KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem...

56
KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 Nad Dłubnią • Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Michałowickiej www.michalowice.malopolska.pl/spzm/ EGZEMPLARZ BEZPŁATNY ISSN 1733-5507 STULECIE ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI – STULECIE POWSTANIA ZHP Sylwetki harcerzy – Innocentego Libury i Tadeusza Strumiłły związanych z michałowicką ziemią w świetle lat wojny (1914–1918) – czasu odzyskiwania niepodległości przez Polskę * * * 15 lat działalności Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Michałowickiej „Nad Dłubniąi Kwartalnika Społeczno-Kulturalnego „Naddłubniańskie Pejzaże”

Transcript of KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem...

Page 1: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

1

KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018• Nad Dłubnią • Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Michałowickiej

www.michalowice.malopolska.pl/spzm/

EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

ISSN 1733-5507

STULECIE ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI – STULECIE POWSTANIA ZHPSylwetki harcerzy – Innocentego Libury i Tadeusza Strumiłły

związanych z michałowicką ziemiąw świetle lat wojny (1914–1918) – czasu odzyskiwania niepodległości przez Polskę

* * *15 lat działalności Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Michałowickiej „Nad Dłubnią”

i Kwartalnika Społeczno-Kulturalnego „Naddłubniańskie Pejzaże”

Page 2: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

„Nad Dłubnią” Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Michałowickiej32-091 Michałowice, ul. Jana Pawła II 1

tel./fax 12 388 50 16www.michalowice.malopolska.pl/spzm/Konto: 80 8589 00060180 0010 0162 0001

Świętując w bieżącym – 2018 roku, 100-lecie

odzyskania niepodległości, a także 100-lecie ist-

nienia harcerstwa w wolnej Polsce, „Nad-

dłubniańskie Pejżaże” przedstawiąją wojen-

ną działalność dwóch wyjątkowych harcerzy,

związanych z michałowicką ziemią: Innocent-

go Liburę, nauczycielskiego syna urodzonego

w Michałowicach i Tadeusza Strumiłłę, dzie-

dzica z pobliskich Książniczek w gm. Michało-

wice, współorganizatora polskiego harcerstwa.

Trzecią niezwykłą postacią, równie bezkompro-

misowo uczestniczącą w dziele odzyskiwania

niepodległości oraz – podobnie jak pozostali

wymienieni – głęboko zaangażowaną w służbę

wolnej Ojczyznie po zakończeniu wojny, jest

benedyktyn o. Klemens – Stanisław Dąbrowski

z michałowickiego dworu. o którym przeczytać

można w kolejnym wydaniu nr 1–2 (53–54) 2018

„Naddłubniańskich Pejzaży”.

* * *

Dodatkowo ogromnie cieszy fakt, że w obec-

nym roku odnotować możemy także 15 lat

działalności Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi

Michałowickiej „Nad Dłubnią” oraz 15 lat wy-

dawania kwartalnika społeczno-kulturalnego

„Naddłubniańskie Pejzaże” – periodyku Stowa-

rzyszenia.

* * *

Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Michało-

wickiej „Nad Dłubnią” powstało z potrzeby

serc grupy mieszkańców Michałowic – którzy

już wcześniej podejmowali rozmaite inicjaty-

wy na rzecz tutejszej społeczności. Zarejestro-

wane przez Sąd Krakowski 30 czerwca 2003 r.,

działa nieprzerwanie, inicjując lub współorga-

nizując w przeszłości i obecnie niektóre przed-

sięwzięcia kulturalne, jak Marsz I Kompanii

Kadroweej, Przegląd Zespołów Artystycznych

„Pawie Pióra” czy też opisując historię ziemi

michałowickiej we wspomnianym czasopiśmie.

Grupę tz w. członków założycieli – Anna Bocz-

kowska, Adam Bubka, Ewa Golińska, Sta-

nisław Kałwa, Elżbieta Kwaśniewska, Zbi-

gniew Lankosz Maria i Stanisław Lorenzowie,

Marta Maracha, Jacek Nowak, Jan Sas, Elż-

bieta Siekierzyńska, Helena Sołtys, Edward

Szarek, Zofi a i Krzysztof Wilkowie – zasilili

z czasem: Bernadett a Patecka, Wanda Machnik,

Danuta Jaskółka, Zenon Gil, Halina Dymek.

Chętnie powitamy w naszych szeregach wszyst-

kich zainteresowanych z dobrymi pomysłami

oraz z odrobiną determinacji do ich urzeczywist-

niania.

Redakcja

Założyciele Stowarzyszenia

Page 3: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

1

W początkach jubileuszowe-go roku NIEPODLEGŁOŚCI ujrzała światło dzienne, po po-nad osiemdziesięciu latach od jej napisania, książka „Krokiem zdobywców”. Jej autorem jest Innocenty Libura – urodzony w Michałowicach syn Ludwi-ka – michałowickiego nauczy-ciela. Jest to zbeletryzowany dokument epoki – opowieść o skautach z Olkusza, gdzie In-nocenty kontynuował naukę w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze w niej też obszernie o ojcu, pisze o matce, która przyszła na świat w dalekiej Tielmie nad Angarą, wspomina o najstarszej z rodzeństwa siostrze Mani (to ona pierwsza z Kielc przywio-zła do Olkusza wieści o skautin-gu), pisze o najmłodszym bracie Józiu – urodzonym już w Kali-nie gorliwym skaucie, który mu-siał zostać w domu, gdy wszyscy rwali się do walki.

Michałowice dla ojca Innocen-tego Libury – Ludwika – były kolejną, po Luborzycy, placów-ką nauczycielską. Tu objął szko-łę i uczył w niej około jedena-

Dzieje rodziny Ludwika Libury, michałowickiego nauczyciela w l . 1892–1903

stu lat od 1892 do 1903 roku, co w owych czasach, przy carskiej polityce oświatowej najniższego szczebla w Priwislenskim Kra-ju, było dość długim okresem. W Michałowicach młody jeszcze, blisko czterdziestoletni nauczy-ciel, rozwinął skrzydła. Pełen pomysłów i twórczego zapału wdrażał w życie nowoczesne wtedy metody pedagogiczne, wynikające – jak się wydaje – bardziej ze znajomości wiejskie-go życia (sam Libura wywo-dził się z warstwy oświeconego chłopstwa) niż z podręczników

metodyki nauczycielskiej. W roku 1898 żeni się z wnuczką Aleksandra Wojsławskiego – wójta

Michałowic. Maria Józefa z Ru-cińskich – panna młoda urodzo-na na Syberii – przybywa z War-szawy i obejmuje gospodarstwo. Mąż – w miarę swych możliwo-ści – zapewnia żonie dostatnie życie. Jak wspomina Innocen-ty: Ojciec miał tam konie, parobka, ileś tam mórg ziemi (…) mamusia pączki tam piekła w saganach masła, tak im było dobrze.

Z Michałowicami Ludwik wią-że dalsze życiowe plany. Wraz z bratem Karolem – żołnierzem w służbie granicznej na michało-

Józef Libura, inż. leśnik, jeniec obozu w Starobielsku, ofi ara zbrodni katyńskiej, zamordowany w Charkowie w 1940 r. Spoczywa w zbiorowych mogiłach na zbudowanym przez Polaków Cmentarzu Ofi ar Totalitaryzmu w Charkowie. Pośmiertnie awansowany do stopnia kapitana 11 listopada 2007 r.

Fot. są własnością Marii Matlachowskiej, córki Józefa Libury.

Page 4: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

2

wickim posterunku – kupuje ziemie z parcelacji majątku Wola Zachariaszowska. Tymczasem władze szkolne w służbie zaborcy knują prze-ciw niemu jakąś intrygę, bo nie w smak im zbyt światły nauczyciel zagrażający wiernopoddań-stwu. Przenoszą go do pobliskiej Kaliny. Wiem z ustnego przekazu mojej babci – siostry Inno-centego, wspomnianej wyżej Mani – że młody Cenek z Walerkiem (bo Józio był jeszcze małym chłopięciem) bawili się w Kalinie w Trylogię, odgrywając poszczególne sceny, wcielając się w niektóre postacie. Ten szczegół ważny jest, by zrozumieć ich późniejszy zapał do skautin-gu i harcerstwa, ich naturalny, niemal radosny udział w walce o wolność i zjednoczenie Ojczy-zny, tak barwnie oddany również w autobio-grafi cznej książce.

Pamięć Michałowic w rodzinie utrwaliła się zapewne i dlatego, że kiedy Liburowie prze-nieśli się potem do Miechowa, czy gdy już byli w Olkuszu, to Pierwsza Kadrowa w swym stra-ceńczym – zdawało się – marszu z krakowskich Oleandrów na Kielce – stolicę guberni, złamała graniczny szlaban właśnie w Michałowicach, nieopodal ich dawnego, nauczycielskiego go-spodarstwa. Tu przychodzą mi na myśl zapa-miętane opowieści o pradziadku Ludwiku – co to uczył w szkole większą niż pozwalano liczbę dzieci, przemycając, jak tylko można było, oj-czyźniane, patriotyczne treści, a hymnu carskie-go imperium nigdy ponoć nie śpiewał, twier-dząc, że ma „za krótkie gardło”. Okazuje się że i kilku michałowiczan znalazło się w legiono-wych szeregach. Jak tu nie domniemywać, że mogli to być uczniowie Ludwika Libury?

W Michałowicach dołączyli do I Kompani Kadrowej w 1914 r.: Jakub Baran, Konstanty Bednarczyk, Władysław Jaskółka, Kazimierz Moryś, Szczepan Patecki, Piotr Zasada, Maciej Boczkowski – przyp. red.)

W ślad za nimi – razem z olkuską paczką przyjaciół, zorganizowaną w skautową druży-nę – poszli ich krajanie – starsi synowie Ludwi-ka. W roku 1918 bracia zaciągnęli się do Bata-lionu Harcerskiego i pełnili służbę wartowniczą w stolicy, a w 1920 r. w szeregach Armii Ochotniczej ruszyli na wojnę z bolszewikami. I o tym – w swym zasadniczym zrębie – jest książka. Dzieje wydania „Krokiem zdobyw-ców” to osobna historia, wpisująca się w dalszą biografi ę jej autora. Powieść – pierwotnie złożo-

na do druku w Wydawnictwie Św. Wojciecha – nie ujrzała światła dziennego, gdyż wydano ją niemal równocześnie z wybuchem wojny i cały nakład przed sprzedażą przepadł za spra-wą okupanta w 1939 r. Po wojnie maszynopis odrzucały Autorowi wszystkie wydawnictwa komunistyczne i dopiero w trzydzieści lat po jego śmierci książka trafi ła do rąk czytelnika. Akurat w 100-lecie ODZYSKANIA NIEPODLE-GŁOŚCI. Podtytuł książki wyjaśnia jej główne przesłanie, wszak to „Opowieść o I Olkuskiej Drużynie Skautowej 1914 – 1920”.

Zaczęło się od „Sitwy”– gromady kolegów, którzy już przemyśliwali o oswobodzonym kraju. Później inż. Zygmund Rajdecki z żoną i doktorem Buchowieckim inicjują ruch skau-towy w mieście. Następnie zawiązuje się dru-żyna: pluton chłopców i pluton dziewcząt. Na czele żeńskiego plutonu staje Mania – siostra braci Liburów. Powróciwszy z Kielc, opowia-da wieści o tajnych zebraniach koleżanek –

Rok 1915. Olkuscy skauci żegnają drużynowego Mieczysława Nabielaka (pierwszy z lewej) przed wyjazdem na front. Druga z lewej – obok druha – stoi

Maria Liburówna; trzeci z lewej stoi Innocenty Libura; prawdopodobnie szósty z lewej – Walerian Libura

Rok 1916. Kurs instruktorski olkuskich skautów – pierwsza z prawej siedzi Maria Liburówna; w ostatnim rzędzie stoją: pierwszy

z lewej – Innocenty Libura, drugi z prawej – Walerian Libura

Page 5: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

3

uczą się drzeć szarpie na bandaże, uczą się „sa-marytanki”.

„Mrówka” – bo taki jest pseudonim Mani – nieco później przynależy też do Polskiej Orga-nizacji Wojskowej. U samych początków dru-żyną dowodzi druh inżynier, wspomaga go 15-letni, nieco tajemniczy lwowiak, potem zja-wia się druh Nabielak przybyły z Łodzi, impo-nuje wszystkim rozmachem swych poczynań.

Rok 1917 – pocztówki „Z życia skautów” wykonane na skałkach pomorzańskich na zlecenie rejenta Kazimierza Golańskiego (popularyzacja ruchu skautowego

i dochód). „Składanie raportu” - raport odbiera Dzidka Włodarska, melduje Maria Liburówna. Od lewej: Kowalska, Gilska, Robakowska T., Osuchówna,

Strzelecka, ???, Lipianka, Tacikowska, Robakowska Il, Szlęzakówna

Rok 1916. Pożegnanie komendanta skautów dha Zdzisława Kąkolewskiego przez Patronat (Polskiej Organizacji Skautowej) i obie drużyny (męską i żeńską) skautowe. Od lewej siedzą: Jan Jarno, Osmołowska, Ludwik Libura, Zdzisław Kąkolewski, Regina Tacikowska, Zofi a Okrajniowa, Kazimiera Płoszyńska, dyr.Włodzimierz Włodarski, Antoni Okrajni. Stoją: Lipianka, Windakiewicz, Szlęzakówna, Osmołowska, Osuchówna, Robakowska, Strzelecka, Gilska, ???, Giedroyć, Tacikowska,

Robakowska L. Stoją powyżej: Szlęzak, Chmielewski, Buchowiecki, Tacikowski, Krzywicki, Włodarski, Otrębski, Innocenty Libura, Maria Liburówna, Włodarska. U góry: Włodarski, Kowalski, Zdrzalik, Strzelecki B., Walerian Libura, Strzelecki J., Manterys, inż. Osmołowski (w kapeluszu).

Powstaje „Patronat” wspomagający olkuski skauting, w którym znalazł się też Ludwik Li-bura – emerytowany nauczyciel, w latach 1916 /1917 pełniący obowiązki radnego w mieście, całym sercem zaangażowany też w organizację szkolnictwa wiejskiego, a także sieci bibliotek i księgarń z ramienia Polskiej Macierzy Szkol-nej. Sam prowadzi taką czytelnię w Olkuszu.

Pamiętam z rodzinnych opowieści, że w owych czasach pradziadek Ludwik w roz-mowie z ówczesnym proboszczem olkuskim poddał myśl postawienia krzyża na Czarnej Górze, przy drodze wiodącej do Chrzanowa, na pamiątkę pojawienia się tam oddziałów węgier-skich armii austriackiej, a to już znaczyło przed-świt wolności. Pod tym krzyżem także olkuscy skauci witali powracającego z Magdeburga Jó-zefa Piłsudskiego, a moja babka ze swymi brać-mi wręczała Brygadierowi kwiaty.

Dość szybko wyodrębnia się drużyna chłop-ców im.: Tadeusza Kościuszki. Nieco póź-niej, zapewne po odejściu „Mrówki” do pracy w szkole w pobliskich Laskach, z jej coraz liczniejszego plutonu powstaje żeńska dru-żyna im. Emilii Plater. W dalszych rozdzia-

Page 6: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

4

Osiem miesięcy przed aresztowaniem, Piłsudski odwidził Olkusz - 20. XI. 1916 – Szkoła Rzemieślnicza w Olkuszu. W środku, wśród grona nauczycielskiego, uczniów i zaproszonych gości siedzą – J. Piłsudski i biskup Władysław Bandurski (honorowy kapelan Legionów Polskich, naczelny kapelan Wojska Litwy Środkowej

i przewodniczący Zarządu Oddziału Wileńskiego Związku Harcerstwa Polskiego). Pierwszy z prawej siedzi Ludwik Libura – wówczas emerytowany już nauczyciel, nadal uczący w tej szkole.

łach książki znajdujemy wojenne dzieje Cenka i Walerka w Armii Ochotniczej generała Hallera, który pojawia się też osobiście w jednym z epizodów bitwy nad Wkrą:

Po południu na lewo od szosy idącej w kierunku nieprzyjacie-la zaczyna się strzelanina. Chłopcy nasi przeganiają się kolejno z nacierającymi grupkami nieprzyjaciela. W okopie zjawił się ob-serwator artyleryjski, by wspomagać piechotę, i wkrótce nad polem zakwitają obłoczki szrapneli.

Pod wieczór nadjeżdża osobowy samochód i zatrzymuje się w le-sie.

– Generał Haller! – podają sobie po linii żołnierze.Lucek, Walory, Tomcio i Mietek widzą, jak wychodzi o lasce na

stanowisko obserwatora, a potem przez telefon podaje zlecenia dla baterii.

Wieczorem, zupełnie jak na froncie, podjeżdża kuchnia z obiadem. Przez całą noc trwa ostre pogotowie. Kto zdrzemnął się na chwilę w okopie z karabinem na przedpiersiu, dostaje w kark dla ostrzeże-nia. Patrole nieprzyjacielskie podchodzą w coraz to innym miejscu, witane głośnymi zrywami wystrzałów.

Kiedyś wuj Innocenty – autor książki, brat Mani, mojej ba-buni – zabrał mnie na wycieczkę. Poszliśmy na Czarną Górę. Innocenty i Walerek Liburowie – żołnierze

Armii Ochotniczej gen. Józefa Hallera

Page 7: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

5

Wśród charakterystycznych, olkuskich sosen znalazł jedną. Powiedział: „Tu mieliśmy spo-tkanie z druhem Tadeuszem Strumiłłą”:

Wyprężeni na baczność, z zapartym oddechem pa-trzyli na zbliżającą się do nich postać z czarną, het-mańską brodą, ciemne oczy Szumiącego Dęba (…) jakoś bardzo życzliwie szły ku nim na powitanie, wzywały do przyjaźni raczej niż do czułości uległej. A potem poszedł z nimi druh Inspektor za miasto, na Czarną Górę, usiadł na skraju lasu pod sosną, jak starszy brat, jak przyjaciel, a wokół niego drużyna, i zaczęła się prawdziwie harcerska gawęda…

Cóż, nie ma już tego lasu i tego drzewa, a było to spotkanie pamiętne. Czyż nie tam właśnie zadzierzgnął Cenek przyjaźń ze swym niemal michałowickim krajanem, bo mieszka-jącym w niedalekich przecież Książniczkach? Była to przyjaźń prawie synowska – naznaczo-na takim rodzajem szacunku i poważania, że najmłodsza córka Innocentego do dzisiaj wspo-mina: „Strumiłło u nas w domu to był guru”. W późniejszych latach znajomości, gdy Innocen-ty osiądzie już na stałe na Śląsku, zaprosi druha Tadeusza do Rybnika, by został ojcem chrzest-nym jego najstarszej córki – Teresy. Epizod ten i inne spotkania ze Strumiłłą znajdą się później w drugiej części autobiografi i, poświęconej okresowi dwudziestolecia, która leży jeszcze w maszynopisie – jak na razie – na użytek naj-bliższych.

Z opowieści mojej babki zawsze dobiega mnie echo przykazania: „Ty to musisz pamiętać!” Gdy teraz czytam książkę jej brata i konfrontuję za-pis z zapamiętaną opowieścią babuni, ożywają we mnie szczegóły i wątki, które niekoniecznie zawiera publikacja, a które ją dopełniają. Ma-nia nie walczyła z bronią w ręku. Poświęciła się pracy nauczycielskiej. U progu Niepodległości współorganizuje szkołę powszechną w podol-kuskich Laskach, jest tam pierwszą w dziejach miejscowości nauczycielką, niewiele starszą od swoich uczniów. Organizuje obchody ko-ściuszkowskie. Chłopstwo wobec nowych po-rządków nieufne, wita ją, prowadzącą szkolny pochód, nieco kpiącą przyśpiewką: „Kościusko, Kościusko pod Racławicami – rozbiła se baba kosycek z jajami.” Delegowana przez władze szkolne i pomimo niepełnoletniości, upoważ-niona dla przykładu do uczestnictwa w pierw-szych wyborach w odrodzonej po 120 latach Ojczyźnie, jest świadkiem znamiennej sceny:

ubrany odświętnie w białą sukmanę gospo-darz podchodzi do stołu prezydialnego i pyta okolicznego dziedzica: „A w dupę bedo bili?” Mania nie zraża się. Intensywnie i niemal sta-le poszerza swoje wykształcenie. W 1920 roku, gdy bracia poszli na wojnę, wyjeżdża do Białej Podlaskiej na ministerialny kurs nauczycielski. Oto fragmenty z kursowego dziennika babuni:

Kurs (…) składający się z 60 osób z górą uloko-wano częściowo w samem centrum miasta, a resztę, znaczy część męską na Woli, (…) na przedmieściu raczej, za rzeką. My, niewiasty, dostałyśmy śliczny budynek na rogu ulicy (…). Budynek ten to daw-ne i dzisiejsze gimnazjum, w którym się jeszcze I. Kraszewski uczył. (…) Pracy było huk. Pięć szó-stych dnia zajęte przez referaty, wykłady, repetycje, lekturę. Nieraz narzekało się na przemęczenie. Za-wsze to nie tak łatwo pracować całe dziesięć miesię-cy i w czasie wakacji. To już trzeba bardzo silnego umysłu i sił fi zycznych do pewnej miary. (…) Kurs nasz polegał w znacznej mierze na wskazówkach, na stworzeniu szkieletu tego, co ma się w domu opraco-wać. Myśmy zaledwie przejrzeli plan, rozwinąć go i uzupełnić musimy własnemi siłami. (…)

Jakiś tydzień mamy do końca kursów, ale jaki ten koniec będzie, to nawet nie staram się przewidzieć. Nad wszystkimi zawisło groźne echo zbliżających się bolszewików. Co dzień smutniejsze wieści. Mińsk upadł, Łuck także. Nad Bugiem po tamtej stronie po wioskach pełno żołnierzy, a koło Brześcia Litew-skiego podobno szańce sypią. (…) Odczytano nam dziś odezwę do nauczycielstwa wydaną przez Mini-sterium. Powołuje się pod broń kolegów; koleżanki znów na inne posterunki mają przejść do szpitali, bądź do biur. (…) Ogłoszono listę składek na Czer-wony Krzyż i na Żołnierza. (…) Była konferencja nauczycielska – co mamy robić, czy kończyć kurs, czy też się rozjechać? Szokalski inspektor telefono-wał do Warszawy. (…) /Z/ rozporządzenia Ministe-rium wróciliśmy na ławy, chociaż przerwy nie było, ale pewien zastój był. Słowem – wolniejsze tempo w nauce. Panie chodzą do szpitala, na dniach mają być ranni, nawet pewna część przybyła. Widziałam, jak szykowały dzieci szkolne pod dyrektywą nauczycie-lek: słomniki i poduszki. Wszystko to było z mate-riału papierowego szyte i wyściełane słomą. Coraz bliżej bolszewicy – już tylko 50 kilometrów nas od nich dzieli. Źle. Rety, zdaje mi się, iż się podwoje pie-kła rozwarły i chmary diabłów pędzą, aż ziemia drży i jęczy, za sobą zostawiając zgliszcza i popioły, krew i krzyże, nawet nie krzyże, bo tych nie wznoszą,

Page 8: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

6

tylko góry trupa. (…) Tak sobie umyśliłam: jeżeli, co nie daj Panie! bolszewicy wpadną już za Bug i nie będzie można uciekać, to wstąpię do armii…

W tym samym czasie Cenek z Walerkiem są na froncie, gdzie ich 201 ochotniczy pułk pie-choty krwawi się w bojach osłaniających od-wrót regularnej armii, lecz gdzie na koniec dane im będzie doświadczyć radości zwycięstwa:

Kompanie ukryte za kościołem gawędzą sobie przy wtórze armat o tym, jak Syberyjska Brygada, którą spotkali przed Modlinem, trzykrotnie ruszała wczo-raj do natarcia, nim wreszcie wypchnęła enpla za rzekę. Snują domysły na temat rozpoczynającej się ofensywy, rozmawiają też o sprawach niewojennych.(…)

Niektórzy piszą listy. Mietek zdobył gdzieś kartkę polową i pisze list do siostry na imieniny. Jest bo-wiem dziś 15 sierpnia, jak się przypadkiem dowie-dział, a więc święto Wniebowzięcia Matki Bożej. Obok Marianek Prażmowski pisze w skupieniu list do matki.

Poderwane rozkazem kompanie ruszają pędem do natarcia.

– Ofensywa, hurra! – woła uszczęśliwiona wiara przebiegając w kolumnie dwójkowej dolinki i wzgó-rza, mijając nieprzyjacielskie wnęki, rozwija się w tyraliery, praży ogniem cofające się oddziały, za-chwycona radykalną zmianą ról wojennych.

– To za nasz odwrót! – To za Paprocie!– To za moje nogi w pęcherzach! – Hurra! – pędzą, przypadają do ziemi, podrywają

się znowu i naprzód! Już przebyli Działdówkę, już widać na widnokręgu wieże Nasielska. Walec toczą-cy się od Dźwiny i Dniepru traci nareszcie swój roz-pęd, utyka na wiślanym brzegu, na wale sprężonych, polskich ciał.

Myślę, że ten graniczny, michałowicki szlaban i pamięć ojca, dziadka i pradziadka Ludwika, za-równo dla jego dzieci, wnucząt, jak i prawnucząt stanowił i stanowi wyzwanie do wierności ide-ałom Przodka, zaś przełamany szlaban staje się dla nas szczególnym symbolem pokonywania wszelkich życiowych i dziejowych trudności.

Michał Buczak – wnuk Marii Liburówny „Mrówki”

Fotografi e archiwalne harcerstwa olkuskiego, znajdują się w zbiorach Muzeum Regionalnego przy PTTK Oddz. w Olkuszu. Za pomoc w ich zgromadzeniu oraz udostęp-nienie do druku w „Naddłubniańskich Pejzażach”, po-dziękowanie składamy p. Barbarze Wróbel, p. Wandzie Wimmer oraz p. Jackowi Stypieniowi.

Redakcja

Oddziały Legionów w Radomsku (Archiwum Jerzego Kurzawińskiego)

Page 9: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

7

Opisy fotogra ii zamieszczonych na kolejnych stronach (Archiwum Jerzego Kurzawińskiego)

Str. 8– Budowa zasieków drucianych pod Konara-

mi, 1915.– Przemarsz przez Konary, palący się dwór

podpalony przez Moskala,– Zniszczony dwór w Konarach.– Brygadyer J. Piłsudski z rotm. Beliną.

Str. 9– Oddział sanitarny w Wołczecku.– Studnia w polu.– Oddziały sanitarne.– Tabory legionów w Lipnicy Murowanej.

Str. 10– Zgliszcza wsi Budy w Lubelszczyźnie.

Str. 11– Tabory Legionów w Łysobykach na Lubel-

szczyźnie.

Str. 12 – Kawalerya rotm. Beliny. I bryg. Legionów.– Kawalerya rotm. Beliny Prażmowskiego.– Defi lada Legionów przed Brygadyerem

J. Piłsudskim i przezesem N. K. N. Pr Drem L. Wł. Jaworskim w Kętach.

– Rotmistrz Belina na czele szwadronu.

Str. 13– Przegląd kawaleryi Legionów w Radom-

sku.– Pluton podp. Machnickiego.– Ułani Beliny.– Ofi cerowie I Brygady.

Str. 14– Beliniak i dziewczyna.

Str. 15– Ułan i dziewczyna.

Str. 16– Ułan szwadronu Wojnicz w Urzędowie.

– Odpoczynek ułanów w Domorodzicach.– Ofi cerowie kawaleryi rotm. Beliny. – Krak –

Dudzieniec, Orlicz, rotm. Belina, Grzmot (Skotnicki), Machnicki, Wieniawa (Długo-szowski).

– Rotmistrz Belina - Prażmowski z adjutan-tem sztabu rotm. Orliczem.

Str. 17– Legiony przechodzą Wisłę pod Annopolem.– Przejście Wisły przez Legiony po moście

pontonowym, sierpień 1915.– Sztab legionów wjeżdża do Jędrzejowa.– Raport oddziału Legionistów na rynku

Piotrkowskim dnia 21 marca 1915 r.

Str. 18– Ułani szwadronu rotmistrza Dunin-Wąso-

wicza przed słynną szarżą pod Rokitną.

str. 19– Grupa ofi cerów pułku podp. Barbeckiego

w Wilamowicach.

Str. 20– Rafajłowa: Rezerwa Legionów w pochodzie

na front bojowy.– Pochód rezerw Legionistów na pozycje.– Rafajłowa: Oddział karabinów maszyno-

wych.– Legiony grupy Hallera, 1915.

Str. 21– Rafajłowa: Toaleta poranna.– Rafajłowa: Placówka, Serya II.– Rafajłowa: Zmiana wart.– Legiony w okopach nad Nidą.

Str. 22– Rafajłowa: Ognisko w lesie.

Str. 23– Pułk. Januszajtis w okopach besarabskich.

Page 10: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

8

Oto obszerne fragmenty książki Krokiem Zdobywców autorstwa Innocentego Libury, opowiadające o udziale Autora

i jego brata Waleriana w wojennej zawierusze, poprzedzającej bitwę warszawską 1920 r.

W tej „opowieści o drużynie” – 1914–1920 obaj chłocy występują pod pseudonimami: Walerek, to Walor – Nasibu, zaś In-nocenty jawi się jako – Mietek, Kinol, Kinolek Łękawscy (Łękawa – miejsce urodzenia ich ojca – Ludwika Libury nauczyciela w Michałowicach w latach 1892–1903).

* * *

Lipcowe łany Podkarpacia pławią się w słonecznej ciszy przed żniwami, cisza też ogarnia zamarłe ulice miasteczek, tylko barwne plakaty na ścianach biją na alarm. (…)

– Ty, Kinol, idziemy na wojnę!Mietek w pełnym rynsztunku i z kurzem jeszcze podkarpackim na butach podskoczył na pół metra w górę i krzyk-

nął „hurra”, a równocześnie jakaś strzała maleńka przenikła mu serce.Jeszcze tegoż dnia chodził po mieście z panem Kowalskim, zbierając mosiężne lichtarze, pierścionki i srebrne pie-

niądze na „Skarb Narodowy”. Tomasz mobilizował hufi ec, rozsyłając gońcami i pocztą rozkazy z drukowanym na-główkiem i pieczątkami, które jako zawodowy kancelista zamówił sobie zaraz po objęciu hufca. Słowa: „natychmiast”, „o ile możności z bronią” podkreślał czerwonym ołówkiem. Obozujących w Mierzeniu i Żerosławicach wzywał tele-grafi cznie do powrotu. Młodsi mieli wstąpić do Milicji Obywatelskiej, starsi wyruszyć na front.

W dwa dni pierwszy oddział ochotników z Olkusza gotów był do wyjazdu. (…) Mietek z Walorym nie mieli się z kim żegnać, matka była niezdrowa, siostra Mania na kursie nauczycielskim w Życzynie, Józio na obozie, a ojciec w ostatniej chwili gdzieś wyszedł. Oblecieli, już w pełnym rynsztunku, wszystkie pokoiki, z trudem przeciskając się przez wąskie drzwi i dopiero na ścieżce za ogródkiem przywarli w pospiesznym pocałunku do zmęczonej dłoni i kolących policzków ojca, nie zdając sobie sprawy z powagi chwili, po czym puścili się pędem ścieżką wzdłuz toru, podtrzymując tańczące plecaki na grzbiecie.

Page 11: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

9

„Czy tak się dzieci wyprawia z domu?” – myślał żałośnie staruszek i pogwizdując po swojemu, ruszył bez słów w przeciwną stronę ku zniżającemu się nad zachodem słońcu. Żołnierskim niemal ruchem wysuwał w przód to lewą stopę, to bambusową laskę spod pachy. I szedł tak, zmuszając serce do milczenia. Wiedział przecież, iż nie na zabawę chłopcy jego jadą.

Tymczasem oddziałek harcerzy opuszczał dziedziniec szkolny i skręcał w Krakowską ze śpiewem:

Raduje się serce, raduje się dusza,Gdy pierwsza drużyna na wojenkę rusza.Oj da, oj da dana, drużyno kochana,Nie masz to jak pierwsza, nie!

Po drodze zaczęli do nich przyłączać znajomi. Panie z Patronatu, druhny i licejki. Niespodziewanie wynurzyła się skądś orkiestra fabryczna i wojownicy nasi ani się spostrzegli, jak wyjazd ich przemienił się w manifestację pa-triotyczną.

– A to ci heca, jak babcię kocham! – śmieje się Lucek po sztubacku, mimo podofi cerskich naszywek na ramionach.Na dworcu parada jeszcze większa. Panie z Patronatu mają łzy w oczach, druhny wręczają każdemu jakieś woreczki,

szarytki ze szpitala zawieszają medaliki na szyję. Orkiestra gra jakieś marsze, tłum rośnie na peronie.Gdy pociąg rusza, napięcie dochodzi do szczytu: z tłumu zrywają się okrzyki, powiewają dłonie i chusteczki, od

dźwięku trąb drży powietrze. Zenek dorwał się do karabinu i wygarnia w powietrze dla większej uroczystości. Lucek wrzeszczy, żeby nie robić grandy, i w twardą kapralską dłoń ujmuje całe towarzystwo. Pociąg mknie coraz szybciej. W oknach wagonu przesuwają się stuletnie sosny Pakuski, wije się Baba pod Olewińską Górą, gdzie latem chodzili się kąpać, a na orzechy jesienią.

Wyjrzał z lasów na pożegnanie Rabsztyn sędziwy, potem Januszkowa Góra i Skałki, wszystko dziwnie teraz urocze i bliskie wobec dalekiej drogi wojennej.

Oto już Wolbrom (…). Na dworcach wsiadają coraz nowe oddziałki harcerzy: w Sędziszowie tęgie dryblasy ze Szczekocina, w Jędrzejowie zgrabne pińczowiaki z bronią i mapnikami u boku jak ofi cerowie. W Kielcach ruch, biega-nina i wrzawa, jakby się cały batalion ładował.

Nabrawszy ludzi i sprzętu, pociąg rozbrzmiewa pieśniami i dźwiękami trąbek harcerskich, rwie hucznie przez ciem-ne łysogórskie bory jak pocisk młodzieńczej energii, mknie coraz szybciej na wschód ku macierzystej Wiśle…

Cytadela warszawska! Ponure miasto czerwonych murów, głębokich fos i więziennych kazamat, tłoczy jak kamień rwących się na front ochotników. (…) Nagie prycze bez koców i sienników, długie ogonki po miskę zupy potęgują zły nastrój.

Page 12: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

10

Lucek Ziarnik, szef naprędce sklejonej kompanii, piekli się o porządek i rygor, klnie po leguńsku, gwiżdże to na kaprala dziennego, to na zbiórkę, by wyrwać bractwo z tępego odrętwienia.

Jedyna pociecha to widok marszówek w zielonych koszulach amerykańskich idących z pieśnią na ćwiczenia i grzmot broni maszynowej z pobliskiej strzelnicy. Więc ten i ów rwie potajemnie na miasto, które szumi życiem i wojennym zapałem. Niektórzy próbują zabić nudę zwiedzaniem ogromnej twierdzy, wzniesionej przez cara Mikołaja I przeciw buntowniczej Warszawie.

W pewnym momencie wśród murów i szkarp nad Wisłą dostrzegli coś w kształcie bramek z wkręconymi do nich w górze hakami jak do dziecinnych huśtawek. Stare kasztany obok miały podziurawione pnie i zatknięte w nich małe krzyżyki.

– Miejsce stracenia… – domyślili się, obchodząc w skupieniu plac dawnej kaźni.Zwiedzając X pawilon Mietek z Walorym przypomnieli sobie znalezioną w komodzie matki pożółkłą kartkę papie-

ru, którą dziadek Ruciński stąd właśnie dawał o sobie znać żonie przed wywiezieniem na Sybir.– No dobrze, ale jak ten list doszedł?– To już tajemnica tamtych patriotycznych czasów. Dość, że babcia dowiedziała się, gdzie męża zamknięto, a nawet

udało się jej wyjechać razem z nim na wygnanie, po długich oczywiście staraniach. Aż nogi jej puchły od tego cho-dzenia w Warszawie po urzędach. Do samego oberpolicmajstra Trepowa udało się jej dostać, jak pisze o tym dziadek w pamiętniku.

Rozpięła się romantyczna tęcza między legendarnym już rokiem powstania, a chwilą obecną, słodząc smutne godzi-ny wystawania na zbiórkach i beznadziejnych ogonkach po zupę.

W dniu 18 lipca obchodziła stolica święto Armii Ochotniczej. W blasku lipcowego słońca ciągnęły ulicami coraz to nowe oddziały witane burzą oklasków i okrzykami:

– Cześć obrońcom Ojczyzny! Niech żyje Armia Ochotnicza! Niech żyje Wódz Naczelny!… Niech żyje generał Hal-ler!...

Mundurów prawie nie widać, a jednak pochód okazały i chwytający za serce. Oto ława kosynierów z racławicką bronią, dalej transparent: „Pułk Kilińskiego”, a za nim kolumna wyrostków ze Starego Miasta, potem strażacy, sokoli na koniach, zielone szeregi harcerzy i coraz to nowe oddziały.

Page 13: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

11

Na dole szum ludzkiej rzeki wzmaga się i opada, a na słonecznym niebie grają samoloty, rzucając garści ulotek, które jak stada białych gołębi trzepocą się nad miastem. Z zapachem rzemieni i mundurów i ze szczękiem bron, przenikała w dusze i ciała ochotników tężyzna i duma żołnierska.

Wkrótce już mogli podziwiać się nawzajem w wojskowej skórze. Nowe polskie mundury z łódzkiego sukna wy-glądały wcale porządnie. (…) Płaszcze też solidne, ale z butami gorzej: jakieś połatane krypcie i twarde jak żelazo. To, zdaje się, z francuskiego demobilu, podobnie, jak i karabiny.

Wyciągnięta w dwuszereg dwunasta kompania zajmuje całą długość budynku – z górą dwustu chłopa. (…) Dowód-ca kompanii, porucznik Bieniek (zdaje się, Ślązak z pochodzenia), rosły blondyn, zdobywa sobie serca od razu szczerą leguńską postawą. (…)

Lucek ma w swojej sekcji trzech olkuszaków: Tomcia, Bohdana i Prażmowskiego. Reszta dostaje się barczystemu wąsalowi z rosyjskiej armii. Patrzy on niechętnie na „Młodziaków” i burczy:

– Ino błota narobią z tego bolszewicy na froncie!…Tymczasem ruch w Jabłonnie robi się prawdziwie wojenny: wozy taborowe, samochody, maszerujące oddziały na-

pełniają radosnym szumem rozległe place i zapylone drogi żołnierskiego osiedla.Wystąpiwszy w pełnym uzbrojeniu, bataliony 201 pułku wyglądają całkiem bojowo, choć połowa ludzi na pewno

prochu jeszcze nie wąchała. Na (…) szosie do Zegrza kompanie maszerują sprawnie z cichym chrzęstem rzemieni i klekotem długich bagnetów u pasa, jak wojsko z prawdziwego zdarzenia.

Po godzinie marszu ćwiczenia w rozwijaniu tyralierki, a w czasie odpoczynku stary, ryżowaty kapral poucza, jak zwijać i troczyć płaszcze. To wyszkolenie bojowe uzupełnia pogadanka w koszarach o placówce i zwięzła instrukcja strzelecka:

– Pamiętajcie, żeby celownik, muszka i nieprzyjaciel były na jednej linii, a potem pal! – mówi obrazowo porucznik. Resztę ma im dać praktyka na froncie.

Nadchodzi chwila wyjazdu. Stary nadwiślański bór brzmi pieśnią bojową. Wojskowe kapele i chóry męskich gło-sów niosą się jak burza po lesie. Lufy karabinów ustawionych w kozły rozkwitły czerwienią jarzębin, bielą goździków i róż. Żołnierze również w kwiaty przybrani mieszają się z tłumem znajomych i krewnych przybyłych na pożegnanie. Chodzą wśród miedzianych pni sosen, skupiają się w rodzinne gromadki, zalegają bufety, piszą listy do domu. (…)

Page 14: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

12

Wśród powszechnej radości i uniesienia, Mietka niepokoi gdzieś na dnie duszy, że nie byli u spowiedzi przed tym wyjazdem na wojnę (nie było czasu ni sposobności). Przecież wielu z nich nie wróci już z pola… Zachodził z Walorym do obozowej kaplicy w ciągu ostatnich dni, ale wciąż była pusta. Żadnego kapelana też nie spotkał.

– Ha, trudno. Zmówi się spowiedź powszechną przed bitwą i będzie.Noc już stała głęboka na gwiaździstym niebie, gdy kompanie zaczęły wsiadać do wagonów oczekujących na torach.

Żołnierze upojeni pieśnią i wrażeniami pożegnalnego wieczoru sadowią się gęsto na ławy, zalegaja podłogę i zasypia-ją, nie słyszą nawet chwili odjazdu. (…)

Nad cichymi pólkami stoją chmurki słoneczne. Czerwone wozy z łoskotem pędzą, na platformach tłoczą się wozy taborów i dymią kuchnie polowe. Wiara wytrzeźwiona już zupełnie, śpiewa do taktu dudniącym kołom, które ich nio-są na wojnę, na obronę zagrożonych granic. (…)

W Małkini nad Bugiem widać już zapowiedzi zbliżającego się frontu: ewakuowany szpital z Białegostoku, pierwsze wozy uchodźców na drogach i ogniska biwakujących wzdłuż toru łazików czy rozbitków. Zapada noc. Pociąg staje w polu przed jakąś większą stacją. Z wagonu taborytów ktoś wyskoczył na pole. Słychać wyraźny chrzęst kosy, szelest zbieranych garści, a potem smakowite chrupanie zadowolonych konisków. (…)

Ranek. Z wagonów wylewa się zółtawozielona lawa piechoty, najeżona kolcami francuskich bagnetów (…). Wąż batalionów wyciąga się z dworca i placów przyległych, sunie powoli gościńcem i zanurza w opłotki i sady wiosko-we. (…)

Zbliża się południe i słońce praży coraz silniej. Odziani od nocy w płaszcze żołnierze pocą się i męczą w pochodzie. Jest już i pierwszy umrzyk: cuci go sanitariusz w cieniu pod przydrożną gruszą.

W Łapach Korczakach (…) rozkłada się wiara po gospodarskich podwórkach, oblega staroświeckie studnie z żura-wiem, myje się do pasa, spoczywa po stodołach, wcina porcje smacznej grochówki – zupełnie jak na harcerskiej wę-drówce!

– Nie upasiesz się, Nasibu, na wojnie przy takiej miseczce! - śmieje się Tomasz z Walerka, który ma jakiś plaski tale-rzyk aluminiowy, zamiast głębokiej menażki. (…)

Lucek wykorzystuje czas poobiedni i poucza, jak czyścić broń i rozkładać zamek karabinu. Część wiary drzemie, część zjada jabłka lub gawędzi. (...)

– Patrzcie, już nasi wychodzą – podrywają się z zacisznej stodoły olkuszacy.

Page 15: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

13

Pobiegli ku drodze ku maszerującym kolumnom. Niebo już zamroczyło się i siąpi deszczyk. Mży na ochotnicze fu-rażerki, na podniesione kołnierze płaszczów i ciemne lufy karabinów, sunące wśród wiejskich opłotków. (…)

Gdy ostatnie kompanie znikły za wsią i wzgórzem, jak nie rykną tuż tuż maszynki, jak nie zagra bojowa muzyka! Wściekłym łomotem długich serii rwą na strzępy sielską do tej pory ciszę. Odpowiedzą im dalsze, zawtórują trzecie, dziesiąte, wzmaga się ręczna pukanina, odezwą się gdzieś basem polówki. Słowem, rozpętał się zgiełk bitewny na dobre.

Ochotnikom z dwunastej kompanii, stojącej w odwodzie serca skaczą z przejęcia, oczy błyszczą bojowo, ręce rwą się do broni, by pedzic tamtym na pomoc.

– Ależ walą zdrowo! – cieszą się, wybiegając duchem ku walczącym, chwytając wieści z placu boju.Oto zjawia się młody bojownik z bandażem okrwawionym na ręku i z ogniem jeszcze bitewnym w oczach opowiada

przebieg walki:– Bolszewicy zajęli Suraż i pchali się na most przez Narew. A my z maszynek po nich i w tyraliery. Dopadliśmy do

rzeki, walimy z karabinów, a potem przez most sekcjami…Nadchodzą nowe radosne wieści. Zdobyto maszynki, odpędzono nieprzyjaciela. I choć są ranni, nawet zabici (…),

ale radość i zapał powszechne. Chrzest ogniowy 201 pułku wypadł świetnie. (…)Po wczorajszym spotkaniu nad Narwią cisza. Wystawiony z Walorym na skraju szerokiej doliny Mietek, nie zado-

wala się płytką wnęką, jaką zostawił mu poprzednik. Nasibu czuwa, wytężając wzrok, a on kopie zawzięcie głęboki okop, wykłada darnią przedpiersie i podłokietnik, według dawnych wzorów kursowych. Krzaczki jałowca i wilczego ziela maskują do reszty stanowisko. Zadowolony z dzieła, zajmuje z bratem bezpieczny schron i czuwają na zmianę, przepatrując okolicę. (...) Na prawo za skrętem doliny zakryte laskiem olszowym miasteczko Suraż i most na rzece, gdzie nacierały wczoraj kompanie trzeciego batalionu, a dziś leżą sczerniałe już i wzdęte trupy poległych, jak mówił pewien gość z patrolu. Na przeciwległym, nieco wyższym brzegu, żółci się coś na wzgórzu jakby okopy. Poleciało w tym kierunku z jęczącym świstem kilkanaście armatnich pocisków, wyrywając czarne wypryski ziemi i dymu. Dwa z nich upadły we wsi pobliskiej, pokazał się ogień, ale zgasł po chwili. I znów cisza na całym odcinku.

– Zatrzymaliśmy ich nareszcie – mówi z otuchą do brata Mietek i patrzy z uznaniem na szeroką i bagnistą dolinę, która jego zdaniem nadaje się na linię oporu. (…)

Zapada noc. W ciemności i ciszy z rzadka tylko odzywa się jakiś samotny wystrzał w oddali. Wiara plutonami śpi po stodołach, a posterunki alarmowe przy nich czuwają. (…) Stojący na warcie Mietek przeciera klejące się powieki i strząsa z siebie natrętne skrzydła Morfeusza.

Page 16: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

14

W pewnej chwili wydaje mu się, że jakiś cień sunie od pola ku zabudowaniom.– Ki diabeł? – myśli z niepokojem, – pies, duch czy bolszewik?– Stój! Kto idzie? – krzyknie, a gdy cień sunie dalej, wali z karabinu. Ze stodoły wybiega zaspany kapral i pyta, co

zaszło. W rezultacie Mieczysław dostaje wcirę aż strach.Nazajutrz rozpoczyna się odwrót. Żołnierze nie widzą właściwie powodu, ale od tego są sztaby – one za wszystkich

myślą. Wojsko ma robić, co każą, i koniec. Wędrują więc znowu wężowe kolumny piechoty przez drogi polne z roso-chatymi wierzbami, tylko słońce nie błyszczy już na polach. Szaro jest i mokro na świecie.

Armaty jednak grzmią bez przerwy i rozpraszają nastrój posępny. (…)– Trach, trach, trach! – biją kolejno działa. – Zdrów, zdrów! – chciało by się im życzyć, jak parskającym na dobrą

wróżbę rumakom. (…)W następnej wsi na wzniesieniu dwunasta kompania zatrzymuje się, aby przepuścić czołowe oddziały. W zacisz-

nym wnętrzu stodół przytulnie szeleści, pachnie zbożem błyszcząca nowiutka słoma. Menażka pożywnej fasolówki na obiad. Na deser chrupkie amerykańskie suchary. (…) Ten i ów podjadłszy, drzemie błogo w pachnącym ziołami wnętrzu.

– Powstań! … Maszerować! – padają rozkazy.O niecały kilometr za wsią w szczerym polu, porucznik Bieniek rozrzuca kompanię w tyraliery po obu stronach

polnej drogi.– Okopać się!Bractwo rzuca się gorliwie do roboty. Rwie świeżo zorane skiby rękami, pomaga sobie menażką lub tym płaskim

talerzykiem, bo rzadko który ma łopatkę. Mietkowa, jeszcze z austriackich czasów gdy chodził z Sitwą na promysjeł, ma wielkie powodzenie. Pożyczają sobie jej sąsiedzi na prawo i na lewo. Walory ułożył kupkę kamieni polnych przed sobą, przypadł za nią do między jak zając i czeka zadowolony.

– Bój się Boga, człowieku – gromi go Mietek, – jak trafi w to pocisk, to ci cały moździerz pocharata odpryskami!Ale Nasibu odburknął coś niechętnie. Nie lubi troskliwości brata.Deszczyk znów siąpi i świat się mroczy jeszcze bardziej. Polną dróżką, na której okrakiem siedzi kompania, prze-

chodzą ostatnie grupki maruderów, jedzie wózek z rannymi, potem wierni żołnierze niosą na płaszczach jakiegoś porucznika i cisza zaległa pola. Kompania zostaje sam na sam wobec niewiadomego. (…)

Page 17: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

15

Przywarci do ziemi żołnierze wypatrują przedpole i oczekują z przejęciem.Wszak to ich pierwsze spotkanie z nieprzyjacielem. Deszczyk mży ciągle i w dołkach strzeleckich zbiera się mętna

woda. Ten i ów wylewa ją menażką na pole. Dobre gęste sukno nie przepuszcza jednak wilgoci.– Są już!… uwaga! – elektryzuje wiarę Lucek.– Gdzie? Gdzie?…– Tam, na skraju wioski.W zapadającym powoli zmierzchu dojrzeć nie łatwo , ale są na pewno, bo za chwile pada rozkaz:– Celownik sześćset, nieprzyjaciel na skraju wsi przed nami, pojedynczo ognia!– Celownik sześćset, celownik sześćset... – rozlega się po linii.Huknął gdzieś pierwszy strzał, potem drugi, trzeci, dziesiąty! – rozpętała się kanonada aż miło. Rozgrzewają się lufy

i animusze ochotników z dwunastej kompanii. Dotąd nie mieli możliwości postrzelać, więc teraz używają, co wlezie. Aż w uszach dzwoni od wystrzałów i kwaśny zapach prochu przeciąga nad polem.

Gdy od wsi nadlatują pierwsze jakby żałosne piukania w odpowiedzi, strzelanina przycicha, jakby urzeczona śpiew-nym pogwizdem kul, który większość naszych bojowników pierwszy raz w życiu zapewne słyszy, ale to nie trwa długo, bo gwizd ów okazuje się nieszkodliwy, więc ogień wzmaga się znowu.

Nieprzyjaciel znika, ogień słabnie, a po jakimś czasie, gdy mroczy się wyraźnie, porucznik Bieniek podrywa kom-panię nowym rozkazem:

– Od prawego do lewego pojedynczo do lasu skok!Za plecami kompanii o jakieś 300 kroków stoi las. Ten i ów podciąga karabin pod siebie, opuszcza dołek strzelecki

i wyrywa do tyłu, przypada co jakiś czas do ziemi daje ognia. Gwizdy kul enpla gęstnieją znowu, bzykają koło uszu, klapią o pnie drzew, jakby chciały przynaglić do pośpiechu. Przeskakując leśne bajorka, kępy mchu i paproci, dopada bractwo do leśnej dróżki, na której zbiera się kompania. Z olkuskiej paczki nie brak nikogo.

– Te, Kinol, ile wystrzelałeś naboi – pyta wesoło Tomasz.– Może pięć.– Phii! To ja ze dwadzieścia!Wieczorna mgła otula ziemię i mrok gęstnieje coraz bardziej. Za lasem, w pustym polu porucznik zatrzymuje kom-

panie i pyta, kto pójdzie na patrol na ochotnika. Z szeregu występuje – o dziwo – Kinolek. Ma wyrzuty sumienia, że za mało strzelał, a zbyt gorliwie odrywał się do tyłu.

Page 18: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

16

Rusza więc z powrotem, wypatruje przez mgłę, nadstawia uszu, rozgląda się. (…) Wreszcie ogarnia go niepokój, że nie dopadnie kompanii przed nocą. Zawraca więc zrazu wolno, potem coraz szybciej, w końcu zaczyna biec.

Tymczasem na przedzie wybucha niespodziewanie strzelanina.– W tyraliery!... Padnij!… Nie strzelać, psia krew, nie strzelać!...To swoi!… Dwunasta kompania! – rozlegają się krzy-

ki i rozkazy.Mietek odruchowo rzuca się w bok. Widzi już sylwetki żołnierzy i natyka się na rannego.– Och, rodacy!... – jęczy dramatycznie ranny.Mietek ściąga mu odzież, próbuje przewiązać postrzelone udo, wzywa drugiego na pomoc i odnosi ofi arę strzelani-

ny do wsi zapełnionej wojskiem.– Dwunasta kompania?… Gdzie dwunasta kompania? – dopytuje.– Tu siódma. Za dalekoś się, bracie zapędził! – mówi ktoś z drwiną w głosie.– To trzeba było nie strzelać do swoich! – odpala zaperzony.

Uporządkowane oddziały opuszczają wreszcie błotnistą ulicę wioski, wchodzą na tor kolejowy i ruszają nim na całonocną wędrówkę. Deszcz rosi nieustannie. Z nasiąkniętych furażerek i płaszczów woda spływa za kołnierz, prze-nika do spodni i trzewików. Jedynie ciągły ruch podtrzymuje ciepło w organizmie. (…) Nieczuła już na wilgoć, chłód i znużenie półsenna świadomość, dostrzega jedynie sylwetkę poprzednika, majaczącą w ciemności, i wyczuwa ten nieustanny robaczkowy ruch kolumny zagubionej w otchłaniach wilgotnego mroku.

Gdy cierpliwe nogi piechurów przeliczyły już dziesiątki tysięcy kolejowych progów, blady niewyspany świt odsła-nia zarysy pól i drzew. Kompania zbacza z toru i miedzami na przełaj zdąża do majaczącej w pobliżu wioski.

O rozkoszy wypchanej zbożem stodoły! Rzucają się do ich suchutkich i zacisznych wnętrz zmordowani żołnierze. Ogarnia ich od razu przytulne ciepło i błoga na wszystko niepamięć…

(…) Ciepłe słoneczne południe zastaje drużynę Mietka na placówce w łanie dojrzewającego owsa za lasem. (…) Później, na prawym skrzydle lasu zaczynają grać dalekie maszynki. Dowódca placówki wysyła rozpoznanie. Mietek zgłasza się znowu.

W myśl skautowej zasady, żeby wszystko widzieć, a samemu nie być widzianym, skrajem dróżki, kryje się za krzakami, ostrożnie wychyla głowę na wzgórzu (zupełnie jak w „Harcach młodzieży”, tylko że ma na głowie furażerkę, a nie kapelusz z rondem). Na dole przed wsią natyka się niespodziewanie na żołnierza. Zmieszali się obaj. Ale to swój, na szczęście.

Page 19: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

17

– Która kompania?– Ósma.– Jak tam u Was?– Spokojnie.Wracając na placówkę pod lasem, Miecio nie zastaje tam już nikogo. (…)– Masz babo kubrak ! – niepokoi się trochę, a równocześnie te przygody na własną rękę zaczynają mu się podo-

bać. (…)

Wśród marszów i potyczek, czat i postojów twardnieje bractwo i zrasta się w karną otrzaskaną z wojennym rzemio-słem kompanię. Dowódca trzyma ją w garści, szczęśliwie wyprowadza z różnych tarapatów i zdobywa sobie coraz większe uznanie u wiary. (...)

Zboczywszy w prawo od linii kolejowej Warszawa–Białystok–Grodno, wędruje teraz pułk żyzną, lekko sfalowaną krainą. (…) Coraz to inne widoki i coraz nowe przygody, ale położenie coś niewyraźne, bo maszynki kraczą ze wszyst-kich stron, a w końcu huczącą obręczą opasują widnokrąg.

Twarze ofi cerów poważne. Noclegi krótkie, czujne, nieraz gdzieś w polu przy drodze, na gołej ziemi. (…) Na wozach maszynki gotowe do strzału. (…) Za mijanym laskiem wieś w poprzek drogi – Paprocie.

– We wsi nieprzyjaciel – meldunek z czoła.– Karabiny maszynowe do przodu!– Bagnet na broń! Hurra!Pędzi wiara przez niezżęte jeszcze owsy, przez kartofl iska i zagony buraków. Płaszcze w biegu przeszkadzają, plą-

czą się koło nóg niewygodnie. (…) A Mietki, Tomcie i Bohdany skaczą przez miedze i bruzdy jak zające. Potrząsają groźnie karabinami i ryczą „hurra!” – jak niegdyś na kursie pod Sikorką czy na Pustyni Błędowskiej. Przychodzi im to tym łatwiej, że tamci prawie nie strzelają. Przerazili się widać ich groźnym widokiem.

Zdobywszy wioskę, wiara zapija mleko, które sobie tamci przygotowali, ociera bohaterski znój z czoła. Ale okazuje się, że to nie koniec – z następnej wsi wychodzi długa tyraliera. Widać ją jak na dłoni.

– Naprzód! – biegną chłopaczki, przypadają do ziemi, pukną raz i drugi i znów się podrywają...Ale tamci nie chcą uciekać. Strzelają coraz gęściej i nawet trafi ają: ktoś dostał po łapce, jednemu z częstochowiaków

przestrzelili łydkę, ale można jeszcze wytrzymać. Zbliżywszy się na paręset metrów, obie strony przypadły do ziemi i pukają dalej.

Page 20: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

18

Tymczasem we wsi na drodze nagromadziło się moc wozów różnego rodzaju i armat. Te same piękne Kaśki, Basie i Marysie, w poszóstnych zaprzęgach, które kiedyś spotkali w Czyżewie. Ale jakoś nie szykują się do walki ogniowej: może nie mają amunicji, może nie chcą się zdradzić...Za to cały rząd maszynek lśni wzdłuż drogi gotowy do strzału.

106 pułk okopuje się przed wsią na pochyłości. Nieprzyjacielska jazda wypada kilka razy i próbuje nań szarżować, błyskając w słońcu szablami, ale za każdym razem przywitana gęstym ogniem piechoty i broni maszynowej, zawraca, jak niepyszna. Może to jednak próbne manewry dla wybadania przeciwnika?…

Dwunasta kompania wycofawszy się z przedpola, staje w odwodzie po drugiej stronie zabudowań. Wiara zasiada plutonami w cieniu stodół i czeka na dalsze rozkazy, przyglądając się białym obłoczkom szrapneli, które zaczynają wykwitać w górze, nie czyniąc szkody siedzącym za budynkami żołnierzom. (…)

Upływają godziny. Wiara wciąż gawędzi spokojnie.Tylko dowódcy już wiedzą, ze pierścień oskrzydlający ich od paru dni zamknął się ostatecznie i że nieprzyjaciel ma

ochotnicze pułki w szczególniejszej opiece: choć nie przedstawiają wielkiej siły bojowej, podtrzymują załamany front „pańskiej” armii. (…)

Położenie pogarsza się z każdą chwilą. W sadach ukazują się sylwetki pojedynczych strzelców biegnących chyłkiem i przypadających do ziemi; za nimi bolszewicka piechota już zbliża się na odległość szturmową. Nagle wypada ze wsi grupa jeźdźców z okrzykiem:

– Chłopcy, uciekajcie!– Ułani, malowane dzieci! – rzuca im drwiąco w odpowiedzi Lucek.– Lekka jazda, bo lekko ucieka – dodaje Tomcio. Ale to widać nie żarty. (…) Ogromne pole za wsią zaroiło się mro-

wiem ludzkim. Po nim z szatańską satysfakcją walą granaty, pękają nad głowami szrapnele. Nadlatują z rosnącym chichotem i gwizdem, miotają w niebo czarne wypryski dymu i kurzawy. Jak sfora wściekłych brytanów dopadają cofających się gromad, rwą żelaznymi kłami, szarpią na strzępy.

Nieprzyjaciel może sobie powinszować sukcesu. Wszystkie drogi i przejścia obsadzone. Żywa noga nie ujdzie.W ogólnym popłochu i zamęcie porucznik Bieniek nie traci głowy.– W tyraliery! Za mną chłopcy! – rzuca rozkaz kompanii i pokazuje kierunek. Gdy już nie widac swoich, każe otwo-

rzyć ogień.– Ostrzeliwac się!... Strzelać! – chrypie wśród świstu kul i grzmotu wybuchów granatnich, zaperzony bojowo Lucek.

Jak nad Berezyną przed rokiem

Page 21: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

19

– Strzelać! Nie bać się, chłopcy – zachęcają sie nawzajem (...).– Trzymać się, chłopy, trzymać! – odwrócą się, rąbną – i znów biegiem.– Równać! Odstępy!...Zbawczy las już niedaleko. Byle do lasu! – chichicą wokół granaty, rwą słupy ziemi czarnej jakby się piekło rozwar-

ło i wypuściło stada szatanów. Ale mocno ujęta w garść kompania wycofuje się w porządku przez to złowrogie pole smierci. Zresztą, nie taki diabeł straszny, jak go malują

Pędzi biedny Walercio z innymi, pokłoni się kulom, czasem odwróci i palnie z francuskiego gruchota. Zmęczony setnie, ale nie przejmuje się zbytnio. (...)

Już kompania dopadła zbawczego lasu.– Kompania dwójkować!... Biegiem marsz! – rozkazuje porucznik. (...)Z lewej na ukos dźwiga się wzgórze. Ku niemu zdąża śpiesznie kompania przez ścierniska i piaszczste ugory, by

osłonić się nim jak najpredzej, oddzielić od wroga.– Tra-ta-ta-ta! – jak nie zaczną grać znowu maszynki. Podjechali na koniach i w biegu walą, co wlezie.– W tyraliery! – rozkazuje znów porucznik. – Strzelać!– Gęsty ogień!... Strzelać!... – powtarza się po linii.Ach te francuskie gruchoty! Otwarte na piasek i pył zacinają się o byle co i nie ma rady. Walory wystrzlił raz i drugi,

potem odryglować go nie może. Stawia kolbę na ziemi, wali butem w gałkę zamkową. Ani rusz! Zawiesza więc broń na ramieniu i tak się wycofuje. (...)

Grzbiet wyniosłości już blisko, ale i ogień coraz gęstrzy. Kule świszczą wokoło, sieką suche trawy ugorów. Na szczę-ście biją niecelnie. W tyralierze mało kto pada.

A szczyt pagórka tuż, tuż! (...) – poczuła wiara twardy grunt pod nogami, oddycha z ulgą zwolniwszy kroku. (...) Otucha rośnie w ludziach. Wyrwali się chyba już z okrążenia. Tylko czy tam, na wzgórzu, w zabudowaniach jakieś licho nie siedzi?...

Podchodzą bliżej.Tra ta-ta-ta! tra ta-ta-ta! – jak nie rykną maszynki z tych właśnie chat nad przekopem! (...) Instynktownie rzuca sie

bractwo w prawo od gościńca w dolinkę zarosłą krzakami. Może tam znajdzie się wyjście z matni? (...)W zamęcie walki stracił Mietek z oczu młodszego brata, po prostu zapomnial o nim. (...) Teraz rozgląda sie po gro-

madkach ocalałych żołnierzyi nie widzi nigdzie. Dreszcz trwogi nim wstrząsa. Może on tam gdzieś kulami przeszyty leży w polu?...

Page 22: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

20

– O Boże miłosierny! O Matko Boska, ratuj go, ratuj! – szepce struchlały. (...)O braciszku drogi! – jęczy, jakby prosząc o przebaczenie, że o nim zapomniał, że nie był przy nim w pobliżu. Modli

się żałośnie, wpija oczy w zapylone postacie żołnierzy, stłoczonych na piaszczystej drodze, targany wyrzutami sumie-nia i żalem.

Dwunasta kompania dołączyła w końcu do głównych sił, które przedstawiaja się niewesoło. (...) Kobiety ze wsi wynoszą dzbany mleka i wody, płaczą na widok krwi i śmiertelnie znużonych twarzy. (...) I wtedy dopiero dostrzega Mietek ciemne, szeroko rozwarte, drogie oczy młodszego brata. Strugi ciemnego potu, spływające po zapylonych, ob-sypanych ziemią skroniach i policzkach zmieniły mu twarz nie do poznania, tylko te oczy, te same smutne, zapadniete oczy patrzą jak dawniej, gdy rozchorował się po obozie w Udorzu.

Jezu najsłodszy! – łka Miecio w nagłym olśnieniu. A Walor patrzy w zalane łzami Rybie Oko i pierwszy raz nie gorszy się jego czułością. (...) Z olkuskiej paczki szczęśliwym zrządzeniem losu nie brak nikogo. W kompanii jednak połowy prawie nie można sie doliczyć. (...)

Wzięty ze wsi przewodnik prowadzi wojsko bocznymi dróżami przez pola i lasy. (...)W Łatach nad Narwią dłuższy odpoczynek. Komendanci pomyśleli nareszcie o solidniejszym posiłku dla wyczer-

panych ludzi (około 60 kilometrów ostatniej doby zrobili). Wysłano częśc wiary po chleb i bydło do sąsiednich wiosek (...). Już prowiantowi biorą się do dzielenia całej fury kromek i bochnów razowca (...), już zapach słoninki i smakowi-tego rosołu rozchodzi się nad rzeką, gdy naraz rozlegają się strzały i słychać trabkę na alarm. Konne patrole enpla już podchodzą do wsi. (...)

Bractwo pędem wybiega z wody, ubiera się na tempa, chwyta za broń i plecacki, by stanąć na zbiórce. (...)Lucek zły, że nawet kawałka chleba do ust nie włożył, dopadł w starym żeleźniaku jakiś jadalny kształt. Pochyla się

i wyciąga na światło dzienne okazałą, choć na pół surową kaczkę. Rozdziera ją w mgnieniu oka, dzieli między towa-rzyszów i sam z zapałem ogryza swoją część w spiesznym pochodzie.

Mietek miał tego dnia, małe tym razem, przejście z bratem. Na jednym z krótkich postojów zobaczył, że go nie ma w kompanii. Myśląc, że osłabł i padł gdzieś po drodze, zostawił karabin i plecak z przytroczonym doń płaszczem, aby szukać Walerka. Upatrując daremnie wśród pól zaginionego, dotarł aż do Różana i wrócił zgnębiony z niczym. Kom-pania tymczasem już odeszła ze wsi. (...) dopadł ją w końcu, ale plecaka z płaszczem już nie odnalazł. Karabin mu tylko

Page 23: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

21

taboryci oddali, choć inny. Najbardziej żałował ojcowej ksiażki do nabożeństwa, którą wziął sobie na wojnę, choć była pamiątkowa.

Walor tymczasem poszedł do baby na kwaśne mleko i podjadał sobie nieźle. Dowiedziawszy się o wyprawie star-szego brata, przygadał mu tym razem szpetnie.

Wieczorem dobił znów batalion do bitego gościńca (...) zapowiadał się nocleg na roli albo znów marsz całonocny. A większość miała stopy w pęcherzach i ranach. Wielu nie ściągało butów od tygodnia. Niektórzy woleli je zrzucić, poowijawszy stopy szmatami. Biedne, piechociarskie nogi! Obolałe, zbite, ropiejące... Mietek bardzo był rad, że nie brał w Jabłonnie komiśnych trzewików z demobilu. Zeschnięte, połatane buty po Francuzach rżnęły ludziom stopy, gdy jemu w komitetowych amerykanach, świetnie uszytych, szło się doskonale. (...)

Smętne rozmyślania spoczywających w rowach resztek batalionu czy nawet całego 201 pułku przerwał dawno już nie słyszany warkot samochodów. (...) Trzynaście olbrzymich wozów ciężarowych. (...) Przeciez chyba nie po nich przybyły?... Śmieszne już samo takie przypuszczenie! Od niepamiętnych czasów drałują na piechotkę i tak już będą musieli do końca.

W stojących wozach z trzaskiem opadły tylne ściany,– Wsiadać! Siadać! – padły rozkazy.Kompanie rzuciły się do aut z nieopisaną skwapliwością. Zawarczały jeden po drugim silniki i poniosły kompa-

nie w dal. Pudła wozów drżą od pracy motorów, podskakują na wybojach, trzęsą niemiłosiernie, ale wypełniający je żołnierze nie czują tego prawie. Oparci na karabinach i o ramiona towarzyszy, trzęsą się w rytmie rozdygotanych wozów i śpią stojąc.

Bitwę pod Paprocią i Pęchratką w okolicach Zambrowa, 201 Ochotniczy Pułk Piechoty stoczył 4 sierpnia 1920 r. Bitwa ułatwiła skoordynowany odwrót I Armii, co miało duże znaczenie dla sytuacji wyjściowej w mającej wkrótce nastąpić operacji warszawskiej. W bitwie poległo kilkudziesięciu żołnierzy ochotników. (...)

Wikipedia

Page 24: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

22

* * *

Ranek 15 sierpnia wstał czysty i pogodny. (...) Żolnierze 201 pułku usadowieni kompaniami za kościołem, przysłu-chują się z rosnącą otuchą tym grzmotom polskiej broni, która nareszcie zabrała się do solidnej pracy. Już poprzed-niego dnia pod wieczór, gdzieś między Płońskiem a Nasielskiem czuć było jakieś prądy ożywcze w powietrzu. (...) I w kompaniach zaczął się ruch ożywiony. Rusznikarze wydali pakuły i nakazali czyszczenie broni, zbrojmistrze we-zwali sekcyjnych po nowe zapasy amunicji. Wyznaczono sanitariuszy i wydano im nosze.

– Ofensywa! – wie już na pewno Lucek.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Fragment listu do ojca, napisany przez Innocentego Liburę ze szpitala w Kościanie, 21 sierpnia 1920 r.:

Kochany Tatusiu!(...) 26. 7 umundurowani i uzbrojeni wyjechaliśmy na front, mając zamiast wyszkolenia zapał i poświęcenie. Na froncie prze-

byliśmy razem z Walerkiem w ciągu przeszło dwóch tygodni odwrót spod Białegostoku aż po samą Warszawę. W Radzyminie roz-stałem się z Walerkiem, który po uciążliwych marszach poczuł kłucie w boku i poszedł do szpitala, chociaż, jak uważałem, wojenka nie na złe mu wychodziła: wypełniał nieco i nabrał zdrowej opalonej cery. Ja pociągnąłem do Modlina i dalej - wojować, aż tu kulka trach i jestem teraz daleko od kul, granatów i szrapneli, w Poznańskiem, w szpitalu wojskowym (o ranie pisałem już, że jest lekka). Ciekawe dosyć to, że mię kulka dosięgła akurat w dzień 15 VIII, w którym zostałem sanitariuszem. Nasza kompania ruszywszy do ataku, ujrzała się oskrzydloną i zaczęła odwrót, który zamienil się w kapitalną ucieczkę, a bolszewikom w to graj - kropili jak do kaczek. Takie to niektóre te nasze ochotniki. Cofałem się na końcu, niosąc z drugim rannego na noszach; przebrnęliśmy z trudem w bród rzekę Działdówkę (Wkrę w jej dolnym biegu – przyp. Redakcji), wreszcie składamy nosze, które jeden sanitariusz unosi,

Page 25: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

23

a ja z rannym pod ramię dybię pod górę do wsi. Wzięli nas na cel widać, bo kulki tuż tuż w brzeg padały, aż się kurzyło. Wreszcie dostaliśmy obaj, i ranny, i ja, ale podążyliśmy dalej. Teraz rannego to omal nie oprawiają w ramki [...].

Czy macie adres do Walerka? Jak tam Józek – powrócił z obozu? Mania już chyba u siebie. Całuję Tatusia i wszystkich w domu.

Cenek.

PS. Za kilka dni zapewne wyjdę ze szpitala.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Bitwa nad Wkrą, w ktorej brała udział również Dywizja Ochotnicza, rozegrana została w dniach 14–25 sierpnia 1920 r. Celem operacji, którą dowodzil gen. Władysław Sikorski, bylo ofensywne związanie sił armii Tuchaczew-skiego nacierających na Warszawę od północy i zadanie im jak największych strat, by umożliwić Piłsudskiemu przeprowadzenie konrofensywy znad Wieprza. Zadanie było bardzo ważne (w ocenie niektórych historyków klu-czowe dla ostatecznego zwycięstwa w dalszej fazie bitwy warszawskiej) i mimo ogromnych trudności, zmiennego powodzenia i ciężkich strat, uwieńczone zostało sukcesem.

Wikipedia.

Autor książki odniósł ranę już w pierwszej fazie bitwy – 15 sierpnia,był to jednak dzień, w którym szala zwycięstwa zaczynała się już przechylać na polską stronę.

Page 26: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

24

Po wyjsciu ze szpitala, Innocenty wraca do rodzinne-go Olkusza. W 1921 r. zdaje maturę i na jesieni rozpo-czyna studia na Uniwersytecie Warszawskim – z zakre-su fi lologii polskiej i historii sztuki. Równolegle działa w Harcerstwie – odbywa między innymi wędrowny kurs instruktorski pod kierunkiem harcmistrza RP Tadeusza Strumiłły.

Podczas wakacji w 1922 r., Innocenty Libura pracu-je jako cieśla przy budowie gdyńskiego portu – wraz z uczelnianym kolegą – poźniejszym wybitnym po-dróżnikiem, alpinistą i polarnikiem – Konstantym Jodko-Narkiewiczem. Na kolejne wakacje wyjeżdża do Francji, by pracować, jako robotnik w cukrowni. W 1924, nie kończąc jeszcze studiów, wraca do Olku-sza i podejmuje pracę nauczyciela w gimnazjum, któ-rego sam jest wychowankiem. Jako instruktor harcerski współorganizuje zloty na szczeblu hufca i chorągwi. Na studia powraca jesienią 1925 r., ale kontynuuje je już w Krakowie na UJ i kończy w następnym roku.

Dalsze losy Innocentego związane są z Rybnikiem: zostaje nauczycielem w Gimnazjum Państwowym, w 1927, po ślubie z Franciszką Dylkiewicz, zakłada dom rodzinny (Liburowie mieli siedmioro dzieci), na-dal prowadzi działalność harcerską: w 1926 – zakłada 4 Rybnicką Drużynę Harcerską, a także uczestniczy we Wszechświatowym Zlocie Skautów w Birkenhead koło Liverpoolu. W czasie współorganizowanych obozów, przemierza z młodzieżą Polskę, ale także Słowację.

Uczestniczy w zlotach w Pradze Czeskiej i Godoplo na Węgrzech.

W 1931 broni na UJ pracę doktorską pod kierunkiem Ignacego Chrzanowskiego, o Życiu i trwórczości Domini-ka Magnuszewskiego (1810–1845), polskiego dramatopi-sarza, poety, prozaika, przyjaciela Chopina, Krasińskie-go i Gaszyńskiego, którego ideą historiozofi czną było przekonanie o walce w historii Polski sprzecznych sił – ducha narodowego i cudzoziemszczyzny, w których to zmaganiach rodzimość i polska racja stanu przegry-wały (Wikipedia.)

We wrześniu 1939 r. Innocenty walczy w szeregach Armii Kraków – jako jeniec, dostaje się do niewoli i prze-bywa w obozach (kolejno – w Bochni, Braunschweigu i Woldenbergu) do końca wojny, podlegając zwierzch-nictwu Abwery, co uchroniło go przed zamiarami hite-rowskiej policji – postawienia mu „szubienicy na środ-ku rynku”, za krzewienie polskości na Górnym Śląsku. W Woldenbergu, w obozie profesor Libura wygłasza cykle wykładów o języku polskim i literaturze, prowa-dzi kursy maturalne, działa w obozowym Kole Harcer-skim i Kole Zagłębiaków. W tym czasie, najstarszy jego syn Zbigniew walczy w AK w ziemi miechowskiej, zaś liczni uczniowie i druhowie bronią ojczyzny na wie-lu frontach drugiej wojny światowej. Po wyzwoleniu obozu przez wojska sowieckie, w styczniu 1945 r., pra-cuje najpierw w gimnazjum w Mysłowicach, poczym wraca do Rybnika. Jako harcmistrz współorganizuje zlot w Szczecinie i obóz w Piwnicznej nad Popradem. W 1949 harcerstwo zawieszone przez ówczesne ko-munistyczne władze, istenieje jedynie na poziomie szkół podstawowych, starsza młodzież ma zrzeszać się w ZMP... W tej sytuacji – za krytykę i niesubordyna-cję – druh Libura zmienia miejsce pracy..., a w dalszej konsekwencji – lekcje polskiego na lekcje rosyjskiego..., zaś wobec braku woli przejścia na wcześniejszą eme-ryturę (1961), otrzymuje zezwolenie na prowadzenie zajęć jedynie z łaciny...

Wierny swym ideałom, nie zrażony meandrami hi-storii, zaraz po okresie stalinowskim i reaktywowaniu w 1956 polskiego harcerstwa włącza się w pracę Ko-mendy Hufca. Działa w Lidze Ochrony Przyrody, Li-dze Morskiej, PTTK i Towrzystwie Przyjaciół Rybnika.

Pisze i publikuje, utrwalając historię regionu. Za działalność społeczną i pedagogiczną – po kolejnych „odwilżach” światopoglądowych w Polsce – otrzymuje liczne odznaczenia i nagrody:1975 – Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. 1982 – Śląską Nagrodę im. Juliusza Ligonia oraz: Krzyż Walecznych, Medal za Udział w Wojnie Obronnej,1986 – Złotą Odznakę Związku Nauczycielstwa Polskiego,1991 – Medal Komisji Edukacji Narodowej i inne.

Po upadku systemu komunistycznego, także Krzyż za Udział w Wojnie 1918–1921.

Zmarł wiosną 1993 roku, mając za sobą w biografi i czasy zaborów, dwa systemy totalitarne i trzy Rzecz-pospolite....Innocenty Libura – piechur Batalionu Harcerskiego w 1918 roku w Warsza-

wie. (Muzeum Regionalne przy PTTK Oddz. w Olkuszu)

Page 27: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

25

Kurs harcerski z „Szumiącym Dębem”Jest to obszerny fragment pierwszego rozdziału drugiej części powieści autobiografi cznej Inno-

centego Libury, zatytułowanej W drodze (być może ten tytuł ulegnie jednak zmianie ze względu na swoją ogólnikowość i dość szerokie dzisiejsze zastosowanie – np. jako tytuł znanego miesięcznika dominikańskiego). Powieść obejmuje okres dwudziestolecia międzywojennego, a rozpoczyna się opisem harcerskiego wędrownego kursu instruktorskiego pod kierunkiem harcmistrza RP Tade-usza Strumiłły. Kurs odbył się w roku 1921.

O. Konrad Małys – redaktor i korektor obydwu części powieści.

* * *

Szumiący Dąb dał w końcu za wygraną i zatrzymał swój nie-strudzony pochód ku szczytom.

„Duch może ochoczy, ale ciało mdłe” – pomyślał i spoczął na przydrożnym kamieniu, jak Chrystus Frasobliwy z kapliczek, ogarniając chmurnym spojrzeniem zarośla malin, w które wsiąkła wierna mu dotąd drużyna. (…) ale w końcu i on zatracił się w gę-stwinie krzaków, wabiących słodkimi gronami.

Wesoły Jopek z Sieradza, Tajoj z Dobromila, Płock, Ostrów, Krotoszyn, obaj kielczanie, Brześć nad Bugiem, słowem całe trój-zaborowe towarzystwo zatraciło się na słonecznej polanie, którą im leśne duchy zesłały.

Innocenty Libura. Fot: Dylkiewiczowie – Google Sites.

Rodzinne miasto utrwaliło pamięć profesora, nada-jąc ulubionemu przezeń zaułkowi w centrum Rybnika miano „Dróżki Profesora Libury”.

Więcej o profesorze Innocentym Liburze przeczytać można w przedmowie do jego książki Krokiem zdobyw-ców – autorstwa o. Konrada Małysa, benedyktyna, do niedawna przeora administratora, a obecnie archiwisty opactwa benedyktyńskiego w Tyńcu, wnuka 800 Auto-ra – która posłużyła do sporządzenia niniejszej, skróco-nej notatki biografi cznej. Rybnik – Dróżka Profesora Libury, rybnik.naszemiasto.pl

Tadeusz Strumiłło w mundurze skautowym – fot. pochodzi z Archiwum Rodziny Strumiłłów

Page 28: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

26

(…) – Ależ bycze maliny, Wodzu, jak babcię kocham! – wychynął z gąszczu Łopata, zapraszając do świeżo odkrytej kępy. – Przecie „harcobyki” muszą odbić sobie marny obiad wczorajszy i dzi-siejsze śniadanie.

Szumiący Dąb miał pewną słabość do tego rubachy – fi lozofa, zapisującego na postojach całe stronice kroniki kursowej, więc chmurną twarz „Wodza” ożywił lekki uśmiech i niebawem cały już Wędrowny kurs instruktorski Naczelnictwa ZHP sycił głód i pragnienie na leśnej uczcie.

Wędrowali tak od paru tygodni aż spod wielkopolskiego Ostrowia, gdzie Szumiący Dąb jakiś zjazd starszoharcerski odprawiał. Szli na Odolanów i wzgórza Ostrzeszowa, na Kępno i Rychtal, potem skrawkami Dolnego Śląska, które jakiś pastor patriota wytargował u aliantów dla Polski... Szli wzdłuż nieustalonej jeszcze górnośląskiej granicy, dolatywały jeszcze nocami echa ostatnich wystrzałów powstańczych. Niekiedy Wódz dzielił ich na mniejsze oddziałki, aby jak najwięcej dawnych ziem piastowskich, świeżo odzyskanych, ogarnąć w swoim pochodzie.

Odwiedzali w tej wędrówce chaty wiejskie, dwory i pałace, młyny, kuźnie i kopalnie, ruiny po-granicznych zamków i kościoły. Gawędzili z ludźmi, robili zapiski, szkice i rysunki ciekawszych budowli, a nawet sprzętów zabytkowych. Strawę gotowali na polnym ognisku, czasem w chacie wiejskiej lub w szkole. Czasem podejmowano ich gościnnie, jak ów młynarz nad Polską Wodą koło Międzyborza czy kurs drużynowych w Kłobucku.

Spoczywali na wzgórzach pachnących macierzanką, na leśnych polanach, częściej w izbach szkol-nych lub stodołach, jak rok temu podczas wojennej wyprawy. Rzeźwili się kąpielą w napotykanych strumieniach i rzekach: Polskiej Wodzie, co do Baryczy Śląskiej wpływa, w granicznej do niedaw-na Prośnie, w Warcie pod Działoszynem, Liswarcie pod Krzepicami, a potem przebywszy skalną i bezwodną Jurę dopiero w Sole, co oświęcimski zamek opływa, wreszcie w Wiśle pod Skoczowem i w lodowatej Koszarawie koło Jeleśni.

Przebywszy wiele rzek i wiele gór wspinali się z kolei na szczyt królowej Beskidu, co południową granicę wyznacza. Szumiący Dąb po drodze urządzał harcowe podchody, kazał robić szkice tere-nu, ćwiczył oceny odległości. Była nawet sygnalizacja wiechciem płonącym, gdy jeden z oddział-ków zabłąkał się w nocy. Zdarzały się czasem i okazje do zbiorowych dobrych uczynków, jak przy gaszeniu nocnego pożaru szopy w Sosnowcu czy naprawie kładki na górskiej rzeczułce.

Na postojach czy wieczorem przy ognisku czytał im wyjątki z pism Platona czy Ewangelii św. Jana. W czasie porannej gimnastyki pokazywał ćwiczenia jogów. Poza tym zachęcał do pisania dzienniczków i wypowiadania się w wieczornych gawędach, zwłaszcza na temat przebywanych okolic, do czego mieli się przygotować jeszcze przed kursem.

Tak wędrowali z nim jak uczniowie greckiej akademii, „perypatetycy” zwołani ze wszystkich niemal ziem, złączonych z trzech dawnych zaborów przed rokiem niespełna po odparciu najazdu bolszewickiego, złączonych po 125 latach rozłąki. I to częściowo, bo ileż ziem zostało poza grani-cami, ziem dawnej Rzeczypospolitej, iluż rodaków daremnie wyczekiwało wkroczenia wojsk pol-skich, niosących im wolność!

Niektórzy z uczestników kursu znali już wcześniej druha Strumiłłę z jego artykułów w lwow-skim „Skaucie” drukowanym przed wojną, niektórzy nawet osobiście, gdy jako wizytator Mini-sterstwa Wyznań i Oświecenia Publicznego odwiedzał drużyny. Pamiętał go i Mietek z Olkusza, a zwłaszcza jego mądrą i porywającą gawędę na Czarnej Górze.

Teraz obcował z nim od paru tygodni w równie porywającej wędrówce i chłonął niejako wszyst-kimi porami swej duszy osobowość tej wspaniałej postaci. Wspaniałej fi zycznie i duchowo. Wciele-nie ideału harcerza, choć był to już człowiek w pełni sił męskich. Mimo rycerskiej i niemal groźnej postawy, promieniował wprost serdecznością do świata i ludzi. Dla wędrujących z nim maturzy-stów i studentów stawał się wzorem w kształtowaniu swych osobowości.

(...) Mimo niedawnej przerwy w pochodzie, zmęczenie zaczęło się coraz mocniej dawać we znaki wędrowcom. Coraz dotkliwiej gniotły im ramiona pasy i rzemienie dźwiganych tobołów.

(...) Minąwszy przełęcz pod Cylem, szli kamienistą ścieżką wzdłuż samej granicy mglistym po-mroku. Wódz jednak parł niestrudzenie naprzód. Mocne jego ramiona jakby zrośnięte z plecakiem zdawały się nie odczuwać żadnego ciężaru, okute jego buty i ciupaga szczękały miarowo na ka-

Page 29: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

27

mieniach i tak ciągnął swą drużynkę za sobą jak przodownik w kluczu żurawi na szlakach pod-niebnych.

Wreszcie i on wstrzymał swój niestrudzony pochód ku szczytom i w zupełnej już prawie ciem-ności zapadli na krótki nocleg (...).

Spoczęli opodal ścieżki na gęstej trawie, pod osłoną pachnących gałęzi kosówki. Przegryźli coś na sucho, a Szumiący Dąb na pocieszenie wydobył tabliczkę czekolady, chronioną widocznie „na czarną godzinę”, rozdzielił po kwadraciku i niebawem bractwo, otuliwszy się w koce, zasnęło pod strażą gwiazd, mocno tu na wysokościach błyszczących.

Wódz tylko drzemał, na pół śpiąc, na pół czuwając, aby na godzinę przed świtem zerwać dru-żynkę na nogi i dotrzeć na szczyt przed wschodem słońca. Opadły go przy tym, pomimo znużenia i spać nie dawały różne wątpliwości: czy wobec szybko topniejących zasobów mamony doprowa-dzi kurs poprzez Orawę, Tatry, Spisz do odległego jeszcze Popradu, nad którym rozbił namioty stały kurs instruktorski Naczelnictwa z Mahometem, Nekraszem, Sedlaczkiem i gdzie czekał go jeszcze kurs nauczycielski i szereg innych spraw? Rozmyślał, czy ta próba kursu wędrownego zda-ła egzamin, czy dała uczestnikom potrzebną ilość doświadczeń i przeżyć...

Cieszyła go wprawdzie zaradność i zżycie różnolitej gromadki (obok młodzieży byli przecież ludzie na stanowiskach), cieszyły go szkice, rysunki, dzienniczki uczestników, cieszyła ochota, z jaką udało się czasem pomóc przy żniwach, przy gaszeniu pożaru czy pomoc medyka przygod-nym pacjentom. Z drugiej strony jednak trud przydługiej wędrówki, kłopoty z wyżywieniem, zbyt różny poziom wiekowy i umysłowy uczestników musiały się odbić niekorzystnie nad wykona-niem programu.

Czuł, że spotka się z krytycznymi zdaniami w Głównej Kwaterze, a może i z nieuznaniem kursu wędrownego za instruktorski...

Stopniowo jednak światła wysokich gwiazd nad szczytem królowej Beskidu i cisza gór, ożywiona lekkim poszumem wiatru w kosówce i oddechami śpiących, koiły duchową rozter-kę człowieka, który górne porywy swej młodości, spędzonej na Ukrainie, w Krakowie i Lwowie, wszystkie marzenia z okresu studiów w Londy-nie, Wiedniu i Rzymie, wskazania ojca patrioty i nauki wieszczów pra-gnął przelać w dusze pokolenia, które w wolnej już Ojczyźnie miało żyć i pracować. Natchnąć je zapałem fi lomatów, wiarą Traugutt ów, mądrością greckich myślicieli... Wpoić przekonanie, że dzielność fi zyczna i prawość ducha to podstawy zarówno szczęścia osobistego, jak i wielkości narodu, trwałości jego bytu i niezależności.

Kresowiak z pochodzenia (potomek litewskich Tatarów podobno), z wykształcenia rolnik, muzyk, fi lozof, historyk sztuki, pedagog wreszcie, a z zamiłowania działacz społeczny, po latach poszukiwań w różnych związkach ideowych (Zarzewie, Sokół, Eleusis) znalazł w harcerstwie wła-ściwą sobie drogę. Był jednym z jego twórców i tych, którzy wzór obcy wypełnili rodzimą treścią, którzy je zjednoczyli mimo trójzaborowych uprzedzeń i niechęci. On widział w harcerstwie nie tylko genialny system wychowawczy, nie tylko organizację młodzieży, ale i swego rodzaju „za-kon ducha polskiego”, który odrodzi naród. Widział w nim i ruch świa-towy, który zbliży narody w imię skautowego braterstwa, widział w nim jakieś odrodzone rycerstwo.

Przezwyciężając dręczące go wątpliwości, dochodził do przekonania, że to przeżywanie zmartwychwstałej Polski w długiej wędrówce wzdłuż jej piastowskich granic było dobrą szkołą wychowania narodowego.

Uspokojony w duchu zapadł wreszcie w krótki, ale krzepiący sen.Niebo jeszcze ciemne i głębokie nad gąszczem kosówki, gdy zaczął budzić

śpiącą na płachtach namiotowych, pozawijaną w koce i przytuloną do siebie drużynkę. Ta

deus

z St

rum

iłło

– fo

togr

afi a

poc

hodz

i ze:

„Sk

aut.

Har

cers

kie

Pism

o H

isto

rycz

ne”

Tarn

ów lu

ty 2

009

nr 4

(43)

str

. 18

Page 30: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

28

– Pobudka, pobudka! – Dalejże ruszać się, harcobyki!.. – pomagał po swojemu Łopata, tarmosząc sennych towarzyszy.

(...) wkrótce jednak wszyscy byli na nogach; szybko – jak na cichy alarm – zwinęli koce i płachty, zasznurowali trzewiki, dopięli pasy i ogarnąwszy błyskiem latarek niedawne legowisko, powrócili na kamienistą ścieżkę, by dźwigać się dalej na szczyt Krępaku (...).

Na grzbiecie góry szary świt odsłonił kamienne w kotlinie schronisko. (…) Owiana legendami, sławiona przez poetów Królowa Beskidu niosła się niby korab Noego ponad światem. (…) Przy-warli więc do spiętrzonych głazów i owinąwszy się w koce, czekali na wschód słońca. (…).

Ogrzawszy się w schronisku gorącą herbatą i posiliwszy nieco, zlecieli z podniebnych szczytów na Orawę, której skrawki wytargował w Paryżu ksiądz Ferdynand Machaj, proboszcz z Jabłonki. Pachniało tu palonym po chatach torfem, bo lasów było niewiele. Brązowe chaty z wielkim okapem takie jak na Podhalu, a ludzie przyjemni i tak samo po góralsku mówiący. (…)

Popiwszy wody zdrojowej w Szczawnicy i minąwszy w sąsiedniej wiosce ruską cerkiewkę (naj-dalej wysunięty na zachód zasięg tej ludności), musieli dźwigać się jeszcze na potężne garby Ra-dziejowej, by wreszcie spłynąć w dolinę Popradu, gdzie rozbił namioty stały kurs instruktorski Naczelnictwa. Tu, na słonecznej polanie, wokół masztu chorągwianego, pod wodzą witającego ich z całym kursem druha, obrzędowym tańcem-korowodem zakończyli swą pielgrzymkę wzdłuż za-chodnich granic Odrodzonej Rzeczypospolitej.

Page 31: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

29

Tadeusz Strumiłło w czasie I wojny światowej przebywał w Wiedniu, ucząc tam w polskiej szkole, oddając się sprawom organizacyjnym harcerstwa polskiego oraz współredagując czaso-pisma skautowe, przeznaczone dla młodzieży polskiej na uchodźstwie oraz w kraju. Budowano w nich postawę gotowości do podjęcia działań tak w obronie Ojczyzny, jak i przygotowań do przyszłej dla niej pracy, kiedy niebawem odzyska wolność. Wyłania się z nich obraz życia poza-frontowego rozproszonych w wojennej Europie Polaków.

(...) Przeżycia i tragizm lat 1914–1918 w świadomości współczesnych utkwi-ły bardzo głęboko, jako czasy wielkiej tragedii nie tylko tych, którzy ginęli w walkach frontowych, ale także ogrom-nej rzeszy wypędzonych ze swoich do-mów i zakładów pracy.

W miarę, jak ofensywa wojsk rosyj-skich w 1914 r. obejmowała swoim za-sięgiem terytorium Galicji i Bukowiny (...), rozpoczęła się tragedia kilkuset tysięcy wygnańców, czasy poniżenia godności ludzkiej, zwłaszcza w przymu-sowych obozach dla uchodźców, gdzie (...) – „Największym bezprawiem było przymusowe przetrzymywanie uchodźców – nie do-magających się wcale pomocy państwowej (...), którzy mogli sami utrzymać się z własnych funduszów, albo też tych, którzy chcieli pracowac na swoje utrzymanie – pod strażą w obozach barakowych, wśród złego ob-chodzenia się z nimi, niedostatecznego odżywienia, ha-niebnych warunków zdrowotnych, gdzie mnóstwo ich wyginęło”. (...)

Ofi cjalne statystyki podają, że na przełomie 1914–1915 r. było w monarchii austro-węgierskiej około mi-liona uchodźców, a w samym Wiedniu ich liczba osią-gnęła około 200 tysięcy. (...) Zdecydowana większośc zdana była na łaskę państwa i działalność charytatyw-ną spoleczności, w której się znalazła.

Jak grzyby po deszczu powstawać zaczęły różnego rodzaju urzędowe i prywatne komitety, tanie kuchnie, a nawet czasopisma, jak Rodak czy Wiedeński Kurier Pol-ski, m. in., poświęcone sprawom codziennym polskiego wychodźstwa, przyczyniające się do polepszenia samo-poczucia wygnańców, wyzwalające zapał i energię do organizowania przedsięwzięć, które (...) miałyby wy-dać trwałe owoce w przyszłości.

Wiedeńczycy, znani dotychczas z sympatii do przy-byszów z innych krajów i miłego usposobienia, pod wpływem wojny i narastających trudności aprowiza-cyjnych (...) wyraźnie zmienili swój stosunek. Ze zrozu-mieniem przyjmowała uchodźców inteligencja i wyższe warstwy społeczeństwa, wrogo odnosił się tłum ulicz-ny (...) a także władze miejskie, które zastanawiały się nad sposobem pozbycia się (...) nieproszonych gości. (...) Spacerujące przez główne ulice Wiednia tłumy uchodź-ców (...), często źle ubranych i wymizerowanych, bez jakiegokolwiek zajęcia (...), kojarzyły się z włóczęga-mi, żyjącymi na koszt społeczeństwa, budząc wrogość i pogardę. Wsród uchodźców narastało poczucie głę-bokiej krzywdy i niewdzięczności – wszak wielu ojców i synów walczyło na frontach wojennych w obronie cesa-rza i monarchii, ich zaś - pozbawionych domostw i pracy nie z własnej woli – choć byli obywatelami tego samego

państwa – traktowano jak przestępców czy zdrajców. Podobna sytuacja miała miejsce także w niektórych miejscowo-ścich na terenie Czech, w Styrii (obecnie część Austrii i Słowenii), a przede wszyst-kim na Węgrzech.

Do najważniejszych prac zakrojonych na szeroką skalę, należało zorganizowa-nie polskiego szkolnictwa, wszędzie tam, w monarchii austro-węgierskiej, gdzie znalazły się większe grupy dzieci i mło-dzieży oraz nauczycielstwa. Na plan pierwszy wysunął sie Wiedeń, najwięk-sze skupisko młodzieży polskiej i na-uczycieli. Inicjatywa zorganizowania

szkół wyszła od rodziców, którzy nie tylko pragnęli ustrzec swoje dzieci przed bezczynnością i groźbą de-moralizacji obcego i wielkiego miasta, utratą ciągłości w procesie kształcenia, ale przyświecała im także myśl, iż być może już w niedalekiej przyszłości odrodzi się nowa, niepodeległa Polska, której potrzebni będą lu-dzie dobrze wykształceni. Stąd nie można pozwolić na to, by młodzież pogrążyła się w lenistwie, a obowiąz-kiem rodziców i społeczeństwa polskiego na wychodź-stwie jest dopilnowanie, by młode pokolenie nie zosta-ło zmarnowane. (...)

Niepodobna ustalić dokładnej liczby młodzieży i dzieci uczęszczających do polskich szkół na wychodź-stwie, niemniej jednak, nie wliczając różnorodnych kursów dla dorosłych, przez zorganizowane formy polskiego szkolnictwa w monarchii austro-węgier-skiej w latach 1914–1918 przeszło ponad 10 000 mło-dzieży i 3000 dzieci. Zarówno szkolnictwo polskie na wychodźstwie jak i bogate cykle wykładów i kursów praktycznych pozwoliły nie tylko przetrwać, czę-stokroć uchronić porzed załamaniem i rozpaczą, ale sprzyjały także zachowaniu autentycznego – mimo przejawiania tu i ówdzie serwilizmu – ducha pol-skiego. Dodawały otuchy i nadziei do lepszego życia w przyszłej, niepodległej Polsce, zaś wśród życzliwej części austriackiego i czeskiego społeczeństwa budzi-ły podziw i szacunek. (...)

Tekst zatytułowany: Szkolnictwo polskie dla wychodź-ców z Galicji i Bukowiny w monarchii austro-węgierskiej w czasach I wojny światowej – pióra A. K. Banacha, za-mieszczony w „Przeglądzie historyczno-oświatowym”, Rok XXXVI 1–2 (139–140) 1933, na podstawie którego sporządzono niniejszą notatkę, zawiera obszerną ana-lizę organizacji szkolnictwa polskiego w Wiedniu oraz na terenie Austro-Węgier w latach 1914–1918. Ta inte-resująca publikacja posłużyła do zarysowania atmosfe-ry tamtych wojennych dni – czasu, w którym Tadeusz Strumiłło, wraz z wielu innymi, podejmował pracę w polskiej szkole w Wiedniu...

Wiedeń. Katedra św. Stefana. Docelowo.pl

Page 32: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

30

Wówczas polskie drużyny skautowe tworzo-ne były na terenie etnicznej Austrii wśród dzieci i młodzieży – uchodźców z Galicji i Bukowiny. Poza Wiedniem mniejsze uchodźcze grupy Polaków przebywały w latach 1915–1916 na terenie cesarstwa-królestwa Austro-Węgier: w Pradze, w obozach uchodźców w Pardubi-cach, Bernie (Morawy), Czasławiu (Czechy).

W Wiedniu w styczniu 1915 r. utworzono I Żeńską Drużynę Skautową im. Anny Doroty Chrzanowskiej z Trembowli. (...)

Skautki były słuchaczkami kursów prak-tycznej nauki zawodu, przede wszystkim kra-wiectwa, ogrodnictwa, handlu oraz języka nie-mieckiego. Do tradycji należało organizowanie wystaw, ukazujących efekty ich pracy, głównie były to tz w. robótki ręczne.

Do powstania męskiej drużyny im. Króla So-bieskiego, doszło w maju 1915 r. na zebraniu zwołanym na Praterze (Park w Wiedniu). (...) Skauci pełnili rozliczne funkcje społeczne m.in. służbę informacyjno-porządkową i sanitarną w bibliotekach, czytelniach, obiektach opieki społecznej i szpitalach, powierzaną im przez Naczelny Komitet Narodowy. Dużą pomoc drużynom skautowym okazywały stowarzy-szenia i instytucje polonijne, głównie Towa-rzystwo „Biblioteka Polska” i Dom Polski, udostępniając swe pomieszczenia na zebrania i ćwiczenia w śpiewie i gimnastyce. Także na-uczyciele polscy zrzeszeni w Towarzystwie Na-uczycieli Szkół Wyższych, propagowali przy różnych okazjach ideę skautingu podkreślając, że skautostwo wpłynęło dodatnio na zachowa-nie i pilność skautów, jako uczniów. Skauci pol-scy brali aktywny udział w obchodach rocznic historycznych: zwycięstwa pod Grunwaldem, odsieczy wiedeńskiej, powstań narodowych i uchwalenia Konstytucji 3 Maja.

Do polskiej młodzieży uchodźczej skierowa-ne było pismo „Życie Nowe” redagowane i wy-dawane w Wiedniu przez instruktorów skau-towych. W stopce pisma podano jedynie adres oraz nazwisko wydawcy i redaktora odpowie-dzialnego, którym był Ludwik Skoczylas. Z po-wodów politycznych nie ujawniono składu re-dakcji ani nazwisk współpracowników. Pismo miało zdecydowaną orientację niepodległościo-wą – politycznie związane było z narodową de-mokracją, a faktycznymi jego redaktorami byli Ignacy Kozielewski oraz Tadeusz Strumiłło.

(Niektóre artykuły, podpisywane inicjałami – Ts., T., czy S., mogły wyjść spod pióra Tadeusza Stru-miłły. Tego jednak ostatecznie nie udało się potwier-dzić – przyp. red.).

Od czerwca do listopada 1915 r., ukazało się 13 numerów „Życia Nowego”. Pismo poświęca-ło wiele miejsca sprawom „skautowskim”. (...) W każdym niemal numerze znajdujemy omó-wienie któregoś z punktów prawa skautowego lub też inny artykuł na pokrewny temat.

* * *W numerze 2. „Życia Nowego” czytamy: Jed-

na ze skautek wykazała potrzebę organizacji naszej na wychodźstwie wojennym, z następujących powo-dów:– Młodzież należy chronić od marnowania czasu,

a więc przyzwyczajania się do lenistwa…– Postępowaniem naszem urabiać dobrą opinię o Po-

lakach; bronić naszego honoru…– Przygotować się do pracy, jaka nas w kraju czeka…– Wyzyskać sposobność do zapoznania się z życiem

tutejszej ludności i z jej kulturą (...).

* * *Pismo było ważnym źródłem informacji

o działalności polskich drużyn skautowych na terenie Czech i Moraw. (...) O polskiej drużynie w czeskim Czasławiu czytamy: (...) Przed kilku miesiącami powstała w Czasławiu drużyna im. Ta-deusza Kościuszki. Była to pierwsza polska drużyna w Czechach. Mimo swego krótkiego istnienia spełniła ona swe zadanie, dając zajęcie kilkunastu chłopcom, odciągając ich od moralnie niekorzystnych wpływów miejscowych i zachęcając do pracy pożytecznej.

Doskonale rozwijał się polski skauting na wy-chodźstwie w Brnie: Mała garstka naszych zebrała się i w Bernie. Długo się szukali, poznawali, studiowa-li, bo czasy przyszły, że brat nie ufał bratu – aż dnia jednego skrzyknęli się, zrozumieli, że pracy swojej w kraju nie dokończyli, że przerwał ją jakiś dziki po-płoch, niezrozumiały a bezowocny… Szła ożywiona praca. Wnet znaleziono izbę skautową w sali kursów gimnazjalnych. (...) Wnet zawitały do izby skautowej stoły stolarskie, zakupiono wiele narzędzi i materiałów. Żeńska drużyna skautowa im. Walerego Łu-

kasińskiego w Brnie opiekowała się polskimi sierotami z Galicji, których liczba w tym środo-wisku doszła do 30.

O pracy żeńskiej drużyny skautowej w Par-dubicach napisano: (...) dnia 15 kwietnia 1915 r.

Page 33: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

31

zebrało się 10 dziewcząt między dwunastym a czter-nastym rokiem życia i został zawiązany zastęp skau-towy… praca nasza krótko trwała, bo zaledwie 3 mie-siące, to jednak zostawiła wyraźne ślady w sercach i głowach młodziutkich skautek, które zrozumia-ły i pojęły ideę skautową …

Na podst. Serwis Arhiwum NWH

„¯YCIE NOWE – Pismo M³odzie¿y Polskiej”Wiedeñ, Austro-Wêgry

(R.I 1915 nr 1–25 czerwca, nr 13–15 listopad).(wybór fragmentów artyku³ów)

Nr 1.

M³odzie¿y polska!Ca³e ¿ycie duchowe Twoje uleg³o w ostatnim roku

g³êbokim zmianom. Wypadki wytr¹ci³y Ciê ze zwy-k³ych warunków uporz¹dkowanej pracy, uniemo¿li-waiaj¹c czêsto sam¹ pracê, a co najwa¿niejsza, ode-rwa³y myœl Tw¹ od codziennych, sta³ych i celowych wysi³ków, zmierzaj¹cych ku przysz³oœci, i przerzuci-³y tê myœl wra¿liw¹ w dziedzinê rozgor¹czkowanej wyobraźni, rojeñ, przypuszczeñ i poró¿niactwa.

Życie Nowe - nr 1, 25 czerwca 1915, archiwumnwh.pl

Ta czêœæ m³odzie¿y, która zosta³a w kraju, prze-¿ywa ci¹gle stan wojenny, pod wp³ywem którego przewa¿na jej liczba wmawia w siebie, ¿e „czas jest ma³o odpowiedni do pracy”; czêœæ zaœ, któr¹ rozproszy³o wychodźstwo po Wêgrzech i Austryi, prze¿ywa w innych formach to samo, z dodaniem wysoce przyjaznych warunków dla zepsucia moral-nego.

(...) Chcemy wiêæ dopomóc ca³ej naszej m³odzie-¿y do pracy nad sob¹, przez poddawanie i wspólne rozwa¿anie myœli o obecnych i przysz³ych obowi¹z-k¹ch, oraz przez budzenie szlachetnych uczuæ, bez których nie ma narodowego czynu.

Chcemy (...), by wszyscy, szczególnie ci, co s¹ po rozmaitych k¹tach zapad³ych rozproszeni, mieli ³¹cznik miêdzy sob¹, mieli oœrodek moralny, wokó³ którego wszyscy by siê mogli skupiæ, we wspólnej trosce, we wspólnych planach przysz³ej narodowej pracy.

Wzywamy wiêc wszystk¹ m³odzie¿, wszystkie dziewczêta polskie i wszystkich ch³opców, gdziekol-wiek siê znajduj¹, aby do pracy naszej siê zg³osili, czy to jako pisz¹cy czy jako czytelnicy i czytelniczki.

Wspó³pracowaæ bêdzie ka¿dy, bo i czytelnik „nie pisz¹cy”, o ile czyta wa¿¹c s³owa i zdobywaj¹c siê na postanowienia, pod wp³ywem tego, co przeczyta³, - dzielnie wspó³pracowaæ z nami bêdzie.

(...) Tak we wspólnej wymianie myœli ³atwiej nam bêdzie prze¿yæ ciê¿kie czasy, zdobyæ siê na energicz-ny opór wobec pokus i trudnoœci, ³atwiej wyzyskaæ te chwile, prze¿ywane w tak niezwyk³ych warun-kach.

Szczególniejsz¹ zaœ pok³adamy nadziejê w szere-gach skautowych, choæ s¹ przerzedzone i rozpro-szone. Niechaj z pomoc¹ nam poœpiesz¹! Niechaj tê pomoc uczyni¹ jeszcze jedn¹ swoj¹ s³u¿b¹, bo za-prawdê, jest to równie posterunek, na który Ojczyzna wszystkich wzywa.

Mówi pieœñ harcerska: „Do krwi ostatniej kropli z ¿y³ broniæ bêdziemy Ducha!...” i jest to ci¹gle wiel-kie, ca³ego narodu naszego zadanie.

Obyœmy i my nasz¹ cz¹stkê tej wielkiej walki du-cha, który nieustannie kszta³tuje formy bytu – jak najlepiej wype³nili.

* * *

(...) Czeka nas przysz³oœæ, która nie mo¿e rysowaæ siê, jak nieuchwytny majak, i której nie zbuduje dze-icinna wiara, ¿e jakoœ to siê tam samo kiedys u³o¿y, jak wojna minie: przysz³oœæ bêdzie taka, jak j¹ stwo-rzymy sami: z pró¿niactwa obecnego, z zachwasz-czania duszy, z poddawania siê biernego wypadkom i z³ym kolegom, smutna przysz³oœæ czeka ka¿dego z nas, a to znaczy – i czêœæ narodu, bo przecie i z m³odzie¿y siê naród sk³ada.

Page 34: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

32

(...) Pamietaj, ka¿dy ch³opcze i ka¿de dziewczê pol-skie, ¿e do klêsk, jakie kraj nasz od Ba³tyku do Czarnej Hory ponosi nieustannie, nale¿y i klêska twe-go pró¿nowania. Któ¿ okreœli, jak¹ groźn¹ dla nas w przysz³oœci staæ siê mo¿e klêska nieobsiania ziar-nem szlachetnem tylu dusz, nieobrobienia tylu umy-s³ów.

Wiêc do pracy siê bierzcie natychmiast!Ka¿de z was ma obowi¹zki nauki, obowi¹zki po-

mocy domowej i.t.p. Natychmiast macie siê wzi¹æ z ca³ym zapa³em i wytrwa³oœci¹ do wype³niania tych obowi¹zków.

Powie wasze pró¿niactwo, ¿e do nauki brak wam œrodków, do pracy spokoju. Ale, kto nie ma ksi¹¿ek polskich, niech siê uczy z niemieckich, niech siê tego jêzyka uczy. Kto niema œrodkó³w w ogóle, niech siê o nie stara, wiele przemo¿e wola wytrwa³a; a gdy ostatecznie z ksi¹¿ki uczyæ siê nie zdola, niech siê uczy rêkodzielnictwa, rzemios³a, zgo³a niech praca wype³nia ca³y jego dzieñ, a doprawdy wszystkiego zabrakn¹æ nam mo¿e, ale pracy uczciwej nie zabrak-nie nigdy: gdy zaœ nie ma pracy, jaka nam w zupe³-noœci odpowiada, bierzmy siê do tej, jaka jest, byle siê uczyæ, byle pracowaæ!

Niew¹tpliwie, ka¿dy z was pragnie przyjœæ z po-moc¹ Ojczyźnie. Do pracy wiêc! Zabiegliwie i ener-gicznie strz¹œnijcie z siebie bezw³ad! Wstydźcie siê nieczynnoœci! I jak stary Piast – gazda przyjdźcie oraæ i siaæ!

* * *

W Wiedniu, jak i na ca³ej emigracyi ¿yjemy pod znakiem tymczasowoœci. Odbija siê to na ca³em na-szem ¿yciu, myœleniu, czuciu, dzia³aniu, szkole. (...) Gdy nie staæ nas w niektórych wypadkach na ze-spolone czyny, korzystajmy z dobrego, które chwila niesie, korzystajmy z ca³em wytê¿eniem. Spostrze-gajmy, obserwujmy kraj i ludzi, do którychœmy siê dostali, starajmy siê urabiaæ o nich s¹d, co nam po-trzebne bêdzie na przysz³e ustosunkowanie siê do nich. (...)

Nr 2.(...) Rozwa¿aj¹c nawet w najbardziej optymi-

styczny sposób rezultaty obecnej wojny dla narodu polskiego, musimy dojœæ do przekonania, i¿ straty w ludziach wszelkich ga³êzi pracy bêd¹ wielkie oraz, ¿e potrzeba si³ roboczych wzroœnie ogromnie przez koniecznoœæ akcyi, wprowadzaj¹cej normalny tryb ¿ycia. Spustoszenia, jakie wojna na naszych ziemiach czyni, bêd¹ wymaga³y w rezultacie naprawy, a prze-to i pracowników. Ten wzgl¹d jest pierwszym, który nakazuje dbaæ o powiêkszenie zastêpu ludzi zdol-nych do samodzielnej pracy.

(...) Drugim motywem jest sprawa brzemienna w dalszej przysz³oœci w niepowetowane skutki. Od-budowa zniszczonej Polski mo¿e siê ³atwo, przy istotnym braku sil polskich, dostaæ w rêce obce, tem ³atwiej, ¿e mog¹ byæ dzielnice, w których jakiœ z rz¹-dów bêdzie popiera³ jako przedsiêbiorców nie-Pola-ków. (...)

Pamiêtajmy, ¿e nasza praca w tych warunkach, bêdzie równie¿ dowodem tê¿yzny narodu polskiego i spotêgowaniem jej.

* * *

Nr 8.W szpitalu Czerwonego Krzy¿a w dzielnicy wie-

deñskiej Margarethen le¿a³o kilkudziesiêciu ran-nych Mazurów; nie dostawali oni ¿adnych pism ani ksi¹¿ek polskich, nie odwiedza³ ich nikt, aby z nimi w ojczystej mowie porozmawiaæ; a równoczeœnie tyle tysiêcy Polaków nie wiedzia³o, co z czasem pocz¹æ na bruku wiedeñskim...

Wskazuje to na wielkie zaniedbanie chrzeœcijañ-skiego obowi¹zku odwiedzania chorych, wielki brak narodowej spójni, du¿¹ nieumiejêtnoœæ zorganizowa-nia wa¿nej ga³êzi pomocy rodakom najbezpoœredniej w wojnie poszkodowanym.

Ci biedni ¿o³nierze najczêœciej ledwie coœ rozumie-j¹ w obcym jêzyku. Ile¿ myœli niewypowiedzianych, ile¿ pytañ niezaspokojonych, ile¿ pragnieñ niewyzna-nych t³oczy im nieraz duszê! Jakim promykiem ra-doœci jest dla nich rodak, który przychodzi z nimi po-mówiæ, pocieszyæ ich dobrem s³owem, wywiedziêæ siê czego potrzebuj¹ lub pragn¹, - przyniesie gazetê i ksi¹¿kê polsk¹, napisze mo¿e list do najbli¿szych, przeczyta coœ krzepi¹cego lub rozweselaj¹cego. Ci ludzie cierpi¹cy czuj¹ wtedy, ¿e braterstwo narodo-we – t o n i e w i e c o w e s ³ o w o t y l k o, a l e ¿ y w y f a k t, z k t ó r e g o p ³ y n i e t r o s k a P o l a k ó w o P o l a -k ó w.

Szpitali z opuszczonemi w nich Polakami sto kilka-dziesi¹t mamy w samym Wiedniu, mnóstwo ich znaj-duje siê we wszystkich krajach koronnych. Galicya nie stanowi wyj¹tku. I tam – uprawiane pierwotnie ¿ywiej – odwiedzanie rannych jest dziœ czêsto nie-dba³e i niedostatecznie przez spo³eczeñstwo zorga-nizowane. Polski brak wytrwa³oœci psuje, co poryw szlachetny zamierzy³. W Wiednu odwiedzanie szpi-tali i wysy³anie ksi¹¿ek i pism – tak¿e na prowincyê – spoczywa w rêku Samarytanina Polskiego, który ma w tym zakresie ogromne zas³ugi. Ale zbyt ma³o chêtnych pracowników stanê³o do pracy, a zw³asz-cza zbyt ma³o ich ostatnio pozosta³o, gdy wielu wró-ci³o do kraju. A liczba naszych ¿o³nierzy w szpitalach wcale siê nie zmniejszy³a!

Page 35: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

33

Wiêc kto mo¿e ze starszej m³odzie¿y pozosta³ej w Wiedniu, niech zg³osi sw¹ pomoc w biurze Sama-rytanina Polskiego, Wallnerstrasse 1. Tam otrzyma legitymacjê, potrzebn¹ do odwiedzania szpitali woj-skowych, tam odbierze wskazówki, instrukcye, adre-sy, pisma i ksi¹¿ki.

Na prowincyi wszedzie mo¿na znaleźæ sposób uzyskania wsteêpu do szpitali, wszêdzie te¿ mo¿na gromadziæ i rozsy³aæ nadaj¹ce siê do czytania dla ¿o³nierzy pisma i druki. Trzeba tylko dobrej woli, inicyatywy i wytrwa³oœci.

Nr 11.Wieœæ straszna nadchodzi z Warszawy: do klêski

niebywa³ego zniszczenia kraju dochodzi, wygna-nia milionów, zrujnowania przemys³u - do³¹cza siê w i d m o g ³ o d u ...

Czego nie zabrali i nie spalili cofaj¹cy siê Moska-le, to rekwirowa³y wojska niemieckie i austryackie, a resztê skupuje siê i wywozi do Niemiec. Dziœ Kon-gresówka stoi wobec niebezpieczeñstwa wyg³odzenia. (...) D¹¿ymy do nauczania powszechnego. Czy jednak wynêdznia³e, g³odne dzieci, które zaludni¹ sale szkol-ne, bêd¹ zdolne do nauki? (...) Czy wynêdzniali, g³odni ch³opcy wyrosn¹ na dzielnych obywateli kraju, a dziew-czêta - na silne matki przysz³ytch pokoleñ polskich? Pragniemy odbudowa]æ kraj nasz, czy jednak nie ujrzymy rych³o, ¿e nowe podwaliny zak³adamy na cmentarzysku ludu?

Ze strasznej po¿ogi wojennej, z tego huraganu klêsk i ofi ar, co siê nad nami rozszala³, musimy nade wszystko ratowaæ ¿ycie zagro¿onych mas ludnoœci, a zw³aszcza ocaliæ dzieci.

(...) W tragicznej, a prze³omowej chwili dziejowej, jeœli nie mamy do podzia³u dochodu, musimy oddaæ maj¹tku czêœæ. Dla kraju naszego jeden jest niezawod-

ny ratunek - ocaliæ lud polski od g³odowej œmierci. A w ofi arnoœci naszej nie ma chwili do stracenia, w pra-cy - chwili odpoczynku. (...) Ka¿dy wzi¹æ musi udzia³ w akcyi ratunkowej, ka¿dy – pospieszaæ z ofi ar¹ grosza. Czy nie zapiecze nas wstyd, ¿e nas staæ nie tylko na chleb powszedni, nie tylko na najkonieczniejsze po-trzeby, ale ¿e wydajemy na zbytki, rozrywki, – gdy tam milionowej rzeszy ludu polskiego œmieræ z g³odu w oczy zagl¹da!

Wiêc precz z niekoniecznymi wydatkami! Precz z deserem po obiedzie, precz z nowem ubraniem, precz z trunkami, z papierosami, – z kinem, z ka-wiarni¹!...

Do nowych zbiorów – dziewiêæ miesiêcy... Gdy ju¿ dziœ g³ód i nêdza ostateczna stoi u progu milionów ludzi, ile¿ milionów koron potrzeba na to, by tê rze-szê wy¿ywiæ i ogrzaæ przaz zimê! Wiêæ j e d n o r a z o w y cz y n o f i a r n y w y s t a r c z y æn i e m o ¿ e. T r z e b a s t a ³ e j p o m o- c y tych, co maj¹ choiæby ponad najni¿sz¹ mia-rê, – tym nieszczêœliwym rodakom, którzy inaczej we w³asnym kraju œmierci¹ g³odow¹ skoñcz¹. Musimy siê w s zy s c y o p o d a t k o w a æ. Musimy, do-póki tego potrzeba bêdzie, zmieniæ przyzwyczajenia, obni¿yæ wymagania, ograniczyc potrzeby, wyrzec siê wielu rzeczy, – i grosz t¹ drog¹ zaoszczêdzony sta-le sk³adaæ na g³odnych w Polsce. Komitet Biskupó Krakowskich poœredniczy w przesy³aniu tych darów. M³odzie¿ skautowa niew¹tpliwie stanie pierwsza do apelu. Niech¿e nie tylko miêdzy sob¹ sk³adki zbie-ra, niech¿e organizuje kó³ka sk³adkuj¹ce w szkole i wœród znajomych rówieœników, niech œwieci przy-k³adem sta³ej, ofi arnej, czynnej mi³oœci i obowi¹zko-woœci narodowej.

Teksty artyku³ów przepisano z zachowaniem oryginalnej pisowni i sk³adni. (Red.)

Od samego początku historii harcerstwa Tadeusz Strumiłło odgrywał rolę kierowniczą, wska-zując – często pośród gorących dyskusji grona harcmistrzowskiego – drogę właściwą, harcerską, głęboko ideową. Sam był człowiekiem kryształowym, gorącej wiary, abstynentem. Dbał o czystość ideałów harcerskich i sam żył w zgodzie z głoszonymi zasadami. Kochał harcerstwo całym ser-cem, widząc w nim przyszłość i wielką szansę na odrodzenie moralne narodu. Zarówno jego cechy charakteru jak i wiedza sprawiły, że zdobył powszechne uznanie i zaufanie wielotysięcznej rzeszy harcerskiej, zaś swój wielki autorytet, zawsze wykorzystywał dla dobra tej organizacji.

ZHPpgK

Nie sposób nie zgodzić się z programem edukacyjnym, zaproponowanym młodym Polakom na uchodźstwie i w kraju, w okresie poprzedzającym odzyskanie niepodległości po latach zaborów.

Zawsze takie Rzeczypospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie – to cytat z aktu fundacyj-nego Akademii Zamojskiej – założonej (1600) przez kanclerza Jana Zamoyskiego, wciąż aktualny…

(Red.)

Page 36: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

34

W Afryce, w woj-nie przeciwko Burom (1899), w czasie obrony miejscowości Mafeking obleganej przez ponad siedem miesięcy, utwo-rzył oddział chłopców do służby pomocniczej (łącznikowej i wartow-niczej). Doświadczenie to przekonało go, że młodzi chłopcy zdolni są do wykonania odpo-

wiedzialnych zadań w najtrudniejszych warun-kach, jeśli potraktuje się ich z należytą powagą. I to właśnie doświadczenie stało się źródłem pomysłu generała, aby zająć się pracą wycho-wawczą z młodzieżą.

Rok później wydał książkę „Scouting for Boys”, w której zamieścił ideę i podstawowe za-sady skautingu. Propozycje te spodobały się nie tylko angielskiej młodzieży – Skauting rozwi-jał się błyskawicznie a kolejne drużyny zaczęły powstawać także w innych państwach świata, uznając generała Baden-Powela „Naczelnym Skautem Świata”.

Do Polski wiadomości o skautingu dotarły za pośrednictwem Edmunda Naganowskiego, se-kretarza Polskiego Towarzystwa Historyczne-go w Londynie, kiedy w dniu 17 listopada 1909 roku opublikował w lwowskim dzienniku „Sło-wo Polskie” – artykuł o rozwijającym się w An-glii ruchu młodzieżowym zwanym skautingiem.

Idee skautingu odpowiadały naszej sytu-acji politycznej. Atrakcyjność pracy skautów, własne doskonalenie fi zyczne i moralne oraz przynależność do etycznych organizacji para-militarnych, przygotowywały do walki o nie-podległość kraju.

Na podst. Dzieje związku Harcerstwa Polskiego w Puszczykowie 1932–1950. Puszczykowo 2012

* * *

Ruch harcerski łączył w sobie różnorodne kierunki pracy z młodzieżą: etyczny – „Ele-usis”, Związek Nadziei – wstrzemięźliwości dzieci od alkoholu, wychowania fizycznego –

Przypomnijmy: Ojczyzną skautingu była Anglia a jego twórcą ofi cer armii brytyjskiej, doskona-ły dowódca, pisarz, pedagog – Robert Baden-Powell.

Robert Baden – Powell de Gilwell (1857–1941)

PTG „Sokół” i przygotowania do walki o niepodległość – „Zarzewie”. Wpływ pierwszego z tych kierunków wyznaczył postawę abstynencji od tytoniu i alkoholu, pełniąc rolę jednego z filarów wychowania harcerskiego. To początek niezwykłego sys-temu wychowawczego wzorowanego na an-gielskim skautingu, poszerzonego w Polsce o ideę służby Bogu, Ojczyźnie i bliźnim, która stała się podstawą do sformułowania w latach 1911–1914, przyrzeczenia i prawa harcerskie-go, funkcjonującego do dziś w prawie nie-zmienionej formie.

Jednak polski skauting miał swoją prahi-storię: powstałe w 1909 r. w Galicji „Oddziały Ćwiczebne” Henryka Bagińskiego uznawane przez niektórych za tajny skauting, „Drużyny harcowe” działające w Stanisławowie, Bieczu i Stryju; w Krakowie w 1910 r. zawiązano skau-towy zastęp „Kruki”; Edmund Nebel założył drużynę w szkole Wróblewskiego w Warszawie, a w gimnazjum Konopczyńskiego skautową przygodę rozpoczęli ks. Kazimierz Lutosławski i ks. Jan Mauersberger.Tajne drużyny skautowe w Wielkopolsce opierały się na Towarzystwie im. Tomasza Zana, a T. Strumiłło i J. Grodyński przeprowadzili w Puszczykowie pierwszy kurs dla poznańskich skautmistrzów:

(...) Głównym organizatorem harcerstwa przy „Sokole” poznańskim był druh dr Tadeusz Stru-miłło. Przyjechał do Poznańskiego ze Lwowa latem 1912 roku i od razu rozpoczął działalność instrukta-żową najpierw przez wykłady, a potem przez prak-tyczne ćwiczenia harcerskie. (...)

Na podst. Wikipedia i Echo Puszczykowa –Koło Historyczne 6/2004 C

* * *

Pierwszym międzynarodowym występem polskich skautów był udział reprezentacji zło-żonej z przedstawicieli z trzech zaborów na zlocie w Birmingham w lipcu 1913 r. Wystąpiła ona pod polską fl agą, jako reprezentacja Polski, a nie państw zaborczych. Wizytujący polski obóz gen. Baden-Powell życzył powodzenia polskim skautom i Polsce. Polscy skauci zwró-cili na siebie uwagę publiczności i swoich bry-

Page 37: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

35

tyjskich kolegów wyćwiczeniem i sprawnością. Udział w zlocie zakończył się ogromnym sukce-

sem i przyczynił się do szerzenia idei skautowej na ziemiach polskich.

SPÓR O ROCZNICĘ...ZA ORGANIZACYJNY POCZĄTEK ISTNIENIA SKAUTINGU

NA ZIEMIACH POLSKICH UZNAJE SIĘ DZIEŃ 22 MAJA 1911 r.MIAŁO WÓWCZAS MIEJSCE WYDANIE PIERWSZEGOPODPISANEGO PRZEZ ANDRZEJA MAŁKOWSKIEGO

ROZKAZU DZIENNEGO,POWOŁUJĄCEGO LWOWSKIE DRUŻYNY SKAUTOWE.

* * *

Andrzej Małkowski zredagował i odczytał we Lwowie, 22 maja 1911 roku „Rozkaz Dzienny” – pierwszy skautowy dokument organizacyjny. Tak zaczęła się historia Harcerstwa i droga do od-zyskania niepodległości. Korzenie tych czynów sięgały wiele lat wstecz.

Drużyna polska w obozie pod Birmingham – siedzą od lewje (w środkowym rzędzie): Tadeusz Strumiłło, A. Beer, St. Monastersk, J. Retinger, kirownik Biura Polskiego w Londynie), A. Małkowski i inni – razem drużynę reprezentacyjną stanowiło 43 skautów z zaboru austriackiego, 8 – z rosyjskiego i 2 – z niemieckiego.

L. Rysiak IPN – Komentarze Historyczne

Od 1772 roku, kolejne pokolenia Polaków marzyły o zrzuceniu zaborczego jarzma. (…) Po powstaniu styczniowym 1863 roku (…) Kle-mens Żukotyński i Ludwik Goltental z garstką kolegów, niedawnych powstańców, zawiązali w 1867 roku Towarzystwo gimnastyczne. Dnia 7 lutego został zatwierdzony statut Towarzy-stwa, które dalej rozwijało się we Lwowie pod

nazwą TG „Sokół”. Powstające w wielu miastach i miasteczkach jego oddziały nazywały się gniaz-dami. To pierwsze, lwowskie, otrzymało nazwę „Sokół Macierz”. W jego łonie podjęto z powo-dzeniem próbę przeniesienia na polski grunt no-wego typu organizacji angielskiej – Scoutingu.

Wspomniany rozkaz, wydany przez Andrze-ja Małkowskiego, z uwzględnieniem i zaznacze-

Page 38: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

36

niem jego poprawek, wyjaśnia jednoznacznie wszystkie niedopowiedzenia, jakie nawarstwi-ły się od 1935 roku, kiedy Henryk Bagiński wy-dał książkę U podstaw organizacji Wojska Polskie-go, w której przypisywał organizację Skautingu we Lwowie organizacji młodzieży niepodległo-ściowej „Zarzewie”. Treść artykułu Scouting, pochodzącego z pisma tej organizacji, opisują-cego m.in. realizowany przez J. Gordyńskiego i A. Małkowskiego kurs skautowy przy „Soko-le Macierzy”, przeczy w sposób zdecydowany późniejszej narracji H. Bagińskiego.

Artykuł ów, nigdy nie przywoływany w dys-kusji o czasie i miejscu powstania Skautingu Pol-skiego, honoruje A. Małkowskiego jako twórcę i organizatora tej nowej organizacji młodzieży polskiej. Wobec tych faktów, nie można już dłu-żej traktować poczynań pojedynczych grup mło-dzieży, m.in.: w Stryju, Krakowie, Warszawie, Tarnowie – w oparciu o ogólne informacje praso-we – jako mające bezpośredni wpływ na powsta-nie ruchu skautowego na ziemiach polskich.

Na wieść o mającym się odbyć w Krakowie, w 2010 roku Jubileuszowym Zlocie Związku Harcerstwa Polskiego, z okazji setnej rocznicy powstania Skautingu Polskiego, pytałem o za-sadność tej daty, pisząc na łamach „Skauta”: Jako osoba wywołująca temat, nie podaję na razie swych argumentów za przyjęciem jakiejkolwiek daty odno-szącej się do początku ofi cjalnej działalności Skau-tingu na ziemiach polskich, a konkretnie we Lwowie. Chciałbym przedstawić je w trakcie dyskusji, która być może rozwinie się także na łamach innych pism harcerskich.

Dyskusji nie było, żadne argumenty nie pa-dły, a zlot odbył się w 2010 roku. Wobec powyż-szego, aby wywiązać się z obietnicy, prezentuję argumenty, które zebrałem w trakcie wielu lat poszukiwań i badań.

M. Popiel

Na podst. M. Popiel Rozważania nad ważną dla Harcerstwa datą...

[w] „Skaut. Harcerskie Pismo Historyczne” Tarnów, luty 2009 nr 1(17) s. 2–3.

Oto najistotniejszy pierwszy fragment Rozkazu:

L.1/11Rozkaz Dzienny.Kurs scoutowy przy „Sokole – Macierzy” za-

początkował 20 Marca br. pracę nad włączeniem

Rozkaz Dzienny – oryginał, podpisany przez A. Małkowskiego – „Skaut. Harcer-skie Pismo Historyczne” Tarnów, luty 2009 nr 4 (43). Red. M. Popiel.

scoutingu do wychowania młodzieży polskiej. Zadaniem kursu było zaznajomić ze scoutin-giem kierowników Drużyn Młodzieży Sokolej, a tem umożliwić wprowadzenie scoutingu do wychowania młodzieży najpierw we Lwowie, a potem w innych miastach i na prowincji.

Postęp pracy oraz jej szybki rozwój sprawi-ły, że kierownik kursu wraz z Komendą Dru-żyn postanowili przejść z okresu próby do stworzenia we Lwowie organizacji scoutowej.

Dlatego Komenda Drużyn rozwiązała dnia 21-go Maja b.r. dotychczasowe Drużyny Mło-dzieży Sokolej, a sama przekształciła się na Komendę Scoutową, w skład której weszli dru-howie: dr. Kazimierz Wyrzykowski, Andrzej Małkowski, Czesław Pieniążkiewicz, Fran-ciszek Kapałka, druhini Olga Drahonowska, druhowie Jerzy Gordyński i Alojzy Horak. (...)

Tych kilka zdan nie pozostawia miejsca na domysły. W rozkazie został dokładnie określo-ny czas, miejsce działań, ich sposoby oraz wska-zane zostały osoby. Do dzisiaj, wszelkie przeja-wy aktywności organizacyjnej w Harcerstwie są zamieszczane w rozkazach. Zatem ten pierwszy „Rozkaz Dzienny” powinien być traktowany z należytą estymą, jako jedyny zachowany do dnia dzisiejszego dokument z okresu powsta-

Page 39: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

37

wania Skautingu. Tymczasem z książek H. Bagiń-skiego, jakie ukazały się w latach trzydziestych XX wieku i późniejszych, wyłania się zupełnie inny obraz. Dlatego Tadeusz Strumiłło, współ-pracownik lwowskich działań A. Małkowskie-go, sygnalizował w swych artykułach, w sposób może zbyt zawoalowany, że fakty są inne.

* * *

W artykule zamieszczonym w „Harcmistrzu” z 1933 roku, Tadeusz Strumiłło napisał: Począt-ki skautingu w Polsce nie są tak odległe, by je pokry-wała mgła legend i mitów. (…) Szereg faktów i dat niech mówi sam za siebie. Niektóre związki pomiędzy niemi są znane, jak znane w większości są i proste – motywy i cele, pozostaje jednakże dosyć miejsca na przypuszczenia i fantazje w wiązaniu i tłumaczeniu zdarzeń. Mgła legend i mitów łatwo powstaje, gdy rozmyślamy o Początkach rzeczy...1

(…) Jakie legendy i mity miał autor na myśli? Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie, nale-ży wziąć pod uwagę jeszcze inny jego artykuł, zatytułowany Kilka wspomnień z roku 1910. Zo-stał on zamieszczony w lwowskim „Skaucie”, w numerze przygotowanym na Zlot Jubileuszo-wy w Spale w 1935 roku. Czytamy tam: Mam skreślić najdawniejsze wspomnienia, związane z na-szym jubileuszem. Rok 1910. Ależ nie mieliśmy jeszcze wtedy zorganizowanego harcerstwa! Pierwsze wieści o skautach angielskich już były. Zrodziły się już pragnienia i zamiary spożytkowania skautingu w samowychowawczej pracy młodzieży polskiej, o czem ostatnio sporo pisał ppłk. Bagiń-ski. Zarzewiackie oddziały ćwiczebne młodzieży nie były drużynami skautowemi, ale niewątpliwie były ich zwiastunami. Dobrze jest, że wiemy o tem dziś wszyscy.2

Zdanie zakończone wykrzyknikiem było zde-cydowanym sprzeciwem T. Strumiłły, wobec sytuowania daty powstania Skautingu w 1910 roku. Podobnie radykalnie brzmi stwierdze-nie, że oddziały ćwiczebne nie były drużynami skautowymi.

Wspomniany już Henryk Bagiński, w swych publikacjach nie tylko przekonywał czytelni-

1 T. Strumiłło, Glimpses froim history (Światełka historii) [w:] „Harcmistrz. Miesięcznik Starszyzny Har-cerskiej”, Warszawa lipiec 1933, r.16, nr 7, s 105–107.

2 T. Strumiłło, Nasze dzieje lwowskie poczatki, [w:] „Skaut. Dwutygodnik Młodzieży Harcerskiej”, założony w r. 1911 przez Andrzeja Małkowskiego”. Lwów 11 VII 1935, XXII, nr 304, s. 10–11.

ków do przyjęcia tezy, że Skauting powstał we Lwowie już w 1910 roku, ale przedstawiał tam siebie w roli komendanta tajnych oddzia-łów ćwiczebnych w tym mieście, zaś stawia-jąc znak równości pomiędzy tymi jednostkami a drużynami skautowymi, uważał się za pierw-szego i głównego organizatora Skautingu. Sfor-mułowane przez niego założenia spowodowały powstanie i utrwalenie się wielu przeinaczeń, które dopiero teraz w świetle nowo odkrywa-nych materiałów, udaje się sprostować.

M. Popiel

Treść powyższych artykułów dotyczących początków Skautingu w Polsce rozbiorowej zaczerpnięto z Harcer-skiego Pisma Historycznego SKAUT, wydawanego obec-nie w Tarnowie przez – Marek Popiel – red. naczelny, odpowiedzialny i wydawca. SKAUT jest bezpłatnym pi-smem niezależnym.

„Pamiętajcie, że nie w tem jest wart człowiek, co przemyślał i przeżył, ale co zrobił dobrego na świecie”.

Autor tych słów, Andrzej Juliusz Małkow-ski (1888–1919) pozostawił po sobie, trwającą do dzisiaj, ideę polskiego skautingu. Był jednym z jego twórców, instruktorem i teoretykiem har-cerstwa, działaczem polskich organizacji mło-dzieżowych i niepodległościowych, (był człon-kiem Zarządu Głównego „Eleuterii” – federacji związków abstynenckich; należał do „Eleusis”, „Zarzewia”, „Sokoła”).

W czasie wojny służył w armii kanadyjskiej, walczył na froncie we Francji.

W listopadzie 1918 roku przeniesiony do ar-mii gen. Józefa Hallera, wysłany został w misji wojskowej do polskich oddziałów w Odessie do

Andrzej Małkowski na obozie skautowym. Fot: Niezwkle.com

Page 40: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

38

I tak – A. Małkowski zginął z początkiem 1919 roku, wioząc meldunek do gen L. Żeli-gowskiego do Odessy – H. Bagiński w tym samym roku, u boku tego samego generała po-wrócił szczęśliwie do kraju...

Nastąpiła zmiana warty... (przyp. red.).

generała Lucjana Żeligowskiego. Zatonął w nocy z 15 na 16 stycznia 1919 r. wraz ze statkiem, któ-rym płynął.

Na. podst. Wikipedia

W Krakowie znajdu-je się pomnik Andrzeja Małkowskiego. Jest to miejsce, gdzie w roku 1889 dr Henryk Jordan doprowadził do utwo-rzenia parku, noszącego dziś imię Parku Jordana, w którym realizował bli-ską skautingowi koncep-cję pracy z młodzieżą.

Na podst. WikipediaFot. Wikipedia

Henryk Bagiński ps. Jó-zef Chłopski (1888–1973), historyk wojskowości, in-żynier, pułkownik WP, instruktor harcerski, harc-mistrz.

Po wybuchu I wojny światowej służył ochot-niczo w Legionie Puław-skiego przy armii rosyj-skiej, później w I Dywizji Strzelców Polskich. Po re-wolucji w 1917 roku zna-lazł się w I Korpusie Pol-

skim, zaś po jego rozwiązaniu – na Kubaniu w dywizji gen. Lucjana Żeligowskiego, z któ-rą w 1919 roku w stopniu kapitana wrócił do kra-ju. W roku 1920 mianowany podpułkownikiem.

Wydał do 1939 roku dwie podstawowe pra-ce: Wojsko polskie na Wschodzie 1914–1920 (1921), oraz U podstaw organizacji Wojska Polskiego 1908–1914 (1935), w której wiele miejsca poświęcił polskiemu skautingowi.

We wrześniu 1939 przyjęty we Francji przez gen. Władysława Sikorskiego do Sztabu Główne-go i mianowany pułkownikiem. Po wojnie, zwe-ryfi kowany w Ludowym Wojsku Polskim, jako pułkownik wykładał w Wyższej Szkole Wojen-nej. Od 1948 do 1951 roku pracował w Minister-stwie Żeglugi, a następnie w Bibliotece Narodo-wej. Zmarł 13 grudnia 1973 r. – spoczął w grobie rodzinnym na Powązkach w Warszawie.

Na podst. www.irekw.internetdsl.pl/kalenda-rium_1920/henryk_baginski.html

Henryk Bagińsaki, Fot: Kazamata – WordPress.com

Jubileuszowy Zlot Związku Harcerstwa Polskiego w Spale”Ofi cyna Wydawnicza „Impuls”, 2015 (reprint wydania z 1935 r.) JPILSUDSKI.ORG

JUBILEUSZOWY ZLOT ZWIĄZKU HARCERSTWA POLSKIEGOW SPALE, ODBYŁ SIĘ 10–25.VII. 1935 r.

W uroczystościach 25-lecia ZHP planowano zapewne udział Marszałka J. Piłsudskiego – pro-tektora tej organizacji (od 1920 r.). Marszałek nie doczekał, zmarł 12 maja 1935 r. Data Jubileuszo-wego Zlotu w Spale postała niezmieniona, więc stulecie ZHP wyliczono na rok 2010 (przyp. red.).

* * *Szukając w ponad stuletniej historii harcer-

stwa najbardziej spektakularnego wydarzenia organizacyjnego można wskazać tylko jedno. Nigdy wcześniej, ani nigdy późnej, mimo upły-

Page 41: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

39

wu ponad osiemdziesięciu lat, harcerstwo pol-skie nie podjęło tak olbrzymiego wysiłku i nie przeprowadziło imprezy choćby w niewielkim stopniu porównywalnej z Jubileuszowym Zlo-tem Harcerstwa w Spale, który odbył się w lip-cu 1935 r. (...)

Na Zlocie stawiło się ponad piętnaście tysięcy harcerzy, ponad siedem i pół tysiąca harcerek, po-nad tysiąc harcerek i harcerzy spoza granic kraju i blisko półtora tysiąca skautów z innych państw. Komendantem Zlotu był Antoni Olbromski. Głównym celem przedsięwzięcia było dokonanie podsumowania dorobku polskiego harcerstwa. Nacisk położono na wymianę doświadczeń po-między poszczególnymi środowiskami. Zlot nie miał być okazją do rywalizacji, ale do współdzia-łania w grupach skupiających rówieśników.

Zlot był wydarzeniem relacjonowanym przez ówczesne media na poziomie, którego zazdro-ścić mogłyby współcześnie wielkie wydarzenia społeczne czy gospodarcze. (...) Bo takich Zlo-tów jak ten w Spale już nie będzie. Czego wypa-da szczerze żałować.

W okresie II Rzeczypospolitej naczelną Radą Harcerską kierowali kolejno: generał Józef Hal-ler, ksiądz Jan Mauersberger, Tadeusz Stru-miłło, Władysław Sołtan, Michał Grażyński. W przededniu wybuchu II wojny światowej Związek Harcerstwa Polskiego skupiał pond 120 tysięcy harcerzy i 70 tysięcy harcerek.

Dariusz Nowiński.Źródło: htt p://www.jpilsudski.org/recenzje-ksia-zek-historycznych/item/2416-jubileuszowy-zlot-

-zwiazku-harcerstwa-polskiego-w-spale

* * *Krakowskim targiem...?

Uchwała XXXVI Zjazdu ZHPz dnia 6 grudnia 2009 r. w sprawie obchodów 100-lecia harcer-stwa (fragm.)

Harcerstwo jest jednym z najstarszych ruchów wychowawczych na ziemiach polskich. Mimo zmiennych kolei historii, trwa na straży sfor-mułowanych 100 lat temu ideałów, zawartych w Prawie i Przyrzeczeniu Harcerskim – służby Bogu, Polsce i Bliźnim - jest dzisiaj ważnym part-nerem w wychowywaniu młodych Polaków.U jego podstaw legły dwa kamienie milowe – dążenie świadomych Polaków do odbudowy

niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej oraz wizja wychowania młodego pokolenia opracowana przez gen. Roberta Baden-Powella. Harcerstwo polskie, nawiązujące do tradycji narodowych, wykształciło własny, specyfi czny w rodzinie skautowej, charakter. Dziś z dumą przypomi-nają o nim wpisane w płatki lilijki skautowej ha-sło: Ojczyzna, Nauka, Cnota. W dzieje Ojczyzny wplatają się dzieje harcerstwa.

U progu 100-lecia harcerstwa pochylamy gło-wy przed instruktorami, dzięki którym może-my dzisiaj świętować.Świadomi wielkiej roli, jaką w historii Polski

odegrali nasi poprzednicy oraz odpowiedzial-ności za przyszłe pokolenia, postanawiamy lata 2010–2011 poświęcić obchodom 100-lecia har-cerstwa. (...)

Rok 2010 to rok czerpania z przeszłości, tej odległej i tej dnia wczorajszego. Szukać będzie-my odpowiedzi na pytania, jak pracowali nasi poprzednicy, w czym upatrywać można ich sukcesy, jaki wpływ na poprzednie pokolenia mieli harcerscy wychowawcy tak, by móc od-naleźć to, co możemy wykorzystać dzisiaj w na-szej pracy. Ważnym wydarzeniem w roku 2010 będzie Jubileuszowy Zlot Stulecia Harcerstwa „Kraków 2010”. Podsumujemy tu i pokażemy bogactwo i różnorodny dorobek naszej Organi-zacji w chwili obecnej.

Rok 2011 to czas spojrzenia w przyszłość, to czas na wyciąganie wniosków z dorobku lat ubiegłych, czas na znalezienie nowych kierun-ków działań i nowych wyzwań, aby za 100 lat nasi następcy mogli powiedzieć, że są dumni ze swoich poprzedników. Miejscem inspiracji i tworzenia wdrożenia programu na nowe stu-lecie ma stać się II Zlot Kadry ZHP.

Dlatego XXXVI Zjazd ZHP zobowiązuje wszystkie harcerskie komendy do włączania się w organizację obchodów 100-lecia harcerstwa, a wszystkie harcerskie środowiska do twórcze-go w nich uczestnictw (...)

Przewodniczący XXXVI Zjazdu ZHP Rafał M. Socha

* * *Rok 2010/2011 – Stulecie harcerstwa

W roku 2010 przypada setna rocznica przetłu-maczenia przez Andrzeja Małkowskiego na ję-zyk polski podręcznika Roberta Baden-Powella

Page 42: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

40

„Scouting for boys”. Od tego czasu tysiące ludzi w całym kraju miały okazję żyć w duchu Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego. (...) Dzisiaj widzi-my, jak silną ideą jest wychowanie skautowe. Czy zatem możliwe jest, aby taka idea mogła nie przedostać się do naszego zakątka Europy?

Kiedy powstało harcerstwo? (...)Legendarny przewodniczący ZHP hm. Stefan

Mirowski powiada: Ale jest też głębsze spojrzenie na harcerstwo - na harcerski styl życia. Na styl ten składa się uznanie prymatu wartości duchowych nad materialnymi, postawa osobistego zaangażowania się w służbę drugiemu człowiekowi, spolegliwość- używając pięknego sformułowania profesora Tade-usza Kotarbińskiego. Braterskie wyciągnięcie ręki do drugiego człowieka, poczucie, że jego potrzeby są ważniejsze od moich. Na ten styl składa się koniecz-ność ciągłego rozwoju, ciągłego doskonalenia się pod każdym względem: moralnym, intelektualnym, za-wodowym, także fi zycznym.

Czy rozumiejąc harcerstwo w ten sposób potrzeba nam jeszcze cezury w postaci rozka-zów i dokumentów normujących, kto jest, a kto nie jest harcerzem? Idea skautowa kiełkowała w polskim społeczeństwie w ciągu kilkunastu, nawet kilkudziesięciu miesięcy. W tym czasie wielu przekonało się do niej, wielu ją odrzuciło. Był to proces, nieustający, dynamiczny i wielo-barwny, jak wielobarwne było życie społecz-ne w tamtym czasie. Harcerstwo nie powstało w jednym momencie – potrzebna była długa i złożona sekwencja przyczyn, które zaowoco-wały złożoną sekwencją skutków – ruchem wy-chowawczym, który od stu lat ewoluuje i zmie-nia się, ale wciąż przyciąga kolejne pokolenia młodych ludzi.

Kamienie węgielne ruchu harcerskiego zo-stały położone w latach 1910–1911, dlatego w latach 2010–2011 obchodzimy stulecie har-cerstwa. (...)

Phm. Paweł Chmielewski, Wydział Programowy GK ZHP- 200

* * *26 maja 2011 r. Senat Rzeczypospolitej Pol-

skiej przyjął uchwałę z okazji l00-lecia Harcer-stwa w Polsce. (fragm.)

W uchwale czytamy: 22 maja 1911 roku An-drzej Małkowski we Lwowie wydal rozkaz po-

wołujący pierwsze drużyny harcerskie. (...) Se-nat RP wyraża uznanie dla

100-letniej działalności polskiego harcerstwa. Przywołujemy dziś wspaniałych obrońców Lwowa Orlęta i harcerskie szeregi walczące z nawałą bolszewicką w 1920 roku.

Przywołujemy Szare Szeregi, Pogotowie Har-cerek i Hufce Polskie – walczące z niemieckim okupantem. Przywołujemy walczących w kon-spiracji z władzą ludową. (...).

Chcemy, aby kolejne pokolenia polskiej mło-dzieży kontynuowały dzieło założycieli Har-cerstwa – Andrzeja i Olgi Małkowskich. Dziś Związek Harcerstwa Polskiego, Związek Har-cerstwa Rzeczypospolitej, Skauci Europy – Sto-warzyszenie Harcerstwa Katolickiego „Zawi-sza”, ZHP poza granicami kraju i organizacje harcerskie na Wschodzie kontynuowały to dzie-ło. Dzieło to, tak ważne dla naszego społeczeń-stwa, zasługuje na uznanie i wsparcie.

* * *Jednoczenie się harcerstwa u schyłku I woj-

ny światowej...

Harcerstwo, skauting w polskiej odmianie, powstało stosunkowo szybko i prężnie roz-wijało się wśród polskiej społeczności. Druży-ny skautowe bądź harcerskie powstawały we wszystkich zaborach, a także na terenie skupisk Polonii, emigrantów i wysiedleńców. Ośrodki aktywności skautowej/harcerskiej rejestrowa-ne były nie tylko w historycznie polskich mia-stach, ale także w Kijowie, Moskwie, na dale-kim wschodzie.

Podczas I wojny światowej działalność skau-towa uległa zmianie ze względu na zmobilizo-wanie części instruktorów i skautów do armii zaborczych oraz wstępowanie skautów do Le-gionów Polskich. Grupy harcerek i harcerzy podejmowały służby pomocnicze dla Legionów oraz organizowały pomoc dla ofi ar wojny, sie-rot, uciekinierów.

1 listopada 1916 r. w Warszawie odbył się zjazd zjednoczeniowy, na którym zjednoczy-ły się organizacje działające na terenie tz w. Kongresówki: Związek Harcerstwa Polskiego, Związek Skautek Polskich, Polska Organizacja Skautowa i Junactwo. Dawało to nadzieję na połączenie harcerstwa ze wszystkich zaborów w jeden związek. W wyniku zjazdu powstała

Page 43: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

41

nowa organizacja pod nazwą Związek Harcer-stwa Polskiego, który jako odznaki organizacyj-ne przyjął krzyż harcerski i lilijkę.

Już w czerwcu 1918 roku w Krakowie w cza-sie spotkania przedstawicieli organizacji skau-towych i harcerskich rozmawiano o zjednocze-niu. Utworzono Biuro Skautowe, które miało opracować strategię zjednoczenia.

U schyłku wojny, lecz jeszcze przed odro-dzeniem się Państwa Polskiego, zwołano zjazd zjednoczeniowy polskich organizacji harcer-skich i skautowych. Harcerscy delegaci ze wszystkich zaborów przyjechali do Lublina 1 listopada 1918 roku. Obrady toczyły się w gmachu Lubelskiego Teatru Dramatycznego. Delegaci postanowili: Polskie organizacje har-cerskie byłego zaboru pruskiego, Małopol-ski, Rusi i Rosji, Królestwa Kongresowego i Litwy łączą się w jeden samoistny, niezależ-ny od żadnej innej instytucji Związek Har-cerstwa Polskiego.

Choć historycy uznają tą datę za powsta-nie zjednoczonego, ogólnopolskiego Związ-ku Harcerstwa Polskiego, był to jedynie po-czątek procesu zjednoczeniowego. Skautów i harcerzy czekał długi proces ujednolicenia regulaminów i metod działania. Po drugie, w podejmowaniu końcowych uchwał nie brali udziału delegaci Związkowego Naczel-nictwa Skautowego. Na wieść o próbie zaję-cia Lwowa, Przemyśla i Kowla przez ukraiń-ską armię wyzwoleńczą, delegaci ze Lwowa opuścili obrady i wyjechali bronić swego miasta. Pozostali delegaci po zakończeniu obrad złożyli pod pomnikiem Unii Lubelskiej wieniec z napisem: „Zjednoczone Harcerstwo – Zjednoczonej Polsce”.

Wybrana na zjeździe i uzupełniona przez delegatów dzielnicowych Naczelna Rada Har-cerska miała opracować projekt ustawy zjed-noczeniowej. Prace te długo nie kończyły się sukcesem, gdyż delegaci ze Lwowa nie mieli ofi cjalnego pełnomocnictwa, uzyskali je do-piero w czerwcu 1919 roku. Tak więc dopiero w lipcu podjęto uchwałę realizującą faktyczne połączenie wszystkich organizacji skautowych i harcerskich w jeden Związek Harcerstwa Pol-skiego ze wspólnym kierownictwem – Naczel-nictwem w Warszawie.

Pomimo porozumienia o zjednoczeniu har-cerstwa, to jednak dopiero w lutym 1920 roku skauci z Wielkopolski podporządkowali się Na-czelnictwu ZHP, w październiku zaprzestało działalnoci Związkowe Naczelnictwo Skauto-we, a w grudniu kierownictwo nad drużynami harcerskimi na terenie byłej Kongresówki prze-szło w ręce Naczelnictwa ZHP.

Na fotografi i kadra kursu, a zarazem wybitni pionierzy polskiego skautingu. W drugim rzędzie, pierwszy z lewej siedzi Tadeusz Strumiłło, obok Maria

Wocalewska, czwarty – Ignacy Kozielewski, piąty z lewej stoi Antoni Olbromski

W ramach przygotowań do połaczenia różnych ośrodków skautowych 17 lipca – 17 sierpnia 1818 r., z inicjatywy Naczelnego Inspektoratu Harcerskiego przy Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zorganizowano dla uczestników z tere-nów trzech dotychczasowych zaborów kurs harcerski w Staszowie.

Świadectwo ukończenia Kursu Instruktorskiego, z widocznym podpisem Tadeusza Strumiłły i Marii Wocalewskiej

Tekst i fot. - niepodlegla / POLSKA. STULECIE ODZY-SKANIA NIEPODLEGŁOŚCI / program dotacyjny

NIEPODLEGŁA / ZHP Kwatera Głółwna

Kroniki Skarżyskich Harcerzy

Page 44: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

42

20 grudnia 1920 roku Naczelnik Państwa Jó-zef Piłsudski objął swym protektoratem Zwią-zek Harcerstwa Polskiego wyrażając w ten sposób uznanie i podziękowanie dla polskich harcerzy za udział w walce o niepodległość Polski i w jej obronie.

Pierwszy zjazd zupełnie niezależnego, sa-modzielnego Związku Harcerstwa Polskiego odbył się w Warszawie w dniach 31 grudnia 1920 – 2 stycznia 1921 roku. Zakończył on długi proces scalania harcerstwa na ziemiach polskich, Zjazd pierwszym przewodniczącym ZHP wybrał generała Józefa Hallera.

Na podst. Biuletyn IPN nr 5-6/2010 oraz Wikipedii

Józef Klemens Piłsudsk (1867–1935) – polski działacz społeczny i niepodległościowy, żołnierz, polityk, mąż stanu; od 1892 członek Polskiej Partii Socjalistycznej i jej przywódca w kraju, twórca Or-ganizacji Bojowej PPS (1904) i Polskiej Organizacji Wojskowej (1914), kierownik Komisji Wojskowej i Tymczasowej Rady Stanu (1917), od 11 listopada 1918 naczelny wódz Armii Polskiej, w latach 1918–1922 naczelnik państwa, pierwszy marszałek Polski (1920); przywódca obozu sanacji po przewrocie ma-jowym (1926), dwukrotny premier Polski (1926–1928 i 1930); wywarł decydujący wpływ na kształt polityki wewnętrznej i zagranicznej II RP.

Wśród zwolenników Piłsudskiego, zwłaszcza z czasów służby w Legionach, używano jego przydo-mków – Komendant, Dziadek, Marszałek oraz Ziuk.

Blisko dziewięćdziesiąt lat temu skonstatował:Chodzi o to, aby kraj nasz zrozumiał, że wolność

to nie jest kaprys, że wolność, to nie znaczy mnie wszystko wolno a drugiemu nic, że wolność, jeżeli ma dać siłę, musi jednoczyć, musi łączyć, musi rękę sąsiadom i przeciwnikom podawać, musi umieć go-dzić sprzeczności, a nie tylko przy swojem się upie-rać.” (19 marca 1929 r.)

Na podst. Wikipedia

Gen. Józef Haller von Hallenburg (1873–1960)

Komendant Polowych Drużyn Sokolich w 1913 roku; Komendant Legionów – od 16 marca do 2 kwiet-nia 1915 roku, pełniący obowiązki – komendanta Le-gionów – od 4 do 13 listopada 1916 roku;

Generał broni Wojska Polskiego, Naczelny Do-wódca wszystkich Wojsk Polskich – od 4 październi-ka 1918 roku;

Przewodniczący Obywatelskiego Komitetu Wyko-nawczego Obrony Państwa – w 1920 roku;

Dowódca Frontu Północnego w czasie wojny pol-sko-bolszewickiej;

Harcmistrz, przewodniczący ZHP – od 1920 r.;Prezes Komitetu PCK;Prezes Rady Naczelnej Stronnictwa Pracy – w 1937 r.;Minister bez teki w drugim rządzie Władysława

Sikorskiego – w październiku 1939 roku;

Wcześniejszą służbę w armii austriackiej zakończył w 1912 r. – z najwyższym austriackim odznaczeniem Wojskowym Medalem Zasługi „Signum Laudis” – ar-gumentując tę decyzję następująco:

Od połowy 1912 prowadził intensywną pracę jako instruktor wojskowy: zakładał drużyny polowe w oddziałach Sokoła, organizował tajne kursy żoł-nierskie, podofi cerskie i ofi cerskie dla młodzieży polskiej. W 1913 wraz z kolegami opracował wzo-ry oznak i terminów harcerskich, z których wiele obowiązuje do dzisiaj. Szczególny wkład wniósł w stworzenie Krzyża Harcerskiego, proponując połą-czenie w nim wzoru Krzyża maltańskiego z polskim krzyżem Virtuti Militari.

Na podst. Wikpedia

W Pamiętnikach napisał: (…) oprócz tego formowało się także pierwsze drużyny harcerskie z najmłodszej mło-dzieży sokolej, wraz z pierwszym harcmistrzem Andrzejem Małkowskim, który wówczas przetłumaczył „Instrukcje dla skauta" gen. Baden-Powella, ustaliliśmy nazwę polską: har-cerstwo, harcerz, harcerka, harcmistrz oraz pozdrowienie „Czuwaj" – z salutem ręki złożonej jak do przysięgi. Usta-liliśmy też mundur i odznaki: Krzyż harcerski – i.t.d. (...)

Gen. Józef Haller – dzieje.pl

Józef Piłsudski – doxa.fi lm

Page 45: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

43

Kilka „wojennych myśli” z tamtych lat, wydobytych z Dzienników Tadeusza Strumiłły...

1917 – Wiadomości polityczne ostatnich dni zrobiły na mnie duże wrażenie: oto przecież dziać się poczy-na, czego z dawna pragnąłem: pękać zaczyna krata ugodowego, podłego kłamstwa politycznego, zabrzmiały szczerze postawione postulaty i żądania narodu! A równocześnie ośmielona myśl polityczna polska podnosi ideę największą dziejów naszych – ideę misji dobrowolnej – wolnych z wolnymi, równych z równymi!

Obyż znalazł naród siły i zdolności wytrwania na tej drodze, oby potrafi ł nie tylko z Litwinami, ale też z Czechami się porozumieć przede wszystkiem, a także z Rusinami, – z innemi Słowianami… Wtedy mogłaby powstać moc związkowa, zdolna przeciwstawić się Niemieckim zakusom!… Wobec przewrotu rosyjskiego, oto musi się to stać, że Słowianie zachodni tu front przeciw Niemcom obrócą!. Oto i w Krakowie tłem, pod-kładem konfrontacji i podniecenia wciąż wyrywająca się z tłumu i śpiewana z zapałem „Rota” Konopnickiej. Czy Niemcy nie czują, że dalsza wojna coraz bezwzględniej ich osaczy???

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Władek Konopczyński zaprosił mię na poniedziałek na zebranie organizującego się Komitetu Towarzystwa Etycznego i dużo opowiadał o dość szerokich i poważnych zamiarach tej instytucji. Jeżeli się ona należycie zorganizuje i rozwinie – może mieć znaczenie olbrzymie i razem z ruchem harcerskim może się najpoważniej przyczynić do odrodzenia Narodu.

Czuję doskonale, że rola Eleusis i w tym wypadku nie byłaby skończoną: ono winnoby nie wszerz – ale wgłąb – w religijną głąb ducha zstępować, trzeba tam ścieżki postępu dusz.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

1919 – Rok ubiegły - jakże ważnym będzie w dziejach Polski i Świata!Oto powstalismy z martwych – i to nie jako jakiś tam „mały naród”, ale jako naród wielki i do wielkiej roli

na wschodzioe Europy powołany. Z trudnością – wśród dzikich intryg i dziwnego zaślepienia kierowników Ententy zdobywaliśmy sobie to uznanie naszego dziejowego powołania i stanowiska!

Rodzinnie i osobiście – rok nie należał do najważniejszych.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

1920 (...) Utworzyliśmy rodzaj pierwszej Rady Naczelnej ZHP, przed którą miało być odpowiedzialne Naczelnictwo, sprawujące statut ZHP, który ostatecznie 19 marca ministerstwo WRiON zaakceptowało.

Wiosną wielkopolskie harcerstwo zorganizował wielki zlot w Kórniku, na który – właśnie gdy tam byłem – zjechał po raz pierwszy do kraju hr. Władysław Zamoyski, a widząc piękne obozowisko i szumny zlot młodzie-ży i słysząc serdeczne powitania – rozpłakał się jak bóbr.

W lecie organizowali znów wielki kurs instruktorski – tym razem (...) koło Zamościa – z udziałem przed-stawicieli wszystkich dzielnic i szczególnym naciskiem na Małopolskich Skautów, którzy nie bardzo się chcieli zgodzić na oderwanie w ich dzielnicy roboty skautowej od sokolej.

Gdy powodzenie wojsk polskich odsuwało coraz dalej na wschód niebezpieczeństwo bolszewickie, Piłsudski wysunął koncepcję tolerancyjną, chcąc przyciągnąć do Polski i powiązać wspólnotą interesu antybolszewic-kiego najpierw Litwę – przy czym Wileńszczyznę jako „Litwę środkową” pozostawić w bliskim związku z Polską, ale nie przszkadzać też jej łączności z kowieńską republiką litewską. Tak samo być miało z Łotwą, której oddaliśmy zdobyty prze nas Dyneburg. Dobrym etapem być miała Białoruś, na której odparliśmy woj-ska ochotnicze gen. Bułak-Bałachowicza.

W tym czasie – w roku 1919 pojechałem (...) koleją wagonem transportowym – do Mińska Litewskiego (gdzie Ojciec mój do szkół chodził...). Obejrzałem miasto, kościoły, wychodziłem i za miasto, by zobaczyć okolicę. Sympatyzowałem z projektami federacyjnymi, endecy się pienili, oni chcieli wszechpolskość nacjona-listyczną wszędzie realizować, (...), z nikim żadnej federacji nie urządzać...

Zanosiło się na pokój w zimie 1919/1920. Kongres Wersalski ustalił nasze granice z Niemcami. Wojska gen. Hallera, ktore zostały przeniesione z Francji (dokąd się dostały przekradając się przez Rosję z Archangiel-

Page 46: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

44

ska i uzyskując stamtąd transport przez Anglików), zajmowały własnie Pomorze – i to gen Haller osobiście wjechał w Pucku w morze, by je w posiadanie objąć. Na wiosnę urządziliśmy w Warszawie zjazd elsów – w mieszkaniu ks. Mauersbergera, na którym była i Stefa z paru koleżankami; podróżuję do stolicy, by ją zo-baczyć, i nad morze, by się nacieszyć, że mamy do niego dostęp. Zjazd posłużył nam zresztą do utwierdzenia się w przekonaniu, że odbudowa państwa i potęgi państwowej wymaga koniecznie usilnej pracy nad charak-terami - i zwalczania złych, groźnych obyczajów nie mniej, jak fałszywych poglądów.

Pokoj z Rosją nie doszedł do skutku i zaczęły się dalsze walki na wschodzie i gdy na północy Sosnkowski parł na Połock i Witebsk na południu sięgano przez Zbaraż daleko, zajmując nawet Humań i wreszcie Kijów... Aliści wywołało to takie przeciwnatarcie rosyjskie, które nam nakazało szybki odwrót: jazda Budionnego szczególnie dawała się we znaki, a północne zagony rosyjskie darły się na północ od Warszawy ku Płockowi. Było to ciężką i piorunującą niespodzianką dla nas. Wędrowałem właśnie wzdłóż odzyskanego brzegu mor-skiego, wizytując tam liczne kolonie i obozy harcerskie. Do Gdańska przybił statek z Japonii przywożący pol-skich uchodźców z dalekiego wschodu, m.in. Fitunię Kuncewiczową. Ale zgrożenie stawało się coraz gorsze, wezwano Naród do nadzwyczajnej gotowości obronnej, powierzając Hallerowi tworzenie dodatkowej armii ochotniczej.

Wstąpiłem i ja do wojska, w Krakowie przez miesiąc byłem szkolony i zostałem przydzielony jako kanonier i oświatowiec do pociągu pancernego „Bartosz Głowacki” pod dowództwem Władysława Pigonia. Niedługa była nasza kampania i już nastąpił w Sierpniu „cud nad Wisłą”: Piłsudski zadał cios z boku i od tyłu armiom rosyjskim atakujacym Warszawę pod Radzyminem.

Nasz „Bartosz” miał kilka bitew (...), na linii kolejowej z Brześcia do Wołkowyska, – głównie pod Świsłoczem „powąchałem proszku” i doświadczyłem, jak to się jest pod ogniem, gdy obok mnie koledzy ginęli przy obsłu-dze tejże armaty na otwartej platformie... Front poszedł dalej za Wołkowysk – w Grodnie i Lidzie, a wysadzo-ne mosty kazały nam się cofnąć i skierowano nas do Białowieży, a potem do Siedlec, skąd mię wzięto do leśnej roboty harcerskiej.

Oryginalny pociąg pancerny „Bartosz Głowacki” powstał w sierpniu 1920 r. w Krakowie , podczas wojny pol-sko-sowieckiej (1919–1920). Zbudowany na bazie zapasu pochodzenia pruskiego, uzbrojonego w Polsce. Pierwotnie składał się z dwóch przykrytych wagonów artyleryjskich, każdy z działem 76 mm, otwartym wagonem artyleryj-skim i kilkoma wagonami szturmowymi (piechoty). Uzbrojenie zostało uzupełnione o 10 karabinów maszynowych i 70 karabinów. Zakryte wagony artyleryjskie, konwertowane z małych, otwartych wagonów towarowych, były opan-cerzone stalowymi płytami i wyposażone w centralną wieżę na dachu, z całym łukiem ognia. Prawdopodobnie użyto pistoletów rosyjskich M.1902 Putiłow 76,2 mm. Trzeci wagon artyleryjski posiadał obrotowy osłonięty pistolet. Wago-nami szturmowymi były drewniane wagony towarowe z pętlami na karabiny ma-szynowe i karabiny oraz z wieżami obserwacyjnymi lub maszynowymi na dachu. Zazwyczaj takie wagony były zabezpieczone betonem lub podwójnymi ścianami z warstwą piasku. Pociąg miał w pełni opancerzoną w Polsce lokomotywę pruską. Załoga we wrześniu 1920 r. liczyła 8 ofi cerów, 37 podofi cerów i 97 żołnierzy (uni-wersytetu w Wilnie), a ofi cerami, por. Tadeusz Strumiłło i por. Olgierd Grzymała – Grzymałowski. Od października 1920 r. dowództwo objął ppłk Marian Truskolaski.

„Bartosz Głowacki” 30 sierpnia 1920 r. został przeniesiony z Krakowa do War-szawy, zaś 2 września – wysłany na front (...). Następnie wziął udział w bitwie nad Niemnem, wspierając atak grupy gen. Junga na Wołkowysk. Pociąg wy-różnił się 23 września, pomagając 62. pułkowi piechoty w zdobyciu wsi Polonka koło Świsłacza. W nocy z 24 na 25 września pociąg osłaniał wycofanie się Polski z Wołkowysk. Po rozejmie, od listopada 1920 r. do lata 1921 r., pod dowództwem 2. Armii i stacjonował w Lidzie.

Wikipedia

Nie napisałem, że w 1920 zaproszono nas na międzynarodowy zlot i przegląd w obozie nad Wisłą koło Ja-błonnej. Ale sytuacja wojenna była taka, że żywioły skaucze wśród harcerzy rwały się do wojska. Wysłaliśmy więc do Londynu telegram, że nie możemy przyjechać, bo musimy pomagać „obronie cywilizacji chrześcijań-skiej”.

To poczucie wielkiej misji dziejowej było ogromne! Ono kazało się jednoczyć wokół Naczelnika Państwa naszego i naszej siły zbrojnej, (...).

Parowóz pancerny z 1920 r. pociągu „Bartosz Głowacki” - fot. Wikipedia

Polski improwizowany pociąg pancerny z 1920 r. - fot. Wikipedia

Page 47: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

45

...a także „zapiski harcerskie” Szumiącego Dęba z pierwszych powojennych lat działalności ZHP...

10 lutego 1919, poniedziałek. Warszawa

Bardzo dobre wrażenie zrobiło orędzie Piłsudskiego, wygłoszone na dzisiejszem otwarciu Sejmu; a jednak – pokłóciliśmy się wieczorem ostro z Adamem [Konopczyńskim], pośrednio wychodząc z orędzia i zupełnie różnie oceniając stanowisko krytyczne wobec Komitetu Paryskiego, zajęte – mojem zdaniem perfi dnie – przez organ Adasia – „Nową Gazetę Polską”; zarzucaliśmy sobie wzajem to samo: uleganie sugestji partyj-nej. Lepiej się nie wdawać w takie spory, bo z niej żadnej korzyści dla nikogo… Rada Naczelna Harcerska radziła dziś dwukrotnie i zaledwie zdołała przedyskutować projekt ustawy. Nastrój bardzo sympatyczny: w gronie 10-rga miło się radziło, spory były, ale wszechstronna chęć zrozumienia się i zgody popychała do wzajemnych ustępstw i wytwarzała prawdziwie braterski ton zebrania.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Pierwsze wybory do Sejmu Ustawodawczego zarządzone dekretem z dnia 28 listopada 1918 r. odbyły się w dniu 26 stycznia roku następnego. Otwarcie Sejmu nastąpiło 10 lutego, a dekretem z 7 lutego 1919 r. dzień ten ogłoszono świętem narodowym.

Józef Piłsudski wygłosił wówczas orędzie:

Panowie posłowie!Półtora wieku walk, krwawych nieraz i ofi arnych, znalazło swój tryumf w dniu dzisiejszym. Półtora wieku marzeń o wolnej

Polsce czekało swego ziszczenia w obecne chwili. Dzisiaj mamy wielkie święto narodu, święto radości po długiej, ciężkiej nocy cierpień.

W tej godzinie wielkiego serc polskich bicia czuję się szczęśliwym, że przypadł mi zaszczyt otwierać Sejm polski, który zno-wu będzie domu swego ojczystego jedynym panem i gospodarzem.

Radość dnia dzisiejszego byłaby stokroć większą, gdyby nie troska, że zbieracie się w chwili niezwykle ciężkiej. Po długiej, nieszczęsnej wojnie świat cały, a z nim i Polska, czekają z tęsknotą upragnionego pokoju. Tęsknota ta w Polsce dziś ziścić się nie może. Synowie Ojczyzny muszą iść, by bronić granic i zabezpieczyć Polsce swobodny rozwój.

Sąsiedzi nasi, z którymi pragnęlibyśmy żyć w pokoju i zgodzie, nie chcą zapomnieć o wiekowej słabości Polski, która tak długo stała otworem dla najazdów i była ofi arą narzucania jej obcej woli przemocą i siłą.

Nie chcemy mieszać się do życia wewnętrznego któregokolwiek z naszych sąsiadów, lecz pozwolić nie możemy, by pod ja-kimkolwiekbądź pozorem, chociażby pod pozorem rzekomego dobrodziejstwa, naruszano nasze prawo do samodzielnego życia.

Nie oddamy ani piędzi ziemi polskiej i nie pozwolimy, by uszczuplano nasze granice, do których mamy prawo.Dążności naszych sąsiadów sprawiły, że ze wszystkimi nimi znajdujemy się obecnie w otwartej wojnie, lub co najmniej

w stosunkach mocno naprężonych.Jasną stroną w naszych stosunkach zewnętrznych są zacieśniające się węzły przyjaźni z państwami Entety. Głęboka sym-

patia łączyła już dawniej Polskę ze światem demokratycznym Europy i Ameryki, nie szukającym sławy w podbojach i ucisku innych narodowości, a pragnącym ułożenia stosunków w myśl zasad sprawiedliwości i słuszności.

Sympatia ta spotęgowała się, gdy sławne armie państw sprzymierzonych, druzgocąc ostatnią potęgę naszych ciemiężycieli, wyzwoliły Polskę z niewoli.

Jestem przekonany, że serdeczne uczucia i niezaprzeczona spólność interesów z tymi państwami uczynią niezbędną dla nas z ich strony pomoc – wydatną i skuteczną.

Naród polski przez półtora wieku zmuszany był stosować się do praw narzuconych przez obcą przemoc. Nie mogąc normo-wać swego życia według własnej woli, zatracił przez ten długi okres poczucie prawa i wiarę we własne siły.

Obdarzeni dziś zaufaniem narodu, dać mu macie podstawy dla jego niepodległego życia w postaci prawa konstytucyjnego Rzeczypospolitej Polskiej. Na tej podstawie utworzycie rząd, oparty o prawa, przez wybrańców narodu ustanowione. Prawa przez was uchwalone, będą początkiem nowego życia wolnej i zjednoczonej Ojczyzny.

Polska, otoczona zewsząd przez wrogów, musi posiadać armię, któraby mogła sprostać swoim ciężkim zadaniom. Macie poprzeć i rozwinąć rozpoczętą budowę wojska, tak by Ojczyzna, zasłonięta piersiami żołnierza, mogła się czuć bezpieczną i przeświadczoną, że honoru jej i praw broni silna i dobrze wyposażona armia.

Wreszcie zwrócicie panowie, niechybnie baczną uwagę na niedomagania naszego życia gospodarczego, upośledzonego przez gospodarkę obcych i zrujnowanego silnie przez wojnę i okupację. W tej dziedzinie należyte uregulowanie spraw znajdującego się w upadku przemysłu i niezbędnych reform agrarnych w duchu postępu i wielkich demokracyj Zachodu stworzy zdrowe podstawy dla siły duchowej narodu i da trwałe podłoże dla budowy jego przyszłości.

Page 48: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

46

Życząc panom powodzenia w ich trudnej i odpowiedzialnej pracy, ogłaszam pierwszy Sejm wolnej i zjednoczonej Rzeczypospolitej Polskiej za otwarty i powołuję najstarszego z panów, posła Ferdynanda Radziwiłła do objęcia tymczasowego przewodnictwa.

Źródło: Pisma Zbiorowe Józefa Piłsudskiego, tom V, str. 55-57, Warszawa 1937, JPILSUDSKI.ORG i Wikipedia

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

11 lutego 1919, wtorek. WarszawaI dziś jeszcze dalej obradowaliśmy; Wydział Wykonawczy Rady ma się składać ze mnie, [Marii] Wocalew-

skiej i [Stanisława] Sedlaczka; następny zjazd wyznaczyliśmy w Krakowie na 23–25 kwietnia.

19 lutego 1919, środa. WarszawaBardzo przykra historia: Dr Bogdanowicz z Rozprzy zainicjował uroczyste zaproszenie Paderewskiego na

członka i protektora drużyn harcerskich w Rozprzy; miano nam nadesłać z Piotrkowa urzędowne propozycje – nie nadesłano, więc N.[aczelny] Inspektorat nic nie postanowił; tymczasem dziś przyjechała cała delegacja, a w dyplomie wypisali, że Inspektorat nadaje Paderewskiemu „Harcerzowi z ducha” Krzyż Harcerski 1-go stopnia… Trzeba było przerabiać rzecz na drugi stopień, bo ten może przysłać Okręg Piotrkowski… Głupio, wstyd, niezgrabnie doprawdy!… Audiencja się dziś zresztą nie odbyła, ma być jutro (...).

20 lutego czwartek 1919. WarszawaAudiencji i dziś nie było, zapowiedziano ją na jutro przed południem. Na zabraniu inspektoratu była burza

w tej sprawie; postanowiono – jeżeli się jeszcze da – zmienić w adresie stopień 2-gi na 3-ci lub na „Krzyż Ho-norowy” – kłócono się zresztą w podnieceniu i tak głupio, że się zdumiewałem po prostu. Z siebie jestem moc-no niezadowolony, mogłem przecie jaśniej i mocniej sprawę stawiać, tymczasem zajmowałem stanowisko niby neutralne. Mam przykry posmak małoduszności… Natomiast audiencja ma być prywatna, tj. z możnością dłuższej rozmowy – i nadto Paderewski prosi o zrobienie mu na piśmie ogólnych wiadomości o harcerstwie.

21 lutego 1919, piątek. WarszawaLatanie przez cały dzień; rano w Zamku w sprawie lokalu dla Harcerstwa – oczywiście na próżno, potem

czekanie na audiencję – też na próżno, bo jeszcze raz ją przełożono na popołudnie, przedtem krótkie „Memoran-dum o Harcerstwie 3 Zaborów” – dla Paderewskiego; dalej – równie nieudane jak ranne, wizyta w dowództwie okręgu u Sosnkowskiego, kilka pilnych spraw w Inspektoracie – o 4-ej (bez obiadu) w Brystolu nareszcie audien-cja, zaraz potem Komisja do spraw Harcerstwa, a wieczorem Zebranie Białego Krzyża. Paderewski przyjął nas w pięknym narożnym salonie, pełnym kwiecia – z wielką prostotą bez urzędowego przedstawienia: od razu nam podał rękę – był Bogdanowicz, Kozielewski i ja – poczem wygłosiłem doń przemówienie następujące:

„Dostojny Panie, przynosimy Ci hołd i pozdrowienie polskiego Harcerstwa. Po wszystkich zakątkach ziem polskich a także w dalekich obcych krajach, gdzie tylko znalazła się młodzież polska, wszędzie Harcerstwo było jej dobrem natchnieniem, jej drogą służby Ojczyźnie, ucząc ją kochać wszystko, co polskie, dobre i piękne, hartując i zaprawiając do czynu. Wrażliwa na wszelką wielkość duchową młodzież harcerska czci i uwielbia Króle Duchy, które się stały świetlanymi słupami naszej przeszłości. Cud Zmartwychwstania Polski pozwala nam dziś także w przyszłość spoglądać z ufnością i nadzieją; toteż nie dziw, że biją nam serca tem goręcej ku tym, którzy się stają budowniczymi tej przyszłości. I oto dla tego stajemy przed Tobą, Dostojny Panie, by Tobie, najwierniejszemu Synowi Ojczyzny, Harcerzowi z Ducha, nam wszystkim dającemu przykład ofiarnej służby życiem całym dla wielkości i sławy Ojczyzny, czci naszej i miłości dać wyraz. Racz przyjąć i wysłuchać, co szczere a proste serca harcerzy w Rozprzy obmyśliły, a czem wtórują niewątpliwe serca harcerskie całej Polski”.

Tu Kozioł [redaktor Ignacy Kozielewski] odczytał adres. Sekretarz odebrał dary – krzyż, adres i laskę – a Paderewski podziękował, wyraził swoją wielką sympatię dla Harcerstwa, kazał je pozdrowić i mówił jeszcze o potrzebie zupełnej jedności w Narodzie – zwłaszcza w wojsku, gdzie nie powinno być żadnych odrębnych oddziałów i formacji… Czy miał na myśli bataljon harcerski? Nie wiadomo, chyba tak, bo inaczej cóżby to miało za związek z Harcerstwem […].

Page 49: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

47

Niespełna miesiąc wcześniej – 16 stycznia 1919 r., po podaniu się do dymisji pierwszego rządu II Rzeczpospo-litej, gabinetu premiera Jędrzeja Moraczewskiego, Na-czelnik Państwa Józef Piłsudski powierzył misję sformo-wania rządu Ignacemu Janowi Paderewskiemu.

Ignacy Jan Paderewski (1860–1941), pianista, kompo-zytor, działacz społeczny i mąż stanu, który jako premier i minister spraw zagranicznych podpisał 28 czerwca 1919 roku w imieniu Polski traktat wersalski – główny układ pokojowy kończący I wojnę światową; podpisały go tak-że Niemcy, mocarstwa Ententy, państwa sprzymierzone i stowarzyszone.

* * *Po wybuchu I wojny Paderewski zaangażował się w działalność społeczno-polityczną. Pomagał w prowadze-

niu, założonego przez Henryka Sienkiewicza w styczniu 1915 roku, Generalnego Komitetu Pomocy Ofi arom Wojny w Polsce. W lutym 1915 roku wyjechał ze Szwajcarii i przez Francję i Wielką Brytanię dotarł do Stanów Zjedno-czonych, gdzie aktywnie wspierał różne inicjatywy na rzecz niepodległej Polski. Zorganizował ponad 300 spotkań połączonych z koncertami, na których przemawiał zachęcając do udzielania pomocy walczącym o wolność Pola-kom. To m.in. w wyniku jego działań do Armii Polskiej we Francji zgłosiło się prawie 30 tysięcy ochotników z USA.

Dzięki osobistym wpływom Paderewski dotarł do prezydenta Thomasa Woodrowa Wilsona, przekonując go do wsparcia sprawy polskiej. W styczniu 1917 roku przedstawił mu memoriał dotyczący konieczności odbudowy niepodległego państwa polskiego. 28 sierpnia 1917 został członkiem Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu i jego przedstawicielem w USA. Przyczynił się do tego, że w ogłoszonym 8 stycznia 1918 orędziu prezydenta USA do Kongresu znalazł się punkt dotyczący odbudowy niepodległej Polski. Paderwski odegrał też istotną rolę w przyjęciu 3 czerwca 1918 deklaracji, w której Wielka Brytania, Francja i Włochy uznały powstanie zjednoczonej i wolnej Polski za warunek sprawiedliwego i trwałego pokoju w Europie.

PolskieRadio.pl Historia* * *

Stronnictwo powinno być jedno: Polska,i temu jednemu służyć będę do śmierci.”

– powiedział w 1918 roku.

Józef Piłsudski i Ignacy Paderewski przed Belwederem w lutym 1919 r. Licencja Wikimedia Commons

OBOZY WĘDROWNE W DZIENNIKACH TADEUSZA STRUMIŁŁY

19 sierpnia 1921, piątekObóz na KosarzyskachJak przewidywałem, leniuchom obozowym nie chciało się robić ćwiczeń na niepewne i na mokre, a co gor-

sza – warty tak kiepsko pilnowały obozu, żeśmy się podkradli i wpadli przed samą 10-tą w środek wielkiego pola namiotów z krzykiem tryumfalnym. Moich zmokniętych a zadowolonych chłopców nie czekały żadne przygotowane wygody: ani łóżek, ani sienników, ani kolacji gospodarz Basiński mimo rozkazu nie przygoto-wał; usprawiedliwiał się, że oni byli przekonani, że tego dnia kurs wędrowny nie przyjedzie. Zatrzymałem chłopców na dziś i przeprowadziłem dokończenie omówienia kursu – szczególnie metodycznego, zbierającego rezultaty w formie wniosków dla przyszłych tego rodzaju imprez. Wieczorem na ten temat będę miał gawędę dla całego obozu. Na kursie stałym jest 70-ciu, na nauczycielski przyjechało tylko 5-ciu, chciałem ich odesłać do domu, ale chcą choć cokolwiek skorzystać, więc zostają jako zastęp osobny w obozie ogólnym i korzystać będą zarówno z ogólnych zajęć, ćwiczeń i wykładów, jak i z tych specjalnych, jakie się dla nich da zorganizo-wać. Co do mnie – muszę pojechać do Warszawy na parę dni, by ustalić sprawę posiedzenia komisji do spraw Harcerstwa […].

21 sierpnia 1921, niedziela. Obóz.Pogoda się zrobiła, wygrzewamy się więc w obozie przyjemnie. Polana śliczna, niegorsza od Skolskiej,

ku południowi pochylona, dokoła wzgórza z lasami i polankami, o kilkadziesiąt kroków niżej droga i potok, o 2 kilometry Poprad. Namioty austriackie czworokątne z żelaznym szkieletem na 10 każdy. Wśród instruk-

Page 50: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

48

torów wysuwają się na czoło Nekrasz, Grabowski i Szumowski, wśród zastępowych księża Święcicki i Bana-siński; Dypcio, Wyrzykowski, Daszkiewicz, Trylski, Basiński też należą do Komendy; Henio Glass mieszka w chacie poza obozem: wypoczywa, uczy się i przygląda się. Konferowaliśmy dłużej o przyszłości. Odbyliśmy też konferencję z prof. Ciechanowskim, który tu przyjechał do położonego opodal obozu chorągwi krakowskiej – w sprawach chorągwi krakowskiej i przejęcia na własność polany tej lub tamtej, na której rezydują krakowiacy.

22 sierpnia 1921, poniedziałek. Nowy Sącz.Dzień wczorajszy – cudowny co do pogody – był dość urozmaicony: nocy poprzedniej alarm i nocne ćwi-

czenia, rano – wielka parada na nabożeństwo i uroczystość przyrzeczenia – spaskudzona przez nieudolność ceremonialną Sedlaczka. Miałem potem pokaz zabaw wilczęcych, które się ogólnie podobały: fotografowano je na wszystkie strony, a już przedwczoraj chłopcy – ubawieni moją gawędą o wilczkach – dali mi setną żabę, teraz wszyscy chórem mi wykrzykują przy lada sposobności: „postaraaaamy się” po wilczęcemu (we’d do our best). Po obiedzie poszedłem z innymi profesorami na wycieczkę – pokazując im i tłumacząc różne rodzaje ćwiczeń harcerskich na wycieczkach.

16 lipca 1922, poniedziałek. Piwniczna.Czas leci i brak go na pisanie, zwłaszcza że i warunki obozowe i szczególnie położenie kursowe (z wielkim

brakiem ludzi) temu nie sprzyjają. Muszę sam prowadzić „hufi ec górny”, a dopiero od tygodnia mam pomoc w Wierzbiańskim i profesorze Gduli z Chrzanowa. „Dolny hufi ec” prowadzi Plesia, mając od początku do pomocy medyka 3-go kursu, Lipę, jugosłowiańskiego skauta studiującego w Krakowie, a od tygodnia niespeł-na także Szczygła. W każdym hufcu mamy po 40-kilku chłopców, podzielonych na dwie drużyny; drużynowi marni – niepełnoletni, z prowincji, uczniaki. W pierwszym tygodniu mieliśmy we wszystkich drużynach po 2 zastępy, na drugi tydzień swoje podzieliłem inaczej i mam po trzy zastępy w drużynie. Życie toczy się jako tako, dużo było zajęć obozowych, sporo się wychodzi „w teren”, mało za to specjalizacji i dużo czasu

Page 51: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

49

zabiera przysposobienie wojskowe, że go już mniej zostaje na gimnastykę, gry, zabawy i lekką atletykę. Za-wody zastępów dopiero w 2-gim tygodniu zaczęliśmy, a kreskowanie dotąd defi nitywnie nie jest przeprowa-dzone i ogłoszone, choć już dochodzimy do ujęcia go dość obiektywnie i porządnie. Dopiero po przebyciu w 3-cim tygodniu szeregu dalszych zawodów w zastępach położymy nacisk na zawody w drużynach. Na razie w strzelaniu rezultaty się uwydatniły i nawet hufce mogą być wyróżnione (górą dolne!), co prawda także sprawność i dzielność wycieczkowa miała już być zmierzona – i w tym góruje raczej nasz hufi ec – podobnie jak i w podchodach nocnych, które kilkakrotnie robione dawały zwykle naszym chłopcom przewagę. Pomoc spodziewana z sąsiedztwa kursu wyższego w całej rozciągłości zawiodła: był nieliczny, w sobie zamknięty, z wielkim naciskiem na wygody (kucharka!), spokój i separację; zapraszali mnie do ogniska, na gawędy, na ćwiczenia, prosili o pokazanie gier wilczęcych, próbowali być grzeczni dla moich chłopców, zapraszając ich raz na podwieczorek, a na pożegnanie nas z kierownictwem; zrobili też lustrację kursu i napisali dość surową oce-nę, Glass nadto parę razy wziął udział w gawędach naszych i objaśniał chłopakom tablice Baden-Powellowskie i inne porozwieszane w ich namiocie. Zresztą ani krzty naturalnego życia leśnego nie było – ani na chwilę nie zapomniano, że to kurs, że godziny są odmierzone, wyznaczone i że oni się uczą w swojem gronie, a nie przy prowadzeniu młodszych zastępów. O tyle moje nadzieje były zawiedzione w całości. Pewien może jednak wpływ dodatni ich kurs na naszą młodzież wywarł – przez przykład ładu, porządku, zgody, pracowitości, pogody i oddania się sprawie mimo wieku i długiej już za sobą charyzmy skautowej. Przy pożegnaniu to im właśnie z podziękowaniem powiedziałem.

Kopie stron Dziennika T. Strumiłły, a także przepisana z zachowaniem oryginalnej pisowni i składni ich treść, zostały udostępnione przez p. Ewę Strumiłło Jaxa-Chamiec – wnuczkę

Tadeusza Strumiłły, która dokonała ich wyboru dla „Naddłuniańskich Pejzaży”.

Tadeusz Zgierski-Strumiłło pseud. „Dąb”, „Szumiący Dąb” (1884–1958), doktor fi lozofi i, pedagog, harcmistrz RP, przewodniczący Naczelnej Rady harcerskiej w la-tach 1919–1920, wiceprzewodniczący ZHP (1920–1923) i ponownie przewodniczący ZHP (1923–1925).

Urodził się 30 kwietnia 1884 r. w Śmile na Ukrainie, w rodzinie ziemiańskiej Wła-dysława (architekta i inżyniera kolejnictwa) oraz Zofi i z Obrąpalskich – rodzinie o silnych tradycjach patriotycznych.

W 1911 r. pod wpływem Andrzeja Małkowskiego włączył się w nowo powsta-jący ruch skautowy. W II RP, w latach 1918–1926, jako Naczelny Inspektor harcer-stwa w Ministerstwie WRiOP w Warszawie oraz przewodniczący Naczelnej Rady harcerskiej, reprezentował Polskę na międzynarodowych konferencjach skautowych w Paryżu (1922), Kopenhadze (1924), Baden (1931), Gödöll (1933), Londynie (1934), Sztokholmie (1935), na większości z nich wygłaszając referaty. W latach 1927–1929 był przewodniczącym Biura Skautów Słowiańskich z siedzibą w Pradze, a w latach 1933,

1935, 1939 członkiem Mię-dzynarodowego Komitetu Skautowego. Przetłumaczył książkę Baden-Powella Wilczęta.

Równocześnie propagował w świecie skautowym zdo-bycze polskiego harcerstwa, np. rozwój ruchu zuchowe-go. Przez całe dorosłe życie był pedagogiem. Wykładał na UJ, KUL (1923–1926), w Wieluniu (1926–1928), w se-minariach nauczycielskich w Mysłowicach i Tarnowskich Górach, na uniwersytecie w Poznaniu. Po II wojnie świa-towej i utracie majątku rodzinnego Książniczki w gm. Michałowice pod Krakowem, wrócił do Poznania, gdzie współorganizował na nowo działalność uniwersytecką. Jednocześnie był dyrektorem tamtejszego państwowego Pedagogium, pracował na innych uczelniach, wykładał w seminarium duchownym w Ostrowie Tumskim. Pra-cował do 1957 r.

Zmarł 7 października 1958 r. w Poznaniu, gdzie został pochowany.

Zjazd Związku Harcerstwa Polskiego – Prezydium zjazdu – siedzą od lewej: naczelnik ZHP – Stanisław Sedlaczek (w czasie okupacji współtwórca Harcer-stwa Polskiego – tz w. Hufców Polskich i pierwszy ich naczelnik), przewod-niczący zjazdu Tadeusz Strumiłło i przewodnioczący ZHP Władysław Sołtan (podczas okupacji niemieckiej przewodniczący Naczelnej Rady Konspiracji Harcerstwa Polskiego). Data wydarzenia: 1918–1939. NAC sygnatura: 1-P-549 i Wikipedia. (przyp. red.)

Page 52: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

50

Żonaty ze Stefanią Erman de Valee (spolszczone herman), miał z nią czworo dzieci – Zofi ę (1923–1959), inżyniera rolnika i lekarkę weterynarii, taterniczkę; Władysława (1924–2014), architekta, żołnierza NSZ, uczestnika powsta-nia warszawskiego; Teresę (1926–2012), lekarkę zamężną Strumiłło-Illgową, i Tadeusza (1929–1956), muzykologa, redaktora wydawnictw muzycznych i taternika.

Opracowała Ewa Strumiłło Jaxa-Chamiec, wnuczka Tadeusza Strumiłły. Fot. T. Strumiłły pochodzi z Archiwum Rodziny Strumiłłów.

* * *

W dniu 28 październiku 2012 na ścianie rodzinnego dworu Strumiłłów we wsi Książniczki, została umieszczona pamiątkowa tablica poświęcona pamięci dha Ta-deusza Strumiłły, którą odsłonił jego prawnuk – Jan Strumiłło. Jednocześnie, pod-czas tej uroczystości III Żółty Szczep Hufca Podkrakowskiego Związku Harcerstwa Polskiego, działający na terenie gm. Michałowice, otrzymał imię Tadeusza Strumiłły.

* * *

Pamięć dha Tadeusza kultywowana jest także poprzez nadawanie nagrody „Szu-miący Dąb” przez Stowarzyszenie Instytut Strumiłły we współpracy z Samorządem Gminy Michałowice. Nagroda przyznawana jest corocznie (od 2014 r.), w katego-riach: działacz społeczny, przedsiębiorca i uczeń, wyróżniając w ten sposób osoby w różnym wieku oraz instytucje zasłużone dla gminy, posiadające wybitne osiągnię-cia, dbające o poprawę jakości życia mieszkańców, promocję i zachowywanie dzie-dzictwa kulturowego.

* * *

UCHWAŁA NR XXIII/141/2016 RADY GMINY MICHAŁOWICE z dnia 29 sierpnia 2016 r. w sprawie nadania nazw ulic w miejscowości Książ-niczki.

Na podstawie art. 18 ust. 2 pkt 13 oraz art. 40 ust. 1 i art. 41 ust. 1 ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym tj. z dnia 11 marca 2013 r. (Dz.U. z 2016 r. poz. 446) Rada Gminy Michałowice uchwala, co następu-je: § 1. W miejscowości Książniczki nadaje się nazwy ulicom dotąd bez-imiennym: 1. ul. Tadeusza Strumiłły (wg PESEL: Tadeusza Strumiłły). Główna ulica miejscowości, biegnąca od granicy obrębu geodezyjnego z miejscowością Kończyce najpierw na północny-zachód, następnie na południowy zachód i znów na północny zachód, aż do granicy obrębu geodezyjnego z miejscowością Młodziejowice, po działkach oznaczonych w Ewidencji Gruntów i Budynków (EGiB) nr 104, 108, 109 (część) i 115. Po-czątek numeracji od strony wschodniej, od miejscowości Kończyce.

* * *

Zestawiając autorskie wspomnienia – spisane przez uczestników wojennych zmagań sprzed stu lat, naocznych świadków tamtych wydarzeń – zamieszczając fotografi e, przechowywane w rodzinnych albumach i archiwach gromadzących pamiątki z Wielkiej Wojny – zaglądając do ówczesnej prasy oraz do opracowań i oryginalnych dokumentów odnotowujących tworzenie się polskiego harcerstwa – przedstawiono szkic, „opowieść o ludziach, czasach, wydarzeniach i miejscach” z owych minionych trudnych lat, z wpisanymi weń sylwetkami Tadeusza Strumiłły i Innocentego Libury, wyjatkowych harcerzy związanych z michałowicką ziemią.

Pierwsza w Polsce ulica Tadeusza Strumiłły w Książniczkach, gm. Michałowice.

Fot. Dominika Kalinowska-Żurek, LoveKrakow

Gm. Michałowice – galeria

Nagroda” Szumiący Dąb”; fot. Instytut Strumiłły

Page 53: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

51

Krzyż harcerski (poza Polską, nie występuje w innych organizacjach skautowych). Zaprojektowany w 1912 r. przez ks. Kazimierza Lutosławskiego i używany początkowo jako odznaka nielegalnie działającej w Warszawie Naczelnej Komendy Skautowej, wzorowany był na najwyższym polskim odznaczeniu woj-skowym – Orderze Virtuti Militari.

Jako ofi cjalna odznaka Związku Harcerstwa Polskiego został zatwierdzony w 1918 r. Od tego czasu jego wygląd nieco ewoluował. Obecnie krzyż harcerski jest symbolem zastrzeżonym w Urzędzie Patentowym.

Krzyż harcerski

Na podst. WODA GÓRY LAS - Blog harcerski

Symbolika harcerska – Wrocławski Szczep Harcerski „347”. Na podst. WODA GÓRY LAS - Blog harcerski

Lilijka harcerska – Baden-Powell, aby wzbudzać poczucie wspólnoty u wszystkich skautów – wymyślił zwyczaj noszenie na bluzie, czy na klamrze pasa symbolicznej odznaki. Igła kompasu – który tak często wskazywał mu właściwą drogę – miała wówczas zawsze kształt lilijki. Uchodząca za symbol czystości, doskonale nadawała się na element grafi czny odznaki skauta. Pod lilijką naszkicował wstęgę, o końcach podwinięteych ku górze, symbolizujących uśmiech skauta. Na wstędze napisał: „Be prepared” (dosł. „Bądź

Page 54: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

52

gotów”) – hasło to należy rozumieć następująco: skaut ma się starać o to, aby w każdej chwili był zdrów na duchu i na ciele i gotów wypełnić swój obowiązek.

Lilijka symbolizuje podążanie skautów w dobrym kierunku, czyli zgodnie z ideałami prawa i przyrze-czenia. Na ramionach lilijki – wskazujacej przynależność do Związku Harcerstwa Polskiego, znajdują się litery ONC (Ojczyzna - Nauka - Cnota). Są to pierwsze litery słów hasła fi lomatów – tajnego, patriotycznego związku młodzieży polskiej, założonego w Wilnie w I połowie XIX w. Hasło pochodzi z utworu A. Mickie-wicza „Hej, radością oczy błysną” (poeta był członkiem Związku Filomatów).

* * *...Po powrocie późnym wieczorem do domu akademickiego otwarłem okno, które wychodziło na wielki

ogród, usiadłem przy stole i wsłuchując się w ciszę pogodnej nocy jesiennej, zacząłem przelewać na papier w formie wierszowanej to, czym sam żyłem od lat i czym żyli moi koledzy, tz n. sprawą wolności narodowej...

Wiersz bez tytułu i podpisu – autorstwa Ignacego Kozielewskiego – zaczynał się słowami „Wszystko, co nasze, Ojczyźnie oddamy!” Liczył dziewięć zwrotek. Opublikowany na pierwszej stronie pierwszgo nu-meru wydanego we Lwowie 15 października 1911 r. dwutygodnika „Skaut”, organu Naczelnej Komendy Skautowej, otwierał zarazem dzieje polskiego harcerstwa. Skierowany do młodzieży, głęboko patriotyczny, nawiązujący wyraźnie do Ody do młodości Mickiewicza i Króla Ducha Słowackiego, mial charakter programo-wy i znakomicie spełnił rolę artykułu wstępnego od redakcji nowego pisma. Doskonale też utrafi ł w nastroje młodego pokolenia Polaków, dążącego do odzyskania niepodległości Ojczyzny.

(...) Andrzej Małkowski i Olga Drahonowska (w przyszłości żona A. Małkowskiego) byli nim urzeczeni. W 1912 r. w „Skaucie „ ukazała się druga, nieco zmieniona wersja wiersza – już jako „Marsz Skautów”, z nutami pisanymi ręką Drahonowskiej (słuchaczki Konserwatorium Lwowskiego) i refrenem z jej słowami: „Ramię pręż! Słabość krusz!”. Tekst wiersza dopasowała do popularnej wówczas (od 1905 r.) we Lwowie melodii pieśni rewolucyjnej Na barykady, ludu roboczy.

Na podst: Autor wiersza „Wszystko, co nasze...” – Ignacy Kozielewski, autorstwa A.W. Kaczorowskiego – Biuletyn Harcerswki 2010.

Ignacy Kozielewski (1882–1964) – ps. Starzeńczyk – pedagog, dziennikarz, autor prac popularnonaukowych, współtwórca harcerstwa polskiego, poeta, współautor hymnu harcerskiego.

Wikipedia

Wszystko, co nasze...(wersja I – oryginalna)

Wszystko, co nasze, Ojczyźnie oddamy! W niej tylko życie... więc idziem, by żyć! Świty się bielą.. rozewrzem ich bramy! Rozkaz wydany: „Wstań! Ku słońcu idź!

W wolności życie... tylko w niej krok dumny! Nic, że daleka... przecież dojdziem doń... I przyjdzie chwila – pierwszy szereg z trumny W słońcu rozzłoci podniesioną skroń...

Po ziemi naszej roześlem harcerzy... Pobudką zagrzmią: Zbudź się! Prawdzie służ! A wszystko wstanie, wkół sie rozszermierzy, By Matę Polskę osłonić wśród burz...

Niech płoną serca! Niech płoną, jak wici! Od ócz płonących zginie nocy mrok... Ujrzy Ojczyzna: w zwarte szyki zbici, Idziem z rozkazem: „Czuwaj, równaj krok!”

O tym, jak mimo upływu lat, wciąż żywe w sercach młodych Polaków pozostały ideały harcerskie, pokazu-je wierszyk napisany przez kilkunastoletnią drużynową,

niedługo przed wybuchem II wojny światowej. Przez ostatnich dziesięć lat swego długiego życia, była miesz-kanką Michałowic.

Czuwaj!

Czuwaj! – tak krótkie słowo,A przecież w sobie mieściMyśli. Głębokie myśliI tyle wielkiej treści.

Czuwaj! – to znaczy nie śnij złudnieI nie żyj zwiewną marą.Odrzuć od siebie majak senny,By żyć dnia pracą szarą.

Czuwaj nad sobą, samym sobąI zwalczaj swoje wady,Czuwaj nad losem innych ludzi,Dawaj im dobre rady.

Czuwaj! – to znaczy – oczy, uszyOtwieraj na wsze strony.Czuwaj! – bądź gotów do natarcia,Bądź gotów do obrony!

Helena Krysińska-Godecka

Olga Drahonowska-Małkowska (1888–1979) – jedna z twórczyń polskie-go skautingu, instruktorka harcerska, współautorka hymnu harcerskiego, za-łożycielka szkół instruktorskich.

Wikipedia

Page 55: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

Fotografi e legionowe prezentowane w niniejszym wydaniu „Naddłubniańskich Pejzaży” pochodzą z prywatnych zbiorów p. dra Jerzego Kurzawińskiego z Krakowa. Wykonane najprawdopodobniej przez fotografa – legionistę, dokumentującego wojenne wydarzenia, posłużyły do spontanicznego, ręcznego wykonywania albumów, które następnie spieniężano z przeznaczeniem na pomoc i opiekę medyczną dla żołnierzy polskich, przebywających w licznych wojennych obozach, w ekstremalnych niejednokrotnie okolicznościach, m.in. w Szczypiornie w ziemi kaliskiej.

Internowano tam 9 i 11 lipca 1917 r. legionistów Józefa Piłsudskiego (głównie I i III Brygady) – któ-rzy wobec wciąż zmieniającej się sytuacji na froncie, odmówili złożenia wiernopoddańczej przysięgi cesarzowi Niemiec. Ich Komendanta umieszczono wówczasa w Magdeburgu, zaś ofi cerów skoszaro-wano na zapleczu fortu Beniaminów (obecnie wieś Białobrzegi w pow. legionowskim.)

Wszystkie obozowe wspomnienia i relacje podkreślają skrajnie trudne warunki egzystencji uwięzionych, przede wszystkim mieszkaniowe i żywnościowe. Jeńcy mieszkali w ziemiankach krytych papą, które nadawały się do użytku tylko w miesiącach letnich. Wzdłuż ścian baraków stały prycze zbite z desek, z papierowymi siennikami wypchanymi wiórami i kołdrami napełnionymi starymi gazetami. W przejściu między nimi biegł wykopany w ziemi rów, służący do odprowadzania wody deszczowej. Z nastaniem jesieni i zimy w baraku panował przej-mujący chłód i wilgoć.

Aby, mimo tego, legioniści po pierwsze – nie nudzili się, a po drugie – zachowali sprawność bojową, major Stanisław Grzmot-Skotnicki i kapral Antoni Jarząbek rozpropagowali wśród nich (zaczerp-nięty od strażników niemieckich) pomysł gry szmacianą piłką, po jedenastu w drużynie. Nie można jej było kopać (to nie był futbol!) tylko podawać i rzucać. Zamiast bramek ustawiano dwa kije... Głos sędziującego, rozstrzygał kontrowersje na boisku…

Tak w Szczypiornie zaczęła się piłka ręczna w Polsce, zwana potocznie „szczypiorniakiem”. Polscy piłkarze ręczni dziś i jutro, to historyczni wnukowie i prawnukowie niezłomnych żołnierzy Legionów Piłsudskiego, którzy wybrali lojalność wobec Polski, nie chcąc „kłaniać się okolicznościom, a Praw-dom kazać, by za drzwiami stały” (C. K. Norwid).

Na podst. NASZEblogi.pl oraz Wikipedia.

Por. S Grzmot-Skotnicki, Wikimedia Commons

Stanisław Grzmot-Skotnicki pseud. „Grzmot” (1894–1939) – żołnierz I Kom-panii Kadrowej Józefa Piłsudskiego (od 1929 r. – generał brygady). Wraz z pa-trolem tz w. „siódemki” – Władysława Prażmowskiego „Beliny”, w nocy z 2 na 3 sierpnia 1914 r., przekroczył granicę zaborów austriackiego z rosyjskim w Kocmyrzowie, by 3 sierpnia wieczorem powrócić do Krakowa, a 6 sierpnia wyruszyć ponownie wraz z I Kom-panią Kadrową – przez komorę celną w Mi-chałowicach – do Kongresówki. Brał udział w marszu na Miechów i Kielce. 9 października –

mianowany na stopień podporucznika, z funkcją adiutanta płk. Władysława Beliny-Prażmowskiego. Na podst. Wikipedia Patrol „siódemki” Beliny-Prażmowskiego. Wikipedia.

Rosyjska komora celna w Michałowicach

Page 56: KWARTALNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Nr 3–4 (55–56) 2018 · w gimnazjum i skąd – wraz z bratem Walerianem – wy-ruszył na wojnę z Moskalami. Jest to opowieść domowa, bo pisze

54

Wydawca: STOWARZYSZENIE PRZYJACIÓŁ ZIEMI MICHAŁOWICKIEJ „NAD DŁUBNIĄ” 32-091 Michałowice, ul. Jana Pawła II 1, tel./fax 12 388 50 16, www.michalowice.malopolska.pl/spzm/

Redaktor wydania i koncepcja graficzna: Elżbieta Kwaśniewska. Kolegium redakcyjne stanowią autorzy artykułów niniejszego wydania. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania artykułów. Nakład 1000 egz.

KWARTALNIK REDAGOWANY JEST SPOŁECZNIE.Przygotowanie do druku i druk: Wydawnictwo „Czuwajmy”, Kraków, www.czuwajmy.com.pl

SPONSOREM WYDANIA JEST WÓJT GMINY MICHAŁOWICE

Nazwa – Bitwa pod Konarami (16–23 maja 1915) – wzięła się stąd, iż w tej właśnie wsi znajdo-wały się główne pozycje wyjściowe naszych wojsk, liczącej około 5 tysięcy I Brygady Legionów do-wodzonych przez Józefa Piłsudskiego.Tu mieścił się sztab. Konary później stały się symbolem całej bitwy, chociaż boje, potyczki toczyły się na polach, łąkach, zagajnikach, wąwozach kilku wiosek: m.in. Wszachowa, Beradza, DOMARADZIC, Swojkowa, Płaczkowic, Kaczyc, Łownicy, Przepió-rowa, Kamieńca, Włostowa, Malżyna i Kozinka. Tu się legenda legionowego czynu, legenda Józe-fa Piłsudskiego. W bitwie tej poległ pierwszy komendant I Kompanii Kadrowej – kpt. Kazimierz „Herwin” Piątek. (Patrz też fot. str 8.).

Na podst: KLIMONTÓW – KONARY pdf.

Patrol kawalerii Beliny pod Domardzicami (Archiwum Jerzego Kurzawińskiego)