Kwantologia 3.5 cząstki elementarne.

4
Kwantologia stosowana – kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 3.5 – Cząstki elementarne. Wiecie, ja tam nic przeciwko szkole nie mam, instytucja nawet tam jakoś potrzebna. Rodzicielskość musi zarabiać na jednym i drugim, i kolejnym etacie, to trzeba gdzieś bachory przechować w godzinach dziennych - żeby się nie szwendały bez celu. W takiej potrzebie to szkolny budynek za okolicznościowe więzienie może robić. Wszystko oczywiste, nawet i akceptowalne pokoleniowo. Tylko, widzicie, problem w tym jest, że w tej szkole trafiają się tacy, co to gdzieś tam, zapewne w słusznie minionym czasie, w tej innej społecznej dziejowości, że oni wówczas jakoś tak się rolą i pedagogiką przejęli, że teraz chcę pilnowanych czegoś nauczyć. Że to ze szkodą dla delikatnych osobowości, że to może przynieść coś w osobniczej przyszłości złego, taki belfer z drugą nauczycielką, a i dyrektorem placówki na dokładkę, oni w swoim zapale nauczania tego pod uwagę nie biorą. Bo to wyjdzie taki nauczony do świata i się po nim rozejrzy, no i stwierdzi, że świat to zupełnie coś tak innego od podręcznika, że trudno się w nim poruszać. Lektury może i generalnie ciekawe były, oprócz tych nieciekawych - może i palce do matematyki były przydatne, ale obecnie się to mniej sprawdza. W realności bowiem chodzi o smykałkę do interesu, a nie zdolności we wzorach, i tak dalej. Słowem, nie ma co kryć, że nauczanie szkolne dalekie od lokalnego zapotrzebowania produkcyjnego, że tylko dziatwie szkodę robi. Mało życiowe zasoby pod oczy i umysłowość podsuwa, horyzonty otwiera. A nawet wrażliwość wyrabia. A to błąd. Wiecie, ja tam szkoły generalnie nie krytykuję, mówiłem, że swoje zasługi placówka posiada, tylko że nie na każdym kierunku tak się to dobrze dzieje. Szczególnie na uważanie trzeba mieć fizyczny i podobnie rzeczywisty zakres. Niby niczego tu w młodej osobowości i umysłowości zepsuć nie da, niby kierownictwo szkodliwość takiego i analogicznego nauczania już dawno zauważyło i profilaktycznie się z eksponowania tego przedmiotu wycofało na rzecz aktualnie wielce potrzebnego duchowego kształtowania przez osoby uduchowione, ale w tej i owej jeszcze szkolnej placówce, chyba przez niedopatrzenie i inne zaniedbania - no że tam się fizyka ostała. No i jest problem, i to spory. Bo przyjdzie sobie taki on, albo taka ona, na lekcje z fizykiem, a może i fizyczką w roli głównej. I co? I przyjdzie na tej fizycznej lekcji, na ten przykład, zagadnienie elementarne. Czyli będzie się pokazywało obecnym i jeszcze nieuśpionym, że są cząstki, że one w świecie całym są. No i że one są elementarne. Taka, wiecie, się w te młode umysłowości przesączy informacja, że to wszystko, tak od dołu do góry, składa się z cząstek. Że co prawda atom starożytny i podobne to przeszłość, ale że, tak czy owak, to zbudowane z faktów elementarnych. No i jest problem, powiem ja wam. Duży problem. 1

Transcript of Kwantologia 3.5 cząstki elementarne.

Page 1: Kwantologia 3.5   cząstki elementarne.

Kwantologia stosowana – kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 3.5 – Cząstki elementarne.

Wiecie, ja tam nic przeciwko szkole nie mam, instytucja nawet tam jakoś potrzebna. Rodzicielskość musi zarabiać na jednym i drugim, i kolejnym etacie, to trzeba gdzieś bachory przechować w godzinach dziennych - żeby się nie szwendały bez celu. W takiej potrzebie to szkolny budynek za okolicznościowe więzienie może robić. Wszystko oczywiste, nawet i akceptowalne pokoleniowo. Tylko, widzicie, problem w tym jest, że w tej szkole trafiają się tacy, co to gdzieś tam, zapewne w słusznie minionym czasie, w tej innej społecznej dziejowości, że oni wówczas jakoś tak się rolą i pedagogiką przejęli, że teraz chcę pilnowanych czegoś nauczyć. Że to ze szkodą dla delikatnych osobowości, że to może przynieść coś w osobniczej przyszłości złego, taki belfer z drugą nauczycielką, a i dyrektorem placówki na dokładkę, oni w swoim zapale nauczania tego pod uwagę nie biorą. Bo to wyjdzie taki nauczony do świata i się po nim rozejrzy, no i stwierdzi, że świat to zupełnie coś tak innego od podręcznika, że trudno się w nim poruszać. Lektury może i generalnie ciekawe były, oprócz tych nieciekawych - może i palce do matematyki były przydatne, ale obecnie się to mniej sprawdza. W realności bowiem chodzi o smykałkę do interesu, a nie zdolności we wzorach, i tak dalej. Słowem, nie ma co kryć, że nauczanie szkolne dalekie od lokalnego zapotrzebowania produkcyjnego, że tylko dziatwie szkodę robi. Mało życiowe zasoby pod oczy i umysłowość podsuwa, horyzonty otwiera. A nawet wrażliwość wyrabia. A to błąd.

Wiecie, ja tam szkoły generalnie nie krytykuję, mówiłem, że swoje zasługi placówka posiada, tylko że nie na każdym kierunku tak się to dobrze dzieje. Szczególnie na uważanie trzeba mieć fizyczny i podobnie rzeczywisty zakres. Niby niczego tu w młodej osobowości i umysłowości zepsuć nie da, niby kierownictwo szkodliwość takiego i analogicznego nauczania już dawno zauważyło i profilaktycznie się z eksponowania tego przedmiotu wycofało na rzecz aktualnie wielce potrzebnego duchowego kształtowania przez osoby uduchowione, ale w tej i owej jeszcze szkolnej placówce, chyba przez niedopatrzenie i inne zaniedbania - no że tam się fizyka ostała. No i jest problem, i to spory.Bo przyjdzie sobie taki on, albo taka ona, na lekcje z fizykiem, a może i fizyczką w roli głównej. I co? I przyjdzie na tej fizycznej lekcji, na ten przykład, zagadnienie elementarne. Czyli będzie się pokazywało obecnym i jeszcze nieuśpionym, że są cząstki, że one w świecie całym są. No i że one są elementarne. Taka, wiecie, się w te młode umysłowości przesączy informacja, że to wszystko, tak od dołu do góry, składa się z cząstek. Że co prawda atom starożytny i podobne to przeszłość, ale że, tak czy owak, to zbudowane z faktów elementarnych. No i jest problem, powiem ja wam. Duży problem.

1

Page 2: Kwantologia 3.5   cząstki elementarne.

Niby, zgoda, spojrzeć tu, spojrzeć tam, wszędzie jakaś składowa w tym jest, jedynka albo podobnie. Tylko że, sami zważcie, jak to w szczegółach poszturchać, to każda taka jednostka okazuje się nieco inna w budowie. A nawet mocno inna. Bo okazuje się, to przede wszystkim, że to żadna tam i elementarna cząstka, że to złożenie. Tu już niby fizyk w swoim przyrządzie lub zderzaczu wykryje, że to fakt, że złota cząstka do niczego tam nie redukowalna, a za chwilę już mu się kłopot we wzorach pokazuje i w poprzedniej jedynce świata wielość kolejnych jedynek widzi. A jak nawet nie widzi, to postuluje, bo inaczej to mu się zgadzać w tych przeliczeniach nie chce. No i jest problem.

Taki mianowicie problem - czy jest jakaś w tym dzieleniu świata, w tym dolnym zakresie elementarna jednostka, czy jej nie ma? Można w nieskończoność drobić rzeczywistość, czy nie?Fakt, zagadnienie po prawdzie mało istotne, w szkole można się nim zbytnio nie kłopotać i dziatwie, jeżeli chce słuchać, o takim czym opowiadać. Nawet przy okazji mówić, że to cegiełki świata, że się z tego nasza cielesność składa i wszelka. Można tak robić, ale po co, przecież wiadomo, że za chwilę kolejne zderzenie elementów się objawi dalszym, czyli głębszym poziomem i że znów trzeba będzie o elementarnym czymś uczyć. Lepiej od razu powiedzieć, że niczego w ten deseń nie ma, że fizycznie i eksperymentalnie żadnego jednego i ostatniego się nie chwyci. Gonić można, a jak, ale się nigdy nie dogoni. Bo takiej jedynki nie ma.

Czy to oznacza, że zupełnie jedynki wszystkiego nie ma? No, nie, i jeszcze raz nie. Ja niczego takiego nie powiedziałem i nigdy takoż nie powiem. Jedynka jest i być musi. Tylko że poza fizyką. Trzeba wiedzieć i tak tego w szkole uczyć, że fizyka, że badanie w realu, w zakresie dostępnym, że takie działanie nigdy nie może się poziomu elementarnego dopracować, to niemożliwe. Ani teraz, ani w dowolnym czasie. Fizyczny może drobić i drobić, coraz większe siły do poznawania zaprzęgać, pomyślunek wysilać budową sprzętu, jednak i tak na zawsze pozostaje się w strefie zbiorów i tylko zbiorów. Na zawsze, powtarzam. Bo fizyka, jako taka, to fakt złożony, wszelkie fakty rejestrowane w dowolny sposób przez naukę zwaną fizyką - tak rejestrowane fakty są złożeniem. To wewnętrzny, więc daleki od dna świata poziom - to suma faktów, nigdy fakt jednostkowy.Ale to zarazem nie oznacza, że nie ma takiego ostatniego, takiego już fundamentalnego – jak najbardziej jest. I musi być. Bo nie ma w działaniu rozdrabniającym ciągu nieskończonego, on się kończy. W tym tylko jednak sęk, że się kończy w analizie logicznej, kiedy na pojęciach się to prowadzi – kiedy opisuje to Fizyka. Albo w innym nazwaniu filozofia. Banalny fizyk tego zakresu w żaden sposób się nie dopracuje, i musi mieć tego świadomość; dobroduszny i zarazem łatwowierny w otoczenie fizyk, cóż - żadnego pewnego elementu nie złapie, ponieważ go nie ma.

Badania oczywiście trzeba prowadzić, nakłady ponosić, drobić aż po kres możliwości danego czasu i przestrzeni. Ale po co od razu tak szeroko rozpowiadać, że cząstek elementarnych się szuka - po co to zaraz w modele i tabelki, podobno ostateczne, zestawiać, szkolne i

2

Page 3: Kwantologia 3.5   cząstki elementarne.

pozaszkolne społeczeństwo mamić, że już, że za chwilę się to całe i wszelkie rozpozna, kiedy to nieprawda. Kiedy to błąd logiczny i myślowy.To błąd, którego nawet nie chce skorygować ustalenie, że jest taka graniczna prędkość świata, że nic i nigdzie się szybciej ruszać po świecie nie rusza. Jakoś tak z tego oczywistego faktu nikt wiedzy nie wyprowadza, że to prędkość nie przemieszczania się, ale tempo tworzenia się oznacza. Że to największa, fizycznie obserwowalna w realu zmiana, że to szybkość zbieganie się w jednostkę elementów, tych niżej leżących elementów. Fotom się buduje, osiąga stan całej jednostki i pełni – i dopiero takie coś może podać, przenieść fakt dalej. To nie foton wędruje przez wszechświat, ale nacisk, fala w trakcie zmiany. I w ramach tej fali, w każdym jej punkcie, foton w kolejny foton się buduje, i to oznacza przeniesienie sygnału. Nie jednostka pędzi, ale zdolność budowania się jednostek. Im większa konstrukcja, tym wolniej taka fala się przemieszcza, tym większej liczby elementów składowych się w nią musi zbiec. Bo i każda taka cząstka w ciele się buduje, i całość. A to trwa.

Wszechświat, tak zwany "wszechświat", to nie pustka przetykana tu i tam czymś materialnym, atomem czy fotonem. To maksymalnie - i to maksymalnie zapchana struktura. Tu ciągle jeszcze wewnątrz nie ma pustki więcej niż na jednostkę. I dlatego jest ruch, i dlatego się fala może przemieszczać. I dlatego może się coś w duże i większe, no i mierzalne struktury budować. - To oczywiście za chwilę zmieni się, za moment w dziejach tej konstrukcji ubytki przewyższą dziury i możliwości łatania, jednak to jeszcze trochę potrwa i pozwoli na obserwacje. Tylko że to nastąpi, i to nieodległe. Układ, to już w każdą stronę widać, wybucha - a ten wybuch jeszcze przyspiesza.

Przestańcie wy wszyscy nauczać te biedne dzieci, że jakieś cząstki czy podobne zaludniają rzeczywistość. Trzeba im powiedzieć prawdę, że to wszystko, co się jakoś tam daje obserwować, to wytrącona, na podobieństwo osadu wytrącona w ramach wszechświata materialna, ale zawsze na moment tak zaistniała "cząstka". Że, tak naprawdę, to w głębokim rozumieniu chwilowa, dynamiczna, a przede wszystkim cały czas zmieniająca się konstrukcja energetyczna. Pobiera elementy z otoczenia i się buduje, ale i traci. Jeżeli więcej pobiera, to się cieleśnie rozpycha w świecie, a jak więcej traci, to zanika. Każde ciało, każdy fizyczny fakt to dwie linie procesu, wypadkowa tworzy to, co widać.Jesteśmy bytami na samym dnie, albom górze, jak kto woli. Żyjemy w najgłębszym punkcie rzeczywistości, ciśnie na nas cały wszechświat i jego elementy – i to z każdej strony. Jesteśmy jak te stwory na głębinie, które nic o tym wielkim nacisku nie wiedzą, ponieważ to ich całe istnienie warunkuje – widzimy i wyróżniamy to, co się tu pokazuje, czyli wytrąca osadem, ale to dalece nie wszystko. Dalece ważniejsze jest to, czego w takim, właśnie fizycznym ujęciu żadnym sposobem pokazać nie może. Ważniejszy jest "ocean" i jego falowanie, bo to jego przemiany są tu warunkiem wszelkich zmian. I nas, jako faktów. Ważniejszy jest "wirtualny" ocean, który otacza wszelkie materialne i rozbudowane

3

Page 4: Kwantologia 3.5   cząstki elementarne.

fakty, jak to, co w pobieżnym i powierzchownym oglądzie widać jako materię czy promieniowanie. To wepchnięte, zepchnięte na ten nasz poziom elementy, to stanowi nas i nas buduje – żyjemy na dnie, na płaskim dnie rzeczywistości. I warto sobie z tego zdać sprawę.

Problem tylko w tym, że ten wirtualny dla nas ocena jest zakresem głównym i najważniejszym. I, tak naprawdę, to ten podprogowy stan jest realnością, a wszystkie "osady" chwilowe i nietrwałe. Procesy Fizyczne należy opisać i rozumieć odwrotnie: od najbardziej małych i stałych, po najbardziej skomplikowane i nietrwałe. Czyli po nas samych.Na koniec analizy rzeczywistości okazuje się, że ważniejsze jest w całości tło, tak niepozorne i lekceważone, najczęściej pomijane w badaniu tło. Na koniec okazuje się, że wszystko, co wystaje z tego tła, co tak rzuca się w oczy i przyrządy, to tutaj tylko na chwilę i zaraz zniknie – wyrosło "z grzybni" tła, rozejrzało się dalej i bliżej, czasami nawet o faktach pomyślało, no i zanika, wtapia się ponownie we wszechświatowe, tudzież w kosmiczne tło. Wyłoniło się z nieskończoności i wraca do nieskończoności. Ech... i że to było raz jedyny w tejże nieskończonej wieczności...

Dajcie więc spokój już z tymi cząstkami, faktami, bytami – przecie to wszystko złudzenie. To wszystko zbiór elementów w trakcie zmian i zawsze chwilowy w tej formule. Przestańcie powtarzać, że można w badaniu złapać coś ostatecznego, że trzeba się tylko silnie napiąć i zebrać, a będzie element.Nie będzie. Nie ma żadnego elementu. Żadnej jednostki fizycznie w badaniu być nie może. Świat to zmiana, dopasowanie się, ewolucja w trakcie zachodzenia. Po co mącić dziatwie poglądy jakimiś stałymi i jednostkami, przecież sami widzą, że niczego stałego nie ma. Się zatrudnią na umowę zlecenie, to ich szybko ze stałości widzenia i doznawania otoczenia wytrąci zwolnienie – się nauczą, że jest jaki tam dogmat, to przy najbliższym zakręcie dziejowym się tego tak w całości odechce. No, chyba że szkoleni tak będą niemądrze, że się tego dogmatu uchwycą na zabój. Ale świat ich wówczas z tej błędnej i złej hipotezy szybko wyprowadzi. Znaczy się poza rzeczywistość i w całości wykasuje.Trzeba dziatwę nauczyć jednego: że jest zmiana i że świat to fakt w ciągłej odmianie. No i tego, żeby mieli oczy szeroko na wszystko otwarte. Bo za zakrętem może czaić się niespodziewane. Jeżeli taką wiedzę wyniosą ze szkolnego budynku i systemu, to w zupełności im na dalszą drogę starczy, poradzą sobie.

A cząstki elementarne? Cóż, to już historia.

cdn.

Janusz Łozowski

4