KATOLICKI MIESIECZNIk · 2020. 7. 23. · Żywa natomiast dyskusja rozwinęła się nad referatem...

65
KATOLICKI MIESIECZNIk TEOLOGICZNO-H LOZOfONY P O S t A \ N | c j \V O Ks. S. Włodarski . . . . PRZED SZEŚCIU LATY Gertruda Heinzelmann . . DŁUŻEJ MILCZEĆ NIE BĘ- DZIEMY Ks. E. Krzywański . . . . BISKUPI POLSCY NA III SESJI VĄj|CANUM II M. Koledyński . . . . . BISKUP STROSSMAYER W ŻYCIU KOŚCIOŁA RZYM- SKOKATOLICKIEGO 1MO- NARCHII AUSTRIACKIEJ J. Sulowski .... . . RADULF z LONGCHAMP RECENZJE NOWOŚCI WYDAWNICZYCH WIADOMOŚCI Z KOŚCIOŁA POWSZECHNEGO L ----------- -------------------- i

Transcript of KATOLICKI MIESIECZNIk · 2020. 7. 23. · Żywa natomiast dyskusja rozwinęła się nad referatem...

  • KATOLICKIMIESIECZNIk

    TEOLOGICZNO-H LO ZO fO N YP O S t A \ N | c j \V O

    Ks. S. Włodarski . . . . PRZED SZEŚCIU LATYGertruda Heinzelmann . . DŁUŻEJ MILCZEĆ NIE BĘ

    DZIEMYKs. E. Krzywański . . . . BISKUPI POLSCY NA III

    SESJI VĄj|CANUM IIM. Koledyński . . . . . BISKUP STROSSMAYER W

    ŻYCIU KOŚCIOŁA RZYMSKOKATOLICKIEGO 1 MONARCHII AUSTRIACKIEJ

    J. Sulowski . . . . . . RADULF z LONGCHAMPRECENZJE NOWOŚCI WYDAWNICZYCH

    WIADOMOŚCI Z KOŚCIOŁA POWSZECHNEGOL — ----------- -------------------- i

  • REDAKTOR Ks. Dr SZCZEPAN WŁODARSKI

    Wydawca: Wydawnictwo Literatury Religijnej, Wanszawa. ul. Wilcza 31, I p., tel. 29-26-43

    Adres redakcji: Warszawa, ul. Wilcza 31, I p., tel. 29-20-43Godz. przyjęć: wtorki i piątki 12—14,

    Cena zeszytu z! 5, —

    WARUNKI PRENUMERATY

    Prenumeratę na kraj przyjmują urzędy pocztowe, listonosze oraz Oddziały i Delegatury „Ruch”. Można również dokonywać wpłat na konto PKO nr 1-6-100020 — Centrala Kolportażu Prasy } Wydawnictw „Ruch” , Warszawa, ul. Wronia 23.

    Prenumeraty przyjmowane są do 15 dnia miesiąca poprzedzającego okres prenumeraty.

    Cena prenumeraty:

    półroczna — 15,— zł, roczna — 30,— zł.

    Prenumeratę na zagranicę, która jest o 40% droższa — przyjmuje Biuro Kolportażu Wydawnictw Zagranicznych „Ruch” , Warszawa, ul. Wronia 23, tel. 20-46-88, konto PKO nr 1-6-100024.

    Egzemplarze numerów zdezaktualizowanych można nabywać w Punkcie Wysyłkowym Prasy Archiwalnej „Ruch”, Warszawa, ul. Srebrna 12, konto PKO nr 114-6-700041 VII O/M Warszawa, lub w Wydawnictwie Literatury Religijnej, Warszawa, ul. Wilcza 31, konto PKO nr 1-14-147290.

    Druk. RSW „Prasa“ — W-wa, Al. Jerozolimskie 125. Z alr>. 415 — E-24

  • KATOLICKI MIESIĘCZNIK “ xxx^ Nr ^TEOLOGICZNO - FILOZOFICZNY CZERWIEC 1 9 6 5

    „Posłannictwo” W A R S Z A W A

    Ks. SZCZEPAN WŁODARSKI

    PRZED SZEŚCIU LATY

    OD R E D A K C J IW p rzyszłym roku (1966) o d b yć się ma — w edłu g w ym a gań

    K od ek su Praw a K an on iczn ego — P iąty S yn od K ościoła P ol- skokatolickiego. A ż e b y prace synodalne p rzyn iosły pożądane ow oce , n ależy się do nich przygotow a ć ju ż teraiz. N asz period yk w łącza się w te p rzygotow an ia przez om aw ianie najw ażn iejszych p rob lem ów , które p ow in n y się znaleźć na porządku d zien n ym synodalnych obrad. R ozp oczyn a m y p rzyp om n ieniem w yda rzeń zw iązanych z C zw a rtym S yn od em , a to w tym celu, b y ułatw ić czyteln ik om w yda n ie w ła ściw ej ocen y ok resu m inionego i pobudzić do tw órczych refleksji.

    C ały 1959 rok stanowi niewątpliwie przełomowy okres w dziejach Kościoła Polskokatolickiego. Można by ten rok porównać — bez przesady i we właściwej proporcji — do XVI wieku w historii Polski. Jak przed czterema wiekami kraj nasz cierpiał ubóstwo i poważne braki w wielu dziedzinach życia kulturalnego i społecznego, tak i Kościół Polskokatolicki odczuwał przed sześciu laty wielkie niedostatki w szeregu dziedzinach życia kościelnego i religijnego, usunięte prawie w całości w krótkim okresie jednego roku. Przypomnijmy kilka faktów.

  • 130 (2) Ks. SZCZEPAN W ŁO DAR SKI

    W dniu 8 stycznia 1959 r. na uroczystym posiedzeniu ówczesnej Kapituły. Kościoła wprowadzono na urząd Wikariusza Generalnego ks. dr Maksymiliana Rodego. W dniu tym przeprowadzono też pewną reorganizację urzędów centralnych. Powołano Instytut Wydawniczy Literatury Religijnej przemianowany następnie na Wydawnictwo Literatury Religijnej. Zreorganizowano Wydziały: Duszpastersko-Misyjny i Finansowo-Gospodarczy. Tydzień później zapadła uchwała o wydawaniu prasowego organu wewnętrznego pn. „Miesięcznik Kościelny*'. Pierwszy numer ukazał się w lutym 1959 i podał szereg zasadniczych informacji. Zawiadomił m. in., że zwierzchnią władzę w Kościele piastuje ks. bp Julian Pękala z ks. dr Maksymilianem Rodem jako Wikariuszem Generalnym. Podał kompetencje poszczególnych komórek organizacyjnych w Kurii Biskupiej i w Kościele. Ustalił też wiele spraw urzędowych posiadających dotychczas charakter nieokreślony, niemal nieuchwytny.

    Od samego początku nowego rytmu pracy kościelnej stało się rzeczą oczywistą, że duszą odnowy jest Wikariusz Generalny. Obok reorganizacji centralnych urzędów w Kościele i kierowania sprawami wydawniczymi Wikariusz Generalny poświęcał wiele czasu odwiedzaniu placówek duszpasterskich (parafii, filii, misji) a to w celu zapoznania się z rzeczywistym stanem ich rozwoju i potrzeb.

    Najważniejszym jednak dziełem ks. dr Maksymiliana Rodego było przygotowanie i przeprowadzenie Czwartego Synodu Kościoła Polskokatolickiego. .

    Zarządzenie o zwołaniu Synodu ukazało się 21 lutego 1959 i wyznaczyło termin 16 i 17 czerwca 1959. Jednocześnie zapowiedziano na 12 marca Zjazd Duchowieństwa, który miał być poprzedzony dwudniowymi rekolekcjami. Na Zjeździe poruszono sprawę stosunku Kościoła Polskokatolickiego do PNKK w Ameryce, lecz — jak stwierdził Wikariusz Generalny — normalnej współpracy nie da się podjąć drogą korespondencji. Po-' stanowił osobiście jechać do USA, by sprawy współpracy wyświetlić i ostatecznie określić. Wyjechał w dniu 3 maja. W wyniku wstępnych rozmów z Pierwszym Biskupem PNKK, ks.

  • PRZED SZESC1U L A T Y 131 (3)

    bpem dr L. Grochowskim, ustalił, że należy wzmocnić osłabioną więź pomiędzy obydwoma Kościołami. Już wtedy delegacja Kościoła Polskokatolickiego zaproponowała, by wydać wspólnie jeden Mszał i wspólny Modlitewnik. Ks. dr M. Rode przekonywał też swych rozmówców w USA, że dla wzmocnienia polskości PNKK w Ameryce powinno się wysyłać studentów teologii do Polski. Wykazywał, że kierownictwo PNKK w USA musi spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że utrzymanie i rozwój Kościoła Narodowego w Ameryce zależy od rozwoju i siły tegoż Kościoła w Polsce. „Obecnie już nie Ameryka, a Polska dysponuje tymi istotnymi czynnikami, które są konieczne do ekspansji; nie Ameryka, a Polska może i powinna się stać macierzą, może i powinna wysyłać misjonarzy... My mamy uczelnie teologiczne, pomoce naukowe i teologów. Zresztą, prędzej czy później Kościół Polskokatolicki stanie się — inaczej być nie może — matką w zakresie spraw religijnych i duszpasterskich w stosunku do wszystkich Polaków gdziekolwiek się oni w świecie znajdują, jak również chce być i będzie ogniskiem miłości promieniującym na ościenne Kościoły i przyciągającym bratnie chrześcijańskie i katolickie wyznania do rodziny Kościołów starokatolickich".

    Do kraju delegacja wróciła 29 maja 1959 w towarzystwie ks. bpa L. Grochowskiego. Po drodze odwiedziła w Utrechcie ks. arcybpa dr Andrzeja Rinkla i przeprowadziła rozmowę na temat nawiązania ściślejszych stosunków między Kościołem Pol- skokatolickim a Unią Utrechcką.

    Na posiedzeniu Konsystorza w dniu 8 czerwca 1959 ks. bp J. Pękala ustąpił ze stanowiska ordynariusza Kościoła. W dniu następnym na sesji poszerzonego plenum Rady Kościoła (w obecności ks. bpa L. Grochowskiego) kandydatem na ordynariusza czyli głowę Kościoła Polskokatolickiego został jednogłośnie wybrany ks. dr Maksymilian Rode. Nazajutrz delegacja Rady Kościoła w osobach ks. bpa J. Pękali, ks. dziek. W. Kierz- kowskiego, ks. dziek. J. Osmólskiego, ob. H. Szeleściny-Moraw- skiej i ob. Cieżniewskiego udała się do władz wyznaniowych w celu przedstawienia kandydatury ks. dr M. Rodego do za

  • 132 (4) Ks. SZCZEPAN W Ł O D A R S K I

    twierdzenia w myśl wymagań dekretu Rady Państwa z 10 lutego 1953 r.

    Elekt przedstawił Radzie Kościoła nowy „Kodeks Prawa Kościoła Polskokatolickiego w PRL“ mający zastąpić „Znowelizowane Prawo Kanoniczne". Najważniejszą zmianą ustrojową wprowadzoną przez „Kodeks Prawa“ było postawienie zasady odpowiedzialności jednoosobowej w miejsce dotychczasowej odpowiedzialności kolektywu zwanego „Kurią Biskupią". Na czele Kościoła stoi Prymas Kościoła Polskokatolickiego i on jest odpowiedzialny za całokształt życia kościelnego.

    Czwarty Synod Kościoła Polskokatolickiego odbył się w dniach 16 i 17 czerwca 1959 w starym pałacu Prymasowskim przy ul. Senatorskiej 13/15. Pełnoprawnych członków Synodu było 104, w tej liczbie 57 księży i 47 delegatów świeckich reprezentujących 49 parafii. Pośród zaproszonych gości szczególną uwagę zwracali delegaci z USA, mianowicie Pierwszy Biskup ks dr L. Grochowski, ks. dr B. Goławski, ks. senior Wł. Sieńko oraz mec. E. Gazda. Nie było przedstawicieli bratnich wyznań chrześcijańskich w Polsce, natomiast pierwszy raz w dziejach Kościoła Polskokatolickiego byli obecni przedstawiciele władz wyznaniowych.

    Otwarcia Synodu dokonał ks. bp J. Pękala. Odczytano uchwałę Rady Kościoła z 9 czerwca o wyborze kandydata na biskupa ordynariusza w osobie ks. dr Maksymiliana Rodego. Pierwszą reakcją sali było powstanie i zgotowanie długotrwałej owacji dotychczasowemu Wikariuszowi Generalnemu. Niezależnie jednak od tej spontanicznej manifestacji ks. Edward Bałakier postawił przed Synodem formalnie kandydaturę ks. dr M. Rodego do zatwierdzenia. Zarządzono głosowanie, w którego wyniku okazało się, że wybór ks. dr M. Rodego na biskupa ordynariusza i głowę Kościoła przeszedł jednomyślnie. Urządzono elektowi powtórną owację wyrażającą całkowitą aprobatę i zaufanie.

    Z kolei ks. bp J. Pękala odczytał sprawozdanie z działalności „Kurii Biskupiej" w latach 1952—1958, a biskup elekt wygłosił

  • PRZED SZEŚCIU L A T Y 133 (5)

    referat pt. „Ramowy program pracy i rozwoju Kościoła Polskokatolickiego w PRL“ . Stwierdził, że z wiarą i optymizmem patrzy w przyszłość Kościoła, widzi szerokie perspektywy jego rozwoju, a to mimo wielkiego ubóstwa materialnego parafii i duchowieństwa. Ks. dr M. Rode nawiązał do swego pobytu w Ameryce i przedstawił Synodowi do rozważenia i zaakceptowania następujący wniosek: „Czwarty Zwyczajny Synod Kościoła Polskokatolickiego w PRL odbywający swe obrady w Warszawie w dniach 16 i 17 czerwca 1959 na swej Pierwszej Sesji potwierdza jedność z PNKK w Ameryce i w Kanadzie w świętej wierze katolickiej w oparciu o Pismo św. i Tradycję oraz w oparciu o uchwały i naukę siedmiu Soborów Powszechnych z tym, że oba Kościoły, tworząc faktyczną jedność dogmatyczną i liturgiczną, mają własne i niezależne kierownictwo wybrane przez najwyższą władzę, tj. przez swoje Synody".

    Wobec osiem lat trwającej rezerwy i różnych nieporozumień stosunki Kościoła Polskokatolickiego z Unią Utrechcką były praktycznie zerwane. W związku z tym ks. biskup elekt zaproponował w swym referacie zwrócenie się do Unii Utrechckiej „o przyjęcie nowo obranego Biskupa Ordynariusza do kolegium biskupów starokatolickich" a Kościoła Polskokatolickiego — do Unii Utrechckiej.

    Poza tym ks dr M. Rode przedstawił teksty depesz do premiera J. Cyrankiewicza, ministra Sztachelskiego (stojącego na czele Urzędu do Spraw Wyznań) oraz do dyr. J. Lecha. Depesze zapewniały, że Kościół Polskokatolicki „realizując swoje religijne posłannictwo, pragnie jak najlepiej służyć również Narodowi Polskiemu i pomagać wydatnie Rządowi w pracy nad rozwojem gospodarczym i kulturalnym oraz nad bezpieczeństwem naszego kraju".

    W drugiej części swego referatu biskup-elekt naszkicował plan pracy czterech komisji synodalnych. Mówiąc o zadaniach Komisji Gospodarczej, przypomniał o potrzebie „unormowania dochodów księży, ich ubezpieczenia, urlopów i spokojnej starości". Prelegent dodał, że „trzeba myśleć o remontach, restauracjach i budowach. Między innymi należy wybudować w War

  • 134 (6) Ks. SZCZEPAN W ŁO DAR SKI

    szawie katedrę. Plac dało gratisowo Państwo, a Kościół w Ameryce w osobie Pierwszego Biskupa, ks. bpa dr L. Grochowskiego, obiecał wybudować świątynię jako pomnik Tysiąclecia Polski".

    Pod koniec referatu Synod zapoznał się z planami wydawniczymi Kościoła. Obok Mszału i Rytuału należy w krótkim czasie opracować „historię chrześcijaństwa pierwszego tysiąclecia w aspekcie historycznym i teologicznym" oraz „historię Kościoła Polskokatolickiego i Kościoła Narodowego w Ameryce". W najbliższym czasie — ciągnął dalej referent — jest nadzieja, że będzie wydawany popularny tygodnik religijno-społeczny pt. „Rodzina". Wówczas miesięcznik „Nasze Posłannictwo'1 stanie się raczej czasopismem problemowym.

    Gdy elekt skończył referat, Synod przyjął wszystkie wysunięte przezeń wnioski i wybrał członków komisji synodalnych, które debatowały nad przedstawionymi zagadnieniami w godzinach popołudniowych 16 czerwca.

    W dniu następnym sesję plenarną rozpoczęto dyskusją nad przedstawionym poprzedniego dnia sprawozdaniem ks. biskupa J. Pękali. Przeważyła zasugerowana przez ks. dr M. Rodego opinia, by „ze względu na trudne warunki, w jakich pracować musiała Kuria Biskupia, nie dyskutować nad sprawozdaniem, lecz wyłącznie podziękować dotychczasowej Kurii Biskupiej za dobrą wolę, z jaką chciała kierować Kościołem". W ten sposób nie wyciągnięto żadnych konsekwencji w stosunku do tych, co w ostatnim siedmioleciu zepchnęli Kościół na boczne tory.

    Żywa natomiast dyskusja rozwinęła się nad referatem ks. bi- skupa-elekta. Zabrał m. in. głos ks. biskup dr L. Grochowski, który pod koniec oświadczył w imieniu PNKK w Ameryce: „Nie chcemy kierować Kościołem w Polsce ani ingerować w jego wewnętrzne sprawy, jeno z całej duszy pragniemy wam pomóc. Pragniemy, by Ojczyzna naszych Ojców wyzwoliła się z watykańskiego zaboru dusz, by poznała Chrystusa i tylko Jego obrała za swego Pana i Zbawiciela. Zdajemy sobie sprawę, że tu, nad Wisłą, gdzie lud polski mieszka, jest przyszłość wolnego Kościoła i tu się zwracają dzisiaj oczy setek tysięcy wyznaw

  • FR ZED SZEŚCIU L A T Y 135 (7)

    ców Kościoła Narodowego w Ameryce z gorącym życzeniem, aby się ten Kościół rozwijał i spełnił wyznaczone przez Opatrzność zadanie". Wyrazem emocjonalnym tej życzliwości i ‘ pokoju był pocałunek braterski wymieniony pomiędzy Pierwszym Biskupem PNKK w USA i Prymasem Kościoła Polskokatolickiego w Polsce, na co sala zareagowała żywiołowymi oklaskami.

    Końcowa sesja synodalna odbyła się po południu 17 czerwca. Zajmowano się wówczas dyskusją nad sprawozdaniami komisyj synodalnych. Ks. biskup L. Grochowski wysunął wniosek powołania komisji mającej omówić sprawy kultu, liturgii i inne zagadnienia religijno-kościelne, które by obowiązywały w obydwu Kościołach: w Ameryce i w Polsce. Wniosek przyjęto jednogłośnie przez aklamację. Inny wniosek Pierwszego Biskupa PNKK mówił o wysyłaniu oficjalnych delegacji obydwu Kościołów na wszystkie synody w USA i w Polsce. Projekt ten jako uchwałę również przyjęto jednomyślnie.

    Następstwem wyboru przez Synod nowego biskupa była sakra biskupia, która pierwszy raz w dziejach Kościoła Polskokatolickiego miała się odbyć w centrum starokatolicyzmu tj. w Utrechcie. Czwarty Synod zwrócił się w tej sprawie z zapytaniem do ks. arcybiskupa A. Rinkla, który telegraficznie wyraził całkowitą zgodę. Wyjazd biskupa elekta do Holandii nastąpił w dniu1 lipca, a sakra biskupia — w dniu 5 lipca 1959 r. Konsekrato- rami byli: ks. biskup dr L. Grochowski, ks. arcybp dr A. Rinkel i ks. bp dr Urs Kuery.

    Uroczysty ingres nowego Biskupa i Głowy Kościoła Polskokatolickiego odbył się w dniu 2 grudnia 1959 w prokatedrze warszawskiej przy ul. Szwoleżerów 4. Brało w nim udział całe duchowieństwo Kościoła Polskokatolickiego i liczni goście z bratnich wyznań chrześcijańskich w Polsce. W programowym przemówieniu wygłoszonym przy tej okazji Prymas Kościoła Polskokatolickiego zapowiedział, iż służyć będzie Bogu, Kościołowi i Polsce.

    Ingres stanowił uroczyste zakończenia tych całorocznych starań i zabiegów, które zmierzały do podźwignięcia Kościoła na wyższy poziom i znalezienia najwłaściwszej drogi rozwoju.

  • GERTRUDA HEINZELMANN

    DŁUŻEJ MILCZEĆ NIE B Ę D Z I E M Y

    O D R E D A K C J I

    Przem ilcza się na ogół w a żn y problem, żyw szeg o udziału ■kobiet w życiu k ościeln ym . M ilczen ie przełam uje w iele K o ściołów chrześcijańskich na Zachodzie i w p row adza k obiety na u rzęd y duszpasterskie. Co m yśli o tym ta grupa w yzn a ń chrześcijańskich, która się trzym a starodaw nych tradycji, jak np. K ościoły W schodn ie, K o ścioły Starokatolickie „K ośció ł R zym sk ok a tolick i?

    C zęściow o na to pytanie odpow iada pu blik ow a n y pon iżej artykuł w yzn a w o zyn i i znanej działaczki K ościoła R zym sk o katolickiego w Szw ajcarii. R edakcja traktuje go ja k o artykuł d ysk u syjn y i prosi P T C zyteln ik ów (zw łaszcza C zytelniczki)o podzielenie się w ła sn ym i uw agam i w te j tak w a żn ej k w estii.

    W ezwanie kobiet do pełnienia obowiązków duszpasterskich w wielu Kościołach protestanckich na Zachodzie stanowi nieodwracalny fakt w historii religii. Wśród chrześcijańskich wyznań od wieków pokutowało przekonanie, że pełnię obowiązków kościelnych — łącznie z głoszeniem kazań, udzielaniem sakramentów św. i duszpasterstwem — mogą wykonywać tylko mężczyźni. Teraz wśród tych, co myślą po chrześcijańsku, wzrasta przekonanie, że nie można nadal utrzymać starej roli kobiet w religii i Kościele i że odsunięcie kobiet głęboko zainteresowanych życiem religijnym od głównych funkcji kościelnych jest ciężką niesprawiedliwością sprzeczną z Dobrą Nowiną i z nauką, że każdy człowiek nosi podobieństwo Boże i jest dzieckiem Bożym.

    *) Gertruda Heinzelmamn jest prokuratorem w Zurichu. W ydała rozprawę o stanowisku kobiet w Kościele, adresowaną do Ojców Drugiego Soboru Watykańskiego.

  • DŁUŻEJ MILCZEĆ NIE BĘDZIEMY 137 (9)

    To zerwanie z tradycją, to wezwanie kobiet — teologów do duszpasterstwa z wszelkimi prawami i obowiązkami w wielu Kościołach protestanckich oddziaływuje z mocą historycznego faktu ną dialog ekumeniczny w duchu zjednoczenia chrześcijaństwa, a rzeczą zdumiewającą jest to, że tak mało o tym się mówi. Tak dalece jak można to przewidzieć, ten ruch w Kościołach różnych wyznań w zachodniej Europie na pewno się umacnia i niechybnie wpłynie na pozostałe wyznania, ponieważ posiada znamię zarówno ludzkie jak i chrześcijańskie. Cóż się stanie z kobietami tych innych wyznań, kobietami, które poświęcają się studiom teologii, przechodzą egzaminy i w subiektywnym odczuciu powołania proszą o stanowisko duszpasterskie, a w Kościele Rzymskokatolickim — o kapłaństwo?

    Czyż te kobiety o głębokim zrozumieniu posłannictwa chrześcijańskiego nadal mają żyć w poczuciu dyskryminacji religijnej uważającej ich pragnienia w tym względzie za niewłaściwe a nawet grzeszne z powodu ich płci. Ostatecznie powołanie mężczyzny do kapłaństwa nie jest niczym więcej niż odczuciem subiektywnym opartym na jego przeżyciach religijnych i duchowych, ale jeżeli będziemy rozumować w duchu człowieka stworzonego na obraz Boży i powołanego do dziecięctwa Bożego, będzie rzeczą niezrozumiałą to, że owo subiektywne odczucie wystarczy do przyjęcia urzędów i obowiązków kościelnych przez mężczyznę, a nie przez kobietę.

    Tradycja, która została już w tej sprawie odsunięta na bok przez wiele Kościołów w krajach protestanckich, biorących udział w dialogu międzywyznaniowym, nie jest nieprzezwycię- żalną przeszkodą nawet w Kościele Rzymskokatolickim. W ciekawej pracy pt. „Kirche und Sakramente“ ks. Karl Rahner w yraził pogląd tak odważny jak i postępowy: „...nie musi się uważać za pewne, że co wczesne chrześcijaństwo czyniło, musi czynić zawsze i w każdym względzie Kościół późniejszy; innymi słowy, decyzja Kościoła Pierwotnego nie stała się decyzją absolutną po wszystkie późniejsze czasy i nie musi być dlatego uznawana za prawo Boże“ .

    W rzeczywistości jednakże Kościół Pierwotny i wczesne

  • 138 (10) GERTRUDA HEINZELMANN

    chrześcijaństwo oceniało wartość kobiet znacznie wyżej niż wieki średnie. Dopóki darów charyzmatycznych nie pochłonęły kościelne urzędy, dary charyzmatyczne udzielane kobietom dawały im wysoką w Kościele pozycję i należne prawa. Nawet Ap. Paweł — cytowany jako główny przeciwnik dawania kobietom kościelnych funkcji — zgodził się, by prorokowały na zgromadzeniu. Wskazują na to jego słowa z Listu I do Koryntian, 11, 5. Córki Ap. Filipa znano w czasach apostolskich doskonale joko prorokinie. Męczeństwo czyniło świętych zarówno z mężczyzn jak i kobiet i nawet Tertulian znany z antyfeminizmu nie gardził objawieniami męczennic. Powoływał się na wizję Per- petuy jako na czynnik decydujący w określeniu dogmatów. Kobiety były często pierwszymi chrześcijanami po miastach, przewodnikami początkujących, ewangelizowały kobiety, gdyż tylko one to mogły robić. Wdowy i diakonisę pełniły funkcje duchowne w pierwszych wiekach chrześcijaństwa i były święcone na te stanowiska przez wkładanie rąk. Otrzymywały takie same święcenia jak diakoni, a diakonat późniejsza teologia zaliczyła do święceń wyższych. Wysoka była pozycja takich kobiet Nowego Testamentu jak Pryscylli i Febe. Obecną pozycję kobiet w Kościele możemy interpretować tylko jako przemoc dławiącą wiele obiecujące życie.

    Ten wsteczny rozwój, to poniżenie kobiety co do jej potrzeb i aspiracji jest powodem głębokiego smutku. Zadaje wielu kobietom niezmierne cierpienia duchowe, niszczy wielkie źródło rozwoju i wzbogacenia Kościoła i chrześcijaństwa.

    Jednakże nawet we wczesnym chrześcijaństwie prawa kobiet ograniczało wrogie środowisko. Judaizm ongiś postawił Deborę wysoko jako jednego z Sędziów i uznanych prorokiń, lecz później skazał kobiety do haremu jako istoty poniżone, bez praw. W czasach Chrystusa i Apostołów nie uczyniono najmniejszego wysiłku w kierunku ich wykształcenia i wychowania. Kobiety zajmowały się tylko pracą ręczną i przez całe życie były całkowicie odsunięte od szkół i życia publicznego swoich czasów. Mężczyźni, nawet ci żonaci, ograniczali obcowanie z kobietami do minimum. Kobiety były niezdolne do działań prawnych we

  • DŁUŻEJ MILCZEĆ NIE BĘDZIEMY 139 (U)

    własnych sprawach lub do występowania w roli świadków. Bardziej ważnym faktem jest to, że nie miały pełnych praw w mojżeszowej religii okresu późniejszego. Były zwolnione od obowiązku odmawiania formuły „Słuchaj Izraelu", nie wolno im było nosić modlitewnych pasów i były odsunięte od uroczystych aktów religijno-politycznych takich, jak wieczerza paschalna. W synagogach były zapędzane na krużganki dość odległe od miejsca, z którego czytano Pismo św. W świątyni Heroda grono kobiece oddzielano od zespołu męskiego i to niżej o piętnaście stóp. Szczególnie uciążliwy był przesąd pochodzący ze starego tabu, że przypuszczalna nieczystość towarzysząca życiu seksualnemu powinna odsunąć kobiety od służby Bożej przez długie okresy ich życia. Mężczyźni byli świadomi uciążliwego losu kobiet w czasach Chrystusa, lecz nie ruszyli palcem, by to naprawić. W zadowoleniu dziękowali Bogu, że się urodzili mężczyznami, jak to czytamy w „Trzech Błogosławieństwach" rabina Judy z Ela ok. 250 r. n. e. Gdy spojrzymy wstecz, ciekawi jesteśmy, czy taka modlitwa podobała się Bogu bardziej niż modlitwa faryzeusza.. Musimy sobie zdawać sprawę z tej sytuacji, gdy mamy ocenić stanowisko i wskazania Ap. Pawła oo do kobiet. Paweł był Żydem. Jego stanowiska nie można rozważać w oderwaniu od jego czasów. Jego poglądy wyrosły z gleby opisanych wyżej warunków społecznych, prawnych i religijnych. Chrześcijaństwo nie wyrugowało przesądu, że nieczystość kobiety odsuwa ją od kultu religijnego. Przesąd ten pokutował poprzez długie wieki średniowiecza po czasy nowożytne. Zrodził pogląd, że kobiecie nie wolno wejść do sanktuarium lub dotknąć świętych naczyń. W czasach, gdy wierni — mężczyźni otrzymywali Komunię św. do rąk, ręce kobiet uważano raczej za „nieczyste" i dlatego przy Komunii św. musiały być nakryte chustą. Kobiety zamężne były zbyt „nieczyste", by mogły przyjmować Komunię św. często. Istniały również przepisy i zalecenia odsuwające od udziału w nabożeństwach kobiety przechodzące menstruację. Matki po porodzie musiały się poddawać starotesta- mentowym oczyszczeniom i modłom. Głęboko się żakorżeńiło

  • 140 (12) GERTRUDA HEINZELMANN

    przekonanie, że macierzyństwo kobietę kala. Zaledwie piętnaście lat temu pewien ksiądz na wysokim stanowisku powiedział w katedrze Siońskiej (Szwajcaria) podczas kazania, że „macierzyństwo zawiera w sobie nieczystość'1. W szpitalach obsługiwanych przez zaKonnice nawet obecnie siostry nie dotkną się kobiet podczas lub po porodzie.

    Ten żydowski przesąd ma swe korzenie w manichejskiej nader szeroko rozpowszechnionej na Wschodzie opinii, że cokolwiek ma związek z płcią, nosi znamię nieczystości i niegodziwo- ści. To właśnie kobieta jest uosobieniem szatana i wcieloną nie- godziwością. Przedstawia się ją jako źródło pokus, upadku i grzechu. Do tej literatury, która poniża kobiety, nie przyczyniły się kobiety ni słowem. Jest ona sensownym wnioskiem z męskiej refleksji nad samym sobą w walce przeciw seksualnym pożądaniom. W owych czasach kobiety nie posiadały ni wykształcenia, ni środków, aby się bronić przeciw zarzutom lub polemizować z manichejskimi pismami mężczyzn. Maria — oczywiście — ukazana została po przeciwnej stronie biblijnej i alegorycznej Ewy, lecz Ona jest osamotniona, skupiająca na sobie wszelki blask. Nawet najwyższy stopień czci dla Marii i dogmaty maryjne nie potrafią wpłynąć bezpośrednio na podniesienie godności zwyczajnej kobiety w zwyczajnym świecie. Maria jest nie tylko wyjątkiem, Ona jest jedynym wyjątkiem.

    Dla kobiet tragedią o szerokich rozmiarach było to, że tę ich degradację opartą na przesądzie o nieczystości ,,naukowo“ wywodzono z nauki Arystotelesa. Ten nie mający pojęcia o procesie rodzenia filozof zawyrokował, że tylko mężczyzna jest aktywnym czynnikiem rodzącym drugiego mężczyznę. Kobietę w procesie rodzenia uznał za całkowicie bierną; ona ma tylko przygotować materiał. Jeżeli urodziła się kobieta, uznano, że zaszedł w tym procesie jakiś błąd z winy alibo męskiego nasienia albo materiału przygotowanego przez kobietę, albo w ostateczności z wilgotnego południowego wiatru. Kobieta jako taka nie jest niczym innym jak niepełnym lub poronionym mężczyzną (mas occasionatus). Więc ta „naukowa“ teoria wykazywała, że kobieta jest istotą mniej wartościową fizycznnie i umysłowo.

  • DŁUŻEJ MILCZEĆ NIE BĘDZIEMY 141 (13)

    Termin „teoria naukowa" posiada szersze znaczenie niż termin „biologia współczesna". Była to filozofia o mężczyźnie i kobiecie jako antytezach: czynnej i biernej, duchowej i materialnej. Cała scholastyka tkwiła w tej „naukowej “ teorii i tej filozofii. Pod tym względem nauka scholastyczna osiągnęła swój szczyt u swego przodownika, Tomasza z Akwinu.

    Niechaj nikt nie zarzuca, że tę teorię Kościół Rzymskokatolicki już dawno odrzucił. Kanon 1366 Kodeksu Prawa Kanonicznego stawia normę, w myśl której studia i nauki filozoficzno-teologiczne winny się kierować metodą (ratio), doktryną i zasadami Doktora Anielskiego. Papież Leon XIII w encyklice „Aeterni Patris“ powołującej do życia Neo-Tomizm cytuje swych poprzedników, którzy stwierdzają, że przedziwna doktryna św. Tomasza oświeca cały Kościół, zawstydza herezje i oczyszcza z dnia na dzień świat z błędu. Dodajmy, że w uroczystość św. Tomasza Kościół (Rzymskokatolicki) się modli: „O Boże, który oświeciłeś Kościół przedziwną nauką św. Tomasza, Twego wyznawcy a naszego nauczyciela, i rozsławiłeś jego świętą pracę, spraw, prosimy, byśmy rozumieli co uczył i naśladowali, co czynił” .

    Ani Prawo Kanoniczne, ani encyklika, ani modlitwa liturgiczna nie czyni najmniejszego gestu w stronę oczyszczenia nauki Tomasza z tych poglądów naukowych, społecznych i filozoficznych, które zdezaktualizował rozwój późniejszy. Jedną z zasług pap. Piusa XII było położenie pewnej granicy ważności tomiz- mu; zrobił to w przemówieniu do ojców dominikanów z 22 września 1948 oraz do (uczelni) Gregorianum z 17 października 1953. Lecz mowa papieska nie jest tak urzędowym aktem nauczycielskim jak encyklika lub akt prawny mogący uchylić jakieś prawo. Ponadto musimy zauważyć, że nauka tomistyczna o naturze mężczyzny należy do tych, które nawet Pius XII zalecił jako drogowskaz pod każdym względem. Zatem tomistyczna doktryna o kobiecie jest pośrednio nadal zawarta w urzędowej nauce Kościoła po dziś dzień. Jej duch posiada niewątpliwie wpływ przy interpretacji Kodeksu i przepisów liturgicznych w duchu nieprzychylnym dla kobiet.

  • 142 (14) GERTRUDA HE1NZELMANN

    Od wielu wieków kobiety otrzymują okrutne ciosy ze strony filozofów, teologów i urzędowych poczynań Kościoła, który tamował i nadal tamuje rozwój kobiecych właściwości duchowych. Musimy pamiętać, że kultura średniowieczna była w swej istocie kulturą kościelną. Nie istniała kultura świecka w nowożytnym znaczeniu, która by popierała umysłowy rozwój i wartości niezależnie od Kościoła. Nowożytny ruch feministyczny, który się rozrósł do światowych rozmiarów, nie powstał z myśli kościelnej. Wyrósł z racjonalizmu Oświecenia, z jego pojęcia równości wszystkich ludzi jako istot rozumnych. Dlatego stanowisko pap. Jana XXIII w jego encyklice „Pacem in terris“ jest najwyższej wagi. Ukazał on aspiracje współczesnych kobiet w słowach, które można rozumieć jako sprzeciw co do starych pojęć scholastycznych: „Kobieta, która w naszych czasach stała się świadoma swej godności ludzkiej, nie powinna się uważać za rzecz bezduszną lub czyste narzędzie. Ona chce mieć prawa i obowiązki zarówno w życiu domowym jak i państwowym odpowiadające godności osoby ludzkiej".

    Ta wypowiedź przemilcza niestety jeszcze niską pozycję kobiet w Kościele. Trzynasty Schemat Soborowy również zda się mówić o równości płci. Czy to stanowisko będzie miało wpływ na pozycję kobiet w Kościele — zobaczymy. Ale skoro przed kobietami w kulturze świeckiej otwierają się stopniowo nowe dziedziny, należy się zapewne spodziewać, że Sobór pójdzie za tym przykładem przez otwarcie dla kobiet w Kościele drogi odpowiadającej pojęciu równości. Tej nadziei nie zadowoli zwykła deklaracja o „godności osobowej kobiet" pozostawiająca bez zmian w tym względzie prawo i życie. W kołach kościelnych niestety istnieje tendencja przypisywania obecnej pozycji kobiet ich odmienności i pozostawienia bez zmian prawodawstwa, które jest sprzeczne z równością godności i stanu.

    Scholastyczny pogląd na kobietę przerwał silne tradycje kobiecej aktywności w Kościele Pierwotnym, tej aktywności, która naturalnie wypływała z Ewangelii. W perspektywie historycznej zdławienie starych praw kobiecych wygląda na niesprawiedliwość wyrządzoną ludzkości. Dlatego od dyskusji nad

  • DŁUŻEJ MILCZEC NIE BĘDZIEMY 143 (15)

    wznowieniem diakonatu należy oczekiwać, że ten urząd kościelny zostanie kobietom „przywrócony*1 w związku z potrzebami nowoczesnymi. Lecz brak co do tego wskazówek we właściwej literaturze. Według artykułu Franz‘a Thoma‘a w „Muncher Theologischen Zeitschrift“ , nie ma żadnego widoku na wznowienie poważnej funkcji diakonisy; w najlepszym wypadku kobiety mogą wyjść za mąż za diakonów. Podobny cios nadziejom kobiet zadało obszerne symposium „Diaconia in Christo** wydane przez Rahnera i Vorgrimmlera. Z dyskusji wielu autorów jasno wynika, że nowi „diakoni** przypuszczalnie nie będą otrzymywać diakonatu w sensie pierwszego stopnia wyższych święceń. Więc w zasadzie kobieta z pełnym wykształceniem teologicznym niczego nie osiągnie. W tym zbiorze bardzo mało się mówi o diakonisach w ogólności. Wydaje się, że pozytywne zapotrzebowanie na nie istnieje tylko w Polsce, w kraju zaangażowanym w ostrej walce światopoglądowej.

    Druga sesja Soboru Watykańskiego rozważała przywrócenie diakonatu, lecz niczego nie powiedziano o dopuszczeniu kobiet do niego w jego nowej formie. Zapewne należałoby poświęcić trochę uwagi wielu kobietom katechetkom, nauczycielkom i pomocnicom w duszpasterstwie, które pracują w Kościele bez urzędowego uznania zgodnie z wymogami czasów, nawet w oderwaniu od sprawy święceń.

    To milczenie o diakonisach i brak konstruktywnych planów co do kobiet dość dobitnie wykazuje, jak w Kościele zakorzenił się dawny pogląd na kobiety. Idea kobiety — kapłana jest jeszcze oczywiście kompletnym tabu. Może jednak kobiecie wolno się interesować — niezależnie od modelu scholastycznego — argumentami popierającymi jej pragnienie przyjęcia święceń? W związku z tym winniśmy zwrócić uwagę na to, że Pius XII w encyklice „Mystiei Corporis** potwierdził starą naukę, iż każda osoba ochrzczona jest naznaczona duchowym znamieniem dającym zdolność do przyjmowania innych sakramentów. Kanon 87 Kodeksu podobnie stwierdza, że chrzest św. nadaje ochrzczonemu wszelkie prawa i obowiązki w Kościele Chrystusowym. Wykluczenie kobiet od święceń kapłańskich — od sakra

  • 144 (16) GERTRUDA HEINZELMANN

    mentu — całkiem wyraźnie się sprzeciwia doktrynie o pełnych skutkach chrztu św. W celu usprawiedliwienia obecnej pozycji kobiet należałoby głosić, że chrzest — udzielany wszystkim w ten sam sposób — nie jest zdolny wywołać swego pełnego skutku w stosunku do kobiet. Racji tego należałoby szukać w domniemanej niższości duchowej kobiet sprzecznej z pełnymi skutkami chrztu i marnującej jego owoce. Nie ma jednak podstawy w tekście Ewangelii w ogólności lub w przykazaniu Chrystusa co do chrztu, ażeby sądzić, że kobieta stoi duchowo niżej lub że jest niezdolna do przyjęcia pełnych skutków chrztu św. Jeżeli chrzest daje zdolność przyjęcia święceń kapłańskich przez, mężczyznę, musimy wyciągnąć ten sam wniosek co do kobiet.

    A dalej, jeżeli chrzest daje mężczyźnie zdolność do przyjęcia siedmiu sakramentów św. a kobiecie — tylko sześciu, to członkostwo kościelne oparte na chrzcie św. nie jest takie samo dla mężczyzny i kobiety. Odsunięcie kobiet od jednego z sakramentów jest zamachem na ich osobowe prawa w Kościele, ograniczającym ich członkostwo. Następstwem tego jest to, że nawet ich prawa jako osób świeckich nie są równe z prawami mężczyzn, gdyż mężczyźni są potencjalnie kapłanami, a kobiety — nie. Następnie skoro wolność woli w zakresie sakramentów nie działa na tym samym poziomie ludzkich możliwości co do mężczyzn i kobiet, wynika, że kobiety nie są osobami w tym samym znaczeniu co mężczyźni.

    Wśród argumentów przemawiających za dopuszczeniem kobiet do kapłaństwa najwybitniejszym jest fakt, że w pierwszym tysiącleciu kobiety były święcone przez nałożenie rąk. Jak wspomniano wyżej, to święcenie było analogiczne do diakonatu. Febe wspomniana w listach Pawłowych jest nazywana diakonisą wtedy, gdy diakonat oznaczał służbę kościelną jako taką i nie dokonano jeszcze dokładnego rozdziału pomiędzy diakonatem, kapłaństwem i biskupstwem. Najwcześniejsze święcenia diakonis miały miejsce w epoce, gdy już rozróżniano święcenia wyższe od niższych i gdy diakonat uważano za święcenia wyższe.

    Na nieszczęście w dyskusji nad powołaniem kobiet do diako

  • DŁUŻEJ MILCZEĆ NIE BĘDZIEMY 145 (17)

    natu i kapłaństwa w naszych czasach nigdy nie postawiono pytania: Co zrobiłby Chrystus dzisiaj, gdyby miał zakładać swój Kościół? Jakby argumentował Ap. Paweł, jakby urządził wszystko, gdyby miał przed sobą dzisiejszą kobietę o niezależnej karierze a nie kobiety haremowe z zasłoniętymi twarzami, których wykształcenie i prawa ludzkie zostały zgniecione w sposób dzisiaj dla nas trudno zrozumiały. Ustawienie kobiet w kościelnym życiu do obecnych potrzeb winno pójść raczej za tymi hipotetycznymi pytaniami aniżeli za abstrakcjami wysnutymi z przeszłości, w której zniesienie ich praw, przesąd o niższości i brak wykształcenia przeznaczał je na ozdobę ludzkości.

    Najbardziej pospolitym argumentem przeciw kapłaństwu dla kobiet jest fakt, że jedynie dwunastu Apostołów brało udział w Ostatniej Wieczerzy... Nawet ci uczeni, którzy powiadają, że kobiety były dopuszczane do uczty paschalnej, podkreślają, że ich obecność nie miała żadnego znaczenia, gdyż kult mojżeszo- wy był kultem mężczyzn i kobiety nie wnosiły niczego do ofiar. W przypadku Ostatniej Wieczerzy powstaje dalsze pytanie, czy Jezus Chrystus, nieżonaty i żyjący poza gronem rodzinnym, mógł w ogóle wpuścić kobiety, zwłaszcza, że zaprosił Apostołów jako gości. Nawet w gronie rodzinnym kobiety żydowskie nie brały udziału w uczcie, na którą zaproszono gości. W ten sposób najpospolitszy argument przeciw święceniu kobiet wygląda na przypuszczenie naiwne i bezkrytyczne, nie biorące pod uwagę czy to zwyczajów żydowskich w ogólności, czy w szczególności osoby Chrystusa.

    Jednakże skoro tylko nowa gmina chrześcijańska rozpoczęła rozważać śmierć Chrystusa przy Wieczerzy, kobiety też były obecne. Gdyby udział płci pięknej w odprawianiu Eucharystii był uważany za niewskazany, kobiety powinny były być także i później trzymane z dala. Byłoby to sprzeczne ze stanowiskiem charyzmatycznym i z duchem Zielonych Świąt. Dopuszczenie kobiet do udziału w nabożeństwie Wieczerzy nie pociągnęło dalszych następstw w rozdzielaniu sakramentów, ale z powodu okoliczności czasu, a zwłaszcza reakcyjnej tradycji judaistycznej. Należy jednak zauważyć, że grupa otrzymująca Eucharystię

  • 146 (18) GERTRUDA HEINZELMANN

    podczas Ostatniej Wieczerzy była ta sama, co później nią szafująca. Jest samo przez się zrozumiałe, że tej zasady nie powinno się stosować do kobiet, skoro raz na zawsze odrzuci się schola- styczną doktrynę o kobiecie, jako istocie biernej i odbierającej tylko.

    Właśnie to pojmowanie kobiety jako czegoś biernego i wyłącznie odbierającego — opartego nawet w formie abstrakcyjnej na błędnej wiedzy starożytności i średniowiecza — pozostaje daleko w tyle za naukowymi odkryciami. Jest oczywiście prawdą, że postawa religijna jest przede wszystkim odbierająca, że wyraża gotowość przyjęcia Bożej łaski i opatrzności, Bożych przykazań i nakazów. Lecz jest to typowe dla każdego człowieka wierzącego bez względu na płeć i nie ma sensu twierdzenie, że tylko kobieta winna zachować bierną postawę przyjmowania, podczas gdy mężczyzna czynnie korzysta z otrzymanych darów. Myślenie o kobiecie jako uosobieniu bierności zaprzecza jej zdolności do przechodzenia z postawy biernej do działania duchowego i możliwości bogatej formacji duchowej. Musimy stwierdzić jasno, że każdy człowiek, a zwłaszcza mężczyzna jako kapłan musi wpierw otrzymać, ażeby mógł dawać. Nie jest do przyjęcia przypuszczenie, że rytm przyjmowania i dawania nie powinien być jednakowy dla obu płci, skoro rytm wdychania i wydychania jest dla obu płci taki sam.

    Każdy argument przemawiający za kapłaństwem kohiet winien się najpierw rozprawić z symbolizmem w Liście do Efezjan 5, 23, który stosunek Chrystusa do Kościoła porównuje do mężczyzny i kobiety w małżeństwie. Egzegeza tej perykopy jest trudna i wiele fałszywych znaczeń zostało pod ten symbol podstawionych z logicznymi następstwami, jak się można przekonać z naukowej rozprawy Elsę Kaehler, doktora teologii, pt. „Frau in den paulinischen Briefen“ . Gdy popatrzymy na to porównanie bezstronnie, możemy zauważyć, że Chrystus jest przedstawiony wprawdzie jako Głowa, lecz również jako ten, „który wydał samego siebie za Kościół, aby go uświęcić obmyciem wodą w słowie żywota, tak aby stawić przed Nim Kościół w szacie ch w a leb n e j.P on iew a ż jednak żaden mężczyzna nie

  • DŁUŻEJ MILCZEĆ NIE BĘDZIEMY 147 (19)

    może rościć sobie pretensji do tego, że wydał siebie samego za Kościół i uczynił dlań to, o czym mówi Paweł, więc żaden mężczyzna nie ma prawa stawiać siebie samego w miejsce Chrystusa.

    Winno to rozproszyć złudzenia tych teologów, którzy w miejsce Chrystusa podstawiają tu mężczyznę — z powodu rodzaju męskiego — i bez żadnej oceny czynią z niego przedstawiciela Chrystusa na podstawie Listu do Efezjan 5, 23. Tym egzegetom Pawiowego porównania nie przychodzi na myśl, że każdy mężczyzna z wyjątkiem Chrystusa należy do Kościoła lub społeczności kościelnej i jest przedmiotem porównania Chrystusa do Kościoła i z Kościołem. A dalej, to właśnie Kościół szafuje sakramenty. głosi Słowo Boże, wyjaśnia Pismo św., określa liturgię i forany sakramentów itd., a w ten sposób bezpośrednie porównanie kobiety do Kościoła w Liście do Efezjan 5, 23 nie wytrzymuje krytyki, o ile chce się nim udowodnić, że kobiety nie wolno do tych czynności dopuścić. Warto jeszcze dodać, że według Ewangelii Chrystus dał polecenie głoszenia swej nauki, udzielania chrztu i odprawiania Eucharystii na Jego pomiątkę itd., lecz nigdy nie powiedział nic o przedstawicielu — Chrystusie w sensie zwykle podawanym na podstawie Efez. 5, 23.

    Nauki praktyczne nie są ścisłymi naukami. Podane tu solidne argumenty wplecione zostały w sieć kultury. Dokonane przez kobietę nowoczesną zrozumienie samej siebie zmusza do rewizji poglądów na kobiety w ogóle. Prawem kobiety zainteresowanej religią jest przestudiowanie literatury teologicznej i filozoficznej i wyciągnięcie własnych wniosków. Musi ona patrzeć w przyszłość z niepokojem, gdy zdaje sobie sprawę, że prawie przez dwa tysiące lat teologia odsuwała ją na boczne tory. Kobieta patrząca krytycznie na antyfeministyczny spadek dojrzeje sama w nowym pojmowaniu siebie samej, swej niezależnej osobowości, swego bezpośredniego podobieństwa do Boga jako dziecka Bożego. Skoro kobieta posiada te duchowe kwalifikacje, nie wolno jej odsuwać od horyzontów czynnego życia religijnego i kościelnego.

    Tłum. H. M.

  • Ks. EDMUND KRZYWAŃSKI

    BISKUPI POLSCY N A I I I S E S J I Y A T I C A N U M II

    P ipież Jan XXIII zwołując II sobór watykański w swej pa- ■ pieskiej bulli uczynił bardzo znamienne wyznanie. Pisał wówczas :

    „Kościół (rzymskokatolicki — przyp. E.K.) przeżywa dziś kryzys. W chwili gdy ludzkość znajduje się na przełomie nowej ery, przed Kościołem stają zadania trudne i niezmiernie rozległe, podobnie jak w najbardziej tragicznych okresach jego historii...''

    Wyznanie to świadczy o niezaprzeczalnym fakcie, że zadaniem II soboru watykańskiego miało być wypracowanie nowej linii, która mogłaby przezwyciężyć istniejący wewnątrz Kościoła rzymskokatolickiego kryzys.

    O tym, jaka to miała być linia, najdobitniej świadczył zakres prac przygotowawczych. Prace objęły całokształt życia wewnętrznego Kościoła rzymskokatolickiego, jego doktrynę, ustrój i jego stosunek do innych wyznań.

    Tak więc II sobór watykański w myśl założeń Jana XXIII miał przedyskutować i tak zmodyfikować Kościół rzymskokatolicki, by przystosowanie jego do świata było najpełniejsze. Aby przystosowanie to jednak było skuteczne, Kościół rzymskokatolicki musi zapoczątkować nowy etap w jego dziejach, etap dialogu ze światem, a nie pouczania i karcenia. Czyli Kościół rzymskokatolicki mysiałby skończyć z erą „dyktatorską", z so-

  • BIS KU PI POLSCY NA III SESJI 149 (21)

    fizmatem dotąd głoszonym, że „poza Kościołem rzymskokatolickim nie ma zbawienia'1, a przejść do rozmów przyjacielskich, naprawdę Chrystusowych, do rozmów i dialogów prowadzonych w duchu miłości, poszanowania cudzych przekonań religijnych, społecznych, a nawet politycznych.

    Świat cały z radością powitał zwołanie przez Jana XXIIIII soboru watykańskiego, prowadzonego w takim duchu. Wszyscy ludzie wierzący i niewierzący, duchowni katoliccy rzymscy i nierzymscy, duchowni Kościołów chrześcijańskich, a nawet niechrześcijańskich z utęsknieniem oczekiwali zapowiedzianych przez papieża reform soborowych, które, zatracając skostniałe formy średniowieczne, uregulowałyby cały szereg zagadnień, którymi żyje na co dzień dzisiejszy człowiek. Jedynie grupa konserwatywna Kościoła rzymskokatolickiego i Kurii watykańskiej zwołanie soboru przyjęła jako zło konieczne i od początku za wszelką cenę starała się przeciwdziałać, paraliżując tak postulaty papieskie, jak również wszelkie uchwały ojców soboru, które szły po linii papieża. Co prawda Jan XXIII nie zważał na oportunistów i twardo prowadził swe zamierzone dzieło. I należy przypuszczać, że choć z trudnościami, ale papież zrealizowałby swe plany. Niestety śmierć przerwała jego pra-* cę. Śmierć Jana XXIII opozycja przyjęła z wielkim zadowoleniem, starając się równocześnie wzmocnić swe siły, czego dowodem był przeciągający się wybór następcy Jana XXIII. Został nim kardynał Montini, przybierając imię Pawła VI. Został papieżem, bo w ostateczności oddała na niego głos opozycja, która liczyła, że Montini będzie w praktyce zaprzeczeniem Jana XXIII. Kardynał Montini już po śmierci Piusa XII uważany był za jednego z najbardziej odpowiednich jego następców. Rachuby Kurii watykańskiej i konserwatystów wypływały z przekonania, że człowiek, który mógłby być kontynuatorem linii Piusa XII po jego śmierci, z pewnością powróci do niej i po śmierci Jana XXIII, mimo ujawniania się w szeregach hierarchii rozłamu i nadziei części katolików związanych z rozpoczętym soborem.

    Papież Paweł VI po swym wyborze nie zdecydował się na

  • 150 (22) Ks. EDMUND K R Z Y W A Ń S K I

    przerwanie soboru. Zdawał sobie doskonale sprawę, że praktycznie nie ma żadnej siły, by przerwać zapoczątkowany przez Jana XXIII proces reform. Postanowił jednak nie pogłębiać ich, a tam, gdzie to nawet jest możliwe, przyhamować. Postanowił również nie nawiązywać dialogu ze światem socjalistycznym, komunistycznym, a przede wszystkim z ateistycznym, z którym Jan XXIII jako papież i człowiek chciał znaleźć „wspólny język“ , bo mu zależało na każdym człowieku.

    Papież Paweł VI rzeczywiście jest „logicznym kontynuatorem" linii Piusa XII. Za sobą, jakby na swoje usprawiedliwienie, ma mniejszość ojców soboru, ale za to mniejszość bardzo aktywną, nie przebierającą w żadnych środkach, mniejszość rekrutującą się> z osobistych przyjaciół i współpracowników wśród episkopatu włoskiego. Ponadto ma za sobą episkopat hiszpański, portugalski, Niemiec zachodnich i Polski. Tak, Polski. To ostatnie stwierdzenie, które jest faktem, jest bardzo przykre i bolesne szczególnie dla Polaka.

    W Polsce w ciągu minionego dwudziestolecia wytworzyło się nowe społeczeństwo, które w oparciu o doktrynę socjalistyczną razem ze wszystkimi ludźmi niezależnie od ich osobistych ja kichkolwiek poglądów, buduje swoją ojczyznę i reguluje w niej życie osobiste, społeczne i państwowe stosownie do potrzeb chwili, do wymogów rzeczywistości, do szczęścia wszystkich, do szczęścia osobistego każdego Polaka. Dziś w Polsce żyją i pracują przy jednym biurku, przy jednym warsztacie, przy jednej maszynie ludzie, którzy częstokroć w życiu prywatym mają zupełnie odmienny pogląd na sprawy religii, na sprawy zbawienia. Społeczeństwo dziesiejsze w Polsce uważa, że zbawienie czy nie- zbawienie zależy tylko od człowieka jako takiego, od jego osobistego wysiłku w tej materii, a nie od zasługi tego czy innego Kościoła. W podobny sposób rozumuje również bardzo znaczna część duchowieństwa rzymskokatolickiego, które żyjąc z ludem, zna jego potrzeby. Odmiennego jednak zdania jest episkopat polski Kościoła rzymskokatolickiego na czele ze swym „przywódcą duchowym" kardynałem Stefanem Wyszyńskim.

    Kardynał Wyszyński i jego otoczenie chociaż je codziennie

  • BISKUPI POLSCY NA III SESJI 151 (23)

    polski socjalistyczny chleb, odżywia się pokarmami wyrosłymi na ziemi polskiej, korzysta z wszelkich dóbr materialnych, gospodarczych, kulturalnych Polski socjalistycznej, nie uważa Polski za swą „Ojczyznę11, bo gdzie tylko może, w kraju i za granicą, występuje przeciwko Polsce, przeciwko swemu ludowi wierzącemu, z którego żyje i za który „czuje się“ odpowiedzialnym przed Bogiem.

    Jest to paradoksem, że biskupi z kraju socjalistycznego, jakim jest między innymi Polska, mając namacalne dowody zgodnego współżycia ludzi o różnych światopoglądach, okazali się w swoich wystąpieniach soborowych bardziej konserwatywni niż biskupi z krajów o wręcz odmiennych ustrojach politycznych i gospodarczych.

    Po okresie dwóch sesji, na których polscy ojcowie soborowi opowiedzieli się wcale niedwuznacznie po stronie konserwy, nikt nie wątpił, że ci sami biskupi nie zmienią swego poglądu na III sesji. Już w swoich diecezjach, potem w Warszawie przed wyjazdem na III sesję soboru wypowiadali się za podtrzymaniem ducha i linii, jaką zajęli na pierwszych dwóch sesjach.

    Kardynał Wyszyński, a za nim wielu innych biskupów w swoich przemówieniach w kraju występowało otwarcie przeciw obecnemu ustrojowi w PRL, przeciw ekumenizmowi, przeciw nawiązaniu dialogu z „komunistami". Zatem ich linia od początku aż do końca III sesji była antykomunistyczna i anty- ekumeniczna. Chociaż w Polsce nad uświęceniem dusz w duchu Chrystusowym pracuje kilka Kościołów historycznych, nie licząc nowych mniejszości wyznaniowych, to episkopat polski uważa się za przedstawiciela Kościoła, który ma rzekomo wyłączne i jedyne prawo do zbawienia ludzi, do prowadzenia ich do Chrystusa.

    Znamienne było przemówienie kardynała Wyszyńskiego naIII sesji soboru, podczas którego nawiązując do znanych encyklik społecznych „Rerum novarum“ i „Quadragesimo anno“ występował ostro przeciw nacjonalizacji przemysłu, przeciw upaństwowieniu gospodarki narodowej i społecznej. Według kardy

  • 152 (24) Ks. EDMUND K R Z Y W AŃSKI

    nała każdy chrześcijanin, który popiera nacjonalizację fabryk, szerzy bezeceństwo i wolnomyślicielstwo, tworzy jakieś „kościoły państwowe".

    Ku rozczarowaniu mówcy jego przemówienie nie przyniosło spodziewanego rozgłosu, nie przysporzyło chwały, bo niektórzy biskupi z krajów zachodnich jakby w odpowiedzi kardynałowi polskiemu, wypowiadali się za uspołecznieniem niektórych gałęzi przemysłu. Według nich uspołecznienie niektórych zakładów pracy służy sprawiedliwości społecznej, do której z natury swej zmierza wszelkie prawo Boże. Naturalnie biskupi ci, którzy w swych przemówieniach odważali się wystąpić przeciw tezom polskiego kardynała przez niego i jemu podobny obóz uważani byli za „wysłanników szatana".

    Przeciw wystąpieniom episkopatu polskiego w obronie czasów feudalnych wiele pisały informacyjne Biuletyny Soborowe wychodzące we Francji. Z Biuletynów tych jasno wynika, że Kościół rzymskokatolicki w Polsce na równi z innymi Kościołami i wyznaniami cieszy się pełną swobodą, korzysta z pełnych praw wolności, a tylko biskupi polscy stoją na stanowisku uwstecznionym, broniąc swoich „feudalnych przywilejów" oraz uprawnień, do których się od wieków przyzwyczaili.

    Kardynał Wyszyński dla udowodnienia, że redaktorzy Biuletynów Soborowych nie mają racji, starał się robić wszystko, by wykazać, że on jest „mężem opatrznościowym", którego celem jest obrona ginącej Polski przed wchłonięciem jej przez ustrój socjalistyczny i ideologię komunistyczną. Toteż w swej rezydencji w Rzymie przyjmował wszystkich i wszelkiego pokroju politykierów emigracyjnych, którzy przybywali do niego z różnych stron świata, a zwłaszcza z NRF. Kardynał nie miał czasu na rozmowy ze swymi polskimi kolegami, którzy próbowali się do niego nieraz dostać z bardzo ważnymi sprawami. Znajdywał jednak czas na udzielanie wywiadów wszystkim, którzy wywodzili się z obozu antysocjalistycznego, antypolskiego. Potem ci politykierzy komentując wywiady przeprowadzone z kardynałem Wyszyńskim chwalili kardynała polskiego za jego „nowe

  • BISKUPI POLSCY NA III SESJI 153 (25)

    koncepcje polityczne walki z komunistami polskimi", za różne sposoby „wykorzystywania przez Kościół trudności w kraju“ .

    Mało. Swojej osobistej sekretarce, publicystce i pisarce emigracyjnej, pani Marii Winowskiej, która jest znana za granicą ze swej wrogości do obecnej Polski, podczas każdego swego pobytu w Rzymie (również i podczas III sesji) udzielał różnych informacji, służących za materiał do książki pisanej przez Marię Winowską na temat Polski Ludowej.

    Kardynał nie miał nigdy czasu na rozmowy z biskupami polskich ziem zachodnich, a w szczególności z biskupem Kominkiem z Wrocławia i biskupem Edmundem Nowickim z Gdańska. Ten ostatni przebywał na obradach soborowych dzięki polskim władzom państwowym, gdyż kardynał nie miał zamiaru zabierać go do Rzymu. Dlaczego? Z dwóch powodów. Biskup gdański należy między innymi do grupy postępowej w gronie episkopatu polskiego. Po drugie biskup Nowićki jest biskupem dawniej „wolnego miasta Gdańska", którego ordynariuszem był Niemiec, biskup Splett. Na soborze i w Rzymie byli, są i będą obecni biskupi i koledzy z NRF. Lepiej więc — według zdania kardynała polskiego — nie pokazywać im biskupów z Gdańska czy Wrocławia.

    Podczas ostatniej sesji biskup brazylijski Iriarte domagał się, ażeby jego współbracia (biskupi — przyp. mój) „nawrócili" się na świat współczesny. Powiedział: „To co charakterystyczne jest dla dzisiejszego świata: socjalizacja, urbanizacja, pluralizm kultowy itp. wymaga od Ojców Soboru, a w szczególności od biskupów nowego stylu życia. Biskup musi zdobyć czas i środki na to, ażeby rzeczywiście poznać mógł świat, w którym żyje. Musi on utrzymywać kontakt ze wszystkimi, szczególnie z niewierzącymi i ateistami, musi poznać język dzisiejszych ludzi. I wreszcie winien on pamiętać o tym, że jego władza rozciąga się nad ludźmi, którzy doszedłszy do wieku pełnoletniego, mają jasne widzenie swoich odpowiedzialności". (Patrz: „Temoignage Chretien", z dn. 24.XI.64).

    Biskup brazylijski za swój „ateistyczny" i „komunistyczny" pogląd mocno i z całą gamą różnych argumentów został zaata

  • 154 (26) Ks. EDMUND K R Z Y W A Ń S K I

    kowany przez polskich biskupów. Kardynał Wyszyński jakby dla przypomnienia Ojcom Soborowym o celu i konferencjach polskiego episkopatu, stwierdził, że episkopat polski jest jednomyślny i jednolity. „Jedność ta jest uwarunkowana wspólnym niebezpieczeństwem, które zagraża Kościołowi ze strony w oju jącego ateizmu". A biskup Kazimierz Kowalski z Pelplina, chcąc potwierdzić wypowiedź swego przełożonego, powiedział

    „Ateizm, to odrzucenie Objawienia, to również skażenie prawdziwej natury człowieka (Patrz: „Informationes Catholiąues In- ternationales“ z 1.X.64 r.). I dalej biskup Kowalski domagał się, by sobór uchwalił akt potępienia ateizmu. Według mówcy, na takie potępienie podobno z utęsknieniem czeka cały naród polski.

    W sukurs swemu koledze z Pelplina przyszedł arcybiskup Baraniak z Poznania i, domagając się potępienia ateizmu, .domagał się potępienia również Kościołów narodowych, które ściśle „współpracują” z wojującym ateizmem.

    ,tCóż mamy powiedzieć o tych kościołach tzw. narodowych — powiedział mówca — które podkreślając swą łączność i przynależność do Kościoła katolickiego i do Światowej Rady Ekumenicznej, na różnych zjazdach występują przeciw ekumenizmowi głosząc, że prawdziwą przeszkodą ekumenizmu jest Kościół katolicki. Twierdzą tak dlatego, że my nie solidaryzujemy się z walczącym ateizmem, jak to czynią oni...“ Jak z dalszych w ypowiedzi wynika, polski ojciec soboru jest przekonany, że można nawiązać dialog ekumeniczny z różnymi dowolnymi reJi- giami, ale nigdy z Kościołami narodowymi, z ateizmem walczącym i komunizmem, którym nie można przypisywać działalności w dobrej wierze.

    Przykre to jest dla Polaka, gdy czyta lub słyszy takie wypowiedzi z ust purpurata. Ale trudno. Najłatwiej przecież wszel kie argumenty zastąpić potępieniem. Już Spinoza powiedział: „ignorantia non est argumentum“ . Szczęście, że te głosy na ogół na Soborze nie były reprezentatywne, nawet wśród polskich ojców soborowych. Cieszy ryp. głos biskupa Wojtyły, który w czasie debaty nad schematem „O Kościele" m. in. powiedział:

  • BISKUPI POLSCY NA III SESJI 155 (27)

    „Niedostatek racjonalnej argumentacji okryty jest upomnieniami i moralizatorskimi radami. Me w ten sposób nawiązuje się prawdziwy dialog“ . (Patrz: „La Documentation Catholique‘;, z dn. 1.XI.64 r. i 15.XI.64 r.; „La Croix“ z dn. 3.X.64 r.).

    Biskupi polscy na III sesji soboru odnieśli jeden swój wielki sukces. Przeszedł ich memoriał maryjny, wskutek czego został uchwalony dokument, ogłaszający Najświętszą Maryję Pannę „Matką Kościoła“ .

    W memoriale „Do Ojców Soboru“ czytamy m. in.:„Ze szczególną żarliwością wierni Uczestniczyli i uczestniczą

    dotychczas w pielgrzymkach do słynnych sanktuariów maryjnych Polski, jak Częstochowa, Kalwaria Zebrzydowska, Piekary Śląskie, Odporyszów, Ludźmierz i inne. Trudy i niewygody tych wędrówek traktowane jako pokuta za grzechy, jak również spowiedź odbyta w którejś cudami słynących miejscowości, jednały skruszonego pielgrzyma z Bogiem, pozostawiając mu wrażenie czegoś wielkiego i niezwykłego.

    „Spośród cudownych wizerunków Matki Boskiej w Polsce, najbardziej słynne i najszerzej znane są bez wątpienia dwa: obraz Matki Boskiej Czarnej w Częstochowie i Ostrobramskiej w Wilnie..."

    „...Kiedy polski katolik, poczynając od prostego chłopa i robotnika, a kończąc na inżynierze, lekarzu i prawniku, zwraca oczy ku Episkopatowi, ku duchowieństwu, spodziewając się otrzymać naukę katechizmową, wówczas zamiast pozytywnego wykładu nauki ewangelijnej, zamiast realnie i praktycznie nakreślonego programu życia chrześcijańskiego na co dzień w myśl wskazań Jezusa Chrystusa, praktycznie otrzymuje program Wielkiej Nowenny Maryjnej ze wszystkimi jej konsekwen- cjami...“

    Cytaty powyższe są aż nadto wymowne. Oficjalnie bowiem wiadomo, gdzie przede wszystkim i czym jest karmiony wyznawca rzymskokatolicki w Polsce. Właśnie sanktuaria maryjne stają się miejscami, gdzie duszpasterze i purpuraci rzymskokatoliccy podczas kazań, wykorzystując uczucia wierzącego ludu

  • 156 (28) Ks. EDMUND K R Z Y W A N S K I

    polskiego, karmią swe „owieczki" jadem nienawiści do wszystkiego, co wiąże się z obecnym ustrojem w PRL, co dotyczy „braci odłączonych", do których zaliczane są wszystkie mniejszości wyznaniowe, a przede wszystkim Kościół Polskokato- licki, jego episkopat, duchowieństwo, prasa i lud wierzący.

    My wyznawcy Kościoła Polskokatolickiego czcimy Najświętszą Maryję Pannę, oddajemy Jej hołd jako Bogarodzicy, ale przy tym walczymy z bigoterią, z niezdrową dewocją maryjną, jaką propaguje Kościół rzymskokatolicki, który Maryję stawia w praktyce ponad Boga.

    'i- ł

    Fakt, że na Soborze od I do III sesji włącznie biskupi polscy znaleźli się w jednym obozie z najbardziej reakcyjnymi biskupami włoskimi, hiszpańskimi i portugalskimi, nie może oczywiście napawać optymizmem żadnego Polaka wierzącego, rzymsko i nierzymskokatolika, chrześcijanina oraz niewierzącego. Poglądy reakcyjnych biskupów, z którymi biskupi polscy nie tylko solidaryzują się, ale ściśle współpracują, nie różnią się chyba od poglądów profesora Plinio Correa de 01iveira z rzymskokatolickiego uniwersytetu Sao Paulo w Brazylii. Profesor ów wydał broszurę (kolportowaną podczas II i III sesji soboru przez konserwatystów), w której stara się przekonać powszechną opinię episkopatu świata, że lepiej jest stracić życie niż wiarę, że wojna jest mniejszym złem niż niewiara, którą szerzy ateizm i wszystkie „Kościoły narodowe, współpracujące ściśle z ateizmem" w krajach socjalistycznych. W dalszej swej treści nawiązując do faszystowsko-nazistowskiej partii Hitlera, której skutki polityki do dziś świat pamięta, autor podpowiada, że dla zwycięstwa ducha ewangelicznego i ukarania państwa bezbożniczego można użyć bomby atomowej.

    Znamy tę propagandę z historii jeszcze od czasu wojen pol- sko-krzyżarkich, gdzie Słowianie mieczem nawracani byli na wiarę. Przykre jest jednak to, że episkopat polski z takim właśnie obozem czynnie współpracuje. Tymczasem świat, a więc

  • BISKUPI POLSCY NA III SESJI 157 (29)

    i Polska, od soboru oczekuje wiele. Bowiem Kościół chcąc czy nie chcąc, musi dostosować się do wymogów współczesnego świata, musi przejść do dialogu ze wszystkimi ludźmi wierzącymi i niewierzącymi.

    Wprawdzie Sobór myśli o takim dialogu, ale obóz konserwatywny robi wszystko, aby do tego nie dopuścić. Kardynał Wyszyński, który zalicza siebie do najbardziej aktywnych działaczy konserwatywnych, powołując się na społeczne „encykliki“ papieskie z końca X IX wieku i pierwszej połowy X X wieku, przedłożył papieżowi i Soborowi kontrpropozycję odrzucającą wolę większości Ojców Soboru do nawiązania dialogu z całym światem współczesnym. Sprawa powyższa rozpatrywana będzie na IV sesji Soboru. Czy stanowisko episkopatu polskiego wtedy ulegnie zmianie?.

  • MIKOŁAJ KOLEDYŃSKI

    B I S K U P S T R O S S M A Y E R W Ż Y C I U K O Ś C I O Ł A R Z Y M S K O K A T O L I C K I E G O I M O N A R C H I I A U S T R I A C K I E J

    Biskupa Strossmayera1) znała w latach 1849-72 z jego umysłu i jego dzieł cała Europa. Lecz szczególnego rozgłosu nabiera jego imię na Soborze Watykańskim w roku 1869-70. Sobór ten ukazuje światu biskupa Strossmayera jako jednego z pierwszych i największych mówców owej doby. W czasie trwania obrad

    ') Józef Jerzy (Josip Juraj) Strossmaycr (4.II.1815 — 8.1V.1905), syn rodziców z ludu, początkowe nauki pobiera w szkołach w rodzinnym Osieku, a następnie ukończywszy z wyróżnieniem szóstą klasę i niższe seminarium w Diakowie zostaje wysłany do wyższego seminarium do Budapesztu. W Budapeszcie Strossmayer zaznajamia się z J. Kollarem (pisarzem czeskim, kaznodzieją ewangelickiej gminy słowackiej), z jego ideą wspólnoty słowiańskiej i staje się jej krzewicielem. Wyświęcony na kapłana w 1832 r. idzie na kapelana do Petrowaradynu, gdzie przebywa do listopada 1840 r. Wskutek niezgody z tamtejszym proboszczem prosi biskupa diakowskiego o wysłanie go do Wiednia na dalszą naukę. W Wiedniu uzyskuje doktorat teologii, a wkrótce potem zostaje profesorem seminarium w Diakowie i piastuje to stanowisko, występuje na arenę publiczną jako gorliwy obrońca narodowości chorwackiej.

    Po r. 1848— 49 jako biskup Bośni i Śremu własnym kosztem funduje szkoły podstawowe w całej Sławonii, wydaje dzieła naukowe i ustanawia stypendia naukowe. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku najbardziej leżą mu na sercu instytucje naukowe: Akademia Nauk i Uniwersytet południowo słowiański w Zagrzebiu, Akademia Nauk i Uniwersytet południowosłowiański w Zagrzebiu, zów, w której znajdowało się 113 płócien-oryginałów pędzla najprzedniejszych mistrzów. Patrz: szerzej o tejże działalności biskupa Strossmayera w KTI „Rodzina” z dnia 7 lutego 1965 r. (artykuł „Sve za vierui domovinu).

  • B I S K U P S T R O S S M A Y E R 159 (31)

    Soboru w stępuje on na trybunę dziesięć razy, by z niej wypowiedzieć „urbi et orbi“ tęsknoty i praw dy zapadłe w głębi serca każdego chrześcijanina. Przem ówienia na Soborze zdobywają m u przyjaźń najznam ienitszych uczonych całego świata i odtąd łączą go ścisłe więzy z dostojnikam i Kościoła, mężami stanu, naukowcami, artystam i.

    Ilekroć w stępuje na trybunę, mówi zawsze jako człowiek wolny i jako biskup Słowian. W yraża życzenie zunifikowania Kościoła Wschodniego z Zachodnim, wnosi o periodyczne sobory, mówi o potrzebie przyjęcia na członków kongregacji i biskupów nie Włochów, o przyznaniu wikariuszom apostolskim praw

    . biskupich, żąda reform y praw a kanonicznego w duchu nowoczesnym i pragnie pojednania Kościoła Rzymskokatolickiego z nowożytnym społeczeństwem, będąc przekonany, że wolność Kościoła gw arantuje wolność narodów. Domaga się, ażeby kardynałam i zostawali ludzie najrozum niejsi i najbardziej niezależni, a nie osoby, które poleca rząd, i ażeby ci arcybiskupi mogli i umieli bronić praw Kościoła wobec państwa, jak również i praw narodu. Nie ma natenczas człowieka w świecie cywilizowanym, który by z suchych kom unikatów w gazetach z tajnych posiedzeń nie dowiadywał się o jego w ystąpieniach na Soborze rzym skokatolickim w obronie wielkich zasad Kościoła Chrześcijańskiego.

    Kiedykolwiek by nie mówił, zawsze zgromadzają się przy nim wszyscy biskupi. Jego stanowisko uznaje za własne w ielu francuskich i niemiećkich biskupów, a am erykańscy biskupi prawie wszyscy. Jako jeden z kilkudziesięciu ojców Soboru antyopor- tunistów broni na I Soborze W atykańskim cennych zdobyczy niezależnej m yśli ludzkiej, przeciw staw iając się przyjęciu dogm atu o nieomylności papieża. Z poglądami swoimi pozostaje biskup Strossm ayer w mniejszości, a po przyjęciu tego dogmatu opuszcza Sobor w połowie lipca 1870 r. W atykan mimo groźby ,,dam nam us“ nie odważa się przez dziesięć lat sięgnąć ręką na jednego z najm ędrszych na Soborze książąt Kościoła.

    Biskup Strossm ayer ostro w ystępuje na Soborze od razu na początku obrad przeciwko przedłożeniom inspirowanym przez

  • 160 (32) M I K O Ł A J K O L E D Y Ń S K I

    jezuitów. „Przegląd Katolicki" inform ował kom unikatyw nie w dniu 10 lutego 1870 r. w iernych polskich, „że wieści o mowie biskupa Strossm ayera przeciw jezuitom dotąd jeszcze obiegają. Za przyczynę tego podają to, iż n ik t nic nie wie prócz samego mówcy i tych, co go słuchali".

    W krótce potem biskup Strossm ayer staje się obok biskupa Dupanloup najw ybitniejszą postacią na ławach tzw. antyoportu- nistów. W kuluarach w atykańskich krąży o biskupie Strossm a- yerze kom plem entarna anegdota, jakoby biskup Mermillod miał powiedzieć ks. Strossm ayerowi, chwaląc ognistą i pełną wdzięku jego mowę: „Tyś jest łucznikiem i turyferem um ierającego gallikanizm u".

    Dnia 22 m arca odbywała się w auli soborowej kongregacja generalna XXXI, na której jako ósmy z rzędu i ostatni mówca zabiera głos biskup Strossm ayer: „Przegląd Katolicki" i tym ra zem ograniczył się do kom unikatyw nego stw ierdzenia: „O statniemu mówcy prezydujący kardynał m usiał zwrócić uwagę, żeby nie odstępował od schem atu rozbieranego, a gdy mimo to nie zważał i dalej rzecz ciągnął swoją, Ojcowie tak głośno objawiali swoje niezadowolenie, iż we w nętrzu Bazyliki św. P io tra słyszano głosy biskupów. Na zapytanie, co by to znaczyło — jeden z dowcipnych tłumaczył, że zapewne ogólne „placet" się rozległo. N ieprzyjazne gazety będą znów krzyczały wniebogłosy, ujm ując się za ulubionym mówcą". Nie podzielając opinii u ltra- montańskiego czasopisma, z w yraźnym zadowoleniem podkreślam y fakt, że biskup Strossm ayer mówi zawsze o doniosłych na tyle i istotnych sprawach, że jego słowa nie mogą nie przedostać się poza m ury W atykanu. Rąbek tajem nicy uchyliła więc „Gazette de France", a za nią korespondencję z Rzymu powtórzyły wszystkie dzienniki: „Ksiądz Strossm ayer zaprzeczył słuszności wywodu (który wszystkie ówczesne błędy zdawał się w yprowadzać od protestantyzm u — przypis autora); twierdził, że protestantyzm nie jest logicznym źródłem ateizmu, panteizm ui m aterializm u i na dowód tego przytoczył kilka znakomitych umysłowości, k tóre energicznie zwalczały te błędy: Leibnitza w XVII wieku, a za naszych czasów Guizota... protest księdza

  • B I S K U P S T R O S S M A Y E R 161 (33)

    biskupa Strossm ayera rozejdzie się po świecie. Nie ma sekretu dla takich słów, łam ią one drzwi wszelkich sal obradowych, a kłam liwi korespondenci przygłuszyć ich nie potrafią*'.

    Obrady Soboru zm ierzały w istocie rzeczy do przyjęcia dwóch dokum entów „Constitutio de fide catholica“ i „Constitutio dog- m atica de ecclesia“ , zawierającej dogmat nieomylności papieża. W jej ujęciu zwierzchnictwo papieża jest z praw a boskiego, bo pochodzi od Chrystusa, który P iotra ustanow ił swoim nam iestnikiem, wyposażonym w pełnię władzy. Prym at nie zgasł ze śmiercią Piotra, biskupa rzymskiego i papieża, lecz przeszedł na jego następców, w których ręku to połączenie dwóch tych funk- cyj nigdy nie ustało i trw a do dziś dnia. W niesienie m em oriału na obrady i uchwalenie dogmatu o nieomylności papieża nie obyło się bez nacisku W atykanu, co przyznają sami papiści.2) Memoriał biskupów żądający wniesienia na obrady Soboru dogm atu o nieomylności papieża podpisało praw ie dwie trzecie ojców Soboru. Po przystąpieniu na konsylium do rozpraw o nieomylności papieża, opozycja w ystępuje energicznie przeciwko zasadzie nieomylności. K ontrargum entację w sposób radykalny przeciwko definicji nieomylności przygotowywało 72 oponentów, a w ielu ojców Soboru należących w zgromadzeniu do centrum zażądało upoważnienia do wyjazdu z Rzymu. W stronnictwie ultram ontańskim zapanowały z tego powodu niecierpliwość i rozdrażnienie, które podnieca znowu mowa ks. biskupa Józefa Jerzego (Strossmayera) w dniu 2 czerwca 1870 r. Wziąwszy za podstawę Biblię, dzieje apostolskie, fakty oraz kom entarze świętych doktorów Kościoła, biskup Strossm ayer odmawia biskupom rzym skim praw a pierwszeństw a między innym i równym i godnością biskupam i i powątpiew a o nieomylności papie

    2) V ide: T. Siln icki, „Sobory pow szechne a P o lsk a ”, W arszaw a, „ P a x ”, 1963. Ju ż „ K u rie r W arszaw sk i” (n r 142 z dn. 1.V II.1870 r.) n ie m ia ł w ą tp liw o śc i co do tego : „W szystko, co nas dochodzi o postęp o w an iu O jca Ś w iętego w o s ta tn ich czasach, ja k np. w ieść o u su n ięc iu b ib lio te k a rz a pap iesk iego a rch iw u m o jca T h e in e ra , lu b o zna lez ien iu się P iu sa IX z k a rd y n a łe m G uidi, zn an y m ze sw ego w y s tą p ie n ia p rzeciw n ieom ylności, nosi na sob ie cechę ta k ie j su row ości i n ieug ię tośc i, że tru d n o n aw e t pom yśleć o co fn ięc iu się k u r ii z raz w y tk n ię te j d rog i”.

  • 162 (34) M I K O Ł A J K O L E D Y Ń S K I

    ży. Większość jest zdecydowana użyć siły i stanowczo głosować za zamknięciem debat.

    Istotnie, depesze z Rzymu z dnia na dzień donoszą o wyczerpyw aniu się cierpliwości zapalonych stronników nowego dogm atu, o ich gotowości do gwałtownego rozcięcia (a nie rozwiązania) całej kwestii. Udaje się to im następnego dnia, 3 czerw ca, przy w ykorzystaniu zajścia między biskupem M aretem, w ypowiadającym się przeciwko dogmatowi, a przewodniczącym kardynałem Billio, który z gwałtownością napadł na oponenta. W tedy to większość (około 150) biskupów postaw iła wniosek zamknięcia ogólnych debat o dogmacie nieomylności i przystąpienia do dyskusji szczegółowych. Wobec tego mniemano powszechnie, że ogłoszenie dogm atu o nieomylności papieża nastąpi bezzawodnie dnia 29 czerwca, w święto P iotra i Pawła, do czego wszakże w spodziewanym czasie nie doszło. Powodem nagłego pohamowania się W atykanu było przyjęcie niedw uznacznej i groźnej postawy przez Francję, A ustrię i Włochy.

    Na kongregacji generalnej LXXXIII zabrał głos jako jeden z czterech mówców — kardynał ks. Guidi, arcybiskup Bolonii. Ks. Guidi zaczął od pochwał Bellarm ina i ojca Perroniego, jezuity. Przez m om ent zdawało się, że wypowiada się za nieom ylnością, w net wszakże okazało się, że jest jej przeciwny. K ontynuując wywód, zaproponował w miejsce kanonów o nieom ylności inne trzy przez siebie ułożone, z których jeden groził nawet klątw ą wszystkim nauczającym , że papież jako jednostka jest nieomylny. Po przemowie kardynała biskup Strossm ayer, arcybiskup paryski, kardynał wiedeński i kilku innych prałatów opozycjonistów podeszło do mówcy z powinszowaniem. Volens nolens korespondent „Czasu“ m usiał donieść niebawem, że „Ojciec św. przyw ołał do siebie kardynała. Co m u wymawiał, tego dokładnie nie wiem; być może, że zwrócił jego uwagę, iż nie kardynałom , członkom jakoby rady tajnej papieskiej, przysięgłym obrońcom jego prerogatyw itd... w ypada objawiać podobne przypuszczenia i dodawać otuchy i tak już dostatecznie zaognionym um ysłom “.

    Sytuacja na Soborze w Rzymie przynajm niej od miesiąca sta

  • B I S K U P S T R O S S M A Y E R 163 (35)

    wała się bardzo drażliwa. Na początku czerwca bowiem depesza z Konstantynopola doniosła, że Kościół Arm eńskokatolicki zdecydowanie odcina się od Stolicy Apostolskiej i przyzwala, że m aronici oraz koptowie również pragną zerwać z Rzymem. Dzienniki angielskie wspom inały o znakom itym księdzu ES Foulkas, 'który przed kilku la ty przyjął katolicyzm, a obecnie znów przeszedł do Kościoła Anglikańskiego, co nie stanowiło odosobnionego prżypadku. W steczne dążenia większości członków Soboru powstrzym ywały żywy prąd, który sporo protestantów zwracał w Anglii wówczas ku katolicyzmowi. „Kilka faktów, zasługujących na uwagę pozwala już przewidzieć opłakane dla Kościoła skutki orzeczenia nieomylności papieża1* — wyciągał realne konkluzje z faktów „K urier W arszawski1' około połowy czerwca 1870 r. Opłakane skutki ogłoszenia dogmatu0 nieomylności papieża objawią się wkrótce jako „schizma" starokatolików.

    Nareszcie dnia 13 lipca 1870 r. doszło na kongregacji generalnej do tajnego głosowania w kwestii nieomylności. Vota rozdzieliły się następująco: z 764 upraw nionych wzięło udział w głosowaniu 601 biskupów i osób duchownych z tego kartki z „placet11 (za nieomylnością) oddało 451, za „non placet" (przeciwko nieomylności) opowiedziało się 88, ,,iuxta m odum 11, czyli warunkowo, z zastrzeżeniam i — 62, a 80 wstrzym ało się od głosowania. Głosy te (230) były głosami opozycjonistów, przy czym w liczbie głosujących z zastrzeżeniam i znajdowali się i zwolennicy mocniejszego orzeczenia niektórych ustępów schem atu1 zwolennicy złagodzenia pewnych sform ułowań; obecnie historycy Soboru przyjm ują za pewnik, że głosujący za „placet iuxta m odum 11 godzili się w zasadzie na ogłoszenie dogm atu o nieomylności papieża, uważali wszakże za słuszniejsze odłożenie kwestii na czas p ó ź n ie js z y K o re s p o n d e n t „L/Union11 natychm iast telegrafował z Rzymu do swojej redakcji: „Liczba oponentów okazała się większa, aniżeli przypuszczano11. A „Gior- nale di Roma" pisała w dniu 18 lipca: „Przywódcam i rzeczywi-

    :l) V ide: T. Siln icki, op. cit.

  • 164 (36) M I K O Ł A J K O L E D Y Ń S K I

    stym i tzw. opozycji byli w obozie niemieckim kardynał Rau- scher, w 'obozie francuskim arcybiskup Paryża, w obozie w ęgierskim i najczynniejszym pośrednikiem pomiędzy frakcjam i różnych narodowości pewien dygnitarz, którego znaliśmy przed laty niewielu jako gorącego rzym ianina". Nie ulega żadnej wątpliwości, że ów „W ęgier" to biskup Strossm ayer, który w danym momencie zdąża już do biskupiej siedziby w Diako- wie, w Chorwacji.

    * * *

    Od tego czasu roznosi się sława Strossm ayera po całym świe- cie, a z jego sławą roznosi się i sława Chorwatów. A Chorwaci... czując się zagrożeni w swoich prawach, rozpoczęli byli zaciętą walkę 'z potężnym nieprzyjacielem — z Węgrami.

    Czas najżywszego ruchu odrodzeniowego w południowej Sło- wiańszczyźnie przypada na lata czterdzieste ubiegłego wieku. Pod wywieszoną przez Gaja chorągwią panilliryzm u, chorągw ią' wzyw ającą wszystkie ludy serbo-chorwackie do ścisłego zespolenia, rozpoczyna się w Chorwacji zawzięta w alka narodowa z Węgrami, k tórą k ieruje nie związany żadną tradycją rodową ze szlacheckością Węgier, a głęboko, rzew nie m iłujący w łasny naród, młody, pełen zapału do wszystkiego co wzniosłe i prawe, ks. Strossm ayer. Zasady polityczne ks. Strossm ayera są stanowcze: w interesie Chorwacji i ogólnosłowiańskim uznaje on nieodzowność utrzym ania cesarstwa Habsburgów w przeciwwadze Węgrom. Kiedy staw ał się potężnym filarem rządu austriackiego, spotyka przeciwników w osobach Smolki i Pa- lacky‘ego.

    W r. 1847 zbiera się tzw. żupa osiecka (rada powiatowa w Osiecku), na której najnam iętniejsze mowy wypowiada ks. Strossm ayer. Już w tedy oczy wszystkich przyjaciół i w rogów zwracają się na niego. Mile w idziany przez Wiedeń, doktor teologii ks. Strossm ayer zostaje m ianowany przez cesarza Ferdynanda kapelanem dworu i dyrektorem zakładu św. Augustyna. W W iedniu Strossm ayer naw iązuje przyjacielskie stosunki z banem Jelacziciem i patriotam i czeskimi: Palackym

  • B I S K U P S T R O S S M A Y E R 165 (37)

    oraz Riegerem, w w yniku czego silnie zaważa na szali wydarzeń 1848—1849 r. Po uśm ierzeniu powstania na Węgrzech zaciążyła w A ustrii niemiecka represja, nie znająca różnicy między dotychczasowym przyjacielem a wrogiem Habsburgów. W tymże czasie um arł w Diakowie biskup Kuković, a na propozycję Jelaczicia — Strossm ayer, liczący zaledwie 34 lata, zostaje w yniesiony na wysoką godność biskupa Bośni i Śremu. Wierząc, że nie ma w dziejach narodu chwili, w której nie można by było służyć narodowi, młody biskup zwraca się ku oświacie ludu. Pierwsze dziesięciolecie swojego duszpasterstwa poświęca Strossm ayer również swemu Kościołowi, a w szczególności urządzeniu biskupstwa: zakłada sem inarium dla kleru bośniackiego w Diakowie, reorganizuje sem inarium duchowne dia- kowskie, w którym wykłada się teraz język starosłowiański. Wkrótce potem następuje jego nom inacja na wikariusza apostolskiego w Serbii.

    Nadchodzi tymczasem r. 1859, fatalnie szczęśliwy dla Austrii. Centralistyczno-germ anizacyine fata m organa kam aryli w iedeńskiej rozwiewają się wniwecz na polu Solferino. Cesarz powołuje do W iednia mężów zaufania z całej Austrii, by to konsylium nowym duchem natchnęło strupieszałą machinę. Przekonany, że centralizm w organizmie państw a, złożonego z różnych narodowości, jest śmiesznością, w ałającą o pomstę do ludzkiego sensu, biskup Strossm ayer, federalista z krw i i kości, z właściwą jego tem peram entow i gwałtownością domaga się w Radzie Państw a przyznania historycznych i politycznych praw wszystkim narodowościom, rów noupraw nienia języków w szkołach i urzędach, upatru jąc w tym trw ałe zapewnienie spokoju Austrii i jej pomyślności. Wobec Węgrów domaga się wydzielenia ziem chorwackich m onarchii habsburskiej w te ry torium autonomiczne, broni praw Słowaków i Rumunów. Słowa jego zaw ierają argum entację niezbitą, przekonywającą. Niestety, żądaniu wydzielenia ziem chorwackich w terytorium autonomiczne nie stało się zadość do końca istnienia monarchii Habsburgów, albowiem Dalmację oddzielono polityczną granicą od reszty ziem i włączono ją do Austrii, podczas gdy Chorwa

  • 166 (38) M I K O Ł A J K O L E D Y Ń S K I

    cja i Sławonia stanow iły części składowe krajów korony św. Stefana. Niemniej przewielebny ks. Józef Jerzy zostaje odtąd i głównym przywódcą politycznym narodu (partii narodnia- ków), a w Dalmacji daje podnietę do w ytworzenia się narodowego stronnictw a chorwackiego.

    W r. 1865 widzim y Strossm ayera zasiadającego na ławach deputow anych w sejmie, a w rok później znajduje się w komisji reprezentującej stronę chorwacką w zawieranym układzie z W ęgrami co do podstaw dalszego współżycia obydwóch narodów. Przy zaw ieraniu układu węgiersko-chorwackiego Strossm ayer żąda autonom ii Chorwacji w kwestiach budżetu i finansów. Ugoda chorwacko-węgierska zostaje zawarta, lecz bynajmniej nie na takich zasadach, na jakich pragnął ją oprzeć biskup, gdyż nie zapewnia Chorwacji autonom ii w zakresie finansów i m ianowania bana według woli narodu. Biskup Strossm ayer jest do tego stopnia niezadowolony z układu, że nie chce więcej już zasiadać w sejmie budapeszteńskim, wobec czego i więzy, jakie go łączą ze starym i przyjaciółmi, zostają nadwerężone. Opuszcza więc Budapeszt i komisję królewską, a do powrotu do stolicy Węgier nie mogą go nakłonić ani prośby wpływowych osobistości ani też obietnice wysokich zaszczytów. S taje się on przeciwnikiem dualizmu m onarchii austro-w ęgier- skiej i w stępuje w szeregi opozycji. Opozycja Strossm ayera przeciw Węgrom naraża go naw et osobiście dworowi Habsburgów. Zanadto szczerze i dzielnie broni interesów Chorwatów, by mógł być teraz mile w idziany przez Wiedeń. Można pow iedzieć, że od r. 1868 Strossm ayer publicznej polityki nie prow adzi i oddaje się odtąd wyłącznie dźwiganiu k u ltu ry swojego narodu, wierząc, że nie upadnie naród, który poprzez oświatę zrodził w sobie świadomość odrębności.

    Mimo to bardziej polityk aniżeli duchowny ma biskup Strossm ayer na uwadze cele polityczne, od których szczęśliwego ziszczenia zawisły dobro i przyszłość Chorwacji oraz południowej Słowiańszczyzny. „My Słowianie południowi... jesteśm y pośrednikami między cywilizacją Wschodu i Zachodu, a powinniśm y się stać jednoczącym je łącznikiem... Bez jedności nie

  • B I S K U P S T R O S S M A Y E R 167 (39)

    spełnim y naszego posłannictwa; próżno zajmować będziemy w dziejach miejsce..." '■) — mówi na kazalnicy w dniu poświęcenia nowej katedry w stylu rom ańsko-bizantyjskim w Dia- kowie, 1 października 1882 r. Idei jedności, idei federacji, obejm ującej wszystkich Słowian południowych — Jugosławii wszechbałkańskiej, pozostaje teraz w ierny do ostatniego tchnienia. Lecz o jedności politycznej trudno było wówczas marzyć naw et bez jedności religijnej między katolikam i Chorwatami i Słoweńcami, a praw osławnym i Serbami, Czarnogórcami, Macedończykami, Bułgarami. Istnieje przypuszczenie, że papież Leon XIII, chcąc skaptować na stronę W atykanu z powrotem biskupa Strossm ayera, wyszedł naprzeciw jego dziełu i wydał w 1880 r. głośną swoją encyklikę „Grandę m unus“, uczyniwszy Cyryla i Metodego świętym i Kościoła obrządku łacińskiego. Eiskup Strossm ayer zaś widząc, że „schizma" starokatolików objęła swoim zasięgiem nieliczne gm iny w Kościele, a praw osławie nie wyszło naprzeciw antyoportunistom , wiąże znowu swoje nadzieje z Rzymem i osobiście pośredniczy przy zawieran iu konkordatu w r. 1886 Czarnogóry z W atykanem. Myśli naw et o zbliżeniu Rosji do W atykanu i kiedy w r. 1888 w Kijowie święcono 900-letnią rocznicę chrztu Rusi, biskup Strossm ayer przesyła na tę uroczystość telegram gratulacyjny. Zgrom ił go ustnie za to sam cesarz Franciszek Józef, a nienawiść Węgrów do biskupa Strossm ayera doszła do punktu kulm inacyjnego.

    Biskup Strossm ayer do późnej starości zachowuje przytom ność umysłu. Żyje w odosobnieniu w Diakowie i um iera po kilkudniowej chorobie — 8 kw ietnia 1905 r. Pozornie można m u zarzucić dwa błędy w życiu: wstawiennictw o w obronie H absburgów i przez to samo pośrednio przyczynienie się do zdławienia pow stania na W ęgrzech oraz ukorzenie się przed Rzymem gdy cesarz austriacki w porozum ieniu z papieżem zagroził mu odjęciem dochodów w wysokości 5 m ilionów guldenów rocznie. Nie o pieniądze tylko chodziło w danym przy-

    /j) „O bzor” n r 224 z dn. 3.X.1882 r. (D ziennik chorw acki).

  • 16b (40) M I K O Ł A J K O L E D Y t i S K I

    padku — Węgrzy skonfiskowali w r. 1885 bezprawnie biskupowi 80 000 koron i biskup to bezboleśnie przetrzym ał. Geniuszem i hum anizmem swoim w ybija się biskup Strossm ayer ponad głowy wszystkich m u współczesnych mężów stanu w Słowiań- szczyźnie, a ofiarnością na cele narodowe kilku narodów zawstydza najm ożniejszych ludzi tego świata. Cele, którym oddał swoje długie i ofiarne życie, nie dadzą się mierzyć wąskimi kategoriam i chwilowo użytkowych pojęć „reakcji“ i „odstępstwa", a faktem na zawsze pozostanie to, że biskup fałdam i sutanny nie przykrył obywatelskich obowiązków wobec narodów południowej i środkowej Słowiańszczyzny. Jego mowy w obronie wielkich zasad Kościoła Chrześcijańskiego do dziś dnia nie s tra ciły nic ze swej aktualności i zachowają je dotąd, dopóki W atykan nie odrzuci niefortunnego dogmatu i dopóki żywa będzie m yśl o jedności chrześcijaństwa.

  • JAN SULOWSKI

    R A D U L F Z L O N G C H A M P(Filozof i naturalista z przełomu

    XII i XIII w.)

    Profesorowi Aleksandrovn Bir- kenm ajerow i w hołdzie w d z ięczności za pracę w łożoną w rozw ó j badań nad filozofią średniowieczną, a w szczególności nad Radulfem z Longchamp.

    Autor

    J eśli można mówić o renesansie dwunastowiecznym, to zjawiska tego nie wywołał jeden człowiek, ani naw et jedna sz'koła, choćby nią naw et miało być XI i XII-wieczne Chartres. Renesans to ruch ogarniający swoim zasięgiem szerokie grono leaderów nauki, jeśli nie całe w arstw y społeczne. Tak być m usiało, i tak też w rzeczywistości było również i w om awianym tu okresie. A chociaż jeszcze dzisiaj nie potrafim y dokładnie w yznaczyć ani m apy tego ruchu, ani wym ienić wszystkich w ażniejszych jego nosicieli, to jednak potrafim y ukazać cały szereg osobistości odgrywających w tym ruchu najw ażniejszą rolę, i odnaleźć poszczególne elem enty składowe. Obok Chartres należy zaliczyć do nich ruch przekładow y na Sycylii i w Hiszpanii, szkoły medyczne w M ontpelier i w Salerno, w pływ y arabskie ze wschodu i poprzez Hiszpanię. A dalej renesans nauk m atem atyczno-przyrodniczych w Anglii (Daniel Morley uczeń G erarda z Cremony, Alfred Anglik, Michał Szkot, Alfred Sareshel, A leksander Neckham, Robert Grosseteste i następnie Roger Ba-

  • 170 (42) J A N S U L O W S K I

    eon i in.). Częścią składową, a zarazem efektem tych właśnie zjawisk był gwałtow ny rozwój Paryża, tego ośrodka naukowego i kulturalnego nie maj�