Kwantologia 7.3 kredowe koło pojęć.

4
Kwantologia stosowana – kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 7.3 – Kredowe koło pojęć. Sprawa, tak na oko, prosta i banalnością pospolita. Wiadomo, język wyznacza granice świata, a stosowany zasób abstrakcji, którymi się znaczy otoczenie, to wszystko, czym rozum dysponuje - i wszystko, czym jest. I nie ma od tego odstępstwa. Bo jak już osobnik zasiądzie pośród życiem się objawiających bytów i jak go już w zakres zwyczajnie niezwyczajny żelazna logika rytmu ewolucyjnego w całości wessie (czy wepchnie), to wszechkierunkowo się rozgląda wzrokowo i inne konstrukcje zmysłami doznawane jakoś tam nazywa – tak osobnik ma, tak mu się w łepetynie poprzez wieki rozumem rozrosłej to wszystko objawia. Co se popatrzy w zakamarek materialny albo inną dziurkę w nieciągłości, to zaraz wyskakuje z niebytności nazwa abstrakcyjna czy inna liczba. I sprawa jasna się robi, całość po horyzont obłaskawiona i oswojona. A jak ponazywane, to i obmacane, czyli można krok pewnie postawić i żadna przepastna czerń pod stopą się nie rozstąpi. Wychodzi w takowym działaniu człek z aktualności i poprzez bolesne obijanie się o kanty (i kwanty) świata, nabywa w omijaniu zasadzek coraz większej wprawy, a pozyskane doświadczenie w reguły, a także i rytuały przeróżne przyozdabia. I dobrze na tym wychodzi; ogólnie i generalnie dobrze. Ale nie zawsze tak się to dzieje, abstrakcja pomaga kolejny krok w realności wykonać, ale potrafi również zniewolić, kajdanami równie silnymi, jak te materialne omotać, a nawet na zatratę wyprowadzić. Bo pojęciowe nazewnictwo w sobie moc wielką zawiera i w realności drogę zestawia oraz wspomaga w poznawaniu świata - ale też granicę tym samym tworzy, językową zasłonę nieprzebytą z nitek zdań i słów tka; zdradliwy urok "pajęczyny pojęć" wyznacza mój świat oraz jest tym światem. - Tak to jest. Siedzi sobie, na ten przykład, ktoś w chwili dziejowo początkowej, jeszcze nie ogarniętej rozumnie w całej pełni, a nawet zupełnie w ten czas jeszcze nie wyrozumowanej - siedzi dajmy na to w jaskini albo na innym zadupiu przedpotopowym. No i sobie kawałkiem materii o drugi stuka. Tak to życiowe przypadłości urozmaica, bo akuratnie szczęśliwym zbiegiem okoliczności najadł się był do sytości, a też akuratnie na nikogo z dusz bratnich nie poluje, a i nikt na niego się podstępnie nie zasadza. - No i kiedy tak sobie hałasuje i nudę wiekuistą zapełnia, to dziwem zupełnie przedziwnym, jeno przez sam fakt owego postukiwania, coś się poczyna w owej realności. Iskrzy to stukanie, rzuca w przestrzeń gorące i piekielnie ogniste punkty w dowolną stronę. I jest zdumienie, i jest radość, i pojawia się w głowie ludzika abstrakcja. Tak się to dzieje. Tylko że - i trzeba to usilnie podkreślić - czynność owa, banalna i zwyczajna sama z siebie w stopniu maksymalnym, fundamentalnie w doczesności fizycznej zakotwiczona przecież, na końcu mechanicznie czynionego procederu owego, abstrakcją nienamacalną objawia się w 1

Transcript of Kwantologia 7.3 kredowe koło pojęć.

Page 1: Kwantologia 7.3   kredowe koło pojęć.

Kwantologia stosowana – kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 7.3 – Kredowe koło pojęć.

Sprawa, tak na oko, prosta i banalnością pospolita. Wiadomo, język wyznacza granice świata, a stosowany zasób abstrakcji, którymi się znaczy otoczenie, to wszystko, czym rozum dysponuje - i wszystko, czym jest. I nie ma od tego odstępstwa.Bo jak już osobnik zasiądzie pośród życiem się objawiających bytów i jak go już w zakres zwyczajnie niezwyczajny żelazna logika rytmu ewolucyjnego w całości wessie (czy wepchnie), to wszechkierunkowo się rozgląda wzrokowo i inne konstrukcje zmysłami doznawane jakoś tam nazywa – tak osobnik ma, tak mu się w łepetynie poprzez wieki rozumem rozrosłej to wszystko objawia. Co se popatrzy w zakamarek materialny albo inną dziurkę w nieciągłości, to zaraz wyskakuje z niebytności nazwa abstrakcyjna czy inna liczba. I sprawa jasna się robi, całość po horyzont obłaskawiona i oswojona. A jak ponazywane, to i obmacane, czyli można krok pewnie postawić i żadna przepastna czerń pod stopą się nie rozstąpi. Wychodzi w takowym działaniu człek z aktualności i poprzez bolesne obijanie się o kanty (i kwanty) świata, nabywa w omijaniu zasadzek coraz większej wprawy, a pozyskane doświadczenie w reguły, a także i rytuały przeróżne przyozdabia. I dobrze na tym wychodzi; ogólnie i generalnie dobrze.Ale nie zawsze tak się to dzieje, abstrakcja pomaga kolejny krok w realności wykonać, ale potrafi również zniewolić, kajdanami równie silnymi, jak te materialne omotać, a nawet na zatratę wyprowadzić. Bo pojęciowe nazewnictwo w sobie moc wielką zawiera i w realności drogę zestawia oraz wspomaga w poznawaniu świata - ale też granicę tym samym tworzy, językową zasłonę nieprzebytą z nitek zdań i słów tka; zdradliwy urok "pajęczyny pojęć" wyznacza mój świat oraz jest tym światem. - Tak to jest. Siedzi sobie, na ten przykład, ktoś w chwili dziejowo początkowej, jeszcze nie ogarniętej rozumnie w całej pełni, a nawet zupełnie w ten czas jeszcze nie wyrozumowanej - siedzi dajmy na to w jaskini albo na innym zadupiu przedpotopowym. No i sobie kawałkiem materii o drugi stuka. Tak to życiowe przypadłości urozmaica, bo akuratnie szczęśliwym zbiegiem okoliczności najadł się był do sytości, a też akuratnie na nikogo z dusz bratnich nie poluje, a i nikt na niego się podstępnie nie zasadza. - No i kiedy tak sobie hałasuje i nudę wiekuistą zapełnia, to dziwem zupełnie przedziwnym, jeno przez sam fakt owego postukiwania, coś się poczyna w owej realności. Iskrzy to stukanie, rzuca w przestrzeń gorące i piekielnie ogniste punkty w dowolną stronę. I jest zdumienie, i jest radość, i pojawia się w głowie ludzika abstrakcja. Tak się to dzieje.

Tylko że - i trzeba to usilnie podkreślić - czynność owa, banalna i zwyczajna sama z siebie w stopniu maksymalnym, fundamentalnie w doczesności fizycznej zakotwiczona przecież, na końcu mechanicznie czynionego procederu owego, abstrakcją nienamacalną objawia się w

1

Page 2: Kwantologia 7.3   kredowe koło pojęć.

łepetynie osobnika. Zaczyna się doświadczenie przypadkiem losowym zainicjowane, a kończy, i to niespodziewanie, i to wbrew wstępnemu założeniu osobnika, nazwą i symbolem krzesania w zwojach rozumnych – nawet jak osobnik żadnego jeszcze słowa powiedzieć nie może. - A to radość wywołuje, aż ciarki po plecach wędrują.Acz, to dla ścisłości trzeba dodać, w tak zakreślonej chwili samej nazwy nie ma i długo jeszcze nie będzie, w żadnym głośnym narzeczu ona się nie objawia. Notuje się abstrakcja trwale, jako rylcem na płycie się zapisuje, krzaczasto odciska-buduje się śladem fizycznym w komórce mózgowej, jest odbiciem zaistniałego faktu, który osobnik może, ku pożytkowi swojemu, po wielekroć powtórzyć.

Fakt, to zawsze jest "abstrakcja realna", czyli w eksperymencie i materialnie wytworzone uogólnienie, jednak nic innego jeszcze nie istnieje. Ale może. To w tej odległej chwili się staje potencjalnie możliwe. Tamto inne, już w postaci nadbudowanej kulturą, a później naukowo, to się kiedyś tam pojawi, o ile będzie proces się toczył, jednak w owej chwili liczy się tylko to, że można ogień rozpalić i przeżyć. - Przecież niebo spuszcza na świat potoki deszczówki albo pluje wulkanicznie siarką, dlatego czas na filozofowanie przyjdzie później. Za kilka tysięcy lat. Jednak tak powstała abstrakcja już obrasta zachowaniami pozwalającymi przetrwać w ciągle przemiennym świecie, i dlatego jest tak istotna. Muszę w taki a taki sposób uderzyć kamyk o kamyk, żeby iskrę zeń wykrzesać, tak i tylko tak ułożyć zebrane wokół kawałki konkretnie takiej a takiej materii, tak jej dokładać do stosu, żeby ogień się utrzymał – itd. Czynności stosunkowo proste, jednak powstaje w ten sposób ciąg zachowań wspomagających istnienie, i to w osobniczej oraz zbiorowej skali. A w powiązaniu, i to jako fakt absolutnie w tym procesie niezbędny, tworzy się w opisywanym "badaniu" świata religia ognia. Jak najbardziej naukowa, czyli ściśle zakotwiczona w eksperymencie i ciągle weryfikowana w kolejnych powtórzeniach. Z każdym kolejnym udanym rozpaleniem ogniska powstała tak abstrakcja się potwierdza i zarazem utwardza, tak wytworzona hipoteza na temat otoczenia nabiera znaczenia poprzez kolejne działanie; jest faktem sprawdzonym, a przez to pewnikiem. Ale i dogmatem.

To warto i trzeba podkreślić: wytworzona z niczego abstrakcja (bo w głowie), siłą swojego zaistnienia oraz braku konkurencji (nie ma innych do równania), narzuca osobnikowi, który swoim działaniem ją powołał do bytu, jednoznaczne zachowanie i dyktuje warunki: musisz zrobić dokładnie to, co trzeba, żeby istnieć, żeby ogień rozpalić, a jak zechcesz się wyłamać - zginiesz. I nie ma od tego odwołania, bo nie ma instancji odwoławczej: pojęcie zaistniałe jest punktem odniesienia i reguluje, warunkuje następne kroki. Kiedy duszyczka zapragnie, bo tak jej się zwidziało, tak jej w cielesności coś się objawiło, kiedy zechce dominującą powszechnie abstrakcje na nowo ułożyć, musi – musi się taki ktoś okazać zagrożeniem i osobnikiem niebezpiecznym, przecież występuje przeciwko świętości. "Ukarać!", "na śmierć!", się wówczas rozlegnie. I będą to słuszne głosy.

Przecież, warto to wziąć pod uwagę, taki wywrotowiec oraz heretyk jest zagrożeniem ładu pojęciowego, który się sprawdził pokoleniami

2

Page 3: Kwantologia 7.3   kredowe koło pojęć.

i pozwala żyć, nowość może to zniszczyć i uświęconą drogę zburzyć, dlatego trzeba nosiciela odmiennego postrzegania zlikwidować. Nie ma odwołania, albo nowość, albo tradycja. Wygrywa silniejszy. - Im dłużej w czasie, im bardziej obszarowo roznosi się abstrakcja, im więcej wyznaje i według niej zachowuje się osobników, tym trudniej przełamać utrwaloną i ciągle sztywniejącą konstrukcję pojęciową. W skrajnym przypadku jest to niemożliwe, aż do zatraty wyznawców, aż do tchu ostatniego.Bo co jest ostatecznym weryfikatorem pojęć? Jeżeli początkiem był stan fizycznym, on powołał do istnienia abstrakcję, to również na końcu (i w każdym momencie) punktem odniesienia jest stan świata. Jeżeli abstrakcja jest tak wewnętrznie zbudowana, że wprowadzić w siebie potrafi nowość i na tej podstawie wyprodukować nowe, wyższe uogólnienie zjawisk w otoczeniu, taka konstrukcja się utrzyma oraz zdobędzie nowych wyznawców, przetrwa w "doborze naturalnym" pojęć. Ale kiedy nie dopuszcza poprawek i dogmatycznie strzeże ognia (już świętego), to gaśnie zdmuchnięta siłą dziejowych wichrów i ginie w mrokach. Los skostniałych pojęć jest przesądzony - los wyznawców dogmatów jest nie do pozazdroszczenia.

Mam oto taką sytuację: wytworzona w umyśle abstrakcja jest jedyną, a przez to z zasady prawdziwą - abstrakcje opowiadają stan świata, i jest to jedynie dostępne "zeskanowanie" rzeczywistości, niczego innego nie mam. Wszelkie posiadane przeze mnie pojęcia są mną (to ja) i są zarchiwizowanym odbiciem otoczenia. Wszelkie abstrakcje, tak w bazie fizycznej, tak w logicznej nadbudowie, to zakres przeze mnie rozpoznanego obszaru, to granice wyspy, z której oglądam oraz definiuję wszystko wokół. Przy czym nie ma znaczenia, czy jest to "wyspa" języka (dowolnie już pojętego), czy rzeczywista lokalizacja pośród oceanu h2o - to zawsze jest wyspa. Choroba jakoś odcinająca od otoczenia, zamknięcie oczu, decyzja władz blokująca kontakt z innymi, symbole językowe, kultura, religia, nauka – abstrakcje i wszelkie granice tworzą "wyspę" w/na morzu rzeczywistości. I ma to swoje konsekwencje. Poznawcze i w porozumiewaniu się.Jeżeli stwierdzam, że osobnicze abstrakcje są jedynie dostępnymi i poprawnymi z założenia, to, jako obywatel świata, który chce innego obywatela do czegoś przekonać, muszę wyprowadzić z tego racjonalne konsekwencje. Jeżeli inny osobnik posiada ugruntowany zestaw danych o otoczeniu, to ani mam prawo szybko je zmieniać, ani nie osiągnę celu poprzez pohukiwanie i pouczanie - ani nie uzyskam potrzebnej zmiany swoją nadgorliwością. Kiedy jednak chcę taki cel osiągnąć, muszę przejść na pozycje, które wyznacza druga strona. Czyli w tym przypadku zestaw abstrakcji, którymi dysponuje modyfikowany układ. Można działać tylko tak, jak stanowią granice konkretnej wyspy, a nie moje zachcenia; żeby przekazać sygnał dalej, muszę uwzględnić stan odbiorcy. Świat jest taki, jak wydaje się, że jest. - Tak dla mnie, tak dla każdego.

I jest to zagadnienie z gatunku ważnych oraz najważniejszych. Moc, przemożna siła abstrakcji, więc "zamykanie" się w pojęciach, o tym trzeba powiedzieć w kontekście zawartości łepetyny, i to wyraźnie.

3

Page 4: Kwantologia 7.3   kredowe koło pojęć.

Ponieważ niczym więcej poza nanizanym na fizyczne elementy zbiorem pojęć nie dysponuję. Język, zbiór symboli, który stosuję do opisu świata, wyznacza zarazem jego granice, abstrakcje "zamykają" mnie w sobie, a próba wychylenia się poza nie jest trudna i niemożliwa czasami. "Ściana pojęć", "zasłona abstrakcji" dosłownie i boleśnie wyznacza to, jak mogę postępować lub do jakiego punktu mogę dojść. Jawa to sen, który śnię z innymi za pomocą wypracowanych symboli, ale żeby ten sen trwał długo, pojęciowe konstrukcje muszą sprawnie oddawać stan środowiska - bo jeżeli jest inaczej, widzę to, czego nie ma. A to już może być niebezpieczne.

W miarę trwania ewolucji abstrakcji przybywa w niej konkretów - i to potwierdzonych; tworzą się "obiektywne" wartości, które coś na temat świata mówią. Istotne jest jednak to, że tak zaistniały fakt abstrakcyjny usamodzielnia się i jest punktem odniesienia działań kolejnych. Weryfikacje pojęcia wzmacniają jego "(s)kostnienie", w efekcie próba ułożenia obrazu na nowo, bo zmieniły się warunki, to jest trudne lub niemożliwe. Siła zaistniałej abstrakcji jest wręcz przemożna, zniewalająca. Wytworzone pojęcie staje się mną, niczego innego poza takim zbiorem abstrakcji nie posiadam – to jestem ja. I jest to moja (albo grupowa) "zasłona" pojęć, zza której i przez którą obserwuję i definiuję otoczenie. I muszę mieć świadomość, że tak jest.Dlaczego? Ponieważ pokonanie bariery abstrakcji i odrzucenie złych symboli, to warunek mojego przetrwania. Ale żeby zmienić siebie i swoje poglądy na rzeczywistość, muszę zarazem w tej rzeczywistości uczestniczyć, a do tego muszę posiadać pojęcia, które to działanie umożliwiają. Więc jeżeli kiedyś-gdzieś, któryś z moich przodków, w tej przysłowiowej jaskini, wyprodukował błędną abstrakcję, może to okazać się barierą, której nie pokonam: zabraknie mi sił i odwagi - lub determinacji do działania. W rezultacie ugrzęznę w "zasłonie pojęć", i to na zawsze. Zmiana warunków w środowisku, na które nie znajdę sposobu w zbiorze posiadanych obrazów, "odsieje" mnie oraz wszystkich innych, którzy stosują podobne symbole. Tu nie ma litości ani drugiego podejścia - pobłądziłeś, znikasz z rejestru.

Trudno przebić zasłonę abstrakcji, choć to życiowa konieczność na kolejnych zakrętach. Ingerencja musi sięgnąć podstaw osobnika lub grupy. Przestrojenie "złej" abstrakcji może-musi dokonać się przez obudowanie nowym zbiorem pojęć starego elementu, ale zawsze trzeba mieć świadomość, że nowość buduje się na przeszłości, że nie nigdy ma absolutnej odnowy.

Abstrakcje to ja. Ja człowiek i "ja" Człowiek.

cdn.

Janusz Łozowski

4