Kwantologia 10.4 – zbrylenia.

8
Kwantologia stosowana - kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 10.4 - Zbrylenia. Bajka o rybaku i złotej rybce. Znacie, ale posłuchajcie. Złowił rybak złotą rybkę i tradycyjnie domaga się spełnienia życzeń. Rybka się zgodziła. "Chcę zrozumieć wszystko", mówi rybak. - Więc rybka zamieniła go w grudkę opadającej na dno oceanu materii. Koniec bajki. Tak, moi mili, to koniec bajki, niczego więcej w tym obrazie już nie potrzeba. Tak, nie dziwcie się, rybka spełniła życzenie nieszczęśnika w pełni, wywiązała się zadania doskonale. Bo prawda, moi mili, jest taka, że do zrozumienia wszystkiego wystarczy opadająca na kolejne poziomy świata, na dno rzeczywistości grudka materii - dowolnie już pojętej materii. Ot, jest sobie takie coś - takie najmniejsze z najmniejszych, już do niczego nierozdrabnialne i jednostkowe coś. Pędzi to elementarne w tym bezkreśnie wiecznym Kosmosie, pędzi szalenie, bo nic go w ruchu nie ogranicza (tak mniej więcej nie ogranicza) - pędzi samodzielnie i samorządnie, ale w zbiorze, w strumieniu podobnych jednostek. I w tej to nieskończonej kosmologii bywa niekiedy tak, że się z tym innym a podobnym zderzy. Czasami się wówczas odbije - a czasami się zespoli i wejdzie w tan wzajemny i wirowanie. Zwłaszcza długotrwałe z tego zespolenia mogą być efekty, jak dalsze oraz kolejne warstwy takiego jednostkami pełnego strumienia energii naciskają i oddalić się poprzednim nie pozwalają. Wówczas to w tej bezkresności z tych zderzeń lokalna sfera się wytycza i taki się w sobie lokalny wszechświat tym samym zaczyna - taki, rozumiecie, wir energetyczny w nieskończoności się kręcić poczyna, a docierające tu z Kosmicznej dali warstwy kwantów, one ten wir w takim jednorodnym tle tak po całości poruszają - w ruch wprawiają. A później, pojmujecie, to już tak samo się kręci. Jest ciągle nacisk zewnętrzny, są elementy takie jednostkowe w zbiorze - one docierają tu w kolejności, a też z każdej wobec tego wszechświata wyróżnionej strony (co zarazem drogę ucieczki jednostkom samodzielnym odcina) - więc, rozumiecie, w tym ścisku-nacisku-docisku, zawsze tak do przodu się dziejąca zmiana (zawsze do przodu, podkreślam, co by się to wam utrwaliło w pamięci), ona teraz również do przodu się toczy - tylko że tym razem w głąb. Do przodu, czyli w głąb tej sfery, co to jest już naszym światem - i nawet wszechświatem. I takie naciskanie kolejnych warstw sobie jest, ono długo jest - te jednostki są spychane i wpychane słabym bo słabym, ale przecież nie zerowym naciskiem w głąb tworzącego się świata, a to trwa i trwa; i trwa. To się zagęszcza tym samym w środku i zagęszcza. Takie pompowanie w

Transcript of Kwantologia 10.4 – zbrylenia.

Page 1: Kwantologia 10.4 – zbrylenia.

Kwantologia stosowana - kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 10.4 - Zbrylenia.

Bajka o rybaku i złotej rybce. Znacie, ale posłuchajcie.Złowił rybak złotą rybkę i tradycyjnie domaga się spełnienia życzeń. Rybka się zgodziła. "Chcę zrozumieć wszystko", mówi rybak. - Więc rybka zamieniła go w grudkę opadającej na dno oceanu materii.Koniec bajki.

Tak, moi mili, to koniec bajki, niczego więcej w tym obrazie już nie potrzeba. Tak, nie dziwcie się, rybka spełniła życzenie nieszczęśnika w pełni, wywiązała się zadania doskonale. Bo prawda, moi mili, jest taka, że do zrozumienia wszystkiego wystarczy opadająca na kolejne poziomy świata, na dno rzeczywistości grudka materii - dowolnie już pojętej materii.

Ot, jest sobie takie coś - takie najmniejsze z najmniejszych, już do niczego nierozdrabnialne i jednostkowe coś. Pędzi to elementarne w tym bezkreśnie wiecznym Kosmosie, pędzi szalenie, bo nic go w ruchu nie ogranicza (tak mniej więcej nie ogranicza) - pędzi samodzielnie i samorządnie, ale w zbiorze, w strumieniu podobnych jednostek. I w tej to nieskończonej kosmologii bywa niekiedy tak, że się z tym innym a podobnym zderzy. Czasami się wówczas odbije - a czasami się zespoli i wejdzie w tan wzajemny i wirowanie. Zwłaszcza długotrwałe z tego zespolenia mogą być efekty, jak dalsze oraz kolejne warstwy takiego jednostkami pełnego strumienia energii naciskają i oddalić się poprzednim nie pozwalają. Wówczas to w tej bezkresności z tych zderzeń lokalna sfera się wytycza i taki się w sobie lokalny wszechświat tym samym zaczyna - taki, rozumiecie, wir energetyczny w nieskończoności się kręcić poczyna, a docierające tu z Kosmicznej dali warstwy kwantów, one ten wir w takim jednorodnym tle tak po całości poruszają - w ruch wprawiają.

A później, pojmujecie, to już tak samo się kręci. Jest ciągle nacisk zewnętrzny, są elementy takie jednostkowe w zbiorze - one docierają tu w kolejności, a też z każdej wobec tego wszechświata wyróżnionej strony (co zarazem drogę ucieczki jednostkom samodzielnym odcina) - więc, rozumiecie, w tym ścisku-nacisku-docisku, zawsze tak do przodu się dziejąca zmiana (zawsze do przodu, podkreślam, co by się to wam utrwaliło w pamięci), ona teraz również do przodu się toczy - tylko że tym razem w głąb.Do przodu, czyli w głąb tej sfery, co to jest już naszym światem - i nawet wszechświatem.

I takie naciskanie kolejnych warstw sobie jest, ono długo jest - te jednostki są spychane i wpychane słabym bo słabym, ale przecież nie zerowym naciskiem w głąb tworzącego się świata, a to trwa i trwa; i trwa.To się zagęszcza tym samym w środku i zagęszcza. Takie pompowanie w

Page 2: Kwantologia 10.4 – zbrylenia.

całość powstającego właśnie świata, pompowanie elementów kwantowych wytwarza w układzie coraz większe - i przez to skuteczniejsze dalej ciśnienie. Skuteczne, rozumiecie, w zbliżaniu do siebie tych wielce samodzielnych i samorządnych (i opornych) jednostek. I na skutek tych wszystkich kroków, i w ramach takiej energetycznej ewolucji (i ogólnej zmiany) - tam i wszędzie - coś się do drugiego czegoś zbliża, dociska, jest do tego przymuszane okolicznościami, tym wspomnianym narastającym zagęszczeniem.I nie ma zmiłuj - musi się tak z tym podobnym i symetrycznym innym zbliżyć, bo nacisk zbioru jest duży i przepotężny. Tu nie ma pytania, czy się sparuje, jest pytanie, kiedy to się dzieje i na jakiej się to zasadzie. I co się z tego wyłania.

Tak, moi mili, proces w sumie jest banalnie prosty. W nieskończonej wieczności, w takim bezkresnym Kosmosie musi się tak zadziać, że w lokalnym punkcie, w ramach tego kosmicznego tła, które stanowi tym samym fundament logiki i poza który nie można żadnym sposobem już w analizie się przemieścić - w takim pędzącym strumieniami, a tych w nieskończoności też jest mnogość - w tym zamieszaniu musi się coś z podobnym coś spotkać, wejść w związek - a dalej już się to toczy w sposób opisany regułą. Ta reguła jest oczywiście zawsze i stanowi w opisie świata fundament wszystkiego - ale w takiej to chwili po prostu się namacalnie, wiec konkretem pokazuje. Czyli zaczyna się wszechświat. I ta reguła przybiera namacalną już postać; w ciało takie czy inne się obleka i może być zaobserwowana. A nawet czasami o tym pomyśli w jakimś tam zakątku tego wszystkiego.

A jak pomyśli - to jej wyjdzie w tym zobrazowaniu abstrakcyjnym, co to nie wiedzieć skąd i dlaczego się pokazało, że jest wzmiankowana nieskończoność wiecznie ruchem zapełniona - i że to jedność taka w sobie, a nawet i jedyność, że to Kosmos. Rozumiecie.

Więc ten pomyślujący o tym wszystkim tak to traktuje: jako jedność i jedyność. A też i wzory matematycznie produkowane i motywowane - one mu również taki obraz podpowiadają na każdym kroku i domagają się swojego. Wszędzie logika nieskończoności wprowadza i zmienność bezkresną wymusza.Ale, widzicie, ten osobniczy byt w sobie strachliwy zazwyczaj, jego spojrzenie do nieskończoności żadnym tam sposobem nie dopasowane – i dlatego on sobie te znaczki bezkresne a abstrakcyjne z takiego wzoru wyrzuca – i, pojmujecie, mu się zgadza. I on z tego renormalizowania ogromnie zadowolony.Tylko nie wie ów ktoś - ani dlaczego to tak się dobrze sprawdza, ani dlaczego zabieg upraszczający jest możliwy. Co prawda będzie w takim głębokim zapale to tłumaczył na przeróżne sposoby, a to, że ciśnienie wewnętrzne stabilne i oddalające się wszystko od wszystkiego i że to efekt tej takiej puchnącej w szwach rzeczywistości - a to, że widać z nieskończoności tylko to, co może być widoczne - a też inaczej i dowolnie jeszcze inaczej będzie się wyrażał, jak mu w tym emocjami napędzanym czynieniu myśl czy inne działanie podpowie. Jego sprawa, my w takie objaśnienia nie będziemy się wtrącali.

Page 3: Kwantologia 10.4 – zbrylenia.

Tylko, mili moi, dlaczego ten zmyślny osobniczy byt wewnętrzny, co to nieskończoność musi uwzględniać za wzorem - dlaczego on takie te znaczki w tym wzorze otrzymuje, co one mu mówią, nawet jak on tego, na skutek swojej krótkowzroczności, nie chce uwzględnić?A mówią to, że ta nieskończona wieczność jest kosmicznym faktem i że w jego wzorze to jedność.

Tak, jedność i jedyność, nie inaczej. Tylko nie na tej zasadzie, że wszystko ze wszystkim się "ciągiem" jednym przejawia - ale że jest w sobie pokawałkowane, skwantowane - że są w tym strumieniu idącym z nieskończoności do nieskończoności przerwy, różne stany gęstości i skupienia. Że są nieciągłości powodowane "ziarnistością" – czyli takim faktem, że jest w dzieleniu (drobieniu) bytu granica. Że jest najmniejsze z najmniejszych, taki kwant logiczny wszystkiego, taka już "cegiełka" wszystkiego.I to ma zasadnicze znaczenie w zrozumieniu tego wszystkiego.

Bo oczywiście za wzorem - albo za namysłem filozoficznym - taki byt osobniczy i analizujący rzeczywistość po horyzont pojmowania - on uzyskuje jedność, od najmniejszego wyjdzie, a do nieskończoności w tym procederze dojdzie, musi - to wpisane w ten tok działania. Nie ma znaczenia, jakich użyje pojęć, to mogą być dowolne symbole - ale i tak na końcu dojdzie Kosmosu, bezkresu, wieczności. To pewnik. Że trzeba to później na różne sposoby tłumaczyć, skrupulatnie w tak pozyskany obraz szczegół za szczegółem wpisywać, to wszystko prawda. Ale taki szkic na pewno oddaje treść i zawartość rzeczywistości.Problem jednak w tym, widzicie, żeby to detalicznie zrozumieć, czyli poznać daleko-głęboko, po kres i szczegół - właśnie te szczegóły, te różne zbiegnięcia w zagęszczeniu świata trzeba wprowadzić. Tak, bez tego się nie obejdzie - bez tego nie ma zrozumienia.

Przecież, zauważcie, jak ten matematyczny osobnik sobie wzór na ten kosmiczny bezkres wyprodukuje, to tenże wzór jest poprawny, niesie ze sobą pełną i poprawną wiedzę o Kosmosie - bo to faktem logicznym wieczny i nieskończony "stan". Tylko że dla matematyka, a też dalej dla fizyka, kiedy takowy wzór stosuje i buduje w głowie na jego bazie obraz wszystkiego, na skutek złożenia się, zsumowania w jedność oraz skompresowania w jednostkę logiczną - na skutek braku w tym obrazie koniecznych nieciągłości i różnych zagęszczeń - w efekcie realnie przebiegający jako punktowy i nieciągły proces, on się staje takim jednym i jedynym. I przez to nieskończonym. I jest całość - i jest jedność - i jest nieskończony problem.

Tak, zauważacie, że dla takiego obserwatora coś, co Fizycznie się z licznych etapów składa, co zawiera brzeg i dalsze, co fizycznie jest już zakresem spoza wyróżnionego przebiegu - dla tego obserwatora w jego spojrzeniu to albo nie istnieje, i renormalizcja to zapewnia, albo jawi się jako jedność nieskończona, która musi być dodana do obserwowanego i doznawanego świata. Coś, co jest stanem lokalnym w bezkresie, czyli ten tutejszy, nam w

Page 4: Kwantologia 10.4 – zbrylenia.

obserwacji i doznaniu aktualnie obecny wszechświat, taki w zmianie Kosmicznej i jej "teraźniejszości" lokalnie zgęszczony do fizycznego konkretu byt - to dla obserwatora we wnętrzu zmiany zawartego - dla niego to zawsze jednostka. Dla niego całość i jedyność, która tylko na bardzo teoretycznej zasadzie może być dopełniona o inne fakty tego samego kształtu i przebiegu - ale zawsze tylko jako potencja, coś, co może być, ale nigdy jako element wiedzy pewnej.Dla takiego bytu, osobnika w środku (wewnątrz) świata i zmiany (tej zmiany efektu) - o ile ogranicza się tylko do zakresu fizycznego i dostępnego eksperymentem - dla niego badany-poznawany obiekt jest i zawsze będzie jeden i jedyny, i będzie jednością; nie może być inny. Dla niego granica zmiany wszechświatowej, lokalna i banalna w ramach Kosmosu, jest granicą absolutną - nie do pokonania.

Jednak, zwróćcie uwagę, nawet jeżeli to "dalsze" to tylko potencja i stanowi na dziś intelektualną ciekawostkę (że to efekt żonglowania abstrakcjami), nawet jeżeli nie są to konstrukcje konieczne ani też realnie istniejące (teraz i gdzieś istniejące lub w ogóle) - to już, zauważcie, takie coś wydaje się co najmniej niezbędne logicznie, a najmniej dopuszczalne. Obecne zobrazowanie wszechświata, ale także jego wyjaśnienie (np. w zakresie "dobroci") - to opiera się na tym "dalszym" i wielowymiarowo podobnym. Czyli, żeby uzasadnić tu i teraz zachodzące zjawiska (i tak właśnie zachodzące), te dalsze fakty trzeba zapostulować. Bez tego tutejsze jest w sobie dziwne, wręcz cudowne - po prostu niewytłumaczalnie w sobie regularne. Wszędzie widać, że jest reguła, że jest zasada zmiany. A jej, tylko w ramach (wszech)świata pozostając, nie można wytłumaczyć. Jeden i maksymalnie "zgodny" z regułą obiekt to dziw i niezwykłość. - I bez dopełnienia zbiorem możliwych rozwiązań takim pozostanie.

Zgoda, owe "dalsze fakty" nie mogą wejść w badanie fizyka, ponieważ znajdują się poza obszarem, który on można badać. Ale już widać, już to dobrze widać (i o tym się tu i ówdzie przebąkuje), że to "dalsze" jest zakresem potrzebnym - że pomaga w zrozumieniu. Problem tylko w tym, że nie wiadomo, jak to wprowadzić (i na jakiej zasadzie) w obowiązujący zestaw pojęć i abstrakcji znaczących tutaj rejestrowaną zmianę.

Przecież, zauważcie, kiedy uznaje się otaczający wszechświat już za wszystko (za jedno i jedyne), to owo "dalsze" - czyli logicznie do wyjaśnienia obserwowanego potrzebne otoczenie - ono w taki stan nie może wejść, bo jak? Jest jeden świat, to jak go powiększyć - jest w nieskończoności jeden byt, to jak go zwielokrotnić? Nie można - jedności i jedyności nie można zwiększyć. Nigdy.

Fizyka w takim "jednościowym" ujęciu (a innego nie wypracuje) dziś dominuje - a innej nie ma jak wprowadzić; tu wszystko ze wszystkim stapia się w całość, sumuje, kompresuje. Więc jest tym samym z zasady niepodzielne. Taki, zauważcie to, "atom" się tworzy - tu w postaci "atomu-wszechświata". I ma to samo znaczenie jak tamten. Jak historyczny "atom" miał dla

Page 5: Kwantologia 10.4 – zbrylenia.

objaśniaczy świata. Że to się później okazało złożeniem i że trzeba to było dopełnić dalszymi, i jeszcze dalszymi atomami - że trzeba to było zebrać w "pierwiastek", a nawet w zbiór pierwiastków - cóż, to prawda. Tylko, widzicie, tego w dzisiejszym ujęciu (wszech)świata, tego etapu nie ma. Jeszcze nie ma. To już chyba dla was jest jasne. I nawet oczywiste. Prawda? Dla fizyka dzisiejszy obraz świat, który się z obserwacji, który z eksperymentu się wyłania - to nieskończona jedność, i dlatego w tak pozyskany zakres dopełnienie o to "dalsze" wejść nie może. Kiedy w badaniu jest ściana "początku" (ściana fizycznie i wzorami ustalona) - to poza tą jednością-jedynością nic dalej nie istnieje, nawet tło. Nawet tła nie ma do tak pojmowanego.Dla fizyka i od wewnątrz to "dalsze", zauważcie, staje się ścianą pojęciową lub zbudowane jest z konkretnych elementów, które może na danym poziomie analizy dopracować się obserwator. A w takim to tle,tak rozumianym i tak postrzeganym tle, osobnik musi się zagubić. To oczywistość.A jak próbuje je zrozumieć (przebić) - to się rozbije o tę ścianę. Nie ma rady, tej brzegowej strefy w analizie sam nigdy nie pokona.

Dlatego, zauważcie po kolejne - wszechświat w tym ujęciu jest jeden i jedyny, a też nieskończony. Bo skoro jest ta logiczna bezkresność i wieczność, skoro to jeden i jedyny obiekt do badania, skoro widać to w kawałku i nie wiadomo, co jest dalej i czy ono w ogóle jest - to jedynie pewne ustalenie (w takiej chwili i umiejscowieniu, i które fizyk może wyprodukować) jest takie, że wszystko jakoś tam poznane to już "wszystko" - na końcu jego działania musi paść stwierdzenie, że to nieskończony i jedyny świat. I kropka.A że przysparza to wielkich kłopotów interpretacyjnych (np. wielkich gęstości i ogromnych temperatur "chwili początkowej"), że domaga się dopełnienia "dalszym", co by lokalne niezgodności wytłumaczyć - cóż, prawda. Tylko tego zrobić nie można. Fizyk na powyższe powie, że nie można pójść dalej - bo jest tylko ten jeden fakt do obserwacji. I że jest granica, więc nic dalszego nie ma. I jest koniec dyskusji. Emocje pozostają i domagają się relacji naukowej i rozumnej z tego dalszego a koniecznego - ale nie można. Bo nie można.

Ech, mili moi, fakt, nie można...Tylko czy na pewno nie można? - Cóż, można.

Przecież to proste, przecież to oczywiste, przecież to już padło po wielekroć - przecież to znane od zawsze: należny wprowadzić w jeden i logicznie nieskończony ciąg zdarzeń skwantową rytmikę, jednostki i ich wielokrotność. Należy w "suchy" i wypreparowany ze zmiany wzór matematyczny, który musi takim być, wprowadzić fizyczne, realne, rejestrowane na każdym kroku stany przerwy, pustki - początek i koniec wyróżnionego. Jeżeli tak obrazuje się każdy tutejszy fakt i nie ma nigdzie żadnej innej formy opisu dla całości (wszech)świata - to nie nieskończoność oraz

Page 6: Kwantologia 10.4 – zbrylenia.

wieczność definiuje ten lokalny zakątek, ale stwierdzenie, że to tylko element wybudowany w tej nieskończonej-wieczności, jednostka w ramach zbioru podobnych - że to "jedynka" kosmicznego bezkresu. Kiedy postrzegać to jako jedność, są rozliczne problemy, kiedy ma to w analizie postać różnego w tej nieskończoności stanu skupienia i zagęszczenia jednostek - kiedy jest wyłącznie przechodzenie jednej konstrukcji w drugą, ale poprzez podprogowy do niej zakres tła (a więc poza rejestracją) - kiedy widzieć to jako skwantowaną ciągłość z lokalnymi bytami - to taki obraz, choć nieskończony, nie ma już w sobie niczego dziwnego. To oczywistość i konieczność.

W takim ujęciu, podkreślam, jest wzmiankowana jedność i jedyność - jest nieskończoność i wieczność - jest wszechświat i Kosmos - oraz wszystko inne, co przynoszą wzory lub analiza logiczna. Tu niczego z tego zbioru danych nie brakuje - a nawet wszystko jest potrzebne, żeby te lokalne zbrylenia myślące wyjaśnić. Bo wszystko, co zostało poprzez wieki wypracowywane, jest oddaniem tej jedności - to jest ta-taka jedność.

Jest taką jednością, ale w ujęciu logicznym, zsumowanym z jednostek. Natomiast fizycznie jest to zmiana z przerwami, zmiana skwantowana i nieskończona.

Ale zarazem, podkreślam, to nie jest jedność i jedyność, ale wielość w Kosmicznej jedności. To nie jest nieskończoność tego analizowanego konkretu, tylko w tej nieskończoności lokalny element, jednostka w zbiorze. To nie stałość wszechświatowa, tylko przemiana w ryzach reguły.To to samo, co widać ze wzoru (nieskończony przebieg), ale zarazem część - ta jedynie możliwa do obserwacji część z bezkresnej całości.

Wszystko się zgadza i znajduje na swoim miejscu, okazuje się dobrze spełniać wszelkie zasady i w dowolnym języku wypracowane abstrakcje - a zarazem to coś innego; wszystko się zgadza do ostatniego punktu - a zarazem to znacząco głębsze ujęcie; wszystko się zgadza, jak w taki schemat zmiany wprowadzić wypracowane przez wieki zobrazowania - a zarazem uzyskuje to wyrazistą, nieskończono-wieczną głębię, kiedy wprowadzić chwilowe i pokawałkowane stany skupienia. Na końcu tego działania uzyskuje się jedność oraz jedyność Kosmosu, gdzie lokalnie buduje się wszechświat - zawsze chwilowy i konkretny wszechświat.

A jest to widoczne dlatego, że w takie bezkresne oraz jednorodne tło została wprowadzona banalna konstatacja: wszystko jest zbudowane z jednostek (kwantów) i jest jednostką (kwantem). Kiedy do matematycznego wzoru dodać konieczne dopełnienie w formule pustki, wszystko się z tła wyłania i jest wyraźnie widoczne; kiedy w niezrozumiałą i niepojętą jedność wprowadzić interpunkcję, treść staje się wyraźna i zrozumiała. I czytelna - i oczywista na/w każdym kroku. Tak po prostu zrozumiała. - Rozumiecie?

Page 7: Kwantologia 10.4 – zbrylenia.

A teraz ponownie wypada się zanurzyć w ten zagęszczający się gdzieś lokalnie w Kosmosie wszechświat. Jest ten docisk-nacisk - czyli w środku już rośnie ciśnienia. A jak rośnie gęstość oraz zmniejsza się w rezultacie odległość elementu od elementu, to w pewnym momencie (nie przypadkowym, przecież to zmiana skwantowana) - w pewnej chwili "pompowania" wszechświata zaistnieć musi taka sytuacja, że odległość jednostki od jednostki będzie także na jednostkę - jednostkę pustki. I aktualnie pojawia się istotne pytanie: co się zadzieje w sferze wszechświata (i to w całości tej sfery) - co się pojawi, kiedy taki stan i fakt zostanie zasilony kolejną porcją-warstwą kwantów - co się wytworzy? I odwiedź jest oczywista, też już wam znana: jednostka do jednostki tak zostanie w tym momencie dociśnięta, że zbuduje się, "zbryli" się w jednostkę.

Teraz na tę nowo zaistniałą jednostkę składają się dwie jednostki z poprzedniego poziomu, z tego zerowego, brzegowego - z pojmowanego w taki sposób tła.Czyli, zauważcie, na nowym zaistniałym poziomie, już wewnętrznie (w ramach wzmiankowanego tła) tworzy się, pojawia się ("z niczego", w obserwacji od wewnątrz właśnie "z nie wiadomo skąd") - zbudowała się i rozpycha się nowość, nowa jednostka. - Jest podwojona wewnętrznie jednostkowa nowość. I to ona - w ramach tego nowo powstałego poziomu - ona jest obecnie elementem jednorodnego tła. To jej stan-kształt wyznacza tło - jest tym tłem i punktem odniesienia. To teraz jest tłem brzegu - nowego, na tym poziomie brzegu.

Natomiast tamto tło, pierwotne, pierwsze w analizowaniu, ono jest i pozostaje, warunkuje nowość i jest odniesieniem - ale w piramidzie możliwości zaistniał nowy poziom. Elementy logicznie najmniejsze z najmniejszych dalej są tłem brzegowym - ale w tym momencie zbudowało się nowe tło. Lokalne w tamtym i ograniczone zasięgiem - ale jednak tło. I ono tak samo jest jednorodne oraz jedyne, tylko krąg zdarzeń jest mniejszy względem poprzedniego. Tu są jednostki i tam były jednostki, to zawsze i na każdym kolejnym poziomie świata ("wyciskanym" czy "wciskanym" do danego zakresu) są jednostki - i to one tworzą tło w tym obszarze.Zajętość oraz skupienie elementów na/w każdym poziomie rośnie - one są coraz bardziej w sobie rozbudowane, jednak obok i równolegle są takie same jednostki. I łącznie taki zbiór, taka "płaszczyzna" jest jednorodnym tłem.

A swoją drogą, zauważcie, że opis w formule "góra-dół" - to ma się tak jakoś dziwacznie.Można tak to prowadzić, ale z tym uzupełnieniem, że tło, więc brzeg, więc dopełnienie do wyróżnionego poziomu - to w takim zobrazowaniu stan liczny, znacząco większy od budującej się w owym tle jednostki. A więc z każdej strony otacza fakt i jest ponad nim.Czyli coś mniejszego i "cegiełowatego" jest ilościowo wobec elementu znaczniejsze, bardzo znacząco większe. Opis poprowadzony z uwagi na komplikowanie się elementów buduje piramidę "w górę", czyli kończy

Page 8: Kwantologia 10.4 – zbrylenia.

się elementem logicznym, neuronem - ale ten sam opis prowadzony "w dół", do środka, jako fizyczne wyłanianie się jednostek, to również jest piramida, tylko że efektem jest "wciskanie" takiej jednostki w poziom leżący poniżej. Aż do samego dna - aż do punktowego stanu w formule dna. I d-n-a.Logicznie jest to opis "w górę", fizycznie "w dół".

Co taka nowość zaistniała w tym nacisku-docisku ma wokół siebie? I też odpowiedź jest oczywista: wolny tor zmiany. Czyli ruch w tle, ale z elementem swobody. - Przecież ten poprzedni ostatni docisk, w którym te jednostki nowego poziomu powstały (co ma dla fizyka już postać "wybuchu", momentalnego zaistnienia, a co trwa ogrom czasu i przestrzeni w ujęciu zewnętrznym) - ten docisk uwolnił tym samym na poziomie zerowym, w tle brzegowym, miejsce na dalsze i kolejne pompowanie elementów. I ten docisk idący z kosmicznego tła działa w najlepsze dalej. Ale zarazem, zauważcie, nowy poziom nie jest maksymalnie zapełniony, coś się w nim może dziać. Przecież on się dopiero zaczął.Czyli może być ruch, ale i dalsze dopełnianie o kolejne jednostki z tła, które przecież ciągle są wciskane w taki nowo powstały zakres. Kiedy i na tym dojdzie do takiego rozkładu i zagęszczenia, że nie ma ruchu, że "za tyknięcie" będzie stan krytyczny - to i w tym poziomie zaistnieje nowe. I opadnie niżej w piramidzie możliwości komplikacji.

Opadnie lub się wzbije, to od obserwatora zależny kierunek opisu - ale na pewno zawiera się w tle. W tle tego poprzedzającego poziomu. Ale i w tle wcześniej w całości zaistniałym, poprzedzającym. Ale też w tle absolutnym, kosmicznym. I zawsze w tle. Obok takiej jednostki jest ruch, nawet pustka, jednak w podprogowym zakresie jest warunkujące istnienie tej jednostki tło-brzeg i jego jednorodne, płaskie zapełnienie. Widać wierzchołek "góry" - a to warunkowane jest ogromem elementów poniżej - widać "pyłek" - a to opadające na dno "kwantowego oceanu" zbrylenie w formie pyłku.

To "dno" jest fizycznie wszędzie, znajduje się w dowolnym kierunku fizycznej mieszaniny, ale logicznie to dno i punkt. I środek zmiany, którą okupuje myślący pyłek.

To zawsze tylko pyłek wobec zakresu brzegowego. Ale konieczny.

cdn.

Janusz Łozowski