miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach,...

28
W NUMERZE: CMYK KURIER WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, galicyjski DWUTYGODNIK NIEZALEŻNE PISMO POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, BUKOWINY I PODOLA 30 czerwca 2008 nr 12 (64) Nasz partner w eterze Kupuj ąc nasze pismo, wspomagasz słowo polskie na Wschodzie Zatrudnimy do pracy przy produkcji wyrobów garmażeryjnych. Zapewniamy zakwaterowanie –PRUSZKÓW koło WARSZAWY 0048227282024 [email protected] aw .pl R E K L A M A K O M E R C Y J N A OGŁOSZENIE O ZATRUDNIENIU IRENA MASALSKA tekst MARIA BASZA zdjęcia Przed rozpoczęciem uroczys tości wszyscy zebrani wraz z chórem „Echo” Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej zaśpiewali: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy...” Przemówienie okolicznościowe wygłosił Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej we Lwowie Ambasador Wiesław Osuchowski: „Ekscelencjo! Szanowne Panie! Szanowni Panowie! To ogromna radość i zaszczyt, że dzisiaj po raz pierwszy mogę wręczyć Państwu Karty Polaka. Tyle lat czekaliście na to, ale nareszcie ten dokument jest. Przygotowaliśmy go, ale przy okazji takiego spotkania trudno się oprzeć refleksji. Historia każ dego z Państwa, mieszkającego we Lwowie, na Ukrainie Zachod niej mogłaby czasami stanowić kanwę do pięknego filmu. Filmu o patriotyzmie, bo przecież to wy, w tak ciężkich warunkach, kiedy nie było wolnej, niepodległej, demokratycznej Ukrainy, zacho waliście język polski. To przecież wy uczyliście swoje własne dzieci tego tak pięknego języka, cho ciaż trudnego dla obcokrajow ców. Nie byłoby polskiej kultury, nie byłoby zwyczajów i obycza jów, świątyń polskich, wypełnio nych po brzegi, gdyby nie było was. Chylę czoła przed wami za to, że przetrwaliście tamten tak trudny okres. Ja wiem – tak łat wo mówić gładkim językiem. Ile trzeba było mieć miłości do Pol ski, ile trzeba było mieć siły wewnętrznej, by się przyznać do tego, że się jest Polakiem! Powiedzieć: „Chodzę do polskiej szkoły, do polskiej świątyni”. „Ubiegam się o to, by mieć Wręczono pierwsze Karty Polaka „MYŚMY CZEKALI CIEBIE, JAK ŻYDZI MESJASZA” 23 czerwca we Lwowie i na Ziemi Lwowskiej szalała burza. Po południu miasto i okolice opanowała prawdziwa wichura. Szliśmy do Opery Lwowskiej, napotykając tu i ówdzie ułamane gałęzie drzew oraz mnóstwo drobnych gałązek i setki liści. Jednak, nic nie było w stanie zmącić podniosłego nastroju osób, wchodzących do Sali Lustrzanej. Zaproszono je na uroczyste wręczenie KARTY POLAKA, dokumentu, potwierdzającego przynależność do Narodu Polskiego. wpisaną narodowość polską, moje nazwisko ma brzmieć po polsku.” Dziękuję wam, drodzy, za tę wspaniałą postawę, za wasz patriotyzm. To jest właśnie wzo rzec dla najmłodszego pokole nia. Demokracja ma to do siebie, że dzisiaj łatwo jest się uczyć języka polskiego, powiedział bym, że jest renesans języka polskiego. Dzisiaj język polski – to również duma z państwa pol skiego. Dzisiaj jesteśmy w Unii Europejskiej, w NATO, jest to kraj naprawdę świetnie rozwijający się, kraj sukcesu. Gratulują nam dzisiaj i na Wschodzie, i na Za chodzie. Zazdroszczą nam tego rozwoju, tej dynamiki, tego, że jesteśmy państwem liczącym się w Europie, silnym, ustabilizo wanym. Wydaje się, że wręczenie tego dokumentu jest sprawą formalną. Jest ona jednak też potwierdzeniem tożsamości z Polską. Za chwilę dokonam tego aktu. Raz jeszcze wszystkim wam dziękuję za pracę dla swojego środowiska, za pracę w organizacjach polskich, za piękną postawę, godną Polaka.” Przed wręczeniem Kart Po laka Konsul Generalny wręczył odznaki „Zasłużony dla kultury polskiej” Ewelinie HrycajMała nicz , prezes Stowarzyszenia Lekarzy Polskich przy TKPZL, Janowi Kotowi , prezesowi chóru „Echo”. Kartę Polaka otrzymuje pani Irena Zappe Tę Kartę Polaka otrzymała pani Łucja Kowalska dyrektor polskiej szkoły nr 24 we Lwowie (cd. na s.6 ) KARTA POLAKA, WIZY i dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze s. 10 Krzemieniec – miasto Ireny Sandeckiej s. 12 MARCIN ROMER Ambasador RP mówi, że... s. 14 Zalążki stowarzyszenia polskiego we Lwowie prof. LESZEK MAZEPA s. 18 Kozacy Szymon Kazimierski s. 20

Transcript of miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach,...

Page 1: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

W NUMERZE:

CMYK

KURIERWIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ,

galicyjskiDWUTYGODNIK

NIEZALEŻNEPISMO

POLAKÓWNA UKRAINIE

HALICKO�POKUCKIEJ, WOŁYNIA,BUKOWINY I PODOLA

30 czerwca 2008nr 12 (64)

Nasz partner w eterze

Kupując nasze pismo, wspomagasz słowo polskie na Wschodzie

Zatrudnimy do pracy przy produkcji wyrobówgarmażeryjnych. Zapewniamy zakwaterowanie–PRUSZKÓW koło WARSZAWY [email protected]

R E K L A M A K O M E R C Y J N A

OGŁOSZENIE O ZATRUDNIENIU

IRENA MASALSKA tekstMARIA BASZA zdjęcia

Przed rozpoczęciem uroczys�tości wszyscy zebrani wrazz chórem „Echo” TowarzystwaKultury Polskiej Ziemi Lwowskiejzaśpiewali: „Jeszcze Polska niezginęła, póki my żyjemy...”Przemówienie okolicznościowewygłosił Konsul GeneralnyRzeczypospolitej Polskiej weLwowie Ambasador WiesławOsuchowski:

„Ekscelencjo! SzanownePanie! Szanowni Panowie! Toogromna radość i zaszczyt,że dzisiaj po raz pierwszy mogęwręczyć Państwu Karty Polaka.Tyle lat czekaliście na to, alenareszcie ten dokument jest.Przygotowaliśmy go, ale przyokazji takiego spotkania trudnosię oprzeć refleksji. Historia każ�dego z Państwa, mieszkającegowe Lwowie, na Ukrainie Zachod�niej mogłaby czasami stanowićkanwę do pięknego filmu. Filmuo patriotyzmie, bo przecież to wy,w tak ciężkich warunkach, kiedynie było wolnej, niepodległej,demokratycznej Ukrainy, zacho�waliście język polski. To przecieżwy uczyliście swoje własne dziecitego tak pięknego języka, cho�ciaż trudnego dla obcokrajow�ców. Nie byłoby polskiej kultury,nie byłoby zwyczajów i obycza�jów, świątyń polskich, wypełnio�nych po brzegi, gdyby nie byłowas. Chylę czoła przed wami zato, że przetrwaliście tamten taktrudny okres. Ja wiem – tak łat�wo mówić gładkim językiem. Iletrzeba było mieć miłości do Pol�ski, i le trzeba było mieć siływewnętrznej, by się przyznać dotego, że się jest Polakiem!Powiedzieć: „Chodzę do polskiejszkoły, do polskiej świątyni”.„Ubiegam się o to, by mieć

Wręczono pierwsze Karty Polaka

„MYŚMY CZEKALI CIEBIE,JAK ŻYDZI � MESJASZA”

23 czerwca we Lwowie i na Ziemi Lwowskiej szalała burza. Po południumiasto i okolice opanowała prawdziwa wichura. Szliśmy do OperyLwowskiej, napotykając tu i ówdzie ułamane gałęzie drzew oraz mnóstwodrobnych gałązek i setki liści. Jednak, nic nie było w stanie zmącićpodniosłego nastroju osób, wchodzących do Sali Lustrzanej. Zaproszonoje na uroczyste wręczenie KARTY POLAKA, dokumentu, potwierdzającegoprzynależność do Narodu Polskiego.

wpisaną narodowość polską,moje nazwisko ma brzmieć popolsku.” Dziękuję wam, drodzy, zatę wspaniałą postawę, za waszpatriotyzm. To jest właśnie wzo�rzec dla najmłodszego pokole�nia. Demokracja ma to do siebie,że dzisiaj łatwo jest się uczyćjęzyka polskiego, powiedział�bym, że jest renesans językapolskiego. Dzisiaj język polski – to

również duma z państwa pol�skiego. Dzisiaj jesteśmy w UniiEuropejskiej, w NATO, jest to krajnaprawdę świetnie rozwijającysię, kraj sukcesu. Gratulują namdzisiaj i na Wschodzie, i na Za�chodzie. Zazdroszczą nam tegorozwoju, tej dynamiki, tego, żejesteśmy państwem liczącym sięw Europie, silnym, ustabilizo�wanym.

Wydaje się, że wręczenietego dokumentu jest sprawąformalną. Jest ona jednak teżpotwierdzeniem tożsamościz Polską. Za chwilę dokonamtego aktu. Raz jeszcze wszystkimwam dziękuję za pracę dlaswojego środowiska, za pracęw organizacjach polskich, zapiękną postawę, godną Polaka.”

Przed wręczeniem Kart Po�laka Konsul Generalny wręczyłodznaki „Zasłużony dla kulturypolskiej” Ewelinie Hrycaj�Mała�nicz, prezes StowarzyszeniaLekarzy Polskich przy TKPZL, JanowiKotowi, prezesowi chóru „Echo”.

Kartę Polaka otrzymuje pani Irena Zappe

Tę Kartę Polaka otrzymałapani Łucja Kowalska �dyrektor polskiej szkoły nr 24we Lwowie

(cd. na s.6 )

KARTA POLAKA, WIZYi dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze � s. 10 Krzemieniec –

miasto IrenySandeckiej�s. 12MARCIN ROMER

Ambasador RPmówi, że...� s. 14

Zalążkistowarzyszeniapolskiegowe Lwowieprof. LESZEK MAZEPA� s. 18

KozacySzymon Kazimierski� s. 20

Page 2: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

30 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski2

WIADOMOŚCI GALICYJSKIEPrzegląd wydarzeń

HALINA PŁUGATOR,IRENA MASALSKA,NATALIA KOSTYK

Straszliwa burza we Lwowie23 czerwca, około godz. 15.00nad Lwowem przeszła straszliwanawałnica. Silny wiatr złamałsetki drzew, uszkodził przewodytrakcji tramwajowej i trolejbu�sowej, a także fasady niektórychbudynków. Wiatr zniszczył ka�wiarnię letnią „Taras na Rynku”(dworek piwny restauracji„Centaur”) – zniszczono dach,woda zalała meble i cały sprzęt.Wiatr złamał oraz wyrwał z ko�rzeniami wiele drzew w centrummiasta, szczególnie przy AlejachWolności. Podczas burzy na prze�jeżdżający samochód spadłfragment fasady byłego koś�cioła jezuitów. Kamienny blokpoważnie uszkodził pojazd, alekierowca na szczęście nie od�niósł żadnych obrażeń. Uszko�dzono również tramwajoweprzewody trakcyjne przy ul. Ły�czakowskiej oraz trolejbusoweprzy ul. Rustawelego. (IM)

Po burzy we Lwowie są ofiaryi poszkodowaniObecnie wiadomo, że wskuteknawałnicy ucierpiało 38 osób,w tym 5 osób zginęło. W szpita�lach znalazło się 8 osób, resztapo otrzymaniu pomocy medycz�nej przebywa już w domu. (IM)

W obwodzie lwowskim bez prądupozostaje 113 miejscowościCztery dni po nawałnicy, w ob�wodzie lwowskim wznowionodostawę prądu do 658 miejsco�wości, nadal bez prądu pozo�staje 113 miejscowości, odno�wiono dachy na 284 budowlach,na remont oczekuje jeszcze 719budynków. Ratownicy z Minis�terstwa Sytuacji NadzwyczajnychUkrainy uratowali dwie osoby.Usunięto ponad 1200 powalo�nych drzew. (IM)

Mer Lwowa: Najstarsi mieszkańcynie pamiętają podobnegohuraganuMer Lwowa Andrij Sadowyj,podczas narady na temat skut�ków nawałnicy, która miałamiejsce 23 czerwca, w obwodzielwowskim, zwrócił się do premieraUkrainy Julii Tymoszenko, z proś�bą o przyznanie dla miasta 22,5mln grywien na odnowienieinfrastruktury (obecnie wiadomo,że zostało przyznanych 25 mi�lionów grywien). Jak podkreślił wswym wystąpieniu Andrij Sado�wyj, nawet najstarsi mieszkańcyLwowa nie pamiętają podob�nego huraganu, któryby „tylkow ciągu 20 minut uczynił tyleszkód”. Według mera, burza wmieście uszkodziła 119 dachów,zniszczyła 2 studnie w kolektorze,spowodowała zniszczenia namiejskim wodociągu (w tymuszkodziła 9 zbiorników wodnychoraz 5 stacji pompowych). MerLwowa podziękował równieżpremierowi Ukrainy Julii Tymo�szenko za wsparcie i natychmias�tową reakcję na wydarzenia.(IM)

Jak przejąć lasy w Brzuchowi�cach pod Lwowem?Włodzimierz Ariew, deputowanyRady Najwyższej Ukrainy, prze�wodniczący grupy roboczej

Komitetu do spraw walki zprzestępczością zorganizowanąi korupcją, tak skomentował to,co zobaczył we Lwowie: „Zoba�czyliśmy, że zaraz we Lwowie jestzamiar kradzieży ziemi o wartościprawie miliard dolarów. Ogółemto 350 ha. Z nich 328 ha – to uni�katowy system lasów koło Brzu�chowic, 20 ha w innej częściBrzuchowic, 15 działek ziemi weLwowie pod budownictwo stacjiCPN. Widziałem wiele różnychrzeczy, będąc dziennikarzem, aletego, żeby na podstawie sfał�szowanych dokumentów RadyMiejskiej i Rady Obwodowej,sfalsyfikowanych dokumentównotarialnych była udostępnianaziemia w takim zakresie, do tejpory nie widziałem. Tak samo niewidziałem, żeby udostępnianoziemię wraz z obiektami, które naniej stoją od dawna i ziemianależy do tych obiektów. Dlaprzykładu, został urwany szmatziemi od jednostki wojskowej, �odebrano punkt kontroli, bramęi garaże. Rzeczywiście, sytuacjabezprecedensowa. Temida, jakja to sobie wyobrażam, nie miałaopaski na oczach i miała wy�pchane kieszenie. Sędziowieuchwalali absolutnie nieprawo�mocne decyzje, ignorując wszel�kie możliwe fakty podrobieniadokumentów, wszystkie możliwenaruszenia prawa. Nie możnaudostępniać terenu parkówi lasów, należących do kategoriipierwszej. Ma to być wyłącznądecyzją Rady Najwyższej. Tym�czasem, odwołują się do de�cyzji Rady Najwyższej Ukrainy, wktórej absolutnie nie ma o tymmowy. Czyli, mamy do czynieniaz falsyfikatem decyzji parla�mentu. Uczynimy wszystko, cood nas, jako parlamentarzystów,zależy, aby społeczność lwow�ska nie utraciła ziemi, której jestpozbawiana w sposób zło�dziejski.”

(Informacja Lwowskiej RadyMiejskiej)

Burza nie oszczędziła równieżCmentarza ŁyczakowskiegoWedług wstępnych danych,burza, która przeszła nadLwowem 23 czerwca, wyrzą�dziła na Cmentarzu Łyczakow�skim we Lwowie szkód na 100tys. grywien. O tym informujedyrektor Muzeum „CmentarzŁyczakowski” Ihor Hawrysz�kewycz. Według jego opinii,wiatr powalił na cmentarzuok. 45 drzew oraz uszkodziłponad 30 nagrobków. (IM)

Burza zaczepiła także BukowinęNa skutek silnego wiatru i desz�czów w dniu 23 czerwca, w ob�wodzie czerniowieckim bezprądu pozostaje 79 miejsco�wości oraz 18 ulic w Czerniow�cach. Ofiar i poszkodowanych,jak na razie, nie odnotowano.Wiatr uszkodził dachy 6 domówmieszkalnych oraz powalił słupytelefoniczne i e lektryczne,a także porozrywał przewody.W Czerniowcach wiatr złamałkilkadziesiąt drzew. Obecnieoszacowuje się straty po burzyna Bukowinie. (IM)

Uroczystości w PikulicachW niedzielę, 22 czerwca człon�kowie towarzystwa „Nadsanie”oraz przedstawiciele władzLwowa i obwodu lwowskiegowzięli udział w tradycyjnychuroczystościach na cmentarzuwojskowym w Pikulicach podPrzemyślem. Pochowani są nanim żołnierze armii UkraińskiejRepubliki Ludowej oraz Ukraiń�skiej Armii Galicyjskiej. Tradycjauszanowania ukraińskich żoł�nierzy na cmentarzu wojskowymw Pikulicach sięga 1921 roku.Została ona przerwana w latachpowojennych i odnowiona w1991 roku, po uzyskaniu niepod�ległości przez Ukrainę. (NK)

Oszczędzanie energiiwe współpracy z PolskąNaukowcy polscy oraz przedsta�wiciele służb komunalnych w Ja�worznie (woj. małopolskie) sązainteresowani współpracą zeStanisławowem w dziedzinietechnologii energooszczęd�nych. Ogłosili o tym na nie�dawnej konferencji międzyna�rodowej, która się odbyła naNarodowym UniwersytecieTechnicznym Nafty i Gazu w Sta�nisławowie. Jak twierdzi Wołody�myr Ustyński, naczelnik miejskiegowydziału turystyki, Polacy zapre�zentowali szerokie spektrumopracowań. Władze Stanisła�wowa chcą się nauczyć, jakocieplać bloki. Bez izolacjicieplnej wiele takich budynkówtraci w zimie do 80 % ciepła.Szczególne zainteresowaniemieszkańców Przykarpacia wy�wołały systemy izolacji termicz�nej oraz doświadczenie wdziedzinie wykorzystania surow�ców wtórnych. Na Przykarpaciuzainteresowali się także oczysz�czaniem mułu, który jest wPolsce osuszany i granulowanyna powietrzu. W ten sposóbpowstaje lekkie paliwo dla

kotłowni miejskich, które dajewysoki współczynnik ciepła. Wczasie, gdy gaz jest drogi, takatechnologia jest bardzo intere�sująca oraz opłacalna ekono�micznie. Obecnie w oczyszczalni,która jest we wsi Jamnica,zgromadzono 180 tys. ton mułu,więc, surowca do granulowaniajest po dostatkiem. Do rozpoczę�cia przetwórstwa potrzebne sąinwestycje. Strona polska jestgotowa zdradzić tajemnicetechnologii, więc niebawemprzedstawiciele służb energe�tycznych ze Stanisławowa poja�dą do Jaworzna, aby lepiejpoznać proces przetwarzaniai wykorzystania mułu. Tymczasem,władze miasta obliczają, po ilulatach się opłaci przetwórstwo

o tym, że wybiorą dla siebienajlepsze wzorce. Wyznaczo�nych zostało 19 zabytków, wy�magających podświetlania.Zostanie opracowany schematumieszczenia podświetlania,a także dokumentacja tech�niczno�projektowa. Najważ�niejsze miejsca w Stanisławowiebędą podświetlane lampamienergooszczędnymi. Kiedy towszystko zostanie zrobione,można będzie wprowadzaćnocną komunikację miejskąi wydać folder reklamowo�turystyczny „Stanisławów w no�cy”. W Radzie Miejskiej się mówi,że realizacja projektu umożliwiposzerzenie zakresu tras turys�tycznych oraz dwukrotnie zwiększyilość wycieczkowiczów. (HP)

oraz będą szukały rynków zbytu.Dziś w Radzie Miasta Stanisławowasię mówi o tym, że wdrażanienowej technologii można uznaćza skuteczne, jeżeli się opłaci po5�8 latach. (HP)

Oświetlimy zabytkiAby uczynić Stanisławów –centrum Przykarpacia – jeszczebardziej atrakcyjnym dla turys�tów, Miejski Resort do sprawTurystyki wdraża projekt „Moder�nizacja oświetlenia zabytkówarchitektury miasta”. „Architek�tura Stanisławowa jest szczegól�nie pociągająca, kształtowałasię od średniowiecza aż dopoczątku wieku XX. To bardzodługi okres historyczny, � opo�wiada Wołodymyr Ustyński,naczelnik Resortu do sprawTurystyki. – Architekci włoscywdrażali w naszym mieścieproporcje antyczne oraz tesame normy estetyczne, naszychterenów sięgnął neoklasycyzmna wzór francuski. Nie możnaominąć także wytwornych bu�dowli barokowych, secesyjnychoraz modernistycznych. Wszystkoto tworzyli wybitni i znani mist�rzowie, więc Stare Miasto w Sta�nisławowie jest nieodłącznączęścią dziedzictwa architekto�nicznego Europy Wschodniej.”Całe to piękno jest pokazywanelicznym turystom, którzy przyjeż�dżają do Stanisławowa. Wieluspośród nich lubi spacery w nocy.Jednak, oświetlenie i podświet�lanie wielu zabytków bardzoczęsto jest mizerne. Po wyjaz�dach do wielu miast Ukrainyi krajów europejskich oraz poobejrzeniu pięknie oświetlonychi podświetlonych budynków,świątyń, placów urzędnicy zeStanisławowa zadecydowali

Wizy są – robotnikównie widaćCo roku do Polski do prac sezo�nowych są zapraszani obywa�tele Rosji, Ukrainy i Białorusi. Niekwapią się skorzystać z za�proszenia jedynie obywateleRosji. Natomiast legalną pracęw Polsce załatwiło sobie prawiesto razy więcej Ukraińców. Kon�sulat Generalny RP w Łucku nienadąża z wydawaniem robotni�kom sezonowym 120�150 wizdziennie. Wiosną konsulatypolskie na Ukrainie wydały 60 tys.wiz, w tym 30 tys. – z prawem dopracy na terenie sąsiedniegopaństwa. Obecnie pracownicykonsulatów Polski na Ukrainie sąatakowani telefonicznie przezfarmerów, nie dających sobierady ze zbieraniem plonów naplantacjach truskawek i cze�reśni. Jednak, jak mówi TomaszJanik, Konsul Generalny RPw Łucku, część osób, po otrzy�maniu wizy, nie dojeżdża dogospodarstw, do których zostałazaproszona. Jest werbowanado innej, z reguły nielegalnej,pracy w Polsce. (HP)

Służba BezpieczeństwaUkrainy otwieranieznane karty historii PolskiResort Obwodowy Służby Bez�pieczeństwa Ukrainy w obwodzieczerniowieckim przekazał dobiblioteki naukowej oraz uniwer�syteckiej kilkadziesiąt egzem�plarzy tomu szóstego pracynaukowo�dokumentalnej: „Polskai Ukraina w latach trzydziestych�czterdziestych XX wieku. Nie�znane dokumenty z archiwówsłużb specjalnych”. W książcejest mowa o operacji „Sejm”,która została zorganizowanaprzez sowieckie służby specjalne

Ratusz w Stanisławowie

Po burzy we Lwowie

Page 3: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

3Kurier Galicyjski 30 czerwca 2008

w celu zniszczenia struktur ArmiiKrajowej i Delegatury Rządu RP.Biuro prasowe SBU informuje, żew wydaniu zostały wykorzystanedokumenty z Resortowego Ar�chiwum Państwowego SłużbyBezpieczeństwa Ukrainy. Książkaskłada się z trzech rozdziałów.Pierwszy zawiera dokumenty,odsłaniające cel, proces przygo�towania oraz początek operacji.Drugi zapoznaje ze źródłami, wktórych się odzwierciedla, jakNKWD i KGB urzeczywistniałydziałania przeciwko podziemiupolskiemu. Trzeci – to materiałyarchiwalne, dotyczące zakoń�czenia operacji „Sejm”. (HP)

Dni Olsztyna w ŁuckuPrzez dwa dni przedstawicieleOlsztyna prezentowali w Łuckuswą sztukę, kulturę, opowiadalio przeszłości i współczesnościmiasta. Goście i mieszkańcystolicy Wołynia mieli okazję doobcowania wice�prezydentemOlsztyna Anną Wasilewską,obejrzeli obrazy na batiku au�torstwa Iwony Bolińskiej orazprace malarskie MarcelinyKubierskiej. Najmłodszym miesz�kańcom Wołynia aktorzy TeatruOlsztyńskiego zaprezentowalispektakl „Ku�ku�ry�ku na patyku”.Z zachwytem i oklaskami przyjęlimieszkańcy Łucka występyzespołu „Z pradawnych wieków”.Młodzi ludzie, studiujący filologięukraińską na UniwersytecieWarmińsko�Mazurskim w Olszty�nie zaśpiewali dawne poleskieoraz tradycyjne ukraińskie pieśni.Wiele pozycji koncertowychw języku polskim i ukraińskimprzygotowało miejscowe Towa�rzystwo Kultury Polskiej im. Tade�usza Kościuszki. Jak informujebiuro prasowe Rady MiastaŁucka, w sierpniu w Olsztynieodbędą się Dni Łucka. (HP)

Interesująca dla Polakówturystyka na PodoluDelegacja Rady Miasta Tar�nopola wzięła udział w pracyV Konferencji Miast�Partneróww ramach programu „Europadla mieszkańców”. Obrady od�bywały s ię w Elblągu. Wrazz przedstawicielami KomisjiEuropejskiej, a także miast Polski,Niemiec, Francji, Rosji, BiałorusiUkraińcy omawiali sprawy, doty�czące różnych dziedzin życiamiast europejskich, ich współ�pracy na poziomie międzynaro�dowym. Jak twierdzi Piotr Gryn�czyszyn, zastępca mera dospraw gospodarki oraz uczestnikkonferencji, mieszkańcy Tarno�pola prezentowali udział biznesumałego i średniego w produkcjimebli, a także rozwój turystykiw regionie. Strona polska szcze�gólnie się zainteresowałaproporcjami biznesowymi w dzie�dzinie rozwoju turystyki. Są pla�nowane rozmowy o dalszejwspółpracy Tarnopola z Polską.(HP)

Kluczbork w Tarnopolu20 czerwca Tarnopol odwie�dziła delegacja powiatu klucz�borskiego województwa opol�skiego na czele z posłem naSejm RP Stanisławem Rakoczymoraz Starostą KluczborskimPiotrem Pośpiechą. Podczasspotkania zostały omówionekwestie polsko�ukraińskiej współpra�cy na poziomie regionalnym.(NK)Śniatyń na monecieMieszkańcy Śniatynia na Pokuciu,gdzie niedawno oddawano

hołd błogosławionej MarcieWieckiej, wkrótce otrzymająwłasną monetę jubileuszową„850 lat miasta Śniatynia”.Pieniądz o nominale 5 grywien,prezentujący serię „Prastaremiasta Ukrainy”, zostanie wypro�dukowany w nakładzie 45 tys.sztuk. Projekt monety opracowałmalarz i rzeźbiarz StanisławIwanenko. Moneta zostanie wy�konana z nejzilberu. Na awersiepo prawej stronie będzie założy�ciel miasta Śniatynia, wojewodaKonstanty Sirosławicz, po lewej– stylizowany ornament huculski,u góry – mały herb państwowyUkrainy, na rewersie – stylizowanakompozycja, po lewej stronie jestherb miasta – a po prawejfragment Ratusza. Nad nim zaśnapis – „Śniatyń – 850 lat”. (HP)

Stanisławów w TomaszowieW końcu czerwca na zaprosze�nie prezydenta miasta Tomaszo�wa Mazowieckiego dełegacjaze Stanisławowa wzięła udział wuroczystościach Dnia Miastaoraz w festiwalu „ A może byśmytak do... Tomaszowa”. Podczaswizyty omówiono plan rozwojumiast oraz dalszej współpracy.(NK)

Mikołajczukowi– od nieznanego dobroczyńcyZe środków sponsora – osobyfizycznej, zachowującej anoni�mowość – w Czerniowcach mastanąć pomnik wybitnegoaktora i reżysera Iwana Myko�łajczuka. Jak informuje BiuroPrasowe Rady Miejskiej w Czer�niowcach, przedsiębiorca,pozostający incognito, jestgotowy sfinansować wykonaniei postawienie pomnika wskwerku, który przylega do kinaim. Iwana Mykołajczuka. Odpo�wiednie propozycje, dotyczącerekonstrukcji oraz nadbudowykina już zostały uzgodnione zradą architektoniczną stolicyBukowiny. Poza tym, inwestor nakoszt własny wykona rekon�strukcję kina komunalnego zzachowaniem 600 miejsc nawidowni oraz uporządkujeprzyległy skwer. Na dobudo�wanym piętrze zostanie umiesz�czone centrum kultury i rozrywki.(HP)

Po arcydzieła malarskie– na WołyńArtyści polscy wzięli udział wdziesiątym międzynarodowymplenerze malarskim „Koloryt”,który odbył się na Wołyniu, weWłodzimierzu Wołyńskim. Pozaartystami z Polski, swój kunsztartystyczny doskonalili plastycyBiałorusi, Rosji, Niemiec i Ukrainy.W trakcie pleneru artyści tworzylina malowniczych okolicachmiasta, na ulicach, obejrzelizespół zamkowo�klasztorny XIV�XVII w. we wsi Zimne, byli nadjeziorem Sołowiczowskim. Miej�scowi artyści mówią, że na„Koloryt” przyjeżdża corazwięcej uczestników, którzypragną pracować we Wło�dzimierzu Wołyńskim, tworzyćswe obrazy w pobliżu arcy�dzieł architektury na skalęświatową. Na zakończeniepleneru odbyła się wystawaobrazów, powstałych w tymsławnym grodzie. Mieszkańcyi gośc ie W ołyn ia oglądal iprace międzynarodowegozespołu artystycznego w parku„Słowiański”. (HP)

KG

JAN PONIATYSZYN (oprac. JS)(fot. JUSTYNA SIENKIEWICZ / AFRO)

O miasto Lwów i okolicezwiększy swój zasięg na UkrainieRadio Opole. Nasze audycje odwrześnia są emitowane dlatamtejszych Polaków w Pań�stwowym Radiu Iwano � Fran�kiwsk. A od października tegoroku Radio Opole współpra�cować będzie z redakcją kato�licką Radia Lwów. Jej redaktornaczelny zadeklarował przeka�zywanie korespondencji z Ukrainy.

Współpraca naszych roz�głośni przysłuży się kultywowaniupolskości na Ukrainie oraz pod�trzymaniu kontaktów z ojczyzną

RADIO OPOLE NA UKRAINIE

� mówi ksiądz Marek Niedź�wiecki, redaktor naczelny radiakatolickiego we Lwowie.

Redakcja katolicka PolskiegoRadia Lwów nadaje swoje pro�gramy za pośrednictwem pry�watnej rozgłośni ukraińskiej„Radio Nezależnist”. Współpra�

ca z Radiem Opole obejmiewymianę audycji, które emito�wane będą w obu rozgłoś�niach. Partnerem medialnymRadia Opole na Ukrainie jest teżpolski dwutygodnik „KurierGalicyjski”. Należy on do naj�bardziej poczytnych wśródPolaków.

Poprzez współpracę z me�diami za wschodnią granicą,Radio Opole realizuje misjęregionalnego nadawcy pub�licznego. Opolszczyznę zamiesz�kują Kresowianie oraz ichpotomkowie. Wiele z nichkultywuje kontakty z rodzinamina Ukrainie.

Halina Pługator

Piąty, jubileuszowy festiwal,poświęcony wybitnemukompozytorowi pochodzeniapolskiego, odbył się na Wołyniu.

Wspomnienie wybitnegomistrza, którego imię jest znanena całym świecie, rozpoczęłosię w Teatrze Obwodowym wŁucku. Na otwarciu imprezy wy�stąpił Konsul Generalny Rzeczy�pospolitej Polskiej w ŁuckuTomasz Janik. Na scenie brzmia�ła muzyka w wykonaniu orkiestrysymfonicznej Filharmonii Lwow�skiej. Wielki koncert odbył siętakże w miasteczku Uściług, nadBugiem, do którego mistrz przy�jeżdżał każdego lata, a także wDomu Narodowym „Proswita”.Tam występowali artyści ze Lwo�wa, Krakowa, Rosji.

Rodzynkiem festiwalu „Stra�wiński i Ukraina” stał się przyjazdreżysera z Wielkiej Brytanii, To�niego Palmera, który nakręciłfilm dokumentalny o Strawińskim.

STRAWIŃSKI I UKRAINA

Film „Jakoś na granicy...” znanyautor filmów�portretów o wybit�nych artystach świata, nakręciłnie przez przypadek. Anglikopowiedział, że, kiedy pracowałw radiu BBC, zadzwonili do niegoz informacją, że chce się z nimspotkać Igor Strawiński.

Pan Palmer pomyślał, że ktośrobi mu głupi dowcip i na spot�kanie nie poszedł. Jednak, ge�nialny kompozytor nie dał zawygraną. Spotkali się. Igor Stra�wiński zapytał Toniego, czy niepomógłby mu ten się spotkaćz Johnem Lennonem, ponieważw owym czasie w dorobku To�niego był film dokumentalnyo „The Beatles”. Reżyser spełniłprośbę i odtąd spotykali się często.

Po śmierci kompozytora wdo�wa po nim poprosiła, by o jejmężu został nakręcony film. Odtamtego dnia minęło dwadzieś�cia pięć lat. Film był oglądany wróżnych krajach świata. Dziękiwsparciu Administracji Obwodo�wej na Wołyniu można było goobejrzeć także w Łucku. Napożegnanie Toni Pallmer pozo�stawił na Wołyniu kopie swegofilmu. Natomiast festiwal, dedy�kowany Igorowi Strawińskiemu,zakończył koncert orkiestrykameralnej Filharmonii w Brześciuna Białorusi.

EUSTACHY BIELECKIuczeń 10 klasyszkoły nr 10 we Lwowie

Tańczą słoneczne pannyw wiankachW białych sukienkachprzy kochankachKupała błogosławi.Szaleją serca, oczy płoną,Dziwne zapachy nozdrza chłonąZ ciemności nas wybawi.Płoną ogniska, harfy grają,Na wodę wianki już puszczająNa wróżby dla miłego.

Tak przedstawia autor tenpiękny czas, wspaniałe święto,pewnie też dobrą pogodę... –ale... nie w tym roku!

Deszcz chlusta na wszystkiestrony, błyskawice hulają, grzmotwyśpiewuje arię tej diabelskiejpogody. To naprawdę była czar�cia robota, jej konsekwencjenasze piękne miasto odczuwado dziś.

Gdy wszystko się zaczynało,spotkałem na ulicy pewną miłąi otwartą osobę, która z uśmie�chem określiła miano tej po�gody: burza świętojańska. Ależprawda, dziś w nocy Sobótka!Z tym niezwykłym czasemkojarzy mi się bardzo miłewspomnienie z lat dzieciństwa.Pamiętam, jak dziadek opowia�dał mi o cudnym kwiecie, którykwitnie tylko tej jedynej nocy. To

kwiat paproci – marzenie wieluosób, poszukujących łatwegoszczęścia.

Mnóstwo drzew, powalo�nych z korzeniami, kilka ofiar,które przypłaciły swym życiemniedobrej pogodzie i ...rados�ne twarze młodzieży. Co bytam nie mówić, ta anomaliapogodowa w pewnym stopniupołączyła ludzi, walczącychze zjawiskiem przyrody. Po dwugodzinach wyschły deszczo�we krople i nastała pogoda �taka jak z obrazków, ilustrują�cych świętojańską Sobótkę –taka, jak ma być...

ŚWIĘTOJAŃSKA BURZA

Eustachy Bieleckiuczeń 10 klasyszkoły nr 10 we Lwowie

Ciepły letni wieczór, naszaKatedra, 26 czerwca. To tegowspaniałego dnia spotkaliśmysię, żeby po raz kolejnywspomnieć Tego, któryzmienił naszą rzeczywistość,przekształcił ją w płaszczyźnieKościoła na miłosierną epokę,na epokę Jana Pawła II...

Nasze spotkanie odbyło sięw rocznicę przyjazdu Papieża�Polaka do Lwowa. Musimy siępodwójnie radować, bo pamię�

tamy Go nie z ekranów telewizo�rów, pamiętamy Go – widzieliśmytę niezwykłą postać na własneoczy, w naszym mieście.

Jak każde dzieło na tymświecie rozpoczęliśmy od mod�litwy – od Mszy św., w którejuczestniczył o wiele osób. Eucha�rystii przewodniczył ks. arcybis�kup Mieczysław Mokrzycki. Możeprzez przypadek, może nie, alemszę św. celebrowała osoba,będąca przez wiele lat najbliższaOjcu Świętemu – ten prosty,skromny ksiądz Mieczysław, który,jak widzimy, sam wiele się na�uczył od naszego Papieża i jest

Mu bardzo bliski ze względu nacechy charakteru.

Po Mszy św. odbył się refleksyj�ny koncert w wykonaniu zespołu„Odsetki” z Tomaszowa Lubel�skiego. Przez pieśń, przez foto�grafie raz jeszcze spotkaliśmy sięz osobą Jana Pawła II.

Zakończenie było cudowne– ludzie, zjednoczeni z Bogiemi Jego Sługą Janem Pawłem II,wspólnie, wziąwszy się za ręce,odśpiewali „Barkę” – ulubionąpieśń naszego Papieża. Wiem napewno – On nas usłyszał, tam,gdzieś z daleka, z Niebios i teżśpiewał z nami.

OJCIEC ŚWIĘTY W NASZEJ PAMIĘCI...

KG

Wpisz w wyszukiwarce (np. google.pl) hasło „słuchają nas na Ukrainie”� na stronie, która się ukaże, możesz słuchać audycji archiwalnych „Radia Opole”

KG

Page 4: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

Artyści zaczęli swój występ odpiosenki, która w roku 1967 zdo�była zaszczytny tytuł „Radiowejpiosenki roku” – „Wszystko mimówi, że mnie ktoś pokochał”.Następnie zostały wykonanepiosenki „Medytacje wiejskiegolistonosza”, „Króliczek”, „W żół�tych płomieniach liści”, „Prze�śliczna wiolonczelistka”, „Życzeniaz całego serca” i wiele innych.Koncert trwał ponad półtorejgodziny. Publiczność wiwatowa�ła. Dla wielu słuchaczy był toniejako, powrót do lat najpięk�niejszych – do lat młodości.

„Skaldowie” – polska gruparockowa, powstała w Krakowielatem 1965 roku. Nazwa „Skal�dowie” nawiązuje do postacinadwornych poetów w historycz�nej kulturze skandynawskiej(skaldów). Trzon zespołu stanowilimuzykalni, rozśpiewani i grającyna licznych instrumentach braciaZielińscy: Andrzej, grający nafortepianie i organach orazJacek – główny wokalista, skrzy�pek i trębacz.

Zespół zadebiutował w paź�dzierniku 1965 roku na II Kra�kowskiej Giełdzie Piosenki,

430 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski

MARIA BASZAtekst i zdjęcia

Uroczyste otwarcie Dni Krakowawe Lwowie miało miejscew sobotę, 21 czerwca w OperzeLwowskiej, gdzie Teatr „Bagatela”wystąpił ze spektaklem„Hulajgęba”. Natomiastświętowanie rozpoczęło sięjuż po południu 20 czerwcawystępem polskiego zespołu„Skaldowie” na Rynku Lwowskim.Na zakończenie obchodów,w niedzielę we lwowskimklubie „Kult” wystąpiłaz zespołem Paulina Bisztyga.

W sobotę (21 czerwca)w Operze Lwowskiej uroczyściezainaugurowano obchody DniKrakowa. „To prawdziwy honori zaszczyt móc otwierać DniKrakowa w naszym mieściepartnerskim – w pięknym, sza�cownym i dostojnym Lwowie” –powiedział wiceprzewodni�czący Rady Miasta KrakowaStanisław Rachwał. „Łączy nashistorią, często trudna i obfitu�jąca w cierpienie. Naszym wez�waniem jest budowanie trwałych,pozytywnych relacji” – zaznaczyłradny z Krakowa.

Krakowski Teatr „Bagatela”na deskach Opery Lwowskiejwystawił spektakl „Hulajgęba”,stworzony na podstawie „Ferdy�durke” i „Dzienników” WitoldaGombrowicza. Adaptacji i reży�serii dokonał Waldemar Śmiga�siewicz, a muzykę skomponowałKrzesimir Dębski.

Poprzez znakomitą grę ak�torów ukazano współczesnądegradację człowieka. Trzydzies�toletni pisarz zostaje „przenie�siony” do szkoły i umieszczonyw klasie siedemnastoletnichuczniów. Józio, jako uczeń,uczestniczy w funkcjonowaniuszkolnej machiny. Mieszka napensji u nowoczesnych państwaMłodziaków, gdzie jest świadkiemmaniery „nowoczesności” i mo�dy na postęp w mieszczańskiejrodzinie. Pozór miesza się z kłam�stwem. Umęczony tym środowis�kiem, Józio ucieka wraz ze swoimkolegą Miętusem na wieś, „doparobka” – z nadzieją, że tuznajdzie szczerość i naturalnośćistnienia, prawdziwego czło�wieka. Niestety, wieś także jestsferą zafałszowaną. Nawetmiłość Józia i Zosi „ze dworu”powiela typowy schemat. Akcjaspektaklu rozgrywa się niejako,w trzech scenach: szkoła,rodzina mieszczańska i wieś. Nie�stety, nigdzie w nich nie ma miej�sca na prawdziwego człowieka.

De facto, obchody Dni Kra�kowa we Lwowie, rozpoczęły sięjuż po południu 20 czerwca, naRynku Lwowskim, gdzie grałi śpiewał kultowy zespół „Skal�dowie”. „Z wielką radością od�wiedziliśmy to miasto” – powie�dział lider zespołu Andrzej Zie�liński. Po raz pierwszy artyści byliwe Lwowie czterdzieści lat temu,w roku 1968. „Niektórych zpaństwa jeszcze nawet nie byłona świecie” – dodał. AndrzejZieliński pozdrowił mieszkańcówLwowa od prezydenta Krakowa– pana Jacka Majchrowskiego.

DNI KRAKOWA WE LWOWIEŁączy nas bardzo wiele

Na Rynku Lwowskim grają i śpiewają „Skaldowie”

wraz z zespołem, młoda, uta�lentowana krakowska śpie�waczka Paulina Bisztyga. Maluje,pisze, śpiewa, komponuje.Ukończyła Liceum Plastyczne wNowym Wiśniczu. Aktualniemagister historii sztuki UJ. Lau�reatka nagrody im. M. Grechuty.W 1998 i 1999 roku zdobyłanagrody na Festiwalu FAMAw Świnoujściu. W 1999 r. Paulina

Bisztyga zajęła II miejsce na 35.Festiwalu Piosenki Studenckiej wKrakowie za utwór „Nie ma, cosię bać”. W 2000 r. zadebiuto�wała płytą pod tym samymtytułem. Jest autorką tekstówpiosenek, do których współtwo�rzyła muzykę wraz z RomanemŚlazykiem.

W swej twórczości Paulinaczerpie inspirację z wielu dziedzinsztuki, łącząc różne formy dzia�łalności twórczej a przy tym, niepodlegając aktualnym modom,konsekwentnie podąża własnądrogą artystyczną. Oryginalnygłos, dorobek i determinacjaartystki oraz miejsce pochodze�nia (Kraków) nasuwają na myślpodobieństwo Bisztygi do samejEwy Demarczyk.

Tegoroczne obchody DniKrakowa we Lwowie przeszły dohistorii. Przed nami kolejne wspól�ne wydarzenia kulturalne i gos�podarcze. Pomimo istniejących

granic oraz różnorakich odmien�ności, mieszkańców Lwowa i Kra�kowa łączy bardzo wiele.

O wieloletniej współpracyjeszcze słów kilka

W roku 1998, w ramachpierwszych Dni Kultury Krakowawe Lwowie odbyło się krakowsko�

lwowskie Forum Gospodarcze,podczas którego krakowskai lwowska Izby�PrzemysłowoHandlowe zawarły porozumie�nie o współpracy.

W dniach 22 � 25 maja 2003roku odbyły się „Dni Lwowaw Krakowie”, które miały cha�rakter prezentacji kulturalnej. Naszczególną uwagę zasługujezwieńczona sukcesem, po wielo�letnich staraniach i pertrakta�cjach prezentacja słynnegoobrazu „U lichwiarza” Georgesade la Toura ze zbiorów LwowskiejGalerii Obrazów, w Zamku Kró�lewskim na Wawelu.

W dniach 28�30 maja 2004roku zorganizowana zostałaprezentacja kulturalna Krakowawe Lwowie pn. „Dni Krakowa”.Program prezentacji obejmo�wał także Dni Młodzieży Kra�

wykonania przez artystów pol�skich i ukraińskich (w językupolskim), jak również miejscewykonania (Katedra Łacińska).

25 września 2004 roku odbyłsię w Operze Lwowskiej uroczystykoncert, podsumowujący RokPolski na Ukrainie. W koncerciewystąpiła orkiestra „Camerata”z Krakowa.

W dniach 12 � 15 maja 2005roku odbyła się prezentacjakulturalna Lwowa w Krakowie pn.

Dni Lwowa w Krakowie, którazbiegła się z obchodzonym w2005 w Polsce Rokiem Ukrainy.

Z gorącym i serdecznymprzyjęciem krakowskiej publicz�ności spotkał się spektakl pt.„Wielka Gala”, wystawiony przezTeatr Polski ze Lwowa w TeatrzeBagatela. Ponadto, w MuzeumHistorycznym Krakowa oraz wWyższej Szkole im. A. Frycza�Modrzewskiego odbyły się kon�certy w wykonaniu kwintetusmyczkowego Lwowskiej Aka�demii Muzycznej im. M. Łysenki.

W dniach 8 � 10 czerwca2006 roku odbyła się we Lwowiekolejna prezentacja MiastaKrakowa. W ramach programuprezentacji, miało miejsce spot�kanie delegacji krakowskiej wKonsulacie Generalnym RP. Roz�mawiano na tematy, związane z

Występ „Skaldów” � stał się dla wielu słuchaczy niejako, powrotemdo lat młodości

Stanisław Rachwał � wiceprzewod�niczący Rady Miasta Krakowa

zdobywając pierwsze miejsceza utwór „Moja czarownica” dosłów Wiesława Dymnego.Piosenki Andrzeja Zielińskiegoodróżniały się na tle polskiejmuzyki popularnej złożonościąi różnorodnością aranżacji, aleich naczelnym walorem byłaniezwykła melodyjność. „Skaldo�wie” weszli do czołówki polskich„zespołów młodzieżowych”.

Przypomnijmy najbardziejznane i lubiane przez publicznośćutwory „Skaldów”, oprócz wyżejwymienionych, to: „Śpiewam, bomuszę”, „Wszystko kwitnie wko�ło”, „Dopóki jesteś”, „Uciekaj,uciekaj”, „Nie oślepiaj”, „Z kopy�ta kul ig rwie”, „Cała jesteśw skowronkach”, „Wierniejszaod marzenia”, „Wszystkim zako�chanym”, „Nie domykajmy drzwi”,„Szanujmy wspomnienia”.

22 czerwca – pod koniecobchodów Dni Krakowa we Lwo�wie, w klubie „Kult” wystąpiła

Scena ze spektaklu „Hulajgęba”

kowa we Lwowie, koordynowaneprzez Centrum Młodzieży im. dr.H. Jordana.

Ukoronowaniem Dni Krako�wa w Lwowie było oratorium„Śluby Jana Kazimierza” Mie�czysława Sołtysa, znanego,lwowskiego kompozytora, wwykonaniu „Capelli Craco�viensis”, Kameralnej OrkiestryFilharmonii Lwowskiej i Chóru„Trembita”. Dzieło spotkało sięz niezwykle życzliwym odbioremsłuchaczy, licznie zgromadzo�nych w Katedrze Łacińskiej i byłowydarzeniem bezprecedenso�wym, zarówno ze względu nafakt pierwszego w histori i

budową nowej siedziby Kon�sulatu Generalnego we Lwowieoraz podkreślono priorytetowąwagę kontaktów między obyd�woma miastami w perspektywieprzygotowań Ukrainy do wejściaw skład Unii Europejskiej. Na za�kończenie Dni Krakowa weLwowie odbył się w klubie„Picasso” koncert w wykonaniuJoanny Słowińskiej z zespołem.Przez cały czas trwania prezen�tacji Krakowa otwarte było naRynku Lwowskim stoisko promocjiturystycznej Miasta Krakowa.

W dniu 18 maja 2007 rokuodbyła się kolejna, cyklicznaprezentacja Lwowa w Krakowie.

Paulina Bisztyga

Page 5: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

5Kurier Galicyjski * 30 czerwca 2008

Ze względu na obchody 750�lecia lokacji Krakowa, programlwowskiej prezentacji był krótszyi skromniejszy niż w latachpoprzednich i koncentrował sięgłównie na imprezach młodzie�żowych.

Kraków okazjonalnie udzielapomocy polskim i ukraińskiminstytucjom we Lwowie (np. tran�sport ławek szkolnych dla dwuszkół � polskiej nr 24 i ukraińskiej).Miasto aktywnie wspomagatakże działalność TowarzystwaKultury Polskiej Ziemi Lwowskiej.

Prezydent Miasta Krakowa,pragnąc wspomóc Polakówznajdujących się w trudnejsytuacji materialnej we Lwowie,wyraził zgodę na zorganizo�wanie z okazji Świąt BożegoNarodzenia 2005 transportucharytatywnego, na który złożyłysię paczki świąteczne z żywnoś�cią i środkami sanitarnymi.Odbiorcą transportu było Towa�rzystwo Kultury Polskiej ZiemiLwowskiej, które zajęło się dy�strybucją paczek wśród najbar�dziej potrzebujących. Z inicja�tywy prezydenta Krakowa JackaMajchrowskiego po raz kolejny(grudzień 2006 rok) odbyła sięakcja świątecznej pomocycharytatywnej dla potrzebu�jących Rodaków zza wschodniejgranicy. Także w grudniu 2007roku Biuro Współpracy Zagra�nicznej zorganizowało transportcharytatywny do Lwowa w ra�mach świątecznej pomocypotrzebującym Rodakom weLwowie.

źródło: www.krakow.pl***

UTRACONY RAJKrystyna Angielska

Dlaczego nie jesteś moje EGOtakim, jakim bym chciała.Zrozum, wcale nie chodzi mio wygląd mój, o ciało.Nie marzę, żeby piękną być,zgrabną i uśmiechniętą,tylko tak bardzo pragnęłabymzrzucić tęsknoty pęta.Bo ta tęsknota spać mi nie daje,wciąż mi do ucha szepczejak dobrze byłożyć przed wojnągdy wszystko było lepsze.Kajzerki z masłem na śniadanie,poziomki ze śmietaną,rogalik z masłem na kolację,ciepłe spojrzenie mamy.Wojna...I wszystko się zmieniło –dobrobyt, radość, spokój,już inna mowa, inne zwyczaje,obce postacie wokół.Płynęło życie, ale inaczej,człowiek się przyzwyczaja...Lecz całe życie będzie tęsknićza utraconym rajem.Minęły lata– już siwe włosy,drżą ręce, wzrok zamglony,lecz serce boli,lecz dusza płaczeza rajem utraconym.

MAREK REZLERNie pochodzę z Kresów i nie

zamierzam się zgrywać na Kre�sowiaka; jedynie po 1863 rokuw wyniku powstania stycznio�wego, na Wschodzie powstałaoddzielna gałąź mej rodziny.Kiedy jednak przed rokiemzaproponowano mi współpra�cę z poznańskim oddziałemTowarzystwa Miłośników Lwowai Kresów Południowo�Wschod�nich, przystałem na to, choćpoczątkowo z pewnymi oporamii bez przekonania, bo sprawwschodnich najwyraźniej „nieczuję”. Potem była audycjastudyjna w Telewizji ELSAT, w cyklu„W Labiryncie Historii”, kolejnespotkania, drobne prace narzecz Towarzystwa – i zdecydo�wałem się dołączyć. Ujęła mniew tej organizacji rzadko dziśspotykana atmosfera, stosunki,panujące pomiędzy osobaminiegdyś pozbawionymi rodzin�nych stron, ogólna, szczera ser�deczność i życzliwość. Przedewszystkim, kierowała mną i nadalkieruje ogromna ciekawośćludzi, ich charakterów, doświad�czeń i miejsc, z którymi tak silniewciąż są związani. Będą, więc torefleksje osoby, stojącej z boku,patrzącej na te sprawy bardziejrzeczowo i z dystansem � coKoleżanki i Koledzy z Towarzyst�wa, mam nadzieję, mi wybaczą.

Wielkim doświadczeniemi przygodą był dla mnie wyjazddo Lwowa pomiędzy 27 kwietniai 1 maja 2008 roku. Dzięki cenne�mu a życzliwemu sponsoringowipana dra Romana DawidaTaubera, Rektora Wyższej SzkołyHotelarstwa i Gastronomii, moż�na było zorganizować wyprawędo dawnej stolicy MałopolskiWschodniej, z darami dla miesz�kających tam Polaków. Jest toakcja charytatywna prowadzonaprzez Towarzystwo już od wielulat, serdecznie a z wdzięcznościąprzyjmowana przez ludzi żyją�cych za granicą często w na�prawdę trudnych warunkach.Dla osób, które jeszcze nie znałyLwowa, zorganizowano grupę,która została oprowadzona ponajważniejszych miejscachi obiektach miasta.

Pojechałem głównie po to,by się uczyć. Nieznanych mi do�tąd stron i ludzi, porównać swojądotychczasową wiedzę z rea�liami Kresów, wyprowadzićwnioski. A wszystko odbyło się wewspaniałej atmosferze. Jecha�

EUSTACHY BIELECKIuczeń 10 klasyszkoły nr 10 we Lwowie

Lwów – nasze miasto ro�dzinne! Jak go kochamy, jakbardzo są nam bliskie te małe,czasami wąskie, uliczki, któredotąd jeszcze nazywamy starymiimionami, na przykład „ParkKościuszki”... Jak bardzo swoistesą te kościoły, cmentarze, pełnenostalgii za tymi czasami, kiedynasza biało�czerwona była naRatuszu...

LWÓW – CHOĆ BEZ BIAŁO�CZERWONEJ NA RATUSZU,LECZ NADAL POLSKI W SERCU...

Jakże bardzo miło jest, gdynas odwiedzają rodacy z Kraju.Przyjeżdżają tutaj nie tylko powrażenia, po to, by oglądaćładne budynki. Przyjeżdżają tu,jak do „sanktuarium polskości”,z czcią odwiedzając grobyobrońców polskości na tychterenach, kładąc kwiaty przyMickiewiczu czy zapalającznicze u stąp pomnika naszegoPapieża.

Co może być milszego po�nad to, gdy na obczyźnie sięusłyszy słowo ojczyste? A z tym

słowem spotykamy się prawiekażdego dnia. Przywożą je nanasze Kresy rodacy. My teżpielęgnujemy tę polskość,chodząc do polskich kościołów,kształcąc się w szkołach pol�skich, uczestnicząc w działal�ności towarzystw polskichróżnego rodzaju i profilu. Moimzdaniem, czujemy się, jak naziemi ojczystej, na której możezabraknąć tylko biało�czerwo�nej na Ratuszu...

KG

LWÓW � MIASTO, KTÓREGO TRZEBAI WARTO SIĘ UCZYĆ

liśmy wygodnym autokarem,zamieszkaliśmy w hotelu „Geor�gea” przy placu Adama Mickie�wicza (a więc w centrum mias�ta), przewodniczką zaś byłaprzemiła i wielce kompetentnaPani Iza � córka nestora prze�wodników lwowskich.

Lwów, stare miasto położo�ne na skrzyżowaniu newralgicz�nych szlaków handlowych,zawsze był nieco kosmopoli�tyczny, matecznikiem wielukultur, języków i religii. Admini�stracyjnie wchodząc w składKorony, od tej strony zawsze byłbardziej polski niż Wilno � od�wieczna stol ica WielkiegoKsięstwa Litewskiego (co praw�da, kulturalnie znacznie spolo�nizowane). Narodowości liczniezaludniające Lwów, żyły naogół zgodnie � aż do 1 listopada1918 roku, gdy z inicjatywyadministracji dogorywajacejmonarchii Habsburgów, odro�dzono konflikty narodowe i uru�chomiono nienawiści, dotych�czas ukrywane lub może nawetnieuświadamiane. Od tej stronyspokoju nie ma tam do dziś,owe niepokoje tlą się podskór�nie, podsycane pamięciąkrwawego dramatu z lat 1942� 1948. W niczym to jednak niezmieni faktu, że w latach 1772 �1918 Lwów był stolicą Galicji,Małopolski Wschodniej, tchnąłwielkim światem i echem Wied�nia � w odróżnieniu od hie�ratycznego, zapatrzonego wprzeszłość, ale też zapyziałego,nieco obskurackiego a klery�kalnego Krakowa.

Odruchowo zacząłem po�równywać Lwów z oglądanymkilka miesięcy wcześniej Wil�nem. Tam było wypreparo�wane z miasta zabytkowe cen�trum, dopięte niemal na ostatniguzik, nastawione na reklamę ichwałę w oczach gości i tu�rystów � i dalekie od bogactwaobrzeża stolicy Litwy. Tutaj, weLwowie, zgrzebność widocznajest niemal na każdym kroku.Gdyby usunąć samochody i nie�które zewnętrzne elementynaszych czasów, przenieś l i�byśmy się w czasy FranciszkaJózefa I, ery autonomiczneji w epokę dwudziestoleciamiędzywojennego. Te same,fascynujące secesją kamienice,ta sama kostka brukowa (asfal�tu nie jest tam wiele), te samestare a monumentalne pałacei gmachy rządowe. Te same,

charakterystyczne świątynie,wieże, dachy i podwórza.

Lwów nie był zniszczonydziałaniami wojennymi, nietrzeba, więc było odbudowy�wać miasta. Zatem głównaczęść historycznego centrumprzetrwała w niewiele zmienio�nym stanie – tylko z wyraźniewidocznym zębem czasu. Wi�dać, że przez kilka dziesięcioleciniewiele zrobiono dla zabezpie�czenia miejsc i domów, a dziśogromnie trudno nadrobićpowstałe zaległości. Z zewnątrzjeszcze wszystko jako takowygląda, często jednak lepiejnie zaglądać na podwórka i dostarych mieszkań, które najpierwprzeszły przez falę realizowania„aktu sprawiedliwości dziejo�wej”, a potem nie miał ich ktoremontować i konserwować.Remont i konserwacja wszystkie�go od razu, jest dziś niemożliwa,pozostaje bolesny wybór � cosię i czyni, ale nierzadko w po�łączeniu z usuwaniem elemen�tów polskich.

Całkowicie za to zmienił sięskład ludności Lwowa. W okre�sie międzywojennym Polacystanowili około 3/4 mieszkań�ców miasta � trzeciego podwzględem wielkości (po War�szawie i Łodzi) w Rzeczypos�politej. Dziś jest to zaledwieponad jeden procent. Innamowa na ulicach i w lokalach,język polski dominuje tylko wkilku punktach miasta � a i toprzeważnie w miejscach, któreodwiedzają czasowi przybyszez Polski. Nic dziwnego, dochódz turystyki zza Sanu jest ogrom�nym zastrzykiem dla finansówLwowa i jego mieszkańców.Zatem raczej nie spotyka siędemonstrowania niechęci wo�bec Polaków � inaczej niż pozamiastem, gdzie miejscowaludność ukraińska czasemzachowuje się co najmniejnieufnie, tak, jak nasi miesz�kańcy ziem zachodnich i pół�nocnych, gdy nagle pojawi siętam przybysz z Niemiec. Wyraź�nie jednak Ukraińcy patrzą nanas uważnie, a tu i ówdziewidać przejawy akcentowaniaukraińskości miasta – często wwyjątkowo nieprzyjemny spo�sób. Jednym z głównychbohaterów Lwowa jest StepanBandera: ma tu swoją ulicę,pomnik przy kościele św. Elżbiety,jest patronem politechniki.Jeden z czołowych dowódców

UPA, Roman Szuchewycz,osławiony „Taras Czuprynka”patronuje arteri i komunika�cyjnej i jest bohaterem tablicypamiątkowej umieszczonej...na ścianie szkoły polskiej. Wksięgarni można zobaczyćreklamę książki o UkraińskiejPowstańczej Armii „która po�winna być w każdym ukraińskimdomu”, a zaraz obok jest mapa,wskazująca zasięg plemionukraińskich we wczesnym śred�niowieczu aż po... Prosnę. Wy�darzenia z końca 1918 roku(traktowane przez Ukraińcówjako powstanie narodowe)akcentowane są, w odpo�wiedniej formie, na tablicachpamiątkowych, przy których copewien czas gromadzą się naswoich masówkach i wiecachwielce tu honorowani weteraniUPA. Jedno z takich spotkań naProspekcie Swobody mogliśmyzobaczyć 28 kwietnia; ujawnie�nie polskiego pochodzeniamogłoby się tam zakończyćraczej niemile... A uważać trze�ba, bo dzisiejsi lwowianie znają,a przynajmniej rozumieją językpolski; alergicznie za to reagują(inaczej niż starsi i średni wie�kiem Litwini) na język rosyjski.

Na bazarach można kupićnawet T�shirty z jednoznacznymihasłami na ten temat. O „La�chach” raczej bez wyraźnej po�trzeby się nie wspomina, o „Mos�kalach” � i owszem. Niemal zaw�sze w pejoratywnym kontek�ście. Ale i nas, w kwietniu 2008roku spotykały różne niespo�dzianki. Już celnik na granicy, pozapoznaniu się z nazwą hotelu,w którym się zatrzymamy,stwierdził sugestywnie: „Bohatiludy, w „Żorż” jidut”. No i staliśmybezczynnie dwie godziny... Niedostalibyśmy się do wnętrzaKasyna Ziemiańskiego, beznieformalnej opłaty od osoby,strażnicy zaś przy Politechnice,na widok zbliżającej się naszejgrupy, pośpiesznie przystąpilido zamykania bramy wjazdo�wej. W sklepach przyjmowanibyliśmy grzecznie i życzliwie, aleprzed Cmentarzem Łyczakow�skim autobus obskoczyli chłopcy,domagający się pieniędzy... iradośnie klaszczący, gdy kie�rowca autokaru miał kłopotz wyjazdem z parkingu. Były,więc miejsca i miejsca, ludziei ludzie.

(cd. na s. 7 )

Page 6: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

630 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski

Również tę dznakę otrzymał y:Barbara Legowicz, sekretarzTKPZL i Bożena Rafalska, redak�tor naczelna „Lwowskich Spotkań”.

W pierwszej kolejności KartyPolaka zostały wręczone dwu�nastu osobom, szczególnie za�służonym dla kultury polskieji polskości. A są to: ks. bp LeonMały, Irena Zappe, JadwigaZappe, Teresa Dutkiewicz, Krys�tyna Angielska, prof. dr hab.Maria Tarnawiecka, Helena

Wręczono Karty Polaka„MYŚMY CZEKALI CIEBIE, JAK ŻYDZI � MESJASZA”

(cd. ze s.1)dowodem przynależności doNarodu Polskiego. Dorasta�jącemu pokoleniu i osobommłodym otwiera możl i w o ś c iwzmocn i e n i a w i ę z i z Polską,dzięki przywilejom, wymienio�nym w Ustawie o Karcie Polaka,która weszła w życie z dniem 29marca br. Lirycznie o naszychodczuciach powie wiersz ŁucjiUszakowej z Czerniowiec pt.„Modlitwa”. Napisany był przed10 laty.

Pożegnaj mnie, Polsko.Dusza ma czuwać przy Tobiebędzie.Święć się, o Polsko.

Za uznanie naszych, tak długooczekiwanych, pragnień, jesz�cze raz, Tobie, Polsko, gorącodziękujemy. Dziękujemy równieżpanu dyrektorowi Opery Lwow�skiej, który w tak uroczystym dlanas dniu pozwolił nam to nasześwięto obchodzić właśnie w tymmiejscu, tak drogim dla nas,a zwłaszcza dla lwowian.”

Zebrani zaśpiewali „Rotę”.Następnie Konsul GeneralnyRP we Lwowie AmbasadorWiesław Osuchowski zwróciłsię ze słowami podziękowańdo konsuli, którzy pracują wWydziale Konsulatu General�nego RP we Lwowie ds. Karty

oczach błyszczały łzy wzru�szenia...

Krystyna Angielska: „Odczu�wam, przede wszystkim, ogrom�ne wzruszenie. Tyle lat czeka�l i śmy, myś lałam, że s ię n iedoczekamy. Ten dokument dlanas, przedstawicieli starszegopokolenia, jest bardzo ważny.”

Irena i Jadwiga Zappe:„Jesteśmy bardzo szczęśliwe.Czekaliśmy tyle lat, nareszcie siędoczekałyśmy. Nareszcie jesteś�my już naprawdę Polkami, a nie„pochodzenia polskiego.”

będę potrzebowała KartyPolaka do niczego, powiedzmy,praktycznego. Jest to dla mnieraczej sprawą honoru.”

Bożena Rafalska: „To jestwielkie zadośćuczynienie. W „Pa�nu Tadeuszu”, w ostatniej księdze,są słowa: „Myśmy czekali ciebie,jak Żydzi Mesjasza”. Myślę, że tojest satysfakcja dla bardzo wieluosób, które rozumieją wartośćtego, że nareszcie Polska do nasw jakimś stopniu wróciła, że niejesteśmy odrzuceni. W zasadzienigdy się tak nie czuliśmy, ale

Tarnawiecka, prof. Maria Iwano�wa, ks. Józef Czop, EugeniuszCydzik, Emilia Chmielowa, EmilLegowicz. Karty Polaka otrzymaliteż m.in.: Krystyna Adamska,Teresa Adamska, Stefan Adam�ski, Jan Franczuk, Bogdan Hałas,Ewelina Hrycaj�Małanicz, ElżbietaKorowiecka, Beata Kost, JanKot, Łucja Kowalska, DanutaKuziw, Barbara Legowicz, Elżbie�ta Leusz, Mieczysław Maławski,Bronisław Pacan, Bożena Rafal�ska, Danuta Rybij, EdwardSosulski, Irena Świdzińska, JanTysson, Halina Wencak, Włodzi�mierz Wencak.

W imieniu osób, które otrzy�mały Kartę Polaka, przemawiałaTeresa Dutkiewicz:

„Chciałabym podziękowaćcałemu majestatowi Rzeczy�pospolitej Polskiej za potwierdze�nie naszej przynależności doNarodu Polskiego. Karta Polaka,którą przed chwilą otrzymaliśmy,jest zadośćuczynieniem zazachowanie naszej tożsamościnarodowej, pielęgnowanie tra�dycji naszych rodziców i dziad�ków, za trwanie przy korzeniach,z których byliśmy i jesteśmydumni, nigdy się ich nie wypiera�jąc, jest świadectwem obecnościna rodzinnej, ojczystej ziemi.Pragniemy też zapewnić, że,będąc obywatelami Ukrainy, swącodzienną pracą zawodowąprzyczyniamy się do jej rozwoju irozkwitu. Kochając naszą ojczyz�nę historyczną, swą bezintere�sowną pracą społeczną w róż�nych dziedzinach, zaświadczamyo naszej tu odwiecznej obecnoś�ci i przyczyniamy się do zbliżeniawszystkich narodów, zamiesz�kujących w państwie ukraiń�skim, a przede wszystkim – doporozumienia polsko�ukraiń�skiego. Kilka lat temu w naszychdowodach osobistych zostałazlikwidowana rubryka, świad�cząca o przynależności narodo�wej. Karta Polaka dla wielu z nas,przedstawicieli starszego poko�lenia, staje się symbolicznym

Ogrzej me serce ciepłemmatczynym,Witam Cię, Polsko.W imię Twe święte wszystkouczynię –Ufaj mi, Polsko.

Kartę Polaka otrzymał ks. bp Leon Mały

Polaka. To Jan Romeyko�Hurkooraz W a l d e m a r K o w a l s k i ,atakże Damian Ciarczyński.

„Pani Teresa Dutkiewicz takpięknie mówiła o pojednaniu.Gdyby mi przyszło wskazaćsymbol tego pojednania, to jestnim Tadeusz Eder, dyrektorOpery Lwowskiej. Dziękujemyserdecznie, że tu możemy byćzawsze, kiedy są tak ważne dlanas uroczystości – na świętachnarodowych i na wielkich kon�certach”,� zaznaczył panAmbasador.

Na zakończenie uroczystościzostała wykonana pieśń „Boże,coś nas zrodził Polakami”.

Po ceremonii zapytałamniektóre osoby, które otrzy�mały Kartę Polaka, o ich wra�żenia i odczucia. W wielu

Przemawia Teresa DutkiewiczDanuta Kuziw: „Cieszę się

bardzo, bo się urodziłam jeszczeza pierwszych Sowietów. Oni się„posowietowali” i sobie poszli.Ci drudzy byli tu długo i nasciemiężyli. Dobrze, że się do�czekałam.”

Irena Świdzińska: „Dla mnieto jest wzruszająca chwila.Zawsze czuliśmy się Polakami.Karta Polaka – to niby zwykłaformalność, potwierdzającanaszą przynależność do NaroduPolskiego, ale czekaliśmy na niątyle lat.”

Teresa Dutkiewicz: „KartaPolaka – to w moim odczuciutylko i wyłącznie zadośćuczy�nienie za to moje przetrwanie iza moją wierność NarodowiPolskiemu.”

Bogdan Hałas: „Jestemwdzięczny RzeczypospolitejPolskiej, że uznała nas za Po�laków. Dzisiaj otrzymaliśmypotwierdzenie na to. Dziękujęserdecznie wszystkim osobom,które się przyczyniły do tego,żebyśmy otrzymali Kartę Polakai żeby nas Polska uznała zaprawdziwych rodaków”.

Eugeniusz Cydzik: „Nie po�wiem, że Karta Polaka dużo dajemi osobiście. Mam bezpłatnąwizę do Polski, nie czekam wkolejkach na granicy, kiedyprzyjeżdżam do Warszawy, poru�szam się tam bezpłatnie środka�mi komunikacji miejskiej orazmam tam bezpłatny hotel.Cieszę się jednak, że ta ustawazostała przyjęta. Wiele osóbzacznie się teraz otwarcieprzyznawać do polskości, dziękiczemu będzie nas więcej!”

Krystyna Adamska: „Wie�dzieliśmy wcześniej, że otrzyma�my Kartę Polaka. Cieszę się, żePolska uznała nas za Polaków,a nie za osoby pochodzeniapolskiego. Tak naprawdę, nie

teraz już mamy dowód na to, żejesteśmy jednym wspólnymnarodem i że ta kultura, którą sięokreśla, jako polską, jest wszę�dzie i jest ona jednolita.”

Jan Franczuk: „Trzeba bybyło wcześniej wprowadzaćKartę Polaka. Ale cóż... jest, jakjest. Myślę, że teraz, jadąc przezgranicę polską, będę Janem,a nie Iwanem. Nieraz celnicymówią do mnie: „No, co, Iwan?”,więc, pokażę, że jestem Janem.Dobrze, że można będzie miećzniżki na przejazdy koleją, bomam w Polsce rodzinę.”

Maria Iwanowa: „Byłambardzo wzruszona, kiedy otrzy�małam decyzję o przyznaniu miKarty Polaka. Był to dla mnieprzełomowy moment. Dzisiaj jest,powiedzmy, uroczysta formal�ność. Jestem szczęśliwa, czujęsię dowartościowana.”

Piękna uroczystość dobiegłakońca. Oczywiście, Karty Polakabędą wręczane bardzo długo,to dopiero początek. Jak widać,dla jednych to zadośćuczy�nienie, dla drugich – sprawahonoru, dla jeszcze innych –długo oczekiwany dokument.Owszem, mogą być tacy, którzybędą z Karty Polaka czerpalitylko i wyłącznie korzyści – obytych osób było jak najmniej.Nie od dzisiaj wiadomo, że„Polak � to brzmi dumnie”. KartaPolaka sprawia, że te słowabrzmią jeszcze bardziej wy�mownie, wiadomo jednak, żeszlachectwo zobowiązuje. ObyKarta Polaka była dla wszyst�kich jej posiadaczy dokumen�tem, który pomoże jeszczelepiej służyć Polsce i NarodowiPolskiemu. Tym zaś, którzy jąotrzymali, serdecznie gratu�lujemy! Wszystkiego najlep�szego!

Kartę Polaka otrzymuje pani Krystyna Angielska � znana poetkalwowska

Jesteś obecna w moichmarzeniach –Kocham Cię, Polsko.Do Ciebie sięgną moje korzenie –Dbaj o nie, Polsko.Dążę do Ciebie, kiedy mi trudno –Pomóż mi, Polsko.Oczyść swą córkęod grzechów trudnych –Ratuj mnie, Polsko.Przodkom, przez którychCiebie straciłam,Wybacz im, Polsko.Świecę zapalę na ich mogiłach –Smutno mi, Polsko.Trzeba niewiele dla szczęścialudzkiego –Uwierz mi, Polsko.Za Polkę na nie „pochodzeniapolskiego”Uznaj mnie, Polsko.A kiedy życia kres już nadejdzie,

Mieczysław Maławski � prezes Lwowskiego TowarzystwaPrzyjaciół Sztuk Pięknych otrzymuje Kartę Polaka

KG

Page 7: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

7Kurier Galicyjski * 30 czerwca 2008

Znana, a wciąż gorąca jestwe Lwowie sprawa wydarzeńz przełomu lat 1918 � 1919 i Cmen�tarza Orląt Lwowskich na Ły�czakowie. Po latach celowejdewast a c j i i w a n d a l i z m uwreszcie w latach dziewięć�dziesiątych ubiegłego wiekupozwolono uporządkować ichoćby częściowo zrekonstru�ować nekropolię – ale równo�legle budując, bardzo podobnyw formie cmentarz żołnierzyukraińskich. Tu zaglądają niemalgłównie Polacy � przede wszyst�kim ci przybyli z kraju. Międzypolskie groby na CmentarzuŁyczakowskim licznie wkroczyłydość charakterystyczne stele �nagrobki notabli ukraińskich,lokatorów zmieniły też niektórewiekowe grobowce. Powolizachodzi potrzeba uruchomie�nia na większą niż dotąd skalę,akcji ratowania pomników na tejnekropolii. Konserwacji wyma�gają nawet niektóre nagrobkisłynnych działaczy polskich,a wzruszający pomnik nagrobnyArtura Grottgera porasta mech;niektóre napisy na nim są jużprawie niewidoczne.

Prawie nic już nie pozostałoz charakterystycznej przedwo�jennej atmosfery Lwowa roz�śpiewanego, „luzackiego”, trochęcwaniackiego, czasem szemra�nego, w specyficzny sposóbszarmanckiego � ale i silnegointelektualnie, z mocną pozycjąwielu nauk, m.in. matematyki,historii, nauk technicznych. Jedy�nie na Prospekcie Swobodywieczorami skrzykują się spon�tanicznie grupy przypadkowychprzechodniów, którzy stojąc wkole, wcale składnie śpiewają

LWÓW � MIASTO, KTÓREGOTRZEBA I WARTO SIĘ UCZYĆ

ukraińskie pieśni narodowe �patriotyczne, ale nie agresywnenacjonalistycznie. Tu i ówdziewidać też szachistów, grają�cych na ławce w parku, otoczo�nych wianuszkiem kibiców �wyłącznie mężczyzn.

Polskość Lwowa tkwi w za�bytkowej sferze materialnejmiasta, lecz już nie w ludnoś�ciowej. Dzisiejszy Lwów to mias�to, w którym nie wolno mieszaćprzeszłości z teraźniejszością,o ile nie chcemy stworzyć mie�szaniny wybuchowej, która do�prowadzi do zniszczenia tychresztek polskości etniczej, jakietam jeszcze pozostały. Smutnateż jest inna refleksja: ten sam losnieuchronnie czeka i Towarzyst�wo Miłośników Lwowa i KresówPołudniowo � Wschodnich, gdyodejdą ostatni, urodzeni w tam�tych stronach. Nadzieją konty�nuacji tradycji jest zaangażowa�nie druhen i druhów ze ZwiązkuHarcerstwa Rzeczypospolitej �ale nie będzie to już ten duch,co obecnie, będzie to bardziejdziałanie na przekór, próbacofania historii � a nie ważeniestanowisk i krzewienie zgody.Także we Lwowie stopniowowygasa Polska etniczna, niema tam (podobnie zresztą, jakw Wilnie) silnej polskiej inteligen�cji, która byłaby w stanie zorgani�zować prężny ruch narodowy.

Działają polskie organizacjei towarzystwa, które czyniąwszystko, by podtrzymać naszetradycje, ale muszą bardzouważać w obl iczu real iów,z którymi mają na co dzień doczynienia. Istnieje nawet pewienrozdźwięk pomiędzy Ukrainącentralną i wschodnią z Kijowem,

nastawioną proeuropejsko i da�leką od nacjonalizmu � a Ukrainązachodnią, konsekwentniekultywującą tradycje UPA. Tentygiel kipi podskórnie, tylko odczasu do czasu widać pojedyn�cze, dość jednoznaczne sygnałyi trzeba bardzo uważać, by paraz tego kotła nie wydostała sięszeroką falą na zewnątrz. W tychwłaśnie realiach funkcjonująlwowscy Polacy – a członkowieTowarzystwa udzielają im wsparcia.

Zrozumiały żal, irytacja,gorycz, tęsknota za utraconymiziemiami ojczystymi, nie zmieniątwardych realiów czasu. Jedy�nym rozwiązaniem w tej sytuacjiwydaje się być możliwie szybkieprzyjęcie Ukrainy do Unii Euro�pejskiej, co otworzy drogęwzajemnym kontaktom i byćmoże, choć trochę zatrze dzielą�ce różnice i zaszłości. Nie po�dział na moje i twoje, leczświadomość, że to jest nasze,może doprowadzić do harmonii.W tej chwili, bowiem mamy doczynienia z koniunkturalizmempolitycznym i hipokryzją, gdy Rosjibez końca (skądinąd słusznie)wypominamy Katyń i łagry, aleo rzezi wołyńskiej, o potwornychwyczynach banderowców naKresach Południowo�Wschodnichzachowuje się dyplomatycznemilczenie. A przecież są to kwes�tie nieporównywalne. Czy sprawyte kiedyś zostaną uregulowane?Z pewnością. Ale na pewnoprzełom na przyszłość możnawidzieć w Unii Europejskiej.

A ja do Lwowa na pewnojeszcze pojadę. Nie raz i nie dwarazy. Tego miasta naprawdętrzeba i warto się uczyć.

KG

(cd. ze s.5)

KONSTANTY CZAWAGAtekst i zdjęcie

21 czerwca w Czerwonogradzie(byłym Krystynopolu), koło Lwowa arcybiskupMieczysław Mokrzycki,koadiutor lwowski, wmurowałkamień węgielny w murynowego kościoła parafialnegopw. Zesłania Ducha Świętego.

„Rzadka jest uroczystośćdzisiejsza, ponieważ policzyćmożna tylko na palcach, w któ�rym miejscu podobne wydarze�nie się odbywa na terenie Archi�diecezji Lwowskiej – zauważyłdziekan żółkiewski ks. BazyliPawełko. � Po II wojnie światowejjest to pierwsza taka uroczystośćw naszym dekanacie”. Przypom�niał, jak w 1991 roku otwieranona tych terenach pierwsząpubliczną kaplicę w pobliskimMiżericzu (Parchaczu), gdziew czasach reżimu komunistycz�nego mieściło się muzeum wojskprzygranicznych. Na początku tobyła garstka ludzi. W każdąniedzielę wierni z Czerwono�gradu pokonywali szmat drogi,

KAMIEŃ WĘGIELNY POD KOŚCIÓŁW CZERWONOGRADZIE

ażeby dojechać na porannąMszę św. „Wszyscy marzyliśmy,aby kościół był też w 80�tysięcz�nym mieście Krystynopolu (Czer�wonogradzie), przecież to miastozasługuje na to, żeby naszkościół tu był, bliżej do waszychdomów, do waszych rodzin –mówił ks. Bazyli Pawełko. – Minęło17 lat. Dużo pokonano trudności,żeby dzisiaj odbyła się ta pięknauroczystość.”

Proboszcz ks. Oleg Salamonpowiedział, że parafia rzymsko�katolicka w Krystynopolu zostałazałożona w 1695 r., a jeszczew 1609 r. Potoccy zbudowali tamdrewniany kościół i klasztoroo. bernardynów, którzy opieko�wali się wspólnotą obrządkułacińskiego. W 1704 r. na miejscudawnej świątyni, która spłonęła,wzniesiono murowany kościółpw. Zesłania Ducha Świętego

w stylu barokowym. Parafiaistniała do 1951 r., gdy wedługumowy pomiędzy PRL i ZSRRKrystynopol został częścią Uk�rainy Sowieckiej. W 1988 r.częściowo zrujnowany kościółprzekazano wspólnocie prawo�sławnej. Msze św. dla wiernychKościoła Rzymskokatolickiegoodprawiane są w Miżericzu orazw Czerwonogradzie w domuparafialnym. W 2003 r. Metropo�lita Lwowski kardynał MarianJaworski poświęcił plac podbudowę nowego kościoła wśrodku miasta Czerwonogradu.Dwa lata temu obok budują�cego się kościoła wzniesionokaplicę, gdzie sprawowanonabożeństwa. Ostatnio doparafii przyszła młodzież, którazałożyła zespół muzyczny, są teżdrużyny harcerskie.

„My, uczestnicząc dziś w Eu�charysti i jesteśmy świadomitych narodzin zrodzonych z wiaryi z serca przepełnionych miłoś�cią do Jezusa – powiedział whomilii arcybiskup MieczysławMokrzycki. � Nie zrażają wasprzeszkody. Nie zraża was trudnasytuacja materialna, ponieważchcecie, pragniecie wznieść tę

świątynię na cześć Boga wszech�mogącego. Bóg zapłać wam zadar serca dla Boga. Świątynia tazostanie zbudowana dziękiwaszej wierze, dzięki waszej mi�łości do Boga i do Matki Naj�świętszej.”

„Obecnie jest was mała gar�stka, ale wielu ludzi poszukujejeszcze Boga – mówił dalej arcy�biskup Mokrzycki. – Wielu ludzimoże jeszcze nie ma odwagi,czeka na głos Boży. I myślę, i wie�rzę w to, że wasza wspólnotabędzie wzrastała nie tylkoduchowo, a także liczebnie:Hierarcha także życzył, ażeby tawspólna praca i budowa no�wego kościoła przyniosła wspól�nocie parafialnej wielką satys�fakcje, ponieważ będą o nichwspominali ich dzieci i wnukowie.

„Nasze wielonarodowe iwielowyznaniowe miasto potrze�buje kościoła, ponieważ każdyma prawo modlić się w swojejświątyni, w swoim obrządku,”�powiedziała dla „Kuriera” HalinaHrynyk, starszy pracownik nau�kowy filii Lwowskiego MuzeumHistori i rel igi i w Czerwo�nogradzie.

Po raz pierwszy po wojnie

KG

Szanowna Pani Ireno!Z dużym zainteresowaniem

przeczytałem w numerze 10„Kuriera Galicyjskiego” Panireportaż oraz oglądałem zdję�cia Konstantego Czawagi.Czytając Pani reportaż z Brześ�cia, wspominałem swoje wielo�krotne wyprawy do tego histo�rycznego miasta, nie tylkotranzytem do Warszawy, aletakże do naszych przyjaciół,mieszkających w tym pięknymgrodzie.

Z pewnością, wielu Czytel�ników z zainteresowaniem prze�czytało tekst o działalności KlubuPolskiego, szkoły polskiej, życiurodaków – Polaków na Białorusi,w Brześciu, Pińsku.

Miło mi było się dowiedziećz tego reportażu o spotkaniuz Ambasadorem RzeczypospolitejPolskiej na Białorusi dr. HenrykiemLitwinem, będącym w latach 90.Konsulem Generalnym RP weLwowie. Moje spotkania z nim weLwowie wspominam zawszeciepło i serdecznie.

Wcześniej z dużym zaintere�sowaniem przeczytałem równieżo tym, jak we Lwowie przebiegałyobchody Dnia Polonii i Polaków

LIST DO REDAKCJIza Granicą orazŚwięto Konstytucji3 Maja. To byłpiękny wieczórz udziałem Zespołu Pieśni i Tańca„Mazowsze”. Wielokrotnie byłemna ich koncertach w Warszawiei w Moskwie. Myślę, że dla wielulwowian było to niezapomnianeprzeżycie.

Każdy numer gazety „KurierGalicyjski” jest wydarzeniemw moim życiu. To są nie tylkonowe artykuły, reportaże, opisywydarzeń historycznych, odby�wających się w różnym czasie wStanisławowie i Lwowie, to takżespotkania z historią Polski i na�rodu polskiego. Bardzo rzadkootrzymuję listy z Polski. Corazwięcej moich przyjaciół odcho�dzi, jednak pozostają w mojejpamięci i moim sercu.

Proszę pozdrowić cały zespółredakcyjny oraz podziękować zanadsyłanie do mnie egzemplarzyWaszego pisma. Otrzymywanie„Kuriera Galicyjskiego” jest dlamnie dużą radością.

Z poważaniemSiergiej Tarchanow,

Odessa

Katolicy dwóch obrząd�ków i prawosławni w Łuckujuż od lat co miesiąca, 13�godnia, gromadzą się w kolejnejświątyni miasta na wspólnejmodlitwie. Tym razem, 13 lip�ca w łuckiej katedrze łaciń�skiej odbędzie się modlitwa

W 65�ROCZNICĘ MORDUPOLAKÓW NA WOŁYNIU

ekumeniczna za Polaków,których zamordowano naWołyniu 65 lat temu. Nabo�żeństwa żałobne zostaną teżodprawione na mogiłachzbiorowych.

KONSTANTY CZAWAGA

Page 8: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

830 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski Więcej niż fotoreporter

KONSTANTY CZAWAGAtekst i zdjęcieoraz zdjęcia autorstwaGRZEGORZA GAŁĄZKI

Znamy go przede wszystkim zezdjęć w Niedzieli i albumówo papieżu Janie Pawle II. PanaGrzegorza nazywano Polakiemwe Włoszech i Włochemw Polsce. Z ciężką torbą, pełnąnowoczesnego sprzętu foto�graficznego, on, jako wolnyreporter, niezmiennie towarzyszypapieżom we wszystkich ichpodróżach na całym świecie,również jeździ sam czyze współautorami.

Tym razem w towarzystwieredaktora wydawnictwa katolic�kiego Michalineum ks. SylwestraŁąckiego CSMA przyjechał doLwowa na uroczystość beatyfi�kacji siostry Marty Wieckiej. Dziękipomocy tych dwóch dobrodzie�jów korespondentom „Kuriera”udało się zdążyć do Śniatyniana Pokuciu, gdzie odbyła sięMsza św. dziękczynna za darbeatyfikacji zakonnicy � szarytkioraz impreza artystyczna o cha�rakterze chrześcijańskim. Mieliśmyteż wędrówki po Lwowie. Pouroczystości beatyfikacyjnejw Parku Kultury im. BogdanaChmielnickiego ks. SylwesterŁącki i Grzegorz Gałązka wyraziliochotę pojechać na CmentarzŁyczakowski. Od razu za bramąudało się nam dołączyć do gru�py sióstr szarytek i w taki sposóbbez trudu odnaleźć grobowieczakonnic tego Zgromadzeniaoraz grób księży misjonarzy.Dotarliśmy do grobu św. Zygmun�ta Gorazdowskiego, a potemdobra pogoda pozwoliła poro�bić zdjęcia na Cmentarzu Orląt.

W Katedrze Lwowskiej mistrzfotografował cudowny obrazMatki Bożej Łaskawej. Od razupoznał pana Bogdana Hałasa,który kiedyś pomagał mu bliżejpoznać zabytki Lwowa, Cmen�tarza Łyczakowskiego. Możnabyło zauważyć, że GrzegorzGałązka dobrze pamięta wiele,ale też wielu ludzi, których spo�tykał na całym świecie. Intere�sują go także obyczaje miejscowe,kuchnia ludowa. Może kiedyśznajdzie trochę czasu, ażebyopisać też swoje wspomnienia,o tym, co pozostaje poza jegozdjęciami.

Postać Papieża ciągle żywa– dzięki ujęciu fotograficznemu

Przed wywiadem z wybitnymfotoreporterem papieskim po�prosiłem, ażeby bliżej przedsta�wił go naszym Czytelnikom ks.michalita Sylwester Łącki. Powie�dział:„Pan Grzegorz Gałązka jużod ponad 20 lat mieszka w Rzy�mie, w cieniu kopuły bazylikiśw. Piotra. (z balkonu ją widać),a na co dzień fotografuje papie�ży. Fotografował Jana Pawła II,obecnie fotografuje BenedyktaXVI. Ponad 20 lat współpracujez wydawnictwem „Michalineum”i wspólnie wydaliśmy już około 50albumów papieskich, o Janie Paw�le II i obecnie o Benedykcie XVI.Jest to wielki dorobek, pokazu�jący papieży, a szczególnie –Jana Pawła II podczas pielgrzy�mek papieskich, podczas róż�nych spotkań, podczas spotkańz młodzieżą, z chorymi, gdziekol�wiek papież był. Swoimi zdjęciamiGrzegorz Gałązka nie tylkopokazuje portret zewnętrznypapieża, ale także jakąś głębię,

MARZENIEM GRZEGORZA GAŁĄZKIBYŁO FOTOGRAFOWAĆ PAPIEŻA

Grzegorz Gałązka

wielkiego ducha, jakiego JanPaweł II miał i duch ten nadalnam towarzyszy. Bo czekamywszyscy na beatyfikację i kano�nizację Jana Pawła II. Nowerzeczy, które pokazujemy, któreGrzegorz wydobywa ze swoicharchiwów, obrazy, zdjęcia, foto�grafie Jana Pawła II ciąglecieszą się popularnością i ludziesię czują jakoś blisko papieża. Tapostać ciągle w nich jest żywa.A to właśnie dzięki temu foto�graficznemu, jak gdyby, ujęciu.Temu patrzeniu, nie tylko nazewnątrz, ale na to, co w papie�żu było i trzeba było to uchwycić.

Trzeba jakoś tematyczniepokazywać papieża. Dotychczas,jeżeli chodzi o Jana Pawła II, totematy narzucały poszczególnepielgrzymki papieskie. Jan PawełII odbył bodajże 104 pielgrzymkizagraniczne, wiele też po Wło�szech. Grzegorz był na 44 za�granicznych, czyli towarzyszył

Janowi Pawłowi II w połowietych pielgrzymek, przez kilka�naście ostatnich lat. Więc, tealbumy powstawały samoistnie.

Ponadto, ukazały się albumynietypowe, na przykład „Jan Pa�weł II i jego Kardynałowie”. Tobył album bodajże na 20�leciejego Pontyfikatu. Też wielki wysi�łek, bo trzeba było ze wszystkimikardynałami się spotkać, sięumówić, potem zrobić zdjęcia.Więc, kiedy można było sięspotkać z nimi w Rzymie, to sięspotykał w Rzymie oraz pod�czas różnych pielgrzymek. Tutajbyła ogromna praca i jest tobardzo ważny album dla wydaw�nictwa „Michalineum” i dla panaGrzegorza też.

W Polsce ukazał się też al�bum „Biskupi polscy w 20 rokupontyfikatu Jana Pawła II”, któryteż był wydarzeniem niecodzien�nym. Natomiast niedawnoukazał się album z portretamiJana Pawła II: „Wierny Bogu”,który nam pokazuje portretypapieża zamyślanego, rozmod�lonego, zapatrzonego, wypo�czywającego...

Trzeba dziś szukać tematów,wracać do nauczania JanaPawła II, bo nie są to sameobrazy. Z tymi obrazami jest jakieśPrzesłanie, treść. Obecnie wyda�liśmy album najnowszy, który jesto Miłosierdziu Bożym: „Błogosła�wieni miłosierni”. Jest tam całaEncyklika o Bożym MiłosierdziuJana Pawła II, która jest ilustro�wana fotografiami GrzegorzaGałązki. Nie tylko pokazującymipapieża, ale pokazującymi też

różne problemy, które papieżporuszał w encyklice, a więccierpienie, wojny, niesprawiedli�wość społeczną z całegoświata. Łatwiej wtedy czytaćencyklikę. Skoro jest obraz, jesttekst. I są zebrani apostołowieBożego Miłosierdzia. Oczywiś�cie, św. siostra Faustyna Kowal�ska, są zdjęcia z jej beatyfikacjii kanonizacji oraz przemówienia,homilie Jana Pawła II, które sąz tymi obrazami. Później sązdjęcia z kanonizacji o. Pio, któryjest Apostołem Bożego Miłosier�dzia. Również z tekstami JanaPawła II z tych uroczystości. Sąobrazy z beatyfikacji Matki Teresyoraz zdjęcia i teksty, dotyczącebeatyfikacji i kanonizacji AlbertaChmelowskiego. Jest to zrobio�ne tak, aby pokazać, jak to BożeMiłosierdzie jest obecne całyczas i że Apostołowie BożegoMiłosierdzia żyją wśród nas. Boprzecież Jan Paweł II, MatkaTeresa – to są osoby, które wi�dzieliśmy, na które patrzyliśmyi które słyszeliśmy. Można w dzi�siejszym świecie żyć tymi wartoś�ciami ewangelicznymi”.

„To była praca, która miałacharakter historyczny...”

A teraz już bezpośredniarozmowa z panem

Grzegorzem Gałązką:� Skąd i jak prowadziła Panadroga reporterska z Polski doWiecznego Miasta?� Pierwsze zdjęcia zacząłemrobić „Druhem” w wieku 9�10 lat.Wujek mi podarował aparat

„Druh”, no i tak się zaczęła mojaprzygoda z fotografią. Z tegopierwszego filmu, 16 klatek, 8 by�ło dobrych, z 8 nic nie wyszło,ale tym się nie załamałem i poprostu postanowiłem jakośuczyć się fotografii, no i foto�grafię bardzo polubiłem. Coprawda, w Polsce były wielkieproblemy, bo brakowało mate�riałów fotograficznych, dobrychaparatów. O wszystko trzebabyło się starać i walczyć, możnaby tak powiedzieć. Jednak, jaksię ma zapał i jest jeszcze mło�dym, i po prostu się chce, towiele rzeczy się udaje. Pocho�dzę z Polski, z okolic Kalisza, czyli

z Wielkopolski. Droga fotogra�ficzna pociągła mnie po prostudo Rzymu. Musiałem odbyćsłużbę wojskową, tak żeby miećmożliwość wyjazdu i miałemwtedy 25 lat, kiedy wyjechałem.Po odbyciu służby wojskowejtrzeba było czekać prawie dwalata i wtedy można było ubiegaćsię o paszport, żeby można byłowyjechać do Włoch. I tak sięstało. No i, oczywiście, tam ma�rzeniem było fotografowaćpapieża. Nie było to łatwe,dlatego, że po prostu nie znałemjęzyka, nie znałem nikogo, niewiedziałem, jak się tam poru�szać i tak dalej. I pracy nie było,ale pomału... Jakoś właśnie, tenzapał był większy, niż wszystkieprzeszkody i można powiedzieć,że się jakoś udało.� Czy ciężko było się przybliżyćdo Ojca Świętego?� Do Ojca Świętego można byłostosunkowo łatwo się dostać,bo wtedy były audiencje spe�cjalne dla Polaków. Można było

się do takiej grupy przyłączyći po prostu pójść, i nawet przy�witać się z papieżem czy nawetchwileczkę porozmawiać. On zkażdym się witał, chwilę rozma�wiał. Moment – i to już jest zdję�cie. Dojścia tego typu byłystosunkowo łatwe. Natomiast,żeby fotografować ceremonięo mniejszym kręgu, tam, gdziebywało mniej fotografów... Byłotrudniej i tu trzeba było się wyka�zać pracą, żeby człowieka po�znali. Musiało być zaufanie, żechce się to robić w sposób dobry.� I Ojciec Święty zauważył Pana...� No, tak. Tu nie było problemów.Pierwszy raz myślałem, że możemnie nie pamięta. Moja córkabyła chrzczona przez papieżai papież odezwał się do mnie popolsku. Nawet koledzy, którzy tamrobili zdjęcia, zdziwili się, żepapież mnie zna. Ja sam sięzdziwiłem wtedy. To było w 1988roku. Jednak, trzeba było byćakredytowanym z ramienia ja�kiegoś pisma czy agencji foto�graficznej. Jestem cały czasfotografem niezależnym, „wolnymstrzelcem”, można tak powie�dzieć, ale współpracuję z jednąagencją francuską. I z wydaw�nictwem „Michalineum”, noi oczywiście, jestem współzało�życielem amerykańskiego mie�sięcznika, który się ukazuje wwersji angielskiej i mówi o Koś�ciele katolickim. Współpracujęteż z niektórymi gazetami czywydawnictwami w Niemczech,we Francji, z Niedzielą w Polsce.Wysłałem im też trochę zdjęć zbeatyfikacji siostry Marty Wieckiej.

� Tyle czasu spędził Pan z OjcemŚwiętym. Jakie momenty prze�żywał najgłębiej, gdzie fotogra�fował papieża?� Były różne sytuacje, momenty,zależy, jakie to były spotkania,Msza św. czy beatyfikacja. Towszystko miało swój wymiarduchowy i często to dotyczyłoteż i Polaków, którzy byli tambeatyfikowani, chociażby siostraFaustyna Kowalska, która potemzostała świętą czy jeszcze wieluinnych. Było też wiele innychuroczystości, chociażby spot�kania z młodzieżą. Miały onecharakter żartobliwy. Papieżżartował, więc można byłozobaczyć go w różnych sytua�cjach. Z prezydentami, głowamipaństw � to już była inna sytuacja.Tam obowiązuje protokół, doktórego trzeba się dostosować,i fotograf może zrobić tylkopewne rzeczy, na który się ze�zwala. Jeździłem za papieżemw góry, raz byłem krócej, podkoniec życia, w trakcie jednego

Page 9: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

9Kurier Galicyjski * 30 czerwca 2008

jego pobytu w górach, byłemprawie cały czas z nim. To nieznaczy, że jako fotograf byłemblisko papieża, po prostu siępróbowało jakoś obserwować,fotografować. Nieraz były mo�menty trochę takie prywatne,innym razem oficjalne; gdy byłaMsza św.� Jak papież reagował, gdy gofotografowano?� Nie można mówić, że fotograf,który robi zdjęcia, na tym jedyniezarabia, chociaż z czegoś i zacoś trzeba żyć. Natomiast foto�grafowanie papieża, przynajm�niej w moim przypadku... Wydajemi się, że była to praca, którateż ma charakter historyczny.Ona zostanie przez jakiś tamczas. Te zdjęcia będą świadczyłyo Janie Pawle II, o tym, jakim onbył człowiekiem, jak wyglądał,co robił. Uważam cały czas, żefotografia, mimo to, że możnanią manipulować na wszystkiestrony, obecnie jest też pewnymdokumentem, który jako takiprzekazuje potem pewne war�tości i dla historii, i dla potomków.� Czy bywało tak, że komuś zKurii Rzymskiej, może OjcuŚwiętemu, coś się nie podobało?� Robię dużo zdjęć. Natomiast,nie wszystkie się zostawia i niewszystkie się publikuje. Dlatego,że po prostu, żeby zrobić dobrezdjęcie, nawet w jednym ujęciu,to trzeba zrobić przynajmniej 5,6 klatek. Osoba, którą się foto�grafuje, może w tym momenciezamknąć oko, może zrobić jakiśgrymas.� Jednak, opublikował Panwiele zdjęć papieża z grymasem.� Tak, są takie zdjęcia, ale wybra�łem je świadomie.� Ciekawe, jak reagował na toOjciec Święty?� To znaczy, ja nie wiem, natomiastmogę powiedzieć to, że kilkarazy zdarzyło mi się usłyszeć odpapieża takie słowa: „Dziękujęza albumy”. Więc, nigdy sobienie wyobrażałem, że mogę cośtakiego usłyszeć. To człowiekaucieszyło i pozwala mi zrozu�mieć, że raczej mu się podobały.� Obecnego Ojca ŚwiętegoBenedykta XVI Pan miał możli�wość poznać wcześniej?� Tak. Pierwsze zdjęcia kardynałaRatzingera zrobiłem chyba w1987 roku i praktycznie od tegoczasu robiłem mu sporo zdjęćprzy różnych okazjach. Miałemteż przyjemność być z nim natakim wyjeździe do Ziemi Święteji tam mi udało się zrobić paręfajnych prywatnych zdjęć. Byłyto zdjęcia w Jerozolimie, no i,oczywiście, w Betlejem. Nawetpo wyborze go na papieża,kiedy miałem możliwość spot�kać się z nim i przywitać go, toBenedykt XVI wspomniał o tymwyjeździe.� Pan wspominał, że nierazbywał też na tych naszych te�renach wschodnich.� Dokładnie nie liczyłem, alemoże z 10 razy byłem. Może iwięcej nawet, bo sam prywat�nie we Lwowie byłem może zpięć razy. Potem byłem i w innychmiastach, na Białorusi, w Wilnie.W Moskwie też byłem kilka razy.Chodziło mi o to, ażeby fotogra�fować życie przede wszystkimKościoła, bo interesuję się tymtematem i moje wyjazdy pole�gały głównie na tym, aby poprostu pokazać we Włoszechczy w innych krajach, jak tutajludzie żyją i jak się modlą.Pamiętam jedno takie niesamo�wite zdarzenie. Fotografowałem

na Białorusi starszą panią, któramodliła się u siebie w domu zmodlitewnika, przepisanegoręcznie. Jak te zdjęcia pokazałemwe Włoszech, to niektórzy ludzienie chcieli wierzyć, że coś ta�kiego było możliwe. Więc, możnato nazwać faktami historycznymi,że ta wiara była kultywowanaw taki sposób i że ona przetrwała.Przepisywanie modlitewnika wnaszych czasach (to było 50 lattemu) daje dużo do myśleniai do zrozumienia, że prześlado�wanie ludzi za wiarę było tu nakażdym kroku. Chociażby samkardynał Świątek siedział 10 latw lagrach tylko za to, że byłksiędzem. Więc miejmy nadzieję,że takie czasy już nigdy nie po�wrócą ani tu, ani w innym miejscu.� Powiedział Pan, że obecnyprzyjazd do Lwowa jest związanyz przygotowaniem albumu o bł.Marcie Wieckiej. Jakie wrażeniema Pan po uroczystości beaty�fikacyjnej i pobycie w Śniatyniu?� Już było kilka beatyfikacji bezOjca Świętego, na Ukrainie jestto po raz pierwszy. Ja, jakofotograf, byłem przyzwyczajonydo beatyfikacji z papieżem, więcte beatyfikacje miały trochę innycharakter, liczebnie, więcej ludzibyło. To odbywało się przeważniew Watykanie albo w czasiepodróży papieskiej, jak na przy�kład tutaj we Lwowie w czerwcu2001 roku, gdzie Jan Paweł IIprzeprowadził dwie beatyfika�cje – arcybiskupa Józefa Bilczew�skiego i księdza Zygmunta Go�razdowskiego, i również greko�katolików. Ale najgorzej było sięprzyzwyczaić do pierwszej beaty�fikacji, gdzie nie było papieżai że odbywała się ona pozaWatykanem. Byłem w Polsce nabeatyfikacji ks. Markiewicza. Tobył moment też trudny dlaprzyzwyczajenia. Po trzech latachna to się patrzy inaczej. Uroczys�tość beatyfikacji we Lwowie byław miarę ładna. Pogoda nie byłaprzepiękna, ale w sumie dobra,nie padało, co jest połową suk�cesu. Jeżeli się patrzy ze stronyrangi – beatyfikacji dokonałkardynał Tarcizio Bertone i to jestprestiżowe dla tutejszego terenu.Ja, jako fotograf, patrzę się nato trochę inaczej, muszę siępatrzeć, jak sfotografować,ażeby można było te zdjęciaprzekazać do gazet. To są tro�szeczkę inne problemy, ale zpunktu widzenia fotograficznegojestem zadowolony, że udało sięzrobić dobry materiał. Oczywiś�cie, muszę go teraz przez dwatygodnie opracowywać, żebyz tego wydobyć wszystko, cojest, bo tych zdjęć zrobiłem dużo.Do późniejszej publikacji z tegomateriału trzeba wybrać najlep�sze zdjęcia, a dzisiaj jeszcze niewiem, które będą mi potrzebne.

Przed pożegnaniem rozma�wialiśmy też z GrzegorzemGałązką o możliwości sprowa�dzenia na Ukrainę wystawyjego zdjęć i albumów o JaniePawle II. W tym roku taka wy�stawa zostanie przygotowanaprzez autora dla eksponowaniana Białorusi. Tymczasem w Kijo�wie prezydent Wiktor Juszczenkoprzez sekretarza Stanu StolicyApostolskiej kardynała TarcizioBertone przekazał zaproszeniedla Benedykta XVI. Papieskifotograf Grzegorz Gałązka mazamiar znów przyjechać doLwowa, na nasze tereny.

HALINA PŁUGATOR

Biegnąc po dachu pociąguz cudzego kraju, bliżej dorodzinnych stron, młoda Polkanawet nie myślała, że zostaniezałożycielką wielkiego rodumistrzów fotografii.

...Bezkresne stepy, palącesłońce, a głód przenika całeciało i, jak ogromny bezlitosnyzwierz, wyżera od środka. Gdzieśdaleko, wraz ze stukotem po�ciągu, pozostały zielone lasyojczystego Steratyna, gdzie była

znana każda ścieżka, gdziedziewczyna jak gdyby się zrosłaz każdym listkiem. Wraz z rodzinąi setkami Polaków młoda Domi�nika Danuta Traczuk�Jagielińskazostała przesiedlona do obwo�du zaporoskiego i wyrzucona wstepach.

„Nie chcecie mieszkać tu, topojedziecie w odwiedziny dobiałych niedźwiedzi”, � śmiali się,grożąc, sowieccy żołnierze.Kobiety nie miały już siły nawetpłakać, mężczyźni utkwili ponurywzrok w suchej ziemi, na którejprzyszło im teraz pozostać dokońca życia. Młoda Polka w ża�den sposób nie chciała się z tympogodzić. „Nie będę czekałana śmierć, chyba, że mi zabrak�nie ducha i modlitw, żeby się stądwydostać”, � myślała Danuta,biegnąc z całych sił do stacjikolejowej. Ryzykując życiem,zdrowiem oraz utratą wolności(gdyby dziewczyna zostałazłapana, to, z pewnością, trafiła�by na kilka lat do więzienia – aut.),po cichu przedostawała się dowielkich pociągów towarowych,wchodziła na dachy wagonówi tak, od stacji do stacji, przeje�chała przez pół Ukrainy, bliżej doPolski.

Po kilku dniach Dominika Da�nuta dotarła do Lwowa, chciałasię dostać na Akademię Me�dyczną, ale nie miała dokumen�tów, wobec tego musiała nazawsze się pożegnać z marze�niem o ratowaniu życia ludzi.Takie podobne do polskichojczystych stron miasto dodałojej jeszcze większego żalu i kło�potów. Tu też nikomu nie byłapotrzebna.

„Do stepów nie wrócę”, �zdecydowała piękna dziew�czyna o wspaniałych włosach,jadąc do Łucka, gdzie mieszkałjej wujek. W drodze poznałaPawła Kowalskiego. Chłopakopowiadał o dużej rodzinie, oulubionej sprawie, o bracie Janie,z którym opanowywali w Lubliniearkana egzotycznego w owychczasach zawodu fotografika.

Wkrótce Danuta poznałaJana. Dziewczynie spodobał sięmilczący i poważny chłopak.Niestety, los ponownie okazał się

być złą macochą. Stracili zesobą kontakt. Kiedy po kilkumiesiącach spotkali się znowu,to Jan oświadczył się DominiceDanucie i zaproponował, abyniezwłocznie wzięli ślub, by już sięnie rozstawać.

Mając bystry umysł, spostrze�gawczość, cierpliwość orazzmysł artystyczny, młoda Polkaszybko opanowała zawód fo�tografika. Mieszkańcy Wołyniai Ziemi Rówieńskiej dziwili siębardzo, gdy do nich przyjeż�dżała delikatna kobieta i po�kazywała im swe prace, propo�nując uwiecznienie na zdjęciurodziny czy odnowienie fotografiizmarłych krewnych.

Danuta była darzona zau�faniem, szczególnie oczekiwalina „córeczkę” ludzie starsi,którzy zawsze okazywali młodejkobiecie łaskawość i dobroć.„Nigdy nawet nie myślałam otym, że kiedyś będę fotogra�fikiem”, � mówi, uśmiechając się,pani Danuta, siedząc w otocze�niu dużej rodziny. – Jednak, ja takkochałam swego Jana, żechciałam zawsze pomagać mu,dzielić jego zainteresowania.”

Tego, żeby sobie nawzajempomagać, nie zapominać oj�czystej Polski, swego języka,

religii, zwyczajów, Danuta i JanKowalscy nauczyli swe dzieci.Wraz z ojcem i matką Lilia, Nelai Rościsław kontynuują tradycjęrodzinną. Obecnie dynastiafotografików Kowalskich jestznana i szanowana na Wołyniu.Blisko dwudziestu członków tej

rodziny poświęciło się sprawiefotograficznej, niektórzy dopierorobią pierwsze kroki pod pilnymokiem starszych.

„U schyłku lat sześćdziesią�tych znów trafiłam wraz z mężemdo Polski, � opowiada pani Ko�walska. – Czasy były niepewne,

z tego powodu mogli prześla�dować, mogli wzywać do odpo�wiednich organów i naciskać,przeszkadzać w pracy, a mieliś�my już troje dzieci. Jednak, tambyła nasza rodzina, były topowietrze i ta ziemia, która mniezrodziła. Czyżbym nie mogłaodwiedzić rodzinnych stron?”

Od tamtej pory i do dziśrodzina Kowalskich często bywaw Polsce. Dominika Danuta jestznana i szanowana w rodzinnychstronach. Ludzie wiedzą, jakprzeszła, będąc wygnaną zPolski, przez stepy zaporoskie, jakstworzyła dynastię mistrzówfotografii. Miejscowi mieszkańcy,odpowiadając na słowa powi�tania spokojnej i zawsze przy�chylnej Danuty, mówią o niejz szacunkiem: „Prawdziwa pani,mistrzyni, matka i patriotka.”

WOŁYŃSKA DYNASTIAFOTOGRAFIKÓW POLSKICH

Ród mistrzów fotografii

www.kresy.najlepsze.netwww.stanislawow.netwww.kresy.cc.pl/lwowwww.kresy.webpark.plwww.kresy�krakow.com.plwww.kresy�wschodnie.webpak.pl

CIEKAWE STRONY INTERNETOWEO KRESACH

www.kresy.co.uk/stanislawow.plwww.kresy.cc.pl/lwowwww.kresy2000.plwww.fotojonny.republika.plwww.lwow.com.plwww.poznajukraine.comKG

Page 10: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

1030 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski Wszystkie naszeKARTA POLAKA, WIZY i dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrzeSPOTKANIE KONSULA GENERALNEGO RP WE LWOWIE,AMBASADORA WIESŁAWA OSUCHOWSKIEGOZ POLAKAMI STANISŁAWOWA I ZIEMI POKUCKIEJopracowanie:IRENA MASALSKA, MARCIN ROMERzdjęcia: MARCIN ROMER

O sytuacji, w jakiej pracujeKonsulat RP we Lwowie

AmbasadorWiesław Osuchowski: „Obiecałem, że jak tylko znajdęczas, przyjadę i spotkam się zPaństwem. Konsulat Generalnywe Lwowie jest placówką, takbym to delikatnie ujął, niełatwą.Na to się składa bardzo, bardzowiele przyczyn. Chciałbym zpaństwem porozmawiać, ocze�kuję pytań.

Jest też kierownik DziałuWizowego, konsul MirosławGryta. Będzie nas wspomagał.Możecie Państwo poruszyć wielespraw niezwykle trudnych.

Zacznę od spraw wizowych.Nie ma na świecie takiej placów�ki, która wydawałaby tyle wiz.

My wydajemy dziennie tysiącwiz, natomiast trzeba wydawaćtrzy tysiące. To prawie miastecz�ko, które trzeba obsłużyć.System Schengen jest bardzoskomplikowany, więc systemprzygotowania i wydawania wizzajmuje ogromnie dużo czasu.Pamiętacie konsulat sprzed parulat, kiedy znaliście każdegokonsula. Dzisiaj mnie samemu jesttrudno zapamiętać nazwiskakonsulów, bo jest ich już prawiesiedemnastu, a będzie ponaddwudziestu. Pracownicy – toprawie 90 osób, a będzie 100.Mimo to, że placówka się ciąglerozrasta, nie możemy sobieporadzić z problemem wizowym.Jeden konsul, nawet, jak jestbardzo pracowity, nie możeprzygotować dziennie więcej,jak 140 wiz. Widzicie, ilu potrzebakonsulów, by usprawnić proceswizowy. Sytuacja nie jest prosta.Nie chcę mówić, ile kosztujeutrzymanie jednego konsula. Zato wszystko płaci polski podatnik.Pomimo wysiłku państwa pol�skiego i naszego zespołu pra�cowniczego, ciągle jeszczespotykamy się z krytyką, niezado�woleniem, co jest ludzkie.

„W tym największy jestambaras, żeby dwoje chciałonaraz”. Dwoje naraz chce, nato�miast jest taka bariera, że trudnoją pokonać. Sądzę, że po 1 lipcauda mi się otworzyć nową sekcjęwizową przy Iwana Franki i jesz�cze dodatkową, na ulicy Smiły�wych we Lwowie z 16 okienkami.Ta adaptacja – to ponad 600 tys.euro. To są ogromne pieniądze.

Powinniśmy, przede wszystkim,obsługiwać Ukraińców. Natomiastproblem jest taki, że, mimo tegowysiłku, Ukraińcy ciągle są nieza�dowoleni. Jest to troszeczkęprzykre, ale z drugiej strony –zrozumiałe. Zawsze przypomi�nam sobie, jak staliśmy podkonsulatem amerykańskim, bowyjazd do Stanów Zjednoczo�nych był jedyną szansą zaro�bienia godziwych pieniędzy.Dzisiaj te godziwe pieniądzezarabia się w Polsce. Stąd tenogromny napór na konsulat. Jamam swoje racje, ale człowiek,stojący przed konsulatem 10godzin, na słońcu, też ma swojeracje. Z każdym rokiem staramysię coś poprawiać. Sądzę, żeotworzymy te 16 okienek. Niektó�rzy z Was byli na wmurowaniukamienia węgielnego we Lwo�wie. Budujemy piękny konsulat,będzie jeden z najładniejszych naWschodzie. To wielki konsulat

To spotkanie było zapowiedziane jeszcze w pierwszej połowie maja podczas wizyty w Iwano�Frankowsku /Stanisławowiesekretarza stanu Kancelarii Prezydenta RP pana Ryszarda Legutki i jego rozmów z władzami miasta o możliwości otwarciakolejnego konsulatu RP właśnie tutaj. Doszło wtedy również do dość burzliwego spotkania z przedstawicielami miejscowychorganizacji polskich. Obecny na spotkaniu Konsul Generalny RP Ambasador Wiesław Osuchowski obiecał miejscowymPolakom, że w najbliższym wolnym terminie spotka się z nimi w Stanisławowie. Słowa dotrzymał. 19 czerwca aula SzkołyOgólnokształcącej nr.3 z polskim językiem nauczania była pełna. Przybyli członkowie wszystkich organizacji polskichmiasta i całego Pokucia. Wstęp był wolny. Każdy mógł przyjść i zadać dręczące go pytania. Na spotkanie punktualnieprzybyli: Konsul Generalny RP Wiesław Osuchowski z małżonką Ewą oraz konsul � szef „newralgicznego” Działu Wizowegolwowskiego konsulatu – pan Mirosław Gryta oraz delegat konsulatu pan Janusz Latusek.Trzeba przyznać, że tym razem atmosfera spotkania była zupełnie inna. Rzekłbym, że bardzo dobra. Jednocześnie bardzorzeczowa. Na koniec umówiono się (tak, to dobre słowo), że na następne spotkanie z udziałem przedstawicieli polskiegokonsulatu dobrze by zaprosić władze miasta. Trzeba rozmawiać – rezultat będzie na pewno lepszy.Poniżej fragmenty zapisanych wypowiedzi o najbardziej interesujących zebranych Polaków sprawach.

Ambasador Wiesław Osuchowski (od lewej) z małżonkąoraz konsul Mirosław Gryta � kierownik Działu Wizowego

o powierzchni ponad 4300metrów kwadratowych. Kosztbudowy – to ponad 5 mln euro �astronomiczna suma. Chodzio to, by ułatwić ten cały proces.

O Karcie PolakaAmb.:

„Następny problem, jakiemumusi sprostać aparat konsulatu– to Karta Polaka. Daje ona dużeprzywileje. Posiadacze tej kartymają wszystkie prawa, któreposiadają Polacy w Polsce,poza prawem wyborczym.Można bezpłatnie kształcićdzieci, podejmować pracę bezżadnych zezwoleń, nabywaćnieruchomości, ma się zniżki naprzejazdy. To jest bardzo wygod�na rzecz. Ażeby to mieć, totrzeba wydać i otrzymać tękartę. Następny problem –kolejki do wydania Karty Polaka.Wszystko polega na ilości osóbzatrudnionych. My nie możemyjuż zwiększyć zatrudnienia.Bądźcie w miarę cierpliwi. KartaPolaka jest ważna także dlatego,że Polacy dostają bezpłatnewizy. Są one wielokrotne, na rok.Na spotkaniu w Kijowie, kiedy byłpan minister Borkowski z MSZ,bardzo mocno argumentowa�łem za tym, żeby wizy były wyda�wane na dłuższy okres – od 5 do10 lat. To jest w moim interesie,bo nie chcę, żebyście Państwoco roku stali w kolejkach podkonsulatem. Chcę, żebyśmy mielina jakiś czas siebie nawzajem„z głowy”. Wolę się z Państwempo prostu spotykać, a nie wysłu�chiwać gorzkich żali, bo naj�częściej takie spotkania do tegosię sprowadzają.

2 maja, koncert „Mazowsza”uprzytomnił mi jedną bardzoważną rzecz. Moi poprzednicynie pamiętali chyba o tym, żena Ukrainie Zachodniej jest nietylko Lwów. Było wiele pięknychkoncertów. Postaram się na przy�szłość, żeby przynajmniej jeden�dwa autokary mogły waszeorganizacje dostawać, żebyściemogli na tych koncertach być.”

Polacy na Ukrainie,Ukraińcy w Polsce

Amb.: „Karta Polaka jest rzeczą

bardzo ważną. Dość często Uk�raińcy nie rozumieją, o co w tejKarcie chodzi, mylą obywatel�stwo i narodowość. Obywatel�stwo – to obowiązki, a KartaPolaka – to związek emocjonalnyz Polską, jej językiem, kulturą.Dość często nam zarzucają, żedzielimy osoby na Ukraińcówi Polaków, ale wynika to z nie�zrozumienia istoty, czym jest KartaPolaka. Nikt nikomu nie zabroniprawa do języka pol�skiego,kultury, kształcenia w językupolskim, bo to wynika z umówmiędzynarodowych. Takie sąstandardy państwa demokra�tycznego. Musimy to przypomi�nać Ukraińcom. Jeżeli chcą onibyć w Unii Europejskiej, to musząstosować standardy europej�skie, a ten jest podstawowy. WPolsce mamy mniejszość ukraiń�ską i wydajemy na nią olbrzymiepieniądze. Utrzymujemy szkołyukraińskie, gazety ukraińskie.Wiem o tym bardzo dokładnie,bo byłem WicedyrektoremDepartamentu Konsularnego iPolonii, zajmowałem się mniej�szościami narodowymi n acałym świecie, a również wPolsce. Wiem, jak ogromnepieniądze polskiego podatnikaidą na mniejszość ukraińską.Nikomu nie zaświta w głowie,żeby temu przeszkadzać czyżeby tych nakładów nie było.

Mamy problem ze zrozumie�niem przez państwo ukraińskie,że to państwo ma określoneobowiązki wobec mniejszościpolskiej. Rozumiemy, że sytua�cja gospodarcza Ukrainy jesttrochę gorsza, ale też ją staćna wiele rzeczy, bo się rozwijai rozwijać się będzie. Musimy tesprawy w rozmowach z wła�dzami ukraińskimi mocniejpodnosić, czynię to ja, przed�stawiciele polskiej dyplomacjina całej Ukrainie. Delegacjeoficjalne, które przyjeżdżają

z Polski, również o tych kwe�stiach rozmawiają.”

Karta Polaka dla dzieckaWyjaśniono, że osoba, która

ma niepełnoletnie dziecko, musinajpierw sama mieć Kartę Pola�ka, a dopiero potem starać sięo Kartę Polaka dla dziecka. Wprzypadku matek, które są porozwodzie, sprawa się kompliku�je, potrzebna jest zgoda ojcadziecka, chyba, że jest pozba�wiony praw rodzicielskich.

Karta Polakadla osób starszych

Pan ambasador powiedział,że co jakiś czas do Stanisławowabędzie przyjeżdżał konsul, żebyosoby starsze mogły w jegoobecności złożyć wnioski o Kar�tę Polaka.

O koloniachi ubezpieczeniach

Jeżeli strona polska wzaproszeniu na kolonie zapewniao tym, że ubezpieczy dzieci,dodatkowego zaproszenia,w celu uzyskania wizy, na Ukrainiewykupywać nie trzeba. Konsulatchce wydawać wizy wielokrotne,szczególnie dzieciom, bowiem wich paszportach jest mało kar�tek. Wymaga się natomiastposiadania ubezpieczenia nadeklarowany okres pobytu –jeżeli wiza ma być wydana na100 dni, to ubezpieczenie – też.Niestety, nie wszystkie towarzyst�wa ubezpieczeniowe chcąubezpieczać osoby po 70 rokużycia. Nie potrzebują natomiastubezpieczenia osoby, które majązaproszenie, wystawione przezwojewodę, a także posiadaczeKarty Polaka.

Sprawa kolejekdo złożenia wniosków

o otrzymanie Karty PolakaAmb.:

„W wydziale do spraw KartyPolaka pracuje trzech konsulów.Co do liczby Polaków naUkrainie Zachodniej, są dwiestatystyki. Według jednej jest nasponad 150 tysięcy, statystykaoficjalna mówi, że jest w gra�nicach 50 tysięcy. Nawet, jeślinas jest 50 tysięcy, to, wydając500 kart miesięcznie, będziemypotrzebowali 10 lat! To nie jestwina konsulatu. Konstruuje sięustawę, a później do niejwymyśla się takie przepisy, żewszystko w nich grzęźnie. Jedenkonsul nie może przyjąć więcej,jak 15 osób. Trzech konsuliprzyjmie maksymalnie 45�50osób dziennie.

Jaką wizę otrzymaposiadacz Karty Polaka?

Posiadacze Karty Polakabędą otrzymywali bezpłatnietylko wizę krajową. Jeżeli zapra�

sza np. rodzina, mieszkającaw Niemczech, to należy składaćw n i o s e k o w i z ę S c h e n g e nw konsulacie niemieckim.

Gdy brak dokumentów,potwierdzających

polskie pochodzenieAmb.:

„Konsul może odstąpić odzasady, gdy są wymaganedokumenty, potwierdzającepolskość, ale w indywidualnychprzypadkach. Osoba powinnapotwierdzić, że wychowywałasię w tradycji i kulturze polskiej,tak samo wychowuje dzieci,a Karta Polaka nie jest dla niejtylko i wyłącznie potrzebą eko�nomiczną – żeby uzyskać wizę doPolski. Trzeba się posiłkowaćopiniami organizacji polskich,księży. To jest biurokracja, ale takajest ustawa. Od osób, starają�cych się o Kartę Polaka, nie wy�maga się znajomości językapolskiego na poziomie wybitnieliterackim. Człowiek nie może sięczuć, jak na egzaminie. Ważnejest nastawienie do języka, dokultury i tradycji. Ważne, jakczłowiek się czuje. Czy potrze�buje Karty Polaka, czy chcewyjechać do Polski i założyć tambiznes, kupić dom czy ziemię.Jestem człowiekiem bardzowrażliwym i łatwo byłoby mnieprzekonać, że się jest Polakiem.Wierzę ludziom, bardzo łatwomnie oszukać. Liczę na swoichwspółpracowników.”

Karta Polaka a okres ważnościpaszportu zagranicznego

Na wydanie Karty Polaka niebędzie wpływał okres ważnościpaszportu zagranicznego. Możnaskładać wniosek o Kartę Polaka,nawet, gdy okres ważnościpaszportu dobiega końca.

Konsulat RPw Stanisławowie

Amb.:„Nie uciekniemy od decyzji

powołania na Ukrainie nowegokonsulatu. Podjęcie decyzji sięprzedłuża, dlatego, że o konsulatwalczą cztery miasta. To Żyto�mierz, Winnica, Tarnopol i Sta�nisławów. Ja stoję na stanowis�ku, że powinien być otwartyw Stanisławowie. Dlaczego?Dlatego, że Winnica jest bardzoblisko Kijowa i Kijów ma dużemożliwości, i są tam wolne moceprzerobowe. Natomiast otwarciekonsulatu w Stanisławowie... Popierwsze, jest to miasto historycz�nie, związane od wieków z Pol�ską. Jest tu spora grupa etnicz�nych Polaków, poza tym, Sta�nisławów obsługiwałby całąUkrainę Zachodnią: obwódtarnopolski, chmielnicki, zakar�packi, czerniowiecki. W tensposób odciążyłby bardzo Lwów.Zachęcałem bardzo pana

Page 11: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

11Kurier Galicyjski * 30 czerwca 2008dzienne sprawy

wiceministra Borkowskiego doprzyjazdu do Stanisławowa,żeby on to zobaczył. Jestemdobrej myśli, Stanisławów maduże szanse. Nie ma znaczenia,

przyjeżdżali do Polski i nie pra�cowali na czarno. Próbowaliśmy,żeby system był łatwy i przyjemnyi żeśmy się „zatkali”. Nie stosu�jemy systemu anglosaskiego,

co znaczyło tutaj mówić po pol�sku, skierować dziecko do szkołypolskiej, przyznawać się do pol�skości. Trzeba było mieć naprawdęogrom odwagi, samozaparcia,poświęcenia, miłości do Polski,żeby taką postawę prezentować.Byłem gorącym zwolennikiemKarty, wcześniej myśleliśmy o tym,żeby Kartę wydawać Polakomna całym świecie. Wówczas mi�nister finansów nie wyraził na tozgody, mówiąc, że biedna Polskanie może dofinansowywać np.bogatego Polaka z Ameryki.Ograniczyliśmy to do Wschodu,uważam, że jest to zrobionebardzo uczciwie i mądrze. Cho�dzi o to, żeby miały satysfakcjęosoby, które długo czekały natę kartę oraz pomóc Polakomna Wschodzie w takim zakre�sie, w jakim to możliwe.”

Wanda Ridosz zaznaczyła, żezdarzają się takie przypadki, kiedyo poparcie wniosku o Kartę Polakazgłaszają się osoby, chcące tylkoi wyłącznie częściej jeździć doPolski. Dość częste są przypadki,kiedy nie ma dokumentów, po�twierdzających polskość.

Co ma zrobić posiadacz Karty Polaka,

by otrzymać polską wizę?Osoby, posiadające Kartę

Polaka nie będą musiały miećubezpieczenia. Dla uzyskaniawizy potrzebna będzie wypeł�niona ankieta wizowa, fotogra�fia, kserokopia Karty Polakai paszport.

A co w przypadkachwątpliwych?

Amb.:„W pierwszej kolejności będzie�my rozpatrywali przypadki, w któ�rych sytuacja jest klarowna.Sprawy bardziej skomplikowanewymagają czasem nie jednej,a nawet dwu�trzech rozmówz konsulem. W pierwszej kolejnościKartę Polaka będziemywydawali osobom najstarszym.”

Czego nie wiemy?Amb.:

„Nie wiemy dokładnie, czy po�siadacze Karty Polaka będą mo�gli się poruszać przez granicę„zielonym” pasem unijnym. Pas unij�ny jest dla obywateli polskich, a Kar�ta Polaka – to nie obywatelstwo.”

Pożegnanie – do zobaczeniaAmb.:

„Serdecznie dziękuję paniprezes za to, że mnie tu za�prosiła, bardzo się cieszę z tegospotkania. Nawet nie przypusz�czałem, że Was tak dużo jestw Stanisławowie. Naprawdę nieprzypuszczałem, że jest to takzwarta, solidna społeczność.Cieszę się, że mogłem przyje�chać tutaj z moją małżonką,która jest w Stanisławowie po razpierwszy. Sprawy wizowe przy�słaniają wszystko inne w konsu�lacie. Cieszę się bardzo, że takpięknie mówicie po polsku.Wszędzie mniejszości narodowemają kłopoty. W Australii, którajest tolerancyjna i demokra�tyczna, też nie wszystko jestidealnie. Badźmy optymistami,bo wszystko – w Polsce i naUkrainie, idzie ku lepszemu.Cieszę się, że jesteście zorgani�zowani, mniej się kłócicie.Gdybyśmy w Stanach Zjedno�czonych, gdzie jest nas 10milionów, byli zorganizowani, anie pokłóceni , by l ibyśmypotęgą. W Kanadzie jest nasponad 600 tysięcy, w samymToronto – 100 tysięcy. ŻyczęWam, Waszym najbl iższymwszystkiego najlepszego, conajmniej 100 lat, dużo zdrowia,trwajcie przy polskości, bądź�cie również lojalnymi obywa�telami Ukrainy. Wszystkiegonajlepszego.”

czy będzie tu Konsulat Generalnyczy Agencja Konsularna.”

Internetowa rejestracjaw kolejce po wizy i korupcja

Amb.: „W sprawie wydawania wiz

idealnie powinno być tak, żepodaż powinna równoważyć sięz popytem, a się nie równoważy.Dążymy do tego, żeby w cywili�zowanych warunkach rozstrzyg�nąć tę sytuację. Internet prze�stał działać, dlatego, że w ciąguparu minut było 30 tys. wejść nastronę. Nikt praktycznie nie miałszans się zarejestrować. Zanimpaństwo wystukali jedną literkę,„specjaliści” już się zarejestrowaliwszyscy. Jak przed Schengenmieliśmy 2 tys. miejsc, to osiągałosię je w ciągu 2�3 minut. Tysiąceosób i setki młodzieży, którazrobiła sobie z tego dobry biznes,z tego zaczęły żyć. Nikt z nimi niemógł wygrać, bo to są bardzosprawni młodzi ludzie! Miejsca,zarejestrowane w Internecie,sprzedawali pod konsulatem lubpaństwu. To była jedna wielkakorupcja. Ograniczyliśmy Internet,praktycznie tę rejestrację likwi�dujemy. Mamy znów drugąformę korupcji pod konsulatem– pobierana jest opłata za miej�sce w kolejce. Spryciarze załat�wiają też papiery, pozwalającena wyjazd do pracy w Polsce,przywożą je pod konsulat, a po�tem sprzedają za 200�300 euro.Ręce opadają! Nie mogę na toznaleźć sposobu. Niemalżeprzekonałem już kierownictwoMinisterstwa Spraw Zagranicz�nych, że na to nie ma sposobu,bo konsul nie jest od tego, żebyścigał złodziei. Dobijam się o to,żeby mieć taką liczbę pracow�ników i taką ilość okienek, żebykażdy mógł spokojnie przyjść i zło�żyć wniosek wizowy. Już sięzrobiła potężna mafia. Obywa�tele polscy przyjeżdżają do Lwo�wa z przyrzeczeniami do pracyi czatują w kolejce, po czym sprze�dają pod konsulatem wizy dopracy. Jest to jeden wielki dramat.

Nie dotyka on środowiskapolskiego, bo jesteście uprzywi�lejowani, dlatego, że wasiprezesi mają limit miejsc i Polacysą obsługiwani poza kolejką. Tojest naprawdę ogromny przy�wilej, który, nie wiem, czy cenicie.To jest naprawdę całkiem przy�zwoite zorganizowanie systemuwłaśnie dla Was, dla Polaków.

Prawdopodobnie na IwanaFranki 110 będziemy wydawaliod lipca tylko wizy do pracy,a w nowym wydziale – pozo�stałe wizy. Gdybym miał więcejetatów, to będziemy mogli wyda�wać nawet 2000 wiz dziennie.”

O systemie wizowymAmb.:

„System wizowy nigdzie naświecie nie jest przyjazny. Z za�sady jest tak skonstruowany, żebybył nieprzyjemny. Ma odstraszaćpewną grupę ludzi, żeby nie

który działa na zasadzie „możewjedziesz”, kiedy decyzja owpuszczeniu do kraju zapada nalotnisku. Nam trzeba czasami sięwstydzić przed Ukraińcami, jed�nak oni nie mają racji, uważając,że jesteśmy złośliwi. Nie ma tuzłośliwości, jest tylko problemniemożliwości. Nie wiadomo, ilewiz dziennie trzeba wydać, żebyzaspokoić wszystkie oczekiwa�nia. W ubiegłym roku wydaliśmyponad 300 tys. wiz. Na UkrainieZachodniej mieszka 10 milionówosób. Jest bardzo duże, szcze�gólnie na wsiach, ukryte bezro�bocie. Dzisiaj wydajemy dziennie500 wiz do pracy. I strona polskapotrzebuje Ukraińców do pracy,i Ukraińcy chcą wyjeżdżać doPolski. Mogliby zarobić w Niem�czech czy we Francji więcej, alew Polsce jest inny stosunek dopracownika. Są pracodawcy,którzy dokuczają i eksploatują,ale to są wyjątki. W większościjest bardzo przyjazny stosunekpracodawców do Ukraińców,Ukraińcy zaś dobrze pracują.Sytuacja jest korzystna dla obustron, tylko trzeba poprawićsytuację. Wstyd mi patrzeć, jakludzie stoją przez wiele godzin wtym upale, nawet często niemają, gdzie skorzystać z toalety.

Już w najbliższym czasie każdy,ubiegający się o wizę do pracy,będzie musiał się stawić wkonsulacie osobiście. Nie będzieżadnych pośredników ani plan�tatorów, którzy sprzedają fałszy�we zezwolenia, bo to jest na�prawdę świetny biznes.”

Wizy dla firm turystycznychFirmy turystyczne mają prawo

do załatwiania wiz wyłącznie tu�rystycznych. Są to wizy Schengen,ale jednokrotne, na 5�7�10 dni.

Dlaczego niktnie odbiera słuchawki?

Obecni na spotkaniu narze�kali, że do działu wizowegoKonsulatu nie można się do�dzwonić. Gdyby jednak wszystkietelefony były wolne, to nie było�by załatwiania wiz, a jedynierozmowy. Są też tacy rozmówcy,z którymi nie można się rozłączyćprzez godzinę.

Kto powinien, a kto nieotrzymać Kartę Polaka

Amb.:„Do otrzymania Karty Polaka

nie wystarczy sama przynależ�ność do organizacji polskiej. Jestto bardzo ważny dokument.Trzeba tą sprawę traktowaćbardzo solidnie. Poza tym, myteż, jako obywatele polscy,płacimy na to spore podatki.Będę z przyjemnością to robił,jeżeli będę wiedział, że polskiedzieci będą mogły studiować napolskich uniwersytetach. Niedostaną Karty Polaka te osoby,które nie zasłużyły sobie na tocałym swoim życiem i całą swojąpostawą. Pamiętacie państwote straszne czasy i wiecie dobrze,

Sala była pełna

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICYZgodnie z zapowiedzią zamieszczamy zapis wypowiedzi szefaredakcji polskiej Polskiego Radia dla Zagranicy podczas spotkaniamediów polskich na Ukrainie jakie odbyło się w Obuchowiez inicjatywy Ambasady Polskiej w Kijowie w połowie czerwca br.

KG

Paweł Lekki � szef redakcjipolskiej Polskiego Radiadla Zagranicy

„Jestem dziennikarzem ra�diowym od 17 lat. Od półtorejroku jestem szefem redakcji,wcześniej pracowałem w niejjako dziennikarz. Współpraco�wałem też długie lata z prasążołnierską. Poprzednio mieliśmynazwę „Radio Polonia”, ale nasiprzełożeni postanowili ją zmienić.Ona bardziej tłumaczy to, co ro�bimy. Działamy od 1936 roku,byliśmy drugą w kolejnościrozgłośnią radiową w Polsce.Mamy siedem redakcji: polską,angielską, niemiecką, rosyjską,białoruską, ukraińską i hebrajską.Z polską mową docieramy doróżnych miejsc, a w językachukraińskim, rosyjskim i białoruskimjesteśmy na Wschodzie. Jesteś�my dość popularni, razem z Tele�wizją Polonia, w krajach Zacho�du. Bardzo prężnie i dynamicznierozwijamy się w Internecie. Naszportal internetowy, to:www.polskieradio.pl/zagranica.

Można słuchać naszych au�dycji na żywo, posłuchać archi�wum. Redakcja Polskiego Radiadla zagranicy składa się z dzie�więciu etatowych pracownikówłącznie ze mną, mamy siedmiumłodych współpracowników.Od czasu do czasu przyjmujemykogoś młodego na staż, żeby sięuczył od starszych tajnikówzawodu. Nadajemy przez 24godziny. Mamy 30 półgodzin�nych audycji informacyjnych – 10minut dziennika, omówienienajważniejszego wydarzeniadnia, informacje z naszychredakcji kulturalnej, gospodar�czej, młodzieżowej, międzynaro�dowej. Mamy przegląd ostatnichwydarzeń politycznych dnia.Okazało się, że jesteśmy jednympolskim programem radiowym,słyszalnym wśród marynarzy,którzy pływają za granicą. Słu�chają nas poprzez odbiorniki nafalach krótkich. Jest też programgodzinny, który jest nadawanyna antenach zaprzyjaźnionych znami stacji radiowych. Współ�pracujemy w tej materii z „Radiemznad Wilii” w Wilnie, a we Lwowie– z Radiem „Nezałeżnist”. Naszprogram jest słyszalny na sporymobszarze Ukrainy. Wieczorempowtarzamy audycje popołud�niowe, do tego dochodzi półgodziny audycji edukacyjnej. Ogodz. 11.00 mamy godzinną au�dycję radia dla Białorusi, która teżjest związana z Ukrainą, bo jestnadawana z terenu Ukrainy – niemogliśmy inaczej tam się dostać.

Radio publiczne w większościutrzymuje się z dotacji. Jest to i do�brze i źle. Dobrze, bo nie mamyza dużo reklam. Negocjujemyśrodki z Ministerstwem SprawZagranicznych, skąd otrzymuje�my pieniądze. Natomiast audy�cja godzinna (np. na Białorusi)jest finansowana z dotacji celo�wej Senatu. Dostajemy pieniądzeod dwu struktur. Informujemyspołeczność polską na świecieo tym, co się dzieje w Polsce, aleteż za granicą – w Iraku, Afga�nistanie, Rosji itd. Nie jesteśmyradiem rządowym. W dzienni�kach nadajemy wypowiedzipolityków z różnych ugrupowań,także członków rządu, bo tamzapadają ważne decyzje. Poka�zujemy wydarzenia polityczne,gospodarcze, kulturalne, aletakże to, co robi młodzież, żebybył to pełny obraz Polski.

Jeżeli mamy jakieś wątpliwości,co do rzetelności informacji,uważamy, że lepiej na antenie otym nie mówić. Jeżeli wiadomo,że o tym samym zdarzeniu sąróżne opinie, czekamy na ważnepotwierdzenia. Uważamy, żelepiej sprawdzić informację,

aniżeli później ją prostować. Mu�simy mieć stuprocentową pew�ność. Na naszej antenie nie makłótni politycznych, ani polityków,którzy lubią sprzedawać swojeargumenty. Zapraszamy dostudia ekspertów z różnychośrodków. W Polsce jest Ośro�dek Myśli Strategicznej, któryprzygotowuje raporty o sytuacjiw państwach Wschodu, np. dlarządu polskiego. Nie rozmawiamyz nimi o Polsce, ale o tym, coPolska powinna zrobić dla lepszejwspółpracy i poprawy sytuacjiw Rosji, na Ukrainie, na Białorusi.Współpracujemy z CentrumEuropejskim Natolin, CentrumStosunków Międzynarodowych,z Polskim Instytutem SprawMiędzynarodowych, który jestdla nas bardzo ważny. Zapra�szamy też fachowców, np. tych,którzy zajmują się gospodarką,monitorujemy rozmowy, dotyczą�ce energetyki. Kwestia źródełenergetyki jest obecnie jedną zpodstawowych polskich racji sta�nu, w związku z tym o tym też mó�wimy. Ważne, żeby to, o czym mó�wimy, było wiarygodne i ciekawe.

Słychać nas nie tylko na Ukra�inie. Jesteśmy obecni w Australii,w Niemczech, słychać nas wNowym Jorku i Chicago. Wystar�czy przesłać nam informację, żechce się słuchać naszegoprogramu. Próbujemy współ�pracować z Londynem, jest tamradio PRL – Polskie Radio Londyn.Staramy się docierać wszędziedo polskiej diaspory na obczyź�nie. Mamy bardzo dobry kontaktz radiem France International i je�go redakcją polską. Prowadzimyteraz projekt, dotyczący wszyst�kiego, co dotyczy Unii Europej�skiej, ale w kontekście wschodnim,na przykład, Ukrainy. Jest maga�zyn o stolicach europejskich, o kra�jach Europy.

Na Ukrainie na falach UKF nassłychać w Winnicy, w Chmiel�nickim, w Równem, w Żytomierzui w Radiu Nezałeżnist. Redakcjęukraińską, czyli mówienie naszegoradia w języku ukraińskim,słychać w Winnicy, Chmielnic�kim, Żytomierzu, Równem, Tarno�polu, Zaporożu, Sumach, Lwowie,Kijowie, Charkowie, Odessiei Dniepropietrowsku. Na razienasze radio, z różnych powodów,nie dotarło do Kijowa.

Rozmawiamy na antenieo Unii Europejskiej, ale takżeo NATO. Wiadomo, że pozytywnemyślenie o nim jest trudne, wPolsce od początku było ina�czej. Zachęcamy Ukraińcówi Polaków, żeby o tym rozmawiali.Trzeba mówić o misjach w Irakui Afganistanie.

Wydarzeniom międzynaro�dowym i politycznym poświęcamywiele czasu. Często otrzymujemymaile, że na antenie jest za małomuzyki. Nie możemy jej poświę�cać godzinnych audycji, robimyprzerywniki z muzyki polskiej,gdzie to jest możliwe.

W półgodzinnych audycjachmamy dziennik, przegląd najważ�niejszych wydarzeń w kraju i naświecie. Dobrze, kiedy jest spokój,kiedy mało się dzieje, wtedywięcej czasu poświęcamy kul�turze i historii.

Page 12: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

1230 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski

MARCIN ROMERtekst i zdjęcia

Lecz zaklinam — niech żywinie tracą nadziei

I przed narodem niosą oświatykaganiec;

A kiedy trzeba, na śmierć idąpo kolei,

Jak kamienie przez Bogarzucane na szaniec!...

Juliusz Słowacki „Testamentmój”

Jeździ Pan na nartach? – jeź�dziłem. A pływa Pan? – owszemtak. Kiedyś mocno zajmowałomnie żeglarstwo. O, mnie też –to było jeszcze podczas stu�diów na Uniwersytecie Jagiel�lońskim. Kiedyś ktoś napisał, żedziałałam wtedy w harcerstwie,ale ja właśnie pływałam. Byłamwodniaczką.

Pani Irena Sandecka w kwiet�niu skończyła 96 lat. Jeszczeniedawno trudno było dotrzy�mać jej kroku podczas piesze�go podejścia na Górę Bony.Ostatnio trochę chorowała.Rzadko już siada do fortepianu.

Ale fotografię może Panzrobić � żartuje Pani Irena. �Fortepian to taki instrument, żewystarczy przy nim usiąść i wy�gląda jakby ten siedzący grał.

To Pan robi ten „ Kurier”. – Notak, ja. Oczywiście nie sam Jestnas więcej.

To dobra gazeta. Szkoda, żetak późno zaczęła się ukazy�wać.

Początek czerwca.Skwar chodzi

po ulicach KrzemieńcaDochodzi południe. Siedzimy

w przytulnym pokoiku w małymdomku pani Ireny Sandeckiej.Wystarczy wyjść stąd parękroków w dół, po wąskiej ścież�ce i już jesteśmy pod muramidawnego Liceum Krzemieniec�kiego. Niedaleko stary kościół,ten z „czarnym pomnikiem”Juliusza Słowackiego.

Naprzeciw rzeka Ikwa i GóraBony. Nieco w drugą stronę,niedaleko � stary polski cmentarz.Tuż u wejścia � nagrobek SalomeiSłowackiej. Ciut dalej, w mieście� muzeum Wieszcza, w wyre�montowanym dworku jegodziadków. Ile znajomych nazw,miejsc o jakich się tylko słyszało.Domek, pani Sandeckiej to teżmiejsce niezwyczajne. W pierw�szej połowie XIX wieku mieszkałtu Willibald Besser, uczony, bo�tanik, dyrektor ogrodu botanicz�nego w Krzemieńcu, doktormedycyny, profesor LiceumKrzemienieckiego. Pani Sandec�ka zapisała ten dom „Wspól�nocie Polskiej”. Chciałoby się,by ta szacowna organizacjanigdy go nie otrzymała.

W Krzemieńcunic nie jest zwyczajne

To jedno z tych miejsc ma�gicznych, bogatych magiąsamego swego istnienia. Nie�zwyczajne są kanapki z białym

Miasta magiczne,KRZEMIENIEC – MIASTO IRENY SANDECKIEJ.JULIUSZA SŁOWACKIEGO?… TEŻ

Pani Irena Sandecka

Dom pani Ireny Sandeckiej

serem, podane do kawy � „napóźne śniadanie” u pani Ireny.Niezwyczajne były plackiziemniaczane, podane rankiemu pani Julii przed wycieczką naGórę Bony. Niezwyczajni byliwreszcie moi towarzysze pod�róży � pani Monika Narmuntow�ska � Michalak i jej mąż AndrzejMichalak. Ona – malarka z Zie�lonej Góry, całe swoje młodeżycie poświęcająca pomocyrodakom zza wschodniej gra�

zaangażowany. Obydwoje działa�ją w ramach zielonogórskiegoRuchu Apostolatu Emigracyjnego.(To on jest prezesem!) Są dziwneinstytucje. Są niezwyczajni ludzie.Pan Bóg wie, co robi. Kogośprzecież będzie trzeba beatyfiko�wać, po wyczerpaniu bieżącegorejestru oczekujących. (Żart mójproszę wybaczyć � ale wspom�nicie jeszcze moje słowa). Słoń�ce chodzi po stole, brzęcząpierwsze pszczoły…

majątkach rolnych w Czechachi na Ukrainie. W 1914 roku, jakoaustriacki poddany, został wy�wieziony w głąb Rosji. Wyzwoliłago rewolucja 1917 roku. W la�tach 20., po naszej ucieczceprzez „zieloną granicę” do wol�nej Polski, ojciec napisał broszu�rę „La Federation de EuropęCentrale”, w której wzywałdziewięć państw środkowejEuropy (bez Ukrainy i Białorusi,które się wówczas nie liczyły)„do zjednoczenia swoich serci terytoriów” dla ochrony przed

obu potężnymi sąsiadami:zaborczą Rosją i równie zabor�czymi Niemcami.

„Dieu sera avec nousl”. Ideabyła zbyt wczesna dla upojonychświeżo odzyskaną niepodleg�łością państw Europy środkowej,ale, kto wie, czy jeszcze niezmartwychwstanie...

Moja matka, Maria z Czart�kowskich, przebrnęła przezznienawidzoną rosyjską szkołępaństwową w Warszawie, gdzienawet na przerwach nie wolnobyło rozmawiać po polsku. Dokońca życia nie włożyła brązo�wej sukni, koloru szkoły rosyjskiej.Potem pracowała jako nauczy�cielka w domach prywatnych.Później uczyła w szkołach, a wkońcu pracowała jako kierow�niczka w internatach żeńskich

Liceum Krzemienieckiego. Zatajne nauczanie w zaborzerosyjskim otrzymała w roku 1933Medal Niepodległości.

Oboje rodzice pochodzili zWarszawy i byli wielkimi patrio�tami, i ludźmi wysokiej etyki.Miałam też jedynego brataJerzego, któremu wojna 1939roku nie pozwoliła na ukończenieKonserwatorium w Warszawie �muzyka i dyrygenta chórówżołnierskich i dziecięcych,uczestnika Powstania Warszaw�skiego, więźnia obozów Gross

Rosen i Leitmeretz. Rodzicespoczywają w Krzemieńcu, Jurek– w Warszawie na Powązkach.

Ja sama ukończyłam klasęprzedwstępną i wstępną w Hu�maniu. W roku 1921, po podpi�saniu traktatu o granicy polsko�sowieckiej, razem z rodziną podKorcem przeszliśmy do Polskiprzez „zieloną granicę”. W War�szawie uczyłam się w pierwszeji drugiej klasie na pensji żeńskiejim. Emilii Plater. Z Warszawyrazem z matką i bratem, na za�proszenie wizytatora LiceumKrzemienieckiego, dr MarkaPiekarskiego (byłego dyrektoraSzkoły Polskiej w Humaniu),przyjechaliśmy do Krzemieńca.W Krzemieńcu oboje z bratemukończyliśmy Gimnazjum im.Tadeusza Czackiego przy

nicy. Pomocy konkretnej, celo�wej. Nie ku swojej li tylko satys�fakcji czynionej. Nie zliczyć ilesetek, a może tysięcy par oku�larów noszą dzięki pani Monicemiejscowi Polacy. Ile ubrań dladzieci, ile lekarstw znalazło sięu polskich lekarzy na Kresach.Pan Andrzej jest nie mniej

Pani Irena Sandeckaopowiada

„Urodziłam się 11 kwietnia1912 roku w Humaniu na Ukra�inie. Mój ojciec, Ryszard San�decki, skończył Wyższą SzkołęRolniczą w Wiedniu i przedpierwszą wojną światową pra�cował jako księgowy w wielkich Skwar chodzi po ulicach Krzemieńca. Pod studnią jest najlepiej

Późne śniadanie u pani Ireny. Z prawej � pani Monika Narmun�towska�Michalak

Błogosławione drzewa, może sprzed stuleciJakiś ojciec rodziny dla swojej pasiekiSadził Was, spoglądając w czas przyszły, daleki,Z myślą w złotych miodach dla wnuków swychdzieci.(...)Bądźcie błogosławione! Choć burza zwaliłaMłodsze od was olbrzymy, które pod stopamiGrodzą drogę wędrowcom, groźnie gałęziami,Wyście przetrwały wieki:Bo w korzeniach siła.

Irena Sandecka

Page 13: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

13Kurier Galicyjski * 30 czerwca 2008ludzie niezwykli

Liceum Krzemienieckim, a ja,dodatkowo, jako eksternistka �Seminarium Nauczycielskie im.Hugona Kołłątaja przy tymżeliceum.

Od 1930 do 1936 studiowałamw Krakowie na UniwersytecieJagiellońskim i w 1936 rokuotrzymałam dyplom magistrapedagogiki UJ. Następnie uczy�łam trzy lata w szkołach pod�stawowych w Równem, w Krze�mieńcu i w Sosnowcu, a od1 września 1939 r. miałam skiero�wanie do Pedagogicznej SzkołyŚredniej w Pszczynie na Śląsku.Tam już nie dojechałam.

Wojna zastała mnie w Belgii,gdzie prowadziłam z ramieniaharcerstwa półkolonie dla dzieci

kolejowego, już po zajęciuLwowa przez bolszewików,wróciłam do Krzemieńca. Polatach dowiedziałam się, żepani Noworytowa, ratując męża,wezwanego za przechowy�wanie Żyda, sama poszła dogestapo, skąd już nie wróciła.

W Krzemieńcu proszonomnie, abym pomogła żonieostatniego, aresztowanegoprzez Sowietów, rektora LiceumKrzemienieckiego, przewieźć jejmatkę na operację we Lwowie.

Pan Stefan Czarnocki, rektorLiceum Krzemienieckiego, z „nie�ludzkiej ziemi” nie wrócił.

We Lwowie zatrzymałam sięparę miesięcy, pracując jakobibliotekarka, a potem – sani�

łam się w 1943 roku uchodź�cami z mordowanych przezbanderowców okolicznychwołyńskich wiosek. Nie zapomnę

1943 roku pracowałam jakolaborantka w szpitalu i pozo�stałam w tym zawodzie osiem�naście lat, z przerwą siedmio�

By załatwić formalności,niezbędne do przyznania KartyPolaka, przyjechał do pani Irenykonsul Waldemar Kowalski zeLwowa.

O nic się nie pytałem. � mówi� Gdzież bym śmiał. W rękępocałowałem, poprosi łemo podpis.

Śniadanie skończone. PaniIrena wstaje od stołu i zapraszado biblioteki. Pokazuje regały,wypełnione książkami. Są po�układane tematycznie. Skatalo�gowane.

To trzeba komuś przekazać �mówi pani Irena. Może waszaredakcja by to zorganizowała?

Pani Irena sięga na półkęi pokazuje nam pięknie wydanytom wierszy. Na okładce tonący

polskich robotników w Limburgii.Wróciłam do kraju przez Francję,Szwajcarię, Włochy, Węgryi Rumunię . Zdążyłam dotrzeć doLwowa na dzień przed zbom�bardowaniem dworca kole�jowego. We Lwowie parę dnipracowałam z ramienia Przyspo�sobienia Wojskowego w kuch�niach wojskowych, skąd jednakkobietom kazano się wycofać.

Znalazłam pracę u zacnychobywateli Lwowa � państwaNoworytów na ulicy Batorego,

gdzie pani domu złamała nogę,uciekając przed bombami dopiwnicy i potrzebowała pielęg�niarki. Po odbudowaniu dworca

tariuszka w Klinice Neurolo�gicznej dr Halbana. Następniewróciłam do Krzemieńca i pra�c o w a ł a m j a k o s e k r e t a r k aw Szkole Leśnej w Białokrynicy(4 km od Krzemieńca). Po wkro�czeniu wojsk niemieckich w roku1941 przeniosłam się wraz z ma�mą do Krzemieńca i tu praco�wałam w biurze niemieckim jakostenotypistka. Następnie prze�bierałam kartofle dla wojskHitlera w piwnicy, gdzie „praco�wała” sama polska inteligencja

z Krzemieńca. UprawiałamNiemcom ogródki i korzystającz obecności w ogródkachdrugiej pracownicy, zajmowa�

Kościół polski w Krzemieńcu. W tle � góra Bony

W latach 20., po naszej ucieczce przez „zielonągranicę” do wolnej Polski, ojciec napisał broszurę„La Federation de Europę Centrale”, w którejwzywał dziewięć państw środkowej Europy „dozjednoczenia swoich serc i terytoriów” dlaochrony przed obu potężnymi sąsiadami: zaborcząRosją i równie zaborczymi Niemcami. „Dieu seraavec nousl”. Idea była zbyt wczesna dla upojo�nych świeżo odzyskaną niepodległością państwEuropy środkowej, ale, kto wie, czy jeszczenie zmartwychwstanie...

dnia, kiedy odchodzili Niemcy,a wojsk rosyjskich jeszcze niebyło. Baliśmy się rzezi. Polakóww Krzemieńcu uratował wtedynieznany dowódca garnizonuniemieckiego, podobno Austriak,który przed wycofaniem siępozostawił race i środki wybu�chowe, po czym zlecił kilkustarszym mieszkańcom miasta,

b y ł y m ż o ł n i e r z o m j e s z c z ez pierwszej wojny, by pozorowalilinię frontu. Podstęp się udał.Banderowcy do miasta nieweszli.

Wkrótce do miasta weszlibolszewicy. Rzezi nie było. Alezaczął się następny smutnyetap w historii naszego miasta.Tysiące naszych rodaków wy�jechało w 1945 roku na „ZiemieZachodnie”.

11 maja 1944 r. zostałamaresztowana przez lwowskieNKWD i przetrzymywana miesiącw Krzemieńcu, a dwa i pól mie�siąca – w Zbarażu, ale ostatecz�nie wypuszczono mnie, choćodmówiłam współpracy. Już w

letnią (choroba matki), a w roku1969 przeszłam na emeryturę.

Od 1945 do 1974 roku byłamorganistką w kościele para�fialnym w Krzemieńcu, a od 1953do 1999 � katechetką. Od 1991roku przez dziesięć lat przy�gotowywałam dzieci do kon�kursowych egzaminów weLwowie na studia stypendialne

w Polsce. Ukończyło je kilka�naścioro młodzieży.”

Pani Irena opowiada o swo�im życiu zwyczajnie. Nic przecieżnadzwyczajnego się nie wyda�rzyło. Była organistką, katechet�ką, uczyła języka polskiego. Dziśto brzmi zwyczajnie. Mało kto,zdaje się, dostrzega w tym he�

Widok z góry Bony na dawne Liceum Krzemienieckie

Nagrobek Salomei Słowackiej � matki wielkiego Juliusza Napis na nagrobku

Symboliczny grób poety

roizm. Czasy sowieckie odeszły,dla młodych to prawie bajka �o złych ludziach, ale bajka.Niektórzy starsi tęsknią za nimi –kiełbasa była tania.

Żeby uczyć miejscowe dziecijęzyka polskiego, pani Irenasama napisała elementarz (!)O żadnym drukowanym pod�ręczniku, w czasach sowieckich,nawet marzyć nie było można.

Dziś pani Irena Sandecka to„człowiek instytucja”. Liczą sięz nią miejscowe władze, parafiarzymskokatolicka i, przedewszystkim, miejscowi Polacy.Słowo pani Ireny ma swoją wa�gę. My też staramy się jej pomóc� mówi pan Stanisław Lutkiewicz– szef miejscowej organizacjikrzemienieckich Polaków.

w zieleni dom, w którym jesteś�my. Tytuł: „Wiersze spod góryBony”. Autorka: Irena Sandec�ka. Wydane przez MuzeumNarodowe Ziemi Przemyskiej,Przemyśl 2007.

Czuć rękę dyrektora mu�zeum (i też poety) MariuszaOlbromskiego � organizatorasłynnych plenerów w Krzemieńcu.

Pani Irena w bibliotece

Wie pan � mówi pani Irena �zostały mi jeszcze trzy zadania.

Chciałabym, żeby Polacy, nietylko miejscowi, mieli świado�mość, że tu w Krzemieńcu jesteś�my u siebie.

Żeby dalej rozwijały sięsprawy, związane z Krzemień�cem jako swoistą „enklawą “Słowackiego.

No i żeby katecheza naszychpolskich dzieci była prowadzonaw języku ojczystym.

� Pani Ireno � zbieram się naodwagę � nie żałuje Pani, że powojnie została tutaj w Krze�mieńcu?

�Chce się pan zapytać,dlaczego zostałam? Ktoś mu�siał. A z kim by Pan dzisiaj jadłśniadanie?

Jednak zostanie po mnieta siła fatalna,Co mi żywemu na nic...tylko czoło zdobi;Lecz po śmierci was będziegniotła niewidzialna,Aż was, zjadacze chleba� w aniołów przerobi.

Juliusz Słowacki„Testament mój”

Ruiny zamku na górze Bony

KG

A więc jest Drugi Świat, mocniejszy w darach.Wszystkie doń drogi wiodą zagmatwane,I morza cierpień i zgliszcza pożarów.I radość wszelka, co w duszy się śmieje.A więc „ Niech żywi nie tracą nadziei”(W odpowiedzi komuś nieznanemu, 1974)

Irena Sandecka

Page 14: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

1430 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski Ambasador RP mówi, że...

Wydanie internetowe „Rupor”,16.06. 2008:� W Rosji film Andrzeja Wajdy„Katyń” jeszcze do niedawnabył zakazany do oficjalnej pre�zentacji. Na Ukrainie natomiastw wielu miastach odbyła sięjego premiera. Czy to możeświadczyć o tym, że nasze krajepodobnie oceniają tragicznefakty historii obu narodów,szczególnie, kiedy dotyczą oneXX wieku i II wojny światowej?Czy nie ma tutaj jeszcze nieroz�wiązanych spraw?�Uważam, że historię wartopozostawić historykom. Film„Katyń” opisuje rzeczywiścietragiczne wydarzenie w historiistosunków Polski z Rosją. I tasprawa nie jest zakończona.Trzeba kontynuować śledztwow Rosji oraz doprowadzić wszystkodo końca, aby wyjaśnić, gdzieznajdują się wszystkie miejscarepresji i mogiły polskich żołnierzy,zamordowanych przez NKWD.Mam nadzieję, że w przyszłościstanie się to przedmiotem dalsze�go dialogu z Federacją Rosyjską.� A jeśli chodzi o Ukrainę? Czynie ma i tutaj spornych kwestii?Na przykład, co do oceny fak�tów historii?� Oczywiście, że są. My zawszebyliśmy sąsiadami i w ciąguminionych lat nasze narodyniejednokrotnie znajdowały sięw stanie konfliktu. To nic dziw�nego, że na terytorium z mieszanąludnością, gdzie obok mieszkaliPolacy, Ukraińcy i Żydzi była na�wet wojna domowa. W danymprzypadku ważna jest dla naszasada pamięci historycznej.Wszystkie miejsca pochówkówofiar konfliktów, w pierwszejkolejności obywateli polskich,powinny być przez nas uporząd�kowane. Trzeba zrobić tak, żebymożna było zawsze położyćkwiaty i pokłonić się przed poleg�łymi, żeby te miejsca były jakośoznaczone i żeby tam zawszemogli przyjechać ich krewni i blis�cy. Według tradycji katolickiej, namiejscu pochówku Polakówtakże powinna być zapalonaświeca pamięci. To samo powin�no być i w stosunku do mogiłUkraińców, którzy zginęli z po�wodu wojen i innych konfliktówz udziałem polskich żołnierzy czypartyzantów na terytorium dzi�siejszej Polski. To po pierwsze. Podrugie, historia jest dla historyków.Oni powinni badać archiwa,żeby dać wszystkiemu obiektyw�ną ocenę. Przecież historia to teżnauka, a nie tylko instrument dowychowania narodów. Jest tonauka i w niej istnieją swojenaukowe standardy. Wszystkie teprocesy trzeba dokładnie ba�dać i uwiarygodniać, a nie wy�bierać oddzielne epizody zewspomnień naocznych świadków.� Co już zrobiono w tym kierunku?� W tych sprawach z ukraińskąstroną w pełni się zgadzamy.A to, że widzenie tych procesówbywa niekiedy różne i nie cał�kiem zgodne z powszechnąopinią, trzeba przyjąć zupełniespokojnie. Takie jest życie. Jed�nak, nie to jest najważniejsze.Władze Polski i Ukrainy powinnyw pierwszej kolejności miećszacunek do pamięci historycznej.� Czy nie uważa Pan, że na tery�torium Wołynia wzrośnie liczbapomników pamięci ofiar tragediiwołyńskiej 1943 roku? Dzisiajmamy tylko jeden taki przypadek.�Tak. Obecnie na Ukrainie są

dwa takie pomniki. Jeden z nichrzeczywiście był odsłoniętywspólnie przez prezydentów �K w a ś n i e w s k i e g o i K u c z m ęw 2003 roku w Porycku na Wo�łyniu. To było niezwykłe wyda�rzenie. Drugie takie miejsceznajduje się niedaleko Brodów wHucie Pieniackiej. Tą nazwę

WYPOWIEDZI AMBASADORA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJNA UKRAINIE JACKA KLUCZKOWSKIEGO DLA PRASY UKRAIŃSKIEJ

nosiła zniszczona polska wieś.Pełny rejestr polskich miejscpamięci na Ukrainie i odpo�wiednio ukraińskich w Polsce w2005 r. został uzgodniony. Niewszystko jest jeszcze uwzględnio�ne, ale myślę, że rejestr tenbędzie podstawą do rozwiąza�nia problemów i budowy no�wych pomników. Oczywiście niebędą one postawione w każdejwsi. Powinny być jednak przynaj�mniej symboliczne miejsca, abyukraińska diaspora w Polscewiedziała, że jest kilka miejsc,gdzie zawsze można uczcićpamięć swoich bliskich. Tegosamego chcielibyśmy i od Ukrainy.�Na Ukrainie 2008 rok był ogło�szony Rokiem Stepana Bandery.1 stycznia będzie obchodzonejego 100�lecie. Oprócz tego,Prezydent Ukrainy pośmiertnienagrodził głównego komen�danta UPA Romana Szuchewy�cza orderem bohatera Ukrainy.Proszę powiedzieć, jak te wszyst�kie wydarzenia były przyjęteprzez społeczeństwo polskie?� Trudno jest mi komentowaćreakcję poszczególnych polskichhistoryków, weteranów II wojnyświatowej i ruchu partyzan�ckiego. Generalnie w Polscezarówno Bandera jak i Szuche�wycz są źle oceniani. Społecz�ność ukraińska wie o tym. Polskanie przygotowała żadnychoficjalnych oświadczeń w tejsprawie, gdyż nie odnosi się todo obecnych stosunków ukra�ińsko � polskich.�Powróćmy do tego, co nie�pokoi etnicznych Polaków naUkrainie. Jak przebiega kam�pania wydawania Karty Polaka?Jakie są pierwsze sukcesydanego przedsięwzięcia? Czywszystko odbywa się tak, jakzaplanowano?� Trzeba odnotować, że w ma�teriałach na ten temat ukraiń�skie media nie wiadomo, dlacze�go piszą głównie o zachodniejUkrainie, chociaż większośćetnicznych Polaków mieszka wśrodkowej Ukrainie....Żytomierz, Chmielnicki...�A także Winnica. Są to tereny,gdzie Polaków jest najwięcej. Oninie mieli możliwości pojechaćpo wojnie do Polski. Nie mogątego zrobić nawet i teraz, po�nieważ Ukraina nie uznawała inie uznaje podwójnego obywa�telstwa. Dlatego jest to szcze�gólnie ważne dla starszych i dlatych, którzy byli represjonowaniprzez władzę sowiecką, dlawracających z zesłania z Syberii

oraz z Kazachstanu. To oni naj�częściej zwracali się po Kartę wpierwszych miesiącach kampa�nii. Dla nich jest to świadectwouznania ich cierpień i tego, żeobronili język ojczysty oraz wiaręrzymskokatolicką. Prawie poło�wa potencjalnych posiadaczyKarty � to ludzie w podeszłymwieku. Pozostali � to bardzoróżne grupy. Niektórzy z nichrzeczywiście mają jakieś polskiekorzenie. Są i tacy, którzy kierująsię tylko ekonomicznymi wzglę�dami. Z Kartą Polaka związanyjest szereg przywilejów w czasiepobytu na terytorium Polski. Dajeona możliwość otrzymania bez�płatnej wizy, możliwość pracybez odrębnego pozwolenia, atakże możliwość bezpłatnejnauki. Szczególnie jest to aktu�alne dla tych, kto ma w naszymkraju swoich krewnych, czyznajomych i chciałby zatrosz�czyć s ię o swoją przyszłośći przyszłość swoich dzieci. Pro�ces wydawania Kart przebiegagładko i bez przeszkód. Liczbaoczekujących nie jest zbyt dłu�ga, co naturalnie ułatwia pro�cedurę wydawania dokumentów.� O jaką liczbę obywateli Ukra�iny chodzi?� Wzięliśmy pod uwagę daneludności z 1989 roku. Wtedy byłotutaj około ćwierć milionaPolaków. Według późniejszychdanych z 2001 roku liczba tazmniejszyła się do 150�160 tys.Na ogół identyfikowali się oni wcharakterze etnicznych Polaków.Stąd wynikają nasze obliczenia.

Wydanie „Kyiv Weekly”,21�28.06.br.:� Od jakami błędami może Panprzestrzec Ukrainę na drodzedo eurointegracji?� Najważniejsze jest stworzeniekonkurencyjnej gospodarki.Polska straciła dużo czasu bro�niąc swojego rynku przed euro�pejskimi produktami, zamiastlepiej przygotować kluczowebranże polskiej gospodarki dokonkurowania z Zachodem.Wydaje mi się, że na drodzeUkrainy do Europy należy stawiaćna młodych i skutecznych ludzi,a nie tych co opóźniają rozwójgospodarczy.�Ukraińcy uważają, że „nowi”członkowie UE wydają wjazdo�we wizy Ukraińcom z większąsurowością niż „starzy”.�To nie odpowiada rzeczywis�tości. Nie my wprowadziliśmywizy dla Ukrainy. Była to decyzja„starych” członków UE, którzy

dbają o stabilność swoichrynków pracy. Skąd się, więcbiorą podobne opinie? Polskawydaje najwięcej europejskichwiz na Ukrainie. Głównie, bo�wiem do Polski wyjeżdżająobywatele Ukrainy. Generalniewięc ilość odmów wydania wizyjest u nas większa. Jednakodsetek odmów w konsulatachinnych krajów UE jest znaczniewiększy niż u nas.� Jaki jest stan polskiej gospo�darki po trzech latach od wstą�pienia RP do UE?� Z polską gospodarką jestwszystko w porządku. Rozwija sięod 1992 roku, nasz PKB wzrósł o180 % w porównaniu z 1989rokiem. Po otwarciu się euro�pejskiego rynku wzrósł eksport,aktywnie rozwija się rolnictwo.Stworzyliśmy około 1,5 mln no�wych miejsc pracy dzięki obec�ności w UE.�Jakie są perspektywy dlaukraińskich inwestycji w Polsce?�Nie jest trudno wywieźć pie�niądze ze swojego państwa.Ważniejsze jest, aby zwyciężyłakonkurencyjność naszej gospo�darki zarówno na rynku krajowymjak i na rynkach zagranicznych.Myślę, że Ukrainie są potrzebneinwestycje z Zachodu. Trzebaradykalnie zmniejszyć energo�chłonność waszej gospodarki.Tylko wtedy można pomyśleć oinwestowaniu w innych krajach.A co się tyczy ukraińskich inwes�tycji, to Polska jest dla nichotwarta. Już pojawiło się szereginwestorów z Ukrainy w Polsce.Nie wszyscy są inwestoramibezpośrednio z Ukrainy, gdyższereg firm ukraińskich wchodzina polski rynek przez kraje trzecie.�Niedawno na Ukrainie pojawi�ła się „Karta Polaka”, którąmoże otrzymać etniczny Polak.Dlaczego ją wprowadzono i ja�kie są skutki jej wprowadzenia?� Nie my pierwsi to zrobiliśmy.Przed nami była Ukraina, jakawprowadziła status zagranicz�nego Ukraińca. Węgrzy wprowa�dzili podobny status dla swoichrodaków za granicą. Więcej, jakpołowa ludzi otrzymująca naUkrainie „Kartę Polaka” to ludziestarsi, którzy za czasów Stalinacierpieli za wiarę, język, kulturę,ich wysyłali na Sybir, do Ka�zachstanu. I dla nich „KartaPolaka” ma symboliczny charak�ter, to swojego rodzaju znakszacunku. Ponadto „Karta” dajepewne przywileje: bezpłatnawiza, bezpłatna nauka w Polsce(„Karta” nie gwarantuje stypen�dium), bezpłatna opieka me�dyczna na wypadek niespodzie�wanej choroby podczas pobytuw Polsce, różnego typu ulgi itp.� W okresie międzywojennympojawił się wyrażenie o Polsce:mała z wielkich państw. Kimobecnie czują się Polacy? Sło�wianami? Europejczykami?Polakami?� Nie widzę sprzeczności międzytymi pojęciami, ale przeważaduma, że jesteśmy Polakami. Tymsamym, nie przeczę, że jesteśmyczłonkami rodziny europejskiej.Unia Europejska to coś więcej,niż światowa organizacja. Jest towspólnota wolnych ludzi irównych państw. Słowianamijesteśmy przez język, kulturę.Sprzeciwiamy się, jeśli Słowianłączy się z prawosławiem, z lek�ceważeniem demokracji, z ideąsamodzierżawia. Z tym katego�rycznie nie zgadzamy się. Proszęzwrócić uwagę, ile słowiańskichpaństw znajduje się w UE, czy wNATO: Czechy, Słowenia, Słowa�cja, Bułgaria, w kolejce stojąMacedonia, Bośnia i Hercego�wina, Czarnogóra, Serbia. Sło�wiański czynnik istnieje w Zachod�niej Europie i zawsze istniał.Polacy po wstąpieniu do UE

odczuli, że są silni, że wpływamyma procesy zachodzące w Eu�ropie i na świecie. Dzisiaj jesteśmyw pierwszej szóstce UE. Bez nasżadna poważna decyzja niemoże zostać podjęta, i to odczu�wa się w planie ekonomicznym ipolitycznym.

Wydanie „Argumenty i Faktyna Ukrainie”, 20.06.08�Niedawno Unia Europejskarekomendowała Polsce, abyzmniejszyć szerokość strefymałego przygranicznego ruchuz Ukrainą z 50 do 30 km. CzyPolska dostosuje się do ocze�kiwań UE?� Nie chodzi o szerokość strefy.Podejmując sprawę umowy omałym ruchu granicznym, Polskai Ukraina uwzględniały wielkośćobwodów i województw. Problemw tym, że ukraińskie obwody ipolskie województwa przekra�czają pas i 30 km, i 50 km. Międzyinnymi, dlatego Komisja Europej�ska poleciła nam, abyśmy wzięliza podstawę wyliczeń ukraińskierejony i polskie gminy. W tensposób uda się nam zmniejszyćszerokość strefy, chociaż w nie�których przypadkach szerokośćstrefy i tak będzie sięgała 50 km.Obecnie pozostało tylko nanieśćzmiany do aneksu odpowiedniejumowy i przygotować nowy spismiejscowości, które znajdą się wstrefie przygranicznej. Myślę, żesprawami tymi szybko się zajmiepolsko�ukraińska komisja. Chcępowiedzieć, że Schengen niejest wbrew Ukrainie. Ten układistnieje, aby swobodnie prze�mieszczać się w UE. Jest to jednaz podstawowych swobód. A fakt,że komplikuje się poruszanieukraińskim obywatelom i oby�watelom innych państw, toniejako efekt uboczny. ZadaniePolski polega na tym, abyzałagodzić dla Ukrainy trudnąsytuację. Staramy się też zmniej�szyć ilość nielegalnie przebywa�jących Ukraińców na terytoriumPolski.�Czy się to uda? Czy naszychnielegalnych imigrantów wPana kraju jest dużo?�Udaje się. Po pierwsze, w ostat�nim czasie ilość osób przekra�czających granicę, zmniejszyłasię 2,5 � krotnie. Poza tym, Polskalegalizuje pobyt ukraińskichpracowników. Innym proble�mem w strefie przygranicznej sątzw. „mrówki” � drobni handla�rze. To ich w pierwszej kolejnościdotknęły surowe zasady prze�kraczania granicy. Ilość ukraiń�skich nielegalnych imigrantówzmniejsza się również z tegopowodu, że na Ukrainie mająstałą pracę.�Nasi politycy, kiedy kłócą sięo politykę zagraniczną, częstow charakterze kompromisowe�go wariantu proponują neutral�ność. Na ile według Pana jest tokorzystne dla Ukrainy?�To zależy od tego, jak rozumie�my neutralność i politykę bez�pieczeństwa. Jeśl i dla nasbezpieczeństwo � to globalnepartnerstwo, to wówczas myśli�my o tym jak pogodzić naszeinteresy, a nie o tym jak połą�czyć się przeciwko komuś. Myjuż dawno nie jesteśmy w XIXwieku, żeby rozmawiać z po�zycji siły. W polityce bezpieczeń�stwa nie ma alternatywy dlaglobalnego partnerstwa, któremoże być skuteczne w walce zzagrożeniami. Polecałbymwięc pogłębiać współpracę zeuroatlantyckimi strukturamibezpieczeństwa i wstąpić doNATO. Kłótnie na ten tematpojawiają się z powodu walkiwewnątrzpolitycznej oraznostalgii do przeszłości.

KG

Page 15: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

15Kurier Galicyjski * 30 czerwca 2008

Warszawa, stolica Polski.Dobre Liceum z największegomiasta kraju, uczniowie klasydziennikarskiej, 17 lat, prawiepełnoletni. Ponad 30 osób w og�romnej większości po raz pierw�szy, znalazło się na Wschodzie,na ziemi nieznanej.

Opis tygodniowej wyprawyjest pełen zdziwienia, wniosków,które niekoniecznie wydają sięprawdziwe. Tekst robi wrażenieprawdy pokolenia równolat�ków niepodległej Ukrainy, jestprawdą, w której nie ma emocji.

Ola, autorka tekstu pisze zpewnym dystansem, może dla�tego, że nie chciała być zablisko spraw, które widzi. Znamtrochę Olę, nadzieją jest to, żechce tu jeszcze wrócić.

Witold Dzięciołowski

Ukraina. Jeden ze wschod�nich sąsiadów Polski. Młodepaństwo, niepodległe od 1991r.,a wiec nasz rówieśnik. Jegoburzliwą drogę do demokracjimogliśmy śledzić dzięki artyku�łom w prasie, audycjom radiowymi telewizyjnym. Kraj, któregohistoria tak bardzo związana jestz dziejami Polski. Ojczyzna wielunaszych rodaków, którzy do tejpory wspominają ją ze łzami woczach, jak utracony raj. Ukraiń�skie, bezkresne stepy, szlachec�kie dwory i magnackie pałacesą scenerią, w której toczą sięakcje wielu najważniejszych dlaPolaków książek i filmów.

Ta legendarna kraina byłacelem naszej edukacyjno – histo�rycznej wyprawy klasowej wkwietniu bieżącego roku.

Wyjazd trwał 7 dni. 16.04.późnym wieczorem wyjechaliś�my z Warszawy, by następnegodnia dotrzeć do Domu Pielgrzy�ma w Kamieńcu Podolskim.

Organizatorzy wycieczkizadbali o to, byśmy mogli w cza�sie trzydniowego pobytu zwie�dzić najciekawsze miejsca w tejokolicy.

W historycznej stolicy Podolauwagę wszystkich uczestnikówwyjazdu przyciągnęła słynnatwierdza, wraz ze swoją najwię�kszą atrakcją turystyczną –Starym Zamkiem oraz StareMiasto, podzielone na dzielnicepolską, ormiańską i ruską.

Już samo położenie Kamień�ca robi ogromne wrażenie. Cen�trum miasta otoczone jaremSmotrycza, o skalnych ścianach,sięgających kilkudziesięciumetrów oraz wstęgą rzeki, nadługo pozostaje w pamięci.Stare Miasto połączone jestz twierdzą Mostem Tureckim.Z Mostu Nowoplanowskiegonatomiast, widać było histo�ryczne przedmieścia – Polskiei Ruskie Folwarki. Cały ten zespółzabytków otaczają dobrze za�chowane, kamienne miejskiemury z systemem baszt.

Dzięki informacjom, uzyska�nym od opiekunów wycieczki,przypomnieliśmy sobie, że w1430 roku Kamieniec przyłączo�no do Polski oraz, że powrócił onw jej granice w roku 1699, pokrótkim panowaniu Turków.

Turystom z Polski miejsce tododatkowo kojarzy się z „PanemWołodyjowskim” Henryka Sien�kiewicza, a także z ekranizacjątej powieści. Nie ulega wątpli�wości, że dla nas – licealistów –było to dodatkowo bardzo waż�ne przeżycie, gdyż dzięki możli�wości zobaczenia tych zabyt�ków, zapoznanie się z tak ważnąlekturą będzie łatwiejsze.

Podczas pobytu w Kamień�cu mieliśmy również unikalnąszansę porozmawiania z miesz�kańcami, blisko związanymiemocjonalnie z naszym krajem.Do najbardziej interesującychrozmówców należeli tamtejszyksiądz i zakonnica. Przybliżyli namżycie codzienne Kamieńca,opowiedzieli o wadach i zale�

Oczami młodzieży

tach życia na Ukrainie, a takżestosunku Ukraińców do Po�laków.

Było to doskonałe potwier�dzenie naszych wniosków, wy�snuwanych podczas wycieczki.Szybko bowiem zaczęliśmy do�strzegać kontrasty, polegającena tym, iż obok wspaniałych ruini zabytkowych budowli, mieszkalibiedni, trochę niedzisiejsi ludzie,którzy sprawiali wrażenie obojęt�nych na to, w jak pięknym i nie�zwykłym otoczeniu przebywająna co dzień. Poważne problemyi troski życia codziennego, z ja�kimi muszą się borykać, byćmoże spowodowały zanik wraż�liwości na niesamowity klimatmiasta i jego bogactwo.

W kolejnych dniach odwie�dziliśmy Chocim – jednego zeświadków triumfów militarnychRzeczpospolitej, który teraz stałsię małym podupadającymmiasteczkiem nad Dniestremoraz Lwów – magnes przyciąga�jący turystów pięknymi zabyt�kami, towarzystwem życzliwychludzi, a także licznymi galeriami.

Wielką atrakcją Chocimia jestzamek, zwany fortecą. Obiekt tenwznosi się nad brzegiem rzeki, auwagę przyciągają zwłaszczagigantyczne mury zwieńczoneblankami z gankami strzeleckimi.Przetrwały również baszty i bra�ma wjazdowa. Wokół zamkumożna było obserwować ciąg�nące się obwałowania fortecy,uzupełnione w niektórych frag�mentach kamiennym murem.

Dla nas najbardziej zachwy�cającym elementem tej wypra�wy było podziwianie widoku ztwierdzy na Dniestr. Należy on dojednego z najpiękniejszych naUkrainie. Z Chocimia do Oko�pów Św. Trójcy dawnej Twierdzy,blokującej Turków po zdobyciuKamieńca Podolskiego. Z twier�dzy pozostały dwie bramy,widzieliśmy także zrujnowanykościół, miejsc walk konfede�ratów barskich. Po drodze Zbruczuchodzący do Dniestru i nieusta�jąca opowieść o granicach �polskiej radzieckiej, rosyjskiej,rumuńskiej, austriackiej, niedale�kiej Mołdawii. Po powrocieostatnia noc w Kamieńcu. Ranowyjechaliśmy z miasta, opusz�czając Podole. Czekała na naskolejna historyczna dzielnica �Galicja.

We Lwowie natomiast odwie�dziliśmy Operę, uważaną zajedną z najdostojniejszych wEuropie, Rynek, a w jego obrębieratusz i 44 piękne kamienice,Katedrę Łacińską – największedzieło architektury manierys�tycznej w tej części Europy, StareMiasto, a także miejsce, któreniewątpliwie wywarło na nasnajwiększe wrażenie. Mówię tuo Cmentarzu Łyczakowskim –najlepiej zachowanej polskiejnekropolii na Ukrainie, jednej znajważniejszych w dziejachkultury polskiej. Cmentarz wyty�czył Karol Bauer, z zachowaniemzasad tworzenia parku krajobra�zowego. Lista ludzi, spoczywa�jących tam, zasłużonych dlakultury polskiej, zawiera około 20tys. nazwisk (m.in. M. Konopnicka,K. Twardowski, G. Zapolska).Można tam również znaleźćwiele mogił wybitnych Ukraiń�ców z Iwanem Franką na czele,bogate grobowce mieszczań�stwa lwowskiego. Pochowanotam uczestników wszystkichzrywów narodowych. Oddzielnekwatery zajmują powstańcylistopadowi oraz powstańcystyczniowi.

Szczególnym miejscem jestcmentarz – pomnik Orląt Lwow�skich. Został on zniszczony zpolecenia władz sowieckich. Poodzyskaniu przez Ukrainę nie�podległości wciąż jest odbudo�wywany. Szczątki jednego z Orlątprzeniesiono do Grobu Niezna�nego Żołnierza w Warszawie.

Pobyt na Cmentarzu Łyczakow�skim był mocnym przypieczęto�waniem naszej wędrówki poLwowie.

W plan wyjazdu wpisanezostało również zwiedzanieŻółkwi, ale niestety, ze względuna niesprzyjające warunkipogodowe, nie udało nam sięzrealizować naszych planów,związanych z tym miejscem.Szkoda, gdyż to intensywnieremontowane w ostatnich la�tach miasteczko jest świetnymcelem jednodniowej wycieczkize Lwowa i tradycyjnym miejscempostoju Polaków, zmierzającychdo granicy.

Nikt z nas nie spodziewał sięjednak, że do programu wypra�wy wpisany został jeszcze jedenpunkt. Był to występ kapeliludowej „Lwowska Fala”. Pod�czas trwania ich programu artys�tycznego, wszyscy świetnie siębawili, tańczyli i śpiewali słynnepolskie przeboje.

Cały pobyt przebiegał podznakiem poznawania imponują�cych ukraińskich zabytków,oglądania pięknych krajobra�zów, ale także kontaktów z ludźmitam mieszkającymi. Obok osób,z którymi spotkania były zapla�nowane, byli też mieszkańcyodwiedzanych przez nas okolic,przechodnie, sprzedawcy wsklepach, kelnerzy w restaura�cjach.

W odniesieniu do Polaków –sceptycyzm nastawienia ludnoś�ci miejscowej prawdopodobniespowodowany jest sposobem,w jaki zachowują się nasi rodacyna obczyźnie. Niepochlebneopinie wynikają z faktu, iż turyściz Polski często zakłócają ciszęnocną, bywają niekulturalni,a nawet wulgarni. Zdarzają sięrównież przypadki agresji, któreodstraszają Ukraińców i wywo�łują w nich negatywne skoja�rzenia z naszym narodem.

Przez takie właśnie przypadki,które, niestety zdarzają się corazczęściej, niechęć mieszkańcówUkrainy w stosunku do nas rośnie.Polak dla Ukraińca stał się syno�nimem bogatego, ale skąpegowujka zza granicy.

Uwagi te nie świadczą jed�nak o tym, że przywieźliśmywyłącznie smutne refleksje natemat relacji Ukraińców z naszy�mi rodakami. Przecież w kraju,gdzie obok Ukraińców mieszkająRosjanie, Białorusini, Mołdawia�nie, Tatarzy Krymscy, Bułgarzy,Rumuni, Żydzi, Ormianie, a nawetGrecy, nie można mówić o nie�chęci do przedstawicieli innychnarodów.

Podsumowując: można stwier�dzić, że dzięki doskonałej organi�zacji wyjazdu i bardzo intere�sującemu harmonogramowizajęć, dostaliśmy unikalną szansępodziwiania niezwykłych bu�dowli oraz uroków przyrody wKamieńcu Podolskim i w Cho�cimiu, a także we wszystkichinnych zwiedzanych przez nasmiejscach na Ukrainie.

Oczarował nas wartko pły�nący Dniestr, rozległe pola zsamotnie stojącymi drzewami,wysokie, strome i zdradliwe skały,jak również rozległy obszar ichwystępowania. W świetle słoń�ca, które towarzyszyło namprzez dużą część wycieczki,wszystko prezentowało sięjeszcze piękniej. A w połączeniuz zabytkami, związanymi częstoz polską historią, na które w tymkraju napotyka się co krok,otrzymaliśmy dawkę na tylebarwnych i wyraźnych obrazów,że z pewnością nigdy ich niezapomnimy.

Udokumentowaniem tegoniech będzie fakt, iż z wyprawyprzywieźliśmy setki zdjęć, którejednak nie oddadzą w całościklimatu odwiedzanych przez nasmiejsc.

Aleksandra KujawaVII LO im Juliusza

Słowackiego w Warszawie

Od 10 do 12 kwietnia br.liceum serdecznie gościło uczest�ników Forum nie tylko z Polski, alerównież z Niemiec, Francji i Włoch,no i oczywiście, z Ukrainy. Każdadelegacja składała się z trzechuczestników. Zadaniem każdejdelegacji była prezentacja jed�nego z państw świata, należą�cego do ONZ. Nasza szkołaprzedstawiała trzy państwa:Palestynę, Holandię, Turcję.Każdy z trzech członków dele�gacji reprezentował jeden ztrzech komitetów: Komitet ds.praw człowieka, Komitet ds.polityki socjalnej, Komitet ds.ekonomicznych. Przed miesią�cem rozpoczęcia pracy POL�MUN rozsyła materiały każdemukomitetowi. W roku bieżącymrozpatrywano następującepytania:

1. Problemy państw, które niemają dostępu do basenówwodnych. Sposoby rozwiązaniatych problemów.

2. Wykorzystanie nowychźródeł energetycznych.

3. Zapobieganie przemocyseksualnej podczas misji pokojo�wych pod egidą ONZ.

Członkowie delegacji przy�gotowują rezolucje z powierzo�nych pytań, ale z pozycji tegopaństwa, które reprezentują.

Ponieważ nasza szkoła jestszkołą z rosyjskim i polskim języ�kiem nauczania, w delegacjachuczestniczą uczniowie zarównoklas polskich, jak i rosyjskich. Dlawielu młodych Rosjan wyjazd naPOLMUN do Kraju jest pierwszymwyjazdem „za granicę”. Dlategomoże ciekawe są wrażeniajednej z uczestniczek, uczennicy„klasy rosyjskiej”:

„W wolnych chwilach bardzoczęsto wracam w myślach dopobytu w Polsce. Szczególniemiłe wspomnienia pozostawiłstosunek do nas Polaków. Ichuczciwość, troska... Przekona�łam się, że istnieje różnica międzyPolską a Ukrainą, i jest nam czegozazdrościć, co zapożyczyć, i odkogo się uczyć.W domu mnieczęsto ogarnia smutek, tęskno�ta. Nie twierdzę, że u nas wszyst�ko jest źle, ale właśnie w Polscedominuje życzliwość, spokój,kultura. Polacy są uprzejmi, ot�warci, dostępni, szanują prawoi porządek.

Szczególnie chcę podzięko�wać organizatorom tego bar�dzo ciekawego forum. Właśnie

tam zrozumiałam jak ważna jestnauka języków obcych. Możnapodróżować, nawiązywać no�we kontakty, uzupełniać wiedzęo innych państwach, ich oby�watelach i tradycjach.

Wielkie wrażenie wywarł namnie POLMUN, jego sens, cel...Rozmyślając o nim, rozumiem, żestworzono go nie tylko dla roz�strzygnięcia poważnych zagad�nień, udziału w ciekawych dysku�sjach, ale i dla możliwości na�wiązywania nowych kontaktów.Na POLMUNie jest możliwośćzaprzyjaźnienia się, wymianyadresów. A przecież nowekontakty – to tylko początek.Później ludzie odwiedzają się,wyjeżdżają na studia do innychpaństw. Uważam, że forumzorganizowano na bardzo wy�sokim poziomie. Zespół; którymnie otaczał, był bardzo przy�jazny i wcale nie martwiłam sięo to, że mój angielski nie jestdoskonały. Nikt na to nie zwracałuwagi. Jeżeli ktoś czegoś nierozumiał, to wszyscy wspólniestarali się mu to wyjaśnić. POL�MUN to maleńka iskierka, którąłatwo zapalić, ale trudno zgasić.Będąc tam postanowiłam udo�skonalać swój angielski, byćbardziej otwartą na innych.Poznałam wielu ciekawych ludzi.Wymieniliśmy adresy. Bardzo liczęna dalsze kontakty.

W imieniu wszystkich moichkolegów oraz nauczycieli�opiekunów dziękuję organiza�torom za dobre warunki, zaprzyjazny stosunek i za tenwspaniały „zbiór” różnych naro�dowości, które zjednoczyłocoroczne forum – POLMUN.Szczególne wyrazy wdzięcznościskładamy na ręce promotorai patrona udziału dełegacjiz naszej „trójki” od kilku lat –przewodniczącemu ZarząduMiejskiego Koła LubuskiegoStowarzyszenia Pomocy Szkole �Stanisławowi Jaroszewiczowioraz Alicji Nowak – dyrektor IILiceum imienia Marii Curie�Skłodowskiej w Gorzowie Wiel�kopolskim.

Maria Dzierżynska � uczennica„rosyjskiej” klasyOpiekunki grupy:

Tamara Zaderoraz Tatiana Sergijenko –

nauczycielki języka angielskiego

MOJE WRAŻENIAZ WYJAZDU DO POLSKIJuż po raz trzeci nasza Ogólnokształcąca SzkołaŚrednia nr 3 ze Stanisławowa uczestniczyw Polskim Modelu ONZ (POLMUN), który corocznieodbywa się w II Liceum im. Marii Curie – Skłodow�skiej w Gorzowie Wielkoppolskim.

Z Polski na Ukrainę

Page 16: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

16Kurier Galicyjski * 30 czerwca 2008

Maleńkie miasteczko Obertynna Pokuciu – historyczna dzielnicaRusi Czerwonej, między Prutema Dniestrem, zapewne jest znanewielu Polakom. Właśnie tu 22sierpnia roku 1531 rozegrała siębitwa między polskim hetmanemJanem Tarnowskim a hospoda�rem mołdawskim Petryłą Rare�szem. Na te czasy, jak podająhistorycy, to była jedna z naj�bardziej znanych bitew. Napamiątkę o niej pozostały trzykopce. Na jednym z nich wznosisię krzyż z tablicą, upamiętnia�jącą zwycięstwo oręża polskiego.

Obecnie w Obertynie za�mieszkuje ponad trzy i pół tysią�ca osób, około trzystu z nichstanowią Polacy lub ludzie okorzeniach polskich. W odróżnie�niu od okolicznych miejscowości(Chocimierza, Żukowa, Ozerian,Horodenki), Polacy Obertynamają również swoją wspólnotęrzymskokatolicką.

Na miejscowym cmentarzujeszcze zachowały się grobydawnych znanych polskich rodzinz Obertyna.

Często na uroczystościachmożna usłyszeć polski śpiew. Jestto zasługą starszego pokolenia,które zdołało przekazać młod�szemu polskie tradycje i obyczaje.

30 marca br. przypadła 530rocznica urodzin hetmana JanaTarnowskiego. I właśnie w tym

LUCYNA KUBICKA

W połowie marca b.r.odbyła się narada przedsta�wicieli organizacji polskichlwowskiego okręgu konsular�nego, w czasie której KonsulatGeneralny RP we Lwowie zai�nicjował akcję „Pod kamieniem”– sprzątanie cmentarzy. Człon�kowie Towarzystwa KulturyPolskiej „Przyjaźń” ze Stanisławo�wa włączyli się do tej akcji.

Ochotnicy rozdzielili się nadwie grupy, jedna została nastarym cmentarzu przy ulicySapieżyńskiej, a druga wyjecha�ła na cmentarz Ofiar Wojny wCzarnym Lesie, który powstał namiejscu mordu, dokonanego przezNiemców na inteligencji polskiejStanisławowa w 1941 roku.

We wrześniu 1991 roku w 50�lecie tragicznych wydarzeń,które miały miejsce w 1941 roku,na ziemi Stanisławowskiej –masowej egzekucji dokonanejna mieszkańcach miasta i okolicprzez Gestapo, w Czarnym Lesiew pobliżu wsi Pawełcze, przydrodze stanął pomnik�kurhankamienny w kształcie kopca,zwieńczony Krzyżem z cierniowąkoroną. Wykonanie projektu orazbrązowej tablicy sfinansowałaRada Ochrony Pamięci Walk iMęczeństwa. Niestety, po zakoń�czeniu robót, wykonanych przezpracowników „Energopolu”,wielu zapomniało o tych dołach�grobach, często nawet ci, którzybyli niegdyś zaangażowani w teprace. Nieogrodzone doły zara�stały trawą, nikt nie myślał outrzymywaniu porządku wokółpomnika i przy grobach.

Od czasu założenia Towa�rzystwa (lipiec1993) wzięliśmypod swoją opiekę to miejscepamięci, gdzie znajdowały siędoły śmierci – mogiły stanisła�wowskiej inteligencji polskiej.

Jeszcze w tym samym rokudoprowadziliśmy do porządkupomnik: został oczyszczonykamienny postument, pomalo�wany krzyż i ogrodzenie, równieżodnowione krzyże przy dolach�grobach. W październiku 1993roku doły zostały ogrodzonebrzozowymi palami, na kosztwłasny niektórych członkównaszego Towarzystwa. Zostałyzasadzone choinki, cyprysy,bukszpany � również zakupioneze środków członków Towarzystwa.

I tak każdego roku wiosną ijesienią robimy generalne po�rządki przy grobach i na tereniewokół nich. Swą pracą składa�my hołd niewinnie pomordo�wanym naszym Rodakom.

Także staraniem naszychczłonków w lipcu 2000 rokuzostał odnowiony zdewasto�wany Krzyż Virtuti Militari namiejskim cmentarzu.

Kolejnym krokiem w 2000roku było otrzymanie zgodytyśmienickiej rejonowej admini�stracji państwowej na przepro�wadzenie prac ziemnych naterenie leśnym w Czarnym Lesie.

Zbliżała się 60. rocznica tra�gedii. Dzięki pomocy finansowejRady Ochrony Pamięci Walk iMęczeństwa przez staraniaKlubu Stanisławowian – oddziałw Krakowie i ogromnej pracyfizycznej członków Towarzystwa,udało się w czerwcu�lipcu 2001roku zrealizować projekt –wykonać wiele robót, związa�nych z uporządkowaniem mogiłzbiorowych i całego terenucmentarza. Wykarczowanostare pniaki. Wykonano wielkieprace ziemne. Na miejscuzapadniętych, zalanych wodądołów, ze zniszczonymi ogro�dzeniami powstały nowe grobyna zbrojonej ławie fundamen�towej pod słupy ogrodzenia,połączone między sobą rurami

metalowymi � co miało zapewnićsztywność ogrodzenia, uniknięciedeformacji i trwałość konstrukcji.Wszystkie roboty zostały wyko�nane ręcznie ze względu nazasady ochrony przyrody. Pra�widłowość, trwałość i rzetelnośćtych prac jest widoczna po dzieńdzisiejszy. Tak powstała na naszejwspólnej ziemi jeszcze jednanekropolia polska.

Uroczystości, upamiętnia�jące 60 rocznicę zbrodni,zorganizowane zostały przeznasze towarzystwo 11 sierpnia2001 roku. Żałobna Msza św.polowa odbyła się z udziałemprzedstawicieli władz miasta ipielgrzymów – Stanisławowian zKraju, z Anglii i Niemiec. Byli obec�ni reporterzy i telewizja (miejsco�wa i z Polski).

Uroczystości, nad którymipatronat objęła pani Marsza�łek Senatu prof. Alicja Grześ�kowiak, zaszczycili swą obec�nością pan Andrzej Przewoźnik– minister, Sekretarz RadyOchrony Pamięci Walk i Mę�czeństwa oraz pan WincentyDębicki, Konsul KonsulatuGeneralnego RP we Lwowie.

W sierpniu 2006. roku w 65rocznicę tragicznych wydarzeń

w Czarnym Lesie zorganizo�waliśmy kolejne obchody.

Jako opiekunowie cmenta�rza, sporządziliśmy dokumenta�cję dotyczącą terenu cmen�tarza w państwowych urzędachi orga�nizacjach miasta Iwano�Fran�kiwska, powiatu Tyśmienicy,Łyśca, Rybnego, Pawełcza. Zewzględu na to, iż cmentarz znaj�duje się w lesie, przeprowadzamywiele prac porządkowych: wyci�nanie krzewów, zarośli orazchaszczy, oczyszczenie terenuleśnego z suchzch pni i gałęzi,koszenie trawy, sadzenie kwia�tów, malowanie krzyży i słupkówogrodzeń ośmiu mogił, porząd�kowanie, odnowienie central�nego pomnika itp.

A teraz wróćmy do akcji,która została zorganizowana 12kwietnia. Przyjechaliśmy doCzarnego Lasu, gdzie nas cze�kała przykra niespodzianka –piękna srebrna choinka, zasa�dzona przez nas jeszcze przed15 laty, została skradziona.Zwróciliśmy się do miejscowegoleśnictwa (Derżlishospu) z zaża�leniem, lecz bez skutku. Niepierwszy to raz. W ciągu tych latopieki nad tym smutnym miej�scem skradziono 4 cyprysy i 8

bukszpanów. Zdobią pewnieczyjś przydomowy ogródek. Czymogą komuś przynieść radość?

Czasami zarzucano nam, żena trzonie krzyża, na kopcuumieszczono wiele koszyczków iwianuszków ze sztucznymi kwia�tami, co ponoć nie mieści się wnaszej polskiej tradycji.

Cóż robić, gdy rodacy z Krajuproszą o zawieszenie przywie�zionego wianuszka bądź koszycz�ka? Nie można odmówić! Niebądźmy drobiazgowi, a szanujmypamięć zmarłych.

Lepiej chociażby raz do rokuodwiedzić cmentarz w CzarnymLesie i oddać hołd poległym!

Jest to obowiązkiem każde�go katolika i Polaka. Możnaprzywieźć jeden żywy kwiatek,bądź wiązankę sztucznych,zapalić znicz lub po prostupomilczeć.

A tak prawdę powiedziaw�szy, cmentarze w całej Polscetoną w wiązankach i wieńcachze sztucznych kwiatów nacodzień.

Na koniec poruszmy krótkosprawy, dotyczące działalności iobowiązków naszych stanisła�wowskich polskich towarzystw.Są dwa. Te, które realnie działają.

Towarzystwo Kultury Polskiejim. Karpińskiego objęło patro�nat nad szkołą polską. Nato�miast Towarzystwo Kultury Polskiej„Przyjaźń”, czyli nasze, od wielulat opiekuje się grobami w Czar�nym Lesie. Pracujemy tam,dbamy o porządek, tak jakopisaliśmy powyżej. Nam, Pola�kom, zawsze trzeba pamiętać otym Świętym Miejscu.

Nie krytykujmy się nawzajem inie wtrącajmy się w swojądziałalność.

Działajmy ku wspólnemupożytkowi polskiej społecznościnaszego miasta.

dniu grupa inicjatywna postano�wiła zwołać Założycielskie Ze�branie Walne w celu utworzeniaw Obertynie Oddziału Towarzyst�wa Kultury Polskiej im. FranciszkaKarpińskiego.

Zebranie rozpoczęło się odwysłuchania Hymnu Polskiego.Potem na salę została uroczyś�cie wniesiona flaga w biało�czerwonych barwach narodo�wych na dowód tego, że pol�skość w Obertynie nie zanikła inie zaniknie. Wnosili flagę dzia�dek i wnuk � Franciszek i WiktorBaranowscy. Nie zabrakło rów�nież godła naszej Macierzy. DoTowarzystwa wstąpiło około 60osób. Wybrano Zarząd orazPrezesa – miejscową nauczyciel�kę geografii Natalię Tomyn.

Na zebraniu zostały określo�ne cele dalszego rozwoju na�szego oddziału. Obecnie naj�ważniejszą sprawą jest naucza�nie języka ojczystego. Jeżeli wjęzyku polskim sporo osóbjeszcze potrafi jako�tako poro�zumieć się z gośćmi z Kraju,czytać w modlitewnikach i śpiew�nikach, to poprawna pisownia jużsprawia ogromne trudności.Dzisiaj chęć do nauki wyraziłyosoby o różnej rozpiętości wie�

kowej. Jak się okazało, pomimodobrych chęci są potrzebnepodręczniki do nauki językapolskiego, począwszy od elemen�tarzy.

Pewne trudności w załatwie�niu wymaganych wniosków oKartę Polaka pomaga nampokonać nasza nadrzędnaorganizacja � TKP im. F. Karpiń�skiego w Stanisławowie, za cojesteśmy jej wdzięczni. Równieżdzięki organizatorom z Towa�rzystwa, mieliśmy możliwośćuczestniczenia 2 maja we Lwo�wie w uroczystościach z okazjiDnia Polonii i Polaków za Grani�cą. Cieszymy się, iż byliśmyświadkami wmurowania i po�święcenia kamienia węgielnegow nowy, wprawdzie jeszcze wstanie budowy, ale już widocznyokazały gmach Konsulatu Ge�neralnego RzeczypospolitejPolskiej. Dobrego humoru niko�mu nie popsuł nawet ciągledrobno siąpiący deszczyk. Wpogodnym nastroju wraz z zes�połem „Wesoły Lwów” podśpie�wywaliśmy znane piosenki.

Po bardzo wzniosłej częścioficjalnej udaliśmy się naCmentarz Łyczakowski orazCmentarz Orląt Lwowskich. Tu

czuje się Polskę, a każdy z osob�na czuje się Polakiem, zwłaszcza,kiedy jest się wśród lub mija licznegrupy rodaków z Kraju. Chociażw tym dniu wstaliśmy o świcie,przemierzyliśmy prawie 200 kmdo Lwowa, nie czuliśmy zmęcze�nia. Chłonęliśmy wszystko, oczym opowiadał nam cudemnapotkany przewodnik, lwowiakPan Jan Tysson, ponieważ próbyumówienia się zawczasu z prze�wodnikami lwowskimi nie po�wiodły się. Wiadomo, długiświąteczny weekend, sporogości z Polski, wszyscy, kogoznaliśmy my lub nasi przyjaciele,byli zajęci. Dlatego jesteśmybardzo wdzięczni Panu Janowi,który mimo to, iż nie byliśmyumówieni zawczasu, chętniepodjął się oprowadzenia nas pocmentarzach. Nie byliśmy wszę�dzie na Łyczakowie z brakuczasu, niemniej jednak zapaliliś�my znicze i pomodliliśmy się przygrobie Marii Konopnickiej, gro�bach Orląt Lwowskich, przyGrobie Nieznanego Żołnierza.

Ucztą duchową dla przyby�łych Towarzystw z obwodów,należących do LwowskiegoOkręgu Konsularnego byłwystęp zespołu „ Mazowsze” w

Operze Lwowskiej. Uczucia,które ogarnęły nas podczaswystępu tego wspaniałegozespołu, trudno nawet opisać.Były łzy, był uśmiech, chciało sięz nadmiaru uczuć śpiewać nacały głos. Wyrazy serdecznejwdzięczności za wspaniałąorganizację Dnia Polonii i Pola�ków za Granicą składamy naręce Konsula GeneralnegoRzeczypospolitej Polskiej, Amba�sadora Wiesława Osuchow�skiego oraz pracowników Kon�sulatu RP we Lwowie, którzyzawiadamiali nas, udzielali nie�zbędnych informacji, zadbali irozdawali bilety. Dziękujemywszystkim dostojnym gościomprzybyłym z Polski, szczególniePanu Adamowi Struzikowi Mar�szałkowi Województwa Mazo�wieckiego, który poczynił wielestarań, ażeby wspaniałe „Ma�zowsze” przybyło na Kresy.

Właśnie tu, we Lwowie, by�liśmy dumni z przynależności doNarodu Polskiego, z tego, żejesteśmy Polakami, że Polska onas pamięta i czyni wszystko,ażeby byliśmy sobie jak najbliżej.

Natalia TomynPrezes TKP im. F. Karpińskiego

Oddział w Obertynie

List do „Kuriera Galicyjskiego”„POD KAMIENIEM” – SPRZĄTANIE CMENTARZY I O PARU INNYCH SPRAWACH

KG

List POWSTAŁ NOWY ODDZIAŁ TOWARZYSTWA KULTURYPOLSKIEJ im. F. KARPIŃSKIEGO w OBERTYNIE

Page 17: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

17 30 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski

HALINA PŁUGATORtekst i zdjęcia

Kilkudziesięciu harleyowcówpolskich wzięło udziałw międzynarodowym festiwalumotorowym „Wild Fire”,który odbył sięw podkarpackim miasteczkuwczasowym Jaremcze.

...Wilcze ogony, czaszki,skórzane kurtki, kamuflaż oraz ryksetek motorów, rozdzierającychciszę wśród karpackich gór.Turyści i goście miasta, zachwy�ceni szybką jazdą i głośnąmuzyką, spieszą do miejscowoś�ci, leżącej opodal wodospadu„Probij”, gdzie się gromadząharleyowcy z Polski, Rosji, Białorusii Litwy. Wraz z harlejowcamiprzebywała korespondentka„Kuriera Galicyjskiego”

„Będąc na wielkich showcharleyowskich w Europie, ma�rzyliśmy o tym, by coś podob�nego zrobić u nas, � mówi NataliaJakowenko, jedna z organiza�torów festiwalu, uczestniczkaklubu harleyowców ĚS „Wild Fire”

Harleyowcy polscy na UkrainieSZYBKOŚĆ, RYZYKO I ...DOBROCZYNNOŚĆ

w Kołomyi. – Pierwsze spotkaniesię odbyło w ubiegłym roku wKołomyi. Teraz zaprosiliśmyharleyowców do Jaremcza, abynie tylko dobrze się zabawić, aleteż pokazać im piękno Karpat.”

Dla uczestników festiwaluzostał przygotowany ciekawyprogram: koncert, przejazd szla�kami górskimi oraz występyKozaków z miasteczka uzdrowis�kowego Worochta. Ostatniaatrakcja jest bardzo ciekawa,ponieważ charakterystycznimłodzieńcy i dziewczyny w tra�dycyjnych szarowarach kozac�kich, pokazując harleyowcomswoje umiejętności we władaniupalami i kopiami, jak gdybypołączyli heroiczną przeszłośći pełną techniki współczesność.

Od każdego pojazdu moto�rowego pobierano po 70�80grywien, goście piesi, aby zoba�czyć show, płacili po 10 grywien.Jak mówi Taras Kucharuk, kie�rownik klubu harleyowców wJaremczy, zebrane środki zosta�ną przekazane na potrzebywychowanków szkoły z interna�tem we wsi Mykułyczyn. W tensposób harleyowcy stają siędobroczyńcami.

...Chyba najwięcej ciekaw�skich gromadzi się przy gościachzagranicznych z Polski. „Bardzoważną rzeczą dla harleyowcajest dobre ubranie, � mówi Kazi�mierz Trenczak z Warszawy. –Z jednej strony, jest to już pewienstyl, który dyktują warunki drogo�we. Proszę sobie wyobrazić

Natalia Jakowenko, organizatorka „Wild Fire”, zmęczona,ale ciesząca się z przybycia harleyowców

jazdę z prędkością 150 kilomet�rów na godzinę, kiedy spod kółmotorów, jadących z przodu,wylatują kamienie i kurz. Jeśliharleyowiec nie będzie miałodpowiedniego ubrania, którebędzie go chroniło, może nawetstracić życie.”

Otóż, prawdziwy miłośnikszybkiej jazdy i szerokich drógpowinien mieć czarną skórzanąkurtkę z licznymi metalowymi„odznaczeniami” (tak zwaną„Kosuchę”), hełm, buty, któreharleyowcy nazywają czoperami,skórzane spodnie i rękawice.

Większość opalonych ciałuczestników festiwalu zdobiąliczne tatuaże. Ręce co ponie�których – to całe obrazy. Najważ�niejsze znaki – to orzeł i wilk.Pierwszy – to symbol marki moto�ru „Harley”, marzenia każdegomotorowca. Drugi znak mówio tym, że ten, kto go ma na ciele,jest silny, wolny, niezależny.

Motory szykują się do święta

„Na pierwszy rzut oka sięwydaje, że harleyowcy – to silnibrodaci faceci i swobodnedziewczyny, którzy się zbierają,żeby sobie pohałasować nadrogach, wypić z dziesięć litrówpiwa i zabawić się „na haju”w rytm głośnej muzyki rockowej”,� tak opowiada Serhij Rywko ze

Lwowa, lubiący harleyowcówi „motorowiec” ze stażem. – Tonie tak. Harleyowcy – to odrębnyświat, w którym jest swoja kultura,język, styl ubierania się, a takżeodrębna filozofia wolności, duchbuntu i niepokoju, który tak bardzoszokował niegdyś społeczeń�stwo. W latach sześćdziesiątych,kiedy ruch harleyowców zacząłsię szerzyć w USA, przyciągałróżnych buntowników�filozofów.Wielu z nich dotąd żyje i jeździ poświecie. Nic im nie trzeba: anipieniędzy, ani domu. Najważniejszedla nich – to droga i wiatr w twarz.”

Wśród harleyowców, którzyprzybyli na festiwal do Jaremcza,takich jest niewielu. Większośćuczestników ma dobrą pracę,wykształcenie wyższe, ale wczasie wolnym woła ich droga.„Postaramy się organizować dlanich takie festiwale, co roku”, �mówią na pożegnanie zmęcze�ni, ale szczęśliwi organizatorzy.

ELŻBIETA OPUCHLIK

Kiedy po feriach zimowychuczniowie wrócil i do szkoły,z zapasem sił do nauki językapolskiego, zaczęli mieć wyma�gania: � chcemy się uczyć wię�cej! Dobrze – a jak to ma wyglą�dać? Będziemy czytali książki!Świetnie! Biblioteka szkolna jestwypełniona po brzegi, nic, tylkoczytać! Każdy uczeń wypożyczyłksiążkę, zobowiązując się do jejprzeczytania. Po kilku dniachokazało się, że to nie takie proste.Ale nie wszyscy zrezygnowali –większość przeczytała ze zrozu�mieniem, natomiast gorzej wy�padło opowiedzenie treści lek�tury. Niezrażeni, obiecali czytaćdalej.

Tymczasem nadszedł Karna�wał, który, połączony z Walen�tynkami, przyniósł wspaniałązabawę. Były konkursy, gry i, zasprawą didżeja, taneczneszaleństwo. Podobna szampań�ska zabawa nastąpiła w Święto

Kobiet; niektórzy uczniowie (i nietylko oni) mieli okazję zobaczyć,jak potrafią tańczyć ich mamy!

W połowie marca należałopomyśleć o zbliżającej się Wiel�kanocy, przygotować pisanki...Gdyby zabrakło pomysłów,gotowe wzory były... w pobliskimMuzeum Pisanki. Zapragnęliśmyzobaczyć, jak pisankowe cu�

deńka wykonujefachowiec. Zapro�siliśmy panią UljanęLindę, która zorgani�zowała w szkole war�sztaty. I... zobaczyliś�my, jakie to strasznietrudne, i, że trzebabyć naprawdę ar�tystą, aby stworzyćpisankę, godną wy�stawy.

Wkrótce powia�ło wiosną, a wraz znią nastąpił długo

oczekiwany wyjazd uczennicy nakonkurs recytatorski do Polski.Do wyjazdu doszło dzięki uprzej�mości dyrektor MłodzieżowegoDomu Kultury w Rybniku, PaniBarbary Zielińskiej, która zapro�siła Uljanę Tkaczuk na Woje�wódzki Konkurs Recytatorski.Uljana wystąpiła poza Regula�minem. Bardzo podobał się jej

konkurs i panująca na nimatmosfera, zdobyła nowe do�świadczenie, otrzymała dużebrawa od polskich uczniów.Ciekawych wrażeń dostarczyłajej także krótka podróż po JurzeKrakowsko�Częstochowskiej.Krótka, ponieważ należałowracać do Kołomyi i przygoto�wać się do egzaminów, kończą�cych dziewiątą klasę.

Czas szybko mijał, zbliżał sięmaj, a wraz z nim majowe święta:2 , 3 , 26 , 31 . Odbyły się uroczysteakademie, uczniowie z powo�dzeniem recytowali wiersze,śpiewali pieśni i piosenki, ześpiewem na ustach pożegnaliszkołę polską i obiecali, że wwakacje przeczytają książki,otrzymane w prezencie nazakończenie roku szkolnego.

W czerwcu spotkała nasjeszcze jedna niespodzianka!Zostaliśmy zaproszeni przez Panią

Tatianę Bojko, prezes oddziałuTowarzystwa Kultury Polskiej ZiemiLwowskiej w Stryju, do wzięciaudziału w organizowanym przeznią Festiwalu Teatrów Dziecię�cych. Pojechaliśmy na dwudnio�wą wycieczkę. Podziwialiśmywystępy uczniów z innych szkółpolskich, mieliśmy swoich fawo�rytów, których nagradzaliśmygorącymi oklaskami. Jak przy�stało na festiwalowych nowicjuszy,na koniec spontanicznie „od�śpiewaliśmy” podziękowania.Przed wyruszeniem w drogępowrotną samopoczucie i pew�ność siebie były ugruntowane,więc podjęliśmy decyzję: chce�my przyjechać na Festiwal doStryja w przyszłym roku. Dowie�dzieliśmy się wielu interesującychrzeczy, zdobyliśmy nowe infor�macje i już wiemy, gdzie „urodziłsię” Koziołek Matołek!

Z życia Sobotniej Szkoły Polskiej w Kołomyi

Dorosnę i zostanę prawdziwym harleyowcem

Page 18: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

1830 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski W 20. rocznicę założenia

(cd. z nr poprzedniego)

PROF. DR LESZEK MAZEPA

Kiedy powstały i jakie byłyuwarunkowania powstaniapolskich stowarzyszeń w ZSSR?Ten czas nastał po 1985 rokuw okresie tzw. „pierestrojki”,gdy zaczęły się oddolnei odgórne procesy waleniafundamentów komunizmuw całym „Związku” (którysię wkrótce tak łatwo„rozwiązał” i runął jak domekz kart). Lecz przedtem, w końculat 80., nasiliły się tendencjeniepodległościowe w wielurepublikach ZSSR, w tym naUkrainie. Początki tworzeniaprocesów demokratycznychbardzo silnie uwydatniły sięwe Lwowie, potem – w innychmiastach obwodów zachodnichUkrainy. Na fali protestówspołecznych i nieposłuszeństwa(„niepokory”) zaczęłypowstawać różne instytucjei organizacje, które tymprocesom sprzyjały.

Przypomnijmy. W późniejszymokresie „gorbaczowowskim”zaczęło się reaktywowanieKościoła katolickiego na Ukra�inie. I to rzymskiego, jak i wschod�niego obrządków. W samymLwowie istniały wtedy tylko dwakościoły rzymskokatolickie –Katedra i kościół pw. św. An�toniego – jedyne ośrodki, gdziepublicznie brzmiało słowo

polskie. Ostały się dwie niby „pol�skie” (bo jedna z dyrektorekpowiedziała mi, że to nie polskie,tylko radzieckie) szkoły. W ZSSRpowstały pierwsze polskiestowarzyszenia – na Litwie (byłodla nas wzorem przy opraco�waniu statutów), na Białorusi, naUkrainie – w Kijowie. W lipcu 1988 r.powstało tu Polskie Stowarzy�szenie Kulturalno�Oświatowe naUkrainie” (PSKOU). Przypusz�czam, iż jego „ojcem chrzest�nym” był konsul W. Woskowski.

Na przełomie lata i jesieni1988 roku przyszedł do mnie dodomu pan Adolf (powszechnienazywany Dolem) Wisłowski.Przywiózł właśnie wiadomośćo założeniu PSKOU. Powiedziałwtedy (zapamiętałem te słowa,a potem zapisałem): „Dlaczegomy, Polacy, mieszkający weLwowie, nie moglibyśmy dążyćdo założenia czegoś podob�nego? Przecież jest nas tutajsporo. Jest w końcu Teatr Polski,są tzw. szkoły „polskie”, sąszczątki inteligencji, sporo ludzichętnych do udzielania się

ZALĄŻKI STOWARZYSZENIA POLSKIEGO WE LWOWIEspołecznie. Są nareszcie dwaczynne kościoły, w których gro�madzi się wielu ludzi. Należykoniecznie spróbować! W koń�cu, jako zdeklarowany Polak, nieukrywający swej narodowości,jest pan (to nieco później prze�szliśmy sobie na „ty” z Dolem)profesorem na takim stanowisku(byłem wtedy kierownikiemKatedry Kompozycji w Konser�watorium), że mogłoby topomóc, ułatwić w zorganizo�waniu się naszych rodaków, wpołączeniu się, w sformowaniuw podobne do kijowskiego,polskie stowarzyszenie – takpotrzebne we Lwowie, tak po�trzebne Polakom w tym mieście– przez dziesiątki lat pozbawio�nych możliwości (poza Teatrem)zrzeszania się, wspólnych działańna rzecz polskości. Trzeba podjąćten wysiłek!”.

Zapalił mnie pan Wisłowskitym pomysłem, uświadomiłpotrzebę zintegrowania lwow�skiej społeczności polskiej w imięrównież naszego – Polaków,żyjących od wieków na tychziemiach (przecież nie jako„okupanci”!) – odrodzenia naro�dowego, w imię odrodzeniarównież naszej wspólnej świa�domości i tożsamości narodo�wej – od dziesięcioleci ponie�wieranej, gnębionej, zaciera�nej, odsuwanej na coraz dalszyplan...

Po kilku dniach Dolo przyszedłze swym przyjacielem – Ada�mem Kokodyńskim, który wydałmi się człowiekiem energicznym,rzeczowym, pełnym werwy,entuzjazmu, a zarazem poczuciahumoru. A poza tym był (i jest!)dobrym, wziętym lekarzem, dośćznanym w środowisku polskimi znającym to środowisko. Ja zaś,zagłębiony w swej pracy, zwłasz�cza naukowej, byłem mało

zorientowany w tej kwestii, copóźniej odegrało, prawdopo�dobnie, pewną negatywną rolędla mnie. Idea założenia stowa�rzyszenia polskiego była Ada�mowi bardzo bliska. Szybko, więcpodjęliśmy decyzję i postano�wiliśmy „rozejrzeć się” oraz jaknajintensywniej działać.

Tak, więc z inspiracji AdolfaWisłowskiego powstała pierwszatrójka inicjatorów, która podjęłasię utworzenia, zorganizowaniapierwszego od czasów powo�jennych legalnie działającegostowarzyszenia polskiego weLwowie.

Oczywiście, istniała uzasad�niona obawa, że mogą nasdotknąć jakieś restrykcje, re�presje i nieprzyjemności, możenawet prześladowania ze stronywładz lub w pracy. Dola tozupełnie nie obchodziło, bo niepracował. Adam też się tymchyba nie przejmował, bo śro�dowisko lekarskie posiada swojąspecyfikę. Natomiast ja, pracu�jąc w instytucji, którą – jakwszystkie inne szkoły wyższe –

nazywano ideologiczną, a jejnauczycieli – „pracownikamifrontu ideologicznego” (!), którzynie śmieli w jakikolwiek sposóbokazywać związków z wiarąchrześcijańską i Kościołem(moje dzieci były chrzczonepotajemnie – syn w Katedrzelwowskiej, córka – na JasnejGórze w Częstochowie, gdziemieszkali nasi krewni) – miałempowód do obaw. Zresztą, gdyzostałem prezesem Towarzyst�wa, mój telefon był na stałympodsłuchu (czułem, słyszałemw słuchawce stałą obecnośći oddech tego kagebisty), zaśw roku następnym w Konser�watorium usunięto mnie z funkcjikierownika Katedry, chociażmoja kadencja wcale się niekończyła...

A tak – w ogóle – nikt z nasnie wiedział, nie przypuszczał, żew Polsce się odbędzie bez�krwawy przewrót demokratyczny,że „Solidarność” zwycięży, że

runie mur berliński, że za trzy latarozpadnie się Związek Sowiecki.Był jeszcze rok 1988. Byliśmyobywatelami ZSSR z wynikają�cymi z tego wszystkimi kon�sekwencjami. Otoczeni i obser�wowani przez wszelakie służbykomunistyczne. To teraz – z per�spektywy czasu – wspominamyten okres niejako z przymruże�niem oka. Lecz wtedy nie wie�dzieliśmy, – czym i jak się skończąnasze dążenia do odbudo�wania tożsamości narodowej.Sporo ryzykowaliśmy. Leczwidzieliśmy przed sobą szczytnycel. Byliśmy zauroczeni perspek�tywami naszych starań. I to nasinspirowało do konkretnychdziałań.

Jak założyć Towarzystwo?Nasze działania poszły w kilku

kierunkach: zainteresowaniatym pomysłem jak największejilości znajomych Polaków;zorientowania się u władzpartyjno�państwowych – a jakże– przecież bez ich zgody nic niemogło powstać i działać, tymbardziej jakieś tam stowarzy�szenie narodowe (polskie! weLwowie!) – a nuż będą prowa�dzili działalność wywrotową...Trzeba było się dowiedzieć iupewnić, czy takie stowarzysze�nie może powstać, zaistnieć,ukonstytuować się i działać.Trzeba było się też zorientować,jakie są możliwości zalegalizowa�nia takiej instytucji i na jakichzasadach.

Dzięki Bogu (Którego Imięwtedy jeszcze powszechniepisano małą literą), nieco wcześ�niej, w tym, czy w poprzednimroku, na fali ukraińskiego odro�dzenia narodowego we Lwowiepowstała Ukraińska FundacjaKultury z przewod�niczącym –znanym artystą�rzeźbiarzemprof. E. Myśką na czele. Zade�klarował (i czynnie realizował)swą pomoc w tworzeniu stowa�rzyszeń kulturalnych i narodo�

wościowych w naszym mieście.We władzach Fundacji, któraswymi korzeniami sięga wcześ�niej powstałego „TowarystwaŁewa”, starającego się odrodzićwe Lwowie dawne tradycje, byliwybitni ukraińscy artyści, literaci,działacze kultury, m. in. niezwykłaosobowość – poeta i działaczspołeczny Rostysław Bratuń.Jako ciekawostkę podam, żeobaj urodzili się w ówczesnejPolsce; ojciec R. Bratunia byłposłem na Sejm II RP. Z R. Bra�tuniem łączyła nas postaćutalentowanego kompozytoraW. Iwasiuka, autora popularnejpieśni „Czerwona ruta”, którynapisał wiele pieśni do tekstówtego poety. Studiował u mniekompozycję, dzięki czemu mia�łem duże poważanie u ukraińskichdziałaczy kultury. Ułatwiało mi topotem wiele kontaktów.

Do Bratunia zwróciłem się teżw interesującej nas sprawie.Z miejsca zaprosił naszą „trójkę”na zebranie założycielskie sto�

warzyszenia żydowskiego, któreprzybrało imię Szołem Alejche�ma – wybitnego pisarza, zwią�zanego m. in. ze Lwowem.Zebranie to było dla nas dośćpouczające. Poznaliśmy na nimm. in. również innych entuzjastówpowołania stowarzyszeń naro�

dowościowych we Lwowie, zktórymi później kontaktowaliśmysię – m. in. z późniejszymi (niepamiętam – może zostali wcześ�nie powołani?) prezesami –ormiańskiego towarzystwa„Achpiur” („Źródło”) p. W. War�tanową i rosyjskiego im. A. Pusz�kina – p. A. Sokurowem. Natomiast,na prezesa towarzystwa ży�dowskiego wybrano literata A.Lizena.

Nasza „trójka” zaczęła „pęcz�nieć”, rozszerzać się. Zbieraliśmysię początkowo w różnych miej�scach, przede wszystkim – w Do�mu Nauczyciela, gdzie działałPolski Teatr Ludowy. Mieliśmyniejako swoje „zaplecze”. Zresz�tą i z Teatru do nas przyszlizainteresowani. Przede wszyst�kim panowie: Władysław Łokiet�ko, Zbigniew Jarmiłko, StanisławCzerkas i inni. Jednym ze spot�kań na terenie prywatnym, jakiemam w pamięci, było bardzointeresujące i miłe spotkaniew gościnnym mieszkaniu pań�stwa Rybijów ze znanym polskimaktorem Stanisławem Mikulskim(„Kapitan Kloss”), który przyje�chał na spotkanie z lwowskimiPolakami z Moskwy, gdzie byłwówczas dyrektorem DomuPolskiego. Wspominaliśmy z nimten jego lwowski pobyt po kilku

latach, na spotkaniu z działa�czami kultury polskiej w PałacuPrezydenckim w Warszawie...

Zebrania przygotowawczebyły coraz liczniejsze. Omawia�liśmy kwestie organizacyjne,a przede wszystkim, projektstatutu, który był wzorowany nastatucie Związku Polaków Litwy,a który otrzymałem dzięki paniBożenie Rafalskiej – naszej „kra�jance” – wówczas redaktorcewileńskiego „Czerwonego Sztan�daru” – jedynej w owym czasiegazety polskojęzycznej naterenie byłego ZSSR. Statut,oczywiście, zawierał odpo�wiednie passusy o lojalności itp.ideologicznie nieodzowne słowa.Ale tak musiało wówczas być.

Na zebraniach dyskutowa�liśmy także – jak nazwać naszestowarzyszenie. Nie chciałem,by nazywało się podobnie dokijowskiego. Na tym miejscumała dygresja.

Chyba jeszcze w okresieprzed zebraniem założycielskimpojechałem do Kijowa w jakichśsprawach muzycznych. A przyokazji chciałem spotkać sięi poznać prezesa PSKOU, dowie�dzieć się jak działa itp. Na spot�kanie w jednej z kawiarń przybyłpan Stanisław Szałacki – prezes,oraz jego zastępca, a równo�cześnie prezes Kijowskiegooddziału PSKOU pan AnatolRomeyko. Szałacki zrobił na mniedobre wrażenie swoją bezbłęd�ną polszczyzną i opowieścią,że PSKOU posiada już kilkaoddziałów, z których największyjest w Żytomierzu (skąd pocho�dził). Proponował, by zakładanewe Lwowie stowarzyszenie przy�łączyło się do PSKOU i żebyśmy

razem utworzyli Związek PolakówUkrainy. Powiedziałem, iż propo�zycję tą rozważymy we Lwowie.W pewnym momencie razemz Romeyką oddalili się, by oczymś porozmawiać. I do mychuszu dotarły strzępy ich rozmo�wy... po rosyjsku! Zmroziło mnieto kapitalnie. Bo jakżeż to – dwajprezesi Polskiego Stowarzy�szenia Kulturalno�Oświatowegorozmawiają ze sobą w obcymjęzyku?! Nie mogłem tego pojąći zaakceptować. Rozstaliśmy siędość chłodno. Oczywiście, niktwe Lwowie nie zechciał sięłączyć z towarzystwem kijowskimi tworzyć z nim jakiejś wspólnejstruktury. Może nie mieliśmy racji.Ale to była nasza suwerennadecyzja, którą potwierdziliśmyparę lat później na PierwszymKongresie Polaków Ukrainy.

Wybiegam nieco „do przodu”.Ale, ponieważ zaczepiłem tenwątek, chciałbym go tu niecorozwinąć. Kongres odbył siębodajże w 1990 roku w Kijowie(w Domu Kina) przy licznymprzedstawicielstwie powstałychwówczas stowarzyszeń polskichna Ukrainie. Z częścią delegacji(zwłaszcza z regionu zachod�niego) kontaktowaliśmy się pozaoficjalnym programem (gościnyudzielił nam miejscowy oddział

Zapalił mnie pan Wisłowski tym pomysłem,uświadomił potrzebę zintegrowania lwowskiejspołeczności polskiej w imię również naszego –Polaków, żyjących od wieków na tych ziemiach(przecież nie jako „okupanci”!) – odrodzenianarodowego, w imię odrodzenia również naszejwspólnej świadomości i tożsamości narodowej –od dziesięcioleci poniewieranej, gnębionej,zacieranej, odsuwanej na coraz dalszy plan...

Zresztą, gdy zostałem prezesem Towarzystwa,mój telefon był na stałym podsłuchu (czułem,słyszałem w słuchawce stałą obecność i oddechtego kagebisty), zaś w roku następnym w Kon�serwatorium usunięto mnie z funkcji kierownikaKatedry, chociaż moja kadencja wcale sięnie kończyła...

Zebrania przygotowawcze były coraz liczniejsze.Omawialiśmy kwestie organizacyjne, a przedewszystkim, projekt statutu, który był wzorowanyna statucie Związku Polaków Litwy, a który otrzy�małem dzięki pani Bożenie Rafalskiej – naszej„krajance” – wówczas redaktorce wileńskiego„Czerwonego Sztandaru”...

Page 19: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

19Kurier Galicyjski * 30 czerwca 2008TKPZL

„Energopolu”). W obradachKongresu licznie uczestniczylizaproszeni goście w osobach:ks. bp. Jerzego Dąbrowskiego,senatorów, przedstawicieli minis�terstw spraw zagranicznych,edukacji narodowej, posłów,ambasadora i konsuli RP, „Wspól�noty Polskiej”, radia i telewizji,przedstawiciele ukraińskichministerstw, parlamentarzyści,literaci i in., delegacje ośrodkówpolonijnych Moskwy, Leningradu(ob. Sankt�Petersburg), Białorusi,Mołdawii, Wilna, Irkucka.

Zasadniczym zadaniem pro�gramu było umożliwienie pozna�nia się rodaków z różnych częściUkrainy (i to była jego bardzopozytywna strona), a takżeprzekonanie delegatów, bypołączyć wszystkie stowarzysze�nia w jeden Związek PolakówUkrainy – oczywiście pod przy�wództwem Kijowa.

W swym wystąpieniu chybadość dobitnie uzasadniłem, że„Lwów”, i inne stowarzyszeniaUkrainy Zachodniej mają swojąspecyfikę, polegającą m. in. natym, że Polska – to dla nas niejakaś enigmatyczna „Macierz”,znana z literatury, kina itp. Jest todla większości z nas Kraj, wktórym się urodziliśmy, wycho�wywaliśmy, mamy tam wielunaszych krewnych, z którymikontaktujemy się koresponden�cyjnie i osobiście. Jest dla nasczymś niedawno utraconym,lecz bardzo bliskim. Mieliśmystałą informację z PolskiegoRadia i Telewizji Polskiej, a doniedawna – również z prasy. Leczrównież i my, urodzeni na zie�miach niedawnej Rzeczypospo�litej, jesteśmy nieco inaczejemocjonalnie związani z Macie�rzą. Istnieje tu wiele materialnychpamiątek narodowych i ogólnie�kulturalnych � nie tylko w postaciarchitektonicznej, muzealnej,bibliotecznej czy martyrolo�gicznej (Nekropolia Łyczakowskawraz z Cmentarzem Orląt). Mamyteż wiele dóbr niematerialnych �związanych z naszą świadomoś�cią, m. in. tą, iż jesteśmy niejakobezpośrednimi dziedzicami,spadkobiercami, a może nawetswoistymi „strażnikami” tychdóbr, tej spuścizny narodowej. Towszystko jest na co dzień w na�szych sercach i naszej świado�mości.

Właśnie zupełnie przypadko�wo znalazłem w Interneciemateriał Władysława Zwariczap. t. „Powstanie, rozwój i strukturaorganizacyjna Związku Polakówna Ukrainie”, z którego zacytujęnastępny ustęp:

Ważne też było wystąpienieprof. Leszka Mazepy – prezesaTowarzystwa Kultury Polskiej ZiemiLwowskiej (TKPZL), które należyprzytoczyć w całości [jednak„Biuletyn” nie drukuje całegomego wystąpienia – L.M. ],ponieważ poruszało generalneproblemy Polaków na Ukrainie,ale i sygnalizowało silną pozycjęorganizacyjną polskich środowiskwe Lwowie i Ziemi Lwowskiej. Poogólnej uwadze, że wszystkichPolaków zamieszkujących Ukra�inę łączą wspólny język, kultura,tradycje narodowe, wskazał iż:„Potrzebujemy decyzji rządu wsprawie podwójnego obywatel�stwa dla Polaków na Ukrainie,należytych zapisów w paszpor�tach (przywrócenie autentycznejnarodowości, imion i nazwisk),ułatwienia w uzyskaniu wiz nawyjazdy do Polski. [...] Potrzebnajest pomoc finansowa ze strony

państwa oraz ułatwienie dojściado miejscowych środków maso�wego przekazu, oddanie świątyńkatolickich wiernym. PonieważTKPZL łączy z innymi stowarzy�szeniami Polaków wspólnakultura, język i cel, mogło by onoprzyłączyć się do Związku Pola�ków na Ukrainie, gdyby po�dobny powstał.” (W. Zwariczpodaje ten tekst za pismem:

„Biuletyn Informacyjny PSKOU”nr 4, Kijów, 2000, protokół, s. 5,AZG ZP).

Chyba jednak przekonałemobecnych. Zrozumieli nasząpewną odrębność. Nie prze�szkadzało to nam w nawiązaniuprzyjaznych kontaktów z Pola�kami z innych regionów Ukrainy.Wielu z nich wzruszało nas swąpiękną polszczyzną (zachowanąprzez dziesięciolecia i stulecia,mimo iż Rzeczpospolita na tychziemiach nieobecna była odkońca XVIII w).

Przepraszam SzanownychCzytelników za ten przerywanyróżnymi wątkami i dygresjamiwykład moich wspomnień.Wynika on z chęci podzieleniasię myślami o różnej tema�tyce, która często łączy sięlub odbiega od zasadniczegotoku opowieści. Wracam, więc,do tego głównego zagad�nienia.

Jak pisałem – niemało waż�ną rzeczą było – jak nazwaćnasze stowarzyszenie? Cieszęsię, że zaakceptowano mójprojekt „autorski”: „Towarzyst�wo Kultury Polskiej Ziemi Lwow�skiej”. Bardzo mi zależało nazaakcentowaniu właśnie tychdwóch pojęć: „kultura polska”zwłaszcza w kontekście rzeczy�wistości lwowskiej ( jak s ięwkrótce okazało – nie tylkolwowskiej), ponieważ od daw�na odczuwaliśmy, że „obec�ność” naszej kultury narodowejw Lwim Grodzie była stalezacierana, odsuwana na dalszyplan, „niezauważalna”, czywręcz zawłaszczana, czy teżprzypisywana innym grupomnarodowym, np. Rusinom�Ukraińcom czy Austriakom. Poprostu – okradano nas z naszejspuścizny narodowej. Tak siędziało zarówno za „pierwszychsowietów”, jak i za „drugichsowietów”. Tak, niestety, trwado dziś...

Czymś nowym w tej nazwiebyło pojęcie „Ziemia Lwowska”.Wymyśliłem go, ponieważ niechciałem by w nazwie figu�rował ani „obwód Lwowski”(brzmiało to bardzo po so�wiecku), ani „województwo”,bo takie pojęcie jest nieaktu�alne. Natomiast „Ziemia Lwow�ska” była pojęciem bardziejszerokim i od razu niejakozapowiadającym (chociażo tym wtedy jeszcze nie śmie�l iśmy myśleć) rozszerzenienaszej działalności na terenydalsze...

Zasadnicze celeTowarzystwa Kultury PolskiejW nazwie „Towarzystwo Kul�

tury Polskiej Ziemi Lwowskiej”(TKPZL) zawarty był jeszcze innyniezwykle ważny podtekst i celprogramowy. Chodzi o człon�ków: kim oni mają być?

Od dawna obserwowałempewne zjawisko: w latach 60(a może i wcześniej) w centralnej

części Lwowa w wielu sklepachpopularne wówczas małe od�biorniki radiowe („tranzystory”)prawie non�stop włączone były„na Warszawę”. Polskie Radionadawało mniej polityki, a wię�cej ciekawej muzyki rozrywkowej– niedostępnej w ZSSR. W kios�kach za 2 kopiejki (!) można byłokupić różne tytuły polskich gazet.I prasa, i radio były swoistym„oknem na świat”. W latach 60.do nich doszły programy Tele�wizji Polskiej, którą powszechnieoglądano we Lwowie i w strefieprzygranicznej. Przypomnijmy, jakwładze walczyły z tym zjawis�kiem: na dachach ścinano ante�ny telewizyjne. Robiono wszystko,by zainteresowani telewizjąpolską (a była to większośćmieszkańców) nie mogli oglą�dać TVP, zwłaszcza po 1980roku. Lecz właśnie tą drogąbardzo wielu lwowiaków różnychnarodowości, a przede wszystkim– oglądające wieczorne „do�branocki” dzieci, znało językpolski, znało polskie filmy. Dokościołów rzymskokatolickichchodziło przez cały czas trwaniakomuny wielu grekokatolików,których cerkwie i kapłanówzlikwidowano po słynnym sfał�szowanym „pseudo�soborzelwowskim” w 1946 r. Więc, koś�cioły te, dotychczas „polskie”,zapełniane były dość licznąrzeszą Ukraińców. W obu polsko�języcznych szkołach lwowskichbyło sporo dzieci ukraińskichz rodzin albo mieszanych, albocałkowicie ukraińskich, rosyjskichi in. (nie będę wnikał w przyczynytego zjawiska). Polski Teatr Ludo�wy we Lwowie łączył równieżamatorów różnych narodowości.We Lwowie w kilku miejscachprowadzono kursy języka pol�skiego. Biblioteka Literaturyw Językach Obcych, mającaw swych zbiorach sporo litera�tury polskiej, cieszyła się popular�nością u wszystkich mieszkań�ców Lwowa, pragnących czy�tać po polsku. Wszystko toświadczyło o pewnej fascynacjiPolską, jej językiem, kulturą.Zresztą, na nasze pierwsze coty�godniowe zebrania przychodziłocoraz więcej ludzi, którzy – niebędąc Polakami, interesowali siękulturą polską, cieszyli się, żetakie Towarzystwo ma powstać.

W TKPZL należało się, więcliczyć z tymi tendencjami. Niezamykać się we własnym jedno�litym narodowym środowisku, nietworzyć swoistego „getta”, leczprzyciągnąć do siebie tych

wszystkich nie�Polaków, dlaktórych Polska i polskość, polskakultura nie są obce, lecz przycią�gające swoją istotą. Przyciągnąćmiłośników kultury polskiej. Taknawet zapisaliśmy w naszympierwszym statucie. Zresztą, jakokazało się, przez bliskość Polski,dzięki naszym związkom rodzin�nym i pozarodzinnym mogliśmywiele mieszkańcom Lwowa zao�ferować. O tym – dalej.

Oczywiście, takie progra�mowe podejście niektórymPolakom mogło się nie podo�bać. Była część takich, którzychcieli, aby powstał jednona�rodowy Związek Polaków. Leczuważaliśmy, że w naszychpoczątkowych warunkach takiZwiązek mógł wywołać nega�tywną, � delikatnie ujmując �nieprzyjazną reakcję wśródnaszego otoczenia. Uważaliśmy,iż sprzyjając szerzeniu kulturypolskiej wśród wielonarodowe�go społeczeństwa lwowskiego,będziemy lepiej służyć naszejMacierzy, zdobywać dla niej

przyjaciół. I chyba nie pomyliliś�my się, akceptując taki kursprogramowy.

Wszystkie te nasze zamiarywyłożyliśmy na naszym zebraniuzałożycielskim, które odbyło sięw Wielkiej Sali Koncertowejówczesnego PaństwowegoKonserwatorium (obecnie –Narodowa Akademia Muzycz�na) im. M. W. Łysenki 3 grudnia1988 roku. Przyszło bardzo wieluludzi. Nie przewidywaliśmy takiejfrekwencji. Sala „pękała wszwach”, wielu musiało stać nasali lub w przylegającym foyer.Zebrało się wielu lwowskichPolaków. Obecni byli też goście,reprezentujący Polskę – z ów�czesnym Kierownikiem PolskiejAgencji Konsularnej Włodzimie�rzem Woskowskim na czele,innymi przedstawicielami Polski –z Dyrektorem „Energopolu” weLwowie. Byli rektorzy – Konserwa�torium Zenon Daszak, InstytutuSztuki Stosowanej i Dekoracyjnej(obecnie – Akademia Sztuki)Emanuel Myśko. Razem z naszym„ojcem chrzestnym”, który namwszelako wspomagał, Przewod�niczącym Lwowskiego OddziałuLiteratów Ukrainy RostysławemBratuniem reprezentowali Ukraiń�ską Fundację Kultury. Był teżrektor Instytutu Handlowo�Ekonomicznego (obecnie –Akademia Handlowa) KazymirPyrożak (urodzony chyba jakoKazimierz Pierożek) – przewod�niczący Obwodowego Oddziału„Towarzystwa Przyjaźni Polsko�Radzieckiej”. Był ks. kan. LudwikKamilewski z Katedry Lwowskiej,której Radę Kościelną reprezen�towała p. Janina Zamoyska,przedstawiciele wszystkichlwowskich stowarzyszeń naro�dowościowych, przedstawicielePolskiego Teatru Ludowego,„polskich” szkół nr 10 i 24...

Otwierając zgromadzenie,byłem niezwykle wzruszony.Dlatego też nie zapamiętałem –kogo wybraliśmy do licznegoprezydium naszego gremium, kto– poza Konsulem Woskowskimi Bratuniem – występował. Zgro�madzonym przedstawionoprojekt „Statutu” TKPZL, którywraz z tą nazwą został zaak�ceptowany. Został wybranyZarząd Główny Towarzystwa:

Leszek Mazepa – prezes, lekarz�endokrynolog Adam Kokodyńskii nauczyciel polonistyki szkołynr 24 Władysław Łokietko (którywkrótce założył nasz pierwszyzespół, w swej nazwie kontynu�ujący istniejący w latach 1887�1939 chór „Echo”) – wiceprezesi,Adolf Wisłowski – sekretarzodpowiedzialny, Bożena Soko�łowska (niestety – nie znamzawodu a nawet pełnego imie�nia wielu tu podanych) – skarb�nik, nauczycielka szkoły 24 ZofiaSzlechta – protokolantka ZG.

By usatysfakcjonować pierw�szych aktywistów, a uhonorowaćinnych, zostało wybrane dośćliczne „ciało” członków ZarząduGłównego, do którego weszłoaż 32 osoby. Nie był to najszczę�śliwszy pomysł, ponieważ już wpierwszym roku funkcjonowaniaTowarzystwa wielu z niżej nazwa�nych (oprócz podkreślonych)praktycznie przestało braćudział w posiedzeniach, więc nieprzedłużono im pełnienia funkcjiczłonka ZG. A wtedy do niego

weszli (podaję wg alfabetu):historyk dr Witold Aulich, MarianBaranowski, nauczyciel Szkołynr 10 Jan Bill, artysta�malarzi reżyser Teatru Polskiego (TP)Walery Bortiakow, poeta Ros�tysław Bratuń, dziennikarz Kon�stanty Czawaga (obecny współ�pracownik „Kuriera Galicyj�skiego”), aktor Polskiego TeatruLudowego Stanisław Czerkas(przyszły prezes TKPZL), Wła�dysław Cypiński, A.Dziubiński,lekarz�dentysta Wiktor Fedor�czuk, dziennikarz A. Górewicz,aktor Polskiego Teatru LudowegoZbigniew Jarmiłko (wkrótcezorganizował zespół wokalno�instrumentalny „Wesoły Lwów”,który istnieje do dziś, a panJarmiłko jest niezmiennymczłonkiem ZG), nauczyciel wfRoman Jurdyga, ks. kan. LudwikKamilewski, nauczyciel wf JózefKoczkodan, nauczycielka (obec�nie dyrektor) Szkoły nr 24 ŁucjaKowalska, pianista, wykładowcaKonserwatorium AleksanderKoziński, L.Lebiediew, dyrektorBiblioteki Języków Obcych IwanŁoziński, Zofia Martynowicz,Kazimierz Miciński, archiwistkaMaria Muryn, kustosz MuzeumHistorycznego Olga Pierełygina,rektor Kazymir Pyrożak, DanutaRybij (jest członkiem ZG do dziś),J. Sieprawski, Maria Stadnicka,kompozytor Jurij Szarifow, ZofiaŚwietlicka, pianistka, profesorKonserwatorium Maria Tarna�wiecka, hr. Janina Zamoyska,Czesława Żaczek. Do komisjirewizyjnej zostali wybrani:Zbigniew Bill (przewodniczący),nauczycielki � szkoły nr 24 ŁucjaKowalska i Teresa Sidor. W 1989roku pod kierunkim StanisławaDurysa powstał zespół taneczny„Wesoły Lwów” .

Chciałbym zwrócić uwagęna obecność w ZG członkównie�polskiej narodowości: Ro�sjan: W. Bortiakowa (wielkiegopolskiego patrioty), miłośniczkijęzyka i kultury polskiej O. Piere�łyginy, Ukraińców: R. Bratunia,K. Czawagi, W. Fedorczuka, I. Ło�zińskiego, K. Pyrożaka, Azera J.Szarifowa (być może, kogośpominąłem). Świadczyło to o na�szej otwartości na wszystkich,którym bliska była kultura polska.

cdn.

W swym wystąpieniu chyba dość dobitnie uza�sadniłem, że „Lwów”, i inne stowarzyszeniaUkrainy Zachodniej mają swoją specyfikę,polegającą m. in. na tym, że Polska – to dla nasnie jakaś enigmatyczna „Macierz”, znana z lite�ratury, kina itp. Jest to dla większości z nas Kraj,w którym się urodziliśmy, wychowywaliśmy,mamy tam wielu naszych krewnych, z którymikontaktujemy się korespondencyjnie i osobiście.Jest dla nas czymś niedawno utraconym, leczbardzo bliskim.

...nie tworzyć swoistego „getta”, lecz przyciągnąćdo siebie tych wszystkich nie�Polaków, dla którychPolska i polskość, polska kultura nie są obce...

Page 20: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

2030 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski Prawda i mity

SZYMON KAZIMIERSKI

Czym była Sicz zaporoska?Sicz była stolicą kozaczyzny. Niktnie zapisał, kiedy powstała i są,co do tego, najrozmaitsze kon�cepcje. Najbardziej rozpow�szechniona, przyjmująca, że Siczzostała założona przez księciaDymitra Wiśniowieckiego i suge�rująca, że przed przybyciemksięcia na Zaporoże niczegotam nie było, jest najpewniejnieprawdziwa. Teraz już wiado�mo, że książę Wiśniowiecki,zakładając w roku 1553 na wys�pie Mała Chortyca umocnionąosadę kozacką, co najwyżejrozbudował i zinstytucjonalizo�wał już istniejące organizacjekozackie z dotychczasowymcentrum położonym na wyspieTomakiwka.

Można jednak przyjąć, że tood czasu objęcia władzy naZaporożu przez księcia Wiśnio�wieckiego, Sicz zaczęła organi�zować się w coraz bardziejskomplikowany twór politycznyi ekonomiczny. Wśród zamiesz�kujących ją Kozaków powstawałteż, typowy tylko dla Siczy żargon,nazewnictwo, tworzone oczy�wiście na bazie języka ukraiń�skiego, ale zawierające w sobieelementy, zaczerpnięte z językatatarskiego i tureckiego. Trzebaprzyznać, że Polacy jakoś nigdynie mieli talentu do obu tychjęzyków, przekręcając zawszetatarskie i tureckie słowa i poję�

cia w nich zawarte do tegostopnia, że stawały się kom�pletnie niezrozumiałe.

Najlepszy przykład i to z na�szych czasów dotyczy nazwiskatureckiego zamachowca, którypostrzelił Ojca Świętego 13 maja1981 roku. Wszyscy nazywają goAli Aqca, lub Agca i tak pisząci czytając jego nazwisko, nieomijając przy tym w wymowieżadnej z zapisanych liter, dławiąsię i czkają wytwornie, sami niewiedząc, że ich wysiłki są zu�pełnie niepotrzebne.

W alfabecie tureckim nie malitery „q”. Istnieje tam za to litera„g” z umieszczonym nad niąmałym „ptaszkiem”, podobnymdo tych, jakie widać w alfabecieczeskim. Żeby było śmieszniej, takzmodyfikowana litera „g” nie jestliterą, ale znakiem dla czytają�cego, mówiącym, że poprze�dzająca go samogłoska ma byćczytana przeciągle. Tego znakuw Turcji się nie czyta.

Z braku w naszych czcion�kach tureckiego „g”, przyjętozastępować ten znak literą „q”,lub po prostu polskim „g”. Tak toz Alego A (g z daszkiem) ca,powstał Ali Aqca, albo Agca.

Dodatkowego smaku nadajesprawie turecka litera „c”, którąsię powinno czytać nie „c”, ale„dż”. No, więc jak w końcunazywa się ten cholerny Turek!?– Turek się nazywa Ali Aadża.Ciężkie życie mamy z tym turec�kim i dlatego, gdy Państwogdzieś usłyszycie, że kozacki„kosz” jest słowem pochodzeniatureckiego, oznaczającym wiel�

kie stada owiec, to lepiej niewierzcie temu. To prawda, żekosz jest słowem tureckim i jestsłowem, używanym wszędzie,gdzie kiedyś panowali Turcy. Dodzisiaj cała Północna Afryka

młodzi ochotnicy, nieco tylkopowyżej dwudziestoletni. Począt�kowo nowicjusze, pełne upraw�nienia uzyskiwali dopiero poprzesłużeniu trzech lat. Kureniemdowodził ataman kurenny.

W czasie wojny strukturakureni pozostawała nienaru�szona, ale wchodziły one terazw skład dużej jednostki bojowej,jaką był kozacki pułk. Pułk ko�zacki podobny był do ówczes�nego polskiego pułku dragonii,lub dużo późniejszego polskiegopułku kawalerii, bo stanowiłwłaściwie oddział piechoty,jedynie dla szybkości manewruporuszającej się na koniach.

Pułk kozacki liczył około 2000ludzi. Po wielu formach przejścio�wych pułk ustabilizował sięwedług następującej struktury. �Cztery roty po 500 kozaków wkażdej. Rota składała się z pięciusetek (sotni), a każda z nichutworzona była z 10 kureni.Pułkiem dowodził pułkownik,mający przy sobie: oboźnego,pułkowego esauła, chorążego,sędziego i pisarza. Rotami do�wodzili porucznicy. Pułk mógł

tworzyć półroty po 250 żołnierzy,których oddawano wtedy podkomendę esaułów. Zwykle jed�nak rota składała się z pięciusetek dowodzonych przezsetników, a te z 10 kureni dowo�dzonych przez swoich atama�nów. Dodatkowo w pułku słu�żyło 4 chorążych, 4 trębaczyi 4 doboszów. „Roku pamięt�nego” 1648 przyszło Polakomrozbijać 23 takie pułki kozackie.

Całością wojsk zaporoskichdowodził hetman, mający dodyspozycji sztab, składający sięz generalnego sędziego, gene�ralnego oboźnego, pisarza,podskarbiego, generalnegoesauła i chorążego.

W wojsku zaporoskim przewi�dziane były stopnie nakaźne, toznaczy, przeznaczone dla wyko�nania jakiegoś zadania ekstra,pojawiającego się nagle i nie�spodziewanie. Nieodłącznymelementem stopnia nakaźnegobyła jego tymczasowość. Mogło,więc, powstać stanowisko takzwanego hetmana nakaźnego,albo pułkownika nakaźnego,czyli kogoś, kto tymczasowozastępował hetmana, lub puł�kownika w wykonywaniu jakichśważnych obowiązków.

Właściwie każdy wyższystopień wojskowy w sytuacjiawaryjnej mógł być dublowanyprzez oficera niższej rangi, cza�sowo przeniesionego do wyższej,z zaznaczeniem nakaźnościtego mianowania.

Chciałbym Państwu zwrócićuwagę na bardzo rozbudowa�ne, chyba bardziej niż w innycharmiach tamtego czasu, służbyadministracyjne wojska zapo�roskiego. Łatwo można siędowiedzieć, jak bardzo cenionei szanowane było wtedy sta�nowisko pisarza�kancelisty i sę�dziego, którzy znajdowali się wwojsku zaporoskim właściwie nakażdym szczeblu dowodzenia.O czym to świadczy? – Przedewszystkim, chyba o tym, że woj�

sko zaporoskie nie było jednakdziką bandą pijanego pospól�stwa, jak to niejednokrotnieusiłowano nam przedstawiać.Zaporożcy mieli dla siebie czaszabawy, dzikiej czasami i wrzas�kliwej, w trakcie której tańczonowariackiego kozaka, pito, a częs�to po prostu chlano wódkę, piwoi miody. Ale przychodził koniec

powód do snucia robaczywychopowieści.

Zarzucanie Kozakom pijań�stwa w warunkach, kiedy wszys�cy inni dookoła chodzili wiecznie„na bani”, jest faryzejstwemnajwyższego gatunku. Szlachtapolska na trunki, czasami bardzodrogie i najczęściej sprowa�dzane z zagranicy, wydawałamajątek. Małmazja była naj�droższym w Rzeczypospolitejwinem greckim, sprowadzanymz peloponeskiej Morei. Było onowyrabiane ze specjalnegoszczepu winogron, zwanegoMalvasia. Garniec (prawie czte�ry litry) „małmazyi” kosztował trzypolskie złote. Dużo! Dużo więcejniż garniec „węgrzyna”. Ogrom�na beczka małmazji o pojem�ności 13,58 hektolitra, zwanaz niemiecka drajling, albo kufa,kosztowała 50 talarów!

Stan duchowny w Polsce teżlubił sobie wypić coś dobrego,czego przykładem niech będziesam papież Klemens VIII (HipolitAldobrandini), przed wyboremna papieża, w latach 1588 –1589 przebywający w Polscejako Nuncjusz Apostolski. Pod�czas tych dwóch lat do tegostopnia polubił smak warec�kiego piwa, że leżąc już nałożu śmierci, w marcu 1605 rokuw Rzymie, musiał sobie o nimprzypomnieć, bo naraz zawołał,i to po polsku: � Piwa!... � Piwa!...

Otaczający umierającegopapieża prałaci, odmawiającymonotonną litanię do wszystkichświętych – Sancta Anna, SanctaMaria Magdalena, SanctaAgata – przerwali modlitwę i zezdziwieniem popatrzyli na pa�pieża nie rozumiejąc niczego. –Piwa! – powtórzył papież. – Piwadi Warka! – Sancta Piva di Varkaora pro eo – podjęli prałaci...

Każdy, kto zarzucać będzieKozakom pijaństwo, podobnybędzie panu Zagłobie odsta�wiającemu „akta strzeliste” naddzbankiem kozackiego miodu:

� Chamy taki miód piją! Boże,Ty to widzisz i nie grzmisz? Torzekłszy przechylił kwartę i wy�próżnił ją do dna. (Kwarta, to niebyła ćwiartka! Kwarta, to byłprawie litr!)

Żeby zapewnić wojsku za�poroskiemu odpowiednią dys�cyplinę, sędziowie kozaccyposiadali duży arsenał kar, odwyliczenia których mogą Czy�telnikowi zbieleć włosy nagłowie, ale w kontekście karstosowanych w innych armiach,prawo zaporoskie nie wydaje siębyć jakoś specjalnie okrutne.Zarówno system prawny, jaki sam zestaw kar nie był spisany.Istniał tylko, jako prawo zwycza�jowe. Zestaw kar zaczynał się odprzykucia do armaty. Była tokara pręgierza, ale zawierała wsobie bardzo niepokojący ele�ment oddania przykutego w tensposób na łaskę i niełaskęzaporożców. Ktoś, do któregowielu z nich miało jakieś pre�tensje, przykuty do armaty mógłzostać zatłuczony na śmierć.Kary chłosty wykonywano podszubienicą. Wyższą karą byłoobcięcie palca, ucha, lub dłoni.Jako karę można też byłostosować odbierania majątku.Za zabójstwo, kradzież i gwałtkarano śmiercią. Wieszało sięwtedy delikwenta, zakopywałożywcem, wydawało tłumowi nazlinczowanie, zabijało kijem,wbijało na pal, albo zaczepiałona haku. No, nie było lekko!

(cdn.)

KOZACY

Wojsko zaporoskie nie było dziką bandąpijanego pospólstwa, jak to niejednokrotnieusiłowano nam przedstawiać

wymawia to słowo jako „chosz”i określa nim warowny obóz,zagrodę, albo ogrodzone i pil�nowane miejsce postoju. W Libiichosz, oznacza po prostu – dom.

Kozacy tym słowem określalistacjonarny garnizon wojskkozackich na Siczy. Sama Siczbyła pojęciem warownegogrodu, otoczonego drewnia�nymi umocnieniami w postacipalisad i wież wartowniczych,ustawionych na wałach z ziemi ikamienia. Kosz natomiast, byłraczej instytucją i tym odróżniałsię od swojego tureckiegopierwowzoru.

Jak każdy garnizon, czylimiejsce długotrwałego przeby�wania różnych jednostek woj�skowych, tak i kozacki kosz

posiadał swoje wojskowe władzegarnizonowe, zajmujące sięsprawami wojska stacjonują�cego w garnizonie.

Dowódcą kosza był atamankoszowy, a jego zastępcą esauł,odpowiednik dowódcy żandar�merii, dbający o spokój i porzą�dek. Dalej sędzia – prowadziłsprawy karne i cywilne oraz pisarz,będący szefem kancelarii.Jeszcze: dobosz, tłumacze i kan�torzysta, który kontrolował wagii miary, zaś opłaty za przeprawęprzez rzekę pobierali od pod�różujących kupców koszowiszafarze. Wszystkie te stanowiskabyły wybierane przez ogółmieszkańców Siczy. Stanowiłyone stacjonarną władzę kozac�kiego garnizonu i nie miałyniczego wspólnego z dowo�dzeniem kozackim wojskiemw czasie wyprawy wojennej.Stała załoga Siczy liczyła około500 zaporożcow, ugrupowa�nych w tak zwane kurenie. Wokółtego słowa narosły niesłychaneopowieści, podczas gdy kureńbył zwyczajnym barakiem, takązagłębioną w ziemi póziemianką,gdzie mieszkali zaporożcy. Kureń,czyli sypialnia, coś, co dzisiajnazwano by zapewne blokiem,tworzył jednocześnie podstawo�wą jednostkę wojska zaporos�kiego, liczącą około 10 żołnierzy.Kozacy dobierali się między sobądo wspólnego kurenia, prefe�rując swoich znajomych, albochłopaków z jednej miejsco�wości, czy okolicy, bo tak im siępo prostu lepiej mieszkało i słu�żyło. Kozakami byli najczęściej

Książę Dymitr Wiśniowiecki –założyciel Siczy zaporoskiej

zabawy, straż esauła rozbijałabeczki z wódką i „Towarzystwo”trzeźwiało w mgnieniu oka.Szymon Starowolski, który wczasie wspólnej, polsko�kozackiejobrony Chocimia był sekreta�rzem hetmana Chodkiewicza,będący świadkiem naocznymwydarzeń, tak pisze o wojsku

kozackim: „W swoich obozachmają dyscyplinę starożytnychRzymian, a męstwem wojennymi spraw żołnierskich znajomościążadnej w świecie nacji nieustępują”. – Czy tak prezentujesię armia alkoholików i zbo�czeńców? A przecież, jakotakich właśnie, bardzo częstoprzedstawiali zaporożców ludzieim niechętni.

O homoseksualizm, jakirzekomo szerzył się wśród nich,podejrzewano Kozaków z dwóchpowodów. Pierwszym z nich byłzakaz przebywania na Siczykobiet, naprawdę przestrzeganybardzo surowo, zaś drugimpowodem, była, częsta u Ko�zaków, instytucja tak zwanegopobratymstwa. Czemu zabra�niano kobietom wstępu na Sicz?Chyba samo życie pokazało, żetak będzie lepiej. Nie dawało topretekstu do zatargów i bójekmiędzy Kozakami. A pobratym�stwo? Proszę Państwa! Kozacyżyli z wojny i dla wojny. Zdarzałosię, że nie tylko codziennie, aleco godzinę ryzykowali zdrowiemi życiem. W takim permanentnymstanie zagrożenia człowiekinstynktownie szuka oparciaw najbliższym koledze.

I takie zespoły się tworzyły.Znalazło to swój wyraz w folklorzeZaporoża i ubrane zostało wrytuał, odbywający się w cer�kwi. Ale, na litość Boską! Jeślidwóch Kozaków ślubowałosobie w cerkwi pobratymstwo,nie świadczyło to o tym, żedwóch pederastów dopełniawłaśnie homoseksualnego ślu�bu! Pobratymstwo nie miałonic wspólnego z seksem, czyto tym zwyczajnym, czy tyminaczej. Dwaj żołnierze przy�s ięgal i sobie bezgranicznąpomoc we wszystkich okolicz�nościach, jakie mogą ichspotkać, i to było wszystko,czym było kozackie pobra�tymstwo. Ale ludzie, Kozakomniechętni, miel i doskonały

Papież Klemens VIII

„W swoich obozach mają dyscyplinę starożyt�nych Rzymian, a męstwem wojennym i sprawżołnierskich znajomością żadnej w świecie nacjinie ustępują”.

Page 21: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

21Kurier Galicyjski * 30 czerwca 2008

DMYTRO ANTONIUKtekst i zdjęcia

Istnieje obiegowa opinia,że najładniejszym parkiemna Ukrainie jest „Zofiówka”w Humaniu. Jednak możnazmienić zdanie, gdy odwiedzisię „Aleksandrię” w Białej Cerkwi.

Dziś miasto Biała Cerkiew jestbardziej znane dzięki ogromnejfabryce, produkującej oponysamochodowe, niż ze względuna zabytki architektury i natury.Kiedyś wszystko było inaczej.Miasto było rezydencją roduBranickich, którzy zrobili z niegoniemalże konkurenta Kijowa.Jednak, nawet przed BranickimiBiała Cerkiew nie była jakąś tamdziurą. Założył ją sam JarosławMądry i najpierw miasto nazy�wano Jurjew – od imienia Jurij(Jerzy), danego księciu na

Nasz przewodnik„ALEKSANDRIA” – KONKURENTKA „ZOFIÓWKI”

chrzcie. Dzisiaj Jurjew mógłbybyć taki, jak Winnica, gdyby nieTatarzy i Mongoli, którzy zburzylimiasto, pozostawiając tylkofundamenty cerkwi z białegokamienia, wybudowanej przezsłynnego kniazia. Stąd się bierzeobecna nazwa miasta.

A potem byli BraniccyNowe życie do Białej Cerkwi

tchnęła kolejna głowa koro�nowana – caryca Katarzyna II.

remu Branickiemu. Przy czym,temu się powiodło podwójnie,ponieważ ożenił się z AleksandrąEngelgard, siostrzenicą faworytacarycy Grigorija Potiomkina.Aleksandra wniosła jeden z naj�większych posagów, jeśli braćpod uwagę nawet czasy dzi�siejsze.

Jeden z pawilonów Zofiówki

Pani Engelgard�Branickawyrosła wśród rozkoszy pała�ców i parków Petersburga i Car�skiego Sioła, zechciała więcmieć taki sobie „maleńki Trianonparkowy” i poprosiła męża, byna budowę olbrzymiego parkuprzyznał cztery miliony rubli. Tak,więc, kiedy Potocki dogadzałzachciankom swej żony, Gre�czynki Zofii, budując w sąsiednimHumaniu niespotykany w ów�czesnej Małej Rosji Park, w Białej

z Chin, Japonii oraz AmerykiPółnocnej. Stamtąd też zostałydostarczone niespotykane tuptaki i ryby. Istnieje nawetciekawa legenda, że Aleksan�dra Branicka rozkazała, aby nabrzegach sadzawek zostaływysadzone rośliny trujące, żebymiejscowi sprytni chłopi niemogli łowić złotych rybek.

Na skutek powyższych dzia�łań wielbicielka piękna, hra�bina Branicka otrzymała uprag�niony park swego imienia, doktórego bez skrępowaniamożna było zaprosić nawetgłowy koronowane. My zaś,mamy kolejne miejsce roman�

Ruiny

Za wierną służbę carycy orazaktywny udział w zdławieniupowstania hajdamaków tomiasto, z kilkoma tysiącamichłopów na dokładkę, carycaRosji podarowała „w wieczystewładanie” Franciszkowi Ksawe�

Cerkwi robił to samo poczciwymałżonek Aleksandry � Franci�szek Ksawery Branicki.

Jak przystało na epokę „ele�ganckiego wieku”, park wysa�dzono drzewami egzotyczny�mi, które zostały przywiezione

nie może nie cieszyć. Możnaspokojnie chodzić alejkami,fotografować, co i gdzie sięchce, nie wystając w kolejceosób, pragnących otrzymaćzdjęcie na tle kolejnego pięk�nego widoku. Takich miejsc jesttutaj niemało. Dnia zabraknie,żeby je wszystkie obejrzeć. Naprzykład, pawilon „Ruiny” –niewielki wodospad ze specjal�

Kolumna, upamiętniająca niemieckiego projektanta ogrodu

ną „nieco zburzoną” kolumna�dą – tak aby było bardziejromantycznie. Albo MostekChiński z rzeźbami z brązu,przedstawiającymi mędrca zeWschodu i jego sympatie. To jest

widok na okalającą park rze�kę Roś.

Nie zapomniećo zabraniu ze sobą

To, że po „Aleksandrii” spa�cerują przeważnie mamusie zwózeczkami, ma zarówno swojeplusy, jak i minusy. Z jednej strony,nikt nie przeszkadza się zachwy�cać romantyczną samotnością,

Most „Chiński”

z drugiej – nikt nie dba o licznychturystów. Czyli, nie ma tu anikawiarenek czy barków, gdziemożna coś przekąsić i trochęodpocząć po wielogodzinnymspacerze, ani kiosków, w którychmożna kupić film. Tak, więc,trzeba zabrać ze sobą kanapki,wodę, dodatkowe filmy orazwszystko inne, co uznają Państwoza przydatne w tej podróży.

Jednak, chociaż niezapobie�gliwa administracja parku morzygości „Aleksandrii” głodem,mieszkańcy Białej Cerkwi sąo wiele sprytniejsi. Koniecznie

tycznych spacerów wzdłużmnóstwa alejek, w cieniucudem ocalałych pawilonówi kolumnad.

Mniej ludzi– więcej romantyzmu

To nie przypadek, że wieluuważa, iż „Aleksandria” jestciekawsza od „Zofiówki”. Pewnamieszkanka Kijowa, która zwie�dziła park Potockiego w Huma�niu, powiedziała: „W Disney Landludzi jest mniej, niż tu”. To jest

chyba najpopularniejsze miej�sce, przy którym się robi zdjęcia.Obok – pawilon�kolumnada„Echo” albo „Księżyc”. Wedlelegendy, Franciszek KsaweryBranicki miał tu ukryty harem.Więc, być może, stary hrabia niebył aż tak prawowitym małżon�kiem. Jednak, to wszystko są

Pawilon „Księżyc”, albo „Echo”

Jedna z figur obok mostu

prawda. Może cud dendrolo�giczny w Białej Cerkwi nie jest takzadbany, jak jej konkurentkaw Humaniu, jednak głośnychturystów i wszędobylskich grupuczniów jest tu o wiele mniej. To

Jeszcze jedna figura

niesprawdzone bajdurzenia, aleto, że słowo, wypowiedzianeszeptem na jednym końcu ko�lumnady, jest słyszalne w innym– jest faktem. Właściwie, dla�tego właśnie jest ona nazy�wana „Echo”. Jeśli mają Pań�stwo czas, warto się potrudzići przejść do najdalszego zakąt�ka parku – Góry Pal i jowej.Stamtąd jest najpiękniejszy

trzeba pójść na tutejszy ryne�czek, gdzie sprzedają słynne raki.Można je kupić w dowolnejporze roku. Jeśli w Kijowiekilogram tych frykasów kosztuje150 grywien, to tu – 50.

Jak dotrzećdo Białej Cerkwi

Busiki do Białej Cerkwi jeżdżąco pół godziny z trzech miejscw Kijowie – spod Dworca Kolejo�wego (obok Mc Donalda),spod Pałacu „Ukraina” i sprzedstacji metra „Łybiedska”. War�tość przejazdu – 15 grywien.Jazda trwa godzinę. W BiałejCerkwi busy dojeżdżają doZakrytego Rynku. Stamtąd doparku można dotrzeć dowol�nym busikiem.

Obok pawilonu � Merkury

KG

Page 22: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

30 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski22

JERZY REUTER

W lutym 1943 roku hitlerow�skie Niemcy poniosły wielką,decydującą dla dalszych losówdrugiej wojny światowej klęskę.Armia dowodzona przez vonPaulusa złamała się i ulegław najważniejszej bitwie nawschodzie Europy. Stalingrad byłwolny. Upokorzenie hitlerowskiejmachiny wstrząsnęło światemi zapoczątkowało upadek wiel�kiego imperium śmierci. Już rokpóźniej, 3 stycznia 1944 roku,Armia Czerwona przekroczyłagranice przedwojennej Polski,a po miesiącu do szefa krakow�skiego Gestapo dotarła depe�sza o bardzo znamiennej treści.Amon Leopold Göth doniósł wjednym krótkim zdaniu: StadtTarnow ist judenrein. Okrzykprzerażenia „Szma Jisrael”odjechał w zaplombowanychwagonach wraz z tysiącami ludziskazanych na niebyt w stronęBełżca, Auschwitz i innych fabrykśmierci spowitych w dymach.

(Półtora tygodnia wcześniej,1 lutego, Armia Krajowa do�konała udanego zamachu naFranka Kutscherę, szefa war�szawskiego SS. W Stanach Zjed�noczonych, nagrodę Oskaraotrzymał film Casablanka, a Ka�tina Paxinou, cieszyła się sta�tuetką za rolę, w „Komu bijedzwon”. Gala odbyła się w LosAngeles, w Grauman‘s ChineseTheater)

Nadawcą depeszy był znanyi zasłużony dla SS w eksterminacjiŻydów na terenie GeneralnejGuberni zbrodniarz.

Amon Leopold Göth urodziłsię w Wiedniu. Mając zaledwie22 lata wstąpił do NSDAP i jed�nocześnie do SS. Do 1942 rokupełnił służbę w Wiedniu. Okreswiedeński „Rzeźnika z Płaszowa”nie jest znany.

Po przyjeździe do Krakowaotrzymał zadanie wybudowaniaobozu zagłady w Płaszowie.Zadanie to wykonał szybkoi skutecznie, zabijając przy okazjiwłasną ręką około 500 więźniów.Amon Göth do formalistów nienależał i nie strzelał do ludziustawianych pod specjalnąścianą śmierci. Przechadzającsię alejkami obozowymi, pod�chodził do wybranej osoby i bezsłowa zabijał. Czasami w przy�pływie fantazji strzelał z pędzą�cego samochodu. W hierarchiiSS był wysokiej rangi oficerem.Szma Jisrael!Stopień – HauptsturmführerNr NSDAP – 510 764Nr SS – 43 673

Budowa obozu w Krakowie –Płaszowie rozpoczęła się 11 lu�tego 1943 roku, a kilka dni późniejGöth został mianowany przezszefa SS i policji na dystryktkrakowski, Juliana Schemera,komendantem.

(W tym roku Antoine de Saint– Exupery wydał „Małego księ�cia”, a 4 lipca, w katastrofielotniczej nad Gibraltarem zginąłgenerał Władysław Sikorski)

Po wkroczeniu Niemców doTarnowa miasto liczyło ponad 50

SZMA JISRAEL

tysięcy mieszkańców w tym 25tysięcy obywateli pochodzeniażydowskiego, co stanowiło 45procent ogółu. Pomiędzy 1 – 7września, wielu z nich opuściłoTarnów, kierując się na wschód.

Tarnowscy Żydzi to w więk�szości ubodzy rzemieślnicy i drob�ni kupcy, wywodzący się z ŻydówAszkenazyjskich, osiedlającychsię na terenie Tarnowa od XV

wieku. Pierwsza synagoga pow�stała w 1581 roku. W pamiętnymi tragicznym roku 1939 w mieścieznajdowało się około 40 domówmodlitwy i 12 synagog.

9 listopada tegoż rokuNiemcy wydali zarządzenie,zamykające wszystkie zakładypracy i zakaz przebywaniaŻydów w centrum miasta. Dzieńten był „dniem żałoby NSDAP”�rocznicą nieudanego puczumonachijskiego. Zburzono wtedysynagogi i spalono domy mod�litwy. Miesiąc wcześniej, komisarzmiasta Ernest Kundt, wprowadziłobowiązek noszenia opasekprzez wszystkich Żydów.

Kilka dni później wprowadzasię znamionowanie poprzeznaszycie na ubraniu żółtej gwiaz�dy, zamykanie szkół żydowskich,

blokowanie kont bankowychi ścisłą rejestrację, z podziałemna wiek i płeć. Na polecenieokupantów tworzy się RadaŻydowska Judenrat, fikcyjnysamorząd żydowski, a w rze�czywistości posłuszna hitlerow�com rada starszych.

26 października powstajeGeneralna Gubernia z Han�sem Frankiem na czele. Frank

na inaugurację swego urzęduwypowiada historyczne i naj�bardziej cyniczne zdanie XXwieku: „W Generalnej Guberninie ma miejsca dla chciwychŻydów” – Dynamika zbrodninabierała tempa, a „SzmaJisrael” niosło się w milczącyświat.

(W lutym 1939 roku zmarłpapież Pius XI. Nie zdążył wy�głosić przygotowanego orędziapotępiającego nazizm i antyse�mityzm Jego następcą zostałEugenio Pacelli i przybrał imięPiusa XII.

Udając się do Kaplicy Syk�styńskiej, po ostatnim głosowa�niu, zamyślony a może wzruszony,kardynał Pacelli nie zauważyłostatniego stopnia schodówi upadł. Wspomnianego orędzia

poprzednika już nie wygłosił. Byłdobrym dyplomatą.

15 grudnia w amerykańskimmieście Atlanta odbyła siępremiera f i lmu „Przeminęłoz wiatrem”)

Sytuacja Żydów stawała sięz dnia na dzień coraz gorsza. Niebyło miesiąca by ludobójcy niewprowadzali kolejnego, restryk�cyjnego zarządzenia i nie cho�dziło głównie o to, by ograni�czać i utrudniać życie spo�łeczności żydowskiej. Bo jakieznaczenie dla nazistów mógłmieć zakaz chodzenia tą czyinną ulicą, wprowadzenie spe�

cjalnej godziny policyjnej tylkodla Żydów, albo wyznaczeniesklepów „nur für Juden”.Chodziło o unicestwienie duszyi wiary w przeżycie. Każdy krokbył skrzętn ie zaplanowanyi przemyślany, a wrogiem niebył w tym czasie naród, jako taki,lecz godność tego narodu. Byłto wstęp i uwertura do ostatecz�nego rozwiązania, którym byłafizyczna zagłada. Hitleryzmstanął do walki z Bogiem, walkina wyniszczenie � kto przetrwa,kto wycofa się i odda pole.

Idea była jedna. Doprowa�dzić by w świadomości każdegoŻyda zaczynający się dzień byłtym ostatnim. Ludzie budzili sięrano i pierwszym odczuciembyło zdziwienie, że jeszcze są,żyją, że obok leżą dzieci i od�

dychają, że ktoś za ścianązakaszlał, a ktoś inny podreptałdrewnianymi schodami. Nie byłow tym ani radości, ani smutku.Drugą myślą był zwierzęcystrach, czy uda się dożyć dowieczora. Świat żydowski stał siębiało czarny. Jesteś, żyjesz, albocię nie ma. Po drugiej stronie tejantymandali kaci grali w karty ozłote zęby. Złoto było beznaro�dowe i nie należało do żadnegoBoga.

Zabijanie ludzi na ulicachstało się rozrywką dla oprawcówi codziennym widowiskiem,dance macabre, dla ukrytychza szczelnie zakrytymi oknamimieszkańców. Niemcy zorgani�zowali specjalną grupę młodychi silnych mężczyzn, którzy zajedzenie i wódkę sprzątali z ulicTarnowa zwłoki. Coraz częściej

przez miasto przechodziły ko�lumny ludzi w stronę dworcakolejowego. Starcy i dzieci,najczęściej zbyt słabi, byli zabijanizanim dotarli do bydlęcych wa�gonów. W tym czasie wielokrot�nie wzrosła liczba popełnianychsamobójstw wśród ludnościżydowskiej. Cena życia spadłaponiżej wartości kromki chleba.

Po wybuchu wojny nie�miecko – radzieckiej plan ekster�minacji Żydów przyspieszył.W grudniu 1941 roku, z okazjirozpoczęcia wojny Japonii z USA,

SS – mani z radości, a może zezwykłej próżności, rozstrzelali kil�kudziesięciu Żydów. Oprawcyuznali, że ich potencjalne ofiarysą juz gotowe do unicestwienia,że nie stawią oporu i sami po�chylą głowy nad swym grobem.

„Rzeźnik z Płaszowa”

Page 23: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

23Kurier Galicyjski * 30 czerwca 2008

Plan i niczym nieskrępowanawładza dały oczekiwany rezultat.

(W 1941 roku, Agatha Chris�tie napisała kolejne trzy krymi�nały, a reżyser, John Fordotrzymał nagrodę Oskara zaepokowy film „Grona gniewu”)� Szma Jisrael!

Czerwiec 1942 roku. Na uli�cach Tarnowa, tych przeznaczo�nych tylko dla Żydów, zrobił sięniebywały tłok. Mieszkaniawypełniły się ludźmi do granicwytrzymałości, a głód i chorobyrozprzestrzeniały się w szybkimtempie. Co prawda działałszpital żydowski, ale ograniczonydo jednego piętra budynku

przy ulicy Szpitalnej, nie był wstanie nieść żadnej pomocy,oprócz drobnych zabiegów.Liczba ludności żydowskiejzwiększyła się do około 45 ty�sięcy. Wszyscy wiedzieli, żeszykuje się coś wielkiego. Oku�panci zwozili Żydów z okolicznychmniejszych miast, Żabna, Dębicy,Skrzyszowa, Brzeska, Bochni,Nowego Sącza i wielu innych.Część przybyłych do miasta, toŻydzi uciekający przed repre�sjami z Krakowa i terenów Rzeszy.W maju na bocznicach kolejo�wych tarnowskiego dworca,stały przygotowane do podróżykompletne składy pociągówtowarowych.

10 czerwca 1942 roku szeftarnowskiego Gestapo JózefPalten, wydał nakaz o wysied�leniu ludności żydowskiej. Wysied�lenie oznaczało wymordowanie.Na tarnowskim rynku Niemcystłoczyli około 2500 ludzi. Wszyst�kim kazano usiąść i czekać zpochylonymi głowami. W ulicz�kach, przylegających do rynkuczekały auta i wynajęte wozykońskie. Po kilku godzinachoprawcy zaczęli strzelać do ludzi.Pierwsze ofiary to te najbardziejbezbronne, dzieci i rzucającesię na ratunek matki. Ktoś wstałi spokojnym krokiem ruszył wstronę żołnierzy. Po trzech kro�kach upadł martwy. Niemcywyciągali z siedzącego tłumu pokilka osób i na oczach wszystkichrozstrzeliwali. Krzyk mieszał sięz hukiem salw karabinowych.

W tym dniu zabito na tarnow�skim rynku i w okolicznych uli�cach około 3000 Żydów. W tymsamym czasie na cmentarzużydowskim zamordowano 1500ludzi. Kilka tysięcy odjechało doobozów, głównie Bełżca.

Dopełnieniem skali zwyrod�nienia był zbiorowy mord w lesiepod Zbylitowską Górą. Tamhitlerowcy zabili około 6000Żydów. Z zeznań naocznychświadków, uwidacznia się bes�tialstwo oprawców.

� Niemieccy żołnierze, a wi�działem to dobrze, zabijali małedzieci uderzeniem o kamień. Te

większe dzieci wrzucali do dołówi ciskali tam granaty.

� Wszyscy musieli się roze�brać, a potem wchodzili nakładki, przerzucone nad dołkami.Tam dosięgały ich kule.

� Mordowano ich kilka dni. MyPolacy, musieliśmy siedzieć w do�mach przy szczelnie zasłoniętychoknach.

� Od rynku prowadziły w dół,do placu Burek, Wielkie schody.W tym czasie była to brukowanaulica z płynącym pośrodkuściekiem. Pamiętam, że ten ściekwypełniony był krwią.

Relacje naocznych świadkówsą zgromadzone w Muzeum

Okręgowym w Tarnowie, w pro�gramie „Wspomnienia ocalonez ognia”

Akcję „wysiedlenia” przepro�wadzono jeszcze raz w jesienitego roku.

(W Anglii, w tym samym cza�sie, istnieje liga piłkarska nazwa�na regionalną. Mistrzami sezonu1941/42 zostali:Leagule North – BlakpoolLeagule South – LeicesterLondon Leagule – Arsenal)

W samym centrum Tarnowa,na starym mieście, istniało jesz�cze getto. Mieszkali w nim głów�nie Żydzi, zatrudniani przezNiemców i wybrańcy, zdolni dociężkiej pracy. Wcześniejszeakcje uszczupliły znacznie liczbęobywateli żydowskich, jednaknie rozwiązały do końca proble�mu. Wtedy władze okupacyjneprzypomniały sobie o wspom�nianym na wstępie LeopoldzieAmonie Göth. Okryty sławąbezwzględnego zabójcy i fa�chowca od „czyszczenia” miastz Żydów, został powołany roz�kazem do likwidacji tarnow�skiego getta.

Amon Göth, doświadczonyprzez likwidację getta w Kra�

kowie, szybko wydał rozkazy.2 września (1943) nakazał oto�czyć ścisłym kordonem żydowskądzielnicę, a następnie pozwoliłmieszkańcom zabrać podręcznepakunki. Pociągi na stacji Tarnówstały „pod parą”. WcześniejGöth wybrał 300 silnych i mło�dych mężczyzn, przeznaczonychdo prac porządkowych w opu�szczonym getcie. Wszyscy z 8tysięcy pozostali przy życiu Żydzi,zostali rozwiezieni do obozówzagłady w Bełżcu, Szebniachi Płaszowie.

Na zakończenie akcji, AmonGöth rozstrzelał Radę ŻydowskąJudenrad, a po przeszukaniaterenu byłego getta, kazał za�bić grupę porządkową. Na od�chodne, ludzie Götha wystrzelalipacjentów szpitala żydowskiegoi kilkadziesięcioro dzieci wrazz ich matkami. Stadt Tarnow istjudenrein – taka treść depeszybyła zupełnie „na miejscu”.

W trakcie pełnienia służbyzgromadził wielki majątek,zrabowany ofiarom. Skala jegorabunków była tak wielka, żepomimo nieformalnego przy�zwolenia na bogacenie siękosztem ofiar obozów, Göthzostał za to aresztowany przezwładze niemieckie w 1944.Udało mu się uniknąć procesui ukrył się w sanatorium w BadTölz, gdzie schwytały go w maju1945 wojska amerykańskie.Amerykanie wydali Götha Pol�sce. Najwyższy Trybunał Naro�dowy, po przeprowadzeniuprzewodu sądowego w dniach27 sierpnia – 5 września 1946,który wykazał ogrom zbrodnipopełnionych przez oskarżo�nego, skazał Götha na śmierćprzez powieszenie. Wyrok wyko�nano niedaleko byłego obozu wPłaszowie, a skazaniec przedśmiercią zasalutował Heil Hitler!

(Dwa miesiące wcześniej, 30czerwca 1946 roku, odbyło sięw wolnej już Polsce wielkie Refe�rendum Ludowe. Obywatelewypowiedzieli się czy dają zgodęna jałtańsko – poczdamski po�dział swojej ojczyzny. Do Polskiprzybył specjalista od fałszo�wania „demokratycznych”wyborów, pułkownik NKWD,Aron Pałkin. Na opustoszałychdomach pojawiły się wielkienapisy: 3 X TAK)

Konsultacja historyczna �Janusz Kozioł

Zdjęcia udostępnione przezMuzeum Okręgowe w Tarnowie

KG

Muzeum Historii Polski zapo�czątkowuje projekt „Rodzinyrozdzielone przez historię”.Jego celem jest pokazać po�przez losy rodzin, które zostałyrozdzielone na skutek wydarzeńhistorycznych dzieje Polski w ok�resie ostatnich kilkudziesięciu lat(wojna, przesiedlenia, wywózki,prześladowania polityczne) i viceversa – jak dramatyczne dziejePolski wpłynęły na losy i częstodramaty ludzkie.

Na podstawie zebranychopowieści rozdzielonych rodzinMuzeum zorganizuje wystawę,na której zostaną opowiedzianelosy indywidualnych rodzin;przedstawione zostaną foto�grafie, listy, dokumenty i pamiątki.Za pomocą tego projektu chce�my zbudować pomost międzyprzeszłością i przyszłością –zachować pamięć o doświad�czeniach rodzin i ich członków,a wśród młodych ludzi obudzićzainteresowanie historią i zbu�dować związek emocjonalnyz przeszłością.

Dlatego zwracam się doPaństwa z prośbą o rozpropa�gowanie informacji o naszymprojekcie. Poszukujemy osób,

które byłyby gotowe opowie�dzieć nam o losie swojej rodzinyi gotowe byłyby przekazać narzecz Muzeum lub wypożyczyćzdjęcia /dokumenty/ listy i innepamiątki, które pomogą namopowiedzieć historię rodzin,które zostały rozdzielone.

Ogłaszamy również konkursna opowieść o losach rodzinrozdzielonych przez historię.Nagrodą w konkursie jest publi�kacja książki, prezentującej dzie�je rodzin � laureatów konkursu.

Osoby, które byłyby gotowena taką współpracę, prosiłbymo kontakt na adres:

Muzeum Historii PolskiZ dopiskiem „Rodziny”

ul. Hrubieszowska 6 a01�209 Warszawa

e�mail: [email protected]

Bez zaangażowania z Pań�stwa strony wystawa nie będziemogła powstać. Dlatego razjeszcze proszę serdecznie o kon�takt, nadsyłanie opowieścii przekazywanie pamiątek tychwszystkich z Państwa, którymzależy, aby pamięć o tym, co sięwydarzyło nie zaginęła.

RODZINY ROZDZIELONE PRZEZ HISTORIĘProjekt Muzeum Historii Polski

WstępRodzina rozdzielona przez

historię, to rodzina, która naskutek wydarzeń (wojny, prze�siedleń, wywózek, wydarzeńpolitycznych, emigracji zarobko�wej), jakie dotknęły Polskę niemogła być razem. Niektórzyczłonkowie zostali w kraju, a inniopuścili Polskę. Wojna, a późniejzamknięte granice spowodo�wały, że kontakty między bliskimisobie osobami były niemożliwelub znacznie utrudnione.

Celem projektu jest pokazaćpoprzez losy rodzin, które zostałyrozdzielone na skutek wydarzeńhistorycznych, jak przenikają sięwzajemnie, historia ogólna i his�torie indywidualne. Za pomocątego projektu chcemy zbudo�wać pomost między przeszłościąi przyszłością – zachować pa�mięć o doświadczeniach rodzini ich członków, a szczególniewśród młodych ludzi obudzićzainteresowanie historią, i zbu�dować związek emocjonalnyz przeszłością. Muzeum HistoriiPolski poszukuje osób i rodzin,które są gotowe opowiedziećnam swoją historię i przekazać(wypożyczyć) pamiątki, w celuzorganizowania wystawy, a wprzyszłości także publikacji i do�kumentu filmowego.

Bez zaangażowania z Pań�stwa strony, wystawa opowia�dająca historię rodzin nie będziemogła powstać. Dlatego razjeszcze proszę serdecznie o kon�takt tych wszystkich z Państwa,którym zależy, aby pamięć o tym,co się wydarzyło nie zaginęła.Poniżej przedstawiamy seriępytań, które pomogą Państwusię zorientować, jakich infor�macji poszukujemy i opowie�dzieć swoja rodzinną historię wtaki sposób, by mogła ona byćjasnym przekazem dla odwie�dzających.

1. Którzy spośród Pana/Paniczłonków rodziny, zostali roz�dzieleni na skutek wydarzeńhistorycznych, wywózek/wyjaz�dów i czy część członków ro�dziny mieszka w Polsce, a częśćrodziny za granicą?

2. OkresCzy posiada Pan/Pani człon�

ków rodziny, którzy opuści Polskę

(zostali wywiezieni/wyemigro�wali) w latach 1939� 1989?

Proszę opisać moment i oko�liczności, w którym rodzinazostała rozdzielona (II WojnaŚwiatowa, emigracja z PRL –w jakim okresie).

3. KierunkiProszę opisać trasę, jaką

przebyli członkowie rodziny i kraj,w którym się ostatecznie osiedlili.

4. PrzyczynyProszę opisać okoliczności

i kontekst opuszczenia Polskiprzez członków rodziny (np. naskutek wstąpienia/wcielenia doarmii, wywózka, przesiedlenia,wydarzenia polityczne w kraju,względy ekonomiczne, etc.).

5. Życie na emigracjiCzy członkowie Pana/Pani

rodziny uczestniczyli w dzia�łalności politycznej lub spo�łecznej na emigracji? Jakiemieli osiągnięcia zawodowena emigracji?

6. Kontakt w trakcie roz�dzielenia

W jaki sposób przebiegałkontakt między członkami ro�dziny w kraju i za granicą?

7. Jak rozdzielenie wpłynęłona relacje rodzinne?

Czy rozdzielone rodziny siępołączyły (jeśli tak, to w jakisposób) i czy rodzina prze�trwała czy też więzi uległyosłabieniu/rozpadowi.

8. Jak opuszczenie Polskiwpłynęło na rodzinę pozostałąw kraju:

� doświadczyli szykan– utracili majątek� stanowiło to dla nich wspar�

cie finansowe9. Czy posiada Pan/Pani

pamiątki/zdjęcia/listy/doku�menty ilustrujące historię roz�dzielonej rodziny. Jeśli tak, tojakie.

10. Czy spisał już Pan/Panihistorię swojej rodziny w formieopowieści/pamiętnika.

Kontakt:Muzeum Historii Polski

Z dopiskiem „Rodziny”ul. Hrubieszowska 6 a

01�209 Warszawae�mail: [email protected]

Kwestionariusz

KG

Page 24: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

2430 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski Historia w znaczki wpisanaTADEUSZ KURLUS

Czytelnicy „Kuriera” zapew�ne pamiętają nasz artykuł osiedmiu cudach starożytnegoświata. Napisaliśmy wówczas, żeprzygotowywana jest podobnalista obiektów powstałych jużw naszej erze, czyli znacznienowszych. Z inicjatywą jej opra�cowania wystąpił KanadyjczykBernard Weber, który do jejutworzenia wezwał mieszkań�ców całego globu. Jego po�mysł spotkał się z ogromnymzainteresowaniem, zewsząd bezprzerwy napływały propozycje,z pomocą Internetu, esemesówi telefonu. Gdy podliczono głosy,okazało się, że w plebiscyciewzięło udział ponad 100 milio�nów ludzi!

Z wszystkich propozycji ko�misja plebiscytowa wybraławpierw 77 obiektów, potemzawężyła ich liczbę do 21, wresz�cie spośród tychże wyłoniłalaureatów. Wyniki ogłoszono wlipcu ubiegłego roku w stolicyPortugalii, Lizbonie. Poszukiwaliś�my znaczków, które je wyobra�żają, kilka już mieliśmy napodorędziu, kiedy oto dotarłado nas wiadomość, że pocztaGibraltaru wprowadziła doobiegu 15 maja serię pokazują�cą wszystkie owe nowe cudaświata! To uprościło sprawę –możemy teraz przedstawić więcgalerię tych zabytków, któremiliony obywateli naszej planetyuznali za najciekawsze obiektystworzone ludzkimi rękami. Otoone:

Chrystus ZbawicielChodzi o wielki pomnik Je�

zusa, odsłonięty w 1931 r. nagranitowym szczycie góry Cor�vorado, górującej ponad 700metrów nad dawną stolicąBrazylii, Rio de Janeiro. Jak zro�dziła się idea zbudowania statui?W 1921 r. społeczeństwo brazylij�skie postanowiło godnie uczcićprzypadającą na rok 1922 setnąrocznicę uzyskania niepodleg�łości. Długo rozważano rozmaitepropozycje, zbierano pieniądze,a gdy wreszcie podjęto osta�teczną decyzję, nie było jużmowy o tym, aby dotrzymaćterminu. Bądź co bądź wybranodo realizacji projekt niebywały:umieszczony na 7�metrowymcokole posąg ma 30 metrówwysokości, sama 3,5 metrowagłowa Chrystusa waży 35 ton,każda z dłoni – 9 ton, a odległośćmiędzy końcami palców szerokorozpostartych ramion wynosi aż23 metry! Dla nas szczególnieinteresująca jest informacja, żestatuę zaprojektował francuskirzeźbiarz polskiego pochodze�nia, Paweł Landowski (jegoojciec uczestniczył w powstaniustyczniowym i po jego klęscewyemigrował do Francji). Gigan�tyczną rzeźbę zbudowano weFrancji, potem w częściachprzetransportowano do Brazylii.Pomnik odsłonięto 12 paździer�nika 1931 r., na górę prowadzidroga, ale nie trzeba z niejkorzystać, bo do znajdującegosię poniżej statui punktu obser�wacyjnego (stąd rozpościera sięwspaniały widok na leżąceu stóp góry miasto) możnadojechać kolejką linową. Co�rocznie do pomnika będącegosymbolem brazylijskiej metropoliiperegrynuje ok. 2 milionów wier�nych i turystów.

Rzymskie KoloseumStolica Włoch chlubi się bu�

dowlą, którą uważa za najlepszydowód swej dawnej świetności.Istotnie, choć Koloseum nieprzetrwało w swym pierwotnymstanie, pozostałości po nim budzą

SIEDEM NOWYCH CUDÓW ŚWIATA

podziw, bo świadczą, jak wielkimbyło obiektem i jacy wspanialibyli już w owych czasach ar�chitekci, którzy potrafili w ogólecoś podobnego zaprojektowaći umieścić w tkance miasta.Kamień węgielny pod ów am�fiteatr położył cesarz Wespazjanw 72 roku naszej ery, i już zaniespełna osiem lat, gdy pań�stwem władał jego syn, Tytus, byłgotowy. Można by się zasta�nawiać, czy w naszych czasach,kiedy wysiłek ludzkich mięśnizastąpiły rozmaite wysoko wy�dajne maszyny, udałoby się wtak krótkim czasie postawić takistadion! Początkowo zwano goAmfiteatrem Flawiuszy, później,już w średniowieczu, przylgnęładoń nazwa Koloseum, a todlatego, że ongiś tuż obok stałgigantyczny 35�metrowy posągNerona z pozłacanego brązu(nazywano go Kolosem Nero�na), po którym już nie ma śladu.

Koloseum zbudowano naplanie elipsy, jej dłuższy przekrójmiał 188 metrów, a poprzeczny– 156. Sama arena także impo�nowała swymi wymiarami: 86 x54 metry! Wokół niej wznosiły siękondygnacje przeznaczone dlapubliczności, kilka pięter pięłosię aż do wysokości niemal 50metrów. Ogółem na ławachmogło zasiąść nawet 80.000widzów!

Nie sądźmy jednak, że naarenie odbywały się spektaklepodobne do tych, jakie dziś urzą�dza się na stadionach. W pierw�szych wiekach przeważnie lałasię na niej krew, i to obfitymistrumieniami, zarówno cesarzebowiem, jak i mieszkańcy Rzymubyli żądni widowisk, w którychzmuszano ludzi do wzajemnegozabijania się. Szczególnym powo�dzeniem cieszyły się spektakle zudziałem dzikich zwierząt, któresprowadzano z Afryki i Azji: lwów,słoni i tygrysów. Tylko podczasotwarcia amfiteatru, w 80 roku(uroczystość trwała 100 dni!)zabito około 900 zwierząt. Rów�nie wielki aplauz towarzyszyłzawsze walkom gladiatorów,może jeszcze większy nawet,kiedy na arenę wpędzano chrześ�cijan, skazanych na męczeńskąśmierć. Nikt nigdy nie podadokładnie, ilu ludzi zginęło wKoloseum, ale niewątpliwiemuszą to być liczby sześciocyf�rowe. Często w programieigrzysk były także bitwy morskie,bo specjalne urządzenia pozwa�lały zalać arenę wodą na tyle,że mogły na niej nawet pływaćstatki! W ogóle wszystko byłonadzwyczaj przemyślnie urzą�dzone: pod Koloseum znajdowałsię wielki labirynt korytarzy i kom�nat, skąd przemyślne windypozwalały szybko przemieścićna powierzchnię aktorów wi�dowisk.

Tamę krwawym imprezompostawił dopiero cesarz Kon�stantyn Wielki w 326 r., osta�tecznie ten rozdział historii Rzymu

zamknął jednak dopiero kilka�dziesiąt lat później cesarz Hono�riusz. Potem ogromna budowlazaczęła niszczeć, wiele szkóddoznała podczas kilku trzęsieńziemi. Wprawdzie głoszono, że„dopóki stoi Koloseum, dopótybędzie trwał Rzym”, ale to wcalenie przeszkadzało mieszkańcommiasta w traktowaniu go jak

składu tanich materiałów budo�wlanych potrzebnych do wzno�szenia innych obiektów. Kresrozbierania murów amfiteatrupołożył papież Benedykt XIV w1744 r., ale dopiero w XIX w.przystąpiono planowo do rato�wania tego, co jeszcze pozo�stało. A to wciąż jeszcze imponuje:Koloseum jest wspaniałymzabytkiem świadczącym o nie�gdysiejszej wielkości rzymskiegoimperium.

PetraPo Brazylii i Włoszech, przeno�

simy się do południowo�zachod�niej Jordanii, gdzie znajduje siękolejny „cud”. To Petra, opusz�czone miasto wykute w skałach.Jego pierwotnymi mieszkańcamibyli Endomici, plemię pocho�dzenia semickiego, które uznało,że najlepszymi siedzibami wpustynnym kraju będą domo�stwa, wyciosane w kamiennychwzgórzach. W VI wieku przednaszą erą wyparł ich z tegomiejsca arabski lud Nabatejczy�ków, także uważający, iż imrównież będzie się bardzo dob�rze mieszkać pod skalnymisufitami, więc Petrę, którą ogło�sili swą stolicą, wciąż rozbudo�wywali. Z niewyobrażalnymwręcz wysiłkiem kamieniarzewyciosali w skałach tysiącedomów, pałaców, świątyń i gro�bowców, budzących podziw dlaich kunsztu. Po podbiciu tychziem przez Rzymian i ich odejściu,Petra wyludniła się i zapadła wwielowiekowy sen. Odkrył ją nanowo dopiero w 1812 r. szwaj�carski badacz Bliskiego WschoduJohann Burckhardt, podróżującyw przebraniu arabskim jakoIbrahim ibn Ab�dallah (Europej�czyk nigdy by wówczas arab�skich ziem nie mógł swobodnieprzemierzać). Gdy przewodnikdoprowadził go do Petry, byłolśniony, choć bowiem minęłystulecia, wiele z owych skalnychbudowli zachowało się w do�skonałym stanie. Dziś Petra (wpi�sana na Listę ŚwiatowegoDziedzictwa Kulturalnego UNES�CO) jest wielką atrakcją turys�tyczną. Droga do niej nie jest

jednak łatwa – trzeba przejśćwąskim wąwozem długościponad 2 kilometrów, obrzeżo�nym stromymi skalnymi ścianamimającymi nawet 100 metrów.

Wielki Mur ChińskiNie ma w świecie żadnej

budowli, której wzniesieniezostało opłacone życiem okołomiliona ludzi, tyle bowiem właś�nie zmarło z powodu wycień�czenia i chorób przy jej budowie(łącznie zapędzono do niejokoło 3,5 miliona robotników –żołnierzy, chłopów i przestęp�ców). Pierwsze jego fragmenty

powstały już w VI w. przed nasząerą, o tym, by połączyć je wcałość pomyślał dopiero cesarzQin Shu Huang w III w. p.n.e., aleto się ani jemu, ani jego następ�com nie udało. Dopiero zarządów dynastii Ming (1368�1644) mur wydłużył się do 2.400km (razem z bocznymi odgałę�zieniami ma ok. 6.000 km). Tak jaku zarania swej historii, tak i terazmiał charakter obronny – miałchronić ziemię chińską przednajazdami Hunów, Turków i Mon�gołów, ale prawdę mówiąc, byłinwestycją chybioną, bo maso�wym atakom najeźdźców nie byłw stanie się przeciwstawić, a gdyChiny poszerzyły swą władzę natereny leżące na północ odniego, nie miał już żadnegoznaczenia. Owszem, dziś, zre�konstruowany na niektórychodcinkach, przyciąga coroczniemiliony turystów pragnącychzobaczyć z bliska największyw świecie obiekt stworzonyludzkimi rękami. Od 1987 r. WielkiMur figuruje nad Liście UNESCO.

Machu PicchuTo zadziwiające: w odleg�

łości zaledwie 100 kilometrówod wielkiego peruwiańskiegomiasta Cuzco istniało przez wielewieków opuszczone miastoInków, i nikt o nim nic nie wiedział,aż do roku 1911, kiedy odkrył je– ściślej: jego ruiny � amerykańskiarcheolog Hiram Bingham.Może dlatego trwało tak długow izolacji, bo Inkowie zbudowalije w Andach na wysokościponad 2.000 metrów? Ale dla�czego zdecydowali się żyć wtakim odosobnieniu, nie wiado�mo. Prawdopodobnie chodziłoo bezpieczeństwo, wróg nie miałszans zakraść się pod muryniepostrzeżenie, te zaś łatwobyło obronić. Mimo iż miasto znaj�dowało się niemal pod chmu�rami, jego mieszkańcy byli samo�wystarczalni, bo uprawiali natarasach rozmaite warzywa(m.in. ziemniaki, kukurydzę,fasolę), a potrzebną do tegocelu wodę zbierali w zbior�nikach, z których rozprowadzaliją systemem kanałów. Pozadomami mieszkalnymi, Inkowiemieli także centrum świątynneoraz obserwatorium astrono�miczne. Zagadką pozostajetakże, że zbudowane w XVwieku z wielkim wysiłkiem miastojuż po kilkudziesięciu latachzostało opuszczone. Co sięstało? Machu Picchu jest oczy�wiście na Liście UNESCO, od1983 r.

Chichén IhzáTu także mamy do czynienia

z pozostałościami starożytnegomiasta, również figurującego(od 1988 r.) na Liście UNESCO,przy czym znacznie starszego odMachu Picchu, bo jego początkisięgają roku 700. Zbudowali jeMajowie, widocznie zadowoleniz wyboru tego miejsca na osied�lenie się, bo wciąż je powiększali:poza domami mieszkalnymiprzeznaczonymi dla ludu, wzno�szono także budynki dla arysto�kracji , wspaniałe świątynie(w tym piramidy schodkowe),a nawet boiska, na których granow pelotę. Archeolodzy wciążprowadzą tu wykopaliska i pró�bują dociec, dlaczego i to miasto,podobnie jak Machu Picchu,zostało w XV wieku opuszczone,czy spowodowała to jakaśklęska żywiołowa, czy kilka podrząd nieurodzajnych lat wywo�łało głód, czy może zmogłaMajów jakaś choroba? Zagad�kowe miasto w Meksyku jest naLiście UNESCO od 1988 r.

Tadź MaralListę nowych siedmiu cudów

świata zamyka znajdująca się wmieście Agrze w Indiach świąty�nia miłości, tak bowiem zwą jąmieszkańcy Indii, i to nie bezpowodu. Wzniósł ów cud władcatego kraju, Szahdżahan, dla upa�miętnienia jego przedwcześniezmarłej żony, Mumtaz Mahal(miała zaledwie 36 lat, zakoń�czyła życie przy porodzie 14dziecka). Wielką świątynię�grobowiec budowało w latachod 1632 do 1654 r. ok. 25.000robotników, głównym budulcembył marmur sprowadzany z od�ległego o około 350 km kamie�niołomu, którego płyty na miejscuwyspecjalizowani w tym rzemieśl�nicy inkrustowali szlachetnymii półszlachetnymi kamieniami.Szahdżahan pragnął, aby budow�la nie miała sobie równych wświecie, i ten zamysł zrealizował:Tadź Mahal jest prawdziwymcudem architektonicznegokunsztu. Do kompleksu należytakże otaczający świątynię wspa�niały ogród. Pomyśleć, że świąty�nia mogła zniknąć z powierzchniziemi, bo zamierzano ją rozebraći sprzedać pozyskany w tensposób marmur. Niemniej obiektmarniał, dopiero na początkuXX wieku przystąpiono do jegorestauracji, i dzięki temu istnieje,przyciągając do swej bramymiliony turystów. Tadź Mahal jestna Liście UNESCO, od 1983 r.

Inicjatywa wspomnianegowyżej Kanadyjczyka wywołałaogromny oddźwięk w świecie.Wiele państw postanowiłoustalić listę własnych siedmiucudów. Zrobiły to m. in. Austria,Portugalia i Rosja, a także Polska.Tu zorganizował taki internetowyplebiscyt dziennik „Rzeczpos�polita”. Uczestniczyło w nimponad 82.000 osób. Wpierw i tuz licznych propozycji wybrano 27obiektów, a spośród nich usta�lono ostateczną listę siedmiupolskich cudów. Postaramy sięprzygotować ich filatelistycznądokumentację i przedstawićją na łamach „KG” Na raziezdradzimy tylko, że pierwszemiejsce zajęła bezapelacyjnieKopalnia Soli w Wieliczce.

Oczywiście, wszystkie z owych„nowych” cudów świata już wie�lokrotnie znacznie wcześniejpokazano na znaczkach. Tylkoprzykładowo przedstawiamy tuTadź Mahal na znaczku Indii z 2004r. oraz serię chińską (jedną z wielu)z 1979 r. Kto zechciałby stworzyćz ich pomocą interesującą kolek�cję, ma tu wielkie pole do popisu.

Page 25: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

25Kurier Galicyjski * 30 czerwca 2008

JURIJ SMIRNOWtekst i zdjęcia

17 czerwca 2008 roku w salidawnej biblioteki hrabiówBawarowskich (obecnie– dział sztuki biblioteki im.W. Stefanyka) odbyło siękolejne, już szóste tradycyjneSpotkanie Ossolińskie.Taką nazwę otrzymałyodczyty naukowe, wygłaszanewe Lwowie przez znanychpolskich naukowców i ichtwórcze spotkania z przedsta�wicielami kultury ukraińskiej.Jest to jedna z nowychi ciekawych form współpracydwóch instytucji naukowych(„Ossolineum” Wrocławi Biblioteka im. W. Stefanyka,Lwów) tak blisko ze sobąpołączonych wspólną historiąi wspólnym dziedzictwem.

Przez wiele lat kontakty twór�cze kontynuowane były w formiewystaw książek, obrazów, doku�mentów etc. Bardzo dobrze, żeprzedstawicielstwo ZakładuNarodowego im. Ossolińskich,które działa we Lwowie i repre�zentuje w naszym mieście tęzasłużoną placówkę naukowąz Wrocławia, stale szuka i znaj�duje nowe formy współpracy zestroną ukraińską. Tym razemgościem spotkania był prof. dr hab.historyk Andrzej Nowak z Krako�wa. Zebrała się niewielka, leczprawie już tradycyjna grupauczestników: lwowskich Ukraiń�ców i Polaków.

Wstęp na takie odczyty jestwolny, może przyjść każdychętny, lecz przychodzą ci samiludzie i Spotkania Ossolińskiemają już charakter spotkaniaściśle naukowego intelektu�alistów. Być może, właśnie takichspotkań brakuje we Lwowiewspółczesnym. W taki sposóbodradza się kolejna przedwo�jenna tradycja lwowskiej elitynaukowej. Na tymże spotkaniunaukowców i działaczy społecz�nych zauważyłem, że tradycyjniestanowią oni grono nie tylkoodbiorców, lecz także aktywnychuczestników takich imprez.Wśród obecnych byli: paniDyrektor prof. L. Kruszelnicka,prorektor Ukraińskiego Uniwersy�tetu Katolickiego prof. M.Marynowycz, lwowski działaczspołeczny I. Łemyk, wice –dyrektor biblioteki im. W. Stefa�nyka T. Pasławski, dyrektor S.Kostiuk. Wśród lwowskich Pola�ków obecna była Pani Prezes E.

KOLEJNE SPOTKANIE OSSOLIŃSKIEWspólne dziedzictwo

Prof. dr hab. Andrzej Nowak

Chmielowa i Pani H. Krzemińska.Tradycyjnie obecni byli przedsta�wiciele Konsulatu GeneralnegoRP, tym razem w osobie panaKonsula M. Zieniewicza. Obecnybył również przedstawicielkonsulatu Federacji Rosyjskiej weLwowie (zauważyłem, że konsu�lat rosyjski działa bardzo ak�tywnie, jego przedstawicieleobecni są prawie na wszystkichimprezach kulturalnych, któreodbywają się we Lwowie).Obecność konsula rosyjskiegonie była przypadkowa, przecieżtematem wykładu prof. A. No�waka była właśnie Rosja, a do�kładnie – „Imperiologia – nowypogląd na Rosję i Polskę”.Zebranym przedstawił Panaprofesora przedstawiciel Osso�lineum we Lwowie p. DamianCziarczyński, który zaznaczył, żeA. Nowak jest bardzo znanym icenionym w Polsce naukow�cem, profesorem UniwersytetuJagiellońskiego, redaktoremnaczelnym pisma „Arkana”.Prace jego szeroko są znanei wydawane nie tylko w Polsce,lecz również na Zachodzie w ję�zyku angielskim, i w Rosji. Pan

profesor, jak i należało tego sięspodziewać, wygłosił referatw stylu akademickim, ściślenaukowym. Starał się on pomijaćpytania polityczne lub interpre�tacje sytuacji politycznej w chwiliobecnej, również dość małouwagi poświęcił sprawom,dotyczącym historii stosunkówpolsko – ukraińskich i rosyjsko –ukraińskich. Późniejsza dyskusjawskazała na to, że właśnie takiepytania bardzo interesowałyintelektualistów ukraińskich. Niebędziemy też w naszym artykuledokładnie referowali, przekazy�wali treści odczytu naukowego,tym bardziej, że nie jest tonajważniejszym zadaniem dzien�nikarza.

Postulaty i pozycja autorapolegały na twierdzeniach, żeniewątpliwie Rosja carów mos�kiewskich była imperium od

czasów podbicia Kazania (po�łowa XVI w. ) i do jej upadku wroku 1917. Związek Radzieckiteż był typowym imperium doostatnich lat swego istnienia.Jednak imperium rosyjskie wniektórych aspektach różniło sięod imperiów stworzonychprzez Anglię lub Francję. WedługPana profesora istnieje kilkanajważniejszych zasad powsta�

nia i skutecznego rozwoju impe�riów, jak również zasad ichupadku. Po pierwsze, to silnecentrum polityczne, ekono�miczne oraz intelektualne, któremoże produkować nie tylkobroń i żołnierzy, lecz równieżidee. Po drugie, z centrumimperialnym powinna współ�pracować część elity podbitychkrajów. Tylko wtedy władza wprowincjach będzie skuteczna.W przypadku Rosji carskiejbardzo owocna była ideapanslawizmu i rozpowszechnie�nia prawosławia. Stąd teżkonsekwentna walka z Koś�ciołem greckokatolickim, aż docałkowitego jego zniszczenia naterenie Imperium i politykarusyfikacji Ukraińców i Biało�rusinów.

W przypadku Związku So�wieckiego – to ideologia ko�

munizmu i internacjonalizmu(znana definicja Iwana Dziuby –„Internacjonalizm czy rusy�fikacja?”).

Wszystkich na sali bardzozainteresowała wypowiedźPana profesora na temat: „Czybyła kiedyś Imperium Rzecz�pospolita Polska?”. Owszem,była. W czasach Jagiellońskich,zwłaszcza po Unii Lubelskiej i ażdo rozbiorów. Lecz słaba wła�dza centralna (królewska) i silnana peryferiach, magnatów

kresowych (w pierwszym okresie– prawosławnych) uczyniłapolski model imperium niedo�statecznie skutecznym. Nato�miast klasyczne cechy imperiumwidzi pan profesor w strukturzepaństwowej II Rzeczypospolitejczasów Marszałka J. Piłsudskiego.

Dyskusja była bardzo oży�wiona. Naukowcy ukraińscypodkreślali, że A. Nowak zbytmało czasu poświęcił proble�mom Ukrainy (przypomnijmy, żetematem jego referatu był nowypogląd na Rosję i Polskę). Konsulrosyjski w swoim wystąpieniuchciał udowodnić, że elity pol�skie (szlachta) w czasie zaborówaktywnie współpracowały zcaratem, żeby nie stracić swoichprzywilejów i majątków.

Na zakończenie A. Nowakodpowiedział na pytania nasze�go korespondenta na tematwidzenia sytuacji politycznej wdniu dzisiejszym. Czym jest współ�czesna Polska? Odpowiedźbrzmiała następująco – prowin�cją Imperium, którego imię –Unia Europejska. Właśnie Unia zeswoją nową konstytucją mawszystkie oznaki nowego Impe�rium. Część elit politycznychPolski chętnie z tym imperiumwspółpracuje (np. premier Do�nald Tusk i jego partia polityczna).Inna część ma swoje ambicjeimperialne (prezydent LechKaczyński), lecz współczesnaPolska nie ma konkretnychekonomicznych, i nie tylko,możliwości ich realizacji. Prezy�

dent L. Kaczyński widzi swoimpierwszym sojusznikiem Ukrainę.Prelegent również podkreślił, żeistnieją różne teorie rozwojuimperiów. Według takich teorii,są okresy pomyślnego istnieniaimperiów i okresy ich upadku.Byliśmy świadkami upadkuimperium sowieckiego. W Rosjiwspółczesnej są bardzo silneambicje imperialne – jest onanadal Imperium. Znaczna częśćelity rosyjskiej, inteligencji i ogółRosjan popierają ideologię

imperium, widzą swój kraj mo�carstwem. Pewien profesorjapoński prorokuje, że do roku2050 w Europie nie zostaniemiejsca dla małych niepod�ległych krajów – będą dwaImperia: Unia i Rosja. Gdzie wtakim układzie będzie miejscedla Ukrainy?

Miejmy nadzieję, że takowocna i ciekawa współpracaintelektualistów polskich i ukra�ińskich zapoczątkowana przezprzedstawicieli „Ossolineum”wrocławskiego we Lwowiebędzie nadal się rozwijała.

Na spotkaniu dnia 17 czerw�ca poinformowano o zmianachpersonalnych w przedstawi�cielstwie. Otóż, Pan DamianCziarczyński odchodzi ze stano�wiska i rozpoczyna pracę wKonsulacie Generalnym RP weLwowie. Nowym kierownikiemprzedstawicielstwa Ossolineumprzy Bibliotece im. W. Stefanykazostał mianowany dobrze znanyPolakom lwowskim pan Stanis�ław Basarabowicz. Gratulujemy.Życzymy powodzenia na nowymstanowisku. „Kurierowi Galicyj�skiemu” S. Basarabowicz powie�dział, że jednym z najważniej�szych tematów najbliższychwspólnych imprez polsko � ukra�ińskich będzie twórczość wybit�nego poety�lwowianina –Zbigniewa Herberta. Czekamyna nowe spotkania, nowe wy�stawy, nowe tematy.

KG

IRENA MASALSKA

Teatrzyk kukiełkowy „Zie�lona żabka” działa przyLwowskim Domu Nauczycielazaledwie od kilku lat. Wysta�wiane są sztuki w językupolskim. 15 czerwca dzieciomi dorosłym zostało zapre�

zentowane przedstawienie„Szukając Boga, czyli przy�powieść o królu Artabanie”.Tekst sztuki napisała JadwigaZappe, lalki wykonał AlfredKlimczak.

Sztuka opowiada o tym,jak król Artaban, usłyszawszyo narodzeniu Boga, poszedł

Nowy spektakl teatrzyku „Zielona Żabka”„Szukając Boga, czyli przypowieść o Królu Artabanie”

go szukać w ślad za Kac�prem, Melchiorem i Baltaza�rem. Nie dotarł do stajenkibetlejemskiej, a szukał panaBoga przez 30 lat, cały czasspełniając przy tym dobreuczynki. Opatrywał rany,pomagał biednym, wyku�pywał z niewoli. Gdy usłyszał,

że Bóg został przybity dokrzyża i umiera, też nie zdążyłoddać mu ostatniego pokło�nu. Frasował się bardzo,jednak Bóg uświadomił, żeArtaban cały czas był przyBogu, ponieważ umiał po�strzegać go w drugim czło�wieku.

Sztuka jest pełna war�tościowych treści oraz ład�nych melodii. Podobała siędzieciom oraz ich rodzicomi dziadkom. Mamy nadzieję,że „Zielona Żabka” zaprosinas niebawem na kolejneprzedstawienie.

KG

Page 26: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

26 O tym i owym30 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski

REKLAMA KOMERCYJNAOgłoszenia niekomercyjne,po uzgodnieniu z redakcją, mogąbyć drukowane nieodpłatnie

ВНУТРІШНІ СТОРІНКИSTRONY WEWNĘTRZNE

ВНУТРІШНІ СТОРІНКИSTRONY WEWNĘTRZNE

OСTAHHЯ СТОРІНКASTRONA OSTATNIA

ПЕРША СТОРІНКАPIERWSZA STRONA

1 см2................ 8,5 грн.

повноколірнийpełny kolor

1 cm 2.............. 8,5 grn.1 см2................ 6 грн.

повноколірнийpełny kolor

1 cm 2.............. 6 grn.1 см2................ 4,5 грн.

чорно�біліczarno�białe

1 cm 2.............. 4,5 grn.1 см2................ 7,5 грн.

повноколірнийpełny kolor

1 cm 2.............. 7,5 grn.

PRACA W POLSCE

Agencja Pracy w Polscepilnie poszukuje na bardzo dobrych warunkach:lekarzy stomatologów, protetyków, wiertaczy(tzw. burowi roboty), drukarzy (offset) oraz kandydatóww innych zawodach.Zgłoszenia telefoniczne:w Polsce: +48713422824,na Ukrainie: 80509139062,

80967815123lub poczta elektroniczną: info@bcj�konsalting.euoraz inwestycje@bcj�konsalting.eu

Na zlecenie naszych klientów umieszczamyrównież ogłoszenia w prasie ukraińskiej

R E K L A M A K O M E R C Y J N A

KONSULAT GENERALNYRZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

WE LWOWIEKonsul Generalny, sprawy prawne,

opieki konsularnejSprawy obywatelskie i repatriacji

Każdy czwartek od godz. 10.00 do 14.00(po uprzednim telefonicznym uzgodnieniu terminu)

Sprawy paszportoweKażdy poniedziałek i piątek od godz. 10.00 do 14.00

ul. Kociubińskiego 11a / 3, 79011 Lwówsprawy kultury, nauki oraz wypłaty rent

Sprawy paszportowe, obywatelstwa i repatriacjiul. Kociubińskiego 11a /1, 79011 Lwów

tel.: (+380 322) 2601000tel.: (+380 32) 2600855fax: (+380 32) 2602938

e�mail: [email protected] internetowy: www.konsulat.lviv.ua

Sprawy wizoweul. Iwana Franki 110, 79011 Lwów

tel. (+380 32) 2970861, 2970862, 2970863, 2970864,fax (+380 322) 760974

e�mail: [email protected] internetowy: www.konsulat.lviv.ua

W interwencyjnych przypadkach(np. zagubienie paszportu przez obywatela polskiego)

należy się zgłaszać:ul. Kociubińskiego 11a / 1

(w dni robocze od godz.8.30 do godz.16.30)lub do konsula dyżurnego

ul. Iwana Franki 110 (soboty, niedziele, święta)

ul. Smiływych, 5 (boczna ul. Sacharowa)od 28 marca (sprawy związane z Kartą Polaka)

tel.: (+380 32) 2352160

6 LIPCA – JASNA GÓRA� XIV ŚWIATOWY ZJAZD I PIELGRZYMKA KRESOWIAN

REPERTUAR OPERY LWOWSKIEJNA LIPIEC 2008 ROKU

4 lipca, piątek, godz. 18.00�20.00 � WIECZÓR BALETÓW JEDNOAKTOWYCH(spektakl odgrywany pod fonogram)5 lipca, sobota, godz. 18.00�21.00 � F. Lehar, „WESOŁA WDÓWKA”operetka w 3 aktach6 lipca, niedziela, godz. 12.00�14.00 � S. Hułak�Artemowski, „ZAPOROŻEC ZA DUNAJEM”opera w 3 aktachgodz. 18.00�20.15 � S. Prokofiew, „ROMEO I JULIA” balet w 2 aktach10 lipca, czwartek, godz. 18.00, godz. 20.00 � P. Mascani, „CAVALERIA RUSTICANA”opera w 1 akcie11 lipca, piątek, godz.18.00�21.00 � G. Verdi „TRAVIATA” opera w 4 aktach12 lipca, sobota, godz. 18.00�21.00 � J. Strauss, „ZEMSTA NIETOPERZA”operetka w 3 aktach13 lipca, niedziela, godz. 12.00�14.30 � L. Delib „COPPELIA” balet w 3 aktachgodz. 16.00�20.00 � G. Puccini, „MADAME BUTTERFLY” (Cio�Cio�San) opera w 2 aktach17 lipca, czwartek, godz. 18.00�21.00 � G. Verdi „RIGOLETTO”opera w 3 aktach, 4 odsłonach18 lipca, piątek, godz. 18.00�19.30 � „Johann Strauss� król walca” koncert19 lipca, sobota, godz. 18.00�21.00 � PREMIERA � L. Minkus, „DON KICHOT”balet w 3 aktach20 lipca, niedziela, godz. 12.00�14.00 � „NATAŁKA�POŁTAWKA” opera w 3 aktachgodz. 18.00�21.00 � PREMIERA � L. Minkus, „DON KICHOT” balet w 3 aktach23 lipca, środa, godz. 18.00�21.00 � G. Rossini, „CYRULIK SEWILSKI”opera komiczna w 3 aktach24 lipca, czwartek, godz.18.00�19.30 � M. Skoryk�G. Puccini, „POWRÓT BUTTERFLY”balet w 2 aktach25 lipca, piątek, godz. 18.00�21.00 � G. Verdi, „BAL MASKOWY” opera w 3 aktach27 lipca, niedziela, godz. 12.00�14.30 � S. Hułak�Artemowski, „ZAPOROŻEC ZA DUNAJEM”opera w 3 aktachgodz. 18.00, PREMIERA � L. Minkus, „DON KICHOT” balet w 3 aktach

Jasna Góra czeka na Kre�sowian! – To hasło przyświecanam co roku.

Udział w Zjeździe może wziąćKAŻDY, kto czuje potrzebę byciaz nami w takim miejscu i w takiejchwili. Każdy też, czy to z Kresówczy ze Śląska, z Pomorza czyWielkopolski, z Chicago, Melbo�urne czy Ottawy – będzie przy�jęty przez organizatorów jakczłonek wielkiej kresowejrodziny. Nie wysyłamy imiennychzaproszeń ze względu na ostat�nie problemy ze strajkującąpocztą. W dobie Internetu i sze�rokiej możliwości informacjimedialnej – liczymy, że tą drogądotrzemy do zainteresowanychi zmobilizujemy do udziału wZjeździe Kresowian, ich przyja�ciół i sympatyków.

Jasnogórskie uroczystości wniedzielę 6 lipca rozpoczną sięw kaplicy Matki Boskiej Często�chowskiej o godz. 9.30 Mszą św.w intencji naszych Rodaków,pomordowanych przez OUNUPA na Kresach Wschodnich.

Homilię wygłosi ks. TadeuszIsakowicz�Zaleski.

O godz. 11.00 rozpocznie sięw Sali Papieskiej Forum Kresowe.Tradycyjnie spotkamy się tu, jakco roku, by dać świadectwoprawdzie o Polsce i Polakach naKresach. Forum otworzą odczyty:

dr Jacka Wilczura „Polskai Ukraina; Polacy Ukraińcy � AD2008”

prof. Józefa Wysockiego „Pol�ska racja stanu, a mniejszościnarodowe”

Organizatorzy uroczystościnie ograniczają programu tylkodo wystąpień naukowcówi gości honorowych. OtwarteForum Kresowe jest miejscemwypowiedzi dla każdego zuczestników, stąd też głos bę�dzie mógł zabrać każdy, ktozechce wnieść coś nowego doskarbca naszej zbiorowej, naro�dowej pamięci i kto chce wraz znami podjąć trud przekazywaniatej wiedzy kolejnym pokoleniom.

Zapraszamy wszystkich, któ�rym droga jest pamięć o Kre�

sach i Rodakach, co życie sweoddali tylko za to, że byli Pola�kami. Zachęcamy oddziałyTowarzystwa Miłośników Lwowa,Wilnian, Wołynian, stowarzy�szenia kresowe i kombatanckie– do organizowania, wzorembytomskiego oddziału Towa�rzystwa Miłośników Lwowa,zbiorowych wyjazdów na te,szczególnie znaczące w tymroku – uroczystości na JasnejGórze.

Wierni narodowej pamięcibądźmy w tym dniu razem!

W imieniu KomitetuOrganizacyjnego

Jan Niewińskiwiceprzewodniczący

KomitetuDanuta Skalska

„Lwowska Fala”Polskie Radio Katowice

Informacje dodatkowe:www.kresowianie.com

[email protected]. O32�281�28�07

Tel/fax: 032�281�51�51

PRZYPOMINAMY!

Page 27: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

27Kurier Galicyjski * 30 czerwca 2008

Czas warszawski07.00 - 07.59 SAT09.00 - 09.59 SAT12.30 - 12.59 mkHz 31.769445 41.187285 SAT17.30 - 18.29 mkHz 48.856140 SAT23.00 - 23.59 mkHz 49.58605031.059660 SAT00.00 - 00.59 SATSAT - program Polskiego Radiadla Zagranicy rozpowszechnianyjest w systemie DVB przez satelitêHOT BIRD, pozycja orbitalna 13ºE,czêstotliwoœæ odbiorcza 10,892 Ghz,polaryzacja pozioma (H) FEC,SR 27500, Audio PID 119.

Audycje Polskiego Radiadla Zagranicy emitowane s¹przez platformê cyfrow¹ Cyfra+Ukraina - Lwów – Radio Niezale¿nistUKF 106,7 MHz - Winnica - RadioTAK 103,7 FM - Chmielnicki - RadioPodilla Center 104,6 FM- Równe -Radio Kraj 68,2 FM- ̄ ytomierz –Radio ̄ ytomyrska Chwyla 71,1 FMi 103,4 FM - Dibrowica - RadioMelodia 105,3 FM

POLSKIERADIO PRZEZSATELITĘ

Jak słuchaćpolskich audycjina Ukrainie

Audycjeo Polakachna Ukrainiew Radiu OpoleKliknij: http://www.radio.opole.pl/moduly/akcje/ukraina/Do poprawnego odtworzeniaaudycji polecamy programWinAmp. Do pobrania ze stronywww.winamp.com.Klikaj¹cna http://www.radio.opole.pl/moduly/akcje/ukraina,/ mo¿napos³uchaæ o osobach, zwi¹zanychze Stanis³awowem

Parafia rzymskokatolickaśw. Mikołaja

Archidiecezja lwowskaobrządku łacińskiego

ul. Jasna, 2 81220 Bóbrka,rejon przemyślański,

obwód lwowski, UkrainaTel./fax.+380(3263) 41895

e�mail:[email protected],

[email protected]

Księża salezjanie, pracującyw parafii rzymskokatolickiejśw. Mikołaja w Bóbrce kołoLwowa, chcieliby pomóc w od�nowieniu więzi Rodaków, po�chodzących z Kresów Wschod�nich i zapraszają wszystkich doodwiedzenia ich Macierzy.

W domu parafialnym, znaj�dującym się w odległości 23 kmod Lwowa, stworzono godnewarunki do przyjęcia grupy,liczącej do 50 osób. Jesteśmyw stanie pomóc w skontak�towaniu się grupy z fachowymiprzewodnikami po Lwowiei okolicach. Ze swej stronyzapewniamy opiekę duchowąi czekamy na przyjazd MiłychGości.

Z pamięcią modlitewnąks. Marian Kuc SDB,

proboszcz parafii

ZAPROSZENIE

galicyjskiKURIER

«КУР’ЄР ГАЛІЦИЙСКИЙ»REDAKCJA:Skrytka pocztowa (a/c) nr 80Ivano�Frankivsk 76000,абонентська скринька №80siedziba gazety:Ivano�Frankivsk 76002Івано�Франківськul. Ivasiuka 60, вул. Івасюка 60tel. redakcji w Stanisławowie:+38 (0342) 71�38�66tel./faks redakcji we Lwowie:+38 (032) 261�00�54e�mail : [email protected] bankowe w Polsce:(w PLN) złotychBank Zachodni WBK S.A.PL 92 1090 1014 0000 0001 0929 0990konto bankowe: WAT „RaiffeisenBank AWAL” IF OD APPB MFO336462 r/r 260086283ВАТ «Райффайзен Банк Аваль»ІФОД АППБ МФО 336462 р/р260086283Świadectwo rejestracji Seria KWnr 12639�1523 Rwydane 14.05.2007Свідоцтво про державну реєстраціюСерія КВ № 12639�1523 Рвід 14.05.2007 р.Założyciel i wydawca: Mirosław RowickiЗасновник і видавець М. М. Ровіцкі

Pismo wspierane przez Senat RPza pośrednictwem Fundacji PomocPolakom na WschodzieZa treść reklam, ogłoszeń i oświadczeńredakcja nie ponosi odpowiedzialności,nie zamówionych rękopisów nie zwracai pozostawia sobie prawo do skrótów.ТзОВ Видавничий Дім «МолодаГаличина»Indeks na prenumeratę 98780Індекс передплати 98780Газета виходить 2 рази на місяць

Skład redakcji:redaktor naczelny: Marcin [email protected]ł literacki, korekta itłumaczenia: Irena [email protected]ł fotoreportażu oraz działtechniczny: Maria [email protected]ł kulturalno – historyczny:Jurij Smirnowdział reportażu i informacjiregionalnej: Konstanty [email protected] Halina PługatorStale współpracują:Szymon Kazimierski, Piotr Janczarek,Tadeusz Olszański, TadeuszKurlus, Jacek Borzęcki, RenataKlęczańska, Helena Gołąb,Maciej Dęboróg�Bylczyński,Wojciech Krysiński WładysławaDobosiewicz, Julia Tomczak,Natalia Kostyk, Olga Ciwkacz,Dmytro Antoniuk i inni

Drukujemy również tekstyautorów, z którymi się nie zgadzamy!

Lwowska Fala na antenie Radia KatowiceCo tydzień, w każdą niedzielę o godzinie 10:10 (czasupolskiego) na antenie Polskiego Radia w Katowicachgości Lwowska Fala, prowadzona przez panią DanutęSkalską. Poniżej lista nadajników i częstotliwościPolskiego Radia w Katowicach: Bielsko�Biała – 103 FM;Częstochowa – 98.4 FM; Katowice 102.2 FM; Rybnik 97FM. Poza tym, możliwy jest odbiór audycji poprzezInternet, bezpośrednio ze strony internetowej PR wKatowicach w trakcie emisji, tj. w niedzielę o godz. 10.10czasu polskiego. Adres strony: http://www.prk.pl.Audycje do odsłuchu są na stronie www.kresowianie.com.

Radio Lublin na 103,2 i 99,6 MHz słychać bardzo dobrzeaż po Lwów (we Lwowie już nie).

Polskie Radio Warszawa I � na falach długich 225 kHz

Polskie Radio LwówZachęcamy też wszystkich do słuchania PolskiegoRadia Lwów (ze Lwowa) w każdą sobotę od godz. 8.00do godz. 12.00 (czasu polskiego) oraz w niedzielę odgodz. 18.15 do 20.15 na fali: http://www.radio�n.com/eng/OnAir/onair.htm. W eterze program jestnadawany na fali 106,7 FM (Radio „Nezałeżnist”) i jestdobrze słyszalny w promieniu 100 km od Lwowa.

Radio Polonia (godz. 19.15 – czasu miejscowego)� Lwów – Radio Niezależnist UKF 106,7 MH� Winnica – Radio TAK 103,7 FM� Chmielnicki – Radio Podilla Center 104,6 FM� Równe � Radio Kraj 68,2 FM� Żytomierz – Radio Żytomyrśka Chwyla 71,1 FM i 103,4 FM

Radio Maryja: Chełm 102,8; Hrubieszów 95,8;Lubaczów 102,3; Przemyśl 105,1; Ustrzyki Dolne 94,5Włodawa 104,5; Rzeszów UKF 104, 5

Szanowna Redakcjo!Pragniemy za pośrednictwem

Waszej gazety złożyć najser�deczniejsze podziękowanialudziom z Ruchu ApostolatuEmigracyjnego w Zielonej Górze.

Pisząc ten list, zastanawiamysię czy potrafimy na papierze wkilku słowach podziękować i wy�razić podziw dla pracującychw Ruchu Apostolatu Emigracyj�nego. Ludziom, którzy z wielkimsercem dzielą się z nami żyw�nością, odzieżą, lekarstwami,okularami, książkami, zabawkami.Wszystkim, którzy tracą swój czas,pokonują trudy podróży, różnetrudności z przekazaniem nampaczek, które są tak dobrzezapakowane i dokładnie podpi�sane. Z jaką radością i wzrusze�niem odbieramy każdą rzecz.Pani Monika i Pan Andrzej Micha�lak wiedzą dokładnie, kto czegonajbardziej potrzebuje, znająrozmiar ubrania i butów. Z wielkim

taktem wyszukują potrzebują�cych, nikt z nas nie czuje siężebrakiem.

Dzięki Wam mamy, w czympójść do kościoła, w co ubraćdzieci do szkoły. Niejedna ro�dzina i osoba jest wdzięczna zapaczki żywnościowe. Małedzieci uczą się czytać albosłuchają bajeczek po polsku. Ktoma na co dzień te rzeczy, trudnomu zrozumieć, że to, co robicie,jest bardzo ważne i potrzebne.

Można tu długo wymieniaćile dobrego zrobiliście dla nas,ludzi mieszkających poza Ma�cierzą.

Wiemy, że w Polsce też jesttrudna sytuacja, więc tym bar�dziej cenimy każdy dar. Jesteścienam bardzo bliscy, nigdy o wasnie zapomnimy w naszychcodziennych modlitwach.

Bóg zapłać!Kresowiacy

PODZIĘKOWANIA

My, Kresowiacy, pragniemyserdecznie podziękować PanuTomaszowi Puśleckiemu, właś�cicielowi salonu optycznego wZielonej Górze oraz wszystkimpracownikom salonu za wielo�letnią nieocenioną pomoc,polegającą na nieodpłatnejrealizacji recept lekarskich naokulary.

Wielu z nas dzięki okularommoże czytać, oglądać telewizję.Dla kogoś to drobnostka, zaś dlanas, których nie stać na okulary– to wielka rzecz.

Raz jeszcze życzymy wszystkimzdrowia, pomyślności, dobrejpracy i powierzamy Państwaopiece naszej Lwowskiej MatkiBożej Łaskawej.

Bóg zapłać, rodacy

***

My, Lwowiacy, serdeczniedziękujemy Paniom Małgo�rzacie Śmidodzie i Danucie Waw�rzyniak oraz wszystkim pracowni�kom magazynu wyrobów goto�wych z zielonogórskiej Novity zastałą pomoc w przewoziedarów z Zielonej Góry do Prze�myśla, przekazywanych przezRuch Apostolatu Emigracyjnego.

***Wiemy, że to jest bardzo trud�

na sprawa, ponieważ mamy teżwiele kłopotu z przewiezieniemowych paczek z Przemyśla doLwowa.

Kłaniamy się nisko. Życzymydalszych sukcesów w pracy i opiekiBożej dla rodzin.

Bóg zapłać

Podziękowanie dla Gimnazjumnr 1 w Zielonej Górze

Wspólnota Lwowa i Kreso�wiacy składają serdeczne po�dziękowania Pani MirosławieDzwonkowskiej, wszystkim wo�lontariuszom oraz uczniom zawieloletnią działalność na rzeczPolaków na Kresach. Dziękujemy

***pedagogom i rodzicom za wy�chowanie tak wspaniałej mło�dzieży, która z wielkim sercem imiłością udziela się w tak wielkiejsprawie. Życzymy dobrych wyni�ków w nauce i sukcesów w życiuosobistym.

Bóg zapłać

Naszemu Koledze,Panu Konstantemu Czawadze,

serdeczne wyrazy współczucia i żaluz powodu śmierci

MATKI

składamy serdeczne kondolencje

zespół redakcyjny„Kuriera Galicyjskiego”

Spieszmy się kochać ludzitak szybko odchodzą...

ks. Jan Twardowski

Z głębokim żalem zawiadamiamyże w dniu 19 czerwca 2008 r.

po długich i ciężkich cierpieniach odszedł od nas

ŚP. STEFAN PODGÓRSKI,

współzałożyciel Polskiej Szkoły Sobotniejim. Św. Królowej Jadwigi w Drohobyczu

Wyrażamy nasze głębokie współczucie Rodzinie Zmarłego

Grono pedagogiczne i uczniowiePolskiej Szkoły Sobotniej

im. św. Królowej Jadwigi w Drohobyczu

Page 28: miasto Ireny Sandeckiej KURIER · (dworek piwny restauracji „Centaur”) – zniszczono dach, woda zalała meble i cały sprzęt. Wiatr złamał oraz wyrwał z ko rzeniami wiele

28 O tym i owym 30 czerwca 2008 * Kurier Galicyjski

Kantorowe kursy walutna Ukrainie

30.06.2008, Lwów KUPNO UAH SPRZEDAŻ UAH 4,55 1USD 4,61 7,17 1EUR 7,23 2,05 1PLN 2,16 8,80 1GBP 9,37 1,85 1RUR 1,96

R E K L A M A K O M E R C Y J N A

USŁUGI TURYSTYCZNEFachowe oprowadzanie po Lwowie

Pilotowanie grup turystycznych po KresachTel.: 0-0380679447843

Można zaprenumerowaćna poczcie!!!

KOD PRENUMERATYУКРПОШТА 98780

KURIERKURIERKURIERKURIERKURIER galicyjski

NIEZALEŻNE PISMO POLAKÓWNA UKRAINIE

W sprawie prenumeraty gazety do Polski,prosimy o kontakt pod naszym adreseme�mail: [email protected]

Tel.: +48228513966

Tu można również przeczytaći zaprenumerować „Kurier Galicyjski”

R E K L A M A D L A P R Z Y J A C I Ó ŁKURIER

GALICYJSKI

MOŻNA KUPIĆw kioskach: „Wysoki Zamek” weLwowie, Drohobyczu, Truskawcu,Borysławiu, Samborze, StarymSamborze, Turce i Stebnyku orazw kioskach „Interpres” we Lwowie,w hotelu „GEORG’EA”, w Kated�rze Lwowskiej, a także przy koś�ciele w Żółkwi. W województwiestanisławowskim � od Stanisła�wowa po Jaremcze i Worochtęmożna kupić nasze pismo w kio�skach „Ukrpoczty”

FIRMA KONSALTINGOWAMAJĄCA ODDZIAŁ W POLSCE,realizująca obsługę inwestorówna Ukrainie, poszukuje managerówi pracowników w różnych zawodachna Ukrainie. Poszukuje także kandydatówdo legalnej pracy w Polsce.Zgłoszenia telefoniczne:+48713422824,80509139062,80967815123lub pocztaelektroniczną:info@bcj�konsalting.euoraz inwestycje@bcj�konsalting.euWięcej informacji o miejscach pracy i warunkachna stronie: www.bcj�konsalting.eu

HALINA PŁUGATORtekst i zdjęcia

We wsi Jasieniów Górny,w Karpatach, odbyło się świętoowczarzy „Lato połonińskie –2008”

...Do najbardziej odległegomiejsca na Przykarpaciu trzebajechać trzy godziny. W drodzespotykamy hucułów, ubranychw stroje ludowe, którzy spiesząna święto. „Jeszcze w czasachZwiązku Sowieckiego na Zapidkuodbywało się święto owczarzy„Wiosna połonińska”, � mówiOksana Susiak, naczelnik wy�działu polityki wewnętrznejadministracji powiatowej w Wer�chowynie. Jednak, kołchozy sięrozpadły, a w wirze kłopotówdnia powszedniego i stałejgonitwie za pieniądzem jakośzapomnieliśmy o nim. I oto po 19latach rada powiatowa zadecy�dowała, że powróci do dobrejtradycji. W perspektywie świętoto powinno mieć charakter ko�mercyjny i przyczyniać się do

BARWY LATA NA POŁONINACH

rozwoju turystyki w okolicachWerchowyny.”

Jednak, mieszkańcy Wercho�wyny wiedzą, że „Wiosna poło�nińska” jest już świętem naBukowinie, na Zakarpaciu zaś jest„Jesienne święto bryndzy”.

Huculi długo myśleli i przypom�nieli sobie, że jest dobra tradycjaletniego odwiedzania owczarzyna połoninach. Gospodarzebydła szli na pastwiska, by po�patrzeć na swoje bydło i nieśliowczarzom poczęstunek. Takie„święto” było przecież od stuleci.

„...Czy słyszycie, dobrzyludzie, jak trembity grają? Toz wysokich połonin owczarzywołają.” Właśnie dojechaliśmydo odświętnie przystrojonegoterenu uroczyska Zapidek. Wdy�chając otumaniające powietrzegórskie, podziwiając krajobrazykarpackie oraz mnóstwo kolo�rów „wyszywanek”, wsłuchującsię w dźwięki trembity, cymba�łów oraz śpiewy od rana pod�chmielonych Hucułów, idziemymiędzy rzędami placów wysta�wowych. Społeczność każdejwsi powiatu, na wyodrębnio�nym dla niej terenie, pokazywa�ła, czym chata bogata. Byływyroby sztuki ludowej, a takżenarzędzia rolnicze, wykonanerękoma miejscowych mistrzów.Nie można było też ominąćstoisk z pysznym huculskimjedzeniem.

Łoskoczą nozdrza zapachywędzonego w dymie połoninsera (bundzu), knyszów, juszkiz grzybami, barszczu z wędzonąsłoniną, gołąbków z ryżem i ka�szą kukurydzianą, a także huś�lanki (ugotowanego kwaśnegomleka). Ten ostatni smakołyk, jakmówi gaździna Zofia Susiak,

bardzo pomoże tym, którzywieczorem przesadzili z alkoho�lem, a rano nie wiedzą, gdzieodnaleźć głowę. Prawie przykażdym improwizowanym pa�wilonie przekazywano z rąk dorąk garnek z samogonem. Jakkaże obyczaj huculski, tuwszyscy piją z jednego kieliszka.W różnych miejscach możnabyło usłyszeć: „Daj Boże!”, „Pijędo ciebie.”

Na samym środku połoninyjuż jest rozpalana ogromnawatra. Wybrany na święciestarszy watażka podchodzi dozebranego chrustu, podnosizapaloną pochodnię – i oto wgórę się wyrywa fontanna pło�mieni czystego świętego ognia.Wedle obyczajów huculskich,ogień ten nie tylko ogrzewałowczarzy, ale miał też dziwnąmoc magiczną – odpędzał odstad owiec zwierzęta drapieżneoraz nieczystą siłę, która krąży pogórach karpackich.

„Szkoda mi, że owczarstwomoże zaniknąć, � mówi czabanWasyl, który już od 30 lat wypasastada owiec na połoninach. –

Jesteśmy już starzy, a młodzieżnie chce pracować, dlatego zpastuchami w powiecie jestkłopot.” „Władza pracuje nadtym, jak poprawić warunkiprzebywania na pastwiskach, �mówi pani Susiak, � przecież,jeżeli będzie tak dalej, to możesię stać coś nieodwracalnego,jednak ufamy Bogu, wierzymyw zrozumienie naszego państwaoraz liczymy na samych siebie,ponieważ Huculi zawsze potrafilidać sobie radę.”

...Zapadał wieczór. Zapidek,który poweselał od głosówludzkich, był podobny do barw�nego kil imu huculskiego.Jednak, połoniny nie lubią, gdyjest na nich stale tłoczno. Kiedypierwszy zmrok zszedł na wierz�chołek Czarnogóry, ludziezaczęli się rozchodzić, przecieżnastępnego dnia czekała ichcodzienna ciężka praca. Każdymówił na pożegnanie: „DajBoże stadom szczęśliwie po�wrócić do domu, nam zaś do�czekać następnego lata.”

KG