Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

42

description

Czasopismo "Na Górnym" parafii p.w. Matki Boskiej Piekarskiej w Katowicach

Transcript of Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

Page 1: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011
Page 2: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011
Page 3: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

1

Tytułem wstępu amotność nie jest przeciwna naturze ludzkiej. Montalam-bert we wstępie do Mnichów Zachodu woła: „Któż – o ile nie zdeprawował go występek lub nie uczyniły ociężałym wiek

i pożądliwość – nie uczuł przynajmniej raz pragnienia samotno-ści? Czy jest dusza chrześcijańska, choćby uwikłana w wię-zach grzechu i skalana przez styczność z ziemską marnością, która by nie pożądała czasami uroku i spoczynku życia mni-szego, nie wdychała z oddali woni, jaką roztaczają te słodkie i tajemnicze azyle, zamieszkiwane przez cnotę i ofiarność, a po-święcone rozważaniu wieczności?”

Jest też wiele dziedzin, które potrzebują samotności i sku-pienia. Biegłość w rozmaitych sztukach, studiowanie - prócz wy-trwałej pracy, wymagają ciszy, odosobnienia i milczenia. Genialny pomysł i doniosła decyzja również wymagają samotności.

Problemem jest, jeśli staje się ona perspektywą całego życia: czym innym jest bowiem samotność na jeden dzień, czym innym na całe lata; gdy nie wybieram jej sam, ale jestem na nią… skazany. Tylko że właśnie: czy aby na pewno skaza-ny? Żyjący w stanie wolnym bronią się przed nazywaniem ich samotnymi, bo tym „pejoratywnym” określeniem odbiera się im jakby możliwość wejścia w trwałą relację. Samotni, którzy relacji takich już nie planują (albo świadomie z nich zrezygnowali) nie lubią z kolei, gdy mówi się, że są samotni, skoro sami nie czują się osamotnieni…

Tylko że samotność nie jest wyrokiem. Nie jest przeciwna natu-rze ludzkiej. Po lekturze Księgi Rodzaju żyjemy wprawdzie w prze-konaniu, że człowiek nie powinien żyć sam, ale samotność może być powołaniem nas przez Boga do poświęcenia konkretnej sprawie, a więc grupie ludzi. Thomas Merthon twierdził, że ła-godność, która pozwala mu miłować prawdziwie swoich braci, czerpie z… głębokiej samotności. „Im bardziej jestem samotny, tym więcej mam dla nich miłości - czystej miłości, przepełnionej czcią dla samotności innych. Samotność i milczenie uczą mnie kochać moich braci takimi, jacy są, a nie w oparciu o to, co mówią o sobie.” Małżeństwo nie musi być przecież jedyną formą naszego (także uczuciowego) zaangażowania…

Do samotności nikt nas nie zmusza. Ale też niech nikt z nas przed samotnością się nie buntuje. Niech raczej wytrwa-le pyta o Boży plan względem siebie i niech rozeznaje! A być może także powinien uważnie analizować błędy, które dotąd czy-niły go samotnym… Gorąco wierzę, że zamieszczone w tym nume-rze teksty mogą pomóc w szukaniu swojej drogi. � ks. Krzysztof

Page 4: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

2

Zachęcamy do nadsyłania propozycji tematów, które moglibyśmy po-ruszyć na naszych łamach. Prosimy też o komentarze do już opubliko-wanych tekstów, które - zamieszczone w kwartalniku - będą przyczyn-kiem do dyskusji nad artykułami. Adres mailowy: [email protected]

Dyskutujemy

By być razem a nie sprawdzać bp Gerard Bernacki 4

Znak obecności samego Pana Redakcja 6

Ćwiczenia wielkopostne Redakcja 8

Małżeński zachwyt. Zapowiedź rekolekcji ks. Jarosław Ogrodniczak 10

Samotny, wolny? Nie, singiel. Michał Kamiński 12

„Książe z bajki” i inne problemy Redakcja 14

Czy samotność jest karą? Joanna Gembalska 16

Szczęście nie „z”, ale wśród innych s. Celina, jadwiżanka 18

Zaślubione Panu ks. Krzysztof Nowrot 20

Parafia w przededniu wizytacji

Skarb samotności

Grupa wcale nie samotna Jakub Gruchalski 22

Wspominamy

Święte, daj Boże, zmagania Barbara Mruk 26

Rodzinne kolędowanie królewskie Małgorzata Kopeć 28

Jeśli karnawał, to i zabawa! Tomasz Cichy, Alexander Matusek 30

Szukanie siebie w górach Małgorzata Turska 32

Muzyczna lekcja o Kościele Redakcja 24

Ustroń akademicki ks. Artur Kozik 36

Pytamy

Pokolędowe refleksje ks. Stanisław Noga 38

Nie rozumiesz? Więc pytaj! ks. Krzysztof Nowrot 40

Page 5: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

3

hciałoby się, tak odruchowo, powiedzieć: „Jak ten czas leci”. I naprawdę doświadczamy szybkiego biegu wyda-rzeń. Za miesiąc chociażby kolejna biskupia wizyta-

cja, tym razem bpa Gerarda Bernackiego. Już druga w przeciągu dwudziestopięciolecia naszej parafii.

Pierwsza miała miejsce od 21 do 23 października 1988, w pierwszym roku jego biskupiej posługi. Gdy się kończyła, tak zanotowałem w Kronice Parafialnej: „Wizytacja biskupia

ks. bpa Gerarda Bernackiego (…). Dosyć udana. Ksiądz Biskup dwa razy bierzmował. W pierwszy dzień

184, w drugim – 143 osób. Bardzo udane i pogod-ne chwile na probostwie – baraku. Ksiądz Biskup bardzo życzliwy. Cieszyły się dzieci, którym in-dywidualnie błogosławił. Popisywały się wtedy znajomością swoich piosenek religijnych”. Kolejne spotkanie z księdzem biskupem daje okazję do refleksji nad naszą kondycją ducho-wą. Będziemy go prosić o wsparcie dla na-szej parafii i umocnienie nas na drodze budowania na ziemi Królestwa Bożego. Brzmi to może górnolotnie, niemniej jako wspólnota bardzo potrzebujemy błogosła-wieństwa, a także namysłu nad tym, co już wspólnie przeszliśmy.

Wizyta biskupa stanowić będzie przysło-wiową kropkę nad „i”, poprzedzi ją bowiem

dokładny ogląd parafii przez urzędników kurial-nych. Wizytowani będą przez nich katecheci w szkole. Inżynier budowlany skontroluje stan budynków i zabezpieczeń. Odbędzie się przegląd finansów parafii, ocenie poddane będą nasze duszpasterskie poczynania. Także profesor mu-zyki prześledzi dokonania (lub ich braki) na polu zaangażowania muzycznego w naszej pa-rafii. Da nam to możliwość rozeznania naszych dokonań i zaniedbań od ostatniej wizytacji, która odbyła się pięć lat temu. Bogu i ludziom dziękuję, że już od dwudzie-stu pięciu lat mogę razem z Wami budować tę wspólnotę. Raz lepiej, raz gorzej, ale zaw-

sze, wspólnymi siłami, idziemy do przodu! Bóg zapłać Wam za wszystko. � ks. Stanisław

Okiem Proboszcza

Page 6: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

4

aszą parafię w dniach od 8 do 11 kwietnia br. wizyto-wał będzie biskup pomocni-

czy archidiecezji katowickiej Gerard Bernacki, który gościł u nas po raz pierwszy w 1988 roku, kilka miesię-cy po konsekracji biskupiej.

Ksiądz biskup Gerard urodził się 3 listopada 1942 roku w Książeni-cach. Ukończył Wyższe Śląskie Semi-narium Duchowne w Krakowie. Święcenia kapłańskie przyjął w 1967 roku z rąk biskupa Herberta Bedno-rza, ówczesnego ordynariusza diece-zji katowickiej.

Swoją posługę kapłańską rozpo-czął jako wikariusz w Orzeszu. Dusz-pasterzował w Bielsku Białej, by następnie w Kokoszycach pełnić posługę rekolekcjonisty. W 1977 roku wyjechał na studia do Rzymu. Obronił tytuł doktora teologii życia wewnętrznego. Po powrocie do kra-ju, przez krótki czas pełnił obowiązki proboszcza w kościele Matki Boskiej

By być razem

Wiz

ytac

ja

Wizytacja biskupa w diecezji

jest czynnością apostolską. Biskup

jako następca apostołów, i jak

niegdyś oni sami, odwiedza parafie,

by tam spotkać się z wiernymi

i wspólnie przeżywać radość

chrześcijańskiej wiary. Przyjeżdża,

by słuchać o radościach, wejść

w nasze troski, by prosić Boga o bło-

gosławieństwo dla naszego życia.

Page 7: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

5

a nie sprawdzać Bolesnej w Rybniku, skąd został we-zwany do posługi sekretarza biskupa ordynariusza. Od 16 kwietnia 1988 roku jest katowickim biskupem po-mocniczym i biskupem tytularnym Sala Consilina. Sakry biskupiej udzie-lił mu kardynał Franciszek Machar-ski. Mieszka w Katowicach, jest wi-kariuszem generalnym archidiecezji katowickiej.

Jego biskupim zawołaniem są słowa zaczerpnięte z drugiego roz-działu Ewangelii wg św. Jana: Quod-cumque discevit vobis, facito (Czyń-cie, cokolwiek wam powie).

Pytamy Księdza Biskupa Ge-rarda, w przededniu jego przyjaz-du do naszej parafii, o to, czym jest wizytacja kanoniczna? BP GERARD BERNACKI: W jednym z kazań będę tłumaczyć, iż jest to przeżywanie pamiątki Zesłania Du-cha Świętego. W wyjątkowej atmos-ferze, która w parafii przypada raz na pięć lat. A więc również w jakimś szczególnym kolorycie. Do parafii przyjeżdża biskup – nie na kontrolę, nie żeby sprawdzać, ale po to, by odwiedzić wspólnotę, spotkać się z wiernym ludem Bożym. Także po to (i dla mnie jest to ogromnie waż-ne), by spotkać się ze swoimi braćmi w kapłaństwie, którymi są duszpa-sterze. Biskup przybywa, ażeby po-być wespół z nimi, porozmawiać w charakterze zupełnie innym, niż wówczas, gdy spotyka ich w kurii metropolitalnej, gdy przychodzą załatwiać sprawy urzędowe. Spotka-nie z duszpasterzami w czasie wizy-tacji ma być pozbawione urzędowe-go splendoru – ma być partnerskie,

ojcowsko-braterskie. Ksiądz Biskup odwiedza zatem parafię jako ojciec? Dokładnie tak. Przybywam, aby bło-gosławić tych, których Chrystus po-wierzył mojej trosce. Nie ma w na-szej archidiecezji parafii, w której bym nie był, czy to jeszcze jako kape-lan księdza arcybiskupa, czy już te-raz jako biskup. Podziwiam zaanga-żowanie wiernych, obserwuję dusz-pasterzy. Jedno na pewno mogę po-wiedzieć o samych księżach: w na-szej archidiecezji oni nie pracują, ale harują. Spalają się. Jest to moją oso-bistą, wielką radością i dumą. Jak wierni powinni przygotować się na wydarzenia, które nas cze-kają niebawem? Począwszy od niedzieli (3 IV) ksiądz Andrzej Kołek zaprosi waszych para-fian do udziału w specjalnych reko-lekcjach. Będzie to tzw. triduum Sło-wa Bożego przed wizytacją kano-niczną. Dobrze, by wierni w czasie wizytacji przypomnieli sobie na no-wo ten dzień, w którym otrzymali sakrament bierzmowania; aby odno-wili w sobie łaskę tego sakramentu i prosili gorąco Ducha Świętego, aże-by moc i działanie Jego darów po-zwoliło im być prawdziwie świadka-mi Jezusa Chrystusa. Czekamy na Księdza Biskupa na Osiedlu Tysiąclecia. Zapewniamy, iż w duchu modlitwy chcemy prze-żyć zbliżające się spotkanie z Księ-dzem Biskupem. Prosimy zatem Boga o to, by ten wyjątkowy czas umocnił nas i całą naszą parafię w budowaniu Królestwa Bożego za ziemi. � ks. KN

Dysk

utu

jemy

Page 8: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

6

izytacja stanowi okazję do umocnienia więzi z duszpa-sterzami: „Przyjeżdżam, by

spotkać moich współbraci” – mówi biskup Gerard – a także wiernych. Biskup spotyka się z różnymi wspól-notami modlitewnymi oraz apostol-skimi, jakie działają w parafii.

Jako następca apostołów w Ko-ściele powszechnym, i jak niegdyś sami apostołowie, biskup odwiedza parafie, by wspólnie z wiernymi przeżywać radość chrześcijańskiej wiary. Okazję ku temu każdej parafii daje się mniej więcej co pięć lat.

Na wielką wagę wizytacji wska-zał Ojciec Święty Jan Paweł II w po-synodalnej adhortacji apostolskiej Pastores gregis, kiedy nazwał ją „autentycznym czasem łaski i szcze-gólnego, a nawet jedynego w swoim rodzaju momentu w zakresie spo-tkania i dialogu biskupa z wierny-mi”. Biskup, jak pasterz, odwiedza powierzoną mu przez Chrystusa wspólnotę. Wizytacja jest jakby „duszą jego posługiwania i rozsze-rzeniem duchowej obecności pomię-dzy wiernymi”.

Papież podkreślał, że biskup „podczas swojej wizyty pasterskiej w parafii, pozostawiwszy zagadnie-nia o charakterze administracyjnym innym delegatom, powinien w szcze-gólny sposób zatroszczyć się o spo-tkania osobiste, poczynając od pro-boszcza i innych kapłanów”. I jest to zgodne z praktyką kościelną. To nie biskup, a delegaci sprawdzają wypo-sażenie i stan świątyni, zakrystii, plebanii, budynków gospodarczych, prowadzenie ksiąg parafialnych,

prowadzą rozmowy z katechetami oraz pracownikami kościelnymi itp. Biskup w czasie wizytacji „zbliża się do swojego ludu w sprawowaniu posługi słowa, uświęcania i paster-skiego przewodzenia, wchodząc w bardziej bezpośredni kontakt z niepokojami i troskami, radościami i oczekiwaniami ludzi, mogąc ofiaro-wać każdemu słowo nadziei. Biskup powinien wówczas nawiązywać bez-pośredni kontakt przede wszystkim z osobami najuboższymi, starszymi i chorymi. Przeprowadzona w ten sposób wizyta pasterska objawia się w swojej prawdziwej istocie, czyli jako znak obecności Pana, który od-wiedza swój lud, przynosząc mu pokój” (Pastores gregis, 46).

Zdjęcia obok przedstawiają bpa Gerarda Bernackiego wizytujące-go naszą parafię w 1988 r. �

Przyjazd Biskupa do parafii nie jest

sprawą nadzwyczajną. Biskup,

jako pasterz ludu Bożego, odwiedza

swoje owce, posłany do nich

przez samego Chrystusa. Biskup

przyjeżdża, by odebrać od nich świa-

dectwo wiary. Przyjeżdża też,

by samemu być świadkiem: obec-

ności Zmartwychwstałego pośród

wierzących. Dla podążających

za Panem jest „żywym przykładem”

(por. 1 P 5,1-4 ) Bożej miłości.

Znak obecności

Page 9: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

7

Dysk

utu

jemy

samego Pana

Page 10: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

8

egoroczny wielkopostny cykl rekolekcyjny w naszej parafii rozpocznie 21 III ks. Paweł

Habrajski, nasz były wikariusz, po-sługujący obecnie w Bielszowicach, który zaprosi na rekolekcje dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 59.

Następnie gościć będziemy ks. Jarosława Ogrodniczaka, kapłana od lat posługującego w Ruchu Oazowym; pasjonata fotografii, sportu, podróży, gór i książek; odpowiedzialnego za dom rekolekcyjny Ruchu Światło-Życie „Emaus” w Koniakowie. W swo-jej obecnej pracy w sposób szczególny otacza on opieką duszpasterską ro-dziny, małżeństwa i narzeczonych, stąd rekolekcje dla małżonków, które poprowadzi w naszej parafii od 26 do 29 III. Od poniedziałku (28 III), przez trzy kolejne dni, będzie też głosić rekolekcje dla uczniów Gimnazjum nr 8 i Zespołu Szkół Plastycznych.

W środę (30 III) będzie miał miej-sce pierwszy dzień Wielkopostnej

Ćwiczenia

Rek

ole

kcj

e 2

01

1

Przez głoszenie Słowa i wzmożoną

modlitwę w czasie rekolekcji

wielkopostnych otrzymujemy

wspaniałą szansę poszukiwania

Tego, „który jest i który był,

i który przychodzi” (por. Ap 1, 4).

Rewidujemy swoje życie, konfrontu-

jemy je z Ewangelią, nabieramy sił

do podejmowania zadań, które

Pan Bóg ciągle przed nami stawia.

Page 11: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

9

Szkoły Modlitwy Muzyką, a więc rekolekcji dla uczniów Państwowej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej, którym przewodniczyć będzie o. Ber-nard Sawicki OSB, opat tyniecki; studiował w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie (teorię muzyki i fortepian) oraz w Papieskiej Akademii Teologicznej i Instytucie Monastycznym St. Ansel-mo w Rzymie (teologię). Przy współ-pracy br. Jarosława Kurka OSB, naszego parafianina, zaprosi mło-dzież do pracy warsztatowej i wspól-nego przygotowania śpiewów na kończącą rekolekcje (w piątek 1 IV) mszę świętą w intencji zmarłych profesorów szkoły. Ojciec opat bę-dzie też głosić dla parafian homilie w czasie wieczornych mszy świętych

w środę i czwartek, a po mszach poprowadzi warsztaty chorałowe dla wszystkich chętnych.

Od 3 do 5 IV wsłuchiwać się bę-dziemy w nauki rekolekcyjne ks. dra Andrzeja Kołka, misjonarza archi-diecezjalnego, który przygotowywać nas będzie do przeżywania wizytacji księdza biskupa. Jest absolwentem Katolickiego Uniwersytetu Lubel-skiego, kapłanem od 1984 roku. Na co dzień uczy w szkole (w Katolickim Liceum Ogólnokształcącym im. bł. ks. Emila Szramka w Katowicach), wy-kłada też u krakowskich dominika-nów. Współpracuje z Duszpaster-stwem Ministrantów Archidiecezji Katowickiej, co roku szkoląc do po-sługi ministranckich animatorów. Jest sekretarzem bpa Bernackiego. �

Dysk

utu

jemy

wielkopostne

Page 12: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

10

rudność w ich poruszaniu ro-dzi się z pewnego obciążenia: na ile o „tych sprawach” wypa-

da mówić w kościele, na ambonie. Doświadczenie uczy mnie jednak, że po pierwsze mówić należy, a po dru-gie - robić to tak, by nie było niedo-mówień, konkretnie, bez okrągłych słów i dwuznaczności. A poza tym, dlaczego nie mówić o czymś, co jest darem Najwyższego?

Dobra nowina

Rekolekcje będą dobrą nowiną, swego rodzaju zachwytem nad mał-żeństwem. Autorem tej dobrej nowi-ny, wciąż jeszcze mało rozpoznanej jest Jan Paweł II. Przez cztery lata (1979-1984), co środę, w czasie audiencji generalnych, Papież na-uczał na temat małżeństwa. Ta tzw. „teologia ciała” została nazwana przez biografa papieskiego, G. We-igla „bombą zegarową”. Ja sam, mi-mo, że święcenia kapłańskie przyją-łem w 1995 r., w czasie studiów nie spotkałem się z tym nauczaniem Jana Pawła II. Jego percepcję za-wdzięczam kontaktom z o. K. Knot-zem OFMCap, którego trzy razy w roku goszczę w domu rekolekcyj-nym „Emaus” w Koniakowie, na reko-lekcjach zatytułowanych, jak jego pierwsza książka i praca doktorska, Akt małżeński.

Nauczanie to zainspirowało mnie do lektury i nowego sposobu mówie-nia o małżeństwie. Stąd tytuł reko-lekcji: Remanent małżeński. Mają one odmienić nasze myślenie o tym szczególnym powołaniu, o jego wiel-kości i trudnościach.

Małżonkowie od małżonków

Nie będę głosić rekolekcji sam, ale razem z małżonkami. Nie są oni teolo-gami ani jakimiś szczególnymi znaw-cami. Raczej będą żywym przykładem nauczania, gdyż dzielić się będą jakąś historią ze swojego życia. Wysłucha-łem i poznałem wiele małżeńskich historii, których część przytoczę. Ważne jest jednak samo spotkanie ze świadkami, tak by małżonkowie, uczyli się od małżonków, bowiem jako tacy mogą dla siebie być autory-tetem.

O czym będziemy mówić?

O małżeństwie jako sakramen-cie: czym się różni para, która żyje bez ślubu od tej, która zawarła mał-żeństwo w kościele; co takiego istot-nego zmienia się w tym związku; czy małżeństwo to sakrament tak samo święty i uświęcający jak np. spo-wiedź czy eucharystia; kto sprawuje ten sakrament i kiedy on się spełnia.

Także o komunii małżeńskiej. Dokładne poznanie biblijnych tek-

Rekolekcje o tematyce małżeńskiej

głoszone całej parafii na ogół

są rzadkością. Być może z obawy,

że mogłyby wykluczać tych,

którzy nie żyją w małżeństwie…

Niech każdy sam określi,

czy poruszane tematy dotyczą go

lub interesują, czy też nie.

Małżeński

Page 13: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

11

stów o małżeństwie odkrywa nową perspektywę i wielkość. Za nami lata trudnej historii, lęków związanych z seksualnością, obarczania naszej cielesności winą za wiele zła. Tym-czasem drogą do jedności małżon-ków jest ich ciało – właśnie to, że są mężczyzną i kobietą. Ta jedność jest kluczem nie tylko do udanego mał-żeństwa, ale i świętości.

O płodności. Czy to radość czy

problem? Różne lęki, niespodziewa-ne ciąże, trudności ekonomiczne nie dają małżonkom spokojnych per-spektyw. Dzisiejsza mentalność po-zwala uważać wielodzietność za dziwną, niemal patologiczną. A jeśli w niej kryje się szczególny dar, który

Bóg złożył w ręce człowieka – męż-czyzny i kobiety?

Dobra nowina i trudności z seksem. Podręczniki przedwojen-ne nakazywały traktować wszelkie grzechy przeciw szóstemu przykaza-niu za grzechy ciężkie i do dziś w postrzeganiu tego tematu niewiele się zmieniło. Pomimo wszechobec-ności seksu w dzisiejszej kulturze, wcale nie stał się on czymś piękniej-szym, a nieraz wręcz przeciwnie - jest przedstawiany wulgarnie i w krzywym zwierciadle. Poruszy-my ten temat, jako ostatni, ważny element w naszej układance…

Kilka zdań o sobie

Urodziłem się w 1969 r. Księ-dzem jestem od 1995 r. Ukończyłem też studia nad rodziną, o których „za-pomniałem” w czasie mojej posługi wikariusza na Osiedlu Witosa czy potem w Chorzowie. Od ponad sze-ściu lat jestem moderatorem domu rekolekcyjnego „Emaus” w Koniako-wie, który przez cały rok (głównie w weekendy) proponuje rekolekcje dla małżeństw, rodzin, narzeczo-nych. Posługa ta owocuje doświad-czeniem, którym chcę się dzielić.

W większości tematów nie jestem głównym prowadzącym. O wychowa-niu dzieci lepiej nauczają rodzice, o problemach z płodnością - lekarze, o dialogu - lepiej małżonkowie. Sam jednak korzystam i uczę się: słucha-jąc, rozmawiając, sprawując sakra-menty. Największym moim odkry-ciem jest świętość małżeństwa, w stopniu, którego dotąd nie podej-rzewałem. � ks. Jarosław Ogrodniczak

zachwyt

Dysk

utu

jemy

Page 14: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

12

ingle z angielskiego znaczy pojedynczy, sam jeden. Tak więc singiel w najszerszym

znaczeniu oznacza po prostu osobę, która żyje sama, która nie jest w żadnym związku (nawet niefor-malnym). Nie należy jednak mylić singla z osobą samotną, mimo iż ich sytuacja życiowa może wydawać się identyczna. Określenie „osoba sa-motna” miało w społeczeństwie wy-dźwięk pejoratywny i odnosiło się raczej do człowieka, któremu, naj-prościej mówiąc, nie udało się zna-leźć życiowego partnera. Zamienne terminy, jak „stara panna” czy „stary kawaler”, również kojarzą się raczej negatywnie. Osoba taka skazana była na samotność praktycznie aż po grób… Singlami nie nazwiemy też żyjących w stanie wolnym, a wciąż pytających o swoje powołanie, ani zakonnic czy księży. Ci bowiem do-browolnie zrezygnowali z małżeń-stwa, by swoje życie poświęcić konkretnej służbie.

Własny wybór

Sytuacja z singlami jest specy-ficzna. Do ludzi, którzy sami siebie

Samotny, Wiek dwudziesty przyniósł ze sobą

zjawisko niespotykane - spadek

liczby osób zawierających formal-

ne związki, a równocześnie

spadek liczby osób… samotnych.

Wszystko to za sprawą singli.

Ale kim oni tak naprawdę są?

Skar

b s

amot

noś

ci

Page 15: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

13

określają tym mianem, można zali-czyć osoby samotne, które świado-mie i celowo rezygnują z trwania w związku (np. z powodu miłosnych rozczarowań). Potem także rozwod-ników, którzy nie weszli w kolejne związki.

Singiel najczęściej sam wybiera swój stan i jest z niego dumny – bycie samym nie oznacza dla niego bowiem bycia samotnym, a życie w pojedynkę pojmowane jest jako lepsza alternatywa dla życia w związku. Określenie „singiel” ma tutaj wydźwięk zdecydowanie pozy-tywny.

Wygodna decyzja

Taki model życia ma krótki rodo-wód, jednak niesłychanie szybko zdobył popularność praktycznie w całej kulturze zachodniej. I zjawi-sko to skutecznie wymyka się wszel-kim dotychczasowym podziałom społecznym, stanowiąc poważne wyzwanie dla działalności duszpa-sterskiej Kościoła. Przez wieki uzna-ną i szanowaną formą życia wspól-notowego było małżeństwo oraz rodzina, jak również życie mona-styczne w klasztorze. Jednocześnie Kościół bardzo cenił pewne drogi życia samotnego, jak dziewictwo, celibat czy pustelnictwo. Były one jednak wybierane jako wyrzeczenie się dóbr tego świata w celu całkowi-tego poświęcenia się Bogu. Single wyłamują się z tego schematu.

W wyborze samotnego życia nie chodzi o jakąś formę poświęcenia się, ale wręcz przeciwnie, o ucieczkę od problemów w stronę wygody

i beztroski. Co w tym złego?

Realne zagrożenia

Nie chodzi o to, czy jest to złe. Chodzi o pewne zagrożenia, które niesie ze sobą to nowe zjawisko. Nie tylko w sferze religijnej, ale również np. społecznej. Większa liczba singli, to mniejsza liczba małżeństw i ro-dzin, co zaburza naturalny porządek społeczny. To również mniejsza ilość potomstwa, co pogarsza i tak już złą sytuację demograficzną kultury za-chodniej.

Bycie singlem nie oznacza bycia samotnym – przeciwnie, charakte-rystyczne jest tutaj intensywne ży-cie towarzyskie i często brak umia-ru w korzystaniu z dóbr tego świata (psychologia mówi, że jest to forma radzenia sobie z nieuświadomioną samotnością). Niepozostawanie w trwałym związku jako wartość sama w sobie powoduje, że rozwód nie jest już traktowany jako osobi-sta tragedia, lecz jako pozytywne zjawisko, jako „powrót do ży-cia” (coraz popularniejsze jest orga-nizowanie imprez z okazji udanego rozwodu).

Kościół nie wypracował jeszcze odpowiedniego podejścia do singli. Dopóki nie pojawi się jakiś całościo-wy program duszpasterski, duża odpowiedzialność spoczywa na kato-likach świeckich - aby w kontaktach z tak żyjącymi potrafili zawsze dać świadectwo prawdziwej wiary. Sin-gle najczęściej żyją z Kościołem „na bakier” - a dla świętości życia, po-trzeba tu zmiany… �

Michał Kamiński

wolny? Nie, singiel.

Dysk

utu

jemy

Page 16: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

14

ozmowę taką cytuje w swojej książce pt. Miłość, przyjaźń, modlitwa ojciec Mirosław Pil-

śniak, dominikanin. I podkreśla, że jest takich wiele. Tylko „dlaczego takie kobiety, naprawdę fascynujące: wykształcone, samodzielne, głęboko i prawdziwie wierzące, a na dodatek piękne, nie mogą spotkać mężczyzny, z którym umiałyby zbudować więź, prowadzącą do małżeństwa”? Może problem tkwi w wyobrażeniach owe-go mężczyzny… który w kobiecym mniemaniu musiałby być wykształ-cony, samodzielny, urodziwy, towa-rzyski, a przy tym wysportowany, obyty w świecie, religijny, a na doda-tek umiejący budować więzi, ela-styczny w spotkaniu z drugą osobą itd. „Tylko że takich ludzi - przeko-nuje autor - na świecie nie ma, bo albo już dawno zawarli małżeństwo i stali się tacy świetni w rodzinie, albo też jawią się tacy tylko przy powierzchownym spotkaniu”.

Bo mężczyźni są inni

Wielu z nich, mimo wykształce-nia, czuje zagubienie, inni są bardzo wrażliwi. Nie brakuje też takich, którzy nie znają swojej wartości, mają luki w wiedzy religijnej czy etycznym przygotowaniu i mnóstwo kompleksów dotyczących na przy-kład wyglądu zewnętrznego… Pisze o. Mirosław, że „wielką radość daje obserwowanie tego, jak niektórzy z nich z czasem biorą odpowiedzial-ność za konkretne dzieła i, obdarzeni zaufaniem, nabierają wewnętrznej szlachetności, stając się tym, kim powinni być”. Ale to wszystko doko-

nuje się stopniowo. Potrzeba bowiem czasu i wysiłku

na zbudowanie więzi z drugim czło-wiekiem. Wzajemne poznawanie historii życia, dzielenie się marzenia-mi i przeżyciami - taki złożony pro-ces trwa więcej niż pięć lat. Bywa, że „znaczna jego część dokonuje się już w małżeństwie”.

Tu potrzebne są całe lata

Nie jest sprawą chwili nauczenie się, by nie mówić o małostkach, gdy trzeba czuwać, by nie zajmować się tylko sobą; by prośba o przebaczenie wypowiadana była tak, aby pozwolić zaistnieć drugiemu. Jeśli chcesz prze-baczenia swoich wad, przebacz i te, które posiada drugi, i zaakceptuj go takim, jaki jest. Daj szansę na zmia-nę, by mógł stać się jeszcze bardziej sobą. „Budowanie więzi to próby znalezienia wąskiej ścieżki, na której muszę zmierzyć się z tym, co ode mnie zależy, i z tym, z czym po pro-stu muszę się pogodzić, albo przyjąć jako krzyż. Zarazem nie chcę i nie powinienem pogodzić się z brakiem

„Książę z bajki” Dzwoni telefon: „Czy mogę z księ-

dzem porozmawiać? Chciałabym

prosić o radę... Dlaczego mam

zostać sama? Czy jestem

jakaś inna?” - A czy to pilne?

- „Nie, właściwie się nie spieszy.

Może być za miesiąc albo dwa.

Jestem taka zapracowana…”

Page 17: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

15

miłości we mnie ani w tym drugim, pomimo że i tak nie zrealizuję jej w sposób doskonały. Budowanie więzi to również droga, którą muszę przejść od realizacji moich osobi-stych planów, do decyzji na oddanie wszystkiego za tę jedną jedyną war-tość w życiu, jaką jest miłość.”

Pośród paradoksów

W budowaniu trwałej więzi do-minikanin przestrzega przed mo-mentem, w którym człowiek dotyka granicy swojej wolności. Wydaje mu się wtedy, że każde kolejne ustęp-stwo wobec oczekiwań drugiej stro-ny jest utratą własnej osobowości albo godności… Wówczas przed nad-użyciami, a nas przed wyrzeczeniem się prawdy o nas samych chronią normy etyczne. Nie wolno z nich rezygnować! Normy stoją na straży równowagi: miłość żali się, że nie jest kochana, ale baczy zarazem, aby nadmiernym żalem nie ranić osoby kochanej (św. Augustyn).

Kiedy pomimo wszystko

A osobie, która pyta, co z nią jest nie tak, skoro pomimo osobistych zalet nie potrafi stworzyć więzi pro-wadzących do małżeństwa, należy postawić pytanie o kierujące nią wewnętrzne motywacje. O to, czy „parcie” do małżeństwa poparte jest równoczesną gotowością do ducho-wych inwestycji i wyrzeczeń na rzecz przyszłego współmałżonka… Jasne zdefiniowanie przyczyn ozna-czać może, że „powołanie do miłości trzeba realizować inaczej”. Z pewno-ścią nie w małżeństwie, ale (uwaga!)

również nie w samotności. Ojciec Mirosław Pilśniak pisze, że „nie ma powołania do samotności, jest powo-łanie do miłości, które można reali-zować w różny sposób i w różnych miejscach”, np. w polityce, admini-stracji, w biznesie, poprzez naucza-nie i wiele innych. Dla urozmaicenia można przywołać w tym miejscu wspomnienie niegdysiejszych na-uczycieli, którzy, nie wiążąc się z nikim, poświęcali się pracy wycho-wawczej. „Warunkiem jest podjęcie decyzji i czuwanie, by w wirze róż-nych spraw nie stracić celu, jakiemu służy nasza praca. Ma to być posługa miłości, nawet jeśli jest to tzw. robie-nie pieniędzy. Dobra firma to prze-cież również ludzkie więzi, twór-czość, to także miejsca pracy i spo-sób realizacji aspiracji. To też może być miejsce kochania człowieka.”

Poświęcenie się obowiązkom ma nam pomóc w realizacji zdolności kochania, a więc także spełnić życie. „Jeżeli ktoś pozostaje osobą żyjącą pojedynczo, to też powołany jest do oddania swojego życia innym. Może właśnie w taki sposób mają się doko-nać jego zaślubiny z Miłością?” �

O. Mirosław Pilśniak OP urodził się w 1959 roku. Duszpasterz akademicki, rekolekcjonista. Wykłada teologię mał-żeństwa i etykę na Dominikańskim Stu-dium Filozoficzno-Teologicznym w Kra-kowie i w Kolegium św. Tomasza w Kijo-wie. Prowadził programy o tematyce religijnej i rodzinnej w TV Plus. Obecnie związany jest z kanałem telewizyjnym Religia.tv. Jego książka pt. Miłość, przy-jaźń, modlitwa, wydana przez LIST, uka-zała się w 2004 r.

Dysk

utu

jemy

i inne problemy

Page 18: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

16

ak wiemy z pierwszych rozdzia-łów Księgi Rodzaju, samotność nie jest z natury wpisana

w istotę człowieczeństwa (Rdz 2, 18). Ani w Starym ani w Nowym Testamencie nie ma jednak wypo-wiedzi, które by ją potępiały. Prze-ciwnie nawet, dostrzega się w niej element Bożego planu. Służy on budowaniu wspólnego dobra, pro-wadzi do głębszego zjednoczenia z Bogiem i ludźmi. W Starym Testa-mencie przeważa idea wspólnoty. Sporo się jednak mówi o samotności, ponieważ jest ona wpisana w Boże zamiary i wynika z Bożego powoła-nia i posłannictwa.

Odrzucenie

Pierwszą osobą, która doświad-cza tego stanu i wywiera pozytywny wpływ na historię zbawienia jest Józef, syn Jakuba. Przez zazdrość braci zostaje sprzedany Madianitom i jako niewolnik trafia do Egiptu, by następnie przez niesłuszne oskarże-nie być wtrąconym do więzienia. Józef, na dworze faraona, zdobywa wreszcie należny sobie szacunek. Ratuje ludzi w Egipcie przed klęską głodu, a później także naród wybra-ny, gdy prosi o żywność jego rodzina przybyła do Egiptu. Biblia nie mówi o odczuciach Józefa, jednak jego radość na widok braci, świadczy, jak bardzo był dotąd samotny (Rdz 42, 24).

Powołanie

W Boży plan wpisana jest rów-nież samotność Jeremiasza, które-mu Bóg polecił nie zakładać rodziny

ze względu na zadanie, które mu wyznaczył (Jr 16, 2). I tak, oprócz osamotnienia związanego z bra-kiem bliskich, doświadczył odrzuce-nia i niezrozumienia ze strony całe-go otoczenia. Jeremiasz musiał gło-sić prawdy znacznie odbiegające od ówcześnie przyjętych, przez co postrzegano go jako wyrzutka. Nie zrezygnował jednak z wyzna-czonej ścieżki i tylko wielokrotnie skarżył się Bogu na swoją samot-ność. Szukał u Niego pociechy. Sa-motność pozwoliła Mu być blisko Boga i zwracać się do Niego jak do prawdziwie obecnego.

Doświadczenie

Samotność Hioba jest z kolei spowodowana jego doświadczeniem cierpienia. Zostaje on pozbawiony wszystkiego, co posiadał. Na pierw-szy rzut oka mogłoby się wydawać, że to kara za popełnione grzechy. Kiedy wczytamy się jednak dokład-

Samotność wymyka się granicom

ludzkiego pojmowania. Często jest

błędnie definiowana jako odizolowa-

nie od ludzi (w sensie fizycznym).

Bywa też, że interpretuje się ją

jako karę za popełnione czyny.

Biblia tymczasem,

choć nie zawiera żadnego

traktatu na ten temat,

ukazuje samotność inaczej…

Czy samotność jest karą?

Page 19: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

17

nie w jego hi-storię, widzimy, że samotność Hioba jest da-rem – tutaj do-brze wykorzy-stanym. Ma ona bowiem prze-mienić człowie-

ka, pomóc mu stanąć w prawdzie o sobie, nauczyć pokory i zwrócić w stronę Boga, który kiedyś wyna-grodzi podjęte starania.

Wyczekiwanie

Za swoją, podjętą z własnej woli, samotność została wynagrodzona również prorokini Anna. Jest ona wzmiankowana w NT tylko raz, gdy mowa o ofiarowaniu Jezusa w świątyni. Od św. Łukasza wiemy, że po okresie panieństwa żyła sie-dem lat w małżeństwie i została wdową. Wtedy to, jako samotna ko-bieta poświęciła się służbie Bogu

modląc się i poszcząc (Łk 2, 36-38). Jej oddanie zaowocowało ujrzeniem jeszcze przed śmiercią Mesjasza, którego przyjścia oczekiwała i które przepowiadała.

Chrystus i… naśladowanie

Idea samotności najwyraźniej realizuje się w osobie Jezusa Chry-stusa. Jest Jego świadomym wybo-rem. U progu swojej działalności Jezus udaje się samotnie na pustynię, aby zmierzyć się z Szatanem. Później też często odchodzi w miejsca od-osobnione na modlitwę.

Samotność w życiu Syna Bożego była przestrzenią odkrywania woli Bożej i jej realizowania, spotkań z Ojcem i wypełniania Jego woli, do tym bardziej świadomego mesjań-skiego posłannictwa i, poprzez swoje życie, czynienia go widocznym dla ludzi. Najbardziej uderza Jego samot-ność podczas Męki od Ogrójca po-cząwszy, a na krzyżu skończywszy. Tak Jezus uczy, że należy odłożyć na bok swoją wolę, a wolę Bożą uczynić własną.

Samotność nigdy nie jest karą, ale często powołaniem. Właściwie rozeznana sprawia, że człowiek zyskuje przyjaźń Jezusa, który zawsze jest przy nim obecny. Od osób samotnych nie należy się od-wracać. Raczej trzeba je bliżej po-znać, ponieważ ich uczynki i świa-dectwo mogą stać się drogowskazem do głębszego poznania i zjednocze-nia z Bogiem, a w efekcie także do życia wiecznego, które jest celem każdego chrześcijanina. �

Joanna Gembalska

Dysk

utu

jemy

Z łzawicy, zwanej też Łzami Hioba, siostry karmeli-tanki wyrabiają różańce – do modli-twy na chwile samotne…

Page 20: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

18

zytamy w Ewangelii: „Zapraw-dę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr,

matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przy-szłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszy-mi” (por. Mk 10, 28-30).

Samotność niekoniecznie jest brakiem ludzi wokoło, może być natomiast powołaniem i świado-mym wyborem. Powołaniem, które przybiera różnorodne formy, i wybo-rem, który może zaprowadzić nas do pełnego przeżywania swojego życia i prawdziwej radości. Czasami jest to wyzwanie, które budzi w nas sprze-ciw, bo niby dlaczego mamy wyrze-kać się czegokolwiek… Są tymcza-sem tacy, którzy mając naprawdę wielu znajomych, wciąż czują się samotni a nawet osamotnieni. A są obok nich i ci, którzy nigdy nie będą samotni, choć spotykają w swoim życiu niewielu…

Dlaczego, podejmując życie nieja-ko samotne, ja nigdy nie będę samot-na? Dlatego że zawsze ktoś będzie obok mnie. Moją samotność traktuję jak wyjątkowy dar. Bo wpisana w życie zakonne, w nim akurat łączy się z tym, co najpiękniejsze: by-ciem zawsze dla innych ze wzglę-du na Chrystusa i byciem tyko z sobą, aby tak naprawdę należeć tylko do Niego.

Samotności uczyłam się w miarę wzrastania i odkrywania tego, co jest

Szczęście nie „z”,

Skoro nasze życiowe wybory mają

nas zawsze prowadzić do rozwoju,

a przez podejmowanie określonych

decyzji chcemy być szczęśliwi, dla-

czego uciekamy od tego, co prowa-

dzi do szczęścia? Dlaczego stronimy

od samotności, twierdząc, że szczę-

ście jest tylko pośród innych?

Page 21: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

19

istotą mojego życia. Kilkanaście lat temu, patrząc na siostry nie myślałam o tym, iż cechą życia we wspól-nocie zakonnej musi być także pewnego rodzaju samotność. Myślałam natomiast o tym, kim one są, dla kogo żyją, jak wiele czerpią z przynależno-ści do Jezusa. W oczach każdej z sióstr, które miałam okazję spotkać w moim życiu w latach licealnych, widziałam radość, której nie okre-ślały sprawy i rzeczy, ale która po prostu w nich była i mnie także się udzielała. Nie bardzo nawet zastana-wiałam się wtedy, skąd ona się bierze, dostrze-gałam ją jednak za każdym razem. Za-chwycała mnie i nadal zachwyca: umiejętność

odnajdywania radości w zwykłych, ciągle tych samych rzeczach, w co-dziennych obowiązkach, w osobach, które tworzą moją wspólnotę – na-wet wtedy, gdy są dla mnie zagadką.

Radość ulega przemianie, doj-rzewa wraz ze mną z biegiem mo-ich dni i lat. Nie jest już młodzień-czą fascynacją i patrzeniem przez różowe okulary, ale płynie z więzi z Chrystusem, ze ślubów zakon-nych, z poczucia przynależności tylko do Niego. Wiele razy doświad-

czyłam wewnętrznej radości, mimo iż zewnętrzne sprawy i zadania były walką i trudem. Wiem, że to dar dany mi jako zadanie: dzielenia radości.

Modlitwa, adoracja, praca, wspól-nota, to źródła radości, których nie sposób pominąć w życiu zakonnym. Każda z tych rzeczy składa się na jedną całość – służbę Bogu. Nie je-stem sama, bo gdziekolwiek spoj-rzę są moje współsiostry, które mają ten sam cel i te same zadanie. Jednoczy nas ta sama miłość do naszego Oblubieńca – w trudzie ta świadomość dodaje mi siły. Nie ma łatwych wyborów i łatwej drogi do zbawienia, każdy niesie swój własny ciężar. Łatwiej go jednak unieść, gdy myśląc o drodze przede mną, uśmie-cham się do życia, do ludzi, obowiąz-ków i trudności. Gdy patrzę na siostrę i widzę jak z uśmiechem mówi do mnie, że na pewno się uda, Ewangelia tak często wzywa nas do radości. Jezus natomiast, aby spełniać wolę Ojca, udawał się często w miejsce osobne. Tego samego ja też potrzebu-ję – samotności, aby nieść radość. Przecież Ten, któremu ślubowałam nigdy mnie nie opuści, zawsze będzie przy mnie i obdarzy Bożą radością.

Przypadkowemu obserwatorowi życie zakonne może wydawać się monotonne, dla nas, które je podjęły-śmy, z pewnością takie nie jest. Klasztor to dom tętniący życiem, nieustanną radością z konsekracji i powołania, z nowych wyzwań za-leżnych od Bożej Opatrzności. Aby tego doświadczyć trzeba tylko odwa-gi i odpowiedzi „tak” na głos Bożego powołania. � s. Celina, jadwiżanka

Dysk

utu

jemy

ale wśród innych

Page 22: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

20

atolicki arcybiskup francuskie-go Avinionu, Jean-Pierre Catte-noz, pytał kiedyś w konferencji

wygłoszonej do wiernych: „Jak żyć żarliwą miłością do Boga w świecie ulegającym sekularyzacji, w którym życie religijne bardzo często jest usuwane do sfery prywatnej? Jak żyć żarliwą miłością do ludzi w świecie, w którym relatywizm stał się regułą życia akceptowaną przez wszyst-kich? Jak żyć w świecie, w którym Kościół jawi się bardzo często jako starsza pani bez przyszłości?”

Członkinie instytutów świeckich życia konsekrowanego (żeńskich - bo istnieją też na tych samych zasa-dach instytuty zrzeszające mężczyzn czy księży), wydaje się, że znają do-skonałą odpowiedź.

Znalazły sposób

Wsłuchując się w Boże powoła-nie, wyraziły chęć całkowitego odda-nia swojego życia Panu Bogu. W jaki sposób? Przez dobrowolne trwanie w samotności, a zarazem pozostawa-nie w łączności ze wspólnotą insty-tutu. Postawiły sobie za zadanie: świadczyć o żywym Bogu zwyczaj-nym życiem, nie szczególnym wyglą-dem, nie ogłoszoną przed światem decyzją, ale gorliwością, której moty-wacją jest zapisana głęboko w sercu miłość do Chrystusa. Miłość żarliwa i odczuwana, realizowana w codzien-ności, ale utrzymana w całkowitym sekrecie – „między mną a Bogiem”. Ot, taki charyzmat. I takie szczególne piękno tego powołania - jak Maryja zachowują wszystko w ciszy swojego serca.

Zaślubione Panu

Ubierają się jak inni świeccy.

Niczym się nie wyróżniają.

Obecne we własnych zawodach,

mieszkają często w rodzinnych do-

mach. Tym różnią się od świata,

że na wyłączność oddały się Chry-

stusowi. Poślubiły Go. Aby On pro-

wadził je przez codzienne obowiązki.

Page 23: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

21

Nie są pierwsze

Już Maryja w Nazarecie, za namo-wą Ducha Świętego, podjęła posta-nowienie życia w dziewictwie na dowód swojej miłości do Boga. Chry-stus też wybrał szczególny dar dzie-wictwa. Jak uczył święty Ambroży, „w sobie samym przedstawił to, co wybrał Matce”. Dziewictwa nikomu nie nakazał, ale mówił, że są tacy, którzy ze względu na Królestwo Bo-że pozostają bezżenni (Mt 19, 12). Święty Paweł zalecał, by odczytywać to jako powołanie (1 Kor 7, 25-40) i polecał, aby kobiety niezamężne i dziewice troszczyły się o sprawy Pana. Święty Jan Apostoł, żyjący w celibacie, którego opiece Jezus powierzył Maryję, a potem objawił chwałę dziewic objawił w Apokalip-sie (14, 1-4).

„Od czasów apostolskich dziewi-ce chrześcijańskie, powołane przez Pana, by poświęcić się Mu w sposób niepodzielny w większej wolności serca, ciała i ducha podejmowały za aprobatą Kościoła decyzje życia w stanie dziewictwa dla Królestwa niebieskiego” (KKK 922). Dz 21, 9 podają za przykład dziewice proroki-nie, córki diakona Filipa, obecne w pierwotnym Kościele.

Nie są wyjątkami

Po zatwierdzeniu (2 lutego 1947 roku) przez papieża Piusa XII Kon-stytucji Apostolskiej Provida Mater Ecclesia na świecie powstało sto dziewięćdziesiąt świeckich instytu-tów życia konsekrowanego; w Polsce działa ich aż trzydzieści. Każde nowe

powołanie do któregokolwiek z nich wzmacnia radość Kościoła i pomna-ża szanse na owocność podejmowa-nej przez nie misji.

Instytut Świecki Chrystusa Króla, jeden spośród obecnych w naszej archidiecezji, wywodzi się z Kielc. W latach drugiej wojny światowej ks. dr Wojciech Piwowarczyk objął opieką duszpasterską grupę dziew-cząt, które szukały drogi świętości w życiu świeckim. Pragnąc żyć rada-mi ewangelicznymi w warunkach świeckich, złożyły śluby: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Wkrótce też ustalono pierwsze zasady ich życia.

Są szczególne

Charyzmatem członkiń tego In-stytutu jest naśladowanie Chrystusa Króla, który nie przyszedł aby Mu służono, lecz aby służyć (Mt 20, 28). Poznają Go coraz bliżej i starają się naśladować, chcą dostrzegać podo-bieństwo do Niego w każdym czło-wieku, szukając i ceniąc to, co w nim dobre, szanując indywidualność, obdarzając zaufaniem. Tam, gdzie żyją, pragną być tymi, które łączą, by przyczyniać się do budowania Kró-lestwa Bożego. Wszystko, w co się angażują, starają się podporządko-wywać prawu ewangelicznej miło-ści. Pozostają we własnym środowi-sku rodzinnym, zawodowym, towa-rzyskim i tam działają. Włączają się w dobre inicjatywy otoczenia, za-praszają do współpracy i pomagają sobie wzajemnie. To, co przynosi im życie… uważają za szansę rozwoju, daną im przez Boga. � ks. KN

Dysk

utu

jemy

Page 24: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

22

zybko przekonałem się, że choć panie różni wiele, to obie są też zaprzeczeniem stereotypu, iż

osoba żyjąca w stanie wolnym jest nieszczęśliwa, samotna, niezrozu-miana. Wręcz przeciwnie. Gdy opo-wiadały mi o swoim życiu codzien-nym, radościach i problemach, naj-bliższej rodzinie, przyjaciołach, pra-cy zawodowej i pasjach, bez trudu mogłem się zorientować, że rozma-wiam ze szczęśliwymi kobietami, które wiedzą, czego chcą w życiu i starają się konsekwentnie podążać tą ścieżką. Ten wewnętrzny spokój, poczucie bycia na właściwym miej-scu zyskały dzięki zawierzeniu Bogu i przeświadczeniu, że jako osoby w stanie wolnym również mają swo-ją rolę do spełnienia w Jego planie. Obie zgodnie przyznały, że duże znaczenie w ich duchowej formacji oraz rozpoznaniu i akceptacji życio-wego powołania odegrała Grupa 33.

Nazwa grupy odnosi się do liczby lat ziemskiego życia Jezusa Chrystusa, ale dziś nikt dokładnie nie pamięta, kto i kiedy użył jej po raz pierwszy. Pewne jest natomiast, że nie byłoby grupy w jej obecnym kształcie gdyby nie animator jej dzia-łań, ks. Tadeusz Czakański. To on latem 1994 r. zaprosił grupę niezna-jących się osób stanu wolnego na wyjazd do jednej z paryskich parafii. Po powrocie uczestnicy spotykali się przez pewien czas nieformalnie, wspominając, rozważając Słowo Boże, rozmawiając… Do grona dołą-czały się kolejne osoby, co skłoniło księdza Tadeusza do zorganizowania regularnych spotkań w pomieszcze-

niach Duszpasterstwa Akademickie-go w Katowicach. Od tego czasu li-czebność Grupy 33 znacznie wzrosła, zmieniały się miejsca spotkań, ale najważniejsze kwestie pozostały te same. Ciągle bardzo istotnym sposo-bem aktywizowania formacji są re-kolekcje, które pozwalają na wyci-szenie się, skupienie i wyznaczenie sobie nowych celów w życiu ducho-wym. Nieodłącznymi elementami spotkań Grupy 33 od samego po-czątku jest wspólne przeżywanie Eucharystii, przygotowywanie Li-turgii Słowa, adoracja Najświęt-szego Sakramentu. Do tradycji na-leżą także spotkania sylwestrowe z witającą Nowy Rok mszą świętą, wspólne wyjazdy, wycieczki rowero-we i górskie spacery. Wszystkie za-wdzięczają swój urok wzajemnej życzliwości uczestników Grupy 33.

Na swojej stronie internetowej tak piszą o sobie: „Mamy różne ta-

Jako licealista wziąłem udział

w konkursie na reportaż filmowy

o samotności. Pewien byłem tylko

jednego: nie chciałem, żeby materiał

emanował smutkiem. Poszukiwanie

osób, które z radością opowiadały-

by o życiu w stanie wolnym

okazało się jednak bardzo

długotrwałe i trudne. Wtedy

poznałem dwie panie z Grupy 33.

To był strzał w dziesiątkę…

Grupa wcale

Page 25: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

23

lenty i umiejętności, którymi służy-my sobie nawzajem. Jesteśmy otwar-ci - świadczymy też pomoc innym osobom potrzebującym. Ta nasza obecność i wspólna praca buduje między nami więzi. Jesteśmy osoba-mi w wieku od 25 do 55 lat, żyjemy w stanie wolnym. Nie jest nam obo-jętne, jak wygląda nasza codzien-ność - ciągle na nowo uczymy się żyć Ewangelią. Pragniemy roze-znać swoje powołanie i zrealizo-wać je zgodnie z wolą Bożą. Chce-my pokazać, że jesteśmy i że takie życie ma sens. Że nie będąc żoną czy mężem, matką czy ojcem, księ-dzem czy osobą konsekrowaną, moż-na być szczęśliwym”. I zapraszają „osoby spełniające warunki wieku i stanu, szukające swego miejsca w świecie, które być może czują się samotne”. � Jakub Gruchalski

zczegóły na temat działalności Grupy 33, jej spotkań i możliwo-ści włączenia się w nią znaleźć

można na stronie internetowej: www.grupa33.katowice.opoka.org

Cała grupa spotyka się raz w miesiącu, we wtorki, w Kościele Akademickim w Krypcie Katedry Chrystusa Króla w Katowicach. Od godz. 18.15 jest okazja do adoracji Najświętszego Sakramentu, o godz. 19.00 sprawowana jest Eucharystia, po niej - wykład oraz możliwość wspólnych rozmów. O godz. 20.30 spotkanie kończy apel jasnogórski. Raz w miesiącu odbywają się także spotkania w rejonach (Katowice, Cho-rzów, Tychy, Żory). Rozpoczynają się one Mszą Świętą w intencji solenizan-tów danego miesiąca. Potem jest czas na świętowanie urodzin oraz spotka-nia w kręgach. �

nie samotna

Dysk

utu

jemy

Page 26: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

24

Muzyczna

amy się czuć dziećmi jedne-go i tego samego na całym świecie Kościoła. Wszędzie.

Poczynając zaś od naszej wspólnoty. Drugi już Festiwal Muzyki Sakralnej, który od 14 do 22 XI ub. r. odbywał się w naszym kościele parafialnym, przypomniał nam tę prawdę. Towa-rzyszyli w tym czasie naszej mo-dlitwie uczniowie Szkoły Muzycz-nej, grając podczas mszy utwory sakralne różnych kompozytorów.

Słuchaliśmy: Jakuba Imielskiego (trąbka), Dawida Makosza (organy), Tomasza Mandę (gitara), Karolinę Bober, Bartłomieja Dobrowolskiego, Filipa Mosurka i Marcina Mrykę (klarnet), duetu akordeonistów: Ewy Banachiewicz i Michała Kubarskiego; duetu skrzypcowego: Patrycji Kosio-rowskiej i Kingi Milaniak, a także smyczkowego trio sióstr Sawickich: Agnieszki, Zuzanny (skrzypce) i Mar-ty (wiolonczela). Emilia Pycińska i Jakub Plewa grali na organach, Nata-lia Mazurkiewicz – na altówce. Festi-walową modlitwę zakończył kwartet smyczkowy: Anna Paliwoda, Lidia Staśko, Magdalena Micke i Wojciech Skóra. Muzykom gorąco dziękujemy! �

Kal

end

ariu

m

Uczymy się w naszej parafii nowych

pieśni, korygujemy stare śpiewy,

troszczymy o liturgię. Wszystko

po to, byśmy gdziekolwiek się znaj-

dziemy – słysząc melodie, słowa,

widząc gesty – przyjmowali je jako

bliskie sobie, niemal rodzinne.

Page 27: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

25

Wsp

om

inam

y

lekcja o Kościele

Page 28: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

26

gółem w tegorocznych kon-kursach i turniejach, organi-zowanych na przełomie listo-

pada i grudnia, wzięło udział dwustu dwudziestu siedmiu uczestników. We wszystkich konkurencjach roz-daliśmy aż siedemdziesiąt nagród. Na spotkanie ze Świętym Mikołajem przyszło sześćdziesięcioro dzieci, z których każde otrzymało „słodkie paczki”. Także mikołajkowa loteria fantowa przyciągnęła sporo dzieci, bowiem sprzedaliśmy ponad sto losów.

Dziękujemy wszystkim, którzy włączyli się w jakikolwiek sposób w zorganizowanie tegorocznych rozgrywek Parafiady Barbórko-wej. W szczególności dziękujemy naszym sponsorom, bez których nie moglibyśmy nagrodzić tylu uczestni-ków. Dziękujemy ks. Proboszczowi za jego patronat, a księżom wikarym za włączenie się w akcję. Wam wszystkim, drodzy Parafianie, za chęć udziału w naszych rozgryw-kach. Jak widać, potrzebna nam jest Parafiada, skoro przyciąga zawsze tak liczne grono uczestni-ków, i niekoniecznie tych, którzy na co dzień mają styczność z Panem Bogiem. Jest to forma ich ewangeli-zacji, ważna, i okazja do naszego dawania świadectwa.

Na stronie internetowej zamiesz-czone jest liczbowe zestawienie po-szczególnych konkurencji oraz spra-wozdania z ostatnich zawodów. Jest też wykaz sponsorów i organizato-rów tegorocznej Parafiady. Wszyst-kim, raz jeszcze, składamy podzięko-wania. � Barbara Mruk

Święte, daj Boże, No i stało się. XVII Parafiada Bar-

bórkowa w naszej parafii przeszła

do historii. Jej ostatnim akcentem

było wręczenie nagród w konkursie

Bożonarodzeniowych szopek. Pozo-

stały wspomnienia z rywalizacji…

Page 29: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

27

Wsp

om

inam

y

zmagania

Page 30: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

28

rofesjonalne wykonanie kolęd przez chór Santarello sprawia-ło, że człowiek czuł się jak

wśród zastępów anielskich. Nasza schola parafialna chórowi prawie dorównywała… Dzieci z osiedlowego Przedszkola nr 34 wręcz rozbrajały radością i spontanicznością swojego wykonania, a śpiew naszych rodzin - wytworzył rodzinną, miłą atmosferę. Nie można też pominąć naszych dzielnych: ks. Proboszcza, ks. Pawła Furczyka i księży wikarych. Oni rów-nież ochoczo ujawniali swój muzycz-ny talent. A ponieważ do niektórych kolęd włączali się przybyli do kościo-ła parafianie - wszyscy uczestniczyli czynnie w tym niecodziennym wyda-rzeniu!

Wiem, że każdy bardzo osobiście przeżył ten koncert. W tym roku ja także kolędowałam. Dla mnie było to jedno wielkie świadectwo wia-ry oraz okazja do włączenia się w śpiew uwielbienia Boga. Cała

parafia zjednoczyła się w jedną wielką rodzi-nę, aby w kolę-dach rozważać cud Boskie-

go Wcielenia - narodzin Chrystusa. Niesamowite było występowa-

nie u boku najbliższych: rodziców, kuzynostwa, wujostwa. Uświado-miło mi to, że naszą rodzinę łączy miłość do Jezusa; że to On jest u podstaw naszej wzajemnej miło-ści. Po raz pierwszy zrobiliśmy „coś” razem, pokonując bariery nieśmiało-ści, strachu, tremy. Początkowy lęk później wyparła ogromna radość.

To, jakby się mogło wydawać, „zwykłe” śpiewanie, myślę, że prze-mieniło i umocniło w wierze

niejedno serce. � M. Kopeć

Coroczne kolędowanie w Święto

Trzech Króli staje się powoli

w naszej parafii piękną tradycją.

W tym roku i ławki były zapełnio-

ne, i repertuar wyjątkowo zróżni-

cowany. A wszystko w niezwykle

rodzinnej atmosferze…

Rodzinne kolędowanie

Page 31: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

29

Wsp

om

inam

y

królewskie

Page 32: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

30

obry przykład idzie z góry. Skoro więc wszystko zaczęło się przed laty od dorosłych,

zrodził się pomysł wykorzystania karnawału w podobny sposób także i przez młodzież…

I w tym roku z zapełnieniem miejsc w salce parafialnej nie było problemu. Dzięki dorosłym nato-miast sprawy organizacyjne udało się zapiąć na ostatni guzik. Nie pierwszy raz mogliśmy liczyć na pomoc pani Basi (której w tym miej-scu dziękujemy). Przy takim zaanga-żowaniu, bal dla młodych w naszej parafii już po raz trzeci okazał się sukcesem.

Najpierw piątego

Od samego rana w podziemiach kościoła trwały gorączkowe przygo-towania. Organizatorzy zajmowali się dekoracją sali, układaniem sto-łów oraz zastawianiem ich smakoły-kami. Około godz. 19.30 do salki coraz liczniej zaczęli przybywać go-ście – młodzi panowie w garnitu-rach, a panie w eleganckich suk-niach. O godz. 20.00 była już pełna frekwencja, wszyscy w salce. Ksiądz Krzysztof mógł rozpocząć zabawę wspólną modlitwą.

Nasz DJ, Bronek, muzycznymi taktami zapraszał na parkiet. Nie było mu trudno – zajmowało to bo-wiem nie więcej niż 60 sekund… Muzyka rozbrzmiewała, na parkiecie panował ścisk, wszyscy świetnie się bawili.

Sobota, dwunastego

Po zabawie dla młodzieży zorga-

nizowano zabawę karnawałową dla dorosłych. Zwłaszcza, że „starszy-zna” w stawianiu muzycznych kro-ków w niczym nie ustępuje młodym. Nikogo nie trzeba było zachęcać do tańca.

Co roku w organizację zabawy zaangażowana jest tzw. „grupa para-fiadowa” (organizatorzy Parafiady Barbórkowej): pani Basia Mruk i pan Zygmunt Wilczek. I tym razem stanę-li na wysokości zadania! Pomocą w realizacji pomysłów służyły im farskie panie kucharki, które przygo-towały dla uczestników balu poczę-stunek. Dwadzieścia pięć par bawiło się znakomicie!

W trakcie zabawy przeprowa-dzono loterię fantową. Każdemu z uczestników zaproponowano za-kup losu. Każdy też mógł liczyć na wygraną: kołdry, czajnika bezprze-wodowego, zestawu sprzątającego lub innych nagród. Losów przygoto-wano sto dwadzieścia jeden, ale gdy-by było ich jeszcze więcej… wszyst-kie pewnie by się rozeszły.

Pieniądze zebrane przy okazji loterii, tradycyjnie już, przeznaczone zostały na dofinansowanie kolejnej Parafiady Barbórkowej. �

Tomasz Cichy, Alexander Matusek

Rozwijamy się w parafii nie tylko

duchowo, ale i kulturalnie, od kilku

lat organizując zabawy karnawałowe.

Z roku na rok grono ich uczestników

poszerza się. To dowód, że „przy

Bogu” można też śpiewać i tańczyć…

Jeśli karnawał,

Page 33: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

31

Wsp

om

inam

y

to i zabawa!

Page 34: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

32

d 17 do 19 lutego br. młodzi naszej parafii: bierzmowańcy, ministranci, uczniowie Szkoły

Muzycznej i Plastycznej postanowili swoje zimowe ferie, choć w części, spędzić w Ustroniu. Na wycieczce, do której dziś wracają we wspomnie-niach. I o której mówią, że „było su-per! Chętnie pojechałbym raz jesz-cze. Bo co podobało mi się najbar-dziej? Wszystkie miejsca…” (Arek)

Z Katowic wyjechaliśmy autoka-rem wcześnie rano, w poniedziałek (17 II), po to, by jak najlepiej wyko-rzystać pierwszy dzień. Po przyjeź-dzie, uzupełnieniu prowiantu, pod wodzą ks. Krzysztofa wyruszyliśmy na Czantorię. Długie podejście, kilku-godzinna trasa, okazało się, były dopiero rozgrzewką przed prawdzi-wą wspinaczką, która miała się od-być następnego dnia…

W trasie był czas na rozmowy, poznawanie się, a także zbliżanie się do Boga i Maryi (poprzez od-mawianie na postojach kolejnych dziesiątek różańca).

Na szczyt Czantorii dotarliśmy zmęczeni, ale i zadowoleni z osią-gniętego celu. Wypiliśmy herbatę, nieco się posililiśmy (kanapkami lub

Szukanie Dojrzałości w wierze wyuczyć

się nie da. Dojrzałości się nabiera.

Uczestnicząc w Eucharystii,

klęcząc przy modlitwie, przeżywa-

jąc spotkanie z Chrystusem.

Nie tylko w kościele, także… w górach.

Page 35: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

33

Wsp

om

inam

y

batonikami) i, co najważniejsze, przez chwilę odpoczęliśmy. Było pamiątkowe zdjęcie, a potem – szyb-ki powrót do ośrodka (mieszkaliśmy w domu rekolekcyjnym Parafii św. Klemensa). Wyprawę zakończyliśmy mszą świętą. Po niej był film: Pan od Muzyki.

Następnego dnia naszym celem był Stożek. Pierwszy odcinek trasy pokonaliśmy pociągiem, potem – pokonywaliśmy siebie na ośnieżo-nym podejściu. „Dla wielu był to prawdziwy test wytrzymałości” – wspomina Patryk. „Każdy też mógł udowodnić sobie, ile potrafi.”

Batoniki uzupełniały naszą ener-gię, sznurek służył do wiązania roz-klejonych butów jednej z uczestni-czek wycieczki. Na szczyt Stożka dotarliśmy po dwóch godzinach, by tam, tradycyjnie, skorzystać z okazji do odpoczynku, z ciepłej herbaty i drugiego śniadania.

W tym dniu mieliśmy możliwość przystąpienia do sakramentu pokuty i pojednania. Była także wspólna msza święta, w trakcie której dzię-kowaliśmy za błogosławieństwo otrzymane podczas wypraw i za możliwość spędzenia tego czasu właśnie w takim gronie. Wieczorem obejrzeliśmy film pt. Lista Schindlera.

Popołudniem gier i zabaw trze-ciego dnia wieńczyliśmy wspaniałą atmosferę radości, do Katowic wra-cając późnym wieczorem. Co prawda bardzo zmęczeni górskimi wędrów-kami, ale przy tym bardzo zadowole-ni ze wspólnie spędzonego czasu. I ze znajomości, które oby przetrwa-ły jak najdłużej! � Małgorzata Turska

ługa Boży Jan Paweł II przy różnych okazjach nazywał młodzież przyszłością Kościo-

ła. Mawiał też, za św. Janem Bosko, wspaniałym wychowawcą, że i on sam dałby wszystko, aby pozyskać serca młodych, które mógłby podaro-wać Panu.

Papież wspominał, jak jeszcze „za dobrych czasów” liczył wakacje we-dług liczby ognisk i nocy przespanych pod namiotem. „Jeżeli była odpo-wiednia - mówił - to wtedy były też dobre wakacje…” I okazuje się, że młodzi czują podobnie. Chętnie ko-rzystają z różnego typu wyjazdów. Czas z dala od komputera też może być dla nich piękny i radosny!

To prawda, że góry są dla ludzi jakimś wyzwaniem. „Góry prowokują człowieka, istotę ludzką do dokona-nia wysiłku w celu zwyciężenia siebie (…). W góry przyjeżdża się, by stanąć przed pewną rzeczywistością geogra-ficzną, która nas przewyższa i pobu-dza do zaakceptowania tej postawy, do pokonania samych siebie. I widać tych piechurów, turystów, alpinistów, tych wspinających się nierzadko jak bohaterowie, którzy podążając za milczącym słowem, słowem majesta-tycznym, odwieczną wymową gór, idą, wspinają się i pokonują samych siebie, aby dotrzeć na szczyty” (Jan Paweł II w dolinie Aosty, 1989).

Cytowany przez Jana Pawła II poeta, Cyprian Kamil Norwid, pisał, że „odpoczywać znaczy od-poczynać”: człowiek musi odnaleźć siebie, odbu-dować siebie i odzyskać. W górach, przynajmniej młodym, stwarza się ku temu okazję. � ks. KN

siebie w górach

Page 36: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

34

Szukanie

Page 37: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

35

Wsp

om

inam

y

siebie w górach (c.d.)

Page 38: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

36

iedy uczniowie na Śląsku skończyli ferie, przyszedł czas, żeby po sesyjnych zma-

ganiach odpoczęli studenci. – Już dawno tak dobrze nie wypoczęłam spacerując i podziwiając przyrodę – opowiada Gosia z filologii angiel-skiej. – A wieczory, które spędziłam w gronie przyjaciół, śmiejąc się, gra-jąc w „mafię” i „kości!”…

Jeśli chodzi o nazwy gier – pierw-sza nie polega wcale na prowadzeniu szemranych interesów, druga zaś – przynajmniej dla nas – nie wiąże się z hazardem i długami. Za to obie sprawiają, że grupa się integruje.

Bać się nie masz czego

Co to za wspólnota, której tak przyjemnie mijał czas w Beskidach?

We wrześniu odebrałem telefon od ks. Marka Spyry z zaproszeniem na spotkanie diecezjalnych duszpa-sterzy akademickich. Wiedziałem, że od października rozpoczną się coty-godniowe spotkania dla studentów, ale nazwa „Duszpasterstwo akade-mickie” brzmiała, jak dla mnie, zbyt szumnie, a samych studentów mogła odstraszać, nawet gdy szukali czegoś wartościowego dla siebie między pierwszym semestrem a obroną pracy dyplomowej. Mnie kojarzyła się bardziej swojsko, z krakowską „Beczką”, najbardziej znanym pol-skim ośrodkiem DA, gdzie dominika-nie mają dla studentów każdego dnia po kilka propozycji spotkań. Rzecz w tym, że bać się nie ma czego.

O duszpasterstwie akademickim (DA) na parafialnej stronie interneto-wej możemy przeczytać: „Jesteśmy

niecharakterystyczną, nieokreśloną grupą prowadzącą niezmiennie inte-resujące dyskusje o problemach zwią-zanych z wiarą oraz społeczeństwem. Nie trzeba być stałym bywalcem, aby wynieść coś ciekawego ze spotkań”.

Nazwa grupy może budzić obawę: „Ale jak się tam pojawię raz, to będę musiał przychodzić regularnie”. Otóż nie, nic na siłę – masz czas, przycho-dzisz i jesteś, zostawiasz cząstkę sie-bie, ale zarazem jakąś cząstkę wyno-sisz. Obecności nikt nie sprawdza!

Możesz zyskać

– DA daje mi poczucie stabiliza-cji, stałego punktu, do którego zaw-sze mogę wrócić i jestem przyjmo-wana z otwartymi ramionami – mó-wi pochodząca z Pomorza Łucja, która studiuje bibliotekoznawstwo. – To także (choć może powinnam na-pisać przede wszystkim) ludzie wie-rzący, wśród których mogę liczyć na umocnienie wiary, zawsze wtedy kiedy jest ona chwiejna.

Taki jest główny cel naszych spotkań: by gdy w wieku studenckim

Wydarzeniem integrującym grupę

jest wspólny wyjazd. Nieraz sam

doświadczałem tego, jako członek

wspólnoty ministranckiej czy też

grupy klasowej. Sądzę, że doświad-

czyli tego także studenci naszej

parafii, którzy od 4 do 8 lutego br.

odpoczywali w Ustroniu.

Ustroń akademicki

Page 39: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

37

Wsp

om

inam

y

wchodzisz w dojrzałość, ścierasz się z różnymi światopoglądami, poznać i umocnić swoje chrześcijaństwo, mając grupę ludzi, która myśli po-dobnie. Nie oznacza to, że na spotka-niach studenci poklepują się po ple-cach mówiąc: „My, młodzi chrześcija-nie, mamy problem z odnalezieniem się na studiach z naszymi poglądami. Myślimy słusznie, ale większość z nas nie pojmuje, dlaczego dobrze jest wtedy, gdy rozumiemy identycz-nie…” Tymczasem myśleć podobnie, nie wyklucza samodzielności!

Możesz porozmawiać

– Łączą nas: Bóg, wiara, wartości, ale pięknie różnimy się w poglądach, w spojrzeniu na życie, świat, Kościół… – mówi Ania, która lada moment skoń-czy historię. – Prezentowanie swoich przemyśleń, możliwość dyskusji, roz-mowy we wspólnocie DA – pomagają w wyrażaniu poglądów w bardziej zróżnicowanych środowiskach, w re-lacjach z poszukującymi, niewierzą-cymi, w dawaniu świadectwa w mi-krowymiarze życia studenckiego. Świa-domość posiadania środowiska, które się rozumie podkreśla Michał, świeży absolwent teologii: – Z takimi ludźmi łatwiej i lepiej przeżywam moje chrze-ścijańskie powołanie.

Gosia i Piotr (doktorant na Poli-technice Gliwickiej) oraz Agnieszka (studentka malarstwa) mówią o walorach modlitwy, którą rozpo-czynamy każde spotkanie. – W cało-tygodniowym natłoku obowiązków mogę pomyśleć o tym, co ważne, i choćby w krótkiej modlitwie popro-sić o potrzebne siły do działania –

podkreśla z kolei Ania (prawo). – W jednej z książek przeczytałem,

że człowiek, który się nawraca jest jak płonący kawałek drewna, w pojedyn-kę zgaśnie, a wrzucony do ogniska będzie palił się znacznie dłużej. Dla mnie DA jest właśnie takim ogni-skiem – dodaje Jacek (prawo). Pobyt w Ustroniu był dołożeniem drewien do naszego ogniska: – Msze w małym, zaufanym gronie, z kazaniem skiero-wanym do nas, były dopełnieniem całej wycieczki! – według Gosi. – War-to było poświęcić weekend na ten wyjazd, gdyż co jakiś czas potrzebne jest porządne, dogłębne oczyszczenie i troska o własną duszę, to jak „wypad” do salonu kosmetycznego na dogłęb-ny peeling i regenerację skóry, by było jej łatwiej radzić sobie ze szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi – opowiada plastycznie Magda, studentka kosme-tologii, dzieląc się radością z wyjazdu, na którą, wedle jej wyliczeń, złożyły się: ostre zejście z Czantorii, wieczor-ny spacer, nocne sesje gry w ma-fię, spotkany za płotem kucyk… „Wracając do swoich obowiązków, byłam pełna chęci do działania i sta-wiania czoła kolejnym wyzwaniom na mojej drodze” - dodała Ania.

Zapraszam!

Wyjazd się skończył, ale nie koń-czą się nasze spotkania DA! W środę o godz. 20 w kościele rozpoczyna się kolejne. Najpierw jest chwila przed Bogiem, by poprosić o to, co potrzeb-ne w danym tygodniu, potem wspól-ne spotkanie przy herbacie – by się sobą nacieszyć i wesprzeć w wę-drówce do nieba! � ks. Artur Kozik

Page 40: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

38

Pokolędowe

odzice każde nowe słowo swojego dziecka przyjmują z wielką radością. Ich szczę-

ście osiąga moment kulminacyjny, gdy dziecko pierwszy raz wypowia-da słowa: „mama” i „tata”. Ich dźwięk staje się nagrodą za nieprzespane noce i czuwanie przy chorym lub płaczącym niemowlęciu. I chyba nieprzypadkowo są to zwykle pierw-sze słowa wypowiadane przez dzieci.

Więzy rodzinne mają ogromny wpływ na całe życie człowieka - sta-nowią jego fundament. Psychologo-wie nie mają wątpliwości, że osobo-wość i charakter dorosłego czło-wieka kształtuje się w pierwszych latach jego życia, gdy jako dziecko najwięcej czasu spędza w gronie najbliższych. I dobrze też wiemy, że brak miłości w rodzinie prowadzi do wielu życiowych tragedii.

Słowo Boże ukazuje więzy mię-dzy Bogiem Ojcem a Jezusem Chry-stusem. Jezus Chrystus z kolei budu-je i nas jednoczy w jedną rodzinę dzieci Bożych, rodzinę parafialną. Tworzymy ją wszyscy: tak samotni,

Dzieci lubią się chwalić osiągnięciami

swoich rodziców. Niekiedy słyszy-

my , jak któreś zachwala ojca, że jest

mądry, silny, odważny i najlepszy ze

wszystkich. Z drugiej strony rodzice

także lubią opowiadać o swoich

dzieciach. Są dumni, gdy ich pocie-

chy na przykład zaczynają chodzić…

Ko

lęd

a 2

01

1

Page 41: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

NA

RN

YM

�� �� IX

- II 20

11

NR

12

/13

RO

K IV

39

Pytam

y

refleksje jak zjednoczeni w związkach mał-żeńskich. Jaka jest ta nasza rodzina?

Wielką radością były dla mnie kolędowe wizyty w domach para-fian. Szczególnie wtedy, gdy do-świadczałem prawdy, jak miłość Chrystusa zespala małżeństwa. Podziwiałem też odpowiedzialność i dojrzałość tych rodzin dzieci pierw-szokomunijnych, które oświadczały, że czekającej je uroczystości towa-rzyszyć będzie skromne, domowe spotkanie, bez wielkich prezentów, „bo przecież najważniejszy jest Chry-stus i to, że gościć będzie po raz pierwszy w sercu naszego dziecka”.

Były też spotkania dosyć sztywne. Wszędzie tam, gdzie Mi-łość, która urodziła się w Betle-jem, nie jest kochana. Tam, gdzie lekceważy się niedzielną Euchary-stii. A dobrze jest się zastanowić, czy gdy dziecko jest chore, nawet w szpi-talu, rodzice uznaliby, że mogą w niedzielę powiedzieć: „Dziś jedzie-my na działkę albo do lasu, więc nie możemy pójść do naszego syna"? Prawdziwi rodzice z pewnością nie! Dlaczego więc wówczas, gdy w nie-dzielę opuszcza się mszę świętą, można użyć takich argumentów? Otóż, mówią tak ci, dla których msza jest tylko uciążliwym obowiązkiem… Oni spotkania z narodzonym Synem Bożym ani nie oczekują, ani nie prze-żywają.

Jakaż radość rodziła się w sercu, gdy uklęknięto do wspólnej modli-twy, a małe dzieci z otwartymi i go-rącymi sercami powtarzały słowa modlitwy. Serce mówiło wtedy: „Tak, Panie Jezu, tutaj jest mały Kościół

domowy!” Za chwilę inne mieszkanie. Cza-

sem wyposażone w najnowsze stan-dardy, a w nim młodzi ludzie, ale bez Boga: „Proszę księdza, my nie mamy jeszcze ślubu, bo my się dociera-my…” Boże kochany! A Twoje pra-wo? A Ewangelia naszego Pana, któ-ry podniósł małżeństwo do godności sakramentu?

Badania socjologiczne wykazują, że pary, które żyją w tzw. partner-skich związkach, najczęściej się rozpadają, nawet późniejszy ślub tych par nie ratuje sytuacji.

Zatem na jakim fundamencie pra-gniemy budować dom? Na samooce-nie pt. „tacy dobrzy jesteśmy”? Nie ma dla człowieka wierzącego innego fundamentu, jak Jezus Chrystus. Czy możemy mówić o wierze młodych ludzi, którzy świadomie mówią „nie” Chrystusowi i Jego Ewangelii? Z takie-go domu wychodziliśmy przepełnieni ogromnym smutkiem. Prawdziwa Miłość nie jest kochana.

Dobry Panie, staję w pokorze przed Tobą. Dodaj sił, abym mimo różnych sprzeciwów niósł światło Ewangelii, bo na to zostałem posła-ny. Błogosław tych, którzy z radością odpowiadają na Twoją Miłość. Bło-gosław osobom starszym, schorowa-nym, którzy z miłością podejmują swój krzyż, czasem tak bardzo ciężki, że brakowało mi dla nich słów pocie-szenia, a pozostawało tylko - zgodnie ze słowami poety - przysiąść i za-milknąć, bo więcej byłoby pogwałce-niem trudnej tajemnicy ich cierpie-nia. Dobry Boże błogosław wszyst-kim parafianom! � ks. Stanisław Noga

Page 42: Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

40

dzie bowiem Kościół? W ko-ściele-budynku? Pośród cegieł, okien, rynien, elementów po-

sadzki…? Nie ma go tam. Wewnątrz instytucji, która składa się z bisku-pów, księży?

Kościół to jest wspólnota, do której wszyscy należymy. „Wspól-nota pielgrzymującego ludu Bożego, zjednoczona z Ojcem przez Syna w Duchu Świętym”.

Tymczasem to, że utożsamiany jest wyłącznie z tymi, którzy w nim przewodzą, z duchownymi, również nauka Kościoła odbierana jest jako tezy przynależne i wymyślone przez księży. A przecież nauka Kościoła jest naszą nauką, prawdami które czerpią z Ewangelii, a na których mamy budować nasze życie.

Jeśli tego nie rozumiesz – pytaj! Jeśli masz wątpliwości – rozwiązuj je. Masz prawo nie rozumieć naucza-nia swoich duszpasterzy, ale powi-nieneś domagać się od nich wyja-śnienia, prosić o argumentację, szu-kać komentarza. Konto mailowe, które stworzyliśmy i promujemy w naszym dekanacie, niech jest ku temu okazją… � ks. KN

Nie rozumiesz? Więc pytaj!

Redakcja: ks. prob. Stanisław Noga, ks. Artur Kozik, ks. Krzysztof Nowrot, Jakub Gruchalski, Alexander Matusek (parafialna strona internetowa). Korekta tekstów: Gabriela Ociepka. Projekt graficzny i skład: ks. Krzysztof Nowrot. Fotografie zamieszczone w numerze pochodzą z parafialnego archiwum lub ze zbiorów internetowych.

Adres do korespondencji: 40-887 Katowice, ul. Ułańska 13. Poczta elektroniczna: [email protected], [email protected]

Druk: Zakład Poligraficzny Mewa-Druk 41-700 Ruda Śląska, ul. Achtelika 2, tel. (0 32) 340 14 54

Redakcja zastrzega sobie prawo do korekty, skracania i adiustacji tekstów, a także do zmiany ich tytułów.

W czasie jednego ze spotkań mło-

dzież dyskutowała o Kościele.

Najczęściej definiuje się go bowiem,

jako miejsce spotkania z Panem

Bogiem (a więc jako budynek),

albo utożsamia się go z biskupami,

księżmi (a więc jako instytucję,

którą tworzy kościelna hierarchia).

Definicje te jednak wypaczają

właściwe rozumienie Kościoła

i nastręczają pewną trudność…