Maria numrowska zabójca

252

description

 

Transcript of Maria numrowska zabójca

Page 1: Maria numrowska zabójca
Page 2: Maria numrowska zabójca

NurowskaMaria

Zabojca

Page 3: Maria numrowska zabójca

TenpociągodjeżdżałzDworcaCentralnegoodziesiątej zminutami,weszłamdo przedziałupierwsza, dopiero potem pojawił się kolejnypasażer. Mruknął coś pod nosem i mimo żemiejscenaprzeciwmnieprzyokniebyłowolne,usadowił się przy drzwiach. Nie wiemdlaczego, pomyślałam, że stroni od ludzi, nicwtedyonimniewiedziałam,anikim jest,anidokąd zmierza. Mógł wysiąść na pierwszejlepszejstacji,niezamieniwszyzemnąsłowa.Powinnam być zadowolona, że trafiłam natakiegomilczka,najgorsisąbowiempodróżnigadatliwi, wścibscy, zadający kłopotliwepytania. Przemieszczając się często z racjiswojego zawodu, wynalazłam sposób obronyprzed takim nagabywaniem: udawałam, żeśpię.Mój towarzyszpodróży teżchybana towpadł,boprzymknąłoczy.Przyjrzałammusięukradkiem: ciemne, krótko ścięte włosy zpasmami siwizny na skroniach, twarz oregularnych rysach, policzki pokrytekilkudniowymzarostem.Miałprzysobietylkoniewielki plecak, który niedbale rzucił napółkę.Możedlatego,żebyliśmywprzedziale

Page 4: Maria numrowska zabójca

sami, mój wzrok uparcie wędrował w jegostronę. Czułam, że nie śpi. Wyglądał mi nakogoś, kto podróżuje od wielu dni.Może byłcudzoziemcem i jechał do Krakowa zwiedzaćzabytki. Nie wiem dlaczego, ale odniosłamwrażenie,żeonniejeststąd.Wkrótce przedział zapełnił się ludźmi iprzestałam się nim zajmować, odnotowałamjedynie, że nie wysiadł w Krakowie, a więczapewne jegomiejscemdocelowym,podobniejakmoim, byłoZakopane.Udawałam się tamna rozmowę z salową z pewnegowarszawskiego szpitala, która przedziwnymzrządzeniem losu została wytypowana jakopionekwgrze tajnychsłużb.CentralneBiuroAntykorupcyjne chciało dopaść jej szefa,ordynatora oddziału, na którym pracowała.Być może spektakularne aresztowanie byłopotrzebnerządzącejpartiiwjejrozgrywkachpolitycznych, więc na oczach zdumionegopersonelu ordynator zostałwyprowadzony zeszpitalawkajdankach.Wkrótcepotemwtakisam sposób wyprowadzono salową. Bezżadnych wyjaśnień zamknięto ją w celi,spędziłatamsamotnienoc,aranopojawiłasięstrażniczka z czystą kartką papieru idługopisemwrękuipowiedziała:–Podpisztunadoleibędzieszwolna.

Page 5: Maria numrowska zabójca

–Comampodpisać?–spytałauwięziona.– No... że byłaś świadkiem przyjmowaniaprzezordynatorałapówekodmafii.– Ja tego nie podpiszę, bo to nieprawda –odrzekła,przypieczętowująctymswójlos.Przesiedziaławareszciedwalata,tymczasemzlicytowano jejdomzagrosze.Dobrzy ludziezapłacili za nią kaucję,więcmimo toczącegosię przeciw niej procesu wyszła na wolność,tyleżeniemiała jużdomu.Naszczęście innidobrzy ludzie wzięli ją do siebie. I ja tamwłaśnie jechałam. Byłam bardzo przejęta,kiedy naczelny w skrócie przedstawił mi jejsprawę,wprost niemogłamuwierzyć, że cośpodobnegomogłosięwydarzyćwmoimkraju,który nie zapomniał jeszcze obrzydliwychubeckichmetod.–Widocznie za krótko żyjesz – powiedział. –Pożyjeszdłużej,przestanieszsiędziwić.Wydawałomi się, że żyjędostateczniedługo,aby wiedzieć, co jest dobre, a co złe.Wychowywały mnie dwie kobiety, matka ibabcia. Ojciec odszedł, gdy miałam niecałedwalata.Trzebapowiedzieć,żezachowałsięprzyzwoicie, bo zostawił nam bardzo pięknemieszkanie w alei Róż w pobliżu Łazienek.Często chodziłam tam z babcią do parku,wystarczyło przejść przez ulicę. Babcia

Page 6: Maria numrowska zabójca

zabierałamnieteżnakoncertypodpomnikiemChopina, czym raczej nie byłam zachwycona.Kiedy miałam czternaście lat, mama podjęłaniezbyt szczęśliwe życiowe decyzje,musiałyśmy opuścić mieszkanie i zamieszkaćpod Warszawą w wynajętym domu. Była towłaściwie rudera z kaflowymi piecami, bezbieżącej wody, jedyny czynny kran znajdowałsięwpiwnicy.Wszystkieobowiązki,paleniewpiecu,noszeniewody,spadłynababcię,bojaimama dojeżdżałyśmy do Warszawy: ja doszkoły, a mama na Politechnikę, gdziepracowała jako bibliotekarka. Któregoś dniababcianamójwidokniewstałazfotela.Kiedydotknęłam jej ręki, była zimna. Usiadłam napodłodze i położyłam głowę na jej kolanach.Tak nas zastała mama. Bardzo płakała,obwiniając siebie, że przez głupie decyzjezgotowałaswojejmatcetakilos.– Ona ci wybaczyła – próbowałam jąpocieszyć.Było mi bardzo ciężko po śmierci babci, bowszystkimdyrygowała,nawetśmiałyśmysięzmamą, że jest takim generałem w naszejrodzinie. To ona w najdrobniejszychszczegółach ustalała porządek dnia, każda znas miała jakieś obowiązki: mama robiłazakupy, ja wynosiłam śmieci i zamiatałam

Page 7: Maria numrowska zabójca

podwórko. Zawsze po powrocie zWarszawy,przyobiedzie,opowiadałyśmysobiedzień.Pośmierci babci rozpierzchłyśmy się zmamąwdwie strony, każda z nas zaczęła prowadzićosobne życie. Właściwie przestałam jadaćobiady, bo przeznaczone na nie pieniądzewydawałamgłównienakino.Uwielbiałamtenmoment, kiedy gasły światła i ekran sięrozjaśniał. To był dla mnie bardziej realnyświat niż ten poza salą kinową. Po maturzepostanowiłam nawet zdawać do szkołyteatralnej, ale na wszelki wypadek papieryzłożyłam też nawydział dziennikarski.Byłamzdumiona, kiedy się okazało, że otrzymałamzieloneświatłonaobuuczelniach.Ponamyślewybrałam dziennikarstwo, chyba dlatego, żejednak nie widziałam siebie jako aktorki,wolałam pozostać widzem. Poza tymznalazłamsobiewzórdonaśladowania–byłanimznanadziennikarka ipodróżniczka,którawydaławieleksiążekoswoichpodróżach.Postudiach trafiłam na staż doniskonakładowego, za to cenionego wśrodowisku dziennikarskim tygodnika „NaWprost” i naczelny zaproponował mi etat.Pensja była, co tu dużo mówić, raczejsymboliczna, ale dochodziły do tegowierszówki,więcwkrótce staćmnie już było

Page 8: Maria numrowska zabójca

na wynajęcie kawalerki, co uznałam zapierwszyżyciowysukces.Pociąg zbliżał się do końcowej stacji wZakopanem,więc pasażerowie opróczmnie itego mężczyzny zerwali się z miejsc.Podniosłam się, dopiero gdy koła zaczęłyhamować. Nieznajomy też wstał. Zaskoczyłomnie, że jest wyższy, niż sądziłam.Wyraźnieczekał, żebym opuściła przedział jakopierwsza.Szłamw tłumie podróżnychw stronęwyjściadomiasta, gdy nagle coś kazałomi odwrócićgłowę. Zobaczyłam, że mój niedawnytowarzysz podróży klęczy na peronie, ludzieprzechodzą koło niego, ale on zdaje się tegoniedostrzegać.Na jego twarzymalowało siętakie cierpienie, że wstrząsnęło to mną.Chciałamnawetdoniegopodejśćispytać,czyniepotrzebujepomocy,alejużwstałiwyminąłmnie,a ja,niedokońcarozumiejąc,dlaczegoto robię, ruszyłam za nim. Zatrzymał się naprzystanku autobusowym, było na nimniewieleosób,więcponamyślepostanowiłamwziąćtaksówkę.Zapowiedziałamkierowcy,żejeśli człowiek, którego wskażę, wsiądzie doautobusu,mazatymautobusemjechać,alewbezpiecznejodległości.

Page 9: Maria numrowska zabójca

–Będzie–odpowiedział.Wkrótce nadjechał autobus, nieznajomy zpociągu wsiadł, a my podążyliśmy zapojazdem.– Warto to iść w koszta – odezwał siętaksówkarz–dlatakiegobuzeranta?–Dlakogo?–niezrozumiałam.–Nodlategopanocka!Wzruszyłamramionami.–Jestemtutajsłużbowo!–Towymożezpolicji?–Taksówkarzwyraźniesięprzestraszył.–Z żadnejpolicji – odrzekłamniecierpliwie –niechpanlepiejpilnujeautobusu!–Nimaobawy,mnienieodjedzie–mruknął–przeciemombrykędobro.NieznajomyzpociąguwysiadłnaprzystankuwKościelisku, więc odprawiłam taksówkę iruszyłamwśladzanim.Czułamsiętrochęjakmyśliwy,którywłaśnieosaczyłswojązdobycz.Niewiemdlaczego,postanowiłamśledzićtegoczłowieka. Co mnie w nim tak zafrapowało?Czy to dziwne zachowanie na peronie byłojakimśznakiem?Szedłszybkimkrokiemitrudnomibyłozanimnadążyć,starałamsiętylko,abyniezniknąłmizoczu.Właśnieskręciłzgłównejdrogiizacząłsięwspinaćpodgórę,a jaoczywiściezanim.

Page 10: Maria numrowska zabójca

Nie było tu już domów, po obu stronachwysokiej skarpy ciągnęły się pola,zaniepokoiłam się więc, czy na pustejprzestrzeniniezorientujesię,żemaogon.Naszczęście dalej pojawiły się gęste krzewy iłatwomogłamsięzanimiukryć.Na szczycie wzniesienia droga nagle sięurwała, a mężczyzna zniknął za rzędemświerków.Drzewamusiaływcześniejgraćrolężywopłotu,nieprzycinanewystrzeliłyjednakwgórę,tworzącszczelnyparawan,pozaktórymtrudno było cokolwiek dojrzeć. Wszystkowskazywałonato,żezanimiznajdujesiędom.Najważniejsze, że mój „obiekt” zostałzlokalizowany. Nawet gdyby ten mężczyznatutaj nie mieszkał, od właścicieli mogłabympóźniejzdobyćonimjakieśinformacje.Wiosna się wyraźnie spóźniała, dzień byłpochmurnyiwietrzny.Sceneria jak z powieści Emily Bronté –pomyślałam,mając nadzieję, że nieznajomy zpociągu nie okaże się drugim Heathcliffem.Nawetbyłjakośfizyczniedotamtegopodobny,zresztą na Podhalu pełno jest takichHeathcliffówoponurymspojrzeniuimrocznejduszy.JeżdżącjakoreporterkapoPolsce,dośćczęsto tutaj zaglądałam. Kiedyś w czasieoględzinmiejsca,wktórympowiesiłsięmłody

Page 11: Maria numrowska zabójca

góral, jak się okazało, syn znanegozakopiańskiego restauratora, policjantka,zesłana tu z centralnej Polski na staż,rozgadałasię:– Co tutaj dochodzić i sprawdzać, przyszedłhalny i połowa Zakopanego i okolic dostaławariactwa.Mytunawetśmiejemysięmiędzysobą: „Idzie halny, trzeba chować sznury odżelazkaipostronki”.Halny to najbardziej tajemnicza sprawa wtamtych okolicach, wieje z prędkościąsiedemdziesięciu,abywa,żeistukilometrówna godzinę i ma jakiś wyjątkowo depresyjnywpływ na psychikę ludzką. Jest w tymnaprawdę coś niesamowitego. Tuż przednadejściem wiatru nad szczytami górskimipojawia się charakterystyczny wał chmur, ajego uderzenie bywa straszne, potrafi łamaćwiekoweświerkijakzapałki.OmieszkańcachPodhalamiałamjaknajgorszezdanie.Gdybyodrzucićtewszystkielegendyoichniezależnościihonorze,pozostalibyludziemaliduchem,zawistni,broniącyswegonawetwtedy,kiedyprzekracza togranicezdrowegorozsądku.Dwierzeczyludowipodhalańskiemuwychodziły: picie wódki i mnożeniepotomstwa. Niezliczone dzieci zostawałyspadkobiercami po rodzicach, którzy – aby

Page 12: Maria numrowska zabójca

było sprawiedliwie – obdzielali każdeniewielką działką. I takie jest teraz Podhale,poszatkowane, własność ziemi spoczywagłównie w prywatnych rękach. Aby scalićkawałki i coś na nich wybudować, trzebabyłobysięmiędzysobądogadać,atomarzenieściętej głowy. Wcześniej argumentem nie doodrzucenia były podpalenia krnąbrnegosąsiada i z tego powodu zaczęto stawiaćdrewnianechałupytużoboksiebie,wtedyten,co podkładał ogień, też mógłby się spalić.Spory przeniosły się więc przed obliczeTemidy i nie bez powodu sąd w Zakopanemnazywany jest „sądem góralskim”. Procesująsiętamowszystko:omiedzę,odługwartościdwudziestu złotych, o krzywe spojrzenie... Aichokrutnystosunekdozwierząt!Po tym jakpadł koń, który ciągnął przeładowany wóz zturystamidoMorskiegoOka,zrobiłosięsporezamieszanie, gazety i telewizja odsądzaływoźniców od czci i wiary. No i co? Nic.Zaprzęgiśmiercidalejjadąpodgórę...Powinnam była się stąd zabierać, bo„inwigilowany” w każdej chwili mógł sięwyłonić zza świerków. Na pewno mniezapamiętałzpociąguiodrazubysiędomyślił,żegośledzę.W drodze powrotnej miałam wiatr w plecy,

Page 13: Maria numrowska zabójca

więcniemalzbiegałamzewzgórza,alenadoleniemogłamzłapać taksówki imimożebyłamspóźnionanaspotkanie,musiałamzaczekaćnaautobus. Z dziennikarskiego nawykupodsłuchiwałam, co inni oczekujący mówiąmiędzy sobą, a to, co mówili, okazało siębardzointeresujące.Wpewnejchwilipojawiłasię stara góralka zakutana w wełnianąwzorzystąchustę.– Podobno młody Madej wrócił nazod –powiedziała do kobiety, która stała naprzystanku.–Copleciecie!–tamtasięobruszyła.– Ludziska go widzieli, jak seł do swojejchałupy.–Mozewidzielimare!– No, na pewno mare! – Ta w chuście sięobraziła.Chwilęobiemilczały.– A ftóry to, Jadam czy Stasek? – spytałazagadnięta.–Aftotawie,przeciesomokowoko.– A jako wyglondoł? Chyba będzie zedwadzieściaroków,jakichweświatponiesło?–Jotaniewiem,alejakjedenprzyśtuderowoł,to i drugi za nim przydzie. Przecie bylinierozłoncnijakodwasmrekinajednympniu.–Jaktobliźnioki.

Page 14: Maria numrowska zabójca

Nieulegałonajmniejszejwątpliwości,okimtedwie góralki rozmawiały, swoją drogąwiadomości rozchodziły się tutaj lotembłyskawicy.Nadjechałbus i ludzie zaczęli siętłoczyć przy drzwiach. Byłam niezbytuszczęśliwiona, że prywatny przewoźnikpodebrałpasażerówtemuzrozkładujazdy,bomożeczegościekawegojeszczebymsięmogładowiedzieć. Teraz miałam za zadanieodszukać w Zakopanem dom, w którymzatrzymała się bohaterka mojego reportażu.Zaopatrzona w bilet powrotny, powinnamwyjechaćstądwieczorem,aleoczywiściewtejsytuacjipostanowiłamzostać.Zeznalezieniemtaniego pensjonatu nie było kłopotu, bo posezonie niemal wszystkie świeciły pustkami.Na wielu domach wisiały tabliczki: „Wolnepokoje z telewizorem i łazienką”, nawet naulicy koczowali łapacze, jak ich nazywałam,zachwalającypensjonaty, awnichoczywiściepokojezłazienkami.WłaścicielewilliNostalgia,którzyprzygarnęlinieszczęsną salową, okazali się bardzogościnni, zaprosilimnie na obiad, chociaż sięwymawiałam. Do stołu usługiwała góralka,która – jak się potem okazało –mieszkaławKościelisku, a więc mogła coś wiedzieć orodzinie Madejów ze wzgórza. Ale najpierw

Page 15: Maria numrowska zabójca

musiałam spełnić swój obowiązek i nagraćrozmowęzpaniąStasią.Szławmoją stronę,wspierając się na kulach, była wychudzona,miałarzadkiewłosyzwiązanewkitkęimysiątwarz, którą zasłaniały okulary w rogowejoprawie. Jużsamymswoimwyglądembudziłalitość, nic więc dziwnego, że ci wyjątkowiludzie jądosiebiezaprosili,choćwkrótcesięmiało okazać, że naprawdę wyjątkowa byławłaśnieona.Usiadłyśmy w niewielkim saloniku, gosposiaprzyniosła nam herbatę. Moja bohaterkaodstawiłakule iwyjęłazkieszeni różaniec,awidzącmojespojrzenie,wyjaśniła,żepomagajej „uładzić myśli”. Skoro tak, włączyłammagnetofon:Ja: Pani Stanisławo, dlaczego nie podpisałapani wtedy, zaraz po aresztowaniu, tegopapieru?PS.:Bowiedziałam,coonichcąztymzrobić,chcą oskarżyć pana ordynatora, a to dobryczłowiek,dobrydlaludziidlaświata...Ja:Awystawiałlewezwolnieniadlamafii?P.S.: Wystawiał zwolnienia, jak ktopotrzebował, panu ordynatorowi byłowszystkojedno,czyktośjestzmafiiczyniezmafii, dla niego chory to był chory. Zresztąnajwyższe instancje pana ordynatora

Page 16: Maria numrowska zabójca

uniewinniły.Ja:Alepaninadalmakłopoty,wsądzie toczysię sprawa przeciwko pani, zlicytowano panidom, odebrano rentę. Więzienie do końcazrujnowałopani zdrowie.Wartobyłowalczyćzwiatrakami?P.S.: Przykazanie mówi, aby nie dawaćfałszywego świadectwa przeciw bliźniemuswemu,ajachodzędokościoła.Ja: Mogłaby się pani wyspowiadać i grzechbyłby odpuszczony, a nikt by pani nie zabrałdomuirenty.P.S.:Alejamamsumienie!Sumienie!Dawnoniesłyszałamtegosłowa.Właścicielewilli, para lekarzy, kilka lat temuprzenieślisiętutajzWarszawy.Obojekochaligóry, mimo dość zaawansowanego wiekuwspinalisię,jeździlinanartach.– Żyjemy tu trochę jak w klasztorze –zwierzyłasiępaniAgnieszka–niespotkaliśmynikogo, z kim chcielibyśmy się zaprzyjaźnić,alemożewychodzi tonadobre, bo lepiej sięsłyszywłasnemyśli.OpaniStasipowiedziała:–Tobohaterka.Jejsprawaprzywodzinamyślprześladowania pierwszych chrześcijan.Podobnowwięzieniujągłodzono,żebyzmusićdooczernieniaprzełożonego.

Page 17: Maria numrowska zabójca

– Po prostu dostała się w tryby brudnejpolityki.– To na pewno, co za absurdalne zarzuty jejstawiają?Żezanamowąordynatora,zktórymmiała utrzymywać stosunki intymne, założyłakontowSzwajcarii, abymógł przelewać tampieniądzeodmafii.Noprzecieżistniejąjakieśgraniceprawdopodobieństwa!Taschorowanakobietakochankąprofesora!Alboonaikontow Szwajcarii! Każdy normalny człowiekwiedziałby, że to kompletna bzdura, a sądyprzerzucają się tą sprawą jak gorącymkartoflem. Życzę tym tępogłowym sędziom,żebysięnimudławili.Uśmiechnęłamsięsmutno.–Trzymająsięprocedur.– Powiedzieć pani, gdzie mam takieprocedury?!–wykrzyknęłamojarozmówczyniowyglądzieprawdziwejdamy.Udało mi się też porozmawiać z gosposiądoktorostwapaniąDanutą.Okazałasięosobąbardzo komunikatywną. Wystarczyło, żespytałam ją o Madejów ze wzgórza, adowiedziałam się od razu, że nad tą rodzinązawisłaklątwa.Najpierwojcieczostawiłżonędla jakiejś młodszej ze świata, był cieślą,ciągle wyjeżdżał, aż za którymś razem niewrócił. Kobieta została sama z trójką dzieci,

Page 18: Maria numrowska zabójca

najstarszaJagodamiaławtedyczternaścielat,adwajmłodsibraciabliźniacyAdaś iStasiekpo osiem. Siostra im trochę matkowała, boMadejowa zatrudniła się jako kucharka whotelu i wychodziła rano, a wracaławieczorem. To było zgodne rodzeństwo,dobrze się uczyli. Cała trójka śmigała nanartach i kiedy chłopcy podrośli, w zimiedorabiali na stoku, ucząc dzieciarnię jeździć.Jagodapomaturzedostałasięnaarchitekturęw Krakowie i dojeżdżała do domu tylko nasobotęiniedzielę,alebraciadawalijużsobiesami radę. Zły los o ich rodzinie jednak niezapomniał–mówiłapaniDanusia–„nopierwejzwinenasiematka,a jaksieżałobaskońcyła,to w jednom sobotę córka posła ze swoimkawaleremnazobawe,aledudomujuzsieniewrócieła”...Podobno się pokłócili i wyszła pierwsza zkarczmy.Długo jej szukali, były ogłoszeniawprasie, plakaty z jej zdjęciem rozlepiono wcałej okolicy. I kamień w wodę. Początkowopodejrzenie padło na jej chłopaka, nawetpotrzymali go w areszcie, ale potem musieliwypuścić, bo jak nie ma ciała, to nie mazbrodni. Ludzie różnie zaczęli gadać, żeznudził się jej miejscowy narzeczony i,niewiernajakjejojciec,uciekłaz innym,albo

Page 19: Maria numrowska zabójca

że się naraziła władzy, bo jeszcze zakomunistów roznosiła ulotki po Zakopanem ipodtykała znajomym i nieznajomym. Była zaSolidarnością. Podobno tego dnia, co Jagodazniknęła, ktoś widział samochód zzaciemnionymi szybami, a przecież wiadomo,ktoczymśtakimjeździ.Porwalidziewczynęzzemsty i według słów pani Danusi „zadowili,jak kiedyś świętej pamięci księdzaPopiełuske”...–Aktórytobyłrok?–spytałam.– To było, pani, niek przyboce... niedługoprzed tymi wyborami, co to ksiondz straśniegrzmioł z ambony i kozoł syćkim iśćgłosować...– Czyli przed osiemdziesiątym dziewiątymrokiem–udałomisięjejprzerwać.–Mozeihawtakbyło–zgodziłasię.–Iznalazłasiętastudentka?–NaślijomwlesiewKirach...byłaowinientow derkę, ale psy bacy Wawrytki jomwykopały...–Wiadomo,ktojązamordował?Wmilczeniupokręciłagłową.–WrokpopogrzebieJagodychłopcyskapoleposprzedawali, Stasiu Madej pojechoł do

Page 20: Maria numrowska zabójca

Hameryki jakiś tam biznes robić, Adaś posełzasiostromnastudia...Ale i jegowywiołozawode...gazdówkastoipusto,marnieje...Jużnie–pomyślałam.To, czego się dowiedziałam o rodzinieMadejów, otwierało mi drogę do domu nawzgórzu.Mogłamspokojniezapukaćdodrzwi,przedstawićsięipoprosićowywiad.„JakpanodnajdujePolskępolatachnieobecności?”Nazajutrz, kiedy przedarłam się przezświerkowy zagajnik okalający zagrodę,stanęłam jak wryta. Miałam przed sobądrewnianą chałupę z podziurawionymgontowym dachem, z oknami zabitymi nakrzyż i drzwiami wiszącymi na jednymzawiasie. Po chwili wahania weszłam dośrodka. Znalazłam się w wąskiej sieni, byłotam kilkoro drzwi, otworzyłam pierwsze zbrzegu. Od razu uderzył mnie zapachstęchlizny, wnętrze było zrujnowane, w roguznajdowałasiękaflowakuchniazżeliwnąpłytąi fajerkami, a na niej okopcone garnki. Byłjeszcze zniszczony kredens i drewnianyprostokątny stół, pod ścianą zobaczyłamleżącynapodłodześpiwór.Wyglądałonato,żenieznajomyzpociąguspędziłtutajnoc.Tobyładobra i zła wiadomość: ta dobra, że niezniknął mi z oczu, a zła, że mógł być jak ja

Page 21: Maria numrowska zabójca

zszokowany obecnym wyglądem rodzinnegodomu,acozatymidzienieskorydozwierzeń.Możenależałoprzełożyćnaszespotkanie,alezdrugiejstronyuczucia,jakienimtargałytużpo powrocie, były właśnie czymśnajciekawszym. Chodziło o świeżośćwypowiedzi.Stałampośrodkukuchni,zastanawiającsię,copowinnamterazzrobić,abyniespalićtematu,kiedy skrzypnęły drzwi i pojawił się w nichmężczyznazpociągu.Wrękutrzymałsiatkęzzakupami.–Skądsiętupaniwzięła?Dobre pytanie – pomyślałam, nie bardzowiedząc,coodpowiedzieć.–Jestemdziennikarkąi...Na jego twarzy pojawił się grymas. Niepozwoliłmidokończyć.–Tamsądrzwi!– Ale mnie tu nikt nie przysłał, to ja sama,zależymibardzo...proszędaćmiszansę...–Szansęnaco?–Narozmowę.– A o czym? – Jego oczy niebezpiecznie sięzwęziły.–Opanu...opańskimpowrociedoPolski...–Copaniomniewie?–Wjegogłosiebyłajużjawna wrogość. – Śledziła mnie pani! Kto za

Page 22: Maria numrowska zabójca

tymstoi?– Ja za tym stoję... ja sama... usłyszałamrozmowę na przystanku... dwie góralkirozmawiałyopanapowrocie...–Na przystanku?Chyba jechaliśmy razemwprzedziale...– Właśnie dlatego chciałam dowiedzieć się opanuczegoświęcej.Napięcie było tak silne, że po policzkachpociekłymiłzy.Wyraz twarzy mojego rozmówcy się zmienił.Chyba nie bardzo wiedział, jak się mazachowaćwsytuacji,kiedyktośpłacze.– Widzi pani, jak to wszystko wygląda –powiedział już innym tonem. – Będę tu miałmnóstwo roboty... Nie mam czasu narozmowy...– Sam chce pan odbudować tę ruinę? –wyrwałomisię.–Japanupomogę.Roześmiałsię.–Tak?Wejdziepaninadachipoprzybijałaty?–Mogępodawaćgwoździe.– Świetnie, ale na razie może napijemy sięherbaty?Amożewolipanikawę?–Poproszęherbatę.Rozpalił pod kuchnią: zdążył już przywieźćdrewno i porąbać, bo mało prawdopodobne,aby czekało na niego przez dwadzieścia lat.

Page 23: Maria numrowska zabójca

Sprawniewyjąłzakupyztorbyipowkładałdoodrapanego kredensu. Herbatę zaparzył wplastikowychkubkach.– Nie mam jeszcze lepszej zastawy –powiedział – a ta rodowa, jak paniwidzi, niejestwnajlepszymstanie.Skwitowałamtouśmiechem.– Może czas się przedstawić – zaczęłam. –Nazywam się Joanna Padlewska, alewszyscymówiąnamnieAśka...Onskinąłgłową.– To ja będę mówił Joanna – stwierdził. –JestemAdam.–Więctobyłtenbratbliźniak,który studiował architekturę. – Po co ciwywiadzemną?–Dlakasy.Ty jużwróciłeś, a jabardzochcęwyjechać,więczbieramnabilet...– I wydaje ci się, że coś zarobisz na mojejhistorii?– Tak mi się wydaje – odrzekłam zprzekonaniem.–Przecieżnicomnieniewiesz.– Właśnie chcę się dowiedzieć. O tym naprzykład,dlaczegowyjechałeśzkraju...Musiałam zaczekać na odpowiedź, gospodarzwyraźniemiałztymkłopot.– Wyjechałem na wakacje, ale... już niemogłemwrócić–powiedziałwreszcie.

Page 24: Maria numrowska zabójca

–Cocięzatrzymało?Uśmiechnąłsię,tymrazemjakośtaksmutno.– Co mnie zatrzymało, to bardzo długahistoria, może ci kiedyś opowiem, ale napewnonieteraz.–Dlaczegonieteraz?– Już ci mówiłem, teraz będę odbudowywałdom.–Ale...błagam, tylko jednopytanie:dlaczegopo wyjściu z pociągu ukląkłeś na ziemi,wydawałomisię,żecośprzytymmówisz...comówiłeśidokogo?– Co mówiłem i do kogo to moja sprawa –odrzekł ostro. – I nigdywięcejmnie o to niepytaj!Na jego twarzy pojawiła się niechęć,postanowiłamwięc nie przeciągać struny, aleponieważ moje zawsze musiało być nawierzchu,powiedziałam:– Znam tylko dwóch ludzi, którzy całowaliziemię.ToJanPawełIIity.Skorojesteśtakimtradycjonalistą,dlaczegoniemówiszgwarą?Spojrzałnamniespodoka.–Syćko,cokozecie!KiemyzmoimkamratemJózkiemzPardałówkiłońskiegorokubyliprzyzielonykstawkak,obezwołsięholnywiater,wpotokuwantyzagrałyjaknabasach,uwidzielimy onego, ryknon do nos, jaz mrowie po

Page 25: Maria numrowska zabójca

plecach posło, w tej pomyślołek, ze nasedziadkidrzewiejsłysałytakomsamommuzykęnasychhól.Zrozumiałaścośztego?–Niewiem,ktototenony?–Aktomabyć?!Niedźwiedź!–odrzekł,jakbytobyłooczywiste.

WdrodzepowrotnejdoWarszawyteżzajęłammiejsce przy oknie, na miejscu Adamasiedziała jakaś wyjątkowo niesympatycznamatrona. To, co się wydarzyło w ciągu tychdwóch dni, wydawało mi się jakieś małorealne. Skąd się brała moja fascynacjaczłowiekiem, o którym nic nie wiedziałam?Przyrzekł,żesamsiędomnieodezwie,kiedysię trochę „obrobi” z domem, a ja muwierzyłam, bo jeśli góral tradycjonalista cośpowie,totakwłaśniebędzie.Adam,jakmipowiedział,skończyłczterdzieścilat, ale wyglądał poważniej, może przez tesiwewłosy.Tylkooczymiałmłode,wciepłymbrązowym kolorze, i kiedy się uśmiechał,pojawiały się w nich świetliki. Z pewnościąmógł się podobać kobietom, nie myślałamjednak o nim w tych kategoriach. Sprawydamsko-męskiezawiesiłamnakołku.Faceciwmoim otoczeniu byli teraz dla mnie albokolegami,albobohateramireportaży.Podtekst

Page 26: Maria numrowska zabójca

erotycznyniewchodziłwgrę. Jeśliktóryśsięwychylił,zostawałnatychmiastnokautowany.Dziennikarka, którą niezmiennie podziwiam,teżjestsingielką,podróżujepocałymświecie,nakręciła cykl reportaży pod znamiennymtytułem Kobiety Czarnego lądu – okazał sięstrzałemwdziesiątkę.Gdybymnieudałosięwprzyszłości wymyślić coś podobnego... Wjednym z wywiadów tłumaczyła, że jejzamiłowanie do wolności jest tak wielkie, żeprzegrywa z nim każda bliższa relacja zmężczyzną.Dlategojestciąglesama.Zemnąbędziepodobnie.Niedlatego,żeuważamsięza feministkę, po prostu nie lubię mężczyzn,od dzieciństwa miałam z nimi złedoświadczenia:ojcaniepamiętam,aten,którygozastępował,niezapisałsiędobrzewmojejpamięci, przez niego musiałyśmy sięwyprowadzić z mamą i babcią z naszegomieszkania. Potem też nie było lepiej, niewiemdlaczego,trafiałamnasamychnarcyzówi maminsynków. Oni tak naprawdę mnie niewidzieli, przeglądali się tylko wemnie jak wlustrze. A ci starsi wiekiem... nawet ja jużchybabyłamdlanichzastara.Częstowidujęuboku podstarzałych tatusiów młode ciałaodzianewszmatyznajdroższychmagazynówmody!Ci tatusiowiemająkasę ikupująsobie

Page 27: Maria numrowska zabójca

wtensposóbdrugąmłodość,aci,coniemająkasy, podglądają pewnie koleżanki swoichcórek... Obrzydliwe! Gdybym zrobiłarachunek sumienia, nie znalazłby się żadensamiecnamęskiejgiełdzie,którybymiczymśzaimponował. Czasami żałuję, że nie jestemlesbijką,bokilkakobietbysięznalazło.Po powrocie do Warszawy przysiadłam nadreportażemopaniStasisalowej,zajęłomi tokilka dni, a zaraz potem zaczęłam szukać wInternecie informacji o zbrodni, którą przeddwudziestoma laty popełniono w okolicachZakopanego. Udało mi się ściągnąć kilkawzmianek, jakie zamieścił „TygodnikPodhalański”, najpierw o zaginięciu studentkiarchitektury,apotemoodnalezieniujejzwłok.Obok pierwszej z nich zamieszczono zdjęciezaginionej. Spoglądały namnie z niego jasneoczydziewczynyopucołowatejbuzi,zwłosamisplecionymiwgrubywarkocz.Nieodnalazłamw jej twarzy żadnego rodzinnegopodobieństwadobrata.Onabyła jakaśswojawłasna, z dołeczkami w policzkach.Uśmiechałasiędomnieztejfotografii.Zginęła od uderzeń tępym narzędziem wgłowę.Prawdopodobniemotywbyłrabunkowy,bonieznalezionozegarkaizłotegołańcuszkaz krzyżykiem, a według świadków siostra

Page 28: Maria numrowska zabójca

Adama, opuszczając karczmę, miała teprzedmiotyprzysobie.Postanowiłam poszperać przy okazji warchiwach zakopiańskiej policji. Możeznalazłobysiętamcoświęcejniżtylkokrótkie,bezosobowewzmianki.Przecieżtobyłamłodadziewczyna,któramiałażycioweplany,chciałaskończyć studia, wyjść za mąż i mieć dzieci.Nie zasłużyła sobie na to, aby ją w jakiejśpłachciewrzuconododołuizakopanowlesie.Może o niej też napisać? Nie tylko o nim, oAdamie, ale i o rodzinieMadejów, nad którąwedług sąsiadów zawisła klątwa. Na raziebyłydwazgonyidwieemigracje...Muszę przyznać, że nigdy jeszcze tak nieczekałam na odzew ze strony przyszłegorozmówcy. Chyba nawet wtedy, gdy królowareportażuMałgorzataSzejnertzgodziłasięnakrótkiwywiaddonaszegopisma.Niewiem,comnie tak zafrapowało w Adamie Madeju.Czułam,żeukrywajakąśtajemnicę–przyszłomitodogłowyjużwtedywpociągu–ibardzochciałam ją rozszyfrować. On niestety mógłjeszczedługoniedaćznakużyciaalbowcale.Nie usłyszałam od niego, że odezwie się napewno,powinnamwięcznaleźćjakiśpretekst,by się u niego zjawić. Nie chciałabym tylko,abypotraktowałmnie jaknatręta.Mogłabym

Page 29: Maria numrowska zabójca

naprzykładwziąćkilkadnizaległegourlopuizaofiarowaćmujużcałkiemseriopomocprzyremoncie.Tamyślprzypadłamidogustu,więcwystarczyło tylko zacząć działać. Najpierwupewniłam się, czy dostanę urlop, potemzakupiłampodręcznikobudowie i remontachdrewnianych domów i przestudiowałam oddeski do deski. Wkrótce wiedziałam już, jaksię takie domy ociepla, jak kładzie izolacje,czym należy impregnować surowe drewno.Kiedyuznałam,żenatymetapiemojawiedzajest wystarczająca, kupiłam bilet doZakopanego.Muszępowiedzieć, żenie czułamsiępewnie,wysiadając z pociągu, a kiedywyszłamprzeddworzec, cały ten misternie wymyślony planwydałmi się kompletnie bez sensu. Przecieżonmniewyśmieje,uznazawariatkę,łagodniemówiąc. Ale skoro już tu przyjechałam,kretyństwem byłoby jechać z powrotem.Powiedziałam „a”, więc powinnam terazpowiedzieć „be”. A tym „be” była jazda doNowego Targu, gdzie nabyłam kamizelkęochronnąkolorukanarkowego i takążczapkęz daszkiem. Do kompletu jeszcze rękawice.Przebrałam się w ten strój w drodze nawzgórze, ale im bliżej byłam szczytu, tymgorzejsięczułam.

Page 30: Maria numrowska zabójca

Teżwymyśliłaś przebranie – beształam samąsiebie – mogłaś jeszcze pomalować twarz wpaskiiodstawićprzednimklauna.Ale jak się okazało, to wcale nie był złypomysł, może trochę pomogły też mojezdolności aktorskie. Adam, którego zastałamna dachu, gdzie właśnie przybijał gonty,początkowo zaniemówił. Trzeba zacząć odtego, że mnie nie poznał, ale kiedy muwyjaśniłam, kim jestem i dlaczego się tuzjawiłam,jednakzszedłnadół.–Pococitakamizelka?–zadałmizasadniczepytanie.–Poto,że jakbyprzyszłakontrolaznadzorubudowlanego, a ja jako twój pomocnik niemiałabym tegoochronnegoubrania,wlepilibycimandaticofnęlipozwolenienaremont.Wzruszyłnatoramionami.– Ale ja nigdzie remontu nie zgłaszałem, ażaden urzędnik nie trafi na to wichrowewzgórze!Ciarki mi przeszły po plecach, bo zupełniejakbymtojawłożyłamutesłowawusta.Aleon na szczęście nie okazał się Heathcliffem.Przez te parę tygodni zmienił się nie dopoznania, przede wszystkim zniknęła tachorobliwabladość:mimożewiosnaciąglesięspóźniała isłońcabyło jakna lekarstwo,miał

Page 31: Maria numrowska zabójca

twarz ogorzałą od wiatru i wyglądał o wielemłodziej.Głosteżmusięzmienił,niewyrzucałjużzsiebienerwowosłów,niepatrzyłnamniepodejrzliwie, tylko może trochę się zdziwiłmojąobecnością.–Więc przyjechałaś po to, żeby podawaćmigwoździe – powtórzył za mną. – Zobaczymy,czypotrafisz.–Podawaćgwoździekażdygłupipotrafi.–Alenajpierwmusiwejśćnadachisięnanimutrzymać.–Aniemożezdrabiny?Uśmiechnąłsięprzekornie.–Niemoże,musi przytrzymaćgwóźdź, którycieślawbijejednymuderzeniemmłotka.–Ajaknietrafi?– Jak nie trafi, to pomocnik straci palec, alezanimdotegodojdzie,chodźnaherbatę.Kiedy weszliśmy do środka, dosłownie mniezatkało. Zamiast odpadających tynków izmurszałych desek na podłodze zobaczyłamodmalowaneściany,odświeżoneramyokiennezwprawionymiszybamiinową,jasnąpodłogę,na kuchni stały wyszorowane garnki, a oboknichczajnik.WtymczajnikuAdamzagotowałwodęnaherbatę,znalazłsięteżporcelanowyczajniczeknaesencję.–Możejesteśgłodna?–spytał.

Page 32: Maria numrowska zabójca

Podziękowałam,bo zwrażenianiemogłabymnic przełknąć. Szokująca była nie tylkoprzemiana tegownętrza, o którymmyślałam,że nic się z nim nie da zrobić, ale przedewszystkim zmiana w wyglądzie i sposobiebycia Adama Madeja. To nie był ten samczłowiek, którego zapamiętałam zpoprzedniegospotkania.Przyszłaminawetdogłowymyśl,żemężczyzna,któregomamprzedsobą, to ten drugi brat bliźniak. Przecieżpoczątkowo mnie nie rozpoznał, co prawdamógłgozmylićmójubiór,aleczywciągukilkutygodnimożnasiętakzmienić,zmężczyznyozamkniętejtwarzyichorejduszystaćsiękimśwpełniakceptującymsiebieiotoczenie?–Przyjechałaśnanowyreportaż?–Nie,specjalniedociebie.Zerknąłnamnieznadswojegokubka.– Aż taki zaszczyt mnie spotkał? Nie mamjeszcze pokoju gościnnego, więc niestety niemogęcizaproponowaćnoclegu.–ZatrzymałamsięwhostelunaKrupówkach,fajnemiejsceitanie.–Dlaczegomisiętakprzyglądasz?–spytałpochwili.–Zastanawiamsię,kimnaprawdęjesteś.Patrzyliśmysobiewoczy.–JestemAdamMadej,synmarnotrawny,który

Page 33: Maria numrowska zabójca

właśniepowróciłzdrugiejpółkuli.–Acotamrobiłeśprzeztylelat?Wyraźnieuciekłwzrokiemwbok.– Przyjechałaś mi pomagać czy prowadzićśledztwodziennikarskie?!–Jednodrugiegoniewyklucza–odparłam–ztym że nie mam zamiaru cię przepytywać ztwojegożycia,wysłuchamtego,comipowiesz.Taksięumówiliśmy.Adamwyraźnieźleodebrałmojesłowa.– Ja się na nic nie umawiałem – powiedziałsucho – to tymnie tu znalazłaś i zadajeszmipytania,naktóreniemamochotyodpowiadać.Takwogóle,todlaczegouważasz,żemamcicościekawegodopowiedzenia?Chwilę się zastanawiałam, czy nie jest zawcześnie na wyłożenie kart, ale na cowłaściwiemiałamczekać, onmógłwięcej niechciećsięzemnąspotkać.Samwyremontowałsobie dom, jak mi powiedział, pracował odrana dowieczora, nie było tu jeszcze prądu,więc ostatnie prace kończył przy latarce. Wostatniejchwilistchórzyłamipowiedziałam:– Może na początek opowiesz o odbudowierodzinnegogniazda.– To wspaniałe uczucie, kiedy walisz się nałóżko i od razu zasypiasz, a najwspanialszejestto,żecisięnicnieśni.

Page 34: Maria numrowska zabójca

–Nielubiszswoichsnów?–Nielubię.–Adlaczego?–Nicna tonieodrzekł, zacząłsiękrzątaćpokuchni,umyłkubkiipostawiłnasuszarce.–Amożeszmipowiedzieć,gdziejestteraztwójbrat?Musiało go to pytanie zdenerwować, bozerwał się i bez słowa wyszedł, trzasnąwszydrzwiami.Długoniewracał,więcijawyszłamprzeddom.Byłnadachu.–Mogęci podawać tegwoździe? – spytałam,ale bez żadnego odzewu, odczekałam więcchwilę, a potem wróciłam do środka,kamizelkę ochronną upchałam w plecaku.Dlaczego on tak gwałtownie zareagował namoje pytanie o brata? Może rozstali się wgniewie?Jeszczerazspróbowałamzagadaćdoniego,aleudawał,żeniesłyszy.– To ja spadam – rzekłam wreszcie.Odpowiedziałomistukaniemłotka.W podłym nastroju schodziłam ze wzgórza,wymyśliłam sobie scenariusz, który sięniestetyniesprawdził.Itochybajazawiodłambardziej niż mój rozmówca. Może onnaprawdęniemaminicdopowiedzenia,możeAmerykagonieuwiodłairaczejchciałbyoniejzapomnieć, niż snuć jakieś wspomnienia.Wszystko istniało nie w jego, ale w mojej

Page 35: Maria numrowska zabójca

głowie, więc powinnam przyjąć to dowiadomości iposzukaćnowegotematu.Adampewnie by powiedział „nowej ofiary” –zauważyłam, że potrafi być złośliwy. Alenaprawdę szkoda, już mi się wydawało, żezmieni się mój osąd na temat góralskiejzawziętości i co tu mówić, tępoty, a jedna ztych cech objawiła się w pełni u mojegoniedoszłego bohatera wywiadu rzeki. No itrochęprzesadziłamzurlopem,terazniebyłopowodu, żebym zostawała w Zakopanemdłużej.Byłam takzawiedziona, żeniechciałomi sięnigdziewychodzić z hostelu i leżącnałóżku, bezmyślnie oglądałam telewizję. Takmnie znudziły jałowe dyskusje polityków, żenie wiedząc kiedy, zasnęłam. Obudziło mniepukaniedodrzwi,zanimistałAdam.–Mogęwejść?–spytał.– Proszę – odrzekłam oficjalnym tonem,cofającsięwgłąbpokoju.–Chciałemcięprzeprosićzamojezachowanierano.Byłemtrochęzdenerwowany.–Zauważyłam.Nie zaproponowałam mu, aby usiadł.Postanowiłam niczego mu nie ułatwiać, jeślinaprawdę się przełamał, mojawstrzemięźliwośćniezaszkodzi,anawetmożepomóc.

Page 36: Maria numrowska zabójca

– Domyślam się, że chciałabyś opisać losygóralskiej rodziny w czasie wędrówki ludówpo transformacji, ale... to chyba niezbytszczęśliwe w moim wypadku, bo jestemrodziną jednoosobową, o ojcu nic nie wiem,matka, siostra i brat nie żyją, ale jeśli mimowszystko moja osoba cię interesuje, to...przyniosłem ci lekturę... notatki, któreprowadziłemwStanach...– Chętnie przeczytam – odparłam obojętnymtonem, ale kiedy tylko wyszedł, niemalrzuciłam się na zeszyt w sfatygowanejoprawie.

***Nazywam się Adam Madej z matki Janiny, zojcaHenryka,urodzony7 lipca1970 rokuwKościelisku, gmina Zakopane. Po maturzezdałemnaWydziałArchitekturywKrakowie,apozaliczeniupierwszegorokuwyjechałemnawakacje do Stanów Zjednoczonych, gdzieprzebywałmójbratStanisław.Jużstamtądniewróciłem, policja mi wszystko zabrała,paszport, bilet. Włożyli mi kajdany na nogi iręceizawieźlidoaresztu.Dlaczegozpowodunieporozumienia tak się stało, może kiedyśnapiszę, ale jeszcze nie teraz. Jedno tylkopowiem:nienależynikogosądzićpopozorach.

Page 37: Maria numrowska zabójca

Jeśliktośtrzymawrękuzakrwawionynóż,tonie znaczy, że kogoś zabił. Najpierw byłareszt,sąd,apotemdocelowoSanQuentin.

***Oszołomionatym,coprzeczytałam,odłożyłamzeszytiszybkozajrzałamdoInternetu:WięzienieStanoweSanQuentin (SanQuentinStatePrison)–położonejestnapółnocodSanFrancisco.Zajmuje1,7km2.Zostałootwartew lipcu 1852 roku i jest najstarszymwięzieniemtegotypuwKalifornii.Wybudowali je mający w nim zamieszkaćwięźniowie. W San Quentin część więźniówoczekuje na wykonanie wyroku śmierci (tzw.deathrow).MimożewięzienienosinazwęSaintQuentin,pochodzi ona od imienia indiańskiego wodzaQintina, który został pojmany właśnie w tymmiejscu...

A dalej cała litania nazwisk. Gwałciciele iwielokrotni mordercy, między innymi CharlesManson,głowasektyFamily,którejczłonkiniezamordowały żonę Romana Polańskiego, czySirhanSirhan, zabójcaRobertaKennedy’ego,albo taki rodzynek jak Henry Cowell –kompozytor, pewnie niczym Oscar Wilde,

Page 38: Maria numrowska zabójca

osądzony w tysiąc dziewięćset trzydziestymszóstymrokuza„przestępstwoobyczajowe”...Dlaczego on pisze o nieporozumieniu izakrwawionymnożu? I dlaczego przyniósłmiswójdziennik,któryzaczynałsięodnaprawdęszokującychinformacjiojegożyciu.Niechciałodpowiedziećnażadnemojepytanie,adałmidorękicoś,cogłębokogoobnażało...Chybażetojakaśfikcja,postanowiłzostaćliteratemiterazchcesprawdzić, jak jatoocenię,nawetpowiedział,żeprzyniósłmilekturę...

***Jestemtutajjużtrzecirok,przedtemtrzymalimniedo sprawywareszcie – jakmniewieźliwięziennymautobusem,naprzeciwkonaławcesiedzieli sami Murzyni, pomyślałem, żewyglądająjakkawkinagałęzi,alebyłominiedo śmiechu.Wiezionomnie wmiejsce, którecieszyło się złą sławą. W areszcie, gdzieprzebywałem, strażnicy ciągle powtarzali:„Ciesz się życiem, chłopie, dopóki je masz”.Nieznałemwtedyangielskiego,alepilnowałomniedwóchtakichpolskiegopochodzeniaitoonisączylimidouchatewszystkiemądrości.„Jeśli na początku okażesz, chłopie, strach isłabość, będzie po tobie”. „Jak już tak sobiepościeliłeś w życiu, chłopie, staraj sięprzynajmniejochronić tyłek”. Jakzłowieszcza

Page 39: Maria numrowska zabójca

była ta przestroga, miałem się wkrótceprzekonać. Wszyscy w tym więziennymautobusiemieliśmynasobiepapierowebluzyispodnie, teraz wiem, że w takim ubraniutrudno byłoby uciekać. Nierzadko po drodzedochodziłodostrzelaniny,bomafiastarałasięodbićswoichludzi.Opowiadaliotymstrażnicyzaresztu,więctoniebyłygazetoweplotki,alewiadomości z pierwszej ręki. Cały czaspodczas jazdy bałem się, że zostaniemyostrzelani i zginę, zanim mnie dowiozą namiejsce. Kiedy autobus wjechał za bramę,wyobraziłemsobie,głupekjeden,żejużjestembezpieczny.Była nas trójka rodzeństwa: siostra Jadwiga,sześć lat starszaodemnie iodmojegobratabliźniaka Stanisława. Mama pochodziła zestarego góralskiego rodu Gąsieniców, aleojciec nie był stąd, urodził się naMazowszu,więcnazywanogoprzybłędą.Niebyłdobrymojcem, chociaż jako cieślę go chwalono.Rzadko bywał w domu, ale to i dobrze, bowtedy się upijał i bił matkę. A potem sobieposzedł ze wszystkim. Matka ciężkopracowała jako kucharka po hotelach, żebyutrzymać dom, a my byliśmy pozostawienisami sobie. Zajęła się nami ciotka Barbara,

Page 40: Maria numrowska zabójca

najstarsza siostra mamy, która była znanąśpiewaczką nie tylko w Polsce, ale także wświecie. Kiedy zachorowała na artretyzm imusiałajeździćnawózku,wróciłanastałedoZakopanego. Miała piękny dom i często nas,dzieci,zapraszaładosiebie.Lubiliśmydoniejchodzić, bo zawsze było coś dobrego dojedzenia. Ciocia trzymała kucharkę isprzątaczkę, i jeszcze ogrodnika. Któregośrazu Stasiu zapytał ją, dlaczego naszamamanie gotuje dla cioci, tylko dla obcych ludzi.Cioci się to chyba nie spodobało, bozapowiedziała, żebyśmy przychodzili do niejtylko we dwoje z Jagodą, bez naszego brataStasia.Mniebyłosmutno,bozbliźniakamitotak jest, że zawsze muszą wszystko robićrazem,więcjakciocianiewidziała,chowałemdo kieszeni deser i przynosiłem bratu. Razpiernik mi się rozpuścił w kieszeni i naspodniachzrobiłasięplama,niedałosiętegodoprać. Mama była zła i wyzywała mnie odziajoków. Mama z kolei najbardziej była zabratem,możedlatego,żeonsięrodziłpomnietrochęzadługoidoktorpowiedział,żeStasiubędzie trochę inny,będziewolniejmyślał. Jakposzliśmydopodstawówki,ciąglesięmusiałemprzez niego bić, bo się z niego śmiali. Alepotem wyszło, że mój brat umie dobrze

Page 41: Maria numrowska zabójca

rachunki, najszybciej z uczniów rozwiązywałzadania,więcprzyszłakozadowoza,wszyscyod niego ściągali na klasówkach. W liceumpani od matematyki powiedziała nawet, żeStasiu ma talent matematyczny i namawiałago, aby zdawał na politechnikę. Ale on niechciał, powiedział, że pojedzie do wuja doStanówitambędzierobiłbiznes.Niktmuniewierzył, nawet żartowali sobie z niego, alepotem tak się potoczyło, że zostaliśmy tylkowe dwóch, sprzedaliśmy dwie działkiwidokowe i hektar łąki. Podobno bardzodobrze.Jatosięwtympogubiłem,bozapłatabyławdolarach.Stasiunegocjowałzkupcami,a potem trzymał naszą kasę.No i napisał dowuja,żechciałbyprzyjechać,iongodosiebiezaprosił. Nikt by za mojego brata nie dałpięciu groszy, a on te nasze pieniądzeprzewiózł do Stanów, a tam nasz krewnymupomógł zainwestować. Napisał w liście, żekupił mieszkanie i żebym przyjechał nawakacje. Ja się bardzo ucieszyłem, że sobieradzi, bo kiedy mama umierała, kazała miprzysięgnąć,żesiębędęnimopiekował.–Todobrydzieciak–powiedziała.CiociaBarbarabyłainnegozdania,bezdzietnai taka całkiem sama, szukała talentów wJagodzie i we mnie. Szczególnie nad siostrą

Page 42: Maria numrowska zabójca

pracowała, uczyła ją śpiewu i gry nafortepianie. Bardzo pragnęła, aby Jagodaposzław jej ślady, zachwycała się jej głosem,alesiostrawtajemnicyzdałanaarchitekturęipowiedziała o tym ciotce, dopiero kiedy jąprzyjęli na pierwszy rok. Pokłóciły sięwtedy,jednakrzyczałaidrugakrzyczała:Jagoda: Ja mam swój rozum i wiem, co dlamnienajlepsze.Ciotka: Marnujesz talent! Jakbyś pracowałanad swoim głosem, mogłabyś występować wLaScali.Jagoda:Atomnienaco?Żebywyfraczonesięnamniegapili?Ciotka:Głupiajesteśityle.Latacięszkoliłam,całymójwysiłekposzedłnamarne.Wtedy Jagoda palnęła: Bo ciocia zawszemądrzejsza, co dla kogo najlepsze, to niechterazciociazajmiesięStaśkiem,boon jedenniewie,gdzieswójtyłekposadzić.Ciocia tak dziwnie na nią popatrzyła ipowiedziała: Ten wasz Stasiek ma oczymordercy, wcale bym się nie zdziwiła, jakbykiedyśkogośzadźgał.Na to Jagoda wyszła, trzaskając drzwiami.Wtedy sięwidziały po raz ostatni, bo siostrawyjechała do Krakowa na studia, wpadałatylko na weekendy. Kiedy ciocię Barbarę

Page 43: Maria numrowska zabójca

odwiedzałem, wypytywała o nią. Ponieszczęściu, jakie spadło na naszą rodzinę,jeszcze przed pogrzebem Jagody, zaszedłemdoniej,objęliśmysięidługorazempłakaliśmy.Moja siostra... zawsze ją pamiętamuśmiechniętą, bo ona była taką śmieszką, cokto głupiegopowiedział, to chichotała.Ciociają oduczyła zasłaniać usta –mówiła, że tylkoburaki tak robią.Mimo że ze swoim bratembyłem związany jak sznurem, z siostrą lepiejsię rozumieliśmy. Była od nas starsza,podziwiałem ją, kiedy ciocia ją uczyła,siadałemwkącieisłuchałem,jakśpiewa.Razjeden dała się namówić i na ślubie koleżankizaśpiewała w kościele Ave Maria, ksiądzpotempowiedział,żeJagodaśpiewajakaniołiże nie wiem, ile by w życiu nagrzeszyła, towrota niebieskie staną przed nią otworem.Możeitaksięstało.Wcześniejjeszczeludziepodobniejąodbierali,kiedyprzystępowaładopierwszej komunii świętejwbiałej sukience iw wianku na głowie, mała dziewuszka odsąsiadów rozpłakała się na jej widok ipowiedziała, że Jagoda jest taka piękna jaksamaMatkaBoska.Lżejbymibyłonaduszy,gdybymbyłbardziejwierzący,aletylejestwemnie żalu doPanaBoga za to, co się stało znasząrodziną.Przecieżdrugaciotka,Urszula,

Page 44: Maria numrowska zabójca

młodszasiostramamy,przeżyłatakąstrasznątragedię i siebie za to winiła. Któregoś razuzamknęła dzieci i poszła grabić siano.Zauważyła z daleka, że straż jedzie nasygnale, nie wiedziała tylko, że to jejdrewniana chałupa się pali. Nic nie zostało,same zgliszcza. Potem, jak ktoś przy niejzapalił zapałkę, krzyczała – takie zwierzęcewycie – ludzie ją zaczęli brać za głupią. Aleznalazła w końcu drugiego męża, aż zPomorza, przyjechał na wczasy, ona musprzątała pokój w pensjonacie i się w niejzakochał.PierwszymążciotkiSzymekjeszczeprzedpożaremzszedłztegoświata,wątrobanie wytrzymała jego picia. Ciotka ma dwojenowych dzieci, dwie dziewczyny, Hankę iZośkę,tastarszajesturodzonawtymsamymrokucoja.AleanirazuichnieprzywiozłanaPodhale, jakby się bała, że co złego im sięstanie.Tutaj w San Quentin po rewizji dali nambieliznę, buty, drelichową bluzę i spodnieżółtego koloru, a potem wszystkichzaprowadzili do takiego ogromnego hangaru,bez ścian i krat, gdzie co pół metra stałypiętrowe prycze. Było głośno jak w ulu, bowszyscy coś gadali, ja z tegonie rozumiałemani słowa, tylko to bębnienie w głowie.

Page 45: Maria numrowska zabójca

Pomyślałem,żeniewytrzymamtutajdłużejniżjedendzień,awytrzymałemtrzymiesiące.Od takiegoBułgara, z którymdomówiłem siępo rosyjsku, miał pryczę pode mną,dowiedziałem się, że to blok przejściowy.Później inny współwięzień Robert powiedziałmi,że tencałyReceptionCenterpowinnosięnazwać „Piekłem według Boscha”. Dwierzeczy były najgorsze: hałas i smród potupomieszanego z odoremmoczu, bo niektórzyw nocy sikali wprost na ziemię. Jak takiegostrażnicy nakryli, to pałowali, gdzie popadło,po plecach, po głowie, ale to były rzadkiewypadki,żebykogośzłapalinauczynku.Nikttutaj drugiego by nie wydał, bo nie dożyłbypotem do rana. No i jeszcze szczury ikaraluchy, które wyłaziły, jak tylkoprzyciemniono światło. Więzienie jest stare,brudneistądtotowarzystwo.– Jak nie można się tego robactwa pozbyć,najlepiejpolubić–powiedziałBułgar.Ja z wyrokiem dwadzieścia lat, Bułgar pięć.Powiedział, że na własne życzenie, bo mógłwyjść po trzechmiesiącach, ale sodówkamuodbiła.Byłdyplomatą iuważał, żeniemożnagoaresztowaćwobcymkraju,alesięokazało,że można. Zaczęło się od tego, że z tejBułgariiwysłałswojąnarzeczonądoAmeryki,

Page 46: Maria numrowska zabójca

żeby się trochę podszkoliła w angielskim.Dzwoniłdoniejcodziennie,aonamunawijała,żepilniestudiujeinanicinnegoniemaczasu.Dyplomatachciałjejzrobićniespodziankęinaweekend przyleciał do Stanów. Wczesnymrankiem otworzył własnym kluczem drzwiapartamentu, który dla niej wynajął. Byławystraszona, jak go zobaczyła, imiała czegosiębać,bowjejłóżkuleżałcałkiemnagifacet.Zrobiłasięawantura,dyplomatawystawiłtegotypa za drzwi, a narzeczoną wybił po buzi.Ona wezwała policję, przyjechali, zakulidyplomatę w kajdanki i odstawili do aresztu.Zaproponowali mu ugodę: trzy miesiąceodsiadki i pięć tysięcy dolarów grzywny.Bułgaruniósłsięhonoremisprawatrafiładosądu.Adwokatzażyczyłsobiestopięćdziesiąttysięcydolarówhonorarium,pieniądzedostał,ale sprawę przegrał. Najgorsze, że Bułgarprzeprosił się z narzeczoną, a ona musiaławrócić do domu. Skończyły im się fundusze.Pisała do niego, że kocha i będzie czekać.Pokazał mi zakończenie jej listu: zamiastpodpisuodbiteczerwoneusta.To,żegotutajspotkałem, może mnie nawet uratowało, bosamwidziałem, co strażnicy zrobili z jednymtakim z Jamajki, który nie rozumiał, co doniegogadają,naoczachwszystkichbiligopo

Page 47: Maria numrowska zabójca

twarzy,kopali,apotemwywlekli zhangaru...Ja znalazłem tłumacza, częstoporozumiewaliśmy się na migi, bo u mnie zrosyjskim też słabo. Jakby tak ktoś z bokupopatrzył, mógłby pomyśleć, że gadają dwieniemowy. Bułgar powiedział, że obaj mamyszczęście, że to jankeski angielski, boprawdziwego Anglika to on za Chiny niezrozumie.Naprawdębezjegopomocybyłbymbiedny...

***Dwadzieścia lat więzienia – myślałam. –Podobne wyroki zasądza się zwykle zamorderstwo, a onniewyglądałnakogoś, ktoby z zimnąkrwią zabił człowieka.Miał takieciepłe spojrzenie, oczywiście kiedy się niezłościł, ale w tej jego złości też było cośludzkiego...Napisał,żebyniesądzićnikogopopozorach.Ijeszcze:„jeśliktośtrzymawrękuzakrwawiony nóż, to nie znaczy, że kogośzabił”. Co to mogło znaczyć? Że wyrok naniegobyłpomyłkąsądową?Chybażetojakaśmetafora.Dałmidoczytaniapierwszyzeszytipowiedział, że jeśli mnie temat zainteresuje,będądalsze.Właśnie „temat”,więcwszystkomożebyćwytworemjegowyobraźni.Zdrugiejstrony pisze o swojej rodzinie, podaje fakty,które się zgadzają z tym, co słyszałam od

Page 48: Maria numrowska zabójca

innychosób...***

Poparutygodniachjużzacząłemtrochęłapaćjęzyk,nieżebymsięuczył,niebardzomiałbymz czego, tylko to, co wpadało w ucho.Kojarzyłem jakmały dzieciak: bread – chleb,water – woda, soap – mydło. Nauczyłem sięteżwyłączaćztegoula,buczeniesięoddalałoi przybliżało wtedy, kiedy chciałem. To byłomoje pierwsze malutkie zwycięstwo w tymobcym świecie. Z Bułgarem coś siępogorszyło,chybapopadłwjakąśdepresję,boprawiesięnieodzywałimusiałemradzićsobiesam. A któregoś dnia niewstał na śniadanie,próbowałemgonamówić, jednakodwrócił siędo mnie plecami. I tak przez kilka dni, ażprzyszłodwóchłapiduchówwkitlach,położyligo na nosze i wynieśli. Nigdy już go niespotkałem.Potrzechmiesiącachpojawilisięstrażnicy,ażsięzaroiłoodichmundurów,izaczęligrupamiprowadzić nas przez taką wąską furtkę domiejsca, które się nazywa kwarantanną. Tamznowuspędziłem trzymiesiące,w tymczasiestrażnicy określają profil więźnia, czy jestpodatnynarecydywęczychcetylkoodsiedziećswoje i wyjść, czy też to przyszły członekjednego z gangów. Więzienny okres próbny

Page 49: Maria numrowska zabójca

wreszciesięskończyłizaczęłosięsortowaniewięźniów niby kartofli w worku. Te wmiaręzdrowenajednąkupę,terobaczywenadrugą,atecałkiemzgniłenajeszczeinną.Dostałem granatowy uniform z żółtymiliterami i jeszcze ręcznik i mydło, izaprowadzono mnie na piętro, gdziezobaczyłem ustawione obok siebie klatki.Ścianęfrontowątworzyłakrata,przezktórązkorytarzabyłowidaćwszystko,cosiędziejewśrodku.Będąnastutrzymaćjakkróliki–pomyślałem.Wewnątrz mojej celi były dwie prycze jednanad drugą. Pod przeciwległą ścianą stolik idwa krzesła, nawet coś jak nocna lampka nanim stało. Z tyłu regał z otwartymi półkami.Zauważyłem,żestoitamdużoksiążek.Wolnabyłapryczagórna,nadolnej leżałmójtowarzyszniedoli.Kiedystrażnikmniewpuściłizakluczyłdrzwi,współwięzieńusiadł,alesięnieodzywał,tylkowodziłzamnąoczami,cojarobię. Może powinienem się przywitać, alejakoś trudno mnie było pierwszemu sięodezwać,bałemsię,żeonzaczniecośgadać,a ja nie zrozumiem. Chyba to tak wtedywyglądało, jakby do klatki wpuszczonowystraszoną mysz. Kiedy już się rozłożyłem,siadłemprzystoliku,głupiomibyłowłazićna

Page 50: Maria numrowska zabójca

górę temu gościowi nad głową. Był chudy,drelich to na nim wisiał, głowa siwa, ale ztwarzy staro nie wyglądał. Mógł mieć niewięcejniżczterdziestkę,potemsięokazało,żepiątkęwięcej.Mrużyłoczy,więcpomyślałem,że źle widzi, i miałem rację, bo sięgnął pookulary, okrągłe szkła w drucianej oprawce.Przypominał tego aktora, ojca Jane Fondytylko zapomniałem jego imię. Aktor miał teżsynaPetera,bardzomisiępodobałfilmznimEasy Rider, leciał w telewizji, chyba ze trzyrazygoobejrzałem.Wkońcutengośćzagadałpierwszy,wydawałomi się, że spytał, jakiej jestem narodowości,więcodpowiedziałem:–IamPolish.Iwtedyonpopolsku:–JestemRobert.–Polak?–Ażmisięniechciałowierzyć.Amerykanin,alemiałżonęPolkę.Okazałosię,żewcalemnieniepytał,skądpochodzę,tylkojakmamnaimię.Powiedziałmiotympóźniejiobajpękaliśmyześmiechu.To,żetrafiłemnaniego, drugi raz mnie uratowało, bo onwprowadził mnie we wszystko, co się w tymwięzieniudzieje.Inacopowinienemuważać.Zaczął od tego, że ten blok jest najpilniejstrzeżony,tutajosadzasiętychznajcięższymi

Page 51: Maria numrowska zabójca

wyrokami, morderców, zboczeńcówseksualnych, narkomanów i złodziei dużegokalibru. Przez grzeczność nie zapytałem, zjakiegopowodusiętutajznalazł.Onmnieteżotoniezapytał.–Adamie–powiedział–niemamystrzelbanipistoletów, ale mamy mózgi i musimy z nichkorzystać. Tutaj krąży takie powiedzenie„Jeśli nie wiesz, która godzina, kup sobiezegarek”.Byłem wtedy głupi i zrozumiałem, żenaprawdępowinienemkupić ten zegarek, alejemuoczywiściechodziłoocoinnego.Wyjaśniłmi, że tu są prawa pisane i niepisane. Topisane to równość, szacunek i resocjalizacja,to niepisanemożna określić jednym zdaniem:Złamnaszezasady,aranosięnieobudzisz.–Jakieonesą?–spytałem.Robertłypnąłnamniezzaokularów.– Jest ich sporo, pierwsza to przestrzeganiesegregacji rasowej, co władze więzienneakceptują,boimztymwygodniej.No więc biali trzymają z białymi, czarni zczarnymi, osobno Latynosi, osobno Indianie.Tymwięzieniemrządziłygangi,aleochraniałyswoich członków jedynie na zewnątrz,wewnątrz toczyły się tam często krwawerozgrywki, na przykład niezadowolony z

Page 52: Maria numrowska zabójca

czegoś boss zarzynał swojego zastępcę inatychmiastzgłaszałosięnajegomiejscekilkuchętnych.– Mógłbyś przystąpić do takiego gangu –ciągnąłRobert– jakbyciprzyszłaochota,alemusisz wiedzieć, że członkostwo w nim jestdożywotnie, wychodzi się z niego przezkostnicę. No i aby przeżyć, trzeba ściśleprzestrzegaćregulaminu.–Askądbędęwiedział,comiwolno,aczegonie–spytałem,nieźlezestrachany.–Pierwszalekcjajestzwyklebardzobolesna,a nawet czasami bywa śmiertelna. Nawolności bossowie każą cię bić, ale patrzeć,czy żyjesz, a tutaj nikt się tym nie będzieprzejmował.–Tojadziękujęzatakieczłonkostwo!– Ale pamiętaj, że wtedy, opuszczając celę,zostajeszsamiinniwięźniowiecięzabijąalbodoprowadządosamobójstwa!Po tych wiadomościach zadumałem się nadługąchwilę.Robertteżmilczał.– A ty? Należysz do jakiegoś gangu? –odważyłemsięwkońcuodezwać.–Nie–odrzekłkrótko.–Adługotujesteś,jeśliwolnospytać?–Pięćlat.–Iżyjesz...

Page 53: Maria numrowska zabójca

– Jeszcze żyję i ty masz szanse, bo to, żewładzewybrały ci za towarzyszamnie, a niejakiegośbezmózgiego,wytatuowanegoosiłka,oznacza,żewedługnichniebędzieszsprawiałkłopotu,acozatymidzie,niemusiszzaczynaćswojej więziennej kariery od tego, że twójwspółosadzony pokiereszuje ci twarz albowypruje flaki, niemniej pamiętaj, tu trzebamiećoczydookołagłowy.– Trenowałem karate – odrzekłem – potrafięsięobronić,jakbycośmichcielizrobić...Onsiętylkouśmiechnął.– Młodzieńcze, sztuki walki są tu absolutnienieprzydatne, tutajwszelkie spory rozstrzyganóż.Robert przedstawił tak czarną wizję mojejprzyszłości w tym więzieniu, że kiedywyszliśmy z celi na śniadanie, wydawało misię, że ktoś zamną chcemi zrobić krzywdę.Onchybasiętegodomyślił,bopowiedział:–Ażtakźleniejest,zdążymyzjeśćśniadanie,tociobiecuję.Weszliśmydodużegopomieszczenia,wktórymstały stoliki, a na końcu pod ścianą coś wrodzaju bufetu. Brało się tacę i obsługaodmierzała porcje do papierowych talerzy,kawę, herbatę lub sok, według życzenia,podawanowpapierowychkubkach.

Page 54: Maria numrowska zabójca

W kolejce wyraźnie nie obowiązywał zakazmieszania kolorów skóry, tutaj czarny stałobok białego albo Latynosa, ale przy stolikuzajmował miejsce ze swoimi. Ukradkiemrozejrzałem się po sali, było granatowo odwięziennych uniformów, my z Robertemmieliśmy takie same, ale jako jedyni niebyliśmywytatuowani.Dookoławidziałemgościo ogolonych głowach i byczych karkach itrudnobyłoby znaleźćnanichkawałek skórybeztatuażu.Jedentypprzystolikuobokmiałwytatuowanącałągłowę,łącznieztwarzą.–Zależymu,żebyzdalekabyłowidać,żejestczłonkiem Aryan Brotherhood – wyjaśniłRobert – czyliBractwaAryjskiego, to, comanałbie,toichinsygniawładzy.W pewnej chwili zaczęła się szamotaninapomiędzy Meksykanami: jeden drugiemugroził nożem, w końcu wmieszał się trzeci,który chciał ich rozdzielić. Huknął strzał iwłaśnie ten upadł.Może strażnik nie widziałcałegozajścia,amożestrzelałnaoślep.Zarazpojawiło się dwóch posługaczy z kuchni.Zabraliciało,wlokącjepoziemi,naposadzcepozostał krwawy ślad. Chyba nikt na tej salipoza mną nie był tym wstrząśnięty. Robertpolecił mi patrzeć w talerz. Gdybym sięrozglądał, mogłoby się to i dla mnie źle

Page 55: Maria numrowska zabójca

skończyć. Jeśli nie kulką, to zabraniem do„dziury”,jaksiętumówiło.Wiedziałemjuż,żeto blok, gdzie trafia się za karę i jest sięzamkniętymprzezdwadzieściatrzygodzinynadobę. Robert powiedział, że często podłuższympobycietamcosłabsiwariują.Wtedy, pierwszego dnia, to była dla mniepouczająca lekcja, jakprzetrwaćwwięzieniuSanQuentin.

***Na tym kończył się pierwszy zeszyt zzapiskami Adama. Dochodziła druga w nocy,zgasiłamświatło,aleprzewracałamsięzbokunaboknaniewygodnymłóżku.Było już dla mnie jasne, że opisuje fakty zeswojegożycia,aleciągleniemieściłomisięwgłowie,żedotyczyłytegoczłowieka,jakimbyłteraz. Z jego zapiskównie dowiedziałam się,dlaczego trafił do San Quentin ani jak długotam przebywał. Wyrok dwudziestu lat moglimu przecież skrócić na przykład za dobresprawowanie. Miałam też nadzieję, że zkolejnegozeszytudowiemsię,coonwłaściwietakiego zrobił. Czy czego nie zrobił, a o cozostałoskarżony.Wydawałomisię,żeniezmrużęokadorana,a

Page 56: Maria numrowska zabójca

obudziłamsiępodziesiątej.Wzięłamprysznic,wypiłamherbatęluręzautomatuiwyruszyłamdoKościeliska.Jak było do przewidzenia, Adama zastałamprzy pracy: siedząc okrakiem na dachu,przybijałgonty.–Syzyfie,czymożeszzejśćnachwilęnadół–zawołałam.Zszedł. Stanęliśmy naprzeciw siebie i to byłtrudnydlanasobojgamoment.–Jadłaśśniadanie?–odezwałsiępierwszy.–Nie.–Jateżnie,tochodź,cośdlanasupichcę.Siedziałam przy stole, a on krzątał się pokuchni,rozpaliłogieńpodpłytą,pokroiłchleb,przyniósł masło, które trzymał na parapecieokna, i na wielkiej wyszorowanej do białościpatelni usmażył jajecznicę. Potem postawił jąna stole na drewnianej desce i wręczył miwidelec.–Tyjeszztejstrony,ajaztej–powiedział.– Ciągle zakreślasz granice – wybuchłam. –Kiedymogęsięodezwać,ocowolnomiciebiespytać,ilezjeśćtejcholernejjajecznicy!Przyjrzałmisięuważnie,apotemrzekł:– Weszłaś na mój teren, więc musisz siępodporządkować.–Botyjesteśsamcemalfa!

Page 57: Maria numrowska zabójca

– Nie, bo jestem poobijanym wewnętrzniefacetem i chciałbym wreszcie żyć na swoichwarunkach. Nie musieć się przed nikimtłumaczyćaniodpowiadaćnapytania,naktóreniechcęodpowiadać.Potym,cousłyszałam,byłomiwstydzasiebie.Przecież wiedziałam, skąd wrócił. Nie umiałmitegopowiedzieć,więcpodsunąłdoczytaniaswojenotatki.–Przepraszam–powiedziałamcicho.– Nie masz za co mnie przepraszać, chcętylko,abyśzobaczyławemnieczłowieka,aniebohatera reportażu, który zamierzasznapisać.– Dlaczego dałeś mi ten zeszyt, przecież jategoniebędęmogławykorzystać.–Dlaczegonie?– Bo całe Kościelisko, Zakopane i dalszeokolice dowiedzą się, że siedziałeś wwięzieniu.– To chyba jasne, że nie podasz mojegonazwiska,wystarczy,żenapiszeszmieszkaniecPodhala.Podhalejestdługieiszerokie.Potrząsnęłamgłową:– Tutaj się wiele zmieniło, pełno jest terazpseudodziennikarzy, którzy każdą ludzkątragedię gotowi są przerobić na gazetowąsensację. Nie znam jeszcze do końca twojej

Page 58: Maria numrowska zabójca

historii, ale już samo więzienie San Quentinmoże pretendować do miana sensacji. Wkońcuwyniuchaliby,okogochodzi,ipochwilimiałbyś kilku paparazzich ukrytych wświerkachprzeddomem.–Zaryzykuję–usłyszałam.–Aledlaczego?– Bo wzruszyła mnie twoja szczerość. Kiedycię spytałem, dlaczego chcesz o mnie pisać,stwierdziłaś,żedlakasy.Niekażdegobyłobynatostać.Roześmiałamsię.–Potakiejodzywcektośinnybymniewyrzuciłzadrzwi.– Moje drzwi wisiały wtedy na jednymzawiasie, nie miałem więc wyjścia, musiałemsięzgodzić.–A jamyślałam,żewłaśniesięniezgodziłeś.Powiedziałeś mi wprost: ja się na nic nieumawiałem.–Tobyłodawno,nieznaliśmysię.–Ateraz,uważasz,żesięznamy?–spytałam,świdrującgowzrokiem.–Terazsiępoznajemy.

***ZarazpośniadaniuRobertwychodziłdopracyw więziennej kancelarii, głównie sortowałnadesłaną korespondencję, poprawiał pisma

Page 59: Maria numrowska zabójca

wychodzące, a właściwie redagował je odnowa.–Cimundurowi towyjątkowematoły–mówiłdomnie.Niemal od pierwszego dnia zajął się mojąedukacją,w czasie jego nieobecnościmiałemwykuwać na pamięć fragmenty angielskiegotekstuzjednejzjegoksiążek.Zanimtutrafił,był naukowcem, profesorem na WydzialeFilozofii Uniwersytetu Nowy Jork, więc teteksty musiały być trudne. Nic z nich nierozumiałem.– Nie szkodzi – zapewniał niezmiennie – toprzyjdzie samo, teraz masz za zadanieposzerzaćpamięć.Więc poszerzałem pamięć, bo nic innego niemiałem do roboty, jak tylko siedzieć w tejklatce igapićsięwsufit.Oczywiście ipotemnie rozumiałem wykuwanych na blachętekstów,alewmojejgłowiepozostawałycałezwroty.IotoRobertowichodziło.Popółrokuprzestał domniemówić po polsku, ale ja niemogłem się zdobyć na to, aby odpowiadaćwjego języku. Nie chciałem wyjść napółanalfabetę,którymprzecieżbyłem.Musiałyminąćdwa lata,zanimopanowałemangielski,jak się wyraził Robert, w stopniuponadpodstawowym.

Page 60: Maria numrowska zabójca

Celi nie opuszczałem na dłużej przez jakieśsześćmiesięcy, ale i te krótkiewyjściamiaryniekiedydramatycznydlamnieprzebieg.Tutajmuszę opisać jeszcze jedną osobę, która wwięzieniu San Quentin miała wpływ na mojeżycie.Byłniąwięzieńważącystopięćdziesiątkilo,MurzynoimieniuBen.ZracjijegotuszyRobert przezwał go Big Ben i to się jakośprzyjęło. Facet całymi dniami spacerował pokorytarzu,niktgoniezaczepiał,bojegouściskmiał podobno siłę szczęki rekina. Niejeden ztakiego starcia nie wychodził cało i z tegopowodu Big Ben się tu znalazł, dostałpięćdziesiąt lat odsiadki i trzy dożywocia,wiedziałwięc, żenigdy stądniewyjdzie iniemiałnicdostracenia.Dopadli mnie w łaźni, biali, byłem łakomymkąskiem, bo więzienie jeszcze nie zniszczyłomoich mięśni i mojej skóry. Próbowałemwalczyć, aleniemiałemżadnych szans.Kilkaciosów w głowę kompletnie mnie oszołomiło,wiedziałem, że za chwilę stanie się coś, cookaże się dla mnie końcem wszystkiego.Żaden góral nie potrafiłby przeżyć takiejzniewagi. Wtedy pojawił się Big Ben – niewiem, co powiedział moim napastnikom,zapamiętałem tylko jedno słowo, „kid” – i onimniezostawili.

Page 61: Maria numrowska zabójca

Robert potem stwierdził, że to chyba jedynyprzypadekw tymwięzieniu od czasuQintina,kiedy czarny wszedł na teren białych iodwrotnie.Spytałem,cooznaczatosłowo.– Po prostu „dziecko” – usłyszałem – awykorzystywanie seksualne dzieci jest tutajkarane śmiercią. Skazani za pedofilię raczejnie dożywają starości. – Bardzo mnie tozdziwiło, bo na dziecko już raczej niewyglądałem, ale Robert się roześmiał ipowiedział: – To tylko potwierdza tezę, żewszystkownaszymżyciujestwzględne.No więc miałem za co być wdzięczny BigBenowi.Niepodziękowałemmuzauratowanieżycia,boRobertmiodradził,tobyzostałoźleprzyjęte.Popewnymczasieprzydzielonomniedo pracy w kuchni i kiedy podczas mojegodyżuruw bufecie Big Ben odbierał odemnieswoją porcję, na jego twarzy pojawiał sięledwodostrzegalnyuśmiech.Moje więzienne życie nabierało tempa: pośniadaniu rozchodziliśmy się z Robertem dopracy,apoobiedzieonczytał,leżącnapryczy,a ja ćwiczyłem mięśnie, robiąc pompki ipodciągając się na kracie. Kiedy zagadnąłemgo, dlaczego nie dba o kondycję, odrzekłkrótko:– Dbam o kondycję własnego mózgu i to mi

Page 62: Maria numrowska zabójca

wystarcza.–Myślałem, żewszyscy Amerykanie wyznajązasadę,żewzdrowymcielezdrowyduch.–Moja żona też takmyślała i zmuszałamniedojakichśbiegówprzedśniadaniem...Bardzochciałemdowiedziećsięczegoświęcejo tej jego żonie, w końcu mojej rodaczce.Chybasię rozeszli, bonieodwiedzałago,niedostawał też od niej listów, było mi jednakjakośniezręczniegowypytywać.Żyliśmyoboksiebiejużtrzylata,leczniebyłomiędzynamiżadnych osobistych zwierzeń. Jeślirozmawialiśmy,totylkoosprawachbytowych.Raz jeden Robert spytał, co robiłem nawolności. Odpowiedziałem, że przyjęto mniena architekturę, ale po pierwszym rokupojechałem na wakacje do Stanów i już tuzostałem.Wyraźniesiętymzainteresował.–Dlaczegoarchitektura?Zawahałemsię.–Długo by opowiadać... Przedtemnie było unas architektów. Budorze, tak ich nazywano,stawiali domy... wiesz, dwie izby i sień... tobyła najprostsza sztuka budowania wdrzewie... aż zjawił się naPodhaluniezwykłyczłowiekStanisławWitkiewicz...– Wiem! – ucieszył się Robert. – Ojciec

Page 63: Maria numrowska zabójca

Witkacego...zwariowanegogeniusza!– Właśnie. I on zaczął projektować wille dlapanów... niby to była góralszczyzna, ale takatrochę inna... a ja chciałem kontynuowaćtradycję, którą rozpoczęlimoi dziadowie... cibudorze właśnie... Siostra się ze mniepodśmiewała... jej guru to był Gaudi... jakbytylkomogła,zabudowałabytakimipotworkamipółPodhala...–Możebybyłociekawie.–Robertuśmiechnąłsię.Skoro się tak rozgadaliśmy, odważyłem sięspytać go, dlaczego wybrał mało konkretnyzawód, jakim jest filozofia. Od razuspoważniał.–Wbrewpozoromtozawódbardzokonkretny,porządkujeświat.Widzisz,odkądpojawiłosiępojęcie nauki, starano się w jednej objąćwszystko.Tąnaukąjestwłaśniefilozofia.– No ale filozofowie tylko siedzą i filozofują,kamieniafilozoficznegodotejporynieodkryli,a jakinastąpiłskokwtechnice,wmedycynie,możnaprzeszczepićludzkieserce!Robertpokręciłgłową.– Filozofia porządkuje to co najważniejsze inajcenniejsze. Gdy pojawiły się zaczątkifilozofii w Grecji, były tam już wierzeniareligijne, coś takiego jak umiejętności

Page 64: Maria numrowska zabójca

praktyczneiregułyżyciowe.Ifilozofiazaczęłatoporządkować.Myślałemo jego słowachkilkadni i któregoświeczoruznowudotegowróciłem:– Uważasz, że jest sens dzielenia włosa naczworo?– To przytyk pod moim adresem? –odpowiedziałpytaniem.–No...trochę.– A wiesz, co powiedział Heraklit? Złymiświadkamisąoczyiuszyludziom,którzymająduszebarbarzyńców.–Imniemiałnamyśli?Roześmialiśmysię.Robert chyba odkrył, że ziarno padło napodatnygrunt,bowręczyłmijednązeswoichksiążekipowiedział:– To jest skrócony kurs filozofii, napisanybardzoprzystępnymjęzykiem.–Wsamrazdlamnie,niedouka.–Czemutakmówiszosobie?–Atakniejest?– Nie sądzę – odrzekł i bardzo mi topochlebiło. Wieczorem wziąłem się doczytania imimo żeniewszystko rozumiałem,bo mój angielski miał jednak spore braki,wciągnęło mnie to. Na przykład takiKsenofanes nauczał o bóstwie, że jest jedno,

Page 65: Maria numrowska zabójca

podczas gdy wtedy większość jego kolegówbyła innego zdania. Był jakby prekursorempóźniejszychreligii.Więc bóstwo jest jedno i nie wolno muprzypisywać różnorodnych i zmiennychwłasności. A tak właśnie czynią ludzie„śmiertelni”,sądząc,żebogowiemająkształtyjak oni.WEtiopii twierdzono, że bogowie sączarni i płaskonosi, a w Tracji, że sąniebieskoocy i rudzi. Uważano, że gdybyzwierzętamiały ręce imogły nimimalować itworzyć jak ludzie, to malowałyby postaciebogów podobne do siebie, na przykład koniedokoni,bykidobyków,lwydolwów...Bardzo mi się ten Ksenofanes spodobał,spytałemnawetRoberta,czymogęgdzieśsięo nim więcej dowiedzieć jako o człowieku, idostałemodniegokolejnąksiążkę.Ksenofanes pochodził z kolonii jońskich ibędąc młodym człowiekiem, walczył zPersami. Gdy w 545 roku Jonia stała sięprowincjąperską,wyemigrowałdoGrecji.Żyłponadstolat.Napisanoonim,żebyłtoumysłkrytycznychłoszczącysatyrąbłędyiprzesądy.Coś podobnego mógłbym powiedzieć oRobercie. Potrafił dość ostro oceniaćrzeczywistość, a jednocześnie był takidelikatny.Zawszebardzogrzeczny,mijającna

Page 66: Maria numrowska zabójca

korytarzu lub w stołówce wytatuowanychbandziorów, którzy za sam wygląd powinnidostać dożywocie, pozdrawiał ich swoim:„Miłego dnia”. Oczywiście nie odpowiadali, aw ich ślepiach pojawiało się coś bardzoniedobrego. Zauważyłem, że Robert ich tąswoją uprzejmością denerwuje i może się tookazać dla niego niebezpieczne. Próbowałemmu nawet o tym powiedzieć, ale się tylkouśmiechnął.–Zaktórymśrazemodpowiedzą–stwierdził.–Ilelatjeszczenatopotrzebujesz?–spytałemzniecierpliwiony.–Tyle,ilebędzietrzeba.To byłmoment, kiedy chciałem pociągnąć gozajęzyk,dowiedziećsięczegośojegożyciunawolności. O żonę, dlaczego go nie odwiedza.Zabrakło mi jednak śmiałości. Nasze rolezostały ściśle ustalone, on był moimnauczycielem, a ja jego uczniem. Chociażnigdy o tym nie rozmawialiśmy, czułem, żekierujemoimżyciem,oczywiścieo ilebyło tomożliwezakratami.Leżałamunasercumojaedukacja,aleniestetyniemógłposłaćmnienastudia.Toznaczy,takmyślałem.Aonktóregośdniapowiedział:– Poznałeś na tyle język, że mógłbyś zacząćstudiować.

Page 67: Maria numrowska zabójca

–Alejak?Kiedystądwyjdę,będęzastarynastudiowanie.– Parę lat temu w San Quentin zostałwdrożony program studiów wyższych,wszystko to dzięki staraniom organizacji nonprofit...–Cotoznaczy?– To znaczy, że różne instytucje rządowe lubprywatne działające na rzecz dobrapublicznego i nieczerpiące z tego zyskupostanowiłyprzywrócić społeczeństwu trochęzbłąkanych duszyczek z naszego więzienia –cierpliwietłumaczył.–Toładniezichstrony.–Teżjestemtegozdaniainamawiałbymcięnaskorzystanieztakiejszansy.Następnego dnia przyniósł mi z więziennejkancelarii kilka broszur. Przejrzeliśmy jewspólnie. Niestety były tam ściśle określonekierunki,naktórychmógłbymstudiować,iniefigurowało nic takiego jak architektura.Robertnamawiałmnienaekonomię.– Nie myśl sobie, początki tej nauki sięgająstarożytności – powiedział. – NiejakiKsenofont ochrzcił ją oikonomikos i jakwidzisz,tanazwaprzetrwaładodziś...– A co ja bymmógł robić po czymś takim? –powątpiewałem.

Page 68: Maria numrowska zabójca

– To daje ci sporo możliwości w dzisiejszymświecie, możesz wybrać sobie specjalizację,na przykład zarządzanie... Grunt, żebyśnauczył się kojarzyć fakty. Ekonomistapowinien nauczyć się myśleć logicznie, topodstawa.Patrzyłemnaniegozpodziwem.–Skądtytowszystkowiesz?– Rozważania ekonomiczne były częściąfilozofii, oceniały, co jest dobre w życiugospodarczym, a co złe, takie oddzielanieziarna od plew... To są wbrew pozorompokrewnedziedzinywiedzy...–Jeszczesięwykierujęnafilozofa!–rzekłem.–Amyślałem,żemaszmniezabarana,copoangielskuanibe,anime.Robertsięuśmiechnął.–No, teraz już z pewnością be, ale niedługobędzie i me, to ci mogę obiecać. Pomogę cizałatwić wszystkie formalności związane zprzyjęciemnastudia.Zawahałemsię,alezadałemtopytanie:– Ty na przykład dobrze mówisz po polsku.Żonacięnauczyła?Zaraz pożałowałem swojego wścibstwa, boRobertzmieniłsięnatwarzy,odpowiedziałmijednak:–Tojanauczyłemsiędlaniej...

Page 69: Maria numrowska zabójca

***Adampośniadaniuzpowrotemwybierałsięnadach.–MuszęjużwracaćdoWarszawy–zaczęłam–bomniewkońcuwywalązroboty,aobiecałeśmi drugi zeszyt. Mogę go wziąć ze sobą?Przywiozęzpowrotemwnastępnyweekend.Wyraźniesięwahał.– Dziennikarz jest jak spowiednik: conieautoryzowane,kamieńwwodę–zaczęłam.– A niedawno mówiłaś coś opseudodziennikarzach...–Chybaniemaszmniezatakąhienę!–Niemam–odrzekłzpowagą.–Możenawetlepiej,żebędzieszczytaławWarszawie,dalejodemnie...Opisujętamtrudnesprawy...–Odpoczątkusątrudne–sprostowałam.– Ale dla mnie szczególnie trudne,przeczytasz,zrozumiesz.–Postaramsię–zapewniłam.– Nie to miałem na myśli. Trudno mniezrozumieć,jasamtegoniepotrafię.–Adam–powiedziałamuroczyście–oddajeszmipokawałkuswojeżycie,niewiemjeszczeotobie wszystkiego, ale wiem jedno: ty jużzapłaciłeśwysokącenę,więcnieoglądajsięzasiebie.Terazmaszodtegomnie.

Page 70: Maria numrowska zabójca

–Dyplomatkazciebie–uśmiechnąłsię–bierzzeszyt.–Tojużostatni?–Nie,sąjeszczedwa.

***Myślałem, że będę prowadził swoje notatkirokporoku,takmidoradziłRobert–podobnotodlaskazanegorodzajautoterapii– izaraz,jaktoon,dodał:–No,możeniedlakażdego,aledlatych,comająmózg.Cośw tym jest,bo jak zarzuciłempisanie, telata jakby mi uciekły, a może właśniepozwoliłem im uciec, bo los mnie znowupokierował nie w tę stronę, w którązamierzałem się udać. Układało się całkiemdobrze,zaradąRobertawypełniłemankietęiktóregoś popołudnia strażnik zaprowadziłmniedosali,gdziebyłajużhurmanarodu,jakby powiedziała babka Gąsienicowa. Aż sięzdziwiłem, że tylu w naszym więzieniu mapotrzebę studiowania. NajwięcejAfroamerykanów, potem biali i żadnegoLatynosa. Za stołem siedziało kilku starszychludzi i jedencałkiemmłody,okazałosię,żecistarsi są z tych instytucji, o których mówiłRobert,amłodytonaszprzyszływykładowca,wolontariusz.Bardzomisięodrazuspodobał,takinaluzie,wdżinsach.

Page 71: Maria numrowska zabójca

– Cześć – powiedział do nas – jestem JeffKopeckyibędęprowadziłzajęciazsocjologiiihistorii gospodarczej. Kierunek studiów, jakiwybraliście, odpowiada na trzy pytania: Popierwsze,coprodukować.Podrugie,wjakichilościach. Po trzecie, kto będzie korzystał zwytworzonegoproduktu.Zapewniam,żesątopytaniaoprzyszłośćnaszegoświata.Jeff tak do nas przemawiał, jakby nie byłokrat,amybylibyśmyprawdziwymistudentami.Mnie przynajmniej bardzo to pochlebiało, aleinnym chyba też, jak tak spojrzałem potwarzach.Poprostuktośpotraktowałnas jakludzi.Spotkaniamiały się odbywać popołudniamiwweekendy i wolne dni, bo Jeff byłpracownikiem uniwersyteckim i miał swojeobowiązki,nietylkoon,aleiwszyscyinninasiwykładowcy, którzy postanowili uczyć nas zafriko.Nowięczaczęłosięstudiowanie,terazobajzRobertemsiedzieliśmyznosamiwksiążkach.Ja musiałem się przebić przez obcy język iprzez te wszystkie problemy naukowe, zktórymizostawałemsam.Robertminiemógłpomóc,bosięnatymnieznał.Kiedychciałemsięgoporadzić,odrzekł:– Odpowiem za moim wielkim nauczycielem:

Page 72: Maria numrowska zabójca

wiem,żenicniewiem.Ale główkowałem, główkowałem iw końcuwtej mojej głowie pojawiało się jakieśrozwiązanie.Niebyłowieluchętnychnawykładyzfilozofii,bo to przedmiot uzupełniający. Ja, mówiącszczerze,możeteżbymsięniezapisał,aleniewypadałomizewzględunaRoberta.Mogłobymubyćprzykro, że jegoSanchoPansaolewato,codlaniegoważne.Opróczmniejesttylkodwóchsłuchaczy,alewykładowcamówijakdopełnejsali.Robertpotemmniewypytuje,okimbyło. Na poprzednim wykładzie o Platonie.Zresztą ciekawie myślał ten filozof. PopowrociedocelizajrzałemdojednejzksiążekRoberta, żeby zobaczyć, jak wyglądał.Znalazłem ilustrację z rzeźbą jego głowy zutrąconym nosem. Śmiać mi się chciało, bojakby tak odjąć mu strzępiastą brodę, byłbypodobny do naszego sąsiada z KościeliskaSzymkaWydzała.No,wypiszwymalujSzymek,jak go ostatnio widziałem, miał nawet„platońskie”wąsy.Ta jego filozofia nawet ciekawa, mnienajbardziej utkwiło to, co uważał o duszy.Podobno nawet to on wymyślił takie pojęcie.Robert mnie poprawił, że przed nim byliGrecy.Tamciuważali,żedusza jest taksamo

Page 73: Maria numrowska zabójca

zbudowanazmateriijakciało,aondowodził,że jestprzeciwieństwemmaterii,dlaniegototak:materiastoi,aduszabiegadookołaniej.Robertsięuśmiałnatomojesformułowanie.– Według Leibniza myśl Platona definiujeducha jako substancję, która sama sięporusza, swobodnie i samorzutnie działa,traktuje ducha jako zasadę działania wprzeciwieństwiedomaterii.– Nie wiem, kto to ten Leibniz – odrzekłemurażony – ale japowiedziałem to samo, tylkoswoimisłowami.Robert zastanowił się chwilę, a potemprzyznałmirację.Na głównych zajęciach obowiązuje ten sampodział na rasy, czarni z czarnymi, biali zbiałymi, ale jak jest nas mniej, to siedzimyoboksiebie,anawetczasemrozmawiamy.Cidwaj moi koledzy z zajęć z filozofii sąAfroamerykanami, jeden za kradzieżsamochodu i niezatrzymanie się przy policjizarobiłpiątkę,adrugi,ćpun,wyrokopołowęmniejszy.Jakimpowiedziałem,ilewlepilimnie,nabrali od razu szacunku, chociaż wiekowoten złodziej jest blisko mojego rocznika.Ciekawe,pocomutafilozofia.Będzienadrugiraz prowadził dyskusje filozoficzne z policją?Aleonomniemógłbypomyślećtosamo.Jest

Page 74: Maria numrowska zabójca

bardzo przyjacielski, jak nikt nie widzi.Rozumiem go, mógłby dostać po uszach odstarszyzny. Kiedy nie było z nami młodziaka,pokazałmizdjęcieswojejdziewczyny.Trudnocokolwiek powiedzieć o jej urodzie, usta oduchadouchaijakośstraszniedużozębów.Natejfotcebyłaroześmiana.Trochę się martwię, bo wydaje mi się, żechyba zapominam powoli swój język. OdkądRobertprzestałzemnąrozmawiaćpopolsku,słyszętylko ichmowęi to, jakontwierdzi,wnajmniej literackimwydaniu. Kiedywrócę dodomu, to zkolei zpolskiegobędęanibe,anime, a ciotka Barbara tak się napracowała,żebymniemówiłgwarą.Któregoś dnia, to był kwiecieńdziewięćdziesiątegopiątegoroku,zawezwanomnie do komendanta. Szedłemna słomianychnogach, w kancelarii za biurkiem siedziałRobertimruknąłdomniepopolsku:Nietakidiabeł straszny... U komendanta było jeszczekilkumundurowychijakiścywil.Właściwienicnie mówili, tylko mnie oglądali, jakby mielizamiarwysłaćmnienakonkurspiękności.Tencywilspytał,czyradzęsobiezjęzykiem,nacokomendant odpowiedział za mnie, że jestemstudentem,takżenawetniemiałemokazjisięodezwać.Potemjużwcelizastanawialiśmysię

Page 75: Maria numrowska zabójca

z Robertem, po co to było, i on doszedł downiosku, że chyba szykujemi się jakaś fuchazamurem.– Oczywiście ci nie zapłacą, forsa pójdzie dokieszenikomendanta–powiedział.I jak zwykle miał rację. Już w piątekwieczorem wywieziono mnie i jeszczedziesięciuinnychwięźniów,samychbiałych,zabramę.Zwróciłemuwagę,żejakjedenbyliśmymłodzi i bezwidocznych tatuaży. Przykazanonam,abyznikimnierozmawiać,anamiejscudostaniemy instrukcje i lepiej, żebyśmy ichprzestrzegali,bozparulatodsiadkimożesięzrobić paręnaście, a nawet i dożywocie. Notak – pomyślałem sobie – jestem w łapachgangu, tyle że za murem. Każą nam pewniepracowaćprzykukurydzy.Robertpowiedział,że do tych zbiorów najczęściej naswypożyczano.Bardzosięzdziwiłem,kiedysięokazało, że przywieźli nas do czyjejśposiadłości, jeszcze od bramy się jechało ijechało. Samochód stanął przed jednym zbudynków i wyszedł stamtąd pan w muszcepodszyją.Mówiłspokojnymgłosem,żeczekanas ważne zadanie, będziemy odbierali zkuchnipotrawy,aleniewprostdlagości, leczdo pokoju obok sali jadalnej, stamtądprawdziwikelnerzybędą jepodawalinastół.

Page 76: Maria numrowska zabójca

Zrozumiałem, że mamy odgrywać rolępodkuchennych.–Proszęsięnierozglądać,niewypytywać,toniejestpotrzebne–powiedziałnakoniecpanwmuszce.I przez pół wieczoru wynosiliśmy z kuchnipółmiski idzbankiznapojami.Oczywiścieniemieliśmynasobiewięziennychuniformów,alebiałe marynarki i spodnie, które kazali namwybrać z szafyw korytarzu.Na ogół na nasnie pasowały i wyglądaliśmy trochę jakprzebierańcy. Ja miałem marynarkę nawetdobrą w ramionach, ale rękawy były zakrótkie, więc podwinąłem je do łokci i nikttego nie komentował, nawet jegomość wmuszce,którytakpopółnocykiwnąłnamnieikazał iść za sobą. Zeszliśmy po kamiennychschodachdopiwniczki,zobaczyłemułożonenapółkachbutelkizwinem.–Ktośtubędzieschodził–wyjaśniłtymswoimuprzejmym tonem – i na jego poleceniebędziesz wyjmował butelki, które ci wskaże.Do wyższych półek jest drabinka. I bądźostrożny, aby żadnej butelki nie upuścić, tobardzocennewina.Może tak tylko gadał, bo tych butelek byłysetki, więc musiałyby kosztować tysiącedolarów.Siedziałem tamdłuższyczassam,w

Page 77: Maria numrowska zabójca

końcupojawiłosiędwóchkelnerówikazalimizdjąćzgórnejpółkikilkabutelek:– Tylko po jednej, ju stjupid bager – odezwałsięstarszyznich.Na szczęście nie zrozumiałem co to ten„bager”,bobymsiępewniewkurzyłimożeniezapanował nad sobą. Poza murem więzieniaczłowiekowiwnaturalnysposóbwracaduma.Oni się wynieśli, a ja się zdrzemnąłem,ocknąłemsięnaodgłoskrokównakamiennejposadzce. Weszła dziewczyna, którą tegowieczoru widziałem kilka razy, boprzechodziłaprzezpokójstołowyizakażdymrazem coś uszczknęła z półmiska. Pan wmuszce to widział i nic nie mówił, więcwidocznieniebyłanikimzobsługi.Trudnomibyłocokolwiekwtedypowiedziećnatematjejurody,bosięnaniąniegapiłem.Robertmnieprzedtymprzestrzegał.–Jaktam,gdziewaszawiozą,zobaczyszjakąśłanię, odwracaj wzrok, bo cię mogązlinczować.Więc patrzyłemw podłogę, bo po comiałemmieć kłopoty. A teraz ta dziewczyna tuprzyszła,miała jasnewłosy związane z tyłu ibluzkę z falbankąwokół dekoltu. Twarzy niewidziałem,bopanowałpółmrok.–Cześć–powiedziała,żującgumę.

Page 78: Maria numrowska zabójca

Nawszelkiwypadeksięnieodezwałem.–Wiem,żeojciecwaszamówiłzkicia,zawszetak robi, kiedy potrzebuje więcej służby.Wszyscyonitakrobią,gubernator,gruberybyzmafii...Handelniewolnikamisięodstawia...To posiadłość mojego ojca senatora JohnaDarena.Jesttakąsamąświniąjakinneświnie,któredorwałysiędokoryta!–Milczałem,onaodczekała chwilę i dodała: – Co ty, niemowajesteś? Nie bój się, nikt tu nie wejdzie,zamknęłamdrzwinaklucz.Dopiero się przestraszyłem, ale onawyjęła zpółki butelkę, kazałami ją otworzyć iwypiładuży łyk, a potem podsunęła mnie. Teżwypiłemprzezgrzeczność. Iniewiem, jak tosię stało, wino było chyba mocne, piłem napustyżołądek,boniebyłoczasuniczjeść,aitakniktnamnieproponował.Kręciłomisięwgłowie, ona rozpięła tę bluzkę z falbanką ipołożyłamoje ręcena swoichpiersiach.No istało się, tarzaliśmy się po posadzce jakzwierzęta. Po wszystkim otrzeźwiałem ipomyślałem,żetojużkoniec.Napewnomniezabiją. Ale ona otrzepała ubranie, poprawiławłosyiszepnęła:– Słodki jesteś. I przestań się tak trząść.Nikomuniepowiem.Wyszła, podśpiewując. A ja przesiedziałem

Page 79: Maria numrowska zabójca

tam do rana, bo chyba zapomnieli o mnie,dopiero jak nas zaczęli liczyć i się im niezgadzało, ten z muszką posłał po mnie dopiwniczki.PopowrocieniezwierzyłemsięRobertowi,cosięwczasietegoweekenduwydarzyło.Nawetnie wiedziałbym, jak zacząć. Ona, tadziewczyna... ciągle ją widziałem,miałem najej temat sny i ranomusiałem zacierać śladyna prześcieradle. Byłem tym bardzozdołowany rozbudziła we mnie coś, z czymprzedtem miałem spokój. W tej piwniczceopowiedziałemjejosobieto,czegonikomuniemówiłem. Że zostałem oskarżony omorderstwobrata,którynamoichoczachwbiłsobie nóż w brzuch, a ja mu tylko ten nóżwyjąłem, strasznie buchnęła krew. Umarł namoich rękach. I o tym, że odsiadujędwadzieścialat,zostałomipiętnaścieiraczejnie ma widoków na przedterminowezwolnienie. I że studiuję ekonomię. Onasłuchała, słuchała, a kiedy skończyłem,oświadczyła:– Postaram się pogadać ze starym, niejesteśmy ostatnio w dobrych stosunkach, alepoczekamnajegolepszyhumor...

***Orany,cotojest–przeleciałomiprzezgłowę.

Page 80: Maria numrowska zabójca

Jużniewiedziałam,cozrobiłonamniewiększewrażenie, powód skazania Adama czy jegohistoriamiłosnajakzbrazylijskiejtelenoweli.Bałamsięczytaćdalej,boniesądziłam,abyteamory skończyły się happy endem, poszłamwięcdokuchniipijącherbatę,zastanawiałamsię, w co ja zabrnęłam i w co brnę dalej.Sądziłam, że znalazłam kolejny temat oludziach po latach powracających na łonoojczyzny – takie było zamówienie mojejredakcji – a trafiłam na dramat rodem zSzekspira. Brat samobójca, aresztowanieniewinnego.Dlaczegosięniebroniłwsądzie?Icoz tymdalej?Odwieźćzeszyt,przeprosić,że mu zawracałam głowę i zapomnieć owszystkim. Już chyba było za późno, niemogłamgoterazottakzostawić.Byłamtutajjedyną osobą, z którą nawiązał emocjonalnykontakt. Czułam, że bez względu na to, comówi i jak nadrabia miną, jest kompletniebezradny. Reperuje tę swoją gazdówkę i codalej, gdy już ją zreperuje? Mógłbyteoretycznie nostryfikować dyplom, ale jakąpracę by tu dostał w Zakopanem?Księgowego?Zupełnieniewidziałamgowtejroli. Ale z czegoś musi przecież żyć. O ilewiem, nie ma żadnych oszczędności. Ziemiazostała sprzedana i pozostał mu jedynie ten

Page 81: Maria numrowska zabójca

mocno zrujnowany dom, a za niesłuszneuwięzienieStanyZjednoczoneniewypłacąmuani odszkodowania, ani nawet najmniejszejrenty. Zastanawiałam się, jak bymmumogłapomóc,alenicsensownegonieprzychodziłomidogłowy.

***Prosiłem, abydała sobie spokój z tymojcem,aleodpowiedziała:– A niby dlaczego?Niech lepiej ruszy dupę izrobi coś pożytecznego. Zawsze możnawznowićproces.Ciągle miałem przed oczami jej ciało, byłotakie wypielęgnowane, piękne. Ładniepachniała. Przedtem nie miałem dziewczyny,spotykałemsięz jednątaką,ale tobyły tylkoprzekomarzania, pocałunki. A teraz to napewnoniemiłość, tylko jakieśzadurzenie.Ażmisięgorącorobiłonamyśl,jakjejdotykałemi jak ona dotykała mnie. Na początku sięwstydziłem, ona miała większą śmiałość. Alepotem... tylko co dalej z tego będzie... Wkońcuniewytrzymałem ipowiedziałemoniejRobertowi.Coprawdaniewszystko,tylkoto,żezeszładopiwniczki, żezaczęliśmygadać iżewstawisięzamnądoojca.–Jeślionapójdzieztymdoojca,jużpotobie–powiedział.

Page 82: Maria numrowska zabójca

–Dlaczego?Wnimażsięzagotowało:– To ja ci mam tłumaczyć takie rzeczy potrzech latach pobytu w tym piekle!Dziewczyna wyjdzie z tego cało, ty bardzowątpię.–Niestawiajnamniekrzyżyka.–Tysamgonasobiepostawiłeś!–powiedziałiodwrócił się twarzą do ściany. Potem jeszczedodał:–Amantodsiedmiuboleści.Minęły dwa tygodnie i nic się nie działo,rozchodziliśmysiędopracy,potemwracaliśmy,każdy z nas siedział z nosem w swoichksiążkach, w weekend byłem na wykładach.Pożyczyłem notatki od takiego jednego, abyuzupełnićbraki.– Może ta twoja dama poszła po rozum dogłowy i zrezygnowała z rozmowy z tatusiem,bo należałoby to określić jednym słowem:denuncjacja – zaczął Robert, wracając donaszejrozmowy.–Chciaładlamniedobrze.–Denuncjacjajestdenuncjacjąityle–upierałsię. Już się nie odezwałem, uważając go zadziwaka.Ale tego dnia po wieczornym apelu wywleklimnie z celi i skopali donieprzytomności.Niewiem, jak długo leżałem na betonowej

Page 83: Maria numrowska zabójca

podłodze, kiedy się ocknąłem, było ciemno.Trzęsło mnie z zimna. Wreszcie strażnik domnie zajrzał i przez drzwi wpadło trochęświatła.Zobaczyłem,żenamoimubraniuinapodłodzejestpełnozakrzepłejkrwi.– Twardy jesteś, Goral – powiedział. –Myślałem,żeidępotrupa.Przyniósłmijednakcośdojedzenia.Wdziurzeprzesiedziałem równe trzy miesiące. Miałemtam dużo czasu na myślenie. Dlaczego losmnie skierował na takie schody, z którychciąglemusiałemspadać?Jedenkrokwgóręizpowrotem na pysk.Może coś jest w tym, coludzieonaszejrodziniegadali,żejakaśklątwanad nami wisi. Może dobrze radzilisprowadzić kogoś, kto by dom ze złegooczyścił. Mama może by się zgodziła, alenajbardziej Jagoda się sprzeciwiała, że togłupiezabobony.Icojąspotkało?Starałemsięzamazywaćw pamięci wszystko od chwili jejśmierci domojego aresztowania, ale czasamisięodsłaniało i zamiast Jagodyuśmiechniętej,ciągle coś paplającej, pojawiała się ta, jakązobaczyłem wtedy. Zamiast twarzy mojejsiostry czaszka obciągnięta skórą, zprzylepionymi kępami włosów, a miaławarkoczegrubejakpolana.Kiedywróciłemdoceli,byłem jeszczecaływ

Page 84: Maria numrowska zabójca

strupach, nawet nie od pobicia: porobiły sięnowe,bojedzeniewdziurzebyłodużogorsze.Liściasałatyniewidziałemnaoczy,więcchybajakaśawitaminoza.Jak tylko strażnik poszedł, objęliśmy się zRobertem.Chybaobunastozaskoczyło.–Myślałem,żejużpotobie–powiedział.–Jateż.Pokazałemmunaczaszcebliznęodpodkutegobuta.–Naszczęścieniepękła.– Na szczęście masz twardy góralski łeb. –Robertbyłnaprawdęprzejęty.–Wiesz,cocięuratowało?–Tadziewczyna?– Jaka dziewczyna! – żachnął się. – Twojestudia!Nie jesteś tu anonimowy,wykładowcyinteresowalisiętwojąnieobecnością.Podobnomającię zadobrego studenta.Słyszałem, jakkomendantwiłsięprzeztelefonprzedpanemsenatorem, tłumacząc, że nie może ci ściąćgłowy.

***Utarłosię,żewpiątekwieczoremwsiadałamw pociąg i jechałam do Zakopanego. Adamczekał na mnie na tym samym peronie, naktórym parę miesięcy wcześniej padł nakolanaznieznanegomidotądpowodu.Jużnie

Page 85: Maria numrowska zabójca

zatrzymywałamsięwhostelu,bowyszykowałdla mnie pokój gościnny, który pierwotniestanowił izbę białą.W izbie czarnejmieściłasię teraz kuchnia, a zaraz za nią małepomieszczenie bez okna, służącegospodarzowi za sypialnię. Opowiadał mi, żezimąjegoprzodkowietrzymaliwizbieczarnejzwierzęta:krowy,owce,nawetkury,ażebynaprzykład takie cielaki nie dokazywały,zakładano im na szyję rodzaj chomąta iprzywiązywanojegdzieśwkącie.–Mam nadzieję, że jak ja będę dokazywała,nie użyjesz wobec mnie tej metody –powiedziałam.– Ty mieszkasz w izbie białej i wszystko ciwolno–odrzekł.Taksięprzekomarzaliśmy,alenicwięcejsięzatym nie kryło poza obopólną sympatią. Onuczyłsiężyćnanowojakowolnyczłowiek,ajanie byłam zainteresowana poważniejszymzwiązkiem. Dostrzegałam oczywiście zmianynie tylkow jego sposobie bycia, ale takżewwyglądzie, zupełnie jakby zrzucał z siebiestarą skórę, za każdym moim przyjazdemwydawałmisięwyższy,bardziejrozrośniętywramionach. Może to praca na świeżympowietrzu przy odbudowie gazdówki tak musłużyła.

Page 86: Maria numrowska zabójca

Co do wywiadu, byłam już po słowie zredakcją,alenaczelnydługokazałmiczekać.Wkońcuprzyparłamgodomuruizaczęliśmyrozmawiaćokonkretach.–Ujawnisię,pokażetwarz?–spytał.– Chyba żartujesz, był sądzony zamorderstwo.Tybyśsięujawnił?Naczelnyuniósłbrwi.–Kogoonwłaściwiezabił?–Nikogo,pomyłkasądowa–wyjaśniłam.–Toładnie.Awogólecotozafacet?Musibyćnieźlepoprzestawianywśrodku.Dwadzieścialatzakratami.– Zdziwisz się, ale jest całkiem normalny. Totwardygóral.–Wjakimjestwieku?–Poczterdziestce.–Tak?Aprzekonywałaśmnie,żeśredniażyciamieszkańcaPodhalatoczterdziestka.Podobnozapijająsięnaśmierć,ajakpowiejewiaterek,idądostodołyiwieszająsięnapasku.–Niewiaterek,alehalny–sprostowałam–amójgóralniemiałszansysięzapić.–CzyliSanQuentinwyszłomunazdrowie?–Takjakby–odrzekłam,alebyłomiprzykro,żewtakisposóbrozmawiamyoAdamie.Dlamojegokolegibyłkimśanonimowym,ajazwiązałam się z nim emocjonalnie, co z

Page 87: Maria numrowska zabójca

pewnościąniewyjdzieminadobre.Powinnamzachować dystans wobec swojego bohatera,niestetyniebardzomisiętoudawało.

***Którejś nocy, kiedy po powrocie z dziury niemogłem zasnąć, bo bolałymnie poturbowanekości,zacząłemopowiadaćRobertowioswoimbracie Staśku i o tym, że z jego powodu siętutaj znalazłem. Nie odezwał się, o nic mnienie zapytał, ale wiedziałem, że nie śpi.Mówiłem więc i mówiłem, bardziej do siebieniżdoniego.– Chyba nie zdawał sobie sprawy, że tenkuchennynóżdowarzywzajednymzamachemgłębokoskaleczynasobu,onstraciżycie,ajawolność... Zawsze coś odgrywał. Kiedyśjeszcze jako dzieciak schował sięw sianiewstodolenastrychu,siedziałtamprzezdwadni.CałeKościeliskogoszukało,nawetmilicjancizpsami.Potem,jużwszkole,gdydostałodojcalanie za złe stopnie, pociął sobie żyletkąręce...A tamtegodnia...kiedypochyliłemsięnad nim, wyszeptał: „Teraz już będziedobrze...”. Gdyby wiedział, że umrze, a jazostanęskazanynadwadzieścia latciężkiegowięzienia,czyteżbyzrobiłcośtakiego?Zamilkłem,aleprzedoczaminadalprzesuwałymi się obrazy z czasów, gdy ja i mój brat

Page 88: Maria numrowska zabójca

byliśmy dziećmi. On nigdy nie strugałbohatera. Kiedy stając w jego obronie,dostawałem lanie od silniejszych od siebiekolegów, nigdy nie włączał się do bijatyki. Aprzecieżbyłtaksamosprawnyfizyczniejakja,razemwspinaliśmysię,jeździliśmynanartach.Wtedy mi się wydawało, że jest słabszy ipowinienem go chronić, a on był po prostutchórzem.Wszystkiejegodziałaniabyłyjakieśpokrętne, nie zawsze dla mnie zrozumiałe.Jagoda pierwsza to odkryła i częstopowtarzała: „Za Staśkiem nikt nie trafi, ktowie, co siedzi w tej jego głowie”. Tak jakciotka Barbara nie lubiła go. Kiedyprzyjeżdżała do domu z Krakowa, całowałamamę,całowałamnie,jegonigdy.Pewniebyłomu z tego powodu przykro. Mama też tomusiała widzieć, bo ona z kolei wyróżniałanaszegobrata.Przynoszącdodomujedzenie,które zostawało w hotelowej kuchni, jemunakładałanatalerznajwięcej.„Niechmamusianie tuczy tego darmozjada – buntowała sięsiostra. – My z Adamem porąbaliśmy całedrewno, a on nawet nie powrzucał polan doszopy”. „Dajcie mu spokój” – odpowiadałamama, ona chyba uważała, że chroni swojesłabszedziecko.Po jej odejściu Stasiek musiał poczuć się

Page 89: Maria numrowska zabójca

samotny,amyzJagodątegoniezauważyliśmy,przesiadującczęstouciotkiBarbary,gdzieonniemiałwstępu.Pośmiercisiostryprzestałemdoniejchodzić,więcejprzebywałemwdomu,siłą rzeczy zbliżyliśmy się z bratem. Stasiekstałsiębardziejaktywny,włączyłsięwpracedomowe, terazonpilnowałporządku,zmywałnaczynia, nawet sam rąbał drewno. Możedlatego, że nagłe zniknięcie siostry zupełniemnie wybiło z rytmu, a potem, kiedy sięodnalazła, jakoś tak zapadłem się w sobie.Chodziłem na lekcje, tamtego roku czekałamnie przecież matura, ale po powrocie dodomukładłemsięnałóżkuipatrzyłemwsufit.Szkoła chciała zapewnić mnie i Staśkowiopiekę psychologiczną, ale obaj odmówiliśmy.Apytalinasotoosobno.Wdomuzagadnąłembrata, czy on będzie chodził, ale pokręciłgłową.–Aty?– Ja też nie – odrzekłem. – Psycholog będzienam grzebał w głowach, a życia naszejsiostrzeniewróci. – Idodałem: –Ten,kto jątak skrzywdził, niech się smażywpiekle bezżadnegowybaczenia.Stasiek dziwnie na mnie popatrzył, chybawtedypierwszyrazprzyszłominamyśl,żejaswojego brata nie znam i nie wiem, co on

Page 90: Maria numrowska zabójca

naprawdęprzeżywa.NielubilisięzabardzozJagodą, ale jakby było trzeba, ona by oddałażycie za nas obu, bardzo była rodzinna...Tylkoczyonotymwiedział?KilkadnipóźniejRobertjednakodniósłsiędotego,comuwyznałemtamtejnocy.–Każdyczłowiekmawolnąwolę–powiedział–ipowinnomusiępozwolićnadecydowanieotym,kiedychceumrzeć...Alejataknaprawdęniewiedziałem,przedkimmójbratuciekałwśmierć...Jegooczymówiłyżechciałżyć...Bardzo się zdziwiłem, gdy któregoś dniazostałemwezwanydorozmównicy.Dotejporyniktmnienieodwiedzał:wujpomoimprocesiei skazaniuwyparłsiępokrewieństwazemną.Tobyłanieznanamłodakobieta.Pomyślałem,że może jakaś psycholog, bo za namowąRoberta złożyłem prośbę o przedterminowezwolnienie.– Pamiętasz Jane Daren? – spytała. Odtamtego dnia minęło sporo czasu, ale trudnobymibyłooniejzapomnieć,szczególnieżetoz jej powodu zostałem pobity donieprzytomności, a potem dogorywałem wdziurze na betonie. Milczałem. – Ona niemogła przyjść, sam rozumiesz – ciągnęła takobieta.–Jestemjejprzyjaciółką...–Wyjęłaz

Page 91: Maria numrowska zabójca

torebki zdjęcie małego chłopca o jasnychwłosach i pucołowatej buzi. Nie wiemdlaczego, ale wydało mi się, że widzępodobieństwo do mojej siostry Jagody najednymzdjęciu,zrobionym, jakbyłamała.Nafotografiimamatrzymająnakolanach,aonauśmiecha się do obiektywu. – Możesz sobiezatrzymaćtozdjęcie–dodała.–TotwójsynekMatthew... – Patrzyłem na nią, mrugającpowiekami, z wrażenia nic nie mogłempowiedzieć.–Materaztrzylata.Janemieszkana Florydzie, wyszła za mąż, spodziewa siędrugiego dziecka. Jej mąż adoptowałMatthew... Prosiła, aby ci przekazać, żeświadomie urodziła waszego synka. Jestbardzoszczęśliwa,żegoma,aleniemogłacięwcześniejpowiadomić.Zawarłapewienukładzojcem...Po powrocie do celi powtórzyłem Robertowicałą rozmowę, nie umiałem bowiem zostać ztymsam.–Chybamuszę zmienić zdanie o twojej byłejukochanej, ładnie się zachowała i rozsądnie,sama nie mogła przyjść, to oczywiste, aleznalazła sposób, aby ci donieść o losachtwojegosyna.– A skąd ona wie, że to moje dziecko? –wybuchnąłem,emocjemnierozsadzały.

Page 92: Maria numrowska zabójca

–Kobietywiedzątakierzeczy.–Byliśmyzesobąjedenraz!Robertuśmiechnąłsię.–Widoczniemiałeścelnystrzał!Jazresztą,jaktylko wróciłeś z tej fuchy, widziałem, że tałaniauczyniłazciebiemężczyznę...DobrzebyłoRobertowitakmówić,alemnietostrasznierozwaliło.Niewiedziałem,comamztym zrobić, w żaden sposób nie czułem sięojcem. To jak kolejny kop od losu: ktośzdecydował,żemojedzieckoniebędziemoimdzieckiem,bowięźniasięonicniepyta.Kiedystądwyjdę,mójsynbędziemiałpiętnaścielat,ale się o mnie nie dowie. Dziwne imię nosipozatym,trudnedowymówienia.Itylewiemoswoimdziecku...W nocy, leżąc na pryczy, starałem sięprzypomnieć sobie, jak wygląda trzyletnidzieciak. Na pewno już biega, gada,spieszczającwyrazy, tyle że nie po naszemu,niepopolskuiniepogóralsku...CzygdybytenMatthew chował się przymnie, umiałbym gokochać?Nawolnościmałedziecitraktowałemobojętnie, byływ dalszej rodzinie, raz nawetprosili mnie na chrzestnego, ale odmówiłem.Nawetbyłemzłyotoproszenie,bojakjaniechciałem,toStasiekpowiedział,żeonbymógł,i po ich minach było widać, że go nie chcą.

Page 93: Maria numrowska zabójca

Tylko... to wszystko było tak dawno, jak zamgłą... Już tyle lat tu jestem, ale tutaj latainaczejsięliczą.Czasamikartkizkalendarzaciężko spadają, przeżyć dzień od rana dowieczoraniemożliwe,cośsiękładzienapiersi,dusi, a potem rok za rokiem ucieka niewiadomokiedy.Byłstyczeń,ajużjestgrudzieńimożnakolejnąodsiedzianądatęodhaczyć...

***Zdążyłam już trochę poznać Adama iwiedziałam,żeontegoniewymyślił.Wkońcudoszłam do wniosku, że podobna historiamogła się wydarzyć jedynie w Ameryce. TaJane musiała być drugą Angeliną Jolie, którąbyłobystaćnacośtakiego.Aletajejdecyzja,żeby urodzić dziecko... Nie jestem w stanieodpowiedzieć,cojabymzrobiłanajejmiejscu,gdybym wiedziała, że ono nigdy nie zobaczyswojego prawdziwego ojca.Dobrzewiem, cotoznaczymiećojczyma...Mimo ustaleń, że nie będę komentowałaswoich wrażeń z lektury dziennika, niedotrzymałamsłowaispytałamAdama,czywiecośodalszychlosachswojegosyna.–Niewiem–odparłdośćniechętnie.– Już nikt się z tobą nie kontaktował? –Pokręcił przecząco głową. – I po wyjściu zwięzienia nie chciałeś go odszukać? Jest

Page 94: Maria numrowska zabójca

prawiedorosły ipowiniensiędowiedzieć,ktojestjegoprawdziwymojcem.– Jak go miałem szukać? – powiedziałrozżalonym tonem. – Prosto z więzieniaodwieźli mnie na lotnisko, tam zdjęli mikajdanki i wsadzili w samolot do Polski, bezprawapowrotu.–Alemyśliszonim?–Myślę–odrzekłkrótko.W czasie kolegium redakcyjnego, kiedyomawiana była sprawamojegowywiadu, panBolesław, zastępca szefa, wpadł na pomysł,abyzacząćodreportażuzSanQuentin.– Nie każdy w Polsce wie, czym jest towięzienie–argumentował.–AktopolecidoStanów?–spytałnaczelny.–Nojaktokto,Joaśka!–odrzekłzirytowanymtonem.Gdybym ja coś takiego zaproponowała, szefpewnieby zmiejscamójpomysłodrzucił, alezezdaniemswojegozastępcybardzosięliczył,bowiedział,żetodoświadczonydziennikarzijaktosięunasmówi,manosa.–Noto,koleżanko,pakujwalizkęiwdrogę–usłyszałam, a wszyscy obecni zaczęli bićbrawo.Po namyśle postanowiłam nie wtajemniczaćAdama w swoje plany, bo podświadomie

Page 95: Maria numrowska zabójca

czułam,żeźleby toprzyjął.Zadzwoniłamdoniego,miałjużkomórkęnakartę,oznajmiając,żeniepojawięsięwtenweekend,amożeteżwnastępny.–Adokądsięwybierasz–spytałpodejrzliwie.–Wdelegację.Chwilaciszywsłuchawce.–Mogę poznać bliższe szczegóły? Albo tylkojeden:czytopodróżkrajowaczyzagraniczna?Zawahałamsię.–Zagraniczna.–WEuropieczygdzieśdalej?–Adam,niezachowujsięjakzazdrosnymąż–odrzekłam zniecierpliwionym tonem, czującsię z tym coraz gorzej i chcąc zakończyćrozmowę–pogadamy,gdywrócę.–LeciszdoKalifornii!–usłyszałam.– Kto bymnie tam niby wysyłał? – zaczęłamkręcić,niechcączrobićmuprzykrości,amożeteż trochę z obawy, że sięwycofa z naszychrozmów.Aswojądrogą,cozaintuicja!–Twójszef!Znowuciszawsłuchawce.– Nie lecę do Kalifornii – powiedziałamdobitnie–aledoBrukseli.Dowieszsięzgazet,że jest tam spotkanie ministrów sprawzagranicznychzUniiEuropejskiej.–Imatrwaćdwatygodnie?

Page 96: Maria numrowska zabójca

– Nie, ale po powrocie chcę odpocząć i nieodpowiadaćnagłupiepytania.Wieczorem dostałam esemesa: „Szczęśliwejpodróżyiprzepraszam”.Taksówka zawiozła mnie na lotnisko, skądmiałamodleciećdoNowego Jorku,astamtąddoSanFrancisco.Przedwejściemdosamolotukupiłam kilka pism, żeby czymś zająć myśli.Wstyd powiedzieć, ja, przyszła podróżniczka,zdobywczynimiejsc, gdzie nie stanęła ludzkastopa, bałam się latać. Na razie odbywałamswoje podróże, wodząc palcem po mapie.Borneo! Jedna z największych wysp świata,równikowe lasy, dzikie plaże, egzotycznezwierzęta żyjące na wolności, między innymiorangutany...AlboWyspyZielonegoPrzylądka–odsamejtejnazwydreszczmiprzebiegałpoplecach... Teraz nadchodził moment, kiedymogłam zmierzyć się ze swoimprzeznaczeniem. Zajęłam miejsce wsamolocie, zapięłam pasy i sięgnęłam popierwszy z brzegu kolorowy magazyn. Naokładcespostrzegłamtwarzkobiety,któraniepasowałaanidotegopisma,anidotejokładki,nie była celebrytką, a mimo to stanęła wblasku fleszy w wieczorowej kreacji, nawysokich obcasach. Dotąd widywałam ją nafotografiachiwfilmachwubraniuroboczym:

Page 97: Maria numrowska zabójca

drelichowe spodnie albo dżinsy, luźne bluzy ikamizelki. Sprawa się wyjaśniła, kiedy sięokazało,żezostaławybranaprzezczytelniczkipisma na kobietę roku. W wywiadziewewnątrz numeru mówiła o tym, jaką cenępłaci się za taki sukces. To tygodnie taplaniasię w błocie, spanie na ziemi w jakichślepiankach,zkaraluchamiiinnymrobactwem,niemożnośćnajprostszejtoalety.Wyznałateż:„Gdy byłam początkującą dziennikarką,wydawało mi się, że moje bohaterki, gdybytylko chciały, mogłyby zmienić swoje życie.Dzisiaj niebyłabym już takakategoryczna”...A jawłaśniebymbyła. Jestempewna,żemójpoglądwtejsprawiesięniezmieni,nawetgdyjako dziennikarka nabiorę doświadczenia...Naraziejestemnaposyłkiszefa,któryniemapomysłunaswojepismoinajprawdopodobniejniedługopolegnienapełnej lwówarenie, jakąjestrynekprasowy.W dalszej części rozmowy podróżniczkaprzyznała się, żewszystko jej się udało pozażyciem osobistym. Gdybym ja była na jejmiejscu,uważałabym,żeudałomisięwszystkobeztego„poza”,bocotojesttożycieosobiste–jakiśfacet?Obejdęsię.Lecieliśmynadoceanem.Byłanoc,wewnątrzsamolotu panował półmrok i większość

Page 98: Maria numrowska zabójca

pasażerówzapadławdrzemkę.Janiemogłamzasnąć, przed oczyma przesuwały mi sięobrazyzniedawnejprzeszłości:Adamzajmujemiejsce w przedziale, a ja ukradkiem goobserwuję. Wydawałoby się, że od tamtejchwili minęła cała epoka, a to przecieżzaledwiekilkamiesięcy.Kimwłaściwiebyłdlamnie ten człowiek, którego poznałam przezprzypadek, bo tak trzeba by to nazwać. Napewno odmienił moje życie w sensiezawodowym. Wszyscy w redakcji bylipodekscytowani tym projektem, czekano zniecierpliwościąnadrukpierwszychodcinków.A co bym myślała o Adamie jako omężczyźnie?Chybabymisiępodobał.Wysoki,o wysportowanej sylwetce, co jest o tyledziwne,żeprzezwielelatnieuprawiałraczejżadnych sportów. Może to te pompki ipodciąganie się na kracie? Kiedy podwijałrękawy koszuli, widziałam jego umięśnioneręcezplątaninąbłękitnychżyłtużpodskórą.Miał męskie rysy twarzy, do których tak niepasowało ciepłe spojrzenie brązowych oczu.Gdyby był moim mężczyzną, chyba byłabymzazdrosnaotospojrzenie,boonnawszystkichtak patrzył. Z życzliwą uwagą. Sprawdziłamto, kiedy pojechaliśmy po zakupy na mocnoużywanym motorze, który był pierwszym

Page 99: Maria numrowska zabójca

nabytkiemAdama.Sprzedawcapokazywałmugwoździe i gwoździki, a Adam spoglądał naniego w taki sposób, jakby miał zamiar zachwilę mu się oświadczyć. Nawet nieomieszkałam o tym wspomnieć, kiedywyszliśmyzesklepu.– A co, jesteś zazdrosna? – spytał ześmiechem.– Jasne, jeszcze podstępnie podpiszesz z nimkontrakt na wyłączność i nici z mojegowywiadu.WłaściwietopoznałamdwóchAdamów:tegozzeszytów, i tego, jakimbył teraz. Tamtenbyłzagubionym dzieckiem w okrutnymwięziennym świecie, ten mężczyzną, któryniczemu się nie dziwi, nikogo o nic nieoskarża, chce tylko, aby dano mu świętyspokój. Ja grałam przy nim rolę brzęczącejmuchy, od której niezbyt energicznie sięoganiał.Pozostał mi jeszcze do przeczytania ostatnizeszyt. Miałam nadzieję, że dowiem sięwreszcie,cotakiegozaszłopomiędzybraćmi,że jedenznichmusiał zapłacić za to życiem.Bardzo byłam ciekawa, chociaż może toniezbyt odpowiednie słowo: przecież krok pokroku rozszyfrowywałam los drugiegoczłowieka.Dzięki zapiskomAdamaznalazłam

Page 100: Maria numrowska zabójca

siębardzobliskoniego,złapałamsięnawetnatym,żechwilamimyślę,cojaczułabymnajegomiejscu. Wyobrażałam sobie, jak pewnesprawymuszągoboleć.Syn!Niemiałżadnejszansy, aby go odszukać. I nagle w mojejgłowiepojawiłasięszalonamyśl:onnie,alejatak. Przecież właśnie lecę do Stanów, wiem,kim jest dziadek chłopca, i postaram się doniego dotrzeć! Byłam tak tym przejęta, żenawet mniej przerażało mnie to, iż jestemzawieszona gdzieś w przestworzach wmetalowympudle,apodemnąhektolitrywody.Wydawałomisię,żeniezmrużęokadokońcapodróży, a stewardesa ledwo mnie mogładobudzić.NieźlesobieporadziłamnalotniskuwNowym Jorku, z przesiadką na samolot doSan Francisco też nie miałam problemów.Kiedywyszłamprzezbramkędlapodróżnych,od razu dostrzegłam wysokiego, szczupłegomężczyznę, który trzymał planszę z moimnazwiskiem.TobyłAndrew,amerykańskimążsiostry szefa. Miło się ze mną przywitał,odebrał ode mnie bagaż i ruszyliśmy naparking, gdzie zostawił samochód. Po drodzewypytywał mnie, jak zniosłam tak długąpodróż, pochwalił też mój angielski.Początkowo chyba nie wiedział, czy ja cośkumam w tym języku, więc starał się mówić

Page 101: Maria numrowska zabójca

wyraźnie,prostymizdaniami.Odetchnął,kiedysię okazało, że możemy się dogadać.Jechaliśmy ulicami San Francisco, a onobjaśniał, gdzie się znajdujemy. Ja to jużwszystko widziałam, te wznoszące się donieba ulice i sznury samochodów. Jako fanceClinta Eastwooda wydawało mi się, żerozpoznaję miejsca, gdzie rozgrywały sięscenyzBrudnegoHarry’ego.Już z daleka można było zobaczyć drapaczechmur. Robiły naprawdę wrażenie,zabudowano nimi historyczne centrum potrzęsieniuziemiwtysiącdziewięćsetszóstymroku.–Tobyłstrasznykataklizm–powiedziałAndrew – pozostały same ruiny, dosłowniepustynia, ale dzięki temu mamy nowoczesnemiasto.On i jego żonabyli prawnikami imieszkaliwdzielnicy Russian Hill, jak sama nazwawskazuje, na wzgórzu, w nowoczesnejkamienicyokilkukondygnacjach,zgarażemwpodziemiach. Na górę wjechaliśmy windą.Wdrzwiachprzywitałamniesiostraszefa.Śmiaćmisięchciało,bobyła takdoniegopodobna,że gdyby ostrzyc ją na krótko,można by siępomylić, kto jest kim. Bardzo się starała byćdlamniemiła,jakzresztąonioboje.Pokazałamimójpokój.

Page 102: Maria numrowska zabójca

–Gdysiępaniodświeży,zapraszamnaobiad–powiedziała.–JestemJoanna–odrzekłam.–Jateż–roześmiałasię–przejdźmynaty.Przy stole wypytywała o sytuację w Polsce,wszystkojąinteresowało.– Nie ma mnie w ojczyźnie już tyle lat, aleciągleczujęsięstamtądimartwięsiętym,cosiętamdzieje.Rozmawiałyśmy po polsku i było mi trochęgłupio, że jej mąż nic nie rozumie.Zaproponowałamnawet,żebyśmyprzeszłynaangielski.–Nieprzejmujsięnim,onjestprzyzwyczajony–odrzekłalekko.–Opowiedzmilepiej,cotamsłychaćumojegokochanegobraciszka,trudnozniegocośnaodległośćwyciągnąć.–Wyglądanazadowolonego.–Aleczymakutemupowody?– On uważa, że tak – roześmiałam się – alewesoło nie jest. W całej Europie kryzys jużwidać gołym okiem, sprzedaż naszego pismadramatycznie spada.Mirek chyba nie ma naniepomysłu,a trzebaporuszaćsprawy,któreludzi naprawdę interesują, na przykład jakprzetrwać do pierwszego i spłacić ratękredytu.– Powiedziałaś mu o tym? – spytała

Page 103: Maria numrowska zabójca

zmartwiona.–Próbowałam,nie tylko zresztą ja, ale kiedytwójbratsięuprze,nicniemożnazrobić.–Pewniepomysłz reportażemzSanQuentinteżjestjego?– On go tylko zaakceptował, ale akurat takaegzotykapowinnasiędobrzesprzedać.Mąż Joanny na dźwięk słowa San Quentinwłączyłsiędorozmowy.–Towięzieniecieszysiębardzozłąsławą.Nieboisz się wejść w paszczę lwa? Trafiają tamnaprawdę niebezpieczni ludzie, chociażsłyszałem o wypadkach nawróceń. Niektórzyzłoczyńcykończylizaoczniestudia,wracalidospołeczeństwa.Jegożonaroześmiałasię.– Andrew, zaczynasz przemawiać jakkaznodzieja,niepomyliłycisięzawody?Wpewnejchwiliwtrąciłam:–Ustaliliśmywredakcji,żejeśliwystarczymiczasu, zrobię migawki z Chinatown, wzięłamzesobąaparat.– Od nas to całkiem niedaleko – odrzekłaJoanna.–Jeślichcesz,możemycitowarzyszyć.–Jasne,żechcę.–Ucieszyłamsię.–Pokażeciemicociekawszemiejsca.Wybraliśmy się tamw sobotęwieczorem, bogospodarze zdecydowali, że największe

Page 104: Maria numrowska zabójca

wrażenieChinatownrobiwłaśnieotejporze.Oświetlonabyławtedytasłynnabrama.Pojejprzekroczeniu znalazłam się w świecieOrientu,otoczyłymniechińskiesmoki,wężeiinne maszkary, zewsząd napierały koloroweneony licznych kafejek, barów i restauracji.Chyba jeszcze nie doszłam do siebie popodróży,boodtychmigającychświatełzaczęłomi się kręcić w głowie. Na ulicach ludzie,przeważnie turyści, gromadzili się przystoiskach zpamiątkami. Joanna spytałamnie,czy nie chcę czegoś kupić dla rodziny iznajomych.Potrząsnęłamprzeczącogłową.–Mam tylkomamę–odrzekłam–aona żyjeraczejwświecieksiążek...Niedodałam,żewtym jejdomku,gdzie tynkodpadaześcian,awpodłogachsąszparynadwapalce,takiegadżetydziwniebywyglądały.Moimnajwiększymmarzeniembyło,abykupićmamiemieszkanie.Miałamnadzieję,żewtedyodważniejzaczęłabypatrzećwprzyszłość.Alejakdotądbyłotonierealne.JoannaiAndrewzaprosilimniedorestauracjiFarEastCafe,wsamymsercuChinatown.Odprogu uderzało bogactwo tego wnętrza,kryształoweżyrandole,malowidłanaścianach.Zajęliśmy stolik i zaraz bezszelestnie zjawiłsię kelner, oczywiście Chińczyk, i podał nam

Page 105: Maria numrowska zabójca

karty. Specjalnością restauracji były owocemorza,więcwszyscyjezamówiliśmy.Dotegowytrawnebiałewino.Wznosząckieliszek,powiedziałam:–Chwilamiżyciebywaznośne!Joannaspojrzałanamniezaskoczona.– Tylko tyle? W twoim wieku powinnaśpowiedzieć: życie jest wspaniale, cudowne,pasjonujące!–Cytowałampoetkę.–Tak?Aktórą?–zainteresowałasię.–Szymborską.–Starakobietamogłatakuważać.Atobieniewolno,tymaszruszyćnapodbójświata!– Jak na razie to ruszam do więzienia. –Uśmiechnęłamsię.–Notak,tak.–Joannazwróciłasiędomęża:–Andrew, pamiętasz, że masz się jutrodowiedzieć o to zezwolenie dla Joasi nawejściedoSanQuentin?Skinąłtwierdzącogłową.Późnymwieczorem,kiedyleżałamjużwłóżku,panidomuzajrzaładomnie.– Coś jest z twoim życiem nie tak –powiedziała.–Dlaczegotakuważasz?–Mówiłaś, żemasz tylkomamę, a gdzie jesttwójfacet?

Page 106: Maria numrowska zabójca

–Niemagoiniebędzie.Joannaażpodskoczyła.–Jaktoniebędzie?Zgórytosobiezałożyłaś?– Właśnie – odrzekłam zdecydowanie. – Poprostu... nie umiałabym zaufać nikomu pozasobąsamą.–Mamie teżnie? –Nagleniewiedziałam, coodpowiedzieć.Mamabyłaterazbardziejmoimdzieckiem, a do kogoś, kto nie jest dorosły,powinnosięmiećzaufanieograniczone.–Awogóle,todlaczegonieśpisz?– Może za dużo wrażeń. A poza tym czekamnie ta wizyta w pudle, denerwuję siębardzo...–Niedziwięcisię,bojakpowiedziałAndrew,wchodzenie w paszczę lwa to żadnaprzyjemność.Zawahałam się, czy nie wtajemniczyć jej wswójplanodszukania synaAdama.Obracającsięwśrodowiskuprawników,mogłamiwtympomóc.– Wiesz, właściwie materiał zebrałam już wPolsce.Dużootymwięzieniuwiem...–Tak?–Byławyraźniezaskoczona,alejajużsię zdecydowałam na wciągnięcie jej w tęsprawę.Opowiedziałam jej o Adamie, o tym, jak siępoznaliśmy, jak go śledziłam w drodze na

Page 107: Maria numrowska zabójca

wzgórze. I o jego więziennym dzienniku. Wpewnej chwili zadałam jej pytanie, czy mogęjejzaufać.Zawahałasię,odpowiedziałajednak:–Taksądzę.–Onmapiętnastoletniegosyna.–Jakimcudem?!Ztego,comówisz,wynika,żeprzebywałwtedywSanQuentin.– Powiem krótko: matką dziecka jest córkasenatoraDarena,przynajmniejbyłsenatorem,kiedy rodził się jego wnuk. I ja chcę tegochłopcaodszukać.Pomożeszmi?Patrzyła na mnie w milczeniu, chyba jązamurowało.– Sama sobie nie poradzę, a syn ma prawowiedzieć, kim jest jego ojciec. Adam z Polskiniemażadnegoruchu,tutajgoniewpuszczą,alejamogęmuprzywieźćjegodziecko.– Chyba nie planujesz porwania? – spytałapełnymniedowierzaniagłosem.–Tojużdużychłopiec,sammożepodjąćtakądecyzję.–Niejestpełnoletni.– Ale o ile wiem, na pewno otrzyma zgodęmatkinatakąpodróż.– Tylko najpierwmusisz go odnaleźć. Jak siętenchłopiecnazywa,gdziemieszka?Joannabyłabardzosceptyczna.

Page 108: Maria numrowska zabójca

– Tyle wiem, że ma na imię Matthew, jegomatkawyszła zamąż i rodzinawyjechała dojakiejśmiejscowościnaFlorydzie.–Więcniewiesznic.–Przecieżwiadomo,ktojestjegodziadkiem.–Icocitodaje?–Jaktoco?Spotkamsięznim.Joannazaczęłasięśmiać.–Takpoprostu?–Aczemunie?–Myślisz,żetakiczłowiekspacerujesobiepoulicachSanFranciscoczygdziekolwiekindziejbez obstawy? Ja oczywiście mogę siędowiedzieć, co teraz robi, bo senatorem napewno jużnie jest,ale toci,kochana,nicnieda.–Więcminiepomożesz?–Chybaprzeceniaszmojemożliwości.– Może masz rację, ale przynajmniej będęwiedziała,żezrobiłamwszystkowtejsprawie.Uważniemisięprzyjrzała.–Joasiu,kimtenAdamjestdlaciebie?– Już ci powiedziałam, przeprowadzam z nimwywiaddlanaszegotygodnika.–Itylkotyle?– No... zaprzyjaźniliśmy się – przyznałamniechętnie.– Tylko zakochanej kobiecie przyszedłby do

Page 109: Maria numrowska zabójca

głowytakipomysł.–Nie jestemwnimzakochana! –gwałtowniezaprotestowałam. – Nie wmawiaj mi czegoś,co nie istnieje. Po prostu chciałabym mupomóc. On nie ma rodziny, życie jużdostatecznieboleśniegoskrzywdziło.– A co ty o nim tak naprawdę wiesz?Powiedziałci,żeniezabiłbrata,aletosątylkosłowa. Pomyłki sądowe nie tak często sięzdarzają.–Jamuwierzę!– A z jakiego powodu ten brat popełniłsamobójstwoitonajegooczach?–Tego... tego jeszczeniewiem– zająknęłamsię–czytamwięziennezapiskiAdamaitosięzpewnościąwyjaśni...Joannapatrzyłanamniezniedowierzaniem.–Obawiamsię,żebrnieszwcoś,comożesięniezbytwesołodlaciebieskończyć.– Najwyżej nie odnajdę tego chłopca.Pozostałominiewieleczasu,pomożeszmi?Nie odpowiedziała. Życząc mi dobrej nocy,wyszłazpokoju.W kiepskim nastroju oczekiwałam nadokument uprawniający mnie do wejścia nateren więzienia, głównie siedziałam wmieszkaniu na Russian Hill i oglądałamtelewizję.Moigospodarzewracaliwieczorem

Page 110: Maria numrowska zabójca

i wtedy jedliśmy spóźniony obiad. Joanna niewróciładotematuposzukiwańchłopca, jateżjużnicnatentematniemówiłam,uważając,żesprawa jest zamknięta, ale nieoczekiwaniezadzwoniła do mnie w środku dnia i kazałaprzyjechaćdocentrum.Miałyśmysięspotkaćwwieżowcu,wktórymwcześniej byłyśmynazakupach.Wstąpiłyśmy tamwtedydomodnejkawiarni o nazwie Żabie Oczko. Naprawdęmiało się tam wrażenie, że siedzi się wsadzawceotoczonejtrzcinami.Kelnerkinosiłyfartuszkizwyhaftowanązielonążabą.Joanna nie chciała zdradzić, o co chodzi, alemiała rozgorączkowany głos. Kiedy weszłamdokawiarni,wstałaod stolika ipomachaławmojąstronę.– Mów, dlaczego tu jestem – zaczęłam,siadającobokniej.– Tylko spokojnie – odrzekła – żebyś niezrobiła jakiegoś głupstwa. Widzisz tegostarszegogościawrogusali?–Tegozsiwączupryną?–ToJohnDaren.Niepełnijużżadnychfunkcji,jestnaemeryturze.PatrzyłamnaJoannę.–Jakcisięudałogoodnaleźć?– Nieważne. Teraz zdecyduj, czy chcesz doniegopodejść.Jakwidzisz,siedzisam.

Page 111: Maria numrowska zabójca

–A...niemogłybyśmypodejśćrazem?Pokręciłaprzeczącogłową.– Musisz sama stawić temu czoło. Jeśli nieczujesz się na siłach, wypijemy kawę i stądwyjdziemy.Nagle dotarło domnie, że tak naprawdę niewierzyłam w powodzenie swojej misji.WciągnęłamwtoJoannę,alebyłampewna,żeniezechceiniepotrafimipomóc.–Ajeślionwezwiepolicję?Joannawzruszyłaramionami.–Zjakiegonibypowodu?Najwyżejniezechcez tobą rozmawiać.Decyduj się, bo onwypijekawęiwyjdzie.– Co mam mu powiedzieć? – spytałambezradnie.–To,copowiedziałaśmnie.Wstałamijakautomatruszyłamwstronętegoczłowieka. Kiedy się zatrzymałam przy jegostoliku, podniósł głowę. Zobaczyłam zimneoczy w kolorze stali i jedyne, czego wtedypragnęłam,touciecjaknajdalej.– Słucham panią? – usłyszałam jego głos i tomnie otrzeźwiło, zupełnie jakbym sięprzebudziłazjakiegośsnu.– Nazywam się Joanna Padlewska, jestempolską dziennikarką i chciałabym z panemporozmawiać.

Page 112: Maria numrowska zabójca

–Najakitemat?– Na temat mojego rodaka Adama Madeja,któryniewinnieoskarżonyozabójstwobrata–był to nieszczęśliwy wypadek – spędziłdwadzieścia lat w San Quentin –wyrecytowałam, zastanawiając sięjednocześnie,czyonzrozumiemójangielski.–Proszę.–Wskazałmikrzesło.Usiadłam, czując, jak dygocą mi łydki. KumojemuzaskoczeniuDarenpowiedział:–Pamiętam tę sprawę, tenczłowiekprzyznałsiędowiny.– Bo był bardzo młody, zagubiony, nie znałjęzyka i tak mu poradzono, obiecującłagodniejszywymiarkary.Chwilęobojemilczeliśmy.–Icosięznimterazdzieje?–ParęmiesięcytemuopuściłwięzienieizostałodesłanydoPolski.–Więczczympanidomnieprzychodzi?Z jegowzrokuwyczytałam, że dobrzewie, zczymprzychodzę,aleniezamierzaminiczegoułatwić.–PanMadejchciałbyodszukaćswojegosyna,nie może uczynić tego osobiście, bo nie mawstępu do Stanów Zjednoczonych, jestem wposiadaniujegopełnomocnictwa–łgałamjakznut.

Page 113: Maria numrowska zabójca

Darendługomilczał.– Nie wiem, gdzie oni są – powiedziałwreszcie. –Wiele lat temu straciłem z córkąkontakt...Wreszcie nadeszło to pozwolenie i mogłamwejść za bramę więzienia stanowego SanQuentin. Położone było na wysuniętym wmorze cyplu, z widokiem na zatokę SanFrancisco. Wyczytałam w Internecie, żezajmujeponadpółtorahektara,aletrzebabyłosiętuznaleźć,abywpełniocenićrozmiartegokolosa. Otaczał go wysoki mur zwieńczonywieżyczkamistrażniczymi.– Ilemusibyćnieszczęścia za tymimurami –powiedziałAndrew.– Pewnie wprost proporcjonalnie dopowierzchni–odrzekłam.Andrew okazał się bardzo pomocny wzałatwianiu wszystkich formalności, dzielniemi towarzyszył w zmaganiach z więziennąbiurokracją, ale po podpisaniu sążnistegooświadczenia,żewiem,comitubędziewolno,aczegonie,musiałam już radzić sobiesama.Trzeba przyznać, że nie czułam się z tymkomfortowo. Tym bardziej że władzewięzienne dość niechętnie udzieliły mipozwolenia na wejście za kratę, swój opór

Page 114: Maria numrowska zabójca

motywująctym,żeniesąwstaniezapewnićmistuprocentowego bezpieczeństwa. Moimoprowadzającymokazałsięoficerowyglądziedobrodusznegowujcia:zaokrąglonasylwetka,przerzedzone blond włosy i bladoniebieskieoczy, jakiewiduje się umałych dzieci. Ale jaswoje wiedziałam i kiedy kazał mi wdziaćkamizelkę, która w razie ataku ze stronywięźniów ochrania najważniejsze narządywewnętrzne, czyli serce, nerki i wątrobę,myślałam, że Adam niemiał takiej kamizelki,gdybyłkatowanyprzezkolegówMalcolma,botakmójprzewodnikmiałnaimię.Zgodniezinstrukcjąwłożyłamstrój,którynieeksponowałmojejkobiecości, toznaczybluzęzapinanąpodszyjąidżinsy,nanogachmiałamtenisówki.Najpierw zajrzeliśmy do bloku przejściowegoRC, czyli hangaru, który tak plastycznieopisywałAdam.Byłownimpomarańczowoodwięziennych drelichów i bardzo głośno, wpowietrzu unosił się zapach długoniewietrzonegownętrza.–Siedzątujaksardynkiwpuszce–powiedziałMalcolm–iposiedząprzez...–Trzymiesiące–dokończyłamzaniego.Oficeruśmiechnąłsię.–Widzę, że się pani dobrzeprzygotowała do

Page 115: Maria numrowska zabójca

wizytyunas.Zostałamprzygotowana–pomyślałam.Zagęszczeniepryczikoczującychnanichludzirobiło okropne wrażenie. Nic dziwnego, żeAdamtakdramatycznietoodebrałpierwszegodnia. Ja stąd za chwilę wyjdę, a on trwał wtychwarunkachdługiemiesiące.–Codalej?–spytałMalcolm.–BlokCarlson,czylisłynnadziura.Mój przewodnik rzucił na mnie szybkiespojrzenie.–Toniebędzieprzyjemnywidok.–Niejestemtudlaprzyjemności–odparłam,apowinnam powiedzieć, że chcę zobaczyćmiejsca, w których przebywał latami mójprzyjaciel. Nie interesuje mnie, co myślą iczująinniodsiadującyswojekary.Niepototuprzyjechałam.–Ryzykujepani.Tamsiedząprzeważnieświry,mogączymśrzucićzzakraty.Mnieniedawnooblalimoczem, to sięw ich żargonie nazywagazowaniem. Uciechy mieli co niemiara, jatrochęmniej...–Alubipanswojąpracę?– Przyzwyczaiłem się – odrzekł. – Logikaodsiadującychtuwyrokijestzupełnieinnaniżludzizamurem,onitumogącipowiedzieć,żecielęmadwiegłowyiokażesiętoprawdą.

Page 116: Maria numrowska zabójca

–Nierozumiem.–Abytozrozumieć,trzebatubyć.–Apanrozumie?–Staramsię.Niewolnonamnosićbroni,jestzamkniętawgablotach,więcwraziebuntujaimoikoledzyuciekamyprzednimijakzające.Mam inne informacje – pomyślałam – i to zpierwszejręki.Weszliśmy do bloku owianego złą sławą. Poobu stronach korytarza cele przypominająceklatki, za gęstą siatką niewyraźne postacie.Na nasz widok zaczął się ruch, więźniowieprzesyłali sobieuwiązanąnanitcekartkę, cowyglądało,jakbypopodłodzebiegałamysz.–Towiadomośćnawędkę–wyjaśniłoficer.–Atodozwolone?–Skądże.Terazczująsiębezkarni,bopojawiłsię ktoś z zewnątrz. Pewnie kablują, że tymkimś jestkobieta.Stądtopodniecenie.Zarazcałyblokbędziecmokaćiwalićwsiatkęczympopadnie. Spryciarze często wysuwają teżlusterko, taki peryskop, aby sprawdzić, czystrażnikjestwpobliżu.I naprawdę zrobił się straszny harmider,niemal nie słyszało się własnych słów. WpewnejchwiliMalcolmprzystanął.– Chcesz porozmawiać z takim jednymdelikwentem?

Page 117: Maria numrowska zabójca

–Bardzochętnie.– Nazywamy go kaznodzieją, odsiaduje trzydożywocia za handel narkotykami i kilkazabójstw.Aleunassięnawrócił,spowiadasięcosobota,uczestniczywmszachświętych.– To dlaczego się tu znalazł, w tym blokuchybaprzebywasięzakarę.– Zdenerwował się na naszego kolegę i goopluł,aletaktoniesprawiakłopotów.Otworzył kluczem celę i zaraz wyłonił się zniej niski mężczyzna o nieproporcjonalniedużej głowie. Był blady, z ciemnymipodkowamipodoczyma.Nieprotestował,gdyoficernaczasrozmowyskułmudotyłuręce.– No, bracie Albercie, opowiedz naszemugościowi,jakcisiężyje.Ten brat Albert mówił tak niewyraźnie, żeprawienic nie zrozumiałam, uśmiechałam siętylkoiprzytakiwałamgłową.Potem ruszyliśmy dalej. Spytałam, czy toprawdziweimięwięźnia.– A skąd – roześmiał się – każe się taknazywaćichybanawetwierzy,żejestświęty.Mój przewodnik był chyba jedynymsprawiedliwym w tym piekle, emanowała zniego życzliwość wobec świata ipodopiecznych, czegoś takiego nie da sięudawać. Złapałam się na tym, że zaczynam

Page 118: Maria numrowska zabójca

odczuwać sympatię dla tego człowieka.Stawiłam się tutaj po ósmej rano, a okołopołudniaonzaprosiłmnienalunchdokantyny,gdzie siedząc przy stoliku, mogliśmy dłużejporozmawiać. Wypytywał o Polskę, o mojąpracę,awpewnejchwilipowiedział:–Myśmy tunawetmieli Polaka,niedawnogozwolnili.NazywaliśmygoGoral,aleniewiem,czytobyłajegoksywaczynaprawdępochodziłzgór.Zawahałamsię,aleniepodjęłamtematu,boonmógłbynabraćpodejrzeń,że tonie jest tylkomateriałdlagazety,aletakżesprawdzeniejużzdobytych informacji, które mogłyby sięokazać nie pomyśli władzwięziennych, a onoczywiściestałbysiękozłemofiarnym.W pewnej chwili zza okna kantyny dobiegłozawodzenieprzypominająceśpiewykościelne,wyraźniewybijałsięsilnykobiecygłos.Zupełnie jakArethaFranklin – pomyślałam. Iniewiele siępomyliłam,bogłosbyłnapewnoczarny. Okazało się, że wkrótce miano tustracić wielokrotnego mordercę, więc podwięzieniem zebrał się tłum Afroamerykanów,boskazanybyłichziomkiem.–Pośpiewają, pośpiewają i sobiepójdą, a tennieszczęśnik też sobie pójdzie, tyle że wzaświaty–skomentowałtooficer.

Page 119: Maria numrowska zabójca

–Jestemprzeciwnakarześmierci–odparłam–iwmoimkrajusięjejniewykonuje.–Cokrajtoobyczaj,jaosobiścieteżtegonielubię.–Izmieniająctemat,spytał:–Napewnochcepaniiśćnatenczwartypoziom?–Napewno.–Różnietammożebyć,naprzykładjakbyktościebie,dziecko,wziąłjakozakładniczkęiżądałwzamianwolności,mybyśmysięniezgodzilinawymianę.–Chybabymnieniezarżnął?– Różniemoże być – powtórzył. – Co tamwtych głowach siedzi, trudno przewidzieć.Jestemtujużdziesięćlatijeszczedotegoniedoszedłem. Tutaj są całe gangi, to panisłyszała?–Tak,zostałamwprowadzonawtemat.Zobaczyłamcele –klatki, aleniecowiększe ipootwierane.Więźniowiemoglisięodwiedzać,spacerowali po korytarzu. Pierwszą osobą,którąnapotkaliśmy,byłBigBen,codotegoniemiałam żadnych wątpliwości: góra mięsawciśnięta w więzienny uniform, a na czubkujajowata ostrzyżona do gołej skóry głowa.Zaczęliśmy rozmowę, on oczywiściestwierdził, że siedzi tu za niewinność.Wrobionogowzabójstwokolegi.– Dostałem pięćdziesiąt lat, ale czas szybko

Page 120: Maria numrowska zabójca

płynie,atutajtojestwielkiplaczabaw,możnasiępośmiaćipopłakać,niktsięniezdziwi...Miałam wielką ochotę powiedzieć mu, że gobardzolubię,bodwadzieścialattemuobroniłprzed bandytami młodego chłopca, aleoczywiście tego nie zrobiłam. On jednakmusiał jakoś odebrać to moje życzliwezainteresowanie, bo zrobił gest, jakby chciałdotknąć mojego policzka. Towarzyszący mioficer natychmiast go odepchnął. Odchodząc,odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się doniego.Samoto,żebyłamwwięzieniuSanQuentin,októrymjużtylewiedziałamzdziennikaAdama,działało na mnie jak narkotyk. Chwilamiwydawałomisię,żeto,czegotudoświadczam,to tylko sen – obudzę się iwszystko zniknie:kraty,korytarzeiciludzieubraniwjednakowewięzienne uniformy.Wiedziałam, że gdzieśwtymbloku odsiadujewyrok dożywocia filozof,przyjaciel Adama, ale na to spotkanie niemiałam co liczyć. Gdybyśmy się jednakspotkali, moglibyśmy rozmawiać po polsku iniktbynasniezrozumiał.Jednymzpunktówprogramumiałobyćwyjściena spacerniak, tak się tu nazywało placogrodzony wysoką siatką i podzielony nastrefy wpływów: środek, gdzie można było

Page 121: Maria numrowska zabójca

grać w piłkę, okupowali czarni, z boku przypodłużnych stołach siedzieli biali, a Latynosikoczowaligrupkaminajbliżejsiatki.TakAdamto opisał i tak właśnie było. Chodziliśmy zMalcolmem pomiędzy tymi obozami, mogłamzadawaćpytania,naktórewięźniowiechętnieodpowiadali, jednocześnie gapiąc się namniewdośćobleśnysposób,alewcześniejzostałamo tym uprzedzona. Upatrzyłam sobiekolejnego rozmówcę,młodziutkiego czarnegochłopca, kiedy nieoczekiwanie w jednym zbloków odezwały się strzały. Wywołało toporuszenie wśród więźniów, wydało mi sięnawet,żesłyszęwydobywającysięzwieluustgroźnypomruk.–Wychodzimy–powiedziałoficer,puszczającmnieprzodem.Chciałmniewyraźnieosłaniaćwrazieataku.Na plac weszło kilkunastu strażników, kazalizebranymusiąśćnaziemi,niewszyscysiędotego zastosowali, w ruch poszły więc pałki.Mójtowarzyszwyraźniebyłniezadowolony,żejestemtegoświadkiem.–Skądtestrzały?–spytałam.–Musiałodojśćdobuntuistrażnicystrzelaliwpowietrze.No na pewnowpowietrze! A poza tymbrońmiała być zamknięta w gablotach, więc

Page 122: Maria numrowska zabójca

personel więzienny powinien ratować sięucieczką.Ciekawe, ile trupówbędziepo tychstrzałachnapostrach.– Mam nadzieję, że zebrała paniwystarczający materiał o naszej budzie –powiedział na pożegnanie mój więziennycicerone.–Teżmamtakąnadzieję.–Szkoda,żenieprzeczytam,niestetynieznampolskiego.I całe szczęście, bo bardzo byś się zdziwił –pomyślałam.Umówiłam się z Andrew, żemniewieczoremodbierze, ponieważ jednak mój pobyt wwięzieniu z konieczności został skrócony, doRussianHillwróciłamsama.Gospodarze byli bardzo ciekawi wrażeń zwizyty w San Quentin, ale nie byłam zbytrozmowna. Obrazy stamtąd nakładały się nate, które miałam w głowie po lekturzedzienników Adama.Moje wyobrażenie o tymwięzieniu było dużo gorsze niż to, co tamzobaczyłam. Groza wyzierająca niemal zkażdego zdania jego zapisków wyglądała naczystą konfabulację. Ale jego wersja zpewnością była prawdziwsza, a mniepokazywano sztuczną fasadę. Jak z tąbroniąw gablotach! Jedyny moment prawdziwego

Page 123: Maria numrowska zabójca

niepokoju odczułam na spacerniaku: stojącygrupkami więźniowie byli bardzo rozmowni,wyglądali na pogodzonych ze swoją sytuacją,przekomarzalisięznami,pytaliMalcolma,czyjestem jego nową laską, i chcieli wiedzieć,kiedy ślub. I nagle, po strzałach, sytuacja sięzmieniła, jużniktnieżartował,amójopiekunchyba naprawdę obawiał się o mojebezpieczeństwo.W drodze powrotnej do Polski próbowałamjakoś uporządkować swoje wrażenia zpodróży. Było znacznie więcej plusów niżminusów.Właściwieminusbyłtylkojeden:nieudało mi się odnaleźć syna Adama. Jegodziadek nabrał wody w usta, byłam nawetskłonna uwierzyć, że mówił prawdę i córkazerwała z nim wszelkie stosunki, ale Joannabyłainnegozdania.–Niewierzstaremuwydze,tozwykływybieg.– Dlaczego? Minęło tyle lat, nic mu już zestrony Adama nie zagraża, a mógł oczyścićswojesumienie.Joannatylkosięroześmiała.–Niewiem, jak jest terazwPolsce,ale tutajnie istnieje nic takiego jak senatorskiesumienie.–Tomożetrzebabyłogobardziejprzycisnąć–

Page 124: Maria numrowska zabójca

odrzekłamzmartwiona.Pokręciłaprzeczącogłową.–Nicbytoniedało,wiedziałamodrazu,żecięzbędziebyle czym.Naprzykład:niewiem,oczym pani mówi, albo bierze mnie pani zakogośinnego...– On nic takiego nie powiedział, pamiętałsprawęAdama.–Trudno, żeby zapomniał o kimś, ktouczyniłgodziadkiem.Aletonaprawdęnicnieznaczy.– Chyba istnieje jakiś sposób, żeby odnaleźćkogośwAmeryce?– Należałoby znać przynajmniej nazwisko tejosobyimiejscowośćnaFlorydzie.–AjeśliAdamjezna?Pomożeszmiwtedy?–Wtedymożna by się nad tym zastanowić –odrzekła.Tylko... jak mam wypytywać Adama o jegosyna,skoroonniewie,żebyłamzaoceanem?Głupio zrobiłam, że się od razu nieprzyznałam, ale z drugiej strony czułam, żezostałobytoprzezniegoźleprzyjęte.Wkońcui tak się dowie, bo ukaże sięmój reportaż zSan Quentin, wtedy jednak będę już miałanagrania naszych rozmów... To nie jest dokońca w porządku, ale taki sobie wybrałamzawód. Muszę zdobywać informacje niezawszeprostądrogą.JeślichodzioAdama,od

Page 125: Maria numrowska zabójca

razu wiedziałam, że ta droga będzie raczejkręta, ale to właśnie było ciekawe, nawetpasjonujące. On nie jest przechodniem,którego zaczepiłam na ulicy, aby spytać, czypodobająmu się trendywwiosennej kolekcjimodymęskiej.Akimjestwtakimrazie?Nagledotarłodomnie,żeniechcę,anawetbojęsięodpowiedziećsobienatopytanie.Interesowałmnie jako człowiek o tak niezwykłym losie,chciałam poznać do końca jego tajemnice, ajednocześnie z fotograficzną dokładnościązapamiętałamwkażdymniemalszczególejegotwarz,spojrzenieoczu,głos.Tonienależałozpewnościądomoichobowiązkówsłużbowych,taksamojakczęstewyjazdydoZakopanegoiradośćnawidokznajomejsylwetkinaperonie.Kiedy poprosiłam Joannę o pomoc wodszukaniu syna Adama, powiedziała: „Tylkozakochanejkobiecieprzyszedłbydogłowytakipomysł”. Ja wtedy gwałtownie zaprzeczyłam,możenawetzbytgwałtownie,itowywołałojejuśmiech. Nie, nie, taki scenariusz absolutnieodpada,niezakończyłbysięhappyendemanidla mnie, ani dla niego. Z wielu powodów.Należałoby też zacząć od tego, że on raczejniewidziałwemnie kobiety, byłam dla niegodziennikarką,któramusięnaprzykrzała.Itaknieźletoznosił,corozumiemowielelepiejpo

Page 126: Maria numrowska zabójca

wizycie w miejscu, w którym spędził połowęswojegożycia.Dopieroterazdotarłodomnie,żetaktowłaśniewygląda.Mniejwięcejwpołowielotuustaliłamsamazesobą, żepowinnam tępićw zarodkuwszelkieprzejawyfascynacjiAdamemjakomężczyzną.Iodrazulepiejsięztympoczułam.NalotniskuwWarszawiezłapałamtaksówkęiod razu pojechałam do redakcji, gdzie mojepojawienie się wywołało niezłą sensację.Koledzy wypytywali mnie o wrażenia zpodróży. No i przede wszystkim o wizytę wlegendarnymwięzieniu.Naszczęścienaczelnyto uciął, zapraszając mnie do gabinetu.Opowiedziałam mu pokrótce o pobycie wStanach, a także jak widzę całość naszejpublikacji.– Reportaż puścimy, kiedy już nagramrozmowy z Adamem Madejem, broń Bożewcześniej.– Planujemy to do świątecznego numeru –odrzekł.–Chybazdążysz?–Napewno,aletojestwarunek.Mójbohaterniewie, żeodwiedziłamSanQuentin,mógłbysięwściecizerwaćznamirozmowy.Naczelnypokiwałzpolitowaniemgłową.– Z tobą, nie z nami. Dlaczego mu niepowiedziałaś?

Page 127: Maria numrowska zabójca

– Nie powiedziałam mu, bo to ryzykowne,mógłbypomyśleć,żewysłaliściemnie,żebygosprawdzić.–Nie używaj liczbymnogiej, dobrze? To jesttwój projekt i ty jesteś za niegoodpowiedzialna. Imamnadzieję,że tengóralsięniewycofa.–Tengóralma imię i nazwisko! – odrzekłamostro.– No dobrze, ciągle zapominam jak on sięnazywa.–Naczelnywyraźniespuściłztonu.–Kiedyprzewidujeszzakończenienagrań?–Niewiem – odpowiedziałamniepewnie – tozależyodpanaMadeja.Niebyłomniedziesięćdni...– OK – uciął. – Wyśpij się, odpocznij i doroboty. A jak tam umojej siostry i szwagra?Jakichznalazłaś?–Sąświetni,oboje.Przyjęlimniepokrólewsku–odpowiedziałamzentuzjazmem.–Cieszęsię,boszwagruniopotraficzłowiekazanudzićnaśmierć.–Cotyopowiadasz?!Tofantastycznyfacet.Szefkrzywosięuśmiechnął.–Możliwe,żewobecnościdamsięożywia!–Amożetotypoprostujesteśnudziarzem!–Nie pozwalaj sobie,w końcu rozmawiasz zprzełożonym!–zagrzmiał.

Page 128: Maria numrowska zabójca

Alejasięniezlękłamiodpyskowałam:–Wkońcutak.–Zawszemusiszmiećostatniesłowo,zmykajstąd!Ledwoprzekroczyłamprógkawalerki,dopadłomnie zmęczenie.W ubraniu walnęłam się natapczan i obudziłam następnego dnia rano.Pijącporannąherbatę,zastanawiałamsię,czyzapowiedziećswójprzyjazdprzeztelefon,czylepiejzjawićsięuAdamabezuprzedzenia.Ponamyślewybrałamwariantdrugi,bowydałmisiębardziejnaturalny.Tojużniemaltradycja,żezjawiamsięuniegojakonieproszonygość.Dotejporynaogółdobrzetoznosił imiałamnadzieję,żetakbędzieitymrazem.AlekiedywysiadłamwZakopanem,pewnośćsiebiemnieopuściła.Obawiałamsiętegospotkaniazkilkupowodów, minęło trochę czasu, odkąd sięostatnio widzieliśmy, nie rozmawialiśmy teżprzez telefon, a ja sporo nakręciłam i onmógłbytoterazodkryć.Zauważyłam,żemnieobserwuje i dostrzega najmniejszą zmianęmojego nastroju. A jak mam mu spojrzeć woczy,gdyzapytaopodróż?Przecieżniemogępowiedziećterazprawdy,aprzecieżonaitakwyjdzie na jaw imoże się to okazać końcemnaszejprzyjaźni.Możliwe,że jakmoja idolkamam talent do niszczenia uczuć, choć

Page 129: Maria numrowska zabójca

naprawdęminanichzależy.Drzwi gazdówki zastałam zamknięte,wiedziałam jednak, gdzie Adam chowa klucz,więc weszłam do środka. W kuchni na stoleleżały gazety i tygodniki, a obok stał pustykubek po kawie. Poza tym było czysto,zupełnie się nie czuło, że to gospodarstwosamotnego mężczyzny. Na parapecie oknazauważyłamkilkaksiążekizeszytywznajomejoprawie,sięgnęłampoostatni.

***Za dwa miesiące opuszczam ten przybytek iAmerykę bez żalu i jakiejkolwiek ekscytacji.Śleboda, najważniejsze słowo dla każdegogórala, dla mnie stało się pojęciemabstrakcyjnym. To, że będę mógł sięprzemieszczaćbezkajdannarękachinogach,niewiele już znaczy. Przyzwyczaiłem się donich i pewnie będzie mi ich brakowało...Oczywiście żartuję, ale ja już tylko mogężartowaćzsiebieizeswojejżyciowejsytuacji.Poza tym ta moja przyszła życiowa sytuacjajest wielką niewiadomą. Ameryka będziechciała się mnie jak najszybciej pozbyć, aojczyzna? Nie sądzę, aby miała mi wiele dozaoferowania. Nikt tam na mnie nie będzieczekał z kwiatami. Robert, mój świętejpamięci przyjaciel, jedyny, jakiego miałem,

Page 130: Maria numrowska zabójca

wbijał mi do głowy, żebym sobie nie wiemczego nie wyobrażał po wyjściu na wolność.Zwykle kogoś takiego jak my spotykarozczarowanie, bo rajski ptak okazuje siękurą, która niestety nie znosi złotych jajek.Myślę, że gdyby Robert żył,moje uwolnieniewcale by mnie nie cieszyło. Zbudowaliśmysobie świat, w którym obaj dobrze sięczuliśmy. On, dużo starszy, stał się dla mniekimś w rodzaju mentora, ale z latami corazczęściej można bymówić o partnerstwie. Tobył towarzysz niedoli, po naszemu kamrat.Kim się stałem, a może bardziej kim się niestałem, zawdzięczam jemu i zawsze będę otympamiętał.Moje więzienne zapiski urywają się wmomencie,kiedybyłemjeszczebardzomłodyinieumiałemsiebiezdefiniować,teraztamojawiedzasięniecoposzerzyła,alewnioskiniesązbyt optymistyczne. Byłem naprawdę dumny,kiedywręczanomidyplomukończeniawyższejuczelni,aleniebyłonikogo,zkimmógłbymtoświętować. Innych szczęśliwców otaczałyrodziny,jajedenbyłemsam.Podszedłdomniewykładowca, Jeffrey Kopecky który parę latwcześniejwitałmniejakoprzyszłegostudenta.Pogratulował mi, chwilę porozmawialiśmy. Apotem sprawiedliwości stało się zadość, bo

Page 131: Maria numrowska zabójca

rodzinymoich kolegówmusiały odejść, a nasniczymstadobaranówzagnanozpowrotemzakraty.Napoczątku2003rokuwSanQuentinpojawiłsię pewien skazaniec, co zostało natychmiastrozkolportowane po całym więzieniu. BrudnyHarrypowrócił!Mnietaksywanicniemówiła,aleRobertowiniestetymówiłabardzowiele.–Tozwierzęwludzkiejskórze–powiedział–którestarałemsięucywilizować,aleprzenieśligo, zanim mój eksperyment miał szansę sięudać.–Czarny?–spytałem.– Mulat. Początkowo nikt się do niego niechciałprzyznać,gangiprzerzucałysięnimjakpiłką, ale zdobył sobie pozycję siłą, jakobokser wagi ciężkiej uszkodził dość dotkliwekilku zawodników i zyskał tym szacunek.Został przyjęty do gangu Arka Przymierza iszybko zaszedł wysoko, a ponieważ byłbezwzględny i w czasie gangsterskichporachunków zdarzało sięwięcej zgonów niżnormalnie,przeniesionogodoinnegozakładu.Władze więzienne stosowały to jakoprewencję.Pewnieztegosamegopowodubyłybokser tu powrócił. Na wolność nie wyjdzienigdy,zarobiłstopięćdziesiątlatodsiadki.– Dlaczego w takim razie nie death row? –

Page 132: Maria numrowska zabójca

spytałem.Robertwzruszyłramionami.– Tego się nigdy nie wie, dlaczego ławaprzysięgłych jednych oszczędza, a innychposyłanaszafot.Miałem okazję dość szybko zapoznać się zBrudnym Harrym, który w stołówce zażądałdrugiej porcji marchewki i otrzymał ją bezmrugnięcia okiem. Nigdy nie stał w kolejce,inni więźniowie przepuszczali go bezszemrania. Średniego wzrostu, ale takrozrośniętywramionachiztakimibicepsami,że wyglądał, jakby był nadmuchany. Miałzłamany nos i znaczny ubytek w górnejwardze,cosprawiałowrażenie,żewarczynawszystkichdookoła,iwszyscysięgobali.PozaRobertem. Zaczynało mnie to coraz bardziejniepokoić.Widziałem, jak tamtegodenerwujesłynne„miłegodnia”mojegoprzyjaciela.Kilkarazy w ciągu tych lat Robertowi spuszczonolanie, ale w taki sposób, by mógł stawić sięnazajutrz w kancelarii. W innym przypadkuzarządzonobyśledztwo,bowopiniiwięźniówbył„wtykąkomendanta”.Tego dnia spotkaliśmy się z bokserem wdrzwiach stołówki, oczywiście chciał naswyminąć bez słowa z tą swoją ponurą gębą,pełen nienawiści do otoczenia, a może i

Page 133: Maria numrowska zabójca

samegosiebie.Poranekdlakogośtakiegojakonbyłniczymkatastrofa.Robertniemógłsiępowstrzymaćizagadałdoniego:„Hello,whata nice day!”. Tamten poczerwieniał i prawienaswtychdrzwiachstaranował.– No widzisz – powiedział Robert – od razucera mu się poprawiła, już nie jest takaziemista.–Wiesz,żeigraszzogniem!– Czego się nie robi dla poprawienia ogólnejatmosferywtymprzybytku–odrzekł.To nie mógł być zbieg okoliczności, żepiętnaścieminutpóźniejmójprzyjacielnieżył.Zdążyliśmy zająć miejsca przy stoliku, kiedypodbiegłdoniegoodtyłuMeksykaninijednymruchem podciął mu gardło. Odbyło się tobłyskawicznie. Więźniowie zerwali się zmiejsc, a morderca wmieszał się w tłum.Robert upadł głową na blat stolika, z każdąsekundą było coraz więcej krwi, a ja nic niemogłem zrobić. W drzwiach jadalni utworzyłsię zator, jedni starali się wejść, inni wyjść,chodziło o to, aby nie dopuścić do rannegopomocy.Zanimnadeszła,byłojużzapóźno.Wiele miesięcy po śmierci Robertadowiedziałem się od współlokatora z celi,którynależałdojednegozgangów,żezamachna mojego przyjaciela był przygotowywany

Page 134: Maria numrowska zabójca

dużo wcześniej. Robert coraz bardziejrozsierdzął bossów swoimi porannymizaczepkami, puszczono więc w obieg plotkę,żejestpedofileminawolnościwykorzystywałseksualniemałedzieci.Byłotorównoznacznezwyrokiemśmierci,podobnozgłosiłosięwieluchętnych do egzekucji. Wybór padł naMeksykanina,pewniedlatego,żeniebyłbymwstanie go rozpoznać. Dla mnie ci niewysocy,ciemnoskórzy osobnicy, hałaśliwi,wymachującyrękami,niczymsięmiędzysobąnieróżnią.Do jakiego stopnia byłem uzależniony odRoberta, okazało się po jego śmierci. On byłtym głównym filarem mojego więziennegoświata i kiedygo zabrakło, ten świat rozpadłsię na kawałki. Postanowiłem podążyć zaprzyjacielemizabarykadowałemsięnagórnejpryczy, rozpoczynając głodówkę. Po kilkudniach podjęto próby karmieniamnie na siłę,broniłem się, jak mogłem, a po tygodniutrafiłem do więziennego szpitala. Wszystkodookoła stało się nieostre, wszelkie odgłosydochodziły gdzieś z daleka, realny światoddalał się z każdą niemal chwilą corazbardziej i to było jak ratunek. Nareszciemogłem przebywać tam, gdzie nie ma krat,pustych ścian i kroplówek, czyli w...

Page 135: Maria numrowska zabójca

smrekowym lesie. To był las mojegodzieciństwa, gdzie chodziłem z babkąGąsienicową na jagody albo grzyby, onagłównie po zioła, bo była znaną zielarką.Dziewięćdziesięciopięcioletnia wędrowała polesie z workiem na plecach i wypatrywałaswoich cudotwórczych roślin, a wzrok miałasokoli. Kiedyś wyleczyła mnie „smołomsmrekowom” albo inaczej „bulkowomżywicom” z zapalenia dziąseł, które puchły,bolały, nie mogłem jeść. Robiła z niej takieżółte kulki i kazała mi żuć, aż te kulki niezmienią koloru na różowy przechodzący wfiolet. To już znaczyło, że lekarstwo działa. Ipodziałało naprawdę, obudziłem się rano iopuchliznyaniśladu.Babkastalepowtarzała:„Lastoociecnas,amydziecijego,bożyjemyś’niego”. I kazałanamdzieciomgo szanowaćjakotegooćca,tymbardziejżetenprawdziwybardzo się babce nie podobał. „Pijok idarmozjadmojej Jancisi trafieł –powtarzała,zakażdymrazemspluwającwkąt.–Asyćkobezto,zeonnienas”.Opowiadałanamteżjakto w dawnych czasach wyrósł w lesieniedaleko Zakopanego świerk, który górowałnad innymi drzewami, ludzie zaczęli gonazywać świętym smrekiem i przychodzili doniego, aby ich wyleczył. Trzeba było tylko

Page 136: Maria numrowska zabójca

obejść drzewo kilka razy na kolanach,pomodlić się i czekać na wyzdrowienie.Dowiedzieli się o tym prowadzący misjęjezuici,poszlitamizobaczylidwiekobiety,jakokrążają smreka na klęczkach, mamroczącprzy tym jakieś modlitwy. Tak to ojcówzdenerwowało, że kazali go ściąć i spalić napopiół. Podobno płacz był straszny, najgorzejrozpaczały babki uprawiające gusła. A pozniszczeniu drzewa miał nastąpić czaswielkiego głodu i chorób. „Taki był głód –ciągnęłababka–zeludziezywielisieinotymconaśliw lesie”.Te jejopowieścidziałałynawyobraźnięikiedybyliśmymali,wchodziliśmydo lasu jakdokościoła. I ja teraz też taksiępoczułem, zupełnie jakby czas się cofnął,jakbym był z powrotem tymmałym Adasiem,który zadziera głowę, widzi korony smrekówkołyszącesięnatleniebaiczujewnozdrzachostry zapach mchu i igliwia... I w takichchwilach pojawiało się dawno zapomnianeuczucie szczęścia... Nie chciałem wracać zesmrekowego lasu, chciałem na zawszepozostać dzieckiem... I żeby była babkaGąsienicowa, surowa, zawsze jakby czymśzagniewana, ale bardzo nas wszystkichkochająca, i jeszcze nasza mama, i siostraJagoda,ibratStasiek...

Page 137: Maria numrowska zabójca

W zamglony, a jednocześnie bardziej realnyniżtennazewnątrzświatwdzierałysięczyjeśgłosy,urywkirozmówwobcymjęzyku,któreodziwo rozumiałem: „Po co tyle zachodu, chcezdechnąć,niechzdycha...Jakdrugiodkorkuje,zacznąbardziejwęszyć,całyczaswęszą,panukomendantowizepsulizabawkę”...Mijałydniipowolitraciłemrachubęczasu,niewiedziałem, jak długo już jestem w szpitalu:tydzień, miesiąc, może dłużej. Ciągleodmawiałem jedzenia, więc karmiony byłemkroplówką. Któregoś dnia ktoś się nademnąpochyliłiniebyłtoanilekarz,anipielęgniarz.Rozpoznałem twarz wykładowcy JeffreyaKopecky’ego.–Słyszymniepan?–spytał.Mrugnąłempowiekami,żetak.– Pan Robert Muldowney zapisał swójksięgozbiór naszemu uniwersytetowi, pośródksiążek, które odbieraliśmy z więziennegodepozytu, znalazł się jego dziennikprowadzonywSanQuentin,aponieważczęśćtychzapisówpoświęconajestpańskiejosobie,zdecydowaliśmy przekazać je panu. Mamnadzieję, że pomoże to panu uporać się ztraumą iwkrótcepowrócipandonas.Czegomy, wykładowcy, a z pewnością i pańscykoledzy, bardzo sobie życzymy – zakończył z

Page 138: Maria numrowska zabójca

uśmiechem.Nie mam kolegów – pomyślałem – miałemjednegoprzyjaciela...Ale po tej wizycie wróciła mi chęć do życia,głównie z powodu dziennikaRoberta, bardzochciałemgoprzeczytać.

***Jateż!Umierałamniemalzciekawości,alenieznalazłam dziennika w przyokiennejbiblioteczce Adama, a nie odważyłam sięzajrzećdo jegosypialni.Zapadałzmierzch,wdomu nie było jeszcze elektryczności, więcczułamsięcorazbardziejnieswojo.Todziwne,żeAdamniewracał.Może znalazł sobie kobietę i nocuje u niej –pomyślałam i to było jak ukłucie. Ale zarazprzyszłarefleksja:Dlaczegonie,takdługobyłsam,przydałabymu siępartnerka.Niewiemjednak,czytobyłodokońcaszczere.Poczułamsięzmęczonaisenna,różnicaczasujeszczedawałamisięweznaki,położyłamsięwięcwbiałej izbie,gdziena łóżkubyłamojapościel, to znaczy miałam taką nadzieję, wkażdymrazieżadnychobcychperfum.Obudziło mnie stuknięcie drzwi. Za oknamibyłojużjasno.Słyszałam,jakAdamchodzipokuchni, iuczułamlęknasamąmyśl,żesięzachwilęspotkamy ibędzie toczymśwrodzaju

Page 139: Maria numrowska zabójca

konfrontacji. Na pewno mnie spyta, gdzienaprawdębyłam,ajazmieniętemat,botylkotopozwolimizachowaćtwarz.Muszęodrazuzacząć mówić o ostatnim zeszycie, którywłaśnie przeczytałam. Z pewnością niezabraknienamwtedytematudorozmowy.Adamsiedziałprzystoleiczytałgazetę.Kiedyweszłam,uniósłgłowę.–Jużnieśpisz?Jestpiątarano–odezwałsię,jakbynigdynic.–Tyteżnieśpisz.–Jajeszczenieśpię–sprostował.– No właśnie – powiedziałam znaczącymtonem.Uśmiechnąłsiępodnosem.– Zaraz jak zrzędliwa żona zapytasz, gdziebyłem.– Nie zapytam, bo po pierwsze, nie jestemtwojążoną,apodrugie,nigdyniebędęniczyjążoną,bomnietonieinteresuje.–Jesteśpewna?–Czego?–Żenie chceszwiedzieć, skądwróciłemnadranem.Nawszelkiwypadek zaspokoję twojąciekawośćipowiem,żewróciłemzpracy.–Ciekawe,cotozapraca–mruknęłam.–Pracajakpraca,jestemnocnymportieremwhoteluPodOrłem.Parsknęłamśmiechem:

Page 140: Maria numrowska zabójca

– Nie żartuj! Widziałam kiedyś film Nocnyportier,głównybohatertobyłyoficerSS.– A teraz były więzień San Quentin, teżciekawafabuła.Spojrzałammuprostowoczy.–Toprawda?–Prawda.– Zupełnie niewyobrażam sobie ciebiew tejroli, przecież skończyłeś studia, znaszangielski.–Dyplommusiałbymnostryfikowaćicobymito dało? Pokazywałbym go gościomhotelowym? A angielski takiemu cieciowi teżsię przydaje. Czasami jakiś cudzoziemiec tuzawita.Adam coraz bardziej się nakręcał,postanowiłamwięczmienićtemat.–Możebędzieszsięgniewał,aleprzeczytałamostatnizeszyt.–Zauważyłem.–Musimyotymporozmawiać.–Amogęsięnajpierwwyspać?– Jasne. Miłych snów – odpowiedziałam –znikamwgościnnymiteżspróbujęzasnąć.Byłam przy drzwiach, kiedy już innym tonemzapytał:–Nadługoprzyjechałaś?Ta poranna dość ostra wymiana zdań

Page 141: Maria numrowska zabójca

wybawiłamniezkłopotu,boskierowałamyśliAdama w inną stronę i temat mojej podróżysłużbowej przestał istnieć. Spałam dopołudnia, a kiedy zjawiłam się w kuchni,czekało już na mnie spóźnione śniadanie.Adamzaparzyłkawę,jejaromatrozchodziłsiępo całym wnętrzu, ja jednak pozostałamwiernaherbacie.–Nowięc,paniredaktor,zapoznałasiępanizmoimiwypocinamiicodalej?–Niemówtakodzienniku–zaprotestowałam.– Przecież obejmuje połowę twojego życia,właśnietosobieuświadomiłam.–Icoztego?– To z tego, że powinieneś uczciwiepodsumowaćtenczas,anielekceważyć–Amożezasługujętylkonalekceważenie.– Jestem przekonana, że nie. I bardzo bymprosiła, żebyśmy przestali przerzucać siępustymisłowami,szkodanatoczasu.Adamspojrzałmigłębokowoczy.–Cozarozwaga.Itoutakmłodejosoby.Jawtwoimwiekubyłemowieległupszy.–Dziękuję,żejestemtrochęmniejgłupia!– Nie to chciałem powiedzieć – odparłwyraźniezbityztropu.Wyjęłam notes i nakreśliłam plan naszychrozmów. Adam pracował co drugą noc,

Page 142: Maria numrowska zabójca

niestety także w weekendy, a ja tylko wtedymiałam czas. Chyba jednak powinnam wziąćwolne.– Nie mam ci wiele więcej do powiedzeniaponadto,coprzeczytałaś–powiedział.–Bezsensu,żebymsiępowtarzał.– A po śmierci Roberta? Przecież to jeszczekilkalattwojegożycia.–Takjakbyichniebyło.– Chciałabym cię spytać o kolejnychwspółwięźniów.–Prawieichnieznałeminiezależałomi,żebyichlepiejpoznawać.– A czy mogłabym w takim razie przeczytaćdziennik Roberta? – spytałam chytrze. – Napewnomaszgozesobą.Co takiegozawiera,żepostanowiłeśdalejżyć...Wmilczeniupokręciłgłową.–Niezostałemupoważniony,mogęcinajwyżejcośpoopowiadać...–Świetnie–zgodziłamsięodrazu.–Notojesteśmyumówieni.Spojrzałamnaniegozaskoczona.–Myślałam,żejużzaczniemynagrywać.– Jest za jasno –odrzekł. – Jeślimamodkryćprzed tobą swoje tajemnice, potrzebujęmroku. Mam dzisiaj wolny wieczór i noc,możemygadaćdorana.

Page 143: Maria numrowska zabójca

Wieczórbyłwyjątkowociepły,usiedliśmywięcprzed domem w altance, którą Adamwłasnoręcznie zbudował. Ażurowedrewnianeściany, wewnątrz prosty, zbity z desek stół iława.Postawił na tym stole szklanki i otworzyłbutelkępiwa.–Napijeszsię?–Poproszę...Wiesz,jabardzokochałamswojąbabcię,aty?KochałeśbabcięGąsienicową?–zaczęłam, chcąc jakoś rozpocząć rozmowę osprawachtaktrudnychdlaAdama.–Bardzo.–Naprawdęchodziłapolesieizbierałazioła,mającdziewięćdziesiątpięćlat?– Naprawdę. Kiedyś usiadła na pieńku ipowiedziała do mnie: Wies, Jadaś, ciekawokjakomjobedemiałastarość...–Ijakąmiała?– Kilka miesięcy później umyła się w misce,splotła włosy w siwy warkoczyk, zmówiłapacierz,klęczącprzyłóżku,iposzłaspać.Jużsięnieobudziła...– To nie dowiedziała się, jaka byłaby jejstarość.Adamskinąłtwierdzącogłową.– No to chyba będziemy nagrywać? –

Page 144: Maria numrowska zabójca

powiedziałam,wciskającklawiszdyktafonu.–Niewiem, czy będę potrafił gadać do tegourządzenia,wyłączto...–Ale...jakinaczej?–Papieriołówek.Zmusiłmnie,abymrobiłanotatki,a to,comiopowiedział, naprawdę mną wstrząsnęło.Domyślałam się, że Robert popełnił poważneprzestępstwo,aleprawdapowalała:zastrzeliłżonę i najlepszego przyjaciela! Wcześniejwróciłdodomuinakryłichwłóżku.Obojezamilkliśmy.– Przecież mówiłeś, że ją bardzo kochał –odezwałamsięwreszcie.–Właśniedlatego.–Cowłaśniedlatego?–Zabił.–Tak?Sądziłam,żezabijasięznienawiści.–Tomałojeszczewieszożyciu.Zerwałamsięnarównenogi..–Tyoczywiściewieszwięcej,bowiele czasuspędziłeśwmiejscuprzesiąkniętymzbrodnią.Ale to jest zwyrodniały świat, w tymnormalnymprzeważają jednak takiewartościjakmiłosierdzienaprzykład.–Usiądź,Joasiu–powiedziałzespokojemitopodziałało. – Ja też byłem wstrząśnięty.Żyliśmy z Robertem obok siebie tyle lat i

Page 145: Maria numrowska zabójca

miałem inny jego obraz. Wydawał mi siędobrymczłowiekiemi...byłnim...–Dobryczłowiekniemordujeludzi!–Tobyłozaćmienieumysłu,chwilaszaleństwa,a potem całe lata piekła wyrzutów sumienia,tęsknoty za nią, za nimi obojgiem... bo onkochał też swojego przyjaciela... znali się oddzieciństwa.Jegodziennikpisanybyłbólem...Tworzył piękne wiersze... szczególnie takijedenmnieporuszył:„IdękutobieEurydyko/Uwięzionejpośródkolczastychkrzewów/Oneranią mnie tak samo, / I to jedyną ulgą,wytchnieniem”...Wzruszyłamramionami.– Jakoś mnie to nie bierze. Skoro nie mógłinaczej,dlaczegoniestrzeliłsobiewłeb?–Chciał,alezabrakłomujużnaboju.–Biedaczek.Adamwalnąłdłoniąwstół.– Albo jesteś poważną dziennikarką i chceszopisać prawdę o czyimś życiu albo głupiąbabą,którauważa,żewszystkowienajlepiej.Mówimy o człowieku, który posypał głowępopiołem.Uważam,żejegoprowokacjewobectychzezwierzęconychmięśniakówmiałytylkojedenpowód:chciałumrzeć.Iwkońcumusiętoudało,azakilkalatmógłbyćwolny!

Page 146: Maria numrowska zabójca

Całymi godzinami obmyślałam, w jaki sposóbmogłabym dotrzeć do notatek Roberta, izaczynało to wyglądać na obsesję. Niewchodziłow grę, żebyAdampokazałmi je zwłasnejwoli, pozostawałwięcpodstęp.Tylkonaczymmógłbypolegać?Mogłamsię jedyniezakraść do bacówki pod jego nieobecność istarać się odnaleźć dziennik, ale to miałoswoją nazwę i brzmiała ona bardzonieprzyjemnie. Na swoją obronę mogłabympowiedzieć, że nie powodowały mną zwykłaciekawośćaniwścibstwo.Adamodnotowałwdzienniku rozmowę ze swoim wykładowcą,który uzasadnił, dlaczego gremiumprofesorskie zdecydowało się przekazać munotatnikRoberta.Przyjacielczęstoodnosiłsiędojegoosobyitowłaśniebyłodlamnieczymśbezcennym,bobyłjedynymczłowiekiem,którymógłby potwierdzić fakty podawane przezAdama lub im zaprzeczyć.Nie uważałam, żeAdamkłamiealboopowiadazmyślonehistorie,ale to było jego widzenie siebie, a japotrzebowałam głosu z zewnątrz. Nikogotakiego nie było, najbliżsi członkowie jegorodziny nie żyli, nawet ta barwna ciotkaBarbara,azinnymikrewnyminieutrzymywałżadnychstosunków,żyłtutajjakodludek.W końcu zdecydowałam, że cel uświęca

Page 147: Maria numrowska zabójca

środki, i postanowiłam zrobić najazd nagazdówkę w czasie jego nieobecności.Wybrałam początek tygodnia, wiedząc, żeAdamzaczynapracęoósmejwieczorem,więcw domu powinien się pojawić dopiero rano.Tylko... tamtego dnia, po moim powrocie zeStanów, wrócił nad ranem! No tak, wtedyjednak w hotelu był jakiś remont i robotnicyprzyszli wcześniej, w związku z czym mógłwcześniejwrócićdodomu.Do Zakopanego przyjechałam po szesnastej,mając więc trochę czasu, wstąpiłam dokarczmy na Krupówkach coś przegryźć, apotem przeniosłam się na drugą stronę ulicydoCukierniSamanta, zamówiłamherbatę i zbraku innych przeglądałam koloroweplotkarskietygodniki.Niedobrzemisięrobiłonawidokciągletychsamychtwarzy,biustówipośladków.Najbardziejchodliwytowar!Parę minut po dwudziestej dotarłam dogazdówki. W oknach było ciemno, więcodnalazłam klucz i weszłam do środka.Poszukiwania zaczęłam od sypialni Adama.Panował tam niezwykły porządek: materacstarannie zasłany wzorzystą kapą, obok, nadrewnianym stołku, który służył za stolik,gazety, na wierzchu „Newsweek”, a pod nim„Na Wprost”. Czyta nas! – ucieszyłam się.

Page 148: Maria numrowska zabójca

Pomieszczenietobyłociemne,bezokna,więcAdamnawetzadniazapalał lampkę,czerpiącprądzagregatu.Podścianąnazbitymzdesekregale leżały jego rzeczy osobiste, któreprzezornie przejrzałam. Wyglądało na to, żedziennika Roberta tu nie odnajdę. A jeśli nietu, to gdzie? Na strychu? To było najmniejodpowiednie miejsce, postanowiłam jednaksprawdzić.Zsieniwchodziłosięnastrychpodrabinie, ale trzeba było najpierw otworzyćklapę. Zastałam tam mnóstwo szpargałów,połamane meble, stare narty, futryny odnieistniejących drzwi, w świetle latarkiwyglądałotowszystkoupiornie,apozatymwtakimbałaganieniebyło szans, by cokolwiekznaleźć. Wydawało się, że przyjechałam nadarmo,kiedybłysnęłamimyśl,żeprzecieżniezajrzałam pod posłanie Adama! Szybkozeszłamnadół,wsunęłamrękępodwezgłowiemateraca i znalazłam notes w twardejoprawie.Pierwszezdaniebrzmiało:„Allhopeabandonyewhoreadit”.Notoładnie–pomyślałam.Niespodziewanie na zewnątrz rozległy siękroki, a potem ktoś wszedł do kuchni.PoznałamgłosAdama, towarzyszyłmu inny,zpewnościąkobiecy...Przecież o tej porze powinien byćw pracy –

Page 149: Maria numrowska zabójca

myślałamwpopłochu–aprzyprowadziłsobiekobietę... pewnie zaraz tu wejdą... co zaobciach...Ale długo rozmawiali w kuchni, docierały domnie tylkourywki zdań, zktórychwyglądało,że rozmowa dotyczy spraw biznesowych.Kobieta rzucała jakieś liczby, on byłsceptyczny.Potemusłyszałamszuraniekrzesełi oddalające się kroki. Przez chwilę miałamnadzieję, że Adam wyszedł razem z nią, aleniestety wrócił i lada moment mógł odkryćmojąobecność.–Możeszjużwyjść,Joasiu–powiedziałgłośno,alenieruszyłamsięzmiejsca.Poprostumniesparaliżowało.Toonwszedłdosypialni. –Coturobiszpociemku?–spytał.– Nie chciałam ci psuć randki – odrzekłam,starając się nie szczękać zębami. Naglezrobiłomisiębardzozimno.–Jakiejrandki!–Roześmiałsię.–Toksięgowazhotelu,wybierasięnaurlopmacierzyńskiijanatenczasprzejmę jejobowiązki.Więccoztobą?Dlaczegoprzyjechałaśbezuprzedzenia,cośsięwydarzyło?Nagle nie wiedziałam, co powiedzieć. Niebardzozdającsobiesprawęz tego,co robię,przytuliłam się do niego, a on zaczął gładzićmniepoplecach.

Page 150: Maria numrowska zabójca

–Cojest,Joasiu?– Chyba... zakochałam się w tobie –usłyszałamswójgłos.Wiedziałamtooddawna,tylkobałamsięprzedsobądotegoprzyznać,ateraznaglebyłampewna,żenaszespotkaniewpociągutonieprzypadek.Myśmysięmusielispotkać!RękaAdamaznieruchomiała.Chwilęobojetaktrwaliśmy, a potem delikatnie się ode mnieuwolnił.–Nicminiepowiesz?– Comam ci powiedzieć? – rzekł z żalem. –Ja... jestem martwy w środku... Niczego niechcę, na nic nie czekam.Moja przyszłość tomarnawegetacja...– Skończyłeś? – spytałam już zupełnie innymgłosem,postanowiłamoniegowalczyć.–Jeśliskończyłeś, to ja ci powiem, że się mylisz.Miłość jest czymś najcudowniejszym naświecieiniepozwolęcitegozniszczyć.Miłośćpotrafi przenosić góry, także te, któremamytużzaoknem!–mówiłam towszystko,chybarównie zaskoczona jak on. Przecież jeszczetego ranka takie słowa nie przeszłyby miprzezgardło.Smutnosięuśmiechnął.–Nie,Joasiu,niewolnomi...–Czegociniewolno?

Page 151: Maria numrowska zabójca

–Zmarnowaćciżycia.Jesteścudowną,mądrąkobietąizasługujesznakogoślepszego.Pozatymmógłbymbyćtwoimojcem...–Chybamłodocianym!Więcdajztymspokój!Kochamcię,rozumiesz!Imogętowykrzyczećprzed całym światem! Niczego nie pragnęwięcej,niżżebyśtyteżmniepokochał.– Joasiu, nie wiem, czym jest miłość... nieumiałbym...–Jacięnauczę–odpowiedziałam,przytulającsię do niego całym ciałem. – Na początekobejmijmnie,mocno,mocno...I Adam mnie objął. Zaczęliśmy się całować,naglewszystkostałosiętakieproste.Byliśmynadzy, oszołomieni swojąbliskością, potrzebąbycia najbliżej, jak tylko się da. W pewnejchwili zapaliłam lampkę, bo bardzo chciałamwidzieć jego twarz, ale on natychmiast jązgasił.–Dlaczego?–szepnęłam.–Toprzecieżmy,tyija...–Totylkoty,Joasiu,tylkoty!Intuicyjniewyczuwałam,żejestzdumionytym,czego doświadcza. W jego pojęciu uczucieszczęścia dla kogoś takiego jak on byłonieosiągalne.Leżąc z głową na jego piersi, już na granicysnu,wyznałammu:

Page 152: Maria numrowska zabójca

– Przyjechałam w tajemnicy, żeby odnaleźćdziennik Roberta... Wiem, gdzie jest, bardzobliskonas...Niegniewaszsię?Adamdługosięnieodzywał.–Totak,jakbyonnaspołączył–usłyszałam.Kiedy się obudziłam, miejsce obok mnie namateracu było puste. Wyglądało na to, że wdomu nie ma nikogo i od razu poczułamniepokój,żeAdamsiętakwymknąłbezsłowa.Jatojużznałam,tesamotneprzebudzeniaponocy spędzonej z kimś bardziej lub mniejprzypadkowym. Ale wtedy mnie to niedotykało,boodpoczątkubyłowiadomo,o cochodzi.Żadnazestronniechciałasięzbytnioangażować,ważniejszebyłyinnesprawy,takiejak kariera na przykład. Siłą rzeczy moimipartnerami okazywali się koledzy ze studiów,często kończyło się to na jednej lub dwóchrandkach, nierozbieranych! Raz jedenwydawało mi się, że jestem zakochana wfotoreporterze.Tobyłtakiluzak,obieżyświat,bardzo przystojny, dowcipny. Zawsze potrafiłmnie rozśmieszyć. Sielanka się skończyła,kiedy mu powiedziałam, że spóźnia mi sięokres. Byłam naprawdę przerażona, a onnatychmiastsięzwinął,przestałodbieraćodemnie telefony.Na szczęście alarm okazał się

Page 153: Maria numrowska zabójca

fałszywy.Teraz wszystko wyglądało inaczej: po razpierwszy chciałam więcej ofiarowaćpartnerowi niż od niego dostać.Doświadczałam zupełnie nowych uczuć, naprzykład czułości. W nocy zapaliłam jednaklampkę i przysiadając na skraju materaca,przyglądałam się swojemu mężczyźnie. Niewiem, jak długo tak siedziałam, ucząc się napamięć jego twarzy. Wszystko mniezachwycało, czoło, łuki brwi, taki trochękobiecynosisilniezarysowaneszczęki,któresprawiały,żetwarzAdamanabierałamęskiegowyrazu.Wpewnejchwiliotworzyłoczy.–Czemunieśpisz?–spytałzaspanymgłosem.–Cościęboli?–Taksobiesiedzę...– To chodź do mnie, przytul się – rzekł,zagarniającmnieramieniem.Wtuliłam się w to ramię z uczuciem, że jestnajbardziej odpowiednim dla mnie miejscem.Ale to były moje odczucia, jego mogły byćzupełnie inne.Niesądzę,abyprzezte latawwięzieniu zetknął się z jakąś inną kobietąoprócz Jane. Mógł teraz pomyśleć, żepodobnie jak tamta zaciągnęłamgodo łóżka.Bo trochę tak to wyglądało, zdecydowanie

Page 154: Maria numrowska zabójca

inicjatywawyszłazmojejstrony,amężczyźnitegonielubią,jeszczeon,zeswoimzaniżonympoczuciem własnej wartości. Ale tak piękniebyło między nami, niemożliwe, żeby nie czułtegocoja.Jeślibędziechciałsięwycofać,niepozwolę mu na to! I z tym postanowieniemwstałamzłóżka.Wkuchniczekałonamnieśniadanie,aoboknastolestałwazonzbukietempolnychkwiatów.Kiedyzdążyłichnazbierać?–pomyślałam.GospodarstwoAdamapowiększyłosięobutlęgazową,mogłamwięc zrobić sobie herbatę ipijąc ją samotnie, zastanawiałam się, jakbędzie wyglądało nasze przywitanie. Onwejdzie, spojrzymy na siebie i co odkryję wjego oczach? Kwiatów, chyba to były nawetjakieś zioła, mógł nazbierać na przeprosiny.„Spędziliśmyzesobąnoc,aletonicnieznaczy,nie myślę jeszcze o bliższym związku zkobietą, postaraj się mnie zrozumieć” albo„Jesteścudownądziewczyną,aleniewidzęnasrazem”.Icowtedy?Cojamuodpowiem?„Wemnie jest tyle miłości, że wystarczy dla nasdwojga”? To banał – do miłości potrzebakobiety i mężczyzny. Jeśli on mnie niepokochał, nawet choćbym stanęła na głowie,nic nie pomoże. Przez moment wyobraziłamsobie siebie stojącą na głowie i parsknęłam

Page 155: Maria numrowska zabójca

śmiechem, ale to był tylko taki przebłyskczarnegohumoru.Wpewnejchwiliusłyszałamkrokizaokneminiemal wstrzymałam oddech. Adam wszedł,miał w rękach torby z zakupami, którepostawił na ziemi, a potem z jednej z nichwyjąłbutytrekkingowe.– Dawaj nogę – powiedział. – Był to chybanajmniej oczekiwany scenariusz naszegoporannegospotkania.–Nocosiętakgapisz?–rzekłniecierpliwie.–Przymierz.Byłam zaskoczona, ale posłusznie włożyłambuty.–Skądwiedziałeś,jakinoszęnumer?Adamuśmiechnąłsię.–Zmierzyłemcistopę,jakspałaś.Przejdźsię.Zrobiłamkilkakroków.–Noijak?–spytał.–Pasują.–Toidziemywgóry!Wybór padł na słowackie Tatry, bo wedługniego można tam obcować z przyrodą bezdeptaniapopiętachinnymturystom.Mieliśmywyruszyć przez Dolinę Chochołowską naOrawicę...Nieumiemopisać,jakbyłamszczęśliwa,kiedytak szłam za nim górskim szlakiem. Jeśli zabardzo zostawałam w tyle, odwracał się i

Page 156: Maria numrowska zabójca

czekałnamnie.– Kondycja ci siada – powiedział. – Możewezmęcięnabarana.–Niekondycjatylkonowebuty–odcięłamsię.–Więcmożejednaknabarana!–Achceszwucho?!Tak się przekomarzaliśmy, jednak ja jużwiedziałam,żeonczujetosamocoja.Szliśmycałyczaspodgóręleśnympodejściemiopróczzmęczenia zaczynałam odczuwać pewnąmonotonię.Uważałam się za człowiekanizin,przezwielelatnawakacjejeździłamzbabciąnadmorze,apotemjakostudentkazkolegamina Mazury. Pewnie dlatego nie jeżdżę nanartach. Kiedy Adam się o tym dowie, zpewnością uzna to za obciach. Ale przecieżzawsze jeszcze mogłabym się nauczyć. Wpodstawówce należałam do sekcji gimnastykiartystycznej i nawet odnosiłam pierwszesukcesynazawodachmiędzyszkolnych,potemjednak musiałyśmy się z mamą i babciąprzenieśćpodWarszawęitobyłkoniecmojejkariery w tym sporcie. Często opuszczałamzajęcia,boalbopociągsięspóźniał,albojasięspóźniałamnapociąg,wkońcutrenerwprostmi powiedział, że powinnam odejść i niezabierać miejsca innym. Potem ze sportemwyczynowymdałamsobiespokój.

Page 157: Maria numrowska zabójca

Laszaczynałsięprzerzedzaćinagleuderzyłamnieogromnaprzestrzeń,zobaczyłamgórskieszczyty,zachwycałoichsurowepiękno,aleteżprzerażałamilczącaobojętność.Poczułamsięprzy nich śmiesznie mała. Adam patrzył namnieidokładniewiedział,coczuję.Wchodziliśmycorazwyżej,przednamiciągnąłsię szlak wijący się pod sam szczyt niczymcienkanitkapomiędzypojedynczymipłachtamikosodrzewiny. Coraz bardziej przybliżaliśmysię do wielkich kamiennych kolosów, którychczłowiek ze swoją malutką tożsamością niejestwstanieogarnąć.Wsłońcu ipółcieniachwydawały się raz srebrzyste, razciemnozielonelubseledynowe.Z jednej strony odczuwałam ogromnezmęczenie, serce szybciej mi biło, zaczynałomibrakowaćoddechu,azdrugiej–poczułam,jak odpływa to wszystko, co zostawiłam nadole.Przestałamstawiaćopórwobectego,cosięwokółmniedzieje,chłonęłamsłońce,wiatr,zapach, stając się niejako częścią tegokamiennegokrajobrazu.Natrafiliśmy na nieduże skalne jeziorko iurządziliśmy sobie postój. Adam wyjął zplecakatermosikanapki.–Trzebabędziepomałuschodzić–powiedział–żebyzmroknastutajniezastał.

Page 158: Maria numrowska zabójca

–Jestdopierośrodekdnia!–zaprotestowałam.– Chodźmy wyżej, chciałabym stanąć natamtymszczycie!Wskazałam palcem skałę przypominającąiglicę. Adam się na to roześmiał, ale zarazspoważniał:– Jesteśmy w wysokich górach i musimywracać.Ostateczniemożemydojść do tamtejgranipolewejizarazschodzimy–rzekł.Zajęło nam to jednak więcej czasu, niżobliczył, poza tym ja niestety opóźniałamnasze zejście.Wcześniej nie zdawałam sobiesprawy, że jest to o wiele trudniejsze niżwspinaczka pod górę. Próbowałamprzyśpieszyć, ale noga ześliznęła mi się zgładkiego kamienia i z trudem złapałamrównowagę.Onsięzatrzymał.–Spokojnie!Tymczasem pogoda się zmieniła, zerwał sięporywistywiatrinadpłynęłyciemnechmury,apotem zaczęło nawet kropić. Wyciągnęliśmynieprzemakalnekurtki.Adamkazałmiwłożyćkaptur, ale sam szedł z odkrytą głową.Widziałam,żejestzaniepokojony,niepopędzałmnie jednak, a nawet prosił, abym uważałaprzybardziejstromychzejściach.– Czasami jeden nieuważny krok może sięskończyć upadkiem w przepaść – ostrzegł

Page 159: Maria numrowska zabójca

mnie.Od dłuższego czasu nie minęliśmy żadnegoczłowieka imiałam takiewrażenie, jakbyśmyzostali tu całkiem sami. Mimo że Adam byłobok,zaczęłamodczuwaćniepokój,ściemniałosię, góry wydawały się teraz nieprzyjazne,wręcz groźne. A potem nagle zrobiło sięciemno.–Musimytuzaczekaćdorana–zdecydował.–Chybaniemówiszpoważnie–zawołałam.–Przecieżzamarzniemy!–Zmarzniemy,alebędziemyżywi–odrzekł.–Schodzenie po ciemku jest śmiertelnieniebezpieczne.– No to wezwijmy ratowników, mamy przysobiekomórkę!–Niktnasponocyniebędzieszukał.Nagledotarłodomnie,jakpoważnajestnaszasytuacja.Ogarnęłomnieprzerażenie.– Dlaczego nie zeszliśmy wcześniej?! –wybuchłam.–Przecieżciproponowałem.–Alenieostrzegłeś,jakietoniebezpieczne!Jużtegoniekomentował,wręczyłmilatarkę,asam zaczął zgarniać mech pod kępękosodrzewiny,potemzdjąłkurtkęikazałminaniejusiąść.–Będziecizimno–powiedziałam.Zrobiłomi

Page 160: Maria numrowska zabójca

sięgłupio,żetaknaniegonapadłam.– Mam sweter, a poza tym przytulę się dociebie.Usiadłobokiobjąłmnieramieniem.–Myślisz,żenamsięuda?–spytałamcicho.–Musisięudać,tylkoniewolnospać.Jestlato,alewnocysięochłodzi...–Totak,jakbyśmysiedzieliwlodówce!–Mamywięcejmiejsca,możemysię ruszać–pocieszyłmnie.–Opowiedzmicoś,cośfajnegoo sobie. Jak byłaś dzieciakiem na przykład.Wyobrażamsobieciebiejakotakąchudzinkęzmysimi warkoczami, bo dziewczynki zwykletakwyglądają...–Twojasiostratakwyglądała?– Jagoda to była góralka z krwi i kości,szerokawbiodrach,grubełydki.–Anapisałeśwdzienniku,żebyłapodobnadoMatkiBoskiej.Adamsięroześmiał.– Może do Matki Boskiej góralskiej... Todzieckoodsąsiadówtakoniejpowiedziało,jakją zobaczyło ubraną w białą sukienkę dopierwszejkomunii...–Ano tak,prawda –przyznałam. –Bardzocijejbrakuje?–Byliśmyzesobązżyci,onatrochęmatkowałamnieimojemubratu,bomamarzadkobywała

Page 161: Maria numrowska zabójca

wdomu.–Wiem.Atwójbrat?–Comójbrat?–niezrozumiał.–No...mówią,żebliźniętajednojajowesąjaknaczynia połączone, gdy jednego boli naprzykładząb,drugitoodczuwa.Toprawda?– To jakieś bajki. Nie czułem nic, żadnegobólu,jakmójbratumierał.–Niewiesztego,bobyłeśwszoku.–Możemyotymniemówić?–Przepraszam.Mocno przycisnął mnie do siebie, aż mi cośchrupnęłowkościach.– Nie przepraszaj, zniosę wszystko, nawetnajgorszą prawdę, ale nienawidzę kłamstwa.Jeśliniemogęczegośpowiedzieć,milczę...Jaknasalisądowej–pomyślałam.Był to dobry moment na przyznanie się, żejednakintuicjagoniezawiodłaipoleciałamdoKalifornii, ale w ostatniej chwili zabrakło miodwagi.Mogłobysiętodlanasobojgaokazaćtrudne, a terazmusieliśmy przedewszystkimzebraćsiły,abyprzetrwaćnoc.Nawetniebyłomibardzozimno,siedzieliśmyciasno objęci, ogrzewając się własnymiciałami. Co jakiś czas Adam wydzielał mi ztermosu po łyku jeszcze ciepłej herbaty, samniewypiłanikropli.

Page 162: Maria numrowska zabójca

–TraktujeszmniejakStaśTarkowskimałąNel– rzekłam i ze zdumieniemdowiedziałam się,że on nie zna tej powieści. – No coś ty,wszystkie polskie dzieci znają ją na pamięć.Byłanawetekranizowanaitoniejedenraz.– Widać nie wszystkie. A możesz mi jąopowiedzieć?Wyglądało, że mówi serio, zaczęłam więcstreszczać Sienkiewiczowską fabułę, myślącjednocześnie, czego jeszcze o nim nie wiem.Niewiedziałamteż,wjakiejjesteśmysytuacjianiczyAdamczegośprzedemnąnieukrywa.Przychodziłyminamyślkomunikatyprasoweozaginionych turystach. Czasem poszukiwaniatrwały tygodniami, a potem albo znajdowanoich ciała, albo na zawsze pozostawali wgórach.PozatymtutajnaSłowacjisłyszałosięoniedźwiedziach,któreatakowałyludzi.Jakiśczas wcześniej jeden z nich ciężko poraniłrobotnika leśnego. Urządzano nawet obławęna to zwierzę, ale nie pamiętałam, jak sięskończyła. A jeżeli on jest gdzieś w pobliżu?Mieliśmy ze sobą kanapki z szynką... takabestiamaświetnywęch...– Co dalej z tą Nel? Dlaczego zamilkłaś? –usłyszałamgłosAdama.–Anaczymskończyłam?–spytałamnawpółprzytomnie.Byłamcorazbardziejprzerażona,

Page 163: Maria numrowska zabójca

niechciałamwyjśćprzednimna tchórza,aleostatkiem sił powstrzymywałam się, aby sięnierozpłakać.– Skończyłaś na tym, jak Nel powiedziała doStasia,żeniepłacze,tylkojejsięoczypocą...–Oszukałeśmnie!–wykrzyknęłam.–Znasztęksiążkę,bojaciotymniemówiłam.–Atobiepocąsięoczy?–Okropnyjesteś!– „Po tej ostatniej podróży młodzi państwoTarkowscypowrócilidoEuropyiosiedliwrazzsędziwymojcemStasianastałewPolsce”.Imy szczęśliwie powrócimy ze Słowacji,mogęcitoobiecać.– Uważasz, że jesteśmy bezpieczni? –spytałamostrożnie.–Takuważam.–Ajaknasjakiśniedźwiedźwytropi?– One takwysoko nie chodzą, to śmierdzącelenie, najwyżej przebiegnie jakaś kozica, alewystraszysiębardziejciebieniżtyjej...Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej iprzymknęłamoczy,czując,jakuchodzizemniecałenapięcie,apotemgdzieśzdalekadobiegłmniejegogłos.–Tylkomitunieśpij!–Nieśpię –odrzekłam,alewydawałomisię,żegrzęznęwwacie,któraoblepiamniecałą,

Page 164: Maria numrowska zabójca

wciska siędonosa,doust.Corazciężejbyłomioddychać.–Niezasypiaj,słyszysz!Niewolno!–Jegogłosznów się przybliżył, poczułam, jak Adamenergiczniemnąpotrząsa.–Cotyrobisz?!Toboli!–Niewolnocispać!–Jużnieśpię–odrzekłamprzytomniej.–Jaknieśpisz,tomożebyśmysię...pokochali?–Tutaj?!Naziemi?–Nienaziemi,tylkonamojejkurtce.Błyskawicznie się rozebrał, ja pozostałam wbluzie od dresu, ale wsunął pod nią ręce.Czułam jego dłonie na swoich piersiach, apotemnagieciałotakbardzoblisko.Itęjegoobecność odbierałam całą sobą, każdymnerwem tuż pod skórą. Chwilami miałamwrażenie, żeobojewtapiamysięwokalającąnas przyrodę, stając się jednością z tymiskałami,kosodrzewiną,całymmikrokosmosemprzeróżnychziół,adomojegownętrza,bardzogłęboko, przenika cierpki zapach igliwia izimnotegoobcegoświata.Itobyłowspaniałe,naprawdę wspaniałe. Gdzieś na skrajufizycznego spełnienia otworzyłam oczy idostrzegłamkonturygórskichszczytównatlejaśniejszegonieba.Przemknęłomiprzezmyśl,że wraz z orgazmem wychodzę z ciemności,

Page 165: Maria numrowska zabójca

wychodzimy z niej oboje... Nigdy potem nieudałomi sięczegoś takiegopowtórzyć,mimoże moja miłość do Adama nie osłabła –przeciwnie, codziennie budziłam się zuczuciem,żeżyjęnaprawdętylkowtedy,kiedyjestobok.Teraz,opatulającmniekurtką,powiedział:–Widzisz, a chciałaś dzwonić po goprowców,coonibypowiedzielinawidokmojegogołegotyłka?Zarys skał z każdą chwilą nabierał ostrości,nie były już jedynie ciemną bryłą, dawało sięrozpoznać ich nierówności i załamania. Wkońcu Adam zadecydował, że możemyschodzić. Poruszaliśmy się bardzo wolno, bona kamieniach i trawie osiadła zmarzniętawilgoć i łatwo było się pośliznąć. W pełnidoceniłam teraz jego prezent w postacisolidnych butów. Powiedziałam mu o tym.Uśmiechnął się i kazał mi iść za sobą – takmiało być dla mnie bezpieczniej. Cały czaspowtarzał też, żebym uważała, jak stawiamstopy. Gdy wreszcie znaleźliśmy się na dole,niemalniemogłamuwierzyć, żecali i zdrowiprzetrwaliśmy noc w górach. Nawet niedostałamkataru.Wieczorem Adam odwiózł mnie doZakopanego na nocny pociąg, jak mu

Page 166: Maria numrowska zabójca

dogryzałam, motorem za pięć złotych, zktórego rury wydechowej wydobywały sięwszystkie możliwe dźwięki. Przy pożegnaniusięgnął do swojej przepastnej torby, nosił jąprzewieszonąprzezplecy,wyjąłstamtądnoteswtwardejoprawieiwręczyłmigobezsłowa.Niemogłamotworzyćoknawprzedziale,więcjeszczechwilęporozumiewaliśmysięnamigi.Kiedy pociąg ruszył, wymówiłam wolno iwyraźnie:„Kochamcię”.Zrozumiałiuśmiechnąłsię.Onmitegojeszczenie powiedział, ale byłam pewna, że to tylkokwestiaczasu.Jużwpociąguzaczęłamczytaćzapiski Roberta, poczynając od znanego mijuż: „All hope”... Potem były rozważania natematy filozoficzne, polemiki z wielkiminauczycielami, jak ich nazywał, którychnazwiskniepotrafiłam rozszyfrować.Miałamzbytmałąwiedzęzhistoriifilozofii,aprawdęmówiąc, nie miałam żadnej. Przerzucałamwięcstrony,ażnatrafiłamnawiersz:Wzaułkachtwojegociałauczyłemsięmiłości,Zachwycałypagórkitwoichpiersi,Równinabrzucha,strzelistośćud,Wzruszałamałośćstópzmuszelkamipalców.

Page 167: Maria numrowska zabójca

Nie da się ukryć, wiersz należał do gatunkulirykimiłosnej,aadresatkąbezwątpieniabyłażona Roberta. Nie wiadomo jednak, kiedyzostał napisany, przed jej śmiercią czy po.Mógł cytować ten wiersz... ku pamięci.Stanowczo wolałabym, aby to pierwsze, bogdyby stworzył takipeannacześćkobiecegociała,któresamunicestwił,byłobytoczymśwrodzaju danse macabre. Pisał wiersze takżepo tragedii, ta Eurydyka w kolczastychkrzewach jest z pewnością jego zmarłątragicznie żoną, ale to można byłoby jakośprzyjąć.OwielesurowiejniżAdamoceniałamRoberta.Oczywiście nie znałamgo, nigdy goniewidziałam,aleprzecieżzabiłdwoje ludzi.Zbrodnia z miłości? To do mnie nieprzemawiało.Może żona już go nie kochała,może chciała odejść, smutne, że z jegoprzyjacielem,alemiłośćniewybiera,a ludziesą tylko ludźmi. To, co zrobił, było czymśnieludzkim! Adam nie chciał przyjąć tego dowiadomości, chyba że bronił swojegoprzyjaciela,bojegoudziałwśmiercibratabyłinny... Dlaczego nie chciał czy nie potrafił otym rozmawiać? Przecież ustaliliśmy, żebędzie autoryzował wszystkie swojewypowiedzi, że bez jego akceptacji niepostawię nawet przecinka, ale jako jego

Page 168: Maria numrowska zabójca

„spowiednik”powinnamznaćcałąprawdę.W końcu natrafiłam na opis ich spotkania wceli.Otomamnowegowspółcierpiętnika(chybatakpowinnosiętłumaczyć:co-sufferei).Okazałsięnim Polak, co przyprawiło mnie zarówno otęsknotę, jak i niechęć do takiegotowarzystwa. To zupełnie tak jak z tądzieciobójczynią z Mistrza i Małgorzaty. Jejpodsuwano chustkę, którą udusiła swojedziecko,amniePolaka.Będziemiprzypominałto wszystko, co tkwi niczym zakrwawionygwóźdźwmoimmózgu.Ja,znanymasochista,odezwałemsięwJejjęzyku,niemogącznieść,żetenczłowiekkaleczymójojczysty,bototak,jakbychciałmiodebraćjedyne,comijeszczepozostało.Adalej:Śmiech powiedzieć, ale jest tak, jakbymodkrywałwsobiepewnesymptomyojcostwa,co zawsze napawało mnie przerażeniem. NaszczęścieOnateżniepragnęłazostaćmatką,tak więc nie dane nam było zasmakować wrodzicielstwie,jakirazemsięzestarzeć.Małyrobiznacznepostępywnauce,alecotu

Page 169: Maria numrowska zabójca

gadać, budzi moje rozbawienie to jegoprzedzieranie się przez gąszcz idiomów,czasów, nadczasów, podczasów i tak dalej.Robi to z wdziękiem, trzeba powiedzieć. Tanacja jest obdarowana jakimś nieuchwytnymurokiem, który uzależnia... Więc staję sięcorazbardziejuzależnionyodobecności tegodzieciaka i wcale o dziwo się przed tym niebronię. Awydawało by się, że powinienem zmiejscagoodrzucić,wkońcupodobneuczuciedoprowadziłodoupadkuiJą,imnie...Było coś irytującego w sposobie myśleniaRoberta. Czytając jego notatki, miałamwrażenie, że obserwuje z boku nie tylkootoczenie, ale i samego siebie. Zero emocji.Jak taki człowiek mógł popełnić zbrodnię wafekcie? A jeśli on wszystkich oszukał?Prokuratora, sąd, ławę przysięgłych... To, coAdam opowiadał o jego prowokacyjnymzachowaniu wobec bossów więziennychgangów,mogłobyćprawdą, taki człowiek jakon byłby w stanie nawet zaplanować własnąśmierć.Odłożyłamdziennikzmieszanymiuczuciami,zjednej strony ciekawość, z drugiej – brakakceptacjidlaautora.Chciałam jaknajwięcejdowiedzieć się z tych notatek o Adamie, a

Page 170: Maria numrowska zabójca

natrafiałamjedynienawzmiankionim.Robertoperował skrótem – jeśli to miała byćrozmowa z samym sobą, szerszy komentarznie był potrzebny. Ale w pierwszym zdaniuprzewrotniezwracałsiędowyimaginowanegoczytelnika...Zaprosiłammamęnaobiaddonaszejulubionejrestauracji na Obozowej. Widziałyśmy siępierwszy raz, odkąd wróciłam ze Stanów,zwaliłosięnamnietylespraw,żeniemiałamnanicczasu.Tospiętrzeniebrałosięstąd,żekiedy tylko mogłam, wsiadałam w pociąg doZakopanego, by spotkać się z Adamem.Zdarzało się, że musiałam wracać tegosamegodnia.– Zamęczysz się tymi podróżami – powtarzałzmartwiony. – Może ja będę przyjeżdżał dociebie?Mamdużowolnegoczasu.– Wolę naszą norkę na wzgórzu –odpowiadałam. – Nic się nie martw, jestemprzyzwyczajona do podróżowania, to mójzawód!Przyszło mi do głowy, że z tym zawodemwiązały się zawsze według mnie dalszewyprawy, niebezpieczne, pełne przygód, alewtedy nie brałam pod uwagę obecnościmężczyznyw swoim życiu.Nie znaczy to, że

Page 171: Maria numrowska zabójca

tak do końca zarzuciłam tę myśl, ale niemiałam zamiaru ukatrupiać emocji. Byłamnaprawdę szczęśliwa i zdecydowana bronićswojego szczęścia przed każdym, ktomógłbymu zagrażać, nawet przed mamą. Niewiedziałam,jaksiędotegoodniesie.Adambyłprzecieżniemalopołowęodemniestarszy,noimiałbardzoskomplikowanyżyciorys,któregopostanowiłamprzedniąnieukrywać.Mogłobyto znaczyć, że się gowstydzę czy cośw tymrodzaju, a tak przecież nie było. Czasamimiałam nawet ochotę wyjść na ulicę iwykrzyczeć na całe gardło, że jestemzakochanawewspaniałymfacecie.Oczywiścieprzechodniewzięlibymniezawariatkę.Icoztego?Musiałam przygotować mamę na nowinę,której chyba nie oczekiwała. Bardzo mibrakowało babci, jejmogłabym powiedzieć owszystkim, ona by zrozumiała, a nawetporadziłaby mi, w jaki sposób powiadomićmamęozmianachwmoimżyciu.Babciaznałasięnaludziachiwystarczyłoby,żebyspojrzałaAdamowiwoczy,odrazuoceniłaby,żeonmniena pewno nie skrzywdzi. Tego najbardziejmama się obawiała. Przy każdym naszymspotkaniugdzieśwpowietrzuwisiałopytanieomojeżycieosobiste.Niezwierzałamsięjej,bo

Page 172: Maria numrowska zabójca

prawdę powiedziawszy, do tej pory niemiałabym z czego, ale teraz sytuacja sięzmieniła.–Wiesz–zaczęłam–wStanachstarałamsięodszukać syna dobrego znajomego... On goniestety nie widział od urodzenia, bo... dośćmusięskomplikowałożycie...–Tak?–Mamaodniosłasiędotejwiadomościobojętnie,czymnieułatwiłamizadania.– Dotarłam nawet do dziadka tego chłopca –brnęłam dalej – ale powiedział, że nieutrzymujestosunkówzcórką iniewie,gdziejestzeswojąnowąrodziną.Tymrazempodniosłagłowęznadtalerza.–Dlaczegomitoopowiadasz?–Boojcemchłopca jestmężczyzna,októrympiszęreportaż.WjegosprawiepojechałamdoStanów...– Przecież to miał być reportaż z więzieniaSan Quentin! –W oczachmamy dostrzegłamzdumienie. – O mordercy, który przesiedziałtam dwadzieścia lat. Przynajmniej tak miopowiadałaś!–Ale...sprawynigdytakniewyglądają,jaksięo nich mówi na początku... – Starałam sięunikaćwzrokumamy.– A jak wyglądają, Joasiu? – spytała jużwyraźniezaniepokojona.

Page 173: Maria numrowska zabójca

– Bo... ten mój bohater wcale nie jestmordercą, został niewinnie skazany,rozumiesz?!– To przykre. – Taki był jedyny komentarzmamy. – A jak ci się podobała Ameryka? Teodległościmusząrobićwrażenie!– Ameryka jak Ameryka – odrzekłammarkotnie,bojużwiedziałam,żeniejestemwstanie powiedzieć jej w tej chwili, co mnienaprawdę łączy z Adamem. Jak znammamę,mogłabydostaćszoku.Źle to rozegrałam, trzeba było walnąć odrazu, że się zakochałam z wzajemnością ichciałabym,abypoznałamojegochłopaka.No,chłopakiem to Adam już nie był, więc możelepiej ukochanego. Ona by pewnie zasypałamnie pytaniami, na co ja bym odrzekła, żewszystko w swoim czasie. Zwierzyłam się ztego pomysłu Adamowi, ale stanowczo sięsprzeciwił.– Najpierw musisz jej wszystko o mniepowiedzieć,apotem,jeśliwyrazitakąchęć,zradościąsięzniąspotkam.– Ale jak ja mam to zrobić?! Już nawetpróbowałam, tylko...kiedysięciebieniezna,twoja historia może przerazić każdego, codopieromojąmamę.Jesttakalękliwa!–Matkimająintuicję–odparłnato–więcona

Page 174: Maria numrowska zabójca

będzie wiedziała, że nie związałabyś się zezłymczłowiekiem.Możeinnematki–pomyślałamzżalem.Ale on się uparł, nie miałam więc wyjścia iznowuumówiłamsięzmamąwrestauracjinaObozowej.–Muszęcioczymśpowiedzieć–zaczęłam.–Tak?–Pokochałamkogoś...–Mamaprzestałajeśćipatrzyła namniebez słowa. –Mój... partnerjesttrochęodemniestarszy.–Ilekonkretnie?–padłopytanie.–No,jestokołoczterdziestki.– To nie jest „trochę starszy”, ale starszy opołowę!–Mamdwadzieściapięćlat!–Dopierozatrzymiesiące!– Co ty się zrobiłaś takim rachmistrzem! –wybuchłam.Mamaspojrzałamiprostooczy.–Cotozaczłowiek?– No... jest samotny, skończył ekonomię wStanach...–Tamgopoznałaś?–Nie,tutaj...Tojużjakiśczastrwa,aleterazjesteśmypewni,żechcemybyćrazem,więccionimmówię...–Zamierzaciesiępobrać?–Mamazrobiłasię

Page 175: Maria numrowska zabójca

czujna.–Jeszczeotymnierozmawialiśmy,aleniejestto wykluczone... Więc... uważam, żepowinniściesiępoznać.–Acotywieszotymczłowieku?–Wszystko.–Wszystko,czylinic–stwierdziła.– No dobrze, chcesz go poznać czy nie? –Postanowiłamprzypuścićatak.–Chcę,oczywiście.OnjestzWarszawy?–Nie.– A skąd, jeśli to nie tajemnica. – Mamazamierzaładalejprowadzićswojeśledztwo.Przełknęłam ślinę, czując, jak zezdenerwowaniazasychamiwgardle.–Dowieszsięwswoimczasie.– A jednak przynajmniej tego chcę siędowiedzieć–nieustępowała.–MieszkapodZakopanem,wKościelisku.Mamanatychmiaststałasięczujna,więcztąintuicjąjestjednakcośnarzeczy.–Ale...tonietengóral,októrymmaszpisać...Prawda?Tonietenczłowiek?– A nawet jeśli ten, to co? Przecież ciwyjaśniłam,żejestniewinny.– Nie, to na pewno nie on – mama samaodpowiedziałasobienatopytanie.WieczoremzadzwoniłAdam.

Page 176: Maria numrowska zabójca

–Noijak,jużpowszystkim?–Jużpo–odrzekłambezentuzjazmu.–Ichcesięspotkać?–Chce,jeślituprzyjedziesz.–Oczywiście,żeprzyjadę.Kiedy?–spytał,nieukrywającradości.– To do ustalenia. – Byłam stanowczo mniejentuzjastyczna, zdając sobie sprawę, że gookłamuję.Alenarazieniemiałampomysłu,jakpołączyć te dwa bieguny swojego życia,niestetybardzoodsiebieoddalone.W dodatku poznali tylko połowę prawdy osobie.Niechciałammyślećo tym,cobędzie,kiedycaławyjdzienajaw.Mamazakładała,żemój ukochany, jako człowiek po wyższychstudiach, pochodzi z inteligencji, a tylkomieszka na Podhalu. Jej wyobrażenie ogóralach nie odbiegało od tego, co samamyślałam o nich jeszcze tak niedawno. Życiezagrało mi na nosie, bo zakochałam się wjednymznich.Adamzkoleibyłprzekonany,żeopowiedziałam mamie o nim wszystko.Niebawemmiałowydarzyćsięcośtakiego,coprzegnało te rozterki, ale na razie jeździłamco piątek do Zakopanego. Adam czekał namnie na peronie, a potem objęci szliśmy wstronęwyjścia. Tak, to z pewnością był nasz„perondladwojga”,parafrazująctytułmojego

Page 177: Maria numrowska zabójca

ukochanego filmu z Ludmiłą Gurczenko. Zwielkim smutkiem przyjęłamwiadomość o jejodejściu.KiedyDworzec dla dwojga granowIluzjonie,biegałamnakażdyseans.W kolejny piątek zjedliśmy kolację przyświecach.SpytałamAdamażartem,zjakiejtookazji, może zamierza mi się oświadczyć, ajeślitak,gdziewtakimraziejestpierścionek.Uśmiechnąłsięnato.– Wszystko w swoim czasie, na razieświętujemy co innego. Udało mi sięnostryfikować dyplom. Łatwo nie było, bokomisjaprzepytywałamniewnieskończoność,byli dociekliwi, sprawdzali, czy moja wiedzanabytanaamerykańskiejuczelniniezabardzosięróżniodtejnarodzimych,polskich...–Agdzietobyło?–NaszacownymUniwersytecieJagiellońskim.–Czylimogęteraz jużmówićdociebiepaniemagistrze?–No... studiowałemtrzy lata,więcmówmyolicencjacie...–Jakgozwał...–odrzekłam.– Tak sobie pomyślałem – kontynuował – żemoże spróbowałbym gdzieś się zaczepić wWarszawie...Spojrzałamnaniegozaskoczona.–TywWarszawie?

Page 178: Maria numrowska zabójca

–Aco,zawysokieprogi?–Nigdy tak niemów! – obruszyłam się. – Poprostu twojemiejsce jest tutaj, gdzie czujeszsięszczęśliwyi...jateż...Popatrzyłnamnie,ajegociepłe,brązoweoczypociemniały.–Niemożemywiecznieżyćnawakacjach.–Dlaczegonie?– Bowszystkiewakacje się kiedyś kończą. Apozatymciąglecięniema...– Myślałam o tym, aby przenieść się tutaj,nawet rozmawiałam z kimś z „TygodnikaPodhalańskiego”. Przyjmą mnie z otwartymiramionami.– Nie dziwię im się, ale stać cię na więcej,tutajprzestałabyśsięrozwijać.–Nibydlaczego?–BoWarszawadajeinnemożliwości.–Niechcęrobićkariery,chcębyćszczęśliwa–zaprotestowałam.–Ajaniechcę,żebyśmarnowałaswójtalent!–Skądwiesz,żegomam?– Bo czytam to, co piszesz. Masz świetnepióro.Byłamtaktymzaskoczona,żezamilkłam.–Tak,Joasiu,naszedecyzjemusząbyćmądre,jeśli ma się nam udać wspólne życie.Szczególnie ja muszę tego pilnować, bo ty

Page 179: Maria numrowska zabójca

jesteś na początku swojej zawodowej drogi,niewolno ci podjąć złej decyzji.Nie pozwolęnato.Odchrząknęłamizaczęłamuroczyście:–Kochamcię,wieszotym,alenawettobieniepozwolę kierować swoim życiem. Mam swójrozum i sama będę podejmowała decyzje oprzyszłej drodze zawodowej. Po twojejprzemowie mam nadzieję, że nie związałamsięzseksistą.–Seksista!Janapewnonimniejestem.–Aleuważasz,żepowinieneśsprawowaćnademnąkontrolę,bojestemmłoda,głupiaisamaniemogędecydowaćoswoimlosie...–No tomnie zastrzeliłaś – odrzekłwyraźniezmartwiony.–Dopierocięzastrzelę, jeśliniepozwoliszmiżyć tak, jak chcę. Ale mam niewielkiewymagania,chcępracowaćw„Podhalańskim”imieszkaćtuztobą,tylkokonieczniemusimydoprowadzićdonaszejchatkiprąd.– A ja, gdy wróci z urlopu księgowa, będęznowu nocnym portierem... Ale jakie mamwyjście,skorozwiązałemsięzfeministką.Roześmialiśmy i poszliśmy spać. NastępnegodniaAdam,pierwszy razod tamtejpamiętnejwyprawy na słowacką stronę, zaproponował,abyśmywybralisięwgóry.

Page 180: Maria numrowska zabójca

–Znudziłocisięciepłełóżko?–spytałam.– Nie namawiam, abyśmy się wspinali naŚwinice, ale chodźmy do DolinyChochołowskiej. O tej porze roku jest małoturystów,będziemysami.Tylkomy,góryilas.Kiedy weszliśmy do doliny, niebo byłobezchmurne i świeciło blade jesienne słońce.Adam jak zwykle stawiał duże kroki, więc ztrudem mogłam za nim nadążyć. W połowiedrogi do schroniska na Ornaku pogoda sięgwałtownie popsuła, pojawiły się chmury izaczął padać mokry śnieg. Włożyłam kaptur,Adamjakzwykleszedłzodsłoniętągłową.Bezrękawiczek zgrabiałymi ręce imodliłam się,żeby już było to schronisko. Na widokprześwitującego wśród drzew kamiennegomuruodczułamwyraźnąulgę.Wewnątrzbyłopusto. Kiedy tamwchodziliśmy,minęliśmy sięwdrzwiachzostatnimiturystami.Usiadłamzaszerokim, zbitym z desek stołem, Adamprzyniósłzbufetugorącąherbatęzrumem.–Tegomibyłotrzeba–powiedziałam,niemalparzącsobieusta.Onusiadłnaprzeciwmnie,czułam,żechcemicośpowiedziećiżebędzietodotyczyłonaszejprzyszłości. Może dlatego właśniezaproponował wyprawę do doliny. Wypiliśmypo jeszcze jednej herbacie z rumem, nawet

Page 181: Maria numrowska zabójca

lekkozakręciłomisięwgłowie.– Powinnaś wiedzieć o mnie wszystko, jeślichceszsięzemnązwiązaćnadłużej–zaczął.–Nazawsze!Udał,żetegoniesłyszy.– Nie mogłaś przeczytać o czymś w moichwięziennychbazgrołach,boniebyłemwstanieprzelać tego na papier. Tamten dzień, kiedyprzyjechałem do Ameryki... spotkałem się zbratem.Byłdumnyzeswoichosiągnięć,chciałmi o wszystkim opowiedzieć... Nakupił pełnąlodówkę jedzenia... No i... ja siedziałem zastołem,aonsiękrzątałpokuchnioddzielonejodpokojutakimbufetem,cośkroiłnadesce...W pewnej chwili poprosił, żebym wyjął zszuflady serwetki. Omyłkowo odsunąłem nietę,cotrzeba,iznalazłemnadniezegareki...łańcuszekzkrzyżykiem...Nagle Adam zamilkł, chyba obojeprzeraziliśmy się tym, co przed chwiląpowiedział.–Tobyłyrzeczytwojejsiostry...–odezwałamsiępierwsza.W milczeniu skinął głową. Po chwili znowuzacząłmówić.–Staliśmynaprzeciwsiebie...ontylkopatrzyłna mnie... patrzył mi prosto w oczy i naglewbiłsobienóż...

Page 182: Maria numrowska zabójca

–Dlaczegoprzechowałjejrzeczy.Przecieżtobyłydowodyzbrodni.Gdybygozłapano...–Niewiem–odrzekłAdamgłucho.–Czasamimyślę, że on chciał, żeby to wyszło na jaw,chciał się uwolnić... A ja... trudno towytłumaczyć... od dnia, kiedy nasza siostrazniknęła, czułem dziwny niepokój... zupełniejakby zaginęła przeze mnie, jakbym ja byłwinny... ja albo brat... przecież to wszystkojedno... A potem, kiedy ją znaleźli, co nocmiałem koszmarne sny... że idę przez las, wktórym ona... gałęzie uderzają mnie potwarzy...częstobudziłemsięzalanyłzami...Iznowumilczenie.– Adam... – zaczęłam – dlaczego nie broniłeśsię w sądzie? Przecież ekspertyza bywykazała, pod jakim kątem został wbity nóż,to by wykluczyło twoją winę. Wtedy wAmerycezwiększąprecyzjąniżunasmożnabyłotostwierdzić.–Byłemwszoku...nieznałemdobrzejęzyka...policja tam jest bardzo brutalna... nikt mnieniechciałsłuchać...–Alepotemmiałeśadwokata.Jegobysłuchali,musieliby...Nerwowopotarłdłoniączoło–miałteraztakiwyraz twarzy, jaki zapamiętałam z naszychpierwszych spotkań. Widziałam, ile kosztuje

Page 183: Maria numrowska zabójca

gotarozmowa,aleobojemusieliśmyprzeztoprzejśćdokońca.–Może będzie ci to trudno zrozumieć, ale...czułemsięwinny... gdybymnie znalazłwtedytego łańcuszka i zegarka... Stasiek by żył...więcuważałem,żemuszęponieśćkarę...– Dwadzieścia lat ciężkiego więzienia?! –wykrzyknęłam, aż ajent wychylił się zzabufetu. – Ten wyrok powinien odsiedzieć on,botoonzabiłwasząsiostrę!On,niety!Skorosam wymierzył sobie karę, powinieneś toprzyjąć!Iratowaćsiebie!Nic na to nie odpowiedział. Wracaliśmy wmilczeniu.Dosamejgazdówkiniepadłożadnesłowo.Niewiem,comyślał iczułAdam.Byłotak,jakbynagleurwałasięłącznośćpomiędzynami.Jaczułamgorycz,żal,byłwemnietakżebunt, że ukochany mężczyzna odbyłstraszliwą, wieloletnią pokutę, której nikt odniegoniewymagał.Pozanimsamym.Po powrocie do Warszawy miałam bardzopracowity tydzień. Najpierw pojechałam nawywiad ze studentami doWrocławia. Zrobiłosię o nich głośno, gdyż udało im sięskonstruowaćrobota,którypomimicetwarzypotrafiłodgadywaćludzkienastroje.Gdyktośukładał usta w podkowę, robot pytał:„Dlaczego jesteś smutny?”, a gdy się

Page 184: Maria numrowska zabójca

uśmiechał, wykrzykiwał: „O, widzę że jesteśwesołkiem!”. Nie sposób było się nieroześmiać. Potem wysłano mnie doBiałegostoku, gdzie podpalono mieszkanieparyHindusów.Przyznałasiędotegoskrajnieprawicowa organizacja i to z jednym z jejczłonków miałam umówione spotkanie.Oczywiście „Polska dla Polaków” i tak dalej.Co ciekawe, szef tej organizacji postawiłwarunek, że wywiad miałam przeprowadzaćja,niktinny.Stwierdził,żezcałejredakcji„NaWprost”tylkomniedajesięczytać.Mimotychwszystkichzajęć,pośpiechu,brakuczasu, gdzieś tam z tyłu głowy, jak z taśmy,odtwarzałamisięrozmowazeschroniska.To,czego się dowiedziałam, przekraczało ludzkąwyobraźnię. Co mogło być powodem takpotwornej zbrodni? Zazdrość? Chęćwyeliminowaniasiostryzpodziałuspadkuczyzemsta za upokorzenia, jakich od niejdoznawał? Może wszystko razem... Nieosądzałam już jednak tak surowopostanowienia Adama o przyjęciu na siebiekaryzabrata.Wtedywschroniskuwydawałomi się to bezsensowne, ale nie brałam poduwagę tego, czym jest więź pomiędzybliźniaczymibraćmi.Adammówiłoniepokoju,jakiodczuwałpozniknięciusiostry,itobyłnie

Page 185: Maria numrowska zabójca

tylko lęk o nią, ale też niejasne uczucie, żewrazzjejodnalezieniemzawalisięcałyświat,ten świat, w którym istnieli we troje... Więcskorotakabyłajegodecyzja,mogłamjątylkouszanować,niemiałamokazjimujednakotympowiedzieć,bopodczasmoichkolejnychwizytw Kościelisku nie wróciliśmy już do tejrozmowy. Coś się jednak zmieniło, pogłębiłasięwięźmiędzynami,znaleźliśmysię jeszczebliżej siebie. Poza tym zdawałam sobiesprawę, jak bardzo Adam mi zaufał, byłamjedynąosobą,którapoznałaprawdęożyciu iśmiercijegobrata.Dużo później spytałam go jednak, jak tomożliwe,żewiadomośćośmierciStaśkaijegouwięzieniunieprzedostała się zza oceanunaPodhale.Uśmiechnąłsięsmutno.– Wuj Szymon już o to zadbał. Mieszka wKaliforniiinieutrzymujeżadnychstosunkówzPolonią...Okazujesię,żeSzymonajakodzieckozabralido siebiebezdzietni krewni jeszcze z dawnejemigracji. Rodzina dowiedziała się o jegoistnieniu dopiero wtedy, gdy umarła babkaGąsienicowa. Był jej najstarszym synem,nawet matka Adama nie wiedziała, że miałatakiegobrata.Pisywałjednakdoswojejmatki,wmetalowympudełkuzeskarbamibabcibyły

Page 186: Maria numrowska zabójca

jego zdjęcie i adres... Ale nie przyjechał napogrzeb, a kiedy Stasiek do niego napisał,długo się nie odzywał, widocznie miał z tymproblem.Adamniezdążyłgopoznać...Zbliżało się Boże Narodzenie i powinnamjakoś doprowadzić do spotkania Adama imamy, marzyłam o tym, abyśmy we trojespędzili święta. Z wiadomych powodów staleprzekładałam ten dzień, ale w końcu musiałnadejść. Musiałam też zacząć opracowywaćkolejne odcinki wywiadu rzeki. PowiedziałamdoAdama:–Wiesz,wydajemisię,żejednakpowinniśmyporozmawiać o twoich późniejszych kolegachw celi. Po odejściu Roberta spędziłeś z nimisporoczasu...– To nie byli moi koledzy, ale przymusowiwspółlokatorzy.–Wszystkojedno,jakichnazwiemy.– Jednego z nich nawet trochę polubiłem.Takiego Niemca, artystę malarza, któryprzyjechał do Ameryki szukać natchnienia iznalazł je niestety w narkotykach. Byłnaćpany, kiedy policja zrobiła nalot na lokal,zacząłsięstawiać.Poważniezranił jednegozfunkcjonariuszy...Itakmiałdużoszczęścia,żetamtenprzeżył,bomógłwylądowaćnadeathrow.

Page 187: Maria numrowska zabójca

–Długorazemsiedzieliście?–Dwalata.– A co się z nim stało potem? Wyszedł nawolność?–Takdobrzetoniema,przenieśligodoinnegowięzienia.Alezanimgozabrali,narysowałmiGiewont.–ByłprzedtemwZakopanem?–Niebył,pokazałemmujakwygląda.–Jaktopokazałeś?– No... położyłem się na pryczy i poleciłemszkicować mój profil, tylko z dużo większymnosem,potemjeszczetrochęretuszuiwyszedłGiewontjakżywy.Roześmiałamsię.–Żartujesz!– Ani trochę, chcesz zobaczyć? Przywiozłemgozesobą.–Nopewnie,żechcę.Pokaż!Na złożonej na pół kartce zobaczyłamrysunek...Giewontu.– Nawet krzyż dorysował! – powiedziałamnaprawdę poruszona. – Może się zgodzisz,żebywłączyćtenszkicdowywiadu.–Niezgodzęsię–odrzekł.–Dlaczego?Totakapięknahistoria.–Bowszyscybysiędowiedzieli,żetoPodhaletoZakopanelubokolice.

Page 188: Maria numrowska zabójca

Byłamzawiedziona,aleprzyznałammurację.Leżeliśmyjużwłóżku,kiedyspytałam:– Adaś, przecież ty studiowałeś architekturę,rysować umiesz, mogłeś sam sobie tenGiewontnarysować!–Rękabymizadrżała–odrzekł.

W domu ostro przysiadłam nad tekstemwywiadu, bo czas zaczynał mnie gonić. Zmamąrozmawiałamtylkoprzeztelefon,nawetdoAdamaniepojechałamnaweekend, chcączamknąć rozdział kończący się śmierciąRoberta.Kiedysięspotkaliśmy,poprosiłam,abywybrałjeszcze kilka historii dotyczących swoichwspółwięźniów.–Giewontjesttylkojeden!–usłyszałam.–Niespodziewaj się podobnych kąsków. Życie wpierdlutomonotonia.–Chybażekomuśpoderżnągardło.Nic na to nie odpowiedział i głupio siępoczułam.–Alecośmijeszczeopowiesz?–zagadałam.Leżeliśmywłóżku,jazgłowąnajegopiersi.– Kiedy jesteś tak blisko, źle mi się myśli –odparł.–Tojużsięodsuwam.–Nie,nie,alestanowczowolałbymrozmawiać

Page 189: Maria numrowska zabójca

o nas. Teraz jest ważne to, a nie mojewspomnieniazturmy...– Wspomnienia z turmy, świetny tytuł napowieść. Może spróbujesz ją napisać,bestsellermurowany.–Dziękuję,postoję–odrzekł.–Amógłbyśjeździćmercedesemzatantiemy.–Wystarczymimójmotor.–Ajabymchciała,żebyśmynaprzykładmielinormalnełóżko–wyznałam.Adamsięroześmiał.– To się da zrobić, kochana, już nawetzamówiłem takie u kamrata Jaśka, rzeźbionepiękneszczytyinawymiarnaszegomateraca.–Noproszę,jesteśjakdobrawróżka,którawmigspełniamojeżyczenia.Nieodzywałsiędługąchwilę,jateżucichłam.Zasnęłam wtulona w jego ramię, a ranowylegiwałam się jeszcze na materacu, kiedywróciłzzakupami.– Pobudka – zawołał od progu – idziemy nanarty!Wybiłagodzinaprawdy–pomyślałam.–Zarazsiędowie,żeniejeżdżęnanartach!Wszedłdobiałejizby,obecnienaszejsypialni,iw ubraniu położył się obok mnie. Pachniałsłońcemimrozem.– Jest idealnie – powiedział – wstawaj, mały

Page 190: Maria numrowska zabójca

leniu!–Adam– zaczęłamniepewnie –muszęci cośpowiedzieć...– To wal, kochana, byle nie między oczy –odrzekłżartem.–Ja...nieumiemjeździćnanartach.–Toznaczysłabojeździsz?–Wogóleniejeżdżę...Uniósłsięnałokciuizajrzałmiwtwarz.–Żartysobierobiszzemnie?– Uważasz, że wszyscy obowiązkowo muszązakładać te dwie deski i zjeżdżać w dół? –broniłamsięostro.–Nieobrażajnart...toniedeski,toskrzydłaunóg!–Znalazłsiępoeta!–mruknęłam.–Nodobrze,kochanie,janieprzypinałemnartprzez dwadzieścia lat! Też mi się przydatrening.–Będzieszzemnąjeździłnaoślejłączce?– Co ty opowiadasz! Zaczynamy odSzymoszkowej!Nie miałam wyjścia, w wypożyczalni Adamdobrałmi odpowiednie buty, długo szukał dlamnie nart. On był przygotowany do sezonu,miał swój sprzęt, buty oraz strój narciarski.Podejrzewam, że to były jego pierwszepoważniejsze zakupy. Na szczęście sezon

Page 191: Maria numrowska zabójca

jeszcze się nie zaczął i było mało ludzi.Wjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym nastok.Niepowiem,żeniemiałamstracha.Aleon okazał się wspaniałym nauczycielem.Cierpliwie tłumaczył, co i jak mam robić, iklęczącprzedemną,ustawiałmiodpowiednionogi. Kolana tak, stopy tak! Nie pozwolił mikorzystać z kijków, więc miała to być jazdabez znieczulenia. Niemal natychmiastwylądowałamnapupie.Raz,drugi,trzeci,aleza czwartym zjechałam na sam dół! Coprawda, Adam jechał przedemną i cały czasmnie ubezpieczał, było to jednak małezwycięstwo.– Radzisz sobie – powiedział – niedługobędzieszzjeżdżałazemnązKasprowego.–Nieżartuj –odrzekłam,alezaczerwieniłamsięzzadowoleniajakdziecko,któreotrzymałopochwałę.– Nigdy nie żartuję z poważnych spraw! –usłyszałam.Apotemsamjużzjeżdżał,ajastałamnadoleiobserwowałam tę jego jazdę. Wyglądał jaktancerz,którykażdyswójruchdoprowadziłdoperfekcji.Kiedyzatrzymałsiętużprzedemnąi opierając się na kijkach, uśmiechnął się,chybapierwszy razwżyciupoczułamsię takdokońcaszczęśliwa.

Page 192: Maria numrowska zabójca

Wieczoremotworzyliśmywinodokolacji,abyuczcić mój maleńki sukces. Gdy stuknęliśmysiękieliszkami,Adampowiedział:–Zanas!– I tylko tyle? – spytałam rozczarowana,spodziewającsiędłuższejprzemowy.–Ażtyle.Butelka była prawie pusta, gdy onnieoczekiwaniewygłosiłpewnąmyśl:– Już wiem, w jakiej sytuacji mężczyznapragniezostaćojcem.–Nowjakiej?–Kiedykochakobietę.W tym momencie naprawdę sięprzestraszyłam. Byliśmy lekkowstawieni, aleontopowiedziałbardzoserio.Przestraszyłamsięjegokolejnegopytania:czychcęmiećznimdziecko.Zjednejstrony,zupełnieniebyłamnato przygotowana. Z drugiej strony, tak samoniebyłamprzygotowanana trwały związek zmężczyzną, a to, że jesteśmy razem, jestgłówniemojązasługą.Adammiałnapoczątkumnóstwo wątpliwości, ja żadnych. Miłość doniego stała się ważniejsza od postanowieniabyciasingielką.–Boiszsiękolejnegopytania– rzekł,patrzącmiprostowoczy.–Nie,skąd–odparłam,uciekającwzrokiem.

Page 193: Maria numrowska zabójca

–Nie?–Nie.–Notocięniezapytam,możesamamikiedyśodpowiesz.Następnegodniateżpojechaliśmynastok,alegorzej sobie na nim radziłam.Upadłam kilkarazy,anakoniectakgrzmotnęłamnaplecy,żewypięły mi się obie narty i Adam musiał jegonić.–Każdynarciarzmazłydzień–starałsięmniepocieszyć.– Nie żałujesz, że związałeś się z takąniezdarą?Wmilczeniupokręciłprzeczącogłową.Uwielbiałampatrzeć,jakjeździ.Inietylkoja–zkażdąchwiląprzybywałogapiówiAdamowisię to nie podobało. Szybko zszedł na bok iodpiąłnarty.–Nielubiębyćmałpąwcyrku–powiedział.–Gdy pojedziesz doWarszawy, wybiorę się naKasprowy,najwyższyczassięprzywitać.W drodze powrotnej do Warszawyprzeżywałam jeszcze raz emocje związane znaukąjazdynanartach.Każdyinnyinstruktorstraciłby cierpliwość, a on mnie jeszczenamawiał,żebymnierezygnowała.– Adaś, czy ja naprawdęmuszę?Widzisz, żeniewychodzi...–broniłamsię.

Page 194: Maria numrowska zabójca

– Narty to część mojego życia – odrzekł –bardzoważnaczęśćichcę,abyśbraławniejudział.No to trudno – pomyślałam. – Skoro to dlaniegotakieważne,będędalejobijałatyłek...Adamnastokuwyglądałjakmłodybóg,aja,cotu dużo mówić, prezentowałam się przy nimznacznie gorzej. Niewysoka, żeby niepowiedziećkurdupel,onieregularnychrysachtwarzy, lekko skośnych oczach i wystającychkościach policzkowych. Mama śmiała sięnawet,żeodziedziczyłamtakąurodępojednejz moich prababek, która została poczęta naSyberii w wyniku gwałtu. Najgorsze było to,żewiosnąnatwarzywyłaziłymipiegi,teżniewiadomo po kim, bo ani babcia, ani mamapiegowateniebyły.Zatowłosymiałamładne,byłam naturalną blondynką i miałam ichbardzo dużo na głowie, ale zwyklezwiązywałam je w kitkę. Adam zaraz poprzywitaniuzdejmowałmiznichgumkę.–MarilynMonroei takzemnieniezrobisz–powiedziałamkiedyśześmiechem.–Tymaszwięcej seksapiluw jednympalcu –odrzekłnato–niżonamiaławcałymciele.Możecośw tym jest, bomuszęprzyznać, żedziałam elektryzująco na facetów. Jeden zmoichpartnerówpowiedział,żemampower,a

Page 195: Maria numrowska zabójca

kiedy go spytałam, co by to miało znaczyć,odparł:ciągnażycie.Tookreślenienawetmisię spodobało. Ale Adama na pewno niezaintrygowałwemnie„ciągnażycie”.Cośgojednakmusiało zainteresować, bonawet jeśliprzyjąć, że mu się po prostu narzucałam,umiałby się przede mną obronić. Kiedyśzadałam mu pytanie, dlaczego wtedy wprzedziale usiadł przy drzwiach, skorowolnebyłomiejsceprzyoknie.–A jakoś tak... –odrzekł–spojrzałem,siedzitakiemałe,piegowate...–Nowiesz–obruszyłamsię.–Właśnie,wiem,żepodobająmisięwyłącznieniewysokielaskiikonieczniezpiegami!Myślałam też o naszej wieczornej rozmowie.O co mu chodziło z tym dzieckiem? Czynaprawdę chciałby, abym mu je urodziła?Adam był niezwykle oszczędny w słowach,więc kiedy już cośmówił, miało to dla niegoznaczenie. Ale to byłaby prawdziwakatastrofa,bozewszystkichkobietnaświeciechyba najmniej nadawałabym się na matkę.Więccobędzie,jeślionmnieotopoprosi?Topytaniedosamejsiebiepozostawiłamnaraziebezodpowiedzi.W ciągu tego tygodnia zdążyłampojechać nawywiadzburmistrzemdoSzczecina,apotem

Page 196: Maria numrowska zabójca

na reportaż do Łodzi, gdzie właścicielkamienicyniezgodniezprawemwyeksmitowałsamotnąmatkę na bruk.W trakcie rozmowyze mną kobieta karmiła piersią najmłodszedziecko. Przedtem nie zrobiłoby to na mniewrażenia, ale po oświadczeniu Adamaniemowlę wzbudziło we mnie szczególnezainteresowanie. Adam ułatwił sobie zresztązadanie, bo zmieścił dwa w jednym. Niepowiedziałwprost o swoich uczuciach, to niebyło w jego stylu. Uczynił to subtelnie:wysyłając w moją stronę przekaz, że mniekocha i chcemieć zemnąpotomstwo.A ja...nie było rzeczy, której bym dla niego niezrobiła, może poza tą jedną... Chyba odpoczątku, kiedy jeszcze nie chciałam sięprzyznaćsamaprzedsobą,codoniegoczuję,obawiałamsię,żemnieotopoprosiibyćmożestąd sięwziął pomysł odszukaniaw Amerycejego syna. Gdybymi się udało, Adammógłbyzaspokoić swoje ojcowskie instynkty, a ja niemiałabym wyrzutów sumienia. Jadąc nakolejnyweekend, trochę się bałam, że on dotegowróci,aletematemnumerjedenokazałysię narty. Mój mężczyzna kazał mi zamknąćoczy i wprowadził mnie do sypialni. Gdy jużpozwoliłmijeotworzyć,zobaczyłamparęnartopartychościanę.

Page 197: Maria numrowska zabójca

–ToczęśćprezentunaGwiazdkę–powiedział.–Butymusimycidobraćrazem...– Obrabowałeś bank czy co? – spytałamzaskoczona, nie bardzo wiedząc, czypowinnamsięcieszyćztakiegoprezentu.– Nie musiałem. Ta księgowa, o którą byłaśzazdrosna, nie wraca do pracy pomacierzyńskimizaproponowalimietat.–Gratuluję,apozatymwcaleniebyłamoniązazdrosna!– Byłaś, byłaś – odrzekł ze śmiechem – nawszelkiwypadekmnieuwiodłaś!– No wiesz! – Rzuciłam się na niego zpięściami,aleprzytrzymałmiręce.–Niemamnicprzeciwkotemu,żebyśzrobiłatotakżeteraz!–Mogęsięzastanowić?–Wżadnymwypadku!Wziąłmnienaręceizaniósłnałóżko,mieliśmyteraz prawdziwe z pięknymi góralskimirzeźbieniami. Już z tego łóżka nie wyszłam.Adamchciałmizrobićkolację,alebyłamzbytzmęczona, żeby coś jeść, miałam za sobąnaprawdę ciężki tydzień. Zasypiając,wiedziałam, że on nie odpuści i następnegodnia z samego rana zawlecze mnie na stok,abym na oczach gapiów znowu siękompromitowała. Żadne negocjacje w tej

Page 198: Maria numrowska zabójca

sprawie nie były jednakmożliwe, niemiałamwięc innego wyjścia, jak tylko nauczyć sięjeździć.Aczy topolubię, to jużzupełnie innasprawa.Kiedy się obudziłam, Adama już nie było, jakzwykle zszedł na dół po świeże pieczywo igazety. Podrzemałam jeszcze i wyrwałomniezesnudopieroskrzypnięciedrzwi.Wszedłdobiałej izby i bez słowa rzucił mi na kołdręnumer „Na Wprost” z sobotnim kolorowymdodatkiem. Na pierwszej stronie dodatkukrzyczał napis: „Sensacja! Spowiedź życiagórala spod Zakopanego, który osądzony zamorderstwo spędził dwadzieścia lat w SanQuentin, jednym z najstarszych inajokrutniejszych więzień w StanachZjednoczonych.Dzisiajwnumerzereportażztego więzienia, za tydzień pierwszy odcinekwywiadurzekizbyłymwięźniem”.Przez chwilę wydawało mi się, że mamhalucynacje, że to, co czytam, nie może byćprawdą.Mój reportażpowiniensięukazaćwświątecznym numerze, więc miałam jeszczetrochęczasu,żebyAdamanatoprzygotować.A terazbyłozapóźno.Zapóźnonie tylkonarozmowę, ale na nasze wspólne życie, boprzecież coś takiego trudno wybaczyć. Wkółkokołatałomiwgłowie:Dlaczegoonimito

Page 199: Maria numrowska zabójca

zrobili?!W kuchni było cicho, nie mogłam się więczorientować, czyAdam tam jeszcze jest.Był,siedział nieruchomo przy stole. Usiadłamnaprzeciw.Milczeliśmy.–Wiedziałaśozwiastunie? – spytałwreszcie.Zaprzeczyłam ruchem głowy. – Ale o tym, żebyłaśwSanQuentin,wiedziałaś!Czytonagłaamnezja?–Adam...– Chciałbym usłyszeć odpowiedź na mojepytanie.– Postanowiłam ci nie mówić, dokąd jadę, zdwóch powodów. Byłoby ci przykro, żeszefostwomnietamwysyła...–Adrugipowód?–Zadawałpytaniaspokojnie,alezkamiennymwyrazemtwarzy.– Postanowiłam... zrobić ci niespodziankę iodszukaćtwojegosyna...–Cotygadasz?!–rzekłostro,ażpoliczkimupoczerwieniały.Mimojegogwałtownejreakcji,brnęłamdalej.–Ten senator... udałomi się znimspotkać...aleonnicniewieaniocórce,aniownuku...Ichkontakturwałsięwielelattemu...Nawet nie wysłuchał mnie do końca, wstał ibez słowa wyszedł. Minęło wiele godzin, niewiedziałam, comam teraz zrobić: czekać na

Page 200: Maria numrowska zabójca

niego czy się stamtąd wynosić. Być możepojawi się, dopiero kiedy ja opuszczę jegodom. Około południa za oknem usłyszałamkroki i serce żywiejmi zabiło.Byłampewna,żetowracaAdam,alewdrzwiachstanąłstarygóral o bujnej siwej czuprynie i pokaźnychwąsach.Miałnasobiebiałesukienneokrycie,rodzaj poncha z ozdobnym haftem, pod nimwyszywaną koszulę i góralskie portki zlampasami. Włożył strój, który wyglądał naodświętny,chociażbyłasobotaiżadnychświątwkalendarzu.– Niek będzie pokwolony – powiedziałschrypniętymgłosem,nakilometrczućbyłoodniego tytoniem. – Przysełek do siostrzyńcaJadama.–Niemago–odrzekłamniepewnie.–Godoł,kiesiewróci?–Wyszedłranoidotejporygoniema.Staliśmynaprzeciwsiebie,poprosiłamgo,abyusiadł,wmilczeniuodsunąłkrzesło.–Awytotadziywka,cozWarśiawydoniegoprzyjezdzo?–Potwierdziłamskinieniemgłowy.–Iniewiecie,kanysiepodzioł?–Niewiemibardzosięmartwię.– Ponow gazecie stoi, ze Jadam zaWielkomWodom kogosi na śmierzć zapucył. To dobrychłop, hań ten drugi barzej zbójowaty, on by

Page 201: Maria numrowska zabójca

mók natroncić, ale nie Jadam. Od samegopocontkubyłoznać,ftóry jaki jest, jedenjakodiasek, a drugi barzej janielski, możnoprzyrównaćdoKaima iAbla... I co tobędziebez to bazgranie po gazetak? Wyścieoświecono,tobarzejcosizmiarkujecie?–Właśnieniemogęzmiarkować.Wuj posiedział jeszcze z godzinę, mało jużrozmawialiśmy,awłaściwiewcale,każdeznasnaswójsposóbprzeżywałotonagłezniknięciejegosiostrzeńca.Możliwe,żeAdamposzedłwgóry,żebywszystkoprzemyśleć,alecoztegomyśleniamiałobywyniknąć,niebyłamwstanieprzewidzieć.Niewiedziałamnawet tego, czymnienieporzucił.Potym,cogospotkało,miałprawo czuć się przeze mnie oszukany.Dlaczego miałby mi uwierzyć, że niewiedziałam nic o zwiastunie, który godekonspirował.Żadnemojezaklęcianicbytuniepomogły,przecieżjużrazgookłamałam.Pod wieczór postanowiłam wracać doWarszawy.Zebrałamswojerzeczy,zostawiłamklucz w umówionym miejscu. Z ciężkimsercem schodziłam w dół stromą, górskądrogą.Wponiedziałekzsamegoranazjawiłamsięwfirmie, nie było jeszcze nikogo poza Jarkiem,sekretarzem redakcji, u niego więc

Page 202: Maria numrowska zabójca

zostawiłam swoje wypowiedzenie z pracy wtrybienatychmiastowym.Uprzedziłamgoteż,że nie dostarczę tekstu pierwszego odcinkawywiadurzeki.Aniżadnegoinnego.– Z jakiego powodu? – Mój kolega byłnaprawdęwystraszony.– A z takiego, że redakcja złamała umowę oanonimowościmojegobohatera.–Przecieżniepodaliśmyjegonazwiska!– Nie bądź śmieszny – odrzekłam iodwróciwszysięnapięcie,wyszłam.Wracałam do domu, który za chwilę mógłprzestać być moim domem, bo jako osobabezrobotnabędęmiałaproblemyzopłaceniemczynszu. Nastawiłam czajnik i zaparzyłamherbatę.Mocnaherbatazawsze rozjaśniamimyśli,aletymrazemjakośniepomogła.Nie odbierałam telefonów od naczelnego aniod nikogo z redakcji,więc nie zdziwiłomnie,kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłampewna, że to sam szef się do mniepofatygował,imiałamrację.–Cotywyprawiasz!–spytałodprogu.–Otosamomogęciebiezapytać!Jakmogłeśwyrządzić taką krzywdę temu człowiekowi imnieprzyokazji.Jamudałamsłowohonoruwimieniuwłasnymiredakcji,żezachowapełnąanonimowość.

Page 203: Maria numrowska zabójca

Mirekrozłożyłręce:–Przecieżniepodaliśmyani jego imienia,aninazwiska.Pokiwałamzpolitowaniemgłową:–Alboudajesz,albonaprawdęjesteśgłupi!Jużcałe Zakopane i okolicewiedzą, kim jest tengóral,któryspędziłdwadzieścialatwStanach,gdzie zamordował człowieka. Mogliściejeszczedodaćdlalepszejidentyfikacji,żetymzamordowanymbyłjegobratbliźniak.–Niedramatyzuj,możemydać sprostowanie,że zaszła pomyłka i to góral spod NowegoSącza.–Terazwsadźsobiewtyłektosprostowanie.–Byłamjużnaprawdęwkurzona.–Nodobrze, Joasiu, popełniliśmybłąd, alewnaszej pracy to się czasami zdarza, nie maludzinieomylnych.Przyniosłemtwojepodanie,żebyś jezniszczyła.Naprawdę jesteśświetnądziennikarkąimaszprzedsobąprzyszłość.Naczelnybyłnadwyrazugodowy.–Oddzisiajjużuciebieniepracuję.–Chybajesteśmicoświnna,wysłałemciędoStanów...– I masz reportaż, który byłeś uprzejmywydrukowaćwcześniej,niżbyłoumówione.–Doszliśmydowniosku,żetekstowięzieniuwświątecznymnumerzetonienajlepszypomysł

Page 204: Maria numrowska zabójca

–próbowałsiętłumaczyć.– Aha, i zapomnieliście mnie o tympoinformować!– Jarek miał ci powiedzieć, ale niepokazywałaśsięwredakcji.–Toniechteraz Jarekzrobiwywiadz jakimśinnym góralem, na przykład spod NowegoSącza.–Niebądźtakapryncypialna.Jesteśmyjednąrodziną...–Właśniesięzniejwypisałam!–Iniezmieniszzdania?–Nie–odrzekłamtwardo.–Ale...dajnamchociażtenwywiad...Maszgojużwcałości?– Wal się – odparłam, otwierając na ościeżdrzwiwejściowe.Bardzo źle spałam tej nocy, budziłam się, niebardzo wiedząc, gdzie jestem, potem znowuzasypiałamiśniłymisiękoszmary,rozszalałemorze, a na nim ja w malutkiej łupinie, wdodatkudziurawej,albobezbrzeżnapustynia,prażące słońce, potworne pragnienie i anikropliwody.Z ulgą powitałam ranek. Pijąc herbatę,zastanawiałamsię,codalej,gdziesięudaćwposzukiwaniu pracy. Na pochlebną opinięostatniego szefa nie miałam co liczyć. Niech

Page 205: Maria numrowska zabójca

idziedodiabła. Jednągłupiądecyzją rozwaliłmiżycie.Inietylkomnie–uderzyłotogłówniew Adama. Musiał się poczuć zraniony, tymboleśniej, że przez najbliższą mu osobę –przecież on nikogo poza mną nie miał. Zwujem, jedynym tu krewnym, który włożyłodświętnygóralskistrój iprzyszedłwesprzećsiostrzeńcapo tym,coonimnabazgrano„pogazetak”,nawetsiępoprzyjeździeniespotkał.Wierzyłam, że nasze spotkanie nie byłoprzypadkowe, że to los nas ze sobą zetknął.Więcdlaczegonasterazrozdzielił?Amożeniemacozwalaćtegonalos.Możezawiniłamojapokrętna natura, to nieujawnianie prawdy dokońca,alenatymprzecieżpolegamójzawód,tego mnie uczono na studiach. „Jeśli chceszzdobyć ciekawy materiał, oceń, jaką taktykęzastosować”.Ta taktykawprzypadkuAdamadoprowadziła do katastrofy. Oczywiście przywydatnej pomocy mojego pracodawcy czyraczej przełożonego, bo wydawcą byłaniemiecka spółkaprasowa.Ale niema co sięnadsobąużalać,powinnamwziąćsięwgarśćiposzukać wyjścia z patowej sytuacji. Miałamprzed sobą dwa cele: uczynić wszystko, abyAdam mi przebaczył, i gdzieś się zaczepić,bylestarczyłonaczynsz.Potemzacznęszukaćczegoś, co bardziej odpowiadałoby moim

Page 206: Maria numrowska zabójca

kwalifikacjom. No, z tymi kwalifikacjami tomoże nieco przesadziłam, na razie byłam napoczątkuswojejdziennikarskiejdrogi,alecelemiałam ambitne. I nie ma znaczenia, czy tobyłybydalekiepodróżeipotemreportaże,czywspółpraca z takim pismem jak na przykład„TygodnikPodhalański”–pracowalitamludzieznający się na dziennikarstwie. Niszowazdawałoby się gazeta utrzymywała się narynku, nieraz cytowano ją w głównychwiadomościach telewizyjnych, a od niedawnaredaktorem naczelnym była kobieta, cobardzo podbudowywało moje feministyczneego.No tak,aleco teraz,dokądsięzwrócić,gdzie poszukiwać środków do życia.Gdziekolwiekzapukamzulicy,odprawiąmniezkwitkiem.Arejestrowaćsięjakobezrobotnato już kompletny obciach. Chociaż właściwiedlaczego? Przecież sama pisałam o brakuperspektyw wśród ludzi kończących studia.Stądtyluznichwyjeżdżałozagranicę.Ztegoteż powodu „Na Wprost” zorganizowałołapankęnatych,którzyjednakwracają.Iwtesidła wpadł Adam, może już nie ten rocznik,który nas najbardziej interesował, ale nabezrybiuirakryba.Umówiłam się z mamą, bo po tym jak jejnaopowiadałam, że jestem zakochana z

Page 207: Maria numrowska zabójca

wzajemnością,winnajejbyłamwyjaśnienia.Siedziałyśmy na Obozowej przy tym samymstolikucozawsze,wrogusalizaparawanemwchińskiesmoki.Mamazamówiłajakzwyklekurczaka w pięciu smakach, a ja kaczkępatrzącąnaksiężyc,bowmojejsytuacjibyłotonajbliższemiduchowociałoniebieskie.– No i opowiadaj, co tam u was słychać? –zagaiła mama, bo pierwsza nie podjęłamtematu.–Ujakichwas?– No... u ciebie i tego pana z Kościeliska –odrzekłaspeszona.– Nie wiem, co u pana z Kościeliska, bochwilowo mam poważniejsze problemy.Zostałambezpracy.Mamazrobiławielkieoczy.– Jak to bez pracy? Zwolnili cię? Po takimsukcesie?!Wszyscy umnie na uczelni czytalitwój amerykański reportaż i gratulowali mizdolnej córki. Wiesz, Kazio Grodzki, tensocjolog,rozpływałsięnadtym,jakzałatwiłaśtegonaiwniaka zBBC, kupowałwszystko, comuwciskałpersonelwięzienia.– Prawdę mówiąc, sama odeszłam –mruknęłam.–Atodlaczego?Chcąc odpowiedzieć na jej pytanie, miałam

Page 208: Maria numrowska zabójca

dwa wyjścia: albo wyznać jej całą prawdę,alborzucićcośnaodczepnego,żeprzestałamsię tam rozwijać czy coś w tym rodzaju. Ponamyśle zdecydowałam, że jednak topierwsze.Onaniezasługiwała,abymjązbyłabyle czym. Zaczęłam więc od początku, odmojego spotkania zAdamemwpociągu.Byłato dość długa opowieść, której mamawysłuchaławmilczeniu, cowprawiłomniewniemałezdumienie.Sądziłam,żebędęmusiaławołaćkelnera,abypodałjejszklankęwody.Kiedyskończyłam,długiczassięnieodzywała.– Zawsze możesz wprowadzić się do mnie.Jakoś sobie poradzimy, zanim znajdziesz innąpracę–powiedziaławreszcie.–Wiem – odrzekłam i łzy zakręciłymi sięwoczach, bo po raz pierwszy od czasówdzieciństwabyło tak, jakpowinnobyć:mamabyła moją mamą, a nie odwrotnie. Żadnychwymówek,żadnychpretensji,że jakzwykleowszystkim dowiaduje się ostatnia. Rzeczowaocenasytuacjiikołoratunkowewpogotowiu.Chciałamjejotympowiedzieć,alemiałamtakściśniętegardło,żewyszedłztegotylkoszept:–Kochamcię,mamo.Którejś nocy obudził mnie telefon, byłam nawpół przytomna, bo łykałamprochy nasenne.

Page 209: Maria numrowska zabójca

Głosnależałdokobiety,więctonapewnoniebył Adam. W końcu zaczęłam kojarzyć, żerozmawiam z moją imienniczką z SanFrancisco. Nie mogąc mnie przekonać dopowrotu,mójbyłynaczelnypoprosił siostręowstawiennictwo.–Każdypopełniabłędy,wkońcujesteśmytylkoludźmi–broniłabrata.–Wiesz,Joanno,sprawapoleganatym,żetonie był błąd, ale cyniczna, wykalkulowanadecyzja. Twojemu bratu chodziło ozwiększenie nakładu, bo ostatniodramatycznie się kurczy, i miał gdzieś to, żeprzyokazjiniszczyspokój,amożenawetżycieczłowieka,któremulosniczegonieoszczędził.Tozawszebardziejekscytujące,kiedyujawniasię jak najwięcej danych o bohaterzereportażu. Nie wspomnę, że przez twojegobraciszka wyszłam na kogoś, kto złamałkodeks honorowy, ujawniając tożsamośćswojego rozmówcy. Ustalenia były: pełnaanonimowość! Pokrzywdzony spokojniemógłbyzaskarżyćpismo...– Ale... przecież jego nazwisko nie padło!Nawetniebyłoinicjałów.– Może w takim skupisku ludzkim jak SanFranciscoalboWarszawatobyprzeszło,alewtamtejspołecznościwszyscyosobiewszystko

Page 210: Maria numrowska zabójca

wiedzą, wystarczyło, że mój góral wysiadł zpociągu,ajużwiedziałootymcałeZakopaneiokolice.–Przykromi,alemożeMirekniezdawałsobieztegosprawy.–Nieoszukujmysię,świetnieotymwiedział.– Przykro mi – powtórzyła Joanna. – Możejednakprzemyśliszjeszczeswojądecyzję.–Nie,jużjestpozamiatane.Zajrzałam do kilku redakcji, zaczęłam nawetrozmowy z tygodnikiem „Przekrój”, ale niebyło to nic konkretnego. Święta spędziłam zmamą. Co prawda zamiast choinki musiałanam wystarczyć świerkowa gałązka, bo obiemiałyśmy szczupłe fundusze, ale znalazłyśmysię blisko siebie jak nigdy dotąd. Nowy Rokzastałmniewdrodze.Uciekłmiostatnipociągwdziurze,gdziepojechałamzrobićreportażosołtysie,którypopijanemurozjechałroweremdziecko imimo że sprawabyław sądzie, niechciał się zrzec swojej funkcji. Reportażzamówiła u mnie gazeta „Głos Olsztyna” zajakieśśmiesznehonorarium,aledobreito.Nowięcwróciłamdowsi isylwestraspędziłamzjejmieszkańcamiw remizie strażackiej. Byłonawetsympatycznie,niktnikomuniewbiłnożawplecyaninawetniepodbiłoka,wszyscysię

Page 211: Maria numrowska zabójca

kulturalnie bawili przy disco polo, za którymprawdę powiedziawszy, jednakowoż nieprzepadam. Po północy wyszłam na dwór ispojrzałamwniebo,niebyłowidaćanigwiazd,aniksiężyca.Pochmurne jak moje życie – pomyślałam.Pomyślałam też, że bardzo chciałabymwiedzieć, gdzie jest teraz Adam. Czy spędzasylwestrasamczyzjakimiśludźmiiczykiedywybiła północ, choć przez chwilę pomyślał omnie.Tobyłyniestetypytaniabezodpowiedzi.Zadzwoniłam do mamy, tradycyjnie spędzałasylwestrawdomu,przedtelewizorem.– Gdzie ty jesteś? – spytała. – I co to zakoszmarnamuzyka?–WMałejBoleśnej.–Cototakiego?–zdumiałasię.–Tonazwamiejscowości,mamusiu.– Ale... co ty tam robisz? Miałaś wrócić dodomu!– Pociąg mi uciekł i miejscowa ludność mnieprzygarnęła, mam im pomóc usunąć sołtysasatrapę.–Notopiękniecisięzaczynanowyrok!–Mamo!Jesteśmyrazem,jesteśmyzdroweiwnowymrokuteżtakbędzie.Niecieszyszsię?–No...cieszęsię–odrzekłaniepewnie.W lutym zwolniłam kawalerkę i przeniosłam

Page 212: Maria numrowska zabójca

się do niej, funkcjonowałam teraz na rynkuprasowym jako freelancerka, ale o dziwo nienarzekałam na brak pracy, często dzwoniłtelefonzjakąśpropozycją.Napoczątkumarcanieoczekiwanie odezwał się domnie Olgierd,mój bliski znajomy, powiedzmy: kiedyś nawetbardzo bliski, pracował teraz w telewizji, zpropozycją wyjazdu do Peru, gdzie wtamtejszych więzieniach przetrzymywani byliPolacyskazanizaprzewóznarkotyków.–SzefostwubardzopodobałsiętwójreportażzSanQuentin.Wchodziszwto?–Wchodzę–odpowiedziałambeznamysłu.Izarazpojawiłasięmyśl,cobędzie,gdyAdamzadzwoni! Nie zadzwoni, gdyby miałzadzwonić, już by to zrobił. A jeśli mu sięodmieni, to, jak go znam, odnajdzie mnie nakońcu świata. Jakie to moje życie jest.Przecieżjeszczeniedawnopotakiejpropozycjiskakałabym pod sufit z radości, a terazoddałabym wszystko, aby móc znaleźć się wgazdówce na wichrowymwzgórzu i przytulićsię do mężczyzny, za którym nieprzytomnietęskniłam. Czasami aż trudno mi byłooddychać,łapałamwtedyzatelefon,alezarazgo odkładałam. Jedyne, comogłam zrobić, toczekać i postanowiłam, że będę czekała tyle,ile on potrzebuje czasu, aby mi przebaczyć.

Page 213: Maria numrowska zabójca

Bo to nie był koniec naszej miłości, byłam otymświęcieprzekonana.Olgierd umówił mnie z dyrektoremprogramowym telewizji, który chciałporozmawiać ze mną na temat przyszłejwyprawydoAmerykiPołudniowej.Byłtostarszawymężczyzna,szczupły,wysoki,o pociągłej twarzy i przenikliwym spojrzeniuzzaokularów.Ubranynasportowo:zamszowakurtka, koszula bez krawata. Jakoś dobrzemnie to do niego usposobiło. Kiedyweszłam,wstałzzabiurkaiprzedstawiłsię:–GrzegorzPoręba.–JoannaPadlewska.Poprosił, abym usiadła, sekretarka podałajemu kawę, mnie herbatę, jako że kawy niepiję.–Pani Joasiu – zaczął – jeśliwolnomi takdopani mówić, pasjami lubię młodych zdolnychludziimojarolamiędzyinnymipoleganatym,aby ściągać ich do naszej stacji. Chciałbymwięc pani zaproponować współpracę. Napoczątek ten wyjazd z ekipą, a potemzastanowilibyśmysię,gdzieunasczułabysiępaninajlepiej.– Ale ja nie wiem, czy jestem taka zdolna. Ibardzomłodateżjużniejestem–zastrzegłamsię.

Page 214: Maria numrowska zabójca

Uśmiechnąłsięnato.– Taką ocenę proszę pozostawić mnie.Obserwujępaniąoddłuższegoczasu,jestpaniwrażliwanakrzywdęspołeczną...Sprawaztąsalową z wojskowego szpitala! Ja to jużznałemzprogramuwtelewizjipublicznej,alewtedy jakoś ta historia została zakrzyczanaprzezprowadzącą,niebardzomożnabyłosięw tym zorientować. Pani reportaż o tejkobieciewchodzipodskórę...Krytykujekonkurencyjnąstację–pomyślałam,aleoczywiściebyłomiprzyjemnie,żetakmniechwali.– A ostatnio czytałem pani reportaż z SanQuentin – ciągnął dyrektor. – Świetne,profesjonalne dziennikarstwo. Proszę sobiewyobrazić,żeoglądałemreportażBBCotymwięzieniu. I na kilometr czuć było, jakiegopietramaichdziennikarz.Pamiętapaniscenęna boisku?Kiedy powiało grozą?On od razudałnogę.–Tuakuratgorozumiem–odrzekłam.–Byłamnatymplacu,kiedywjednymzblokówzaczęłasię strzelanina, strażnicy natychmiast kazaliusiąść na ziemi wszystkim więźniom. Ci wkońcuposłuchali,aletowarzyszyłtemugroźnypomruk, aż dreszczmi przeszedł po plecach.Opiekujący się mną oficer osłaniał mnie jak

Page 215: Maria numrowska zabójca

troskliwakwoka...Mój być może przyszły szef roześmiał sięserdecznie, odchylając głowę do tyłu. Zpewnością nie była to konwencjonalnarozmowa z nowo przyjmowaną do pracydziennikarką. Wprowadził mnie potem wszczegóły podróży: okazało się, że sam teżjedzie z ekipą. Osobiście postanowiłprzeprowadzać wywiady z osadzonymi wwięzieniu polskimi narkokurierami. Były tamteżkobiety,zktórymijamiałabymrozmawiać.–Kobietaprzedinnąkobietąbędzienapewnomniejskrępowana–stwierdził.–Ażtakiemapandomniezaufanie?–Byłamnaprawdęzaskoczona.–Ażtakie,paniJoasiu–odpowiedział.–Wychodzi na to, że stanę się ekspertką odwięzień. Najpierw San Quentin, teraz to wPeru.Czywiemyjuż,gdziesięmieści?– Oczywiście! Największe więzienie Peru,Lurigancho w Limie, początkowoprzeznaczonedladwóch tysięcyskazanych,aprzebywaichwnimprzeszłosiedem...Do stolicy Peru mieliśmy lecieć KLM-em zAmsterdamu, ale czekała nas przerwa wpodróży – międzylądowanie na AntylachHolenderskich.W samolocie na życzenie Poręby usiadłam

Page 216: Maria numrowska zabójca

obok niego. Przed nami było wiele godzinwspólnego lotu, czułam się więc nieźlespeszona.Oczymjaznimbędęrozmawiała–myślałam.A ponieważ cisza się przedłużała,postanowiłamcośzagaić.–JakodzieckopragnęłamznaleźćsięwPeru,co wtedy było oczywiście nierealne –zaczęłam.–Adlaczegowłaśnietam?– Chciałam się przejechać kolejąMalinowskiego, bo mój dziadek, już goniestety nie poznałam, jako inżynierkonstruktorbyłjejentuzjastądotegostopnia,że wykonał wielowymiarową makietę całejtrasy. Kleił ją godzinami, a potem ja, jegownuczka, godzinami odbywałam tę magicznąpodróż...Po przerwie w podróży na Arubie oboje sięzdrzemnęliśmy i stewardesa obudziła nas tużprzed lądowaniem w Limie. Już na lotniskuodczułam zmianę klimatu, nie wiadomo, czyniebyłotamklimatyzacji,czysięzepsuła,alew hali przylotów panował nieziemski upał,który w połączeniu z dużą wilgotnościąpowietrza od razu dał się namwe znaki.Naszczęście formalności trwały bardzo krótko iwkrótce znaleźliśmy się w hotelu, gdzie już

Page 217: Maria numrowska zabójca

klimatyzacja działała. Wszyscy mogliśmyodpocząć po podróży w swoich pokojach, awieczorem mieliśmy się spotkać na kolacji iomówićplannanastępnydzieńdlacałejekipy.Takprzynajmniejmyślałam,aleszefstwierdził,że zaczynamy od wywiadów z mężczyznami,które on będzie prowadził, a jako że sprzęt,jakim dysponujemy, będzie zajęty, mojaobecnośćwwięzieniu jestcałkowiciezbędna.Nie miałam uszczęśliwionej miny, więc mójkumpelŁukaszpostanowiłsięzamnąująć.–TocoJoaśkabędzierobiła?Będziesiedziaławhoteluikwitła?–Dla Joasiznajdziemyzajęcie–odpowiedziałpandyrektor.Tymzajęciemmiałabyć...podróżprzezAndykolejąMalinowskiego! Początkowomyślałam,że to żart, ale to się działo naprawdę.Dyrektor w rozmowie z polskim konsulemspytał o możliwość takiej przejażdżki idowiedział się, że chociaż oddziewięćdziesiątego drugiego roku z powoduzamachów terrorystycznych ograniczonoprzejazdypasażerskie,umożliwiono je jednakniewielkiejgrupieturystówrazwmiesiącuodkwietnia do października, czyli w porzesuchej.Byłkwiecień,atermintejjednodniowejpodróży przypadał następnego dnia.

Page 218: Maria numrowska zabójca

Oczywiściewszystkiebiletyzostaływykupionez wielomiesięcznym wyprzedzeniem, alekonsul dokonał cudu i imienny bilet na mojenazwiskoznalazłsięwmojejkieszeni.Podróżtą trasąmiała trwać dwanaście godzin, a jejcelem była przełęcz Ticlio, na wysokościniemalpięciutysięcymetrów,gdzieznajdowałsiępomnikinżynieraErnestaMalinowskiego.To było jak niewiarygodny sen. Widziałamprzez okno góry niczym olbrzymie rzeźby, apomiędzy nimi niekończącą się otchłań.Mojewrażenia ze wspinaczki w Tatrach niewytrzymywały porównania. Jeśli tamwydawałam się sobie pomniejszona, to teraztakjakbymniewogóleniebyło.Pięknoisiłaprzyrodywprostporażały.Pociągwspinałsięiopadał, poruszając się krętą serpentyną.Towarzyszyłtemukomentarzztaśmy:PolakErnestMalinowski,mimożeBrytyjczycyuważali, iż budowa kolei przez Andy jestzwykłą mrzonką, podjął się tego i w latach1872-1876samkierowałbudową.Kolejbiegłaod oceanu, odportuCallaowLimie, poprzezandyjską przełęcz Ticlio, na drugą stronę ażdo Huancayo, w sumie trzysta czterdzieścisześćkilometrów.Budowęukończonowtysiącdziewięćsetósmymroku...

Page 219: Maria numrowska zabójca

Wagony podskakiwały i chwiały się nawszystkie strony, a poruszaliśmy się nadprzepaścią, więc na każdym ostrzejszymzakręcie pasażerowie wydawali z siebieprzeciągły pisk. Chyba tylko ja jedna byłamcałkiemspokojna.Chwilamiwydawałomi się,że jestem małą dziewczynką, która jedzieprzez góry wyczarowane przez nieznanegodziadka... Widziałam zielone zbocza,srebrzystewodospady i figurkiprowadzącychdostojne lamy Indian w charakterystycznychstrojach.Przeżyciem samym w sobie był ten moment,kiedy stanęłam przed siedmiometrowymmonumentem wykonanym z granitu; swojąsurowościąnawiązywałdobudowliindiańskichi był zwieńczony kołem z brązu z odlewemtwarzy Ernesta Malinowskiego w środku. Zlewej strony godło Peru, z prawej orzeł wkoronie.Inapiswdwóchjęzykach:ErnestMalinowski1818-1899Inżynierpolski,patriotaperuwiański,bohaterobronyCallaow1866,budowniczyCentralnejKoleiTransandyjskiej.Do hotelu wróciłam w środku nocy, nie

Page 220: Maria numrowska zabójca

widziałamsięzekipą,aranowszyscydziwniena mnie patrzyli. A może tylko tak mi sięwydawało, bo sama czułam się dziwnie.Trudnomibyłosięodnaleźćwrzeczywistościpo takiej podróży, już nawet nie wiedziałam,jak ją nazwać: czy była podróżą moichdziecięcychmarzeń,którenieoczekiwaniesięspełniły,czypodróżąwgłąbsiebie,takbardzozagubionejwświecieludzidorosłych.–Może cośnamopowiesz?Co zobaczyłaś? –spytał Łukasz, gdy z całą ekipą jechaliśmybusem do Lurigancho. Dyrektora z nami niebyło,załatwiałjakieśsprawy.– Pomnik naszego rodaka inżynieraMalinowskiego,pamiętajątuonim.– Bardziej pamiętają o Amerykaninie, którysfinansowałtękolej.–Aleonpomnikaniema!–Noniema–przyznałmójkolega.Dotarliśmy dowięzienia otoczonegomurem idrutem kolczastym. Na wieżyczkach czuwaliuzbrojeni strażnicy. Miejsce było bardziejprzerażające niż to w Kalifornii. Kiedy tamweszliśmy, uderzył nas ostry zapachmarihuany.Wszyscy też tutaj żuli liście koki.Indianie, żeby zabić głód, a turyści jakoantidotumnadolegliwościzwiązanezchorobąwysokościową.Naulicachbabki sprzedawały

Page 221: Maria numrowska zabójca

kokę z dużychworków.Wewnątrz był smródniedowytrzymaniaiŁukaszpodsunąłmikilkatakich liści, jako że podobno powstrzymująwymioty.Prowadziłam rozmowy z dwiema kobietami:jedną bardzo młodą, drugą sporo od niejstarszą.Tamłodszaodsiadywaławyrokośmiulat,pozostałyjejcztery.Rozmawiałyśmywjejwieloosobowej celi, która teraz była pusta,widaćbyłotylkorozgrzebanewyra.Odszóstejrano do szóstej wieczorem można się byłoprzemieszczać po całym więzieniu. Tylkoprzestępcyseksualnibyliizolowani,resztynikttutaj niepilnował: na korytarzach toczyła sięnamiastka normalnego życia, ktoś grał wkarty, ktoś namaszynce smażył cuchnące jużmięso,innymyłpodkranemgłowęopasanynabiodrachręcznikiem,jeszczeinnyspałwkącienagołymcemencie,bobyłzabiedny,abykupićsobiesiennik.Moja rozmówczyni była ubrana w krótkąsukienkę odsłaniającą kolana, miała ostrymakijaż i paznokcie pomalowane najaskrawoniebieski kolor. Widząc mój wzrok,powiedziała:– To moja tarcza obronna, żeby niezwariować.Tomipozwalanie zapomnieć, żejeszczejestemkobietą.

Page 222: Maria numrowska zabójca

– A nie boisz się, że tubylcy, więźniowie lubstrażnicy wezmą to za zaproszenie? –spytałamostrożnie.–Doseksu?Kiwnęłamtwierdzącogłową.– Oni tu mają swoje... Często przychodzą zmiasta prostytutki i za parę groszy robiąwszystko,coonichcą.–Atybyśsięniezgodziła?Zaprzeczyłaruchemgłowy.Oczywiście twierdziła, że jest niewinna,wrobiono ją, nie miała pojęcia, że przewozinarkotykizapodszewkąwalizki.Zadziwiła mnie druga rozmówczyni, która –jaksięokazało–odsiadywałajużtrzeciwyrok.Tym razem była przygotowana na to, że jużstądniewyjdzie.Miałaprzeszłosześćdziesiątlat,żółtaczkatypuCzniszczyłajejwątrobę.–Nieżałujepani?–spytałam.–Niezastanawiamsięnadtym.Mojacórkanawózku, niszczy ją stwardnienie rozsiane, iwnukiniemajązacożyć.Podróżowała wiele razy, zarobiła sporepieniądze, pierwszy wyrok cztery lata, drugidziesięć,aostatnidwadzieścia.– Dla mnie to dożywocie – stwierdziłabeznamiętnie,jakbytoniejejdotyczyło.Bardzomnie to przygnębiło i gdywieczorem

Page 223: Maria numrowska zabójca

zeszłam do hotelowego baru z kolegami –dyrektor został zaproszony na kolację dokonsula – wypiłam parę głębszych. Olgierdwyraźniemnierwał,aleodrazudałammudozrozumienia,żenicztego.–Acoto,ślubowałaśczystośćjakzakonna?Togdziemaszhabit?–Habitmamwgłowie–odpowiedziałam.–Nonieżartuj!Chybanależynamsięcośodżycia!–Nam?–Aczemunie?–Uśmiechnąłsię,przysuwającsiędomnieiobejmującwpasie.Delikatniezdjęłamjegorękę.–Wiesz,cotojestwierność?Spojrzałnamniezdziwiony,alezarazodrzekłżartem:–Mojaniejednomaimię.–Amojajednojedyne!Chybapotraktowałmoją odpowiedź serio, bozaraz się odsunął, ale jak to on,musiałmiećostatniesłowo:– W takim razie nie ma ciupciania, ale jestkolegowanie.Dobreito.Mogęcidolać?Wyciągnęłamkieliszek:–Obowiązkowo.Chciałamsiętegowieczoruupićiudałomisię.Olgierd zatachał mnie do mojego pokoju i

Page 224: Maria numrowska zabójca

rzuciłnałóżkojakworekmąki.W drodze powrotnej też siedziałam obokdyrektora, dzieliliśmy się wrażeniami zwięziennychwywiadów.– Często nie mogę zrozumieć ludzkichmotywacji–powiedziałam.–Własnezdrowie,anawetżycie,wzamianzadostatekrodziny.Irodzina,którasięnatogodzi.–Tosątrudnewybory,zdajesię,żecórkatejstarszejkobietyjestnieuleczalniechora.– Ale to nie powód, żeby stać się kurierembiałejśmierci.–Tapanichybatakotymniemyśli.– Dla niej cel uświęca środki, na szczęścietakichjakonajestniewielu,jakiśmargines.– Nie taki margines – odrzekł. – Dlategozainteresowałnastentemat.Zamieszanychwten proceder jest około dwudziestu tysięcyPolaków. I są to przeważnie młodzi ludzie zróżnych środowisk, studenci, pracownicynaukowi,nauczyciele...–Nauczyciele!Tojużchybaprzesada.–Niestety,paniJoasiu,nieodstraszaichnawetkara śmierci w Singapurze ani wieloletniewięzieniewTajlandii.Odpoczątku tego rokunarkokurierzy są rozstrzeliwani podczaspublicznych egzekucji transmitowanychprzez

Page 225: Maria numrowska zabójca

telewizję.–Straszne!– Nic ich nie powstrzyma, wszystkoprzesłaniają im zarobki. Za taki kurs możnadostaćodośmiudodziesięciutysięcyzłotych.Początkujących kieruje się tam, gdziestrażnicy są przekupieni, ale potem oni samibagatelizująniebezpieczeństwo,noiwpadają.Jakbohaterowienaszegoreportażu...Obojezamilkliśmy.Porębazaproponował,abywyłączyć lampki i spróbować zasnąć, alezanimzgasiliśmyświatło,spytał:–CzywpodróżyprzezAndytowarzyszyłpanidziadek?Wmilczeniupotwierdziłamruchemgłowy.JużwWarszawie,kiedystaliśmywkolejcedoodprawy paszportowej, Łukasz, który słyszałnasząrozmowę,zagadnąłmnie:–Ojakimdziadkuonmówił?–Tynigdytegoniezrozumiesz–odrzekłam.Minęły dwa tygodnie od powrotu z AmerykiPołudniowej, a z telewizji nie było żadnegoodzewu,uznałamwięc,żedyrektorwnawalezajęćpoprostuomniezapomniał.Wykonałamnawet telefon doOlgierda, ale on też nic niewiedział.Starałsięmniejakośpocieszyć,leczniebardzomutowychodziło.– Tak to jest z możnymi tego świata, mają

Page 226: Maria numrowska zabójca

krótkąpamięć–powiedziałam.– Ten ma akurat długą, co niejednemu niewyszłonazdrowie.–Mójkolegaroześmiałsię.–Tymgorzej.Totylkoznaczy,żenicdlamnieniema.A jednak telefon zadzwonił i sekretarkaumówiła mnie na rozmowę. Dyrektor przyjąłmnie niezwykle serdecznie, pamiętał, że pijęherbatę,dlasiebiezamówiłkawę.–Tojużdwudziestapierwszategodnia,alejabez kawy ani rusz – rzekł tonemusprawiedliwienia.–Nowięc,Joasiu,miałbymdla pani dwie propozycje. Po pierwsze,odchodzi nasza koleżanka z programuśniadaniowego, i z miejsca stanie się panirozpoznawalna, żeby nie powiedzieć sławna.Copaninato?–Bardzo przepraszam, panie dyrektorze, alesiedzenienakanapietoniedlamnie.Uśmiechnąłsiętylko.– Ja też przepraszam. Wiedziałem, że paniodmówi, to był test. Pani żywiołem jest ruch,więcmyślę,żerzucimypaniąnagłębokąwodęi zaryzykujemy program autorski, wywiady zciekawymiludźmi,którychsamapanizeswojąekipąwyszuka,alemy teżodczasudoczasudorzucimyjakieśnazwisko.Napierwszyogieńposzedłby Norman Davies, jego Od i do.

Page 227: Maria numrowska zabójca

Najnowsze dzieje Polski według historiipocztowej powinno się znaleźć w domowejbibliotecekażdegoPolaka...– Taki Polak musiałby mieć jeszcze domowąbibliotekę–odrzekłam.Poręba pokiwał głową. Patrzyłam na niego,starając się wysondować, czy to nie jestkolejna podpucha. Jeśli się zgodzę, weźmiemniezamegalomankę.–Koniecztestami–powiedział,jakbyczytającwmoichmyślach.–Topropozycjaserio.–Aczymogęsięzastanowić?–spytałam.–Nawetbyłobywskazane,alejapaniąwtymwidzę, Joasiu, a muszę nieskromnie sięprzyznać, że w czasie swojej długoletniejroboty w telewizji rzadko popełniałem błędyobsadowe.–Ilepandyrektordajemiczasu?–Tyle, ilepanipotrzebuje.Programruszyłbywjesiennejramówce.Wyszłamzjegogabinetuniemalweuforii,bozapowiadało to przełom w mojej karierzezawodowej.Miałamnawetwięcejszczęściaodswojej idolki, bo żeby zakraść się w łaskikrwiożerczego molocha, jakim jest telewizja,nie musiałam prowadzić kącika kulinarnegoczyczegośwtymrodzaju.Programautorskiwdużejstacji telewizyjnej tonaprawdęcoś.Na

Page 228: Maria numrowska zabójca

pewno dałabym z siebie wszystko, żebysprostaćtemuwyzwaniu.Ale jużnaschodachopadłymniewątpliwości.Wiedziałam dobrze, co takie zobowiązanieoznacza: to pełna dyspozycyjność i ciężkaharówka, żeby miało coś z tego wyniknąć, ateraz najważniejszą sprawą dla mnie byłoodzyskanie zaufania Adama. Nie dałoby siętego dokonać w biegu, pomiędzy jednym adrugim nagraniem. A czas uciekał. Miałamnadzieję, że kiedy w „NaWprost” nie ukażesięnaszwywiad,onsiędomnieodezwie.Alewidocznie musiało to potrwać, bo tekst coprawdasięnieukazał,aleniebyłoteżżadnejwzmianki, że został wycofany. Adam mógłmyśleć, że to tylko jakieś opóźnienie.Naprawdę nie wiedziałam, jaką mam podjąćdecyzję:rozumdyktowałco innegoniżserce.Przecież jeszcze niedawno odrzucenie takiejpropozycji uznałabym za niezrozumiałetchórzostwo, ale wtedy nie przewidywałamkomplikacji uczuciowych. Oczywiście niemiałam żadnej gwarancji, że Adam do mniewróci. Od początku był sceptycznienastawionydonaszegozwiązku,przerażałagoznaczna różnicawiekumiędzy nami, obawiałsię też, że przez niego stracę jakieś życioweszanse.Mogłabymsięterazznimzgodzić,tyle

Page 229: Maria numrowska zabójca

żewogóleotoniedbałam.Najważniejszybyłon, i tylko on. Myśl, że jeszcze będziemyrazem, trzymałamnieprzyżyciu iniebyłowtym żadnej przesady. Nie zastanawiałam się,dlaczego właśnie ten mężczyzna, moje sercewybrało za mnie i tyle. Są kobiety, którekochają tylko raz, jak moja babcia, i jawidocznietoponiejodziedziczyłam.Wsiadając do autobusu, byłam niemalzdecydowana,żenieprzyjmętejpropozycji,cowmojej sytuacji niemiałowielewspólnego zrozsądkiem.Nieśpieszyłamsięzodpowiedzią,boniechciałamwyjśćwoczachdyrektorananarwaną facetkę, która sama nie wie, czegochce. Przecież to była poważnadecyzja i niemogłam mu o tym zakomunikować w pięćminutpowyjściuzjegogabinetu.Tymczasem, jak mi doniósł Olgierd, nakorytarzachażwrzałoodplotek,żedyrektorprogramowy znalazł nową protegowaną i niedość, że zabrał ją w podróż do AmerykiPołudniowej, to jeszcze szykuje dla niejautorskiprogram.Możenawetłączy„ich”coświęcej, chociaż jak dotąd paparazzi nieprzyłapali „ich” na żadnej schadzce pozabudynkiem telewizji. I to wszystko na mójtemat. Niestety te wiadomości błyskawicznieprzeniosły się do plotkarskich portali w

Page 230: Maria numrowska zabójca

Internecie. Moje nazwisko nie padło, alepojawiły się zdjęcia i mimo paska na oczachtwarzbyłarozpoznawalna.Miałam nadzieję, że Adam nie czytuje tychróżnychrynsztokowychportali.Naszczęście,jakdotąd,niemiałkomputera.Przestałam chodzić po redakcjach wposzukiwaniupracy,boskororezygnowałamztak lukratywnej propozycji, byłoby głupiozaczepić się gdzieś jako korektorka czyredakcyjny goniec. Był kryzys i dziennikarzyraczej z pracy zwalniano, niż zatrudniano.Musiałamsięztymliczyć,podejmująctaką,anieinnądecyzję.KiedydałamdozrozumieniaOlgierdowi, że się wycofuję, niemal zawył wsłuchawkę:–Ocipiałaśkobito!Chybanamózgcipadło!– Nie wiesz, co mną powoduje, więc się niewypowiadaj!–Ależwiem,powodujetobągłupotaityle.–Liczsięzesłowami!–odrzekłamostro.–Atyprzeliczswojąkasę,ostatniopożyczałaśodemniestówę.–Wiem,ioddam.–Aśka!Weźsięniewygłupiaj!Nierozumiesz,że jemu jeszcze nikt nie odmówił! Ja ciebieprotegowałem,mogęmiećkłopoty.Roześmiałamsię.

Page 231: Maria numrowska zabójca

– Zawsze dbasz przede wszystkim o swójtyłek,alemogęciępocieszyć,Porębanie jestdupkiem, żeby się miał mścić na jakimśszeregowymdziennikarzu.– Ty, a coś tego... was łączy, tyle czasusiedzieliścieoboksiebiewsamolocie...–Przecieżciebiemieliśmyzaplecami,bopandyrektor nie wykupił vipowskiego miejsca,tylko leciał razem z nami w klasieturystycznej.Rozumiesz,znami,niezemną!–Nodobra–rzekługodowo.Zdecydowanawdziewięćdziesięciudziewięciuprocentachnaodrzucenieofertypostanowiłampojechać do mamy, aby wyjaśnić ten jedenostatniijużdefinitywniezamknąćsprawę.– Dziecko, zawierz swojej intuicji –powiedziała.–Jeśliczujesz,żetelewizjatoniejest miejsce dla ciebie, zrezygnuj i idź innądrogą.–Alejaką,mamo?–spytałambezradnie.–Narazieniewidzężadnej.–Nojakto,postanowiłaśodzyskaćAdama!– Co z tego, że ja tak postanowiłam –odrzekłamzrezygnowanymtonem–onjeszczepowinientegochcieć...–Tegoniewiesz iniedowiesz sięnigdy, jeśliniespróbujesz.Miałaśwcześniejpomysł,żebyzacząć współpracę z „Tygodnikiem

Page 232: Maria numrowska zabójca

Podhalańskim”.Jabymdotegowróciła.Napisałam do dyrektora maila, w kilkusłowach wyjaśniając powody swojejrezygnacji. Poczułam się tak, jakby kamieńspadł mi z serca. Wieczorem zajrzałam doInternetu na stronę „Podhalańskiego” ipoczytałamsobieoredaktornaczelnej:„...nielubi rządzić, za to lubi mieć na każdy tematzdanie odmienne od prezesa Jureckiego i tojemuwłaśniezawdzięczaksywęPirania”.”Penetrujeokolicewposzukiwaniuciekawychosobowości,którepotemstająsiębohateramijejreportażyw»Tygodniku«iopowiadań”.Ja opowiadań nie piszę i literatką być niezamierzam,anawetnielubię,jakdziennikarzbierze się do fikcji. To się mogło udać tylkoKapuścińskiemu...„Kochakoty...”Wolępsy ikiedyśbędęmiałapsa, jeśligdzieśosiądę na stałe, ale chyba stanie się tonieprędko...„... snucie się po podhalańskich i spiskichzaułkach, egzotyczne wyprawy. (...) Nierozstajesięzaparatemfotograficznym...”Noprawiemojasiostrabliźniaczka,tylkoczyonabędzieotymwiedziała?Pewnieposzłajużza mną fama piranii do kwadratu, która

Page 233: Maria numrowska zabójca

ujawniłatożsamośćbohaterareportażu.Alemimowszystkopostanowiłamspróbować.I tak wybierałam się do Zakopanego, żebydowiedzieć się czegoś o Adamie, zaczynającodgosposiwwilliNostalgia, któranapewnobędziewiedziała,cosiędziejewgazdówcenawzgórzu.Właściciele willi nie dość, że mnie niezapomnieli, to jeszcze w trakcie rozmowyzaproponowali tymczasowe lokum na górze,gdziemieściłysiępokojegościnne.Oddawnastały puste, bo doktorostwo stronili od ludzi,ale wyglądało na to, że przyjmowali doswojego gniazda poranione ptaki. Tapropozycja spadała mi jak z nieba. Gdybyudałomi się dogadać z Piranią numer jeden,byłabymPiraniąnumerdwa.Umówionazniąnazajutrz w południe, stawiłam siępunktualnie. Naszą rozmowę nazwałabymwstępnym obwąchiwaniem się, po obustronach mnóstwo nieufności. Ja niewiedziałam,coonataknaprawdęomniemyśli,ona pewnie bardzo chciałaby się dowiedzieć,comniesprowadzadojejredakcjiiczytoniejest jakiśpodstęp.Odrazu jejwyjaśniłam,żenawłasneżyczenieodeszłamz„NaWprost”,dodając, że z powodów osobistych, ale onachybasiędomyśliła,ocochodzi.

Page 234: Maria numrowska zabójca

–Zetatembyłobykrucho,wszystkieoddawnaobsadzone,ale taka luźnawspółpraca,czemunie...– Myślałam jednak o czymś bardziejkonkretnym – odrzekłam, nie kryjącrozczarowania.–Teżbymchciałamiećjaknajwięcejzdolnychpracowników, ale twarda rzeczywistośćsprowadzamniena ziemię –pożaliła siępaniredaktor,rozkładającręce.Szkoda – pomyślałam – mogłoby z tego cościekawegowyjść.Doktorostwo czekali na mnie z obiadem, odrazu zauważyli, że rozmowa nie poszła pomojej myśli, jednak delikatni z natury, niezadawali żadnych pytań. Niecierpliwiłam się,kiedybędęmogłaporozmawiaćzichgosposią,aleto,czegosięodniejdowiedziałam,niemalzbiłomnieznóg.Adamgdzieśzniknął,niktgooddawnaniewidział.– Może rzadko schodzi ze wzgórza? –spytałamznadziejąwgłosie.Ona w milczeniu pokręciła głową. Mimowszystko postanowiłam sama się o tymprzekonać. Dom wyglądał na opuszczony, aśnieg przed gankiemnietknięty ludzką stopą.Zajrzałamwumówionemiejsce,bysprawdzić,czyprzypadkiemniematamklucza,iniestety

Page 235: Maria numrowska zabójca

gonieznalazłam.Odebrałamtojakoprzekaz,że nie mam już wstępu do tego domu.Usiadłam na schodkach, nie bardzo wiedząc,codalej,boprzecieżmojeplanyzaczynałysięikończyły na progu tej gazdówki. Wszystkoprzewidziałam, tylko nie to, że kiedy się tuzjawię, nie zastanę Adama. Gdzie go terazmiałam szukać? Jedynym człowiekiem, którymógłcośonimwiedzieć,byłchybatylkojegosędziwykrewny.Gospodyni doktorostwa udzieliła miwskazówek, jak mam do wuja Adama trafić.Przyokazjidowiedziałamsię,żewłaściwietoon nie jest bratem matki Adama, ale jejciotecznym dziadkiem, i za rok dobiegniesetki, w związku z czym Gmina Kościeliskoszykujejakąśfetę.Więczaprzystankiem,tymobok kapliczki, powinnam skręcić w lewo,zejśćwąwozemdopotoku i tamzamostkiemna wprost zobaczę bacówkę. Opis był takdokładny, że już nikogoniemusiałampytać odrogę, a moim oczom ukazała się drewnianachałupamocnojużwiekowajakjejwłaściciel.Obejście było schludne, pod ścianą budynkugospodarczegorównoułożonedrewnonaopał,obokwejścia do domu ławeczka. Zapukałam,nie było żadnego odzewu,więc spróbowałampchnąć drzwi. Otworzyły się, skrzypiąc

Page 236: Maria numrowska zabójca

niemiłosiernie.Rozkładdomubył podobnydotego na wzgórzu. Weszłam do kuchni izobaczyłam gospodarza siedzącego w foteluzarzuconym baranicą.Miał nisko opuszczonągłowę, więc w pierwszej chwili przeraziłamsię, że umarł. Ale spał, nawet pochrapywałprzez sen. Nie wiedziałam, co mam w tejsytuacjizrobić:wyjśćipoczekaćnazewnątrzczyspróbowaćgoobudzić.Zdecydowałamsięnatodrugie, jednakwujAdamaniereagowałnawet na dość energiczne potrząsanie zaramię.Niebyłowyjścia,musiałamuzbroićsięw cierpliwość i poczekać, aż sam się obudzi.Mniejwięcejpogodziniechrapanieurwałosięjaknożemuciąłistarygóralpodniósłgłowę.–Cowyturobicie?–spytał,wwiercającsięwemniewzrokiem.Zerwałam się z krzesła, stając przed nim nabaczność.–Ja...niepoznajemniepan?–Mozeipoznaje,icoztego?– Chciałam zapytać o pana siostrzeńca. Czypanmożewie,gdzieonjest?– Hdzie on jest, hdzie on jest – powtórzył,przedrzeźniającmnie.–Beztobieonzniknon,a obiecywoł mi, ze mnie odwiedzie w hole,cobyk hań godnie pomar, i bez tobie jescebede musioł pore roków po tym marnym

Page 237: Maria numrowska zabójca

świeciekrocać...– Ale... ja muszę się z nim spotkać,wytłumaczyć... proszęmi pomóc! –mówiłam,patrzącmubłagalniewoczy.Ciągle zły na mnie odezwał się dopiero podługiejchwili.– Z tego, co jowiem, to on poseł na drugomstronę hól łospatrzyć sie za nowomgazdówkom, bo juz tu nie widzi dlo siobieprzysłości.– Ma pan na myśli Słowację? – chciałam sięupewnić, bo brzmiało to dośćnieprawdopodobnie. Wuj Adama potwierdziłskinieniem głowy. – I on panu o tympowiedział?–Wies,dziewce–odparł–mysomzJadamembarzblisko,zeugwarzomybezsłów...Powyjściuodniegomiałamwrażenie,żemojeciałozamieniłosięwkawałekdrewna.Gdybyteraz ktoś mnie ukłuł, z pewnością nieodczuwałabym bólu. Jak miałam szukaćAdama,skoro takmnieznienawidził, żeukryłsięażzagranicą?Alegdzieśtamgłębokotliłasię nadzieja, że to nieporozumienie i że gdytylko się spotkamy, potrafię mu wszystkowyjaśnić. Głupio wtedy zaczęłam siętłumaczyć, za dużo informacji naraz.Dowiedziałsię,żebyłamwStanach,ocomnie

Page 238: Maria numrowska zabójca

podejrzewał od początku, potem toposzukiwaniejegosyna,chociażmnieotonieprosił, i na końcu zwiastun... Przestał miwierzyć. Mężczyźni mają trochę inaczejskonstruowanemózgi, najszybciej dociera donich prosty przekaz, a ja go bardzoskomplikowałam. No i mam za swoje. AleSłowacja! To było ostatnie miejsce, gdziezdecydowałabym się go szukać. Jednak jegokrewnyniewyglądałnakogoś,ktorzucasłowanawiatr.Musiałcoświedzieć,apoza tymnapierwszą dłuższą wyprawę w góry Adamwybrał właśnie Słowację. To też musiało cośznaczyć...Niepozostawałominic innego, jakudaćsięnatędrugąstronę„hol”iwypytywać,czynieosiedliłsię tamgóralzPolski...Tylkojak miałam tego dokonać? Na piechotę?Zajęłobymi to sporo czasu, amoje funduszebyłynawyczerpaniu,łagodniemówiąc.Wróciłam do Zakopanego do willi Nostalgia,starając się jakoś nadrabiać miną, ale widaćnie bardzo mi to wychodziło, bo zarównowłaściciele, jak i ich gosposia spoglądali namnie ze współczuciem. Pozostało mi tylkopodziękowaćzażyczliwośćigościnę.–Zawszemożesz,Joasiu,sięunaszatrzymać–powiedziałanapożegnaniepanidomu.–Będępamiętała,dziękuję–odrzekłam.

Page 239: Maria numrowska zabójca

Idącnadworzec,myślałam,żejednakspotkałamniezbytsurowakara,bowkońcuwszystko,co robiłam, wynikało z miłości, nawet tekłamstwa.Dlamojegofacetazrezygnowałamzfantastycznej propozycji pracy w telewizji.Przedtem tobyłnieosiągalnycel, którynagleznalazłsięwzasięgurękizasprawądyrektoraprogramowego, a ja mu odmówiłam. Coprawda,Adamo tymniewiedział,aleniedałmi szansy, żebym mu mogła powiedzieć.Jednakmogłabymchociażspróbowaćdoniegozadzwonić... Zadzwonię – postanowiłam –najwyżej nie odbierze. Odpowiedział miautomat: „Przepraszamy, nie ma takiegonumeru. Sprawdź numer i spróbuj jeszczeraz”.Spróbowałamjeszczeraz,aletobyłotosamo nagranie. Więc albo zmienił numertelefonu,albowogólesięgopozbył,wkońcuzałatwił sobie komórkę tylko po to, żebyśmymieli szybki kontakt. Teraz przeciął ostatniąwiążącągozemnąnić.Tobyłytekomunikaty:pierwszy–brakkluczawskrytcepodpowałą,drugi–rezygnacjaz telefonu.Ale ja i taknieprzestanęgoszukać!Wsiadłam do pociągu grubo przed czasem,więcwyglądałamprzezokno.Tobył ten samperon, na którymmój ukochany powyjściu zwagonu padł na kolana. Pomyślałam ze

Page 240: Maria numrowska zabójca

smutkiem,żejeślimamysięjużniespotkać,tonigdy się nie dowiem, z jakiego powodu touczynił.Odtamtegodniaminęłoprzeszłopółtoraroku,jestpóźna jesieńdwatysiącetrzynaście, leżęsobiew szpitalu z nogą na szynie, alewcalemnietoniemartwi,botamojazłamananoganaprawiłamiżycie.Tygodniami szukałamAdamanaSłowacji, aleteraz mogę śmiało powiedzieć, że była towalkazwiatrakami,ajawystępowałamwroliDonKichota.Wciągnęłamw tonawet swoichprzyjaciół, właścicieli willi Nostalgia, paniąAgnieszkę ipanaEdmunda,beznich, jako żeniemamsamochodu,mojewyprawynadrugąstronę Tatr byłyby bardziej uciążliwe.OpowiedziałamimoAdamie,onaszejmiłościio tym, co sprawiło, że się pogubiliśmy.Doktorostwo byli bardzo wzruszeni i samizaproponowali, że pomogą mi wposzukiwaniach.–Edmundku – powiedziałapaniAgnieszkadomęża–jakietowzruszająceipiękne!Adomniepowiedziała:–Joasiukochana,odnajdzieciesię,zobaczysz.Mamdobreprzeczucia!Gosposia z Kościeliska poradziła, aby zacząć

Page 241: Maria numrowska zabójca

poszukiwaniaodGrzesia.–AktototakitenGrzesio?–spytałam.Roześmiałasiętylko,botaknazywałsięjedenz górskich szczytów. Zaraz sprawdziłam wInternecie:Grześznajdujesięwbocznejdługiejpółnocnejgrani Wołowca. Na głównym zachodnimwierzchołkuGrzesiazmieniaonakieruneknawschodni, a na niższym zwanym Kruźlikiemskręca na północny wschód. Przebiega niągranicapolsko-słowacka.Noto jużbyłamwdomu!AradapaniDanusibyłataka,żebyudaćsięnategoGrzesia,gdzieraz do roku górale słowaccy spotykają się znaszymi.Wkościelepolowymodprawianajestwtedy msza święta, a potem jestbiesiadowanie, kiełbaski się pieką, piwo lejesię strumieniami, kapela przygrywa. NiejakiJuro Bachleda z Zuberca grywa właśnie wtakiejkapeli.Inapewnotambędzie.– Ale co ten Juro może mi powiedzieć oAdamie?–powątpiewałam.Okazałosię,żedużo,bonacodzieńpracujewHorskiej służbie czyli górskim pogotowiu,odpowiedniku TOPR-u, i mógłby sięwywiedzieć czegoś o nim, jeśli naprawdę

Page 242: Maria numrowska zabójca

„poseł na drugom stronę hól”. Poza tym tenJuro mówi po polsku, tyle że ze słowackimakcentem.Comitamjegoakcent–pomyślałam.Problempolegałnatym,żetosąsiedzkiespotkaniejużsię odbyło i musiałabym czekać do początkunastępnego lata, a tak długo zwlekać niemogłaminiechciałam.– Jak on jest zZuberca i pracujewHorskiejsłużbie,tomygotamznajdziemy–stwierdziłapaniAgnieszka.IpewnegozimowegorankawybraliśmysiędotegoZuberca,niedużegomiasteczkawścisłejzabudowie, o wąskich uliczkach.W siedzibieHorskiejsłużbypowiedzianonam,żeJurojestna próbie, bo jego zespół muzyczny zostałzaproszony na konkurs kapel do Dortmundu.Spytaliśmy, jak dotrzeć na tę próbę,odpowiedzianonam,żezaamfiteatremtrzebaskręcić w lewo i tam stoi dom muzyczny.Amfiteatr znaleźliśmy bez trudu, trzebapowiedzieć, że naprawdę robił imponującewrażenie. Przy nim ten dom muzycznyprezentował się bardzo skromnie, niemusieliśmy już nikogo pytać, czy dobrzetrafiliśmy, bo z ulicy słychać było muzykę.Weszliśmy na palcach na próbę i zajęliśmykrzesła w ostatnim rzędzie. Widownia była

Page 243: Maria numrowska zabójca

pusta,tylkonascenierozsiedlisięczłonkowiekapeli. Młody solista śpiewał, a właściwiewydzierałsięnacałegardło:Perinamáśtyryroźkypodperinuśtyrynożky.Perinamáśtyryroźkypodperinuśtyrynożky.Ejjavor,javor,javorzelenymilejpodokénkomsadény. Ejjavor, javor, javor zeleny milej podokénkomsadény.PaniAgnieszkaszepnęłamidoucha:–Ciekawetekstymatakapela,tylkoconatocizDortmundu?Próba się wreszcie skończyła i mogliśmyporozmawiać z panem Jurem. Okazał siębardzo sympatycznym młodym człowiekiemchętnym do pomocy. O kimś, ktoprzypominałbyAdamaMadeja,niesłyszał,aleobiecał, że popyta w okolicy. Wziął numermojejkomórki.Jeślitylkoczegośsiędowie,napewnozadzwoni.Wracaliśmy z tej wyprawy w dobrychhumorach, bo wyglądało na to, żeposzukiwania ruszyły do przodu. Ale mijałytygodnie, a sympatyczny Słowak się nieodzywał. Może niczego nie udało mu siędowiedzieć,amożeprzejętykonkursemkapelpo prostu zapomniał o całej sprawie.

Page 244: Maria numrowska zabójca

Uprosiłam moich przyjaciół, abyśmy jeszczerazsiętamudali.Nasypałośniegu,więcjazdado Zuberca była nieco utrudniona, panEdmund musiał nawet założyć na kołałańcuchy, alew końcu dojechaliśmy. Juro tymrazem pełnił dyżur w placówce Horskiejsłużby.Nanaszwidokbardzo się zmieszał, zczegowywnioskowałam,żejednakzapomniał.Okazałosię,żeprzeciwnie,wypytywałludziwokolicy, ale nikt nic nie wiedział o żadnymPolaku,którybysięostatniotutajosiedlił,tychzasiedziałychtrochębyło.Pojawiłasię jednakiskierka nadziei, bo młody Słowak ze swoimpsem lawinowymwybierał sięnaszkoleniewrejonieSmokowca,atamwłaśniemiałkolegęwTanapie.–AcotojesttenTanap?–spytałam.– Tatransky národny park – odrzekł. – Mójkamratmaznajomościwdyrekcji,aktoś,ktokupuje działkę albo chce stawiać dom, musiobowiązkowokontaktowaćsięzTanapem.–Cozawspaniałewieści–ucieszyłamsię.Juro obiecał, że tym razem na pewno sięodezwie, bezwzględu na to, czy będziemiałdobrączyzłąwiadomość.–Poproszęodobrą!–powiedziałam.Uśmiechnął się, pokazując rząd równych,białychzębów.

Page 245: Maria numrowska zabójca

–Niemożebyćinna.Tylko sama już niewiedziałam, czy dobra tota,żektośtakiwystępowałokupnodziałkiczyraczej odwrotnie. Ale przynajmniej byłby tojakiśkonkret.Po trzech tygodniach Słowak, jak obiecał,zadzwonił. Nikt o takim nazwisku nie starałsię naOrawie o zezwolenie na kupno działkiani na stawianie bądź remont gazdówki. Todefinitywnie zamykało sprawę, a ja znowuznalazłamsięwpunkciewyjścia.Moja sytuacja zawodowa i materialnawyglądała coraz gorzej,mieszkałam kątem umamy, byłam bez stałej pracy, ciąglefunkcjonując na zasadzie freelancerki. Latospędziłam na opalaniu się w przydomowymogródku i czytaniu książek, które mama midonosiłazbiblioteki.Byłomigłupio,żegłównyciężar naszego utrzymania spoczywa na niej.Widziałam,jakbardzojestzmęczona,alebyływakacjeimójtelefonmilczał.WpołowiewrześniaodezwałsięŁukasz:–Jakleci?–Jakkrewznosa–odrzekłam.–Nicsobienieznalazłaś?–Jakwidać.– No to może przeprosisz się z telewizją?Poręba by cię przyjął, niedawno pytał, co u

Page 246: Maria numrowska zabójca

ciebie.– Dziękuję – odrzekłam ponuro – jeszcze mipozostałaresztkahonoru.– E tam – żachnął się Łukasz – kto dzisiajpamięta o honorze, widujesz chyba tychwszystkichidoliwreklamówkach,jakośimnieprzeszkadza robienie z siebie błaznów... I towszystkodlakasy,dlakasy,koleżanko!–Każdysamodpowiadazato,corobizeswojątwarzą.–Jatamzeswojązrobiłbymwszystko,aleniktmitegonieproponuje.–Całeszczęście–mruknęłam.– No to do rzeczy, weź zadzwoń do mojejkumpeli,zostałanaczelną„Przekroju”ipytałaociebie.– Przecież naczelnym jest ten, wiesz... –zdziwiłamsię.–Był.Łajbaidzienadno,więcpasażerowiesięewakuują... Anka lubi wyzwania. Chyba siędogadacie.Dogadałyśmy się, znowu miałam legitymacjęprasowąwkieszeniibardzodobrzesięztympoczułam. Naczelna poprosiła, abymzaopiekowała się stażystką i zabierała ją zesobąw teren, dopóki tamta się nie przyuczy.Mojamłodszakoleżanka–jaktosłodkobrzmi!–miałanaimięDorota,byławyższaodemnie,

Page 247: Maria numrowska zabójca

krótko ostrzyżona, ze śmieszną przerwąmiędzy przednimi zębami. Początkowoobawiałam się, czy nie poczuje się dotkniętatym,żebędziejeździłazemnąnaprzystawkę,aleprzyjęłatobardzodobrze.Zauważyłam,żedarzymnie czymśw rodzaju podziwu i pilniesłucha tego, co do niej mówię. Zupełniejakbymwidziałasiebiesprzedkilkulat.Któregoś razu, kiedy spóźniłyśmy się naautobus i kilka godzinmusiałyśmy czekać nanastępny, zaczęłyśmy prowadzić bardziejprywatne rozmowy. Zapytałam ją, czy machłopaka. Zaczerwieniła się po korzonkiwłosów,aleodpowiedziałatwierdząco.–Acoonrobi?Dorotaprzełknęłaślinę.–To...tomójbyływykładowca...jestodemniestarszy.–Opołowę?Potwierdziła ruchem głowy, a ja sięroześmiałam.–Witajwklubie,mójchłopakteżjestodemniestarszyprawieopołowę!–Dziennikarz?–terazonazadałamipytanie.– Ekonomista, ale nie jest nudny, jak by sięmogło wydawać. Nie siedzi z nosem wliczbach,maswójświatopogląd...– Światopogląd na co? – chciała wiedzieć

Page 248: Maria numrowska zabójca

Dorota.–No...wiesz,otwartagłowa...–Aha.Pochwilispytała.–Mieszkacierazem?Zawahałamsięnamoment:–Pogubiliśmysię...niewiem,gdzieonjest...Oczymojejkoleżankizrobiłysięokrągłe.–Jakto...siępogubiliście?– Zachowałam się wobec niego nie fair iodszedł. Ale mam nadzieję, że mi w końcuprzebaczy.–Napewnociprzebaczy–odrzekłazmocą.–Jesteś wspaniałym człowiekiem, mądrym,dobrym... Widzę, jak rozmawiasz z ludźmi...Bardzobymchciałabyćkiedyśtakajakty...Zobaczyłam, że ma łzy w oczach, więc jąprzytuliłam.– Coś ty, Dorota, są lepsze wzory w naszymzawodziedonaśladowania.–Dlamnietyjesteśwzorem!Naprawdę ją polubiłam, nawet mnie niedenerwowało, że jest taka we mniewpatrzona. Była zdolna, szybko się uczyła,czasamitoonaprzeprowadzałanagranie,ajabyłam osobą towarzyszącą. Wracałyśmywłaśnie z takiego wywiadu, rozmówcą byłzamknięty w sobie naukowiec, który

Page 249: Maria numrowska zabójca

potraktowałnasjakintruzówihermetycznymżargonem odpowiadał na pytania. Już nawetzwątpiłam, czy da się z tego coś zmontować,gdy Dorota wyłączyła dyktafon i powiedziałaostro:–Panieprofesorze, tłukłyśmysię zkoleżankąwielegodzinpociągiem,żebynagraćzpanemrozmowę, ale pan nam niczego nie ułatwia.Przecież to, co pan teraz mówi, dlaczytelnikówokażesięczarnąmagią...Profesorspojrzałnanią tak, jakby jądopierozobaczył:–Tozacznijmyodpoczątku...I nareszcie było wiadomo, na czym poleganowatorstwo jego wynalazku, który dotyczysprzętu medycznego. Gdyby udało się gozastosować przy skomplikowanychoperacjach,szansa ichpowodzeniawzrosłabywielokrotnie.NaulicypowiedziałamdoDoroty:–Świetniesobieporadziłaś,gratuluję!Humory nam dopisywały, czekając na pociągcoś tam sobie opowiadałyśmy, dopóki do halidworcowej nie weszło dwóch podpitychfacetów.Chybawracali z jakiegośmeczu, bomielinaszyikluboweszaliki.Odrazupodeszlido nas, jeden z nich spytał, czy mogą sięprzysiąść.Dorotadośćostroodmówiła,naco

Page 250: Maria numrowska zabójca

brutalnie wykręcił jej rękę. Rozejrzałam się,dookoła były same kobiety, ale nawet gdybyznalazł się jakiś mężczyzna, wątpię, czypośpieszyłbynam z pomocą. Ludzie obawiająsię takich typów. Dorota szarpała się z tymmięśniakiem, tymczasem ja starałam się goodciągnąć, jednak odepchnął mnie tak, żeusiadłam na podłodze, a on sam wkrótceznalazłsięobokmnie.Niebardzorozumiałam,cosięstało.Otojedenznapastnikówleżałnaziemi, a drugi, trzymając się za brzuch,pokładał się ze śmiechu. Okazało się, żeDorotaznakarate,manawetniebieskipas.Był to nasz ostatni wspólny wyjazd. Dorotadostała angaż, pracowałyśmy teraz każda nawłasną rękę, ale kiedy tylko mogłyśmy,spotykałyśmysię,żebywypićrazemherbatęitrochę poplotkować. Można by już chybanawetmówić o przyjaźni.Ona, jako jedyna zredakcji,odwiedzałamniepotemwszpitalu,wktórymspędziłamdługietygodnie.TowłaśnieDorotamiałanagrywaćmateriałowyższej szkole muzycznej w Bydgoszczy,którejwychowankowiejakjedenmążporobilimiędzynarodowe kariery. Zaziębiła się i japojechałamzamiastniej.Zsamegoranawyszłamzhotelu,udającsięnapobliski przystanek, gdzie wkrótce nadjechał

Page 251: Maria numrowska zabójca

tramwaj. Wsiadłam do pierwszego wagonu iwtedykątemokadostrzegłam,żenawysepkętramwajowąwchodziAdam.Torówniedobrzemógłbyćtylkoktośdoniegopodobny,aleniemiałam czasu o tym pomyśleć, bo drzwiwłaśnie się zamykały, a ja postanowiłamwysiąść. Nie do końca mi się to udało, gdyżprzytrzasnęły mi połę kurtki, a tramwajpociągnął mnie za sobą. Zanim mnieoswobodzono, zostałam mocno poturbowana.Pośród twarzy, które mnie otoczyły,zobaczyłamtęukochaną.–CorobiszwBydgoszczy?–zadałampytaniejakimś dziwnym, nie swoimgłosem, sama niemogłamgorozpoznać.– Pracuję tutaj... – zająknął się Adam.Widziałam,żejestwstrząśnięty.Jużwkaretcepogotowia,któramniewiozłanasygnale, spytałam go – oczywiście mitowarzyszył,powiedziałtymmedykom,żejestczłonkiemmojej rodziny – więc spytałam go,czy po naszym rozstaniu przeniósł się naSłowację.–Nie,dlaczego?–odrzekłzaskoczony.–Botammiciebiekazaliszukać...Całyczastrzymałmniezarękę.– Nie mów tyle, bo ci to zaszkodzi. Bardzoboli?–spytał.

Page 252: Maria numrowska zabójca

–Jestemszczęśliwa...Przyłapałam zdumiony wzrok personelukaretki, ale przed nikim poza Adamem niemusiałam się tłumaczyć, a on zrozumiał.Cierpliwie czekał, kiedy wożono mnie naprześwietlenie, a potem debatowano, czyzałożyć gips czy noga ma być obciążonaciężarkami na szynie. Byłam po silnychśrodkach przeciwbólowych, więc chwilamimiałam wrażenie, że to wszystko mi się śni.Bałam się, że zaraz otworzę oczy i Adamaprzy mnie nie będzie. Ale był. Siedział obokmojego łóżka i gładził mnie po ręce, tej zpodłączoną kroplówką. W jego oczachwidziałam miłość. Kiedy pielęgniarkapoprosiła, aby już opuścił salę, postanowiłamzrobićtest.Jeśliodpowie,będzietoznaczyło,żemiprzebaczyłiznowubędziemyrazem.– Adaś, dlaczego ty wtedy na peronie... nowiesz... – trudno mi było wyartykułować, cochcę powiedzieć, ale on pochylił się jeszczeniżejiszepnąłmidoucha:– Wtedy na peronie padłem na kolana iprzeprosiłemgóryzaswojeżycie...