MADE IN „TRAUGUTT”

12
LOT 1 gazetka szkolna II LO im. Romualda Traugutta w Częstochowie ul. Kilińskiego 62 tel. (034) 361 25 68 e-mail: [email protected] listopad 2007 numer 2(9) LOT-ne bileciki dla szczęśliwców i zakładki dla wszystkich LO T LO MADE IN „TRAUGUTT” MADE IN „TRAUGUTT” Ziomale i mumie Ziomale i mumie PORTRETY MIESIĄCA Chciałabym kiedyś zwiedzić Kubę! 100-letni absolwent! Być albo nie być... nauczycielem? Cogito ergo sum Uczyłam się, uczyłam i ... PODRYWAŁAM CHŁOPAKÓW

Transcript of MADE IN „TRAUGUTT”

Page 1: MADE IN „TRAUGUTT”

LOT 1

gazetka szkolna II LO im. Romualda Traugutta w Częstochowie ul. Kilińskiego 62 tel. (034) 361 25 68

e-mail: [email protected]

listopad 2007

numer 2(9)

LOT-ne bileciki

dla szczęśliwców i zakładki dla wszystkich

LO TLO T

MADE IN „TRAUGUTT”MADE IN „TRAUGUTT” Ziomale i mumieZiomale i mumie

PORTRETY

MIESIĄCA

Chciałabym kiedyś

zwiedzić Kubę!

100-letni absolwent!

Być albo nie być... nauczycielem?

Cogito ergo sum

Uczyłam się, uczyłam i ...

PODRYWAŁAM CHŁOPAKÓW

Page 2: MADE IN „TRAUGUTT”

LOT 2

Dni są krótsze i coraz bliŜej do zimy. Miłośnicy nart i snowbordów myślą o tej porze roku z uśmiechem, ale większość z nas tęskni juŜ za promieniami słońca. Mamy nadzieję, Ŝe nasze arty-kuły wybudzą Was ze snu ;). W tym numerze znajdziecie wyjątkowo duŜo tekstów Waszych obecnych, a nawet byłych, profesorów (dla LOT-u napisali: p. prof. J. Wrzaszczyk, p. prof. B. Puchalska, p. prof. M. Litke, p. prof. A. Henel, p. prof. I. Stasiak). Przeczytacie o uroczystościach „made in Traugutt”, wymianie polsko – niemieckiej oraz tradycyjne wywiady, sylwetki nauczycie-la i ucznia miesiąca, LOT-ne bileciki i wiele innych, wartych uwagi, tekstów. Zapraszamy do lek-tury.

Trwa akcja „LOT-nych bilecików” broniących przed odpowiedzią. W dziesięciu losowo wy-branych egzemplarzach pojawią się bilety, które moŜna wykorzystać w czasie pięciu szkolnych dni od wydania „LOT-u”. Ta niepo-zorna karteczka broni nas przed odpowiedzią na JEDNEJ z lekcji! Po wręczeniu nauczycielo-wi bileciku podpisanego swoim imieniem i nazwiskiem jesteśmy zwolnieni z ustnej odpo-wiedzi oraz niezapowiedzianej kartkówki. Po okazaniu profesor zabiera bilecik i równocze-śnie traci on swoją waŜność. Uwaga! Akcja prowadzona za zgodą Dyrekcji.

Sandra

Szwedzińska

redaktor

naczelna LOT

Felie-ton czyli Dzień Dobry od redaktorów

Z okazji Dnia Nauczyciela profesorowie II LO otrzymali nagrody: Nagrody Prezydenta Miasta Częstochowy za szczególne osiągnięcia w pracy edukacyjnej i wychowawczej oraz znaczący wkład w rozwój częstochowskiej oświaty w roku szkolnym 2006/2007: p. dyrektor Dorota Malicka, p. prof. Aleksander Cieślak. Nagrody Dyrektora szkoły: p. dyrektor M. Jackowska, p. prof. A. Adryjańska - Mroczek, p. prof. A. Gołębiowska, p. prof. I. Zawisza, p. prof. D. Borkowski, p. prof. J. Napieralski, p. prof. A. Płaczek, p. prof. M. Radwański.

GRATULUJEMY!

Codziennie zmagają się z problemami młodzieŜy, mimo to często są niedoceniani. Jedni z nich wzbudzają w nas szacunek, inni przyprawiają o nerwowe bicie serca. Mowa o NAUCZYCIELACH, których święto obchodzili-śmy 14 października. Po skończeniu szkoły pamiętamy pedagogów za to, Ŝe byli wyjątko-wo oddani temu, co robią lub w jakiś sposób zaszli nam za skórę. Wszyscy wiemy, Ŝe do bycia dobrym profesorem nie wystarczy ukoń-czenie studiów, trzeba umieć współpracować z młodymi ludźmi. Jest to zawód, który często kojarzy się z powołaniem. Powiedzenie: "Obyś

cudze dzieci uczył" świad-czy o tym, Ŝe od dawien dawna ludzie zdawali sobie sprawę, Ŝe praca nauczy-ciela jest pracą niezwy-kle trudną, dlatego teŜ pow inn iśmy być szczegól-nie wyrozu-miali dla na-szych bel-f r ó w ; ) . W II LO, jak w kaŜdej szkole, są nauczyc ie le bardziej i mniej lubiani, ale na pewno kaŜdy z nich

wyróŜnia się swoją osobowością. W plebiscycie Samorządu Uczniowskie-

go na najpopularniejszych nauczycieli w trzech kategoriach zwycięŜyli: nauczyciel - mistrz to p. prof. Roman Biłos , nauczyciel - przyjaciel p. prof. Agnieszka Adryjańska - Mroczek oraz nauczyciel - piła p. prof. Barbara Bu-dzowska. Zwycięzcom gratulujemy, a pozo-stałych pedagogów zapraszamy do walki o trofea w kolejnych latach.

SANDRA SZWEDZIŃSKA

Być albo nie być… NAUCZYCIELEM? Trudna sztuka nauczania

NAUCZYCIELU, NIE PYTAJ MNIE!!!

odLOTowi nauczyciele

����

������������� ����������������������!������������� ����������������������!������������� ����������������������!������������� ����������������������!����

����������-�� ������� ����� �����.��� !.�"����# ������������� $���%,���� �'(�������(��

))�������� ������� � ��!������ ��.�������������� ������������������������ ������������������������ ������������������������ �����������....�

* � � ���#� ������ ������$� '�%������� ����� ����.�$���+����� !�# ��,�.�

��������������� �'(�������(�����%���-.���� ���-//0��.� �� ��.�1..//������,���������������� �'(�������(�����%���-.���� ���-//0��.� �� ��.�1..//������,���������������� �'(�������(�����%���-.���� ���-//0��.� �� ��.�1..//������,���������������� �'(�������(�����%���-.���� ���-//0��.� �� ��.�1..//������,�����

� $����������� ��%� �� �� �����$�� ����,�������2�������.�

Page 3: MADE IN „TRAUGUTT”

LOT 3

„śyją pośród nas… Spotykamy ich na co dzień. To oni sprawiają, ze na naszych twarzach pojawia się uśmiech. Sprawiają, Ŝe nasze dni są lepsze. Zwyczajni – niezwyczajni. Twórcy Historii. Sprzedawcy, nauczyciele, kierowcy autobusów, opiekunki do dzieci, lekarze… Czy-nią róŜnicę, czynią ten świat lepszym. Chcemy ich uhonorować. Podziękować i powiedzieć: jesteście waŜni.” W ramach II Częstochow-skich Dni Chwały, które są społeczną inicjaty-wą Kościoła Hosanna, otrzymał statuetkę w kategorii: Edukacja – Najlepszy Nauczyciel. Nominowali go ludzie, którzy wiedzieli o tym plebiscycie, a nie tylko uczniowie szkoły, w której pracuje.

Galeria Teatr from Poland. Około 250 metrów kwadratowych powierzchni. Dłu-gie wąskie pomieszczenia. Ciemno, zapach dymu z kominka. Miejsce promocji kultury młodych częstochowskich artystów. Dziś odby-wa się tu wernisaŜ fotografii uczennicy II LO – Anety Kosiorek. Młodych widzów jest sporo. Jest teŜ prasa. Jednym z pomysłodawców cyklu wystaw – promujących młode talenty jest dziennikarka „Gazety Wyborczej”, Olga Trojak. Na wstępie przypomina ona między innymi, Ŝe 13 lipca 2007 r. w Galerii Teatr from Poland odbyła się wystawa fotografii uczniów i absolwentów liceum im. R. Traugut-ta. Zostało zaprezentowanych wówczas 26 prac, czternastu autorów. Pomoc w rozwoju pasji uczniowie otrzymują od prof. Marka Pod-górskiego, miłośnika fotografii. A II LO to kuź-nia przyszłych fotografów.

Wystawa własnych prac bardzo moty-wuje młodego człowieka do dalszej twórczości. To niewątpliwy prestiŜ. Zdjęcia Anety zostały podzielone na dwa cykle: „Lustra” (fotografia artystyczna) oraz „Ulice” (fotografia reporter-ska). Według mnie są bardzo dobre. Zadaję pytania bohaterce wieczoru. Aneta jest uśmiechnięta i odpręŜona. Chętnie odpowiada. – Fotografuję od roku. Zaczynałam od sprzętu mojej babci, tzw. „małpki”. Bardzo pomógł mi

prof. Podgórski. Zawsze słuŜył dobrą radą, pomocą. Chętnie poŜyczał swój profesjonalny sprzęt. UmoŜliwiał robienie zdjęć podczas szkolnych uroczystości, które potem ukazywa-ły się na stronie „Traugutta”.

WernisaŜe są świętem dla artysty, ale nie sprzyjają oglądaniu. Tłum dekoncentruje. Obserwuję młodzieŜ. Wykorzystują ten czas, aby się spotkać, porozmawiać, napić czegoś zimnego. Szukam Marka Podgórskiego. Ja teŜ chcę wykorzystać ten czas, aby się czegoś jeszcze dowiedzieć o pedagogu II LO. - Kochasz swoją pracę. Od kiedy wiedziałeś, Ŝe chcesz robić, to co robisz? - Ale ja do dzisiaj nie wiem, co chcę robić! Ja się lubię uczyć nowych rzeczy. Pedagogiem jestem z przypadku. Studiowałem w Krakowie technologię Ŝywienia, ale nie skończyłem. Tak miało być. Jak sobie pomyślę, Ŝe pracowałbym teraz w zakładzie mięsnym albo w mleczarni to

słabo mi się robi. Powołanie do pracy z dziećmi i młodzieŜą odkryłem w sobie na studiach. Byłem prezesem uczelnianego klubu AZS, w ramach którego zorganizowaliśmy imprezę dla dzieci z sześciu domów dziecka pod hasłem „Wiosna na sportowo”. Zdobyliśmy sponsorów. Wyszło bardzo fajnie. Dzieciaki były szczęśli-we. I wtedy pomyślałem, Ŝe to jest to! Lubię coś robić, organizować, działać. Lubię jak mło-dzi chcą coś robić. To mnie motywuje do dal-szej pracy. - A pasja fotograficzna? - Moja przygoda z fotografią zaczęła się w liceum. Miałem sąsiada, który zajmował się zdjęciami. Kiedyś pokazał mi jak się je robi w ciemni i co tu duŜo mówić, wciągnęło mnie. - Teraz ty wciągasz innych. Wakacyjna wysta-wa prac uczniów poza szkołą to duŜa rzecz. - Z reguły wyznaję zasadę duŜej pokory, ale od tego roku absolwenci gimnazjów składający papiery do naszej szkoły w swoich CV piszą, Ŝe interesują się fotografią, odnoszą w tej dzie-dzinie sukcesy. Myślę, Ŝe ściągnięcie ponad dwustu osób w wakacje po to, Ŝeby zobaczyć zdjęcia swoich koleŜanek czy kolegów jest imponujące. Prace uczniów staram się promo-wać, czasami udzielam im drobnych wskazó-wek i porad, ale w większości jest to ich wkład. Ponadto od września tego roku prowadzę raz w tygodniu zajęcia z podstaw fotografii dla wszystkich chętnych adeptów tej dziedziny sztuki.

Kończymy rozmowę. Marek się spie-szy. Jego córka obchodzi dziś 10. urodziny. Kolejne telefony świadczą o tym, Ŝe juŜ się bardzo niecierpliwi z powodu nieobecności taty. Przy wyjściu do Marka podchodzi młoda dziewczyna: - Jestem absolwentką II LO. Chciałabym panu serdecznie pogratulować tytułu i statuetki „Twórca Historii 2007”. Siedziałam obok pod-czas uroczystej gali wręczania nagród w Dniu Nauczyciela. Bardzo dziękuję za to, co pan robi. Proszę się nie zmieniać...

13 października, sobota godz. 5.05 „Pociąg do Krakowa stoi przy peronie 1a. Od-jazd pociągu godzina 5.11.” Senny głos z me-gafonu spowodował u mnie nerwowe bicie serca. ZdąŜę – nie zdąŜę? Biegnę - wsiadam – udało się. Będę studiować to, co mnie zawsze interesowało. Czyli marzenia się spełniają! 13 października, sobota godz. 16.00 Trzynasty to nie jest mój ulubiony dzień mie-siąca, ale dzisiejszy dzień jest wyjątkowy. Dziennikarstwo na UJ podoba mi się. I choć do lutego czekają mnie cztery egzaminy i cztery zaliczenia – dam radę. – „Proszę napisać re-portaŜ na temat, który Państwa interesuje, który wiąŜe się z Państwa zawodem. KaŜdy będzie czytać głośno swój tekst. Ocenimy wspólnie”. Mam dwa tygodnie na „popełnienie” pierwszego powaŜnego tekstu dziennikarskie-go. Od dawna nie pisałam nic znaczącego. Ostatnio głównie czytam prace moich uczniów (w domu leŜy stosik składający się z ok. 60 wypracowań). A teraz ja jestem uczniem! Myślę, Ŝe czasami warto przypomnieć sobie, jak to jest po drugiej stronie biurka. 13 października, sobota godz. 17.00 Rynek Główny w Krakowie jest urzekająco bajecznie klimatyczny! 15 października, poniedziałek wieczór Napisać reportaŜ! Wiśta wio, łatwo powiedzieć, jak mawiał Bronek Talar, bohater „Domu”, gorzej wykonać! Czytam rady mistrzów. Ry-szard Kapuściński ułoŜył krótki poradnik, jak napisać reportaŜ: „- Po pierwsze – trzeba lubić

ludzi. Gdy się nie lubi ludzi, nie moŜna ich zrozumieć. – Po drugie: zrozumieć ludzi. Rozu-mieć ich motywy: Dlaczego tak zrobił? Dlacze-go tak się zachował? Dlaczego to powiedział? – Po trzecie: traktować to, co się robi, z wielkim oddaniem. Dla mnie pisanie było zawsze misją. Bo w ten sposób przybliŜamy drugiego czło-wieka innym, objaśniamy zachowanie, zała-twiamy coś albo po prostu dajemy czytelnikowi przyjemność. Dziś tworzy się trudno, bo wła-ściwie juŜ wszystko zostało napisane. Powie-trze pełne jest słów, obrazów i dźwięków. Poprzeczka wisi bardzo wysoko, a wyniki w pisaniu są tak wyśrubowane, jak w sporcie.” Ratunku, czy ja się do tego nadaję? 27 października, sobota godz. 16.00 Schemat sprzed dwóch tygodni powtórzył się: dworzec PKP od ul. Piłsudskiego – Kraków – Rynek Główny 29, Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Mam pierwsze zali-czenie z warsztatów prasowych. Napisałam reportaŜ i, ku mojej ogromnej radości, udało się! Teraz jeszcze felieton, wywiad i artykuł informacyjny. 8 grudnia pierwszy egzamin z komunikowania masowego. Trzymajcie, pro-szę, za mnie kciuki. 28 października, niedziela godz. 9.00 Siedzę w sali nr 1 Instytutu Dziennikarstwa i, parafrazując słowa Melchiora Wańkowicza, „dostaję wiedzę prosto od krowy”:). Warsztaty prasowe. Redaktor prowadzący cytuje Ryszar-da Kapuścińskiego: „Pisanie jest Ŝmudną, codzienną nieustającą pracą, jest zajęciem

szewca spędzającego całe dni na zydlu i cier-pliwie robiącego but po bucie.” Na pytanie, jak pisać, Ryszard Kapuściński zawsze odpowia-dał: „Przede wszystkim czytać!” ... Myślę o moich uczniach. Zastanawiam się, kiedy oni zrozumieją tę prostą zasadę. Jedno-cześnie stwierdzam, Ŝe nie mają łatwego zada-nia. Czytanie w szkole kojarzy się z przymu-sem, nie z przyjemnością. „Musicie, musicie, musicie, bo będzie sprawdzian, bo moŜe być na maturze, bo to jest obowiązkowe…” Pierw-sza klasa liceum jest jeszcze przyjemna, ale im dalej w las, tym więcej drzew. W drugiej i trzeciej klasie uczeń nie ma łatwego zadania – musi czytać non stop, niezaleŜnie czy mu się to podoba, czy nie. Co tydzień nowa lektura i to dość obszerna (patrz: powieści pozytywi-styczne, modernistyczne i późniejsze). Jak im pomóc? Jak ich nie zniechęcić? Nie ukrywam, Ŝe często szukam odpowiedzi na te pytania. Na szczęście mamy nowy rząd, który złoŜył wiele obietnic przedwyborczych. Miejmy nadzieję, Ŝe dotrzyma słowa i poprawi takŜe to, co w pol-skiej edukacji nie jest najlepsze. Problem prze-ładowanego programu z języka polskiego lub zbyt krótkiego czasu na jego realizację to jeden z wielu, którym naleŜałoby się pilnie zająć. 28 października, niedziela godz. 16.00 Popołudniowa kawa w jednej z kafejek obok Sukiennic – 6 zł, poranna msza święta w ko-ściele Mariackim – bezcenne.

Agnieszka Henel

uLOTny blog studenta, czyli krakowskie impresje

Agnieszka

Henel

redaktor

Za karę pójdziesz do pedagoga! Fragment reportaŜu Agnieszki Henel

Page 4: MADE IN „TRAUGUTT”

LOT 4

Profesor: Anna Gołębiowska Zawód: muzyk, nauczyciel WOK-u Dodatkowe zajęcia: prowadzenie chóru II LO Znak zodiaku: Baran Ulubiony kwiat: storczyk (orchidea) Ulubiony kolor: czarny Ulubiona piosenka: wszystkie dobrze skom-ponowane i zaaranŜowane Lubię: muzykę i taniec Nie lubię: kłamstwa i chamstwa Wysoka, szczupła właścicielka pięknego sopra-nu. Energiczna, charyzmatyczna, nieprzewidy-walna (czytaj: aktywne uczestnictwo w inau-guracyjnych obchodach Dnia Dresa:)), posia-daczka duŜego poczucia humoru. Charaktery-styczna, oryginalna, nieprzeciętna. Wycho-wawczyni klasy III g. Śpiewa, dyryguje, od lat prowadzi chór szkolny, który jest coraz bar-dziej znany w mieście i regionie. Sukcesy zawodowe: + Od wielu lat współtwórczyni boŜonarodze-niowego koncertu kolęd w „Traugucie” oraz

corocznych kolędowych spotkań chóralnych w Archikatedrze. + Autorka opraw wokalno – muzycznych pra-wie wszystkich uroczystości szkolnych i wielu imprez organizowanych na rzecz środowiska lokalnego. + Opiekunka merytoryczna uczniów biorących udział w olimpiadach artystycznych. LOT: Skąd Pani czerpie siłę na te wszystkie zajęcia? Pani prof. Anna Gołębiowska: Z pasji. Mój zawód jest moją pasją Ŝyciową. Ja naprawdę lubię pracę, którą wykonuję i kocham mło-dzieŜ, z którą pracuję. LOT: Co jest dla Pani największym osiągnię-ciem w Ŝyciu? Pani prof. Anna Gołębiowska: Zdecydowanie urodzenie dwóch wspaniałych synów. To moje największe osiągnięcie i moje największe szczęście. LOT: Co uwaŜa Pani za swój najbardziej szalo-ny, zwariowany, niebanalny pomysł? Pani prof. Anna Gołębiowska: Nie będę sięgać zbyt daleko pamięcią. Ostatnio wystąpiłam „z furą i komórą” na Dniu Dresa. LOT: Kiedy na Pani twarzy najczęściej pojawia się uśmiech? Pani prof. Anna Gołębiowska: Kiedy wszystko się pomyślnie układa. LOT: Proszę powiedzieć, czy pamięta Pani co robiła w wieku licealnym? Pani prof. Anna Gołębiowska: Oczywiście! Uczyłam się…, uczyłam i podrywałam chłopa-ków:). LOT: Jak brzmi Pani motto Ŝyciowe? Pani prof. Anna Gołębiowska: Z Horacego: „Non omnis moriar”.

Daria Wójcik i Dorota Szczerbak

Imię i nazwisko: Marta Kloczkowska Klasa III f Znak zodiaku: Odpowiedź na to pytanie w moim przypadku jest bardzo trudna ;): Lew albo Panna. Jedno-znacznej odpowiedzi nigdy nie udało mi się znaleźć, tym bardziej, Ŝe mam wiele cech typowych dla jednego i drugiego znaku. Ulubiony przedmiot: Historia, WOS, język angielski. Hobby/zainteresowania: Dobra ksiąŜka, muzyka, film. Salsa. Ostatnio – nauka do matury :P. List gończy Wysoka, niebieskooka blondynka;). Sama o sobie: Ambitna, uparta, pracowita. Lubię miejsca tętniące Ŝyciem, szczerych ludzi, którzy mają swoje pasje i … słodycze ;). Czy bycie organizatorką Wolnej KsiąŜki zmieniło Cię w jakiś sposób? Trudno mówić o jakiejś głębokiej zmianie, bo organizowanie takiej akcji wymaga uporu, konsekwencji i chęci zrobienia czegoś dla in-nych, a ja nigdy nie lubiłam siedzieć z załoŜo-nymi rękami. Przyznaję, Ŝe fajnie jest mieć poczucie, Ŝe czasami pomaga się ludziom w sposób, który wymaga większego niŜ zwykle zaangaŜowania. To daje duŜą satysfakcję. W wolnym czasie najchętniej… Najpierw trzeba go mieć, ale jeśli juŜ się tro-chę znajdzie – patrz punkt trzeci;). Myślę… śe kocha się nie za coś, lecz po prostu i pomi-mo wszystko. Swoją przyszłość wiąŜę z…

Zawodem prawnika specjalizującym się w prawie międzynarodowym, być moŜe z pracą za granicą… ale nie czuję potrzeby robienia kariery za wszelką cenę. DąŜę do… Tego, aby być szczęśliwą. Po prostu. ChociaŜ na pewno nie kosztem in-nych. Chciałabym… Mieć kiedyś przekonanie, Ŝe dobrze wykorzystałam Ŝycie. Chciałabym, jeśli nie spełniać swoje marzenia, to przynajmniej je mieć i dąŜyć do ich realizacji. Chciałabym zawsze ko-chać i być kochaną. Chciałabym, aby w naszym państwie coś wresz-cie zmieniło się na lepsze. Chciała-bym kiedyś zwiedzić Kubę. Moje motto: Nie mam swojego Ŝyciowego motto, ale myślę, Ŝe wiele wniosków moŜna wyciągnąć z tych słów… „Co jest najśmieszniejsze w lu-dziach: Zawsze myślą na odwrót - spieszy im się do dorosłości, a po-tem wzdychają za utraconym dzie-ciństwem. Tracą zdrowie, by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze, by odzyskać zdrowie. Z troską my-ślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej, i w ten sposób nie przeŜywają ani teraźniejszości, ani przyszłości. śyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie Ŝyli.” /Paulo Coelho/

Joanna Sikocińska

Portrety miesiąca, czyli spotkania z osobowościami naszej szkoły

NAUCZYCIEL

Portrety miesiąca, czyli spotkania z osobowościami naszej szkoły

UCZEŃ

Page 5: MADE IN „TRAUGUTT”

LOT 5

W kolejnym numerze LOT-u chcę przedstawić wszystkim czytelnikom kolejnych absolwentów naszej szkoły. Tym razem aŜ dwóch ;). Nazywają

się Piotr i Paweł Giemborkowie. Byli uczniami naszej szkoły w latach 1999-2003. Są twórcami słynnych karykatur nauczycieli. Pozwolę sobie przytoczyć słowa prof. A. Cieśla-ka, wychowawcy bliźniaków, na ich temat. Prof. A. Cieślak: Po pierwsze nigdy nie po-trafiłem ich rozróŜnić. Tylko pewnego roku, kiedy jeden z nich miał dłuŜsze włosy udawało mi się to, lecz kiedy je znowu ściął ponownie miałem z tym wielkie problemy. Na zakończe-nie nauki w „Traugucie” otrzymali tytuł „Trauguciaków Roku”, czyli nagrodę dla naj-większych osobistości szkoły, która zazwyczaj przyznawana była jednej osobie, dla nich jed-nak zrobiono wyjątek. Byli rozpoznawani w szkole, mimo Ŝe nie byli przewodniczącymi ani szkoły, ani klasy. Mimo Ŝe dojeŜdŜali z Koniec-pola, nigdy nie spóźnili się na lekcje. Mieli 100% frekwencję. Byli sercem klasy, najlep-szymi uczniami. Zawsze weseli i uśmiechnięci. Z ich inicjatywy organizowane były spotkania klasowe w barze „Pod Gruszą". Do tej pory mam z nimi kontakt mailowy. Zawsze bardzo miło ich wspominam i mogę opowiadać o nich godzinami. Teraz zapraszam do lektury wspomnień Piotra i Pawła. Z ich opowieści dowiedziałam się bar-dzo wiele o ówczesnym „Traugucie”, niestety gdybym chciała zamieścić całą naszą rozmowę LOT musiałby zwiększyć swoją objętość co najmniej dwukrotnie :). Panowie z wielkim zapałem opowiadali o czasach szkolnych: Magda: To juŜ spory kawałek czasu od kiedy opuściliście mury „Traugutta”. Gdzie teraz się podziewacie, czym się zajmujecie? Piotr i Paweł: Obecnie studiujemy architektu-rę w Krakowie. Jesteśmy juŜ na piątym roku.

Magda: Jakie są Wasze najciekawsze wspo-mnienia związane z „Trauguttem”? Piotr i Paweł: Cały okres szkolny wspomina-my bardzo miło. KaŜdego dnia z ogromną ochotą i przyjemnością przychodziliśmy do szkoły, gdzie spotykaliśmy się z naszą klasą, która była niesamowicie zgraną ekipą. Najbar-dziej zapadły nam w pamięć przygotowania do studniówki, kiedy to przez cztery dni, razem z kilkunastoma osobami z równoległych klas, zajmowaliśmy się wystrojem sali gimnastycz-nej, w której takŜe spaliśmy. Kiedy rano kole-Ŝanki i koledzy ze szkoły przychodzili na lekcje mogli zastać nas jeszcze smacznie śpiących lub w łazience ze szczoteczkami do zębów podczas porannej toalety. Kiedy nasza praca została zakończona, prof. M. Podgórski posta-nowił wynagrodzić nam wysiłek włoŜony w przygotowanie sali i około północy, oczywiście pod czujnym okiem kilku ratowników, którzy znajdowali się w naszym gronie, udaliśmy się na szkolny basen. Tak... To chyba najmilej wspominamy ze szkoły :). Poza tym jeszcze wycieczki z prof. A. Cieślakiem i wiele innych atrakcji. Magda: A grono pedagogiczne… Czy mieliście jakiś ulubionych nauczycieli? Piotr i Paweł: Nie. Raczej nie. Całe grono wspominamy bardzo miło. O kaŜdym nauczy-cielu z osobna moglibyśmy opowiadać godzi-nami, kaŜdy z nich miał w sobie coś wspaniałe-go, co motywowało do nauki i nie zniechęcało uczniów do szkoły. Magda: Przez całe cztery lata nauki dojeŜdŜa-liście codziennie rano pociągiem z Koniecpola. Czy nie było to dla Was męczące? Piotr i Paweł: Oczywiście, Ŝe było to troszkę uciąŜliwe. Ale nie ma tego złego co by na do-bre nie wyszło, jak to się mówi :). Podczas codziennej jazdy pociągiem przeczytaliśmy bardzo wiele ksiąŜek. Nawet teraz kiedy prze-mieszczamy się po Krakowie komunikacją miejską i podróŜ trwa dłuŜej niŜ 10 min. otwie-ramy ksiąŜkę lub komiks i zaczynamy czytać. I nawet jeśli przeczytamy 6 czy 7 stron to zaw-sze lepsze niŜ nuda :). Zresztą większość ludzi od nas z klasy przychodziła do szkoły codzien-nie nie po to by mieć wspomnianą wysoką frekwencję, ale po to, by po prostu się spotkać ze znajomymi i razem się czegoś nauczyć, takie przyjemne z poŜytecznym :). Magda: Otrzymaliście tytuł „Trauguciaków Roku”, a jest to ogromne wyróŜnienie w naszej szkole. Osiągaliście świetne wyniki w nauce. Czy w tym wszystkim znalazł się czas na zaba-

wę? Piotr i Paweł: AleŜ oczywiście! Wystarczy znaleźć złoty środek. Mieć czas i na naukę i na zabawę. To nie jest tak, Ŝe byliśmy jakimiś kujonami i nie robiliśmy nic poza nauką. Czasy liceum wspominamy głównie za sprawą świet-nej zabawy :). Magda: A jak wspominacie swoją klasę? Piotr i Paweł: Kiedy ktoś pyta nas, jak wspo-minamy swoją klasę odpowiadamy zawsze: „Wyobraź sobie kogoś takiego jak my. A teraz wyobraź sobie 40 takich osób." Właśnie tak. Nasza klasa była bardzo zgrana, najbardziej od trzeciego roku. Na początku liczyła 40 osób, specjalnie dla nas utworzono nawet drugą klasę, Ŝeby troszkę nas rozdzielić, ale nikt się nie przepisał. I w tym prawie niezmienionym składzie wytrwaliśmy do końca :). Magda: Czy uwaŜacie, Ŝe „Traugutt” ma swój specyficzny klimat? Piotr i Paweł: Teraz bardzo wiele się zmieni-ło, przede wszystkim kadra, ale kiedy my cho-dziliśmy do szkoły rzeczywiście klimat był świetny. Zadaniem szkoły jest przede wszyst-kim ogólne wykształcenie młodego człowieka i to udało się „Trauguttowi” osiągnąć w naszym przypadku :), ale poza tym jest jeszcze wyŜej wspomniana zabawa, której w szkole nie bra-kowało. W tej szkole rozwijają się talenty, nie ucina się nikomu skrzydeł, kiedy jakieś wybit-ne uzdolnienia ucznia zostaną zauwaŜone, od razu pomaga mu się dąŜyć do ich rozwijania. MoŜna powiedzieć, Ŝe wychodzą z niej indywi-dualiści. Magda: Czyli, podsumowując, Wasze wspo-mnienia ze szkoły są jak najbardziej pozytyw-ne? Piotr i Paweł: Jak najbardziej :). Mimo Ŝe minęło juŜ trochę czasu od skończenia przez nas szkoły bardzo chętnie do niej wracamy i odwiedzamy ją, choć teraz zaczynamy się tam czuć jak intruzi Chyba trochę zapomniani w tym ciągłym pędzie do zapewnienia jak naj-większego bezpieczeństwa. Nie twierdzimy, Ŝe to nie jest waŜne, ale wcześniej szkoła była dla absolwentów domem, a nie twierdzą. Świat się zmienia, szkoła równieŜ, ale nasze wspomnie-nia są, i zawsze będą, bardzo miłe. Magda: Bardzo dziękuję za miłą rozmowę. Myślę, Ŝe II LO moŜe być dumne, Ŝe posiada takich absolwentów, jakimi Wy jesteście.

Rozmawiała Magdalena Nowak

Wywiad z Samborem Czarnotą

w numerze grudniowym.

O „Traugucie” nie sposób zapomnieć…

Antoni Rosikoń urodził się 10 czerwca 1907 roku. Niedawno obchodził swoje 100. urodziny. Jest absolwentem (wtedy) ośmioklasowego Gimnazjum Państwowego im. R. Traugutta. Maturę zdawał w 1925 roku. Zgodnie z trady-cją rodzinną studiował na Wydziale InŜynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej. Studia ukończył w 1932 r. We wrześniu 1964 r. obro-nił pracę doktorską z zakresu wpływu pozio-mych odkształceń podłoŜa na rozkład napręŜeń w podstawie ławy fundamentowej. W swoim Ŝyciu zrobił wiele, ale nie robił tego dla siebie. Całą, ze względu na czasy, cięŜko zdobywaną wiedzę, nadal wykorzystuje z myślą o innych. Zawsze pracowity, pełny energii, nawet teraz, kiedy mógłby korzystać z zasłuŜonego odpo-czynku, wciąŜ aktywny publicznie. Mimo Ŝe jest naukowcem interesuje się naukami huma-nistycznymi, uwielbia łacinę. Człowiek rene-sansu. Wydaje skrypty i ksiąŜki. Jest wzywany, jako ekspert w wielu dziedzinach. W 1942 r. uratował budowę szkieletowej, Ŝelbetowej konstrukcji nośnej pieców praŜalnych i bun-krów dla wypraŜonej (gorącej) rudy, Uwień-czeniem ogromnego dorobku w pracy zawodo-

wej, a przy tym nauko-wej i dydaktycznej było nadanie mu przez Pre-zydenta RP 25 maja 2001 roku tytułu na-ukowego profesora nauk technicznych. Niedawno Profesor zaszczycił nas swoją obecnością na akade-mii z okazji Dnia Patro-na, podczas której otrzymał z rąk dyrekto-ra II LO Krzysztofa Ponchały złotą tarczę. Jako przyszli absolwen-ci „Traugutta”, moŜe-my, a nawet powinni-śmy, wzorować się na Profesorze Rosikoniu.

Dorota Szczerbak i Daria Wójcik we współpracy z prof. Aleksandrem Cieślakiem

O „Traugucie” nie sposób zapomnieć…

Page 6: MADE IN „TRAUGUTT”

LOT 6

Jest tam, gdzie dzieje się coś ciekawego. Razem z nim - nieodłącznie - jego aparat. Zawsze przedstawia to, co dzieje się wo-kół niego. Tym razem „Wywiad LOT-u” postanowił przedstawić jego samego. ANIA I MAGDA: Dlaczego właśnie fotografia? PIOTREK: Dlaczego? Hmm… Trudne pytanie ;). Podoba mi się praca fotoreportera, lubię emo-cje jej towarzyszące, pracę z ludźmi, „rywalizację” z innymi fotografami, wyjazdy na róŜne wydarzenia. W tej pracy nigdy nie wieje nudą ;).

ANIA I MAGDA: Co najchętniej i najczęściej fotografujesz - ludzi, wydarzenia, zjawiska, przyrodę... ? PIOTREK: Najchętniej fotografuję jednak wy-darzenia i ludzi, choć zdarza mi się łapać w kadr zjawiska – burze, meteory, komety itp. ANIA I MAGDA: Twoje sukcesy fotograficzne to...?

PIOTREK: Wystawa zbiorowa w Teatrze From Poland, własny slideshow w Oslo oraz publikacja zdjęć w „Gazecie Wyborczej” i „JazzForum”. Jest teŜ kilka mniej-szych osiągnięć na konkursach fotograficznych – m.in.: II miej-sce na wojewódzkim konkursie „Widok z wodą w tle”, I i II miej-sce w konkursie „Raków w obiek-tywie”. ANIA I MAGDA: Potrafiłbyś wy-

brać ze swojej kolekcji jedno zdjęcie Twojego autorstwa, które jest dla Ciebie szczególnie waŜne, najbardziej Ci się podoba i powiedzieć, dlaczego? PIOTREK: Tak, jest to zdjęcie chłopaków, którzy brali kąpiel w kałuŜy. Najbardziej podoba mi się to, Ŝe chłopaki się w ogóle nie przejmują - ani tym, Ŝe są cali brudni, ani tym, Ŝe właśnie mieli robione zdjęcie. Mało tego, jeszcze do niego pozowali ;). ANIA I MAGDA: A osiągnięcia w dziedzinie astronomii? Opo-wiedz o tym w kilku zdaniach.

PIOTREK: Hmm… NajwaŜniejsze to chyba udział przy odkryciu planetoidy w 2005 roku oraz zajęcie 5-go miejsca na Ogólnopolskim MłodzieŜowym Seminarium Astronomicznym w 2007 roku. WaŜne dla mnie jest teŜ wygło-szenie w naszej szkole i na Uniwersytecie III wieku kilku referatów na temat współodkrycia planetoidy.

ANIA I MAGDA: Imponujące. Czy są osoby, na których się wzorujesz? Jeśli tak, kto to jest i dlaczego? PIOTREK: Pewnie, Ŝe mam. KaŜdy chyba ma wzór do jakiego stara się dąŜyć. Wymienię trzy nazwiska osób z branŜy, które są dla mnie waŜne. KaŜdego cenię za coś innego. Brent Stirton – świetna zdjęcia wojenne; Grzegorz Skowronek – umiejętność nawiązywania kon-taktów z fotografowanymi ludźmi; Maciek Kuroń – poświęcenie przy robieniu zdjęć. ANIA I MAGDA: A rodzice? Nie narzekają na to, Ŝe poświęcasz zbyt duŜo czasu na fotogra-fowanie? Pomagają czy raczej stawiają więk-sze wymagania? PIOTREK: Często słyszę, Ŝe zamiast gdzieś jechać i robić zdjęcia, mógłbym się pouczyć... Ale ma to swoją dobrą stronę, przynajmniej ktoś mnie pi lnuje i n ie jestem „samopasem” ;). Wymagania? Dobre stopnie w szkole - to raczej standard. Więcej in formacj i oczywiśc ie tylko na www.traugutt.net !

WYWIAD LOT-u pracuje… Dziś rozmowa z uczniem klasy IId, Piotrem Bednarkiem

Kartkówkę nr 2 napisały: p. prof. Małgorzata Chmielewska p. prof. Ewa Ludwin Co dobrego wydarzyło się ostatnio w Pani Ŝyciu? Pani prof. M. Chmielewska: Ostatnio miał miejsce bardzo sympatyczny epizod -mianowicie nawiązałam przez portal interneto-wy www.nasza-klasa.pl kontakt z dawnymi koleŜankami i kolegami nie tylko z liceum, ale teŜ z podstawówki. W planach spotkania, na które wszyscy bardzo się cieszymy. Pani prof. E. Ludwin: W moim Ŝyciu, na szczęście, dzieje się wiele dobrego. Np. ostat-nio moja córka wyraziła chęć nauki języka francuskiego, co jest wielkim sukcesem, bo jak do tej pory sprawdzało się w naszym domu, i to nie z mojej winy, powiedzenie "szewc bez butów chodzi". „Jest listopad czarny, trochę złoty, / mokre lustro trzyma w ręku ziemia. / W oknie domu płacze Ŝal tęsknoty…” Czy zgadza się Pani ze słowami poety? Z czym Pani kojarzy się jedenasty miesiąc w roku? Pani prof. M. Chmielewska: Nie do końca. Oczywiście, listopadowa aura sprzyja chan-drze, a wizyty na grobach bliskich refleksjom na temat przemijania. Ja jednak lubię w taki czas zaszyć się w domu, gdzie czeka kubek z gorącą herbatą, ukochane ksiąŜki i filmy, a takŜe bliscy ludzie, na których mogę liczyć. Wtedy brzydka aura za oknem nie jest strasz-na.

Pani prof. E. Ludwin: Zgadzam się ze słowa-mi poety. Listopad kojarzy mi się, chyba tak jak wszystkim, z deszczem, ciemnością i szyb-kim zmrokiem. Uwielbiam słońce, które zawsze daje mi siłę do działania, dlatego chciałabym, Ŝeby ten miesiąc skończył się jak najszybciej. Czy jest film, do którego Pani wraca, bo jest dla Pani waŜny? Proszę podać tytuł i krótko uzasadnić. Pani prof. M. Chmielewska: W moim przy-padku nie ma jednego filmu, ich lista jest dłu-ga. Bardzo lubię subtelne, wysmakowane kino, ukazujące ludzkie emocje. W listopadowe wie-czory z pewnością " odkurzę" "Cinema Paradi-so", " Malenę", " Czekoladę". Pani prof. E. Ludwin: Chyba nie będę orygi-nalna, ale mój ulubiony film to "Noce i dnie" Jerzego Antczaka. Oglądam go za kaŜdym razem gdy jest powtarzany w telewizji i zaw-sze odkrywam w nim coś nowego. JeŜeli film jest ekranizacją ksiąŜki to w większości przy-padków ksiąŜka jest zdecydowanie lepsza. Tutaj reŜyserowi udało się bardzo dobrze "oddać" ksiąŜkę. Fascynuje mnie szczególnie "spacer przez Ŝycie" dwojga ludzi o tak od-miennych charakterach, jednocześnie wzajem-nie się uzupełniających z genialną kreacją wspaniałych polskich aktorów Jerzego Bińczyc-kiego i Jadwigi Barańskiej. Gdyby nie byłaby Pani nauczycielem to … Pani prof. M. Chmielewska:… pewnie zosta-łabym socjologiem. Funkcjonowanie ludzi w róŜnych warunkach i sytuacjach, skomplikowa-ne zaleŜności między jednostką a grupą - to

bardzo ciekawe zagadnienia, które pomagają zrozumieć otaczający nas świat. Na szczęście, znajdują teŜ odzwierciedlenie w literaturze, łączę więc przyjemne z poŜytecznym. Pani prof. E. Ludwin: Gdybym nie była na-uczycielem na pewno byłabym podróŜnikiem tak jak kiedyś Tany Halik lub teraz Beata Paw-likowska. I to na pewno nie takim od wycie-czek z Orbisem, ale prawdziwym docierającym z całym ekwipunkiem na plecach do najdal-szych zakątków dŜungli amazońskiej lub tań-czącym na bosaka w wiosce murzyńskiej przy ognisku w rytm tam-tamów. Jaką dobrą radę chciałaby Pani przekazać zespołowi LOT-u? Prosimy o uwagi na temat naszej dotychczasowej pracy i wskazówki na przyszłość. Pani prof. M. Chmielewska: Jako studentka współpracowałam z prasą we Wrocławiu i Lesz-nie, więc wiem, Ŝe to fascynujące, ale i trudne zajęcie - nie wszyscy wytrzymują konieczność bycia dyspozycyjnym przez 24 godziny na dobę. śyczę więc adeptom dziennikarstwa z LOT-u wytrwałości i… dalszych sukcesów:))). Pani prof. E. Ludwin: Dla zespołu LOT-u mam radę następującą: kontynuujcie to co robicie, bo jest to z pewnością "kawał dobrej roboty". Opisujcie to co was cieszy i z czego jesteście dumni, ale i to co chcielibyście zmie-nić, nie zwaŜając na przeciwności.

AJH

Belfer’s Good News czyli zwierzenia kontrolowane

Page 7: MADE IN „TRAUGUTT”

LOT 7

Jesienią tradycyjnie gościliśmy w na-szej szkole koleŜanki i kolegów z Niemiec. Zgodnie z kilka lat wcześniej ustaloną koncep-cją to była rewizyta. Grupa trauguciaków wio-sną odwiedziła swoich niemieckich partnerów. W tym roku organizacją spotkania zajęli się: p. prof. Agata Koćwin – Szczepańska i p. prof. Grzegorz Bojanek. W środowe popołudnie, 17 X, dostali-śmy sygnał z wieŜy kontroli lotów Portu Lotni-czego Kraków-Balice, Ŝe po szczęśliwym lądo-waniu i bagaŜowej odprawie, ostatni z uczest-ników polsko-niemieckiej wymiany wszedł właśnie do autokaru zmierzającego w kierunku Częstochowy. Ochoczo ruszyliśmy pod mury naszej kochanej szkoły, by oczekiwać z nie-cierpliwością naszych niemieckich przyjaciół. ChociaŜ było zimno, niektórzy gotowi byli do powitania gości juŜ na kilka godzin przed ich przyjazdem. Nie chleb i nie sól, ale serdeczne uściski zastali na miejscu "nasi Niemcy". Po siedmiu miesiącach rozłąki znów mogliśmy się z nimi spotkać. Tak w skrócie wyglądał dzień przybycia "Austauschpartnerów" do naszego miasta. Rozpoczął się tydzień w pełni wypeł-niony wspólnym imprezowaniem oraz pozosta-łymi, ujętymi w zaplanowanym programie, punktami wymiany. Znalazł się czas na zwie-dzanie Częstochowy, krajoznawcze wycieczki po jej okolicach, jak i nawet na wspólny pobyt w szkole na kilku lekcjach. Leniwie i wesoło mijały wieczory, które, w miarę moŜliwości, spędzaliśmy całą grupą. Nie mogliśmy narze-kać na nudę. W związku z napiętym "terminarzem" pobyt w domach ograniczył się do minimum, a czasu brakowało nawet na to, by zastanowić się nad projektem (na szczęście udało się nam uporać się z nim w jedno popo-łudnie). Nie gorzej było na trzydniowej wy-cieczce, która wieńczyła wymianę. Długi spa-cer po obozie w Oświęcimiu odsypialiśmy do

rana w krakowskim hotelu studenckim. Trudy, z kolei, nocy odreagowywaliśmy, zwiedzając kopalnię w Wieliczce. Następnie powtórzył się scenariusz z poprzedniego wieczoru. Ostatnie-go dnia natomiast pochodziliśmy po Krakowie, by rozprostować nogi po przespanej nocy. Więź, jaką nawiązaliśmy z niemiecką grupą w marcu, w Emmerich, okazała się być dobrą podstawą do rozwijania znajomości w Polsce. Przede wszystkim nie musieliśmy juŜ poznawać się nawzajem od początku, co uła-twiło nasze kontakty. O ile w pierwszych dniach "niemieckiej" części wymiany byliśmy dla siebie trochę obcymi ludźmi, o tyle tutaj, juŜ od samego początku, potrafiliśmy wspólnie

Ŝartować, śmiać się, rozmawiać o wszystkim i o niczym - jak dobrzy znajomi. Niestety, po raz kolejny udowodniona została teza, Ŝe wszystko, co dobre, szybko się kończy. 25 X odwieźliśmy Niemców na lotni-sko, poŜegnaliśmy ich i, niestety, wymiana dobiegła końca. Kiedy oni lecieli do Dortmun-du, my wracaliśmy autokarem do domów - juŜ sami. Strasznie pusto się zrobiło, nawet smut-no. Musieliśmy rozstać się z ludźmi, których nie da się nie lubić. Dlaczego? Przez ich opty-mizm, Ŝyczliwość, poczucie humoru etc. Bra-kuje mi w Polsce takich ludzi...

Piotr Bochnia

O wymianie polsko – niemieckiej słów kilka…

Dawno juŜ, jeszcze w czasach mojego uczniowskiego „Traugutta”, od-nalazłam magiczne miejsce w Tatrach. Odwiedzałam je nieraz. Na czym miałaby polegać jego magia? Choćby na tym, Ŝe nie ma tam tłumu ludzi jak to w Tatrach w miesiącach letnich najczęściej bywa. Na-wiasem mówiąc, jest to dla mnie zjawisko nie do końca zrozumiałe, zwaŜywszy, Ŝe Suche Czuby, o których chcę Wam opo-wiedzieć sąsiadują z Kasprowym Wier-chem i biegnie nimi szlak wiodący z popu-larnego Kasprowego na nie mniej popu-larne Czerwone Wierchy.

Suche Czuby stosunkowo łatwo teŜ osiągnąć z Kuźnic Doliną Kondratową, którą przewalają się rzesze „turystów” zdąŜających na zdecydowanie najbardziej znany tatrzański szczyt - Giewont. MoŜe to duchy opiekuńcze gór pozwalają doświadczyć ich majestatu na-uczycielce geografii spragnionej ciszy i prze-strzeni po kilku miesiącach intensywnego ob-cowania z nie mniej wspaniałymi cudami natu-ry? A moŜe turyści, którzy wyczekali w ogonku kolejki linowej na Kasprowy lub weszli na je-den z pobliskich szczytów - zmęczeni nie do-cierają juŜ dalej? Na pewno warto powędrować tą postrzępioną granią, szczególnie w kierunku wschodnim (czyli Kasprowego Wierchu). Wówczas otwiera się przed wędrowcom pano-rama Tatr Wysokich ze Świnicą na czele. Szlak prowadzi wąską ścieŜyną, ponad którą wzno-szą się skaliste wierzchołki Czub Goryczko-wych. Od południowej - słowackiej strony towarzyszy mu głęboko wcięta Cicha Dolina o

szerokim dnie, od północnej- polskiej grań podcinają ściany kotłów polodowco-wych. Wokół ocean gór. Turyści wybie-rający się na Suche Czuby muszą bez-względnie cechować się niewraŜliwo-ścią na prze-paście - grań ma miejscami szerokość zaledwie kilku metrów, a róŜnice wyso-kości względ-nej są impo-nujące. Ale to właśnie lubią geografowie. Przy tych ogromnych górach codzienne utrapienia stają się niewaŜne, góry dają moc odradzania się. Gdy po kilku godzinach wędrówki - podej-ścia i spaceru granią - osiąga się Kasprowy Wierch czeka nas jeszcze nagroda - widok Doliny Stawów Gąsienicowych. MoŜna się nim sycić dostatecznie długo, rezygnując z kolejki linowej i schodząc do Kuźnic szlakiem wiodą-cym ku Murowańcowi na Hali Gąsienicowej. Wybierając drogę z Murowańca przez Dolinę

Jaworzynki, ujrzymy jeszcze jedną perłę pol-skich Tatr. Podobnie jak Suche Czuby z nie-znanych mi przyczyn nie jest tak doceniana przez turystów jak równolegle przez Boczań biegnący(moim zdaniem mniej ciekawy) szlak. Mam jeszcze wiadomość dla tych wraŜliwych - dość często z Suchych Czubów rozciąga się widok na morze chmur i wówczas wy równieŜ moŜecie zakosztować radości zdobycia tego górskiego grzbietu i jego magii.

Beata Puchalska

Cudze chwalicie, swego nie znacie... Suche Czuby

Page 8: MADE IN „TRAUGUTT”

LOT 8

Od wydania ostatniego numeru LOT-u wiele wydarzyło się w naszej szkole. Ob-chodziliśmy Dzień Komisji Edukacji Naro-dowej, świętowaliśmy Dzień Patrona, jednocześnie goszcząc 100-letniego ab-solwenta naszego liceum, Pana Profesora Antoniego Rosikonia. W ostatnich przed-świątecznych tygodniach mieliśmy jesz-cze Dzień Dresa, a następnie Halloween. Miło było patrzeć na to, z jakim zaangaŜo-waniem uczestniczyli we wszystkich tych wydarzeniach trauguciacy – uczniowie i nauczyciele.

W czasie Dnia Edukacji debiutowała klasa I a (wych. p. prof. Borkowski). Pomimo kilku wypadków (jeszcze raz przepraszam za zgniece-nia jajka) nieźle sobie poradzili. Cieszę się, Ŝe wraz z Igorem Ćwiakow-skim zdołaliśmy rozśmie-szyć publiczność. Na szkolnej scenie zadebiu-towało równieŜ dwoje nowych uczniów: Klaudia Bednarek i Kacper Tom-czyk, dając pokaz swoich moŜliwości wokalnych. Całości dopełniła, jak zwykle rewelacyjna, Ewa Kłosowicz. Wydaje mi się, Ŝe wszystkie występy stanowiły miły prezent dla Szanownego Grona.

Dzień Patrona – okazał się dla mnie miłym zaskoczeniem. Było bardzo pompatycz-nie, ale uczniowie wykazali się duŜym zrozu-mieniem i cierpliwością. Wystąpienie honoro-wego gościa, pana prof. A. Rosikonia, dla wielu było prawdziwą próbą charakteru:). Nie mógł-bym nie wspomnieć o kolejnym śpiewającym talencie, jakim pochwali-ła się nam Justyna Kose-la.

Niebawem po tych uroczystościach zostaliśmy zaskoczeni przez Macieja Nicponia, Kacpra Synowieckiego i Marcina Kaczmarskiego,

którzy sprawili, Ŝe nasza szkoła zmieniła się w budynek pełen dresiarzy. W konkursie na Dresa Roku, kulminacyjnym punkcie zabawy, bawili się uczniowie i nauczy-ciele. Swoich ziomali zdeklasował p. prof. M. Podgórski; otrzymawszy nagrodę (kołpak na zło-tym łańcuchu), wspania-łomyślnie podarował ją Kacprowi Kukule, który

zdobył wyróŜnienie. Zabawa była na prawdę świetna, emocje ogromne na tyle, Ŝe po skoń-czeniu prowadzenia całej imprezy straciłem głos.

W niedługim czasie, za sprawą Uli Kozłowskiej i Basi Krzyczmonik byliśmy świad-

kami Dnia śywych Trupów. Pieczołowita cha-rakteryzacja, dobór przebrań opłacały się, bo obejrzeliśmy ponurą rewię umarlaków, która zakończyła się wyborami Paskudy Roku. Wy-grała dość tajemnicza, bryzgająca krwią, gu-biąca nerki i małomówna mumia (Mateusz Morawiec).

Wszystkie te imprezy są doskonałym dowodem na to, Ŝe "Traugutt" potrafi się świetnie bawić, jednocześnie zachowując się odpowiednio w zaleŜności od rangi wydarzenia. Poza tym naleŜy docenić tych, "którym się po prostu chce".

Kamil Błoch

Kamil Błoch

redaktor

MADE IN „TRAUGUTT”

Droga Redakcjo! Postanowiłem napisać, poniewaŜ mam niezwy-kle błahy, a zarazem istotny problem. Dotyczy on moich nóg. Są dość długie (ok. 110 cm) i nierzadko przysparzają mi wiele nieprzyjem-nych sytuacji. Chodzi mianowicie o to, Ŝe po dłuŜszej jeździe w samochodzie odmawiają posłuszeństwa i zaczynają boleć. Taka sama sytuacja ma miejsce w wielu innych przypad-kach, kiedy jest ciasno i moje nogi nie mogą naturalnie się ułoŜyć. Co mam zrobić Ŝeby uniknąć takich przypadków? Proszę o radę.

Szanowny Długonogi! Na wstępie pra-gnę zaznaczyć, iŜ posiadanie dłu-gich nóg nie musi być wcale wadą, co więcej: wiele osób marzy, by takowe posiadać. Na problem ten moŜesz spojrzeć takŜe w sposób bardziej filozo-ficzny, a miano-wicie weź pod

uwagę to, Ŝe cierpienie uszlachetnia, a takŜe kształtuje charakter. Przez to, Ŝe nogi często Cię bolą z pewnością potrafisz docenić mo-menty, w których bólu nie odczuwasz. Jeśli jednak nie przekonują Cię moje argumenty moŜesz spróbować stworzyć własne, świadczą-ce o tym, iŜ Twój problem w istocie nie jest taki zły, a posiadanie długich nóg jest tak naprawdę zaletą. W kryzysowych momentach przeczytaj swoją listę, a gwarantuję, Ŝe poczu-jesz się lepiej. Aby uelastycznić i wzmocnić kończyny dolne proponuję Ci zapisać się na aerobik bądź inne zajęcia ruchowe, które zmu-szą twoje nogi do większego wysiłku fizyczne-go.

W imieniu redakcji, Paś

LISTY DO REDAKCJI

Page 9: MADE IN „TRAUGUTT”

LOT 9

… Gdy Ŝycia koniec szepce do początku: Nie stargam Cię ja – nie!

- Ja u – w y d a t n i ę !

C. K. Norwid

Są poeci, którzy szybko dojrzewają

jako artyści. śyją krótko, uosabiają niepokój swojego pokolenia, stają się legendą. Tak było z Baczyńskim, Gajcym, Stachurą, Wojaczkiem; a takŜe młodszymi: Ciechowskim, Kaczmar-skim. Przedwczesna śmierć nadaje ich twór-czości metafizyczny wymiar – śpieszyli się, szamotali z przeczuciem rychłego końca? Mło-dzi czytelnicy, wraŜliwi na urodę i moc słowa odnajdują w ich utworach swoje problemy, wątpliwości, których nie potrafią sami wyarty-kułować, nazwać, oswoić. Wielu z nich jako swojego ulubionego poetę wybiera Stachurę.

Edward Stachura zaliczony został przez autorów jednego z opracowań literatury współczesnej do „kaskaderów” literatury. Kim był, co o nim wiemy, czego się nie dowiemy? Co go ukształtowało jako artystę? Wiemy, Ŝe zainspirował innych twórców: poetów, reŜyse-rów, aktorów, muzyków. Powstał na podstawie

jego prozy film „Siekierezada”, aktor Krzysztof Majchrzak otrzymał główna nagrodę na prze-glądzie piosenki aktorskiej we Wrocławiu za muzyczną interpretację wiersza „śycie to nie teatr”. śyją w pamięci fanów jego piosenki napisane dla zespołu Stare Dobre MałŜeństwo itd. Wróćmy jednak do pytania: kim był Sta-chura? Co ukształtowało go jako artystę XX wieku? Urodził się 18 sierpnia 1937 roku we Francji w rodzinie polskich emigrantów, ale rodzina wróciła do Polski w 1948 roku i osiadła na kujawskiej wsi pod Aleksandrowem. Miał dwóch braci i siostrę. Dzieciństwo i młodość, musimy mieć tego świadomość, upłynęły mu pod wpływem grozy II wojny światowej, ponie-waŜ wychowywało go pokolenie uczestniczące w tym kataklizmie. Ludzie byli biedni, przepadł ich dobytek, toczyły się procesy, przeprowa-dzano ekshumacje. Poeta pisze o tym w wier-szu „Dolina w długich cieniach”. W 1952 roku ukończył szkołę podsta-wową w Aleksandrowie i rozpoczął naukę w liceum w Ciechocinku, ale maturę zdał w Gdyni w 1956 roku. Rozpoczął studia na KUL-u, i właśnie w Lublinie odnaleziono w dwutygodni-ku „Uwaga” jego debiut poetycki – były to dwa wiersze (1957). Studia w Lublinie porzucił i przeniósł się do Warszawy, zapisał się na ro-manistykę. Uzyskał tytuł magistra w 1965 roku z bardzo dobrą oceną. Do matki napisał: „przepraszam Cię, Ŝe nie zostałem inŜynie-rem”. W Warszawie, w studenckim klubie „Hybrydy” powstała grupa poetycka, w której zaistniał na pewien czas Stachura. Prowadził w pisemku „Widzenia” dział poezji (1960-62). W 1962 roku wydał pierwszy tomik opowiadań „Jeden dzień” i poemat „DuŜo ognia”. Znalazł się poeta w samym centrum Ŝycia kulturalnego studentów warszawskich. Przyjęto go do Związku Literatów Polskich, co było ze względu na jego młody wiek niesłychaną nobilitacją w środowisku. Jako młode talenty zauwaŜono juŜ wtedy: Grochowiaka, Nowaka, Harasymowi-cza, Białoszewskiego, Brylla. Stachura był jednak inny, afirmował Ŝycie.

„Więc nie wietrzyłem krwi za winobraniem lecz osiągałem w winie południe i przepowiedni ufałem jak psu.”

W 1966 roku ukazuje się tom opowia-dań „Falując na wietrze” – autor potwierdza w nim wartość Ŝycia we wszystkich przejawach. Stachura uwaŜa, Ŝe powołaniem poety jest kreowanie świata w całej jego róŜnorodności i bogactwie. Pobyt w róŜnych miejscach na świecie (liczne podróŜe) dostarczał mu nowych fascynacji i inspiracji. Poeta to włóczęga z gitarą – z takim wizerunkiem się identyfikował, uciekał od wszelkich oficjalnych krytycznych ocen i zaszufladkowań. Stał się bardem mło-dzieŜy, działał na wyobraźnię swoich wyznaw-ców, uosabiał prawo do wolności i tworzenia. Kreował oczywiście swój wizerunek, ale twór-czość traktował powaŜnie. Koniec lat sześćdziesiątych i początek siedemdziesiątych to apogeum jego twórczo-ści. w 1968 roku ukazał się poemat „Przystępując do ciebie”, a w 1969 „Po ogro-dzie hula szarańcza”. „… nie dając słowom prześcigać myśle-nia wyzbyłem się domysłów jak liści akan-tu.” W latach 1969-70 przebywał w Mexico City na uniwersytecie (UNAM), słuchał wykła-dów o kulturze Majów i literaturze hiszpańsko-języcznej. W tym czasie opracował antologię „Sto lat noweli polskiej”. Przetłumaczył frag-menty najwybitniejszych Iberoamerykanów (np. Marqueza, Borgesa). Chłonął muzykę negro spirituals – odnajdujemy to w jego wier-szach. piosenka zbliŜała poezję do codzienno-ści, przenikała ją… Poezja stawała się pomię-dzy ludźmi, była przez nich uzupełniana. Łatwo

dostrzeŜemy tu elementy happeningu, który pojawił się wtedy na ulicach miast jako swoisty protest przeciw skostnieniu tradycyjnego te-atru. Poezja Stachury wchłonęła poglądy kon-testatorów, ideologię dzieci-kwiatów (hipisów). W 1971 roku ukazała się „Siekierezada”, otrzy-mał za nią Nagrodę im. Stanisława Piętaka – to był znaczący sukces literacki. DostrzeŜono go jako waŜnego pokoleniowego artystę. Odbył liczne podróŜe: na Bliski Wschód, do Norwegii, Szwajcarii, kilkakrotnie do Francji. Za nagrodę kupił sobie dobrą brazylijską gitarę. poeta z gitarą pisał słowa i melodie piosenek, wiele z nich brzmi nam ciągle w uszach” „Jest juŜ za późno, nie jest za późno…”, „Wypłakałem oczy niebieskie”. Kiedy w 1975 roku powstaje poemat „Kropka nad ipsylonem” zaznacza się w nim nowy język poetycki. Intryguje go słowo jako obsesyjny dźwięk. Drwi z „upupiania” go przez krytykę” „schemacie jak ty nie lubisz tych co ci się wymyka-ją” lub…………………………………………………………………… „o, częstochowskich rymów jasnogór-ska potęgo…” Cytuje Baczyńskiego, Przybosia, Mickiewicza; wpisuje się w ich tradycję. Akcenty społeczne zawierają: „Piosenka dla robotnika rannej zmiany”, „Bójka w L”. W 1978 roku powstaje bardzo dojrzała „Missa pagana”, a w 1979 „Fabula rasa” – filozoficzno – utopijna idea, którą realizuje kaŜdy swoim Ŝyciem. Jako artystę kształtowała go przede wszystkim jego własna wyobraźnia i ona spo-wodowała lęki i obsesje, które objawiły się zaburzeniami psychicznymi, ale wraŜliwość jego atakowały takŜe zagroŜenia XX wieku. Leczył się. na skutek próby samobójczej utracił prawą dłoń. Ostatnie zapiski mówią o usiłowa-niu wrócenia do równowagi pod opieką matki. Zmarł 24.07.1979 roku prawdopodobnie na skutek nastepnego samobójstwa. UŜywał pseudonimów Sted, Michał Kątny.

Nieszczęście moje wiem, jakie jest Ŝe nie mogę rozsypać się na tysiąc i jeden ziaren po najmilszej planecie.

Musimy pamiętać, Ŝe był to artysta, który osiągnął sukces, mimo dramatycznego końca. C. K. Norwid w wierszu „Fortepian Szopena” napisał, Ŝe Zycie artysty jest zespolone z jego dziełem, a jego śmierć jest momentem osta-tecznego zamknięcia i mitologizacji sztuki. Tak się stało z poezją Edwarda Stachury.

Wędrówką jedną Ŝycie jest człowieka wiersz: Stachura Edward Wędrówką jedną Ŝycie jest człowieka; Idzie wciąŜ, Dalej wciąŜ, Dokąd? Skąd? Dokąd! Skąd! Dokąd! Skąd! Jak zjawa senna Ŝycie jest człowieka; Zjawia się, Dotknąć chcesz, Lecz ucieka? Lecz ucieka ! Lecz ucieka ! To nic! To nic! To nic! Dopóki sił Jednak iść! PrzecieŜ iść! Będę iść! To nic! To nic! To nic! Dopóki sił, Będę szedł! Będę biegł! Nie dam się! Wędrówką jedną Ŝycie jest człowieka; Idzie tam, Idzie tu, Brak mu tchu ? Brak mu tchu ! Brak mu tchu ! Jak chmura zwiewna Ŝycie jest człowieka! Płynie wzwyŜ, Płynie w niŜ! Śmierć go czeka? Śmierć go czeka ! Śmierć go czeka ! To nic! To nic! To nic! Dopóki sił Jednak iść! PrzecieŜ iść! Będę iść! To nic! To nic! To nic! Dopóki sił, Będę szedł! Będę biegł! Nie dam się! To nic! To nic! To nic! Dopóki sił Jednak iść! PrzecieŜ iść! Będę iść!

POZNAĆ STACHURĘ… Esej p. prof. Jadwigi Wrzaszczyk

Page 10: MADE IN „TRAUGUTT”

LOT 10

Jason Bourne powraca, a przed nim stare, ukryte tajemnice i zupełnie nowe nie-bezpieczeństwa. Były agent CIA, wyłowiony

gdzieś u brzegów Włoch z mikrochipem z nu-merem konta i adresem szwajcarskiego banku wszczepionym pod skórę, jest coraz bliŜej rozwikłania zagadki swej przeszłości. Sprawy nie ułatwiają mu jego byli pracodawcy, którzy usiłują go zlikwidować, ale nie jest skazany tylko na siebie – okazuje się bowiem, Ŝe jego dawni przyjaciele są gotowi mu pomóc. W ten sposób wpada na trop afery przesiąkniętej korupcją, szemranymi interesami i nielegalny-mi eksperymentami oraz w końcu rozwikłuje zagadkę własnej toŜsamości. Film ten, poza zainicjowaniem powrotu prawdziwego kina sensacyjnego, gdzie waŜ-niejsze są inteligentna fabuła i wartkie pościgi, a nie efekty specjalne, pokazuje lęki współcze-snych Amerykanów. Obrazuje, coraz częstsze w tamtejszym społeczeństwie, strach i po-dejrzliwość wobec własnego rządu. Panowie w eleganckich garniturach włosach zaczesanych do tyłu są gotowi pociągnąć za wszystkie moŜ-liwe sznurki, Ŝeby osiągnąć swój cel. Pod tym względem film zahacza o political fiction, ale stara się pozostać w kanonie rozrywkowego kina sensacyjnego, nie zamęczając widza zbyt rozbudowaną teorią spiskową. Przygody Bourne’a przywodzą wielu na

myśl porównanie do akcji Agenta 007 - lecz moŜna powiedzieć, Ŝe Jasnon jest całkowitym przeciwieństwem Jamesa. Zamiast wytwor-nych strojów – przepocone podkoszulki, wyra-finowanych technologicznie gadŜetów – wymy-ślone na poczekaniu, wzorem McGyvera, pro-ste pułapki. „Ultimatum Bourne’a” spośród innych tego typu obrazów wyróŜnia jeszcze jedno – specyficzny sposób ujęć, kręconych z ręki, niczym paradokument. Dzięki temu widz odno-si silne wraŜenie, Ŝe jest częścią akcji i pozwa-la skupić się na szczegółach. To właśnie spo-sób kręcenia stawia film na trochę innej półce od jemu podobnych. Poza tym wraz z głównym bohaterem odwiedzamy wiele egzotycznych (przynajmniej dla widza amerykańskiego) miejsc – od chłodnej Moskwy, po gwarny Tan-ger, przedstawionych nie jako kolorowe pocz-tówki, lecz z całą surowością reportaŜu. Przez to widz znowu ma wraŜenie, ze to co widzi mogło stać się naprawdę. Film Grengrassa ogląda się w napięciu i satysfakcją, lecz, niestety, lepiej pamiętamy zawarte w nim zabiegi artystyczne niŜ przesła-nie moralne. I o to chyba chodziło.

Gabriela Kanik

Nowy krąŜek grupy Radiohead miał swoją dość niecodzienną, ale o tym zaraz, premierę 10 października. Dlaczego nieco-dzienną? Członkowie zespołu, nie mając podpi-sanego kontraktu z Ŝadną wytwórnią płytową, postanowili wydać album… w Internecie, roz-poczynając tym samym swoistą rewolucję w przemyśle fonograficznym. Co więcej, oddają w nasze ręce ten genialny longplay z zazna-czeniem, Ŝe kaŜdy kupujący sam decyduje, ile

pieniędzy chce za niego zapłacić, a więc moŜna nabyć go po prostu za darmo. Nasuwa się pytanie czy decyzja o wydaniu w ten sposób płyty była rozsądna. OtóŜ tak, a świadectwem tego jest fakt, Ŝe w 5 dni od premiery płyta zarobiła 5 mln funtów. Sądzę, Ŝe to całkiem niezły wynik. „In Rainbows” rozpoczyna elektronicz-ny podkład i energetyzująca, hipnotyczna linia basu w kawałku „15 Step”, w którym wyraźnie słychać flirt z elektroniką, jaki znamy z po-przednich płyt Radiohead. Dalej robi się jednak nieco bardziej melancholijnie. Warto wyróŜnić tutaj „Nude”, piękną, spokojną balladę przy której wręcz moŜna się rozpłynąć. Dalej mamy „All I Reed”, nieco mroczny, przepiękny utwór o miłości, który zaczyna się spokojnie, stopnio-wo buduje napięcie, by po chwili przerodzić się w prawdziwą instrumentalną erupcję! Zachwy-ca takŜe przedziwna perkusja Selwaya i smyczki w „Reckoner” – prawdziwy majstersz-tyk. Album kończy znakomity utwór „Videotape”, w którym Yorke opisuje suge-stywnie swoją wizję ostatnich chwil przed śmiercią i kasety video z zarejestrowanymi obrazami kończącego się Ŝycia. Melancholijny

wokal Thoma w połączeniu z pianinem i miaro-wymi uderzeniami w perkusję brzmi tutaj wręcz nieprawdopodobnie pięknie wprowadza-jąc słuchacza w stan przedziwnego zamyśle-nia. Wartość merytoryczna płyty równieŜ stoi na wysokim poziomie, a „lirycznych perełek” doszukać się moŜna w kaŜdym utworze. Słuchając „In Rainbows” cięŜko wyło-nić ten najlepszy utwór, bo właściwie kaŜdy zasługuje na wyróŜnienie i kaŜdy stanowi nie-zwykle waŜny element budujący nastrój całego albumu. Patrząc wstecz, na poprzednie płyty Radiohead, myślę, Ŝe poprzeczka, jaką człon-kowie zespołu sobie postawili przed nagraniem „In Rainbows” była naprawdę wysoko. Uwa-Ŝam, Ŝe sprostali jednak zadaniu i stworzyli niezwykłą kompilację, która przypomina mi trochę ich pierwsze płyty, róŜniąc się znacznie od awangardowych „Amnesiaca” czy Kid A”. Mimo Ŝe kocham eksperymenty muzyczne, jakie tworzą wyŜej wymienione krąŜki, jestem zachwycona melancholią „In Rainbows” i pró-buję odpowiedzieć na pytanie, czy nie jest najlepszą płytą w dorobku Radiohead.

Marta Kocher

19 października w OPK Gau-de Mater rozpoczął się trzeci cykl koncertów pt. „Jazz kameralnie”. Jako pierwszy wystąpił Adam Mako-wicz, znany polski pianista jazzowy. Zaprezentował czternaście utworów - standardy muzyki amerykańskiej, utwory Fryderyka Chopina oraz wła-sne kompozycje. Muzyka była Ŝywio-łowa, a artysta ze swoistym sobie wdziękiem i humorem prowadził koncert. Makowicz nie tylko gra, ale i przeŜywa muzykę. ZaangaŜowanie, z

jakiem interpretował swoje utwory, wzbudziło zachwyt publiczności. Kameralna sala zgroma-dziła fanów jazz-u oraz Adama Makowicza, ale i takich, którzy dopiero po występie zafascyno-wali się twórczością pianisty. Po zakończeniu koncertu brawa były tak gromkie, Ŝe artysta dwukrotnie bisował.

W ramach cyklu wystąpią na scenie OPK wystąpią równieŜ Krzysztof Ścierański Quartet, Anthimos Apostolis Trio, „Straszni Panowie Trzej”, Janusz Muniak i „New Bon” oraz Jargos Skolias.

SANDRA SZWEDZIŃSKA

KRYTYCZNYM OKIEM, czyli recenzja...

...filmowa

„Ultimatum” kina akcji

KRYTYCZNYM OKIEM, czyli recenzja...

...muzyczna

„In Rainbows” Radiohead

KRYTYCZNYM OKIEM, czyli recenzja...

...muzyczna

Jazzowa Ŝywiołowość

Page 11: MADE IN „TRAUGUTT”

LOT 11

Skorpion (24.10-22.11)

Jesteś urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. Nie przeszkadza Ci zima, Twe ambicje wciąŜ ro-sną. Masz w sobie niewyczerpane pokłady energii. Kochasz ludzi i świat a oni to odwza-jemniają. Bądź zawsze sobą!

Strzelec (23.11-21.12)

Jesienna chandra – tylko tak moŜna wytłuma-czyć Twoje ostatnie zachowanie. Moja rada – kup OGROMNĄ czekoladę (zawiera hormon szczęścia) i zjedz, dzieląc się z innymi.

KozioroŜec (22.12 - 20.01)

W tym miesiącu uda Ci się nadrobić zaległości, ale nie te szkolne. Znajdziesz więcej czasu dla przyjaciół i rodziny, których od dłuŜszego cza-su zaniedbujesz. Pamiętaj, nauka to nie wszystko.

Wodnik (21.01-20.02)

Zawsze imponowałeś innym swoją odwagą i cierpliwością w stresujących sytuacjach. Teraz trzęsiesz się jak galaretka na cieście z kremem przed odpowiedzią z j. polskiego? Co z Tobą? Weź się w garść! Posłuchaj mojej rady, a ten tydzień będzie dla Ciebie niespodziewanie udany.

Ryby (21.02-20.03)

W szkole czujesz się jak ryba w wodzie lub dresiarz w dresie. Gwiazdy nie mają dla Ciebie rad, Ŝyczę powodzenia i dalszych sukcesów.

Baran (21.03-20.04)

Kochasz to, co robisz i ludzie Ciebie za to ko-chają. Niczego się nie boisz, po prostu wie-rzysz w to, Ŝe się uda. Brawo za pozytywne myślenie.

Byk (21.04-21.05)

Cierpliwości, musisz więcej nad sobą praco-wać. ZNP nie trwa 30 dni w miesiącu. Pamię-taj, Ŝe Twoi znajomi mogą kiedyś stracić do Ciebie cierpliwość.

Bliźnięta (22.05-21.06)

„Oczy tej małej, jak dwa błękity”. KoleŜanka z pierwszej klasy mocno zawróciła Ci w głowie. Nie zapominaj jednak o ulubionym tekście nauczycieli „Randkujemy po lekcjach, wtedy mogę wam nawet pobłogosławić”.

Rak (22.06-22.07)

Na śniadanie pączek i baton, zamiast jabłka lub sałatki? Podczas szkolnej „Akcji ciacho” spróbowałeś kaŜdego ciasta? Muffinkiem trud-no Ci podzielić się nawet z przyjaciółką? Pa-miętaj A. J. Cronin mawiał: „Jedz mniej, bra-my raju są wąskie”.

Lew (23.07 – 22.08)

„Lecę, bo chcę…, bo Ŝycie jest złe”. Nie zmie-nisz całego świata i wszystkich ludzi. Postaraj cieszyć się z tego, co masz a zmiany zacznij małymi kroczkami.

Panna (23.08-22.09)

Musisz poszukać sobie innego hobby. Dbanie o czystość – moŜe i dobry pomysł, ale nie przyj-ście do szkoły z powodu małej plamki na bucie w deszczowy dzień… to lekka przesada. Spró-buj skupić swoją uwagę na czymś bardziej wartościowym.

Waga (23.09 -23.10)

Przeglądając stare zdjęcia, odkryjesz wielką rodzinną tajemnicę. OkaŜe się, iŜ gwiazdy znane Ci tylko z telewizji to Twoja Rodzina! MoŜe warto spróbować nawiązać z nimi kon-takt? Poproś o autografy dla szkolnych znajo-mych (moŜe jakiś specjalnie dla LOT-u?).

WróŜyła Dorota Szczerbak

HOROSKOP

SPORT co w sporcie piszczy…

Wszystkie znaki na niebie i na ziemi poka-zują, Ŝe warto uczyć się matematyki. Dlacze-go? Bo matematyka jest potrzebna w Ŝyciu. Bo matematyka gimnastykuje nasze szare komór-ki, uczy logicznego myślenia. Bo jest zapotrze-bowanie na matematykę w Unii Europejskiej. Stratedzy europejscy doszli do wniosku, Ŝe naleŜy postawić na matematykę, aby nie pozo-stać w tyle za Stanami Zjednoczonymi czy Japonią. Plan rozwoju przyjęty przez Radę Europejską na posiedzeniu w Lizbonie w roku 2000 zwany Strategią Lizbońską stawia na rozwój i powszechną znajomość nauk ścisłych, a w szczególności matematyki.

Nasza szkoła postanowiła wyjść naprzeciw temu ogólnoeuropejskiemu nurtowi i równieŜ postawić na matematykę. Jednym ze sposo-bów promocji „królowej nauk” w środowisku częstochowskich uczniów jest pomysł utworze-nia Klubu Matematycznego przy II LO im. R. Traugutta w Częstochowie. Spotkania Klubu Matematycznego będą obywały się cyklicznie co dwa tygodnie. W ramach działalności Klubu przewidywane są wykłady nauczycieli akade-mickich, warsztaty, ciekawe prezentacje mate-matyczne i wszystkie inne działania, które słuŜą pokazywaniu piękna matematyki. Do uczestnictwa w zajęciach zapraszamy uzdolnio-nych uczniów częstochowskich gimnazjów oraz uczniów naszego liceum, którzy potrafią doce-nić urodę królowej nauk.

W dniu 11 października odbyła się w naszej szkole uroczysta inauguracja działalności Klubu Matematycznego. Inicjatorką i organizatorką przedsięwzięcia jest autorka tego tekstu, nato-miast pan mgr Andrzej Paciepnik i pani mgr

Danuta Arabas aktywnie wspierają działalność Klubu. Wykład inauguracyjny na temat: „Uwagi o równaniach i nierównościach” wygłosił doc. dr Czesław Ginalski. Wspólnie z przybyłymi gimnazjalistami ze szkół częstochowskich oraz uczniami liceum wykładowca odkrywał ciekawe własności liczb oraz interesujące równania i nierówności. Dowiedzieliśmy się, dlaczego dzielenie liczby przez zero nie moŜe być zdefi-niowane oraz odpowiedzieliśmy sobie na pyta-nie, czy to prawda, Ŝe prosta jest krzywą.

Tematem kolejnego spotkania w dniu 25 października było „Rozwiązywanie zadań tek-stowych metodą figur równowaŜnych”. Zasta-nawialiśmy się nad problemami typu: „Jak długo trwało wykonanie zamówienia, jeśli zmieniła się liczba pracowników zaangaŜowa-nych w realizację zamówienia?” Zajęcia popro-wadziłam osobiście, a nad merytoryczną stro-ną zajęć czuwał opiekun Klubu p. doc. dr Cze-sław Ginalski. Graficzna metoda rozwiązywania zadań tekstowych zachwyciła uczniów swoją prostotą i przejrzystością.

Kolejne spotkanie Klubu Matematycznego planowane jest na 21 listopada. Udział w tym spotkaniu zapowiedział absolwent naszego liceum, obecnie student matematyki na Uni-wersytecie Jagiellońskim, Marcin Krzywda. Oczywiście będzie to udział aktywny, Marcin obiecał, Ŝe powie uczniom, ile będzie warta złotówka za 5 lat, czyli przybliŜy Klubowiczom niuanse matematyki finansowej.

Do zobaczenia na naszych kolejnych spo-tkaniach!

Marzena Litke

„W ostatnich czasach matematyka wywiera coraz większy wpływ na rozwój wielu nauk. (...)

Tylko państwa, które pielęgnują matematykę, mogą być silne i potęŜne.”

Dr Stefan Banach, Lwów, dn. 27.IX.1938

TERAZ MATEMATYKA!

Pewnie się zastanawialiście, dlaczego w po-przednim numerze nie było nawet wzmianki na tematy sportowe. Jeśli nie – to nawet le-piej, gdyŜ nie mamy konkretnej odpowiedzi. JuŜ jednak zabieramy się do nadrabiania zale-głości, których jest sporo, dlatego w tym wy-daniu przybliŜymy tylko sytuację koszykarzy i siatkarzy. Ci pierwsi – jak na nich przystało rozpoczę-li sezon od wysokich zwycięstw nad „Biegańskim” – chłopcy i „Samorządówką” – dziewczyny. W następnej kolejce przedstawi-ciele płci brzydkiej :) podtrzymali dobrą passę, gromiąc utytułowany niegdyś zespół „Prusa”, natomiast nasze zawodniczki po emocjonują-cym meczu uległy reprezentacji „Norwida”. Na inaugurację rozgrywek siatkarki prowa-dzone przez p. prof. Płaczka po szybkim me-czu odprawiły „śeromskiego” z kwitkiem, natomiast panowie mimo walki i ogromnych starań zostali pokonani przez LO Samorządo-we. Niecały tydzień później jednak po dość wyrównanym spotkaniu zdobyli pierwsze w tym roku zwycięstwo, a ich ofiarą padł „Kochanowski”. Podsumowując, nasi sportsmeni i sport-smenki spełniają oczekiwania i nie mamy powodów do zmartwień. śyczymy dalszych sukcesów i czekamy na kolejne wyniki. Michał Radziejowski, Michał Borkowski, Mateusz Ordon

Page 12: MADE IN „TRAUGUTT”

LOT 12

DRUK

redaktor naczelny: Sandra Szwedzińska zastępca redaktora naczelnego: Jakub Bujko

redaktorzy: Dorota Szczerbak, Daria Wójcik, Joanna Sikocińska, AndŜelika Worwąg, Magdalena Nowak, Marta Kocher, Patrycja Bednarek, Gabriela Kanik, Natalia Kopica, Aleksandra Podolska, Anita Boral, Eliza Chobot, Magdalena Makowska, Anna Waczyńska, Kamil Błoch, Jakub Szczygieł

oraz: prof. B. Puchalska, prof. I. Stasiak

fotografie: prof. M. Podgórski, Jakub Kozłowski, Piotr Bednarek, Maciej Kuroń

opiekun: prof. A. Henel

LO TLO T

W tej rubryce będziemy balansować między poczuciem dobrego smaku i rozsądku a otchłanią ludzkich uczuć i prostych spostrzeŜeń. PokaŜe-my setki twarzy, które niekiedy mogą się na nas obrazić, ale cóŜ – takie jest Ŝycie… Postaramy się, w miarę moŜliwości systematycznie, apelować do Waszej wyobraźni i intelektu, do Waszych skrywanych pragnień i marzeń. Oczywiście w naszym kąciku nie ma miejsca na wulgarne dowcipy, np. o okrutnych krasnoludkach wykorzystujących Marysię, zresztą sierotę. ChociaŜ problem „sieroctwa intelektualnego” w naszej szkole nie jest, nieste-ty, incydentalny. MoŜe kiedyś do tego wrócimy…, Ŝeby tylko nie było za późno. Nasza rubryka w zamyśle ma być źródłem autoironii, będącej symptomem inteligencji naszych bohaterów. Być moŜe ich pojawienie się w tej zabawie diametralnie odmieni ich Ŝycie. MoŜe stać się i tak, Ŝe twarz z naszej gazety wyląduje w Waszym telefonie lub… stanie się tarczą w Waszym pokoju słuŜącą do rozładowania szkolnego stresu. U nas znajdziecie piękne kobiety (chociaŜ moŜecie ulec złudzeniu). MoŜemy takŜe kogoś pięknie urządzić, ale to juŜ piękne moŜe nie być. A więc wiecie i rozumiecie, jak duŜa odpowiedzialność ciąŜy na autorze tej rubryki! Balans między politycznymi naciskami i wszechwładną cenzurą będzie „codziennym chlebem” naszych gazetowych spotkań. Nie chcielibyśmy, aby były one jak platoniczna miłość, której synonimem jest jazda koleją do śarek z biletem w kieszeni kupionym do ParyŜa. Panie i Panowie, uroczyście ogłaszam, Ŝe po tym krótkim wstępie zabawę czas zacząć. Rubrykę „Cogito ergo sum” uwaŜam za otwartą!

1. O czym myśli p. prof. Grzegorz Bojanek?: a. Człowiekiem jestem i nic co ludzkie..., ale bez przesady! b. Czuję w sobie rosnącą siłę! c. No, kto mi podskoczy?

2. O czym myśli p. prof. Patryk Frendowski?: a. Jestem szczęśliwy, bo nie moŜe być inaczej. b. Mam to wszystko w … c. Ta róŜa jest symbolem moich Ŝyciowych priorytetów.

3. O czym myśli p. prof. Agnieszka Adryjańska - Mroczek?: a. Ja się tutaj po prostu marnuję! b. W moim Ŝyciu najwaŜniejsze są zasady, nie kwasy! c. Tu mieszczą się wszystkie moje skarby.

4. O czym myśli Konrad Lewandowski?: a. Kiedyś ja będę dyrekto-rem! b. Udana niedziela to ból głowy w poniedziałek. c. Kark trzeba mieć giętki, z twardym bowiem nie zrobisz kariery Ŝyciowej.

Lotny quiz: Cogito ergo sum!

STOPka redakcyjna:

Przeczytaj, przemyśl i odpowiedz: O czym myśli dana osoba przedstawiona na zdjęciu? Odpowiedzi typu: 1x, 2x, 3x, 4x prosimy przesyłać na ad-res: [email protected] Na trzech szczęśliwców, którzy udzielą najlepszych odpowiedzi, czekają atrakcyjne nagrody.

Rubrykę redaguje prof. I. Stasiak