Kornew Paweł - Przygranicze 04 - Śliski 02

download Kornew Paweł - Przygranicze 04 - Śliski 02

of 82

Transcript of Kornew Paweł - Przygranicze 04 - Śliski 02

  • Pawe Kornew

    liski Tom 2

    Z cyklu PRZYGRANICZE

    Przeoy Rafa Dbski

    Fabryka sw 2008

  • Pamieci Aleksandra Anatoliewicza Izmajlowa

    Mog nazwa ci lodem Ale nie o to wszak chodzi

    Ktre z nas bardziej chodzi

    Piknik

    Drugie moje imi pustk przypomina A zw mnie troska

    Ono jest jak gooled Jak piciodniowy deszcz

    Jak lufa przy skroni

    Fort Royal

  • Cz druga

    PRZEBOJEM!

    Nie ja wyznaczyem dla siebie t rol Haso znam, cho szans nie mam za grosz Szczcie zud jest, lecz sobie pozwol Zna odpowied, ktr niesie mi los. Tak to bywa... Fort Royal

  • ROZDZIA 7

    Obudziem si rano, wysmyknem spod kodry i starajc si nie haasowa, poszedem do azienki. Wyprane wczoraj rzeczy zdyy ju przeschn, wic przynajmniej z tym nie miaem problemu. Szybko zaoyem ubranie, wrciem do pokoju i delikatnie potrzsnem Wier za rami. Wymamrotaa co, ale nie obudzia si. Potrzsnem mocniej.

    - Ju czas? - Zamrugaa nieprzytomnymi oczami. - Jeszcze wczenie. Zamknij za mn drzwi. - Dokd idziesz? - Wiera spojrzaa na stojcy na szafce nocnej zegar. - Dopiero sma. - Lec co zaatwi i zaraz wracam. - Musisz koniecznie? - Odrzucia kodr, signa po podomk. - Mgby zosta. - Ja szybciutko. - Zawahaem si, patrzc na jej zgrabn sylwetk, ale niektre sprawy nie mogy

    czeka. - Trudno. Chodmy. Zamkn i jeszcze si przepi. - Obja mnie za szyj, pocaowaa w policzek. -

    Na pewno wrcisz? - Na pewno. - W takim razie przygotuj niadanie. - Zamkna za mn drzwi, szczkna zamkiem. Zbiegem po schodach, wyskoczyem na zewntrz i skuliem si od porannego chodu. Rzeko. Na

    niebie ani jednej chmurki, czyli dzie zapowiada si gorcy. To bardzo dobrze: na deszcz w ogle nie chce si wychodzi, a tym bardziej w rajd. Ju lepiej dosta poraenia sonecznego. Poraenia! Trzy razy cha! Nie, no oczywicie, po minus czterdziestu takie plus dwadziecia wydawa si moe upaem, ale wiatr i tak by zimnawy. Jak zaduje - to si czuje. Nie poley czowiek na play, cho ochota by si znalaza.

    Wczesnym rankiem Fort budzi si ze snu. Nie wida jeszcze byo natrtnych sztajmesw, kurew i innych szumowin, ktre wypezaj na ulic w kady letni dzie. O takiej porze oczy przecieraj tylko dozorcy, uliczni handlarze i rni roznosiciele. Dosypiaj jeszcze, ile si da, robotnicy i urzdnicy, o ile - rzecz jasna - nie pracowali na nocn zmian. A wanie nocna warta Druyny robi ostatnie kilometry przed powrotem na komend, Postanowiem nigdzie si nie spieszy, ale zrobi sobie spacer dla przyjemnoci. Cudownie! Gdy ulice s puste, mona prawie uwierzy, e to normalny wiat.

    W oddali pojawi si i od razu skrci w nastpn przecznic konny patrol Druyny. Porzdku niby pilnuj, darmozjady. Ech, co si dzisiaj rozkojarzyem. Zapomniaem, e teraz sam jestem jednym z tych darmozjadw. W Patrolu robiem chocia co poytecznego.

    O! A tam kto pracuje - zaraz za skrzyowaniem cechowi pod nadzorem oddziau zbrojnych wnosili do sklepu na parterze domu mieszkalnego przywiezione na dwch furmankach puda od telewizorw. Przesadziem jednak troch z tym, e Fort jeszcze pi.

    Nad dachami domw pojawiy si zote kopuy cerkwi. Przystanem, zapatrzyem si - zaj? Oczywicie, nie na spowied. Zbyt wiele grzechw si nazbierao, eby tak z marszu je wyzna. wieczk bym po prostu postawi.

    Trzy wiece za spokojno, jedn za zdrowie... Skd to cytat? Nie pamitam. Ale myl bya cenna.

    Dawniej przed kadym rajdem zachodziem do cerkwi. Tylko ostatnim razem jako si nie zoyo.

  • A gdybym zaszed, moe wszystko potoczyoby si inaczej? A moe i nie... Anioy stre nie pracuj na zlecenie.

    Uznaem, e mam jeszcze troch czasu, skrciem wic do wityni. Furtka w pocie okazaa si otwarta, wszedem do rodka, przeegnaem si i zatrzymaem przed cerkiewnym kioskiem, signem do kieszeni. Mam jakie pienidze? Co tam zadzwonio. A w kieszeni pusto. Dziwne. Aha, dziura! To nawet dobrze, inaczej i to bym przeputa.

    Wydobyem spomidzy materiau a podszewki zote useczki, kupiem za jedn wieczki i wszedem do cerkwi. Cisza. Pmrok. Lekki zapach kadzida i dymu wiec. Ani parafian, ani kapana, tylko twarze witych na ikonach. Dziwnie tutaj. I spokojnie. Mona posta, pomyle, pomodli si, zapomnie chocia na chwil o codziennej krztaninie. Mona, pewnie. Ale czas nie stoi w miejscu.

    Zapaliem wieczki, podniosem w gr, postawiem obok dogasajcych ogarkw pod jedn z ikon, wymamrotaem znane z dziecistwa modlitwy, przeegnaem si i wyszedem. Czy zrobio mi si od tego lej? Sam nie wiedziaem.

    A teraz powinienem zasuwa jak najszybciej do Kirya. To wprawdzie niedaleko, ale nie zostao zbyt wiele czasu.

    A Kiry nie otwiera. Kiedy ju wyyem si na jego Bogu ducha winnych drzwiach, usiadem na schodach i obejrzaem srebrne nakadki na czubkach butw. Nawet si nie obluzoway, chocia przypieprzyem solidnie. Kopn jeszcze par razy, czy co? Moe Kiry pi? Albo nie ma go w domu? Ale gdzie by mg pole tak wczenie? Wstaem z zamiarem odejcia, kiedy zazgrzytay zasuwy i drzwi powoli uchyliy si tylko na tyle, eby gospodarz mg wysun gow.

    - Czego chcesz? - skrzywi si z niezadowoleniem, ziewn szeroko. - Zosta ci jeszcze bimber na cedrowych orzeszkach? - Chybacie cakiem ocipieli. Najpierw Sielin, teraz ty. - Chciabym tylko troch do butelki - wyjaniem. - Id w rajd. - W rajd? - zamyli si Kiry. - W takim razie dawaj flach. - Nie poczstujesz nawet herbat? - podaem mu naczynie. - Wiesz, cholera, ktra jest godzina? - oburzy si. - Pewnie, e wiesz. Tylko, e dla ciebie, ajdaku,

    obudzi mnie to adna sprawa. Przymkn drzwi, poszed w gb mieszkania, ale z zasuwami nie kombinowa. Po jakich piciu minutach otworzy, zwrci mi pen butelk. - Wszystko? - spyta mao przyjanie. - A moe da ci jeszcze na drog troch kiebasy? - Kiebasy nie trzeba. - Schowaem samogon do wewntrznej kieszeni. - Powiedz mi lepiej co o

    Czarciej Wyrwie. Co to jest i gdzie si znajduje? - A co ja jestem informacja turystyczna? - oburzy si Kiry. Wcale mu si nie dziwiem. - Bd wdziczny. - To porzucona kopalnia na Granicy Fortu, Miasta i Mglistego - zmiowa si nade mn. - Niedaleko

    od Sokoowskiego. To taki chutor za wierkowym. - Znam go. A na czyim terytorium ley Wyrwa? Mglistego czy Miasta? - Mglistego. - Co tam jest? - Moe ci od razu wykad zrobi? - Kiry z trudem powstrzyma si, eby nie rzuci maci. - Daj mi

    pospa, co? - Ale tak w dwch sowach... - W dwch sowach? Im niej, tym zimniej. O! To ju byy cztery. Spora nadwyka. - A dalej? - Poniej trzystu metrw nikt nie zazi. Wszystko. Zaspokoiem twoj ciekawo? - Dziki serdeczne, bardzo mi pomoge. - Zaczem schodzi na d, ale odwrciem si. - A co z

    Sielinem? - Przyjacika wywalia go z chaupy. - Kiry cichutko zamkn drzwi. Czarcia Wyrwa. To taka z ni historia. Ciekawe, co tam jest na dole? Ciekawe? A niech to

    ciekawe ley tam sobie jeszcze sto lat! Nie chc tego nawet w prezencie. Mam inne, bardziej palce problemy.

    Na przykad powinienem szybciej przebiera kulasami. Dochodzia dziewita, a musimy jeszcze dotrze do posterunku przy bramie. I nie tylko zwyczajnie doj, ale wzi ze sob kup sprztu. A mnie, niech to szlag, po wczorajszym w krzyu jeszcze amie. I ebra bol, i ogon gotw zaraz odpa.

    Do koszar dotarem zadyszany, a jeszcze gruby wartownik wygupia si i nie chcia mnie wpuci

  • do rodka. Pokazaem mu nawet odznak, a ten swoje. Ledwo go przegadaem. Pokraka. W ogle dookoa same pokraki. A tak si ten dzie piknie zacz. Kurde mol, co si jeszcze zdarzy do wieczora?

    Wiera otworzya drzwi gotowa ju do drogi, z alem wic musiaem poegna si ze niadaniem. Jedno mnie ucieszyo: zdya przebra zasoby plecaka i teraz by ze trzy razy mniejszy. Co te takiego taszczya z arsenau do domu?

    Zarzuciem baga, chwyciem karabin, zaczem powoli schodzi. Wiera z karabinem wyborowym i moj torb sza za mn lekkim krokiem. Ile ludzie maj energii! Sam ledwie powczyem nogami, a ona zdawaa si polatywa.

    Skrciwszy w Alej Topolow, poszlimy w kierunku Prospektu Tierieszkowej. Nie powinnimy si spni.

    Ludzi na ulicach wyranie przybywao, czuem na sobie zaciekawione spojrzenia. Co u nas za nard? Jak jeste cieciem, to zamiataj mieci, a nie gap si na innych. Jeste przekupniem? To rozstawiaj towar na straganie, a nie ogldaj si za przechodniami. Murarze, onierze, malarze, jacy doginacze, najwyszy czas zaj si swoj robot! A moecie baby w kamuflace nie widzieli? Widzielicie i to nieraz. Pracowa si po prostu nie chce. Tylko robotnicy z miejskiego krematorium, przejedajcy obok na municypalnym karawanie, nie zwrcili na nas uwagi. Zuchy. eby wam tak pensje podnieli.

    Soce zaczo ju przypieka, kiedy wyszlimy na Prospekt Tierieszkowej i mijalimy skrzyowanie z Bulwarem Poudniowym. Dobrze mi si zdawao, e bdzie dzisiaj gorco. Z kolei noc przemarzniemy. W takich rnicach temperatur nigdy nie mogem znale nic pozytywnego. Jak jest upa to niech bdzie upa, ale zimna lepiej nie. Niech ju grzeje. Palce soce, ciepe morze, gorcy piach. A chodne to jest dobre tylko piwo.

    - Mleko - przeczytaa Wiera na stojcej w cieniu beczce i trcia mnie w bok, nie pozwalajc przysn w marszu. - Faktycznie tu mleko sprzedaj?

    - A niby co? - burknem, spojrzawszy na dug kolejk. - W Forcie s krowy? - A po co? Przywieli z jakiego chutoru - wyjaniem. - A mogli te po prostu z Lukowa. - Napiabym si takiego prosto od krowy - rozmarzya si dziewczyna. - Ja jestem chopak z miasta i zupenie nie rozumiem waszych wiejskich obyczajw - umiechnem

    si i odwrciem szybko. Co przycigno moj uwag. Kolejka, wkurzona sprzedawczyni, zblazowany druynnik, bogo taplajcy si w kauy pun i drugi

    przylepiony do potu. Nie to. Sprzedajcy pieroki kulawy staruszek, Chiczyk oferujcy rne drobiazgi rozoone na ziemi, przygldajcy mu si ponuro chopak w kurtce z wyszytym koem zbatym. Te nie to.

    Uspokoiem si nieco, ale w tym momencie zobaczyem stojcego nieopodal beczki starszego mczyzn, ktrego twarz w promieniach porannego soca wydawaa si cokolwiek niebieskawa. Od razu wida, e przyjezdny: krtka kurtka z futrem na zewntrz, przy pasie dugi tasak, wysokie buty. Z szyi zwisa mu na grubym acuchu amulet w ksztacie wpisanej w okrg omioramiennej gwiazdy. Nie, to nie o niego chodzio.

    Czyby mi si przywidziao? Ale przecie poczuem na sobie wyranie czyje spojrzenie. Jest! Opalony go kuca, zawizujc sznurwk. Jak mu tam? Kosta? Przypadkiem si ten

    komunard tutaj napatoczy, czy celowo? Kosta zawiza but i nie patrzc w moj stron, ustawi si w kolejce. - Co z tob, pisz? - Wiera pocigna mnie za rkaw. - Chodmy. - Tak - zgodziem si - chodmy. Czego mgby chcie komunard? A moe to faktycznie przypadkowe spotkanie? Ju to widz!

    Prdzej rak zacznie piewa ni ten go kupi z samego rana mleko. Miaem nadziej, e nie natkn si na nikogo wicej z jego organizacji.

    Doszlimy do koca prospektu i skrcilimy w stron punktu kontrolnego, kiedy dolecia nas ryk tumu. Od czasu do czasu rozlegay si goniejsze niewyrane okrzyki i szczekanie gonikw. Mityng jaki, czy co?

    - Ej, panie szanowny, co si dzieje? - zawoaem do chopa pchajcego przed sob wzek z pudem od lodwki. Machn tylko rk i zakl paskudnie.

    Postanowiem da sobie z nim spokj, poprawiem wrzynajce si w ramiona paski plecaka i przyspieszyem kroku. Zaraz sami wszystko sobie obejrzymy, do posterunku zostao ze sto pidziesit metrw. Zobaczymy od razu, czy dowdztwo jest ju na miejscu. Ale sytuacja zacza si

  • wyjania wczeniej ni mylaem. Na rogu stao dziesiciu onierzy si prewencyjnych komendantury w penym rynsztunku - hemach

    z podniesionymi na razie zasonami, kamizelkach kuloodpornych, z wysokimi tarczami o wizjerach ze szka pancernego, pakami teleskopowymi, rdkami zawiacza i Zapomnienia, krtkimi pistoletami maszynowymi.

    Po drugiej stronie ulicy na chodniku zaparkowa autobus Druyny z oknami zabezpieczonymi pytami sklejki. Dookoa pojazdu wymalowano niebieski pas. Dwch funkcjonariuszy dla zabicia czasu obszukiwao pijanego czy te napanego faceta. Ten krci gow z tpym wyrazem twarzy i nijak nie mg zrozumie, czego od niego chc.

    - Co si dzieje? - spytaa zaniepokojona Wiera. - Zaraz sami zobaczymy - westchnem ciko, czujc, e nic dobrego nas z przodu nie czeka. Rzeczywicie - stoczeni na placu rozcigajcym si midzy budynkiem komendantury a punktem

    kontrolnym zaliczali si do kategorii istot, o ktrych miao mona powiedzie: Oby oczy moje nigdy tego nie ujrzay.

    Duga kolejka oczekujcych na wyjcie z Fortu zajmowaa przestrze po prawej stronie, szczliwcy, ktrzy zdoali wej do rodka przemykali po lewej, a na rodku onierze Druyny i Garnizonu pilnowali grupy dwustu, moe nawet trzystu ludzi. A dokadniej nie tyle ludzi, co odmiecw. Od razu rzucay si w oczy powykrzywiane sylwetki, okaleczone twarze, nienaturalnie kanciaste ruchy, sczce si ropniaki, powykrcane stawy i koczyny. Na dodatek skandowali hasa: My te jestemy ludmi!, Pozwlcie nam y!, Nie jestemy niczemu winni!. Oprcz tego nad tumem powieway kartki z napisami w rodzaju: Nie rujnujcie naszego domu, Nasz dom naszym yciem czy NIE dla ludobjstwa.

    Zgromadzonych otaczay z trzech stron elazne potki, zrobiono jedynie przejcie dla tych, ktrzy opuszczali plac w stron Prospektu Tierieszkowej. Z ca pewnoci odmiecy mogliby bez trudu roznie w drobny mak takie zabezpieczenie, ale zaraz za nim stay szeregi druynnikw i onierzy Garnizonu, ktrzy tylko czekali na pretekst, aby wej do akcji.

    - Rozejdcie si! Wzywam was do natychmiastowego rozejcia! - dudni monotonnie przez megafon stojcy na balkonie oficer. - Manifestacja zostaa zorganizowana bez zgody Rady Miejskiej i uniemoliwia normalny ruch. Rozejdcie si, inaczej zostaniemy zmuszeni do uycia radykalnych rodkw.

    Radykalne rodki to rzecz bardzo prosta. A najpewniejszy rodek, znajdujcy si w dyspozycji si porzdkowych, to stare, dobre paowanie. Wikszo zgromadzonych wojakw ju miaa ochot z niego skorzysta, a szczeglnie ci z pierwszych rzdw.

    Tum odpowiedzia na wezwanie gwizdami. Najpierw spontanicznie, a potem w jednym rytmie odmiecy zaczli skandowa: Zostawcie nas w spokoju!, Zostawcie nas w spokoju!, Zostawcie nas w spokoju!.

    - Musimy si dosta do bramy. - Pokazaem blach stojcemu na kocu szeregu modszemu dowdcy Druyny i natychmiast podskoczy do nas ubrany w poszarpane palto odmieniec.

    - ZOSTAWCIE! - zarycza mi prosto w twarz. Skrzywiem si, kiedy owion mnie cuchncy oddech, woln rk lekko trciem go w przeronit szczk, a ten zaraz zwali si na ziemi.

    - NAS! - Przechodcie szybciej - pocign mnie za rkaw druynnik. Zaczlimy si przebija przez

    kolejk w stron wyjcia z miasta. - W SPOKOJU! Dotarlimy tu przed wejcie na punkt kontrolny. - ZOSTAWCIE! Rozejrzaem si, przytrzymaem Wier, ktra chciaa si przebi ku schodkom. - NAS! - Czemu go uderzye? - Dziewczyna przeoya torb do drugiej rki. - A co, miaem moe gocia pocaowa? - Teraz zobaczyem, dlaczego zrobia si taka wielka

    kolejka. Wpuszczali tylko troje ludzi naraz i to jeszcze w punkcie, w ktrym odprawia si tylko z rcznym bagaem. Co w takim razie musiao dzia si na bramie?

    - W SPOKOJU! Trzeba znale naszych i razem si zebra. Tym bardziej e wszystkie potrzebne dokumenty mia

    Grisza. - ZOSTAWCIE! elazne drzwi uchyliy si, ale mczyzn, ktry chcia wej, wypchnito z powrotem.

  • O! Znaem doskonale t ysin! - W SPOKOJU! Napalm wyjrza zza drzwi, odszuka nas wzrokiem i zmacha rkami. Zabraem Wierze torb i

    przedzierajc si przez cinitych ludzi, zaczem przebija si do wyjcia. Z boku, nie przebierajc w rodkach, przedzierali si take Pierwszy i Drugi.

    - ZOSTAWCIE! Spotkalimy si na ganku, razem wtargnlimy do wartowni. elazne drzwi zatrzasny si ze

    zgrzytem i wrzaski od razu ucichy. Pewnie, e nie cakiem, ale teraz mona byo przynajmniej nie obawia si popkania bbenkw.

    - To wasi? - spyta stojcy przy wejciu inspektor przygldajcego nam si Chana. - Nasi. - Wszyscy ju? - Inspektor postawi cztery ptaszki w notesie. - Wszyscy. - Czerwony sektor. Poczekalnia. - Urzdnik podrapa si owkiem w nasad nosa, westchn, a

    potem rozkaza czekajcemu przy wejciu szeregowcowi. - Za minut wpucisz nastpnych. Stojcy po obu stronach drzwi wyjciowych onierze nawet nie drgnli, kiedy gono szczkn

    elektromagnetyczny zamek, a my zaczlimy przechodzi obok nich. Mogliby chocia drzwi przytrzyma, nieroby.

    W niewielkim pomieszczeniu ju nas oczekiwano. Dowdca warty sprawdzi zapiski, poczeka na kiwnicie gowy oddelegowanego na posterunek

    czarownika, zada, bymy podpisali si w dzienniku i kaza nas przepuci. Czekajcy po drugiej stronie kraty szeregowiec zgrzytn zasuw, otwierajc nam wyjcie na schody.

    Co to takiego ten czerwony sektor? W yciu tam nie byem. - Napalm, nie wiesz przypadkiem, dlaczego odmiecy tak si zbiesili? - spytaem, kiedy

    wchodzilimy na pitro. Powinna by jaka tego przyczyna, i to powana. Przecie nie zaczli nagle ni z tego, ni z owego podskakiwa z powodu kaca albo na haju. To bya starannie przygotowana akcja.

    - Liga zaproponowaa, eby ich wysiedli z Czarnego Kwadratu. - Lekko skaczcy po schodach piromanta wyprzedzi nas i zatrzyma si na ppitrze.

    - Dokd? - Wiera sprbowaa odebra mi torb, ale nie puciem. - Niewane dokd, byle dalej od Fortu. - Napalm zauway prby dziewczyny, wycign ku mnie

    rk - Siostrzyczki maj chrapk na ten teren. - Po co im to? Mao miejsca w Forcie? - Podaem mu torb. - Nawet w ich rewirze peno jest

    pustych domw. - Tyle e tamte budynki trzeba by wyremontowa. - Piromanta przepuci Chana przodem. - A w

    Getcie wszystko gotowe. Jest infrastruktura jak naley, w tydzie mona doprowadzi do normy sprawy obronnoci.

    - Ale jakim prawem chc wygna tych nieszcznikw? - rozgniewaa si Wiera. - To nieludzkie. - Przecie to nie ludzie tylko odmiecy - zamia si Pierwszy i od razu oberwa okciem pod ebra

    od Drugiego. - S takimi samymi ludmi, jak my! - Wczoraj znw gdzie podoyli bomb, elementy antyspoeczne, wic pada wanie taka

    propozycja. Napalm nie zwrci uwagi na polityczn poprawnie wypowied Wiery. - Liga nie popuci. Mwi, e siostry omawiaj jaki nowy projekt, zezwoliy nawet na maestwa

    nowicjuszek. W dodatku formuj oddzia z mczyzn najemnikw. - Jednego nie mog poj: jak udao im si przenikn z Getta a tutaj? - Wszedem zaraz za

    Chanem do jednego z pokoi. - Tam przecie kwarantanna, a przylazo ich ze dwustu albo lepiej. - Mwisz o odmiecach? Rozwalili mur w dwch miejscach. I tak dobr poow porzdkowi zdyli

    zatrzyma na Bulwarze Poudniowym - odpowiedzia Grigorij. Siedzia na stosie drewnianych skrzynek, obracajc w doniach pokany tasak. Obok niego stao kilka pude z grubego kartonu.

    Zrzuciem plecak na podog, z rozkosz wyprostowaem si. Ufff. A chrupno mi w krzyu. Niezbyt ciki baga, a jak w kociach amie. I piersi znw zaczy bole.

    Tak, odmiecy wszystko przewidzieli. Teraz o moliwych skutkach ich wysiedlenia zacznie myle i Zwizek Handlowy - tyle towarw czeka na wjazd przed bram! - i Druyna, dla ktrej takie incydenty s jak rnicie brzeszczotem po jajach. Problem tylko w tym, czy wadze nie uznaj jednak, e dobrze by byo rozwiza spraw raz na zawsze. Moe to przyj do gowy ojcom miasta, biorc pod uwag seri wybuchw. Chirurgia radykalna zakada, e jeli boli gowa, trzeba j odci.

  • Wszyscy powinni pamita, i ten rodzaj zabiegw nigdy nie by obcy wojewodzie. Jest wszak baza techniczna; krematorium moe pracowa okrg dob.

    - Do dziea. - Grigorij kocem noa rozpru karton. - Bierzcie elazne racje i idziemy. elazne racje - to bardzo dobrze. To znaczy, e nie wychodzimy z Fortu na jeden dzie. Bd mia

    czas zmy si po cichu. Czego jak czego, ale powrotu w planach absolutnie nie miaem. Kto by zreszt chcia wraca, wiedzc, e ma na niego zlecenie sam Leszy? Trzeba by mie le w gowie. Im prdzej wyjd za mury, tym lepiej. Ju w drodze do punktu przejciowego mao nie osiwiaem.

    Koniecznie, koniecznie musz spieprza z Fortu! Na szczcie to ju sprawa najbliszej przyszoci. Wszyscy dotarli, nikt si nie spni. Rzekbym nawet, e zgromadzilimy si w nadmiarze. Do oddziau zamierza si najwyraniej przyczy ten sam typ, ktry dwa dni wczeniej upolowa mnie razem z Piegowatym i Liniewem.

    - Wychodzie wczoraj ostatni z bazy? - Grigorij postawi na pododze otwarte pudo z puszkami tuszonki i podszed do mnie.

    - Wyszedem razem z Wier, a Ilja jeszcze zosta. - A co? - Nikt si nie pta w pobliu? - Grisza wskaza drzwi, wyszlimy na korytarz. - Na pewno nie. Co si stao? - Byo wamanie. Ilja oberwa w nog oowian os, teraz obija gruchy kijem w miejskiej klinice. - Kto si wama? - Oparem si o cian. Skoro Liniew y, to oznaczao, e napastnicy wrcz

    przeciwnie. W takich sprawach trzeciego wyjcia nie ma. - Kto by ich tam teraz rozpozna. Jednemu Ilja odstrzeli eb ze rutwki, drugiego spalio pole

    ochronne. Ale chopaki znali si na robocie. Profesjonalici. Zewntrzny system wyczyli w dwie sekundy. Ale to tylko midzy nami, dobra?

    - Jasne. - Chodmy. - Grisza otworzy drzwi, przepuci mnie przodem. - Bez nas pozostaych zjedz z

    kasz. - Piermiaka ze spk nie odszukali? - Odszukali. Tu przed przewiezieniem ich cia do krematorium. Wicej o nic nie pytaem. - A wy jestecie u nas szefem aprowizacji? - Dymitr, demonstracyjnie zaoywszy rce do tyu,

    podszed do tego, jak mu tam - wujka eni, ktry rozkada paczki z suchym prowiantem. - Ilja zachorowa, zastpuj go. Jestem Jewgienij Mielnikow, a tak po prostu wujek enia. - Idziecie z nami? - Tak. - enia otar pot z czoa, zdj wiatrwk i rzuci j na puste pudo. - Jako kto? - Byy brat nie mg si uspokoi. Czego si przypi do czowieka? - Jako obserwator - owiadczy Grigorij, zamykajc za sob drzwi. Mielnikow kiwn gow. - A! No to w porzdku. - Dymitr odwrci si, prbujc ukry pospny grymas. - Bierzcie arcie. - enia wpi mu si w plecy niedobrym spojrzeniem piwnych oczu. Dobrze, e tylko popatrzy. Na sto procent rka mu skoczya do kabury. Wygarnby w plecy i

    odpadoby jedno zmartwienie. Mgby te zarn noem, eby mie cakowit pewno. - Mamy przydzia konserw, byskawicznego makaronu, kluski, herbat, ciastka owsiane, ser, szynk

    konserwow, cukier. Oprcz tego kademu naley si ptora litra oczyszczonej wody, sto gram alkoholu etylowego i p tabliczki czekolady.

    - Wydacie spirytus? - zainteresowa si Napalm. - Spirytus znajduje si pod moj opiek - uci Mielnikow. - Co z medykamentami? - Z arciem wiadomo: jak by co, zawsze si jakie zdobdzie, ale w razie

    komplikacji bez lekw moe by krucho. - Dostarczono nam standardowy may zestaw Patrolu. - Siergiej Michajowicz zajrza do swojej

    torby. A jako uzupenienie zabraem dziesi dawek Nirwany - to rodek znieczulajcy - wit wod, dwa opakowania Kropel rosy i zioowy pakiet do usuwania z organizmu osadw. To na wypadek, gdyby to magicznej energii byo zbyt due. Myl, e o niczym nie zapomniaem. A moe wy, Sopel, co jeszcze doradzicie?

    - Faktycznie wzilicie wszystko. Ekomag zosta zrobiony na bazie srebra czy z domieszk zota? - Na srebrze. - Znakomicie. - Czy co jeszcze? Kiedy przygotowaniami do rajdu zajmuj si teoretycy, mona

    spodziewa si niespodzianek. - Szczepionki na czarn niemoc, wiedmow chorob i taniec szamanw wszyscy dostali?

  • - Wedug kart medycznych, tak. Na pezajc ple te, z wyjtkiem Chana, bo jest uczulony na preparat. - Moe by - kiwnem gow. - Oprcz Pierwszego i Drugiego, wszyscy s naleycie uodpornieni na magiczne promieniowanie?

    - Wszyscy - przytakn Grigorij, odgarniajc wosy z oczu. Spojrza na zegarek. - U mnie odprowadzanie energii jest nieco poniej normy, ale przez par dni nic si nie powinno sta.

    - Jak wasze tatuae? - Spojrzaem na bliniakw, ktrzy pakowali racje do plecakw. - W porzo, tylko troch swdzi - odpar Pierwszy. - A ja swoich ju nawet nie czuj - Drugi potar szyj, spojrza w zadumie na czarownika. -

    Doktorze, ma pan spirytus lekarski? Nie potrzebuj duo. - Przecie nie pijesz - zdziwiem si. - Tylko do przetarcia, dla dezynfekcji. - Cienk warstw - zakpi Napalm. - Powiedz, o co chodzi - zaproponowa Chan. - Jeli o co chodzi, to ebycie pobrali racje - przypomnia si Mielnikow. - Sopel, odpowiadasz za bezpieczestwo marszu - oznajmi Grisza. - Moesz powiedzie co o

    gwnych punktach podry? - Idziemy do Rudnego? - Zamyliem si i zaczem wpycha do torby swoj dol. Dziwne, e daj

    a tyle arcia. W zasadzie moglibymy przecie obrci w jeden dzie. - No, a do rozwidlenia na chutor Padziernikowy, czyli przez jakie dwie trzecie drogi, nie ma si czego obawia. Poza tym mamy lato. I ludzie tam stale jed. A dalej.

    Co dalej? Sporo tego. Wprawdzie w porwnaniu z zimowymi wyprawami t mona uzna za rekreacyjny spacerek, byo jednak pewne mae ale: w caym oddziale, poza mn, nikt nie mia pojcia, co moe si zdarzy za murami miasta. Czowiek dowiadczony wie doskonale, na czym mona si sparzy, ale wtocz tak wiedz w pi minut do gowy zupenemu dyletantowi! Wszystko jedno, nigdy nie mona zgadn, co strzeli do ba nowicjuszowi, a na co naleaoby mu zwrci szczegln uwag.

    - Dalej... Patrzcie uwanie pod nogi. W zacienionych miejscach mona trafi na palc ple. Jak si przyczepi, zanim zdymy wrci do Fortu, przere miso do koci.

    - Jak ona wyglda? - zapyta Napalm. - Ciemnoniebieski nalot na kamieniach i betonie. W pochmurny dzie trudno j w ogle zauway.

    Zanim wic gdzie usidziecie, rozejrzyjcie si uwanie. A najlepiej podcie cokolwiek pod tyek. - Kaplica - westchna cichutko Wiera. - Niczego nie zrywajcie z drzew i w ogle trzymajcie si od nich z daleka. Normalnych owocw

    jeszcze nie ma, za wczenie, a jakie z tych rosncych na Pnocy mona je i tak nie wiecie. Zjecie takiego grzyba-sporowika. Wyglda jak zwyka liwka. Zerwiecie i bdziecie pniej y, owszem, ale ju w Getcie.

    - To ju lepiej od razu zdechn - mrukn Pierwszy. - Wanie, wanie. Zanim cokolwiek zrobicie, wpierw pomylcie. Do czego mog doprowadzi

    nieprzemylane postpki, sami niedawno widzielicie. Z uwag spojrzaem na obecnych. Wszyscy byli przejci. - Pomioty mrozu zniky do nastpnej zimy, nieumarych te nie trzeba si obawia. Noc, jak sdz, Siergiej Michajowicz obroni nas przed rnymi paskudztwami. Zwierzta s w tej chwili spokojne, bo eru maj w brd.

    - Zapomniaem powiedzie przedtem, e do Rudnego bdziemy dochodzi okrn drog - przerwa mi Grigorij.

    - W takim razie powtrz: patrzcie pod nogi. Nory lodowych wy znajduj si gwnie w wwozach. Tam, gdzie latem schroniy si poczwarki nienych czerwi ziemia wyglda jak zaorana. Zwracajcie uwag na rozsypiska maych kosteczek, takie miejsca omijajcie szerokim ukiem. Od kau i innych zbiornikw wodnych trzymajcie si jak najdalej.

    - To moe od razu si zastrzelimy? - rzuci Chan kiepski art. - Tyle tam okropnoci, tyle strasznych rzeczy.

    - Kady zrobi jak zechce, ale radzibym nie strzela, a powiesi si. Trzeba oszczdza naboje dla innych - odparem. - A teraz, co do Rudnego: w osiedlu jest peno szczurowcw. Te bestie osigaj rozmiar maego psa. Stado zere czowieka w pi sekund. Uwaajcie na nie. A na drodze okrnej mamy to, co zazwyczaj: bursztynowe pajki, kikimory, na podmokych terenach bagienne wilkoaki. Ale za dnia raczej trudno je spotka.

    - A bandyci? - spyta wujek enia, ktry skoczy rozdziela prowiant. - Bandyci? - zdziwio mnie to pytanie. - Bandytw naley si obawia w pierwszym rzdzie. W

  • Rudnym mona ich spotka na pewno. Nie tracie czujnoci, nie rozluniajcie si. - Akurat da si rad rozluni - westchn Napalm ze smutkiem. - Czas ju. Zbierajcie manatki i do wyjcia - zarzdzi Grisza. Chwyci torb, wyszed z pomieszczenia, a my ruszylimy za nim. Zeszlimy na parter,

    przemierzylimy znajomy hall i weszlimy w korytarz prowadzcy do pokoju nadzoru. Przed nami czekao na swoj kolej dziesiciu chopakw, myliwych, sdzc z wyposaenia. Mieli maskujce kurtki, wysokie buty, niezbyt due plecaki, kusze, strzelby i uki, a przy pasach topory i noe. Wida byo, e nudzili si okrutnie, ale milczeli. Mogli czeka tu nawet i dwie godziny, zdyli si nagada.

    - Kto na obaw? - Z pomieszczenia nadzoru wyjrza zaywny sierant, zerkn do notesu. - Z licencjami przechodzi pojedynczo.

    Myliwi zaszelecili papierami, ustawiajc si wok sieranta. - Pojedynczo. Powiedziaem pojedynczo! - zamacha rkami podoficer. - Tyle problemw, eby wyj z Fortu - powiedziaa Wiera. - Naprawd nie mona szybciej? - Oglna odprawa odbywa si przy bramie - westchn Piegowaty. - To wyjcie jest dla grup

    specjalnych. Zazwyczaj nikogo tutaj nie ma. - Odmiecy pokrzyowali nam troch szyki - wujek enia rozoy rce. - Na pewno przerzucono

    tutaj ludzi z arsenau. - Jakie to wszystko skomplikowane - westchna dziewczyna. Sierant skoczy wreszcie z myliwymi. - Co to za obawa? - spyta Grigorij, podajc dyurnemu dokumenty naszej grupy. - Starosta Padziernikowego daje dwie setki za gow wilka ludojada. - Sierant zacz przeglda

    papiery. - Druyna? Przechodcie do pokoju nadzoru. - Wilkoak? - Grisza sykn na kccych si o co bliniakw. - Nie. I mwi, e zosta postrzelony. Weszlimy do pomieszczenia nadzoru: ciany bez okien, dugie stoy z plamami smaru na

    podrapanych blatach, odgrodzona szkem pancernym dyurka czarownika. Magiczna lampa wiecia pod sufitem agodnym blaskiem. Na cianach wisiay fotografie i portrety pamiciowe ciganych, z wyliczeniem znakw szczeglnych, krtkiej listy przestpstw i ceny za gow. Bez specjalnego zdziwienia dostrzegem zdjcie Sztoca. Ale mordy Siomy Dwa Noe, chocia wypatrywaem, jako nie mogem odnale. Specjalne miejsce wyznaczono Leszemu: na karcie formatu A3 zostay zamieszczone wszystkie informacje o najemnym mordercy. Do skpo tego byo, co warto podkreli. A zajmowao tyle miejsca, bo wszystko wypisano bardzo du czcionk. Wzrost okoo metr dziewidziesit, rozmiar obuwia czterdzieci pi, utyka na lew nog. Ot, i wszystko. Najwyraniej wyczytali te cenne wiadomoci, korzystajc ze ladw na niegu. Nie byo nawet zwyczajnego rysopisu. To te zrozumiae: ten go nie mia zwyczaju zostawia wiadkw. Nawet najlepsze media nie potrafiy wycign z ofiar nic konkretnego.

    Dwch technikw zajo si nasz broni, a poniewa nie byo na niej plomb, procedura trwaa nie wicej ni dziesi minut. Przez cay ten czas mody czarownik wpatrywa si uwanie w krysztaow kul, powtarzajc gorliwie zaklcia skanujce. Na koniec z ulg odchyli si na oparcie krzesa, wytar z czoa krople potu i nacisn guzik odblokowujcy drzwi.

    - Przechodcie - dolecia z opancerzonej klatki zmczony gos. Wyszlimy. - Witaj, zotko. - Grigorij umiechn si do siedzcej przy komputerze jasnowosej dziewczyny.

    Pooy przed sob list. - Nie zmarniaa mi tutaj jeszcze do szcztu? Jak to jest, odactwo pewnie nie daje nawet spokojnie przej.

    Dwch wartownikw siedzcych przy drzwiach wyjciowych wymienio spojrzenia, a potem wlepio grony wzrok w mwicego.

    - Cze, Piegusku. Czemu ty tak o tych chopaczkach? Ostatnio siedz cichutko jak trusie. - Dyurna najwyraniej ucieszya si na widok Griszy. - Na dugo wychodzicie?

    - Nie martw si, niebawem wracamy. Nie planuj nic na sobot. - Z tego powodu na pewno nie zamierzam si martwi. Jak by co, zawsze znajd sobie jakie

    towarzystwo, nie musisz si niepokoi. - Dziewczyna zastukaa palcami w klawisze. - O, gratuluj, jeden z twojego oddziau jest cigany. Wzywamy stra? onierze Garnizonu nie od razu pojli, e to nie by dowcip, ale kiedy to do nich dotaro, poderwali

    si z miejsc zadowoleni, gotowi pokaza, co potrafi odactwo. - Nie trzeba stranikw, nie trzeba - z miejsca spowania Grigorij. - Kto i za co? - Zaraz zobaczymy list goczy Patrolu. Samowolne porzucenie suby...

  • - To ja. - Wyjem z kieszeni otrzymane od Ilji dokumenty, podaem je Piegowatemu. - Aha - odetchn z ulg. - Masz tam dat? Trzydziestego? Zobacz, rozkaz przeniesienia jest od

    dwudziestego dziewitego. Podpis Gelmana, podpis Pierowa... - Sam pewnie to sobie narysowae? - Dziewczyna pucia do mnie oko. - Sprawd w bazie danych - podpowiedzia Grisza. - Jest taki rozkaz. - Jasnowosa spojrzaa na ekran, zamylia si. - Ale dlaczego Patrol wystawi

    nakaz cigania? - A skd ja mam to wiedzie? - Grigorij rozoy rce. - A kto ma wiedzie? Lepiej poprosz tutaj wart. - Daj spokj, zotko. Jak wrcimy, sam wszystko zaatwi. Teraz nie ma na to czasu. - Dobra, przechodcie. - Zotko zwrcio dokumenty. - Ale nastpnym razem nie przepuszcz, nie

    myl sobie. - Oczywicie. - Grisza odda mi papiery, wskaza wyjcie. Jeden ze stranikw wystuka kod i z trudem otworzy masywne skrzydo drzwi. Za nimi cign si

    dugi korytarz o cianach z surowej, czerwonej cegy. Koczy si elazn bramk. - W dodatku dezerter - westchn idcy z tyu Chan. - Co znaczy w dodatku? - zatrzymaem si i odwrciem. - Do kogo ta aluzja? - Sam powiniene wiedzie najlepiej. - Chan umiechn si kwano, przechodzc dalej. - Czego si go czepiasz? - osadzia mnie Wiera. Nie ruszaj gwna, bo bdzie mierdziao. - A kto go rusza? - burknem. Ale jak ju to zrobi, zapachnie w try miga. Latem trupy szybko ulegaj rozkadowi. - Szlag! - Pierwszy, ktry dotar ju do koca korytarza, chwyci si za szyj. - Co za cholerstwo?

    Parzy jak diabli! - To nic takiego - uspokoi go Siergiej Michajowicz. - Jestemy teraz skanowani, wic zaklcie

    tatuau wpado w rezonans. - A u ciebie jak? - Pierwszy spojrza na brata. Pali? - Nie, swdzi tylko. Poczekalimy, a drzwi si otworz, przeszlimy przez nastpny pokj strzeony przez onierzy

    Garnizonu. Pkajcy z nudw czarownik nawet na nas nie spojrza. Wyszlimy na zewntrz. Wszystko. Mury zostay za plecami. Witaj, wolnoci! Brama miejska znajdowaa si jakie

    siedemdziesit metrw lewej. Sdzc po stoczonych furmankach i ptajcych si ludziach, problemy z przepustowoci nie zostay jak do tej pory rozwizane. Czyby jeszcze nie rozegnali manifestacji?

    - Poczekajcie na nas przy namiotach - poleci Grisza, wskazujc placyk targowy dwiecie krokw dalej. Siergieju Michajowiczu, pjdziecie z nami.

    - Daleko? - Nie, musimy zaatwi kilka formalnoci. Piegowaty, wujek enia i czarownik ruszyli ku miejskiej bramie. My przenielimy rzeczy pod

    namioty, a bliniacy od razu zaczli azi midzy kramami. Napalm posta troch, a potem zapali papierosa i take znikn wrd straganw.

    Popatrzyem na skwaszon fizjonomi Chana i zaproponowaem Wierze: - Chod, moe kupimy co do jedzenia. - Zaraz moe wrci Grigorij - pokrcia gow i zachichotaa. - Piegusek. - A ja si przejd. Wzi co dla ciebie? - Nie, dziki. Postawiem torb obok plecaka dziewczyny, na wierzch pooyem karabin, a potem poszedem

    popatrze, co dzieje si pod bram. Moe uda si zdoby jakie poyteczne wiadomoci? Po targowisku krcio si o wiele wicej ludzi ni zazwyczaj. To cakiem zrozumiae - czekajcy

    musieli co je, a take jako si rozerwa. A furmanek zjechao si, e ho-ho. Wkrtce miaem do panujcego cisku, poszedem wic w kierunku bramy. Wozy ustawiy si w

    dug kolejk, midzy nimi snuli si rnej maci handlarze, ale kupcw i ochroniarzy w tej chwili ich oferta zupenie nie interesowaa. Chcieli koniecznie do Fortu, wszyscy skupieni, czujni. Patrze tylko, jak dojdzie do mordobicia. Sprbuje si tylko kto wepchn na krzywy ryj i gotowe. Ale na razie samobjcw, jak wida, nie byo.

    - Arkasza! - zawoaem, dostrzegszy rumian gb Demina, ktry kupowa w kramie spoywczym chleb i wino. - Jak si masz?

    - Ludzie, trzymajcie mnie! - ucieszy si Demin, zgniatajc moj do w wielkiej apie. - Sopel, co si tam u was w rodku dzieje?

  • - Odmiecy si burz. - No to si doczekalimy. Co, zaczli ich wypuszcza z Getta? - Przedarli si. - Idiotyzm. Przez tych baznw uciekaj teraz pienidze. - Ale przecie nie twoje - umiechnem si. - Jak to nie moje? Wiesz, ile dzisiaj kosztuje bochenek chleba? - Daj ju spokj, nie zbiedniejesz. - Pocignem Arkasz za rkaw rozpitego pkouszka. - Co ty,

    wracasz z bieguna pnocnego? - Id do diaba. Kiedy wyjedalimy w nocy, to tak mrozio, e matko jedyna. - Demin kilka razy

    strzepn po koucha, eby si ochodzi. - A teraz wozu nie zostawi samego, bo si kto wepchnie. Jak si tylko odwrcisz, zaraz si wciskaj. Swoocze.

    - Ugotujesz si. - Ugotuj. A co mam zrobi? - Poprawi sterczc z kieszeni szyjk butelki. - Nie mog zupenie

    zrozumie odmiecw. Dlaczego nie siedz w Getcie? Maj tam co pi i je, pracowa nie musz, wszystko na pastwowy rachunek. To nie, wya. Faktycznie to odmiecy.

    - Chc ich wygna z Getta. - A to jaka senatorska gowa wydumaa? - Liga. - To ju baby ocipiay ze szcztem. - Od strony straganu z misem podszed do nas facet nieco

    chudszy od Arkaszy. A moe i nie chudszy tylko po prostu troch wyszy. W rku trzyma wdzone udo. - Cze.

    - Cze - ucisnem wycignit do. Na pewno widziaem ju te ostre rysy i szczup twarz, ale nie pamitaem imienia.

    - Nie gadaj, Misza. To polityka - nie zgodzi si Demin. - Wzie sl? - Po choler? - Nie po choler, tylko trzeba. - Arkasza wyj plastikowy pojemnik, otworzy i woy do chleb.

    Moe uda si ugotowa co gorcego. - Nie rozumiem, wszyscy si krztaj, podniecaj, a wy chcecie obiad robi? - Wskazaem na

    panujcy pod bram tok. - Wojna wojn, a obiad si naley. - Misza dorzuci udo do pojemnika. - Wzie wino? - Wziem. - Demin poklepa sterczc z kieszeni szyjk. - A nie leziemy pod bram, bo i tak dzisiaj

    nie damy rady wej. Spnilimy si. - Skd jedziecie? - Z Siewieroreczeska. Przytargalimy papierosy dla Trofima. Chcesz, mog zorganizowa spor

    parti. - Typu przesuszy i zmieli? - umiechnem si. - Bierzecie od zwiadowcw? - A od kogo niby innego? Od przekupniw dostaniesz za potrjn cen. - Nie ma przecie adnych zwiadowcw - owiadczy nagle Misza. - Tylko nie zacznij znw wykada swoich chorych idei! - zacz baga Arkasza, udajc

    przeraenie. - Dlaczego chorych? - Misza nie zauway artu. - Powiedzcie sami, dlaczego do Siewieroreczeska

    trafia tyle arcia? Co, specjalnie do nich z tamtej strony id fury wyadowane towarem? Eszelonami im ywno dostarczaj?

    - U nich granice s mniej stabilne - powiedzia bardzo spokojnie Demin. - Jakie niby granice? To wszystko to tylko jeden wielki eksperyment! - Co wszystko? - nie zrozumiaem. Miaem swoje zdanie na temat tych, ktrzy dostarczaj

    ywno w rejon Przygranicza, ale bardzo interesujce byo pozna te opinie innych. - Jasne! Przylecieli obcy i przerzucili nas tutaj - zachichota Arkasza. - Jacy znowu obcy? Przygranicze, to eksperyment kagiebowcw. Wydzielili kawaek Syberii,

    wrzucili nas tutaj jako krliki dowiadczalne i obserwuj. Aebymy zbyt wczenie nie zdechli z godu, podkarmiaj. W Siewieroreczesku zorganizowali odpowiednie urzdy, przyuczaj ludzi i oni wanie organizuj dostawy.

    - Wiesz, jeli spojrze na sytuacj z takiego punktu widzenia, to co w tym jest - zamyli si Demin na chwil, po czym znw zara Miszy prosto w twarz.- To bzdury! A gdyby nawet taki urzd powsta, to raczej w Miecie.

    - Gwno! - podniecony Michai zamacha rkami, o mao nie zawadzajc palcami o twarz rozmwcy. Powiedz, co tak waciwie wiesz o Siewieroreczesku? Nic nie wiesz! Tam jest parlament

  • i rne frakcje: kozacy, przemysowcy, zwiadowcy... Tak si nie da, rozumiesz?! W naszych warunkach demokracja nie funkcjonuje! To znaczy, e kto tam siedzi w cieniu i pociga za sznurki. Cholera, przecie prociej dosta si do Miasta, chocia jestemy z nimi na noe. Z Siewieroreczeska wszystkich imigrantw zaraz wywalaj.

    - Wci si kcicie? - Podszed do nas mczyzna koo czterdziestki w lekkiej brezentowej kurtce. Taki zwyczajny go - spotkasz na ulicy, nawet nie zwrcisz uwagi, ale Misza natychmiast si zamkn.

    - Nie, to Misza si kci, a ja tylko sucham. - Arkasza schowa za plecy rk z pojemnikiem. - To co, ory, zapraszam do taboru. - Dobrze, Piotrze Iwanowiczu - kiwn gow Demin. Poegnali si ze mn i poszli do wozu. Jeszcze par minut przygldaem si chaosowi pod bram,

    potem przeniosem spojrzenie na niebo. Dlaczego tracimy czas? - Zbirka. Ruszamy za pi minut rozleg si gos Grigorija. Niech to jasny gwint,

    przestraszyem si. Nie mogem si przyzwyczai do dziaania amuletu. Wszedem midzy namioty, wypatrujc towarzyszy. S! - Sopel! - zamachaa rkami Wiera. Stanem jak wryty. Rozmawiajcy z Chanem szczupy mczyzna, ubrany w lun skrzan

    kurtk, szare spodnie i wysoko sznurowane buty, take mnie zauway. Znaem tego czowieka doskonale: prosty nos, krtkie ciemne wosy z rzadk siwizn, na policzku charakterystyczne, przecinajce si szramy. Krzy.

    Krzy? A ten czego tutaj szuka? Jak nic chodzi mu o moj skromn osob i sdzc po chmurnym spojrzeniu, nie mog si spodziewa niczego dobrego.

    Skierowa si wprost do mnie, przytrzymujc pochw dugiej szabli. Dwch patrolowych z kompanii dalekiego zwiadu szo za nim rwno jak jeden organizm. mierdzca sprawa.

    - Idziemy. - Krzy zatrzyma si trzy kroki przede mn, a patrolowi wycelowali we mnie automaty. - Dokd? - Z trudem przeknem lin. Grdyka drgna zdradziecko, co nie uszo uwagi dawnego

    mojego dowdcy. e te zostawiem karabin. Jak by co, nie zd wydoby pistoletu. Ale i z dug broni w takiej sytuacji nie miabym wikszych szans.

    - Gdzie trzeba, Sopel, gdzie trzeba. - Uwanie obejrza mnie od stp od gw, westchn ciko. - Jeste aresztowany pod zarzutem dezercji. Rce trzymaj z daleka od noa.

    - A czemu tak rozkazujesz, wujaszku? - Skde pojawi si Pierwszy. Drugi wyszed zza namiotu po przeciwnej stronie. Wok nas nagle zrobio si cakiem pusto. Kupujcy, czujc wiszce w powietrzu napicie, czym

    prdzej oddalili si od naszej grupki. Patrolowi natychmiast zareagowali na pojawienie si uzbrojonych ludzi, skierowali na nich lufy. W odrnieniu od nich, Krzy pozosta zupenie nieporuszony.

    - Potrzebne ci to? - zapyta. - Poczekajcie moment - poprosiem, nie wypuszczajc z doni rkojeci noa. Bijatyka nie bya

    nikomu potrzebna. Szczeglnie w takich warunkach. A niezalenie od rozwoju wypadkw, to ja miaem w pierwszej kolejnoci otrzyma bilet na tamten wiat. - To dowdca mojego byego oddziau. Myl, e zaszo tutaj mae nieporozumienie, ktre zaraz sobie wyjanimy.

    - Czyby? - zdziwi si szczerze Krzy. - Oczywicie. - Nie odrywajc od niego oczu, lew rk wyjem z kieszeni dokumenty, rzuciem w

    jego stron. - Rozkaz przeniesienia. - Zabawne. - Umiechn si samymi kcikami warg. - Ale to nie rozwizuje kwestii zwrotu

    otrzymanych z magazynu rzeczy na sum dziewiciuset rubli. Rzuci papiery z powrotem. Upady na ziemi krok ode mnie. Mgbym je podnie z atwoci, ale

    wolaem nie prbowa: wiedziaem, e jak tylko odwrc wzrok, w mojej gowie pojawi si maleka dziurka, ktra rozwie wszystkie kwestie i problemy na tym wiecie.

    - Jeli jeszcze do was nie dotaro. - Chan podszed, pokaza blach. - Druyna. - Co z tego? - Krzy nawet na niego nie spojrza. - Wanie to. Idcie sobie po dobroci. - Chan pooy rk na rozpitej kaburze z pistoletem. Zaraz si zacznie. Odetchnem gboko, uspokajajc nerwy, rozluniem minie. Chan nie

    powinien bra si za spluw. A jeli ju, to nie za pistolet, lecz automat. - A ty, Sopel, dlaczego nic nie mwisz? Wylemy tych chystkw do diaba - odezwa si nagle

    Dymitr, krcc n midzy palcami. Zaraz poleje si czyja krew.

  • - Co tu si dzieje? - Grigorij pojawi si w por jak nigdy. Towarzyszcy mu Mielnikow i Jatin rozeszli si w rne strony. Wujek enia wyj dziurkacz,

    czarownik przecign palcami po zrobionych ze szlachetnych kamieni guzikach kurtki. Zamigotay. - Dokonujemy aresztowania - Krzy rozpocz negocjacje, oceniwszy nasz przewag liczebn oraz

    fakt pojawienia si czarownika. - Na podstawie nakazu wydanego... - Na podstawie tego dokumentu - Grisza spokojnie podnis lecy na ziemi papier - Sopel zosta

    odkomenderowany do Druyny. Kiedy zostanie przeniesiony z powrotem do Patrolu, bdziecie dziaa dalej. Rozmowa skoczona.

    - Zadziaamy na pewno. - Krzy machn na onierzy i poszed w stron Fortu. Z ulg zaczem znw oddycha normalnie, wytarem spocon twarz i odebraem od Griszy

    dokumenty. - Czego tak si przestraszy? - Pierwszy klepn mnie w rami. - Ich byo tylko trzech. Dostaliby upnia.

    - Potem ci opowiem, kto by naprawd oberwa. - Pokrciem gow. Chtnie bym si czego napi. Trzeba by chocia wody ykn, bo w gardle istna pustynia.

    - Niektre problemy masz ju z gowy - wycedzi Chan i poszed ku pozostawionym pod opiek Wiery rzeczom.

    No i odbi si na mnie wyskok Maksa. Wpadem na dziewi setek i chocia na niego wziem fantw wicej ni za poow tej sumy, wszystkim obciyli mnie. Dobra, niech go ju Bg osdzi. Nie sdcie, a nie bdziecie sdzeni.

    Podszedem do swojej torby, wyjem wod i pocignem kilka dugich ykw. Ulyo. Powinienem jeszcze wydoby bandan, bo soce niele ju zaczo przypieka ysin.

    - Chwila! - Siergiej Michajowicz wyj z bagau dwie drewniane kule wielkoci duych mandarynek i zacz si nam przypatrywa. - Drugi i Chan, wecie.

    - Co to jest? - Bliniak podrzuci kul w rku. - ARIP. - Aha, tak sobie myl, e dawno si nie bawilimy ARIP-ami. - Drugi popatrzy na czarownika

    wyzywajco. - Asynchroniczo-rezonansowy impulsowy pochaniacz energii na bazie krystalicznej - sprbowa

    wyjani Jatin. - A prociej? - Pierwszy wzi kul, eby si jej przyjrze. - Jeli prociej to granat. Strefa raenia - dziesi metrw. Likwiduje wszystko co yje. Pierwszy natychmiast odda kul bratu. - eby aktywowa, naley przyoy kciuk do tego kwadratu - tumaczy Siergiej Michajowicz,

    wskazujc ledwie widoczn pytk - wdusi go a rozlegnie si cichy trzask. - Kciuk? - spyta Pierwszy. - Ale jaki kciuk? - Rki. - Lewej, prawej? - Nieistotne. Najwaniejsze, eby cisn nie paznokciem, a opuszkiem - odpar bardzo spokojnie

    czarownik. Co za pokaz cierpliwoci! Od razu wida, e mia sporo do czynienia ze suchaczami Gimnazjonu. - Zapon nastpi po piciu sekundach od aktywacji. To wszystko.

    - Dupy w troki i idziemy - rozkaza Grigorij, poprawiajc paski plecaka. Zarzuciem torb na rami i poszedem obok czarownika, zerkajc na jego kurtk. - Chcecie o co zapyta? - Jatin zauway moje zainteresowanie. - To wszystko kamienie? - wskazaem guziki. Pierwszy raz spotkaem czarownika, ktry przedkada

    kamyki nad koci i drewno. Nie macie te kul jasnowidzenia. - To wszystko wynika ze skostnienia i lenistwa - umiechn si smutno. - Prociej jest pracowa z

    materiaem organicznym. e ma mniejsz pojemno, mao komu przeszkadza. Kluczowym tutaj sowem jest prociej.

    - Rozumiem - kiwnem gow. - A wiecie, czemu? - Siergiej Michajowicz nie by zdziwiony, e orientuj si w temacie. - Materia

    organiczny zawiera mniejsze komrki energetyczne. W kamieniach s wiksze, w przestrze midzy nimi wcieka o wiele wicej energii. Dla magw i czarodziejw to nie jest najwaniejsze, a czarownicy...

    Znowu kiwnem gow, chocia rozumiaem teraz o wiele mniej ni na pocztku rozmowy. - Dla czarownikw wielko straty energetycznej jest spraw krytyczn. Dlatego mam zwyczaj

    wlewa przy jednym seansie dwa niezalene zaklcia. Pierwsze, autonomiczne, wypenia przestrze, a drugie, zwyczajne, wchodzi w stref poddajc si kontroli. Standardowy artefakt nie wykorzystuje

  • rozsianej po kamieniu energii, za to dziki podwjnemu adunkowi moc wyjciowa wzrasta nawet o siedemdziesit procent.

    - To nie jest tylko czysta teoria? - To praktyka. - Jatin umiechn si, ale wci bez ladu radoci. - Ale przy nakadaniu

    podwjnych czarw podczas jednego seansu, eby nie doprowadzi do konfliktu pl, trzeba wykaza due umiejtnoci. To bardzo delikatna robota. Wikszo czarownikw po prostu si do tego nie nadaje, a ci, ktrzy mogliby tak robi, nie chc si uczy. Dobrze im z tym, co maj.

    Oczywicie, doskonale wiedziaem, do kogo pije. Ciekawe, czy Bergman nie chce, czy nie moe? Mia racj Jean, kiedy mwi o skostnieniu i

    odsiewie w Gimnazjonie. Kto nie przystaje do standardw, lduje na ulicy. Minli nas czterej rowerzyci z wielkimi plecakami przymocowanymi do baganikw. Chopcy o

    wygldzie sportowcw rwnomiernie krcili pedaami. W pokrowcach na plecach mieli karabiny, a moe i uki. Albo myliwi, albo inni ludzie wolnej profesji. Dobrze im przemieszcza si na koach, a nie drepta piechot.

    - Sopel! - zawoa Grigorij. - Napalm! Dogoniem dowdc, obok ktrego kroczyli bliniacy. Uch, gorco. Trzeba rozpi kurtk, zanim

    si ugotuj. - Sopel i Napalm id z przodu - rozkaza Piegowaty. - Bdziecie sprawdza drog. W razie czego

    nie drzyjcie si, tylko uywajcie amuletw komunikacyjnych. Wszystko jasne? - Tak - odpowiedzielimy chrem. A co w tym mogo by niejasnego? - Wy - Grisza zwrci si do bliniakw - zamykacie grup. - Jawohl - zasalutowa Pierwszy i wskaza zdziwiony na mody amarantus, obok ktrego krcio si

    dwch ludzi w maskach przeciwgazowych. - Co oni kombinuj? - cinaj brodce, odygi i pdy - wyjani Piegowaty. - Po co? - Na lekarstwa. - Chodmy ju, co? - zaproponowaem Napalmowi, ktry take zapatrzy si na amarantus. - Chodmy - zgodzi si i rozpi skrzan kurtk, pod ktr mia czarn koszulk. - Nasza suba

    niebezpieczna jest i cika. Nieborak, cay w skrach. eby sobie tylko nie odparzy tego i owego. Otoczenie nie zasugiwao na okrelenie go mianem urozmaiconego krajobrazu - pole zaronite

    traw o jasnym, niebieskawym odcieniu, upstrzone rzadkimi kropkami jaskrawobkitnych i bladopomaraczowych kwiatkw, niewysokie krzaki. Dugie odygi pojedynczych amarantusw chyliy si w powiewach wiatru, wydzielajc gorzkawo-kwany zapach z dojrzewajcych pczkw. Asfalt pod nogami zacz mikn. Z czyciutkiego nieba lay si promienie olepiajcego soca. I to waciwie byoby wszystko.

    Ale tak lepiej, bo od urozmaiconej topografii terenu gowa moe rozbole. W zarolach bowiem o wiele trudniej wypatrzy rabusiw albo bandytw. Szkoda tylko, e taka komfortowa sytuacja nie potrwa zbyt dugo.

    Pole jako szybko zmienio barw z szaro-niebiesko-zielonej na intensywnie zielon, a w oddali pojawiy si dachy domw, znad ktrych unosiy si cienkie struki dymw.

    - To Padziernikowy? - zainteresowa si Napalm. - Padziernikowy jest dalej. - Przyoyem do do czoa, eby lepiej si przyjrze. To zudzenie

    wywoane dreniem powietrza czy kto idzie z naprzeciwka? To Borowa. Wioska. - Czemu tak si cackae z tym bliznowatym? - Piromanta odkopn na pobocze kamyczek. - To Krzy. Syszae o nim? - Nie. owca gw? - Patrolowy. Dowdca oddziau. - Taki grony? - To ze sowo grony. W jego wypadku chodzi o co wicej. - Zamilkem, przypominajc sobie

    jedn z naszych ostatnich wypraw. - W zeszym roku podczas rajdu trafilimy na bandytw, zreszt zupenym przypadkiem. I oni, i my zaczlimy grza z czego popado. Nas byo piciu, ich dwa razy tyle. Dwch pooylimy, oni te nie pozostali duni: jednego z naszych od razu postrzelili, drugi chwil pniej oberwa kulk w brzuch. Kiedy prbowalimy uciec, trafili jeszcze jednego. Ale o jakiej w ogle mona mwi ucieczce, kiedy taszczysz rannych? Schowalimy si w jakich ruinach, na chodzie byem tylko ja i Krzy. W kocu bandyci dali spokj z polowaniem, ucichli, niby e odeszli. Nabojw mielimy tyle, co kot napaka. Krzy poszed zrobi rozpoznanie. Sam. Wrci po

  • dwch godzinach, powiedzia, e wszystko ju w porzdku. Wiesz, byo w porzdku, jak w piosence Wysockiego: Leeli sobie zgodnie rzdem, a omiu ich byo. Tak to z nim wyglda.

    - Niele. Ale z czarownikiem wola nie zadziera. - Wola - przytaknem. Znw si zamyliem. A dlaczego waciwie wysali po mnie Krzya? Dziwne. Owszem, suyem w jego oddziale, jednak

    co z tego? Zazwyczaj dezerterami zajmowa si zupenie kto inny. I dlaczego Krzy tylko czeka, ebym na niego skoczy? A moe tylko mi si tak wydawao?

    - Wanie, wanie. - Stj - chwyciem piromant za rk. - Co? - Rozejrza si szybko, a sekund pniej sam dostrzeg czowieka, ktry szed nam na

    spotkanie. Jego dugi paszcz z kapturem zlewa si kolorem z barw drogi. Ale si podkrad! Jak moglimy go wczeniej nie zauway? Tamten zrozumia, e zosta dostrzeony, powoli zdj kaptur. W pierwszym rzdzie rzucaa si w

    oczy jego smaga - nie opalona, ale wanie smaga - skra oraz drapieny orli nos. Oczy mia jasnoniebieskie. Jeeli Dominika mona byo wzi za potomka hidalgw, to ten go przed nami sam wyglda jak hiszpaski szlachcic. A twarz bya mi dobrze znana.

    - Dzie dobry - przywitaem si pierwszy. - Dzie dobry - odpowiedzia, podchodzc bliej. - Polujecie na wilka? - Nie - pokrciem gow. - A chodzi za wilkiem, jak przypuszczam, ju nie ma sensu? - Czemu? Ta cwana bestia wszystkich wystawia do wiatru i ucieka na wschd. Co za pech. - Jak tam jest dalej? Spokojnie? - Najzupeniej. Cisza jak na cmentarzu. Myliwi a do Padziernikowego wyposzyli wszystkie

    stwory, ywe i nieywe. - Mczyzna znw nacign kaptur i przechodzc obok powiedzia: - Powodzenia.

    - Dziki. - Odwrciem si, pomachaem Grigorijowi, e wszystko w porzdku i ruszyem dalej. - Znasz go, czy co? - Napalm otar pot z ysiny. - Dziwny jaki. Poprawiem bandari. - To Diego. Ten, ktrego nazywaj Myliwym. - Naprawd? - Piromanta podskoczy lekko ze zdziwienia i odwrci si, ale po Diego nie zostao

    ju ladu. - Sam widzisz - umiechnem si. - Raz mia dla nas odczyt. Patrol zapaci mu za to kup forsy. - Cholera, nawet go sobie nie zdyem obejrze. Wyj papierosa, zapali wzrokiem, zacign si. - Gdzie leziesz? - zatrzymaem go. - Co mwiem o kauach? Omijaj je, duej pocigniesz. - A co z nimi moe by nie tak? - Napalm zamar tu przed wielkim oczkiem. - Przecie na dnie nie

    czai si jaki tam ichtiandr! - Moe nie ichtiandr, a moe wanie on. - Chodziem w t i z powrotem, przygldajc si odbiciu

    nieba w tafli. Soca nie byo w niej wida. - W tej na przykad konkretnej bezdennej kauy zmieci si caa kompania ichtiandrw.

    - Bezdennej? A co to znowu za dziwo? - Kto tam wie. Po prostu jak w ni wpadniesz, to cay. Chlup i nie ma ci. - Toniesz? - Znikasz. Wrzu tam cokolwiek, przepadnie - staraem si tumaczy jak umiaem. - Chopaki

    opowiadali, e w chutorach tak wanie pozbywaj si mieci. Tylko e kaue nie pozostaj w jednym miejscu. Dzisiaj zobaczysz j tutaj, jutro gdzie indziej.

    - Co krcisz. - Napalm przykucn, wetkn koniec niedopaka w wod. - O kurcz, jakby brzytw odci!

    - A co mwiem? - A gdyby rk? - Masz jak zapasow? - To byo gupie pytanie. - Napalm wrzuci filtr w kau. - A jak poznae, e to wanie takie

    cierwo? - Soce si w niej nie odbija. Wszystko wida jak w lustrze, a soca nie. Sam sprawd. Nadlecia wiaterek, powierzchnia wody zmarszczya si, ale zaraz znw bya z powrotem gadka

    niczym szko. A waciwie niczym zwierciado. Byo w niej wida do najdrobniejszych szczegw i niebo, i bia kropk szybujcego wysoko ptaka, i przydrone krzewy, i mnie z Napalmem. Nie odbijao si tylko soce.

    - Dlaczego stoicie? - zawoa Grigorij.

  • Podczas gdy ogldalimy grone zjawisko, reszta grupy prawie nas dogonia. - Mamy tu bezdenn kau! - odkrzyknem. Uprzed innych. - Dobrze. - Suchaj, a moe to s portale na tamt stron? - rzek odkrywczo piromanta, kiedy ruszylimy

    dalej. - A co, chcesz sprawdzi? - Nie. Ale moglibymy podpuci Chana. Przestaby w kocu nudzi - rozemia si mj towarzysz. - Nie zgodzi si. - Niech biegaj swobodnie po kauach przechodnie - cieniutkim gosem zanuci piosenk

    Krokodyla Gieny. - Szkoda, e powiedzielimy im o tym cierwie. - A gdyby w ni wlaz kto inny ni Chan?

    - To kaplica - wzruszy ramionami. - O, zobacz! - Co takiego? - No, tam. - Piromanta podszed do lecego na drodze fragmentu betonowego supa, od pnocnej

    strony obronitego mchem. - Strachogon. Chcesz? - Czemu nie? - Wziem od Napalma dymicy kawaek mchu i odetchnem gboko, zbliajc do

    niego usta. Przestrze skurczya si. Teraz tylko jeden krok i mona si znale na drugim kocu pola. Jeden

    ruch rk i... Poczucie wszechmocy mino tak samo nagle jak si pojawio. Ale pozostao uczucie odprenia i lekkiej wesooci.

    - Jeszcze? - zaproponowa piromanta. - Wystarczy - odparem zdecydowanie, a on wyrzuci mech na pobocze. Nie naley z tym przesadza. Toksyny odkadaj si w organizmie i chocia od mchu nie uzalenia

    si jak od innych narkotykw, jednak w pewnym momencie strachogon moe rozluni czowieka zanadto. A to by w naszej sytuacji byo bardzo niepodane.

    A w ogle, gdyby zerwany mech nie traci waciwoci po paru minutach, w Forcie przybyby jeszcze jeden lekki narkotyk. Chocia, dlaczego lekki? Z pewnoci zaczliby z niego i kasz robi, i inne arcie. Przedsibiorcze typy wdroyyby jak nic przetwrstwo na poziomie przemysowym. Daj tylko czowiekowi moliwo zarabiania na saboci blinich, zaraz to wykorzysta. A tak strachogonem zabawiali si tylko wczdzy,

    - A co by si miao sta od dwch sztachni? Napalm wytar rce o spodnie. - Z kumplem prawie rok codziennie to palilimy i nic.

    - Mieszkae poza miastem? - Nie. Ale mam przyjaciela, botanicznego geniusza, ktry w piwnicy zaoy ca plantacj. Nie na

    sprzeda, tylko dla siebie. Dopki mech nie rozrs si za bardzo, wszystko byo jak naley. Ale potem mieszkacy z parteru zaczli chodzi na permanentnym haju, wic wezwali SSE. Plantacyjka posza w diaby.

    - Posadzili tego twojego kumpla? - Za co? Nie mogli mu nic udowodni. Za to ssiedzi go pobili. - Napalm westchn. - Musia

    Leopardycz spieprza. W odpowiedzi tylko chrzknem. - Sopel, patrz, kaczki! - Co z tego? - Strzelaj, bdzie pieczyste! - Jasne, bd marnowa amunicj na takie pierdoy. Jakie tam pieczyste na wiosn? Sama skra i

    koci, w dodatku miso zajeda botem. Dymitr ma uk, niech on ustrzeli kaczuszk. - Tak, a widziae jego strzay? Groty maj jakby ze szka. Na pewno bardzo drogie. - Obejdziemy si bez pieczonego. Do rozstajw na Padziernikowy dotarlimy koo trzeciej. Szlimy do wolno, jakby nigdzie nam

    si nie spieszyo. Na pewno nie mielimy tego samego dnia wraca do Fortu. Niepokojce. Przez ten czas minlimy pi taborw. Chopi z Padziernikowego jechali do miasta po zakupy, a

    przy okazji jak najkorzystniej sprzeda przechowany od lata mid. Drwale wieli sosnowe bale i rozpiowany na deski modrzew. Inne trzy tabory wracay z Siewieroreczeska. No i myliwi urzdzili sobie biwak na poboczu: taszczy na wasnych plecach trzy sarny i dzika nie byo wcale tak atwo. A poza tym - cisza. I nic dziwnego: do Fortu ludzie wyjedaj zazwyczaj wczenie rano, eby nie wraca po ciemku do domu. A z kolei z Fortu dzisiaj mao kto mg si wydosta.

    Na rozstajach poczekalimy na reszt, uzgodnilimy z Grigorijem, eby na razie nie robi postoju,

  • ale doj wpierw do skrtu na drog okrn. Tam nie bdzie problemw z opaem, a poza tym jest gdzie nabra wody.

    Zaraz za skrzyowaniem drg, wzdu traktu od razu zaczy si pojawia wysokie krzaki, ktre wkrtce zmieniy si w gste zarola. Gg, leszczyna i inne nieznane mi roliny cigny si po obu stronach prawdziw zwart cian. To bya rolinno jakby przedlena. Jedzi w to miejsce z Fortu za takim drobiazgiem byoby nieporozumieniem. miech jeden, a nie drzewa. Wszystko z pniami nie grubszymi od nadgarstka i mona w dodatku zaplta si w jeownik.

    Od razu rzucao si w oczy, jak daleko temu czemu do prawdziwego lasu. Rozsady, zwyczajne rozsady. I bardzo dobrze, e s. Tylko e i tak trzeba si rozglda na boki. Nie, eby to by jaki opuszczony rejon, ale na pewno ju nie regularny trakt. Diabli wiedz, co moe siedzie po krzaczorach.

    - Tutaj si zatrzymamy. - Grigorij skrci z drogi na niedu polan. Potem zwrci si do Jatina i do mnie.

    - Dobre miejsce? - Wszystko w porzdku. - Czarownik z jakiego futerau wyj cieniutk rdk ozdobion zotym

    paskiem, zacz ni wodzi w powietrzu. - To normalne. - Miejsce jak miejsce - zgodziem si z nim. Polan ze wszystkich stron otaczaa leszczyna, jedynie

    od drogi prowadzia przez gstw krzeww wziutka cieka. Porodku na wydeptanej ziemi sporzdzono krg z okopconych kamolcw. Gdzie obok szemra strumie. Dobre miejsce, tylko komarw byo tutaj troch za duo. Kto na pewno Griszy powiedzia o tej polance, bo przecie z drogi nie szo jej zauway.

    - Diabli. - Napalm klepn si w policzek, zmarszczy w skupieniu brwi i po chwili na ziemi posypay si trupy spalonych owadw. wietnie. Skoro mona byo zapomnie o komarach, wybr miejsca z czystym sumieniem mogem

    oceni jako znakomity. - Normalnie jak szturmowy Raptor - zachwyci si wujek enia. Piromanta zerkn na niego z ukosa, ale nie odpowiedzia. - Napalm, ty rozpalisz ognisko, Sopel z Chanem pjd po drzewo. Wiera, przygotujesz co

    szybkiego do zjedzenia. Siergieju Michajowiczu, wy zajmijcie si bezpieczestwem, Dymitr niech pilnuje drogi - wyda rozkazy Piegowaty, pomijajc zupenie bliniakw. - Ja z Mielnikowem pjd po wod.

    C, bracia stanowczo powinni troch wypocz. Sterali si. Drugi, blady jak przecierado, ledwie mg usta. Pierwszy by wprawdzie - odwrotnie ni brat czerwony jak rak, ale take ledwie powczy nogami. I nie chodzio tutaj po prostu o ich form fizyczn. Kady z nich by co najmniej dwa razy silniejszy ode mnie, ale wci jeszcze odczuwali skutki aklimatyzacji. Wiele razy widziaem co podobnego w Patrolu: prawdziwy sportowiec, silny jak tur, a przeszed pi kilometrw i puch. Dopiero po tygodniu lub dwch zaczyna wchodzi w rytm nowego ycia. Oczywicie, jeli nie wday si w tym czasie jakie mutacje.

    Bliniacy zrzucili plecaki, zwalili si na rozgrzan socem ziemi i zaczli udawa, e trzymaj wart.

    Czarownik z mdr min obszed polan dookoa, od czasu do czasu nacinajc srebrnym noem gazki leszczyny. Kto by mg przypuszcza, e Jatin tak dobrze bdzie znosi trudy marszu? Nawet nadwaga mu nie przeszkadzaa.

    Wiera burczaa pod nosem co w stylu nie najmowaam si u was za kuchark, ale zacza grzeba w zapasach. Napalm usiad na kamieniu, zapali papierosa, a ja z Chanem wybralimy si po opa i w cigu piciu minut wrcilimy z narczami chrustu.

    Dokd pjdziemy dalej? Przecie nie bdziemy tutaj nocowa. Wrcili Grigorij i wujek enia, piromanta zabra si do rozpalania ognia. Dobrze mie taki fach w

    rku, nie potrzeba nosi zapaek czy zapalniczki. Nie przeszkadzaj nawet wilgotne drwa. Czarownik sprawdzi przyniesion w kociokach wod, wrzuci do kadego kropl rosy i Wiera

    zacza gotowa. Siergiej Michajowicz wzi drugi kocioek, zacz wrzuca do niego zioa, jakie proszki, suszone jagody. Przygotowywa najwyraniej jak specjaln herbatk.

    - Dugo jeszcze? - Drugi pocign nosem. - Rany, e te moesz myle o jedzeniu - jkn Pierwszy. - Mnie od samego zapachu rzyga si

    chce. W dodatku szyja mi dokucza... - Tak w ogle ja te nie za bardzo si czuj przyznaa Wiera. - Jakby mi kto przytka uszy wat, a

    w skroniach mam ucisk.

  • - Magiczna burza - wyjani czarownik, szczkajc kieszonkowym zegarkiem, w ktrym zamiast cyferblatu wstawiony zosta poznaczony pentagramami kamie ksiycowy. - Niezbyt silna, wszystkiego cztery stopnie w skali Bergmana, ale dla ludzi wraliwych na zmiany magicznego pola...

    - Kiedy dotd nigdy nie miaam takich objaww. - Wiera machniciem yki odgonia pchajcego si do kocioka Drugiego.

    - Mury miejskie ekranuj w pewnym stopniu skutki zmian mocy - znowu zacz objania Jatin. - Kiedy odkryto naturalne wahania i sezonowe zmiany pola energetycznego Przygranicza, Gimnazjon ustali dla nich skal.

    - To jak yj w wioskach? - Drugi przysiad si bliej ogniska. - Wszystkie staraj si zabezpieczy. W miejscach, gdzie maj wasnych zaklinaczy, sami sobie

    organizuj ochron, a gdzie nie, kupuj zbiorniki Iwanowa. Gimnazjon ma z tego naprawd niezy dochd.

    Pomasowaem skronie, wcignem nosem zapach jedzenia. Cztery stopnie to drobiazg. Te mi burza! Zim normalne to wynosi trzy i p. Przy piciu stopniach bez ochrony lub zaywania specjalnych preparatw nie przetrwa si za miejskimi murami duej ni dwie doby. Pewnie, nie umrze si bez tego, ale proces rehabilitacji nie naley do najprzyjemniejszych dowiadcze.

    - Kasza dochodzi, bierzcie si za yki - oznajmia dziewczyna. - Super. Herbata te ju gotowa. - Czarownik zdj kocioek z ognia, wsypa do niego z elaznej

    puszki czerwonawy proszek, wypowiedzia pgosem zaklcie. Woda momentalnie zmienia barw z burej na bursztynow, a wszystkie fusy oraz jagody osiady na dnie. Podchodcie kolejno. Wybaczcie marny kalambur, ale Pierwszy niech bdzie pierwszy, a Drugi drugi.

    Napalm nieufnie powcha wywar. - A to po co? - Wzmacnia odporno na promieniowanie magiczne, a przy okazji wypukuje toksyny. Przepis

    opracowa Gimnazjon specjalnie na potrzeby Patrolu. - Jatin wyj miark, zaczerpn herbaty i przela j do srebrnego kubeczka, ktrego cianki pokryway czarodziejskie napisy.

    Piromanta zmarszczy nos od ostrego zapachu. - Ja tego nie potrzebuj. Wolabym na odwrt, co na osabienie tej odpornoci. - Ile organizm moe przerobi, tyle przerobi. Wywar pomaga tylko uwolni nadmiar. Nie moemy

    sporzdzi i przyj wikszych dawek, ale profilaktyka na pewno nie zaszkodzi. Bliniacy kolejno wzili srebrny kubek z rk czarownika i wypili preparat, krzywic si. Ale ich

    skrcio, ale mieli miny! Przecie nie piwo wam dali, eby tak narzeka. A, przepraszam, przecie wy nie pijecie... No to nie mleko wam dali.

    Wszyscy musieli ykn wywaru, nawet bronicy si desperacko Dymitr. Kiedy przysza kolej na mnie, wstrzymaem oddech i wypiem to wistwo maymi yczkami. W ten sposb wydawao si mniej wstrtne. W Patrolu co takiego dawali nam po kadym rajdzie. Tyle e tam dodawali do herbatki obrzydlistwo, po ktrym si potem czowiekowi odbijao. Ale to i tak drobna niedogodno w porwnaniu z comiesicznym zwiedzaniem KWB - komory wyrwnania biopola. A kpiel ozonowa po kadej wyprawie na Pnoc! Wszelakie obrzydliwe mikstury, pobieranie krwi i wycinkw skry, analizy i szczepionki w porwnaniu z tym mogy si wydawa niewinnymi psotami lekarza z przychodni rejonowej.

    - Okropno. - Grisza splun to, nie wiadomo dlaczego zatykajc nos. - Poznaem malin kamionk, pokrzyw i urawin, ale pozostae...

    - Nie gadajmy o tym nawet - przerwa mu Napalm, poda Wierze metalow misk. - Bo mi si jeszcze wrci.

    I tak byem zdziwiony, e nikogo nie zemdlio. Mnie tam za pierwszym razem niele targao. Moe Jatin udoskonali receptur? Byoby to do niego nawet podobne. Bliniacy ju si oywili, wcinali kasz z entuzjazmem. Prawidowo zrobili, zostawiajc jedzenie na pniej - jeli od razu nie zabi czym smaku wywaru, ca dob potrafi potem azi po gbie.

    - Czsto bdziemy musieli pi to gwno? - spyta Drugi. Zrozumiawszy, e dokadek nie bdzie, starannie obliza yk.

    - Raz dziennie. - Siergiej Michajowicz zanim zamkn torb, uwanie sprawdzi swoje fiolki, pudeeczka i kolby.

    - Wicej tego do ust nie wezm - zastrzeg si Dymitr. - Twj wybr. - Czarownik nie zamierza si spiera, pogadzi palcem puszysty ws. - Smakuje to jak ostatnia trucizna, nie ma co gada - zamyli si Pierwszy. - Ale od razu mi lepiej. I

    bl szyi min. - Dodaem troch zi tonizujcych - owiadczy z dum Jatin i popuci nieco pasa z masywn,

  • srebrn sprzczk. Tak jak mylaem! - P godziny odpoczynku i zbieramy si - powiedzia Piegowaty. - Pierwszy i Drugi, idcie nad

    strumie umy naczynia. - Gdzie to jest? - Drugi zerkn z niezadowoleniem na brudne kocioki i miski. - Poka wam - zaproponowa wujek enia. Usiadem na rozgrzanym kamieniu, tknem ar

    patykiem. W gr poszed lekki dymek, przeschnite drzewo zapalio si, strzeliy pomienie, popezy wzdu patyka, ktry musiaem natychmiast odrzuci.

    - Napalm, to ty? - spojrzaem karcco na piromant. - Aha - umiechn si szeroko, siadajc obok. - O co tam Chan czepia si czarownika? - Wiecie, Siergieju Michajowiczu, te wasze zioa to ni w gwiazd, ni w czerwon armi,

    musielibycie jeszcze troch popracowa nad smakowymi waciwociami. - Piromanta bardzo udatnie naladowa Chana. - Prosz da mi zaraz co na zgag.

    - Czego si nabijasz z czowieka? - Wiera upia wody z butelki, zakrcia j i wyja z kieszeni lusterko. - Moecie go nie lubi, ale ma biedak zgag.

    - Jeden mj kumpel zaaplikowaby temu kolesiowi najefektywniejsze lekarstwo - przypomniaem sobie pewn opowie Szurika Jermoowa. - Cyjanek potasu.

    - Przecie artujemy tylko. - Napalm machniciem rki zdawi ogie, rzuci jeden z kamieni na wgle. - Widz, e masz fajnych przyjaci.

    - Chce kto dokadk? - spytaa nagle Wiera. - A co w ogle zostao? - zdziwi si piromanta. - Ley przecie - wskazaa limaka na odwrconym kamieniu. - To nie dla nas - pokrci gow Napalm. Takie atrakcje lubi Chiczycy. Jeszcze troch, a zer w

    Forcie wszystkie karaluchy. - Cholera, nie potrafi poj, dlaczego wpucili Triad do Fortu. - Sprawdziem patrontasz, wziem

    si za karabin. - A co w tym dziwnego? - burkn Napalm. - Wszystkim okazao si to na rk, wic wpucili. - Kto to jest wszyscy? - Rada Miejska. - Ale dlaczego? - Prawidowe pytanie brzmi: z kim w pierwszym rzdzie ma kos Triada? - Z Cechem - odparem po chwili namysu. - A kto wci i wci prbuje si wcisn do rady? Cech wanie. Jako si to wie, co? - Mona by pomyle, e Triada jest w czym lepsza. - Triad, jak by co, atwiej wyrzuci z Fortu, byle nie da im okrzepn. - Podobno Liga otrzymaa pozwolenie na otwarcie przedstawicielstwa w Miecie. - Dziewczyna

    spojrzaa ostatni raz w lusterko, schowaa je do kieszeni. - Wanie! Lidze przedstawicielstwo, Bractwu sprzeda nieruchomo, Druynie umoliwi

    uoenie sobie stosunkw z Miastem... Wszystko staje si jasne, jeli troch pomyle. - A Zwizek Handlowy? - Kupcy nie wystpi przeciwko wszystkim. A poza tym dla nich pojawienie si Chiczykw byo bardzo na rk. Wymiana towaru z Miastem

    ulega wielkiemu oywieniu. - Mogia. - Wiera wstaa, poprawia kurtk. W ten sposb mamy w Forcie pit kolumn. - Tak jakby przedtem nie byo u nas rnych szpieguniw z Miasta - wtrci si Grigorij, ktrego

    zainteresowaa nasza wymiana zda. - Chiczykw przynajmniej wida. A poza tym, mona sprbowa przecign ich na nasz stron.

    - To jest jakie wyjcie - zgodzi si Napalm. Ale przede wszystkim wszyscy chcieli zneutralizowa Cech, bo zacz ostatnio za bardzo podskakiwa.

    Kiedy bliniacy wrcili znad strumienia, Piegowaty chwyci plecak i podszed do wujka eni. Odpoczynek dobieg koca, zaczlimy si pomau zbiera. Poczekaem, a zapanuje jaki taki porzdek, wyszedem na rodek polany.

    - Momencik, posuchajcie mnie! Pjdziemy dalej po zaniedbanej drodze... - I co z tego? - przerwa mi Chan. - Patrzcie uwanie pod nogi i rozgldajcie si na boki, przyjemna przechadzka skoczya si. - Nie

    zamierzaem wymienia wszystkich moliwych niebezpieczestw. Po pierwsze, nigdy nie wiadomo,

  • na co mona si nadzia, a po drugie, i tak by si specjalnie nie przejli. - A moe my, ten tego, wrmy lepiej do Fortu? - spyta Chan z ca zoliwoci, na jak go byo

    sta. - To by byo idealne wyjcie - odparem ze mierteln powag, ale Grigorij, niestety, nie popar

    mnie. Wyszlimy z polany ciek kluczc wrd leszczyny, a po paru minutach dotarlimy do

    szemrzcego wrd kamieni strumyka. Poziom wody opad ju, ale eby nie zamoczy ng, musielimy skaka po wystajcych z wody gazach. Dziwne doprawdy, e nikt si nie polizn. Ja sam par razy cudem zdoaem utrzyma rwnowag. Minlimy przylegajc do strumienia bagnist k i wyszlimy na wysypan wirem drog, po ktrej obu stronach gsto rosy wierzby.

    - Porzdek marszu jak przedtem - zarzdzi Grisza. - Odlegoci... - ... co trzy metry - podpowiedziaem, poczekaem na Napalma wytrzsajcego z buta kamyk,

    poszedem przodem, uwanie ogldajc drzewa. - Trzymajcie si z daleka od lewego pobocza. Na liciach z tej strony mamy plastelinowy szron, a na skraju drogi cierniokwiat.

    - A co to za szron? - zdziwia si Wiera. - Co w rodzaju mszyc? - Jadowity grzyb. Mona si o niego okropnie poparzy - wyjaniem. - Cierniokwiat to te

    wesolutkie kwiateczki. Tak, wanie te niebieciutkie. eby ci nie przyszo do gowy zrywa, bo potrafi czowieka przebi na wylot.

    - A czemu tutaj jest tak mao ptakw? - Dziewczyna odprowadzia wzrokiem srok, ktra sfruna z gazi. - Od chwili wyjcia z Fortu widz dopiero czwartego.

    - Naprawd liczya? - rozemia si Napalm. - Mam po prostu znakomit pami wzrokow oraz dar obserwacji. Szmer. Od strony rosncych po prawej drzew rzuci si ku nam zlewajcy si z drog cie.

    Chwyciem karabin, odwrciem si. Jaskrawozielony bysk uderzy w renice, zanim udao mi si wycelowa. Diabli! Z oczu pocieky

    mi zy, kilka razy mrugnem, ale ostro widzenia wracaa bardzo powoli. Najpierw zaczem rozrnia szare kontury przedmiotw, dopiero potem barwy wskoczyy na swoje miejsce.

    - Mielnikow! - wrzasn Grisza. - Co ty wyrabiasz?! - Skd miaem wiedzie? Od naszych szturmowcw to dostaem. - Kiedy, cholera cika, sam siebie podpalisz. - Piegowaty zakry twarz rkami i pokrci gow. - Jak przypuszczam, to by Pomie piekielny? Jatin spokojnie podszed do rozerwanego na p

    zwierzcia. C to nas chciao wzi na zb? Barwa gadkiej skry z krtk szczecin bya dokadnie taka, jak

    kolorystyka wiru, ale teraz powoli zaczynaa zmienia nasycenie z brudnoszarego na zgniozielony. Szpony miaa bestia przynajmniej dziesiciocentymetrowe, gow wycignit daleko ku przodowi. Trudno to nawet by byo z czystym sumieniem nazwa gow - prdzej mona by okreli j jako jedn wielk paszczk. Oczy i nozdrza zwierz miao wskie. Kikimora. Od rozerwanego i nadwglonego magiczn energi ciaa nis si kwany odr spalenizny.

    - Co to, kurwa, ma by? - Mielnikow wcisn do kieszeni rozadowany amulet. - Co za cudactwo? - Kikimora szara zwyczajna. - Otarem wci jeszcze zawice oczy. - Z reguy poluje w maych

    stadach, po trzy-cztery sztuki. Lepiej odejdmy std kawaek. One nigdy nie oddalaj si od swoich owieckich rewirw.

    Pene niezadowolenia powarkiwanie olepionych towarzyszy natychmiast umilko, pobieglimy przed siebie. Po mniej wicej dwustu metrach zwolniem i zaczem i, starajc si uspokoi oddech.

    - Siergieju Michajowiczu, wasz system ostrzegania zawid - zwrci si do czarownika Grigorij. - Najprawdopodobniej problem ley w nieprawidowym skalibrowaniu - Jatin nie traci animuszu.

    Potrzebuj kwadransa, eby si zorientowa, co i jak. - Dobrze by byo przej przez moczary dopki mamy soce nad gow - uprzedziem

    Piegowatego. Te oboczki te mi si nie podobaj. - Jak to mio chmurk by, niebem pyn jak po wodzie - zanuci cichutko Napalm mruczank

    Kubusia Puchatka. - Maa chmurka na dzie dobry tak piosnk piewa co dzie. - Daleko do tych moczarw? - zatroska si Grisza. - O ile dobrze pamitam, zaczynaj si za tym zakrtem. - Soce jeszcze wysoko - zauway Chan. - Macie dziesi minut, Siergieju Michajowiczu - postanowi Grigorij. - Sopel, my si przejdziemy

    do bagien zobaczy, jak wyglda sprawa z przepraw. Napalm, ty z nami. - A skd tutaj przeprawa? - spyta piromanta, odcigajc kurek swojego antykwarycznego pistoletu.

  • - Tam dalej bya wie, miejscowi regularnie korzystali z drogi. - Bya? - Podnis si poziom wd gruntowych i j zatopio - przypomniaem sobie opowieci patrolowych.

    - A ludzie? - Napalm skrzywi si, kiedy oblepia go gromada muszek, znw wezwa na pomoc swj dar. Po owadach nie pozosta nawet popi.

    - Jedni przenieli si do Fortu, inni do Padziernikowego. Minlimy zakrt i znalelimy si przed spor zatok. - Kiedy przegldaem materiay marszruty, przeczytaem, e zostao tam kilka zagrd. - Grigorij

    uwanie obejrza przez lornetk na wp zatopion drog. Wody ju troch opady, ale i tak dobre sto pidziesit metrw trzeba bdzie przej po zalanym terenie. Sopel, jak mylisz, damy tdy rad?

    - Wydaje mi si, e tak. - Wziem od niego lornetk. - Nie ma co nadkada drogi. Dwiecie metrw przed nami trakt kry si pod czarn bagienn wod. Mona tam byo przej

    jedynie po wskiej grobli sporzdzonej ze zbitych na zaciosy kd. Wydawao si, e konstrukcja powinna bez problemu wytrzyma nasz ciar. Ale jak byo naprawd, diabe jeden widzia. Nie byo nad czym deliberowa - trzeba podej i po prostu zobaczy.

    Co nastrajao mnie optymistycznie, to fakt, e do zabagnionego odcinka drogi nie podchodziy wierzby, a ziemi pokrywa gsty kobierzec traw, pord ktrych sterczay niebieskozielone ostrza lici turzycy. W takich warunkach nikt nie zdoa si do nas zbliy niepostrzeenie. I cho sami bdziemy niby mucha na talerzu, nie powinnimy si obawia jakiego niespodziewanego ataku.

    - Zaraz podejd nasi i od razu idziemy - powiedzia Grigorij, chowajc do kieszeni amulet komunikacyjny. - Czarownik ju ustali, w czym problem.

    - Nie podobaj mi si tamte szuwary - wskazaem koyszc si w porywach wiatru cian zieleni, ktry przy przeciwnym brzegu podchodzia prawie do samej drogi. Wylezie stamtd pancernik albo wilkoak i nawet jeli go natychmiast rozwalimy, kogo moe zdy dosign.

    - Sitowie to nie problem. - Zmruywszy oczy przed ukonymi promieniami chylcego si ku zachodowi soca, Napalm spojrza na nas pobaliwie, z wysokoci swojego wzrostu.

    - No i doskonale. - Grigorij odwrci si, spojrza na zbliajcych si bliniakw. - Nie zrozumiaem, gdzie reszta?..

    Drgania powietrza za plecami braci wyday nu si niepokojce, ale niczego nie zdoaem dostrzec za pomoc czarodziejskiego widzenia. Jednak co byo nie tak...

    - Moje ostatnie dzieo - pochwali si Jatin, kiedy figury chopakw rozwarstwiy si i zamiast dwch ludzi zobaczylimy szeciu. - Przestrzenne naoenie obrazw.

    - Trzeba byo uprzedzi. - Grigorij powoli opuci luf AK5U. - Teraz migiem sforsujemy zabagniony odcinek i maszerujemy dalej w normalnym reimie. Wszystko jasne?

    Powleklimy si w stron przeprawy. Na twarzach bliniakw, Chana i Dymitra zauwayem wiee lady uksze miejscowej

    krwiopijczej drobnicy, natomiast po Siergieju Michajowiczu i Wierze nie byo zupenie wida bliszej znajomoci z komarami i muszkami. Wieczorem trzeba si bdzie trzyma w pobliu piromanty.

    W drodze, w miar przybliania si do zabagnionego odcinka, coraz czciej zaczy si pojawia uszkodzenia, w ktrych ju zdyy si zadomowi wte krzaczki i marnie wygldajca trawa. W gbokich deszczowych kauach migay kropeczki rozwielitek, a przy dnie zamary cienie kijanek. Dymitr ju chcia zej z nierwnej nawierzchni na pobocze, ale powstrzyma go widok ostrych lici traw. Dobrze, e si nie wygupi, bo gdzie bymy mu zdobyli nowe obuwie?

    - Sopel, poczekaj - zaniepokoi si czarownik, kiedy ju miaem stan ma olizej, mocno przegniej kodzie przeprawy.

    Mao brakowao, a bybym si polizn, kiedy spojrzaem na woajcego. Na powierzchni wody kiwa si kawaek kory zerwany butem.

    - Co si stao? - zapyta Grigorij, ale Jatin pokrci tylko gow, wpatrujc si w zatok. Co wzbudzio jego czujno? Przecie panowa zupeny spokj. Przy brzegu pywaa rzsa wodna, dalej powierzchnia bya czyciutka. Z drugiej strony w naszym

    kierunku cigna si ulotna drka zoona z bijcych w oczy sonecznych odblaskw, ale zaronite wodorostami muliste dno byo wida jak na doni. Skde dochodzio rechotanie ab, a od rozgrzanej zatoki pyno ciepo. Lekki wiaterek porusza trzcinami, w oddali zieleniy si wierzchoki topoli. Teraz tylko by si sobie na brzegu, rozoy zapasy na gazetce, ykn z flaszki... Jeszcze tylko wdk i - posuchaj przyjacielu - zza drzew doleci zaraz szum kolejki elektrycznej.

    Czarownik wyj drewnian szkatueczk, wytrzsn na do z dziesi malekich krysztakw,

  • wrzuci je w moczar. Na moment zawisy w powietrzu, a potem mikko opady ku powierzchni wody, poyskujc zielonkawo i popdziy w dal.

    - Co si stao? - nie wytrzyma Mielnikow, ale Jatin tylko sykn na niego, nadal si czemu przypatrujc.

    - Wydawao mi si - oznajmi wreszcie z pewn ulg. - Trzeba si byo lepiej przeegna - doradzi Chan. - Uwzgldni to w przyszoci - kiwn gow Siergiej Michajowicz, gestem poprosi, eby

    kontynuowa przepraw. - Prosz... Pierwszy wlaz na grobl Napalm, ja zaraz za nim. Bale chwiay si pod nogami, ale zostay porzdnie zamocowane. - Kurwa ma! - zakl Chan, kiedy but wpad mu midzy kloce i nalao si do niego botnej mazi. Nikt nawet si nie umiechn. Otwarta przestrze na wszystkich dziaaa przygnbiajco. Odgosy

    chlupotania midzy chwiejcymi si na wszystkie strony belkami rozchodziy si nad zatok, a kady ostrzejszy dwik powodowa, e mocniej ciskaem karabin. W miar oddalania si od brzegu, gbina stawaa si coraz wiksza, a na wodzie tu i wdzie pojawiay si krgi - ryby poloway na latajce nad powierzchni mae owady.

    Wszystko byoby w porzdku, ale wystrzela nas w tej chwili... Myl, ktra na brzegu wydawaa si bzdurna, porodku akwenu nie dawaa mi spokoju. Poza tym czarna woda te skrywaa rnych mieszkacw. Niechby podpyn tylko jaki wodnik albo stalowy wos...

    - Napalm, co z szuwarami? - przypomnia piromancie Grigorij, kiedy do brzegu zostao ze czterdzieci metrw.

    Drewniana grobla zamienia si ju prawie w pojedyncze kody, jako tam na miejscu utrzymywane mocowaniami. Jeszcze troch i trzeba bdzie pyn. Nie, na szczcie dalej konstrukcja zaczynaa si dwiga z wody. Znalelimy si po prostu w najgbszym miejscu.

    Zamiast odpowiedzi Napalm wycign rk. Z jego doni wystrzeli ty kb pomieni. Pod naporem ognia odygi trzcin zapony gwatownie i szarymi patami sadzy opaday na wod.

    - I dobrze. - Piromanta, upewniwszy si, e spali tyle, ile trzeba, zacz przeskakiwa z kody na kod. - Idziemy...

    Prychnem ze zdziwienia - co za talent! - i ruszyem za nim. Teraz na pewno nikt i nic nie wyskoczy z zaroli, ale te taki fajerwerk nie mg pozosta zupenie niezauwaony. Kto wie, jaki stwr postanowi sprawdzi, skd ten ogie? Moe lepiej byo jednak poprosi czarownika, eby zaklciem przeczesa chaszcze? C, kady jest mdry po szkodzie.

    Pywajce po wodzie paty sadzy zakoysay si i w przepraw zaczy uderza niewielkie fale. Wraenie byo takie, jakby kto pyn ku nam, prc przed sob grub warstw wody. W dodatku ten kto nas dogania...

    Rzucilimy si w stron brzegu. Najgorzej radzi sobie ze skakaniem po belkach Siergiej Michajowicz, ale nie dawali mu si zwali w bagno podtrzymujcy go z dwch stron Grisza i wujek enia. Wszystko by byo dobrze, ale inni nie mogli ich w tej chwili wymin. Chyba e wpaw.

    Biegncy na kocu Drugi spanikowa i nie zdoa wymyli nic lepszego jak aktywowa ARIP, eby wrzuci go w moczary. Nad miejscem upadku zaraz pojawia si kopua blasku, a mty, popi i rzsa spyny na dno.

    Wyskoczywszy na brzeg, w pierwszym rzdzie oddaliem si od wody i lizgajc si na zaronitym traw zboczu, wbiegem na drog. Obok mnie z automatem w rkach rozglda si na wszystkie strony Chan. Pozostali powoli docierali do nas.

    - Po co wyrzucie granat? - spyta Drugiego Chan, kiedy chopak podszed bliej. - Rybek chciae naguszy?

    - A idcie w buraki - zjey si Drugi. - Widzielicie fale? Tam taka bestia pyna, e mnie czy ciebie wziaby na jeden zb!

    - Tam nic nie byo - zaprzeczy czarownik. - Wiecie to ze swojego woltomierza? - wspar brata Pierwszy. - Wszyscy widzieli fale! - Tam

    przecie wody po kolana. - Jak jestecie tacy mdrzy, to dlaczego bieglicie tak szybko? - Maleki chopczyk granacik znalaz

    - wtrci swoje trzy grosze Napalm. - A ty si lepiej przymknij! - wsiad na niego Pierwszy. Od razu stao si jasne, e nie ustpuje

    wzrostem piromancie, a przy tym jest o wiele solidniej zbudowany. - Lecimy - Grigorij przerwa jaow dyskusj. Trzeba si pospieszy, bo soce niedugo zajdzie. Opucilimy zabagnion nizin, droga wioda teraz w prawo, tam gdzie powinno znajdowa si

  • Rudne. Jego peryferii nie byo jeszcze wida zza rzdw topoli. Kiedy je miniemy bdzie ju wiadomo, ile drogi zostao.

    Soce skryo si za topolami, promienie przedzieray si przez gstw modych lici. W miar zbliania coraz wyraniej byo wida opltujce pnie i rozcigajce si midzy drzewami liany jeownika oraz sterczce z ziemi, rozcapierzone na kocach pdy czarnego bambusa. Licie topoli miay dziwny odcie, nie sinozielony nawet, ale jaki taki przezroczysto-bkitnawy.

    - A to co? Ten wasz jeownik? - Chan rbn tasakiem w przerzucon przez drog lian z rzadka usian kpkami krtkich igieek. Masywne ostrze rozcio cienk zielon kor, pojawi si bezbarwny sok. - A mwili, e to istny drut kolczasty.

    Wyginajc si konwulsyjnie, kikut sprbowa dopa krzywdziciela, zmuszajc Chana do ucieczki. Chciabym zobaczy, jak ten cwaniak zim prbuje si dorwa do jeownika z tym scyzorykiem. Prociej by byo wwczas uy rcznej piy.

    Nie wiem ju, kto pierwszy zareagowa na pojawiajce si wrd drzew cienie, ale na pewno nie ja - zbyt przypominay taniec sonecznych promieni pord poruszanych wiatrem lici. Ale kiedy Jatin i Napalm cofnli si na przeciwn stron drogi, dotaro do mnie, e to, co widz, to nie tylko gra wiate. Cienie byy zbyt mroczne jak na tak soneczny dzie, a poza tym yy wasnym yciem - dosownie jakby kto niematerialny przemieszcza si z jednego cienistego zaktka w drugi.

    - Co to jest? - Grigorij krci gow, popatrujc to na zjawisko, to na czarownika. - Spadajmy std i to zaraz - zaproponowaem, czujc nieprzyjemny dreszcz na plecach. - To

    niedobre miejsce. - Wszystko jedno, ale co to byo? - pyta uparcie Piegowaty, kiedy oddalilimy si od gronych

    drzew. - Rzeczywicie, miejsce paskudne - zgodzi si ze mn Jatin. - Co to znaczy? - Nieczyste - wyjaniem. - Moe diabelskie? - prychn Chan. - Gupie gadanie! - Skoro wiecie lepiej - wzruszyem ramionami. Latem moe to si wydawa gupim gadaniem.

    Cienie nie odwayy si wypezn na drog. Ale zim, w dodatku po zachodzie soca... Ilu takich sceptykw mona znale po odwily, trudno policzy. Przecie lodowi piechurzy te nie pojawiaj si znikd.

    - Jeli bardziej wam pasuje takie wyjanienie, to bya lokalna anomalia pola energetycznego - zaproponowa wyjanienie czarownik.

    - Nie podoba mi si ani tak, ani tak. - Chan nie wzi sw Siergieja Michajowicza powanie. I susznie, e mu si nie podoba. Nic dobrego w takich anomaliach czowiek nie znajdzie. Chocia

    nie, maj jedn pozytywn cech - wystpuj tylko lokalnie, a to bardzo istotne. Nie wolno le w niedobre miejsce, wtedy nie traci si ycia. Czarownik zapomnia doda tylko terminu pseudorozumna. Mdrale z Gimnazjonu bardzo lubi te dwa sowa: anomalia i pseudorozumna. Jak tylko spotkaj co, o czym nie maj pojcia, zaraz zaczynaj nimi szermowa.

    Przeszlimy jeszcze z p kilometra, ominlimy gaj i oczom naszym ukazay si peryferia Rudnego. Zostao najwyej pitnacie minut marszu.

    Grigorij podnis do oczu lornetk, uwanie zlustrowa najblisze budynki, ale nic niepokojcego nie wypatrzy. Ale co te mona niby dostrzec z takiej pozycji, Jak nasza, nawet przez lornetk? Spojrzysz - pusto jak po wojnie atomowej, jedna ruina: pochylony pot, kryty pap dugi barak, wygldajcy zza drzew rg dwupitrowego domu, komin kotowni. Ale nikt nie ma pojcia, co tam si dzieje naprawd.

    Przy samym wjedzie do osiedla na poboczu rdzewia cignik. A waciwie resztki maszyny. Kto zapobiegliwy powyjmowa i powykrca wszystko, co mogo si przyda, wzi si nawet za gsienice.

    - Na grce stoi furmanka, kto koa z niej zdj - skomentowa widoczek Napalm, spojrza na idc obok niego Wier i zamilk.

    - Ale niesamowity zachd! - zachwyci si wujek enia na widok purpurowych obokw, przez ktre przesczay si promienie soneczne.

    Co za chop! Inni marz tylko o tym, eby dopezn do postoju, a ten si zajmuje okolicznociami przyrody! Silny jak ko.

    Czujc zbliajcy si odpoczynek, przyspieszylimy kroku. Wkrtce skrcilimy w prowadzc w gb osiedla drog gruntow. Buty zaklskay w bocku, a nie dao si i poboczem, bo z obu stron cigny si wypenione wod rowy o trawiastych brzegach. Po lewej stronie mielimy pusta. W

  • rozkisej glinie mona by chyba uton. Brzeg prawego rynsztoka rozpad si, rozsypa, podchodzc pod same poty jednorodzinnych domkw.

    - Poczekajcie! - staem si ostrony, kiedy zbliylimy si do pogorzeliska. Moj czujno wzbudzi podeschnity na socu kawaek drogi z przodu. Wszdzie dokoa kaue,

    boto, a krok dalej suchutko. O co chodzi? Takie rzeczy zawsze trzeba sprawdza. - Co znowu? - Grigorij rozejrza si uwanie. Dymitr par razy podrzuci i zapa toporek, Napalm

    pomasowa palcami skronie, a Chan i bliniacy odbezpieczyli bro. Wszyscy ju przyswoili prost prawd, e niczego dobrego po takich nagych postojach spodziewa si nie naley. Tym bardziej e doszlimy ju prawie do samego osiedla i nie wiadomo, na kogo tutaj mona trafi.

    - Zaraz zobaczymy. - Przeskoczyem rw, wyamaem desk z potu. Okazaa si zanadto nadarta zgnilizn, wziem wic inn.

    Wrciem na drog, podszedem na sam skraj suchego, tknem desk. Nic si nie stao. Sprbowaem w innym miejscu. Te nic. Z tyu doleciay drwice mieszki. miejcie si, miejcie. Ze zoci uderzyem kocem deski w rodek drogi tak mocno, e may wos,

    a postpibym krok naprzd, tym bardziej e przedmiot mikko wszed w ziemi. Uamek sekundy pniej cay spache przeschnitego gruntu zapad si, odsaniajc d ze sterczcymi nadpalonymi kolcami. eby przej dalej, powinnimy przeciska si wzdu pokancerowanego potu, bo jama zajmowaa ca szeroko drogi.

    - Niczego sobie - westchn kto za moimi plecami. - Idcie za mn. - Znw przeskoczyem kana, trzymajc si desek ogrodzenia, przeszedem po

    samym brzeku, minem niebezpieczny odcinek i stanem na drodze. - To jaka stara jama? - spyta Grigorij, ktry przeszed zaraz za mn. - Moesz to okreli chocia

    w przyblieniu? - Stara, ale maskowano j ju po przejciu deszczw - spochmurniaem. - Musimy zachowa

    czujno. - Bro w gotowoci - zakomenderowa Piegowaty. - Siergieju Michajowiczu, kto jest w pobliu? - Nikogo. - Czarownik, ktry z powodu zahodowanego brzuszka zmczy si przepraw bardziej od

    innych, oddycha z trudem, sprawdzajc kilka amuletw. Poszlimy dalej, starajc si mie oczy dookoa gowy. Nikt nie mia ochoty wpa niespodziewanie na konstruktorw puapki. Moe nie bya ona

    zbudowana przeciwko ludziom, ale zawsze... - Ty czego? - zdziwiem si, kiedy Napalm po raz pierwszy od pocztku podry podsypa prochem

    panewk pistoletu. - Na wszelki wypadek - burkn, chowajc roek do torby. Grigorij skrci w zauek midzy pitrowym domem mieszkalnym z zapadnitym dachem a

    wysokim potem jakiej dawnej szkoy. Innej trasy zreszt nie byo - droga z przodu zostaa zryta i przekopana, a wanie na obranym kierunku znajdowao si centrum osiedla.

    Nagle co uderzyo Dymitra w pier, potoczyo si po ziemi. Kto cisn oszczep z okna! Poczuem nagle w gardle dawic gul, ale Jatin wykrzycza krtk fraz i duszno znika. Przytrzymujc nadgarstek prawej rki lew doni, Napalm hukn z pistoletu i oberwaca z toporem, ktry wyskoczy na dach najbliszego domu, po prostu znioso z powrotem do wejcia, a cian pokryy bryzgi krwi. Na odsiecz kumplowi z okien pitrwki wyskoczyo jeszcze dwch bandytw, ale Grigorij poapa si ju w pooeniu, pokry ich ogniem z AKSU. wisna strzaa, zelizna si po ramieniu Mielnikowa, ktry wypuci rdk oowianych os i

    zakry ran rk, Rbnem w ucznika, ale ten zdy ju odskoczy od okna. Pierwszy i Drugi, operujc synchronicznie dugimi seriami, cili trzech mczyzn, ktrzy wtargnli w zauek i zamierzali nas obrzuci krtkimi oszczepami.

    Wycelowaem znowu w ucznika, ktry mign w oknie, ale w tej chwili kto przeskoczy przez pot i spad mi na plecy. Kiedy runem na ziemi, karabin wypad mi z rk. Namacaem pochw przy pasie, wydobyem n i prbowaem pchn tego, ktry mnie przydusi. Nie byem w stanie.

    Na szyi zacisny si elazne palce, ale zaraz owion mnie ar, poczuem swd spalonej skry i wosw. Palcy si ywcem nieborak zlaz z