Kącik Humanisty - torun.salezjanie.pl · czarne jak węgiel. Kiedy Patriszia i Azorek trochę...

31
Kącik Nr 3, 2018 W numerze: Nasza twórczość Ciekawostki k Humanisty Na sportowo - Z recenzji uczn Kącik kulinarn - wywiad niowskich ny

Transcript of Kącik Humanisty - torun.salezjanie.pl · czarne jak węgiel. Kiedy Patriszia i Azorek trochę...

Kącik Humanisty

Nr 3, 2018

W numerze:

Nasza twórczość

Ciekawostki

Kącik Humanisty

Na sportowo -

Z recenzji uczniowskich

Kącik kulinarny

- wywiad

Z recenzji uczniowskich

Kącik kulinarny

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 2 ~

OPOWIADANIA

Dwie siostry

W dalekiej krainie żyły dwie siostry. Młodsza miała na imię Aniela, a starsza Adela. Obie mieszkały razem z rodzicami w skromnym, małym domku. Siostry bardzo kochały się i lubiły wspólne zabawy w lesie i ze zwierzętami. Po wielu latach rodziców nie było już stać na naukę i utrzymanie córek, więc postanowili, że Adela i Aniela muszą wyruszyć w świat i poszukać dla siebie pracy oraz zarobku. Ze smutkiem pożegnali się z córkami, dając im na drogę kilka groszy i coś do jedzenia. Adela znalazła wkrótce pracę na zamku jako pomoc w kuchni, a Aniela u starego piekarza, gdzie uczyła się wypieków. Starsza siostra szybko przyzwyczaiła

się do bogactwa i wygody na królewskim zamku. Miała wszystkiego pod dostatkiem, a zarobione pieniądze zbierała i z nikim się nie dzieliła. Młodsza z sióstr chętnie pomagała biednym, z którymi dzieliła się jedzeniem i pieniędzmi. Rodzina starego piekarza bardzo ją polubiła i ceniła za wysiłek w pracy. Aniela tęskniła za rodzicami i często wspominała wspólne zabawy i wycieczki z siostrą, a Adela tak często nie myślała o rodzicach, gdyż przywykła do bogatego i wygodnego życia, jakie ją otaczało. Pewnego dnia żona piekarza ciężko zachorowała i Aniela

wysłała list na zamek do siostry z prośbą o przesłanie leków, których na zamku nie brakowało. Niestety siostra nie odpowiedziała, więc Aniela postanowiła ją

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 3 ~

odwiedzić. Kiedy dotarła na zamek, zauważyła, że siostra bardzo zmieniła się i nie jest już tą, którą pamięta z dzieciństwa. Poprosiła ją o lekarstwa dla żony piekarza i zaproponowała, żeby niedługo wróciły razem do rodziców. Siostra zgodziła się z niechęcią, bo nie chciała stracić zamkowego życia. Aniela wróciła z lekarstwami do piekarza, którego żona wkrótce poczuła się lepiej.

Po wielu miesiącach siostry wróciły do domu, gdzie czekali na nie kochający rodzice. Aniela oddała rodzicom to, co jej zostało, a Adela za wszystkie zarobione pieniądze zbudowała pałac ze złotym dachem i dużymi oknami. Postawiła także wielki mur, ponieważ nie chciała, żeby ktokolwiek jej przeszkadzał i nie lubiła, gdy proszono ją o pomoc. Wielu biednych przychodziło do niej po coś do jedzenia, lecz Adela nie zwracała na nich uwagi. Niestety, kiedy wydała już wszystkie pieniądze, sama stała się biedna i nikt nie znalazł się chętny do pomocy. Zrozumiała, że gdy nie pomaga się innym, to nie można oczekiwać wsparcia w potrzebie. Widziała, że młodsza siostra żyła z rodzicami skromnie, ale szczęśliwie. Od tej pory Adela zmieniła swoje życie i wróciła do Anieli i swoich rodziców, którzy przyjęli ją z radością.

Blanka Drewniak, klasa 4b

Niezwykła przygoda dwojga przyjaciół

Dawno, dawno temu żyły sobie dwie rodziny. Jedną z nich była rodzina psów, a drugą rodzina kotów. Psom czas upływał w miłej atmosferze, lecz kotom w trudzie się żyło. Koty zawsze były przeganiane z domów, dzieci nieustannie im dokuczały: a to nie dawały im jedzenia, a to pociągały za ogony. Psy natomiast były bardzo szanowane przez dzieci. Ciągle je karmiły, głaskały i czesały.

Pewnego słonecznego dnia na świat przyszedł mały piesek. Nazwano go Azorek. Było to dość popularne i szanowane imię wśród wszystkich psów. Tego dnia narodziła się też mała kotka. Nadano jej imię Patriszia. Dzięki dostojnemu imieniu została najbardziej poważaną kotką ze wszystkich kotów. Była ona dość nieśmiała i uwielbiała zabawę. Miała zielono-niebieskie oczy, nosek koloru malin, szaroczarne futerko i pochodziła z rodziny Dachowców. Natomiast Azorek był to ładny, dostojny Golden Retriver o brązowożółtej sierści. Jego nosek i oczka były czarne jak węgiel. Kiedy Patriszia i Azorek trochę podrośli, ich rodzice – o dziwo – pozwolili im się razem bawić. Zanim to nastąpiło, Azorek wymykał się do Patriszi, żeby się pobawić i na odwrót. Bawili się razem całymi godzinami, raz w berka, raz piłką, ale uwielbiali też grę, którą nazywali ,,Żabki”. Chodziło w niej o to, że trzeba

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 4 ~

kogoś przeskoczyć, podpierając się łapami o jego plecy. Młode zwierzaki bardzo się polubiły zwłaszcza, że w swoich rodzinach nie miały się z kim bawić.

Rodzice Patriszi kazali się jej uczyć, bo chcieli ją posłać do kociej szkoły dla dziewcząt. Natomiast rodzicom Azorka było wszystko jedno. Mieli tylko nadzieję, że wyrośnie z niego ktoś ważny. Gdy oboje skończyli 11lat, rodzice oznajmili im, że czas iść do szkoły. Powiedzieli, że już najwyższa pora przestać się bawić i nauczyć się czegoś mądrego. Pewnej nocy, dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego, postanowili, że uciekną daleko od swoich rodzin. Nie mieli bowiem zamiaru uczyć się do testów, kartkówek i sprawdzianów. Mieli za to ochotę zasmakować wreszcie przygody. Zabrali plecaki i zapakowali do nich koce, poduszki i coś do jedzenia. Gdy już byli daleko od swoich rodzin, postanowili, że rozbiją obóz i się prześpią, a rano pójdą do Nowego Jorku. Zawsze marzyli, że pojadą właśnie do Nowego Jorku. Kiedy rano rodzice zorientowali się, że nie ma ich dzieci, wpadli w panikę i zaczęli ich szukać. Pytali znajomych bliższych i dalszych, czy nie widzieli małego kotka i małego pieska. Nikt nie wiedział, gdzie są. Tylko orzeł powiedział, że może polecieć i zobaczyć, gdzie mogą być. Orzeł szukał ich i szukał, aż w końcu znalazł ich w połowie drogi do Nowego Jorku. Zatrzymał ich swoimi wielkimi skrzydłami i powiedział, że rodzice martwią się o nich. Oni od razu zaczęli płakać z tęsknoty za rodzicami. Orzeł powiedział, żeby otarli łzy i wskoczyli na jego grzbiet. Gdy to zrobili, orzeł wzbił się w powietrze i wypytywał, czemu uciekli. Odpowiedzieli, że ich celem był Nowy Jork. Orłowi zrobiło się żal młodych zwierząt, więc zabrał je do Nowego Jorku, żeby zobaczyły to wspaniałe miasto z lotu ptaka. Kiedy wrócili do domu, zrobiła się straszna krzątanina wokół małych podróżników. Rodzice Patriszi i Azorka powiedzieli, żeby pod żadnym pozorem nie robili czegoś takiego drugi raz. Patriszia i Azorek dotrzymali słowa. Kiedy poszli spać, Patriszi śniła się cała ich przygoda, Azorkowi również.

Następnego dnia przyjaciele niechętne poszli do szkoły. Patriszia się zlękła, Azorek próbował dodać jej otuchy. Kiedy weszli do środka, oniemieli obydwoje. Było to całkiem przytulne i piękne miejsce. Zauważyli, że podchodzi do nich wysoki pies i mówi: – Podążajcie za mną, proszę. – Zaczął opowiadać im, co się gdzie znajduje. Kiedy zadzwonił dzwonek, poszli pod klasę 5b. Po chwili do klasy przyszła pani i wszyscy uczniowie usiedli. Pani przedstawiła się: – Mam na imię Magdalena Sikorska i będę uczyć was polskiego. – Dzieci wyjęły książki do polskiego i pani powiedziała, że zagrają sobie w grę, żeby się lepiej poznać. Pani Magdalena wytłumaczyła dzieciom zasady i zaczęli grać. Pierwsza uczennica powiedziała:

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 5 ~

– Mam na imię Kasia Kowalska i jestem żyrafą, mam 7lat. – Potem mówili: Asia, Lilia, Rafał, Kacper i kolejne dzieci. W końcu przyszła kolej na Azorka i Patriszię. Zaczął Azorek: – Jestem Azorek Brzeziński, jestem psem i mam 7lat. – Nastęna w kolejności była Patriszia, która zaczęła nieśmiało: – Jestem… Patriszia…, jestem… kotką… i… mam 7lat. – Pani powiedziała, że ma się nie martwić i z pewnością wkrótce nauczy się mówić z większą śmiałością. Następnie odbyła się lekcja matematyki, a następnie wychowania fizycznego, która zakończyła lekcje w tym dniu. Azorek i Patriszia wrócili do domu bardzo zadowoleni. Do szkoły chodzili przez następne kilka lat. Po lekcjach nie bawili się beztrosko na podwórku, lecz razem się uczyli.

Kiedy dorośli, postanowili się pobrać, ale nie Azorek z Patriszią. Każde z nich znalazło inną miłość swego życia. Patriszia pobrała się z Jędrkiem, a Azorek z Asią. Jednak do końca życia pozostali wiernymi i zaufanymi przyjaciółmi.

Marysia Żółtowska, klasa 4b

O sumie Ziemku i chłopcu Stefanie

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami, za siedmioma głębokimi morzami nad pięknym Jeziorem Chełmżyńskim mieszkał sobie chłopiec o imieniu Stefan.

Stefan miał 7 lat i uważał, że wszystko już wie i wszystko już rozumie i nie musi się uczyć. Bardzo nie lubił szkoły. Mówił, że szkoła jest nudna i szkoda na nią czasu. Tata Stefana był rybakiem. Codziennie po szkole Stefan wraz z tatą wypływali na środek jeziora, żeby złowić ryby, które sprzedawali na targu w Chełmży. Za każdym razem kiedy wypływali na jezioro Stefan narzekał na swój los. Uważał, że ryby mają fajne życie, bo nie muszą chodzić do szkoły, nie muszą się uczyć. Najbardziej lubił oglądać przepływające sumy. Były wielkie i wyglądały dostojnie.

Pewnego razu po szkole Stefan poszedł nad jezioro. Wszedł na pomost i jak zawsze przyglądał się rybom. Na plaży dzieci bawiły się w berka. W pewnym momencie wbiegli na pomost. Przez przypadek popchnęli Stefana, który wpadł do wody. Niestety Stefan nie potrafił pływać. Nie chciało mu się chodzić na naukę pływania w szkole i nie potrafił pływać. Stefan machał rękami i nogami, ale szybko zaczął tonąć. Nagle pojawił się wielki, trzymetrowy sum. Spojrzał na Stefana i powiedział, że jeśli zostanie rybą na 7 dni, to on ocali mu życie. Przerażony Stefan nie mając wyboru, zgodził się. Sum miał na imię Ziemek. Stefan wraz z Ziemkiem

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 6 ~

popłynęli do rybiego miasta. W rybim mieście były przeróżne ryby: szczupaki, okonie, płotki. Wszyscy miło przywitali Stefana. Każdy zazdrościł mu, że żyje na lądzie, może biegać, bawić się i chodzić do szkoły.

Rodzice Stefana przez 7 dni kiedy Stefan nie wracał, bardzo się o niego martwili. Jego mama codziennie chodziła nad jezioro i płakała. Rodzice nie wiedzieli, co się z nim stało. Po 7 dniach zgodnie z obietnicą sum Ziemek odprowadził Stefana na miejsce, w którym wpadł do wody. Stefan zamienił się w chłopca i wypłynął na powierzchnię. Jego rodzice bardzo się ucieszyli. Stefan polubił chodzić do szkoły. Przekonał się, że fajnie jest być chłopcem i się uczyć. Od tej pory był pilnym uczniem i już nie zazdrościł rybom ich życia.

Julia Brzdęk, klasa 4a

Niecodzienna przygoda

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma morzami... była piękna kraina, pełna dziwów i magii. Żyła tam mała dziewczynka o imieniu Karolinka. Mieszkała wraz z siostrą i rodzicami w domu zbudowanym z różnokolorowych kamyczków. Jej dom wyglądał jak jedna wielka mozaika, był piękny i kolorowy. Chodziła do szkoły, codziennie pilnie odrabiała lekcje. Gdy tylko zapadał zmrok, lubiła spoglądać przez okno swojego pokoju, daleko w rozgwieżdżone niebo i podziwiać piękno otaczających ją świecących i migoczących gwiazd. Jej marzeniem było wzbicie się wysoko w niebo, aby poznać z bliska tak podziwiane wiecznie z oddali gwiazdy i gwiazdeczki. Pewnego razu podczas snu, poczuła, że jej wygodne łóżko zaczyna wzbijać się wysoko w niebo. Dookoła niej było bardzo jasno, widziała mnóstwo pięknych gwiazd. W pierwszym momencie bardzo się przestraszyła, nie wiedziała, co się dzieje, ale piękno otaczających ją zjawisk przepędziło wszelkie obawy. Siedząc bezpiecznie w swoim łóżku, leciała wyżej i wyżej... Nagle spojrzała w dół i zobaczyła swój dom, który zrobił się bardzo malutki, wyglądał identycznie jak domek dla lalek w jej pokoju. Zaczęła spoglądać dookoła siebie, nie wierząc, że spotkało ją takie wielkie szczęście, o którym marzyła już od dawna. Wtem na niebie zobaczyła niedźwiedzicę wraz z figlującym dookoła niej małym niedźwiadkiem – była to Wielka Niedźwiedzica

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 7 ~

z maleństwem – Małą Niedźwiedzicą. Niepostrzeżenie mały niedźwiadek podbiegł szybko do niej i polizał ją leciutko po policzku. Dziewczynka aż podskoczyła z wrażenia i uśmiechnęła się radośnie, machając ręką na pożegnanie. Leciała dalej. Szkoda, że nie mogła zostać nieco dłużej, aby pobawić się razem z maleństwem. Jej uwagę przykuła gwiazda, która była najjaśniejsza na niebie. Wtedy przypomniała sobie jak rodzice jej opowiadali o Gwieździe Polarnej, że zarówno w dawnych jak i obecnych czasach jest „drogowskazem” pokazującym kierunek północny, podobnie jak rosnący na drzewach mech. Lecąc dalej, zobaczyła bardzo wielkie i długie zbiorowisko gwiazd. Wyglądało ono jak droga, gdzie zamiast asfaltu była gwiazdka przy gwiazdce. – Ciekawe co mnie jeszcze dzisiaj spotka? – pomyślała. Niespodziewanie obok „gwiazdkowej drogi” zauważyła bardzo szybko sunący w jej kierunku różowy, kulisty obiekt. Zaniepokoiła się troszkę, że może się z nim zderzyć. Nagle różowa kulka gwałtownie zahamowała. Zaraz po tym otworzyła się dziwna żaluzja. – To chyba są drzwi wejściowe – pomyślała. Jej oczom ukazały się cztery dziwne, różowe postacie, które w jednej chwili przemówiły do niej ludzkim głosem: – Cześć, nazywamy się: Pusia, Dusia, Trusia i Kolebusia. Pochodzimy z odległej planety w gwiazdozbiorze rubinowym. A ty kim jesteś? – zapytały. – Ja nazywam się Karolina, dla przyjaciół Karolcia, pochodzę z planety Ziemia – odpowiedziała grzecznie. Okazało się, że ta dziwna różowa kulka to statek kosmiczny z czterema kosmitkami na pokładzie. Wyglądały trochę dziwnie, były takie miękkie i puchate, w kolorze różowo-rubinowym. Zaprosiły Karolinkę do środka na zwiedzanie swojej planety. – Masz ochotę zobaczyć nasz dom? – zapytały kosmitki. – Co mi szkodzi, chyba nic złego mi się nie stanie? – pomyślała. Dlaczego nie! Z przyjemnością – odpowiedziała bez wahania i weszła na pokład kulki. Wszyscy razem polecieli ku przygodzie. Dziewczynka podziwiała ich piękne wodospady i cudowne różowo-kremowe góry. Pola i łąki wyglądały jakby ktoś dopiero co rozsypał wszędzie kłębki białej i różowej waty cukrowej. Pięknie wyglądały w słońcu rubinowe, czterolistne koniczynki, a tu i ówdzie kicały śmieszne, różowo-czerwone, włochate króliczki z małymi białymi ogonkami i odstającymi długimi uszami zakończonymi rubinowymi koralikami. Nad nimi latały cieniutkie motylki o barwach czerwieni i różu. Wszystko dookoła mieniło się w różu i czerwieni,

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 8 ~

a czasem przechodziło w kolory tęczy, tak jak wodospady i rzeki, gdzie radośnie pluskały się różowe rybki i inne żyjątka wodne. Karolinka nie mogła wyjść z zachwytu, że tak tu może być prześlicznie. Przygoda, której właśnie była świadkiem, pozostawiła w jej wnętrzu naprawdę cudowne i niezapomniane wrażenia. Niestety czas przyjemności musiał się kiedyś skończyć. Jej nowe koleżanki odwiozły ją po ,,drodze mlecznej” do domku. Dziewczynka umówiła się na kolejne spotkanie, obiecując, że tym razem to ona pokaże im coś ciekawego na Ziemi. Księżyc pomału zbierał się do snu, przeciągając się i ziewając, a ciekawskie słońce przecierało swoje oczka, aby rozświetlić jeszcze nieco zaspany świat. Dziewczynka czuła się wspaniale, była uśmiechnięta, wypoczęta i nadzwyczaj wyspana. Nie była do końca pewna, czy to co się wydarzyło zeszłej nocy było prawdą, czy tylko kolejnym pięknym marzeniem sennym. Spojrzała z wielką tęsknotą w stronę swojego okna. Jeszcze radośniej się uśmiechnęła. Już wiedziała, że to wszystko co ją spotkało, nie było snem. Na parapecie, obok okna leżała maluteńka, miękka, puchata kulka w kolorze różowo-rubinowym. – Marzenia naprawdę się spełniają – westchnęła.

Wtulona w mięciutką, różową poduszkę śniła o swojej wymarzonej, niecodziennej przygodzie.

Małgosia Hajkowicz, klasa 4b

Mroczna dusza właściciela hotelu

Pewnego jesiennego poranka detektyw Jack Smith obudził się wcześnie rano, aby pójść do swojego gabinetu, który mieścił się na Wailestreet w Londynie. Był bardzo zmęczony, ponieważ poprzedniego wieczoru rozwiązywał trudną zagadkę porwania dwójki dzieci. Jak co dzień zjadł śniadanie, obejrzał telewizję. Następnie, gdy wychodził ze swojego domu, zobaczył leżącą na podłodze gazetę i wiadomości na kartce od swojej żony: „Jack! Chciałam Ci to powiedzieć dziś, ale jeszcze spałeś. W porannych wiadomościach usłyszałam, że ostatniej nocy doszło do napadu w hotelu Villa Vanilia w Menchesterze. Może zainteresuje Cię ta sprawa, bo wiem, że lubisz takie zagadki. Mnie osobiście bardzo to poruszyło. Życzę Ci miłego dnia i całuję, Żona”. Detektyw Jack bardzo się zamyślił po przeczytaniu tego listu. Lubił rozwiązywać zagadki kryminalne, ale ostatnio myślał o urlopie. Niestety praca była na pierwszym

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 9 ~

miejscu. Po dłuższej chwili namysłu wyszedł z domu i pojechał samochodem do swojego gabinetu. Już na progu przed drzwiami agencji detektywistycznej, stał jego przyjaciel Adam Edwards. Jack i Adam byli najbardziej znanymi detektywami w Anglii, ale również na całym świecie. Oboje mieli już za sobą wiele rozwiązanych zagadek. Przyjaciele porozmawiali ze sobą. Okazało się, że Adam również słyszał o sprawie napadu w londyńskim hotelu. Ponieważ był bardzo ambitny i pracowity, chciał od razu zająć się tą zagadką. Jack jednak uspokoił go, widząc jak przyjaciel garnie się do pracy. Zaproponował obmyślenie planu, poznanie głębiej zagadki i osób, które są w nią zamieszane. Po przeczytaniu wiadomości o popełnionym morderstwie okazało się, że nazwiska i imiona są podobne do tych, które były już zaplątane kiedyś w pewną zagadkę kryminalną. – Jak dokładnie nazywa się ofiara? – Emma Moore oraz Jack Brooks. – Nie mówiłeś, że ofiary są dwie! Zdaje się, że są to zabójcy pani Susanne Anderson sprzed 10 lat – oburzył się detektyw Smith. Adam zawstydził się, że zapomniał. Jack odpowiedział: – Dobrze, nie ma sprawy – zaśmiał się – musimy uporządkować sobie to i dowiedzieć się więcej. Zajrzyjmy do komputera, w bazie danych mamy sprzed wielu lat. Mam nadzieję, że i ta będzie tam wpisana. Na szczęście po długich poszukiwaniach w komputerze, w bazie danych detektywi znaleźli krótkie notatki paru osób, które prawdopodobnie mają związek z tą sprawą. Spisali sobie je do notesu i wybrali się do hotelu, w którym popełniono zbrodnię. Obsługa szybko ich wylegitymowała, a później porozmawiała z nimi o zaistniałym wydarzeniu. Jack i Adam pytali najpierw osoby w recepcji: – Kiedy pani dowiedziała się o morderstwie? – Recepcjonistka odpowiedziała: – Dziś przyszłam do pracy po urlopie, więc dopiero rano dotarły do mnie te tragiczne wiadomości. Detektywi pytali się również sprzątaczki i osób pracujących w kuchni hotelowej. Potem spytali szefa kuchni: – Co robił pan wczoraj w nocy? – Kucharz odpowiedział: – Wieczorem około godziny 19:00 podałem kolację dla mieszkańców hotelu. Następnie, gdy ostatni mieszkaniec hotelu wyszedł z jadalni, zadbałem o to, aby była ona wysprzątana. Rano podajemy śniadanie, więc chciałem, aby w jadalni było czysto. Detektyw spytał: – Czy znał pan ofiary? – Kucharz przecząco pokiwał głową, więc detektyw pytał dalej: – Czy słyszał pan może, że zamordowani – zwani Emma More i Jack Brooks – byli zabójcami pani Susanne Anderson? – Kucharz obruszył się bardzo, widać, że nie

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 10 ~

lubił takich historii, jednak odpowiedział przecząco, że nie słyszał o tej sprawie. Detektywa niezbyt to zachwyciło. Jednak nie poddał się i prowadził dalej swoje śledztwo. Spisał do notesu wszystko, co powiedział mu kucharz. Następnie postanowił przesłuchać sprzątaczkę, to ona pierwsza zobaczyła zmarłych Emmę Moore i Jacka Brooksa. Sprzątaczka była bardzo poruszona, dlatego Jack i Adam musieli chwilę poczekać, aż kobieta ochłonie. Na początku zadali jej pytanie: – Co pani robiła około godz. 19:00? – Jak co dzień poszłam na kolację i następnie wróciłam do swojego pokoju. – Czy zwróciła pani uwagę na pewną parę osób? Drobną kobietę Emmę Moore i wysokiego bruneta Jacka Brooksa? Mają oni charakterystyczny akcent, oboje wyglądają na zamożnych. – Ach, już chyba wiem, o kim pan mówi. Widziałam ich, gdy sprzątałam stoły w restauracji. Kobieta w kapeluszu cały czas pisała z kimś na telefonie. Wydawało mi się, że wcale ze sobą nie rozmawiają. Spostrzegłam, że to dziwne, ponieważ wszyscy ze sobą rozmawiali, jedli kolację, a oni nawet nie zamówili nic do jedzenia. Siedzieli około godziny i wyszli, nawet nie zasuwając krzeseł. Nie toleruję takiego zachowania! To wszystko, co udało mi się zapamiętać o tych dwóch osobach. – Dziękuję pani bardzo. Do widzenia! Następnie detektyw Jack Smith i Adam Edwards przepytywali inne osoby. Większość nie dała im zadowalających odpowiedzi. Ostatnią osobą, którą przesłuchiwali, był ogrodnik. On jedyny dał im odpowiedź, z której mogli coś wywnioskować. Opowiedział im, że podczas wyrzucania zwiędłych liści zauważył zawinięty w chustkę zakrwawiony nóż. Mężczyzna bardzo się przeraził i uciekł. Ponieważ tego dnia miał dużo pracy, nie poszedł na policję. Detektywi postanowili po odciskach palców zostawionych na narzędziu zbrodni poszukać zabójcy. Wzięli odciski od wszystkich pracowników hotelu i od właściciela. Po tygodniowych badaniach okazało się, ku zdumieniu wszystkich, że zabójcą był właściciel hotelu –brat pani Susane Anderson. Po długich poszukiwaniach zabójców swojej siostry właściciel hotelu zemścił się na Emmie Moore i Jacku Brooksie. Właściciel hotelu trafił do więzienia, jego hotel zamknięto, a detektywi Jack oraz Adam zyskali jeszcze większą sławę w całej Anglii i poza jej granicami.

Julia Golińska, klasa IIIB

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 11 ~

John Green jak mitologiczny Prometeusz

W 2018 roku była wojna w południowej Afryce o złoża nafty, którą tam odkryto. Ambasador Abdul Bambo chciał wytępić stamtąd rdzennych mieszkańców Afryki, którzy się nazywali Dubadimowie. Wojska ambasadorskie po długiej walce przegrały z Dubadimami, ponieważ nie znały tak dobrze terenu jak rdzenni mieszkańcy. Niestety plemię wiele straciło pod względem ludności oraz zamieszkania. Dwa lata później przyjechał w tamte rejony angielski podróżnik John Green. Cała Anglia huczała o jego wyprawie w tamte rejony, bo wszyscy wiedzieli, jak bardzo niebezpieczni są Dubadimowie. Duża liczba mieszkańców Anglii bardzo ceniła tego podróżnika i bała się, że coś mu się stanie. Sam John Green zamierzał za wszelką cenę poznać i pomóc Dubadimom, bo bardzo ich szanował za tę waleczność, jaką się wykazali w wojnie w 2018 roku. Nie wiedział, na jak długo tam jedzie i czy w ogóle uda się mu dojechać do celu, ale był bardzo uparty i się nie poddawał. Gdy dojechał do upragnionego miejsca, czyli wioski Dubadimów, była prawie godzina 15:00. Wiedział, że prawdopodobnie większość mężczyzn jest na polowaniu, więc zaczął rozpakowywać swój namiot z samochodu terenowego. Kobiety wyszły z szałasów i zaczęły mu się przyglądać. John starał się im pokazać na migi, że nie ma złych zamiarów. Większa część kobiet mu uwierzyła i gdy przyszli mężczyźni ze zwierzyną, kobiety od razu zaczęły ich przekonywać, że podróżnik nie zrobi im krzywdy. Jak się potem okazało, Dubadimowie nie byli tacy niebezpieczni, jak ich opisywali. Ciepło przyjęli Johna, który każde swoje przeżycia zapisywał w pamiętniku. W tym samym czasie Ambasador Abdul Bambo dowiedział się, że John Green wyjechał w podróż, aby pomóc i poznać plemię, które sprzed dwóch lat pokonało jego wojska. Nie podobało mu się to, że podróżnik chce im pomóc, bo bardzo bał się, że Dubadimowie będą mieli przewagę nad jego wojskami, jeśli chodzi o uzbrojenie oraz taktykę walki. Sam ambasador mieszkał w północnej części Afryki, więc podróż samochodem do miejsca, gdzie jest plemię, zajęłaby około trzech miesięcy. Na niekorzyść Abdula miał właśnie akurat samolot w naprawie, więc postanowił, że nie będzie się przemęczał, tylko obmyśli jakiś plan. Jako, że miał dużo pieniędzy, zadzwonił do agencji białych modelek i zażądał, aby najpiękniejsza z nich jak najprędzej do niego przyjechała. Przez ten czas John Green dużo pokazywał i opowiadał plemieniu o rzeczach, jakich się używa do walki. Przekazał Dubadimom swoją całą broń. Pokazał, jak jej

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 12 ~

używać. Dał im także walkie-talkie, aby mogli się ze sobą porozumiewać w buszu. Dał im wszystko to, co potrzebne do walki.

Gdy przyjechała do ambasadora modelka, Abdul wyznał jej, że dziewczyna musi pojechać do Greena, aby go uwieść i spalić całą wioskę. Pandryka, bo tak nazywała się modelka, początkowo sceptycznie odniosła się do tego pomysłu, lecz gdy ambasador pokazał jej, ile pieniędzy za to dostanie, zgodziła się bez wahania. Poleciała do wioski helikopterem razem z oddziałem „Salamandra”, który miał porwać Johna. Podróż trwała tydzień, ponieważ wioska była oddalona o 10 000 km od willi Abdula. Gdy już przyjechali na miejsce, Pandryka ubrała się najbardziej uwodzicielsko, jak potrafiła, natomiast sam oddział „Salamandra” schował się w buszu. Nazajutrz z rana Pandryka przyszła do wioski jak gdyby nigdy nic i powiedziała, że ma sprawę do Johna. Gdy ten ją zobaczył, od razu zwietrzył podstęp, no bo skąd w środku Afryki w buszu znalazłaby się białoskóra kobieta, która jest ubrana w sukienkę miniówkę i jest w czerwonych szpilkach?! Na początku starał się zachować dystans, lecz gdy wieczorem podała mu piwo, którego tak dawno nie pił, zmorzony alkoholem od razu zasnął na ziemi. Pandryka szybko wyskoczyła z namiotu i gdy wszyscy już spali, zaczęła krzyczeć, aby wybiegli z chat, bo nie chciała, żeby ktoś zginął z jej powodu, a sama wszystkie chaty podpaliła. W tym samym czasie wyskoczyła z buszu „Salamandra” i porwała całą broń oraz Johna. Gdy nazajutrz podróżnik obudził się z bardzo bolącą głową, zrozumiał, że popełnił duży błąd, ulegając dziewczynie. Siedział teraz gdzieś w górach przykuty nogami do skały i gdy próbował kogoś zawołać, echo odbijało się o szczyty. Wiedział, że już nic go nie uratuje. Jedyne, co miał, to bochenek chleba na kolanach oraz swój pamiętnik razem z ołówkiem…

Agata Stępniewska, klasa 7a

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 13 ~

WIERSZE

Wiersz inspirowany utworem Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego

Gdybym miał 11 kapeluszy…

W pierwszy szczęście złapię – niech na chwilę zostanie. W drugi – pech bym pochwyciła i za okno wywaliła. Do trzeciego pieniądze zbierała. Od czwartego lekcje życzliwości bym brała. W piąty życie złapała, bo przez ręce przemyka… W szósty śmierć schowała, niech przestanie ścigać. Siódmy do kościoła bym nosiła. Ósmy bratu oddała, no bo tak wypada. Dziewiąty na bumerang zmieniła, niech leci i wraca! W dziesiątym czas schowała, bo odpocząć trzeba. W jedenastym – miłość, bo miłości ludziom trzeba. Aleksandra Kalinowska, klasa 6c

Hanna Lew, klasa 7b

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 14 ~

FRASZKI

Mateusz Sobecki, klasa 7a

Wojciech Stec, klasa 7b

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 15 ~

GROTESKA W OBRAZIE

Marek Rauchfleisz , klasa 7a

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 16 ~

RYSUNEK

Kinga Lewicka, klasa 7a

Weronika Gęsińska, klasa 7a

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 17 ~

Paweł Osmański, klasa 7a

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 18 ~

Maksym Guranowski, klasa 7a

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 19 ~

Oliwier Filipowicz, klasa 7a

Kącik Humanisty

Nasza twórczość

~ 20 ~

Oliwier Filipowicz, klasa 7a

Kącik Humanisty

Z recenzji uczniowskich

~ 21 ~

Zachęcam do lektury książki pt. „Bestiariusz słowiański”

Znamy mitologię grecką bardzo dobrze, jest

ona częściowo nawet lekturą szkolną, ale czy znamy

mitologię słowiańską? Chyba jest nam obca, a

przecież to nasi przodkowie w nią wierzyli.

Mitologia słowiańska jest jedną z najsłabiej

zachowanych na świecie, a jeśli chodzi o zapisy z

terenów Polski, nie zachowało się prawie nic. Jeśli

zapragniemy jednak poznać wierzenia naszych

przodków, warto sięgnąć po „Bestiariusz Słowiański.

Legendarz. Rzecz o skrzatach, wodnikach i

rusałkach” autorstwa Pawła Zycha i Witolda

Vargasa. Stworzyli oni zbiór opowieści i rysunków o

tematyce słowiańskiej. Według autorów „Studiując

rodzime baśnie, podania i legendy, odnosimy

nieodparte wrażenie, iż nasi przodkowie kochali niesamowite opowieści. Czy to

przy pasterskim ognisku, czy

w zadymionej chłopskiej chacie, czy

też w modrzewiowy dworku – po

zapadnięciu zmroku snuto dziwne i

tajemnicze historie”.

Prawdopodobnie nigdy nie

dostaniemy możliwości poznania w

całości wiary naszych przodków. Na

szczęście proces chrystianizacji ziem

słowiańskich był powolny

i niedokładny, dzięki temu ostało się do dziś wiele elementów naszej kultury, które

mają słowiańskie znamiona. Niestety najcenniejsze informacje na temat bóstw

i większości mitów zostały bezpowrotnie utracone.

W „Bestiariuszu słowiańskim” znaleźć można mnóstwo fantastycznych istot

z polskich wierzeń ludowych. Oto niektóre z nich.

Aitwar to duch domowy, który w zamian za miejsce w domu i jedzenie,

sprowadzał do tego domostwa różne dobra poprzez okradanie innych okolicznych

wiosek. Jego postać była często utożsamiana ze spadającą gwiazdą.

Anioły to istoty duchowe żyjące w niebie, schodzące na ziemię tylko wtedy

kiedy otrzymują jakieś zadanie do wykonania, wyznaczone im przez Boga.

Kącik Humanisty

Z recenzji uczniowskich

~ 22 ~

Przedstawiane jako piękni młodzieńcy o jasnych włosach i błękitnych lub białych

szatach.

Bazyliszek…, chyba każdy zna legendy o Bazyliszku, który wzrokiem

zamieniał w kamień, ale nie każdy wie ,że jest to mit słowiański. Stwór ten

wykluwał się

z koguciego jaja

umieszczonego na

stercie gnoju i przez

dziewięć lat

wysiadywanego przez

ropuchę. Upodobał

sobie najbardziej

opuszczone lochy

i piwnice pod ulicami dużych miast.

Bieda, często używamy powiedzenia „Bieda w domu piszczy”, ale czy

zdajemy sobie sprawę, że Bieda to tak naprawdę mitologiczny demon? Wędrował

po świecie pod postacią niezwykle wysokiej, chudej kobiety, odzianej

w postrzępione szaty. Pojawienie się jej w gospodarstwie wywoływało

natychmiastową falę przeróżnych nieszczęść.

Bies zamieszkiwał odludne bory, puszcze i niedostępne bagna

na słowiańskiej ziemi. Powodował przeróżne klęski, przez co często był oskarżany

o wszelkie zło, jakie tylko istniało na świecie. A wraz z nadejściem chrześcijaństwa

został utożsamiony z diabłem.

Borowy to prastary duch puszczy, opiekun kniei i pasterz leśnych zwierząt.

Najczęściej przedstawiany

jako wysoki, siwy

mężczyzna z głową

porośniętą liśćmi zamiast

włosów. Niechcianym

gościom plątał ścieżki

i rzucał pod nogi kłody

(dosłownie). Bywał też

pomocny borowy, który

wyprowadzał wędrowców

z lasu czy chronił dzieci

przed zbójami i dziką zwierzyną.

Kącik Humanisty

Z recenzji uczniowskich

~ 23 ~

Mamuna to boginka lasu, która podczas swoich łowów podmieniała ludzkie

dzieci na swoich potomków, lecz te były brzydkie, wredne i ciągle wrzeszczały. Aby

przebłagać boginkę i nakłonić do oddania prawdziwego potomka, należało położyć

potomka boginki na kupie gnoju i chłostać go mokrą witką. Podobno ta litowała

się czasem nad swoimi dziećmi i zabierała je, oddając w zamian prawdziwe. Rzadko

się to zdarzało, jednak częściej zachowanie dzieci drastycznie się zmieniało.

To zaledwie niektóre z postaci tej książki. Warto sięgnąć do korzeni, historii

i wierzeń naszych przodków. W ciemny jesienny wieczór zachęcam do zapoznania

się z ciekawymi, a niekiedy strasznymi postaciami. Dopełnieniem tekstu są

niesamowite, pobudzające naszą wyobraźnię ilustracje. Polecam tę książkę

wszystkim osobom zainteresowanym legendami, mitami i niesamowitymi historiami

sprzed chrześcijańskiej Polski.

Alan Pawski, klasa IIIB

Z recenzji Wojtka…

[…] Postacie są poprzebierane jakby były z różnych epok, co naprawdę jest

ciekawym pomysłem. Reżyser przedstawił Zbyszka nie jako idealnego rycerza, tak

jak to zrobił Sienkiewicz, ale jako chłopaka, który nie jest zbyt odpowiedzialny

i najpierw robi, a potem myśli.

W pewnych momentach oświetlenie było zbyt moce i nie dało się spojrzeć

na scenę. Scenografia była dość uboga, ponieważ na scenie znajdowała się tylko

rampa i choinki. Najlepiej zagraną postacią jest Maćko z Bogdańca. Bardzo

podobał mi się pomysł z kratami, które miały symbolizować więzienie.

Moim zdaniem przedstawienie było bardzo interesujące. Zaskoczyło mnie

połączenie kostiumów średniowiecznych z czasami współczesnymi. Zszokował

mnie Zbyszko, który był ubrany w dres i biegał z kijem bejsbolowym, który kojarzy

mi się ze współczesnym kibolem piłkarskim, a nie z rycerskim Zbyszkiem

opisanym w powieści Sienkiewicza. Mała ilość rekwizytów pozwalała się skupić

na dobrej grze aktorów. Moim zdaniem warto udać się na spektakl, gdyż jest on

godny uwagi.

Wojciech Wołk, klasa IIIB

Kącik Humanisty

Z recenzji uczniowskich

~ 24 ~

Spektakl pt. „Krzyżacy” składał się z dwóch części

Moim zdaniem pierwsza część była dużo bardziej interesująca ze względu

na zawarte w niej elementy humorystyczne. Natomiast w drugiej można było

zobaczyć więcej tragicznych scen. Cały spektakl dłużył się mi w nieskończoność.

Najbardziej przypadła mi do gustu scena, w której Danusia narzuca Zbyszkowi

na głowę nałęczkę. Podobne wrażenie wywarła na mnie scena śmierci Danusi.

Gdybym miała możliwość zmiany czegokolwiek w sztuce, zmieniłabym

muzykę. W moim odczuciu była zbyt głośna. Wolałabym także, aby akcja spektaklu

toczyła się w XXI wieku lub by została przedstawiona w czasie, w którym toczyła

się akcja.

Gra aktorska Jagienki oraz Danusi zasługuje na uwagę, bowiem aktorki

wzorcowo oddały charakter obu kobiet. W moim uznaniu dobra gra aktorska

znacznie podwyższyła standard przedstawienia.

Podsumowując, sztuka dostarczyła mi wielu nowych doznań. Do końca nie

jestem przekonana, czy zasługuje na moje uznanie, na pewno wzbudza emocje,

dlatego nie żałuję, że ją obejrzałam.

Zofia Szeliga, klasa IIIB

Recenzja spektaklu teatralnego pt. „Krzyżacy”

Spektakl został wyreżyserowany przez Michała Kotańskiego.

Moją uwagę na początku występu zwrócił niecodzienny jak na czasy

średniowiecza ubiór Zbyszka świetnie granego przez Łukasza Ignasińskiego.

Podobała mi się także gra Jarosława Felczykowskiego – Maćka z Bogdańca.

Myślę, że każdy potwierdzi, że kostiumy doskonale oddawały charakter

każdej postaci oraz nadawały pewnej symboliki. Przez cały spektakl starałam się

odnajdywać jak najwięcej takich ukrytych znaczeń, bardzo mi się to podobało.

Zachwycająca była także muzyka towarzysząca nam przez cały spektakl.

Oddawała ona emocje, jakie towarzyszyły danej scenie oraz budowała napięcie.

Sceny, które najbardziej mi się podobały, to mistrzowsko wykonane

samobójstwo Zygfryda de Lowe, wydarzenie w karczmie w Taczewie

oraz niedoszła egzekucja Zbyszka i jej następstwa.

Oryginalnym pomysłem według mnie było także użycie ekranu z tyłu sceny

oraz nagrywanie niektórych scen z użyciem kamery, np. polowania na niedźwiedzia.

Jestem bardzo zadowolona z obejrzenia tego spektaklu, który na pewno

na długo zostanie w mojej pamięci.

Anna Czajkowska, klasa IIIB

Kącik Humanisty

Na sportowo – wywiad

~ 25 ~

O pasjach, sporcie i książkach

– wywiad z księdzem Krzysztofem Tylutkim

Szczęść Boże.

Bóg zapłać. Księże Krzysztofie, chcielibyśmy zadać księdzu kilka pytań dotyczących

księdza zainteresowań. Zaczniemy może od tego, czy grał ksiądz kiedyś

w jakimś klubie piłkarskim?

W piłkarskim klubie nie, ale trenowałem jazdę na żużlu. Byłem związany z klubem w Pile. Jaką drużynę żużlową ksiądz najbardziej lubi?

Oczywiście lubię drużynę z Piły – Polonia Piła.

Czy ksiądz chodzi na żużel?

Chodzę. Staram się uczestniczyć w zawodach. Raczej jednak oglądam żużel w telewizji, niż na żywo. Jaki jest księdza ulubiony żużlowiec?

Moim ulubionym żużlowcem jest Tomasz Gollob – Mistrz Świata z 2010 roku, który podniósł rangę tego sportu w naszej ojczyźnie. Bardzo lubię też Hansa Nielsena, Duńczyka, który był wielokrotnym mistrzem świata i jednym z najlepszych zawodników z Piły.

Kącik Humanisty

Na sportowo – wywiad

~ 26 ~

Kto jest kapitanem drużyny z Piły?

Aktualnie jest kapitanem pan Tomasz Gapiński.

Czy ksiądz interesuje się bardziej piłką czy żużlem?

Wolę żużel, ale z piłką jestem też związany ze względu na Salos, który działa przy naszej szkole.

Jaką funkcję pełni ksiądz w Salosie?

Jestem wiceprezesem Salezjańskiej Organizacji Sportowej Rzeczypospolitej Polskiej i duchowym opiekunem wszystkiego, co z Salosem związane.

Czy ksiądz bardziej kibicuje klubom czy reprezentacji?

Kibicuję reprezentacji, nie mam ulubionego klubu. Jeśli miałbym wskazać klub, to byłby to Lech Poznań.

Co spowodowało poprawę wyników naszej kadry narodowej? Zmiana

trenera, czy zmiany w reprezentacji?

Sport jest ciekawy. Ważna jest mentalność zawodników. Dotyczy to każdego sportu, np. skoczków. Widać coraz większy profesjonalizm. Zawodnicy wiedzą, że aby coś osiągnąć, muszą dużo wysiłku włożyć w treningi. Oczywiście trener też ma wielkie znaczenie, bo z grupą ludzi zawsze jest tak, że ktoś ich musi w dobrym kierunku poprowadzić.

Ulubiony zawodnik w reprezentacji to…

Robert Lewandowski – bardzo dobry, bardzo doświadczony, ale drużyna nie opiera się na jednym zawodniku. Warto zauważyć Kubę Błaszczykowskiego,

Kącik Humanisty

Na sportowo – wywiad

~ 27 ~

który dużo osiągnął. Trzeba pamiętać o Kamilu Gliku – obrońcy. Oczywiście polska reprezentacja nie doszłaby do momentu, w którym jest, gdyby nie świetni bramkarze.

Czy ksiądz ma dużo czasu wolnego?

Raczej niewiele. Jeśli mam czas wolny, staram się go wykorzystać jak najlepiej.

Co ksiądz lubi robić w wolnym czasie?

Spać (śmiech). Bardzo lubię czytać książki w wolnym czasie.

Jaki gatunek książek ksiądz preferuje?

Czytam sporo książek począwszy od kryminałów, sensacji, horroru po przygodowe i fantastykę.

Czy ma ksiądz swoją ulubioną książkę?

Książkę nie, ale autora tak – Tolkiena. Bardzo lubię czytać „Hobbita” i „Władcę pierścieni”.

Dziękujemy księdzu za poświęcony czas.

Dziękuję również i życzę udanego dnia.

Wywiad przeprowadzili uczestnicy koła dziennikarskiego.

Kącik Humanisty

Kącik kulinarny

~ 28 ~

Pizza

Składniki:

• 2 tortille,

• 1 pomidor,

• 4 pieczarki,

• 4 plastry żółtego sera,

• 1 kulka mozzarelli (około 100g),

• 2 łyżki koncentratu pomidorowego,

• 1 łyżka oliwy z oliwek,

• 1 łyżeczka suszonego oregano,

• garść świeżych listków bazylii,

• sól, pieprz.

Przygotowanie

Żeby przygotować się do zrobienia pizzy, należy najpierw rozgrzać piekarnik

do temperatury 190 stopni. W międzyczasie gdy piekarnik się nagrzewa, blachę

wyłożyć papierem do pieczenia. Trzeba wymieszać koncentrat pomidorowy

z oregano, oliwą i dodać sól oraz pieprz. Pomidor, cukinię i mozzarellę pokroić w plasterki, a pieczarki podzielić na pół. Na jedną tortillę położyć plastry żółtego

sera i przykryć 2 plackiem. Wierzch drugiej tortilli posmarować koncentratem,

a następnie ułożyć na nim mozzarellę, pieczarki i pomidory. Tak przygotowaną pizzę

położyć na blasze, po czym wstawić do nagrzanego piekarnika tak, żeby piekło się

od 10 do 12 minut. Następnie trzeba wyciągnąć blachę z piekarnika. Pizzę powinno

się przełożyć na talerz i podawać ją z posypaną bazylią.

Kącik Humanisty

Kącik kulinarny – Jabłkowe przysmaki

~ 29 ~

Murzynek

Składniki:

• 4 jajka,

• 2 szklanki cukru,

• 2 szklanki mąki,

• 1 kostka margaryny,

• 2 łyżeczki proszku do pieczenia,

• 4 łyżki kakao,

• ½ szklanki wody.

Przygotowanie

Zagotować wodę, cukier, kostkę margaryny, kakao. Po ostudzeniu masy odlać 1/2

szklanki – będzie to polewa do naszego murzynka. Następnie do zupełnie zimnej

masy wsypać 2 szklanki mąki, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, wbić 4 żółtka

i wszystko dokładnie wymieszać. Na koniec dodać sztywno ubitą pianę z białek

i jeszcze raz lekko wymieszać. Wlać ciasto do wysmarowanej masłem tortownicy.

Piec około 1 godziny. Po upieczeniu posmarować wierzch i boki polewą.

Kącik Humanisty

Krzyżówka

~ 30 ~

Kącik Humanisty

Czy wiesz, że…

Koty

Koty żyjące na wolności dożywają średnio do 8 lat, natomiast koty trzymane w domu osiągają wiek do 20 lat. Najdłużej żyjącym kotem według Księgi rekordów Guinnessa była kotka imieniem Creme Puff, która przeżyła 38 lat i 3 dni.

Niegdyś najpopularniejszezwierzęnastępnie wyparte przez maszyny. Dziś używane w celachnychniekiedy w leśnictwie. Przeciętna długość życia koni wynosi 25

Redakcja:

Sylwia Szczepańska-Chomik, Barbara Kowalska Wiktoria Gerc, Lena Szmyt, Klara Czarnecka, Olga Gwiździel, Marcelina Lenkiewicz, Krzysztof Grzybowski

Korekta:

Sylwia Szczepańska-Chomik Skład:

Sylwia Szczepańska-Chomik

~ 31 ~

Ciekawostki o zwierzętach

Psy – jak szczekają w różn

krajach?

• afrykanerski → blafwoef; keff-keff (małe psy)

• albański → ham-

• angielski → woofarf-arf; bow-wow; yappsy); yip-yip (bardzo małe psy)

• arabski → hau-hau

• armeński → haf-

• balijski → kong-kong

• baskijski → au-au (wszystkie psy); txau-txau (małe psy); zaunkzaunk (duże psy); jaupsy)

• bengalski → gheubhao

• birmański → woke

• bułgarski → бау-джаф

• chiński-kantońskiwow-wow; wong

• chiński-mandaryńskiwang

• chorwacki → vau

• czeski → haff-haff

• duński → vov-vov; vuf

• holenderski → blafwoef; waf-waf (małe(bardzo małe psy)

• esperanto → boj

• estoński → auh-auh; auch

• fiński → hau-hau; vuhrauf

Konie

Niegdyś najpopularniejsze zwierzę pociągowe, następnie wyparte przez maszyny. Dziś używane w celach rekreacyj-nych i sportowych, niekiedy w leśnictwie. Przeciętna długość życia koni wynosi 25-30 lat.

Lena Szmyt, Klara Czarnecka, Olga Gwiździel,

jak szczekają w różnych

krajach?

→ blaf-blaf; woef-keff (małe psy)

-ham

→ woof-woof; ruff-ruff; wow; yap-yap (małe

yip (bardzo małe psy)

hau; how-how

-haf

kong

au (wszystkie psy); txau (małe psy); zaunk-

zaunk (duże psy); jau-jau (stare

eu-gheu; bhao-

→ woke-woke

-бау; джаф-

kantoński → wo-wo; wow; wong-wong

mandaryński → wang-

→ vau-vau

aff

vov; vuf-vuf

→ blaf-blaf; woef-waf (małe psy); kef-kef

(bardzo małe psy)

→ boj-boj

auh; auch-auch

hau; vuh-vuh; rauf-