Magdalena Nowicka, Przestrzeń zniewolona - duch wyzwolony, Przestrzenie kolonialne

4
Magdalena Nowicka PRZESTRZEN ZNIEWOLONA – DUCH WYZWOLONY

description

 

Transcript of Magdalena Nowicka, Przestrzeń zniewolona - duch wyzwolony, Przestrzenie kolonialne

Page 1: Magdalena Nowicka, Przestrzeń zniewolona - duch wyzwolony, Przestrzenie kolonialne

Magdalena Nowicka

przestrzen zniewolona –

duch wyzwolonyautoportret 4 [29] 2009 | 5

Page 2: Magdalena Nowicka, Przestrzeń zniewolona - duch wyzwolony, Przestrzenie kolonialne

Fizyczne uwiązanie do ziemi, do latyfundium pana albo do terenu objętego stanem wyjątkowym można porównać do sytuacji w dyskursie,

kiedy pisarzowi przypina się etykietę autora jednej książki. Nawet jeśli chodzi o dzieło wybitne, owa etykieta szpeci, jest tylko ładniej obrębioną łatką. Taki los staje się udziałem wielu wszechstronnych myślicieli. Edward W. Said (1935-2003), znany w Sta-nach Zjednoczonych dzięki licznym pracom, esejom i wystąpieniom na styku literaturo-znawstwa, socjologii, antropologii i polityki, w Europie jest kojarzony właśnie jako autor jednej książki – Orientalizmu (1978) – i jednej koncepcji: tytułowego orientalizmu, czyli modelu myślenia, dyskursu oraz zespołu instytucji, które konstruują zniekształca-jący podział na „Zachód” i „Orient”. Temu drugiemu narzuca się tożsamość przestrzeni zniewolonej, precywilizowanej i niemej. Także w Polsce głośny oddźwięk znalazła tylko ta uznawana za opus magnum Saida książka sprzed trzech dekad, pozostałe prze-tłumaczone na język polski teksty (o kwestii palestyńskiej, intelektualistach na wygnaniu i muzyce) przeszły niepostrzeżenie. Może jaskółką Saidowskiej wiosny będzie wydany w tym roku nakładem Wydawnictwa Uni-wersytetu Jagiellońskiego przekład Kultury i imperializmu, pracy z 1993 roku.

Saida można nazwać „humanistą przestrze-ni”. Miejsce – bycie w nim i poza nim – odci-ska piętno na niemalże wszystkich tekstach tego autora. Sława Orientalizmu spowodowała jednak, że do Saida przylgnęła etykieta ojca

krytycznej teorii postkolonialnej. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku postkolonializm zyskał wielu zwolenników w anglosaskich i frankofoń-skich środowiskach akademickich (szczegól-nie wśród badaczy z byłych kolonii), zaś na przełomie wieków ta perspektywa zaczęła sobie torować drogę na uniwersytety Europy Wschodniej. W świetle późnego postkolonia-lizmu hegemoniczny dyskurs ekskolonizato-ra oraz jego destrukcyjny wpływ na samooce-nę i kulturę symboliczną ekskolonizowanych nie tylko przetrwały dekolonizację, ale też są obecne w relacjach wykraczających poza potoczne rozumienie pojęcia kolonii. Otóż za kolonizatora uważa się również na przykład Związek Sowiecki, Chińczyków z pekińskiego establishmentu lub wszelką władzę podwa-żającą autonomię kobiety; a za kolonizowa-nych: żywiących się mesjanistycznym mitem Polaków, Chińczyków z ubogich prowincji, bierne kobiety.

Said przestrzeń kolonialną widzi w innej palecie barw. Mimo szacunku dla dorobku teoretyków postkolonializmu, polemizuje z tym nurtem. We wspominanej już pracy Kultura i imperializm przekonuje, że choć spo-łeczeństwa na całym świecie doświadczają trajektorii zniewolenia i (często nieudanych) prób emancypacji, jedynie imperia brytyj-skie, francuskie i amerykańskie zasługują na miano przestrzeni kolonialnych par excel- lence. Tylko na tych obszarach kultura została skutecznie zogniskowana w metropolitalnym centrum, a narracje lokalne podporządko-wane narracjom kolonizatora (na przykład

australijski uczeń musiał szukać swojej tożsamości w perypetiach Pipa z Wielkich nadziei Dickensa, a opowieści rodzime mógł poznać tylko w sposób nieoficjalny). Dominia Hiszpanii, Portugalii czy Austro-Węgier nie posiadały, zdaniem Saida, aż takiej władzy nad kulturową tożsamością poddanych. Myś- liciel sugeruje, że współcześnie uniwersal-nym doświadczeniem staje się przynależność jednostki do przestrzeni o niejednoznacznej kolonialnej przeszłości. Zamiast o metropolii i prowincji należałoby mówić o terytoriach zachodzących na siebie, niepozwalających się rozgraniczyć (overlapping territories) – o sple-cionych historiach – i w rezultacie konstruu- jących nomadyczne tożsamości swoich „tu-bylców”.

Popularność Orientalizmu przesłoniła Saidow-skie koncepcje kreacyjnej geografii i wygna-nia, rozwijane w późniejszych pracach. Wedle nich, „kolonialna bezdomność” może stanowić fetysz, dar, a nawet powinność intelektuali-sty. Już na kartach swojego bestsellera z 1978 roku (jeśli w odniesieniu do wysublimowa-nych traktatów można mówić o bestsellerach) Said kreśli ramy związku między geografią a wiedzą. Z jednej strony, zachowuje stricte kolonialny kontekst swoich rozważań, pisząc: „kreacyjna geografia dokonująca różnicowa-nia na »naszą ziemię« i »ziemię barbarzyń-ców« nie wymaga od barbarzyńców uznania tego podziału. Wystarczy, że »my« ustalimy granice w naszych umysłach...”1. Z drugiej strony, już w kolejnych akapitach zza

1 E. W. Said, Orientalizm, Poznań 2005, s. 97.

autoportret 4 [29] 2009 | 5

Page 3: Magdalena Nowicka, Przestrzeń zniewolona - duch wyzwolony, Przestrzenie kolonialne

negatywu, na którym widnieje bez wątpienia obraz mentalnej dominacji jednej kultury nad drugą, a wręcz przemocy symbolicznej między nimi, wyłania się jeszcze coś – fascy-nacja „ziemią barbarzyńców”. Za arbitralnymi kategoriami niekoniecznie musi się kryć chęć upodlenia „onych”, lecz ludzka nieumiejęt-ność wyrażenia w inny sposób tego, iż czu-jemy przynależność do „tu”, podczas gdy do „tam” – mimo urody danego miejsca – już nie. Czym jest zatem kreacyjna geografia w no-wym, pełniejszym wariancie? Wewnętrzną grą między triadą: geografia, pamięć, kreacja. Pierwsza jest pojmowana jako społecznie kon-struowane i utrwalane poczucie miejsca (sense of place). W przestrzeni materializują się repre-zentacje pamięci leżące u podstaw zbiorowych tożsamości, nacjonalizmu i patriotyzmu oraz społecznych stosunków władzy. Pamięć, która kumuluje się w miejscach, jest uwalniana poprzez towarzyszące miejscom narracje. Te z kolei są owocem tradycji, czyli kreacji nakładającej nowy sens na mozaiki tworzone z wycinków geografii i pamięci. Tak oto trój-kąt się domyka. Współczesne doświadczenie quasi-kolonialne oznacza przede wszystkim świadomość zanurzenia dzisiejszych konflik-tów w przeszłości i skłonność do przypisania ich genezy do konkretnych osób i miejsc. Błęd-ne koło nienawiści? Czasem tak, czasem nie – skoro wciąż na nowo wymyślamy topografię przeszłości, jesteśmy też w stanie wykreować koncyliacyjną topografię przyszłości.

Podobnie jak kreacyjna geografia, januso-we oblicze ma u Saida pojęcie „wygnania”. Pochylając się nad imperialną literaturą

brytyjską i francuską, myśliciel pojmuje misję intelektualisty w poprzek jej dziewięt-nasto- i dwudziestowiecznych schematów. W pierwszej odsłonie wygnaniec ma twarz bezdomnego w swoim własnym kraju; albo raczej tułacza na ziemi, która niegdyś była jego ojczyzną. Otwierając ilustrowany fotografiami Jeana Mohra album-opowieść zatytułowany Za ostatnim niebem. Palestyń-czycy, Said akcentuje właściwy wygnańcom „paradoks ruchliwości i braku bezpieczeń-stwa. Gdziekolwiek byśmy byli, nie jesteśmy w naszej Palestynie, bo ta już nie istnieje”2. Emigracja, enklawy, etniczne dzielnice albo diaspory tworzą iluzoryczne status quo – mierżą fizycznie. „Ciało i nowe miejsce nie są do siebie dopasowane”3 – podkreśla myśliciel. Wygnanie nie prowa-dzi nieuchronnie do postaw nacjonalistycz-nych, lecz jeżeli cierpienie soma dominuje w nim nad introwertycznym bólem psyche, często staje się przyczynkiem do źle pojętej nostalgii. W drugiej odsłonie wybraniec ma natomiast twarz nieprzeniknioną. Owszem, jest naznaczona dojmującym poczuciem osamotnienia, świadomością rozbicia na drobne kawałki takiej narracji, jaka gwaran-towałaby swojską tożsamość tubylca – a więc nosi piętno nieciągłości istnienia. Jednakże pogodzenie się z tym, że powrót do przedko-lonialnego „stanu naturalnego” jest niemoż-liwy (dekolonizacja mentalna trwa dłużej niż życie wygnańca), nie musi prowokować do wycofania się z intelektualnego tygla nowej,

2 Tegoż, Za ostatnim niebem. Palestyńczycy, Warszawa 2002, s. 11.3 Tamże, s. 12.

niewłasnej przestrzeni, w którą człowiek został rzucony. Moralny i polityczny status wygnańca pozostaje nieuchwytny – nie rów-na się on „amoralnemu” banicie ani politycz-nie zdeterminowanemu uchodźcy. Zamiast w ucieczkę lub oczekiwanie wygnaniec może przekuć rozpierający go niepokój w siłę tworzenia, wolną od konwencji przyjętych zarówno w neometropolii, do której przybył, jak i w postkolonii, z której wyruszył. „Wy-gnaniec żyje poza naturalnym porządkiem rzeczy. To życie nomadyczne, pozbawione centrum, kontrapunktowe; zanim człowiek zdoła się z nim oswoić, destabilizująca ener-gia takiego życia wybucha na nowo”4 – mówi Said i jest to jednocześnie wyznanie tego, który sam wiedzie życie wygnańca.

Nie przez kaprys Said zatytułował swoją autobiografię Out of Place („Poza miejscem”). Eksterytorialności doświadczał od naj-młodszych lat, by w końcu pozwolić jej stać się definicją jego ojczyzny. Edward Wadie Said urodził się w 1935 roku w Jerozolimie w rodzinie palestyńskich chrześcijan, a więc w mniejszości pośród mniejszości. Wychował się w Kairze i Libanie, chodząc do szkół dla na wskroś metropolitalnych dzieci zamoż-nych kupców z Zachodu. Nie należał do ich świata, będąc jednocześnie zbyt „białym” dla chłopaków z kairskich ulic. Jako nastolatek wyjechał uczyć się do USA i już nigdy – tak naprawdę – nie wrócił do tamtego świata, bo kiedy mógł wrócić, z nastoletnią córką, ta-

4 Tegoż, Myśli o wygnaniu, „Literatura na Świecie” 2008, nr 9-10, s. 57.

autoportret 4 [29] 2009 | 6 autoportret 4 [29] 2009 | 7

Page 4: Magdalena Nowicka, Przestrzeń zniewolona - duch wyzwolony, Przestrzenie kolonialne

kiej Palestyny, Kairu, Libanu, jakie znał, już nie było. W Ameryce został dryfującym Edem Saidem, absolwentem Princeton i Harvardu, wreszcie profesorem literatury angielskiej i porównawczej Uniwersytetu Columbia. Rodzinę założył jednak z libańską kwakierką, kobietą jak on wykorzenioną, zaś gros swoich publicznych wystąpień poświęcił ideom pro-palestyńskiego, ale pokojowego i nieantyży-dowskiego, rozwiązania konfliktu na Bliskim Wschodzie. Projekt został sarkastycznie przy-jęty przez wielu Palestyńczyków, odrzucają-cych rady „profesora z Ameryki”. Kolonialnej ziemi nie uwłaszcza się rękoma kolonizato-rów. Przegrane sprawy na arenie międzyna-rodowej skierowały Saida ku refleksji nad wygnaniem wsobnym, które jest darem trud-nym, ale nie fatalnym. „Moje poszukiwanie wolności, jaźni pod albo raczej przyćmionej »Edwardem«, mogło się rozpocząć tylko dzię-ki temu pęknięciu, a więc zacząłem w nim dostrzegać fortunność, mimo samotności i smutku, których tak długo doświadczałem. Teraz bycie »właściwym« i w odpowiednim miejscu (na przykład we własnym domu) nie wydaje się istotne ani nawet pożądane. Lepiej snuć się poza miejscem, nie dążyć do posiadania domu i nigdy nie czuć się nigdzie za bardzo jak w domu... ”5. Said lubił mówić o sobie i podobnych mu nomadach – wy-gnańczy intelektualiści. I pobrzmiewa w tym duma.

Kim jest według Saida intelektualista? Przede wszystkim postacią dynamiczną, nie

5 Tegoż, Out of Place, New York 2000, s. 294 [tłum. M. N.].

tyle strażnikiem wartości, ile krytykiem i tragarzem nowych idei, zawsze będącym w ruchu. I wbrew pozorom nie jest to wizja postmarksistowska, ale szukająca źródeł w myśli pierwszych konstrukcjonistów społecznych, na przykład Ernesta Renana. Said sprowadza na ziemię górnolotną teorię Juliena Bendy o klerkach, obojętnych na wyzwanie społecznej zmiany, tworzących dla samej przyjemności tworzenia. Benda twierdzi, że królestwo klerków jest nie z tego świata. Said trawestuje – intelektualista, zwłaszcza ten wygnańczy, jest zawieszo-ny między światami. Zna niedoskonałości miejsca, które opuścił, a patrząc z dystansu na miejsce nowe, dostrzega i jego ułomności. „Bycie poza miejscem” staje się metaforą misji intelektualisty. Człowiek przybywający z przestrzeni kolonialnej, niesuwerennej czy zniewolonej – nieistotne jak ją nazwiemy – posiada potencjał świadomości kontra-punktowej, czyli dar krytycznego i łączące-go liczne optyki spojrzenia na hybrydową współczesność. „Wygnańczy intelektualista (exilic intellectual) nie działa wedle logiki tego, co konwencjonalne, lecz skłania się ku zuchwałości, reprezentuje zmianę, ruch zamiast bezruchu”6 – tłumaczy palestyńsko- -amerykańsko-bezdomny pisarz. Owszem, podkreślanie swojej nieprzynależności ska-zuje intelektualistę na marginalizację. Ale tylko na początku jego drogi. Jeśli odnajdzie w sobie zuchwałość, jego głos dotrze do miejsc, o których nie śniło się filozofom.

6 Tegoż, Representations of the Intellectual, New York 1996, s. 64 [tłum. M. N.].

wybrana literatura:

• E. W. Said, Kultura i imperializm, Kraków 2009.

• E. W. Said, Invention, Memory, and Place, „Critical In-quiry” 2000 ,vol. 26, nr 2, s. 175-192.

Edward W. Said

fot:

a. a

lber

t, h

ttp:

//w

eek

ly.a

hra

m.o

rg.e

g/20

03/6

58/s

peci

al.h

tm

autoportret 4 [29] 2009 | 6 autoportret 4 [29] 2009 | 7