Kiedy piłka była religią

5
GŁOS BIZNESU Nr 42010 10 ROZMOWY GŁOSU 10

description

BartOSZ rEmPlEWIcZ to biznesmen niestereotypowy. Od podstaw stworzył wielką firmę remes, która produkuje ekskluzywną pościel z owczej wełny, niedawno otworzył efektowny ośrodek hotelowy w rodzinnej Opalenicy. jego prawdziwą pasją jest jednak piłka nożna.

Transcript of Kiedy piłka była religią

GŁOS BIZNESU │ Nr 4│201010

ROZMOWY GŁOSU

10

Nr 4│2010 │ GŁOS BIZNESU 11

ROZMOWY GŁOSU

11

POlSka USŁySZaŁa O fIrmIE rEmES dZIękI PIŁcE NOżNEj. mIlION ZŁOtych rOcZNIE dla lEcha PO-ZNań, trZy mIlIONy Za rEmES PUchar POlSkI. OPŁacaŁO SIę?

BartOSZ rEmPlEWIcZ: Było warto. Były czasy, kiedy piłkę nożną postrzegałem jak religię, a piłkarzy jako bogów. Kiedy byłem młodszy, sam bardzo chciałem grać w piłkę, ale umiejętności nie pozwoliły mi przeskoczyć pewnego poziomu. Ekstraklasa, czy Puchar Polski w jego decydującej fazie, to był dla mnie Olimp. Zdobyłem go jako sponsor, więc patrząc z tej perspektywy – opłacało się.

a cZym dZISIaj jESt dla PaNa fUtBOl?Fajna zabawą, hobby. Wciąż chcę w tym uczestniczyć i się

tym bawić, tym bardziej, że w tym roku zakończyłem amator-skie granie w piłkę. Matka natura, niestety, nie pozwala mi już gonić coraz to młodszych przeciwników, z upływem lat czło-wiek jest motorycznie słabszy. Pewne etapy w życiu przemija-ją. Takim etapem było również sponsorowanie Remes Pucharu Polski.

ZrEZyGNOWaŁ PaN WIęc ZE SPONSOrOWaNIa rEmES PUcharU POlSkI NIE ZE WZGlędóW fINaNSOWych?

Z przyczyn mentalnych. Nigdy nie podchodziłem do sportu w sposób marketingowy, to była i jest filantropia. Oczywiście, przy okazji staraliśmy się coś uszczknąć dla biznesu, ale to nie był priorytet.

ZBIGNIEW drZymaŁa, który W NIEOdlEGŁym Od OPalENIcy GrOdZISkU WlkP. tEż fINaNSOWaŁ SPOrt, POWIEdZIaŁ Nam kIEdyś, żE dO SPOrtU mOżNa tylkO dOkŁadać.

Z punktu widzenia sponsorów to zazwyczaj tylko dokładanie. Ale znam ludzie, którzy na piłce potrafią zarabiać. Nie mówię nawet o piłkarzach, ale o menedżerach, działaczach. Prezesi – już niekoniecznie.FO

TO: T

OM

AS

Z J

UR

GIE

LEW

ICZ

BartOSZ rEmPlEWIcZ to biznesmen niestereotypowy. Od podstaw stworzył wielką firmę remes, która produkuje ekskluzywną pościel z owczej wełny, niedawno otworzył efektowny ośrodek hotelowy w rodzinnej Opalenicy. jego prawdziwą pasją jest jednak piłka nożna.

kIEdy PIŁka ROZMAWIALI| krzysztof Piech, damian Nowak

ZDJĘCIA | tomasz jurgielewicz

BYŁA RELIGIĄ

OPrócZ SPONSOrOWaNIa SPOrtU WycZyNOWEGO, fINaNSUjE PaN PIŁkę mŁOdZIEżOWą. tO tEż dZIa-ŁalNOść dOBrOcZyNNa cZy POmySŁ Na dOBry BIZ-NES?

Po raz ósmy organizujemy w tym roku Remes Cup, jak zwykle w pierwszy weekend sierpnia. Te rozgrywki są czymś fantastycz-nym. Przyjeżdża mnóstwo ekip ze wszystkich zakątków Polski i zagranicy, na 20 boiskach mecze trwają od rana do wieczora, czasem mali chłopcy biegają po boisku w spodenkach piłkar-skich sięgających im do kostek, wygląda to prześlicznie. Warto robić takie turnieje.

Remes Cup mógłby być jeszcze większy, ale wiązałoby się to z wielkimi nakładami finansowymi i organizacyjnymi. Kiedy or-ganizuje się normalny mecz piłkarski, to nawet jeśli przyjdzie 5 tys. osób, to wystarczy wynająć ochronę, sędziów i można grać. U nas ponad 5 tys. dzieciaków bierze udział w zawodach. Trzeba im zorganizować wyżywienie, nocleg, część rekreacyjną i rozrywkową. To wielkie przedsięwzięcie. Myślę, że w kategorii tego typu imprez dla młodzieży jesteśmy w Lidze Mistrzów. W Europie jest tylko kilka turniejów o takiej liczbie uczestników i takim poziomie organizacyjnym.

Ale na biznes nie ma to żadnego przełożenia. Nie zdobyliśmy dzięki turniejowi żadnego nowego rynku, nie takie było zresztą za-łożenie.

jESt jESZcZE akadEmIa PIŁkarSka rEmES – jEd-Na Z NajNOWOcZEśNIEjSZych SZkóŁEk PIŁkar-SkIch dla mŁOdZIEży W NaSZym krajU.

Zaczęliśmy ten projekt z myślą o chłopakach wyłącznie z Opalenicy, tworzyliśmy klasy sportowe w tutejszych szko-łach. Jednak pewnego pułapu nie mogliśmy przeskoczyć. Talentów rodzi się w Polsce wiele, ale są rozsiane po całym kraju, w każdym roczniku trafia się może jeden prawdziwy „rodzynek” na powiat. Mówię o graczach rokujących szansę na osiągnięcie solidnego poziomu ligowego. Dlatego zaczęli-śmy sięgać także po młodzież spoza regionu.

GŁOS BIZNESU │ Nr 4│201012

ROZMOWY GŁOSU

Tworząc szkółkę, nie mieliśmy o tym większego pojęcia. Opie-raliśmy się na opiniach fachowców, jeździliśmy do Szamotuł, gdzie istnieje podobny ośrodek, do klubów ekstraklasy. Zapra-szaliśmy do Opalenicy znanych trenerów: Stefana Majewskiego, Jerzego Talagę i innych, zatrudniliśmy znanego fizjologa prof. Jana Chmurę.

Próbowaliśmy też wprowadzać wzorce zachodnie i było to bardzo ciekawe doświadczenie. Z prof. Chmurą wybraliśmy się kiedyś z wizytą do Hannover 96, klubu niemieckiej Bundesligi. Osobą odpowiedzialną za przygotowanie fizjologiczne zespołu z ekstraklasy był tam Polak. Zapytaliśmy go, jak w tamtejszej szkółce prowadzone są zajęcia dla zawodników charakteryzu-jących się dobrą szybkością, a jak dla „wytrzymałościowców”. Usłyszeliśmy, że w ich klubie każdy musi być szybki, do tego wytrzymały, i jeszcze grać z głową – bo takie są wymagania w Bundeslidze, a żadna inna cecha nie uzupełni braku szybkości. To nam pokazało, jaka przepaść dzieli polską piłkę od niemieckiej.

Szkółka działała przez pięć lat, w tym roku ją zamknęliśmy.

Kiedy zaczynaliśmy, praktycznie nikt w Polsce nie pracował z młodzieżą, nie było rozgrywek Młodej Ekstraklasy. Pod ko-niec rywalizowaliśmy już z tymi, dla których chcieliśmy to robić, a więc z klubami z górnej półki. Kiedyś kluby ekstraklasy kupo-wały ukształtowanych, gotowych do gry zawodników, teraz ta po-lityka bardzo mocno zmieniła się, wszędzie pracuje się z młodzie-żą. Formuła szkółki wyczerpała się, ale kilku graczy z Opalenicy trafiło do reprezentacji, do niezłych klubów, o kilku innych będzie głośno już w niedalekiej przyszłości. To też powód do dumy.

Te zmiany w podejściu do szkolenia najmłodszych zmienią wkrótce oblicze polskiej piłki, jestem przekonany, że ruszy ona do przodu. Po Euro zostaną nam piękne stadiony, które działacze będą chcieli zapełnić coraz lepszymi piłkarzami. Zmieniają się też kibice i model dopingowania. To musi przynieść efekty.

POrOZmaWIajmy O fIrmIE rEmES. Skąd WZIąŁ PaN POmySŁ Na PrOdUkcję I SPrZEdaż POścIElI Z OWcZEj WEŁNy?

FOTO

: TO

MA

SZ

JU

RG

IELE

WIC

Z

BartOSZ rEmPlEWIcZ ur. 1973, absolwent poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Od 1992 właściciel i szef firmy Remes. Żonaty, ma dwie córki i syna.

Nr 4│2010 │ GŁOS BIZNESU 13

ROZMOWY GŁOSU

To było w 1992 roku, miałem wówczas 19 lat, kolega z czasów studenckich zaproponował mi wspólny biznes. Potem nasze drogi się rozeszły.

PrZEZ dŁUGI cZaS mIaŁ PaN POZycję lIdEra ryNkU, kONkUrENcja NIE ByŁa dUża. dZIś IStNIEjE WIE-lE fIrm OfErUjących EkSklUZyWNą POścIEl. jak fIrma rEmES OdNajdUjE SIę W tEj SytUacjI?

Nasza firma rozwijała się tak, jak każda inna w dowolnej branży. Kiedy była koniunktura – sprzedawały się samochody, domy, także pościel. Przez wiele lat szliśmy równym tempem, co roku podwajając obroty. Ale rynek się nasycił, ze Stanów Zjednoczonych przyszedł kryzys, który dotknął nas w tym sa-mym stopniu, co wszystkie inne ogniwa rynku. Zaczęła się walka, każdy uważnie przyglądał się kosztom i przychodom w poszukiwaniu oszczędności. Jeszcze dwa lata temu w Re-mesie, tak jak w wielu firmach, pracownicy żądali podwyżek. Teraz zaczęli szanować pracę, jaka by ona nie była. Ludzie zdali sobie sprawę, że „złote” czasy się skończyły, pracodaw-cy przeżywają trudne chwile. Oczywiście, są firmy, w których sytuacja jest niezła, ale to rzadkość.

My też dostosowujemy się cały czas do nowej rzeczywisto-ści. Nie jest ona już tak kolorowa, jak kiedyś. Takich czasów, jak ostatnie dwie dekady, już nigdy nie będzie. Wtedy, tuż po upadku komunizmu, chodziłem od sklepu do sklepu i pytałem, czy wezmą ode mnie pączki. Wszyscy brali, dlatego – jako nastolatek – założyłem cukiernię i zarabiałem swoje pierwsze pieniądze. Dziś młody człowiek który chciałby to powtórzyć, zostałby wyśmiany, bo jest 10 wielkich firm, które mają kon-trakty na dostawę i 100 kolejnych, które czekają w kolejce z pączkami. Skala konkurencji w każdej branży jest ogromna. Trzeba się wyróżniać i szukać nowych pomysłów, wypracować przewagę konkurencyjną. To kosztuje wiele wysiłku.

O IlE – GENEralNIE – POlSka W mIarę BEZBOlE-śNIE PrZESZŁa kryZyS, tO UcIErPIaŁy BraNżE ZWIąZaNE Z PrOdUkcją I SPrZEdażą tOWaróW lUkSUSOWych. dOtycZy tO róWNIEż rEmESU?

Niestety. W budżecie naszej firmy bardzo wiele środków przeznaczonych jest na wypłaty dla pracowników, a więc na czynnik ludzki. Po zmianie koniunktury to jest element, który najtrudniej naprawić, zrestrukturyzować. To zadanie ani ła-twe, ani przyjemne.

rOZWIjaŁ PaN fIrmę dZIękI SPrZEdaży BEZPOśrEd-NIEj. jakIE Są Wady I ZalEty tEj fOrmy haNdlU?

Nie była to jedyna droga, którą mogliśmy pójść. Metod sprzedaży jest wiele, ale tylko jedna jest najskuteczniejsza. W przypadku ekskluzywnej pościeli wełnianej kontakt bezpośred-

ni był – naszym zdaniem – najlepszy. Kiedy dwóch ludzi siada naprzeciwko siebie, to mogą się nawzajem spierać, przekony-wać, dochodzić do wspólnych wniosków. Tak najłatwiej wskazać argumenty do zakupu naszych towarów. Pokazać plusy i minu-sy produktu, dać czas na decyzję. Sprzedaż półkowa wiąże się z reklamą telewizyjną, potrzeba klienta musi być obudzona w inny sposób. W dużych, sieciowych sklepach nie ma miejsca na kontakt z klientem. Czasem kupujący nie ma nawet czasu ani możliwości żeby dotknąć towaru, który zwykle jest opakowany, zafoliowany.

Dobre pościele wełniane są produktem drogim. Ktoś kiedyś wymyślił, że sprzedaż bezpośrednia to najlepszy sposób sprze-dawania towarów ekskluzywnych i my poszliśmy tą drogą. Na świecie produkuje się 13 rodzajów wełny. Od bardzo taniej, która też się nazywa wełną mimo, że ma z nią niewiele wspólnego, do drogiej, wysokojakościowej. Co ciekawe, oba rodzaje mogą pochodzić z jednego gatunku owcy, tyle że z różnych miejsc na jej skórze. My zawsze produkowaliśmy pościel z tych najlepszych gatunków. Wiąże się z tym anegdotka. Wełna, którą używamy do produkcji, pochodzi z australijskich owiec. Z antypodów tra-fia ona do Włoch, gdzie jest przeszywana w bale. Kiedyś nego-cjowaliśmy z Włochami kontrakt na dostawę tych bali i nasi kon-trahenci śmiali się, że jesteśmy jedynymi ich odbiorcami, którzy negocjują jakość towaru, a nie jego cenę.

SPONSOrUjąc PIŁkę NOżNą jEdNak POjaWIlI-ścIE SIę W tElEWIZjI I INNych mEdIach. mOżE WtEdy WartO ByŁO WóWcZaS rOZWINąć SPrZE-daż tradycyjNą?

Ta obecność w mediach była wartością dodaną, uzyskaną niejako przy okazji. Jeśli miała przynieść efekt sprzedażowy, ucieszyliby-śmy się. Z naszych obliczeń wynika jednak, że obroty dzięki temu się nie zwiększyły. Przynajmniej nie w wyraźnej skali.

kIlka lat tEmU OtWOrZyŁ PaN OddZIaŁ fIrmy rEmES W rOSjI I Na UkraINIE. jak dZIś WyGląda EkSPOrt I jak OcENIa PaN WSPóŁPracę Z kON-trahENtamI ZZa WSchOdNIEj GraNIcy?

Nie osiągnęliśmy tam zamierzonych celów. Włożyliśmy w ten projekt wiele wysiłku, a zyskowność była niewielka. Te kraje różnią się od Polski, choć nie w taki sposób, by był to zupełnie inny rynek zbytu. Przeszkolenie kadry zarządzającej, dopasowanie jej do tamtejszych warunków okazało się jednak bardzo trudne. Działania, dzięki którym osiągaliśmy sukcesy sprzedażowe w Polsce, tam przynosiły mierny efekt. Nie dało się w prosty sposób przenieść za wschodnią granicę znanych nam wzorców. Nie znaleźliśmy tam ludzi tak dobrych, jak w Opalenicy. Dlatego zrezygnowaliśmy.

Dawno temu mieliśmy też plany związane z rynkami w Cze-

rEmES cUPJeden z największych w Europie turniejów piłkarskich dla dzieci i młodzieży, odbywa się w Opalenicy rokrocznie w pierwszy weekend sierpnia – w tym roku juz po raz ósmy. W imprezie bierze udział blisko 300 drużyn i ponad 5 tys. zawodników z kilku-nastu europejskich krajów. Tradycją jest, że Remes Cup odwiedzają gwiazdy polskiej i światowej piłki, w Opalenicy gościli już m.in. Tomasz Kuszczak, Lukas Podolski, Leo Beenhakker i Franciszek Smuda.

GŁOS BIZNESU │ Nr 4│201014

ROZMOWY GŁOSU

chach, na Słowacji, w Rumunii – dziś to jednak już tylko niezre-alizowane projekty, nie zamierzamy zdobywać nowych rynków.

OtWOrZyŁ PaN NIEdaWNO W OPalENIcy dUży I NO-WOcZESNy OśrOdEk hOtElOWy. Skąd dEcyZja O tEj INWEStycjI, cZy ZWIąZaNa ByŁa Z PrZyZNaNIEm POZNaNIOWI OrGaNIZacjI mEcZóW EUrO 2012?

Wracamy do piłki nożnej (śmiech). Koncepcja pojawiła się dawno, sześć lat temu albo i więcej. Miał to być hotel dla piłka-rzy, dla sportowców. Kiedy oglądam dziś pierwsze wizualizacje i projekty, to łapię się za głowę. Widać, jak inne spojrzenie miałem wówczas na biznes. Pierwotnie miał to być hotelik, praktycznie dla jednej drużyny, 15 pokojów. Taki mały motel z restauracyjką, dla sportowców z II czy III ligi. Z każdym

lina. Chcemy niedługo skierować ofertę do aglomeracji ber-lińskiej, która jest centrum biznesu i ma wielu mieszkańców. Nasze ceny są bardzo niskie jak na hotel czterogwiazdkowy, a jakość świadczonych usług jest na poziomie niemieckim. Praktycznie rzecz biorąc, ceny są takie same, tylko zamiast „E” widnieją przy nich literki „PLN”. Z Opalenicy do Ber-lina jest tylko 230 km, a do Warszawy 330, dlatego łatwiej jest nam „zagospodarować” klienta berlińskiego, niż war-szawskiego. Choć cały czas pamiętamy o poznaniakach, to głównie dla nich ma być ten ośrodek.

jakI BędZIE WIęc PrOfIl hOtElU? EkIPy SPOrtO-WE latEm, EvENty BIZNESOWE W INNych POrach rOkU?

hOtEl rEmES SPOrt & SPaNowoczesny hotel Remes został oddany do użytku w kwietniu tego roku. Do dyspozycji gości jest 147 miejsc noclegowych w komfortowo wyposażonych po-kojach, centrum konferencyjne, restauracje i pub, basen, SPA, tory bowlingo-we, a tuż obok hotelu – boiska, stadion, korty tenisowe, strzelnica. Inwestycja kosztowała ok. 40 mln zł.

miesiącem koncepcja jednak rozwijała się, zresztą równolegle z rozwojem firmy Remes. Kiedy rozpoczynaliśmy budowę, a było to dwa i pół roku temu, hotel wciąż nie miał nic wspólnego z Euro, dopiero potem te fakty się zbiegły.

Kiedy dziś słyszę, że ktoś chce zbudować ośrodek hotelowo-tre-ningowy pod kątem Euro, to traktuję to jak mrzonki. Wiem, ile trwa faza projektów, kupowanie gruntów i materiałów. Od poja-wienia się pomysłu do wbicia pierwszej łopaty mijają lata. Chyba, że chodzi o wielkie sieciowe firmy hotelowe, które mają gotowe projekty, a przede wszystkim – wielkie pieniądze.

Nam udało się zakończyć budowę po 2,5 latach. Rozpoczęliśmy działalność 6 kwietnia i cały czas dopieszczamy całość, kończy-my basen i inne pomieszczenia. Pierwszym klubem, który zapo-wiedział przyjazd do nas na obóz, była Cracovia, to nas bardzo zmobilizowało do pracy. Dalej walczymy o klientów, wygląda to na razie bardzo obiecująco, wręcz znakomicie. Już w pierwszym miesiącu mieliśmy 35-procentowe obłożenie. To się praktycznie nie zdarza. Dzięki sprawnemu marketingowi liczymy, że gości bę-dzie przybywać. Zrobiliśmy już dwie udane imprezy firmowe na 500 osób, to niezłe osiągnięcie.

Zostaliśmy zakwalifikowani do grona 16 ośrodków pobytowych, które będą gościć reprezentacje biorące udział w mistrzostwach Europy. UEFA zleciła to firmie TUI, a my podpisaliśmy z nimi umowę. Czekamy teraz na decyzję, kto do nas przyjedzie. Chcemy Niemców, ale najpierw muszą się zakwalifikować na Euro. Na razie pewne udziału w turnieju są tylko Polska i Ukraina.

ZalEży PaNU Na NIEmcach Z PrZycZyN markE-tINGOWych?

W kraju jesteśmy już w miarę znani, organizujemy kilka imprez piłkarskich, dlatego teraz liczymy na sąsiedztwo Ber-

Przygotowaliśmy się na wiele wariantów, bo nie wiadomo, kiedy będzie na co koniunktura. Tworzyliśmy ośrodek dla pił-karzy, to nasza pierwsza grupa docelowa – kluby ekstraklasy z Polski i zagranicy, bo byli już u nas przedstawiciele Arsena-lu Londyn i Sewilli. Bardzo im się podobało. Mamy obszerne sale konferencyjne, co stwarza możliwości dla firm na orga-nizowanie u nas szkoleń i zjazdów. Mamy SPA, co jest ofertą skierowaną do kobiet i całych rodzin. Jest wreszcie bardzo ładna sala bankietowa, więc nie ma problemów ze zorganizo-waniem wesel. A dla wszystkich jest pub i restauracja.

PrZEZ WIElE lat ZajmOWaŁ SIę PaN NIEmal Wy-ŁącZNIE rOZWIjaNIEm fIrmy PrOdUkUjącEj PO-ścIEl. jak OdNajdUjE SIę PaN W ZUPEŁNIE NO-WEj BraNży?

To początki i są one bardzo trudne. Każda część działalno-ści hotelu to wyzwanie, bo mamy ambicje świadczenia usług na najwyższym poziomie. Ale te pierwsze tygodnie są obiecu-jące, mamy dni ze 100-procentowym obłożeniem i bywa, że musimy odmawiać naszym gościom.

Hotel pochłania mnie na tyle, że nie mam na razie pomysłu na kolejny biznes. Muszę wyprowadzić ten projekt na pro-stą. W produkcji pościeli dorobiliśmy się pewnego schematu i interes sam się kręcił. Hotel to żywy organizm, znacznie większy, tu nigdy nie znajdziemy matrycy, każdy dzień i każ-dy nowy klient potrafią nas zaskoczyć. Oceniam, że pół roku zajmie nam, by wszystko zaczęło funkcjonować jak w szwaj-carskim zegarku.

Lubię wyzwania, kiedy coś trzeba dopiero stworzyć – daje mi to potężny zastrzyk energii. Kiedy nacieszę się hotelem, pewnie poszukam nowych wyzwań. Na razie jest co robić.