indd 10 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 11: Modlitwa o lepsze dni

– 11 –

Paula po postu szła i szła autostradą, a potem skręciła w piaszczystą dróżkę prowadzącą do domu. Szła wolno, patrząc w ziemię, jakby trzyma-ła się rzędu kamieni wskazujących ścieżkę do za-grody.

– O, nie – powiedziała moja matka. – Ona nie kierowała się kamieniami, ona węszyła drogi do domu, do matki.

Paula weszła do swojego pokoju i położyła się na łóżku, na którym wciąż leżało kilka pluszowych zwierzątek. Nie powiedziała ani słowa o tym, co się jej przydarzyło. Wiedziałyśmy tylko, że matka kar-miła ją butelką, dawała jej mleko z butelki, wręcz sadzała ją sobie na kolanach i karmiła niemowlęcą butelką. Paula miała wtedy piętnaście lat, bo ja miałam czternaście. Matka kupowała jej słoiczki Gerbera z jedzeniem dla dzieci i karmiła plasti-kową łyżeczką do kawy, którą dostała w sklepie OXXO na stacji benzynowej po drugiej stronie au-tostrady.

– Widziałaś go? Widziałaś tatuaż Pauli? – spytała moja mama.

– Tak. Ale o co ci chodzi?– Wiesz chyba, co to znaczy? Ona jest ich włas-

nością. Jezu Chryste, Synu Boży, Synu Maryi i wszyscy aniołowie w niebiosach miejcie nas w swojej opiece.

Modlitwy o lepsze dni.indd 11Modlitwy o lepsze dni.indd 11 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 12: Modlitwa o lepsze dni

– 12 –

Nie, nie wiedziałam, co to znaczy. Mama nie chciała mi nic powiedzieć, ale później sama to zro-zumiałam. Zastanawiałam się, jak to się dzieje, że handlarz narkotyków z ogoloną głową, z karabinem maszynowym w ręku i szarym granatem w tylnej kieszeni może kogoś wykraść z chatki w górach i sprzedać jak paczkę mielonej wołowiny.

Wypatrywałam Pauli. Chciałam z nią porozma-wiać. W ogóle nie ruszała się teraz z domu, ale prze-cież byłyśmy kiedyś najlepszymi przyjaciółkami, razem z Marią i Estefani. Chciałam ją rozśmieszyć, pogawędzić o tym, jak chodziłyśmy do kościoła w niedzielę przebrane za chłopaków, o tym, że ja nazywałam się Boy, a ona Paulo. Chciałam jej przy-pomnieć czasy, kiedy razem przeglądałyśmy czaso-pisma o operach mydlanych, bo uwielbiała piękne stroje noszone przez telewizyjne gwiazdy. Chcia-łam się też dowiedzieć, co się wydarzyło.

Tego nie wiedział nikt, wszyscy natomiast wie-dzieli, że zawsze była ona najpiękniejszą dziewczy-ną w tej części Guerrero. Mówiono, że Paula była nawet ładniejsza niż dziewczyny z Acapulco, co stanowiło wielki komplement, ponieważ wszystko, co efektowne i wyjątkowe, pochodziło z Acapulco. I oczywiście taka wiadomość szybko się rozeszła.

Matka Pauli wypychała szmatami jej sukienki, żeby wyglądała na grubą, ale i tak każdy wiedział,

Modlitwy o lepsze dni.indd 12Modlitwy o lepsze dni.indd 12 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 13: Modlitwa o lepsze dni

– 13 –

że niecałą godzinę drogi od portu Acapulco, w ma-łym gospodarstwie mieszka z matką i trzema kur-czakami dziewczyna ładniejsza od Jennifer Lopez. To była tylko kwestia czasu. I chociaż mama Pauli wpadła na pomysł ukrywania dziewcząt w dziu-rach w ziemi, co wszystkie robiłyśmy, nie zdołała ochronić własnej córki.

Rok przed porwaniem Pauli zostałyśmy ostrze-żone.

Zdarzyło się to wczesnym rankiem. Matka Pau-li, Concha, kiedy karmiła starymi tortillami swoje trzy kury, usłyszała odgłos silnika na drodze. Pau-la była jeszcze w łóżku i smacznie spała z twarzą umytą do czysta i włosami splecionymi w długi, czarny warkocz, który podczas snu owinął się jej wokół szyi.

Miała na sobie stary podkoszulek z białej baweł-ny, który sięgał poniżej kolan, a na jego przodzie widniał ciemnoniebieski napis „Wonder Bread”. Miała też różowe majtki, co, jak mówiła moja mat-ka, było gorsze niż nagość!

Gdy narkogangster wtargnął do domu, Paula spała głębokim snem.

Concha powiedziała nam, że kiedy zobaczyła na wąskiej gruntowej dróżce jasnobrązowe BMW, właśnie karmiła kury, te trzy nic niewarte kury, które przez całe swoje życie nie zniosły ani jednego

Modlitwy o lepsze dni.indd 13Modlitwy o lepsze dni.indd 13 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 14: Modlitwa o lepsze dni

– 14 –

jaja. Przez chwilę sądziła, że to byk albo jakieś zwie-rzę, które uciekło z zoo w Acapulco, ponieważ zu-pełnie zaskoczył ją widok jasnobrązowego pojazdu zbliżającego się do jej domu.

Zawsze kiedy myślała o narkotykowych gang-sterach, wyobrażała sobie, że przyjadą czarnym SUV-em z przyciemnionymi szybami, które były podobno nielegalne, ale które wszyscy kazali sobie montować, żeby policja nie mogła zajrzeć do środ-ka. Te czarne, czterodrzwiowe cadillaki escalade z czarnymi szybami, pełne bandziorów i karabinów maszynowych, przywodziły na myśl konia trojań-skiego, a w każdym razie tak mawiała mama.

Skąd matka wiedziała o Troi? Skąd samotna Mek-sykanka mieszkająca z córką na wsi w stanie Guer-rero, niecałą godzinę drogi samochodem od Aca-pulco, a cztery godziny mułem, wiedziała cokolwiek o Troi? To proste. Jedyną rzeczą, jaką mój ojciec kie-dykolwiek jej kupił, przyjeżdżając w odwiedziny ze Stanów Zjednoczonych, była mała antena sate-litarna. Moja matka uzależniła się od historycznych programów dokumentalnych i talk-show Oprah Winfrey. W naszym domu obok ołtarzyka ku czci Dziewicy z Guadalupe znajdował się ołtarzyk Oprah. Mama nie nazywała jej Oprah. Nigdy nie rozgryzła tego imienia. Nazywała ją Opera. Mówi-ła, że Opera to, Opera tamto.

Modlitwy o lepsze dni.indd 14Modlitwy o lepsze dni.indd 14 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 15: Modlitwa o lepsze dni

– 15 –

Oprócz filmów dokumentalnych i audycji Oprah z pewnością co najmniej ze sto razy oglądałyśmy Dźwięki muzyki. Matka zawsze bacznie wypatrywa-ła tego filmu w programie kanałów filmowych.

Kiedy Concha opowiadała o tym, co przydarzyło się Pauli, za każdym razem była to inna historia. Tak więc nigdy nie dowiedziałyśmy się prawdy.

Handlarz narkotyków, który zjawił się w ich domu przed uprowadzeniem Pauli, przyjechał tyl-ko po to, żeby się jej dobrze przyjrzeć. Miał spraw-dzić, czy krążące pogłoski są prawdziwe. Były prawdziwe.

Kiedy Paula została porwana, wyglądało to ina-czej.

Na naszej górze nie było mężczyzn. To tak jakby-śmy mieszkały w miejscu, gdzie nie ma drzew.

– To jakby mieć tylko jedną rękę – powiedziała mama. – Nie, nie, nie – poprawiła się. – Żyć bez mężczyzn, to jak spać bez snów.

Nasi mężczyźni przeszli przez rzekę i wylądowa-li w Stanach Zjednoczonych. Zanurzyli stopy i brnąc po pas w wodzie, przedostali się na drugą stronę, ale kiedy tam dotarli, byli dla nas martwi. W tej rzece odrzucili od siebie swoje kobiety i swo-je dzieci i wkroczyli na wielki cmentarz zwany USA. Mama miała rację. Przysyłali pieniądze; przy-jeżdżali w odwiedziny raz lub dwa razy i na tym

Modlitwy o lepsze dni.indd 15Modlitwy o lepsze dni.indd 15 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 16: Modlitwa o lepsze dni

– 16 –

koniec. Tak więc w naszej wsi zostały tylko grupki kobiet, które ciężko pracowały, próbując utrzymać się przy życiu. Jedyni mężczyźni w okolicy za-mieszkali SUV-y albo jeździli na motocyklach i po-jawiali się nie wiadomo skąd z AK-47 przewieszo-nym przez ramię, torebką kokainy w tylnej kieszeni dżinsów i paczką Marlboro Reds w przedniej kie-szeni koszuli. Nosili okulary słoneczne marki Ray--Ban, a my musiałyśmy uważać, żeby nie spojrzeć im prosto w oczy, nie zobaczyć małych, czarnych źrenic, które się tam znajdowały i wskazywały dro-gę w głąb ich umysłów.

W wiadomościach usłyszałyśmy kiedyś o po-rwaniu trzydziestu pięciu farmerów. Zbierali zboże z pól, kiedy nagle nadjechali jacyś ludzie w trzech wielkich ciężarówkach i uprowadzili ich wszystkich. Porywacze mierzyli do farmerów z karabinów i kazali im wsiąść do ciężarówek. Chłopi jechali na stojąco ściśnięci jak bydło. Wró-cili do domów po dwóch lub trzech tygodniach. Ostrzeżono ich, że zostaną zabici, jeżeli będą opo-wiadali o tym, co się zdarzyło. Każdy wiedział, że uprowadzono ich do pracy w polu przy zbiorze konopi.

Kiedy milczało się o czymś, oznaczało to, że to coś w ogóle się nie wydarzyło. Ale o tych chłopach ktoś na pewno napisze piosenkę. Wszystko, o czym

Modlitwy o lepsze dni.indd 16Modlitwy o lepsze dni.indd 16 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 17: Modlitwa o lepsze dni

– 17 –

nie należało wiedzieć albo mówić, zawsze w końcu pojawiało się w piosence.

– Jakiś idiota napisze piosenkę o tych porwa-nych farmerach i go zabiją – powiedziała moja matka.

W weekendy jeździłyśmy z mamą do Acapulco, gdzie pracowała jako sprzątaczka u bogatych ludzi, którzy mieszkali w stolicy. Rodzina spędzała w ku-rorcie dwa weekendy w miesiącu. Przez wiele lat przyjeżdżali samochodem, ale potem kupili heli-kopter. Budowa lądowiska dla śmigłowca w ich po-siadłości zajęła kilka miesięcy. Najpierw musieli zasypać ziemią stary basen, a potem wykopać nowy w odległości kilku metrów. Przenieśli też kort teni-sowy, żeby lądowisko było jak najdalej od domu.

Mój ojciec również pracował w Acapulco. Przed wyjazdem do Stanów był kelnerem w hotelowej restauracji. Przyjechał potem kilka razy do Meksy-ku, żeby nas odwiedzić, ale w końcu przestał przy-jeżdżać. Kiedy ten ostatni raz nadszedł, moja matka wiedziała, że był to ostatni raz.

– To ostatni raz – oświadczyła.– Jak to ostatni, mamo?– Spójrz mu uważnie w twarz. Nasyć się nim, bo

już nigdy nie zobaczysz swojego taty. Gwarantuję. Gwarantuję.

Lubiła używać tego słowa.

Modlitwy o lepsze dni.indd 17Modlitwy o lepsze dni.indd 17 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 18: Modlitwa o lepsze dni

– 18 –

Kiedy spytałam, skąd wie, że ojciec już nie wróci, powiedziała:

– Zobaczysz, Ladydi, zobaczysz. Przekonasz się, że mam rację.

– Ale skąd wiesz? – spytałam raz jeszcze.– Zobaczymy, czy to rozgryziesz – odparła.To był sprawdzian. Mama lubiła testy i odgadnię-

cie przeze mnie, dlaczego ojciec miał już nie wrócić, było testem.

Zaczęłam go obserwować. Przypatrywałam się, jak wykonywał różne czynności w naszym małym domku i w ogrodzie. Śledziłam go, jakby był kimś obcym, kimś, kto mógłby mi coś ukraść, gdybym tylko odwróciła wzrok.

Pewnej nocy zrozumiałam, że mama miała rację. Było tak gorąco, że nawet księżyc ocieplał nasz ka-wałek planety. Wyszłam z domu i stanęłam obok ojca, który palił papierosa.

– Boże, to musi być jedno z najgorętszych miejsc na Ziemi – powiedział, wypuszczając dym papiero-sowy jednocześnie ustami i nosem.

Objął mnie ramieniem. Skórę miał nawet goręt-szą niż ja. Mogliśmy się wzajemnie poparzyć, wto-pić się w siebie.

A potem to powiedział.– Ty i twoja mama jesteście dla mnie za dobre.

Nie zasługuję na was.

Modlitwy o lepsze dni.indd 18Modlitwy o lepsze dni.indd 18 2014-08-07 12:43:542014-08-07 12:43:54Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 19: Modlitwa o lepsze dni

– 19 –

Zdałam test celująco.„Sukinsyn”, raz po raz powtarzała moja matka,

przez wiele lat. Nigdy już nie wymówiła jego imie-nia. Od tej pory zawsze był tylko sukinsynem.

Tak jak wielu okolicznych górali matka wierzyła w rzucanie uroków.

– Niech wiatr zdmuchnie świecę jego życia. Niech gigantyczny termit zagnieździ się w jego pępku albo mrówka w uchu – mówiła. – Niech ro-baki zjedzą jego penisa.

Wkrótce potem ojciec przestał przesyłać nam miesięczną pensję. Pewnie byłyśmy za dobre rów-nież dla jego pieniędzy.

Oczywiście plotki ze Stanów docierały do Mek-syku lotem błyskawicy, szybciej niż cokolwiek na świecie. Jeżeli nie znało się prawdy, znało się plotki, a plotki były zawsze o wiele, wiele bardziej przeko-nujące niż prawda.

– Wyżej sobie cenię plotki niż prawdę – mówiła matka.

Według plotki – która z meksykańskiej restaura-cji w Nowym Jorku przewędrowała do rzeźni w Nebrasce i dalej do restauracji Wendy’s w Ohio, na pole pomarańczowe na Florydzie, do hotelu w San Diego, a następnie przedostała się na drugi brzeg rzeki, zmartwychwstała i dotarła do baru w Tijuanie, potem na pole konopi koło Morelii, na

Modlitwy o lepsze dni.indd 19Modlitwy o lepsze dni.indd 19 2014-08-07 12:43:552014-08-07 12:43:55Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 20: Modlitwa o lepsze dni

– 20 –

łódź ze szklanym dnem w Acapulco, do stołówki w Chilpancingo i wreszcie wspięła się gruntową drogą i wylądowała w cieniu pod naszym drzew-kiem pomarańczowym – mój ojciec miał „tam” nową rodzinę.

Nasze życie toczyło się „tu” i było jak życie wszystkich innych.

„Tu” mieszkałyśmy same w naszej chałupie oto-czone przedmiotami, które moja matka zdołała na-kraść przez wiele lat. Miałyśmy dziesiątki piór i ołówków, solniczek i monokli, i miałyśmy też wiel-ki plastikowy worek na śmieci pełen saszetek z cu-krem, które kradła w restauracjach. Mama nigdy nie wychodziła z łazienki bez rolki papieru toaleto-wego w torebce. Nie nazywała tego kradzieżą, ale tak właśnie nazywał to mój ojciec. Kiedy jeszcze był z nami i kiedy się kłócili, mówił, że żyje ze złodziej-ką. Mama utrzymywała, że pożycza, ale wiem, że nigdy niczego nie oddała. Jej przyjaciele wiedzieli, że muszą wszystko przed nią chować. Bez względu na to, gdzie szłyśmy, kiedy wracałyśmy do domu, pojawiały się przeróżne rzeczy, które wydobywała z kieszeni, spomiędzy piersi, a nawet z włosów. Miała talent do wtykania w nie czego się dało. Wi-działam, jak wyciągała ze swej kędzierzawej czupry-ny małe łyżeczki do kawy i szpulki nici. Kiedyś mia-ła tam Snickersa, którego ukradła, kiedy byłyśmy

Modlitwy o lepsze dni.indd 20Modlitwy o lepsze dni.indd 20 2014-08-07 12:43:552014-08-07 12:43:55Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 21: Modlitwa o lepsze dni

u Estefani. Wcisnęła baton pod koński ogon. Kradła nawet własnej córce. Przestałam uważać, że cokol-wiek należy do mnie.

Kiedy ojciec nas opuścił, matka, która nigdy nie potrafiła trzymać języka za zębami, powiedziała:

– A niech go, tego sukinsyna! Nasi mężowie od-chodzą i zarażają nas AIDS, przez swoje amerykań-skie dziwki; nasze córki są wykradane, nasi syno-wie wyjeżdżają. Ale i tak kocham ten kraj bardziej niż własny oddech.

Potem wymówiła słowo Meksyk, bardzo wolno i jeszcze raz, Meksyk. Jakby zlizywała to słowo z ta-lerza.

Od kiedy pamiętam, mama kazała mi modlić się o różne rzeczy albo za różne rzeczy. Ciągle się mo-dliłyśmy. Modliłam się o chmury i o piżamę. Modli-łam się za żarówki i za pszczoły.

– Nigdy nie módl się o miłość ani o zdrowie – mówiła mama. – Ani o pieniądze. Kiedy Bóg usły-szy czego naprawdę chcesz, nie da ci tego. Gwaran-tuję.

Kiedy odszedł mój ojciec, mama powiedziała:– Uklęknij i módl się za łyżki.

Modlitwy o lepsze dni.indd 21Modlitwy o lepsze dni.indd 21 2014-08-07 12:43:552014-08-07 12:43:55Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 22: Modlitwa o lepsze dni

– 22 –

Rozdział drugi

Skończyłam tylko szkołę podstawową. Przez więk-szość czasu byłam wtedy chłopcem. Naszą szkołą był mały pokoik u podnóża góry. W niektórych la-tach nauczyciele w ogóle się nie pojawiali, bo bali się przyjechać do tej części kraju. Mama mówiła, że nauczyciel, który chce tu przyjechać, musi być albo handlarzem narkotyków, albo idiotą.

Nikt nikomu nie ufał.Moja matka utrzymywała, że każdy jest dilerem

narkotykowym, wliczając w to policję, oczywiście, burmistrza, „gwarantuję”, nawet „cholerny prezy-dent kraju” był według niej w narkobiznesie.

Mojej matce nie trzeba było zadawać pytań. Sama je zadawała.

– Skąd wiem, że prezydent to handlarz narkoty-ków? – pytała. – Pozwala, żeby wwozić tu ze Stanów Zjednoczonych całą tę broń. Dlaczego nie postawi

Modlitwy o lepsze dni.indd 22Modlitwy o lepsze dni.indd 22 2014-08-07 12:43:552014-08-07 12:43:55Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 23: Modlitwa o lepsze dni

– 23 –

wojska na granicy i nie zatrzyma tych karabinów, hę? A tak w ogóle, co jest gorsze: trzymać w ręku roślinę, konopie albo mak, czy karabin? Roś liny stworzył Bóg, ale karabiny zrobił człowiek.

Moje szkolne koleżanki były moimi przyjaciółka-mi od zawsze. W pierwszej klasie było nas tylko dziewięć. Najbardziej przyjaźniłam się z Paulą, Es-tefani i Marią. Chodziłyśmy do szkoły z włosami ostrzyżonymi na krótko i w chłopięcych ubraniach. Wszystkie poza Marią.

Maria urodziła się z zajęczą wargą i dzięki temu jej rodzice nie martwili się, że zostanie porwana.

Mama mówiła o Marii, że to królik z zajęczą war-gą zszedł z księżyca na naszą górę.

Maria jako jedyna z nas miała brata. Nazywał się Miguel, ale wołaliśmy na niego Mike. Był o cztery lata starszy od Marii i wszyscy go rozpieszczali, po-nieważ był jedynym chłopcem na naszej górze.

Paula, jak wszystkie zgodnie uważałyśmy, wy-glądała jak Jennifer Lopez, tyle że była ładniejsza.

Estefani miała najciemniejszą skórę z nas wszyst-kich. W stanie Guerrero jesteśmy bardzo ciemni, ale ona była jak noc albo jak rzadko spotykana czarna iguana. Estefani była też wysoka i chuda, a ponie-waż w Guerrero nikt wysoki nie był, wyróżniała się jak najwyższe drzewo w lesie. Widziała rzeczy, któ-rych ja nigdy nie mogłam dojrzeć; nawet bardzo

Modlitwy o lepsze dni.indd 23Modlitwy o lepsze dni.indd 23 2014-08-07 12:43:552014-08-07 12:43:55Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 24: Modlitwa o lepsze dni

– 24 –

odległe, takie jak samochody nadjeżdżające auto-stradą. Kiedyś zobaczyła małego węża w czarne, czerwone i białe paski zwiniętego w kłębek na drzewie. Okazało się, że był to wąż koralowy. To taki rodzaj węża, który gustuje w mleku z piersi śpiących matek.

Dorastając w Guerrero, uczysz się, że wszystko co czerwone jest niebezpieczne i dlatego wiedzia-łyśmy, że ten wąż jest zły. Estefani powiedziała nam, że spojrzał jej prosto w oczy. Przyznała się tylko Pauli, Marii i mnie, tylko nam trzem – swoim trzem najlepszym przyjaciółkom – bo wiedziała, że oznaczało to, że jest przeklęta. I rzeczywiście była tak przeklęta, jakby ten wąż wcielił się w złą wróż-kę, która, wymachując różdżką, powiedziała Este-fani, że jej marzenia nigdy się nie spełnią.

Kiedy Maria urodziła się z zajęczą wargą, wszy-scy byli zaszokowani. Jej matka, Luz, trzymała ją w domu, a ojciec wyszedł frontowymi drzwiami i nigdy już nie wrócił.

Moja matka lubiła mówić każdemu, co powinien robić. Nie należała do tych, którzy pilnowali tylko swojego nosa. Tak więc poszła do domu Marii, żeby dobrze przyjrzeć się niemowlęciu. Znam tę historię, bo mama opowiadała mi ją wiele razy. Popatrzyła na małą Marię, którą Luz trzymała na rękach, przykrytą białą gazą. Podniosła pieluszkę i spojrzała na dziecko.

Modlitwy o lepsze dni.indd 24Modlitwy o lepsze dni.indd 24 2014-08-07 12:43:552014-08-07 12:43:55Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 25: Modlitwa o lepsze dni

– 25 –

– Ona się urodziła wywrócona na drugą stronę, to tak jakby włożyć na lewą stronę sweter. Musisz ją tylko z powrotem przekręcić – powiedziała mama. – Zarejestruję ją w klinice.

Odwróciła się, zeszła z naszej góry na dół, wsiad-ła do autobusu, pojechała do kliniki w Chilpan-cingo i zgłosiła narodziny Marii. Trzeba to było zro-bić, żeby miejscowe szpitale wiedziały, które dzieci ze wsi będą potrzebowały takiego rodzaju operacji. Lekarze przyjeżdżali ze stolicy co kilka lat i ope-rowali za darmo, ale pacjenci musieli być zarejestro-wani po urodzeniu.

Do Chilpancingo grupa lekarzy dojechała dopie-ro osiem lat później. Eskortował ich konwój żołnie-rzy, którzy mieli zapewnić ochronę na wypadek gwałtownej konfrontacji z handlarzami narkoty-ków. Do tego czasu wszyscy przyzwyczailiśmy się oczywiście do twarzy Marii. Dlatego też część jej przyjaciółek nie chciała, żeby poddała się operacji. Chciałyśmy, żeby była szczęśliwa i normalna, ale dzięki jej wywróconej na drugą stronę twarzy czu-łyśmy lęk przed bogami, uświadamiałyśmy sobie, jak straszliwa może być kara, rozumiałyśmy, że w naszym magicznym kręgu coś nie wyszło. Maria stała się mitem jak susza czy powódź. Służyła za przykład gniewu Boga. Zastanawiałyśmy się, czy lekarz może być w stanie to naprawić, opanować

Modlitwy o lepsze dni.indd 25Modlitwy o lepsze dni.indd 25 2014-08-07 12:43:552014-08-07 12:43:55Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 26: Modlitwa o lepsze dni

– 26 –

taki gniew. Maria żyła tym mitem i nawet zaczęła wyglądać, jakby była wyciosana w kamieniu.

Naszym zdaniem Maria miała moc. Moja matka nigdy nie uważała, że to moc.

– Szuka kłopotu i się go doszuka – mówiła mama.Estefani, Paula i ja byłyśmy przekonane, że naj-

gorsze, co może się przydarzyć, już się Marii przyda-rzyło i to dlatego nie bała się niczego, jak choćby tego węża, którego Estefani zobaczyła na drzewie. Maria chwyciła długi kij i szturchała węża, aż spadł na zie-mię. Estefani, Paula i ja wrzasnęłyśmy i uciekłyśmy, a Maria schyliła się, złapała go kciukiem i palcem wskazującym i podniosła do góry.

Popatrzyła na węża i powiedziała:– I ty myślisz, że masz brzydką twarz. Spójrz tyl-

ko na moją!– Przestań, przestań – krzyczała Paula. – Ugry-

zie cię!– Idiotka, tego właśnie chcę – powiedziała Maria

i rzuciła węża na ziemię.Wszystkich nazywała idiotami. To było jej ulubio-

ne słowo.Pewnego dnia, kiedy miałam siedem lat, wraca-

łyśmy z Marią we dwie ze szkoły. Zwykle wycho-dziłyśmy ze szkoły wszystkie razem i spotykałyśmy się z naszymi matkami na autostradzie, a potem roz-chodziłyśmy się po kolei każda do swojego domu.

Modlitwy o lepsze dni.indd 26Modlitwy o lepsze dni.indd 26 2014-08-07 12:43:552014-08-07 12:43:55Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 27: Modlitwa o lepsze dni

– 27 –

Tym razem, nie pamiętam dlaczego, byłyśmy z Ma-rią same. Rok szkolny zbliżał się do końca i było nam smutno, ponieważ nauczyciel, który przyje-chał z Ciudad de México na rok, wyjeżdżał, a nowy ochotnik miał się zjawić we wrześniu. Na wsi lu-dzie są uzależnieni od ochotników z miasta. Ochot-nikami byli nasi nauczyciele, pracownicy opieki społecznej, lekarze i pielęgniarki. Przyjeżdżali w ra-mach obowiązkowego szkolenia socjalnego. Po ja-kimś czasie nauczyłyśmy się nie przywiązywać zbytnio do tych ludzi, którzy, jak mawiała moja matka, przychodzili i odchodzili jak komiwojażero-wie mający do sprzedania jedynie słowo „musisz”.

– Nie lubię ludzi, którzy przyjeżdżają z daleka – powiedziała. – Nie mają pojęcia, kim my jesteśmy i tylko mówią nam w kółko, że musimy zrobić to albo zrobić tamto, a potem jeszcze raz powtarzają, że musimy zrobić to albo tamto. Czy ja chodzę do miasta i mówię im, że tam śmierdzi i czy ich pytam: „Hej wy tam, a gdzie jest trawa? Od kiedy niebo jest żółte?”. To zupełnie jak w tym cholernym cesar-stwie rzymskim.

Nie wiem, co chciała przez to powiedzieć, ale wiem, że niedawno oglądała film dokumentalny o historii Rzymu.

Tak więc wracałyśmy z Marią ze szkoły same. Pa-miętam lipcowy upał i smutek z powodu odejścia

Modlitwy o lepsze dni.indd 27Modlitwy o lepsze dni.indd 27 2014-08-07 12:43:552014-08-07 12:43:55Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 28: Modlitwa o lepsze dni

– 28 –

naszego nauczyciela. Było bardzo wilgotno i opa-dałam z sił, kiedy wolno posuwałyśmy się do przo-du. Było tak mokro, że pająki mogły snuć sieci wprost w powietrzu i idąc, musiałyśmy ścierać z twarzy pajęczyny i długie, luźno zwisające nici. Miałyśmy nadzieję, że żaden pająk nie wpadł nam we włosy albo pod bluzkę. Był to taki rodzaj wilgo-ci, w którym iguany i jaszczurki śpią z niedomknię-tymi oczami i nawet owady zasypiają. Był to też taki rodzaj upału, który ściągał na autostradę bezpań-skie psy w poszukiwaniu wody; ich krwawe ścier-wo zalegało na czarnym asfalcie na całej drodze od naszej góry aż do Acapulco.

Było tak gorąco, że w pewnym momencie usiad-łyśmy z Marią na kamieniach, sprawdziwszy naj-pierw, czy nie ma tam jakiegoś skorpiona albo węża, żeby przez chwilę odpocząć.

– Żaden chłopak nigdy się we mnie nie zakocha i tyle. Wszystko mi jedno – powiedziała Maria. – Nie chcę, żeby ktokolwiek grzebał mi w twarzy. Mama twierdzi, że żaden chłopak nie będzie chciał mnie pocałować.

Próbowałam wyobrazić sobie ten pocałunek, wargi na jej rozdartych wargach, język w jej roz-dartych ustach. Spytałam Marię, czy to oznacza, że nigdy nie będzie miała dzieci, a ona odpowiedziała, że według tego co mówi jej matka, nie wyjdzie za

Modlitwy o lepsze dni.indd 28Modlitwy o lepsze dni.indd 28 2014-08-07 12:43:552014-08-07 12:43:55Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 29: Modlitwa o lepsze dni

– 29 –

mąż ani nie będzie miała dzieci, bo żaden mężczy-zna nigdy jej nie pokocha.

– Nie chcę, żeby mnie ktoś kochał – oświadczyła Maria – więc co za różnica?

– Wiesz, Mario, ja też nie chcę, żeby mnie ktokol-wiek kochał. Kto by tego chciał? Tak sobie myślę, że całowanie się musi być obrzydliwe.

Odwróciła się do mnie i spojrzała wściekle, i my-ślałam, że splunie na mnie albo walnie mnie pięścią, ale w tym momencie Maria się we mnie zakochała.

Spojrzała na mnie z wściekłością, ponieważ każ-dy, kto mieszka w tej okolicy jest wściekły. W rzeczy samej w całym Meksyku wiadomo, że ludzi pocho-dzących ze stanu Guerrero przepełnia gniew i że są tak niebezpieczni jak biały, przezroczysty skorpion, który chowa się w łóżku pod poduszką.

W Guerrero rządziły iguany, pająki, skorpiony i upał. Życie nie było nic warte.

Moja matka powtarzała to w kółko. Że życie nie jest nic warte. Ciągle też cytowała znaną, starą pio-senkę, jakby to była modlitwa: „Jeżeli masz mnie zabić jutro, możesz mnie równie dobrze zabić dziś”.

Ten cytat uzyskał wszelkiego rodzaju nowe wer-sje. Słyszałam, jak pewnego dnia powiedziała do ojca:

– Jeżeli masz mnie porzucić jutro, możesz mnie równie dobrze porzucić dziś.

Modlitwy o lepsze dni.indd 29Modlitwy o lepsze dni.indd 29 2014-08-07 12:43:552014-08-07 12:43:55Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 30: Modlitwa o lepsze dni