Krzysztof Turzański

12
Wawrzyniec Hajda, walczył o wolną Polskę i wychowywał młodzież. Jak Śląski Wernyhora oceniłby zarządzanie stojącym w jego cieniu Miejskim Domem Kultury? Miejski Dom Kultury dla całej rodziny Komfort konformizmu Kamil Łysik Bez dwóch zdań, oportunizm jest komfor- towy. Nie trzeba się wychylać ani narażać. Podążając za stadem, szlak masz już prze- tarty. Może i tysiące racic przekopały grunt i idziesz teraz w błocie oraz gnoju, ale męczyć się specjalnie też nie musisz. A jak skorzy- stasz ze służbowego auta, będzie jeszcze wygodniej. Nonkonformizm wymaga wysiłku i gotowo- ści przezwyciężania dodatkowych trudów wędrówki ścieżką krętą i wyboistą. Nigdy nie był więc w cenie. Co jednak nie oznacza, że jest nic niewarty. Przeciwnie, samodzielność jest bezcenna! Niezależna prasa pozostaje gwarantem wolności obywatelskich. Poprzez pilnowanie interesu mieszkańców oraz przez głoszenie faktów i poglądów niewygodnych dla władz, stanowi jej element kontrolny. Cała reszta to tylko tło, propaganda, przeżuta papka i jeszcze swojskie szlagiery dla dobrego samopoczucia poddanych. Tyle. ........................................................ Czas zmian Krzysztof Turzański To wciąż nasz Przegląd Piekarski, chociaż w nowym, odświeżonym wydaniu. W każdym numerze znajdziecie Państwo temat problemowy (w kolejnych miesiącach będą to ZGM, Szpital i wiele innych). Stery redakcji przejął Kamil Łysik, ale idea pozo- staje niezmieniona. PP to Wasza gazeta. ......................................................................................................................................................................................................................................................... ........................... ........................... REKLAMA REKLAMA REKLAMA wrzesień/październik, nr 7 (101)/2012 100 numerów PP Był tort i Droga Ewakuacyjna. Tak świętowaliśmy jubileusz Przeglądu Pie- karskiego. Sto wydań za nami - przed nami nowe wyzwania i zmiany, które wprowadzamy stopniowo (str.5) Wieża się chwieje... „Gdybym napisał to co wiem w formie książki reporterskiej, pewnie wylądo- wałbym w więzieniu.” Wywiad z dziennikarzem śledczym Witoldem Gadowskim (str.9) ......................................... Syn dyrektorki pracuje, a jej mąż to jedyny wolontariusz Proces sądowy pozwolił zwe- ryfikować sytuację w MDK. Z dokumentów przedstawio- nych w sądzie wynika między innymi, że dyrektorka Teresa Szaflik, zatrudniła swojego syna bez konkursu. - Nie było takiego obowiązku - uważa Teresa Szaflik. Jednocześnie mąż dyrektorki jest, jak sama przy- znaje, jedynym wolontariuszem. Dzięki temu ma dostęp do samo- chodu służbowego i pomieszczeń służbowych Radia Piekary. I tylko jego wyjazdy nie są rejestrowane. Z dokumentów nie tylko nie wynika gdzie i w jakim celu jeździł, ale też nie ma żadnego śladu korzystania przez niego z samochodu służbowego. W MDK nie rejestruje się także wejść męża dyrektorki do studia radiowego, chociaż w księdze figuruje nawet prezydent miasta. Pierwsze wpisy wprowadzono dopiero po tym, jak cała sprawa trafiła do sądu. W oficjalnym pi- śmie, odpowiedzi na interpe- lację radnego, Teresa Szaflik zaprzeczyła tym faktom. Podobnie było podczas roz- prawy, ale sąd nie dał wiary jej zeznaniom, sto- jącym w sprzecz- ności z zeznaniami świadków. - Opisałem nie- prawidłowości w MDK, ale zamiast je wyeliminować, mąż dyrektorki mnie pozwał. Tym- czasem większość zarzutów potwier - dziła się w sądzie. Niestety, nie miałem dowodu na sposób wejścia męża dyrektorki do radia. Żałuję, że nie było już nagrań z mo- nitoringu- mówi Krzysztof Turzański. Za nieprawdziwą informację autor musi przeprosić, ale to nie koniec sprawy. Problem nieprawidłowości, które po- twierdzają dokumenty, został przekazany do Najwyższej Izby Kontroli. Aneta Szulc czytaj więcj str. 6-7 Nepotyzm: (łac. nepos – wnuk, bratanek) – faworyzowa- nie członków rodziny przy obsadzaniu stanowisk. Wolontariat: dobrowolna, bezpłatna praca na rzecz in- nych, wykraczająca poza związki rodzinno-koleżeńskie. Kodeks Pracy formułuje przepisy o zakazie dyskrymina- cji. Nakazują one równe traktowanie przy zatrudnianiu. Nie ma paragrafu na nepo- tyzm, ale to nie znaczy, że on nie istnie- je. Współpra- ca dyrektorki z własną ro- dziną budzi wiele pytań i wątpli- wości.

description

Opis pliku tutaj jest

Transcript of Krzysztof Turzański

Page 1: Krzysztof Turzański

Wawrzyniec Hajda, walczył o wolną Polskę i wychowywał młodzież. Jak Śląski Wernyhora oceniłby zarządzanie stojącym w jego cieniu Miejskim Domem Kultury?

Miejski Dom Kultury dla całej rodziny

Komfort konformizmuKamil Łysik

Bez dwóch zdań, oportunizm jest komfor-towy. Nie trzeba się wychylać ani narażać. Podążając za stadem, szlak masz już prze-tarty. Może i tysiące racic przekopały grunt i idziesz teraz w błocie oraz gnoju, ale męczyć się specjalnie też nie musisz. A jak skorzy-stasz ze służbowego auta, będzie jeszcze wygodniej.Nonkonformizm wymaga wysiłku i gotowo-ści przezwyciężania dodatkowych trudów wędrówki ścieżką krętą i wyboistą. Nigdy nie był więc w cenie. Co jednak nie oznacza, że jest nic niewarty. Przeciwnie, samodzielność jest bezcenna!Niezależna prasa pozostaje gwarantem wolności obywatelskich. Poprzez pilnowanie interesu mieszkańców oraz przez głoszenie faktów i poglądów niewygodnych dla władz, stanowi jej element kontrolny. Całareszta to tylko tło, propaganda, przeżuta papka i jeszcze swojskie szlagiery dla dobrego samopoczucia poddanych. Tyle.........................................................

Czas zmianKrzysztof Turzański

To wciąż nasz Przegląd Piekarski, chociaż w nowym, odświeżonym wydaniu. W każdym numerze znajdziecie Państwo temat problemowy (w kolejnych miesiącach będą to ZGM, Szpital i wiele innych). Stery redakcji przejął Kamil Łysik, ale idea pozo-staje niezmieniona. PP to Wasza gazeta.

.........................................................................................................................................................................................................................................................

...........................

...........................

REKLAMA

REKLAMA

REK

LAM

A

wrzesień/październik, nr 7 (101)/2012

100 numerów PPBył tort i Droga Ewakuacyjna. Tak świętowaliśmy jubileusz Przeglądu Pie-karskiego. Sto wydań za nami - przed nami nowe wyzwania i zmiany, które wprowadzamy stopniowo (str.5)

Wieża się chwieje...„Gdybym napisał to co wiem w formie książki reporterskiej, pewnie wylądo-wałbym w więzieniu.”Wywiad z dziennikarzem śledczym Witoldem Gadowskim (str.9)

.........................................

► Syn dyrektorki pracuje, a jej mąż to jedyny wolontariusz

Proces sądowy pozwolił zwe-ryfikować sytuację w MDK. Z dokumentów przedstawio-nych w sądzie wynika między innymi, że dyrektorka Teresa Szaflik, zatrudniła swojego syna bez konkursu. - Nie było takiego obowiązku - uważa Teresa Szaflik.Jednocześnie mąż dyrektorki jest, jak sama przy-znaje, jedynym wolontariuszem. Dzięki temu ma dostęp do samo-chodu służbowego i pomieszczeń służbowych Radia Piekary. I tylko jego wyjazdy nie są rejestrowane. Z dokumentów nie tylko nie wynika gdzie i w jakim celu jeździł, ale też nie ma żadnego śladu korzystania przez niego z samochodu służbowego. W MDK nie rejestruje się także wejść męża dyrektorki do studia radiowego, chociaż w księdze figuruje nawet prezydent miasta. Pierwsze wpisy wprowadzono dopiero po tym, jak cała sprawa trafiła

do sądu. W oficjalnym pi-śmie, odpowiedzi na interpe-lację radnego, Teresa Szaflik zaprzeczyła tym faktom. Podobnie było podczas roz-prawy, ale sąd nie dał wiary

jej zeznaniom, sto-jącym w sprzecz-ności z zeznaniami świadków. - Opisałem nie-prawidłowości w MDK, ale zamiast je wyeliminować, mąż dyrektorki mnie pozwał. Tym-czasem większość zarzutów potwier-dziła się w sądzie. Niestety, nie miałem dowodu na sposób wejścia męża dyrektorki do radia. Żałuję,

że nie było już nagrań z mo-nitoringu- mówi Krzysztof Turzański.Za nieprawdziwą informację autor musi przeprosić, ale to nie koniec sprawy. Problem nieprawidłowości, które po-twierdzają dokumenty, został przekazany do Najwyższej Izby Kontroli.

Aneta Szulcczytaj więcj str. 6-7

Nepotyzm: (łac. nepos – wnuk, bratanek) – faworyzowa-nie członków rodziny przy obsadzaniu stanowisk.

Wolontariat: dobrowolna, bezpłatna praca na rzecz in-nych, wykraczająca poza związki rodzinno-koleżeńskie.

Kodeks Pracy formułuje przepisy o zakazie dyskrymina-cji. Nakazują one równe traktowanie przy zatrudnianiu.

Nie ma paragrafu na nepo-

tyzm, ale to nie znaczy, że on nie istnie-je. Współpra-ca dyrektorki z własną ro-dziną budzi wiele pytań i wątpli-wości.

Page 2: Krzysztof Turzański

REKLAMA

W AC liczy się likwidacja► Wielu kierowców wybiera Au-

tocasco wyłącznie ze względu na cenę. Niesłusznie. W przy-padku AC równie ważny jest zakres ochrony oraz jakość likwidacji szkód. Warto zwró-cić na nią uwagę kupując poli-sę, by uniknąć rozczarowań w przyszłości.Likwidacja szkody wy-maga od ubezpieczyciela sprawnego wykonania szeregu czynności, wśródktórych bez wątpienia najważniejsze jest szyb-kie ustalenie rozmiarów szkody oraz wypłataodszkodowania. Choć zadanie to wydaje się pozornie proste - wśród ubezpieczycieli niełatwo znaleźć firmę, która cieszy się zaufaniem Klientów w tym obszarze. Internet

aż huczy od komentarzy kierowców, którzy opisują swoje doświadczenia z firmami.Na tym tle pozytywnie wyróżnia się Liberty Direct – ubezpieczyciel o amerykańskich ko-rzeniach, powszechnie znany z reklam z Maxem Kolonko oraz Statuą Wol-ności, który zlikwidował już w Polsce blisko 70 tys. szkód.Towarzystwo otrzymało

w ostatnim czasie „Laur Konsumenta – Odkrycie 2012”. Nagroda zostałaprzyznana dla polisy AC Standard, która poza sze-rokim zakresem ochrony daje możliwość wyborujednej z dwóch opcji procesu likwidacji szkód: Warsztat oraz Warsztat Plus, dostosowanych do wieku samochodu i po-trzeb Klienta.Ubezpieczyciel został również doceniony za sprawną i szybką likwi-dację: 90% szkód z AC likwiduje maksymalnie w ciągu 20 dni. - To między innymi zasłu-ga stosowanej przez nas szybkiej ścieżkilikwidacji stworzonej w szczególności z myślą o mniejszych szkodach. W ramach tej procedurylikwidacja kończy się wypłatą odszkodowania nawet w ciągu kilku dni. Opcjonalnie Klienci mają też możliwość skorzystania z naprawy bezgotówkowej w serwisie na stałe współ-pracującym z nasząfirmą – komentuje Rafał Karski, Dyrektor Sprzeda-ży i Marketingu Liberty Direct.

Liberty Direct – likwidacja szkód w liczbach- Decyzja o wypłacie należnego odszkodowania w terminie do 7 dni w przypadku większości szkód- Kontakt z rzeczoznawcą w ciągu 24h od zgłoszenia szkody- 20% szkód likwidowanych jest w ramach szybkiej ścieżki- Wypłata środków w ramach szybkiej ścieżki w ciągu 3-4 dni- 90% szkód z AC likwidowanych jest maksymalnie w ciągu 20 dni

Plany.

Po¿yczka!

Marzenia.

www.kasacentrum.pl 801 600 300(koszt wg taryfy operatora)

ul. Bytomska 97, tel. 32 287 27 06PIEKARY ŒL¥SKIE,

ul. Genera³a Ziêtka 24, tel. 32 285 77 77

Miejsce na

TWOJĄ REKLAMĘzadzwoń

513-104-264

Page 3: Krzysztof Turzański

REKLAMA

Telegraficznyskrót wydarzeń

...........................

Burmistrz Radzionkowa Gabriel Tobor zapowiada, że wyremontuje ulicę Pod Li-pami, od obwodnicy w kierunku Radzion-kowa, o ile prezydent Stanisław Korfanty zgodzi się na korektę granic miasta i droga należeć będzie do Radzionkowa.

...........................

Radny Grzegorz Gowarzewski został odznaczony przez prezydenta RP Złotym Krzyżem Zasługi za działalność na rzecz budownictwa mieszkaniowego. Kwiaty i gratulacje przyjął podczas sesji Rady Miasta.

...........................

Komitet Obywatelski miasta Piekary Śląskie serdecznie zaprasza wszystkich miesz-kańców na wieczornicę z okazji Święta Niepodległości 10 listopada (sobota) o godz. 17.00 w Miejskim Domu Kultury przy ul. Bytomskiej 73 w Szarleju.

Powszechny dostęp do defibrylacji to idea, która mówi, że umieszczanie znacznej liczby AED (automatyczny defiblirator) w miejscach publicznych i prywatnych może przyspieszyć czas i poprawić skuteczność pierwszej pomocy. W Japonii urządzenia AED umieszczane są nawet w automatach z napojami. System staje się popularny także w Polsce. W Katowicach jest 40 sztuk AED, w Rudzie 21, Rybnik i Bytomiu mają po 10, w Tarnowskich Górach, Zabrzu i Chorzowie jest po 5, w Siemianowicach są 3, AED jest nawet w Radzionkowie. W Piekarach nie ma ani jednego.

Niezależna prasa jest jak wrzód. Na tyłku. Zwłaszcza z perspektywy ludzi, którym patrzy na ręce. Bo zawsze widzi coś zupełnie innego niż powinna. Bo przecież wokół dzieje się tyle dobrego, a ona zamiast dostrzegać pozytywy zawsze wyciągnie z szafy jakiegoś trupa. A smród się niesie. Żeby go zabić warto użyć „odświeżaczacza”. Wyjaśnić jak było „na prawdę”. I po co w tym miejscu używać słowa „manipulacja”? Wystarczy powiedzieć, że każdy temat można napisać „inaczej”, uwypuklając różne elementy. W zależności od potrzeb „zleceniodawcy”. Fajnie się żyje w mediach samorządowych. Publicznych pieniędzy nigdy nie zabraknie, człowiek nikomu nie podpadnie, a i z góry wiadomo o czym i jak pisać. Jednym słowem: święty spokój, żeby nie powiedzieć: nuda.W niezależnej prasie za to jak na froncie. Dia-bli wiedzą jaki temat przyniesie dzień i z czym znów niezadowoleni mieszkańcy wyskoczą. A to im brudna woda z kranu leci, a to central-ne ogrzewanie nie założone choć noce zimne, zarządca pieniądze skasował, a remontu nie zrobił i jeszcze na domiar złego Dni Miasta, jedyną po-rządną imprezę w roku odwołali… Same nieuzasadnione pretensje. I niezależni dziennikarze w efekcie wcale nie są tacy niezależni, bo muszą o tym wszystkim pisać. Czy im się podoba, czy nie. Bo Czytelnicy tego oczekują. Bo tylko im mogą się wyżalić. Bo w nich ostatnia nadzieja. Deska ratunku. A przynajmniej szansa, żeby się odgryźć.I tak miejskie i prywatne media grają sobie w berka żonglując informacja-mi, jak nie przymierzając, kolorowy klaun w cyrku. Władza znów ma to do siebie, że zamiast ze słusznej krytyki wyciągnąć wnioski i coś poprawić, woli tę krytykę zwalczać. Wszel-kimi dostępnymi metodami, nie bacząc na to, że w ten sposób dostarcza tylko świeżych newsów.W PP jesteśmy już do tego przyzwyczajeni. Jak nie prawnicze pisma, to sprostowania. Prokuratorskie zarzuty, albo pozwy sądowe. A jak już nic nie działa, to przynajmniej opluje się nas publicznie. Skutek żaden (tylko poczytność skacze), ale przynajmniej ktoś sobie ulży. Różne media, różne cele, różne opinie, różne wizje świata. I zupełnie inny opis otaczającej nasz rzeczywistości…Gdzie więc leży prawda? No cóż, piszę w niezależnej prasie, więc mogę opisać wszystkie odcienie szarości, które widzę i otwarcie powiedzieć: zdecydujcie sami jak w naszym mieście jest. Za to jedyną słuszną i objawioną prawdę z pewnością przedstawią wam… inni.

...........................

W Klubie Muzycznym „Piekarnik” przy ul. Wyszyńskiego 49 do 11 listopada prezento-wana jest kolekcja birofilistyczna – podsta-wek pod piwo ze zbiorów Łukasza Ściebio-rowskiego. Przez kilkanaście lat zgromadził on ich ponad 700 i to nie tylko krajowych. Część udało się zdobyć dzięki znajomym i bliskim, którzy zawsze starają się pamiętać o przywiezieniu z wycieczek, zwłaszcza tych zagranicznych nowych podstawek, które zasilają jego kolekcje.

Jak wrzód na tyłkuKrzysztof Turzański

Całkiem subiektywnie

Nie lubię Turzańskiego. I wcale tego nie ukrywam. Wielokrotnie zresztą uprzedzeniu doń dawałem wyraz, obsobaczając gościa na przeróżnych łamach. Kto chce, niech poszuka i poczyta. Krytykowałem rozbuchane, większe od niego samego, ego Turzańskiego, wytykałem parcie na szkło, ganiłem łączenie mandatu radnego z funkcją obserwatora-dziennika-rza. Badałem wreszcie wnikliwie ilość Turzańskiego w Turzańskim, ob-liczając, ile razy jego nazwisko pojawiło się w „Przeglądzie Piekarskim”.Co gorsza, z niczego się nie wycofuję, wszystko podtrzymuję. Dlaczego

więc zdecydowałem się przyjąć zaproszenie do wspól-nego redagowania „Przeglądu Piekarskiego”? Bo, powiedzmy otwarcie, czasopismo to jest wartością dodaną w tym mieście. Po prostu.Nie bez przyczyny również, podczas uroczystości

z okazji wydania setnego numeru miesięcznika, zapytałem publicznie, czy na sali znajduje się przedstawiciel lokalnej władzy. Kiedy oka-zało się, że – poza radnymi opozycji – nikt z dworu się nie pojawił, wystraszyłem się nie na żarty. Przeraziłem się, bo dotarło do mnie, że „Przegląd” jest przedsięwzięciem tak bardzo poważnym.Nie ukrywajmy przecież. Nieobecność prezydenta miasta na jubileuszu nie wynikała wcale z faktu, że ten prze-

oczył wydarzenie w gąszczu innych, konkurencyjnych imprez (których, nota bene, nie ma w Piekarach Ślą-

skich znów tak wiele). Stanisław Korfanty doskonale wyczuwa bowiem siłę spraw-czą „Przeglądu”. Świadczą o tym cho-ciażby tak absurdalne działania obozu władzy, jak… doniesienie do proku-ratury o braku stopki redakcyjnej. Jed-nak, pozwoli Pan, Panie Prezydencie, że posłużę się wypowiedzią Witolda Gadowskiego, nie da się zamilczeć

na śmierć. Bo nie można pominąć w debacie publicznej głosu wolnych obywateli, wszyst-kich tych, którzy – miast

posługiwać się wyświechtanymi schematami – kierują się samodzielnością myślenia.

A „Przegląd” nie jest periodykiem reprezentującym interesy jakiejkol-wiek władzy. Nie będzie więc traktował czytelników niczym chłopów pańszczyźnianych, serwując im propagandową chałę w atrakcyjnym opakowaniu. Ten miesięcznik aspiruje do reprezentowania prawdziwej opinii zwykłych ludzi. I w piekarskim grajdołku taką rolę spełnia.Oto i powód, drogi Czytelniku, dla którego podejmuję się wyzwania. Będę tu więc, by ograniczać dawkę jego ego – tego Turzańskiego (zresztą już wyciąłem mu jeden tekst, hihihi – a dopiero się rozkręcam) oraz by dbać o niezależność gazety. Ciach, ciach, ciach – pracują nożyce…

Tak powinien zachowywać się prezydent?

Na moje powitanie nie raczył odpowiedzieć najmniejszym gestem, czy słowem. Pozory ogłady i dobrego wychowania prezydent najwyraźniej wyczerpuje podczas oficjalnych spotkań, natomiast w ciemnej,

zatłoczonej sali koncerto-wej może sobie pozwolić na nieco więcej „luzu”. Prezydent podobnie traktuje innego lokalnego dziennikarza oraz radną Sławę Umińską.

bloga Turzańskiego www.piekary.bloog.pl

Czekamy na Wasze komentarze na Wasze komentarze: [email protected]

Pamiętacie Państwo słynne zdanie Lecha Wałęsy „ani be, ani me, ani kukuryku”? Lub inne: „Ja Panu mogę nogę podać”? W OK Andaluzja Prezy-dent Stanisław Korfanty na wyciągniętą przeze mnie dłoń nie odpowiedział.

Pourquoi?Kamil Łysik

PowitanieForma zwrotu grzecznościowego lub gest (uścisk dłoni) wykonywany podczas witania się z inną osobą. Może wyrażać szacu-nek wobec spotkanej osoby lub być formą czysto grzecznościo-wą.

...........................

Przy ulicy Bytomskiej 87-93 odbywają się prace związane z wyposażeniem mieszkań w centralne ogrzewanie. Termin zakończe-nia prac minął 10 września, a mieszkańcy alarmują, że wykonawca nadal jest z pracą w lesie, noce są już chłodne, a w mieszkaniach robi się zimno.

Zbigniew Szubiński

Page 4: Krzysztof Turzański

Droga łącząca Kamień i Dołki► Północne dzielnice Piekar Śląskich i centrum z południowymi Brze-

zinami Śląskimi i Dąbrówką Wielką łączy dziś właściwie tylko jedna bezpośrednia droga i to przez most łączący ulice Partyzantów i Bp. Bednorza.

W przypadku zabloko-wania tej drogi miastu grozi paraliż komu-nikacyjny, a kierowcy musieliby korzystać z objazdów przez Woj-kowice lub Bytom. Alternatywą dla obecnej sytuacji może być wybu-dowanie drogi łączącej ul. Skłodowskiej-Curie z Sadowskiego, o co od wielu lat apelują radni. Temat powrócił po raz kolejny w formie wnio-sku do budżetu miasta na rok 2013 - Połączenie to skróciłoby czas przejazdu w kierun-ki Wojkowic, Będzina i Katowic. Należy przyjrzeć się również możliwości odnowienia bezpośred-niej drogi z Kamienia na Dołki, która funkcjono-

wała do połowy lat 50 do czasu usypania nasypu kolejowego, służącego kopalni „Andaluzja”. Jest zachowana podbudowa drogi z tamtych czasów. Jej ponowne uruchomie-nie pozwoliłoby na inte-grację dzielnic, zwłaszcza Kamienia i Dołków czy Dąbrówki Wielkiej – uważa radny Grzegorz Gowarzewski.Zwracamy się do czytel-ników „Przeglądu Pie-karskiego” o udostępnie-nie archiwalnych zdjęć, które przedstawiałyby tę drogę, a także o wspo-mnienia wszystkich tych, którzy z niej korzystali w przeszłości. Piszcie: [email protected].

Łukasz Ściebiorowski

Archiwalny plan Kamienia i Dołków. Żółtym kolorem zaznaczony fragment drogi, o którym mowa w tekście.

Stare torowisko► Linia tramwajowa nr 8 w Piekarach Ślą-

skich została zlikwidowana w 2006 roku, ale nieużywane torowisko na skrzyżowa-niu ulic Kotuchy i Roździeńskiego jest uciążliwe dla kierowców do dziś.

- Miasto powinno upo-rządkować to skrzy-żowanie, czyli usunąć torowisko, płyty betonowe i naprawić nawierzchnię, żeby umożliwić kierow-com normalne poruszanie się w tym miejscu. Zło-żyłem już interpelację w tej sprawie do prezydenta miasta – mówi radny Łukasz Ściebiorowski.

Z informacji przekaza-nych przez Urząd Miasta w styczniu tego roku wy-nikało, że stan techniczny torowiska nie stwarza zagrożenia dla ruchu drogowego, ale nowa nawierzchnia ma być wykonana w miesiącach letnich. Spółka Tramwaje Śląskie S.A. miała zdemonoto-

wać tory, a miasto pokryć koszty wykonania nowej nawierzchni asfaltobe-tonowej w miejscu zde-montowanego torowiska.Prace nie zostały wy-konane, ale urzędnicy zapewniają, że tory znik-ną w przyszłym roku, w czasie remontu skrzyżo-wania.

Aneta Szulc

REKLAMA

Piekarscy radni na diecieTo nie materiał o odchudzaniu, tylko o tym ile można wyciągnąć z Rady Miasta i dlaczego opłaca się być w koalicji.

Średnia roczna dieta radnego w koalicji wynosi 15 790 zł, co daje miesięcznie 1316 zł. Średnia roczna dieta radnego opozycji wynosi 10 556 zł, miesięcz-nie 879 zł. Roczna praca Rady Miasta kosztowała budżet 321 301 zł, z czego radni koalicji pobrali 236 850 zł, a radni opozycji 84 451 zł. Diety radnych za 2011 rok:1. Krzysztof Seweryn - 23 918 zł2. Jerzy Krauza - 22 362 zł3. Tomasz Cisek - 19 417 zł4. Dariusz Iskanin - 17 949 zł5. Grzegorz Adamczyk - 17 149 zł6. Leszek Podzimski - 17 164 zł7. Gabriela Cichy - 17 038 zł8. Gabriela Kossakowska - 16 970 zł9. Marek Boroń - 15 914 zł10. Tadeusz Wieczorek - 14 950 zł11. Monika Lisińska-Kotowicz - 14 684 zł12. Czesław Wymysło - 12 002 zł13. Krzysztof Turzański - 11 124 zł14. Tomasz Wesołowski - 11 059 zł15. Sława Umińska 10 799 zł16. Stanisław Plajzner - 10 799 zł17. Tomasz Flodrowski - 10 656 zł18. Łukasz Ściebiorowski - 10 446 zł19. Helena Warczok - 9 977 zł20. Jacek Kierok -9 964 zł21. Grzegorz Gowarzewski - 9 591 zł22. Krystian Duda - 9 054 zł23. Marek Szewczyk - 8 315 zł

REKLAMA

Tramwaju nie ma, lecz tory pozostaly. W przy-szłym roku mają zostać zdemontowane

Bezpieczna zimaWojciech Krawczyk

To temat pogadanek dla dzieci i młodzieży prowadzonych przez piekarski WOPR. Ratownicy w szkołach, z pomocą prezentacji multimedialnych i sprzętu ratowniczego, instruują jak bezpiecznie korzystać z uroków zimy, jednocześnie unikając zamarzniętych akwenów wodnych. Przypominają także podstawowe z zasady udzielania I pomocy (ćwicząc na manekinie) - Uczniowie bardzo chętnie biorą udział w tego typu pogadankach i ćwiczeniach. Zgła-szają się z pytaniami i opowiadają o wła-snych doświadczeniach – mówi Wojciech Krawczyk, , v-ce prezes naszego WOPR.- Oprócz tego aktywnie patrolowaliśmy nasze zbiorniki wodne zarówno ze strony brzegu jak i wody wykorzystując łódź z silni-kiem. Zorganizowaliśmy także dwa turnusy wyjazdowej nauki pływania w Kaletach--Zielonej. Jeżeli chodzi o wakacje w naszym mieście to w tym roku było naprawdę bez-piecznie - mówi prezes piekarskiego WOPR, Eugeniusz Stassek.

........................................................

Page 5: Krzysztof Turzański

UWAGA: specjalny rabat dla Górników na wszystkie modele Chevroleta!

DELTA PlusChorzów, al.Wojska Polskiego 18

tel. (32) 346 346 6www.deltaplus.pl

REKLAMA

100 numerów PP za nami► Po niemal 10 latach było co wspominać,

a tort i szampan były uzasadnione.

Przegląd Piekarski two-rzyło wiele osób. Przez redakcję „przewinęli się” między innymi: Michał Wojak, Dominika Wyci-

ślok, Michał Jurczyński, Katarzyna Nylec, Piotr Wacławczyk, Katarzyna Buchacz, Tomasz Gorol, Marcin Musialik, Tomasz Wesołowski i Łukasz Warzecha. Naczelnymi byli kolejno: Krzysztof Turzański, Maciej Wą-

sowicz i obecnie Kamil Łysik. - Przegląd się zmieniał, ewoluował i przechodził prawdziwe rewolucje. Nie

dawano nam szansy, a przetrwaliśmy. Osiągnęli-śmy suces, choć nigdy PP nie osiągnął ideału, który sobie wymarzyłem - mówi Krzysztof Turzański, wydawca gazety.Przegląd powstał nie dzięki pieniądzom, ale

pasji i zaangażowaniu wspaniałych ludzi.- Pamiętam nocne akcje plakatowe i partyzancki kolportaż pierwszego nu-meru - wspomina Michał Wojak.Kolportażem PP zajmo-wali się też harcerze. Początkowo wydawany na kredzie i sprzedawany w kioskach, miesięcznik zmienił się w gazetę o największym zasięgu w mieście.- Tutaj zaczynałam swoją przygodę z dziennikar-stwem, która trwa do dzisiaj - mówi Katarzy-na Nylec. Z okazji Jubileuszu na scenie OK Andaluzja wystąpiła Aleksandra Poniszowska z akompa-niującą Barbarą Pakurą oraz Droga Ewakuacyjna. Piekarnia MAX upieła z tej okazji wyjątkowy tort.

Zbigniew Szubiński

Jubileusz był okazją do wspomniń i zorganizo-wania wyjątkowej imprezy kulturalnej.

Piekarnia MAX- Tort, który przygotowaliście z okazji jubile-uszu PP był doskonały...- Staramy się, żeby nasze produkty były doskonałe w smaku i naturalne.Po prostu domowe. Nie oszczędzamy na produktach, nie oszukujemy klientów.A cała załoga bez wyjątku, to fachowcy najwyższej klasy.- Gotowy produkt ważył kilka kilogramów!- Przecież tort był dla ponad pięćdziesięciu osób. Realizujemy większe i bardziej wymagające zamó-wienia. Wszystko czego sobie klient życzy.- Sprostacie każdemu wyzwaniu?- Mamy wiele lat doświadczeń. Od 1991 roku istniejemy pod tym samym adresem w Piekarach Śląskich przy ulicy Papieża Jana Pawła II 49 w pawilonie Agawa. Gdybyśmy zawiedli klientów to więcej by do nas nie wrócili...- Rozmawiamy o tortach, ale codziennie sprze-daje się chleb.- Chleb w różnym asortymencie to nasz priorytet.Robiony na naturalnym zakwasie wytwarzanym w piekarni,ręcznie formowany, bez konserwantów, według tradycyjnej receptury z dodatkiem błonnika i białka mleka. W ten sposób nasze pieczywo jest bogatsze w makro i mikroelementy oraz substancje potrzebne w zdrowym żywieniu. Dla nas najważ-niejszy jest efekt - doskonały i zdrowy produkt, z którego klienci są zadowoleni.

Z Markiem Zgodą i Lucjanem Brauer rozm. A.Telisz

Jak dbać o nasze piękno?Podczas Piekarskiego Forum Kobiet mówiono o dietach, zdro-wym odżywianiu i zabiegach kosmetycznych.

Małgorzata Siedlarek z Poradni Dietetycz-nej-Kliniki Dobrego Smaku w Piekarach Śląskich mieszczącej się przy ul. ks. Popie-łuszki 50 dokonała przeglądu najpopular-niejszych diet stosowanych wśród kobiet i analizy składu masy ciała jednej z pań.Biorąc pod uwagę duże zainteresowanie tą tematyką, zaproponowała otwarcie i regular-ne prowadzenie „Kącika dietetycznego” na stronie www.krzysztofturzanski.pl. Zachę-cam do lektury! Więcej na stronie www.klinikadobregosmaku.pl.Ewa Gwiazda z Salonu Medycyny Estetycz-nej-beSilky w Katowicach (ul. Sienkiewicza 27/3) zaprezentowała bogatą ofertę salonu (m.in. zabiegi z nanoplatyną, z wykorzysta-niem światła IPL, fotoepilacja), a na jednej z uczestniczek wykonała zabieg oxybrazji (więcej na stronie www.be-silky.pl).Nie zabrakło oczywiście loterii nagród ufun-dowanych przez naszych gości. 19 października odbyło się kolejne jesienne spotkanie. Naszym gościem była Patrycja Musialik, która zdradziła paniom tajniki perfekcyjnego makijażu i udzieliła porad jak dbać o dłonie i paznokcie- wizytówkę każdej kobiety. Relacja w kolejnym wydaniu PP. Sława Umińska

Page 6: Krzysztof Turzański

Ktoś musi o tym mówić

- Ma Pan coś przeciwko Radiu Piekary?- Nie, wręcz przeciwnie. Nie podoba mi się złe zarządzanie, które może temu radiu zaszkodzić. A ja chciałbym, żeby nie tylko istniało, ale było atutem naszego miasta.- A nie jest?- Można oczekiwać od niego znacznie więcej, bo ma ogromny po-tencjał. Tymczasem zamiast zyskiwać słuchaczy, my ich tracimy. To jest niepokojące. I ktoś musi o tym mówić. - Od lat krytykuje Pan dyrektorkę.- Bo nie powinna pełnić tej funkcji. Pierwszym powodem jest brak kompetencji, wykształcenia i doświadczenia...- Przez tyle lat z pewnością je nabyła.- Nie potrafiła poradzić sobie z miejską gazetą. Widać różnicę między „Głosem Piekarskim”, a dwutygodnikiem „Twoje Pieka-ry”, który przygotowują zawodowcy. Zawodowcy zrobiliby też lepsze radio. To oczywiste.- A drugi powód?- Nepotyzm. Dała pracę synowi bez rozpatrzenia innych opcji.- Ale do sądu pozwał Pana mąż dyrektorki.- Dzięki temu na jaw wyszły dokumenty potwierdzające szereg nieprawidłowości.- Ale to Pan musi przepraszać.- Gdybym wcześniej wystąpił o udostępnienie nagrań monitorin-gu, nie zostałyby skasowane i być może miałbym dowód. Z po-zwem mąż dyrektorki czekał jednak dwa miesiące, a mniej więcej taki okres czasu przechowywane są nagrania. Ciekawe dlaczego...- Pan w ogóle zna Damiana Szaflika?- Przeszkadzał na wszystkich moich spotkaniach wyborczych. Nie dopuszczał do głosu mieszkańców. W końcu powiedział: „przy-znam się - nazywam się Szaflik”. Tak się poznaliśmy.- Rozmawialiście później?- Kiedy rozmawiałem z redaktorem Piotrem Sieńsko, któremu syn Damiana Szaflika ukradł tekst dziennikarski i opublikował go jako własny, krzyczał do nas, że nie ma paragrafu na nepotyzm. Kiedy rozmawiałem z redaktorem Jackiem Tarskim przed sesją Rady Miasta też przeszkadzał, chociaż prosiliśmy, żeby przestał. Pytał mnie czy jest mi wstyd.- A wstyd Panu?- Spaliłbym się ze wstydu, gdybym musiał załatwiać pracę swoje-mu synowi lub gdyby mój syn coś ukradł. Byłoby mi wstyd także wykorzystywać służbowe auto na innych zasadach niż pozostałe osoby tylko dlatego, że moja żona jest szefem. Za Przegląd Piekar-ski nigdy się nie wstydziłem.- Nie lepiej sobie odpuścić?- Nie można tolerować niekompetencji, nepotyzmu i niejasnych zasad korzystania z publicznego mienia. Przez to funkcjonowanie publicznych instytucji pozostawia wiele do życzenia, przypomina-jąc poprzedni system i rzeczywistość znaną z filmów Stanisława Barei.

Z Krzysztofem Turzańskim, autorem bloga i wydawcą PP, który bezlitośnie obnaża nieprawidłowości w funkcjo-nowaniu Miejskiego Domu Kultury i Radia Piekary rozmawiała Aneta Szulc.

Krzysztof Turzański na swoim blogu napisał, że Radio Pie-kary staje się rodzinną stacją, bo dyrektorka MDK Teresa Szaflik nie tylko zatrudniła swojego syna, ale też zapew-niła specjalne prawa swoje-mu mężowi, który korzysta z samochodu służbowego, ma dostęp do pomieszczeń służbowych, a czytnik linii papilarnych zabezpieczający wejście do radia rozpoznaje jego odciski palców. Turzański twierdził, że działał w interesie społecznym wykazując nieprawidłowości w zarządzaniu publiczną, miejską instytucją. Zda-niem Szaflika opublikowany materiał to kłamstwa, dlatego w sądzie domagał się od autora przeprosin i 50 tysięcy złotych. Konieczne było więc ustalenie faktów.Już podczas pierwszej roz-prawy okazało się, że Damian Szaflik ma dostęp do samo-chodu służbowego. - Zgodne z prawdą jest to, że mam dostęp do samochodu służbowego, ale nie zgodne jest to, że korzystam z niego do celów prywatnych - stwierdził w sądzie Szaflik.

Niestety, tego stwierdzenia nie potwierdzają dokumenty. W karcie pojazdu zawierającej takie informacje jak trasa, cel wyjazdu, stan licznika przed wyjazdem i po powrocie, liczbę przejechanych kilome-trów oraz nazwisko kierowcy, ani razu nie pojawia się imię

i nazwisko Damiana Szaflika. Trudno więc stwierdzić, że mąż dyrektorki korzystał z sa-mochodu oficjalnie i zgodnie z obowiązującymi zasadami. Kontrowersyjne są także informacje przekazane przez świadków, którzy widywali samochód służbowy zapar-kowany przed prywatnym domem dyrektorki i jej męża. Także internauci wskazują wyraźnie na niezgodne z przeznaczeniem wykorzysta-nie auta służbowego Radia Piekary.- Widziałem jak dyrektorka Teresa Szaflik z zakupami ze sklepu mięsnego weszła do auta Radia Piekary i wraz z synem pojechała do domu - stwierdził na stronie www.piekary.bloog.pl internauta o nicku Darek.Jeśli chodzi o wstęp do studia radiowego, Damian Szaflik także nie figuruje w księdze wejść, chociaż w studiu bywał. Jedyne wpisy dotyczące jego obecności pojawiły się już po złożeniu pozwu do sądu. Być może to tłumaczy dlaczego Damian Szaflik wnioskował w sądzie o oddalenie wniosku o dopuszczeniu dowodu z księgi

wejść, kart pojazdu i monito-ringu.- Swobodnie poruszał się po pomieszczeniach radia ponieważ był mężem pani dyrektor. Nie wszyscy mogli się czuć tak swobodnie. Ja na przykład nie mogłam korzystać z samochodu służbowego -

twierdzi Dagmara Bednarek, była redaktor naczelna Głosu Piekarskiego. - Damiana Szaflika poznałem w studiu radiowym. Wymieni-liśmy uwagi na temat muzyki, którą puszczałem - mówi Ra-fał Działach, były prezenter Radia Piekary.W jakim celu mąż dyrektorki pojawiał się w radiu? Twier-dził w sądzie, że był wolonta-riuszem i przede wszystkim pomagał w naprawianiu awa-rii. Ale tych w ciągu ostatnich kilku lat, jak zeznała sama dyrektorka, było zaledwie kilka, a jej mąż pojawiał się znacznie częściej. Po co?- Czasami przychodzi do mnie, czyta gazety, przynosi mi śniadanie - wyjaśnia Teresa Szaflik.Takiej swobody nie mieli inni pracownicy radia. - Damian Szaflik przychodził do pomieszczeń, do których był zakaz wstępu dla osób postronnych. Bywał w studiu Radia Piekary, gdzie jego obecność była nieuza-sadniona - przekonuje Robert Wnorowski, były szef wiadomości Radia Piekary.- Nie była nam na rękę obecność męża dyrek-torki, szczególnie kiedy jej nie było w pracy. Rozmawialiśmy o tym z innymi pracowni-kami i nie podobało nam się to. Jego obecność w neew-sroomie i studiu była dyskomfortem - twierdzi Działach.Ale mąż dyrektorki riposto-wał.- Pracownik, który w pracy rozmawiał nie o pracy czuł się zagrożony i ucinał rozmowę - twierdził w sądzie Damian Szaflik. Jednocześnie podkre-ślał, że sam przychodził towa-rzysko, bo przecież wszystkich znał. Jemu było wolno.Podczas rozprawy sądowej ustalono, że Damian Szaflik nie został w radiu zatrudnio-ny, ale miał umowę wolonta-riatu. Jako jedyny, bo w radiu nie ma innych wolontariuszy.W sądzie nie potwierdziła się informacja o tym, że system zabezpieczający wejście do pomieszczeń radia rozpozna-je odciski palców Damiana Szaflika. - Taką informację przekazali

mi pracownicy radia i nie miałem powodów im nie wierzyć. Teresa Szaflik nie zaprzeczyła tej informacji, nie napisała sprostowania, a dopiero po dwóch miesiącach, kiedy już skasowane zostały zapisy monitoringu obejmu-jącego wejście, jej mąż złożył pozew. Dlaczego? Każdy może wyciągnąć wnioski sam, ale prawda jest taka, że zapis z kamer byłby niepodważalnym dowodem - uważa Krzysztof Turzański.

Radiowy informa-tyk odpowiedzialny za system rejestracji stwierdził, że mąż dyrektorki nigdy w nim nie figurował, ale przyznał, że dane można skasować.Ostatecznie informacja doty-cząca sposobu wejścia męża dyrektorki do pomieszczeń radia została uznana za nie-prawdziwą i autor tekstu musi za jej podanie przeprosić. Sprawa będzie miała dalszy ciąg. W formie interpelacji do prezydenta Korfantego trafiły zapytania dotyczące sposobu użytkowania samochodu służbowego przez męża dyrektorki oraz dostępu do pomieszczeń służbowych. Jednocześnie nieprawidło-wości zostały przekazane Najwyższej Izbie Kontroli.

Aneta Szulc

Kulisy sądowego sporu► Sąd okręgowy w Gliwicach rozstrzygnął spór między Damia-

nem Szaflikiem a Krzysztofem Turzańskim. Autor bloga musi przeprosić za podanie nieprawdziwej informacji, a mąż dy-rektorki musi się pogodzić z publiczną krytyką.

................................................................................

................................................................................

Damian Szaflik do studia Radia Piekary miał dostęp. Ale jedyne wejścia odnotowano po... złożeniu pozwu.

REKLAMA

Page 7: Krzysztof Turzański

Trzy czwarte samorządów źle przeprowadza nabory. Więk-szość robi to celowo – świadomie majstruje przy procedurach konkursowych i manipuluje wynikami , by stanowiska dosta-wali „sami swoi”. Zdarzały się przypadki jawnego ignorowania obowiązku przeprowadzania konkursu. NIK ujawniła niepra-widłowości w przeprowadzaniu naboru w 75% kontrolowanych urzędów. W ponad 50% odnotowano uchybienia formalne. Wskazano na nierówne traktowanie kandydatów, ustalanie kryteriów pod konkretne osoby i obchodzenie konkursów.

z raportu NIK o naborze na stanowiska urzędnicze

................................................................................

................................................................................

Dlaczego odwołany został dyrektor Gizdoń?- Zdecydowałem o przeprowa-dzeniu konkursu, bo do tego zobowiązywał mnie statut MDK. Chcę aby tę funcję pełniła kompetentna osoba - mówił prezydent Stanisław Korfanty w 2005 roku.Nowym szefem największej w mieście instytucji kultury został Krzysztof Szyga, dzia-łacz Platformy Obywatelskiej. Nowy dyrektor stanowisko

wykorzystał do politycznej walki i

jeszcze w tym samym roku został posłem na Sejm RP. - Chciałbym, żeby opinia publiczna poznała doświad-czenie zawodowe, wykształ-cenie i kwalifikacje zawodowe pozostałych kandydatów. W ten sposób każdy mógłby oce-nić czy wybrano najlepszego - grzmiał radny Tomasz Cisek.Po tej wpadce prezydent zdecydował, że obowiązki dyrektora pełnić będzie Teresa Szaflik, która zaczęła od bezpardonowego ataku na poprzednika.- Głos Piekarski i Radio Piekary zostały wykorzystane przez Krzysztofa Szygę. Radio Piekary nie będzie uczestniczyć w politycznych rozgrywkach - przekonywała Teresa Szaflik w 2005 roku. Prezydent Korfanty za-

pomniał o konieczności przeprowadzenia konkursu (chociaż radni o tym przy-pominali) i na stanowisku

dyrektorka pozo-stała do dzisiaj. Bez konkursu, bez doświadczenia i bez wymaganego wykształcenia (ma średnie). I wbrew zapowiedziom zaangażowała miejskie media w walkę polityczną na niespotykaną wcześniej skalę, decydując się nawet na naru-szenie ordyna-cji wyborczej odmawiając jednemu z komitetów wyborczych emisji płat-nych spotów wyborczych. - Miejskie ra-dio powinno umożliwić emisję spotów wy-

borczych wyłącznie na zasadach równego dostępu dla wszystkich komitetów wybor-czych i jednakowej odpłatności za takie samo świadczenie - stwierdził Stefan J. Jaworski, Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej.Na czas wyborów także miejska gazeta zmieniła się w polityczną szczekaczkę. Po całkowitej utracie wiary-godności została zastąpiona innym miejskim tytułem. Tuż przed wyborami pojawił się nawet zarzut naruszenia ciszy wyborczej przez radio, ale nie udało się go udowod-nić. Dyrektorka nie wydała policji nagrań, które następnie zostały skasowane.- Lista nieprawidłowości, o których pisał Przegląd Piekarski jest długa. Nepo-

tyzm, publikacja kradzionych tekstów, 100 tysięcy złotych kary za niepłacenie tantiemów od emitowanych utworów, czy naruszenie ordynacji wy-borczej nie wywołały jednak żadnej reakcji prezydenta - mówi Maciej Wąsowicz, były redaktor naczelny PP.O przejrzystej działaności nie ma mowy. Kiedy Krzysztof Turzański ujawnił informację o 100 tysiącach złotych kary dla Radia Piekary, dyrektorka MDK Teresa Szaflik, która chciała ten fakt ukryć, skiero-wała sprawę do sądu. Przegra-ła, bo publiczne pieniądze nie mogą zostać objęte tajemnicą przedsiębiorstwa.- Dyrektorka wykazała nieznajomość podstawowych przepisów prawnych dotyczą-cych pieniędzy publicznych, jak również zasad dziennikar-stwa domagając się ode mnie w sądzie ujawnienia źródła informacji. Nic dziwnego, że jej roszczenia zostały odrzu-cone, a jedynym skutkiem były niepotrzebne koszty, które oczywiście pokryto z publicz-nych pieniędzy - opowiada Krzysztof Turzański.Falę krytyki Teresy Szaflik wywołał także fakt, że zapew-niła pracę swojemu synowi zatrudniając go w Miejskim Domu Kultury. Oczywiście bez konkursu i ogłaszania naboru.- Nie było takiego obowiązku - uważa Teresa Szaflik.Kiedy okazało się, że syn jest niekompetentny i opublikował w miejskiej gazecie kradzione teksty, dyrektorka udzieliła mu... ustnego upomnienia. Odpowiedzialności karnej syn nie poniósł ze względu na „niską szkodliwość społeczną czynu”. I o sprawie zapomnia-no. Ale zasady współpracy dyrektorki z członkami swojej rodziny wciąż budzą wątpli-wości i mimo zakończonej rozprawy sądowej nie zostały

wyjaśnione.- Sytuacja jest zła, a traci na tym przede wszystkim Radio Piekary. Kiedyś było wizy-tówką naszego miasta i miało śmiałe perspektywy rozwojowe, a dziś traci słuchaczy. Skostnia-ły system się nie zmieni dopóki w wyborach mieszkańcy nie odrzucą istniejącego układu władzy w całym mieście - przekonuje radna Sława Umińska.Najnowszy raport słuchalno-ści stacji radiowych za okres maj-lipiec 2012 przygotowany dla portalu wirtualnemedia.pl jest mocno niepokojący. W porównaniu z analogicz-nym okresem ubiegłego roku słuchalność piekarskiej stacji w aglomeracji śląskiej spadła o ponad 50 procent. Radio Piekary mogło się pochwalić słuchalnością przekraczająco 10%, teraz z tego wyniku zostało niewiele ponad 5%. Zyskało natomiast konkuren-cyjne Radio Fest - zmieniając wynik z 2 na 3%. W całym województwie śląskim Radio Piekary zanotowało wynik zaledwie 3,4%. - Wyniki nie były, nie są i raczej nie będą w pełni ade-kwatne do stanu rzeczywistego. Dlaczego przytacza Pan wyniki słuchalności akurat Radia Fest, a nie Karoliny? - napisał w komentarzu na piekarskim blogu Piotr Skutela, pracow-nik Radia Piekary.Tymczasem to właśnie Radio Fest stanowi bezpośrednią konkurencję dla naszej stacji, której przyszłość jest zagrożo-na. Prywatni nadawcy tworzą alternatywę, która przez wiele osób oceniana jest wyżej niż skostniałe Radio Piekary. Warto więc pomyśleć o jego przyszłości, bo inaczej w per-spektywie kilku lat, z czołówki śląskich mediów, piekarska stacja może znaleźć się na ich marginesie.

Andrzej Kotalczyk

Ryba psuje się od głowy► Problemy w Miejskim Domu Kultury zaczęły się w 2005 r.

Wtedy Romualda Gizdonia, dyrektora wyłonionego w kon-kursie, zastąpił wpierw działacz partyjny, a później osoba przypadkowa i niekompetentna. Oczywiście bez konkursu.

Potrzebny jest prawny zakaz

- Jeśli dyrektorka publicznej instytucji zatrudnia swojego syna to...?- Jest to klasyczny nepotyzm, nie da się tego inaczej skomen-tować. Nowa ustawa zakazuje takich praktyk na uczelniach. Skoro mamy tak niski poziom etyki urzędniczej, może trzeba wprowadzić także takie zakazy prawne w samorządach. W cywilizowanych krajach nie trzeba tego robić. - A kiedy mąż tego samego dyrektora zostaje jedynym wolontariuszem i korzysta z auta służbowego?- W takiej sytuacji wszystko powinno być rzetelnie udoku-mentowane, bo inaczej możemy domyślać się różnych rzeczy i stawiać różne hipotezy. Jestem zdziwiony, że takie rzeczy dzieją się w tak dużym mieście jak Piekary. Takie rzeczy zdażają się raczej w niewielkich miejscowościach, gdzie jest mniejsza kontrola mediów i ludzi, a co za tym idzie, pokusa do działań nieetycznych może być większa.- Nie ma pragrafu na nepotyzm, a za pisanie o problemie można trafić na salę rozpraw.- To świadczy tylko o bezczelności i poczuciu bezkarności osób łamiących powszechnie obowiązujące zasady. Proble-mem jest to, że ich naruszenie nie jest publicznie potępiane i nie niesie poważnych konsekwencji. A powinno. Na wyższych szczeblach polityk zastanowiłby się kilka razy czy warto, bo tak mogłaby się skończyć jego kariera.

Z dr Tomaszem Słupikiem - politologiem, na Uniwesy-teie Śląskim w Katowicach w Zakładzie Historii Myśli Społecznej i Politycznej roz-mawiał Andrzej Kotalczyk.

Wyjazdy męża dyrektorki autem służbowym w karcie pojazdu nie są rejestrowane.

O sposobach naboruNajwyższa Izba Kontroli

Brakuje dobrych zwyczajów

Z jednej strony tego typu sprawy powinny być regulowane dobry-mi zwyczajami, zdrowym rozsądkiem i kulturą, a z drugiej strony widać, że to nie działa tak jak byśmy tego oczekiwali i skala zachowań niewłaściwych jest duża. Problem jest palący w całym kraju i być może jakimś rozwiązaniem byłoby wydanie zarządze-nia zakazującego takich praktyk. Dyrektorka nie złamała prawa, ale jest to jeden z przejawów nepotyzmu. Nie powinno się zatrud-niać własnej rodziny w instytucji publicznej, bo to nie jest firma rodzinna. To niewłaściwa sytuacja, która buduje zły wizerunek instytucji pokazując, że jej szef rządzi się zasadami wspierania rodziny, co nie powinno mieć miejsca. Nie mam zastrzeżeń co do pracy męża w charakterze wolontariusza. Jednakże każdy wyjazd samochodu służbowego powinien być rejestrowany. Jeśli tak nie jest, to mamy do czynienia z nieprawidłowościami w prowadze-niu dokumentacji.

Komentarz Grażyny Kopiń-skiej, dyrektor Programu Przeciw Korupcji Fundacji im. Stefana Batorego w War-szawie.

Page 8: Krzysztof Turzański

Wieża się chwieje► O „Wieży komunistów”, najnowszej książce

Witolda Gadowskiego, z autorem rozmawia Kamil Łysik

O czym jest „Wieża komu-nistów”?Krótko mówiąc o powsta-waniu III Rzeczpospolitej. Opowiada o mechanizmie, który pozwolił ludziom wywo-dzącym się z komunistycznych służb specjalnych przejąć kluczowe miejsca w polskiej gospodarce, zamienić władzę polityczną na ekonomiczną, a w rezultacie – dzięki pienią-dzom – wrócić do politycznych wpływów. Wieża” jest także o niełatwej miłości, o przyjaźni, o życiu. To powieść o współ-czesności, której nikt wcześniej nie napisał.

Fabuła toczy się w wielkim świecie i dotyczy procesów, z którymi przeciętni ludzie nigdy nie mieli styczności. Dlaczego mieszkańcy Piekar Śląskich mieliby przeczytać książkę?„Wieża” wcale nie toczy się w odległych galaktykach, ona dzieje się tu i teraz, za progiem. Tak w Zakopanem, Pucku (miejsca akcji), jak i w Piekarach Śląskich (tu też odczuwa się jej skutki). „Wieża” jest sumą wiedzy, jaką zdobyłem przez lata dziennikarskiej działalności, ale każdy czytelnik odnaj-dzie w niej echa własnych doświadczeń. To nieprawda, że opisane w niej rzeczy dzieją się tylko w mitycznej Warsza-wie. One dzieją się także w Piekarach Śląskich. „Wieża” to

zatem szczepionka, po zażyciu której stajecie się odporniejsi, także na to czym usiłują was manipulować w telewizji.

Wśród bohaterów książki można dostrzec ukryte oso-by z pierwszych stron gazet. Czy może Pan tę obserwację potwierdzić lub przynaj-mniej jej nie zaprzeczyć?Mam za sobą wiele lat bycia reporterem śledczym i wojennym, to wszystko musiało mieć wpływ na moją wyobraźnię. Gdybym napisał to co wiem w formie książki reporterskiej, pewnie już teraz byłbym bohaterem wielu procesów sądowych i – sądząc po tym, co dzieje się w wielu sądach – wylądowałbym w więzieniu. Pisarzowi wolno o wiele więcej niż reporterowi. Proszę, niech to wystarczy za odpowiedź na Pańskie pytanie.

Czy w środowiskach lokalnych mogą zdarzać się podobne układy, jak te, opisane w „Wieży”?Istnienie klik to nie tylko domena Warszawy czy Kra-kowa. Wielokrotnie widzia-łem nieprzemakalne układy rządzące różnymi miejsco-wościami w naszym kraju. Oficerowie nie mieszkają tylko w stolicy. Układy istnieją wszędzie, a w małych mia-stach na pewno trudniej się z nimi walczy niż w Warszawie.

„Wieża komunistów” jest książką adresowaną przede wszystkim właśnie do miesz-kańców takich miast jak Piekary Śląskie, do tych którzy myślą, że są sami, że nic już nie da się zrobić. Poczytajcie, myślę, że wiedza wyniesiona z lektury mojej książki przyda się wam także w codziennym życiu i w rozumieniu tego, co się wokół was dzieje.

Jak oceniłby Pan następu-jącą sytuację: w średniej wielkości mieście odbywa się impreza z okazji wydania 100 numeru niezależnej gazety, która wychodzi na przekór przeszkodom finan-sowym i prawnym (wicepre-zydent złożył doniesienie do prokuratury za brak stopki redakcyjnej), w konkurencji do wydawanych z publicz-nych środków dwóch tytu-łów. Na uroczystości nie ma nikogo z władz miasta…To smutna sytuacja, władza, zwłaszcza władza lokalna, powinna być blisko obywa-teli, bo jeśli się alienuje, to wystawia się na żer generałów Ogorzelskich (bohater książki – przyp. KŁ) – ludzi, którzy z każdym burmistrzem i prezy-dentem miasta mogą zrobić wszystko, co im się żywnie podoba. Mam nadzieję, że w tym mieście władze pójdą po rozum do głowy i nie będą walczyć z takimi przejawami tworzenia się społeczeństwa

obywatelskiego, jakim jest niezależna prasa – w końcu to fundament demokracji.

Okładka książki przedsta-wia pałac kultury wpleciony w budowlę z obrazu „Wieża Babel” Breughla. Czy, podobnie jak starotesta-mentalna poprzedniczka, wieża komunistów również kiedyś runie?Ona już się chwieje. Każdy przeczytany egzemplarz „Wie-ży komunistów” ją podkopuje.

Grobowe milczenie głównych mediów wokół mojej książki dowodzi jak bardzo się jej obawiają – chcą ją zamil-czeć na śmierć! Książka już osiągnęła jednak czytelniczy sukces. Wieża musi runąć, ale im prędzej się to stanie tym lepiej. Społeczeństwo obywatelskie jest dla tworzących ją śmier-telnym zagrożeniem. Wierzę w to, że wszelkie konstrukcje oparte na kłamstwie, wyko-rzystywaniu ludzi i odrzuce-

niu moralności muszą upaść – to tylko kwestia czasu.

Gdzie można nabyć „Wieżę komunistów”?Wszędzie tam, gdzie właści-ciele księgarń nie boją się jej sprzedawać. Mówiąc poważ-niej, książkę można kupić w sieci księgarni „Matras” oraz wielu księgarniach nieza-leżnych, a także w sklepach internetowych.

Witold Gadowski, psycholog i reporter, korespondent wojenny na Bałka-nach. Pracował m.in. dla TVN, publikował w czołowych tytułach prasy krajowej. Były dyrektor krakowskiej TVP i szef telewizyjnej Jedynki. Autor wywiadu m.in. z Iliczem „Szakalem” Ramírez Sánchezem. Laureat wielu nagród, w tym Grand Press. fot. Marta Łysek

REKLAMA

Sprywatyzowane szpitale prywatne leczą tylko te choroby, których procedury lecze-nia są opłacalne. Pozostałych chorych zo-stawiają szpitalom publicznym, które coraz bardziej się zadłużają. A Platforma Obywa-telska zabiera się za tworzenie prywatnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych.- Projekt ustawy o ubezpieczeniach zdrowot-nych, zakłada wprowadzenie konkurencji między ubezpieczeniami prywatnymi a NFZ. To rozwiąże problemy z kolejkami do specjalistów i zadłużonymi szpitala-mi– zapewnia Dorota Fal z Polskiej Izby Ubezpieczeń.Pacjenci będą mogli dokupić prywatne ubezpieczenie, zapewniające dodatkowe usługi, których NFZ nie zapewnia. Jak się dowiedział „Dziennik Gazeta Prawna” jednocześnie resort zdrowia chce ograni-czyć zakres usług świadczonych przez NFZ (minister Bartosz Arłukowicz oficjalnie

tego nie potwierdza). W efekcie będziemy mieli system opieki zdrowotnej gwarantu-jący węższy zakres świadczeń niż dziś, więc będziemy musieli dokupywać polisy u pry-watnych ubezpieczycieli. Zwykły Kowalski zostanie wykluczony z bezpłatnych usług zdrowotnych. Podobny system istnieje w USA i jest… mocno krytykowany.Amerykańska służba zdrowia jest naj-droższa na świecie i jest jedną z najmniej dostępnych dla obywateli. Około 50 mln Amerykanów nie ma ubezpieczenia i przez to jest wykluczona z systemu. Wezwa-nie pomocy może skończyć się słonym rachunkiem. 17-letni ratownik wezwał karetkę do chłopca topiącego się na plaży w Oregonie. Rachunek wyniósł 1900 dola-rów, a odległość jaką przejechała karetka to zaledwie 20 km! Obaj młodzi chłopcy nie byli ubezpieczeni, więc rachunek musieli zapłacić z własnej kieszeni. Kierowanie się

zyskiem doprowadza do takich absurdów! Dlatego Amerykanie są jednymi z najbar-dziej niezadowolonych ze służby zdrowia na świecie. Amerykańska służba zdrowia niemal w każdym zestawieniu wypada go-rzej niż publiczne systemy innych krajów. Polska ma o wiele skuteczniejszą służbę zdrowia mimo mniejszych nakładów finansowych. Najważniejsze jest to, że pu-bliczny system zdrowia nie kieruje się ideą osiągania zysków za wszelką cenę (zdrowia i życia). Nie chcemy jak amerykanie ucie-kać do innych krajów się leczyć.Tymczasem podobieństw między reformą opieki zdrowotnej w Polsce, a w USA jest wiele. W USA to miasta często utrzymują publiczne szpitale, pod warunkiem, że je na to stać – dokładnie tak samo wygląda sytuacja w Polsce po ostatniej reformie. Najważniejszym podobieństwem jest to, że po prywatyzacji zysk staje się ważniejszy

niż człowiek. Musimy się tym reformom kategorycznie sprzeciwić! Trzeba jasno powiedzieć, że gonienie za zyskiem i zdrowiem nie idzie w parze! Przykłady pokazują, że prywatna służba zdrowia, ani nie będzie tańsza, ani także skuteczniejsza. Będzie po prostu gorsza. Prywatna służba zdrowia nie stawia na profilaktykę, bo profilaktyka to utrata klientów, a im mniej klientów tym mniejszy zysk. W takim sys-temie im więcej chorych – tym lepiej. Im dłużej pacjent choruje – tym więcej płaci. Więcej sprzedanych leków to większe zyski koncernów farmaceutycznych. W prywat-nej służbie zdrowia mamy chorować. Musimy powiedzieć kategorycznie STOP reformom Platformy i zmienić kierunek jazdy. Profilaktyka i publiczna służba zdro-wia to cel, do którego powinniśmy dążyć. Cel ten jest tańszy i skuteczniejszy. Z jego osiągnięcia będziemy wszyscy zadowoleni.

O służbie zdrowia pi-szą: Łukasz Ługowskii Zbigniew Zdónek.

„Zwykły Kowalski zostanie wykluczony z bezpłatnych usług zdrowotnych, ale po prywatyzacji zysk staje się ważniejszy niż człowiek.Oczywiście pacjenci będą mogli dokupić prywatne ubezpieczenie, zapewnia-jące dodatkowe usług, ale kogo będzie na to stać? Musimy powiedzieć STOP refermom Platformy”.

Nasze zdrowie to dla nich wielki biznes

Page 9: Krzysztof Turzański

Brak zadań, opieka nad dziećmi 24 godziny na dobę, dwóch nauczycieli na 10-osobową klasę, oceny kupione za czesne, gwarancja świetnego wychowania dziecka bez udziału rodziców, snobi-styczna społeczność.

REKLAMA

Szkoła pełna luksusu

Nie od dzisiaj wiadomo, że ideały nie istnieją. Nie bę-dziemy więc udawać, że nasza szkoła jest wyłącznie świetna i kolorowa. Jednak chyba najle-piej przekonać się na własnej skórze, jaka jest SZKOŁA SPOŁECZNA w BYTOMIU. Zapraszamy przede wszystkim tych, którym zależy, aby ich dziecko przebywało 7 godzin dziennie w rodzinnej atmosfe-rze. Nie należy tutaj wyciągać mylnych wniosków, że u nas dzieciom wolno wszystko. Ow-szem, wolno – uczyć się, być twórczym, mówić po angielsku i po niemiecku, wybierać różnorodne zajęcia dodatkowe, pływać, latem grać w golfa i tenisa, wspinać się, zimą jeź-dzić na łyżwach, uczestniczyć w wycieczkach i imprezach szkolnych oraz konkursach, pytać i prosić o wyjaśnienia, czuć się swobodnie. Czego nie wolno? –wszystkiego, co niekulturalne i zagrażające bezpieczeństwu. Oceny? Owszem, można kupić bardzo dobre i celujące w dużych ilo-ściach. Waluta – rzetelna i sys-tematyczna praca. A że klasy nieliczne – trudno ukryć brak wiedzy i nieprzygotowanie do lekcji. Zmartwić musimy wszystkich tych rodziców, któ-rym się wydaje, iż rozwiążemy za nich wszystkie problemy, wystarczy tylko, że uiszczą cze-sne. Bardzo chętnie wspieramy rodziców w ich codziennym

trudzie, jesteśmy cierpliwymi słuchaczami i robimy wszyst-ko, aby nasza młodzież wyszła na ludzi, ale uważamy, że wy-chowanie zaczyna się w domu! Zawiedzeni będą ci, którzy liczą na całodobową opiekę. Naszym uczniom zapewniamy opiekę od godziny 7:30 do 16:00, wychodząc przy tym z założenia, że dziecko chętnie spędzi nieco czasu z rodziną. Jednakże dzieciom szczegól-nie energicznym i ciekawym świata polecamy zajęcia w naszej popołudniowej Szkolnej Akademii Umiejętności, która obejmuje dodatkowe zajęcia tenisa, pływania czy rękodzie-ła, a także spotkania Małych odkrywców, gimnastykę korekcyjną lub naukę gry na gitarze. Ze „snobistycznych” rzeczy proponujemy dzieciom coroczny występ na praw-dziwej teatralnej scenie. Gala bożonarodzeniowa to jedna z najbardziej oczekiwanych im-prez w naszej szkole, w której udział biorą niemal wszyscy uczniowie.Wszystkich zapraszamy do odwiedzenia naszej galerii na www.spoleczna.bytom.plMamy nadzieję, że choć trochę rozwialiśmy obawy zaintereso-wanych naszą szkołą i przykro nam, że zawiedliśmy żądnych sensacji i skandali. No cóż, rzeczywistość w społecznej nie zawsze skrzeczy…

Joanna Klimas

2 kwietnia w Tarnowskich Górach przy ulicy Ra-tuszowej 14 otwarta została nowa placówkaSKOK Wesoła.

Po pieniądze doTarnowskich Gór

Pięknie urządzony oddział doskonale komponuje się zarchitekturą tarnogórskiegorynku i zaprasza wszystkichdo zapoznani a się z atrakcyjnąofertą produktów finansowychdostępnych dla każdego.W naszym oddziale każdymoże liczyć nie tylko na profe-sjonalną obsługę w ramachproponowanych przez SKOKWesoła produktów, ale równieżna pomoc w rozwiązaniu swoich problemów oraz poradę finansową – mówi kierownik oddziału Ewa Herman. – Jesteśmy nastawieni przede wszystkim na pomoc naszym klientom. To dla nich tutaj jesteśmy. Pomaga nam w tym doskonała oferta SKOK Wesoła. Z jednej strony wysoko oprocentowane lokaty oraz nowoczesne rachunki oszczęd-nościowo-rozliczeniowe. Z drugiej strony tanie pożyczk i i kredyty dostępne dla każdego i dopasowane do tak bardzo

przecież różnorakich potrzeb naszych klientów. To nie klient powinien dopasowywać się do oferty, jak jest w wielu bankach i instytucjach finansowych, lecz oferta powinna być dopaso-wywana do klientów i staramy się, aby tak właśnie było u nas. Co ważne chętnie pomagamy również osobom mającym pro-blemy ze spłatą dotychczaso-wych kredytów i zobowiązań, a ponadto większość formalności może klient załatwić siedząc wygodnie w fotelu we własnym domu dzięki mobilności na-szych doradców.Zapraszamy wszystkich, którzycenią sobie dobrą i przyjaznąobsługę oraz atrakcyjną ofertędo odwiedzenia naszego od-działu w Tarnowskich Górachprzy ulicy Ratuszowej 14 w godzinach 9:00 – 17:00. Można się z nami skontaktować rów-nież telefonicznie pod numerem telefonu (32) 284-00-52.

Page 10: Krzysztof Turzański

Kopiec Wyzwolenia – czyli polsko-niemiecka wojna na pomniki► W 1932 roku na ogarniętym falą rozpaczy Górnym Śląsku, na

którym Wielki Kryzys zdeptał ludzkie losy, wielu ludziom odebrał nadzieję i zniweczył różne formy patriotyzmu, a polskie władze cen-tralne nie widziały logicznego sposobu, aby temu zapobiec, potrzeb-ny był symbol. Coś, co zjednoczy śląskie serca, co połączy ludzkie losy, a wszystkiemu nada wzniosły, patriotyczny wydźwięk. Tym bardziej, że w sąsiednich Niemczech patriotyzm zaczął nabie-rać nowego znaczenia, a łopoczących na wietrze sztandarów ze zna-kiem swastyki stale przybywało. Już teraz wiecie, dlaczego powstał Kopiec Wyzwolenia...

Mógłbym powiedzieć, że piekarski Kopiec Wyzwole-nia to po pierwsze symbol, a raczej pamiątka tamtych czasów, relikt celowo ukierunkowanej polityki, czasami obracającej się w prawdziwą wrogość. Mógł-bym, ale nie chcę, bo nie do końca tak było. Ludzie go potrzebowa-li, bo pozwalał zapomnieć o tym, co działo się wokół, a były to niedobre czasy. Potrzebowali go polscy politycy, by zaakcentować swoją stałą goto-wość do walki o Śląsk. Potrzebo-wały go władze Górnego Śląska, by podkreślić swoją odrębność, a także wzbudzić w Ślązakach dumę, którą bieda często wygnała ze śląskich serc. Musiał powstać, by przypomnieć, że warto było walczyć o Górny Śląsk, a poświęcenie powstań-ców nie poszło na marne. Właściwie potrzebowali go wszyscy, nawet Niemcy, bo początek jego budowy był skutecznym pretekstem do rozpoczęcia budowy niemieckiego mauzoleum w Annabergu. Wokół Kop-ca, gdy go nawet jeszcze nie było, urosła polityczna aura, wykorzystywana na różne sposoby. Zrobiono więc wszystko, aby nadać jego budowie odpowiedni, propagandowy wydźwięk. Po pierwsze za-wiązano Komitet Budowy Kopca, którego przewod-niczącym został dawny dowódca powstańczej kompanii szarlejskiej Jan Lortz (podczas II wojny

światowej wywieziony przez Sowietów zmarł w Uzbekistanie), człowiek, który podczas III powstania śląskiego przeszedł szlak bojowy od Hajduk poprzez Gliwice do Kędzierzyna. Sekretarzem Komitetu

został były powstaniec Stanisław Mastalerz. W jego naradach często brał udział starosta powia-tu świętochłowickiego, dr Tadeusz Szaliński, a patronat nad jego budową objął ówczesny wojewoda śląski Michał Grażyński. Tak więc na czele Komitetu stanęli ludzie bez wątpie-nia kojarzeni z jego ideą, doskonale wszystkim znani dawni powstańcy śląscy. Jednakże konsultacje starosty świętochłowickie-go (dawnego powstańca, polityka wiernego władzom sanacyjnym), a także pa-tronat, a w pewnym sensie i specyficzny nadzór woje-wody śląskiego to już inna sprawa. Pamiętajmy, że Michał Grażyński był bar-dzo różnie postrzegany na

Górnym Śląsku. Zaciekły polityczny przeciwnik powszechnie szanowanego Wojciecha Korfantego był kojarzony z Warszawą, a nie ze Śląskiem. Warto mu poświęcić więcej uwagi. Michał Grażyński wła-

ściwie nazywał się Michał Kurzydło. Urodził się w dniu 12 maja 1890 roku w Gdowie w Ma-łopolsce. Już od młodych lat wykazywał zainteresowa-nie polityką, a także rozwijał w sobie patrio-tyzm. Studio-wał filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim (Kraków był wtedy częścią monarchii austro-węgier-skiej) i w 1913

roku uzyskał doktorat. Rozpo-

czął pracę jako nauczyciel, ale wkrótce wybuchła I wojna światowa i świat wywrócił się do góry noga-mi. Jako obywatel Austro--Węgier został wcielony do armii i wysłany na front rosyjski, gdzie w 1915 roku został ranny. Po rekonwale-scencji nie powrócił już na front, lecz do końca wojny pełnił służbę garnizonową w Krakowie. Nigdy nie był członkiem Legionów Polskich. Gdy Polska odzyskała niepodległość, potrzebowa-ła takich, jak on. W 1918 roku Grażyński wstąpił do Wojska Polskiego, gdzie przydzielono go do II Oddziału Sztabu Gene-ralnego, zajmującego się propagandą, wywiadem i kontrwywiadem. W 1920

roku został awansowany na stopień porucznika. Gdy ważyły się sprawy polskich granic, zarówno na Gór-nym Śląsku, jak i na Spiszu i Orawie, jego zwierzchni-cy skierowali go do pracy propagandowej. Został członkiem Komendy Pol-skiej Organizacji Wojsko-wej Górnego Śląska, choć z regionem tym nie miał nic wspólnego. To, że w ogóle znalazł się na Górnym Śląsku, było przejawem polityki państwa polskiego, które nie mogło oficjalnie angażować się po stronie śląskich powstańców, ale potajemnie wspierało ich bronią, doradcami i personelem kierowniczym, do którego należał Gra-żyński. Gdy w 1920 roku wybuchło II powstanie śląskie, był zastępcą szefa sztabu Dowództwa Ochro-ny Plebiscytu. Używając pseudonimu „Borelowski” uczestniczył w akcji pro-pagandowej przed plebi-scytem, którego wyniki nie zadowoliły Ślązaków, a już na pewno państwo polskie. Gdy w maju 1921 roku wybuchło III powstanie śląskie, pełnił funkcję szefa sztabu Grupy „Wschód”. Grupa „Wschód”, w której dominowali tacy, jak on, czyli ludzie skie-rowani na Górny Śląsk przez władze polskie, dość szybko znalazła się w stanie otwartego konfliktu z dyktatorem tego powstania, Wojciechem Korfantym. Ten po osiągnięciu pierw-szych sukcesów chciał przerwać walkę, by nie narażać ludności cywilnej. Uważał, że zamanifesto-wanie swojej gotowości do walki oraz zdobycie du-żego terenu wystarczy, by

rozstrzygnięcia graniczne były inne, bardziej korzyst-ne dla Polaków. Grażyński i Grupa „Wschód” mieli odmienne zdanie. Chcieli dalej walczyć, myśląc na-wet o opanowaniu Opolsz-czyzny. Gdy nie mogli się dogadać (Korfanty chciał go nawet usunąć ze stano-wiska) zamierzali dokonać puczu, by odebrać władzę dyktatorowi i przekazać ją jednemu ze swoich, Śląza-kowi Karolowi Grzesikowi.

Korfanty zagroził Grażyń-skiemu aresztowaniem i rozstrzelaniem. Tego kon-fliktu nie wybaczyli sobie do końca życia. Górny Śląsk podzielono i zaczął funkcjonować jego autonomiczny statut, lecz nie trwało to długo. Gdy w Polsce w maju 1926 roku doszło do zamachu ma-jowego i władzę przejęła sanacja, Grażyński namasz-czony przez władze cen-tralne powrócił na Śląsk. Do tego czasu przebywał w Krakowie, gdzie uzyskał drugi doktorat z prawa. W

1926 roku został miano-wany nowym, sanacyjnym wojewodą śląskim, który po pierwsze rozpoczął walkę polityczną ze współ-pracownikami Wojciecha Korfantego oraz z nim samym, a także zmierzał do stopniowej likwidacji śląskiej autonomii. To nie spodobało się ludziom na Górnym Śląsku. Grażyń-skiego kreowano nawet na autentycznego wodza III powstania, który rzekomo chciał zastąpić nieudolne-go Korfantego. Za to nie lubiano go jeszcze bardziej. Pomimo takiej aury wo-bec własnej osoby Grażyń-ski dobrze wywiązywał się ze swojej roli. Jako woje-woda doprowadził do tego, że województwo śląskie stało się najlepiej zarzą-dzanym regionem Polski, z najlepszą infrastrukturą i bazą oświatową. Powstały nowe drogi, linie kolejowe, prawie sto nowych szkół, sanatoria i wodociągi. Z jego inicjatywy powstał zalążek Politechniki i Uni-wersytetu, a także otwarto nowoczesne Muzeum Ślą-skie (zniszczone podczas II wojny światowej przez hitlerowców) i regionalną Rozgłośnię Radiową. Co prawda znał ten region, ale chyba nie do końca rozumiał jego specyfikę.

Rozwijał tutejszy ruch harcerski, krzewiąc w mło-dych ludziach patriotyzm. Prawdopodobnie wydawało mu się, że znalazł własną receptę na związanie Gór-nego Śląska z resztą Polski. Jednym z zastosowanych przez niego leków miał być Kopiec Wyzwolenia. Projektodawcą bryły kopca był mieszkaniec Katowic, inż. Eugeniusz Zaczyński, lecz o nim już w następnym odcinku cyklu.

Dariusz Pietrucha

Michał Grażyński

częś

ć IV

Jan Lortz

Eugeniusz Zaczyński

Page 11: Krzysztof Turzański

Ponad 13 500 km na dwóch kółkach Deszcz ich nie odstraszyłZbigniew Szubiński

Kute medale, losowanie nagród dla połowy uczestników (w tym roweru), catering i odro-bina sportu czyli I Tarnogórski Bieg Jubile-uszowy. Pięciokilometrową trasę najszybciej pokonał Andrzej Wymysło reprezentujący „Przegląd Piekarski”. W kategorii +50 zajął pierwsze miejsce, w kategorii open był 13, z wynikiem 18 minut 48 sekund. Kolejnymi piekarzanami, którzy minęli linię mety byli: Łukasz Baron (kategoria +16 czas: 19,21), Grzegorz Grochowski (kat. +30, czas: 20,51), Łukasz Straszak (kat. +16, czas: 21,26), Tadeusz Kalus (kat.+50, czas: 22,33), Rafał Jankowski (+30, czas:23,15), Agata Grochow-ska (kat.+16, czas: 23,17), Czesław Wymysło (reprezentujący team Radio Piekary kat. +50, czas: 25,42), weteran Kazimierz Łopatka (kat.+50, czas: 26,33), listę zamyka Szymon Kubik (kat. +16, czas: 28,44). ........................................................

Piekarski bieg Jana Pawła IIAndrzej Kotalczyk

Przed nami, w sobotę 20 października, VI Piekarski Bieg im. Jana Pawła II. Po nie-udanych eksperymentach z lat poprzednich, trasę biegu ustalono tak jak w pierszych edy-cjach biegu. Start honotowy: brama główna Kalwarii, start ostry: skrzyżowanie ulic Chopina i Wyzwolenia i meta na stadionie MOSiR przy ulicy Olimpijskiej. Zawodnicy będą mieli do pokonania 5 kilometrową trasę. Brakuje jednak reklamy imprezy, która jest po prostu słaba, co nie wróży wyso-kiej frekwencji. Plakat zawodów w formie „home made” odstrasza brakiem profesjona-lizmu. A wszyscy pamiętają, że poprzednie edycje imprezy były dość... partyzanckie.

REKLAMA

► W tym sezonie 25 razy stawał na podium. Wywalczył srebrny medal w Mistrzostwach Polski w Kolarstwie Górskim i ma apetyt na więcej.

Ścigał się niemal w każdy weekend od marca do września. W porównaniu do ubiegłego sezonu poprawił wyniki o 10-20 procent. Jeśli utrzyma tę tendencję, w kolejnym roku Piekary Śląskie mogą liczyć na tytuł mi-strzowski. Rafał Purciak przekornie zapowiada, że w przyszłym roku zamiast walczyć o medal na popu-larnym „góralu” skupi się na rowerze szosowym. Mistrzostwa Polski, na których piekarzanin wy-walczył srebrny medal, odbyły się w Dąbrowie Górniczej, Trasa liczyła 115 kilometrów, w tym 1200 metrów przewyż-szenia w pionie.Rywalizacja była zacięta.

Po 30 kilometrach czo-łówka juniorów jechała razem. Rafał Pruciak z jednym zawodnikiem uciekł pozostałym. O dru-gim miejscu zadecydował niewielki defekt roweru, przez co piekarzanin nie dotrzymał tempa lidero-wi. Musiał nieco zwolnić, lecz mimo to utrzymał wysoką, drugą lokatę. 115 kilometrów piekarza-nin pokonał w czasie 4 godzin i 10 minut, pędząc ze średnią prędkością 28 km na godzinę. Maksy-malna osiągnięta przez niego prędkość przekro-czyła 70 km/h. Linię mety przekroczył 7 minut po zwycięzcy biegu.

Zbigniew SzubińskiRafał Pruciak największe sukcesy odnosi w kolarstwie górskim, ale jeździ tak-że z powodzeniem ściga się także na rowerze szosowym. foto. M.Kucewicz

Trenuję naprawdę ciężko, ponieważ jest we mnie głód sukcesuSkąd wzięła się Twoja pasja?Można powiedzieć, że to u mnie rodzinna tradycja. Na rowerze jeździ mój tata i brat, więc mnie zarazili. Ale to ja jeżdżę „profe-sjonalnie”

Jesteś uczniem I LO im. Sobie-skiego. Masz czas na treningi?Trenuję codziennie. Z nauką też muszę sobie radzić.

Zdobycie medalu Mistrzostw Polski przyszło łatwo?To efekt wielu miesięcy treningów i ciężkiej pracy. A i tak łatwo nie było, bo miałem kryzys i bałem się, że w ogóle nie dojadę do mety.

Nieco zawiódł sprzęt, choć tani nie jest.Mógłbym rower wymienić na średniej klasy auto... Ale problemy się zdarzają.

Nie reprezentujesz żadnego piekarskiego klubu. Dlaczego? Bo nie mamy żadnego klubu w Piekarach Śląskich, który mógłby mi zapewnić osiąganie takich wyników. Trzeba zapewnić stroje, wyjazdy na wszystkie zawody i wiele innych rzeczy z tym związa-nych. Każdy szuka dla siebie jak najlepszych warunków, dlatego ja też będę zmianiał klub. Chcę osiągnąć sukces.

Z Rafałem Pruciakiem rozmawia Zbigniew Szubiński

O słabościach MOSiR-u► Biegi długodystansowe cieszą się coraz

większą popularnością, ale...

Brakuje klubu z prawdzi-wego zdarzenia. MOSIR nie spełnia swojej roli. - Żaden z czołowych bie-gaczy nie należy do Klubu Biegacza, bo klub nie ma niczego do zaoferowania. Moje zainteresowanie klu-bem pozostało bez odzewu - stwierdził Łukasz Deja. Jednocześnie Piekary po likwidacji Biegu Solidar-ności zniknęły z „biego-wej mapy Polski”. Uczest-nicy zorganizowanego przez MOSiR Masowego Biegu Jana Pawła II na forum internetowym nie zostawili suchej nitki na organizatorach.

- W Piekarach w biegu bierze udział 20, 30 osób. Na podobnej imprezie organizowanej po raz pierwszy w Tarnowskich Górach było ponad 100 biegaczy, podobnie było podczas organizowane-go już trzykrotnie biegu w Świerklańcu, gdzie wystartowało 140 osób - twierdzą biegacze.W Rewalu bieg śniada-niowy zorganizowany przez byłego pracownika piekarskiego MOSiRu - Lucjana Molendę przycią-gnął ponad 1000 osób!- Chciałbym, żeby coś się zmieniło w naszym mie-

ście - przekonuje Deja, którego po publikacji tekstu w internecie ostro zaatakowali internauci. Tymczasem w Maratonie Wrocławskim Szymon Knobloch poprawił swój rekord życiowy i rekord Piekar w maratonie: osią-gaąc czas 2:35:46.Dorota Szeszko, listo-noszka z Piekar Śląskich i reprezentantka Polski w biegach 24 godzinnych na Mistrzostwach Europy i Świata zajęła miejsce 31. W ciągu doby przebiegła 190 kilometrów i 799 metrów.

Andrzej KotalczykBieg Jana Pawła II wróci w tym roku na „starą” trasę, ale ilu przyciągnie biegaczy?

Page 12: Krzysztof Turzański

ul.Dworcowa 25 II pietro pok. 7

Sprzedam działkę budowlaną położoną pod lasem

w Tarnowskich Górach, kontakt: tel. 512-212-373