Living legends. PoEzja Londyn. Smolarek, Kasjas, Niemczyk, Molska.

1
Nr 36(119) / 4 - 10 October 2011 10 Autorka: Iza Smolarek przyjemność na tę przyjemność musiałam czekać raptem niedługo; pani pokazała mi stringi, szepcząc: nie ma miłości bez kredytu. i nie ma jej rzeczywiście pod palcami pilotów, na przykład na szóstym kanale, gdzie atłasowa szminka eris sepleni wargami emmanuelle - ile to warte uwagi i siegner? myślałam jeszcze w gruncie będąc gotowa na botoks: między wersami działa się sztuka i doświadczyłam tego we wtorek i piątek, a zaraz potem nastała wyfiokowana niedziela z żurkiem i przyszli, nie daj boże, doszli poeci z marzeniem o iesbeenach w pozycjach, na których psy w biku wieszano z większym szacunkiem, niż tych właśnie poetów mówię wam - fraza puchła jak biel na moich zębach miejsce znów czuję w sobie zeszły wtorek jak cudem rozdrapany manikiur: po roku od tamtej wiosny. i jest ok, trzy ciała - to z piosenki nory jones. zluzowany gwint chate działa jak pracownik roku, który zasłużył na lanzarote we wstecznym lusterku siedzi koleś i pije. ja piję również i mam to obok - nie będę mierzyć się z nim na słowa jest cisza, gra CETI. do tamtej pory zachodzi między nami niewiele. kładę włosy na politurze - do ramion jest całkiem dobrze lecz później pas. i czy ja wiem? chyba poranek nie ma sensu w tej formie. przeżuwam wargę. tamten przepłaca czwarte piwo, ja chyba nie jestem od niego starsza mam taką nadzieję za piecem dom miłości, wejście pierwsze, od razu intymne: schizofrenia. dziki śnieg na rękawie parapetu oczy w ciup usta poszły na warunkowe. oddycham chociaż właściwie zastanawiam się, czy oddycham. małorolny odcinek drogi właśnie uciekł mi w górę. z dołu nadchodzi sąsiadka, która brzęczy szkłem. nie wiem, ile mam osi na ilu napędach, w każdym razie gnam mozolnie przez najbliższy pagórek zdania podwójnie nieciągłego śnieg syczy bardziej niż rudy kot. już się nie zdarzy miejsce i anafora. z dalekiego świata wraca ś'wiadomość albo się ugryzę albo się pobiję albo się urżnę czwartego kąta nie ma szare renety umiera moja matka bez zaangażowania od czternastu lat a ja maluję usta przyglądam się cieniutkim skrzydłom brwi naprawiam fotel z roku na rok coraz bardziej bujany przez srebrne żaluzje słońce czyta franza kafkę porzuconego na stole blada muszka owocówka w płaszczu z szarej renety uważnie bada bieg czasu i czy z tego biegu uda się ocalić smak rzeczy oczywistych czułe lepkie piętno umiera moja matka która przez całe życie naczytała się rymkiewicza eliota brechta więc teraz nasłuchuje ósmego kwartetu dymitra gdzieś od strony gruszy a ja jej mówię mamuś daj spokój śmierci ona od rana jest niespokojna /mężczyźni/ w stosunku to widać najbardziej - długość ramion trójkąta do rozmiaru podstawy jest niebywała jednak bez wyczucia chwili łatwo dochrapać się guza albo czegoś w tym rejonie. na starość pewnie przywyknę do niemrawego obrzędu śniadania bez następnego ciebie i kliszy jak z amerykańskiego kina wtedy boli najbardziej poetyka puchnącego zdjęcia dzieci w portfelu. słodka nerwica wywołuje mnie czasem na środek sali. prawdziwe są tylko zmyślone historie - trzymając się tego szuram z miejsca żeby pospiesznie dukać jak bardzo nie jest chociaż wygląda że jest jak wiersz na autorskim przez półprzywarte powieki. nieźle to znoszę jestem prorodzinna, a wręcz twierdzę śmiało - związki nieznane dotąd mi znane są obojętne i zazwyczaj kończą się śmiercią albo ciężką chorobą zdumionych powódek. biedne małe do kwadratu! wzruszam ramionami dokładnie wtedy twoje ramiona zaczynają wzruszać mnie trochę jakby mniej. i wiesz jak jest spoko loko luz i spontan wszystko mi pewnie wytłumaczysz przy następnym merlo albo czystej poetyce z przypadku. mimo to trzymam się w życiu [wybacz] - słowa dobrały mi się lepiej niż mężczyźni fot. Piotr Kasjas - autor: Monika Jakubowska POEZJA LONDYN AdAm SiemieńCZYK [email protected], 0 7939 965 569 K iedyś sądziłem, że świat to tylko horyzont - tak mówi Piotr Kasjas. Czy świat się zmienił? Być może. Zmieniło się natomiast jego postrzeganie. Dorastanie. Rodzina. Emigracja. Pierwszy dom będący przyczepą. Czas mija. Znajdywanie osadzenia w rzeczywistości. Nareszcie ra- zem z rodziną. Egzystencjalny spokój. Życie płynie. Tu powstaje pytanie o pełnię przeżywania. Co nią jest? Co daje ku niej podstawy? Wspaniała żona? Zasobna kieszeń? Syn z dobrymi wynikami w szkole? A może, gdy spełni się jedno marzenie, już czujemy się niespokojni, ruchliwi; już zaczynamy wypatrywać czegoś innego? A cóż ma do tego poezja? Po cóż wersy, słowa czy liryczność? Tak, są to krótkie wypowiedzi. Nie ma tu wielogodzinnego wywodu. Pozwala to jednak na uchwycenie tego, co najważniejsze. Między Piotrem, a jego wnętrzem; mię- dzy Poetą a Światem; między kochankami „woda zamienia się w wino” - czytamy. Więc nie jest źle. Więcej - jest to niesamowite doświadczenie. Sło- wa te poprzedzone są jednak „w (…) snach”. Czyli egzystencja nie wystarcza na doznanie metafizyki. Lecz poezja stwarza miejsce na opowiedzenie o tym. Więc początek rozmowy. Na jawie. Między „w” a „snach” Piotr dodaje „NASZYCH”. Nie ma tu osamotnienia. Nie jest to więc poszukiwanie rozmówcy, lecz objawienie mu, że MY istnieje. We śnie? Być może tylko w nim? Nie - poprzez słowa trafia do codzienności, schodzi na ziemię. Cóż z tak rozpoczętą rozmową? Czy jednak jest potrzeba czegoś więcej niż wypowiedzenie, że jest się obok drugiej osoby? Czy możemy dać cokolwiek więcej niż akt współbycia? Piotr nie szuka niepotrzebnych ornamentów. „I wiemy, że wszystko czego teraz potrzebujemy, to spełnienie ci- szy” - mówi. Człowiek drogi, który w swojej ciszy spędza dziesiątki godzin tygodniowo, oglądając świat zza kierownicy, nie szuka niepotrzebnego gwaru pośród bliskich. Daje im to, czego oczekują; to co najcenniejsze. Mało tego „Słowa źle wy- powiedziane rujnują ciszę” - to jego myśl przewodnia. I to wcale nie znaczy, że jest milczkiem, typem samotnika, odludkiem. Uwielbia mówić. Poezja pozwala mu jednak na nazywanie kwestii trudno uchwytnych. Przestaje być sztuką samą w sobie (choć nie znamy jego zamiaru podczas tworzenia). Sądzę, że świadomość czytelnika jest ważna dla Piotra podczas pisania. Odnoszę wra- żenie, że doświadczył on wymiany zrozumień za pomocą swojej twórczości. Poczuł poezję żywą; dającą życie. Piękne to doznanie, a następnym krokiem jest odpowiedzialność za autentyzm. „(…) inspiracji nie można pod- robić” - na szczęście posiada tę świadomość. Co dalej? „I podniosłem moje wszystkie upadłe marzenia, by mogły lecieć w stronę własnego spełnienia” - to ostatnie słowa wiersza „Kiedyś”, który rozpoczął opowieść. Piotr, jak co tydzień rusza w kilkudniową trasę. Zmienia ją w podróż. Dojeżdżając do kresu Wyspy, widzi horyzont zanurzony w wodzie. Przechyla głowę tak, by patrząc, nie widzieć lądu. Jaką granicę przekroczy teraz? Jakiej ciszy nie będzie chciał zrujnować? Droga za horyzontem Jak połączyć codzienność z poezją? Czy buntownikiem można zostać dopiero wte- dy, gdy spełni się wszystkie obowiązki? Jak można udomowić człowieka drogi? NIEZAWODNY ZAWODOWIEC Z TEKI FOTOGRAFIKA WIERSZ „Wiersz jest aktem indywidualnej kreacji myśli autora, potęgą słów personalnej rzeczywistości. Jest pismem osobistym poety, które sięga daleko poza jego własny horyzont” Piotr Kasjas OBIECUJąCY Nikt nie wie Nikt nie wie jak to jest, gdy zły czas nastaje Nieproszony, i zostaje. Panoszy się, i ogarnia, i nie pyta o nic. (...) Autorka: Barbara Molska Paweł Niemczyk - „Bins for five pounds"

description

Prezentuję żyjące legendy. Dzięki uprzejmości The Polish Observer PoEzja Londyn co tydzień ma możliwość pokazania światu wspaniałych twórców. Doceńmy artystów jeszcze za ich życia. Proszę kliknąć poniższy link - tam mamy stronę literacką; jeszcze niżej pełne wydanie TPO. Pozdrawiam, Adam Siemienczyk.

Transcript of Living legends. PoEzja Londyn. Smolarek, Kasjas, Niemczyk, Molska.

Page 1: Living legends. PoEzja Londyn. Smolarek, Kasjas, Niemczyk, Molska.

Nr 36(119) / 4 - 10 October 201110

Autorka: Iza Smolarekprzyjemnośćna tę przyjemność musiałam czekać raptemniedługo; pani pokazała mi stringi, szepcząc:nie ma miłości bez kredytu. i nie ma jej rzeczywiściepod palcami pilotów, na przykład na szóstym kanale,gdzie atłasowa szminka eris sepleni wargami emmanuelle- ile to warte uwagi i siegner? myślałam jeszczew gruncie będąc gotowa na botoks: między wersamidziała się sztuka i doświadczyłam tego we wtoreki piątek, a zaraz potemnastała wyfiokowana niedziela z żurkiemi przyszli, nie daj boże, doszli poeci z marzeniem o iesbeenachw pozycjach, na których psy w biku wieszanoz większym szacunkiem, niż tych właśnie poetówmówię wam - fraza puchłajak biel na moich zębach miejsceznów czuję w sobie zeszły wtorekjak cudem rozdrapany manikiur: po roku od tamtej wiosny.i jest ok, trzy ciała - to z piosenki nory jones. zluzowany gwint chatedziała jak pracownik roku, który zasłużył na lanzarote we wstecznym lusterku siedzi koleśi pije. ja piję również i mam to obok- nie będę mierzyć się z nim na słowajest cisza, gra CETI. do tamtej poryzachodzi między nami niewiele. kładę włosyna politurze - do ramion jest całkiem dobrzelecz później pas. i czy ja wiem? chyba poraneknie ma sensu w tej formie. przeżuwam wargę.tamten przepłaca czwarte piwo, ja chyba niejestem od niego starszamam taką nadzieję za piecemdom miłości, wejście pierwsze, od razu intymne:schizofrenia. dziki śnieg na rękawie parapetu oczyw ciup usta poszły na warunkowe. oddycham chociażwłaściwie zastanawiam się, czy oddycham. małorolnyodcinek drogi właśnie uciekł mi w górę. z dołunadchodzi sąsiadka, która brzęczy szkłem. nie wiem, ile mamosi na ilu napędach, w każdym razie gnam mozolnieprzez najbliższy pagórek zdania podwójnie nieciągłegośnieg syczybardziej niż rudy kot. już się nie zdarzy miejscei anafora. z dalekiego świata wraca ś'wiadomośćalbo się ugryzę albo się pobiję albo się urżnęczwartego kąta nie ma szare renetyumiera moja matka bez zaangażowania od czternastu lat a ja maluję ustaprzyglądam się cieniutkim skrzydłom brwi naprawiamfotel z roku na rok coraz bardziej bujanyprzez srebrne żaluzje słońce czyta franza kafkęporzuconego na stoleblada muszka owocówkaw płaszczu z szarej renety uważnie bada biegczasu i czy z tego biegu uda się ocalićsmak rzeczy oczywistych czułe lepkie piętnoumiera moja matka która przez całe życie naczytała się rymkiewiczaeliota brechta więc teraz nasłuchuje ósmego kwartetu dymitragdzieś od strony gruszy a ja jej mówię mamuśdaj spokój śmierci ona od rana jest niespokojna /mężczyźni/ w stosunku to widać najbardziej -długość ramion trójkąta do rozmiaru podstawy jest niebywałajednak bez wyczucia chwili łatwo dochrapać się guza albo czegośw tym rejonie. na starość pewnie przywyknę do niemrawego obrzęduśniadania bez następnego ciebie i kliszy jak z amerykańskiego kinawtedy boli najbardziej poetyka puchnącego zdjęciadzieci w portfelu. słodka nerwicawywołuje mnie czasem na środek sali. prawdziwesą tylko zmyślone historie - trzymając się tego szuram z miejscażeby pospiesznie dukać jak bardzo nie jest chociaż wygląda że jestjak wiersz na autorskim przez półprzywarte powieki. nieźle to znoszęjestem prorodzinna, a wręcz twierdzę śmiało - związki nieznanedotąd mi znanesą obojętne i zazwyczaj kończą się śmiercią albo ciężką chorobązdumionych powódek. biedne małe do kwadratu! wzruszam ramionamidokładnie wtedy twoje ramiona zaczynają wzruszać mnietrochę jakby mniej. i wiesz jak jest spoko loko luz i spontan wszystkomi pewnie wytłumaczysz przy następnym merlo albo czystejpoetyce z przypadku. mimo to trzymam się w życiu [wybacz]- słowa dobrały mi się lepiej niż mężczyźni

fot.

Piot

r Kas

jas

- aut

or: M

onik

a Ja

kubo

wsk

a

pOezja lONdyN

AdAm Siemieńczyk [email protected], 0 7939 965 569

K iedyś sądziłem, że świat to tylko horyzont - tak mówi Piotr Kasjas. Czy świat

się zmienił? Być może. Zmieniło się natomiast jego postrzeganie. Dorastanie. Rodzina. Emigracja. Pierwszy dom będący przyczepą. Czas mija. Znajdywanie osadzenia w rzeczywistości. Nareszcie ra- zem z rodziną. Egzystencjalny spokój. Życie płynie. Tu powstaje pytanie o pełnię przeżywania. Co nią jest? Co daje ku niej podstawy? Wspaniała żona? Zasobna kieszeń? Syn z dobrymi wynikami w szkole? A może, gdy spełni się jedno marzenie, już czujemy się niespokojni, ruchliwi; już zaczynamy wypatrywać czegoś innego? A cóż ma do tego poezja? Po cóż wersy, słowa czy liryczność? Tak, są to krótkie wypowiedzi. Nie ma tu wielogodzinnego wywodu. Pozwala to jednak na uchwycenie tego, co najważniejsze. Między Piotrem, a jego wnętrzem; mię- dzy Poetą a Światem; między kochankami „woda zamienia się w wino” - czytamy. Więc nie jest źle. Więcej - jest to niesamowite doświadczenie. Sło- wa te poprzedzone są jednak

„w (…) snach”. Czyli egzystencja nie wystarcza na doznanie metafizyki. Lecz poezja stwarza miejsce na opowiedzenie o tym. Więc początek rozmowy. Na jawie. Między „w” a „snach” Piotr dodaje „NASZYCH”. Nie ma tu osamotnienia. Nie jest to więc poszukiwanie rozmówcy, lecz objawienie mu, że MY istnieje. We śnie? Być może tylko w nim? Nie - poprzez słowa trafia do codzienności, schodzi na ziemię.

Cóż z tak rozpoczętą rozmową? Czy jednak jest potrzeba czegoś więcej niż wypowiedzenie, że jest się obok drugiej osoby? Czy możemy dać cokolwiek więcej niż akt współbycia? Piotr nie szuka niepotrzebnych ornamentów. „I wiemy, że wszystko czego teraz potrzebujemy, to spełnienie ci- szy” - mówi. Człowiek drogi, który w swojej ciszy spędza dziesiątki godzin tygodniowo, oglądając świat zza kierownicy, nie szuka niepotrzebnego gwaru pośród bliskich. Daje im to, czego oczekują; to co najcenniejsze. Mało tego „Słowa źle wy- powiedziane rujnują ciszę” - to jego myśl przewodnia. I to wcale

nie znaczy, że jest milczkiem, typem samotnika, odludkiem. Uwielbia mówić. Poezja pozwala mu jednak na nazywanie kwestii trudno uchwytnych. Przestaje być sztuką samą w sobie (choć nie znamy jego zamiaru podczas tworzenia). Sądzę, że świadomość czytelnika jest ważna dla Piotra podczas pisania. Odnoszę wra- żenie, że doświadczył on wymiany zrozumień za pomocą swojej twórczości. Poczuł poezję żywą; dającą życie. Piękne to doznanie, a następnym krokiem jest odpowiedzialność za autentyzm. „(…) inspiracji nie można pod- robić” - na szczęście posiada tę świadomość. Co dalej?

„I podniosłem moje wszystkie upadłe marzenia, by mogły lecieć w stronę własnego spełnienia” - to ostatnie słowa wiersza „Kiedyś”, który rozpoczął opowieść.

Piotr, jak co tydzień rusza w kilkudniową trasę. Zmienia ją w podróż. Dojeżdżając do kresu Wyspy, widzi horyzont zanurzony w wodzie. Przechyla głowę tak, by patrząc, nie widzieć lądu. Jaką granicę przekroczy teraz? Jakiej ciszy nie będzie chciał zrujnować?

Droga za horyzontemJak połączyć codzienność z poezją? Czy buntownikiem można zostać dopiero wte-dy, gdy spełni się wszystkie obowiązki? Jak można udomowić człowieka drogi?

NiezawoDNy zawoDowiec

z teki fotografika wiersz

„Wiersz jest aktem indywidualnej kreacji myśli autora, potęgą słów personalnej rzeczywistości.Jest pismem osobistym poety, które sięga daleko poza jego własny horyzont”

Piotr Kasjas

obiecujący

Nikt nie wieNikt nie wie jak to jest, gdy zły czas nastajeNieproszony, i zostaje.Panoszy się, i ogarnia, i nie pyta o nic.(...)

Autorka: Barbara Molska

Paweł Niemczyk - „Bins for five pounds"