Living legends. PoEzja Londyn. Artur Tomaszewski, Barbara Mazurkiewicz.

1
Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011 12 REKLAMA POEZJA LONDYN ADAM Siemieńczyk [email protected] 0 7939 965 569 Niezawodny zawodowiec DAMA W CZERWIENI Ruszam żwawo schodami tęczy, Świat na mnie patrzy i słucha. Czas monsunowy się zakończył, Na twarzy zajaśniał uśmiech. Nie ma ścierwa, tego z trumny! Nicość legła pod nogami. Smutkowi, trąby zagrały, Przekora daje sygnały. Spójrz do lustra - jesteś piękna! Wirują słowa, jak sukienka. W czerwonym jest mi do twarzy, Wyśpiewam wiosnę z ptakami. Nie mogą zatruwać powietrza, To ma być koncert na dwa serca. I niech skomlą sobie za drzwiami. Szakale na straty spisani. BaMa Barbara Mazurkiewicz J est pewien rodzaj niezgody na rzeczywistość, która zostaje w nas dłużej niż do końca szkolnych lat. Trudno ją czasem nazwać, opowiedzieć o niej innym. To coś jest. Skrywa się gdzieś z tyłu głowy. Towarzyszy nam, kiedy podejmujemy małe i duże decyzje. Czasem przeszkadza, gdyż wiemy, że znów zrobimy coś, za co będzie trzeba słono zapłacić. Jednak to robimy. Trudno pewne działania uargumentować. Tak miało być. Bo jest niezgoda na bycie członkiem zastanej rzeczywistości. Zrodzony kiedyś bunt, zmienia się w sposób na życie. Jest JA, (czasem MY) i ONI. Oni, a raczej to COŚ. Coś przeciwko czemu próbujemy wykrzyczeć swoje prawdy - zmienia się potem w coś, co nas nieustannie ściga i napiętnuje. Nie pozwala o sobie zapomnieć. Chichocząca mieszczańskość. Zadowolona z siebie. Otoczona przedmiotami, stanowiskami, tytułami. Stanowiąca prawa, które bronią jej status quo. Uzbrojona w przepisy, urzędy, policję. Zagarniająca przestrzeń publiczną, osaczająca prywatność. Przechadzająca się dumnie ulicami. Są jednak miejsca, gdzie nie jest w stanie się wedrzeć. Klatki w blokach, skwery, osiedlowe place. Zakamarki świadomości. Spotkanie z kolegami. Błysk zrozumienia podczas spotkania. Krawędzie rzeczywistości stają się jedynym prawdziwym miejscem na bycie. Trudno tam jednak zbudować cały świat. Trudno pokazać najbliższym, że znalazło się swoje miejsce w życiu. Jest bunt, atak, walka. Potem nadchodzą chwile, lata codzienności. Niezgoda jednak jest. Wraca i wywraca znów życie. Cóż wtedy? „Kartka, długopis i chwila ucieczki od piekła na ziemi” - tak mówi Artur Tomaszewski. W trudnych chwilach poezja ocala. Mimo wszystko. Ona pozwala na znalezienie wolnej przestrzeni. Daje siłę i wiarę. W pewnym momencie staje się jednym z niewielu dowodów na prawdziwość życia. Materializuje się w postaci zapisków noszonych w kieszeni. One są. Nie jest nawet ważne, czy ktoś je przeczyta. Nikt nawet o nich nie wie. Jest jednak coś, co każe pisać. Przy całej świadomości, że nawet nie znajdzie się to w szufladzie. Bo przeprowadzki, bo zmiana miejsca. Ciągły ruch. Walka. Akcja. Reakcja… Londyn. Jazz Café POSK. Artur na scenie - za chwilę ma recytować swoje teksty. Pośród publiczności jego Matka. Przyjechała go odwiedzić. Pierwszy raz. Ukochany syn. Wieczne kłopoty. Wiara, że będzie dobrze. Artur zamiast rozpocząć przedstawienie - wyciąga kwiaty. Schodzi ze sceny, idzie do Mamy. Wręcza bukiet. Zaskoczona widownia po chwili zaczyna rozumieć co się wydarza. Kamery, aparaty fotograficzne szukają dobrego kadru. Powrót na scenę. Wiersz o miłości do Mamy. Pada, potem wzlatuje tak rzadkie słowo KOCHAM. Bunt zrodzony w blokach Uciec - przed kim, przed czym, dokąd? Co z prawdą - można ją znaleźć, głosić, skrywać? Czy wojownik potrzebuje miłości? Co knują łysi za garażami? Czy szafka na ubrania w siłowni może skrywać kartki z poezją? fot. „Niewygodny” - Artur Tomaszewski, autor: Monika Jakubowska

description

Prezentuję żyjące legendy. Dzięki uprzejmości The Polish Observer PoEzja Londyn co tydzień ma możliwość pokazania światu wspaniałych twórców. Doceńmy artystów jeszcze za ich życia. Proszę kliknąć poniższy link - tam mamy stronę literacką; jeszcze niżej pełne wydanie TPO. Pozdrawiam, Adam Siemienczyk.

Transcript of Living legends. PoEzja Londyn. Artur Tomaszewski, Barbara Mazurkiewicz.

Page 1: Living legends. PoEzja Londyn. Artur Tomaszewski, Barbara Mazurkiewicz.

Nr 32(115) / 6 - 12 September 201112

REKLAMA

poezja loNdyN

adam Siemieńczyk [email protected] 7939 965 569

Niezawodny zawodowiec

DAMA W CZERWIENI Ruszam żwawo schodami tęczy,Świat na mnie patrzy i słucha.Czas monsunowy się zakończył,Na twarzy zajaśniał uśmiech. Nie ma ścierwa, tego z trumny!Nicość legła pod nogami.Smutkowi, trąby zagrały,Przekora daje sygnały. Spójrz do lustra - jesteś piękna!Wirują słowa, jak sukienka.W czerwonym jest mi do twarzy,Wyśpiewam wiosnę z ptakami. Nie mogą zatruwać powietrza,To ma być koncert na dwa serca.I niech skomlą sobie za drzwiami.Szakale na straty spisani.

BaMaBarbara Mazurkiewicz

Jest pewien rodzaj niezgody na rzeczywistość, która zostaje w nas dłużej niż do

końca szkolnych lat. Trudno ją czasem nazwać, opowiedzieć o niej innym. To coś jest. Skrywa się gdzieś z tyłu głowy. Towarzyszy nam, kiedy podejmujemy małe i duże decyzje. Czasem przeszkadza, gdyż wiemy, że znów zrobimy coś, za co będzie trzeba słono zapłacić. Jednak to robimy. Trudno pewne działania uargumentować. Tak miało być. Bo jest niezgoda na bycie członkiem zastanej rzeczywistości. Zrodzony kiedyś bunt, zmienia się w sposób na życie. Jest JA, (czasem MY) i ONI. Oni, a raczej to COŚ. Coś przeciwko czemu próbujemy wykrzyczeć swoje prawdy - zmienia się potem w coś, co nas nieustannie ściga i napiętnuje. Nie pozwala o sobie zapomnieć. Chichocząca mieszczańskość. Zadowolona z siebie. Otoczona przedmiotami, stanowiskami, tytułami. Stanowiąca prawa, które bronią jej status quo.

Uzbrojona w przepisy, urzędy, policję. Zagarniająca przestrzeń publiczną, osaczająca prywatność. Przechadzająca się dumnie ulicami. Są jednak miejsca, gdzie nie jest w stanie się wedrzeć. Klatki w blokach, skwery, osiedlowe place. Zakamarki świadomości. Spotkanie z kolegami. Błysk zrozumienia podczas spotkania. Krawędzie rzeczywistości stają się jedynym prawdziwym miejscem na bycie. Trudno tam jednak zbudować cały świat. Trudno pokazać najbliższym, że znalazło się swoje miejsce w życiu. Jest bunt, atak, walka. Potem nadchodzą chwile, lata codzienności. Niezgoda jednak jest. Wraca i wywraca znów życie. Cóż wtedy?

„Kartka, długopis i chwila ucieczki od piekła na ziemi” - tak mówi Artur Tomaszewski. W trudnych chwilach poezja ocala. Mimo wszystko. Ona pozwala na znalezienie wolnej przestrzeni. Daje siłę i wiarę. W pewnym momencie staje się

jednym z niewielu dowodów na prawdziwość życia. Materializuje się w postaci zapisków noszonych w kieszeni. One są. Nie jest nawet ważne, czy ktoś je przeczyta. Nikt nawet o nich nie wie. Jest jednak coś, co każe pisać. Przy całej świadomości, że nawet nie znajdzie się to w szufladzie. Bo przeprowadzki, bo zmiana miejsca. Ciągły ruch. Walka. Akcja. Reakcja…

Londyn. Jazz Café POSK. Artur na scenie - za chwilę ma recytować swoje teksty. Pośród publiczności

jego Matka. Przyjechała go odwiedzić. Pierwszy raz. Ukochany syn. Wieczne kłopoty. Wiara, że będzie dobrze. Artur zamiast rozpocząć przedstawienie - wyciąga kwiaty. Schodzi ze sceny, idzie do Mamy. Wręcza bukiet. Zaskoczona widownia po chwili zaczyna rozumieć co się wydarza. Kamery, aparaty fotograficzne szukają dobrego kadru. Powrót na scenę. Wiersz o miłości do Mamy. Pada, potem wzlatuje tak rzadkie słowo KOCHAM.

Bunt zrodzony w blokachUciec - przed kim, przed czym, dokąd? Co z prawdą - można ją znaleźć, głosić, skrywać? Czy wojownik potrzebuje miłości? Co knują łysi za garażami? Czy szafka na ubrania w siłowni może skrywać kartki z poezją?

fot. „Niewygodny” - Artur Tomaszewski, autor: Monika Jakubowska