Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b...

23
Konkurs Lubię Poezję! Rok szkolny 2015/ 2016 Zalecany repertuar: Wiersze IV-VI szkola podstawowa: Konstanty Ildefons Galczyński, Dyrektor i pomnik Pewien Osiol, co myślal o sobie bógwico i bógwico sobie wyobrażal, jednego razu, idąc ulicą, spotkal Rzeźbiarza; i tak do niego: "O, chyba sam Jowisz tu pana niesie, świetnie, żem pana przydybal, zrobi pan moje popiersie; żeby, pan wie, z mojej gęby blask taki bil i dowcip, no, krótko mówiąc, żebym przeszedl do potomności. Najlepiej, wie pan, w marmurze, nie, nie w marmurze, w granicie, bo granit trwa jeszcze dlużej, w granicie to znakomicie. A może spiż? Co pan mniema, żeby tak, panie, ze spiżu? Widzialem przed laty trzema coś takiego w tym... ee... w Paryżu: Przedmieście. Pnie się powoik. Cisza. Igraszki slońca. A tors, panie, stoi i stoi, a pod nim kolumna jońska; dalej maliny i woda, o, fotografię mam tu. A może po prostu ze zlota, a oczy z wielkich brylantów? Mistrzu, niech pan się postara, nie będę zwlekal z zaplatą. A może w chmurach z gitarą? Mistrzu, ach, co pan na to?"

Transcript of Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b...

Page 1: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Konkurs Lubię Poezję!

Rok szkolny 2015/ 2016

Zalecany repertuar:

Wiersze IV-VI szkoła podstawowa:

Konstanty Ildefons Gałczyński, Dyrektor i pomnik Pewien Osioł, co myślał o sobie bógwico i bógwico sobie wyobrażał, jednego razu, idąc ulicą, spotkał Rzeźbiarza; i tak do niego: "O, chyba sam Jowisz tu pana niesie, świetnie, żem pana przydybał, zrobi pan moje popiersie; żeby, pan wie, z mojej gęby blask taki bił i dowcip, no, krótko mówiąc, żebym przeszedł do potomności. Najlepiej, wie pan, w marmurze, nie, nie w marmurze, w granicie, bo granit trwa jeszcze dłużej, w granicie to znakomicie. A może spiż? Co pan mniema, żeby tak, panie, ze spiżu? Widziałem przed laty trzema coś takiego w tym... ee... w Paryżu: Przedmieście. Pnie się powoik. Cisza. Igraszki słońca. A tors, panie, stoi i stoi, a pod nim kolumna jońska; dalej maliny i woda, o, fotografię mam tu. A może po prostu ze złota, a oczy z wielkich brylantów? Mistrzu, niech pan się postara, nie będę zwlekał z zapłatą. A może w chmurach z gitarą? Mistrzu, ach, co pan na to?"

Page 2: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Rzeźbiarz tak odparł: "Pomału! Wszystkie projekty są dobre, tylko że brak materiału to. Dyrektorze, problem; bo jeśli chodzi o pana, to takiego szukaj ze świecą. Rzecz musi być wychuchana, a nie tak, żeby byleco. Ja mam dla pana materiał, co nie ma go w żadnym sklepie". "Przepraszam, jaki materiał?" "Przyjdzie zima, śnieg spadnie, to pana ulepię".

Page 3: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Andrzej Waligórski, List w sprawie polonistów

Polonista to nie zawód, lecz hobby, Polonistą być - nie życzę nikomu. Polonista po godzinach nie dorobi, Choćby zabrał robotę do domu. Polonista nie wędruje po mieszkaniach, Nie odzywa się wchodząc ze dworu: - Bardzo ładnie rozbieram zdania, Czy jest jakieś stare zdanie do rozbioru? Choćby szukał, racji i pretekstów I tak zawsze pozostanie na uboczu - Mniej się ceni analizę tekstu Od banalnej analizy moczu... Cera blada, na portkach łaty, Rozmaite braki w kondycji, Oświeceniem nie oświecisz sobie chaty, Pozytywizm nie poprawi twej pozycji. Poloniście sterczą chude żebra Jak sztachety mizernego płotu, Gdy się jeden raz u Zuzi rozebrał, To się składał z orzeczenia i z podmiotu. A jak inny zleciał kiedyś z ławki, Bo był gapa wyjątkowa i niezguła, To zostały zeń cztery przydawki, Dwa zaimki i partykuła... Polonista, niepoprawny romantyk, Nie największym się cieszy mirem, Ale ja mu - laury i akanty, Ale ja mu - kadzidło i mirrę! Ale ja go całuję w ramię, Ale ja go podziwiam i cenię, A ty przed nim na kolana, chamie, Cały w złocie i volkswagenie! Bo jeżeli jesteś i ja jestem, To dlatego, że stojący na warcie Polonista znużonym gestem Kartki książek wertował uparcie Za kajzera i za Hitlera, I za cara, i za innych carów paru, I dlatego właśnie nie umiera Coś ważnego, co nazywa się Naród. Więc zamieszczam na końcu listu Ja, satyryk, błazen i ladaco, Zdanie proste: - Kocham polonistów! Rozwinięcie zdania: - ... bo jest za co!

Page 4: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Joanna Kulmowa, Ballada o pięciu nudnych

Pięciu nudnych poetów siedziało nad mętną wodą i jeden wpadł do wody i umarł bardzo młodo. I ludzie okropnie płakali bo nie czytali go wcale. Mówili że to był talent. Czterech nudnych poetów łaziło po ciemnym borze jednego przygniotła osika i kipnął wnet niebożę. I ludzie bardzo płakali nie znali bo jego wierszy. Mówili że był najzdolniejszy. Trzech bardzo nudnych poetów gapiło się w ognisko i jeden się podpalił i spłonął zanim pisnął. I ludzie strasznie płakali gdyż ich uwagi uszedł. Mówili że był geniuszem. Dwóch bardzo nudnych poetów jadło w zadumie grzyby i jeden zjadł muchomora i jak to mówią wybył. I ludzie bardzo płakali boć nie wiedzieli po kim. Mówili że był taki głęboki! Jeden nudny poeta męczy się do tej pory ni ogień się go nie ima ni woda ni muchomory. I ludzie płaczą i płaczą że lipa że pustka że nieład. I mówią o nim: laureat!

Page 5: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Joanna Kulmowa, Ballada o cytrynie Chcąc mieć okaz kanarka rzadki wziął admirał cytrynę do klatki. Admirałom się ulega bez rozróbek. Rychło nóżki wyrastają tudzież dzióbek. Po czym piórka w cytrynowym kolorze. Po czym owoc śpiewać jakoś nie może. Co piosenkę zaczyna to wychodzi mu bas: JA JESTEM CYTRYNA CYTRYNA CYTRYNA KWAS. Więc admirał nader słusznie się biesi. Wściekle targa ordery na piersi. Wiedzcie — szlocha — że dano wam szansę! że ta klatka jest wręcz twórczym awansem! Że zaszczytem dla was ścisły jest dozór! że zza kraty całkiem ptasi macie pozór! Zlikwidować wam dozór, ptaszyno, czy was? czemu żeście CYTRYNA CYTRYNA CYTRYNA KWAS? Lecz ni klatka nic nie może ni awans. Tu nie skrzydła decydują. Tu postawa. I admirał niewiele bo wskóra gdy w kanarku zbyta kwaśna natura. Piórka dziobek to są chwyty nieczyste: raczej słodycz niech przepełnia artystę. Wtedy niby ptaszyna głos mieć będzie w sam raz, a nie bas jak CYTRYNA CYTRYNA CYTRYNA KWAS.

Page 6: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Joanna Kulmowa, PIES I OGON, czyli rzecz o PSYchoanalizie

Pies pewien przebiegły nad podziw zauważył że COŚ za nim chodzi. Że się za nim COŚ szwenda wszędzie. Że trwa przy nim i przez noc, i przez dzień. Tak jak on biegnie truchtem i do ziemi przypada. Że gdzie on tam i TO się skrada. Spojrzy zezem — widzi to jak na dłoni. A chce złapać wprost — w kółeczko goni. Myśli pies: — Szpieg. Ściślej wróg. Zagryzłbym go gdybym mógł. Cóż to za bestia długa kudłata! Zaraz przypuszczę atak. Jest! Nie wywikła mi się z łap. — I zębiskami cap! — O rety! Ratujcie wszyscy psi protoplaści! Cóżem za skarb zaprzepaścił! Uciąć sprawę tak cenną! Tak drogą! To był mój ogon. Morał: kogo przeciwność losu dręczy utrapiona niech się z nią zaprzyjaźni — lepiej mieć zadrę w jaźni niźli żyć bez ogona.

Page 7: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Joanna Kulmowa, Chodźmy na gdyby - Z pana to dziwny typ jak gdyby. Pan jest wariatem chyba? - Jestem zbieraczem gdyb jak gdyby. Z rozkoszą będę dziś gdybał. Gdybam ja ranki i wieczory. I dniami i nocami. A jak nie gdybam – to jestem chory z tęsknoty za gdybami. - To pan jest widać poetą jak gdyby, co pisze o rzeczach na niby? - Odgadła pani. Przeto jak gdyby nigdy nic chodźmy na gdyby. W moich Gdybach, daję wam słowo, gdyby było, to by było fajowo. Gdyby było - byłoby w deseczkę: każdy mógłby pogdybać troszeczkę. Wszyscy mieliby to, o czym zamarzą. Nikt by nie dokuczał gdybiarzom. Moje Gdyby mogłyby być wszędzie. Gdyby się zdarzyło to czego nie będzie.

Page 8: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Joanna Kulmowa, Werbel Przez czarne miasta, białe wsie, po zaśnieżonych drogach, przeciwne sobie armie dwie uparcie szły na wroga. Pa ta-ta ta, pa ta-ta ta, uparcie szły na wroga. I siały armie śmierć za sobą po miastach i po wioskach, a w każdej armii kroczył dobosz, co bęben miał i rozkaz: „Doboszu, graj, doboszu, idź, choćby się świat zawalił, ty musisz iść i w bęben bić, przed siebie, dalej, dalej! Ponad bitewny zgiełk i huk — Do broni! — krzycz — do broni! — bo tamten dobosz to twój wróg i śmierć mu werblem dzwoni”. Aż wreszcie na rozstajach gdzieś armia się z armią zwarła i przyczajona w bębnach śmierć skoczyła im do gardła. Pa ta-ta ta, pa ta-ta ta, skoczyła im do gardła. I krew po śniegu zbiegła strugą, i zmilkły armie obie, tylko dwa bębny długo, długo warczały przeciw sobie: „Doboszu, graj, doboszu, idź, choćby się świat zawalił, ty musisz iść i w bęben bić, przed siebie, dalej, dalej! Ponad bitewny zgiełk i huk — Do broni! — krzycz — do broni! — bo tamten dobosz to twój wróg, niech śmierć mu werblem dzwoni!” Koło dobosza dobosz legł na skraju wsi, pod dębem, a z drzewa się osypał śnieg i werblem zbudził bęben.

Page 9: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Pa ta-ta ta, pa ta-ta ta, i werblem zbudził bęben. I zagrał bęben: „Naprzód, naprzód!” i toczy się po drodze, a drugi mu wtóruje w marszu, a drugi zagrał odzew: „Doboszu, wstań, doboszu, idź, choćby się świat zawalił, trzeba nam iść i w bębny bić, przed siebie, dalej, dalej! Ponad bitewny zgiełk i huk, nie żałuj martwych dłoni, niech koło wroga pójdzie wróg, niech jeden werbel dzwoni.” Spokojnie leżą armie dwie pod krzyżem na rozstaju i tylko nocą poprzez wsie dwa bębny werbel grają, pa ta-ta ta, pa ta-ta ta, jednaki werbel grają.

Page 10: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Joanna Kulmowa, Kopciuszek

No, Kopciuszku, przebrała cię wróżka, jedź karetą z orzecha na bal, tam królewicz w labiryncie sal musi spotkać tej nocy Kopciuszka. Jeszcze pachną twoje ręce pomyjami, w rękawiczkach szorstkie palce, pełne drzazg; to nie szmaty zgrzebne — to aksamit, nie bój się, odważnie wejdź w największy blask. Iść niesporo, posadzka śliska, tyle patrzy jedwabnych dam, tylu panów, jak czarne ptaszyska — to i on, i on pewnie jest tam! Szukaj, szukaj w tysiącach luster, przecież musi przyjść nim świt nastanie. Zerkasz w tafle kryształowe: puste… puste… Dzwoni w szkło twoje nieme pytanie. Nie pojawia się, nie widać go znikąd, a tu cieknie w klepsydrze piach, gasną świece, blednie tłum, nadzieja znika, dobre wróżki toną we łzach. Z każdą chwilą wolniej skrzypek gra, z każdą chwilą senniej walc się kołysze, jeszcze mazur, jeszcze tylko jedno pas, książę, gdzie ty, książę, czemuś nie przyszedł! Nie, Kopciuszku, nie czekaj nikogo, rośnie szpaler zimnych, obcych twarzy, Słuchaj! Słyszysz? Pierwszy kogut… drugi kogut… Już i trzeci piał. Już nic się nie zdarzy.

Page 11: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Ludwik Jerzy Kern, Dialog z pluskwą

W pewnym hotelu w pewnym miasteczku Gość sobie pewien zasnął w łóżeczku. Przedtem nastawił budzik na krześle I zgasił lampę, prawie już we śnie. Morfeusz puścił film w kilku seriach, Zaczęła działać snu maszyneria.

Jakaś ulica, jakieś wybrzeże, Siedem księżyców, kwiaty, żołnierze, Wiersze na niebie pisze samolot, Ktoś idzie, mówią, że Marco Polo, Gotyckie tumy, wysokie baszty, Tańczy fokstrota Ludwik Szesnasty, I nagle ona, gdzieś na balkonie, A on, snobiorca, stoi koło niej. Miłość chce wyznać, drży już jak liść...

Gdy wtem go pluskwa zaczęła gryźć.

Nie chciał mieć luki w sennym seansie, Gdzie go ugryzła, podrapał tam się. "Później się zajmę z tą pluskwą walką" Mruknął - i szybko wrócił na balkon. Już, już sercową przeżywał mękę, Już, już wyśnioną chwytał za rękę, Już nawet zdążył wyszeptać "Ko..."

Gdy po raz drugi ugryzła go.

"Dosyć!" - wykrzyknął. Zapalił światło I schwytał bydlę, co go ujadło. Wziął ją ostrożnie w paluszki dwa: - Tyś mnie ugryzła? - Ja. - Teraz mnie poznasz, teraz cię mam! - Co mam poznawać? Ja pana znam. Pan przecież kiedyś był tu w tym celu, By dezynfekcję zrobić w hotelu. Mama, co gościa gryzie za ścianą, Opowiadała dużo o panu. Wprost się nachwalić pana nie może. "Cóż to za człowiek - mówi - mój Boże! Sama poezja - mówi - sam miód!..."

Miód nie wytrzymał. Zgniótł.

Page 12: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Agnieszka Frączek, Dziwna pasja

Pewien szewc miał dziwną pasję... Co dzień buty szył, to jasne, lecz gdy znalazł wolną chwilę, brał ogromne pudło szpilek i budował co popadnie. Szkło mu to niezwykle zgrabnie, więc efekty miał wspaniałe. Raz ułożył miasto całe - maluteńkie, jak dla lalek, ale piękne niebywale. Innym razem sklecił pralkę, fotel, szafki i wersalkę oraz pięć szpilkowych łóżek - wszystko duże jak w naturze. A gdy wrócił ze spaceru, przez pomyłkę siadł w fotelu, który zrobił kwadrans wcześniej... No i pokłuł się boleśnie! - Ałałała! Moja pupa! - piszczał, wrzeszczał, skakał, tupał, warczał nawet. Bo wpadł właśnie w najprawdziwszą szewską pasję.

Józef Ratajczak, Droga za progiem

Za progiem tyle dróg, żebyś wyjść i przyjść mógł. Tyle dróg i drogowskazów, abyś trafił do celu od razu. Ale ty szukasz takiej drogi, której nie ma jeszcze za progiem. Chcesz wydeptać ją jutro rano by nam krzyknąć stamtąd: - Dobranoc!

Page 13: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Nowa droga za oknem się wije, twoja droga przez drogi niczyje.

Józef Ratajczak, Dwa słońca

Dwa słońca patrzą na siebie co dzień, jedno rośnie na niebie, drugie-przy płocie. Jedno ma łodygę jak promień, drugie- kulę słonecznika dźwiga ciężko nad domem, gdy o zachodzie znika. jedno jest pełne wróbli, kiedy stoi w zenicie, drugie-nasiona gubi, wchodząc o świcie. Dwa słońca-słoneczniki, lecz tylko jedno z nich mogę zerwać, chwycić do ręki i wynieść jak lampę na drogę.

Danuta Wawiłow, Kałużyści

Już od rana na podwórzu wśród patyków i wśród liści przycupnęli nad kałużą pracowici kałużyści. Wygrzebują brud z kałuży, niech kałuża będzie czysta! Pełne ręce ma roboty każdy dobry kałużysta! Rękawiczką i chusteczką dwóch błocistów chodnik czyści. Obrzucają się szyszkami bardzo dzielni szyszkowiści. Dwie kocistki pod ławeczką cukierkami karmią kota... Świątek, piątek czy niedziela na podwórku wre robota!

Page 14: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Danuta Wawiłow, Drzewo

Stoi czarne drzewo w jesiennym ogrodzie. Patrzę na nie co dzień. Latem miało drzewo zieloną koronę, na ramionach ptaki żółte i czerwone. Ręce wyciągało, nieba dosięgało, i śmiało się, śmiało... Teraz stoi smutne, chłoszcze je ulewa. Żal mi tego drzewa... Odleciały ptaki tam gdzie nie ma zimy. Odleciały liście za nimi, za nimi. Odleciały kwiaty, porwał je ze sobą wicher lodowaty. Żal mi tego drzewa. Teraz stoi smutne, nikt mu nie zaśpiewa. Pobiegnę do niego, wdrapię się na gałąź i będę mu śpiewał, a drzewo, a drzewo będzie mnie słuchało. Zaśnij, drzewo, zaśnij, jutro będzie jaśniej, jutro będzie ładniej, śnieg na ziemię spadnie. Będziesz sobie spało, ubrane na biało, śniegiem otulone, a jak się obudzisz, znowu będziesz miało zieloną koronę.

Page 15: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Tadeusz Różewicz, List do ludożerców

Kochani ludożercy nie patrzcie wilkiem na człowieka który pyta o wolne miejsce w przedziale kolejowym zrozumcie inni ludzie też mają dwie nogi i siedzenie kochani ludożercy poczekajcie chwilę nie depczcie słabszych nie zgrzytajcie zębami zrozumcie ludzi jest dużo będzie jeszcze więcej więc posuńcie się trochę ustąpcie kochani ludożercy nie wykupujcie wszystkich świec sznurowadeł i makaronu nie mówcie odwróceni tyłem: ja mnie mój moje mój żołądek mój włos mój odcisk moje spodnie moja żona moje dzieci moje zdanie Kochani ludożercy Nie zjadajmy się Dobrze bo nie zmartwychwstaniemy Naprawdę

Zbigniew Herbert, Pudełko zwane wyobraźnią

Zastukaj palcem w ścianę z dębowego klocka wyskoczy kukułka wywoła drzewa jedno i drugie aż stanie las zaświstaj cienko - a pobiegnie rzeka mocna nić która zwiąże góry z dolinami

Page 16: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Chrząknij znacząco - oto miasto z jedną wieżą szczerbatym murem i domkami żółtymi jak kostki do gry teraz zamknij oczy spadnie śnieg zgasi zielone płomyki drzew wieżę czerwoną pod śniegiem jest noc z błyszczącym zegarem na szczycie sową krajobrazu

Adam Asnyk, Ulewa

Na szczytach Tatr, na szczytach Tatr, Na sinej ich krawędzi, Króluje w mgłach świszczący wiatr I ciemne chmury pędzi. Rozpostarł z mgły utkany płaszcz I rosę z chmur wyciska - A strugi wód z wilgotnych paszcz Spływają na urwiska. Na piętra gór, na ciemny bór Zasłony spadły sine, W deszczowych łzach granitów gmach Rozpłynął się w równinę. Nie widać nic - błękitów tło I całe widnokręgi Zasnute w cień, zalane mgłą, Porznięte w deszczu pręgi. I dzień, i noc, i nowy wschód Przechodzą bez odmiany - Dokoła szum rosnących wód, Strop niebios ołowiany. I siecze deszcz, i świszczę wiatr, Głośniej się potok gniewa, Na szczytach Tatr, w dolinach Tatr

Page 17: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Mrok szary i ulewa. Julian Tuwim, Kapuściaczek

Jak wesoły milion drobnych wilgnych muszek, Jakby z worków szarych mokry, mżący maczek, Sypie się i skacze dżdżu wodnisty puszek, Rośny pył jesienny, siwy kapuśniaczek. Słabe to, maleńkie, ledwo samo kropi, Nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze, Ot, młodziutki deszczyk, fruwające kropki, Co by strasznie chciały być dorosłym deszczem. Chciałyby ulewą lunąć w gromkiej burzy, Miasto siec na ukos chlustającą chłostą, W rynnach się rozpluskać, rozlać się w kałuży, Szyby dziobać łzawą i zawiłą ospą... Tak to sobie marzy kapanina biedna, Sił ostatkiem pusząc się w ostatnim deszczu... Lecz cóż? Spójrz: na drucie jeździ kropla jedna Już ją wróbel strząsnął. Już po całym deszczu.

Jerzy Ficowski, Dom, w którym śmieszy

Jest wśród wielu baśni naszych baśn o domu który straszy w którym zawsze przed północą strachy pięścią w mur łomocą aż psy wyją wniebogłosy ąz na głowie stają włosy aż na strychu puszczyk wrzeszczy księżyc zaś dostaje dreszczy. Ale ja wam powiem szczerze- w jedną tylko bajkę wierzę spośród całej bajek rzeszy : w baśń o domu,w którym śmieszy w owym domy przed północą gwiazdki spoza szyb chichocą na suficie tańczy pająk cienie aż się pokładają i trzepocą w świetle słodkim ćmy wesołe jak łaskotki

Page 18: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Ludmiła Marja ńska, Słońce – gorąca gwiazda

Wędrujący pod górę w upalne południe obarczeni pękatym brzemieniem plecaków zachwyceni spragnieni za każdym krętem ścieżki widzący schronisko gaszą wodą źródlaną obrazy pragnienia Wędrujący pod górę kamienistym żlebem stawiają lekko wąsko obolałe palce drobny kamyk z szelestem obsunął się niżej język zastygł w bezruchu spieczony jak trawa cisza żadnego źródła na tej wysokości słońce gorąca gwiazda nieruchoma tarcza do której mierzą kroki w schronisku jest chłodno pachną drewniane ściany utykane słomą zachwyceni spragnieni wędrujący w górę zakręt drugi próg skalny prostopadła ściana o tysiąc metrów żółty dach schroniska odbija tęcze słońca staw źrenica nieba o tysiąc metrów niżej nie ugaszą pragnienia wędrujący w górę obarczeni pękatym brzemieniem plecaków

Zofia Beszczyńska, Podróże

w poniedziałek wyruszam w Himalaje i w ciągu godziny zdobywam Mount Everst jest to rekord wszechświata we wtorek jestem płetwonurkiem walczę z rekinami, które chcą mi odebrać skarb z zatopionego okrętu w środę

Page 19: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

wędruję przez brazylijską puszczę umieram z pragnienia ale znajdują mnie tubylcy i wybierają swą królową w czwartek jadę na Anktarktydę aby poznać życie pingwinów i zbadać dolną część góry lodowej a w piątek chowam mapę muszę sprawdzic cy mama i tata dobrze pakują plecaki skoro mam dowodzić naszą wyprawę na Mazury.

Hanna Januszewska, Lwy

Gdy jestem taki jak dziś – zły, że pięści aż zaciskam, to chciałbym, wiecie, spotkać lwy, lwy o drapieżnych pyskach. Wyszedłbym z domu, zatrzasnął drzwi, nie mówiąc ani słowa. Poszedłbym drogą, a obok lwy szłyby zielskami w rowach.

Skradałyby się, kładły na płask, warczały, pełzły na brzuchach, a ja bym widział ich złoty blask, ich złote grzywy w łopuchach. Tak byśmy drogą, polami szli, one bokami, a ja środkiem, tacy zjeżeni, warczący, źli, przez koniczyny, tymotki. Szlibyśmy miedzą suchą wśród zbóż i groblą, ścieżką mokrą, aż do wieczora, gdy słońce już czyli się za widnokrąg. A wtedy – lwy te, jak złoty błysk W niebo by wdarły się w skoku. I każdy ległby wspierając pysk Na złotym, zachodnim obłoku. Wolno, ze słońcem znikłby

Page 20: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

i nagle: cisza, spokój. I ja bym nagle przestał być zły w tym wielkim spokoju, w tym mroku. Wróciłbym prędko: raz – dwa – trzy. A mama: - To ty! Wreszcie! Niepokoiły mnie te lwy, Ale nareszcie – jesteś! A ja: - Skąd, mamo, o lwach wiesz? A mama: bo ja czasem zła jestem. No i też chcę wtedy spotkać lwa.

Wisława Szymborska, Muzeum

Są talerze, ale nie ma apetytu. Są obrączki, ale nie ma wzajemności od co najmniej trzystu lat.

Jest wachlarz - gdzie rumieńce? Są miecze - gdzie gniew? I lutnia ani brzęknie o szarej godzinie.

Z braku wieczności zgromadzono dziesięć tysięcy starych rzeczy. Omszały woźny drzemie słodko zwiesiwszy wąsy nad gablotką.

Metale, glina, piórko ptasie cichutko tryumfują w czasie. Chichocze tylko szpilka po śmieszce z Egiptu.

Korona przeczekała głowę. Przegrała dłoń do rękawicy. Zwyciężył prawy but nad nogą.

Co do mnie, żyję, proszę wierzyć. Mój wyścig z suknią nadał trwa. A jaki ona upór ma! A jakby ona chciała przeżyć!

Kazimierz Wierzyński, Rzecz wstydliwa – dla chłopaków

Łzy wiadomo, rzecz wstydliwa,

Nie męska. Tak.

Page 21: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Ale do czasu, Gdy nie ma już nic Tylko płacz. I co wtedy robić? Zacząć od początku, Zapisać się do szkoły I uczyć się, uczyć Przez długie zawiłe życie Pierwszej, Dorosłej, Męskiej Łzy?

Jerzy Harasymowicz, Cały mój dobytek

Mój cały dobytek to długa koszula poematu w której sypiam i w której przyjmuję gości Wykrzywione buty z nosami zakręconymi do góry jak dziób dżonki I jeszcze stół biegnący truchtem pełen juków wyobraźni Poza tym u pasa mam drewniany kubek dnia

Jerzy Ficowski, Dom, w którym straszy

Jest wśród wielu baśni naszych baśń o domu, który straszy w którym zawsze przed północą strachy pięścią w mur łomocą aż psy wyją wniebogłosy aż na głowie stają włosy aż na strychu puszczyk wrzeszczy księżyc zaś dostaje dreszczy. Ale ja wam powiem szczerze- w jedną tylko bajkę wierzę spośród całej bajek rzeszy : w baśń o domu, w którym śmieszy w owym domy przed północą gwiazdki spoza szyb chichocą na suficie tańczy pająk cienie aż się pokładają

Page 22: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

i trzepocą w świetle słodkim ćmy wesołe jak łaskotki

Joanna Papuzińska, Historia

Siedziała mama na wieży i przybyło siedmiu rycerzy. Każdy się nadymał jak paw. Mieczami machali I wykrzykiwali: „Obetniemy siedem głów! Odrąbiemy siedem łap! Wystrzelimy prosto w łeb: pif – paf! A kto smoka zabije, rzuci mu się na szyję królewna piękna, jak szczęśliwy traf” I wołała nasza mama, że nie! Ale oni tak się darli szalenie, tak wrzeszczeli na całe gardło, że w ogóle nic do nich nie dotarło. A tymczasem z dalekiego świata nadjechał nasz tata. Stanął tylko przed jamą i cmoknął: „cmok”! Wtedy grzecznie, posłusznie wyjrzał z jamy smok... I siedli na smoczy grzbiet, I lecieli daleko het aż do naszego miasteczka, gdzie są małe białe domki i rzeczka. I właśnie od tej chwili wszystko się zaczyna, no bo wtedy powstała nasza rodzina Stanisław Grochowiak, Straszno

Straszno. Dziwnie. Dziwno straszno. Spojrzysz w okno, jeszcze straszniej. Nie wiem, co mnie dzisiaj naszło, Ale ja to lubię właśnie.

Żeby jeszcze mną potrząsło, Żeby zębem zadzwoniło. Bać się bania, jakże bosko! Bez powodu, jakże miło!

Przecież ściany są na straży, Błyśnie światło, strach przepłoszy, Ale kto chce być odważnym, W strachu pływa jak w rozkoszy.

Page 23: Konkurs Lubi ę Poezj ę · po miastach i po wioskach, a w ka żdej armii kroczył dobosz, co b ęben miał i rozkaz: ... Wiersze na niebie pisze samolot, Kto ś idzie, mówi ą,

Wtedy cienie tajemnicze Nagle łaszą się jak psiaki. Strach doprawdy nie jest niczym Po czymś takim.

Władysław Broniewski, Zegary Tiknął-taknął zegar stary: "Prześcignęły mnie zegary, bo ja z winy złej sprężyny spóźniam się o pół godziny." "Tak-tak-tak! - odpowie budzik. - Niepotrzebnie się pan trudzi, bo mój dzwonek wieści dzionek jeszcze wcześniej niż skowronek." "To za wcześnie - mruknie tamten. - Przy tym mógłbyś grać kurantem. Jam kukułką pięknie dzwonił, zanim waćpan mnie przegonił." Tak kłóciły się zegary: jeden nowy, drugi stary. Wtem zegarek zegarmistrza tak z kieszonki im zapiszczał: "Tiku-tiku! Tyle krzyku, mój staruszku, mój budziku! Rację miewam ja, a nie wy, bom przyjechał tu z Genewy. Nikt mnie za was nie zamieni, bo aż siedem mam kamieni! Przy tym jestem takiej marki, żem zegarek nad zegarki!" Gdy tak głosi te przechwałki, bęc na ziemię i - w kawałki! Tiknął - taknął zegar stary, przytaknęły mu zegary.

Opracowały: Maria Drapella, Katarzyna Kamińska, Hanna Bembenek-Cisak