Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

64
Sarmacki kwartalnik Mongołowie i tatarzy w polskiej świadomości i kulturze ognieM, MieczeM i euroMajdaneM jak tatarzy ułanów stworzyli 1[7]/2014

description

Numer poświęcony Tatarom w Polsce i na Krymie.

Transcript of Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Page 1: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Sarmackikwartalnik

Mongołowie i tatarzyw polskiej świadomości i kulturze

ognieM, MieczeM i euroMajdaneM

jak tatarzy ułanów stworzyli

1[7]/2014

Page 2: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

kwartalnik sarMacki nr 1(7)/2014 (lipiec)

Redaktor naczelny: dominik robakowski [email protected]

Zastępca redaktora naczelnego: Marta Machowska [email protected]

Redaktor techniczny: agnieszka kurasińska [email protected]

Redakcja: łukasz górka, justyna kulczycka, agnieszka kurasińska, grzegorz szymborski

Projekt okładki: agnieszka kurasińska

Strona internetowa: www.sarmacki.mixxt.com

Kontakt do redakcji: [email protected]

zapraszamy do współpracy i publikowania na naszych łamach. szczegóły na stronie internetowej.

2

s pi s tresci,

Historia

dr zygmunt jasłowski Mongołowie i tatarzy w polskiej świadomości i kulturze ______4

grzegorz szymborski Jak Tatarzy ułanów stworzyli _______________________12

justyna kulczycka Z bratem jego byłem pobratymcem ____22

PuBlicystyka

Mithrandir Ogniem, mieczem i euromajdanem, czyli dumka na dwa serca _______________________26

wywiad

prof. selim chazbijewicz tatarzy – między rosją, ukrainą i Polską ____________30

PostaĆ

Mikołaj tomaszewski Tomasz Czapski. Sarmata czy przedstawiciel oświecenia? _______________________________38

FilM

jacek szymala O pisaniu historii nowożytnej (XVI–XVIII w.) w kinie ____________46

Miejsce

dominika Fesser Raj Bachczysaraj ____________56

koniec koŃców

łukasz górka „Czas Honoru” jak Trylogia _________________62

Page 3: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

3

Dzisiejszy wstępniak powinien być właściwie na końcu, ale po kolei.Od ostatniego numeru Kwartalnika minęło już blisko pół roku. Przepraszamy, że przyszło Wam czekać na nas tak długo, ale mamy również nadzieję, że było warto! Dzięki wysiłkowi naszych przezacnych autorów i współpracowników powstał numer w całości poświęcony Tatarom. Nie da się ukryć, że inspiracją dla nas były wydarzenia, do których doszło w ostatnich miesiącach na Krymie. Media właściwie milczą już na ten temat, więc liczymy, że dzięki nam znów zainteresujecie się historią i teraźniejszym losem ludności tatarskiej. Praca naszych autorów jest na tyle świetna, że właściwie mógłbym już zakończyć swój wstęp, aby nie przeszkadzać Wam w lekturze, ale pozwólcie, że zajmę Wam jeszcze chwilę.Chciałbym Was poinformować, że zdecydowałem się zrezygnować z funkcji redaktora naczelnego „Kwartalnika Sarmackiego”. Powody są oczywiście prozaiczne i niestety jakże w takich sytuacjach przewidywalne, a najważniejszym z nich jest zmora naszego czasu – owego czasu brak. Niestety, nie ma co kryć, że na działalność w KS mogę poświęcić znacznie mniej czasu niż dwa lata temu, a przyszłość nie wróży jakiejś drastycznej odmiany zdarzeń. Korzystając z ostatniego przywileju redaktora naczelnego pozwolę sobie na kilka słów podsumowania mijającej „prezesury”.Wspominałem o tym już kilka razy, ale wspomnę jeszcze raz, że KS nie byłoby bez pana Michała Mochockiego. Co prawda, spotkałem się z nim tylko raz w życiu, ale gdyby nie jego Portal Sarmacki to myślę, że nigdy nie zauważyłbym istnienia osób zainteresowanych dziejami Rzeczpospolitej. Od razu uderzył mnie fakt, że ta niemała przecież grupa ma niewiele okazji, aby wymienić się swoimi spostrzeżeniami. Wręcz naturalne wydawało mi się, że musi powstać czasopismo, które na to pozwoli. Nerwowo wyczekiwałem aż któryś z miłośników Rzeczpospolitej wystartuje z takim pomysłem i dość szybko okazało się, że trzeba dać impuls samemu. Pierwszy numer rodził się na fali wielkiego entuzjazmu i chyba wszystko to, co działo się wtedy wokół KS wspominam najmilej. Niesamowity entuzjazm, który udzielał się wszystkim autorom i te wielkie nadzieje, które udzielały się potencjalnym odbiorcom. Na tle innych numerów wyróżnia się przede wszystkim oprawą graficzną – oto jak wiele można wycisnąć z Worda! Na szczęście później pojawiła się niezawodna Agnieszka, dzięki której KS zaczął wyglądać obłędnie (i to na tyle, że jeden z ogólnopolskich magazynów skopiował nasz layout). Zachęcam Was, abyście jeszcze raz przejrzeli dotychczasowe numery naszego (waszego) czasopisma – to najlepsze co możecie dla nas zrobić – wracać do nich. Mam nadzieję, że chociaż czasem sprawiliśmy Wam przyjemność. Ciężko jest podsumować mijające dwa lata. Z pewnością dzięki KS udało mi się poznać niesamowitych zapaleńców dzięki którym czasopismo dotrwało aż do tego momentu. Wybaczcie, że nie wymieniam Was z imienia i nazwiska, choć na to zasługujecie, ale mogłoby zabraknąć miejsca nie tylko we wstępniaku, ale i w całym numerze! Najbardziej jest mi żal niezrealizowanych pomysłów – mam nadzieję (a raczej pewność), że nowe dowództwo podoła wyzwaniom. Podziękowania należą się także Wam, drodzy czytelnicy – dziękuję za wszystkie wyrazy sympatii i opinie – bez Was nie byłoby dla kogo robić tej gazety.Żegnam się z wygodną i lukratywną posadką redaktora naczelnego, niemniej nie znikam z Kwartalnika (chyba, że nowy naczelny mnie wyrzuci...). Mam nadzieję, że wielokrotnie będziemy się spotykać na tych łamach, choć już w innej funkcji. O los czasopisma możecie być spokojni – zmienia się tylko sternik, łajba płynie dalej. To tyle – zapraszam do lektury, bo naprawdę warto!

Dominik Robakowskiredaktor naczelny

Page 4: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

4

Orientalni jeźdźcy z dalekiej Azji niszczyli nasze państwo, dezorganizowali życie społeczne, pa-lili i grabili ludzkie osiedla, oraz porywali lud-ność w jasyr. Polakom utrwalili się jako banda nieokrzesanych dzikusów znanych jako Tatarzy.

Jednakże mongolscy najeźdźcy z wieku XIII i ich następcy z wieków późniejszych to nie ci sami lu-dzie. Ludności polskiej musieli jednak jawić się jednak bez różnicy jako horda skośnookich Azja-tów rządnych krwi i łupów. Rashid-ad-Din, kroni-

MONgOlOWIE

I TATARZYw polskiej świadomości i kulturze

Głodni ludzie, muszą wsiadłszy na koń, tam szukać pożywienia. gdzie je mogą znaleźć

Chan Mengli Girej do króla Zygmunta I Staregodr Zygmunt JASłOWSKI

Mies

zkan

ka K

rusz

ynia

n za

myka

zab

ytko

wy m

ecze

t z

XVIII

w.,

G. R

utow

ska, 1

980

r./N

AC

-

hi sto ria

Page 5: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

5

karz na usługach mongolskich, zanotował taką oto wypowiedź Dżingis-chana, która za cywilizowaną uchodzić nijak nie może: Największym szczęściem mężczyzny jest gonić i pokonać wroga, zabrać mu wszystko co posiada, pozostawić jego żonę płaczą-cą, ujeżdżać jego konie, używać ciał jego kobiet. 1

W poszukiwaniu żołnierskiej chwały, łupów i niewolników Dziś są to już bardzo odległe w czasie wydarzenia i wspomnienia, które nie budzą już takich emo-cji jak chociażby ukraińskie rzezie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w roku 1943, a prze-cież to co robili Mongołowie i Tatarzy w Polsce było nie mniej straszne: faktycznie każdy Polak stojący na ich drodze drżał o życie. Naturalnie w pamięci średniowiecznej Europy były głęboko zakodowane najazdy nie mniej rządnych przygód, nie-azjatyckich przecież rabusiów – Wikingów, a przedtem Madziarów i Bułgarów. Jednakże samo wspomnienie o Tatarach jest wspomnieniem o nas samych, o Rzeczpospolitej, która nie tylko z nimi walczyła ale również stała się ich domem.Ponieważ Tatarzy są dziś integralną częścią ge-notypu pewnej nieokreślonej liczebnie grupy Polaków wypada więc spojrzeć na nich bar-dziej kompleksowo. Przede wszystkim, błędem jest utożsamianie ich z w/w Mongołami. Jednak jest coś co te dwie różne etniczne grupy łączy – współtworzyli oni bowiem imperium mongolskie Dżyngis-chana, a po jego rozpadzie utworzyli Bia-łą Ordę, Złotą Ordę, Chanat Krymski i Kazański. Prowadzili też Tatarzy podobny do Mongołów styl życia. Tatarzy polscy (początkowo litewscy) stanowili szlachecką wojskową kastę na usługach Wielkiego Księcia Litewskiego Witolda (kuzy-na Władysława Jagiełły), a później także królów Rzeczpospolitej. Ci Lipkowie – nazwa wywodzą-ca się od tatarskiego określenia Litwy – z czasem zamieszkali w miastach i stali się znani dzięki ich rzemiosłu, koniom i zdolnościom ogrodniczym (pamiętajmy o Bachczysaraju – mieście ogrodów). Według obliczeń niektórych historyków przed rokiem 1591 Rzeczpospolita zamieszkiwało oko-ło 200 000 Tatarów-Lipków, którzy posiadali już wtedy 400 meczetów.2

1 edwards, Mike, Lord of the Mongols Genghis w national geographic, Vol.190, no. 6, december 1996, pp. 3-37.2 tyszkiewicz, j., Tatarzy na Litwie i w Polsce. Studia z dziejów XIII-XVIII w., warszawa 1989

Pamiętając o niedawnych kontrowersjach wokół budowy meczetu w Warszawie, musimy sobie wy-obrazić, że mowa tu o Polsce XVI i XVII wieku, kraju prowadzącym wojnę z Islamem, o Przed-murzu Chrześcijaństwa. Otóż pod koniec wieku XVI, w naszym chrześcijańskim, arcy-katolickim wielonarodowym jednak kraju, mieliśmy… 400 meczetów. Czyż nie jest to piękne świadectwo naszej narodowej tolerancji, a mieliśmy także przecież u siebie inne orientalne nacje – Ormian, Karaimów i Żydów, którzy również mieli swoje świątynie. Polski muzułmanin podróżujący do Mekki w latach 1557-8, w czasie postoju w Istam-bule, napisał dla Sulejmana Wspaniałego bardzo interesującą wzmiankę p.t. Risāle-yi Tatar-i Leh (tłum.: Wiadomość dotycząca Tatarów w Polsce), w której określił liczbę tatarskich osad w Polsce na 100, a każda z nich miała swój meczet. Praw-dopodobnie było tych osad więcej niż 100. Naj-większe społeczności tatarskie zamieszkiwały Lidę, Nowogródek, Iwje, a nawet Mińsk (dzisiej-szą stolicę Białorusi), gdzie istniała kolonia pod nazwą Tatarska Swoboda.Wskutek polonizacji (silnej wśród szlachty ta-tarskiej) oraz rutenizacji (wśród klas niższych), następowała stopniowa asymilacja Tatarów. Po-nieważ Tatarzy musieli mieć w sobie domieszkę krwi mongolskiej, toteż płynie ona dziś – obok tatarskiej – także w polskich żyłach. Jednakże różnice genetyczne pomiędzy ludnością mongol-ską i tatarską są bardzo znaczne, bowiem Tatarzy są ludem turecko-kipczackim, bliższym Turkom i Islamowi, podczas gdy Mongołowie są ludem buriacko-chachłaskim wyznającym buddyzm i szamanizm. W krwi części Polaków mamy więc także domieszkę turecko-kipczacką i mongolską. Między innymi badania ludności na Ziemi Tar-nowskiej wskazują na takie powinowactwa. Do podobnych konkluzji doszli Amerykanie badając genetykę polskich imigrantów w Stanach Zjedno-czonych. Komu to dziś by przyszło do głowy. Tata-rzy z „Trylogii” Sienkiewicza to Tatarzy Krymscy, a to z nimi właśnie walczyli Polacy w XVI–XVII wieku, a ich niedobitki mieszkają w zajętym nie-dawno przez Putina Krymie.Datą głęboko wrytą w pamięć historyczną Polaków jest rok 1241, kiedy to czambuły mongolskie dotar-ły aż na Śląsk, gdzie pod Legnicą odbyła się decy-dująca bitwa czterech hufców dowodzonych przez

Mies

zkan

ka K

rusz

ynia

n za

myka

zab

ytko

wy m

ecze

t z

XVIII

w.,

G. R

utow

ska, 1

980

r./N

AC

Page 6: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

6

Henryka II Pobożnego z czterema hufcami mon-golskimi będącymi połączonymi siłami Bajadara i Kiejdana. Ucieczka Mieszka II opolskiego z pola boju przypieczętowała klęskę Polaków. Upokorzo-ny w obozie mongolskim Henryk II został zabity przez ścięcie głowy, którą później Mongołowie ob-nosili na postrach i przestrogę ludności. Polska co prawda nie stała się protektoratem mongolskim jak Ruś, ale zapanował w kraju strach i chaos, a istnie-jące już wtedy rozbicie dzielnicowe jeszcze bardziej się pogłębiło. Na długi czas przybysze z Mongolii przynieśli śmierć i pożogę nie tylko Europie, ale całej niemal Azji. Kilka lat temu miałem okazję naocznie się przekonać o mongolskich ambicjach imperialnych odwiedzając miejsce inwazji mongol-skiej z roku 1274-81 w japońskiej Fukuoce, gdzie pamięć historyczna o Mongołach nie różni się zbytnio od naszej, jednakże to co my, Japończycy, Moskale czy Węgrzy określamy jako stan nieustan-nej wojny w historii Mongolii było pokojem (Pax Mongolica), który otwierał przed nimi olbrzymie możliwości handlu i rozwoju. Japonia stanowiła dla Mongołów wschodni limit podboju. Niestety wskutek pecha, który prześladował ich na morzu, nie udało się wojskom Kublaj Chana podbić Japo-nii, gdyż wskutek sztormów stracili w sumie 75% żołnierzy oraz większość uzbrojenia i zapasów żyw-ności.3 Podbili za to Bagdad, Damaszek i wiele in-nych stolic Azji.

3 turnbull, s., The Mongol Invasions of Japan 1274 and 1281, osprey Publishing, london, pp. 41–42

Być może jeszcze bardziej grabieżczy był II najazd na Polskę z lat 1259-60, kiedy to Mongołowie zna-cząco zdestabilizowali życie w Polsce oraz podpo-rządkowali sobie Ruś Włodzimiersko-Halicką. Plan wyprawy został w 100% wykonany – soju-sze anty-mogolskie rozbite, zdobyto łupy oraz 10 000 niewolników. III Najazd Mongołów 1287- -88 nie dorównał poprzednim, gdyż ograniczał się do terenów wiejskich. Władcy rozbitej na dzielnice Polski zdawali sobie już wtedy sprawę jak ważne są grody obronne. Plan ten zaczął poważnie realizo-wać dopiero Kazimierz Wielki (1333-1370).Nowy chanat powstały na Półwyspie Krymskim za sprawą Wielkiego Księstwa Litewskiego Witol-da dostał się Hadżi Girejowi (1427), który dał po-czątek dynastii panującej aż do roku 1783.4 Z datą tą wiąże się aneksja Krymu przez Rosję. Polskie wyobrażenia o Tatarach jest daleko nieścisłe, a nawet do pewnego stopnia niesprawiedliwe. To że uważano ich w Rzeczpospolitej za dzikich bar-barzyńców, „psów sułtana tureckiego” znajdowa-ło uzasadnienie w ponad 164 wielkich najazdach pomiędzy bitwą pod Legnicą (1241) a pokojem karłowickiem roku 1699. Rzecz w tym, że Girejo-wie i ich dwór w Bachczesaraju, mieście ogrodów, był ostoją uczonej cywilizacji. Tatarzy uchodzi-li w Oriencie za ludzi uczonych; sami Girejowie pisali poezje, w ich kraju kwitła sztuka i nauka. Dostojne i bogate pałace oraz meczety zaświad-czały o mądrości i inteligencji tatarskich chanów. To że Porta objęła w roku 1475 protektorat nad chanatem krymskim oznaczało, że Tatarzy byli zobowiązani do udziału w wojnach po stronie Turcji. Rzeczpospolitą najeżdżali jednak przede wszystkim koczownicy, poddani zarówno chana jak i sułtana. Byli to przede wszystkim Tatarzy budziaccy, oczakowscy i nogajscy, pochodzący ze stepów na północnych wybrzeżach Morza Czar-nego i Azowskiego. Gnał ich ku Polsce przede wszystkim głód. W tatarskich ułasach (wsiach) ludność mieszkała w namiotach, i wystarczyła su-sza czy też pomór na bydło by zgłodniali Tatarzy znaleźli się w desperacji. Problem ten mogły roz-wiązać tylko łupieskie wyprawy do sąsiednich, zasobniejszych krajów. Poseł moskiewski donosił carowi z Krymu w roku 1516: „Głód tu straszli-wy, słońce wszystko wypaliło, paszy dla bydła nie ma, chleba zaś tu u nich i bez tego zawsze mało,

4 Pajewski, j., Bunczuk i koncerz. Z dziejow wojen polsko-tureckich, wiedza Powszechna, warszawa, 1978, s. 107

Matthäus Merian starszy, Bitwa pod Legnicą, 1630 r.

Szater

/Wikiped

ia

Page 7: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

7

a dziś zgoła nic”.5 Nie inaczej było w wieku XVII i XVIII.

Rubieże Rzeczpospolitej były praktycznie nie-strzeżone, gdyż na ponad 2000 km długiej gra-nicy południowo-wschodniej czuwało w garnizo-nach zaledwie 3000 polskich żołnierzy. Stanowiło to niemal zachętę do częstych napadów, a także wielkich, dobrze zorganizowanych najazdów. Nic dziwnego, że szybkie i zwrotne, poruszające się na małych koniach czambuły tatarskie, wywoły-wały powszechny popłoch. Hetman Żółkiewski porównywał ich do ptaków, których ani dogonić ani zwyciężyć się nie da. Nieco później nauczył się doganiać Tatarów regimentarz wojsk ukraińskich Stefan Chmielecki. Być może to z tego okresu po-

5 ibid., s.108-109

chodzi powiedzenie: „Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”. Do perfekcji technikę pogoni za Tatarami doprowadził hetman Jan So-bieski, późniejszy król. Z pospolitym ruszeniem bywało różnie, a dotyczyło to szczególnie szlachty z głębi kraju, którą „awantury” na pograniczach mało interesowały. Tak kpił sobie z tej formacji Jan Dzwonowski:NIEPOSPOLITE RVSZENIE Abo G Ę S I A  W O Y N A. Trudno iuż w Polscze o kiy / bo zá Miesięcy / Wynieśli ich ná Woyne do kilku tysięcy. Turczyn się srodze lękał / bali się Tatarzy / Strászliwać to / gdy Polak w polu kiiem párzy. JANA DZWONOWSKIEGO GENERAłA Pilzińskiego. W Krákowie / Roku 1621.Praktycznie ludność kresowa skazana była na samą siebie: by nie zginąć na miejscu, lub nie po-paść w jasyr, chłopi i mieszczanie musieli sami organizować samoobronę, i niejednokrotnie wy-grywali potyczki, a nawet bitwy. Te małe zwy-cięstwa nie były jednak w stanie powstrzymać pochodu czambułów w głąb Polski, które jednak mało kiedy docierały do jej centrum. Z reguły po nabraniu łupów i jasyru następował odwrót.

Nie zawsze lojalni sojusznicyJak wspomniałem wyżej, sam termin „Tatarzy pol-scy” jest dość problematyczny, gdyż byli to właści-wie Tatarzy litewscy sprowadzani na Litwę przez księcia Witolda. To oni właśnie walczyli przeciw Krzyżakom pod Grunwaldem. Najwidoczniej nie wszystkim Tatarom odpowiadał system tatarski, gdyż w roku 1409 roku na Litwę uciekli z woj-skiem synowie Tochtamysza prowadzeni przez Dżalal ad-Dina, który walczył u boku Witolda pod w/w Grunwaldem.6 Zwani Lipkami od tureckiej nazwy Litwy, stali się stopniowo najemnikami na żołdzie Rzeczpospolitej. Początkowo jednak byli to przede wszystkim sojusznicy i jeńcy przypro-wadzeni przez Witoldowe wojska z Krymu. Dzię-ki temu w wojnie z Krzyżakami w 1414 roku brał udział tatarski oddział Betsub-ułana, młodszego syna Tochtamysza, zdobywcy Moskwy. Nasile-nie osadnictwa tatarskiego nastąpiło w latach 30. XV w. Ich nowe siedziby powstały okolicach Trok, Wilna, Kowna, Lidy, Krewy, Nowogródka i Grod-na. Obecność osadnictwa sprzyjało osadzaniu

6 tyszkiewicz, j., Tatarzy na Litwie i w Polsce. Studia z dziejów XIII-XVIII w., warszawa 1989

tata

rzy kr

ymsc

y/ww

w.ea

stwa

y.pl

Page 8: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

8

nowo-schwytanych jeńców wojennych (polsko-li-tewski „jasyr”) w zwartych wioskach tatarskich na Litwie. Ostatnie grupy emigrantów politycznych z Tatarszczyzny przybyły do Wielkiego Księstwa na początku XVI wieku.To właśnie z tymi Lipkami miał problem „mały rycerz” Wołodyjowski; kiedy wojska tureckie podeszły pod Kamieniec Podolski, ci litewscy osadnicy przeszli na stronę wroga. Rok 1672 był rokiem trudnym w stosunkach polsko-tatarskich, bowiem Lipkowie wzniecili otwarte powstanie przeciw Rzeczpospolitej. Jednak dzięki wysiłkom króla Jana III Sobieskiego, który cieszył się wśród nich wielką sławą i uznaniem, tureccy azylan-ci powrócili na łono Rzeczpospolitej. Można też uznać za pewien paradoks fakt, że ci muzułmań-scy sprzymierzeńcy Polski nie tylko służyli jej mniej lub bardziej wiernie aż do rozbiorów, a pod Wiedniem 1683 walnie przyczynili się do upadku islamskiej Turcji.Nieco wcześniej, w czasie potopu szwedzkiego Tatarzy napędzili niemało strachu Szwedom na-wykłym do walk z narodami „cywilizowanymi”. Okrzyk „Ałła, Ałła” wywoływał powszechną pa-nikę w szwedzkim obozie: nie mieli oni pojęcia jak z tymi „dzikusami” walczyć, a już zupełny postrach wywoływała w nich sama myśl niewoli daleko od chłodnej Szwecji. Nie miał też szczęścia do Tatarów kiejdański zdrajca Bogusław Radzi-

wiłł, który wpadł w ręce ordyńców wraz z wielo-ma oficerami szwedzkimi i elektorskimi.7 Zwykły, „nisko urodzony”, Tatar prowadził księcia na ar-kanie przy koniu przeszło pół mili. Polacy od het-mana Gosiewskiego odebrali Tatarom zdrajcę siłą, a nastepnie wypłacili ordyńcom haracz, który nie tylko ich nie zadowolił, ale nawet obraził Subha-na Ghaziego Agę: „tylko tyle za księcia” – miał sie zwrocić do Polaków z wyrzutem. Jednakże tatar-scy sojusznicy, ci osiadli w Rzeczpospolitej czy ci z Krymu, krzywdy sobie nie dali zrobić.W zwycięskiej bitwie warszawskiej u boku Po-laków pod dowództwem Jana Sobieskiego, wte-dy jeszcze tylko starosty jaworowskiego, Tatarzy odznaczyli się wielką bitnością, ba, o mało nie wzięli do niewoli samego Karola Gustawa. Po-dobno Rzeczpospolita by napędzić strachu elek-torowi Prus Książęcych wysyłała do Królewca posłów narodowości tatarskiej z zapytaniem: czy stronnik Szwedów, Wielki Elektor nie zamierza czasami najechać zdradliwie Rzeczpospolitej. Przewrotny i przestraszony zarazem widokiem Azjatów elektor, odesłał ich do Warszawy z za-pewnieniem, że nie ma takich intencji. Już wkrót-ce Tatarzy krymscy dostali nowe zadanie – pro-wadzić akcję dywersyjną przeciwko elektorowi w Prusach Książęcych, a tym samym ściągnąć na siebie większe siły nieprzyjacielskie. Tatarzy wy-

7 Pajewski, str. 130

tatarski atak na zajętą przez szwedów warszawę (1656 r.)

Budu

jemy

dwor

.pl

Page 9: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

9

korzystali tą okoliczność dla siebie – spalili około 200 wsi i wzięli w jasyr kilkanaście tysięcy jeńców, głównie Mazurów oraz olbrzymie łupy i zaczęli odwrót w kierunku Krymu.8 Najbardziej straciła na tym Rzeczpospolita, bo elektor ściągnął na ich miejsce osadników z Niemiec. Nie dość tego: po drodze Tatarzy złupili doszczętnie Podlasie. Jak na ironię losu, to właśnie tu, w Bohonikach i Kru-szynianach, mieszkają do dziś ich krewni, potom-kowie polsko-litewskich Lipków.Tak było często – powracające na Krym „sojusz-nicze” oddziały, robiły wypady w bok, rabowały, grabiły, gwałciły kobiety i paliły wsie uprowadza-jąc niewolników, by potem sprzedać ich na baza-rze w Istambule średnio za 40 czerwonych złotych za osobę.W Polsce najbardziej obawiano się sojuszu Ta-tarów z Kozakami, gdyż wtedy zniszczenia były dużo większe, gdyż wojnę trzeba było prowa-dzić na własnym terytorium. Sami Tatarzy też mieli własne plany zaboru Ukrainy. W latach 1663-1664, Tatarzy niby wspierali Rzeczpospoli-tą w wojnie z Moskwą, ale jednocześnie prowa-dzili grę w celu zawładnięcia całą Ukrainą. To wiarołomne zachowanie Tatarów przyczyniło się do niepowodzeń Polaków w tej wojnie. By od-dać sprawiedliwość osądom trzeba stwierdzić, że i Rzeczpospolita musiała czasem przechylać swe sympatie na stronę rosyjską, gdy obu krajom za-grażał najazd turecki. Nasza narodowa pamięć lubi zapominać zbrodnię naszych bratanków Węgrów, którzy 6 grudnia 1654 roku w Radnot uknuli spisek… rozbioru Polski pomiędzy Sied-miogród, Szwecję, Prusy i Ukrainę.9 Zdradzili też nas nasi „bracia” spod znaku archanioła, a z ra-tunkiem przyszli Tatarzy. Chan Mehmed Girej udał, że uderzy na Rzeczpospolitą i Rosję (bo tak życzyli sobie Szwedzi), a następnie pod Kamień-cem zrobił zwrot w bok i totalnie rozgromił siły Siedmiogrodzian. Tak oto Rzeczpospolita unik-nęła rozbioru już w roku 1654.No, ale potem znowu polscy hetmani musieli ro-bić wyprawy na powracające na Krym czambuły, bo Tatar bez łupu to jak ułan bez szabli.

8 ibid., str. 129-309 ibid., str. 132

Spuścizna po TatarachDziś Tatarzy nam nie zagrażają. W Polsce miesz-ka około 5000 osób będących potomkami Lipków. Praktycznie istnieją tylko dwa oryginalne mecze-ty oraz cmentarze – w Bohonikach oraz Kruszy-nianach, na tym samym Podlasiu które ich krewni tak lubili palić. Przysłowie podlaskie jest śladem tej pamięci: „Koń bez uzdy, Tatarowie przez Pod-lasie (…) nie mogą bez szkody przejść”.10 Tatarzy są dziś już Polakami, lojalnymi obywatelami swej Ojczyzny. Ich tu obecność przypomina nam, że I Rzeczpospolita nie była tylko pięknym snem o wielkości, lecz najprawdziwszą, najbarwniejszą rzeczywistością. Tak jak wielu Polaków z Kresów,

Tatarzy powędrowali po 1945 roku na Śląsk i Po-morze; ich małe społeczności mieszkają do dziś w Gorzowie, Szczecinie i Gdańsku, dodając kolo-rytu polsko-kaszubskiej mieszance. W Gdańsku powstał niedawno największy meczet tatarski w Polsce. Najwięcej cennych pamiątek po Tata-rach przechowywanych jest w Muzeum Okręgo-wym w Białymstoku. Istnieje także ekspozycja tatarska w pięknie odrestaurowanym Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie oraz mała eks-pozycja w Sokółce.Nasz polski Orient jest naszym dziedzictwem. Nasi Tatarzy, to już nie ci wiarołomni, żądni krwi Azjaci, ale naszym obowiązkiem jest wiedzieć jak kiedyś bywało. Bili się Tatarzy dzielnie za Polskę w czasach napoleońskich, krwawili w powsta-

10 ibid., str. 132

Powitanie prezydenta rP ignacego Mościckiego przez tatarów w nowogródku, 1929 r.

W. Pikiel/

NAC

Page 10: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

10

niach narodowych, w wojnie bolszewickiej 1920 roku, a także w II wojnie światowej. Dziś są garst-ką polskich muzułmanów, ludźmi zajmującymi się garbarstwem, warzywnictwem oraz furmań-stwem, choć i te zawody zanikają. Ich dzieci koń-czą studia, mieszkają w miastach, pracują w do-brze płatnych zawodach, pełnią ważne funkcje. Pozostały nam po nich nazwiska: Tatar, Tatara, Tatarek, Tatarski, Tatarzyn, Tatarczuk, Tatarczak, a także Abakanowicz, Achmetowicz, Assanowicz, Chazbijewicz, Kukiz, Makuła, Mołczan, Trabuć, Ułaniuk, Ułanowicz. Korecki, Misiewicz czy Bog-danowicz. Pochodzenia tatarskiego był Lisowski, twórca słynnych polskich zagończyków zwanych Lisowsczykami. Pochodzenia tatarskiego był noblista, piewca polskiego Sarmatyzmu, Henryk Sienkiewicz. Najbardziej znana w świecie polska artystka, Magdalena Abakanowicz, to również z pochodzenia Tatarka. Kiedy była małą dziew-czynką przeżyła traumę – niemiecki żołnierz za-strzelił jej matkę na jej oczach.Na przykład, rodzina kniaziów Edigey-Emirza Koryckich herbu Koryca – według samego Mi-ckiewicza była starożytną gałęzią rodu tatarskich władców – chanów Kipczaku.Z kolei książęta Glińscy vel Hlińscy herbu Hliń-ski, jak podaje Józef Wolff, autor pracy „Kniazio-wie litewsko-ruscy”, pochodzą od chana Mamaja, tego samego, który przegrał bitwę na Kulikowym Polu z wojskami księcia moskiewskiego Dymitra Dońskiego. Tych przodków jest znacznie więcej, zaświadczają oni o dziedzictwie wielkiej, wielo-narodowej Rzeczpospolitej.Naturalnie główną platformą relacji Polaków z Ta-tarami była wojna. Przeto nic dziwnego, że silne wpływy turecko-tatarskie musiały zaznaczyć się w zakresie uzbrojenia i sposobu wojowania, któ-ry Polacy musieli przystosować do taktyki swego przeciwnika. Nie podobna myśleć o partyzan-ckim nękaniu stosowanym przez Lisowszczyków czy majora Hubala bez wspomnienia osiągnięć tatarskich w tej dziedzinie. Podstawę strategii Ta-tarów stanowiło bowiem zaskoczenie. Starali się uderzać tam, gdzie nie było obrony, względnie była ona bardzo słaba. Po wtargnięciu na ziemie gęściej zamieszkane zakładali kosz, skąd szeroko rozsyłali czambuły plądrujące okolice, a potem, z łupami i jasyrem wracające do obozu. Kosz był wówczas zwijany i orda wracała do swych siedzib. Po przejściu ordy pozostawały trupy i zgliszcza.

Dumni musimy być z naszych przodków, którzy nie przejęli od stepowych Tatarów barbarzyńskich metod wojowania. Bacznie jednak obserwowali ich taktykę wojenną i uzbrojenie. Nasza narodo-wa szabla to twór orientalny, a stal damasceńska, choć później już odlewana w Polsce, to jednak najpierw trafiła do nas najprawdopodobniej jako zdobycz wojenna, zdobyta na Turkach bądź Tata-rach. Wykonany z końskiego włosia, zawieszony na długim drzewcu, buńczuk Polacy ukochali tak jak ludzie Orientu; używała buńczuków husaria, a dziś używają ich nasze skromne wojska pancer-ne. Podpatrzyliśmy też u Tatarów ich świetne łuki refleksyjne, które były dużo krótsze i skuteczniej-sze niż staroscytyjskie, mongolskie czy tureckie.Mądrzy Sarmaci odrzucając modę na francusz-czyznę, którą pozostawiali bawidamkom w peru-kach, kierowali swój wzrok na Wschód.11 Wyroby arabskie, perskie czy tureckie trafiały do nas tak-że za pośrednictwem Tatarów. Rozwinięty handel ze Wschodem, skąd sprowadzano tkaniny, broń, dywany, biżuterię, wzbogacał naszą kulturę ma-terialną. Ważnym sposobem pozyskiwania orien-talnych towarów były też łupy wojenne. Piękniały polskie dwory przechowujące luksusowe towary orientalne. Pogardzając niewiernymi, Sarmaci zachwycali się wschodnim ubiorem. Polski strój szlachecki – żupan i kontusz – acz nie identyczny ze wschodnim, posiłkował się orientalnymi tka-ninami, kolorystyką i zdobnictwem. Orient po-mógł nam ukształtować nasza tożsamość, dobry smak i gust, przyczynił się też do zmian w języku. Nasza narodowa wyobraźnia poczęła operować na innych zupełnie obrotach – świat stanął otwo-rem. Dzięki tym kontaktom mamy m.in. „maj-dan”, „tumana” czy „kić” (ciemnicę). Interesujący jest fakt, że do lat 30. Tatarzy używali arabskiego alfabetu by zapisać białoruską mowę, którą się w Wielkim Księstwie Litewskim wtedy posługi-wano. Tą drogą musiały też m.in. przenikać do polszczyzny słowa arabskie. Górna szlachta mó-wiła jednak zawsze po polsku.Tatarzy są wśród nas, są nami. Kochajmy polski Orient.

artykuł jest częścią większego cyklu o Polskim orien-

cie publikowanego na łamach portalu Budujemy dwór

(www.budujemydwor.pl/category/orient)

11 kroll, P., Szlachta polska wobec Turcji w XVII i XVIII w., [w:] Silva Rerum, Muzeum Pałacu króla jana iii w wilanowie, 46 wrzesnia 2013

Page 11: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

kadr

inaz

i.bl

ogsp

ot.com

11

Page 12: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Jak TaTarzy

ułanów stworzyli – historia polskiej formacji

kawaleryjskiej w XViii wieku

12

Kiedy wielki książę Witold sprowadził na obszar Polesia Tatarów, rozpoczęła się wspólna historia różniących się pod każdym względem, narodów. Wniosły wzajemnie wiele do swoich kultur, wpływając na takie aspekty jak obyczajowość, czy wojskowość. Zwłaszcza w tej drugiej dziedzinie przybysze ze Wschodu bardzo przysłużyli się Najjaśniejszej. Stanowili podwalinę wybornej lekkiej jazdy polskiej, która z czasem, w XVIII wieku, ewoluowała do postaci słynnych ułanów.

Grzegorz SZYMBORSKI

hi sto ria

Page 13: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Jak TaTarzy

ułanów stworzyli – historia polskiej formacji

kawaleryjskiej w XViii wieku

13

Choć lekkie chorągwie tatarskie i wołoskie ist-niały już w wieku XVII, bezpośredni wpływ na uformowanie nowego typu jazdy miał pierwszy król z saskiej dynastii. Po raz pierwszy lekka mu-zułmańska kawaleria znalazła się na służbie Sak-sonii już w 1700 roku! Była liczna na 1200 koni, lecz meandry wojny północnej doprowadziły do przetrzebienia tego rodzaju wojska, w skutek cze-go po 1721 roku w armii elektorskiej pozostały jedynie dwie dworskie chorągwie tatarskie, li-czące łącznie 300 osób. W Rzeczypospolitej rów-nież organizowano takie lekkokonne pułki, które w późniejszym okresie zostaną oficjalnie okre-ślone jako pułki straży przedniej, a od 1774 roku, ich żołnierze oficjalnie będą nazywani polskimi ułanami. U nas takie pułki składały się zazwyczaj z sześciu chorągwi i liczyły od 200 do 600 ludzi. Historię Tatarów na służbie polsko-saskiej należy zacząć od zaprezentowania historii protoplasty XVIII-wiecznych, od którego ta słynna, po dziś dzień, polska kawaleria, przyjęła swoją nazwę. Aleksander Ułan z łostai, bo o tym muzułmani-nie mowa, od 1704 roku był rotmistrzem chorąg-wi tatarskiej. Wywodził się z bardzo „starożyt-nego”, przy czym zasłużonego rodu, który wydał wielu sławnych oficerów, już za czasów wojen pro-wadzonych przez Stefana Batorego. W 1711 roku otrzymał w nadaniu od króla wioskę Koszoły, a dwa lata później został awansowany na stano-wisko pułkownika. Wziął udział w konfederacji tarnogrodzkiej po stronie dworu. Całe swe życie opowiadał się po stronie saskiej partii. W 1717 roku został oficerem armii elektorskiej, opuszcza-jąc polskie szeregi. Pociągnął za sobą całe swoje zgrupowanie, co stało się przyczyną protestów szlachty. On i jego osiem chorągwi w sile 400 koni przeszło pod dowództwo Flemminga, sam Ułan zaś został przybocznym elektora saskiego. Mylił się jednak Kryczyński sądząc, iż muzułmanin za-czął służyć pod pierwszym ministrem i feldmar-szałkiem Saksonii – w rzeczywistości chodziło o generała-lejtnanta, hrabiego Joachima Fryde-ryka Flemminga, dowódcę kawalerii. W 1724 oddział Ułana został nadwornym pułkiem elek-torskim. Aleksander był już w tym czasie bar-dzo słynnym żołnierzem i w Polsce wszystkich jego towarzyszy broni przezywano „ułanami”. Pułkownik był zaufanym wojskowym Augusta, o czym świadczy przydzielenie go do królewskiej

eskorty w 1719 roku podczas podróży z Drezna do Rzeczypospolitej. Powierzona mu również zo-stała misja osłony Prus Królewskich przed wer-bownikami króla pruskiego. Korzystał z protekcji królewskiej, o czym świadczy lekceważenie sobie przezeń prawa. W 1722 roku miał miejsce zatarg saskiego protegowanego z rodziną Lipińskich o sporną ziemię. Aby wymusić na sądzie pomyśl-ny dlań wyrok, sprowadził na, będące obiektem sporu, grunta powiatu oszmiańskiego pięć cho-rągwi jazdy. Jednocześnie „zagroził” wyprowa-dzeniem się ze swoimi ludźmi do Turcji w razie niepomyślnego werdyktu procesu. Ułan zmarł ok. 1738 roku. Jego służba wojskowa przyczyni-ła się do rozsławienia jazdy tatarskiej i zalążków jej świetności – dowodem tego jest nie tylko „po-wstanie” formacji ułanów, ale i poczet wybitnych kawalerzystów orientalnego pochodzenia, pośród których Murza Czymbaj Rudnicki, jako pierwszy Tatar doczekał się stopnia generała (już po nomi-nacji pułkowej). Żołnierz ten po śmierci Ułana, został kolejnym dowódcą pułku (ok. 1738-1740), który mimo wszystko dalej nazywano „pułkiem Ułana” tudzież, co jest szczególnie ciekawe: „auxyliarnym wojskiem ułanowym komendy pana Rudnickiego”. Sława zmarłego pułkowni-ka i jego podkomendnych sprawiła, iż określenie ułan zaczęło się upowszechniać. Tym sposobem żołnierz tatarski przeszedł do legendy, bowiem w drugiej połowie XVIII wieku właśnie jego na-zwiskiem objaśniano pochodzenie formacji: Jak głosiła rosyjska relacja w 1764 roku: pojmany został „Kapitan [Bohdan- G. Sz.] Ułan, synowiec sławnego Ułana, od którego poszło nazwanie tej broni.” Potomkowie dzielnego kawalerzysty dbali o pamięć o zasługach rodu – oto memoriał rotmi-strza Mustafy Ułana (wnuka Aleksandra) do Ko-misji Wojskowej w 1790 roku: Ułanowie „za króla św. pamięci II i III Augusta z pułkami za granicą na wojnie byli, gdzie odwagę i męstwo okazywali i dla tego odgłosu dzielności ich w boju nie tyl-ko w Polsce pułki wszystkie, ale nawet i w całej Europie wszystkie egzystujące kupy wojskowe do ubioru naszego podobne od imienia tego familii tylko naszej naturalnie służącego Ułanami na-zwane zostały”. Nie jest to jednak fakt bezsporny. Piotr Borawski przytacza w swej pracy fragment z pamiętnika Józefa Zajączka, który w 1794 tak pisał: „Litwa zaś dostarczała kilka pułków tatar-

unco

ntro

llab

le/W

rzuta.pl

Page 14: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

14

skich. Osada tego wojowniczego narodu, od cza-sów Witolda we wspomnianej prowincji osiadła, utrzymuje się po dziś dzień. Pułki te tatarów zwy-kle nazywano ułanami od imienia jednego spo-między nich wojownika, który się za panowania Batorego wsławił.”

Mocna strona AugustaPo zagrożeniu śmiercią w 1727 roku, władca po-stanowił diametralnie zmienić swoją politykę, dążąc do przywrócenia znaczenia Polski-Sakso-nii na arenie międzynarodowej. Oprócz ostrych ataków pod adresem Austrii oraz powściągliwych rozmów z Prusami, Wettyn zdecydował się za-dbać o powiększenie liczby wojska. Od 1728, po śmierci ministra Flemminga, August przejął ster samodzielnych rządów w Elektoracie. Podjął de-cyzję o rozpoczęciu intensywnych zbrojeń. Jego fantastyczne rachuby zakładały podniesienie sta-nu armii saskiej do 40 tysięcy żołnierzy. W swoim dziedzicznym księstwie miał takie możliwości, w Polsce, niekoniecznie. Wskutek niedochodze-nia Sejmów, niemożliwym było przeprowadzenie, zamyślanej jeszcze w 1717 roku, aukcji wojska mimo, iż ziemie Rzeczypospolitej powoli do-chodziły do siebie po skutkach ostatniej wojny i zarazy z lat 1708–1711. W myśl postanowień Sejmu Niemego król mógł trzymać u swego boku jedynie 1200 żołnierzy saskich. W związku z tym zmuszony był powołać, z własnego skarbca, wspomaganymi niewielkimi dochodami skarbu nadwornego, jednostki, w skład których wchodzi-liby m.in. Polacy. Tak oto, od 1728 roku, w Rze-czypospolitej sformowano oddziały: janczarów, grandmuszkieterów, pruskiego odpowiednika Lange Kerls, czyli regimentu olbrzymów, a także kolejne, jeśli uwzględnić powyższe informacje, tatarskie chorągwie lekkie. Oddziały spędziły pierwsze lata w Saksonii, w łużycach. Zorganizowane były według pol-skich zasad zaciągów, w rodzimych mundurach, nie mniej jednak nie sami mieszkańcy Rzeczypo-spolitej wchodzili w skład chorągwi. W 1730 roku w Elektoracie pojawiły się pierwsze dwie kompa-nie liczące po ok. 120 żołnierzy. Kawalerzyści byli umundurowani następująco: wierzchnie odzienie stanowił biały kontusz z wyłogami koloru kom-panijnego, pod spodem zaś ubrani byli w żupany koloru kompanijnego: czerwonego, bądź niebie-

skiego, a także sukienne spodnie. Kontusz był przepasany, zaś na całkowicie wygolonych gło-wach kawalerzyści nosili płaskie polskie czapki obszyte futrem. Skórzane oporządzenie było na-turalnego koloru. Uzbrojenie stanowiły: szabla, broń drzewcowa z biało-kolorowym proporczy-kiem, para pistoletów. Niektórzy dzierżyli rów-nież tatarskie łuki. Kołczany, podobnie jak i torby na łuki, były wykonane ze skóry i miały naroż-ne obicia. Sajdaki dowódców były posrebrzane i wysadzane drogimi kamieniami. Oficerowie odznaczali się dodatkowo czerwonym podbiciem mundurów i nosili sute pasy. Derka (a w zasadzie mitug, czyli niewielki czaprak), czyli nakrycie ko-nia, była u szeregowców koloru niebieskiego i ob-szyta na czarno, u oficerów – na srebrno.Pierwszy popis wojska z udziałem nadwornej ar-mii Augusta odbył się pod Muhlbergiem w tym samym roku, następny zaś dwa lata później, pod Królikarnią w Warszawie. Pospiesznie sformo-wane oddziały biorące udział w kampamentach miały na celu ukazać potencjał militarny obu krajów. Jak na ironię, miały one niebawem stanąć do walki przeciwko sobie. Eksperyment Sasa miał jednak wykazać ważny dla polskiej wojskowości fakt – wobec zbliżającej się wojny, mieszkańcy Rzeczypospolitej na służbie zagranicy mieli oka-zać się w pełni lojalni wobec mocodawcy, który gwarantował im stały żołd.

Od wojny sukcesyjnej, do sukcesyjnejW wojnie o tron polski jazda tatarska z Saksonii opowiedziała się po stronie Fryderyka Augusta II. W kampanii roku 1734 dwie chorągwie tej kawa-lerii działały wraz szwoleżerami dowodzonymi przez hrabiego Bitum’a. Elektor saski miał duże problemy z przeciwstawieniem się lotnej, lekkiej jeździe szlacheckiej doby konfederacki dzikow-skiej. Właśnie w czasie wojny powołał dwa re-gimenty innej lekkiej jazdy, mianowicie właśnie szwoleżerów, rekrutowano spośród Polaków, uzupełnianych ochotnikami z Elektoratu. W 1733 roku uformowany został królewski od-dział kawalerii, w skład którego weszły chorągwie tatarskie wojewody kijowskiego Józefa Potockie-go. Na jego czele stanął pułkownik Rudnicki. Nieco kłoci się to z informacją podaną przez Ro-berta Kisiela, bowiem pisze on, iż dopiero w 1735 roku, wobec opowiedzenia się Potockiego, pod

Page 15: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

ułani iV pułku spod komendy józefa Bielaka ułani iV pułku spod komendy Mustafy Baranowskiego

15

Zakliczynem, po stronie saskiej, jego chorągwie tatarskie przeszły na żołd elektora. Wydaje się, że najbliższy prawdzie będzie w tym wypadku historyk dziejów Tatarów – wedle tego co pisze Borawski, w 1733 roku sformowano drugi, obok pułku Ułana, oddział sasko-tatarski, w skład którego wchodzili kawalerzyści z nadwornych chorągwi lekkich wojewody kijowskiego, hetma-na Potockiego. Dowódcą tego pułku miał zostać Aleksander Mustafa Korycki – nie Rudnicki. Jest to logiczne, gdyż jak pisałem wcześniej, Rudnicki przejął po zmarłym Ułanie nie tylko jego żonę, ale i jednostkę. Możliwe, ze po kapitulacji pod Za-kliczynem pozostałe roty tatarskie przeszły z ko-lei do pułku Ułana-Rudnickiego.Uspokojenie sytuacji w Polsce sprzyjało rozwojo-wi armii dworskiej i przekształceniom w jej obrę-bie. Rok 1735 stanowi datę przełomową w historii jazdy ułańskiej, bowiem wówczas po raz pierwszy formalnie użyto określenia: ułan, jako lekkiego kawalerzysty, choć już znacznie wcześniej nazy-wano tak pojedynczych towarzyszy-żołnierzy ta-tarskiego pochodzenia. Wszak „ułan”, znaczy po turecku – młodzieniec (tur. oghlan). Od tego też momentu chorągwie tej jazdy, na razie królew-

skiej – prywatnej, zaczęły stacjonować w ekono-miach na Litwie i w Polsce. W 1738 roku istniejące roty sasko-tatarskie, co warto zaznaczyć – wciąż zorganizowane na wzór systemu zaciągu towa-rzyskiego, zostały przekształcone w pułk nadwor-ny pod komendą Jakuba Błędowskiego. Liczył 800 ludzi. Anachroniczny względem zachodu sposób organizacji tych kawalerzystów spowodował, że jazdę tę traktowano w Saksonii jako wojsko pół-regularne. Tatarzy mieli dla Sasów spełniać tę samą rolę, jaką jazda kozacka odgrywała u boku cara. Głównym zadaniem tej formacji było roz-poznanie, pościgi i prowadzenie małej wojny. Co ciekawe, nie oczekiwano od ułanów szarż na wro-ga, choć z czasem stało się to ich specjalnością. Pierwsza połowa 40. to czas nieustannych zbro-jeń Saksonii w związku z trwającymi wojnami śląskimi. W okresie tym wzrastała liczebność chorągwi lekkich, co do której liczby pozostają pewne wątpliwości. Ciesielski pisze, że w okresie 1740–1746 powstało kilka nowych pułków uła-nów. Zdaniem Roberta Kisiela w 1740 roku w sa-skiej armii istniało dwanaście chorągwi. Według dr Stephen’a Summerfield’a, miały być one pod-porządkowane w ramach jednego pułku Jaku-

Page 16: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

ułani natzmer'a (Prusacy)

www.gr

osse

r-ge

nera

lsta

b.de

tafe

lnkn

oe10

knoe

10_21

.htm

l

16

bowi Błędowskiemu. Rok później piętnaście, zaś w 1744 roku – dwadzieścia trzy. W roku wybuchu wojny w chorągwi służyło 34 towarzyszy i poczto-wych oraz 3 oficerów. Chorągwie ułańskie brały udział w wojnie do marca 1743 roku, gdy zostały odwołane do Pol-ski w celu reorganizacji. Oddziały sformowane były w trzy pułki liczące 6–9 mniejszych jedno-stek taktycznych. Dowodzili nimi: Wilczewski, Sychodziński i wspomniany Błędowski. Końcem września 1744 roku ruszyły na front. Połączyły się z armią saską 2 października pod Adorf. Na-gły wzrost liczby jezdnych nastąpił po zawarciu w 1745 roku traktatu warszawskiego, zobowiązu-jącego Wielką Brytanię i Holandię do udzielenia subsydium elektorowi Saksonii. Sasi rozpoczęli werbunek w Rzeczypospolitej, dzięki któremu do wiosny 1745 roku pojawiło się w Elektoracie w su-mie 45 rot sformowanych w sześć pułków. Stan osobowy miał wynieść nieco ponad 4200 żołnie-rzy. Tę samą liczbę oddziałów, ale o innym skła-dzie, wskazuje Maciej Trąbski - pisze on w swojej książce pt. Pułki przedniej straży wojska koron-nego w latach 1768–1794, iż w latach 1744–45 liczebność zaciągniętej kawalerii wynosiła 5600 koni. Różnica może wynikać z tego, iż Robert Ki-siel wspomniał jeszcze, iż oprócz tych 4200 jeźdź-ców w Rzeczypospolitej formowano dwa dodat-kowe pułki (szesnaście chorągwi) o składzie 1700 żołnierzy. Gdy zsumujemy te dane, osiągniemy podobne rezultaty badań obu historyków – 5900 wobec 5600. Spośród innych dowódców pułków Robert Kisiel wymienia: Ułana, Bantuszewicza oraz Borysławskiego. Wzrost zapotrzebowania na jazdę tatarską spowodował także zreorganizo-wanie składu jednostki taktycznej, czyli roty – od 1745 roku nastąpiły: zwiększenie liczby jezdnych (do 40–50) oraz rozbudowa sztabu chorągwiane-go do 7 osób. Subsydia poskutkowały tym, że już w lutym (traktat zawarto 8 stycznia) nowy, czwar-ty pułk dołączył do pozostałych.Wszystko to działo się wiosną 1745 roku, kiedy Saksonia osiągała swe militarne apogeum osiąga-jąc 55 tysięcy ludzi pod bronią (w tym osiem tys. Landmiliz). Rzeczywista ilość kawalerii tatarsko--ułańskiej wynosiła wówczas ok. 5 tysięcy ludzi – dopiero Księstwo Warszawskie dysponować będzie znaczniejszym udziałem tego typu jazdy w armii.

Ułani brali udział w głównych kampaniach I wojny śląskiej – w wyprawie na Pragę w 1741 roku i kampanii morawskiej roku następnego. W momencie „odwrócenia przymierza” i udzia-łu Saksonii po stronie Austrii w II wojnie śląskiej (1744-1745), trzy wspomniane powyżej pułki uła-nów walczyły w Czechach w 1744 roku przeciw Prusakom, wycofującym się z Pragi. W 1745 roku armia sasko-austriacka, licząca ponad 65 tysięcy ludzi, podjęła operacje celem zdobycia Śląska. Po wkroczeniu 17 maja, kierowała się przez Strze-gom i Świdnicę na Wrocław. Strażą przednią korpusu saskiego, w skład którego weszło pięć pułków ułanów, dowodził generał-major Georg Siegmund von Schlichting.Rudnicki dowodził 700 żołnierzami, Bantuszewicz 521, Wilczewski 536, Ułan i Borysławski – 859. Są to dane etatowe, w rzeczywistości wedle szacunków historyka, siły ułańskie liczyły 3 tysiące lanc i szabel. Niebawem doszło do rozstrzygnięcia miedzy Prusami i ich przeciwnikami pod Dobromierzem (Kisiel sądzi, że lepszym określeniem byłaby batalia pod Strze-

Page 17: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

17

gomiem). Starcie to ma szalenie istotne znacze-nie dla niniejszego tematu, albowiem stanowiła chrzest bojowy ułanów, którzy zmierzyli się po raz pierwszy na polu zachodnioeuropejskiej bitwy. 3 czerwca 1745 roku jazda Schlichting’a znalazła się pod Strzegomiem. Naprzeciw saskiej awangar-dzie, liczącej 4800 koni, w tym 1900 ułanów, po-jawiła się straż przednia Prus pod dowództwem generała-lejtnanta du Moulin’a. Całą noc z 3 na 4 czerwca trwały starcia kawalerii. W dniu bitwy armia Fryca ruszyła w pierwszej kolejności na jazdę Schlichting’a, który unikając walnego star-cia wycofał się. Ułani nie odegrali w dalszej części batalii jakiejś znaczącej roli. Nie był to wszakże koniec udziału ułanów w II woj-nie śląskiej. 15 grudnia 1745 roku, pod dowódz-twem Szybilskiego, cztery pułki jazdy sasko-ta-tarskiej walczyły w ramach armii elektorskiej pod Kesseldorf. Po bitwie, przegranej przez hrabiego Rutowskiego, w połowie stycznia 1746 roku, ułani powrócili do Polski. Ciekawy epizod historii wojskowości stano-wi I wojna śląska (1740-1742), kiedy Fryderyk II Wielki zdecydował się sformować własną lekką kawalerię wzorowaną na polsko-saskiej jeździe. Chęć ta była podyktowana niewielką liczbą szwa-dronów lekkiej jazdy w armii pruskiej. Ciekawost-kę stanowi fakt, że nawet reformator piechoty, książę von Anhalt-Dessau w 1738 roku zasuge-rował ojcu Fryderyka powołanie ułanów na wzór saski. W 1741 roku z polecenia Fryca wysłano do Rzeczypospolitej podpułkownika von Natzmer’a, któremu udało się zwerbować ochotników star-czających na utworzenie sześciu szwadronów. Oficer ten stanął na czele oddziału sformowanego z Tatarów litewskich, Wołochów i szlachty mazo-wieckiej w Gorzowie Wielkopolskim, oficjalnie nazwanego ułańskim (niem. uhlanen) 23 lipca 1741 roku. Uzbrojenie i krój munduru skopiowa-no z saskiego pierwowzoru – żołnierze nosili nie-biesko-białe kontusze i dzierżyli lance oraz szable. Chrzest bojowy, stanowiący zarazem „pogrzeb” pruskiego pułku ułanów stanowiło starcie prze-ciw austriackim huzarom. Jakkolwiek Borawski nie podaje żadnych konkretów, tak ze szczegóła-mi zapoznaje Czytelnika Robert Kisiel, który po-daje rozbudowany szlak bojowy pruskich ułanów. Oto stoczone potyczki: Gnojna (przegrana o któ-rej pisze Borawski, 7 czerwca), Stary Grodków

(23 czerwca), Nowa Wieś Niemczańska (14 lipca), Strzelin (23 lipca), Miłocice (23 sierpnia). Wobec zawodu związanego z tym oddziałem, Fryderyk stwierdził, iż „ułani nie są warci chleba, który je-dzą”, a następnie naśladując nowy wzór austria-cki, przemianował oddział na huzarów…

Król, Tatarzy i RzeczpospolitaChoć w XVIII wieku Tatarzy nie traktowali ma-jestatu tak uniżenie, jak czynili to ich przodkowie za czasów Jagiellonów i Wazów, nie mniej jed-nak w dalszym ciągu oddawali koronie należyty szacunek i w przeciwieństwie do części szlachty, postrzegano monarchę jako autorytet. U królów--Sasów poszukiwali Tatarzy opieki i tamże ją znajdowali, bowiem Niemcy cenili sobie bardzo usługi tej nacji. Władcy chronili swoich muzuł-mańskich poddanych w przypadku zatargów z przedstawicielami Kościoła. W 1754 roku Tata-rzy mieszkający w granicach diecezji wileńskiej otrzymali od proboszczów zakaz zatrudniania chrześcijańskich pachołków. W tej sprawie zwró-cił się do biskupa wileńskiego Michała Zienkie-wicza August III, by nakazał podwładnym zanie-chać takich praktyk. Nie tylko kler, ale i herbowi bywali nieprzychylni swoim sąsiadom – sejmiki wielokrotnie burzyły się w związku z nadawa-niem stopni oficerskich mahometanom, jednakże dwór nie zważał na te protesty. O ile zrozumia-łe jest, że w obliczu degeneracji wojska etatowe-go, jego niskiej liczebności, Polacy burzyli się na oddawanie się pod komendę muzułmanów, o tyle musieli być jednocześnie bardzo zazdrośni w związku z nominacjami mahometan na stano-wiska kierownicze w armii koronnej i litewskiej, a co gorsza, bo stanowiło prztyczek w nos – w au-toramencie narodowym, tj. jeździe – polskiej spe-cjalności. Wrogość Polaków wobec Tatarów ma jednak głębsze korzenie i wynikają one z natury politycznej. W Wielkim Księstwie na przełomie wieków dominował, wręcz dzierżył dyktatorską władzę, ród Sapiehów. Swoją potęgę opierał na wojsku, w tym licznych chorągwiach tatarskich. Te, brały udział po stronie magnackiej w bitwie pod Olkiennikami. Po batalii, zwycięska szlachta wzięła odwet na ciemiężycielach, paląc przy tym „wiele wsi i folwarków lipkowskich”. Kolejny, do-syć błahy pretekst do pogłębienia wrogości sta-nowiły walki podczas wojny domowej 1704-1709.

Page 18: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

18

Chorągwie lekkie kojarzono przede wszystkim z Sapiehami popierającymi Karola XII i Lesz-czyńskiego. „Wespół ze Szwedami domy, dobra szlacheckie najeżdżali, rabowali i oprymowali.” Należy jednak oddać sprawiedliwość muzułmań-skiej jeździe, bowiem także po stronie Sasa opo-wiadała się część tego wojska. Apogeum nagonki stanowił rok 1710, gdy na Litwie szalała zaraza i głód – jak zwykle w takich przypadkach winę zrzucono na mniej licznych i słabszych. Pod-czas walnej rady warszawskiej delegaci z powia-tu kowieńskiego żądali od Tatarów pieniężnego zadośćuczynienia za szkody wojenne, albo wy-stawienia własnych oddziałów wojskowych do kontynuowania wojny. Posłowie chcieli przy tym, by Tatarzy nie domagali się dla siebie nowych konstytucji, a po zakończeniu wojny „do domów swoich nie wracali”. Równie ostro potępił muzuł-manów poseł z powiatu lidzkiego, Jan Scypion del Campo mówiąc, by „Tatarowie, gens infensissima (plemię wrogie) szlachcie, aby sine stipendio (bez zapłaty), nie tylko ex fundis possesis (z posiadłości ziemskich) służyli, i ani rotmistrzami, ani inny-mi oficerami żeby nie byli, quam rigorississime caveatur (jak najsurowiej przestrzegano)”. Pięć lat później, w obliczu konfederacji tarnogrodz-kiej i prześladowań, część Tatarów zdecydowała się na opuszczenie Rzeczypospolitej. Celem tego exodosu, przeprowadzonego na niewielką skalę, wbrew temu co sądzili przedwojenni historycy, była Turcja. W czasie kolejnej wojny (1715–1716) hetman litewski Ludwik Pociej starał się skiero-wać chorągwie tatarskie przeciw konfederatom. Muzułmanie replikowali, iż „im jeszcze pamięt-na olkiennicka transakcja, gdzie przy Sapiehach stawali, jako im okrutnie oddawała Litwa”. Nie wszyscy jednak uznali to za argument ostatecz-ny, czego dowodem jest chociażby wsparcie Ułana dla dworu. „Represje” powojenne były w rzeczy-wistości skutkiem emigracji – konfiskata mająt-ków następowała po wyjeździe ich właścicieli, jak w przypadku Daniela Radeckiego, Mustafy Moszyńskiego i kniaziów Sieleckich. Miejsce zlę-kłych Tatarów, często przeciwników politycznych z czasów Leszczyńskiego, zajmowali stronnicy dynastii i oddani oficerowie, oprócz wymienione-go na początku Ułana także: Samuel Krzeczowski (1710), bracia Bohdan i Samuel Achmatowicze (1719) czy Józef Kublicki (1716), Mustafa Assan-

czukowicz i Mustafa Montusz (1727). Otrzymy-wali oni ziemię często całkowicie opustoszałą, przy czym głównie na Podlasiu, które stanowilo ich „małą ojczyznę”. Oficjalny, na miarę Rze-czypospolitej, dowód więzi dynastii z Tatarami stanowić powinna decyzja o potwierdzeniu na Sejmie grodzieńskim 1726 roku wszelkich praw nadawanych tej mniejszości w wieku poprzed-nim. Gestem tym zaczęło się także panowanie kolejnego Wettyna – w 1736 roku Sejm potwier-dził zobowiązania Najjaśniejszej, poświadczył dokonania zasłużonych i zapewnił o zachowaniu majątków i wydzielonych ekonomii dla społecz-ności tatarskiej. Na kolejne okresy międzywojen-ne, Tatarzy mieli zatem zapewniony byt. Wróćmy jednak do pułków ułanów dworskich. Za ich sprawą łączność pomiędzy Warszawą i Dreznem utrzymywała się na imponującym po-ziomie – kurier lekkiej jazdy na ogół potrzebował około 50 godzin, aby pokonać wskazaną trasę. Za transport poczty królewskiej i tylko takiej, odpowiedzialni byli ludzie z pułku Renarda. Na całej długości trasy znajdowały się posterunki, mniej więcej co 4 mili, czyli ok. 28 kilometrów. Tam zmachani jeźdźcy i ich konie znajdowali ko-lejnego gońca gotowego przejąć korespondencję i na grzbiecie wypoczętego wierzchowca mknąć kolejny odcinek w stronę zachodu. Prócz służby kurierskiej, mieli wraz z oddziałami szwoleżerów, pilnować bezpieczeństwa na drogach.

Poligon jazdy polskiej – na polach wojny siedmioletniejKoniec wojen śląskich skutkował przeprowa-dzeniem redukcji w armii saskiej w 1746 roku. W związku z tym cierpiały również oddziały dworskie – w 1748 roku rozformowano trzy puł-ki tatarskie. Nie był to jednak bynajmniej koniec służby w ramach unii polsko-saskiej. Jeszcze w 1749 roku sformowano nowy pułk ułański pod dowództwem Ostein’a. Na usługach króla-elek-tora pozostały jedynie trzy pułki: Rudnickiego, Błędowskiego i Wilczewskiego. Skład osobowy tych oddziałów uległ zmniejszeniu w I połowie lat 50. – wówczas na pułk składało się już jedynie 402 konnych – oficerów, towarzyszy, pocztowych i sygnalistów.Wybuch kolejnej wojny z Prusami po raz kolejny posadził ułanów w siodłach. Siły, jakimi dyspo-

Page 19: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Yvon

ne/Flick

r

19

nował Fryderyk August II vel August III były da-leko nieporównywalne w stosunku do ostatnie-go konfliktu. Siły saskie uwięzione w 1756 roku w obozie pod Pirną liczyły 17-20 tysięcy żołnie-rzy. Wraz z kapitulacją przed Frycem, jedynymi siłami elektora pozostały oddziały nadworne sta-cjonujące w Rzeczypospolitej – dwa nikłe pułki ułanów Rudnickiego oraz Wilczewskiego, liczące po 352 konie, a także trzy regimenty szwoleżerów i oddział karabinierów gwardii. łącznie z gwar-dią niemiecką w Warszawie, siły prywatne Wet-tyna liczyły w Polsce w 1756 roku 3835 żołnierzy. Inne informacje, oparte na książce Geschichte der Sachsischen Armee odnajdujemy w pracy Sommerfield’a: w 1754 roku Wettyn miał mieć do dyspozycji trzy pułki ułanów: Rudnickiego (nie-bieski), Bronikowskiego (żółty) i Wilczewskiego (czerwony), z czego ten ostatni dowódca pozostał z chorągwiami w Polsce (każdy z tych pułków miał dzielić się na sześć rot), zaś na wojnę wyru-szyć miał Rudnicki i Renard! Ten drugi najpew-niej zastąpił Bronikowskiego na stanowisku. Piotr

Borawski i Aleksander Dubiński twierdzą, że na wojnę ruszyły dwa pułki: generała Rudnickiego oraz pułkownika Koryckiego. Oddziały saskie przemaszerowały z Rzeczypospolitej ku Austrii. W listopadzie 1756 roku generał-lejtnant Georg Ludwig von Nostitz na czele ok. 3500 sasko-pol-skiej jazdy przeszedł na służbę cesarską. Korpus ten obejmował wspomniany regiment karabinie-rów w sile 533 ludzi, trzy oddziały szwoleżerów (dwa po 766 i jeden 542-osobowy) oraz dwa pułki ułanów – po 402 konnych, zatem wzmocnionych w przeciągu kilku miesięcy od momentu inwazji na Elektorat. Barwną i wielce zasłużoną dla Polski postacią jest Józef Bielak, o którym wobec wojny siedmiolet-niej wypada wspomnieć: był to urodzony w 1741 roku Tatar litewski, który w młodym wieku wstą-pił do pułku Czymbaja Murzy Rudnickiego, no-tabene jego dalekiego krewnego. Junak, którego już wkrótce, „znała (…) cała Litwa” w 1760 roku został rotmistrzem. Stanisław Kryczyński pi-sze o nim tak: „r. 1761-1762 Bielak, wtenczas już

Page 20: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

20

chorąży, zwrócił na siebie uwagę przełożonych niezwykłem męstwem i zdolnościami dowódcy. (…) W uznaniu zasług Bielaka cesarzowa Marja Teresa odznaczyła go w r. 1762 złotym orderem wojskowym na złotym łańcuchu.” W 1762 roku Bielak został pułkownikiem wojsk litewskich.Kawaleria sasko-polska odznaczyła się prze-de wszystkim w bitwie pod Kolinem 1757 roku, która rozpoczęła się od szarży Polaków na pru-skie pozycje, z okrzykiem „to za Strzegom!”, pijąc oczywiście do, poniesionej w 1745 roku, porażki. W historiografii polskiej pokutuje błędna teza, iż to ułani dokonali tej szarży. Robert Kisiel zwrócił uwagę na to, iż to szwoleżerowie brali udział w tej batalii, nie jazda ułańska. Bitwa pod Kolinem za-kończyła się dotkliwą porażką króla pruskiego. Ten, obwiniał o swoje niepowodzenie Sasów, choć raczej powinien nakierować swój gniew na litew-skich Tatarów i ich towarzyszy. Szlak bojowy uła-nów jednak dopiero się zaczynał. Korpus sasko--polski wziął udział we wszystkich kampaniach od 1757 roku, najpierw u boku Austrii, następnie Armii Rzeszy. W 1758 roku, w ramach armii feldmarszałka Daun’a, ułani brali udział w oblężeniu Ołomuń-

ca. 17 czerwca podjazd składający się z dwóch pułków ułanów i austriackich huzarów zaskoczył pod Gross-Wisternitz osiem szwadronów dra-gonów ze słynnego regimentu dragonów z Bay-reuth. Efektem tego zwycięskiego dla koalicyjnej strony starcia była strata 10 oficerów i 458 drago-nów pruskich.W 1760 roku ułani Rudnickiego brali udział w wyzwoleniu Drezna. 20 lipca wdarli się wraz z huzarami austriackimi do centrum, doprowa-dzając do panicznego odwrotu Prusaków. Zna-leźli się bardzo blisko samego Fryderyka II, który nocował wówczas w zajeździe drezdeńskim Die Grüne Wiese. Przerażony monarcha miał wy-biec w nocnej koszuli krzycząc: „Ratujcie mnie! Ukryjcie mnie gdzieś!”. Prusacy wycofali się za-brawszy swojego króla.Wypada tutaj wspomnieć o efektownym, wręcz godnym wyniesienia do panteonu polskich sukcesów militarnych, rajdzie kawaleryjskim sasko-austriackim z jesieni 1760 roku, kiedy to 28 września oba pułki ułanów wraz z austria-ckimi sojusznikami dokonali zagony w głąb Prus. Wsparcie dodatkowych sił, wobec których zgrupowanie osiągnęło stan czterdziestu trzech

Andr

ew/Flick

r

Page 21: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

BIBLIOGRAFIA

Borawski Piotr, Tatarzy w dawnej Rzeczypospolitej,

Warszawa 1986.

Ciesielski Tomasz, Armia koronna w czasach Augusta III,

Warszawa 2009.

Kolęda Kamila, Koszoły w rękach tatarskich dowódców,

http://tataria.eu/index.php/artykuy-i-listy-zebrane/406-koszoy-w-

rkach-tatarskich-dowodcow.html

Kisiel Robert, Pierwsze formacje ułańskie na Śląsku 1741-1745,

[w:] Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka 56/1, Wrocław 2001.

Kisiel Robert, Praga 1757, Warszawa 2003.

Kisiel Robert, Strzegom-Dobromierz 1745, Warszawa 2001.

Kryczyński Stanisław, Generał Józef Bielak 1741-1794,

Wilno 1932.

Kryczyński Stanisław, Tatarzy litewscy. Próba monografii

historyczno-etnograficznej, [w:] Rocznik Tatarski, Tom III,

Warszawa 1938.

Sommerfield Stephan, Saxon army of the Austrian War of

Succesion and the Seven Years War. Uniforms, Organisation and

Equipment, 2012.

Staszewski Jacek, August II Mocny, Wrocław 1998.

Staszewski Jacek, August III Sas, Warszawa 1989.

Praca zbiorowa (S. Dumin, A. Jakubauskas i G. Sitdykow),

Tatarskie biografie. Tatarzy polsko-litewscy w historii i kulturze,

Białystok 2012.

Praca zbiorowa (P. Borawski i A. Dubiński), Tatarzy polscy.

Dzieje, obrzędy, legendy, tradycje, Iskry-Warszawa 1986.

Gromoboy Vlad, Saxon Uhlans 1730-1763, http://vial.jean.free.

fr/new_npi/revues_npi/28_2002/npi_2802/28_saxon_uhl.htm

http://en.wikipedia.org/wiki/1757_Berlin_raid

21

szwadronów jazdy, pozwoliło armii sojuszniczej zaatakować sam Berlin! Rankiem 7 październi-ka żołnierze osiągnęli stolicę Prus. 10 dnia mie-siąca kawalerzyści zniszczyli niewielką fabrykę broni w Poczdamie i zrabowali zamek królewski w Charlottenburgu. Ostatnim istotnym przedsięwzięciem, w którym brali udział ułani była bitwa pod Torgau w 1760 roku, w czasie której ułani operowali w południo-wej części miasta.

Koniec wspólnej służbyNa przełomie zimy i wiosny 1763 roku szwoleże-rowie powrócili do Rzeczypospolitej. Nie zabawi-li jednak tu długo, bo wraz ze śmiercią Wettyna, generał Renard wyprowadził saskie oddziały do Elektoratu. Ułani zostali wezwani do Polski przez Sejm konwokacyjny. Tomasz Ciesielski sugeruje, że mogły się początkowo znaleźć na żołdzie Czar-toryskich. Do Polski zostały wysłane cztery puł-ki: Józefa Bielaka (objął komendę i wieś Koszoły po zmarłym w 1762 roku Rudnickim), Mustafy Koryckiego, Józefa Chojeckiego oraz Ahmeda Skirmotta. Tak pisze Maciej Trąbski, do które-go książki i przypisu nie mam niestety dostępu. Zdziwić mogą Czytelnika 2 kwestie. Po pierwsze, czemu wymienione są cztery pułki? Ponieważ w toku wojny król-elektor sformował kolejny. Po drugie, skąd te dziwne nazwiska? Tego nie wiem i nie sposób do tego dotrzeć, najpewniej są to ko-lejni szefowie pułków, po zabitych (zmarłych?) na polach bitew oficerach. Przybycie do Rzeczypo-spolitej silnych jednostek wojskowych korzystnie wpłynęło na wojskowość doby stanisławowskiej. W Polsce pojawili się licznie, doświadczeni i oby-ci z wojennym rzemiosłem Zachodu żołnierze, spośród których w kolejnych wojnach z Rosją doszukać się będziemy mogli wybitnych wodzów i zagończyków, jak choćby osławiony generał Jó-zef Bielak - od 17 kwietnia 1764 roku należący do sformowanego przez jego oddział, 4. Pułku Stra-ży Przedniej Wielkiego Księstwa Litewskiego. Korycki zaś dał podwaliny pod 5. Pułk. Dzięki Augustowi III i jego zaangażowaniu w wojny, Po-lacy mieli sposobność w dużej liczbie wziąć udział w wojnach, których sama Rzeczpospolita nie to-czyła. Moim zdaniem to ważne, nieświadome do-konanie przedostatniego władcy Polski przedroz-biorowej, bez którego nie moglibyśmy się cieszyć

osławioną formacją ułanów i ich zwycięstwami na polach XIX- i XX-wiecznych bitew.

Andr

ew/Flick

r

Page 22: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

22

czyli słów kilka o tatarskim obrzędzie

pobratymstwa

hi sto ria

Justyna KULCZYCKA

Page 23: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

23

Jeśli zapytalibyśmy statystycznego Polaka o sko-jarzenia ze słowem tatar, to w pierwszej kolejno-ści usłyszelibyśmy, iż jest to potrawa z surowego mięsa. Być może niektórzy przypomnieliby sobie powiedzenie: złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma. Inni mogliby skojarzyć to słowo z bodaj najsłynniejszym polskim Tatarem - Azją Tuhajbejowiczem. Kto nie zna sienkiewiczow-skiego bohatera, który dokonał żywota wbity na pal? Gdybyśmy zaś poprosili respondentów o krótkie scharakteryzowanie Tatarów, mogliby-śmy usłyszeć o dzikich najeźdźcach, którzy gra-bili i mordowali. Jest to tylko część prawdy o lu-dzie, który zapisał się na stałe w historii Rzecz-pospolitej. Zapominamy bowiem, że Tatarów, ludzi odważnych i honorowych, łączyły z polską szlachtą specyficzne więzy, które tworzyły się poprzez zapomniany dziś obrzęd pobratymstwa.Rok 1649, trwa oblężenie Zbaraża. Nocną porą na zwiady wybrał się polski szlachcic. Pech chciał, iż w tym samym czasie pewien Tatar postanowił zrobić to samo. Natknęli się na siebie w pobliżu umocnień. Jednak żaden nie sięgnął po broń. Spoj-rzeli na siebie, uśmiechnęli i rozeszli się w zgodzie. Rok 1652, właśnie zakończyła się, przegrana dla Polaków, bitwa pod Batohem. Bohdan Chmiel-nicki wydał rozkaz wyrżnięcia bezbronnych jeń-ców. W wyniku tej zbrodni życie stracili polscy żołnierze i oficerowie. Ocaleli nieliczni, wśród nich szlachcic spod Zbaraża, którego pewien Tatar ukrył w swoim namiocie. Jak to się stało, iż Polak ten dwa razy ocalił życie? Tatar, którego spotkał na swej drodze był jego „bratem”. Kilka lat wcześniej dokonali oni obrzędu pobratymstwa. Ten zwyczaj, który odszedł w niepamięć, prak-tykowany był jeszcze w XIX wieku. Znane były jego dwie formy: pobratymstwo i achretanie. Pierwszy miał charakter świecki, drugi religijny. W Encyklopedii staropolskiej Zygmunta Glogera możemy odnaleźć trzecią nazwę – kardasz. To tu-reckie słowo oznaczało brata, zaś Polacy „używa-li też niekiedy wyrazu kardasztwo w znaczeniu braterstwa, przyjaźni1”. Jednak nazewnictwo to rzadko występuje w literaturze. Czym zatem jest obrzęd pobratymstwa? Zwyczaj ten „istniał, jak wiadomo, u koczowniczych Scytów (opisał go He-rodot) i (...) wchodził w skład systemu zwyczajów łączących się z ustrojem rodowym różnych ple-

1 cyt.za: z. gloger, Encyklopedia staropolska. Tom III, warszawa 1978, s. 11.

mion tureckich2”. Polegał na stworzeniu sztucz-nego braterstwa między osobami niespokrewnio-nymi ze sobą. Pobratymstwo mogli zawrzeć ze sobą mężczyźni, pochodzący z różnych narodów (nierzadko wrogich sobie) czy też wyznający róż-ne religie. W XVII wieku, w obliczu licznych wo-jen prowadzonych przez Rzeczpospolitą, szlachta z chęcią bratała się z Tatarami zamieszkującymi tereny Polski. Obie strony zdawały sobie sprawę z korzyści wynikających z pobratymstwa, bo-wiem można było w ten sposób uniknąć niewoli, a nawet śmierci. Wyobraźmy sobie step, na któ-rym spotkała się grupa zbrojnych: polscy szlach-cice oraz Tatarzy. Otaczają oni kołem dwóch mężczyzn, którzy postanowili zawrzeć brater-stwo. Polak i Tatar krzyżują swe szable, a najstar-szy rangą żołnierz polewa je wodą. W ten sposób dokonano świeckiego obrzędu pobratymstwa. Po dopełnieniu wszystkich czynności, właściciele szabel stawali się, przed Bogiem i prawem, brać-mi. Zwyczaj pobratymstwa był bardzo popularny w XVII-wiecznej Rzeczpospolitej. Przystępowali do niego także władcy, o czym świadczy m.in. list chana Mehmeda IV do magnatów, którzy przeszli na stronę Szwedów podczas potopu:doniesiono nam, żeście opuścili Miłościwego Pana Jana Kazimierza, króla polskiego, brata naszego, i przystali do jakiegoś Szweda, którego nie znamy i ani znać nie chcemy. Z tego powo-du napominamy was, abyście natychmiast do wierności królowi JM bratu naszemu wrócili, bo w przeciwnym razie ta sama szabla, którąśmy przepędzili Moskwę i poskromili Kozaków i do posłuszeństwa królowi zmusili, spocznie na wa-szych karkach wyniosłych, i sprawimy, że chcąc nie chcąc, brata naszego Jana Kazimierza królem uznacie, jako wiernym poddanym przystoi3

oraz słowa, zawarte w liście do Selima I, króla Jana III Sobieskiego: „król jest i być chce tak jako był z dawna dobrym chanowi i całego jego domu przyjacielem. Bejów, mirzów i cały naród tatarski ma u siebie w wielkim poważaniu i aby szable ze sobą były złączone tych dwóch ze sobą narodów (polskiego i tatarskiego) z serca życzy4”.Konsekwencją pobratymstwa były pewne ściśle 2 cyt.za: s. kryczyński, Rocznik tatarski. Tom III, warszawa 1938, s. 253.3 cyt. za: l. Podhorecki, chanat krymski, warszawa 1978, s.193.4 cyt.za: l. Podhorecki, chanat krymski, warszawa 1978, s. 223.

A. K

uras

insk

a/N.Y. L

umiere-Wikiped

ia.org

, Gr

upa zo

łnierz

y Pu

łku

Jazd

y Tata

rskiej

191

9 ro

k/Wikipe

dia

Page 24: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

24

przestrzegane nakazy. „Bracia” szanowali się i pomagali sobie, zaś w czasie wojen „walcząc we wrogich obozach w czasie spotkania w bitwie mieli obowiązek rozejścia się bez walki. Musieli natomiast nieść sobie pomoc, gdy jeden z nich do-stał się do niewoli5”. Wszelkie odstępstwa od za-sad pobratymstwa uważane były za ciężki grzech, który skutkował jego rozwiązaniem. W innym przypadku tylko śmierć współbrata rozwiązywa-ła pobratymstwo.Inaczej rzecz miała się z achretaniem, religijnym odnośnikiem pobratymstwa. Nazwa obyczaju wywodzi się od tureckiego słowa achirät ozna-czającego życie pozagrobowe. Wierzono, że ten rodzaj pobratymstwa trwa nawet po śmierci, w z związku z czym może być zawierany tylko przez osoby praktykujące tą samą religię. Co cie-kawe, ten rodzaj braterstwa można było zawierać także z kobietami: „ten związek mogą (…) za-wierać mężczyzna z kobietą, o ile on jest żonaty, a ona zamężna, natomiast nie czynią tego między

5 cyt.za: P. Borawski, a. dubiński, Tatarzy polscy. Dzieje, obrzędy, legendy, tradycje, warszawa 1986, s. 198.

sobą kobiety6”. Obrzędu tego dokonywał, w zaci-szu domowym, mułła. Osoby pragnące zawrzeć braterstwo trzymały ręcznik lub podawały sobie prawe dłonie, dotykając się kciukami. Stanisław Kryczyński stwierdza, iż dopuszczalne było trzymanie się za palce wskazujące i kciuki. Tak połączeni ludzie musieli trzy razy obejść stół, na którym znajdowały się: Koran, chleb, sól i woda. W trakcie obejścia mebla, mułła modlił się i bło-gosławił pobratymcom. Po zakończonych mod-łach duchowny gratulował achretom. Na zakoń-czenie obrządku „bracia” obdarowywali się ręcz-nikami. Wśród Tatarów panowało przekonanie, iż „achreć to lepiej jak brat, achrećka to lepiej jak siostra7”. Z tego powodu achrecie uważani byli za bardzo bliskich sobie, w związku z tym ich dzieci nie mogły wstępować ze sobą w związek małżeń-ski. Tak jak w przypadku świeckiego pobratym-stwa, tak i tu „bracia” powinni okazywać sobie szacunek, opiekować się sobą oraz nieść wzajem-

6 cyt.za: s. kryczyński, Rocznik tatarski. Tom III, warszawa 1938, s. 2547 cyt.za: s. kryczyński, Rocznik tatarski. Tom III, warszawa 1938, s. 254

Page 25: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

25

ną pomoc. Istniała również cała lista zakazów dotyczących postępowania względem „brata”. Nie wolno było kłócić się ze sobą, wypowiadać złego słowa o współbracie. Niedopuszczalnym było także słuchanie plotek o achrecie. Co cie-kawe, jeśli wyraziło się chęć posiadania jakiejś rzeczy należącej do „brata”, ten musiał ją oddać bez skargi. Tak jak w przypadku pobratymstwa, niedopuszczalnym było złamanie zasad achreta-nia. Skutkowało to jego rozwiązaniem, które wy-glądało następująco: „bracia achretni brali do rąk ręcznik, a mułła symbolicznym uderzeniem ręki przecinał go na znak zerwania zawiązku8”.Zwyczaj pobratymstwa, uwieczniony na kartach m.in. Trylogii Henryka Sienkiewicza, jest jed-nym z licznych dowodów przenikania się kultury: Rzeczpospolitej i Wschodu. Panowie Paskowie pełnymi garściami czerpali inspiracje z tej kultu-ry (szczególnie widocznej w języku, sztuce, ubio-rze, kuchni i wojskowości), której przedstawicie-lami w Polsce byli Tatarzy. Może i dziś, wzorem naszych przodków, warto poznać, zrozumieć i dokonać symbolicznego pobratymstwa z ludem, który od XIII wieku zamieszkuje polskie ziemie.

8 cyt.za: P. Borawski, a. dubiński, Tatarzy polscy. Dzieje, obrzędy, legendy, tradycje, warszawa 1986, s. 199

Aby tego dokonać trzeba udać się w podróż na malownicze Podlasie. Być może wędrując ta-tarskim szlakiem uda nam się, przy odrobinie szczęścia, usłyszeć szept dawnych modlitw za-trzymanych w ścianach meczetu, poczuć zapach zapomnianych już potraw, albo dostrzec Tatara, oporządzającego swego rumaka przed wojną z Zakonem Krzyżackim...

jezd

ziec

tatar

ski/tata

rzy.pl

Page 26: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

26

Ogniem, mieczem i Euromajdanem,

czyli dumka na dwa serca

MITHRANDIR

p ublic yst yka

Page 27: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

27

Ogniem, mieczem i Euromajdanem,

czyli dumka na dwa serca

Rok 2013 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klę-ski i nadzwyczajne zdarzenia. Współcześni kro-nikarze wspominają, że 21 listopada w Kijowie odbył się nocny protest przeciwko wycofaniu się prezydenta Wiktora Janukowycza z procesu in-tegracyjnego Ukrainy z Unią Europejską. Protest ten przerodził się w prawdziwą rewolucję, która odsunęła prezydenta od władzy oraz dokonała radykalnej odmiany sytuacji w państwie, zwią-zanej z nadziejami na europeizację polityki kraju Dzikich Pól. Gdy na ulicach Kijowa lała się krew światowe media ogłaszały, że nadeszła długo wy-czekiwana ukraińska wiosna. Kiedy wreszcie na początku kolejnego roku nadzwyczajność stawała się zwyczajnością do gry wkroczył prezydent Ro-sji, który począł rościć sobie prawa do ukraińskie-go Krymu, odwiecznej siedziby Tatarów.

***„Ukraińska Wiosna”..., muszę przyznać, że już kiedyś spotkałem się z tym pojęciem! W ten sposób nazwano przecież kilkudniowy festiwal o kulturze ukraińskiej, który odbył się w 2009 roku w Poznaniu. Proroctwo? Był dokładnie 22 maja, kiedy wybraliśmy się wspólnie z ów-czesną narzeczoną, a później żoną i matką moich dzieci, na spotkanie z Bohdanem Stupką. Koniec końców, stał przede mną NAPRAWDĘ WILEKI AKTOR, który pod koniec dwudzie-stego wieku jako Bohdan Chmielnicki razem z Hoffmanem i Sienkiewiczem, w dorastającym, zakompleksionym smarkaczu rozbudził jakąś ukrytą fascynację Kozakami, którą tenże w pełni swej dojrzałej, lackiej świadomości ma do dziś... Jednak nic nie jest czarno-białe i ten sam aktor w następnym dziesięcioleciu zagrał innego słyn-nego Kozaka, Tarasa Bulbę w filmie produkcji... rosyjskiej. Walka Rosji o duszę narodu ukraiń-skiego trwa i ten film jest doskonałym tego przy-kładem – miałem napisać we wspomnianym 2009 roku na swoim ówczesnym blogu1. Patrząc z per-spektywy czasu wyszedł mi wtedy bardzo pro-roczy tekst, dlatego pozwolę sobie przytoczyć go prawie w całości:„(...) Film rozpoczyna się retrospekcją, w której widzimy tytułowego atamana Tarasa Bulbę gotu-

1 http://www.fronda.pl/blogi/you-shall-not-pass/ dzis-prawdziwych-kozakow-juz-nie-ma,2728.html

jącego się do bitwy wraz z otaczającym go woj-skiem kozackim, głoszącego przemowę…Przed bitwą, panowie, chcę wam wyjaśnić, czym takim jest nasze towarzystwo. I w innych krajach są to-warzysze, ale takich, jak w naszej, rosyjskiej zie-mi… takich druhów nie znajdziecie. Tak kochać, jak rosyjską duszą, kochać nie tyle rozumem, ale tym wszystkim, co jest w nas, co dał nam Bóg, tak kochać nikt nie potrafi! Wiem, zalęgli się te-raz niegodziwcy na naszej ziemi. Wprowadzają, diabli wiedzą jakie, barbarzyńskie obyczaje. Gar-dzą swoim językiem. Swój nie chce rozmawiać ze swoim, swój sprzedaje swego, jakby sprzedawał na targu bezrozumne bydło! A łaska obcego kró-la, nawet nie króla, a obrzydliwa łaska polskiego magnata…który żółtą rękawicą bije ich po mor-dzie, jest im droższa od wszelkiego braterstwa! Ale nawet najgorszy łajdak, kim by on nie był, ma w sobie odrobinę rosyjskiej duszy, i pewnego dnia on się przebudzi, uderzy się w piersi, chwyci się za głowę… i przeklnąwszy głośno swoje podłe życie, zapragnie oczyścić swą duszę, mękami odkupić swą hańbę. Niech więc wszyscy oni wiedzą, czym na rosyjskiej ziemi jest towarzystwo. A jeśli przyj-dzie nam umrzeć, to żadnemu z nich tak umrzeć się nie uda. Żadnemu! Żadnemu! Nie starczyłoby im na to odwagi. Ognia!W filmie Bortki Kozacy Zaporoscy posiada-ją w pełni sprecyzowaną wizję świata, nie two-rzą żadnej autonomii, podlegają wolą, umysłem i zachowaniem rosyjskim panom, choć przecież w XVI wieku o takim pojmowaniu narodowo-ści na tak zwanych Dzikich Polach nie mogło być mowy. To pozwala przypuszczać, że film ma spełnić rolę tożsamościowej podwaliny pod dzi-siejszą Ukrainę, by ta w przyszłości miast dążyć ku Europie, oddała się na łaskę i niełaskę Kremla. I głębszego sensu nabierają w tym miejscu słowa samego reżysera wypowiedziane jeszcze przed nakręceniem filmu „(…) nie możemy się zdecy-dować – naśladować Europę, Azję, czy też szukać własnej drogi. O tym będzie mój „Taras Bulba”. Tylko problem w tym, że film ten absolutnie nie skłania do refleksji, a raczej narzuca wcześniej sprecyzowaną odpowiedź.Jeśli reżyser Bortko wypełnił w filmie niecałe 33% swojej obietnicy ukazując Sicz naśladującą Azję, tak dla dzisiejszej Ukrainy kolejne „europejskie” 33% może wypełnić „Rok 1612” a ostatnie „szu-

stre

etwr

k.co

m/Fl

ickr

Page 28: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

28

kające własnej drogi” ukazuje nasze „Ogniem i Mieczem”. W tymże Hoffman równie świetnie ukazał Sicz Zaporoską oraz uczciwie odtworzył bezsens i dramat bratobójczego przelewania krwi oraz jego końcowe konsekwencje. Film ten skoń-czył się puentą: „Wojny trwały długo. Opustosza-ła Rzeczpospolita, opustoszała Ukraina. Niena-wiść wrosła w serca i zatruła krew pobratymczą. Sto pięćdziesiąt lat później Katarzyna II caryca Rosji podbiła chanat krymski, zlikwidowała Sicz Zaporoską i walnie przyczyniła się do upadku Rzeczypospolitej”.Podczas najważniejszego starcia ze złymi Lacha-mi każdy Kozak umierał z przesłaniem na ustach: Niech na wieki będzie sławną rosyjska ziemia!; Niech przepadną wszyscy wrogowie i przez stu-lecia raduje się rosyjska ziemia!; Mam nadzie-ję, panowie bracia, że umieram dobrą śmiercią. Zarąbałem siedmiu, kopią zakłułem dziewięciu. Niech na wieki rozkwita… rosyjska ziemia!; Żeg-najcie… panowie bracia, towarzysze. Niech na wieki trwa prawosławna, rosyjska ziemia. I wiecz-na jej chwała! Ha! A przecież równie wzruszająca jest końcowa przemowa Tarasa płonącego na sto-sie: Żegnajcie, towarzysze! Przybądźcie tu znów na przyszłą wiosnę! I zdrowo potańcujcie! Co? Pojmaliście mnie, przeklęte Lachy? Poczekajcie! Nadejdą takie czasy, że zrozumiecie, co znaczy prawosławna, rosyjska wiara! Już teraz szanują ją bliższe i dalsze narody. Zrodzi się…. z rosyjskiej ziemi… nasz car! I nie będzie w świecie siły, któ-ra by mu nie uległa! Ale czy znajdą się na świecie tacy odważni… takie ognie i taka moc, która po-konałaby rosyjską potęgę?Czy płonący ataman Taras Bulba zdawał sobie sprawę, że tej sile cara (o której wspomniał) dwie-ście lat później ulegnie także jego ukochana Sicz? Ta sicz, która na początku filmu była ponoć naj-zacniejszym towarzystwem rosyjskiej ziemi? Czy na dzisiejszej Ukrainie naprawdę są ludzie, którzy mogą uwierzyć w historię Bortki? Mam nadzie-ję, że nie, ale jeśli są i będą mieli wpływ na przy-szłość własnego narodu, to Ukrainy znów może zabraknąć na mapie świata. Czy widzowie filmo-wego widowiska posiadają tę świadomość, że za-łożycielem Siczy Zaporowskiej był watażka Kniaź „Bajda” Dymitr Wiśniowiecki, przodek sławnego Jeremiego? Tak, razi brak odniesienia historycz-nego dla wielu fragmentów filmu. Jedyną histo-

ryczną postacią jest w nim koszowy Nalewajko, ale tylko z nazwiska. Wszak w filmie ginie on również w imię rosyjskiej świętej ziemi, a w rze-czywistości w ramach pertraktacji po pierwszym kozackim buncie został wydany przez Zaporoż-ców hetmanowi Żółkiewskiemu.Można by w tym miejscu jeszcze wiele napisać o samym filmie oraz o niezwykle trudnej historii naszych bratnich narodów, ale nie miejsce i czas na to. (...) Tak jak na początku pozwoliłem sobie sparafrazować słowa piosenki Maryli Rodowicz tak i teraz je powtórzę – dziś prawdziwych Koza-ków już nie ma. Wyginęli razem z Siczą Zaporo-ską, bo byli niepokorni.Nie ma ich w Rosji. Nie ma ich w filmie Bortki. Nie ma ich, nie ma… ale mogą się odrodzić. Tylko na dalekiej Ukrainie, oczywiście.”

***Euromajdan. Rok 2014. Zastanawiam się po któ-rej stronie barykady opowiedziałby się Bohdan Stupka, gdyby jeszcze żył. Zastanawiałem się nad tym również tego pamiętnego dnia, w którym spotkałem aktora na żywo. Niestety odpowiedź na pytanie, która wersja historii polsko-kozackich potyczek jest bliższa Jego sercu pozostała bez od-powiedzi. Wszak ta brzmiała zdawkowo „Tak polska, jak i rosyjska.”2 Czy aktor bał się wtedy cara zrodzonego z rosyjskiej ziemi, na którego w świecie nie miało być żadnej siły? Czy mógł on wtedy przewidzieć, że to właśnie jego rodacy oka-żą się tacy odważni, zapłoną ogniem i taką mocą, która pokona rosyjską potęgę? Bo to na Majdanie już się wydarzyło, a Władimir Putin wysyłający w akcie desperacji swoje nieoznakowane wojska na Krym jest tego najlepszym przykładem.3 Praw-dziwa rebelia, rewolucja, sicz! W uszach cały czas rozbrzmiewa mi najnowsza kozacka pieśń Kukiza „Doky zhyvut’ ludy”4 wykonana w języku ukra-ińskim, która jest wsparciem dla Ukraińców wal-czących o Wolność! Nie umarła UkrainaPóki żyją ludzieJuż na zawsze będzie trwała

2 http://www.fronda.pl/blogi/you-shall-not-pass/wywiad-i-kontrwywiad-w-wojnie-polsko-ruskiej,2522.html3 Myśl z Piotra zychowicza z tygodnika „do rzeczy”. numeru nie pamiętam. 4 tłum. Póki żyją ludzie – pieśń dostępna pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=ks77Hgkjxy0

Page 29: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

29

Choćby w wielkim trudzieDo końca, do zwycięstwaPóki na MajdanieDuch Kozacki ogień dajeNic jej się nie stanie Nie umarła UkrainaI nigdy nie zginieDuszy nigdy nie zastrzeliszChwała UkrainieDo końca, do zwycięstwaPóki na MajdanieDuch Kozacki ogień dajeNic jej się nie stanie…Do końca, do zwycięstwaPóki na MajdanieDuch Kozacki ogień dajeNic jej się nie stanie…

***W uszach, a właściwie w sercu rozbrzmiewa mi również inna pieśń polskiego wykonawcy. Na melodię ukraińskich dumek. Wołyń 1943 Lecha Makowieckiego. Czy pamiętasz Panie BożeNad Wołyniem łunę krwawąI ten krzyk z płonącej chatyMordowanych przez sąsiadów.Chyba byłeś w tamtej porzeGdzieś po innej stronie świata,Bo byś pewnie się zasmucił i przystanął i zapłakał... Czy słyszałeś modłę Panie,Oczy ojca czy pamiętasz,Gdy hańbili córkę jegoBanderowcy jak zwierzęta...On na drzwiach ukrzyżowanyBłagał „Zmiłuj się nad nami!”Zlitowali się oprawcySkłuli oczy bagnetami...

Czy widziałeś Ojcze ŚwiętyPatrząc z góry przez firmamentDzieci śliczne jak aniołkiNa sztachety powbijane...Kto je teraz poprowadziNa spotkanie z Tobą Boże,One przecież takie małeZbłądzą same w tych przestworzach...

Czy spamiętasz Panie Świata,Męczenników tych z Wołynia,Umierali z myślą o Tej,która nigdy nie zaginie.Polska o nich zapomniała,rozpłynęła się w oddali,Czasem drżąca ręka starcaświeczkę jeszcze tu zapali.Porastają chwastem zgliszcza,groby toną w bujnej trawie,Jutro już nie będzie komuświeczki za Nich tu postawić.

***My wpatrzeni, zasłuchaniTak współcześni aż do granicW ciemnym kinie, po kryjomuOcieramy łzy. Zakończenie przewodniej piosenki z Ogniem i mieczem ciśnie się samo na usta. Moskwa nie kupiła Ukraińców atrakcyjnym filmem. Nie kupi tych Ukraińców również terrorem. Parafrazując zakończenie filmowego Ogniem i Mieczem na-leży tutaj wspomnieć, że być może wojny znów będą trwały długo. Rzeczpospolita pewnie nie opustoszeje, być może Ukraina również... Jednak przyszedł już czas, najwyższy czas nienawiść za-bić w sobie! Dziś, czyli trzysta pięćdziesiąt lat po wydarzeniach z pierwszego tomu Trylogii rosyjski prezydent znów podbił Krym, jednak Majdanu już nie zlikwiduje. I Rzeczpospolitej nie zmiażdży.

***„Kocham Ukrainę i wiem, że trzeba robić wszyst-ko, by stała się samostiejna. Piłsudski powiedział kiedyś: «Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukra-iny. Nie ma wolnej Ukrainy bez wolnej Polski». W tych słowach zawarta jest wielka filozofia jeśli duchem nasze narody będą razem, zachowując swą państwową odrębność, to staniemy się przed-miotem polityki światowej, a nie jej podmiotem. Jeśli będziemy braćmi, żyjącymi osobno, w swo-ich domach, ale kochającymi się i szanującymi, to wówczas nie będzie łatwo nas rozgrywać przez Wschód i Zachód − powiedział Paweł Kukiz.5

5 http://allegro.pl/kukiz-doky-zhyvut-ludy-piersi-ukraina-cegielka-cds-i4037904062.html

Page 30: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Jest ich około czterech i pół tysiąca. Skupiają się przede wszystkim na Podlasiu, ich małej ojczyźnie, gdzie żyje ich mniej więcej dwa tysiące. Żyją pośród nas od setek lat, posługują się naszym językiem, są wierni Rzeczypospolitej – Tatarzy polscy. Niesamowici w swej kulturze, przywodzą na myśl postaci z kart powieści Sienkiewicza, nadają naszej historii nieco egzotyki, nauczyli nas posługiwać się szablą i lancą. Są współautorami wielu zwycięstw militarnych Polski i innych krajów Europy. Tatarzy. Nasi, polscy. O nich, a także o losach Krymu i jego „prastarych” mieszkańcach, islamie oraz przyszłości Tatarów porozmawiamy z jednym z nich – wybitnym przedstawicielem tego środowiska, profesorem SElImEm ChaZbIJEWICZEm hERbu bOŻaWOla – politologiem, poetą, b. prezesem Rady Centralnej Związku Tatarów Rzeczypospolitej Polskiej, redaktorem m.in. „Debaty” i „Rocznika Tatarów Polskich”, nade wszystko jednak wielkim znawcą tematyki tatarskiej, który swą wiedzą i postawą dba o zachowanie pamięci o naszych rodzimych Tatarach.

TATARZY – MIEdZY ROsjA, UkRAINA I POlskA

30rozmawia Grzegorz SZYMBORSKI

wywiad

Page 31: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Chciałbym naszą rozmowę rozpocząć od tema-tów związanych z obecną sytuacją na Krymie oraz wpływie Chanatu na Rzeczpospolitą na przestrzeni dziejów oraz na kształtowanie się naszych rodzimych Tatarów, w związku z tym, że wywodzą się oni waśnie z półwyspu krymskiego. Czy mógłby Pan powiedzieć na początek, jaki jest prawdziwy wizerunek Tatara krymskiego z czasów nowożytnych, ponieważ w polskiej świadomości, m.in. za sprawą histo-riografii czy literatury utrwalił się nam wize-runek tatara jako barbarzyńcy najeżdżającego Dzikie Pola, gwałci, morduje i uprowadza ludzi w jasyr i z tego faktycznie utrzymuje się przez ponad 300 lat. Czy taki jest prawdziwy wize-runek Tatara? Pytam się, gdyż spotkałem się z tezą, iż to nie Tatarzy krymscy byli odpowie-dzialni za najazdy, a głównej mierze nieujarz-mieni Tatarzy budziaccy, choć to mieszkańcy Krymu skupili gniew Polaków. Jaki jest Tatar krymski, oczyszczony stereotypów?Wie pan, te stereotypy narosły przez lata. Zaczę-ło się tak naprawdę od XIX wieku, od twórczo-ści Sienkiewicza. Sienkiewicz narobił tutaj dużo złego, jeśli chodzi o obraz krymskich Tatarów i Tatarów w ogóle. Ale musze panu powiedzieć, że już wcześniej były takie, jakby to powiedzieć…., złe wizerunki, dlatego że wynikały z wzajem-nych walk. Jeśli Chanat Krymski, a wcześniej jeszcze Złota Orda, graniczyła z Rzecząpospolitą, a wcześniej z Wielkim Księstwem Litewskim, to po pierwsze był to naturalny sposób prowadzenia wojny po obu stronach tj. po stronie europejskiej i wschodniej – mongolskiej, czy mongolsko-tatar-skiej. Literatura tamta była związana z kwestiami religijnymi, przedstawiano tatarów jako barba-rzyńców ze Wschodu, jeźdźców Apokalipscy i to było związane z wizją ówczesnej, chrześcijańskiej Europy, tzn. stanowiska Polski jako przedmurza chrześcijaństwa i obrony Europy przed islamem. Aczkolwiek te wizerunki Tatarów pojawiały się już wcześniej. W ogóle sama nazwa własna: Ta-tar, w Europie średniowiecznej była kojarzona, z resztą za sprawą Ludwika Świętego, króla fran-cuskiego, za sprawą greckiej nazwy: Tartar , czyli Piekło. Po dziś dzień w języku francuskim znaczy to to samo. Było to związane z kilkoma kwestia-mi, np. Mongołowie, określani też w literaturze europejskiej jako Tatarzy, używali wynalazków

chińskich już w XIII wieku. Byli piekielni dlate-go, że nosili czarne zbroje. Mongolskie wizerun-ki smoków, też zaczerpnięte z Chin, kojarzyły się z wizerunkami demonów. Tak więc od XIII wieku Tatarów przedstawiono jako „ciemną stronę”, na zasadzie zestawienia: dobra Europa – źli jeźdźcy ze Wschodu. Kluczowy jest tu jednak wiek XIX. Moim zdaniem Sienkiewicz narobił bardzo dużo złego w świadomości polskiej, bo nie tylko Tata-rów wykoślawił, w zasadzie wszystkie narody ota-czające Polskę przedstawiał jako, no najogólniej mówiąc, złe, przedstawione w krzywym zwier-ciadle. W dużej mierze przyczynił się do wzro-stu ksenofobizmu wśród Polaków. Tatarów jakoś szczególnie sobie „ulubił”, ponieważ wizerunek Tatara w jego literaturze jest wyjątkowo karyka-turalny i fatalny. Trzeba pamiętać, że w okresie Chanatu Krymskiego, na samym początku istniał układ, że tak powiem, zaczepno-odporny z pań-stwem polsko-litewskim. Przez pierwszy okres swego istnienia Chanat był w zasadzie lennem Kazimierza Jagiellończyka. Istniała zatem przede wszystkim współpraca, a nie walka. To raz. Nie należy także zapominać, że w XVII wieku Cha-nat Krymski pełnił rolę takiego języczka u wagi, zapewniał stabilizację w układzie międzynaro-dowym w XVII wieku pomiędzy Polską a Rosją i Turcją Ottomańską. Nie wiem, czym było to spowodowane, może pochodzeniem Sienkiewi-cza. Często się zdarzało, że ludzie żydowskiego pochodzenia byli największymi antysemitami. Tak czy inaczej, w przeciętnej świadomości sta-tystycznego Polaka utrwalił się wizerunek rodem z powieści Sienkiewicza.

Czy prawdą jest, że Bakczysaraj, w okresie swej największej świetności, czyli w połowie XVII wieku, był jednym z bardziej prężnych ośrodków kultury w całym świecie islamu? S.Ch.: Wie pan, był to jeden z głównych ośrodków kultury w Europie Wschodniej, siłą rzeczy krzyżo-wały się tam wpływy wschodnie – Turków osmań-skich, w zasadzie od XVII wieku można mówić, że Chanat Krymski to taka „filia” kultury ture-ckiej, tak ogólnie mówiąc. Kultura Perska miała zasadniczy wpływ, np. jeśli chodzi o zdobnictwo, uzbrojenie czy literaturę. Chanat krymski, a przy-najmniej jego „miejska” część była rozwinięta kulturowo. Poświadcza to wiele źródeł. W okre-

Gleb

Gar

anic

h/Re

uter

s

31

Page 32: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

sie panowania tatarskiego Krym pokryty był sie-cią akweduktów, dostęp do wody był dość dobry, natomiast w XIX wieku Rosjanie większość tego systemu irygacyjnego zniszczyli, no i dzisiaj Krym nie ma wody. Ukraina odcięła dostawy wody – obecnie na Krymie jest zapaść gospodarcza i kata-strofa ekologiczna. Wszystkie uprawy zmarniały, bo nie ma dopływu wody. Nie mówiąc o tym, że zaczyna brakować wody pitnej…

G.Sz.: Zanim przejdę do tematów współczes-nych i polityki Zachodniej Europy oraz Rosji względem Krymu, chciałbym jeszcze zapytać Pana Profesora o różnice pomiędzy: Mongoła-mi a Tatarami. Wspomniał Pan o wpływie kul-tury i historii średniowiecznej na przyszły wi-zerunek Tatara w kręgu cywilizacji zachodniej. Powszednie uważa się, że Tatarzy to synonim Mongołów, ale jest to nieprawda, ponieważ Ta-tarzy stanowili jedno z plemion mongolskich. Duża różnica wynikała z wyznawanych prze-zeń religii. Czy mógłby Pan powiedzieć coś więcej na ten temat? S.Ch.: Tatarzy to przede wszystkim narodowość, która ukształtowała się w XV, XVI wieku. W za-sadzie nowoczesna narodowość tatarska zaczęła kształtować się w wieku XIX, tak samo zresztą jak i większość narodowości europejskich. Histo-rycznie Tatarzy to głównie plemiona turkijskie, czyli tureckojęzyczne, które zamieszkiwały tereny wschodniej Europy w zasadzie już od wczesnego Średniowiecza, a nawet wcześniej – Starożytności. Pierwszą grupą turkijską, byli Hunowie. Po Hu-nach mamy Pieczyngów, mamy Kumanów, nazy-wanych tak w Europie zachodniej, a przez ruskich kronikarzy – Połowcami. Ich nazwa własna to: Kipczacy. Po za tym byli jeszcze Bułgarzy nadwoł-żańscy, którzy w X wieku przyjęli islam i wykreo-wali prężną kulturę rozwijającą się do XIII wieku, do czasu aż weszli w skład Złotej Ordy, a także wiele innych plemion turkijskich. Niewielki pro-cent Tatarów ma jakieś mongolskie pozostałości. W zasadzie są to plemiona turkijskie. Język i na-cja tatarska ukształtowały się z ludności osiadłej, miejskiej, gdzieś mniej więcej w XIV-XVI wieku. To początek procesu kształtowania się tej grupy narodowościowej, która z resztą nie jest jednolita. Możemy mówić o kilku różnych grupach naro-

dowościowych Tatarów. Jeden to nadwołżańscy, syberyjscy, astrachański, krymscy, dobrudzcy, grupa nogajska. Nazwa: Tatar była używana róż-nie. Administracja rosyjska jeszcze w okresie car-skim, pod pojęciem tym rozumiała wszystkich rosyjskich poddanych wyznania muzułmańskie-go, wszystkich ludów wschodnich, nad którymi panowali. Nawet Żeromski w „Przedwiośniu” pisze o Tatarach w Azerbejdżanie. To określenie ludności: Azerbejdżanie, wymyślił w końcu Józef Stalin. Ich administracja rosyjska przedrewolu-cyjna określała mianem Tatarów zakaspijskich. Te grupy oczywiście różnie kształtowały swoją tożsa-mość narodową, literaturę. Wbrew stereotypom, te ludy były w większości ludami osiadłymi, ko-czowników od XVI wieku była coraz bardziej zni-koma liczba. Byli jednak i utrzymywali się głów-nie na terenach przygranicznych. W przypadku Chanatu Krymskiego osadnictwo przypada tam na XV/XVI wiek. Ludność przechodziła na tryb półkoczowniczy, albo osiadły. W XVII wieku to byli głównie osiedleńcy. Istniały wówczas jednak duże różnice regionalne, których my obecnie nie widzimy i nie rozumiemy, tak samo jak również i w Polsce. Dzisiaj nie odgrywa to u nas żadnej roli. W dawnych czasach miejsce zamieszkania, pochodzenie odgrywało dużą rolę. Człowiek był związany z regionem urodzenia całe życie. Z rodzi-ną, czy szerszym pojęciem rodu, dzisiaj pozostały u nas tylko szczątki tego systemu. Jest teraz w za-sadzie zabawa w heraldykę. W XVI wieku u Tata-rów ta rola była znaczna. Zależało to od miejsca pochodzenia, osadnictwa. Na samym Krymie Ta-tarzy dzieli się na grupę stepową, miejską, górską, czy mieszkańców wybrzeża. Oczywiście teraz tez u nich nie odgrywa to żadnej roli. Po wywiezieniu przez władze sowieckie w 1944 roku praktycznie dzisiaj oni się wszyscy wymieszali. To, kto skąd pochodzi, to teraz sprawa czysto prywatnej gene-alogii. Nie istnieje już podział etniczny. Tak samo u Polaków, proszę nie zapominać że przesiedlenie prawie 3 milionów ludności 200 kilometrów na zachód po II Wojnie Światowej było olbrzymim szokiem. Można powiedzieć, że naród polski też całkowicie zmienił swoja strukturę. Pod każdym względem, etnicznym, społecznym. Współcześnie Polacy nie są tymi samymi Polakami, jakimi byli choćby jeszcze w 1914 roku.

32

Page 33: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Wspomniał Pan o tym, ze Tatarzy to bardzo rozbudowana nacja, która faktycznie składa się z kilku innych i wbrew pozorom są to ludy osiadłe. Tym bardziej chyba, ten fakt stałego życia na danym obszarze jest jeszcze większym dramatem, jeśli brać pod uwagę to, że żadni z Tatarów nie posiadają własnego państwa. Czy w związku z tym, że Krym, jak czytałem w przedwojennym tekście pana Aleksandra Achmatowicza, w latach 1917-1918 starał wybić się na niepodległość i kształtował swoje struk-tury państwowe – nawet były pomysły, by pol-scy Tatarzy w późniejszym okresie starali się powrócić, czy w obecnej chwili, gdyby państwo tatarskie mogło zaistnieć, Krym mógł ogłosić niepodległość, to czy stanowiłby taką „Ziemię Obiecaną” dla Tatarów rozproszonych po całej Europie i Azji? Wie Pan, niewątpliwie gdyby zaistniało Państwo Tatarskie to z pewnością przyciągnęłoby część Ta-tarów na Krym. Czy wszystkich? Trudno powie-dzieć. Tak samo jak nie wszyscy Żydzi mieszkają w graniach Izraela, tak samo mogliby postąpić Tatarzy. Jak powiedziałem, to nie jest jeden naród. Tatarów krymskich jest około pół miliona. Duża część mieszka jeszcze w granicach Uzbekistanu i Kazachstanu i Tadżykistanu. W tamte tereny zo-stali przesiedleni przez władze sowieckie. Mniej więcej połowa z nich wróciła, połowa została. Ten naród rozpadł się na dwie grupy. Jedna bardziej się europeizuje – to ta mieszkająca na Krymie, siłą rzeczy, mieszkając w otoczeniu, nazwijmy je sło-wiańskim, rosyjskojęzycznym, oni coraz bardziej zmieniają swój tryb życia i świadomość. Mimo, iż jest to Europa Wschodnia, nie Zachodnia, no ale jednak Europa. Ci, którzy pozostali w Azji cen-tralnej żyją tamtejszym rytmem życia. Teraz tak jakby formują się dwie grupy narodowe.

Asymilują się? Wie pan, siłą rzeczy gdy żyje się w danym śro-dowisku, to tryb życia zaczyna się upodabniać do otoczenia. Krym jest obecnie pod rosyjską okupa-cją, ale nie wiadomo, ile to potrwa. Być może bę-dzie to okres pokolenia, a być może szybciej, niż nam się wydaje. Historia czasem dostaje takiego napędu, że nie jesteśmy w stanie za nią nadążyć. Być może zmiany w Europie Wschodniej jeszcze nas czekają. Gdyby powstało państwo tatarskie,

nie byłoby ono czysto tatarskie. Dużo do powie-dzenia miałyby inne grupy narodowe, Tatarzy byliby jednymi z ważniejszych, ale nie jedyną z grup. Przecież nie stosowaliby zasady czystki etnicznej, prawda? Obecnie stanowią 12%, przy korzystnej koniunkturze politycznej i gospodar-czej mogliby dojść do 30-35% mieszkańców Kry-mu, ale nie więcej. Żyją tam Ukraińcy, Rosjanie, Niemcy, Żydzi, Ormianie, nawet grupa Polaków. Istnieje tam nawet Związek Polaków na Krymie. Od XV wieku żyli na Krymie Włosi. Ich również Rosjanie wywieźli. Nawet Grecy tam przeby-wali! Krym był w czasach starożytnych kolonią grecką, potem rzymską, bizantyjską. Na Krymie istnieją pozostałości rzymskie – organizowane są wykopaliska archeologiczne. Na Krymie miesz-kali Goci. Według relacji podróżników jeszcze z XVII wieku, pewnego Niemca, do końca stule-cia istniały na Krymie wsie gockie, które zacho-wały swój język. Pewnie to były szczątki języka, aczkolwiek świadomość pochodzenia od Gotów pozostała. Goci mieszali się często z krymskimi Tatarami. Stąd można spotkać Tatarów, którzy są rudzi i mają niebieskie oczy. To dawna domieszka Gotów, czy raczej Ostrogotów.

Powiedział Pan, że Tatarzy krymscy są podzie-lenie w związku z tym, że część znajduje się w Azji centralnej, a część na Krymie, do nie-dawna na Ukrainie, przy czym użył Pan okre-ślenia; europeizacja. Czy pod tym pojęciem kryje się, jako że użył Pan jeszcze pojęcia; kul-tura słowiańska, bardziej nawiązanie do Rosji, czy proeuropejskich dążeń władz ukraińskich? Jeśli chodzi o kulturę życia codziennego, bo o tym mówię, to oczywiście zachodzi asymilacja i to duża. Począwszy od sposobu bycia, ubierania się, zachowania, ale tez używania języka rosyjskiego. To jest strefa postsowiecka. Pan pewnie nie był na Krymie, ja wielokrotnie i tam pomimo tego, że Krym należał do Ukrainy i należy do Ukrainy według prawa międzynarodowego, ale językiem codziennym był język rosyjski. Był językiem komunikacji, też tych poszczególnych grup et-nicznych między sobą. Kultura bycia na Krymie obecnie jest taka, jaka w Polsce była na początku lat 90. Oni są gdzieś 25 lat w tyle za nami, jeśli chodzi o sposób bycia, infrastrukturę itp. Tatarzy w większości wybrali opcję proukraińską z tego

33

Page 34: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

chociażby powodu, że to Rosjanie ich wywozili i gnębili, a nie Ukraińcy. Nikt nie ma sentymentu do swojego gnębiciela.

Stąd wnioskują, że nie wierzy Pan w to, że wy-nik zaprezentowany przez Putina, w związku z referendum na Krymie był prawdziwy?Nie no, to referendum nawet opozycja rosyjska wyśmiała, tak naprawdę to było 25-30 uczestni-ków tego referendum, z czego może z tego jedy-nie 10% opowiedziało się za przyłączeniem do Rosji i to pod wpływem presji. Proszę pamiętać, że w tym chaosie który tam powstał to i tak lud-ność nie paliła się do pracy, nie dlatego, że jest le-niwa, ale dlatego, że nie mieli motywacji. System był bardzo skorumpowany, nie bez winy państwa ukraińskiego. Ukraina odziedziczyła swoją struk-turę po Związku Radzieckim. Państwo istnieje dopiero 23 lata. W zasadzie wszyscy rządzący to dawni przedstawiciele aparatu partyjnego. Przy-zwyczaili się do korupcji i nepotyzmu. Młodzi lu-dzie na Krymie nie widzieli żadnych perspektyw. Tworzenie prywatnej firmy było niemożliwością, tzn. gdy ktoś chciał działać uczciwie. Jedynym wyjściem był wyjazd za granicę. Oni między in-nymi tak optowali za umową stowarzyszeniową z Unią Europejską, bo uważali to za szansę na wy-jazd za granicę i godziwy zarobek. Utrzymanie się z pracy państwowej jest też niemożliwością. Młody człowiek nie ma szans na własny rozwój. Ludzie nie pracowali. Państwo udawało, ze płaci, a ludzie udawali, że pracują. W Rosji jest zresz-tą to samo. Niech pan pójdzie do jakiegokolwiek sklepu w Polsce czy w Europie i znajdzie mi towar rosyjski. Nie ma żadnego. Nie ma żadnego towaru z napisem made in Russia.

No w Almie można znaleźć. No tak, ale made in Russia to albo wódka, albo ropa naftowa i gaz.

I papierosy.I papierosy. Proszę zatem zobaczyć – ten kraj nic nie produkuje. Jak może się utrzymać gospodarka kraju, który nic nie produkuje? Jak to ktoś złośli-wie określił na Zachodzie, Rosja to jedna zmilita-ryzowana stacja benzynowa. Na dobrą sprawę to kraj, który nic nie produkuje i nie ma przed sobą przyszłości.

Podobno za dwa lata ma nastąpić tam krach gospodarczy.Wie pan, wystarczy że ceny ropy pójdą w dół. Sta-ny zjednoczone dogadają się z Arabią Saudyjską i innymi krajami OPEC i ceny ropy spadną. Wte-dy Rosja jest gospodarczo rozłożona na łopatki. Nie mają nic do zaoferowania światu na wielką skalę. Nie inwestują. Słyszał pan o jakichś wiel-kich zakładach przemysłowych w Rosji? Wszyst-ko to zachodnie firmy tam inwestujące, a inwe-stują tam dlatego, że tam jest tania siła robocza.

I dużo surowców. I dużo surowców. W związku z tym Rosja będzie musiała inwestować w Krym choćby z przyczyn ideologicznych. Putin obiecywał mieszkańcom złote góry. Teraz będzie musiał się wykazać. Pom-powanie w Krym przyczyni się do problemów ro-syjskiej gospodarki. Na dłuższą metę. Nie wierzę, że Rosja będzie utrzymywała Krym przez dłuższy czas. Myślę, ze mogą zrobi tak, że gdy zmienią pre-zydenta, żeby zachować twarz, ten „dobry” prezy-dent, tak jak jest dobry i zły policjant, ogłosi, że Ro-sja wycofuje się z Krymu. Tak może się wydarzyć.

I wtedy Krym na powrócić do Ukrainy, czy po-wstać osobny twór państwowy?Wielokrotnie rozmawiałem z przywódcą krym-skich Tatarów Mustafą Dżemilewem i on mi tłu-maczył: my nie mamy na tyle sił, jako Tatarzy, by stworzyć suwerenne państwo. On optuje za tym, by powstała autonomiczna Republika Tatarska w ramach Ukrainy. Uważa, zresztą słusznie, że niepodległość można ogłosić, tu przy stoliku tez możemy ogłosić niepodległość, ale faktyczna nie-podległość to własne służby, własna administra-cja, własne sądownictwo i własne wojsko, służba zdrowia itd. Stworzenie państwa wymaga stwo-rzenia infrastruktury i posiadania kadry, czego Tatarzy nie mają. Nie mają sił, by stworzyć własne, suwerenne państwo. Na razie. Ale mogą stworzyć państwo w ramach autonomii, czego domagali się już wcześniej. Krym był autonomiczną republi-ka, ale nie narodową. Tatarzy chcieli zmienić na-zwę i formę państwa – Autonomiczną Republikę Krymską, gdzie sprawowaliby władzę oczywiście przy zachowaniu praw innych mieszkańców Kry-mu, innych narodowości. Tak jak w 1918 roku, o czym pan wspominał, ta powstała, ale oficjalna

34

Page 35: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

nazwa to była: Demokratyczna Republika Kry-mu, i w skład tego rządu, generała Sulkiewicza, zresztą polskiego Tatara, wchodzili przedstawi-ciele innych narodów, łącznie z Polakami. Mini-strem aprowizacji był Polakiem. W skład gabinetu wchodzili Rosjanie, Karaimi, Ormianie. Szefem rządu był Tatar, ale to nie był rząd tatarski, stricte narodowy, ale demokratycznego państwa krym-skiego. I takie państwo krymskie ma powstać te-raz – otwarte na współprac z innymi narodami, państwami, ale przede wszystkim jako państwo w ramach Ukrainy.

Czyli można powiedzieć, że w tej sytuacji gdyby już Ukraina miała porozumieć się z Fe-deracją Rosyjską co do przyszłości Krymu, to powinniśmy raczej brać pod uwagę wariant z 1918 roku, kiedy to niemiecki generał Koch oraz hetman Skoropadski mieli doprowadzić do unii pomiędzy Ukrainą a Krymem? Pewnie tak, ale Skoropadski nie chciał dopro-wadzać do żadnej unii. To był carski generał, który tak naprawdę nie bardzo rozumiał sytu-acji, w jakiej się znalazł. To był adiutant ostat-niego cara. On sprawował swoją funkcję, no bo sprawował, hetmana Ukrainy, ostatniego chyba zresztą. Oczywiście, jeżeli kiedykolwiek powsta-nie państwo tatarskie, to w ramach związku fede-racyjnego z Ukrainą. Ciekawostkę stanowi fakt, że w 1920 roku już na emigracji, pełnomocnik krymskich Tatarów, pan Dżafar Sejdamet, złożył na forum Ligi Narodów memoriał dotyczący pro-tektoratu Polski na Krymem. Z tego co czytałem, Marszałek Piłsudski nie widział przeszkód. Gdy-by ofensywa kijowska się powiodła, niewyklu-czone, że Polska przejęłaby mandat na Krymem z ramienia Ligii Narodów, o co bardzo ubiegali się w tym czasie krymscy Tatarzy. To tak naprawdę byłaby najlepsza opcja.

Czyli wobec tego Krym dołączyłby do koncepcji Międzymorza. Oczywiście, cały czas był w okresie międzywo-jennym w tym programie.

Teraz chciałbym z Panem porozmawiać na temat naszych rodzimych Tatarów, których w sumie możemy już nazwać autochtonami, biorąc pod uwagę fakt, że są tutaj z nami już

600 lat. Przypomnijmy, że początek osadni-ctwa tatarskiego w Wielkim Księstwie Litew-skim to przełom XIV i XV wieku, za sprawą księcia Witolda, który zresztą przyczynił się do powstania Chanatu Krymskiego w 1427 roku. Na początek chciałbym Pana zapytać, co Tatarzy wnieśli do kultury Rzeczypospolitej Obojga Narodów i w konsekwencji także Polski współczesnej, wyjąwszy, rzecz jasna, tradycje kawaleryjskie i technikę militarną. Wyjąwszy tradycje kawaleryjskie, od co najmniej wieku XVIII w literaturze polskiej funkcjonuje nurt orientalny, który był silny w okresie roman-tyzmu, później Młodej Polski. Wnieśli szersze-nie widzenie polityczne w sprawach wschodnich. Wprowadzili pewne elementy do języka polskiego. Wpływy tatarskie widzimy w tradycyjnym ubio-rze, kuchni. Można tutaj tych wątków tatarskich w tej tradycyjnej kulturze poszukać. I niewątpliwie jak się poszuka, to się znajdzie, pomijając wspo-mniane przez pana tradycje kawaleryjskie.

Czy mógłby pan powiedzieć, w kontekście polskich Tatarów, jaka jest różnica pomiędzy Lipkami a Tatarami litewskimi. Czy są to toż-same pojęcia, czy są to dwie udzielne grupy tatarskie?To nie są odrębne grupy. To Sienkiewicz, jesz-cze raz podkreślę, używał tych nazw, no i bar-dzo namieszał. Lipkowie byli używani w XVI i XVII wieku przez dyplomację turecką i Chanatu Krymskiego i jest to po prostu przekręcona na-zwa Litwy. Lipka Tatar oznaczało w języku ture-ckim tyle co tatarzy litewscy. To też oczywiście jest skrót myślowy, bo są to Tatarzy Wielkiego Księstwa Litewskiego, a jak wiadomo Wielkie Księstwo Litewskie to nie jest to samo co współ-czesna Litwa. Zarówno pod względem historycz-nym, terytorialnym, językowym również, bo przecież językiem urzędowym w Wielkim Księ-stwie był język starobiałoruski. Współcześnie też istnieją Tatarzy litewscy na Litwie, ale są to już ci związani z państwem litewskim. To jest mylące. Od końca XIX wieku, kiedy powstał współczesny ruch nacjonalistyczny współczesnolitewski, poję-cie Litwy i litewskości zaczęło znaczyć coś innego, niż jeszcze w „Panu Tadeuszu”. A oni byli Tatara-mi litewskimi w tym dawnym znaczeniu. Istniało osadnictwo tatarskie na Wołyniu, ale ono wyni-

35

Page 36: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

kało z najazdu moskiewskiego w połowie XVII wieku, kiedy część Tatarów z Litwy przeniosła się na Wołyń. Rosjanie dewastowali majątki ta-tarskie. Natomiast jeśli chodzi o te chorągwie, które przeszły na stronę turecką, a które opisuje Sienkiewicz, to w większości byli to Tatarzy po-dolscy. To nie byli Tatarzy Wielkiego Księstwa Litewskiego. Nie byli z nimi etnicznie związani. Tatarzy nigdy nie byli w Polsce liczną grupą. Ni-gdy nie przekraczali liczby 10 tysięcy.

Odnośnie współczesnych Tatarów, czy wobec niewielkiej liczebności i w sumie katolickiego charakteru naszego państwa, czy obecnie Ta-tar polski ma łatwe życie w naszym kraju? To pierwsze pytanie, zaś drugie, związane bezpo-średnio z poprzednim, brzmi: czy łatwo jest łączyć islam z polskością? Jak człowiek chce to łączy, zresztą myśmy uro-dzili się w tym kraju. Żyjemy w tym społeczeń-stwie i dla nas funkcjonowanie w społeczeństwie katolickim nie jest ani czymś nowym, ani czymś trudnym. Oczywiście zachodzi asymilacja i to dosyć duża. Coraz więcej Tatarów przechodzi na „drugą stronę”, tzn. spotykamy się ze zjawiskiem tatarów-katolików. Założyliśmy nawet Związek Tatarów Rzeczpospolitej, z założenia jest on dla wszystkich, którzy, że tak powiem, odczuwają pochodzenie tatarskie czy chcą tę kulturę kulty-wować. Mamy też już spory odsetek katolików, którzy chcą swoje tatarskie korzenie czy tatarskie tradycje kontynuować.

Moje pytanie dotyczące islamu i jego współ-istnienia razem z katolicyzmem na terenie naszego kraju bierze się z stąd, iż w przypadku tych muzułmanów pochodzących z krajów arabskich i tych, którzy obecnie osiedlają się w Europie Zachodniej, mamy do czynienia ze zjawiskiem, które pozwala nam postrzegać islam jako cos ponadnarodowego, pewien uni-wersalny czynnik w życiu człowieka, który jest ważniejszy od samej narodowości.To są kwestie ideologiczne. Są ludzie, którzy w ten sposób religię interpretują, ale tak jest w przypad-ku wszystkich religii uniwersalistycznych, także religii katolickiej. Oczywiście, istnieje różnica, można powiedzieć że prawie we wszystkim, po-między Tatarami polskimi a Arabami, oprócz

podstawowych założeń religijnych. Te założenia też są różnie interpretowane, bo islam na wiele szkół, wiele rytów, tak samo zresztą jak i chrześ-cijaństwo i to nie jest zresztą wszystko jedno i to samo. Nawet w ramach tradycyjnego, ortodoksyl-nego islamu mamy 4 szkoły prawno-teologiczne i one też powodują pewne różnice praktyki, inter-pretacji, zachowań. Te różnice kulturowe są bar-dzo duże, tak jak w przypadku Polaka-katolika i katolika z Afryki. Sytuacja jest identyczna.

Czy nazwałby Pan wobec tego polsko-tatarski islam „zliberalizowanym” w stosunku do tego z Półwyspu Arabskiego?Nie. Tam jest po prostu inna szkoła prawno-teolo-giczna. Tego nie można tak porównywać, no bo…

…Są to daleko idące uproszczenia. No właśnie, daleko idące uproszczenia i jeszcze raz podkreślam, że religia islamu nie jest nawet pod względem teologicznych jednolita. Nasza interpretacja islamu zbliżona jest do tej, która występuje w Turcji. Porównywanie stosunków religijnych Turków i Tatarów z Arabami jest co najmniej mylne.

Z tym że, jeśli już Pan wspomniał o rytach chrześcijańskich, to tutaj jednak mamy do czynienia z pewnym ruchem ekumenicznym. Daleko jest nam od tych momentów w historii, kiedy dany odłam chrześcijaństwa starał się narzucać swój tok myślenia innym w bardziej, lub mnie, zdecydowany sposób. Czy pojęcie ekumenizmu ma swój odpowiednik w islamie? Nie ma takiego pojęcia, jakie jest w chrześcijań-stwie. Zresztą w chrześcijaństwie też dotyczy on przede wszystkim elity. Inaczej rzecz wyglą-da pośród „prostego ludu”. W islamie tak samo, oczywiście istnieje pojęcie wspólnoty ponad po-działami, ale jest ono pojęciem teoretycznym, w praktyce jest to model trudno osiągalny. Rów-nież pod względem narodowym jest podział. Nie ma dialogu pomiędzy poszczególnymi przedsta-wicielami, może dlatego, że nie ma organizacji kościelnej, tak jak np. w kościele rzymskim – hie-rarchicznej, globalnej.

Wiem, Panie profesorze, że jednym z powo-dów, dla których obecny islam reprezentowany

36

Page 37: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

w krajach arabskich uważa Pan za niedoskona-ły, jest fakt nieistnienia hierarchii i przedstawi-ciela władzy, jak choćby papieża... Istniała kiedyś instytucja kalifatu, ale została obecnie tak spaczona, jej wizerunek został przez grupy fundamentalistyczne skompromitowany, że obecnie trudno byłoby do tego wrócić. Nie ma jednolitej struktury i pewnie już nie będzie. Moż-na prowadzić dialog z pewnym środowiskiem muzułmańskim, ale nigdy nie będzie tak, że bę-dzie się go prowadziło ze wszystkimi. Tak samo jest w judaizmie. To nie są religie hierarchizowa-ne na wzór kościoła rzymskiego.

Czy jest to błąd?To jest po prostu inność, ale sądzę, że zmiana byłaby trudno osiągalna. Jedynie szyici w Iranie mają dość zbliżoną strukturę, ogólne kierowni-ctwo. Ma to swoje dobre i złe strony.

Obecnie, Pana zdaniem, grupa etniczna, jaką są Tatarzy polscy, boryka się z kilkoma różny-mi problemami, które utrudniają zachowanie identyfikacji: fakt wymierania Tatarów i kul-tywowanie tradycji przede wszystkim przez osoby powyżej sześćdziesiątego roku życia, jak również napływ przedstawicieli innych rytów islamskich, chociażby Palestyńczyków, którzy, z tego co wiem, zdobywają coraz szersze popar-cie między innymi w Gdańsku. Jak widzi Pan przyszłość polskich Tatarów, czy będą w stanie przeciwstawić się temu naporowi? Czy może czeka tę, barwną, orientalną, ale polską nację, powolna śmierć…?Śmierć może nie, postępuje duża asymilacja. Wy-daje mi się, że jeszcze z dwa pokolenia i Tatarzy polsko-litewscy przejdą do historii. Oczywiście jest napór Palestyńczyków i innych grup, ale jak na razie jakoś sobie z tym dajmy radę, również w Gdańsku. Oczywiście, z czasem nastąpi zanik. Tatarzy w Rzeczypospolitej istnieją prawie 600 lat. W sumie są niewielką grupą. Prawo historii czy prawo socjologii mówi, że niedługo, w grani-cach 50 lat, być może przestaną istnieć. Mówię: być może, bo nigdy nie wiadomo, jak to może być.

I miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie, a przynajmniej nie tak szybko, jak Pan profe-sor to próbuje prognozować.

Dziękuję bardzo za rozmowę. Również dziękuję.

37

Page 38: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Portret

Toma

sza

Czap

skiego,

F.J. Pit

schm

ann/

Wikipe

dia

38

Mikołaj TOMASZEWSKI

Postać Tomasza Czapskiego, starosty knyszyń-skiego, niewątpliwie zasługuje na pełniejszą bio-grafie, zarówno z racji jego działalności politycz-

nej i ekonomicznej, jak i jego życia prywatnego. Niniejszy artykuł dotyczy zabiegów Czapskiego o uzyskanie intratnych urzędów, prób wejścia do

Awanturnik, kolekcjoner, bogacz, niespełniony polityk. Takimi słowami można opisać jedną z najbarwniejszych postaci XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej jaką był Tomasz Czapski. Członek potężnego i wpływowego rodu magnackiego nie-wątpliwie odcisnął piętno na wielu osobach tamtych czasów.

Tomasz Czapski

Sarmata czy przedstawiciel oświecenia?

po stac,

Page 39: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

39

elity szlacheckiej Prus Królewskich, powiększa-nia majątku, a także życia prywatnego powiąza-nego z jego naturą awanturnika. Czapscy początkowo zaliczali się do średniej szlachty województwa pomorskiego. Dopiero w połowie XVII wieku, głównie dzięki aktywnej działalności, zwłaszcza na polu gospodarczym, Piotra Czapskiego z Bąkowa, żonatego z Heleną Konopacką, awansowali pod względem majątko-wym. Jego synowie: Franciszek Mirosław, Seba-stian i Aleksander uczestniczyli w wojnach koza-ckich, moskiewskich a także szwedzkich. Należy nadmienić, że oprócz uczestnictwa w wyżej wy-mienionych konfliktach zbrojnych, brali udział w życiu politycznym, a świadczyć o tym mogą ich liczne poselstwa na sejmy. Pozycja rodziny za-częła systematycznie rosnąć, czego dowodem są krzesła senatorskie w prowincji pruskiej. W pew-nej mierze zastąpili oni pod względem majątko-wym Konarskich i Konopackich, o czym świad-czą ich późniejsze nominacje senatorskie, które dzierżyli aż do końca Rzeczypospolitej. Mówiąc o wzroście znaczenia Czapskich, nie sposób nie wspomnieć o Sebastianie urodzonym na początku XVII w., który był właścicielem wsi Górna w po-wiecie świeckim oraz Rywałdu i Mełna w powie-cie grudziądzkim. Czternastokrotnie posłował na sejmach w latach 1668–1696. Sprawował również funkcję marszałka sejmiku generalnego grudziądz-kiego w 1681 r. Dzięki systematycznemu wzrostowi znaczenia na arenie politycznej udało mu się zo-stać podkomorzym malborskim w 1685 r. Jeszcze w tym samy roku sięgnął po kasztelanie chełmiń-ską, co może świadczyć o jego bliższych kontak-tach z dworem. W 1696 r. podczas bezkrólewia, stany pruskie sa-mowolnie wybrały go na wojewodę malborskiego. Jednak wiek i choroba żony, Magdaleny Wilczyń-skiej, zmusiła go do odrzucenia tej nominacji. Po-zostawił po sobie czterech synów: Piotra Jana – wojewodę pomorskiego, Franciszka – scholastyka chełmińskiego, Melchiora – miecznika ziemskie-go pruskiego, Antoniego – jezuitę oraz dwie córki – Mariannę i Elżbietę. Sebastian Czapski zmarł 4 III 1699 roku. W XVII w. Czapscy stali się zamożną szlachtą urzędniczą w Prusach Królewskich, a ich mają-tek rodowy osiągnął ok. 20 wsi, co stanowiło dość znaczny dorobek. Dzięki nadaniom królewskim

za udział i zasługi w kampaniach wojennych, licz-nym zakupom ziemi oraz koligacjom ze znaczą-cymi rodami Konopackich, Konarskich, Działyń-skich czy Szydłowskich, stawali się oni poważną siłą polityczną. Przy tym odznaczali się gospo-darnością oraz zaangażowaniem w życie politycz-ne Prus Królewskich, czego odzwierciedleniem jest kariera Piotra Jana – ojca Tomasza.Piotr Jan Czapski (wojewoda chełmiński) ożenił się z Konstancją Gnińską, z którą miał czterech synów: Tomasza – starostę knyszyńskiego, Pawła Tadeusza – od 1763 r. generała majora wojsk pol-skich, Antoniego – komornika ziemskiego kra-kowskiego i Jana – starostę sobowidzkiego, oraz dwie córki: Ewę Rozalię i Magdalenę.

Młodość TomaszaTomasz Czapski urodził się w 1711 roku. Nie-którzy autorzy herbarzy błędnie stwierdzają, że jego ojcem był nie Piotr Jan lecz Piotr Aleksan-der – kasztelan chełmiński. Błąd ten był powie-lany, przez Teodora Żychlińskiego, który pomylił Mariannę Szydłowską, kasztelankę sierską, z jej córką Konstancją, przy której podaje nazwisko i tytuł matki. W tym miejscu należy dodać, że ist-niały nawet pogłoski, że mógł być on synem pod-stolego wielkiego koronnego. Nie wdając się jed-nak w szczegóły tych omyłek, należy powiedzieć, że pierwsze koligacje, stanowisko i majątek ojca wysoko sytuowały Tomasza Czapskiego wśród szlachty Prus Królewskich. Losy tej postaci do lat trzydziestych XVIII wieku nie są dokładnie znane. Nie wiadomo gdzie po-bierał nauki i czym się dokładnie zajmował. Jest duże prawdopodobieństwo, że podobnie jak jego brat Paweł Tadeusz uczęszczał do gimnazjum Je-zuitów w Braniewie. Możemy również stwierdzić, że od lat młodości był wdrażany w wielką poli-tykę przez swojego ojca. Dowodem tego jest jego udział w elekcji Stanisława Leszczyńskiego 12 IX 1733 na warszawskiej Pradze. Znalazł się wtedy w 137 osobowej reprezentacji poselskiej Prus Kró-lewskich na sejm konwokacyjny. Jednak po klęsce polskiego króla, wraz z ojcem zaczęli popierać Sasa, a świadczyć o tym mogą ich podpisy pod ak-tem wyborczym Augusta III. Warto zauważyć, że w tym czasie Tomasz był reprezentantem powiatu tczewskiego, co jestem dowodem na jego dobrze usytuowaną pozycję wśród regionalnej szlachty.

Page 40: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

40

Tomasz Czapski, jak przystało na szanującego się magnata, udał się w podróż zagraniczną, którą rozpoczął 21 XII 1734 r. Celem jego podróży była Francja, do której wyruszył z Królewca, ponoć w przebraniu brandenburskim, by niepostrze-żenie przemknąć przez Gdańsk zajęty wówczas przez wojska rosyjskie. Oprócz tego, już na pierw-szym dłuższym postoju w Berlinie, obawiając się aresztowania, był zmuszony ukrywać się przez trzy dni pod pruskim przebraniem. Następną noc spędził w Poczdamie, skąd bezpośrednio udał się do Paryża. Możemy z całą pewnością stwierdzić, że przybył do Francji 15 I 1735 r. a zatrzymał się w hotelu de Bourbon Rue de la Croix des Peti Champ. Pod-czas swojego pobytu w stolicy poznał wiele wpły-wowych osób, a także nawiązał romans z niejaką Madmoiselle Morin. Wiemy również, że rozpo-czął we Francji naukę, którą z niejasnych powo-dów po kilku miesiącach przerwał. Jako pierwszy z Polaków wstąpił do loży masońskiej w Paryżu. Ciekawostką jest fakt, że często przebywał w oto-czeniu Stanisława Leszczyńskiego w Meudon, którego dwór miał francusko-sarmacki styl. Na dworze częstymi gośćmi byli Ossolińscy i Jabło-nowscy, z którymi Tomasz utrzymywał kontakty. Oprócz przedstawicieli polskich rodów magna-ckich miał możliwość spotkania i poznania za-granicznych przedstawicieli elit, jak np. ministra cesarskiego Chenerlinga czy Don Carlosa – posła hiszpańskiego. Oczywiście jego życie w tym czasie polegało głównie na przyjemnościach – jeździł na polowania, na jarmarki do Saint Germain, space-rował po wyśmienitych paryskich promenadach, chodził na bale, koncerty operowe, widowiska. Po-nadto należy powiedzieć, że często grywał w karty z innymi dostojnikami salonów królewskich. Dzięki pozostawionemu po sobie pamiętnikowi, mamy informacje że po pobycie we Francji zwie-dził wraz z Panią Morin Manheimm, Norymber-gę a także Pragę, w której spotkał Pocieja – znajo-mego z Paryża.

Powrót do krajuMłody magnat zanim wrócił na swoje dobra w 1737 roku, bawił jeszcze kilka tygodni we Wrocławiu, a potem w Warszawie, gdzie odnowił swoje kontakty z Augustem III. Efektem ponow-nego zbliżenia się do dworu królewskiego było

nadanie mu starostwa radzyńskiego, które przy-nosiło dochód ponad 15  000 złp. O wiele więk-sze dochody czerpał ze starostwa knyszyńskiego, które posiadał od 13 IX 1740 r. Dobra te, znajdu-jące się na Podlasiu, otrzymał konsensem królew-skim po swoim ojcu. W 1765 r. wnosił za tą kró-lewszczyznę roczną kwartę w wysokości 12 471 zł pol. Według taryfy podatkowej z 1775 r. miasto liczyło 227 domów. W kilka lat później opłacał nieco wyższą sumę 12 627 zł pol. 25 gr. kwar-ty i 4 221 zł pol. 22 gr. hiberny. Dane te świad-czą o tym, że starostwo knyszyńskie przynosiło Czapskiemu bardzo duże dochody. Już w pierw-szych latach urzędowania zawarł umowę ze swoją matką – Konstancją Gnińską, która zobowiązała się przekazać Tomaszowi folwark wraz z Pałacem w Dobrzyniewie, gdzie Czapski od wczesnych lat urzędowania w starostwie knyszyńskim groma-dził swój księgozbiór oraz nieruchomości w Go-niądzu i Knyszynie.W tym momencie można się pokusić o stwier-dzenie, że Tomasz był lepszym gospodarzem niż politykiem, ponieważ skutecznie dbał o pomna-żanie i tak już dużego majątku. W 1742 roku zawarł pierwsze małżeństwo ze swoją krewną – Marią Czapską, córką bogatego i wpływowego Jana Ansgarego Czapskiego, wdową po Antonim Potockim. Ożenek z nią miał czysto ekonomicz-ne znaczenie, chociażby dlatego że zarówno Jan Ansgary, jak i reszta rodziny Czapskich dbała, by zgromadzone dobra nie przechodziły w ręce in-nych rodów szlacheckich lub magnackich. Fak-tem jest, iż przedstawiciele rodziny Czapskich czterokrotnie zawierali małżeństwa ze swymi krewnymi. Związek z córką podskarbiego ko-ronnego rozszerzył dobra Tomasza o Nową Wieś, Wardęgowo oraz starostwo łąkorskie i bratiań-skie, które przynosiły mu dochód w wysokości 25 tys. złp. Jak twierdzi Jerzy Dygdała, majątki trzymane wspólnie z bratem – Pawłem Tadeu-szem liczyły 37 osad w województwach pomor-skim i chełmińskim, a królewszczyzny na Po-morzu i Podlasiu mogły dawać przychód nawet 100 tys. złp. Nie da się jednak ukryć, że podstawą jego majątku, jak i jego brata była jednak ojcowi-zna, na której, po spłaceniu sióstr Rozalii – żony Chodkiewicza – i Magdaleny, przyszłej Radziwił-łowej, wspólnie gospodarowali. W ich wsiach na terenie województwa pomorskiego jedynie fol-

Page 41: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

41

wark w Kłobuszewie nastawiony był na produkcję browarniczą. Po śmierci ojca drogi braci jednak się rozeszły. Paweł Tadeusz szukał nawet pomocy u hetmana wielkiego J.K. Branickiego, z którym był wtedy związany politycznie, prosząc o gar-nizon chełmiński, by pomógł mu w walce z bra-tem. Według encyklopedii Orgelbranda Tomasz umieścił swoje pieniądze w banku weneckim, co stanowiłoby dowód jego rozwiniętej myśli ekono-micznej. Niewątpliwie w latach 40 XVIII wieku był jednym z najbogatszych magnatów Prus Kró-lewskich. Wraz z pierwszą żoną zamieszkał w pa-łacu Czapskich w Warszawie, który jako wiano wraz z meblami, obrazami oraz kosztownościa-mi wniosła Maria Czapska. Dzięki działalności tej pary udało się odrestaurować pałac a także dokonać odbudowy biblioteki. Znalazł się tam jeden z najbogatszych księgozbiorów, opatrzony własnym exlibrisem heraldycznym i portreto-wym Tomasza, który wykonał gdański rytownik Mateusz Deisch. Sama kolekcja składała się z po-nad z wielu pozycji, głównie z książek o tematyce historycznej. Wg W. Witynga należał on do jed-nych z najwspanialszych znaków książkowych, jakie powstały w dobie oświecenia w Europie. To-masz Czapski jeszcze w 1742 roku zawarł umowę z Antonim Caparem, który za kwotę 700 dukatów

miał wykonać prace z zakresu rzeźby i złotnictwa. W latach 70-tych XVIII wieku z jego inicjatywy postanowiono otoczyć pałac wałami ziemnymi oraz kilkoma strzeżonymi wjazdami. Interesują-ce jest to, że pałac wraz z księgozbiorem i wielo-ma pamiątkami przeszedł przez jedyną jego (po córce) wnuczkę Marię Radziwiłłównę, późniejszą generałową Wincentową Krasińską, w dom Kra-sińskich, a zbiory te później stały się podwaliną biblioteki i muzeum Krasińskich w Warszawie. Powyższe przykłady kolekcjonerstwa świadczy-ły nie tylko o jego znacznym majątku, ale także o tym, że był prawdziwym przedstawicielem doby oświecenia. Mówiąc o jego majątku nie można zapomnieć o pałacach w Dobrzyniewie, Knyszynie i w Gdań-sku. Jeśli chodzi o pierwszą miejscowość to bywał on tam bardzo rzadko, być może z tego względu że faktyczną opiekę aż do śmierci nad tym mająt-kiem sprawowała jego matka. Jeśli chodzi o Kny-szyn to bywał on tam zdecydowanie częściej, chociażby ze względu na pełnioną przez niego funkcję. Mamy jednak dowody, że Tomasz Czap-ski nie był zbytnio przywiązany do tych dóbr, co może dziwić, ponieważ przynosiły mu spore zy-ski. Po zaledwie siedmiu latach pełnienia urzę-du starosty knyszyńskiego był gotów oddać je w dzierżawę. Być może chęć przekazania starostwa w tym-czasową dzierżawę była spowodowana intere-sami w Prusach Królewskich bądź obawą przed narastający konfliktami z miejscową ludnością, skarżącą się na uciemiężenia ze strony posesora tej królewszczyzny. Klucz klewiański należący do starostwa knyszyńskiego, Czapski wydzierżawił Janowi Klemensowi Branickiemu. Według kon-traktu za arendę majątku opłacał co roku 5 016 zł pol. 6 gr. W 1768 r. starosta knyszyński był winny hetmanowi 62 390 zł pol., od której Branicki nali-czył sobie prowizję w wysokości 4 991 zł pol. bez wiedzy dłużnika. Branicki był także administra-torem dóbr Czapskiego w Dobrzyniewie. Przejął je w zastawne posiadanie zapewne po wyroku banicji orzeczonym na staroście przez Trybunał Koronny w 1749 r. Oba klucze ostatecznie wróci-ły pod posesję Czapskich. Starostwo knyszyńskie w 1755 r. chciał wziąć w dzierżawę A. Jakubowski urzędnik gospodarczy Branickiego. Nie wiadomo niestety jak ta miała finał ta sprawa. Prawdopo-Ex

Lib

ris To

masz

a Cz

apsk

iego

/katal

og.m

uzeu

m.kr

akow

.pl

Page 42: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

42

dobnie Tomasz Czapski był w tym czasie poza granicami kraju z racji wyroku banicji, jaki uzy-skał na niego hetman Branicki w 1749 r.Często podróżował do Gdańska, co spowodowało jeszcze przed 1742 r. zakup posiadłości przy Dłu-gich Ogrodach pod numerami 9–10, gdzie w swo-jej kamienicy zgromadził wspomniany wcześniej duży zbiór obrazów. Rezydencja starosty kny-szyńskiego była urządzona oryginalnie i wręcz przesadnie, ale wystrój wnętrz pałacu gdańskie-go nie został pozbawiony smaku artystycznego. W gdańskim pałacu Czapskich znajdowały się pokaźne zestawy sreber stołowych, a także kosz-towne zegary. Ich wartość przekraczała kilka-naście tysięcy zł pruskich. Oprócz wymienionej rezydencji starosta knyszyński miał w Gdańsku jeszcze kilka kamienic, w których nie mieszkał a także spichlerz.13 maja 1774 r. Tomasza dotknęła rodzinna tra-gedia, ponieważ jego żona Maria zmarła w War-szawie w wieku 51 lat. Uroczysta msza żałobna odbyła się 17 maja w kościele św. Krzyża. „Gazeta Warszawska” informowała, że w czasie mszy po-grzebowej dookoła katafalku z ciałem Marii usta-wiono 12 starszych ludzi i dzieci w odpowiednich pogrzebowych szatach, z zapalonymi świecami w rękach i medalami na piersiach ufundowanymi przez starostę, na których wygrawerowano imię, nazwisko oraz lata życia Czapskiej. Ponoć złote i większe srebrne medale były również rozdawane wśród obecnych na pogrzebie i miały pobudzać do modlitwy za zmarłą.Czapski po śmierci żony nie zamierzał jednak wieść życia wdowca, dlatego też poślubił córkę kupca Kelsa – Juliannę de Kaëpsy, której zapisał przy ślubie 100 000 zł pol. i kosztowności. Mał-żonka złożyła mu na piśmie zobowiązanie, że po jego śmierci nie będzie dochodziła praw do jego majątku. Za złożoną przysięgę jeszcze za życia miał jej zapłacić 100 000 zł pol., które przechowy-wał w banku weneckim. Nie da się ukryć, że był jednym z najpotężniejszych właścicieli ziemskich. W swoich włościach posia-dał wiele miejscowości. Wśród nich znajdziemy m.in.:, Zakrzewko, Rosciszewo Gołębiewo, Meł-no, Boguszewo, Dąbrówke, Rywałd, Szczuplinki, Nowy Młyn, Powiatek, Wronie, Stanisławki, Ka-tarzynki, Wymysłowo, Młynik, Suchostrzygi, Go-łoty, Głażewo, Szymborno, Stablewice, Gierkowo

od 1757, od 1743 Nowa Wieś Szlach., Wardęgowo, Osetno, Sokal, Żalin, Wardęgówko, Burowiczna, Pikowizna, Janki, (od 1749) Mierzynek, Zajezie-rze czy Zalamie. W 1772 zaś możemy stwierdzić, że był nadal jednym z największych właścicieli ziemskich w Prusach Królewskich. Posiadał wie-le osiedli (w tym18 wsi kmiecych i 22 folwarki), a szacowany nominalny dochód z królewszczyzn mógł mu dać w tym samym roku dochód wyno-szący 100 000 złp. Pod tym względem ustąpili mu pierwszeństwa m.in. Antonii Czapski czy Ignacy Przebendowski .Tak, jak wielu przedstawicieli magnaterii w latach siedemdziesiątych XVIII wieku zaczął zatracać swój stan posiadania. Po pierwszym rozbiorze Rzeczpospolitej Tomasz Czapski oddał komisa-rzom pruskim starostwa bratiańskie, ląkorskie i radzyńskie, a 27 IX 1772 r. poddał się nowej wła-dzy i złożył homagium królowi pruskiemu 311 – Fryderykowi II (1712 – 1786), przysięgę wierności składaną najwyższej władzy państwowej.

Kariera polityczna?Inną ciekawą kwestią w jego barwnym życiorysie jest kariera polityczna, która została zahamowana przez wiele czynników. Otóż, jeżeli przyjrzymy się uważniej sprawom politycznym Prus Królewskich możemy zauważyć, że Czapscy na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych zaczęli zyskiwać na znaczeniu po uprzedniej utracie pozycji w wyni-ku zgonów kilku czołowych przedstawicieli rodu: zmarłego w 1736 r. Franciszka – kasztelana gdań-skiego, w 1737 r. Piotra Jana – wojewody pomor-skiego, ojca Tomasza, w 1742 r. Jana Ansgarego – podskarbiego wielkiego koronnego, ojca żony To-masza. Na arenę polityczną zaczęło wkraczać mło-de i prężnie działające pokolenie Czapskich, syno-wie kasztelana gdańskiego Ignacego: Józef, Antoni i Franciszek Stanisław. Małżeństwo siostry Tomasza – Magdaleny, z chorążym wielkim litewskim Hie-ronimem Radziwiłłem również nie pozostało bez wpływu na pozycję rodu w Prusach Królewskich i Rzeczypospolitej. Jednak samemu Tomaszowi nie udało się zrobić kariery senatorskiej, pomimo odnowionych kontaktów z Augustem III a wpływ na to miała jego polityczna przeszłość. Kontakty ze Stanisławem Leszczyńskim i hetmanem Branickim miały niewątpliwie wpływ na personalne decyzje monarchy, dotyczące urzędów.

Page 43: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

43

Nie da się jednak odmówić ambicji politycznych staroście knyszyńskiemu. W roku 1756 doszło do istnej licytacji o województwo malborskie o które walczył Tomasz ze swoim krewnym Michałem. Urząd wojewody malborskiego zyskał Michał, który odkupił je od Henryka Bruhla za cenę sta-rostwa kościerzyńskiego i kilkunastu tysięcy ta-larów. Tomasz początkowo ofiarowywał za ten urząd 20 000 talarów (160 000 zł), jednak było to stanowczo za mało dla Bruhla. Sprawa ostatecz-nie zakończyła się napisaniem skargi sądowej przez Tomasza przeciwko krewnemu. Pomimo, że nie cieszył się dużym poparciem dworu, zyski-wał sobie jednak sympatię lokalnej szlachty, która poparła go w walce z mieszczanami gdańskimi. Już wtedy dało się zauważyć awanturniczą natu-rę u Tomasza, który zaatakował Gdańszczan za pracę historyka Piotra Jerzego Schultza, wydaną w 1738 roku. Zamieszczona została w niej rycina godząca w szlachtę, czego efektem była gwałtowa-na reakcja Czapskiego, mającego ponadto osobiste urazy do miasta Gdańska. Innym przykładem jego popularności wśród szlachty jest jego kandydatura na marszałka sejmiku generalnego w Grudziądzu, odbywającego się w dniach 9–10 IX 1756 r. Jego kontrkandydatem był Walerian Piwnicki, które-mu to ostatecznie udało się uzyskać laskę mar-szałkowską, co spowodowało spory a następnie zerwanie sejmiku. Starosta knyszyński przez pewien czas był jednym z liderów stronnictwa „familii”. Wraz z Przebendow-skimi walczył aktywnie przeciw stronnictwu patrio-tycznemu, któremu przewodził m.in. A. Czapski. Walka ta toczyła się głównie na polu sejmikowym, dowodem jest spór na sejmiku w 1764 r. Obie strony nie mogły opanować wtedy zgromadzenia, dlatego też spotkali się u J.W. Goltza, gdzie zapad-ło wiele postanowień dotyczących aukcji wojska, udoskonalenia skarbowości oraz reform trybunału koronnego.Rok 1764 zwiastował Czapskiemu możliwość no-minacji. Spowodowane to byłą śmiercią króla Au-gusta III, który raczej sceptycznie patrzył na oso-bę starosty knyszyńskiego. W tym właśnie roku odbywał się sejm elekcyjny (7 IX 1764 r.). Wraz z bratem zasiadł wśród 30 osób reprezentujących posłów z Prus Królewskich, którzy brali udział w wyborze nowego króla. Tomasz był wtedy jed-ną z dwóch osób, poza Józefem Przebendowskim,

należących do największych latyfundystów pru-skich. Elekcję Stanisława Augusta Poniatowskie-go podpisał jako poseł z powiatu brodnickiego w województwie chełmińskim. Po wyborze króla konfederaci pruscy domagali się umieszczenia w pacta conventa potwierdzenia o utrzymaniu przywilejów Prus Królewskich. 13 IX monarcha wprawdzie przyrzekł zachować prawa prowincji pruskiej, ale powołanie się na konstytucje sej-mu konwokacyjnego roku 1764 stwarzało inną rzeczywistość. Bracia Czapscy 3 XII 1764 r. byli obecni w Warszawie na sejmie koronacyjnym Stanisława Augusta. Paweł Tadeusz wygłosił z tej okazji mowę chwalącą nowo obranego króla. Niestety, Stanisław August nie przewidywał To-masza w swojej polityce nominacyjnej. Stał się jednak ważnym ogniwem w prowadzonej przez króla działalności gospodarczej. Starosta kny-szyński był sygnatariuszem zawiązanej w War-szawie dnia 11 kwietnia 1766 r. Kompanii Ma-nufaktur Wełnianych. Kompania – uważana za pierwszą spółkę akcyjną na ziemiach polskich – miała sprawować pieczę nad zakładanymi w kra-ju fabrykami wełnianymi. Nie wdając się w szcze-góły działalności tej spółki trzeba powiedzieć, że Tomasz uczestniczył w nowym i bardzo ambit-nym projekcie, co daje nam możliwość powiedze-nia o nim jako o człowieku widzącym potrzebę uprzemysłowienia kraju. Oczywiście chciał przy tym zarobić niemałe pieniądze. Niestety, uchwa-lona pierwsza dyrekcja kompanii nie przewidzia-ła innych ról dla starosty knyszyńskiego, co ura-ziło jego ambicję. Sama kompania nie przetrwała długo, ponieważ z powodu złego zarządzania w 1772 roku upadła. Jeśli chodzi o jego działalność polityczną za czasów Poniatowskiego, można zaryzykować stwierdze-niem, że nie był już tak aktywny jak we wcześniej-szych latach. Prawdopodobnie wpływ na taki stan rzeczy miał jego wiek oraz słabnąca pozycja wśród szlachty poparta jego złą opinią awanturnika.

AwanturnikOmawiając chociażby skrótowo życie Tomasza Czapskiego, wspomnieć należy o jego awantur-niczej naturze. Franciszek Karpiński opisując niegdyś kryminalne życiorysy magnatów na zie-miach Rzeczpospolitej do swego katalogu ok-rutników włączył starostę knyszyńskiego, pisząc

Page 44: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

44

o nim, że „tak był okrutny, że tych których nie lubił albo winnymi sobie osądził w beczkę nabitą brantlami sadzał i takie beczki, dla swej rozrywki, przed sobą toczyć kazał”. Natomiast znawca epoki, Janusz Tazbir, określił go jako sadystę mniejszego kalibru. Nie wdając się w dywagacje innych auto-rów, można go z powodzeniem wliczyć w poczet najsłynniejszych awanturników XVIII Rzeczy-pospolitej, stawiając go na równi z Mikołajem Bazylim Potockim czy Hieronimem Florianem Radziwiłłem. Co więc takiego uczynił, że stał się znienawidzonym przez wielu szlachcicem? Jego przewinień nie da się wyliczyć w prosty sposób, dlatego więc przedstawię te najważniejsze, któ-re niewątpliwie wpłynęły na jego życie. Jak już wspomniałem nie układały mu się relacje z het-manem Branickim. Przyczynami tej wrogości były m.in. częste ucieczki poddanych starosty do dóbr hetmańskich. Znamienitym przykładem takiej ucieczki jest sprawa mieszkańców Dobrzyniewa, którzy z powodu złego traktowania przez Czap-skiego schronili się u majora Jana Henryka Klem-ma. Wśród uciekinierów miał się ponoć znaleźć pewien blacharz, który nie wywiązał się ze swo-ich powinności. Nie da się ukryć, że sam Tomasz

Czapski, pomimo swojego ogromnego bogactwa, posiadał długi w tym i u Branickiego, który dopro-wadził do konfrontacji zbrojnej ze starostą knysz-yńskim. W październiku 1746 r. Tomasz Czapski w obronie starostwa rozstawił swoich żołnierzy w folwarku dobrzyniewskim. Podobne konflikty nie były wcześniej obce Czapskiemu! Jan Klemens Branicki wniósł 9 IX 1748 r. wnio-sek przeciwko Czapskiemu dotyczący terenów przygranicznych Białegostoku i Wąsosza. Można przypuszczać, że hetman szukał różnych możli-wych sposobów, by móc zagarnąć te bogate dobra, dlatego wspierał rzekomo uciemiężoną ludność tych ziem podległą staroście knyszyńskiemu.Kilkuletnie starania hetmana Branickiego o po-grążenie starosty knyszyńskiego miały swój finał 23 X 1749 r. w czwartek, kiedy to najwyższy sąd apelacyjny do spraw prawa ziemskiego – Trybu-nał Królestwa Polskiego w Lublinie wydał na To-masza Czapskiego wyrok za gwałty i rozboje340. Na Tomasza Czapskiego nałożono kryminalne kary: pozbawienia wolności i finansową. Dodat-kowo nałożono na starostę karę wygnania z kraju, połączoną z utratą praw cywilnych i politycznych. Banicja powodowała zawieszenie w sprawowaniu

Portrety tomasza i Marii czapskich, wykonane w kości słoniowej przez carla augusta lücke mł. (lub johanna christiana lücke), przed 1770

hist

mag.or

g

Page 45: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

45

urzędu, zakaz kandydowania do funkcji obieral-nych, ale nie pozbawiała majątku.Drugą stroną medalu było jednak egzekwowanie wyroków sądów i trybunałów, które w tamtym czasie miało wiele do życzenia. Również w przy-padku Czapskiego wyegzekwowanie kary ciągnę-ło się latami, co doprowadziło do kolejnych kon-fliktów z Branickim i do składania przez niego kolejnych pozwów do instytucji sądowniczych. W ostateczności Czapski zapłacił karę finansową, jednak nie przeszkodziło mu to w prowadzeniu wojny z hetmanem. Nie wiemy niestety, gdzie przebywał podczas banicji i jak długo ją odbywał. Wiemy natomiast, że po powrocie na włości nie zmienił nic w swoim charakterze i zachowaniu. W 1758 roku ponownie doszło do zaostrzenia sporu pomiędzy magnatami. Hetman nakazał von Auspitzowi rozlokować żołnierzy w Dobrzy-niewie, by nie dopuścili powrotu Czapskiego do swoich dóbr. Dopiero w 1766 roku, dzięki rozmo-wom prowadzonym w Warszawie, udało się do-prowadzić do ugody dwie zwaśnione strony. W swoim życiu toczył zacięte konflikty z mia-stami. Wcześniej wspomniałem o Gdańsku, do którego miał uraz, ponieważ nie chciano go raz wpuścić w jego obręb. Drugim przykładem spo-ru z magistratem miejskim jest sprawa miasta Goniądza, które również jak hetman Branicki oskarżało go o ucisk poddanych. Tomasz Czapski odznaczał się niebywałą bezwzględnością wobec poddanych tak, jak zanotował w roku 1756 kro-nikarz parafialny w Radomnie, „…że gorzej niż Szwedzi i Moskale gnębił podległą sobie ludność w starostwie bratiańskim wraz ze swym dzier-żawcą Jeżewskim: quiambo hominum sanguinem ut dracones sugebant incolae annihilati et penitus attritiper Jeżewski et Czapski”.Według Pawła Tadeusza, Tomasz w swoich dobrach w Nowej miał osławioną spiżarnię gdzie ponoć zdarzało mu się zamykać skłóconą z nim szlachtę. Tak też się stało w 1768 r. z dwoma szlachcicami ze starostwa sobowickiego. Czapski już wcześniej sądził się z tymi szlachcicami, którzy uzyskali na nim dwie kondemnaty w sądach chełmińskim i tczewskim. Starosta knyszyński niemal do ostatnich swoich dni stanowił przykład sarmaty-awanturnika. Zmarł on 20 marca 1784 r. w Warszawie o go-dzinie czwartej rano w wieku 73 lat. Mszę świętą

w czasie pogrzebu 24 marca celebrował biskup ki-jowski w kościele św. Krzyża, jak podawała „Ga-zeta Warszawska” (nr 24).Tomasz Czapski, jak widać, był niezwykle bar-wną postacią. łączył w sobie cechy awanturnika i osoby mającej szerokie zainteresowania kultu-ralne i kolekcjonerskie. Nie udało mu się zdo-być urzędu senatorskiego, chociaż aktywnie brał udział w życiu politycznym prowincji pruskiej, co przysporzyło mu wielu sprzymierzeńców, ale także wrogów. Jego pokaźny majątek, nota bene obciążony długami hipotecznymi, pod koniec życia został poważnie uszczuplony, na co wpływ miały rozbiory. Jednak pomimo tego pozostawił po sobie duże majętności, które w ostateczności odziedziczyła jego córka Konstancja. Miał dzie-sięcioro dzieci, jednak tylko dwoje z nich dożyło lat dorosłych. Oczywiście w niniejszym opraco-waniu nie wyczerpano całej wiedzy o staroście knyszyńskim. Postać ta zasługuje niewątpliwie na pełniejszą analizę, tak jak inni członkowie rodzi-ny Czapskich w XVI–XVIII wieku.

Page 46: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

O pisaniu historii nowożytnej

(XVI–XVIII w.) w kinie

46

Poniższe rozważania wpisują się w metodę badań zwaną historiofotią. To określenie analogiczne do historiografii, z różnicą że zajmujące się źródłem audiowizualnym, nie tradycyjnym pisanym. Za twórcę pojęcia uchodzi Hayden White1, cytowany dalej przez Iwonę Kurz. White wprowadził w hi-storiografię perspektywę narratologiczną – we-dług niego nie tylko tekst może opowiadać, film robi to również, posiada też większe możliwości i oddziaływanie.W pracy magisterskiej2 (której fragmenty budu-ją niniejszy tekst), jak i późniejszych artykułach zwracałem uwagę, że niewiele się pisze na temat

1 white Hayden, Historiografia i historiofotia [w:] kurz iwona [red.], Film i historia. Antologia, warszawa 2008, s. 117-1272 szymala jacek, Filmowy obraz historii nowożytnej Rzeczypospolitej (XVI–XVIII w.), praca magisterska napisana pod kierunkiem prof. dra hab. Bogdana roka, praca niepublikowana, wrocław 2013

obrazu dziejów XVI–XVIII w. w kinie. Od kil-ku lat poszukuję i sam przysparzam naukowych opracowań poświęconych tej dziedzinie. Tekst ma na celu zwrócenie uwagi na powagę tematu pisa-nia historii nowożytnej (nie tylko staropolskiej) w kinie. Co za tym idzie, powinno zachęcić auto-rów do przyjrzenia się omawianej tu problematy-ce. Po trzecie wreszcie, chodzi o to, żeby uniknąć dublowania tej samej perspektywy badań, a raczej poszerzyć pole badawcze, pracując nad nowym opracowaniem. Postaram się zatem dać przyczy-nek zainteresowanym zajmowaniem się pośred-nim źródłem audiowizualnym. Nie wyobrażam sobie bowiem pisania o historii w filmie bez od-wołania do Marca Ferro, Doroty Skotarczak, Iwo-ny Kurz i innych.Należy uwydatnić pewien szczególny wariant styczności historii z filmem. Nie jest niczym nowym pisanie historii kina, opracowany jest

Jacek SZYMALA

Page 47: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Toma

sz G

zell

/PAP/w

ww.pol

skiera

dio.pl

47

również gatunek filmu historycznego. Bada-cze zajmujący się związkami kina i historii od kilkudziesięciu lat eksplorują również problem funkcji filmu jako źródła historycznego. W pol-skiej nauce, od niedawna zajmującej się tą dzie-dziną, wymienić można publikacje Doroty Sko-tarczak3. W współtworzącym redagowaną przez autorkę pracy Media audiowizualne w warsztacie historyka4, badaczka porządkuje dzieje refleksji teoretycznej nad związkami filmu i historii od zarania kina po początek XXI wieku. W później-szym artykule Skotarczak pisze, iż: „(...) film fa-bularny traktowany jako źródło historyczne do-starcza informacji o czasach swojego powstania, nie o czasach o których opowiada.5” Zwraca na to uwagę również Weronika Olejniczak-Szukała w szkicu Film fabularny jako źródło historyczne: „(...) zarówno film fabularny, jak i zaliczany do tego gatunku film historyczny, wyszczególniony tutaj, ponieważ w potocznym rozumieniu jest on postrzegany jako szczególnie predysponowa-ny do przekazywania wiedzy o przeszłości, są źródłem historycznym epoki, w której powstały. W pierwszym przypadku pomagają poznać rea-lia danej epoki, w drugim ukazują świadomość historyczną społeczeństwa na temat określonego zagadnienia, przy czym zasadniczo się od sie-bie nie różnią.”6 Film można zatem rozpatrywać jako źródło historyczne do czasów od powstania pierwszych ruchomych obrazów w 1895 r.

Bolesława Matuszewskiego propozycja wykorzystania filmu w funkcji źródłaPionierem polskiej myśli filmoznawczej, dostrze-gającej w ruchomym obrazie istotne źródło hi-storyczne, był Bolesław Matuszewski. Autor już w 1898 r. opublikował w Paryżu artykuł Nowe źródło historii oraz książkę Ożywiona fotografia czym jest, czym być powinna. Matuszewski od-nosił się (tytułami i treścią) wyłącznie do filmu

3 zob. np. skotarczak dorota, Historia wizualna, Poznań 20124 skotarczak dorota, Film i historia w doświadczeniach polskich historyków [w:] skotarczak dorota [red.] Media audiowizualne w warsztacie historyka, Poznań 2008, s. 11-245 skotarczak dorota, Wśród filmowych źródeł do historii Polski Ludowej, „Porównania” 2010, 7, s. 1456 olejniczak-szukała weronika, Film fabularny jako źródło historyczne [w:] skotarczak dorota [red.] Media audiowizualne w warsztacie historyka, Poznań 2008, s. 27

dokumentalnego, głównie w funkcji dokumen-towania współczesności7. Sam zresztą stawał za kamerą, filmując na przykład ostatniego cara. Według Zbigniewa Czeczota Gawraka, niektóre spostrzeżenia i sugestie metodologiczne autora Nowego źródła historii są dla historyków doku-mentu filmowego bardziej aktualne niż w końcu XIX w8. Matuszewski przyznawał kinematografo-wi funkcję służenia nauce, zatem i historii. Specy-ficzny charakter filmu, nazywanego przez niego historycznym dokumentem kinematograficznym, zapewniał pewność i wykluczał zniekształcenie prawdy: „Można twierdzić, że żywa fotografia po-siada cechy autentyczności, dokładności, precyzji, jej tylko właściwe. Jest ona świadkiem naocznym par excelence, wiarygodnym i nieomylnym. [...] należałoby sobie życzyć, aby inne dokumen-ty historyczne zawierały w tym samym stopniu nieomylność i prawdę.”9 W entuzjastycznej po-znawczo koncepcji Matuszewskiego film – bez-pośrednio i obiektywnie (nawet bardziej od oka) odnoszący się do rzeczywistości, zwalniał z pro-wadzenia badań. Autor uważał, że „operator nie posiada możliwości osobistego interpretowania tematu”10, zatem i film nie może być interpreta-cją. Zdaje się służyć jako materiał doskonały do czerpania informacji i weryfikowania faktów hi-storycznych. Przed oskarżeniem Matuszewskiego o naiwność, warto przypomnieć że w czasie po-wstania jego teorii kino stawiało dopiero pierw-sze kroki; nie znało jeszcze wprowadzonych przez Georgesa Mélièsa tricków czy środków i gatunków zapoczątkowanych przez Davida Warka Griffitha, nie mówiąc np. o odkryciach Lwa Kuleszowa czy Siergieja Eisensteina w dziedzinie montażu. Pre-kursorstwo Matuszewskiego polegało również na idei zakładania archiwów filmowych, groma-dzących negatywy. O udostępnianiu pozytywów decydowałaby komisja. Archiwa te miałyby być zorganizowane wzorem archiwów z dokumenta-

7 skotarczak dorota, Film i historia... dz. cyt, s. 11-128 czeczot gawrak zbigniew, Historia filmu i myśli filmowej, warszawa 1995, s. 19 [w:] witek Piotr, Kultura, film, historia. Metodologiczne problemy doświadczenia audiowizualnego, lublin 2005, s. 1259 Matuszewski Bolesław, Nowe źródło historii; Ożywiona fotografia czym jest czym być powinna, warszawa 1995; (Pierwsze wydanie: Paryż 1898), s. 161 [w:] witek Piotr, dz. cyt., s. 125-12610 Matuszewski Bolesław, dz. cyt., s. 166-167 [w:] witek Piotr, dz. cyt., s. 126

Page 48: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

48

mi pisanymi11. Gdyby idea zakładania archiwów wcześniej spotkała się z większym uznaniem, nie zniszczono by wielu filmów niemych.

Jerzego Topolskiego propozycja wykorzystania filmu w funkcji źródłaJerzy Topolski wskazuje na trudność wykorzy-stania filmu jako źródła historycznego. Czynni-kiem utrudniającym odtworzenie przeszłości jest według niego ruch. Topolski dzieli kino na dzieła sztuki i kroniki wydarzeń. Poznański metodolog uzasadnia, że podobnie jak dzieła sztuk plastycz-nych, film powinien mieć strukturę przedstawia-jącą (związaną z formą), przedstawioną (czyli to, co widać) i komunikowaną (to, co film ma oznaj-miać widzowi). W przypadku filmu jako kroniki wydarzeń, struktury przedstawionej (mającej od-zwierciedlać rzeczywistość) nie powinny zakłó-cać pozostałe. Topolski, inaczej niż Matuszewski, postrzega film jako źródło pośrednie, wymagają-ce krytyki wewnętrznej. Wynika to z założenia o wkładzie twórcy filmu własnego punktu widze-nia do dzieła12. Topolski rozważał możliwość wy-korzystania filmu w funkcji źródła historycznego w tekście Teoria wiedzy historycznej, jak również wypowiedział się na ten temat w książce Marka Hendrykowskiego Film jako źródło historyczne13.

Janusza Rulki propozycja wykorzystania filmu w funkcji źródłaW ujęciu Janusza Rulki, film mieści się w definicji źródła historycznego, zaproponowanej przez To-polskiego w Metodologii historii. Rulkę interesują głównie właściwości informacyjne, obecne w fil-mie fabularnym, dokumentalnym, dydaktyczno--naukowym i poetyckim (eksperymentalnym), przy czym najbardziej wartościowe informacyjnie są dla niego dokumenty („w postaci filmowej kro-niki aktualności, reportażu, filmu publicystycz-nego oraz historycznego filmu montażowego”14). Rulka wyróżnia w filmie trzy strukturalne pozio-my: 1 – elementarny czyli poziom kadrów. Naj-łatwiejszy do analizy i wykorzystywany często przez historyków do ilustracji gotowego opraco-

11 skotarczak dorota, dz. cyt., s. 1212 witek Piotr, dz. cyt., s. 12713 topolski jerzy, w: Hendrykowski Marek, Film jako źródło historyczne, Poznań 2000, s. 10214 witek Piotr, dz. cyt., s. 128

wania. 2 – Poziom ujęcia filmowego, porównywa-nego do pojedynczego wydarzenia historycznego. Zachodzi potrzeba zbadania autentyczności ujęć oraz krytyka wewnętrzna i zewnętrzna mate-riału filmowego. 3 – poziom sensotwórczy (scen i sekwencji). Poprzez montażowe zestawienie ujęć pojawiają się tu już myśli i idee. Poziom niższy zawiera się w wyższym. Autor pojmuje przydat-ność filmu dla historii w następujących rejestrach: „1) Doskonalenia samowiedzy badacza na etapie prac przygotowawczych; 2) Wykorzystanie I i II poziomu strukturalnego filmu w trakcie prac ba-dawczych; 3) Opracowań socjohistorycznych do-tyczących filmów z danego okresu dla badania procesów zachodzących w danym społeczeństwie, szczególnie nad szeroko pojętą świadomością hi-storyczną. W tym zakresie bardzo istotną rolę może odegrać analiza nie tylko filmów w pełni dokumentalnych, lecz również tzw. «semidoku-mentalnych», (np. Rok Franka W., real. Karabasz), czy filmów fabularnych niosących często większą ilość informacji o rzeczywistości, której dotyczą, niż niektóre filmy dokumentalne”.15

Andrzeja Feliksa Grabskiego propozycja wykorzystania filmu w funkcji źródłaFilmem jako źródłem historycznym zajął się rów-nież Andrzej Feliks Grabski. Autor monografii dwóch piastowskich Bolesławów jako warunek wartości źródłowej filmu podaje doszukanie się w nim prawdy. Stwierdza, że nie jest to łatwe za-danie i dlatego proponuje hierarchizację pojęcia prawdy. Mamy zatem prawdę indywidualnych faktów czyli paradokumentalną lub modelową, dalej prawdę esencjonalną czyli relacjonującą główne czynniki wpływające na daną wielkość lub zdającą sprawę z istotnych cech faktów, podsta-

15 rulka janusz, Film dokumentalny jako źródło do dziejów Polski Ludowej, [w:] Film jako źródło historyczne, pod red. jana Pakulskiego, toruń 1974; Materiały z Xi Powszechnego zjazdu Historyków Polskich w toruniu, [w:] witek Piotr, dz. cyt., s. 128. dorota skotarczak przypisuje ów podział adamowi sikorskiemu (sikorski adam, uwagi o specyficznym charakterze filmowego źródła historycznego, [w:] Problemy nauk pomocniczych historii (Materiały na ii konferencję poświęconą naukom pomocniczym historii), katowice 1973, s. 79 [w:] skotarczak dorota, Film i historia w doświadczeniach polskich historyków [w:] skotarczak dorota [red.], Media audiowizualne w warsztacie historyka, Poznań 2008, s. 15

Page 49: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

49

wowych dla wyodrębniania klasy faktów. Zatem prawda jest zhierarchizowana pod względem zna-czeń. Film wg. Grabskiego jest zapisem rozumia-nej w kilku wariantach świadomości historycznej. Może być: „a) zapisem świadomości podmiotu in-dywidualnego lub zbiorowego, zewnętrznego do twórców obrazu, tj. zamierza przedstawić takie lub inne warianty świadomości historycznej osób czy zbiorowości ludzkich niebędących twórcami filmu”; „b) zapisem świadomości samych twór-ców”; „c) kontrintencjonalnym zapisem świado-mości owego zewnętrznego podmiotu”; „d) kon-trintencjonalnym zapisem świadomości owego podmiotu wewnętrznego (twórcy dzieła)”16. In-teresuje zatem Grabskiego bardziej diagnoza sta-nu wiedzy o przeszłości przez pryzmat systemu wartości (świadomość społeczna) niż obiektyw-ną rzeczywistością. Piotr Witek zwraca uwagę, że o badaniu świadomości historycznej pisał już choćby Rulka, jednak propozycja Grabskiego daje możliwość kulturoznawczego (rozumianego wg. poznańskiej orientacji, związanej z myślą Jerzego Kmity) podejścia do filmu17.

Inne propozycje wykorzystania filmu w funkcji źródłaW latach siedemdziesiątych XX wieku historycy wypowiadali się na temat filmów, których akcja toczy się w przeszłości. Niestety, mniej odległej niż XVI-XVIII w. W 1975 r.18 na łamach czaso-pisma „Kino” ukazały się teksty Andrzeja Garli-ckiego Film wobec świadomości historycznej oraz nowożytnika Janusza Tazbira Film – ostoja tra-dycyjnej historiografii. Autorzy zastanawiali się „jak i na ile film może być opowieścią o historii, zastępującą przeciętnemu odbiorcy podręcznik,

16 grabski andrzej Feliks, Film a świadomość historyczna. Metodologiczne uwagi historyczna. „acta Filmologica. studia i Materiały”, nr 1, 1982, s. 58 [w:] P. witek, dz. cyt., s. 13017 witek Piotr, dz. cyt., s. 13118 1975 był to rok bujny dla polskiego kina historycznego. wystarczy wymienić niedawną premierę Potopu, Mazepy, Dziejów grzechu czy Kazimierza Wielkiego. czasopismo „kino” opublikowło wówczas również wywiad ryszarda koniczka z Bronisławem geremkiem, antonim Mączakiem i januszem tazbirem na temat: Rozumieć czy ilustrować historię. konkluzja brzmiała: „polski film historyczny powinien pomagać w rozumieniu historii, a nie ograniczać się do jej ilustrowania” [w:] „kino” 1975, nr 114, s. 10-15

książkę historyczną”19. Zauważyli również, że film historyczny może być także filmem o współczes-ności. Tadeusz łepkowski w artykule z 1981 r. pod-niósł problem zależności filmowców od mecena-sa i państwa, zwrócił też uwagę na marginalną rolę konsultantów historycznych. Skonkludował, że „polskie filmy historyczne na ogół wierne są historii w szczegółach dotyczących np. stroju czy uzbrojenia, gorzej gdy chodzi o sprawy bardziej zasadnicze”20. Adam Sikorski tłumaczy brak za-interesowania filmem wśród historyków wielością źródeł pisanych do historii XX wieku21. Autor tym samym zakłada, że minione stulecie to jedyne, do którego film może być źródłem historycznym. Ważny wkład w badanie związków kina i historii wniósł Francuz Marc Ferro. Był pierwszym histo-rykiem zachodnim, dopuszczonym do archiwów radzieckich, odnowił badania nad rewolucją paź-dziernikową. Współwydawał przegląd Annales i czasopismo „Historia Współczesna”. W badaniach nad kinem jako czynnikiem historii i źródłem hi-storycznym brał udział przy powstaniu filmów historycznych. Reżyserował również dokumenty o nazizmie, rewolucji w Rosji i Leninie. W Polsce w 2011 r. wyszedł zbiór jego artykułów, zebranych we francuskim wydaniu z 1993 r. pt. Kino i historia w przekładzie Tomasza Falkowskiego22. Koncepcje Ferro istotnie można odczytywać jako pionierskie w stosunku do konkluzji polskich uczonych, zważa-jąc na daty publikacji artykułów. W książce trudno jednak znaleźć przykład filmu obrazującego czasy nowożytne. Badacz mocno podkreśla funkcję filmu jako źródła historycznego, nie zajmując się filmową wizją wcześniejszych niż XX wiek (z wyjątkami od-noszącymi się do XIX stulecia) epok. Podsumowuje, że: „obraz często mówi więcej o tym, kto go tworzy i rozpowszechnia, niż o tym, co sam przedstawia. Podobnie Aleksander Newski uczy nas raczej o Rosji stalinowskiej niż o średniowiecznej Rusi”23.19 skotarczak dorota, Film i historia..., dz. cyt., s. 1320 łepkowski tadeusz, Wokół prawdy, fałszów i przemilczeń, „kino” 1981, nr 9, s. 17-19 [w:] skotarczak dorota, Film i historia..., dz. cyt., s. 1421 sikorski adam, Uwagi o specyficznym charakterze filmowego źródła historycznego, [w:] Problemy nauk pomocniczych historii (Materiały na ii konferencję poświęconą naukom pomocniczym historii), katowice 1973, s. 79 [w:] skotarczak dorota, dz. cyt., s. 1522 Ferro Marc, Kino i historia, przeł. t. Falkowski, warszawa 201123 Ferro Marc, Kino i historia, przeł. t. Falkowski, warszawa 2011, s. 12

Page 50: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

50

Wzorcowym24 przykładem potraktowania filmu jako materiału badawczego do historii XX w. jest praca niemieckiego socjologa Sigfrieda Kracauera Od Caligariego do Hitlera. Z psychologii filmu nie-mieckiego25. Autor miał na celu pokazanie związ-ku między kinem niemieckim, a rodzącym się nazizmem. Rozpatrzył pod tym kątem kilkaset filmów fabularnych z lat 1919–1933.W nauce polskiej można wymienić dwie prace cy-towanej Doroty Skotarczak: Od Astaire’a do Tra-volty26 oraz Obraz społeczeństwa PRL w komedii filmowej27. W pierwszej autorka przedstawia ame-rykański musical filmowy w kontekście historycz-nym, pokazując jak odzwierciedla czas, w którym powstał. Drugie dzieło, badając komedie Polski Ludowej oraz materiały archiwalne, przedstawia życie społeczeństwa polskiego od zakończenia wojny po 1989 rok. Badaczka łączy zatem kino z historią w aspekcie socjologicznym.Warto również wspomnieć autorów i artykuły wchodzące w skład pierwszego w polskim fil-moznawstwie tomu poświęconemu biografistyce filmowej, inspirującego nową dziedzinę badań28. Znajduje się tam m. in. tekst Marka Lisa o filmo-wych portretach Karola Wojtyły29, Joanny Prei-zner o wajdowskim obrazie Korczaka30 czy ar-tykuł Piotra Skrzypczaka o Chaplinie Richarda Attenborough31. Dzieło obejmuje ponadto szkice: Michała Oleszczyka o filmowym Alfredzie C.

24 Hendrykowski Marek, Film jako źródło historyczne, Poznań 2000, s. 4525 kracauer sigfried, Od Caligariego do Hitlera. Z psychologii filmu niemieckiego, warszawa 1958, późniejsze wydania: gdańsk 2009, gdańsk 201226 skotarczak dorota, Od Astaire’a do Travolty, Poznań 199627 skotarczak dorota, Obraz społeczeństwa PRL w komedii filmowej, Poznań 200428 szczepański tadeusz, kołos sylwia [red.] Biografistyka filmowa. Ekranowe interpretacje losów i faktów, toruń 200729 lis Marek, Filmowe portrety Karola Wojtyły: rekonesans [w:] t. szczepański, s. kołos [red.] Biografistyka filmowa. Ekranowe interpretacje losów i faktów, toruń 2007, s. 67-8830 Preizner joanna, Żydowski Święty – „Korczak” Andrzeja Wajdy [w:] szczepański tadeusz, kołos sylwia [red.], dz. cyt., s. 89-9631 skrzypczak Piotr, Zagrać aktora. O pewnym szczególnym wariancie roli aktorskiej w biogramie filmowym „Chaplin” Richarda Attenborough, [w:] szczepański tadeusz, kołos sylwia [red.] dz. cyt., s. 199-215

Kinseyu32, Sławomira Bobowskiego o Howardzie Hughes’ie33, Piotra Zwierzchowskiego o biogra-fiach w filmie radzieckim doby stalinowskiej34 czy Sylwii Kołos o portretach Brytyjczyków w ki-nie najnowszym35. Większość tekstów zawartych w omawianej publikacji dotyczy filmów opowia-dających o postaciach z XX wieku, kilka dotyczy XIX w. (z czego raczej końca stulecia), jeden tylko przełomu XVIII i XIX w. i jeden poświęcony jest biblijnej Salome. Wynika stąd, że film może być źródłem nie tylko do badania świadomości histo-rycznej czasu, w którym powstał, a fabuła niesie często informację w bardziej atrakcyjnej postaci niż dokument, co czyni ten rodzaj istotnym środ-kiem dydaktycznym. Należy wreszcie powiedzieć o książce filmoznaw-cy Marka Hendrykowskiego Film jako źródło hi-storyczne36. Hendrykowski to twórca poznańskie-go filmoznawstwa, historyk kina, także odkrywca pierwszego polskiego filmu fabularnego Pruska kultura z 1908 r. Film jako źródło historyczne skrótowo porządkuje dorobek naukowy dotyczą-cy związków kina i historii. Zarówno zatem histo-rycy, jak filmoznawcy eksplorują miejsca styczno-ści ich dyscyplin, są to jednak na razie badania nieśmiałe. Zacytuję ponownie Marca Ferro, który wspomina odbiór w środowisku naukowym idei badań filmów jako dokumentów w latach sześć-dziesiątych i do refleksji pozostawię pytanie: „czy tak wiele się zmieniło?”. Badacz pisze: „W tamtym czasie historia była przede wszystkim kwantyta-tywna. «Pracuj nad tym, nikomu nic nie mówiąc» – radził mi Fernand Braudel. «Obroń najpierw doktorat» – dodawał w dobrej wierze Pierre Re-nouvin. Dzisiaj film ma pełnoprawne miejsce za-równo w archiwach, jak i w obszarze badań.37”32 oleszczyk Michał, Biografia i perswazja. „Kinsey” Billa Condona [w:] t. szczepański, s. kołos [red.], dz. cyt., s. 190-19833 Bobowski sławomir, Być geniuszem – być człowiekiem. Filmowy portret Howarda Hughesa w „Aviatorze” Martina Scorsese [w:] t. szczepański, s. kołos [red.], dz. cyt., s. 180-18934 zwierzchowski Piotr, Legitymizacyjna funkcja filmu biograficznego w kulturze stalinowskiej [w:] szczepański tadeusz, kołos sylwia [red.], dz. cyt., s. 49-6635 kołos sylwia, Między Bloomsbury a Oxfordem. „Portrety podwójne” Brytyjczyków w kinie najnowszym [w:] szczepański tadeusz, kołos sylwia [red.], dz. cyt., s. 39-4836 Hendrykowski Marek, Film jako źródło historyczne, Poznań 200037 Ferro Marc, dz. cyt., s. 9

Page 51: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

51

Filmowe wizualizacjie czasów nowożytnych. Propozycje opracowań. Wybór Od XX wieku przechodząc w czasy dalsze hi-storycznie, a bliższe tematyce, tj. filmowej wizji czasów nowożytnych, powołam się na pozycję o dekadę starszą od wyżej cytowanych. W 1993 r. ukazała się praca zbiorowa Film w szkolnej eduka-cji humanistycznej38. I część zapowiada, że eduka-cja filmowa odnosi się przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie do kultury literackiej i zdaje się sugero-wać, że miejscem projekcji mogą być tylko lekcje języka polskiego. Część II zawiera (filmowe) kon-spekty lekcji w szkole podstawowej, połączone z nauczaniem podstaw wiedzy o filmie. Wreszcie najbardziej obszerna, część ostatnia, stworzona z konspektów lekcji w szkole średniej (a więc od-powiednio dzisiejszej ostatniej klasy gimnazjalnej i szkoły ponadgimnazjalnej), zawiera najbliższy mojej pracy temat, mianowicie rozdział Filmowe wizje epok historycznych i kulturowych. Spośród nierównoważnie dobranych (pod względem fil-mów i epok) dziesięciu konspektów aż cztery ba-zują na dwóch filmach (abstrahując, że arcydzieł) – do średniowiecza dwukrotnie odnosi Siódma pieczęć I. Bergmana (1957), a do XVIII w. Misja R. Joffe (1986). XVIII w. nota bene ilustrują w wy-borze autorek ponadto Amadeusz M. Formana (1984) i Danton A. Wajdy (1982). Listy dopełniają konspekty eksplorujące filmy o czasach od końca XIX w. do początku/połowy XX w.: Ziemia obie-cana (reż. A. Wajda, 1975), Lampart (reż. L. Vi-sconti, 1962), Greystoke. Legenda Tarzana, władcy małp (reż. H. Hudson, 1984) i Kronika wypadków miłosnych (reż. A. Wajda i T. Konwicki, 1986). Autorki nie postulują jednak ani jednego z wyżej wspomnianych konspektów zrealizować na lek-cji historii, a języka polskiego, stąd historia, choć często nie traktowana marginalnie, pełni w ta-kich lekcjach jedynie funkcję tła.Jako sygnalizujący wiele wątków rozpatrywania filmów historycznych i kostiumowych, których akcja toczy się w okresie nowożytnym (głównie XVIII w.), interesujący jest artykuł Piotra Na-pierały39, zamieszczony na jego blogu: Źródło hi-

38 nurczyńska-Fidelska ewelina, Parniewska B., Popiel-Popiołek e, ulińska H. [red.], Film w szkolnej edukacji humanistycznej, warszawa-łódź 199339 doktor nauk humanistycznych w zakresie historii,

storyczne a film fabularny. Propaganda, prawda historyczna i prawda esencjonalna40. Tekst nawią-zuje tytułem do hierarchii pojęcia prawdy zapro-ponowanej przez Andrzeja Feliksa Grabskiego. Napierała ma na celu wydobycie prawdy esen-cjonalnej, czyli niejako wyższej, kryjącej więcej znaczeń. Badanie jej można by prawdopodobnie sprowadzić do wspólnego mianownika z trzecim, sensotwórczym poziomem interpretacji filmu Ja-nusza Rulki. Sugerując się tytułem, wydawać by się mogło, że autor traktuje filmowe wizje dziejów sprzed na-rodzin kina jako źródła historyczne. Tymczasem wyraźnie oddziela oba podejścia. Pisze: że „Je-dynym medium, jakie umożliwia nam doświad-czenie całościowego obrazu dawnych czasów jest film, traktowany oczywiście nie jako źródło, lecz raczej forma opracowania; nawet film doku-mentalny. To doświadczenie zawsze jest mniej lub bardziej niedoskonałe. W przypadku filmu opowiadającego historię współczesną reżyserowi głównym problemem jest światopogląd reżyse-ra i ideologia filmu, jeśli zaś mamy do czynienia z filmem prezentującym wizję wydarzeń sprzed czasów reżysera, lub nawet sprzed ery kina, do-chodzą jeszcze problemy związane z wiedzą hi-storyczną o tych czasach, stopniem; naukowego poznania epoki i zainteresowania reżysera wy-branym tematem, a także konwencją w jakiej film był kręcony”41.Napierała przytacza kilkadziesiąt filmów, w więk-szości dotyczących nowożytnych dziejów an-glosaskich, zwraca również pewną uwagę na rodzimą historię. Zauważa mianowicie np., że adaptacje Hrabiny Cosel Kraszewskiego utrwaliły w świadomości widzów negatywny (a więc fałszy-

XViii-wiecznik, specjalizuje się w historii dyplomacji brytyjskiej i francuskiej. autor publikacji m. in: Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi, Poznań 2008; Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu. Wielcy władcy małego państwa, Poznań 2009; Światowa metropolia. Z życia codziennego w osiemnastowiecznym Londynie, gdynia 2010; „Kraj wolności” i „kraj niewoli” - brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku, kraków 2011; Simon van Slingelandt (1664-1736) – ostatnia szansa Holandii, kraków 2012; Paryż i Wersal czasów Voltaire’a i Casanovy, kraków 201240 napierała Piotr, Źródło historyczne a film fabularny. Propaganda, prawda historyczna i prawda esencjonalna, 25 ii 2010 [online:] http://piotrnapierala.blogspot.com/2010/02/zrodo-historyczne-film-fabularny.html41 tamże

Page 52: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Magdalena zawadzka, jerzy Hoffman, tadeusz łomni-cki i Bogusz Bilewski na planie Pana Wołodyjowskiego52

Page 53: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

53

wy) obraz panowania saskiego w Rzeczypospoli-tej. Z kolei sam Kraszewski pozostawał pod wpły-wem historiografii pruskiej, negującej wszelkie pozytywy władzy saskiej. Jeśli czasy powstania Hrabiny Cosel powiązać z rozbiorami, klarowne stanie się przedstawienie (literackie i potem fil-mowe) głównych bohaterów odpowiednio w czar-nym i białym świetle.W tomie Sacrum w kinie. Dekadę później, znaj-duje się artykuł Piotra Kurpiewskiego Film hi-storyczny w Polsce Ludowej a sfera sacrum. Casus Kopernika Ewy i Czesława Petelskich. Publikacja ukazała się jako efekt konferencji kulturoznaw-ców i filmoznawców, jaka odbyła się w 2013 r. Równolegle niemal, choć niezależnie, odbyła się konferencja historyków, kolejna z serii Staropolski Ogląd Świata. W tomie pokonferencyjnym rów-nież znajduje się tekst poświęcony filmowi jako obrazującemu czasy nowożytne. Chodzi o Rę-kopis znaleziony w Saragossie Wojciecha Jerzego Hasa czyli adaptację prozy Potockiego z końca XVIII w., obrazującą realia hiszpańskie42.W 2010 r. „Historii w filmie” poświęcono 69 nu-mer „Kwartalnika Filmowego”. Ogłoszono tam drukiem dwa ważne teksty, podnoszące kwestie ekranowego obrazu historii nowożytnej. Bartosz Kazana napisał o filmowych wizerunkach Marii Stuart, a Roman Włodek o filmowym portrecie Tadeusza Kościuszki.Przyjrzę się z kolei niepublikowanym pracom dyplomowym dotyczącym omawianego zagad-nienia. Sprawa jest tym bardziej ciekawa, że wielu studentów przed wyborem i podjęciem tematu, nie sprawdza katalogów innych, obronionych prac dyplomowych w poszukiwaniu inspiracji, a także w celu weryfikacji czy nie zamierza napisać teks-tu nieoryginalnego. Otóż znalazłem na przykład trzy prace, analizujące fabularny film biograficz-ny o wczesno barokowym malarzu Caravaggiu. Pierwszą napisała Monika Piętas pod kierunkiem

42 Bugajewski Maciej, Forycki Maciej, Nieracjonalne i niepojmowalne w Rękopisach... Jana Potockiego i Wojciecha Jerzego Hasa [w:] rok Bogdan, wolański Filip [red.] Kultura staropolska - poszukiwanie sacrum odnajdywanie profanum, seria: staropolski ogląd Świata, toruń 2013, s. 546-557. na marginesie pozostawiam, że autorzy nie skorzystali z artykułu janusza tazbira o rękopisie... zawartego w 5 tomie „Prac wybranych” (tazbir janusz, szkice o literaturze, kraków 2002) ani z monografii filmu Hasa (grodź iwona, rękopis znaleziony w saragossie, Poznań 2005)

Juliusza Chrościckiego w 2008 r.43, druga – licen-cjat Dominiki Mrowińskiej – powstała już rok później44. Promotorem pracy był Piotr Skrzyp-czak, autor cennej tu kontekstowo książki Filmo-we panoramy społeczeństwa polskiego XIX wieku45. Trzecia praca powstała w łodzi 4 lata od dyplomu Piętas i trzy od Mrowińskiej46. Autorka porównu-je w niej odniesienia malarskie w filmie o Cara-vaggiu z dziełem Dziewczyna z perłą. Zresztą obie poprzednie prace również nie skupiają się tylko na filmie Jarmana, a jedynie porównują go z in-nymi obrazami filmowymi. Znamienne, czy i ile miejsca każda z wyżej wymienionych autorek po-święciła filmowi dokumentalnemu o Caravaggiu (odcinek filmowego cyklu Potęga sztuki). Dobrze, że powstają naukowe opracowania dotyczące naj-nowszych dzieł sztuki filmowej, szkoda że tylko tych najszerzej znanych przeciętnemu widzowi i źle, że energia którą można by spożytkować na bardziej wielokierunkowe badania, rozprasza się na eksploracji jednego szeroko pojętego aspektu malarskości filmowej biografii Caravaggia.Z prac dyplomowych bliższych tematowi polskie-my, na szczególną uwagę zasługuje tekst Marty Onisk Wizja renesansu w polskiej scenografii i ko-stiumach filmowych w dwudziestoleciu międzywo-jennym, praca magisterska pod kierunkiem Anny Sieradzkiej. Profesor Sieradzka napisała książkę o strojach, na której bazuje również Onisk, ana-lizując kostiumy użyte w filmach Barbara Ra-dziwiłłówna (reż. Józef Lejtes) i Pan Twardowski (reż. Henryk Szaro, 1936). Jedną z tez pracy jest spostrzeżenie o płynnym przejściu sztuk wizu-

43 Piętas Monika, Filmowe biografie artysty - na podstawie Andrieja Rublowa Andrieja Tarkowskiego i Caravaggia Dereka Jarmana, praca magisterska na kierunku historia sztuki uw, pod kierunkiem: prof. dr hab. juliusz chrościcki, 200844 Mrowińska dominika, Biografia filmowa artysty. Kreacja i utrwalenie wizerunku malarza w filmie fabularnym, na przykładzie: „Caravaggia”, „Fridy” i Basquiata”, praca licencjacka na kierunku kulturoznawstwo uMk, pod kierrunkiem Piotra skrzypczaka, 200945 skrzypczak Piotr, Filmowe panoramy społeczeństwa polskiego XIX wieku, toruń 200446 czwerenko karolina, Odniesienia malarskie w filmie na podstawie dwóch wybranych filmów - ‚’Caravaggio’’ Dereka Jarmana i ‚’Dziewczyny z perłą’’ Petera Vebera , praca mgr pod kier. stefana czyżewskiego, łódź 2012. na temat drugiego filmu zob. Bajda justyna, Dziewczyna z perłą. Malarstwo Johannesa Vermeera w powieści Tracy Chevalier i filmie Petera Webbera [w:] „studia Filmoznawcze” 27, wrocław 2006, s. 31-42

Jerz

y Tros

zczy

nski/F

otot

eka FN

/www

.aka

demi

apol

skiego

film

u.pl

Page 54: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

54

alnych od XIX w. malarstwa historycznego do kina przedwojennego. Analizowane filmy czer-pią bowiem z wcześniejszych wyobrażeń o epo-ce i w konsekwencji można mówić o „renesansie renesansu”, tak w przypadku XIX w. (malarstwo, literatura), jak XX w. (kino). Sam opublikowałem artykuł poświęcony fil-mowemu portretowi Marii Kazimiery i jej ojcu, markizie d’Arquien. Tekst znajduje się w zbiorze Ojcostwo – powołanie czy zadanie?, wydanym pod redakcją Jana Zimnego przez Katolicki Uni-wersytet Lubelski w Stalowej Woli47. Wskazuję tam na porównanie pierwowzoru literackiego do adaptacji filmowej w kwestii przedstawienia bo-hatera – postaci historycznej. Ważne jest rozróż-nienie czy film powstał na bazie literatury pięknej (jak w przypadku Ojca królowej, adaptacji Boya--Żeleńskiego), czy historiografii (i jest wówczas rekonstrukcją historyczną, co zdarza się rza-dziej i przeważnie z mniejszym powodzeniem). W pierwsyzm przypadku istotnym elementem analizy jest przyjrzenie się wartościom artystycz-nym jako nadrzędnym wobec wizualizacji histo-rii (przesadne gesty, hiperbole, słowem zabiegi mające na celu zwiększenei atrakcyjności, sen-sacji). Sprawą oczywistą jest analiza czy film jest wierną adaptacją, swobodną czy wręcz twórczym przetworzeniem, „twórczą zdradą”48. Wspomnę jeszcze o swoim przyczynkarskim ar-tykule o filmowym wyobrażeniu potopu szwedz-kiego49, zawartym w „Kwartalniku Sarmackim”. Wymieniam tam kilka filmowych przedstawień XVII w. dziejów polsko-szwedzkich, przypatrując się im pod kątem czasu powstania. Mamy więc niedokończony wskutek carskiej interwencji Po-top niemy, następnie swobodną adaptację Sien-kiewicza Przeor Kordecki – obrońca Częstocho-wy (1935), potem nominowany do Oscara Potop (1974) z czasów socjalistycznych i adaptację Przy-borowskiego Szwedzi w Warszawie (1991) powsta-łą w czasie transformacji ustrojowej. O tym ostat-nim wspomina zresztą nawet Janusz Tazbir50,

47 szymala jacek, Filmowy portret ojca królowej Marii Kazimiery d‘Arquien Sobieskiej [w:] zimny jan [red.] Ojcostwo – powołanie czy zadanie, stalowa wola 2013, s. 435-44448 Helman alicja, Twórcza zdrada. Filmowe adaptacje literatury, Poznań 199849 szymala jacek, Filmowy obraz potopu szwedzkiego (1655-1660), „kwartalnik sarmacki“ nr 1 (3) 2013, s. 10-1450 tazbir janusz, Walter Scott a Walery Przyborowski [w:]

czego wcześniej nie uwzględniłem. Skupiając się na filmach fabularnych nie opisałem również zarejestrowania przez operatorów Polskiej Kro-niki Filmowej inscenizacji Potopu na Górze Św. Anny51, co może stanowić materiał na odrębne opracowanie. Narrator sarkastycznie nazywa wy-darzenie „koszmarną chałą narodową”, „prawdzi-wym cyrkiem narodowym” i porównuje zebranie ćwierci miliona ludzi do widowni niewiele wcześ-niej otwartego stadionu łużniki w Moskwie.Pisząc historię wizualną trzeba ponadto przyjrzeć się roli konsultanta historycznego. W cytowanym artykule o filmowym potopie szwedzkim przy-taczam przełomową, moim zdaniem, rozmowę filmowca (Jerzy Hoffman) z historykiem (Adam Kersten). Można w związku z powyższym mó-wić o ewolucji traktowania historyków przez re-żyserów od połowy lat siedemdziesiątych XX w. (w przypadki kina polskiego). Choć bywa i tak, że nazwisko słynnego historyka pojawia się w na-pisach filmu tylko w celach marketingowych, nie znajdując odzwierciedlenia w większej adekwat-ności filmu wobec realiów epoki, którą przed-stawia. Z kolei w zgłoszonym do druku tekście Elementy cywilizacji zachodniej i wschodniej w se-rialowej biografii królowej Bony, postuluję wzbo-gacić analizę filmu jako źródła w zagadnienie śmierci. Należałoby zwrócić uwagę na stosunek do śmierci w czasach staropolskich i porównać do tego, jak problematykę eschatologiczną zobrazo-wano na ekranie.

Podsumowanie. PostulatyPodsumowując, historia nowożytna w kinie jest polem otwartym na naukowe analizy. Badacz zajmujący się wizualizacją renesansu czy baro-ku w filmie jest zmuszony przyjrzeć się zarówno epoce, jak historii najnowszej, medium bowiem którym się zajmuje jako źródłem pośrednim ma niewiele ponad sto lat. Proponuję, częściowo we-dług wskazówek Ryszarda Wagnera52, najpierw

kadulska irena, grześkowiak radosław [red.] Od liryki do retoryki: w kręgu słowa, literatury i kultury, gdańsk 2004, s. 283-29051 inscenizacja odbyła się w 1957 r., półtora minutowy film jest dostępny w internecie52 wagner ryszard, Film fabularny jako źródło historyczne, warszawa 1974. wagnera cytuje również autorka pracy licencjackiej o filmowym portrecie iwana groźnego (szeląg ewa Marianna, Prawda historyczna wzerunku iwana iV groźnego w kinematografii rosyjskiej na

Page 55: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

55

zdiagnozować czas powstania filmu i wpływ kon-tekstu (ideologii, obowiązującej historiografii, presji społecznej) na dzieło. Dalej trzeba przyjrzeć się poszczególnym dziedzinom kinematografii jako źródłom. Zwrócić zatem uwagę na sceno-grafię. Jednym z jej elementów jest krajobraz – tu należy rozpatrzeć czy film kręcono w plenerze czy studio, dalej – czy plenery są autentyczne, uległy zmianie, czy zastąpiono je innymi (jak w Ręko-pisie znalezionym w Saragossie Jura Krakowsko--Częstochowska „udaje” góry Sierra czy w Młyn i krzyż Jura „gra” Flandrię). Dalej badacz ma przed sobą urbanistykę i architekturę, stanowią-ce tło większości filmów. Podobnie trzeba zbadać czy twórcy filmu w kwestii wyglądu miast bazo-wali na źródłach czy tylko opracowaniach (za-chowana dokumentacja wyglądu danego obiektu mogła pochodzić z czasów późniejszych niż po-kazane na ekranie). Ważne są także mała archi-tektura, wnętrza, rekwizyty i stroje. Mam na my-śli nie tylko rozstrzygnięcie czy meble pochodzą z epoki, istotne jest też ich rozstawienie. Podobnie ze strojami, w ich skład bowiem wchodzą również fryzury i makijaż, często w filmach nie stylizowa-ne na XVI czy XVII w., tylko współczesne. Wi-dać to np. w makijażu Jadwigi Smosarskiej w roli Barbary Radziwiłłówny – jest typowy dla lat 30 XX wieku. Kolejną sprawą są gesty i emocje, ja-kich używają bohaterowie filmu, rzadko podob-ne do tych, jakimi posługiwali się ludzie czasów staropolskich. Zwracałem wyżej uwagę na fil-mowy obraz śmierci; także stosunek do zjawisk przyrody może być przedmiotem analizy. Inaczej postrzegano też chorobę czy klęski żywiołowe w XVII i XVIII wieku, jeszcze inaczej współcześ-nie (w czasie powstania filmu). Osobne miejsce zajmuje muzyka w filmie. Tu wypada odpowie-dzieć na pytanie czy jest to muzyka z epoki w wy-konaniu współczesnym czy na instrumentach oryginalnych XVI-XVIII w., czy też w „klimat” epoki wprowadza widza kompozycja współczes-na. Zdarzają się również połączenia w jednym fil-mie kilku metod, co nie dotyczy tylko muzyki, ale i wcześniej wymienionych aspektów. Niezależnie można także przyjrzeć się roli nowożytnika jako konsultanta historycznego53. Wstępnie podzie-

podstawie filmów „iwan groźny” siergieja eisensteina” i „car” Pawła lungina, praca licencjacka pod kierunkiem dr eleny janczuk, praca niepublikowana, warszawa 201153 o roli historyka XX w. jako konsultanta zob. strauchold

liłbym ją na trzy etapy . Pierwszy – bierny – to pisanie przez historyka historii tradycyjnej, na której może oprzeć się twórca filmu (scenarzysta, reżyser, historyk konsultujący film – tu jest jego aktywna rola i tym samym drugi etap). Trzeci i ostatni to również część mniej twórcza od kon-sultacji właściwej, dosłownej, podczas kręcenia filmu, będzie to popremierowa recepcja filmu, a także literatura historyczna powstała po pro-dukcji. Powyższe rozważania wpisują się w meto-dę badań zwaną historiofotią. To określenie ana-logiczne do historiografii, z różnicą że zajmujące się źródłem audiowizualnym, nie tradycyjnym pisanym. Zapoczątkował je bodaj Hayden White, cytowany dalej przez Iwonę Kurz.Mam nadzieję, że mój tekst, w zamyśle artykuł wstępny do stałego działu w czasopiśmie „Kwar-talnik Sarmacki”, stanie się zaproszeniem do in-terdyscyplinarnego dialogu naukowego i popu-larnonaukowego. Chętnie widziałbym w Naszym Piśmie dalsze, wyspecjalizowane teksty na temat historii nowożytnej w kinie. Proponuję kilka blo-ków, dziedzin dla których to forum będzie adre-sowane. Mile widziane będą więc teksty omawia-jące dany film (może napisze ktoś o Kapitanie a’la Triste czy którejś z adaptacji Trzech musz-kieterów, nie mówiąc o polskich serialach spod znaku płaszcza i szpady, jak Rycerze i rabusie, Ostrze na ostrze czy Crimen) pod kątem jednej lub kilku wyżej zasygnalizowanych perspektyw (scenografia, stroje, porównanie filmu z pierwo-wzorem literackim itd.). Innym kierunkiem może być szukanie „filmowości” w dziełach literackich (malarskich i innych) czy wydarzeniach histo-rycznych, które nie zostały jeszcze przeniesione na ekran; coś w rodzaju scenopisów. Kolejnym pożądanym rodzajem są recenzje filmów i książek historycznych i filmoznawczych, zatem z założe-nia teksty subiektywne, prezentujące autorskie sądy opisywanego tekstu kultury (w tym również „tekstu” audiowizualnego).

grzegorz, Historyk w roli konsultanta filmowego. Doświadczenia zebrane podczas przygotowywania serialu dokumentalnego [w:] szczurowski Maciej [red.] Dokument filmowy i telewizyjny, toruń 2004, s. 113-119; także rosenstone robert a., Historia w obrazach/historia w słowach: rozważania nad możliwością przedstawienia historii na taśmie filmowej [w:] kurz iwona, dz. cyt. s. 93-116

Page 56: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Krym to kraina niezwykła. Kojarzona zwy-kle z miejscem wypoczynku radzieckich oficjeli, jeszcze do niedawna była celem wy-cieczek polskich studentów z ograniczonym budżetem, wabionych perspektywą muro-wanej pogody, ciepłego morza i mocnych krymskich win. Półwysep ten to jednak nie tylko świetna zabawa przy dźwiękach ru-skiego disco, ale również nieprzeciętne za-bytki, będące świadectwem zagmatwanych losów wielokulturowego Krymu. Tylko tu można, idąc ulicą zamieszkaną przez kara-imów, usłyszeć nawoływanie muezina, by za chwilę dostrzec wyłaniającą się z oddali

Raj Bachczysaraj „Jeszcze wielka, już pusta Girajów dziedzina!Zmiatane czołem baszów ganki i przedsienia,Sofy, trony potęgi, miłości schronienia,Przeskakuje szarańcza, obwija gadzina.”

A. Mickiewicz, Bakczysaraj

Dominika FESSER

56

miej sce

Page 57: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

kopułę cerkwi. Rosjanie, Ukraińcy i Tatarzy stanowią tu niezwykle barwną mieszankę.

Niepozorne miasteczkoNa drodze między stolicą Krymu, Symfe-ropolem, a Sewastopolem znajduje się małe, niepozorne miasteczko (przynajmniej takie odnosimy wrażenie). Wąskie uliczki, niskie, ruderowate domy i rozklekotane łady. Aż trudno uwierzyć, że to ten słynny Bach-czysaraj, stolica potężnego chanatu krym-skiego. Na miejsce przyjeżdżamy wcześnie rano, potwornie niewyspani, do zobaczenia mamy bowiem jeszcze dzisiaj leżące nie-opodal skalne miasto Czufut-Kale i Mona-styr Uspieński. Na domiar złego nad mia-stem zawisły ołowiane chmury i zaczyna padać deszcz. A przecież lipcowa pogoda na Krymie miała być taka murowana.

Trochę historiiPałac chanów krymskich w Bachczysara-ju powstał w pierwszej połowie XVI wieku na rozkaz chana Sahiba I Gireja. Swój ów-czesny kształt zawdzięczał projektom per-skich, osmańskich oraz włoskich architek-tów. Pierwszym wybudowanym obiektem kompleksu był najprawdopodobniej Wielki Meczet Chan-Dżami, do dziś będący naj-ważniejszą świątynią Tatarów krymskich, w której od początku lat dziewięćdziesiątych ponownie mogą odbywać się uroczystości religijne. Obecnie pałac zajmuje zaledwie 25 proc. powierzchni, jaką zajmował u szczy-tów swej świetności. Po śmierci Saiba I Gi-reja był bowiem wielokrotnie przebudowy-wany, niemal każdy późniejszy chan miał swój udział w rozwoju kompleksu. Niestety w 1736 roku duża część siedziby chanów zo-stała strawiona przez pożar, obecny kształt pałacu zawdzięczamy natomiast chanowi Selametowi II Girejowi, który podjął się jego odbudowy. Dzięki niemu do dziś zachowa-ły się dwa meczety, dom muftia, cmentarz chanów, pokoje codzienne chanów, poko-je gości i służby, harem, łaźnie oraz sześć wewnętrznych dziedzińców. Ostatni chan, Şahin Giray, opuścił pałac w 1783, kiedy to Rosja zaanektowała chanat i uczyniła

57

Page 58: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

z niego prowincję Nowa Rosja. Pierwsze pałacowe muzeum powstało w 1908 roku, natomiast w roku 1991, w nowo powstałej Ukrainie utworzony został bachczysaraj-ski państwowy historyczno-kulturalny ze-spół muzealny. W jego skład wchodzą m.in. Muzeum Historii i Kultury Tatarów Krym-skich (właściwy pałac), Muzeum Malarstwa oraz Muzeum Etnograficzne. Pałac Chanów w Bachczysaraju jest jednym z trzech za-chowanych tego typu kompleksów w Euro-pie – pozostałe znajdują się w Stambule oraz w Granadzie.

Jak w rajuNa początku pałac sprawia wrażenie snu pijanego architekta. Mnóstwo minaretów, bram, budynków, budyneczków, schodów i czegoś dziwnego ze ścianami układający-mi się ośmioboczną bryłę. Jednak to tylko pozory – jak się okazuje brak tu chaosu, wszystkie elementy kompleksu mają swo-je należne miejsce. Największe wrażenie robi na nas harem, kratownice w oknach sprawiają, że we wnętrzu panuje półmrok i przyjemny chłód. Wszędzie oglądamy charakterystyczne dla wschodniej sztuki motywy roślinne, arabeski, rozety, wzory koronkowe... aż trudno uwierzyć, że jeste-śmy jeszcze na Ukrainie. Na Dziedzińcu Fontann dostrzegamy słynną Fontannę łez budowaną w latach 1734-1764 przez Ome-ra. To chyba najsłynniejsze miejsce w pała-cu, związane z legendą o tragicznej miłości księżniczki Diljary do chana, zyskało rozgłos dzięki poemacie Aleksandra Puszkina, który odwiedził Bakczysaraj w 1820 roku. Wedle kolejnej legendy to on ułożył na szczycie fontanny dwie róże – białą i czerwoną. Pałac w Bachczysaraju nie miał pełnić funk-cji obronnej, miał być rajem na ziemi, dlate-go podczas budowy kładziono szczególny nacisk, by prócz budynków pełen był dzie-dzińców, sadów oraz ogromnych ogrodów. Wszak „bagca” to po tatarsku sad, a „saray” to pałac. Przekonujemy się o tym, gdy wy-chodzimy na zewnątrz. Przez gęste, z pozo-ru nieustępliwe chmury zaczyna przebijać słońce i nagle całość kompleksu jawi nam

58

Page 59: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

się w zupełnie innym świetle. Rozległa prze-strzeń, białe mury i kunsztowne zdobienia. Udajemy się do przypałacowych ogrodów. Uderza nas soczysta zieleń trawników i eg-zotycznych roślin. Spacerujemy wąskimi, kamiennymi alejkami, mijając kolejne fon-tanny kuszące orzeźwiającą wodą. Czujemy się jak księżniczki, albo przynajmniej po-słowie przybywający na Krym z Rzeczypo-spolitej. Jeżeli teraz wyobrażam sobie raj, to wyobrażam sobie go właśnie tak.

CmentarzNa terenie kompleksu pałacowego znajduje się Cmentarz Chanów, a także dwa ośmio-boczne mauzolea. W pierwszym pocho-wany jest Dewlet I Girej wraz z sześcioma członkami swojej rodziny, natomiast w dru-gim Islam III Girej ze swoimi dziewięcioma bliskimi. Nieopodal mauzoleum Islama III Gireja, w grobie zachowanym w kamiennej rotundzie, spoczywa  Meñli II Girej. Pała-cowy cmentarz jest miejscem pochówku dziewięciu chanów oraz około czterdzie-stu pięciu członków rodu Girejów, a także przedstawicieli nadwornej arystokracji. Na-grobki wykonane zwykle z białego marmu-ru ozdobione są rzeźbami będącymi świa-dectwem wpływów tureckich, perskich oraz kaukaskich. Cyprysy symbolizujące smutek skontrastowane tu są z winoroślą i rozetami będącymi odniesieniem do życia wieczne-go. Znaki nagrobne charakterystyczne dla tatarskiej sztuki funeralnej, które możemy tu dostrzec, to turban bądź symbol mili-tarny w przypadku mężczyzn oraz płaska czapeczka lub kłębek zarezerwowane dla kobiet. Na białych nagrobkach do dzisiaj można odczytać epitafia ułożone przez na-dwornych poetów chanów.

Tatarskie przysmakiWizyta w Bachczysaraju nie może obejść się bez odwiedzin w tatarskiej restauracji. Przed wejściem wita nas tabliczka informująca o zakazie podawania i spożywania alkoholu na jej terenie. Miejsce to nawet trudno na-zwać restauracją, między bujną roślinnością wiją się alejki prowadzące do kilkuosobo-

59

Page 60: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

wych altanek. Wzorzysty dywan, niski stół i burgundowe poduszki naokoło. Umiejsca-wiamy się wygodnie i po chwili staje przed nami uśmiechnięty pan, by wręczyć nam menu... po polsku. Po wspinaczce na Czu-fut-Kale jesteśmy tak głodni, że zjedlibyśmy chyba te świnie (z racicami włącznie), które widzieliśmy po drodze. Decydujemy się jed-nak nieśmiało na kawę po turecku i czebur-ieki z serem. Tych tradycyjnych tatarskich rarytasów skosztować można prawie w każ-dym zakątku Krymu. Faszerowane zwykle w charakterystyczny sposób przyrządzoną baraniną, przypominają wyrośnięte pierogi, tyle, że z specyficznymi pęcherzykami po-wietrza na jasnobrązowej skorupce (smażo-ne są na głębokim tłuszczu). Aromatyczna kawa smakuje wyśmienicie, jakoś inaczej, lepiej niż w Polsce. Może dlatego, że otacza mnie architektura jak z Baśni tysiąca i jednej nocy, a może dlatego, że na naszych oczach kelner przelewa ją do malutkich filiżanek, ze specjalnego, miedzianego tygielka.

Na zakończenieDla Polaków Tatarzy są szczególnym na-rodem – liczne kontakty dyplomatyczne i „nie-dyplomatyczne” pomiędzy chanatem i Rzeczypospolitą, jak również utrwalenie ich przez Sienkiewicza w Trylogii sprawiają, że mamy do nich szczególny sentyment, być może dlatego, że wzmianka o nich przypo-mina nam czasy świetności naszego kraju. Dziś w kulturze Tatarów bardzo ważne jest przywiązanie do tradycji, szacunek dla prze-szłości narodu oraz dbałość o dobre stosunki w wspólnocie. Bogactwem Tatarów jest ich kultura oraz silne poczucie własnej wartości, może dlatego większość z nich uważa, że po-winni ją chronić, nawet jeżeli ceną miałoby być ograniczenie kontaktów z innymi gru-pami etnicznymi. Wizyta Polaka w Bach-czysaraju jest jak odwiedziny u starych, do-brych znajomych. Pomimo odległości jaką trzeba pokonać, czujemy się w tu po prostu swojsko, fascynacja orientalizmem oraz za-miłowanie do wschodniej sztuki w dalszym ciągu żywe wśród Polaków, manifestują się tu bowiem w najwyższym stopniu.

60

Page 61: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

61

DOŁĄCZ DO NAS!Szczegóły: [email protected]

WIELKOPOLSKIEj

Page 62: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Czas honoru jak Trylogia!

Łukasz Górka

Halbe milczał. Nie patrzył Rainerowi w oczy. Za bardzo go w tej chwili znienawidził i bał się, że będzie to widać. – No tak – ocenił, siląc się na obojętny ton. – Szkoda tylko, że nie ma żadnej gwarancji, że będą tu przychodzić członkowie podziemia. Cała ta inwestycja może pójść na marne.– Nie sądzę. Wkrótce to będzie jeden z najmod-niejszych lokali w Warszawie.– Skąd ta pewność?– Z dwóch powodów. Po pierwsze, nazwa. Nasza kawiarnia nazywa się Zerwikaptur.– I co z tego?– Nie rozumiesz Polaków, Martin. To jest słowo z pewnego ich narodowego eposu, oficjalnie za-kazanego. To nazwa miecza do ścinania niemie-ckich głów.

(Przed Burzą, s. 135-6)

Myślę, że czytelnicy Magazynu Sarmackiego doskonale zdają sobie sprawę jak ogromną rolę w świadomości społecznej odegrała na początku trzeciej dekady istnienia PRL ekranizacja Trylogii Sienkiewicza. Dziś, po czterech kolejnych dekadach, jakie upły-nęły od tamtego momentu, porównywalne tryumfy wśród młodzieży święci telewizyj-ny serial Czas honoru, czyli epicka historia opowiadająca o losach czterech młodych lu-dzi, których losy skrzyżowały się w elitarnej jednostce Cichociemnych. Pod koniec ubie-głego roku pod hasłem Czas honoru jak Potop odbyła się debata opowiadająca o dylema-tach współczesnego filmu historycznego. Rozważano tam, jak historia przedstawiana w filmie wpływa na świadomość społecz-ną i postrzeganie historii przez młodzież. Dyskutowano również nad tym, do jakich przekształceń dziejów ma prawo twórca fil-

mu oraz komu i do czego potrzebny jest dziś konsultant historyczny. Pod tym samym tytułem ukazał się również w październiko-wym numerze Sieci Historii (05/2013) artykuł Ewy Hoffmann-Piotrowskiej, w którym autorka poszła w swych rozważaniach jesz-cze o krok dalej i porównała fenomen Czasu honoru bezpośrednio do samej Trylogii Sien-kiewicza.

Jeśli ja sam miałbym bawić się w skojarze-nia to zdecydowanie bardziej do sienkiewi-czowskiej Trylogii porównałbym raczej samą powieść Czasu honoru autorstwa scenarzysty Jarosława Sokoła będącą również… trylogią. (Przypadek?) Książki Czas honoru, Czas hono-ru. Przed Burzą oraz Czas honoru. Pożegnanie z Warszawą nie powielają w dosłownym rozumieniu fabuły z serialu. Historia opo-wiedziana na kartach powieści jest raczej wersją reżyserską tegoż i znacznie różni się od wersji telewizyjnej. Warto w tym miejscu wspomnieć, że tak naprawdę najpierw miała powstać książka. Jednak w trakcie pracy nad nią autor dostał możliwość przeniesienia lo-sów bohaterów na ekran, co ostatecznie po-krzyżowało mu plany związane z pracą nad epicką sagą osadzoną w realiach II Wojny Światowej. Sama powieść Sokoła dużo bar-dziej niż serial oddaje realia wojenne i kon-spiracyjne. Tak samo jak u Sienkiewicza, występuje w niej wiele prawdziwych postaci znanych z podręczników historii, które ra-

koniec koncow

62

Page 63: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

zem tworzą szeroki drugi plan dla fikcyjnych głównych bohaterów. Co jednak ważniejsze – książki Sokoła promują również te same wartości. Tom pierwszy, który pozwolę so-bie przyrównać do Potopu przedstawia nam przedwojenne losy głównych bohaterów, kampanię wrześniową (czyli współczesny „potop” niemiecko-sowiecki) i ciągnie się aż do wydarzeń z pierwszego sezonu serialu. Dla fascynatów Sarmacji szczególnie smako-witym kąskiem będą na pewno losy Bronka i jego ojca, a dla Waćpanien - sympatyczek Potopu rozdział „Wyspa ostatniej nadziei”. Dlaczego – nie zdradzam. Czas honoru. Przed Burzą poza kontynuacją historii z serialu rozwija wątek o masakrę na Wołyniu i tym samym kieruje moje skojarzenia na Ogniem i mieczem. Jarosław Sokół przybliża czytel-nikom w ten sposób historię mordów UPA na Polakach. Czyż nie jest to kontynuacja wątków z Sienkiewicza o nienawiści, która zatruła krew pobratymczą? Losy bohaterów w powieści kończą się na trzecim sezonie serialu. Tylko ostatni tom historii rozwija je

o wydarzenia czasu Powstania Warszaw-skiego. Tę historię zobaczymy niedługo w siódmym sezonie serialu, powróćmy jednak do naszych porównań. Zestawienie zniszczenia Warszawy i oblężenia Kamienia Podolskiego w Panu Wołodyjowskim zdaje się nasuwać samo przez się. Jest taka jedna scena z ostatniego tomu powieści, w któ-rej śpiący w magazynie Krawiec zostaje zaatakowany przez Bolszewików. Widząc beznadziejność sytuacji postanawia się wy-sadzić, jednak w porę przybywa do niego jego oddział cichociemnych, który zażegnuje niebezpieczeństwo. Krawiec chciał strzelić do jednej z uciekających sylwetek [bolsze-wików], kiedy zdał sobie sprawę, że wciąż ściska w dłoni odbezpieczony granat. Wol-no schylił się po odbezpieczoną zawleczkę. Jeszcze tego brakowało, żeby jego ludzie zo-baczyli w nim jakiegoś sienkiewiczowskiego bohatera, który woli wysadzić się w powie-trze ze swoją fortecą, niż oddać ją w ręce Turkom (Pożegnanie z Warszawą, s. 136). Ja zobaczyłem.

Ku chwale Króla i Rzeczpospolitej!

Jesteś zainteresowany historią, a zwłaszcza dziejami Rzeczypospolitej Obojga Narodów?

Nie sądzisz, że najwyższy czas powołać pierwszą grupę, która skupi się na zapomnianych czasach saskich?

Jesteś gotów od podstaw zająć się tematem polskiego wojskaI połowy XVIII stulecia?

Jeśli tak, zgłoś swój akces już dziś!

Poszukujemy wytrwałych osób, które pragną pogłębiać swoją wiedzę, krzewić patriotyzm,

a przede wszystkim świetnie się bawić!

Napisz do nas na [email protected]

i poznaj szczegóły projektu!

Nie zwlekaj! Gwardia Piesza Koronna czeka!

63

Page 64: Kwartalnik Sarmacki 1(7) 2014

Taniec tatarski, juliusz kossak

Wikipe

dia