M-monster #1

23

description

Gazetka wydana dla wielotematycznego forum dyskusyjnego m-forum.pl

Transcript of M-monster #1

Page 1: M-monster #1
Page 2: M-monster #1

Z całego serca chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy wzięli mniej lub bardziej aktywny

udział w tworzeniu pierwszego numeru naszej gazetki bądź też po prostu wspierali duchowo

nasze działania. Osobami, które zasługują na wyróżnienie są:

Grigorij - za zajęcie się oprawą graficzną gazetki,

Akszil - za podszepnięcie kilku ciekawostek z życia forumowiczów,

Pizzaro - za przypomnienie nam kilku najbardziej wartościowych postów i felieton

o kibicach,

Helende - za dokonanie podsumowania nowych użytkowników,

Darcia - za pokazanie, że wbrew pozorom nie zawsze jest tu słodko i cukierkowo,

Hard Candy - za przytoczenie kilku opinii o naszym forum i perełki z postów naszych

użytkowników,

Incomprehensible - za felieton o walentynkach.

Walisz tynki? …………………………………………………………………………………………………………….. 2

Wywiad z Qubą …………………………………………………………………………………………………………. 4

Świeżaki 2012 roku ……………………………………………………………………………………………………. 6

Kilka słów o m-forum …………………………………………………………………………………………………. 9

Różne podejścia userów z „Tylko na poziomie” …………………………………………………………… 10

Nie zawsze jest cukierkowo, czyli antypatie userów .……………………………………………………. 15

Plotki, ploteczki .…………………………………………………………………………………………………….. 17

Kibole a kibice – fakty i mity ……………………………………………………………………………………. 18

Śmieszne teksty, czyli perełki z postów ………………………………………………………………… 21

Page 3: M-monster #1

Kiedy tylko kończy się styczeń i czas przewrócić kartkę w kalendarzu, spora część

społeczeństwa zaczyna myśleć o Święcie Zakochanych lub powszechnie znanych

Walentynkach. Myśli te obierają albo kierunek sentymentalny, gdy przeciętna Kowalska

zastanawia się, w jaki sposób obdarować swego wybranka i go usatysfakcjonować, albo

kierunek obrazoburczy, gdy (najczęściej) osoby bez tzw. „drugiej połówki” oświadczają

wszem i wobec: „walę tynki!”, celebrując zamiast Święta Zakochanych Święto Chorych na

Padaczkę albo Święto Murarzy.

Dzień 14 lutego budzi wiele kontrowersji. Przez cały rok życie płynie sobie w miarę

spokojnie, będąc przerywanym tylko kolejnymi genialnymi kaczymi pomysłami i małym

szumem w mediach z tym związanym, aż nadlatuje Amor Naczelny ze swoim łukiem

i zatrutymi strzałami. Jego groźba zawisa nad światem i sprawia, że witryny sklepowe

zaczynają przypominać wylew Morza Czerwonego z domieszką Różowego (gdyby takie

istniało), drukarnie produkują niezliczone ilości przesłodkich kartek z kotkami, pieskami,

misiami i innymi –ami, a półki w sklepach aż uginają się od różnego rodzaju

„walentynkowych limitowanych edycji” słodyczy, którymi obdarowane piękności spędzają

potem dwa razy więcej czasu na siłowni. Mówi się dużo, że komercja, że wymysł Zachodu, że

kochać się powinno przez cały rok, a nie tylko przez jeden dzień, że dyskryminacja singli, że

to, że tamto. Natomiast Amor Naczelny i tak co roku przychodzi, nie przejmując się

utyskiwaniami zgorzkniałych zwolenników osób chorych na padaczkę i murarzy.

Nie mam nic do chorych na padaczkę ani do murarzy, ale gdyby tak każdy, kto nie

toleruje Święta Zakochanych zamiast tracić energię na coś, czego i tak nie przeskoczy, zaczął

cieszyć się tym dniem? Brzmi upiornie, wiem. To wyzwanie niemal tak duże, jak podjęcie

decyzji o terapii, będąc alkoholikiem. Kto uczynił jednak z 14 lutego dzień, w którym

wyłącznie zakochani okazują sobie (szczere bądź nie) uczucie? To przecież przede wszystkim

Święto Miłości, a ona niejedno ma imię. Można kochać mamę, tatę, psa, kota, przyjaciela,

kanarka, chomika, dziecko, i tak dalej, i tak dalej, no i oczywiście samego siebie. To wcale

nie oznacza, że taka miłość nie jest pełna – to po prostu inny jej rodzaj. Jedyną znaną mi

osobą pozbawioną umiejętności kochania jest Lord Voldemort. Jeśli żadne z Was nim nie

jest, to nic nie stoi na przeszkodzie, by zacząć patrzeć trochę dalej, niż tylko pod własne

nogi. Dlaczego nikt nie czepia się Dnia Matki albo Dnia Dziecka? Przecież nie wszyscy

jesteśmy matkami albo mamy matki, nie wszyscy jesteśmy albo mamy dzieci. A jednak

nikomu nie przyszło do głowy zbojkotować dla przykładu 26 maja, tworzyć anty-grupy na

Facebooku, czy nawet ronić łzy z tego powodu. Gdybyśmy wszyscy posiedli umiejętność

dystansowania się, życie byłoby znacznie łatwiejsze. Nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że

istnieje pewna grupa ludzi, którzy chcą być „na nie” tylko dlatego, że inni są „na tak”.

Page 4: M-monster #1

Dlatego kiedy nadejdzie moment, kiedy trzeba będzie przewrócić styczniową kartkę

w kalendarzu i pierwsze, co rzuci się Wam w oczy, to zaznaczona na różowo data 14 lutego,

to nie poświęcajcie całego miesiąca na myślenie o tym jednym dniu i wściekanie się, bo

istnieje. Zastanówcie się raczej, czy jest ktoś, kogo kochacie (także platonicznie) albo

szczerze lubicie. Ja sama od zawsze wysyłam przyjaciołom kartki walentynkowe (tak, te

przesłodzone misie i serduszka), i co roku obowiązkowo kupuję czerwonego lizaka z napisem

„I love you”, a potem zjadam go ze smakiem.

Page 5: M-monster #1

„Sam rozwijałem się razem z forum...”

9 sierpień 2005 roku, godzina wybija godzina 20:20. Forum zostaje oficjalnie powołane życia. Do dziś dnia nie sposób jest zliczyć zmian jakie przeszło i ilu userów się przez nie przewinęło. Jedyną stałą, która jest od początku i nazwać ją można ojcem założycielem jest Quba. Nineku: Okej, to zaczynamy. pamiętasz początki forum? Quba: Tak, miałem z 16 lat, średnio orientowałem się w Internecie, forum zrobiłem bez żadnych zamiarów, po prostu chciałem mieć w sieci coś swojego. Zresztą to nie miało wtedy żadnej formy, chyba nosiło nawet taka nazwę jak mój nick. Nie myślałem wtedy nawet o kupnie domeny, więc nazwy zmieniały się razem z hostingami. N.: Czy jest wśród dzisiejszych userów ktoś, kogo pamiętasz od samego początku? Q.: Jest wśród przyjaciół osoba o nicku pawelek, razem z nim bawiliśmy się w fora internetowe wtedy. W sumie dzięki niemu w ogóle zainteresowałem się tą tematyką. Niestety teraz już nie wchodzi, choć od czasu do czasu się zaloguje. Z częściowo aktywnych, jednych z pierwszych poważnych użytkowników, został puchaty no i Sebo. N.: Czy miałeś chwile zwątpienia, że prowadzenie forum nie ma sensu? Czy kiedykolwiek myślałeś nad rezygnacją? Q.: Nie, raczej nie miałem większych problemów. Z początku było ciężko, bo dużo trzeba się było napracować, żeby sprawić wrażenie, że na forum ciągle się coś dzieje. Generalnie sam rozwijałem się razem z tą stroną. Jak coś nie szło po mojej myśli, to starałem się coś zmieniać czy to na forum, czy odnośnie jego promocji w Internecie. Problemów było kilka, jednak żaden tak naprawdę mnie nie zniechęcił. Raczej były one dobrą motywacją. N.: Jakie to uczucie być Ojcem jednego z największych forów w Polsce? Q.: Nie sądzę, żeby to forum było jednym z największych w Polsce. Jest dość duże jak na projekt niepowiązany z żadną firmą/organizacją. Choć swoją drogą, jest dla niego miejsce w Internecie. Szczególnie w erze portali społecznościowych, gdzie anonimowość jest tym, czego wielu ludzi w Internecie szuka, a takim miejscem jest właśnie m-forum. N.: Czym oprócz informatyki interesujesz się, gdzie można Cię spotkać? Czy poza wirtualnym światem spotykasz się z ludźmi z forum? Q.: Dużo czasu spędzam z przyjaciółmi, szczególnie weekendami, no ale to chyba bardzo normalne zachowanie. Spotkać mnie można często na hali, grającego w tenis stołowy, jednak ostatnio zaniechałem to hobby. Obecnie moje życie kręci się między znajomymi, siłownią, a treningami boksu. Generalnie nie wyobrażam sobie życia bez sportu. Nie byłbym

Page 6: M-monster #1

w stanie pracować przy komputerze cały dzień, najwydajniej pracuje mi się, gdy mogę sobie zrobić przerwy na treningi. Jak pisałem niedawno znalazłem pasję w boksie i raczej przy tym już zostanę. N.: Czy Quba powinien się ludziom kojarzyć jako admin zło konieczne, czy osoba, która zawsze poda pomocną dłoń? Q.: Raczej coś pomiędzy. Wszystkie techniczne problemy użytkowników są rozwiązywane od zaraz, problemy osób, które są poruszane na forum nie zawsze trafiają w moją wrażliwość, choć zdarza mi się wypowiedzieć w normalnym wątku..., aż sam się sobie dziwię. N.: Jak widzisz przyszłość forum i czego życzysz userom w Nowym Roku? Q.: W końcu znalazłem trochę wolnego czasu po skończeniu studiów inżynierskich. Znalazłem też współpracowników do dalszej pracy przy stronach internetowych. Obecnie odpalamy projekt niezwiązany z naszym forum, dopiero po jego realizacji będę się zajmował m-forum. Pomysłów jest wiele, ale będą wymagały dużej przebudowy całości. Jako że środki mam ograniczone i nie jest nas wielu, będzie to musiało potrwać. Userom życzę, by znajdowali rozwiązania swoich problemów na m-forum. Tylko i aż tyle mogę im zaoferować. Jednocześnie dziękując im, że są z nami, bo dzięki nim m-forum istnieje.

Page 7: M-monster #1

W trwającej już siedem i pół roku internetowej karierze m-forum przewinęło się

przezeń kilkadziesiąt tysięcy użytkowników! Naturalnie, wielu z nich nie wytrzymało do dziś,

niektórzy zapomnieli, część ośmieliła się nawet popełnić ciężki grzech, jakim jest rejestracja

bez żadnej wypowiedzi. Każdy rok jednak przynosi trochę tego, co napędza każde

środowisko – to jest trochę „nowych” :)

Kogo przyniósł więc rok 2012, a kto w społeczności m-forumowej nieco namieszał, a

nawet lepiej – prócz mieszania został na dłużej? Zapraszam do małego przeglądu

„najwidoczniejszych świeżaków 2012”.

Cofnijmy się o trochę ponad rok wstecz. Po Sylwestrze i globalnym wymyślaniu

noworocznych postanowień rozpoczyna się w końcu styczeń 2012. Pierwsze dni mijają,

pojawiają się nowi userzy, większość z nich jednak nawet nie próbuje się rozpisać, nie

wspominając nawet o zagrzaniu miejsca na dłużej. W końcu mamy mały przełom – pojawia

się NieDramatyzuj, niewiasta o wielu zainteresowaniach, obejmujących tak samo polską

fantastykę, starego, dobrego rocka jak i teatr czy jazdę konną – z tymi ostatnimi dwoma

najłatwiej ją skojarzyć, albowiem jest w teatralnej grupie amatorskiej, konno jeździ od

niemal dekady. Jej nieco cięty język i zdecydowanie bez awanturnictwa zapewniły jej

wkupienie się w łaski starych wyg – i jest razem z nami wszystkimi do dziś.

Zaledwie dzień później pojawia się kolejna osoba, która do dziś wywołuje różnorakie

emocje i pozostaje wśród aktywnych userów – karr. Choć raczej nie pozwala się za bardzo

odkryć, nieustannie intryguje mnóstwo osób i dosyć szybko wzbudza albo dużą sympatię

albo silną niechęć. Na forum niejednej osobie kojarzy się natychmiast ze swymi kotami, o

których chętnie pisze i gdyby miał możliwość – przygarnąłby niemal każdą bidę.

W zamiłowaniu do literatury nie ustępuje samej Darcii K, potrafi zaskoczyć ciepłem, jakim

otacza swoje zwierzęta i choć się zmienia, pozostaje sobą – pozostaje też na forum i dodaje

mu trochę tajemnic.

Już w lutym poznajemy Avrukka – faceta, dla którego żaden temat nie jest zbyt

ciężki, aby nie móc się w nim wypowiedzieć. Zaczyna swój pobyt od przybliżenia swoich

poglądów, czym wywołał pewne kontrowersje, choć nie zraził się tym. Pisze wciąż, starając

się widzieć świat niekoniecznie w sposób prosty i standardowy.

Początek marca to pojawienie się podmcdonaldem. Od początku otwarta, szczera,

bez problemu przechodzi do swego forumowego coming outu. Zdarza się jej pisać

i o trudniejszych sytuacjach w życiu, czym potrafi zadziwić, jak silna jest ta szczupła istota,

która chętnie pokazuje się z irokezem i w punkowym stylu.

Page 8: M-monster #1

W czerwcu drżące kobiece serduszka podbija Cmb z wielkim pokładem poczucia

humoru. Z równym luzem zaczął zagłębiać się w lekkie tematy, jak i te poważne. Podobnie

rozpoczął znajomości z innymi użytkownikami – z jajem i pokazując się jako zwykły facet,

który lubi się śmiać. Nie stroni również od formowego czatu - zrodził się dzięki temu jego

wspaniały związek z Siembim, choć plotki głoszą, że chłopcy od stycznia przeżywają

poważny kryzys.

Końcówka czerwca postanowiła sprowadzić na forum MegLam, kobietę z własnym

zdaniem i odpowiednią ilością tupetu, aby się z nim nie kryć, a przy okazji zapaloną kibickę.

Tupet jednak nie przeszkadza jej w skutecznej integracji z innymi, choć twierdzi, że w życiu

codziennym częściej jest sama. Gdyby jakimś cudem ktoś nie skojarzył jej z piłką nożną albo

wygranymi w aplikacji SongPop, zostaje coś jeszcze – Stephen King, w którego książki się

zaczytuje.

W połowie lipca nadchodzi Moniamogo, bezkompromisowa, szczera do bólu i pewna

swych racji. Choć zaczyna się dosyć spokojnie, widać szybko, że ta dziewczyna nie da sobie

w kaszę dmuchać. Gotowa jest nawet wdać się w kłótnię dla swych poglądów, choć stara się

nie przekroczyć granicy – celuje w prowokację i ironię, nie zaś wulgarność czy napastliwość.

Podobnie jak Meg, jest fanką piłki nożnej. Miejmy nadzieję, że nie wyjdą z tego konflikty. :)

Lipiec jest również miesiącem, w którym rejestruje się maga – choć nie jest to dla

niej pierwszy raz na m-forum i kompletnego początku należałoby szukać parę miesięcy

wcześniej. Trafia na różne tematy, w których może podzielić się swoją opinią – ku uciesze

gawiedzi, ponieważ nierzadko na forum wspomina się o jej interesującym stylu pisania.

Najczęściej jednak spotkać ją można w wątkach o muzyce, znana jest z niestandardowego

gustu i dużej aktywności w tych topicach. Często uważa się ją za osobę tajemniczą i nie bez

znaczenia pozostaje jej powściągliwość w pisaniu bezpośrednio o sobie.

Jest już letni sierpień, kiedy na forum zaczyna pisać Anabele – pogodna blondynka,

która stara się dogłębnie zrozumieć cudze problemy, chętnie pomaga. Jest zdecydowanie

entuzjastką naturalnych metod radzenia sobie z problemami, nierzadko zahaczających do

hinduizm.

We wrześniu nagle pojawia się Daydream. i od razu zaczyna pisać z ogromnym

entuzjazmem, udziela mnóstwa porad, jest wszędzie. Początkowo zdezorientowani userzy

przekonani są, że prędko znudzi się jej takie pisanie, jednak jeszcze dłuższy czas mija, nim

Day traci trochę zapału. Przez ten czas ta młodziutka, ciekawa świata i ciepła fanka

Martensów zdążyła zdobyć pierwszą w formowej historii specjalną rangę Użytkownika

Miesiąca!

W kraju na dobre rozkręca się jesień, kiedy pewnego październikowego wieczora

dołącza Cornel – niespodziewanie miły i pokojowy fan militariów. Choć nie jest zjawiskiem

niezwykłym mężczyzna udzielający się w tematach o wojnach i polityce, to ciężko odmówić

mu dystansu do tego, a także niemałego entuzjazmu wychodzącego z wypowiedzi i pogody

ducha.

Page 9: M-monster #1

Pod koniec października forum zostaje zaskoczone dosyć nietypową formą

wypowiedzi – wypunktowaniem opcji. Sprawcą okazuje się Atmosphere, który tłumaczy, że

w ten sposób pragnie w swoje rady tchnąć możliwość wyboru najbardziej pasującej ścieżki.

Kiedy udało mu się rozdrażnić tym sposobem wiele osób, styl się zmienia. Sam zaś

Atmosphere potrafi zaskoczyć – czasem wypowiedzią, która okazuje się być świetnym

rozwiązaniem, czasem przytykiem zupełnie nie na miejscu, lecz przeważnie przyczynia się do

powstania równowagi pomiędzy radami. Za cudze wymyślne i zawiłe podaje swoje – proste i

przeoczone.

Aby listopad nie minął zbyt spokojnie, już na jego początku rejestruje się Sylwana –

przyznając na samym wstępie, że kiedyś była internetowym trollem. :) Choć cierpi na zbyt

małą ilość czasu, nie gardzi udzielaniem się na forum, podobnie jak paramedycznymi

serialami i naukowymi czasopismami. Na forum wniosła swój temperament i cięty język –

choć łatwo wtopiła się w m-forumową społeczność, nie ma litości dla bezsensownych

tematów i nie boi się tego okazać.

W grudniu pojawił się powiew kultury w męskim wydaniu – i w skórze tennesa,

mężczyzny dzielącego czas na, jako swoje pasje, motoryzację i sztukę. Mimo niepozornego

nicka, wzbudził wiele sympatii w związku ze swą rzeczowością, spokojem, kulturą

wypowiedzi i nie do końca typowym połączeniem hobby.

Kiedy niemal wszyscy przygotowywali się do Świąt, w nasze szeregi weszła

Mrs.Stray, pasjonatka fotografii, malarstwa, pisarstwa, pełna marzeń o wydaniu swojej

książki. Wkłada wiele wysiłku w to, aby być osobą nieszablonową, oryginalną i choć odnośnie

efektów zawsze znajdzie się jakiś podział, to jest coś pewnego – wnosi nieco magii

w codzienną pisaninę.

Page 10: M-monster #1

Liszka: Forum tworzą ludzie. Lepsi, gorsi charakternie, bardziej lub mniej mi pasujący, trolle i fejki, ale wciąż ludzie. Skoro forum tworzą ludzie, to klimat tak samo. Oczywiście, że społeczność ta traci, gdy odchodzą wartościowi userzy, jednak kiedyś przyjdą nowi... Choć czasem z łezką w oku wspominam wiele osób, to nowi ich nie znają, a zostają (haaa, bo ja jestem wciąż, jak dziura po pryszczu!). Pamiętam, jak kiedyś myst sobie poszła, tak, wtedy cięłam się suchym porem błagając szamanów, by wróciła. I wróciła. ;d Incomprehensible: Do m-forum świetnie pasuje powiedzenie, że: "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej". Odchodziłam stąd kilka razy, na dłużej lub krócej. Był okres, kiedy nie odczuwałam potrzeby nawet zaglądania tutaj, ale jednak kontakt "pozaforumowy" z tymi cudownymi ludźmi był. Zawsze wracałam. Niekoniecznie na taką skalę jak kiedyś, aby pisać wiele postów i przesiadywać nocami na m-czacie. Czasem chciałam po prostu poczytać, czasem wylać nadmiar emocji (gdzieś trzeba), no i ukrócić zapędy jakiegoś nowego usera (zbiegło się to z tym, jak byłam modem). Tutaj naprawdę wraca się jak do domu. W żadnym innym miejscu w sieci nie zagrzałam miejsca na tak długo, nie czułam się tak dobrze i swojsko. Tu też nie zawsze było różowo, pamiętam kilka olbrzymich kłótni "międzykolorowych" ;p, ale jednak wszystko wróciło do pionu i forum, jak widać, dalej istnieje. musak: Jest naprawdę sporo for internetowych i niektóre z nich posiadają ogrom aktywnych użytkowników, lecz nie mają tego czegoś co jest właśnie tu. Na tamtych forach dyskusyjnych człowiek czuje się wręcz zagubiony i nijaki. Tutaj jednak rozmowy są ciekawsze, ludzi są konkretni, uprzejmi. dziewczyna39: Lubię klimat m-forum. Jak byłam młodsza, było tak, że przymuszał mnie do wysiłku intelektualnego z jednej strony, a z drugiej był bardzo przyjazny. Ze dwa tygodnie zajęło mi zaklimatyzowanie się, dość szybko zostałam modem. Teraz ludzie wydają się być paradoksalnie bardziej emocjonalnie związani z tym miejscem i przez to tworzą się naprawdę dziwne konflikty. Pamiętam wielkie kłótnie między popularnymi użytkownikami, aferę z młodą matką, która wstawiała czyjeś zdjęcia i została zdemaskowana przez aliena bodajże, wielkie dyskusje na czacie z udziałem hamburga i matisa, no i te żywe dyskusje, komentowane później przez resztę użytkowników, którzy bali się napisać słowa, bo poziom był tak wysoki. ^^ Fajne forum, trzeba przyznać.

Page 11: M-monster #1

Patriota88: Heh...w Polsce jest ich mało dlatego nie zaatakują a przeszedłbyś się po jakiejś czarnej dzielnicy w Ameryce sam i ciekawe czy byś cało z tego wyszedł. Mendoxes: A wiesz, że to nie jest do końca ich wina? Jakbyś miał trójkę dzieci i nikt nie chciałby Ci dać pracy bo jesteś czarny to zobaczyłbyś jak to może Ci zryć główkę, a tu proszę siedzisz przed komputerem w dobrobycie, na łeb Ci woda nie kapie, w lodówce jedzenie masz a pieprzysz głupoty, mówisz o Czeczeńcach a nie zdajesz sobie sprawy jaką Ci ludzie traumę u siebie przechodzili i jak to ich pozmieniało, nakazujesz im wrócić do tej mordowni, tylko dla hasła: "Polska dla Polaków jak być okradanym to tylko przez swojaka hej!" Ty spójrz na nasz rząd, spójrz jak prawdziwi Polacy niszczą nasz kraj a nie oglądaj się za biednym studentem z Nigerii, który przyjechał do Polski się uczyć bo tam nie ma jak, to co? spisać go na straty tak? Bo wielce wielmożny hrabia patriota88bona69niemaszans mówi "nie bo nie" bo "każdy powinien żyć w swoim kraju" a to możesz mi jakiś historyczny okres czasu podać panie historyku kiedy w Polsce tak było hę? Kto Ci nakładł tych rzeczy do głowy hę? Pseudo-patriotyzm o potężnym smrodzie demagogii wypływa spod Twoich paliczków, bo najlepsze jest to, że nawet nie wiesz dlaczego jesteś taki jaki jesteś, nie umiesz podać racjonalnego argumentu, dlaczego uważasz inne rasy za gorsze i mi tu nie mów, że "bo każdy powinien mieć swoje miejsce" bo Twoja ideolo... tfu....... ideolooooo......tfu.... no qrwa mać tego ideologią nie nazwę to nazwijmy to "qrwologią" także Twoja qrwologia ma na celu zamknięcie granic, żeby nikt ni to murzyn ni to Niemiec nie przedostali się przez nasz mlekiem i miodem płynący kraj, by nie zakłócili naszych genów czy powietrza. Wydaje się głupie ale do tego dążysz, Twoim celem jest ustawienie wszystkich w swoich szeregach w swoich granicach, rozumiem, że nigdy nie chciałbyś zwiedzić świata, bo nie będziesz mógł jeśli Twoja qrwologia byłaby czymś więcej niż zacięciem się mózgów u niektórych ludzi, którzy przekonują do swoich "qrworacji" (ale neologizmów dzisiaj powytwarzam) najsłabsze jednostki ze stada. No i co mi teraz powiesz, że nadal Bambusy do Afryki? Ylx: Niewątpliwie jedną z najcięższych rzeczy, z jakimi przychodzi mierzyć się człowiekowi, jest nieuleczalna choroba. To życie ze świadomością, że coś zaczęło się zupełnie poza nim, niezależnie od jego woli i mimo usilnych starań - nigdy się nie skończy. Jedyne leczenie, jakie można w takim przypadku zastosować - i właściwie wszyscy o tym wiedzą: zarówno lekarze, jak i sami pacjenci - to pogodzenie się z losem. Brzmi banalnie, jednak dla wielu to rzecz niemal niewykonalna. Bowiem... jak pogodzić się z faktem, że nasze życie nigdy już nie będzie wyglądało, jak kiedyś? Jak oswoić się z myślą, że już każdego dnia będziemy musieli sięgać do szuflady po kolejne tabletki? Jak wytłumaczyć sobie, że tak już będzie zawsze? Do tego ciągłe zadawanie sobie pytania: "Dlaczego padło akurat na mnie? To przecież niesprawiedliwe". Kiedy człowiek, który był zmuszony wysłuchać swojej diagnozy, w jednej chwili zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo jest z tym wszystkim sam. Bo przecież nikt nie przeżyje tej choroby za niego. Nawet będąc pod opieką kilku lekarzy specjalistów, jest zupełnie sam. Najchętniej wykrzyczałby wszystkim wokół to, jak okropnie się czuje, jak ból

Page 12: M-monster #1

rozdziera go od środka, jednak tego nie robi. Bo wie, że nikt go nie zrozumie. Przecież wszyscy wokół są zdrowi. Wszyscy są szczęśliwi. Kto zrozumie człowieka, na którego nagle spadło takie nieszczęście? Kto chciałby słuchać płaczu kogoś, kto tak bardzo cierpi? Nikt. Bo przecież wszyscy są szczęśliwi. Nikt szczęśliwy nie zrozumie człowieka, który jest nieszczęśliwy. Dlatego chory krzyczy do wewnątrz. Dusi w sobie wszystko, co go trapi i każdego dnia dotkliwie kaleczy jego duszę. "Czemu akurat ja?" Totalna izolacja. Ucieczka. Pusty pokój, puste ściany. Cisza. A gdyby tak... A gdyby tak spojrzeć na to z innej strony. "Może miałem szczęście?" A może to nie była żadna kara. Może człowiek choruje po to, aby móc głębiej zastanowić się nad tym, co go otacza. Może nic nie dzieje się na darmo. Może ci wszyscy zdrowi ludzie wcale nie są tacy szczęśliwi. A jeżeli to tylko złudzenie? Człowiek zdrowy nie stawia sobie żadnych ograniczeń. Chwilami nie szanuje swojego ciała, zatraca się w używkach, wciąż coś goni, dni mijają mu na bezmyślnych rozrywkach. Może jest właśnie tak? "Zachorowałem po to, aby widzieć więcej". Aby móc cieszyć się z najmniejszych rzeczy. Aby umieć dostrzegać to, co dla innych niedostrzegalne. Aby nie patrzeć na innych chorych z pogardą, a podziwem, że mają siłę walczyć... Człowiek, który dowiedział się, że musi żyć z nieuleczalną chorobą (i nie ma znaczenia, jaka to choroba), musi zapomnieć o tym, jak żył do chwili usłyszenia diagnozy. Musi zacząć budować swój maleńki świat od nowa. Kawałeczek po kawałeczku. Musi zdać sobie sprawę z tego, że nigdy nie będzie, jak dawniej. Nigdy nie uda mu się do końca wymazać z pamięci poprzedniego życia, jednak w żadnym wypadku nie powinien się do niego odnosić. Wszystko dzieje się teraz zupełnie od nowa. To jakby ponowne narodziny. "Rodzę się, aby walczyć i choć wiem, że nie nigdy nie wygram, będę walczyć do końca, aby żyć godnie i zapewnić sobie chociażby namiastkę normalności". Jego normalność będzie diametralnie różna od normalności innych ludzi. Ale nie będzie gorsza. Bo przecież ta choroba to nie żadna kara. Ona czyni człowieka wyjątkowym. I nie da się zapomnieć. Ani na chwilę. Nie da się nie myśleć o chorobie. Wszystko wokół przypomina o niej człowiekowi. Każda kolejna tabletka. Godzina, w której musi sięgnąć do szuflady po następną. Każda kolejna wizyta u lekarza. Każde, nawet najmniejsze ograniczenie. Nie sztuką jest zapomnieć o chorobie. Prawdziwa sztuka, to umieć z nią żyć. Sylvan: Załóżmy że wszechświat jakoś tam powstał z tego Wielkiego BUM, pomijając fakt tego co właściwie wybuchło zastanówmy się nad samym wybuchem. Czy z autopsji znamy jakikolwiek rodzaj wybuchu który cokolwiek tworzy, prowadzi do większego ładu i porządku? TalRash: W ziemskich warunkach, poprzez działanie czynników takich jak ciążenie, atmosfera wybuch nie prowadzi do niczego po za rozwałką. W przestrzeni kosmicznej jest już inaczej. Sprawdź sobie termin supernowa, czyli "umierające" gwiazdy, dużo większe i cięższe niż nasze marne słoneczko wokół, którego orbitujemy. Po tym olbrzymim wybuchu wyrzucona materia wzbogaca przestrzeń międzygwiazdową o nowe pierwiastki cięższe niż wodór i hel. Z materii tej tworzą się następne gwiazdy, planety i w naszym przypadku istoty żywe. Żelazo w twojej krwi, węgiel znajdujący się we wszystkich organizmach żywych, wapń w twoich kościach, złoto którego każdy pragnie, wszystko co nas otacza było kiedyś w środku wielkich gwiazd, które wybuchały. Sylvan: A w kontekście Wielkiego Bum nie mówimy o poukładaniu kilku książek, ubrań i pościeleniu łóżka, ale o niewyobrażalnie precyzyjnym i nieprawdopodobnie uporządkowanym systemie galaktyk, gwiazd, planet, i innych tworów niebieskich!!! TalRash: Taaaa, rzeczywiście zajebiście uporządkowany. Wszechświat nie jest uporządkowany i jednorodny. Wydaje się taki, bo w perspektywie naszego króciutkiego życia nie zmienia się. Wygląda tak jak wygląda, przez oddziaływania grawitacyjne.

Page 13: M-monster #1

Sylvan: Już pominę że ziemia znajduje się na tak cienkiej granicy że każde wychylenie zniszczyłoby wszystko co na niej żyje, parametry takie jak umiejscowienie naszego układu w Drodze Mlecznej, wielkość, kształt, odległość od słońca, wielkość i charakter słońca, wielkość i odległość księżyca, (oraz całkowita niejednorodność materiałów budulcowych wszystkich ciał niebieskich naszego układu słonecznego - gdyby powstały samorzutnie, musiałyby powstać z tych samych materiałów bo powstały w tym samym miejscu a tymczasem wszystkie planety oraz słońce są diametralnie zróżnicowane pod względem składu chemicznego), ta precyzja i dokładność kategorycznie wyklucza przypadek, ale załóżmy niemożliwe że ziemia tak powstała sobie sama. TalRash: Ta cienka granica zwana jest ekosferą, czyli odległością od gwiazdy, w której woda może znajdować się na planecie takiej jak Ziemia w stanie ciekłym. Gdyby nie naturalny efekt cieplarniany wywołany przez gazy zawarte w naszej atmosferze, średnia temperatura wynosiłaby -17 stopni. Wiesz dlaczego jeszcze żyjesz? Bo Ziemi podczas tworzenia dostało się więcej żelaza i niklu niż innym planetom. Dzięki temu jądro naszej planety w samym środku jest stałe a dalej od środka ciekłe. Tarcie między warstwą stałą, a ciekłą wytwarza efekt dynama, dzięki któremu Ziemia posiada pole magnetyczne. Żyjesz tylko i wyłącznie dlatego, bo te pole magnetyczne chroni Cię przed tym twoim "wyjątkowym" Słońcem. Pragnę Ci jeszcze wspomnieć o tym, że nasze słoneczko wraz z wiekiem świeci coraz mocniej. W porównaniu ze swoim początkiem, świeci już o 40% jaśniej. Wystarczy jeszcze około 5% i Ziemia nie będzie tak gościnnym miejscem jak teraz. To, że obiega Słońce w takiej a nie innej odległości to wynik oddziaływań grawitacyjnych między planetami, a nie "Bożego palca", cudu, rapujących chochlików, ufoludków itp. Lecimy dalej. Nasze Słońce nie jest żadną wyjątkową gwiazdą. Gwiazdy takie jak nasze Słońce to około 15% gwiazd w galaktyce. Wydaje się, ze to niewiele, ale 15% z około 400 miliardów gwiazd Drodze Mlecznej robi już wrażenie. Skatalogowano i opisano ponad 60 miliardów GALAKTYK takich jak Droga Mleczna. Szacuje się, że jest ich ponad 100 miliardów. Miliardy miliardów słońc takich jak nasze. A to dalej tylko 15% gwiazd. Ogarniasz te liczby i wielkości? Gdzie tu jest wyjątkowość? Planety to tak naprawdę odpadki po powstaniu gwiazd - to co nie uformowało gwiazdy krążyło wokół niej i z czasem stworzyło planety. Wiesz dlaczego planety w naszym układzie są tak różnorodne pod względem składu? Im bliżej gwiazdy tym większa temperatura. Logiczne jest, że cięższe pierwiastki mogły być bliżej gwiazdy tworząc planetę, a lżejsze zostały wywiane przez wiatr słoneczny dalej i dopiero tam panowała na tyle niska temperatura, aby mogły utworzyć planety. Sylvan: Ale załóżmy że kogoś by to nie przekonało i uzna uparcie że była szansa powstania życia z materii nieożywionej, pominę fakt że rachunek prawdopodobieństwa powstania jednego białka (!!!) nawet nie najprostszej komórki, jest tak mały że byłoby to niemożliwe (w najbardziej sprzyjających warunkach zakładanych przez naukowców) nawet mając do dyspozycji wieczność !!! A ziemia jej nie miała, miała tylko marne 4 miliardy lat, bo na tyle datuje się jej wiek... TalRash: Jak już to prawie 4,5 miliarda. Rachunek prawdopodobieństwa ma to do siebie, że choćby nie wiadomo jak mała była szansa na dane wydarzenie, może się ono zdarzyć

w każdej chwili Zgodnie z tym rachunkiem większe jest prawdopodobieństwo, że kometa uderzy w Ziemie i zniszczy calutkie życie niż ty wygrasz szóstkę w lotka. Zobacz średnio ktoś 2 razy w tygodniu staje się milionerem i to tylko w Polsce. Idąc dalej, prawdopodobieństwo tego, że podczas losowania kulki wypadną z maszyny jest wielokrotnie mniejsze niż to, że ktoś wygra szóstkę, a jednak kilka razy w ciągu dekady się zdarzyło. Wracając do powstania życia, padło akurat na naszą planetę. Życie jest jak "wirus" - jeżeli znajdzie sprzyjające warunki to rozwinie się.

Page 14: M-monster #1

Sylvan: Naukowcy (tutaj słynny [aczkolwiek całkowicie obalony, nawet przez niego samego], Stanley Miller) zakładali że atmosfera młodej ziemi miała charakter redukcyjny, to znaczy iż nie było w ogóle tlenu, jak wiemy tlen prowadzi do utlenienia (rozpad) i jakakolwiek reakcja syntezy jakichkolwiek cząsteczek jest NIEMOŻLIWA jeśli znajduje się w pobliżu chociażby odrobina tlenu, naukowcy zakładali że nie było tlenu tylko CO2, świadomi że tlen uniemożliwiłby ewolucję na tym etapie. Ale co archeolodzy znajdują w skałach macierzystych ziemi? OGROMNE ilości tlenków!!! TalRash: Tlen jest cholernie reaktywnym pierwiastkiem, więc już w przestrzeni kosmicznej związał się z różnymi pierwiastkami tworząc tlenki, z których potem utworzyła się planeta. Sylvan: Wszędzie gdzie by tylko nie spojrzeć widać, że na ziemi ZAWSZE był tlen i to nie odrobinka, ale mnóstwo, atmosfera ziemi ZAWSZE była bogata w tlen. TalRash: Owszem było dużo tlenu, ale był on nie do wykorzystania, ponieważ był związany w tlenki. Na początku życie miało formę beztlenową. Z biegiem czasu jednokomórkowce wykształciły w sobie umiejętność wykorzystywania energii słonecznej do rozczepiania tlenków. W przypadku naszej planety trafiło na dwutlenek węgla bo było go dużo rozpuszczonego w wodzie. Efektem ubocznym był tlen. Jak na ironię organizmy te tym mechanizmem same "podpisały" na siebie wyrok śmierci. Gdy stężenie tlenu w atmosferze wzrosło okazało się, że był dla nich trucizną. Przetrwały tylko nieliczne gatunki, które potrafiły się szybko przystosować do nowych warunków. Sylvan: A czy astronomowie obserwują jak komety wpadają w pole grawitacyjne gwiazd? NIE Gwiazda prędzej rozwali ją na kawałki niż złapie w pole grawitacyjne. TalRash: Mylisz kolego dwa różne pojęcia. Dla twojej informacji wszyscy jesteśmy w polu grawitacyjnym gwiazdy. Nasza planeta, wszystkie inne planety naszego układu, asteroidy komety daleko za ostatnią planetą czyli Neptunem - to wszystko jest polu grawitacyjnym naszej gwiazdy. Tak więc wszystkie komety jakie obserwujemy i wiele tych, których jeszcze nie odkryliśmy są w tym polu, ponieważ OBIEGAJĄ Słońce. Znasz może zjawisko studni grawitacyjnej? Każde ciało ją wytwarza - im ciało cięższe tym studnia silniej oddziaływuje na

otoczenie. Tak naprawdę wszystko co kręci się wokół Słońca próbuje na nie spaść Jedyną siłą, która nas przed tym spadkiem chroni to siła odśrodkowa. Gdyby udało się zwolnić prędkość obiegu naszej planety wokół Słońca, zaczęłaby ruchem spiralnym zbliżać się do niego. W pewnym momencie orbita ustabilizowałyby się bliżej Słońca tworząc nowy punkt równowagi między szybkością obiegu, a grawitacja naszej gwiazdy. To co opisujesz rozwaleniem komety na kawałki, jest skutkiem zbytniego zbliżenia się jej do gwiazdy. Siły pływowe rozrywają wtedy ciało na kawałki, ale żeby do tego doszło ciało niebieskie musi być naprawdę blisko gwiazdy lub dużej planety. Sylvan: Poza tym polecam poczytać o kometach, jak są zbudowane, z czego i jaki mają charakter. Gdyby założyć ze planety powstały z meteorytów pojawia się problem kulistości planet, jak wiemy meteoryty nie mają takich kształtów.

TalRash: Widzisz z fizyką u Ciebie niezbyt dobrze Już Ci tłumaczę. Meteoryty mają zbyt małą masę, aby posiadać kształt kulisty. Planety to całkowicie inna para kaloszy. Planety są kuliste na skutek (znowu) grawitacji. Przy odpowiednio dużej masie pierwiastki cięższe zaczynają skupiać się w samym środku a lżejsze wyżej. Najefektywniej dzieje się to wtedy gdy ciało ma kształt kuli więc do tego dąży. Zauważ, że pole grawitacyjne może być jednorodne na całej powierzchni tylko wtedy, gdy ciało ma kształt kulisty. Sylvan: No i wciąż nierozwiązana pozostaje kwestia jak powstały takie gazowe planety jak Jupiter czy Saturn.

Page 15: M-monster #1

TalRash: Jak już to trzymaj się polskich nazw, czyli nie Jupiter, tylko Jowisz. Gazowe giganty to nic innego jak planety, w których jądra przypominają zwykłe planety skaliste i otoczone są dużą ilością gazu, bo tego budulca było tam najwięcej. Sylvan: Zgadza się że niektóre pierwiastki np. węgiel powstają z organizmów żywych, ale jak na razie życie znaleźliśmy tylko na ziemi tak więc nic nie tłumaczy reszty planet. TalRash: Jak to mawiał mój nauczyciel od historii - błąd merytoryczny. Węgiel nie powstaje w organizmach żywych. On w nich cały czas jest. Węgiel tak jak inne pierwiastki powstał we wnętrzach nieistniejących już gwiazd. Ogarnij temat reakcji i fuzji termojądrowej to będziesz wiedział o co w tym chodzi.

Page 16: M-monster #1

Pizzaro o Kicku: Gwiazdor mchata, ma wygórowane ego, nie zauważyłem

w poważniejszych tematach, no może coś o homoseksualistach pisał. Niezbyt lubię, ale jest.

Coś w stylu, jak wczorajsza wypowiedź Niesiołowskiego względem homo

Kicek o Pizzaro: Kapryśny, zbyt pewny siebie, zakompleksiony - bo nic innego nie tłumaczy

jego zachowania - dzieciak. Jego poglądy wyrabiane na podstawie szacunkowo

pseudointeligentnych rozważań czasami mną wstrząsają, a to rzadko się zdarza. Jako

moderator forum również podejmował z mojego punktu widzenia nietrafne decyzje.

Zdecydowanie go nie lubię.

Cmb o Siembim: To prawda, między nami nie jest już jak kiedyś, doszedłem do wniosku,

że Krzyś ma nieco poprzestawiane priorytety. Winne temu są dwie pokręcone sytuacje,

których opisywać nie zamierzam. Niestety moje wrażenie z "fajnego kolesia" zmieniło się

trochę na "depresyjnego chłopaka, który udaje klauna". Zawsze wiedziałem, że Krzysztof ma

dwa oblicza i to forumowe znacznie odbiega od rzeczywistego, zresztą chyba miałem okazję

rozmawiać z dwoma i cóż. Fajnie jest się pośmiać na czacie, mimo ciągłego trollowania

można wyczuć w nim osobę inteligentną, jednak czasem bywa po prostu opryskliwy

i chamski bez żadnego powodu - wolę już tego klauna. Straciłem ochotę na rozmowy

i jakikolwiek kontakt, zresztą pewnie wiesz dlaczego, mam tylko nadzieję że kiedyś pojmiesz

bezsens swojego postępowania i nieco się ogarniesz.

Darcia K o karrze: Godny następca vetusa w kategorii 'user, którego Darcia nie cierpi

najbardziej'. Z jednej strony zdecydowanie nie jestem za tym, żeby go gnoić tylko i wyłącznie

ze względu na chorobę, na którą cierpi, z drugiej - ja się wcale a wcale nie dziwię, że taka

oto nagonka nastąpiła. Człowiek, który większością, o ile nie każdym swoim postem, nie daje

odpocząć od informacji, że jest chory - przy czym jego posty nie są pisane w tonie, stylu,

który wywoływałby jakieś współczucie czy chociaż zadumę, uciechę, że to nie inni są chorzy,

tylko takim, który irytuje i wręcz śmieszy - tak właśnie kończy. Wiele razy wydaje mi się, że

jego konto to fejk. Innych nazywa zakochanymi w sobie, niedopuszczającymi zdania innych,

sam wiele razy takich zachowań się dopuszcza, ale chyba tego nie zauważa. Myślałam, że na

czacie będzie inaczej, że będzie łatwiej z nim złapać jakikolwiek kontakt, ale gdzie tam?

Wejdzie, nawet się nie przywita. I siedzi tak nawet ponad godzinę, w ogóle praktycznie nie

dając odczuć swojej obecności, tylko po to chyba, by obserwować innych i potem ich

obsmarowywać w tematach takich jak ten. Ktoś przywita się z nim? Nie odpowie. Ktoś

próbuje wciągnąć go w rozmowę, przyjaźnie o coś zapyta? Odpowie burkliwie i z łaską.

Podsumowując, nie cierpię i mam nadzieję, szczerą nadzieję, że kiedyś zniknie.

Page 17: M-monster #1

MegLam o Pizzaro: Ostatnio mam bardzo mieszane odczucia. Z początku mówię: lubię za

dawny kontakt, za rozmowy o piłce (te normalne, miłe i na poziomie), za brak podstawowej

wiedzy muzycznej i za wrażenie jakie na mnie zrobił podczas naszego pierwszego kontaktu

tutaj. Po chwili przypominam sobie jednak, że Karol stopniowo się zmienia i niestety nie

odnoszę wrażenia, aby zmiana wychodziła mu na lepsze. Kiedyś - nadgorliwy moderator,

który uparcie dążył do perfekcji, przyczyniając się tym samym do swojej stopniowej

degradacji. Po zmianie koloru stał się znacznie przyjemniejszy, normalniejszy. Przez chwilę

upodobnił się trochę do NYC, liżąc wszystkim dupki, co jednak przyniosło efekty, bo

forumowa opinia o Karolu uległa znacznej poprawie. Ostatnio jednak przestraszył się chyba,

że się starzeje, bo coraz częściej staje się uszczypliwy w stosunku do innych użytkowników.

Co rusz czytam jego posty, w których wytyka innym ich wady i błędy. Ciekawi mnie, czy to

jego kolejna faza życia forumowego, czy też zwyczajnie bardziej zaczęłam zwracać na to

uwagę. Bez względu na powód, moja wcześniejsza sympatia do niego powoli gaśnie, więc

wyjście jest jedno: muszę z nim znów pogadać i ocenić, aby nie stał się neutralem jak wielu

innych.

Page 18: M-monster #1

Aśika, która od zawsze miała fioła na punkcie kosmosu, bierze udział w konkursie, dzięki

któremu może tam polecieć!

Gareth, straszny ciepłolub, nie potrafił wytrzymać dłużej niż rok w mieszkaniu, w którym

było zimno, wyniósł się więc do cieplejszego, ale jego ciepła było tak dużo, że wykurzył

swoją współlokatorkę.

anot, nie potrafi rzygać i jedyne, co z niej wylatuje, to ślina.

Predator ma włosy na klacie.

Ylx nie pisze smsów.

Page 19: M-monster #1

W domach, w parkach, w barach, aż w końcu na stadionach możemy spotkać ludzi,

którzy jeżdżą za swoim ukochanym klubem i go wspierają. Razem z innymi tworzą coś

wspaniałego, coś czego nie można opisać słowami. Kochają całym sercem swoich

ulubieńców i za nimi pójdą w ogień. Nie straszny im deszcz oraz burza. Byleby tylko zobaczyć

widowisko pojadą nawet na koniec świata. Wierni po porażce i dumni po zwycięstwie – oto

prawdziwi kibice. Mają szacunek do innych kibiców, a przede wszystkim do zespołu

przeciwnika. Idzie on na mecz, aby go obejrzeć.

Niestety na przeciwległym biegunie znajdują się kibole, którzy zamiast dopingować to

myślą tylko o bójkach i zadymach. Niszczą, krzyczą i łamią prawo w imię drużyny. Kiedyś był

to zagorzały fan swojego klubu, a teraz ? Bandyta, czy diler. Częstym zjawiskiem między

kibolami jednej, a drugiej drużyny są ustawki, gdzie banda się zbiera i tłucze z drugą bandą.

Ci miłośnicy 5-metrowych szalików oraz białej broni (czyt. kijów bejsbolowych) sądzą, że im

więcej wyrwanych krzesełek na stadionie, tym więksi z nich „kibice”. Jednak wielu myśli, że

Polska to tylko kibole, a nie prawdziwi miłośnicy sportu. Dużo osób zza granicy uważa

polskich kibiców za hałaśliwych, złych, wiecznie pijanych oraz takich, co zgwałcą i okradną.

Jest to po prostu kłamstwo. Ale dlaczego warto utożsamiać się z jakimś klubem ? Dlaczego

tak wielu to robi ? Odpowiedź jest prosta – związanie z taką małą ojczyzną. Obecnie wartości

i przywiązanie do korzeni schodzi na dalszy plan, lecz kibice owe rzeczy propagują. Tylko ten,

który jeździ za swoją drużyną po całym kraju może zrozumieć drugą taką osobę. To nie tylko

mecze, lecz i swoisty sposób na życie. Utożsamianie się z klubem wręcz należy do

codzienności takiego człowieka.

Wiadomo, że kibice są różni. Od prawdziwych, przez ultrasów, którzy organizują

oprawy, kończąc na przysłowiowych łomach, czyli kibolach. Dzięki otoczce meczowej mogą

zapomnieć o szarości życia codziennego i choć na 90 minut przenieść się na inny świat. Tym

światem i odskocznią jest dla nich stadion. Pięknym zjawiskiem jest, kiedy tradycje klubowe

przechodzą z ojca na syna. Dla wielu barwy i herb to świętość. Fenomen kibicowania trafnie

przedstawił Wojciech Wencel, poeta i krytyk literacki, a jednocześnie zagorzały kibic Arki

Gdynia. W jednym z wywiadów powiedział: "kibicowanie to mit, który poznaje się

w dzieciństwie i od którego później trudno się uwolnić. To mit wiążący ludzi, podobny do

wspólnoty narodowej czy regionalnej, ale jeszcze silniejszy. Jest to pierwotne, ale szlachetne.

Kibiców przedstawia się jako chuliganów, ale tak nie jest". Zgadzam się z Wojciechem

Wenclem. W przypadku kibicowania mamy do czynienia z nieopisaną magią, z niezwykłą

atmosferą - kto jeździł na mecze, ten wie, o czym myślę. Kto nie jeździł, niech żałuje.

Kibicowanie dzisiaj to wręcz religia. Wystarczy spojrzeć na wielkie klasyki, jak mecz Realu

Page 20: M-monster #1

Madryt z Barceloną, Arsenalu Londyn z Chelsea, czy nawet Wisły z Cracovią. Fanatyków

można spotkać praktycznie wszędzie – od Anglii przez Włochy, aż po Polskę. Argentyńscy

chuligiani-kibice uchodzą za najbardziej niebezpiecznych, a w Naszym kraju ten typ pojawił

się na początku lat 80'. Znane są także masowe samobójstwa w Brazylii, kiedy canarinhos

zaczęli spektakularnie przegrywać.

Sześćdziesięciu. Tylu polskich pseudokibiców zatrzymała litewska policja

po tym, jak przed meczem obu reprezentacji przyjezdni fani stoczyli

z miejscowymi władzami regularną bitwę.

Podczas kolejnego aktu potwierdzającego znaną w całej Europie złą opinię fanów znad Wisły na około 90 minut przed pierwszym gwizdkiem spotkania Polacy nie tylko starli się z litewską policją, ale także stoczyli regularną bitwę między sobą, kiedy to wykrystalizowały się dwie grupy zwaśnionych ze sobą drużyn. W ruch poszły race, petardy, fragmenty trybun i ogrodzenia oraz krzesełka.

Chuligańskie wybryki i ordynarne przyśpiewki trwały w najlepsze także podczas trwania meczu. Kulminacyjnym momentem było odegranie hymnu litewskiego. Kiedy miejscowa orkiestra wykonywała pieśń narodową kibice z Polski ... wykrzykiwali znaną przyśpiewkę "pozdrawiającą" władze PZPN.

Znaną sprawą jest także ubiegłoroczna awantura przed i po meczu Arisu Saloniki

z Jagiellonią Białystok. Do awantury na trybunach doszło podczas meczu 3. rundy eliminacji

Ligi Europy pomiędzy Arisem Saloniki a Jagiellonią Białystok.

Obrzuceni wcześniej kamieniami kibice białostockiej Jagiellonii przedarli się na sektor buforowy zdobywając jedną z flag gospodarzy. Sześciu kibiców ze stolicy Podlasia zostało zatrzymanych.

Page 21: M-monster #1

Do największego skandalu przy okazji spotkania obydwu drużyn doszło jednak kilka godzin przed samym meczem. Pseudokibice Arisu kamieniami oraz koktajlami Mołotowa obrzucili autokar z zarządem i akcjonariuszami Jagiellonii. Policja mająca eskortować działaczy Jagi po prostu uciekła z miejsca zdarzenia. Warto jednak przyznać, że kibice mogą i potrafią pomagać. Stowarzyszenie Kibiców

Legii Warszawa na czele z „Bosmanem” organizuje wyjazdy na mecze, także dla kibiców

niepełnosprawnych, utrzymuje domy dziecka oraz wspomaga sieroty. Można? Można. Jednak

w Polsce kibiców często traktuje się jak zbędny element, piąte koło u wozy. Rząd nie może

dostrzec, że w skorumpowanym środowisku to właśnie kibice są najbardziej uczciwi. Klub

mający oddanych kibiców, nawet gdy przechodzi kryzys i notuje beznadziejne wyniki -

zawsze czuje ich wsparcie. Przejawia się ono na wiele sposobów, ale jest! I to ono właśnie

decyduje o żywotności klubu.

Page 22: M-monster #1

Pirat, w temacie "Co sądzicie o moderatorach?": gdy brak mi argumentów i nie radzę sobie z niesfornym userem zwołuję swoją ziomalską "Ekipę Zieleni", zastraszamy usera a później wozimy się po mieście.. noir, w swoim temacie powitalnym: O dziwo nie jestem kolejnym "zwariowanym nastolatkiem", jestem calkiem zdrowy na ciele i umysle. Ucze sie w liceum w mieście zaczynającym sie na "P" i kończącym na "oznań", klasa maturalna, mam 32 lata i dwojke dzieci. Poza tym dorabiam na warzywniaku i jako hycel na 1/2 etatu. Mam wiele zainteresowan: muzyka (trawie prawie wszystko, byle dobrze wypieczone i ostro przyprawione), film (bajkom 3d mowie stanowcze NIE), ksiazka (kryminały i fantastyka np."Plastusiowy Pamietnik", "Cierpienia Mlodego Wertera" itp. itd.), programowanie (engine3D- neverending story), ostry sex w lateksowych fatałaszkach (zainteresowane i ew. zainteresowani piszcie smialo) i ekstremalne eksperymenty chemiczno- deliryczne na ludziach. wolnaczeczenia, w temacie "Do czego są potrzebni mężczyźni?" Do seksu, zabijania pająków i otwierania słoików. Rahdar, w temacie "Czy jest coś, co żałujesz że zrobiłaś/eś?": Żałuję kupna zółtych tulipanów swojej kobiecie nie wiedziałem ze to coś oznacza a mi się podobały płakała biedna bo przesądna ale już jest ok ;]

Mendoxes, w odpowiedzi na pytanie "Co Wy mężczyźni robicie po........ ?" Hmm idę wędkować lub upiec Ciasto śliwkowe ewentualnie porąbać drewno. Pr3mek, w temacie "Co by mówił... [jakiś przedmiot gdyby umiał mówić]?" termometr - fuu co za zapach:/ ... Jigga, w temacie"kocham dziewczynę która kocha innego" Przykro mi jesteś w strefie przyjaciół, nie ma dla Ciebie nadziei... Jesteś teraz dla niej koleżanką tylko, że z fujarą. Let the force be with you Kizoku, w temacie"Co najczęściej szepczecie swojej dziewczynie do ucha?" Pranie wstaw..

Page 23: M-monster #1

IgreKowiCz, w temacie "Czy przez farbowanie włosów w ciąży dziecko urodzi się rude?" Nie jedz ryżu bo urodzisz małego azjatę, stroń od papryki bo wyskoczy Ci rasowy czerwony indianin... jeśli nie Chcesz mieć murzynka to nie pij Coli .. Thorton, w jednym z tematów z prośba o poradę: Niestety nie mogę nic na to poradzić. Dla pocieszenia powiem, że sms-y w 36 i 6 się nie kończą. Pirat, w temacie "Jak powiedziec ojcu o sadzie?" (pisownia oryginalna!) ojcze wyjrzyj przez okno, tam piękny sad jabłoni...