Kwantologia 4.1 pompowanie wszechświata.

7
Kwantologia stosowana – kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 4.1 – Pompowanie wszechświata. ... Wiecie, jak się człowiek poważnie zastanowi - jak wgryzie się w historię wszechświata, to od razu mu wyjdzie w takim analitycznym zapale, że kiedyś tam - a nawet jeszcze całkiem niedawno - tutejsza sfera zdarzeń musiała być poddawana pompowaniu. Dosłownie, potraktujcie to dosłownie. To, co uznajemy za świat - za nasz "wszechświat" - to było poddane podprogowemu pompowaniu, czyli zewnętrznie otrzymywało zasilanie w postaci kwantów czegoś. Inaczej tego wszystkiego, tak różnie postrzeganego, nie da się wyjaśnić. To było rzeczywiście pompowanie, dopełnianie. Jest zmiana, jest ruch i wszystko pędzi? Jak najbardziej. Ale dlaczego to tak przebiega, z czego się wzięło i do czego to dąży - tego inaczej, inaczej aniżeli przez "pompowanie", się nie wytłumaczy. Dlaczego fizycy tego nie podnoszą? Ależ podnoszą, wprost nie mogą, przecież to już wykroczenie poza dostępną fizyczność, jednak swoje rozszerzone modele w takie działanie zaopatrują - po co, żeby zakres tutejszy wyjaśnić. Tylko, widzicie, wychodzą od faktów, zebranych w badaniu konkretów, innych zresztą nie moją - dlatego obraz wytworzony już na samym wstępie jest zdeformowany (bo fizyk widzi tylko to, co może; zasada fizyczna odrzuca nadmiarowość). Jeżeli początek zmiany (tu: poznania) zawiera zmieszanie, nałożenie na siebie wielu faktów cząstkowych - a musi zawierać, ponieważ każda zarejestrowana jakoś "jednostka" to złożenie - to dalsze tłumaczenie również jest sumą, wielością ujęć. I tym samym zawiera w sobie defekt. Skutek? Niemożność opisu. Banalne zapętlenie w dowodzeniu i ściana pojęciowa. Tak po prawdzie nic wielkiego, ale samodzielnie, tylko w ramach fizyki pozostając, wyjść z tego nie sposób. Dobrze, to by było względem ogólnego wstępu - rozumiecie, jakoś ten temat musiałem zagaić. Teraz wam pokażę, jak z tych zapętleń się w analizie wydostać. Sprawa w sumie też prosta, tylko trzeba zmienić punkt opisu – zacząć nie od tego, co widzi fizyk, ale poprowadzić opis z pozycji zewnętrznej (filozoficznej) To konieczność, sami za chwilę do tego dojdziecie. Od czego wyjdziemy? Od Kosmosu. W takim rozumieniu, że to logiczna i nadrzędna wobec wszechświata "struktura". Używam takiego pojęcia celowo, żeby oddać jej logiczny stan, że to nie totalny chaos czy przypadkowość. - To nawiązanie do dawnego rozumienia tego terminu i przy tym najlepsze. Nie wchodźmy teraz w definicje, to nie jest na ten moment konieczne, ale zaznaczam, że trzeba z takiego poziomu w opisie wyjść, żeby można było przejść dalej. Przy czym, podkreślam to usilnie, Kosmos to zawsze i tylko Fizyka, nie fizyka. Bo fizyka to obszar wewnętrzny, zmiana we wszechświecie - natomiast dalej to już Fizyka. Żadne inne, żadne dziwaczne - zapamiętajcie! Po drugie taka uwaga: wszelkie stosowane terminy i pojęcia, trzeba

Transcript of Kwantologia 4.1 pompowanie wszechświata.

Page 1: Kwantologia 4.1   pompowanie wszechświata.

Kwantologia stosowana – kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 4.1 – Pompowanie wszechświata.

... Wiecie, jak się człowiek poważnie zastanowi - jak wgryzie się w historię wszechświata, to od razu mu wyjdzie w takim analitycznym zapale, że kiedyś tam - a nawet jeszcze całkiem niedawno - tutejsza sfera zdarzeń musiała być poddawana pompowaniu. Dosłownie, potraktujcie to dosłownie. To, co uznajemy za świat - za nasz "wszechświat" - to było poddane podprogowemu pompowaniu, czyli zewnętrznie otrzymywało zasilanie w postaci kwantów czegoś. Inaczej tego wszystkiego, tak różnie postrzeganego, nie da się wyjaśnić. To było rzeczywiście pompowanie, dopełnianie. Jest zmiana, jest ruch i wszystko pędzi? Jak najbardziej. Ale dlaczego to tak przebiega, z czego się wzięło i do czego to dąży - tego inaczej, inaczej aniżeli przez "pompowanie", się nie wytłumaczy. Dlaczego fizycy tego nie podnoszą? Ależ podnoszą, wprost nie mogą, przecież to już wykroczenie poza dostępną fizyczność, jednak swoje rozszerzone modele w takie działanie zaopatrują - po co, żeby zakres tutejszy wyjaśnić. Tylko, widzicie, wychodzą od faktów, zebranych w badaniu konkretów, innych zresztą nie moją - dlatego obraz wytworzony już na samym wstępie jest zdeformowany (bo fizyk widzi tylko to, co może; zasada fizyczna odrzuca nadmiarowość). Jeżeli początek zmiany (tu: poznania) zawiera zmieszanie, nałożenie na siebie wielu faktów cząstkowych - a musi zawierać, ponieważ każda zarejestrowana jakoś "jednostka" to złożenie - to dalsze tłumaczenie również jest sumą, wielością ujęć. I tym samym zawiera w sobie defekt. Skutek? Niemożność opisu. Banalne zapętlenie w dowodzeniu i ściana pojęciowa. Tak po prawdzie nic wielkiego, ale samodzielnie, tylko w ramach fizyki pozostając, wyjść z tego nie sposób.

Dobrze, to by było względem ogólnego wstępu - rozumiecie, jakoś ten temat musiałem zagaić. Teraz wam pokażę, jak z tych zapętleń się w analizie wydostać. Sprawa w sumie też prosta, tylko trzeba zmienić punkt opisu – zacząć nie od tego, co widzi fizyk, ale poprowadzić opis z pozycji zewnętrznej (filozoficznej)To konieczność, sami za chwilę do tego dojdziecie.

Od czego wyjdziemy? Od Kosmosu. W takim rozumieniu, że to logiczna i nadrzędna wobec wszechświata "struktura". Używam takiego pojęcia celowo, żeby oddać jej logiczny stan, że to nie totalny chaos czy przypadkowość. - To nawiązanie do dawnego rozumienia tego terminu i przy tym najlepsze. Nie wchodźmy teraz w definicje, to nie jest na ten moment konieczne, ale zaznaczam, że trzeba z takiego poziomu w opisie wyjść, żeby można było przejść dalej.Przy czym, podkreślam to usilnie, Kosmos to zawsze i tylko Fizyka, nie fizyka. Bo fizyka to obszar wewnętrzny, zmiana we wszechświecie - natomiast dalej to już Fizyka. Żadne inne, żadne dziwaczne - zapamiętajcie!

Po drugie – taka uwaga: wszelkie stosowane terminy i pojęcia, trzeba

Page 2: Kwantologia 4.1   pompowanie wszechświata.

mieć tego świadomość, pochodzą stąd i teraz i odnoszą się do tu i tego - inne przecież być nie mogą, innych nie zrozumiem. Ale jeżeli stosuję abstrakcję "struktura" (lub podobne), to zawsze na zasadzie umowności, jako mi bliskie i poznawalne - ale w przeniesieniu na inny poziom muszą być traktowane z uwagą, ostrożnie i z objaśnieniem. I z taką myślą, że to zawsze przybliżenie. Użyteczne i konieczne, ale przybliżenie.

Czyli jest Kosmos, nieskończoność, tak męcząca kosmologów wzorami - no i jest coś oraz nic. I oczywiście ruch czegoś w tym niczym. Co to znaczy "coś", "nic" - to znów darujmy, to przy innej okazji, na inną lekcję to sobie zostawmy. - Po prostu, coś pędzi w niczym, i to rzeczywiście pędzi, przecież nie ma żadnych hamulców – i gdzieś tam w nieskończoności wytwarza się sfera. Ponownie odsyłam ciekawskich do kolejnej lekcji, ponieważ nie chcę wchodzić aż tak detalicznie w zagadnienie, zwłaszcza że to nie jest temat główny. Więc się teraz nie pytajcie, dlaczego i jak tworzy się taka sfera w nieskończonym Kosmosie i jakie muszą być spełnione warunki, żeby taka konstrukcja się wytworzyła. To jest mocno uwarunkowane, ale pomińmy. - Powiem na ten moment tylko tyle, że skoro to nieskończoność, to również musi być nieskończenie wiele podobnych do naszego wszechświata bytów i to z nich dociera w to miejsce energia. I że dzieje się to długo i przez określony czas, że ma postać nacisku i zasilania z zewnątrz. I na tym etapie to wystarczy.Po prostu - przyjmujemy, że jest jednokwantowa sfera, powierzchnia takiej sfery, którą tworzą elementy najmniejsze z najmniejszych, i są to kwanty energii. - Zaistniała w Kosmosie sobie taka sfera, ze swojego otoczenia otrzymuje zasilanie w postaci jednostek czegoś i się zmienia w sposób policzalny i logiczny. A dlatego logiczny, że skoro jest to proces skwantowany, a przecież inny być nie może (to, co dociera do tej sfery, to jednostki czegoś, czyli najmniejsze z najmniejszych) - skoro tak, to ta zmiana zawiera rytm. A to oznacza dalej, że obserwator wobec tej zmiany zewnętrzny (nawet jeżeli się fizycznie w niej znajduje), może w takim przebiegu ustalić regułę i ją zastosować do opisu procesu. I to na każdym etapie. Oczywistość. I teraz ważne pytanie do was: co jest w środku? O, rysuję okrąg, w naszym ujęciu sferę - co jest wewnątrz? Oczywiście, pustka. Niczego w tak wyróżnionym zakresie nie ma. Ponownie trzeba zastrzec, że w tej chwili nie zastanawiamy się, co to znaczy zupełne "nic", można to uchwycić logicznie, prawda? Pustka, zero, nicość – tylko słowa, ale chyba dla was przyswajalne... Idziemy dalej. Jest ten ciągły zewnętrzny dopływ energii - warstwa po warstwie, kwant za kwantem energia dociera do tak zarysowanej w Kosmosie sfery.

I ważne w tym obrazie: ten strumień energii nie może pobiec dalej, jakby w nieskończoności bez zahamowań się to działo, przecież jest na jego drodze przeszkoda - właśnie ta sfera. A skoro napotyka taką strukturę, to musi skierować się w swoim ruchu w tę stronę, nie ma innej opcji. - Zmiana w nieskończoności jest zawsze do przodu i tylko do przodu i nie może się zatrzymać, ponieważ jest ciągły ruch - słowem, gdzie się teraz kieruje? Jak myślicie, gdzie te kwanty w

Page 3: Kwantologia 4.1   pompowanie wszechświata.

tym przebiegu się kierują? Z tyłu naciskają kolejne kwanty energii w ciągłym dopływie (ciągłym w znaczeniu, że on nie ustaje), nie ma kierunku "w bok", ponieważ inne strumienie przeszkadzają - gdzie w tym ujęciu jest ruch "do przodu"?... Jak myślicie?...

Ależ oczywiście, "w dół" - do środka tak wytworzonej sfery. Jeżeli powstanie w Kosmosie taka struktura - a na pewno powstaje, przecież istniejemy - to kolejne kwanty będą warstwa po warstwie spychane w środek, do środka tej struktury. - Bo teraz, już jako oczywistość, tworzy się struktura, widzicie to? Od pierwszej zaistniałej łącznej kwantowo warstwy, jako skutek ciągłego dopływu energii, zaczyna w Kosmosie tworzyć się pole energii oraz jego struktura. Czyli wyznaczone, wyróżnione w nieskończoności zbiorowisko kwantów o zwiększonej w stosunku do otoczenia "gęstości"; odległość między jednostkami jest znacząco mniejsza niż w tle. Przecież to oczywistość, jak dociska z każdej strony, jak jednostki nie mogą uciec, to wewnętrznie w sferze musi rosnąć zagęszczenie i spada odległość między elementami.A co się dzieje dalej, a to przecież długo się dzieje, bardzo długo (w końcu mówimy o sferze wielkości wszechświata)? Co zachodzi i co się dzieje?... Wzrasta wewnętrzne ciśnienie. Proste, banalne, oczywiste, zrozumiałe.

Jeżeli pompuję sferę, na przykład balon - to we wnętrzu struktury rośnie gęstość i ciśnienie, nie ma innej możliwości, przyznacie. I choć to trwa rzeczywiście ogrom "czasu", mówimy umownie, bo czasu jako takiego jeszcze nie ma, to w pewnej chwili gęstość dochodzi w tym pompowaniu do jakiegoś punktu krytycznego. Takich punktów jest bardzo wiele, praktycznie z każdym "pompnięciem" jest nowy stan, w naszej jednak analizie skupiamy się na tych zasadniczych. Pompuję jednostkami najmniejszymi z najmniejszych, kwantami czegoś, ale w pewnym momencie ciśnienie jest już tak duże, że muszą pojawić się wewnętrzne skutki – jakoś zauważalne skutki. Rośnie ciśnienie i gęstość, więc odległość kwantu od kwantu spadła z początkowej i maksymalnej, więc równej sferze, do bardzo bliskiej; wcześniej kwant od kwantu był skrajnie odległy, dlatego spotkania jednostek należały do rzadkości i były mgnieniowe, obecnie jest to zakres "na kwant" - maksymalnie bliskie. Co to oznacza? Że dalszy docisk o jednostkę, kolejne "pompnięcie", dociśnięcie, że to musi wytworzyć efekt. - I teraz się was spytam: jaki efekt? Co zaistnieje, co się zdarzy o to jedno "dopełnienie" sfery dalej?To bardzo ważne w tym zobrazowaniu - pomyślcie, co się dzieje?...

I jak, widzicie?... Otóż to, pojawia się światło - widzę jasność. No, może nie aż tak od razu, ale rzeczywiście pojawia się, zaczyna istnieć to, co fizyk definiuje jako promieniowanie. I znów zastrzeżenie, że to się tak prosto nie dzieje, że są stadia pośrednie, że to przebiega bardzo porządnie, czyli uporządkowane i że ma liczne ograniczenia – ale to omówimy sobie kiedyś tam, przy okazji, jak to się mówi. Najważniejsze jest uświadomić sobie, że w wyniku tego "pompowania" wszechświata rośnie ciśnienie oraz że fakt kwantowy, każda jedynka kwantowa zbliża się do sąsiednich. I że to

Page 4: Kwantologia 4.1   pompowanie wszechświata.

trwa tak długo - jak może trwać. Czyli tak długo, jak istnieje zewnętrzny dopływ energii - ale też tak długo, jak długo można dociskać do siebie kwanty.

Przecież, zauważcie, to nie może trwać dowolnie długo - to nie może toczyć się w nieskończoność. Zaczęło się, dlatego kres jest pewny. Owszem, kwant to najmniejsze z najmniejszych - ale jednak to "coś" posiada swoje jednostkowe rozmiary. Więc nie można tego ściskać i ściskać, w takim dociskaniu jest oczywisty koniec. I co więcej - i co istotne - moment maksymalnego ucisku, a zarazem ostatni etap w zewnętrznym dociskaniu, ten szczególny moment dla tutejszej sfery, to nakłada się - to dzieje się jednocześnie z chwilą, w której nie można już niczego więcej w tę strukturę wepchnąć. Dopływ energii z zewnątrz się kończy, zasoby w środowisku się wyczerpały, a w sferze zarazem brakuje już miejsca na dalsze dopełnianie, jest maksymalne zbiegnięcie, zbliżenie się jednostek.Czyli ostatnie "dopompowanie" z zewnątrz przypada na chwilę, kiedy ciśnienie wewnątrz wszechświata jest w punkcie maksymalnym, więcej się niczego nie doda. I jest to w tym ujęciu punkt niezwyczajny: to środek procesu. Zmiana dochodziła kolejnymi krokami do środka, a w chwili osiągnięcia tego stanu zmienia się tok zdarzeń. - Z docisku idącego z zewnątrz, zmienia się w nacisk z wnętrza.Znów konieczne zastrzeżenie: omawiamy tu przypadek szczególny, to w Kosmosie, to w nieskończoności stan konieczny (istniejemy), jednak niezwyczajny. Na jeden taki logicznie pełny (i symetryczny) fakt - na taki wszechświat przypada mnogość "zwichrowanych", niegościnnych - a przez to chwilowych. I trzeba mieć to na uwadze. To nie cud, ale i nie pospolitość. W środku tak opisywanej zmiany, którą definiuje abstrakcja "świat", czy szerzej "wszechświat" – w osi symetrii tej zmiany dochodzi do zaniku nacisku przychodzącego z zewnątrz, czyli ze środowiska tej struktury, a pojawia się, zaczyna działać nacisk idący z wnętrza, z zakresu podprogowego. - Co ciekawe, w ujęciu fizycznym, takim z poziomu fizyka i eksperymentu, w obu przypadkach jest to nacisk z zakresu "poza", nie do rejestracji. I to też oczywistość, przecież brzegu zmiany w pomiarze prowadzonym fizycznie być nie może - brzeg można postulować, definiować z poziomu Fizyki, ale nie pozostając w środku i zawierając się w zdarzeniu.

Istotne w takim "pompowaniu" jest to, zauważcie, że tworzą się - że w ciągłej zmianie można wyróżnić punkty węzłowe oraz powiązać je z kolejnymi faktami. Na przykład zachodzą zjawiska, które można dość dobrze określić jako "czas promieniowania" - jako "czas materii" – albo "czas rozumu". Nic przypadkowo tu się nie dzieje - zmiana jest zawsze logiczna i policzalna, i przewidywalna. Choć fizycznie przebiega w dowolnym i pozornie peryferyjnym miejscu, jednak logicznie dzieje się w bardzo ścisłym rozlokowaniu; taki proces dla fizyka i w jego obrazie jest chaosem, jednak to porządek upostaciowany na chaos. Rozumiecie?...

Wróćmy do momentu, w którym jest tak gęsto, że pojawia się to, co

Page 5: Kwantologia 4.1   pompowanie wszechświata.

fizyk opisuje jako promieniowanie. Spróbujcie wyobrazić sobie taką sferę i dokładnie ten moment, kiedy kolejne "pompnięcie" energii z zewnątrz oznacza zapoczątkowanie nowej sytuacji – kiedy tworzą się warunki do zaistnienia fotonu. Zbliżenie jednostek kwantowych jest już takie, że to przełomowe dopełnienie i dociśnięcie inicjuje po całości sfery "stan fotonowy". Czyli pojawia się w zakresie fizyki najmniejsze z najmniejszych, coś rejestrowane fizycznie, już obecne w pomiarze. Jak to będzie przebiegało?...Zastanówcie się, jak realnie będzie wyglądał moment wytworzenia się fotonów? Co może powiedzieć o tym etapie dziejów wszechświata fizyk - na zawsze ulokowany w zachodzącej zmianie obserwator?

Macie rację, to będzie wybuch. - Oczywiście nie w sensie dosłownym, a nawet zupełnie nie będzie to wybuch, ale chodzi o to, zauważcie, że taki docisk w całej sferze wytworzy jednocześnie - no, z naszej perspektywy jednocześnie - wytworzy takie warunki, że wszędzie się mogą pojawić fotony. To z logicznego punktu widzenia musi trwać i przebiegać z wieloma etapami pośrednimi, to nie jest natychmiast i nie może takie być - ale to rzeczywiście jest prawie że od razu. Po prostu taka struktura w każdym kierunku "wybucha", zaczyna się dla fizyka "jarzyć". Przyrosty faktów w tym "wybuchu" są rzeczywiście olbrzymie – choć, po prawdzie, nic szczególnego się nie dzieje. W ujęciu zewnętrznym niczego szczególnego nie ma. - Ot, proces zmian doszedł do wielkości krytycznej, ciśnienie zagęściło elementy na tyle, że są w bliskości funkcjonalnej, więc kwant od kwantu lokuje się też o kwant – więc w tym punkcie, pod wpływem docisku, coś się musi zadziać. A to coś oznacza, że niezależne wcześniej kwanty się łączą – łączą w pary czy większe zbiory. Taki banał wszechświatowy. Prawda?Kiedy jest to węzłowe dociśnięcie i kiedy kwanty wcześniej odległe od siebie na kwant teraz stykają się, zachodzi gwałtowna reakcja w ramach całej sfery – spada ciśnienie i gęstość. Dlaczego? Ponieważ to, co było "tyknięcie" wcześniej dwoma oddzielnymi elementami, to w tym docisku staje się jednostką, z dwu elementów buduje się, lepi w jedność kwant poziomu fizycznego, tutaj fotonów. W sferze teraz jest mniejsza gęstość, i to mniejsza o połowę. Dlatego zmiana, dla której już nie było wolnego toru, może biec dalej. I biegnie, bo z zewnątrz ciągle jeszcze dopływa energia.

I co się dzieje? Kolejne dociskania, to nowe i kolejne poziomy, to kolejne punkty węzłowe procesu – i kolejne fakty rzeczywistości. I ich obserwacja fizyczna. Wszystko to, co fizyk może postrzegać, to buduje się w kolejnych "dopełnieniach"; powstaje piramida elementów. Od najprostszych, czyli dla fizyka bezmasowych fotonów - co jest, to nawiasem, logiczną głupotą - bo jak "coś" może być bez masy? Można mówić, że jest poniżej progu mierzenia, ale nie bez masy, sami chyba to przyznacie?... W tym dociskaniu buduje się wszystko możliwe, aż po szczyt piramidy - po świadomego widza tego wszystkiego.W sumie, ponieważ chodzi o sferę słusznych rozmiarów, a też wielu poziomów, proces zapełniania się trwa. Nieco trwa...

I teraz zmieniamy – obecnie najwyższy już czas na zmianę punktu w opisie. O ile wcześniej byliśmy umiejscowieni zewnętrznie, obecnie

Page 6: Kwantologia 4.1   pompowanie wszechświata.

zajmujemy pozycję fizyka, czyli umieszczamy się wewnątrz świata i procesu.I co? Widzicie? Tak, teraz już widać, bo jest światło. Ale, to też musicie uwzględnić w swoim ujęciu - to, że widzicie, to jest efekt tego, że jako byt, że jako fizyk, jesteście w punkcie szczególnym, w środku całego procesu. Nie wcześniej, bo jeszcze nie było aż tak gęsto, żeby osobowość fizyczna mogła się pojawić, rozumna osoba - i to trzeba podkreślić. Ale również nie później, bo później już nie będzie tak gęsto, żeby rozum mógł się wytworzyć. Zaistnienie, nasze zaistnienie w procesie zachodzącym w sferze, to punkt, zauważcie, dosłownie punkt. Punkt środkowy. I warto to sobie uzmysłowić.

I co widzi fizyk, kiedy z tego wybranego miejsca obserwuje świat i jego przemiany? Co widzi w przeszłość, bo przyszłości oczywiście w tym ujęciu nie ma. Co postrzega?Pomogę wam, macie już wcześniejszy obraz zewnętrzny, wiecie, jak w detalach to się "pompowało", a obecnie obserwujecie to samo, tylko że od środka, jako uczestnicy tego procesu - i co?... Przecież to w opisie fizyka jest już zawarte, znane, opisane wzorami, nawet dość dobrze zrozumiane. To jest właśnie ten tak zwany "wielki wybuch", co to żadnym wybuchem nie był. Przecież fizyk w swoim działaniu i opisywaniu może jedynie do tego krytycznego zakresu dojść – tego, kiedy w strukturze wszechświata zaistniało ciśnienie odpowiadające stanowi fotonów. Wcześniejszego żadnym sposobem nie sięgnie, a jak będzie próbował, bo przecież próbuje, to napotka ścianę. Dosłownie ścianę w postaci jednolitego obrazu "punktu zero". A kiedy będzie się starał, napinał i szukał faktów "przed", napotka takie dziwy i sprzeczności, będzie opisywał biegnące w nieskończoność proste, że się w tym pogubi.

Bo jak, powiedzcie sami, jak biedaczek może w takim wewnętrznym i z wnętrza budowanym ujęciu rozdzielić zjawiska? Jak może podzielić i zdefiniować, że to Kosmos, a to wszechświat - że to wnętrze, a to dopełnienie w postaci bezkresnego tła? Nie może. Dla fizyka zmiana dąży do nieskończoności, więc zaczyna zliczać nieskończony proces. A to, przyznacie, zadanie również nieskończone. - Oczywiście broni się przed tym, wyrzuca powiązane z nieskończonością znaczki, ale w głębokim sensie nigdy się od tego nie uwalnia. Przecież, kiedy się stara, kiedy w pocie czoła i przy skręcie szarych komórek pragnie opisać, co się dzieje w osobliwości – chcąc czy nie, ale przelicza bezkres. I popada w sprzeczności. Ale jeżeli powie w samoograniczeniu, że tu i tu się zaczęło to, co mam za czas i przestrzeń, to jakoś sobie z tym poradzi. - Jeżeli w działaniu zrezygnuje z ambicji wyjaśniania wszystkiego, to zadanie sprawnie policzy, i nawet będzie się zgadzało.Ale fizyk też człowiek, tego nie muszę podkreślać, chce wiedzieć, co w procesie się działo "przed", też chce wyjaśnić, dlaczego oraz skąd – no i co dalej, zrozumiałe, prawda? Tylko że, widzicie, sam tego nie zrobi, bo nie może. Bez zewnętrznego dopełnienia tego nie przeprowadzi. Tak po prostu, nie przeprowadzi.

Ale zastanówcie się, wyobraźcie sobie, jak fizyk w tym swoim, tak

Page 7: Kwantologia 4.1   pompowanie wszechświata.

upartym dążeniu do początkowej "ściany" - jak opisze, jak "zobaczy" i jak abstrakcyjnie to zdefiniuje? Wybuch, to już padło. Ale skąd i dlaczego tak? Przypomnijcie sobie, co się zadziało, kiedy sfera osiągnęła poziom krytyczny dla fotonów. Właśnie, wybuchło. Ale jak wybuchło? Wszechkierunkowo i jednocześnie. W ujęciu, w obrazie "z wnętrza", tak to musi się ukazać. Przecież od tego momentu zaczyna się liczyć wszystko, czym fizyk dysponuje - i zaczyna się tak "od razu", po całości. Oraz, co więcej, bardzo jednorodnie - przecież te same warunki wytworzyły się wszędzie. Tak jednorodne, że prawie identyczne.Jak taki proces zdefiniować, kiedy przyrosty zdarzeń osiągają stan prawie nieskończony? Można jako inflacja czy podobnie. Dlatego tak, ponieważ w tym ujęciu od środka tak właśnie to wygląda, i nie może inaczej. Opis prowadzony ze środka poszczególne "tyknięcia" procesu musi definiować maksymalnie małymi, więc z naszej rozbudowanej już perspektywy to rzeczywiście prezentuje się prawie natychmiast. Jak w każdym kierunku zachodzi zmiana o tych samych cechach, a dzieje się to w bardzo krótkim zakresie, to opis tego faktu musi przybrać formę wybuchu – w spojrzeniu od wewnątrz to konieczność.Mówiąc inaczej, "kadry" tego filmu, choć logicznie powolnie dziejące się, dla fizyka zlewają się w mgnienie, nakładają się na siebie i są nie do rozdzielenia – widać jedność tam, gdzie jest wielość, i to wielokrotnie splątana.

A później, rozumiecie, dzieje się dalsze. Czyli te wspomniane elektrony czy atomy, czy rozumy - to już tylko kolejne fazy procesu. Że toczy się to tylko do czasu? Że oddala od siebie, że rozpada? Że krytyczna w tym ujęciu wartość środkowa, a więc ostatnie "dopompowanie" sfery - że to skutkuje już faktycznym wybuchem, jednak tym razem w nieskończoność Kosmosu – że fizykowi prezentuje się to jako oddalanie z narastającym przyspieszeniem, i że koniec tym samym już widać? ...Cóż, fakt. I choć może to całościowo smutne, to jednak – z drugiej strony biorąc - daje się w swojej zmiennej, ciekawej formule kilka lat podziwiać. A nawet daje się zrozumieć, jak widzicie.

A tak po dalsze, i to też trzeba uwzględnić, że my tu i teraz, zaś inni "kiedyś" i "gdzieś".

W sumie banalny proces. Prawda? ...

cdn.

Janusz Łozowski